2435

Szczegóły
Tytuł 2435
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2435 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2435 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2435 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON Troje przeciw �wiatu czarownic Prze�o�y�a: EWA WITECKA Wydawnictwo AMBER Tytu� orygina�u THREE AGAINST THE WITCH WORLD Ilustracja na ok�adce STEYE CRISP Opracowanie graficzne DARIUSZ CHOJNACKI Redaktor EWA MARKOWSKA Redaktor techniczny JANUSZ FESTUR Copyright (c) 1967 by Ace Books Inc. AU rights reserved For the Polish Edition Copyright (c) by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Warszawa 1991 ISBN 83-85079-51-3 Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. Warszawa 1991. Wydanie I Sk�ad: Zak�ad Fototype w Milan�wku ;�� Druk: Drukarnia Wydawnicza w Krakowie. Zam. 2713 Rozdzia� I Nie jestem kowaczem pie�ni, �ebym wyku� brzeszczot sagi, kt�ra po�le �o�nierzy do boju, jak czyni� to bardowie z sulkarskich statk�w, kiedy te w�e morskie toruj� sobie drog� do nieprzyjacielskich port�w. Nie mog� te� dobiera� troskliwie s��w niczym mistrzowie ociosuj�cy kamienie do budowy silnego, maj�cego przetrwa� wieki, zamkowego muru, by nast�pne pokolenia mog�y podziwia� ich kunszt i pracowito��. Ale kiedy cz�owiek �yje w niezwyk�ych czasach, gdy na w�asne oczy ogl�da czyny, o jakich marzy niewielu, budzi si� w nim ch�� zapisania, nawet nieumiej�tnie, swego w nich udzia�u. Pragnie bowiem, �eby ci, kt�rzy po nim zasi�d� w jego wysokim krze�le, wezm� do r�ki jego miecz i rozpal� ogie� w jego kominku, mogli lepiej zrozumie� dokonania jego i jego towarzyszy i w przysz�o�ci p�j�� tymi �ladami. Dlatego w�a�nie spisuj� prawd� o Trojgu, kt�rzy powstali przeciw Estcarpowi, i o tym, co si� sta�o, gdy tych Troje odwa�y�o si� zniweczy� czar rzucony przed wiekami na Star� Ras�, czar zaciemniaj�cy umys�y i wymazuj�cy przesz�o��. Na pocz�tku by�o nas troje, tylko troje, Kyllan, Kemoc i Kaththea. Nie nale�eli�my w pe�ni do Starej Rasy i kry�o si� w tym nasze nieszcz�cie i nasze ocalenie. Ju� od dnia narodzin byli�my oddzieleni od innych, gdy� tworzyli�my r�d Tregartha. Nasz� matk� by�a pani Jaelithe, niegdy� Kobieta W�adaj�ca Moc� Czarodziejsk�, jedna z tych Czarownic, kt�re mog�y przywo�ywa�, posy�a�, a tak�e w inny spos�b pos�ugiwa� si� si�ami niezrozumia�ymi dla przeci�tnego cz�owieka. Okaza�o si� jednak, wbrew wszelkiej �wczesnej wiedzy, �e chocia� nasza matka wesz�a do �o�a naszego ojca, Stra�nika Granic, Simona, i urodzi�a nas jednocze�nie, nie utraci�a owego niezwyk�ego daru, kt�rego nie spos�b zmierzy� za pomoc� wzroku czy dotyku. I cho� Stra�niczki nigdy nie zwr�ci�y pani Jaelithe Klejnotu, kt�rego ta wyrzek�a si� w dniu �lubu, to jednak musia�y przyzna�, i� pozosta�a ona Czarownic�, jakkolwiek ju� nie nale�a�a do ich grona. Tego, kt�ry by� naszym ojcem, r�wnie� nie mo�na ocenia� wedle odwiecznych praw i obyczaj�w. Pochodzi� bowiem z innego stulecia i z innej epoki, a przyby� do Estcarpu przez jedn� z Bram. W swoim �wiecie wydawa� jako wojownik rozkazy podw�adnym. Wpad� wszak�e w pu�apk� zastawion� przez z�y los, wrogowie za� deptali mu po pi�tach w takiej liczbie, �e nie m�g� zatrzyma� si� i stan�� z nimi do walki na miecze. Dlatego �cigali go dop�ty, dop�ki nie znalaz� Bramy i nie przyby� do Estcarpu, gdzie wzi�� udzia� w wojnie z Kolderem. To w�a�nie dzi�ki niemu i dzi�ki naszej matce nadszed� kres Kolderu. I odt�d r�d Tregartha cieszy� si� niema�ym powa�aniem, gdy� Simon i pani Jaelithe wyruszywszy przeciw Kolderczykom do ich tajemnej kryj�wki zamkn�li koldersk� bram�, przez kt�r� ta zaraza przyby�a do naszego �wiata. Ju� wtedy �piewano o tym wiele pie�ni. Chocia� Ko�der znikn��, pozosta�o po nim z�owrogie pi�tno, Estcarp za� walczy� o �ycie, albowiem otaczaj�cy go ze wszystkich stron wrogowie bez przerwy szarpali jego nadw�tlone granice. By� to �wiat zmierzchu, po kt�rym ju� nie mia� nadej�� poranek, a my urodzili�my si� w�wczas, gdy ca�y dotychczasowy spos�b �ycia ulega� zag�adzie. Nasze potr�jne narodziny stanowi�y precedens w�r�d Starej Rasy. Kiedy nasza matka zleg�a w ostatnim dniu umieraj�cego roku, �piewa�a wojenne zakl�cia pragn�c, by ten, kt�ry si� narodzi, sta� si� takim wojownikiem, jacy byli 6 bardzo potrzebni w owych ponurych czasach. I tak przyszed�em na �wiat p�acz�c, jakby ju� rzuci�a na mnie cie� niejasna i gro�na przysz�o��. Lecz b�le porodowe naszej matki trwa�y nadal. Tak bardzo obawiano si� o jej �ycie, �e zaj�to si� mn� po�piesznie, a potem po�o�ono z boku. Por�d trwa� jeszcze wiele godzin i wydawa�o si�, �e zar�wno rodz�ca, jak i tamto �ycie wci�� przebywaj�ce w jej �onie odejd� ze �wiata przez ostatni� z bram. Wtedy to przyby�a do Po�udniowej Stanicy jaka� kobieta. Na dziedzi�cu oznajmi�a g�o�no, �e pos�ano po ni� i �e jej misja zwi�zana jest z pani� Jaelithe. W tym czasie m�j ojciec tak bardzo ba� si� o �ycie matki, �e poleci� przyprowadzi� nieznajom�. Kobieta wyci�gn�a spod p�aszcza miecz, kt�rego brzeszczot zal�ni� w blasku dnia, lodowaty przedmiot, zimny od brzemienia zab�jczego metalu. Trzymaj�c go przed oczyma mojej matki, nowo przyby�a zacz�a �piewa�. I od tej chwili wszystkim zgromadzonym w komnacie, zaniepokojonym ludziom wyda�o si�, i� s� z��czeni wi�zami, kt�rych nie mog� rozerwa�. Pani Jaelithe podnios�a si� jednak z morza b�lu i niespokojnych sn�w i doby�a g�osu. Obecni uznali jej s�owa za gor�czkowe majaczenia, kiedy rzek�a: - Wojownik, m�drzec, czarownica - troje - jedno - ja tak chc�! Ka�demu talent. Razem - z��czeni w jedno i wielcy - oddzielnie znacznie s�absi! I w drugiej godzinie nowego roku przyszed� na �wiat m�j brat, a zaraz potem moja siostra, tak sobie bliscy, jakby ��czy�a ich jaka� wi�. Moja matka by�a tak wyczerpana, �e obawiano si� o jej �ycie. Kobieta, kt�ra dokona�a magicznego obrz�du, szybko od�o�y�a miecz i podnios�a dzieci, jakby mia�a do tego prawo - a� powodu ci�kiego stanu naszej matki nikt si� temu nie sprzeciwi�. W ten w�a�nie spos�b Anghart z wioski Sokolnik�w zosta�a nasz� nia�k� i przybran� matk� i ona pierwsza kszta�towa�a nasze �ycie. By�a wygnank�, gdy� zbuntowa�a si� przeciw surowym prawom swego ludu i odesz�a noc� z kobiecej wioski. Sokolnicy bowiem, ci dziwni wojowie, mieli w�asne obyczaje, nienaturalne w oczach cz�onk�w Starej Rasy, tej Starej Rasy, kt�rej kobiety mia�y wielk� moc i w�adz�. Tak odra�aj�ce zda�y si� owe obyczaje Czarownicom z Estcarpu, i� odm�wi�y one Sokolnikom prawa do osiedlenia si�, kiedy ci przed wiekami przybyli zza m�rz. Dlatego Twierdza Sokolnik�w znalaz�a si� wysoko w g�rach, na ziemi niczyjej, ci�gn�cej si� wzd�u� granicy Estcarpu z Karstenem. M�czy�ni tego plemienia trzymali si� na uboczu, �yli tylko wojn� i utarczkami, a uwa�aj�c si� za bli�ej spokrewnionych z ptakami, cieplejszymi uczuciami darzyli swych skrzydlatych zwiadowc�w, a nie kobiety. Te ostatnie mieszka�y w specjalnych wioskach ukrytych w dolinach, do kt�rych kilka razy do roku przybywali wybrani m�czy�ni, �eby zapewni� przetrwanie rasie. Ka�de dziecko po przyj�ciu na �wiat poddawano bezlitosnemu os�dowi i synek Anghart zosta� zabity, poniewa� urodzi� si� kulawy. Z tego w�a�nie powodu przyby�a ona do Po�udniowej Stanicy, lecz nigdy nie wyjawi�a, czemu wybra�a ten w�a�nie dzie� i godzin� i sk�d zdawa�a si� wiedzie�, czego potrzebowa�a nasza matka. Nikt te� jej o to nie zapyta�, gdy� trzyma�a si� z dala od wi�kszo�ci mieszka�c�w Stanicy. Nam zawsze okazywa�a czu�o�� i mi�o�� i sta�a si� dla nas matk�, kt�r� nie mog�a by� pani Jaelithe. Albowiem po wydaniu na �wiat ostatniego dziecka nasza matka zapad�a w rodzaj transu. Le�a�a tak dzie� za dniem, nie zdaj�c sobie sprawy z tego, co dzia�o si� wok� niej, jad�a za� wtedy, kiedy w�o�ono jej do ust pokarm. Up�yn�o kilka miesi�cy. Nasz ojciec zwr�ci� si� o pomoc do Czarownic, lecz w odpowiedzi otrzyma� tylko kr�tkie pos�anie - �e Jaelithe zawsze wola�a chodzi� w�asnymi drogami i �e Stra�niczki ani nie zamierzaj� wtr�ca� si� do wyrok�w losu, ani te� nie mog� dotrze� do kogo�, kto tak d�ugo kroczy� i tak daleko zaszed� obc� im �cie�k�. Us�yszawszy to nasz ojciec sta� si� ponury i milcz�cy. Prowadzi� swych Stra�nik�w Granicznych na zuchwa�e wypady, okazuj�c nowe dla siebie zami�owanie do walki i przelewu krwi. Powiadano, �e z w�asnej woli szuka� innej drogi, takiej, kt�ra zaprowadzi�aby go do Czarnej Bramy. Nie zwraca� na nas uwagi, tylko od czasu do czasu pyta�, jak si� mamy. Pyta� z roztargnieniem, niby o kogo� obcego, jakby nasze samopoczucie niewiele go obchodzi�o. Rok mia� si� ju� ku ko�cowi, kiedy pani Jaelithe odzyska�a przytomno��. Wci�� by�a bardzo s�aba i �atwo zasypia�a, gdy si� tylko przem�czy�a. Sprawia�a te� wra�enie zas�pionej, jakby zawis�o nad ni� nieszcz�cie, kt�rego nie potrafi�a nazwa�. Wreszcie i to przemin�o i nasta�y, jednak�e na kr�tko, lepsze czasy, kiedy to pod koniec roku do Po�udniowej Stanicy przyby� seneszal * Koris z ma��onk�, pani� Loyse, �eby si� weseli�. Zawarto bowiem w�wczas niepewny rozejm w niemal nie ko�cz�cej si� wojnie i po raz pierwszy od wielu lat na granicach Estcarpu nie ogl�dano po�ar�w i je�d�c�w mkn�cych na pomoc - na p�noc, by stawi� czo�o wilkom z Alizonu, na po�udnie, gdzie w ogarni�tym anarchi� Karstenie zwa�nione strony odpowiada�y kontratakiem na ka�dy atak. By�a to tylko kr�tkotrwa�a cisza przed burz�. Up�yn�y zaledwie cztery miesi�ce nowego roku, kiedy na arenie dziej�w pojawi� si� Pagar. Od czasu �mierci ksi�cia Yviana w wojnie z Kolderem Karsten sta� si� jednym wielkim polem bitwy dla mn�stwa magnat�w i niedosz�ych w�adc�w. Pani Loyse mia�a pewne prawa do tego wyniszczonego przez wojn� ksi�stwa. Wydano j� za m�� wbrew jej woli - dzi�ki po�rednictwu topora weselnego - za ksi�cia Yviana, nigdy jednak nie obj�a rz�d�w. Wprawdzie po �mierci m�a mog�a by�a podnie�� jego sztandar, lecz nic jej nie ��czy�o z miejscem, w kt�rym wiele wycierpia�a. Kochaj�c Korisa, z rado�ci� wyrzek�a si� praw do Karstenu. I bardzo jej odpowiada�a polityka Estcarpu, polegaj�ca na obronie granic tej staro�ytnej krainy i nieprzenoszeniu wojny na ziemie s�siad�w. Zar�wno Koris, jak i Simon, na wszelkie sposoby wspieraj�cy s�abn�c� pot�g� Starej Rasy, nie widzieli �adnych korzy�ci w anga�owaniu si� poza granicami Estcarpu, spodziewali si� natomiast wiele zyska�, podsycaj�c anarchi� i w ten spos�b zmusi� jednego z wrog�w do zaj�cia si� sob�. A� w ko�cu sta�o si� to, co niegdy� przewidzieli. Pagar * Seneszal - zarz�dca dworu (przyp. t�um.). z Geenu, pocz�tkowo nic nie znacz�cy szlachetka z dalekiego po�udnia, zacz�� zjednywa� sobie stronnik�w i najpierw uznano go za pana dw�ch po�udniowych prowincji, a potem zrujnowani kupcy z Karsu, gotowi poprze� ka�dego, kto m�g�by przywr�ci� pok�j w pa�stwie, okrzykn�li go w�adc�. Pod koniec roku, w kt�rym przyszli�my na �wiat, Pagar by� tak silny, �e zaryzykowa� bitw� z konfederacj� rywali. A cztery miesi�ce p�niej obwo�ano go ksi�ciem Karstenu nawet na terenach przygranicznych. Nowy w�adca obj�� rz�dy w kraju wyniszczonym przez najgorsz� z wojen, wojn� domow�. Jego zwolennicy tworzyli bardzo zr�nicowan� i trudn� do rz�dzenia grup�. Wielu spo�r�d nich by�o najemnymi �o�nierzami i teraz �o�d musia� im zast�pi� �upy, dla kt�rych byli si� zaci�gn�li pod sztandary Pagara, w przeciwnym bowiem razie poszliby grabi� gdzie indziej. W takiej sytuacji ksi��� post�pi� zgodnie z oczekiwaniami mojego ojca i Korisa: poszuka� za granic� pretekstu, kt�ry pom�g�by mu zjednoczy� stronnik�w i dostarczy� �rodk�w na odbudow� pa�stwa. Skierowa� wzrok na p�noc. Estcarpu zawsze si� obawiano w Karstenie. Yvian za�, za podszeptem Kolderczyk�w, wyj�� spod prawa i urz�dzi� masakr� tych spo�r�d Starej Rasy, kt�rzy za�o�yli Karsten w czasach tak odleg�ych, �e nikt nie wie, kiedy to si� sta�o. Cz�� zgin�a straszn� �mierci�, cz�� uciek�a przez g�ry do swoich krewnych. Pozostawili za sob� brzemi� winy i strachu. I nikt w Karstenie nie wierzy�, �e Estcarp nie pom�ci pewnego dnia owej masakry. Wystarczy�o zatem, �eby Pagar pogra� lekko na tych uczuciach, by mie� gotow� krucjat�, kt�ra da zaj�cie �o�nierzom i zjednoczy ksi�stwo. Chc�c pokona� tak gro�nego przeciwnika jak Estcarp, ksi��� Karstenu zamierza� w jaki� spos�b wypr�bowa� jego si�y, zanim zaanga�uje si� w wojn�. M�czy�ni ze Starej Rasy byli bowiem dzielnymi, powszechnie szanowanymi wojownikami, a Stra�niczki z Estcarpu pos�ugiwa�y si� Moc� czarodziejsk� w taki spos�b, kt�rego nikt obcy nie potrafi� zrozumie�, i z tego w�a�nie powodu bardziej si� ich obawiano. W dodatku istnia� nierozerwalny sojusz ��cz�cy Estcarp z Sulkarczykami - gro�nymi morskimi 10 w�drowcami, kt�rych napady zmusi�y ju� Alizon do zawarcia rozejmu i leczenia bolesnych ran. Sulkarczycy byli gotowi zwr�ci� swe w�owe statki na po�udnie i szarpa� wybrze�a Karstenu, co spowodowa�oby bunt kupc�w z Karsu. Dlatego Pagar musia� po cichu przygotowywa� sw� �wi�t� wojn�. Pewnej wiosny zacz�y si� napady na przygraniczne tereny Estcarpu, ale nigdy w takiej sile, �eby Sokolnicy i Stra�nicy Graniczni, kt�rymi dowodzi� m�j ojciec, nie mogli z �atwo�ci� jej kontrolowa�. A przecie� przeprowadzane cz�sto niewielkie ataki, cho� odpierane bez trudu, mog� nadwer�y� stan liczebny oddzia��w, kt�re si� im przeciwstawiaj�. Kilku ludzi straconych tutaj, jeden czy dw�ch tam - suma ro�nie i jest to ci�g�y proces. M�j ojciec wiedzia� o tym od pocz�tku. W odpowiedzi Estcarp wys�a� sulkarskie flotylle. To da�o Pagarowi do my�lenia. Hostovrul zgromadzi� dwadzie�cia statk�w, dzi�ki niezwyk�emu kunsztowi �eglarskiemu wyp�yn�� podczas sztormu, rozbi� rzeczny patrol, napad� na Kars i odni�s� taki sukces, w kt�rego wyniku tron nowego ksi�cia chwia� si� przez ca�y nast�pny rok. A potem na po�udniu, sk�d wywodzi� si� Pagar, wybuch�o powstanie pod wodz� jego przyrodniego brata, dostarczaj�c ksi�ciu zaj�cia. W ten spos�b, z powodu gro�by chaosu w Karstenie, zyskano trzy lata, a mo�e i wi�cej, i zmierzch Estcarpu nie nadszed� tak szybko, jak obawia�a si� tego Stara Rasa. W ci�gu tych lat manewr�w politycznych nasz� tr�jk� zabrano z twierdzy, w kt�rej si� urodzili�my - z tym �e nie do Es, gdy� zar�wno nasz ojciec, jak i nasza matka trzymali si� z daleka od miasta rz�dzonego przez Rad� Czarownic. Pani Loyse, kt�ra osiad�a w ma�ym zamku w dobrach Estfordu, przyj�a nas w poczet domownik�w. Anghart pozosta�a jednak centralnym o�rodkiem naszego �ycia, zawar�szy z pani� na Estfordzie przymierze oparte na wzajemnym szacunku. Pani Loyse dotar�a bowiem w przebraniu najemnego �o�nierza do serca wrogiego kraju, kiedy wraz z moj� matk� stan�y do walki z ca�� pot�g� Karsu i ksi�cia Yviana. 11 Po powrocie do zdrowia pani Jaelithe ponownie podj�a wsp�prac� z naszym ojcem jako zast�pczyni Stra�nika Granic. Wsp�lnie kontrolowali Moc czarodziejsk�, tyle �e nie na mod�� Stra�niczek. Teraz wiem, �e Czarownice nie tylko im zazdro�ci�y, ale r�wnie� spogl�da�y podejrzliwie na ten niezwyk�y wsp�lny dar, kt�ry nasi rodzice wykorzystywali wy��cznie dla dobra Starej Rasy i Estcarpu. M�dre Kobiety uwa�a�y taki talent u m�czyzny za nienaturalny i potajemnie zawsze bra�y nasz� matk� za co� gorszego z powodu wi�zi z Simonem. W owym czasie Rada Stra�niczek zdawa�a si� nie interesowa� nami, dzie�mi Simona i Jaelithe. W rzeczywisto�ci postaw� ich nale�a�oby raczej okre�li� jako celowe ignorowanie naszego istnienia. Kaththei nie poddano testowi na dziedziczenie daru w�adania Moc� czarodziejsk�, cho� test ten obowi�zywa� wszystkie dziewczynki przed uko�czeniem sz�stego roku �ycia. Niezbyt dobrze pami�tam nasz� matk� z tamtych lat. Odwiedza�a dw�r ze �wit� Stra�nik�w Granicznych - kt�rzy mnie bardzo interesowali, i kiedy po raz pierwszy zdo�a�em si� przeczo�ga� na drug� stron� komnaty, po�o�y�em dziecinn� r�czk� na b�yszcz�cej r�koje�ci miecza jednego z nich. Matka odwiedza�a nas rzadko, a ojciec jeszcze rzadziej, poniewa� oboje czasami tylko mogli zaprzesta� patrolowania po�udniowej granicy Estcarpu. Ze wszystkimi dzieci�cymi problemami zwracali�my si� do Anghart, a pani� Loyse darzyli�my przywi�zaniem. Nasz� matk� szanowali�my, obawiaj�c si� jej jednocze�nie, podobne te� uczucia �ywili�my w stosunku do naszego ojca. My�l�, �e Simon nie czu� si� dobrze w towarzystwie dzieci i, by� mo�e, pod�wiadomie mia� nam za z�e cierpienia, kt�rych nasze narodziny przyczyni�y jego �onie, jedynej prawdziwie drogiej mu osobie. Brak serdeczniej szych uczu� mi�dzy nami a naszymi rodzicami zrekompensowali�my sobie �cis�� wi�zi�, kt�ra po��czy�a nasz� tr�jk�. A przecie� z natury byli�my bardzo r�ni. Jak pragn�a tego nasza matka, wyros�em na wojownika, i takie te� mia�em podej�cie do �ycia. Kemoc by� my�licielem - kiedy zetkn�� si� z jakim� problemem, nie przechodzi� z miejsca do dzia�ania, ale starannie wszystko 12 rozwa�ywszy bada� jego natur�. Bardzo wcze�nie zacz�� zadawa� pytania i kiedy si� przekona�, �e nikt nie jest w stanie udzieli� mu na nie takiej odpowiedzi, jakiej pragn��, postara� si� zdoby� wiedz�, kt�ra by mu w tym dopomog�a. Kaththea by�a najwra��iwsza z naszej tr�jki. Tworzy�a harmonijn� ca�o�� nie tylko z nami, ale ze wszystkim, co nas otacza�o - lud�mi, zwierz�tami, a nawet z krajobrazem. Cz�sto jej instynkt g�rowa� nad moim dzia�aniem czy rozs�dkiem Kemoca. Nie pami�tam, kiedy po raz pierwszy zdali�my sobie spraw� z tego, �e r�wnie� rozporz�dzamy darem w�adania Moc� czarodziejsk�. Nie musieli�my pozostawa� razem czy nawet przebywa� w odleg�o�ci kilku mil, �eby si� porozumiewa�. W razie potrzeby zdawali�my si� tworzy� jedn� istot� - ja by�em ramionami gotowymi do dzia�ania, Kemoc - m�zgiem, Kaththea za� - sercem i kontrolowanymi uczuciami. Lecz wrodzona ostro�no�� powstrzymywa�a nas przed ujawnieniem tego naszemu otoczeniu. Chocia� nie w�tpi�, �e Anghart dobrze wiedzia�a o ��cz�cej nas Mocy. Mieli�my oko�o sze�ciu lat, kiedy Kemoc i ja otrzymali�my ma�e, specjalnie dla nas wykute miecze, pistolety strza�kowe przystosowane do dziecinnych r�czek, i zacz�li�my uczy� si� zawodu wojownika, kt�ry to zaw�d sta� si� obowi�zkowy dla wszystkich cz�onk�w Starej Rasy w czasach zmierzchu ich cywilizacji. Naszym wychowawc� zosta� okaleczony w bitwie morskiej Sulkarczyk, przys�any przez Simona, kt�ry mia� nas wyszkoli� jak najlepiej w wojennym rzemio�le. Otkell po mistrzowsku w�ada� niemal wszystkimi rodzajami broni, by� bowiem jednym z oficer�w Hostovrula podczas napadu na Kars. Chocia� �aden z nas, ku wielkiemu rozczarowaniu Otkella, nie zechcia� walczy� na topory, to jednak Kemoc i ja nauczyli�my si� pos�ugiwa� innymi rodzajami broni tak szybko, �e nasz nauczyciel by� z nas bardzo zadowolony - a przecie� nie pob�a�a� nam w niczym. Latem, kiedy sz�o nam na dwunasty rok, po raz pierwszy wzi�li�my udzia� w walce. W owym czasie 13 Pagar zaprowadzi� ju� porz�dek w swoim niesfornym ksi�stwie i jeszcze raz zamierza� poszuka� szcz�cia na p�nocy. Sulkarska flota pustoszy�a wtedy Alizon, jego szpiedzy musieli mu o tym donie��. Dlatego ksi��� Karstenu wys�a� pi�� lotnych kolumn przez g�ry na p�noc, atakuj�c w pi�ciu miejscach jednocze�nie. Sokolnicy zaj�li si� jedn� z nich, a Stra�nicy Graniczni jeszcze dwoma. Pozosta�e dwie bandy przedosta�y si� do dolin, do kt�rych nigdy jeszcze si� nie zapuszcza�y wrogie wojska. Maj�c odci�ty odwr�t Karste�czycy walczyli niczym dzikie bestie, staraj�c si�, nim zgin�, wyrz�dzi� jak najwi�ksze szkody. Garstka tych szale�c�w znalaz�a si� nawet nad rzek� Es i zdoby�a statek, wyci�wszy w pie� za�og�. Pop�yn�a w d� rzeki, mo�e �udz�c si� nadziej�, �e zdo�a dotrze� do morza. Ale �owy na nich ju� si� rozpocz�y i okr�t wojenny zaj�� pozycj� u uj�cia rzeki, �eby uniemo�liwi� im ucieczk�. Karste�czycy przybili do brzegu jakie� pi�� mil od Estfordu i wszyscy m�czy�ni z okolicznych gospodarstw wyruszyli na polowanie. Otkell nie chcia� wzi�� nas ze sob�, my za� �le przyj�li�my ten jego rozkaz. Lecz nie min�a jeszcze godzina od wyjazdu niewielkiej grupy, kt�r� dowodzi�, kiedy Kaththea przechwyci�a nadan� telepatycznie wiadomo��. Odebra�a j� tak wyra�nie, �e a� krzykn�a i z�apa�a si� za g�ow� - a sta�a w�wczas mi�dzy nami na blankach centralnej wie�y. By�o to pos�anie Czarownicy, skierowane nie do oddalonej o kilka mil dziewczynki, lecz do jednej z jej wykszta�conych si�str ze Starej Rasy. To ��danie natychmiastowej pomocy dotar�o i do nas za po�rednictwem naszej siostry. Nie zastanawiali�my si�, czy post�pujemy w�a�ciwie, kiedy opu�cili�my dw�r, wyprowadziwszy ukradkiem konie. Nie mogli�my zostawi� Kaththei - nie tylko dlatego, �e sta�a si� nasz� przewodniczk�, ale i dlatego, �e w tamtej chwili na blankach wie�y nasza tr�jka z��czy�a si� w jedn� istot�, pot�niejsz� od ka�dego z nas z osobna. Tr�jka dzieci opu�ci�a Estford. Ale w tym momencie nie byli�my ju� zwyk�ymi dzie�mi. Przejechawszy na prze�aj przez pola zbli�yli�my si� do miejsca, w kt�rym ukry�y si� 14 dzikie karste�skie wilki, trzymaj�ce zak�adniczk� na wypadek pertraktacji. Istnieje co� takiego jak szcz�cie na wojnie. M�wimy, �e ten czy �w dow�dca ma szcz�cie, poniewa� traci niewielu ludzi i zawsze jest na w�a�ciwym miejscu we w�a�ciwym czasie. Na pewno na takie szcz�cie sk�adaj� si� strategia i bieg�o�� w rzemio�le �o�nierskim, gdy� inteligencja i przeszkolenie s�u�� jako dodatkowa bro�. Nie wszystkim r�wnie uzdolnionym i dobrze wyszkolonym �o�nierzom nadarza si� jednak taka okazja. Los nam sprzyja� tamtego dnia, albowiem nie tylko odnale�li�my nor� karste�skich wilk�w i zastrzelili�my po kolei pi�ciu wrog�w - a wszyscy byli wyszkolonymi, nie maj�cymi nic do stracenia wojownikami - lecz tak�e zak�adniczka ze Starej Rasy, zakrwawiona, zwi�zana, a mimo to pe�na dumy i nieugi�ta, usz�a z �yciem. Dobrze znali�my jej szar� szat�. Zaniepokoi�o nas jednak jej w�adcze, badawcze spojrzenie, kt�re w jaki� spos�b rozerwa�o ��cz�c� nas wi�. Wtedy u�wiadomi�em sobie, �e Czarownica zignorowa�a mnie i Kemoca i skupi�a uwag� na Kaththei, zagra�aj�c w ten spos�b nam wszystkim. I chocia� by�em bardzo m�ody, zrozumia�em, �e nie obronimy si� przed tym niebezpiecze�stwem. I Mimo sukcesu Otkell nie pu�ci� nam p�azem z�amania dyscypliny. Kemoc i ja przez kilka dni mieli�my obola�e cia�a. Mimo to byli�my zadowoleni, gdy� Czarownica szybko znikn�a z naszego �ycia, sp�dziwszy w Estfordzie tylko jedn� noc. Dopiero znacznie p�niej, kiedy przegrali�my pierwsz� bitw� w naszej osobistej wojnie, dowiedzieli�my si�, co si� sta�o po owej wizycie - mianowicie Czarownice nakaza�y podda� Kaththe� testom, lecz nasi rodzice odm�wili, a Rada Stra�niczek na jaki� czas musia�a zaakceptowa� t� odmow�. Ale Czarownice wcale nie uzna�y si� za pokonane, nigdy bowiem nie by�y zwolenniczkami pochopnego dzia�ania, tote� zamierza�y uczyni� czas swoim sprzymierze�cem. I tak te� si� sta�o. Dwa lata p�niej Simon Tregarth wyruszy� na morze na sulkarskim statku z zamiarem zbadania pewnych wysp, kt�re, wedle doniesie�, w dziwny spos�b ufortyfikowali Alizo�czycy. Napomykano o mo�liwym 15 odrodzeniu si� Kolderu w tym miejscu. I nigdy wi�cej nie s�yszano ani o nim, ani o jego statku. Poniewa� s�abo znali�my naszego ojca, jego strata niewiele zmieni�a w naszym �yciu - do chwili, gdy do Estfordu przyby�a pani Jaelithe. Tym razem nie na kr�tkie odwiedziny: przyjecha�a z osobist� eskort�, �eby pozosta� na sta�e. Nasza matka niewiele m�wi�a, lecz gor�czkowo szuka�a - nie w terenie, ale w tym, czego nie mogli�my dojrze�. Przez kilka miesi�cy zamyka�a si� w towarzystwie pani Loyse na par� godzin dziennie w jednej z komnat na wie�y. I po ka�dej takiej nieobecno�ci �ona seneszala wychodzi�a stamt�d chwiejnym krokiem, blada, jakby utraci�a si�y witalne. Moja matka za� wychud�a, jej rysy wyostrzy�y si�, a spojrzenie sta�o bardziej roztargnione. A� pewnego dnia wezwa�a nasz� tr�jk� do komnaty na wie�y. Panowa� tam p�mrok, chocia� przez otwarte okna wpada�o s�oneczne �wiat�o i by� pi�kny letni dzie�. Pani Jaelithe ko�cem palca uczyni�a jaki� gest i portiery zas�oni�y dwa okna, jakby martwa tkanina pos�ucha�a jej woli, pozostawiaj�c otwarte tylko to okno, kt�re wychodzi�o na p�noc. Potem ko�cem tego samego palca nakre�li�a na pod�odze s�abo widoczne linie i linie te rozb�ys�y tworz�c jaki� rysunek. Nast�pnie bez s�owa, gestem rozkaza�a nam stan�� w r�nych cz�ciach tego wzoru, wrzucaj�c suszone zio�a do przeno�nego piecyka. Dym pocz�� wi� si� wok� nas, tak �e stracili�my si� z oczu. W tej samej jednak chwili stali�my si� ponownie jedn� istot�, jak zawsze, kiedy czuli�my si� zagro�eni. I wtedy - trudno jest uj�� to w s�owa zrozumia�e dla tych, kt�rzy tego nie do�wiadczyli - nakierowano nas i pos�ano w taki spos�b, w jaki mo�na wystrzeli� strza�k� z pistoletu czy zada� cios mieczem. Tkwi�y w tym jaki� cel i wola, kt�re poch�on�y mnie zupe�nie, tak �e nie m�g�bym nawet zaprotestowa�. P�niej zn�w stali�my w tamtej komnacie naprzeciw naszej matki, ju� nie roztargnionej, milcz�cej jak pos�g kobiety, lecz �ywej i wzruszonej. Wyci�gn�a do nas r�ce, i �zy jak groch sp�ywa�y po jej wymizerowanej twarzy. 16 - Tak jak kiedy� da�am wam �ycie - powiedzia�a - tak dzisiaj odwzajemni�y�cie ten dar, moje dzieci! Wzi�a ze sto�u ma�� fiolk� i wysypa�a jej zawarto�� na gasn�ce w�gle w przeno�nym piecyku. Ogie� strzeli� do g�ry i co� si� w nim porusza�o. Nie mog�em jednak dostrzec, co to takiego by�o ani te�, co robi�o. Potem wszystko znikn�o, sta�em mrugaj�c oczami, ju� nie jako cz�� ca�o�ci, tylko jako ja sam. W tym momencie moja matka przesta�a si� u�miecha�, a na jej twarzy odmalowa�o si� napi�cie. Ca�� uwag� skupi�a nie tyle na w�asnych k�opotach, ile na naszej tr�jce. - Wi�c tak musi by�: ja odejd� w�asn� drog�, wy za� p�jdziecie w�asn�. Zrobi�, co b�d� mog�a - wierzcie mi, moje dzieci! Nie z naszej winy rozdziela nas przeznaczenie. Zamierzam szuka� waszego ojca - on wci�� �yje - gdzie indziej. Was czeka inny los. Korzystajcie z wrodzonego daru, a stanie si� on mieczem, kt�ry nigdy nie p�ka ani nie zawodzi, tarcz�, kt�ra zawsze was os�oni. By� mo�e, w ko�cu wszyscy przekonamy si�, �e nasze odr�bne �cie�ki w istocie stanowi� jedn� drog�. By�oby to szcz�liwszym zrz�dzeniem losu, ni� mogliby�my tego oczekiwa�! Rozdzia� II W ten spos�b pewnego upalnego letniego poranka, kiedy ��tawe k��by kurzu unosi�y si� spod ko�skich kopyt, a niebo by�o bezchmurne, nasza matka znikn�a z naszego �ycia. Patrzyli�my, jak odje�d�a, ze szczytu �rodkowej wie�y. Dwukrotnie odwraca�a si� i podnosi�a wzrok, a ostatnim razem unios�a r�k� w wojskowym pozdrowieniu - na kt�re Kemoc i ja odpowiedzieli�my w zwyczajowy spos�b, i promienie s�o�ca odbi�y si� od zwierciadlanych brzeszczot�w naszych mieczy. Stoj�ca pomi�dzy nami Kaththea zadr�a�a, jakby dotkn�y jej zimne palce niespotykanego w lecie wiatru. Lewa r�ka Kemoca przykry�a d�o� Kaththei tam, gdzie dziewczynka zacisn�a j� na parapecie. - Widzia�am go - powiedzia�a - kiedy nasza matka si�gn�a po nas w czasie poszukiwa�, widzia�am go, zupe�nie samego. By�y tam ska�y, wysokie ska�y i faluj�ca woda... - Tym razem dreszcz wstrz�sn�� ca�� jej w�t�� postaci�. - Gdzie? - zapyta� Kemoc. Nasza siostra pokr�ci�a g�ow�. - Trudno mi powiedzie�, gdzie, ale to by�o daleko - dalej, ni� wynosz� odleg�o�ci dziel�ce l�dy i morza. - Lecz nie tak daleko, by powstrzyma� j� od poszukiwa� - odpar�em chowaj�c miecz do pochwy. Czu�em, �e co� straci�em, ale kt� mo�e okre�li� wielko�� straty tego, czego nigdy nie pozna�. Nasi rodzice przebywali we w�asnym, stworzonym przez siebie wewn�trznym �wiecie - 18 odmiennie ni� wi�kszo�� m��w i �on, kt�rych zna�em. W oczach naszych rodzic�w �wiat �w tworzy� ca�o��, wszyscy inni byli tylko intruzami. Nie istnia�a Moc, dobra czy z�a, kt�ra powstrzyma�aby pani� Jaelithe od jej wyprawy wtedy, kiedy jeszcze tli�o si� w niej �ycie. A gdyby�my zaoferowali jej pomoc w poszukiwaniach, nie przyj�aby jej. - Jeste�my razem. - Kemoc wy�owi� t� my�l z mojej g�owy, jak to by�o we zwyczaju mi�dzy nami. - Ale jak d�ugo jeszcze? - Kaththea ponownie zadr�a�a i obaj szybko si� ku niej zwr�cili�my. Opar�em zn�w d�o� na r�koje�ci miecza, a Kemoc po�o�y� swoj� na ramieniu naszej siostry. - Co chcesz przez to powiedzie�? - zapyta�, ale pomy�la�em, �e zna odpowied�. - Prorokini jedzie z wojownikami. Nie musicie tu pozostawa�, kiedy Otkell pozwala wam przy��czy� si� do Stra�nik�w Granicznych! - Prorokini! - powt�rzy�a z naciskiem. Kemoc zacisn�� mocniej d�o� na ramieniu Kaththei, a wtedy i ja wszystko zrozumia�em. - Czarownice nie b�d� ci� uczy�! Nasi rodzice zabronili tego! - Ale nie ma ich tu, �eby powt�rnie to uczynili! W�wczas ogarn�� nas strach. Albowiem kszta�cenie Czarownicy w niczym nie przypomina�o codziennych �wicze� wojownik�w w pos�ugiwaniu si� mieczem, pistoletem strza�kowym czy toporem. Nowicjuszka porzuca�a wszystkich swoich bliskich, odchodzi�a do dalekiego miejsca misteri�w, aby sp�dzi� w nim wiele lat. Po powrocie za� nie uznawa�a ju� pokrewie�stwa, jedynie wi� z innymi Czarownicami. Je�eli zabior� od nas Kaththe�, by powi�kszy�a szeregi Stra�niczek, mo�emy utraci� j� na zawsze. A to, co powiedzia� Kemoc, by�o bardzo prawdziwe - czy� po odje�dzie Simona i pani Jaelithe pozosta� kto�, kto m�g�by obroni� nasz� siostr� przed Rad� Czarownic? I tak od tej pory na nasze �ycie pad� cie�. Strach tylko umocni� nasz� wi�. Doskonale znali�my nasze uczucia, chocia� ja nie celowa�em w tym tak jak Kemoc i Kaththea. Ale mija�y dni i �ycie toczy�o si� zwyk�ym 19 trybem. A poniewa� strach nigdy nie pozostaje wci�� r�wnie wielki, chyba �e podtrzymuj� go nowe niepokoje, wi�c odetchn�li�my. Wtedy nie wiedzieli�my, �e nasza matka przed opuszczeniem Estcarpu zrobi�a dla nas wszystko, co mog�a. Uda�a si� do Korisa i kaza�a mu przysi�c na top�r Yolta - ow� nadprzyrodzon� bro�, kt�r� tylko on m�g� w�ada�, a kt�r� otrzyma� bezpo�rednio z martwej r�ki istoty mo�e nie tak pot�nej jak b�g, ale na pewno silniejszej ni� cz�owiek - �e b�dzie nas chroni� przed zakusami Rady Czarownic. Koris zaprzysi�g� i �yli�my w Estfordzie jak przedtem. Mija�y lata, napa�ci z Karstenu niemal ju� nie ustawa�y. Pagar powr�ci� bowiem do starej polityki stopniowego nas wykrwawiania. Poni�s� kl�sk� na wiosn� tego roku, w kt�rym uko�czyli�my siedemna�cie lat, skazuj�c wys�ane przez siebie znaczniejsze si�y na �mier� na prze��czy. W bitwie tej Kemoc i ja tak�e mieli�my sw�j udzia�, gdy� w��czono nas w poczet zwiadowc�w, kt�rzy przeczesywali g�ry w poszukiwaniu uciekinier�w. Odkryli�my, �e wojna to ponure i niebezpieczne zaj�cie, ale dzi�ki niej nasi pobratymcy zdo�ali prze�y�, a gdy nie ma si� innego wyj�cia, si�ga si� po miecz. Dawno min�o po�udnie, w�a�nie galopowali�my g�rskim szlakiem, kiedy nadesz�o wezwanie. Kaththea stan�a przede mn� jak �ywa, krzycz�c z przera�enia. I cho� nie widzia�y jej moje oczy, jej g�os nie tylko brzmia� mi w uszach, lecz tak�e wstrz�sn�� moim cia�em. Us�ysza�em krzyk Kemoca, a p�niej, gdy jego wierzchowiec potr�ci� mojego, i ja u�y�em ostr�g. Naszym dow�dc� by� Dermont, wygnaniec z Karstenu. Przy��czy� si� do Stra�nik�w Granicznych wtedy, kiedy m�j ojciec dopiero co stworzy� t� formacj�. Zatoczy� koniem, by zwr�ci� si� do nas. Jego ciemna twarz pozosta�a nieruchoma, a tak skutecznie zablokowa� nam drog�, �e zawahali�my si� na moment. - Co robicie? - zapyta�. - Wracamy - odpowiedzia�em i poj��em, �e zabij� nawet jego, je�eli nadal b�dzie zagradza� nam drog�. - To pos�anie, nasza siostra jest w niebezpiecze�stwie! 20 Dermont spojrza� nam prosto w oczy i wyczyta� w nich prawd�. Potem �ci�gn�� wodze i skr�ci� w lewo, daj�c nam woln� drog�. - Jed�cie! - By�o to przyzwolenie i zarazem rozkaz. Jak wiele wiedzia� o tym, co si� wydarzy�o? Je�li orientowa� si� w sytuacji, nie zgadza� si� z ni�. I mo�e chcia�, �eby�my podj�li pr�b�, bo cho� byli�my m�odzi, nie nale�eli�my do najgorszych po�r�d tych, kt�rzy bez s�owa skargi s�u�yli pod jego dow�dztwem przez wiele ci�kich dni i nocy. Pojechali�my, dwukrotnie zmieniaj�c konie w obozach, gdzie dawali�my do zrozumienia, �e wype�niamy rozkazy. Galop, st�pa, galop. Po kolei drzemali�my w siodle, kiedy konie sz�y st�pa. A czas p�yn�� - zbyt szybko p�yn��. Wreszcie Estford wykwit� cieniem na tle szerokiej panoramy p�l, z kt�rych niedawno zebrano zbo�e. Nie zobaczyli�my tego, czego najbardziej si� obawiali�my - �lad�w wrog�w. Ogie� i miecz nie dokona�y tu spustoszenia, co nie zmniejszy�o ci���cego na nas brzemienia strachu. Niewyra�nie, poprzez szum w uszach, us�ysza�em wartownika dm�cego w r�g na alarm z wie�y, gdy mkn�li�my drog�, ponaglaj�c zm�czone wierzchowce do ostatniego wysi�ku. Stali�my si� biali od py�u, ale nadal mo�na by�o rozr�ni� znak naszego rodu na opo�czach; przebyli�my te� bez szwanku zaczarowan� barier�, tak by wiedziano, �e jeste�my przyjaci�mi. M�j ko� potkn�� si�, kiedy dotarli�my na dziedziniec, a ja stara�em si� wydoby� zesztywnia�e stopy ze strzemion, zanim zwierz� osunie si� na kolana. Kemoc nieco mnie wyprzedzi� i chwiejnym krokiem zmierza� do drzwi dworu. Sta�a w nich, obejmuj�c si� r�kami, aby w tej pozycji powita� nas ostatnim wysi�kiem woli. Nie Kaththea, ale Anghart. Kiedy Kemoc dostrzeg� wyraz jej oczu, zatrzyma� si� niepewnie, tak �e wpad�em na niego i odt�d podtrzymywali�my si� wzajemnie. M�j brat przem�wi� pierwszy: - Nie ma jej tu, zabra�y j�! Anghart skin�a g�ow� bardzo powoli, jak gdyby ruch ten wymaga� zbyt wielkiego wysi�ku. Jej d�ugie, g�sto 21 przetykane siwizn� warkocze zsun�y si� do przodu. A twarz! - nasza opiekunka zamieni�a si� w star�, zdruzgotan� kobiet�, kt�rej wydarto ch�� do �ycia. Tak w�a�nie z ni� post�piono! Cios zadano Moc� czarodziejsk�; Kemoc i ja od razu to rozpoznali�my. Anghart stan�a pomi�dzy sw� wychowank� a wol� Czarownicy, przeciwstawiaj�c s�abe ludzkie si�y i energi� Mocy znacznie wi�kszej od jakiejkolwiek broni materialnej. - Nie - ma - jej. - Anghart wymawia�a s�owa bez modulacji, duchy s��w wydobywaj�ce si� z ust �mierci. - Otoczy�y j� murem. Jecha� po ni� - oznacza - �mier�! Nie chcieli�my w to uwierzy�, lecz musieli�my. Czarownice zabra�y nasz� siostr� i odgrodzi�y j� od nas si��, kt�ra zabi�aby zar�wno nasze dusze, jak i cia�a, gdyby�my chcieli ruszy� jej �ladem. Nasza �mier� w niczym nie pomo�e Kaththei. Kemoc uczepi� si� mego ramienia tak mocno, �e wbi� mi paznokcie w cia�o. Pragn��em go uderzy�, zmia�d�y� mu cia�o i ko�ci - rozszarpa� - rozerwa� na strz�py. Zapewne ocali�o nas zm�czenie d�ug� jazd�. Albowiem kiedy Kemoc ze strasznym okrzykiem zas�oni� twarz ramieniem i osun�� si� na mnie, jego ci�ar powali� nas obu na ziemi�. Anghart umar�a w godzin� po naszym przybyciu. My�l�, �e trzyma�a si� �ycia kurczowo, kiedy na nas czeka�a. Lecz zanim jej dusza odesz�a, jeszcze raz do nas przem�wi�a, i wtedy, gdy min�� ju� pierwszy szok, jej s�owa mia�y sens i pocieszy�y nas troch�. - Jeste�cie wojownikami. - Anghart przenios�a spojrzenie z Kemoca na mnie i potem zn�w na blad�, wykrzywion� grymasem b�lu twarz mego brata. - M�dre Kobiety uwa�aj� wojownik�w za si�� zdoln� tylko do dzia�ania. W g��bi duszy pogardzaj� nimi. Teraz za� spodziewaj� si�, �e zaczniecie szturmowa� ich bramy, aby uwolni� nasze kochanie. Ale - je�eli udacie, �e pogodzili�cie si� z losem - one z czasem w to uwierz�. - A tymczasem - zauwa�y� z gorycz� Kemoc - b�d� nad ni� pracowa�y, chc�c uczyni� z Kaththei jedn� z tych bezimiennych Kobiet W�adaj�cych Moc� Czarodziejsk�. Anghart spochmurnia�a. - Wi�c tak nisko cenisz swoj� 22 siostr�? Kaththea nie jest ma�� dziewczynk�, kt�r� mo�na by urobi� tak, �eby pasowa�a do jakiego� modelu. My�l�, i� Czarownice przekonaj� si�, �e jest ona czym� wi�cej, ni� s�dzi�y, i, by� mo�e, stanie si� to przyczyn� ich zguby. Lecz jeszcze nie nadesz�a ta chwila, by im to udowodni�, teraz oczekuj� jeszcze k�opot�w. Jedno mo�na powiedzie� o szkoleniu wojownik�w: uczy ono panowania nad sob�. Poniewa� od dzieci�stwa oczekiwali�my od Anghart m�drych rad, zaakceptowali�my to, co nam teraz powiedzia�a. I cho� chwilowo pogodzili�my si� z losem, niczego nie zapomnieli�my ani nie wybaczyli�my. Tamtego wieczoru zerwali�my wszelkie wi�zy podporz�dkowuj�ce nas osobi�cie Radzie Czarownic. Cho� w�wczas wszystkie inne z�e wie�ci wydawa�y si� nam mniej wa�ne od tego, co nas spotka�o, to jednak by�o ich wiele. Koris z Gormu, kt�ry przez te wszystkie lata stanowi� dla wi�kszo�ci mieszka�c�w Estcarpu niezniszczaln� podpor� i oparcie, le�a� ci�ko ranny na po�udniu. Pani Loyse uda�a si� do niego, stwarzaj�c tym samym sposobno�� do porwania Kaththei. I tak oto za jednym zamachem leg�y w gruzach wszystkie filary, na kt�rych opiera� si� ca�y nasz �wiat. - Co teraz zrobimy? - zapyta� mnie w nocy Kemoc, gdy z�o�yli�my ju� Anghart na jej ostatnim pos�aniu i siedzieli�my w zaciemnionej komnacie spo�ywaj�c pokarm, kt�ry nie mia� �adnego smaku. - Wracamy. - Do oddzia�u? Broni� tych, kt�re dopu�ci�y si� czego� podobnego? - Co� w tym rodzaju, ale pami�taj, �e wszyscy uwa�aj� nas za ��todziob�w. Tak jak powiedzia�a Anghart, Czarownice spodziewaj� si�, �e pope�nimy jaki� nierozwa�ny czyn, i s� na to przygotowane. Lecz... Oczy Kemoca zab�ys�y. - Nigdy wi�cej nie m�w, bracie, �e nie potrafisz powa�nie my�le�. Masz racj�, po stokro� masz racj�! W ich oczach jeste�my tylko dzie�mi, a grzeczne dzieci akceptuj� polecenia starszych. Wi�c b�dziemy gra� t� rol�. A tak�e... - Zawaha� si�, po czym m�wi� dalej: - Jest jeszcze i to - musimy lepiej pozna� rzemios�o, kt�re 23 jest naszym z urodzenia - nauczy� si� w�ada� broni� w walce z nacieraj�cym wrogiem - a tak�e poszukiwa� wiedzy w innych dziedzinach. - Je�li chodzi ci o Moc czarodziejsk�, jeste�my przecie� m�czyznami, a Stra�niczki twierdz�, �e w�adaj� ni� wy��cznie kobiety. - To wszystko prawda. Ale istnieje wiele rodzaj�w Mocy. Czy� nasz ojciec nie w�ada� jedn� z nich? Czarownice nie mog�y temu zaprzeczy�, chocia� ch�tnie by to zrobi�y. Ca�a wiedza nie skrywa si� w ich ma�ym tobo�ku. Czy s�ysza�e� o Lormcie? Z pocz�tku nazwa ta nic mi nie m�wi�a. P�niej jednak przypomnia�em sobie zas�yszan� przypadkiem rozmow� Dermonta z jednym ze Stra�nik�w Granicznych, kt�ry towarzyszy� mu od czasu jego ucieczki z Karstenu. Lormt - to sk�adnica dokument�w i staro�ytnych kronik. - Ale czego mo�na si� nauczy� ze starych kronik rodzinnych? Kemoc u�miechn�� si�. - Mog� tam znajdowa� si� inne materia�y, kt�re bardzo nam si� przydadz�. Kyllanie - przem�wi� ostro, jakby wydawa� rozkaz - pomy�l o wschodzie! Zamruga�em oczami. Jego polecenie by�o absurdalne. Wsch�d. Czym by� wsch�d? Dlaczego mia�bym my�le� o wschodzie? Wsch�d. Wsch�d. Zgarbi�em si�, czuj�c dziwne mrowienie wzd�u� nerw�w. Wsch�d. Na p�nocy le�a� Alizon, w ka�dej chwili got�w skoczy� nam do gard�a, na po�udniu Karsten, kt�ry teraz szarpa� nasze flanki, a na zachodzie rozci�ga� si� penetrowany przez sulkarskie statki Ocean z niewiadom� liczb� wysp i l�d�w takich jak ten, na kt�rym Simon i Jaelithe znale�li prawdziwe gniazdo Kolderu. Na wschodzie za� by�a tylko pustka - zupe�nie nic. - Powiedz mi, dlaczego tak jest? - zapyta� Kemoc. - Ten kraj ma tak�e wschodni� granic�, ale czy s�ysza�e�, �eby kto� kiedy� o niej m�wi�? Zamkn��em oczy, �eby wyobrazi� sobie map� Estcarpu, tak�, jak� wiele razy widzia�em w terenie. - G�ry? - A poza nimi? 24 - G�ry i tylko g�ry, na ka�dej mapie, nic wi�cej! - By�em teraz tego pewny. - Dlaczego? Dlaczego? M�j brat mia� stokrotn� racj�. Dysponowali�my bardzo szczeg�owymi mapami ziem le��cych poza granicami Estcarpu, zar�wno na dalekiej p�nocy, jak i na po�udniu. Mieli�my mapy morza wykonane przez Sulkarczyk�w. Ale nie istnia�a �adna mapa ukazuj�ca ziemie na wschodzie. Brak ten sta� si� godny uwagi. - Nikt, kto przynale�y do Starej Rasy, nie mo�e nawet pomy�le� o wschodzie - ci�gn�� Kemoc. - Co?! - To prawda. Zapytaj kogokolwiek o wsch�d. Nikt nie mo�e o tym rozmawia�. - Mo�e nie chce, ale... - Nie - powiedzia� stanowczo Kemoc. - Nie mog�. W ich umys�ach istnieje zapora przeciw wschodowi. Got�w jestem na to przysi�c. - Wi�c to tak, ale czemu? - Musimy si� tego dowiedzie�. Czy� nie rozumiesz, Kyllanie, �e je�li uwolnimy Kaththe�, nie b�dziemy mogli pozosta� w Estcarpie? Czarownice nigdy nie wypuszcz� jej z r�k dobrowolnie. A dok�d mogliby�my si� uda�? W Alizonie i w Karstenie powitano by nas z rado�ci� - jako wi�ni�w. R�d Tregartha jest za dobrze znany. Sulkarczycy za� nie pomogliby nam w takiej sytuacji, w kt�rej Czarownice by�yby naszymi wrogami. Przypu��my wi�c, �e znikamy w kraju czy te� miejscu, kt�rego istnienia Stra�niczki nie chc� uzna�... - Tak! By�o to tak doskona�e rozwi�zanie, �e mu nie dowierza�em. Zbyt cz�sto za u�miechni�t� twarz� losu kryje si� zryte bruzdami oblicze nieszcz�cia. - Je�li w ich umys�ach istnieje zapora, to na pewno nie bez powodu, i to wa�nego. - Nie zaprzeczam temu. Musimy dowiedzie� si�, co to takiego i dlaczego tam si� znajduje, i czy mo�emy to wykorzysta� dla naszych cel�w. - Ale je�li oni, to dlaczego nie my? - zapyta�em i zaraz 25 potem odpowiedzia�em pytaniem na w�asne pytanie: - Czy z powodu naszej mieszanej krwi? - Tak s�dz�. Udajmy si� do Lormtu i mo�e znajdziemy tam wi�cej ni� jedno wyja�nienie. Wsta�em. Nagle zrozumia�em, �e musz� zrobi� co� po�ytecznego. - A w jaki spos�b zdo�amy to uczyni�? Czy przypuszczasz, �e w tych warunkach Rada pozwoli nam w�drowa� po Estcarpie? My�la�em, �e uzgodnili�my, i� b�dziemy pos�uszni i wr�cimy do oddzia�u, jakby�my pogodzili si� z losem. Kemoc westchn��. - Czy nie uwa�asz, �e trudno jest by� m�odym, bracie? - zapyta�. - Oczywi�cie, �e b�d� nas pilnowa�. Nie wiemy, jak silne s� ich podejrzenia co do wi�zi my�lowej ��cz�cej nas z Kaththe�. Na pewno nasze przybycie na jej wezwanie da im do my�lenia. Ja, ja od tamtej pory nie zdo�a�em do niej dotrze�. - Kemoc nawet nie spojrza� na mnie, by stwierdzi�, czy mu zaprzecz�. Chocia� �adne z nas nigdy nie wyrazi�o tego s�owami, wszyscy wiedzieli�my, �e ��czno�� telepatyczna mi�dzy Kemokiem i Kaththe� jest silniejsza. Wygl�da�o to tak, jakby czas dziel�cy moje narodziny od ich narodzin oddali� mnie nieco od pozosta�ej dw�jki. - Kemocu, pok�j na wie�y! Tam gdzie nasza matka... - Wspomnienie czasu, kiedy to wzi��em udzia� za pomoc� czar�w w poszukiwaniach, nie nale�a�o do przyjemnych, ale z rado�ci� zmusi�bym si� do czego� takiego, gdyby nam si� to na co� przyda�o. Lecz Kemoc ju� kr�ci� g�ow�. - Nasza matka by�a bieg�a w tej sztuce, przez lata pos�ugiwa�a si� pe�ni� Mocy. My nie mamy ani jej umiej�tno�ci i wiedzy, ani te� si�y, by pod��y� t� drog� - przynajmniej nie teraz. B�dziemy budowa� na tym, co ju� mamy. Co do Lormtu - s�dz�, �e wola otwiera bramy. Mo�e jeszcze nie dzi� - droga do Lormtu stanie jednak przed nami otworem. Czy to przeb�ysk jasnowidzenia kaza� mi go poprawi�? - Przed tob�. Lormt jest dla ciebie, nie w�tpi� w to, Kemocu. Nie zabawili�my d�ugo w Estfordzie; nic ju� nas tam nie 26 trzyma�o. Otkell dowodzi� niewielkim oddzia�em, kt�ry eskortowa� pani� Loyse do Po�udniowej Stanicy. A spo�r�d pozosta�ej we dworze garstki domownik�w nikt nie mia� do�� w�adzy ani powodu, by nas zatrzyma�, kiedy o�wiadczyli�my, �e wracamy do oddzia�u. Nast�pnego dnia podczas jazdy byli�my wewn�trznie bardzo zaj�ci, staraj�c si� porozumiewa� i rozmawia� za pomoc� my�li, z determinacj�, jakiej nigdy dot�d nie okazywali�my przy �wiczeniach tego rodzaju. Pozbawieni fachowych wskaz�wek i umiej�tno�ci starali�my si� spot�gowa� wrodzone zdolno�ci. Podczas nast�pnych miesi�cy wykonywali�my to zadanie w tajemnicy przed towarzyszami broni. Byli�my pewni, �e musimy si� z tym kry�. Wszystkie nasze wysi�ki pozosta�y bezowocne i nie otrzymali�my odpowiedzi od Kaththei, kt�ra, jak nas poinformowano, wst�pi�a do ca�kowicie odizolowanego przybytku nowicjuszek Mocy. Pewne uboczne skutki naszych zdolno�ci same si� ujawni�y. Kemoc odkry� podczas nauki, �e dzi�ki wysi�kowi woli jest w stanie zapisa� w pami�ci wi�kszo�� tego, co raz us�ysza� czy zobaczy�, i �e potrafi czerpa� takie informacje z umys��w innych ludzi. Coraz cz�ciej w�a�nie jemu powierzano przes�uchiwanie je�c�w. Dermont odgad� prawdopodobnie pow�d sukces�w Kemoca w tej dziedzinie, ale nic nie m�wi�. Ja wprawdzie nie mog�em udzieli� takiego wsparcia naszym misjom w granicznych g�rach, lecz stopniowo u�wiadomi�em sobie, �e odziedziczy�em po rodzicach inne zdolno�ci. Chodzi�o o co� w rodzaju pokrewie�stwa ze zwierz�tami. Konie zna�em tak dobrze, jak �aden inny �o�nierz Estcarpu. Co si� tyczy dzikich zwierz�t, to po prostu koncentruj�c si� mog�em je przywo�ywa� lub odsy�a�. W�adz� nad ko�mi dobrze wykorzystywa�em, nie po�wi�ca�em jednak wiele czasu reszcie swego talentu. Co do Lormtu, wydawa�o si�, �e Kemoc w �aden spos�b nie zdo�a zrealizowa� swego pragnienia. Potyczki na granicy zdarza�y si� coraz cz�ciej, tote� poch�on�a nas ca�kowicie wojna partyzancka. W miar� jak przysz�o�� Estcarpu rysowa�a si� w coraz ciemniejszych barwach, stopniowo zdawali�my sobie spraw�, �e to tylko kwestia czasu, kiedy 27 staniemy si� uciekinierami w podbitym kraju, Koris nie wyzdrowia� szybko z otrzymanej rany, a gdy to si� sta�o, by� kalek� niezdolnym do w�adania toporem Yolta. Dosz�y nas wie�ci o jego tajemniczej wyprawie do nadmorskich ska� na po�udniu i powrocie bez tej cudownej broni. Odt�d opu�ci�o go szcz�cie, a jego ludzie ponosili kl�sk� za kl�sk�. Pagar igra� z nami od miesi�cy, jak gdyby wcale nie zamierza� zada� ostatecznego ciosu, bawi�y go bowiem manewry maj�ce zmyli� przeciwnika. Prawiono o sulkarskich statkach, kt�re odp�ywa�y maj�c na pok�adzie tych czy owych przedstawicieli Starej Rasy. Jestem jednak g��boko przekonany, �e od zmasowanej inwazji powstrzymywa� naszych wrog�w odwieczny strach nie tylko przed Moc�, ale i przed tym, co mog�oby si� sta�, gdyby Czarownice zwr�ci�y przeciw nim wszystkie swe si�y. Albowiem nikt, nawet w�r�d nas, nie wiedzia�, co mo�e zdzia�a� Moc, gdyby pos�u�y�y si� ni� wszystkie Stra�niczki. Mog�aby spali� Estcarp, zabieraj�c wraz z nim w niebyt reszt� naszego �wiata. Na pocz�tku drugiego roku, licz�c od porwania Kaththei, przed Kemokiem stan�a otworem droga do Lormtu, tyle �e nie w taki spos�b, w jaki tego obaj pragn�li�my. Kemoc wpad� w zasadzk�, z kt�rej wyszed� z tak okaleczon� praw� d�oni� i prawym ramieniem, i� nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e up�ynie wiele czasu, zanim znowu zdo�a nimi swobodnie w�ada�, je�li w og�le b�dzie to mo�liwe. Kiedy siedzieli�my razem, tu� przed zabraniem go na leczenie, rozmawiali�my ze sob� po raz ostatni. - Mo�na szybko wyzdrowie�, gdy si� tego pragnie. Dodaj swoj� wol� do mojej, bracie - o�wiadczy� Kemoc dziarsko, chocia� oczy mia� zamglone b�lem. - Wr�c� do zdrowia tak szybko, jak tylko b�d� m�g�. A potem... Nic wi�cej nie wypowiedzia� s�owami. - A je�li czas zwr�ci si� przeciw nam? Karsten mo�e napa�� w ka�dej chwili - ostrzeg�em go. - Czy pozosta�y nam cho�by godziny? - Nie b�d� o tym my�la�. Dowiesz si�, co zrobi�! Nie mog� uwierzy�, �eby los odm�wi� nam tej szansy! Nie czu�em si� taki samotny, jak si� tego obawia�em, kiedy Kemoc odje�d�a� le��c w lektyce niesionej przez konie. Dobrze pracowali�my, gdy� on znajdowa� si� w moim umy�le, a ja w jego. Odleg�o�� za� uczyni�a tylko nieco cie�sz� ��cz�c� nas wi�, zmuszaj�c zar�wno mnie, jak i Kemoca do wi�kszego wysi�ku. Wiedzia�em, kiedy wyruszy� do Lormtu. Wtedy te� ostrzeg� mnie, �e musimy zerwa� kontakt dop�ty, dop�ki nie wezwie nas nowa potrzeba, gdy� w Lormcie dzia�aj� wp�ywy maj�ce posmak Mocy, kt�re mog� by� niebezpieczne. A potem milczenie trwa�o ca�e miesi�ce. Nadal przebywa�em w�r�d Stra�nik�w Granicznych i cho� by�em m�ody, dowodzi�em ju� niewielkim oddzia�em. ��czy�o nas kole�e�stwo zrodzone ze wsp�lnego niebezpiecze�stwa, mia�em te� w�r�d nich przyjaci�. Nigdy nie w�tpi�em, �e wi� z rodze�stwem by�a znacznie silniejsza, i gdyby tylko wezwa� mnie Kemoc lub Kaththea, dosiad�bym konia i odjecha�, na nic nie zwa�aj�c. Obawiaj�c si� w�a�nie takiego obrotu rzeczy, zacz��em szkoli� swego nast�pc� i nie pozwala�em sobie na zbytnie anga�owanie si� w sprawy wykraczaj�ce poza ramy regulaminu wojskowego. Walczy�em, czai�em si�, czeka�em - i to oczekiwanie wydawa�o mi si� nie do wytrzymania. Rozdzia� III Byli�my tak chudzi i niebezpieczni jak psy, kt�re Je�d�cy z Alizonu ucz� polowania na ludzi, i jak owe r�cze bestie kr��yli�my w�r�d g�r i w�skich dolin, nieco zdziwieni ka�dej nocy tym, �e wci�� siedzimy w siod�ach czy w�drujemy g�rskimi �cie�kami, i tak samo zdziwieni rankiem, kiedy �ywi witali�my �wit, budz�c si� w naszych zamaskowanych obozach. Gdyby Alizon i Karsten zawar�y przymierze, tak jak si� tego obawiali�my latami, Estcarp zosta�by rozbity, zmia�d�ony i wch�oni�ty. Wydawa�o si� jednak, �e Pagar nie chcia� brata� si� z Facellianem z Alizonu - z wielu powod�w. Mo�liwe, �e u podstawy tego le�a� jaki� wp�yw Mocy czarodziejskiej, kt�rego nie wykryli�my. Wiedzieli�my bowiem, �e Czarownice z Rady rozporz�dza�y w�asnymi sposobami oddzia�ywania na nieliczne osoby, ale Moc s�ab�a lub traci�a kontrol�, je�li rozpostarto j� zbyt szeroko czy u�ywano przez d�u�szy czas. Taki wysi�ek wymaga� si� witalnych wielu wsp�pracuj�cych ze sob� M�drych Kobiet, kt�re potem by�y niebezpiecznie os�abione. W�a�nie do takiego posuni�cia postanowi�y si� uciec Czarownice pod koniec lata drugiego roku, odk�d opu�ci�a nas Kaththea. Do ka�dego posterunku, cho�by nie wiem jak oddalonego i cho�by nie wiem jak by�a ruchliwa jego za�oga, dotar�y nadane drog� telepatyczn� rozkazy. A za 30 nimi nadci�gn�y pog�oski, jak to zwykle bywa w wojsku. Mieli�my wycofa� si� z g�r, opu�ci� podg�rze i zgromadzi� si� na nizinie Estcarpu, porzucaj�c tereny, kt�rych bronili�my tak d�ugo. Niewtajemniczonym wydawa�o si� zapewne, �e to czyn szale�ca, ale wie�� g�osi�a, i� zastawiamy pu�apk�, jakiej dot�d �wiat nie widzia�. - Podobno Czarownice, zaniepokojone stratami ponoszonymi przez nasz� armi� w nie ko�cz�cych si� utarczkach, zamierza�y skoncentrowa� si�y na ryzykownym posuni�ciu i albo da� Pagarowi nauczk�, kt�rej nigdy by nie zapomnia�, albo pozwoli� nam wszystkim polec w wielkiej bitwie, zrezygnowawszy z powolnego upustu krwi. Rozkazano nam wycofywa� si� tak zr�cznie, �eby up�yn�o nieco czasu, nim wrogowie zorientowaliby si�, i� g�ry s� puste, a przej�cia wolne. Tak wi�c wymkn�li�my si� chy�kiem, kompania za kompani�, szwadron za szwadronem, os�aniani przez tyln� stra�. Min�� tydzie� albo wi�cej tego przerzucania wojska na inny odcinek frontu, zanim wszyscy cz�onkowie Starej Rasy znale�li si� na nizinie. Pocz�tkowo ludzie Pagara byli ostro�ni. Zbyt wiele razy zostali rozbici we frontalnym ataku lub w zasadzce. Wys�ali najpierw zwiad, zbadali teren, a potem ruszyli na Estcarp. Sulkarska flota zgromadz