2243
Szczegóły |
Tytuł |
2243 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2243 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2243 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2243 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej Micewski
Kardyna� Wyszy�ski
Prymas i M�� Stanu
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Warszawa 1993
T�oczono pismem punktowym
dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. III_B�1
Przedruk z wydawnictwa
"~editions du Dialogue Soci~et~e
d'~Editions Internationales"
Paris 1982
Pisa�a J. Szopa
Korekty dokonali:
St. Makowski
i K. Kruk
Zamiast wst�pu
O wielko�ci ludzkiej
w systemie stalinowskim
Ksi�dz Stefan Wyszy�ski nie
mia� jeszcze 45 lat, gdy w 1946
roku zosta� biskupem w Lublinie.
By� najm�odszym cz�onkiem
Episkopatu Polski. Trzy lata
p�niej, mianowany arcybiskupem
gnie�nie�skim i warszawskim,
zosta� Prymasem Polski.
Otrzymywa� najwy�sze godno�ci
ko�cielne w swoim kraju. Ma�o
kto wiedzia�, �e jednocze�nie
spada na jego barki krzy�, kt�rego
ud�wigni�cie zdawa�o si�
przewy�sza� si�y ludzkie. Prymas
musia� zosta� uwi�ziony.
Czy rzeczywi�cie musia�? Tak,
bo cho� zaprzecza�o to zdrowemu
rozs�dkowi, a tak�e interesowi
narodu i pa�stwa, a nawet rz�du
komunistycznego, le�a�o jednak w
logice totalitarnego systemu
stalinowskiego. Pocz�tkowo wi�c
tylko przez pi�� lat Ksi�dz
Prymas Wyszy�ski sprawowa� rz�dy
w Ko�ciele polskim, wyniesiony w
tym czasie tak�e do godno�ci
kardynalskiej. Nie min�o jednak
nawet p�tora roku od jego
nominacji na arcybiskupa Gniezna
i Warszawy, gdy Prymas Polski
sta� si� autorem �wiatowej
sensacji. Zawar� pierwsze w
dziejach porozumienie Ko�cio�a
katolickiego z rz�dem
komunistycznym. I ten sam rz�d
po trzech latach uwi�zi�
cz�owieka, kt�ry wa�y� si� na
taki eksperyment. W chwili
aresztowania Prymas nie
wiedzia�, czy czeka go tylko
wi�zienie, czy tak�e �mier�
m�cze�ska. Zawierzy� wi�c sw�j
los Chrystusowi i Jego Matce,
Dziewicy Wspomo�ycielce. I
niespodziewanie po dalszych
trzech latach rz�d musia� go
uwolni�.
Pod wp�ywem wydarze�
zewn�trznych i pod naporem
spo�ecze�stwa system stalinowski
w Polsce za�ama� si�. Rz�dz�ca
partia komunistyczna musia�a
naprawia� jego najwi�ksze
bezprawia, szczeg�lnie te, kt�re
najbardziej prowokowa�y opini�
spo�eczn�. Ledwo kardyna�
Wyszy�ski wyszed� z wi�zienia, a
ju� musia� uspokaja� wzburzony
nar�d, by nie dosz�o do
nieszcz�cia, jakiego widowni� w
1956 roku by� Budapeszt. I tym
razem nie doczeka� si�
wdzi�czno�ci rz�dz�cych.
Niebawem podj�li oni now� walk�
przeciw Ko�cio�owi, tym razem
mniej drastyczn� w przejawach
zewn�trznych, ale nie mniej
dokuczliw�. I zn�w g��wnym celem
atak�w sta� si� Prymas. Gdy
"�elazna kurtyna" nieco si�
unios�a, a ludzko�� �y�a
nadziej� na pokojow�
koegzystenccj�, Prymasa Polski
zacz�to przedstawia� jako
zatwardzia�ego konserwatyst�,
kt�ry by� mo�e zdolny by� do
m�cze�stwa, ale nie m�g�
sprosta� wymogom ery odpr�enia,
a potem soborowej odnowy, kiedy
istnia�o zapotrzebowanie na
otwarto�� i subteln� dyplomacj�,
a nie na bezkompromisowy op�r.
Rych�o okaza�o si� jednak, �e
godz�c rzekomo tylko w
zachowawczo�� Prymasa, w
rzeczywisto�ci d��ono do
przymusowej laicyzacji i
materialistycznej indoktrynacji
spo�ecze�stwa oraz dalszego ograniczania praw
Ko�cio�a. A Prymas okaza� si�
"nie tylko" m�czennikiem, ale
wygra� dla Ko�cio�a wszystkie
starcia z rz�dem, tak�e w latach
1957_#1970.
Po krwawych wydarzeniach na
polskim Wybrze�u w grudniu 1970
roku nast�pi� w kraju nowy
prze�om polityczny. Kardyna�
Wyszy�ski zn�w uspokaja�
opini�, by nie dosz�o do
dalszego rozlewu krwi. Jego
autorytet w tym czasie nie m�g�
by� ju� przez nikogo
kwestionowany. Tymczasem po
kilku latach w Polsce dosz�o
zn�w do przesilenia spo�ecznego
i rozpocz�� si� d�ugotrwa�y
kryzys wewn�trzny. Teraz ju�
nawet w�adze pa�stwowe, szukaj�c
wsparcia, podkre�la�y zas�ugi
Prymasa, jego patriotyzm i
zrozumienie wymog�w polskiej
racji stanu. Otwarta walka z
Ko�cio�em przesta�a by� mo�liwa.
Konfrontacja przybiera�a inny,
coraz bardziej finezyjny
charakter. Prymasowi i wtedy nie
by�o jednak l�ej, bo kraj
znajdowa� si� przez ca�y czas
niejako na skraju przepa�ci, a
sprawy Ko�cio�a daremnie czeka�y
na za�atwienie. O kardynale
Wyszy�skim zacz�to jednak
powszechnie m�wi�, �e jest
wielkim cz�owiekiem.
Nasuwa si� pytanie, co
nazywamy wielko�ci�, trzeba to
poj�cie jako� zdefiniowa�.
My�l�, �e stosunkowo �atwo jest
zdefiniowa� wielko�� ludzk� w
warunkach systemu totalnego, a o
to nam chodzi, gdy zastanawiamy
si� nad wielko�ci� kardyna�a
Wyszy�skiego, zw�aszcza w
okresie stalinizmu. Wielko��
historyczna wynika z
niez�omno�ci zasad, po��czonej z
elastyczno�ci� w dzia�aniu.
Niez�omno�� zasad wi��e si� z
wielk�, g��bok� wiar�. Jest ona
przede wszystkim �ask�, darem
Boga. Elastyczno�� dzia�ania
wynika z umiej�tno�ci
przewidywania, z wyobra�ni, z
przymiot�w umys�u. W naszych
warunkach tylko Wyszy�ski umia�
��czy� te dwie cechy i zalety.
Por�wnajmy go cho�by z
kardyna�em Mindszentym. To by�
tak�e wielki charakter i
cz�owiek zasad, ale zupe�nie
pozbawiony elastyczno�ci. Musia�
wi�c przegra� i mimo osobistego
bohaterstwa nie zrobi� dla
Ko�cio�a w�gierskiego ani cz�ci
tego, co kardyna� Wyszy�ski
uczyni� dla Ko�cio�a w Polsce.
Wielko�� nie wynika z samej
gotowo�ci do m�cze�stwa. Mieli
j� obaj kardyna�owie - i
Wyszy�ski, i Mindszenty.
Wyszy�ski jednak umia� by� nie
tylko m�czennikiem. Zasad swych
nie zmieni� nigdy, ale potrafi�
przewidywa� kierunki rozwoju.
Potem, kiedy w sytuacji
mi�dzynarodowej sta�o si�
oczywiste, �e koegzystencja
jest jedyn� alternatyw� zag�ady
nuklearnej, potrafi� sprosta�
zapotrzebowaniu tym razem nie na
m�czennika, lecz na m�a stanu.
Gdyby nie mia� niez�omnej wiary
i zasad, nie odegra�by �adnej
roli, sta�by si� mierzw�
historii, jak tylu ludzi
pozbawionych w�asnej idei i
koncepcji, wchodz�cych w z g�ry
przegrane uk�ady z komunistami.
Gdyby za� nie umia� przewidywa�
i elastycznie reagowa� na zmiany
sytuacji, Ko�ci� w Polsce
straci�by sw� g�ow� - i zapewne
ca�e kierownictwo Episkopatu -
ju� w roku 1950, kiedy Wyszy�ski
zawar� pierwsze w historii,
"ryzykowne" porozumienie z
rz�dem komunistycznym. Prymas
przetrwa� zmienne koleje i
meandry polityki wyznaniowej i
"wybra�" uwi�zienie dopiero
wtedy, gdy nie by�o ju� innego
godnego wyj�cia. Na szcz�cie
okaza�o si�, �e rych�o po
�mierci Stalina zacz�� si�
schy�ek "klasycznego" stalinizmu
i Ko�ci� polski zyska� dzi�ki
dzia�alno�ci Prymasa wiele na
czasie. Zdo�a� uratowa�
istnienie swej hierarchii i
struktury oraz swe liczne
instytucje.
Wyszy�ski jest jedynym
prymasem, kt�ry wygra� wszystkie
konfrontacje z kolejnymi
rz�dami. Sprawi�, �e w kraju
przez nich rz�dzonym Ko�ci�
jest masowy, niez�omny.
Tymczasem w niekt�rych innych
krajach tego systemu do dzisiaj
w kuriach biskupich
siedz� urz�dnicy pa�stwowi, a
pewni duchowni dali si�
zwasalizowa�.
Naturalnie, wyj�tek polski nie
wynika tylko z dokona� kardyna�a
Wyszy�skiego. Jest tak�e
rezultatem naszej
przynale�no�ci do kultury
zachodniej, naszej dawnej
wielko�ci historycznej, o kt�rej
nar�d mimo rozbior�w, zabor�w,
okupacji hitlerowskiej i
zale�no�ci powojennej nigdy nie
zapomnia�. Ale szczeg�lna rola
kardyna�a Wyszy�skiego polega na
tym, �e przez ponad 30 lat
uosabia on polsk� wielko��
historyczn�, nawi�zuj�c
nieustannie do naszych tradycji
katolickich i narodowych
i przeciwstawiaj�c je
wszelkim pr�bom podwa�enia
polskiej to�samo�ci
chrze�cija�skiej i narodowej.
Wyszy�ski nie pozostawia� nigdy
cienia w�tpliwo�ci, �e nale�ymy
kulturalnie do Zachodu, do
Europy, ale nie stawia� te�
komunist�w w sytuacji bez
wyj�cia. Gdy grozi� przelew
krwi, uspokaja� spo�ecze�stwo i
podejmowa� rozmowy z kolejnymi
szefami rz�dz�cej partii
komunistycznej.
Mo�e powsta� pytanie, dlaczego
najwi�kszym Polakiem naszego
pokolenia jest duchowny, a nie
polityk. Przecie� Wyszy�ski nie
chcia� by� cz�owiekiem
politycznym i zawsze odcina� si�
od uprawiania polityki.
Jednak�e mimo woli sta� si�
nie tylko ksi�ciem Ko�cio�a,
lecz tak�e polskim m�em stanu.
Musieli to uzna� nawet jego
komunistyczni przeciwnicy.
Broni� praw Ko�cio�a, praw
ludzkich i praw narodu do
niezawis�o�ci, co musia�o go
wci�gn�� w konfrontacj� z
systemem, kt�ry zagra�a�
wszystkim tym prawom i
warto�ciom.
Wreszcie Wyszy�ski, wierny
naszym kulturalnym zwi�zkom z
Zachodem, wierny idei Europy, pierwszy wyci�gn�� r�k�
do pojednania z Niemcami, za co
dogmatycy rozp�tali przeciwko
niemu ob��dn� kampani�
polityczn�.
A wi�c duchowny sta� si� mimo
woli, w wyniku dzia�ania
mechanizm�w systemu i w�asnej
ludzkiej wielko�ci, naszym
jedynym po wojnie m�em stanu,
cz�owiekiem nie uprawiaj�cym
polityki, ale faktycznie
sprawuj�cym funkcj� przyw�dcy
narodu.
Napisanie o nim ksi��ki jest
konieczno�ci�, obowi�zkiem dania
�wiadectwa prawdzie. Szersza
opinia mi�dzynarodowa nie bardzo
jest zorientowana w
dramatycznych powojennych
dziejach katolicyzmu w Polsce.
Spo�ecze�stwu polskiemu,
szczeg�lnie m�odszym pokoleniom,
wiedza o tym okresie
historycznym potrzebna jest
bardziej ni� o jakimkolwiek
innym rozdziale naszych dziej�w.
Naturalnie na pe�n� biografi�
kardyna�a Wyszy�skiego jest
jeszcze o wiele za wcze�nie.
Episkopat Polski nie mo�e
ujawni� wi�kszo�ci dokument�w,
nikt ich nie udost�pni. S� nadal
politycznie dra�liwe, je�li nie
wybuchowe. Historycy dostan� je
do wgl�du mo�e za 25 lub 50 lat.
Ale my, katolicy �wieccy,
byli�my �wiadkami wszystkich
wydarze�, towarzyszyli�my
Kardyna�owi, spierali�my si� z
nim i jak si� okaza�o, zazwyczaj
on mia� racj�. Mamy te� w�asne
�r�d�a i dokumenty, co prawda
niekompletne, wyrywkowe, ale
jako uczestnicy historii mo�emy
pokusi� si� o pr�b� syntezy, o
wst�pny szkic do biografii
Prymasa Polski. Obecnie
przyszed� czas realizacji
zamiaru. Prymas Polski nie �yje.
Wyb�r w dniu 16 pa�dziernika
1978 roku Karola kardyna�a
Wojty�y na papie�a, pierwszego
papie�a nie_W�ocha od 455 lat, a
potem wizyta tego� papie�a w
Polsce, przyozdobi�y nowymi
wspania�ymi klejnotami koron�
�ycia ks. kardyna�a
Wyszy�skiego. Powiedzia� to sam
Jan Pawe� II w or�dziu do
Polak�w:
"Czcigodny i umi�owany Ksi꿹
Prymasie! Pozw�l, �e powiem po
prostu, co my�l�. Nie by�oby na
Stolicy Piotrowej tego Papie�a
Polaka, kt�ry dzi� pe�en
boja�ni Bo�ej, ale i pe�en
ufno�ci, rozpoczyna nowy
pontyfikat, gdyby nie by�o
Twojej wiary, nie cofaj�cej si�
przed wi�zieniem i cierpieniem,
Twojej heroicznej nadziei, Twego
zawierzenia bez reszty Matce
Ko�cio�a, gdyby nie by�o Jasnej
G�ry i tego ca�ego okresu
dziej�w Ko�cio�a w Ojczy�nie
naszej, kt�re zwi�zane s� z
Twoim biskupim i prymasowskim
pos�ugiwaniem".
Trudno cokolwiek doda� do tych
s��w. Historyk mo�e tylko stara�
si� potwierdzi� faktami ich
dos�own�, literaln� �cis�o��.
Kardyna� Wyszy�ski w podesz�ym
ju� wieku, po kilku ci�kich
operacjach, prze�ywa� w czasie
wyboru i intronizacji Jana Paw�a
II wielkie emocje. Nikt nie wie,
jakie zadanie wype�ni� na
konklawe, z pewno�ci� niema�e.
On to uformowa� Ko�ci�, kt�ry
da� �wiatu nowego papie�a.
Okaza�o si�, �e jest druga
duchowa wielko�� w Polsce,
�wiadomie usuwaj�ca si� w cie�
Prymasa Polski. Syn nie jest
nigdy taki sam jak ojciec.
Papie� - Wojty�a jest z
pewno�ci� innym cz�owiekiem ni�
Prymas - Wyszy�ski. Ale jest
synem Prymasa bardziej, ni�
ktokolwiek mo�e to sobie
wyobrazi�. Powiedzia� do Polak�w
przyby�ych do Rzymu: "S�uchajcie
Prymasa, ja zawsze go s�ucha�em
i obaj na tym dobrze wyszli�my".
Wzruszaj�ca i podnios�a scena w
czasie uroczysto�ci intronizacji
Ojca �wi�tego w Watykanie, gdy
Syn - Papie� uni�s� si� z tronu,
by uca�owa� r�k� Ojca - Prymasa,
wstrz�sn�a Polsk� i �wiatem
chrze�cija�skim. Ci dwaj ludzie
nale�eli do r�nych generacji,
daty ich urodzenia dzieli�o 19
lat. Musieli wi�c mie� wiele
r�nych poj��. Ta sama jednak
prostota, dobro� i pokora
chrze�cija�ska rzuci�a ich obu
jednocze�nie na kolana w czasie
spotkania z Polakami. Uczucia,
jakie w tych chwilach
prze�ywali, udzieli�y si�
milionom. W czasie intronizacji
ludzie w Polsce powszechnie
p�akali, i to cz�sto niezale�nie
od swego wcze�niejszego stosunku
do Ko�cio�a. Wspomniane sceny
zrobi�y tak�e wielkie wra�enie
w ca�ym �wiecie chrze�cija�skim,
zawiera�y bowiem niezwyk�y
�adunek moralny.
Po kilku za� miesi�cach mia�o
doj�� do wizyty Jana Paw�a II w
Polsce, w tej Polsce, do kt�rej
rz�d nie wpu�ci� wcze�niej Ojca
�wi�tego Paw�a VI. Ile� si�
musia�o zmieni� w ci�gu tych
trzynastu lat, �e teraz sta�o
si� mo�liwe to, co wcze�niej
uwa�ano za niedopuszczalne.
Ludzie kieruj�cy parti�
komunistyczn� w Polsce zapewne
wyci�gn�li wnioski z dawnych
b��d�w, z trudnej sytuacji
kraju, z wielkich wp�yw�w
spo�ecznych i si�y Ko�cio�a
katolickiego. A si�a ta wi��e
si� nierozerwalnie z imieniem
Prymasa Polski, Stefana
kardyna�a Wyszy�skiego.
Zadziwiaj�ce zaiste s� drogi,
kt�rymi Opatrzno�� pozwoli�a
temu cz�owiekowi, synowi
skromnego organisty, osi�gn��
wielko�� ludzk�, czyni�c� go
symbolem duchowej pot�gi
Ko�cio�a i duchowego zwi�zku
Polski z chrze�cija�sk� Europ�.
Nasuwa si� pytanie, czy w
odniesieniu do kap�ana i
biskupa, kardyna�a i ksi�cia
Ko�cio�a nie nale�a�oby raczej
pisa� o �wi�to�ci ni� o
wielko�ci ludzkiej? Z pewno�ci�.
Ale b�dziemy tu m�wi� o
cz�owieku, kt�ry cho� nigdy nie
stawia� sobie cel�w
politycznych, a raczej
religijno_spo�eczne, wype�nia�
pos�annictwo nie tylko obro�cy
praw Ko�cio�a, ale tak�e praw
ludzkich i moralnych praw
narodu. �wiadomie odsuwa� od
siebie zawsze polityk� i
polityczno��. M�wi�: "Matka Bo�a
- to tak�e moja polityka". I na
tej drodze w�a�nie sta� si� nie
tylko ksi�ciem Ko�cio�a, ale i
m�em stanu, wyra�aj�cym
tradycje, to�samo�� narodu i
potrzeby ludzkie. Jego wielko��
ma swe najg��bsze �r�d�a w
porz�dku nadprzyrodzonym, wynika
z inspiracji religijnej.
Niniejsza praca k�adzie nacisk
na doczesn�,
spo�eczno_polityczn� rol�
Prymasa Polski. Jednak�e
najbardziej nawet sceptyczny i
krytyczny umys� naszych czas�w
dostrzec mo�e w wype�nianiu tej
roli blask nadprzyrodzono�ci i
krzy�owanie si� porz�dku
Boskiego i ludzkiego. W ksi��ce
tej jest tak�e mowa o postawie
duchowej, wobec kt�rej totalizm,
nawet totalizm stalinowski,
okaza� si� bezsilny i zosta�
zmuszony do kapitulacji, nie
tylko moralnej, ale i
politycznej.
Rozdzia� I
Od �r�de� maryjnych
do kap�a�stwa i biskupstwa
(1901_#1948)
I
Pierwsze wzruszenie dziecka.
Pierwsze zapami�tane wydarzenie
z domu rodzinnego. Jak�e� mia�o
by� p�odne dla rozwoju duchowego
i formacji religijnej. Prymas
Polski Stefan kardyna� Wyszy�ski
opowiedzia� nam o nim w
przem�wieniu wyg�oszonym w swej
rodzinnej parafii:
"Ojciec m�j z upodobaniem
je�dzi� na Jasn� G�r�, a moja
matka - do Ostrej Bramy. Razem
si� potem schodzili w
nadbu�a�skiej wiosce, gdzie si�
urodzi�em, i opowiadali wra�enia
ze swoich pielgrzymek. Ja, ma�y
brzd�c, pods�uchiwa�em, co
stamt�d przywozili. A przywozili
bardzo du�o, bo oboje odznaczali
si� g��bk� czci� i mi�o�ci� do
Matki Naj�wi�tszej i je�eli co
na ten temat ich r�ni�o - to
wieczny dialog, kt�ra Matka Bo�a
jest skuteczniejsza: czy ta, co
w Ostrej �wieci Bramie, czy ta,
co Jasnej broni Cz�stochowy..."
"A w domu nad moim ��kiem
wisia�y dwa obrazy: Matki Bo�ej
Cz�stochowskiej i Matki Bo�ej
Ostrobramskiej. I chocia� w onym
czasie do modlitwy sk�onny nie
by�em, zawsze cierpi�c na
kolana, zw�aszcza w czasie
wieczornego r�a�ca, jaki by�
zwyczajem naszego domu, to
jednak po obudzeniu si� d�ugo
przygl�da�em si� tej Czarnej
Pani i tej Bia�ej. Zastanawia�o
mnie tylko, dlaczego jedna jest
czarna, a druga - bia�a. To s�
najbardziej odleg�e wspomnienia
z mojej przesz�o�ci".
Kult maryjny by� wi�c
pierwszym i najsilniejszym
odczuciem, jakie Stefan
Wyszy�ski wyni�s� z domu
rodzinnego. I nie ma w tym nic z
przypadku. Przypomnijmy, w
jakiej by�o to epoce i w jakiej
Polsce. Kraj od ponad stu lat
pozostawa� podzielony mi�dzy
trzech zaborc�w. Poddawany by�
konsekwentnej i nieustannej
rusyfikacji lub germanizacji.
Spaja�a go religia katolicka,
b�d�ca powszechnym wyznaniem
Polak�w. A kult Matki Boskiej z
Cz�stochowy i z Wilna jednoczy�
lud polski z r�nych dzielnic.
Dzi� mo�e niejednemu wyda� si�
to dziwne, wtedy by�o kwesti�
przetrwania religijnego i
narodowego.
Dziadek Stefana Wyszy�skiego -
Piotr wywodzi� si� z Podlasia, z
dzielnicy kraju, w kt�rej
religia katolicka by�a
prze�ladowana bardziej ni� gdzie
indziej. Po powstaniu
styczniowym 1863 roku w�adze
rosyjskie skasowa�y w og�le
biskupstwo podlaskie. Autorzy
laiccy, zdecydowanie
nieprzychylni Ko�cio�owi
katolickiemu, pisali o tym
okresie:
"Po powstaniu styczniowym
w�adze carskie prowadzi�y
polityk� represji wobec
Ko�cio�a. Zlikwidowano Komisj�
Wyzna� Religijnych i O�wiecenia
Publicznego, a sprawy wyznaniowe
poddano Kolegium Duchownemu w
Petersburgu. W 1867 roku
skasowano biskupstwo podlaskie.
W 1875 zniesiono unickie
biskupstwo na Che�mszczy�nie.
Unici ulegli prze�ladowaniom. W
1864 roku dokonano kasaty 114
spo�r�d 200 klasztor�w
istniej�cych w Kr�lestwie. W
1865 roku w�adze przej�y
ziemskie dobra Ko�cio�a,
pozostawiaj�c parafiom po oko�o
6 morg�w. W zamian za to
wyznaczono duchowie�stwu etaty
pa�stwowe. Kilku biskup�w
protestuj�cych przeciw
ograniczeniom wygnano z
diecezji, a wielu ksi�y,
uczestnik�w powstania
styczniowego skazano na
zes�anie". *
Janusz Tazbir i Wies�aw
Mys�ek, "Ko�ci� katolicki i inne
wyznania", w: "S�ownik Historii
Polski", Wiedza Powszechna,
Warszawa 1973.
W rzeczywisto�ci by�o jeszcze
gorzej. Najbardziej miarodajny
historyk polski omawianego
okresu pisze: "Zwini�to 129
klasztor�w, 38 pozostawiono na
wymarcie, komasuj�c zakonnik�w
tej samej regu�y i zamykaj�c
nowicjaty... W 1870 roku ani
jeden biskup Kr�lestwa nie osta�
si� w swej diecezji". *
Stefan Kieniewicz, "Historia
Polski 1795_#1918", Pa�stwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
1969.
Niemal r�wnolegle rozwija�y
si� prze�ladowania Ko�cio�a w
zaborze pruskim w ramach
rozpocz�tego w po�owie roku 1871
kulturkampfu. Z pocz�tkiem
nast�pnego roku Bismarck pisa�
do pruskiego ministra spraw
wewn�trznych, �e "je�eli na
obszarze naszych polskich
prowincji grunt nie chwieje si�
dzi� jeszcze wyra�nie pod
nogami, to jest podkopywany w
ten spos�b, �e za�amie si�,
skoro na zewn�trz przyjdzie do
rozwini�cia si�
polsko_katolicko_austriackiej
polityki". *
Henryk Wereszycki, "Historia
Polityczna Polski w dobie
popowstaniowej" 1864_#1918",
Sp�dzielnia Wydawnicza Wiedza,
Warszawa 1948.
W istocie gro�ba ta nie
istnia�a, ale sta�a si�
pretekstem prze�ladowa�
skierowanych jednocze�nie
przeciw Ko�cio�owi i polsko�ci.
J�zyk polski wyrugowano nie
tylko ze szk� i urz�d�w. Po
polsku nie mo�na by�o m�wi� ani
na poczcie, ani na dworcach
kolejowych. Zastosowano represje
wobec os�b ucz�cych religii w
j�zyku ojczystym. Seminaria
duchowne oddano pod nadz�r w�adz
pa�stwowych. Stanowiska duchowne
mogli otrzymywa� tylko obywatele
Rzeszy, maj�cy niemieck� matur�,
trzyletnie niemieckie studia
uniwersyteckie i sk�adaj�cy
egzamin pa�stwowy. Obj�cie
stanowiska duchownego
uzale�nione by�o jeszcze od
personalnej zgody na kandydata
prezesa prowincji. Ograniczenia
jurysdykcji ko�cielnej
obejmowa�y wiele spraw, ale
najwi�ksze znaczenie mia�y
ograniczenia dotycz�ce
seminari�w duchownych,
wywo�uj�ce konflikt z kardyna�em
Led�chowskim, kt�ry w 1874 roku
zosta� uwi�ziony. Kulturkampf
za�ama� si� pod koniec lat
siedemdziesi�tych, a Bismarck
por�ni� si� ze swoimi
liberalnymi sojusznikami. Akcja
germanizacyjna na ziemiach
polskich trwa�a jednak dalej.
Niemal symboliczne znaczenie
mia� fakt, �e arcybiskup
Led�chowski, zwolniony z
wi�zienia i wyniesiony przez
papie�a do godno�ci
kardynalskiej, nie wr�ci� na
stolic� Prymas�w Polski, do swej
archidiecezji
gnie�nie�sko_pozna�skiej. W roku
1886 obj�� j� duchowny niemiecki
ks. Juliusz Dinder. Ilustrowa�o
to ca�okszta�t sytuacji.
Ale wr��my na Podlasie, sk�d
wywodzi� si� dziadek Stefana
Wyszy�skiego. Tam energicznie
forsowano rusyfikacj� i
pr�bowano odrywa� ksi�y i lud
od Ko�cio�a. Dziadek Stefana
musia� wi�c opu�ci� Podlasie za
swoj� dzia�alno�� w obronie
unit�w. Naby� posiad�o�� roln�
nad Liwcem w okolicy �Ochowa, na
terenie parafii Kamie�czyk. Ojciec
Stefana, Stanis�aw Wyszy�ski,
wychowywa� si� ju� w
Kamie�czyku, na pograniczu
Podlasia i Mazowsza. W rodzinie
przetrwa�a opowie�� o dziadku
Piotrze, kt�ry nie mia� prawa
odwiedza� swoich rodzinnych
stron na Podlasiu. Ojciec
przysz�ego Prymasa, zgodnie ze
swoim zami�owaniem do muzyki,
po�wi�ci� si� najpierw studiom
muzycznym, a p�niej pracy
organistowskiej, kolejno: w
Ga�k�wku pod �odzi�, w Prostyni
nad Bugiem, wreszcie w Zuzeli,
gdzie przyszed� na �wiat Stefan.
Zuzela jest po�o�ona w Ziemi
Nurskiej, nad Bugiem, na
pograniczu Podlasia i Mazowsza.
Stanis�aw Wyszy�ski by� wi�c
zwi�zany z Mazowszem, gdzie jego
rodzice gospodarowali na roli. W
roku 1899 o�eni� si� z Juliann�
Karp, pochodz�c� z Kamie�czyka.
�lub odby� si� w parafii
Prostynia. Z tego ma��e�stwa
urodzi� si� 3 sierpnia 1901 roku
w Zuzeli, jako drugie dziecko
pa�stwa Wyszy�skich, syn Stefan.
Pierwsza by�a c�rka Anastazja.
Po Stefanie urodzi�y si� jeszcze
dwie dziewczynki: Stanis�awa i
Janina oraz syn Wac�aw, kt�ry
zmar� w wieku lat 11.
�ycie w ma�ej wiosce na
Mazowszu by�o spokojne, ale
przecie� nie wolne od
psychologicznych skutk�w,
wynikaj�cych z los�w kraju po
ostatnim powstaniu. Poniewa� za�
w losach tych, jak to kr�ciutko
opisali�my, kl�ski narodowe
splata�y si� z prze�ladowaniami
religijnymi, wi�c splot ten
rzutowa� w znacz�cy spos�b na
wyobra�enia spo�ecze�stwa, a
szczeg�lnie m�odzie�y.
Zatrzymajmy si� tymczasem na
chwil� w skromnym domu pa�stwa
Stanis�awa i Julianny
Wyszy�skich; bo dom rodzinny
formowa� przecie� osobowo�� ich
syna Stefana. Wsp�czesna
psychologia twierdzi, �e
charakter cz�owieka kszta�tuje
si� od najwcze�niejszych lat
dzieci�stwa, a szczeg�lnie w
trzecim i czwartym roku �ycia.
By� mo�e z tego okresu pochodz�
pierwsze wspomnienia Kardyna�a o
rodzicach, opowiadaj�cych swe
wra�enia z pielgrzymek. W tym
okresie musia�y te� dotrze� do
m�odej duszy dzieci�cej pierwsze
odczucia grozy wynikaj�cej z
po�o�enia kraju. Tymczasem
jednak �agodzi�a je atmosfera
domu rodzinnego. Siostry
otacza�y ma�ego Stefana
serdeczn� mi�o�ci�. P�niejszy
Prymas nie zapomnia� nigdy
niewie�ciej dobroci i
delikatno�ci. "Znam rodzaj
niewie�ci - m�wi� potem - mia�em
przecie� tyle si�str".
Najg��biej jednak formowa� go
absolutny autorytet rodzic�w,
zaufanie i poszanowanie dla ojca
oraz czu�o�� dla matki. W kraju
zniewolonym i prze�ladowanym
rodzina spe�nia�a najwa�niejsze
funkcje wychowawcze, zast�powa�a
niemal wszystko. Rodzina
religijna wi�za�a swych cz�onk�w
przede wszystkim z Ko�cio�em.
Ale uczy�a tak�e mi�o�ci do
ziemi ojczystej, do jej p�od�w i
owoc�w. Kardyna� Wyszy�ski
wspomina�, jak kazano mu w domu
podnie�� z ziemi sk�rk� chleba,
kt�r� upu�ci�, i poca�owa� j�.
Rodzice wpajali mu poszanowanie
dla pracy ludzkiej, chleba,
ziarna i zbo�a, kt�re w j�zyku
polskim oznacza, �e jest z Boga
(z Bo�e), co Prymas przypomina�
po latach w wielu swoich
kazaniach, np. w kazaniu
wyg�oszonym 15 sierpnia 1975
roku w Cz�stochowie.
W domu rodzinnym uczy� si� te�
szacunku dla cz�owieka. Nieraz
trzeba by�o poca�owa� spracowan�
i cz�sto brudn� r�k� pani
Jesionkowej, kt�ra pomaga�a
pani Wyszy�skiej w
najrozmaitszych pracach
gospodarczych. Trzeba te� by�o
r�wnie� w Wigili� Bo�ego
Narodzenia oderwa� si� od sto�u
rodzinnego i bez wzgl�du na
pogod� drepta� z ojcem pod
cmentarz z wieczerz� wigilijn�,
aby �y�eczk� karmi� samotnego i
ci�ko chorego staruszka.
Nast�pnym miejscem pracy
Stanis�awa Wyszy�skiego by�a od
1910 roku osada Andrzejewo,
le��ca tak�e w powiecie Ostr�w
Mazowiecka. Stefan chodzi� tam
do trzeciej klasy szko�y
podstawowej z rosyjskim j�zykiem
nauczania. Mi�dzy nauczycielem a
m�odzie�� istnia�o napi�cie,
wywo�ane atmosfer� panuj�c� w
pa�stwowym szkolnictwie
rosyjskim. Surowy preceptor
kaza� ambitnemu Stefanowi
kl�cze� w k�cie za jakie� psoty
szkolne. Zdarzy�o si� to tak�e w
czasie �miertelnej choroby matki
Stefana. Kara polega�a na
kl�czeniu bez obiadu, "bez
obieda"
- po rosyjsku. Tymczasem wesz�a
do klasy m�odsza siostra
Stefana, Stasia. Zdenerwowany
ch�opiec pomy�la�, �e przynosi
wiadomo�� o �mierci matki. Ale
okaza�o si�, �e ojciec wzywa go
na obiad. Bezwzgl�dny nauczyciel
doskoczy� do ch�opca i
napieraj�c na niego powiedzia�:
A ja ci m�wi�, �e zostaniesz bez
obiadu. I wtedy dziewi�cioletni
Stefan wykaza� nie lada
charakter, m�wi�c:
- Mam do�� nauki pana
profesora!
- Co ty powiedzia�e�?
- Mam do�� nauki pana
profesora - powt�rzy� ma�y
Wyszy�ski.
- To wi�cej do szko�y nie
przychod�!
- Ju� wi�cej nie przyjd�!
I rzeczywi�cie tak si� sta�o.
Ojciec Stefana dobrze rozumia�
sytuacj�, psychiczny stan syna,
i nie pos�a� go wi�cej do szko�y
w Andrzejewie, lecz przyj�� dla
niego korepetytora. Uzyskawszy
promocj� do czwartej klasy z
Andrzejewa, Stefan uczy� si�
dalej w szkole im. Wojciecha
G�rskiego w Warszawie.
W Andrzejewie mia�a spotka�
Stefana pierwsza prawdziwa
tragedia. Dnia 31 pa�dziernika
odumar�a go matka, w wieku
zaledwie 33
lat, po urodzeniu ostatniej
c�rki - Zofii, kt�ra tak�e
zreszt� po miesi�cu zmar�a. Dla
dziewi�cioletniego ch�opca
�mier� matki by�a wielkim
ciosem. Poprzedzi�y j� bardzo
wymowne okoliczno�ci. Umieraj�ca
matka nakaza�a synowi przybli�y�
si� do siebie, m�wi�c: "Stefan -
ubieraj si�..." Ch�opiec zacz��
wk�ada� palto, my�l�c, �e matka
posy�a go po lekarstwo do
apteki. Ale ona powiedzia�a:
"Ubieraj si�, ale nie tak,
inaczej si� ubieraj". Inaczej.
Ch�opiec pocz�tkowo by� zbity z
tropu i nie bardzo wiedzia�, jak
si� zachowa�. Wtedy ojciec
powiedzia�, �e mu to p�niej
wyt�umaczy. Ale i Stefan wyczu�
intencj� matki. Chodzi�o jej
zapewne o to, by ubra� czy
przebra� si� dla Boga, by zosta�
kap�anem. W rodzinie maj�cej tak
bliski kontakt z codziennymi
czynno�ciami liturgicznymi �atwo
przysz�o zrozumie� intencj�
s��w: ubierz si�, czy: przebierz
si�. I Stefan je zrozumia�, ale
nikomu si� z tego nie zwierza�.
Mia� si� przebra�, przywdziawszy
szaty kap�a�skie. Prymas Polski
powie p�niej, �e powo�anie
kap�a�skie mia� od pierwszych
chwil �wiadomej refleksji nad t�
kwesti�. Kiedy� jeszcze przed
�mierci� matki, �ni�o mu si�
jako ma�emu ch�opcu, �e zosta�
o�eniony. Obudziwszy si�, p�aka�
tak bardzo, �e nie wsta� z
��ka, bo my�la�, i� nie b�dzie
m�g� zosta� kap�anem. Ale nie
powiedzia� o tym nikomu, nawet
ukochanej i tak dla niego czu�ej
matce.
�mier� matki wstrz�sn�a
Stefanem, ale nie z�ama�a jego
wiary. Gor�co modli� si� o jej
wyzdrowienie. Ale dom rodzinny
wszczepi� mu ju� prze�wiadczenie
o konieczno�ci zgody na wol�
Boga. Zgod� t� musia� w �yciu
wielokrotnie wykazywa�.
Poddawanie si� woli Bo�ej
wp�yn�o na kszta�t jego
religijno�ci. Ze swego
pierwszego wielkiego
nieszcz�cia wyni�s� wi�c wiar�
nienaruszon�. Po latach
powiedzia�: "Nigdy nie mia�em
�adnych w�tpliwo�ci w wierze".
Zwierzenie to osadza go silnie w
�rodowisku rodzinnym i
narodowym, kt�re chocia� ju�
by�o zabarwione niepokojami
spo�ecznymi i
niepodleg�o�cowymi, to jednak
nadal religia i Ko�ci� by�y w
nim niejako koron� ca�ego
naturalnego porz�dku ludzkiego.
Cz�owiek, kt�rego przeznaczeniem
by�o p�niej dobrowolnie
pogodzi� si� z my�l� o
m�cze�stwie, musia� mie�
niezachwian� wiar�. Stefanowi
Wyszy�skiemu da� j� dom
rodzinny, Polska broni�ca si�
przed prze�ladowaniami
narodowymi i religijnymi oraz
jego w�asna, kszta�tuj�ca si�
pot�na osobowo��. W skali
mikro_ i makrospo�ecznej
wszystko sk�ada�o si� na tak
bardzo wyraziste i jednoznaczne
ukszta�towanie osobowo�ci
przysz�ego Kardyna�a.
Ojciec Stefana, obarczony
pi�ciorgiem dzieci, w 1911 roku
o�eni� si� powt�rnie z
przyjaci�k� pierwszej �ony -
Eugeni� Godlewsk�. By�o to w
istniej�cych okoliczno�ciach
zrozumia�e. Ale t�sknota za
w�asn� matk� dyktuje doros�emu
ju� ks. Wyszy�skiemu s�owa nader
wa�ne dla jego portretu
psychologicznego: "Pojecha�em z
prymicj� na Jasn� G�r�, aby mie�
Matk�... Matk�, kt�ra ju� b�dzie
zawsze, kt�ra nie umiera..."
Jeste�my tu u �r�d�a jednego z
dozna�, kt�re mia�o rozwin�� w
Prymasie Polski wyniesiony z
domu rodzinnego kult maryjny. W
Matce Naj�wi�tszej widzia� on
przez ca�e �ycie tak�e swoj�
w�asn� Matk�, kt�ra go nie
odumrze i nigdy nie opu�ci. Z
mi�o�ci do Niej czerpa� te�
potem swe m�stwo, kiedy
przychodzi�o ryzykowa�
wszystkim, z �yciem w�asnym
w��cznie. Nabo�e�stwo do Matki
Boskiej sta�o si� w ko�cu jednym
z przewodnich motyw�w religijno�ci
Stefana Wyszy�skiego.
Rekompensowa�o mu nieszcz�cia
osobiste i prze�ywane tragedie
narodowe, dawa�o si�� po��czon�
z niewie�ci� dobroci� i
�agodno�ci�. Doprawdy, nie mo�na
nie doceni� znaczenia tych
wczesnych szczeg��w
biograficznych! Potwierdzi to
ca�e �ycie p�niejszego Biskupa,
Prymasa i Kardyna�a.
Stefan Wyszy�ski ucz�szcza� do
szko�y pocz�tkowej z rosyjskim
j�zykiem nauczania, ale ojciec
dba� o nauk� j�zyka polskiego i
literatury ojczystej. Sytuacja
ta formowa�a nastawienie
psychiczne kilku pokole�
polskich w okresie zabor�w.
Przysz�y Prymas nale�a� do
ostatniego z nich. Wielkie
wra�enie na dwunastoletnim
ch�opcu zrobi�o zetkni�cie si� w
1913 roku z biskupem Julianem
Nowowiejskim, kt�ry udzieli� mu
bierzmowania. "Dostojny biskup"
i "Ma�y Stefek" - taki
osobisty, bezpo�redni kontakt
by� przecie� w kraju zap�nionym
w rozwoju, wiejskim i biednym,
prze�yciem jednorazowym, wa�nym,
formuj�cym wyobra�enia, warto�ci
i wzory.
Wreszcie nadesz�a wielka
odmiana okresu dzieci�stwa. W
latach 1912_#1915 Stefan
ucz�szcza do znanego gimnazjum
warszawskiego im. Wojciecha
G�rskiego. Oznacza to nie tylko
poznanie �rodowiska
wielkomiejskiego, ale tak�e
zetkni�cie si� z rzeczywisto�ci�
niewoli narodowej, w Warszawie
bardziej widoczn� ni� na
prowincji. I zn�w przejawia si�
wp�yw specyficznych warunk�w
polskich na m�od� psychik�.
Pierwsze zabawy ko�cz� si�
pierwszymi walkami uczni�w
polskich z rosyjskimi, np.
zdobywaniem pryzmy �wiru w
Ogrodzie Saskim "dla Polski".
Historycy zaobserwowali w
odniesieniu do pokolenia
poprzedzaj�cego bezpo�rednio
generacj� Stefana Wyszy�skiego
pewn� charakterystyczn� cech�.
Polacy urodzeni na kresach
wschodnich byli nastawieni
g��boko antyrosyjsko, a
urodzeni na �l�sku lub w
Pozna�skiem - antyniemiecko. * U
Stefana Wyszy�skiego nie dosz�o
do �adnej z tych skrajno�ci,
gdy� g��wny wp�yw na jego
nastawienie �yciowe wywar�a
religijno��. Ona decydowa�a o
wszystkim innym. Ale zaraz za
ni� sz�a gor�ca afirmacja
polsko�ci, zrozumia�a przecie�
konsekwencja czas�w niewoli.
Podkre�lmy tu jednak z g�ry, �e
afirmacja ta nigdy nie przyj�a
charakteru nacjonalistycznego.
Wynika�o to z wczucia
si� w ducha chrze�cija�skiej
mi�o�ci i z wypiel�gnowanego w
rodzinie g��bokiego szacunku dla
ka�dego cz�owieka. Chroni�o to
m�odego Stefana od wszelkich
konflikt�w kole�e�skich i
najmniejszej niech�ci do
jakiegokolwiek cz�owieka.
Andrzej Micewski, "Roman
Dmowski", Verum, Warszawa 1972.
Z pocz�tkiem wojny Andrzejewo
zosta�o spalone. Front wojenny,
kt�ry w sierpniu 1915 roku
przeszed� przez t� miejscowo��,
odci�� Stefana od Warszawy, nie
m�g� wi�c wr�ci� do swojego
gimnazjum. Dzi�ki staraniom ks.
Leonarda Za�uski wszyscy
uczniowie szk� warszawskich z
parafii Andrzejewo zostali
przeniesieni do �om�y i
umieszczeni w tamtejszym
gimnazjum. W ich liczbie znalaz�
si� i Stefan. Tu przebywa� dwa
lata, w klasie IV i V, do roku
1917. W tym okresie dozna� tak�e
pierwszego bolesnego
do�wiadczenia z Niemcami. W
�om�y nale�a� do harcerstwa
(skautingu) i bra� udzia� w
zbi�rkach harcerskich w lasach
drozdowskich. W�adze niemieckie
kara�y ch�opc�w schwytanych w
czasie zbi�rek biciem,
uderzeniem 10_#25 pejcz�w. Kara
ta nie omin�a tak�e Stefana i
zapad�a w jego pami��. Ale ani
emocje antyniemieckie, ani
antyrosyjskie, czy wreszcie
anty�ydowskie - �ywe w
Warszawie, dok�d nap�ywali
liczni �ydowscy wygna�cy ze
wschodu, m�wi�cy tylko po
rosyjsku lub gwar� jidisz - nie
sta�y si� tworzywem duchowym
przysz�ego kap�ana. To prawda,
�e wzrasta� w�r�d napi��
narodowych i narodowo�ciowych. I
jak ca�e tamto pokolenie nie
m�g� nie prze�ywa� dramatycznych
wydarze� rozgrywaj�cych si� w
kraju i w Europie pod koniec I
wojny �wiatowej.
Decyduj�ce znaczenie dla jego
postawy duchowej mia� jednak
czynnik zupe�nie inny: powo�anie
kap�a�skie. Stefan odczuwa�
powo�anie, jak nam m�wi�, odk�d
tylko m�g� si�gn�� pami�ci�.
�wiadomo�� powo�ania, bez waha�
wewn�trznych, by�a tak silna, �e
przezwyci�a�a ju� nawet w ma�ym
ch�opcu wszystkie inne wp�ywy.
Ojciec Stefana - Stanis�aw
Wyszy�ski po raz ostatni zmieni�
plac�wk� swej pracy, przenosz�c
si� w roku 1918 do po�o�onego w
powiecie gr�jeckim nad rzek�
Pilic� - Wrociszewa. Tu pracowa�
a� do 1949 roku, potem przeszed�
na emerytur�. Zmar� w 1970 roku
w wieku 94 lat.
D��enie do jak najrychlejszego
rozpocz�cia studi�w
przygotowawczych do kap�a�stwa
by�o tak silne, �e Stefan
postanowi� przenie�� si� z
gimnazjum �om�y�skiego do Liceum
im. Piusa X (Seminarium Ni�sze)
przy Wy�szym Seminarium
Duchownym we W�oc�awku. Wp�yw na
wybranie W�oc�awka mieli klerycy
tego� seminarium, pochodz�cy z
parafii Andrzejewo. Pomimo
pocz�tkowego oporu ojca Stefan
uzyska� zezwolenie na zmian�
zak�adu naukowego. W Seminarium
Ni�szym przebywa� 3 lata, po
czym przeszed� do Seminarium
Wy�szego.
Nast�pi�o to w roku 1920.
Warto zwr�ci� uwag�, �e lata
dojrzewania Stefana przypad�y na
okres wielkich wydarze�
historycznych: odzyskanie przez
Polsk� niepodleg�o�ci w 1918
roku po 123 latach rozbior�w i
niewoli, a nast�pnie wojna
polsko_radziecka i osi�gni�te w
niezwykle dramatycznych
warunkach zwyci�stwo w 1920
roku. W decyduj�cych miesi�cach
biskupi polscy (Dalbor,
Kakowski, Bilczewski,
Teodorowicz, Sapieha, Fulman,
Prze�dziecki) w li�cie
pasterskim z 6 lipca nawo�ywali
do jedno�ci spo�ecze�stwa: "W
takiej to ci�kiej chwili - nie
dajmy dost�pu do serc naszych
�adnej ma�oduszno�ci,
przeciwnie, nale�y da�
ojczy�nie, co z woli Bo�ej da�
jej przynale�y (...).
Pow�ci�gnijcie dla niej wszelkie
partyjne zawi�ci, wszelkie
j�trzenie (...). Nie s�owem, ale
czynem stwierdzajcie, �e j�
mi�ujecie" (...) A na kilka dni
przed bitw� o Warszaw�, 9
sierpnia 1920 roku, z ambon
ko�cio��w warszawskich odczytano
odezw� kardyna�a Kakowskiego
wzywaj�c� do stani�cia w
szeregach obro�c�w Ojczyzny.
Odezw� ko�czy�y s�owa: "Naprz�d,
na posterunek, pod has�em B�g i
Ojczyzna!"
Stefan, przebywaj�cy w
seminarium w�oc�awskim, rwa� si�
do walki w obronie Ojczyzny, ale
powo�anie kap�a�skie by�o
silniejsze ni� wszystkie porywy.
Pozosta� wi�c na swoim "�wi�tym
posterunku".
Zestawienie s��w "B�g i
Ojczyzna", kt�re potem kardyna�
Wyszy�ski uczyni� swoim w�asnym
has�em, by�o przedmiotem krytyki
w kraju i za granic�,
szczeg�lnie w ko�ach nie
zorientowanych w kontek�cie
historycznym. Ale wtedy, w
czasie bitwy warszawskiej, kt�ra
przecie� zdecydowa�a o tym, �e
rewolucja nie ogarn�a ca�ej
Europy i kt�r� nazwano "Cudem
nad Wis��", s�owa "B�g i
Ojczyzna" nie by�y frazesem.
By�y wyrazem wiary w konieczno��
obrony religii i narodu, kultury
europejskiej, Ko�cio�a i
wolno�ci cz�owieka. Czy� ta
wiara i pe�na dramatyzmu
atmosfera tamtych wydarze� nie
musia�y rzutowa� na m�od�,
wra�liw� psychik� Stefana? I czy
nie musia�y one utwierdzi� w
jego duszy wyobra�e� i warto�ci,
kt�re wyni�s� z domu rodzinnego
i z najwcze�niejszego okresu
�ycia?
II
Studia w Wy�szym Seminarium
Duchownym by�y okresem
przygotowania do kap�a�stwa, nie
pozbawionym napi�� i
determinacji. Stefan zmaga� si�
ze s�abym zdrowiem, ale mimo
wszystkich przeszk�d uko�czy�
studia filozoficzno_teologiczne
w roku 1924.
Nie zosta� wy�wi�cony na
kap�ana wraz z innymi alumnami
29 czerwca 1924 roku. �wi�cenia
musia� od�o�y� ze wzgl�du na
konieczno�� szpitalnego leczenia
choroby p�uc. Zosta� wy�wi�cony w
dniu swoich urodzin, 3 sierpnia
1924 roku, w katedrze
w�oc�awskiej, w kaplicy Matki
Bo�ej. �wi�cenia otrzyma� z r�k
biskupa sufragana w�oc�awskiego
- Wojciecha Owczarka. W czasie
obrz�du �wi�ce� by� tak s�aby,
�e gdy przyszed� moment le�enia
krzy�em, pragn��, aby chwila ta
si� przed�u�a�a, bo nie mia�
si�y wsta�. Dramatyczny pocz�tek
kap�a�stwa zwi�za� go zn�w
silnie z Matk� Naj�wi�tsz�.
Zaraz po �wi�ceniach pojecha� do
Cz�stochowy, aby tam, przed
cudownym obrazem Pani
Jasnog�rskiej, Kr�lowej Polski,
odprawi� sw� prymicyjn� Msz�
�wi�t� w dniu 5 sierpnia 1924
roku. Podczas tej Mszy odczuwa�
zn�w takie os�abienie, �e ledwie
zdo�a� utrzyma� si� na nogach.
Modli� si� w�wczas gor�co do
Matki Bo�ej, by chocia� przez
jeden rok m�g� by� kap�anem.
�wiadkiem tych prymicji by�a
ukochana siostra neoprezbitera,
Stanis�awa, kt�ra ca�y czas
p�aka�a, widz�c bezmiern�
s�abo�� fizyczn� swego
najdro�szego brata.
W roku 1961 Prymas powiedzia�
potem na Jasnej G�rze do
pielgrzym�w z W�oc�awka:
"Pojecha�em z Prymicj� na jasn�
G�r�, aby mie� Matk�, aby
stan�a przy mnie w ka�dej mojej
Mszy �wi�tej, jak sta�a przy
Chrystusie w Kalwarii".
Wy�wi�cony z pocz�tkiem
sierpnia ks. Stefan Wyszy�ski
musia� podda� si� dalszej
kuracji i prac� kap�a�sk� podj��
dopiero w pa�dzierniku. Cieszy�
si� widocznie wspania�� opini�
swych w�adz duchownych, skoro
zaraz powierzono mu a� trzy
zadania: funkcj� wikarego przy
katedrze w�oc�awskiej, prac�
prefekta na kursach wieczornych
dla doros�ych i stanowisko
redaktora dziennika diecezjalnego
"S�owo Kujawskie". Zostaje
redaktorem pisma maj�c zaledwie
23 lata.
Po roku pracy diecezjalnej
biskup w�oc�awski Stanis�aw
Zdzitowiecki skierowa� m�odego
kap�ana na dalsze studia na
Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim. W latach 1925_#1929
studiuje wi�c na Wydziale Prawa
Kanonicznego. Jednocze�nie, pod
kierunkiem ks. Antoniego
Szyma�skiego, przeprowadza
studia z zakresu katolickiej
nauki spo�ecznej i ekonomii na
sekcji spo�eczno_ekonomicznej
Wydzia�u Prawa i Nauk
Spo�eczno_Ekonomicznych.
Doktoryzuje si� w czerwcu 1929
roku z prawa kanonicznego,
obroniwszy prac� pt. "Prawa
rodziny, Ko�cio�a i pa�stwa do
szko�y".
W okresie studi�w na KUL_u ks.
Wyszy�ski dzia�a� spo�ecznie,
m.in. w Stowarzyszeniu
Katolickiej M�odzie�y
Akademickiej "Odrodzenie". By�o
ono o�rodkiem nowatorskich
pr�d�w w katolicyzmie polskim.
Pojawi�y si� one zar�wno w
dziedzinie �ci�le religijnej -
na przyk�ad k�adziono wielki
nacisk na nowe formy
liturgiczne, wprowadzaj�c mi�dzy
innymi zwyczaj recytowaanych
Mszy �w. - jak te� znajdowa�y
wyraz w sprawach spo�ecznych.
"Odrodzenie" przeciwstawia�