2677
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2677 |
Rozszerzenie: |
2677 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2677 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2677 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2677 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Maria Venturi
Zwyci�stwo mi�o�ci
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 1996
Prze�o�y�a z w�oskiego
Joanna Ugniewska
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni Zak�adu
Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku
Niewidomych,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z Wydawnictwa
"Ksi��nica",
Katowice 1994
Pisa�a K. Pabian
Korekty dokona�y
E. Chmielewska
i I. Stankiewicz
Zwyci�stwo mi�o�ci" to
powie��
psychologiczno_obyczajowa znanej
pisarki i dziennikarki w�oskiej.
Ma��e�stwo Chiary i Marca
nale�y do udanych, �wietnie im
si� powodzi, cieniem na ich
�yciu k�adzie si� tylko brak
dziecka. Wreszcie i to marzenie
si� spe�nia. NIestety rado��
trwa kr�tko. Chiara nie mo�e
donosi� ci��y. I wtedy pojawia
si� ta trzecia - pi�kna, pe�na
inwencji, zaborcza. Marco
odchodzi. Chiara za�, straciwszy
wszystko, na czym jej zale�a�o,
musi nauczy� si� na powr�t �y�.
Cztery lata p�niej w klinice
dla dzieci nieprzystosowanych,
gdzie jest psychoterapeutk�,
spotyka c�rk� by�ego m�a i jego
drugiej �ony...
Cz�� pierwsza
Chiara
I
Chiara otworzy�a oczy,
przechodz�c jak zwykle od razu
od snu do rzeczywisto�ci.
Spojrza�a na budzik: by�a
dopiero sz�sta dziewi�tna�cie,
fosforyzuj�ce wskaz�wki rzuca�y
zielonkawe �wiat�o na ciemny
jeszcze pok�j. Unios�a si�
powoli, �eby nie obudzi� Marca,
i opar�a plecami o wezg�owie
��ka.
Budzik zadzwoni� mia� o
si�dmej. Lubi�a tak le�e� i nie
my�le� o niczym, nads�uchuj�c
spokojnego oddechu m�a i
ha�as�w dobiegaj�cych z ulicy,
kt�ra zaczyna�a budzi� si� do
�ycia.
�aluzja piekarni podnios�a si�
z �oskotem, silnik ci�ar�wki
warkn�� kilka razy i zapali�. W
chwil� p�niej w willi
naprzeciwko kto� otworzy�
okiennice i rozleg� si�
przenikliwy p�acz dziecka, mo�e
noworodka domagaj�cego si�
porannego karmienia.
Ostro�nie, powstrzymuj�c
oddech, Chiara dotkn�a palcami
piersi. By�y nadal obola�e i jak
jej si� zdawa�o, nieco twardsze
ni� wczoraj. Dziewi�� dni
op�nienia, nie zdarzy�o si� to
ju� od niepami�tnych czas�w.
Czy�by by�a w ci��y? Ogarn�o j�
tak przejmuj�ce uczucie
szcz�cia, �e a� si� przerazi�a.
To zwyk�e op�nienie i nie
powinnam si� �udzi�, skarci�a
si� w duchu. Daremne od o�miu
lat oczekiwanie na dziecko
stawa�o si� poma�u prawdziw�
obsesj�; je�li jednak si�
odpr�y i przestanie tej
sprawie codziennie po�wi�ca�
uwag�, mo�e mie� jeszcze jak��
szans�. Tak m�wi� przynajmniej
jej ginekolog, a i ona by�a tego
�wiadoma: obroni�a przecie�
prac� magistersk� na temat
psychopatologii bezp�odno�ci.
Ale by�o to sze�� lat temu,
kiedy zaczyna�a si� dopiero
odrobin� niepokoi� i nie my�la�a
jeszcze bez przerwy o dziecku.
By� to wi�c najprawdopodobniej
przypadek psychologicznej
bezp�odno�ci. Umys� Chiary,
pragmatycznej i zr�wnowa�onej
dwudziestoo�miolatki, zablokowa�
si� i "zabrania�" jej narz�dom
funkcjonowa� prawid�owo.
A mo�e ona i Marco nie
dopasowali si� do siebie pod
jakim� wzgl�dem? Ostatnio
pojawi�a si� i taka hipoteza:
istnia�o co�, nie bardzo wiadomo
co, co powodowa�o, �e Chiara nie
mog�a zaj�� w ci���. Pochyli�a
si� nad m�em i dozna�a po
dziewi�ciu latach tego samego
uczucia niedowierzania i dumy,
jak wtedy, kiedy obudzi�a si�
obok niego po raz pierwszy. Ten
wspania�y m�czyzna nale�a� do
niej. I wybra� w�a�nie j�.
Czy w naszej sytuacji,
pomy�la�a przygl�daj�c mu si� z
mi�o�ci�, mo�na m�wi� o
jakimkolwiek niedopasowaniu?
Lubimy ze sob� rozmawia� i
ca�owa� si�, podobaj� si� nam te
same ksi��ki i ci sami ludzie,
mamy zbli�one pogl�dy, a przede
wszystkim podobamy si� sobie
nawzajem.
"Szalej� za tob� i chc� si� z
tob� o�eni�. Teraz, zaraz",
powiedzia� jej dziewi�� lat
temu. Znali si� zaledwie od
trzech miesi�cy. By�a studentk�
pierwszego roku psychologii w
Padwie i wynajmowa�a pok�j u
pani Egle, starszej bezdzietnej
wdowy, kt�ra uwielbia�a
rozmawia�, gotowa� i matkowa�
wszystkim. Opowiada�a jej cz�sto
o Marcu, zwariowanym bratanku,
kt�ry porzuci� studia medyczne i
zaj�� si� "po�czochami,
perfumami i herbatnikami".
Pewnego popo�udnia Marco przyjecha� z
Mediolanu, �eby odwiedzi� ciotk�. Zaraz
na pocz�tku wyja�ni�o si�, na czym
polega jego dziwny zaw�d: pracowa�, jako
pomys�odawca w agencji reklamowej. A pod
koniec wieczoru wiedzia�a ju�, �e
zakocha�a si� w tym ch�opaku, nieco
przysadzistym, o rudawych w�osach i
roze�mianych jak u dziecka oczach.
W nast�pn� sobot� wpad� znowu, by
oznajmi� jej ca�kiem zwyczajnie, �e
przez ca�y tydzie� my�la� tylko o niej.
Po trzech miesi�cach, jedenastu
spotkaniach i jednej nocy sp�dzonej
wsp�lnie w hoteliku w Wenecji poprosi�
Chiar� o r�k�. Agencja, dla kt�rej
pracowa� zatrudni�a go na sta�e,
proponuj�c opr�cz pensji
pi�cioprocentow� prowizj� od ka�dego
kontraktu, do kt�rego podpisania si�
przyczyni. Nie by�o wi�c �adnego powodu
do zwlekania ze �lubem.
"B�d� ci� utrzymywa�, �eby� mog�a
sko�czy� studia", doda� wielkodusznym
tonem. A potem powiedzia� wybuchaj�c
�miechem: "Licz� bardzo na te pi��
procent, ale potrzebuj� bod�ca".
Przez ca�y ten czas nie prze�yli�my
�adnego zawodu, pomy�la�a Chiara.
Kochali�my si� i wspierali, rozumieli i
dodawali sobie nawzajem si�. Od czterech
lat Marco kierowa� w�asn�, �wietnie
prosperuj�c� agencj� i sp�aci� niemal w
ca�o�ci kredyty zaci�gni�te w bankach.
Nie zawiedli�my si� w swoich
oczekiwaniach, pomy�la�a jeszcze. A mo�e
nie? A mo�e cierpia� i by� rozczarowany
z powodu jej bezp�odno�ci?
Mia� na sobie slipki w drobniutk�
bia�o-niebiesk� kratk� tamtego dnia,
kiedy poddawa� si� pierwszemu badaniu,
analizie spermy. Potem by�a biopsja
j�der i wreszcie test postkoitalny.
Wszystko w porz�dku: to nie by�a jego
wina, �e nie zachodzi�a w ci���.
Zmusiwszy Marca do tych wszystkich
niepotrzebnych i k�opotliwych bada�,
kt�rym podda� si� bez sprzeciwu, cho� z
za�enowaniem, czu�a si� jeszcze bardziej
odpowiedzialna za ten stan rzeczy.
Ale teraz by� mo�e wszystko to minie.
Dziewi�� dni op�nienia i coraz twardsze
piersi, a tak�e te rozkoszne, delikatne
skurcze w dole brzucha... Na chwil�
zapomnia�a, �e nie wolno jej si� �udzi�;
budzik zadzwoni� i przywo�a� j� do
rzeczywisto�ci rozpoczynaj�cego si�
dnia. Pi�knego dnia, bo pod wiecz�r
op�nienie b�dzie jeszcze wi�ksze.
- Ej�e, przy�ni�a ci si� wygrana w
totolotku? - za�artowa� Marco.
Obudzi� si� ju�. Z potarganymi w�osami
i w wymi�tej pi�amie wygl�da�, jak gdyby
we �nie stoczy� jak�� walk�.
- Masz promienn� twarz - stwierdzi�
dotykaj�c jej uda.
- A ty oble�n� min� maniaka
seksualnego.
- To prawda, ch�tnie bym ci� zgwa�ci�,
ale o dziewi�tej czeka na mnie klient.
Maniacy mog� przynajmniej my�le� tylko o
jednym i uwielbiaj� szybkie panienki.
On natomiast nie. W mi�o�ci, pomy�la�a
po raz tysi�czny Chiara, by� tkliwy i
nami�tny, lubi� w�drowa� r�kami po jej
ciele, tak jakby po dziewi�ciu latach
by�o ono wci�� l�dem pe�nym nie
odkrytych miejsc.
Teraz pie�ci� jej biodro, mia�
przymkni�te oczy i usta lekko wygi�te w
u�miechu.
- Czy�by� si� troch� zaokr�gli�a?
Wzruszy�a j� ta uwaga. By� mo�e
wkr�tce rzeczywi�cie utyje. Przytuli�a
si� do m�a i poszuka�a miejsca na jego
ramieniu.
- Marco... a gdybym w tym miesi�cu
zasz�a w ci���? - us�ysza�a zdziwiona
w�asny g�os.
Poczu�a, �e si� odsuwa.
- Postanowili�my przecie�, �e nie
b�dziemy ju� wi�cej porusza� tej sprawy.
Nie zamierzam wi�c do niej wraca� -
odpowiedzia� oschle.- Jeste�my
bezdzietnym ma��e�stwem i czy tego
chcesz, czy nie, tak w�a�nie musimy
nauczy� si� my�le� o naszym �yciu.
- Czy nie by�by� szcz�liwy, gdyby�my
mieli dziecko?
- Gdyby si� urodzi�o, na pewno by�bym
szcz�liwy. Ale je�li nie, nie b�dzie
tragedii. Chcia�em ciebie i ty mi
wystarczasz. Ja r�wnie� chcia�bym
wystarcza� tobie.
- Wiesz dobrze, �e tak jest, Marco -
oburzy�a si�.
- Nie, wcale nie wiem. Czasami czuj�
si� przy tobie jak byk rozp�odowy. To
upokarzaj�ce kocha� si� w
prze�wiadczeniu, �e twoja �ona pragnie
tylko jednego: �eby� j� zap�odni�. Ja o
wszystkim zapominam, a ty koncentrujesz
si� na znalezieniu najlepszej pozycji,
�eby moje cholerne plemniki dotar�y do
twojego cholernego jajeczka. To ��ko
sta�o si� miejscem do uprawiania
gimnastyki rozrodczej. Gdzie si�
podzia�a nami�tno��, rozkosz, oddanie?
Przerwa� nagle i pytanie pozosta�o bez
odpowiedzi.
- Nie wiedzia�am, �e jeste� a� tak
nieszcz�liwy - powiedzia�a Chiara po
chwili milczenia.
- Wcale nie. Ale je�li nie uwolnisz
si� od tego paranoicznego oczekiwania na
dziecko, wkr�tce b�dziemy nieszcz�liwi
oboje.
Marco by� teraz w�ciek�y.
- Przepraszam. Wybacz mi.
- Kocha�, to znaczy nigdy nie
przeprasza� - wyrecytowa� ironicznym
tonem.
Chiara poczu�a ogromn� ulg� widz�c, �e
w jego spojrzeniu pojawi� si� cie� tak
dobrze znanego jej u�miechu.
- Przykro mi, �e mog�e� odnie�� takie
wra�enie - powt�rzy�a. - Ja... kocham
ci� bardzo i jestem ci naprawd� oddana.
Marco poklepa� j� po policzku.
- W porz�dku. Wyczerpali�my temat. A
teraz jazda z ��ka, zrobi�o si� p�no.
Mia�a zamiar powiedzie� mu jeszcze
tyle rzeczy, a przede wszystkim
oczekiwa�a, �e j� obejmie i uspokoi.
Marco pobieg� jednak do �azienki i
wkr�tce us�ysza�a, �e bierze prysznic.
Skuli�a si� w ��ku pod wp�ywem
dreszczu, jaki ni� wstrz�sn��, a nie z
powodu zimna. Po raz pierwszy nie
dopowiedzieli wszystkiego do ko�ca i
Chiara czu�a si� zal�kniona,
rozczarowana. Chcia�a powiedzie� mu te�
o op�nieniu, wyja�ni�, �e to jego
dziecka pragnie.
Szczeg�lnie za� chcia�a, by zrozumia�,
jak bardzo go kocha.
Ale nie by�o po temu okazji. Kiedy
usta� plusk wody, rozleg� si� szum
maszynki elektrycznej. Chiara si�gn�a
po szlafrok, w�o�y�a go i posz�a do
kuchni. Otworzy�a okiennice, postawi�a
na gazie ekspres do kawy. Wycisn�a dwie
pomara�cze, przykry�a st� serwet�,
posmarowa�a miodem dwie grzanki: te same
czynno�ci co zwykle... Dzi� rano jednak
wykonywa�a je z niemal zabobonn�
staranno�ci�, przera�ona my�l�, �e dot�d
uwa�a�a to wszystko za co� oczywistego.
Marco m�g�by przesta� mnie kocha�,
pomy�la�a, a ja zosta�abym w tej
wielkiej kuchni i nie mia�abym komu
nakrywa� do sto�u, smarowa� grzanek,
podawa� jedzenia. Uczucie przygn�bienia
ust�pi�o nagle miejsca euforii. Chiara
nie zastanawia�a si� g��biej nad tym, co
mog�o j� wywo�a�, cho� podejrzewa�a,
sk�d si� bierze: powodem by�o owo
dziewi�ciodniowe op�nienie, nadzieja,
kt�ra w g��bi jej duszy przemieni�a si�
ju� niemal w pewno��.
Ogarn�a j� z�o��, �e z takim
histerycznym uporem zabrania sobie dot�d
by� szcz�liw�. Sta�am si� masochistk�,
wywo�uj� w Marcu kompleks kastracji,
niez�y sukces jak na magistra
psychologii z dwoma latami praktyki. Ale
teraz jestem w ci��y i nasze �ycie
wkr�tce si� odmieni. Nie chc� my�le� o
niczym innym i nie pozwol�, by t� rado��
zm�ci� jaki� l�k.
Poczu�a, �e przyjemne podniecenie
przenika ka�dy jej nerw.
- Marco, �niadanie gotowe!
Wy�oni� si� z �azienki tak jak co
dzie�, zawini�ty w r�cznik, z mokrymi
w�osami. Odsun�� z ha�asem krzes�o,
wyci�gn�� r�k� po grzanki.
- Dwie zamiast czterech - roze�mia�
si�. - Widz�, �e jestem na diecie.
K��tnia sprzed kwadransa zdawa�a si�
zapomniana.
- Nie chc� mie� t�ustego m�a,
ostatnio nie�le przyty�e�!
- Tylko dwa kilo - sprostowa�. - To
wszystko przez te twoje kanapki, kt�re
zjadam na lunch w biurze.
Ostatnio uko�czy� dwie kampanie
reklamowe, jedna dotyczy�a herbatnik�w,
druga samochodu przeznaczonego
specjalnie dla kobiecej klienteli, a pod
koniec roku mia� dostarczy� projekt
reklamy nowych perfum.
- Kiedy b�dziesz m�g� troch� odpocz��?
- spyta�a Chiara nalewaj�c mu kawy.
- Nie wcze�niej ni� za rok, mam
nadziej�. W tej chwili "Agencja
Zambiasi" �wietnie prosperuje, musz�
wi�c to wykorzysta�, �eby podtrzyma� jej
renom� i zdoby� nowych klient�w -
odpowiedzia� ko�cz�c je�� grzank�.
Rzuci� okiem na zegarek.
- Id� si� ubra�, jestem ju� sp�niony.
W po�udnie...
- Wiem. Zjesz co� na chybcika i nie
wr�cisz do domu - za�mia�a si�. - To
jasne.
- Najbardziej w tobie lubi� to -
powiedzia� weso�o - �e nie narzekasz i
nie gderasz jak inne �ony.
Bo t�umi� w sobie w�ciek�o�� i
frustracj�, chcia�a odpowiedzie�.
- Mam nadziej�, �e lubisz we mnie
jeszcze co� innego - odpar�a
kokieteryjnie.
Marco obj�� j� serdecznie.
- Uwielbiam w tobie wszystko, jeste�
kobiet� moich marze� - wyszepta� niemal
uroczystym tonem, ca�uj�c j� w szyj�. -
A ty jakie masz plany?
- Paolo zaprasza mnie na obiad do
restauracji, a po po po�udniu przyjmuj�
w gabinecie doktor Valsecchi.
Zamierza�a mu zakomunikowa�, �e
zaprzyja�niona doktor psycholog
przekaza�a jej swoje dwie pacjentki, ale
nie zd��y�a.
- Po dwudziestu latach Paolo wci��
jeszcze nie rezygnuje, co? - zauwa�y�
Marco.
W jego �artobliwym tonie domy�li� si�
mo�na by�o lekkiej irytacji i Chiara
u�wiadomi�a sobie zawstydzona, �e
sprawi�o jej to przyjemno��.
Maj�c trzydzie�ci pi�� lat Paolo
Lusardi by� jeszcze kawalerem i
zastanawia� si� czasami nad tym, jak
potoczy�oby si� jego �ycie, gdyby owego
odleg�ego wieczoru w Padwie Chiara nie
wyzna�a mu w trakcie jedzenia pizzy, �e
si� zakocha�a. "Bierzemy �lub za trzy
tygodnie"- doda�a.
Paolo os�upia�, a jednocze�nie poczu�
si� ura�ony. "A uniwersytet? A twoje
plany? Co na to matka?" - zasypa� j�
gradem pyta�.
"B�d� dalej studiowa�. Matka jest
w�ciek�a, ale zakocha�am si� i musi to
zrozumie�" - odpowiedzia�a niemal
uroczy�cie, daj�c kelnerce znak, by
przynios�a drug� pizz�.
By�a wtedy uroczym i zawsze g�odnym
stworzeniem i Paolo natychmiast si� w
niej zakocha�. Nigdy wi�cej nie spotka�
dziewczyny r�wnie spontanicznej i
prostolinijnej, a zarazem tak
zdecydowanej i upartej. Zrezygnowa� dwa
lata wcze�niej ze studi�w, Chiara
wszak�e zmusi�a go do podj�cia ich na
nowo i zdania brakuj�cych egzamin�w. I
je�li dzi� by� obiecuj�cym ortoped� z
nadziej� na obj�cie stanowiska
ordynatora, by� mo�e zawdzi�cza� to
w�a�nie jej wytrwa�o�ci.
Nie widzieli si� przez jaki� czas,
potem natkn�li na siebie przypadkowo, a
kiedy zrobi� specjalizacj� i przeni�s�
si� do Mediolanu, zacz�li zn�w spotyka�
si� regularnie. Chiara uwa�a�a go za
swego najlepszego przyjaciela, lecz on
nie m�g�by uczciwie powiedzie� tego
samego o swoim stosunku do niej; by�o
co� wi�cej ni� uczucie przyja�ni w
trudnym do okre�lenia podnieceniu, kt�re
ogarnia�o go za ka�dym razem, gdy
rozmawia� z Chiar� przez telefon albo na
ni� patrzy�. Nie mia� jednak �adnych
szans; cho� niech�tnie si� do tego
przyznawa�, lubi� Marca Zambiasiego i
uwa�a� go za idealnego m�a dla Chiary.
Dostrzeg� j� z daleka. Wesz�a w�a�nie
do restauracji i zdejmowa�a futro.
Zobaczy�, �e kelner pokazuje stolik, a
dwaj starsi panowie przygl�daj� si� jej,
kiedy ich mija i podchodzi do niego,
siedz�cego w prawej cz�ci sali.
Chiara jest jedyn� znan� mi kobiet�
niewielkiego wzrostu, pomy�la�, kt�ra
mimo to przyci�ga wzrok: mo�e dlatego,
�e chodzi z wysoko uniesion� g�ow�,
pod�wiadomie wynios�a, przez co wydaje
si� nieprzyst�pna.
- Cze��, kr�lowo - pozdrowi� Chiar�
wstaj�c z krzes�a i sk�adaj�c na jej
policzku braterski poca�unek. - Widz�,
�e jeste� w �wietnej formie.
- Nie mylisz si�. Jestem istotnie w
doskona�ej formie - odpowiedzia�a z
naciskiem siadaj�c obok niego. Gdy
patrzy� na ni� z bliska, nie widzia� ju�
zarozumia�ej damy, lecz figlarn�
dziewczyn� z mas� kruczoczarnych loczk�w
okalaj�cych twarz i podkre�laj�cych
jasny b��kit oczu.
- Kiedy wreszcie zaczniesz wygl�da�
jak dostojna m�atka? - spyta� Paolo.
Wygl�da�a rzeczywi�cie niemal tak samo
jak w dniu, w kt�rym j� pozna�, co mia�o
miejsce dziesi�� lat temu.
- Kiedy zostan� matk�. Przypuszczam,
�e mniej wi�cej za osiem miesi�cy -
oznajmi�a Chiara, u�miechaj�c si�
promiennie.
- I dopiero teraz mi o tym m�wisz? To
wspaniale! Co powiedzia� ginekolog?
- Prawd� powiedziawszy, jeszcze si� do
niego nie wybra�am. Zadzwoni� dzisiaj,
�eby ustali� termin wizyty. To ju�
dziewi�� dni op�nienia.
Na twarzy Paola pojawi� si� wyraz
zdziwienia.
- Nie zrobi�a� testu ci��owego?
Jedynym objawem jest...
- Mam prawie stuprocentow� pewno��, �e
jestem w ci��y - przerwa�a mu. - Ale
test i tak zrobi�.
Paolo powita� z ulg� pojawienie si�
kelnera.
- Na co masz ochot�?
M�g� w ten spos�b zyska� na czasie i
uporz�dkowa� my�li.
- Na befsztyk z rusztu i sa�at�. Nie
chcia�abym zamieni� si� w grub� matron�.
- Dla mnie to samo - powiedzia� Paolo.
- I prosz� nam przynie�� szampana.
Kiedy ju� zostali sami, zauwa�y�
ostro�nie:
- Chiaro, dziewi�� dni to nic
takiego...
- W moim przypadku, tak. Mam bardzo
regularny cykl. I nie zamierzam ci�
s�ucha�.
- A co na to Marco?
- Nic, bo jeszcze o niczym nie wie -
odpar�a �agodnie Chiara, pragn�c zatrze�
wra�enie, jakie wywo�a� jej ostry ton.
- Ciesz� si�. Ale to mo�e by� fa�szywy
alarm i zanim wzniesiemy toast
szampanem, wola�bym, aby� by�a pewna, �e
to naprawd� ci��a. Zmie�my w takim razie
temat. Jak twoja praca? Dalej jeste�
niewolnic� wielkiej Valsecchi?
- Valsecchi jest wybitn�
psychoanalityczk� - zachmurzy�a si� - i
daje dow�d wielkiego zaufania do mnie,
udost�pniaj�c sw�j gabinet i przekazuj�c
niekt�rych pacjent�w.
- Ale wysokie honoraria otrzymuje ona,
a dla ciebie pozostaj� grosze. Kiedy
wreszcie sama otworzysz gabinet i
zaczniesz pracowa� na w�asny rachunek?
Masz po temu wszelkie dane.
- Nie wiem, jak mo�e wp�ywa�
uspokajaj�co na pacjent�w
psychoanalityk, kt�ry nie ma nawet
trzydziestki. A poza tym nie czuj� si�
jeszcze gotowa. Valsecchi jest wysokiej
klasy specjalistk� i pozwala mi zdoby�
niezb�dne do�wiadczenie. Nie
poradzi�abym sobie, gdybym nie mia�a w
niej oparcia.
- Zgoda, zostawmy r�wnie� i ten temat.
Od jakiego� czasu rozmowa z tob�
przypomina st�panie po zaminowanym polu
- za�mia� si� Paolo.
Chiara spojrza�a na niego
zaniepokojona.
- Naprawd� sprawiam takie wra�enie?
Sta�am si� dra�liwa i niezno�na?
- Kto jeszcze tak twierdzi?
- M�j m��. Od pewnego czasu k��cimy
si� i on utrzymuje, �e z�oszcz� si� bez
powodu. Mo�e rzeczywi�cie moje reakcje
s� histeryczne.
Przyjrza�a mu si� znowu.
- Zaczynasz siwie� - zauwa�y�a bez
zwi�zku.
- Nied�ugo sko�cz� trzydzie�ci sze��
lat. Podobno szpakowate skronie dodaj�
m�czy�nie uroku. Ale nie m�wmy ju� o
mnie. Chiaro, tw�j problem polega na
tym, �e...
- Czy wiesz, �e przypominasz Richarda
Gere'a?
- ...�e siebie nie doceniasz. My�lisz,
�e jedynie rodz�c dziecko, mo�esz
zas�u�y� na mi�o��, a poniewa� nie masz
dzieci, uwa�asz, �e jeste� zerem. I
zachowujesz si� tak, jakby� naprawd� nic
nie by�a warta.
- Nie ma ju� o czym m�wi� - przerwa�a
mu - poniewa� jestem w ci��y.
W oczach Chiary pojawi� si� b�ysk
egzaltacji i Paolowi zrobi�o si� jej
�al.
Kelner przyni�s� befsztyki, zacz�li
je�� w milczeniu. By� to mimo wszystko
smutny obiad i trwa� bardzo kr�tko. Ju�
kwadrans po drugiej wyszli z
restauracji.
II
Chiara zdj�a sp�dnic�, pozby�a si�
szybko bielizny i po�o�y�a na fotelu
ginekologicznym. Doktor Ursi czeka� z
uniesion� w g�r� praw� r�k� w gumowej
r�kawiczce. Dwudziesty grudnia,
dwadzie�cia dwa dni op�nienia i
potwierdzenie z laboratorium: jest w
ci��y.
Rozchyli�a nogi, po raz pierwszy bez
za�enowania, i poczu�a w pochwie
delikatne palce Ursiego. W trakcie
badania podnosi� lekko g�ow�, mia�
skupiony wyraz twarzy i wzrok utkwiony
gdzie� w przestrze�.
Tym razem jednak Chiarze zdawa�o si�,
�e jest zadowolony. A mo�e to ona by�a
odpr�ona i nie napina�a mi�ni szyjki,
jak robi�a dot�d, szukaj�c niespokojnie
jego spojrzenia.
Delikatne palce penetrowa�y jej
wn�trze i Chiara nie potrafi�a
powstrzyma� j�ku.
- Cierpliwo�ci, jeszcze chwil� -
powiedzia� Ursi. Ucisk zel�a� i gdy
zdejmowa� r�kawiczk�, popatrzy� jej
wreszcie w oczy. U�miecha� si�: w ci�gu
dotychczasowych wizyt nic takiego si�
nie zdarza�o.
- Wszystko w porz�dku - oznajmi�. -
Nie powinno by� �adnych problem�w. Dam
pani skierowanie na badanie moczu i
krwi, a za kilka tygodni zrobimy tak�e
test hormonalny.
- Czy mam le�e�? Zachowywa� szczeg�ln�
ostro�no��?
Ursi zn�w si� u�miechn��.
- Nic podobnego. M�wi�em ju�, �e
wszystko jest w porz�dku. Niech si� pani
tylko zbyt nie przem�cza i unika d�ugiej
jazdy samochodem. Poza tym prosz� robi�
to co zawsze i nie zamienia� niepokoj�w
zwi�zanych z oczekiwaniem na dziecko na
niepokoje zwi�zane z ci��� - poleci� jej
na koniec.
W �adnym wypadku, postanowi�a Chiara
wychodz�c z gabinetu. I teraz, kiedy nie
by�o ju� w�tpliwo�ci, mog�a wreszcie
powiedzie� Marcowi o swoim szcz�ciu.
Pr�bowa�a wyobrazi� sobie jego reakcj�:
najpierw skrzyczy j�, gdy� b�dzie
my�la�, �e to zn�w fa�szywy alarm. Ale
ona w odpowiedzi poka�e mu wynik analizy
z wydrukowanym s�owem "pozytywny".
Niedowierzanie Marca przemieni si� w
os�upienie, a os�upienie w wybuch
rado�ci.
Kochany, pomy�la�a, wiem, jak bardzo
czeka�e� na to dziecko i ile kosztowa�o
ci� udawanie, �e ci na nim nie zale�y.
G�os Marca dochodz�cy z oddali: "Jest
pewna przeszkoda w zawarciu ma��e�stwa".
"Jaka?" - zapyta�a ogarni�ta panik�.
"Chc� mie� du�o ha�a�liwych i
niezno�nych dzieciak�w. Marz�, �eby
zosta� s�dziwym patriarch�. Je�li masz
inne plany, powiedz mi o tym teraz albo
nigdy."
Spojrza�a na zegarek: po�udnie. Nie
mog�a zwleka� do wieczora z
obwieszczeniem mu tej wa�nej nowiny.
Wkr�tce Marco b�dzie mia� w pracy kr�tk�
przerw�. Nagle postanowi�a pojecha� do
niego do agencji. Ruszy�a w stron� pandy
zaparkowanej byle jak na piazza Diaz i w
pewnym momencie zauwa�y�a, �e biegnie.
Je�li to b�dzie dziewczynka, nazwiemy
j� Caterina, pomy�la�a zwalniaj�c kroku,
a je�li ch�opak, Andrea. Mia�a niemal
ochot� si� roze�mia� na wspomnienie
wszystkich tych imion, kt�re wybiera�a i
odrzuca�a przez dziewi�� lat oczekiwania
na dziecko. Kolejno by�y to Sabina i
Luca, Simona i Pietro, Lucia i Michele,
Gilda i Matteo... Ka�de z nich mia�o
twarz i wspania�� przysz�o��. Ale tak�e
kr�tki �ywot, kt�ry trwa� tak d�ugo, jak
d�ugo trwa�o z�udzenie. Kiedy zn�w
powraca�a nadzieja, zmienia�y si� twarze
i imiona.
Prze�y�am wiele nieszcz�liwych lat,
pomy�la�a Chiara, czuj�c, �e �zy
nap�ywaj� jej do oczu. Teraz za�, gdy
koszmar si� sko�czy�, po raz pierwszy
zdawa�a sobie spraw� z tego, jakie
katusze musia� znosi� Marco, skazany na
przebywanie z tak przewra�liwion�
kobiet� i cierpi�tnic�, jak� si� sta�a.
Dosy�, dosy�, dosy�, nakaza�a sobie
wyprostowuj�c si� i przyspieszaj�c
ponownie kroku.
Za wycieraczk� pandy wsuni�ty by�
mandat za zaparkowanie w niew�a�ciwym
miejscu. Wyda� jej si� symboliczn� kar�
za b�l zadawany sobie i m�owi i znowu
ogarn�a j� rado�� na my�l, jak lekka
by�a kara i jak wielkie szcz�cie, kt�re
ofiarowywa� jej los.
Agencja Marca znajdowa�a si� na
pocz�tku via Salvini, zaraz za zakr�tem.
Jecha�a wolno, staraj�c si� nie
denerwowa� w labiryncie
jednokierunkowych ulic i objazd�w,
rozkoszuj�c si� b�ogostanem, kt�ry j�
ogarn��. Poczu�a si� w absurdalny spos�b
rozczarowana nie widz�c czerwonego
�wiat�a i d�ugiego sznuru samochod�w.
U�wiadomi�a sobie, �e wcale si� nie
spieszy, �eby dojecha� na miejsce; to
by�a magiczna chwila i nale�a�a tylko do
niej. Wkr�tce Marco si� dowie, a potem
powinna zadzwoni� do matki i siostry.
Nast�pnie za� do te�ciowej i cioci Egle.
Wieczorem wszyscy ju� b�d� wiedzieli,
�e oczekuje dziecka, i wszyscy b�d� o
tym m�wi� i cieszy� si�. Dozna�a
niedorzecznego uczucia, jak gdyby
zosta�a z czego� ograbiona, jakby krewni
i przyjaciele musieli czerpa� z jej
rado�ci, aby zazna� szcz�cia. Na
ostatnim skrzy�owaniu, mimo zielonego
�wiat�a, Chiara zahamowa�a gwa�townie i
jad�cy za ni� samoch�d nerwowo zatr�bi�.
��te, czerwone, zn�w zielone. Chiara
ruszy�a, skr�ci�a w prawo i wjecha�a na
podziemny parking agencji.
Zamiast sprowadzi� wind�, wesz�a na
piechot� na pierwsze pi�tro. By�a za
pi�� pierwsza i Bea, jedna z sekretarek,
poinformowa�a j�, �e Marco jest na
zebraniu.
- Czy zechce pani zaczeka� w saloniku?
- Nie, zajrz� do niego - powiedzia�a
zdejmuj�c futro i k�ad�c je na krze�le.
Bea machinalnie wsta�a i powiesi�a je
na wieszaku. Kieruj�c si� w stron� sali
zebra�, Chiara czu�a na sobie
zaciekawione i nieco krytyczne
spojrzenia dziewcz�t zatrudnionych w
biurze.
Marco siedzia� na ko�cu d�ugiego
prostok�tnego sto�u i zapala� w�a�nie
papierosa.
Na jej widok nie okaza� wcale
zdziwienia, jak gdyby �ona regularnie go
odwiedza�a. Chiara natomiast uzmys�owi�a
sobie, �e przysz�a tu po raz pierwszy od
p� roku. Dwie m�odziutkie dziewczyny i
czterej m�czy�ni tworz�cy zesp�
pomys�odawc�w chcieli podnie�� si� z
krzese�, ale ich powstrzyma�a.
- Nie przeszkadzajcie sobie -
powiedzia�a. - Przechodzi�am t�dy i
pomy�la�am, �e wst�pi� i zjem z wami
kanapk�.
Marco uzna� to r�wnie� za rzecz
ca�kiem naturaln�, podszed� do Chiary,
poca�owa� j� czule w policzek, przysun��
krzes�o.
- Usi�d�, musimy jeszcze popracowa�
jakie� p� godziny. Mo�esz si� nam
przyda� jako psycholog. Zastanawiali�my
si� w�a�nie, co sk�ania kobiet� do
kupienia nowych perfum..
- Powinni�cie ju� wiedzie� - za�mia�a
si� Chiara. Przez ostatnie cztery lata
wylansowali�cie co najmniej sze��
gatunk�w.
- W tym ca�y problem - wyja�ni�
powa�nym tonem Marco.
- Ka�de nowe perfumy musz� mie� sw�j
niepowtarzalny styl, kt�ry odr�nia�by
je od wszystkich innych. Trzeba mie� na
nie pomys�, wymy�li� chwytliwy slogan
reklamowy.
Jedna z dziewcz�t, zauwa�y�a Chiara,
mia�a na sobie �akiet najwyra�niej od
Armaniego. To ona powiedzia�a: -
Utkn�li�my na tym, do jakich mechanizm�w
nale�y si� odwo�a�, �eby pobudzi�
fantazj� i sk�oni� panie do zakupu
nowych perfum.
- Stosunek kobiety do perfum - wtr�ci�
Marco - przypomina jej stosunek do m�a.
Kobiety sta�e w uczuciach u�ywaj� zawsze
tego samego gatunku perfum. Mi�dzy nimi
a zapachem powstaje niemal cielesna
wi�, na kt�r� sk�ada si� poczucie
pewno�ci i mi�o��. Natomiast kobiety
zmienne bardziej sk�onne s� do zdrady:
kochaj� by� mo�e m�a_perfumy, ale nie
potrafi� oprze� si� pokusie nowo�ci,
podniecaj�cej przygodzie.
Teraz zabra� g�os jeden z m�czyzn.
- Pr�bujemy w�a�nie wykorzysta� urok
transgresji. Musi by� subtelny i
nieodparty, tak by pokona� op�r wiernych
�on i skusi� wielkie grzesznice.
Chiara roze�mia�a si�: -
Zapomnieli�cie o takich kobietach jak
ja, z zasady nie u�ywaj�cych perfum. O
zatwardzia�ych starych pannach, kt�rych
ph przemieni od razu najbardziej
wyrafinowany zapach w s�odkaw� wo�
zak�adu fryzjerskiego. - Potem doda�a
powa�niej�c: - Wasze argumenty s�
przekonuj�ce, ale moim zdaniem nale�y
zacz��, od czego� innego: zanim uzna si�
za oczywiste, �e pomi�dzy kobietami a
zapachem perfum istnieje niemal mi�osna
wi�, powinni�cie si� zastanowi�, jak
ona powstaje i dlaczego?
- Mog�aby� to lepiej wyt�umaczy�? -
zapyta� Marco zainteresowany.
Chiara poczu�a, �e ogarnia j�
podniecenie. Od tak dawna nie �wiczy�a
umys�u, nie my�la�a o niczym innym pr�cz
dziecka, kt�re nie chcia�o przyj�� na
�wiat... Ze zdumieniem spostrzeg�a, �e
zapomnia�a o celu, kt�ry j� tu
sprowadzi�, i o dziwo, jeszcze bardziej
si� o�ywi�a. Uwolni�am si� od obsesji,
co� w niej krzycza�o. Jestem wyleczona,
wyleczona, wyleczona.
Zmarszczy�a brwi, staraj�c si�
odnale�� w�tek. Potem, otworzywszy
szeroko bardzo b��kitne oczy i wpatruj�c
si� w coraz bardziej uwa�ny wzrok Marca,
wyja�ni�a:
- S�dz�, �e perfum nie kupuj� te
kobiety, kt�re nie lubi� samych siebie.
Perfumy to rodzaj... zbytku.
Przerwa�a szukaj�c odpowiednich s��w.
Po chwili ci�gn�a dalej:
- To znaczy, �e nie s� one niezb�dne.
To co� dodatkowego, przejaw
samouwielbienia, potrzeba
samopotwierdzenia, zab�y�ni�cia,
oczarowania innych. Na to, jak mniemam,
trzeba po�o�y� nacisk, a nie na
transgresj�, o kt�rej by�a mowa.
Teraz przygl�dali si� jej wszyscy,
wyra�nie zaintrygowani tym, co
powiedzia�a. Druga dziewczyna
skorzysta�a z kr�tkiej przerwy i
zauwa�y�a: - Nie zawsze u�ywanie perfum
oznacza mi�o�� do samej siebie. Cz�sto
przeciwnie, kobiety niepewne i
zakompleksione stosuj� perfumy, bo chc�
jak gdyby si� za nimi ukry�.
Chiara u�miechn�a si�.
- W gruncie rzeczy m�wimy o tym samym:
najwa�niejsze to wzbudzi� mi�o�� do
w�asnej osoby, szczeg�lnie u kobiet tego
typu. Znowu przerwa�a: - Czy te perfumy
maj� ju� jak�� nazw�? - zapyta�a,
zastanawiaj�c si� nad czym�.
- Nie - odpowiedzia� Marco. - To b�d�
perfumy wyprodukowane przez przemys�
kosmetyczny, a nie przez stylist�.
Poniewa� nie firmuje ich �adne s�ynne
nazwisko, trudniej wymy�li� ich
reklamowy wizerunek.
- Ale i �atwiej - wtr�ci� m�ody
blondyn siedz�cy po prawej stronie obok
Marca. - Nie tylko dlatego, �e wielcy
styli�ci trac� coraz bardziej na
autorytecie, lecz tak�e dlatego, �e
przemys� kosmetyczny pozwala nam na du�o
wi�cej swobody.
- Zgadzam si� z panem - odpar�a
Chiara. - Czemu wi�c nie zaczniecie od
ustalenia odpowiedniej nazwy? Z
zasugerowaniem motyw�w kupna nie
powinni�cie potem mie� k�opotu.
Powtarzam raz jeszcze: postawcie na
mi�o��.
- "Amore" brzmia�oby nie�le -
skonstatowa� cicho ten sam blondyn.
- To zbyt banalne. Produkt ma utrafi�
w gusty wyrafinowanej klienteli: ma�y
flakonik perfum b�dzie kosztowa� sto
pi��dziesi�t tysi�cy lir�w - wtr�ci�
Marco kategorycznym tonem, kt�rego
Chiara nie zna�a.
- Cofam wszystko, co powiedzia�am! -
wykrzykn�a weso�o, �eby zatrze� uczucie
niepokoju, kt�rego przyczyn nie umia�a
sobie wyt�umaczy�. - To niemo�liwe, aby
kobieta, kt�r� sta� na wydanie stu
pi��dziesi�ciu tysi�cy lir�w na flakonik
perfum, mog�a mie� problemy z �yciem i
sam� sob�.
- Czasem bywa i tak - zauwa�y�
ironicznie najstarszy z m�czyzn, oko�o
pi��dziesi�tki, szpakowaty, w okularach
w rogowej oprawie nienagannej tweedowej
marynarce. - Dowodzi tego przyk�ad
Christiny Onassis.
- Flakonik zaprojektowany zosta� przez
Migneca - o�wiadczy� Marco
profesjonalnie. - Pomys� nie jest
oryginalny, ale przynajmniej podnosi
warto�� wyrobu i uzasadnia jego wysok�
cen�. Teraz w ka�dym razie proponuj�
przerw�. Wznawiamy posiedzenie o
pi�tnastej trzydzie�ci.
- �adnych kanapek? - spyta�a Chiara.
- Nie. Podsun�a� nam ciekawy pomys� i
zas�u�y�a� na solidny posi�ek. Do jakiej
restauracji chcia�aby� p�j��?
Obie dziewczyny wysz�y pierwsze, po
nich opu�cili sal� czterej
wsp�pracownicy Marca.
- A wi�c? - zwr�ci� si� do Chiary
Marco, kiedy zostali sami.- Gdzie mam
ci� zabra�?
- Je�li nie wyda ci si� to zbyt...
banalne - powt�rzy�a za nim - proponuj�
romantyczny obiad we dwoje. Musz� z tob�
pom�wi�.
Restauracja, nawet najspokojniejsza,
nie by�a najlepszym miejscem do
oznajmienia m�owi, �e oczekuje dziecka.
My�l, �e jest w ci��y, powr�ci�a i
Chiar� zn�w ogarn�a euforia. Musia�a
przymkn�� oczy, �eby nie dostrzeg� jej
rozradowania. By�o tak, jakby szcz�cie,
kt�re odczuwa�a godzin� temu, wybuch�o
na nowo.
Marco przygl�da� si� jej z niepewnym
wyrazem twarzy: - �le si� czujesz? Co�
nie tak?
- Nie, nie. Przeciwnie, czuj� si�
�wietnie. Ale pom�wimy o tym w domu -
powiedzia�a pospiesznie, bior�c go pod
r�k�. Bea poda�a jej futro i otworzy�a
drzwi.
Mieszkali w okolicy Targ�w, na via
Alberto Mario. Ulica by�a zacieniona i
spokojna. Nie odnosi�o si� wra�enia, �e
to Mediolan, patrz�c na niskie domy i
wille ton�ce w zieleni. Ich by�a
jednopi�trowa z ma�ym ogrodem z ty�u i
du�ym tarasem, na kt�ry wychodzi�o si� z
salonu. Dom, wybudowany przez dziadka w
1910 roku, Marco odziedziczy�, kiedy
chodzi� jeszcze do liceum.
Przez d�ugi czas wynajmowali go
zbiedniali swego czasu, rozrzutni
arystokraci, kt�rzy zawsze sp�niali si�
z p�aceniem czynszu. Ich dw�jka dzieci,
niszcz�c wszystko wok�, zachowywa�a si�
niczym gromada Hun�w. Gdy przy pomocy
adwokata rodzina pozby�a si� wreszcie
uci��liwych lokator�w, dom by� w
fatalnym stanie: obdrapane i
podziurawione tynki, pot�uczone i nie
nadaj�ce si� do u�ytku sanitariaty,
wyrwane z zawias�w okna i drzwi. A
jednak Chiarze spodoba�o si� tu od
samego pocz�tu. By�a po�owa lutego, a w
pierwszych dniach marca ona i Marco
mieli si� pobra�. Po dziewi�ciu latach
pami�ta�a jeszcze to nieuchwytne
wra�enie, jakiego dozna�a kr���c po
wielkich pokojach: zdawa�o jej si�, �e
na ni� czeka�y, �e ona r�wnie� czeka�a
a� do tej chwili tylko na to, by si� tam
znale��.
- To jest dom... serdeczny -
o�wiadczy�a Marcowi, kt�ry rozgl�da� si�
wok� i robi� rejestr szk�d. I to
wra�enie silnej emocjonalnej wi�zi z
domem przy via Alberto Mario ju� jej nie
opu�ci�o.
Niewiele ponad miesi�c potrzebowali
murarze, cie�le i hydraulicy, aby
przywr�ci� willi dawn� �wietno��. Remont
by� prezentem �lubnym od rodzic�w Marca,
matka Chiary za� podarowa�a im du�e
bia�e kanapy do salonu oraz stary st� z
orzecha do jadalni z sze�cioma cudem
ocala�ymi jednakowymi krzes�ami.
Od Salvatora Fiume, kt�ry by�
najlepszym przyjacielem jej ojca,
dosta�a obraz olejny: przedstawia�
kobiet�, kt�ra wyda�a si� Chiarze
najszcz�liwsz� istot� na ziemi. Cho�
malarz namalowa� j� w pozie p�le��cej,
pozornie biernej, wyra�a�a jednak
�arliwe pragnienie �ycia.
Kiedy� to przesta�am na ni� patrze�,
zazdroszcz�c jej niemal tego �aru, kt�ry
ju� we mnie wygas�? - zastanawia�a si�
Chiara, wchodz�c do salonu i obejmuj�c
wzrokiem obraz, meble, ro�liny i �ciany,
jak gdyby chcia�a nawi�za� z nimi na
nowo dawno zerwany uczuciowy kontakt.
Zagubi�am si� w swoim domu i w swoim
�yciu, pomy�la�a i po�a�owa�a od razu,
�e ucieka si� do takich banalnych
zwrot�w.
- A wi�c - Marco stan�� za ni� - jak
wygl�da menu? Co takiego wa�nego mia�a�
mi do powiedzenia?
Chiara odwr�ci�a si�. Mo�e powinni�my
usi��� i co� wypi�... Mo�e lepiej by�oby
powiedzie� mu o tym wieczorem, kiedy nie
b�dzie ju� musia� wraca� do biura.
Mo�e...
Prze�kn�a �lin�. Podnios�a na niego
wzrok.
- Marco, b�d� mia�a dziecko. Zrobi�am
badania i dzi� rano ginekolog
potwierdzi� moje przypuszczenia - doda�a
pospieszenie. Nie mog�a znie�� wyrazu
zniecierpliwienia i niedowierzania w
jego oczach.
- Jeste� pewna? - zapyta� Marco
oboj�tnym tonem, jak gdyby nie us�ysza�
tego, co mu zakomunikowa�a.
- Tak, by�am u ginekologa dzi� rano -
powt�rzy�a spokojnie. Dlaczego nagle
poczu�a w sobie tak� pustk� i smutek?
Wszystko jednak znikn�o, kiedy znalaz�a
si� w ramionach Marca, obejmuj�cych j� z
nami�tn� czu�o�ci�.
- Och, Marco, tak d�ugo czeka�am...
- Kochanie, nic nie m�w. Chcia�bym,
�eby ta chwila trwa�a wiecznie.
Przytulona do m�a s�ysza�a, jak jego
serce bije w szalonym rytmie.
- Tak ci� kocham - wyszepta�a.
- Ja ciebie te�. Po dziewi�ciu latach
wci�� szalej� za tob�. I...
- Co we mnie jest takiego niezwyk�ego?
- przerwa�a mu uszcz�liwiona.
- Jeste� jak twoje imi�. Chiara,
jasna... Jeste� �wietlistym promyczkiem,
najwspanialszym prezentem, jaki
otrzyma�em od losu. A teraz dasz mi
dziecko. Chcia�bym, �eby to by�a
dziewczynka, taka sama jak ty. Dum�
napawa mnie my�l, �e uczestniczy�em w
akcie prokreacji, rozumiesz? Nigdy
natomiast nie zale�a�o mi na ojcostwie
jako takim i na powielaniu gen�w.
- Dziewczynka prze�yje powa�ny
wstrz�s, kiedy zauwa�y, �e kochasz j�
tylko ze wzgl�du na matk�... -
za�artowa�a wzruszona.
- Je�li zrobi, co do niej nale�y, i
urodzi si� z g��wk� ca�� w czarnych
loczkach i z niebieskimi oczami takimi
jak twoje, b�d� j� kocha� ca�ym sercem.
Chiaro, co powiedzia� ginekolog?
Wszystko w porz�dku?
- Chyba tak. Obawia si� tylko, �e mog�
by� zbyt przewra�liwiona na punkcie
ci��y i zachowywa� si� jak s�aba i
chorowita mamusia.
Marco spojrza� na zegarek.
- Musz� p�dzi� do biura - oznajmi�. -
Chc� wzi�� dziesi�� dni urlopu. Pomy�l
tylko, ja i ty w jakim� romantycznym i
niezbyt odleg�ym zak�tku - postanowi� w
jednej sekundzie.
- Ale nic jeszcze nie zjad�e� -
zaprotestowa�a. - Poczekaj, zrobi� ci
chocia� kanapk�.
- To wszystko, co masz mi do
powiedzenia na propozycj� sp�dzenia
razem upojnych chwil?
Jest wspania�ym m�czyzn�, pomy�la�a
Chiara, zarzucaj�c mu r�ce na szyj�. -
Jakie� to upojne chwile mo�e mi
zaproponowa� zestresowany i wyg�odzony
m��? - za�artowa�a.
- Masz racj�. Niech b�dzie kanapka.
Ale dzi� wieczorem ��dam wykwintnej
kolacji i co najmniej sze�ciu pomys��w
na zimowe wakacje. Wybierz si� do
jakiego� biura podr�y i dowiedz
wszystkiego. Mogliby�my wyjecha�
dwudziestego sz�stego albo dwudziestego
si�dmego grudnia. Co o tym s�dzisz?
- Uwa�am, �e to �wietny pomys�. Po
po�udniu musz� tak czy owak wyj�� z
domu. Matka i siostra jeszcze o niczym
nie wiedz�, chc� te� powiadomi� twoj�
rodzin�.
- To twoja wielka chwila - za�mia� si�
Marco. - Zrobisz triumfalny obch�d, by
zebra� gratulacje i dary.
Chiara, kt�ra sz�a ju� w stron�
kuchni, obejrza�a si�. To by� jej rudy i
piegowaty ch�opak o szczerym wyrazie
twarzy i weso�ym, czu�ym spojrzeniu. Jak
wygl�da�oby jej �ycie, gdyby go nie
spotka�a? Sama my�l o tym wyda�a si� jej
przera�aj�ca.
Lucia Basile zosta�a wdow�, kiedy
mia�a czterdzie�ci dwa lata. Na
wychowaniu pozosta�y jej
dziesi�cioletnie bli�niaczki: Chiara i
Giovanna. Urodzona w zamo�nej
mieszcza�skiej rodzinie, jedyna c�rka
znanego lekarza o �wietnej pozycji
zawodowej, lecz ch�odnym usposobieniu,
spotka�a ju� jako trzydziestolatka
ubogiego pisarza, marzyciela i
optymist�. Wysz�a za niego za m��,
buntuj�c si� w ten spos�b jedyny raz w
�yciu i dokonuj�c pierwszego
samodzielnego wyboru.
Nigdy tego nie �a�owa�a, cho� spad�y
na ni� wszystkie obowi�zki, w tym i
obowi�zek utrzymania m�a, a potem
bli�niaczek. Rozpieszczona jedynaczka
musia�a pracowa� jako guwernantka i
piel�gniarka, dorabia� nocnymi dy�urami
przy chorych staruszkach i bieganiem od
domu do domu z zastrzykami. Nie za�ama�y
jej jednak ani fizyczne zm�czenie, ani
staro�wiecka postawa rodzic�w, kt�rzy
zerwali wszelkie z ni� stosunki.
Wystarczy�o, �e wr�ci�a do domu i
zobaczy�a swojego Giacoma, jak zrywa si�
od sto�u i biegnie, aby j� u�ciska�, a
zn�w odzyskiwa�a energi� i wiar� we
w�asne si�y. Nie zdarzy�o si� te�, by
wyrzuca�a sobie, �e pope�ni�a
"szale�stwo", jak nazywano w rodzinie
jej post�pek.
Po dziesi�ciu latach bezskutecznego
wysy�ania maszynopis�w m�owi Lucii
uda�o si� wreszcie opublikowa� pierwsz�
powie��. Zd��y� zaledwie zaprosi� �on� i
c�rki do eleganckiej restauracji na
prawdziwego szampana: w dwa miesi�ce
p�niej zmar� na zawa�. �mier� Giacoma
wyda�a si� Lucii straszliwym i
niezas�u�onym nieszcz�ciem. Wygl�da�o
na to, �e jej umi�owanie �ycia sko�czy�o
si� wraz z odej�ciem ukochanego. Przez
jaki� czas by�a zgorzknia�a i nerwowa,
nieufna i przygn�biona. Wkr�tce po m�u
opu�ci� j� ojciec; bardziej si� go ba�a,
ni� kocha�a. Zbawienny spadek, kt�rego
nie mo�na ju� by�o prawnie jej pozbawi�,
rozwi�za� przynajmniej wszystkie
materialne problemy. Lucia zazna�a
ponownie przyjemno�ci mieszkania w
pi�knym domu i wszelkich wyg�d, jakie
niesie ze sob� dobrobyt. Wreszcie nie
musia�a pracowa� i mog�a po�wi�ci� si�
ca�kowicie wychowaniu bli�niaczek,
odprowadza� je do szko�y, siada� z nimi
do obiadu, przygotowywa� posi�ki,
przygl�da� si� ich zabawom.
Wyst�powanie w roli matki na pe�nym
etacie nie przynios�o pocz�tkowo Lucii
sukces�w wychowawczych: zauwa�y�a z
przera�eniem, �e Chiara i Giovanna
wyros�y na prawdziwe dzikuski i nie
uznaj� �adnej dyscypliny. Ca�ymi dniami
bawi�y si� na podw�rzu razem z dzie�mi z
s�siednich dom�w, jad�y, kiedy by�y
g�odne, my�y si�, kiedy sobie o tym
przypomnia�y, odrabia�y lekcje, gdy nie
mia�y ochoty ju� wi�cej szale�.
M�oda wdowa postanowi�a wype�nia�
obowi�zki jedynej �ywicielki z
misjonarskim zapa�em i uczuciem, kt�rego
si�� wzmog�y jeszcze wyrzuty sumienia.
Sta�a si� wymagaj�ca i stanowcza, a
jednocze�nie opieku�cza i przyjazna.
Miewa�a jednak r�wnie� chwile s�abo�ci,
kiedy z ogromn� czu�o�ci� odnosi�a si�
do c�rek i �ciska�a je niemal z
zabobonnym l�kiem. Chiara szybko
nauczy�a si� kocha� t� ekscentryczn�
kobiet� tak r�n� od wszystkich innych
matek, czasami te� zauwa�a�a ze
zdziwieniem, �e mimo swego m�odziutkiego
wieku traktuje j� z macierzy�sk�
troskliwo�ci�.
Druga bli�niaczka, cho� ub�stwia�a
Luci�, sprawia�a jej niema�o k�opot�w:
by�a uparta i ca�kowicie niezale�na. Pod
wzgl�dem fizycznym przypomina�a do
z�udzenia siostr�. W miar� up�ywu lat
owo podobie�stwo zacz�o si� jednak
zaciera� kiedy doros�y, nie by�o ju� po
nim �ladu. Giovanna niemal codziennie
wygl�da�a inaczej, raz kruczoczarna,
innym zn�w razem p�omiennie ruda, zbyt
�ywio�owa, by zdecydowa� si� na jaki�
wizerunek: z �obuziaka przemienia�a si�
w wampa, w zale�no�ci od kaprysu i
chwilowych fascynacji.
Mia�a silniejsz� osobowo�� ni�
siostra, ale Chiara nie czu�a si� przez
ni� zdominowana ani tym bardziej jej nie
zazdro�ci�a. Przeciwnie, wr�cz j�
uwielbia�a. Broni�a, podziwia�a,
ukrywa�a jej wybryki. Giovanna kocha�a
j� r�wnie gor�co, doceniaj�c z kolei jej
si�� woli, wewn�trzne zdyscyplinowanie,
umiej�tno�� obdarzania innych mi�o�ci�.
Parkuj�c samoch�d i kieruj�c si� w
stron� rodzinnego domu na viale Caldara,
Chiara przypomnia�a sobie owo odleg�e
popo�udnie, kiedy oznajmi�a bez wahania,
�e pozna�a pewnego ch�opaka i zamierza
natychmiast wyj�� za niego za m��. Lucia
najpierw wpad�a w os�upienie, a potem w
furi�. Wymy�la�a Chiarze i b�aga�a, aby
si� opami�ta�a, grozi�a i straszy�a. A�
wreszcie, wyczerpana, opad�a zemdlona na
fotel. Chiara patrzy�a na ni�
sparali�owana strachem, ale mimo to
niewzruszona. To Giovanna pobieg�a do
kuchni, chwyci�a dzbanek z wod� i
chlusn�a ni� w twarz matce. "Twoja
siostra chce wyj�� za nie wiadomo kogo,
bez grosza i bez zawodu...'', szlocha�a
Lucia, odzyskuj�c przytomno��.
Podpieraj�c si� pod boki, Giovanna
odpar�a bezczelnym tonem: "Mo�e z twoim
Giacomem by�o inaczej?"
"Nie opowiadaj g�upstw! Tw�j ojciec
by� kim� wyj�tkowym, cz�owiekiem jedynym
w swoim rodzaju!"
"Ale tylko ty si� na nim pozna�a�!
Dlaczego wi�c nie chcesz pozwoli�, by
Chiara zrobi�a to samo?"
Chiara wesz�a do �rodka i czeka�a
teraz na wind�. W odr�nieniu od niej
Giovannie nie �pieszy�o si� wcale do
zam��p�j�cia. Mia�a wielu przyjaci�
("kochank�w", jak m�wi�a Lucia zbola�ym
i oburzonym g�osem), ale oczywi�cie
�aden nie zas�ugiwa� na to, by
rezygnowa� dla niego z wolno�ci.
Prowadzi�a wi�c nadal swobodny tryb
�ycia, cho� mieszka�a ze swoj�
nadopieku�cz�, kapry�n�, bardzo zmienn�
w nastrojach matk�.
By� mo�e kocha Luci� mocniej ni� ja,
pomy�la�a Chiara, potrafi si� ni�
opiekowa�, roz�miesza� j� tak, jak mnie
nigdy by si� nie uda�o.
Drzwi otworzy�a Giovanna. Bardzo
d�ugie w�osy mia�a zawini�te w r�cznik,
twarz pokryt� maseczk� o konsystencji i
w kolorze b�ota.
- Wejd� na palcach i nic nie m�w, mama
dopiero co usn�a. Twierdzi, �e od
miesi�ca nie zmru�y�a oka. Jej zdaniem
to przypadek bezsenno�ci wywo�anej
stresem.
- Powodem tego stresu jeste�
oczywi�cie ty - wyszepta�a Chiara
rozbawiona.
- Brawo, zgad�a�. W nagrod� dostaniesz
kawy. A mo�e chcesz co� przek�si�?
- Co wolisz. Szykujesz si� do wyj�cia?
- Nie, to s�, �e tak powiem, prace
konserwatorskie. Ale r�wnie� zawodowy
obowi�zek: wypr�bowuj� now� maseczk�,
kt�ra zdaniem pracownik�w laboratorium
powinna zdzia�a� cuda.
Giovanna by�a szefow� dzia�u
handlowego powa�nej firmy kosmetycznej,
tote� obdarowywa�a nieustannie siostr�
mas� szminek, pudr�w, cieni do powiek,
nie zwracaj�c uwagi na drobny fakt, �e
Chiara prawie wcale si� nie maluje.
W pewnej chwili oczywi�cie
powiedzia�a: - Mam pr�bk� cieni, kt�re
doskonale pasuj� do twoich oczu. ~a
propos, jakiego kremu u�ywasz? Masz
wspania�� cer�.
- Hormony... w�asnej produkcji -
odpar�a Chiara, u�miechaj�c si�
tajemniczo. - Jestem w ci��y.
- Och.. - Zdziwienie Giovanny trwa�o
kr�cej ni� ten cichy okrzyk. Obj�a j�
wp�, podnios�a wrzeszcz�c na ca�e
gard�o i zacz�a wirowa� niczym w
szalonym ta�cu.
- Pst, przecie� mama �pi - pr�bowa�a
uwolni� si� z u�cisku Chiara.
- Kto m�g�by spa� przy takim ha�asie?
- Lucia pojawi�a si� w drzwiach i
patrzy�a na c�rki z wyra�n� dezaprobat�.
- Dzi�ki za wizyt� - powiedzia�a
zwracaj�c si� do Chiary. - Ju� od
tygodni nie zaszczycasz nas sw�
obecno�ci�.
- Chiara jest w ci��y. B�dzie mia�a
dziecko - oznajmi�a Giovanna, zn�w
unosz�c siostr� w g�r�.
- O Bo�e...
- Mamo, prosz�, nie mdlej.
- I m�wicie mi o tym dopiero teraz? No
tak, jak zawsze o wszystkim dowiaduj�
si� ostatnia. - Lucia zacisn�a wargi i
unios�a podbr�dek jak w najgorszych
chwilach, kiedy czu�a si� niedoceniana
jako idealna matka.
- Dowiedzia�am si� o tym dopiero
dzisiaj. Dok�adnie m�wi�c, dzi� rano.
Lucia natychmiast przesta�a si� d�sa�.
W jej oczach b�ysn�y �zy. - To
wspania�a wiadomo��. Wyobra�am sobie,
jak Marco musi si� cieszy�.
St�umi�a w sobie dawn� niech�� i
kocha�a teraz bezgranicznie jedynego
zi�cia, kt�ry, jak twierdzi�a,
przypomina jej biednego Giacoma. Gdy za�
Giovanna zwr�ci�a jej uwag�, �e
okre�li�a go kiedy� jako "nie wiadomo
kogo, bez grosza i bez zawodu",
odpowiedzia�a oburzona, �e to kompletne
bzdury.
- Marco oczywi�cie jest szcz�liwy -
o�wiadczy�a Chiara. - Zaraz po Bo�ym
Narodzeniu wyjedziemy na kilka dni.
- Nie przem�czaj si� za bardzo! Nie
szalej jak zwykle! Kobieta w ci��y
powinna na siebie uwa�a�! - wykrzykn�a
Lucia.
By�a to jedyna znana im osoba, w
kt�rej g�osie s�ysza�o si� tak wyra�ne
akcentowanie wyraz�w. Kiedy bli�niaczki
by�y ma�e, �mia�y si� z tego cz�sto.
- Ginekolog twierdzi, �e wszystko jest
w porz�dku - odpar�a Chiara - i �e
powinnam zachowywa� si� normalnie. Ci��a
to nie choroba i ty wiesz o tym
najlepiej: oczekiwa�a� bli�niaczek i
harowa�a� do si�dmego miesi�ca.
- Ja musia�am pracowa�, ale ty nie. W
odr�nieniu od Giacoma Marcowi si�
powiod�o i mo�esz sobie na wiele
pozwoli�.
- Mamo, wyje�d�amy z Mediolanu, bo
mamy zamiar odpocz�� i poby� troch�
razem.
- C�, r�bcie, jak chcecie. Pami�taj
jednak, �e ginekolodzy to �wietni
chirurdzy, ale fatalni lekarze. Po�o�ne
mia�y kiedy� sto razy wi�cej zdrowego
rozs�dku ni� oni. Powinna� je�� i
wypoczywa�, je�li nie chcesz straci�
zdrowia albo, nie daj Bo�e, dziecka.
Giovanna, zr�b nam herbaty. I zmyj czym
pr�dzej z twarzy to paskudztwo!
III
Nie by�o ju� miejsc. Ani jednego
wolnego miejsca w samolocie i w
hotelach. W przeddzie� Wigilii Chiara
obesz�a wszystkie biura podr�y; na
pocz�tku mia�a ambitne plany, ale pod
koniec by�a ju� gotowa zgodzi� si� na
jak�kolwiek miejscowo�� i jakikolwiek
�rodek transportu. Nic z tego: wygl�da�o
na to, �e po�owa W�och zamierza wyruszy�
na podb�j �wiata. Gdzie tylko wesz�a lub
zadzwoni�a, m�wiono jej, �e koniec
pa�dziernika to ostatni moment, by
zaplanowa� wyjazd na sylwestra. Nie
wsz�dzie jednak obs�uga by�a jednakowo
uprzejma. Poza uczynnymi paniami, kt�re
udawa�y, �e im przykro, natkn�a si�
tak�e na niegrzeczne i aroganckie, kt�re
traktowa�y j� jak osob� nie ca�kiem
normaln�: te� co�, wydaje si� jej, �e o
tej porze gdzie� jeszcze mog� by� wolne
miejsca...
To Marco, dzi�ki szcz�liwemu
przypadkowi, znalaz� rozwi�zanie. W
Wigili� na ostatnim spotkaniu pojawi�
si� pewien klient sp�niony o godzin�. Z
Zurychu bez uprzedzenia przyjechali do
niego te�ciowie, udaremniaj�c tym samym
jego plany zwi�zane z urlopem, kt�ry
zamierza� sp�dzi� z �on� w Selvie w Val
Gardenie. Na szcz�cie nie odwo�a�
jeszcze rezerwacji, Marco zaproponowa�
wi�c, by zadzwoni� do hotelu i
powiadomi� recepcj�, �e um�wionego dnia
zamiast pa�stwa Muller�w w Val Gardenie
stawi� si� pa�stwo Zambiasi.
Pomys� zachwyci� Chiar�. Chocia�
je�dzi�a na nartach ostro�nie i gorzej
od siostry, to jednak kocha�a g�ry,
szczeg�lnie zim�. Lubi�a jecha� kolejk�
linow� w�r�d ciszy, o�nie�onych szczyt�w
i jod�owych las�w. A kiedy mkn�a ze
stoku w d�, doznawa�a upajaj�cego
wra�enia wolno�ci; to by�y jedyne
chwile, gdy czu�a si� pani� w�asnego
cia�a. Mog�a nim kierowa�, pochyla� si�,
prostowa�, a tak�e poddawa� z ufno�ci�
p�dowi.
Marco wymusi� na niej obietnic�, �e w
tym roku nie b�dzie codziennie je�dzi�
na nartach, co najwy�ej wybierze si�
tylko raz czy dwa na jak�� �atw� tras�.
Ale nie uspokoi�o to wcale matki Chiary.
- Potrzebujesz ciep�a, a nie mrozu na
wysoko�ci dw�ch tysi�cy metr�w -
powtarza�a Lucia, nie przyjmuj�c do
wiadomo�ci, �e Selva le�y zaledwie na
wysoko�ci tysi�ca pi�ciuset metr�w.
Jak co roku, zo