2287

Szczegóły
Tytuł 2287
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2287 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2287 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2287 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Joe Kane Z nurtem Amazonki Tom Ca�o�� w tomach Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 2000 Z j�z. angielskiego prze�o�y�a Maria Cicho� T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zak�adu Nagra� i Wydawnictw ZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk: Wydawnictwo "Pr�szy�ski i S_ka", Warszawa 1997 Korekty dokona�y U. Maksimowicz i I. Stankiewicz `rp Dla Elyse Cz�� pierwsza - G�ry Cz�� pierwsza G�ry Pacyfik By� koniec sierpnia 1985 roku. Wysoko w Andach, na po�udniu Peru, pod rdzawym zimowym niebem posuwa�a si� wolno stara ci�ar�wka marki Gmc, podskakuj�c na wyboistym pustkowiu, nazywanym tu pun�. Przypomina ona ksi�ycowy krajobraz: p�aski, bezdrzewny teren wyschni�ty jak pieprz, przez dziewi�� miesi�cy w roku smagany lodowatymi wiatrami miotaj�cymi py�. Na horyzoncie rysuj� si� �yse, brunatne wzg�rza i ostre, szare wierzcho�ki g�r. Na wysoko�ci 4600 metr�w zawarto�� tlenu w powietrzu jest o po�ow� mniejsza ni� na poziomie morza i odczuwa si� silne pulsowanie w skroniach. A kiedy niebo rozja�ni si� czasem na chwil�, ostre promienie s�o�ca spadaj� gwa�townie w d� i bezlito�nie atakuj� ga�ki oczne. Bezwiednie rozejrza�em si� wok� i dozna�em uczucia niepokoju, �e pakuj� si� w co�, czego zupe�nie nie rozumiem. By�o nas pi�ciu przykucni�tych na platformie ci�ar�wki. Zamierzali�my dokona� pierwszego w historii sp�ywu najd�u�sz� rzek� �wiata - Amazonk� - kt�ra bierze pocz�tek na po�udniu Peru, przelewa si� na p�noc przez Andy, a potem skr�ca na wsch�d i zmierza do Atlantyku. Chcieli�my zobaczy� na w�asne oczy ka�dy metr jej wst�gi o d�ugo�ci 6760 kilometr�w, od �r�d�a a� do jej uj�cia do oceanu. Aby tego dokona�, musieli�my najpierw znale�� �r�d�o rzeki, ukryte gdzie� tu, na tym ponurym g�rskim pustkowiu. Szukaj�c miejsca narodzin Amazonki, jak dot�d znajdowali�my jedynie py�. Wiatr wyj�cy na punie wciska� nam go do garde�, uszu, oczu i we wszystkie pory sk�ry. Nie pomaga�y kaszel, plucie i zaciskanie powiek. Py� wdziera� si� do paczek z �ywno�ci�, butelek z wod�, do naszych dusz. Na prawo ode mnie siedzia� trzydziestoletni Polak, Zbigniew Bzdak. By� kr�pym, nied�wiedziowatym m�czyzn� o �agodnych niebieskich oczach, falistej rudej brodzie i w�osach blond z zacz�tkami �ysiny. Bez wzgl�du na warunki potrzeba m�wienia by�a u niego r�wnie silna, jak potrzeba oddychania. - Sze�� lat temu mieszka�em w Krakowie - wrzeszcza� do mnie. - Studiowa�em fotografik� i fizyk� j�drow�. Nic specjalnego, ale nie narzeka�em: rano kawa, po po�udniu piwo. Pewnego dnia przyszed� w odwiedziny m�j s�siad, Piotr. Powiedzia�, �e wybiera si� do Ameryki �aci�skiej, aby sp�yn�� kajakiem ka�d� du�� rzek�, jak� tam znajdzie. M�wi� o Piotrze Chmieli�skim, kt�ry w�a�nie uzyska� dyplom magistra in�yniera na wydziale mechaniki. Wraz z dziewi�cioma uczestnikami wyprawy wykombinowali od wojska polskiego siedmiotonow� ci�ar�wk�; za�adowali na ni� dwadzie�cia kajak�w i zapas �ywno�ci na rok, po czym wsadzili to wszystko na statek. - Statek by� gotowy do wyruszenia w drog�, ale w�a�nie zapodzia� si� gdzie� fotograf wyprawy - kontynuowa� Bzdak. - Piotr chcia� wiedzie�, czy by�bym tym zainteresowany. Po dw�ch tygodniach opu�cili Polsk�, planuj�c powr�t za sze�� miesi�cy. Jak dot�d �aden z nich nie wr�ci�. - Pierwsz� rzek�, jak� sp�yn�li�my, by�a Pescados w Meksyku. Spu�cili�my na wod� siedem kajak�w i w ci�gu pi�tnastu minut stracili�my sze�� z nich. Rzeka porwa�a je, ot, tak po prostu. G�upi dowcip. Byli jednak wytrwali i pokonali ostatecznie dwadzie�cia trzy rzeki, a na trzynastu z nich dokonali pierwszych w historii sp�yw�w. Terenem ich eksploracji by�o jedena�cie kraj�w. Rz�d Meksyku powierzy� im wykonanie map sze�ciu nie zbadanych dot�d rzek. National Geographic Society zleci�o napisanie reporta�u ze sp�ywu rzek� Colca w Peru, kt�ra ��obi najg��bszy kanion na �wiecie. Jacques Cousteau,�* planuj�c zrobienie filmu o Amazonce, zaprosi� ich do uczestniczenia w pracach zespo�u g�rskiego; jednak zaproszenia nie przyj�li, poniewa� mieli inne zobowi�zania. Francuski badacz m�rz, pisarz i producent filmowy (wszystkie przypisy, je�li nie zaznaczono inaczej, pochodz� od t�umaczki). - Mi�dzy wypraw� Cousteau i nasz� obecn� jest do�� du�a r�nica - stwierdzi� Bzdak. - Jaka? - Cztery miliony dolar�w. Cousteau nawet na Amazonce pije dobre wino. A my ju� jeste�my sp�ukani. W 1981 roku Polacy dokonali pierwszego zarejestrowanego sp�ywu Colc�. Gdy wr�cili tam w 1983 roku na zlecenie National Geographic, zatrudnili Tima Biggsa z Afryki Po�udniowej jako prowadz�cego kajakarza. Trzydziestotrzyletni Biggs, maj�cy w �y�ach krew brytyjskich przodk�w, by� od prawie dziesi�ciu lat kajakarzem �wiatowej klasy. Jednak kiedy w wielu krajach zabroniono wyst�p�w reprezentantom Rpa, zrezygnowa� ostatecznie z kariery sportowej. Polak�w spotka� w Peru w 1981 roku. Kierowa� wtedy wypraw� z Afryki Po�udniowej na niezmiernie niebezpiecznej rzece Urubamba, kt�ra przep�ywa pod �cianami Machu Picchu. Nast�pnie towarzyszy� Chmieli�skiemu w pierwszym sp�ywie najtrudniejszym odcinkiem pobliskiej rzeki Apurimac, uwa�anej za najd�u�szy dop�yw Amazonki. P�niej w mie�cie Arequipa sp�dzi� z Polakami wiele d�ugich wieczor�w na piciu i ta�cach. Bzdak przezwa� go wtedy Zulu. Od tamtego czasu Biggs o�eni� si�, przeszed� na protestantyzm - religi� swej �ony - i sp�dza� d�ugie wieczory na czytaniu Biblii. Chcia� si� ustatkowa�, zaj�� prac� na farmie i wychowywaniem dzieci. Niemniej uwa�a�, �e mo�e sobie pozwoli� na jeszcze jedn� wypraw�. Siedzia� teraz na wprost mnie, z kolanami podci�gni�tymi pod brod� przyci�t� w stylu Abrahama Lincolna. By� niskim, muskularnym, ciemnookim szatynem o siwiej�cych w�osach. Mia� opini� odwa�nego cz�owieka rzeki, o ogromnej energii i silnej, czasem wr�cz zdumiewaj�cej woli; pokona� kiedy� samotnie o�mioosobowy zesp� wio�larski w dwunastogodzinnych regatach. By� wegetarianinem w trzecim pokoleniu w rodzinie, kt�ra zajmowa�a si� hodowl� byd�a na ub�j. Przez ostatnie dwie godziny na przek�r wiatrowi wygrywa� na ustnej harmonijce jedyn� melodi�, jak� zna� - "Waltzing Matilda"; gra� w ko�o to samo coraz szybciej i szybciej. Obok Biggsa siedzia�a doktor Kate Durrant, szcz�kaj�c z zimna z�bami pomimo �piwora, w kt�ry si� otuli�a. By�a to szczup�a trzydziestoletnia Brytyjka o poci�g�ej, szlachetnej twarzy, bystrych oczach i kasztanowatych w�osach z odcieniem pomara�czu, przyci�tych kr�tko w stylu punk. Podnios�a teraz g�ow� i zmierzy�a wzrokiem ja�ow� pun�. - Chwilami nie mog� poj��, co ja tu w�a�ciwie robi� - wykrzykn�a. - Cokolwiek robisz, jest to ciekawsze od twojego nudnego �ycia w Londynie - odkrzykn�� Bzdak. - Pewnie masz racj�. By�a jedyn� kobiet� na tej wyprawie. Opr�cz nas czterech w jej sk�ad wchodzi�o jeszcze pi�ciu m�czyzn. Przed przyjazdem do Peru Durrant zd��y�a pozna� tylko dw�ch cz�onk�w zespo�u. Kiedy przyjaciele z telewizji powiedzieli jej o planie sfilmowania pierwszego sp�ywu Amazonk�, pracowa�a jako lekarz og�lny w National Health Service. Przypuszczaj�c, �e lekarz_kobieta uczyni ich opowie�� bardziej romantyczn�, producenci filmu wybrali Durrant spo�r�d oko�o sze��dziesi�ciu ch�tnych. Ostatecznie projekt filmu upad�, lecz Durrant nie zrezygnowa�a z udzia�u w wyprawie. Ubieg�y rok sp�dzi�a na poszukiwaniu lekarstw przeciwko chorobom tropikalnym i wysoko�ciowym. Skompletowa�a te� zestaw �rodk�w profilaktycznych i lecz�cych malari�, ��t� febr�, zapalenie w�troby, w�cieklizn�, gangren�, paso�yty jelit, b�le z�b�w, uk�szenia jadowitych w�y, biegunk�, z�amania ko�ci i ca�y szereg innych makabryczno�ci, w��czaj�c w to fatalnego candiru; jest to male�ki z�bacz-paso�yt, kt�ry wczepia si� w �ciank� cewki moczowej cz�owieka przy pomocy kolc�w niemo�liwych do wyci�gni�cia. Gdy si� go raz z�apie, musi by� usuni�ty chirurgicznie. Przytulaj�c si� do mnie w poszukiwaniu ciep�a, cierpia� w milczeniu Sergio Leon. Aby m�c uczestniczy� w wyprawie, wzi�� d�u�szy urlop ze stanowiska dyrektora Parku Narodowego Corcovado w Kostaryce. By� ekspertem w dziedzinie biologii tropikalnej i jedynym po�r�d nas, kt�rego j�zykiem ojczystym by� hiszpa�ski. Jako gorliwy wyznawca zasad Christian Science,�* niech�tnie zgodzi� si� �yka� dwa razy w tygodniu tabletk� zapobiegaj�c� malarii, na co nalega�a Durrant. Sergio by� niski, ciemnosk�ry, z wystaj�cymi ko��mi policzkowymi, odziedziczonymi po india�skich przodkach; pasowa�y do nich �wietnie obfite czarne w�sy - spu�cizna po hiszpa�skich antenatach. Mimo �e by�o mu zimno i niewygodnie jak nigdy dot�d, jego b�yszcz�ce oczy wyra�a�y opanowanie charakterystyczne dla ludzi tropiku. Wygl�da� na dwadzie�cia pi�� lat, a mia� czterdzie�ci siedem. Organizacja religijna (w Polsce pod nazw� Stowarzyszenie Nauki Chrze�cija�skiej), kt�rej cz�onkowie m.in. zwalczaj� choroby jedynie wiar�. By�em jedynym Amerykaninem na tej wyprawie i, jak si� mia�em wkr�tce bole�nie przekona�, jej najbardziej naiwnym cz�onkiem. Dowodzi� tego - a w�a�ciwie powinien dowodzi� - fakt, �e w marynarskim worku przechowywa�em egzemplarz kieszonkowego wydania dzie� Conrada; �wiadczy� te� o tym m�j str�j. Nosi�em bowiem nowy, wielki my�liwski kapelusz oraz koszul� koloru khaki z epoletami; by� to rodzaj p�wojskowego ubioru - pokazanie si� w nim w kraju rz�dzonym przemoc�, takim jak Peru, mog�o grozi� zastrzeleniem. Czu�em si� n�dznie. By�o mi zimno i mia�em md�o�ci wywo�ane chorob� wysoko�ciow�, a w g�owie chaos powodowany bardziej panik� ni� zrozumieniem stanu, w jakim si� znajdowa�em. Kiedy opuszcza�em Stany Zjednoczone, udaj�c si� do Peru, mia�em romantyczn� wizj� siebie - jako cz�owieka wyrywaj�cego si� z czego�, czego dok�adnie nie umia�bym okre�li�. Teraz, w czasie jazdy t� wytrz�saj�c� ko�ci ci�ar�wk�, zaczyna�em sobie u�wiadamia� jeszcze nie ca�kiem jasno, lecz ju� z przera�eniem, �e zbli�a si� to, ku czemu zd��am - "czarna dziura" Amazonki - i to z dziewi�ciorgiem zupe�nie obcych ludzi. To wszystko nie wzi�o si� u mnie z dzikiej mi�o�ci do Amazonki, mimo �e p�niej tym si� zako�czy�o. Pocz�tek by� zupe�nie banalny, po prostu telefon od nieznajomego. Telefon zadzwoni� w jeden z tych jasnych czerwcowych dni, kiedy pogoda w San Francisco jest tak pi�kna, �e - jak m�wi� - nie istnieje. Do mojego pokoju wp�ywa�o przez otwarte okno s�odko_s�one powietrze z zatoki, gdy siedz�c przy biurku usi�owa�em uko�czy� artyku� do gazety - prowadzi�em rodzaj rubryki dla konsument�w w San Francisco Chronicle. G�os w s�uchawce mia� gard�owe, niemieckie brzmienie. Jak si� p�niej dowiedzia�em, by� to akcent j�zyka afrikaans, kt�rym pos�uguj� si� mieszka�cy Afryki Po�udniowej wywodz�cy si� z Holandii. Nieznajomy przedstawi� si� jako doktor Fran~cois Odendaal i powiedzia�, �e zajmuje si� badaniem motyli na zlecenie jednego z ameryka�skich uniwersytet�w. Ze mn� jednak chcia� om�wi� zupe�nie inn� spraw�, nad kt�r� pracowa� przez ostatnie sze�� lat. Zamierza� mianowicie jako pierwszy dokona� sp�ywu Amazonk� - najpot�niejsz� ze wszystkich rzek - ca�� jej d�ugo�ci�. Nie by�em przekonany do tego projektu. Przecie� cz�owiek gra� ju� w golfa na Ksi�ycu; czy mo�liwe wi�c, �e ci�gle jeszcze nie przep�yn�� od �r�d�a do uj�cia najs�awniejszej rzeki na w�asnej planecie? Mimo to s�ucha�em dalej. Wyprawa Odendaala mia�a si� zacz�� od wspinaczki do �r�d�a Amazonki, znajduj�cego si� wysoko w Andach, na �nie�nej po�aci g�rskiego zbocza. Tam zesp� spu�ci na wod� g�rskie kajaki i b�dzie p�yn�� oko�o 640 kilometr�w w d� rzek� Apurimac, kt�ra stanowi pocz�tek Amazonki i jest najbardziej niebezpieczn� g�rsk� rzek� na �wiecie. Dotar�szy do miejsca, gdzie zaczyna si� d�ungla, kajaki g�rskie ust�pi� miejsca morskim, aby rozlewiskiem Amazonki pokona� pozosta�� tras�, licz�c� 6120 kilometr�w. Odendaal ocenia�, �e podr� ta trwa�aby cztery miesi�ce. Pojawi� si� jednak problem. W ostatnim momencie brytyjska sp�ka filmowa, kt�ra mia�a finansowa� projekt, wycofa�a si� z tego przedsi�wzi�cia. Wyprawie - gotowej do udania si� do Ameryki Po�udniowej za sze�� tygodni - grozi�a katastrofa. Wsp�lni znajomi sugerowali, �e m�g�bym pom�c zdoby� na ni� fundusze, zamieszczaj�c w prasie odpowiedni� informacj�. Odrzek�em, �e nie zajmuj� si� tego rodzaju dzia�alno�ci�. Poradzi�em, by spr�bowa� w biurze po�rednictwa prasowego. Da�em mu nazw� biura i �yczy�em szcz�cia. Na tym zako�czyli�my rozmow�. Wczesnym popo�udniem uko�czy�em pisanie artyku�u, kupi�em sze�� piw i poszed�em na pla��. Wyk�pa�em si� w zimnym Pacyfiku i po�o�y�em na piasku, otwieraj�c piwo. Zapad�em w b�ogi stan odr�twienia, kt�ry zwykle poprzedza popo�udniow� drzemk�. Pod�wiadomo�� podsun�a mi wizj� tropiku: papugi, palmy, ma�py hu�taj�ce si� na ga��ziach. Nagle oprzytomnia�em i z niepokojem stwierdzi�em, �e poch�oni�ty jestem wyliczaniem powod�w, dla kt�rych taki cz�owiek jak ja nie powinien wybiera� si� nad Amazonk�. W�a�nie niedawno zamieszka�em z dziewczyn�, kt�ra dopiero co uko�czy�a prawo. Wygl�da�o na to, �e wkr�tce si� pobierzemy. W moim zawodzie by�em dobry i dawa�o mi to poczucie bezpiecze�stwa, mimo �e sama praca nie by�a nadzwyczajna. Tak naprawd� jednak ten zwi�zek napawa� mnie strachem, a praca w gruncie rzeczy by�a nudna. I to stanowi�o �r�d�o mojego niepokoju. Po powrocie do domu zadzwoni�em do Odendaala. - Nie patrz na psa! Spojrza�em na niego; patrzy�em prosto w paciorkowe oczy bestii. Pies skoczy� mi do gard�a, ale tylko uderzy� k�ami w szyb� samochodu, a Fran~cois Odendaal waln�� go gwa�townie pi�ci�. - Strasznie mi przykro - powiedzia�. - Powinienem by� ci� ostrzec. - Pochyli� si� do wn�trza samochodu i zagwizda� na skoml�cego psa. - To dingo. Znalaz�em go, kiedy studiowa�em w Australii. Przyb��ka� si� z buszu, prawie zdychaj�c z g�odu. Uratowa�em mu �ycie i od tamtego czasu jest ze mn�. Nie cierpi ludzi. Wydrapa�by ci oczy. Przerazi� mnie ten niewielki pies. By� chudy, brzydki, o kr�tkiej sier�ci i nawet po tym, jak oberwa� od Odendaala, patrzy� na mnie gro�nie, a z jego gard�a wydobywa� si� przeci�g�y pomruk. Gdy zerkn��em na niego ponownie, wyda� z siebie dziki warkot i kolejny raz rzuci� si� na szyb�. Nie spojrza�em ju� wi�cej na niego. Patrzy�em na Odendaala. Byli�my prawie w tym samym wieku - powiedzia�, �e ma trzydziestk� - lecz wygl�da� inaczej, ni� si� spodziewa�em. By� wysoki, mia� przerzedzaj�ce si� rude w�osy, zacz�tki brzuszka i chodzi� utykaj�c, jakby mia� nog� zwichni�t� w kostce. Zupe�nie nie przypomina� sportowca. - Nie tak sobie ciebie wyobra�a�em - powiedzia� do mnie, a ja pomy�la�em: "No c�...". Gapi�em si� bezczelnie na jego stopy. Nie mog�em si� powstrzyma�. By�y dziwnie ma�e w por�wnaniu z jego wzrostem. - Heine_medina - powiedzia� bez wyrzutu, jakby moja reakcja by�a tylko jedn� z wielu, jakich wcze�niej do�wiadczy�. Bez dalszych wyja�nie� zapyta�: - Mog� ci postawi� piwo? Znajdowali�my si� we wczasowym miasteczku w G�rach Skalistych w stanie Kolorado, niedaleko miejsca, gdzie Odendaal sp�dza� cz�� lata, nadzoruj�c prace w stacji bada� motyli. Znale�li�my bar i usiedli�my przy stoliku. Odendaal roz�o�y� map� upstrzon� papuzimi barwami, jakby przeznaczon� dla uczni�w szko�y podstawowej. Okaza�o si�, �e sporz�dzi�o j� peruwia�skie wojsko. G�ry by�y zaznaczone jaskrawopomara�czowym kolorem; lasy spowite wiecznymi chmurami - r�owym i krzykliwie z�ocistym; d�ungla - oczywi�cie - tradycyjnym, zielonym. Patrzy�em, jak Odendaal rysowa� niebieski w�yk, kt�ry mia� oznacza� tras� wyprawy. By�o to wci�gaj�ce zaj�cie; mapy s� tak kusz�cym wynalazkiem. Nazwy rzek zaczarowa�y mnie: Apacheta, Lloqueta, Hornillos, Apurimac, Ene, Tambo, Ucayali, Mara~n~on, �Solim~oes, Amazon. Przy ich wymawianiu j�zyk gi�� si� zmys�owo. Ich �piewne brzmienie wabi�o. Podobnie n�ci�a wyprawa, kt�rej projekt przedstawi� �Odendaal. Zamierza� wspina� si� na wysokie g�ry, p�yn�� dzikimi rzekami - dokonuj�c przynajmniej na jednej z nich dziewiczego sp�ywu - i przeprawia� si� przez tereny, kt�rych nie by�o na mapie. W jednym z takich nie oznaczonych miejsc, zwanym Czerwon� Stref�, rz�d Peru prowadzi� wyj�tkowo zaciek�� wojn� z Sendero Luminoso, czyli �wietlistym Szlakiem. - To rewolucjoni�ci - wyja�ni� Odendaal. - Pewnie s�ysza�e� o nich. Co jaki� czas zabijaj� ludzi, tak�e dziennikarzy. - Spojrza� na mnie i roze�mia� si�. Dost�p do Czerwonej Strefy, obj�tej stanem wojennym, by� zamkni�ty. Odendaal zamierza� jednak przekra�� si� przez ni�. Potem planowa� sp�dzi� par� tygodni w samym sercu peruwia�skiego rejonu produkcji kokainy. Przewidywa� te� spotkanie z egzotycznymi plemionami india�skimi. Presti�owe brytyjskie Kr�lewskie Towarzystwo Geograficzne ju� go zaprosi�o na odczyty po zako�czeniu wyprawy. Zapali� papierosa i wyprostowa� si� na krze�le. - Co o tym my�lisz? - zapyta�. Um�wili�my si� tak: gdybym zdoby� pieni�dze od wydawcy i przeznaczy� je na cele wyprawy, Odendaal pozwoli�by mi opisa� przygod�. Mia�em by� tak blisko zespo�u, jak tylko by�oby to mo�liwe. Przez pierwszy miesi�c podr�owa�bym ci�ar�wk� stanowi�c� zaplecze ekspedycji. Jednak po dotarciu w teren, gdzie nie ma ju� dr�g, musia�bym pos�u�y� si� tratw�, �odzi� u�ywan� do transportu banan�w lub czymkolwiek innym, co by�oby do zdobycia. Nie by�em najlepszym kandydatem do tej podr�y. Wprawdzie w�ada�em hiszpa�skim i mia�em przyzwoit� kondycj� fizyczn� - przebiega�em dziennie osiem kilometr�w i wykonywa�em dwie�cie pompek - ale jeszcze nigdy w �yciu nie uczestniczy�em w g�rskim sp�ywie i nie p�ywa�em dobrze. Nie by�em te� "odkrywc�". Jednak czu�em, �e �ycie moje jest niepe�ne: wyblak�e, pasywne, sztampowe. Po sze�ciu tygodniach od tamtego pierwszego telefonu rzuci�em prac� i po�egna�em si� z moj� dziewczyn�. Z gor�czk�, poc�c si� z powodu ca�ej serii szczepionek zaaplikowanych mi poprzedniego wieczoru, do��czy�em do Fran~coisa Odendaala na lotnisku w San Francisco, gdzie wsiedli�my do samolotu odlatuj�cego do Limy w Peru. Lec�c nad Meksykiem, rozmawiali�my o wyprawie. Odendaal niepokoi� si� o wszystko: o sam� rzek�, o sw�j stan zdrowia, o fundusze. Jednak powodem najwi�kszych obaw, od kt�rych �ciska�o go w do�ku, by� Piotr Chmieli�ski. Chmieli�ski by� wsp�organizatorem wyprawy. Odendaal spotka� si� z nim tylko raz, lecz to wystarczy�o, aby oceni� go jako cz�owieka genialnego, ambitnego i niestrudzonego. Pierwszy sp�yw Colc� sprawi�, �e Chmieli�ski sta� si� znan� osob� w Peru. Pomog�o mu to w swobodnym poruszaniu si� po�r�d zawi�o�ci peruwia�skiej biurokracji. Wiedzia�, jak nie da� sobie odebra� sprz�tu na granicy, nauczy� si� pozyskiwa� przychylno�� w�adz u�miechem, rozumia� wie�niak�w �yj�cych na terenach nadrzecznych. Odendaal ba� si�, �e Chmieli�ski b�dzie chcia� przej�� kontrol� nad wypraw� przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji. W istocie Chmieli�ski ju� raz pr�bowa� to zrobi�. Kiedy Odendaalowi nie powi�d� si� plan zrobienia filmu, Chmieli�ski znalaz� nowe �r�d�o pieni�dzy; przekona� do wyprawy milionera ze stanu Wyoming, kt�ry podbi� ameryka�ski rynek farb� do malowania pas�w na jezdni. Chmieli�ski pr�bowa� zmusi� wtedy Odendaala do rezygnacji z roli szefa ekspedycji, lecz ten porozumia� si� z milionerem i uzyska� jego poparcie. Odendaal najch�tniej wykluczy�by Polaka z udzia�u w wyprawie, gdyby nie to, �e potrzebowa� go za wszelk� cen� jako eksperta. Obawia� si� go jednak, gdy� w Peru Chmieli�ski czu� si� jak u siebie w domu. Samolot podskoczy� dwa razy: Lima. Colca Lima jest "najdziwniejszym, najsmutniejszym miastem, jakie ogl�da� mo�na [...], w bieli jej nieszcz�cia tkwi groza najwy�sza"�* - napisa� Melville w "Moby Dicku". Tej nocy, kiedy tam przybyli�my, miasto by�o pe�ne nieszcz�cia. Niczego jednak nie mogli�my dostrzec, gdy� wok� panowa�a ciemno��. Rewolucjoni�ci wysadzili elektrowni�, pogr��aj�c Lim� w mroku, gdzieniegdzie roz�wietlonym p�omieniem zapalonych cystern z olejem. Przek�ad Bronis�awa Zieli�skiego. Wkr�tce po nas przylecia� Sergio Leon, z kt�rym Oden�daal pracowa� kiedy� w Kostaryce. Sp�dzili�my trzy dni w Limie, ale tak naprawd� nie pozna�em jej dobrze. Mia�em skrzywion� perspektyw�. Ju� drugiego dnia rozchorowa�em si�, mia�em ataki skurcz�w powodowanych, jak podejrzewa�em, nerwami, zm�czeniem podr� i lekarstwem przeciwko chorobie wysoko�ciowej, kt�rego ubocznym efektem by�a najwyra�niej w�a�nie choroba wysoko�ciowa. Trzeciego dnia obudzi�em si� wyczerpany, zlany potem, w gor�czce i z �omotaniem w skroniach. Mimo to obaj z Leonem udali�my si� w osiemnastogodzinn� podr� autobusem wzd�u� odludnego peruwia�skiego wybrze�a Pacyfiku; Odendaal pozosta� w Limie, czekaj�c na reszt� uczestnik�w wyprawy. Jechali�my do Arequipy, sk�d mieli�my rozpocz�� wspinaczk� do �r�d�a Amazonki. Tam te� wreszcie spotkamy s�awnego Chmieli�skiego oraz jego wsp�lnika - Zbigniewa Bzdaka. W nocy autobus skr�ci� na wsch�d i zacz�li�my zapuszcza� si� w Andy. O �wicie dotarli�my do Arequipy, zapomnianej peruwia�skiej metropolii, po�o�onej wysoko w g�rach naprzeciw trzech majestatycznych wulkan�w pokrytych �niegiem. Arequipa jest s�onecznym pustynnym miastem, w kt�rym mieszka sze��set tysi�cy ludzi niskiego wzrostu, o spokojnym usposobieniu; nie ma tu much i nikt nie uprawia bieg�w po zdrowie. Nazwa miasta pochodzi z j�zyka keczua i znaczy: "Jeste� mile widziany". Udali�my si� do naszych kwater. Wieczorem zadzwoni� telefon. - Hola - powiedzia�em po hiszpa�sku, podnosz�c s�uchawk�. - Halo - odpowiedzia� kto� po angielsku. - Co s�ycha�? Piotr Chmieli�ski by� m�czyzn� �redniego wzrostu, o szczup�ej, lecz muskularnej budowie cia�a; mia� k�dzierzawe kasztanowate w�osy, r�wno przyci�te w�sy i niebieskie, zimne oczy wilka. By� uprzejmy, ale pow�ci�gliwy; nie reagowa� �miechem na widok Keczuan, kt�rzy na swoich fletach quena grali melodie z ameryka�skiego musicalu "Jesus Christ Superstar". �agodne tony muzyki, kiedy przygl�dali�my si� ulicznej paradzie jedz�c lody na Plaza de Armas, przynosi�y ukojenie po wytrz�saj�cej ko�ci je�dzie autobusem. Chmieli�ski na kwater� g��wn� wyprawy wynaj�� ca�y dom. Wydawa�o mi si� to ekstrawagancj�, gdy� wiedzia�em, �e Odendaal b�dzie w Arequipie za kilka dni i zaraz po jego przyje�dzie wyruszymy w drog�. Powiedzia�em o tym Chmieli�skiemu. - Sp�dzimy tu co najmniej dwa tygodnie - odrzek�. Ton jego g�osu wskazywa�, �e dyskusja by�a sko�czona. Kiedy nazajutrz obaj z Leonem zg�osili�my si� do niego, wyznaczy� nas do pomocy Bzdakowi w aprowizacji wyprawy. - M�w mi Zbyszek - powiedzia� fotograf, proponuj�c zdrobnia�� form� swojego imienia, kt�ra brzmi jak "fiszek", przypominaj�c wymow� angielskich s��w fish shack.�* S�owa te oznaczaj� drobn� rybk�, albo te� magazyn na ryby. - Tak b�dzie �atwiej - doda�. Nie mia� racji, ale chyba nie przeszkadza�o mu, �e przekr�cam jego imi�. By� przeciwie�stwem Chmieli�skiego - bezpo�redni i na luzie. Jego has�o przewodnie przy doborze �ywno�ci brzmia�o: "�adnego paskudztwa". Je�li co� nie nadawa�o si� do gotowania, rozpuszczenia lub zjedzenia na zimno, nie byli�my tym zainteresowani. Wcze�niej uda�o si� ju� zgromadzi� troch� zapas�w. Chmieli�ski przekona� kanadyjsk� firm� Yurika, aby wyposa�y�a nas w swoje wyroby, kt�re przeznaczone by�y dla ofiar kl�sk �ywio�owych. Gotowe do spo�ycia jedzenie pakowane jest w aluminiowe koperty. Wrzuca si� tak� torebk� na pi�� minut do wrz�tku, a potem jej zawarto�� zjada z ry�em lub ziemniakami, kt�re te� s� odpowiednio spreparowane i przyrz�dza si� je b�yskawicznie. W najbardziej odludnych miejscach na ziemi w naszym jad�ospisie znajdowa�a si� wo�owina w sosie burgundzkim, kurczaki po my�liwsku na spos�b w�oski, a na dni kompletnego za�amania - krewetki w sosie s�odko_kwa�nym. Wci�� jednak mieli�my za ma�o �ywno�ci. Tote� nast�pny tydzie� sp�dzili�my przepychaj�c si� przez zau�ki targowiska w Arequipie. Jaka� starsza kobieta sprzeda�a nam cynamon i p�atki owsiane, inna - sardynki w puszkach, a trzecia - czarnorynkow� czekolad�. Odkryli�my miejscowy ser w dwukilogramowych kr��kach oblanych woskiem, nadaj�cy si� do przechowywania. Kupili�my wszystko, na co nas by�o sta�, ��cznie z herbat� w torebkach, rozpuszczaln� kaw�, mlekiem w proszku i workami cukru. Pewnego razu napad�y mnie jakie� �obuzy, pr�buj�c mi ukra�� pieni�dze (peruwia�skie sole), kt�re mia�em przywi�zane w paczuszkach przy pasie. Bzdak przep�dzi� ich kuksa�cami i kontynuowa� swoj� marszrut� w�skimi brukowanymi uliczkami Arequipy. Nios�c dwadzie�cia kilogram�w czekolady, zatrzymywa� si� na ka�dym prawie skrzy�owaniu na pogaw�dk� ze starymi przyjaci�mi lub nowo poznanymi lud�mi, z kt�rymi rozmawia� po hiszpa�sku, angielsku albo po polsku. Obaj z Leonem posuwali�my si� za nim chwiejnym krokiem, nie mog�c z�apa� tchu w tym rozrzedzonym g�rskim powietrzu i zastanawiaj�c si�, czy nasza wyprawa kiedykolwiek si� zacznie. Kolejnym uczestnikiem wyprawy, kt�ry przyby� do Arequipy, by� Tim Biggs. Towarzyszy� mu wysoki dwudziestodziewi�cioletni blondyn z Afryki Po�udniowej, Jerome Truran. Biggs, wyznaczony przez Odendaala na przewodnika na rzece, mia� decydowa� o sposobie sp�yni�cia ka�dego jej odcinka. Truran za� mia� go wspiera� w przeprowadzaniu zespo�u przez najtrudniejsze katarakty. Obydwaj nale�eli do tego samego zwi�zku kajakarskiego w Afryce Po�udniowej przez blisko dziesi�� lat. Zwi�zek przesta� jednak istnie� po ustanowieniu mi�dzynarodowych sankcji przeciwko sportowcom tego kraju. Biggs wycofa� si� ze sportu, a Truran wyemigrowa� do Anglii, gdzie w ko�cu uzyska� obywatelstwo (jego pradziadek by� Brytyjczykiem). Wkr�tce zosta� przyj�ty do brytyjskiej reprezentacji i sta� si� jednym z najlepszych kajakarzy na �wiecie, zdobywaj�c z�oty medal w europejskich zawodach na rzekach g�rskich w 1980 roku, wicemistrzostwo �wiata w 1981 roku i z�oty medal w mistrzostwach Anglii w 1982 roku. Pasj� Biggsa sta�o si� poszukiwanie przyg�d. Uczestniczy� wraz z Odendaalem w trzech wyprawach rzecznych (na Limpopo w Afryce, na rzece Colville na Alasce, a tak�e na Urubambie w Peru) i przywi�za� si� g��boko do Afrykanera. Biggs zna� piek�o choroby Heine_medina - jego starszy brat by� dotkni�ty tym kalectwem - i odnosi� si� z szacunkiem do wysi�ku, jaki podejmowa� Odendaal, aby przezwyci�y� swoj� u�omno��. Wed�ug Biggsa Odendaal mia� dusz� poety, by� wizjonerem, mistykiem. Biggs martwi� si� o niego. Pod u�omno�ci� Odendaal skrywa� ogromn� ambicj�, lecz nie by� urodzonym kajakarzem i jego wyprawy nie zawsze przebiega�y g�adko. Dlatego te� Biggs przekona� Odendaala, aby do udzia�u w wyprawie zaprosi� Chmieli�skiego i Trurana. Podziwia� zdolno�ci organizacyjne Polaka i jego wiedz� o Peru, a Truranowi, zawierzy�by w�asne �ycie. Wiedzia�, �e sam sp�dzi wi�kszo�� czasu na rzece chroni�c �Odendaala; chcia� wi�c, aby kto� czuwa� te� nad nim samym. Kate Durrant przyjecha�a do Arequipy autobusem nast�pnego dnia po Biggsie i Truranie i natychmiast zabra�a si� do roboty. Kompletowa�a indywidualne zestawy lekarstw dla ka�dego z nas, przegl�da�a nasze dane, dawa�a nam kolejne szczepionki i ponownie sprawdza�a setki rzeczy w du�ym aluminiowym pojemniku, kt�ry mia� nam towarzyszy� na Amazonce. W tym czasie Chmieli�ski zdo�a� po�yczy� landrovera - co by�o w Peru wyczynem - i wraz z Biggsem i Truranem podj�� si� przystosowania go do naszych potrzeb. Samoch�d ten o wdzi�cznej nazwie El Condorito (Kondorek), b�d�c nasz� baz� przez nast�pne cztery do sze�ciu tygodni podr�y, mia� utrzymywa� kontakt z kajakarzami (Odendaalem, Biggsem, Truranem i Chmieli�skim) mniej wi�cej raz na tydzie� i transportowa� cz�onk�w zespo�u pomocniczego, �ywno��, lekarstwa, zapasowe kajaki i wios�a, sprz�t kempingowy i filmy. Tak� �ywili�my nadziej� do czasu pr�by za�adunku. Kiedy Chmieli�ski prowadzi� biednego Kondorka jedn� z wyboistych uliczek Arequipy, samoch�d trz�s� si� niemo�liwie i przechyla� niebezpiecznie na lew� stron�. Musieli�my zredukowa� ci�ar. Niestety jednak potwierdzi�o si� to, co wi�kszo�� z nas podejrzewa�a: Condorito nie by� w stanie transportowa� ca�ego zespo�u pomocniczego. Wieczorem przestudiowa�em mapy topograficzne, kt�re kupi�em w Limie. Strumyki daj�ce pocz�tek rzece, a tak�e g�rny Apurimac, p�yn�y przez wysokie odludne p�askowy�e i strome, z rzadka zamieszka�e kaniony, lecz wygl�da�o na to, �e istniej� tam szlaki. Powiedzia�em Chmieli�skiemu, �e je�li zdo�am dotrze� wysoko do �r�d�a, to chcia�bym r�wnie� podj�� pr�b� zej�cia pierwszym etapem trasy. Nie umia�em okre�li�, ile czasu mog�oby mi to zaj��. Trasa obejmowa�a oko�o 240 kilometr�w, licz�c wzd�u� biegu rzeki, lecz bior�c pod uwag� wszystkie wej�cia i zej�cia �cianami kanion�w, mog�a wyd�u�y� si� do 480 kilometr�w. (W 1970 roku Brytyjczyk John Ridgway przemierzy� pieszo nizinn� cz�� Peru. Zej�cie do miejsca, gdzie rozpocz�� on swoj� w�dr�wk�, mog�o mi zabra� wiele tygodni). Pomimo tak znacznej d�ugo�ci trasy m�j plan by� w r�wnym stopniu egoistyczny, co pragmatyczny. Jako pierwszy opuszcz� prze�adowany samoch�d, polec� samolotem do Cuzco i zagrzebi� si� tam na miesi�c albo i d�u�ej, czekaj�c, a� pozostali przeprawi� si� przez wysokie g�ry. Ul�y�o mi, gdy Chmieli�ski zaakceptowa� moj� propozycj�. Kiedy brytyjscy producenci filmowi wycofali si� z programu "Amazonka" (Odendaal twierdzi�, �e domagali si� zbyt du�ej kontroli nad ca�ym przedsi�wzi�ciem), Odendaal zdecydowa� si� na robienie w�asnej dokumentacji wyprawy. Zwerbowa� w tym celu dwuosobowy zesp� filmowc�w z Afryki Po�udniowej. W dwa tygodnie po naszym przybyciu do Arequipy przylecia� z Limy z Faniem Van der Merwe'em, kt�ry wyk�ada� w szkole filmowej w Pretorii, i Pierre'em Van Heerdenem, by�ym studentem Van der Merwe'a. Obaj mieli do�wiadczenie w filmowaniu g�rskich wypraw wspinaczkowych; obaj byli ciemnosk�rymi wysokimi Afrykanerami, kt�rzy du�o pili i odpalali jednego papierosa od drugiego. Po kilku dniach zgromadzili�my si� wszyscy w naszej kwaterze g��wnej przy �wietle �wiecy wok� szerokiego sto�u zbitego z desek. Odendaal usiad� na jednym ko�cu sto�u, Chmieli�ski na drugim, a ca�a reszta ulokowa�a si� pomi�dzy nimi, podaj�c sobie butelk� peruwia�skiej brandy, zwanej pisco. Odendaal wyg�osi� d�ugie przem�wienie, podkre�laj�c, �e w��czy� Chmieli�skiego do wyprawy jako wsp�organizatora ze wzgl�du na jego kwalifikacje i wiedz� o Peru, lecz �e on - Odendaal - pozostaje jedynym i niekwestionowanym szefem i je�li ktokolwiek si� z tym nie zgadza, proszony jest o zrezygnowanie z wyprawy. Kiedy sko�czy�, spojrza� z uwag� na ka�dego z nas, a potem na koniec sto�u. Poprosi� Chmieli�skiego o zabranie g�osu. - O co chodzi? - zapyta� Polak spokojnie. - Jeste� szefem. Wszyscy o tym wiemy. Za po�rednictwem peruwia�skiego przyjaciela, Mauricia De Roma~na, zapobiegliwy Chmieli�ski po�yczy� drugi samoch�d; by� to stary, lecz mocny platformiak marki Gmc. Razem z Condoritem mia� przewie�� ca�y nasz zesp� w g��b doliny Colki oko�o 80 kilometr�w od Arequipy i 1500 metr�w powy�ej niej. Stamt�d Oden�daal, Chmieli�ski, Bzdak, Biggs, Van der Merwe, Van Heerden i ja spr�bujemy wspi�� si� do �r�d�a Amazonki, znajduj�cego si� na �nie�nym polu u szczytu Mismi, na wysoko�ci 5400 metr�w. Durrant, Truran i Leon wezm� Condorita i pojad� okr�n� tras�, aby spotka� si� r nami 25 kilometr�w od �r�d�a po atlantyckiej stronie kontynentalnego dzia�u w�d. Stamt�d b�dziemy posuwa� si� pieszo wzd�u� strumyka biegn�cego od �r�d�a a� do miejsca, gdzie jego g��boko�� oka�e si� wystarczaj�ca, aby kajakarze mogli utrzyma� si� na wodzie. Taki by� nasz plan. Nast�pnego dnia o krwawoczerwonym �wicie za�adowali�my oba samochody i ruszyli�my w kierunku wysokich And�w. Jechali�my wyboist� poln� drog� wok� g�ry Chachani; jest to jeden z trzech wulkan�w, kt�re wznosz� si� nad Arequip�, przypominaj�c swoim wygl�dem kontempluj�cych mnich�w. Arequipa zosta�a wkr�tce poch�oni�ta przez omiatan� py�em pun�. W ci�gu kilku godzin, w miar� jak pi�li�my si� w g�r� na wysoko�� 4500 metr�w (a to wy�ej ni� gdziekolwiek na kontynentalnym obszarze Stan�w Zjednoczonych), koncentrowa�em ca�y wysi�ek na tym, aby opanowa� md�o�ci powodowane przez soroche, czyli chorob� wysoko�ciow�. Rdzenni mieszka�cy And�w m�wi� o sobie Runa, czyli ludzie. Jednak szerzej znani s� jako Keczuanie (nazwa od j�zyka keczua, kt�ry Inkowie narzucili podbitym przez siebie plemionom). Wed�ug nich puna jest "dzika" i "zakazana" nie tylko w sensie dos�ownym, lecz i symbolicznym - duchowym. Tylko tam mo�e si� zdarzy�, �e kto� dopu�ci si� takiego aktu seksualnego jak na przyk�ad kazirodztwo, kt�re jest zabronione w obr�bie wiosek, i tam w�a�nie mieszkaj� najpot�niejsze andyjskie b�stwa apu i wamani; s� one cz�sto przedstawiane jako biali brodaci ludzie nosz�cy europejskie odzienie i mieszkaj�cy wewn�trz g�r oraz w g��biach jezior. Wamani mo�e wyje�� serce m�czy�nie, spowodowa� poronienie u jego �ony lub zabi� niemowl�, je�li si� go nie zjedna rytualnymi ofiarami. Z moim samopoczuciem i wobec ksi�ycowej pustki krajobrazu nietrudno by�o mi poj�� wyobra�enia Keczuan. Ci�ar�wka spowita tumanami kurzu, tocz�ca si� z turkotem przez odludny rezerwat Aguada Blanca zaledwie sprawia�a wra�enie ruchu na mrocznym tle pupy, gdy nagle g�rskim grzbietem przegalopowa�o pi�� wigoni, sp�oszonych naszym wtargni�ciem. Z d�ugimi szyjami i wytrzeszczonymi oczami stanowi�y widok zar�wno odrealniony, jak i przejmuj�co smutny. Wigonie oraz podobne do nich prze�uwacze guanako nale�� do najwi�kszych dziko �yj�cych zwierz�t na punie. W rzeczywisto�ci jednak nie s� du�e; rozmiarami przypominaj� sarn�. Oba gatunki, mimo �e bezgarbne, spokrewnione s� z wielb��dami. Pod koniec lat sze��dziesi�tych tego stulecia wigonie zosta�y prawie doszcz�tnie wyt�pione ze wzgl�du na cenn� we�n�, ich populacja odrodzi�a si� jednak w rezerwacie. Chocia� to zwinne i pe�ne wdzi�ku zwierz�ta i poruszaj� si� bez trudu z pr�dko�ci� do pi��dziesi�ciu kilometr�w na godzin�, na tle roztaczaj�cego si� wok� br�zowego p�askowy�u ich bieg wydawa� si� wolniejszy. P�dzi�y bez przerwy, lecz sprawia�y wra�enie, �e nigdy nie osi�gn� celu. Taki bezmiar przestrzeni przyt�acza, je�li jest si� po raz pierwszy w Andach. Po Himalajach i Pamirze s� one trzecimi co do wysoko�ci g�rami na �wiecie. Biegn� z p�nocy na po�udnie zachodni� stron� kontynentu jako rz�d �a�cuch�w g�rskich - kordylier - poprzedzielanych nieprawdopodobnie g��bokimi kanionami i bezkresnymi p�askowy�ami puny. Mimo �e Andy nie s� oddalone od Pacyfiku o wi�cej ni� 160 kilometr�w, na ich zmienn� i cz�sto gwa�town� pogod� ma wp�yw masa gor�cego, wilgotnego powietrza, kt�re unosi si� znad dorzecza Amazonki. W miar� przesuwania si� na zach�d traci ono wilgotno�� i w konsekwencji zbocza opadaj�ce w kierunku Atlantyku pokrywa bujna ro�linno��, a te po stronie Pacyfiku s� wysuszone i prawie martwe. M�wi si�, �e na pustyni Atacama, kt�ra znajduje si� na po�udniowy zach�d od Arequipy, mo�na przejecha� 250 kilometr�w i nie dostrzec �ladu �ycia. Przygl�da�em si� punie z podskakuj�cej ci�ar�wki. Postacie wok� mnie zmienia�y si� ci�gle, przemieszczaj�c si� z platformy do szoferki i z powrotem; czu�em si� jednak n�dznie i szybko porzuci�em zamiar nawi�zania rozmowy z kimkolwiek. Milcz�c, bezskutecznie pr�bowa�em doszuka� si� jakiego� porz�dku, jakiej� wsp�lnej my�li w obcoj�zycznej paplaninie, kt�ra przes�cza�a si� poprzez wiatr: w afrikaans, po polsku, hiszpa�sku i angielsku w dialektach, kt�rych przed przybyciem do Peru nigdy nie s�ysza�em. By�o nas razem dziewi�ciu m�czyzn i jedna kobieta; po�r�d nas znajdowa� si� odrodzony chrze�cijanin, europejski katolik, wyznawca Christian Science, agnostyk i poganie r�nego pokroju; dw�ch Polak�w, jedna Brytyjka, pi�ciu mieszka�c�w Po�udniowej Afryki (trzech Afrykaner�w, dw�ch pochodzenia brytyjskiego), jeden Kostarykanin i jeden Amerykanin; czterech �onatych, dw�ch dzieciatych; przekonania polityczne - od skrajnie lewicowych do skrajnie prawicowych. Tylko czworgu mia�o by� dane osi�gni�cie celu. P�nym popo�udniem zjechali�my poni�ej 3600 metr�w na ogromn� szachownic� finezyjnych taras�w ziemi uprawnej. Pn� si� one stromo w g�r� od Colki, kt�ra p�ynie przez Andy w kierunku p�nocno_zachodnim, nast�pnie skr�ca gwa�townie na po�udnie i uchodzi do Pacyfiku. Uprawiane r�kami ludzkimi (traktory spad�yby ze stromych �cian) tarasy ja�owej z natury ziemi nadaj� zboczom doliny wygl�d zielonego amfiteatru. Wysoko w g�rze szybowa�y unoszone silnymi pr�dami termicznymi dwa andyjskie kondory, najwi�ksze ptaki drapie�ne na �wiecie, a ich skrzyd�a o trzymetrowej rozpi�to�ci rzuca�y cie� dziesi�tki metr�w ni�ej. Przez lornetk� mo�na by�o dojrze� wok� ich szyi �a�cuszek bia�ych pi�r, kt�ry nadaje im wygl�d zakapturzonych kat�w. Z ty�u za nimi obrze�a doliny strzeg�y wulkany o bia�ych sto�kach, a kilka kilometr�w dalej czarna szczelina wskazywa�a miejsce, gdzie rzeka wy��obi�a najg��bszy na ziemi w�w�z, ponad dwa razy g��bszy ni� Wielki Kanion Kolorado w USA. W pewnym miejscu g�rna kraw�d� kanionu znajduje si� cztery kilometry powy�ej poziomu rzeki. Kiedy emisariusze Ink�w po raz pierwszy, oko�o 1450 roku, penetrowali dolin� Colki, napotkali tu Indian Collagua, kt�rzy czcili wulkany i swoim g�owom nadawali kszta�t sto�k�w. (Ten makabryczny efekt uzyskiwano poprzez przymocowanie desek do mi�kkiej czaszki niemowl�cia). Sto lat p�niej, kiedy przybyli tu Hiszpanie, rejon Colki by� drugim co do wydajno�ci obszarem w systemie rolniczym Ink�w, uznawanym za najbardziej rozwini�ty w Nowym �wiecie. W owym czasie panowanie nad Colc� obj�� Gonzalo Pizarro�* wraz z towarzysz�cymi mu franciszka�skimi misjonarzami. W ci�gu trzydziestu lat jego rz�d�w po�owa rdzennej ludno�ci wygin�a, a reszt� sp�dzono z g�r do nowo utworzonych miasteczek i wsi. Dawne gospodarstwa rolne i systemy irygacyjne zosta�y prawie zupe�nie zniszczone. Brat i wsp�lnik s�ynnego konkwistadora Francisca. W szesnastowiecznym Peru podobne tragedie powtarza�y si� wielokrotnie. Umieralno�� w�r�d Keczuan by�a wtedy dwa razy wi�ksza ni� w okresie Czarnej �mierci w Europie. Mimo �e obecnie w Peru �yje oko�o dziesi�ciu milion�w ludzi m�wi�cych j�zykiem keczua, nie odzyskali oni nigdy pozycji sprzed podboju hiszpa�skiego (ocenia si�, �e w okresie przybycia konkwistador�w by�o oko�o sze�ciu milion�w Keczuan). Dzisiaj maj� oni najni�szy status w�r�d zr�nicowanych warstw spo�ecznych Peru. W�adz� w kraju sprawuje oligarchia Kreol�w, czyli ludzi europejskiego, przewa�nie hiszpa�skiego pochodzenia. Opr�cz Kreol�w i Indian istnieje kilka innych, nieprecyzyjnie okre�lonych klas mieszanych, zwanych Metysami. W wyniku asymilacji kultur i porzucenia swoich tradycyjnych obyczaj�w niekt�rzy Keczuanie mieszkaj�cy w miastach zdo�ali osi�gn�� pozycj� Metys�w. Nie dotyczy to mieszka�c�w wsi; tote� cz�sto wyraz ich twarzy - jaki zechc� pokaza� tym, kt�rzy zadadz� sobie trud, aby spojrze� na nich ze swojego szczebla drabiny spo�ecznej - jest kamienny. Po czterech wiekach od masakry dokonanej przez Pizarra dolina Colki odzyska�a pewn� r�wnowag�, lecz nawet w przybli�eniu nie jest tak wydajna, jak by�a w�wczas. Do tego doszed� nowy projekt, czyli plan "Majes", oszacowany na dziewi��set milion�w dolar�w - je�li jego realizacja kiedykolwiek zostanie uko�czona. Przewiduje on zawr�cenie biegu andyjskich w�d rzecznych - sp�ywaj�cych na wsch�d do Amazonki - na pustyni� wzd�u� wybrze�a Pacyfiku. Dwa miesi�ce przed naszym przyjazdem na g�rnym odcinku rzeki Colca oddana zosta�a do u�ytku zapora, nale��ca do programu "Majes". Nie wiadomo jeszcze, jaki wp�yw b�dzie to wszystko mia�o na dolin� w przysz�o�ci. Jak dot�d jednak jest to dzia�anie niszcz�ce. Tak twierdzi siostra Antonia, misjonarka z Maryknollu,�* kt�ra urodzi�a si� w Brooklynie w Nowym Jorku, a od czternastu lat mieszka nad Colc�. Nag�e wtargni�cie nowoczesnej technologii, twardego pieni�dza i nieugi�tego pragmatyzmu zachwia�o r�wnowag� tubylczej gospodarki opartej na pracy zespo�owej, wymianie towarowej i rolnictwie zapewniaj�cym wy�ywienie. Cenne tereny rolnicze zosta�y wykupione i zniszczone, zwierz�ta hodowlane wybite na nowych drogach, a miejscowa kosmologia, kt�ra uznawa�a rzek� i wiele okolicznych g�r za �wi�te, zosta�a bezlito�nie zniewa�ona. Garstka ludzi wystarczaj�co rozs�dnych, aby zaoszcz�dzi� pieni�dze, szybko opu�ci�a dolin�. Wi�kszo�� tych, kt�rzy tu zostali, porzuci�a dotychczasowy tryb �ycia dla okular�w przeciws�onecznych, polaroid�w i taniego alkoholu z trzciny cukrowej, a gdy program si� za�ama� - bezrobocia. Katolickie towarzystwo misyjne, za�o�one w 1911 roku, kt�rego celem jest werbowanie, szkolenie i wysy�anie ameryka�skich misjonarzy poza granice USA. Chmieli�ski za�atwi� dla nas bezp�atne pomieszczenia w Achomie, kt�ra jest jakby kawa�kiem wsp�czesnego przedmie�cia po�o�onym w �rodku doliny, oddzielonym od reszty Peru p�otem z siatki i drutu kolczastego, pilnowanym przez stra�nik�w, oraz bram� z elektronicznym zabezpieczeniem. Po jednej stronie ogrodzenia znajdowa�y si� rz�dy identycznych domk�w w stylu farmerskim, wyprofilowane ulice, ogr�dki, piece elektryczne. Mo�na by�o wej�� do kt�rego� z dom�w, w��czy� telewizor i obejrze� mecz baseballowy. W swoim czasie w Achomie mieszka�o ponad stu czterdziestu in�ynier�w zatrudnionych przy realizacji programu "Majes". Wraz z rodzinami przybyli tu z Kanady, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Szwecji i Afryki Po�udniowej. Tymczasem po drugiej stronie ogrodzenia by�o czu� sw�d palonego suszonego �ajna i pi�mowy zapach �wie�o zaoranej ziemi na polach uprawianych przez te same rodziny od wielu pokole�. Nie maj�c co z tym kompleksem zrobi�, rz�d Peru przekszta�ci� go w hotel. Dostali�my go teraz do naszego wy��cznego u�ytku i sp�dzili�my tam dwa dni, pr�buj�c zaaklimatyzowa� si� na wysoko�ci 3300 metr�w. Dokucza�y nam b�le g�owy i sensacje �o��dkowe, czyni�ce sen niespokojnym i nie daj�cym wypoczynku. Nast�pnie ponownie za�adowali�my samochody i mro�nym, jasnob��kitnym rankiem pojechali�my poln� drog�, ci�gn�c� si� wzd�u� koryta Colki. Jaki� stary Keczuanin bieg� za nami w milczeniu, a� usta�. Skr�cili�my w miejscu, gdzie na zewn�trznym �uku drogi wznosi�y si� dwa krzy�e. Mniejszy, zrobiony z ga��zek, upami�tnia� �mier� na drodze. Wi�kszy, aluminiowy, podtrzymywa� lini� elektryczn�, zasilaj�c� osiedle Achoma. Przekroczyli�my rzek� i pojechali�my na zach�d drog� biegn�c� wzd�u� niej do wioski Lari, odleg�ej o dziesi�� kilometr�w. Stamt�d Odendaal, Chmieli�ski, Bzdak, Biggs, Van der Merwe, Van Heerden i ja chcieli�my rozpocz�� nasz� wspinaczk� do �r�d�a. Peruwia�ski kierowca mia� wr�ci� ci�ar�wk� do Arequipy, natomiast Condorito chwilowo zostawa� z nami w Lari. Kiedy po wynaj�ciu os��w wyruszymy w drog�, Leon, Durrant i Truran pojad� landroverem z powrotem wzd�u� Colki. Okr��� g�r� i udadz� si� do ma�ej stacji meteorologicznej. Jak wynika�o z mapy, znajdowa�a si� ona wysoko na punie, oko�o dwudziestu pi�ciu kilometr�w na p�noc od �r�d�a. Zamierzali�my spotka� si� tam z nimi za trzy do pi�ciu dni. Kiedy dotarli�my do Lari, s�o�ce tkwi�o nieruchomo na bezlitosnym andyjskim niebie. Jego o�lepiaj�cy blask pora�a� oczy, a suche jak pieprz powietrze zdawa�o si� wyci�ga� z nich ca�� wilgo�. Na go�ym skrawku spieczonej ziemi sta�o kilkana�cie rozwalaj�cych si� lepianek i solidny ko�ci� katolicki, najwi�kszy w tej dolinie. Ca�o�� wisia�a na kraw�dzi stromego kanionu jak �limak przyczepiony do �ciany. Keczuanie stali w drzwiach cha�up lub drzemali na s�o�cu. Kr�pe kobiety o zar�owionych twarzach nosi�y melonikowe kapelusze i ogromne sp�dnice, a wychudzeni m�czy�ni mieli na sobie d�insy i dziurawe swetry. Nikt si� nawet nie poruszy� na nasz widok. Odendaal i Chmieli�ski nie mieli �atwego zadania z wynaj�ciem os��w. - Wygl�da to co najmniej tak, jakby� zaszed� do East Selsby w Teksasie i pr�bowa� po�yczy� od kogo� cadillaca - powiedzia� zirytowany Odendaal. Sta�em na skraju wioski i spogl�da�em w d�. Tu� za Lari zaczyna� si� gwa�towny spadek kanionu. Nagle dozna�em obezw�adniaj�cego zawrotu g�owy i mia�em wra�enie, �e jaki� ma�y cz�owieczek wali mi m�otkiem po ga�kach ocznych od �rodka, jakby chcia� je wybi� na zewn�trz. Skoro tu, na wysoko�ci 3300 metr�w, ulega�em chorobie wysoko�ciowej, to jak pokonam nast�pnych 1800 metr�w do �r�d�a? Nagle cz�owieczek rykn��: "MGFLARHA!". Ale to by� Bzdak, kt�ry sta� obok mnie i stara� si� przekrzycze� wiatr, wiej�cy teraz w g�r� kanionu. Otworzy� usta, pokazuj�c zielon� prymk�, kt�r� nast�pnie wyplu�. - Li�� koki - powiedzia�. - Chcesz? - Czy ja wiem? - A czujesz si� jak wypluty? - My�l�, �e tak. - To chcesz. Zar�wno uprawianie, jak i �ucie tych li�ci jest w Andach legalne i, jak nam powiedzia�a Durrant, s� one skutecznym antidotum na nast�pstwa choroby wysoko�ciowej. Lecz lekarska opinia w istocie nie mia�a dla mnie w owej chwili znaczenia. Cierpia�em i by�em sk�onny spr�bowa� czegokolwiek. Z zawini�tka okr�conego w gazet� Bzdak wydoby� kilka li�ci wielko�ci palca i z�o�y� je wp�. Wetkn��em ten zwitek pod prawy policzek. Poczu�em smak li�ci herbacianych. Nast�pnie da� mi ma�y na p� paznokcia kawa�ek w�gla drzewnego, zwanego llipta, kt�ry wcisn��em pomi�dzy li�cie. Popi� z andyjskiej komosy jest niezwykle gorzki, lecz katalizuje zwi�zki zawarte w li�ciach. Bez tego same li�cie nie dawa�yby efektu. Z nim r�wnie� nie dzia�a�y - na pocz�tku. Kiedy rozmokni�ty zwitek zacz�� si� rozpada�, wymieni�em go na nowy z wi�kszym kawa�kiem w�gla. Dzi�s�a zacz�y mnie pali� jak od oparzenia. Po kilku minutach zdr�twia�a mi prawa strona ust i tylna cz�� prze�yku. Nie czu�em �adnego ko�skiego kopa od kokainy, lecz wal�cy m�otem cz�owieczek od�o�y� swoje narz�dzie i... Lari nie wydawa�o mi si� ju� tak ponure, ani nasza wyprawa - tak nieprawdopodobna. Poszli�my z Bzdakiem na plac i do��czyli�my do reszty zespo�u zgromadzonego wok� Condorita. Odendaal i Chmieli�ski pertraktowali z dwoma Keczuanami - Pastorem i Josem - kt�rzy do sp�ki byli w�a�cicielami czterech os��w; pojawi�y si� jednak jakie� trudno�ci. Wok� zebra� si� t�um. Jaka� stara kobieta, z zielon� od koki �lin� ciekn�c� jej z ust, wrzasn�a: "Plugawi gringos!" a potem chodzi�a mi�dzy nami, obrzucaj�c nas stekiem wyzwisk. By�a bezz�bna i bosa, mia�a na sobie wymi�t�, podart� i ub�ocon� bawe�nian� sukni�. Uderzeniem r�ki w klatk� piersiow� popchn�a mnie do ty�u na jeden z kajak�w. Z podeptan� godno�ci� opu�ci�em plac. Natkn��em si� na sklep, w kt�rym by�o ciemno - jako �e nie mia� okien - i ch�odno. Spomi�dzy work�w z bia�ym ry�em, konserw rybnych i puszek ze skondensowanym mlekiem wydoby�em butelk� letniej wody sodowej. Ca�y w dreszczach zap�aci�em srogiej Keczuance i poszed�em w kierunku �wiat�a s�onecznego, wype�niaj�cego sklepowe drzwi. W o�lepiaj�cym blasku zobaczy�em nagle tuman kurzu, wzbijany kopytami i podeszwami wibram�w, oraz plastikowe