2737

Szczegóły
Tytuł 2737
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2737 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2737 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2737 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON GRYF W CHWALE (T�UMACZ: EL�BIETA DAGNY-RY�SKA) ROZDZIA� 1 - JOISAN Otula�o mnie szare �wiat�o brzasku, od mrocznego nieba ostro odcina�y si� czarne szczyty g�r. Tak jak wszyscy, kt�rzy si� ukrywaj�, wykorzysta�am owe ciemno�ci do rozpocz�cia w�dr�wki. Uwa�a�am, �e jestem dobrze przygotowana psychicznie na to, co mnie czeka�o, nadal jednak dr�a�am pod pancerzem i sk�rzanym ubraniem, zupe�nie jak gdybym potrzebowa�a okry� si� zwini�tym z ty�u siod�a p�aszczem. - Lady Joisan... G�os, kt�ry odezwa� si� w ciemnej klasztornej bramie, ogromnie mnie przerazi�. Odwr�ci�am si�, d�o� bezwiednie opad�a na ci�ki, wisz�cy u pasa miecz. - Pani... To by�a Nalda, moja prawa r�ka, a czasem tak�e i lewa - szczeg�lnie wtedy, gdy naje�d�cy wyp�dzili nas z Ithdale i bezradnie zacz�li�my w�drowa� poprzez nieznane ziemie, coraz bardziej na zach�d. Ostatniej nocy nie wyda�am jej �adnych rozkaz�w, ale zwierzy�am si� z mojego postanowienia. S�ucha�a, gdy m�wi�am, �e niedobitki naszych ludzi by�y bezpieczne w Norsdale, �e b�d� chronieni przez Damy i dostan� u nich zaj�cie - podobnie, jak dzia�o si� z innymi uchod�cami, kt�rzy zaw�drowali tak daleko - �e w niedalekiej przysz�o�ci nie oczekuj� ich �adne k�opoty. - Ale ty - powiedzia�a wyczuwaj�c w moim g�osie nut� postanowienia - m�wisz tak, jakby mia�o ci� tutaj nie by�. - I nie b�dzie - przez pewien czas. Nikt z nas nie wie, co go czeka nast�pnego poranka. By�am wasz� pani�, a w pewnym sensie, podczas naszej w�dr�wki, tak�e i panem. Teraz musz� si� zastanowi� nad moim �yciem. - Moja pani, b�dziesz wi�c szuka�a... lorda Ambera? - Nie Ambera! - s�owa zabrzmia�y ostro. - To by�o imi�, kt�re mu nada�y�my przy pierwszym spotkaniu, gdy my�la�y�my, �e jest jednym z Dawnych Ludzi nieoczekiwanie nam pomagaj�cym. Wiesz przecie�, �e jest to m�j �lubny pan - Kerovan. Musz� i�� do niego, a przynajmniej go odszuka�. Musz�, Naldo! Zawaha�am si�, nawet jej wstydzi�am si� wyjawi� swoje uczucia, chocia� nigdy przedtem mnie nie zawiod�a. Skin�a g�ow�. - Kiedy lord Kerovan wyjecha� pi�� dni temu, wiedzia�am, �e pod��ysz za nim. Jest mi�dzy wami wi� i nie mo�na temu zaprzeczy�. Nie nale�ysz tak�e do kobiet, kt�re kryj� si� za bezpiecznymi �cianami i cierpliwie oczekuj� na wie�ci. Musisz co� robi� - podobnie jak robi�a� to w Ithdale, kiedy si� bronili�my. - G�os Naldy za�ama� si�. Wiedzia�am, �e przypomnia�a sobie, jakie wi�zy zerwa�a tego okrutnego krwawego dnia, kiedy tak drogo okupi�y�my nasz� ucieczk�. Wspomnienia s� czasami zbyt ci�kie i nale�y je odrzuci�, aby nie wp�ywa�y na tera�niejszo��. - Tobie odda�abym klucze, gdyby nadal wisia�y u mego paska - powiedzia�am szorstko. - Stawiam ci� na czele moich ludzi, wiem, �e b�dziesz si� nimi opiekowa�a... Przerwa�a mi szybko. - Pani, masz tutaj krewnych. Nie nale�� do tego domostwa ani nie jestem krewn� Domu. Co na to powie lady Islaugha? Wyzdrowia�a i nie jest ju� ob��kana - i jest dumna... - Jest moj� ciotk�, ale nie pochodzi z Ithdale - odrzek�am z przekonaniem.- To twoja sprawa, a nie jej. Powiedzia�am Przeoryszy, �e b�dziesz moj� zast�pczyni�. Nie - potrz�sn�am g�ow� widz�c w jej wzroku nieme pytanie - Przeorysza nie wie, co zamierzam. Powiedzia�am tylko, jak ma by�, gdybym nagle zachorowa�a albo gdyby co� mi si� sta�o. Twoja w�adza b�dzie uznana. Pod tym dachem tylko jeszcze jedna osoba opr�cz Naldy wiedzia�a, o czym my�la�am, co by�o w moim sercu - i w�a�nie dzi�ki niej wyje�d�a�am w szarzej�cym �wietle poranka ubrana w cudzy pancerz i sk�ry, dosiadaj�c wytrzyma�ego g�rskiego kucyka - by�a to Wiekowa Przeorysza Malwina. Gdyby nie Nalda i jej szczera, opalona przez s�o�ce twarz, ju� by�abym w drodze. Podesz�a bli�ej i zacz�a cicho szepta�. Wydawa�o si�, �e ona tak�e nie chce zosta� zauwa�ona. Wyci�gn�a blad� w �wietle poranka d�o� i spr�bowa�a z�apa� wodze mego wierzchowca. - Pani, nie wolno ci jecha� samej! - powiedzia�a pospiesznie. - Od chwili gdy powiedzia�a� mi o swoim postanowieniu, nie potrafi� przesta� si� martwi�. Poza t� g�rsk� dolin� kraj mo�e okaza� si� pu�apk� - wsz�dzie czai si� niebezpiecze�stwo... - Wi�c tym bardziej powinnam jecha� sama. Naldo, tylko bardzo ostro�na osoba potrafi prze�lizgn�� si� pomi�dzy cieniami. - Wzi�am w d�o� wisz�c� na mojej szyi kryszta�ow� kul� z zamkni�tym w niej srebrnym Gryfem, podarunkiem od mego m�a. Co to w�a�ciwie by�o? Nie wiedzia�am, mo�e w�a�nie nadszed� czas, abym pozna�a moc tego, co nosi�am przy sobie i kiedy� bezwiednie wykorzysta�am. - Widzia�am r�ne rzeczy, Naldo. By�am tak�e ich uczestnikiem. Patrzy�am, jak szalone Ogary z Alizonu ucieka�y z podkulonymi pod siebie ogonami, z pe�nym przera�enia skowyczeniem. Pojad� sama, a kiedy powr�c�, b�dzie przy mnie m�j pan - albo nie wr�c� nigdy! Sta�a obok mnie ocieraj�c si� ramieniem o juki przytroczone do siod�a i z nat�eniem patrzy�a w moj� twarz. A potem skin�a szybko g�ow�, tak jak wielokrotnie robi�a to podczas naszych w�dr�wek, gdy udawa�o si� nam rozwi�za� jaki� problem. - Niech si� tak stanie. Wiedz, �e gdy wr�cisz, wszystko b�dzie w najwy�szym porz�dku. Niech ma ci� w swojej opiece Pani �wi�tyni Plon�w - zawsze opiekuje si� tymi, kt�rzy prawdziwie kochaj�! Ju� wcze�niej zd��y�am si� po�egna�, ale inwokacja Naldy skierowana do Gunnory, pani w�adaj�cej cierpieniami i rozkosz� kobiet, dawa�a pe�n� ciep�a otuch�. W g��bi serca podzi�kowa�am jej za to wezwanie - chocia� wypowiedzia�a je w cieniu Domu P�omieni, gdzie nie by�o miejsca dla Gunnory. A mo�e za murami znajdowa� si� kto�, kto nauczy mnie czego� innego ni� to, co przekazywa�y Damy? Gdy wje�d�a�am w pierwsze promienie rodz�cego si� poranka, pomy�la�am o Wiekowej Przeoryszy Malwinie, o jej starym ciele, kt�rym tak dobrze opiekowa�y si� jej "c�rki", nie domy�laj�ce si� nawet, o czym my�la�a i marzy�a. Posz�am do niej pe�na smutku, wesz�am do ma�ego otoczonego murem ogrodu tchn�cego uczuciem niesko�czonego spokoju, chocia� dla mnie nie by�o spokoju - szczeg�lnie teraz. Walczy�y we mnie gwa�towne, gor�ce uczucia. My�la�am, �e mo�e by� za stara, aby zrozumie�, co odczuwa�am. Dla Dam znajdowa�a si� w stanie bliskim nirwany - czy mog�a zdoby� si� na troch� sympatii dla mnie? Nasze oczy spotka�y si�, w jej spojrzeniu zobaczy�am pe�n� �wiadomo��. W ci�gu tej d�ugiej milcz�cej chwili nie pr�bowa�a mnie ocenia� ani strofowa� za nieokie�znan� niecierpliwo��. Ukoi�a tylko lito��, jak� odczuwa�am do siebie, i poczucie obrazy, a w ten spos�b umo�liwi�a mi jasno�� my�lenia. - Nie pozwol�, �eby to wszystko tak si� sko�czy�o! - krzykn�am g�osem pe�nym b�lu i goryczy, kt�re wezbra�y w mojej duszy tworz�c szalej�cy sztorm uczu�. Nadal wpatrywa�y�my si� w siebie. Nie da�a mi �adnej rady - by�am m�oda, niepewna swoich si�. Tak bardzo chcia�am, �eby kto� powiedzia�: Zr�b to czy tamto, Joisan, a wszystko b�dzie dobrze. Tylko �e nie by�o ju� nikogo, kto m�g�by rz�dzi� moim �yciem. By�am sama. Owa samotno�� by�a sednem wszelkich zmartwie�. - Jestem jego �on� - nie tylko poprzez ceremoni� za�lubin, ale tak�e z wyboru serca! - powiedzia�am z wyzwaniem. M�wienie o takich uczuciach w tym miejscu mog�o zosta� uznane za grzech. Po z�o�eniu �lub�w Damy z Norstead odrzuca�y wszelkie cielesne pokusy. - Mog� si� do niego przyzna� z dw�ch powod�w, ale nadal b�dziemy rozdzieleni! Nie odpowiedzia�a - bez�adnie m�wi�am dalej, nerwowym piskliwym g�osem opowiada�am o swojej stracie. - Razem walczyli�my ze z�em, my�la�am, �e potem nast�pi nasze prawdziwe ma��e�stwo. Wiedzia�am, �e jest wyczerpany po walce - ale mia�am nadziej�, �e wkr�tce zwr�ci si� do mnie - my�la�am, �e po tych wszystkich cierpieniach najpierw b�dzie chcia� pozna� troch� samego siebie. By�am wi�c cierpliwa. Przypominaj�c sobie swe s�owa mocniej zacisn�am wodze w d�oniach. Patrzy�am przed siebie, ale nie dostrzega�am rozci�gaj�cej si� drogi. - Czynem i s�owem stara�am si� mu pokaza�, �e widzia�am w nim wszystko, o czym mo�e zamarzy� kobieta. Ma��e�stwo pomi�dzy Domami nie zostaje zawarte w wyniku mi�o�ci kobiety i m�czyzny. Zostajemy po�lubieni w celu umocnienia naszych rod�w. Wierz� jednak, musz� wierzy�, �e z takich zwi�zk�w powstaje co� wi�cej. My�la�am, �e tak b�dzie ze mn�! Wiesz, czym on si� r�ni od innych - kontynuowa�am - ma znamiona Dawnych Ludzi. On jeden przyszed� mnie ratowa�, gdy zosta�am schwytana przez jego wrog�w, kt�rzy chcieli mnie wykorzysta� do swoich niecnych, ciemnych czyn�w. Wtedy zrozumia�am, �e jego wygl�d zewn�trzny nic nie oznacza, nie nale�y si� go obawia�, lecz kocha�. Jego rany by�y moimi, jego droga moj�. Wiem, �e tak b�dzie dop�ty, dop�ki na moim o�tarzu pali si� P�omie� Wieczno�ci. Ale to, co mog�am mu da�, nie wystarczy�o... Skar�y�am si� jej �a�o�nie, d�onie trzyma�am zaci�ni�te na zamkni�tym w kuli Gryfie - jedynej rzeczy, jak� mi pozostawi�. Teraz tak�e mia�am go przy sobie dla dodania otuchy. Gryf by� herbem Domu mego pana, ale ten talizman by� o wiele starszy, pochodzi� z Ziem Spustoszonych, na kt�re odeszli Ludzie Starej Rasy. Spojrza�am na niego. Nawet w p�mroku jego male�kie oczy b�yszcza�y niczym klejnoty, wydawa�o mi si�, �e na wp� rozwini�te skrzyd�a lekko drgn�y, jak gdyby Gryf pr�bowa� si� wyzwoli� z kryszta�owego wi�zienia. Ten przedmiot nale�a� do Mocy, ale ani ja, ani m�j pan nie umieli�my z niej korzysta�. By� tak�e Kluczem... Pami�ta�am s�owa tego dziwnego m�czyzny, kt�ry pojawi� si� pod koniec bitwy. Nazwa� siebie Neevor. To on powiedzia�, �e trzyma�am w d�oniach Klucz. To by�o jednak za ma�o! Poczu�am b�l, kt�ry zniszczy� wszelkie uczucie dumy. Niespokojnie poruszy�am si� w siodle, wyjecha�am ju� poza ostatnie wiejskie zabudowania, wkr�tce b�d� musia�a skr�ci� na szlak prowadz�cy na po�udnie. Nadal nie umia�am zapomnie�. Kiedy to samo wykrzycza�am Wiekowej Przeoryszy, zgodzi�a si� ze mn� - cho� wcale si� tego nie spodziewa�am. - Nie, to co masz, nie wystarczy. Kerovan - powiedzia�a mi�kko, jak gdyby go b�ogos�awi�a - zawsze by� nie chciany. Jego ojcu syn by� potrzebny z uwagi na presti�, chcia�, aby kto� z jego krwi zasiada� na tronie w Wielkim Hallu. Kerovan wyczu� to, zanim zdo�a� rzecz w pe�ni zrozumie�. Ciemno�� rodzi si� i wzrasta na nieszcz�ciu, b�d�c �r�d�em wypaczonych i bolesnych my�li, z kt�rych pewne tkwi� w nas tak g��boko, �e nawet nie u�wiadamiamy sobie ich istnienia. A jednak Kerovan mimo wszystko nie sta� si� potworem. Jest silniejszy wewn�trznie, ni� mu si� wydaje. Znam twego pana... To mnie zaskoczy�o, wiedzia�am bowiem, �e �aden m�czyzna nie mia� prawa przekroczy� bramy Klasztoru. Musia�am jakim� gestem wyrazi� zdziwienie, poniewa� Przeorysza u�miechn�a si� do mnie. - Moje dziecko - podesz�y wiek ma swoje przywileje. Kiedy us�ysza�am twoj� histori�, zapragn�am dowiedzie� si� o nim czego� wi�cej. Przyszed� - i pomimo bariery, jak� odgrodzi� si� od tego �wiata - m�wi� ze mn�. Oczywi�cie powiedzia� niewiele, ale mimo wszystko odkry� przede mn� wi�cej, ni� zamierza�. Stoi teraz na rozdro�u - musi wybra�, a wyb�r ukszta�tuje go na nowo - b�dzie dobry lub z�y. Dziecko, tak niewiele wiemy o Dawnych Ludziach. Pomimo rozwagi, kt�ra nakazuje nam uwa�a�, zawsze ci�gnie nas niewiadome - te wszystkie cudowne rzeczy i niebezpiecze�stwa znajduj�ce si� poza zasi�giem naszego zrozumienia. Kerovan ma ich dziedzictwo, jest teraz jak dziecko stoj�ce przed stosem kolorowych zabawek. Ostro�no��, jakiej nauczy� si� do tej pory, powoduje, �e nie wierzy nikomu ani niczemu. Boi si� ulec temu wszystkiemu, co opiera si� na uczuciu, a nie rozumie. Najbardziej ze wszystkiego obawia si� siebie i w�a�nie dlatego nie mo�e pozosta� z osobami, kt�re pokocha�... - Pokocha�? - moje s�owa by�y pe�ne goryczy. - Pokocha� - powiedzia�a z przekonaniem. - Chocia� o tym nie wie, a nawet gdyby wiedzia�, nie pozwoli�by na to, aby kierowa�o nim to uczucie. Czuje si� bezpieczny w pancerzu, jaki dla siebie stworzy� - uwa�a, �e jest to miejsce bezpieczne tak�e dla innych. Nie wr�ci do ciebie, Joisan - chocia� sam si� nawet do tego nie przyznaje. Nie wr�ci, poniewa� zale�y mu na tobie - poniewa� boi si�, �e dziedzictwo odmiennej krwi mo�e w jaki� spos�b tobie zagrozi�. - To nieprawda! - krzykn�am wtedy. Tak mocno zacisn�am d�onie na kryszta�owej kuli, �e prawie j� zgniot�am. - Dla niego taka jest prawda. Chyba �e uda mu si� zniszczy� odgradzaj�c� go barier�... - Albo znajdzie si� kto�, kto j� zniszczy dla niego! Skin�a w�wczas g�ow�, przytakn�a te� ponownie, gdy doda�am: - Nie jestem wolna, on tak�e nie b�dzie! Niech jedzie na po�udnie zgodnie z �yczeniem lorda Imgry. B�d� go pr�bowali wykorzysta� - tak jak teraz, gdy za jego plecami czyni� znaki odczyniaj�ce czary. Nie znajdzie tam przyjaci�. Dlaczego odjecha�? - Dobrze wiesz dlaczego, dziecko. - Tak! My�la�, �e nie ma nic innego, �e r�wnie dobrze mo�e w taki spos�b sp�dzi� ca�e �ycie. Powiedzia� wi�c swojej �onie, �e jest wolna - i odjecha�! Nie ma we mnie fa�szywej dumy. Je�eli Kerovan pojecha� na rozkaz tych, kt�rzy chc� z niego uczyni� bezwolne narz�dzie - ja tak�e pojad�! - Tak si� stanie. Tak zosta�o przeznaczone i jest znacznie wa�niejsze, ni� mo�esz sobie nawet teraz wyobrazi�. Id�, niech si� stanie Wola P�omienia. To b�dzie twoim p�aszczem i ochron�, moje drogie dziecko. Niech P�omie� o�wieci twoj� drog� i w ko�cu roznieci rado�� w twym sercu. Tak wi�c, nie tylko mnie w pe�ni pob�ogos�awi�a, ale kaza�a tak�e otworzy� dla mnie magazyn klasztorny. Tam wybra�am sobie bro� i ubranie, kt�re kiedy� nale�a�y do uciekinier�w. Rozwa�a�am wszystko do chwili, gdy by�am ju� gotowa, potem spotka�am Nald� i w ko�cu rozpocz�am t� samotn� podr� w nieznane. Moja klacz, brzydkie zwierz� w por�wnaniu ze znacznie wi�kszymi ko�mi z r�wnin, nale�a�a do g�rskiej rasy. Nazwa�am j� "Bural", jest to nazwa twardego korzenia, kt�rego nie mo�na wyci�gn�� z ziemi. Teraz, kierowana przeze mnie, wjecha�a na po�udniowy szlak, ten sam, kt�ry wcze�niej obra� Kerovan i jego eskorta. Niewielk� mia�am nadziej� na dogonienie mego m�a, min�o zbyt wiele dni. Musia�am jecha� ostro�nie, zawsze w wybranym kierunku. W tym kraju mo�na by�o spotka� wiele niebezpiecze�stw. Przed wojn� Ziemie Spustoszone, kt�re rozci�ga�y si� w pobli�u, by�y miejscem kryj�wek dla z�oczy�c�w i uciekinier�w, a tak�e zb�jc�w. S�ysza�am tak�e, �e na wschodnich obrze�ach zacz�y si� gromadzi� niewielkie grupy nieprzyjaci� - cho� ostatnio by�o ich coraz mniej. By� mo�e ich zwiadowcy odkryli ten szlak i sprawdzali, kto z niego korzysta�. Kiedy� by� to szlak handlowy. Le��ce w dolinach klasztory by�y dobrym miejscem do prowadzenia handlu, a niekt�re organizowa�y doroczne jarmarki. Od chwili inwazji nie pr�bowano jednak podtrzymywa� wymiany towar�w, droga by�a teraz zaro�ni�ta, podczas zimy obsun�y si� du�e kawa�ki nawierzchni, szczeg�lnie tam, gdzie trasa przebiega�a przez g�rskie szczyty. Cieszy�am si� z nastaj�cego dnia, ju� kilka razy musia�am bowiem zsiada� z Bural i przeprowadza� j� przez piaszczysty grunt. Jecha�am w zamierzonym tempie a� do drugiego dnia podr�y, gdy otoczy�a nas g�sta mg�a. Otuli�a ziemi� tak dok�adnie, �e nie widzia�am dalej ni� na wyci�gni�cie miecza. Na hennie zbiera�a si� wilgo�, sp�ywa�a na twarz, a d�onie lepi�y si� do wodzy. B��dem by�aby dalsza podr�, zacz�am wi�c szuka� schronienia. Wok� wida� by�o znaczn� ilo�� kamieni, ale �adnej jaskini ani na wp� przekrytej szczeliny. Nie mia�am ochoty siedzie� na otwartej przestrzeni pe�nej mokrych g�az�w i oczekiwa� na lepsz� pogod�. Nagle przed nami pojawi�a si� kamienna zapora. Bural poci�gn�a za wodze i z uporem odwr�ci�a g�ow� w lewo, nie potrafi�am stwierdzi�, czy by� to kierunek p�nocny, po�udniowy, wschodni czy zachodni. Ju� wcze�niej zjecha�am z drogi, poniewa� przez pewien czas by�a niczym nie os�oni�ta, a nie chcia�am zosta� zauwa�ona. Klacz si� upar�a, a grunt wydawa� si� bardziej twardy w kierunku, w jakim zmierza�a, wi�c pozwoli�am jej wybiera� drog�. Jecha�am teraz wzd�u� muru tak blisko, �e od czasu do czasu zawieszone przy siodle juki ociera�y si� o szorstki kamie�. Nie wiem ju�, kiedy zauwa�y�am, �e nie by�a to naturalna formacja skalna, ale stworzony w nieznanym celu mur. Ogromne, nie obrobione kamienie zosta�y u�o�one z takim mistrzostwem, �e w szpary pomi�dzy nimi nie mo�na by�o wsun�� nawet ostrza no�a. Chocia� inne ska�y porasta� szarozielony lub rdzawy mech, mur by� czysty, po jego powierzchni sp�ywa�y jedynie stru�ki wilgotnej, osiadaj�cej na kamieniach mg�y. By�am pewna, �e natkn�am si� na ruiny dawnej siedziby Ludzi Starej Rasy, zatrzyma�am si� i wyci�gn�am przed siebie kul� z Gryfem. Kryszta� by� ciep�y, oczy uwi�zionego stwora b�yszcza�y, ale klejnot nie ja�nia� �adnym �wiat�em. Nie wszystkie ruiny rozrzucone po Krainie Dales ukrywa�y w sobie nieznan� Moc. Wiele z nich by�o podobnych do naszych nowych ruin stworzonych przez przewalaj�c� si� na tych terenach wojenn� nawa�nic�. To musia�o by� jedno z martwych miejsc, gdzie nie nale�a�o si� niczego obawia�. Bural uparcie w�drowa�a dalej. W �cianie nie by�o �adnej przerwy. Nagle g�rska klacz parskn�a i wy�ej podnios�a g�ow�, zupe�nie jak gdyby poczu�a jaki� zapach. Przyspieszy�a kroku ci�gn�c za wodze, podczas gdy ja stara�am si� j� zatrzyma�. Wyci�gn�am strza�kow� kusz�, do kt�rej mia�am niewielki zapas amunicji, i prze�o�y�am wodze do lewej r�ki. Walka mieczem by�a dla mnie ostateczno�ci�. Teraz tak�e poczu�am - we mgle pojawi� si� dusz�cy zapach pal�cego si� drewna! Gdzie� w pobli�u by�o ognisko. Zanim zdo�a�am j� zatrzyma�, Bural zar�a�a g�o�no - odpowiedzia�o jej r�wnie� r�enie! Nie mog�am jej powstrzyma�. Tak mocno �ci�gn�am wodze, �e wykr�ci�am jej g�ow� w przeciwn� stron�. Wierzgn�a i kopn�a, a kr�tka szarpanina skierowa�a nas prosto na otwart� przestrze� w punkcie, gdzie ko�czy� si� mur. W ciemno�ciach wida� by�o pe�gaj�ce �wiate�ko ogniska. W mgielnych oparach zamajaczy� zmierzaj�cy w moim kierunku kszta�t. Bural wyrwa�a si� spod kontroli i pok�usowa�a w kierunku s�abo widocznych p�omieni. Ba�am si� pozosta� na tym pustkowiu bez konia, jecha�am wi�c dalej, chocia� ognisko prawdopodobnie nale�a�o do nieprzyjaci�. �aden uciekinier nie wybra�by dobrowolnie drogi przez te nagie szczyty. Osoba zmierzaj�ca w moim kierunku odsun�a si� nie pr�buj�c nawet schwyci� za zwieszaj�ce si� wodze Bural. By� to wysoki m�czyzna, w r�ku trzyma� obna�ony miecz. Nie mog�am strzela�, zanim nie pojawi� si� lepszy cel. Wojownik prawdopodobnie mia� na sobie tak�e i pancerz. Widzia�am ju� �mier� i by�am gotowa j� zada�. Wtedy jednak dzia�a�am w obronie, chroni�am �ycie innych, a tak�e i swoje. Stwierdzi�am, �e nie potrafi� strzeli� ch�odno i z rozwag�. - Jervon! - z rudawej plamy p�omienia widocznej za zbli�aj�cym si� m�czyzn� dobieg� g�uchy g�os. Nie odwr�ci� g�owy, ale zatrzyma� si� z mieczem w d�oni. Pod brzegiem he�mu widzia�am tylko ja�niejsz� smug� twarzy. Zatrzyma�am si� nieruchomo i czeka�am. Z mg�y wynurzy�a si� druga posta�. Wzrostem dor�wnywa�a pierwszemu m�czy�nie, by�a jednak szczuplejsza. Nowo przyby�y wyci�gn�� do przodu obie d�onie spodni� stron� do g�ry, by� to odwieczny znak pokoju. Nieznajomy min�� m�czyzn� i pewnie podszed� do mnie, zachowywa� si� tak, jak gdyby�my byli witaj�cymi si� krewnymi. Jego zbroja mia�a dziwny b��kitnawy odcie�, zosta�a wykonana z nieznanego metalu. Powoli opu�ci�am kusz�, ale nie zawiesi�am jej z powrotem na miejscu przy pasie. Mg�a przesta�a wszystko przes�ania� i zobaczy�am opalon� na br�z twarz o delikatnych rysach. Sta�a przede mn� kobieta, uzbrojona podobnie jak ja. Opu�ci�a d�onie, nie si�gn�a jednak po bro�, w wilgotnym powietrzu nakre�li�a szybko znak. Symbol zal�ni� przede mn� przez par� uderze� serca, a potem znik�. By� b��kitny, chwilami zielonkawy - wiedzia�am, �e wskazywa� na istnienie Mocy. Kto� z Ludzi Starej Rasy? Odetchn�am g��boko i od�o�y�am pistolet strza�kowy, �adna bro� nie mog�a mnie obroni� przed kim� takim. Wiedzia�am tak�e, �e Moc, kt�ra przejawia�a si� tym kolorem, nie zagra�a�a mojej rasie. Podobnie, wszystkie miejsca w Krainie Dales b�yszcz�ce w ciemno�ciach tak� barw� by�y dla nas bezpieczne. Kobieta u�miechn�a si� do mnie, a potem skin�a g�ow�, jak gdyby w odpowiedzi na frapuj�c� j� zagadk�. Wyci�gn�a do mnie praw� r�k�. - Chod�. - Nie by� to rozkaz ani zaproszenie, ale co� po�redniego. Zacisn�a palce na mojej bezwiednie wyci�gni�tej d�oni. Przytrzyma�a mocno, jak gdyby obawiaj�c si�, �e b�d� pr�bowa�a si� wyrwa�. Dotyk by� zimny i mokry od mg�y, podobnie jak i m�j, nie r�ni� si� jednak od ludzkiego. By�am pewna, �e nie chce mi zrobi� krzywdy. Patrzy�a na mnie z u�miechem niczym na z dawna oczekiwan� osob�. Poci�gn�a mnie do ogniska. Gdy przechodzi�y�my obok m�czyzny, wsun�� miecz do pochwy i do��czy� do nas. Mia� surow�, przystojn� twarz, chocia� wok� oczu i ust widnia�y g��bokie zmarszczki. Teraz on tak�e u�miechn�� si� do mnie, witaj�c jak krewn�. Prawie od samego pocz�tku wyczu�am g��bokie uczucie wi���ce tych dwoje. Do tej pory nie rozmawiali mi�dzy sob� ani nie zwr�cili si� do mnie, w milczeniu zaprowadzili mnie do zak�tka, z kt�rego p�omienie prawie ca�kowicie wypar�y wszelkie �lady mg�y. Za ogniskiem sta�y dwa konie z r�wnin Dales. Mia�y ostr� zimow� sier�� i by�y podobne do tych, jakimi szczyci� si� m�j wuj, zanim pojecha� na po�udnie i zgin��. By� tak�e ko� poci�gowy, obok kt�rego sta�a Bural pocieraj�c pyskiem o jego chrapy. Wszystkie konie mia�y zdj�t� uprz��, z�o�on� teraz obok baga�y na ziemi. Wok� ogniska ustawiono wystrugane z drewna ro�ny, na kt�re na�o�one by�y trzy g�rskie kury. Zapach pieczonego mi�sa spowodowa�, �e �lina nap�yn�a mi do ust. Kobieta roze�mia�a si� i wskaza�a na kury. - Nawet Gunnora przygotowa�a nas na twoje przybycie. Wystarczy dla wszystkich. Usi�d�, odpocznij i jedz. Najpierw jednak... - odwr�ci�a si� w kierunku swego towarzysza. Bez s�owa przyni�s� ma�� manierk� i wyci�gn�� z�bami zatyczk�. W jednym r�ku trzyma� rogowy kubek, a drug� nala� do niego p�yn z manierki. Kobieta wzi�a naczynie i poda�a mi. Zachowa�a si� podobnie jak panie na zamkach w Krainie Dales, gdy honorowemu go�ciowi podaj� puchar powitania, pozwalaj�c w�drowcowi na zaspokojenie pragnienia, zanim g�o�no wyjawi cel przybycia. To by�y stare tradycje - pami�ta�am, �e musz� si� uk�oni�, a nie dygn��, nie musia�am przypomina� sobie w�a�ciwych s��w. - Pi�kne dzi�ki tym, kt�rzy wydaj� uczt�. Wdzi�czno�� za powitanie przy bramie. Fortuna i s�oneczne jutro dla w�adc�w tego domu. Kobieta zmarszczy�a nos i roze�mia�a si�. - O ostatnie �yczenie mo�emy poprosi� wszystkie Moce wspomagaj�ce tutaj podr�nych. O ile - unios�a do g�ry d�ugi palec i leciutko go ugryz�a - o ile to wszystko nie jest cz�ci� jakiego� Planu. Zobaczy�am, �e jej towarzysz zmarszczy� si� lekko, jak gdyby przypomnia� sobie co�, co jego nie dotyczy�o. Mog�am si� im teraz lepiej przyjrze�. Z wygl�du m�czyzna przypomina� typowego wojownika nale��cego do armii Dales, musia� mie� jednak jak�� rang� i prawdopodobnie zasiada� przy stole swego pana. A jednak na froncie jego matowego he�mu (jego zbroja nie b�yszcza�a tak jak jej) nie widnia�a �adna odznaka wskazuj�ca na przynale�no�� do Domostwa. Twarz mia� jasn� i szczer�, ostro zarysowana broda i twardo zaci�ni�te usta nadawa�y mu stanowczy wyraz. Pani - by�am pewna, �e nie nale�a�a do rodu Dales, w High Hallack oznacza�o to obc�, star� krew. Tak�e mia�a na g�owie he�m, na policzek zsun�o si� pojedyncze pasmo w�os�w, zupe�nie jakby po�piesznie na�o�y�a ochronny metal na d�wi�k mojego zbli�ania. W�osy by�y bardzo ciemne, rysy ostre, a oczy ogromne. Nigdy nie widzia�am kogo� podobnego do niej. Gdy pi�am czar� powitania, rozsiedli si� po moich bokach i skrzy�owali nogi. Mieli prawo dziwi� si�, dlaczego samotnie w�druj� w�r�d wzg�rz, b��dem by�oby jednak wyjawienie im mojej misji. ROZDZIA� 2 - KEROVAN W krainie takiej jak nasza ludzie obawiaj� si� sn�w. Mieszka�cy Dales przekazuj� dawne wierzenia, strach przed tym, �e w�a�nie w snach otrzymujemy ostrze�enia, nakazy... W chwili przebudzenia pami�tamy jednak tylko pomieszane fragmenty, inne za� tkwi� w nas i pr�bujemy je sobie przypomnie�. Czy mo�na zwariowa� z powodu sn�w? Czasami tego w�a�nie si� obawia�em. By�em bowiem nawiedzony... A jednak z nadej�ciem ka�dego poranka rodzi�a si� nadzieja, �e wyzwol� si� z cienia, jakim okrywa�y mnie nowe nocne marzenia, kt�rych nie potrafi�em sobie przypomnie�. W pewnym sensie by�em wi�niem - nie wiedzia�em jednak czego lub kogo. Kiedy ostatni raz by�em na Ziemiach Spustoszonych, poszukiwa�em Joisan, gdy� taki by� m�j obowi�zek. Tak, w�a�nie tak to okre�l� - tylko obowi�zek. Nie m�g� by� dla mnie niczym innym. Bez wzgl�du na to, jakie kiedy� by�y moje ch�opi�ce marzenia, zrozumia�em, �e nie mog�y dotyczy� kogo� takiego jak ja - p� cz�owieka, p� - kogo? Przynajmniej teraz mam odwag�, aby przyj�� siebie takim, jakim jestem, i nie ukrywa� si�. Wystarczy, �e spojrz� na niczym nie okryte stopy (gdy� nie staram si� ju� ukrywa� mojej odmienno�ci) i zobacz� na ich ko�cach kopyta... Od�ogi powita�y mnie jako Kerovana z Ulmsdale. Kim by�em, gdy wyszed�em z tej krainy? Nie wiem. Mo�e nigdy si� nie dowiem i tak b�dzie lepiej. A jednak dr�czy�a mnie ci�g�a samotno��, ostra niczym dotyk miecza. Joisan - nie, nie b�d� my�la� o Joisan. Zmusz� si�, aby o niej nie my�le�. Przypomn� sobie tylko, jak patrzyli na mnie w Norsdale, gdy j� tam przywioz�em - bezpieczn�, niezale�n�. Potem zerwa�em nasz� �lubn� umow�, da�em jej prawo do odej�cia, gdy� sama nie chcia�a tego zrobi�. Tamta kobieta - Stara Przeorysza... nie, o niej te� nie b�d� my�la�. Ich �wiat nie jest moim. Tak naprawd� nie czuj� �adnych zwi�zk�w z Krain� Dales, pomimo �e lord Imgry wezwa� mnie ponownie do siebie. Nic nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia i dlatego przyj��em jego rozkaz. Sny pojawiaj� si� i nie mog� si� ich pozby� z bol�cej g�owy tak �atwo, jak z he�mu mo�na odrzuci� znak swego Domostwa. Nienawidz� spa� - chyba �e b�dzie to bezbrze�na ciemno�� bez marze�. Moja eskorta siedzi wok� ogniska z daleka ode mnie. To m�czy�ni tacy jak i ja kiedy� by�em albo wydawa�o si�, �e by�em. Unikaj� mnie, wiem, �e tylko rozkaz lorda Imgry trzyma ich przy mnie. Kiedy� fascynowa�y mnie sekrety Ludzi Starej Rasy. Razem z M�drym Riwalem bada�em Od�ogi. Wsp�lnie pojechali�my Drog� Wygnania. Nie - nie b�d� pami�ta�! W�osy - jak b�yszcz�ce jesienne li�cie, szybkie kroki, jej g�os... To zbyt silne wspomnienie. To rana, kt�ra si� nigdy nie zagoi. Nie b�d� pami�ta�! Nie jestem ju� tym samym Kerovanem... Nocny obch�d obozu uchroni mnie przed snem. Cia�o szarpie zm�czenie. M�czy�ni patrz� na mnie z ukosa i szepcz�. Nie pozwol� sobie o nich my�le� - ani... Nie mo�na jednak broni� si� bez ko�ca. Znowu �ni�... Kiedy� istnia� jeden z Dawnych Ludzi - pami�tam, jak si� nazywa� - Neevor. Nie wiem, czym ani kim by�. Raz, nawet dwa razy, pom�g� mi. Przyjaciel? Nie, tacy jak ja nie maj� przyjaci�. Kiedy nie �pi�, staram si� my�le� o Imgrym i o jego rozkazie. To zimny m�czyzna, silny i dumny, ro�nie w si�� dzi�ki swym czynom, sile woli i swym zamiarom. My z rodu Dales (kiedy� i ja nale�a�em do Dales) nigdy nie sk�adamy przysi�g wierno�ci jednemu g��wnemu przyw�dcy. To w�a�nie by�a nasza s�abo��, w chwili gdy napadli wrogowie. Dzi�ki szpiegom wiedzieli, co si� stanie. Ka�dy lord walczy� samotnie broni�c swojej posiad�o�ci, a w ten spos�b �atwo mo�na by�o go zwyci�y�. To by�a bolesna lekcja. W�wczas ca�e wybrze�e zosta�o ju� opanowane przez naje�d�c�w, a ci, kt�rzy mieli wystarczaj�c� w�adz� i moc przyw�dcz� - zgin�li podczas walk lub zostali skrycie zamordowani. Dopiero w�wczas zgromadzili�my si� pod przyw�dztwem trzech lord�w z po�udnia, m�czyzn przewiduj�cych i dysponuj�cych odpowiednimi si�ami, aby utworzy� kr�lestwo z lu�nej konfederacji warowni. Spo�r�d nich Imgry by� najmniej lubiany. Nikt, kto pod nim s�u�y�, nie mo�e jednak zaprzeczy�, �e mia� stalow� wol�. Nie trzeba kocha� przyw�dcy, aby mu wiernie s�u�y�. To w�a�nie jemu uda�o si� zgromadzi� nasze rozgromione szeregi, stworzy� z nich armi�, w kt�rej niedopuszczalne by�y dawne wa�nie i zatargi, a kt�ra zna�a tylko jednego wroga - Ogary z Alizonu. Armia by�a jednak rozbita i zm�czona, nie potrafi�a oprze� si� atakom. Zamiast tego wojsko napada�o na wz�r rozb�jnik�w z Ziem Spustoszonych, walczy�o jak stado wilk�w. Naje�d�cy nadal przybywali do zdobytego przez nich portu. Jedyn� przewag�, jak� nad nimi osi�gn�li�my, by� fakt, �e przestali przywozi� zza morza swoj� dziwn� bro�, kt�ra zada�a nam takie straty - bro�, kt�ra przewali�a si� nad naszymi zamczyskami i zniszczy�a je tak �atwo, jak cz�owiek burzy kopiec mr�wek. Te wiadomo�ci przekazali nam nieliczni je�cy, kt�rzy m�wili tak�e, �e bro� nie nale�a�a do Alizonu, ale powsta�a dzi�ki nowym czarom, znanym jedynie sprzymierze�com naszych przeciwnik�w. Fakt, �e te machiny by�y zniszczone lub z nie znanego nam powodu niezdatne do u�ycia, nic nie oznacza�, nasi wrogowie nadal mieli mn�stwo broni i gotowych do walki ludzi. Na dalekich zachodnich kra�cach Dales mozolili si� nasi kowale, ale nawet oni nie mogli spowodowa�, aby jedna strza�a trafia�a dwa razy, a my czasami musieli�my napada� po prostu w celu zdobycia po�ywienia. By�em jednym ze zwiadowc�w poszukuj�cych prowiantu. Dziecinne lata sp�dzone z my�liwymi w g�uszy Krainy Dales predysponowa�y mnie do takiego zadania. By�em zadowolony z misji, gdy� moi krewni patrzyli na mnie z podejrzliwo�ci�, nawet zanim odkryto moje znamiona - potw�r, p�m�czyzna - tak zawsze o mnie szeptano. Par� miesi�cy temu z powodu choroby mego ojca Imgry wys�a� mnie na p�noc. Istnia�a te� zawsze szansa, �e badaj�ce wybrze�e Ogary mog�y zapu�ci� si� w g��b l�du. W tajemnicy odwiedzi�em Ulmsdale, dowiedzia�em si� w�wczas, �e mam wrog�w wywodz�cych si� z mojej w�asnej krwi, najbli�szej rodziny. Matka nienawidzi�a mnie od urodzenia nie tylko z powodu zniekszta�conego cia�a (jak si� dowiedzia�em), ale dlatego, �e nie okaza�em si� broni�, jakiej poszukiwa�a, broni�, kt�ra mog�aby zwi�kszy� ograniczon� dawn� Moc, jak� uda�o si� jej okie�zna�. Zbyt by�a jednak dumna ze swojej wiedzy, i nie tylko moja osoba okaza�a si� pora�k�. Kiedy matka wraz ze swymi towarzyszami spr�bowa�a wezwa� na pomoc morze i zniszczy� ludzi z Alizonu, zatopi�a ca�� dolin�, nie pozosta� nawet skrawek dziedzictwa. Kiedy chcia�em w�wczas powr�ci� do armii, okaza�o si�, �e pomi�dzy mn� a si�ami Dales znajduj� si� wrogowie. Wyruszy�em na zach�d - odnalaz�em swoj� pani�... Nie, nie b�d� w ten spos�b o niej my�la� - chocia� wed�ug wszelkich praw naszej krainy od dziecka byli�my sobie po�lubieni, na d�ugo zanim si� spotkali�my. Joisan... Nie mog� opanowa� swoich my�li, tak samo jak nie potrafi� opanowa� swoich sn�w. Widz� j� wraz z jej lud�mi, z moim kuzynem Rogearem, kt�ry poda� si� za mnie - podczas gdy ona wierzy�a, �e ja jestem jednym z Dawnych Ludzi. Widz� j� w�r�d Od�og�w we w�adzy Rogeara, jak jest wykorzystywana przez niego i przez moj� matk� jako narz�dzie Ciemno�ci. W jej d�oniach spoczywa�a bowiem rzecz nale��ca do prawdziwej Mocy, a kt�r� znalaz�em i da�em jej w prezencie - kula z uwi�zionym Gryfem. Tak, nie mog� od niej uciec umys�em, chocia� uciek�em cia�em. Widz� j� dumn�, odwa�n�, szlachetn� - maj�c� wszelkie zalety, jakie u kobiety mo�e sobie wymarzy� m�czyzna. M�czyzna - nie by�em m�czyzn�, a jednak nadal jej pragn��em. Dlaczego wci�� jest w mej pami�ci - przecie� zwr�ci�em jej wolno��? W Dales jest mn�stwo m�czyzn, kt�rzy dadz� jej to, na co zas�uguje, a ja nie mog� do nich nale�e�. Odjecha�em bardziej dlatego, �e chcia�em si� od niej uwolni�, ni� z uwagi na rozkaz lorda Imgry - musz� si� do tego przyzna�. Jestem taki zm�czony, mimo to �ni�, kiedy zasypiam... Musz� jednak spa� - chocia� jest we mnie duma nie pozwalaj�ca na pokazanie zm�czenia tym, kt�rzy mnie otaczaj�. B�d� zmuszony si� jednak w ko�cu podda�... Hall by� tak ogromny, �e �ciany le�a�y poza zasi�giem wzroku. Wielkie kolumny tworzy�y nawy, wzd�u� kt�rych p�yn�y pasma s�odko pachn�cej, zwijaj�cej si� w abstrakcyjne wzory mg�y. Zupe�nie jakby kto� bawi� si� d�ugim kawa�kiem wst��ki. Nie by�o �adnych �uczyw ani lamp, a jednak by�o jasno. Przeszed�em pomi�dzy dwoma rz�dami kolumn, na kt�rych wyryto b�yszcz�ce w�asnym �wiat�em znaki runiczne; niekt�re z nich by�y szare, inne lekko b��kitne. Znaki runiczne wprawi�y mnie w zak�opotanie. Powinienem by� potrafi� je odczyta� - informacje, jakie zawiera�y, nios�y w sobie wa�ne przes�anie - by� mo�e by�a to historia narodu, kt�ry ju� dawno znikn�� z powierzchni ziemi. To miejsce by�o bardzo stare - wra�enie minionych wiek�w emanowa�o tak mocno, �e prawie czu�em jego ci�ar na barkach. Czas - i wiedza. Nasze warownie tak�e mia�y biblioteki. W cz�owieku istnieje co�, co nakazuje pozostawi� po sobie wspomnienie ze swojego �ycia i czyn�w. W por�wnaniu z tym, co mnie otacza�o, zapiski mojego rodu by�y niczym nic nie znacz�ce bazgro�y patykiem na nadbrze�nym piasku. By�o to tak�e miejsce Mocy. Prawie j� odczuwa�em, poczu�em jej smak - ca�kowicie wype�nia�a to miejsce. By�em przej�ty, ale nie przera�ony. Wszystko by�o tak bardzo oddalone ode mnie, �e nie mog�o mi uczyni� �adnej krzywdy. Nie mog�o zagrozi� istocie takiej jak ja... By�em Kerovanem - mocno uchwyci�em si� skrawka mojej osobowo�ci. Nie wiedzia�em, gdzie jestem, ale nie mog�em zapomnie�, kim jestem. W mojej decyzji by�o wyzwanie. Kolumny sta�y si� cieniami, kt�re min��em szybkim r�wnym krokiem. Chocia� nie us�ysza�em najmniejszego d�wi�ku, w mojej g�owie brzmia� natarczywy szept - male�kie bezpostaciowe istoty stara�y si� dotrze� za ochraniaj�c� moje my�li barier�, walczy�y o mo�liwo�� wej�cia. Przede mn� mocniej zap�on�o �wiat�o. Jasno�� skupi�a si� w jednym punkcie, najpierw zabarwi�a si� b��kitnie - a potem srebrzy�cie zal�ni�a. Nie�wiadom w�asnego ruchu, szybko, niczym pewny swego celu biegacz, pobieg�em naprz�d. Kie�kowa�o we mnie podniecenie, jak gdybym naprawd� bra� udzia� w biegach, kt�rych meta - z�a czy dobra - znajdowa�a si� tu� przede mn�. Jasno�� skupia�a si� na podium, kt�rego ostry koniec w�a�nie osi�gn��em. Odgad�em, �e pe�ny jego kszta�t to gwiazda. Na �rodku sta� wykonany z kryszta�u o�tarz - lub grobowiec - wewn�trz znajdowa� si� bowiem jaki� kszta�t. Podszed�em bli�ej i przez chwil� zako�ysa�em si� niebezpiecznie - do przodu popchn�a mnie si�a, kt�ra mnie tutaj przywiod�a, do tym za� ta, kt�ra prawdopodobnie stanowi�a ochron� dla �pi�cej istoty. Nie by� ani m�czyzn�, ani ptakiem, stanowi� harmonijne po��czenie obu tych istot. Patrz�c na niego odczu�em, �e owo niecodzienne po��czenie jest naturalne i pozbawione z�a. Twarz by�a ptasia - nos i szerokie usta znajdowa�y si� na podobnej do dzioba cz�ci twarzy, szeroko rozstawione ptasie oczy by�y zamkni�te. Z czubka g�owy wyrasta� pierzasty grzebie� opadaj�c w d� na ramiona, a potem przechodz�c w puch porastaj�cy g�rn� cz�� jego ramion. Stopy przypomina�y raczej szerokie �apy o wyra�nie zaznaczonych, schowanych teraz pazurach. Podobne do ptasich szpon�w d�onie by�y mocno zaci�ni�te na uchwycie miecza, kt�ry wydawa� si� wykonany raczej ze �wiat�a ni� ze stali. Popatrzy�em na to wszystko - a jednak nie by� potworem. Poczu�em rosn�ce we mnie podniecenie. Le�a� przede mn� kto�, kto w swoim czasie by� z pewno�ci� o wiele pot�niejszy ni� ktokolwiek z ludzi. Nie wiedzia�em, dlaczego zosta�em przywiedziony w to miejsce, chocia� by�em pewien, �e znalaz�em si� tu w jakim� celu. Szepty w moim umy�le nasili�y si�, uparcie stara�y si� przebi� do �wiadomo�ci, chc�c przekaza� wiadomo��, jakby obawia�y si�, �e mog� nie zd��y� na czas. Nadal przygl�da�em si� �pi�cej postaci. Coraz bardziej wydawa�o mi si�, �e by�o w nim co� z Gryfa - symbolu mego Domu, a tak�e tego uwi�zionego w kryszta�owej kuli noszonej przez Joisan. Nie mia� cia�a bestii, skrzyde�, a jednak ta ptasia twarz, upierzona g�owa, nogi podobne do �ap, szponiaste d�onie - tak, z pewno�ci� istnia�o podobie�stwo. Ta my�l otworzy�a drog� natarczywym szeptom, nareszcie uda�o mi si� je zrozumie�. - Landisl, Landisl! Potrz�sn��em g�ow�, jak gdybym pr�bowa� uwolni� si� od natr�tnej muchy. Ju� kiedy� s�ysza�em to imi� - bo to by�o imi� - tylko gdzie i kiedy? Przypomnia�em sobie. To ja wypowiedzia�em je w chwili, gdy stan��em twarz� w twarz z czarn� magi� mojej matki i szale�stwem Rogeara. W�wczas by�o jednak tak obce, �e nie rozumia�em, co m�wi�. - Landisl - tak�e wyszepta�y moje usta... Przez chwil� zapanowa�a ciemno��, co� pochwyci�o moje cia�o, przekr�ci�o, z�ama�o i powo�a�o do nowego �ycia. Otworzy�em oczy i spojrza�em w jasno��, ale nie by�o to b�yszcz�ce �wiat�o wyp�ywaj�ce z podium. Zamruga�em w oszo�omieniu i zdumieniu... Zobaczy�em ogie�, p�omie� nale��cy do mojego �wiata... Nade mn� pochyla� si� dow�dca moich ludzi. Za nim, w promieniach wczesnego poranka, podnosili si� pozostali. Poczu�em gniew - by�em tak blisko zrozumienia, nauczenia si�... A ten g�upiec przerwa� m�j sen, pierwszy sen, kt�ry co� oznacza�, z kt�rego mog�em si� czego� nauczy�! Z trudno�ci� przychodzi�o mi dostosowanie si� do realnego otoczenia, nadal widzia�em kolumny zamiast drzew - ogie�... Tym razem pami�ta�em, o czym �ni�em. Gdy dosiedli�my koni i ruszyli�my poprzez poranne pasma mg�y, wspomnienie sta�o si� jeszcze wyra�niejsze. By�em coraz bardziej pewny, �e nie by� to zwyczajny sen. My�l�ca i pami�taj�ca cz�stka mojej ja�ni zosta�a przeniesiona w inny czas - lub miejsce - gdzie nadal le�a�o u�pione lub martwe cia�o cz�owieka-gryfa. - Landisl - spr�bowa�em powiedzie� to imi� na jawie, ale teraz brzmia�o inaczej, nie potrafi�em go odpowiednio wym�wi�. Nie rozmawia�em z moimi towarzyszami, nawet nie zauwa�y�em, kiedy pojechali naprz�d pozostawiaj�c mnie daleko za sob�. W ko�cu podj��em decyzj� i zamkn��em wspomnienie g��boko w sobie. Mia�em dziwne wra�enie, �e je�eli b�d� zbyt wiele my�la�, to zostan� zawieszony gdzie� pomi�dzy realnym �wiatem a tamtym miejscem. Z determinacj� skoncentrowa�em si� na tym, co znajdowa�o si� przede mn� - na cieple wschodz�cego s�o�ca, na szlaku, kt�rym jechali�my, nawet na towarzysz�cych m�czyznach. Powr�ci� dawny instynkt zwiadowcy, wysforowa�em si� na czo�o kawalkady i bacznie zacz��em obserwowa�. Chcia�em teraz rozmawia�, chocia� przedtem trzyma�em si� z daleka od wszystkich i m�wi�em tylko wtedy, gdy kto� zwr�ci� si� do mnie - a zdarza�o si� to nader rzadko. Wojna na po�udniu by�a w sytuacji patowej, tak przynajmniej wywnioskowa�em z rozm�w. Nasze w�asne walki polega�y na wypadach niewielkich oddzia��w. Imgry i jego dwaj towarzysze zajmowali si� zdobywaniem broni i organizowaniem w formacje bojowe ludzi, kt�rzy stworzyliby armi� walcz�c� pod jednym dow�dztwem. Naje�d�cy stali si� mniej agresywni, starali si� zachowa� to, co ju� zagarn�li, nie inicjuj�c jednak nowych najazd�w. Dw�ch m�czyzn, z kt�rymi podr�owa�em, z o�ywieniem opowiada�o o statku Sulkar�w, kt�ry przybi� do po�udniowego brzegu i spotka� si� z naszym oddzia�em wywiadowczym. Ci odwa�ni kupcy przynie�li wiadomo�� o drugiej wojnie tocz�cej si� za morzami, wojnie, kt�ra utrudnia�a plany Alizonu. Sulkarowie, kt�rzy tak�e byli wojownikami, przyj�li zaproszenie zwiadowc�w i wraz z nimi dokonali najazdu na nadbrze�ne porty opanowane przez naje�d�c�w. Nikt nie wiedzia�, czy z tego lu�nego zwi�zku mog� powsta� jakie� silniejsze porozumienia, ale mo�liwo�� by�a pocieszaj�ca. Wszyscy jednak wiedzieli�my, �e Ogary musz� zosta� pokonane w Krainie Dales i �e sami musimy walczy� o nasz� wolno��. By�o to podyktowane nie tylko ogromn� dum� Ludzi Dales, ale tak�e faktem, �e nie mieli�my �adnych poplecznik�w - zawsze byli�my samotnymi lud�mi, kt�rzy nie bratali si� z s�siednimi narodami. Czy naprawd� byli�my sami? Spojrza�em na zach�d, powoli dojrzewa�a we mnie pewna my�l. Na pocz�tku, ca�e wieki temu, Ludzie Dales przyszli z po�udnia. Nasz nar�d lubi legendy, Kowale Pie�ni tylko czekaj� na chwil�, aby niewielk� potyczk� przemieni� w epokow� bitw�. Dziwny by� brak legend si�gaj�cych dalej w przesz�o�� ni� nasze osiedlenie si� w High Hallack. To, �e nasi przodkowie zbudowali silne warowne zamki, �wiadczy�o, �e za sob� pozostawili niebezpiecze�stwo walki. Nie wiedzieli�my, przed czym uciekali, ale z natury nie jeste�my nomadami. Przez kolejne wieki ka�dy lord trenowa� swych syn�w w sztukach walki i umacnia� warownie. A jednak nie zagrozi�o nam �adne wi�ksze niebezpiecze�stwo a� do chwili pojawienia si� naje�d�c�w Alizonu. Do tego czasu spotyka�y nas jedynie drobne potyczki z bandytami lub rodowe wa�nie. Gdy nasi ludzie przyw�drowali do tej nawiedzonej Krainy, Dawni Ludzie (ile by�o ich kr�lestw i jak d�ugo trwa�y - tego nie dowiemy si� nigdy) ju� zd��yli odej��. Pozostawili po sobie �lady obce naszej rasie, miejsca, gdzie nie odwa�y si� zapu�ci� �aden cz�owiek nie tylko z uwagi na gro��c� mu �mier�, ale tak�e z powodu niebezpiecze�stwa utraty duszy. Inne miejsca znane s� z licznych ulecze�, s� oazami spokoju. Niekt�rzy nale��cy do naszej krwi pr�bowali odkry� drobne sekrety Starej Rasy, ale ich magia by�a cz�sto nie rozumiana. Pomimo �e Dawni Ludzie wycofali si� z wybrze�a Dales, byli�my pewni, �e nie ca�kiem opu�cili nasz �wiat. Na zachodzie znajdowa�y si� Ziemie Spustoszone - Od�ogi, szeroka zapora le��ca pomi�dzy nami i nieznanymi krainami, pe�na znak�w Mocy i promieniuj�cych si�� obszar�w. Dobrze wiedzieli�my, �e istnia�o tutaj �ycie - nie tylko bandyci, kt�rzy prawdopodobnie nas szpiegowali. �y�y tutaj istoty, kt�rym byli�my ca�kowicie oboj�tni, tak dalece ich sprawy i pragnienia r�ni�y si� od naszych. Po�r�d Ludzi Starej Rasy znajdowali si� wojownicy - odnale�li�my znaki okropnych staro�ytnych wojen. Poszukiwacze metalu przynosili z Ziem Spustoszonych kawa�ki z�omu stopionego w niekszta�tne bry�y pod wp�ywem wysokich temperatur - kiedy� musia�y by� celem bardzo silnych atak�w. O ile na pocz�tku Ludzie z Dales uwa�ali, �e s� w tej Krainie jedynie tolerowani, to d�ugie lata spokoju u�pi�y nasz� czujno��. Wydawa�o si�, �e nie mamy si� czego obawia�. Gdyby jednak naje�d�com uda�o si� nas zwyci�y�? Nie znali tej Krainy ani istot, kt�re zamieszkiwa�y Od�ogi. W kt�rym miejscu nast�pi�oby ich kolejne uderzenie? Czy zatrzymuj� ich cienie i legendy? Nie byli�my nawet pewni, dlaczego zostali�my zaatakowani przez mieszka�c�w Alizonu, kt�rzy przebyli morze i tutaj rozpocz�li wojn�. Nasz kraj, wed�ug tego co m�wili, by� o wiele biedniejszy od ich ojczyzny. Us�ysza�em kiedy� opowie�� je�ca wysokiej rangi, kt�rego uda�o si� nam pojma� podczas awarii jego pojazdu. M�wi�, �e ci, kt�rzy podarowali im te obce maszyny, zapewniali, �e w naszym kraju znajduj� si� ogromne Moce - wystarczaj�ce, aby uczyni� ich panami ca�ego �wiata. Tego wi�c pragn�� ich w�adca. Jedynym miejscem, gdzie mo�na by�o znale�� tak� Moc, by�y Od�ogi albo ziemie znajduj�ce si� poza nimi. Je�eli takie przekonanie spowodowa�o napad Ogar�w... czy w tym przypadku ci, kt�rzy zamieszkiwali Ziemie Spustoszone, mogli zosta� przekonani o zagra�aj�cym im niebezpiecze�stwie? Czy chcieliby wzi�� udzia� w naszej wojnie? Nikt nie w�tpi�, �e w chwili ataku Alizo�czycy stan� przed ogromnymi si�ami. Mo�e uda�oby si� nam�wi� nosicieli owej Mocy, aby pomogli nam teraz? My�la�em nad tym tak d�ugo, a� pomys� zacz�� mi si� podoba�. B��dem by�oby paranie si� Moc� tak, jak chcia�a to zrobi� moja matka i Rogear. Zupe�nie inaczej by�oby, gdyby po naszej stronie opowiedzieli si� ci, kt�rzy mieli nad ni� w�adz�. Czy o tym my�la� lord Imgry? Cmokn��em na konia zmuszaj�c go do szybszego k�usa, nagle zapragn��em osi�gn�� cel mojej podr�y, co nast�pi�o przed zapadni�ciem zmroku. Ostatni raz spotka�em przyw�dc� z po�udnia w chacie le�niczego, w�wczas ten wysoki m�czyzna o zimnych zielonkawych oczach nie mia� �adnych widocznych oznak w�adzy. Teraz siedzia�em w Wielkim Hallu obronnej wie�y i czeka�em. Imgry rozsiad� si� na przyniesionym z pokoju biesiadnego krze�le z wysokim oparciem. Panowa� nad ca�� sytuacj�. Jego autorytet otacza� go niczym niewidzialny puklerz, chocia� tego ostatniego nie mia� w tej chwili na sobie. Ubrany by� w sk�rzane ubranie my�liwego, kt�ry w�a�nie powr�ci� w domowe progi. Jednak polowanie, o kt�rym m�wi�, dopiero mia�o si� rozpocz��. Czeka�em na jak�� oznak� zdziwienia na widok moich nagich kopyt - podczas ostatniego spotkania by�y zakryte. Stwierdzi�em jednak, �e m�g�bym wygl�da� r�wnie nieludzko jak m�czyzna-gryf z mego snu, a Imgry nawet nie zauwa�y�by r�nicy. Zosta�em tutaj wezwany w celu wype�nienia rozkazu. Lord widzia� tylko w�asne ambicje, tylko jego cele by�y wa�ne. Wszystko, co m�wi�, my�la�, jak dzia�a�, wynika�o tylko z jednego - ch�ci osi�gni�cia wymarzonych cel�w. Nic innego si� nie liczy�o. Na stoj�cej pomi�dzy nami �awie roz�o�y� pognieciony i poplamiony pergamin. Znajdowa�y si� na nim informacje uzyskane tak�e dzi�ki moim wypadom zwiadowczym, ale wi�ksza cz�� by�a pusta i na tej bia�ej plamie lord po�o�y� teraz d�o�. - Odpowied� znajduje si� tutaj. - Jego szczero�� wywo�a�a u mnie odruch ostro�no�ci. W naturze lorda nie by�o miejsca nawet na pobie�ne omawianie plan�w. Nie charakteryzowa� si� tak�e uleg�o�ci�, nigdy nie pyta�, zawsze rozkazywa�. - Czy m�g�by� si� wyra�a� troch� ja�niej, milordzie! - Od chwili gdy po raz pierwszy przyj��em jego dow�dztwo, uzyska�em pewnego rodzaju wolno�� - za wysok� cen�. Nie by� ju� w stanie mnie onie�mieli�. - Osi�gn�li�my wiele. - To nie by�a przechwa�ka, ale stwierdzenie. - Nasi kowale obrabiaj� metale pochodz�ce z Ziem Spustoszonych, pomimo niebezpiecze�stwa. Mamy teraz, bro� lepsz� ni� kiedykolwiek. Zebrali�my wielu wojownik�w, ale wielu tak�e stracili�my. - Le��ca dot�d p�asko d�o� zacisn�a si� w pi��. - A naje�d�cy dalej przywo�� �wie�e posi�ki. Prawd� jest, �e od pewnego czasu nie atakuj�, ale nie dzieje si� tak z uwagi na nasz� pot�g�. Jak do tej pory mo�emy jedynie napada� na ich boczne oddzia�y, uderza� tu i �wdzie. Ale - w jego tonie zabrzmia�a nuta satysfakcji - nareszcie zrozumieli sw�j b��d i nie zapuszczaj� si� w krain�, kt�r� my znamy lepiej. Teraz, pochyli� si� lekko do przodu - dowiedzieli�my ile czego� nowego... Kiedy przerwa�, odwa�y�em si� zada� pytanie. - Czy to prawda, �e poszukuj� jakiej� tajemniczej si�y? Spojrza� na mnie ostro i przenikliwie, jakby zamierza� przeszy� mnie strza��. - Wi�c ludzie otwarcie o tym m�wi�? Wzruszy�em ramionami. - Ty historia by�a powtarzana jeszcze przed moim wyjazdem na p�noc. Musi by� jaki� logiczny pow�d, dla kt�rego zaatakowali nas Alizo�czycy. Je�eli mamy da� wiar� handlarzom, w naszym kraju nie ma nic, czego oni ju� nic maj�. Nie ukrywamy �adnych skarb�w. W moich s�owach nie by�o uni�ono�ci, m�wi�em jak do r�wnego sobie. Imgry stanowi� si�� i ludzie z Dales mogli by� zadowoleni, �e walczy w ich sprawie. Na mnie nie wywiera� ju� jednak �adnego wra�enia, w pewnym sensie Odgrodzi�em si� od niego wewn�trznie. Popatrzy� na mnie spod przymru�onych powiek. Nagle zobaczy� przed sob� osob�, a nie narz�dzie. Okie�zna� le��c� w jego charakterze niecierpliwo�� i zacz�� si� nade mn� zastanawia�. Nie by�em ju� tym m�odym ch�opcem, kt�ry pojecha� do Ulmsdale - by�em nowym elementem, kt�ry nale�a�o umie�ci� w �amig��wce. - Twoja d�o� le�y na obszarze okre�lanym jako Od�ogi. Czy uwa�asz, �e tam znajduje si� cel? Nie skarb - ale Moc... Nie zmieni� wyrazu twarzy, poczu�em jednak przeszywaj�cy ch��d. Gor�cy gniew pasowa� do tego m�czyzny, jego nienawi�� by�a niczym lodowy oddech Zimowego Smoka. Podra�ni�em go, za bardzo wierzy�em we w�asne si�y. Nie zale�a�o mi na nim, na tym �e by� ambitny - �e chcia� by� sednem wielkich spraw. Nie by�em jego krewnym. - Tak, to s� Od�ogi - i to, co si� w nich ukrywa. - Postanowi� zaakceptowa� mnie takim, jaki by�em. - Nie wiemy, co si� tam znajduje. Tyle dowiedzieli�my si� od je�c�w - Ogary pragn� czego�, co musz� najpierw odnale��, a potem opanowa�. Ich kraj zosta� zagro�ony przez staro�ytnego wroga - chc� go pokona� podobnie, jak pokonali Dales. Ten wr�g - jak opowiadali - wywodzi si� od naszych Dawnych Ludzi. Alizo�czycy zostali uzbrojeni przez tych, kt�rzy potrafili przewidzie�, co znajd�, ale nie mieli wystarczaj�cej armii, aby to zdoby�. Odpowied� znajduje si� tutaj! - Palce jego d�oni zakrzywi�y si�, a paznokcie zaskroba�y na pergaminie niczym szpony jastrz�bia chwytaj�cego swoj� zdobycz. ROZDZIA� 3 - JOISAN Tumany mg�y wisia�y nieruchomo niczym arrasy zdobi�ce Wielki Hali, otacza�y ognisko i tych dwoje, kt�rym s�u�y�o. Teraz i ja by�am tutaj, opanowa� mnie dziwny spok�j, Jakiego nie czu�am od chwili, gdy Kerovan odwr�ci� si� ode mnie i odjecha� z Norsdale. Patrzy�am wtedy za nim bez jednej �zy, krzycza�o tylko moje serce. Ten smutek i strach nale�a�y wy��cznie do mnie i nie mog�am pozwoli�, aby kto� inny je zauwa�y�. Tutaj czu�am si� jak w rodzinie. Dziwi�am si� nawet temu opanowuj�cemu mnie wra�eniu. Jestem Elys - powiedzia�a kobieta. Nie doda�a �adnego Domostwa ani doliny. A jednak z pewno�ci� milcza�a do os�b zasiadaj�cych przy g��wnym stole. - A to - wyci�gn�a r�k�, podkre�laj�c gestem ��cz�ce wi�zy - jest Jervon. - Znowu poczu�am istniej�ce pomi�dzy nimi uczucie i zapragn�am czego� podobnego. Nazywam si� Joisan. - Poniewa� nie podali �adnej krainy ani rodu, post�pi�am podobnie. - Joisan - powt�rzy�a Elys przechylaj�c delikatnie g�ow�. Wydawa�o si�, �e oczekuje odpowiedzi echa, kt�re powinno zabrzmie� z mg�y. Ta my�l zaniepokoi�a mnie, przerwa�a senne zadowolenie, kt�re opanowa�o mnie przez chwil�. Szybko odwr�ci�am g�ow�. Zobaczy�am tylko nasze cztery wierzchowce. - Jeste� tak�e...- Palce Elys poruszy�y si� niespokojnie, jakby wbrew jej woli chcia�y przywo�a� cz�stk� Mocy. Zmieni�a ton g�osu i powt�rzy�a ostrze�enie Naldy. - To niebezpieczny kraj do samotnego podr�owania, Joisan. Odpowiedzia�am podobnie jak w Norsdale. - Dla osoby samotnej i ostro�nej mo�e okaza� si� mniej niebezpieczny ni� podr� w wi�kszym towarzystwie. - Ku memu zdziwieniu Jervon roze�mia� si� cicho. - Ma racj�. - Popatrzy� na Elys. - Czy sami w�a�nie tego nie udowodnili�my? Tak d�ugo jak omija si� pewne... miejsca. - Ostatni wyraz nabra� w jego ustach specyficznego brzmienia. Przez chwil� my�la�am, �e jego towarzyszka nie zrozumia�a tych s��w. N