2385

Szczegóły
Tytuł 2385
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2385 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2385 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2385 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Kryszta�owy gryf" autor: Andre Norton Oto pocz�tek przyg�d Kerovy, przysz�ego pana-dziedzica na Ulmsdale z High Hallack Urodzi�em si� dwakro� przekl�ty. Po pierwsze, ojcem moim by� Ulric, Pan na Ulmsdale na p�nocy. A o jego krwi m�wiono zatrwa�aj�ce rzeczy. M�j pradziad, Ulm Rogor�ki, ten kt�ry poprowadzi� sw�j lud na p�nocne niziny i wynaj�� w��cz�g�w morskich, za�o�ycieli Ulmsportu, ograbi� by� pewn� siedzib� ludzi Starej Rasy, zabieraj�c zamkni�ty w niej skarb. Wiadomo by�o, �e nie by� to skarb zwyczajny, bo ja�nia� w ciemno�ci. Natomiast po grabie�y nie tylko Ulma, ale wszystkich, kt�rzy towarzyszyli mu podczas owej strasznej wyprawy, nawiedzi�a bolesna choroba cia�a, od kt�rej wi�kszo�� z nich pomar�a. Gdy urodzi�em si� ja, m�j ojciec dobiega� ju� �redniego wieku. Zanim wzi�� moj� matk�, mia� ju� dwie panie i ka�da z nich powi�a mu dzieci, lecz rodzi�y si� martwe lub wcze�nie schodzi�y ze �wiata, bowiem wszystkie by�y s�abe i chorowite. Lecz on poprzysi�g� sobie mie� dziedzica, wi�c odsun�� swoj� drug� ma��onk�, gdy sta�o si� jasne, �e nie da mu potomstwa i poj�� moj� matk�. Krew mojej matki r�wnie� obci��y�a mnie kl�tw�. Matk� mi by�a Pani Tephana, c�rka Fortala z Paltendale, doliny le��cej nieco bardziej na p�nocny zach�d. S� jeszcze tacy; kt�rzy kre�l� znaki urok odczyniaj�ce, napotkawszy mieszka�ca Paltendale, i twierdz�, �e w czasach, gdy nasze plemi� osiedli�o si� na tej ziemi, �yli tam jeszcze przedstawiciele Starej Rasy, podobni do ludzi, i �e nasz lud, zwany Granicznikami, zmiesza� si� krwi� z nimi, wi�c potomkowie tego plemienia nie s� w pe�ni lud�mi. Jak by nie by�o, m�j ojciec pragn�� rozpaczliwie dziedzica. Tephana, niedawno owdowia�a, by�a ju� matk� zdrowego dziecka, Hlymera, w owym czasie maj�cego blisko dwa lata. M�j ojciec got�w by� zapomnie� o posagu, og�uchn�� na wszelkie pog�oski o krwi pomieszanej i przywita� pani� z wszelkimi honorami. Z tego, co s�ysza�em, zgodzi�a si� ch�tnie, nawet mimo przekle�stwa, kt�re ci��y�o na rodzie mojego ojca za kradzie� skarbu. Rozwi�zanie nadesz�o za wcze�nie i w dziwnych okoliczno�ciach. Moja matka by�a w�a�nie w drodze do chramu Gunnory, aby z�o�y� ofiar� na syna i szcz�liwy por�d. O dzie� drogi od chramu nagle poczu�a b�le. Nie by�o w pobli�u �adnego dworu ani nawet chaty, a zbiera�o si� na wielk� burz�. S�u��ce i zbrojna eskorta wnie�li j� pod dach, kt�ry w innych okoliczno�ciach omini�to by: do wn�trza owych tajemniczych i budz�cych groz� ruin po Dawnych - ludziach Starej Rasy posiadaj�cych niezwyk�� Moc. W�adali oni na dolinach w zamierzchlej przesz�o�ci, zanim nasi dziadowie przyw�drowali tu z po�udniowych stron. Budowla by�a w dobrym stanie, co cz�sto si� zdarza w przypadku konstrukcji pozostawionych przez �w tajemniczy nar�d. Poniewa� zdaje si�, i� Starzy Ludzie umieli spoi� kamienie czarami tak silnie, �e nawet czas ich nie m�g� naruszy�. Dlatego niekt�re ich miejsca sprawiaj� wra�enie, i� opuszczono je zaledwie wczoraj. Nikt nie wiedzia�, czemu w�a�nie ta s�u�yli. Lecz wewn�trz na �cianach widnia�y rze�bione postaci kobiet i m�czyzn, i inne, przypominaj�ce ludzi. Matka rodzi�a nielekko i s�u�ki obawia�y si� o jej �ycie. Gdy si� urodzi�em, niemal �a�owa�y, �e prze�y�a. Kaza�a sobie poda� niemowl� i obejrzawszy mnie ca�ego, krzykn�a strasznym g�osem i straci�a zmys�y, a ma�o brakowa�o, �eby i rozum. Przez kilka nast�pnych tygodni my�l jej b��dzi�a po jakich� nieznanych rozdro�ach. Nie by�em podobny do innych dzieci. Moje stopy nie ko�czy�y si� palcami jak u ludzi, ale rozszczepionymi kopytami pokrytymi rogiem jak paznokcie. Z mojej twarzy, pod sko�nymi brwiami, wyziera�y oczy koloru bursztynu, niepodobne do �adnych oczu na ludzkim obliczu. St�d wszyscy, kt�rzy na mnie spojrzeli, poznali, �e cho� zdawa�em si� silniejszy i zdrowszy od moich nieszcz�snych przyrodnich braci i si�str, we mnie przekle�stwo objawi�o si� inaczej. Nie s�abowa�em, nie umar�em, ale rodem i chowa�em si� dobrze. Jednak�e matka nie chcia�a mnie zna� twierdz�c, �em diabelskim podrzutkiem i wyros�em z czar�w zasianych w jej �onie. Gdy zaniesiono mnie do niej, zacz�a bredzi� nieprzytomnie, tak �e obawiano si�, czy wr�ci do zdrowia i czy jej stan si� nie utrwali. Wreszcie oznajmili, i� nie ma innego dziecka pr�cz Hlymera - a p�niej mojej siostry Lisany, kt�ra urodzili si� w rok potem: jasnowlosa panienka bez �adnej skazy. Ona sprawia�a mojej matce wiele rado�ci. Natomiast dla mnie brak�o miejsca pod dachem zamku ~llmskeep i odes�ano mnie, abym chowa� si� u jednego, z le�nik�w. Chocia� matka si� mnie wypar�a, ojciec - nie powodowany uczuciem, poniewa� uczucia nigdy mi moi najbli�si nie okazali, ale dum� rodow� - zapewni� mi wychowanie godne mojego urodzenia. Nada� mi imi� Kerovan, noszone niegdy� przez jednego z mych dziad�w, ws�awionego w bojach, i dopilnowa�, bym uczy� si� w�adania broni� jak przysta�o m�odzie�cowi szlachetnego rodu i znaku, wyznaczaj�c mi na opiekuna niejakiego Jagona. By� to m�� dobrze urodzony, cho� nie posiada� wlasnej ziemi, a u mego ojca zarz�dza� dworem, p�ki nie okula� po wypadku w g�rach. Jagon by� mistrzem sztuki wojennej, zr�czny nie tylko w po�ledniejszych �wiczeniach, kt�rych mo�na wyuczy� ka�dego ch�opca o silnych cz�onkach i bystrych oczach, ale i we wszystkim, co wymaga�o zmy�lnych sposob�w i co wi�za�o si� z rozkazywaniem wi�kszym lub mniejszym grupom ludzi. Ten niegdy� ruchliwy m�czyzna, teraz okaleczony i zmuszony �y� zaledwie po�ow� �ycia, zmusza� sw�j rozum do pracy tak, jak niegdy� cia�o. Wci�� zg��bia� wiedz� bitewn� i czasami noc� widywa�em go nachylonego nad kawa�kiem wyg�adzonej kory, cierpliwie i z trudem spisuj�cego nieforemnym pismem przypadki �amania obl�e�, prowadzenia natarcia i tym podobne. Przy tym ca�y czas m�wi� do mnie i dla podkre�lenia tej czy innej uwagi, k�u� kor� ostrzem no�a, kt�rego u�ywa� zamiast rylca. Jagon w swoim �yciu widzia� o wiele wi�cej ni� wi�kszo�� .mieszka�c�w dolin, kt�rzy poznawali najwy�ej trzy, mo�e cztery doliny poza w�asn�. We wczesnej m�odo�ci trafi� za morze i podr�owa� razem z gro�nymi kupcami z Sulkaru, �eglarzami i w��cz�gami morskimi, do krain owianych legend� - Karstenu, Alizonu i Estcarpu. Niewiele mi opowiada� o tej ostatniej i zdawa� si� niepokoi�, gdy prosi�em go, aby mi opisywa� swe w�dr�wki. M�wi� tylko, �e by� to kraj, gdzie zakl�cia i czary by�y tak pospolite jak zbo�e, �e wszystkie tamtejsze kobiety by�y czarownicami i uwa�a�y si� za lepsze od m�czyzn, trzymaj�c si� od nich z dala; wi�c by�o to miejsce, gdzie trzeba by�o mie� ocz otwarte, st�pa� ostro�nie i m�wi� niewiele. Wspominam Jagona z wdzi�czno�ci�. Najwyra�niej widzia� we mnie zwyk�ego ch�opca, a nie potwora. Dlatego gdy by�em razem z nim, mog�em zapomnie� o swojej inno�ci, by� spokojny i zadowolony. Tak wi�c Jago uczy� mnie sztuki wojennej - a w�a�ciwie tego wszystkiego, co dziedzic doliny wiedzie� powinien. Bowiem w owych dniach nie znali�my prawdziwej wojny, wojn� nazywaj�c drobne utarczki mi�dzy rywalizuj�cymi panami albo wyprawy przeciw wyj�tym spod prawa mieszka�com Ziem Spustoszonych. Ich widywali�my cz�sto podczas d�ugich zim, kiedy g��d i z�a pogoda gna�y ich przeciw nam. �upili nasze spichrze i walczyli o nasze ciep�e dwory i zagrody. W latach p�niejszych wojna zmieni�a twarz na bardziej srog� i m�owie mieli jej a� nadto. Nie by�a to ju� gra; kt�ra .toczy�a si� wed�ug pewnych regu�, i w kt�r� mo�na . by�o bawi� -si� tak, jak przesuwa si� pionki na planszy w d�ugie zimowe wieczory: Je�eli Jago� by� mi nauczycielem szermierki, to Riwal M�dry. objawi� mi, i� po �wiecie mo��a kroczy� r�nymi .drogami. Pows�echnie -uwa�ano, �e tylko niewiasta- mo�e posi��� - sztuk� leczenia i czyni� zakl�cia, do kt�rych uciekamy si� w potrzebie cia�a i ducha. St�d-Riwa� jak i-ja byli�my obcy naszym r�wie�nikom. Pragn�� on wiedzy tak, jak g�oduj�cy mo�e pragn�� chleba. Czasami wyrusza� na w�dr�wki nie tylko po lesie, lecz dalej, bo zapuszcza� si� nawet na Ziemie Spustoszone, zwane Od�ogami. Wraca� obarczony ci�arem tobo�a niby w�drowny kupiec, kt�ry obnosi ze sob� zapasy swych towar�w. By� spokrewniony z Naczelnym Le�niczym i dlatego zezwolono mu przej�� jedn� z pobliskich cha�up. Uszczelni� j� i ociepli� w�asnymi r�koma, a nad drzwiami zawiesi� mask� z kamienia, kt�rej rysy nie przypomina�y �adnego ze znanych nam ludzi. Owszem, spozierano bokiem na Rivvala, lecz niech Tylko zaniemo�e zwierz� c�y m�� zlegnie powalony nieznan� chorob� - po niego posy�ano. Wok� jego sza�asu ros�y przer�ne zio�a; niekt�re od dawna znane ka�dej niewie�cie z dolin. Lecz by�y tu te� i inne, sprowadzone przeze� z daleka, kt�rych korzenie ok�ada� grubo ziemi� i piel�gnowa� wielce troskliwie. Wszy�-tko rnu - ros�o; tote� rolnik, - kt�ry pragn�� mie� najlepsze zbiory, szed� do� w czas siejby z czapk� w gar�ci i prosi�, by M�dry raczy� rzuci� okiem na jego ziemie i doradzi�. Nie tylko umia� zbudzi� �ycie zielone, ale i wykrzesa� �ywot z wszelkiego stworzenia, co na skrzyd�ach wzlatuje tub biega na czterech �apach. Choic ptaki i zwierz�ta przychodzi�y do niego same albo �stre�nie zanosi� je do swojej cha�upy: Tam je leczy� i opiekowa� si� nimi, p�ki nie mog�y same � siebie zadba�. J~ to wystarczy�oby, aby towarzysze odsun�li si� od niego, a wiadomo by�o wszystkim, �e Riwal chadza� te� do miejsc nale��cych do Dawnych i szuka� tajemnic nigdy przez nasze plemi� nie poznanych. Dlatego obawiano si� go. Mimo to wszystko, a w�a�ciwie dzi�ki temu mnie poci�ga�. Mia�em wyostrzony s�uch jak ka�de dziecko, kt�re widzi, �e m�wi si� o nim zas�oniwszy wargi d�oni�. Zna�em opowie�ci o mym pochodzeniu, o kl�twie ci���cej na rodzie Ulma, jak r�wnie� wzmianki o przedziwnej mieszaninie, kt�ra skazi�a krew mojej matki. By� mo�e dowodem na obie kl�twy by�o to, co by�o moim cia�em. Wystarczy�o mi spojrze� w lustro wypolerowanej tarczy Jagona, aby si� o tym przekona�. Szed�em do Riwala na poz�r odwa�nie, lecz czuj�c wewn�trzny ch��d, kt�ry mimo mego m�odego wieku stara�em si� zwalczy�. Zasta�em go na kolanach: rozsadza� ro�liny o li�ciach d�ugich, w�skich, wyci�tych ostro niby groty w��czni na dziki. Nie podni�s� g�owy, gdy podchodzi�em, ale odezwa� si� jak gdybym sp�dzi� ca�y ranek w jego towarzystwie. - M�dre nazywaj� to Smoczym J�zykiem. - Mia� mi�kki g�os, z lekka dr��cy, niemal si� j�ka�. - M�wi�, �e wynajdzie ropiej�c� materi� w nie zagojonej ranie i tak jak j�zykiem wyli�e skaleczenie na czysto. Zobaczymy, zobaczymy. Ale nie dlatego tu stoisz, Kerovanie, by m�wi� o ro�linach, nieprawda�? - Nie dlatego. Mawiaj�, �e posiad�e� wiedz� o ludziach Starej Rasy. Przysiad� na pi�tach, by spojrze� mi w oczy. - Ma�� jej cz�stk�. Mo�emy patrze� i dotyka�, szuka� i bada�, ale ich mocy nie z�apiemy w sie� ani pu�apk�. Mo�na mie� jeno nadziej� wymie�� tu czy tam okruch, mo�emy snu� domys�y, wiecznie poszukuj�c. Oni posiedli ogromn� wiedz� o budowaniu, tworzeniu, �yciu - kt�rej nigdy nie obejmiemy rozumem. Nawet nie wiemy, dlaczego wi�kszo�� z nich odesz�a z High Hallack, kiedy przybyli tu pierwsi nasi przodkowie. Nie my ich wy parli�my, nie - ju� w�wczas ich zamki i �wi�tynie, ich Siedziby Mocy opustosza�y. Tu i tam; owszem, paru jeszcze si� osta�o. Mo�na ich by�o jeszcze znale�� na Ziemiach Spustoszonych i poza nimi, na terenach, gdzie my jeszcze si� nie zapu�cili�my. Lecz wi�kszo�� - znikn�a mo�e na d�ugo przed pojawieniem si� ludzi, takich jakich my znamy. C�, poszukiwania tego, co mo�e tu tkwi� ukryte, wystarcz�, by zape�ni� �ywot, a mimo to nie znajdzie si� dziesi�tej dziesi�tych cz�ci! W jego br�zowej od s�o�ca twarzy oczy iskrzy�y si� takim samym blaskiem jak ten, kt�ry spostrzeg�em u Jagona, gdy m�wi� o sztuczce fechtunku lub o sprytnej zasadzce. Teraz Riwal badawczo mi si� przygl�da�. - Czego szukasz u Dawnych? - Wiedzy - odpar�em. - Wiedzy o tym, dlaczego jestem czym jestem: ni m��, ni... - Zawaha�em si�, gdy� duma nie zezwoli�a mi wyrazi� rzeczy, kt�re us�ysza�em w szeptach. Riwal skin�� g�ow�. - Ka�dy cz�owiek winien szuka� wiedzy, a najpilniej wiedzy o samym sobie. Lecz takiej wiedzy ja ci da� nie mog�. Chod�. Wsta� i ruszy� w kierunku sza�asu ko�ysz�cym si� krokiem le�nika. Poszed�em za nim, zaniechawszy dalszych pyta� i wszed�em do skarbca Riwala. Mog�em jedynie stan�� tu� przy drzwiach i patrze� na to wszystko, co mnie otacza�o, poniewa� nigdy przedtem nie widzia�em tylu rzeczy, a ka�da z nich przyci�ga�a wzrok i domaga�a si� bli�szej uwagi. W koszach i na gniazdach siedzia�y dzikie zwierz�ta i ptaki, obserwuj�ce mnie b�yszcz�cymi i nieufnymi oczyma. A mimo to zdawa�o si�, �e czuj� si� w tym miejscu bezpieczne, nie ucieka�y i nie kry�y si� ze strachu. Na �cianach wisia�o wiele p�ek, a na ka�dej szorstkiej, �le oheblowanej desce t�oczy�y si� ci�kie gliniane naczynia, wi�zki ziela i korzonk�w, a tak�e kawa�ki i cz�ci przedmiot�w, kt�re mog�y pochodzi� tylko z siedzib Dawnych. W izbie sta�o te� ��ko i dwa sto�ki ustawione tak blisko paleniska, �e niemal dotyka�y ognia. Reszta sza�asu zda�a si� raczej sk�adem ni� ludzkim- mieszkaniem. Riwal stan�� po�rodku i opar� pi�ci na biodrach; obracaj�c g�ow� w lewo i prawo, jakby chcia� wy�owi� wzrokiem co� szczeg�lnego spo�r�d owej mnogo�ci rzeczy. Wci�gn��em nosem powietrze. Miesza�y si� w nim r�ne zapachy. Aromat zi� zmaga� si� z pi�mowym odorem zwierz�t i woni� strawy warzonej w garncu zawieszonym na �a�cuchu nad paleniskiem. Lecz w �adnej mierze nie by� to obrzydliwy zapach brudu. - Szuka�z �lad�w Starej Rasy, wi�c spojrzyj tutaj! Riwal wskaza� na jedn� z p�ek. Wymin��em dwa kosze zaj�te prze� kud�atych mieszka�c�w i podszed�em bli�ej, by zobaczy� to, na co wskazywa�: roz�o�one fragmenty niewielkich figurek i masek, z kt�rych jedna czy dwie by�y ca�e. Niekt�re potrzaskane c��ci uda�o mu si� dopasowa� do siebie i z�o�y� w czytelne kszta�tami figurki. Czy rzeczywi�cie by�y to wizerunki istot �yj�cych po�r�d Dawnych, czy �y�y jedynie w wyobra�ni swych tw�rc�w, nie wiadomo. Lecz by�y pi�kne, nawet je�eli nadano im groteskow� form� - sam widzia�em. By�a tam figurka skrzydlatej kobiety, niestety pozbawionej g�owy, i m�czyzny, z kt�rego czo�a wyrasta�y dwa zakr�ywione rygi, a: mimo to jego twarz mia�a wyraz szlachetny i spokojny, jakby nale�a�a do cz�owieka wielkiego duchem. By�a tam posta� o d�oniach i stopach spi�tych b�onami, najwyra�niej b�d�ca obrazem mieszka�ca w�d, i jeszcze jedna niewielka posta�, chyba kobiety, kt�rej ca�e niemal cia�o przykrywa� p�aszcz d�ugich w�os�w. Te figurki uda�o si� Riwalowi w wi�kszej cz�ci odtworzy�. Pozosta�e by�y w kawa�kach: g�owa, ukoronowana lecz bez nosa i o pustych oczodo�ach, delikatna d�o� z palcem wskazuj�cym i kciukiem ozdobionymi metalowymi pier�cieniami misternej roboty, kt�re teraz zdawa�y si� by� wro�ni�te w nie znane mi tworzywo (nie kamie�), z kt�rego t� d�o� sporz�dzono. . Nie dotkn��em niczego, sta�em tylko i patrzy�em, i zrodzi�a si� we mnie t�sknota, aby dowiedzie� si� wi�cej o tych ludziach. Zrozumia�em nienasycony g��d i ci�g�e poszukiwania Riwala, jego cierpliwe pr�by odtworzenia ca�o�ci ze znalezionych cz�ci, po to, aby ujrze�, odgadywa�, lecz do ko�ca nigdy nie wiedzie�... I tak r�wnie� Riwal sta� si� moim nauczycielem. Chodzi�em z nim do miejsc, kt�rych inni unikali, dla poszukiwa� i domys��w, zawsze maj�c nadziej�, �e znalezisko b�dzie nam kluczem do otwarcia drzwi do przesz�o�ci albo przynajmniej pozwoli nam przelotnie j� ujrze�. M�j ojciec odwiedza� mnie miesi�c w miesi�c, a kiedy sz�o mi na dziesi�ty rok, rozm�wi� si� ze mn� powa�nie. Dostrzega�em wyra�nie, �e gn�bi go niepok�j, a jego otwarto�� mnie nie zdziwi�a, poniewa� zawsze traktowa� mnie nie jak dziecko, lecz jak rozumnego cz�owieka. Teraz by� niezwykle powa�ny i ja r�wnie� przej��em si� powag� sprawy. - Jeste� jedynym synem z mojej krwi - zacz��, jakby z trudem dobieraj�c w�a�ciwych s��w. - Wed�ug prawa i zwyczaju zasi�dziesz na Wysokim Stolcu w Ulmskeep po mnie. Zamilk� na tak d�ugo, �e odwa�y�em si� przerwa� jego zadum�, za kt�r� - wiedzia�em - kry�a si� troska i niepok�j. - S� tacy, co widz� to inaczej. - Nie by�o to pytanie, gdy� wiedzia�em, �e oznajmiam rzeczy oczywiste. Zmarszczy� brew. - Kto ci to m�wi�? - Nikt. Sam zgad�em. Nasro�y� si� jeszcze bardziej. - Odgad�e� prawd�. Wzi��em Hlymera pod swoj� opiek�, poniewa� tak nale�a�o post�pi�, gdy jego matka zosta�a Pani� na Ulm. Nie ma on prawa by� wyniesiony na tarczy na Wysoki Stolec po mojej �mierci. Tobie to przeznaczone. Lecz teraz naciskaj� na mnie, abym z��czy� d�onie Lisany i Rogeara, kt�ry jest z tob� spokrewniony. Szybko poj��em, co zamierza mi powiedzie�; cho� nie chcia�em tego s�ysze�. Mimo to sam bez wahania wyrzek�em: - A Rogear b�dzie ro�ci� prawo do Ulmsdale przez ma��e�stwo. Ojciec si�gn�� r�koje�ci miecza i zacisn�� na niej pi��. Wsta� i pocz�� chodzi� wielkimi krokami tam i z powrotem, st�paj�c ci�ko, jakby szuka� mocnego oparcia przed atakiem. - To sprzeciwia si� zwyczajom, lecz oni zadr�czaj� mnie t� spraw� we dnie i w nocy, uszy mi od tego p�kaj�, wreszcie og�uchn� w moim w�asnym domu! Poj��em pe�en goryczy, i� "oni", o kt�rych m�wi�, by�a to przede wszystkim matka, kt�ra nie chcia�a mnie nazwa� synem. Lecz milcza�em. Ci�gn�� dalej: - Dlatego u�o�y�em ma��e�stwo dla ciebie, Kerovanie, ma��e�stwo godne dziedzica, a�eby wszyscy zobaczyli, �e nie zamierzam uczyni� niczego przeciw tobie, ale odda� ci wszystko, co wed�ug prawa krwi i naszego. ludu tobie si� nale�y. Za dziesi�� dni Nolon jedzie do Ithkrypt z toporem, kt�ry zast�pi ci� na ceremonii za�lubin. M�wiono mi, �e Joisan jest godnym ciebie dziewcz�ciem w odpowiednim wieku, m�odsza od ciebie o dwa lata. Ma��e�stwo doda ci powagi i sprawi, �e nikt ci� nie odsunie - �hocia� swoj� �on� ujrzysz mo�e dopiero w Roku Ognistego Trolla. Policzy�em w my�li: za osiem lat. Zadowoli�o mnie to. W owym czasie ma��e�stwo nie mia�o dla mnie �adnego znaczenia, opr�cz tego, �e ojciec uwa�a� je za rzecz wielkiej wagi. Przysz�o mi na my�l, lecz nie odwa�y�em si� w tamtej chwili zapyta� go, czy powie Joisan lub jej krewnym, jakiego to panicza spotka w dzie� swoich prawdziwych za�lubin... �e by�em tym, czym by�em. Skuli�em si� w duchu na my�l o tym spotkaniu. Lecz dla ch�opca w moim wieku ten straszny dzie� zdawa� si� niezmiernie odleg�y i do tego czasu mog�o zdarzy� si� co�, dzi�ki czemu nigdy nie nadejdzie. Nie widzia�em, jak Nolon wyrusza�, by odegra� moj� rol� w za�lubinach przez top�r; poniewa� wyje�d�a� z Ulmskeep, a ja na zamku nie bywa�em. Dopiero w dwa miesi�ce p�niej przyszed� do mnie ojciec, ju� spokojniejszy, by oznajmi� mi, �e Nolon wr�ci� i �e bezpiecznie za�lubiono mnie dziewcz�ciu, kt�rego nigdy nie widzia�em i mia�em nie ujrze� co najmniej przez nast�pne osiem lat. Potem niewiele my�la�em o tym, �e mam swoj� pani�, mocno zaj�ty nauk� i jeszcze bardziej wyprawami u boku Riwala. Chocia� powierzono mnie opiece Jagona, nie protestowa�, gdy sp�dza�em czas z Riwalem. Po��czy�a ich dziwna przyja��, mimo �e tak wielce r�nili si� sposobem my�lenia i dzia�ania. W miar� up�ywu lat pogorszy�o si� zdrowie mojego nauczyciela: da�a zna� o sobie stara rana i teraz z trudno�ci� stawa� do walki ze mn� na miecze lub topary. Nadal by� jednak wyborowym kusznikiem. I jak dawniej umia� czyta� mapy i rozwa�a� plany bitewne. Nie s�dzi�em, by takie umiej�tno�ci przyda�y mi si� w �yciu, ale s�ucha�em uwa�nie z obowi�zku, co w p�niejszych czasach okaza�o si� dla mnie zbawienne. Natomiast Riwal zdawa� si� wcale nie starze� i podejmowa� wci�� w�dr�wki w �wiat, niestrudzenie stawiaj�c swoje d�ugie kroki. I chocia� nigdy nie posiad�em tak obszernej wiedzy o ro�linach jak on, znalaz�em ni� porozumienia z ptakami i zwierzyn�. Zaprzesta�em polowa� dla przyjemno�ci. Przyjemno�� czerpa�em ze �wiadomo�ci, �e dzikie stworzenia nie l�ka�y si� mnie. Jednak�e najwspanialsze by�y nasze odwiedziny siedzib Dawnych. Riwal zapuszcza� si� w swoich poszukiwaniach coraz dalej i dalej, a� za granice Od�og�w, maj�c wiecznie nadziej�, �e odkryje co� z przesz�o�ci, co zachowa�o si� w kszta�cie nie naruszonym przez czas: Zwierzy� mi si�, �e jego najwi�kszym pragnieniem jest znale�� zw�j pisma lub odczyta� zapis runiczny. Kiedy nadmieni�em, �e odczytanie takiego zapisu mo�e by� niemo�liwe przy jego wiedzy, bowiem Dawni zapewne nie pos�ugiwali si� naszym j�zykiem, przytakn��. Lecz czu�em, �e w gruncie rzeczy nie dopuszcza� do siebie tej my�li i jest przekonany, �e ta sama Moc, kt�ra da mu skarb znale��, pozwoli zrozumie� zapis. Za�lubiono mnie w Roku Pluj�cej Ropuchy. Gdy wchodzi�em w wiek m�ski, od czasu do czasu dziwnie nachodzi�y mnie my�li o mojej dalekiej pani. W zagrodzie le�nika mieszka�o dw�ch m�odzie�c�w w moim wieku. Nigdy nie byli mi towarzyszami dzieci�cych zabaw ani kompanami w p�niejszych latach. Dzieli�a nas nie tylko ranga. Odk�d zrozumia�em otaczaj�cy mnie �wiat, to oni w�a�nie u�wiadomili mi, �e przez m�j niecz�owieczy wygl�d nie�atwo przyjdzie mi zawiera� znajomo�ci. Tylko dw�ch doros�ych m��w by�o mi przyjaci�mi - Jagom kt�ry m�g�by by� moim ojcem, i Riwal, jakby brat starszy (o, jak czasami �a�owa�em, �e nim nie jest!). Kiedy� ci ch�opcy le�nika szli na targ jesienny, a do troczk�w przy kaftanach przymocowane mieli panie�skie wst��ki. �miali si� i szeptali o przygodach, kt�rych by�y znakiem. Wtedy zrodzi�a si� we mnie pierwsza silna obawa, �e gdy nadejdzie czas osobi�cie upomnie� si� o Joisan, by� mo�e b�d� dla niej r�wnie odra�aj�cy jak dla mojej matki. Co si� stanie, gdy moja �ona zawita w Ulmsdale i b�d� zmuszony jej si� pokaza�? A je�eli odwr�ci si� ode mnie z nieskrywanym wstr�tem? M�j sen pocz�y trapi� zmory i wreszcie Riwal rozm�wi� si� ze mn� bezpo�rednio i szczerze, tak jak to potrafi�, gdy zmusza�a do tego chwila. Za��da� ode mnie, bym wyjawi�, jakie z�e my�li mnie op�ta�y. Powiedzia�em piawd�, maj�c mimo wszystko nadziej�, �e czym pr�dzej zapewni mnie, i� dostrzegam potwory tam, gdzie s� tylko cienie, i ie nie musz� si� obawia� niczego - chocia� zdrowy rozs�dek i do�wiadczenie przemawia�y za czym innym. Niczym mnie nie pocieszy�. Miast tego milcza� chwil�, patrz�c w d� na swe d�onie, dot�d zaj�te sk�adaniem okruch�w figurek, teraz z�o�one nieruchomo na stole. - Zawsze mi�dzy nami by�a prawda, Kerovanie - rzek� wreszcie. - Znam ci� dobrze i zawsze ciebie wybra�bym na towarzysza spo�r�d innych. Lecz czy mog� obieca�, �e ten zwi�zek da ci szcz�cie? Mog� jedynie �yczy� ci pokoju i... - Zawaha� si�. - Niegdy� szed�em �cie�k�, kt�ra.wydawa�o mi si� - mog�a zako�czy� si� z��czeniem d�oni i by�em przez kr�tki czas szcz�liwy: Ty nosisz swoj� inno�� na widoku, ja nosz� swoj� wewn�trz. Ale ona istnieje. I ta; z kt�r� chcia�em dzieli� Kielich i P�omie�, dojrza�a t� inno�� i zl�k�a si�. - Tyle �e nie by�e� jeszcze za�lubiony - odezwa�em si�. - Nie, nie by�em. I mia�em co� innego. - To znaczy? - zapyta�em szybko. - To! - Roz�o�y� ramiona, jakby chcia� obj�� v~rszystko, co go otacza�o pod tym dachem. - Niech to r�wnie� b�dzie moje - powiedzia�em. Poj��em �on�, bo taki by� zwyczaj i dla uspokojenia obaw ojca. To, co widzia�em i s�ysza�em o ma��e�stwach pan�w na dolinach, nie dawa�o mi du�ego wyobra�enia o szcz�ciu. Dziedzice i panowie brali �ony chc�c powi�kszy� swe w�o�ci, lub pragn�c dziedzica rodu. Je�eli potem pojawi�a si� wzajemna sk�onno��, mieli szcz�cie, ale z pewno�ci� nie zawsze tak si� zdarza�o. - Mo�e... - Riwal skin�� g�ow�. - Jest co�, nad czym wiele my�la�em. Mo�e nadszed� czas, .by si� tego podj��. - P�j�� Drog�! - Zerwa�em si� ochoczo, jak gdybym chcia� wyruszy� na ow� tajemnicz� a kusz�c� wypraw� ju� zaraz. Bo rzeczywi�cie by�a tajemnicza i kusi�a prawdziwie. Trafili�my na Drog� podczas naszej ostatniej podr�y po Od�ogach. By�a zbudowana w spos�b, kt�ry okrywa� ha�b� wszystkie budowle w dolinach: Nasze drogi przy tej by�y jak polne trakty, po kt�rych porusza� si� godzi�o jedynie bydl�tom. To, co odkryli�my; by�o kra�cem w pe�nym tego s�owa znaczeniu: pieczo�owicie u�o�ony bruk nagle urywa� si� i nie znale�li�my niczego, z czego mo�na by wyczyta�, dlaczego. Tajemnica zaczyna�a si� niemal na naszym progu - ten kraniec le�a� zaledwie o p� dnia w�dr�wki od cha�upy Riwala: Trakt prowadzi� w g��b Ziem Spustoszonych, szeroki i prosty, miejscami przysypany nawian� wiatrem ziemi�. Rzeczywi�cie, od dawna przemy�liwali�my nad wypraw� w poszukiwaniu drugiego ko�ca Drogi. My�l o podr�y ca�kowicie przys�oni�a mi posta� Joisan. I tak by�a ona dla mnie tylko imieniem, a spotkanie z ni� nale�a�o do odleg�ej przysz�o�ci. Za� Drog� mieli�my ju� teraz przed nami. Za swe czyny odpowiada�em jedynie przed Jagonem, a w tym czasie odbywa� swoj� doroczn� podr� do Ulmskeep, by na zamku spotka� si� ze starymi towarzyszami broni i zameldowa� si� memu ojcu. By�em wi�c wolny i mog�em p�j��, gdzie mia�em ochot�, a to oznacza�o p�j�� Drog�. Oto pocz�tek przyg�d Joisan, panny z Ithkrypt w Ithdale z High Hallack Ja, Joisan, zosta�am za�lubiona w czas �niw w Roku Pluj�cej Ropuchy. Na og� nie uwa�ano owego roku za sprzyjaj�cy wszelkim pocz�tkom, ale stryj m�j, Cyart, kaza� trzykrotnie czyta� gwiazdy Damie Lorlias z Opactwa Norstead (tej, kt�ra by�a wielce uczona w rzeczach tajemnych, tak �e m�czy�ni i niewiasty podr�owali wiele mil, by zasi�gn�� jej rady). Orzek�a ona, i� zapisane mi ma��e�stwo jest konieczne dla mego w�asnego dobra. Przyznam, �e niewiele wi�cej wiedzia�am ponad to, �e sprawa wywo�a�a zamieszanie, kt�re skupi�o si� na mnie, i musia�am bra� udzia� w d�ugich i m�cz�cych ceremoniach, co niemal doprowadza�o mnie do p�aczu ze znu�enia. Gdy ma si� zaledwie osiem zim, trudno oceni�, co najbardziej zajmuje my�li i plany doros�ych. Teraz wspominam m�j �lub raczej jak barwny ruchomy obraz, w kt�rym bra�am udzia� niezupe�nie rozumiej�c, co robi�. Pami�tam moje szaty: bezr�kawnik sztywny od z�otych haft�w i pere� rzecznych (z kt�rych s�usznie s�yn� strumienie Ithdale), ale w�wczas by�am bardziej ni� ceremoni� przej�ta tym, by - jak surowo nakaza�a mi Dama Math - nie zaplami� ani nie pognie�� od�wi�tnego stroju, ani nie wyla� na siebie niczego przy uczcie i nie popsu� wielogodzinnej pracy cierpliwych r�k. Pod bezr�kawnikiem mia�am b��kitn� sukienk�, z kt�rej nie by�am zadowolona, gdy� nie jest to m�j ulubiony kolor; wol� barwy ciemniejsze i g��bsze, jak odcienie jesiennych li�ci. Lecz pannie m�odej przystoi b��kit, dlatego i mnie we� odziano. M�j pan nie przyby�; aby razem ze mn� pi� z Kielicha �ycia i zapali�, d�o� przy d�oni, �wiec� Rodu. Zast�pi� go m�� (zdawa� mi si� okrutnie stary,. poniewa� jego kr�tko strzy�ona broda po�yskiwa�a srebrzystym szronem) o �pojrzeniu r�wnie surowym jak spojrzenie mojego stryja. Na jego d�oni, pami�tam, widnia�a szrama po ci�ciw przez wszystkie kostki, kt�rej grubo�� wyra�nie wyczuwa�am pod palcami, gdy trzyma� m� d�o� podczas ceremonii: W drugiej r�ce dzier�y� ogromny top�r wojenny; b�d�cy znakiem rriojego prawdziwego ma��onka, tego, co ��c�y� m�j los ze swoim - mimo i� mia�o up�yn�� jeszcze dobre p� tuzina lat; zanim tamten m�g� �w top�r ud�wign��. - Pan Kerovan i Pani Joisan! - wykrzykiwali razem go�cie, m�'zczy�ni wysuwali z pochew ceremonialne no�e, b�yskaj�c ich o�tr�ami w �wietle pochodni i przysi�gaj�c za�wiadc�y� o prawdziwo�ci tego ma��e�stwa nawet u�yciem owy�h no�yc je�eli zajdzie taka potrzeba. Od zgie�ku zacz�a bole� mnie g�owa i nikn�o podniecenie, �e zezwolono mi na udzia� w prawdziwej uczcie. Stary szlachcic, Nolon, kt�rego w zast�pstwie po�lubi�am, dzieli� ze mn� talerz podczas uczty. I chocia� z wielk� powag� zasi�ga� mojego zdania, zanim wzi�� k�sek z podsuwanych nam tac, zbyt by�am onie�mielona, by powiedzie� "nie" na widok tego, co mi nie smakowa�o, natomiast on wybiera� g��wnie takie w�a�nie potrawy. Wi�c skuba�am to, przeciw czemu buntowa� si� m�j �o��dek i z ut�sknieniem wyczekiwa�am ko�ca. Lecz ceremonia sko�czy� si� mia�a o wiele p�niej, po tym jak kobiety z wielkim �miechem u�o�y�y mnie, odzian� jedynie w cienk� koszul�, w wielkim �o�u z kotarami: Natomiast m�czy�ni, prowadzeni przez mego stryja, wnie�li �w straszliwy top�r i po�o�yli go przy mnie jakby rzeczywi�cie by�-to m�j ma��onek. I to by� m�j �lub. P�niej przesta� wydawa� mi si� czym� dziwnym, by� jednym z tych zdarze�, kt�re dziecko pojmuje z trudem, czym�; co nale�a�o odsun�� w g��b pami�ci. Jedynie top�r, zast�puj�cy przy mnie m�odzie�ca z krwi i ko�ci, by� czyteln� wr�b� przysz�ych wydarze� - nie tylko dla mnie, ale i dla ca�ej ziemi b�d�cej mi ojczyzn�: High Hallack na niezliczonych dolinach. Gdy odjecha� Nolon, �ycie wr�ci�o do znanego mi porz�dku, bowiem w zwyczaju by�o, aby m�oda mieszka�a pod dachem domu rodzinnego p�ki nie b�dzie mia�a tylu lat, �eby ma��onek m�g� si� o ni� upomnie�. Zasz�y tylko pewne niewielkie zmiany. W dni szczeg�lnie wa�nych �wi�t siadywa�am u prawego boku stryja i zwracano si� do mnie u�ywaj�c mojego nowego tytu�u: Pani na Ulmsdale. Moje �wi�teczne szaty by�y przyozdobione nie jednym herbem, ale dwoma przedzielonymi z�ot� wst�g�. Z lewej widnia� Gryf Ulmsdale w skoku, zdobny koralikami; kt�re b�yszcza�y niby drogie kamienie. Z prawej, dobrze mi znany Z�amany Miecz Harba, wielkiego woja, kt�ry by� za�o�ycielem naszego rodu w High Hallack, a swoim potomkom przekaza� s�aw� zdobyt� po zwyci�skiej walce ze straszliwym Demonem z Irrod�ogu, kt�rego pozbawi� �ycia mieczem ze z�aman� kling�. Na dzie� moich imienin albo w okolicach tego dnia, zale�cie od warunk�w podr�y, przychodzi� podarunek od samego Kerovana razem ze stosownymi pozdrowieniami. Ale sam Kerovan nie by� dla mnie rzeczywist� postaci�. A poniewa� nie �y�a ma��onka mojego stryja, przekaza� on swej siostrze, Damie Math, obowi�zki kasztelanki na Ithkrypt. I to ona uk�ada�a plan moich dni, ku mojej rozpaczy i t�umionej ch�ci buntu. Trzeba mi si� nauczy� tego i tego, i owego, abym przynios�a chlub� memu wychowaniu, gdy wreszcie pojad� sprawowa� w�adz� nad domostwem mego pana. I zadania, kt�rych mia�am coraz wi�cej w miar� jak mi przybywa�o lat, czasem powodowa�y, �e pragn�am nigdy nie s�ysze� o Ulmsdale ani o jej dziedzicu i t�skni�am do panie�stwa i wolno�ci. Ale od Damy Math i jej poczucia obowi�zku nie by�o ucieczki. Nie pami�ta�am wcale ma��onki mego stryja. Dla jakiej� przyczyny nie �eni� si� po raz wt�ry, chocia� nie mia� dziedzica. Czasami przychodzi�o mi do g�owy, �e nie odwa�y� si� nawet przypu�ci� do siebie my�li o uj�ciu cho�by najmniejszej cz�stki w�adzy Damie Math. Trudno by�oby zaprzeczy�, �e sprawnie spe�nia�a rol� kasztelanki, a jej podw�adni cieszyli si� spokojem i wygod�. Wszyscy wok� niej �yli w ciszy, trze�wo�ci i dobrym porz�dku. Dawno temu, gdy Dama Math by�a m�oda (a� trudno uwierzy�, �e i ona kiedy� by�a pann�!), za�lubiono j� przez top�r jak mnie, szlachcicowi z Po�udnia. Lecz zanim przyjecha�, by j� zabra�, nadesz�a wiadomo��, �e zmar� na wycie�czaj�c� gor�czk�. Czy go �a�owa�a, nikt nie wiedzia�. Po czasie �a�oby schroni�a si� do Siedziby Dam w Norstead, miejsca wielce szanowanego ze wzgl�du na ogromn� wiedz� i pobo�no�� kobiet tam zamieszkuj�cych. Lecz zanim zd��y�a z�o�y� ostateczne �luby, zmar�a ma��onka jej brata, wi�c powr�ci�a do Ithkrypt, by zosta� pani� na zamku. Zawsze by�a odziana w surow� sukni� Damy i dwa razy do roku udawa�a si� do Opactwa w dolinie Norsdale na dni skupienia. Gdy by�am starsza, zabiera�a mnie ze sob�. Nadal nie by�o wiadomo, kto zostanie spadkobierc� stryja, poniewa� nie z�o�y� jeszcze �adnego wi���cego o�wiadczenia, a mia� jeszcze jedn� siostr�, m�odsz�, o imieniu Islaugha, zam�n� i maj�c� syna i c�rk�. Lecz poniewa� jej syn dziedziczy� w�o�ci swego ojca, jego przysz�o�� by�a ju� zabezpieczona. Ja by�am c�rk� przyrodniego m�odszego brata, lecz nie b�d�c potomkiem p�ci m�skiej, nie mog�am dziedziczy� po stryju, je�eli nie roiporz�dzi� wyra�nie - a tego m�j stryj nie uczyni�. Mia�am posag wystarczaj�co du�y, by zach�ci� przysz�ego ma��onka, a stryj, gdyby zechcia�, mia� prawo, ba, obowi�zek, nazwa� mojego m�a swym dziedzicem, ale musia� z�o�y� takie o�wiadczenie, aby to sta�o si� obowi�zuj�ce. My�l�, �e Dama Math ch�tnie widzia�aby mnie w Siedzibie Dam, gdyby nie moje ma��e�stwo z Kerovanem. I prawd� jest, �e wizyty tam by�y dla mnie przyjemno�ci�. Urodzi�am si� z dociekliwym umys�em i traf chcia�, �e zainteresowa�a si� mn� Przeorysza Malwina. By�a ogromnie stara, ale nadzwyczaj m�dra. Rozmawia�a ze mn� kilkakrotnie, a potem kaza�a udost�pni� mi ksi��nic� w Siedzibie. Opowie�ci o przesz�o�ci, kt�re zawsze by�y zdolne mnie oczarowa�, zda�y mi si� nieomal niczym w por�wnaniu ze zwojami kronik i opis�w podr�y, historii z dolin i tym podobnych rzeczy, u�o�onych na p�kach i w skrzyniach ksi��nicy. Lecz tym, co najbardziej mnie poci�ga�o, by�y wzmianki o Dawnych, kt�rzy w�adali nasz� krain�, zanim pierwsi ludzie z dolin dotarli na P�noc. Dobrze wiedzia�am, �e znalezione przeze mnie opisy s� jedynie cz�stkowe, je�eli nie wypaczone, poniewa� wi�kszo�� Dawnych zd��y�a ju� odej�� przed przybyciem naszych dziad�w. Ci, z kt�rymi spotkali si� nasi przodkowie, byli istotami ni�szego rz�du, a mo�e jedynie cieniami porzuconymi tak, jak porzuca si� wytarty p�aszcz. Niekt�rzy z nich byli �li, pod�ug naszych ocen z�a, poniewa� byli wrogami ludzko�ci - jak �w Demon, kt�rego zabi� by� Harb. Jeszcze bywa�y miejsca wype�nione ciemnymi urokami i ktokolwiek tam niem�drze si� zapu�ci�, m�g� ugrz�zn�� w sieci czar�w. Inni spe�niali pro�by i zsy�ali dary - jak chocia�by Gunnora, Matka �niwna, kt�rej pozosta�y wierne wszystkie niewiasty, a misteria na jej cze�� by�y na sw�j spos�b r�wnie wielkie jak te ku czci Oczyszczaj�cego P�omienia, kt�remu po�wi�cona by�a Siedziba Dam. Sama nosi�am amulet Gunnory - snop zbo�a przepasany girland� owoc�w. Natomiast inni zdawali si� by� ani dobrzy, ani �li, stali na uboczu miar cz�owieczych. Czasami objawiali si� kapry�nie, przynosz�c temu dobro, a tamtemu z�o, jakby wa�yli ludzi w�asn� wag�, by nast�pnie post�powa� tak, jak sami uwa�ali za stosowne. Niepewn� rzecz� by�o mie� do czynienia z jakimkolwiek Dawnym pr�cz Gunnory. Znalaz�am w Kronikach z Norstead wiele opis�w przypadk�w, jak to ludzie budzili z d�ugiego snu moce, kt�rych lepiej by�o nigdy nie tkn��. Czasami odnajdywa�am Przeorysz� Malwin� w jej ogr�dku i zadawa�am jej pytania, na kt�re odpowiada�a, je�li mog�a. Je�eli nie; szczerze przyznawa�a si� do swej niewiedzy. To przy naszym ostatnim takim spotkaniu znalaz�am j� siedz�c� z naczyniem na kolanach. By�a to czara wykonana z kamienia zielonej barwy, rze�biona tak kunsztownie, �e przez cienkie �cianki prze�witywa� cie� palc�w Przeoryszy. Czara nie by�a niczym zdobiona, pi�kna jedynie kszta�tem i lini�. Na samym jej dnie widnia�a odrobina wina. Wiedzia�am, �e to wino, czu�am jego dusz�cy zapach. Ciep�o d�oni wzmaga�o gronowy aromat. Stara Dama z wolna obraca�a czar�, tak aby p�yn kr��y�, ale nie patrzy�a na�, tylko przygl�da�a si� mnie, tak bacznie, �e poczu�am si� nieswojo, jakbym w czym� zawini�a. Szybko poszuka�am w my�lach, jakiego niedopatrzenia mog�abym by� winna. - Wiele czasu min�o - rzek�a - od kiedy ostatnio tego pr�bowa�am. Lecz dzisiaj rano zbudzi�am si� z my�l� o tobie. Zat�skni�am do daru widzenia, kt�ry w m�odo�ci by� mi dany, bowiem jest to dar, cho� niekt�rzy chcieliby go nie mie�. Obawiaj� si� tego, czego nie mo�na dotkn��, zobaczy�, posmakowa�, us�ysze�, czy w inny spos�b odczu�. Jest to dar, nad kt�rym nie masz w�adzy. Niewielu spo�r�d tych, co go posiadaj� mo�e go z w�asnej woli przywo�a�, musz� czeka� do czasu, gdy sam ka�e im dzia�a�. Lecz je�eli zechcesz, dzi� mog� pos�u�y� si� nim dla ciebie, chocia� nie wiem, jak wiele ci powiem i czy wyjdzie ci to na dobre. By�am podniecona, bowiem s�ysza�am o darze dalekowidzenia. Umia�y si� nim pos�ugiwa� M�dre, a przynajmniej . niekt�re z nich. Ale - jak rzek�a Przeorysza - nie by�a to zdolno��, kt�r� mo�na by�o naostrzy� zawczasu niby miecz czy ig��, nale�a�o chwyta� j� w chwili, gdy nadchodzi�a i nie stara� si� ni� zaw�adn��. Jednak�e r�wnocze�nie z podnieceniem poczu�am zimny dreszcz l�ku. Co innego czyta� o Mocy i s�ucha� o niej opowiada�, a - teraz rozumia�am - czym innym by�o widzie�, jak dzia�a, i to w naszej sprawie. Mimo to nawet trwoga nie powstrzyma�aby mnie od wyra�enia zgody na to, co mi o6arowa�a~ - Ukl�knij przede mn�, Joisan. We� to naczynie w obie d�onie i trzymaj mocno. Zrobi�am; jak mi nakaza�a: wzi�am misk� w d�onie, uj�wszy tak, jak trzyma si� smoln� drzazg�, kt�ra w ka�dej chwili mo�e zap�on��. Nachyli�a si� i dotkn�a mego czo�a palcami prawej r�ki. Patrz na wino i pomy�l, �e to obraz... obraz..: To dziwne, ale jej g�os dobiega� z coraz wi�kszej dali. Gdy spojrza�am w d� na naczynie, spostrzeg�am co� obok ciemnego p�ynu. Mia�am uczucie, �e unosz� si� w powietrzu nad wielkim, bezbrze�nym obszarem ciemno�ci, nad gigantycznym lustrem, kt�re nie mia�o. jasno�ci w�a�ciwej zwyk�ym lustrom. Tafla zamgli�a si�, zmieni�a. Smugi mg�y ukszta�towa�y si� w postacie. Zobaczy�am �wietlist� kul�, a w jej wn�trzu znany mi kszta�t: l�ni�cego bia�ego gryfa. Najpierw kula by�a ogromna i wype�nia�a �iemal ca�e lustro, ale zmniejsza�a si�. pr�dko, a� ujrza�am, �e zwisa�a przytwierdzona do �a�cucha. �a�cuch by� owini�ty wko�o d�oni, na nim wisia�a i obraca�a si� kula. Gryf to zwraca� si� ku mnie, to odwraca� ode mnie. Poczu�am pewno��, �e ta kula jest ogromnie wa�na. Teraz by�a ju� bardzo malutka, a r�ka, u kt�rej wisia�a, r�wnie� kurczy�a si�. Zobaczy�am ca�e rami�, potem posta�: m�czyzn� stoj�cego ty�em do mnie; nie widzia�am jego twar�y. Mia� na sobie kolczug� z kapturem u szyi, u boku przypasany miecz, a znad ramienia wygl�da�a wygi�ta kusza. Ale nie by� odziany w kamizel� ze znakiem Rodu, nie mia� �adnego z�aku pr�cz owej hu�taj�cej si� kuli. Potem odszed�, st�paj�c ci�ko, jakby wezwano go w inne miejsce. Lustro sta�o si� ciemne i puste, ju� nie zbiera�y si� na �im cienie. D�o� Malwiny zsun�a si� z mojeg� czo�a. Podnios�am oczy, mrugaj�c, i ujrza�am na jej twarzy �a�osn� blado��. Szybko wi�c odstawi�am czar� i o�mieli�am si� uj�� jej r�ce w swoje, pragn�c jej pom�c. U�miechn�a si� s�abo. - To wypija si�y, zw�aszcza jak niewiele si� ich ma. Lecz musia�am to uczyni�. Powiedz mi, c�rko, czego si� dowiedzia�a�? - To nie widzia�a� tego, pani? - zdumia�am si�. - Nie. Nie dla mnie by�o przeznaczone to dalekowidzenie. By�o tylko twoje. Opowiedzia�am jej, co ujrza�am: gryfa zamkni�tego w kuli i m�a w wojennym stroju, kt�ry go trzyma�. I zako�czy�am: - Gryf jest god�em Rodu Ulma. Czy�bym wi�c widzia�a Kerovana, kt�remu jestem po�lubiona? - By� mo�e - zgodzi�a si�. - Ale, jak my�l�, to �w gryf b�dzie najistotniejszy w twej przysz�o�ci. Je�eli podobny trafi kiedykolwiek w twoje r�ce, strze� go dobrze. Gdy� uwa�a si�, �e jest to co�, co nale�a�o do Dawnych i skupia jak�� znan� im niegdy� moc. Teraz wezwij Dam� Alousan, potrzebuj� jednego z jej wzmacniaj�cych kordia��w. Tylko nie m�w o tym, co robi�y�my tutaj dzi� rano, poniewa� dalekowidzenie by�o rzecz�, kt�ra dotyczy ciebie samej i nie godzi si� lekko o tym rozprawia�. Nie zdradzi�am si� przed �adn� z Dam, ani nawet przed Math. Natomiast Przeorysza pozwoli�a, by my�la�y, i� by�a tylko nieco zm�czona. Tote� gorliwie si� ni� zaj�y, bowiem by�a bardzo kochana. Nikt si� run� nie zajmowa�. Naczynie zabra�am ze sob� do pokoju go�cinnego i tam postawi�am na stole. Chocia� czasami wpatrywa�am si� w nie usilnie, nie widzia�am nic pr�cz wina; �adnego ciemnego lustra ani sun�cych cieni. Ale w pami�ci mia�am tak �ywy obraz gryfa, �e mog�abym go namalowa� ze wszystkimi szczeg�ami, gdybym zna�a cho� troch� sztuk� malowania. I zastanawia�am si�, co te� m�g� oznacza�. Gryf zamkni�ty w kuli r�ni� si� od tego, kt�ry widnia� na tarczy Ulma. Gryf winien mie� skrzyd�a i pier� or�a, a przednie �apy zako�czone silnymi pazurami jak u drapie�nego ptaka, za� ty� jak zad lwa, zwierz�cia znanego tylko w po�udniowych stronach. Na jego orlej g�owie stercz� lwie uszy. Dawna wiedza przypisuje gryfowi znaczenie z�ota, ciep�a i majestatu s�o�ca. Cz�stokro� w legendzie stoi na stra�y skarbu. Dlatego gryfy przedstawia si� zazwyczaj w barwach czerwieni i z�ota, kt�re s� barwami s�o�ca. Lecz ten zamkni�ty w kuli by� bia�y jak l�d, by� bia�ym gryfem. Wkr�tce potem Dama Math i ja powr�ci�y�my do Ithkrypt. Nie mog�y�my zabawi� d�ugo w Norstead, bowiem w owym roku - Koronowanego �ab�dzia - sko�czy�am czterna�cie lat i Dama Math ju� przygotowywa�a moje szaty i posag, kt�ry mia�am zabra� ze sob�, gdy za rok czy dwa przy�le po mnie Kerovan. Pod��y�y�my do Trevamper, miasta po�o�onego na skrzy�owaniu drogi i rzeki, gdzie wszyscy kupcy z P�nocy rozk�adaj� swoje towary. Nawet Sulkarczycy, tak zwi�zani z morzem, kt�rzy rzadko schodz� na l�d i rzadko przebywaj� z dala od wiatru i fal, zje�d�aj� do Trevamper. Jest to o�rodek handlu wewn�trznego. Natkn�y�my si� tam przypadkowo na moj� ciotk� Islaugh�, jej syna Torossa i c�rk� Yngild�. Przysz�a w odwiedziny do Damy Math, ale mia�am wra�enie, �e robi to jedynie z obowi�zku i �e siostry nie lubi� si� nadmiernie. Mimo to lady Islaugha mia�a dla nas u�miechni�t� twarz i �agodne s�owa, gratuluj�c mi ma��e�stwa, kt�re z��czy�o mnie z Rodem Ulma. Kiedy panie zwr�ci�y swoj� uwag� ku swym w�asnym sprawom, przepchn�a si� do mnie Yngilda. Wyda�o mi si�, �e gapi si� na mnie nieprzystojnie. By�a t�gim dziewcz�ciem, ubranym w opi�ty, ale bogaty str�j, a jej sp�ywaj�ce, splecione w�osy by�y zwi�zane wst��kami, u kt�rych wisia�y ma�e srebrne dzwoneczki maj�ce s�odko podzwania�, gdy si� porusza�a. Ta wymy�lna ozdoba nie pasowa�a do jej szerokiej i p�askiej twarzy ze zbyt ma�ymi wargami, kt�re by�y wiecznie lekko �ci�gni�te, jakby prze�uwa�a pikantny sekrecik, zanim zdecyduje si� nim podzieli�. - Czy widzia�a� podobizn� swego ma��onka? - zapyta�a znienacka. Drgn�am niespokojnie pod jej badawczym spojrzeniem. Wtedy pozna�am, �e nie by�a mi przyjazna, chocia� czemu mia�o tak by�, je�eli prawie wcale si� nie zna�y�my, nie potrafi�am zgadn��. - Nie. Zawsze, gdy czu�am si� nieswojo w czyjej� obecno�ci, stawa�am si� ostro�na. Lecz prawda jest lepsza ni�li jakikolwiek wykr�t, o kt�ry p�niej mo�na by si� potkn��. I po raz pierwszy zastanowi�am si� nad rzecz� nigdy do tej pory przeze mnie nie rozwa�an�. Dlaczego Kerovan nie kaza� mi przes�ac` swojej podobizny? Wiedzia�am, �e istnia� taki zwyczaj przy za�lubinach przez top�r. - Szkoda. - Teraz jej spojrzenie zdawa�o si� nabiera� dziwnie tryumfalnego wyrazu. - Patrz no tutaj, to szlachcic, kt�rego mi przyrzeczono, Elvan z Rishdale. - Wyj�a z kieszeni przy pasku prostok�tny kawa�ek drewna przedstawiaj�cy jak�� twarz. - Przys�a� mi to razem z darem �lubnym dwa lata temu. Namalowana twarz nale�a�a do m�czyzny w �rednim wieku, nie ch�opca. I, jak mi si� zdawa�o, nie by�a to mi�a twarz, lecz mo�e malarz by� niewpraw�y lub nie mia� powod�w, by schlebia� owemu Elvanowi. Yngilda by�a wyra�nie dumna z portretu. - Zdaje si� by� w�adczym m�czyzn�. - Ca�e swoje staranie w�o�y�am w powiedzenie czego� pochwalnego. Im d�u�ej przygl�da�am si� malunkowi, tym mniej mi si� podoba�. Przyj�a to, zgodnie z moimi oczekiwaniami, jako komplement dla zm�wionego szlachcica. - Rishdale nale�y do wy�ej po�o�onych dolin. Tam maj� we�n� i rozwini�ty handel. M�j ma��onek przys�a� mi ju� to i to... - musn�a palcami bursztynowy naszyjnik i wyci�gn�a ku mnie r�k�, bym mog�a zobaczy� na jej kciuku masywny pier�cie� w kszta�cie w�a o oczach z p�omiennych kamieni. - W�� jest god�em jego Rodu. To jego w�asny pier�cie�, pos�a� mi go na powitanie. Jad� do niego na przysz�e �niwa. - �ycz� ci szcz�cia - odpar�am. Przesun�a bladym j�zykiem po dolnej wardze, jakby decyduj�c si�, �zy wyg�osi� sw� mow�, czy nie. Wreszcie zebra�a si� i przysun�a g�ow� jeszcze bli�ej, podczas gdy ja wysi�kiem woli nie cofn�am si� przed ni�, bo jej blisko�� nie sprawia�a mi przyjemno�ci. - Obym mog�a �yczy� ci tego samego, kuzynko. Wiedzia�am, �e teraz nie powinnam w �aden spos�b jej zach�ci�, lecz co� zmusi�o mnie, by zada� pytanie: - A czemu� to, kuzynko? - Nie mieszkamy w takim oddaleniu od Ulmsdale jak wy. S�yszeli�my... wiele. Ostatnie s�owo wypowiedzia�a z takim naciskiem, �e zaiste wywar�o na mnie wra�enie. Mimo ca�ej rozwagi i nieufno�ci nie mog�am teraz wycofa� si� i unikn�� dalszej rozmowy. - Wiele o czym, kuzynko? - Ton mojego g�osu by� wyzywaj�cy. Zauwa�y�a to i by�am pewna, �e sprawi�o jej to przyjemno��. - Wiele o kl�twie, kuzynko. Czy�by nie powiedziano ci, �e dziedzica na Ulmsdale obci��a podw�jna kl�twa? Przecie� jego w�asna matka nie spojrza�a na jego twarz od chwili, gdy si� urodzi�. Czy�by ci tego nie powiedziano? powt�rzy�a z wyra�nym zadowoleniem. - Niestety! To mnie przyjdzie rozwia� twoje marzenia o pi�knym m�odym paniczu, M�wi�, �e to potw�r, kt�rego zes�ano, by �y� na osobno�ci, poniewa� wszyscy wzdragaj� si�... - Yngildo! To imi� zabrzmia�o jak trza�ni�cie batem, a Yngilda drgn�a, jak gdyby rzeczywi�cie dosi�g�y jej ci�gi. Nad nami sta�a Dama Math i mo�na by�o wyczyta� z jej twarzy, �e us�ysza�a te s�owa. Tak oczywisty by� jej gniew, i� w owej chwili wiedzia�am, �e Yngilda m�wi�a prawd�, albo to, co m�wi�a, by�o na tyle bliskie prawdy, by wytr�ci� z r�wnowagi moj� opiekunk�. Jedynie prawda mog�a by�a j� tak wzburzy�. Nie wyrzek�a nic wi�cej, tylko wbi�a wzrok w Yngild� tak gro�nie, �e dziewczyna zacz�a si� cofa�, a jej okr�g�e policzki poblad�y ze strachu. Pisn�a dziwacznie i uciek�a. Ja zosta�am na swoim miejscu oko w oko z Dam� Math. Czu�am w sobie wzbieraj�ce zimno, a� pocz�am dr�e�. Przekl�ty? Gadzina, na kt�r� nawet rodzona matka nie mog�a patrze�? Na Serce Gunnory, c� uczyniono, oddaj�c mnie na �on� potworowi? Mia�am ochot� wykrzycze� swoje przera�enie, ale milcza�am. Na tyle mia�am nad sob� w�adzy. Odezwa�am si� jedynie, z wysi�kiem panuj�c nad g�osem i bacz�c, by nie dr�a�, bo chcia�am pozna� ca�� prawd� zaraz, tu i teraz. - Na przysi�g� P�omieniowi, kt�remu s�u�ysz, wzywam ci�, by� p�wiedzia�a mi wszystko. Czy jej .s�owa s� prawdziwe? Czy jestem po�lubiona stworzeniu niepodobnemu do innych ludzi? - Nie mog�am wypowiedzie� s�owa "potw�r". My�l�, �e do tej chwili Dama Math by� mo�e chcia�a zatuszowa� wszystko pi�knymi s��wkami. Ale siedz�c przy mnie, z twarz� pokra�nia�� od gniewu, zda�a sobie spraw� z wagi chwili. - Nie jeste� ju� dzieckiem, Joisan. Owszem, wyjawi� ci ca�� znan� mi prawd�. Rzeczywi�cie, Kerovan mieszka w odosobnieniu od swych krewnych, ale potworem nie jest. Na potomkach Rodu Ulma ci��y kl�twa, a matka jego pochodzi z wy�ej po�o�onych dolin, z rodziny, o kt�rej chodz� s�uchy, �e niegdy� zmiesza�a krew z Dawnymi. St�d i u niego w �y�ach p�ynie taka. Ale nie jest poczwar�, Cyart upewni� si� o tym, zanim zgodzi� si� na to ma��e�stwo. - Lecz z krewnymi nie mieszka. Czy to prawda, �e jego matka nie chce go widzie�? - By�o mi tak zimno, �e nie mog�am opanowa� dr�enia. Nadal by�a ze mn� szczera. - To prawda, z powodu miejsca gdzie si� urodzi�, a ona jest g�upia! - Po czym opowiedzia�a mi niezwyk�� histori� o tym, jak Pan na Ulm bra� �ony, ale przez kl�tw� nie mia� po nich �yj�cego dziedzica. Jak poj�� trzeci�, wdow�, i jak urodzi�a syna znalaz�szy si� pod dachem jednej z budowli postawionych przez Star� Ras�. Jak od tego czasu nie zwr�ci�a ku niemu twarzy, l�kaj�c si�, �e to Dawni zes�ali jej dziecko. Ale ch�opiec by� zdr�w i potworem nie by�. Jego ojciec zaprzysi�g� si� na Wielk� Rot�; a od tej przysi�gi nie ma odst�pienia. Poniewa� wy�o�y�a mi wszystko tak po prostu, uwierzy�am i przestawa�am dr�e�. W�wczas doda�a: - Joisan, ciesz si�, �e dostajesz m�odego. Yngilda, mimo ca�ej jej che�pliwo�ci, p�jdzie za m�a, kt�ry by� ju� raz �onaty, kt�ry m�g�by by� jej ojcem i kt�ry nie b�dzie mia� cierpliwo�ci dla jej m�odzie�czych kaprys�w. Znajdzie go o wiele mniej ch�tnego do spe�niania jej zachcianek i spogl�dania przez palce na jej lenistwo ni� matka i by� mo�e nadejdzie dzie�, kiedy po�a�uje, �e zamieni�a zamek rodzinny na jego zamek. Pod�ug wszelkich przekaz�w Kerovan b�dzie ci dobrym towarzyszem, poniewa� jest uczony tak w pi�mie jak i fechtunku, kt�ry wype�nia my�li i zajmuje cia�a wi�kszo�ci m�czyzn. Lubi szuka� pami�tek przesz�o�ci, jak i ty. W istocie, wiele powinno ci� zadowoli� w tym ma��e�stwie i nie jawi� mi si� tu nadto liczne cienie. Jeste� pann� maj�c� rozum stateczny, nie�atwo ci� zastraszy�. Nie pozw�l, by s�owa tej zazdrosnej i g�upiej dziewki zapanowa�y nad twoim rozs�dkiem. Przysi�gam, je�eli tak sobie �yczysz, na P�omie�, a dobrze znasz wag� tej przysi�gi dla mnie: nie sta�abym niema i bez sprzeciwu pozwoli�a, by ci� za�lubiono potworowi! Znaj�c Dam� Math nie potrzebowa�am innej pociechy. Ale w nast�pnych dniach my�la�am cz�sto o dziwnym wychowaniu, jakie musia� odebra� Kerovan. Trudno by�o uwierzy�, �e matka odwr�ci�a si� od w�asnego dziecka. C�, ci�ki por�d pod dachem nale��cym do Dawnych by� mo�e spowodowa�, �e znienawidzi�a przyczyn� swego b�lu. Dobrze wiedzia�am ze swej lektury w Opactwie, i� wiele podobnych miejsc mia�o nieprzyjazn� atmosfer� i w podst�pny spos�b oddzia�ywa�o na ludzi. By�o ca�kiem prawdopodobne, �e i ona sta�a si� ofiar� podobnych wp�yw�w podczas gdy rodzi�a. Przez pozosta�� cz�� naszego pobytu w mie�cie moja ciotka i jej c�rka omija�y nas. Mo�e Dama Math jasno wyrazi�a si� na temat tego, co wyjawi�a mi Yngilda. Ja by�am bardzo zadowolona, �e nie musia�am wi�cej ogl�da� jej okr�g�ej twarzy, zasznurowanych warg i �widruj�cych oczu. Kerovan Dla wi�kszo�ci ludzi z dolin Ziemie Spustoszone to miejsce straszne. Wyp�dzano tam wyj�tych spod prawa, tam szukali schronienia i prawdopodobnie z czasem pocz�li uwa�a� Od�ogi za swoj� ziemi� rodzinn�. My�liwi, na sw�j spos�b dziko�ci� r�wni banitom, przemierzaj� je r�wnie�, by wr�ci� maj�c juki wypchane nie spotykanymi gdzie indziej futrami, a tak�e grudkami czystego metalu okrzep�ego w dziwaczne kszta�ty: nie s� to naturalne rudy, ale substancje sztucznie obrobione, a p�niej roztrzaskane w kawa�ki. Te bry�ki wysoko ceniono, chocia� kowale musieli post�powa� z nimi ostro�nie. Kute z tego metalu miecze i kolczugi by�y mocniejsze i bardziej odporne na zniszczenia. Z drugiej strony, czasami miewa� on straszliwe w�a�ciwo�ci, wybucha� ogromnym p�omieniem, kt�ry poch�ania� i zmiata� wszystko wok�. Kowale jednocze�nie pragn�li go u�ywa�, wiedz�c jak wspania�e by�y wykonane z niego rzeczy, oraz ob