2677

Szczegóły
Tytuł 2677
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2677 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2677 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2677 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maria Venturi Zwyci�stwo mi�o�ci Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 1996 Prze�o�y�a z w�oskiego Joanna Ugniewska T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zak�adu Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk z Wydawnictwa "Ksi��nica", Katowice 1994 Pisa�a K. Pabian Korekty dokona�y E. Chmielewska i I. Stankiewicz Zwyci�stwo mi�o�ci" to powie�� psychologiczno_obyczajowa znanej pisarki i dziennikarki w�oskiej. Ma��e�stwo Chiary i Marca nale�y do udanych, �wietnie im si� powodzi, cieniem na ich �yciu k�adzie si� tylko brak dziecka. Wreszcie i to marzenie si� spe�nia. NIestety rado�� trwa kr�tko. Chiara nie mo�e donosi� ci��y. I wtedy pojawia si� ta trzecia - pi�kna, pe�na inwencji, zaborcza. Marco odchodzi. Chiara za�, straciwszy wszystko, na czym jej zale�a�o, musi nauczy� si� na powr�t �y�. Cztery lata p�niej w klinice dla dzieci nieprzystosowanych, gdzie jest psychoterapeutk�, spotyka c�rk� by�ego m�a i jego drugiej �ony... Cz�� pierwsza Chiara I Chiara otworzy�a oczy, przechodz�c jak zwykle od razu od snu do rzeczywisto�ci. Spojrza�a na budzik: by�a dopiero sz�sta dziewi�tna�cie, fosforyzuj�ce wskaz�wki rzuca�y zielonkawe �wiat�o na ciemny jeszcze pok�j. Unios�a si� powoli, �eby nie obudzi� Marca, i opar�a plecami o wezg�owie ��ka. Budzik zadzwoni� mia� o si�dmej. Lubi�a tak le�e� i nie my�le� o niczym, nads�uchuj�c spokojnego oddechu m�a i ha�as�w dobiegaj�cych z ulicy, kt�ra zaczyna�a budzi� si� do �ycia. �aluzja piekarni podnios�a si� z �oskotem, silnik ci�ar�wki warkn�� kilka razy i zapali�. W chwil� p�niej w willi naprzeciwko kto� otworzy� okiennice i rozleg� si� przenikliwy p�acz dziecka, mo�e noworodka domagaj�cego si� porannego karmienia. Ostro�nie, powstrzymuj�c oddech, Chiara dotkn�a palcami piersi. By�y nadal obola�e i jak jej si� zdawa�o, nieco twardsze ni� wczoraj. Dziewi�� dni op�nienia, nie zdarzy�o si� to ju� od niepami�tnych czas�w. Czy�by by�a w ci��y? Ogarn�o j� tak przejmuj�ce uczucie szcz�cia, �e a� si� przerazi�a. To zwyk�e op�nienie i nie powinnam si� �udzi�, skarci�a si� w duchu. Daremne od o�miu lat oczekiwanie na dziecko stawa�o si� poma�u prawdziw� obsesj�; je�li jednak si� odpr�y i przestanie tej sprawie codziennie po�wi�ca� uwag�, mo�e mie� jeszcze jak�� szans�. Tak m�wi� przynajmniej jej ginekolog, a i ona by�a tego �wiadoma: obroni�a przecie� prac� magistersk� na temat psychopatologii bezp�odno�ci. Ale by�o to sze�� lat temu, kiedy zaczyna�a si� dopiero odrobin� niepokoi� i nie my�la�a jeszcze bez przerwy o dziecku. By� to wi�c najprawdopodobniej przypadek psychologicznej bezp�odno�ci. Umys� Chiary, pragmatycznej i zr�wnowa�onej dwudziestoo�miolatki, zablokowa� si� i "zabrania�" jej narz�dom funkcjonowa� prawid�owo. A mo�e ona i Marco nie dopasowali si� do siebie pod jakim� wzgl�dem? Ostatnio pojawi�a si� i taka hipoteza: istnia�o co�, nie bardzo wiadomo co, co powodowa�o, �e Chiara nie mog�a zaj�� w ci���. Pochyli�a si� nad m�em i dozna�a po dziewi�ciu latach tego samego uczucia niedowierzania i dumy, jak wtedy, kiedy obudzi�a si� obok niego po raz pierwszy. Ten wspania�y m�czyzna nale�a� do niej. I wybra� w�a�nie j�. Czy w naszej sytuacji, pomy�la�a przygl�daj�c mu si� z mi�o�ci�, mo�na m�wi� o jakimkolwiek niedopasowaniu? Lubimy ze sob� rozmawia� i ca�owa� si�, podobaj� si� nam te same ksi��ki i ci sami ludzie, mamy zbli�one pogl�dy, a przede wszystkim podobamy si� sobie nawzajem. "Szalej� za tob� i chc� si� z tob� o�eni�. Teraz, zaraz", powiedzia� jej dziewi�� lat temu. Znali si� zaledwie od trzech miesi�cy. By�a studentk� pierwszego roku psychologii w Padwie i wynajmowa�a pok�j u pani Egle, starszej bezdzietnej wdowy, kt�ra uwielbia�a rozmawia�, gotowa� i matkowa� wszystkim. Opowiada�a jej cz�sto o Marcu, zwariowanym bratanku, kt�ry porzuci� studia medyczne i zaj�� si� "po�czochami, perfumami i herbatnikami". Pewnego popo�udnia Marco przyjecha� z Mediolanu, �eby odwiedzi� ciotk�. Zaraz na pocz�tku wyja�ni�o si�, na czym polega jego dziwny zaw�d: pracowa�, jako pomys�odawca w agencji reklamowej. A pod koniec wieczoru wiedzia�a ju�, �e zakocha�a si� w tym ch�opaku, nieco przysadzistym, o rudawych w�osach i roze�mianych jak u dziecka oczach. W nast�pn� sobot� wpad� znowu, by oznajmi� jej ca�kiem zwyczajnie, �e przez ca�y tydzie� my�la� tylko o niej. Po trzech miesi�cach, jedenastu spotkaniach i jednej nocy sp�dzonej wsp�lnie w hoteliku w Wenecji poprosi� Chiar� o r�k�. Agencja, dla kt�rej pracowa� zatrudni�a go na sta�e, proponuj�c opr�cz pensji pi�cioprocentow� prowizj� od ka�dego kontraktu, do kt�rego podpisania si� przyczyni. Nie by�o wi�c �adnego powodu do zwlekania ze �lubem. "B�d� ci� utrzymywa�, �eby� mog�a sko�czy� studia", doda� wielkodusznym tonem. A potem powiedzia� wybuchaj�c �miechem: "Licz� bardzo na te pi�� procent, ale potrzebuj� bod�ca". Przez ca�y ten czas nie prze�yli�my �adnego zawodu, pomy�la�a Chiara. Kochali�my si� i wspierali, rozumieli i dodawali sobie nawzajem si�. Od czterech lat Marco kierowa� w�asn�, �wietnie prosperuj�c� agencj� i sp�aci� niemal w ca�o�ci kredyty zaci�gni�te w bankach. Nie zawiedli�my si� w swoich oczekiwaniach, pomy�la�a jeszcze. A mo�e nie? A mo�e cierpia� i by� rozczarowany z powodu jej bezp�odno�ci? Mia� na sobie slipki w drobniutk� bia�o-niebiesk� kratk� tamtego dnia, kiedy poddawa� si� pierwszemu badaniu, analizie spermy. Potem by�a biopsja j�der i wreszcie test postkoitalny. Wszystko w porz�dku: to nie by�a jego wina, �e nie zachodzi�a w ci���. Zmusiwszy Marca do tych wszystkich niepotrzebnych i k�opotliwych bada�, kt�rym podda� si� bez sprzeciwu, cho� z za�enowaniem, czu�a si� jeszcze bardziej odpowiedzialna za ten stan rzeczy. Ale teraz by� mo�e wszystko to minie. Dziewi�� dni op�nienia i coraz twardsze piersi, a tak�e te rozkoszne, delikatne skurcze w dole brzucha... Na chwil� zapomnia�a, �e nie wolno jej si� �udzi�; budzik zadzwoni� i przywo�a� j� do rzeczywisto�ci rozpoczynaj�cego si� dnia. Pi�knego dnia, bo pod wiecz�r op�nienie b�dzie jeszcze wi�ksze. - Ej�e, przy�ni�a ci si� wygrana w totolotku? - za�artowa� Marco. Obudzi� si� ju�. Z potarganymi w�osami i w wymi�tej pi�amie wygl�da�, jak gdyby we �nie stoczy� jak�� walk�. - Masz promienn� twarz - stwierdzi� dotykaj�c jej uda. - A ty oble�n� min� maniaka seksualnego. - To prawda, ch�tnie bym ci� zgwa�ci�, ale o dziewi�tej czeka na mnie klient. Maniacy mog� przynajmniej my�le� tylko o jednym i uwielbiaj� szybkie panienki. On natomiast nie. W mi�o�ci, pomy�la�a po raz tysi�czny Chiara, by� tkliwy i nami�tny, lubi� w�drowa� r�kami po jej ciele, tak jakby po dziewi�ciu latach by�o ono wci�� l�dem pe�nym nie odkrytych miejsc. Teraz pie�ci� jej biodro, mia� przymkni�te oczy i usta lekko wygi�te w u�miechu. - Czy�by� si� troch� zaokr�gli�a? Wzruszy�a j� ta uwaga. By� mo�e wkr�tce rzeczywi�cie utyje. Przytuli�a si� do m�a i poszuka�a miejsca na jego ramieniu. - Marco... a gdybym w tym miesi�cu zasz�a w ci���? - us�ysza�a zdziwiona w�asny g�os. Poczu�a, �e si� odsuwa. - Postanowili�my przecie�, �e nie b�dziemy ju� wi�cej porusza� tej sprawy. Nie zamierzam wi�c do niej wraca� - odpowiedzia� oschle.- Jeste�my bezdzietnym ma��e�stwem i czy tego chcesz, czy nie, tak w�a�nie musimy nauczy� si� my�le� o naszym �yciu. - Czy nie by�by� szcz�liwy, gdyby�my mieli dziecko? - Gdyby si� urodzi�o, na pewno by�bym szcz�liwy. Ale je�li nie, nie b�dzie tragedii. Chcia�em ciebie i ty mi wystarczasz. Ja r�wnie� chcia�bym wystarcza� tobie. - Wiesz dobrze, �e tak jest, Marco - oburzy�a si�. - Nie, wcale nie wiem. Czasami czuj� si� przy tobie jak byk rozp�odowy. To upokarzaj�ce kocha� si� w prze�wiadczeniu, �e twoja �ona pragnie tylko jednego: �eby� j� zap�odni�. Ja o wszystkim zapominam, a ty koncentrujesz si� na znalezieniu najlepszej pozycji, �eby moje cholerne plemniki dotar�y do twojego cholernego jajeczka. To ��ko sta�o si� miejscem do uprawiania gimnastyki rozrodczej. Gdzie si� podzia�a nami�tno��, rozkosz, oddanie? Przerwa� nagle i pytanie pozosta�o bez odpowiedzi. - Nie wiedzia�am, �e jeste� a� tak nieszcz�liwy - powiedzia�a Chiara po chwili milczenia. - Wcale nie. Ale je�li nie uwolnisz si� od tego paranoicznego oczekiwania na dziecko, wkr�tce b�dziemy nieszcz�liwi oboje. Marco by� teraz w�ciek�y. - Przepraszam. Wybacz mi. - Kocha�, to znaczy nigdy nie przeprasza� - wyrecytowa� ironicznym tonem. Chiara poczu�a ogromn� ulg� widz�c, �e w jego spojrzeniu pojawi� si� cie� tak dobrze znanego jej u�miechu. - Przykro mi, �e mog�e� odnie�� takie wra�enie - powt�rzy�a. - Ja... kocham ci� bardzo i jestem ci naprawd� oddana. Marco poklepa� j� po policzku. - W porz�dku. Wyczerpali�my temat. A teraz jazda z ��ka, zrobi�o si� p�no. Mia�a zamiar powiedzie� mu jeszcze tyle rzeczy, a przede wszystkim oczekiwa�a, �e j� obejmie i uspokoi. Marco pobieg� jednak do �azienki i wkr�tce us�ysza�a, �e bierze prysznic. Skuli�a si� w ��ku pod wp�ywem dreszczu, jaki ni� wstrz�sn��, a nie z powodu zimna. Po raz pierwszy nie dopowiedzieli wszystkiego do ko�ca i Chiara czu�a si� zal�kniona, rozczarowana. Chcia�a powiedzie� mu te� o op�nieniu, wyja�ni�, �e to jego dziecka pragnie. Szczeg�lnie za� chcia�a, by zrozumia�, jak bardzo go kocha. Ale nie by�o po temu okazji. Kiedy usta� plusk wody, rozleg� si� szum maszynki elektrycznej. Chiara si�gn�a po szlafrok, w�o�y�a go i posz�a do kuchni. Otworzy�a okiennice, postawi�a na gazie ekspres do kawy. Wycisn�a dwie pomara�cze, przykry�a st� serwet�, posmarowa�a miodem dwie grzanki: te same czynno�ci co zwykle... Dzi� rano jednak wykonywa�a je z niemal zabobonn� staranno�ci�, przera�ona my�l�, �e dot�d uwa�a�a to wszystko za co� oczywistego. Marco m�g�by przesta� mnie kocha�, pomy�la�a, a ja zosta�abym w tej wielkiej kuchni i nie mia�abym komu nakrywa� do sto�u, smarowa� grzanek, podawa� jedzenia. Uczucie przygn�bienia ust�pi�o nagle miejsca euforii. Chiara nie zastanawia�a si� g��biej nad tym, co mog�o j� wywo�a�, cho� podejrzewa�a, sk�d si� bierze: powodem by�o owo dziewi�ciodniowe op�nienie, nadzieja, kt�ra w g��bi jej duszy przemieni�a si� ju� niemal w pewno��. Ogarn�a j� z�o��, �e z takim histerycznym uporem zabrania sobie dot�d by� szcz�liw�. Sta�am si� masochistk�, wywo�uj� w Marcu kompleks kastracji, niez�y sukces jak na magistra psychologii z dwoma latami praktyki. Ale teraz jestem w ci��y i nasze �ycie wkr�tce si� odmieni. Nie chc� my�le� o niczym innym i nie pozwol�, by t� rado�� zm�ci� jaki� l�k. Poczu�a, �e przyjemne podniecenie przenika ka�dy jej nerw. - Marco, �niadanie gotowe! Wy�oni� si� z �azienki tak jak co dzie�, zawini�ty w r�cznik, z mokrymi w�osami. Odsun�� z ha�asem krzes�o, wyci�gn�� r�k� po grzanki. - Dwie zamiast czterech - roze�mia� si�. - Widz�, �e jestem na diecie. K��tnia sprzed kwadransa zdawa�a si� zapomniana. - Nie chc� mie� t�ustego m�a, ostatnio nie�le przyty�e�! - Tylko dwa kilo - sprostowa�. - To wszystko przez te twoje kanapki, kt�re zjadam na lunch w biurze. Ostatnio uko�czy� dwie kampanie reklamowe, jedna dotyczy�a herbatnik�w, druga samochodu przeznaczonego specjalnie dla kobiecej klienteli, a pod koniec roku mia� dostarczy� projekt reklamy nowych perfum. - Kiedy b�dziesz m�g� troch� odpocz��? - spyta�a Chiara nalewaj�c mu kawy. - Nie wcze�niej ni� za rok, mam nadziej�. W tej chwili "Agencja Zambiasi" �wietnie prosperuje, musz� wi�c to wykorzysta�, �eby podtrzyma� jej renom� i zdoby� nowych klient�w - odpowiedzia� ko�cz�c je�� grzank�. Rzuci� okiem na zegarek. - Id� si� ubra�, jestem ju� sp�niony. W po�udnie... - Wiem. Zjesz co� na chybcika i nie wr�cisz do domu - za�mia�a si�. - To jasne. - Najbardziej w tobie lubi� to - powiedzia� weso�o - �e nie narzekasz i nie gderasz jak inne �ony. Bo t�umi� w sobie w�ciek�o�� i frustracj�, chcia�a odpowiedzie�. - Mam nadziej�, �e lubisz we mnie jeszcze co� innego - odpar�a kokieteryjnie. Marco obj�� j� serdecznie. - Uwielbiam w tobie wszystko, jeste� kobiet� moich marze� - wyszepta� niemal uroczystym tonem, ca�uj�c j� w szyj�. - A ty jakie masz plany? - Paolo zaprasza mnie na obiad do restauracji, a po po po�udniu przyjmuj� w gabinecie doktor Valsecchi. Zamierza�a mu zakomunikowa�, �e zaprzyja�niona doktor psycholog przekaza�a jej swoje dwie pacjentki, ale nie zd��y�a. - Po dwudziestu latach Paolo wci�� jeszcze nie rezygnuje, co? - zauwa�y� Marco. W jego �artobliwym tonie domy�li� si� mo�na by�o lekkiej irytacji i Chiara u�wiadomi�a sobie zawstydzona, �e sprawi�o jej to przyjemno��. Maj�c trzydzie�ci pi�� lat Paolo Lusardi by� jeszcze kawalerem i zastanawia� si� czasami nad tym, jak potoczy�oby si� jego �ycie, gdyby owego odleg�ego wieczoru w Padwie Chiara nie wyzna�a mu w trakcie jedzenia pizzy, �e si� zakocha�a. "Bierzemy �lub za trzy tygodnie"- doda�a. Paolo os�upia�, a jednocze�nie poczu� si� ura�ony. "A uniwersytet? A twoje plany? Co na to matka?" - zasypa� j� gradem pyta�. "B�d� dalej studiowa�. Matka jest w�ciek�a, ale zakocha�am si� i musi to zrozumie�" - odpowiedzia�a niemal uroczy�cie, daj�c kelnerce znak, by przynios�a drug� pizz�. By�a wtedy uroczym i zawsze g�odnym stworzeniem i Paolo natychmiast si� w niej zakocha�. Nigdy wi�cej nie spotka� dziewczyny r�wnie spontanicznej i prostolinijnej, a zarazem tak zdecydowanej i upartej. Zrezygnowa� dwa lata wcze�niej ze studi�w, Chiara wszak�e zmusi�a go do podj�cia ich na nowo i zdania brakuj�cych egzamin�w. I je�li dzi� by� obiecuj�cym ortoped� z nadziej� na obj�cie stanowiska ordynatora, by� mo�e zawdzi�cza� to w�a�nie jej wytrwa�o�ci. Nie widzieli si� przez jaki� czas, potem natkn�li na siebie przypadkowo, a kiedy zrobi� specjalizacj� i przeni�s� si� do Mediolanu, zacz�li zn�w spotyka� si� regularnie. Chiara uwa�a�a go za swego najlepszego przyjaciela, lecz on nie m�g�by uczciwie powiedzie� tego samego o swoim stosunku do niej; by�o co� wi�cej ni� uczucie przyja�ni w trudnym do okre�lenia podnieceniu, kt�re ogarnia�o go za ka�dym razem, gdy rozmawia� z Chiar� przez telefon albo na ni� patrzy�. Nie mia� jednak �adnych szans; cho� niech�tnie si� do tego przyznawa�, lubi� Marca Zambiasiego i uwa�a� go za idealnego m�a dla Chiary. Dostrzeg� j� z daleka. Wesz�a w�a�nie do restauracji i zdejmowa�a futro. Zobaczy�, �e kelner pokazuje stolik, a dwaj starsi panowie przygl�daj� si� jej, kiedy ich mija i podchodzi do niego, siedz�cego w prawej cz�ci sali. Chiara jest jedyn� znan� mi kobiet� niewielkiego wzrostu, pomy�la�, kt�ra mimo to przyci�ga wzrok: mo�e dlatego, �e chodzi z wysoko uniesion� g�ow�, pod�wiadomie wynios�a, przez co wydaje si� nieprzyst�pna. - Cze��, kr�lowo - pozdrowi� Chiar� wstaj�c z krzes�a i sk�adaj�c na jej policzku braterski poca�unek. - Widz�, �e jeste� w �wietnej formie. - Nie mylisz si�. Jestem istotnie w doskona�ej formie - odpowiedzia�a z naciskiem siadaj�c obok niego. Gdy patrzy� na ni� z bliska, nie widzia� ju� zarozumia�ej damy, lecz figlarn� dziewczyn� z mas� kruczoczarnych loczk�w okalaj�cych twarz i podkre�laj�cych jasny b��kit oczu. - Kiedy wreszcie zaczniesz wygl�da� jak dostojna m�atka? - spyta� Paolo. Wygl�da�a rzeczywi�cie niemal tak samo jak w dniu, w kt�rym j� pozna�, co mia�o miejsce dziesi�� lat temu. - Kiedy zostan� matk�. Przypuszczam, �e mniej wi�cej za osiem miesi�cy - oznajmi�a Chiara, u�miechaj�c si� promiennie. - I dopiero teraz mi o tym m�wisz? To wspaniale! Co powiedzia� ginekolog? - Prawd� powiedziawszy, jeszcze si� do niego nie wybra�am. Zadzwoni� dzisiaj, �eby ustali� termin wizyty. To ju� dziewi�� dni op�nienia. Na twarzy Paola pojawi� si� wyraz zdziwienia. - Nie zrobi�a� testu ci��owego? Jedynym objawem jest... - Mam prawie stuprocentow� pewno��, �e jestem w ci��y - przerwa�a mu. - Ale test i tak zrobi�. Paolo powita� z ulg� pojawienie si� kelnera. - Na co masz ochot�? M�g� w ten spos�b zyska� na czasie i uporz�dkowa� my�li. - Na befsztyk z rusztu i sa�at�. Nie chcia�abym zamieni� si� w grub� matron�. - Dla mnie to samo - powiedzia� Paolo. - I prosz� nam przynie�� szampana. Kiedy ju� zostali sami, zauwa�y� ostro�nie: - Chiaro, dziewi�� dni to nic takiego... - W moim przypadku, tak. Mam bardzo regularny cykl. I nie zamierzam ci� s�ucha�. - A co na to Marco? - Nic, bo jeszcze o niczym nie wie - odpar�a �agodnie Chiara, pragn�c zatrze� wra�enie, jakie wywo�a� jej ostry ton. - Ciesz� si�. Ale to mo�e by� fa�szywy alarm i zanim wzniesiemy toast szampanem, wola�bym, aby� by�a pewna, �e to naprawd� ci��a. Zmie�my w takim razie temat. Jak twoja praca? Dalej jeste� niewolnic� wielkiej Valsecchi? - Valsecchi jest wybitn� psychoanalityczk� - zachmurzy�a si� - i daje dow�d wielkiego zaufania do mnie, udost�pniaj�c sw�j gabinet i przekazuj�c niekt�rych pacjent�w. - Ale wysokie honoraria otrzymuje ona, a dla ciebie pozostaj� grosze. Kiedy wreszcie sama otworzysz gabinet i zaczniesz pracowa� na w�asny rachunek? Masz po temu wszelkie dane. - Nie wiem, jak mo�e wp�ywa� uspokajaj�co na pacjent�w psychoanalityk, kt�ry nie ma nawet trzydziestki. A poza tym nie czuj� si� jeszcze gotowa. Valsecchi jest wysokiej klasy specjalistk� i pozwala mi zdoby� niezb�dne do�wiadczenie. Nie poradzi�abym sobie, gdybym nie mia�a w niej oparcia. - Zgoda, zostawmy r�wnie� i ten temat. Od jakiego� czasu rozmowa z tob� przypomina st�panie po zaminowanym polu - za�mia� si� Paolo. Chiara spojrza�a na niego zaniepokojona. - Naprawd� sprawiam takie wra�enie? Sta�am si� dra�liwa i niezno�na? - Kto jeszcze tak twierdzi? - M�j m��. Od pewnego czasu k��cimy si� i on utrzymuje, �e z�oszcz� si� bez powodu. Mo�e rzeczywi�cie moje reakcje s� histeryczne. Przyjrza�a mu si� znowu. - Zaczynasz siwie� - zauwa�y�a bez zwi�zku. - Nied�ugo sko�cz� trzydzie�ci sze�� lat. Podobno szpakowate skronie dodaj� m�czy�nie uroku. Ale nie m�wmy ju� o mnie. Chiaro, tw�j problem polega na tym, �e... - Czy wiesz, �e przypominasz Richarda Gere'a? - ...�e siebie nie doceniasz. My�lisz, �e jedynie rodz�c dziecko, mo�esz zas�u�y� na mi�o��, a poniewa� nie masz dzieci, uwa�asz, �e jeste� zerem. I zachowujesz si� tak, jakby� naprawd� nic nie by�a warta. - Nie ma ju� o czym m�wi� - przerwa�a mu - poniewa� jestem w ci��y. W oczach Chiary pojawi� si� b�ysk egzaltacji i Paolowi zrobi�o si� jej �al. Kelner przyni�s� befsztyki, zacz�li je�� w milczeniu. By� to mimo wszystko smutny obiad i trwa� bardzo kr�tko. Ju� kwadrans po drugiej wyszli z restauracji. II Chiara zdj�a sp�dnic�, pozby�a si� szybko bielizny i po�o�y�a na fotelu ginekologicznym. Doktor Ursi czeka� z uniesion� w g�r� praw� r�k� w gumowej r�kawiczce. Dwudziesty grudnia, dwadzie�cia dwa dni op�nienia i potwierdzenie z laboratorium: jest w ci��y. Rozchyli�a nogi, po raz pierwszy bez za�enowania, i poczu�a w pochwie delikatne palce Ursiego. W trakcie badania podnosi� lekko g�ow�, mia� skupiony wyraz twarzy i wzrok utkwiony gdzie� w przestrze�. Tym razem jednak Chiarze zdawa�o si�, �e jest zadowolony. A mo�e to ona by�a odpr�ona i nie napina�a mi�ni szyjki, jak robi�a dot�d, szukaj�c niespokojnie jego spojrzenia. Delikatne palce penetrowa�y jej wn�trze i Chiara nie potrafi�a powstrzyma� j�ku. - Cierpliwo�ci, jeszcze chwil� - powiedzia� Ursi. Ucisk zel�a� i gdy zdejmowa� r�kawiczk�, popatrzy� jej wreszcie w oczy. U�miecha� si�: w ci�gu dotychczasowych wizyt nic takiego si� nie zdarza�o. - Wszystko w porz�dku - oznajmi�. - Nie powinno by� �adnych problem�w. Dam pani skierowanie na badanie moczu i krwi, a za kilka tygodni zrobimy tak�e test hormonalny. - Czy mam le�e�? Zachowywa� szczeg�ln� ostro�no��? Ursi zn�w si� u�miechn��. - Nic podobnego. M�wi�em ju�, �e wszystko jest w porz�dku. Niech si� pani tylko zbyt nie przem�cza i unika d�ugiej jazdy samochodem. Poza tym prosz� robi� to co zawsze i nie zamienia� niepokoj�w zwi�zanych z oczekiwaniem na dziecko na niepokoje zwi�zane z ci��� - poleci� jej na koniec. W �adnym wypadku, postanowi�a Chiara wychodz�c z gabinetu. I teraz, kiedy nie by�o ju� w�tpliwo�ci, mog�a wreszcie powiedzie� Marcowi o swoim szcz�ciu. Pr�bowa�a wyobrazi� sobie jego reakcj�: najpierw skrzyczy j�, gdy� b�dzie my�la�, �e to zn�w fa�szywy alarm. Ale ona w odpowiedzi poka�e mu wynik analizy z wydrukowanym s�owem "pozytywny". Niedowierzanie Marca przemieni si� w os�upienie, a os�upienie w wybuch rado�ci. Kochany, pomy�la�a, wiem, jak bardzo czeka�e� na to dziecko i ile kosztowa�o ci� udawanie, �e ci na nim nie zale�y. G�os Marca dochodz�cy z oddali: "Jest pewna przeszkoda w zawarciu ma��e�stwa". "Jaka?" - zapyta�a ogarni�ta panik�. "Chc� mie� du�o ha�a�liwych i niezno�nych dzieciak�w. Marz�, �eby zosta� s�dziwym patriarch�. Je�li masz inne plany, powiedz mi o tym teraz albo nigdy." Spojrza�a na zegarek: po�udnie. Nie mog�a zwleka� do wieczora z obwieszczeniem mu tej wa�nej nowiny. Wkr�tce Marco b�dzie mia� w pracy kr�tk� przerw�. Nagle postanowi�a pojecha� do niego do agencji. Ruszy�a w stron� pandy zaparkowanej byle jak na piazza Diaz i w pewnym momencie zauwa�y�a, �e biegnie. Je�li to b�dzie dziewczynka, nazwiemy j� Caterina, pomy�la�a zwalniaj�c kroku, a je�li ch�opak, Andrea. Mia�a niemal ochot� si� roze�mia� na wspomnienie wszystkich tych imion, kt�re wybiera�a i odrzuca�a przez dziewi�� lat oczekiwania na dziecko. Kolejno by�y to Sabina i Luca, Simona i Pietro, Lucia i Michele, Gilda i Matteo... Ka�de z nich mia�o twarz i wspania�� przysz�o��. Ale tak�e kr�tki �ywot, kt�ry trwa� tak d�ugo, jak d�ugo trwa�o z�udzenie. Kiedy zn�w powraca�a nadzieja, zmienia�y si� twarze i imiona. Prze�y�am wiele nieszcz�liwych lat, pomy�la�a Chiara, czuj�c, �e �zy nap�ywaj� jej do oczu. Teraz za�, gdy koszmar si� sko�czy�, po raz pierwszy zdawa�a sobie spraw� z tego, jakie katusze musia� znosi� Marco, skazany na przebywanie z tak przewra�liwion� kobiet� i cierpi�tnic�, jak� si� sta�a. Dosy�, dosy�, dosy�, nakaza�a sobie wyprostowuj�c si� i przyspieszaj�c ponownie kroku. Za wycieraczk� pandy wsuni�ty by� mandat za zaparkowanie w niew�a�ciwym miejscu. Wyda� jej si� symboliczn� kar� za b�l zadawany sobie i m�owi i znowu ogarn�a j� rado�� na my�l, jak lekka by�a kara i jak wielkie szcz�cie, kt�re ofiarowywa� jej los. Agencja Marca znajdowa�a si� na pocz�tku via Salvini, zaraz za zakr�tem. Jecha�a wolno, staraj�c si� nie denerwowa� w labiryncie jednokierunkowych ulic i objazd�w, rozkoszuj�c si� b�ogostanem, kt�ry j� ogarn��. Poczu�a si� w absurdalny spos�b rozczarowana nie widz�c czerwonego �wiat�a i d�ugiego sznuru samochod�w. U�wiadomi�a sobie, �e wcale si� nie spieszy, �eby dojecha� na miejsce; to by�a magiczna chwila i nale�a�a tylko do niej. Wkr�tce Marco si� dowie, a potem powinna zadzwoni� do matki i siostry. Nast�pnie za� do te�ciowej i cioci Egle. Wieczorem wszyscy ju� b�d� wiedzieli, �e oczekuje dziecka, i wszyscy b�d� o tym m�wi� i cieszy� si�. Dozna�a niedorzecznego uczucia, jak gdyby zosta�a z czego� ograbiona, jakby krewni i przyjaciele musieli czerpa� z jej rado�ci, aby zazna� szcz�cia. Na ostatnim skrzy�owaniu, mimo zielonego �wiat�a, Chiara zahamowa�a gwa�townie i jad�cy za ni� samoch�d nerwowo zatr�bi�. ��te, czerwone, zn�w zielone. Chiara ruszy�a, skr�ci�a w prawo i wjecha�a na podziemny parking agencji. Zamiast sprowadzi� wind�, wesz�a na piechot� na pierwsze pi�tro. By�a za pi�� pierwsza i Bea, jedna z sekretarek, poinformowa�a j�, �e Marco jest na zebraniu. - Czy zechce pani zaczeka� w saloniku? - Nie, zajrz� do niego - powiedzia�a zdejmuj�c futro i k�ad�c je na krze�le. Bea machinalnie wsta�a i powiesi�a je na wieszaku. Kieruj�c si� w stron� sali zebra�, Chiara czu�a na sobie zaciekawione i nieco krytyczne spojrzenia dziewcz�t zatrudnionych w biurze. Marco siedzia� na ko�cu d�ugiego prostok�tnego sto�u i zapala� w�a�nie papierosa. Na jej widok nie okaza� wcale zdziwienia, jak gdyby �ona regularnie go odwiedza�a. Chiara natomiast uzmys�owi�a sobie, �e przysz�a tu po raz pierwszy od p� roku. Dwie m�odziutkie dziewczyny i czterej m�czy�ni tworz�cy zesp� pomys�odawc�w chcieli podnie�� si� z krzese�, ale ich powstrzyma�a. - Nie przeszkadzajcie sobie - powiedzia�a. - Przechodzi�am t�dy i pomy�la�am, �e wst�pi� i zjem z wami kanapk�. Marco uzna� to r�wnie� za rzecz ca�kiem naturaln�, podszed� do Chiary, poca�owa� j� czule w policzek, przysun�� krzes�o. - Usi�d�, musimy jeszcze popracowa� jakie� p� godziny. Mo�esz si� nam przyda� jako psycholog. Zastanawiali�my si� w�a�nie, co sk�ania kobiet� do kupienia nowych perfum.. - Powinni�cie ju� wiedzie� - za�mia�a si� Chiara. Przez ostatnie cztery lata wylansowali�cie co najmniej sze�� gatunk�w. - W tym ca�y problem - wyja�ni� powa�nym tonem Marco. - Ka�de nowe perfumy musz� mie� sw�j niepowtarzalny styl, kt�ry odr�nia�by je od wszystkich innych. Trzeba mie� na nie pomys�, wymy�li� chwytliwy slogan reklamowy. Jedna z dziewcz�t, zauwa�y�a Chiara, mia�a na sobie �akiet najwyra�niej od Armaniego. To ona powiedzia�a: - Utkn�li�my na tym, do jakich mechanizm�w nale�y si� odwo�a�, �eby pobudzi� fantazj� i sk�oni� panie do zakupu nowych perfum. - Stosunek kobiety do perfum - wtr�ci� Marco - przypomina jej stosunek do m�a. Kobiety sta�e w uczuciach u�ywaj� zawsze tego samego gatunku perfum. Mi�dzy nimi a zapachem powstaje niemal cielesna wi�, na kt�r� sk�ada si� poczucie pewno�ci i mi�o��. Natomiast kobiety zmienne bardziej sk�onne s� do zdrady: kochaj� by� mo�e m�a_perfumy, ale nie potrafi� oprze� si� pokusie nowo�ci, podniecaj�cej przygodzie. Teraz zabra� g�os jeden z m�czyzn. - Pr�bujemy w�a�nie wykorzysta� urok transgresji. Musi by� subtelny i nieodparty, tak by pokona� op�r wiernych �on i skusi� wielkie grzesznice. Chiara roze�mia�a si�: - Zapomnieli�cie o takich kobietach jak ja, z zasady nie u�ywaj�cych perfum. O zatwardzia�ych starych pannach, kt�rych ph przemieni od razu najbardziej wyrafinowany zapach w s�odkaw� wo� zak�adu fryzjerskiego. - Potem doda�a powa�niej�c: - Wasze argumenty s� przekonuj�ce, ale moim zdaniem nale�y zacz��, od czego� innego: zanim uzna si� za oczywiste, �e pomi�dzy kobietami a zapachem perfum istnieje niemal mi�osna wi�, powinni�cie si� zastanowi�, jak ona powstaje i dlaczego? - Mog�aby� to lepiej wyt�umaczy�? - zapyta� Marco zainteresowany. Chiara poczu�a, �e ogarnia j� podniecenie. Od tak dawna nie �wiczy�a umys�u, nie my�la�a o niczym innym pr�cz dziecka, kt�re nie chcia�o przyj�� na �wiat... Ze zdumieniem spostrzeg�a, �e zapomnia�a o celu, kt�ry j� tu sprowadzi�, i o dziwo, jeszcze bardziej si� o�ywi�a. Uwolni�am si� od obsesji, co� w niej krzycza�o. Jestem wyleczona, wyleczona, wyleczona. Zmarszczy�a brwi, staraj�c si� odnale�� w�tek. Potem, otworzywszy szeroko bardzo b��kitne oczy i wpatruj�c si� w coraz bardziej uwa�ny wzrok Marca, wyja�ni�a: - S�dz�, �e perfum nie kupuj� te kobiety, kt�re nie lubi� samych siebie. Perfumy to rodzaj... zbytku. Przerwa�a szukaj�c odpowiednich s��w. Po chwili ci�gn�a dalej: - To znaczy, �e nie s� one niezb�dne. To co� dodatkowego, przejaw samouwielbienia, potrzeba samopotwierdzenia, zab�y�ni�cia, oczarowania innych. Na to, jak mniemam, trzeba po�o�y� nacisk, a nie na transgresj�, o kt�rej by�a mowa. Teraz przygl�dali si� jej wszyscy, wyra�nie zaintrygowani tym, co powiedzia�a. Druga dziewczyna skorzysta�a z kr�tkiej przerwy i zauwa�y�a: - Nie zawsze u�ywanie perfum oznacza mi�o�� do samej siebie. Cz�sto przeciwnie, kobiety niepewne i zakompleksione stosuj� perfumy, bo chc� jak gdyby si� za nimi ukry�. Chiara u�miechn�a si�. - W gruncie rzeczy m�wimy o tym samym: najwa�niejsze to wzbudzi� mi�o�� do w�asnej osoby, szczeg�lnie u kobiet tego typu. Znowu przerwa�a: - Czy te perfumy maj� ju� jak�� nazw�? - zapyta�a, zastanawiaj�c si� nad czym�. - Nie - odpowiedzia� Marco. - To b�d� perfumy wyprodukowane przez przemys� kosmetyczny, a nie przez stylist�. Poniewa� nie firmuje ich �adne s�ynne nazwisko, trudniej wymy�li� ich reklamowy wizerunek. - Ale i �atwiej - wtr�ci� m�ody blondyn siedz�cy po prawej stronie obok Marca. - Nie tylko dlatego, �e wielcy styli�ci trac� coraz bardziej na autorytecie, lecz tak�e dlatego, �e przemys� kosmetyczny pozwala nam na du�o wi�cej swobody. - Zgadzam si� z panem - odpar�a Chiara. - Czemu wi�c nie zaczniecie od ustalenia odpowiedniej nazwy? Z zasugerowaniem motyw�w kupna nie powinni�cie potem mie� k�opotu. Powtarzam raz jeszcze: postawcie na mi�o��. - "Amore" brzmia�oby nie�le - skonstatowa� cicho ten sam blondyn. - To zbyt banalne. Produkt ma utrafi� w gusty wyrafinowanej klienteli: ma�y flakonik perfum b�dzie kosztowa� sto pi��dziesi�t tysi�cy lir�w - wtr�ci� Marco kategorycznym tonem, kt�rego Chiara nie zna�a. - Cofam wszystko, co powiedzia�am! - wykrzykn�a weso�o, �eby zatrze� uczucie niepokoju, kt�rego przyczyn nie umia�a sobie wyt�umaczy�. - To niemo�liwe, aby kobieta, kt�r� sta� na wydanie stu pi��dziesi�ciu tysi�cy lir�w na flakonik perfum, mog�a mie� problemy z �yciem i sam� sob�. - Czasem bywa i tak - zauwa�y� ironicznie najstarszy z m�czyzn, oko�o pi��dziesi�tki, szpakowaty, w okularach w rogowej oprawie nienagannej tweedowej marynarce. - Dowodzi tego przyk�ad Christiny Onassis. - Flakonik zaprojektowany zosta� przez Migneca - o�wiadczy� Marco profesjonalnie. - Pomys� nie jest oryginalny, ale przynajmniej podnosi warto�� wyrobu i uzasadnia jego wysok� cen�. Teraz w ka�dym razie proponuj� przerw�. Wznawiamy posiedzenie o pi�tnastej trzydzie�ci. - �adnych kanapek? - spyta�a Chiara. - Nie. Podsun�a� nam ciekawy pomys� i zas�u�y�a� na solidny posi�ek. Do jakiej restauracji chcia�aby� p�j��? Obie dziewczyny wysz�y pierwsze, po nich opu�cili sal� czterej wsp�pracownicy Marca. - A wi�c? - zwr�ci� si� do Chiary Marco, kiedy zostali sami.- Gdzie mam ci� zabra�? - Je�li nie wyda ci si� to zbyt... banalne - powt�rzy�a za nim - proponuj� romantyczny obiad we dwoje. Musz� z tob� pom�wi�. Restauracja, nawet najspokojniejsza, nie by�a najlepszym miejscem do oznajmienia m�owi, �e oczekuje dziecka. My�l, �e jest w ci��y, powr�ci�a i Chiar� zn�w ogarn�a euforia. Musia�a przymkn�� oczy, �eby nie dostrzeg� jej rozradowania. By�o tak, jakby szcz�cie, kt�re odczuwa�a godzin� temu, wybuch�o na nowo. Marco przygl�da� si� jej z niepewnym wyrazem twarzy: - �le si� czujesz? Co� nie tak? - Nie, nie. Przeciwnie, czuj� si� �wietnie. Ale pom�wimy o tym w domu - powiedzia�a pospiesznie, bior�c go pod r�k�. Bea poda�a jej futro i otworzy�a drzwi. Mieszkali w okolicy Targ�w, na via Alberto Mario. Ulica by�a zacieniona i spokojna. Nie odnosi�o si� wra�enia, �e to Mediolan, patrz�c na niskie domy i wille ton�ce w zieleni. Ich by�a jednopi�trowa z ma�ym ogrodem z ty�u i du�ym tarasem, na kt�ry wychodzi�o si� z salonu. Dom, wybudowany przez dziadka w 1910 roku, Marco odziedziczy�, kiedy chodzi� jeszcze do liceum. Przez d�ugi czas wynajmowali go zbiedniali swego czasu, rozrzutni arystokraci, kt�rzy zawsze sp�niali si� z p�aceniem czynszu. Ich dw�jka dzieci, niszcz�c wszystko wok�, zachowywa�a si� niczym gromada Hun�w. Gdy przy pomocy adwokata rodzina pozby�a si� wreszcie uci��liwych lokator�w, dom by� w fatalnym stanie: obdrapane i podziurawione tynki, pot�uczone i nie nadaj�ce si� do u�ytku sanitariaty, wyrwane z zawias�w okna i drzwi. A jednak Chiarze spodoba�o si� tu od samego pocz�tu. By�a po�owa lutego, a w pierwszych dniach marca ona i Marco mieli si� pobra�. Po dziewi�ciu latach pami�ta�a jeszcze to nieuchwytne wra�enie, jakiego dozna�a kr���c po wielkich pokojach: zdawa�o jej si�, �e na ni� czeka�y, �e ona r�wnie� czeka�a a� do tej chwili tylko na to, by si� tam znale��. - To jest dom... serdeczny - o�wiadczy�a Marcowi, kt�ry rozgl�da� si� wok� i robi� rejestr szk�d. I to wra�enie silnej emocjonalnej wi�zi z domem przy via Alberto Mario ju� jej nie opu�ci�o. Niewiele ponad miesi�c potrzebowali murarze, cie�le i hydraulicy, aby przywr�ci� willi dawn� �wietno��. Remont by� prezentem �lubnym od rodzic�w Marca, matka Chiary za� podarowa�a im du�e bia�e kanapy do salonu oraz stary st� z orzecha do jadalni z sze�cioma cudem ocala�ymi jednakowymi krzes�ami. Od Salvatora Fiume, kt�ry by� najlepszym przyjacielem jej ojca, dosta�a obraz olejny: przedstawia� kobiet�, kt�ra wyda�a si� Chiarze najszcz�liwsz� istot� na ziemi. Cho� malarz namalowa� j� w pozie p�le��cej, pozornie biernej, wyra�a�a jednak �arliwe pragnienie �ycia. Kiedy� to przesta�am na ni� patrze�, zazdroszcz�c jej niemal tego �aru, kt�ry ju� we mnie wygas�? - zastanawia�a si� Chiara, wchodz�c do salonu i obejmuj�c wzrokiem obraz, meble, ro�liny i �ciany, jak gdyby chcia�a nawi�za� z nimi na nowo dawno zerwany uczuciowy kontakt. Zagubi�am si� w swoim domu i w swoim �yciu, pomy�la�a i po�a�owa�a od razu, �e ucieka si� do takich banalnych zwrot�w. - A wi�c - Marco stan�� za ni� - jak wygl�da menu? Co takiego wa�nego mia�a� mi do powiedzenia? Chiara odwr�ci�a si�. Mo�e powinni�my usi��� i co� wypi�... Mo�e lepiej by�oby powiedzie� mu o tym wieczorem, kiedy nie b�dzie ju� musia� wraca� do biura. Mo�e... Prze�kn�a �lin�. Podnios�a na niego wzrok. - Marco, b�d� mia�a dziecko. Zrobi�am badania i dzi� rano ginekolog potwierdzi� moje przypuszczenia - doda�a pospieszenie. Nie mog�a znie�� wyrazu zniecierpliwienia i niedowierzania w jego oczach. - Jeste� pewna? - zapyta� Marco oboj�tnym tonem, jak gdyby nie us�ysza� tego, co mu zakomunikowa�a. - Tak, by�am u ginekologa dzi� rano - powt�rzy�a spokojnie. Dlaczego nagle poczu�a w sobie tak� pustk� i smutek? Wszystko jednak znikn�o, kiedy znalaz�a si� w ramionach Marca, obejmuj�cych j� z nami�tn� czu�o�ci�. - Och, Marco, tak d�ugo czeka�am... - Kochanie, nic nie m�w. Chcia�bym, �eby ta chwila trwa�a wiecznie. Przytulona do m�a s�ysza�a, jak jego serce bije w szalonym rytmie. - Tak ci� kocham - wyszepta�a. - Ja ciebie te�. Po dziewi�ciu latach wci�� szalej� za tob�. I... - Co we mnie jest takiego niezwyk�ego? - przerwa�a mu uszcz�liwiona. - Jeste� jak twoje imi�. Chiara, jasna... Jeste� �wietlistym promyczkiem, najwspanialszym prezentem, jaki otrzyma�em od losu. A teraz dasz mi dziecko. Chcia�bym, �eby to by�a dziewczynka, taka sama jak ty. Dum� napawa mnie my�l, �e uczestniczy�em w akcie prokreacji, rozumiesz? Nigdy natomiast nie zale�a�o mi na ojcostwie jako takim i na powielaniu gen�w. - Dziewczynka prze�yje powa�ny wstrz�s, kiedy zauwa�y, �e kochasz j� tylko ze wzgl�du na matk�... - za�artowa�a wzruszona. - Je�li zrobi, co do niej nale�y, i urodzi si� z g��wk� ca�� w czarnych loczkach i z niebieskimi oczami takimi jak twoje, b�d� j� kocha� ca�ym sercem. Chiaro, co powiedzia� ginekolog? Wszystko w porz�dku? - Chyba tak. Obawia si� tylko, �e mog� by� zbyt przewra�liwiona na punkcie ci��y i zachowywa� si� jak s�aba i chorowita mamusia. Marco spojrza� na zegarek. - Musz� p�dzi� do biura - oznajmi�. - Chc� wzi�� dziesi�� dni urlopu. Pomy�l tylko, ja i ty w jakim� romantycznym i niezbyt odleg�ym zak�tku - postanowi� w jednej sekundzie. - Ale nic jeszcze nie zjad�e� - zaprotestowa�a. - Poczekaj, zrobi� ci chocia� kanapk�. - To wszystko, co masz mi do powiedzenia na propozycj� sp�dzenia razem upojnych chwil? Jest wspania�ym m�czyzn�, pomy�la�a Chiara, zarzucaj�c mu r�ce na szyj�. - Jakie� to upojne chwile mo�e mi zaproponowa� zestresowany i wyg�odzony m��? - za�artowa�a. - Masz racj�. Niech b�dzie kanapka. Ale dzi� wieczorem ��dam wykwintnej kolacji i co najmniej sze�ciu pomys��w na zimowe wakacje. Wybierz si� do jakiego� biura podr�y i dowiedz wszystkiego. Mogliby�my wyjecha� dwudziestego sz�stego albo dwudziestego si�dmego grudnia. Co o tym s�dzisz? - Uwa�am, �e to �wietny pomys�. Po po�udniu musz� tak czy owak wyj�� z domu. Matka i siostra jeszcze o niczym nie wiedz�, chc� te� powiadomi� twoj� rodzin�. - To twoja wielka chwila - za�mia� si� Marco. - Zrobisz triumfalny obch�d, by zebra� gratulacje i dary. Chiara, kt�ra sz�a ju� w stron� kuchni, obejrza�a si�. To by� jej rudy i piegowaty ch�opak o szczerym wyrazie twarzy i weso�ym, czu�ym spojrzeniu. Jak wygl�da�oby jej �ycie, gdyby go nie spotka�a? Sama my�l o tym wyda�a si� jej przera�aj�ca. Lucia Basile zosta�a wdow�, kiedy mia�a czterdzie�ci dwa lata. Na wychowaniu pozosta�y jej dziesi�cioletnie bli�niaczki: Chiara i Giovanna. Urodzona w zamo�nej mieszcza�skiej rodzinie, jedyna c�rka znanego lekarza o �wietnej pozycji zawodowej, lecz ch�odnym usposobieniu, spotka�a ju� jako trzydziestolatka ubogiego pisarza, marzyciela i optymist�. Wysz�a za niego za m��, buntuj�c si� w ten spos�b jedyny raz w �yciu i dokonuj�c pierwszego samodzielnego wyboru. Nigdy tego nie �a�owa�a, cho� spad�y na ni� wszystkie obowi�zki, w tym i obowi�zek utrzymania m�a, a potem bli�niaczek. Rozpieszczona jedynaczka musia�a pracowa� jako guwernantka i piel�gniarka, dorabia� nocnymi dy�urami przy chorych staruszkach i bieganiem od domu do domu z zastrzykami. Nie za�ama�y jej jednak ani fizyczne zm�czenie, ani staro�wiecka postawa rodzic�w, kt�rzy zerwali wszelkie z ni� stosunki. Wystarczy�o, �e wr�ci�a do domu i zobaczy�a swojego Giacoma, jak zrywa si� od sto�u i biegnie, aby j� u�ciska�, a zn�w odzyskiwa�a energi� i wiar� we w�asne si�y. Nie zdarzy�o si� te�, by wyrzuca�a sobie, �e pope�ni�a "szale�stwo", jak nazywano w rodzinie jej post�pek. Po dziesi�ciu latach bezskutecznego wysy�ania maszynopis�w m�owi Lucii uda�o si� wreszcie opublikowa� pierwsz� powie��. Zd��y� zaledwie zaprosi� �on� i c�rki do eleganckiej restauracji na prawdziwego szampana: w dwa miesi�ce p�niej zmar� na zawa�. �mier� Giacoma wyda�a si� Lucii straszliwym i niezas�u�onym nieszcz�ciem. Wygl�da�o na to, �e jej umi�owanie �ycia sko�czy�o si� wraz z odej�ciem ukochanego. Przez jaki� czas by�a zgorzknia�a i nerwowa, nieufna i przygn�biona. Wkr�tce po m�u opu�ci� j� ojciec; bardziej si� go ba�a, ni� kocha�a. Zbawienny spadek, kt�rego nie mo�na ju� by�o prawnie jej pozbawi�, rozwi�za� przynajmniej wszystkie materialne problemy. Lucia zazna�a ponownie przyjemno�ci mieszkania w pi�knym domu i wszelkich wyg�d, jakie niesie ze sob� dobrobyt. Wreszcie nie musia�a pracowa� i mog�a po�wi�ci� si� ca�kowicie wychowaniu bli�niaczek, odprowadza� je do szko�y, siada� z nimi do obiadu, przygotowywa� posi�ki, przygl�da� si� ich zabawom. Wyst�powanie w roli matki na pe�nym etacie nie przynios�o pocz�tkowo Lucii sukces�w wychowawczych: zauwa�y�a z przera�eniem, �e Chiara i Giovanna wyros�y na prawdziwe dzikuski i nie uznaj� �adnej dyscypliny. Ca�ymi dniami bawi�y si� na podw�rzu razem z dzie�mi z s�siednich dom�w, jad�y, kiedy by�y g�odne, my�y si�, kiedy sobie o tym przypomnia�y, odrabia�y lekcje, gdy nie mia�y ochoty ju� wi�cej szale�. M�oda wdowa postanowi�a wype�nia� obowi�zki jedynej �ywicielki z misjonarskim zapa�em i uczuciem, kt�rego si�� wzmog�y jeszcze wyrzuty sumienia. Sta�a si� wymagaj�ca i stanowcza, a jednocze�nie opieku�cza i przyjazna. Miewa�a jednak r�wnie� chwile s�abo�ci, kiedy z ogromn� czu�o�ci� odnosi�a si� do c�rek i �ciska�a je niemal z zabobonnym l�kiem. Chiara szybko nauczy�a si� kocha� t� ekscentryczn� kobiet� tak r�n� od wszystkich innych matek, czasami te� zauwa�a�a ze zdziwieniem, �e mimo swego m�odziutkiego wieku traktuje j� z macierzy�sk� troskliwo�ci�. Druga bli�niaczka, cho� ub�stwia�a Luci�, sprawia�a jej niema�o k�opot�w: by�a uparta i ca�kowicie niezale�na. Pod wzgl�dem fizycznym przypomina�a do z�udzenia siostr�. W miar� up�ywu lat owo podobie�stwo zacz�o si� jednak zaciera� kiedy doros�y, nie by�o ju� po nim �ladu. Giovanna niemal codziennie wygl�da�a inaczej, raz kruczoczarna, innym zn�w razem p�omiennie ruda, zbyt �ywio�owa, by zdecydowa� si� na jaki� wizerunek: z �obuziaka przemienia�a si� w wampa, w zale�no�ci od kaprysu i chwilowych fascynacji. Mia�a silniejsz� osobowo�� ni� siostra, ale Chiara nie czu�a si� przez ni� zdominowana ani tym bardziej jej nie zazdro�ci�a. Przeciwnie, wr�cz j� uwielbia�a. Broni�a, podziwia�a, ukrywa�a jej wybryki. Giovanna kocha�a j� r�wnie gor�co, doceniaj�c z kolei jej si�� woli, wewn�trzne zdyscyplinowanie, umiej�tno�� obdarzania innych mi�o�ci�. Parkuj�c samoch�d i kieruj�c si� w stron� rodzinnego domu na viale Caldara, Chiara przypomnia�a sobie owo odleg�e popo�udnie, kiedy oznajmi�a bez wahania, �e pozna�a pewnego ch�opaka i zamierza natychmiast wyj�� za niego za m��. Lucia najpierw wpad�a w os�upienie, a potem w furi�. Wymy�la�a Chiarze i b�aga�a, aby si� opami�ta�a, grozi�a i straszy�a. A� wreszcie, wyczerpana, opad�a zemdlona na fotel. Chiara patrzy�a na ni� sparali�owana strachem, ale mimo to niewzruszona. To Giovanna pobieg�a do kuchni, chwyci�a dzbanek z wod� i chlusn�a ni� w twarz matce. "Twoja siostra chce wyj�� za nie wiadomo kogo, bez grosza i bez zawodu...'', szlocha�a Lucia, odzyskuj�c przytomno��. Podpieraj�c si� pod boki, Giovanna odpar�a bezczelnym tonem: "Mo�e z twoim Giacomem by�o inaczej?" "Nie opowiadaj g�upstw! Tw�j ojciec by� kim� wyj�tkowym, cz�owiekiem jedynym w swoim rodzaju!" "Ale tylko ty si� na nim pozna�a�! Dlaczego wi�c nie chcesz pozwoli�, by Chiara zrobi�a to samo?" Chiara wesz�a do �rodka i czeka�a teraz na wind�. W odr�nieniu od niej Giovannie nie �pieszy�o si� wcale do zam��p�j�cia. Mia�a wielu przyjaci� ("kochank�w", jak m�wi�a Lucia zbola�ym i oburzonym g�osem), ale oczywi�cie �aden nie zas�ugiwa� na to, by rezygnowa� dla niego z wolno�ci. Prowadzi�a wi�c nadal swobodny tryb �ycia, cho� mieszka�a ze swoj� nadopieku�cz�, kapry�n�, bardzo zmienn� w nastrojach matk�. By� mo�e kocha Luci� mocniej ni� ja, pomy�la�a Chiara, potrafi si� ni� opiekowa�, roz�miesza� j� tak, jak mnie nigdy by si� nie uda�o. Drzwi otworzy�a Giovanna. Bardzo d�ugie w�osy mia�a zawini�te w r�cznik, twarz pokryt� maseczk� o konsystencji i w kolorze b�ota. - Wejd� na palcach i nic nie m�w, mama dopiero co usn�a. Twierdzi, �e od miesi�ca nie zmru�y�a oka. Jej zdaniem to przypadek bezsenno�ci wywo�anej stresem. - Powodem tego stresu jeste� oczywi�cie ty - wyszepta�a Chiara rozbawiona. - Brawo, zgad�a�. W nagrod� dostaniesz kawy. A mo�e chcesz co� przek�si�? - Co wolisz. Szykujesz si� do wyj�cia? - Nie, to s�, �e tak powiem, prace konserwatorskie. Ale r�wnie� zawodowy obowi�zek: wypr�bowuj� now� maseczk�, kt�ra zdaniem pracownik�w laboratorium powinna zdzia�a� cuda. Giovanna by�a szefow� dzia�u handlowego powa�nej firmy kosmetycznej, tote� obdarowywa�a nieustannie siostr� mas� szminek, pudr�w, cieni do powiek, nie zwracaj�c uwagi na drobny fakt, �e Chiara prawie wcale si� nie maluje. W pewnej chwili oczywi�cie powiedzia�a: - Mam pr�bk� cieni, kt�re doskonale pasuj� do twoich oczu. ~a propos, jakiego kremu u�ywasz? Masz wspania�� cer�. - Hormony... w�asnej produkcji - odpar�a Chiara, u�miechaj�c si� tajemniczo. - Jestem w ci��y. - Och.. - Zdziwienie Giovanny trwa�o kr�cej ni� ten cichy okrzyk. Obj�a j� wp�, podnios�a wrzeszcz�c na ca�e gard�o i zacz�a wirowa� niczym w szalonym ta�cu. - Pst, przecie� mama �pi - pr�bowa�a uwolni� si� z u�cisku Chiara. - Kto m�g�by spa� przy takim ha�asie? - Lucia pojawi�a si� w drzwiach i patrzy�a na c�rki z wyra�n� dezaprobat�. - Dzi�ki za wizyt� - powiedzia�a zwracaj�c si� do Chiary. - Ju� od tygodni nie zaszczycasz nas sw� obecno�ci�. - Chiara jest w ci��y. B�dzie mia�a dziecko - oznajmi�a Giovanna, zn�w unosz�c siostr� w g�r�. - O Bo�e... - Mamo, prosz�, nie mdlej. - I m�wicie mi o tym dopiero teraz? No tak, jak zawsze o wszystkim dowiaduj� si� ostatnia. - Lucia zacisn�a wargi i unios�a podbr�dek jak w najgorszych chwilach, kiedy czu�a si� niedoceniana jako idealna matka. - Dowiedzia�am si� o tym dopiero dzisiaj. Dok�adnie m�wi�c, dzi� rano. Lucia natychmiast przesta�a si� d�sa�. W jej oczach b�ysn�y �zy. - To wspania�a wiadomo��. Wyobra�am sobie, jak Marco musi si� cieszy�. St�umi�a w sobie dawn� niech�� i kocha�a teraz bezgranicznie jedynego zi�cia, kt�ry, jak twierdzi�a, przypomina jej biednego Giacoma. Gdy za� Giovanna zwr�ci�a jej uwag�, �e okre�li�a go kiedy� jako "nie wiadomo kogo, bez grosza i bez zawodu", odpowiedzia�a oburzona, �e to kompletne bzdury. - Marco oczywi�cie jest szcz�liwy - o�wiadczy�a Chiara. - Zaraz po Bo�ym Narodzeniu wyjedziemy na kilka dni. - Nie przem�czaj si� za bardzo! Nie szalej jak zwykle! Kobieta w ci��y powinna na siebie uwa�a�! - wykrzykn�a Lucia. By�a to jedyna znana im osoba, w kt�rej g�osie s�ysza�o si� tak wyra�ne akcentowanie wyraz�w. Kiedy bli�niaczki by�y ma�e, �mia�y si� z tego cz�sto. - Ginekolog twierdzi, �e wszystko jest w porz�dku - odpar�a Chiara - i �e powinnam zachowywa� si� normalnie. Ci��a to nie choroba i ty wiesz o tym najlepiej: oczekiwa�a� bli�niaczek i harowa�a� do si�dmego miesi�ca. - Ja musia�am pracowa�, ale ty nie. W odr�nieniu od Giacoma Marcowi si� powiod�o i mo�esz sobie na wiele pozwoli�. - Mamo, wyje�d�amy z Mediolanu, bo mamy zamiar odpocz�� i poby� troch� razem. - C�, r�bcie, jak chcecie. Pami�taj jednak, �e ginekolodzy to �wietni chirurdzy, ale fatalni lekarze. Po�o�ne mia�y kiedy� sto razy wi�cej zdrowego rozs�dku ni� oni. Powinna� je�� i wypoczywa�, je�li nie chcesz straci� zdrowia albo, nie daj Bo�e, dziecka. Giovanna, zr�b nam herbaty. I zmyj czym pr�dzej z twarzy to paskudztwo! III Nie by�o ju� miejsc. Ani jednego wolnego miejsca w samolocie i w hotelach. W przeddzie� Wigilii Chiara obesz�a wszystkie biura podr�y; na pocz�tku mia�a ambitne plany, ale pod koniec by�a ju� gotowa zgodzi� si� na jak�kolwiek miejscowo�� i jakikolwiek �rodek transportu. Nic z tego: wygl�da�o na to, �e po�owa W�och zamierza wyruszy� na podb�j �wiata. Gdzie tylko wesz�a lub zadzwoni�a, m�wiono jej, �e koniec pa�dziernika to ostatni moment, by zaplanowa� wyjazd na sylwestra. Nie wsz�dzie jednak obs�uga by�a jednakowo uprzejma. Poza uczynnymi paniami, kt�re udawa�y, �e im przykro, natkn�a si� tak�e na niegrzeczne i aroganckie, kt�re traktowa�y j� jak osob� nie ca�kiem normaln�: te� co�, wydaje si� jej, �e o tej porze gdzie� jeszcze mog� by� wolne miejsca... To Marco, dzi�ki szcz�liwemu przypadkowi, znalaz� rozwi�zanie. W Wigili� na ostatnim spotkaniu pojawi� si� pewien klient sp�niony o godzin�. Z Zurychu bez uprzedzenia przyjechali do niego te�ciowie, udaremniaj�c tym samym jego plany zwi�zane z urlopem, kt�ry zamierza� sp�dzi� z �on� w Selvie w Val Gardenie. Na szcz�cie nie odwo�a� jeszcze rezerwacji, Marco zaproponowa� wi�c, by zadzwoni� do hotelu i powiadomi� recepcj�, �e um�wionego dnia zamiast pa�stwa Muller�w w Val Gardenie stawi� si� pa�stwo Zambiasi. Pomys� zachwyci� Chiar�. Chocia� je�dzi�a na nartach ostro�nie i gorzej od siostry, to jednak kocha�a g�ry, szczeg�lnie zim�. Lubi�a jecha� kolejk� linow� w�r�d ciszy, o�nie�onych szczyt�w i jod�owych las�w. A kiedy mkn�a ze stoku w d�, doznawa�a upajaj�cego wra�enia wolno�ci; to by�y jedyne chwile, gdy czu�a si� pani� w�asnego cia�a. Mog�a nim kierowa�, pochyla� si�, prostowa�, a tak�e poddawa� z ufno�ci� p�dowi. Marco wymusi� na niej obietnic�, �e w tym roku nie b�dzie codziennie je�dzi� na nartach, co najwy�ej wybierze si� tylko raz czy dwa na jak�� �atw� tras�. Ale nie uspokoi�o to wcale matki Chiary. - Potrzebujesz ciep�a, a nie mrozu na wysoko�ci dw�ch tysi�cy metr�w - powtarza�a Lucia, nie przyjmuj�c do wiadomo�ci, �e Selva le�y zaledwie na wysoko�ci tysi�ca pi�ciuset metr�w. Jak co roku, zostali zaproszeni na Wigili� do r�dzic�w Marca. Wszyscy zebrali si� w du�ym salonie, udekorowanym kolorowymi girlandami. Nie zabrak�o tradycyjnej jemio�y i choinki. Po kolacji wr�czano sobie prezenty: paczuszki zawini�te w ozdobny papier z do��czonym cz�sto dowcipnym bilecikiem; towarzyszy�y temu jak zawsze okrzyki zdziwienia, podzi�kowania, poca�unki. Nastr�j tegorocznej kolacji wigilijnej by� bardziej podnios�y ni� zwykle. - W przysz�ym roku - powiedzia� ojciec Marca, wznosz�c toast - nasza rodzina si� powi�kszy. Pij� ju� teraz za mojego wnuka, kt�ry jest w�r�d nas, cho� go jeszcze nie wida�. Chiara, wyra�nie wzruszona, podesz�a, by go u�ciska�. Z te�ciow� nie potrafi�a nawi�za� serdecznych stosunk�w, ale za to kocha�a ca�ym sercem tat� Zambiasiego. Pragn�a mie� ojca, kt�ry by�by do niego podobny: dowcipny, bezpo�redni, serdeczny i troskliwy. Zastanawia�a si� cz�sto, czy te�� jest szcz�liwy z tak egocentryczn� i p�ytk� kobiet� jak jego �ona, Teresa. Nie potrafi�a te� poj��, jak ona mog�a urodzi� kogo� tak wspania�ego, jak Marco. Teresa nie zamierza�a ukrywa�, co s�dzi o urlopie w Val Gardenie. - Jestem pewna, �e to tw�j pomys� - powiedzia�a do synowej. - A poza tym postanowili�my przecie� sp�dzi� sylwestra i Nowy Rok wszyscy razem w Monte Carlo. - To dopiero by�oby m�cz�ce - wtr�ci� Marco. - Mo�ecie przecie� pojecha� bez nas - przeci�� dyskusj�, wr�czaj�c matce paczuszk�. - Otw�rz - poprosi� stanowczym tonem. - Pope�ni�em dla ciebie szale�stwo. By�a to broszka z bia�ego z�ota i szafir�w imituj�ca star� bi�uteri�. Rado�� Teresy nie trwa�a jednak d�ugo, gdy� zauwa�y�a, �e Marco podarowa� niemal identyczny prezent te�ciowej. - Masz doprawdy