2464

Szczegóły
Tytuł 2464
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2464 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2464 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2464 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JERRY AHERN KRUCJATA 13: PO�CIG Prze�o�y�a: Barbara Lewko Dla Darthy Hix - mam nadziej�, �e Ci si� spodoba. Wszystkiego najlepszego... ROZDZIA� I �o�nierze pu�kownika Wolfganga Manna byli ostatnim oddzia�em nowej formacji SS. Stawiali jeszcze op�r, ale w zasadzie by� on daremny. W�a�nie umocnili swoje pozycje, kiedy elektroniczny system ostrzegania nades�a� meldunek o du�ym zgrupowaniu wojsk, zmierzaj�cych w stron� Complexu drog� l�dow� i powietrzn�. - Rosjanie - stwierdzi� kr�tko Mann, kt�remu bez znieczulenia nastawiono zwichni�t� nog�. - W�adymir - szepn�a Natalia. Sarah spojrza�a na nich z niepokojem. - Cholera - mrukn�� Rourke. Kurinami poszed� po Elaine Haverson, zabieraj�c z sob� Sarah i Helen� Sturm z jej trzema synkami i nowo narodzonymi c�reczkami. Rourke zmieni� czarny mundur polowy na swoje w�asne levisy, niebiesk� koszul� i wojskowe buty. Siedzia� teraz nad drug� fili�ank� kawy. Gdy pi� pierwsz�, nawi�zano ��czno�� radiow� pomi�dzy Helmutem Sturmem a pu�kownikiem Mannem. Potem nadesz�a wiadomo��, �e Sturm pope�ni� samob�jstwo, dowiedziawszy si�, i� jego �ona i dzieci omal nie zgin�y z rozkazu nazistowskiego rz�du, kt�remu z�o�y� przysi�g� wierno�ci. Popijaj�c kaw�, Rourke �adowa� magazynki pistolet�w, sprawdzi� karabiny i g�adzi� ostrze swojego no�a my�liwskiego marki Gerber. Gdy nadszed� meldunek o zbli�aniu si� wojsk radzieckich pod dow�dztwem W�adymira Karamazowa, John spokojnie dopi� kaw�, sko�czy� �adowa� magazynki, wsun�� do kabur pistolety, a n� schowa� do pochwy. Kiedy kapitan Hartman z�o�y� meldunek o gotowo�ci swojego oddzia�u do odparcia ataku, Natalia oznajmi�a, �e p�jdzie si� przygotowa�. Frau Mann, kt�ra do��czy�a do nich w pobli�u centrum ��czno�ci, posz�a za ni�. Tylko Kurinami usiad� przy Rourke'u i cicho spyta�: - Zn�w bitwa, John? - Tak - odrzek� doktor porucznikowi japo�skiej marynarki i wyszed� z centrum ��czno�ci. Znalezienie pu�kownika Manna, kt�ry oparty o kule sta� w otoczeniu oficer�w na jednej z ulic Complexu, nie zaj�o mu wiele czasu. Mann, dostrzeg�szy Amerykanina i Japo�czyka, pomacha� im, a oficerowie rozst�pili si�, �eby zrobi� przej�cie. - Pu�kowniku? - Rourke podszed� do niemieckiego dow�dcy. - Walczy� pan ju� przedtem z tym cz�owiekiem. Ma pan jakie� sugestie? - zapyta� Mann. - M�g�by by� diab�em - powoli odpowiedzia� John. - Ale jest tylko cz�owiekiem z krwi i ko�ci. I chce �y�. Zrobi� wi�cej dla siebie ni� dla swojej sprawy, cho� mo�e to jedno i to samo. Je�li poczuje si� osobi�cie zagro�ony, zabierze z sob� wi�kszo�� swoich ludzi i ucieknie, �eby wr�ci� i bi� si� innego dnia. - A wi�c b�yskawiczne uderzenie w sam �rodek jego wojsk? - Tak. - Rourke wolno skin�� g�ow�. - �atwiej to powiedzie� ni� wykona�, doktorze. Jedna trzecia za�ogi Complexu albo by�a lojalna wobec Wodza i ju� nie �yje, albo jest ranna, albo pod stra��. Jedna trzecia ludzi, doktorze, nie nadaje si� do walki. Zniszczono znaczn� cz�� naszego wyposa�enia. Rourke wyci�gn�� w�skie, ciemne cygaro z wewn�trznej kieszeni br�zowej kurtki lotniczej. - Niech mi pan da kilku ludzi i troch� broni. Poprowadz� rajd na g��wn� kwater� Karamazowa, o ile j� tylko namierzymy. Prosz� zatrzyma� w Complexie tylko tylu ludzi, aby nie pozosta� ca�kiem bezbronny. Wszyscy inni niech stworz� oddzia�, kt�ry przejdzie do kontrataku w tej samej chwili, kiedy ja uderz� na kwater� g��wn�. Nale�y wykona� manewr zaczepny, �eby Karamazow nabra� przekonania o naszej sile i liczebno�ci. Powinien poczu� zagro�enie. - Id� z tob� - us�ysza� kobiecy g�os za plecami. To Natalia. Odwr�ci� wzrok od Manna i spojrza� na ni�. Sta�a, maj�c za plecami ulic� pe�n� przedbitewnej krz�taniny. Uzbrojeni m�czy�ni biegali tu i tam, a opancerzone pojazdy wje�d�a�y i wyje�d�a�y przez g��wn� bram� Complexu. - Ty, Sarah i Elaine mo�ecie zosta� tutaj. Przydacie si� do obrony Complexu. Zabior� z sob� Akiro, je�li zechce mi towarzyszy�. - P�jd�! - krzykn�� Kurinami z entuzjazmem. - P�jd� - szepn�a Natalia stanowczo. - Znam mojego m�a lepiej ni� ktokolwiek inny. Wiem, co my�li. Je�li p�jdziemy razem, b�dziemy mogli penetrowa� teren z dw�ch stron jednocze�nie. By� mo�e zwi�kszy to szans� schwytania W�adymira przez zaskoczenie. Jej r�ce spoczywa�y na kaburach rewolwer�w. Mia�a teraz na sobie sw�j zwyk�y czarny bojowy kombinezon, kt�rego prosty kr�j czyni� j� jeszcze bardziej poci�gaj�c�. Czarne buty na p�askich obcasach si�ga�y jej prawie do kolan, na lewym ramieniu wisia�a czarna p��cienna torba, a przez piersi Rosjanka mia�a przewieszony M-16. Spod lewej pachy wystawa� walter z t�umikiem. Ciemne w�osy si�ga�y jej do ramion, a kiedy potrz�sn�a g�ow�, zab��kany kosmyk opad� na czo�o. Oczy - intensywnie b��kitne o dziwnie twardym spojrzeniu. - W porz�dku - odpowiedzia� John. Niemieckie tankietki przypomnia�y Rourke'owi, jak kiedy� Rommel ob�o�y� dykt� volkswageny, robi�c z nich atrapy czo�g�w. Mia�o to przekona� aliant�w, �e Lis Pustyni dysponuje o wiele wi�kszymi od faktycznych zapasami broni. Tankietki by�y nieco wolniejsze od volkswagen�w. Cz�owiek prowadz�cy pojazd obs�ugiwa� jednocze�nie elektronicznie sterowan� bro�. W zasadzie tworzy� w ten spos�b integraln� ca�o�� z maszyn�. Kapitan Hartman poleci� sier�antowi Hofsteaderowi, aby ten kr�tko przeszkoli� Rourke'a, Natali� i Kurinami. - Doktorze, pani major, poruczniku. Aby m�c w pe�ni wykorzysta� KP-6, nale�y si� przez kilka tygodni wprawia� na modelu �wiczebnym, a potem na poligonie. Ale prowadzenie KP-6 jest tak proste, jak prowadzenie samochodu. Trudno jednak pos�ugiwa� si� broni�, gdy pojazd jest w ruchu. Strzelaj�c i wykonuj�c jednocze�nie gwa�towne zwroty, mo�na uszkodzi� czo�g. Interesuj� si� dawn� broni�, Herr Doktor. Za pa�skich czas�w czo�gom �atwo spada�y czy p�ka�y g�siennice, co unieruchamia�o zwykle wszystkie �wczesne wozy, natomiast w wypadku nieprawid�owej obs�ugi KP-6 mo�e si� przewr�ci�. W r�kach do�wiadczonego �o�nierza jest to prawie niemo�liwe, nawet gdyby strzela� skr�caj�c. No, ostrzeg�em was przed najwi�kszym niebezpiecze�stwem. - Hofsteader u�miechn�� si�. - A teraz, pani major, mo�e zechcia�aby pani wej�� do �rodka? Natalia skin�a g�ow�, a Rourke pom�g� jej si� wdrapa� na pancerz o barwie pustynnego piasku. Hofsteader wspi�� si� z drugiej strony i podni�s� pokryw� w�azu. Natalia obr�ci�a si�, spu�ci�a nogi i ze�lizn�a w d�. Kiedy si� odezwa�a z wn�trza pojazdu, jej g�os odbi� si� dziwnym echem. - Tu jest bardzo ciasno, sier�ancie! - Tak, pani major, ale poczuje si� pani wzgl�dnie wygodnie, kiedy na�o�y pasy i usadowi si� w Fotelu. - Rzeczywi�cie, ma pan racj�. Jest tu nawet troch� miejsca na nogi. - Kab��k przed pani� pe�ni funkcj� kierownicy. Praw� stop� naciska pani peda� gazu, pierwszy z prawej strony. �rodkowy peda� to hamulec, a trzeci... - Sprz�g�o? Hofsteader g�o�no si� roze�mia�. - Nie, pani major. Sprz�g�o... Czyta�em o tym, a nawet widzia�em w starych, zabytkowych pojazdach. Ale ten peda� po lewej stronie to przek�adnia bieg�w. Naciskaj�c go podczas jazdy, automatycznie zmienia pani kierunek obrotu czterech g��wnych k� nap�dowych. Gdy naci�nie pani peda�, jad�c wstecz, zn�w ruszy pani do przodu. Przy uruchamianiu czo�gu nale�y odczyta� z tablicy kontrolnej, na kt�rym biegu jest pojazd. Karinami spojrza� na Hofsteadera. - Sier�ancie, czy nie ma tu innych bieg�w? Chodzi mi o jazd� w szczeg�lnie trudnym terenie. - Nie ma takiej potrzeby, poruczniku. Czujniki umieszczone w g�sienicach czo�gu i na jego podwoziu bez przerwy monitoruj� teren, dokonuj�c na bie��co autokompensacji. - Jak mo�na podczas jazdy zmieni� kierunek bezpo�rednio z przodu w ty�, nie uszkadzaj�c skrzyni bieg�w? - dopytywa� si� Rourke. - Biegi s� ca�kowicie oddzielone od siebie. Naci�ni�cie peda�u powoduje prze��czenie z jednego kierunku na drugi. Potem Hofsteader wyt�umaczy� im po kolei zasady dzia�ania wszystkich najwa�niejszych wska�nik�w, przycisk�w i pokr�te�. Ekonomiczna pr�dko�� tankietki wynosi�a sto trzydzie�ci kilometr�w na godzin�, a maksymalna - na suchym i p�askim terenie -sto pi��dziesi�t cztery kilometry na godzin�. Poruszaj�c si� r�wnie swobodnie po l�dzie, jak i pod wod�, m�g� pokona� ka�d� przeszkod� wznosz�c� si� pod k�tem siedemdziesi�ciu stopni. Na szczycie pojazdu zamontowano czterdziestomilimetrow� samopowtarzaln� wyrzutni� granat�w, mog�c� wykona� obr�t o trzysta sze��dziesi�t stopni. Po obu stronach wozu wbudowano wyrzutnie pocisk�w, kt�rych celowniki nastawia� komputer na konsolecie. Z ka�dej strony po trzy pociski. Na przedzie i z ty�u znajdowa�y si� dwa jednakowe, niezale�ne od siebie karabiny maszynowe. Rourke oceni� na oko, �e s� to siedemdziesi�tki. W sumie mo�na by�o strzela� jednocze�nie w czterech kierunkach. Spojrza� na zegarek. Za dziesi�� minut zbierze si� oddzia� maj�cy kontratakowa�. Ostatnie meldunki wskazywa�y na to, �e Rosjanie mog� uderzy� w ka�dej chwili. Hofsteader przerwa� te rozmy�lania. - Czy s� jakie� pytania? Komentarze? Panowie? Pani Major? Kurinami za�mia� si�. - Gdyby to by�o pi��set lat temu, m�j kraj zrobi�by to lepiej. Krakowski siedzia� w swojej maszynie, patrz�c na tablic� kontroln�. My�la� o tym, �e dawny pu�kownik Karamazow jest ju� marsza�kiem i �e dzisiaj b�d� awanse, w tym co najmniej jeden na pu�kownika. W gr� wchodzi albo Antonowicz z najbli�szego otoczenia marsza�ka, albo on, Krakowski, pochodz�cy z nowej generacji �o�nierzy, wychowanych dla wojny w Podziemnym Mie�cie na Uralu. Oczywi�cie wola�by, �eby wyb�r pad� na niego. - Tu m�wi Krakowski - powiedzia� do mikrofonu. - Towarzysze! W tej historycznej chwili musicie my�le� tylko o jednym. Nie walczymy z nazistami i ich kapitalistycznymi sojusznikami dla w�asnej chwa�y. Walczymy o bezpiecze�stwo narodu radzieckiego, o og�lno�wiatowy komunizm. Nie ma szczytniejszych cel�w, a �adne po�wi�cenie nie jest zbyt wielkie. Dla niekt�rych z nas s� to by� mo�e ostatnie chwile. Nazistowska twierdza jest dobrze umocniona. Ale to nie stanowi przeszkody dla naszych wsp�lnych wysi�k�w. Razem d��ymy do zwyci�stwa. I zwyci�stwo przypadnie nam w udziale, towarzysze! By�by to �wietny napis na pomniku, gdyby mu taki kiedy� postawiono. Na razie zapisze to w swoim dzienniku. Zacz�� zwi�ksza� obroty g��wnego silnika, obserwuj�c przyrz�dy, podczas gdy temperatura osi�ga�a dopuszczalny poziom. "Zwyci�stwo przypadnie nam w udziale. Brzmi to bardzo dobrze" - my�la� Krakowski, delektuj�c si� w�asnymi s�owami... W�adymir Karamazow spojrza� na zegarek. S�o�ce zaraz wzejdzie, a wtedy jego wojska zaatakuj� w kierunku wschodnim, tam gdzie jest twierdza nazist�w. Wyszed� z napr�dce postawionego namiotu, s�u��cego mu jako tymczasowe centrum dowodzenia. Pomnik helikopter�w przypomina� mu brz�czenie roju rozdra�nionych owad�w. Marsza�ek pomy�la�, �e �wiat sprowokowa� t� wojn�. �wiat sprowokowa� swoj� zag�ad�, nie chc�c ust�pi� nieust�pliwemu. Dobro. Z�o. Te s�owa niewiele dla niego znaczy�y. W istnienie prawdy wierz� tylko ci, kt�rzy jej szukaj�. On znalaz� swoj� prawd�: d��enie do coraz wi�kszej w�adzy. I jeszcze wi�ksz� prawd�: zemst�. Pragn�� jej z ca�ych si�. Natalia. W�a�nie zaczyna�a swoj� pokut�, kiedy Rourke zn�w mu j� odebra�. Karamazow dotkn�� swej r�ki w miejscu, gdzie ostatnio zosta� postrzelony. Nast�pnym razem zabije Natali�, a jej agonia b�dzie niewiarygodnie d�uga. To, czy Rourke zginie z jego r�ki, nie jest ju� takie wa�ne. Kocha j�, a wi�c gdy ona umrze w straszliwych m�czarniach, dusza Rourke'a te� umrze. Przystan�� na skraju polany, gdzie rozbili namioty. Poranne powietrze by�o ciep�e i wilgotne. Je�li z jakiego� powodu nie dojdzie do ca�kowitego zwyci�stwa - nast�pi masowa zag�ada. Zorganizowa� wszystko w ten spos�b, by wyeliminowa� jakie� trzecie wyj�cie. Byli ju� w historii ludzie, kt�rzy si� starali przej�� ca�kowit� w�adz� na �yciem i �mierci� innych. Je�li wi�c on, marsza�ek W�adymir Karamazow, nie b�dzie m�g� zosta� panem �ycia, to stanie si� panem �mierci, a jego w�adza b�dzie ostateczna i nieodwo�alna. Nied�ugo wzejdzie s�o�ce. Wkr�tce rozpocznie si� walka. ROZDZIA� II Nad horyzontem pojawi�a si� na wschodzie linia �wietlistej szaro�ci. Rourke wzi�� Sarah w ramiona i mocno j� przytuli�. Ciep�y, wilgotny wiatr targa� zaro�la na szczycie g�ry, we wn�trzu kt�rej pi��set lat temu zbudowano Complex. �wist powietrza rozcinanego �opatkami �migie� bole�nie rani� uszy. - Nam nic si� tu nie stanie - szepn�a Sarah. Rourke poczu� na twarzy jej ciep�y oddech. - Ale ty, Natalia i Akiro, b�d�cie ostro�ni. Prosz�. Wr�� do mnie, John. Czuj� co�. Wiem, �e to niem�dre, ale czuj� co� w sobie. Tak, jak czu�am w sobie Michaela, kiedy nosi�am Annie. To jest... och... John obejmowa� �on�. - Ja te� to czuj�. Przykro mi, �e zrobi�em to z Michaelem i z Annie. Przykro mi, �e pos�u�y�em si� kriogenik�, aby mogli dorosn��. Post�pi�em tak, bo uwa�a�em, �e to pozwoli przetrwa� nam wszystkim. - Wiem - odpowiedzia�a. Rourke wci�� mia� twarz zanurzon� w jej w�osach, kt�re ci�gle jeszcze pachnia�y wytwornymi perfumami. By�a to pozosta�o�� po maskaradzie, kt�r� urz�dzili, aby uratowa� Helen� Sturm i jej dzieci. Sarah przebra�a si� ju� w czarne drelichy i szar� bawe�nian� kamizelk�. - Je�li jestem... je�li jestem w ci��y... wiedz, �e nie zrobi�am tego naumy�lnie z powodu... przez Natali�. - Wiem - odpowiedzia�. - Kocham ci� i zawsze ci� kocha�em. Mo�e damy sobie rad�. Czubkami palc�w dotkn�� jej podbr�dka, uni�s� twarz, musn�� lekko usta, a potem mocno poca�owa�. - Uwa�aj na siebie - powiedzia�, wypuszczaj�c j� z obj��. Podni�s� z chodnika karabin i nie ogl�daj�c si� za siebie, pobieg� w stron� czo�gu. Wskoczy� na pancerz, po�o�y� M-16 na wie�yczce, wsun�� si� do �rodka i si�gn�� po bro�. Rozejrza� si� dooko�a. Niedaleko sta� czo�g Kurinami; Akiro w�a�nie zamyka� pokryw� w�azu. Natalia, przechodz�c obok, pomacha�a mu na po�egnanie. Rourke widzia� ca�e l�dowisko na szczycie g�ry, a na nim, opr�cz ich maszyn, osiemna�cie innych czo�g�w. Ka�dy z nich by� przyczepiony lin� do podwozia jednego z niemieckich helikopter�w. Sam Mann to wymy�li� i prze�wiczy� z pilotami do perfekcji. Kapitan Hartman wyja�ni� Rourke'owi, �e to spos�b na szybkie przeniesienie uzbrojenia w ka�dy punkt pola walki, do kt�rego mo�e dotrze� helikopter. Tankietki, mimo ca�ej broni na pok�adzie, s� lekkie. Helikoptery, w razie potrzeby mog� osi�gn�� szybko�� bojow�. Mog� unie�� si� nad polem bitwy, opu�ci� wozy bojowe na ziemi� i os�ania� je ogniem z broni pok�adowej, dop�ki tankietki nie zostan� odczepione i nie b�d� mog�y w��czy� si� do walki. Ostrze�ono ich przed nudno�ciami wywo�anymi ko�ysaniem si� czo�g�w. Ale on nie mia� czasu, by co� zje��. Spojrza� na pole za sob�. Zobaczy� �on� w czarnych spodniach i szarym bezr�kawniku, �ci�ni�t� w talii wojskowym pasem. Nie pomacha� jej. Patrzy�. Obejrza�a si�. Skin�� g�ow�, wsun�� si� do wn�trza pojazdu i zamkn�� pokryw� w�azu. Stara� si� dopasowa� swoje cia�o do wymiar�w fotela. Miniczo�gi nie by�y przewidziane dla wysokich os�b. W ko�cu zapi�� wszystkie klamry, obserwuj�c jednocze�nie odczyty kontrolne na konsolecie. W pewnym momencie spojrza� na zegarek. �wita�o... Pu�kownik Wolfgang Mann sta� przy g�rnych umocnieniach Complexu i spogl�da� w d� na starannie zagospodarowany teren. Uratowano ziemi� przed zniszczeniem, zasadzono nowe ro�liny, aby pom�c naturze powr�ci� do pierwotnego stanu. Teraz t� ziemi� u�y�ni ludzka krew. Jak�e r�ni�a si� ta wojna od abstrakcyjnych dzia�a�, z kt�rymi si� zetkn��, studiuj�c taktyk�. Tam nie by�o prawdziwego wroga - tutaj wszystko nagle okaza�o si� inne. Dlatego w�a�nie Helmut Sturm odebra� sobie �ycie. Teraz kobiety i m�czy�ni gin�li w walce. Nie �yje W�dz i wielu wiernych mu esesman�w. Niekt�rzy pope�nili samob�jstwo, inni zgin�li bardziej honorowo - w walce. By�y te� egzekucje. Skazano tych, kt�rzy spowodowali niepotrzebn� �mier� innych. Po wykryciu spisku na �ycie Dietera Bema, przeprowadzono czystk�. G�os Berna - filozofa, nauczyciela, naukowca, a teraz nowego wodza - rozbrzmiewa� z g�o�nik�w umieszczonych wok� l�dowiska i na zboczu g�ry. Dociera� do oddzia��w piechoty i do czo�g�w stoj�cych u podn�a. - Dzi� w nocy wyzwolili�my si� spod tyranii, a teraz zn�w musimy si� wykaza� m�stwem i zdecydowaniem. By� mo�e, �e walka dobra ze z�em nigdy si� nie sko�czy. Prze�yjecie czas chwa�y i upokorzenia, b�d� zrywy nadludzkiej odwagi i chwile parali�uj�cego strachu. Dobre czyny. Z�e czyny. Tkwi� one w sercach i umys�ach ludzi; to jest abstrakcja, kt�rej nie mo�na dotkn��, zbada�", przeanalizowa�. Walczymy o wolno��. Nasz wr�g walczy, aby nas zabi� albo zrobi� z nas niewolnik�w. Nasza walka jest s�uszna. Wszystko, czego mo�na od nas ��da�, to najwy�sze po�wi�cenie. Nadzieje i aspiracje nas wszystkich b�d� z wami podczas tej walki. G�os odbija� si� echem i gin�� w szumie wiatru. Mannowi dokucza�a zwichni�ta noga, ale nie by�y to ju� ostre ataki b�lu. Teraz pu�kownik m�g� go opanowa�. Zatrzeszcza�o radio. Odezwa� si�. - Tak, kapitanie Hartman? - Panie pu�kowniku, grupa szturmowa czeka na pa�skie rozkazy. Wolfgang Mann zamkn�� oczy. Zastanawia� si�, czy B�g, o kt�rym m�wili niekt�rzy Amerykanie, B�g, o kt�rym czyta� w zakazanych ksi��kach, przyjmie jego modlitw�. O ile B�g istnieje. - Bo�e, pob�ogos�aw ich - mrukn��. - Panie pu�kowniku? - Hartman, w imi� Bo�e! Atakujcie. - Tak jest! Wolfgang Mann poczu�, �e wiatr nagle ucich�... Rourke m�g� obserwowa� teren za po�rednictwem dw�ch kamer telewizyjnych o polu widzenia sto osiemdziesi�t stopni. Pokr�t�em na konsolecie m�g� w��cza� podgl�d na przedzie lub za pojazdem. Teraz kamera ukazywa�a to, co si� dzia�o przed czo�giem i nad nim. W powietrzu roi�o si� od samolot�w i helikopter�w, wybucha�y pociski przeciwlotnicze, a rakiety zostawia�y za sob� d�ugie smugi. Atak na Complex rozpocz�� si� dok�adnie o przewidzianej przez niego porze, jednak uderzenie by�o gwa�towniejsze, ni� ktokolwiek si� spodziewa�. Od�amki dzwoni�y o pancerz czo�gu. John kurczowo trzyma� si� por�czy, bo nic innego nie m�g� teraz zrobi�. Je�li jego helikopter zostanie zestrzelony, zginie. Stawa� w obliczu �mierci wi�cej razy, ni� m�g� zliczy�, ale nigdy nie by� tak bezradny, jak teraz. My�la� o Natalii i Kurinarnim, zamkni�tych w swoich czo�gach. Wszyscy dzielili ten sam los, wszystkim grozi�o to samo. A je�li szcz�liwie przekrocz� lini� frontu, czo�gi zostan� opuszczone w d�. Nagle w pobli�u eksplodowa�a rakieta. Gwa�towny wybuch wstrz�sn�� czo�giem i rozko�ysa� go. Rourke skierowa� kamer� do g�ry. �mig�owiec dymi�. - Jasna cholera - sykn��, zaciskaj�c jeszcze silniej d�onie na por�czach fotela. Przed nimi, w dole, wspierana czo�gami, k��bi�a si� piechota walcz�ca ju� z wrogiem. Prze��czy� kamer� na podgl�d z ty�u. Nad Complexem niebo by�o szare od dymu, a kilka samolot�w toczy�o za�arty b�j. "Sarah" - niemal na g�os wym�wi� jej imi�. Zn�w spojrza� na monitor nad g�ow�. Zamiast dymu by�o teraz wida� p�omienie ogarniaj�ce ogon helikoptera. Rourke siedzia� sztywno, mi�nie karku mia� napi�te a� do b�lu. M�zg gor�czkowo szuka� jakiego� rozwi�zania, podczas gdy oczy wpatrywa�y si� w monitor. Znajdowa� si� teraz nad radzieck� piechot�, kt�r� poprzedza�y czo�gi. W s�uchawce rozleg� si� g�os pilota helikoptera. - Doktorze! Trac� kontrol� nad maszyn�. Jestem ranny. Umieram. - Spr�buj wyl�dowa�, a ja przedostan� si� do ciebie. - Nie. Jest lepszy spos�b. B�d� si� unosi� nad ziemi� i spuszcz� czo�g w d�. Ja i tak umr�. - Co to znaczy "lepszy spos�b", poruczniku? - John nie zna� nawet imienia tego ch�opca. Ale nie by�o odpowiedzi. Tylko cisza. �o��dek podszed� Rourke'owi do gard�a, kiedy czo�g zacz�� si� opuszcza�. Zn�w us�ysza� g�os m�odego oficera. - Dolicz� do dziesi�ciu i wtedy zwolni� zaczep. B�dzie silny ostrza� z lekkiej artylerii, ale je�li znajdzie si� pan w �rodku mi�dzy nimi, nie b�d� mogli u�y� broni przeciwpancernej. Prosz� si� upewni�, czy pa�ska klamra jest dobrze zapi�ta. Rourke zacz�� m�wi�, ale w s�uchawkach zn�w zapanowa�a cisza. Sprawdzi� wi�c klamr�, a potem spojrza� na konsolet�. Wskazania kontrolne by�y prawid�owe. Zerkn�� na tylny monitor. Reszta helikopter�w posz�a w ich �lady, opuszczaj�c czo�gi Natalii, Kurinamiego i pozosta�ych osiemnastu ochotnik�w w sam �rodek pola bitwy. Z przodu wida� by�o stanowiska lekkiej artylerii i obs�ug� mo�dzierzy, zajmuj�c� swoje pozycje. Nie mia� poj�cia, czy radzieckie mo�dzierze s� w stanie zatrzyma� tankietk�. Niemieccy konstruktorzy KP-6 te� tego nie wiedzieli. - Jeden - w g�osie m�odego pilota s�ycha� by�o zbli�aj�c� si� �mier�. - Dwa. Trzy. Cztery. Pi��. Sze��. Siedem. Osiem. Dziewi��. Dziesi��. Powodzenia, doktorze! Rourke poczu�, �e ko�ysanie si� wzmaga, us�ysza� trzask zamka nad g�ow� i czo�g zacz�� powoli opada�. Wreszcie uderzy� o ziemi�. John stara� si� przycisn�� peda� gazu, skr�caj�c jednocze�nie w prawo, w stron� baterii mo�dzierzy. We wszystkich ko�ciach czu� drgania i wibracje maszyny. Piechota zaatakowa�a czo�g; Rourke s�ysza� �o�nierzy wdrapuj�cych si� na pancerz. Nacisn�� jeden z przycisk�w na konsolecie. Przez pancerz wozu przep�ywa� teraz silny �adunek elektryczny, a na ekranie monitora Rourke m�g� dojrze� iskry przeskakuj�ce mi�dzy metalem a cia�ami ludzi. �o�nierze spadali, a z ich mundur�w i cia� wydobywa�y si� smu�ki dymu. Mo�na by�o zn�w wy��czy� zasilanie: taka operacja gwa�townie wyczerpywa�a baterie. Mo�dzierze by�y coraz bli�ej. John nastawi� celownik prawej wyrzutni i nadusi� przycisk. Czo�g lekko si� zako�ysa�, rozleg� si� g�uchy odg�os, a na monitorze pojawi�a si� smuga - �lad pocisku. W chwil� p�niej na ekranie pojawi� si� b�ysk, a potem kula dymu i ognia. Bateria mo�dzierzy przesta�a istnie�. Na tylnym monitorze John zobaczy� p�on�cy helikopter, lec�cy w stron� zgrupowania czo�g�w po�rodku pierwszej linii. - Nie! - wyszepta�. Nagle wielka ognista kula poch�on�a �mig�owiec i cztery najbli�sze czo�gi. Dopiero potem Rourke us�ysza� seri� eksplozji, a ziemia pod jego maszyn� zadr�a�a. Zamkn�� na chwil� oczy. - Natalia, jeste� ze mn�? - zapyta�. - Nic mi nie jest, John. - Akiro - nadal ca�y? - Nie mniej ni� przedtem. Rourke u�miechn�� si�. - Grupa szturmowa! Zameldowa� si�! S�uchawki zacz�y rozbrzmiewa� g�osami: Jeden, dwa, trzy..." a� do osiemnastu. Wszystkich osiemnastu ochotnik�w wyl�dowa�o i wszyscy byli w pe�nej gotowo�ci bojowej. - Akiro - z mojej lewej flanki. Natalia - z prawej. Reszta - za mn�. Pami�tajcie o tym, �e nie wolno zbyt d�ugo utrzymywa� pancerza pod napi�ciem. Baterie mog� wam si� wyczerpa�. Prawie wszyscy dow�dcy tankietek mieli stopnie oficerskie. By�o te� kilku starszych podoficer�w, a wszystkich dobrano nie tylko z powodu doskona�ego wyszkolenia, ale i ze wzgl�du na dobr� znajomo�� j�zyka angielskiego. W ogniu walki nie by�oby czasu na t�umaczenie rozkaz�w Rourke'a na niemiecki, a on sam niezbyt biegle w�ada� tym j�zykiem. Kurinami zupe�nie nie zna� niemieckiego. Tylko Natalia zna�a doskonale j�zyk i mia�a idealny akcent Byli teraz otoczeni przez piechot�. Rourke par� naprz�d, ostrzeliwuj�c Rosjan z karabin�w maszynowych. Nie u�ywa� wyrzutni granat�w. T� bro� chcia� wykorzysta� przy ataku na sztab Karamazowa. - John. Nadlatuje samolot. To my�liwiec - us�ysza� g�os Natalii. - Otwiera ogie�. - Robimy unik - rozkaza� Rourke, jednocze�nie skr�caj�c gwa�townie w prawo. Za czo�giem ziemia rozpryskiwa�a si� pod ostrza�em karabinu maszynowego. Nagle wszystko zadr�a�o. Nieca�e pi��dziesi�t metr�w za nim eksplodowa�a rakieta. Obr�ci� wie�yczk� w ty� o sto osiemdziesi�t stopni i nastawi� celownik na r�g ekranu. Po chwili pojawi� si� tam my�liwiec, szykuj�cy si� do kolejnego ataku. - Trzymajcie si� z daleka ode mnie - sykn�� Rourke do mikrofonu, celuj�c w podwozie samolotu. Przyciskiem uruchomi� czterdziestomilimetrow� wyrzutni� granat�w, jad�c zygzakiem, kiedy pociski karabinu ry�y ziemi� przed nim. Eksplozja rozerwa�a my�liwiec na kawa�ki. P�on�ce cz�ci skrzyde� i kad�uba rozlecia�y si� na wszystkie strony. Czo�g zatrz�s� si�, gdy o pancerz uderzy�y spadaj�ce szcz�tki samolotu. Rourke spojrza� na przedni monitor. W sam� por�, aby unikn�� zderzenia z �azikiem, ci�gn�cym bezodrzutowe dzia�o. Wie�yczka czo�gu obr�ci�a si� w stron� pojazdu. Wyrzutnia skierowa�a si� w sam jego �rodek. John nacisn�� guzik. Samoch�d zamieni� si� w kul� ognia. Teraz Rourke odwr�ci� wie�yczk�. Nie planowa� na razie dalszego u�ywania wyrzutni. Reszt� granat�w chcia� przeznaczy� na g��wn� kwater� Karamazowa. Ustawi� karabiny maszynowe na automatyczny ogie� os�onowy. Wygl�da�o to, jakby sam kierowa� broni�, oba karabiny obraca�y si� jak szalone, otaczaj�c czo�g kurtyn� ognia. Zn�w przed nim pojawili si� �o�nierze piechoty. Na ich czele jecha� du�y radziecki czo�g. - John, czy widzisz to po prawej stronie? - Widz�, Akiro. Mo�emy ich wymanewrowa�. "Przynajmniej tak m�wi� sier�ant Hofsteader" - doda� w duchu, robi�c gwa�towny skr�t w lewo. KP-6 trz�s� si� i dygota�, p�dz�c po k�pkach trawy. �o�nierze uciekali w pop�ochu, a rosyjski czo�g, co najmniej wielko�ci abramsa, ruszy� w stron� Rourke'a. - Je�li ten dra� nas dopadnie, zostanie z nas mokra plama - odezwa� si� doktor do mikrofonu. - Dobra, s�uchajcie teraz wszyscy. Numery parzyste bior� na siebie praw� g�sienic� czo�gu, a nieparzyste - lew�. U�yjcie wyrzutni granat�w. Uwaga! Odliczam! Pi��! Cztery! Trzy! - Nastawi� sw�j celownik na g�sienic� przy podwoziu. - Dwa! Jeden! Ognia! Na ekranach monitor�w pojawi�y si� smugi bia�ego dymu, kt�re wiruj�c zbli�a�y si� do g�sienic rosyjskiego olbrzyma. Gdy dotar�y do celu, czo�g w jednej chwili okry� si� p�omieniami i dymem. Przez chwil� wydawa�o si�, �e ca�a maszyna unosi si� w powietrze, by z impetem opa�� na ziemi�. W s�uchawkach rozleg�y si� okrzyki rado�ci z powodu chwilowego zwyci�stwa. - Teraz bierzemy si� za piechot� - g�os Rourke'a by� chrapliwy. Nag�y zwrot w prawo niemal wywr�ci� czo�g, John musia� wi�c skr�ci� z powrotem w lewo, przyspieszaj�c jednocze�nie. KP-6 p�dzi� teraz, podskakuj�c na nier�wno�ciach terenu i ziej�c ogniem karabin�w maszynowych. Pozostali przy �yciu �o�nierze rozbiegli si� w panice. Wtedy Rourke dostrzeg� namioty, - John, to musi by� g��wna kwatera W�adymira - us�ysza� g�os Natalii w s�uchawkach. - �apmy go - szepn�� do mikrofonu. Dociskaj�c gaz, nastawi� celownik na konsolecie. Wymierzy� w najdalszy namiot i odpali� pocisk. Drgni�cie czo�gu, g�uchy odg�os, �lad granatu na monitorze, a wreszcie uderzenie i p�omie� strzelaj�cy w niego. Widzia�, jak strz�py cia� i cz�ci przedmiot�w unosz� si� w g�r� i bez�adnie opadaj� na ziemi�. Natalia ze swoj� za�og� zachodzi�a obozowisko z prawej flanki. - Numery od trzynastego do osiemnastego - skierowa� si� do �rodka. Akiro, twoja za�oga... - Zachodzimy od lewej - przerwa� Johnowi Karinami. Nast�pne dwa pociski unios�y si� w powietrze i rozerwa�y dwa namioty, wraz ze stoj�cym obok helikopterem. Doktor uruchomi� wyrzutni� granat�w. Jeszcze jeden �mig�owiec zmieni� si� w k��b dymu i ognia. Wtedy pojawili si� jacy� ludzie. Biegli w kierunku l�dowiska, piechota os�ania�a ich odwr�t Rozp�dzony KP-6 bluzn�� ogniem z karabin�w maszynowych. �o�nierze padli na ziemi�, a Rourke odpali� pocisk wprost w uciekaj�cych ludzi. Zanim dopadli �mig�owca, poch�on�� ich ogie�. Johnowi zosta� tylko jeden pocisk. Z prawej strony Natalia ze swoimi lud�mi atakowa�a inny czo�g. A z przodu... Z przodu bieg�a grupka �o�nierzy. Przed nimi ko�ysa� si� lekko �mig�owiec, got�w do natychmiastowego startu. Karamazow. Czu� to, wiedzia� to. Skierowa� KP-6 w jego stron�. - John, mamy k�opoty - rozleg� si� g�os Natalii. Na monitorze zobaczy�, �e dwa spo�r�d towarzysz�cych jej woz�w zmieni�y si� w stert� pogi�tych blach. Wysoko w niebo strzela� czarny, g�sty dym. Rosyjski czo�g. Jeszcze raz strzeli� i nast�pny w�z bojowy zosta� zniszczony. - Akiro, skr�� w prawo. Pom� Natalii. - Tak jest. Helikopter by� ju� blisko. Kilku m�czyzn bieg�o w jego kierunku, podczas gdy �o�nierze padli na ziemi�, ostrzeliwuj�c czo�g doktora. Na ramieniu kl�cz�cego m�czyzny zobaczy� co�, co mog�o by� wyrzutni� pocisk�w przeciwpancernych. Nie by�o wyj�cia. Odpali� ostatni pocisk: m�czyzn� i otaczaj�cych go �o�nierzy przes�oni�a pomara�czowo-czarna kula ognia. �mig�owiec startowa�. Ludzie wdrapywali si� do �rodka kabiny i wtedy Rourke skierowa� na nich wyrzutni�. Granaty wybucha�y po obu stronach maszyny, helikopter wyra�nie si� zachwia�, ale nadal unosi) si� coraz wy�ej. - John, to jaki� inny rodzaj czo�gu. Chyba ma opancerzone g�sienice. Nie damy rady go zatrzyma� - w s�uchawkach rozleg� si� g�os Akiro. - P�niej - szepn�� Rourke, ale nie do Japo�czyka. Do m�czyzny, o kt�rym wiedzia�, �e by� na pok�adzie startuj�cego helikoptera. Spojrza� na ekran, �eby sprawdzi�, co si� dzieje za nim. Rosyjski czo�g zbli�a� si� do Natalii i pozosta�ych dw�ch woz�w. Z prawej flanki nadje�d�a� Akiro ze swoj� grup�. John odezwa� si�: - M�j pluton, do mnie. Zniszczy� punkt dowodzenia. - W�z Johna zatoczy� szeroki �uk w prawo, a potem przyspieszy�. Rosyjski czo�g wci�� strzela�. Dwa KP-6 z grupy Akiro by�y spalone, trzeci powa�nie uszkodzony. John zwolni� i chwyci� sw�j M-16. Przycisn�� kolb� karabinu peda� gazu, a luf� zaklinowa� o por�cz fotela. Teraz m�g� odpi�� pas. Jednocze�nie odblokowa� przyciskiem na tablicy kontrolnej pokryw� w�azu. Nad g�ow� us�ysza� szcz�k zamka. Si�gn�� do uchwytu przy w�azie. Chwiej�c si� w rytm ruchu czo�gu i zerkaj�c na monitor, uderzy� pi�ci� w zatrzask. Zamek pu�ci�. Rosyjski czo�g by� oddalony mo�e o sto pi��dziesi�t metr�w, a KP-6, ko�ysz�c si� i podskakuj�c, jecha� z maksymaln� szybko�ci� wprost na niego. Doktor podni�s� pokryw�. Podmuch powietrza uderzy� go w twarz, kurz wdar� mu si� do oczu. Rourke wspi�� si� na wie�yczk�, zacisn�� pi�ci i skoczy� jak najdalej. Spad� ci�ko na ziemi� i potoczy� si� kilka metr�w. Poczu� b�l w prawym ramieniu. Usi�owa� wsta�. Potkn�� si�, upad� na kolana. Obejrza� si�: pi��dziesi�t metr�w do zderzenia. Wsta� za wszelk� cen�! Pokonuj�c b�l, podni�s� si� i pobieg�, odliczaj�c sekundy. Gdy doliczy� do pi�ciu, pad� na ziemi�, os�aniaj�c r�kami g�ow� i szyj�. Rozleg� si� �oskot, jak przy uderzeniu pioruna. Ziemia zadr�a�a. Obr�ci� si� na plecy. S�up ognia leniwie wspina� si� w g�r�, a p�omienie poch�ania�y jego w�z i rosyjskiego potwora. W�az otworzy� si�, ludzie pr�bowali uciec z czo�gu, ale skosi�a ich seria z karabinu maszynowego. John wsta�, �ciskaj�c w obu d�oniach rewolwery. Ale dooko�a nikt ju� do niego nie strzela�. Niebo na wschodzie upstrzone by�o czarnymi punkcikami. To ucieka�a radziecka flota powietrzna. ROZDZIA� III Szli z Natali� przez pole zako�czonej dopiero co bitwy. Poleg�ych Rosjan by�o znacznie wi�cej ni� Niemc�w. Rosyjski �o�nierz, jeszcze m�odzik, czo�ga� si� w stron� swojej broni. Rourke kopn�� karabin i ukl�k� obok ch�opca, by sprawdzi�, czy mo�na mu pom�c. Ch�opak jednak umiera�. Natalia odezwa�a si� do� po rosyjsku: - Sk�d pochodzicie, kapralu? - Z Miasta. Z Podziemnego Miasta. Czy to wy? - Ja? - Wy, kobieta, kt�r� towarzysz marsza�ek chce ujrze� martw�. - W�adymir jest teraz marsza�kiem? W�adymir Karamazow? �o�nierz skin�� g�ow�, zakaszla�, a na brodzie pojawi�y si� krople krwi. Natalia otar�a je - r�ce ch�opaka podtrzymywa�y wypadaj�ce jelita. Doktor zastanowi� si�, jak ch�opak m�g�by trzyma� karabin, nawet gdyby si� do niego doczo�ga�. - Gdzie jest Podziemne Miasto? - Po raz pierwszy od dawna pos�u�y� si� j�zykiem rosyjskim. �o�nierz albo nie us�ysza�, albo nie chcia� odpowiedzie�. - Wszyscy trenowali�my, szykowali�my si� na dzie�, kiedy trzeba b�dzie stawi� czo�a wrogom. - Ilu was jest w Podziemnym Mie�cie? - spyta� Rourke. - Ural jest taki pi�kny... - Czy masz dziewczyn�? - dowiadywa�a si� Natalia. - Tak. Ona jest... Oczy by�y wci�� otwarte, ale nagle sta�y si� puste, patrzy�y donik�d. John zamkn�� mu powieki. Natalia poca�owa�a ch�opca w czo�o i delikatnie z�o�y�a jego g�ow� na ziemi. Nadbieg� zdyszany Kurinami. Przyni�s� wiadomo�� od doktora Munchena. Podczas ataku nazist�w okaza�o si�, �e Forrest Blackburn jest rosyjskim agentem. Porwa� Annie i uciek� helikopterem. Paul, Michael i Madison goni� ich ci�ar�wk�. - Potrzebuj� helikoptera - wolno wycedzi� Rourke. - Pu�kownik Mann wys�a� ju� helikopter. My�liwce czekaj�, �eby zabra� nas z powrotem do bazy "Eden". Doktor Munchen czuwa nad tym, aby �mig�owce zatankowano do pe�na i aby na pok�ad dostarczono prowiant. Pu�kownik rozkaza� wyda� dodatkow� amunicj� do naszej broni. Zaraz b�dzie tu helikopter, kt�ry nas zabierze do Complexu. Sarah i Elaine ju� czekaj�. - Annie - wyszepta� Rourke, spogl�daj�c gdzie� w niebo... John wpatrywa� si� w biel, po kt�rej przesuwa� si� czarny cie� niemieckiego helikoptera. Przy nim, na stanowisku drugiego pilota, siedzia�a Natalia Tiemierowna. Sarah usadowi�a si� przy drzwiach. Jej przedrami� by�o owini�te szerokim banda�em. Nie umia�a prowadzi� �mig�owca i dlatego drugim pilotem by�a Natalia. Sarah stara�a si� ogarn�� wzrokiem jak najwi�kszy obszar przed sob�. - John! Widz� co� po lewej stronie! - W porz�dku! Trzymaj si�! Maszyna zatoczy�a �uk w lewo. Rourke mru�y� oczy za ciemnymi szk�ami okular�w, z kt�rymi si� nie rozstawa�. W z�bach �ciska� nie zapalone, cienkie, ciemne cygaro. Bez lornetki m�g� dojrze� s�abo odci�ni�te w �niegu �lady opon. - Widz� �lady! - krzykn�� w g��b helikoptera. Natalia te� krzycza�a; nie u�ywali tu he�mofon�w. - John, tam! Czarny punkt na �niegu! Tam! Doktor przyspieszy�. Przez ostatnie p� godziny lecia� tak wolno, jak tylko by�o mo�na. - Trzymaj si�, Sarah! Schodzimy w d�! Im ni�ej by� �mig�owiec, tym wyra�niejsza stawa�a si� czarna plama na �niegu. Wkr�tce by�o ju� jasne, �e to p�ci�ar�wka. Jego p�ci�ar�wka! Michael, Madison i Paul, poszukuj�cy Annie. John si�gn�� do nadajnika. - Kurinami! Tu m�wi Rourke. Odbi�r. - John, tu Akiro. Widzisz ich? Odbi�r. - W��czam m�j sygna� naprowadzaj�cy. - Rourke nacisn�� d�wigni� uruchamiaj�c� sygna� radiowy. - Widzimy ich. Bez odbioru. Helikopter jeszcze bardziej przyspieszy�. - Ci�ar�wka ma podniesion� mask�! - krzycza�a Sarah z g��bi �mig�owca. Doktor poczu�, �e mi�nie karku mu zesztywnia�y. Nie by�o �ladu rosyjskiego helikoptera, kt�rym Forrest Blackburn uprowadzi� jego c�rk�, Annie. Rourke na�o�y� s�uchawki. Szansa na to, �e jego syn Michael, Madison, nosz�ca dziecko Michaela, i ich przyjaciel, Paul, odnale�li Annie, by�a bardzo nik�a. Przysz�o�� zapowiada�a si� tak ponura jak krajobraz wok� nich. Czarny cie� �mig�owca sun�� przed nimi po bia�ej, bezkresnej pustyni. �nieg, kt�ry zacz�� sypa� wczesnym rankiem, pada� do tej pory. Za helikopterem tworzy�y si� wielkie, bia�e chmury lodowatych igie�ek. Us�ysza� obok szcz�k zamka karabinu. To Natalia repetowa�a M-16. Rourke wsun�� d�o� pod br�zow� kurtk� lotnicz�. Pod obydwiema pachami mia� umocowane identyczne pistolety Detonics kaliber 45. Wyci�gn�� ten z lewej strony, odbezpieczy� i wsun�� sobie pod lewe udo. �mig�owiec zacz�� opuszcza� si� w d�. Sarah przekrzykiwa�a szum powietrza, wdzieraj�cego si� przez otwarte drzwi. - Widz� Paula, John! Macha do nas! Przy ka�dym wydechu z ust Johna wydobywa� si� ob�oczek pary. By�o mu zimno. Teraz i on m�g� dojrze� stoj�c� przy samochodzie ma�� figurk�. By�a jeszcze zbyt daleko, aby si� da�o go�ym okiem odr�ni� rysy twarzy. Ale je�li to Paul i je�li macha do nich, to znaczy, �e przynajmniej on �yje. D�onie odmawia�y Rourke'owi pos�usze�stwa, potrzebowa� ca�ej si�y woli, by utrzyma� bezpieczn� pr�dko�� maszyny. Annie. Je�li Blackburn j� skrzywdzi�... John zagryz� wargi, kieruj�c �mig�owiec nad ci�ar�wk�. Widzia� teraz, jak Paul odwraca si�, chowaj�c twarz przed tumanami �niegu wznoszonymi przez �mig�a. W kabinie siedzieli Madison i Michael. - Widz� ich! - krzycza�a Sarah. - Ale... John spojrza� na Natali�, wyprowadzi� helikopter z p�tli i pozwoli� mu obr�ci� si� o sto osiemdziesi�t stopni. Wyl�dowa�, obsypuj�c �niegiem wszystko dooko�a. Wszystko - opr�cz Annie. Obydwoje z Natali� odpi�li klamry pas�w i wstali z foteli. Sarah ju� wyskakiwa�a na ziemi�, kiedy Rourke z pochylon� g�ow� przesuwa� si� do drzwi. Natalia wyskoczy�a. Paul ju� bieg� w stron� kobiet Sarah u�ciska�a go i pobieg�a do otwieraj�cych si� w�a�nie drzwi ci�ar�wki. Natalia obj�a i uca�owa�a Paula. Doktor zeskoczy� na �nieg i schowa� pistolet do kieszeni. Paul odwr�ci� si� w jego stron�. - John, nie mogli�my jej znale��. By�y �lady l�dowania i kr�tkiego postoju. �lady st�p, kt�re potem zgubili�my. Przeszukali�my teren, odkryli�my jeszcze jeden �lad l�dowania i dziur�. Rourke zmru�y� oczy. - Musia� co� wykopa�. Michael s�dzi, �e m�g� to by� schowek na bro� albo na sprz�t potrzebny do prze�ycia w bezludnym terenie. Pewnie przyszykowa� to jeszcze przed Noc� Wojny. - De os�b zostawi�o �lady st�p? - Tylko jedna. M�czyzna... Rourke spojrza� na �nieg i potrz�sn�� g�ow�. Zrobi� krok w prz�d i obj�� Paula Rubensteina. - Znajdziemy j�. Tak mi dopom� B�g. Rosyjski helikopter, kt�rym ucieka� Blackburn, by� w powietrzu ju� prawie dob�. Przez ca�� noc Annie nie zmru�y�a oka i nie odezwa�a si� ani s�owem. Gdy pojawi�o si� s�o�ce, g�owa opad�a jej na piersi. D�o� m�czyzny w�drowa�a od czasu do czasu na jej lewe, wci�� obna�one udo. Czu�a, �e jej p�knie p�cherz za chwil�, ale ba�a si� prosi� Blackburna, aby wyl�dowali i �eby j� rozwi�za�. Wtedy mog�oby si� zdarzy� to, czego obawia�a si� najbardziej. Pozwoli� jej za�atwi� si�, kiedy wydobywa� swoje dawno zakopane zapasy, ale wci�� trzyma� na muszce. Ledwo by�a w stanie to zrobi�. Od tamtej chwili up�yn�o ju� p� dnia. W szczelnie zamkni�tym helikopterze unosi� si� lekki zapach benzyny. Kanistry, stoj�ce z ty�u, by�y mocno zakr�cone i jeszcze nie u�ywane. Ta wo� pochodzi�a raczej z cz�ciowo opr�nionej ba�ki, z kt�rej Blackburn dolewa� paliwa w czasie postoju. Pr�bowa�a mno�y� pr�dko�� przez czas, �eby si� cho� w przybli�eniu zorientowa�, gdzie s�. Przelecieli nad jakim� zbiornikiem wodnym; mog�o to by� jezioro albo zatoka. Kiedy za�wita�o, w miejsce wody pojawi�y si� bezkresne pola �nie�ne, nad kt�rymi lecieli ju� od kilku godzin. W ko�cu Blackburn odezwa� si�: - L�dujemy. Pora uzupe�ni� paliwo. Rozwi��� ci�, �eby� mog�a si� za�atwi� i zrobi� nam co� do jedzenia. Nie r�b g�upstw, Annie. Jeste�my prawie na siedemdziesi�tym stopniu szeroko�ci geograficznej, na wschodnim wybrze�u Grenlandii. �nieg i l�d - nic poza tym. Nikt tu ju� nie mieszka. Przed nami jeszcze skok do Islandii. Przenocujemy tam, a potem polecimy do Skandynawii. Potrzebuj� snu. Ale tobie nic nie pomo�e. Nic. Helikopter obni�y� lot. Popatrzy�a na m�czyzn�. W s�uchawkach zn�w zabrzmia� jego g�os. - Je�li nawet jakim� cudem zdo�a�aby� mnie zabi�, nie umiesz prowadzi� helikoptera. Umrzesz wi�c z zimna. Nawet gdyby� uruchomi�a �mig�owiec, rozbijesz si� i - przy odrobinie szcz�cia - sp�oniesz. Helikopter wyl�dowa� i Blackburn otworzy� drzwi. Zadr�a�a mimo woli, gdy lodowaty wiatr ze �niegiem wtargn�� do �rodka. G�owa p�ka�a jej z b�lu, chcia�o jej si� spa�, p�cherz uwiera�, a teraz na dodatek zimno przenika�o j� na wskro�. Nagie uda pokry�a g�sia sk�rka. Blackburn rozwi�za� kobiet� i poszed� uzupe�ni� paliwo. Potem obszed� helikopter dooko�a i otworzy� drzwi od strony Annie. Zn�w uderzy� j� zimny podmuch wiatru. Na udach poczu�a lodowate r�ce. - Pami�tasz, co ci m�wi�em? Dzi� w nocy masz by� dla mnie mi�a. Je�li nie, mog� ci� nie zabra� do Podziemnego Miasta, �eby tam si� z tob� zabawili. Mo�e po prostu zostawi� ci� na Islandii. Mo�esz w�o�y� p�aszcz i buty, a i tak po paru godzinach umrzesz. Ale te godziny b�d� trwa� wieczno��. - U�miechn�� si�, zdejmuj�c jej z g�owy he�mofon. Mikrofon w kszta�cie kropli uderzy� j� w koniec nosa. S�uchawki zapl�ta�y si� we w�osy, wyrywaj�c kilka pasemek. Mimo woli �zy nap�yn�y jej do oczu. Rozwi�za� sznury na jej kostkach, na przegubach, a potem odpi�� pas bezpiecze�stwa. Cofn�� si�. Annie pr�bowa�a porusza� palcami. Sztywnymi d�o�mi usi�owa�a obci�gn�� zadart� sp�dnic�. Wiatr wy�, �nieg wirowa�, lodowate igie�ki k�u�y j� w policzki i d�onie, ale czucie wraca�o do zesztywnia�ych r�k. Poruszy�a nogami. Ten ruch spowodowa�, �e p�cherz jeszcze bardziej zacz�� jej dokucza�. W stopach czu�a mrowienie i b�l. Blackburn wspi�� si� do niej. Zauwa�y�a bagnet zawieszony u pasa. Pr�bowa�a zgi�� palce i dosi�gn�� go, ale nie da�a rady. Poza tym - mia� racj�. Gdyby go teraz zabi�a, znalaz�aby si� w �miertelnej pu�apce. Nie umie prowadzi� helikoptera. W czasie lotu obserwowa�a Blackburna uwa�nie, ale wiedzia�a, �e to za ma�o. W dodatku pr�dy powietrzne na pewno s� tu zdradliwe, a temperatury pracy silnik�w - krytyczne. Us�ysza�a dzwonienie kanistr�w, zapach benzyny sta� si� bardziej intensywny. Obliza�a wargi i powiedzia�a: - Musz� skorzysta� z �azienki. Blackbum roze�mia� si�. - Nie s�dz�, �eby� znalaz�a tu co� takiego. Musisz zn�w wyj�� nazewn�trz. I tym razem staraj si� nie zmoczy� n�g. - Zn�w si� za�mia� - Mog�aby� zmarzn��. Albo zamarzn��. I nie id� zbyt daleko. Kiedy sypie taki �nieg, w ci�gu paru sekund mo�na straci� widoczno��. - Wiem - szepn�a, poruszaj�c nogami i opieraj�c si� o framug� drzwi. Dotkni�cie metalu by�o jak oparzenie. Cofn�a d�o�. W kieszeni p�aszcza mia�a r�kawiczki. Otuli�a si� szczelnie paltem i pozapina�a guziki. Potem unios�a si� z fotela, obci�gn�a sp�dnic� i halk�, poprawi�a po�czochy. Wok� szyi mia�a owini�ty szal; sama go kiedy� zrobi�a. Zdj�a go, owin�a wok� g�owy i ramion. Wyj�a r�kawiczki. - Czy w zapasach, kt�re wykopa�e�, jest co� takiego jak papier toaletowy? - Jest - odpowiedzia�. Odwr�ci�a g�ow� i spojrza�a na niego. Poprzednim razem zu�y�a ostatni� chusteczk�. Grzeba� chwil� w plecaku i wyj�� co� w buro-zielonkawym odcieniu. - Masz, �ap. - Rzuci� w jej kierunku rolk�. Niezdarnie chwyci�a papier i w�o�y�a go do kieszeni p�aszcza. Zn�w spr�bowa�a sobie przypomnie�, kiedy ostatnio jad�a. Jako� uda�o jej si� wyj�� na zewn�trz, cho� o ma�o nie upad�a na �nieg. Poprzez wycie wiatru us�ysza�a g�os Blackburna: - Pami�taj, nie zgub si�. Nie mam zamiaru ci� szuka�. Opar�a si� o kad�ub �mig�owca i rozp�aka�a si�. My�la�a o Paulu Rubensteinie. Tak bardzo go kocha�a! My�la�a o Michaelu i Madison, kt�ra sta�a si� jej bliska jak siostra. Mia�y wsp�lne tajemnice, wsp�lne marzenia. My�la�a o rodzicach. My�la�a te� o Natalii - Natalii, kt�ra uratowa�a swoje �ycie, pozornie ulegaj�c m�czy�nie. A kiedy ju� by� pewien, �e nie mo�e mu si� oprze�, Rosjanka zabi�a go jego w�asnym no�em. Annie ruszy�a przed siebie, mru��c oczy przed padaj�cym �niegiem. Zas�oni�a szalem usta i nos, usi�uj�c chroni� twarz przed lodowatymi igie�kami. Przez przymru�one rz�sy, na kt�rych osiad� �nieg, zobaczy�a bia�y wzg�rek. Mo�e to by�a ska�a. Pochyli�a si� i walcz�c z wiatrem, posz�a w tamt� stron�. Za�atwi si�. Wr�ci jak grzeczna dziewczynka do helikoptera, przygotuje Blackburnowi posi�ek i sama si� zmusi do jedzenia. Pomimo, �e od wielu godzin nie mia�a nic w ustach, mdli�o j� na my�l o jedzeniu. Ale musi przetrwa�. A tej nocy, cho�by mia�a to przyp�aci� �yciem, raczej zabije Blackburna ni� mu si� odda. By�o bardzo zimno, kiedy kucn�a za ska��. Oczy mia�a pe�ne �ez, a na ubraniu zacz�� osiada� l�d... Siedzieli w helikopterze, jedz�c i rozmawiaj�c. - Akurat p�k�a w�ownica w ch�odnicy. Wymieni�em j� i topili�my �nieg, mieszaj�c go z p�ynem przeciw zamarzaniu, kt�ry by� w skrzynce z narz�dziami. Sarah poklepa�a Paula po kolanie. - A wi�c, jakby powiedzia� John, op�aca si� by� przewiduj�cym. - Popatrzy�a ponad g�ow� Paula w oczy m�a. - Co jeszcze schowa�e� w ci�ar�wce? Zagadni�ty u�miechn�� si�. - Zdziwi�aby� si�, gdyby� wiedzia�a. - Ojcze, kiedy odkryli�my miejsce, gdzie wyl�dowa� helikopter, my�leli�my... John Rourke po�o�y� d�onie na ramionach swojej, de facto, synowej. - Madison, jeste� naprawd� kochana. Opar�a g�ow� na jego lewym ramieniu. - Musimy odzyska� Annie - odezwa� si� Michael. - Czuj� si� dostatecznie dobrze, abym m�g� podr�owa�. Nie martw si�, tato. Nie musimy przecie� i�� pieszo. Rourke skin�� g�ow�. - My�la�em o tym. Sk�dkolwiek przybywa Karamazow ze swoj� armi� i ze swoimi maszynami, gdziekolwiek te maszyny zbudowano... - Podziemne Miasto - wtr�ci�a Natalia. - Ch�opiec umieraj�cy na polu bitwy. Doktor przytakn�� jej: - Blackburn jest radzieckim agentem. A wi�c to tam si� uda�. Nie ma innego powodu, dla kt�rego mia�by lecie� na p�noc zamiast na po�udnie, gdzie m�g�by do��czy� do wojsk Karamazowa. To musia�o by� cz�ci� jego zadania. Gdy pojazdy "Projektu Eden" wr�ci�y na Ziemi�, mia� dok�d odej��. Tylko g�upiec albo patriota zrobi�by to, co on. Infiltracja "Projektu Eden", ryzyko wpadki, rezygnacja z w�asnego, prywatnego �ycia - tylko g�upiec albo patriota, zrobi�by to, nie zostawiaj�c sobie drogi odwrotu. - Nie s�dz�, �eby by� jednym albo drugim - mrukn�a Natalia. - Ja te� nie - zgodzi� si� Rourke. - Tak wi�c ma cel, a Annie jest jego zak�adniczk� na wypadek, gdyby�my go z�apali przed dotarciem do tego celu. I... - Powiedz to - Paul wolno cedzi� s�owa. - Zabra� j�, bo po pi�ciuset latach... - Bo jest kobiet� - szepn�a Elaine Halverson. Kulinarni, kt�ry jad� powoli i nic nie m�wi�, pokiwa� g�ow�. - Tak - przytakn�a Natalia. - W�a�nie dlatego. - Je�li j� tknie, wyrw� mu to jego zasrane serce - spokojnie powiedzia� Paul. John Rourke znowu zabra� g�os. - Poniewa� leci helikopterem, w miar� mo�no�ci musi unika� przelotu nad du�ymi zbiornikami wodnymi. Jest wi�c oczywiste, co ma zamiar zrobi�. Przez Kanad� poleci do Grenlandii, z Grenlandii do Islandii, a stamt�d do Szkocji lub Norwegii - odleg�o�� prawie ta sama. Ja jednak powiedzia�bym, �e do Norwegii. To prostsza droga do Zwi�zku Radzieckiego. Natalia bawi�a si� swoim no�em spr�ynowym, otwieraj�c go i zamykaj�c. - Do Podziemnego Miasta na Uralu. - Tak - potwierdzi� doktor. - Ale jak je znajdziemy? - spyta� Kurinami z ustami pe�nymi jedzenia. - Nie mamy �adnego samolotu, kt�ry m�g�by lecie� dostatecznie wysoko i obserwowa� zmiany w podczerwieni. - Ludzie pu�kownika Manna. Jego my�liwce maj� o wiele wi�ksze mo�liwo�ci ni� helikoptery, zar�wno nasze, jak i ten Blackburna. Mo�emy dosta� SR-71, je�li naprawd� b�dziemy ich potrzebowa�. Rourke przeci�gn�� si�. - Ale, mimo dobrych ch�ci Manna, mo�emy dosta� od niego tylko kilka my�liwc�w. Podczas walk o Complex straci� jedn� trzeci� swoich wojsk. W czasie pierwszej bitwy z Karamazowem utraci� mn�stwo ludzi i broni. Cz�� �o�nierzy z Complexu �ledzi odwr�t Rosjan, bo chc� ich namierzy�. Za�oga chroni�ca baz� "Eden", zosta�a uszczuplona. Nie mo�emy liczy� na wiele wi�cej ni� rekonesans. My�l� jednak, �e tego w�a�nie nam teraz potrzeba. - John pochyli� g�ow�. - A teraz powiem wam, co zrobimy, dop�ki kto� nie wpadnie na lepszy pomys�. Oba nasze �mig�owce maj� du�e zapasy paliwa. Je�li mam racj�, �e Blackburn pod��a z Kanady do Europy przez Islandi�, to prawdopodobnie w tej chwili jest gdzie� w rejonie Grenlandii. Mo�e tam si� zatrzyma�. Musi gdzie� wyl�dowa�, bo kiedy opu�ci Islandi�, b�dzie mia� co najmniej tysi�c kilometr�w do pokonania, zanim doleci do najbli�szego l�du. Nie jest a� tak szalony, �eby podj�� si� tego, skoro nie spa� od tylu godzin. Nie ma drugiego pilota, kt�ry by go zast�pi�. Nie gwarantuj�, �e zatrzyma si� na Islandii, ale my�l�, �e tak w�a�nie zrobi. To jest jedyne za�o�enie, jakie mo�emy teraz przyj��. Dzi�ki szybko�ci, jak� mog� rozwin�� oba nasze �mig�owce, zdo�amy przeszuka� spory kawa�ek Islandii. Blackburn nie m�g� ukry� helikoptera i nie s�dz�, �eby znalaz� dobry spos�b na zakamuflowanie go. Po winni�my wi�c go dojrze� z odleg�o�ci wielu mil. O ile dobrze sobie przypominam, to Islandia jest mniej wi�cej tej samej wielko�ci co Georgia, mo�e troch� mniejsza. Je�eli tutaj, tak daleko na po�udnie, jest �nieg, to Islandia musi by� pokryta �niegiem i lodem. Helikopter jest czarny, powinien by� widoczny jak na d�oni. Nasze celowniki s� wyposa�one w czujniki termiczne. Mo�emy je uruchomi� i wtedy zlokalizujemy nie tylko ognisko, ale mo�e i ciep�o pracuj�cego silnika. Je�li nie znajdziemy ich, my�liwce pu�kownika Manna mog� przelecie� wzd�u� i wszerz ca�y teren na p�nocny wsch�d od Hawru, wzd�u� wybrze�a Norwegii, a� do Morza Barentsa. Gdyby�my nie wykryli helikoptera, my�liwce na pewno to zrobi�. Odzyskamy Annie. - Z Bo�� pomoc� - szepn�a Madison. Rourke wsta�, dopijaj�c resztk� kawy. - Zabezpieczmy ci�ar�wk� i obliczmy jej pozycj�. Pu�kownik Mann mo�e kogo� tu po ni� przys�a�, a my ruszajmy w drog�. ROZDZIA� IV Annie mia�a nadziej�, �e zapasy �ywno�ci najprawdopodobniej napromieniowano, aby zapobiec rozmna�aniu si� bakterii. Dawno temu, w Schronie, ojciec zrobi� to samo z mi�sem i innymi �atwo psuj�cymi si� produktami. Owini�ta kocami siedzia�a przy przeno�nym piecyku, na kt�rym grza�a si� woda. Blackburn linami przywi�za� helikopter do pali i skonstruowa� ma�� przybud�wk�, chroni�c� piecyk przed wiatrem. B�l g�owy nie ust�powa�, ale kobieta s�dzi�a, �e ciep�y posi�ek przyniesie jej ulg�. Woda grza�a si� ju� d�ugo, wci�� jednak nie wrza�a. Ojciec Annie by� zdania, i� dzieje si� tak dlatego, �e atmosfera jest obecnie rzadsza ni� dawniej. Kiedy wielki ogie� ogarn�� niebo i poch�on�� prawie ca�e �ycie, sk�ad powietrza si� zmieni�. A poza tym, pod t� szeroko�ci� geograficzn� powietrze jest jeszcze rzadsze ni� gdzie indziej. Mimo to jednak oddycha�o si� przyjemnie, cho� by�o mro�no. Nagle przysz�o jej na my�l zdanie znane z lektury, a mo�e z jednej z ta�m wideo zgromadzonych przez ojca w kryj�wce: "Woda, na kt�r� patrzysz, nigdy si� nie zagotuje". Odwr�ci�a wzrok od garnka, aby si� nie sprawdzi�o to stare powiedzenie. Dosz�a jednak do wniosku, �e mog�o to dotyczy� czajnika z gwizdkiem, a nie zwyk�ego garnka. "Bo je�li nie b�dziesz patrze� na wod�, to sk�d si� dowiesz, czy ju� wrze?" Spojrza�a zn�w na garnek - woda wrza�a. Pomimo swej trudnej sytuacji u�miechn�a si�. Szukali jej, teraz ju� byli w drodze. Wiedzia�a o tym, czu�a to. - Jak ci idzie? - us�ysza�a poprzez szum wiatru g�os Blackburna. Wiedzia�a, �e m�czyzna stoi za ni�, ale nie odwr�ci�a si�. - Pytam, jak ci idzie? - Woda w�a�nie zacz�a si� gotowa�. Teraz zajmie mi to ju� tylko par� minut. Zacz�a otwiera� foliowe op