2768

Szczegóły
Tytuł 2768
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2768 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2768 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2768 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON MARY SCHAUB MAGICZNY KAMIE� PRZEK�AD: EWA WITECKA TYTU� ORYGINA�U THE MAGESTONE Po�wi�cam pami�ci mojej ukochanej matki, Deane R. Schaub, kt�ra zach�cala mnie do pisania, czyta�a ka�dy kolejny rozdzia� tej powie�ci i czasami mawia�a: "�rodkowa cz�� mog�aby by� zrozumialsza". Mary H. Schaub ROZDZIA� PIERWSZY Mereth z Doliny Fern - jej pami�tnik spisany podczas podr�y do Estcarpu. W Miesi�cu Ognistego Krzaka, Roku Rogatego �owcy, wg kalendarza Lormtu. M�j dzielny Sceptyku - u�miechn��by� si� widz�c mnie w tej chwili. Z pewno�ci� by� si� nawet roze�mia� na ca�e gard�o na widok starej kobiety z Krainy Dolin, skulonej pod pok�adem, podczas gdy wok� szaleje sztorm, i usi�uj�cej wprowadzi� jaki� �ad do tego, co Sulkarczycy pieszczotliwie nazywaj� rejestrami przewo�onego �adunku. Musia�abym w ciemno�ci obmacywa� karbowane patyczki, gdybym nie przypomnia�a sobie o twoim przemy�lnym wynalazku, utrzymuj�cym lamp� w r�wnowadze bez wzgl�du na przechy� statku. Moje szkice przekona�y kapitana Halbeca o niezwyk�ych w�a�ciwo�ciach tego urz�dzenia, rozkaza� wi�c cie�li skonstruowa� kilka takich kinkiet�w do naszych kajut. Wiedz�c o zimnych przeci�gach, hulaj�cych pod pok�adem wszystkimi korytarzami, przezornie zabra� w podr� lampy z rogowymi aba�urami. Teraz mam wi�c zapewnione �wiat�o, cho� st� do pisania ko�ysze si� bez przerwy, a to bardzo utrudnia mi prac�. Musz� wyj�tkowo ostro�nie i umiej�tnie kierowa� pi�rem, by unikn�� kleks�w i ma�ni��. Przysi�gam, �e jest to bardziej denerwuj�ce, ni� gdybym pisa�a jad�c na ko�skim grzbiecie; przynajmniej w�wczas panowa�am nad swoim wierzchowcem. Och, gdyby� mo�na by�o kierowa� tym statkiem za pomoc� w�dzid�a i wodzy! Damy, kt�re uczy�y mnie pisa� w dzieci�stwie, srodze by si� zawiod�y na widok tej strony. Na szcz�cie tajemne pismo kupc�w, kt�re oboje wymy�lili�my tak dawno temu, nie wymaga pi�knych zawijas�w ani ozd�bek. Je�eli jednak b�dzie mn� i statkiem trz�s�o cz�ciej ni� dotychczas, nawet ja nic nie zrozumiem z w�asnych bazgro��w. - Och, Sceptyku, tak mi ciebie brak! Ju� nie pami�tam, ilekro� wypowiada�am w my�li i pisa�am te s�owa w ci�gu ostatnich dwudziestu lat. Co dzie� o �wicie nas�uchuj� d�wi�ku twojego g�osu, oczekuj� mu�ni�cia twego r�kawa przy stole, wypatruj� b�ysku s�o�ca na twoich w�osach. �ycie, jakie niegdy� prowadzili�my, bezpowrotnie przemin�o. To, co si� teraz dzieje, przekracza wszystkie moje dawniejsze wyobra�enia o przysz�o�ci. Tak wiele si� zmieni�o, ale nie zmieni� si� b�l roz��ki i t�sknoty. Dokucza mi tak bardzo, jakby� zaledwie kilka godzin, a nie par� lat temu, uca�owa� na po�egnanie moj� d�o�. Obowi�zek wobec klanu zmusi� mnie do zaj�cia si� interesami handlowymi mojej rodziny, ty za� musia�e� broni� twojej ojczystej Doliny przeciwko w�ciek�ym Psom z Alizonu. I w przeciwie�stwie do naszych poprzednich rozsta�, to by�o ostateczne. Ju� sama nazwa owego straszliwego roku brzmia�a z�owr�bnie; oto nadszed� Rok Ognistego Trolla. P�omie� wojny osmali� zar�wno cia�a, jak i dusze mieszka�c�w naszych Dolin, gdy armia naje�d�c�w zala�a wybrze�e. Dosz�y mnie s�uchy o okutych metalem wozach dostarczonych przez sprzymierzonych z Alizo�czykami Kolderczyk�w, pe�zaj�cych potworach pluj�cych p�ynnym ogniem, kt�re zdruzgota�y bramy i mury naszych nadbrze�nych twierdz. Dzi�kuj� Jantarowej Pani, �e zgin��e� szybk� �mierci�, od miecza. Nawet teraz, gdy fragmentaryczne wspomnienia bitew m�c� spok�j moich sn�w, serce krwawi mi z �alu, �e nie walczy�am wtedy u twego boku, by prze�y� lub zgin�� razem z tob�. By�am jednak daleko, w g��bi l�du, kiedy naje�d�cy zaatakowali port Vennes i spl�drowali nasz magazyn. Mia�am wra�enie, �e to jaki� koszmar na jawie. Gdy ucieka�am ku g�rom na zachodzie, pewien uciekinier przekaza� mi wie�ci o twoim losie. My�l�, �e gdybym by�a wtedy sama, zawr�ci�abym, �eby w walce poszuka� �mierci, nie mog�am wszak�e zlekcewa�y� obowi�zk�w wobec mojego klanu Robnore. Wuj Parand zgin�� podczas ataku na port Vennes. Wszyscy bracia mojej matki i wi�kszo�� naszych partner�w handlowych poleg�a. Pozostali przy �yciu rodowcy spodziewali si� po mnie, �e obejm� przewodnictwo klanu. Zrozpaczona i zasmucona uzna�am, �e dokonali z�ego wyboru, nie mog�am jednak ignorowa� ich pr�b. Ta upiorna w�dr�wka zaj�a mi wiele tygodni, kt�re przeci�gn�y si� w miesi�ce. Prawie nie jad�am i nie spa�am, niekiedy nie starcza�o mi nawet czasu na przemy�lenie czegokolwiek. I bez przerwy t�skni�am za tob�. Potykaj�c si�, uparcie brn�am do przodu, usi�uj�c sobie wyobrazi�, w jaki spos�b rozwi�zywa�by� coraz to nowe kryzysy. To wspomnienia o tobie przywr�ci�y mnie rzeczywisto�ci: bez nich uleg�abym rozpaczy. Nieustannie u�wiadamia�am sobie, �e sp�dzili�my wi�cej czasu z dala od siebie ni� razem. Powiedzia�e� kiedy�, �e nasze listy, kt�re ��czy�y nas wtedy, gdy byli�my od siebie daleko, stworzy�yby obszern� kronik� - ale �aden skryba nie zdo�a�by odczyta� naszego pisma. Pomimo wojennej zawieruchy i d�ugich podr�y, zdo�a�am zachowa� niekt�re twoje listy oraz tw�j portret, kt�ry Halbec naszkicowa� przed wielu laty podczas naszej wsp�lnej podr�y jego statkiem. Te dokumenty s� moimi najwi�kszymi skarbami, spadkiem, kt�ry mi pozostawi�e�. Do obecnej podr�y w tak nieodpowiedniej porze roku zmusi�o mnie inne dziedzictwo. Przypuszczam, �e pokiwa�by� z politowaniem g�ow� nad moim niedawnym post�powaniem. Zapyta�by�, dlaczego po ponad sze��dziesi�ciu latach zajmowania si� handlem, odwr�ci�am si� plecami do ca�ej mojej przesz�o�ci i uchwyci�am najbardziej p�onnej z nadziei? Jakbym s�ysza�a twoje s�owa, �e gonitwa za promieniami ksi�yca lub �nie�ynkami przynios�aby wi�ksze zyski ni� ta podr�. Gdybym jednak�e mog�a wyja�ni� ci moje rozumowanie, zrozumia�by�, czemu odwa�y�am si� podj�� te poszukiwania. Wierz�, �e nalega�by�, abym nie zmarnowa�a tej szansy, cho� wydaje si� nik�a i nierozs�dna. M�j drogi Sceptyku... zawsze by�e� wyj�tkowo ostro�nym, przezornym cz�owiekiem. Wuj Parand powiedzia� kiedy�, i� by�e� najostro�niejszym ze wszystkich ludzi, kt�rych spotka� w �yciu, gdy� zawsze zestawia�e� mo�liwe zyski i straty, zanim podj��e� jak�kolwiek decyzj�. Za to p�niej uparcie stara�e� si� doprowadzi� do ko�ca ca�e przedsi�wzi�cie, bez wzgl�du na pi�trz�ce si� przeszkody. Zaobserwowa�am podobny up�r u mojej matki. To si�a jej woli zamieni�a ulepszon� przez mojego ojca ras� owiec w podstaw� naszego sukcesu handlowego. M�wiono mi, i� jestem tak samo uparta jak ona, wszyscy wi�c troje posiadali�my t� cech�, gdy� przypominam sobie, �e niegdy� ka�de z nas zarzuca�o pozosta�ym, i� zbyt cz�sto zacinaj� si� w uporze. Nabyte w pracy przyzwyczajenia, zw�aszcza je�li przynosz� korzy�ci, cz�sto rzutuj� na reszt� �ycia. Wspominam teraz tamte d�ugie godziny, kt�re sp�dzili�my razem uk�adaj�c spisy krewnych. Jak�e by�e� podniecony, gdy okaza�o si�, i� jeden z twoich przodk�w uwa�a� si� za spokrewnionego z klanem Robnore. Przeby�e� wiele mil w poszukiwaniu dokument�w, kt�re mia�y to potwierdzi�, i przywioz�e� na twym odzieniu co najmniej po�ow� kurzu z klasztornych archiw�w. �l�czeli�my nad spisami tak wielu rodzin. Nigdy nie zapomn� pergamin�w przechowywanych w woskowanym �eglarskim kuferku z Warku. Powiedzia�e� wtedy, �e trudno w�tpi� w zaci�cie, z jakim ten klan oddawa� si� uprawianemu od pokole� zaj�ciu, wszystkie bowiem zwoje z wykazami genealogicznymi cuchn�y rybami! Jeszcze teraz, po tylu przecie� latach, zadaj� sobie pytania o pokrewie�stwo. Lecz nie dotycz� one imion, kt�rych brakowa�o w spisach cz�onk�w tamtego klanu, tylko moich w�asnych krewnych, a im dalej posuwam si� w badaniach, tym bardziej ro�nie we mnie niepok�j. Ca�e lata nie wiedzia�am, gdzie powinnam szuka�. Dysponowa�am jedynie niejasnymi domys�ami, przypuszczeniami, pog�oskami czy fragmentami zda�, kt�re same w sobie niewiele znaczy�y. To jakby planowa� wypraw� handlow� w nieznane: nie wiemy, dok�d si� uda�, ani jakie towary zabra� ze sob�. Lecz prawie dwa miesi�ce temu, w Miesi�cu Drzewa Zrzucaj�cego Kor�, dotar� do mnie list Damy Gwersy. Przebywa�am wtedy w porcie Vennes. Jestem pewna, �e nie by�o to jej zamiarem, ale przes�ane wie�ci sta�y si� pochodni�, kt�ra podpali�a nagromadzone we mnie przez lata niepokoje i zmartwienia. Z odwiedzin w opactwie z Doliny Rish powiniene� pami�ta� szczeg�lne oddanie tej damy staro�ytnym dokumentom. Po wojnie z Alizo�czykami pr�bowa�a odtworzy� archiwa w swoim w�asnym opactwie oraz w kilku innych, kt�re uleg�y zniszczeniu podczas walk. Dama Gwersa jest teraz bardzo stara i ju� nie widzi, ale co pewien czas otrzymuj� od niej listy. Dyktuje je swej uczennicy sprzed niemal siedemdziesi�ciu lat. Podr�ny, kt�ry ubieg�ego lata odwiedzi� opactwo z Doliny Rish, przyni�s� jej wie�� o zdumiewaj�cym odkryciu, kt�rego dokonano po drugiej stronie morza, w Estcarpie. Dwa lata temu, w Roku Kobolda, Czarownice wywo�a�y wielkie trz�sienie ziemi, by powstrzyma� napa�� z Karstenu, krainy po�o�onej na po�udnie od Estcarpu. Jednym ze skutk�w tego wstrz�su by�o zniszczenie cz�ci mur�w obronnych i wie� w Lormcie, staro�ytnej cytadeli s�ynnej ze swych archiw�w. Nieznane dot�d kryj�wki w murach i podziemiach stan�y otworem, dodaj�c niespotykane bogactwo dokument�w do mn�stwa innych, tak wysoko cenionych przez genealog�w. W chwili, gdy przeczyta�am opowie�� Damy Gwersy, zrozumia�am, �e musz� wyruszy� do Lormtu. Dot�d bowiem czu�am si� jak z�otnik usi�uj�cy wykona� naszyjnik, kt�remu zabrak�o jednak najwa�niejszych do stworzenia wzoru pere�. Pere� dwojakiego rodzaju: informacji o pokrewie�stwie i wiedzy o zupe�nie odmiennym od nich klejnocie. Gdzie� mog�am je znale��, jak nie w Lormcie? Dwa podstawowe pytania nie dawa�y mi - i nadal nie daj� - spokoju: kim by� m�j prawdziwy ojciec i sk�d pochodzi najwa�niejsza cz�� dziedzictwa pozostawionego mi przez matk�, niezwyk�y klejnot, kt�ry nazwa�a moim darem zar�czynowym? Od dziecka zak�ada�am, �e wiem, kim jestem. W dniu, w kt�rym po raz pierwszy ci� spotka�am, napisa�am na tabliczce, i� jestem Merem z Doliny Fern, niema od samego dnia narodzin w Roku Niebieskorogiego Tryka. M�wi�e� zawsze, �e to wyj�tkowo trafna nazwa roku dla kogo�, kto handlowa� owcz� we�n�, i �e dla kupca moje wyra�ne pismo powinno okaza� si� r�wnie u�yteczne jak g�os. Dodawa�e� te�, i� dzi�ki temu znacznie trudniej b�dzie o nieporozumienia. Mia�am wtedy siedemna�cie lat i by�am ci wdzi�czna za twoj� uprzejmo��. Niewielu bowiem kupc�w zatrzymywa�o si�, �eby przeczyta� moj� tabliczk�, i w swoim zaaferowaniu okazywa�o do�� cierpliwo�ci, by odpowiedzie� na moje pytania. Od tamtego pierwszego spotkania traktowa�e� mnie inaczej ni� pozostali kupcy i to nie tylko z racji swej niezwyk�ej uprzejmo�ci. Zdumia�am si�, kiedy mi wyzna�e�, i� masz dwa imiona: Lundor, nadane ci przez rodzic�w, i Sceptyk, kt�rym obdarzy�a ci� spo�eczno�� kupiecka. Przypominam sobie, �e to drugie imi� wyda�o mi si� bardzo dziwne, napisa�am wi�c na tabliczce: "Dlaczego Sceptyk?" Wtedy ty u�miechn��e� si� i odpar�e�, �e nazwano ci� tak, gdy� masz godny po�a�owania zwyczaj przedstawiania wszelkich obiekcji wobec wysuwanych propozycji i ukazywania powod�w, dla kt�rych mog� si� nie powie�� te plany. Owej nocy zwr�ci�am si� do matki z pytaniami o ciebie. Roze�mia�a si� g�o�no i odpar�a, �e bardzo cz�sto swoje odpowiedzi wzbogaca�e� najr�niejszymi w�tpliwo�ciami; Przybrawszy surow� min� powiedzia�a na�laduj�c tw�j g�os: - Och, w�tpi�, czy w tym roku zdob�dziemy w tej Dolinie zdatn� do u�ytku we�n�, gdy� ulewne deszcze zniszczy�y pastwiska. Zreszt� mam te� w�tpliwo�ci, czy naprawili ju� jedyny most, po kt�rym mog� tam wjecha� nasze furgony. Nie w�tpi�, �e ta wyprawa zako�czy si� niepowodzeniem. Pomimo tych ponurych stwierdze�, doda�a, �e by�e� niezwykle przenikliwym i zdolnym kupcem i �e los sprzyja� naszemu klanowi, skoro zdo�a� zapewni� sobie twoje us�ugi. W dwa lata p�niej, gdy kamienna lawina znios�a furgon mojej matki, zna�am ci� ju� tak dobrze, �e przeszli�my od przypadkowych spotka� do wsp�lnych wypraw. Odkry�am potem twoje zainteresowania genealogi� i z przyjemno�ci� poprosi�am ci� o dostarczenie spis�w rodowych kupc�w i rolnik�w, kt�rych spotkali�my podczas naszych regularnych podr�y handlowych. Ju� niebawem pomagali�my sobie w ustaleniu dziej�w naszych klan�w. Twoi przodkowie od pokole� mieszkali na wybrze�u Krainy Dolin w pobli�u Nadmorskiej Twierdzy, podczas gdy klan Robnore, do kt�rego nale�a�a moja matka, w�drowa� z miasta do miasta na targi i jarmarki. Matka po raz pierwszy spotka�a ojca w Twyfordzie, gdzie oboje przyci�gn�� wielki doroczny jarmark we�n�. Z jej kilku uwag wypowiedzianych po latach uzna�am, �e wielkie wra�enie wywar�a na niej jego wiedza o owcach daj�cych najlepsz� we�n�. Wyzna� jej, �e pragnie odnale�� legendarne niebieskorogie owce z zachodnich turni, by� bowiem przekonany, �e krzy�uj�c je z innymi rasami Krainy Dolin wydatnie poprawi jako�� we�ny. Znaj�c matk� s�dz�, i� zgodzi�a si� go po�lubi� i towarzyszy� mu w poszukiwaniach daleko poza Dolinami Upp i Palten dopiero po g��bokim namy�le i dok�adnym rozwa�eniu szans tego przedsi�wzi�cia. Matka powiedzia�a do mnie kiedy� czule, cho� z westchnieniem pe�nym irytacji: - Tw�j ojciec by� dobrym cz�owiekiem, ale zbyt pogr��onym w marzeniach o wyhodowaniu idealnej owcy. Musz� jednak odda� mu sprawiedliwo��: nigdy nie spotka�am kogo�, kto lepiej nadawa�by si� do tego. Nale�a�o jednak zatroszczy� si� nie tylko o handlow� stron� tego przedsi�wzi�cia. A m�j Dwyn zawsze got�w by� do w�dr�wki za najbli�sz� g�r� w poszukiwaniu kolejnej owcy do swego stada. Gdyby� odziedziczy� po swoim przodku Rodwynie z Ekkoru lepszy zmys� do interes�w! Przecie� ka�dy cz�owiek powinien najpierw pomy�le�, ile owiec zdo�a ostrzyc, i prowadzi� swoje w�asne wyliczenia. M�j ojciec (tak wtedy s�dzi�am) by� trzecim synem i dalekim krewnym wodza klanu Ekkor. Pami�tam go bardzo s�abo, mia�am bowiem zaledwie cztery lata, kiedy wyruszywszy podczas burzy na poszukiwania zaginionego jagni�cia, nigdy nie powr�ci�. Po jego �mierci matka odda�a mnie pod opiek� damom z opactwa Doliny Rish, by spr�bowa�y mnie wyleczy� z niemoty. Nie uda�o im si� to, cho� Dama Gwersa uczy�a mnie pilnie przez sze�� lat. Matka przyby�a po mnie, gdy sko�czy�am dwana�cie lat. Damy zaproponowa�y, �e wykszta�c� mnie na skryb�, matka odpowiedzia�a jednak, i� moja umiej�tno�� pisania bardziej jej si� przyda w handlu. Damy zaprotestowa�y twierdz�c, i� niemota stanie si� przeszkod� w moim �yciu poza ich klasztorem. Matka o�wiadczy�a wtedy, �e wr�cz przeciwnie, �e oka�e si� pomocna, gdy� nie b�d� mog�a ani wypapla� handlowych sekret�w, ani obrazi� nabywc�w g�upi� gadanin�. Niebawem, pomagaj�c matce w handlu, przekona�am si�, �e mam talent do prowadzenia rachunk�w, do oceny warto�ci towar�w i ich wyszukiwania. Odkry�am te� w sobie znacznie rzadsze w�r�d mieszka�c�w Krainy Dolin zdolno�ci: potrafi�am odnajdywa� zgubione rzeczy, zw�aszcza je�li mog�am dotkn�� innego przedmiotu nale��cego do ich w�a�ciciela. W owych dniach do�� cz�sto nawiedza�y mnie kolorowe sny. Po przebudzeniu pami�ta�am jednak tylko barwne przeb�yski i urywki dziwnej muzyki. Kiedy mia�am pi�tna�cie lat, z wahaniem napisa�am kiedy� o nich matce, gdy by�y�my same. Matka, zawsze by�a bardzo zaj�ta; jej d�onie odpoczywa�y wy��cznie tylko tyle czasu, ile go trzeba, by chwyci� nowy motek we�nianej prz�dzy albo nast�pn� wi�zk� karbowanych patyczk�w. Owego dnia, po przeczytaniu mojej tabliczki, matka opu�ci�a rob�tk� na kolana i znieruchomia�a. Przysi�gam, i� jej twarz poblad�a pod opalenizn�. - Kiedy� mnie te� si� �ni�y niezwyk�e sny... zanim przysz�a� na �wiat - powiedzia�a powoli, zacinaj�c si�, cho� zwykle m�wi�a p�ynnie, energicznym g�osem. - Usta�y po twoich narodzinach. Nie my�la�am o nich od lat. - Pokr�ci�a g�ow� i zn�w zacz�a robi� na drutach. - Takie rzeczy to tylko nocne mary, kt�re znikaj� przy dziennym �wietle. Przegnaj je ze swego umys�u. Nie min�o wiele czasu od tego incydentu, gdy matka po raz pierwszy wspomnia�a o moim darze zar�czynowym. W�a�nie odnalaz�am jej brakuj�c� bransolet� z pary, kt�r� wysoko ceni�a, gdy� lubi�a pi�kne ozdoby. Tak si� tym ucieszy�a, �e wyzna�a, i� na moje zar�czyny czeka bardzo pi�kny klejnot - i jest to dar. Czyj to dar? - napisa�am podekscytowana na tabliczce. - Mog� zobaczy� go teraz? - Ona jednak wychodz�c zatrzyma�a si� w drzwiach. - Nie - odpar�a stanowczym tonem. - Nie mo�esz go zobaczy�, dop�ki nie b�dziesz mia�a narzeczonego. To bardzo stary i cenny dar z... tajemnego �r�d�a, o kt�rym nic nie mog� powiedzie�. - Sprawi�a mi zaw�d swoj� skryto�ci�, ale w nawale pracy z czasem zapomnia�am o tajemniczym darze a� do dnia, w kt�rym dowiedzia�am si� o �mierci matki w wypadku w g�rach. Towarzyszy�e� wtedy wujowi Herwikowi w naszej faktorii w porcie Ulm, podczas gdy ja przebywa�am w porcie Vennes, w odleg�o�ci tygodnia drogi na po�udnie. Matka nalega�a na stworzenie drugiej faktorii w Vennes i dopiero co tam si� przenios�a, aczkolwiek trudno by�o j� przekona�, by w jakim� miejscu przebywa�a tak d�ugo, aby da�o si� powiedzie�, i� tam mieszka. Mia�am prawie dwadzie�cia lat, gdy zgin�a. Burze op�ni�y zar�wno ciebie, jak i karawan� wuja Herwika. Czekaj�c na wasze przybycie, zaj�am si� wi�c przegl�daniem dobytku mojej matki, odk�adaj�c na bok to, co chcia�aby, �eby zosta�o przekazane r�nym krewnym i przyjacio�om. Natrafi�am wtedy na paczuszk� owini�t� w ciemnoniebiesk� sk�r�. W chwili gdy jej dotkn�am, zrozumia�am, �e wewn�trz jest m�j dar zar�czynowy. Nigdy nie by� wymieniany w�r�d skarb�w naszej rodziny i nikt, opr�cz matki, o nim nigdy nie wspomnia�. Uzna�am, �e matka go nie odziedziczy�a, tylko posiad�a w wyniku jakiej� transakcji handlowej. Z zaciekawieniem rozwi�za�am sznurki i ujrza�am dziwny wisior. Osadzony w srebrze kamie� mia� niezwyk��, niebieskoszar� barw�, by� wielki jak g�sie jajko i oszlifowany tak przemy�lnie, �e b�yszcza� i iskrzy� si�, gdy pad� na� promie� �wiat�a. Kiedy za� si�gn�am, by wydoby� go z mi�kkiego sk�rzanego owicia, zimno zmrozi�o mi palce, jakbym wsadzi�a je w topniej�cy �nieg. Gdybym nie by�a niema, krzykn�abym na ca�e gard�o. Pr�dko cofn�am r�k�, nie ruszaj�c kamienia. Po namy�le zawin�am zn�w niesamowity wisior w sk�r� i przewi�za�am sznurkiem. Dotychczas lubi�am trzyma� w d�oni pi�kne brosze lub klamry pas�w; pozwala�o mi to w jaki� spos�b ujrze� na jawie, lecz znacznie cz�ciej we �nie, obrazy zwi�zane z ich poprzednimi w�a�cicielami. Teraz wszak�e nie mia�am ochoty na dalszy kontakt z wisiorem mojej matki. Pami�tam swoj� my�l, �e na pewno o�ywi�by chwile jej �mierci. Nie chcia�am takiego snu w nocy, gdy si� nie panuje nad w�asn� wyobra�ni�. Od�o�y�am po�piesznie paczuszk� wraz z innymi cennymi przedmiotami, kt�re mia�y trafi� do naszego rodzinnego skarbca, i uciek�am na zewn�trz jak �cigana przez demony. Nigdy nie mia�am okazji, by pokaza� ci ten klejnot. By�e� bardzo zaj�ty, podr�owa�e� bez przerwy mi�dzy Ulm i Vennes, a ja cz�sto przebywa�am z dala od naszego g��wnego magazynu w tym ostatnim porcie. Nigdy nie przychodzi�o mi do g�owy wyjmowa� ze skarbca szkatu�k� z niezwyk�ym kamieniem a� do dnia, w kt�rym wspomnia�e� o ma��e�stwie. A sta�o si� to dwadzie�cia lat p�niej. By�e� tak pe�en szacunku, tak nie�mia�y, �e do dzi� mnie dziwi, i� w og�le zdo�a�e� wykrztusi� s�owo "wesele". Gdyby pozostawiono nas w spokoju, na pewno z rado�ci� pokaza�abym ci tajemniczy wisior. Jednak zrz�dzeniem losu te dni nie mia�y by� spokojne. Od jakiego� czasu martwi�y ci� wie�ci o niepokojach za morzem i usi�owa�e� przekona� braci mojej matki, �e �le to wp�ywa na nasze handlowe kontakty. Wyrazi�e� g��bokie zaniepokojenie, kiedy przebrani za kupc�w obcy z dalekiego Alizonu przybyli do kilku port�w w Krainie Dolin; kr�cili si� wsz�dzie i zadawali zbyt wiele pyta�. S�ucha�am twoich wypowiedzi i podziela�am tw�j niepok�j. Kilkakrotnie pisa�am do wuja Paranda z ostrze�eniami, lecz w owych dniach dobrowolnej �lepoty, nikt nie znalaz�by s��w zdolnych zmobilizowa� do czynu mieszka�c�w Krainy Dolin. Dotkliwie ucierpieli�my z powodu braku silnego przyw�dcy, gdy� wodzowie poszczeg�lnych klan�w nie chcieli dostrzec niebezpiecze�stwa, nie mieli te� zamiaru ani wsp�pracowa� ze sob�, ani uk�ada� wsp�lnych plan�w. A kiedy wreszcie zauwa�yli zagro�enie, by�o ju� za p�no. Alizo�czycy napadli nas z morza (ostrzega�e� nas przed tym) i zniszczyli wszystko, co nasz klan zbudowa� w porcie Vennes. Gdy po latach przyby�am na miejsce, w kt�rym kiedy� sta� nasz magazyn, znalaz�am tylko spopiela�e zgliszcza. Alizo�czycy zabili mojego narzeczonego i mnie z daru, kt�ry powinnam nosi� jako panna m�oda. Ty zgin��e�, a je�li chodzi o tajemniczy klejnot - nikt nie zdo�a� si� dowiedzie�, co si� z nim sta�o. Im d�u�ej rozmy�la�am o moim darze zar�czynowym, tym g��bszego nabiera�am przekonania o jego czarodziejskiej mocy. Jak inaczej mo�na by wyt�umaczy� ow� moj� dziwn� niech�� przed dotykaniem go? S�dzi�am, �e nie chc� go ogl�da�, gdy� nale�a� do mojej matki, ale dotyka�am i u�ywa�am przecie� innych jej osobistych rzeczy: karbowanych patyczk�w pe�ni�cych rol� rejestr�w, szczotki do w�os�w czy ulubionych pi�r do pisania. I �adne bolesne wizje zwi�zane z tymi przedmiotami nigdy nie wtargn�y do moich sn�w. Niewiele wtedy wiedzia�am o Mocy poza jednym: �e mieszka�cy Krainy Dolin z niech�ci� o niej rozmawiali i �e w zasadzie byli przeciwni pos�ugiwaniu si� ni�. Nasze M�dre Kobiety umiej� w�ada� magiczn� energi�, ale u�ywaj� jej do leczenia lub do przepowiadania przesz�o�ci; korzystaj� w�wczas z tabliczek runicznych. Cenimy ich wiedz� o zio�ach i ich lekarskie umiej�tno�ci, ale nie znam nikogo, kto by si� nie wzdraga� na my�l o nieokie�znanej Mocy, kt�r� pos�uguj� si� Czarownice z Estcarpu lub znani z dawnych opowie�ci magowie ze staro�ytnego Arvonu. Po �mierci mojej matki nadal uwa�a�am si� za pe�nej krwi mieszkank� Krainy Dolin, cho� wystarczy�o spojrze� w wypolerowany metal lub spokojn� wod�, by si� przekona�, i� r�ni� si� od reszty, ba, nawet od w�asnych rodzic�w. Nie mam rudobr�zowych w�os�w, kt�re ja�niej� na s�o�cu, ani zielonych lub niebieskozielonych oczu. Od dzieci�stwa moje w�osy s� szarobr�zowe (mawia�e�, �e s� jak rzadkie lamanty�skie drzewo) 1 mam niezwyk�e, jasnoniebieskie oczy. Moja cera jest jasna i nie ciemnieje nawet podczas najgor�tszych letnich upa��w. M�j wygl�d, tak jak moja niemota, od pocz�tku odr�nia�y mnie od innych dzieci. Niekt�re damy z opactwa w Dolinie Rish szepta�y po k�tach na m�j temat, a� Dama Gwersa da�a im do zrozumienia, i� znajduj� si� pod jej wy��czn� opiek�. Kiedy� jaka� kuchenna dziewka sykn�a na mnie: "arvo�ski b�kart", lecz ja nie mia�am zielonego poj�cia, o co jej chodzi�o. Kiedy napisa�am o tym Damie Gwersie, ta �ci�gn�a usta i rzek�a z niesmakiem, �e s� ludzie, kt�rzy wol� wynajdywa� k�opoty, cho� maj� ich do�� na co dzie�. W nast�pstwie tego zdarzenia przeszuka�am archiwum opactwa, by dowiedzie� si� czego� o tajemniczym Arvonie, znalaz�am jednak niewiele wzmianek o tej przera�aj�cej krainie po�o�onej za g�rami, stanowi�cymi p�nocn� granic� mojej ojczyzny. Dama Gwersa powiedzia�a mi tylko, �e nie podr�owa� tam �aden mieszkaniec Krainy Dolin, gdy� Arvonianie byli niech�tni obcym i woleli swoje w�asne towarzystwo. Przyzna�a te�, �e w Arvonie s� Moce i Si�y, kt�rych rozwa�ni ludzie powinni unika� za wszelk� cen�. Po wielu latach spr�bowa�am dotrze� do �r�de� r�nych niejasnych pog�osek o tak rzadkich ma��e�stwach pomi�dzy Arvonianami i moimi ziomkami. Mieszka�cy Krainy Dolin unikali nawet dzieci z takich zwi�zk�w, jak gdyby w jaki� spos�b si� od ich w�asnych r�ni�y. Wtedy zacz�am podejrzewa�, �e moja obco�� mo�e si� wywodzi� z istnienia "niew�a�ciwych" wi�z�w krwi. Urodzi�am si� przecie� w odleg�ej Dolinie, a w pobli�u by� Arvon i unikane przez wszystkich Wielkie Pustkowie. Sporz�dzi�am wi�c list� r�nic: niemota od urodzenia, niezwyk�y wygl�d, dziwne sny (mo�e podobne do sn�w, kt�re nawiedza�y matk�), zdolno�� odnajdywania zgubionych przedmiot�w. Dar zar�czynowy, o kt�rym wspomnia�a mi matka, m�g�by pochodzi� z Arvonu. Nie by�am w stanie d�u�ej ignorowa� przypuszczenia, �e Dwym z Domu Ekkor nie musia� by� moim prawdziwym ojcem. Do��czy�am te� do mojej listy inny fakt. Kiedy mia�am szesna�cie lat, wuj Parand zaproponowa�, by matka pozwoli�a mi towarzyszy� mu w wyprawie na wybrze�e. Powiedzia�, �e naucz� si� wiele, prowadz�c dla niego rachunki. Po tych kilku pierwszych kr�tkich wypadach uzna� mnie za po�yteczn� i godn� zaufania (na szcz�cie nie chorowa�am na chorob� morsk� podczas podr�y statkiem). Zapewne dlatego zaprosi� mnie p�niej za znacznie d�u�sz� wypraw� za morze, do wielkich nadmorskich miast i odleg�ych krain na wschodzie, kt�re zna�am tylko ze s�yszenia: Yerlaine, Sulkaru i wewn�trznego, rzecznego portu Estcarpu, Miasta Es. Kiedy spacerowa�am samotnie w pobli�u Zamku Es, spotka�am jedn� z estcarpia�skich Czarownic. Mia�am wtedy osiemna�cie lat; wuj Parand ostrzeg� mnie, �e powinnam okaza� szacunek ka�dej damie ze Starej Rasy i odzianej w charakterystyczn� szar� sukni�, a w�a�nie takie nosi�y Czarownice. Zesz�am wi�c na pobocze, zostawiaj�c jej do�� miejsca na �cie�ce. Wydawa�o mi si�, �e mnie nie zauwa�y�a, ale gdy tylko przesz�a obok, zatrzyma�a si� nagle, odwr�ci�a i praw� r�k� nakre�li�a w powietrzu jaki� znak. Ku mojemu zdumieniu symbol �w zap�on�� niebieskim blaskiem (p�niej powiedziano mi, �e ten kolor wskazywa�, i� nie tkn�y mnie Moce Ciemno�ci). Czarownica potrz�sn�a g�ow�, jakby chcia�a przegna� jak�� natr�tn� my�l, i posz�a dalej bez s�owa. Dlatego nie zobaczy�a, co si� dalej sta�o z jej �wietlnym znakiem, kt�ry najpierw zmieni� barw� z niebieskiej na czerwon�, potem na pomara�czow�, a na ko�cu, zanim zgas�, sta� si� ��ty. Nie opowiedzia�am wujowi o tym zdarzeniu, nie zapisa�am go nigdzie a� do teraz, gdy� gromadz� argumenty, �eby przekona�... my�l�, �e chc� przekona� sam� siebie. M�j dzielny Sceptyku, gdyby� tu by�, my�l�, �e zgodzi�by� si� z moim rozumowaniem. Po przybyciu do Lormtu zamierzam poprosi� o pozwolenie na szukanie w archiwum zapisk�w o kamieniach Mocy. Kapitan Halbec opisa� mi, jak wygl�daj� Klejnoty Czarownic z Estcarpu: s� jakby zamglone, wypolerowane, zupe�nie niepodobne do mojego daru zar�czynowego. Poszukam te� informacji o Arvonie i o tym, czy podobni do mnie ludzie zostali opisani w spisach genealogicznych r�nych klan�w. Je�eli burzowe wiatry b�d� nadal wia�y tak silnie na tym samym kursie, nie minie nawet miesi�c, a dop�yniemy do Estcarpu. Musz� jednak zachowa� cierpliwo�� i mie� nadziej�, �e nasz statek nie rozpadnie si� od uderze� wielkich fal. Dobrze b�dzie zn�w zobaczy� s�o�ce, poczu� pod nogami tward� ziemi� i wreszcie mie� na sobie such� odzie�! ROZDZIA� DRUGI Kasarian z Kervonelu - jego relacja o Zgromadzeniu Baron�w w mie�cie Alizon. Pi�tego dnia Miesi�ca Sztyletu, 1052 roku od Wielkiej Zdrady wg kalendarza Alizonu. Po raz pierwszy zobaczy�em przekl�ty magiczny klejnot, gdy zawieszono go na srebrnym �a�cuszku na szyi mordercy mojego ojca. By� to pi�ty dzie� Miesi�ca Sztyletu, w tysi�c pi��dziesi�tym drugim roku od Wielkiej Zdrady. Wszyscy baronowie Alizonu musieli wzi�� udzia� w Noworocznym Przegl�dzie, kiedy to Wielkiemu Baronowi przedstawia si� wszystkie szlachetnie urodzone szczeni�ta, kt�re w tym roku osi�gn�y pe�noletno��. Sta�em w odleg�o�ci mniejszej ni� dwie w��cznie od tronu, kiedy Wielki Baron Norandor podni�s� miecz, by dokona� zwyczajowego obrz�du. Jego twarz z wyj�tkiem oczu zas�ania�a bia�a, futrzana maska W�adcy Ps�w. By� chudszy od swego poprzednika, Mallandora, zmar�ego szczeni�cia z tego samego miotu, wi�c jego g�os odbija� si� echem w masce, gdy rozkaza� baronowi Gurborianowi zbli�y� si� do tronu. Wszystko zwi�zane z zamordowaniem mojego ojca zawsze skupia�o ca�� moj� uwag�. Knowania Gurboriana od lat znane by�y wszystkim alizo�skim baronom. Tylko najbardziej t�pi nie wiedzieli o jego zamiarach przechwycenia dla siebie maski W�adcy Ps�w. Przed czterema miesi�cami otrzyma�em poufny list od Voloriana, starszego szczeni�cia z tego samego miotu co m�j ojciec, w kt�rym skar�y� si�, �e najemnicy Gurboriana grasuj� w pobli�u naszych maj�tk�w po�o�onych na p�nocnym wschodzie Alizonu. Czy Gurborian kry� w zanadrzu nowe gro�by przeciwko naszej Linii? Kiedy baron ukl�k� przed tronem, Norandor wsta�, chowaj�c miecz do pochwy. - Zacny Gurborianie z Linii Reptura - o�wiadczy� - m�j nieszcz�sny poprzednik ceni� twoje zdanie tak wysoko jak ja. Za twoj� udan� wypraw� wojenn� na zamorsk� Krain� Dolin, jak i za inne cenne us�ugi pozwoli� ci nosi� ten szczeg�lny dow�d uznania ca�ego Alizonu. Blask pochodni w Wielkiej Sali jakby rozpali� niebieski p�omie� w wyci�gni�tej d�oni Norandora. Pochyli�em si� do przodu, by lepiej widzie�. �wiat�o odbija�o si� od kamienia wielko�ci jaja bagiennej g�si. Klejnot �w rozjarzy� si� mi�dzy palcami Wielkiego Barona, gdy ten nachyli� si�, aby go zawiesi� na �a�cuszku, kt�ry Gurborian nosi� na szyi, oznaki jego urz�du. - Teraz ja, Norandor, Wielki Baron Alizonu, potwierdzam pochlebn� ocen� mojego brata, przekazuj�c ci t� cenn� zdobycz. No� j� w chwale do ko�ca �ycia. Us�ysza�em cichy �miech stoj�cego obok mnie starszego wiekiem wielmo�y, kt�ry powiedzia� p�g�osem: - Jak tylko Gurborian wyzionie ducha, sfora Reptura powinna jak najszybciej zwr�ci� to �wiecide�ko, zanim gwardzi�ci Wielkiego Barona zd��� je sami odebra�. Tylko ja sta�em dostatecznie blisko, by us�ysze� t� uwag�, nie da�em jednak nic po sobie pozna�. By�em pewny, �e baron Moragian nie nale�a� do frakcji Gurboriana, uzna�em jednak, i� post�pi�bym niem�drze wys�uchuj�c takiego komentarza w miejscu, gdzie m�g� to zauwa�y� nieprzyja�nie nastawiony �wiadek. Musz� te� przyzna�, i� zachowa�em pozorn� oboj�tno�� po cz�ci dlatego, �e skupi�em uwag� na niezwyk�ym klejnocie, nigdy bowiem dot�d nie widzia�em takiego kamienia. Przyci�ga� on m�j wzrok nawet wtedy, gdy Gurborian wr�ci� do swoich. W naszej Linii nie by�o szczeni�t, kt�re mog�yby zosta� przedstawione w tym roku. Kiedy Sherek, nowy Pan Ps�w, wezwa� przedstawiciela naszej sfory, podszed�em wielkimi krokami i ukl�k�em przed tronem. - W zast�pstwie barona Voloriana, ja, Kasarian, reprezentuj� Lini� Kervonela - o�wiadczy�em. Norandor skinieniem da� znak, �e przyj�� do wiadomo�ci moje s�owa, odszed�em wi�c na bok. Nagle powietrze w Wielkiej Sali wyda�o mi si� ci�ki i duszne, a �wiat�o pochodni zbyt jaskrawe. Dokuczliwy b�l, kt�ry od kilku nocy nie dawa� mi zasn��, zn�w zacz�� pulsowa� w mojej g�owie. Pragn�c na jaki� czas ukry� si� przed ha�a�liwym t�umem wielmo��w, wymkn��em si� na korytarz prowadz�cy do najstarszej cz�ci Zamku Alizon. Zna�em pewn� komnat�, kt�ra na pewno �wieci�a pustkami. Symbole na staro�ytnych mozaikach zdobi�cych jej �ciany przypomina�y wzory w pewnym pokoju mojego w�asnego zamku w Mie�cie Alizon. Zabra�em �wiat�o z korytarza, ale okaza�o si�, �e s�u�ba zapali�a ju� pochodnie w mozaikowej komnacie. Za a�urow� kamienn� �ciank�, biegn�c� wzd�u� jednej ze �cian, sta�a d�uga �awa, na kt�rej przypuszczalnie zasiadali w dawnych czasach us�uguj�cy w zamku niewolnicy. By os�oni� mieszka�c�w przed zimowymi przeci�gami, zawieszono na �ciance du�y gobelin, kt�ry z czasem uleg� jednak zniszczeniu. Je�eli ukryta za kamiennym parawanem osoba wybra�a odpowiednie miejsce, mog�a przez dziury w gobelinie bez trudu widzie� wszystko, co dzia�o si� w komnacie. Nie zamierza�em nikogo szpiegowa�, tylko po prostu usiad�em na �awie, gdy nagle us�ysza�em zgrzyt but�w, na kamiennej posadzce. Intruz�w by�o dw�ch; g�osu jednego z nich nie rozpozna�em, drugi za� nale�a� do Gurboriana. Poruszy�em si� powoli, by lepiej im si� przyjrze�. Drugim m�czyzn� by� Gratch z Gormu, g��wny poplecznik Gurboriana. Volorian wymieni� go w swoim li�cie jako jednego z tych, kt�rzy szperali i w�szyli w g�rach w pobli�u naszych w�o�ci. Z ich pierwszych s��w wyci�gn��em zaraz dwa wnioski: obaj b��dnie przyj�li, �e mozaikowa komnata jest pusta, a ponadto, �e spiskowali przeciwko Wielkiemu Baronowi Norandorowi. - Tutaj nikt nam nie przeszkodzi, panie - powiedzia� Gratch zni�aj�c g�os, jak przysta�o na spiskowca. - Nikt za nami nie szed�. Rzuci�em uwag�, �e idziemy do psiarni, by nadzorowa� szczenne suki. - Wielki Baron G�upiec mianowa� Shereka Panem Ps�w - burkn�� z ponur� min� Gurborian. - Mia�em nadziej�, �e sk�oni� go, by wybra� kogo� z naszej frakcji, ale moje �ap�wki najwyra�niej nie wystarczy�y. Zreszt� to ju� si� sta�o i nie jest tak wa�ne jak nowiny, kt�re przynosisz. Za kim stoi frakcja Bolduka - za nami czy przeciw nam? Gratch, nie chc�c odpowiedzie� na to pytanie, przez chwil� bawi� si� zawieszonym u pasa sztyletem. - Wypr�bowa�em obie zalecane przez ciebie strategie, panie: robi�em aluzje do gro�nych konsekwencji, gdyby wyst�pili przeciwko nam, obiecywa�em wysok� nagrod� za sojusz. Lecz mimo moich wysi�k�w, stary baron Bolduk uparcie trzyma si� bezsensownego pogl�du, �e tylko Kolderczycy s� dostatecznie silni, by zwyci�y� Estcarp. Powiedzia�em mu, �e ostatni Kolderczycy, kt�rzy przebywali na naszym terytorium, nie �yj� od siedmiu miesi�cy. Nieudany wypad ostatniego W�adcy Ps�w do Estcarpu powinien przekona� nawet najwi�kszych t�pak�w, �e Alizon nie mo�e oczekiwa� �adnej pomocy od Kolderu. - Bolduk jest t�py jak pie� - rozmy�la� g�o�no Gurborian. - Mo�e przestanie si� upiera�, kiedy pod�o�y si� pod niego ogie�? Kilka s��w szepni�tych do w�a�ciwych uszu mog�oby na nowo roznieci� jego wa�� z Ferlikianem. Wola�bym jednak, �eby Linia Bolduka by�a z nami, a przynajmniej zachowa�a neutralno��. Twoja wzmianka o planowanym sojuszu z Escore nie wywar�a na nim �adnego wra�enia? - To nader trudne zadanie, m�wi� do Bolduka o jakichkolwiek sprawach zwi�zanych z magi�, panie m�j. - Gratch potrz�sn�� g�ow�. - Nawet je�li poprzez ten sojusz zyskaliby�my kontrol� nad czarami i, co mog�oby by� korzystn� zmian�, to g��wnie estcarpia�skie wied�my by od nich ucierpia�y, Bolduk nadal czuje nieodparty wstr�t do pos�ugiwania si� broni� naszych zajad�ych nieprzyjaci�ek. Gurborian chodzi� tam i z powrotem po komnacie, ka�dym ruchem zdradzaj�c swoje zniecierpliwienie. - Dlaczego on nie chce zrozumie�, �e nale�y zastosowa� ka�d� bro�, kt�ra mo�e zapewni� nam zwyci�stwo?! Czarownice zbyt d�ugo powstrzymuj� nas swymi ohydnymi czarami i zamykaj� nam drog� od Zakazanych Wzg�rz do Prze��czy Alizo�skiej. Mia�yby wreszcie prawdziw� rozrywk�, gdyby pokona�a je magia silniejsza od ich w�asnej. Gdyby�my tylko mogli pokaza� cho� jednego escoria�skiego maga... Zreszt� nawet jaki� zdolny ucze� zdo�a�by przekona� niezdecydowanych baron�w, �e powinni przy��czy� si� do nas. - Jestem pewny, panie, �e pomy�lnie zako�cz� ostatnie rokowania. Otrzyma�em dzisiaj list od mojego najbardziej zaufanego szpiega przebywaj�cego w pobli�u escoria�skiej granicy. Je�eli zawarte w li�cie wie�ci s� prawdziwe, powinien wkr�tce zorganizowa� dla mnie spotkanie z uczniem niskiej rangi, kt�ry podr�owa� po Escore i... Gurborian chwyci� obur�cz �a�cuch na szyi Gratcha i potrz�sn�� nim tak mocno, �e nieszcz�nik zaszczeka� z�bami. - Je�eli... powinien... ucze� niskiej rangi - prychn�� szyderczo. - Zbyt cz�sto s�ysza�em od ciebie takie chytre s��wka i wiem, �e za nimi nic si� nie kryje. Norandor ju� nas podejrzewa, gdy� zaniepokoi�y go nasze dzia�ania. Jak dot�d udawa�o mi si� go u�agodzi�. - Odepchn�� s�ug� i podni�s� wisz�cy na �a�cuszku niezwyk�y kamie�. - Tym mnie nagrodzi� za wiern� s�u�b�. Przekl�ty g�upiec! Otrzyma�em go trzyna�cie lat temu od Mallandora w nagrod� za pomoc w obaleniu Facelliana. Skoro tylko nasze plany zostan� wprowadzone w �ycie, moja frakcja rzuci Norandora psom na po�arcie, tak jak wcze�niej zrobili�my to z jego poprzednikiem. Potrzebuj� jednak wi�kszego poparcia! Nie odwa�� si� wyst�pi� zbyt wcze�nie, bez odpowiedniego przygotowania. - Mam dla ciebie, panie, jedn� pomy�lna wie�� - Gratch przezornie cofn�� si� poza zasi�g r�k Gurboriana. - Uda�o mi si� zwerbowa� truciciela, o kt�rym rozmawiali�my. Dzi� wieczorem dotrze zam�wiony przez ciebie zapas dusz�cych korzeni. - Dobrze go wykorzystam - u�miechn�� si� Gurborian. - Czy m�odszy szczeniak Bolduka nie przebywa na zamku razem ze swym ojcem? Gdyby nagle zachorowa� albo spotka�o go co� gorszego, na pewno obwinia o to Ferlikiana, a moja cicha oferta przymierza na pewno zostanie dobrze przyj�ta. - Zajm� si� tym, panie m�j - odrzek� energicznie Gratch. - Czy jednak nie powinni�my pokaza� si� w psiarni, na wypadek, gdyby kto� zechcia� nas tam szuka�? Gurborian ruszy� do wyj�cia, ale zaraz przystan��. - W rzeczy samej... chocia� wola�bym nie spotka� w psiarni wychowanka Voloriana. S�ysza�em, �e jest tak bystrym psiarczykiem jak tamten graniczny wielmo�a. - Kiedy by�em w g�rach w Drugim Miesi�cu Szczennej Suki, widzia�em z oddali barona Voloriana - zauwa�y� Gratch wychodz�c za swoim panem na korytarz. - Dokonywa� przegl�du swojej sfory, wybieraj�c nowe suki. Powiadaj�, �e obecnie jest za stary i zbyt zaj�ty hodowl�, by opuszcza� swoje w�o�ci. Jak sam widzia�e�, nie przyby� na Noworoczny Przegl�d Szczeni�t. - Volorian mo�e by� stary, ale jest chytry i przebieg�y - odpar� ze �miechem Gurborian. - Dobrze pami�ta, w jaki spos�b usun��em jego m�odszego brata, dlatego trzyma si� ode mnie z daleka. - G�osy oddali�y si�, zamieni�y w niewyra�ny pomruk, a� wreszcie ucich�y. Siedzia�em oszo�omiony, g�ow� mia�em nabit� my�lami. Spisek maj�cy na celu zamordowanie m�odszego szczeni�cia barona Bolduka... Obecnie Linia Bolduka nie okazywa�a wrogo�ci Linii Kervonela, nie byli�my jednak zobowi�zani do przekazania ostrze�enia. Uzna�em, �e wi�kszy skutek wywrze upomnienie skierowane do Ferlikiana. Te powszechne w�r�d naszych wielmo��w machinacje i intrygi traci�y znaczenie wobec plan�w Gurboriana, kt�ry zamierza� zawrze� zdradziecki sojusz z w�adaj�cymi magi� demonami z Escore. Gdyby Gurborian podejrzewa� cho� przez chwil�, �e pods�ucha�em jego rozmow� z Gratchem, szybko pos�a�by mnie w �lad za moim zamordowanym ojcem. Mia�em pi�� lat, kiedy Gurborian rozkaza� zabi� Oraliana. M�j ojciec przewodzi� grupie starszych baron�w, kt�rzy uporczywie sprzeciwiali si� przymierzu z Kolderczykarni. Kiedy Wielki Baron Facellian, kt�ry wtedy by� W�adc� Ps�w, zdo�a�, pomimo sprzeciw�w, przeforsowa� ten sojusz, Gurborian spr�bowa� wkra�� si� w jego �aski, usuwaj�c najbardziej wp�ywowych opozycjonist�w. Facellian z ochot� przysta� na ��danie Kolderczyk�w i zaatakowa� zamorsk� Krain� Dolin. Poniewa� obcych przybysz�w by�o niewielu, wi�c to Alizon mia� dostarczy� �o�nierzy, w zamian Kolderczycy zaopatrzyli nas w niezwyk�� bro�, by u�atwi� nam inwazj�. Pami�tam, jak s�ucha�em moich starszych braci z podnieceniem m�wi�cych o tym wszystkim i o pocz�tkowym powodzeniu w wojnie. Mieszka�cy wybrze�a Krainy Dolin nied�ugo stawiali nam op�r. Nikt nie m�g� si� przeciwstawi� dostarczonym przez Kolderczyk�w ruchomym metalowym skrzynkom, kt�re os�ania�y naszych wojownik�w. A mimo to byli�my ca�kowicie uzale�nieni od kolderskich dostaw, niezb�dnych do utrzymania w ruchu owych skrzynek i pluj�cych ogniem rur. I przed tym przestrzega� Rad� Baron�w m�j ojciec, zanim go zamordowano. Kiedy sulkarscy sojusznicy Krainy Dolin zablokowali kolderskie dostawy, stracili�my nasz najwa�niejszy atut. Dw�ch moich braci zgin�o w walce, trzeci odni�s� tak ci�k� ran�, �e nie by� w stanie walczy�. Wtedy jego podw�adni poder�n�li mu gard�o, by miejscowe wied�my nie mog�y czarami rozwi�za� mu j�zyka. Sko�czy�em dwana�cie lat, gdy sta�o si� jasne, �e przegrali�my t� wojn�. W�lizgn�wszy si� przebiegle do frakcji Mallandora, Gurborian odegra� aktywn� rol� w obaleniu Facelliana. Lecz by� zbyt ambitny, �eby zadowoli� si� tylko pozostawaniem w bezpo�redniej blisko�ci tronu. Chc�c u�pi� podejrzenia Mallandora, Gurborian na sze�� lat wycofa� si� do swoich przybrze�nych w�o�ci. Przez te wszystkie lata pozostawa�em pod opiek� Voloriana, z dala od k��bowiska spisk�w w Mie�cie Alizon. W wieku dwunastu lat odby�em niczym si� nie wyr�niaj�c� prezentacj�. Volorian uzna� w�wczas, �e po jakim� czasie b�d� m�g� bezpiecznie zamieszka� w zamku naszej sfory w stolicy. Przyby�em wi�c tam, kiedy uko�czy�em pi�tna�cie lat, i jak si� p�niej dowiedzia�em, tego samego roku Gratch pojawi� si� u boku Gurboriana. Mia�em dwadzie�cia lat, gdy obaj wr�cili do Miasta Alizon, lecz przezornie przez dwa lata schodzili z drogi Mallandorowi a� do dnia, w kt�rym Czarownice z Estcarpu rzuci�y swe najohydniejsze czary, ruszaj�c z posad po�udniowe g�ry graniczne, �eby powstrzyma� inwazj� z Karstenu. Mallandor chcia� zaatakowa� tego naszego odwiecznego wroga korzystaj�c z okazji, gdy wyczerpane ogromnym wysi�kiem wied�my jeszcze nie przysz�y do siebie. Niestety, ich przekl�te czary zatrzymania nadal strzeg�y naszej wsp�lnej granicy. Prokolderska frakcja w�r�d wielmo��w opowiedzia�a si� wtedy za otworzeniem nowej magicznej Bramy dla Kolderczyk�w, kt�rzy mogliby dostarczy� nam wi�cej metalowych skrzy� i wzmocni� swe przerzedzone szeregi. Te plany budzi�y we mnie wstr�t, ale nie zdradza�em si� z w�asnymi s�dami, bo �le by si� to dla mnie sko�czy�o. Dostrze�ono moje naukowe zainteresowania i pozwolono mi wzi�� udzia� w poszukiwaniach starych dokument�w z czas�w Wielkiej Zdrady. Liczono, �e natrafimy na �lad owej przera�aj�cej wiedzy potrzebnej do otwarcia magicznej Bramy. Wiosn� ubieg�ego roku Mallandor pos�ucha� rady jeszcze g�upszej, otwarcie wtedy podsuni�tej przez frakcj� Gurboriana, i pos�a� Esquira, swego Pana Ps�w, do Estcarpu z rozkazem schwytania kilku ma�ych wied�m dla Kolderczyk�w. Te estcarpia�skie szczeniaki mia�y pom�c Kolderczykom w ich magii. Zamiar ten spe�z� na niczym, gdy� wszystkie wzi�te do niewoli wied�mi�tka uciek�y z powrotem do Estcarpu, a kilku przebywaj�cych jeszcze w Alizonie Kolderczyk�w zosta�o zabitych. W�wczas to Gurborian ujawni� swoje prawdziwe intencje. Sprzymierzy� si� z wrogami Mallandora i razem obalili Wielkiego Barona. Poniewa� jednak w�asne stronnictwo Gurboriana by�o za s�abe, by osadzi� go na tronie, sam Gurborian popar� Norandora, ambitnego szczeniaka z tego� 27 miotu, co Mallandor. Obalony w�adca i Esquir zostali rzuceni psom na po�arcie, mask� za� W�adcy Ps�w w�o�y� Norandor. Z pods�uchanej rozmowy Gurboriana i Gratcha dowiedzia�em si�, �e obaj planuj� nast�pny przewr�t. Tym razem nie ulega�o w�tpliwo�ci, i� ambitny baron osobi�cie si�gnie po najwy�sz� w�adz�. Co jednak mia�by zyska� na tym Gratch? Prawdopodobnie umy�li� sobie pozosta� doradc� swego pana. By� to niebezpieczny przeciwnik, obeznany z najrzadszymi truciznami. Pami�tam, �e w drodze powrotnej do zamku Linii Kervonela zastanawia�em si�, czy mojego z�ego samopoczucia nie spowodowa�a kt�ra� z trucizn Gratcha, ale przegna�em t� my�l. Wszyscy rezyduj�cy w stolicy wielmo�e regularnie za�ywali niewielkie dawki r�nych trucizn, daj�ce im odporno��; musia�em i�� w ich �lady. Zaznajomi�em si� te� z odtrutkami, uzna�em zatem, i� poradz� sobie z zagro�eniem ze strony Gratcha. Mog�em ufa� moim s�ugom - wi�za�a ich ze mn� lojalno�� (by�em przyw�dc� sfory), wi�zy krwi lub po prostu strach. Ponadto dobrze ich op�aca�em, by zmniejszy� pokus� przekupstwa. Wracaj�c bocznymi uliczkami musia�em kilkakrotnie si� zatrzyma� z powodu silnych zawrot�w g�owy. Kiedy teraz rozmy�lam nad wydarzeniami tamtej nocy, zdaj� sobie spraw�, �e ow� s�abo�� wywo�a�a blisko�� przekl�tego klejnotu Gurboriana. Po przybyciu do Zamku Kervonel chwiejnym krokiem dowlok�em si� do sypialni i rzuci�em na �o�e, ogarni�ty l�kiem, �e oto zn�w nawiedz� mnie koszmarne sny. Nie by�em jednak w stanie odsun�� my�li o niezwyk�ym kamieniu: kiedy zamkn��em oczy, mia�em jego obraz pod powiekami. Ten iskrz�cy si� kryszta� w jaki� spos�b mnie przyci�ga�, wabi� zimnym, niebieskim blaskiem. ROZDZIA� TRZECI Mereth - jej pami�tnik prowadzony w Lormcie. Czwartego i pi�tego dnia Miesi�ca Lodowego Smoka, w Nowym Roku Lamii wg kalendarza Lormtu. M�j drogi, ciekawa jestem, co powiedzia�by� o tym w niezwyk�ym i s�ynnym Lormcie, odizolowanym w g�rach, kt�re Wielkie Poruszenie uczyni�o jeszcze mniej dost�pnymi. Tak nazywa si� tu ruszenie z posad g�r granicznych przez estcarpia�skie Czarownice. Nie uzna�am za stosowne wys�a� go�ca z zapowiedzi� mojego przybycia; by�by to post�pek w�a�ciwy dla podr�uj�cego z orszakiem szlachcica, a nie samotnej kobiety z Krainy Dolin. Przypomnia�am sobie twierdzenie Damy Gwersy, �e ka�dy zapalony genealog, kt�ry zdoby� si� na odwag� i wyruszy� do Lormtu, na pewno zostanie powitany z otwartymi ramionami. Ryzykuje jednak, i� zignoruj� go ukryci w niezliczonych zak�tkach archiwum zamieszkali tam uczeni, kt�rzy s�yn� z ca�kowitego oddania swej pracy. Podr� by�a d�uga i dokucza�o nam zimno. Kiedy wreszcie dotarli�my do celu - ja i wynaj�ty przeze mnie w Mie�cie Es przewodnik - powitano nas bardzo grzecznie. Estcarpianin jednak nie zechcia� zatrzyma� si� w tym staro�ytnym przybytku wiedzy. Po doprowadzeniu mnie do okutej �elazem bramy i z�o�eniu przed ni� moich nielicznych baga�y, przewodnik zawr�ci�by z miejsca do Es, gdyby nie nalegania od�wiernego, kt�ry zdo�a� go przekona�, i� powinien przynajmniej napoi� konie i da� im odpocz�� przez kilka godzin. My�l�, �e wykrzykn��by� ze zdumienia na widok ogromu tej pradawnej cytadeli. Dotychczas uwa�a�am, �e nie istniej� wi�ksze kamienne bloki od masywnych, szarozielonych g�az�w tkwi�cych w murach Miasta i Zamku Es. Po wej�ciu na wielki dziedziniec dosz�am wszak�e do wniosku, �e budowniczowie Lormtu potrafili wyrywa� i ociosywa� kamienie z samego serca okolicznych g�r. Wprawdzie informator Damy Gwersy doni�s� o znacznych zniszczeniach, spowodowanych w Lormcie przez Wielkie Poruszenie, ale przerazi�y mnie ich rozmiary. Z czterech wie� strzeg�cych czworok�tnego dziedzi�ca dwie wygl�da�y na nie naruszone, trzecia straci�a po�ow� dawnej wysoko�ci, a naro�nik czwartej ca�kowicie si� zawali�, wraz z przylegaj�cym do niego kr�tkim odcinkiem muru. Ziemia pod tym zak�tkiem zapad�a si� prawie na wysoko�� kupieckiego furgonu, poci�gaj�c za sob� ca�y d�ugi zewn�trzny mur. Podj�to ju� pr�by naprawienia tego, co da�o si� jeszcze uratowa�. Kiedy wje�d�ali�my na �rodek dziedzi�ca, zobaczy�am nowe metalowe okucia i zawiasy w bramie, kt�r� za�atano i na nowo zawieszono. To, co na pierwszy rzut oka wygl�da�o na wielkie, bezkszta�tne kupy gruz�w, z bliska okaza�o si� celowo dokonanymi wykopami; podparto belkami zagro�one �ciany. Wzd�u� zawalonych mur�w zbudowano kilka szop z surowych desek i bali, a g�ste �ywop�oty i plecione p�otki mi�dzy nimi chroni�y dziedziniec przed nawiewanym z g�r �niegiem. Widz�c strome dachy wie� i pozosta�ych budynk�w uzna�am, �e tutaj zimowe opady musz� by� znacznie obfitsze ni� te, kt�re zapami�ta�am z dzieci�stwa sp�dzonego w pobli�u zachodnich szczyt�w mojej ojczyzny. Wszystkie dachy w Lormcie pokrywa�y ciemne �upkowe dach�wki, takie r�wnie� zobaczy�am na dw�ch staro�ytnych kamiennych budynkach stoj�cych na ogromnym dziedzi�cu. Wysoki gmach o w�skich oknach, biegn�cych przez ca�� d�ugo�� fasady, tuli� si� do nie tkni�tego d�ugiego muru, a bardziej przysadzista, mniejsza budowla, tu� na lewo od bramy, przylega�a do ocala�ego rogu wie�y. Kamienne poid�a dla zwierz�t ustawiono przy obudowanej studni w prawym, najdalszym k�cie dziedzi�ca. Cho� trz�sienie ziemi poczyni�o wielkie wyrwy w murach, ocala�e budynki Lormtu wci�� wywiera�y ogromne wra�enie - te wielkie bloki u�yte do budowy, tak �ci�le, bez najmniejszej szpary przylegaj�ce do siebie, cho� budowniczowie nie z��czyli ich �adn� zapraw�. Wyobra�am sobie, co by� zrobi�, gdyby� mi towarzyszy�. Przyjrza�by� si� murom i rzek�: "Ciekawe, czy da�oby si� wsun�� ostrze no�a mi�dzy te kamienne ciosy?" Ja jednak nie mia�am wtedy okazji bli�ej si� przyjrze� nowemu otoczeniu, gdy� jak tylko zsiad�am z konia, stan�y przede mn� cztery postacie otulone w grube opo�cze chroni�ce przed ch�odem (by�o ju� p�ne popo�udnie). Ze zdumieniem dostrzeg�am, gdy lodowaty podmuch poderwa� po�� opo�czy osoby stoj�cej z przodu, zawieszon� u pasa drewnian� tabliczk� runiczn�; takiej samej u�ywaj� M�dre Kobiety z Krainy Dolin. Niewiasta podnios�a d�onie w rytualnym pozdrowieniu i poda�a mi kubek, kt�ry ofiarowuje si� w�drowcom. By�am zzi�bni�ta i zesztywnia�a od d�ugiej jazdy i z ogromn� przyjemno�ci� poczu�am w ustach smak doprawionego zio�ami roso�u. O tak, z rado�ci� powita�am ten pocz�stunek! Wyj�am swoj� kamienn� tabliczk� i napisa�am odpowiednie podzi�kowanie: - Stokrotne dzi�ki za powitanie przy bramie. Oby los sprzyja� gospodarzowi tego domu. Jestem Mereth z Doliny Fern, przyby�am tu w poszukiwaniu wiedzy o moich krewnych. M�dra Kobieta wzi�a tabliczk� i przeczyta�a g�o�no moje s�owa tak spokojnie, jakby codziennie wita�a podr�nych pozbawionych mowy. Jej rysy oraz kolor oczu i w�os�w wskazywa�y, �e nale�y do estcarpia�skiej Starej Rasy. Doda�o mi otuchy spostrze�enie, i� chyba zna�a przynajmniej niekt�re zwyczaje mojej ojczyzny. - Ja jestem Jonja - odpar�a z energicznym skinieniem g�owy. - Witam ci� w Lormcie. - Ja tak�e. - Stoj�cy obok niej wysoki i chudy m�czyzna zrobi� krok od przodu. Mia� szare oczy mieszka�c�w Estcarpu, lecz staro�� przypr�szy�a siwizn� jego krucze w�osy. - Jestem Ouen. Uczeni Lormtu pozwalaj�, bym reprezentowa� ich wobec naszych go�ci. To jest Duratan, nasz kronikarz i nieoceniony doradca. Drugi wysoki m�czyzna musia� niegdy� by� �o�nierzem, pomy�la�am. Nie nosi� miecza u pasa, ale jego cia�o nie�wiadomie przybiera�o tak� pozycj�, jakby musia� r�wnowa�y� znajomy ci�ar brzeszczotu. Kiedy ruszy� ku mnie, zauwa�y�am, �e lekko utyka na lew� nog�, jak wielu rannych w walce moich rodak�w, kt�rzy ju� nigdy nie odzyskali pe�nej sprawno�ci w okaleczonych cz�onkach. Wyci�gn�� d�o� wskazuj�c czwart� posta�. - To pani Nolar - powiedzia� - uczona i lekarka. - Oboje nale�eli do Starej Rasy, lecz jej twarz szpeci�o ciemne pi�tno, by�o jak plama po winie. - Wejd� do �rodka, na dworze jest bardzo zimno - zaproponowa�a Jonja. - Robi si� p�no i powinna� odpocz�� po podr�y. Tamci odeszli. Jonja za� zaprowadzi�a mnie do pokoju go�cinnego, znajduj�cego si� w g��bi ocala�ego d�ugiego muru. Kamienne schody prowadzi�y to w d�, to w g�r�, ��cz�c pomieszczenia, kt�re sprawia�y wra�enie niezliczonych magazyn�w i spokojnych cel sypialnych. Umieszczone na �cianach po