2466

Szczegóły
Tytuł 2466
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2466 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2466 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2466 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

POUL ANDERSON PODNIEBNA KRUCJATA (The High Crusade) prze�o�y� Jaros�aw Kotarski PROLOG Kiedy kapitan uni�s� g�ow�, os�oni�ta lampa rzuci�a mu na twarz kontrastuj�ce pasy �wiat�a i cienia. Przez otwarte okno wpada�o letnie powietrze obcej planety. - No i... ? - spyta�. - Przet�umaczy�em to - odpowiedzia� socjotechnik. - Musia�em dokona� ekstrapolacji cofaj�c si� od wsp�czesnych j�zyk�w i to zabra�o mi tyle czasu, chocia� dowiedzia�em si� do��, by m�c rozmawia� z tymi stworzeniami. - Dobrze - mrukn�� kapitan - mo�e teraz zrozumiemy, o co tu chodzi. Niech to piorun strzeli! Spodziewa�em si� niejednego, ale to... - Wiem, co pan czuje: pomimo namacalnych dowod�w trudno jest mi uwierzy� w ten oryginalny zapis. - Bardzo dobrze, przeczytam to natychmiast. Nie ma wytchnienia dla pot�pionych. - Kapitan skin�� g�ow� i socjotechnik opu�ci� pomieszczenie. Przez chwil� kapitan siedzia� bez ruchu, patrz�c na dokument, lecz niezbyt go widz�c. Sama ksi�ga by�a niezwykle stara -pergaminowy r�kopis w masywnej oprawie. T�umaczenie otrzyma� w zwyk�ym maszynopisie, lecz l�ka� si� ruszy� kartki, jakby w obawie przed tym, co m�g� na nich znale��. Ponad tysi�c lat temu nast�pi�a tu jaka� niesamowita katastrofa, a jej skutki nadal jeszcze dawa�y zna� o sobie. Poczu� si� zagubiony i samotny -dom by� tak daleko. Jednak�e... Zacz�� czyta�. ROZDZIA� I Arcybiskup William, najbardziej uczony i naj�wi�tszy miedzy pra�atami, nakaza� mi spisa� w mowie angielskiej owe wielkie wydarzenia, kt�rych pokornym �wiadkiem by�em; podejmuje zatem to pi�ro w imi� Pana i mego �wi�tego patrona, ufaj�c, i� ich przychylno�� b�dzie mi towarzyszy�a i wesprze m�j marny talent dziejopisa w imi� przysz�ych pokole�, kt�rym studiowanie historii podboj�w sir Rogera de Tourneville mo�e przynie�� korzy�� i nauk� tak�, by czcili wielkiego Boga, za spraw� kt�rego wszystko si� dokonuje. B�d� pisa� o owych wydarzeniach na tyle dok�adnie, na ile je pami�tam, odrzucaj�c pochlebstwa i obawy, gdy� wi�kszo�� z tych, kt�rzy mieli w nich sw�j udzia�, ju� nie �yje. Ja sam nie jestem nikim wa�nym, lecz dobrze jest przedstawi� osob� kronikarza, by inni ocenili jego prawdom�wno��, niech zatem wolno mi b�dzie najpierw rzec par� s��w o sobie. Urodzi�em si� lat oko�o czterdziestu przed rozpocz�ciem tej opowie�ci jako m�odszy syn Wata Browna, kowala w ma�ym miasteczku Ansby, le��cym w p�nocno-wschodnim Lincolnshire. Ziemie te by�y lennem barona de Tourneville, kt�rego zamek sta� na wzg�rzu tu� nad moim miastem. By�o tam tak�e niewielkie opactwo franciszka�skie, do kt�rego przyst�pi�em b�d�c ma�ym ch�opcem. Dzi�ki temu, �e posiadam niejak� umiej�tno�� (jedyn�, jak si� obawiam) czytania i pisania, cz�sto kazano mi uczy� owych sztuk nowicjuszy i dzieci ludzi �wieckich. Moje przezwisko z lat dziecinnych prze�o�y�em na �acin� i utworzy�em z niego moje imi� zakonne: przez pokor� zosta�em bratem Parvusem, jestem bowiem niskiego wzrostu i ma�ej urody, mam jednak szcz�cie zyskiwa� zaufanie dzieci. W roku pa�skim 1345, sir Roger, w�wczas baron, zbiera� armi� ochotnik�w, by po��czy� si� z naszym kr�lem Edwardem II i jego synem na wojnie francuskiej. Miejscem spotkania by�o Ansby i do pierwszego maja zebra�o si� tam ca�e wojsko. Obozowisko sta�o na b�oniach, lecz sama jego obecno�� zmieni�a nasze ciche miasteczko w jeden zamtuz. �ucznicy, kusznicy, pikinierzy i je�d�cy t�oczyli si� na b�oniastych ulicach pij�c, graj�c, szukaj�c towarzystwa ulicznic, krotochwil�c i wyk��caj�c si�, tako� wystawiaj�c swoje dusze i nasze domostwa na niebezpiecze�stwa. W rzeczy samej stracili�my w ogniu dwa domy. Jednak�e �o�nierze przynie�li ze sob� niezwyk�y zapa� i pragnienie s�awy takie, �e nawet ch�opi pa�szczy�niani my�leli z t�sknot� o p�j�ciu z nimi, gdyby to by�o tylko mo�liwe. I ja zabawia�em si� takimi my�lami: w mym przypadku wszak�e mog�o si� to �atwo sprawdzi�, jako �e naucza�em syna sir Rogera b�d�c i na polecenia tego ostatniego. Baron m�wi� o uczynieniu mnie swym sekretarzem, m�j opat mia� jednak co do tego w�tpliwo�ci. Tak si� wi�c rzeczy mia�y, kiedy przyby� statek wersgorski. Dobrze pami�tam �w dzie�: wyszed�em za�atwi� par� spraw. Pogoda zmieni�a si� po deszczu na s�oneczn� - na ulicach by�o b�ota po kostki. Przedziera�em si� mi�dzy �o�nierzami wa��saj�cymi si� bez celu i k�ania�em si� tym, kt�rych zna�em. Naraz podni�s� si� wielki krzyk. Jak inni - unios�em g�ow�. Bo�e! To by�o jak cud! Z nieba sp�ywa� statek ca�y z metalu, zdaj�c si� puchn�� przez szybko�� opadania. Nie widzia�em dok�adnie jego kszta�tu, tak o�lepia� mnie odblask s�o�ca od jego burt. By� to ogromny walec, d�ugi,- jak s�dzi�em - na jakie dwa tysi�ce st�p, a poza szumem wiatru nie by�o s�ycha� �adnego d�wi�ku. Kto� krzykn��, jaka� niewiasta ukl�k�a w ka�u�y i j�a klepa� modlitwy. Kto� inny zawo�a�, �e pojmuje swoje grzechy i przy��czy� si� do niej. Cho� by�o to post�powanie godne pochwa�y, wiedzia�em �e gdyby zacz�a si� panika, taka ci�ba zadepcze si� i zatratuje. Je�li B�g zes�a� tego go�cia, nie to le�a�o w Jego intencjach. Ledwie wiedz�c, co czyni�, wskoczy�em na wielkie �elazne dzia�o, kt�rego podstawa ton�a w b�ocie po ko�a. - Uspok�jcie si�! - krzykn��em. - Nie obawiajcie si�! Trwajcie w wierze i b�d�cie spokojni. Moje s�abe popiskiwanie pozosta�o niedos�yszanym, lecz w�wczas Czerwony John Hameward, kapitan �ucznik�w, wskoczy� obok mnie. �w weso�y olbrzym z w�osami jak mied� i roziskrzonymi oczyma by� moim przyjacielem, odk�d przyby�. - Nie wiem, co to jest! - wrzasn�� przekrzykuj�c og�lne zamieszanie. - Mo�e to jaka� francuska sztuczka, mo�e te� by� przyjazne, a wtedy nasz strach wygl�da�by g�upio. Chod�cie ze mn�, �o�nierze. Spotkamy si� z tym, gdy wyl�duje! - Czary! - krzykn�� jaki� starzec. - To czary i jeste�my zgubieni! - Wcale nie - powiedzia�em mu. - Czary nie mog� uczyni� nic z�ego dobrym chrze�cijanom. - Ale ja jestem n�dznym grzesznikiem! - W imi� �wi�tego Jerzego i kr�la Edwarda! - wrzasn�� Czerwony John i rzuci� si� ulic�. Zakasa�em habit i pobieg�em za nim co tchu, pr�buj�c sobie przypomnie� formu�y egzorcyzm�w. Obejrzawszy si� przez rami� zauwa�y�em ze zdziwieniem, �e wi�kszo�� towarzystwa pod��a za nami. Nie tyle wzi�li sobie do serca przyk�ad �ucznika, ile obawiali si� pozosta� bez przyw�dcy. Pobiegli�my wi�c najpierw do obozu po bro�, a potem ruszyli�my na b�onia. Dostrzeg�em wypadaj�cy zza mur�w zamku oddzia� jazdy. Prowadzi� go sir Roger de Tourneville, bez zbroi, lecz z mieczem u boku. Czerwony John z nim pospo�u zmusili ha�astr� do stani�cia w jakim takim szyku i ledwie im si� to uda�o, kiedy wielki okr�t wyl�dowa�. Wbi� si� g��boko w grunt pastwiska; musia� by� nadzwyczaj ci�ki, tym bardziej wi�c nie pojmowa�em, co utrzymywa�o go w powietrzu. Spostrzeg�em, �e jest to g�adka skorupa bez rufy czy forkasztelu. Nie oczekiwa�em, �e zobacz� wios�a, ale zastanawia� mnie brak �agli. Dostrzeg�em jednak�e wie�yczki, z kt�rych wygl�da�y lufy podobne armatnim. Zapad�a przera�aj�ca cisza; sir Roger podjecha� do miejsca, gdzie sta�em szcz�kaj�c z�bami. - Jeste� uczonym klerykiem, bracie Parvusie - rzek� spokojnie, cho� jego nozdrza by�y blade, a w�osy zlepia� pot. - Co o tym s�dzisz? - Prawd� m�wi�c nic, panie - wyj�ka�em. - Staro�ytne opowie�ci m�wi� o czarownikach, takich jak Merlin, kt�rzy mogli lata�... - Czy to mo�e pochodzi� z niebios? - spyta� i prze�egna� si�. - Nie mnie to stwierdzi� - spojrza�em boja�liwie w kierunku nieba. - Jednak nie widz� ch�ru anielskiego. Ze statku dobieg� przyt�umiony szcz�k, kt�ry zaton�� w jednym j�ku trwogi, kiedy okr�g�e drzwi zacz�y si� otwiera�. Ale wszyscy stali na swoich miejscach, jak przysta�o na Anglik�w; chyba �e byli zbyt wystraszeni, aby uciec. Dojrza�em, �e drzwi by�y podw�jne, z komor� pomi�dzy, a spod nich na podobie�stwo drugiego j�zyka wysun�� si� metalowy pomost i dotkn�� ziemi. Podnios�em krucyfiks siej�c na prawo i lewo zdrowa�ki. Na zewn�trz wyszed� jeden z za�ogi. Wielki Bo�e - jak mam opisa� groz� tego pierwszego widoku? Wrzasn�o mi co� w g�owie: to niechybnie demon z najni�szych kr�g�w piekie�. Wzrostu mia� jakie pi�� st�p, by� bardzo szeroki i muskularny, odziany w kurt� o srebrnym po�ysku. Jego sk�ra by�a bezw�osa, koloru g��bokiego b��kitu. Mia� kr�tki, gruby ogon, d�ugie i spiczaste odstaj�ce uszy po bokach okr�g�ej g�owy. Z twarzy wyziera�y w�skie, bursztynowe oczy umieszczone nad niewielkim ryjem, cho� wysokie czo�o zdawa�o si� oznacza� du�� inteligencj�. Kto� zaczai krzycze�, a Czerwony John uj�� wymownie �uk. - Cicho tam! - rykn��. - Zat�uk� pierwszego, kt�ry si� poruszy. Tym razem prawie nie my�la�em o tej gro�bie; podnosz�c wy�ej krucyfiks zmusi�em mi�kkie nogi, aby ponios�y mnie o par� krok�w dalej, dr��cym g�osem odmawiaj�c jednocze�nie egzorcyzmy. By�em pewien, �e to i tak nic nie pomo�e - oto nadszed� koniec �wiata. Gdyby demon pozosta� tam stoj�c, szybko by�my si� za�amali i uciekli. On jednak�e podni�s� tub� trzyman� w d�oni i wystrzeli� bia�ym o�lepiaj�cym p�omieniem. Us�ysza�em trzask i zobaczy�em, jak razi on stoj�cego opodal �ucznika. Ogarn�� go ogie� i �o�nierz upad� martwy ze zw�glon� piersi�. Wy�oni�y si� trzy dalsze demony. �o�nierzy nauczono dzia�a�, a nie duma�, gdy dziej� si� takie rzeczy. �uk Czerwonego Johna za�piewa� i najbli�szy demon zawis� na pomo�cie przeszyty d�ug� na �okie� strza��. Widzia�em, jak kaszle krwi� i umiera. Powietrze nagle pociemnia�o od pocisk�w, jakby ten jeden strza� wyzwoli� setk� innych. Trzy pozosta�e demony pad�y nabite strza�ami tak g�sto, jakby s�u�y�y za tarcze strzelnicze na zawodach. - Mo�na ich zabi�! - krzykn�� sir Roger. - Za �wi�tego Jerzego i mi�� Angli�! - doda� i spi�� konia ostrogami ruszaj�c prosto w stron� pomostu. M�wi si�, �e strach rodzi niezwyk�� odwag�: z szale�czym okrzykiem ca�a armia pogna�a za nim. Musz� wyzna�, �e i ja wyda�em okrzyk i wbieg�em do �rodka. Z tej walki, kt�ra rozszala�a si� po wszystkich korytarzach i pomieszczeniach, pami�tam niewiele. Gdzie� od kogo� dosta�em top�r; pozosta�a we mnie niespokojna pami�� cios�w zadawanych w z�e niebieskie twarze, kt�re wyrasta�y, aby zawarcze� na mnie; upadk�w na sp�ywaj�cych krwi� pod�ogach, zbierania si� do wci�� nowych uderze�. Sir Roger nie mia� jak dowodzi� bitw� - jego ludzie po prostu oszaleli. Widz�c, �e demony mo�na zabija�, pragn�li to uczyni� z nimi wszystkimi. Za�oga statku liczy�a oko�o setki, lecz niewielu mia�o bro�. P�niej odkryli�my ich zbrojowni�, lecz naje�d�cy liczyli bardziej na wywo�anie paniki. Nie znaj�c Anglik�w nie oczekiwali k�opot�w. Ich artyleria by�a gotow� do u�ycia, lecz. skoro znale�li�my si� wewn�trz statku, sta�a si� bezu�yteczna. W nieca�� godzin� mieli�my ich wszystkich. Przecisn��em si� przez pobojowisko i za�ka�em i rado�ci na widok b�ogos�awionego blasku s�onecznego. Sir Roger sprawdza� z dow�dcami, jakie s� nasze straty, kt�re wynios�y jedynie pi�tnastu zabitych. Kiedy tam sta�em, trz�s�c si� z wyczerpania, wynurzy� si� Czerwony John Hameward z przewieszonym przez rami� demonem. Rzuci� stworzenie u st�p sir Rogera. - Tego jednego og�uszy�em pi�ci�, panie. Pomy�la�em, �e mo�e jednego zechcesz wzi�� �ywcem, p�ki co, aby go podpyta�. Czy te� mo�e nie ryzykowa� i uci�� mu ju� teraz jego wstr�tny �eb? Sir Roger zastanowi� si�, jako pierwszy z nas wszystkich pojmuj�c wszystkie niezwyczajno�ci tego wydarzenia. Ponury u�miech wykrzywi� mu usta. Odpar� po angielsku, lecz tak samo p�ynnie jak francuszczyzn�, kt�rej zwykle u�ywa�. - Je�li to demony, to nale�� do lichej rasy, skoro tak �atwo je zabi�, �atwiej ni� ludzi. Nie wi�cej wiedzieli o obronie, ni� moja ma�a c�reczka; mniej nawet, bo ona da�a mi moc bolesnych prztyczk�w w nos. S�dz�, �e �a�cuch utrzyma to stworzenie, czy� nie, bracie Parvusie? - Tak, m�j panie - wyrazi�em sw�j pogl�d - cho� by�oby lepiej umie�ci� w jego pobli�u par� relikwii i Hosti�. - Zatem bierz go do opactwa i zobacz, co uda si� z niego wyci�gn��; po�l� z tob� stra�. I przyjd� dzi� na wieczerz�. - Panie - zauwa�y�em gniewnie - trzeba wam wzi�� udzia� w wielkiej mszy dzi�kczynnej, nim poczynisz cokolwiek innego. - Tak, tak - odpar� niecierpliwie. - Porozmawiaj o tym z opatem i czy�cie, co uznacie za najlepsze. Ale na wieczerz� przyjd�; opowiesz mi, czego si� dowiedzia�e�. Jego wzrok skierowa� si� na metalowy okr�t i sir Roger pogr��y� si� w zadumie. ROZDZIA� II Przyszed�em, jak kazano i za zgod� opata, kt�ry uwa�a�, �e w tym przypadku si�y ko�cielne i �wieckie powinny zosta� zjednoczone. Miasteczko by�o dziwnie ciche, kiedy szed�em jego ulicami, i tylko z obozu dochodzi�y mnie odg�osy kolejnej mszy. Ponad tym wszystkim wznosi� si�, niby g�ra, l�ni�cy kad�ub statku przybysz�w. Czuli�my si� podniesieni, na duchu i troch� pijani, jak s�dz�, sukcesem nad si�ami nie z tego �wiata. Trudno by�o unikn�� wyp�ywaj�cego z samozadowolenia wniosku, �e B�g nam sprzyja. Min��em mury obsadzone potr�jn� stra�� i wszed�em bezpo�rednio do wielkiego hallu. Zamek Ansby by� star� budowl� norma�sk�, zbyt ponur�, aby na ni� patrze�, i zbyt zimn�, aby w niej mieszka�. Zapad�� ju� w hallu ciemno�� rozja�nia�y �wiece i wielkie palenisko; �wiat�o migota�o na r�norakiej broni i gobelinach porozwieszanych na �cianach, teraz skrytych w cieniu. Szlachta i znaczniejsi mieszczanie oraz �o�nierze siedzieli za sto�em; s�ycha� by�o gwar rozm�w, s�u��cy biegali woko�o, na matach igra�y psy. Pokrzepiaj�ca scena, za kt�r� kry�o si� jednak wielkie napi�cie. Sir Roger skin�� na mnie, abym zasiad� razem z nim i jego pani�, co by�o znacznym zaszczytem. Pozw�lcie, �e opisz� tu Rogera de Tourneville, rycerza i barona. By� on wysokim, silnie zbudowanym trzydziestolatkiem o szarych oczach i wyrazistym obliczu z zakrzywionym nosem. Mia� jasne w�osy, trefione na zwyk�y spos�b walecznych m��w: g�ste na czubku i wygolone poni�ej, co w pewien spos�b ujmowa�o jego og�lnie dobrej aparycji, uszy mia� bowiem jak uchwyty od dzbana. Rodzinna okolica sir Rogera by�a biedna i zacofana, a sir Roger wi�kszo�� czasu sp�dza� na wojnie i st�d brakowa�o mu wykwintnych manier, cho� by� bystry i uprzejmy na sw�j spos�b. Jego �ona, lady Katarzyna, by�a c�rk� wicehrabiego de Mornay i wielu s�dzi�o �e wysz�a za m�� poni�ej swego stanu i maj�tku, wychowa�a si� bowiem w Winchester, po�r�d szyku i najnowszych m�d. By�a bardzo pi�kna, mia�a b��kitne oczy i kasztanowe w�osy, lecz wyczuwa�o si� w niej osob� o nieugi�tej woli. Mieli tylko dwoje dzieci: Roberta, mi�ego sze�cioletniego ch�opca, kt�rego uczy�em, i dziewczynk� o imieniu Matylda. - A zatem, bracie Parvusie - zagrzmia� m�j pan - siadaj�e, wypij puchar wina. Na rany Chrystusa, taka okazja wymaga czego� wi�cej, ni�li piwa! Delikatny nosek-lady Katarzyny zmarszczy� si� odrobin�: w jej dawnym domu piwo uwa�ane by�o za nap�j gminu. Kiedy ju� siedzia�em, sir Roger nachyli� si� ku mnie i spyta�: - C� odkry�e�? Czy ten, kt�rego pojmali�my, to demon? Nad sto�em zapad�a, cisza; nawet psy zamilk�y. S�ysza�em trzask p�omieni w palenisku i szelest starych, pokrytych kurzem chor�gwi zwisaj�cych z pu�apu. - S�dz�, �e tak, m�j panie - odpar�em ostro�nie - bo mocno si� wzburzy�, gdy skropili�my go wod� �wi�con�. - Ale nie znikn�� w k��bie dymu? Ha! Je�li to demon, to nie pokrewny �adnemu, o kt�rych s�ysza�em. S� �miertelni jak ludzie. - Nawet bardziej, panie - stwierdzi� jeden z kapitan�w - nie mog� bowiem posiada� duszy. - Nie interesuj� mnie ich przekl�te dusze - parskn�� sir Roger. - Chc� pozna� ich statek, Chodzi�em po nim, gdy walka si� sko�czy�a. Jest olbrzymi. Mogliby�my na jego pok�adzie zmie�ci� ca�e Ansby i jeszcze by by�o do�� miejsca. Pyta�e� demona, czemu tylko stu ich potrzebowa�o a� takiej przestrzeni? - Niedorzeczno��! Wszystkie demony znaj� �acin�. Ten jest po prostu uparty. - A mo�e by tak kr�tkie spotkanie z twoim katem? - spyta� sir Owain Montbelle.. - Nie - odpar�em. - Lepiej tego nie robi�. Zdaje si�, �e on mo�e szybko nauczy� si� wszystkiego: ju� powtarza za mn� sporo s��w i nie s�dz�, by tylko udawa� niewiedz�. Dajcie mi par� dni, a b�d� m�g� z nim porozmawia�. - Kilka dni to mo�e by� za wiele - mrukn�� sir Roger. Rzuci� psom obgryzion� uprzednio wo�ow� ko�� i ha�a�liwie obliza� palce. Lady Katarzyna zrobi�a niezadowolon� min� i wskaza�a na miseczko z wod� oraz r�cznik, spoczywaj�ce przed nim. - Wybacz, najdro�sza - wymamrota� sir Roger. - Nigdy nic mam pami�ci do tych wynalazk�w. Sir Owain wybawi� go z zak�opotania, pytaj�c: - Czemu to par� dni ma by� d�ugo? Przecie� nie spodziewacie si� nast�pnego okr�tu? - Nic. Ale ludzie b�d� zbyt d�ugo obozowa� w spoczynku. Byli�my ju� prawie gotowi do wymarszu, a tu takie co�... - No i co? Nic mo�emy wyruszy� planowanego dnia? - Nic, g�upcze! - Pi�� sir Rogera wyl�dowa�a na stole. Kielich podskoczy�. - Nic widzisz, jaka to okazja? Niechybnie zes�ali nam j� sami �wi�ci. Kiedy siedzieli�my przera�eni, on m�wi� dalej z pasj�: -.Mo�emy na pok�ad tej machiny wzi�� ca�� wypraw�: konie, krowy, �winie, ptactwo - nic b�dziemy si� martwi� o zapasy. Niewiasty te� i wszystkie wygody domowe, l czemu nie dziatw�? Nie zwa�ajmy na zbli�aj�ce si� �niwa; zbo�e mo�e rosn�� jaki� czas bez dozoru, a przezorniej trzyma� wszystkich razem na wypadek drugich takich odwiedzin. Nie wiem, jakie moce posiada ten statek pr�cz latania, ale sam jego widok wzbudzi taki strach, �e prawic nie b�dziemy musieli walczy�. We�my go wi�c za Kana� Angielski i sko�czmy wojn� z Francuzem do po�owy tego miesi�ca. Pojmujecie? W�wczas p�jdziemy dalej i wyzwolimy Ziemi� �wi�t�, i powr�cimy na czas sianokos�w! D�uga cisza sko�czy�a si� nagle tak� burz� wiwat�w, �e moje s�abe sprzeciwy zosta�y zag�uszone. Uwa�a�em ca�y ten plan za szale�stwo i tak te� my�la�a, jak spostrzeg�em, lady Katarzyna oraz par� innych os�b. Reszta jednak �mia�a si� i krzycza�a, a� hucza�o w sali. Sir Roger obr�ci� si� ku mnie z zaczerwienionym obliczom. - To zale�y od ciebie, bracie Parvusie. Jeste� najlepszym z nas wszystkich w sprawach j�zyk�w. Masz nak�oni� demona, aby m�wi�, lub nauczy� go tej sztuki. On musi nam pokaza�, jak �eglowa� tym statkiem! - M�j szlachetny panie -j�kn��em. - Wspaniale! - Sir Roger klepn�� mnie w plecy tak, �e zakrztusi�em si� i omal nie zlecia�em z zydla. - Wiedzia�em, �e mo�esz to uczyni�. Tw� nagrod� b�dzie przywilej udania si� z nami! I sta�o si� tak, jakby miasteczko i wojsko jednego doznali op�tania. Z pewno�ci� jedynym roztropnym wyj�ciem by�oby wys�a� pos�anie do biskupa i do samego Rzymu z b�aganiem o rade. Ale nie, oni musieli jecha� natychmiast i to wszyscy: �ony nic opuszcz� swoich m��w rodzice dzieci, dziewki kochank�w. Najni�szy ch�op pa�szczy�niany spoziera� ze swego poletka, marz�c o wyzwoleniu Ziemi �wi�tej i zebraniu po drodze skrzyni z�ota. Czeg� innego mo�na oczekiwa� od ludu wywodz�cego si� z Sas�w, Du�czyk�w i Norman�w? Powr�ci�em do opactwa i sp�dzi�em ca�� noc na kolanach, modl�c si� o jakikolwiek znak, lecz �wi�ci zachowali milczenie, wobec czego uda�em si� po jutrzni do opata i z ci�kim sercem powiedzia�em, co zarz�dzi� baron. Opat by� z�y, �e nie zezwolono nam najpierw porozumie� si� z w�adzami ko�cielnymi, lecz postanowi�, �e najlepiej b�dzie, je�li zrazu si� podporz�dkujemy. Zosta�em zwolniony z innych obowi�zk�w, abym m�g� porozumie� si� z demonem. Oporz�dzi�em si� i uda�em do celi, w kt�rej go trzymali�my. By�a to w�ska komnata, znajduj�ca si� w po�owie pod ziemi�, u�ywana zwykle przez pokutnik�w. Brat Tomasz, nasz kowal, wykona� �a�cuchy, kt�rymi przyku� stwora do �ciany. Ten le�a� na s�omianym sienniku, przedstawiaj�c sob� przera�aj�cy widok w ciemno�ci. Jego p�ta szcz�kn�y, kiedy powsta� na moje wej�cie. Nasze relikwie znajdowa�y si� w pobli�u, tu� poza jego �wi�tokradczym zasi�giem, aby ko�� udowa �wi�tego Osberta i mleczny z�b trzonowy �wi�tego Willibalda nie pozwoli�y mu rozerwa� wi�z�w i uciec z powrotem do piek�a. Chocia� nie by�bym niezadowolony, gdyby tak uczyni�. Prze�egna�em si� i przykucn��em, ca�y czas pod spojrzeniem jego ��tych oczu. Przynios�em papier, atrament i pi�ro, aby spo�ytkowa� �w niewielki talent do rysowania, jaki posiada�em. Naszkicowa�em cz�owieka i rzek�em - Homo - wydawa�o mi si� bowiem roztropniejsze uczy� go �aciny ni� jakiegokolwiek j�zyka w�a�ciwego jednemu tylko narodowi. Po czym narysowa�em drugiego cz�owieka i pokaza�em mu, m�wi�c na tych dw�ch: homines. Tak si� to zacz�o, a on uczy� si� szybko. Wkr�tce poprosi� o papier, kt�ry mu da�em: rysowa� znacznie lepiej ode mnie. Powiedzia�, �e imi� jego brzmi Branithar, a jego rasa zowie si� Wersgor. Nic umia�em znale�� tych termin�w, w demonologii, lecz p�niej pozwoli�em mu kierowa� naszymi studiami (jako �e jego rasa uczyni�a nauk� z nabywania nowych j�zyk�w) i tym sposobem praca posuwa�a si� znacznie szybciej. Pracowa�em z nim d�ugie godziny i przez par� nast�pnych dni niewiele ogl�da�em �wiata poza cel�. Sir Roger trzyma� sw� zdobycz w ukryciu i my�l�, �e najbardziej obawia� si�, �e jaki� hrabia lub ksi��� m�g�by zaj�� statek dla siebie. Baron sp�dza� na jego pok�adzie d�ugie godziny razem z co �mielszymi lud�mi, pr�buj�c zg��bi� istot� wszystkich napotkanych cud�w. Do tego czasu Branithar nauczy� si� ju� narzeka� na wy�ywienie z�o�one z chleba i wody i grozi� zemst�. Wci�� si� go obawia�em, lecz udawa�em odwa�nego. Naturalnie, nasza rozmowa by�a o wiele wolniejsza, ni� j� tutaj przedstawiam, z wieloma przerwami, kiedy to szukali�my s��w lub wyja�niali�my sobie ich znaczenie. - Sami tego chcieli�cie - oznajmi�em mu. - Trzeba by�o si� zastanowi� przed podj�ciem ataku na chrze�cijan. - Co to s� chrze�cijanie? Os�upia�y pomy�la�em, �e niechybnie udaje niewiedz�. Jako sprawdzian odm�wi�em przed nim Ojcze Nasz. Nie uni�s� si� w dymie, co mnie zaciekawi�o. - My�l�, �e rozumiem - mrukn��. - Masz na my�li jakie� prymitywne b�stwo plemienne. - �adne takie blu�nierstwo! - zdenerwowa�em si� i zabra�em si� za obja�nianie kanon�w wiary, lecz ledwie doszed�em do Przeistoczenia, zamacha� niecierpliwie niebiesk� r�k�. By�aby bardzo podobna do ludzkiej, gdyby nie szerokie, ostre paznokcie. - Niewa�ne. Czy wszyscy chrze�cijanie s� tak bojowi jak wasi ludzie? - Lepiej by wam posz�o z Francuzami - przyzna�em. -Waszym nieszcz�ciem by�o to, �e wyl�dowali�cie w�r�d Anglik�w. - Uparte plemi�. B�dzie to was drogo kosztowa�, ale je�li uwolnicie mnie od razu, spr�buj� z�agodzi� zemst�, jaka na was spadnie. J�zyk przywar� mi do podniebienia, lecz odklei�em go i poprosi�em �agodnie, aby demon to wyja�ni�. Sk�d pochodzi i jakie s� jego intencje? Wyja�nienia zabra�y mu moc czasu, gdy� same poj�cia by�y dziwne. My�la�em, �e z pewno�ci� k�amie, lecz w rezultacie przynajmniej nauczy si� �aciny. W jakie� dwa tygodnie po wyl�dowaniu w opactwie pojawi� si� sir Owain Montbelle i za��da� widzenia ze mn�. Spotka�em go w ogrodzie klasztornym, znale�li�my �awk� i usiedli�my. Sir Owain by� m�odszym synem mniejszego barona na Bagnach, z jego drugiego ma��e�stwa z Walijk�. O�miel� si� zauwa�y�, �e w piersi jego tli� si� chyba dawny konflikt tych dw�ch narod�w, lecz by� w nim r�wnie� walijski urok. Uczyniony paziem, a potem giermkiem przy wielkim rycerzu kr�lewskiego dworu, m�ody Owain zaw�adn�� sercem swego pana i zosta� wychowany ze wszystkimi przywilejami w�a�ciwymi dla wy�szych sfer. Podr�owa� wiele, za granic�, sta� si� trubadurem o pewnej s�awie, pasowano go na rycerza - i naraz zosta� bez grosza przy duszy. W nadziei zdobycia fortuny przyw�drowa� do Ansby, aby przyst�pi� do armii sir Rogera. Cho� by� odwa�ny, by� r�wnie� niebywale przystojny i wielu powiada�o, �e m�� nie mo�e czu� si� bezpiecznie, gdy on by� w pobli�u. Nie by�o to ca�kiem zgodne z prawd�, jako �e sir Roger polubi� m�odzie�ca; docenia� zar�wno rozs�dek, jak i wykszta�cenie, i rad by�, �e lady Katarzyna mia�a w ko�cu z kim porozmawia� o ciekawych (dla niej) sprawach. - Przychodz� od mego pana, bracie Parvusie - zacz�� sir Owain. - Chcia�by wiedzie�, ile ci jeszcze potrzeba czasu, aby ob�askawi� t� besti�. - Ach... on m�wi ju� do�� p�ynnie - tylko trzyma si� uparcie zupe�nych k�amstw, kt�rych nie uwa�a�em za warte ujawnienia. - Sir Roger bardzo si� niecierpliwi i trudno ju� d�u�ej powstrzymywa� ludzi. Niszcz� jego maj�tek i nie ma nocy bez bijatyki czy mordu. Musimy rusza� natychmiast lub wcale. - Zatem b�agam, aby�cie nie jechali. Nie na owym statku z piek�a rodem. Widzia�em jego zawrotnie wysok� iglic� z czubkiem otoczonym chmurami, wznosz�c� si� ponad murem opactwa, i mocno to mnie przera�a�o. - A wi�c - spyta� oschle sir Owain - co ten potw�r ci powiedzia�? - Ma czelno�� twierdzi�, �e nie pochodzi z do�u, ale z g�ry. Z samego nieba! - On... anio�em?- Nie. M�wi, �e nie jest ani anio�em, ani demonem, lecz cz�onkiem innej ni� ludzie rasy �miertelnik�w. Sir Owain podrapa� si� w g�adko wygolony podbr�dek. - Mo�liwe - zaduma� si�. - W ko�cu, je�li istniej� jednonodzy i centaury, i inne monstra, to czemu nie kr�pi niebieskosk�rzy? - Wiem, i by�oby to ca�kiem logiczne, gdyby nie to, �e twierdzi, i� zamieszkuj� w niebie. - Co on dok�adnie powiedzia�? - Jak sobie �yczysz, sir Owainie, tylko pami�taj, �e te bezbo�no�ci nie pochodz� z moich ust. �w Branithar obstaje przy tym, �e Ziemia nie jest p�aska, lecz ma kszta�t kuli i unosi si� w przestrzeni. Ma�o tego, posuwa si� dalej i twierdzi, �e Ziemia kr��y wok� S�o�ca! Niekt�rzy uczeni staro�ytni utrzymywali to samo, lecz gdyby tak by� mog�o, nie rozumiem, c� powstrzymywa�oby oceany przed wylewaniem si� w przestrze� lub... - Prosz�, m�w, co on powiedzia�, bracie Parvusie. - A zatem Branithar powiada, �e gwiazdy to inne s�o�ca, takie jak nasze, tylko bardzo oddalone, maj�ce �wiaty kr���ce wok� nich tak jak nasz. Nawet Grecy nie prze�kn�liby takiej niedorzeczno�ci: za jakich prostak�w on nas uwa�a? Ale niech i tak b�dzie. Branithar m�wi, �e jego nar�d, Wersgorowie, pochodzi z jednego z tych �wiat�w, bardzo podobnego do naszej Ziemi. Che�pi si�, �e pot�g� swych czar�w... - To nie jest k�amstwo - rzek� sir Owain. - Wypr�bowali�my ich bro�. Spalili�my trzy domy, �wini� i ch�opa, zanim nauczyli�my si� ni� pos�ugiwa�. �cisn�o mnie w gardle, lecz kontynuowa�em: - Ci Wersgorowie maj� statki, kt�re mog� lata� mi�dzy gwiazdami. Podbili te� wiele �wiat�w, a ich metod� jest podporz�dkowywanie lub ca�kowite wyniszczanie tubylc�w. Zasiedlaj� potem ten �wiat, a ka�dy Wersgor bierze setki tysi�cy akr�w. Liczba ich ro�nie szybko, a poniewa� nie lubi� t�oku, wci�� musz� poszukiwa� nowych �wiat�w. �w statek, przez nas zdobyty, by� zwiadowc� szukaj�cym �wiata do podbicia. Po obserwacji naszej ziemi z g�ry stwierdzili, �e nadaje si� dla nich, i wyl�dowali. Ich plan by� taki jak zwykle, dot�d niezawodny. Zastraszyliby nas, u�yli naszego kraju jako bazy i udali si� po okazy ro�lin, zwierz�t i minera��w. Dlatego ich statek jest taki du�y, przestronny: mia�a to by� istna Arka Noego. Kiedy wr�ciliby do domu i donie�li o swych znaleziskach, nadci�gn�aby flota, aby zaatakowa� ca�a ludzko��. - Hm... Wi�c zatrzymali�my ich w sam� por�. Byli�my obaj przyt�umieni przera�liw� wizj� naszego biednego ludu n�kanego przez nieludzi, wyt�pionego b�d� zniewolonego, chocia� �aden z nas naprawd� w to wszystko nie wierzy�. Uwa�a�em, �e Branithar przyby� z odleg�ej cz�ci �wiata, mo�e spoza Kitaju, i opowiedzia� te k�amstwa w nadziei zastraszenia nas na tyle, by�my go uwolnili. Sir Owain zgodzi� si� z m� teori�. - Jednak - doda� - trzeba nam nauczy� si� u�ywa� tego statku, aby nie przyby�o ich wi�cej. Jaki mo�e by� lepszy na to spos�b ni� zabra� go do Francji albo i Jerozolimy? Jak rzek� m�j pan, b�dzie rozs�dnie w takim przypadku wzi�� ze sob� niewiasty, dzieci, s�u�b�, ch�op�w i mieszczan. Czy pyta�e� besti�, jakich to czar�w trzeba u�y�, �eby statek dzia�a�? - Tak - odpar�em nierad. - M�wi �e sterowanie jest bardzo proste. - Powiedzia�e� mu, co si� z nim stanie, je�li nie b�dzie pilotowa� tak, jak tego chcemy? - Napomkn��em. M�wi, �e us�ucha. - Wspaniale! Zatem mo�emy wystartowa� za dzie� lub dwa! - Sir Owain przechyli si� do tytu�u z na wp� przymkni�tymi marzycielsko powiekami. - Trzeba b�dzie pewnie da� zna� jego pobratymcom. Mo�na by kupi� moc wina i wiele mi�ych niewiast zabawi� za jego okup. ROZDZIA� III I tak udali�my si� w drog�. Dziwniejszy nawet ni� sam statek i jego pojawienie si� by� jego odlot. Pojazd g�rowa� nad okolic� jak wie�a ze stali wykuta przez czarnoksi�nika w jakim� tajemnym celu. Po drugiej stronie b�oni przycupn�o male�kie Ansby z pokrytymi s�om� domkami i pe�nymi kolein uliczkami, pola zieleni�y si� pod naszym .bladym angielskim niebem, a sam zamek, dot�d tak istotny w krajobrazie, teraz jakby zmala� i poszarza�. Na pomostach za�, kt�re opu�cili�my z wielu poziom�w statku, t�oczyli si� nasi rodacy: rumianolicy, spocony i roze�miany narodek. Tu Czerwony John Hameward pomyka� z �ukiem na jednym ramieniu i chichocz�c� dziewk� z ober�y na drugim; tam w�o�cianin z zardzewia�ym toporem, na oko znalezionym na polu pod Hastings, odziany w po�atany kubrak, poprzedza� zrz�dliw� po�owic� obarczon� pierzynami, saganem i p� tuzinem dzieciak�w przywartych do jej sp�dnic; gdzie indziej jeszcze kusznik pr�bowa� zmusi� blu�nierstwami upartego mu�a, aby wspi�� si� na pomost, obci��aj�c przy tym na wiele lat swe konto w czy��cu. Obok ch�opiec �ciga� �wini�, kt�ra zerwa�a si� ze sznurka. Bogato odziany rycerz �artowa� z urodziw� dam�, kt�ra na przegubie d�oni trzyma�a zakapturzonego soko�a; ksi�dz odmawia� r�a�ce wchodz�c pe�en zw�tpienia w �elazn� czelu��; rycza�y krowy, becza�y owce, potrz�sa�a rogami jaka� koza, gdaka�y kury. Wszystkiego razem wesz�o na pok�ad dwa tysi�ce dusz. Statek pomie�ci� ich z �atwo�ci�, a ka�dy co znaczniejszy m�g� mie� w�asne pomieszczenie dla siebie i swej pani - paru bowiem zabra�o po�owice, kochanki b�d� te� obydwie, aby t� wypraw� do Francji uczyni� bardziej towarzysk� okazj�. Ludzie z gminu roz�o�yli sienniki w pustych �adowniach; ca�e biedne Ansby pozosta�o opuszczone i ciekaw jestem, czy jeszcze istnieje. Sir Roger poleci� Branitharowi kierowa� statkiem podczas kilku pr�bnych lot�w. Unosi� si� on g�adko i cicho, pos�uszny rozkazom przekazywanym za pomoc� d�wigni i przycisk�w, kt�rymi nasz jeniec manipulowa� w pomieszczeniu sterowniczym. Obs�uga by�a dziecinnie prosta, cho� trudno nam by�o poj�� rol� najr�niejszych dysk�w, na kt�rych b�yszcza�y ig�y i widnia�y poga�skie napisy. Za moj� pomoc� Branithar przekaza� sir Rogerowi, �e statek czerpie sw� si�� nap�dow� z niszczenia materii (potworny zaiste pomys�) i �e jego silniki unosz� go i popychaj� w wybranych kierunkach poprzez niwelowanie si�y przyci�gania ziemskiego. By�o to niedorzeczne - Arystotel przecie� dok�adnie wyja�nia, �e przedmioty spadaj� na ziemi�, gdy� taka jest ich natura, nie chc� zatem mie� nic do czynienia z niem�drymi teoriami, kt�rym jedynie umys�y proste mog� ulec. Pomimo zastrze�e� opat pob�ogos�awi� wraz z ojcem Szymonem nasz statek, nazwany Krzy�owiec. Mieli�my ze sob� tylko dw�ch kapelan�w, po�yczyli�my zatem pukiel w�os�w �wi�tego Benedykta, a wszyscy zaokr�towani udali si� do spowiedzi i uzyskali rozgrzeszenie. W ten spos�b mieli�my by� bezpieczni od diabelskich zakus�w, ja jednak mia�em w�tpliwo�ci. Dano mi ma�� kajut� przylegaj�c� do apartamentu, w kt�rym zamieszka� sir Roger razem ze swoj� pani� i dzie�mi. Branithara trzymano pod stra�� w pobliskiej kom�rce, a zdaniem moim by�o t�umaczenie, dalsza edukacja wi�nia i kszta�cenie ma�ego Roberta, no i - obowi�zki sekretarza mego pana. Przy odje�dzie sterowni� zajmowali: sir Roger, sir Owain, Branithar i ja. Pozbawiona by�a okien, lecz posiada�a ekrany ze szk�a, na kt�rych pojawia�y si� obrazy ziemi i nieba woko�o. Dr�a�em i odmawia�em r�aniec, jako �e nie godzi si�, by chrze�cijanin wpatrywa� si� w kryszta�owe kule indyjskich czarnoksi�nik�w. - A zatem - rzek� sir Roger z u�miechem - odlatujemy! Za godzin� b�dziemy we Francji! Zasiad� za pulpitem z d�wigniami i k�kami, a Branithar rzek� do mnie szybko: - Loty pr�bne by�y tylko na par� mil. Przeka� swemu panu, �e do podr�y na tak� odleg�o�� trzeba specjalnych przygotowa�. - Sir Roger skin�� g�ow�, kiedy mu to przekaza�em. - Bardzo dobrze, niech si� wiec zabiera do roboty. - Jego miecz wy�lizn�� si� z pochwy. - B�dziemy jednak obserwowali nasz kurs na ekranach i na pierwsz� oznak� zdrady... Sir Owain rzuci� gniewne spojrzenie. - Czy to rozs�dne? To bydl�... - Jest naszym wi�niem. Masz zbyt wiele celtyckich sk�onno�ci do przes�d�w, Owainie. Pozw�lmy mu zacz��. Branithar zaj�� miejsce za pulpitem. Tu musz� doda�, �e sprz�ty na statku, siedzenia, sto�y i ��ka, by�y nieco za ma�e dla nas, ludzi, i ca�kiem proste, bez �adnych ozd�b - cho�by rze�by smoka czy czegokolwiek - tym niemniej od biedy mogli�my z nich .korzysta�. Bacznie przygl�da�em si� wi�niowi, kiedy jego niebieskie d�onie porusza�y si� po pulpicie. Statkiem wstrz�sn�o, rozleg�o si� g��bokie buczenie. Niczego wi�cej ni poczu�em, ale ziemia na ni�szych ekranach jako� zmala�a. Walcz�c z md�o�ciami patrzy�em .na odbity w ekranach �uk nieba. Niebawem znale�li�my si� mi�dzy chmurami, kt�re okaza�y si� wysoko szybuj�c� mg��. Jest to wyra�nym dowodem na istnienie cudownej mocy boskiej, jako �e jest wiadome, i� anio�owie siadaj� cz�sto na chmurach, a przecie� nie mokn�. - Teraz na po�udnie - rozkaza� sir Roger. Branithar mrukn��, poruszy� jak�� tarcz� i gwa�townie poci�gn�� za dr��ek. Us�ysza�em trzask jak w zamku i dr��ek opad�. ��te oczy rozjarzy�y si� piekielnym triumfem. Branithar zerwa� si� z siedzenia i warkn�� na mnie: - Consumati estis! - Licha by�a jego �acina. - Jeste�cie sko�czeni! Wys�a�em was w�a�nie na �mier�! - Co takiego? - krzykn��em. Sir Roger zakl�� na wp� rozumiej�c i rzuci� si� na Wersgora, ale widok tego, co pojawi�o si� na ekranach, powstrzyma� go. Miecz wypad� mu z prawicy, a na oblicze wyst�pi� pot. By�o to istotnie zatrwa�aj�ce: ziemia mala�a pod nami, jakby spada�a do wielkiej studni. Nie by� to jednak zmierzch, gdy� s�o�ce wci�� �wieci�o na jednym z ekran�w i to ja�niej ni" kiedykolwiek! Si� Owain wykrzykn�� co� po walijsku, a ja pad�em na kolana. Branithar rzuci� si� do drzwi. Sir Roger obr�ci� si� i pochwyci� go za odzienie; j�li si� szamota� zapami�tale. Sir Owaina unieruchomi�a trwoga, a je nie mog�em oderwa� oczu od straszliwego, a zarazem pi�knego widoku, Ziemia na ekranach zmala�a tak dalece, �e wype�nia�a, tylko jeden z nich. By�a niebieska, poprzecinana pasami, pokryta ciemnymi plamami i okr�g�a. Okr�g�a! ... Nowa, mocniejsza nuta objawi�a si� w niskim d�wi�ku rozbrzmiewaj�cym w statku. Na pulpicie o�y�y nowe ig�y. Nagle ruszyli�my nadzwyczaj szybko, nabieraj�c jeszcze wi�kszej pr�dko�ci. W��czy� si� inny nap�d, dzia�aj�cy na nieznanej ca�kowicie zasadzie. Ujrza�em powi�kszaj�cy si� przed nami Ksi�yc - w�a�nie gdy patrzy�em, mijali�my go tak blisko, �e widzia�em na nim g�ry i kratery obramowane swym w�asnym cieniem. Tego nie mo�na by�o poj��! Wszyscy przecie� wiedzieli, �e Ksi�yc to idealne ko�o! �kaj�c, bezskutecznie pr�bowa�em zgoni� te u�ud� z ekranu. Sir Roger obezw�adni� Branithara i rozci�gn�� p�przytomnie na pod�odze, po czym uni�s� si�, oddychaj�c ci�ko. - Gdzie jeste�my? - wydysza�. - Co si� sta�o? - Lecimy - j�kn��em. - W g�r�, w niewiadome. - Nast�pnie zatka�em palcami uszy, by nie s�ysze�, jak rozbijamy si� o pierwsz� z kryszta�owych sfer. Po chwili, gdy nic si� nie wydarzy�o, otworzy�em oczy i spojrza�em ponownie: Ziemia i Ksi�yc wci�� mala�y i wygl�da�y jak podw�jna, b��kitna i z�ota gwiazda. Prawdziwe gwiazdy �wieci�y ostro, nie migocz�c, na tle bezkresnej ciemno�ci. Zdawa�o mi si�, �e nadal nabieramy pr�dko�ci. Sir Roger przekle�stwem przerwa� moje modlitwy. - Musimy wpierw rozprawi� si� z tym zdrajc� - rzuci� i kopn�� Branithara w �ebra. Wersgor usiad� i spojrza� lekcewa��co. Zebra�em my�li i powiedzia�em do niego po �acinie: - Co� ty uczyni�? Umrzesz na torturach, chyba �e natychmiast nas zawr�cisz. Uni�s� si�, za�o�y� r�ce i spojrza� na nas z zawzi�to�ci� i dum�. - Czy�cie s�dzili, �e wy, barbarzy�cy, jeste�cie r�wnym przeciwnikiem dla cywilizowanego umys�u? - powiedzia�. - R�bcie ze mn�, co chcecie, i tak dostaniecie za swoje, gdy przyb�dziecie do kresu podr�y. - Co w�a�ciwie zrobi�e�? Jego poranione usta wykrzywi�y si� w grymasie. - W��czy�em automatycznego pilota. Teraz statek prowadzi si� sam: wszystko jest automatyczne, odlot, przej�cie na ponad�wietln� quasi-pr�dko��, utrzymanie si�y ci��enia na pok�adzie, przekazywanie obrazu bez zniekszta�ce� optycznych, jak i pozosta�e sprawy. - Dobrze - wy��cz to! - Nikt tego nie mo�e zrobi�. R�wnie� i ja, skoro d�wignia zosta�a zablokowana. Tak b�dzie, p�ki nie przyb�dziemy na Tharixan, najbli�szy �wiat zasiedlony przez m�j nar�d! Spr�bowa�em ostro�nie ster�w; nie mo�na by�o ich ruszy�. Gdy powiedzia�em to towarzyszom, sir Owain j�kn�� g�o�no. Lecz sir Roger rzek� ponuro: - Sprawd�my, czy tak jest istotnie. Przynajmniej przes�uchanie b�dzie dla niego kar� za zdrad�! Za mym po�rednictwem Branithar odpar� z pogard�: - Prosz� bardzo, wy�aduj na mnie swoj� zemst�, je�li chcesz, i tak si� nie boj�. Nawet gdyby�cie z�amali moj� wol�, nie b�dziecie mieli z tego po�ytku. Nie da si� zawr�ci� czy zatrzyma� statku. Ta d�wignia pomy�lana zosta�a na wypadek, gdyby pojazd trzeba by�o wys�a� gdzie� bez za�ogi. - Po chwili doda� z powag�: - Zrozumcie, �e nie �ywi� do was nijakiej urazy. Jeste�cie odwa�ni i z �alem musz� wam oznajmi�, �e potrzebujemy waszego �wiata. Je�li mnie oszcz�dzicie, wstawi� si� za wami, kiedy ju� b�dziemy na Tharixanie. Mo�e przynajmniej b�dzie wam darowane �ycie. Sir Roger potar� w zadumie podbr�dek. Us�ysza�em chrobot jego zarostu, chocia� goli� si� dopiero co, w ostatni czwartek. - Rozumiem, �e statek stanie si� zn�w zdatny do startu, kiedy osi�gniemy owo miejsce przeznaczenia. - By�em zdumiony spokojem, z jakim przyjmowa� to wszystko po pierwszym szoku. - Czy mo�emy w�wczas zawr�ci� i uda� si� do domu?. - Nigdy was tam nie poprowadz�! - odpar� na to Branithar. -A sami, nie umiej�c czyta� naszych ksi�g nawigacyjnych, nigdy nie dotrzecie do celu. B�dziemy dalej od waszego �wiata, ni� �wiat�o jest w stanie przeby� przez tysi�c waszych lat. - M�g�by� zachowa� tyle uprzejmo�ci, by nie obra�a� naszej inteligencji! - obruszy�em si�. - Wiem tak dobrze jak i ty, �e �wiat�o porusza si� z pr�dko�ci� niesko�czon�. Ten wzruszy� ramionami. W oczach sir Rogera pojawi� si� blask. - Kiedy b�dziemy na miejscu? - zapyta�. Za dziesi�� dni - u�wiadomi� nas Branithar. - To nie odleg�o�ci mi�dzy gwiazdami, jakie by one by�y, op�nia�y nasze przybycie do waszego �wiata. Prowadzimy podb�j innych gwiazd od trzech wiek�w. Po prostu jest ich tak wiele. - Hm... Kiedy przyb�dziemy, b�dziemy mieli �w wspania�y statek do u�ytku, z jego dzia�ami i r�czn� broni�. Wersgorowie mog� po�a�owa� naszego przybycia. Prze�o�y�em to Branitharowi, kt�ry odpowiedzia�: - Szczerze wam radz� podda� si� od razu. Istotnie, owe miotacze energii mog� zabi� cz�owieka czy obr�ci� miasto w popi�. Ale sami stwierdzicie, �e b�d� bezu�yteczne: mamy ekrany z czystej energii, kt�re opr� si� ka�demu takiemu miotaczowi. Statek nie jest w ten spos�b zabezpieczony, bo generatory p�l ochronnych s� za wielkie dla niego. A zatem dzia�a fortecy mog�" was zniszczy�. Sir Roger mrukn�� jedynie: - Mamy wi�c dziesi�� dni, by to przemy�le�. Niech ta wiadomo�� pozostanie tajemnic�: nikt nie mo�e zobaczy� �wiata zewn�trznego, chyba �e z tego miejsca. Wymy�l� jak�� bajk�, kt�ra zbytnio nie wystraszy ludu. Wyszed�, a jego p�aszcz zawirowa� mu wok� n�g jak wielkie skrzyd�a. ROZDZIA� IV By�em najmniej znacz�cym z naszych wojak�w i w wielu sprawach nie mia�em udzia�u, jednak�e, u�ywaj�c przypuszcze� dla wype�nienia luk w wiedzy, spisuj� wszystko jak najdok�adniej. Kap�ani wiele s�ysz� przy spowiedzi i mog�, nie �ami�c tajemnicy, sprostowa� fa�szywe wyobra�enia. S�dz� zatem, i� sir Roger wzi�� Katarzyn� na stron� i wyjawi� jej, jak si� sprawy maj�. Liczy� na jej spok�j i dzielno��, ona jednak wpad�a w niepohamowan� furi�. - Przekl�ty ten dzie�, kiedym ci� po�lubi�a! - krzykn�a, wpierw zaczerwieniona, potem poblad�a, tupi�c o stalowy pok�ad. - Nie do��, �e tw�j barani up�r zha�bi� mnie przed kr�lem i dworem, �e rzuci� mnie na pastw� nudnego �ycia w tej nied�wiedziej jaskini, kt�r� nazywasz zamkiem, to jeszcze teraz nara�asz �ycie i dusze moich dzieci! - Ale�, najdro�sza - wyj�ka�. - Nie mog�em wiedzie�... - Nie, na to by�e� za g�upi! Ma�o ci by�o rabunku i pogoni za dziewkami we Francji, to jeszcze musia�e� lecie� w tej lataj�cej trumnie. Twoja buta powiedzia�a ci, �e demon b�dzie tak przera�ony, i� stanie si� twym pos�usznym niewolnikiem. �wi�ta Mario, mniej lito�� nad niewiastami! Obr�ci�a si� �kaj�c i po�pieszenie odesz�a. Sir Roger patrzy� za ni�, p�ki nie znikn�a w g��bi d�ugiego korytarza, po czym z ci�kim sercem uda� si� na spotkanie z wojskiem. Znalaz� je w tylnej �adowni, przy gotowaniu wieczerzy. Powietrze, mimo rozpalonego ognia, by�o nadal �wie�e: Branithar powiedzia� mi, �e statek zawiera urz�dzenia do odnawiania atmosfery. B�yszcz�ce �ciany i niemo�no�� rozr�nienia dnia od nocy przynosi�y mi niepok�j, lecz zwykli �o�nierze nie zwracali na to uwagi - siedzieli pij�c wino, przechwalaj�c si�, graj�c w ko�ci, �owi�c pch�y... dzika, bezbo�na horda, kt�ra jednak�e z wielkim oddaniem s�awi�a swego pana. Sir Roger przywo�a� Czerwonego Johna Hamewarda i wnet jego olbrzymia posta� wype�ni�a ma�� boczn� kajut�. - Co�, panie - zauwa�y� - owa droga do Francji wydaje si� nieco przyd�uga. - Plany si�, hm... zmieni�y - rzek� ostro�nie sir Roger. - Zdaje si�, i� w ojczy�nie tego statku mo�na znale�� rzadkie �upy. Je�li tak, mogliby�my wyposa�y� wystarczaj�co wielk� armi�, by nie tylko zdoby�, lecz i utrzyma� wszystkie podbite ziemie. Czerwony John czkn�� i podrapa� si� pod kubrakiem. - Je�li nie natkniemy si� na co�, czego nie uda si� pokona�, panie. - Nie s�dz�. Trzeba tylko przygotowa� ludzi na t� zmian� planu i uspokoi� wszelkie obawy. - To nie b�dzie �atwe, panie. - Czemu nie? Rzek�em ci, �e �up b�dzie dobry. - Dobrze, m�j panie, je�li chcecie szczerej prawdy, to jest tak: cho� mamy z sob� wi�kszo�� niewiast z Ansby i wiele z nich jest niezam�nych i, hm, przyja�nie usposobionych, to i tak nas, m��w, jest dwa razy-wi�cej. A panny francuskie s� wdzi�czne i Saracenki mog�yby si� nada� w potrzebie, s�dz�c za� po tych tu pokonanych przez nas niebieskosk�rych, ich kobiety nie s� tak urodziwe. - Sk�d wiesz, �e nie trzymaj� oni w niewoli pi�knych ksi�niczek, kt�re t�skni� za uczciw� angielsk� twarz�? - C�, m�j panie, i tak te� by� mo�e. - Miej wi�c swoich �ucznik�w gotowych do walki, skoro tylko wyl�dujemy. - Sir. Roger poklepa� olbrzyma po ramieniu i wyszed� pom�wi� � innymi kapitanami. Napomkn�� mi potem o tej kwestii niewie�ciej, kt�ra mnie zatrwo�y�a. - Chwali� Boga, �e stworzy� Wersgor�w tak ma�o powabnymi, zgo�a jako inny gatunek stworzenia. Wielka jest jego przezorno��! - wykrzykn��em. - Jakkolwiek byliby szpetni - zapyta� baron - czy� pewien, �e nie s� lud�mi?- B�g raczy wiedzie� - odpar�em po namy�le. - Wygl�daj� odra�aj�co, jednako� chodz� na dw�ch nogach, maj� r�ce, mow� i rozum. - To niewiele znaczy. - Och, tak wiele znaczy, panie! Je�li bowiem posiadaj� dusze, to naszym oczywistym obowi�zkiem jest zdoby� ich dla wiary. Wszak�e gdyby ich nie mieli, blu�nierstwem by�oby udziela� im sakrament�w. - Sprawdzenie tego pozostawiam tobie - mrukn�� oboj�tnie. Bezzw�ocznie po�pieszy�em do kajuty Branithara pilnowanej przez dw�ch zbrojnych. - Czeg� chcesz? - zapyta�, gdy usiad�em. - Masz dusze? - Co? Wyja�ni�em, co oznacza spiritus. By� nadal zaskoczony. - Czy ty naprawd� wierzysz, �e miniatura ciebie samego �yje w twojej g�owie? - zapyta�. - Och, nie, dusza nie jest materialna, to jest to, co daje �ycie -to znaczy nie ca�kiem tak, bo przecie� zwierz�ta �yj� tak�e - co daje wol�, osobowo��... - Aaaa... rozum... - Nie, nie! Dusza to jest to, co �yje po �mierci cielesnej i staje przed s�dem, by zda� spraw� z czyn�w pope�nionych za �ycia. - Wierzysz zatem, �e osobowo�� trwa po �mierci. Interesuj�cy problem: je�li osobowo�� jest bardziej form� ni� obiektem materialnym, co zdaje si� logiczne, zatem teoretycznie mo�na by t� form� przekaza� czemu� innemu; by�by wi�c to taki sam system lub te� relacja, tylko inna matryca fizyczna. - Przesta�e bredzi�! - przerwa�em zniecierpliwiony. - Jeste� gorszy ni� albigensi. Gadaj po prostu: masz dusz� czy nie? - Nie wiem. - �adnego z ciebie po�ytku - skarci�em go i wyszed�em. Dyskutowali�my to zagadnienie w naszym duchownym gronie, ale z wyj�tkiem oczywistego faktu, i� mo�na udzieli� chrztu z wody dowolnemu niecz�owiekowi, kt�ry by sobie tego �yczy�, nie osi�gn�li�my �adnego innego rozwi�zania. Bez w�tpienia by�a to sprawa dla Rzymu, by� mo�e nawet dla soboru. Gdy to wszystko si� dzia�o, lady Katarzyna powstrzymywa�a �zy i majestatycznie przechadza�a si� po korytarzu, szukaj�c w ruchu uj�cia dla swego niepokoju. W d�ugim pomieszczeniu s�u��cym oficerom do spo�ywania posi�k�w znalaz�a sir Owaina stroj�cego harf�. Ten poderwa� si� na r�wne nogi i sk�oni� g��boko. - Pani moja! Jak�e mi�a... rzek�bym, osza�amiaj�ca.... niespodzianka. - Gdzie� teraz jeste�my? - spyta�a; nagle podda�a si� znu�eniu i siad�a na �awie. Widz�c, �e zna ju� prawd�, odrzek�: - Nie wiem. S�o�ce ju� zmala�o, zanim w masie innych gwiazd stracili�my jego obraz. - U�miechn�� si� lekko. - Cho� w tym pokoju rozja�nia�o ono na nowo. Katarzyna poczu�a nap�ywaj�cy rumieniec i po�piesznie spojrza�a na czubki swoich bucik�w. - Jeste�my w najbardziej samotnej podr�y podj�tej kiedykolwiek przez cz�owieka - odezwa� si� sir Owain. - Je�li zezwolisz, pani, postaram si� skr�ci� j� o godzin� pie�niami po�wi�conymi twojemu urokowi. Nie odm�wi�a wi�cej ni� raz i wkr�tce jego g�os wype�ni� pomieszczenie. ROZDZIA� V Niewiele mo�na powiedzie� o tej podr�y -jej nuda wnet sta�a si� gorsza od niebezpiecze�stw. Parokrotnie rycerze zd��yli si� zwa�ni�, a John Hameward musia� rozbi� niejedn� g�ow�, aby utrzyma� porz�dek mi�dzy swoimi �ucznikami. Najlepiej podr� znosili ch�opi - je�li nie oporz�dzali byd�a lub nie jedli, to po prostu spali. Zauwa�y�em, �e lady Katarzyna cz�sto rozmawia�a z sir Owainem i �e jej m�� nie by� ju� tym ucieszony. Ale �e zawsze by� poch�oni�ty jakimi� planami b�d� przygotowaniami, a m�ody rycerz dawa� jej godziny zabawy i uciechy, wi�c te� na razie nic przeciw temu nie czyni�. Sir Roger i ja sp�dzali�my wiele czasu z Branitharem, kt�ry ch�tnie opowiada� o swojej rasie i imperium. Wiara w jego opowie�ci przychodzi�a mi opornie. Dziwne �e tak szpetne plemi� mo�e zamieszkiwa� to, co - jak s�dzi�em - by�o Trzecim Niebem, ale zaprzeczy� Jemu nie umia�em. Mo�e to by�, my�la�em, �e wzmianka Pisma �wi�tego o czterech rogach �wiata nie odnosi si� wcale do naszej Terry, lecz do kubicznego wszech�wiata. Poza nim musi wi�c znajdowa� si� siedziba b�ogos�awionych, a uwaga Branithara o roztopionym wn�trzu Ziemi by�a z pewno�ci� zgodna z wizjami prorok�w opisuj�cych piek�o. Branithar twierdzi�, �e w imperium wersgorskim jest oko�o stu �wiat�w takich jak nasz oraz �e kr��� one wok� takiej�e liczby gwiazd, jako �e dot�d nie spotkali gwiazdy maj�cej wi�cej ni� jedn� nadaj�c� si� do zamieszkania planet�. Ka�dy z tych �wiat�w by� zamieszkany przez kilka milion�w Wersgor�w, kt�rzy lubili mie� du�o przestrzeni. Za wyj�tkiem g��wnej planety, Wersgorixanu, nie by�o na nich miast, ale na planetach znajduj�cych si� na pograniczu imperium - a tak� by� Tharixan, do kt�rego pod��ali�my - sta�y twierdze. Wed�ug Branithara warownie te stanowi�y co� na kszta�t port�w dla statk�w powietrznych; ich ogromna si�a ogniowa czyni�a je niezdobytymi. Gdy zdatna do kolonizacji planeta mia�a rozumnych mieszka�c�w, wyniszczano ich lub niewolono. Wersgorowie nie zajmowali si� �adn� prac� fizyczn�, zostawiaj�c j� zwyk�ym albo te� mechanicznym niewolnikom. Oni sami byli �o�nierzami, zarz�dcami rozleg�ych maj�tk�w, kupcami, w�a�cicielami manufaktur (podobno jednak wielko�ci� ani wytwarzanymi produktami nie daj�cych si� �adn� miar� por�wna� z tym, co tak si� nazywa na Ziemi), a tak�e politykami i dworzanami. Nie maj�c broni, zniewoleni tubylcy nie mieli te� nadziei na pokonanie ust�puj�cych im liczb� obcych w�adc�w. Sir Roger wspomina� by� co� o rozdaniu broni owym uciskanym stworzeniom, i to zaraz po przybyciu. Atoli Branithar powiadomi� go z u�miechem, �e Tharixan nigdy nie by� zamieszkany i st�d na ca�ej planecie jest ledwo kilkuset niewolnik�w.; Imperium linia�o kszta�t sferyczny o �rednicy mniej wi�cej dw�ch tysi�cy lat �wietlnych. Rok �wietlny za� to zawrotna odleg�o��, jak� �wiat�o pokonuje w ci�gu zwyk�ego roku wersgorskiego, a ten by�, wed�ug Branithara, o jedn� dziesi�t� d�u�szy od ziemskiego. Imperium obejmowa�o miliony s�o�c i otaczaj�cych je �wiat�w, cho� wi�kszo�� z nich, czy to z racji truj�cego powietrza, czy te� szkodliwych form. �ycia, by�a nieprzydatna dla Wersgor�w. Sir Roger ciekaw by�, czy oni jedni nauczyli si� lata� pomi�dzy gwiazdami. Branithar pogardliwie wzruszy� ramionami. - Napotkali�my trzy inne rasy, kt�re niezale�nie od nas rozwin�y t� umiej�tno��. �yj� teraz w naszej sferze, lecz jak dot�d nie podbili�my ich. Nie warto; prymitywne planety s� znacznie �atwiejszym �upem. Dopuszczamy ich. do ruchu i pozwalamy, by utrzymywali par� kolonii, kt�re ongi� za�o�yli na innych planetach, ale na dalsz� ekspansj� nie pozwalamy. Nie �ywi� do nas przyjaznych uczu�, wiedz�, �e zniszczymy ich, je�li tylko b�dziemy przekonani o takiej potrzebie, jednak�e s� bezradni wobec naszej przewagi. - Pojmuj� - przytakn�� baron. Poradzi� mi, bym j�� si� uczy� mowy Wersgor�w. Branithar uzna�, �e nauczanie mnie mo�e by� zabawne; a �e ci�ka praca t�umi�a trwog�, wi�c przyk�ada�em si� solidnie i nauka posuwa�a si� ca�kiem �wawo. J�zyk ich by� barbarzy�ski, brakowa�o mu szlachetnej gi�tko�ci i celno�ci �aciny, ale dzi�ki temu nie by� trudny do nauczenia. W wie�y kontrolnej znalaz�em szuflady pe�ne map i tablic numerycznych. Pismo by�o nadzwyczaj r�wne; wynosi�em st�d, �e mieli doskona�ych skryb�w; �al tylko by�o, ,�e nie iluminowali stronic. Rozmy�laj�c o nich i korzystaj�c-z tego, czegom si� ju� nauczy� z ich mowy i pisma, doszed�em do wniosku, �e mam do czynienia ze zbiorem wskaz�wek nawigacyjnych. Mi�dzy nimi by�a mapa planety Tharixan. Przet�umaczy