2622

Szczegóły
Tytuł 2622
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2622 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2622 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2622 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON TRIUMF SIMSY T�UMACZY�: PIOTR KU� TYTU� ORYGINA�U FORERUNNER: THE SECOND VENTURE ROZDZIA� PIERWSZY By�a to ziemia jak ze wszystkiego oskrobana, tworzy�y j� jedynie sk�pane w gor�cu nagie ska�y. Nawet listek, unoszony wiatrem, nawet �ody�ka trawy nie m�ci�a bezkresnej przestrzeni szaroniebieskiego kamienia, urozmaiconej jedynie ciemniejszymi za�omami. W jednej z takich szczelin, ci�gn�cej si� od horyzontu po horyzont w tym pustynnym �wiecie, przycupn�a jaka� sylwetka, okryta szerokim p�aszczem. Tylko w tej szczelinie mo�na by�o zauwa�y� namiastk� ruchu: powoli p�yn�� w niej, g�stym potokiem, nie p�yn, �aden, lecz raczej ci�ki piasek, uparcie poszukuj�cy swej drogi do przodu. Nie by�o s�o�ca, kt�re rozja�nia�oby to pustkowie, nie by�o nic, tylko otwarte niebo, otwarte tak znacznie, �e wzrokiem mo�na by�o dosi�gn�� wysoko a� ku ekranowi mgie�ki, okrywaj�cej ten sk�pany w gor�czce kawa�ek planety. P�aszcz jakby odrobin� uni�s� si�. W namiocie, kt�ry tworzy�y jego fa�dy, da�o si� zauwa�y� poruszenie. Nagle wyros�a z niego, niczym antena, czyja� d�o�, a na tej d�oni siedzia� czarny ptak. - Uwa�asz, �e jestem idiotk�, moja Zass? - G�os nie by� ani szeptem, ani pomrukiem, a raczej skrzekiem, dobiegaj�cym spomi�dzy zaschni�tych warg, wydobywaj�cym si� z krtani tak suchej, jak ziemia dooko�a. - Ach, Zass, istnieje szale�stwo i istnieje mo�liwo�� wyboru, dzi�ki kt�rej mo�na odrzuci� to, co najgorsze. Fa�dy p�aszcza zn�w zafalowa�y, gdy jego w�a�cicielka poruszy�a si�, by wyjrze� na zewn�trz. Przez d�ug� chwile przypatrywa�a si� temu, co powinno by� wod�, a by�o jedynie piaskiem, sun�cym wysok� fal� pomi�dzy stromymi brzegami z nagiego kamienia. - Szale�stwo... - W s�owie tym zabrzmia�a gorycz. Ale nawet, gdy przyzna�a to wobec siebie, pojawi�o si� w niej nowe uczucie, oczywiste jak ta ziemia, czyste jak ska�y, pozbawione �lad�w �ycia. Poruszy� ni� strach, taki, jaki m�g� pojawi� si� jedynie na tej ziemi �mierci, strach wi�kszy ni� jakikolwiek poznany przez ni� do tej pory. I zn�w p�aszcz poruszy� si�. Palce Simsy mocno zacisn�y si� na przedmiocie, kt�rego za swego �ycia nie zamierza�a nigdy utraci�. Nie by�a to laska, przedmiot by� zbyt kr�tki, by okre�li� go tym s�owem. Przypomina� raczej ber�o, jakie przyw�dcy nadrzecznych miast dzier�yli przy wyj�tkowo wa�nych okazjach. �wieci� nawet poprzez fa�dy p�aszcza. Mia� okr�g�y uchwyt z dwoma zakrzywionymi rogami po bokach, jakby na jego stra�y. S�o�ce i dwa ksi�yce, jak kiedy� powiedziano Simsy. - Thom! - Ton jej g�osu brzmia� prawie tak, jakby przeklina�a. Po chwili powt�rzy�a je i zabrzmia�o to jeszcze bardziej nieprzyjemnie. - Thom! - Nie krzycza�a jednak. Czy jakikolwiek g�os jest w stanie przedrze� si� od jednego �wiata do drugiego, pogna� ku niebu i poprzez pustk� przestrzeni, by dotrze� do w�a�ciwych uszu? To Thom przedstawi� j� Im - tym ludziom o zimnych g�osach, o oczach, ukrytych za woalkami; on darzy� ich szacunkiem, ona natomiast od pierwszej chwili nabra�a nieufno�ci. Ona, kt�ra... Zn�w poruszy�a r�kami. �apki Zass lekko pog�aska�y jej silne przedrami�, ma�y, ostry dzi�b, skierowa� si� ku jej twarzy. Inne my�li, niby obce, a przecie� raduj�ce j�, uspokajaj�ce, zacz�y kszta�towa� si� w jej umy�le. - Jestem Simsa... - Wypowiedzia�a te s�owa powoli, wypuszczaj�c i wpuszczaj�c do p�uc powietrze w przerwie pomi�dzy nimi. Simsa... i kto jeszcze? Dawniej by�a dziewczynk� na posy�ki u starej i przebieg�ej kobiety, kt�ra wiele wiedzia�a, jednak m�wi�a bardzo ma�o. Razem z Ferwar chroni�a si�, od tak dawna, jak tylko si�ga�a pami�ci�, w Ziemiankach, u st�p miasta Kuxortal. Przyswoi�a sobie od starej wszystko, czego tylko mog�a si� od niej uczy�. By�a jej pos�uszna, a przecie� nawet wtedy, gdy Fervar wydawa�a jej tyle rozkaz�w, �e zdawa�y si� nie mie� ko�ca. Simsa i tak czu�a si� woln�... A jednak teraz to si� sko�czy�o! Istnia�y pewne stopnie wolno�ci; wreszcie Simsa si� tego dowiedzia�a. Uwolni�a si� z Ziemianek tylko dlatego, �e fortuna wys�a�a j� w przestrze�, z przybyszem z innego �wiata, kt�ry poszukiwa� swego zaginionego brata i sekretu, za kt�rym on kiedy� pod��a�. Cho� w duchu buntowa�a si� przeciwko temu, niezaprzeczalnym faktem pozostawa�o, i� to w�a�nie ta sama fortuna wprowadzi�a j� w pu�apk� staro�ytnej �mierci i nowej katastrofy. Zatem... Wznios�a ku niebu swe ber�o s�o�ca i dw�ch ksi�yc�w, trzymaj�c je w d�oni, kt�ra do tego nie przywyk�a, przez co ko�ce zakrzywionych ksi�yc�w dotkn�y jej ma�ych, niemal dziewcz�cych piersi�tek. Podnios�a wysoko g�ow�. Nag�y przyp�yw energii, kt�ry ujawni� si� zupe�nie niespodziewanie, powraca� do niej nie w postaci mocy niszczenia, kt�r� kiedy� przywo�ywa�a, lecz raczej w formie studni z o�ywcz� wod�, z kt�rej czerpa� mo�na do woli ku pokrzepieniu cia�a. Dziewczyna przymkn�a oczy i jeszcze raz ujrza�a t� drug� Sims�, oczekuj�c�, lustrzan� kopi� siebie samej. A mo�e to w�a�nie ona jest tylko lustrzanym odbiciem? Jeden dotyk wystarcza�, by stawa�a si� osob� podw�jn�, czujn� i zazdrosn� o sw�j drugi kszta�t - Simsa, kt�rej czarna sk�ra okrywa�a teraz dwie osoby. Tak by�o jednak tylko w przestrzeni. Tutaj Simsa by�a jedna, ale za to zupe�nie nowa. Wiedza, o jakiej dziecko Ziemianek nie mog�o nawet marzy�, znalaz�a dla siebie przestrze� w jej g�owie i zaczyna�a kie�kowa�. W takich chwila Simsa by�a triumfuj�ca, dumna, wielka. Nawet Thom to widzia�. Tak, lecz widz�c to stawa� si� podniecony... Zass wyda�a ze swego cienkiego gard�a jakby g��boki charkot, a jej skrzyd�a, pokryte pr��kowan� sk�r�, odrobin� si� unios�y. Zass zawsze wyczuwa�a z�o�� Simsy - lub jej strach. To zorsal w por� nakaza� jej uda� si� w drog�, kt�ra przywiod�a je a� tutaj. "Prekursorka", tak nazywa� j� Thom, kt�ry wiele opowiada� o dawnych w�drowcach, poruszaj�cych si� mi�dzy gwiazdami, nieznanych ju� jemu wsp�czesnym. W�drowcach, kt�rzy pozostawili swe znami� na wielu �wiatach. Znami� to wci�� jest zagadk� dla tych, kt�rzy pr�buj� przenikn�� dawno zapomniane tajemnice. Prekursorka - �up. Taki sam skarb dla niego i jego kumpli, jak wszystko zagrabione z ziemi, wypukane z wiekowego kurzu. Simsa mia�a wr�ci� do tych, kt�rzy poszukiwali podobnych �up�w. Nikt nie zapyta� jej o zdanie, nikt nawet nie powiedzia� jej jasno co ma si� sta�. Thom znikn��, kiedy eskortowano j� do tego wymizerowanego m�czyzny o oczach, kt�re patrzy�y na ni�, ale jakby niczego nie widzia�y. Zdawa� si� wci�� wypatrywa� czego� cennego, co mo�e osi�gn�� jak najwi�ksz� cen�. Pod wp�ywem tego spojrzenia Simsa z Ziemianek jakby zn�w obudzi�a si�, ale nawet ta dawna Simsa by�a czujna, uwa�na, rozwa�na, planuj�ca co� skrycie... Ale i tak nie sp�dza�y wiele czasu razem, ta pierwsza Simsa i ta z przesz�o�ci. Dziewczyna urodzona w Ziemiankach wysuwa�a pazury i przyjmowa�a postaw� obronn�. Wiedzia�a, �e nie o�mieli si� przywo�a� niszcz�cych mocy, skoncentrowanych w berle, kt�re teraz �ciska�a. Zaatakowane zwierz� b�dzie walczy�o, albo po prostu ucieknie. �adna Simsa, nie ucieknie nigdy i przed nikim. Walka... To tak�e by�o teraz z�ym rozwi�zaniem i w�a�nie zda�a sobie z tego spraw�. Przemoc nie by�a w�a�ciw� odpowiedzi� na ludzi z przestrzeni. Istnia�y rozwi�zania bardziej stosowne. Czekaj, ucz si� - tak naucza�a j� Starsza. Ucz si�, dowiedz si�, co mog� ci zaoferowa�, czy przyniesie ci to po�ytek, czy te� nie. Rozwa�aj starannie wszystkie aspekty ka�dego zagadnienia i w skryto�ci snuj swoje w�asne plany. Dlatego bez s�owa protestu wesz�a na pok�ad statku. Spo�r�d trzech zorsali, dwoje m�odych wypu�ci�a na wolno��; wzbi�y si� ku niebu w swoim w�asnym �wiecie -jej �wiecie. Zass przylgn�a natomiast do niej i za nic nie chcia�a jej opu�ci�, tul�c si� do niej ze wszystkich si�. W gruncie rzeczy i ona tuli�a si� do Zass, kt�ra przypomina�a jej wszystko, co spotka�o j� w dotychczasowym �yciu. Simsa nigdy dot�d nie znalaz�a si� na pok�adzie statku kosmicznego. Wszystko w nim by�o dziwne, a stawa�o si� jeszcze dziwniejsze, gdy kontrastowa�o z budz�cymi si� skrawkami wspomnie� Starszej. Podda�a si� niemal ca�kowicie tej drugiej Simsie, zachowa�a jednak tyle silnej woli, by nie zadawa� pyta� obcym, by nie pyta� o innych ze swojego gatunku. By� mo�e wraz z ni� w stalowej czaszy statku, kt�ry uni�s� j� w przestworza, znalaz� si� i Thom; jednak nie widzia�a go, ani nic o nim nie s�ysza�a. W ma�ej kabinie wydzielono jej troch� miejsca. Rozz�o�ci�a si�, gdy zrozumia�a, �e nieustannie jest obserwowana, �e nie ma chwili, by ci kosmiczni w�drowcy nie podgl�dali jej za pomoc� swoich skomplikowanych przyrz�d�w. Urz�dzenia te zdolne by�y dociera� nawet do najdalszych zakamark�w jej umys�u. Simsa z Ziemianek pobi�aby obcych, porwa�aby ich na strz�py. Starsza uzna�a natomiast, �e lepiej b�dzie, je�li zareaguje zupe�nie inaczej. Wobec wszystkich szpieguj�cych j� urz�dze� zastosowa�a swoje ber�o. Wkr�tce sta�y si� bezu�yteczne, a ona mog�a w spokoju snu� swoje plany ucieczki. Zrozumia�a, �e obcy pragn� dowiedzie� si� o niej jak najwi�cej, jednak nie zamierza�a pomaga� im w uzyskiwaniu tej wiedzy. Sama natomiast, le��c w ciszy w swoim k�ciku na statku, mog�a pods�uchiwa� ich my�li. Si�a woli Starszej w zupe�no�ci do tego wystarcza�a. My�li obcych wirowa�y po statku niczym najpot�niejsza wichura. Wdarcie si� pomi�dzy nie przypomina�o skok z wysokiej ska�y do niespokojnego oceanu. Simsa z Ziemianek by�aby w�r�d nich zupe�nie bezradna, natomiast ta druga starannie wy�awia�a z chaosu to, co najbardziej j� interesowa�o. Dwoje spo�r�d w�drowc�w interesowa�o si� ni� szczeg�lnie i na nich w�a�nie skupi�a si� Simsa, odtr�caj�c wszystko inne. Jedn� z nich by�a swego rodzaju uzdrowicielka, kobieta, kt�rej �a�o�nie niewielka wiedza kontrastowa�a z podziwem i szacunkiem, jaki wzbudza�a u pozosta�ych cz�onk�w za�ogi. Ludzkie cia�o by�o dla niej jedynie fizycznym tworem, bez g��bi, bez psychiki, nad rol� umys�u w jego funkcjonowaniu chyba nigdy si� nie zastanawia�a. Kobieta - Oczy Simsy by�y zamkni�te, lecz z ust wydoby� si� pe�en z�o�ci warkot, jaki wydaj� dzieci Ziemianek. - bardzo interesowa�a si� jej cia�em i by�a nawet gotowa j� skrzywdzi�, byleby tylko dowiedzie� si�, jaki motor nim kieruje, co wprawia je w ruch. Drugi w�drowiec... Ach... Warkot Simsy ucich�. Wysun�a natomiast j�zyk i obliza�a usta. Ten ruch j�zyka jakby sprawi� jej przyjemno��. W�drowiec przypomina� jej Kuxortal i jej w�asn� planet�. Gdyby tylko mia�a na to czas, pragn�aby przebywa� w jego towarzystwie jak najcz�ciej i jak najd�u�ej. Czas! Sama my�l o czasie wstrz�sn�a ni�. Thom otwarcie powiedzia� jej, �e to czego si� dowiedzia�a, b�dzie przedmiotem ogromnego zainteresowania rasy, z kt�r� by� sprzymierzony. Ludzi, kt�rych �ycie trwa�o tak d�ugo, �e sami byli w stanie obserwowa� wzloty i upadki ca�ych gatunk�w i starannie je odnotowywa�. Lecz czas przedtem... Czas przedtem nale�a� tylko do Simsy i by�a ona wobec niego najbardziej stanowczym stra�nikiem. Tylko �e kapitan statku, kt�rego by�a wi�niem, nie mia� najmniejszego zamiaru zabiera� j� do ludzi, o kt�rych m�wi� Thom. Sprawia� wra�enie, �e zamierza wi�zi� j�, nawet w jaki� spos�b j� tresowa�, dla siebie samego. Simsa roze�mia�a si� cicho. Och, ma�y cz�owieczku, jak �atwo by�o zniweczy� twoje niecne plany. Zn�w roze�mia�a si�, a ten cichy �miech wprawi� Zass w zdumienie. Szybko wyrzuci�a ze swych my�li osob� kapitana. Mia�a przecie� przed sob� problem o wiele bardziej powa�ny. Nie interesowa�o j� �ycie, kt�re tkwi�o w stalowej skorupie statku, interesowa�a j� natomiast sama skorupa. Nie dba�a o to, co stanowi �r�d�o jej mocy. W ko�cu wszystkie statki kosmiczne konstruowane s� niemal tak samo. Interesowa�o j� co� innego: miejsca, w kt�rych zgromadzona by�a wiedza. Wiedza, do kt�rej dotarcie gwarantowa�o powodzenie ucieczki. Odnalaz�a to, czego poszukiwa�a, badaj�c po kolei umys�y cz�onk�w za�ogi. Tak, mo�na by�o opu�ci� ten statek i niekt�rzy w�drowcy wiedzieli w jaki spos�b mo�na u�ywa� dr�g przeznaczonych do ewakuacji. Jednak dziedzictwo dziewczyny z Ziemianek zderzy�o si� w Simsie z niepewno�ci� Starszej i dlatego nie zdoby�a si� na to, by zaprogramowa� kt�rykolwiek z umys��w, znajduj�cych si� na tym statku, na dzia�anie zgodne z jej wol�. Jeszcze nie teraz. Z trudem zacz�ta zdawa� sobie spraw�, �e robi si� coraz bardziej gor�co. Wyczuwa�a, �e jej ber�o s�o�ca i ksi�yca niemal p�onie. W pewnym sensie temperatura i blask doda�y jej si� w dziwnej w�dr�wce my�li, coraz bardziej utwierdzi�y w niej przekonanie, �e nale�y jak najszybciej przyst�pi� do dzia�ania. Czy to przypadek, czy jaka� ukryta w�a�ciwo�� ber�a sprawi�a, �e ujrza�a jak jeden z cz�onk�w za�ogi, lekcewa��c swe obowi�zki, sunie w�skim korytarzem, by porozmawia� z jednym spo�r�d swoich koleg�w? Wkr�tce jednak zrozumia�a, �e m�czy�nie chodzi o co� zupe�nie innego. Obowi�zki... Najwa�niejszym obowi�zkiem tego w�a�nie cz�onka za�ogi by�o pilnowanie jej i czuwanie nad sprawno�ci� wszelkich urz�dze� na statku. Simsa nagle sta�a si� bardzo czujna. Za �cian� wyczu�a jaki� ruch. Znajdowa� si� tam jeszcze jeden statek, o wiele mniejszy. Tak, odkry�a Starsza. Simsa z Ziemianek od razu to zrozumia�a, �e to szansa na ucieczk�. M�czyzna zaczyna� sprawdza� ma�y statek. Je�li temu wi�kszemu statkowi przydarzy si� awaria, na przyk�ad straci sw� moc, w�wczas ten niniejszy b�dzie musia� pos�u�y� jako statek ratunkowy. Obowi�zki... Niech ten cz�owiek wype�nia swoje obowi�zki, niech sprawdzi gotowo�� statku ratunkowego. Dziewczyna wys�a�a ku niemu ten rozkaz, kt�ry u�o�y�a w my�lach. Niepewna, czy potrafi kontrolowa� w sobie t� nowo nabyt� moc, kt�rej cz�ci, pochodz�cej z Ziemianek, wci�� bardzo si� obawia�a. M�czyzna po�o�y� d�onie na �cianie ma�ego statku. Z trudem mie�ci� si� w luku, kt�rego wi�ksz� cz�� zajmowa� statek. Kilka rzeczy musia� sprawdzi�. Simsa pod��y�a my�lami za nim, wiedz�c, �e uzyskuje w tej chwili bezcenne informacje. W ma�ym statku by�o miejsce jedynie dla trzech os�b jej wielko�ci. M�czyzna wszed� do kabiny i zaczai sprawdza� przyrz�dy sterownicze. Pod��a�a za nim my�lami, gdy dotyka� poszczeg�lnych d�wigni, przycisk�w i prze��cznik�w. Potem sprawdzi� ustawienia foteli i pas�w, maj�cych zabezpiecza� pasa�er�w statku. Kolejny przycisk, kt�ry sprawdzi� m�czyzna, uruchamia� dziwny "umys�" statku; zadaniem tego umys�u by�o wyszukiwanie w przestrzeni najbli�szego �wiata, kt�ry dawa�by pasa�erom szans� na prze�ycie. Nast�pna d�wignia otwiera�a drog� do zapas�w, niezb�dnych podczas d�ugiej podr�y w przestrzeni. Simsa pod��a�a za tokiem rozumowania cz�onka za�ogi, dok�adnie zapami�tuj�c wszystko, co mog�o by� jej p�niej przydatne. Powoli dociera�o do niej, �e statek, na kt�rym si� znajduje, wcale nie musi by� wi�zieniem, z kt�rego nie mo�na uciec. Istnia�a du�a szansa na ucieczk�, gdyby tylko zdo�a�a opanowa� ten ma�y stateczek. Skupi�a si� na tej my�li. Wiedzia�a, �e Simsa z Ziemianek ma do�� sprytu, by tego dokona�. Jeszcze raz skupi�a swe my�li na oficerze, kt�ry jej po��da�, kt�rego kusi�a sama jej obecno��, kt�ry pragn�� w�adzy nad ni�. �w cz�owiek trzyma� si� z dala od innych, wi�kszo�� czasu sp�dza� sam. Zastanawia� si�, jak j� zaatakowa�. Sie�! Tak, zarzuci na ni� sie�! Jak? By� dow�dc� tego statku, jednak nie zamierza� wtajemnicza� w swoje plany nikogo z podw�adnych. Zaci�gnie Sims� do statku ratunkowego! Przez chwil� dziewczyna by�a zdumiona. Ale po chwili ujrza�a przed oczyma obraz tak wyra�ny, jakby przypatrywa�a si�. wydarzeniom rzeczywistym. Widzia�a siebie sam�, odurzon� narkotykiem, �pi�c�, oraz swego niedosz�ego zdobywc�, oddalaj�cych si� w przestrze� na pok�adzie statku ratunkowego. Simsa otworzy�a oczy, oderwa�a si� od umys�u m�czyzny. Us�ysza�a znajomy, metaliczny zgrzyt, gdy otwiera�a si� klapa, przez kt�r� podawano jej �ywno�� i wod�. Wyci�gn�a r�k� po kubek z p�ynem. Zdawa�o si�, �e zawiera on jedynie czyst� wod�, dziewczyna jednak nie dowierza�a nikomu. Poda�a wod� zorsalowi. Zass zanurzy�a dzi�b w p�ynie, jednak nic nie wypi�a. Szybko wycofa�a dziobek i popatrzy�a na Sims�, wydaj�c cichutki skrzek i odrobin� unosz�c skrzyd�a. Simsa usiad�a i odstawi�a kubek z powrotem na tac�. Zorsale potrafi�y poch�ania� �ywno�� i napoje w b�yskawicznym tempie. Mia�y doskonale wyrobiony zmys� smaku i zapachu. Wzi�a ber�o i przytrzyma�a je nad kubkiem. Bardzo powoli zielonkawa ciecz zacz�a zabarwia� wod�. Z ca�� pewno�ci� nie by�a to trucizna. Ci kt�rzy j� wi�zili doskonale zdawali sobie spraw�, �e potrafi�aby j� wykry�. Czy by� to jaka� sztuczka lekarza, kt�ry j� bada�? Nie mia�o to znaczenia. Ale... Je�li specyfik zosta� wsypany do wody przez m�czyzn�, kt�ry jej po��da�, oznacza�o to, �e nadszed� czas dzia�ania. Przecie� wkr�tce on pojawi si� tutaj, by sprawdzi�, czy jego plan powi�d� si�. Popatrzy�a na otwory, za kt�rymi kry�y si� szpieguj�ce j� urz�dzenia. Je�li to on j� teraz podgl�da, musi zobaczy�, jak pije wod�, pada na ��ko, zasypia... Musi ujrze�, jak Zass zasypia na jej piersi. Bez trudu po��czy�a si� z jego m�zgiem i utrwali�a w nim taki w�a�nie obraz. Zrobi�a dwa kroki w kierunku drzwi. Nie musia�a ich dotyka�, by wiedzie�, �e s� zamkni�te na klucz. Otworzy�a je si�� woli. Zass zeskoczy�a z jej ramienia i polecia�a do przodu korytarzem, rozgl�daj�c si�. Po chwili znikn�a za za�omem korytarza. Simsa nie potrzebowa�a kontaktu wzrokowego z zorsalem. Jak wszystkie jej rodzaju, Zass mia�a nie tylko doskona�y wzrok, ale te� perfekcyjnie s�ysza�a. Zorsal sta� si� w tej chwili jej wartownikiem, zwiadowc�. Tak eskortowana, Simsa odnalaz�a luk prowadz�cy do przegrody statku ratunkowego. Nie musia�a obawia� si�, �e kto� nakryje j� na gor�cym uczynku. Fakt, �e korytarz by� zupe�nie pusty, wzbudzi� jednak jej lekki niepok�j. Chwilami odnosi�a wra�enie, �e celowo zosta�a wprowadzona w pu�apk�. Wra�enie to by�o tak silne, �e na moment zatrzyma�a si� i mimo ochrony, jak� dawa�a jej Zass, kt�ra zacz�ta nas�uchiwa�, chc�c zwietrzy� gro��ce niebezpiecze�stwo. Po chwili uspokoi�a si� jednak. Gdy znalaz�a si� u celu, otworzy�a wej�cie do ma�ego statku. By�o to dziecinnie proste, gdy� cz�owiek kt�ry korzysta� z niego, z za�o�enia mia� wchodzi� do pojazdu w wielkim po�piechu. Przez chwil� Simsa rozgl�da�a si� po kabinie; widzia�a te same przyciski i d�wignie, kt�re ogl�da�a ju� oczyma cz�onka za�ogi. Przywo�ywa�a do swojej pami�ci wiedz� tamtego, niezb�dn� teraz, by ma�y stateczek rzeczywi�cie m�g� okaza� si� dla niej pomocny w ucieczce. Problemem wci�� pozostawa� du�y statek. Simsa z Ziemianek mia�a niewielk� wiedz� o pojazdach kosmicznych, a Starsza, kt�rej obudzone ja miesza�o si� z ni�, zna�a statki o wiele bardziej skomplikowane ni� ten. Zdawa�a sobie spraw�, �e istniej� dwie przestrzenie - jedna czyni�a ka�d� gwiazd� jedynie odleg�ym punkcikiem �wiat�a, a druga by�a zupe�nie inna - stanowi�a rodzaj ponadczasowego, pozbawionego odleg�o�ci miejsca albo czego� zupe�nie nieokre�lonego, co przenika� statek, rozpoczynaj�cy d�ug� podr�. Tej drugiej przestrzeni nie by� w stanie zmierzy� �aden cz�owiek. Mog�y czyni� jedynie niewyobra�alnie skomplikowane, my�l�ce maszyny. Tak wi�c Simsa z Kuxortal nie potrafi�a okre�li�, jak d�uga powinna by� jej podr� na statku. Skoro statek ratowniczy mia� oddzieli� si� od statku macierzystego w tej przestrzeni, w kt�rej nie mo�na by�o okre�li ani czasu, ani odleg�o�ci, czy rzeczywi�cie b�dzie w stanie dotrze� do realnego czasu, na realn� planet�, czy te� jego pasa�erowie b�d� skazani na podr� bez ko�ca, na dryfowanie w przestrzeni ju� do ko�ca niesko�czono�ci, bez �adnej przysz�o�ci? A jednak, ten statek by� przecie� przygotowywany do takiej w�a�nie ucieczki. Czy wszelkie wypadki, kt�re mog�yby przydarzy� si� macierzystemu statkowi i uczyni� koniecznym wykorzystanie statku ratowniczego, mog�y wydarzy� si� tylko w normalnej przestrzeni, na przyk�ad na orbicie jakiej� planety? Je�li tak... Simsa uj�a ber�o i poczu�a uspokajaj�ce ciep�o w sercu, tam, gdzie powoli zaczyna� gromadzi� si� w niej ch�odny niepok�j. Us�ysza�a za sob� cichy syk. To Zass wesz�a do �odzi ratunkowej. Jej ostrze�enie by�o a� nadto czytelne. Strach zn�w ci�kimi falami ogarn�� dawn� Sims�. Statek ratunkowy niespodziewanie zareagowa� na jej wej�cie. Jednak zupe�nie inaczej, ni� na wej�cie cz�onka za�ogi... Nagle otoczy�a j� ciemno��, wszystko wok� zacz�o wirowa�, ogarn�� j� b�l. Nagle straci�a zdolno�� do my�lenia, a mo�e nawet do �ycia. Obudzi�a si� tak samo b�yskawicznie, jak zasn�a. Jak d�ugo tutaj le�a�a? Czas straci� jakikolwiek wymiar. Bez w�tpienia natomiast przyczyn� jej przebudzenia by�a wibracja rakiety, w kt�rej by�o tak ciasno, jak w skorupie �limaka. Ni mia�a jednak w�tpliwo�ci, �e statek ratunkowy znajduje si� w podr�y i szybko kieruje si� ku najbli�szej planecie. Pozosta�o tylko czekanie, co b�dzie dalej, lecz ani Simsa z Ziemianek, ani ta dawna, nie by�a w stanie le�e� spokojnie, przykryta zas�on� niepewno�ci. Zass sycza�a, nie rusza�a si� jednak. Od czasu do czasu przekrzywia�a g��wk�, by swymi oczyma napotka� spojrzenie dziewczyny. W oczach zorsala nie by�o strachu, a jedynie iskierki b�lu i winy. Simsa by�a dla niego opok�, pot�n� istot� i wierne stworzenie czeka�o teraz na jej reakcj� na to, co si� dzieje. W kontenerach obok fotela Simsy, w zasi�gu jej r�ki, znajdowa�a si� �ywno��. Nie musia�a obawia� si�, �e jedzenie nafaszerowane jest �rodkami osza�amiaj�cymi, dlatego poch�on�a ze smakiem soczyste owoce i kruche ciasteczka, dziel�c si� wszystkim z zorsalem. Czas p�yn�� bardzo powoli. Simsa przespa�a si� i Zass zapewne uczyni�a to samo. Nic nie zak��ca�o delikatnej wibracji i szumu statku. Z ca�ych si� Simsa pragn�a wyrzuci� ze swego m�zgu wszystko, z wyj�tkiem jednego faktu: statek, na kt�rym znajdowa�a si�, przygotowany zosta� do tego, by ratowa� �ycie. Wszelkie wysi�ki jego konstruktor�w skoncentrowa�y si� na tym jedynym zadaniu statku. Ta my�l wzmacnia�a wiar� dziewczyny, �e nie straci �ycia podczas tej podr�y. Trzykrotnie jeszcze korzysta�a z zapas�w �ywno�ci, staraj�c si� posila� w r�wnych odst�pach czasu, zanim wreszcie zauwa�y�a zmian� w zachowaniu statku. Wibracja sta�a si� o wiele wyra�niejsza, a szum znacznie g�o�niejszy. Wkr�tce we wn�trzu niewielkiego stateczku zapanowa� taki ha�as, �e Simsa zwin�a si� w k��bek, a uszy zatka�a palcami, by nie s�ysze� niezno�nego, sprawiaj�cego b�l d�wi�ku. W pewnej chwili nast�pi� pot�ny wstrz�s. Cia�o Simsy zosta�o rzucone na �cian�. Jej g�owa uderzy�a o metalowy uchwyt nad pos�aniem. Mimo rozdzieraj�cego b�lu, jaki spowodowa�o uderzenie, dziewczyna ujrza�a, �e ten sam luk, przez kt�ry wesz�a na pok�ad maszyny, unosi si� i odpada na zewn�trz. Unios�a si� na kolana, a tymczasem Zass wykorzysta�a pierwsz� nadarzaj�c� si� okazj�, by wyskoczy� z kabiny. Po chwili Simsa us�ysza�a pe�en b�lu skrzek zorsala. Ten odg�os sprawi�, �e natychmiast oprzytomnia�a. Unios�a ber�o i ruszy�a w kierunku luku. Po chwili poczu�a ogromne ciep�o bij�ce od otworu. A jednak nie zawaha�a si� i zeskoczy�a planet�, kt�ra okaza�a si� celem jej ucieczki. Wydarzenia te dzia�y si� trzy dni temu. Przez nast�pne trzy doby Simsa poruszy�a si� pod okryciem, kt�re wykona z dw�ch koc�w, jakie znalaz�a na statku ratunkowym. Nie by�o tu ksi�yca, nie by�o s�o�ca. Blada mg�a czasami stawa�a si� troch� ciemniejsza i �wiadczy�o to, �e jest w�a�nie tutejsza noc, ale potem na d�ugo zn�w nastawa� niezno�nie gor�cy dzie�. Statek wyl�dowa� w niewielkiej odleg�o�ci od dziwnego strumienia piasku, kt�ry p�yn�� niczym woda. Nie maj�c �adnego innego przewodnika, Simsa ruszy�a w�a�nie wzd�u� strumienia, doskonale zdaj�c sobie spraw�, �e statek zaraz po wyl�dowaniu zacznie emitowa� sygna� alarmowy. A ona przecie� nie mia�a zamiaru spotyka� �adnych ratownik�w, przynajmniej tak d�ugo, jak d�ugo nie b�dzie wiedzia�a, kim, lub czym, oni s�. Przebyli d�ug� drog�. Simsa przez ca�y czas nios�a Zass po swym prowizorycznym namiotem, poniewa� zorsal nie by� w stanie znie�� o�lepiaj�cego �wiat�a. Podr�owa�a w nocy w dzie� wypoczywa�a w cieniu, jaki dawa�y rzadkie ska�y. Podczas w�dr�wki nie znalaz�a nawet ma�ej ka�u�y wody. Nie odgad�a te�, co posuwa do przodu ten dziwny strumie� piasku. Torba z zapasami, zabrana ze statku, by�a wszystkim co oddziela�o j� i Zass od �mierci, kt�ra, jak wszystko na to wskazywa�o, pr�dzej czy p�niej, powinna dopa�� ich na te pustyni. ROZDZIA� DRUGI Mimo �e wyspa�a si�, albo raczej straci�a na pewien czas �wiadomo�� w niespokojniej drzemce, Simsa doskonale zdawa�a sobie spraw�, �e by�a ju� u kresu si�. Planeta przez ca�y czas by�a niezmienna, jednostajna, monotonna, a porozrzucane gdzieniegdzie ska�y nie mog�y dostarczy� dziewczynie, tak potrzebnego jej do �ycia cienia. Mimo to Simsa mia�a przekonanie, pog��biaj�ce si� podczas ka�dego odpoczynku, �e ona i Zass nie s� jedynymi istotami na tej suchej planecie, �e ich niespodziewane przybycie zosta�o zauwa�one. Dziewczyna czu�a, �e jest ca�y czas uwa�nie obserwowana. Intensywnie wpatrywa�a si� w g�r� chc�c wypatrzy� jaki� statek obserwacyjny i nic. Gdy oczy piek�y ju� j� tak, �e nie by�a w stanie znie�� b�lu, niech�tnie kierowa�a wzrok ku ziemi. A planeta by�a cicha, tak cicha, �e �atwo mo�na by�o us�ysze� delikatny szum przesuwaj�cego si� piasku. Ju� nie po raz pierwszy Simsa delikatnie postawi�a Zass na kamieniu, a sama, pod�o�ywszy sobie p�aszcz, by nie parzy�a jej gor�ca ska�a, le�a�a bez ruchu i wpatrywa�a si� w ten dziwny strumie�. Na jego g�adkiej, ��toszarej powierzchni, od czasu do czasu pojawia�y si� jakie� tajemnicze wiry. Powstrzymywa�y one Sims� przed dotykaniem p�yn�cego piasku. Nie potrafi�a natomiast znale�� �adnego kija by zbada� dziwaczn� powierzchni�. Popatrzy�a na ber�o, lecz po kr�tkim namy�le, postanowi�a, �e nie b�dzie ryzykowa�a jego zniszczenia. Nie potrafi�a okre�li� rzeczywistego up�ywu czasu, jednak by�a pewna, �e wkr�tce mg�a pociemnieje i b�dzie mog�a wyruszy� w dalsz� drog�. Gdyby tylko potrafi�a zmusi� si� do ruchu, do postawienia st�p na gor�cym kamieniu... Dok�d jednak mia�aby i��? Przed ni� nie by�o niczego, a przynajmniej ona niczego nie widzia�a, �adnego punktu orientacyjnego. Nie chcia�o si� jej nawet unosi� g�owy, gdy� widok, jaki otacza� j�, zna�a ju� na pami��. C� wi�c robi�? W ko�cu statek kosmiczny znajdowa� si� wci�� w miejscu, w kt�rym go pozostawi�a, na tej samej skale. Pojazd, gwarantuj�cy swego rodzaju schronienie no i wci�� wysy�aj�cy sygna�y radiowe z wo�aniem o pomoc. Simsa mocno ugryz�a si� w warg�. Powr�t do statku oznacza�by przyznanie si� do pora�ki; �aden fragment jej �wiadomo�ci nie akceptowa� takiego rozwi�zania, mimo i� mog�o ono okaza� si� przecie� ca�kiem racjonalne. Niedaleko strumie� piasku wirowa� w troch� szerszym zakolu. W pewnym momencie unios�a si� chmura py�u, kt�rego drobinki dotar�y do jej ust, a zaraz potem jej nozdrza ogarn�� wstr�tny zapach. Simsa zakaszla�a, z trudem �api�c powietrze. Pragn�a jak najszybciej oczy�ci� nozdrza i p�uca z okropnej woni. Unios�a si� odrobin� na r�kach, jednak wci�� wpatrywa�a si� w strumie�. W powietrzu jakim przed chwil� oddycha�a, czu� by�o zgnilizn�. A jednak wy�owi�a w nim tak�e jakby �lad wilgoci. Dopiero teraz usiad�a i zsun�a p�aszcz, r�kami dotkn�a swej prostej sukienki. Jeszcze tak niedawno dumnie nosi�a sukni� Starszej, kt�ra w�ada�a ludami zapomnianymi przez histori�. Teraz �ci�gn�a pasek okalaj�cy jej tali� i chwyci�a go z przeciwnego ko�ca ni� wysadzana szlachetnymi kamieniami sprz�czka. Pasek by� troch� d�u�szy od jej ramienia. Zamierza�a zanurzy� sprz�czk� w piaskowym strumieniu. Przez bardzo d�ug� chwil� waha�a si�. W ko�cu smr�d, jaki przed chwil� dotar� do jej nozdrzy, zniech�ca�. A jednak ruchomy piasek m�g� okaza� si� jedyn� rzecz�, kt�ra powstrzyma j� przed pe�nym rezygnacji powrotem do statku ratunkowego. Jej wspomnienia z Ziemianek przestrzega�y j� przed nierozwa�nym krokiem, ale jednocze�nie wzmaga�y niecierpliwo��. Wreszcie podj�a decyzj�. Wzi�a szeroki zamach i sprz�czka paska z ca�ej si�y uderzy�a w piasek. Koniec paska bez trudu przenikn�� powierzchni�, lecz... Simsa zadr�a�a. Zaraz pod powierzchni� szarobr�zowego strumienia sprz�czka natrafi�a na op�r. Co�, co zaatakowa�a, rusza�o si�. Na powierzchni strumienia ukaza� si� jakby b�bel, kt�ry p�k� i po raz kolejny Simsa poczu�a smr�d, zmuszaj�cy j� niemal do wymiot�w. Nic wi�cej nie nast�pi�o, mimo �e Simsa czeka�a jeszcze d�ug� chwil�. Wreszcie podnios�a si� i po kr�tkim namy�le zn�w zacz�a uderza� z ca�ej si�y w strumie� sprz�czk� od paska. Przez chwil� nie przynosi�o to �adnych rezultat�w, ale wkr�tce po ka�dym uderzeniu od strumienia odrywa�y si� bry�ki piasku, jakby grube krople. Lecia�y we wszystkich kierunkach, a upadaj�c, rozbija�y si� na setki kawa�eczk�w rozsiewaj�c nieprawdopodobny smr�d. Niespodziewanie zacz�o dzia� si� co� zupe�nie innego. Powoli na powierzchni strumienia pojawi�a si� jaka� rzecz o wielko�ci mniej wi�cej dw�ch pi�ci Simsy. Porusza�a si� bez przerwy w jakich� dzikich drgawkach, jakby zamierza�a zrzuci� z siebie szaro��t� otoczk� z piasku. Niew�tpliwie by�a to �ywa istota bez wyra�nie wykszta�conej g�owy. Na tle jej korpusu wyr�nia�y si� jedynie dziwaczne ko�czyny o takich samych wymiarach i kszta�cie. Simsa zna�a wiele mrocznych istot z Ziemianek. Ta jednak nie przypomina�a �adnej z nich. Dziewczyna cofn�a si� troch�, i ca�y czas stoj�c na skale, uwa�nie si� jej przygl�da�a. W ko�cu by�a to pierwsza forma �ycia, na jak� natrafi�a po opuszczeniu statku kosmicznego. Drgaj�ca istota ca�y czas porusza�a ko�czynami, jakby os�ania�a si� nimi, broni�c si� przed niewidocznym niebezpiecze�stwem. Simsa z niedowierzaniem mruga�a oczyma. Przysz�o jej do g�owy, �e dziwad�o to jest przecie� jej je�cem. A mo�e... Mo�e nieustanne gor�co, brak wody i jakichkolwiek p�yn�w spowodowa�y, �e zacz�a majaczy�, a tak naprawd� to dziwad�o nie istnieje? Niemo�liwe! Przetar�a d�oni� twarz, przez chwil� masowa�a zamkni�te oczy. Gdy je ponownie otworzy�a, ze zdumieniem stwierdzi�a, �e dziwaczna rzecz przemieni�a si� w cz�owieka. Bez w�tpienia by� to m�czyzna, jednak wysoki jedynie na dwa palce! Kiedy podni�s� g�ow�, by popatrze� na Sims�, ta rozpozna�a go. Zna�a t� twarz, zna�a a� nadto dobrze! Opanowanie Simsy z Ziemianek i zdyscyplinowanie Starszej sprawi�y, �e dziewczyna ani nie krzykn�a, ani nie upu�ci�a swego ber�a. Szarpn�a natomiast za pasek, kt�rego koniec nadal dotyka� piasku, i po�o�y�a go na skale. Syk Zass, trwaj�cy ju� od d�u�szego czasu, przeszed� w g�o�ny skrzek. Mimo gor�ca, zorsal niespodziewanie poszybowa� w powietrze i zacz�� wykr�ca� ma�e k�ka nad je�cem Simsy. Zass zwietrzy�a ofiar�, jednak nie decydowa�a si� na atak. Simsa z trwog� obserwowa�a, jak ma�y cz�owieczek porusza si�. Po kilku sekundach wydosta� si� z piasku i sprawnie wdrapa� si� na ska��. Po�o�y� si� na niej, ci�ko oddychaj�c, d�onie mocno przyciska� do piersi. By� mocno pokaleczony i ciemne plamy krwi g�sto znaczy�y jego cia�o. Odwr�ci� g�ow� w ten spos�b, by przypatrywa� si� Simsie. M�czyzna patrzy� na ni� z wyrzutem. Dziewczyna zrozumia�a, �e powodem ran cz�owieczka by�a przede wszystkim sprz�czka od paska. Simsa zacisn�a d�onie tak mocno, �e jej szpony przebi�y sk�r� na d�oniach. Teraz krwawi�a tak�e ona. Niedowierzaj�cym wzrokiem przypatrywa�a si� ma�emu m�czy�nie. To niewiarygodne, ale le�a� przed ni� Thom! Tymczasem ma�y Thom wpatrywa� si� w ni� z wyrzutem, a jednocze�nie b�aganiem o pomoc. W jednej chwili dziewczyna przypomnia�a sobie ich wszystkie wsp�lne dni i chwile w mie�cie zniszczonych statk�w kosmicznych. Dni podczas kt�rych w jaki� magiczny spos�b, kt�rego ci�gle nie rozumia�a, zaczai on znaczy� dla niej wi�cej, ni� kt�rakolwiek spo�r�d znanych jej dot�d os�b. Sta� si� dla niej bli�szy ni� Ferwar, kt�ra opiekowa�a si� Sims� od najwcze�niejszego dzieci�stwa. - To nieprawda! Ciebie nie ma! - Simsa nie zdawa�a sobie sprawy, �e m�wi to g�o�no, dop�ki nie us�ysza�a swego w�asnego g�osu. Zass ucich�a, jednak wci�� kr��y�a w powietrzu nad rannym cz�owieczkiem, kt�ry przecie� nie m�g� by� prawdziwy. Starsza odezwa�a si� w niej, wyp�yn�a na wierzch, przejmuj�c kontrol�. Jednak tym razem Simsa z Ziemianek nie przyj�a instynktownie postawy obronnej, jak to bywa�o wcze�niej. Pomy�la�a, �e rzeczy takie, jak ta, przydarzaj� si� cz�sto w nieznanych �wiatach, by� mo�e jest to... - To nie istnieje! - Zn�w powiedzia�a g�o�no, jednak tym razem w �piewnym j�zyku, kt�ry by� j�zykiem Starszej. - Tego nie ma, to jest jedynie zjawa, przywo�uj�ca do umys�u najwspanialsze momenty z przesz�o�ci. To nie ma sensu, gdy�... Wyja�nienia Starszej trwa�y, a tymczasem dziewczyna z Ziemianek by�a w szoku. Jednak nawet ona nie potrafi�a uwierzy� w istnienie cz�owieczka o wielko�ci jej w�asnej otwartej d�oni. A jednak... U jej st�p le�a� m�czyzna, niczym nie r�ni�cy si� od Thoma, kt�rego zna�a, je�eli nie liczy� rozmiar�w. W jego oczach powoli pojawia�o si� ciemne widmo nadchodz�cej �mierci. - To ma�e jest zbyt wielkie - zacz�a drwi� Simsa - Wiem - powiedzia�a do siebie, powiedzia�a do Starszej - To nie jest prawdziwe. Nie! Wzi�a do r�ki kawa�ek kija i zacz�a obija� nim umieraj�cego cz�owieka. Popycha�a go powoli w kierunku rzeki z piasku. Toczy� si� w taki spos�b, w jaki nie toczy�by si� �aden m�czyzna o normalnych rozmiarach. Ostatnim, zdecydowanym ruchem, pchn�a go w kierunku piaskowego strumienia i po chwili znikn�� pod jego powierzchni�. A Simsa, ci�ko oddychaj�c gor�cym powietrzem, d�ugo wpatrywa�a si� w miejsce gdzie przed chwil� le�a� cz�owieczek. Przewidzenie, obie jej pami�ci wci�� przywo�ywa�y jego obraz. A jednak, nie mog�o to by� nic innego jak tylko przewidzenie. Lecz c� to by�o takiego, skoro potrafi�o przedosta� si� do jej umys�u, bez udzia�u jej �wiadomo�ci, i przywo�a� w nim wspomnienia, kt�re przecie� w pewnym sensie to chroni�y! Czy to drobne cia�o mog�o by� prawdziwe? Czy jego obraz przedosta� si� do jej umys�u przez rozum, czy przez instynkt? Pomy�la�a o d�ugim czasie, podczas kt�rego w�drowa�a poprzez t� opuszczon� planet� i poczu�a md�o�ci. Jej wyobra�nia a� nazbyt wyrazi�cie odmalowa�a widok tego, co mog�oby sta� si� tu z kim�, kto zasn��by i w czasie snu nie mia�by �adnej ochrony. Przypu��my, �e ten Thom pojawi�by si� wczesnym rankiem, kiedy odpoczywa�a pod os�on� p�aszcza. Czy by�by w stanie uczyni� jej co� z�ego? Zass usiad�a wreszcie na skale, tu� przy plamie krwi, kt�ra przypomina�a o ma�ym cz�owieczku. Gdy wyp�ywa�a z ran Thoma, by�a lepka, purpurowoczerwona. Teraz mia�a brudny, ��ty kolor, przypominaj�c raczej zu�yty olej, ni� ludzk� krew. Zorsal wyci�gn�� szyj�. Jego upierzone czu�ki wskazywa�y na niewielkie wg��bienie w skale, dok�d sp�ywa�a ��ta ciecz. Czu�ki lekko dr�a�y. Nagle zn�w wzni�s� si� w powietrze, z ostrym sykiem. W locie wci�� wpatrywa� si� w brudn�, ��t� plam�. Simsa zarzuci�a p�aszcz na ramiona. Miejsce, w kt�rym Thom uton�� w piasku, by�o wyra�nie widoczne, powierzchnia strumienia nie wyg�adzi�a si�. Tworzy�o si� tam wg��bienie, dziura, z ka�d� chwil� coraz szersza i g��bsza. Piasek powoli rozst�powa� si� w tym miejscu. Nagle Simsa ujrza�a wynurzaj�c� si� z niego g�ow�. Na pocz�tku zobaczy�a ciemne, kr�tko przyci�te w�osy, a potem twarz o oczach osadzonych bardzo blisko siebie. Te oczy w�a�nie zdumia�y j� najbardziej w�wczas, gdy po raz pierwszy spotka�a Thoma. G�owa wynurza�a si� tak d�ugo, dop�ki piasek nie utworzy� obr�czy wok� szyi. Usta otworzy�y si� i s�aby g�os wyszepta�: - Simsssa... Dziewczyna pu�ci�a p�aszcz, kt�ry opad� na ska�� i gor�co momentalnie ogarn�o jej czarn� sk�r� na plecach i ramionach. Zmusi�a si�, by zrobi� krok bli�ej w kierunku g�owy wynurzaj�cej si� z piasku. W d�oni trzyma�a ber�o Starszej wymierzone dok�adnie w czo�o tej dziwacznej iluzji. - Nie! - Wci�� panowa�a nad swoim g�osem. - Nie jeste� Thomem... Nie jeste�! Zacz�a koncentrowa� si� na tym, co musia�a zrobi�. W ka�dej chwili oczekiwa�a, �e p�omie� z ber�a, z ksi�yc�w, ze zwierciad�a s�o�ca, na jej zawo�anie obr�ci piaskow� kreatur� w nico��. A jednak nic takiego nie nast�powa�o. Stal ber�a by�a przez ca�y czas tak samo zimna i nic nie zapowiada�o by wzrasta�a w nim energia. Tymczasem usta w g�owie, wynurzaj�cej si� z piasku, przem�wi�y ponownie: - Simssssa... Jej imi�... By� mo�e zjawa pozna�a je, penetruj�c umys� dziewczyny. Nic ju� nie mog�o zdziwi� Simsy od czasu, gdy ona i Starsza po��czy�y si� w jedno��. A jednak, nie rozmy�la�a ostatnio o Thomie, nie pami�ta�a niczego takiego, nie wspomnia�a go ani razu od chwili, gdy wyl�dowa�a na tej planecie i rozpocz�a w�dr�wk� przez jej bezkresne pustkowia. Gdyby powraca�a my�l� do ich wsp�lnej przesz�o�ci, gdyby w�asne imi� przewin�o si� przez jej g�ow�, w�wczas ten szept mia�by sens, a przecie�... Poza tym, wracaj�c my�lami do przesz�o�ci, wspomnia�aby przede wszystkim Ferwar i p� tuzina innych os�b, kt�re zna�a przez ca�e �ycie, a nie przybysza z przestrzeni, w kt�rego towarzystwie sp�dzi�a zaledwie kilka dni podr�y pe�nej udr�k. G�owa... Zacz�a dr�e�, jakby pytania, kt�re postawi�a sobie w my�lach dziewczyna, w jaki� spos�b os�abi�y jej �ywotno��. By�a to wci�� g�owa m�czyzny, jednak jej czarne w�osy b�yskawicznie przybra�y kolor stalowosrebrny, wyd�u�y�y si�, sta�y si� jakby mokre, t�uste. Bia�e brwi wyra�nie zarysowa�y si� na twarzy, kt�rej sk�ra w mgnieniu oka przybra�a kolor tak czarny jak bezgwiezdne niebo. - Zzzzzaaaaa... - wyst�ka�a czarna g�owa. - Nie! - Tym razem nie zawo�a�a dziewczyna z Ziemianek, lecz Starsza. Sims� ogarn�a fala wspomnie�, niczym �a�cuch pomi�dzy ni� a postaci� posiadaj�c� jedynie g�ow�. Wspomnie�, kt�re pragn�a odrzuci�, �a�cuch, kt�ry bardzo pragn�a natychmiast zerwa�. Dziewczyny, kt�r� zna� Thom nie by�o, istnia�a tylko Starsza, zdecydowana, twarda, bezlitosna. - Nie! - W miar�, jak Starsza ogarnia�a ca�e jej wn�trze traci�a zdolno�� do wypowiadania wi�kszej ilo�ci s��w. R�ce zacz�y porusza� si� bezw�adnie w ten spos�b, �e koniec ber�a zacz�� rysowa� dziwne wzory w powietrzu. Z jej gard�a zacz�� wydobywa� si� niski pomruk, co chwil� przerywany. Dziewczyna chcia�a wypowiada� jakie� s�owa, lecz nie by�a w stanie tego czyni�. Nagle g�owa poruszy�a si� w rytmie, kt�ry �wiadczy�, �e min�o jej dr�enie. Z piasku wydoby� si� zarys ramion, kt�re by�y czarne i nagie. Mimo �e oczy wci�� utkwione by�y w Simsie, usta ju� si� nie porusza�y. Wyraz twarzy �wiadczy� �e istota uwi�ziona w piasku pragnie si� z niego wydoby� i toczy o sw� wolno�� walk� tak straszliw�, jakiej Simsa jeszcze nigdy w �yciu nie widzia�a. - Aaach... Zaaazzza! - G�owa odchyli�a si� mocno do ty�u, szeroko otwarte usta wydoby�y nagle krzyk, podobny dc okrzyku poluj�cego zorsala. Oczy wpatrywa�y si� teraz w niebo. By� mo�e domaga�y si� pomocy od kogo�, kogo nie m�g� dojrze� zwyk�y �miertelnik. Je�li tak, ��dana pomoc nie nadchodzi�a. Mimo okrutnych zmaga� z piaskiem, g�owa powoli pogr��a�a si� w nim z powrotem. Powoli znika�y ramiona, piasek dotar� do linii policzk�w, a wreszcie zacz�� wdziera� si� do ust nieszcz�nika. Po chwili g�owy nie by�o. Znikn�a w piasku. Nie by�o g�owy, lecz na powierzchni pojawi�o si� pojedyncze, wielkie oko, otoczone ��t� sk�r�. A strumie� zacz�� wyrzuca� w g�r� piasek, kt�ry opada� na ska��. Na powierzchni pokaza�o si� ca�e mn�stwo drobnych i odra�aj�cych istot. Simsa z Ziemianek z pewno�ci� ju� by st�d uciek�a. Starsza jedynie wycofa�a si� o kilka krok�w, by lec�cy z g�ry piach jej nie zasypa�. Zw�onymi oczyma wpatrywa�a si� w strumie�, a tymczasem m�odsza Simsa, ta z Ziemianek, zn�w si�ga�a pami�ci� do wspomnie� - dziwacznych i strasznych - wspomnie� o monstrach i potworach tak odleg�ych od tego, co mo�na napotka� w codziennym �yciu. Starsza Simsa przez ca�y czas robi�a u�ytek z ber�a, ruszaj�c nim i cicho pomrukuj�c. Sama tak�e rusza�a si�. Przek�adaj�c ber�o z jednej d�oni do drugiej, a czasami trzymaj�c je w obu, przez ca�y czas kierowa�a jego koniec na najwi�ksze ze stworze�, kt�re powoli wydobywa�y si� z piasku. Zass dwukrotnie krzykn�a, lataj�c jak szalona mi�dzy strumieniem a dziewczyn�, zatacza�a w powietrzu szerokie ko�a. Po chwili dziewczyna zacz�a oddala� si� od strumienia. Nie odwa�y�a si� odwraca� do niego ty�em. Zass pod��y�a za ni�. Zacz�y traci� z oczu ruchomy piasek, kt�ry przez kilka d�ugich dni by� ich jedynym przewodnikiem po tej kamiennej pustyni. To, co ich w tym czasie poszukiwa�o, uwolni�o si� z piasku, kt�ry powoli wraca� do swojego koryta, niczym woda po du�ej powodzi. Stworzenie mia�o ob�y kszta�t, jak to, kt�re Simsa ujrza�a po raz pierwszy, a kt�re wkr�tce przekszta�ci�o si� w m�czyzn�. Tym razem nie zmienia�o formy. Kszta�ty mia�o niewyra�ne, jakby ukryte za chmur� mgie�ki. Wyra�nie widoczne by�y jedynie ko�czyny, dzi�ki kt�rym istota mog�a si� porusza�. Stw�r nie mia� twarzy, mimo �e pewien jego fragment m�g� by� g�ow�, wyposa�on� w jedno oko pozbawione powieki. Pod��a� uparcie za Simsa, roztaczaj�c wok� siebie niezno�ny od�r. Dziewczyna tymczasem cofa�a si�. Chcia�a znale�� si� jak najdalej od tego stworzenia, a jednocze�nie niezbyt daleko od strumienia, kt�ry by� dla niej jedynym przewodnikiem. Zass skrzecza�a g�o�niej ni� kiedykolwiek. Nie kr��y�a ju� nad g�ow� dziewczyny, odlecia�a dalej w poszukiwaniu miejsca bezpieczniejszego i wolnego od nieprawdopodobnego smrodu. Simsa przyspieszy�a odwr�t, pod��aj�c teraz t� sam� drog�, kt�r� tutaj przyby�a. O�lepiaj�cy blask i gor�co troch� os�ab�y. Dziewczyna nie martwi�a si� bledn�cym �wiat�em, gdy� na tej planecie zawsze by�o go do��, by nie pob��dzi�, gdy zna�o si� drog�. Chocia� ko�cem ber�a wci�� wskazywa�a miejsce w po�owie drogi pomi�dzy ni� a ��tym monstrum, jakby chc�c ustanowi� niewidzialn� barier�, ono nadal pod��a�o do przodu, ko�ysz�c na boki swym spuchni�tym, �mierdz�cym odw�okiem, pozostawiaj�c za sob� mokre, �liskie �lady. Zorsal szybowa� coraz wy�ej nad ziemi�, krzycz�c jednocze�nie ze z�o�ci, co w pewnej chwili dotar�o do Simsy z Ziemianek, ze strachu. A przecie� zorsale obawia�y si� bardzo niewielu rzeczy, uznawano je za najdoskonalsze ptaki �owne na �wiecie. W razie potrzeby potrafi�y zaatakowa� cz�owieka - niewa�ne, czy by�a to kobieta, czy m�czyzna - i nawet wyd�uba� mu oczy. Simsa widzia�a jak dw�jka m�odych zorsali dawa�a sobie rad� z przeciwnikami po stokro� wi�kszymi od siebie. Przecie� rozerwa�y gard�o monstrum, z kt�rym nie da�by sobie rady �aden cz�owiek, niezale�nie od tego, jak� broni� by dysponowa�. Tymczasem teraz Zass nie wykazywa�a �adnej ochoty do walki. Wskazywa�a tylko wyra�nie na gro��ce jej i Simsie niebezpiecze�stwo. W pewnej chwili dziewczyna, tkni�ta nag�ym impulsem, obejrza�a si� za siebie, ponad swoim ramieniem. Czy �aden przeciwnik nie odetnie jej drogi ucieczki? Widzia�a wyra�nie, jak z piaskowej rzeki zacz�y wy�ania� si� kolejne monstra. Szcz�liwie nic nie wskazywa�o na to, �e stan� na jej drodze. Simsa z Ziemianek ju� dawno zacz�aby ucieka� ile si� w nogach. Starsza trzyma�a j� w miejscu nie bacz�c na strach jaki co kilka chwil wstrz�sa� jej cia�em. Je�li starsza potrafi da� sobie rad� z tym piaskowym potworem, niech uczyni to teraz, zaraz! Simsa z Ziemianek wiedzia�a, �e ber�o nie powstrzyma monstra. Zapewne moc, dzia�aj�ca w jednym �wiecie, nie funkcjonowa�a w innym. Ogarnia�a j� panika. Nie widzia�a �adnego sposobu by umkn�� przed prze�ladowc�. Tymczasem ciemniej�ce niebo stworzy�o przed Simsa nowe mo�liwo�ci ucieczki. Nagle nad jej g�ow� rozleg� si� grzmot, przewy�szaj�cy pot�g� wszystko, co s�ysza�a do tej pory. Poczu�a wibracj�, kt�ra ten grzmot jakby wzmaga�a, podwajaj�c jego dono�no��. Czy to ska�a pod jej stopami zareagowa�a na ten odg�os? Simsa nie by�a tego pewna. By� mo�e nag�y ruch by� jedynie dr�eniem jej cia�a. Jednak efekt, jaki grzmot wywar� na ��tym monstrum ze strumienia by� o wiele wi�kszy. Mimo i� zmierzaj�cy ku dziewczynie potw�r nie mia� ust, z g��bi jego pow�oki wydoby�a si� jakby odpowied� na grzmot - d�ugie, wysokie zawodzenie, ledwie s�yszalne dla dziewczyny. Ob�e cia�o zacz�o drga�, s�aniaj�c si� na ko�czynach. Jedna z nich w pewnej chwili sta�a si� cie�sz�. �apa, pozwalaj�ca na utrzymywanie cia�a ponad powierzchni�, przeistoczy�a si� w mack�. Potw�r straci� r�wnowag�. Jeszcze przez chwil� walczy�, by nie upa��. Po chwili jednak opad� na ska��. Upadkowi towarzyszy� g�uchy �oskot. Owalne cia�o rozprys�o si� na miliardy mikroskopijnych drobinek. Na oczach Simsy mieszkaniec piasku uleg� unicestwieniu. Jego resztki zacz�y przemienia� si� w p�yn, kt�ry b�yskawicznie zamieni� si� w par�. Po chwili nie by�o ju� po nim �ladu. W powietrzu unosi� si� zapach st�chlizny. Simsa postanowi�a nie traci� czasu. Ruszy�a do przodu, postanawiaj�c nadrobi� stracony czas. Koniec ber�a skierowa�a na ska��, maj�c nadziej�, �e magiczny przedmiot odzyska teraz sw� moc, i �e w najbli�szym czasie nie napotka si�, z kt�rymi nie b�dzie potrafi�a sobie poradzi�. ROZDZIA� TRZECI Simsa zatoczy�a si�, gdy zorsal niespodziewanie przylecia� do niej i przysiad� na jej ramieniu. W ptasim odruchu czu�o�ci pog�aska� policzek dziewczyny swym d�ugim dziobem. Czy�by Zass uwa�a�a, �e k�opoty si� sko�czy�y? Simsa rzuci�a szybkie spojrzenie na przymglone niebo, potem zn�w skierowa�a wzrok ku ziemi. Stwierdzi�a, �e wci�� musi uwa�a�, gdy� stwory z piasku mog�y zaatakowa� j� przecie� ponownie. Na razie jednak, skoro wrogowie na jaki� czas wycofali si�, mog�a troch� spokojniej przemy�le� swoj� sytuacj�. Ten grzmot z powietrza... Zdawa� si� bardzo znajomy, a mimo to nie by�a w stanie z niczym go sobie skojarzy�. Przypomnia�a sobie krzyki zorsala. Zass w czasie jej zmaga� z potworem zmienia�a nat�enie swego g�osu od pe�nego obawy syku i skowytu, a� po radosny skrzek, gdy okaza�o si�, �e wr�g zosta� pokonany. Simsa odwr�ci�a g�ow� odrobin� i pozwolili sobie na chwil� skupienia na m�zgu ptaka. - Co?... - Nie my�la�a s�owami, lecz swym instynktem pod��a�a za instynktem ptaka. Obraz, kt�ry ujrza�a, by� zamazany. Nie by�o w tym nic dziwnego, gdy� si�a wzroku Zass by�a zupe�nie inna, ni� je w�asna zdolno�� widzenia. Jednak ju� ta niewyra�na wizji pozwoli�a Simsie od razu odgadn��, co tak naprawd� us�ysza�; i co przed niespe�na kilkoma minutami by�o jej ratunkiem W jednaj chwili zrozumia�a, �e by� to odg�os silnik�w statku kosmicznego, zbli�aj�cego si� do planety. Z�o�y�a r�ce na piersiach, mocno przyciskaj�c do cia�a ber�o. Od razu poczu�a jego ciep�o. Czy m�g� to by� statek kt�rym jeszcze niedawno podr�owa�a? C�, dlaczego nie? Skoro odkryli, �e uciek�a. Skoro stwierdzili, �e brakuje statku ratunkowego i potrafili za nim pod��y�... Je�li tak, czy przypadkiem jej prze�ladowcy nie kr��� teraz po orbicie, pr�buj�c natrafi� na jej �lad? Dziewczyna pomy�la�a, �e powinna natychmiast znale�� schronienie pod za�omem jakiej� ska�y i okry� si� p�aszczem skrywaj�cym promieniowanie cieplne. Ale nie mog�a przecie� tkwi� tak w niesko�czono��. Zmarszczy�a czo�o, przypominaj�c sobie s�owa Thoma o przyrz�dach, kt�re potrafi�y na podstawie wydzielanego ciep�a wykry� poszukiwan� osob� szybko i dok�adnie. Bez w�tpienia, je�eli za�oga statku poszukiwa�a w�a�nie jej, z ca�� pewno�ci� wyposa�ona by�a w taki przyrz�d. Simsa by�a tak�e pewna, �e na pok�adzie statku znajduje si� kto�, kto uczyni absolutnie wszystko co b�dzie w jego mocy, by nie pozwoli� jej uj�� wolno. To kapitan pojazdu, cz�owiek, kt�rego u�y�a jako bezwolne narz�dzie w swych r�kach. Wykorzysta�a go podczas swej ucieczki. Tak, je�li to on stoi na czele poszukiwa�, Simsa nie b�dzie w stanie uciec prze�ladowcom. Je�eli orbituj�cy statek nie zosta� nawet wys�any przez ludzi, kt�rym uciek�a, i tak pogo� jest ju� na jej tropie. Simsa wiedzia�a, �e przekona si� o tym pr�dzej, czy p�niej. Bez w�tpienia odkryj� pusty statek ratunkowy i zauwa��, �e brakuje na nim zapas�w. Wtedy rozpoczn� poszukiwania na ca�ej planecie, zataczaj�c coraz wi�kszy kr�g wok� pojazdu. Gdyby znajdowa�a si� w �wiecie chocia�by odrobin� podobnym do tego jaki zna�a, z mn�stwem wzg�rz i kryj�wek, zabawa w chowanego z prze�ladowcami sprawi�aby jej nawet pewn� przyjemno��. Mog�aby na przyk�ad zaaran�owa� scen�, kt�ra przekona�aby jej wrog�w, �e uleg�a wypadkowi. C�... Wiele rzeczy na tej planecie by�o niemo�liwymi. Nie dawa�o si� tutaj przenie�� do�wiadcze� i wiedzy zdobytej wiele pokole� przed ni�. Niestety, musia�a przyj��, �e pr�dzej, czy p�niej ci, kt�rzy przylec� na t� planet� z zamglonego nieba, b�d� w stanie j� odszuka�. Uznawszy to nie tylko za prawdopodobne, ale niemal zupe�nie pewne, Simsa musia�a zastanowi� si�, jak na to zareaguje. Wiele zale�e� b�dzie od zachowania tych, kt�rzy j� dopadn�. Z tego, co zazna�a na pok�adzie statku, mog�a wnosi�, �e nie spotka jej nic przyjemnego. Z drugiej strony, je�eli ci ludzie przestrzega� b�d� praw przestrzeni... Mog�aby wymy�li� histori�, kt�ra usprawiedliwi�aby jej znikni�cie ze statku. Simsa z Ziemianek przej�a inicjatyw�. Przecie� wi�kszo�� swego �ycia prze�y�a dzi�ki nadzwyczajnemu sprytowi i wyobra�ni. Zamglone niebo szybko ciemnia�o, jednak noc na tej planecie zawsze by�a ja�niejsza ni� noc na Kuxortal. Simsa dok�adniej owin�a si� p�aszczem. Wiedzia�a, �e str�j Starszej nieznany jest podr�nikom przestrzeni i musi go ukrywa� jak najstaranniej. Uzna�a, �e ma przed sob� dwa wyj�cia. Mo�e podj�� w�dr�wk� przez t� bezkresn�, kamienn� pustyni�, nara�aj�c si� po drodze na kolejne ataki stwor�w ze strumienia, albo powr�ci� do statku. Znalaz�szy si� w maszynie, mog�aby udawa� przed prze�ladowcami �miertelnie zm�czon� i wystraszon� dziewczyn�, kt�ra cudem tylko pozosta�a przy �yciu. Dooko�a panowa�a teraz niczym nie zm�cona cisza. Simsa popatrzy�a na swoje ber�o. Zass upar�a si� i ju� od d�u�szej chwili nie chcia�a zeskoczy� z jej ramienia. Dziewczyna nie pr�bowa�a po raz kolejny przenikn�� do m�d�ku zorsala. By�o dla niej jasne, �e po gwa�townych prze�yciach Zass znalaz�a dla siebie bezpieczne miejsce tam gdzie zawsze - blisko niej. Wreszcie, po d�ugim namy�le, Simsa postanowi�a kontynuowa� w�dr�wk�. Zmierza�a ku nieznanemu, pami�taj�c jedynie o tym, by unika� wszelkich wyrw w ska�ach, gdzie mog�o czai� si� niebezpiecze�stwo. Po chwili ruszy�a truchtem. O dziwo, bieg pomaga� jej uporz�dkowa� my�li. Przez ca�y czas z