2518
Szczegóły |
Tytuł |
2518 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2518 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2518 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2518 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
WIKTOR HUGO CZ�OWIEK
�MIECHU TOM II
3 Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
KSI�GA TRZECIA POCZ�TEK P�KNI�CIA
I. GOSPODA � TADCASTER �
Londyn mia� w tej epoce tylko jeden most, most Londy�ski. Sta�y na nim po obu stronach
domy. Most ten ��czy� Londyn z Southwark, przedmie�ciem, gdzie mi�dzy pl�tanin� cia-
snych, w�skich uliczek; brukowanych lub te� wysypanych �wirem z Tamizy, t�oczy�y
si� domki niewielkie i liche, po wi�kszej cz�ci drewniane, jak i w samym mie�cie;
zbieranina bez�adna, �atwopalna, dogodna dla po�aru. Dowi�d� tego rok 1666.
Nazw� " Southwark " wymawiano w�wczas " Sudrik " , dzi� wymawia si� j�: " Susuork
" , jako� tak mniej wi�cej. A zreszt� najlepszym sposobem wymawiania s��w angielskich
jest niewymawianie ich w og�le. M�wcie wi�c po prostu: " Stpntn " .
S�owo " Chatam " wymawiano w�wczas Je t ' aime. �wczesny Southwark tyle podobny by�
do dzisiejszego, ile Vaugirard podobne jest do Marsylii. By�a to mie�cina, dzisiaj
jest to miasto. W przystani na rzece jednak i w�wczas ju� ruch by� niema�y. W starym,
d�ugim murze z ciosowych kamieni, zbudowanym wzd�u� Tamizy, umocowane by�y pier�cienie;
uwi�zywano do nich pasa�erskie barki. Mur ten nosi� nazw� muru Effroca lub Effroc-
Stone. York nazywano Effroc za czas�w sakso�skich. Legenda g�osi�a, �e jeden z
ksi���t Effroc utopi� si� u podn�a owego muru. Woda jest tam rzeczywi�cie dostatecznie
g��boka nawet i dla ksi�cia. Dobre sze�� s��ni podczas odp�ywu. Przysta� ta, niewielka,
lecz dogodna, przywabia�a nawet i morskie statki; stara galiota holenderska " Vo-
graat " zawija�a do EffrocStone. Galiota " Vograat " regularnie co tydzie� odbywa�a
podr� z Londynu do Rotterdamu i z powrotem. Inne pasa�erskie statki wyrusza�y st�d
dwa razy dziennie b�d� do Deptford, b�d� do Greenwich, b�d� do Gravesend, odje�d�a�y
z odp�ywem, wraca�y z przyp�ywem. Podr� do Gravesend, odleg�ego przecie� o dwadzie�cia
mil, trwa�a zaledwie sze�� godzin.
Statki tego typu co " Vograat " dzisiaj ogl�da� mo�na ju� chyba t ylko w muzeach
morskich. Przypomina� on nieco d�onk�. W epoce owej, kiedy to Francja na�ladowa�a
Grecj�, Holandia na�ladowa�a Chiny. " Vograat " , ci�ki kad�ub o dwu masztach, mia�
grud� dziel�c� go poprzecznie, nisko po�o�on� kajut� po�rodku i dwa pok�ady, przedni
i tylny, umieszczone tu� nad poziomem wody i otwarte jak w dzisiejszych stalowych
statkach z kryt� nadbud�wk�, dzi�ki czemu przy z�ej pogodzie trudniej by�o fali dosta�
si� do wn�trza statku, za�oga natomiast wobec braku nadburcia nara�ona by�a na
bezpo�rednie jej uderzenia. Nic nie ochrania�o tam cz�owieka przed wpadni�ciem do
morza. Tote� cz�ste wypadki i wielkie straty w ludziach sprawi�y wreszcie, �e zaprzestano
�eglugi na tym statku. "Vograat " w podr�y swojej do Holandii nie zatrzymywa� si�
nigdzie, nie przystawa� nawet i w Gravesend.
Odwieczny gzyms kamienny, w cz�ci kuty w skale, w cz�ci u�o�ony z g�az�w, ci�gn��
si� u podn�a EffrocStone. By� on zdatny do u�ytku przy ka�dym poziomie morza i
umo�liwia� dost�p do statk�w zakotwiczonych przy murze. Mur w kilku miejscach przecina�y
schody. Znajdowa� si� on na po�udniowym kra�cu Southwark. Na g�rze by� nasyp, przy
kt�rym nieraz przystawali przechodnie opieraj�c si� niczym o por�cz nadbrze�nego
bulwaru. Wida� by�o stamt�d Tamiz�. Po drugiej stronie rzeki Londyn ko�czy� si�.
By�y tam ju� tylko pola.
5 Powy�ej EffrocStone, przy zakr�cie Tamizy, prawie naprzeciw pa�acu SaintJames,
tu� za
LambethHouse, nie opodal promenady nazywanej w�wczas Foxhall ( vauxhall zapewne)
, pomi�dzy garncarni�, gdzie wyrabiano porcelanowe garnki, i hut� szklan�, gdzie
wyrabiano malowane flaszki, le�a�a jedna z tych rozleg�ych, a nie okre�lonych bli�ej
przestrzeni, kt�re we Francji nazywano niegdy� mails - miejsca spacer�w - w Anglii
za� bowlinggreen. Zielony dywan, po kt�rym toczy� mo�na pi�k�. St�d francuskie
s�owo boulingrin - trawnik. Dzi� mamy trawniki takie w swoich mieszkaniach; tyle
tylko, �e znajduj� si� one na stole, �e s� nie z trawy, lecz z sukna i nosz� nazw�
bilardu.
W�a�ciwie nie wiadomo po co, skoro mamy ju� we francuskim j�zyku s�owo boulevard
( boulevert - zielona kula) , czyli w�a�nie bowlinggreen, zosta�o wymy�lone jeszcze
s�owo boulingrin. Jest to doprawdy zadziwiaj�ce, �eby osobisto�� tak powa�na, jak
s�ownik, pozwala�a sobie na te niepotrzebne zbytki. Bowlinggreen w Southwark
nazywano Polem Tarrinzeau, teren ten by� bowiem niegdy� w�asno�ci� baron�w Hasting,
kt�rzy nosz� r�wnie� tytu� baron�w Tarrinzeau i Mauchline. Z r�k lordowskiej rodziny
Hasting�w Pole Tarrinzeau przesz�o w r�ce lordowskiej rodziny Tadcaster. Lordowie
Tadcaster udost�pnili je mieszka�com miasta ci�gn�c z tego zyski, podobnie jak p�niej
ksi��� Orlea�ski ci�gn�� b�dzie zyski z PalaisRoyal. Pole Tarrinzeau przesz�o wreszcie
na w�asno�� parafii i sta�o si� n�dzn�, zaniedban� ��k�.
Na polu tym odbywa�o si� co� na kszta�t nieustaj�cego jarmarku. Roi�o si� tam od
kuglarzy, si�aczy, sztukmistrz�w i grajk�w wyst�puj�cych na swoich koczuj�cych
scenach, roi�o si� od gapi�w, co " przychodzili ogl�da� diab�a " , jak mawia� arcybiskup
Sharp. Ogl�da� diab�a - czyli przypatrywa� si� widowisku.
. Doko�a tego placu, miejsca nieustaj�cego �wi�ta, sta�o kilka gosp�d otwartych przez
okr�g�y rok, kt�re i odbija�y publiczno�� w�drownym teatrom, i dostarcza�y im widz�w.
By�y to zwyk�e budki, kramiki, czynne tylko za dnia. O zmierzchu ober�ysta zamyka�
swoj� ober�� na klucz i szed� do miasta. Jedna tylko z tych gospod by�a prawdziwym
domem. By� to te� jedyny zamieszka�y budynek na ca�ym placu, bowiem jarmarczne budy
w�drownych linoskok�w znikn�� mog� w ka�dej chwili, nic ich na miejscu nie trzyma.
Kuglarze nie zapuszczaj� korzeni.
Gospoda ta, zwana gospod� " Tadcaster " od imienia dawnych pan�w placu, bardziej
by�a karczm� ni� szynkowni�, bardziej zajazdem. ni� karczm�, posiada�a bram� wjazdow�
i do�� obszerne podw�rze.
Brama wjazdowa, ��cz�ca podw�rze z placem, by�a, oficjalnym, wej�ciem do gospody
" Tadcaster " . Obok niej znajdowa�y si� niewielkie niskie drzwi, przez kt�re dosta�
si� mo�na by�o do �rodka. I zazwyczaj te� u�ywano tylko tych niskich drzwiczek w�a�nie.
Wchodzi�o si� t�dy wprost do w�a�ciwej gospody, do d�ugiej, zadymionej izby o niskim
pu�apie, zastawionej sto�ami. Nad drzwiami tymi, na wysoko�ci pierwszego pi�tra,
znajdowa�o si� okienko. Do oku� jego przytwierdzono wisz�cy szyld gospody. Du�a brama
zaryglowana by�a na sta�e, nigdy jej nie otwierano.
Chc�c dosta� si� na podw�rze trzeba by�o przej�� przez izb�. W karczmie " Tadcaster
" mieszka� tylko karczmarz i ch�opiec do pos�ug. Karczmarz nazywa� si� im� Nicless,
ch�opiec - Govicum. Im� Nicless - Miko�aj zapewne, zniekszta�cony przez angielsk�
wymow� - by� wdowcem, sk�pym i trwo�liwym, szanuj�cym wszystkie przepisy prawa. Mia�
krzaczaste brwi i ow�osione r�ce. Czternastoletni ch�opiec, co nalewa� go�ciom szklanki
i przybiega�, kiedy zawo�ano: Govicum, by�o to stworzenie poczciwe i weso�e, wiecznie
przepasane fartuchem. G�ow� mia� ogolon� przy sk�rze na znak, �e s�u�y.
Sypia� na parterze, w kom�rce, w kt�rej niegdy� trzymano psa, Kom�rka ta zamiast
okna mia�a niewielki otw�r wychodz�cy wprost na plac Tarrinzeau.
6
II. ELOKWENCJA NA WIETRZE
Pewnego wieczora, kiedy ch�odno by�o i wietrzno, kiedy pogoda zach�ca�a ulicznych
przechodni�w do jak najwi�kszego po�piechu, cz�owiek pewien, id�cy przez plac Tarrinzeau,
tu� pod murem gospody " Tadcaster " , zatrzyma� si� nagle. Dzia�o si� to w jednym
z ostatnich miesi�cy zimowych roku 1705. Cz�owiek �w, z odzienia wygl�daj�cy na marynarza,
by� wysoki i postawny, co jest obowi�zkiem tych, kt�rzy znajduj� si� u dworu, a
co nie jest zakazane zwyk�ym �miertelnikom z ludu. Po c� zatrzyma� si�? Aby pos�ucha�.
A czego s�ucha�? G�osu, co rozprawia� po drugiej stronie �ciany, na podw�rzu zapewne,
g�osu starczego ju� wprawdzie, lecz tak dono�nego, �e nawet i na ulicy s�yszeli go
przechodnie. Spoza �ciany dawa� si� s�ysze� r�wnie� gwar t�umu. A g�os m�wi�:
- Mieszka�cy i mieszkanki Londynu! Oto jestem i pi�knie si� wam k�aniam. Z ca�ego
serca winszuj� wam, �e�cie Anglikami. Jeste�cie wielkim ludem. Powiem wi�cej -
jeste�cie wielkim posp�lstwem. Wasze pi�ci s� jeszcze pi�kniejsze ni� wasze szpady.
Apetyt macie dobry. Jeste�cie narodem, co zjada inne narody. Funkcja to chwalebna.
Wysysanie ca�ego �wiata na zupe�nie osobnym miejscu stawia Angli�. W polityce i w
filozofii, w zarz�dzaniu koloniami, ludami i ich wytw�rczo�ci�, w ch�ci robienia
innym tego z�ego, co by wam na dobre wychodzi�o - jeste�cie niepor�wnani, jeste�cie
zdumiewaj�cy. Nadchodzi chwila, w kt�rej na kuli ziemskiej umieszczone zostan� dwa
ogromne napisy. Jeden g�osi� b�dzie: " Strona ludzi " , drugi - " Strona Anglik�w
" . Stwierdzam to ku waszej chwale, ja, co nie jestem ani Anglikiem, ani cz�owiekiem,
mam zaszczyt bowiem by� doktorem. A jedno ��czy si� z drugim. Nauczam, szanowni panowie.
Czego? Rzeczy dwu rodzai, tych, kt�re wiem, i tych kt�rych nie wiem. Sprzedaj� leki
i rozdaj� my�li. Zbli�cie si� i s�uchajcie. Przyzywa was oto nauka. Otw�rzcie ucho
wasze. Je�eli jest ono ma�e - niewiele w nim prawdy zostanie; je�eli jest du�e -
wejdzie do� wiele g�upstwa. A wi�c uwaga! Wyk�adam nauk� zwan� Pseudodoxia Epidemica.
Mam towarzysza, co pobudza do �miechu, ja pobudzam do my�lenia. Mieszkamy
obaj pod jednym dachem, �miech bowiem jest r�wnie wysokiego rodu, co i wiedza. Kiedy
zapytywano Demokryta: " Sk�d masz swoj� m�dro��? " , odpowiada�: " �miej� si�. "
A gdyby mnie kto� zapyta�: " Dlaczego si� �miejesz? " , odpowiedzia�bym: " Bo wiem.
" Nie �miej� si� zreszt�. Jestem tym, co prostuje powszechne b��dy. Postanowi�em
oczy�ci� umys�y wasze. Wiele w nich �miecia. Z dopustu bo�ego lud i oszukuje si�,
i jest oszukiwany. Porzu�my g�upi, fa�szywy wstyd; wyznaj� szczerze, �e wierz�
w Boga i wtedy nawet, kiedy nie ma on racji. Ale kiedy widz� �miecie - a b��dy to
�miecie - wymiatam je. Sk�d wiem to, co wiem? To moja sprawa. Ka�dy zdobywa swoj�
wiedz�, jak mo�e, Laktancjusz zadawa� pytania odlanej w br�zie g�owie Wergiliusza,
a ona odpowiada�a mu; Sylwester II rozmawia� z ptaszkami; czy ptaki umia�y m�wi�?
czy papie� umia� �wierka�? Pytania nie rozwi�zane. Umar�e dziecko rabina Eleazara
przem�wi�o do �wi�tego Augustyna. M�wi�c mi�dzy nami, nie wierz� w te wszystkie historie
z wyj�tkiem ostatniej. By� to mo�e, �e umar�e dziecko przem�wi�o; lecz mia�o ono
pod j�zykiem z�ot� p�ytk�, na kt�rej wyryte by�y najrozmaitsze konstelacje. A za-
tem oszukiwa�o. Oto i wyt�umaczenie. Widzicie, jak dalece miarkuj� si� w s�dach.
Oddzielam prawd� od fa�szu. Prosz� bardzo, a oto inne mylne mniemania, kt�re wy,
biedni ludzie z ludu, podzielacie zapewne, a od kt�rych pragn��bym oswobodzi� was.
Dioskurides wierzy�, �e w blekocie kryje si� b�g. Chryzyp doszukiwa� si� go w li�ciach
cynopastu, J�zef w korzeniu rzepy, Homer - w ro�linie moly. Ot� mylili si� oni.
W ro�linach tych kryje si� nie b�g, lecz szatan. Sprawdzi�em to sam. To nieprawda,
�e w��, kt�ry kusi� Ew�, mia�, jak Kadmos, ludzk� twarz. Garcias de Horto, Cada-
Mosto i Jan Hugo, arcybiskup Trewiru, zaprzeczaj�, jakoby dla schwytania s�onia do��
by�o podpi�owa� drzewo. Przychylam si� do ich zdania. Obywa-
7 tele, fa�szywe pogl�dy powstaj� za usilnym staraniem Lucyfera. Gdzie ten ksi���
panuje, tam
pojawiaj� si� meteory b��du i zguby. Narodzie, Klaudiusz Pulcher nie dlatego umar�,
�e kurcz�ta nie chcia�y wychodzi� z kurnika; w rzeczywisto�ci - to Lucyfer, kt�ry
przewidzia� �mier� Klaudiusza Pulchera, postara� si�, aby te ptaki je�� przesta�y.
Belzebub, co obdarowa� cesarza Wespazjana w�adz� prostowania n�g kulawym i przywracania
wzroku niewidomym jednym dotkni�ciem d�oni, pope�ni� czyn sam w sobie chwalebny,
lecz motywy jego nieczyste by�y. Cni panowie, wystrzegajcie si�, fa�szywych m�drc�w,
co u�ywaj� bia�ej dyni, co wyrabiaj� ma�� na oczy z miodu i koguciej krwi. Nauczcie
si� odr�nia� prawd� od �garstwa. Nie jest dok�adne podanie, jakoby Orion zosta�
zrodzony przez Jowisza podczas za�atwiania przez niego swej potrzeby naturalnej;
w rzeczywisto�ci Merkury stworzy� t� gwiazd� w taki w�a�nie spos�b. To nieprawda,
jakoby Adam mia� p�pek. Kiedy �wi�ty Jerzy zabija� smoka, nie by�o przy nim c�rki
�adnego ze �wi�tych pa�skich. �wi�ty Hieronim nie mia� w gabinecie swoim zegara na
kominku: po pierwsze - poniewa� mieszkaj�c w jaskini nie mia� on gabinetu; po wt�re
- poniewa� nie mia� kominka, , po trzecie - poniewa� nie istnia�y jeszcze w�wczas
zegary. Prostujmy b��dy! Prostujmy b��dy! O mili moi, kt�rzy mnie s�uchacie, je�eli
ktokolwiek powie wam, �e ka�demu, co pow�cha waleriany, rodzi si� w m�zgu jaszczurka,
�e gnij�ce �cierwo wo�u w pszczo�y si� przemienia, konia za� - w szerszenie, �e cz�owiek
zmar�y wi�cej wa�y ni� �ywy, �e krew capa rozpuszcza szmaragd, �e g�sienica, mucha
i paj�k na tym samym drzewie spostrze�one zwiastuj� g��d, wojn� i m�r, �e wielk�
chorob� wyleczy� mo�na za pomoc� robaka wyl�g�ego w g�owie sarny - nie dawajcie wiary,
to banialuki! Oto, co jest prawd�: sk�ra morskiego ciel�cia chroni od grzmotu; ropucha
�ywi si� ziemi� i tworzy si� jej wskutek tego kamie� w g�owie; r�a jerycho�ska kwitnie
w Wigili� Bo�ego Narodzenia; w�e nie znosz� cienia jesionu; s�o� nie ma staw�w
i musi spa� stoj�c, opar�szy si� o drzewo; posad�cie ropuch� na kogucim jaju, a otrzymacie
skorpiona, z kt�rego narodzi si� salamandra; �lepiec odzyskuje wzrok k�ad�c jedn�
r�k� na lewej stronie o�tarza, a drug� r�k� na swoich oczach; dziewictwo nie wyklucza
macierzy�stwa. Zacni ludzie, tymi oto niew�tpliwymi prawdami karmcie si�. W Boga
za� wierzy� mo�ecie na dwa sposoby: albo na podobie�stwo wiary pragnienia w pomara�cz�,
albo na podobie�stwo wiary os�a w bat. A teraz zaprezentuj� wam moich wsp�pracownik�w.
W tym miejscu silniejszy podmuch wiatru wstrz�sn�� futrynami i okiennicami karczmy
stoj�cej samotnie na otwartej przestrzeni. Przeci�g�y szmer przebieg� powietrzem.
M�wca odczeka� chwil�, po czym g�os jego, zwyci�ski w zawodach z zawiej�, da� si�
s�ysze� znowu:
- Przerwa� mi. Trudno. M�w, akwilonie. Szanowni pa�stwo, nie gniewam si� o to wcale.
Wiatr jest rozmowny jak wszyscy, co �yj� samotnie. Tam, w g�rze, nikt mu nie dotrzymuje
kompanii. Gada wi�c sobie. Lecz wracam do mego w�tku. Macie oto przed sob� stowarzy-
szenie artyst�w. Jest nas czworo. A lupo principium. Rozpoczynam od przyjaciela mego,
wilka. Nie kryje si� on z tym wcale. Przyjrzyjcie si� mu. Jest wykszta�cony, powa�ny
i bystry. Niew�tpliwie opatrzno�� kiedy�, w jakiej� chwili, mia�a zamiar uczyni�
z niego doktora uniwersytetu; lecz na to trzeba by� troch� g�upcem, a on nim nie
jest. Dodam tu jeszcze, �e nie ma on �adnych przes�d�w, �adnej rodowej pychy. Nieraz
zdarza�o mu si� obcowa� z suk�, jemu, co mia�by wszelkie prawo do wilczycy. Jego
nast�pcy tronu, je�eli ich w og�le ma, ��cz� zapewne w mi�y spos�b szczekanie matki
z wyciem ojca. Bo on wyje. Z lud�mi trzeba wy�. Szczeka r�wnie�, czyni�c ust�pstwo
na rzecz cywilizacji. �agodnieje przez wspania�omy�lno��. Homo jest udoskonalonym
psem. Oddajmy cze�� psu. Pies - dziwaczne zwierz� - ma pot na j�zyku, a u�miech w
ogonie. Homo dor�wnuje m�dro�ci� nieow�osionemu wilkowi z Meksyku, s�ynnemu ksoloitzeniski,
a przewy�sza go serdeczno�ci�. I jest pokorny. Ma on skromno�� wilka, co po�ytecznym
jest dla ludzkiego rodzaju. Jest mi�osierny i uczynny nie che�pi�c si� tym wcale.
Jego lewa �apa nie wie nic o dobrym uczynku, kt�ry prawa spe�nia. Oto, jakie s� jego
zas�ugi. O drugim moim przyjacielu powiem tylko jedno s�owo: jest to potw�r. W podziw
was wprawi. Zosta� on niegdy� porzucony przez pirat�w u wybrze�y dzi-
8 kiego oceanu. A ta oto jest �lepa. Czy�by by�a to rzecz wyj�tkowa? Nie. Wszyscy
jeste�my
�lepcami. Sk�piec jest �lepcem; widzi on z�oto, a nie widzi bogactwa. Rozrzutnik
jest �lepcem; widzi on pocz�tek, a nie widzi ko�ca. Kokietka jest �lepa; nie widzi
swoich zmarszczek. M�drzec jest �lepy; nie widzi swojej niewiedzy. Cz�owiek uczciwy
jest �lepy; nie widzi �otra. �otr jest �lepy; nie widzi Boga. B�g jest �lepy; kiedy
tworzy� �wiat, nie spostrzeg�, �e wcisn�� mu si� tam diabe�. I ja jestem �lepy; m�wi�,
a nie widz�, �e jeste�cie g�usi. Ta oto nasza �lepa towarzyszka jest tajemnicz� kap�ank�.
Bogini Westa powierzy�aby jej ch�tnie swoje ognisko. Ma ona w usposobieniu swoim
miejsca ciemnawe nieco i �agodne jak rozchylenia w runie baranka! My�l�, �e jest
chyba c�rk� kr�la, ale nie twierdz� tego stanowczo. Godna pochwa�y nieufno�� cechowa�
powinna m�drca. Je�eli za� o mnie chodzi - to param si� nieco i m�drkowaniem, i
medycyn�. Rozpatruj� i opatruj�. Chirurgus sum. Uzdrawiam z gor�czek, miazmat�w,
pomor�w. Niemal wszystkie wrzody i dolegliwo�ci nasze, leczone stosownie, uwalniaj�
nas najpoczciwiej od innych przypad�o�ci, o wiele gorszych jeszcze. Pomimo to jednak
nie doradza�bym wam bynajmniej czyraka zwanego r�wnie� karbunku�em. Jest to g�upia
choroba, kt�ra na nic si� nie przydaje. Umiera si� z niej - tyle tylko. Nie jestem
ja ani nieukiem, ani prostakiem. Wielbi� wymow� i poezj�, obcuj� na stopie niewinnej
za�y�o�ci z tymi dwiema boginiami. A teraz zako�cz� nast�puj�c� uwag�. Cni panowie,
cne panie, po jasnej, s�onecznej stronie dusz waszych piel�gnujcie cnot�, skromno��,
uczciwo��, sprawiedliwo�� i mi�o��. Ka�dy na tym padole mo�e mie� tym sposobem swoj�
doniczk� z kwiatkiem w swoim oknie. Sko�czy�em, mi�o�ciwi panowie. A teraz rozpocznie
si� widowisko.
M�czyzna, marynarz zapewne, kt�ry przys�uchiwa� si� z zewn�trz, wszed� do niskiej
izby gospody, min�� j�, zap�aci� kilka groszy, kt�rych od niego za��dano, i wyszed�
na podw�rze pe�ne publiczno�ci. W g��bi podw�rza sta� du�y, kryty w�z z otwart� klap�.
Na tej scenie m�czyzna zobaczy� starca odzianego w sk�r� nied�wiedzi�, m�odzie�ca
o twarzy jak maska, �lep� dziewczyn� i wilka.
- Tam do licha! ! - zawo�a�. . - Oto wspaniali ludzie! !
9
III. W KT�RYM ZNOWU POJAWIA SI� PRZECHODZIE�
" Zielone Pud�o " - ono to by�o bowiem - przyjecha�o wi�c do Londynu. Zatrzyma�o
si� w Southwark. Pole, na kt�rym trwa� wieczysty jarmark, nie ustaj�cy nawet zim�,
przyn�ci�o Ursusa.
Mi�o by�o Ursusowi zobaczy� kopu�� �wi�tego Paw�a. Londyn ma swoje dobre strony.
Ofiarowanie katedry �wi�temu Paw�owi to zaiste odwaga niema�a. Prawdziwym �wi�tym
katedralnym jest �wi�ty Piotr. �wi�ty Pawe� podejrzany jest o wyobra�ni�, a w sprawach
tycz�cych Ko�cio�a wyobra�nia znaczy t yle co herezja. �wi�ty Pawe� jest �wi�tym
dzi�ki �agodz�cym okoliczno�ciom. Wszed� on do nieba przez te drzwi, przez kt�re
wpuszczani tam bywaj� tylko arty�ci.
Katedra to szyld. �wi�ty Piotr wskazuje na Rzym, miasto dogmatu; �wi�ty Pawe� oznajmia
Londyn, miasto schizmy.
Filozofia Ursusa szerokie mia�a ramiona i wszystko nimi obj�� mog�a; potrafi� te�
nale�ycie oceni� te odcienie, a jego poci�g do Londynu wywodzi� si�, by� mo�e,
r�wnie� i z niejakiej sympatii do �wi�tego Paw�a.
Wyb�r Ursusa pad� na obszerne podw�rze gospody " Tadcaster " . Zosta�o ono urz�dzone
jakby w przewidywaniu przybycia " Zielonego Pud�a " ; by� to gotowy teatr. Podw�rze
o kszta�cie kwadratowym, obudowane by�o z trzech stron, z czwartej za�, naprzeciwleg�ej
pi�trom, zamyka� je mur, pod kt�rym ustawiono w�z, kt�ry m�g� tam wjecha� dzi�ki
szeroko�ci wjazdowej bramy. D�ugi drewniany ganek, kryty daszkiem i podparty s�upami,
ci�gn�� si� na wysoko�ci pierwszego pi�tra przez wszystkie trzy otaczaj�ce dziedziniec
�ciany, z dwu stron spuszczaj�c si� uko�nie schodami w d�. Okna parteru tworzy�y
parterowe lo�e, bruk podw�rza - parter, ganek za� by� balkonem. Taka to widownia
otwiera�a si� przed " Zielonym Pud�em " , ustawionym przy murze. Przypomina�a niezmiernie
�w " Glob " , gdzie grywano niegdy� Otella, Burz� i Kr�la Lira.
W k�cie za " Zielonym Pud�em " znajdowa�a si� stajnia. . Ursus u�o�y� si� z ober�yst�,
im� Niclessem, kt�ry przez poszanowanie dla prawa zgodzi� si� przyj�� do swej ober�y
wilka tylko za podwy�szon� op�at�. Desk� z napisem " Gwynplaine - Cz�owiek �miechu
" odczepion� od " Zielonego Pud�a " zawieszono obok szyldu ober�y. W izbie gospody,
jak ju� o tym wiemy, znajdowa�y si� wewn�trzne drzwi prowadz�ce na podw�rze. Przy
drzwiach tych z beczki o wybitym dnie urz�dzono budk� dla " kasjerki " , kt�r� bywa�a
raz Fibi, raz Vinos. Nie inaczej jest i dzi�. Kto wchodzi, ten p�aci. Pod napisem
" Cz�owiek �miechu " przybito dwoma gwo�dziami bia�o pomalowan� desk�, na kt�rej
ogromnymi literami wykaligrafowany zosta� w�glem tytu� wspania� ej sztuki Ursusa
Chaos zwyci�ony. Na �rodku ganku, na wprost " Zielonego Pud�a " , wydzielono za
pomoc� dwu przegrodze�
osobn� lo�� " dla widz�w szlachetnego rodu " . Wchodzi�o si� tam przez du�e, pod�ogi
si�gaj�ce okno.
Lo�a ta pomie�ci� mog�a w dwu rz�dach dziesi�ciu widz�w. - Jeste�my w Londynie -
powiedzia� Ursus. - Musimy by� gotowi na przyj�cie szlachetnie urodzonych go�ci.
W lo�y tej poustawia� kaza� najlepsze krzes�a z gospody i umie�ci� po�rodku wielki
fotel kryty utrechckim aksamitem w wi�niowy wz�r i nabijany z�otymi �wiekami. A nu�
�ona jakiego aldermana przyjdzie kiedy� na widowisko?
Rozpocz�y si� przedstawienia. Widzowie cisn�li si� t�umnie od pierwszej chwili.
10 Lecz lo�a dla " widz�w szlachetnego rodu " sta�a pusta. Z tym jed ynym wyj�tkiem
powo-
dzenie by�o ogromne, jakiego nie ogl�dano jeszcze, odk�d na �wiecie istniej� sztukmistrze
i w�drowne teatry. Ca�e przedmie�cie Southwark bieg�o na wy�cigi, aby podziwia� Cz�owieka
�miechu.
Kiedy pojawi� si� Gwynplaine, potruchleli linoskocy i kuglarze z placu Tarrinzeau.
Spad� na nich niby jastrz�b na klatk� szczyg��w i wydzioba� im po�ywienie. Gwynplaine
po�kn�� ca�� ich publiczno��.
Opr�cz szarego ludu po�ykaczy no�y i stroj�cych miny b�azn�w znajdowali si� przecie�
na tym placu i tacy, co pokazywali nie lada widowiska. By� tam cyrk, w kt�rym popisywa�y
si� kobietylinoskoczki, rozbrzmiewaj�cy od rana do wieczora pot�nym d�wi�kiem
wszelakiego rodzaju instrument�w, cymba��w, b�benk�w, dzwonk�w, fujarek, kobz, tr�bek,
ro�k�w niemieckich, piszcza�ek i flet�w przer�nych. Pod namiotem szerokim i okr�g�ym
pokazywali si� skoczkowie, kt�rym aniby dor�wna� mogli dzisiejsi nasi amatorzy wspinania
si� po Pirenejach, Dulma, Bordenave i Meylonga, kt�rzy z wierzcho�ka Pierrefitte
schodz� na r�wnin� Limacon, a wi�c prawie �e spadaj�. By�a tam r�wnie� w�drowna mena�eria,
w kt�rej ogl�da� mo�na by�o tygrysatrefnisia, co przynaglony batem przez pogromc�
wyrywa� mu ten bat i po�yka� go. Ot� i ten komik nawet, uzbrojony w z�by i pazury,
zosta� odsuni�ty w cie�.
Zainteresowanie, oklaski, dochody, publiczno�� - wszystko zabra� dla siebie Cz�owiek
�miechu. Sta�o si� to w mgnieniu oka. Wszystko, co nie by�o " Zielonym Pud�em " ,
jakby istnie� przesta�o - Chaos zwyci�ony sta� si� wi�c chaosem zwyci�skim - mawia�
Ursus czuj�c si� sprawc� po�owy powodzenia Gwynplaine' a, " poci�gaj�c w swoj� stron�
obrusa " - jak to si� zwyk�o m�wi� w j�zyku komediant�w.
Powodzenie Gwynplaine' a by�o nies�ychane. Nie przekroczy�o jednak�e granic przedmie-
�cia. S�awa z wielkim trudem przeprawia si� przez wod�. Imi� Szekspira w�drowa�o
z Anglii do Francji lat a� sto trzydzie�ci; woda jest niczym mur i gdyby Wolter,
czego sam p�niej gorzko �a�owa�, nie podsadzi� by� Szekspira, Szekspir do tej pory
znajdowa�by si� jeszcze po tamtej stronie w Anglii jako wi�zie� swojej wyspiarskiej
s�awy.
S�awa Gwynplaine' a nie przekroczy�a mostu Londy�skiego. Nie wyros�a do rozmiar�w
wielkomiejskiego rozg�osu. Pocz�tkowo przynajmniej. Lecz Southwark - to dosy� dla
ambicji klowna. " Sakiewka z pieni�dzmi grubieje w oczach, jak dziewczyna, co pob��dzi�a
" - mawia� Ursus.
Pokazywano najpierw Ursusa Rursusa, p�niej Chaos zwyci�ony. Podczas antrakt�w Ursus,
co nie darmo u�ywa� imienia engastrimithosa, popisywa� si� brzuchom�wstwem wysokiej
rangi; na�ladowa� ka�dy g�os nastr�czony przez otoczenie, czy to �piew, czy to krzyk,
w spos�b podobny tak �udz�co, �e zdumiewa� si� ten, co krzykn�� czy te� za�piewa�;
niekiedy znowu imitowa� zgie�k t�umu i tak sapa�, tak szemra�, jakby on jeden by�
ca�� ludzk� gromad�. Talenty to niecz�sto spotykane.
Pr�cz tego przemawia� niczym Cycero - s�yszeli�my go przed chwil� - sprzedawa� leki,
leczy� choroby, a czasami nawet przywraca� zdrowie chorym.
Southwark by� podbity. Ursus cieszy� si� poklaskiem Southwarku, nie dziwi� si� mu
jednak bynajmniej. - Ludzie tutejsi to staro�ytni Trinobanci - mawia�.
. Po czym dorzuca� jeszcze: - Kt�rych dla delikatno�ci ich smaku wyra�nie odr�nia�
nale�y od Atrebat�w, , co osiedlili si� w Berks, od Belg�w, co zamieszkuj� Somerset,
i od Pary�an, co za�o�yli York.
Podczas ka�dego przedstawienia dziedziniec gospody, przemieniony w parter widowni,
wype�nia� si� obdartymi, a zachwyconymi widzami. Byli to przewo�nicy, tragarze, cie�le
z wybrze�a, holownicy rzecznych statk�w, majtkowie �wie�o przybyli na l�d, co trwonili
sw�j �o�d na hulanki i dziewcz�ta. Przychodzili tam i s�udzy z pa�skich dom�w, i
str�czyciele, i czarni gwardzi�ci, czyli �o�nierze skazani za uchybienie dyscyplinie
na noszenie swoich
11 czerwonych kurtek wywr�conych czarn� podszewk� do wierzchu i nazywani z tego powodu
blackquards, sk�d powsta�o s�owo " blagier " . Ca�a ta rzesza nap�ywa�a z ulicy do
teatru, z te-
atru za� odp�ywa�a do szynkowni. Wypite szklanki nie szkodzi�y powodzeniu. W�r�d
tych ludzi, kt�rych " szumowinami " nazywa� si� zwyk�o, by� jeden wy�szy ni� inni,
ro�lejszy, t�szy, mniej ubogi, bardziej barczysty, ubrany jak wi�kszo�� m�czyzn
z ludu, lecz nieobdarty, zapalony wielbiciel widowiska, co ku�akami przepycha� si�
na sam prz�d, w rozwichrzonej peruce na g�owie, kln�c, wrzeszcz�c, docinaj�c. Nie
byle ciura, co potrafi� i oko podbi�, i butelk� pocz�stowa�.
Widzem tym, wiernym i sta�ym, by� �w przechodzie�, kt�rego okrzyk pe�en entuzjazmu
mieli�my okazj� us�ysze� przed chwil�.
�w znawca sztuki, podbity od pierwszej chwili, zosta� najgorliwszym wielbicielem
Cz�owieka �miechu. Nie na ka�de przedstawienie przychodzi�. Lecz ki edy si� zjawi�,
zapa�em swoim porywa� publiczno��; oklaski zmienia�y si� w okrzyki, a powodzenie
si�ga�o nie sufitu - nie by�o go bowiem - lecz ob�ok�w - te by�y. ( A z ob�ok�w tych,
z powodu braku sufitu w�a�nie, niejeden raz spad� deszcz na arcydzie�o Ursusa. )
Ursus zauwa�y� wreszcie tego cz�owieka, a i Gwynplaine r�wnie� zacz�� mu si� przygl�da�.
W nieznajomym tym obaj mieli przyjaciela nie lada. Ursus i Gwynplaine chcieli zapozna�
si� z nim albo cho� dowiedzie� si� przynajmniej, kim by�.
Pewnego wieczora za kulisami, kt�rych funkcje pe�ni�y w " Zielonym Pudle " drzwi
kuchni, pojawi� si� przypadkiem im� Nicless, ober�ysta, i przystan�� obok Ursusa.
Ten wskazuj�c na znajduj�cego si� w�r�d ci�by nieznajomego zapyta�:
- Czy znacie tego cz�owieka? ? - No pewnie.
. - Kto to jest?
? - Marynarz.
. - A jak si� nazywa? ? - wmiesza� si� do rozmowy Gwynplaine. - TomJimJack
- odrzek� ober�ysta.
. Po czym im� Nicless zszed� po schodkach umocowanych przy wozie i nim powr�ci� do
swojej gospody, rzuci� jeszcze tak� oto, jak�e g��bok�, uwag�:
- Co za szkoda, , �e to nie lord! By�by z niego hultaj co si� zowie. Mieszka�cy "
Zielonego Pud�a " osiedlili si� wi�c w gospodzie, nie zmienili jednak swoich obyczaj�w.
�yli nadal w odosobnieniu. Z ober�yst� zamienili czasem kilka s��w, to prawda, lecz
z mieszka�cami zajazdu, sta�ymi czy te� przelotnymi, nie zadawali si� zupe�nie, obco-
wali, jak przedtem, sami ze sob� tylko. Odk�d przybyli do Southwark, Gwynplaine,
po zako�czeniu widowiska, po wieczerzy i ludzi, i koni, kiedy Ursus i Dea spa�
si� ju� k�adli - ka�de w swojej cz�ci wozu - wychodzi� zwykle na pole, by odetchn��
nieco powietrzem, pomi�dzy godzin� jedenast� i p�noc�. Nieokre�lone marzenia ukryte
w umy�le cz�owieka wyci�gaj� go z domu na takie nocne spacery, na przechadzki pod
gwiazdami; m�odo�� to tajemnicze oczekiwanie, dlatego te� ch�tnie b��dzi si� w�wczas
po nocy, bez celu. O tej godzinie na placu jarmarcznym nie by�o ju� nikogo, co najwy�ej
posta� jakiego� zap�nionego pijaka przesuwa�a si� chwiejn� sylwet� gdzie� z boku,
w�r�d ciemno�ci; zamykano opustosza�e ober�e, w niskiej izbie gospody " Tadcaster
" gas�y lampy i ju� tylko ostatnia �wieczka w k�cie �wieci�a ostatniemu z pij�cych
go�ci. Blade jej �wiate�ko przedostawa�o si� na zewn�trz przez uchylone drzwi gospody,
a Gwynplaine zamy�lony, rozmarzony, szcz�liwy szcz�ciem nieokre�lonym a boskim,
przechadza� si� tam i na powr�t przed tymi uchylonymi drzwiami. O czym rozmy�la�?
O Dei, o niczym, o wszystkim, o g��binach nie do ogarni�cia. Nie oddala� si� od gospody
przytrzymywany, niby nici�, blisko�ci� Dei. Do�� mu by�o tych kilku krok�w spaceru.
Wraca� wreszcie. W " Zielonym Pudle " spali wszyscy. . Usypia� wi�c i on.
12
IV. SPRZECZNO�CI BRATAJ� SI� ZE SOB� W NIENAWI�CI
Powodzenie nie bywa lubiane przez tych szczeg�lnie, kt�rzy cen� jego op�acaj� w�asn�
kl�sk�. Rzadko si� zdarza, by ci, co s� zjadani, ub�stwiali tych, kt�rzy ich zjadaj�.
Cz�owiek �miechu wywo�a� i�cie niezwyk�e poruszenie. Kuglarze z Pola Tarrinzeau byli
oburzeni Sukces sceniczny jest jak pompa ss�ca, wch�ania on t�umy czyni�c pustk�
doko�a. Przera�enie ogarnia s�siada z przeciwka. Im bardziej ros�y dochody " Zielonego
Pud�a " , tym bardziej kurczy� si� utarg okolicznych teatr�w. Widownie, �ci�gaj�ce
dotychczas rzesze, za�wieci�y pustk�. Jakby wody we wszystkich rzekach opad�y nagle,
gdy� jedna kosztem innych przybiera. Takie ruchy w�d znaj� dobrze wszystkie teatry;
odp�yw w jednym jest warunkiem przyp�ywu w drugim. Cz�owiek �miechu przyni�s� ruin�
jarmarcznemu mrowiu, co popisywa�o si� na placu Tarrinzeau daj�c przedstawienia i
koncerty. Wpadli oni i w rozpacz, i w zachwyt zarazem. Nie by�o klowna, nie by�o
kuglarza, nie by�o skoczka, co by nie zazdro�ci� Gwynplaine' owi. Oto szcz�ciarz,
uda� mu si� ten bydl�cy pysk! Matki - akrobatki i tancerki na linie - co mia�y �adne
dzieci, spogl�da�y na nie ze z�o�ci� i m�wi�y pokazuj�c Gwynplaine' a: " A to szkoda,
�e ty nie masz takiej twarzy. " Niejedna zbi�a swego malca z furii, �e taki �liczny.
Niejedna, gdyby tylko zna�a sekret, przerobi�aby swojego syna na podobie�stwo Gwynpl-
aine' a. O ile� wi�cej warta jest diabelska morda przynosz�ca zyski, od g��wki anio�ka,
z kt�rej nie masz ani grosza. Niekt�rzy s�yszeli nawet, jak matka pewnego ch�opczyka
- uroczego cherubinka, co wyst�powa� w roli Kupidyna - odezwa�a si� dnia pewnego:
" Popartolili nam dzieci. Uda� si� tylko ten Gwynplaine. " I wygra�aj�c pi�ci� synkowi
dorzuci�a: " Gdybym ja tylko wiedzia�a, kto jest twoim ojcem, ju� on mia�by si� z
pyszna! "
Gwynplaine by� kur�, co znosi z�ote jaja. C� za cudowny fenomen! We wszystkich bu-
dach na rynku powsta�o zamieszanie. Kuglarze, zachwyceni i rozdra�nieni, ogl�dali
Gwynplaine' a zgrzytaj�c z�bami. W�ciek�o��, kt�ra podziwia, nosi imi� zawi�ci.
A zawi�� ryczy. Pr�bowali te� zam�ci� Chaos zwyci�ony, zmawiali si�, chrz�kali,
ha�asowali, gwizdali. Dla Ursusa sta�o si� to powodem do wyg�oszenia kilku filipik,
a dla przyjaciela TomJimJacka okazj� do rozdawania kuksa�c�w z rodzaju tych,
co przywo�uj� ludzi do porz�dku. Kuksa�ce te sprawi�y, �e Gwynplaine przypatrywa�
si� TomJimJackowi coraz uwa�niej, �e Ursus coraz bardziej go podziwia�. Z daleka
zreszt�; mieszka�cy " Zielonego Pud�a " bowiem obcowali sami ze sob� tylko i trzymali
si� na uboczu, a TomJimJack, ciesz�cy si� tak wielkim mirem w�r�d ho�oty, wygl�da�
na wynios�ego hultaja, co nie przyja�ni si� z nikim, z nikim nie wchodzi w �ci�lejsz�
za�y�o��, na zawadiak�, co wsz�dzie pierwszy jest do bitki, co nagle pojawia si�
i nagle znika, kt�ry ka�demu mo�e by� kompanem, lecz nikomu druhem.
Zawi�� rozp�tana przeciwko Gwynplaine' owi nie uzna�a si� za pobit� po paru ku�akach
TomJimJacka. Nic nie wsk�rawszy gwizdaniem, linoskocy z Pola Tarrinzeau wygotowali
skarg�. Odwo�ali si� do w�adzy. Tak si� bowiem zazwyczaj dzieje. Przeciw powodzeniu,
co nie jest dla nas wygodne, najpierw podburzamy t�um, p�niej - wzywamy pomocy s�dowego
urz�dnika.
Do kuglarzy przy��czy�o si� duchowie�stwo. Przez Cz�owieka �miechu ponosi�y kazania
uszczerbek nie lada. Nie tylko z bud sztukmistrz�w znikli ciekawi, pusto zrobi�o
si� r�wnie� i w ko�cio�ach. Kaplice wszystkich pi�ciu parafii Southwark potraci�y
s�uchaczy. Aby ogl�da� Gwynplaine' a, zaniedbywano nabo�e�stwa. Chaos zwyci�ony,
" Zielone Pud�o " , Cz�owiek �miechu i inne diabelskie wymys�y zwyci�y�y wymow�
ko�cielnej ambony. G�os wo�aj�cego na puszczy, vox clamantis in deserto , nie znajduje
zadowolenia i ch�tnie zwraca si� o po-
13 moc do rz�du. Pastorowie pi�ciu parafii odnie�li si� ze skarg� do biskupa Londynu,
ten za�
zwr�ci� si� ze skarg� do jej kr�lewskiej mo�ci. Skarga kuglarzy opiera�a si� na religii.
Uznali, �e zosta�a ona obra�ona. Obwiniali Gwynplaine' a o czary, Ursusa za� o
bezbo�no��.
Pastorowie powo�ywali si� na zak��cenie spo�ecznego porz�dku. Wyst�powali w obronie
pogwa�conych ustaw parlamentu odk�adaj�c na bok sprawy wiary. Chytro�� tym wi�ksza.
By�y to bowiem czasy Locke' a zmar�ego przed sze�cioma miesi�cami zaledwie, dwudziestego
�smego pa�dziernika 1704 roku, i rozpoczyna�o si� panowanie sceptycyzmu, kt�rym Bo-
lingbroke natchnie ju� wkr�tce Woltera. Wesley mia� p�niej dopiero przywr�ci� Bibli�,
jak Loyola przywr�ci� papizm.
Takim to sposobem " Zielone Pud�o " uderzone zosta�o z dwu stron: bili w nie kuglarze
w imi� Biblii, bili w nie ksi�a w imi� ustawy. Z jednej strony niebo, z drugiej
strony targowisko, duchowni upominali si� o targowisko, a linoskocy upominali si�
o niebo. Ksi�a denuncjowali " Zielone Pud�o " za niepraworz�dno��, , kuglarze
- za �wi�tokradztwo.
. Pod jakim pozorem? Czy by� pow�d? By�. Jak� pope�niono zbrodni�? Tak� oto: w "
Zielonym Pudle " trzymano wilka. Wilk jest z Anglii proskrybowany. Dog - prosz�
bardzo, ale wilk - nigdy. Anglia godzi si� na psa, kt�ry szczeka, lecz nie godzi
si� na psa, kt�ry wyje; subtelne rozr�nienie podw�rza i lasu. Proboszczowie i wikarzy
pi�ciu parafii Southwark powo�ywali si� w swojej skardze na liczne statuty wydane
przez kr�la i przez parlament, a stawiaj�ce wilka poza prawem. ��dali oni w�a�ciwie
uwi�zienia Gwynplaine' a i zaj�cia albo co najmniej przegnania wilka. Wymaga tego
interes publiczny, wilk przedstawia niebezpiecze�stwo dla przechodni�w itd. I odwo�ali
si� w tym wzgl�dzie do opinii Fakultetu. Zacytowali werdykt Kolegium Osiemdziesi�ciu
Lekarzy Londynu, uczonego zgromadzenia istniej�cego od czas�w Henryka VIII, kt�re
niczym pa�stwo posiada swoj� w�asn� piecz��, kt�re ma prawo podnoszenia chorych do
godno�ci pods�dnych, kt�re ma prawo uwi�zienia tych, co nie szanuj� ustaw przez nich
wydanych, co nie stosuj� si� do jego zarz�dze�, a kt�re w�r�d wielu stwierdze�, tak
po�ytecznych dla zdrowia obywateli, ustali�o niew�tpliwy, przez nauk� potwierdzony
fakt: - Je�eli wilk pierwszy spostrze�e cz�owieka, cz�owiek ten ochrypnie na ca�e
�ycie. - A ponadto mo�e zosta� pok�sany.
. A wi�c za pow�d pos�u�y� Homo. Ursus us�ysza� o tych konszachtach od ober�ysty.
Zaniepokoi� si�. Ba� si� policji, ba� si� s�du - dwu szpon�w. Aby ba� si� s�d�w,
niekoniecznie trzeba by� winowajc�. Ursus nie pragn�� wcale zawarcia znajomo�ci
z szeryfami, s�dziami, starostami i oficerami policji. Nie �pieszy�o mu si� bynajmniej
do ogl�dania z bliska tych urz�dowych postaci. Ciekawili go o tyle, o ile zaj�ca
ciekawi� mog� go�cze psy. Zaczyna� �a�owa� przybycia do Londynu.
- Lepsze jest wrogiem dobrego - pomrukiwa� sam do siebie. - Lekcewa�y�em sobie to
przys�owie i nie mia�em racji. Im g�upsza prawda, tym prawdziwsza.
Przeciwko tym sprzymierzonym pot�gom - kuglarzom - obro�com religii i duchownym,
co oburzali si� w imi� medycyny - biedne " Zielone Pud�o " , pom�wione o czary w
osobie Gwynplaine' a i o wodowstr�t w osobie Homo, mia�o za sob� jednego tylko sojusznika,
lecz za to znacz�cego w Anglii bardzo wiele: opiesza�o�� miejscowych urz�d�w. Ca�a
angielska swoboda wywodzi si� z tej ich niedba�o�ci. Wolno�� w Anglii post�puje sobie
podobnie jak i morze, kt�re t� wysp� oblewa. Posuwa si� nieustannie, coraz wy�ej,
jak przyp�yw. Powoli, powoli obyczaje zalewaj� prawa. Okrutne ustawodawstwo zatopione,
ponad nim zwyczaj, barbarzy�ski kodeks widoczny jeszcze poprzez przezroczysto�� wolno�ci
- oto, czym jest Anglia.
Cz�owiek �miechu, Chaos zwyci�ony i Homo mogli tedy mie� przeciwko sobie kuglarzy,
proboszcz�w, biskup�w, Izb� Gmin, Izb� Lord�w i majestat kr�lewski, i Londyn, i ca��
Angli� i �y� w spokoju, dop�ki trzyma� z nimi Southwark. " Zielone Pud�o " sta�o
si� ulubion� rozrywk� przedmie�cia i w�adze miejscowe traktowa�y je oboj�tnie. W
Anglii oboj�tno�� - to
14 opieka. Dop�ki szeryf hrabstwa Surrey, kt�rego w�adzy podlega� Southwark, nie
dawa� zna� o
sobie, Ursus oddycha� bez trwogi, a Homo m�g� spa� bezpiecznie na swoje oba wilcze
uszy. Zawi�ci te nie�le s�u�y�y nawet powodzeniu. Byleby tylko nie przynios�y w ko�cu
katastrofy. Tymczasem za� " Zielonemu Pud�u " nie wiod�o si� ani na jot� gorzej
z ich powodu. Przeciwnie. Wie�ci o podst�pnych knowaniach przedosta�y si� do publiczno�ci.
I Cz�owiek �miechu sta� si� jeszcze bardziej popularny. T�um w lot wyw�szy ka�dy
donos i zawsze sympatyzowa� b�dzie z tym, na kogo pad�o podejrzenie. Podejrzenie
- to rekomendacja. Lud instynktownie staje po stronie tego, kt�ry zagro�ony jest
prze�ladowaniem przez w�adze. Pad�o podejrzenie i oto rodzi si� owoc zakazany; ka�dy
�pieszy, by go popr�bowa�. Jak mi�o jest klaska�, kiedy dra�ni si� kogo� oklaskami,
szczeg�lnie za� kiedy tym kim� jest w�adza. Wypowiedzie� si� za prze�ladowanym
i demonstrowa� przeciwko prze�ladowcy przyjemnym sp�dzeniem wieczoru - i komu� by
si� to nie spodoba�o? Rozrywka to nie lada. Popierasz i bawisz si� r�wnocze�nie.
Pami�tajmy, �e budy komediant�w z Pola Tarrinzeau w dalszym ci�gu prowadzi�y nagonk�
przeciwko Cz�owiekowi �miechu i jawnie, i skrycie. Nie ma lepszego �rodka na powodzenie.
Ha�asy wrog�w skutecznie o�ywiaj� i pot�guj� triumf. Przyjaciel szybciej znu�y
si� chwaleniem ni� nieprzyjaciel - szkalowaniem. Obelgi s� nieszkodliwe. Lecz wrogowie
o tym nie wiedz�. Nie mog� oni nie l�y�, nie obra�a� i na tym polega ich po�yteczno��.
Nie potrafi� umilkn�� i przez to podniecaj� nieustannie uwag� publiczno�ci. T�umy
cisn�ce si�, by ogl�da� Chaos zwyci�ony, ros�y.
Ursus zachowa� dla siebie wszystko, czego dowiedzia� si� od im� Niclessa o intrygach
i skargach do wysokich w�adz. Nie wspomnia� o tym Gwynplaine' owi; nie chcia�, by
niepok�j jego odbi� si� niekorzystnie na przedstawieniach. Je�eli zdarzy si� nieszcz�cie,
dowie si� o nim zawsze do�� wcze�nie.
15
V. WAPENTAKE
Raz jednak uzna�, �e odst�pi� nale�y od tej zasady ostro�no�ci, przez ostro�no��
w�a�nie, �e nie od rzeczy b�dzie zam�ci� nieco spok�j Gwynplaine' a. Chodzi�o, to
prawda, o rzecz o wiele wed�ug Ursusa powa�niejsz� ni� jarmarczne i ko�cielne intrygi.
Gwynplaine podni�s�szy kiedy� farthing, co spad� na ziemi� przy obliczaniu kasy,
zacz�� mu si� przypatrywa� i w obecno�ci ober�ysty wyrazi� si� w spos�b bardzo �mia�y,
wskazuj�c na sprzeczno�� pomi�dzy farthingiem, symbolem n�dzy ludu, i wybit� na nim
podobizn� Anny, przedstawiaj�c� paso�ytniczy przepych tronu. S�owa te, powt�rzone
przez im� Niclessa, w�drowa�y z ust do ust i odby�y d�ug� drog�, by wreszcie przez
Fibi i Vinos powr�ci� do Ursusa. Ursus zl�k� si� nie na �arty. S�owa buntu! Obraza
majestatu! Surowo napomnia� Gwynplaine' a.
- Uwa�aj na sw�j obrzydliwy pysk! Nic nie robi� - oto regu�a dla wielkich; a nic
nie m�wi� - oto regu�a dla ma�ych. Biedak jednego ma tylko przyjaciela - milczenie.
Jedn� tylko sylab� wymawia� powinien: " tak " . Przyznawa� si� i zgadza� si� - oto
ca�e jego prawo. " Tak " - wobec s�dziego; " tak " - wobec kr�la. Wielcy, je�eli
we�mie ich ochota, ok�adaj� nas kijem - i mnie te� si� nieraz dosta�o - to ich przywilej,
�ami�c nam ko�ci nie trac� swej wielko�ci ani na jot�. Czcijmy ber�o, kt�re jest
pierwsz� spo�r�d wszystkich pa�ek. Szacunek to ostro�no��, a p�aszczenie si� to
egoizm. Kto obra�a swego kr�la, nara�a si� na takie samo niebezpiecze�stwo co dziewczyna
zuchwale ucinaj�ca grzyw� lwu. Doniesiono mi, �e� si� rozszczeka� na rachunek farthinga,
kt�ry jest tym samym co grosz, �e� si� wyra�a� niestosownie o tym dostojnym medalu,
kt�ry daje nam przywilej otrzymania na targu dzwonka solonego �ledzia! Strze� si�.
My�l powa�nie. Pami�taj, �e istniej� kary. Przesy� si� ca�y prawdami ustawodawstwa.
�yjesz w kraju, gdzie ten, co spi�uje ma�e trzyletnie drzewko, jest spokojnie prowadzony
na szubienic�. Gdzie tych, co kln�, zakuwa si� w dyby. Gdzie pijak zamkni�ty zostaje
w bary�ce o wybitym dnie, by m�g� chodzi�, g�owa jego sterczy przez otw�r zrobiony
w g�rze beczki, a przez dwie dziury z boku wystaj� mu r�ce, �eby si� po�o�y� nie
m�g�. Kto by uderzy� kogokolwiek w sali Westminsteru - zostanie wtr�cony do wi�zienia
na reszt� �ycia, a maj�tek jego ulegnie konfiskacie. Temu za�, co by uderzy� kogokolwiek
w pa�acu kr�lewskim, zostanie uci�ta prawa r�ka. Pu�� komu� ma�ym prztyczkiem krew
z nosa - i oto nie masz ju� r�ki. Ten, komu s�d biskupi dowiedzie herezji, zostanie
spalony �ywcem. Cuthbert Simpson by� �wiartowany ko�em za drobnostk�. Trzy lata temu,
w roku 1702, nie tak dawno wi�c, jak widzisz, postawiono pod pr�gierzem z�oczy�c�
imieniem Daniel de Foe kt�ry mia� czelno�� wydrukowa� nazwiska cz�onk�w Izby Gmin,
co przemawiali w parlamencie dnia poprzedniego. Temu, co zdradzi kr�la, rozcina si�
�ywcem brzuch i wyrywa serce, i bije si� go tym sercem po twarzy. Raz na zawsze wp�j
w siebie te prawnicze wiadomo�ci! Nigdy nie pozwala� sobie na najmniejsze nawet s��wko
i przy najl�ejszym niepokoju odlatywa� - oto odwaga, kt�r� ja sam stosuj� i doradzam.
W zuchwalstwie wzoruj si� na ptakach, w gadatliwo�ci wzoruj si� na rybach. A zreszt�,
najwspanialsz� cech� Anglii jest wielka mi�kko�� jej ustawodawstwa.
Po udzieleniu tej nagany Ursus by� jeszcze przez czas pewien niespokojny; Gwynplaine
- bynajmniej. Na nieustraszono�� m�odo�ci sk�ada si� brak do�wiadczenia. Wydawa�o
si� zreszt�, �e Gwynplaine nie obawiaj�c si� niczego mia� racj�, gdy� tygodnie mija�y
w spokoju i nic nie wskazywa�o, by s�owa wypowiedziane o kr�lowej mie� mia�y jakiekolwiek
dalsze skutki.
Ursusa, jak wiemy, nie cechowa�a bynajmniej apatia. Czujny by� zawsze i na wszystko
jak sarna. Pewnego dnia, w niezad�ugi czas po udzieleniu Gwynplaine' owi nagany,
Ursus wygl�daj�c przez ma�e okienko wychodz�ce na Pole Tarrinzeau poblad�.
16 - Gwynplaine' ' ie!
- Co? ? - Patrz.
. - Gdzie?
? - Na plac.
. - No i co?
? - Czy widzisz tego przechodnia?
? - Cz�owieka w czarnym stroju?
? - Tak.
. - Tego, , co trzyma w d�oni co� na kszta�t czekanika? - Tak.
. - No to co?
? - A to, , Gwynplaine' ie, �e cz�owiek ten to w a p e n t a k e. - C� to takiego:
: wapentake? - Setnik.
. - A co to jest: : setnik? - Praepositus hundredi. - A co to jest: : praepositus
hundredi?
- To oficer budz�cy postrach. . - C� on trzyma w r�ku?
? - I r o nw e a p o n. - A co to jest: : ironweapon? - Laska z �elaza. - I c�
on z tym robi? - Przede wszystkim przysi�ga na ni�. . Dlatego te� nosi imi� wapentake.
- A p�niej?
? - A p�niej dotyka ci� ni�.
. - Czym?
? - �elazn� lask�.
. - Wapentake dotyka ludzi �elazn� lask�?
? - Tak.
. - C� to znaczy?
? - Znaczy to: : chod� za mn�. - I trzeba za nim i��? - Tak.
. - Dok�d?
? - A czy ja wiem?
? - Lecz on m�wi przecie� cz�owiekowi, dok�d go prowadzi? - Nie.
. - Ale mo�na go o to zapyta�?
? - Nie.
. - Jak to?
? - On nie odzywa si� do ciebie, , a ty si� do niego nie odzywasz. - Ale. . . . -
Dotyka ci� �elazn� lask� - i wszystko ju� powiedziane zosta�o. . Musisz i��. - Ale
dok�d?
? - Za nim.
. - Ale dok�d?
? - Tam, , gdzie on zechce, Gwynplaine' ie. - A gdyby kto� spr�bowa� mu si� opiera�?
?
17 - Zostanie wtedy powieszony.
. Ursus znowu wyjrza� przez okienko, odetchn�� g��boko i rzek�: - Chwa�a Bogu, poszed�
sobie! Nie do nas szed�. Niedyskrecja i donosy, tycz�ce nierozwa�nych s��w Gwynplaine'
a, niepokoi�y Ursusa ponad rzeczywist� potrzeb� zapewne.
Im� Nicless, kt�ry by� je us�ysza�, nie mia� �adnego powodu, by szkodzi� biednym
ludziom z " Zielonego Pud�a " . Przy Cz�owieku �miechu i on sam zarobi� niema�o.
Chaos zwyci�ony doprowadza� do podw�jnie pomy�lnego wyniku: w " Zielonym Pudle
" triumfowa�a
dzi�ki niemu sztuka, a w gospodzie kwit�o dzi�ki niemu pija�stwo.
18
VI. MYSZ PRZES�UCHIWANA PRZEZ KOTY
Ursus prze�y� jeszcze jeden alarm, do�� gro�ny. Tym razem o niego samego chodzi�o.
Wezwany zosta� do Bishopsgate, przed komisj� z�o�on� z trzech niezbyt przyjemnych
postaci. Byli to trzej doktorzy, kt�rym specjaln� misj� poruczono; pierwszy, doktor
�wi�tej teologii, delegowany by� przez dziekana Westminsteru, drugi, doktor medycyny,
by� przedstawicielem Kolegium Osiemdziesi�ciu, trzeci, doktor historii i prawa cywilnego,
reprezentowa� kolegium w Gresham. Tych trzech ekspert�w in omni re scibili sprawowa�o
kontrol� s��w wyg�oszonych publicznie na ca�ym terytorium stu trzydziestu parafii
Londynu i siedemdziesi�ciu trzech parafii hrabstwa Middlesex, ich wi�c r�wnie� w�adzy
podlega�o pi�� parafii Southwarku. Takie duchowne jurysdykcje istniej� w Anglii
jeszcze do tej pory i sro�� si� nie bez po�ytku. Dwudziestego trzeciego grudnia 1868,
wyrokiem trybuna�u w Arche, potwierdzonym przez tajn� rad� lord�w, wielebny pastor
Mackonochie skazany zosta� na nagan� i zap�acenie koszt�w s�dowych za to, �e zapali�
�wiece na zwyk�ym stole. Z liturgi� nie ma �art�w.
Ot� wi�c Ursus otrzyma� pewnego pi�knego dnia od trybuna�u delegowanych doktor�w
wezwanie. Dor�czono mu je na szcz�cie bezpo�rednio, m�g� wi�c utrzyma� spraw� w
tajemnicy. I poszed� nie m�wi�c nic nikomu, dr�a� bowiem na sam� my�l o tym, �e
co� w jego post�powaniu mog�o da� pow�d do podejrzenia - by� mo�e - o zuchwa�o��!
On, co tak usilnie zaleca� milczenie innym, gorzk� otrzyma� nauk�. Garrule, sana
te ipsum. Trzej delegowani doktorowie zasiadali w Bishopsgate w g��bi parterowej
sali, na trzech
krzes�ach o por�czach obitych czarn� sk�r�. Ponad nimi, we wn�kach �ciany, trzy popiersia
- Minosa, Eaka i Radamanta, przed nimi - st�, , a u ich st�p - sto�ek.
. Ursus wszed� wprowadzony przez milcz�cego i surowego pacho�ka, ogarn�� to wszystko
spojrzeniem i natychmiast ka�demu z trzech doktor�w nada� w my�li imi� jednego z
s�dzi�w piekielnych, tak jak poumieszczani oni zostali nad ich g�owami.
Minos, pierwszy z trzech, przedstawiciel interes�w teologii, da� mu znak, by usiad�
na sto�ku.
Ursus sk�oni� si� jak nale�y, czyli a� do ziemi, i wiedz�c, �e nied�wiedzie bierze
si� na mi�d, a doktor�w na �acin�, nie rozprostowuj�c karku, rzek� z szacunkiem:
- Tres faciunt capitulum. I ze spuszczon� g�ow�, pokora przebija bowiem niebiosa,
usiad� na taborecie. Ka�dy z trzech s�dzi�w przegl�da� plik akt le��cy przed nim
na stole. Pierwszy odezwa� si� Minos: - Przemawiasz publicznie.
. - Tak - odrzek� Ursus.
. - Jakim prawem?
? - Jestem filozofem.
. - To jeszcze nie prawo.
. - Jestem r�wnie� kuglarzem - doda� Ursus.
. - A to co innego.
. Ursus odetchn�� nie�mia�o. Minos m�wi� dalej. - Skoro jeste� kuglarzem, mo�esz
przemawia�, lecz skoro jeste� filozofem, milcze� powiniene�.
- Postaram si� - rzek� Ursus. . I pomy�la� sobie: " Mog� m�wi�, lecz powinienem milcze�.
Rzecz to zawi�a. " Przestraszony by� nie na �arty. Przedstawiciel interes�w Boga
ci�gn�� dalej:
19 - M�wisz rzeczy niegodne ludzkiego ucha. Obra�asz religi�. Przeczysz najoczywistszym
prawdom. Zaszczepiasz oburzaj�ce b��dy. Powiedzia�e�, na przyk�ad, �e dziewictwo
wyklucza macierzy�stwo.
Ursus wolniutko podni�s� wzrok. - Nie m�wi�em tego. . Powiedzia�em, �e macierzy�stwo
wyklucza dziewictwo. Minos zamy�li� si� i mrukn��: - Tak, , to wr�cz odwrotnie. By�o
to wr�cz to samo. Lecz Ursus odparowa� pierwszy cios. Minos rozmy�laj�c nad odpowiedzi�
Ursusa pogr��y� si� w g��binach swej g�upoty. Zrobi�a si� cisza.
Oficjalny przedstawiciel historii, dla Ursusa Radamant, po�pieszy� z pomoc� Minosowi
zadaj�c takie oto pytanie:
- Oskar�ony pope�nia� wielorakie zuchwalstwa i b��dy. Zaprzecza�, jakoby bitwa pod
Farsal� przegrana zosta�a dlatego, �e Brutus i Kasjusz spotkali Murzyna.
- Powiedzia�em - rzek� Ursus cicho - i� wynika�o to r�wnie� i z tego, �e Cezar by�
wodzem lepszym od nich.
M�� zaufania historii przerzuci� si� teraz do mitologii. - Usprawiedliwia�e� r�wnie�
zbere�e�stwa Akteona.
. - S�dz� - wtr�ci� szybko Ursus - �e zobaczenie nagiej kobiety nie jest dla m�czyzny
ha�b�.
- I mylisz si� - rzek� s�dzia surowo. . Radamant powr�ci� do historii. - W zwi�zku
z przygodami, co przytrafi�y si� je�dzie Mitrydata, wyra�a�e� si� z pow�tpiewaniem
o w�a�ciwo�ciach niekt�rych ro�lin i zi�. Przeczy�e�, jakoby zio�o zwane securi-
duca mog�o sprawi�, �e koniom odpadaj� podkowy.
- Za pozwoleniem - rzek� Ursus - powiedzia�em, �e spowodowa� to mog�o tylko zio�o
zwane sferracavallo. Nie zaprzeczam cnoty �adnej ro�linie.
Po czym p�g�osem dorzuci�: - Ani �adnej kobiecie.
. T� przystawk� do w�asnej odpowiedzi chcia� Ursus dowie�� sobie samemu, �e mimo
strachu nie da� si� jeszcze zbi� z tropu. By� oto jakby w po�owie - przera�eniem,
w po�owie - przytomno�ci� umys�u.
- Podtrzymuj� m�j zarzut - rzek� Radamant. - O�wiadczy�e�, �e Scypion post�pi� naiwnie,
kiedy chc�c otworzy� bramy Kartaginy u�y� za klucz postanowi� ziela aethiopis , gdy�
ziele aethiopis nie posiada w�a�ciwo�ci otwierania wszystkich zamk�w.
- Powiedzia�em tylko, , �e lepiej by�o u�y� tutaj ziela lunaria. - W istocie, warto
si� nad tym zastanowi� - mrukn�� Radamant, on z kolei zaskoczony odpowiedzi�.
I m�� zaufania historii umilk�. M�� zaufania teologii, Minos, odzyska� tymczasem
r�wnowag� umys�u i zn�w pocz�� zadawa� Ursusowi pytania. Przerzuci� plik dokument�w.
- Twierdzi�e