2413

Szczegóły
Tytuł 2413
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2413 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2413 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2413 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Joanna Chmielewska Wielki Diament t. I Pan mecenas obrzuci� swe klientki spojrzeniem, kt�remu postara� si� odebra� wszelki wyraz. - W wypadku mienia bardzo wysokiej warto�ci, szczeg�lnie ruchomego - rzek� sucho - nale�y niezbicie udowodni� prawo w�asno�ci. Wykluczy� podejrzenia, jakoby przedmiot m�g� zosta� ukradziony lub te� w inny spos�b zaw�adni�to nim bezprawnie. Odnaleziony nieoczekiwanie, powiedzmy, obraz Rembrandta, o kt�rym mo�e nawet chodzi�y jakie� s�uchy... albo nie... Wykluczy� ewentualno�� fa�szerstwa, prze�ledzi� koleje losu... - W tym wypadku fa�szerstwo nie wchodzi w rachub� - zauwa�y�a grzecznie jedna z klientek. - Tak, istotnie. Zatem koleje losu. Udokumentowa� na pi�mie, bo �ywych �wiadk�w, jak rozumiem, nie ma ju� na �wiecie. Korespondencja, powiedzmy, rzecz jasna nale�y zbada� jej autentyczno��... - Za��my, �e wszystko si� zgadza - przerwa�a z odrobin� niecierpliwo�ci druga klientka. - I potem co? - I potem, oczywi�cie, mog� panie tym dysponowa�. - A podatek spadkowy? - Podatek musia�yby panie zap�aci� w wypadku sprzeda�y przedmiotu. Zrozumia�em, �e warto�� przedmiotu jest nie do okre�lenia...? Obie klientki r�wnocze�nie kiwn�y g�owami. - Zatem w wypadku sprzeda�y. W razie ci�gni�cia zysk�w z... powiedzmy... demonstracji... oczywi�cie podatek od tych zysk�w. Poza tym nie widz� przeszk�d, ale bez przeprowadzenia dowodu nie radzi�bym... - A komu w�a�ciwie nale�a�oby ten dow�d podetkn�� pod nos? - spyta�a uprzejmie pierwsza klientka. - Policji? Ministerstwom Skarbu rozmaitych kraj�w? Radzie Europejskiej? UNESCO? - Mafii sycylijskiej...? - podsun�a druga - My�l�, �e najlepiej wszystkim - odpar� pan mecenas w nag�ym przyp�ywie szczero�ci. - W gr� wchodzi jeszcze prasa, notariaty, s�dy. Dwie damy przygl�da�y mu si� przez chwil� w milczeniu, po czym r�wnocze�nie podnios�y si� z krzese�. - W porz�dku - powiedzia�a jedna z nich, pan mecenas nie wiedzia� ju�, kt�ra, bo przedtem rozr�nia� je po zajmowanych miejscach, ta z prawej, ta z lewej, a wstaj�c zd��y�y si� przemiesza�. - Rozg�osimy to powszechnie. Przet�umaczymy to przez t�umaczy przysi�g�ych i roze�lemy po ca�ym �wiecie. Co do udowodnienia, nie ma problem�w. Druga zatrzyma�a si� jeszcze w drodze ku drzwiom i odwr�ci�a. - Rozumiem, �e pan mecenas zechce wystosowa� oficjalne pismo przewodnie? Pan mecenas zerwa� si� i sk�oni�. - Tak jest. Oczywi�cie. Je�li panie sobie �ycz�, dopilnuj� ekspertyz. - Zatem ma pan klientki... Panie wysz�y, a pan mecenas opad� z powrotem na krzes�o i otar� pot z czo�a... - O twoj� r�k� o�wiadczy� si� George Blackhill - powiedzia� ojciec bez wst�p�w, szorstko i do�� gburowato. - Wyrazi�em zgod�. Przed siedemnastoletni� Arabell� Drummond otwar�y si� wrota raju. Mog�aby wszystkiego si� spodziewa�, tylko nie przyj�cia przez jej ojca o�wiadczyn George'a Blackhilla. Nawet same o�wiadczyny wydawa�y si� ma�o prawdopodobne, musia� to by� z jego strony akt desperackiej odwagi, bo sytuacja, w jakiej si� znajdowa�, pozbawi�a go prawa do wszelkich o�wiadczyn. Wszyscy wiedzieli, �e jest biedny jak mysz ko�cielna i �adne perspektywy przed nim nie istniej�, trzeci syn lorda Tremayne'a na rodzinny maj�tek nie mia� najmniejszych szans. Mo�e jaka� odleg�a ciotka da�a mu troch� pieni�dzy albo inny krewny...? W George'u Blackhillu Arabella zakocha�a si� na �mier� i �ycie od pierwszego wejrzenia. Na balu, rzecz jasna. Przedstawiono go jej, spojrzeli na siebie i ju� wiedzieli, �e pojawi�a si� mi�dzy nimi, wybuch�a i eksploatowa�a z trzaskiem mi�o�� wieczna i nadziemska, taka do ko�ca �ycia i nawet poza gr�b. Nie odrywaj�c od siebie oczu, ta�czyli razem wszystkie ta�ce, kt�re Arabelli uda�o si� wydrze� innym wielbicielom, bez wzgl�du na przyzwoito��. Zapewne co� do siebie m�wili, ale by�o to bez znaczenia. Mi�o�� hucza�a niczym po�ar lasu, g�usz�c inne d�wi�ki. Oczywi�cie zaraz potem spotka�a go na przeja�d�ce konnej, w teatrze, na herbacie u kuzynki Anny, na kolejnym balu, zosta� przyj�ty w domu i m�g� bywa�. Bywa� zatem z ognistym zapa�em. Nie on jeden. Rodzice Arabelli, maj�c na karku ci�ar w postaci czterech c�rek, prowadzili dom otwarty, bo co najmniej trzy z nich dojrza�y ju� do maria�u. �adna nie posiada�a posagu godnego bodaj odrobiny uwagi, wszystkie za to dysponowa�y urod� wielkiej klasy i na t� ich urod� matka bardzo liczy�a. Po �wiecie b��ka si� wielu bogatych g�upk�w, funduj�cych sobie pi�kne �ony, tak samo jak, na przyk�ad, pi�kne konie. Konie te� nie miewaj� posagu. Nadzieje lady Drummond okaza�y si� do�� sensowne. Najstarsza, dwudziestoletnia Mary, ju� by�a zar�czona z sir Ryszardem Alburym, m�odzie�cem w bardzo zaawansowanej sile wieku, posiadaczem rozleg�ych w�o�ci, pozbawionym rodziny, kt�ra mog�aby mu bru�dzi�. By� wdowcem, ale, na szcz�cie, bezdzietnym, a Mary nie mia�a nic przeciwko temu, �eby zosta� pani� imponuj�cej posiad�o�ci i domu, kt�rego jeden naro�nik mocno przypomina� zrujnowan� wie�� zamkow�. Sir Albury szczyci� si� posiadaniem przodk�w, kt�rzy automatycznie stan� si� przodkami jej dzieci, Mary za� mia�a silne instynkty macierzy�skie i sytuacja przysz�ych dzieci le�a�a jej trosk� na sercu. Aprobowa�a sir Ryszarda. Druga z kolei, Elisabeth, jasnow�osa tak, �e jej w�osy wydawa�y si� srebrne, przebiera�a w adoratorach jak w ul�ga�kach i co najmniej trzech kandydat�w do jej r�ki wartych by�o rozwa�a�. Lady Drummond zdumiewaj�co rozs�dnie, preferowa�a najm�odszego z nich, plebejusza wprawdzie, ale upiornie bogatego. Jego ojciec, stryj i wuj, a prawdopodobnie tak�e i dziadek, wszyscy byli bankierami, on za� reprezentowa� sob� jedynie dziecko w rodzinie i ca�y spadek po trzech �yj�cych jeszcze bankierach ju� prawie na niego czeka�. Gdyby nie lekkie zidiocenie, widniej�ce na jego obliczu, lady Drummond nie waha�aby si� ani chwili. Elisabeth, jeszcze rozs�dniej ni� matka, nie zg�asza�a �adnych protest�w. Przytomnie oceniwszy korzy�ci, jakich dostarcza g�upkowaty m��, gotowa by�a go przyj��, szczeg�lnie �e przodk�w �winiopas�w, lub te� handlarzy wo�ami, nikt mu nie przypisywa�, a jego ojciec �wie�utko zosta� nawet obdarzony szlachectwem. Siedemnastoletnia Arabella by�a trzecia z kolei. Najpi�kniejsza z si�str, zapewne dla r�wnowagi mia�a najgorszy charakter. Awanturniczo�� odziedziczy�a po matce, bezwzgl�dno�� i up�r po ojcu, despotyzm za� i samowol� po obojgu rodzicach. Inteligencj� nie wiadomo po kim. Lady Drummond trzeciej c�rki najbardziej chcia�a si� pozby�, przewidywa�a bowiem k�opoty. P�omienne rude w�osy i zielone oczy nie wr�y�y niczego nic dobrego, a podst�pna i zuchwa�a krn�brno�� Arabelli budzi�a jak najgorsze przeczucia. Najm�odsza, pi�tnastoletnia Ma�gorzata, chwilowo pozostawiona by�a od�ogiem, tak jak jej trzynastoletni brat, jedyny syn, Harry, brn�cy na razie jeszcze przez szko��. Pocz�tek dziewi�tnastego wieku nie sprzyja� pozbawionej maj�tku urodzie, ale wszystkie cztery siostry mia�y w sobie co�, co og�upia�o m�czyzn radykalnie. Na ich widok rozs�dnie zdycha�, a my�l o pieni�dzach wi�d�a w zaraniu. Gdyby zosta�y kurtyzanami, zrobi�yby karier� zgo�a wszech�wiatow�, ale, niestety, pochodzi�y z doskona�ej, acz podupad�ej finansowo rodziny i pomys� jakichkolwiek niestosownych czyn�w nawet nie za�wita�a im w g�owie. Uporczywe ta�ce Arabelli z George'em stanowi�y najwi�ksz� nieprzyzwoito��, na jak� mog�a si� zdoby�. Kr�lowa Wiktoria nie zasiad�a jeszcze, co prawda, na tronie, a stary kr�l pozwala� na wysoce gorsz�c� rozwi�z�o��, nie wszyscy jednak szli w jego �lady. Dobra rodzina, to dobra rodzina, a dobre obyczaje, to dobre obyczaje, i nie ma si�y, nale�y im si� podporz�dkowa�. Zakontraktowana znienacka Arabella trwa�a w zachwycie przez ca�e siedem godzin. Narzeczony, o�wiadczywszy si� w czasie jej nieobecno�ci i uzyskawszy odpowied� przychyln�, poszed� precz, co j� nawet nieco zdziwi�o, po czym mia� przyby� na obiad, kt�ry stanowi� doskona�� okazj� do og�oszenia zar�czyn. Lady Drummond, po�piesznie uzgodniwszy rzecz z ma��onkiem, nie zamierza�a zwleka�, wola�a usid�a� przysz�ego w�a�ciciela najtrudniejszej c�rki jak najszybciej i nieodwracalnie. Chwila, kt�ra nadesz�a, dla Arabelli nosi�a znamiona ko�ca �wiata. Przede wszystkim z lekkim niepokojem stwierdzi�a nieobecno�� ukochanego, przy czym, najwyra�niej w �wiecie, nikt si� t� nieobecno�ci� nie dziwi� i nie przejmowa�. Wszystko wydawa�o si� by� w porz�dku. Nie mia�a czasu zdenerwowa� si� i zaniepokoi� bardziej, poniewa� ojciec, zaledwie wesz�a do salonu, powsta� i w obliczu szesnastu zgromadzonych tam os�b, rzek�: - Mam zaszczyt zawiadomi� wszystkich pa�stwa, tu obecnych, o zar�czynach c�rki mojej, Arabelli, z pu�kownikiem George'em Blackhillem... Zarazem uczyni� gest, od kt�rego Arabella os�upia�a. Bez najmniejszych w�tpliwo�ci wskazywa� osobnika, stoj�cego przy kominku i wspartego o gzyms. Osobnika zna�a doskonale i widywa�a mn�stwo razy. Rozmawia�a z nim nawet. To on w�a�nie przedstawi� jej George'a. By� jego krewnym, zdaje si�, �e stryjem... W tym w�a�nie momencie, w jednym mgnieniu oka, uprzytomni�a sobie, �e stryj i bratanek nazywaj� si� jednakowo. Nosz� to samo nazwisko i obaj maj� na imi� George. Zapomnia�a o tym, wylecia�o jaj z g�owy, przez my�l jej nie przysz�o, �e stryj, okropny, czterdziestopi�cioletni starzec, stoj�cy nad grobem, m�g�by pretendowa� do jej r�ki. By� bogaty, to fakt, przesz�o dwadzie�cia lat pobytu w Indiach da�o mu fortun�, ale s�dzi�aby raczej, �e wspom�g� bratanka. Nagle poj�a, kto o�wiadczy� si� o jej r�k� i dlaczego zosta� przyj�ty. Na moment zabrak�o jej g�osu i tchu. Sta�a jak kamie�. Zramola�e stare pr�chno przy kominku wyprostowa�o si� i uk�oni�o. By� pomarszczony, br�zowy i obrzydliwy. Mia� zwisaj�c� doln� warg�. Chodzi� jako� dziwnie, podryguj�c w kolanie, m�wi� przez nos i wszystko wiedzia� lepiej. Korygowa�, poprawia� i poucza� ka�dego, nawet jej ojca, kt�ry, ze wzgl�du na c�rki i pod wp�ywem �ony, znosi� to cierpliwie, acz z zaci�ni�tymi z�bami. Do niej samej, do Arabelli, powiedzia� kiedy� co� takiego... Zaj�ta gor�czkowym przypominaniem sobie owej krety�skiej, niedopuszczalnej, wr�cz obel�ywej uwagi, ca�kowicie przeoczy�a dalszy ci�g uroczysto�ci. Jej ojciec co� m�wi�. Pu�kownik George Blackhill co� m�wi�. Inne osoby te� co� m�wi�y. Brz�czeli wszyscy po prostu, jak muchy. Kto s�ucha muchy...? Po czym okaza�o si�, �e przepad�o, jest zar�czona nie z bratankiem, tylko ze stryjem, z pu�kownikiem George'em Blackhillem, i za trzy miesi�ce ma zosta� �on� odra�aj�cego potwora. Piek�o na ziemi wybuch�o, kiedy go�cie ju� poszli, a trzy siostry Arabelli uda�y si� na spoczynek Takiej awantury w rodzinie dotychczas jeszcze nie by�o, pierwszy raz bowiem Arabella i jaj matka zdecydowanie wyst�pi�y przeciwko sobie. Ich jednakowe cechy charakteru nie mia�y okazji wcze�niej wyj�� na jaw, poniewa� lady Drummond wykazywa�a du�o zdrowego rozs�dku i powala�a c�rce, do niedawna jeszcze dziecku, na rozmaite nieszkodliwe wybryki, Arabella za� wy�adowywa�a temperament w rozrywkach wiejskich. Na koniach niezupe�nie uje�d�onych, na drzewach, po kt�rych �azi�a z upodobaniem, w rzece, gdzie p�ywa�a nie zawsze w przyzwoitej koszuli, w�r�d ps�w i w pogoniach za lisem. Do tej pory nigdy nie usi�owano z�ama� jej �ycia, dopiero teraz... - Kto ci� oszuka�, idiotko?! - sycza�a z furi� lady Drummond. - O czym ty m�wisz, jaki chodz�cy trup?! Zgodzi�a� si� na niego bez s�owa! Dodatkowy dramat Arabelli polega� na tym, �e do George'a m�odszego nie mog�a si� przyzna�. Musia�a ukry� w�asn� koszmarn� pomy�k�. Za nic w �wiecie nie wyjawi�aby mi�o�ci, kt�ra w oczach rodzic�w pogr��y�aby j� tylko beznadziejnie, krety�skie uczucie do n�dzarza, oszala�a chyba, zamkn�liby j� w lochu...! Londy�ski dom nie dysponowa� wprawdzie lochem, ale Arabella straci�a opami�tanie. Sp�tana konieczno�ci� ograniczenia argument�w, tym bardziej wali�a w r�nic� wieku, do nieprzytomno�ci denerwuj�c tym matk�, niewiele od pu�kownika m�odsz�. Ojciec w milczeniu przeczekiwa� ca�e to szale�stwo. - Mo�esz wywo�ywa� skandal, je�li chcesz - rzek� wreszcie suchym g�osem - ale zapami�taj sobie, �e nie dostaniesz ani grosza. Natychmiast wracasz na wie� i ju� tam zostaniesz. Tyle b�dziesz mia�a, co s�u��ca, jedzenie, dach nad g�ow� i jednego funta rocznie... - S�u��ca ma sze��! - wyrwa�o si� Arabelli. - Je�eli b�dziesz pracowa� tak jak s�u��ca, dostaniesz sze��. Je�li buty spadn� ci z n�g, mo�esz chodzi� boso. Koniec. Arabella wiedzia�a doskonale, �e od takiego wyroku nie ma odwo�ania. Wr�ci na wie�, do wal�cego si� domu, do zrujnowanych cha�up dzier�awc�w, do ci�kiej pracy albo �miertelnej nudy, na odludziu, bez go�ci, wizyt, bal�w i ta�c�w, bez wielbicieli, bez George'a, bez szans na przysz�o��. Staropanie�stwo ma zagwarantowane. A przecie� dopiero zacz�a �y�...! Nagle dotar�o do niej, �e matka jeszcze co� m�wi. Co� o wyje�dzie di Indii. No tak, ma po�lubi� tego starego paralityka ju� za trzy miesi�ce, bo on wraca do Indii i chce j� zabra� ze sob�. A George, m�ody George, jej George, wysy�any jest przecie� do Indii, by�a o tym mowa, w ci�gu tych siedmiu radosnych godzin nawet o tym nie pomy�la�a. Nie maj�c nic, pozbawiony tu wszelkich finansowych nadziei, prawie zacz�� si� godzi� z decyzj� rodziny, waha� si� i zwleka� tylko ze wzgl�du na ni�. Zd��y�a pomy�le�, �e pojad� razem... No wi�c dobrze, nie razem, ale ona te� pojedzie do Indii, chocia�by z tym wiekowym straszyd�em, i prosz� bardzo, skandal wybuchnie tam! - Bardzo dobrze - powiedzia�a, nagle uspokojona i zaci�ta. - Niech b�dzie. Wyjd� za niego. Lady Drummond z wysi�kiem zdo�a�a ukry� zdumienie. Nie spodziewa�a si� tak szybkiego sukcesu, oczekiwa�a wojny z c�rk� jeszcze co najmniej przez tydzie�. Niepewna, co Arabella mo�e wymy�li� i zrobi�, pe�na nieufno�ci i podejrze�, dozna�a jednak wielkiej ulgi. W trzy miesi�ce p�niej, stoj�c przed pastorem w bia�ej sukni i �lubnym welonie i wypowiadaj�c s�owa ma��e�skiej przysi�gi, Arabella Drummond, przekszta�cana w�a�nie na Arabell� Blackhill, w samej g��bi przepe�nionej dzik� nienawi�ci� serca postanowi�a sobie by� najgorsz� �on�, jaka kiedykolwiek istnia�a na �wiecie... *** Pu�kownik George Blackhill zewn�trznie nie by� a� tak okropny, jak si� wydawa�o Arabelli. Wysoki i chudy, zbr�zowia�y od indyjskiego s�o�ca, rzeczywi�cie chodzi� niezbyt p�ynnym krokiem, by�o to jednak raczej prostowanie n�g w kolanach ni� podrygi. Doln� warg� mia� nieco obwis��, ale na tym ko�czy�y si� jego wady, osobom troch� starszym od Arabelli m�g� si� nawet podoba�. Znacznie gorzej ni� powierzchowno�� prezentowa� si� jego charakter. W pierwszym rz�dzie wype�nia�a go przera�aj�ca pedanteria we wszystkich dziedzinach �ycia. D�uga s�u�ba wojskowa wyrobi�a w nim w�adczo�� i g��bokie przekonanie o w�asnej nieomylno�ci. Rozmawia� prawie wy��cznie rozkazami, wtr�ca� si� do wszystkiego, wszystko wiedzia� lepiej, nieub�agany i niemi�osierny zawsze stawia� na swoim, nie licz�c si� z nikim i z niczym. Metody stosowa� raczej do�� brutalne, bez wzgl�du na to, kogo dotyczy�y. Mia� te� zalety. Jako dow�dca by� rzeczywi�cie doskona�y, ponadto sprawiedliwy i uczciwy wedle swoich w�asnych kryteri�w. Na tubylczej ludno�ci �erowa� z umiarem, rabunku nie tolerowa� i kara� go straszliwie, honor za� ceni� nade wszystko. Arabella po �lubie znienawidzi�a go jeszcze bardziej. Noc po�lubn� przetrzyma�a z zaci�ni�tymi z�bami, pop�aka�a si� z w�ciek�o�ci dopiero potem, kiedy m�� ju� zasn��. Na szcz�cie okropne prze�ycie nie by�o dla niej zaskoczeniem, wiedzia�a, co j� czeka, wychowa�a si� na wsi, gdzie nikt nie ukrywa� przed ni� pochodzenia �rebi�t, ciel�t, koci�t i szczeniak�w, od dzieci�stwa zna�a te sprawy, tak samo jak jej siostry. Gdyby rodzina by�a bogata, dziewcz�ta trzymano by w salonach, pod opiek� guwernantek, w otoczeniu s�u�by, krowy widywa�yby z daleka, konie przy powozie, a psy w trakcie polowania. Rozpaczliwie �atane ub�stwo sir Drummonda wykluczy�o guwernantki i spowodowa�o, �e jego dzieci trybem �ycia i swobod� nie r�ni�y si� zbytnio od progenitury ch�op�w. Tyle �e og�lnie by�y lepiej wychowane i r�wnie dobrze czu�y si� w stajni, jak na prezentacji u kr�la. Postanowienie zatrucia m�owi ka�dej chwili egzystencji Arabella zacz�a realizowa� nie od razu. Zainteresowa�a j� podr�, spodoba�o jej si� na statku, choroba morska nie dotkn�a jej w najmniejszym stopniu, a ca�a m�ska cz�� podr�nych, z za�og� w��cznie, oddawa�a ho�d jej urodzie. Warunki atmosferyczne sprzyja�y i rozbicie okr�tu nie grozi�o ani przez chwil�, wygl�da�o to tak, jakby pu�kownik wyda� rozkaz tak�e pogodzie, kt�ra, ci�ko wystraszona, zastosowa�a si� do polecenia. Dopiero nieco p�niej, po przybyciu na miejsce, Arabella dowiedzia�a si� czego�, od czego trafi� j� pot�ny szlag. Ot� wysz�o na jaw, �e George m�odszy zosta� niemal si�� wypchni�ty wcze�niejszym statkiem, jej m�� za�, George starszy, specjalnie zaczeka� z podr�, �eby nie p�yn�� z nim razem. Nie ze wzgl�du na Arabell�, c� znowu, �adne podejrzenie nawet go nie musn�o, po prostu uwa�a�, �e skromny porucznik nie powinien przebywa� w pobli�u wy�szego rang� krewniaka o tym samym nazwisku. Nasuwa�oby to my�l o protekcji, a bratanek mia� sobie dawa� rad� sam i bez �adnych ulg pi�� si� po szczeblach kariery. U�wiadomienie sobie, ile straci�a, niemal pozbawi�o Arabell� tchu. Ca�� podr� mog�a odby� w towarzystwie ukochanego, widywa� go dzie� w dzie� przez cztery miesi�ce, mie� go przy boku, p�awi� si� w szcz�ciu jego obecno�ci, jego silne rami� chroni�oby j� przy wychylaniu si� za burt�, podtrzymywa�o na trapie... Wszystkie te upojne doznania zosta�y jej odebrane, a uczyni� to koszmarny despota, kt�rego by�a w�asno�ci�. O nie, nie zamierza�a despocie przebaczy�! S�abe strony m�a wykry�a b�yskawicznie. Na widok najmniejszego nieporz�dku pu�kownik w�cieka� si� i cierpia�, idealna punktualno�� by�a potrzeb� jego duszy, plany kr�tko- i d�ugofalowe musia� mie� sprecyzowane co do minuty, wszelka niedok�adno�� przyprawia�a go bez ma�a o apopleksj�. Arabella natychmiast zacz�a to wykorzystywa�, niestety, ze skutkiem raczej n�dznym. Zatruwanie �ycia nie wychodzi�o jej najlepiej. Porozrzucane wsz�dzie rzeczy w mgnieniu oka zbiera�a doskonale wytresowana tubylcza s�u�ba. Nag�e zmiany plan�w nie wchodzi�y w rachub�, bo pu�kownik ucina� je w zarodku, uciekaj�c si� nawet do presji fizycznej. Kiedy wymy�li�a sobie b�l g�owy, op�niaj�c p�j�cie z um�wion� wizyt�, podni�s� j� z ��ka si�� i sam dopom�g� w ubieraniu, wybieraj�c w dodatku najmniej twarzow� sukni�. Dla zachowania punktualno�ci nie pozwoli� jej si� uczesa�. Arabella nie wydrapa�a mu oczu od razu tylko dlatego, �e zd��y�a spojrze� w lustro i ten jeden rzut oka ukoi� furi� w jej duszy. Rozburzone rude w�osy i rumieniec gniewu na obliczu czyni�y j� jeszcze pi�kniejsz�, a w kwadrans p�niej jej uroda znalaz�a dodatkowe potwierdzenie. Wyraz twarzy obecnych na przyj�ciu pa� �wiadczy�, �e nowy rodzaj uczesania rych�o wejdzie w mod�. Mog�a �piewa�, kiedy jej m�� spragniony by� ciszy, ale z�o�liwo�� losu sprawi�a, �e mia�a pi�kny g�os, �piewa�a prze�licznie i pu�kownik bardzo to lubi�. Zamiast si� zn�ca�, robi�a mu przyjemno��. Mog�a milcze�, ale �ywy temperament straszliwie jej to utrudnia�. Mog�a zapomina�, o czym tylko si� da�o, o zadysponowaniu obiadu, o um�wionym spotkaniu, o zaproszonych go�ciach, o zabraniu parasolki, wszystko na nic, pu�kownik pami�ta�, reszt� za� za�atwia�a s�u�ba, kt�ra ba�a si� go panicznie. W rezultacie Arabella zorientowa�a si�, �e bardziej ni� jemu, zatruwa �ycie sobie. Zacz�a si� g�owi� nad jakimi� innymi sposobami. Zdrada ma��e�ska odpada�a, wsp�ycie ze znienawidzonym m�czyzn� nie zach�ci�o jej do seksu, ponadto jedynym cz�owiekiem, kt�rego pragn�a nade wszystko w �wiecie, by� George m�odszy, ca�kowicie jej niedost�pny, oddalony o setki mil, unieruchomiony rozkazami wojskowymi w odleg�ej prowincji. Z innymi mog�a najwy�ej flirtowa�, ale to by�o do niczego, bo flirtowa�y wszystkie damy i nikt nie robi� z tego skandalu. K�pa� si� nago... Idiotyzm, po pierwsze gryz�y rozmaite insekty, a po drugie, gdzie si� k�pa�? W rzece pe�nej krokodyli...?! Po d�ugim i g��bokim namy�le postanowi�a ugodzi� go w honor. Na razie jeszcze nie wiedzia�a jak. Dopom�g� jej przypadek. Rozmowy, tocz�cej si� przy stole na jednym z licznych kameralnych przyj��, zacz�a s�ucha� dopiero w po�owie. Przedtem zaj�ta by�a rozpatrywaniem szczeg��w stroju rani, siedz�cej prawie naprzeciwko niej, o dwie osoby od ma��onka, rad�y Kharagpuru. Rani mia�a na sobie sari, od kt�rego Arabelli ju� na pierwsze spojrzenie pociemnia�o w oczach i dzika zawi�� uk�si�a jej serce. Jedwab niemal przezroczysty, spod kt�rego przeb�yskiwa�o co� w rodzaju srebrnych iskierek, uk�adaj�cy si� tak, �e dech zapiera�o. Taki str�j musia�a zdoby� dla siebie i ubra� si� w to, bez wzgl�du na protesty m�a. Zaskoczy go po prostu, nie b�dzie jej robi� awantury i zdziera� z niej odzie�y przy ludziach... Kolor tylko nale�y zmieni�, czarnow�osa rani mog�a sobie pozwala� na ciemn� czerwie�, ruda Arabella ka�e zrobi� dla siebie zielone... Zarazem z miejsca u�wiadomi�a sobie, �e pokaza� si� w tej cudownej szacie zdo�a tylko u siebie, we w�asnym domu. Wyje�d�aj�c w go�ci, pu�kownik przygl�da si� jej uwa�nie i sprawdza, jak jest ubrana, nie zdo�a�aby go zaskoczy�. Ka�d� niew�a�ciwo�� stroju koryguje w tempie godnym dzia�a� wojskowych, brutalnie, bole�nie, nad��a ze wszystkim, nie bacz�c na jej doznania, pos�uguj�c si� si�� fizyczn�, a potem gna konie i przybywa punktualnie, na czas. Trzeba zatem zorganizowa� odpowiedni� imprez�, im wi�cej go�ci, tym lepiej... W tym w�a�nie momencie wpad�a jej wreszcie w ucho rozmowa przy stole. - Indyjskie diamenty przewa�nie s� ��te - powiedzia� autorytatywnie m�ody sekretarz Kompanii Wschodnio-Indyjskiej, Henry Meadows, �ywo interesuj�cy si� drogimi kamieniami. - Bia�e pojawiaj� si� rzadko. Rad�a siedzia� akurat naprzeciwko niego. - Niezupe�nie - zaprzeczy� z tajemniczym u�miechem. - Nasze diamenty miewaj� r�ne zabarwienie. Zdarzaj� si� nawet b��kitne, chocia� przyznaj�, �e niezbyt cz�sto. Jeden posiadam. - Du�y? - zainteresowa� si� pu�kownik White, dow�dca s�siedniego garnizonu. - �redni. Oko�o czterdziestu karat�w. - S�yszy si� czasem o pi�knych kamieniach - powiedzia� w zadumie pu�kownik Harris, najstarszy z obecnych. - Niekt�re �wi�tynie... W moich m�odych latach kr��y�a pog�oska, jakoby w jednej ze �wi�ty� znajdowa� si� diament, w�a�nie b��kitny, przewy�szaj�cy wszystko, co kiedykolwiek widziano. Najwi�kszy diament �wiata, zwany Wielkim Diamentem. - Nie zosta� zrabowany? - zdziwi� si� pu�kownik White. - Podobno nie. Podobno znajduje si� tam nadal. - Gdzie? Mam na my�li, w kt�rej �wi�tyni? - Nie pami�tam. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek wymieniano miejscowo��. - Pan si� zapewne orientuje? - zwr�ci� si� do rad�y sekretarz. Rad�a wci�� mia� tajemniczy u�miech na nieruchomej twarzy. - W wielu �wi�tyniach znajduj� si� cenne klejnoty... - Ja si� orientuj� - powiedzia� r�wnocze�nie pu�kownik Blackhill z najdoskonalsz� oboj�tno�ci�. Wywo�a� tym �ywe, acz zr�cznie ukrywane poruszenie. - Pan? - spyta� z niedowierzaniem Henry Meadows. - Wie pan, w kt�rej �wi�tyni znajduje si� najwi�kszy diament �wiata? - Wiem. Widzia�em go. Mniej wi�cej dziesi�� lat temu. Oszlifowany. Wprawiony w brzuch pos�gu, zapewne Siwy, bo by� tam tak�e pos�g Kali. To ma�o znana �wi�tynia. - I my�li pan, �e ten diament ci�gle si� tam znajduje? Nie zosta� zrabowany? - powt�rzy� ze zdumieniem pu�kownik White. - Nie dopu�ci�em do rabunku - odpar� zimno pu�kownik Blackhill. - �o�nierze to nie z�odzieje. Rad�a Bi... no... tamtejszy rad�a, uprzednio pokonany, rozdzieli� po�ow� zawarto�ci swojego skarbca dobrowolnie. By�em zdania, �e to wystarczy. - No, no, no... - powiedzia� Henry Meadows z podziwem i odrobin� pow�tpiewania. Pu�kownik Blackhill obdarzy� go lodowatym spojrzeniem. - Ja r�wnie� jestem �o�nierzem, nie za� rabusiem - rzek� z naciskiem. Idiot�, poprawi�a w my�li Arabella. Mia� pod nosem najwi�kszy diament �wiata. Po co komu diament w �wi�tyni? Nikt by nie wiedzia�... Uchwyci�a nagle wzrok rani i przestraszy�a si�, �e jej my�li widoczne s� na twarzy. U�miechn�a si� czaruj�co. - Indie s� pe�ne z�ota i drogich kamieni - zauwa�y�a �yczliwie, �eby powiedzie� cokolwiek, spogl�daj�c na ogromny rubin, przypi�ty do ramienia rani. Rani skin�a g�ow� i u�miechn�a si� wzajemnie. - Czy kto� tam tego pilnuje? - spyta� wicedyrektor Kompanii, dotychczas milcz�cy. - Jacy� kap�ani? - Owszem. To ich �wi�tynia. Trzymaj� stra� w dzie� i w nocy, aczkolwiek zapewni�em im bezpiecze�stwo. - I rzeczywi�cie jest taki wielki? - o�mieli�a si� zaciekawi� ma��onka wicedyrektora. - Rzeczywi�cie - odpar� grzecznie pu�kownik Blackhill, zaciskaj�c d�o� i spogl�daj�c na ni�. - Robi� wra�enie, jakby by� rozmiar�w... p� pi�ci. - O, dobry Bo�e...! - wyrwa�o si� Meadowsowi. Pu�kownik Harris westchn��. - Kiedy przyjecha�em tu jako m�odzieniec... - zacz��. Spojrza� na u�miechni�tego tajemniczo rad�� i urwa�. Najwidoczniej zamierza� pope�ni� nietakt. Obecnie byli w przyja�ni i wspominanie czas�w, kiedy toczono walki i zwyci�ano, podporz�dkowuj�c hinduskich ksi���t koronie brytyjskiej, stanowi�oby zgrzytaj�cy faux pas. Przez chwil� szuka� innych s��w. - Z Francuzami - kontynuowa� z lekkim potkni�ciem. - Toczy�y si� bitwy z Francuzami. Oni obrabowali skarbiec... a my�my im odebrali �upy. Rad�a zgin��... No, w ka�dym razie musz� przyzna�, �e... Nigdy przedtem czego� podobnego nie widzia�em. Co� tam na mnie przypad�o... Zn�w urwa�, jakby zaprz�tni�ty jakim� nag�ym wspomnieniem. Zmarszczy� brwi. - Wi�cej przypad�o takim, kt�rzy nie mieli skrupu��w - mrukn�� pod nosem pu�kownik White. Przez chwil� Arabella �a�owa�a, �e nie by�a m�odym ch�opcem w tamtych pi�knych czasach. Skrupu��w nie mia�aby z pewno�ci�, wzbogaci�aby si�, mog�aby po�lubi�, kogo by zechcia�a. Potem przypomnia�a sobie, �e George'a m�odszego nie by�o w�wczas jeszcze na �wiecie, i wreszcie ca�� jej my�l� zaw�adn�� Wielki Diament w brzuchu b�stwa, mo�e i rzeczywi�cie Siwy. A mo�e Buddy albo Brahmy, albo jeszcze kogo� tam innego, bo jej m�� wcale nie musia� by� nieomylny. Ciekawe, gdzie te� znajduje si� ta �wi�tynia... Konkretny pomys� na razie jeszcze nie za�wita� jej w g�owie. M�� sam jej go podsun�� nieco p�niej, kiedy panie odesz�y do salonu, a panowie zostali przy stole. Rzecz jasna, podsun�� bezwiednie. Pods�uchanie m�skiej rozmowy by�o ca�kowitym przypadkiem. Rani i wicedyrektorowa przez chwil� zaj�y si� sob�, wizytuj�c garderob� oraz inne ustronne miejsca, Arabella za� wr�ci�a pod drzwi jadalni, bo tam, na niewielkim stoliku, zosta�o jej pachnid�o, wyj�te z sakiewki. Por�wnywa�y wcze�niej swoje pachnid�a, ona i ma��onka wicedyrektora, sakiewka, przytroczona do paska, by�a ciasno �ci�gni�ta z�otym sznureczkiem, nie zdo�a�a w�o�y� do niej z powrotem male�kiego przedmiotu, poniewa� m�� pogoni� j� do jadalni i zostawi�a szkatu�eczk� na stoliku. Zapomnia�a j� zabra�, wychodz�c do salonu, wr�ci�a zatem i us�ysza�a kolejny fragment rozmowy. - ... ot� w�a�nie nie wiadomo czyje - m�wi� melancholijnie pu�kownik Harris. - Kr��y�y plotki, jakoby diament nale�a� do jakiego� Francuza, kt�ry dosta� go za swoj� �on� od jakiego� rad�y. Innymi s�owy, sprzeda� �on� za diament. Pomijaj�c legalno�� transakcji, diament nale�a� do niego, skoro otrzyma� go w charakterze zap�aty. Prawa w�asno�ci rad�y nikt nie kwestionowa�. Tak s�ysza�em. Niejasno. - Sk�d zatem w�asno�� Francuza wzi�a si� w �wi�tyni? - Nie wiadomo. Mo�e zgin�� w czasie walki i odebrano mu �up? - A mo�e ukryto tak samo, jak inne klejnoty ze skarbca...? - Jednak�e, oboj�tne, czyja to w�asno�� - m�wi� g�os wicedyrektora Kompanii. - Je�li traktuje pan spraw� honorowo, ka�dy rabunek stanowi niebezpiecze�stwo. Ka�de zamieszki... - O zamieszkach nie ma mowy - odpar� g�os pu�kownika Blackhilla. - Jak panowie sami widz�, nikt o nim nie wie. Nikt inny go nie widzia�, tylko ja. I tylko ja jeden wiem, gdzie on si� znajduje. Z pewno�ci� nikomu tego nie powiem, a miejsce jest ukryte i s�abo odwiedzane. Kap�ani dbaj� o nie, poniewa� zabezpieczono tam r�wnie� p� owego skarbca z pa�acu rad�y Biharu, kt�ry, o ile wiem, by� wrogiem pa�skiego ojca. Musia� zwr�ci� si� do rad�y Kharagpuru, z kt�rego ust pad�a odpowied�: - Pokonanym przy pa�skiej pomocy... Wi�cej Arabella nie us�ysza�a. Nie mog�a tkwi� pod drzwiami jadalni, poniewa� s�u�ba kr�ci�a si� tam i z powrotem, poza tym musia�a wr�ci� do salonu, do pa�. To, co us�ysza�a, jednak�e w zupe�no�ci wystarczy�o. Po drodze w jej umy�le zacz�o b�yska�. Tylko on wie... Honorowa sprawa... Rabunek, gdyby kto� to ukrad�, by�oby na niego... A niechby...! Podejrzenia, musia�by t�umaczy� si�, usprawiedliwia�... On tego nienawidzi... Och, gdyby� to kto� ukrad�...! Mia�by plam� na honorze, wreszcie co�, a kto ukradnie, skoro nikt nie wie... Chyba �e ona sama, �ona-z�odziejka to te� ha�ba i kompromitacja... Na progu salonu by�a ju� zdecydowana. Postanowi�a ukra�� diament osobi�cie, je�li tylko uda jej si� dowiedzie�, gdzie on si� znajduje. Spraw� potraktowa�a powa�nie. Jedynym cz�owiekiem, kt�rego nie�wiadom� pomoc musia�a sobie zapewni�, by� ordynans jej m�a. Niewiele m�odszy, uczestniczy� przy jego boku we wszystkich niemal kampaniach. Arabell� wielbi�, aczkolwiek mia� do niej nieco �alu, �e za s�abo interesuje si� dotychczasow� karier� i wspania�ymi czynami pu�kownika. �ci�le bior�c, nie interesowa�a si� tym wcale, od czasu do czasu jednak robi�a ordynansowi przyjemno��, zadaj�c byle jakie pytania i udaj�c, �e s�ucha odpowiedzi. Lubi�a go, aprobowa� j� bez zastrze�e� i nie widzia� w niej �adnych wad, czu�a, �e stanowi dla niego co� w rodzaju b�stwa. W obliczu bezustannej krytyki i nagan m�a nawet cie� ub�stwienia sp�ywa� balsamem na jej dusz�. Trudno�� le�a�a w tym, �e pu�kownik Blackhill lubi� trzyma� przy sobie s�u�bowo ordynansa, prywatnie za� �on�. Chwile, kiedy obydwoje r�wnocze�nie byli wolni od jego obecno�ci, przytrafia�y si� niezmiernie rzadko. Arabella wiedzia�a, jak temu zaradzi�, bez �adnego namys�u rozszerzy�a zakres swoich kaprys�w i wybryk�w, upragniony rezultat osi�gaj�c ju� po tygodniu. Pu�kownik Blackhill nie potrafi� przewidzie�, co jego �onie mo�e strzeli� do g�owy. Pojedzie do wsi hinduskiej zabawia� si� z brudnymi dzie�mi albo szuka� miejscowego znachora. Wyjdzie na taras bez sukni, twierdz�c, �e jej gor�co i pokazuj�c nogi prawie do kolan. Nogi by�y warte ogl�dania, to musia� przyzna�, ale nie zamierza� godzi� si� na ich publiczn� prezentacj�. Urz�dzi piknik tylko dla pa�, do obs�ugi pikniku za� znajdzie samych m�odych, nie�onatych oficer�w, a nawet gorzej, zwyczajnych �o�nierzy. Zamknie si� w pokoju z kim� absolutnie nieodpowiednim i �askami go wprawdzie nie obdarzy, ale wywo�a plotki, kt�re lun� niczym lawa z wulkanu. Pojedzie diabli wiedz� dok�d, nara�aj�c si� na spotkanie z tygrysem, w�em, rozb�jnikami i rozmait� ho�ot�. Posadzi przy stole fakir�w. Uprze si� tresowa� s�onie. P�jdzie k�pa� si� nago w fontannie zast�pcy gubernatora. Pope�ni jakiekolwiek inne kompromituj�ce szale�stwo. Sam przed sob� nie chcia� si� przyzna�, �e nad �on� w pe�ni nie panuje i nie umie jej utemperowa�. Ma��e�stwo z m�od� i pi�kn� dziewczyn� mog�oby w�wczas okaza� si� pomy�k�, a pu�kownik Blackhill pomy�ek nie pope�nia. Znalaz� w ko�cu rozwi�zanie, z kt�rego nie by� ca�kowicie zadowolony, ale �adnego innego nie widzia�. Zdecydowa� si� w pewnym stopniu po�wi�ci� siebie, wyrzekaj�c si� obecno�ci ulubionego ordynansa, do kt�rego przywyk� od lat, ale kt�ry zarazem by� jedynym cz�owiekiem, zas�uguj�cym na absolutne i bezwzgl�dne zaufanie. Prezentowa� przy tym rozs�dek, stanowczo�� i wielkie, w tym wypadku niezb�dne, poczucie taktu. Postanowi� przydzieli� go �onie, obarczaj�c obowi�zkiem przeciwdzia�ania jej dziwacznym wybrykom. Niczego wi�cej Arabella nie pragn�a. Z miejsca zrezygnowa�a z wszelkich g�upot domowych i towarzyskich, pokocha�a za to nagle wycieczki konne, w kt�rych ordynans, rzecz jasna, musia� jej towarzyszy�. Tym sposobem mia�a go dla siebie i mog�a z nim rozmawia� na dowolne tematy. Od pierwszej chwili, bez najmniejszego trudu, zacz�a uzyskiwa� wiedz� o karierze wojskowej m�a i jego wszystkich poczynaniach. Teraz ju� s�ucha�a uwa�nie, ordynans za� wr�cz rozkwit� zapa�em, rozp�dzaj�c si� w zwierzeniach ze zdania na zdanie. Arabell� najbardziej interesowa�y szczeg�y geograficzne i nazwy miejscowo�ci podbijanych, zdobywanych, kontrolowanych i przekazywanych jego pieczy, w czym ordynans nie widzia� nic podejrzanego. Dosz�o wreszcie do wydarze� sprzed dziesi�ciu lat, szturmu na pa�ac rad�y i komplikacji ze �wi�tyniami. Arabella cierpliwie, a nawet z okiem roziskrzonym, wys�ucha�a dok�adnego raportu natury czysto wojskowej, opowie�ci o atakach, obronie, liczebno�ci i rozmieszczeniu �o�nierzy, oraz opisu u�ywanej broni, po czym zacz�a zadawa� pytania, na kt�re rozanielony ordynans odpowiada� obszernie i bez chwili wahania. - Wiem, �e m�j m�� nie dopu�ci� wtedy do jakiego� rabunku - rzek�a wreszcie - pa�acu, czy mo�e �wi�tyni, a potem czego� pilnowa�. M�wi� mi o tym. Stacjonowa� gdzie� do�� d�ugo, ale nie pami�tam, gdzie to by�o. - Dwa lata - odpar� ordynans. - Ale to nie tak, inaczej si� to dzia�o. Zawsze by� sprawiedliwy, wi�c jak da� s�owo, to dotrzyma� i nie tylko pa�acu ruszy� nie pozwoli�, ale i �wi�tyni te�. Nawet ich kaza� eskortowa�, jak oni sami, ci tutejsi, swoje dobro przenosili, no, prawd� m�wi�c osobi�cie eskortowa�. Ze mn� razem. No a potem dopilnowa� porz�dku. Rych�o doprowadzili�my do uspokojenia i przez te dwa lata prawie nie by�o co robi�. - I gdzie si� to dzia�o? Ordynans roze�mia� si�. - Tu - odpar�, wyra�nie rozweselony. - Jak to, tu? - zdumia�a si� Arabella. - Dok�adnie tu, gdzie jeste�my, w tym samym domu mieszka�, tylko wtedy by� w gorszym stanie, dom znaczy. I pani pu�kownikowa sama widzi, �e �ladu po tych wszystkich awanturach nie ma, nikt nawet o nich nie pami�ta. A pr�bowali wtedy, bo maj� tu �wi�te miejsce, tam, o... Wskaza� szpicrut� g�st� k�p� zieleni niemal na skraju ogrodu, nale��cego do pu�kownikowskiej rezydencji. K�pa by�a rozleg�a, w�a�ciwie stanowi�a ju� prawie las, przechodz�cy dalej w d�ungl�. Wracali w�a�nie z kolejnej wycieczki i wjazd do posiad�o�ci znajdowa� si� tu� przed nimi. Arabella poczu�a si� zaskoczona tak, �e nie odezwa�a si� ani s�owem. - Jakiego� swojego ba�wana tam trzymaj� - kontynuowa� ordynans. - A zamieszki wtedy w og�le wybuch�y, bo nasi misjonarze... no, jak by tu powiedzie�... przesadzili troch�. A i oni, ci tubylcy, mi�dzy sob� te� si� wadzili przez to swoje ba�wochwalstwo, razem wzi�wszy niby ju� by� spok�j, a tu na nowo zrobi� si� ba�agan i pan pu�kownik musia� zaprowadzi� porz�dek. Na dwa lata tu zosta� odkomenderowany. Miejscowi zawi�zali taki ma�y jakby spisek, jedni przeciw drugim, ci drudzy na nich donie�li, jednej nocy to si� przewali�o i ju� na nich czekali�my. Mnie pan pu�kownik postawi� za naszymi lud�mi, na skraju szeregu, o, tam si� skry�em... Nie wida� tego miejsca, bo zaros�o, �cie�k� mia�em za plecami, jedna by�a wtedy. Teraz jest i druga, wydeptali od innej strony, �eby przez ogr�d nie przechodzi�, bo te pogany ci�gle tam �a�� i swoje ofiary sk�adaj�. Ludzi rozstawi�em wedle rozkazu pana pu�kownika tak, �eby nikt od ty�u nie zaskoczy�... Arabella przesta�a s�ucha�. Mimo woli, prawie bezwiednie, skierowa�a konia ku k�pie, omijaj�c wjazd i jad�c wolno wzd�u� ogrodzenia, a ordynans ch�tnie pod��y� za ni�, bo dzi�ki temu m�g� nie tylko m�wi�, ale tak�e pokazywa�, eksponuj�c geniusz pana pu�kownika, kt�ry tak znakomicie obmy�li� zasadzk� na spiskowc�w. Wybici zostali do nogi, personel �wi�tego miejsca za� zap�on�� wdzi�czno�ci� do zbawcy... Arabella opanowa�a si� i ch�tnie przyzna�a, �e istotnie, akcja wojskowa przeprowadzona zosta�a znakomicie. Akcj� wojskow� mia�a g��boko w nosie, ale nic jej nie szkodzi�o przy�wiadcza� s�owom ordynansa. - I ta �wi�tynia ci�gle tam jest? - spyta�a ciekawie, zawracaj�c konia, bo dalej nie mo�na ju� by�o przedrze� si� przez ziele�. - Jest, co nie ma by�. Tyle �e ma�o kto o niej wie, bo ju� si� mi�dzy sob� nie k��c�. - Chcia�abym j� zobaczy�. Ordynans pokr�ci� g�ow�. - Oj, lepiej nie. I dost�p trudny, i obcych oni nie lubi�. Pani pu�kownikowa jeszcze ich dobrze nie zna, ale oni potrafi� wys�a� takiego z no�em. Nawet damy nie uszanuj�, a cho�by i uszanowali, to zad�gaj� jej m�a. Pomys�, �e przez zwyk�� wizyt� w �wi�tyni mog�aby pozby� si� m�a r�kami kap�an�w, spodoba� si� Arabelli nadzwyczajnie. O diament przezornie nie pyta�a, m�g� si� tam znajdowa� lub nie, a ordynans nie musia� o nim wiedzie�. Ma�o by�o zreszt� prawdopodobne, �eby uchowa� si� w jednym miejscu przez co najmniej dwana�cie lat. Sama wizyta jednak�e... Szans na dokonanie �wi�tokradczego czynu w obecno�ci ordynansa nie mia�a �adnych, powstrzyma�by j� bodaj si��, z ca�ym zachowaniem szacunku. Musia�a znale�� si� tu sama, co nie przedstawia�o sob� wielkich trudno�ci, odleg�o�� od siebie obydwu budynk�w, domu i �wi�tyni, nie przekracza�a mili, a przedzierania si� przez d�ungl� Arabella ju� do�wiadczy�a... Plan skrystalizowa� si� jej w mgnieniu oka. Nie mog�a wdziera� si� na zakazany teren w nocy. W nocy nic nie wida�, stra�e �wi�tyni mog�yby j� zamordowa�, nie wiedz�c, �e jest kobiet�, ponadto w ciemno�ciach nie odnalaz�aby owej zaro�ni�tej �cie�ki. Nale�a�o trafi� na ni� przed zachodem s�o�ca, kiedy jeszcze wszystko nie�le wida� nawet w p�mroku d�ungli. Nie w bia�y dzie�, w ci�gu dnia s�u�ba ma j� na oku i ordynans trzyma si� jak przylepiony, daleki spacer zwr�ci�by uwag� i kto� by za ni� pod��y�. Trzeba stworzy� odpowiednie warunki. Postanowi�a wyda� huczne garden party i zaproponowa� go�ciom co� w rodzaju zabawy w chowanego. Wszyscy p�jd� na to ch�tnie, bo jest tu kilka par, grawituj�cych ku sobie niezbyt legalnie, ku niezadowoleniu �on i m��w. Z rado�ci� wykorzystaj� okazj� znikni�cia chocia� na kilka chwil z oczu wsp�ma��onk�w. Zanim to garden party za�atwi, musi zorientowa� si�, jakie trudno�ci jej gro��... Pu�kownik Blackhill dozna� du�ej ulgi, stwierdziwszy, i� najnowszy kaprys jego �ony mie�ci si� w normie. Garden parties bywa�y organizowane cz�sto i ka�dy stara� si� o jakie� nowe rozrywki. Na wszelki wypadek rozstawi� tylko wok� ogrodzenia kilku swoich �o�nierzy, przykazuj�c im nie rzuca� si� w oczy go�ci zbyt natr�tnie. Arabe�la o �o�nierzach dowiedzia�a si� w ostatniej chwili dzi�ki ordynansowi, bo m�� nie widzia� powodu, �eby informowa� j� o zastosowanych �rodkach bezpiecze�stwa. Ubieraj�c si�, wa�kowa�a w sobie nienawi�� do niego. Bo�e, jak �miertelnie go nienawidzi�a! Podsyca� w niej to uczucie ka�dego dnia i na ka�dym kroku, nie zdaj�c sobie z tego sprawy. A mo�e i zdawa� sobie spraw�, ale nic go to nie obchodzi�o, mia� j� na w�asno�� i reszta by�a mu oboj�tna. Mia� j� na w�asno�� jak konia, psa czy kota, nie zastanawia� si�, co my�li i czuje ko� albo pies, powinny mu s�u�y� i tyle. Ona te� musia�a mu s�u�y� i tak jak psa potrafi� j� brutalnie odepchn��, je�li stan�a mu na drodze w niew�a�ciwej chwili. Nigdy nie rozmawia� z ni� jak z cz�owiekiem, wydawa� tylko rozkazy i robi� awantury za najmniejsze niedoci�gni�cie, k�api�c t� ohydn�, zwisaj�c�, doln� warg�. I trzyma� j� w tych Indiach, gdzie by�o jej upiornie gor�co, mokre od potu w�osy przylepia�y si� na szyi, koszula klei�a si� do plec�w, r�ne robaki gryz�y, a wok� ustawicznie wybucha�y jakie� zarazy. Dobrze chocia�, �e jej przew�d pokarmowy znosi� wszystko bezbole�nie... A teraz jeszcze skomplikowa� jej zamiary, u�ywaj�c do tego swoich idiotycznych �o�nierzy! Nagle usun�a na bok swoj� rozszala�� nienawi��, poniewa� dotar� do niej widok, jaki ogl�da�a w lustrze. Nareszcie zyska�a okazj�, �eby ubra� si� w swoje wymarzone sari. S�usznie mniema�a, �e w tych zwojach zielonego jedwabiu b�dzie jej do twarzy... Pu�kownikowi na widok �ony, kt�r� ujrza� w ca�ej krasie dopiero w momencie witania pierwszych go�ci, zapar�o dech i odj�o mow�. Opanowa� si� jednak i nawet odzyskawszy g�os, nie powiedzia� ani s�owa, zostawiaj�c skarcenie tej wariatki na p�niej. Zacisn�� tylko szcz�ki, po czym, ku w�asnemu nieopisanemu zdumieniu na twarzach i w oczach przybywaj�cych dam ujrza� nie zgorszenie i pot�pienie, jakich si� spodziewa�, tylko wyra�ne b�yski zazdro�ci i uznania. Damska moda nie stanowi�a jednej z jego najmocniejszych stron, zawaha� si� zatem w g��bi duszy, zastanowi� i zrezygnowa� z protest�w. Garden party rozkr�ci�o si� ponad wszelkie spodziewania. Ogr�d pu�kownika, obszerny, zadrzewiony i zakrzewiony, w cz�ci stanowi� niemal prawdziw� d�ungl�, mo�liwo�ci stwarza� zatrz�sienie. Wszyscy wzajemnie nikn�li sobie z oczu, odnajdywali si� znienacka, �ledzili, straszyli i zachowywali si� jak rozbawione dzieci. Arabella bez wielkiego trudu umkn�a wielbicielom i skry�a si� w�r�d ro�lin w owym odleg�ym k�cie. Mur, otaczaj�cy posiad�o��, by� tam zrujnowany i �aden �o�nierz nie sta� na stra�y, a gdyby nawet sta�, widoczno�� mia�by nie wi�ksz� ni� na dwa kroki. Stan ogrodzenia Arabella zdo�a�a stwierdzi� ju� wcze�niej, raz jej si� to uda�o. Przele�� przez ten mur, to by�o dla niej nic, dwa lata jeszcze nie min�y od czas�w, kiedy �azi�a po drzewach i oknem opuszcza�a swoj� sypialni� w rodzinnym domu, a sari by�o znacznie wygodniejsze ni� krynolina. Mi�kkie, lej�ce si�, zajmowa�o bez por�wnania mniej miejsca i pozwala�o zebra� si� w r�ku, ciasno przylegaj�c do figury. Za murem odnalaz�a star�, zaro�ni�t� �cie�k�. Gdyby nie wiedzia�a o niej od ordynansa, nie odkry�aby jej nigdy w �yciu, g�szcz ro�lin, jakich� wielkich li�ci, kwiat�w i lian, zas�ania� jej pocz�tek tak skutecznie, �e nikomu nie przysz�oby do g�owy pr�bowa� penetracji, szczeg�lnie �e zaniedbany zagajnik nie kusi� �adnymi atrakcjami. Kupa tropikalnego zielska i tyle, �adne polowania nie wchodzi�y w rachub�, dzikie zwierz�ta rzadko zbli�aj� si� do siedzib ludzkich, a ma�py znajdowa�y si� wsz�dzie i nikt ich tu nie musia� szuka�. Za to m�g� si� przytrafi� w��. Arabella by�a tak zemocjonowana, �e nawet si� nie ba�a. Wci�� jeszcze nie by�a pewna, jak post�pi, poka�e si� tym stra�nikom czy nie. Gdyby mog�a mie� pewno��, �e za kar� zabij� jej m�a, nie waha�aby si� ani chwili, zuchwale wtargn�aby w g��b �wi�tyni, ale ordynans gl�dzi� co� o wdzi�czno�ci. Zamiast go zabi�, mog� tylko donie�� o profanacji i za��da� ukarania �ony, czego on nie omieszka uczyni�. Do niczego, sama sobie zatruje �ycie... Nale�y zauwa�y�, �e opinia lady Drummond by�a s�uszna, jej trzecia z kolei c�rka rzeczywi�cie mia�a najgorszy charakter. Poddanie si� losowi, podporz�dkowanie zakazom, potulne przyj�cie kary, to nie by�o co�, z czym zdo�a�aby si� pogodzi�. Zamkni�cie jej w pokoju mia�oby sens dopiero od drugiego pi�tra w g�r�, z pierwszego wysz�aby przez okno i za drzwiami przeci�gn�aby na swoj� stron� stra�nik�w, bo og�lnie by�a lubiana, mia�a wdzi�k i urod�, kt�rej nie potrafi� si� oprze� �aden m�czyzna. �atwo wpada�a we w�ciek�o��, kt�ra dodawa�a jej si� i odwagi, a przy tym by�a inteligentna i pomys�owa. Pu�kownik Blackhill przypadkiem znalaz� jedyny spos�b, w jaki m�g� j� kara�, nie trawi�a bowiem atmosfery ci�g�ej krytyki, nagany i pot�pienia, ustawicznych, pozornie drobnych przeszk�d i k��d pod nogami, a tak�e ograniczonej przestrzeni. Chcia�aby wyjecha� konno, nie by�oby koni, mog�a jecha� na s�oniu, s�onie okaza�yby si� niedost�pne, tu, w tych okropnych Indiach, nie da�aby sobie z tym rady, a w ka�dym razie kosztowa�oby j� to potworn� ilo�� wysi�k�w, szarpaniny i zdenerwowania. Zna�a siebie sam� jak rzadko kt�ra dziewczyna w jej wieku i w jej czasach i nie mia�a najmniejszej ochoty nara�a� si� na te wszystkie udr�ki. Ju� po kilkunastu metrach �cie�ka sta�a si� wyra�niejsza i �atwiejsza do przej�cia, wci�� niezdecydowana Arabella sz�a ostro�nie, prawie nie powoduj�c �adnego ha�asu. Po pi�ciu minutach zatrzyma�a si�, zdumiona, �e tak to blisko. W zieleni ujrza�a zarys budynku, zas�oni�tego rozro�ni�tym g�szczem. Odczeka�a chwil�, podesz�a bli�ej, pod nogami poczu�a p�yty kamienne, pop�kane, wypchni�te z ziemi korzeniami drzew. P�yty wskazywa�y kierunek. Posuwaj�c si� krok za krokiem, ujrza�a wej�cie. Nie, to nie mog�o by� wej�cie. Kamienne p�yty okr��a�y �wi�tyni� i prowadzi�y na drug� stron�, pod murem z tej strony ich nie by�o. Znalaz�a si� na ty�ach budynku i wej�cie do �wi�tyni powinno si� znajdowa� po stronie przeciwnej, a to co�, co w pierwszej chwili wyda�o jej si� wej�ciem, by�o zwyczajnym p�kni�ciem starego muru. Ruszy�a na t� drug� stron�, wci�� cicho i ostro�nie, i rzeczywi�cie, trafi�a na front. Zn�w si� zatrzyma�a i ca�e szcz�cie, bo ze �wi�tyni wyszed� nagle jaki� cz�owiek. Kap�an. Na tle zielonej d�ungli, w swoim zielonym sari, w p�mroku, Arabella by�a zupe�nie niewidoczna. Czeka�a bez tchu, kap�an znik� jej z oczu, trwa�a jednak bez ruchu a� do chwili, kiedy wr�ci�, nios�c co� w r�kach, po czym wszed� do �wi�tyni z powrotem, nie zauwa�ywszy nieruchomej ludzkiej postaci. Z samych nud�w Arabella naby�a nieco wiedzy o Indiach. Orientowa�a si�, �e kap�an nie mo�e tu egzystowa� samotnie, musi mie� towarzystwo, jest ich zapewne kilku, gdzie� tam we wn�trzu mieszkaj�, przyjmuj� ofiary i wznosz� mod�y. Str�uj�. Zagradzaj� dost�p do sanktuarium b�stwa, kt�re, zabezpieczone przed profanacj�, zajmuje ostatnie pomieszczenie, naj�wi�tsze, niedost�pne wiernym. Tam w�a�nie powinna si� wedrze� zuchwale i jawnie, �eby skompromitowa� m�a. Nie zdo�a chyba, zatrzymaj� j�. Nie dosi�gnie go zemsta kap�an�w, kt�rzy w og�le nie b�d� mieli za co si� m�ci�. Nie dopuszcz� jej nawet do progu i �wi�tokradztwo nie zostanie pope�nione. Trzeba za�atwi� to jako� inaczej... Przypomnia�a sobie o tym czym� z drugiej strony, od ty�u. Sanktuarium powinno znajdowa� si� w�a�nie tam... �wi�tynia by�a rzeczywi�cie bardzo stara i zaniedbana, a d�ungla, cho�by tylko w postaci zagajnika, robi�a swoje. Korzenie i pnie drzew rozepchn�y kamienie, powi�kszy�y p�kni�cie, rozkruszy�y mur, tworz�c dziur�, przez kt�r� cz�owiek m�g� si� przecisn�� z niewielkim trudem. Z bij�cym sercem, dziko zaciekawiona, przej�ta do nieprzytomno�ci i uparcie zaci�ta Arabella przelaz�a przez szczelin� i znalaz�a si� w �wi�tym pomieszczeniu b�stwa. Oczy po chwili przyzwyczai�y si� jej do mroku, rozja�nionego nieco pal�c� si� pochodni�. W s�abym �wietle b�yszcza�y liczne punkty, z kt�rych wyr�nia�y si� trzy: dwoje oczu Siwy i co� poni�ej, na jego brzuchu. To by� diament. Os�awiony Wielki Diament, najwi�kszy diament �wiata. �wieci� w�asnym �wiat�em, wielki, rozmiar�w nieprawdopodobnych, jakby podw�jny, dwa jajka stopione ze sob�. Arabella poczu�a, �e policzki zaczynaj� jej p�on��, jakie� l�ki i strachy by�y od niej w tej chwili niesko�czenie odleg�e, chciwie si�gn�a r�k�. Diament nie da� si� oderwa� ani wyd�uba�, paznokcie nie dawa�y mu rady, niezb�dny by� n�, d�uto, jakie� twarde narz�dzie. Arabella zdo�a�a si� opanowa�, aczkolwiek jej oczy l�ni�y nie mniej ni� rubiny w oczach Siwy. Postanowi�a wr�ci� tu zaraz, nikomu si� nie pokazywa�, wr�cz przeciwnie, w najg��bszej tajemnicy ukra�� diament i zniweczy� na wieki honor tego pod�ego tyrana. We�mie sztylet, no�yczki, cokolwiek... Byle szybko, bo zaraz zapadnie ciemno��... Pobieg�a znan� ju� �cie�k�, przelaz�a przez mur, zr�cznie przemkn�a do ogrodu, us�ysza�a g�osy go�ci, o kt�rych kompletnie zapomnia�a. Po trzech minutach zatrzyma�a si�, zdyszana. Rozmawia�o kilka os�b, kt�re znalaz�y si� wzajemnie w r�nych zakamarkach, m�wili o niej. Pytali, kto j� widzia�, znikn�a z ludzkich oczu ju� p� godziny temu, gdzie te� mog�a si� podzia� i pod czyj� opiek�? Kogo jeszcze brakowa�o...? Arabella nie chcia�a wprowadza� zadra�nie� akurat w tej chwili. Spos�b post�powania sam si� w niej zal�g�. Wysun�a si� z krzak�w i roze�mia�a g�o�no. - Stoj� tu ca�y czas, a wy mnie wcale nie widzicie - oznajmi�a rado�nie. - P�jd� zadysponowa� co� do picia, chod�cie do altany. Czeka�am tylko, �eby si� wam efektownie pokaza�. Pobieg�a ku domowi, zak�opotane towarzystwo za� j�o sobie gwa�townie przypomina�, co te� wszyscy m�wili i czy nie pad�y przypadkiem jakie� obra�liwe pos�dzenia. Powoli ruszyli ku altanie. W dziesi�� minut p�niej w ogrodzie panowa�o lekkie, dodatkowe zamieszanie, s�u�ba roznosi�a bowiem napoje i zapala�a lampiony, i pani domu mia�a prawo by� przez chwil� zaj�ta. Nikt jej nie szuka�. Niepokoj�cy si� ju� nieco pu�kownik dozna� ukojenia, bo najwyra�niej w �wiecie jego �ona czuwa�a nad ca�o�ci� imprezy i nie robi�a �adnych g�upot. Arabella wykorzysta�a zdobyt� chwil�. Ci�ko dysz�c, przelaz�a ponownie przez mur. S�o�ce dotyka�o horyzontu, za kwadrans mia�y zapa�� ciemno�ci, musia�a zd��y� przedtem, bo nie widzia�aby �cie�ki. P�mrok pod drzewami pog��bi� si�, ale do szczeliny trafi�a bezb��dnie. Przy sobie mia�a nie tylko sztylet i korkoci�g, kt�ry przypadkiem wpad� jej w r�ce, ale tak�e element zast�pczy. Mimo po�piechu i szale�czych emocji zdo�a�a pomy�le�, chocia� bardziej by� to mo�e instynkt ni� my�lenie. Diament l�ni� na brzuchu b�stwa tak, �e trudno go by�o przeoczy�. Wchodz�cy tam kap�ani mieli przecie� oczy w g�owie, brak tego blasku dostrzeg� od razu. Czym� powinno si� go zast�pi�... W prezencie �lubnym dosta�a kul� z lanego szk�a. By�a to nowo�� niezmiernie cenna, wewn�trz kuli bowiem znajdowa� si� krajobraz, pr�sz�cy �niegiem i migocz�cy srebrnymi iskierkami. "�eby� nie zapomnia�a w tym gor�cym kraju, jak wygl�da zima" - powiedzia�a jej starsza siostra, wr�czaj�c podarunek. Kula wytrzyma�a prawie rok, po czym st�uk�a si� tak, �e zosta�a z niej jedna trzecia z odrobin� �niegu w �rodku. Arabelli �al by�o pami�tki, nie wyrzuci�a ocala�ego kawa�ka, trzyma�a go w toaletce w�r�d bi�uterii i teraz m�g� si� przyda�. Wystarczy�oby wetkn�� go na miejsce diamentu, czym� przylepi�... Zdecydowanie Arabella mia�a znakomite zadatki i gdyby urodzi�a si� w�r�d nizin spo�ecznych, niew�tpliwie zosta�aby z�odziejk� i kurtyzan�. Wychowanie przyt�umi�o w niej rozw�j talent�w. Nie przysz�o jej na my�l nic bardziej lepkiego ni� m�owska pomada do w�s�w. P� minuty wystarczy�o, �eby zaopatrzy� si� w pe�ny asortyment narz�dzi pomocniczych. Diament wcale nie by� wprawiony w b�stwo na mur, siedzia� s�abiej ni� si� obawia�a, da� si� wyd�uba� czubkiem sztyletu i wpad� do jej d�oni. Nie mia�a teraz czasu na wzruszenia. Rozma