2758

Szczegóły
Tytuł 2758
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2758 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2758 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2758 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: NARCYZA �MICHOWSKA Tytul: POGANKA PRZYGOTOWANIE TEKSTU: ZYGMUNT MOCZULSKI PODSTAWA TEKSTU: NARCYZA �MICHOWSKA, POGANKA, WARSZAWA 1976, S. 169 +WST�PNY OBRAZEK Jaki to by� prze�liczny �w kominek, co�my go kilka lat temu gronem dobrych znajomych w domu Emilki obsiadali, co dzie� prawie, przez ca�e, d�ugie, jesienne i zimowe wieczory. Niziutki, czarnym marmurem wy�o�ony, mia� doko�a br�zow� galeryjk� od staczania si� g�owien zabezpieczaj�c�, dwie �elazne podstawki, na kt�rych si� drewka uk�ada�o - a drewka olszowe, takie suche, tak ma�o zostawiaj�ce po sobie w�gla i popio�u, tak czyste, jasne, p�omienne, �e cho�by� mia� smutek na sercu, cho� zgryzot� na sumieniu, to przy ich blasku i my�li ci si� rozja�ni�, i droga zbawienia uka�e. Teraz jeszcze trzeba sobie wyobrazi�, �e ten kominek bezcenny znajdowa� si� w dosy� du�ym i wysokim pokoju, �e ten ogie� niepokalany roz�wieca� po�yskami swoimi bielutkie �ciany, dwa gotyckie okna z przymkni�tymi od ogrodu okiennicami, �nie�yste zwoje mu�linowych firanek, z�ote ramy kilku miejscowych krajobraz�w, karmazynowym adamaszkiem wybite meble, fortepian w g��bi stoj�cy - a pocz�wszy od �smej godziny, troch� na uboczu, stolik niewielki z ca�ym herbacianym rynsztunkiem, z szklankami, fili�ankami i z �wiec�cym samowarem, kt�ry w miar� dosypywanych w�gli sycza� lub warcza� gotuj�c� si� w nim wod�. - Im niepogodniej by�o na dworze, tym rozkoszniej lubowali�my si� ogniem kominka i cicho�ci� pokoju, i muzyk� samowaru - ach! bo nam wtedy tak dobrze by�o jednym z drugimi - ach! bo my wtedy kochali�my si� tak szczerze, szanowali tak ufnie, spodziewali si� tak niemylnie!... Dzisiaj? los nas rozwia� po szerokiej ziemi, oboj�tno��, zapomnienie, gorzka uraza lub �al gorzki �ladem za tymi lub owymi biegn�. Gdyby nam zn�w go�cinne kto roznieci� ognisko, gdyby�my si� tak wszyscy doko�a niego zgromadzili - czyby si� te� zapomnia�o uraz? czyby ju� wszelk� z serca zrzuci�o t�sknot�? czy przyja�� zn�w by zbli�y�a d�onie, a pogod� czo�a b�ysn�y? Nie, ja radz�, nie pr�bujcie nigdy powt�rzenia przesz�o�ci waszej. Kto kocha� wtedy, niech ju� teraz ukochanych swoich nie spotyka, kto w trumnie z�o�y� najdro�szych, niech dzi� wskrzeszonych nie ogl�da. Kto straci�, niech nie odzyskuje, bo to okropno�� spostrzec, po latach dw�ch, trzech, dziesi�ciu spostrzec, jak oni r�ni od tego, czym byli, lub jak my sami r�nymi; zawie�� si� na nich lub na sobie, z wspomnienia mie� rozczarowanie lub w obecno�ci zegar bij�cy smutn� niedo��stwa godzin�!... Bodajby to nam oszcz�dzonym zosta�o, nam wszystkim, co�my w�wczas siedzieli przy kominkowym ogniu i gwarzyli tak weso�o, tak swobodnie, tak poczciwie - a by�a nas do�� liczna gromadka, a nieraz jeszcze kto z dalszych znajomych zawita�. Pami�� moja wiernie mi przechowa�a ka�dego i przechowa�a takim, jakim go mia�a w chwilach owych; nie takim, jakim jest teraz, lub jakim ja go by� s�dz�. - Najpierw Emilka, pani domu, wdowa po m�u, kt�ry jej zatru� dni pierwszej m�odo�ci; by�a to - waham si� w doborze wyraz�w: anio� czy �wi�ta? - bo� jeszcze mi�dzy jednym a drugim wielka zachodzi r�nica, w niej za� do jednego i drugiego wielkie by�o podobie�stwo. Anio�, pos�annik, to duch czysty i spokojny, kt�ry prosto jak rozkaz Bo�y ku dobremu idzie. �wi�ta, to c�rka tej ziemi, kt�ra w trudach i bole�ci, walk� i zwyci�stwem dokupuje si� nieba. Ot� my�l Emilki by�a anio�em, jej serce �wi�tej sercem - jak anio� nie w�tpi�a ona nigdy, cicha i spokojna, �adnym instynktem, �adn� potrzeb� cia�a ani umys�u nie stan�a na poprzecz prawdom religii chrze�cija�skiej. Ale ta walka unikniona w rozumie przenios�a si� do serca i serce cierpia�o okropnie. Wyst�pki bli�nich, niedoskona�o�ci ukochanych, kl�ski braterskie, stawa�y si� dla niej �ywym jak rana cierpieniem - oburzenia, skargi, pot�piaj�cych wyrok�w nie zna�y usta Emilii - zna�a jej dusza za to okropno�� daremnych wysile� i ci�kie pr�by strudzenia - wszystko jednak przetrwa�a, zawsze �agodna jak s�o�ce, kt�re z�ym i dobrym �wieci, zawsze cierpliwa jak rzemie�lnik, kt�ry dzie� po dniu t�� sam� robot� zaczyna, zawsze �atwa do oszukania jak dziecko, kt�re samo nikomu nie sk�ama�o jeszcze; bo ona anio� i �wi�ta - dwie istoty w po��czeniu swoim tworz�ce tak� kobiet�, jaka za trzysta lat, najpr�dzej i najpochlebniej dla rodzaju ludzkiego licz�c, b�dzie dopiero mog�a �y� bezpiecznie, b�ogo i szcz�liwie. Teraz miejcie si� z ni� na ostro�no�ci, m�ode g�owy i ufne serca. Emilka wam �wiat ca�y w swoje w�asne ubierze sukienki, p�jdzie z wami szuka� �licznych a dalszych jak niepodobie�stwo obrazk�w, rozpie�ci was za lada poczciwsz� obietnic�, nie wy�aje nigdy, nie odepchnie nigdy! cho�by�cie na to sto razy zas�u�yli, cho�by to wam do zdrowia najpotrzebniejszym by�o - chyba? - lecz zn�w �ycie anio�a p�ynie sobie tak jasnym strumieniem, �e zupe�nie "czarne diab�y" nic z nim nie maj� wsp�lnego. St�d te� zapewne Emilka w swoim w�asnym przekonaniu jest bardzo surowa, bo �adnemu z nich nie przebaczy�a jeszcze, a inne odcienia popielate, sine, brudne, jej bia�o�ci nie ujmuj� przecie�, same ni� wzbogaci� si� mog�. - Emilka nie w�tpi o nikim. �mia�em si� z niej czasem, �e gdyby od niej zale�a�o, to by nawet Judasz by� kiedy� zbawionym, i trzeba wyzna�, �e nigdy szczerze na ten �art nie odpowiedzia�a. Obok Emilki jako zupe�n� inno�� Felicj� sadza� lubi�am. Felicja by�a dla mnie idea�em obecnej chwili, mia�a si�� potrzebn� do moralnych tego wieku zapas�w, nami�tne wszelkiego dobra pragnienie, gwa�town� z�ego nienawi��, s�d rozumu bez lito�ci, mi�o�� dla my�li swej wi�ksz� ni� dla ludzi, a jednak ludziom bratniej my�li r�k� z pomoc� wyci�gni�t� i �ycie ca�e wydane. Jak Emilia nie zna�a, tak Felicja nie rozumia�a b��d�w i u�omno�ci ludzkich. Emilii grzech bli�niego t�umaczy� si� nieszcz�ciem lub cnot� omylon�, Felicji upadkiem zupe�nym, przed Felicj� nie by�o Sakramentu Pokuty i �ez oczyszczenia; je�li wzgard� nie zaczepi�a, to przesz�a oboj�tna, tul�c doko�a szaty swoje, aby gdzie mimowolnie ich skrajem ka�u brudnego nie dotkn��. Kiedy jej raz wymawia�am tak� niemi�osiern� sprawiedliwo��, brakiem czasu mi si� t�umaczy�a. Wed�ug zdania Felicji �atwiej nawet wznosi�, ni� zniszczone pod�wiga�; zniszczenie uwa�a�a ona za najlogiczniejsze dla wszelkiej niedok�adno�ci nast�pstwo i oddawa�a mu bez �alu zrywane stosunki, zapominane imiona ustaj�cych na wp� drogi towarzysz�w swoich. Felicja, cho�by i za najartystyczniejszych wra�e� podarunek, nigdy si� sp�ni� nie chcia�a. Czynno�� jej by�a zadziwiaj�c� - od najprostszej ja�mu�ny do najwznio�lejszej oko�o o�wiecenia bli�nich pracy, od gospodarstwa domowego do filozofii, od ig�y do poezji, od gaw�dki do nauczania - dni jej starczy�y na wszystko i wszystko by�o dobrze lub pi�knie, szlachetnie lub odwa�nie. Prawda, �e te� Pan B�g do wszystkiego jej drog� u�atwi� - od dzieci�stwa otoczy� j� k�kiem poczciwej rodziny, da� jej kochaj�c� matk�, wykszta�conych braci, po�o�enie w �wiecie niezawis�e, wy�sze zdolno�ci umys�owe i praw� natur�. Pieszczona, rozumna, �liczna, bia�a jak lilijka, jasna jak gwiazdeczka, tak snadnie wzbi�a si� na wysoko�ci cz�owiecze�stwa, tak wygodnie zawarowa�a osobisto�� swoj� w zatraceniu egoizmu, rado�� swoj� w obowi�zkach, �e nie umia�a sobie dobra� skali na mierzenie postronnych uchybie�. Jej �ycie ca�e by�o czyste i tylko ci�gle z ni�szej do wy�szej przechodz�c pi�kno�ci rozwija�o si� niby dzie�o muzyczne wed�ug praw rytmu i harmonii w coraz �mielsze, bogatsze i wdzi�czniejsze akordy. Nigdy Felicja nie mia�a powodu, �eby cho� na chwil� o samej sobie zw�tpi�. Z okiem badawczym, nieustannie w g��b w�asnej duszy zwr�conym, widzia�a tyle �wi�to�ci, tyle prawdy w jej najtajniejszych zak�tkach, �e prawda i osobiste uczucia w jedno�� si� dla niej zla�y zupe�nie i �e na koniec, jak ka�da wy�szych przeznacze� istota, wierzy� sama w siebie zacz�a. Wsp�wyznawc�w jej nie brak�o, ja tak�e nale�a�am do ich liczby. Felicja, pe�na wdzi�ku i uroku, odwa�na, dowcipna, otoczona przyja�ni� serc po�wi�conych, zazdro�ci� nikczemnych, a szacunkiem og�u, wyobra�a�a mi kobiet� najzdolniejsz� do przeprowadzenia w rzeczywisto�� wszystkich kobiecych o niepodleg�o�ci marze�. Ona jedna mog�a stan�� tak silnie, �e jej bole�� nie zachwia�a, tak wysoko, �e jej �mieszno�� nie dosi�g�a, a tak pi�knie i bezpiecznie, �e a� innym z ni� razem stan�� by si� chcia�o. Wszystkie cnoty, kt�re jedynie w normalnych warunkach bytu ludzkiego rozwin�� si� mog�, by�y w�a�nie cnotami Felicji; brak�o jej wprawdzie cn�t anormalnych, drobnych cn�t cierpienia - lecz co tam dzisiaj po nich - cnoty cierpienia: pokora, skrucha i lito�� bez granic, rezygnacja niewyczerpni�ta to dobre dla ascet�w, dla pustelnik�w Tebaidy lub m�czennik�w w Kolizeum. Nam trzeba cn�t si�y, cn�t tryumfu, nam trzeba koniecznie cn�t szcz�cia, �eby inni w nas uwierzyli i tak jak my cnotliwymi si� stali. O! bo g��wnie o innych chodzi. Pojedynczej duszyczki B�g chyba teraz nie wpu�ci do Kr�lestwa swego; to samolubne zbawienie post�w i umartwie�, d�ugich pacierzy i ciasnego �ycia, nie jest zbawieniem godziny dzisiejszej. Cierp, ale �eby braciom twoim weselej by�o na �wiecie; m�dl si�, �eby nieprzyjacio�om twoim ja�niej by�o w duchu - to B�g kiedy� policzy cierpienia i przyjmie modlitwy twoje. Jak nie, to nie. Przekonanie moje w tym wzgl�dzie by�o tak silne, �e nad tysi�ce owych biernych zalet, kt�re indywidualno�� bogac�, nigdy na zewn�trz nie rozpromieniaj�c si�, wola�am wszystkie wady Seweryny d�ugim ci�giem nieszcz�cia zakorzenione w jej duszy. Te wady przynajmniej obok najszlachetniejszego charakteru, obok najpi�kniejszych sk�onno�ci, g�o�no zdawa�y si� upomina� o prawo do szcz�cia, o prawo do tego, co dobrym dobro� u�atwia, co ch�tnym czynnymi by� daje. M�odo�� Seweryny ubieg�a w�r�d ludzi z�ych i oboj�tnych; brudom szlacheckiego �ycia, nikczemno�ciom salon�w przypatrzy�a si� na w�asne swoje oczy. Karmiono j� szyderstwem i nienawi�ci�, ona szyderstwo i nienawi�� przetrawi�a na oburzenie, na dra�liwo��, na nieufno�� i wzgard�. Oblicze jej by�o surowe, spos�b wyra�ania si� cierpki i ostry - ale serce? - Szczerzej, silniej kochaj�cego nie by�o w�r�d wszystkich serc od Boga wybranych. Ka�dochwilowe zapomnienie siebie samej, ka�dochwilowa praca dla drugich, bez �adnej nadziei zwrotnego odwdzi�czenia, bo nawet gdy j� kto kocha�, Seweryna nie dowierza�a, bo nawet gdy przyjazn� r�k� kto do niej wyci�gn��, Seweryna nie uj�a jej wcale, odosobniona w bole�ci podejrzliwo�ci� swoj�. Dla Felicji dope�nienie ka�dego obowi�zku by�o zawsze rado�ci� najwy�sz�, dla Seweryny, nieufnej wzgl�dem siebie i wzgl�dem drugich, bardzo cz�sto stawa�o si� prawdziw� m�czarni�, jednak nie uchyli�a si� przed �adnym wymaganiem swojego sumienia; gdy uzna�a, �e co� jest potrzebne lub sprawiedliwe, z wytrwa�o�ci� sz�a ku spe�nieniu tego, a sz�a przez w�asn� bole��, przez obce potwarze. Felicja wi�cej mo�e dobrego zrobi�a, Seweryna, �le nawet robi�c, mia�a niezawodnie wi�cej osobistej zas�ugi. Gdyby mi wolno by�o dla tych dw�ch kobiet przypu�ci� jakie� w ludzko�ci stosowne do ich pracy tera�niejszej odrodzenie, to bym powiedzia�a, �e na przysz�o�� Felicja b�dzie artystk�, Seweryna kap�ank�. Felicja objawi ludziom pi�kno�� w moralnej doskona�o�ci, Seweryna da im pociech�. Obr�b doczesnego �ycia dla nieszcz�� Seweryny nie ma jeszcze przystosowania. S� to bezp�odne nieszcz�cia, kt�re j� sam� zrobi�y mniej dobr�, a z�ych obok niej troch� gorszymi. Spostrzegam si� jednak�e, �e zbyt nieuwa�nie szafuj� tymi s�owami: szcz�cie - nieszcz�cie - rado�� i cierpienie, a m�g�by kto pomy�le�, �e ja szcz�ciem i rado�ci� nazywam wielkie przyjemno�ci, nieszcz�ciem i cierpieniem przykro�� jak� wielk�. A zatem maj�tek, wygody, zbytki, wielki los na loterii, szcz�liwe poci�gnienie talii faraona, ko�, pa�acyk, suknia modna, wst��eczka lub krzy�yk z�oty: wszystko razem by�oby szcz�ciem. Ub�stwo, zarobek ci�ki, przesz�oroczny kapelusz, odzie� troch� wytarta, zgubione r�kawiczki, ciasna stancyjka - wszystko nawzajem nieszcz�ciem by� by musia�o. Oh! m�j Bo�e! zg�d�my si� na znaczenie wyraz�w, lub kiedy si� zgodzi� nie mo�emy, to na ci�g czytania tej ksi��ki przyjmijcie pa�stwo moj� w�asn� definicj�. Szcz�cie i nieszcz�cie od �adnych zewn�trznych nie zale�y okoliczno�ci. Szcz�ciem nawet nie jest ukochanie nas przez najukocha�sz� istot�, nieszcz�ciem nie jest nawet �mier� najdro�szych naszych - po prostu ja przez szcz�cie rozumiem to, co zbawiennym wp�ywem wznosi, kszta�ci i uszlachetnia ducha naszego, a nieszcz�ciem to, co go poni�a, nikczemni i gn�bi. Dlatego te� r�ne s� szcz�cia i nieszcz�cia r�ne, dlatego te� widzia�am cz�ciej nieszcz�cie w�r�d wielu przyjemno�ci, jak nieszcz�cie w�r�d przykro�ci wielu. Jednak co korzystniejsze, trudno by da� wyrok, ca�a tajemnica osobowo�ci cz�owieka w tym le�y. - Felicj� nazwa�am szcz�liw�, bo ros�a w�r�d dobrego, dobr� Seweryn� nieszcz�liw�, bo w�r�d z�ego ca�ej dobroci swojej rozwin�� nie mog�a i nieraz nawet z�y poz�r przybra�a; nieszcz�liw� jednak nie nazwa�am Tekli, chocia� powie�� jej �ycia by�a daleko smutniejsz�. Tekla ci�kie przeby�a straty, ale bole�� nie zatru�a jej stosunk�w z lud�mi, prawda, �e te� jedynie od losu, nie od ludzi cierpia�a. Zawsze spokojna i powa�na, zdawa�o si�, jakoby do�wiadczone koleje u�atwi�y jej tylko og�ln� dla wszystkich dobro�. O c� si� mia�a gniewa�, o co niepokoi�, kiedy ci, kt�rzy byli wyrazem jej egoizmu na ziemi, a kt�rych by�aby mo�e ukocha�a z ca�� s�abo�ci� drobiazgowych k�opot�w i kobiecej dra�liwo�ci, pod ziemi� dawno spocz�li. Sierota i wdowa bezdzietna, sama w sobie zwin�a si� jak listek czu�ki mimozy, zbyt religijna, zbyt szlachetna jednak - w sobie, nie dla siebie zwin�a. Owszem, jej pon�tna, pe�na cichej godno�ci uprzejmo�� wszystkie serca ujmowa�a i co dziwniejszym zdawa� si� mo�e, ze wszystkich serc te szczeg�lniej, kt�re nami�tniej i gwa�towniej w m�odych uderza�y piersiach. Bo te� trzeba powiedzie�, �e Tekla w�r�d tylu kobiet, kt�re zna�am, jedna Tekla prawdziwie pob�a�aj�c� by� umia�a. Emilki �agodno�� by�a raczej wiecznym usprawiedliwieniem; ja sama nieraz, kiedy co z�ego zrobi�a, a chcia�a koniecznie, �eby moje z�e nie tak mi czarno z sumienia wygl�da�o, to tylko posz�am do Emilki i uskar�y�am si� przed ni�, ona zaraz dowiod�a mi, jak ja to pragn�am dobrze uczyni�, jak ja to b�d� mog�a jeszcze przeinaczy�, jak ja to zawsze poczciwa jestem, a� s�owo za s�owem uwierzy�am jej nieraz i zdarza�o si� nawet, �e potem silniejsz� by�am w odtworzeniu i poprawie, ni�bym ni� po spowiedzi w kornej pokucie bywa�a. - Ale z Tekl� to rzecz inna. Tekla mia�a o z�em i dobrem s�d niezachwiany, wyra�ny, stanowczy, a zawsze z zimnym rozs�dkiem zgodny. Tekla ka�de zdarzenie ocenia�a wed�ug urz�dowej spo�ecze�stwa taksy, ka�d� pobudk� wed�ug moralnych przepis�w, chocia� d�u�nicy najwi�ksi przyst�p do niej mieli, chocia� si� nigdy przed b��dz�cymi nie usun�a. Dla mnie wyobra�a�a ona jak�� zasad� przykrej rzeczywisto�ci, objawian� mi�osierdziem chrze�cija�skiego serca i wspart� przyk�adem chrze�cija�skich uczynk�w. Bardzo cz�sto sprzecza�y�my si� okropnie. Jej poj�cia zamkn�y si� w niekt�rych formu�ach tak przeciwnych usposobieniu mojemu, �e si� z ni� w ci�gu rozmowy na dwa s�owa zgodzi� nie mog�am, ale kiedy czu�am jakie symptomata bezcelnego rozmarzenia i rozbieg�e na cztery fantazje my�li, kiedy mi trzeba by�o hartu, karno�ci, zgody ze �wiatem i zimnej wody na g�ow�, to stawa�am przed ni� i m�wi�am: "�aj mnie, Teklo", a gdy Tekla �aja�a, ja k��tni �adnej nie wszczyna�am ju�. Obok tych czterech kobiet, ze stale okre�lonymi charakterami, wyobra�cie sobie trzy inne jeszcze, kt�re nie by�y tym, czym ich Pan B�g stworzy�. Jadwiga nie by�a poetk�. Augusta nie by�a artystk�. Anna nie by�a matk�. Jednak pewn� jestem, �e nim przysz�y na �wiat, ich przedchrzestne imiona w niebie by�y: poetka, artystka, matka. Do urzeczywistnienia owych imion na ziemi Jadwidze brak�o pisarskiego talentu, Augu�cie pracowito�ci, a Annie dzieci�cia. Jadwiga rzuci�a si� nawet we wprost przeciwny poezji zaw�d; spi�arni� i krosienkami centralne k�ko �ycia swego obwiod�a, sama siebie nazywa�a bardzo praktyczn� kobiet� i prawie by�a ni� nawet. Wewn�trzna za to jej duszy historia rozwija�a si� oderwanymi rzutami szalonych pragnie�, zachwyt�w, zniech�ce� i uwielbie�. Sprzeczno�� t�a takiego z rysami g��wnych niby figurek osobliwsz� te� tworzy�a mieszanin�. Co� na kszta�t gor�cych w�oskiego nieba ob�ok�w, pod kt�rymi by malarz wyobrazi� �niegi P�nocy i kwitn�c� pomara�cz�, �mudzina w ko�uchu i kl�cz�ce przy kapliczce neapolitanki. Na poz�r �ycie Jadwigi p�yn�o cicho, jednostajnie, gospodarsko; kto mu si� z bliska przypatrzy�, ten widzia� dopiero ca�� dramatyczno�� jego, chocia� w kszta�ty wypadk�w obj�t� nie by�a, ten czu� musia� ca�� liryk�, cho� mu jej s�owa nigdy nie wypowiedzia�y. Jadwiga dla ka�dej pi�kno�ci, dla ka�dego wra�enia mia�a struny od serca do m�zgu przyci�gni�te i te struny pod ka�dym dotkni�ciem d�wi�cza�y najcudowniejszymi tonami uczucia i wyobra�ni, ale dla niej samej w zamkni�ciu g��bokim d�wi�cza�y. Czasem uroda kobiety zaj�a j� tak �ywo jak oczarowanego kochanka, po ca�ych godzinach s�ucha�a mile brzmi�cego g�osu, patrzy�a w czarne lub b��kitne oczy, uk�ada�a sploty jasnych lub ciemnych warkoczy. Przez jedn� zim� szalenie lubi�a ta�ce, potem kwiaty, potem muzyk�, upodobania jej wyr�wnywa�y w sile i zmienno�ci nami�tno�ciom innych kobiet, tylko �e Jawidze z upodoba� jej przybywa�o ci�gle w�adz i poj�� nowych, a innym kobietom z nami�tno�ci �ycia i prawdy ubywa. Jadwiga w kochanych swoich kocha�a zawsze pierwsz� chwil� w�asnego poci�gu, sympati� swoj�, lecz jednocze�nie dla sprawiedliwo�ci swych poj�� musia�a w nich stworzy� jak�� doskona�o��. Wiele by�o takich ludzi, od kt�rych wstr�t nieprzezwyci�ony j� dzieli�, na mierno�� nie mia�a �adnego uczucia, w tera�niejszo�ci cz�sto bardzo okropne spotyka�y j� zawody, lecz przesz�o�� odgadywa�a tak bystrym i trafnym wnioskowaniem, jak gdyby historia najodleglejszych wiek�w jej w�asne zawiera�a wspomnienia, a z przysz�o�ci� tak �cis�y po�wi�cenia i zapa�u stosunek j� ��czy�, �e nieraz jej nadzieje mog�y si� darem proroctwa wydawa�. Niespokojna, natchniona, z entuzjazmem w utrudzenie si� przerzucaj�ca, z utrudzenia w w�tpliwo��, a potem znowu jedn� chwil� zachwytu, jednym promieniem pi�kna orze�wiona, a zawsze przez po�piech i przez zm�czenie swoje ku najwy�szo�ci dobrego biegn�ca, a zawsze w chwilach rozpaczy i szcz�cia z niewidzialnym tajemnym Bogiem idea�u w piersiach swoich, czy� Jadwiga nie by�a prawdziw� poetk�? Oh! ja wam r�cz�, �e by�a, tylko nie wszyscy j� odgadli, bo to ma�o m�wi�ca, kamiennego na zewn�trz u�o�enia kobieta, ledwie �e czasem, czasem p�omiennym jakim spojrzeniem dusza jej szczerze przez oczy mign�a. Augusta by�a jawnie tym wszystkim razem, czym Jadwiga w skryto�ci tylko, w tre�ci swego �ycia by� umia�a. Nadto B�g j� jeszcze obdarzy� znaczn� porcj� talentu i dziwactwa, a przyodzia� wdzi�kiem tak uroczym, �e�my j� wszystkie psu�y po trochu. Jadwiga szczeg�lniej, czcicielka wszelkiego pi�kna, oprawi�a j� w serce swoje niby diament najprzeczystszej wody. Trudno bo te� wyobrazi� sobie wi�cej pon�tne stworzenie; ka�dy jej ruch z osobna m�g� by� �ywcem na model przez snycerzy wzi�ty, ka�de przegi�cie jej drobnej i szczup�ej kibici mog�o by� przez bajadery wschodnie studiowane - a jak �piewa�a! to istny s�owik sponad brzeg�w Pilicy s�uchany, tylko �e s�owik rzadko si� odzywa�, a m�ode orl� cz�sto za to niejedn� z nas i skrzyd�em potr�ci�o, i szponami drasn�o czasem. Sarkazm by� u niej na ka�de zawo�anie gotowy, po sarkazmie pieszczota, st�d przykro�� mo�e, ale gniewu nigdy. Zmienny, a w ka�dej zmianie zar�wno gwa�towny charakter Augusty mimowolnie przywodzi� mi na my�l jakie� cudzoziemskie pochodzenie; wed�ug rodzic�w jednak by�a to prawdziwa, nawet zdaje mi si� wielkopolska szlachcianka, wed�ug ducha zapewne we francuskiej lub w�oskiej my�li pocz�ta by� musia�a. Kto jej nie spotka�, ten sobie wyobrazi� nie mo�e tak r�norodnych �ywio��w w jeden utw�r kobiety zmieszanych. Jaka� nadzwyk�a delikatno�� zmys��w na pochwycenie wszelkiej gry s�onecznych promieni na oceanie d�wi�k�w, na u�ycie ka�dego zjawiska natury i sztuki. Jakie� rozkapryszenie dziecinne a m�ska w urzeczywistnieniu swoich pragnie� wytrwa�o��. Jaka� niepoj�ta, �e si� tak wyra��, elastyczno�� umys�u i zdania, a bezprzestanne to� samo d��enie ku spotrzebowaniu wszelkich przedmiot�w na wra�enia swoje. Jaka� bezmy�lno�� cyga�ska a wymagania kr�lewskie, jaka� tkliwo�� wybuja�a a ciekawo�� nielitosna, jaka� osobliwo�� z najpospolitszymi spadkami a chwile niespodzianego entuzjazmu z najczystszym ducha wzniesieniem i obok tego jeszcze dar malarstwa, podw�jny, s�owem i p�dzlem, pie�ni� i farbami - to by�a Augusta. Malowa�a te� ona �ycie swoje, malowa�a w zachwycaj�ce obrazki, w mi�o��, w przyja��, w po�wi�cenie, a ja pos�dza�am j�, �e dlatego maluje tylko, by im si� przypatrzy� z rozkosz�. Ludzie powa�ni, ludzie surowi jak artyku� kodeksowy, ci�kie mieli przeciw niej zarzuty. M�wili, �e to lekka i p�ocha kobieta, m�wili, �e to zawodne i k�amliwe serce, lecz co tam oni wiedz� tacy ludzie, oni nawet si� nie domy�laj�, ile prawdy by� mo�e w jednej chwili zachwycenia, ile cnoty w jednym, b��dzie. Ja tam nie usprawiedliwiam i nie t�umacz�, ale widz� tak, jako jest, i wiem, �e serdecznie kocha�am August�, i wiem, �e ona nigdy nie sk�ama�a nikomu, bo nigdy nie sk�ama�a samej sobie, a k�amstwo zupe�ne, k�amstwo solenne najpierw od samej siebie si� zaczyna. Wprawdzie niebezpieczn� rzecz� by�o uwierzy� jej ka�demu s�owu; kto uwierzy�, sobie m�g� tylko win� przypisa�, bo czemu� lepiej nie zastanowi� si� nad warunkami, w kt�rych te s�owa wym�wione by�y; ze zmian� warunk�w i warto�� s��w si� zmienia�a. Pomimo takiej niepewno�ci jutra, pomimo takich dziwactw dnia dzisiejszego, co szczeg�lniej ku Augu�cie n�ci�o silne i szlachetne serca, to przeczucie jej s�abo�ci, jej, �e tak powiem, kobiecego niedo��stwa. W ca�ej hardo�ci, we wszystkich uchybieniach, w ka�dym rozkazie tej dumnej pani �atwo mo�na by�o odgadn�� pokorn� na kiedy� i wypart� z indywidualno�ci swojej niewolnic�. Przypu�ciwszy, �e ta kobieta pokocha�a si� na koniec i wzajemnie pokochan� zosta�a, r�cz�, �e cz�owiek jej wyboru jest cz�owiekiem niepospolitych zdolno�ci, przed kt�rym ona pad�a na kolana, kt�remu wi�cej zawierzy�a ni� sobie samej, ni� prawdom religijnym. Ten cz�owiek m�g�by j� bi�, m�g�by j� sponiewiera�, m�g�by j� w wiecznym przed sob� utrzyma� podda�stwie, ale biada mu, je�eli si� do szale�stwa wdzi�kiem syreny upoi, biada mu, je�li na wy��czno�� jedyn�, na cel �ycia jedyny artystk� umi�uje. Artystka mu serce pogryzie - w jej cudzoziemskim po�udniowo-wschodnim uczuciu nigdy nie ma spokoju i r�wnowagi, z ni� zawsze walka nieustanna o koron� lub kajdany; jak nie ma walki, tak ju� i uczucia nie ma. Anna pi�kniejsz� by�a od Augusty, troch� starsz� zaledwie, a przecie� obok niej m�czyzna, m�ody i nami�tny nawet, daleko pr�dzej m�g� zapomnie�, �e si� znajduje obok kobiety, kt�r� marzeniem i po��daniem, �wi�to�ci� i grzechem ukocha� mu jest wolno. Nie idzie za tym, by temu lub owemu w g�owie si� nie zawr�ci�o, by ten lub �w nie wymodli� do niej najgor�tszej m�odocianego serca modlitwy, ale przynajmniej, o ile nie wys�uchany, o tyle z wolna inne przyjmowa� stosunki, o ile tego godny, o tyle szczerym zostawa� przyjacielem i bratem �yczliwym. W istocie ja sama nieraz zastanawia�am si� daremnie, kogo by te� Anna pokocha� mog�a tak� zwyczajn�, uleg��, kobiec� mi�o�ci�? Jej dusza by�a pe�na i zawsze samej sobie wystarczaj�ca, jej charakter sta�y i mocny bez �adnego wysilenia, bez �adnej z lud�mi lub ze sob� walki, jej dni by�y zaj�te i czynne u�yteczn� prac�, jej osobisto�� tak pi�knie i doskonale rozwini�t�, �e w moim przekonaniu mi�o�� nic a nic ju� do niej przyrzuci� nie mog�a, mi�o�� za� (i to tak�e w moim przekonaniu) na uzupe�nienie tylko, na wy�sz� doskona�o�� w�adz i sk�onno�ci dan� jest cz�owiekowi. Je�li dow�d jaki m�g� stanowczo poprze� zdanie moje o Annie, to w�a�nie by�o to uczucie macierzy�skie, bez dzieci�cia - jak ju� wspomnia�am - zbudzone w jej piersi. �adna osobista nami�tno�� nie wtajemniczy�a jej w objawy tego instynktu, a przecie� objaw �aden ukrytym nie by� przed domy�lno�ci� i cudown� wszechwiedz� jej serca. Wszystkie dzieci zajmowa�y j� tak szczerze, jak zajmuj� owe dobre matki, co w nich widz� swojej w�asnej osobisto�ci podobie�stwo lub r�nic�, swojej przysz�o�ci nadziej� lub trwog�. I nie my�lcie, �e jej macierzy�stwo wzgl�dem tych drobnych istotek przemawia�o jedynie. Anna w ka�dym uczuciu swoim, w przyja�ni, w dobrej znajomo�ci, nawet w uczuciu wzgl�dem rodzic�w, zawsze troch� matk� by�a. Kto zaszed� w k�ko jej �ycia, ten musia� dozna� jej troskliwo�ci i opieki; krewni, domownicy, s�siedzi, w�o�cianie wioski, w kt�rej mieszka�a, czy to w zmartwieniu, czy to w k�opocie, czy to w chorobie, pewno j� zaraz przy sobie widzieli i pewno widz�c byli zaraz cierpliwsi, spokojniejsi i zdrowsi, bo Anna umia�a wszystkiemu zaradzi�, na wszystko znale�� pomoc i lekarstwo. A jednak ta Anna, co tak ci�gle drugimi si� zajmowa�a, mog�a s�uszniej ni� sto innych kobiet o samej sobie pomy�le� tylko i nikt by si� temu nie dziwi�, wielu bardzo przebaczy�oby zupe�nie. Przedmiot zdolnym, by� nawet samolubstwo usprawiedliwi�. Wzrost wysmuk�y i powiewny jak topolki m�odej, rysy czysto oznaczone jak w najpi�kniejszym szkicu Retza , kt�rych o��wkiem poezje Schillera i Goethego dla wzroku t�umaczy�, oczy promienne jak dwa czarnoksi�skie karbunku�y , nogi do perskich kobierc�w, r�ce do z�otych pier�cieni, kszta�ty cia�a do at�as�w mi�kkich... i to wszystko trudzi�o si� ko�o ciebie nieraz, a tak sk�adnie i zr�cznie, tak jako� z przywyknienia i bez my�li niby, �e na s��wko sporne stosownej chwili brakowa�o ci zawsze. Prawda, �e te� Anna umia�a przybra� nakazuj�c� powag�, rzadko kto m�g� si� jej z karb�w pos�usze�stwa wy�ama�, ja tego nie pr�bowa�am, nawet j� w r�k� ca�owa�am nieraz, oh! ca�owa�am z wielk� przyjemno�ci�... bo co za r�ka!... Niezgrabnie tutaj okre�lane sylwetki musz� czytelnikom wystarczy� na zapoznanie si� z �e�sk� po�ow� naszego zgromadzenia. Dla dok�adno�ci regestrowej moj� w�asn� jeszcze umie�ci� by si� godzi�o, ale ta pr�no�� nieszcz�liwa!... przy poprzedzaj�cych nieco za trudny obowi�zek. Lepiej wam powiem, przebiegnijcie t� ksi��k�, b�dziecie mieli niekt�re zarysy, jestem po trochu tym wszystkim, co w niej napisa�am, chocia� jestem daleko wi�cej tym, czego w niej nie napisa�am wcale. Z m�czyzn, kt�rzy co wiecz�r prawie uzupe�niali nasze towarzystwo kominkowe, najlepiej pami�tam: Alberta-Filozofa, Henryka-Zapale�ca, Leona-Metodyst�, Edmunda-Mistyka, Teofila-Dzieciaka i Beniamina z dwoma przydomkami, bo w dni uroczyste zwa� si� Humboldtem, w dni powszednie �ysym. Albert "Filozof" stosownie do swego tytu�u kocha� m�dro��, kocha� j� szczerze, poczciwie, ale w ksi��kach dopiero. �ywego �ycia nie nauczy� si� jeszcze, chocia� gwa�tem ku temu zd��a�. Dziwnie odbija�a jego zdolno�� rozumowa, nadzwyczaj trafna w kombinacjach wniosk�w i wyobra�e�, obok naiwnej niedomy�lno�ci rzeczywistego �wiata, a przy tym obok ci�g�ej pracy nad zastosowywaniem wszystkich czyn�w do wszystkich poj�� swoich. Wiedza i praktyczno�� tkwi�y w duszy Alberta, lecz, jak dwie linie r�wnoleg�e, nigdy si� z��czy� w punkcie uznania nie mog�y. Kiedy rzecz sz�a o histori�, Albert jak najbieglejszy historyk umia� oceni� stronnictwa, czyny i zasady, mnie si� jednak zdaje, �e gdyby sam do usuni�cia i przeprowadzenia jakiego planu przyst�pi�, tyle by mu nada� wszechstronno�ci, tyle ozd�b i r�norodnych warunk�w, �e na koniec z ca�� niesko�czono�ci� swoich widok�w do ko�ca trafi� by nie m�g�, albo przynajmniej tok zdarzenia zupe�nie od pierwotnego by si� r�ni� deseniu. W rozmowie o uczuciach Albert prze�liczne nieraz prawi� nam aforyzmy, pewne dane s�owa tak logicznie rozwija� i delikatnie cieniowa�, �e a� s�ucha� by�o przyjemnie, lecz m�g� si� kocha� do p�nej staro�ci i nie wiedzie� z pewno�ci�, czy to mi�o�� jest taka? Lub nawzajem m�g� si� nie kocha� wcale i dla tej lub owej okoliczno�ci, kt�rej mia� "a priori" poj�cia, dla tego lub owego stosunku, kt�ry wed�ug zasad rozumowania powinien si� by� z wynikiem mi�o�ci jednoczy�, m�g� najsumienniej by� przekonanym, �e si� kocha prawdziwie, nami�tnie, poetycznie. Rzadkim u nas nieszcz�ciem Albert czyta� i pisa� zbyt wiele. Ta pracowito�� niemiecka rozdwoi�a kierunek si� jego, zaczyna�a nawet grozi� ich wyczerpni�ciem, jak uschni�cie grozi m�odej drzewinie, gdy bujnymi sokami zbyteczne u st�p swoich przekarmia ga��zie. Nasz klimat wida� nie sprzyja erudycji - to monarchini wy��cznej s�u�by i zupe�nego ��daj�ca podda�stwa, u nas g�owy a� lekkie czasem od zbytku poezji, serca a� ci�kie czasem od zbytku uczucia. Niejeden chcia�by erudycj� zrobi� powolnym narz�dziem swoich wymys��w i pragnie� - oszukuje si� tak samo, jak Albert oszuka�. Mi�dzy erudycj� a rodzimymi sk�onno�ciami pozostaje cicha, niepostrze�ona walka, kt�rej ofiar� pa�� musi albo rozum, albo szlachetno�� m�odzie�cza, albo cz�owiek m�ody. Wszystko to jest wszelako moim przypuszczeniem tylko; pewnikiem w �yciu Alberta by�y jego obyczaje nieska�one, jego charakter prawy i tak pe�en godno�ci, �e mu zjedna� og�lny w r�wie�nik�w gronie szacunek. On m�ody, on ubogi i cichy sta� si� prawie jak�� moraln� dla nich w�adz� i pot�g�. Oh! bo m�odzie� nasza, chocia� zepsuta, pr�niacka, niewykszta�cona, ma ten instynkt przynajmniej, �e uszanuje zawsze ludzi prawdziwie moralnych, szczeg�lniej gdy ci ludzie pisz� i czytaj� ksi��ki. Literatura nie straci�a w�r�d nas jeszcze swojego uroku, gdy� zosta�a po cz�ci owym b�stwem wymagaj�cym ofiar z �ycia, szcz�cia i my�li, a nie zni�y�a si� do stopnia pos�ugaczki-karmicielki, przynosz�cej ofiary dla zbytku, pr�no�ci i z�ota. Henryk "Zapaleniec" st�d otrzyma� swoje przezwisko, �e tak �y� pr�dko, chciwie i gwa�townie, jak gdyby najm�odszemu z nas wszystkich najwcze�niej mia�a wybi� ostatnia godzina. Alchemik, co by wzi�� trzech ludzi z burzliwymi i sprzecznymi sk�onno�ciami, czterech innych z cnot� najwznio�lejsz�, pomiesza� razem, ut�uk� w mo�dzierzu, nala� wod� wi�lan�, zagotowa� przy wulkanie, odcedzi� przy ksi�ycu, troch� podsyci� siark� i saletr�, mia�by dopiero dla osobliwo�ci lub dla przestraszenia spokojnych amator�w wista i ojc�w rodziny esencj� podobniutk� do takiego jak Henryk cz�owieka. Ile ten ch�opiec przed dniem pe�noletno�ci swojej nauk, uczu� i zdarze� spotrzebowa�, to by jakiemu staremu Francuzowi na dwunastotomowe pami�tniki wystarczy�o, ka�dy tom in 8-vo i bez interlinii drukowany. Przy nadzwyczaj w�t�ej postaci, przy do�� mi�kkim wychowaniu, �elazna jego organizacja nie upada�a pod �adnym nadu�yciem zbytk�w i trudu, egoizmu i po�wi�cenia. Ach! �al mi teraz, �e napisa�am to s�owo: egoizm. On i egoizm? On, co tak szafowa� zdrowiem, maj�tkiem, szcz�ciem, co dla przyja�ni lub szlachetnego celu by�by swe dobre imi� odda� bez wahania, nazwa� go egoist�! Kiedy dzisiaj pierwszy lepszy czytelnik zrozumie przez egoist� cz�owieka, kt�ry wszystko, a szczeg�lniej pieni�dze garnie ku sobie, kt�ry niczego, szczeg�lniej pieni�dzy nie da od siebie, fe! to szkaradne wyrazu nadu�ycie. Henryk nie by� egoist�. Henryka osobisto�� tylko by�a tak wydatn� w tym, co czyni�, tak zainteresowan� w tym, czego pragn��, tak po��czon� z tym, czemu si� po�wi�ca�, �e by�by si� da� zabi� dla tego, a jeszcze wielu bardzo ludziom i mnie samej zdawa� si� mog�o, �e da� si� zabi�, bo mu to wielk� przyjemno�� robi�o. Inne jego z egoistami podobie�stwo le�a�o w upornej zaci�to�ci, z kt�r� wszystkie swoje przeprowadza� zamiary. Czasem by�y to sprawy zupe�nie dla niego oboj�tne, a zawsze takie, z kt�rych mu �adna wy��czna korzy�� sp�yn�� nie mog�a. Czy sz�o o to, �eby jakie ma��e�stwo znajomych przywie�� do skutku, czy �eby miejsce stosowne dla kogo wyrobi�, czy �eby ksi��k� z jednej do drugiej przenie�� biblioteki, skoro sobie powiedzia�, �e to b�dzie dobrym i po�ytecznym, zaraz bra� si� do uskutecznienia projektu i wtedy nic go ju� nie obchodzi�y postronne przedmioty; z najoboj�tniejszym okrucie�stwem st�pa� po spotkanych w drodze zawadach, z najdoskonalsz� pogard� umys�u i twarzy weso�o�ci� zbli�a� si� ku zamierzonej mecie, cho�by tam kogo w drodze potr�ci� i zdusi�. Strach czasem by�o tego dziecka z b��kitnymi oczyma, z �lepym niedo�wiadczeniem, z ��dz� p�omienn�. Przeczuwa�o si�, �e dusza jego, silnym pchni�ciem bo�ym w �wiat przestrzeni rzucona, musi bez spoczynku i zboczenia jakie� fatalne, planetarne zakre�li� ko�o. Nigdy si� Henryk nie cofn�� przed �adnym �rodkiem, kt�ry mu osi�gnienie celu u�atwia�. Z upodobania nawet wybiera� makiawelsko-zr�czne podst�py, chocia� ca�a natura zdawa�a si� raczej do gwa�townych ci�gn�� go czyn�w. By�o to w�a�nie najosobliwszym dziwactwem jego osobliwej i dziwacznej indywidualno�ci, a mo�e te� by�o reszt� jeszcze pewnego studenckiego humoru, kt�ry w przebieg�o�ci dowcip jedynie, w podej�ciach figle widzia� z�o�liwe. B�d� co b�d�, Henryk daleko wi�cej si� ucieszy�, kiedy z�ego oszuka�, ni� kiedy dobrego przekona�. Dni mistyfikacji, wykr�t�w i zwodze� by�y jego niedzielnymi, jego rekreacyjnymi dniami, wtenczas jak dziecko prawdziwe skaka�, przy�piewywa� sobie, r�k zaciera� i w�os�w poprawia�. R�norodno�� �ywio��w sk�adaj�cych moraln� jego istot� wielce mu si� stawa�a w razach takich pomocn�. Nowo�ytny Alcybiades m�g� ka�d� rol� z zadziwiaj�c� dok�adno�ci� przedstawia�, gdy� rola ka�da t� lub ow� stron� o prawdziwo�� jego charakteru zaczepia�a. Tak niebezpieczny talent rozwin�� w nim szkaradn� jego wad�. Czy mu by�o potrzeba, czy nie by�o potrzeba, Henryk k�ama� bez lito�ci; jak tylko sz�o o jaki fakt, szczeg�, zewn�trzn� okoliczno��, czy to b�ah� drobnostk�, czy przedmiot najwi�kszej wagi, on pewno nigdy prawdy nie powiedzia�, a przecie� ze wszystkich k�amc�w on jeden szczerego wstr�tu nie obudzi� w nikim - pr�dzej nienawi�� lub ch�� zemsty wywo�a�. Wstr�t i pogarda �ladem k�amstwa id�, bo k�amstwo ka�e si� zawsze domniemywa� tch�rzostwa i pod�o�ci. Od wysokich do niskich, kto k�amie, ten si� boi; kto k�amie, ten zdradza i chce ze zdrady korzysta�, lecz Henryk?... Henryk by� odwa�nym jak lew - by� w gruncie serca szlachetnym jak epopeja; je�li k�ama�, to ze zbytku gor�czkowych my�li, z maligny lub fantazji tylko, a przy tym w �yciu swoim mia� jedno uczucie, jedn� �wi�to��, kt�ra mog�a i stokro� ci�sze winy �ask� sakramentaln� w oczach bardzo surowych s�dzi�w okupi�. Za g�os kobiet r�cz� przynajmniej - Henryk kocha� swoj� matk�! Mi�o�� synowska jak polarna gwiazda zbawienia przy�wieca�a nad burzliwo�ci� jego szale�stw, nami�tno�ci i b��d�w - strzeg�a go od zatraty, ku cnocie natchnieniem wiod�a. Trzeba go by�o widzie� z t� matk�, �eby mie� dok�adne poj�cie o tle zbytecznych naddatk�w, o tle rzeczywistym tylu popl�tanych arabesk�w. Kiedy sz�o o jej przyjemno��, ca�e dni ci�kiego znoju wydawa�y si� chwilami najrozkoszniejszej uczty. Kiedy zas�ab�a, ca�e noce bezsenne nie mog�y zw�tli� jego troskliwej opieki. Dla matki by�by si� wyrzek� wszystkiego, przez matk�, gdyby nawet religia w sercu jego wygas�a, przez matk� by�by Boga zrozumia�. Oh! jak to dobrze, Henryku, �e my si� ju� nie spotkamy z sob�! - zosta�e� w my�li mojej takim pi�knym, takim u�wi�conym, takim okupionym ze wszystkich grzech�w i niedok�adno�ci twoich. O! jak to dobrze, Henryku. Mo�e p�niej by�by� si� zmieni� - mo�e troch� wi�cej siebie lub inn� ukocha� kobiet�, mo�e by� straci� to m�ode zuchwalstwo twoje, mo�e zw�tpi� o ludziach, mo�e w�asnej sile zacz�� ju� nie ufa�, a mo�e by� z uporu szed� t� drog�, kt�r� szed�e� z przekonania, mo�e przez pr�no�� czyni�, co przez zapa� czyni� tylko nawyk�e�! Mo�e by� mi si� zepsu� pierwsz� pomy�lno�ci�, zatru� pierwsz� gorycz�, niezr�cznie z pierwszych poprawia� chcia� pomy�ek - a ja ci� tak lubi�am w prostocie twojej z�ej i dobrej natury, w bogactwie twego �wiat�a i w czarno�ci twoich cieni�w! Oh! jak to dobrze, Henryku, �e my si� ju� nie spotkamy z sob�! - Niech b�dzie znak krzy�a Chrystusowego, pie�� i blask s�o�ca nad wspomnieniem twoim!... Leon "Metodysta" mia� bardzo tkliwe i kochaj�ce serce, wyobra�ni� nadzwyczaj �atw� do zaj�cia, umys� dziwnie przedsi�biorczy i odwa�ny, wi�c dla tego wszystkiego "metodyst�" zosta�. W istocie owe najpoczciwsze sk�onno�ci takiego mu strachu nap�dzi�y do g�owy, �e sobie jak liszka usnu� na zewn�trz g�st�, z zimnego rozs�dku, wyrachowania i oboj�tno�ci poczwark�. Ma�o m�wi�, o sobie nigdy nie wspomnia�, �ywsze wra�enia tai� z grobow� skryto�ci�, drobnych formu�ek powszedniego �ycia dope�nia� �ci�le i niezmiennie, a entuzjazmu wystrzega� si� jak zbrodni. - Ka�dy czyn jego za to by� doskona�ym zaprzeczeniem tych wszystkich pozor�w. On, wyrachowany, ca�� nadziej� swej przysz�o�ci opar� na w�asnym sercu i na w�asnej r�ce; on, oboj�tny, z uczucia tylko bra� si�� wytrwania po�r�d wszelkich trudno�ci, po�r�d niedostatku i po�r�d samolubstwa otaczaj�cej go kasty. Gdy mu kt�ra z nas kiedy stawi�a na oczy tak� sprzeczno�� tre�ci z maksymami, dowodzi� jej bardzo powa�nie, �e tej sprzeczno�ci nie ma w nim bynajmniej, �e s�owa, kt�re mu narzucamy, s� jedynie s�owami poezji, a matematyka rzeczywisto�ci na innych rozwija si� prawach, jak gdyby matematyka nie by�a najidealniejsz� nauk�, jak gdyby poezja w rytmie i harmonii swojej nie mia�a matematycznych zasad. C� robi�? Ju� to wida� jest taki los wielu bardzo poczciwych naszych. Stokro� lepsi od �wiata, ale r�ni, ale inni zupe�nie, l�kaj� si� pot�pieniem, temu �wiatu ubli�y� i wol� samych siebie zastosowa� do jego wymaga�. �wiat chce liczb? pisz� liczby - �wiat si� l�ka jaskrawych kolor�w? zrzucaj� swoje pi�kne, m�odzie�cze sukienki - �wiat ma odwieczny jaki� dykcjonarz? ucz� si� wszystkich jego wyraz�w i my�l� potem, �e im wolno b�dzie w�asne wyobra�enia tymi p�s��wkami t�umaczy�, �e im dadz� wygodne szaty skroi� sobie z tej zmursza�ej materii, kt�rej ka�demu ju� po trochu brakn�� zaczyna; my�l�, �e w obrachunku ta sama co i innym suma im wypadnie. Biedni marzyciele! Oh! nie trw�cie si� w�asnymi sk�onno�ciami, nie wierzcie, cho�by�cie zewsz�d s�yszeli, �e mi�o�� urojeniem, �e zapa� gor�czk�, �e szlachetno�� pomy�k� arytmetyczn�, �e pi�kno�� idea�em. Wy lepiej znacie si� na tym, bo wy kochacie i wierzycie. Rodzimy wasz entuzjazm jest jedynym "religiamentem" waszym, nie zapierajcie si� tej cechy i tego chryzmatu. Gdyby nie entuzjazm, przy dzisiejszym rozbiciu g��w wszystkich na pojedyncze fantazje lub filozoficzne systemata, cz�owiek by chyba zw�tpi� o s�owach ewangelii, o szcz�ciu, o wszystkim. Nad potopem naszych cn�t i wyobra�e� to jedyna t�cza Bo�a, kt�ra rozpry�ni�te uczucia spromieni� mo�e w jeden objaw �wiat�a i pi�kna. Gdziekolwiek teraz jeste�, Leonie - wyzuj si� z ciasnej niew�a�ciwego rozs�dku pow�oki, kochaj, ciesz si�, p�acz i uno� zachwytem wed�ug natchnienia chwili obecnej - bo ja ci powiadam, �e masz czyste i prawe instynkta; co ukochasz, dobrym b�dzie, co ci� rozraduje, to ci si�� i wspomnieniem w �yciu pozostanie; nad czym zap�aczesz, to pr�dzej sprzed siebie usuniesz. Nad czym si� uniesiesz i zachwycisz, to �atwiej spe�nisz i wcze�niej osi�gniesz. Koteryjne opinie, towarzyskie przes�dy nie mog� by� dla ciebie prawem, m�ody atleto; twoj� powinno�ci� jest w�a�nie, aby� walczy� z nimi. Nie ci�nij si� mi�dzy starc�w zgrzybia�ych, nie przyswajaj sobie j�zyka ludzi do�wiadczonych, nie siej tak sk�p� r�k� na glebie twojej przysz�o�ci, aby lada ust�pienie wyprosi�, lada pochwa�� uzyska�, lada ziameczko drobne wypiel�gnowa�. To si� na nic nie przyda, Leonie. Uszanuj starc�w, bo oni kiedy� m�odymi byli, lecz �yj godzin� wiosny �ycia twojego, by ciebie kiedy� uszanowano za to. Rad� si� ludzi do�wiadczonych, lecz pami�taj, �e do�wiadczenie jest zbiorow� m�dro�ci� ca�ej przesz�o�ci, z wy��czeniem tera�niejszego momentu; pami�taj, �e do�wiadczenie ma s�d i poj�cie na wszystko, co si� sta�o, tylko nie ma poj�cia na to, co si� w tobie dzieje; a gdy sia� b�dziesz, rozsiewco ostro�ny - nie l�kaj si� pe�n� gar�ci� �mia�ych �ycze� przed siebie rzuci�; i tak zaledwie setne ziarno si� przyjmie, je�eli ma�o do r�ki ich we�miesz - po d�ugich s�otach i po wichrach mro�nych, c� si� na gruncie zostanie? B�g z tob�, Metodysto! z tob� u�miech twej kochanki i z�oto twego zarobku, i szcz�cie twego marzenia - a od ciebie precz szatany, precz ob�uda i nie�mia�o��, precz ascetyzm i rachunki! O Edmundzie "Mistyku" nasza Emilka tak m�wi�a zawsze: - M�j Bo�e! jacy to ludzie s� niesprawiedliwi! Czego oni chc� od tego ch�opca? Wyrysowa� im tyle �licznych obrazk�w, wypowiedzia� tyle �licznych my�li, a oni koniecznie zap�dzaj� go jeszcze do innej roboty - �aja o niepraktyczno�� i pr�niactwo. Przecie� trzeba poprzesta� na tym, co kto przyniesie, szczeg�lniej gdy jest daleko wi�cej takich, co nic nie przynosz�, a nawet i takich, co wynosz� ze wsp�lnej towarzystwa skarbony. Lecz, jak widz�, towarzystwo rozkaprysi�o si� teraz. Przyjdzie cz�owiek z sercem, to go pyta: a masz ty talent? - przyjdzie cz�owiek z talentem, to na� wo�a: a masz ty serce? - i tak ci�g�e wymagania tylko. - Ale� moja Emilciu - rzek�am raz do niej - c� robi�, je�eli towarzystwu koniecznie ludzi z sercem i talentem trzeba? - Je�li trzeba koniecznie - odpowiedzia�a mi na to - nie w�tpij, Gabriello, �e ich Pan B�g ze�le; je�eli za� nie trzeba koniecznie, tylko towarzystwo uznaje, �e takimi by� powinni, to ono samo powinno tak�e stara� si�, aby im drog� ku temu u�atwi�: talent otoczy� mi�o�ci� - to si� serce zbudzi, serce wesprze� og�lnym rozumem - to b�dzie mia�o prawdziwego rozumu natchnienia; lecz zawsze wymaga� - ��da� - cenzurowa� - to nikogo nie uczy i nikogo nie poprawia. Tak s�usznym uwagom nie przeczy�am wcale, jednak�e nie dziwi�o mi� te� bynajmniej, �e na Edmunda o czyny wo�ano. W istocie ten cz�owiek mia� wielk� zdolno�� do rysunk�w i cz�sto nam przynosi� charakterystyczne, przecudnie odkre�lone szkice, mia� wielki dar do wymowy i cz�sto nam prawi� zachwycaj�ce rzeczy, lecz poza talentem sta� pr�ny i czczy elegancik, chwia�a si� gi�tka i powiewna trzcina. Przezwali�my go mistykiem, bo w tym roku w�a�nie uwierzy� w duchy, cuda i magnetyzm. Poprzedniej zimy by� zapalonym heglist�; na przysz�� wiosn� m�g� bardzo rozs�dnym cz�owiekiem si� zrobi�. Jego mi�kka i wra�liwa natura z otaczaj�cymi j� �ywio�ami zawsze si� do r�wnowagi uk�ada�a. Ta w�asno�� asymilacji, ta w�asno�� przyswajania sobie z na zewn�trz wewn�trznych usposobie� i przekona� by�a w nim nawet zupe�nie odr�bn� oryginalno�ci�. Wymawiano mu j� nieraz, lecz ja si� ujmowa�am, bo w tym korzy�� nasza by�a - zupe�nie jak gdyby co kilka miesi�cy przychodzi� nam kto czyta� now�, a zawsze pi�knym stylem napisan� ksi��k�. Teofil zwa� si� w gronie naszym "Dzieciakiem", nie dla wieku, bo starszym by� od innych, ale dla niekarnej prostoty swego u�o�enia. Rozpiera� si� na wszystkich sto�ach, rozk�ada� na wszystkich kanapach, g�o�no krzycza�, kiedy m�wi�, lubi� ciastka i cukierki, bawi� si� puszczonym balonem i z�apan� pod szklank� much� - a przy tym wszystkim, lub raczej jakby na odpokutowanie tego wszystkiego, rozmi�owa� si� w najstarszej, najcudniejszej, najci�szej nauce - w numizmatyce. Za jeden ugrynszpaniony pieni��ek by�by ca�e godziny spokojnie i prosto jak panienka na krze�le siedzia� - po jeden rzadszy medalik by�by z nara�eniem wolno�ci i �ycia najniebezpieczniejsze odbywa� drogi - a tak szanowa� dok�adno�� zbior�w, tak artystycznie kocha� sw�j przedmiot, �e raz dla uzupe�nienia bogatszej jakiej� kolekcji sam si� z bardzo ciekawego ogo�oci� egzemplarza. Tytu� Teofila w uczonym, powierzchowno�� za� jego w towarzyskim �wiecie by�y to dwie najucieszniejsze sprzeczno�ci, mog�abym nawet powiedzie�, �e to by�a jedna �ywa szarada, kt�rej prawdziwego s�owa wiele os�b odgadn�� nie umia�o. Jedni pos�dzali o udawanie, drudzy o rubaszno��, a tymczasem to by� dzieciak i numizmatyk; w przydatku, to by�o tak�e najlepsze, najpoczciwsze serce. Mog�e� mu zabra� p�aszcz i zegarek, czas i weso�o�� - mog�e� od niego ��da� dobrej rady, przys�ugi, kurs maj�cej monety, byleby� staro�ytnej nie rozrzuci� - to wszystko ci odda�, wszystko zrobi�, cho� czasem wed�ug humoru mniej wi�cej pogrymasi� sobie. Mimo tak niezaczepnej z pozoru natury, mia� jednak Teofil bardzo licznych nieprzyjaci� - zwyczajnie jak dziecko, i do tego troch� zepsute a bardzo gadatliwe dziecko, zawsze ka�demu wypowiedzia� wszystko, co mu do my�li przychodzi�o - �e za� by� dowcipny, psotny i pe�no r�nych ludzi spotyka�, wi�c mu do my�li przychodzi�y r�ne koncepta o g�upstwie, pr�no�ci, nieszczerym ugrzecznieniu, zabawnej intrydze - ot tak sobie dla �miechu - a s�uchaj�cy obra�ali si� cz�sto. Jednak Teofil nikomu nie szkodzi� - jemu okropnie szkodzono. Beniamin ze wszystkich znajomych najp�niej do naszego grona si� przy��czy� - jego te� przezwiska nie mia�y umys�owego znaczenia, tylko si� do zewn�trznych stosowa�y okoliczno�ci. Wo�ali�my na�: "Humboldcie" - dlatego, �e dalekie odprawi� podr�e; "�ysy" dlatego, �e ju� wy�ysia� okropnie. Teofil pierwszy nam go przyprowadzi�, zapoznali si� z sob� u jakiego� antykwariusza, przy jakiej� numizmatycznej ciekawo�ci, p�niej r�ne zdarzenia coraz ich wi�cej zbli�a�y, a na koniec jednego wieczoru Teofil stawi� go w naszym k�ku z tym poleceniem, �e to jest cz�owiek, kt�ry najbieglej czyta przytarte greckich medal�w napisy i najodwa�niej broni szarpanej swoich przyjaci� s�awy. Jedno i drugie prawd� by�o - jednego i drugiego sam Teofil do�wiadczy�, znalaz�o si� te� zaraz dla Beniamina miejsce przy ulubionym naszym kominku. Gaw�dki wieczorne wzbogaci�y si� r�nymi szczeg�ami o Hiszpanii, W�oszech, Turcji, Persji, Egipcie. Beniamin �licznie opowiada�, a nade wszystko z niezwyk�� dla podr�nik�w skromno�ci�. Prawie nigdy siebie na scen� nie wprowadza�. Rzadko kiedy wspomnia�: "Ja tam by�em, ja to widzia�em". - Gdy mu przysz�o opisywa� miejsce lub zwyczaje, zdawa� si� mog�o niejednemu, �e tylko dzie� cudzych najpierwsze przytacza wyj�tki - wszelka indywidualno�� spostrzegacza nikn�a, rozwija�y si� obrazy po obrazach z dagerotypow� dok�adno�ci� przedstawione. Wida� w nich by�o cie� ka�dego listeczka, �d�b�o trawy najmniejsze, gr� promieni s�onecznych, ob�oczne fantasmagorie, wi�cej nawet, w nich by�o s�ycha� zmieszane g�osy natury i ryk zwierz�t drapie�nych, tajemne brz�czenie muszek nad s�awnymi wodami, i �wiergotanie ptaszka w s�awnych rozwalinach, i pie�� m�odej dziewczyny przy zapomnianym grobie, i wszystko - wszystko - pr�cz echa doznanych wra�e�. Beniamin nigdy swojej powie�ci liryk� nie dope�ni�. Felicja najpierw zrobi�a t� uwag� - jej s�d o �ysym Humboldcie by� dosy� surowym nawet. Nie mog�a mu przebaczy�, �e jak w opowiadaniu ze szczeg��w przedmiotowych osobisto�� jego cho�by na ich uzupe�nienie wybi� si� nie umia�a, tak w �yciu rzeczywistym on nie umia� z pe�nienia cn�t obowi�zkowych wznie�� si�y swego ducha do tw�rczych natchnie� i dzia�a�. Ten brak inicjatywy, rzutko�ci, pierworz�dztwa wypadk�w i zdarze� obok niezaprzeczenie wy�szych zdolno�ci t�umaczy� si� Felicji pewn� doz� lenistwa jedynie, a lenistwo by�o w przekonaniu Felicji najci�szym tera�niejszo�ci grzechem. Co do mnie, szczerze wyznaj�, �e daleko pochlebniejsze tworzy�am sobie o nowym naszym przyjacielu wnioski. Z jego pi�knych, lubo nieco przywi�d�ych ju� rys�w czyta�am histori� g��bokich my�li, st�umionych gwa�townie uczu�, trudnych a wytrwale dokonanych przedsi�wzi��. By�abym r�czy�a nawet, �e jego martwa spokojno�� jest si�� m�skiego charakteru - jego mierno�� ukryt� wy�szo�ci� - jego lenistwo, jak m�wi�a Felicja, �rodkiem tylko pewniejszego spe�niania nie docieczonych jeszcze przez nas widok�w i zamiar�w. - Czym za� by�o to wszystko? Zobaczycie. - Beniamin w�asn� biografi� rozpocz�� zbi�r swych powie�ci, kt�re nam si� przez ca�� zim� snu�y potem w�r�d rozm�w i ust�p�w ufnej przyja�ni po�ycia. Raz pami�tam, by�o to w grudniu - czas na dworze szkaradny, wszystkie wichry od�piewa�y jakie� przera�liwe requiem uwini�tej w �niegow� p�acht� ziemi, a m�wi� p�acht� nie opon�, bo �nieg gruntu nie przykry� zupe�nie, bo le�a� w szmatach brudnych, podartych, tu i �wdzie rozrzuconych, tak �e biedna owa ziemia strupia�ych cz�onk�w swoich jak cyganka-�ebraczka nie mia�a w co otuli�. Nam przecie musia�o by� dobrze i mi�o jednym z drugimi, kiedy�my si� pomimo zimna i b�ota wszyscy z r�nych stron miasta przy kominku u Emilii zgromadzili. Gaw�dka sz�a powa�nie, bieg�a szalenie, skaka�a weso�o, a� na koniec zahaczy�a si� o przedmiot niewyczerpany, odwieczny, o mi�o��. Prze�ladowano Edmunda jak�� bardzo pi�kn� pani�, on si� wypiera� - ja bez my�li rzuci�am uwag�, �e dziwnym obyczajem, wszyscy zakochani kryj� si� z mi�o�ci� swoj� jak z grzechem. - Jak z grzechem? co za przyr�wnanie - podchwyci�a Augusta - jak ze skarbem, jak ze stukaratowym diamentem znalezionym w kopalniach, gdzie inni ledwie po trudach najwi�kszych male�kie ziarnka �wiec�ce znajduj�. Gdyby dojrzeli twego bogactwa, ich zazdro�� by si� zbudzi�a, gdyby dojrzeli twego brylantu, ich niedowiarstwo by si� odezwa�o i mo�e dla pr�by roznieciliby wielki ogie� i tak d�ugo w ogniu ciekawy kamie� trzymali, a� kamie� by si� na nico�� przepali�. - Ja bym ci jednak, Augusto, nie �yczy�a takiego znale�nego - odezwa�a si� Tekla. - A to czemu? - Bo niebezpiecznie. - Ej! co tam niebezpiecze�stwo! A szc