2315

Szczegóły
Tytuł 2315
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2315 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2315 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2315 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J.R.R TOLKIEN Przygody Toma Bombadila Tytu� orygina�u The Adventures of Tom Bombadil Przek�ad Aleksandra Jagie�owicz Dziarski Tom Bombadil, co serce ma z�ote, Nosi ��te buty i modr� kapot�, Na to pas ma zielony, a spodnie ze sk�ry, I wysoki kapelusz, w nim �ab�dzie pi�ro. A mieszka pod wzg�rzem, tam, gdzie rzeka Wij� Ma w�r�d traw swe �r�d�o i gdzie g�szcz j� spija. Szed� Tom przez letnie ��ki, rwa� jaskry gar�ciami I sk�ada� w bukiety, igraj�c z cieniami. Dra�ni� t�uste trzmiele, upojone kwieciem, Nad brzegiem strumienia siedzia� godzinami. D�uga broda zwis�a mu w przejrzyst� wod� Wabi�c c�r� Rzeki, Z�ot� t� Jagod�. Poci�gn�a swawolnie - z krzykiem i chlupotem Wpad� Tom mi�dzy lilie, krztusz�c si� bulgotem."Hej, Tomie Bombadilu! Gdzie� ci� niesie woda? Ryby tylko straszysz" - rzecze mu Jagoda - "tak pluj�c b�belkami. Perkozy zd�bia�y, szczur si� boi, zmoczy�e� te� kapelusz ca�y!" "Przynie� go jak przystoi tak grzecznej dziewczynie!" Tom na to. "Nie mam ch�ci tapla� si� w g��binie. Zmykaj! Id� i za�nij w�r�d wierzby korzeni Cudna wodna panno, w twej krainie cieni". Wr�ci�a Jagoda do swej matki kraju, W rzeki to� g��bok�. Tom pozosta� w gaju. Usiad� sobie w cieple na Wierzby korzeniu, Susz�c buty i pi�rko raz w s�o�cu, raz w cieniu. Zbudzi�a si� Wierzba i zacz�a nuci�, Usypiaj�c Toma, tak by nie m�g� wr�ci�. Chwyci�a go w korzenie i wci�gn�a w dziur� Razem z brod�, kapeluszem, kapot� i pi�rem. "Ha! Tomie Bombadilu! Oj, g�ow� ci zmyj�! Tak mi w dziupl� zagl�da�, podgl�da�, jak pij� W moim domu drewnianym �askota� mnie pi�rem I wod� zalewa�, niby deszczem z chmurek!" "Twarde masz korzenie, moja Wierzbo Stara, Zesztywnia�em tutaj, wi�c wypu�� mnie zaraz. Wracaj do swej wody i za�nij w ciemnicy, a mnie zostaw w spokoju, jak c�ra wodnicy!" Pu�ci�a go Wierzba, s�ysz�c tak� mow�, Zatrzasn�a z hukiem wi�zienie wierzbowe, Skrzypi�c i mamrocz�c, a Tom, rad, �e �yje, Ruszy� dalej na spacer nad srebrzyst� Wij�. Siad� nad skraju lasu, s�uchaj�c w skupieniu, Jak ptaki �piewaj� w drzewa ch�odnym cieniu. R�j motyli na g�ow� muska� go skrzyd�ami, Nim s�o�ce si� okry�o szarymi chmurami. Nagle wiatr si� zerwa�. La� deszczu strugami, kt�re wod� znaczy�y wielkimi kr�gami, Rwa� kaskady li�ci w lodowatej s�ocie, A� Tom skry� si� w jamie, bo do�� mia� wilgo� Borsuk na� wyskoczy�, marszcz�c �nie�ne czo�o, Czerwonymi �lepiami b�yskaj�c woko�o. Dr��y� w�a�nie tunel z �on� i synami, Z�apa� Toma za kark, powl�k� podziemiami. Zataszczy� do nory i dalej�e gada�: "Tomie Bombadilu! �adnie to tak wpada�, drzwi frontowe niszczy�? B�dziesz ukarany, na zawsze zostaniesz tutaj pogrzebany!" Ej�e, stary Borsuku, chyba �le ci� s�ysz�! Wywied��e mnie zaraz w wonn� le�n� cisz�. Wska� mi tylne wyj�cie przy krzewie r�anym, A sam wytrzyj nos i �apy ziemi� utyt�ane. Wracaj spa� na swoje s�omiane poduszki Wzorem pi�knej Jagody i Wierzby Staruszki. "Wybacz nam, Bombadilu" - na to borsuki mu ch�rem, I wyprowadzi�y go zaraz na g�r�, Po czym szybko wr�ci�y, do swych nor pod ziemi�, Trz�s�c si� ze strachu - i do dzi� tam drzemi�. Deszcz usta�, rozpierzch�y si� chmury na niebie, A Tom, �miej�c si� cicho, pocz�apa� do siebie. Wszed� do domu, na o�cie� otwar� okiennice, A� �my wpad�y do kuchni, ta�cz�c wok� �wiecy. Tom spogl�da� przez okno, jak gwiazdy migoc� I jak l�ni m�ody ksi�yc, w�druj�c wraz z noc�. Gdy ciemno si� zrobi�o, Tom drzwi zaryglowa�, Wdrapa� si� na pi�tro i do snu szykowa�. "Huu! Tomie Bombadilu! Patrz, kto przyszed� noc�. Jestem tu� za drzwiami i wiesz dobrze, po co. Zapomnia�e� o mnie, Upiorze w Kurhanie. Dot�d w kamiennym kr�gu mia�em swe mieszkanie, A teraz jestem wolny! Wci�gn� ci� w mogi��, Uczyni� bladym, sinym, odbior� ci si��..." "Precz st�d! Drzwi zamykaj i nie przychod� wi�cej! Zabierz p�on�ce �lepia i ko�ciste r�ce Tam gdzie tw�j dom pod darni�, kamienna poduszka Z�� sw�j czerep i za�nij jak Wierzba Staruszka, Jak Z�ota Jagoda i borsucze plemi�. Wr�� do z�ota i smutk�w ukrytych pod ziemi�!" Zerwa� si� Upi�r Kurhanu i przez okno skoczy�, Podw�rcem mrocznym jak cie� si� przetoczy� Ze skowytem w g�r�, pomi�dzy kamienie Czmychn��, stukaj�c ko��mi, a� okry� si� cieniem. A Tom za� le�a� i my�la�, �e jego poduszka Lepiej usypia cz�eka ni� Wierzba Staruszka, Mi�ksza jest od Borsuka, s�odsza ni� Jagoda; Westchn�� zatem dono�nie i zasn�� jak k�oda. Obudzi� si� rankiem, gwi�d��c jak skowronek, Nuc�c swe "derry-dol, merry-dol" szalone. W�o�y� buty, kapelusz, kapot� - i w ko�cu Otworzy� okno, aby ogrza� si� na s�o�cu. M�dry Tom jest ostro�ny, cho� serce ma z�ote. Nosi ��te buty i modr� kapot�.I kt� by go schwyta�, z tych, co tutaj �yj�, Czy to na le�nych �cie�kach, czy nad rzek� Wij�, Lub po�r�d nenufar�w, kiedy wod� p�ynie? P�ki Z�otej Jagody nie z�owi� w g��binie, Kiedy w sukni zielonej zabawia�a �piewem I dawn� pie�ni� ptaki kr���ce nad krzewem. Tom z�apa� j� i trzyma�! Z wrzaskiem ulecia�o Ptactwo, ryby i szczury, a jej serce dr�a�o. Rzecze wtedy Bombadil: "Oto ma �licznotka! P�jdziesz ze mn� do domu, gdzie �mietanka s�odka, Mi�d, �wie�y chleb i mas�o na stole czekaj�, Przez okno r�yczki wdzi�cznie zagl�daj�. P�jdziesz ze mn�, ma �liczna, powiem ci, dlaczego: Bo w wodzie, u swej mamy, nie znajdziesz lubego". I wyda� Tom Bombadil weselisko huczne; W koronie z kacze�c�w zaprasza� na uczt�, Gra� na skrzypkach lipowych, gwizda� jak skowronek, Gdy pann� w srebrnej sukni bra� sobie za �on�. W girlandach z niezabudek brz�cza� niby pszczo�a, Gdy jej smuk�� kibi� w ta�cu okr�ca� doko�a. Bielutka by�a po�ciel i lampy �wieci�y, I l�ni� miesi�c miodowy, gdy w go�ci przyby�y Drepcz�ce Borsuki, a Wierzba Staruszka Stuk-stuk w okno, gdzie le�a�a ich wsp�lna poduszka. Na brzegu w�r�d szuwar�w wodnica wzdycha�a, Gdy wyj�cego w mroku Upiora s�ysza�a. Nie obudzi�y Toma kroki ni stukanie, Ani nocne odg�osy, wycie czy szlochanie. Spa� do rana, a potem gwizda� jak skowronek, "Hej, chod�, derry-dol, merry-dol" szalone Kiedy na ganku r�ba� ga��zie wierzbowe, A Jagoda zaplata�a warkocze miodowe. Tom Bombadil p�ynie w �wiat Stary rok si� rozz�oci�, Wiatr Zachodni wieje, Schwyta� Tom listek brzozy wys�any przez kniej�. "To dzie� szcz�liwy przywia� wietrzyk w moje d�onie! Po co czeka� rok jeszcze, a� si� las zap�oni? Ju� dzi� ��d� przygotuj� i wyrusz� w drog� Na zach�d z pr�dem rzeki, gdzie chc�, p�yn�� mog�!" Ptaszek siad� na ga��zi. "Ej�e, Tomie, witaj! Wiem ja, wiem, dok�d p�yniesz. Pozw�l, �e zapytam, Mam to, mam to jej rzec, by mog�a ci� powita�?" "Gdy imi� me cho� pi�niesz, zostaniesz spo�yta, Ptaszyno, wraz ze sk�r�. Piecze� znakomita B�dzie z ptaka, co gada, cho� nikt go nie pyta, I Starej Wierzbie zdradzi, dok�d si� uda�em". Strzy�yk �ebek przekrzywi�, za�wierka� z zapa�em: "Najpierw z�ap mnie, no, z�ap mnie! Zbyteczne imiona, Tam, gdzie starczy wiadomo�� g�o�no powt�rzona. 'W d� ku Uj�ciu' - powiem - 'gdy si� s�o�ce skryje' Spiesz si�, spiesz! Czas nadchodzi, kiedy wod� pije!" Tom tylko si� roze�mia�. "Inn� wprawdzie drog� Wybra�em, ale chyba pop�yn�� tam mog�". Wyci�gn�� ��d� i wios�a z ukrytej zatoki Przez trzciny i zaro�la, przez cie� olch g��boki I z radosn� piosenk� w d� rzeki pop�yn��. "Hej�e, �ajbo moja, zmagaj si� z g��bin�!" "Hej! Tomie Bombadilu! Gdzie� to si� wybierasz, Gdy w tej dziurawej balii wios�ami przebierasz?" "C�, mo�e z nurtem Wii a� ku Bradywinie, Do przyjaci�, co ogie� zapal� w kominie, Na moje powitanie. Na Ostatniej ��ce Znajd� mi�e mieszkanie, zanim zajdzie s�o�ce". "Przeka� wi�c pozdrowienia dla mojej rodziny, A powracaj�c od nich przywie� mi nowiny o rybach i po�owach". "O, nie" - Tom odpowie. "Zapach wody chc� wdycha�, nie nowiny �owi�". "Widzisz go, jaki hardy! Bacz, by� nie uton��, Gdy ci� wierzbowa ga��� zepchnie w ton zielon�!" "Zamilcz ju�, Zimorodku! Do�� tych serdeczno�ci! Fruwaj oczy�ci� pi�ra z resztek rybich o�ci! Na krzaku si� nadymasz, lecz masz brudy w chacie Niechluj z ciebie, pomimo �e chodzisz w szkar�acie. S�ysza�em te�, �e g�upich zimorodk�w dzioby S�u�� za wiatromierze oraz dla ozdoby". Zimorodek dzi�b zamkn��, popatrzy� z ukosa Jak Tom do�em przep�ywa, gwi�d��c wniebog�osy, I odfrun��, zrzuciwszy w Bombadila d�onie, B��kitne pi�rko, kt�re niby klejnot p�onie. Ozdobi� Tom kapelusz tym pi�rem wspania�ym. "Niebieski to m�j kolor - weso�y i trwa�y". Na rzece wok� �odzi rozesz�y si� ko�a. Tom wios�em prask! o wod�, a z g��bi kto� wo�a: "Ej�e, wszak to Bombadil! Czy�by znowu w drodze? Przy wios�ach, co? A, wybacz, czy ci nie przeszkodz�?" "Ty? C� to, W�saczu, czy to twoja rzeka? Jak ci� za kark pochwyc�, rok b�dziesz ucieka�!" "�artujesz sobie chyba! Mam� tu sprowadz�, Ojca, siostry i braci, z �odzi ci� wysadz�! Tom zwariowa� z kretesem, star� �ajb� p�ynie, Z pr�dem w d� Wii, wod� m�c�c na g��binie!" "Milcz, wydro, bo ci� oddam Kurhan�w Upiorom. One ch�tnie do sk�ry twojej si� dobior�. Matka nie pozna ciebie, chyba �e po w�sach. Zostaw Toma w spokoju, bo si� zacznie d�sa�!" "Pfu!" - wydra prychn�a i skoczy�a w wod�, Obryzguj�c Toma od pi�rka po brod�. ��d� mu rozko�ysa�a i na brzeg umkn�a, S�uchaj�c, p�ki piosnka w dal nie odp�yn�a. �ab�d� z Ostrowia Elf�w ��d� Toma wymin��, �ypi�c z�o�liwie okiem, z obra�on� min�. Tom si� za�mia�: "Czy szukasz tu swojego pi�ra? Lepiej da�by� mi nowe. Nie strosz si� jak kura! Gdyby� by� troch� milszy, mo�e bym ci� lubi�. D�uga szyja, dzi�b niemy, jakby� j�zyk zgubi�. Nie b�dziesz taki wa�ny, kiedy Kr�l powr�ci I twe lordowskie fochy na dobre ukr�ci!" Stary �ab�d� zasycza� i roz�o�y� skrzyd�a, P�yn�c dalej - wida� rozmowa mu zbrzyd�a. Tom za� dotar� do jazu, gdzie woda wzburzona Sp�ywa do rzeki Wii, szara i spieniona. Kr�c�c nim niczym listkiem p�dem go ponios�a, Tak �e a� do Grindwall tkn�� nie musia� wios�a. "Hej�e, oto Tom z Lasu, co ma kozi� br�dk�!" �mia� si� ludek z Breredon, widz�c jego ��dk�. "Bacz, by ci� nie dosi�g�y z �uk�w naszych groty, Le�ne Plemi� nic nie ma tutaj do roboty, Rzeki si� nie przep�ynie �odzi� ani promem!" "Ha! Tak mnie witacie tu� przed w�asnym domem? Widzia�em ju� hobbit�w kryj�cych si� w dziury, Gdy spojrza� na nich borsuk albo cap ponury, Boj�cych si� ksi�yca i cieni na �cianie. Napuszcz� na was ork�w za to powitanie!" "Gadaj zdr�w, stary Tomie, a� ci broda zwi�nie! Trzy strza�y w kapeluszu, a on ani pi�nie! Dok�d teraz pojedziesz? Je�li szukasz piwa, Nie dostaniesz, bo� bez dna beczka jest prawdziwa". "Chc� p�yn�� Brandywin� i Granicz� Rzek�, Ale pr�d jest zbyt rw�cy, zniesie mnie daleko. Je�liby kt�ry� wzi�� mnie na pok�ad swej �odzi, Z b�ogos�awie�stwem �yczy�bym mu szcz�cia co dzie�." Purpur� b�yska fala, rzeka ogniem p�onie, A� zasz�o s�o�ce, szaro�� odbija si� w toni. Przy Uj�ciu pusto, na Grobli tak�e nikt nie czeka. "Radosne powitanie dla go�cia z daleka!" Tom wolno ruszy� drog�. Zmierzch wok� zapada�, Gdy ujrza� �wiat�a woz�w i kto� do� zagada�: "Hej, ty!". Zgrzytn�y ko�a, kuc stan�� w p� kroku. Tom szed� dalej bez s�owa, nie podnosz�c wzroku. "Hej ty, �ebraku, czego na Moczarach szukasz? Trzy strza�y w kapeluszu! O, to niez�a sztuka! Czy kto� ci� ju� pogoni�, z�apa� na w�szeniu? Podejd��e-no tu bli�ej, przesta� kry� si� w cieniu! Pewnie do Shire na piwo? Ostrzeg� mych braci, Nie podadz� ci kufla, p�ki nie zap�acisz". "No dobrze, B�otostopy! Jak na sp�nialskiego, Uprzejmie mnie tu witasz. Niczego, niczego... Beczko t�uszczu, na wozie sadzasz swoje brzucho, Bo gdyby� szed� piechot�, ju� pad�by� bez ducha. M�g�by� by� przyjemniejszy, stare sk�pirad�o! Bo �ebrak musi bra� to, co ze sto�u spad�o. No, Maggot, dawaj �ap�! Stawiasz mi kufelek! Nawet w mroku poznaj� si� wszak przyjaciele!" Odjechali ze �miechem, min�li �ozin�, Cho� otwarte drzwi karczmy wabi�y w go�cin�, Z brz�kiem i stukiem skr�cili w Drog� do Maggota, A Tom z uciechy w wozie butami �omota�. Nad Bamfurlong gwiazd krocie l�ni�y, ogie� p�on�� W kuchni na powitanie w�drowc�w znu�onych. Synowie gospodarza i c�rki dorodne Witali ich na progu; �ona piwo ch�odne Wynios�a dla spragnionych, kolacj� podano, Przy niej, jak zwykle, wiele gadano, �piewano. Przysz�a pora na ta�ce; Maggot jak kuc bryka�, Tom przygrywa� na dudach, gdy piwa nie �yka�. Kiedy spa� wszyscy poszli, w po�ciel lub na siano Gdy pogaszono �wiat�a, drzwi pozamykano, Tom i Maggot usiedli, by wreszcie pogada� O Kurhanach, o Wzg�rzach i czy b�dzie pada�, Czy zbiory b�d� dobre, jak si� uda zbo�e, O wie�ciach z Bree, co s�ycha� w ku�ni i w komorze, O szeptach drzew nocami, o wiatru westchnieniach, O Stra�nikach u brodu i na bagnach cieniach. Maggot zasn�� przy ogniu, a Tom �witu czeka�, By znikn�� jak sen, kt�ry z pami�ci ucieka, Skoro otworzysz oczy - p� smutny, p� b�ogi. Nikt nie s�ysza�, jak wyszed�, deszcz zmy� �lady z drogi. Nikt go wi�cej nie widzia�, ni w Uj�ciu, ni dalej, Krok�w ci�kich nie s�ysza� ni pie�ni zuchwa�ej. Przez trzy dni jego ��dka przy Grindwall czeka�a, A� pewnego poranka Wij� j� porwa�a. Zdaniem hobbit�w wydry ��deczk� zabra�y, Poprzez jaz przeci�gn�y i z pr�dem pos�a�y. Stary �ab�d� wprost z Wyspy Elf�w tam przyp�yn��, Dumnie ��dk� holowa�, w dziobie trzyma� lin�. Wydry w to� nurkowa�y, przej�te szalenie, By Starej Wierzby w por� omin�� korzenie. Zimorodek i strzy�yk a� zrywa�y gard�a, Aby ��dka bez szwanku do domu dotar�a. Gdy byli ju� w przystani: "Patrzcie, nasza kaczka" - Rzecze wydra - "ma wszystko, pr�cz p�etw, nieboraczka!" O Strumieniu Wierzbisty! Gdy woda ich nios�a, Na brzegu zostawili dwa Tomowe wios�a! W�dr�wka By� raz w�drowiec, m�wi� wam, Pos�aniec, tu�acz, p�dziwiatr. Gondol� z�ot� cz�ek ten mia�, By p�yn�� tam, gdzie niesie wiatr. Mia� pomara�czy ca�y stos, Owsiank�, by go nie zm�g� g��d; Zapach lawendy oraz zi�, Otacza� go, gdy gna� na Wsch�d. Na pomoc wezwa� wiatr�w sto, By nios�y go z �adunkiem wraz Przez siedemna�cie wielkich rzek, Tak bardzo by� mu drogi czas. Samotnie wyl�dowa� tam, Gdzie na kamieniach jasno l�ni Weso�a rzeka Derrilyn I p�ynie w dal po wieczne dni. W�r�d ��k i p�l w�drowa� tak Do kraju gdzie panuje Cie�. Raz z wiatrem, zaraz zn�w pod wiatr, Wios�owa� wci��, i w noc, i w dzie� Usiad� i piosnk� zacz�� snu�, O celu swym zapomnia� wnet, Gdy urzeczony pi�knem chcia�, By motyl z nim do �lubu szed� Motyla panna �mia�a si�, Nielito�ciwie drwi�a w g�os, Lecz on studiowa� magii moc, Potrafi� zaczarowa� los. Utka� wi�c sie� l�ejsz� ni� wiatr, By zwabi� j� w ramiona swe. Sk�rzaste skrzyd�a �uka wzi��, W jask�cze pi�ra odzia� si�. I schwyta� j� w czarowny sen. Paj�cz�, srebrn� wysnu� ni�, By w �o�u z puchu z�o�y� j�, Z lilii i s��w girlandy wi�. W kwiatach utula� j� do snu I odzia� w srebrnolity str�j W przejrzyst� biel, w ksi�yca blask, I ca�y �wiat jej odda� sw�j. W kolie jej spl�t� klejnot�w blask, A ona, gorzki czuj�c �al, Wyrzutem powita�a go, Wi�c z wielkim smutkiem odszed� w dal. Tak zmrozi� go jej serca ch��d, �e zdj�ty b�lem ca�y dr�a�. I �ciga� go p�nocny wiatr, Gdy na jask�czych skrzyd�ach gna�. Archipelagi mija�, gdzie Nagietk�w z�otych dywan l�ni� I niezliczonych fontann blask Od z�otych g�r si� z�otem skrzy�. Na wojn� ruszy� w Belmarie, Przez morze na daleki l�d, Do Thellamie i Fantasie, By odej�� jak najdalej st�d. Tarcz� z koralu mia�, a he�m Z ko�ci s�oniowej, za� sw�j miecz Z bry�y szmaragdu zrobi� sam. Walczy� na �ycie i na �mier� Z elf�w rycerstwem z Aerie I z Faerie, i z innych ziem. B�yszcz�ce oczy, z�oty w�os - Na drodze z nimi �ciera� si�. Z kryszta�u sw� kolczug� ci��, Chalcedon w mieczu jasno l�ni�, Ksi�yca blask roz�wietla� mrok, Gdy hebanow� w��czni� szy�. Malachitowe ostrze wzni�s�, Ci�� ciem upiornych mroczny r�j. Stalaktytowy top�r l�ni�, Kiedy wygrywa� krwawy b�j. Z Dumbledorami walczy� te�, Z Hummerhornami z ciep�ych m�rz I z�oty Plaster Miodu ni�s� Kiedy do domu wraca� ju�. Z babiego lata liny pl�t� Na statku, z li�ci, kwiat�w, zi�, Ze �piewem z�ote �agle tka� I na kwiecistych masztach snu�. Zmarudzi� jeszcze kilka chwil, Gdzie wysp samotnych b�ogi cie�, Gdzie tylko szumy bujnych traw, A� wreszcie nadszed� taki dzie�, Kiedy do domu w drog� chcia� Wyruszy� wreszcie. S�odki mi�d Przypomnia� mu podr�y cel, Nie osi�gni�ty, tak jak wprz�d. W radosnych �piewach, s�odkich snach, W za�artych bojach, t�czy sn�w Zapomnia�, po co jecha� mia�, Wi�c zaraz rusza� musi zn�w. Wieczny w�drowiec, wieczny bard, Gondol� sw� zn�w wiedzie w dal - Pos�aniec �wiat�a, p�dziwiatr, Jak pi�rko: tu, to znowu tam, Gdzie go poniesie morski wiatr. Ksi�niczka Ya Ksi�niczka Ya Diadem z pere� ma, Tak m�wi elf�w �piew. Jej w�os jasny l�ni I srebrem si� skrzy Jak gwiazdy po�r�d drzew. Szal z kaszmiru ma Z�otem b�yszczy haft Na piersi gwiezdny sznur. Z ciem skrzyde� - patrz! - Ma utkany p�aszcz Srebrzysty jak �nieg z g�r. Z diament�w pas Rozsiewa blask Na bieli jej sukienki. P�aszcz jej jak mg�a, Gdy na spacer sz�a, Kaptur jak ob�ok cienki. Id�c noc� w�r�d gwiazd, Rozsiewa cudny blask Pod niebem granatowym. I l�ni rybia �uska, Gdy stopk� muska W�d tafle kryszta�owe. Wdzi�cznie chyli d�o�, Muska wodn� to�, Zwierciadlan� i czyst�. I jak �wietlna mg�a, W pl�s szalony sz�a, Sukienk� b�yszcz�c szklist�. Tam, gdzie st�p jej �lad Na jezioro pad�, Migocze srebrna to�. Oczy wznios�a raz Na ksi�yca blask, Na cienist� b�o�. Zn�w chce ta�czy�, lecz Bardzo dziwna rzecz: Gdy opuszcza wzrok, Nagle widzi Taa Pi�kn� tak jak Ya, Ta�cz�c� za ni� w krok! Jest cudna jak Ya, Ten sam urok ma, Lecz jak�e poj�� to? Cho� koron� l�ni, Co gwiazdy ma trzy Nad g�ow� tylko dno! Jasne oczy swe, Tam kieruje, gdzie Z g�ry patrzy Ya. Cudownie tak �y� I g�ow� w d� tkwi� W morzu gwiazd bez dna! Mimo wielu pr�b Koniuszkami st�p Dotkn�� si� mog� jedynie, Lecz mo�e jest l�d, Gdzie� daleko st�d, Gdzie ta�czy si� w niebios g��binie? Gdzie zwisa si� wp� Jak Taa, g�ow� w d� Na g�owie ta�czy czasami? Ach, kt� kraj ten zna? Ani ty, ani Ya, Co pl�sa samotnie z gwiazdami. Per�y w warkoczach I suknia urocza, Bucika �uska To� wodn� muska, gdy ta�czy Ya. To� wodn� muska Bucika �uska I suknia urocza, I per�y w warkoczach, gdy ta�czy Taa! Jak Cz�ek z Ksi�yca za p�no poszed� spa� Jest sobie gospoda, weso�a gospoda, Ukryta w�r�d szarych wzg�rz. I warz� tam piwo, brunatne, prawdziwe, A� Cz�ek z Ksi�yca tam zst�pi� w podziwie, By zapi� nim gwiezdny kurz. Pijane kocisko na skrzypkach przygrywa Pi�ciostrunowych, a jak�e, I smykiem od ucha to w g�r�, to w d�, Piszcz�c cieniutko i basem na p�, A czasem po�rodku tak�e. Gospodarz tam ma niewielkiego psa, Co bardzo lubi kawa�y, Wi�c kiedy dowcipy si� sypi� w�r�d go�ci, On uszy nadstawia i z wielkiej rado�ci, Doprawdy, a� trz�sie si� ca�y! I jest tam te� krowa, rogata kr�lowa, Co nieprzyst�pna jest prawie, Lecz lubi muzyk� i kiedy j� s�yszy, P�dzelkiem ogona dostojnie ko�ysze, A czasem ta�czy po trawie. I sp�jrz! Stoi rz�dek srebrzystych talerzy I srebrnych sztu�c�w jest wiele. Co tydzie� specjalni s�u��cy Czyszcz� stos sreber brz�cz�cy, By zd��y� z tym na niedziel�. Gdy Cz�ek tam z Ksi�yca tak t�go popija�, Kot sm�tnym zamiaucza� tonem, I talerz wraz z �y�k� ruszy�y w pl�s A krowa ta�czy�a, a� ogr�d si� trz�s�, Pies goni� za swoim ogonem. A Cz�owiek z Ksi�yca ju� piwem si� spi�, I z krzes�a pod st� z hukiem spad�, O piwie w ogromnych �ni�c dzbanach Przedrzema� tam s�odko do rana, Gdy �wit ponad miastem ju� blad�. Wi�c karczmarz do kota powiada w te s�owa: "Sp�jrz tylko na konie z Ksi�yca, Jak r�� i rw� si� w uprz�y, A pan ich zdrowo zmitr�y�, I s�o�ce ju� na ulicach." l zacz�� kot smykiem po skrzypkach pomyka�, �e zbudzi�by umar�ego. Przyspiesza�, nuc�c pod w�sem, A karczmarz Cz�ekiem potrz�sa�, Wo�aj�c Ju� trzecia, kolego!" Wi�c wsp�lnie Cz�owieka poci g�r� wtoczyli, Na w�z ksi�ycowy wrzucili. Konie ruszy�y galopem, Krowa skoczy�a ich tropem, A inni weso�o ta�czyli. Zn�w szybsza muzyka pomkn�a spod smyka, Pies nagle zawy� z rado�ci, Konie w zaprz�gu i krowa Razem stan�y na g�owach Wraz z t�umem zbudzonych go�ci. I w rytmie szale�czym struna p�k�a z brz�kiem, Krowa przez Ksi�yc skoczy�a, Pies ze �miechu a� piszcza�, Gdy l�ni�ca niedzielna �y�ka Z sobotnim talerzem ta�czy�a. A Ksi�yc okr�g�y za wzg�rze si� stoczy�, Gdy s�o�ce wzesz�o po chwili. I oczom swym ledwie wierzy�o, Bo cho� po�udnie ju� by�o, Wszyscy do ��ek wr�cili! Jak Cz�ek z Ksi�yca zszed� za wcze�nie Cz�ek z Ksi�yca to Pan, co ma srebrny dzban I brod� ze srebrnych ma nici. W koronie z opali i per�ach naszytych Na szarf�, co wszystkich zachwyci, W srebrnej szaro�ci szat raz cie� jego pad� Na sale marmurowe, Gdy kluczem z kryszta�u otwiera� poma�u Drzwi z jasnej ko�ci s�oniowej. Schody z filigranu i z nici spl�tanych W d�, ci�gle w d� go wiod�. A on ju� si� cieszy, ku wolno�ci spieszy, Na spotkanie z ziemsk� przygod�. Z diament�w jasno�ci nie czerpie rado�ci, Znudzi� go pobyt w tej wie�y. Siny g�az ksi�ycowy, samotny, surowy Wykuty w zimnym kraterze. Odda�by �wiat ca�y za rubin wspania�y Na jasnej szacie b�yszcz�cy, Za szlachetne kamienie i stubarwne odcienie Szafir�w, szmaragd�w l�ni�cych. I jak�e tak �y�, by nie robi�c nic, Wpatrywa� si� w glob z�oty, Ws�uchiwa� si� w szmer wiruj�cych sfer, I nie mie� na nic ochoty? Przy srebrnej pe�ni marzenie chcia� spe�ni� O Ogniu, co z�otem p�onie. Nie md�e selenity, opa�owe szczyty - Sny jego by�y czerwone. Bo �ni� o szkar�atach, r�anych komnatach, Pomara�czowych p�omieniach I chmurach w purpurze, gdy wicher dmie w g�rze, A noc w �wit si� zamienia. O m�rz marzy� b��kitach, o lasach na szczytach Ciemnozielonych od li�ci, I o ludziach co gwarz� i co piwo warz� I s� tacy czerwonokrwi�ci. Po��da� zabawy, rozmowy ciekawej I mi�s gor�cych, i wina. Jedz�c placki per�owe z m�ki ksi�ycowej, Cieniutk� popija� w�dczyn�. A� zaklaska� z rado�ci, my�l�c o mi�s obfito�ci Pikantnych i w piwie sk�panych, I zjecha� niechc�cy po schodach wisz�cych, I spad� jak meteor pijany. Jak kometa z p�nocy nad Yule przemkn�� raz w nocy, B�yszcz�c i migocz�c spad�. Ze �cie�ki srebrzystej zszed� na brzeg urwisty Nad wietrzn� zatok� Bel siad�. Co robi�? Nie wiedzia�, kiedy tak w wodzie siedzia�. Czy ton��, czy pop�ywa� mo�e? Kiedy ��dka rybacka na� wpad�a znienacka I w sie� go z�owi�a, niebo��! W falach srebrzystych, w�r�d toni przejrzystych, W�r�d fosforycznej piany Schwyta�a go w bieli per�owej k�pieli, Zieleni ze srebrem zmieszanych. Woli jego wbrew na l�d po�r�d mew Wraz z ryb� go odstawili. "Le� do karczmy co tchu" - poradzili mu. "Do miasta jest tylko p� mili". G��boki dzwonu g�os oznajmi� jego los Z wysokiej Morskiej Wie�y, �e to z Ksi�yca Cz�ek, co do miasta zbieg� I w�a�nie do karczmy bie�y. Nikt ognia nie roznieci� w�r�d popio��w i �mieci, Noc jakby nie mia�a ko�ca. Zimny �wit, mokra trawa, nie podgrzana strawa, Dymi�ca lampa miast s�o�ca. W uliczce samotnej, we mgie�ce wilgotnej Ni g�os�w, ni pie�ni nie s�ysza�. Tylko ci�kie chrapania - nikt tu wcze�niej nie wstanie, Wsz�dzie tylko wilgo� i cisza. Pr�no wi�c wsz�dzie stuka� i kompanii szuka�, I wo�a� - nikogo nie spotka�, A� ujrza� za mgie�k� w gospodzie �wiate�ko, Przez okno zajrza� do �rodka. Kucharz ze snu wyrwany �ypn�� okiem zaspanym, Od "Czego tu?" gadk� zaczyna. "Chc� strawy i pie�ni, po to przyszed�em wcze�niej, Bo wypi� chc� rzek� wina!" "Trudna sprawa, m�j panie, jad�a pewnie nie stanie, Lecz witam ci� bardzo mile, Nie mam srebra ni z�ota, dziurawa kapota, Wi�c mo�esz wej�� tu na chwil�. Srebrny grosik ci mo�e zasuwy otworzy, A drzwi pere�ka uchyli. Daj dwadzie�cia jeszcze, to ci� w kuchni umieszcz� I straw� dam za drugie tyle. I cho�by z g�odu pad�, nim co� wypi� i zjad�, Odda� musia� p�aszcz i koron�. Za dary te wszystkie dosta� drewnian� misk�, Sagan brudny i zakopcony. Owsianka w saganie, leciwe ju� danie Z wetkni�t� �y�k� drewnian�, Bo pudding�w �liwkowych, s�odkich i waniliowych Nie piecze si� w Yule tak rano. Go�� z G�r Ksi�ycowych, przybysz z Wie�yc per�owych Zbyt wcze�nie na Ziemi stan��. �e to z Ksi�yca Cz�ek, co do miasta zbieg� I w�a�nie do karczmy bie�y. Nikt ognia nie roznieci� w�r�d popio��w i �mieci, Noc jakby nie mia�a ko�ca. Zimny �wit, mokra trawa, nie podgrzana strawa, Dymi�ca lampa miast s�o�ca. W uliczce samotnej, we mgie�ce wilgotnej Ni g�os�w, ni pie�ni nie s�ysza�. Tylko ci�kie chrapania - nikt tu wcze�niej nie wstanie, Wsz�dzie tylko wilgo� i cisza. Pr�no wi�c wsz�dzie stuka� i kompanii szuka�, I wo�a� - nikogo nie spotka�, A� ujrza� za mgie�k� w gospodzie �wiate�ko, Przez okno zajrza� do �rodka. Kucharz ze snu wyrwany �ypn�� okiem zaspanym, Od "Czego tu?" gadk� zaczyna. "Chc� strawy i pie�ni, po to przyszed�em wcze�niej, Bo wypi� chc� rzek� wina!" "Trudna sprawa, m�j panie, jad�a pewnie nie stanie, Lecz witam ci� bardzo mile, Nie mam srebra ni z�ota, dziurawa kapota, Wi�c mo�esz wej�� tu na chwil�. Srebrny grosik ci mo�e zasuwy otworzy, A drzwi pere�ka uchyli. Daj dwadzie�cia jeszcze, to ci� w kuchni umieszcz� I straw� dam za drugie tyle. I cho�by z g�odu pad�, nim co� wypi� i zjad�, Odda� musia� p�aszcz i koron�. Za dary te wszystkie dosta� drewnian� misk�, Sagan brudny i zakopcony. Owsianka w saganie, leciwe ju� danie Z wetkni�t� �y�k� drewnian�, Bo pudding�w �liwkowych, s�odkich i waniliowych Nie piecze si� w Yule tak rano. Go�� z G�r Ksi�ycowych, przybysz z Wie�yc per�owych Zbyt wcze�nie na Ziemi stan��. Kamienny Troll Troll siad� raz w cieniu na wielkim kamieniu, Gnat stary prze�uwa� w wielkim skupieniu. Od wielu ju� lat tak jad� go i jad�, Bo z mi�sem mia� pewne trudno�ci. Go�ci! Ko�ci! W jaskini na wzg�rzu tkwi� w wielkim skupieniu, Bo z mi�sem mia� pewne trudno�ci. Szed� Tom, obuty w okute swe buty I rzecze do trolla: "Ten gnat tw�j zapluty, Poznaj� go rad, bo to chyba gnat Wujka Tima, co le�y w grobie. Sobie! Skrobie! Wiele lat temu ju� umar� wuj Tim I le�e� powinien on w grobie". Troll odrzek�: "Ten gnat, com go ju� rok jad�, By� dawno martwy, nim w r�ce mi wpad�. Tw�j wujek by� trup, od g�owy c�o st�p, Nim k�sek ten znalaz�em wreszcie. Wierzcie! Spieszcie! M�g� si� podzieli� z g�odnym trolliskiem, Bo przecie� inne ma jeszcze!" Rzek� Tom: "Powiedz mi, gdy kto� snem wiecznym �pi, Czy mo�e go skuba� trolli pomiot, jak ty? Ju� tego mam do��, oddaj zaraz t� ko��, Bo wuj Tim to moja rodzina. Trzcina! Glina! Cho� martwy jest wuj, gnat jest jego, nie tw�j, A przy tym to moja rodzina". Troll z�biska szczerzy: "Wiesz co, nie uwierzysz, Mam dzi� na obiad mi�ska k�sek �wie�y. Przyszed� do mnie sam, popatrz, ju� ci� mam l zaraz ci� zjem na kolacj�. Racj�! Nacj�! Mam do�� tego gnata, wol� k�sek �wie�y. Dzi� b�d� mia� z ciebie kolacj�". Po Toma biednego, si�ga� �ap� jak po swego, Lecz go nie z�apa�; nie wiedzia�, dlaczego. A Tom skoczy� co si� i ju� za nim by�, I da� mu w zadek kopniaka. Raka! Draka! Bo nic lepszego od buta t�giego, By da� mu w zadek kopniaka. Lecz twardszy od ska�y jest ten skamienia�y Zad trolla, na kt�rym on siedzi rok ca�y, . I pr�dzej kamienie, ni� takie siedzenie, Kopniaka poczuj� dobrego. Pstrego! Z�ego! St�kn�� �a�o�nie Tom obola�y. Za mocno kopn��e�, kolego! Tom do dzi� kuleje i �le mu si� dzieje, Bo paluch bez buta mu ci�gle sinieje. A na kamieniu, w zacisznym cieniu Troll dalej ko�� swoj� wysysa. Rysa! Misa! Z niedoli Toma si� �mieje I ko�� kradzion� wysysa! Perry Winkle Raz troll samotny usiad� na g�azie, Zawodz�c smutn� pie��: "Czemu�, ach, czemu� samotny mam �y�? Daleko na wzg�rzach gdzie�? Po rodzie moim zagin�� �lad I nikt mnie nie szuka ju�. Zosta�em sam, od Wichrowego Czuba po brzegi M�rz. Nie ��dam z�ota, nie pijam piwa I nie jem mi�s ca�y rok, Lecz ludzie w strachu rygluj� drzwi, Gdy tylko s�ysz� m�j krok. O, jak�e bym chcia� ch�d lekki mie� I g�adkie jak jedwab r�ce! Umiem gotowa� jak pan, nie jak kmie�, I serce mam mi�kkie, dzieci�ce"."No, tak" - rzecze wreszcie. "To ma�o i ju�. Przyda�by mi si� kto� Przemierz� Shire i wszerz, i wzd�u�. Mam samotno�ci ju� do��". I ruszy� w drog�, w�drowa� przez noc, �cigaj�c marzenie swe. Nad ranem trafi� do Delving wprost Gdy wioska budzi�a si�. Rozejrza� si� - i kogo spotka� go��? To Pani Bourne idzie tu! Parasol, koszyczek i twarz mi�a do��, Wi�c biegnie ku niej co tchu. "Ach witaj, kumoszko, dobrego ci dnia! Czy dobrze dzi� czujesz si�?" Staruszka w krzyk, kosz rzuca i myk! Jak m��dka p�dem mknie! Stary w�jt Pott szed� mimo i zblad�, S�ysz�c ten straszny wrzask. Ze strachu ca�y sp�sowia�, a� Do nory: hyc! i drzwiami prask! Samotny troll zbola�y siad�. "Nie odchod�" - szepn�� mu; Lecz stara Bounce uciek�a te� Pod ��ko wlaz�a co tchu! Troll ruszy� wi�c, na rynek wszed�, Na kram�w spojrza� rz�d. Owce czym pr�dzej rozbieg�y si�, A g�si skry�y si� w k�t. Staruszek Hogg upu�ci� dzban, N� rzuci� rze�nik Bill, Jego pies Bry� podwin�� ogon I znikn�� w kilka chwil. A stary troll siad�, no i w p�acz, Przy bramie Lockhole tu�. Tam Perry Winkle spotka� go: "No, przesta� rycze� ju�! Czego si� ma�esz, ty brzydki jak noc? Gdzie lepiej ci: tam czy tu?" Klepn�� go w rami�, a smutny troll W oczy popatrzy� mu. "O, m�j Perry Winkle" - powiada mu troll, Jak balsam s� s�owa twe, Je�li nie boisz si�, na mnie wsi�d� Do domu wezm� ci�! l Perry wsiad� trollowi na grzbiet "Ruszaj" - w ucho mu rzek�. Pierwszy raz w �yciu tak najad� si�, Gdy troll ciasteczka piek�. I pikle by�y, i z mas�em tost, I keks, �mietana i d�em, A Winkle jad�, jakby p�kn�� chcia� I my�la�: "Co� jeszcze zjem". Czajnika szum i p�omieni syk - a kubek te� wielki by�. W herbacie Perry p�ywa� by m�g�, Lecz tylko pi� j� i pi�. Gdy pe�ny mia� ju� �o��dek i brzuch, W milczeniu zdrzemn�� si�, lecz Staiy troll rzek�: "Najwy�szy ju� czas By� teraz nauczy� ci� piec. Jak robi� pi�kne kramowe suchary I bu�ki lekkie i z�ote. Spa� mo�esz potem, na �o�u z pi�r, Gdy sko�czysz swoj� robot�". "Hej, Winkle, gdzie si� w��czy�e�, co?'" Niejeden pyta� go kiep. "Najad�em si�, �e ledwie �yj�, Bo jad�em kramowy chleb!" "Ale gdzie w Shire piek� ten cud?" Pytaj�: "Czy mo�e w Bree?" Lecz Winkle odpar�: "Pytaj zdr�w Ja nie powiem ci". Ja wiem i tak" - rzek� W�cibski Jack, Widzia�em ciebie i ju�. Na grzbiecie stary troll ci� ni�s� A� c�o Dalekich Wzg�rz. I ca�y lud jak jeden m�� Ruszy� w kierunku tym. Ujrzeli wnet dom po�r�d wzg�rz, Nad nim z komina dym Stan�li wi�c przed trolla drzwiami, Prosz�c o jedn� rzecz: "Kramowy chleb, bochenek lub dwa, Piecz nam, trollu, o, piecz!" "Wyno�cie si�" - odrzecze troll - "Nie zaprasza�em tu was, We czwartki tylko piek� ten chleb, Nie wi�cej ni� kilka naraz. Odejd�cie ju�, tu nie ma co je�� I dom za ma�y mam. Nie zosta�o nic, ni z d�em�w, ni z ciast, Bo Winkle zjad� to sam! I Jack, i Hogg, Stara Bounce i Pott, Nie chc� was wi�cej zna�. Niech tylko Winkle b�dzie uczniem mym Wszystko mog� mu da�!" I Perry Wink� tak strasznie si� spas�, jedz�c kramowy chleb, �e p�ka� w szwach i nie m�g� ju� te� Czapki kupi� na �eb. We czwartki, gdy ju� na herbat� szed� By� t�usty i tak wspania�y, �e gdy w kuchni siad�, to stary troll Chudy si� stawa� i ma�y. Winkle piekarzem wielkim si� sta�, By� w pie�niach rozs�awiany. Od Morza do Bree znany by� chleb Przez niego wypiekany. Lecz �aden bochen nie by� tak mi�kki I w smaku tak bogaty Jak kramowe suchary, kt�re troll stary Podawa� do herbaty. Wargule Mroczny jest cie�, gdzie Wargul �pi Mokry, czarny jak tusz. Dzwon smutno dzwoni: raz-dwa-trzy, Gdy w bagnie toniesz ju�. Utoniesz w mule, o niebaczny! Gdy stukasz do ich drzwi. Gargulc�w u�miech co� dziwaczny, Ten sekret zdradzi ci. Nad zgni�ej rzeki korytem P�acz�ce wierzby �pi�. Padlino�erne stwory skryte O swych ofiarach �ni�. Za G�rami Merlok, za najdalsz� z dr�g, W ponurej dolinie czyha sm�tny wr�g. Nad brzegiem bajora, gdzie zamiera wiatr Bez s�o�ca i gwiazd - to Warguli �wiat. A w lochu tam, gdzie Wargul �pi, Wilgo� i mrok, i ch��d. W md�ym blasku �wiecy z�oto l�ni I syci bogactw g��d. Z sufitu - kap! - wilgotne �zy Na mokry kapi� mur, A gdy zastukasz do ich drzwi S�yszysz krok�w szur-szur. Przez szpar� ich nie�mia�y wzrok I czujne d�onie dwie. Gdy sko�cz�, w czarnym worku w mrok Unios� ko�ci twe. Za G�rami Merlok, za najdalsz� z dr�g, Gdzie paj�czyn kotary i bagienny smr�d, Przez puszcz� mokrych drzew, zimn� l�ku ni�, Tam znajdziesz Warguli, by ich straw� by�. Olifant Cielska g�ra, Szara sk�ra, Nos jak �mija, Py� w niebo wzbijam. Gdy krok m�j rozbrzmiewa, Wal� si� drzewa. W pysku mam rogi, Przemierzam drogi, Wachluj�c uszami, Tak id� latami. W�druj� wci�� sobie, Nie legn� nawet w grobie. Jestem Olifantem, Dziwacznym gigantem. Wielki, gruby, stary, Nie ujrzysz - nie dasz wiary. Gdy zobaczysz mnie, Pomy�lisz Ja �ni�". Bom jest dziw nad dziwy Ja - Olifant straszliwy. Fastitocalon Fastitocalon przed nami, Pi�kna wyspa nad wyspami. Mo�e troszk� naga. Jak dobrze dop�yn�� w ko�cu, Ta�czy� i le�e� na s�o�cu. Widok mew te� pomaga... Uwaga! Mewy nie ton�. One siedz� sobie na piasku, Skrzyd�ami trzepi� w�r�d wrzasku. Potrzebna odwaga Tym, co chc� tu l�dowa� Lub wysi��� cho� na chwil�, By sp�dzi� czas nieco milej Lub wod� zagotowa�. G�upcy, co na NIM l�dowa� chc� I mo�e o ognisku �ni�, I o ciep�ej herbacie. ON szybki jest, cho� niby �pi, Gdy p�ywa tak po wieczne dni Spokojnie, Lecz gdy poczuje tupot n�g Lub ciep�a troch� przy jednej z dr�g, Dostojnie Si� zanurzy. Zwinnie przewr�ci si� na grzbiet I go�ci si� pozb�dzie wnet. Koniec podr�y. Ku ich zdumieniu I ku ostrze�eniu. Potwor�w wiele w morzu znam, Lecz najgro�niejszym z nich jest sam Fastitocalon stary, z�o�liwy, Ostatni rybo-��w prawdziwy. Takich ju� nigdzie nie ujrzycie. Wi�c, je�li chcesz ocali� �ycie, Pos�uchaj rady: Nie stawiaj nigdy nogami obiema Na ziemi, kt�rej na mapie nie ma. A najlepiej, radz� ci, W �r�dziemiu zosta� i koniecznie, Bezpiecznie, Do�yj swoich dni. Kot T�usty kot do�� ma psot. Na macie �pi i chyba �ni O mysim mi�sku, smacznym k�sku Na �niadanko ze �mietank�. A mo�e �mia�y, przez dzie� ca�y �ni inny los? Dostojny krok i gniewny wzrok I gro�ny g�os. Gdzie jego brat, co nie zna krat, Mieszka w�r�d drzew Lub na pustyni, gdzie pop�och czyni I ch�epce krew. Ogromny lew: �elazny szpon I l�ni�ce k�y. Nie zna lito�ci wi�c strze� si� go, Kiedy jest z�y. Gepard gwia�dzisty, w oku ma b�ysk Bestia, co rada Na sw� ofiar� z g�ry, Bez szmeru spada�. Gdzie las cienisty, uroczysty, Daleko gdzie� Mrucz� sw� pie��, Wolno�ci pie��. Lecz t�usta kocina, zabawka jedyna Twojego syna, Nie zapomina. Narzeczona cienia By� sobie cz�ek, co mieszka� sam I w dzie�, i w noc �y� tak; Lecz cho� jak pos�g siedzia� tam Cienia nie rzuca� wszak. Kr�g bia�ych s�w nad g�ow� mu Kr��y� w czerwcow� noc, Nie budz�c wszak�e go ze snu. Tak wielk� czar mia� moc. I przysz�a Pani, osnuta w mrok, We w�osach kwiecia blask. Chwilk� cieszy�a jego wzrok, Gdy srebrny wstawa� brzask Wtem wsta�, jak gdyby zrzuci� g�az I p�k�y wi�zy czar�w. [ej cieniem on oboje wraz Owin��, pe�en �aru. I nigdy ksi�yc, s�o�ce, dzie� Ni ludzkie nie ujrzy oko Dziewczyny, uwiedzionej w cie�, Ukrytej w nim g��boko. Lecz raz na rok, gdy p�ka g�az, Dziwne si� dziwy baj�. W �wietle ksi�yca ta�cz� wraz I jeden cie� rzucaj�. Skarb M�ode by�o s�o�ce i ksi�yc by� w nowiu, Z�otosrebrne pie�ni rozsnuli bogowie, Na zielonej trawie srebro rozsypali, W fale przezroczyste z�oto po wplatali. Piek�o nie rozdziawi�o jeszcze swego pyska, Ni kar�om, ni smokom klejnot nie b�yska�, Lecz �y�y elfy i wielkie ich czary. Pod wzg�rzem zielonym mroczne pieczary, Gdzie kuto pie�ni i z�ote korony Dla elfich kr�l�w �wiat�em uwie�czonych. Ale zgin�� r�d ich, pie�ni ukochane Zakuto w stal i �elazne kajdany Chciwo�� nie �piewa, bez u�miechu usta, W norach bogactwa skrywa zawi�� pusta, Z�oto i srebro krwaw� strug� p�yn� I ciemno�� zawis�a nad elf�w krain�. By� raz krasnolud, co w ciemnej jaskini Ze srebra i z�ota cudne rzeczy czyni�. M�ot i kowad�o, kleszcze hartowane Do ko�ci zdar�y r�ce spracowane Robi� monety i pier�cienne kr�gi, Wreszcie kr�lewskiej zapragn�� pot�gi. Przy pracy oczy i s�uch ca�y straci� I si�� swoj� za chciwo�� zap�aci�. L�ni�ce klejnoty przez ko�ciste szpony Na ziemi� spada�y nie zauwa�one. Krok�w nie �owi� s�uch przyt�piony, Gdy smok przy �r�dle poi� si� spragniony. K��bi�y si� mroczne, cuchn�ce opary, P�omienie sycza�y u wr�t pieczary. A� zgin�� krasnolud w �arze p�omienistym, A ko�ci sp�on�y w bajorze ognistym. By� raz stary smok pod szarym kamieniem, Co w mrok spogl�da� zm�czonym spojrzeniem. Rado�� i m�odo�� bezpowrotnie strawi�, Gdy si� bogactwem upaja� i d�awi�. Cz�onki skr�cone, do ruchu niezdolne, Serce leniwe, gnu�ne i powolne. W sk�r� si� w�ar�y klejnot�w pok�ady, W�cha� je, liza�, chroni� od zag�ady. Zna� po�o�enie ka�dego pier�cienia I nie wypuszcza� go spod skrzyde� cienia. Na �o�u czarnym o z�odziejach marzy� Kradn�cych klejnoty, na kt�rych sta� stra�y Czu� zapach cia�a i smak krwi wypitej, Lecz czas przyt�pi� mu s�uch znakomity, Tote� nie us�ysza� szcz�kaj�cej stali, Kiedy wojownik przyby� tam z oddali. M�odziutki rycerz z jasn� kling� w d�oni Wyzwa� go, aby skarbu swego broni�. Cho� szabloz�by, w pancerzu rogowym, Zgin�� smok przecie pod ostrzem stalowym. By� raz kr�l stary na tronie wysokim, Spod bia�ych w�os�w zimnym �ypa� okiem. Usta nie czu�y smaku jad�a ni napoju, A uszy pie�ni - lecz nie zna� spokoju, Bo my�la� tylko o ogromnej skrzyni Pe�nej klejnot�w i z�otych kamieni W g��bokim skarbcu, ciemno�ci� osnutej, Zimnym �elazem i stal� okutej. Rdz� zasz�y miecze tan�w jego dzielnych, S�awa nie zdzier�y�a rz�d�w niepodzielnych. Zamek w ruinie i zimne komnaty To nic, bo z�otem elf�w jest bogaty! Nie s�ysza� rog�w na g�rskiej prze��czy, Nie czu� krwi, gdy lud jego nieprzyjaciel dr�czy�. Zamek zdobyto, kr�lestwo zniszczono, A kr�la ko�ci w d� zimny rzucono. Jest skarb dawny, pod skal� schowany Za drzwi siedmiorgiem z dawna zapomniany Bramy ponurej �aden cz�ek nie przejdzie. A jednak na pag�rku wiosn� trawa wzejdzie W przepychu kwiat�w, w�r�d skowronk�w �piewu I o�ywczego od Morza powiewu. Skarbu pilnuje Noc uwa�nym okiem, Ziemia czeka, a elfowie �pi� snem g��bokim. Morski dzwon Gdy szed�em raz pla�� o morzach marz�c, Jak gwiazdka l�ni� na mokrym piasku. Wi�c wzi��em do r�ki �w dzwonek male�ki, Muszelk� m��c� od blasku. W palcach mych dr��cych ton nag�y, d�wi�cz�cy Narodzi� si� z niej i rozp�yn��. Radosne wo�anie, nami�tne wezwanie; Zabrzmia� raz jeden i zgin��. W zdumieniu ujrza�em statek �nie�nobia�y W�r�d szarych i pustych fal. Ju� czasu nie mamy! Wi�c na co czekamy? Krzykn��em: "Unie� mnie w dal!" I uni�s� mnie w dal, w przejrzystej mgle fal, W wilgotn� pian� spowity, Gdzie niezwyk�y l�d �pi daleko st�d, W mroku o zmierzchu ukryty I zn�w zabrzmia� dzwon, czarodziejski ton, Wci�� wy�ej g�os jego bieg�. Po zdradzieckiej skale, omywanej przez fale Na g�adki i pusty brzeg. Piaski m��ce biel�, co do st�p si� �ciel�, Gwiazdy w srebrzystej sieci I ska�y per�owe, g�azy kryszta�owe W ksi�yca l�ni�cej zamieci. Wzi��em w d�o� piasku pe�nego blasku, Sypi�c py� m��cy, perlisty, Tr�by z opalu i r�e z koralu, Zielenie i ametysty. Lecz pod ska� os�on� jaskinie w mroku ton�, Zielskiem zaros�e i mu�em. Gdy niebo �ciemnia�o i ch�odem powia�o, L�k wielki w sercu poczu�em. Wzg�rzem lesistym potok p�yn�� czysty, Wi�c pi�em wody do syta. Gdym strumie� przekroczy�, zachwyci�a me oczy Kraina za nim ukryta. ��ki w s�o�cu sk�pane, lekkim wiatrem owiane, ��te kwiaty gwia�dziste, I jak z�ote ksi�yce nenufary dziewicze Na tafli jeziora czystej. Wa�ki ta�cz�ce i wierzby p�acz�ce Nad wody omsza�ym kryszta�em, Strzeg� twierdzy z�ocistej gladiole strzeliste I trzciny - zielone strza�y. Pie�� echo niesie po pla�y, po lesie. Sp�ywa w dolin�, gdzie stworze� jest moc. Bia�e zaj�ce w�r�d traw �migaj�ce, �my jasnookie, co gapi� si� w noc. W cichym zdumieniu, g��boko w cieniu Borsuki �wiec� �lepiami. S�ysza�em kroki, lekkie podskoki I �wiru chrz�st pod stopami. Srebrzysta muzyka, co z nag�a umyka, Zaledwie pochwyci j� ucho. Szuka�em, goni�em, lecz �lad zagubi�em - Zn�w wok� pusto i g�ucho. Z listowia zieleni i czarnych dereni P�aszcz sobie splot�em zielony. D�ugie ber�o w d�oni, z�ota flaga si� p�oni I wieniec na kszta�t korony. Z okiem b�yszcz�cym, z g�osem stal� d�wi�cz�cym Stan��em sam na szczycie. Krzycz�c: "Dlaczego mnie, kr�la waszego Tylko milczeniem darzycie? Ja w�adca dostojny, sercem i trzcin� zbrojny Glaclioli kling� wznosz�. Ujrze� chc� twarze, niech kto� si� poka�e. Przem�wcie do mnie, prosz�!" Wtem chmury z p�nocy jak ca�uny nocy Okry�y �wiat ciemno�ci�. Chwyta�em si� ziemi palcami dr��cymi, Walcz�c z w�asn� s�abo�ci� Do lasu dotar�em, o drzewo si� wspar�em, Gro�na obj�a mnie cisza. I mrok mnie uwi�zi� w sieci nagich ga��zi. Nikt mego wo�ania nie s�ysza�. Przez rok i przez dzie� skrywa� mnie nocy cie�, P�ta�y paj�czyn sieci. S�ysz�c szmery i stuki, i pracowite �uki Czeka�em w mro�nej zamieci. A� �wiat�a promie� przez noc przebi� si� do mnie: "Co widz�, ja osiwia�em". Cho� zgi�ty, zgarbiony, lecz wolno�ci spragniony, Ku morzu p�dem pogna�em. I l�kiem �cigany, w�drowiec zb��kany Na stromej upad�em drodze. A Mroku straszyd�a rozpi�y swe skrzyd�a, Zn�w pogr��aj�c mnie w trwodze. R�ce mia�em w ranach, twarz wiatrem smagan� I dr��c szuka�em schronienia, Gdy na wargach spieczonych smak poczu�em s�ony I kres mojego cierpienia. Mewy w g�rze kr��y�y i �a�o�nie kwili�y G�osy w pieczarach mrocznych. Mors�w warczenie, z�bate kamienie I chlupot fal niewidocznych. Nasta�a zima. �zawi�cymi oczyma W mroku nocy drogi szuka�em, A� dotar�em c�o brzegu, z w�osami w �niegu Na l�du kra�cach ju� sta�em. Ma ��d� zapomniana, fal� ko�ysana U brzegu na mnie czeka�a. Nie tkn��em wios�a - sama mnie nios�a, Sztormowi czo�a stawia�a. Mija�em okr�ty o �aglach wyd�tych I zapomniane wraki, A� port wyt�skniony, zmierzchem otulony, Morskie wskaza�y mi ptaki. �lepe okiennice, wiatr zamiata ulice; Przy drodze siad�em, znu�ony, I skarby zebrane, skrz�tnie przechowywane W kana� wrzuci�em spieniony. W d�oni stulonej gar�� piasku zlepion� I muszl� dziwn� �ciska�em. Od dawna jest g�ucha - pr�no nastawiam ucha Nigdy ju� jej nie s�ysza�em. Gdy id� samotny chodnikiem wilgotnym, Alej� ponur� i ciemn�, M�wi� sam do siebie, bo nawet w potrzebie Nikt nie chce rozmawia� ze mn�. Ostatni statek Firiel zbudzi�a si� nad ranem. Niebo na wschodzie ja�nia�o, Dalekie koguta pianie Czysto i jasno d�wi�cza�o. Ptaki zbudzone w cieniu drzew. Na tle bladego �witu, Zanios�y sw�j poranny �piew Do wiatru i b��kitu. Patrzy�a, jak srebrzysty brzask Powoli w dzie� si� zmienia, Na li�ciach migocz�cy blask �wiat wydobywa z cienia. I po pod�odze, niby mg�a, Przebieg�a stopk� bos�. Tanecznym krokiem w s�o�cu sz�a, S�o�cem spowita i ros�. Klejnotem brzeg jej sukni l�ni�, Gdy bieg�a w d�, ku wodzie. I z�otem rzeki nurt si� skrzy�, Dziwi�c si� jej urodzie. Zimorodek spad� jak kamie� W szkar�acie i b��kicie. S�odko si� ni�s� sitowia szum I lilii wo� o �wicie. I nagle sk�d� cudowny g�os Dolecia�, gdy tak sta�a. Skrzy� si� jej promienny w�os I twarz jak lilia bia�a. Na harfie i na fletni gra� Wirtuoz niezr�wnany. M�odzie�czych g�os�w chora� brzmia� W �piewie zaczarowanym I z�otodzioby statek-ptak, Zbrojny w podw�jne wios�a, W �ab�dzie skrzyd�a chwyta� wiatr, Gdy fala w dal go nios�a. �wietlisty z kraju elf�w r�d Przy wios�ach sta� z�oconych, A purpurowy s�o�ca wsch�d Wyz�aca� trzy korony. Do wt�ru harf ich �piew si� ni�s�, Sw�j rytm wios�om nadaj�c."Ach, cudny las i li�cie drzew, I ptaki, co �piewaj�. Niejeden jeszcze taki �wit Rozja�ni t� krain� Niejeden kwiat tu b�dzie kwit� Nim mr�z zapowie zim�". "Dok�d to woda niesie was, �eglarze �piewaj�cy? Czy tam, gdzie g�sty, wieczny las, Zachodu z�oci s�o�ce? Czy gdzie P�nocy zimny brzeg I wyspy kamieniste? Gdzie mewy i gdzie wieczny �nieg, Pchaj� was wios�a z�ociste?" "O, nie!" - odrzekli. "Dalszy l�d Chc� ujrze� nasze oczy. Szar� Przysta� daleko st�d, Nim ciemno�� nas otoczy. Do domu serca g�os nas gna, Gdzie Bia�e ro�nie Drzewo I Gwiazda blaskiem tam za dnia Ostatni brzeg oblewa. Po�egna� marny ziemski los, �r�dziemia las i drzewa; Do Kraju Elf�w, gdzie dzwonu g�os Z wysokiej wie�y �piewa. Tu wi�dn� trawy, ginie li��, S�o�ce i Ksi�yc gasn�, Co� wzywa nas, by dalej i��, Nie daje w drodze zasn��". Podnie�li wios�a, umilk� �piew. "Sp�jrz, miejsce jeszcze mamy! O, C�ro Ziemi, czy s�yszysz zew? Pop�y�, o, pop�y� z nami! Niewiele czasu zosta�o ju�, Dziewico jak elf cudna. Wyruszaj z nami na kraj m�rz, Spiesz si�, bo droga trudna!" Firiel spojrza�a na brzeg, w d� Nie�mia�y krok zrobi�a, Gdy glina, rozmok�a na wp� Stopy jej uwi�zi�a. Wi�c do �eglarzy wo�a w g�os, Wyci�ga ku nim ramiona. "Nie mog� odej��, taki m�j los Bo z Ziemi jestem zrodzona!" Mroczny ch��d domu wita� j�, Gdy z ��ki powr�ci�a I czarodziejsk� sukni� sw� Fartuchem zast�pi�a. Promiennoz�oty w�os�w blask W warkoczu uwi�zi�a I w wirze gospodarskich prac Zmierzchu nie zauwa�y�a. Za rokiem rok up�ywa zn�w, Do Siedmiu Rzek odp�ywa. Dzie� pe�en s�o�ca, noc bez sn�w; Chwieje si� wierzba krzywa. Lecz nigdy ju�, o �adnej z p�r Na zach�d nikt nie p�ynie I nie za�piewa elf�w ch�r, Ich pie�� na zawsze zginie.