2429
Szczegóły |
Tytuł |
2429 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2429 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2429 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2429 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
�PIEW PTAKA
ANTHONY DE MELLO SJ
Ksi��ka ta zosta�a napisana dla ludzi o r�nych przekonaniach religijnych i niereligijnych. Nie mog� jednak ukrywa� przed moimi Czytelnikami, �e jestem kap�anem w Ko�ciele katolickim. Wszed�em z ca�� �wiadomo�ci� w tradycje mistyczne niechrze�cija�skie lub nawet niereligijne- wp�yn�y one na mnie i g��boko mnie wzbogaci�y. Mimo to zawsze wraca�em do mojego Ko�cio�a, kt�ry jest moim duchowym domem; chocia� zdaj� sobie spraw� (czasem z zawstydzeniem) z jego ogranicze� i ujawniaj�cej si� niekiedy ma�o�ci, r�wnocze�nie jestem �wiadomy, �e to w�a�nie on mnie uformowa�, ukszta�towa� i uczyni� ze mnie to, czym dzisiaj jestem. Dlatego te� w�a�nie jemu jako mojej Matce i Nauczycielowi pragn� z mi�o�ci� po�wi�ci� t� ksi��k�.
Wszystkim podobaj� si� bajki i w�a�nie bajki - i to du�o - znajdzie Czytelnik w tej ksi��eczce: bajki buddyjskie, chrze�cija�skie, bajki zen, bajki chasydzkie, rosyjskie, chi�skie, hinduskie, bajki sufi, bajki stare i nowe.
Posiadaj� one pewn� szczeg�ln� w�a�ciwo��: czytane w okre�lony spos�b, daj� okazj� do duchowego wzrostu.
JAK CZYTA� TE BAJKI?
S� na to trzy sposoby:
1. Przeczyta� bajk� jeden raz i przej�� do nast�pnej. Ten spos�b czytania s�u�y wy��cznie rozrywce.
2. Przeczyta� bajk� dwa razy, pomy�le� nad ni� i zastosowa� do w�asnego �ycia. Jest to rodzaj teologii - mo�na j� praktykowa� z do�� du�ym powodzeniem w ma�ych grupkach, w kt�rych ka�dy z uczestnik�w dzieli si� z innymi refleksjami, jakie bajka w nim wzbudzi�a. To, co wtedy powstaje, jest kr�giem teologicznym.
3. Przeczyta� bajk� jeszcze raz, po refleksji nad ni�. Wyciszy� si� i pozwoli�, by bajka ukaza�a nam swoje g��bokie wewn�trzne znaczenie. Znaczenie, kt�re jest ponad s�owami i refleksjami. Prowadzi to stopniowo do uzyskania rzeczywisto�ci mistycznej.
Tak� bajk� mo�na r�wnie� nosi� w sobie przez ca�y dzie� i pozwoli�, by wype�ni�a nas swoj� tre�ci� i melodi�. Trzeba pozwoli� m�wi� sercu, a nie rozumowi. Jest to jeden ze sposob�w, by sta� si� kim� w rodzaju mistyka. Bowiem mistyka w�a�nie by�a celem napisania tych bajek.
UWAGA
Wi�kszo�� bajek posiada komentarz, kt�ry nie chce by� niczym innym, jak tylko przyk�adem komentarza, jaki ka�dy mo�e u�o�y�. U�� wi�c w�asne komentarze. Nie zadowalaj si� tymi, kt�re znajdziesz w ksi��ce, gdy� wiele razy okazywa�y si� one zbyt ubogie, a czasem wr�cz b��dne.
Uwa�aj by nie stosowa� bajki do �adnej osoby ( kap�ana, mu��y, s�siada ani do Ko�cio�a ), jedynie tylko do siebie! Gdyby� tego nie przestrzega�, bajka okaza�a by si� duchowo szkodliwa. Ka�da z tych bajek ma co� do powiedzenia o TOBIE, nie o innych.
Je�eli czytasz t� ksi��k� po raz pierwszy, czytaj bajki w takim porz�dku, w jakim s� tutaj uszeregowane. Taka kolejno�� ma na celu przekazanie pewnej nauki oraz ducha, kt�re mo�na zgubi� czytaj�c na chybi�-trafi�.
S�OWNIK
Teologia: Sztuka opowiadania o tym, co boskie. R�wnie� sztuka s�uchania takich opowie�ci.
Mistycyzm: Sztuka smakowania i odczuwania w sercu wewn�trznego znaczenia tych opowie�ci - a� nas one przemieni�.
JEDZ SAM OWOCE
Pewnego razu ucze� skar�y� si� mistrzowi:
- Opowiadasz nam r�ne historie, a nigdy
nie odkryjesz ich znaczenia.
Mistrz odpowiedzia�:
- Czy by�by� zadowolony
gdyby ci kto� ofiarowa� owoc
i pogryz� go przedtem?
Nikt nie mo�e odkry� za ciebie twojego znaczenia. Nawet mistrz.
ISTOTNA RӯNICA
Zapytano raz Uwaisa, wyznawc� sufi:
- Co takiego da�a ci �aska ?
Odpowiedzia� :
- Kiedy budz� si� rano,
czuj� si� jak cz�owiek,
kt�ry nie jest pewien,
czy do�yje wieczora. -
Ponownie go zapytano:
- Ale czy� nie wiedz� o tym wszyscy? -
Odpowiedzia� Uwais:
- Tak, oczywi�cie, �e wiedz�,
lecz nie wszyscy to czuj�.
Nikt si� jeszcze nie upi� intelektualnym rozumieniem s�owa WINO.
�PIEW PTAKA
Uczniowie mieli wiele pyta� na temat Boga.
Mistrz im powiedzia�:
- B�g jest Nieznany i Niepoznawalny.
Ka�de twierdzenie o Nim,
ka�da odpowied� na wasze pytanie
b�dzie zniekszta�ceniem Prawdy. -
Uczniowie byli zaskoczeni:
- W takim razie, dlaczego m�wisz o Nim?
- A dlaczego �piewa ptak? - odpowiedzia� mistrz.
Ptak nie �piewa dlatego, �e ma do przekazania jakie� twierdzenie. �piewa, poniewa� ma �piew.
S�owa uczni�w musz� by� zrozumia�e. S�owa mistrza nie musz� takimi by�. Musz� by� jedynie s�yszane, w taki sam spos�b w jaki s�ucha si� wiatru w drzewach, szumu rzeki czy �piewu ptaka. One rozbudzaj� w tym, kto s�ucha, co�, co le�y poza wszelkim rozumieniem.
��D�O
By� raz �wi�ty, kt�ry posiada� dar m�wienia
j�zykiem mr�wek. Zbli�y� si� do takiej,
kt�ra wygl�da�a na bardziej wykszta�con�, i zapyta�:
- Jaki jest Wszechmog�cy? Czy jest w czym�
podobny do mr�wek? -
Uczona mr�wka odpowiedzia�a:
- Wszechmog�cy? Absolutnie nie. My mr�wki,
jak widzisz, mamy tylko jedno ��d�o.
Ale Wszechmog�cy ma dwa.
Scena pod wp�ywem tej bajki:
Kiedy zapyta� j�, jakie jest niebo, uczona mr�wka odpowiedzia�a uroczy�cie:
- Tam b�dziemy wszystkie jak On, ka�da z dwoma ��d�ami, chocia� mniejszymi.
Istnieje ostry sp�r pomi�dzy r�nymi szko�ami my�li religijnej na temat miejsca,
w kt�rym znajdzie si� drugie ��d�o w niebia�skim ciele mr�wki.
S�O� I MYSZ
Pewien s�o� k�pa� si� spokojnie w sadzawce
w �rodku d�ungli, gdy podesz�a do sadzawki
mysz i zacz�a nalega�, by s�o� wyszed� z wody.
- Nie chc� - rzek� s�o� - jest mi tu dobrze
i wypraszam sobie, by mi przeszkadzano.
- Powtarzam, masz wyj�� z wody! -
powiedzia�a mysz.
- A dlaczego? - zapyta� s�o�.
- Powiem ci dopiero, gdy wyjdziesz z sadzawki -
odpowiedzia�a mysz.
- W takim razie ani my�l� wychodzi� - rzek� s�o�.
Wreszcie jednak to zrobi�. Wyszed� ci�ko z wody,
stan�� przed mysz� i rzek�:
- No dobrze, dlaczego chcia�a�, abym wyszed� z wody?
- �eby sprawdzi�, czy nie za�o�y�e� moich k�piel�wek -
odpowiedzia�a mysz.
Jest niesko�czenie �atwiej s�oniowi za�o�y� k�piel�wki myszy,
ni� Bogu zmie�ci� si� w naszych szkolnych poj�ciach o Nim.
KR�LEWSKI GO��B
Nasruddin zosta� pierwszym ministrem kr�la.
Pewnego razu, kiedy przechadza� si� po pa�acu,
zobaczy� po raz pierwszy w �yciu kr�lewskiego soko�a.
Do tej pory Nasruddin nigdy nie widzia�
takiego g o � � b i a.
Wzi�� wi�c no�yce i poprzycina�
pazury, skrzyd�a
i dzi�b soko�a.
- Teraz wygl�dasz na ptaka jak nale�y - powiedzia�. -
Tw�j opiekun wcale si� o ciebie nie troszczy�.
Biada ludziom religijnym, kt�rzy nie znaj� innego �wiata ni� ten, w kt�rym �yj�,
i nie maj� nic do nauczenia si� od ludzi, z kt�rymi rozmawiaj�.
JAK MA�PA URATOWA�A RYB�
- Co ty do licha wyrabiasz? - zapyta�em ma�p�
widz�c, �e wyci�ga ryb� z wody
i uk�ada j� na ga��ziach drzewa.
- Ratuj� j� od utoni�cia - odpowiedzia�a mi.
To, co dla jednego jest po�ywieniem, jest trucizn� dla drugiego.
S�o�ce, kt�re or�owi pozwala widzie�, o�lepia sow�.
S�L I BAWE�NA W RZECE
Nasruddin wi�z� �adunek soli na targ. Jego osio�
musia� przej�� przez rzek� i s�l si� rozpu�ci�a.
Na drugim brzegu zwierz� zacz�o biec wielce zadowolone,
zauwa�ywszy, �e �adunek jest lekki.
Ale Nasruddin by� z�y.
W nast�pny dzie� targowy
Nasruddin okry� worki bawe�n�.
Przechodz�c przez rzek�, osio� prawie ton��
z powodu wielkiego ci�aru.
- Uspok�j si� - rzek� zadowolony Nasruddin -
to ci� nauczy, �e nie ka�de przej�cie przez wod�
b�dzie dla ciebie zyskowne.
Dw�ch ludzi przyj�o religi�. Jeden z nich wyszed� o�ywiony. Drugi si� udusi�.
POSZUKIWANIE OS�A
Wszyscy si� przel�kli
na widok mu��y Nasruddina na o�le,
przemierzaj�cego w po�piechu ulice wioski.
- A dok�d to mu��o? - pytali go.
- Szukam mojego os�a - odpowiedzia� mu��a
nie zatrzymuj�c si� nawet.
Widziano pewnego razu mistrza zen Rinzaia, szukaj�cego swego w�asnego cia�a.
Jego co g�upszym uczniom wydawa�o si� to bardzo zabawne.
Czasem mo�na spotka� ludzi powa�nie szukaj�cych Boga!
PRAWDZIWA DUCHOWO��
Zapytano raz mistrza:
- Co to jest duchowo��?
- Duchowo�� - odpowiedzia� - to jest to,
co pozwala cz�owiekowi osi�gn�� wewn�trzn� przemian�.
- Je�li za� ja stosuj� metody tradycyjne,
jakie przekazali nam mistrzowie,
czy nie jest to duchowo�ci�?
- Nie b�dzie duchowo�ci�,
je�li dla ciebie nie spe�nia tego zadania.
Koc nie jest kocem, je�li ci� nie grzeje.
- Znaczy to, �e duchowo�� si� zmienia?
- Ludzie si� zmieniaj�, a r�wnie� ich potrzeby.
I tak, co kiedy� by�o duchowo�ci�, ju� ni� nie jest.
To, co cz�sto uchodzi za duchowo��,
jest jedynie powtarzaniem dawnych metod.
Ubranie trzeba kroi� na miar� cz�owieka, a nie cz�owieka na miar� ubrania.
MA�A RYBKA
- Przepraszam pani� - rzek�a jedna morska ryba do drugiej -
jest pani starsza ode mnie i bardziej do�wiadczona, pewnie
b�dzie mi pani mog�a dopom�c. Prosz� mi powiedzie�, gdzie mog� znale�� to,
co nazywaj� oceanem? Szuka�am ju� wsz�dzie - bez rezultatu.
- Oceanem jest miejsce, gdzie teraz p�ywasz -
odpowiedzia�a stara ryba.
- To? Przecie� to tylko woda...
A ja szukam oceanu - odpar�a rozczarowana m�oda ryba,
odp�ywaj�c, by szuka� gdzie indziej.
Przyszed� do mistrza w stroju sannyasi i przem�wi� j�zykiem sannyasi:
- Szuka�em Boga przez ca�e lata. Zostawi�em dom i szuka�em wsz�dzie,
gdziekolwiek On m�wi�, �e jest: na szczytach g�r, w �rodku pustyni,
w milczeniu klasztor�w i w lepiankach ubogich.
- I spotka�e� Go? - zapyta� mistrz.
- By�bym pysza�kiem i k�amc�, gdybym powiedzia�, �e tak. Nie,
nie spotka�em Go. A ty?
C� mistrz m�g� odpowiedzie�? Zachodz�ce s�o�ce zalewa�o
pok�j promieniami poz�acanego �wiat�a. Setki wr�bli �wiergota�o
na zewn�trz, w ga��ziach pobliskiego bananowca. Z daleka
s�ycha� by�o swoisty ha�as ulicy. Komar bzycza� przy uchu ostrzegaj�c,
�e zamierza zaatakowa�... I mimo to ten biedny cz�owiek m�g� usi���
sobie tutaj i powiedzie�, �e nie spotka� Boga, �e ci�gle szuka !
Po chwili zrezygnowany, wyszed� z domu mistrza. Poszed� szuka� gdzie indziej.
Przesta� szuka�, ma�a rybko. Nie ma czego szuka�. Musisz tylko stan�� spokojnie,
otworzy� oczy i patrze�. Nie mo�esz Go nie zobaczy�.
S�YSZA�E� �PIEW TEGO PTAKA?
Hindusi indyjscy utworzyli czaruj�cy obraz relacji mi�dzy Bogiem
a Jego stworzeniem. B�g "ta�czy" swoje stworzenie. On jest Tancerzem,
stworzenie jest ta�cem. Taniec jest czym� innym ni� Tancerz, lecz mimo to
nie mo�e istnie� niezale�nie od Niego. Nie jest rzecz�, kt�r�
mo�esz zabra� do domu w pude�ku, je�li ci si� podoba.
Gdy Tancerz si� zatrzymuje, taniec przestaje istnie�.
W swym poszukiwaniu Boga cz�owiek my�li za du�o, za du�o
rozwa�a, za du�o m�wi. Nawet kiedy kontempluje ten taniec,
kt�ry nazywamy stworzeniem, ca�y czas my�li, m�wi (do siebie lub
do innych), rozwa�a, analizuje, filozofuje. S�owa, s�owa, s�owa...
Ha�as, ha�as, ha�as...
Milcz i patrz na taniec. Po prostu, patrz: gwiazda, kwiat, zbutwia�y li��,
ptak, kamie�... Nadaje si� do tego ka�da cz�� ta�ca. Patrz. S�uchaj.
W�chaj. Dotykaj. Smakuj. I bez w�tpienia niebawem zobaczysz Jego,
Tancerza, we w�asnej osobie.
Ucze� ci�gle si� skar�y� swemu mistrzowi zen:
- Stale ukrywasz przede mn� ostatni� tajemnic� zen. -
I nie chcia� wierzy� w zaprzeczenia mistrza.
Pewnego dnia mistrz zabra� go na spacer w g�ry.
Gdy szli, us�yszeli �piew ptaka.
- S�ysza�e� �piew tego ptaka? - zapyta� go mistrz.
- Tak - odpowiedzia� ucze�.
- No wi�c dobrze, teraz ju� wiesz,
�e nic przed tob� nie ukrywa�em.
- Tak - przytakn�� ucze�.
Je�li rzeczywi�cie s�ysza�e�, jak �piewa ptak, je�li rzeczywi�cie widzia�e� drzewo...
powiniene� wiedzie� wi�cej, ni� wyra�aj� s�owa i poj�cia.
Co m�wisz? �e s�ysza�e� �piew dziesi�tk�w ptak�w i widzia�e� setki drzew?
Zgoda. Ale to, co widzia�e�, to by�o drzewo czy jego opis?
Je�li patrzysz na drzewo i widzisz drzewo, nie widzia�e� naprawd� drzewa.
Je�li patrzysz na drzewo i widzisz cud - wtedy wreszcie zobaczy�e� drzewo!
Czy twoje serce nape�ni�o si� kiedy� niemym podziwem, kiedy us�ysza�e� �piew ptaka ?
R�BI� DRZEWO !
Kiedy mistrz zen osi�gn�� o�wiecenie,
by to uczci�, napisa� takie s�owa :
Och, co za wspania�y cud :
r�bi� drzewo !
Wyci�gam wod� ze studni !
Dla wi�kszo�ci ludzi nie ma nic cudownego w zaj�ciach tak banalnych,
jak wyci�ganie wody czy r�banie drzewa. Gdy si� osi�gnie o�wiecenie,
w rzeczywisto�ci nic si� nie zmienia. Wszystko jest po staremu. Tyle �e
teraz serce nape�nia si� zdumieniem. Drzewo pozostaje drzewem, ludzie
s� tacy jak przedtem i ty tak�e. �ycie nie zaczyna biec inaczej. Mo�esz by�
tak samo zmienny czy sta�y, tak rozwa�ny czy szalony jak dawniej.
Ale jest jednak powa�na r�nica: teraz widzisz wszystkie te rzeczy w inny spos�b.
Cz�owiek jest jakby bardziej oddalony od tego. I twoje serce nape�nia si� zdumieniem.
Taka jest istota kontemplacji: zdolno�ci zdumiewania si�.
Kontemplacja r�ni si� od ekstazy tym, �e ta ostatnia poci�ga cz�owieka do
"odsuni�cia si�". Kontemplatyk o�wiecony dalej r�bie drzewo i wyci�ga wod�
ze studni. Kontemplacja r�ni si� od wra�liwo�ci na pi�kno, gdy� ono (obraz czy
zach�d s�o�ca) wywo�uje przyjemno�� estetyczn�, podczas gdy kontemplacja
wywo�uje zdumienie - bez wzgl�du na to, czy kontempluje si� zach�d s�o�ca, czy
kamie�. Jest cech� dziecka, �e tak cz�sto si� dziwi.
Dlatego jest tak blisko kr�lestwa niebieskiego.
BAMBUSY
Nasz pies Brownie siedzia� napi�ty, uszy wyostrzone, ogon drgaj�cy nerwowo,
oczy w g�r� - wpatrywa� si� w koron� drzewa. Tam by�a ma�pa. Jedynie ma�pa
zajmowa�a jego �wiadomo�� w tym momencie. Jako �e nie posiada on zdolno�ci
rozumowania, nie nachodzi�a go ani jedna my�l, kt�ra przeszkadza�aby jego
koncentracji: nie my�la�, co b�dzie jad� wieczorem ani czy b�dzie co� mia�
naprawd� do jedzenia, ani gdzie p�jdzie spa�. Brownie by� lepszym
wyobra�eniem kontemplacji ni� wszystko, co dot�d widzia�em.
By� mo�e i ty sam do�wiadczy�e� czego� podobnego, na przyk�ad kiedy
zosta�e� ca�kowicie poch�oni�ty widokiem bawi�cego si� kotka. Oto
zasada kontemplacji r�wnie dobra jak inne mi znane: �yj w pe�ni tera�niejszo�ci�.
Zr�b tak naprawd�: Zostaw wszelkie my�lenie o przysz�o�ci i przesz�o�ci, wszelkie
poj�cia, wszelkie wyobra�enia i sta� si� w pe�ni obecny. I powstaje kontemplacja.
Po latach �wicze�
ucze� poprosi� swego mistrza,
by udzieli� mu o�wiecenia.
Mistrz zaprowadzi� go do lasku bambus�w i rzek�:
- Zobacz, jaki ten bambus jest wysoki.
sp�jrz na drugi, jaki jest niski. -
I w tym w�a�nie momencie
ucze� zosta� o�wiecony.
M�wi si�, �e Budda, staraj�c si� osi�gn�� o�wiecenie, pr�bowa� praktykowa�
ka�d� duchowo��, wszelkie formy ascetyzmu i wszelkie zasady stosowane w
Indiach jego czas�w. Wszystko na pr�no. W ko�cu usiad� pewnego dnia pod
drzewem zwanym bodhi i tam otrzyma� o�wiecenie. P�niej przekaza� tajemnic�
o�wiecenia swoim uczniom s�owami, kt�re niewtajemniczonym mog� wydawa� si�
enigmatyczne, zw�aszcza je�li zajmuj� si� swoimi my�lami :
"Kiedy oddychacie g��boko, b�d�cie �wiadomi, �e oddychacie g��boko.
Kiedy oddychacie s�abo, b�d�cie �wiadomi, �e oddychacie s�abo.
Kiedy nie oddychacie ani za g��boko, ani za s�abo, b�d�cie �wiadomi, �e nie oddychacie
ani za g��boko, ani za s�abo". �wiadomo��. Uwaga. Zaanga�owanie. Nic wi�cej.
T� form� zaanga�owania mo�emy zauwa�y� u dzieci. Maj� one �atwy dost�p do kr�lestwa niebieskiego.
CI�G�A �WIADOMO��
�aden z uczni�w zen nie o�mieli�by si� uczy� innych,
gdyby wcze�niej nie by� prze�y� ze swym mistrzem
przynajmniej dziesi�ciu lat.
Po dziesi�ciu latach nauki
Tenno zosta� nauczycielem.
Pewnego razu poszed� odwiedzi� swego mistrza Nan-in.
Dzie� by� d�d�ysty i dlatego Tenno za�o�y�
drewniane chodaki i zabra� parasol.
Gdy Tenno przyby�, Nan-in powiedzia�:
- Zostawi�e� chodaki i parasol przed drzwiami,
prawda?
Mo�esz mi powiedzie�,
czy po�o�y�e� parasol po prawej,
czy po lewej stronie chodak�w? -
Tenno nie pami�ta� i zmiesza� si�.
Zda� sobie spraw�, �e nie potrafi stosowa�
Ci�g�ej �wiadomo�ci.
I tak zosta� uczniem Nan-in
i studiowa� kolejnych dziesi�� lat,
a� do osi�gni�cia Ci�g�ej �wiadomo�ci.
Cz�owiek, kt�ry jest ci�gle �wiadomy, cz�owiek, kt�ry jest w pe�ni
obecny w ka�dej chwili : to jest mistrz.
�WI�TO�� W CHWILI OBECNEJ
Zapytano Budd� przy pewnej okazji : - Kto to jest cz�owiek �wi�ty ? -
Budda odpowiedzia� : - Ka�da godzina dzieli si� na pewn� liczb� sekund,
a ka�da sekunda na pewn� liczb� u�amk�w. �wi�tym naprawd� jest ten,
kto jest zdolny by� w pe�ni obecny w ka�dym u�amku sekundy.
Wojownik japo�ski zosta� uj�ty
przez nieprzyjaci� i zamkni�ty w lochu.
W nocy nie m�g� zasn��, by� bowiem przekonany,
�e nast�pnego dnia rano
zostanie poddany okrutnym torturom.
Wtem przypomnia� sobie s�owa
swego mistrza zen: "Jutro nie istnieje naprawd�.
Jedyn� rzeczywisto�ci� jest tera�niejszo��".
Tak to powr�ci� do tera�niejszo�ci - i zasn��.
Cz�owiek o ile uwolni si� od wi�z�w przysz�o�ci, podobny jest do ptak�w na niebie
i polnych lilii. Bez trosk o jutro. Ca�kowicie w tera�niejszo�ci. �wi�ty cz�owiek !
DZWON �WI�TYNI
�wi�tynia znajdowa�a si� na wyspie,
dwie mile od brzegu. Posiada�a tysi�c dzwon�w.
Dzwony wielkie i ma�e, dzie�o najlepszych ludwisarzy �wiata.
Gdy wia� wiatr lub zrywa�a si� burza,
wszystkie dzwony �wi�tyni by�y jednym g�osem
tworz�c symfoni� porywaj�c� serca s�uchaczy.
Po kilku jednak wiekach
wyspa zapad�a si� w morze,
a z ni� �wi�tynia i jej dzwony.
Staro�ytna tradycja m�wi�a, �e dzwony dalej bij� bez przerwy
i �e ktokolwiek s�ucha�by uwa�nie, m�g�by je s�ysze�.
Poruszony t� legend� m�ody cz�owiek przeby�
dwa tysi�ce mil z zamiarem us�yszenia dzwon�w.
Ca�ymi dniami siedzia� na brzegu,
naprzeciw miejsca, gdzie dawnymi czasy
wznosi�a si� �wi�tynia, i s�ucha� - s�ucha� z ca�� uwag�.
Ale s�ysza� jedynie szum fal rozbijaj�cych si� o brzeg.
Wysila� si�, jak m�g�, by oddali� od siebie szum fal
i us�ysze� dzwony :
wszystko na pr�no, szum fal
wydawa� si� obejmowa� wszech�wiat.
Trwa� przy tym tygodniami, a� ogarn�o go zniech�cenie.
Wtedy przypadkiem us�ysza� m�drych ludzi z wioski :
Rozprawiali z namaszczeniem o tajemniczej legendzie dzwon�w
i o tych, kt�rzy je s�yszeli. Potwierdzali prawdziwo�� legendy.
Serce w nim p�on�o, gdy s�ysza� te s�owa, by wr�ci� do zniech�cenia,
gdy nast�pne tygodnie wysi�ku nie przynios�y �adnych rezultat�w.
Postanowi� wreszcie zrezygnowa� z zamiaru.
Mo�e nie by� przeznaczony zosta� jednym ze szcz�liwc�w,
kt�rym dane by�o s�ysze� dzwony.
Mo�e te� i legenda nie by�a prawdziwa.
Wr�ci do domu i uzna swe niepowodzenie.
By� to ostatni dzie� jego pobytu w tym miejscu.
Uda� si� po raz ostatni na ulubiony brzeg,
aby po�egna� morze, niebo, wiatr i palmy.
Wyci�gn�� si� na piasku patrz�c w niebo i s�uchaj�c odg�os�w morza.
Tego dnia nie opiera� si� tym odg�osom.
Przeciwnie - odda� si� im i odkry�, �e poszum fal by� d�wi�kiem
naprawd� s�odkim i przyjemnym. Tak ow�adn�� nim ten odg�os,
�e ledwo by� �wiadom samego siebie.
Gdy� g��bokie by�o milczenie, kt�re ten szum wytworzy� w jego sercu...
I w tej ciszy us�ysza� je !
D�wi�k jednego dzwonka, potem nast�pnego
i jeszcze jednego, i jeszcze...
Oto ju� wszystkie i ka�dy z osobna
z tysi�ca dzwon�w �wi�tyni
dzwoni�y w podnios�ej harmonii,
a jego serce ogarn�o zdumienie i rado��.
Je�li chcesz us�ysze� dzwony �wi�tyni, s�uchaj g�osu morza.
Je�li chcesz widzie� Boga, patrz uwa�nie na stworzenie.
Nie odrzucaj go ; nie rozmy�laj nad nim. Po prostu, patrz.
S�OWO STA�O SI� CIA�EM
W Ewangelii �wi�tego Jana czytamy :
" A s�owo sta�o si� cia�em
i zamieszka�o w�r�d nas...
Wszystko przez Nie si� sta�o;
a bez Niego nic si� nie sta�o, co si� sta�o.
W Nim by�o �ycie,
a �ycie by�o �wiat�o�ci� ludzi,
a �wiat�o�� w ciemno�ci �wieci
i ciemno�� jej nie ogarn�a." (J 1,14; 3-6).
Patrz na ciemno�ci. Wkr�tce zobaczysz �wiat�o. Patrz w milczeniu na wszystkie rzeczy.
Wkr�tce zobaczysz S�owo.
S�owo sta�o si� cia�em i zamieszka�o w�r�d nas...
Budzi lito�� widok usilnych stara� tych, kt�rzy chc� przemieni� na nowo cia�o w s�owo. S�owa, s�owa, s�owa...
CZ�OWIEK IDOL
Staro�ytna opowie�� hindu:
By� sobie raz pewien kupiec, kt�rego statek
rozbi� si� u brzeg�w Cejlonu, gdzie Vibhishana by� Kr�lem Potwor�w.
Kupca zaprowadzono przed oblicze Kr�la.
Na jego widok Vibhishana nie posiada� si� z rado�ci i rzek� :
- Och, wygl�dasz jak m�j Rama.
Te same ludzkie kszta�ty ! -
Po czym okry� kupca bogatymi strojami i klejnotami
i adorowa� go.
M�wi mistyk hindu, Ramakriszna : "Gdy po raz pierwszy us�ysza�em t� histori�, dozna�em nieopisanej rado�ci.
Je�li Boga mo�na czci� w wyobra�eniu z gliny, dlaczeg� by nie w cz�owieku?".
SZUKA� W Z�YM MIEJSCU
Jeden z s�siad�w zasta� Nasruddina
na kolanach, szukaj�cego czego�.
- Czego szukasz, mu��o ?
- Mojego klucza. Zgubi�em go. -
I obaj, na kl�czkach, zacz�li szuka� zgubionego klucza.
Po chwili zapyta� s�siad:
- Gdzie go zgubi�e� ?
- W domu.
- �wi�ty Bo�e! W takim razie, dlaczego szukasz go tutaj ?!
- Bo tu jest wi�cej �wiat�a.
C� jest warte szukanie Boga w miejscach �wi�tych, je�li zgubi�e� Go w swoim sercu?
PYTANIE
Pyta� pewien mnich:
- Te g�ry, rzeki, ziemia i gwiazdy... sk�d si� wzi�y ?
I zapyta� mistrz :
- A sk�d si� wzi�o twoje pytanie ?
Szukaj wewn�trz siebie !
PRODUCENT ETYKIETEK
�ycie jest jak butelka dobrego wina. Niekt�rzy zadowalaj� si�
czytaniem etykiety, inni wol� spr�bowa� jej zawarto��.
Pewnego razu Budda pokaza� swoim uczniom kwiat
i poprosi�, by powiedzieli co� o nim.
Przez chwil� kontemplowali go w milczeniu.
Jeden wyg�osi� filozoficzny wyk�ad na ten temat.
Inny u�o�y� o nim wiersz.
Jeszcze inny wymy�li� przypowie��.
Ka�dy si� stara� by� lepszy od pozosta�ych.
Producenci etykietek !
Mahakaszjap spojrza� na kwiat -
u�miechn�� si� i nic nie powiedzia�.
On go tylko zobaczy�.
Gdybym tak umia� spr�bowa� ptaka, kwiat, drzewo, ludzk� twarz...!
Ale niestety! Nie mam czasu.
Jestem zaj�ty nauczaniem si� odczytywania etykietek i wytwarzaniem
moich w�asnych. Nigdy nie upi�em si� winem.
FORMU�A
Mistyk powr�ci� z pustyni.
- Opowiedz nam - pytali go z przej�ciem - jaki jest B�g?
Ale jak m�g�by wyrazi� s�owami to,
czego do�wiadczy� w g��bi swego serca?
Czy� mo�na Prawd� zamkn�� w s�owach?
W ko�cu przekaza� im formu�k� - niedok�adn�
oczywi�cie i niepe�n� - w nadziei, �e kto� z nich
b�dzie m�g� spr�bowa� i dzi�ki niej osobi�cie do�wiadczy�
tego, czego on do�wiadczy�.
Ci za� nauczyli si� formu�y i zrobili z niej tekst �wi�ty.
I narzucili j� wszystkim, jakby chodzi�o o dogmat.
Postarali si� wr�cz o to, by rozpowszechni� j� w
obcych krajach. A niekt�rzy nawet
oddali za ni� swe �ycie.
Mistyk si� zasmuci�. By� mo�e
by�oby lepiej, gdyby nic nie powiedzia�.
PODRӯNIK
Podr�nik wr�ci� do swego ludu, ��dnego wiedzy o Amazonii.
Ale jak m�g� wyrazi� s�owami wra�enie swego serca,
kiedy kontemplowa� kwiaty przejmuj�co pi�kne
i s�ucha� nocnych odg�os�w lasu ?
Jak przekaza� to, co czu� w sercu, gdy u�wiadomi� sobie
niebezpiecze�stwo ze strony dzikich zwierz�t lub gdy
prowadzi� ��dk� przez niepewne wody rzeki ?
Powiedzia�: - Id�cie i odkryjcie to sami.
Nic nie zast�pi w�asnego ryzyka i osobistego do�wiadczenia. -
Wszak�e dla orientacji wykre�li� map� Amazonii.
Zrobili z niej kopi� dla ka�dego z nich.
Kto mia� kopi�, uwa�a� si� za znawc� Amazonii;
bo czy� nie zna� ka�dego zakr�tu i zakola rzeki oraz jak by�a szeroka
i jak g��boka, gdzie by�y wodospady i kaskady ?
Podr�nik �a�owa� przez ca�e �ycie,
�e sporz�dzi� t� map�.
By�oby lepiej, gdyby jej nie zrobi�.
M�wi si�, �e Budda stanowczo odmawia� m�wienia o Bogu.
Prawdopodobnie zdawa� sobie spraw� z niebezpiecze�stwa
sporz�dzania map dla potencjalnych podr�nik�w.
TOMASZ Z AKWINU PRZESTAJE PISA�
Kroniki m�wi�, �e Tomasz z Akwinu, jeden z najwybitniejszych teolog�w, jakich zna historia,
pod koniec �ycia nagle przesta� pisa�. Gdy jego sekretarz skar�y� si�, �e dzie�o pozostaje
niedoko�czone, Tomasz mu odpowiedzia�: - Bracie Reginaldzie, przed kilkoma miesi�cami,
sprawuj�c liturgi�, do�wiadczy�em czego� z b�stwa. Tego dnia straci�em wszelk� ochot� do pisania.
Tak naprawd�, wszystko to, co napisa�em o Bogu, wydaje mi si� nie wi�cej warte ni� s�oma.
Czy� nie mo�e by� inaczej, gdy intelektualista staje si� mistykiem ?
Kiedy mistyk schodzi� z g�ry,
zbli�y� si� do� ateista i powiedzia� z przek�sem:
- Co� nam przyni�s� z ogrodu wspania�o�ci, w kt�rym przebywa�e� ?
Mistyk odpowiedzia�: - Rzeczywi�cie, zamierza�em nape�ni� chust�
kwiatami, aby po powrocie podarowa� niekt�re z nich przyjacio�om.
Ale tak odurzy� mnie zapach ogrodu,
�e zapomnia�em nawet o chu�cie.
Mistrzowie zen wyra�aj� to kr�cej: "Kto wie, nie m�wi. Kto m�wi, nie wie".
B�L DERWISZA
Pewien derwisz siedzia� sobie spokojnie
nad brzegiem rzeki, gdy pewien w�drowiec,
przechodz�cy mimo, widz�c jego odkryty kark,
nie m�g� si� oprze� pokusie uderzenia go
z g�o�nym pla�ni�ciem.
By� zachwycony odg�osem wywo�anym
przez swoje uderzenie,
derwisza jednak piek� b�l, wi�c podni�s� si�,
by mu odda�.
- Poczekaj chwil� - powiedzia� napastnik. - Mo�esz mi odda�,
je�li chcesz, lecz odpowiedz mi najpierw na pytanie,
kt�re mi teraz przysz�o do g�owy: Co wywo�a�o
pla�ni�cie - moja r�ka czy tw�j kark?
Derwisz odrzek�: - Sam sobie odpowiedz.
B�l nie pozwala mi teoretyzowa�.
Mo�esz to robi� ty, bo nie czujesz tego, co ja.
Gdy si� do�wiadcza b�stwa, wydatnie maleje ochota na teoretyzowanie.
NUTA M�DRO�CI
Nikt nie wiedzia�, co sta�o si� z Kakua,
gdy odszed� sprzed oblicza cesarza.
Po prostu znikn��. A oto jego historia :
Kakua by� pierwszym Japo�czykiem,
kt�ry studiowa� zen w Chinach.
Nigdzie nie podr�owa�.
Jedyne, co robi�, to cz�ste rozmy�lanie.
Kiedy ludzie spotykali go i prosili, by g�osi� kazania,
m�wi� kilka s��w i odchodzi� w inn� stron� lasu,
gdzie trudniej by�o go znale��.
Kiedy Kakua wr�ci� do Japonii, cesarz o nim us�ysza�
i poprosi� go, aby m�wi� o zen przed nim i przed ca�ym dworem.
Kakua stan�� w milczeniu przed cesarzem, wyj�� flet z fa�d swego
ubrania i zagra� jedn� kr�tk� nut�.
Potem uk�oni� si� g��boko przed w�adc�
i znikn��.
M�wi Konfucjusz: "Nie uczy� cz�owieka dojrza�ego jest marnowaniem
cz�owieka. Uczy� cz�owieka niedojrza�ego jest marnowaniem s��w".
CO M�WISZ ?
Mistrz wpisuje m�dro�� w serca swoich uczni�w, a nie na karty ksi��ek.
Ucze� b�dzie musia� nosi� t� m�dro��, ukryt� w sercu, przez trzydzie�ci czy
czterdzie�ci lat, a� znajdzie kogo� zdolnego do jej przyj�cia. Taka by�a tradycja zen.
Mistrz zen, Mu-nan, wiedzia�, i� ma
tylko jednego spadkobierc�: swego ucznia Shoju.
Pewnego dnia kaza� go wezwa� i rzek� :
- Jestem ju� stary, Shoju, i ty b�dziesz musia� podj�� t� nauk�.
Masz tu ksi��k� przekazywan� z mistrza na mistrza
przez siedem pokole�. Sam doda�em do niej kilka uwag,
kt�re mog� ci by� u�yteczne.
We� j� i zachowaj na znak, i� jeste� moim nast�pc�.
- Zrobi�by� lepiej zatrzymuj�c t� ksi��k� - odpar� Shoju. -
Przekaza�e� mi zen nie potrzebuj�c s��w pisanych
i szcz�liwie b�dzie, je�li tak zostanie.
- Wiem, wiem - powiedzia� cierpliwie Mu-nan -
ale ksi��ka s�u�y�a siedmiu pokoleniom, mo�e wi�c
przyda� si� i tobie. Zatem we� j� i zachowaj.
Siedzieli obaj i rozmawiali przy ognisku.
Ledwie Shoju dotkn�� ksi��ki, rzuci� j� w ogie�.
Nie mia� serca do s��w pisanych.
Mu-nan, kt�rego nikt nie widzia� zdenerwowanego,
krzykn��: - Co za g�upstwo robisz? - A Shoju odpar�:
- Co za g�upstwo m�wisz ?
Guru m�wi z przekonaniem o tym, czego sam do�wiadczy�. Nigdy nie cytuje ksi��ki.
DIABE� I JEGO PRZYJACIEL
Pewnego razu wyszed� diabe�
na spacer z przyjacielem.
Nagle zobaczy� przed sob� cz�owieka,
kt�ry pochylony nad ziemi� usi�owa� co� zbiera�.
- Czego szuka ten cz�owiek? - zapyta� diab�a przyjaciel.
- Okruch�w Prawdy - odpowiedzia� diabe�.
- I nie niepokoi ci� to? - zn�w zapyta� przyjaciel.
- Ani troch� - odpowiedzia� diabe�. -
Pozwol� mu zrobi� z tego wierzenie religijne.
Wierzenie religijne jest jak drogowskaz wskazuj�cy drog� do Prawdy.
Ludzie, kt�rzy upieraj� si�, aby pozostawa� przy drogowskazie, doznaj� przeszkody
w post�powaniu ku Prawdzie, gdy� maj� fa�szywe uczucie, �e ju� j� posiadaj�.
NASRUDDIN UMAR�
Razu pewnego Nasruddin, w filozoficznym nastroju,
rozmy�la� sobie na g�os:
- �ycie i �mier�... kt� mo�e powiedzie�, czym s�? -
Jego �ona, zaj�ta czym� w kuchni, s�ysza�a go i rzek�a:
- Wszyscy m�czy�ni s� jednakowi, zupe�nie
niepraktyczni. Wszyscy wiedz�, �e gdy ko�czyny
ludzkie s� sztywne i zimne, taki cz�owiek umar�.
Praktyczna m�dro�� �ony wywar�a wra�enie
na Nasruddinie. Kiedy innym razem zaskoczy� go �nieg,
poczu�, �e jego r�ce i nogi lodowaciej� i dr�twiej�.
"Na pewno umar�em" - pomy�la�.
I zaraz przysz�a mu inna my�l:
"Dlaczeg� wi�c chodz�, skoro jestem nie�ywy?
Powinienem le�e�, jak ka�dy szanuj�cy si� nieboszczyk".
I tak uczyni�.
Po godzinie pewni podr�ni przechodzili tamt�dy
i zobaczywszy go le��cego przy drodze, zacz�li
dyskutowa�, czy ten cz�owiek jest �ywy, czy martwy.
Nasruddin z ca�ej duszy pragn�� krzykn�� i powiedzie� im:
"G�upi jeste�cie. Nie widzicie, �e jestem martwy ?
Nie widzicie, �e moje ko�czyny s� zimne i sztywne?"
Lecz zdawa� sobie spraw�, �e umarli nie powinni m�wi�.
Powstrzyma� wi�c j�zyk.
Wreszcie podr�ni ustalili, �e cz�owiek nie �yje, i wzi�li go na plecy,
aby zanie�� na cmentarz i pogrzeba�.
Nie uszli daleko, gdy zbli�yli si� do skrzy�owania. I nowy sp�r powsta� mi�dzy nimi:
o to, kt�ra droga prowadzi na cmentarz.
Nasruddin znosi� to, ile potrafi�, w ko�cu jednak nie wytrzyma� i rzek�:
- Przepraszam, panowie, ale droga na cmentarz to ta w lewo.
Wiem, �e zak�ada si�, i� umarli nie powinni m�wi�,
lecz wy�ama�em si� z tej regu�y tylko na moment
i zapewniam was, �e ju� wi�cej nie powiem ani s�owa.
Gdy rzeczywisto�� napotyka na sztywne wierzenie, tym gorzej dla rzeczywisto�ci.
KO�CI DLA WYPR�BOWANIA WIARY
Pewien chrze�cija�ski intelektualista, kt�ry uwa�a�,
�e Biblia jest literalnie prawdziwa a� do najmniejszych szczeg��w,
spotka� raz koleg�, kt�ry mu rzek� :
- Wed�ug Biblii ziemia zosta�a stworzona oko�o pi�� tysi�cy lat temu.
Znaleziono jednak ko�ci �wiadcz�ce,
�e �ycie na naszej planecie istnieje od setek tysi�cy lat.
Na odpowied� nie trzeba by�o d�ugo czeka� :
- Kiedy B�g stworzy� ziemi� pi�� tysi�cy lat temu,
celowo umie�ci� te ko�ci w ziemi,
aby wypr�bowa�, czy bardziej b�dziemy wierzy�
twierdzeniom naukowc�w,
czy Jego �wi�temu S�owu.
Dodatkowy dow�d na to, �e sztywne wierzenia prowadz� do wypaczenia rzeczywisto�ci.
DLACZEGO UMIERAJ� DOBRZY LUDZIE
Duszpasterz pewnej wioski odwiedzi� dom
starej parafianki i popijaj�c kaw�,
odpowiada� na pytania, kt�rymi babcia go zasypywa�a.
- Dlaczego Pan tak cz�sto zsy�a na nas zarazy? - pyta�a staruszka.
- No c� - odpowiedzia� proboszcz - czasem ludzie s� tak �li,
�e trzeba ich zg�adzi�, i dlatego nasz Pan dopuszcza zarazy.
- Ale - zauwa�y�a babcia - w takim razie,
dlaczego ginie tylu dobrych ludzi razem ze z�ymi?
- Dobrych wzywa B�g na �wiadk�w - wyja�ni� proboszcz. -
Pan pragnie, aby wszystkie dusze mia�y
sprawiedliwy s�d.
Uparty wierz�cy potrafi wyt�umaczy� absolutnie wszystko.
MISTRZ NIE WIE
Poszukuj�cy zbli�y� si� z szacunkiem do ucznia i zapyta�:
- Jaki jest sens �ycia ludzkiego ?
Ucze� przeszuka� pisma swojego mistrza
i pe�en ufno�ci odpowiedzia� jego s�owami:
- �ycie ludzkie jest jedynie przejawem Bo�ej obfito�ci.
Kiedy poszukuj�cy spotka� si� z mistrzem osobi�cie,
zada� mu to samo pytanie.
Mistrz odpowiedzia�:
- Nie wiem.
Poszukuj�cy m�wi: "Nie wiem". �wiadczy to o honorze.
Mistrz m�wi: "Nie wiem". Wymaga to posiadania umys�u mistycznego,
zdolnego, by wiedzie� wszystko poprzez niewiedz�.
Ucze� m�wi: "Ja wiem". �wiadczy to o ignorancji, o wypaczeniu zapo�yczonego poznania.
PATRZE� W OCZY
Komendant wojsk okupacyjnych powiedzia� do w�jta pewnej wsi:
- Jeste�my pewni, �e ukrywacie we wsi zdrajc�.
Tak wi�c, je�li go nam nie wydacie,
uprzykrzymy wam �ycie, panu i pa�skim ludziom,
na ile to b�dzie w naszej mocy.
Rzeczywi�cie, wioska ukrywa�a pewnego cz�owieka,
kt�ry wydawa� si� dobry i niewinny, wi�c wszyscy go lubili.
Ale c� m�g� zrobi� w�jt, teraz,
kiedy zosta� zagro�ony spok�j ca�ej wsi?
D�ugie dni dyskusji rady gminnej nie przynios�y rozwi�zania.
W ko�cu w�jt przedstawi� problem proboszczowi.
Proboszcz z w�jtem przesiedzieli ca�� noc szukaj�c w Pi�mie �wi�tym
i wreszcie ukaza�o si� im rozwi�zanie.
W Pi�mie by� pewien tekst, kt�ry m�wi�: "Lepiej, je�li jeden cz�owiek
umrze za lud, ni� mia�by umrze� ca�y nar�d".
W ten spos�b w�jt wyda� niewinnego wojskom
okupacyjnym prosz�c go o przebaczenie.
Cz�owiek powiedzia�, �e nie ma nic do wybaczenia
i �e nie chce nara�a� wioski na niebezpiecze�stwo.
Torturowano go tak okrutnie, �e jego krzyki mogli s�ysze�
wszyscy mieszka�cy wsi.
W ko�cu zosta� stracony.
Po dwudziestu latach do wsi przyszed� prorok,
uda� si� do w�jta i rzek�:
- Co�cie zrobili? Ten cz�owiek by� przeznaczony przez Boga,
by by� wybawicielem tego kraju, a ty wyda�e� go na tortury i �mier�.
- A co mog�em zrobi�?! - zawo�a� w�jt. - Razem z proboszczem
szukali�my w Pi�mie i post�pili�my tak, jak tam by�o powiedziane.
- To by� wasz b��d - rzek� prorok. - Patrzyli�cie w Pismo,
a powinni�cie byli r�wnie� patrze� w oczy tamtego cz�owieka.
PSZENICA Z GROB�W EGIPSKICH
W grobie jednego ze staro�ytnych
faraon�w egipskich znaleziono gar�� ziaren pszenicy.
Mia�y pi�� tysi�cy lat.
Kto� zasia� ziarna i podlewa�.
I ku og�lnemu zdumieniu ziarna o�y�y
i wykie�kowa�y. Po pi�ciu tysi�cach lat !
Kiedy kto� jest o�wiecony, jego s�owa s� jak nasiona, pe�ne �ycia i energii.
I mog� zachowa� form� nasion przez wieki, a� zostan� zasiane w serce �yzne i otwarte.
Zwyk�em by� my�le�, �e s�owa pisane s� martwe i suche. Teraz wiem, �e s� pe�ne energii i �ycia.
To moje serce by�o zimne i martwe, jak�e wi�c mog�o w nim co� wyrosn�� ?
POPRAW PISMA
Pewien uczony cz�owiek poszed� do Buddy i rzek�:
- Sprawy, o kt�rych naucza�e�, panie,
nie znajduj� si� w �wi�tych Pismach.
- W takim razie, ty je tam umie�� - odpar� Budda.
Po chwili zak�opotania cz�owiek m�wi� dalej:
- Czy pozwolisz zauwa�y�, panie, �e pewne sprawy,
kt�rych obecnie nauczasz, s� wr�cz sprzeczne ze �wi�tymi Pismami?
- W takim razie, popraw Pisma -
odpowiedzia� Budda.
W ONZ przed�o�ono propozycj� poprawienia wszystkich pism wszystkich religii �wiata.
Wszystko, co mog�oby w nich prowadzi� do nietolerancji, okrucie�stwa czy fanatyzmu,
mia�oby by� wykre�lone. Cokolwiek by�oby przeciwne godno�ci lub dobrobytowi cz�owieka,
mia�oby zosta� opuszczone.
Kiedy odkryto, �e autorem propozycji by� sam Jezus Chrystus, dziennikarze oblegli jego
rezydencj� szukaj�c pe�niejszego wyja�nienia. Okaza�o si� ono bardzo proste i kr�tkie:
"Pisma, podobnie jak szabat, s� dla cz�owieka - stwierdzi� Jezus - a nie cz�owiek dla Pism".
�ONA NIEWIDOMEGO
Uczenie cz�owieka niedojrza�ego mo�e okaza� si� ogromnie szkodliwe:
By� raz cz�owiek, kt�ry mia� bardzo brzydk� c�rk�,
wi�c wyda� j� za m�� za �lepca, bo nikt inny by jej nie chcia�.
Kiedy pewien lekarz zaofiarowa� si� przywr�ci� wzrok �lepemu
ma��onkowi, ojciec dziewczyny sprzeciwi� si� z ca�ej mocy,
gdy� obawia� si�, �e cz�owiek ten porzuci�by jego c�rk�.
Na temat tej opowie�ci Sa`di stwierdza : "M�owi brzydkiej kobiety lepiej jest zosta� �lepym".
A zal�knionym ludziom - nie wiedzie�.
PROFESJONALI�CI
Moje �ycie religijne pozostaje ca�kowicie w r�kach profesjonalist�w. Je�li chc� nauczy�
si� modli�, id� do kierownika duchowego; je�li pragn� odkry� wol� Bo�� w odniesieniu
do mnie, udaj� si� na rekolekcje prowadzone przez specjalist�; aby zrozumie� Bibli�,
udaj� si� do biblisty; �eby wiedzie�, czy zgrzeszy�em, czy nie, kieruj� si� do moralisty;
a �eby zosta�y mi przebaczone grzechy, id� do kap�ana.
Kr�l jednej z wysp po�udniowego Pacyfiku wydawa� bankiet
na cze�� znacznego go�cia z Zachodu.
Kiedy nadesz�a pora wyg�oszenia pochwalnej mowy na cze�� go�cia,
Jego Kr�lewska Mo�� dalej siedzia� na ziemi,
podczas gdy zawodowy m�wca, specjalnie w tym celu wybrany,
rozp�ywa� si� w pochwa�ach.
Po kunsztownym panegiryku go�� podni�s� si�,
aby powiedzie� kilka s��w podzi�kowania kr�lowi.
Jego Kr�lewska Mo�� powstrzyma� go delikatnie:
- Prosz� nie wstawa� - powiedzia� - wyznaczy�em
pewnego m�wc�, aby m�wi� za pana.
Na naszej wyspie uwa�amy, �e publiczne przemawianie
nie powinno pozostawa� w r�kach amator�w.
Pytam si� : Czy B�g nie wola�by, abym by� bardziej "amatorem" w moich kontaktach z Nim ?
SPECJALI�CI
Sufi powiedzia� :
Uznawszy pewnego cz�owieka za zmar�ego,
przyjaciele ponie�li go, aby go pogrzeba�.
Kiedy trumna ju� mia�a zosta� z�o�ona do grobu,
cz�owiek o�y�, nie wiadomo jak, i zacz�� wali� w pokryw� trumny.
Otwarto trumn� i cz�owiek si� podni�s�.
- Co robicie? - zapyta� zebranych. - Jestem �ywy. Nie umar�em.
Jego s�owa przyj�to z milcz�cym niedowierzaniem.
Wreszcie jeden z �a�obnik�w powiedzia� :
- Przyjacielu, tak lekarze, jak i kap�ani, po�wiadczyli, �e umar�e�.
A wi�c umar�e�.
Po czym na nowo zamkni�to wieko trumny i pogrzebano go nale�ycie.
ZUPA Z ZUPY Z KACZORA
Raz pewien krewny odwiedzi� Nasruddina
przynosz�c mu w prezencie kaczora.
Nasruddin przyrz�dzi� ptaka i pocz�stowa� nim go�cia.
Wkr�tce zacz�li przybywa� go�� za go�ciem;
wszyscy podkre�lali, �e s� przyjaci�mi przyjaciela,
"cz�owieka, kt�ry ci przyni�s� kaczora".
Oczywi�cie, wszyscy si� spodziewali
otrzyma� go�cin� i jedzenie z kaczora.
Wreszcie mu��a nie m�g� tego znie�� i gdy pewnego dnia
przyby� do jego domu kolejny nieznajomy, m�wi�c :
- Jestem przyjacielem przyjaciela twego krewnego,
kt�ry podarowa� ci kaczora - i jak wszyscy inni usiad� za sto�em,
czekaj�c, by mu dano je��, Nasruddin postawi� przed nim misk� ciep�ej wody.
- Co to jest? - zapyta� go��.
- To - powiedzia� mu��a - jest zupa z zupy z kaczora,
kt�rego podarowa� mi m�j przyjaciel.
Czasem mo�na us�ysze� o ludziach, kt�rzy zostali uczniami uczni�w cz�owieka,
kt�ry mia� do�wiadczenie Boga.
Jak mo�na przes�a� poca�unek przez go�ca ?
POTW�R Z RZEKI
Kap�an pewnej wsi nie m�g�
spokojnie si� modli� z powodu dzieci,
kt�re bawi�y si� pod jego oknem. By si� od nich uwolni�, krzykn��:
- Jest taki straszny potw�r na dole przy rzece.
Pobiegnijcie tam, a b�dziecie mog�y zobaczy�,
jak mu bucha ogie� z nozdrzy !
Wkr�tce ju� wszyscy mieszka�cy wsi us�yszeli
o straszliwej zjawie i biegli ku rzece.
Kiedy kap�an to zobaczy�, do��czy� do t�umu.
Kieruj�c si�, zdyszany, ku rzece, m�wi� do siebie:
"Co prawda, to ja wymy�li�em t� histori�. Ale
nigdy nic nie wiadomo..."
Znacznie �atwiej jest wierzy� w bog�w, kt�rych sami stworzyli�my,
je�li jeste�my zdolni przekona� innych o ich istnieniu.
ZATRUTA STRZA�A
Przy jakiej� okazji zbli�y� si� mnich do Buddy i zapyta�,
czy dusze sprawiedliwych �yj� po �mierci ?
Budda nie odpowiedzia�, jak to mia� w zwyczaju.
Mnich nalega�.
Codziennie wraca� z tym samym pytaniem i dzie� w dzie�
otrzymywa� milczenie za ca�� odpowied�.
Nie m�g� znie�� d�u�ej tego i zagrozi�, �e opu�ci klasztor,
je�li nie otrzyma odpowiedzi na pytanie o zasadniczej dla� wadze;
bo po co mia�by po�wi�ca� wszystko i �y� w klasztorze,
je�li dusze sprawiedliwych
nie mia�yby istnie� po �mierci ?
Wtedy Budda, powodowany wsp�czuciem, z�ama� milczenie i powiedzia� :
- Jeste� jak cz�owiek zraniony zatrut� strza��
i bardzo bliski agonii.
Krewni po�piesznie sprowadzili lekarza, ale ranny nie chcia�,
by mu wyj�to strza�� lub by mu dano jakiekolwiek lekarstwo,
p�ki mu nie odpowiedz� na trzy wa�ne pytania :
Po pierwsze, ten, kt�ry go postrzeli�, by� bia�y czy czarny ?
Po drugie, by� cz�owiekiem wysokim czy niskim ?
Po trzecie, by� braminem czy pariasem ?
Je�li mu nie odpowiedz� na te trzy pytania,
nie chce �adnego leczenia !
Mnich zosta� w klasztorze.
O wiele przyjemniej jest rozmawia� o drodze, ni� j� przeby�;
dyskutowa� o w�a�ciwo�ciach jakiego� lekarstwa, ni� je za�ywa�.
DZIECKO PRZESTAJE P�AKA�
Pewien cz�owiek twierdzi�, �e praktycznie jest ateist�. Tak naprawd�, je�li ma by� szczery, to musi powiedzie�,
�e nie wierzy w wiele spraw, o kt�rych uczy jego religia. Istnienie Boga rodzi tyle problem�w, ile rozwi�zuje;
�ycie po�miertne jest pobo�nym �yczeniem. Pismo i tradycja spowodowa�y tyle samo z�a, ile dobra.
Wszystko to zosta�o wymy�lone przez cz�owieka dla z�agodzenia samotno�ci i beznadziei,
kt�re obserwowa� w ludzkim �yciu.
Najlepiej by�o zostawi� go w spokoju. Nie m�wi� mu nic. By� mo�e , przechodzi kryzys wzrostu i jak��
przemian�.
Pewnego razu ucze� zapyta� mistrza :
- Co to jest Budda? -
Mistrz odpowiedzia� : - Umys� jest Budd�.
Wr�ci� kiedy indziej z tym samym pytaniem
i odpowied� brzmia�a :
- Nie ma umys�u. Nie ma Buddy.
Ucze� zaprotestowa� :
- Przecie� powiedzia�e� mi kiedy�: "Umys� jest Budd�..." -
Mistrz odpar� :
- Powiedzia�em to, �eby dziecko przesta�o p�aka�.
Kiedy za� dziecko przesta�o p�aka�, m�wi� :
Nie ma umys�u. Nie ma Buddy.
By� mo�e, dziecko przesta�o p�aka� i by�o gotowe na przyj�cie prawdy. Tak wi�c lepiej by�o zostawi� je samo.
Kiedy zacz�� g�osi� sw�j nowo odkryty ateizm innym, nie przygotowanym na to, trzeba by�o go powstrzyma�:
"By�a epoka, epoka przed-naukowa, kiedy ludzie czcili s�o�ce. Potem nast�pi�a epoka naukowa i ludzie
u�wiadomili sobie, �e s�o�ce nie by�o bogiem, nawet nie by�o osob�. Wreszcie przysz�a epoka mistyczna
i Franciszek z Asy�u nazwa� s�o�ce bratem i rozmawia� z nim.
Mia�e� wiar� przestraszonego ch�opczyka. Teraz, gdy przemieni�e� si� w �mia�ego cz�owieka, straci�e� j�.
Oby� pewnego dnia sta� si� mistykiem i odnalaz� sw� wiar�".
Wiary nie traci si� z powodu odwa�nego szukania prawdy. Jedynie wierzenia wyra�aj�ce wiar�
zaciemniaj� si� na jaki� czas, ale we w�a�ciwym momencie oczyszczaj� si�.
JAJKO
Nasruddin zarabia� na �ycie sprzedaj�c jajka.
Do jego sklepu wesz�a pewna osoba i rzek�a mu:
- Zgadnij, co trzymam w r�ce?
- Naprowad� mnie jako� - powiedzia� Nasruddin.
- Dam ci par� wskaz�wek: ma kszta�t jajka i rozmiar jajka.
Wygl�da jak jajko, smakuje jak jajko i pachnie jak jajko. W �rodku jest bia�e
i ��te. Przed ugotowaniem jest p�ynne, po ugotowaniu twarde.
Co wi�cej, znios�a je kura...
- Ju� wiem - powiedzia� Nasruddin -
to jaki� rodzaj ciastek.
Specjalista ma dar nie dostrzegania oczywisto�ci !
Najwy�szy kap�an ma dar nie rozpoznania Mesjasza !
WO�A�, BY OCALE� - I TO BEZ USZCZERBKU
Kiedy� przyby� prorok do pewnego miasta
z zamiarem nawr�cenia jego mieszka�c�w.
Pocz�tkowo ludzie s�uchali jego kaza�, ale po trosze
zacz�li si� oddala�, tak �e w ko�cu nie by�o nikogo,
kto s�ucha�by s��w proroka.
Pewnego dnia jaki� przybysz powiedzia� do proroka :
- Dlaczego ci�gle przemawiasz? Nie widzisz,
�e twe pos�annictwo jest niemo�liwe ?
Prorok odpowiedzia� :
- Na pocz�tku mia�em nadziej�, �e mo�na ich zmieni�.
Ale teraz, je�li nawo�uj� nadal, to tylko po to,
by oni mnie nie zmienili.
SPRZEDA� WODY Z RZEKI
Tego dnia mowa mistrza ograniczy�a si�
do jednego enigmatycznego zdania.
U�miechn�� si� tylko ironicznie i rzek� :
- Ca�e moje dzia�anie tutaj, to siedzenie
na brzegu i sprzedawanie wody z rzeki. -
I zako�czy� swoj� mow�.
Sprzedawca ulokowa� si� na brzegu rzeki i tysi�ce ludzi przychodzi�o do niego, by kupi� wod�.
Powodzenie jego polega�o na tym, �e ci ludzie nie widzieli rzeki. Kiedy wreszcie j� zobaczyli, wycofa� si�.
Kaznodzieja cieszy� si� ogromnym powodzeniem. Przychodzi�y do niego t�umy uczy� si� m�dro�ci.
Kiedy uzyskali m�dro��, przestali przychodzi� na jego kazania. A kaznodzieja u�miechn�� si� zadowolony.
Osi�gn�� sw�j cel, kt�rym by�o usuni�cie si� tak pr�dko, jak tylko mo�na, gdy� w g��bi duszy wiedzia�,
�e dawa� ludziom jedynie to, co ju� posiadali - aby tylko zechcieli otworzy� oczy i patrze�.
"Je�li ja nie odejd� - powiedzia� Jezus swoim uczniom - nie przyjdzie do was Duch �wi�ty".
Gdyby� przesta� sprzedawa� wod� z takim zaanga�owaniem,
ludzie mieliby wi�cej mo�liwo�ci zobaczenia rzeki.
MEDALIK
Cz�owiek jest sam, zagubiony w tym ogromnym wszech�wiecie. I jest pe�en l�k�w.
Dobra religia czyni go odwa�nym. Kiepska religia pot�guje jego l�ki.
Pewna matka nie mog�a sobie poradzi� z synkiem,
kt�ry zawsze wraca� do domu po zmroku.
Dlatego przestraszy�a go: powiedzia�a mu,
�e na �cie�ce do domu pojawi�y si� jakie� duchy
wychodz�ce zaraz po zachodzie s�o�ca.
Odt�d nie musia�a mu przypomina�, by wraca� do domu w por�.
Kiedy jednak ch�opiec ur�s�, tak ba� si� ciemno�ci i duch�w,
�e nie by�o sposobu, by wyszed� z domu wieczorem.
Wtedy matka da�a mu medalik i przekona�a go, �e gdy
b�dzie go nosi�, duchy nie b�d� mu mog�y zrobi� nic z�ego.
Teraz ju� ch�opiec wchodzi odwa�nie w ciemno�ci,
mocno �ciskaj�c sw�j medalik.
Kiepska religia daje wiar� w medalik. Dobra religia pozwala wiedzie�, �e takich duch�w nie ma.
NASRUDDIN W CHINACH
Mu��a Nasruddin uda� si� do Chin, gdzie zebra� grup� uczni�w,
kt�rych przygotowa� na przyj�cie o�wiecenia.
Ale gdy tylko uczniowie zostali o�wieceni,
przestali przychodzi� na jego wyk�ady.
Nie jest zbyt chwalebne dla przewodnika duchowego, je�li jego uczniowie wiecznie siedz� u jego st�p.
KOT PEWNEGO GURU
Co wiecz�r, gdy guru zasiada� do odprawiania nabo�e�stwa,
�azi� tamt�dy kot nale��cy do a�ramu, rozpraszaj�c wiernych.
Dlatego guru poleci�, by kota zwi�zywa�
podczas nabo�e�stwa.
D�ugo po �mierci guru nadal zwi�zywano kota
w czasie wieczornego nabo�e�stwa,
a gdy kot w ko�cu umar�, sprowadzono do a�ramu
innego kota, aby m�c go zwi�zywa�
w czasie wieczornego nabo�e�stwa.
Wieki p�niej uczniowie guru pisali wielce uczone traktaty
o istotnej roli kota w nale�ytym odprawianiu nabo�e�stwa.
SZATY LITURGICZNE
Pa�dziernik 1917: wybuch�a rewolucja rosyjska.
Historia ludzko�ci nabra�a nowego wymiaru.
Historia m�wi, �e w tym samym miesi�cu odby�o si� zebranie
rosyjskiego Ko�cio�a prawos�awnego i �e mia�a miejsce burzliwa
dyskusja nad kolorem kap u�ywanych w czasie liturgii.
Niekt�rzy usilnie nalegali, by by�y bia�e, podczas gdy inni
z t� sam� usilno�ci� chcieli, by by�y purpurowe.
Neron gra� na lirze, gdy p�on�� Rzym.
Zmaganie si� z rewolucj� sprawia niesko�czenie wi�cej k�opotu, ni� organizowanie liturgii.
Wol� odmawia� modlitwy, ni� miesza� si� w wa�nie s�siad�w.
MLECZE
Pewien cz�owiek, niezmiernie dumny z trawnika w swoim ogrodzie,
zauwa�y� nagle, �e na tym trawniku wyros�o mn�stwo mleczy.
I cho� pr�bowa� wszelkich sposob�w, �eby si� ich pozby�,
nie potrafi� zapobiec temu, by sta�y si� prawdziw� plag�.
Wreszcie napisa� do ministra rolnictwa
donosz�c o wszelkich usi�owaniach, jakie by� podejmowa�,
i zako�czy� list pytaj�c: "Co mog� zrobi�?"
Wkr�tce nadesz�a odpowied�:
"Radzimy Panu nauczy� si� je kocha�".
Ja r�wnie� mia�em trawnik, z kt�rego by�em bardzo dumny, i r�wnie� mnie dotkn�a plaga mleczy, kt�re
pr�bowa�em zwalczy� wszystkimi mo�liwymi sposobami. Tak wi�c nauczy� si� je kocha� nie by�o wcale �atwo.
Zacz��em m�wi� do nich codziennie. Serdecznie i przyja�nie. One jednak odpowiada�y mi gorzkim milczeniem.
Jeszcze ubolewa�y nad walk�, jak� im wytoczy�em. Prawdopodobnie mia�y te� jakie� w�tpliwo�ci co do moich
motyw�w.
Nie musia�em jednak czeka� d�ugo, by zacz�y si� u�miecha� i odzyska�y spok�j. Wr�cz zacz�y odpowiada�
na to, co im m�wi�em. Szybko zostali�my przyjaci�mi.
Oczywi�cie, �e m�j trawnik uleg� zniszczeniu, ale za to jak uroczy sta� si� m�j ogr�d !...
Stopniowo traci� wzrok, mimo �e stara� si� tego unikn�� wszelkimi sposobami. Kiedy lekarstwa ju� przesta�y
dzia�a�, dalej broni� si� gwa�townie. Musia�em nabra� odwagi, aby mu powiedzie�: - Radz� ci, by� nauczy�
si� kocha� swoj� �lepot�.
To by�a prawdziwa walka. Pocz�tkowo nie chcia� nawi�za� ze swoj� �lepot� kontaktu, powiedzie� do niej jednego
s�owa. Kiedy wreszcie osi�gn�� tyle, �e m�g� z ni� rozmawia�, jego s�owa pe�ne by�y z�o�ci i goryczy. Ale nie
przestawa� m�wi� i z czasem s�owa przybiera�y ton rezygnacji, potem tolerancji i wreszcie akceptacji - a�
pewnego dnia, ku jego zdumieniu, sta�y si� s�owami sympatii i... mi�o�ci. Nadszed� dzie�, w kt�rym by� zdolny
obj�� ramieniem swoj� �lepot� i powiedzie� jej: "Kocham ci�". I tego dnia zobaczy�em, �e znowu si�
u�miechn��. A jaki s�odki by� ten u�miech !
Naturalnie, straci� wzrok na zawsze. Ale jak pi�kna sta�a si� jego twarz ! Du�o pi�kniejsza ni� by�a, nim
przysz�a �y� z nim �lepota.
NIE ZMIENIAJ SI�
Przez ca�e lata by�em neurotykiem.
Typem zgorzknia�ym, przygn�bionym i egoist�.
Wszyscy ci�gle mi m�wili, �ebym si� zmieni�.
I nie przestawali przypomina� mi, jak bardzo by�em neurotykiem.
A ja si� obra�a�em, cho� zgadza�em si� z nimi.
I chcia�em si� zmieni�, ale nie potrafi�em,
mimo wielu wysi�k�w.
Najgorsze by�o to, �e m�j najlepszy przyjaciel
nie przestawa� wypomina� mi neurotycznego stanu,
w kt�rym trwa�em. I r�wnie� podkre�la� konieczno�� zmiany.
Tak�e z nim si� zgadza�em i nie mog�em si� na niego obra�a�.
Ale skutek by� taki, �e czu�em si� bezsilny i jakby skr�powany.
A� pewnego dnia przyjaciel powiedzia� mi:
- Nie zmieniaj si�.
B�d�, jaki jeste�. Tak naprawd�
to niewa�ne, czy si� zmienisz, czy nie.
Kocham ci�, jakim jeste�, i nie mog�
przesta� ci� kocha�.
Te s�owa zabrzmia�y w mych uszach jak muzyka :
"Nie zmieniaj si�. Nie zmieniaj si�. Nie zmieniaj si�...
Kocham ci�..."
Wtedy si� uspokoi�em. I poczu�em, �e �yj�.
I, co za cud, zmieni�em si� !
Teraz wiem, �e w rzeczywisto�ci nie mog�em si� zmieni� a� do spotkania kogo�, kto by mnie kocha�,
bez wzgl�du na to, czy si� zmieni�, czy nie.
Czy ty tak mnie kochasz, Bo�e ?
M�J PRZYJACIEL
Malik, syn Dinara, wielce si� martwi� z powodu swobodnych obyczaj�w
swawolnego m�odzie�ca, kt�ry mieszka� w s�siednim domu.
Jednak przez d�ugi czas nie odzywa� si� w nadziei, �e kto� wreszcie
b�dzie interweniowa�. Ale kiedy zachowanie m�odzie�ca sta�o si�
absolutnie niezno�ne, Malik uda� si� do niego i poprosi�,
by zmieni� sw�j spos�b bycia.
Z ca�ym spokojem m�odzieniec poinformowa� Malika, �e jest
protegowanym su�tana i dlatego nikt nie mo�e
mu zabroni� �y�, jak mu si� podoba.
Malik odrzek�: - Osobi�cie poskar�� si� su�tanowi. -
M�ody cz�owiek odpowiedzia� :
- Na nic si� to nie zda, gdy� su�tan nigdy nie zmieni zdania o mnie.
- W takim razie powiem o tobie Stw�rcy - odpar� Malik.
- Najwy�szy Stw�rca - rzek� m�odzieniec -
jest zbyt mi�osierny, aby mi co� wyrzuca�.
Malik poczu� si� bezradny i zostawi� m�odzie�ca samemu sobie.
Ale nied�ugo reputacja m�odzie�ca sta�a si� tak z�a, �e spotka�a si�
z og�lnym oburzeniem. Malik postanowi� wtedy spr�bowa� go
upomnie�. Jednak kiedy kierowa� si� ku domowi m�odzie�ca,
us�ysza� g�os, kt�ry m�wi� : "Zostaw w spokoju mojego przyjaciela.
Jest pod moj� opiek�".
Malik zmiesza� si� ogromnie i gdy stan�� przed
m�odzie�cem, nie wiedzia�, co powiedzie�.
M�ody cz�owiek zapyta�: - Po co� przyszed� ? -
Malik odpowiedzia�: - Szed�em ci� upomnie�,
ale gdy skierowa�em si� tutaj, jaki� g�os powiedzia� mi,
bym ci� zostawi� w spokoju, bo jeste� pod jego opiek�.
Twarz m�odzie�ca zmieni�a si�.
- Naprawd�, nazwa� mnie swoim przyjacielem? - zapyt