2745

Szczegóły
Tytuł 2745
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2745 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2745 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2745 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KRYSTYNA NEPOMUCKA TAMARYSZEK W PODRӯY - Nied�wied�! - wrzasn�am, gdy tu� przede mn� wy�oni� si� z mrocznego lasu kosmaty zwierz. Nie mog�am ruszy� si� z miejsca. Nogi wros�y mi w ziemi�, ale i tak nie by�o gdzie ucieka�. W�ska, g�rska �cie�ka, a po obu stronach urwisko. W dole rw�cy, kamienisty potok. Olbrzymi nied�wied� stan�� na tylnych �apach, roz�o�y� szeroko ramiona, jakby chcia� mnie za chwil� nimi obj��. Otworzy� pysk, rycz�c chrapliwie. - Maciek, ratuj! - wydoby�am z siebie z trudem szept, kt�rego nie m�g� us�ysze�, chocia� go powt�rzy�am. Gard�o by�o �ci�ni�te i g�os w nim zamiera�. Maciek by� zaledwie kilka krok�w za mn�, trzymaj�c za r�ce bli�niaki. W tym samym momencie dzieci wyrwa�y mu si�, uskoczy�y w bok i run�y z krzykiem w d�, kozio�kuj�c po le�nym zboczu, zawadzaj�c o pnie drzew, gubi�c buty. - Mamo, mamo! - krzycza�y przera�liwie i tylko coraz cichsze echo powtarza�o zanikaj�ce s�owa. Mimo rozpaczliwych wysi�k�w nie mog�am ruszy� si� z miejsca. Nied�wied� wci�� gro�nie rycza� i kr�ci� �bem, ukazuj�c k�y. Z najwi�kszym trudem odwr�ci�am g�ow�. Maciek bezradnie sta� nad urwiskiem, �uj�c gum�, rozgl�da� si� po niebie. Zauwa�y�am ze zgroz�, �e ma ogolon� g�ow�, a przez jej �rodek biegnie w�ska, stercz�ca szczotka farbowanych na r�owo w�os�w. W uchu po�yskiwa� w s�o�cu srebrny kolczyk. - Ratuj bli�niaki! - wydusi�am z siebie piskliwy krzyk i pad�am na �cie�k� tu� przy jego skinowych, czarnych butach. Wyda�y mi si� wielkie jak kajaki. Doczo�ga�am si� do nich i usi�owa�am szarpn�� z�bami sznurowad�o, �eby zwr�ci� na siebie jego uwag�. L�ni�o z�oci�cie w s�o�cu, a ja trzyma�am je teraz kurczowo zaci�ni�te w ustach, bo Maciek nieoczekiwanie odbi� si� tymi buciorami od �cie�ki, jak od trampoliny, i skoczy� w przepa��, ci�gn�c mnie za sob� na tym wyd�u�aj�cym si� sznurowadle. Chcia�am krzykn��, powiedzie� co� do niego, ale ba�am si�, �e wymknie si� ono z moich zaci�ni�tych z�b�w i spadn� w d�, rozbijaj�c si� o stercz�ce nad potokiem g�azy. Szybowali�my wi�c razem, koli�cie w ch�odnym g�rskim powietrzu niczym ptaki, to wzbijaj�c si� ku niebu, to opadaj�c ni�ej, tu� nad wierzcho�ki zielonych smrek�w, rozja�nionych s�o�cem. P�d powietrza rozwiewa� mi w�osy, hamowa� oddech. Maciek wreszcie zanurkowa� g�ow� w d�, ci�gn�c mnie za sob�. Nierozwa�nie rozchyli�am usta. Sznurowad�o wysun�o si� z moich z�b�w, wlok�c si� dalej za nim, a ja wrzasn�am dziko i obudzi�am si� z g�o�no wal�cym sercem. Nade mn� pochyla�a si� babunia. Dotkn�a mego czo�a, odgarniaj�c wilgotne od potu w�osy. Patrzy�a na mnie z trosk�. - Oj, babuniu... - j�kn�am z ulg� - mia�am taki straszny sen... Nied�wied� chcia� mnie rozszarpa�, bli�niaki si� potopi�y, a Maciek zamieni� si� w jak�� szkarad� z w�osami na g�owie. - Nu, a gdzie�by one mia�y by�, jak nie na g�owie? - u�miechn�a si� babunia - zmora ci z pewno�ci� na piersi siad�a i dusi� zacz�a. Ot co! One, te zmory i strzygi, za nami wida� z kres�w si� przywlok�y... - westchn�a - mnie te� przed tygodniem jaka� dusi�a, chocia� doktor nie chcia� wierzy�. T�umaczy�, �e to serce i �e nie powinnam spa� na lewym boku. Ale co on, biednie�ki, mo�e wiedzie� o zmorach, je�li urodzi� si� dawno po wojnie, a do tego w Warszawie? Trzyma�am babuni� za r�k�. Seledynowy �wit prze�wieca� przez firank� okna. W ca�ym domu panowa�a cisza. - Po�pij jeszcze, Tamaryszku... - szepn�a �agodnie babunia, siadaj�c na brzegu mego tapczanu. - Boj� si�. Ten nied�wied� mo�e mi si� zn�w przy�ni�... - skar�y�am si� dr��cym g�osem. - Tak ja dam ci ciep�ego mleczka z miodem, to strach minie i spokojny sen nadejdzie... - Tylko nie mleka, babuniu - przestraszy�am si� - zawsze s� w nim ko�uchy. To ju� lepiej zasn�, ale niech babunia posiedzi przy mnie, co� opowie... - prosi�am przymilnie. Babunia wyda�a mi si� nagle dobrym duchem w tej swojej bia�ej, flanelowej koszuli, z ptasim gniazdem na g�owie, spod kt�rego wysuwa� si� cienki, siwy warkoczyk. - Nu, tak ja ci opowiem o naszej dworskiej Marcy�ce, kt�r� zmora prawie ka�dej nocy dusi�a, a najcz�ciej podczas pe�ni ksi�yca, do kt�rej nasz Filut wy�. I ksi�dza my do Marcy�ki wzywali, k�ty pokoju �wi�con� wod� kropili. Dziewczyna do ko�cio�a i spowiedzi ka�dego tygodnia sze�� kilometr�w na piechot� chodzi�a, dla umartwienia bez bucik�w, i nic. Zmora j� nadal nocami dr�czy�a, strzyga nawiedza�a... - Straszne... - szepn�am i ciarki przesz�y mi po plecach. - Nasza kucharka, Anastazja, doradzi�a, �eby sprowadzi� do Marcy�ki hubk�, co zio�ami leczy�a, uroki odczynia�a, zamawia�a kl�twy, gdy krowa mleka nie dawa�a... - No i co?...- szepn�am, wtulaj�c g�ow� w poduszk�. - Nic nie pomog�o... Dopiero gdy Marcy�ka dzieci�tko powi�a, to sko�czy�y si� zmory i strzygi - doda�a z westchnieniem babunia, a mnie si� oczy zacz�y klei�, zanika�y powoli l�ki, ogarnia� spok�j p�yn�cy ze �piewnej melodii babcinego g�osu. Szepta�a co� jeszcze o hucznym weselisku Marcy�ki we dworze, 43 panu m�odym, synu kowala, ale jej s�owa z trudem dociera�y do moich uszu i jakby przez wat�. Zamajaczy� gdzie� tam jeszcze obraz Ma�ka z farbowanymi na r�owo w�osami i chyba zasn�am z d�oni� w babcinej d�oni... * * * �abelia zjawi� si� w pokoju z tortem wielko�ci m�y�skiego ko�a. Nigdy wprawdzie takiego nie widzia�am, ale podobno jest wielgachne. - Kotu�, maj�tek stracisz, z torbami p�jdziemy! - babunia chwyci�a si� za g�ow�, przypominaj�c� wronie gniazdo. Sta�am przy otwartym oknie, przebieraj�c niecierpliwie nogami w buciorach na gruba�nej podeszwie. Wyb�aga�am je od �abelii, czyli taty, na urodzinowy prezent. Najpierw si� �achn��, �e nie potrzebne mi s� buty ortopedyczne, gdy� nogi mam zdrowe. Wyt�umaczy�am wi�c, �e to teraz taka moda i wstyd si� pokaza� w szkole w normalnych bucikach. Pokr�ci� k�ko na czole, prze�egna� si� lew� r�k� i ust�pi�. - Dzi� same tylko nieszcz�cia! - dorzuci�a babunia dyszkantem - nie do��, �e pi�tek, �e Tamaryszek ma imieniny, to ty jeszcze wydajesz lekkomy�lnie pieni�dze, a na dodatek nadszed� list z wiadomo�ci� od... Kr�ci�am si� dalej niespokojnie przy oknie. Lada chwila m�g� si� zjawi� Maciek i moje szkolne kole�anki, a babunia wci�� jeszcze wydziwia�a. Tort by� imponuj�cy. Chcia�am nawet si�gn�� po cz�stk� kandyzowanej gruszki, u�o�onej w pi�kno�ciowy kwiat z wisienk� po�rodku, ale ba�am si�, �e babunia strzeli mnie przez �ap� i zn�w zacznie wydziwia�, �e �le mnie mama wychowa�a, �e �akomstwo jest grzechem i �e prawdziwa dama nie mo�e ulega� �adnej pokusie, a przy stole je�� jak ptaszek. �abelia - Uszatek sta� dalej bez ruchu, popatruj�c niepewnie to na babuni�, to na tort. Wygl�da� na ca�kiem sko�owanego. - Co te� mama opowiada za herezje! Jakie zn�w nieszcz�cie, jaki list? - wyra�nie si� zdenerwowa� - moja c�rka, a wnuczka mamy, ma imieniny, a ja mam jej tortu �a�owa�? Jestem pewny, �e jak si� do niego dorwie zaproszone bractwo, nie pozostanie po nim ani okruszynka. Zapomnia�a ju� mama, jak� pojemno�� maj� �o��dki nastolatk�w? - Kotu�, tu nie chodzi o wielko�� tortu, a o ilo�� wydanych pieni�dzy. Z nieba ci nie spadaj�... - zaskamla�a - tort mog�am sama upiec z marchwi i z fasolki, jak za czas�w okupacji niemieckiej... I zdrowszy, i ta�szy... - popatrzy�a �zawo na �abeli�. - Przecie� uskar�a si� mama, �e za du�o ma pracy, �e lada chwila padnie na serce z wyczerpania. Kupi�em wi�c tort, �eby wszyscy byli zadowoleni... - t�umaczy� ugodowo, szczerz�c z�by do babuni. - Nu, kotu�, jak ju� od samego rana nieszcz�cia, tak i ja si� troch� zdenerwowa�am - wzruszy�a si� babunia i natychmiast wpad�a w sw�j kresowy akcent. - O jakich zn�w nieszcz�ciach mama m�wi? - zaniepokoi� si� nagle tato, obrzucaj�c babci� i mnie sp�oszonym wzrokiem. - Mnie o ten nieszcz�sny list chodzi... - j�kn�a, popatruj�c niech�tnym okiem na tort. - O jaki zn�w list, u Boga Ojca? Zawsze dowiaduj� si� o wszystkim ostatni. - List od mamy! - wtr�ci�am szybko, chc�c zako�czy� spraw�, bo na zielonych �wiat�ach przechodzi� na drug� stron� ulicy Maciek i rozgl�da� si� po oknach naszej kamienicy, jakby wiedzia�, �e go wypatruj�. - Tutaj! - krzykn�am, wychylaj�c si� przez parapet, ale chyba mnie nie us�ysza�. Natomiast babunia podskoczy�a, jak ra�ona pr�dem, chwytaj�c si� za serce. - Skaranie boskie z t� dziewczyn�! Zawsze ci powtarza�am, �eby� mia� syna nie c�rk�... - pretensja zabrzmia�a w g�osie. - Czy to moja wina? - obruszy� si� �abelia. - �on� sobie nieodpowiedni� dobra�e�, ot co! A teraz chce nam Tamaryszka odebra�. Ja tego nie prze�yj�... - nieomal za�ka�a. - Co te� mama opowiada?! Gdzie ten list? - zaniepokoi� si� powa�nie tato, a mnie serce ros�o do gigantycznych rozmiar�w. Wygl�da�o na to, �e oboje mnie jednak kochaj�. - Je�li go nie spali�am, to mo�e le�e� w kuchni na lod�wce, tu� przy moich okularach. Niecierpliwie nas�uchiwa�am, kiedy wreszcie odezwie si� dzwonek przy drzwiach. Nic si� jednak na schodach nie dzia�o. Widocznie Maciek spotka� kt�r�� z moich kole�anek i tak d�ugo rozmawiaj� pomy�la�am - oby tylko nie Mirell�. Ona �adnej lojalno�ci nie uznaje. Ka�dego chce przeci�gn�� na swoj� stron�, a p�niej chwali si�, �e ch�opaki za ni� szalej� i nie mo�e si� od nich op�dzi�. - Mama zn�w wszystko pokr�ci�a! - oznajmi� ze �miechem �abelia, wracaj�c do pokoju - nikt nie chce zabra� nam Tamaryszka. Matka po prostu zaprasza j� do Ameryki na wakacje. - Ju� dawno mi to mamusia obieca�a - wtr�ci�am uszcz�liwiona nie mog� si� doczeka�, �eby si� z ni� zobaczy�... - jednocze�nie �akomie popatrzy�am na tort. �abelia akurat podszed� do okna, rozejrza� si� po niebie b��kitnym jak moje oczy. - Pogoda dzi� bardziej taka lemurzasta - u�miechn�� si� z zadowoleniem, zapominaj�c ju� o li�cie i tych hiobowych wie�ciach g�oszonych przez babuni�. Mo�e przypomnia� sobie nasze wsp�lne, pi�kne wakacje z Penelop�? Zerkn�am w r�g pokoju, gdzie sta�a na stoliku klateczka z nasz� rud� chomiczyc�. Nic si� w niej nie poruszy�o. Widocznie Penelopa, zwana przez babuni� "myszakiem", spa�a w swoim domeczku z brzozowej kory, kt�ry zrobi� dla niej na biwaku Maciek. - Co ty kotu�, opowiadasz? - zatrwo�y�a si� babunia - niebo czyste i niebie�ciutkie jak rybie oko, s�oneczko grzeje, a ty co� o chmurach... - Lemurzaste, to znaczy pogodne! - wtr�ci�am szybko, �eby u�wiadomi� babuni� i wyr�czy� tat� w tych zawi�o�ciach, do kt�rych t�umaczenia nie mia� nigdy cierpliwo�ci - tata lubi lemury i wszystko, co pi�kne, tak w�a�nie nazywa. - A co to s� te lemury? - wystraszonym wzrokiem babunia wpatrywa�a si� we mnie, jak w widmo. - Ma�py! - odpowiedzia�am zgodnie z prawd�. �abelia, unosz�c brwi, chrz�kn�� ostrzegawczo. Pewnie obawia� si�, �e powiem co� o jego ukochanej pani Lemur, kt�ra wysz�a ca�o i zdrowo z wypadku samochodowego, spowodowanego przez nietrze�wego m�a. - Nu, jak mo�na �liczn� pogod� por�wnywa� z ma�pi� mord�? - patrzy�a na mnie z niesmakiem - co si� teraz na tym �wiecie wyrabia? Zgroza i zgorszenie! - doda�a, rozgl�daj�c si� bezradnie po pokoju. �wiat stan�� do g�ry nogami, ot, co! Pogod� nazywa si� po ma�piemu, ch�opaka przyjmuje si� w przyzwoitym domu, zamiast go z niego p�dzi�, �eby si� dziewczynie co� z�ego nie przytrafi�o, a tu, jak s�ysz�, za chwil� przyjdzie kawaler, i to nie z kwiatami, jak bywa�o, a dobry ton nakazywa�. Jedynie z apetytem, i to z takim, jak po strajkowej g�od�wce... Nikt nie liczy si� z dro�yzn� i z... - spojrza�a sp�oszonym wzrokiem w stron� �abelii i nie doko�czy�a, machn�wszy jedynie d�oni�. Tata sta� dalej przy oknie, z oczami wzniesionymi ku niebu i chrz�ka� ostrzegawczo. - Jak si� ta ma�pa od pogody nazywa? - zwr�ci�a si� w moj� stron� babunia. Nie liczy�a, �e tata jej odpowie. Na wspomnienie o dro�y�nie i takich r�nych, �abelia zgrzyta� jedynie z�bami, niczym strzyga z babcinych opowie�ci, a nie najprawdziwszy ojciec. Oboje wiedzieli�my, �e w takiej chwili zaczn� si� babcine wspominki od s��w: "u nas na kresach". Te jakie� kresy, w poj�ciu babuni, to by�o co�, jak z ksi��ki Wyspa szcz�liwo�ci. Dosta�am tak� na moje pi�te urodziny, ale jej nie lubi�am. Same ilustracje i g�upoty w niej by�y. Na trawnikach spacerowa�y pieczone g�si z widelcami wbitymi w oskubane i t�uste boki. Bardzo by�o mi ich �al. Musia�o je to przecie� bole�, a ja kocha�am wszystkie stworzenia. Na paterach pod drzewami ros�y torty niczym grzyby, a zamiast deszczu sypa�y si� z nieba cukierki. Gdy zwierzy�am si� babuni z moich odczu�, to nazwa�a mnie przem�drza�ym, niewdzi�cznym dzieckiem, z kt�rego nic dobrego z pewno�ci� nie wyro�nie. T� ksi��eczk� babunia przechowywa�a niczym najcenniejszy skarb, bo pochodzi�a z czas�w jej dzieci�stwa. Ze wszystkich wojennych kl�sk, jak powiedzia�a, to w�a�nie ta Wyspa szcz�liwo�ci ocala�a i jaki� szkaplerz po pradziadku. Wszystko inne przepad�o na tych w�a�nie ukochanych babcinych kresach, i to razem z pi�kno�ciowym dworkiem, starymi lipami i z psem Filutem w budzie z zielonym daszkiem. Wed�ug babci, to na tych kresach nawet orzechy by�y wielko�ci mandarynek, a nie - takie byle co, jak si� teraz kupuje na targu. Jajka te, by�y dwa razy wi�ksze, a najcz�ciej z dwoma ��tkami w �rodku, nie m�wi�c ju� o dorodnym drobiu. Kurczaki wielko�ci� przypomina�y podobno indyki... Zapyta�am kiedy� �abeli�, czy rzeczywi�cie tak by�o na tych Kresach Wschodnich, o kt�rych si� teraz wci�� m�wi. Dawniej podobno nie wolno by�o nawet o nich wspomina�, a je�li ju� si� m�wi�o, to nale�a�o narzeka� na tamtejsz� n�dz�, od kt�rej wybawi� nas Zwi�zek Radziecki. A wszystko to spowodowa� kiedy� jaki� Lenin, co nosi� krawaty w kropki i by� �ysy, i po �mierci zosta� zabalsamowany i do jego mauzoleum sta�y kolejki smutnych ludzi, takie jak u nas po mi�so w stanie wojennym, kt�rego nie pami�tam. �w Lenin mieszka� kiedy� w Poroninie. My tam z tat� je�dzili�my do rodziny mojej mamy, gdy by�am jeszcze ma�a, ale zapami�ta�am z tamtych czas�w rower, kt�ry sta� mi�dzy nogami tego pana Lenina na pomniku. Wyci�gni�t� w kierunku g�r r�k� pokazywa�, �e tam nale�y i�� na wycieczk�. Tato mi t�umaczy�, �e g�rale mu ten rower podarowali, aby jak najszybciej opu�ci� Poronni, jednak nie wolno mi by�o u tym nikomu m�wi�, bo mog�oby si� to dla taty �le sko�czy�. Teraz ju� nie jest u nas ten pan Lenin modny i mo�na na jego temat m�wi�, co si� komu podoba, ale to ju� przesta�o podobno ludzi bawi�. Teraz s� inne lematy, kt�rych lepiej g�o�no nie porusza�, �eby nie mie� na przyk�ad sprawy s�dowej za obraz�, - ale o jakie chodzi, to nie wiem, bo tak naprawd�, to teraz my�l� tylko o Ma�ku i o letnich wakacjach z mam�. W chwili gdy �abelia - Uszatek t�umaczy� babuni, �e lemury i chmury to s� dwie r�ne rzeczy i nie powinno jej si� to myli�, odezwa� si� wreszcie upragniony dzwonek. Rzuci�am si� wi�c do drzwi, �eby je Ma�kowi otworzy�. Zd��y�am jednak za sob� us�ysze�, g�os babuni ostrzegaj�cej tat�, �e b�d� jeszcze ze mn� k�opoty i powinien si� liczy� z tym, �e wkr�tce mo�e by� jaki� "przych�wek". Mo�e my�la�a o kociaku, o kt�rym od dawna marzy�am, a ona nie chcia�a nawet o nim s�ysze�? Maciek sta� w otoczeniu trzech moich kole�anek. Zna�y go z opowiada�. Widocznie spotkali si� na schodach, tak jak przewidywa�am, a Mirella, jako ta najodwa�niejsza i przebojowa, z pewno�ci� pierwsza do niego zagada�a. Min� mia� lekko wystraszon�, bo ona wci�� jeszcze chichota�a. Go�ka i Jolka dawa�y mi porozumiewawcze znaki oczami. Pewnie chodzi�o o to, co Mirella mia�a na g�owie. Piszcza�y z uciechy, tr�caj�c si� �okciami. Oniemia�am. W�osy Mirelli, zaczesane do g�ry, usztywnione lakierem, wygl�da�y, jakby stan�y ze strachu d�ba. Fryzura ta przypomina�a gigantycznych rozmiar�w ukwia�, o kt�rym uczy�y�my si� na lekcji biologii. By� przyozdobiony wetkni�tym kwiatem bia�ej plastikowej margerytki. By�o to jednak przebojowe i bombowe uczesanie. - Super! - j�kn�am z zachwytu nad jej pomys�owo�ci� i odwag�. - Lubi� oryginalne uczesania - obja�ni�a z wy�szo�ci�, wr�czaj�c mi torebk� moich ulubionych "mordoklejek". Zadowolenie z prezentu oznajmi�am przeci�g�ym gwizdem i od razu zacz�o si� ha�a�liwe sk�adanie �ycze�. Wybucha�y�my wci�� na nowo �miechem, bo niekt�re by�y zabawne, jak chocia�by �yczenia Mirelli, abym dochowa�a si� licznego potomstwa od chomiczycy, a "mordoklejki" maj� mi przypomina�, �e gdy wyjd� za m��, to powinnam takie w�a�nie kupowa�, �eby niezbyt du�o m�wi�. Jej rodzice w�a�nie dlatego si� rozwiedli, �e si� wci�� ze sob� k��cili. Na szcz�cie zeszli si� po paru tygodniach. Ojcu podobno brakowa�o tych matczynych gdera�, a mamie pogwizdywania taty, gdy nie mia� ochoty jej s�ucha�. Teraz oboje wygwizduj� r�ne melodie, prze�cigaj�c si� w tym i wszystko ko�czy si� �miechem. �yczenia i prezenty by�y bombowe. Dziewczyny piszcza�y nad nimi, jakby to one, a nie ja zosta�y obdarowane. Jolka to nawet podskakiwa�a, jakby �wiczy�a skakank�, gdy oznajmi�am, �e trafi�a w dziesi�tk�, daj�c mi w prezencie pi�kny album o zwierz�tach �wiata. Go�ka kr�ci�a si� w k�ko niby b�k, tupa�a nogami, wydaj�c z siebie przeci�g�e india�skie ju - huuu, gdy nieomal p�aka�am ze szcz�cia nad prezentem opakowanym w dziesi�� r�nej wielko�ci pude�ek. By� to pami�tnik w kremowych ok�adkach, z wyt�oczonym na wierzchu wianuszkiem z r� i niezapominajek, a do tego zapinany na poz�acan� klamerk�. Zawsze o takim marzy�am. Kilka razy wspomnia�am o tym przy babuni, s�dz�c, �e mo�e mi podobny podaruje, ale ka�dego roku otrzymywa�am wy��cznie domowe pantofle, praktyczne, w szaroburym kolorze, i ciep�e, �ebym w zimie nie przezi�bi�a p�cherza. Upiera�a si�, �e ,,od pod�ogi ci�gnie", i tego my z tat� nigdy nie stwierdzili�my. Zmienia�y si� tylko numery tych bamboszy. Stopy mi wci�� jeszcze ros�y. Ostatnio, babunia orzek�a, �e mam ju� prawie takie, jak "podolski z�odziej", chocia� nie umia�a wyt�umaczy�, o jakie Podole chodzi i dlaczego z�odzieje stamt�d maj� inne stopy od naszych, warszawskich. �ycie jednak pe�ne by�o tajemnic i zagadek. Rwetes w przedpokoju trwa�by z pewno�ci� d�u�ej i Maciek wreszcie m�g�by si� do mnie dopcha� z �yczeniami, gdyby nie wtargn�a babunia. Na u�amek sekundy zapanowa�a pe�na trwogi cisza. - A ja my�la�a, �e to rozbrykane stado koni r�y tak i tupie... wdar� si� w ni� g�os babuni - przypomnia�a si� mnie stadnina pana Dziwi��y u nas, na kresach. Tylko, �e jego konie byli karne, nie ha�asowali, gdy brali udzia� w uroczysto�ciach i defiladach w Pikiliszkach... wypowiedzia�a to wszystko z powag� i zamkn�a za sob� cicho drzwi, a my jeszcze przez d�ug� chwil� stali�my w grobowej ciszy, �eby wreszcie zacz�� si� d�awi� wstrzymywanym d�ugo �miechem, zupe�nie, jakby nas diabe� op�ta�. Dopiero po chwili uda�o si� Ma�kowi zapanowa� nad og�ln� weso�o�ci�. Dopcha� si� do mnie ostatni, �eby wreszcie z�o�y� �yczenia i wcale nie rzuci� mi si� na szyj�, jak robi�y to moje przyjaci�ki. Podszed�, trzymaj�c r�ce za plecami. Jak si� ukaza�o, w jednej trzyma� niewielki rulon, oklejony papierem w czerwone i ��te serduszka. W drugiej nadwi�d�� wi�ch� r�owych peonii. Pachnia�o nimi w ca�ym przedpokoju, a ja natychmiast pomy�la�am, �e chyba obrabowa� z nich ca�y przydomowy ogr�dek swojej ciotki, w czym pomaga�y mu z pewno�ci� pi�cioletnie bli�niaki, kt�re go podobno na krok nie odst�puj�, jakby by� ich kolesiem. Nie�mia�o wcisn�� mi ten tajemniczy rulon, �ycz�c, abym wreszcie doko�czy�a zacz�t� powie�� o Piesolewie i zosta�a kiedy� s�awn� pisark�. - Kwiaty s� dla twojej babci... - mrukn�� z zak�opotaniem, opuszczaj�c oczy, gdy nie�wiadomie wyci�gn�am r�k� po bukiet. Dziewcz�ta natychmiast zainteresowa�y si� zawarto�ci� �adnie opakowanego rulonu, ale ja powiedzia�am, �e zajrzymy do niego p�niej i nale�y wreszcie opu�ci� przedpok�j. Kwiaty wywar�y na babuni piorunuj�ce wra�enie. - Ot, elegancki kawaler, jakby si� u nas na Kresach Wschodnich chowa�... - przyj�a z godn� min� bukiet z r�k Ma�ka i zachwyci�a si� kwiatami, nadstawiaj�c piegowat� d�o� do poca�unku. Maciek szurn�� niezgrabnie adidasami i zaczerwieni� si�, a uszy mu tak p�on�y, jak czasem �abelii, gdy si� czym� denerwowa�. �adnej z dziewczyn co� takiego si� nie przytrafi�o, gdy wita�y si� z babuni� i �abeli� - Uszatkiem. Nim zasiedli�my do uroczy�cie przybranego sto�u, zjawi�a si� sp�nialska Ka�ka z doniczk� miniaturowego, w�ochatego kaktusa ,,na szcz�cie", jak powiedzia�a, sk�adaj�c �yczenia i wcisn�a mi dodatkowo spore opakowanie balonowej gumy do �ucia. Babunia, szcz�liwie, tego nie zauwa�y�a. T�pi�a �ucie gumy, twierdz�c, �e b�d� mia�a szcz�k� jak u boksera, a balonow� - natychmiast konfiskowa�a, gdy j� zdo�a�a gdzie� wyw�szy� w moich skarbach. Nie przepada�am za �uciem gumy, bo przypomina to poruszaj�c� nieustannie �uchwami krow�, ale moda jest mod�. Nie mo�na si� w szkole z niej wy�amywa�, gdy� zaraz si� od ciebie odwr�c� i zaczn� na r�ne sposoby dokucza�. Zupe�nie jak tym, co nie przynosz� do klasy modnych ostatnio telefon�w, zwanych "kom�rkami". Mo�na po nich odr�ni� dzieci bogatszych rodzic�w od tych biedniejszych. Jak �abelia si� o tym dowiedzia�, to orzek�, �e gdyby by� nawet milionerem, nigdy by nie zafundowa� mi telefonu kom�rkowego, bo - jak stwierdzili naukowcy - wywo�uje raka m�zgu. �abelia uwa�a, �e nale�y zawsze by� sob�, zachowa� indywidualno�� i nie powodowa� si� instynktem stadnym, nie przejmowa� si� tym, co o nas inni powiedz� lub pomy�l�. Powiedzia�, �e od pocz�tku �wiata wszystko, co odbiega od normy, wywo�uje niech�� i sprzeciw. Nawet kanarek, gdy ucieknie z klatki, zostanie zadziobany przez wr�ble, bo jest inny ni� one. A ja mam pami�ta� o tym, �e w ka�dej spo�eczno�ci, jak si� wyrazi�, jest zawsze wi�cej wr�bli ni� kanark�w. Taki ten m�j tata m�dry, ale chocia� stara si� by� m�odzie�owcem, to jednak nale�y do starc�w, wi�c kto by takiego s�ucha�? No, ale ja s�ucham, bo go kocham. Przed nikim si� jednak do tego nie przyznaj�, bo chc� by� modna i przebojowa. Z rozpacz� zauwa�y�am, �e Maciek chyba si� od taty zarazi�, bo wci�� mi co� wytyka... Ostatnio nawet to. �e gdy jestem w towarzystwie moich kole�anek, to wrzeszcz� i �miej� si� g�o�no jak i one, a wygl�da na to, �e usi�uj� je nawet przekrzycze�... Kto by pomy�la�, �e �ycie mo�e si� tak komplikowa� od samego ju� prawie przedszkola. Na wszelki wypadek "balonowe �uwaczki" wsun�am dyskretnie do kieszeni �abeliowej wiatr�wki, �eby sokole oko babuni ich nie wypatrzy�o. Ogromniasty tort, nad kt�rym, nie wiadomo sk�d, wzi�a si� bzycz�ca osa, sta� po�rodku sto�u otoczony wianuszkiem r�nych s�odko�ci i owoc�w u�o�onych na wyci�gni�tych przez babuni� resztkach "magnackiej fortuny", jak tato nazywa� przechowywany przez babci� serwis. Odziedziczy�a go po swojej prababce, kt�r� zna�am jedynie z opowiada� i po��k�ej fotografii. Mia�a chyba zeza! Podoba� mi si� jedynie piesek siedz�cy obok jej fotela. By� �aciaty. Ten serwis by� kiedy� przeznaczony na prezent �lubny dla jakiej� kuzynki Amelii, kt�ra "sz�a za m��" za pu�kownika, ale nim babunia zdo�a�a dowie�� kosz z porcelan� do Warszawy, to wybuch�a wojna i babunia nie mog�a ju� dojecha� do miasta, w kt�rym mieszka�a kuzynka. Nie by�o wi�c ani �lubu, ani kuzynki Amelii. Nikt nie wiedzia�, co si� z ni� sta�o. O tym pu�kowniku, to babunia dowiedzia�a si� po kilku latach, �e zgin�� w obronie Warszawy. Przetrwa�a tylko ta krucha porcelana, nad kt�r� babunia teraz si� trz�s�a, i nawet nie podarowa�a jej tacie na �lubny prezent. Twierdzi�a, �e moja mama zawsze mia�a do wszystkiego dwie lewe r�ce i mog�aby j� wyt�uc w miesi�c, bo podobnie jak i tata uwa�a�a, �e naj�adniejsze przedmioty nale�y u�ywa� na co dzie�, a nie tylko od �wi�ta, bo one s� po to, aby cieszy�y oczy, a nie le�a�y w walizce na pawlaczu. By�o wielkim po�wi�ceniem ze strony babuni, �e wyci�gn�a te pi�kno�ciowce na moje imieninowe przyj�tko. Mo�e mnie jednak troszeczk� kocha�a? Krajanie tortu nie obesz�o si� bez pokrzykiwa� i �miechu. Ka�dy mia� jakie� specjalne �yczenie, poza tym, �eby porcja by�a wielgachna. Go�ka dopomina�a si� o cz�stk� gruszki,, a Ka�ka prosi�a nie�mia�o o kawa�ek z przewag� sk�rki pomara�czowej, Jolka z Mirell� przymawia�y si� o t� jego cz�� z kawa�kami ananasa i z bit� �mietan�. Jedynie Maciek, spogl�daj�c l�kliwie na babuni�, nie mia� �adnych �ycze� i zadowoli� si� tym, co mu �abelia poda� na talerzyku. Tato r�wnie� przyd�wiga� z kuchni tac� z gor�c� czekolad�. Upar�a si� na ni� babunia. W jej m�odo�ci na kinderbalach podawa�o si� obowi�zkowo czekolad� z bit� �mietan�, a w biedniejszych domach - kakao z piank�. M�j wszystko wiedz�cy �abelia - Uszatek doni�s� nam dyskretnie kilka butelek coca-coli, przyj�tych z du�ym zadowoleniem. Babunia widocznie me chcia�a by� gorsza. Przypomnia�a tacie dono�nym g�osem, �e w lod�wce s� jeszcze dwa kartony soku pomara�czowego. Zastrzeg�a si� jedynie, �e nie jest pewna, czy nie s� ju� przeterminowane. Na wszelki wypadek nie zach�ca m�odzie�y do spo�ycia. - My na biwaku gotowali�my wod� wprost z jeziora razem z glonami i nic nam si� nie sta�o... - wtr�ci� na pocieszenie Maciek. Tort smakowa� nadzwyczajnie, czekolada te�. Nawet Mirella, kt�ra postanowi�a si� odchudza�, zjad�a dwa poka�ne kawa�ki, chocia� babunia nie spuszcza�a z niej wzroku. I to, jak si� okaza�o, wcale nie z powodu jej apetytu. - Nu, m�oda damo, czy ten wazonik na g�owie jest sztuczny, czy zrobiony z prawdziwych w�os�w? - zwr�ci�a si� do niej. - Z moich w�asnych, prosz� pani... - odpowiedzia�a z dum�, dotykaj�c mimo woli pozlepianych w ukwia� w�os�w - widzia�am podobn� fryzur� w telewizji, gdy pokazywano w�osk� mod�. W mojej jednak brakuje jeszcze kolorowych pi�rek... - westchn�a. - Ja przywyk�a ju� do d�ugich w�os�w, jak u mojej wnuczki, chocia� nie popieram... Do talerza z zup� w�a�� i r�ka wpada w manier� przy odrzucaniu ich na boki, ale �eby doniczka z kwiatem, to nie widzia�a ja w �yciu czego� takiego... - dziwi�a si� babunia. - Teraz wszystkie dziewczyny nosz� d�ugie i proste, to ja chcia�am inaczej i wystrza�owo... - t�umaczy�a Mirell�. Nawet w szkole trudno j� by�o przegada�. Znaczy si� indywidualistka... - u�miechn�a si� z zadowoleniem babunia, zwracaj�c si� do �abelii - ot, widzisz, kotu�, ty te� uczysz Tamaryszka, �eby zachowa�a swoj� indywidualno�� i teraz popatrz, do czego to mo�e doprowadzi�. Tylko patrze�, jak Tamaryszek ufarbuje sobie w�osy na zielono i obsmyczy je jak po tyfusie bywa�o w pierwszej �wiatowej wojnie... Wybuchn�li�my �miechem. Nawet tata z trudem utrzymywa� powag�. Wpatrywa�am si� w niego b�agalnie, �eby uwolni� nas od towarzystwa babuni, a najlepiej i od swego, bo dziewczyny jako� zmarkotnia�y, troch� przycich�y i zaj�y si� jedynie zmiataniem s�odko�ci z talerzyk�w, zamiast rozmawia� o tym, co �lina na j�zyk przyniesie. �abelia z pewno�ci� dostrzeg� rozpacz w moich oczach, ale rozegra� spraw� ca�kiem inaczej. Zapyta� Ma�ka, jak sobie radzi z bli�niakami, kiedy chc� wykaza� swoj� zbiorow�, w dwu osobach, pojedyncz� indywidualno��. Parskn�li�my �miechem. Strach pomy�le�, prosz� pana! - westchn�� z powag� Maciek, i dziewczyny, nie wiedzie� dlaczego, roze�mia�y si� ju� na zapas. Mieli�my takiego skundlonego jamniczka... - zacz�� z przej�ciem, i ja stwierdzi�am, �e jest pi�kny, chocia� podobno m�czyzna nie musi by� urodziwy, a jedynie m�dry, ale ja chcia�am, �eby by� i jednym, i drugim. Mo�e w�a�nie dlatego �abelia kiedy� powiedzia� do babci, �e ro�nie w domu maksymalistka, ale nie pami�tam, przy jakiej okazji to stwierdzi�. - Gdy by�em na wakacjach - zerkn�� w moj� stron� - to akurat potr�ci� go samoch�d. Bli�niaki tak podobno rycza�y, �e s�siadka wybieg�a zobaczy�, kto je katuje, a to one tak za naszym pieskiem rozpacza�y. Przygl�da�am si� Ma�kowi z zachwytem. Gdy si� lekko u�miecha�, i obi� mu si� wyra�nie do�eczek w prawym policzku, a dziewczyny wpatrywa�y si� w niego jak w telewizor. By� super i pewnie mi go zazdro�ci�y. - Nu, ale u nich serce wielkie! - rozczuli�a si� ca�kiem nieoczekiwanie babunia - jak tak zwierzaka kocha�y, to i cz�owiekowi w przysz�o�ci krzywdy nie wyrz�dz�. Od male�stwa trzeba uwa�a� na dzieci, �eby im serca nie stwardnia�y... - zako�czy�a z westchnieniem, spogl�daj�c na mnie surowo, chocia� by�y to moje imieniny. Ilekro� buntowa�am si� przeciw wynoszeniu �mieci i skakaniu po co� tam do sklepu, gdy akurat lecia� przygodowy serial w telewizji, to babunia lamentowa�a g�o�no i p�aczliwie, �e u mnie serce z kamienia, a ona jest sterana �yciem i opiek� nade mn�, wi�c trudno jej po schodach biega�. A przecie� ja to wszystko ch�tnie zrobi�... No, mo�e nie tak bardzo ch�tnie, ale zrobi�. Nie wtedy jednak, gdy w telewizorze jest co� ciekawego. Nie zdarza si� to zbyt cz�sto i dlatego trzeba wykorzysta� moment. Jolka zaraz wtr�ci�a, �e te bli�niaki to dobrze rozumie, �e tak rozpacza�y. Ona te� mia�a pieska, kt�ry umar� przed rokiem ze staro�ci i do dzi� na jego wspomnienie chce si� jej p�aka�, ale na pami�tk� po nim zosta�a obr�ka i ona wierzy, i� zwierz�ta maj� swoje niebo, i dalej �yj� po �mierci. Jej babcia tak m�wi�a... - A moja, to nawet ducha psa widzia�a! - wpad�a jej w s�owa Ka�ka i z przej�ciem zafundowa�a nam psiego dreszczowca. Jej babcia mieszka�a pod Warszaw�. W tym samym domu wynajmowa� pok�j jaki� stary kawaler. Gdy wraca� z pracy, przypl�ta� si� do niego zim� bezdomny, zag�odzony pies. Nakarmi� go, opatrzy� �ap�, na kt�r� kula�, a rano, id�c do pracy, wypu�ci� go na dw�r. Kundelek poszed� za nim do przystanku autobusowego. Gdy wraca� p�nym popo�udniem, psina tam na niego czeka�a. I tak by�o codziennie. Kt�rego� dnia wiosn� w�a�ciciel Rudzika poprosi� babci� Ka�ki, �eby przez par� dni wynosi�a pieskowi jedzenie, kt�re jej przyni�s�, bo on jedzie na wesele kuzyna do Kielc. Kundelek ka�dego popo�udnia wybiega� po swego pana i czeka� na niego do ostatniego autobusu. Kt�rego� dnia nie wr�ci� na noc. Nie by�o go tak�e rano, gdy jej babcia wysz�a, aby nakarmi� Rudzika. Dowiedzia�a si� od s�siadki, �e piesek wpad� pod autobus i zgin�� na miejscu. Posz�a tam ze swoim zi�ciem i pochowali Rudzika pod najbli�szym drzewem. Nast�pnego dnia rano zobaczy�a przez okno, �e s�siad wraca do domu. Przed nim bieg�, jak zwykle w podskokach, Rudzik. Macha� ogonkiem, ociera� si� o jego nog�. Pomy�la�a, �e to z pewno�ci� nowy przyb��da, �udz�co podobny do tamtego. Wysz�a zaciekawiona przed dom i z niedowierzaniem obserwowa�a s�siada, kt�ry schyla� si�, g�aska� obskakuj�ce go zwierz�. Akurat znajoma wraca�a z zakup�w i te� si� przy niej zatrzyma�a, bo to w�a�nie ona poinformowa�a babci� Ka�ki, �e Rudzik nie �yje. Gdy s�siad znalaz� si� blisko domu, pies nagle rozp�yn�� si� na ich oczach jak mg�a, a by� to s�oneczny ranek. Gdy poinformowa�a w�a�ciciela o tragicznej �mierci Rudzika, to nie chcia� uwierzy�. Twierdzi�, pies czeka� na niego dok�adnie w tym samym co zwykle miejscu ca�� drog� prowadzi� go do domu... Nie do wiary... - szepn�a z przej�ciem babunia, a mnie zrobi�o si� tak bardzo �al Rudzika, �e z trudem powstrzyma�am �zy. Dziewczyny tak�e popatrywa�y �zawo po sobie. Powia�o nagle smutkiem, chocia� pok�j by� pe�en s�o�ca, zapachu peonii, a z odtwarzacza �abelii dochodzi� �piew mego ulubionego Piaska. Bardzo prawdopodobna historia - wtr�ci� tato, gdy zaleg�a na moment cisza - psy posiadaj� przecie� �wiadomo��. Potrafi� nauczy� si� kilkunastu prostych czynno�ci. Pami�taj� miejsca i ludzi. T�skni�, cierpi�, kochaj�, s�u�� wiernie i potrafi� odda� �ycie w obronie swego pana... Z pewno�ci� wi�c maj� i dusz�... - skierowa� wzrok na klateczk� z Penelop� - jednak opinie weterynarzy i psycholog�w na ten temat s� podzielone. A je�eli maj�, to zwierz�, wyrwane nagle z �ycia, mo�e zachowa� przez jaki� czas pozacielesn� �wiadomo��... To takie ciekawe... - wtr�ci�a z przej�ciem Go�ka, wpatruj�c si� w �abeli� okr�g�ymi ze zdumienia oczami. Zupe�nie jak na lekcji matematyki, gdy profesor obja�nia� jakie� zawi�e wzory. - I ja w to wierz�, prosz� pana - oznajmi�a z wiar� w g�osie. - Gdy umar� m�j piesek, to przez par� dni s�ysza�am chrobotanie jego pazurk�w na parkiecie, ale w domu m�wili, �e zmy�lam... - g�os si� jej podejrzanie za�ama�. Musia� ci� ten piesek bardzo kocha� - powiedzia� �abelia zwierz�ta to potrafi�. Mogliby�my si� od nich wiele nauczy�. Chocia�by tego, z jak� trosk� i instynktown� m�dro�ci� wychowuj� swoje m�ode. S� przy tym wierne w uczuciach - powi�d� po nas wzrokiem i leciutko si� u�miechn�� - czy wiecie, �e na przyk�ad g�, kruk, wieloryb czy delfin wybieraj� sobie jednego partnera na ca�e �ycie? A trzeba wam wiedzie�, �e taki kruk �yje oko�o siedemdziesi�ciu lat... Gdy utraci partnera, do ko�ca pozostaje wdowcem. Wieloryby czasem nawet pope�niaj� samob�jstwa z t�sknoty. Wyp�ywaj� w tym celu na brzeg lub pr�buj� rozbi� si� o przybrze�ne ska�y... Patrzy�am z uwielbieniem na �abeli�, �e taki m�dry i wszystkowiedz�cy. Nawet wypi�am dumnie m�j mikry biust i popatrzy�am po dziewczynach, czy doceniaj� nale�ycie, jakiego mam tat�. - Prosz� pana, ja chcia�bym zapyta�... - zacz�� niepewnie Maciek, ale nie zdo�a� doko�czy� zdania, gdy rozleg� si� przera�liwy krzyk babuni, podskakuj�cej na fotelu jak spr�yna. - Jezusie! - dar�a si� z oczami w s�up - "myszak" wlaz� mi pod sukienk�! Po nodze pnie si� do g�ry, jak po drabinie... Zrobi�o si� zamieszanie. Wszyscy, ��cznie z �abeli�, znale�li�my si� nagle pod sto�em, i to na czworakach, usi�uj�c wyp�oszy� chomiczyc� spod babcinej sukni i schwyta� j�, nim zaszyje si� w jakim� zakamarku pokoju. Gdy znajdowa�a si� na wolno�ci, schwytanie jej nie by�o takie proste. W tej chwili zwierz�tko, sp�oszone krzykiem babuni i naszym histerycznym �miechem, biega�o jak oszala�e po dywanie. - Kto j� wypu�ci� z klatki? - dopytywa� si� podniesionym g�osem �abeli�, wij�c si� mi�dzy krzes�ami niczym w��. Maciek przytomnie podskoczy� do drzwi prowadz�cych do przedpokoju i je starannie zamkn��. - To pewnie moja wina... - t�umaczy�a si� wystraszona Go�ka - widocznie nie domkn�am klateczki, witaj�c si� z Penelop�. - Mniejsza z tym kto... - zmitygowa� si� �abelia - byle tylko jej nie rozdepta�! Mirella, raczkuj�c po dywanie, przewr�ci�a si� ze �miechu, gdy Go�ka chwyci�a z krzykiem jej stop�, zamiast chomiczycy przemykaj�cej obok jej r�ki. W tym samym momencie wrzasn�a strasznym g�osem, �api�c si� za ukwia� na g�owie. - Ten myszak wkr�ci� si� w moje w�osy! - piszcza�a, miotaj�c si� po dywanie. �abelia przyszed� jej z pomoc�, a wystraszona Penelop�, z bij�cym nieprzytomnie sercem, znalaz�a si� w moich d�oniach. Zaraz te� Maciek przyni�s� klateczk�. Mia� przy tym min�, jakby spotka�o go nieszcz�cie i popatrzy� na mnie z takim �alem, �e natychmiast uprzytomni�am sobie, jaki pope�ni�am wobec niego nietakt. - Ludzie! - krzykn�am znienacka takim g�osem, �e babunia ponownie chwyci�a si� za serce, dosta�a czkawki, a dziewczyny, jak na komend�, zerwa�y si� z pod�ogi. - Chod�my wreszcie rozpakowa� m�j prezent od Ma�ka! Zapraszam wi�c na deser specjalny. Chyba nie ka�esz nam go zjada� po kawa�ku? - wpad�a mi w s�owa Mirella naburmuszonym g�osem. Z pomoc� Go�ki doprowadza�a do porz�dku ten sw�j wazonik na g�owie. Go�ka z trudem utrzymywa�a powag�, zerkaj�c w moj� stron�. Chwyci�am ze stolika rulon, na kt�rym le�a�y prezenty i unios�am go w g�r�. Zal�ni�y w s�o�cu czerwone i ��te serduszka. Zaciekawione dziewczyny otoczy�y mnie ko�em. Maciek opu�ci� skromnie oczy i przysun�� si� bli�ej �abelii, bo m�czy�ni najch�tniej trzymaj� si� razem. Babunia jeszcze wci�� dysza�a ci�ko na fotelu, zerkaj�c z niech�ci� na klatk� z Penelop�, kt�r� tata ustawi� obok prezent�w, aby mie� "zwierz�tko na oku", jak si� wyrazi�. Rozwija�am powoli szeleszcz�c� foli�, a p�niej ostro�nie bia�y rulon. Serce wali�o mi z emocji i ciekawo�ci. Bomba odlotowa!... - j�kn�am z przej�ciem i dum�, unosz�c rulon nad g�ow�. By� na nim namalowany kredkami m�j portret z chomiczyc� na ramieniu. Fantastiko! - wykrzykn�a pierwsza Mirella, zapominaj�c o swoim zdemolowanym uczesaniu. Dooobry! - uzna� z podziwem i z zastanowieniem w g�osie �abelia - bardzo dobry... Nu, takie �liczno�ci, to ty nie jeste�... - wtr�ci�a babunia z nagan� w g�osie - u ciebie na tym kartonie i oczy za du�e, i nos za ma�y... Super! - j�kn�a z przej�ciem Go�ka w r�owym podkoszulku z dwoma czarnymi kotami, trzymaj�cymi si� za �apki. Pi�kny ten niebie�ciutki opalacz z falbank�... - zachwyca�a si� Jolka. No i Penelop� na medal... - doda�a Ka�ka z podziwem. A ja? A ja? - dopytywa�am si�, patrz�c po ich twarzach - czy jestem na nim podobna do siebie? Jak �ywa, ale jaka� inna... - wtr�ci�a lojalnie Go�ka, popatruj�c to na portret, to na Ma�ka i nagle wszystkie zacz�y si� nim interesowa�. Wypytywa�y si�, do kt�rej chodzi szko�y, czy gra w kosza, gdzie mieszka? Zacz�y si� przymawia�, �eby je tak�e sportretowa�. Mirella nawet zacz�a zmy�la�, �e zostanie modelk�, gdy tylko sko�czy szko��, i �e warto by�oby namalowa� jej wystrza�ow� fryzur�. �abelia tak jako� ciep�o popatrzy� na Ma�ka, a wszystkim oznajmi� wielkim g�osem, �e b�dzie jeszcze jedna niespodzianka. Uczci si� ni� ju� nie solenizantk�, ale ocala�� w cudowny spos�b z pl�taniny w�os�w Mirelli, Penelop�. - Uwielbiam niespodzianki! - krzykn�am. "Dziewczyny do��czy�y do mego stwierdzenia z radosnym pokrzykiwaniem. Babunia chwyci�a si� za g�ow�, popatruj�c z l�kiem na �abeli�. - Kotu�, ja na �mier� zapomnia�a o tej niespodziance! - Nie ma sprawy! - �abelia wyszczerzy� do babuni w u�miechu z�by. Te� takie wystaj�ce do przodu, jak moje. - Maciek! - zwr�ci� si� do niego uroczystym g�osem - jedziemy po lody! Schodz� do gara�u, a ty spisz na karteczce ulubione smaki dziewczyn. Wyst�pienie �abelii spowodowa�o jeden wielki krzyk rado�ci. Z trudem przebi� si� przez niego g�os babuni. Dopomina�a si� dla siebie lod�w pistacjowych. - B�d� pami�ta�, zapewnia� j� �abelia - a mama niech nie zapomni, �e jeszcze dzi� mam wa�ne spotkanie i nie b�dzie mnie na kolacji - spojrza� porozumiewawczo w moj� stron�. Od razu domy�li�am si�, �e chodzi tu o pani� Lemur, kt�ra przeprowadzi�a si� do Milan�wka. Tata wykorzystywa� ka�d� okazj�, �eby j� odwiedzi� pod pretekstem pomocy w urz�dzaniu domu. Pan Damazy, po tym nieszcz�snym wypadku samochodowym, by� cz�ciowo inwalid� i nadawa� si� ju� tylko do siedzenia w ogrodzie, a nie do pracy przy ustawianiu mebli. Ubieraj si� szybko i nie marud�! Do pokoju babuni wpad� �abelia, gdy akurat przewraca�am si� na drugi bok. By�a niedziela i cieszy�am si� na d�u�sze pole�anko, ale nikt nie umia� tego uszanowa�. Najpierw zbudzi�a mnie babunia, wybieraj�ca si� do ko�cio�a. Pogdera�a, �e nie id� razem z ni�, a powinnam. Uwa�a�a, �e sobotnie popo�udniowe msze s� dla starc�w i wstyd, abym w nich nie uczestniczy�a. Nie potrafi�a zrozumie�, �e wol� by� z Panem Bogiem w prawie pustym ko�ciele, a nie z t�umem przepychaj�cych si� ludzi, stoj�c prawie ca�e nabo�e�stwo, gdy� trzeba ust�pi� miejsca starszym. Zamiast si� modli�, porozmawia� osobi�cie z Panem Bogiem, to my�l� w�wczas tylko o tym, �e bol� mnie nogi i �e to tak d�ugo trwa, i niewiele nawet widz�, co dzieje si� przy o�tarzu. Zawsze kto� go zas�oni plecami. Gdy tylko przymkn�am oczy i zacz�o mi si� co� �ni�, to ponownie wpad� do pokoju tata, jakby si� pali�o, i kaza� mi wstawa�. - Tato, co si� dzieje? - zaniepokoi�am si�, siadaj�c na ��ku. - Jedziemy do zoo! - oznajmi� z radosn� min�. - Byli�my w zesz�� niedziel�... - t�umaczy�am rozczarowana. Mia�am inne plany. - Nie wym�drzaj si�, tylko szybko wstawaj... - zacz�� mnie pop�dza� - zaraz wr�ci babunia. Przygotuj st� do �niadania. Ja ju� nastawi�em wod� na herbat�. Szkoda ka�dej chwili, a pogoda dzi� pi�kno�ciowa - doda� z zadowolonym u�miechem. Wci�gn�am niech�tnie d�insy i podkoszulek w r�owe paski. - Nie masz ju� nic lepszego ni� ten rozci�gni�ty, niezbyt �wie�o wygl�daj�cy ciuch? - zagadn��, gdy znalaz�am si� w kuchni. - Przecie� jedziemy do zoo. Kto nas tam b�dzie ogl�da�? - powstrzyma�am si� w ostatniej chwili, �eby nie wzruszy� ramionami, oboje z babuni� bardzo t�pili takie zachowanie. - Chocia�by ma�py - wyja�ni� z zadowolon� min�, poprawiaj�c ko�nierzyk przy �wie�utko wyprasowanej koszuli w kolorowe samochodziki. Na�o�y� do niej nowe, przed tygodniem kupione d�insy. Westchn�am ci�ko, ustawiaj�c fili�anki na stole. Kuchnia zast�powa�a nam jadalni�. Z jej okna widoczne by�y rozkwitaj�ce kasztany w Ogrodzie Saskim. Babunia, wchodz�c do niej, ju� od progu oznajmi�a z natchnion� min�, �e ksi�dz mia� pi�kne kazanie o mi�o�ci bli�niego. - Mamo! Tamaryszku! - �abelia mia� zadowolon� min� - pi�kny dzie�, s�o�ce �wieci, jajecznica i kawa pachn� rozkosznie! - A da� ty, kotu�, kie�basku kawa�ek do jajecznicy? - zaniepokoi�a si� nagle - a co takiego si� sta�o, �e skoro �wit ju� i Tamaryszek, i ty ubrani? - Jedziemy do zoo - wtr�ci�am bez entuzjazmu. - Czy wy nie za cz�sto tam je�dzicie? Pod nosem macie pi�kny ogr�d, za wej�cie nie trzeba p�aci� i te� mo�na kaczki na stawie podziwia�... - My wolimy ma�py - burkn�� �abelia i u�miechn�� si� jako� tak tajemniczo. Co� mnie tkn�o, ale milcza�am, �eby nie powiedzie� czego�, co mog�oby tacie pokrzy�owa� plany. Po �niadaniu, podczas kt�rego babunia uparcie powraca�a do tematu kazania, przebra�am si� w od�wi�tne d�insy i na�o�y�am bia�� bluzeczk� z koronkowymi falbankami. Mama przys�a�a mi tak� ze Stan�w. Babunia popatrzy�a na ni� z niezadowoleniem. Nazywa�a j� tak jako� �miesznie: "nadbrzusznica", bo ko�czy�a si� pod moim mikrym biustem i wida� by�o powy�ej d�ins�w go�y pas cia�a. Przy samych ju� drzwiach, gdy tata niecierpliwie pobrz�kiwa� kluczykami od stacyjki naszego seledynowego malucha, kt�rego ze wzgl�du na barw� i wielko�� nazywa�am majtkami, babunia oznajmi�a nagle, �e w naszej rodzinie g�os serca jest cz�sto t�umiony, czego ona nie pochwala, a przebudzenie si�, krzyk rozpaczy dotrze do nas za p�no, gdy �ycie b�dzie chyli�o si� ju� ku ko�cowi. Zaczniemy dopiero wtedy panicznie ba� si� �mierci. Kazanie ksi�dza musia�o widocznie wywrze� na babuni piorunuj�ce wra�enie. �abelia spojrza� na mnie, ja na �abeli� i prawie jednocze�nie podeszli�my do babuni, �eby j� uca�owa�. Tata wspania�omy�lnie obieca� kupi� na deser jej ulubione ciasteczka z rumowym kremem. - Tato... - zacz�am, gdy samoch�d ruszy� w przeciwnym kierunku ni� powinien - dok�d my w�a�ciwie jedziemy? Przecie� Zoo jest na Pradze, a ty skr�ci�e� w kierunku Dworca Zachodniego... - Bystra jeste�! - pochwali� z zadowoleniem w g�osie - ale to nie ma znaczenia - doda� troch� bez sensu. Mo�e dlatego, �e wymija� w�a�nie rowerzyst�, kt�ry wygl�da� na niezdecydowanego, w kt�r� ulic� skr�ci�. - Mia�y by� ma�py... - upiera�am si� g�upio. - No i w porz�dku! Jedziemy przecie� z wizyt� do Lemura. Zapiszcza�am z uciechy. Od dawna ju� chcia�am zobaczy� pani� Lemur i jej dom w lesie. �abelia projektowa� w nim wn�trza. Naturalnie w domu, a nie w lesie, bo las, to ju� sama natura zaprojektowa�a, i cz�owiek troch� zepsu�, wycinaj�c o trzy drzewa za du�o, jak wspomnia� przy okazji tata. - Ok�ama�e� babuni�, a mnie nigdy nie wolno mija� si� z prawd�... sapn�am z wyrzutem i �alem w g�osie. Zawsze �atwiej co� sk�ama�, ni� powiedzie� absolutn� prawd�. - Nie sk�ama�em - broni� si�, zdumiony moim zarzutem, szczerz�c w u�miechu z�by. - Lemury to przecie� te� ma�py. Nie uwa�asz? - Kr�cisz, tato! - popatrzy�am na niego spod oka i �miech mnie ogarn��. Lubi�am si� przekomarza� z �abelia. By� czasem taki zabawny. Potrafi� mnie roz�mieszy�, co nie ka�demu si� udaje, i cz�sto czym� zadziwi�. Pod ka�dym wzgl�dem by� super! Teraz i ja postanowi�am go czym� zaskoczy�. - Tato, je�li chcesz, to powiem ci zakalesonk�. - Co mi powiesz? - powt�rzy� z oczami w s�up nad kierownic� mo�e si� przes�ysza�em? - Zakalesonk�... - powt�rzy�am rozczarowana, �e nie potrafi� b�yskawicznie skojarzy� tak prostej rzeczy. Oderwa� na kr�ciutki moment wzrok od kierownicy i tak na mnie popatrzy�, jakby nagle znalaz� si� w samochodzie z hipopotamem, a nie z w�asn� c�rk�, o takich samych jak on, niebie�ciutkich oczach. - Oj, tato... - pokiwa�am z politowaniem g�ow� - gdzie si� podzia�a twoja inteligencja? Zakalesonka, to nic innego, jak zagadka... Przecie� "zagadka" pochodzi z ca�� pewno�ci� od s�owa "gatki", a gatki, to przecie� zdrobnienie od gaci. Mo�na wi�c tak�e powiedzie� elegancko "zakalesonki" od s�owa kalesony, co na jedno wychodzi. Rozumiesz, tato? - Niech ci b�dzie - westchn��, utrzymuj�c z trudem powa�n� min�, chocia� dr�a�y mu k�ciki ust - w tym wszystkim wa�ne jest to, �e my�lisz... - pokr�ci� g�ow� i tak jako� ciep�o zerkn�� na mnie, jak kiedy� na naszego "kososzpaka", co to pomyli� babcin� g�ow� z ptasim gniazdem. - A co to mia�a by� za zagadka? - zainteresowa� si�, chrz�kaj�c. - Bardzo prosta! - zaznaczy�am - chodzi o to, w jaki spos�b mo�na odr�ni� wiewi�rk� od szczotki do z�b�w? - Ja chyba zwariuj�... - j�kn��, spogl�daj�c na zegarek i wrzuci� trzeci bieg. By� zawsze bardzo punktualny. - No, w jaki? - nalega�am. - Nie wiem - przyzna� si� - na oko �atwo, w spos�b naukowy trudniej... - roze�mia� si�. - �artujesz, tato! To przecie� takie proste! - wykrzykn�a z satysfakcj�. - Najprostsze to znaczy najtrudniejsze - burkn��, wyprzedzaj�c "braciszka" w ��tym kolorze. - Tato... - westchn�am, popatruj�c ku niebu - nie wiesz? Przecie� wystarczy jedno i drugie ustawi� pod drzewem. Kt�re z nich pierwsze wskoczy na ga���, b�dzie w�a�nie wiewi�rk�... - Rzeczywi�cie. Proste jak ko�o! - przyzna�, targaj�c mnie za ucho. - Uwa�aj, tato! - ostrzeg�am - mo�emy wpa�� na drzewo albo moje lewe ucho stanie si� d�u�sze od prawego. Wtedy ju� �aden ch�opak nie zakocha si� we mnie... No, mo�e Maciek, ale lepiej nie ryzykowa�... - westchn�am. - Nie chcia�bym, �eby si� w tobie kto� tylko zakocha�! - burkn�� z wyra�n� irytacj� �abelia. - Co ty opowiadasz, tato? - przerazi�am si�, patrz�c bezradnie przed siebie. Drzewa ucieka�y poboczem szosy, s�o�ce razi�o w oczy. Mo�e w�a�nie dlatego nabieg�y do nich nieoczekiwanie �zy. �abelia nie powinien mi tak �le �yczy�. - Czy ty wiesz przynajmniej, czym naprawd� jest mi�o��? - zapyta� po chwili bardzo powa�nie, i nawet si� nie u�miechn��. - Mi�o��, to mi�o��! - wzruszy�am nieznacznie ramionami, czego na szcz�cie nie zauwa�y� - od pierwszego wejrzenia albo taka, co przychodzi p�niej i trwa podobno do �mierci, a tak�e �lepa i zazdrosna, jak twierdzi babunia... Ale ona te� chyba nie bardzo wie... - doda�am w zamy�leniu. �abelia u�miechn�� si� nieznacznie, poprosi�, �ebym wyj�a ze schowka okulary przeciws�oneczne. - Nie bardzo rozumiem, tato... - b�kn�am tak cicho, �e m�g� nie dos�ysze�. W maluchu s�ycha� by�o szum i g�o�ny warkot silnika. Pomy�la�am o ratlerku cioci Uli. Im pies mniejszy, tym g�o�niej jazgocze i ha�asuje. - Czego nie rozumiesz, Tamaryszku? - dalej by� powa�ny i patrzy� w skupieniu przed siebie, co� tam mrucz�c pod nosem, �e kierowcy je�d�� bez wyobra�ni i przestrzegania przepis�w ruchu. - O to zakochanie chodzi, kt�rego mi nie �yczysz. Dlaczego? doda�am �zawo i jeszcze ciszej. - Widzisz, to jest tak... - zastanawia� si� przez chwil� - zakochanie si� w kim�, a pokochanie kogo�, to dwie r�ne rzeczy i �atwo je zmyli� - zerkn�� w moj� stron� i u�miechn�� si� po �obuzersku, marszcz�c przy tym nos w taki sam spos�b, w jaki i ja czasem to robi�am, a babunia w�wczas krzycza�a, �e od tego robi� si� zmarszczki. - Zakochanie to tylko ulotna chwila, zauroczenie, pobudzenie emocjonalne... - �abelia dobiera� s�owa powoli, z namys�em, nie odrywaj�c wzroku od szosy - a mi�o��, bez kt�rej nie mog�oby zaistnie� �ycie, nie ma nic wsp�lnego z emocjami. Z natury rzeczy jest niewinna i czysta, bezinteresowna, zdolna do po�wi�ce� i daj�ca. W mi�o�ci nie chodzi jedynie o z��czenie dw�ch kom�rek, je�li rozumiesz, o czym my�l�... - Rozumiem, tato... - przytakn�am g�ow�, a serce wali�o mi z emocji, bo to nie by�a zwyk�a rozmowa. �abelia potraktowa� mnie przecie� powa�nie, jak osob� doros��. - Powinna� wi�c zrozumie� tak�e i to, �e je�li b�d� ci czego� �yczy�. to nie tego, aby kto� si� w tobie zakocha�, lecz pokocha� ci�. Je�eli kiedy� dosi�gnie ci� uczucie, �eby� nie nazywa�a b��dnie mi�o�ci� tego, co niekiedy oznacza wy��cznie emocje. Za tak� pomy�k� p�aci si� czasem bardzo wysok� cen�. Jasne? - Jasne, tato... - westchn�am niepewnie. �abelia zwolni� i tu� za stacj� benzynow� skr�ci� w prawo, w ulic� zacienion� starymi drzewami. O tej porze by�a prawie pusta i panowa� na niej mi�y cie�. Chcia�am tat� jeszcze o co� zapyta� i ju� otworzy�am usta, gdy nagle �abelia, nie wiadomo dlaczego, �achn�� si� z widoczn� irytacj�. - Po co ja w�a�ciwie z tob� o tym rozmawiam? - z�apa� si� za g�ow�, puszczaj�c na moment kierownic� - wkr�tce lecisz do mamy. Ona ci to wszystko najlepiej wyja�ni, a tak�e wiele innych rzeczy, kt�rych jeste� z pewno�ci� ciekawa - poruszy� si� niespokojnie w fotelu i lew� r�k� przyg�adzi� w�osy. - Tato... - szepn�am i zamilk�am. To, o co chcia�am zapyta�, wyda�o mi si� w tym momencie czym� ogromnie wa�nym, a tylko on m�g� mi na to pytanie odpowiedzie�. - O co zn�w chodzi? - westchn��. - Tato, a ty i pani Lemur? - wtr�ci�am nie�mia�o - jak to jest z wami? �abelia d�ugo milcza� i zacz�� niepokoj�co pochrz�kiwa�, co zazwyczaj oznacza�o, �e jest czym� przej�ty lub zaskoczony. Poczu�am si� g�upio. Nie powinnam o to pyta�. Opu�ci�am g�ow�, jak winowajca, udaj�c, �e czego� szukam w kieszonce d�ins�w. - Je�li chodzi o ludzi darz�cych si� uczuciem pojmowanym jako doznania duchowe, to zmienia si� ich ca�a natura. Spos�b bycia, a nawet widzenie �wiata. Je�li si� kogo� kocha, to chce si� mu s�u�y�, niczego w zamian nie ��daj�c. Pomy�l tak�e i o tym, Tamaryszku, �e jest jeszcze pan Damazy. Bezwolny i kaleki. Wymaga sta�ej opieki i ja czuj� si� w obowi�zku pomaga� Lemurom, w czym tylko mog� i potrafi�... - zawiesi� na chwil� g�os i odetchn�� g��boko. - I powiem ci wi�cej - tw�j ojciec nie jest z�odziejem, kt�ry kradnie komu� �on�. Potrafisz to wszystko zrozumie�? - doda�, spogl�daj�c z ukosa w moj� stron�. - Potrafi�... - szepn�am, przytakuj�c kilkakrotnie g�ow� i pomy�la�am, �e wcale nie jestem taka zn�w tego ca�kowicie pewna, czy potrafi�. Postanowi�am wszystko to przemy�le�. Jednak ja bardzo nie lubi� my�le�, wi�c postanowi�am od�o�y� te ca�e rozwa�ania na p�niej. Teraz chcia�am jedynie powiedzie� �abelii, jak bardzo go kocham za to, �e jest taki, jaki jest, ale wstydzi�am si� m�wi� g�o�no o swoich u