2315
Szczegóły |
Tytuł |
2315 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2315 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2315 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2315 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J.R.R TOLKIEN
Przygody Toma Bombadila
Tytu� orygina�u
The Adventures of Tom Bombadil
Przek�ad
Aleksandra Jagie�owicz
Dziarski Tom Bombadil, co serce ma z�ote,
Nosi ��te buty i modr� kapot�,
Na to pas ma zielony, a spodnie ze sk�ry,
I wysoki kapelusz, w nim �ab�dzie pi�ro.
A mieszka pod wzg�rzem, tam, gdzie rzeka Wij�
Ma w�r�d traw swe �r�d�o i gdzie g�szcz j� spija.
Szed� Tom przez letnie ��ki, rwa� jaskry gar�ciami
I sk�ada� w bukiety, igraj�c z cieniami.
Dra�ni� t�uste trzmiele, upojone kwieciem,
Nad brzegiem strumienia siedzia� godzinami.
D�uga broda zwis�a mu w przejrzyst� wod�
Wabi�c c�r� Rzeki, Z�ot� t� Jagod�.
Poci�gn�a swawolnie - z krzykiem i chlupotem
Wpad� Tom mi�dzy lilie, krztusz�c si� bulgotem."Hej, Tomie Bombadilu!
Gdzie� ci� niesie woda?
Ryby tylko straszysz" - rzecze mu Jagoda -
"tak pluj�c b�belkami. Perkozy zd�bia�y,
szczur si� boi, zmoczy�e� te� kapelusz ca�y!"
"Przynie� go jak przystoi tak grzecznej
dziewczynie!"
Tom na to. "Nie mam ch�ci tapla� si� w g��binie.
Zmykaj! Id� i za�nij w�r�d wierzby korzeni
Cudna wodna panno, w twej krainie cieni".
Wr�ci�a Jagoda do swej matki kraju,
W rzeki to� g��bok�. Tom pozosta� w gaju.
Usiad� sobie w cieple na Wierzby korzeniu,
Susz�c buty i pi�rko raz w s�o�cu, raz w cieniu.
Zbudzi�a si� Wierzba i zacz�a nuci�,
Usypiaj�c Toma, tak by nie m�g� wr�ci�.
Chwyci�a go w korzenie i wci�gn�a w dziur�
Razem z brod�, kapeluszem, kapot� i pi�rem.
"Ha! Tomie Bombadilu! Oj, g�ow� ci zmyj�!
Tak mi w dziupl� zagl�da�, podgl�da�, jak pij�
W moim domu drewnianym �askota� mnie pi�rem
I wod� zalewa�, niby deszczem z chmurek!"
"Twarde masz korzenie, moja Wierzbo Stara,
Zesztywnia�em tutaj, wi�c wypu�� mnie zaraz.
Wracaj do swej wody i za�nij w ciemnicy,
a mnie zostaw w spokoju, jak c�ra wodnicy!"
Pu�ci�a go Wierzba, s�ysz�c tak� mow�,
Zatrzasn�a z hukiem wi�zienie wierzbowe,
Skrzypi�c i mamrocz�c, a Tom, rad, �e �yje,
Ruszy� dalej na spacer nad srebrzyst� Wij�.
Siad� nad skraju lasu, s�uchaj�c w skupieniu,
Jak ptaki �piewaj� w drzewa ch�odnym cieniu.
R�j motyli na g�ow� muska� go skrzyd�ami,
Nim s�o�ce si� okry�o szarymi chmurami.
Nagle wiatr si� zerwa�. La� deszczu strugami,
kt�re wod� znaczy�y wielkimi kr�gami,
Rwa� kaskady li�ci w lodowatej s�ocie,
A� Tom skry� si� w jamie, bo do�� mia� wilgo�
Borsuk na� wyskoczy�, marszcz�c �nie�ne czo�o,
Czerwonymi �lepiami b�yskaj�c woko�o.
Dr��y� w�a�nie tunel z �on� i synami,
Z�apa� Toma za kark, powl�k� podziemiami.
Zataszczy� do nory i dalej�e gada�:
"Tomie Bombadilu! �adnie to tak wpada�,
drzwi frontowe niszczy�? B�dziesz ukarany,
na zawsze zostaniesz tutaj pogrzebany!" Ej�e, stary Borsuku, chyba �le ci� s�ysz�!
Wywied��e mnie zaraz w wonn� le�n� cisz�.
Wska� mi tylne wyj�cie przy krzewie r�anym,
A sam wytrzyj nos i �apy ziemi� utyt�ane.
Wracaj spa� na swoje s�omiane poduszki
Wzorem pi�knej Jagody i Wierzby Staruszki.
"Wybacz nam, Bombadilu" - na to borsuki mu
ch�rem,
I wyprowadzi�y go zaraz na g�r�,
Po czym szybko wr�ci�y, do swych nor pod ziemi�,
Trz�s�c si� ze strachu - i do dzi� tam drzemi�.
Deszcz usta�, rozpierzch�y si� chmury na niebie,
A Tom, �miej�c si� cicho, pocz�apa� do siebie.
Wszed� do domu, na o�cie� otwar� okiennice,
A� �my wpad�y do kuchni, ta�cz�c wok� �wiecy.
Tom spogl�da� przez okno, jak gwiazdy migoc�
I jak l�ni m�ody ksi�yc, w�druj�c wraz z noc�.
Gdy ciemno si� zrobi�o, Tom drzwi zaryglowa�,
Wdrapa� si� na pi�tro i do snu szykowa�.
"Huu! Tomie Bombadilu! Patrz, kto przyszed�
noc�.
Jestem tu� za drzwiami i wiesz dobrze, po co.
Zapomnia�e� o mnie, Upiorze w Kurhanie.
Dot�d w kamiennym kr�gu mia�em swe
mieszkanie,
A teraz jestem wolny! Wci�gn� ci� w mogi��,
Uczyni� bladym, sinym, odbior� ci si��..."
"Precz st�d! Drzwi zamykaj i nie przychod� wi�cej!
Zabierz p�on�ce �lepia i ko�ciste r�ce
Tam gdzie tw�j dom pod darni�, kamienna
poduszka
Z�� sw�j czerep i za�nij jak Wierzba Staruszka,
Jak Z�ota Jagoda i borsucze plemi�.
Wr�� do z�ota i smutk�w ukrytych pod ziemi�!"
Zerwa� si� Upi�r Kurhanu i przez okno skoczy�,
Podw�rcem mrocznym jak cie� si� przetoczy�
Ze skowytem w g�r�, pomi�dzy kamienie
Czmychn��, stukaj�c ko��mi, a� okry� si� cieniem.
A Tom za� le�a� i my�la�, �e jego poduszka
Lepiej usypia cz�eka ni� Wierzba Staruszka,
Mi�ksza jest od Borsuka, s�odsza ni� Jagoda;
Westchn�� zatem dono�nie i zasn�� jak k�oda.
Obudzi� si� rankiem, gwi�d��c jak skowronek,
Nuc�c swe "derry-dol, merry-dol" szalone.
W�o�y� buty, kapelusz, kapot� - i w ko�cu
Otworzy� okno, aby ogrza� si� na s�o�cu.
M�dry Tom jest ostro�ny, cho� serce ma z�ote.
Nosi ��te buty i modr� kapot�.I kt� by go schwyta�, z tych, co tutaj �yj�,
Czy to na le�nych �cie�kach, czy nad rzek� Wij�,
Lub po�r�d nenufar�w, kiedy wod� p�ynie?
P�ki Z�otej Jagody nie z�owi� w g��binie,
Kiedy w sukni zielonej zabawia�a �piewem
I dawn� pie�ni� ptaki kr���ce nad krzewem.
Tom z�apa� j� i trzyma�! Z wrzaskiem ulecia�o
Ptactwo, ryby i szczury, a jej serce dr�a�o.
Rzecze wtedy Bombadil: "Oto ma �licznotka!
P�jdziesz ze mn� do domu, gdzie �mietanka
s�odka,
Mi�d, �wie�y chleb i mas�o na stole czekaj�,
Przez okno r�yczki wdzi�cznie zagl�daj�.
P�jdziesz ze mn�, ma �liczna, powiem ci, dlaczego:
Bo w wodzie, u swej mamy, nie znajdziesz lubego".
I wyda� Tom Bombadil weselisko huczne;
W koronie z kacze�c�w zaprasza� na uczt�,
Gra� na skrzypkach lipowych, gwizda� jak
skowronek,
Gdy pann� w srebrnej sukni bra� sobie za �on�.
W girlandach z niezabudek brz�cza� niby pszczo�a,
Gdy jej smuk�� kibi� w ta�cu okr�ca� doko�a.
Bielutka by�a po�ciel i lampy �wieci�y,
I l�ni� miesi�c miodowy, gdy w go�ci przyby�y
Drepcz�ce Borsuki, a Wierzba Staruszka
Stuk-stuk w okno, gdzie le�a�a ich wsp�lna
poduszka.
Na brzegu w�r�d szuwar�w wodnica wzdycha�a,
Gdy wyj�cego w mroku Upiora s�ysza�a.
Nie obudzi�y Toma kroki ni stukanie,
Ani nocne odg�osy, wycie czy szlochanie.
Spa� do rana, a potem gwizda� jak skowronek,
"Hej, chod�, derry-dol, merry-dol" szalone
Kiedy na ganku r�ba� ga��zie wierzbowe,
A Jagoda zaplata�a warkocze miodowe.
Tom Bombadil p�ynie
w �wiat
Stary rok si� rozz�oci�, Wiatr Zachodni wieje,
Schwyta� Tom listek brzozy wys�any przez kniej�.
"To dzie� szcz�liwy przywia� wietrzyk w moje
d�onie!
Po co czeka� rok jeszcze, a� si� las zap�oni?
Ju� dzi� ��d� przygotuj� i wyrusz� w drog�
Na zach�d z pr�dem rzeki, gdzie chc�, p�yn�� mog�!"
Ptaszek siad� na ga��zi. "Ej�e, Tomie, witaj!
Wiem ja, wiem, dok�d p�yniesz. Pozw�l, �e
zapytam,
Mam to, mam to jej rzec, by mog�a ci� powita�?"
"Gdy imi� me cho� pi�niesz, zostaniesz spo�yta,
Ptaszyno, wraz ze sk�r�. Piecze� znakomita
B�dzie z ptaka, co gada, cho� nikt go nie pyta,
I Starej Wierzbie zdradzi, dok�d si� uda�em".
Strzy�yk �ebek przekrzywi�, za�wierka� z zapa�em:
"Najpierw z�ap mnie, no, z�ap mnie! Zbyteczne
imiona,
Tam, gdzie starczy wiadomo�� g�o�no powt�rzona.
'W d� ku Uj�ciu' - powiem - 'gdy si� s�o�ce skryje'
Spiesz si�, spiesz! Czas nadchodzi, kiedy wod� pije!"
Tom tylko si� roze�mia�. "Inn� wprawdzie drog�
Wybra�em, ale chyba pop�yn�� tam mog�".
Wyci�gn�� ��d� i wios�a z ukrytej zatoki
Przez trzciny i zaro�la, przez cie� olch g��boki
I z radosn� piosenk� w d� rzeki pop�yn��.
"Hej�e, �ajbo moja, zmagaj si� z g��bin�!"
"Hej! Tomie Bombadilu! Gdzie� to si� wybierasz,
Gdy w tej dziurawej balii wios�ami przebierasz?"
"C�, mo�e z nurtem Wii a� ku Bradywinie,
Do przyjaci�, co ogie� zapal� w kominie,
Na moje powitanie. Na Ostatniej ��ce
Znajd� mi�e mieszkanie, zanim zajdzie s�o�ce".
"Przeka� wi�c pozdrowienia dla mojej rodziny,
A powracaj�c od nich przywie� mi nowiny o rybach i po�owach". "O, nie" - Tom odpowie.
"Zapach wody chc� wdycha�, nie nowiny �owi�".
"Widzisz go, jaki hardy! Bacz, by� nie uton��,
Gdy ci� wierzbowa ga��� zepchnie w ton zielon�!"
"Zamilcz ju�, Zimorodku! Do�� tych serdeczno�ci!
Fruwaj oczy�ci� pi�ra z resztek rybich o�ci!
Na krzaku si� nadymasz, lecz masz brudy
w chacie
Niechluj z ciebie, pomimo �e chodzisz
w szkar�acie.
S�ysza�em te�, �e g�upich zimorodk�w dzioby
S�u�� za wiatromierze oraz dla ozdoby".
Zimorodek dzi�b zamkn��, popatrzy� z ukosa
Jak Tom do�em przep�ywa, gwi�d��c
wniebog�osy,
I odfrun��, zrzuciwszy w Bombadila d�onie,
B��kitne pi�rko, kt�re niby klejnot p�onie.
Ozdobi� Tom kapelusz tym pi�rem wspania�ym.
"Niebieski to m�j kolor - weso�y i trwa�y".
Na rzece wok� �odzi rozesz�y si� ko�a.
Tom wios�em prask! o wod�, a z g��bi kto� wo�a:
"Ej�e, wszak to Bombadil! Czy�by znowu w drodze?
Przy wios�ach, co? A, wybacz, czy ci nie
przeszkodz�?"
"Ty? C� to, W�saczu, czy to twoja rzeka?
Jak ci� za kark pochwyc�, rok b�dziesz ucieka�!"
"�artujesz sobie chyba! Mam� tu sprowadz�,
Ojca, siostry i braci, z �odzi ci� wysadz�!
Tom zwariowa� z kretesem, star� �ajb� p�ynie,
Z pr�dem w d� Wii, wod� m�c�c na g��binie!"
"Milcz, wydro, bo ci� oddam Kurhan�w Upiorom.
One ch�tnie do sk�ry twojej si� dobior�.
Matka nie pozna ciebie, chyba �e po w�sach.
Zostaw Toma w spokoju, bo si� zacznie d�sa�!"
"Pfu!" - wydra prychn�a i skoczy�a w wod�,
Obryzguj�c Toma od pi�rka po brod�.
��d� mu rozko�ysa�a i na brzeg umkn�a,
S�uchaj�c, p�ki piosnka w dal nie odp�yn�a.
�ab�d� z Ostrowia Elf�w ��d� Toma wymin��,
�ypi�c z�o�liwie okiem, z obra�on� min�.
Tom si� za�mia�: "Czy szukasz tu swojego pi�ra?
Lepiej da�by� mi nowe. Nie strosz si� jak kura!
Gdyby� by� troch� milszy, mo�e bym ci� lubi�.
D�uga szyja, dzi�b niemy, jakby� j�zyk zgubi�.
Nie b�dziesz taki wa�ny, kiedy Kr�l powr�ci
I twe lordowskie fochy na dobre ukr�ci!"
Stary �ab�d� zasycza� i roz�o�y� skrzyd�a,
P�yn�c dalej - wida� rozmowa mu zbrzyd�a. Tom za� dotar� do jazu, gdzie woda wzburzona
Sp�ywa do rzeki Wii, szara i spieniona.
Kr�c�c nim niczym listkiem p�dem go ponios�a,
Tak �e a� do Grindwall tkn�� nie musia� wios�a.
"Hej�e, oto Tom z Lasu, co ma kozi� br�dk�!"
�mia� si� ludek z Breredon, widz�c jego ��dk�.
"Bacz, by ci� nie dosi�g�y z �uk�w naszych groty,
Le�ne Plemi� nic nie ma tutaj do roboty,
Rzeki si� nie przep�ynie �odzi� ani promem!"
"Ha! Tak mnie witacie tu� przed w�asnym domem?
Widzia�em ju� hobbit�w kryj�cych si� w dziury,
Gdy spojrza� na nich borsuk albo cap ponury,
Boj�cych si� ksi�yca i cieni na �cianie.
Napuszcz� na was ork�w za to powitanie!"
"Gadaj zdr�w, stary Tomie, a� ci broda zwi�nie!
Trzy strza�y w kapeluszu, a on ani pi�nie!
Dok�d teraz pojedziesz? Je�li szukasz piwa,
Nie dostaniesz, bo� bez dna beczka jest prawdziwa".
"Chc� p�yn�� Brandywin� i Granicz� Rzek�,
Ale pr�d jest zbyt rw�cy, zniesie mnie daleko.
Je�liby kt�ry� wzi�� mnie na pok�ad swej �odzi,
Z b�ogos�awie�stwem �yczy�bym mu szcz�cia co
dzie�."
Purpur� b�yska fala, rzeka ogniem p�onie,
A� zasz�o s�o�ce, szaro�� odbija si� w toni.
Przy Uj�ciu pusto, na Grobli tak�e nikt nie czeka.
"Radosne powitanie dla go�cia z daleka!"
Tom wolno ruszy� drog�. Zmierzch wok� zapada�,
Gdy ujrza� �wiat�a woz�w i kto� do� zagada�:
"Hej, ty!". Zgrzytn�y ko�a, kuc stan�� w p� kroku.
Tom szed� dalej bez s�owa, nie podnosz�c wzroku.
"Hej ty, �ebraku, czego na Moczarach szukasz?
Trzy strza�y w kapeluszu! O, to niez�a sztuka!
Czy kto� ci� ju� pogoni�, z�apa� na w�szeniu?
Podejd��e-no tu bli�ej, przesta� kry� si� w cieniu!
Pewnie do Shire na piwo? Ostrzeg� mych braci,
Nie podadz� ci kufla, p�ki nie zap�acisz".
"No dobrze, B�otostopy! Jak na sp�nialskiego,
Uprzejmie mnie tu witasz. Niczego, niczego...
Beczko t�uszczu, na wozie sadzasz swoje brzucho,
Bo gdyby� szed� piechot�, ju� pad�by� bez ducha.
M�g�by� by� przyjemniejszy, stare sk�pirad�o!
Bo �ebrak musi bra� to, co ze sto�u spad�o.
No, Maggot, dawaj �ap�! Stawiasz mi kufelek!
Nawet w mroku poznaj� si� wszak przyjaciele!"
Odjechali ze �miechem, min�li �ozin�,
Cho� otwarte drzwi karczmy wabi�y w go�cin�, Z brz�kiem i stukiem skr�cili w Drog� do Maggota,
A Tom z uciechy w wozie butami �omota�.
Nad Bamfurlong gwiazd krocie l�ni�y, ogie� p�on��
W kuchni na powitanie w�drowc�w znu�onych.
Synowie gospodarza i c�rki dorodne
Witali ich na progu; �ona piwo ch�odne
Wynios�a dla spragnionych, kolacj� podano,
Przy niej, jak zwykle, wiele gadano, �piewano.
Przysz�a pora na ta�ce; Maggot jak kuc bryka�,
Tom przygrywa� na dudach, gdy piwa nie �yka�.
Kiedy spa� wszyscy poszli, w po�ciel lub na siano
Gdy pogaszono �wiat�a, drzwi pozamykano,
Tom i Maggot usiedli, by wreszcie pogada�
O Kurhanach, o Wzg�rzach i czy b�dzie pada�,
Czy zbiory b�d� dobre, jak si� uda zbo�e,
O wie�ciach z Bree, co s�ycha� w ku�ni i w komorze,
O szeptach drzew nocami, o wiatru westchnieniach,
O Stra�nikach u brodu i na bagnach cieniach.
Maggot zasn�� przy ogniu, a Tom �witu czeka�,
By znikn�� jak sen, kt�ry z pami�ci ucieka,
Skoro otworzysz oczy - p� smutny, p� b�ogi.
Nikt nie s�ysza�, jak wyszed�, deszcz zmy� �lady
z drogi.
Nikt go wi�cej nie widzia�, ni w Uj�ciu, ni dalej,
Krok�w ci�kich nie s�ysza� ni pie�ni zuchwa�ej.
Przez trzy dni jego ��dka przy Grindwall czeka�a,
A� pewnego poranka Wij� j� porwa�a.
Zdaniem hobbit�w wydry ��deczk� zabra�y,
Poprzez jaz przeci�gn�y i z pr�dem pos�a�y.
Stary �ab�d� wprost z Wyspy Elf�w tam przyp�yn��,
Dumnie ��dk� holowa�, w dziobie trzyma� lin�.
Wydry w to� nurkowa�y, przej�te szalenie,
By Starej Wierzby w por� omin�� korzenie.
Zimorodek i strzy�yk a� zrywa�y gard�a,
Aby ��dka bez szwanku do domu dotar�a.
Gdy byli ju� w przystani: "Patrzcie, nasza kaczka" -
Rzecze wydra - "ma wszystko, pr�cz p�etw,
nieboraczka!"
O Strumieniu Wierzbisty! Gdy woda ich nios�a,
Na brzegu zostawili dwa Tomowe wios�a!
W�dr�wka
By� raz w�drowiec, m�wi� wam,
Pos�aniec, tu�acz, p�dziwiatr.
Gondol� z�ot� cz�ek ten mia�,
By p�yn�� tam, gdzie niesie wiatr.
Mia� pomara�czy ca�y stos,
Owsiank�, by go nie zm�g� g��d;
Zapach lawendy oraz zi�,
Otacza� go, gdy gna� na Wsch�d.
Na pomoc wezwa� wiatr�w sto,
By nios�y go z �adunkiem wraz
Przez siedemna�cie wielkich rzek,
Tak bardzo by� mu drogi czas.
Samotnie wyl�dowa� tam,
Gdzie na kamieniach jasno l�ni
Weso�a rzeka Derrilyn
I p�ynie w dal po wieczne dni.
W�r�d ��k i p�l w�drowa� tak
Do kraju gdzie panuje Cie�.
Raz z wiatrem, zaraz zn�w pod wiatr,
Wios�owa� wci��, i w noc, i w dzie�
Usiad� i piosnk� zacz�� snu�,
O celu swym zapomnia� wnet,
Gdy urzeczony pi�knem chcia�,
By motyl z nim do �lubu szed�
Motyla panna �mia�a si�,
Nielito�ciwie drwi�a w g�os,
Lecz on studiowa� magii moc,
Potrafi� zaczarowa� los.
Utka� wi�c sie� l�ejsz� ni� wiatr,
By zwabi� j� w ramiona swe.
Sk�rzaste skrzyd�a �uka wzi��,
W jask�cze pi�ra odzia� si�.
I schwyta� j� w czarowny sen.
Paj�cz�, srebrn� wysnu� ni�,
By w �o�u z puchu z�o�y� j�,
Z lilii i s��w girlandy wi�.
W kwiatach utula� j� do snu
I odzia� w srebrnolity str�j
W przejrzyst� biel, w ksi�yca blask,
I ca�y �wiat jej odda� sw�j.
W kolie jej spl�t� klejnot�w blask,
A ona, gorzki czuj�c �al, Wyrzutem powita�a go,
Wi�c z wielkim smutkiem odszed� w dal.
Tak zmrozi� go jej serca ch��d,
�e zdj�ty b�lem ca�y dr�a�.
I �ciga� go p�nocny wiatr,
Gdy na jask�czych skrzyd�ach gna�.
Archipelagi mija�, gdzie
Nagietk�w z�otych dywan l�ni�
I niezliczonych fontann blask
Od z�otych g�r si� z�otem skrzy�.
Na wojn� ruszy� w Belmarie,
Przez morze na daleki l�d,
Do Thellamie i Fantasie,
By odej�� jak najdalej st�d.
Tarcz� z koralu mia�, a he�m
Z ko�ci s�oniowej, za� sw�j miecz
Z bry�y szmaragdu zrobi� sam.
Walczy� na �ycie i na �mier�
Z elf�w rycerstwem z Aerie
I z Faerie, i z innych ziem.
B�yszcz�ce oczy, z�oty w�os -
Na drodze z nimi �ciera� si�.
Z kryszta�u sw� kolczug� ci��,
Chalcedon w mieczu jasno l�ni�,
Ksi�yca blask roz�wietla� mrok,
Gdy hebanow� w��czni� szy�.
Malachitowe ostrze wzni�s�,
Ci�� ciem upiornych mroczny r�j.
Stalaktytowy top�r l�ni�,
Kiedy wygrywa� krwawy b�j.
Z Dumbledorami walczy� te�,
Z Hummerhornami z ciep�ych m�rz
I z�oty Plaster Miodu ni�s�
Kiedy do domu wraca� ju�.
Z babiego lata liny pl�t�
Na statku, z li�ci, kwiat�w, zi�,
Ze �piewem z�ote �agle tka�
I na kwiecistych masztach snu�.
Zmarudzi� jeszcze kilka chwil,
Gdzie wysp samotnych b�ogi cie�,
Gdzie tylko szumy bujnych traw,
A� wreszcie nadszed� taki dzie�,
Kiedy do domu w drog� chcia�
Wyruszy� wreszcie. S�odki mi�d
Przypomnia� mu podr�y cel,
Nie osi�gni�ty, tak jak wprz�d.
W radosnych �piewach, s�odkich snach,
W za�artych bojach, t�czy sn�w
Zapomnia�, po co jecha� mia�,
Wi�c zaraz rusza� musi zn�w.
Wieczny w�drowiec, wieczny bard, Gondol� sw� zn�w wiedzie w dal -
Pos�aniec �wiat�a, p�dziwiatr,
Jak pi�rko: tu, to znowu tam,
Gdzie go poniesie morski wiatr.
Ksi�niczka Ya
Ksi�niczka Ya
Diadem z pere� ma,
Tak m�wi elf�w �piew.
Jej w�os jasny l�ni
I srebrem si� skrzy
Jak gwiazdy po�r�d drzew.
Szal z kaszmiru ma
Z�otem b�yszczy haft
Na piersi gwiezdny sznur.
Z ciem skrzyde� - patrz! -
Ma utkany p�aszcz
Srebrzysty jak �nieg z g�r.
Z diament�w pas
Rozsiewa blask
Na bieli jej sukienki.
P�aszcz jej jak mg�a, Gdy na spacer sz�a,
Kaptur jak ob�ok cienki.
Id�c noc� w�r�d gwiazd,
Rozsiewa cudny blask
Pod niebem granatowym.
I l�ni rybia �uska,
Gdy stopk� muska
W�d tafle kryszta�owe.
Wdzi�cznie chyli d�o�,
Muska wodn� to�,
Zwierciadlan� i czyst�.
I jak �wietlna mg�a,
W pl�s szalony sz�a,
Sukienk� b�yszcz�c szklist�.
Tam, gdzie st�p jej �lad
Na jezioro pad�,
Migocze srebrna to�.
Oczy wznios�a raz
Na ksi�yca blask,
Na cienist� b�o�.
Zn�w chce ta�czy�, lecz
Bardzo dziwna rzecz:
Gdy opuszcza wzrok,
Nagle widzi Taa
Pi�kn� tak jak Ya,
Ta�cz�c� za ni� w krok!
Jest cudna jak Ya,
Ten sam urok ma,
Lecz jak�e poj�� to?
Cho� koron� l�ni,
Co gwiazdy ma trzy
Nad g�ow� tylko dno!
Jasne oczy swe,
Tam kieruje, gdzie
Z g�ry patrzy Ya.
Cudownie tak �y�
I g�ow� w d� tkwi�
W morzu gwiazd bez dna!
Mimo wielu pr�b
Koniuszkami st�p
Dotkn�� si� mog� jedynie,
Lecz mo�e jest l�d,
Gdzie� daleko st�d,
Gdzie ta�czy si� w niebios g��binie?
Gdzie zwisa si� wp�
Jak Taa, g�ow� w d�
Na g�owie ta�czy czasami?
Ach, kt� kraj ten zna?
Ani ty, ani Ya,
Co pl�sa samotnie z gwiazdami.
Per�y w warkoczach
I suknia urocza, Bucika �uska
To� wodn� muska, gdy ta�czy Ya.
To� wodn� muska
Bucika �uska
I suknia urocza,
I per�y w warkoczach, gdy ta�czy Taa!
Jak Cz�ek z Ksi�yca za
p�no poszed� spa�
Jest sobie gospoda, weso�a gospoda,
Ukryta w�r�d szarych wzg�rz.
I warz� tam piwo, brunatne, prawdziwe,
A� Cz�ek z Ksi�yca tam zst�pi� w podziwie,
By zapi� nim gwiezdny kurz.
Pijane kocisko na skrzypkach przygrywa
Pi�ciostrunowych, a jak�e,
I smykiem od ucha to w g�r�, to w d�,
Piszcz�c cieniutko i basem na p�,
A czasem po�rodku tak�e.
Gospodarz tam ma niewielkiego psa,
Co bardzo lubi kawa�y,
Wi�c kiedy dowcipy si� sypi� w�r�d go�ci, On uszy nadstawia i z wielkiej rado�ci,
Doprawdy, a� trz�sie si� ca�y!
I jest tam te� krowa, rogata kr�lowa,
Co nieprzyst�pna jest prawie,
Lecz lubi muzyk� i kiedy j� s�yszy,
P�dzelkiem ogona dostojnie ko�ysze,
A czasem ta�czy po trawie.
I sp�jrz! Stoi rz�dek srebrzystych talerzy
I srebrnych sztu�c�w jest wiele.
Co tydzie� specjalni s�u��cy
Czyszcz� stos sreber brz�cz�cy,
By zd��y� z tym na niedziel�.
Gdy Cz�ek tam z Ksi�yca tak t�go popija�,
Kot sm�tnym zamiaucza� tonem,
I talerz wraz z �y�k� ruszy�y w pl�s
A krowa ta�czy�a, a� ogr�d si� trz�s�,
Pies goni� za swoim ogonem.
A Cz�owiek z Ksi�yca ju� piwem si� spi�,
I z krzes�a pod st� z hukiem spad�,
O piwie w ogromnych �ni�c dzbanach
Przedrzema� tam s�odko do rana,
Gdy �wit ponad miastem ju� blad�.
Wi�c karczmarz do kota powiada w te s�owa:
"Sp�jrz tylko na konie z Ksi�yca,
Jak r�� i rw� si� w uprz�y,
A pan ich zdrowo zmitr�y�,
I s�o�ce ju� na ulicach."
l zacz�� kot smykiem po skrzypkach pomyka�,
�e zbudzi�by umar�ego.
Przyspiesza�, nuc�c pod w�sem,
A karczmarz Cz�ekiem potrz�sa�,
Wo�aj�c Ju� trzecia, kolego!"
Wi�c wsp�lnie Cz�owieka poci g�r� wtoczyli,
Na w�z ksi�ycowy wrzucili.
Konie ruszy�y galopem,
Krowa skoczy�a ich tropem,
A inni weso�o ta�czyli.
Zn�w szybsza muzyka pomkn�a spod smyka,
Pies nagle zawy� z rado�ci,
Konie w zaprz�gu i krowa
Razem stan�y na g�owach
Wraz z t�umem zbudzonych go�ci.
I w rytmie szale�czym struna p�k�a z brz�kiem,
Krowa przez Ksi�yc skoczy�a,
Pies ze �miechu a� piszcza�,
Gdy l�ni�ca niedzielna �y�ka
Z sobotnim talerzem ta�czy�a. A Ksi�yc okr�g�y za wzg�rze si� stoczy�,
Gdy s�o�ce wzesz�o po chwili.
I oczom swym ledwie wierzy�o,
Bo cho� po�udnie ju� by�o,
Wszyscy do ��ek wr�cili!
Jak Cz�ek z Ksi�yca zszed�
za wcze�nie
Cz�ek z Ksi�yca to Pan, co ma srebrny dzban
I brod� ze srebrnych ma nici.
W koronie z opali i per�ach naszytych
Na szarf�, co wszystkich zachwyci,
W srebrnej szaro�ci szat raz cie� jego pad�
Na sale marmurowe,
Gdy kluczem z kryszta�u otwiera� poma�u
Drzwi z jasnej ko�ci s�oniowej.
Schody z filigranu i z nici spl�tanych
W d�, ci�gle w d� go wiod�.
A on ju� si� cieszy, ku wolno�ci spieszy,
Na spotkanie z ziemsk� przygod�.
Z diament�w jasno�ci nie czerpie rado�ci, Znudzi� go pobyt w tej wie�y.
Siny g�az ksi�ycowy, samotny, surowy
Wykuty w zimnym kraterze.
Odda�by �wiat ca�y za rubin wspania�y
Na jasnej szacie b�yszcz�cy,
Za szlachetne kamienie i stubarwne odcienie
Szafir�w, szmaragd�w l�ni�cych.
I jak�e tak �y�, by nie robi�c nic,
Wpatrywa� si� w glob z�oty,
Ws�uchiwa� si� w szmer wiruj�cych sfer,
I nie mie� na nic ochoty?
Przy srebrnej pe�ni marzenie chcia� spe�ni�
O Ogniu, co z�otem p�onie.
Nie md�e selenity, opa�owe szczyty -
Sny jego by�y czerwone.
Bo �ni� o szkar�atach, r�anych komnatach,
Pomara�czowych p�omieniach
I chmurach w purpurze, gdy wicher dmie w g�rze,
A noc w �wit si� zamienia.
O m�rz marzy� b��kitach, o lasach na szczytach
Ciemnozielonych od li�ci,
I o ludziach co gwarz� i co piwo warz�
I s� tacy czerwonokrwi�ci.
Po��da� zabawy, rozmowy ciekawej
I mi�s gor�cych, i wina.
Jedz�c placki per�owe z m�ki ksi�ycowej,
Cieniutk� popija� w�dczyn�.
A� zaklaska� z rado�ci, my�l�c o mi�s obfito�ci
Pikantnych i w piwie sk�panych,
I zjecha� niechc�cy po schodach wisz�cych,
I spad� jak meteor pijany.
Jak kometa z p�nocy nad Yule przemkn�� raz
w nocy,
B�yszcz�c i migocz�c spad�.
Ze �cie�ki srebrzystej zszed� na brzeg urwisty
Nad wietrzn� zatok� Bel siad�.
Co robi�? Nie wiedzia�, kiedy tak w wodzie siedzia�.
Czy ton��, czy pop�ywa� mo�e?
Kiedy ��dka rybacka na� wpad�a znienacka
I w sie� go z�owi�a, niebo��!
W falach srebrzystych, w�r�d toni przejrzystych,
W�r�d fosforycznej piany
Schwyta�a go w bieli per�owej k�pieli,
Zieleni ze srebrem zmieszanych.
Woli jego wbrew na l�d po�r�d mew
Wraz z ryb� go odstawili.
"Le� do karczmy co tchu" - poradzili mu.
"Do miasta jest tylko p� mili".
G��boki dzwonu g�os oznajmi� jego los
Z wysokiej Morskiej Wie�y, �e to z Ksi�yca Cz�ek, co do miasta zbieg�
I w�a�nie do karczmy bie�y.
Nikt ognia nie roznieci� w�r�d popio��w i �mieci,
Noc jakby nie mia�a ko�ca.
Zimny �wit, mokra trawa, nie podgrzana strawa,
Dymi�ca lampa miast s�o�ca.
W uliczce samotnej, we mgie�ce wilgotnej
Ni g�os�w, ni pie�ni nie s�ysza�.
Tylko ci�kie chrapania - nikt tu wcze�niej nie
wstanie,
Wsz�dzie tylko wilgo� i cisza.
Pr�no wi�c wsz�dzie stuka� i kompanii szuka�,
I wo�a� - nikogo nie spotka�,
A� ujrza� za mgie�k� w gospodzie �wiate�ko,
Przez okno zajrza� do �rodka.
Kucharz ze snu wyrwany �ypn�� okiem zaspanym,
Od "Czego tu?" gadk� zaczyna.
"Chc� strawy i pie�ni, po to przyszed�em wcze�niej,
Bo wypi� chc� rzek� wina!"
"Trudna sprawa, m�j panie, jad�a pewnie nie stanie,
Lecz witam ci� bardzo mile,
Nie mam srebra ni z�ota, dziurawa kapota,
Wi�c mo�esz wej�� tu na chwil�.
Srebrny grosik ci mo�e zasuwy otworzy,
A drzwi pere�ka uchyli.
Daj dwadzie�cia jeszcze, to ci� w kuchni umieszcz�
I straw� dam za drugie tyle.
I cho�by z g�odu pad�, nim co� wypi� i zjad�,
Odda� musia� p�aszcz i koron�.
Za dary te wszystkie dosta� drewnian� misk�,
Sagan brudny i zakopcony.
Owsianka w saganie, leciwe ju� danie
Z wetkni�t� �y�k� drewnian�,
Bo pudding�w �liwkowych, s�odkich i waniliowych
Nie piecze si� w Yule tak rano.
Go�� z G�r Ksi�ycowych, przybysz z Wie�yc
per�owych
Zbyt wcze�nie na Ziemi stan��. �e to z Ksi�yca Cz�ek, co do miasta zbieg�
I w�a�nie do karczmy bie�y.
Nikt ognia nie roznieci� w�r�d popio��w i �mieci,
Noc jakby nie mia�a ko�ca.
Zimny �wit, mokra trawa, nie podgrzana strawa,
Dymi�ca lampa miast s�o�ca.
W uliczce samotnej, we mgie�ce wilgotnej
Ni g�os�w, ni pie�ni nie s�ysza�.
Tylko ci�kie chrapania - nikt tu wcze�niej nie
wstanie,
Wsz�dzie tylko wilgo� i cisza.
Pr�no wi�c wsz�dzie stuka� i kompanii szuka�,
I wo�a� - nikogo nie spotka�,
A� ujrza� za mgie�k� w gospodzie �wiate�ko,
Przez okno zajrza� do �rodka.
Kucharz ze snu wyrwany �ypn�� okiem zaspanym,
Od "Czego tu?" gadk� zaczyna.
"Chc� strawy i pie�ni, po to przyszed�em wcze�niej,
Bo wypi� chc� rzek� wina!"
"Trudna sprawa, m�j panie, jad�a pewnie nie stanie,
Lecz witam ci� bardzo mile,
Nie mam srebra ni z�ota, dziurawa kapota,
Wi�c mo�esz wej�� tu na chwil�.
Srebrny grosik ci mo�e zasuwy otworzy,
A drzwi pere�ka uchyli.
Daj dwadzie�cia jeszcze, to ci� w kuchni umieszcz�
I straw� dam za drugie tyle.
I cho�by z g�odu pad�, nim co� wypi� i zjad�,
Odda� musia� p�aszcz i koron�.
Za dary te wszystkie dosta� drewnian� misk�,
Sagan brudny i zakopcony.
Owsianka w saganie, leciwe ju� danie
Z wetkni�t� �y�k� drewnian�,
Bo pudding�w �liwkowych, s�odkich i waniliowych
Nie piecze si� w Yule tak rano.
Go�� z G�r Ksi�ycowych, przybysz z Wie�yc
per�owych
Zbyt wcze�nie na Ziemi stan��.
Kamienny Troll
Troll siad� raz w cieniu na wielkim kamieniu,
Gnat stary prze�uwa� w wielkim skupieniu.
Od wielu ju� lat tak jad� go i jad�,
Bo z mi�sem mia� pewne trudno�ci.
Go�ci! Ko�ci!
W jaskini na wzg�rzu tkwi� w wielkim skupieniu,
Bo z mi�sem mia� pewne trudno�ci.
Szed� Tom, obuty w okute swe buty
I rzecze do trolla: "Ten gnat tw�j zapluty,
Poznaj� go rad, bo to chyba gnat
Wujka Tima, co le�y w grobie.
Sobie! Skrobie!
Wiele lat temu ju� umar� wuj Tim
I le�e� powinien on w grobie".
Troll odrzek�: "Ten gnat, com go ju� rok jad�,
By� dawno martwy, nim w r�ce mi wpad�.
Tw�j wujek by� trup, od g�owy c�o st�p,
Nim k�sek ten znalaz�em wreszcie.
Wierzcie! Spieszcie!
M�g� si� podzieli� z g�odnym trolliskiem,
Bo przecie� inne ma jeszcze!"
Rzek� Tom: "Powiedz mi, gdy kto� snem
wiecznym �pi,
Czy mo�e go skuba� trolli pomiot, jak ty?
Ju� tego mam do��, oddaj zaraz t� ko��,
Bo wuj Tim to moja rodzina.
Trzcina! Glina!
Cho� martwy jest wuj, gnat jest jego, nie tw�j,
A przy tym to moja rodzina".
Troll z�biska szczerzy: "Wiesz co, nie uwierzysz,
Mam dzi� na obiad mi�ska k�sek �wie�y.
Przyszed� do mnie sam, popatrz, ju� ci� mam
l zaraz ci� zjem na kolacj�.
Racj�! Nacj�!
Mam do�� tego gnata, wol� k�sek �wie�y.
Dzi� b�d� mia� z ciebie kolacj�".
Po Toma biednego, si�ga� �ap� jak po swego,
Lecz go nie z�apa�; nie wiedzia�, dlaczego.
A Tom skoczy� co si� i ju� za nim by�,
I da� mu w zadek kopniaka.
Raka! Draka! Bo nic lepszego od buta t�giego,
By da� mu w zadek kopniaka.
Lecz twardszy od ska�y jest ten skamienia�y
Zad trolla, na kt�rym on siedzi rok ca�y, .
I pr�dzej kamienie, ni� takie siedzenie,
Kopniaka poczuj� dobrego.
Pstrego! Z�ego!
St�kn�� �a�o�nie Tom obola�y.
Za mocno kopn��e�, kolego!
Tom do dzi� kuleje i �le mu si� dzieje,
Bo paluch bez buta mu ci�gle sinieje.
A na kamieniu, w zacisznym cieniu
Troll dalej ko�� swoj� wysysa.
Rysa! Misa!
Z niedoli Toma si� �mieje
I ko�� kradzion� wysysa!
Perry Winkle
Raz troll samotny usiad� na g�azie,
Zawodz�c smutn� pie��:
"Czemu�, ach, czemu� samotny mam �y�?
Daleko na wzg�rzach gdzie�?
Po rodzie moim zagin�� �lad
I nikt mnie nie szuka ju�.
Zosta�em sam, od Wichrowego
Czuba po brzegi M�rz.
Nie ��dam z�ota, nie pijam piwa
I nie jem mi�s ca�y rok,
Lecz ludzie w strachu rygluj� drzwi,
Gdy tylko s�ysz� m�j krok.
O, jak�e bym chcia� ch�d lekki mie�
I g�adkie jak jedwab r�ce!
Umiem gotowa� jak pan, nie jak kmie�,
I serce mam mi�kkie, dzieci�ce"."No, tak" - rzecze wreszcie. "To ma�o i ju�.
Przyda�by mi si� kto�
Przemierz� Shire i wszerz, i wzd�u�.
Mam samotno�ci ju� do��".
I ruszy� w drog�, w�drowa� przez noc,
�cigaj�c marzenie swe.
Nad ranem trafi� do Delving wprost
Gdy wioska budzi�a si�.
Rozejrza� si� - i kogo spotka� go��?
To Pani Bourne idzie tu!
Parasol, koszyczek i twarz mi�a do��,
Wi�c biegnie ku niej co tchu.
"Ach witaj, kumoszko, dobrego ci dnia!
Czy dobrze dzi� czujesz si�?"
Staruszka w krzyk, kosz rzuca i myk!
Jak m��dka p�dem mknie!
Stary w�jt Pott szed� mimo i zblad�,
S�ysz�c ten straszny wrzask.
Ze strachu ca�y sp�sowia�, a�
Do nory: hyc! i drzwiami prask!
Samotny troll zbola�y siad�.
"Nie odchod�" - szepn�� mu;
Lecz stara Bounce uciek�a te�
Pod ��ko wlaz�a co tchu!
Troll ruszy� wi�c, na rynek wszed�,
Na kram�w spojrza� rz�d.
Owce czym pr�dzej rozbieg�y si�,
A g�si skry�y si� w k�t.
Staruszek Hogg upu�ci� dzban,
N� rzuci� rze�nik Bill,
Jego pies Bry� podwin�� ogon
I znikn�� w kilka chwil.
A stary troll siad�, no i w p�acz,
Przy bramie Lockhole tu�.
Tam Perry Winkle spotka� go:
"No, przesta� rycze� ju�!
Czego si� ma�esz, ty brzydki jak noc?
Gdzie lepiej ci: tam czy tu?"
Klepn�� go w rami�, a smutny troll
W oczy popatrzy� mu.
"O, m�j Perry Winkle" - powiada mu troll,
Jak balsam s� s�owa twe,
Je�li nie boisz si�, na mnie wsi�d�
Do domu wezm� ci�!
l Perry wsiad� trollowi na grzbiet
"Ruszaj" - w ucho mu rzek�.
Pierwszy raz w �yciu tak najad� si�,
Gdy troll ciasteczka piek�.
I pikle by�y, i z mas�em tost,
I keks, �mietana i d�em,
A Winkle jad�, jakby p�kn�� chcia� I my�la�: "Co� jeszcze zjem".
Czajnika szum i p�omieni syk
- a kubek te� wielki by�.
W herbacie Perry p�ywa� by m�g�,
Lecz tylko pi� j� i pi�.
Gdy pe�ny mia� ju� �o��dek i brzuch,
W milczeniu zdrzemn�� si�, lecz
Staiy troll rzek�: "Najwy�szy ju� czas
By� teraz nauczy� ci� piec.
Jak robi� pi�kne kramowe suchary
I bu�ki lekkie i z�ote.
Spa� mo�esz potem, na �o�u z pi�r,
Gdy sko�czysz swoj� robot�".
"Hej, Winkle, gdzie si� w��czy�e�, co?'"
Niejeden pyta� go kiep.
"Najad�em si�, �e ledwie �yj�,
Bo jad�em kramowy chleb!"
"Ale gdzie w Shire piek� ten cud?"
Pytaj�: "Czy mo�e w Bree?"
Lecz Winkle odpar�: "Pytaj zdr�w
Ja nie powiem ci".
Ja wiem i tak" - rzek� W�cibski Jack,
Widzia�em ciebie i ju�.
Na grzbiecie stary troll ci� ni�s�
A� c�o Dalekich Wzg�rz.
I ca�y lud jak jeden m��
Ruszy� w kierunku tym.
Ujrzeli wnet dom po�r�d wzg�rz,
Nad nim z komina dym
Stan�li wi�c przed trolla drzwiami,
Prosz�c o jedn� rzecz:
"Kramowy chleb, bochenek lub dwa,
Piecz nam, trollu, o, piecz!"
"Wyno�cie si�" - odrzecze troll -
"Nie zaprasza�em tu was,
We czwartki tylko piek� ten chleb,
Nie wi�cej ni� kilka naraz.
Odejd�cie ju�, tu nie ma co je��
I dom za ma�y mam.
Nie zosta�o nic, ni z d�em�w, ni z ciast,
Bo Winkle zjad� to sam!
I Jack, i Hogg, Stara Bounce i Pott,
Nie chc� was wi�cej zna�.
Niech tylko Winkle b�dzie uczniem mym
Wszystko mog� mu da�!"
I Perry Wink� tak strasznie si� spas�,
jedz�c kramowy chleb,
�e p�ka� w szwach i nie m�g� ju� te�
Czapki kupi� na �eb.
We czwartki, gdy ju� na herbat� szed� By� t�usty i tak wspania�y,
�e gdy w kuchni siad�, to stary troll
Chudy si� stawa� i ma�y.
Winkle piekarzem wielkim si� sta�,
By� w pie�niach rozs�awiany.
Od Morza do Bree znany by� chleb
Przez niego wypiekany.
Lecz �aden bochen nie by� tak mi�kki
I w smaku tak bogaty
Jak kramowe suchary, kt�re troll stary
Podawa� do herbaty.
Wargule
Mroczny jest cie�, gdzie Wargul �pi
Mokry, czarny jak tusz.
Dzwon smutno dzwoni: raz-dwa-trzy,
Gdy w bagnie toniesz ju�.
Utoniesz w mule, o niebaczny!
Gdy stukasz do ich drzwi.
Gargulc�w u�miech co� dziwaczny,
Ten sekret zdradzi ci.
Nad zgni�ej rzeki korytem
P�acz�ce wierzby �pi�.
Padlino�erne stwory skryte
O swych ofiarach �ni�.
Za G�rami Merlok, za najdalsz� z dr�g,
W ponurej dolinie czyha sm�tny wr�g. Nad brzegiem bajora, gdzie zamiera wiatr
Bez s�o�ca i gwiazd - to Warguli �wiat.
A w lochu tam, gdzie Wargul �pi,
Wilgo� i mrok, i ch��d.
W md�ym blasku �wiecy z�oto l�ni
I syci bogactw g��d.
Z sufitu - kap! - wilgotne �zy
Na mokry kapi� mur,
A gdy zastukasz do ich drzwi
S�yszysz krok�w szur-szur.
Przez szpar� ich nie�mia�y wzrok
I czujne d�onie dwie.
Gdy sko�cz�, w czarnym worku w mrok
Unios� ko�ci twe.
Za G�rami Merlok, za najdalsz� z dr�g,
Gdzie paj�czyn kotary i bagienny smr�d,
Przez puszcz� mokrych drzew, zimn� l�ku ni�,
Tam znajdziesz Warguli, by ich straw� by�.
Olifant
Cielska g�ra,
Szara sk�ra,
Nos jak �mija,
Py� w niebo wzbijam.
Gdy krok m�j rozbrzmiewa,
Wal� si� drzewa.
W pysku mam rogi,
Przemierzam drogi,
Wachluj�c uszami,
Tak id� latami.
W�druj� wci�� sobie,
Nie legn� nawet w grobie.
Jestem Olifantem,
Dziwacznym gigantem.
Wielki, gruby, stary,
Nie ujrzysz - nie dasz wiary.
Gdy zobaczysz mnie,
Pomy�lisz Ja �ni�".
Bom jest dziw nad dziwy
Ja - Olifant straszliwy.
Fastitocalon
Fastitocalon przed nami,
Pi�kna wyspa nad wyspami.
Mo�e troszk� naga.
Jak dobrze dop�yn�� w ko�cu,
Ta�czy� i le�e� na s�o�cu.
Widok mew te� pomaga...
Uwaga!
Mewy nie ton�.
One siedz� sobie na piasku,
Skrzyd�ami trzepi� w�r�d wrzasku.
Potrzebna odwaga
Tym, co chc� tu l�dowa�
Lub wysi��� cho� na chwil�,
By sp�dzi� czas nieco milej
Lub wod� zagotowa�.
G�upcy, co na NIM l�dowa� chc�
I mo�e o ognisku �ni�,
I o ciep�ej herbacie.
ON szybki jest, cho� niby �pi,
Gdy p�ywa tak po wieczne dni
Spokojnie,
Lecz gdy poczuje tupot n�g
Lub ciep�a troch� przy jednej z dr�g,
Dostojnie
Si� zanurzy.
Zwinnie przewr�ci si� na grzbiet
I go�ci si� pozb�dzie wnet.
Koniec podr�y.
Ku ich zdumieniu
I ku ostrze�eniu.
Potwor�w wiele w morzu znam,
Lecz najgro�niejszym z nich jest sam
Fastitocalon stary, z�o�liwy,
Ostatni rybo-��w prawdziwy.
Takich ju� nigdzie nie ujrzycie.
Wi�c, je�li chcesz ocali� �ycie,
Pos�uchaj rady:
Nie stawiaj nigdy nogami obiema
Na ziemi, kt�rej na mapie nie ma.
A najlepiej, radz� ci,
W �r�dziemiu zosta� i koniecznie,
Bezpiecznie,
Do�yj swoich dni.
Kot
T�usty kot do�� ma psot.
Na macie �pi i chyba �ni
O mysim mi�sku, smacznym k�sku
Na �niadanko ze �mietank�.
A mo�e �mia�y, przez dzie� ca�y
�ni inny los?
Dostojny krok i gniewny wzrok
I gro�ny g�os.
Gdzie jego brat, co nie zna krat,
Mieszka w�r�d drzew
Lub na pustyni, gdzie pop�och czyni
I ch�epce krew.
Ogromny lew: �elazny szpon
I l�ni�ce k�y.
Nie zna lito�ci wi�c strze� si� go,
Kiedy jest z�y.
Gepard gwia�dzisty, w oku ma b�ysk
Bestia, co rada
Na sw� ofiar� z g�ry,
Bez szmeru spada�.
Gdzie las cienisty, uroczysty,
Daleko gdzie�
Mrucz� sw� pie��,
Wolno�ci pie��.
Lecz t�usta kocina, zabawka jedyna
Twojego syna,
Nie zapomina.
Narzeczona cienia
By� sobie cz�ek, co mieszka� sam
I w dzie�, i w noc �y� tak;
Lecz cho� jak pos�g siedzia� tam
Cienia nie rzuca� wszak.
Kr�g bia�ych s�w nad g�ow� mu
Kr��y� w czerwcow� noc,
Nie budz�c wszak�e go ze snu.
Tak wielk� czar mia� moc.
I przysz�a Pani, osnuta w mrok,
We w�osach kwiecia blask.
Chwilk� cieszy�a jego wzrok,
Gdy srebrny wstawa� brzask
Wtem wsta�, jak gdyby zrzuci� g�az
I p�k�y wi�zy czar�w.
[ej cieniem on oboje wraz
Owin��, pe�en �aru.
I nigdy ksi�yc, s�o�ce, dzie�
Ni ludzkie nie ujrzy oko
Dziewczyny, uwiedzionej w cie�,
Ukrytej w nim g��boko.
Lecz raz na rok, gdy p�ka g�az,
Dziwne si� dziwy baj�.
W �wietle ksi�yca ta�cz� wraz
I jeden cie� rzucaj�.
Skarb
M�ode by�o s�o�ce i ksi�yc by� w nowiu,
Z�otosrebrne pie�ni rozsnuli bogowie,
Na zielonej trawie srebro rozsypali,
W fale przezroczyste z�oto po wplatali.
Piek�o nie rozdziawi�o jeszcze swego pyska,
Ni kar�om, ni smokom klejnot nie b�yska�,
Lecz �y�y elfy i wielkie ich czary.
Pod wzg�rzem zielonym mroczne pieczary,
Gdzie kuto pie�ni i z�ote korony
Dla elfich kr�l�w �wiat�em uwie�czonych.
Ale zgin�� r�d ich, pie�ni ukochane
Zakuto w stal i �elazne kajdany
Chciwo�� nie �piewa, bez u�miechu usta,
W norach bogactwa skrywa zawi�� pusta,
Z�oto i srebro krwaw� strug� p�yn�
I ciemno�� zawis�a nad elf�w krain�.
By� raz krasnolud, co w ciemnej jaskini
Ze srebra i z�ota cudne rzeczy czyni�.
M�ot i kowad�o, kleszcze hartowane
Do ko�ci zdar�y r�ce spracowane
Robi� monety i pier�cienne kr�gi,
Wreszcie kr�lewskiej zapragn�� pot�gi.
Przy pracy oczy i s�uch ca�y straci�
I si�� swoj� za chciwo�� zap�aci�.
L�ni�ce klejnoty przez ko�ciste szpony
Na ziemi� spada�y nie zauwa�one.
Krok�w nie �owi� s�uch przyt�piony,
Gdy smok przy �r�dle poi� si� spragniony.
K��bi�y si� mroczne, cuchn�ce opary,
P�omienie sycza�y u wr�t pieczary.
A� zgin�� krasnolud w �arze p�omienistym,
A ko�ci sp�on�y w bajorze ognistym.
By� raz stary smok pod szarym kamieniem,
Co w mrok spogl�da� zm�czonym spojrzeniem.
Rado�� i m�odo�� bezpowrotnie strawi�,
Gdy si� bogactwem upaja� i d�awi�.
Cz�onki skr�cone, do ruchu niezdolne,
Serce leniwe, gnu�ne i powolne.
W sk�r� si� w�ar�y klejnot�w pok�ady,
W�cha� je, liza�, chroni� od zag�ady.
Zna� po�o�enie ka�dego pier�cienia
I nie wypuszcza� go spod skrzyde� cienia.
Na �o�u czarnym o z�odziejach marzy� Kradn�cych klejnoty, na kt�rych sta� stra�y
Czu� zapach cia�a i smak krwi wypitej,
Lecz czas przyt�pi� mu s�uch znakomity,
Tote� nie us�ysza� szcz�kaj�cej stali,
Kiedy wojownik przyby� tam z oddali.
M�odziutki rycerz z jasn� kling� w d�oni
Wyzwa� go, aby skarbu swego broni�.
Cho� szabloz�by, w pancerzu rogowym,
Zgin�� smok przecie pod ostrzem stalowym.
By� raz kr�l stary na tronie wysokim,
Spod bia�ych w�os�w zimnym �ypa� okiem.
Usta nie czu�y smaku jad�a ni napoju,
A uszy pie�ni - lecz nie zna� spokoju,
Bo my�la� tylko o ogromnej skrzyni
Pe�nej klejnot�w i z�otych kamieni
W g��bokim skarbcu, ciemno�ci� osnutej,
Zimnym �elazem i stal� okutej.
Rdz� zasz�y miecze tan�w jego dzielnych,
S�awa nie zdzier�y�a rz�d�w niepodzielnych.
Zamek w ruinie i zimne komnaty
To nic, bo z�otem elf�w jest bogaty!
Nie s�ysza� rog�w na g�rskiej prze��czy,
Nie czu� krwi, gdy lud jego nieprzyjaciel dr�czy�.
Zamek zdobyto, kr�lestwo zniszczono,
A kr�la ko�ci w d� zimny rzucono.
Jest skarb dawny, pod skal� schowany
Za drzwi siedmiorgiem z dawna zapomniany
Bramy ponurej �aden cz�ek nie przejdzie.
A jednak na pag�rku wiosn� trawa wzejdzie
W przepychu kwiat�w, w�r�d skowronk�w
�piewu
I o�ywczego od Morza powiewu.
Skarbu pilnuje Noc uwa�nym okiem,
Ziemia czeka, a elfowie �pi� snem g��bokim.
Morski dzwon
Gdy szed�em raz pla�� o morzach marz�c,
Jak gwiazdka l�ni� na mokrym piasku.
Wi�c wzi��em do r�ki �w dzwonek male�ki,
Muszelk� m��c� od blasku.
W palcach mych dr��cych ton nag�y, d�wi�cz�cy
Narodzi� si� z niej i rozp�yn��.
Radosne wo�anie, nami�tne wezwanie;
Zabrzmia� raz jeden i zgin��.
W zdumieniu ujrza�em statek �nie�nobia�y
W�r�d szarych i pustych fal.
Ju� czasu nie mamy! Wi�c na co czekamy?
Krzykn��em: "Unie� mnie w dal!"
I uni�s� mnie w dal, w przejrzystej mgle fal,
W wilgotn� pian� spowity,
Gdzie niezwyk�y l�d �pi daleko st�d,
W mroku o zmierzchu ukryty
I zn�w zabrzmia� dzwon, czarodziejski ton,
Wci�� wy�ej g�os jego bieg�.
Po zdradzieckiej skale, omywanej przez fale
Na g�adki i pusty brzeg.
Piaski m��ce biel�, co do st�p si� �ciel�,
Gwiazdy w srebrzystej sieci
I ska�y per�owe, g�azy kryszta�owe
W ksi�yca l�ni�cej zamieci.
Wzi��em w d�o� piasku pe�nego blasku,
Sypi�c py� m��cy, perlisty,
Tr�by z opalu i r�e z koralu,
Zielenie i ametysty.
Lecz pod ska� os�on� jaskinie w mroku ton�,
Zielskiem zaros�e i mu�em.
Gdy niebo �ciemnia�o i ch�odem powia�o,
L�k wielki w sercu poczu�em.
Wzg�rzem lesistym potok p�yn�� czysty,
Wi�c pi�em wody do syta.
Gdym strumie� przekroczy�, zachwyci�a me oczy
Kraina za nim ukryta.
��ki w s�o�cu sk�pane, lekkim wiatrem owiane,
��te kwiaty gwia�dziste, I jak z�ote ksi�yce nenufary dziewicze
Na tafli jeziora czystej.
Wa�ki ta�cz�ce i wierzby p�acz�ce
Nad wody omsza�ym kryszta�em,
Strzeg� twierdzy z�ocistej gladiole strzeliste
I trzciny - zielone strza�y.
Pie�� echo niesie po pla�y, po lesie.
Sp�ywa w dolin�, gdzie stworze� jest moc.
Bia�e zaj�ce w�r�d traw �migaj�ce,
�my jasnookie, co gapi� si� w noc.
W cichym zdumieniu, g��boko w cieniu
Borsuki �wiec� �lepiami.
S�ysza�em kroki, lekkie podskoki
I �wiru chrz�st pod stopami.
Srebrzysta muzyka, co z nag�a umyka,
Zaledwie pochwyci j� ucho.
Szuka�em, goni�em, lecz �lad zagubi�em -
Zn�w wok� pusto i g�ucho.
Z listowia zieleni i czarnych dereni
P�aszcz sobie splot�em zielony.
D�ugie ber�o w d�oni, z�ota flaga si� p�oni
I wieniec na kszta�t korony.
Z okiem b�yszcz�cym, z g�osem stal�
d�wi�cz�cym
Stan��em sam na szczycie.
Krzycz�c: "Dlaczego mnie, kr�la waszego
Tylko milczeniem darzycie?
Ja w�adca dostojny, sercem i trzcin� zbrojny
Glaclioli kling� wznosz�.
Ujrze� chc� twarze, niech kto� si� poka�e.
Przem�wcie do mnie, prosz�!"
Wtem chmury z p�nocy jak ca�uny nocy
Okry�y �wiat ciemno�ci�.
Chwyta�em si� ziemi palcami dr��cymi,
Walcz�c z w�asn� s�abo�ci�
Do lasu dotar�em, o drzewo si� wspar�em,
Gro�na obj�a mnie cisza.
I mrok mnie uwi�zi� w sieci nagich ga��zi.
Nikt mego wo�ania nie s�ysza�.
Przez rok i przez dzie� skrywa� mnie nocy cie�,
P�ta�y paj�czyn sieci.
S�ysz�c szmery i stuki, i pracowite �uki
Czeka�em w mro�nej zamieci.
A� �wiat�a promie� przez noc przebi� si� do mnie:
"Co widz�, ja osiwia�em".
Cho� zgi�ty, zgarbiony, lecz wolno�ci spragniony,
Ku morzu p�dem pogna�em.
I l�kiem �cigany, w�drowiec zb��kany
Na stromej upad�em drodze.
A Mroku straszyd�a rozpi�y swe skrzyd�a, Zn�w pogr��aj�c mnie w trwodze.
R�ce mia�em w ranach, twarz wiatrem smagan�
I dr��c szuka�em schronienia,
Gdy na wargach spieczonych smak poczu�em s�ony
I kres mojego cierpienia.
Mewy w g�rze kr��y�y i �a�o�nie kwili�y
G�osy w pieczarach mrocznych.
Mors�w warczenie, z�bate kamienie
I chlupot fal niewidocznych.
Nasta�a zima. �zawi�cymi oczyma
W mroku nocy drogi szuka�em,
A� dotar�em c�o brzegu, z w�osami w �niegu
Na l�du kra�cach ju� sta�em.
Ma ��d� zapomniana, fal� ko�ysana
U brzegu na mnie czeka�a.
Nie tkn��em wios�a - sama mnie nios�a,
Sztormowi czo�a stawia�a.
Mija�em okr�ty o �aglach wyd�tych
I zapomniane wraki,
A� port wyt�skniony, zmierzchem otulony,
Morskie wskaza�y mi ptaki.
�lepe okiennice, wiatr zamiata ulice;
Przy drodze siad�em, znu�ony,
I skarby zebrane, skrz�tnie przechowywane
W kana� wrzuci�em spieniony.
W d�oni stulonej gar�� piasku zlepion�
I muszl� dziwn� �ciska�em.
Od dawna jest g�ucha - pr�no nastawiam ucha
Nigdy ju� jej nie s�ysza�em.
Gdy id� samotny chodnikiem wilgotnym,
Alej� ponur� i ciemn�,
M�wi� sam do siebie, bo nawet w potrzebie
Nikt nie chce rozmawia� ze mn�.
Ostatni statek
Firiel zbudzi�a si� nad ranem.
Niebo na wschodzie ja�nia�o,
Dalekie koguta pianie
Czysto i jasno d�wi�cza�o.
Ptaki zbudzone w cieniu drzew.
Na tle bladego �witu,
Zanios�y sw�j poranny �piew
Do wiatru i b��kitu.
Patrzy�a, jak srebrzysty brzask
Powoli w dzie� si� zmienia,
Na li�ciach migocz�cy blask
�wiat wydobywa z cienia.
I po pod�odze, niby mg�a,
Przebieg�a stopk� bos�.
Tanecznym krokiem w s�o�cu sz�a,
S�o�cem spowita i ros�.
Klejnotem brzeg jej sukni l�ni�,
Gdy bieg�a w d�, ku wodzie.
I z�otem rzeki nurt si� skrzy�,
Dziwi�c si� jej urodzie.
Zimorodek spad� jak kamie�
W szkar�acie i b��kicie.
S�odko si� ni�s� sitowia szum
I lilii wo� o �wicie.
I nagle sk�d� cudowny g�os
Dolecia�, gdy tak sta�a.
Skrzy� si� jej promienny w�os
I twarz jak lilia bia�a.
Na harfie i na fletni gra�
Wirtuoz niezr�wnany.
M�odzie�czych g�os�w chora� brzmia�
W �piewie zaczarowanym
I z�otodzioby statek-ptak,
Zbrojny w podw�jne wios�a,
W �ab�dzie skrzyd�a chwyta� wiatr,
Gdy fala w dal go nios�a.
�wietlisty z kraju elf�w r�d
Przy wios�ach sta� z�oconych,
A purpurowy s�o�ca wsch�d
Wyz�aca� trzy korony.
Do wt�ru harf ich �piew si� ni�s�,
Sw�j rytm wios�om nadaj�c."Ach, cudny las i li�cie drzew,
I ptaki, co �piewaj�.
Niejeden jeszcze taki �wit
Rozja�ni t� krain�
Niejeden kwiat tu b�dzie kwit�
Nim mr�z zapowie zim�".
"Dok�d to woda niesie was,
�eglarze �piewaj�cy?
Czy tam, gdzie g�sty, wieczny las,
Zachodu z�oci s�o�ce?
Czy gdzie P�nocy zimny brzeg
I wyspy kamieniste?
Gdzie mewy i gdzie wieczny �nieg,
Pchaj� was wios�a z�ociste?"
"O, nie!" - odrzekli. "Dalszy l�d
Chc� ujrze� nasze oczy.
Szar� Przysta� daleko st�d,
Nim ciemno�� nas otoczy.
Do domu serca g�os nas gna,
Gdzie Bia�e ro�nie Drzewo
I Gwiazda blaskiem tam za dnia
Ostatni brzeg oblewa.
Po�egna� marny ziemski los,
�r�dziemia las i drzewa;
Do Kraju Elf�w, gdzie dzwonu g�os
Z wysokiej wie�y �piewa.
Tu wi�dn� trawy, ginie li��,
S�o�ce i Ksi�yc gasn�,
Co� wzywa nas, by dalej i��,
Nie daje w drodze zasn��".
Podnie�li wios�a, umilk� �piew.
"Sp�jrz, miejsce jeszcze mamy!
O, C�ro Ziemi, czy s�yszysz zew?
Pop�y�, o, pop�y� z nami!
Niewiele czasu zosta�o ju�,
Dziewico jak elf cudna.
Wyruszaj z nami na kraj m�rz,
Spiesz si�, bo droga trudna!"
Firiel spojrza�a na brzeg, w d�
Nie�mia�y krok zrobi�a,
Gdy glina, rozmok�a na wp�
Stopy jej uwi�zi�a.
Wi�c do �eglarzy wo�a w g�os,
Wyci�ga ku nim ramiona.
"Nie mog� odej��, taki m�j los
Bo z Ziemi jestem zrodzona!"
Mroczny ch��d domu wita� j�,
Gdy z ��ki powr�ci�a
I czarodziejsk� sukni� sw�
Fartuchem zast�pi�a. Promiennoz�oty w�os�w blask
W warkoczu uwi�zi�a
I w wirze gospodarskich prac
Zmierzchu nie zauwa�y�a.
Za rokiem rok up�ywa zn�w,
Do Siedmiu Rzek odp�ywa.
Dzie� pe�en s�o�ca, noc bez sn�w;
Chwieje si� wierzba krzywa.
Lecz nigdy ju�, o �adnej z p�r
Na zach�d nikt nie p�ynie
I nie za�piewa elf�w ch�r,
Ich pie�� na zawsze zginie.