2396
Szczegóły |
Tytuł |
2396 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2396 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2396 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2396 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Anne McCaffrey
Smok
W Warowni Ruatha, przej�cie bie��ce, Obr�t dwunasty
- No, je�eli on teraz nie jest czysty - powiedzia� Jaxom N'tonowi, przeje�d�aj�c
po raz ostatni naoliwion� szmatk� po grzebieniu na karku Rutha - to ja nie wiem,
co to znaczy czysty! - Otar� spocone czo�o r�kawem swojej tuniki. - Jak my�lisz,
N'tonie? - zapyta� uprzejmie, u�wiadomiwszy sobie nagle, �e odezwa� si� do swego
towarzysza, b�d�cego Przyw�dc� Weyru Fort, bez szacunku odpowiedniego dla jego
rangi.
N'ton u�miechn�� si� szeroko i gestem wskaza� na trawiasty brzeg jeziora.
Przeszli po mlaskaj�cym b�ocie, jakie utworzy�o si� po sp�ukaniu mydlanego
piasku z ma�ego smoka, i jak jeden m�� odwr�cili si�, by obj�� spojrzeniem
ca�ego Rutha, l�ni�cego od wilgoci w promieniach porannego s�o�ca.
- Nigdy jeszcze nie widzia�em, �eby by� a� taki czysty zauwa�y� N'ton po
nale�nym tej sprawie namy�le i zaraz doda�: ~o wcale nie znaczy, �e nie by�.
Jednak je�eli nie ka�esz mu ruszy� si� z tego b�ota, zaraz si� ubrudzi.
Jaxom szybko przekaza� t� pro�b�.
- I trzymaj ogon do g�ry, Ruth, dop�ki nie znajdziesz si� na trawie - doda�.
K�tem oka Jaxom zauwa�y�, �e Dorse i jego kumple ukradkiem odchodz�, tak na
wszelki wypadek, gdyby N'ton mia� mie� dla nich jeszcze jak�� robot�. Podczas
k�pania Rutha, Jaxom opanowa� rozsadzaj�ce go zadowolenie. N'ton zap�dzi� do
pomocy Dorse'a i innych. Serce ros�o Jaxomowi, kiedy widzia�, jak oblewaj� si�
potem nad tym "kar�em", t� "przero�ni�t� jaszczurk� ognist�", nie mog�c dra�ni�
si� z nim ani droczy�, jak to wcze�niej planowali. Nie �ywi� �adnych nadziei,
�eby taka sytuacja mog�a potrwa� d�u�ej. Ale je�eli dzisiaj W�adcy Weyru Benden
zdecyduj�, �e Ruth jest wystarczaj�co mocny, by unie�� jego ci�ar w czasie
lotu, wtedy b�dzie m�g� swobodnie odlecie� od szyderstw, jakie musia� znosi� ze
strony swojego mlecznego brata i jego kumpli.
- Ty wiesz - powiedzia� N'ton, marszcz�c lekko brwi i krzy�uj�c r�ce na
pochlapanej tunice - �e Ruth tak naprawd� nie jest wcale bia�y.
Jaxom z niedowierzaniem popatrzy� na swojego smoka.
- Nie jest?
- Nie. Popatrz na te odcienie br�zu i z�ota na jego sk�rze, na te falki b��kitu
i zieleni na jego boku.
- Masz racj�! - Jaxom a� zamruga� oczami, zdumiony odkryciem przyjaciela. -
Pewnie te kolory sta�y si� du�o, du�o �ywsze, kiedy go domy�em do czysta, no i
s�o�ce dzi� jeno �wieci! - Z rado�ci� m�wi� o swoim smoku, o ile tylko znalaz�
wytrwa�ego s�uchacza.
- On jest... bardziej... w kolorach wszystkich smok�w naraz - ci�gn�� dalej
N'ton. Po�o�y� ukosem r�k� na silnie umi�nionym barku Rutha, nast�pnie
przechyli� na bok g�ow�, wpatruj�c si� w pot�ny zad. - I jest bardzo
proporcjonalnie zbudowany. Mo�e on jest i ma�y, Jaxomie, ale wspania�y z niego
zwierz!
Jaxom westchn�� znowu, pod�wiadomie prostuj�c ramiona i wypinaj�c z dum� pier�
do przodu.
- Ani nie za gruby, ani nie za chudy, co, Jaxomie? - N'ton da� Jaxomowi kuksa�ca
w rami�, u�miechaj�c si� figlarnie na wspomnienie tych wszystkich okazji, kiedy
Jaxom musia� go prosi�, by pom�g� mu zaradzi� k�opotom �o��dkowym Rutha. Jaxom
doszed� do b��dnego wniosku, �e je�eli uda mu si� wepcha� w gardziel Rutha
odpowiedni� ilo�� jedzenia, to smoczek dor�wna wielko�ci� tym smokom, kt�re si�
razem z nim wyklu�y. Nic dobrego z tego nie wynik�o.
- Czy my�lisz, �e jest do�� mocny, �ebym m�g� na nim polecie�?
N'ton obdarzy� Jaxoma spojrzeniem pe�nym namys�u.
- Zastan�wmy si�. Naznaczy�e� go zesz�ego Obrotu na wiosn�, a teraz nasta�a ju�
pora ch�od�w. Wi�kszo�� smok�w osi�ga sw�j pe�ny wzrost w czasie pierwszego
Obrotu. My�l�, �e Ruth nie ur�s� wi�cej jak p� d�oni przez ostatnie sze��
miesi�cy, s�dz� wi�c, �e osi�gn�� ju� sw�j pe�ny wzrost: Hej, s�uchaj no - N'ton
zareagowa� na smutne westchnienie Jaxoma - on o p� g�owy przerasta wszystkie
biegusy, czy� nie? A ty nie jeste� wagi ci�kiej, jak ten tam Dorse.
- Latanie to inny rodzaj wysi�ku, prawda?
- Prawda, ale skrzyd�a Rutha s� w stosunku do jego cia�a wystarczaj�co du�e, by
utrzyma� go podczas lotu...
- Wi�c on jest prawdziwym smokiem?
N'ton wbi� oczy w Jaxoma. Potem po�o�y� M�ce na ramionach ch�opca.
- Tak, Jaxomie, Ruth jest prawdziwym smokiem, mimo �e o po�ow� mniejszym od
innych! I dowiedzie tego dzisiaj, kiedy poleci z tob�! A wi�c zabierajmy si� z
powrotem do Warowni. Musisz si� wystroi�, �eby� by� r�wnie pi�kny jak on!
- Chod�, Ruth!
Wola�bym posiedzie� tu na slo�cu, odpar� Ruth, podchodz�c do Jaxoma. Jego ruchy
by�y pe�ne wdzi�ku, gdy st�pa� dotrzymuj�c kroku swemu przyjacielowi i Przyw�dcy
Weyru Fort.
- Na naszym dziedzi�cu te� b�dziesz mia� s�o�ce, Ruth zapewni� go Jaxom,
opieraj�c lekk� d�o� na �bie zwierz�cia, �wiadom radosnego b��kitnego odcienia,
jaki przybra�y lekko wiruj�ce, fasetkowe oczy smoka.
Kiedy szli dalej w milczeniu, Jaxom podni�s� oczy na imponuj�c� �cian� skaln�,
b�d�c� Warowni� Ruatha, drugim pod wzgl�dem wieku miejscem zamieszkiwanym przez
ludzi na Pernie. B�dzie to jego Warownia, kiedy osi�gnie pe�noletno�� albo kiedy
jego opiekun, Lord Lytol, by�y czeladnik tkacki, a tak�e smoczy je�dziec,
zdecyduje, �e jest ju� wystarczaj�co m�dry. Lordowie Warowni b�d� musieli w
ko�cu zaakceptowa� fakt, �e nieumy�lnie Naznaczy� na wp� wyro�ni�tego smoka.
Jaxom westchn��, pogodziwszy si� ju� z faktem, �e nigdy nie pozwol� mu zapomnie�
tej chwili.
Nie �eby chcia� zapomnie�, ale Naznaczenie Rutha by�o przyczyn� przer�nych
k�opot�w dla Przyw�dc�w Weyru Benden, F'lara i Lessy, dla Lord�w Warowni i dla
niego samego, poniewa� nie wolno mu by�o zosta� prawdziwym smoczym je�d�cem i
mieszka� w Weyrze. Musia� pozosta� Lordem Warowni Ruatha, bo inaczej wszyscy
m�odsi synowie wszystkich wa�niejszych Lord�w, rozpocz�liby walk� na �mier� i
�ycie, �eby zaj�� to stanowisko. Najgorszych problem�w przysporzy� temu
cz�owiekowi, kt�rego najbardziej chcia� zadowoli� - swojemu opiekunowi, Lordowi
Lytolowi. Gdyby Jaxom cho� przez moment zastanowi�. si�, zanim skoczy� na gor�ce
piaski Wyl�garni Bendenu, by pom�c bia�emu smoczkowi rozbi� tward� skorup�,
zda�by sobie spraw�, ile udr�ki sprowadz� na Lorda Lytola ci�g�e wspomnienia
tego, co utraci� ze �mierci� swego br�zowego Lartha. Nie mia�o to �adnego
znaczenia, �e Larth umar� na wiele Obrot�w przed narodzinami Jaxoma w Warowni
Ruatha, tragedia ta w pami�ci Lytola by�a �ywa, okrutnie �wie�a, tak
przynajmniej wszyscy m�wili. A je�eli tak by�o, zastanawia� si� cz�sto Jaxom, to
czemu Lytol nie zaprotestowa�, kiedy Przyw�dcy Weyr�w i Lordowie Warowni
zgodzili si�, �e jego podopieczny musi spr�bowa� wychowa� ma�ego smoka w Ruatha?
Podnosz�c wzrok na wzg�rza ogniowe, Jaxom zauwa�y�, �e spi�owy Lioth N'tona
siedzi nos w nos z Wilthem, starszawym, br�zowym smokiem - wartownikiem. Ciekaw
by�, o czym te dwa smoki rozmawiaj�. O jego Ruthu? O dzisiejszej pr�bie?
Zauwa�y� jaszczurki ogniste, male�kich kuzyn�w du�ych smok�w, zataczaj�ce leniwe
spirale nad ich g�owami. M�czy�ni p�dzili intrusie i biegusy z g��wnych stajni
na pastwiska, na p�noc od Warowni. Z szeregu niewielkich zabudowa� stoj�cych
wzd�u� podjazdu na Wielki Dziedziniec i wzd�u� skraju g��wnej drogi na wsch�d,
unosi� si� dym. Na lewo od podjazdu budowano nowe chaty, jako �e wewn�trzne
zakamarki Warowni Ruatha uznano za niebezpieczne.
- Ilu wychowank�w ma Lytol w Warowni Ruatha, Jaxomie? - zapyta� nagle N'ton.
- Wychowank�w? Ani jednego, panie. - Jaxom zmarszczy� brwi. Chyba N'ton wiedzia�
o tym.
- A czemu nie? Musisz zapozna� si� z innymi lud�mi twojej rangi.
- Och, ja cz�sto towarzysz� Lordowi Lytolowi do innych Warowni.
- Dobrze by by�o, �eby� tu mia� koleg�w w swoim wieku.
- Jest tu m�j mleczny brat, Dorse, i jego przyjaciele z podzamcza.
- Tak, to prawda.
Co� w g�osie Przyw�dcy Weyru kaza�o Jaxomowi spojrze� na niego, ale wyraz twarzy
m�czyzny nie powiedzia� mu nic.
- Cz�sto si� ostatnio widujesz z F'lessanem? Pami�tam, �e obydwaj porz�dnie
rozrabiali�cie w Weyrze Benden.
Jaxomowi nie uda�o si� opanowa� rumie�ca, kt�rym obla� si� a� po nasad� w�os�w.
Czy to mo�liwe, �eby N'ton sk�d� dowiedzia� si�, �e obydwaj z F'lessanem
przecisn�li si� jako� przez dziur� do Wyl�garni Bendenu i z bliska ogl�dali jaja
Ramoth? Nie s�dzi�, �eby F'lessan m�g� o tym powiedzie�! Komukolwiek! Ale Jaxom
cz�sto zastanawia� si�, czy dotkni�cie przez niego tego ma�ego jajeczka nie
mia�o wp�ywu na p�niejsze wydarzenia, na Naznaczenie!
- Niewiele si� ostatnio widuj� z F'lessanem. Nie mam za du�o czasu, musz�
opiekowa� si� Ruthem i w og�le.
- No, tak... - powiedzia� N'ton. Wydawa�o si�, �e chce powiedzie� co� jeszcze,
ale zmieni� zdanie.
Kiedy dalej szli w milczeniu, Jaxom zastanawia� si�, czy powiedzia� co�
niew�a�ciwego. Ale nit m�g� o tym d�ugo my�le�. W�a�nie wtedy brunatny Tris,
jaszczur ognisty N'tona, zatoczy� kr�g, by �wierkaj�c rado�nie wyl�dowa� na
wy�cie�anym ramieniu Przyw�dcy Weyru.
- Co si� sta�o? - zapyta� Jaxom.
- Jest zbyt podniecony, by zachowywa� si� rozs�dnie - odpar� N'ton ze �miechem i
g�aska� stworzonko po karku, wydaj�c ci�g uspokajaj�cych odg�os�w, a� Tris z
ostatnim �wierkni�ciem w kierunku Rutha z�o�y� skrzyd�a na grzbiecie.
On mnie lubi, zauwa�y� Ruth.
- Wszystkie jaszczurki ogniste ci� lubi� - odpowiedzia� Jaxom.
- Tak, ja to te� zauwa�y�em i to nie tylko dzi�, kiedy pomaga�y nam go my� -
powiedzia� N'ton.
- Ale czemu? - Jaxom zawsze chcia� o to zapyta� N'tona, ale nigdy nie mia�
odwagi. Nie chcia� zajmowa� Przyw�dcy Weyru jego cennego czasu niem�drymi
pytaniami. Ale dzisiaj nie wydawa�o si� to takim niem�drym pytaniem.
N'ton odwr�ci� g�ow� w kierunku swojej jaszczurki i po chwili Tris wyda� z
siebie szybkie �wierkni�cie, a nast�pnie pracowicie zacz�� czy�ci� przedni�
�apk�. N'ton zachichota�.
- On lubi Rutha. Oto ca�a odpowied�, jak� od niego dosta�em. Zaryzykowa�bym
twierdzenie, �e dzieje si� tak, poniewa� Ruth jest im bli�szy rozmiarem. Mog� go
obj�� wzrokiem, bez cofania si� o par� d�ugo�ci smoka.
- Przypuszczam, �e tak. - Jaxom wci�� mia� jeszcze pewne zastrze�enia. -
Jaszczurki ogniste zlatuj� si� zewsz�d, �eby go odwiedzi�. Opowiadaj� mu r�ne
niestworzone historie, ale jego to fleszy, zw�aszcza je�eli ja nie mog� akurat z
nim by�.
Doszli do drogi i skierowali si� w stron� podej�cia na Wielki Dziedziniec.
- Nie marud� przy ubieraniu, dobrze, Jaxomie? Lessa i F'lar powinni nied�ugo
przyby� - powiedzia� Nton, id�c dalej prosto przez wielk� bram� w stron�
masywnych, metalowych wr�t Warowni. - Czy Finder b�dzie w swojej kwaterze o tej
porze?
- Powinien by�.
Kiedy Jaxom i Ruth skr�cili ju� w stron� kuchni i starych stajni, m�odzieniec
zacz�� si� trapi� wyznaczon� na dzisiejszy dzie� pr�b�. Chyba N'ton nie
wzbudza�by jego nadziei na otrzymanie pozwolenia na lot na Ruthu, gdyby nie by�
ca�kiem pewien, �e Przyw�dcy Weyru Benden si� na to zgodz�.
By�oby cudownie m�c na nim lata�. Poza tym dowiod�oby to raz na zawsze, �e Ruth
jest prawdziwym smokiem, a nie tylko przero�ni�t� jaszczurk� ognist�, jak cz�sto
szydzi� Dorse. Dzisiaj po raz pierwszy od ca�ych Obrot�w nie musia� znosi�
docink�w Dorse'a, kiedy my� Rutha. Nie �eby ten ch�opak by� zazdrosny o smoka.
Dorse zawsze wy�miewa� si� z Jaxoma, jak si�gn�� pami�ci�. Zanim nasta� Ruth,
Jaxomowi udawa�o si� zaszywa� w ciemnych zakamarkach wielopoziomowej Ruathy.
Jego prze�ladowca nie lubi� tych ciemnych, dusznych korytarzy i trzyma� si� z
daleka. Ale z przybyciem Rutha, Jaxom nie by� ju� w stanie ulatnia� si� i unika�
uprzejmo�ci Dorse'a. Cz�sto �a�owa�, �e wobec ma�ego taki d�ug wdzi�czno�ci. Ale
by� Lordem Ruathy, a Dorse jego mlecznym bratem, wi�c zawdzi�cza� mu swoje
�ycie. Bo gdyby Deelan nie urodzi�a Dorse'a na dwa dni przed niespodzianym
pojawieniem si� Jaxoma, ten umar�by w pierwszych godzinach swego �ycia. A wi�c,
jak mu wbili do g�owy Lytol i harfiarz Warowni, musi wszystkim dzieli� si� ze
swoim mlecznym bratem. Na ile m�g� zorientowa� si� Jaxom, przynosi�o to du�o
wi�cej korzy�ci Dorse'owi ni� jemu. Ten ch�opiec, o ca�� d�o� wy�szy od Jaxoma i
silniej od mego zbudowany, z pewno�ci� nie ucierpia� na dzieleniu si� mlekiem
swojej matki. A dba� o to, by dostawa� lwi� cz�� wszystkiego, co opr�cz tego
mia� Jaxom.
Jaxom weso�o pomacha� r�k� do kucharzy zaj�tych przygotowywaniem wspania�ego
po�udniowego posi�ku, kt�ry mia� uczci� - mia� tak� gor�c� nadziej� - jego
pierwszy lot z Ruthem. Przeszli z bia�ym smokiem do starych stajen, kt�re
odremontowano i zamieniono w ich mieszkanie. Chocia� Ruth by� taki ma�y, kiedy
po raz pierwszy przyby� do Ruathy p�tora Obrotu temu, by�o oczywiste, �e szybko
stanie si� za du�y, by wchodzi� do tradycyjnych apartament�w Lorda Warowni w
obr�bie samej Warowni.
Tak wi�c Lytol zdecydowa�, �e stare stajnie o sklepionych sufitach b�dzie mo�na
odpowiednio odnowi� i zrobi� tam sypialni� i pok�j do pracy dla Jaxoma oraz
wspania�y, przestronny Weyr dla ma�ego smoka. Mistrz Kowal Fandarel
zaprojektowa� specjalnie nowe drzwi, kt�re zosta�y zawieszone tak przemy�lnie,
�e ch�opiec o drobnej budowie i niezgrabne piskl� smocze mogli sobie z nimi
poradzi�.
Posiedz� tu na s�o�cu, powiedzia� Ruth Jaxomowi, wtykaj�c g�ow� przez wej�cie do
ich mieszkania. Nie zamietli mi legowiska.
- Wszyscy byli tacy zaj�ci porz�dkami przed wizyt� Lessy powiedzia� Jaxom,
chichocz�c na wspomnienie wyrazu grozy na twarzy Deelan, kiedy Lytol powiedzia�
jej, �e przyje�d�a W�adczyni Weyru. W oczach jego mlecznej matki Lessa wci��
jeszcze by�a jedynym pe�nej krwi Ruathaninem, pozosta�ym przy �yciu po
zdradzieckim ataku Faxa na Warowni� ponad dwadzie�cia Obrot�w temu. Wchodz�c do
swego w�asnego pokoju Jaxom �ci�gn�� wilgotn� tunik�. Woda w dzbanie przy ��ku
by�a letnia; skrzywi� si�. Powinien naprawd� by� r�wnie czysty jak jego smok,
ale chyba nie zd��y ju� dosta� si� do gor�cych �a�ni Warowni, zanim przyb�d�
Przyw�dcy Weyru. Nie mo�e pozwoli� sobie na to, �eby go nie by�o, kiedy si�
pojawi�. Umy� si� mydlanym piaskiem i letni� wod�.
Przybywaj�, Ruth wyg�osi� te s�owa w umy�le Jaxoma odrobin� wcze�niej, ni� stary
Wilth i Lioth zapowiedzieli go�ci odpowiednim tr�bieniem. Jaxom rzuci� si� do
okna i wyjrza�, uda�o mu si� dojrze� olbrzymie skrzyd�a, kiedy nowo przybyli
l�dowali na Wielkim Dziedzi�cu. Nie czeka� wystarczaj�co d�ugo, �eby zobaczy�
jak smoki z Benden odlatuj� na ogniowe wzg�rza w towarzystwie chmary
podnieconych jaszczurek ognistych. Pospiesznie si� wytar� i wypl�ta� z mokrych
spodni. Nie zaj�o mu d�ugo narzucenie na siebie �wie�ych ubra� i wbicie na nogi
nowych, wysokich but�w, specjalnie na t� okazj� zrobionych i wy�cie�anych
puszyst� sk�r� intrusia, maj�c� grza� w czasie lotu. Ostatnie �wiczenia u�atwi�y
mu za�o�enie uprz�y na pe�nego zapa�u ma�ego smoka.
Kiedy Jaxom i Ruth wychyn�li ze swojego mieszkania, Jaxoma ponownie ogarn��
niepok�j. A je�eli N'ton si� myli�? A je�eli Lessa i F'lar zdecyduj� si� czeka�
jeszcze kilka miesi�cy, �eby zobaczy�, czy Ruth nie uro�nie? A je�eli Ruth,
kt�ry by� takim ma�ym smokiem, nie b�dzie mia� do�� si�, �eby go unie��?
Przypu��my, �e zrobi zwierz�ciu krzywd�?
Ruth zanuci� dodaj�c mu otuchy. �Nie m�g�by� mi zrobi� krzywdy. Jeste� moim
przyjacielem. I ub�d� swego pana trale, dmuchaj�c mu w twarz ciep�ym, �wie�ym
oddechem.
Jaxom g��boko wci�gn�� powietrze, maj�c nadziej� uspokoi� podniecenie kot�uj�ce
si� w jego brzuchu. Zobaczy� wtedy t�um zebrany na stopniach Warowni. Dlaczego
akurat dzisiaj musia�o tutaj by� tylu ludzi?
Nie ma ich wielu, powiedzia� mu Ruth zdziwionym tonem, kiedy podni�s� g�ow�, by
przypatrzy� si� zebranym. Przylecia�o tak�e wiele jaszczurek ognistych, by mnie
zobaczy�. Znam tutaj wszystkich. I ty te�.
Jaxom zda� sobie spraw�, �e tak by�o. Czerpi�c odwag� z faktu, �e jego smok
pogodzi� si� z tak du�ym audytorium, wyprostowa� ramiona i pomaszerowa� do
przodu.
F'lar i Lessa jako najwa�niejsi je�d�cy smok�w byli honorowymi go��mi. F'nor,
je�dziec br�zowego Cantha i partner smutnej Brekke tak�e by� obecny, on by�
dobrym przyjacielem Jaxoma. Sta� tam r�wnie� N'ton, Przyw�dca Weyru Fort, gdy�
Ruatha by�a przypisana do Weyru Fort. Jaxom dostrzeg� r�wnie� Mistrza Robintona,
Harfiarza Pernu, a obok niego Menolly, harfiark�, w kt�rej cz�sto znajdowa�
or�downiczk�. Uroczysto�� zaszczycili r�wnie� swoj� obecno�ci� Lord Sangel z
Po�udniowego Bollu i Lord Groghe z Fortu, jako reprezentanci Pan�w na
Warowniach.
W pierwszej chwili Jaxom nie m�g� dojrze� Lorda Lytola. Potem Finder przesun��
si�, by powiedzie� co� do Menolly, i wtedy spostrzeg� opiekuna. Mia� nadziej�,
�e Lytol tym razem popatrzy naprawd� na Rutha, nawet je�eliby nigdy wi�cej nie
mia� tego zrobi�.
Przeszli teraz przez dziedziniec i stan�li przed stopniami, przy czym Jaxom
trzyma� swoj� praw� r�k� na mocnym, wdzi�cznie wygi�tym karku Rutha, i spojrzeli
s�dziom wprost w twarze.
Wyci�gaj�c jedn� r�k� w pozdrowieniu w kierunku Rutha, Lessa u�miechn�a si� do
Jaxoma, schodz�c ze stopni, by go powita�.
- Ruth bardzo zm�nia� od zesz�ej wiosny, Jaxomie - powiedzia�a, a jej ton
uspokaja� go i chwali� r�wnocze�nie. - Ale ty powiniene� je�� wi�cej. Lytol, czy
Deelan nigdy nie karmi tego dziecka? Przecie� to sk�ra i ko�ci.
Jaxom by� wstrz��ni�ty, kiedy zda� sobie spraw�, �e jest teraz wy�szy od Lessy i
�e zadziera ona g�ow�, by popatrze� na niego. Zawsze wydawa�a mu si� du�a. Jako�
czu� si� za�enowany patrz�c z g�ry na W�adczyni� Weyru.
- Powiedzia�abym, �e masz wci�� przewag� na F'lessanem, a on za ka�dym razem,
jak na niego patrz�, jest coraz d�u�szy doda�a.
Jaxom j�kaj�c si� zacz�� przeprasza�.
- Nonsens, Jaxomie, prostuj si� na ca�� swoj� wysoko�� powiedzia� F'lar,
podchodz�c do swojej partnerki. Jego uwaga skupia�a si� na Ruthu, a bia�y smok
uni�s� nieco g�ow�, by popatrze� prosto w oczy wysokiemu Przyw�dcy Weyru. -
Wyros�e�, Ruth, na wi�cej d�oni, ni� przewidywa�em, kiedy si� Wyklu�e�! Dobrze
si� opiekowa�e� swoim przyjacielem, Lordzie Jaxomie. - Przyw�dca Weyru Benden
wypowiedzia� jego tytu� z lekkim naciskiem, przenosz�c wzrok ze smoka na
je�d�ca.
Jaxom skrzywi� si�, nie podoba�o mu si� to przypomnienie jego dwuznacznej
pozycji.
- Nie przypuszczam jednak, �eby� mia� kiedykolwiek osi�gn�� postur� naszego
dobrego Mistrza Kowali, tak wi�c nie s�dz�, �eby� mia� stanowi� nadmierne
obci��enie dla Rutha w czasie lotu. - F'lar popatrzy� na reszt� zebranych na
schodkach ludzi. - Ruth jest o ca�� g�ow� wy�szy w barkach od biegus�w. I
mocniejszy.
- Jaka jest teraz rozpi�to�� jego skrzyde�? - zapyta�a Lessa, z brwiami
�ci�gni�tymi namys�em. - Jaxom, popro� go, prosz�, �eby je rozpostar�?
Lessa z �atwo�ci� mog�a bezpo�rednio poprosi� Rutha, poniewa� potrafi�a
porozumiewa� si� ze wszystkimi smokami. Jaxoma bardzo podnios�o to na duchu, �e
okaza�a mu tak� uprzejmo��, i przekaza� pro�b� Ruthowi. Z oczami wiruj�cymi z
podniecenia bia�y smok uni�s� si� na zadnich �apach i rozpostar� skrzyd�a, a
mi�nie na piersi i barkach zafalowa�y mu zamglonymi odcieniami wszystkich
smoczych kolor�w.
- Jest proporcjonalnie zbudowany - powiedzia� F'lar, daj�c nurka pod skrzyd�o,
by sprawdzi� g�rn� cz�� szerokiej, przejrzystej b�ony. - Och, dzi�kuj� ci, Ruth
- doda�, kiedy bia�y smok us�u�nie przechyli� swoje skrzyd�o. - Zak�adam, �e
jest r�wnie pe�en zapa�u do lotu co ty.
- Tak, panie, bo on jest smokiem, a wszystkie smoki lataj�!
Na spojrzenie, jakim obrzuci� go F'lar, Jaxom wstrzyma� oddech, zastanawiaj�c
si�, czy jego szybka odpowied� nie by�a zbyt �mia�a. Kiedy us�ysza� �miech
Lessy, obejrza� si�. Ale ona nie �mia�a si� ani do niego, ani do Rutha. Oczy
mia�a zwr�cone na swego partnera. Prawa brew F'lara unios�a si� w g�r�, kiedy
odpowiedzia� jej szerokim u�miechem. Jaxom mia� uczucie, �e w og�le nie byli
�wiadomi obecno�ci jego czy Rutha.
- Tak, tak, smoki lataj�, czy� nie, Lesso? - zapyta� mi�kko Przyw�dca Weyru, a
Jaxom zda� sobie spraw�, �e dzielili jaki� wsp�lny, osobisty �art.
A potem F'lar podni�s� g�ow� w stron� ogniowych wzg�rz, sk�d z�ocista Ramoth,
spi�owy Mnemeth i dwa brunatne smoki, Canth i Wilth, z g��bokim zainteresowaniem
przygl�da�y si� temu, co dzia�o si� na dziedzi�cu na dole.
- Co m�wi Ramoth, Lesso?
Lessa skrzywi�a si�.
- Wiesz, ona zawsze m�wi�a, �e Ruth sobie poradzi.
F'lar spojrza� najpierw na N'tona, kt�ry szeroko si� u�miechn��, potem na
F'nora, kt�ry przyzwalaj�co wzruszy� ramionami. - Jednog�o�nie, Jaxomie. Mnemeth
nie rozumie, o co robimy tyle zamieszanie. Wsiadaj wi�c, ch�opcze. - F'lar
zrobi� krok do przodu, jak gdyby chcia� go podsadzi� na kark bia�ego smoka.
M�odzieniec poczu� si� rozdarty pomi�dzy uczuciem przyjemno�ci, �e Przyw�dca
wszystkich Weyr�w na ca�ym Pernie mu pomaga, a oburzeniem, �e F'lar uwa�a, i�
nie jest w stanie wsi��� sam.
Tu wtr�ci� si� Ruth, usuwaj�c skrzyd�a z drogi i zginaj�c lewe kolano. Jaxom
stan�� lekko na podsuni�t� ko�czyn� i skoczy� na odpowiednie miejsce mi�dzy
dwoma ostatnimi garbkami grzebienia na karku. Te wypustki u w pe�ni wyro�ni�tego
smoka wystarcza�y, �eby cz�owiek mocno trzyma� si� na miejscu w czasie
normalnego lotu, ale Lytol nalega�, �eby Jagom u�y� rzemieni uprz�y jako
zabezpieczenia. Kiedy Jaxom mocowa� sprz�czki rzemieni do metalowych p�tli przy
swoim pasku, spojrza� ukradkiem na t�um. Ale nikt nie okazywa� ani �ladu
zdziwienia czy pogardy dla jego �rodk�w ostro�no�ci. Kiedy by� gotowy, poczu�,
jak w brzuchu rozchodzi mu si� znowu okropny ch��d w�tpliwo�ci. Przypu��my, �e
Ruth nie da rady...
K�tem oka dojrza� szeroki, pewny u�miech na twarzy N'tona i zobaczy� jak Mistrz
Robinton i Menolly podnosz� r�ce w ge�cie pozdrowienia. Potem F'lar uni�s� nad
g�ow� pi��, daj�c mu tradycyjny sygna� do odlotu.
Jaxom g��boko wci�gn�� powietrze.
- Le�my, Ruth!
Poczu�, jak nabrzmiewaj� mi�nie, kiedy Ruth na wp� przykucn��, jak napi�cie
przechodzi po grzbiecie, jak przesuwa si� pod jego �ydkami muskulatura, kiedy
smok podni�s� olbrzymie skrzyd�a do najwa�niejszego, pierwszego rozmachu. Ruth
nieco pog��bi� przysiad odbijaj�c si� od ziemi przy pomocy swych pot�nych
tylnych n�g. G�owa Jaxoma polecia�a gwa�townie do ty�u. Instynktownie chwyci� za
zabezpieczaj�ce rzemienie, a potem trzyma� mocno, kiedy pot�ne uderzenia
skrzyde� ma�ego smoka unios�y ich w g�r� w stron� ogniowych wzg�rz. Wielkie
smoki rozpostar�y swoje skrzyd�a, graj�c zach�t� dla Rutha. Wok� nich wirowa�y
jaszczurki ogniste, wt�ruj�c swymi srebrzystymi g�osami. M�ody Lord mia� tylko
nadziej�, �e nie sp�osz� Rutha ani nie b�d� mu przeszkadza�.
Ciesz� si�, �e widz� nas razem w powietrzu. Ramoth i Mnemeth s� szcz�liwi, �e
wreszcie widz� ci� na moim grzbiecie. Ja jestem bardzo szcz�liwy. Czy ty
r�wnie�?
Jaxom poczu�, jak od tego niemal �a�osnego pytania ro�nie mu w gardle jaka�
gula. Otworzy� usta, �eby odpowiedzie�, a nacisk wiatru na twarz porwa� mu g�os
z warg.
- Oczywi�cie, �e jestem szcz�liwy. Zawsze jestem z tob� szcz�liwy - powiedzia�
rado�nie. - Lec� z tob�, tak jak chcia�em. To poka�e wszystkim, �e jeste�
prawdziwym smokiem!
Krzyczysz!
- Jestem szcz�liwy. Czemu nie mia�bym krzycze�?
Tylko ja mog� ci� us�ysze�, a ja s�ysz� ci� naprawd� bardzo dobrze.
- Powiniene�. Tobie zawdzi�czam moj� rado��.
Weszli �lizgiem w zakr�t i Jaxom odchyli� si� od �uku, wstrzymuj�c oddech. Lata�
ju� nieraz, ale wtedy by� pasa�erem, zwykle wci�ni�tym pomi�dzy dwa doros�e
cia�a. Intymno�� tego lotu by�a ca�kowicie innym uczuciem - radosnym, w
przyjemny spos�b strasznym i absolutnie cudownym.
Ramoth m�wi, �e musisz mocniej �ciska� mnie nogami, tak jak na biegusach.
- Nie chcia�em ci przeszkadza� w oddychaniu. - Jaxom mocno wcisn�� nogi w ciep�o
jedwabistego karku, czerpi�c otuch� Z poczucia bezpiecze�stwa, jakie da� mu ten
chwyt.
Tak lepiej. Nie uszkodzisz mi karku. Nie zrobisz mi �adnej krzywdy. Jeste� moim
je�d�cem. Ramoth m�wi, �e musimy l�dowa�. - W g�osie Rutha zabrzmia� bunt.
- L�dowa�? Przecie� dopiero wznie�li�my si� w powietrze!
M�wi, �e nie mog� si� sforsowa�. Latanie z tob� to nie �adne forsowanie. To jest
to, co ja chc� robi�. Ona m�wi, �e ka�dego dnia mo�emy polecie� nieco dalej.
Podoba mi si� ten pomys�.
Ruth skorygowa� p�aszczyzn�, w jakiej obni�a� lot, tak �e podeszli do dziedzi�ca
od strony po�udniowego wschodu. Ludzie na drodze zatrzymywali si� wytrzeszczaj�c
oczy, nast�pnie machali. Jaxomowi wydawa�o si�, �e s�yszy wiwaty, ale gwizda� mu
w uszach wiatr, wi�c trudno by�o mie� co do tego pewno��. Gapie na dziedzi�cu
odwr�cili si�, �ledzili jego lot. We wszystkich oknach na pierwszej i drugiej
kondygnacji Warowni tkwili obserwatorzy.
- Wszyscy b�d� musieli przyzna�, �e teraz to z ciebie prawdziwy lataj�cy smok,
Ruth!
Jaxom �a�owa� tylko jednego, a mianowicie, �e jego lot by� taki kr�tki. Troszk�
d�u�ej ka�dego dnia, co? Ani Opad, ani ogie�, ani mg�a nie powstrzymaj� go od
latania ka�dego, ka�dziutkiego dnia, coraz d�u�ej i dalej od Ruathy.
Nagle rzuci�o nim do przodu, kiedy pupil hamowa� skrzyd�ami, by usadowi� si�
zgrabnie w miejscu, kt�re tak niedawno opu�cili. Nabi� sobie siniaka o grzebie�
na karku Rutha.
Przepraszam ci�, powiedzia� przyjaciel ze skruch�. Widz�, �e s� takie rzeczy,
kt�rych musz� si� jeszcze nauczy�.
Smakuj�c triumf swego napowietrznego do�wiadczenia, Jaxom siedzia� przez moment
pocieraj�c pier� i pocieszaj�c Rutha. Potem u�wiadomi� sobie, �e F'lar, F'nor i
N'ton zbli�aj� si� do niego z wyrazem aprobaty na twarzach. Ale dlaczego
Harfiarz jest taki zamy�lony? I dlaczego Lord Sangel marszczy brwi?
Je�d�cy smok�w m�wi�, �e mo�emy lata�. To oni s� wa�ni, powiedzia� mu Ruth.
Jaxom nie potrafi� niczego odczyta� z twarzy Lorda Lytola. przygasi�o to nieco
jego dum�. Pok�ada� tak wielk� nadziej� w tym, �e mo�e dzisiaj otrzyma od swego
opiekuna jaki� przeb�ysk aprobaty, jak�� �yczliw� reakcj�.
On nigdy nie zapomina o Larthu, powiedzia� Ruth ze smutkiem.
- Widzisz, Jaxomie? M�wi�em ci - zawo�a� N'ton, kiedy ca�a tr�jka smoczych
je�d�c�w ustawi�a si� przy bar�cu Rutha. - Nic trudnego.
- Bardzo dobry pierwszy lot, Jaxomie - stwierdzi� F'lar mierz�c oczami Rutha w
poszukiwaniu jakich� oznak nadmiernego wysi�ku. - �adnego k�opotu mu to nie
sprawi�o.
- To stworzenie b�dzie zawraca�o wok� czubka swojego skrzyd�a. Nie zapominaj o
zak�adaniu uprz�y, dop�ki si� do siebie nie przyzwyczaicie doda� F'nor
wyci�gaj�c r�k�, by z�apa� Jaxoma za przedrami�. By� to gest pozdrowienia mi�dzy
r�wnymi sobie i Jaxom odczu� wielk� satysfakcj�.
- By� pan w b��dzie, Lordzie Sangelu - doszed� do Jaxoma czysty g�os Lessy. -
Nigdy nie by�o �adnych w�tpliwo�ci, �e ten bia�y smok b�dzie lata�. My tylko
odk�adali�my to wydarzenie, a� uzyskali�my pewno��, �e Ruth w pe�ni ju� dor�s�.
F'nor pu�ci� oko do m�odzie�ca, N'ton si� skrzywi�, a F'lar podni�s� w g�r� oczy
sygnalizuj�c, �e po��dana jest cierpliwo��. Ta za�y�o�� mi�dzy nimi spowodowa�a,
�e m�ody Lord zda� sobie spraw�, i� on, Jaxom z Ruathy, naprawd� zosta�
dopuszczony do powinowactwa z tymi trzema najbardziej pot�nymi je�d�cami smok�w
na Pernie.
- Jeste� teraz smoczym je�d�cem, ch�opcze - powiedzia� N'ton.
- Taak. - F'lar zmarszczy� brwi, przeci�gaj�c to s�owo. Tak, ale nie wolno ci
lata� od jutra po ca�ym �wiecie, ani nie wolno ci pr�bowa� polecie� pomi�dzy .
Jeszcze nie. Ufam, �e zdajesz sobie z tego spraw�. �wietnie! Musisz codziennie
�wiczy� Rutha w lotach. Czy masz spis tych �wicze�, N'tonie? - F'lar poda�
tabliczk� N'tona Jaxomowi. - Te mi�nie skrzyde� trzeba wzmacnia� powoli,
ostro�nie, albo je sforsujesz. Istnieje takie niebezpiecze�stwo. Mo�e przyj��
moment, kiedy b�dzie ci potrzebna szybko�� czy zdolno�� do manewru, a te
niezdatne do niczego mi�nie nie zareaguj�! S�ysza�e� o tragedii na Dalekich
Rubie�ach? - F'lar mia� surowy wyraz twarzy.
- Tak, panie. Finder opowiada� mi. - Jaxom nie zada� sobie trudu, �eby
nadmieni�, �e Dorse i jego przyjaciele, odk�d us�yszeli o tym wypadku, nie dali
mu ani na moment zapomnie� o m�odym je�d�cu, kt�ry rozbi� si� i poni�s� �mier�
na zboczu g�ry, poniewa� przesadzi� z �ataniem na swoim m�odym smoku.
- Przez ca�y czas spoczywa na tobie podw�jna odpowiedzialno��, Jaxomie, za Rutha
i za twoj� Warowni�.
- Och, tak, panie, wiem o tym.
N'ton roze�mia� si� i klepn�� Jaxoma po kolanie.
- Za�o�� si�, �e masz tej wiedzy, m�ody Lordzie Jaxomie, a� po dziurki w nosie!
F'lar odwr�ci� si� do Przyw�dcy Weyru Fort, zdziwiony tonem tej wypowiedzi.
Jaxom wstrzyma� oddech. Czy W�adcom Weyr�w zdarza�o si� m�wi� co� bez
zastanowienia? Lord Lytol zawsze go pilnowa�, �eby pomy�la�, zanim otworzy usta.
- B�d� kierowa� pocz�tkowym treningiem Jaxoma, F'larze, nie musisz si� martwi� o
jego poczucie odpowiedzialno�ci pod tym wzgl�dem. Maje dobrze wpojone - ci�gn��
dalej N'ton. A za twoim pozwoleniem poinstruuj� go co do latania pomi�dzy ,
kiedy wyczuj�, �e jest got�w. My�l� - gestem wskaza� dw�ch Lord�w Warowni
dyskutuj�cych z Less� - �e im mniej b�dziemy m�wi� o tej cz�ci� treningu, tym
lepiej.
Jaxom wyczuwa� lekkie napi�cie w powietrzu, kiedy N'ton i F'lar patrzyli na
siebie. Nagle ze wzg�rz zatr�bili Mnemeth i Ramoth.
- Zgadzaj� si� - powiedzia� N'ton cichym g�osem.
F'lar pokiwa� z lekka g�ow� i odgarn�� kosmyk w�os�w, kt�ry mu spad� na oczy.
- Nie ma w�tpliwo�ci, F'larze, �e Jaxom zas�uguje, by by� smoczym je�d�cem -
powiedzia� F'nor tym samym przekonywaj�cym tonem. - Po ostatecznym
przeanalizowaniu tej sprawy, odpowiedzialno�� spada na Weyr. Poza tym Ruth jest
smokiem Bendenu.
- Odpowiedzialno�� jest tu czynnikiem nadrz�dnym - powiedzia� F'lar, spogl�daj�c
z marsem na czole na obydwu je�d�c�w. Rzuci� okiem na Jaxoma, kt�ry wcale nie
by� pewien, o czym oni rozmawiaj�, poza tym �e wiedzia�, i� oboje z Ruthem s�
tematem tej rozmowy. - Och, dobrze. Ma zosta� przeszkolony w lataniu pomi�dzy .
W przeciwnym razie przypuszczam, �e i tak sam by� tego spr�bowa�, jako �e masz w
�y�ach Ruatha�sk� Krew, czy� nie, m�ody Jaxomie?
- Panie? - Jaxom nie m�g� naprawd� uwierzy� w swoje szcz�cie.
- Nie, F'larze, on nie pr�bowa�by tego na w�asn� r�k� odpowiedzia� N'ton dziwnym
g�osem. - Na tym polega k�opot. Wydaje mi si�, �e Lytol wykona� swoje zadanie za
dobrze.
- Wyt�umacz - poprosi� lakonicznie F'lar.
F'nor podni�s� d�o�.
- Oto i Lytol we w�asnej osobie - powiedzia� szybko i ostrzegawczo.
- Lordzie Jaxomie, czy zechcia�by� odprowadzi� swojego przyjaciela do jego
pomieszcze�, a potem do��czy� do nas w Wielkiej Sali? - Lord Opiekun uk�oni� si�
wszystkim uprzejmie. Kiedy szybko si� odwr�ci� i ruszy� z powrotem w kierunku
schod�w, na twarzy zacz�� mu drga� jaki� mi�sie�.
M�g� co� wtedy powiedzie�... gdyby chcia�, pomy�la� Jaxom, wpatruj�c si� ze
smutkiem w szerokie plecy swojego opiekuna. N'ton klepn�� go znowu po kolanie i
kiedy Jaxom podni�s� oczy na Przyw�dc� Weyru Fort, ten mrugn�� do niego.
- Dobry z ciebie ch�opak, Jaxomie, i dobry je�dziec. - Po czym bez po�piechu
ruszy� za pozosta�ymi je�d�cami smok�w.
- Nie b�dziecie przypadkiem podawa� wina z Bendenu z tej radosnej okazji, co,
Lytolu? - doszed� go poprzez dziedziniec g�os Mistrza Harfiarza.
- C� innego ktokolwiek o�mieli�by si� poda� tobie, Robintonie? - zapyta�a Lessa
�miej�c si�.
Jaxom przygl�da� im si�, kiedy g�siego wchodzili na schody i we wrota prowadz�ce
do Sali. Z ch�ralnym wrzaskiem jaszczurki ogniste porzuci�y swoje napowietrzne
popisy i zanurkowa�y w kierunku wej�cia, niemal trafiaj�c w wysok� posta�
Harfiarza, kiedy t�oczy�y si�, by wlecie� do �rodka Warowni.
Ten incydent podni�s� Jaxoma na duchu i ch�opiec skierowa� Rutha do pomieszcze�
mieszkalnych. Kiedy przebieg� spojrzeniem po oknach, zobaczy�, �e ludzie si�
wycofuj�. Mia� szczer� nadziej�, �e Dorse i wszyscy jego towarzysze byli
�wiadkami ka�dej chwili, �e zauwa�yli u�cisk r�ki F'nora i �e widzieli, jak
rozmawia� z trzema najwa�niejszymi je�d�cami smok�w na ca�ym Pernie. Dorse
b�dzie musia� bardziej uwa�a� teraz, kiedy Jaxomowi wolno by�o zabiera� swojego
Rutha pomi�dzy . Dorse nigdy si� z tym nie liczy�, co? Ja zreszt� te� nie,
pomy�la� Jaxom. Czy to nie wspania�e ze strony N'tona, �e to zaproponowa�? A jak
Dorse si� dowie, b�dzie to musia� prze�u� na surowo i po�kn�� bez popicia!
Ruth odpowiedzia� na jego my�li pe�nym samozadowolenia nuceniem, przeszed� na
podw�rzec starej stajni i opu�ci� lewy bark, by Jaxom m�g� zsi���.
- Mo�emy teraz lata� i wydosta� si� st�d, Ruth.. I b�dziemy mogli tak�e uda� si�
pomi�dzy i polecie� wsz�dzie na ca�ym Pernie, gdzie tylko b�dziemy chcieli.
Prze�licznie dzi� lata�e�, i przykro mi, �e jestem takim kiepskim je�d�cem i �e
tak ci� wali�em po grzebieniu na karku. Jeszcze si� naucz�. Zobaczysz!
W oczach Rutha wirowa� pe�en tkliwo�ci �ywy b��kit, kiedy szed� za swoim
przyjacielem do Weyru. Potem Jaxom, zmiataj�c z grubsza z legowiska smoka
nagromadzony tam przez noc kurz i puch, dalej m�wi� mu, jaki by� cudowny, �e tak
zawr�ci� na czubeczku skrzyd�a i w og�le. Ruth umo�ci� si� wyci�gaj�c skosem
g�ow� w stron� Jaxoma w subtelnej pro�bie o pieszczot�. Smoczy je�dziec
wy�wiadczy� mu t� przys�ug�, z pewn� niech�ci� my�l�c o przy��czeniu si� do
obchod�w, na kt�rych nieobecny musia� by� prawdziwy go�� honorowy.
Uprzedzony wrzaskiem jaszczurek ognistych Robinton ruszy� szybko, by przywrze�
p�asko do prawego skrzyd�a wielkich metalowych wr�t, a nast�pnie zas�oni� twarz
r�kami jak tarcz�. Tyle razy ju� opada�y go oszala�e chmary tych stworze�, �e
mia� si� na baczno�ci. Og�lnie jednak m�wi�c, jaszczurki w Cechu Harfiarzy
dzi�ki naukom Menolly zachowywa�y si� ca�kiem przyzwoicie. U�miechn�� si�
s�ysz�c okrzyk Lessy, pe�en zaskoczenia i konsternacji. Kiedy owia� go wiatr od
ich przelotu, pozosta� w miejscu, no i rzeczywi�cie chmara wylecia�a z powrotem
przez wrota. Us�ysza�, jak Lord Groghe przywo�uje swoj� ma�� kr�low�, Merg�, do
porz�dku. Potem odnalaz� go jego w�asny Zair i zbeszta� go, jak gdyby Robinton
naumy�lnie pr�bowa� si� przed nim chowa�, a nast�pnie usadowi� si� na
wy�cie�anym lewym ramieniu.
- No, no! - powiedzia� Robinton, g�adz�c podnieconego malutkiego spi�owego
jaszczura palcem, na co ten odpowiedzia� przesuwaj�c mu pieszczotliwie g�ow� po
policzku. - Przecie� bym ci� nie zostawi�, powiniene� o tym wiedzie�. Czy ty te�
lata�e� z Jaxomem?
Zair przesta� narzeka� i rado�nie pisn��. Potem wyci�gn�� szyj�, by popatrze� w
d� na dziedziniec. Z ciekawo�ci Robinton pochyli� si�, �eby zobaczy�, co te�
zainteresowa�o Zaira, i zobaczy Rutha krocz�cego w kierunku starych stajni.
Robinton westchn��. Niemal�e �a�owa�, �e Jaxomowi pozwolono polecie� na Ruthu.
Jak by�o do przewidzenia, Lord Sangel nadal gwa�townie sprzeciwia� si� temu,
�eby ten m�odzik mia� cieszy� si� przywilejami smoczego je�d�ca. Nie b�dzie te�
Sangel jedynym ze starszego pokolenia Lord�w Warowni, kt�rzy zakwestionuj� takie
panoszenie si�. Robinton odnosi� wra�enie, �e zrobi� dobr� robot�, nastawiaj�c
Groghe'a pozytywnie do ch�opca, no ale Groghe by� inteligentniejszy od Sangela.
Poza tym sam by� w�a�cicielem jaszczurki ognistej, a to powodowa�o, �e mia�
bardziej mi�osierne uczucia w stosunku do Jaxoma i Rutha. Robinton nie m�g�
sobie przypomnie�, czy Sangel nie chcia�, czy te� nie potrafi� Naznaczy�
jaszczurki ognistej. Musi zapyta� Menolly. Jej kr�lowa, Pi�kna, nied�ugo powinna
z�o�y� jajka. Dobrze, �e jego czeladniczka mia�a jaszczurk� ognist� - kr�low�,
tak �e m�g� rozporz�dza� jajkami, rozdaj�c je tam, gdzie uwa�a�, �e wszystkim
przynios� najwi�cej dobrego.
Przygl�da� si� jeszcze przez chwil�, dosy� wzruszony tym widokiem. Z Jaxoma i
Rutha emanowa�a niewinno�� i wra�liwo��, poczucie zale�no�ci od siebie i
wzajemnej opieku�czo�ci.
M�ody Lord przyszed� na ten �wiat w zdecydowanie niekorzystnym momencie, wydarty
z cia�a swojej martwej matki, z ojcem �miertelnie rannym w pojedynku w p�
godziny p�niej. Pami�taj�c, co N'ton i Finder wyjawili mu tu� przed lotem
Jaxoma, Robinton by� z�y na siebie, �e nie zainteresowa� si� bli�ej tym
ch�opcem. Lytol nie by� tak sztywny, �eby nie potrafi� poj�� w lot rady,
zw�aszcza gdyby to by�o dla dobra Jaxoma. Ale Robinton musia� po�wi�ca� tyle
czasu i my�li tak wielu r�nym sprawom, chocia� Menolly i Sebel cieszyli si�
jego pe�nym zaufaniem i byli oddanymi pomocnikami. Zair zapiszcza� i otar� si�
�ebkiem o brod� Harfiarza.
Ten zachichota� i pog�aska� go. Te jaszczurki ogniste, nie d�u�sze ni� m�ska
r�ka, nie dor�wnywa�y inteligencj� smokom, ale by�y w pe�ni zadowalaj�ce jako
towarzysze - a czasami si� nawet przydawa�y.
Lepiej b�dzie, je�eli teraz przy��czy si� do reszty i zobaczy, jak by tu
napomkn�� Lytolowi o swojej propozycji. M�ody Jaxom b�dzie idealnym dodatkiem do
jego planu.
- Robintonie! - F'lar wo�a� go z drzwi prowadz�cych do mniejszej sali
recepcyjnej Warowni. - Chod� no tu szybko. Twoja reputacja jest zagro�ona.
- Moje co? Ju� id�... - D�ugie nogi Harfiarza przenios�y go szybko do sali pod
koniec tego zdania. Z u�miech�w ludzi stoj�cych przy karafkach z winem Hafiarz
nie mia� �adnych trudno�ci z odgadni�ciem, co si� �wi�ci.
- Aha! Chcecie mnie przy�apa�! - zawo�a�, pokazuj�c na wino. - No c�, jestem
pewien, �e potrafi� podtrzyma� tu swoj� reputacj�! O ile tylko poznaczy�e�
poprawnie karafki, Lytolu.
Lessa roze�mia�a si� i podnios�a jedn� z nich, ukazuj�c zebranym, co wybra�a.
Nala�a kieliszek ciemnoczerwonego wina i wyci�gn�a go w kierunku Robintona.
�wiadom, �e zwr�cone s� na niego wszystkie oczy, Robinton podszed� do sto�u,
symuluj�c powolny, bu�czuczny krok. Zauwa�y� spojrzenie Menolly, a ona leciutko
mrugn�a do niego, czuj�c si� teraz ca�kowicie swobodnie w tak dystyngowanym
towarzystwie. Podobnie jak ten ma�y bia�y smok, gotowa ju� by�a do samodzielnego
lotu. I rzeczywi�cie przez ten ca�y d�ugi Obr�t poczyni�a wielkie post�py, w
por�wnaniu z t� niepewn�, nie docenian� dziewczyn� z samotnej Warowni Morskiej.
Musi naprawd� ju� wypchn�� j� z siedziby Cechu Harfiarzy, �eby by�a na swoim.
Robinton da� ca�e przedstawienie pr�buj�c wina, poniewa� niew�tpliwie si� tego
po nim spodziewano. Badawczo obejrza� kolor pod s�o�ce, kt�re zalewa�o sal�,
wci�gn�� g��boko jego aromat, a potem poci�gn�� male�ki �yczek i pracowicie
zacz�� obraca� wino w ustach.
- Hmmm, tak, no dobrze. Nie ma �adnych problem�w z rozpoznaniem tego rocznika -
powiedzia� odrobin� wynio�le.
- No? - zapyta� Lord Groghe, a jego palce zadrga�y z lekka na szerokim pasie, za
kt�ry wsun�� kciuki. Zacz�� z niecierpliwo�ci kiwa� si� na nogach.
- Nigdy nie poganiaj wina!
- Wiesz albo nie wiesz - powiedzia� Sangel, sceptycznie poci�gaj�c nosem.
- Oczywi�cie, �e wiem. To z bende�skiego t�oczenia jedena�cie Obrot�w temu, czy�
nie, Lytolu?
Robinton, �wiadom ciszy panuj�cej w sali, zaskoczony by� wyrazem twarzy Lytola.
Przecie� chyba ten cz�owiek nie by� wci�� jeszcze wyprowadzony z r�wnowagi przez
to, �e Jaxom lata� na swoim ma�ym smoku. Nie, z jego policzka znikn�o ju�
nerwowe drganie mi�nia.
- Mam racj� - powiedzia� Robinton cedz�c s�owa i wskazuj�c oskar�ycielsko palcem
Lorda Opiekuna. - I ty dobrze o tym wiesz, Lytolu. Dok�adnie rzecz ujmuj�c, jest
to t�oczenie p�niejsze, bo wino ma przyjemnie owocowy posmak. Co wi�cej,
pochodzi z pierwszego transportu z Bendenu, kt�ry uda�o ci si� wy�udzi�
pochlebstwami od starego Lorda Raida, powo�uj�c si� na Ruatha�sk� Krew Lessy. -
Zmieni� sw�j g�os, by upodobni� go do ponurego barytonu Lytola. - "Musz� mie�
wino bende�skie dla W�adczyni Weyr�w Perne�skich, kiedy odwiedzi swoj� dawn�
Warowni�". Czy mam racj�, Lytolu?
- Och, masz racj� we wszystkich szczeg�ach - przyzna� Lytol z czym�, co
podejrzanie brzmia�o jak chichot. - Gdy chodzi o wina, Mistrzu Harfiarzu, jeste�
nieomylny.
- Co za ulga - powiedzia� F'lar, klepi�c Harfiarza po ramieniu. - Nigdy bym tego
nie prze�y�, gdyby� straci� reputacj�, Robintonie.
- To odpowiednie wino, �eby uczci� t� okazj�. Zdrowie Jaxoma, m�odego Lorda
Warowni Ruatha i dumnego je�d�ca Rutha. - Robinton zdawa� sobie spraw�, �e tymi
s�owy wpu�ci� smoka mi�dzy intrusie, ale nie by�o co chowa� g�owy w piasek wobec
faktu, �e chocia� Jaxom by� Lordem - elektem Warowni Ruatha, niezaprzeczalnie
by� r�wnie� smoczym je�d�cem. Lord Sangel odchrz�kn�� ostro, zanim poci�gn��
grzeczno�ciowy �yczek. Chmurna mina Lessy �wiadczy�a, �e wola�aby w tym momencie
akurat inny toast.
A potem odchrz�kn�wszy po raz drugi, Sangel naskoczy� na nich, na co w�a�nie
mia� nadziej� Robinton.
- Tak, co do tego, to musimy si� jako� porozumie�, na ile m�ody Jaxom ma by�
smoczym je�d�cem. Dano mi do zrozumienia, kiedy si� Wyklu� ten tam - tu Sangel
machn�� r�k� gdzie� w kierunku stajni - �e jest ma�o prawdopodobne, by to ma�e
stworzenie prze�y�o. Tylko z tego powodu wtedy nie protestowa�em.
- Nie wprowadzali�my pana w b��d naumy�lnie, Lordzie Sangelu - zacz�a Lessa
rozdra�nionym g�osem.
- Nie b�dzie z tym problemu, Sangelu - powiedzia� F'lar dyplomatycznie. - Nie
brak nam du�ych smok�w w Weyrze. Nie b�dzie wi�c potrzebny w walce.
- Nie brak nam r�wnie� wyszkolonych m�czyzn Krwi do przej�cia Warowni -
powiedzia� Sangel, wysuwaj�c do przodu agresywnie szcz�k�.
Mo�na ufa� temu poczciwemu Sangelowi, �e od razu przejdzie do rzeczy, pomy�la�
Robinton z wdzi�czno�ci�.
- Ale nie z Krwi Ruatha�skiej - powiedzia�a Lessa z b�yszcz�cymi oczami.
- Sedno w tym, �e kiedy wyrzek�am si� dziedzictwa tej Warowni zostaj�c
W�adczyni� Weyru, scedowa�am je na jedynego m�skiego potomka z kropl�
Ruatha�skiej Krwi w �y�ach... na Jaxoma! I p�ki ja �yj�, nie dopuszcz� do tego,
by ze wszystkich Warowni na Pernie w�a�nie Ruatha sta�a si� nagrod� w krwawych
pojedynkach toczonych przez m�odszych syn�w. Jaxom pozostaje Lordem - elektem
Warowni Ruatha; nie b�dzie nigdy walcz�cym smoczym je�d�cem.
- Lubi�, �eby wszystko by�o jasne - powiedzia� Sangel, staraj�c si� unikn��
lodowatego spojrzenia, jakim obdarzy�a go Lessa. - Ale musisz przyzna�, o
W�adczyni Weyru, �e je�d�enie na smokach, nawet przy pewnych ograniczeniach,
mo�e by� niebezpieczne. S�ysza�a� chyba o tym m�odym je�d�cu z Dalekich
Rubie�y...
- Jaxom b�dzie zawsze je�dzi� pod czyj�� kontrol� - obieca� F'lar. Rzuci�
ostrzegawcze spojrzenie N'tonowi. - Nigdy nie b�dzie lata� zwalcza� Nici.
Niebezpiecze�stwo by�oby za wielkie.
- Jaxom jest z natury ostro�nym ch�opcem - do��czy� do debaty Lytol - a ja we
w�a�ciwy spos�b u�wiadomi�em mu jego obowi�zki.
Robinton zauwa�y�, �e N'ton skrzywi� si�.
- Zbyt ostro�ny, N'tonie? - zapyta� F'lar, kt�ry r�wnie� zauwa�y� wyraz twarzy
Przyw�dcy Weyru Fort.
- Mo�e - odpowiedzia� taktownie N'ton, sk�oniwszy przepraszaj�co g�ow� w stron�
Lytola. - Chocia� mo�e lepiej opisa�oby to s�owo zahamowany. Nie chcia�bym ci�
obrazi�, Lytolu, ale zauwa�y�em dzi�, �e ch�opiec jest... odseparowany od
innych. Jestem pewien, �e cz�ciowo win� za to ponosi fakt, i� ma swojego smoka.
Poniewa� �adnemu ch�opcu w jego wieku nie pozwolono Naznaczy� jaszczurek
ognistych, ch�opcy z Warowni w najmniejszym stopniu nie doceniaj� jego
problem�w.
- Dorse znowu mu dokucza�? - zapyta� Lytol, szarpi�c doln� warg� i wpatruj�c si�
w N'tona.
- A wi�c jeste� �wiadom tej sytuacji? - zapyta� N'ton z wyra�n� ulg�.
- Oczywi�cie. Jest to jeden z powod�w, dla kt�rych ja sam nalega�em na ciebie,
F'larze, �eby� pozwoli� ch�opcu lata�. B�dzie wtedy m�g� odwiedza� Warownie, w
kt�rych s� ch�opcy w jego wieku i r�wni mu rang�.
- Ale przecie� masz chyba wychowank�w? - zawo�a�a Lessa rozgl�daj�c si� po sali,
jak gdyby przeoczy�a obecno�� m�odzik�w z Warowni.
- Mia�em w�a�nie zaaran�owa� p�roczny pobyt Jaxoma jako wychowanka, ale w�a�nie
Naznaczy�.
- Nie jestem za tym, �eby Jaxoma wyprawia� gdzie� jako wychowanka - powiedzia�a
Lessa marszcz�c brwi. - Przecie� jako ostatni z rodu...
- Ja r�wnie� nie - wtr�ci� Lytol - ale opiek� nad wychowankami trzeba
odwzajemnia�...
- Niekoniecznie - powiedzia� Lord Groghe, klepn�wszy Lytola po ramieniu. - Po
prawdzie to czyste b�ogos�awie�stwo, je�eli si� nie musi. Jest u mnie ch�opak w
wieku Jaxoma, kt�rego trzeba odda� na wychowanie. Ul�y mi, jak nie b�d� musia�
bra� za to jakiego� innego. Kiedy widz�, ile zrobi�e�, �eby Ruatha stan�a z
powrotem na nogi i tak rozkwit�a, Lytolu, s�dz�, �e ten ch�opak nauczy si� od
ciebie w�a�ciwego kierowania Warowni�. To znaczy, je�eli b�dzie mia� jak��
Warowni�, kt�r� m�g�by kierowa�, kiedy dojdzie do pe�noletno�ci.
- To jest nast�pna sprawa, kt�r� chcia�bym poruszy� - powiedzia� Lord Sangel,
podchodz�c do F'lara i ogl�daj�c si� na Groghe'a, oczekuj�c jego poparcia. - Co
my, Lordowie Warowni, mamy zrobi�?
- Zrobi�? - zapyta� F'lar chwilowo nie pojmuj�c.
- Z m�odszymi synami - powiedzia� g�adko Robinton - dla kt�rych nie ma ju�
Warowni. Mogliby zarz�dza� w Po�udniowym Bollu, Forcie, Iscie i Igenie... �eby
tylko wymieni� Lord�w, kt�rzy maj� najwi�ksze rodziny i pe�nych nadziei syn�w.
- Ten Kontynent Po�udniowy, F'larze. Kiedy b�dziemy mogli dopu�ci� ludzi na
Kontynent Po�udniowy? - zapyta� Groghe. - Ten Torik, kt�ry pozosta� w
Po�udniowej Warowni; mo�e jemu przyda�by si� jeden albo dw�ch, albo trzech
mocnych, aktywnych, energicznych, ambitnych ch�opak�w?
- Na Kontynencie Po�udniowym s� W�adcy z przesz�o�ci powiedzia�a Lessa srogo. -
Nikomu tam nie mog� zrobi� krzywdy, poniewa� kraj ten jest chroniony przez
robaki piaskowe lub jak kto woli - p�draki.
- Pami�tam o tym, W�adczyni Weyru - zauwa�y� Groghe podnosz�c brwi. - Najlepsze
miejsce dla nich, nie zawracaj� nam g�owy, robi� co chc�, a nie cierpi� na tym
porz�dni ludzie. G�os Groghe'a, jak spostrzeg� Robinton, pozbawiony by�
zjadliwo�ci, co by�o godne pochwa�y, je�eli wzi�� pod uwag�, jak bardzo
ucierpia�a Warownia Fort od nieodpowiedzialnego kierowania Weyrem Fort przez
T'rona. - Sprawa polega na tym, �e Po�udniowy jest sporej wielko�ci, obsiany
jest te� ca�y robakami, wi�c nie ma znaczenia, czy oni lataj� zwalczac Nici czy
nie, �adnej wi�kszej szkody to nie powoduje.
- Czy by�e� kiedy� poza swoj� Warowni� podczas opadania Nica? - zapyta� F'lar
Groghe'a.
- Ja? Nie! Co ty sobie my�lisz, �e ja zwariowa�em? Chocaa� to stado m�odzik�w,
rw�cych si� do walki z najb�ahszego powodu... �aby� wiedzia�, jak walcz� na
pi�ci. A ca�� bro� kaza�em st�pi�, ale ha�as, jaki robi�, wystarcza, �eby mnie
wp�dzi� Pomi�dzy albo wyp�dzi� na zewn�trz... Och, rozumiem, o co ca chodzi,
Przyw�dco Weyru - doda� ponuro Groghe, a jego palce zata�czy�y raptownie po
szerokim pasie. - Tak, to mo�e sprawia� k�opoty, prawda? Nie jeste�my
przystosowani do �ycia poza Warowniami, czy� nie? Torik wcale nie planuje
powi�kszenia obszaru pod swoj� Warowni�? Co� trzeba zrobi� z tymi m�odszymi z
rod�w. I to nie tylko w mojej Warowni, co, Sangelu?
- Gdybym m�g� co� zaproponowa� - wtr�ci� si� szybko Robinton widz�c, �e F'lar
si� waha. Bior�c pod uwag�, z jak� skwapliwo�ci� F'lar poprosi� go gestem, by
m�wi� dalej, by� chyba wdzi�czny, �e Harfiarz mu przerwa�. - No wi�c p� Obrotu
temu pi�ty syn Lorda Groghe, Benelek, wpad� na pomys�, jak usprawni� pewn�
maszyn� �niwn�. Mistrz kowalski Fortu sugerowa�, �e powinno to zainteresowa�
Fandarela. I rzeczywi�cie poczciwy Mistrz Kowali si� tym zainteresowa�. M�ody
Benelek uda� si� do Telgaru na specjalne szkolenie i nam�wi� tak�e jednego z
syn�w z Dalekich Rubie�y, �eby do niego do��czy�, jako �e ch�opak te� mia�
poci�g do mechaniki. Kr�tko m�wi�c w siedzibie Cechu jest teraz o�miu syn�w
Pan�w Warowni i trzech ch�opc�w z Cech�w Rzemie�lniczych, kt�rzy wykazali si�
podobnymi uzdolnieniami do kowalskiego fachu.
- Co proponujesz, Robintonie?
- Leniwe r�ce siej� niezgod�. Chcia�bym zobaczy� wybranych m�odych luda,
zwerbowanych ze wszystkich Cech�w i Warowni, kt�rzy by wymieniali mi�dzy sob�
pomys�y, a nie wymys�y.
Lord Groghe zamrucza�.
- Oni chc� mie� ziemi�, a nie pomys�y. A co z Po�udniowym?
- To rozwi�zanie mo�na niew�tpliwie rozwa�y� - powiedzia� Robinton, traktuj�c
naleganie Groghe'a tak lekko, jak tylko si� wa�y�. - Je�d�cy z przesz�o�ci nie
b�d� �y� wiecznie.
- Prawd� rzek�szy, Lordzie Groghe, my wcale nie jeste�my przeciwni rozszerzaniu
Warowni na Po�udniowym - powiedzia� F'lar. - Tylko �e...
- Nale�y zdecydowa�, kiedy to zrobi� - doko�czy�a Lessa, kiedy F'lar si�
zaj�kn��. W jej oczach pojawi� si� osobliwy b�ysk, po kt�rym Harfiarz
zorientowa� si�, �e nie jest to jedyne jej zastrze�enie.
- Mam nadziej�, �e nie b�dziemy musieli czeka� do ko�ca tego Przej�cia -
powiedzia� zrz�dliwie Sangel.
- Nie, tylko tak d�ugo, a� minie niebezpiecze�stwo, �e nasze s�owo okryje ha�ba
- powiedzia� F'lar. - Je�eli cofniesz si� my�lami, Weyry zobowi�za�y si�, �e
zbadaj� Kontynent Po�udniowy...
- Weyry zobowi�za�y si� r�wnie�, �e uwolni� nas od Nici oraz Czerwonej Gwiazdy -
powiedzia� poirytowany ju� Sangel. - F'nor i Canth wci�� jeszcze nosz� blizny po
tej Gwie�dzie przypomnia�a mu Lessa, oburzona na krytyk� Weyr�w.
- Bez obrazy, W�adczyni Weyru, F'larze, F'norze - powiedzia� Sangel mamrocz�c i
niezbyt subtelnie maskuj�c swoje rozdra�nienie.
- To jeszcze jeden pow�d, dla kt�rego mog�oby okaza� si� zbawienne �wiczenie
m�odych umys��w w odkrywaniu nowych sposob�w na robienie r�nych rzeczy -
powiedzia� Robinton, g�adko odwracaj�c uwag� Sangela.
Robinton by� ogromnie zadowolony z nastawienia Sangela. Przypomina� ostatnio
F'larowi i Lessie, �e starsi Lordowie Warowni uparcie trwali w przekonaniu, �e
gdyby je�d�cy smok�w naprawd� si� do tego p