2212

Szczegóły
Tytuł 2212
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2212 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2212 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2212 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tytu�: "Poezje" Autor: Wis�awa Szymborska Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1990 T�oczono w nak�adzie 10 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. Iii_B�1 Przedruk z Wydawnictwa "Pa�stwowy Instytut Wydawniczy", Warszawa 1977 Pisa�a K. Pabian Korekty dokona�y K. Kruk K. Kopi�ska Sze�� ma�ych tomik�w, z tego cztery, kt�re licz� si� naprawd�. Niewiele ponad sto wierszy. A jednocze�nie - jedno z najwa�niejszych zjawisk we wsp�czesnej poezji polskiej. Niezwyk�a prostota i komunikatywno��. Pos�ugiwanie si� fabu�� i anegdot�. Zupe�na bezpretensjonalno�� pisarska. A jednocze�nie - jedna z poezji najambitiejszych intelektualnie, jeden ze �wiat�w poetyckich o najciekawszym sposobie istnienia. Wiersz, kt�rym Wis�awa Szymborska debiutowa�a, nazywa� si� "Szukam s�owa". Dzi� wolno ju� krytykowi zmieni� t� formu��. Szymborska jest poetk�, kt�ra s�owa znajduje. Co bowiem uderza przede wszystkim podczas lektury jej wierszy, to niezwyk�a trafno��, "przystawalno��", odkrywczo�� jej sformu�owa� - widoczne zar�wno wtedy, gdy poetka pisze o sprawach nie wychodz�cych poza obr�b potocznego do�wiadczenia, jak wtedy, gdy znajduje s�owa dla poj��, stan�w, sytuacyj, powo�ywanych dopiero do istnienia. Szymborska nie nale�y do poet�w "nastawionych na komunikat", bez ko�ca zastanawiaj�cych si� nad stosunkiem s�owa do rzeczy i bez przerwy "podejrzewaj�cych j�zyk". Nie jest metodologiem poezji. Problematyka to nieobca jej bynajmniej - �wiadcz� o tym utwory tak dojrza�e i pe�ne wdzi�ku, jak "Rado�� pisania" - zawsze jednak: sfunkcjonalizowana, poddana wy�szym czy og�lniejszym celom. Je�li ju� bowiem Szymborska cokolwiek "podejrzewa", je�li wobec czego jest sceptyczna, to nie tyle wobec j�zyka, ile - wobec �wiata. S�owo jest tu - po staremu - �rodkiem, nie celem, �rodkiem, maj�cym w mo�liwie najdoskonalszy spos�b przekaza� to, co poetka - dobrze cel�w swoich �wiadoma - ma do powiedzenia. I mo�e w�a�nie dlatego - jest tak bogate, zr�nicowane i odkrywcze. Przyjrzyjmy si� paru pierwszym z brzegu, przyk�adom. "Walig�rzanki, �e�ska fauna" - to karykatura kobiet Rubensa. "Mie� wyrok skazuj�cy na ci�kie norwidy" - to tragikomicznie, z nieweso�� autoironi�, widziany los poety. Jaki� przy tym majstersztyk poetyckiego dowcipu. "Grzaby, znienacki, g�owy samonogie, wieloractwo" - to chimery z katedry Notre Dame. Za ka�dym razem mamy tu do czynienia z odmienn� zasad� operowania materia�em leksykalnym i - tworzenia go, za ka�dym razem - z elastyczno�ci� i odkrywczo�ci� j�zykow�, kt�re s�u��c r�norodnym celom, s�u�� im w spos�b r�wnie niezawodny. J�zyk tej poezji wydaje si� wszelako najciekawszy nie przy analizie poszczeg�lnych sformu�owa�, lecz przy analizie poszczeg�lnych wierszy, poszczeg�lnych ca�o�ci. Oto "Koloratura" - wiersz o �piewaczce. Jaki jest jego j�zyk, jego styl, jego konwencja? To stylizacja_parodia libretta operowego. Przeprowadzona i ze znawstwem, i z �artobliwym wdzi�kiem doskona�a robota poetycka, zas�uguj�ca na osobn� analiz�. Sztukmistrzostwo, ale - wielostronnie - sfunkcjonalizowane. Zamkni�ty zosta� w tej zabawie poetyckiej ca�y dramat, ca�y fragment duchowej biografii. Od naiwnego optymizmu: Cz�owieka przez wysokie C@ kocha i zawsze kocha� chce@ poprzez moment zachwiania si�, przera�enia, a� po odzyskanie - innej ju� ni� poprzednio, dojrza�ej - r�wnowagi psychicznej i mi�o�ci do ludzi. I je�li s�owa: O nie! O nie! W godzinie z�ej@ nie trzeba spada� z miny swej@ brzmi� jeszcze tonem �artobliwej parodii, to ju� w zako�czeniu - kapitalnie trawestuj�cym utarty, przys�owiowy zwrot - wyst�puje ton serio: gdzie wraca w kryszta� vox humana@ i brzmi jak �wiat�em zasia�.@ Ca�a ta konwencja zosta�a wystudiowana i przemy�lana jako przedmiot parodii - dla jednego jedynego wiersza. Tego rodzaju - delikatne - stylizacje_parodie pojawiaj� si� u Szymborskiej niejednokrotnie. Ale - za ka�dym razem - nawi�zuj� do innego wzorca, maj� odmienne proporcje powagi i �artu, inaczej bywaj� sfunkcjonalizowane. A oto konwencja najzupe�niej ju� odmienna: "Pieta". Maksymalnie prosty i sprozaizowany j�zyk trybu bezokolicznikowego w jego formie dokonanej, a funkcji imperatywnej przeplata si� tu z r�wnie oszcz�dn� i prost� mow� pozornie zale�n�. To rozmowa z matk� rozstrzelanego ongi� bohatera: wyra�aj�ca i dyskrecj� wobec cudzego nieszcz�cia, i poczucie jakiej�, niemo�liwej do przezwyci�enia, powierzchowno�ci, nieistotno�ci, zdawkowo�ci tego rodzaju rozm�w i spotka�: Tak, wzrusza j� pami��.@ Tak, troch� jest zm�czona. Tak, to przejdzie.@ Wsta�. Podzi�kowa�. Po�egna� si�. Wyj��@ mijaj�c w sieni kolejnych turyst�w.@ Wreszcie - trzeci przyk�ad: "Atlantyda". Tu sama ju� struktura j�zykowa oddaje osobliwy, przypuszczalny, ani prawdziwy, ani nieprawdziwy spos�b istnienia legendarnego kontynentu: Istnieli albo nie istnieli.@ Na wyspie albo nie na wyspie.@ Ocean albo nie ocean@ po�kn�� ich albo nie.@ (.............)@ Na tej plus minus Atlantydzie.@ Gi�tko�� i odkrywczo�� j�zyka, oddaj�cego i - kszta�tuj�cego - r�nego rodzaju formy i mo�liwo�ci istnienia to w�a�nie jedna z charakterystycznych cech tej poezji, jeden z element�w jej - g��bszej ni� czysto j�zykowa - awangardowo�ci. Powr�cimy za chwil� do tej sprawy. Tymczasem bowiem zarysowa� si� ju� przed nami problem nie tylko przyleg�o�ci i odkrywczo�ci, ale tak�e - zr�nicowania j�zyka i stylu poezji Szymborskiej. Ka�dy niemal wiersz oparty jest tu na odmiennej zasadzie, powo�uje osobn� jak gdyby poetyk�. I oto jedna z odpowiedzi na pytanie: dlaczego ta, tak szczup�a ilo�ciowo, tw�rczo�� mo�e by� jednocze�nie tak wa�nym zjawiskiem w poezji wsp�czesnej. Odmienno�� jednych od drugich, "ca�o�ciowo��" i osobno�� tych wierszy sprawia przecie�, �e w wielu z nich tkwi w zal��ku ca�y zbi�r poetycki. I niejeden z poet�w uczyni�by zapewne tak: rozpisa� te wiersze na tomy. Jest to poezja g��boko indywidualistyczna: niekiedy jak gdyby w duchu Leibniza czy Giordana Bruna. "Cho� r�nimy si� od siebie jak dwie krople czystej wody" - pisz�c te s�owa Szymborska niemal przecie� cytuje Leibniza. Ta w�a�nie zasada jako�ciowej odr�bno�ci, zindywidualizowania monad, metafizycznego pluralizmu - znajduje sw�j wyraz ju� nawet w wyrazistej odr�bno�ci poszczeg�lnych wierszy, z kt�rych ka�dy stanowi jak gdyby osobn� indywidualno��. Ale - rzecz jasna - zasada ta widoczna jest przede wszystkim na wy�szym pi�trze hierarchii: w tym, co ��czy ze sob� te wiersze i wyodr�bnia je z t�a ca�ej wsp�czesnej poezji. Problematyka ta pojawia si� w tw�rczo�ci Szymborskiej tak�e jako wyra�ona expressis verbis. W wierszu �wiadcz�cym, jak wa�ne s� dla niej lektury filozof�w, poetka pisze: W rzece Heraklita@ ja ryba pojedyncza, ja ryba odr�bna@ (cho�by od ryby drzewa i ryby kamienia)@ pisuj� w poszczeg�lnych chwilach ma�e ryby@ ("W rzece Heraklita") Ca�y ten utw�r oparty jest na owym, znakomicie wprowadzaj�cym element niespodzianki i groteski, chwycie "mechanizmu z ryb�", kt�ry przesuwa si� przez �wiat. Zmie�my jednak wsz�dzie "ryb�" na "monad�" - podobnego zabiegu dokona� zreszt� w jednym ze swoich tekst�w i sam filozof - a otrzymamy �artobliwy i przekorny, poetycki wyk�ad filozofii Leibniza. Co innego wszelako wyb�r filozoficznej tradycji, co innego umiej�tno�� za�wiadczenia poprzez poezj� - w�asnej odr�bno�ci i indywidualno�ci. Szymborska umie je udokumentowa�. W spos�b najzupe�niej naturalny osi�ga to, co w sztuce najwa�niejsze: jedno�� w r�norodno�ci. Ka�dy z jej wierszy - tak r�ni�cych si� od siebie, tak zindywidualizowanych - nosi przecie� na sobie natychmiast rozpoznawalne pi�kno jednego stylu, jednej osobowo�ci tw�rczej. Nie miejsce tu, by spraw� t� wyja�ni� i zanalizowa� w pe�ni. Niew�tpliwie jednak znaczn� rol� odgrywa w owym ujednoliceniu �mia�o��, z jak� poetka si�ga do kolokwializm�w, korzysta ze s�ownictwa i sk�adni mowy potocznej, takiej, jak� - zapewne - sama pos�uguje si� w rozmowach. Odrzucaj�c, jak si� to m�wi uczenie, idiom konwencjonalny na rzecz idiomu konwersacyjnego - przybli�a w�asne wiersze do tego, co jest jedno�ci� i jedyno�ci� psychiczn� - jej w�asnej, jako autorki, osoby. W ten spos�b uzyskuje zindywidualizowany tok zdania, a poprzez zwroty typu: "Jest �wiat? No to i dobrze", "Patrzcie go", "Wysz�o na moje" - zwroty pojawiaj�ce si� niespodzianie, w sytuacjach, kt�re mog�yby by� patetyczne - uzyskuje ponadto �w specyficzny efekt czytelniczy: niemal s�yszenia g�osu, kt�ry s�owa te wypowiada. * * * Poczucie wyodr�bnienia jest w tej poezji wst�pem do poczucia wyobcowania. Sytuacj� wzajemnej obco�ci, wzajemnego niezrozumienia, istnienia obok - Szymborska ukazuje parokrotnie w wierszu o charakterze erotyku: w "�nie nocy letniej", w "Na wie�y Babel" - tu najciekawiej bodaj: jako rozmow�_nierozmow�, w kt�rej pytania nie koresponduj� z odpowiedziami, w kt�rej ka�dy z partner�w m�wi o czym innym. Aczkolwiek og�lny sens tego dialogu jest jasny: to rozstanie. Najwyrazi�ciej jednak i w spos�b najbardziej uog�lniony sprawa ta przejawi�a si� poprzez opozycj� inn�: opozycj� cz�owieka i �wiata rzeczy, �wiata przyrody. W "Rozmowie z kamieniem" czytamy: Pukam do drzwi kamnienia.@ - To ja, wpu�� mnie.@ (..........)@ - Odejd� m�wi kamie�. -@ Jestem szczelnie zamkni�ty.@ (..........)@ Pukam do drzwi kamienia.@ - To ja, wpu�� mnie.@ (..........)@ - Nie wejdziesz - m�wi kamie�. -@ Brak ci zmys�u udzia�u.@ I tak dalej - toczy si� ten dialog: pro�by i odmowy, pragnienia i odtr�cenia, cz�owieka i �wiata, cz�owieka i rzeczy, bytu dla siebie i bytu w sobie: terminy sartre.owskiego egzystencjalizmu wydaj� si� tu jak najbardziej na miejscu. Inspiracje natury filozoficznej ��cz� si� u Szymborskiej - w spos�b rzadko spotykany wsp�cze�nie - z inspiracjami wywodz�cymi si� od nauk przyrodniczych. Jak zawsze, tak i pod tym wzgl�dem, Szymborska poprzez drobny konkret i szczeg�ow� obserwacj� - d��y do najszerszych uog�lnie�, do problem�w uniwersalnych. Tak dzieje si�, na przyk�ad, w wierszu "Autonomia": od strzykwy do przepa�ci, kt�ra nas otacza... Centralna sprawa, kt�ra pasjonuje tu poetk�, to problem ludzko�ci jako biologicznego gatunku. Zn�w - i oto dalszy ci�g "Rozmowy z kamieniem" - jego obco�ci, jego wyodr�bnienia i wyobcowania w �wiecie. Jednocze�nie przecie� - jak nietrudno zauwa�y� - podkre�lona zostaje przez to w jej poezji �cis�a wi� mi�dzyludzka: wsp�lnota ��cz�ca cz�owiecze�stwo wszystkich epok - nagle skoncentrowane w czasie: Zawzi�ty, trzeba przyzna�, bardzo.@ Z tym k�kiem w nosie, w tej todze, w tym swetrze.@ ("Sto pociech") i zamkni�te mi�dzy granicami przed- i po-: Ubyli�my zwierz�tom.@ Kto ub�dzie nam.@ ("Notatka") Oto perspektywa, z kt�rej poetka potrafi spojrze� na ludzko��. "Sp�jrzcie na siebie z gwiazd" - napisa�a w "Monologu dla Kasandry". Mog�aby s�owa te tak�e napisa� w monologu dla Wis�awy Szymborskiej. Wielki dystans - tak znakomicie wsp�graj�cy w tej poezji z wielkim drobiazgowym zbli�eniem - pozwala poetce podejmowa� problematyk� najtrudniejsz�: zawart� w podstawowych prze�yciach egzystencjalno_metafizycznych. Do najcenniejszych pod tym wzgl�dem jej wierszy nale�y "Zdziwienie": zdziwienie poczuciem w�asnej to�samo�ci, znalezieniem si� w tym, a nie innym sposobie istnienia, w tym, a nie innym momencie i miejscu czasu i przestrzeni. Zdziwienie, kt�re le�y u pocz�tk�w ka�dej - osobi�cie traktowanej - refleksji filozoficznej. Skoro za� owo miejsce, czas i - przede wszystkim - spos�b istnienia tak� w�a�nie postaw� wywo�uj�, mo�na tak�e wyobrazi� je sobie inaczej, mo�na uwolni� si� od poczucia ich absolutnej konieczno�ci. To, co w poezji Szymborskiej wydaje si� najciekawsze, to jej "metafizyczna wyobra�nia", swoboda, z jak� poetka porusza si�: w trybie warunkowym, po stronie negatywnej, w rzeczywisto�ciach pomy�lanych. Takim w�a�nie koncertem na inne rzeczywisto�ci jest tom "Sto pociech". "Rado�� pisania" - to rzeczywisto�� utworu literackiego, "Pejza�" - rzeczywisto�� malarskiego dzie�a sztuki, pomieszana nagle z rzeczywisto�ci� realn�. "Pami�� nareszcie" - rzeczywisto�� marzenia sennego. "Spis ludno�ci": niespodziewanie znaleziona rzeczywisto�� spoza historii - co z ni� robi�? "Dworzec" - rzeczywisto�� negatywna, znakomicie wyra�ona j�zykiem zaprzecze�: Nieprzyjazd m�j do miasta N.@ odby� si� punktualnie.@ Zosta�e� uprzedzony@ niewys�anym listem.@ Zd��y�e� nie przyj��@ w przewidzianej porze.@ Przypomnijmy jeszcze "Atlantyd�" - rzeczywisto�� mo�liw�, nie oznaczon�, o kt�rej nic pewnego wyrokowa� nie mo�na, rozpi�t� mi�dzy przeciwie�stwami rzeczywisto�� plus minus. Przypomnijmy groteskow� fantastyk� metafizyczn�: �wiat zbudowany z monad_ryb w wierszu "W rzece Heraklita". Wszystko to jednak nie znaczy wcale, �e poezja Szymborskiej jest jakim� - rozpisanym na wiersze - teoretycznym traktatem o r�nych mo�liwo�ciach sposobu istnienia. Metafizyczna wyobra�nia poetki jest �ci�le powi�zana z problematyk� egzystencjaln�, g��boko, osobi�cie, po ludzku prze�ywan�. I tak, rzeczywisto�� utworu literackiego zostaje przywo�ana w wierszu, kt�rego pointa brzmi: Rado�� pisania.@ mo�no�� utrwalania.@ Zemsta r�ki �miertelnej.@ - Rzeczywisto�� snu jest rozpatrywana w wierszu o zmar�ych rodzicach; rzeczywisto�� negatywna - to opis niespotkania si� pary kochank�w. Wa�n� rol� odgrywa w tych rozwa�aniach specyficzne potraktowanie istnienia jako - nieistnienia zaprzeczonego, jako nie_nieistnienia. M�wi� o nim takie wiersze, jak "Tomasz Mann", "Urodzony", "Wszelki wypadek", "Nico�� przenicowa�a si� tak�e i dla mnie". I tu Szymborska potrafi znale�� odpowiedni dla przyjmowanego przez siebie punktu widzenia j�zyk. I tak, na przyk�ad, pisze: Nara�ony@ na nieobecno�� swoj�@ zewsz�d,@ w ka�dej chwili.@ (..........)@ A jego ruchy@ to s� uchylenia@ od powszechnego wyroku.@ ("Urodzony") Trudno w spos�b bardziej sugestywny wyrazi� krucho�� ludzkiego istnienia. Trudno te� - dzi�ki spokojnej precyzji tych wypowiedzi - zachowa� wi�ksz� dyskrecj� w wyra�aniu wzruszenia, kt�re jest przecie� r�wnoznaczne z tym, co zazwyczaj okre�la si� s�owami: dr�e� o czyje� �ycie. Jest to u Szymborskiej niemal regu�a: powa�na problematyka filozoficzna kryje si� poza zwyk�ym, uniwersalnym, powszechnie zrozumia�ym wzruszeniem, poza zwyk�� "�yciow�" sytuacj�. Ale najciekawszy jest pod tym wzgl�dem wiersz "Nico�� przenicowa�a si� tak�e i dla mnie": istna wirtuozeria owego chwytu podw�jnego zaprzeczenia, mistrzostwo w ukazywaniu �wiata, kt�ry nie nie istnieje i na kt�ry patrzymy - od strony nico�ci. W�asne �ycie ogl�da si� tu nie jako oczywisto��, kt�ra jest sama przez si� zrozumia�a, lecz jako niezwyk�� przerw� w niebycie, z kt�rym poetka wydaje si� najzupe�niej oswojona, spoufalona, gdy� - przyby�a stamt�d. Oczywi�cie, tego rodzaju spos�b my�lenia o �wiecie, o �yciu pojawia� si� niejednokrotnie i w filozofii - na przyk�ad u Heideggera, i w poezji - na przyk�ad u Le�miana czy Przybosia. Nikt jednak chyba tak po prostu i naocznie, a jednocze�nie z tak �artobliwym wdzi�kiem owej sytuacji my�lowej nie przedstawi�. Nico�� przenicowa�a si� tak�e i dla mnie.@ Naprawd� wywr�ci�a si� na drug� stron�.@ Gdzie� ja si� to znalaz�am -@ Od st�p do g�owy w�r�d planet,@ nawet nie pami�taj�c, jak mi by�o nie by�.@ "Nichts nichtet" - nico�� nicestwieje - pisa� Heidegger. "Nico�� przenicowa�a si�" - m�wi Szymborska . Ta gra s��w podaje od razu tonacj�: chocia� b�dziemy tu m�wili o sprawach zasadniczych - nic z patetycznej powagi! A jednocze�nie - c� za pomys�: ta nico��, kt�ra - po swojej drugiej stronie - "ma" byt. Wystarczy j� tylko odwr�ci� - jak materia�. Ale s�owa te mo�na by odczyta� tak�e i inaczej. "Nico�� przenicowa�a si�": jak gdyby przesili�a swoje nic, jak gdyby nasilaj�c je do coraz wi�kszego stopnia - "nicuj�c" i "nicuj�c" - nagle przedosta�a si� na drug� stron�, zamieni�a si� we w�asne przeciwie�stwo. �wiat obrazem tym otwarty jest naszym zwyk�ym, normalnym �wiatem. Ale jak�e inaczej - w b�ysku owego nico�ciowego jasnowidzenia - zosta� zobaczony i pokazany. Jak przez kogo�, kto patrz�c na lodow� g�r� - widzia� przed chwil� jej podwodn�, nier�wnie rozleglejsz� cz��. Jak przez kogo�, kto nagle, na w�asn� r�k�, odkry� istnienie liczb ujemnych. Ile tam ciszy na jednego tu �wierszcza,@ ile tam braku ��ki na jeden tu listeczek szczawiu@ (..........)@ Przerwa w niesko�czono�ci dla bezkresnego nieba!@ Ulga po nieprzestrzeni w kszta�cie chwiejnej brzozy!@ Wiersz ko�czy si� znakomit�, zaskakuj�c� point�: I doprawdy nie widz� w tym nic@ zwyczajnego.@ Mamy tu do czynienia z jeszcze jednym �artem j�zykowym: z przekornym zaprzeczeniem, odwr�ceniem utartego zwrotu "nic nadzwyczajnego". Powiedzie� mo�na: odwr�ciwszy nico��, odwr�ciwszy rzeczywisto��, poetka odwraca tak�e - konsekwentnie - s�owo. Zwr��my jednak uwag� na co innego: ca�y wiersz zbudowany jest na tej zasadzie: niewidzenia w �wiecie, w istnieniu niczego jako zwyczajne, rozumiej�ce si� samo przez si�. Ot�, na tym w�a�nie polega - jak wolno s�dzi� - jedna z najcenniejszych warto�ci poetyckich: w tym, co zwyczajne, zobaczy� niezwyk�o��, zagadkowo��, cudowno��. Umie� ukazywa� �wiat przez przymat metafizycznego zdziwienia - tego samego, kt�re le�y u podstaw filozoficznej refleksji nad istnieniem. Szymborskiej uda�o si� to zrobi� w spos�b - by tak rzec - globalny. * * * Tak wi�c, Szymborska ukrywa g��bsze, filozoficzne dno swoich wierszy. Udaje, �e pisze o sprawach codziennych. Ukrywa kunszt. Udaje, �e pisanie wierszy to sprawa dziecinnie �atwa. Ukrywa wreszcie - tragiczny, gorzki sens swojej poezji. Udaje, �e niczym znowu tak bardzo si� nie przejmuje. Jest przy tym spraw tych �wiadoma. W wierszu "Pod jedn� gwiazdk�" pisze: Nie miej mi za z�e, mowo, �e po�yczam patetycznych s��w,@ a potem trudu dok�adam, �eby wyda�y si� lekkie.@ Dyskrecja, a zw�aszcza specyficzny humor - je�li pami�ta si� o skali prze�y�, jakie w poezji tej kryj� si� naprawd� - nale�� do najbardziej ujmuj�cych jej cech. W wielu wypadkach dokonuje si� tu zabieg - na pierwszy rzut oka do�� skomplikowany. To, co mog�oby by� w przekazywanych przez t� poezj� reakcjach wybuchem patetycznego wzruszenia - otrzymuje znak przeciwstawny i wyra�a si� w karykaturze, drwinie, nawet - b�azenadzie. Owo zast�pcze wy�adowanie umo�liwia dyskrecj�, spok�j i umiar wtedy, gdy potrzeba ich najbardziej: w centralnych momentach tej poezji, w centrum jej tragizmu. Niezr�wnan� formu�� tego mechanizmu przynosi wiersz "Cie�": M�j cie� jak b�azen za kr�low�.@ (..........)@ Ten prostak wzi�� na siebie gesty,@ patos i ca�y jego bezwstyd,@ to wszystko, na co nie mam si�@ - koron�, ber�o, p�aszcz kr�lewski.@ B�d�, ach, lekka w ruchu ramion,@ ach, lekka w odwr�ceniu g�owy,@ kr�lu, przy naszym po�egnaniu,@ kr�lu, na stacji kolejowej.@ Kr�lu, to b�azen o tej porze,@ kr�lu, po�o�y si� na torze.@ Tej zasadzie dwubiegunowo�ci, zasadzie odczyniania b�lu przez �miech, u�miech, ironi�, �art - Szymborska pozostaje wierna od lat. Nauczy�a si� dozowa� te dwa elementy tak, �e sumuj� si� one czy pot�guj� - wywo�uj�c prze�ycie estetyczne niecodziennej miary. Jednocze�nie za� - wsp�tworz�c wzorzec osobowo�ciowy o niezwykle cennych warto�ciach. Nie s� to ju�, zapewne, warto�ci sensu stricto poetyckie. Pisali�my tu jednak o warto�ciach czysto poetyckich niema�o - mo�emy w zako�czeniu dotkn�� spraw innych. Dwa g��wnie komponenty, dwie - przezwyci�one - antynomie sk�adaj� si� na ten wzorzec. Pierwsza z nich to umiej�tno�� pogodzenia indywidualizmu, wiemy, jak daleko posuni�tego, z postaw� otwart�: wobec ludzi, �wiata, wiedzy. Nic dalszego od Szymborskiej ni� technicystyczna koncepcja poezji, ni� zamkni�cie si� w kr�gu prywatnych skojarze�, ni� hermetyzm. Sprawa druga to w�a�nie umiej�tno�� opanowania, zr�wnowa�enia emocjonalnej postawy wobec tragicznej koncepcji �wiata i ludzkiego istnienia. Mo�emy podziwia� poet�w, kt�rzy tragizm ten ukazuj� nam wprost, kt�rzy swoje l�ki i fobie wy�adowuj� przed nami, zazwyczaj uwalniaj�c si� w ten spos�b od nich. Ale na wi�kszy szacunek zas�uguj� poeci, u kt�rych warto�ci estetyczne i poznawcze ��cz� si� z etycznymi. Tacy, kt�rzy w swojej poezji tworz� - mimochodem, jak gdyby niechc�cy - pewien model cz�owiecze�stwa, kt�ry mo�e sta� si� wzorcem czy pomoc� dla innych. Do takich poet�w nale�y Szymborska. Do takich modeli jej - wstydz�cy si� samego siebie, autoironiczny, prze�miewny - heroizm. (Jerzy Kwiatkowski) Poezje Obmy�lam �wiat Obmy�lam �wiat, wydanie drugie,@ wydanie drugie, poprawione,@ idiotom na �miech,@ melancholikom na p�acz,@ �ysym na grzebie�,@ psom na buty.@ Oto rozdzia�:@ Mowa Zwierz�t i Ro�lin,@ gdzie przy ka�dym gatunku@ masz s�ownik odno�ny.@ Nawet proste dzie� dobry@ wymienione z ryb�@ ciebie, ryb� i wszystkich@ przy �yciu umocni.@ Ta, dawno przeczuwana,@ nagle w jawie s��w@ improwizacja lasu!@ Ta epika s��w!@ Te aforyzmy je�a@ uk�adane, gdy@ jeste�my przekonani,@ �e nic, tylko �pi!@ Czas (rozdzia� drugi)@ ma prawo do wtr�cania si�@ we wszystko czy to z�e, czy dobre.@ Jednak�e - ten, co kruszy g�ry,@ oceany przesuwa i kt�ry@ obecny jest przy gwiazd kr��eniu,@ nie b�dzie mie� najmniejszej w�adzy@ nad kochankami, bo zbyt nadzy,@ bo zbyt obj�ci, z nastroszon�@ dusz� jak wr�blem na ramieniu.@ Staro�� to tylko mora�@ przy �yciu zbrodniarza.@ Ach, wi�c wszyscy s� m�odzi!@ Cierpienie (rozdzia� trzeci)@ cia�a nie zniewa�a.@ �mier�,@ kiedy �pisz, przychodzi.@ A �ni� b�dziesz,@ �e wcale nie trzeba oddycha�,@ �e cisza bez oddechu@ to niez�a muzyka,@ jeste� ma�y jak iskra@ i ga�niesz do taktu.@ �mier� tylko taka. B�lu wi�cej@ mia�e� trzymaj�c r�� w r�ce@ i wi�ksze czu�e� przera�enie@ widz�c, �e p�atek spad� na ziemi�.@ �wiat tylko taki. Tylko tak@ �y�. I umiera� tylko tyle.@ A wszystko inne - jest jak Bach@ chwilowo grany@ na pile.@ Zakochani Jest nam tak cicho, �e s�yszymy@ piosenk� za�piewan� wczoraj:@ "Ty p�jdziesz g�r�, a ja dolin�..."@ Chocia� s�yszymy - nie wierzymy.@ Nasz u�miech nie jest mask� smutku,@ a dobro� nie jest wyrzeczeniam.@ I nawet wi�cej, ni� s� warci,@ nie kochaj�cych �a�ujemy.@ Tacy�my zadziwieni sob�,@ �e c� nas bardziej zdziwi� mo�e?@ Ani t�cza w nocy.@ Ani motyl na �niegu.@ A kiedy zasypiamy,@ we �nie widzimy rozstanie.@ Ale to dobry sen,@ ale to dobry sen,@ bo si� budzimy z niego.@ Klucz By� klucz i nagle nie ma klucza.@ Jak dostaniemy si� do domu?@ Mo�e kto� znajdzie klucz zgubiony,@ obejrzy go - i c� mu po nim?@ Idzie i w r�ce go podrzuca@ jak bry�k� �elaznego z�omu.@ Z mi�o�ci�, jak� mam dla ciebie,@ gdyby to samo si� zdarzy�o,@ nie tylko nam, ca�emu �wiatu@ uby�aby ta jedna mi�o��.@ Na obcej podniesiona r�ce@ �adnego domu nie otworzy@ i b�dzie form�, niczym wi�cj,@ i niechaj rdza si� nad ni� sro�y.@ Nie z kart, nie z gwiazd, nie z krzyku pawia@ taki horoskop si� ustawia.@ Drobne og�oszenia KTOKOLWIEK wie, gdzie si� podziewa@ wsp�czucie (wyobra�nia serca)@ - niech daje zna�! niech daje zna�!@ Na ca�y g�os niech o tym �piewa@ i ta�czy jakby straci� rozum@ wesel�c si� pod w�t�� brzoz�,@ kt�rej wci�� zbiera si� na p�acz.@ UCZ� milczenia@ we wszystkich j�zykach@ metod� wpatrywania si�@ w gwia�dziste niebo,@ w �uchwy sinantropusa,@ w skok pasikonika,@ w paznokcie noworodka,@ w plankton,@ w p�atek �niegu.@ PRZYWRACAM do mi�o�ci.@ Uwaga! Okazja!@ Na zesz�orocznej trawie@ w s�o�cu a� po gard�a@ le�ycie, a wiatr ta�czy@ (zesz�oroczny ten@ wodzirej waszych w�os�w).@ Oferty pod: Sen.@ POTRZEBNA osoba@ do op�akiwania@ starc�w, kt�rzy w przytu�kach@ umieraj�. Prosz�@ kandydowa� bez metryk@ i pisemnych zg�osze�.@ Papiery b�d� darte@ bez pokwitowania.@ ZA OBIETNICE m�a mego,@ kt�ry was zwodzi� kolorami@ ludnego �wiata, gwarem jego,@ piosenk� z okna, psem zza �ciany:@ �e nigdy nie b�dziecie sami@ w mroku i w ciszy i bez tchu@ - odpowiada� nie mog�.@ Noc, wdowa po Dniu.@ Hania Widzicie, to jest Hania, s�u��ca dobra.@ A to nie s� patelnie, to s� aureole.@ A ten rycerz ze smokiem to jest �wi�ty obraz.@ A ten smok to jest marno�� na tym �ez padole.@ A to �adne korale, to Hani r�aniec.@ A to buty z nosami startymi od kl�cze�.@ A to jej chustka czarna jak nocne czuwanie,@ kiedy z wie�y ko�cio�a pierwszy dzwon zad�wi�czy.@ Ona widzia�a diab�a kurz �cieraj�c z lustra:@ By� siny prosz� ksi�dza, w takie ��te pr��ki@ i spojrza� tak szkaradnie, i wykrzywi� usta,@ i co b�dzie, je�eli wpisa� mnie do ksi��ki?@ Wi�c ona da na bractwo i da na msz� �wi�t�,@ i zakupi serduszko ze srebrnym p�omieniem.@ Odk�d now� plebani� budowa� zacz�to,@ od razu wszystkie diab�y podskoczy�y w cenie.@ Wielki to koszt wywodzi� dusz� z pokuszenia,@ a tu ju� staro�� idzie i ko�� ko�ci� stuka.@ Hania jest taka chuda, tak bardzo nic nie ma,@ �e zab��dzi w bezmiarze Igielnego Ucha.@ Maju, oddaj kolory, b�d� jak grudzie� bury.@ Ga��zko ulistniona, ty si� wstyd� za siebie.@ S�o�ce, �a�uj, �e �wiecisz. Biczujcie si�, chmury.@ Wiosno, owi� si� �niegiem, a zakwitniesz w niebie!@ Nie s�ysza�am jej �miechu, p�aczu nie s�ysza�am.@ Wyuczona pookory, nic od �ycia nie chce.@ Towarzyszy jej w drodze cie� - �a�oba cia�a,@ a chustka postrz�piona ujada na wietrze.@ Na powitanie odrzutowc�w Dzisiaj szybsi od g�osu,@ pojutrze od �wiat�a,@ przemienimy g�os w ��wia@ i �wiat�o w zaj�ca.@ Ze starej przypowie�ci@ czcigodne zwierz�ta,@ zacna para od wiek�w@ wsp�zawodnicz�ca.@ Biega�y�cie, biega�y@ po tej niskiej ziemi,@ popr�bujcie wy�cigu@ na wysokim niebie.@ Tor wolny. Nie b�dziemy@ zawadza� wam w biegu,@ bo odlecimy wcze�niej@ goni�c samych siebie.@ Pr�ba Oj tak, piosenko, szydzisz ze mnie,@ bo cho�bym posz�a g�r�, nie zakwitn� r�.@ R� zakwita r�a i nikt inny. Wiesz.@ Pr�bowa�am mie� li�cie. Chcia�am si� zakrzewi�.@ Z oddechem powstrzymanym - �eby by�o pr�dzej -@ oczekiwa�am chwili zamkni�cia si� w r�y.@ Piosenko, kt�ra nie znasz nade mn� lito�ci:@ mam cia�o pojedyncze, nieprzemienne w nic,@ jestem jednorazowa a� do szpiku ko�ci.@ Czwarta nad ranem Godzina z nocy na dzie�.@ Godzina z boku na bok.@ Godzina dla trzydziestoletnich.@ Godzina uprz�tni�ta pod kogut�w pianiem.@ Godzina, kiedy ziemia zapiera si� nas.@ Godzina, kiedy wieje od wygas�ych gwiazd.@ Godzina a_czy_po_nas_nic_nie_pozostanie.@ Godzina pusta.@ G�ucha, czcza.@ Dno wszystkich innych godzin.@ Nikomu nie jest dobrze o czwartej nad ranem.@ Je�li mr�wkom jest dobrze o czwartej nad ranem@ - pogratulujmy mr�wkom. I niech przyjdzie pi�ta,@ o ile mamy dalej �y�.@ Martwa natura z balonikiem Zamiast powrotu wspomnie�@ w czasie umierania@ zamawiam sobie powr�t@ pogubionych rzeczy.@ Oknami, drzwiami parasole,@ walizka, r�kawiczki, p�aszcz,@ �ebym mog�a powiedzie�:@ Na co mi to wszystko.@ Agrafki, grzebie� ten i tamten,@ r�a z bibu�y, sznurek, n�,@ �ebym mog�a powiedzie�:@ Niczego mi nie �al.@ Gdziekolwiek jeste�, kluczu,@ staraj si� przyby� w por�,@ �ebym mog�a powiedzie�:@ Rdza, m�j drogi, rdza.@ Spadnie chmura za�wiadcze�,@ przepustek i ankiet,@ �ebym mog�a powiedzie�:@ S�oneczko zachodzi.@ Zegarku, wyp�y� z rzeki,@ pozw�l si� wzi�� do r�ki,@ �ebym mog�a powiedzie�:@ Udajesz godzin�.@ Znajdzie si� te� balonik@ porwany przez wiatr,@ �ebym mog�a powiedzie�:@ Tutaj nie ma dzieci.@ Odfru� w otwarte okno,@ odfru� w szeroki �wiat,@ niech kto� zawo�a: O!@ �ebym zap�aka� mog�a.@ Przyjacio�om Obeznani w przestrzeniach@ od ziemi do gwiazd,@ gubimy si� w przestrzeni@ od ziemi do g�owy.@ Jest mi�dzyplanetarnie@ od �alu do �zy.@ W drodze z fa�szu ku prawdzie@ przestajesz by� m�ody.@ �miesz� nas odrzutowce,@ ta szczelina ciszy@ mi�dzy lotem a g�osem@ - jako rekord �wiata.@ By�y szbsze odloty.@ Ich sp�niony g�os@ wyszarpuje nas ze snu@ dopiero po latach.@ Rozlega si� wo�anie:@ Jeste�my niewinni!@ Kto to wo�a? Biegniemy,@ okna otwieramy.@ G�os urywa si� nagle.@ Za oknami gwiazdy@ spadaj�, jak po salwie@ tynk spada ze �ciany.@ Rehabilitacja Korzystam z najstarszego prawa wyobra�ni@ i po raz pierwszy w �yciu przywo�uj� zmar�ych,@ wypatruj� ich twarzy, nads�uchuj� krok�w,@ chocia� wiem, �e kto umar�, ten umar� dok�adnie.@ Czas w�asn� g�ow� w r�ce bra�@ m�wi�c jej: Biedny Jorik, gdzie� twoja niewiedza,@ gdzie� twoja �lepa ufno��, gdzie� twoja niewinno��,@ twoje jako�tob�dzie, r�wnowaga ducha@ pomi�dzy nie sprawdzon� a sprawdzon� prawd�?@ Wierzy�am, �e zdradzili, �e niewarci imion,@ skoro chwast si� natrz�sa z ich nieznanych mogi�@ i kruki przedrze�niaj�, i �nie�yce szydz�@ - a to byli, Joriku, fa�szywi �wiadkowie.@ Umar�ych wieczno�� dot�d trwa,@ dok�d pami�ci� si� im p�aci.@ Chwiejna waluta. Nie ma dnia,@ by kto� wieczno�ci swej nie traci�.@ Dzi� o wieczno�ci wi�cej wiem:@ mo�na j� dawa� i odbiera�.@ Kogo nazwano zdrajc� - ten@ razem z imieniem ma umiera�.@ Ta nasza nad zmar�ymi moc@ wymaga nierozchwianej wagi@ i �eby s�d nie s�dzi� w noc,@ i �eby s�dzia nie by� nagi.@ Ziemia wre - a to oni, kt�rzy s� ju� ziemi�,@ wstaj� grudka po grudce, garstka obok garstki,@ wychodz� z przemilczenia, wracaj� do imion,@ do pami�ci narodu, do wie�c�w i barw.@ Gdzie� moja w�adza nad s�owami?@ S�owa opad�y na dno �zy,@ s�owa s�owa niezdatne do wskrzeszania ludzi,@ opis martwy jak zdj�cie przy blasku magnezji.@ Nawet na p� oddechu nie umiem ich zbudzi�@ ja, Syzyf przypisany do piek�a poezji.@ Id� do nas. I ostrzy jak diament@ - po witrynach wyl�nionych od frontu,@ po okienkach przytulnych mieszkanek,@ po r�owych okularach, po szklanych@ m�zgach, sercach - cichutko tn�.@ Pogrzeb Czaszk� z gliny wyj�li,@ po�o�yli w marmury,@ luli luli ordery@ na poduszkach z purpury.@ Czaszk� z gliny wyj�li.@ Odczytali z karteczki@ a( by� to ch�op serdeczny,@ b( zagrajcie, orkiestry,@ c( szkoda, �e nie wieczny.@ Odczytali z karteczki.@ A ty oce�, narodzie,@ a ty szanuj t� zdobycz,@ �e kto raz si� urodzi,@ mo�e zyska� dwa groby.@ A ty oce�, narodzie.@ Nie zabrak�o parady@ dla tysi�ca puzon�w@ i policji dla t�um�w,@ i hu�tania dla dzwon�w.@ Nie zabrak�o parady.@ Mieli oczy umkliwe@ od ziemi ku niebiosom,@ czy ju� lec� go��bie@ i bomby w dziobkach nios�.@ Mieli oczy umkliwe.@ Mi�dzy nimi i ludem@ mia�y by� tylko drzewa,@ to tylko, co si� w li�ciach@ przemilczy i prze�piewa.@ Mi�dzy nimi i ludem.@ A tu mosty zwodzone,@ a tu w�w�z z kamienia,@ z dnem g�adzonym pod czo�gi,@ z echem do zadudnienia.@ A tu mosty zwodzone.@ Jeszcze pe�en krwi swojej@ lud odchodzi z nadziej�,@ jeszcze nie wie, �e z grozy@ sznury dzwon�w siwiej�.@ Jeszcze pe�en krwi swojej.@ Dwie ma�py Bruegla Tak wygl�da m�j wielki maturalny sen:@ siedz� w oknie dwie ma�py przykute �a�cuchem,@ za oknem fruwa niebo@ i k�pie si� morze.@ Zdaj� z historii ludzi.@ J�kam si� i brn�.@ Ma�pa, wpatrzona we mnie, ironicznie s�ucha,@ druga niby to drzemie -@ a kiedy po pytaniu nastaje milczenie,@ podpowiada mi@ cichym brz�kaniem �a�cucha.@ Jeszcze W zaplombowanych wagonach@ jad� krajem imiona,@ a dok�d tak jecha� b�d�,@ a czy kiedy wysi�d�,@ nie pytajcie, nie powiem, nie wiem.@ Imi� Natan bije pi�ci� o �cian�,@ imi� Izaak �piewa ob��kane,@ imi� Sara wody wo�a dla imienia@ Aaron, kt�re umiera z pragnienia.@ Nie skacz w biegu, imi� Dawida.@ Ty� jest imi� skazuj�ce na kl�sk�,@ nie dawane nikomu, bez domu,@ do noszenia w tym kraju zbyt ci�kie.@ Syn niech imi� s�owia�skie ma,@ bo tu licz� w�osy na g�owie,@ bo tu dziel� dobro od z�a@ wedle imion i kroju powiek.@ Nie skacz w biegu. Syn b�dzie Lech.@ Nie skacz w biegu. Jeszcze nie pora.@ Nie skacz. Noc si� rozlega jak �miech@ i przedrze�nia k� stukanie na torach.@ Chumura z ludzi nad krajem sz�a,@ z du�ej chmury ma�y deszcz, jedna �za,@ ma�y deszcz, jedna �za, suchy czas.@ Tory wiod� w czarny las.@ Tak to, tak, stuka ko�o. Las bez polan.@ Tak to, tak. Lasem jedzie transport wo�a�.@ Tak to, tak. Obudzona w nocy s�ysz�@ tak to, tak, �omotanie ciszy w cisz�.@ Sen nocy letniej Ju� las w Ardenach �wieci.@ Nie zbli�aj si� do mnie.@ G�upia, g�upia,@ zadawa�am si� ze �wiatem:@ Jad�am chleb, pi�am wod�,@ wiatr mnie owia�, deszcz mnie zmoczy�.@ Dlatego strze� si� mnie, odejd�.@ I dlatego zas�o� oczy.@ Odejd�, odejd�, ale nie po l�dzie.@ Odp�y�, odp�y�, ale nie po morzu.@ Odfru�, odfru�, dobry m�j,@ ale powietrza nie tykaj.@ Patrzmy w siebie zamkni�tymi oczami.@ M�wmy sobie zamkni�tymi ustami.@ Bierzmy si� przez gruby mur.@ Ma�o�mieszna para z nas:@ zamiast ksi�yca �wieci las,@ a podmuch zrywa twojej damie@ radioaktywny p�aszcz, Pyramie.@ Atlantyda Istnieli albo nie istnieli.@ Na wyspie albo nie na wyspie.@ Ocean albo nie ocean@ po�kn�� ich albo nie.@ Czy by�o komu kocha� kogo?@ Czy by�o komu walczy� z kim?@ Dzia�o si� wszystko albo nic@ tam albo nie tam.@ Miast siedem sta�o.@ Czy na pewno?@ Sta� wiecznie chcia�o.@ Gdzie dowody?@ Nie wymy�lili prochu, nie.@ Proch wymy�lili, tak.@ Przypuszczalni. W�tpliwi.@ Nie upami�tnieni.@ Nie wyj�ci z powietrza,@ z ognia, z wody, z ziemi.@ Nie zawarci w kamieniu@ ani w kropli deszczu.@ Nie mog�cy na serio@ pozowa� do przestr�g.@ Meteor spad�.@ To nie meteor.@ Wulkan wybuchn��.@ To nie wulkan.@ Kto� wo�a� co�.@ Niczego nikt.@ Na tej plus minus Atlantydzie.@ Z nie odbytej wyprawy w Himalaje Aha, wi�c to s� Himalaje.@ G�ry w biegu na ksi�yc.@ Chwila startu utrwalona@ na rozprutym nagle niebie.@ Pustynia chmur przebita.@ Uderzenie w nic.@ Echo - bia�a niemowa.@ Cisza.@ Yeti, ni�ej jest �roda,@ abecad�o, chleb@ i dwa a dwa to cztery,@ i topnieje �nieg.@ Jest czerwone jab�uszko@ przekrojone na krzy�.@ Yeti, nie tylko zbrodnie@ s� u nas mo�liwe.@ Yeti, nie wszystkie s�owa@ skazuj� na �mier�.@ Dziedziczymy nadziej� -@ dar zapominania.@ Zobaczysz, jak rodzimy@ dzieci na ruinach.@ Yeti, Szekspira mamy.@ Yeti, na skrzypcach gramy.@ Yeti, o zmroku@ zapalamy �wiat�o.@ Tu - ni ksi�yc, ni ziemia@ i �zy zamarzaj�.@ O Yeti P�twardowski,@ zastan�w si�, wr��!@ Tak w czterech �cianach lawin@ wo�a�am do Yeti@ przytupuj�c dla rozgrzewki@ na �niegu@ na wiecznym.@ Nic dwa razy Nic dwa razy si� nie zdarza@ i nie zdarzy. Z tej przyczyny@ zrodzili�my si� bez wprawy@ i pomrzemy bez rutyny.@ Cho�by�my uczniami byli@ najt�pszymi w szkole �wiata,@ nie b�dziemy repetowa�@ �adnej zimy ani lata.@ �aden dzie� si� nie powt�rzy,@ nie ma dw�ch podobnych nocy,@ dw�ch tych samych poca�unk�w,@ dw�ch jednakich spojrze� w oczy.@ Wczoraj, kiedy twoje imi�@ kto� wym�wi� przy mnie g�o�no,@ tak mi by�o, jakby r�a@ przez otwarte wpad�a okno.@ Dzi�, kiedy jeste�my razem,@ odwr�ci�am twarz ku �cianie.@ R�a? Jak wygl�da r�a?@ Czy to kwiat? A mo�e kamie,?@ Czemu ty si�, z�a godzino,@ z niepotrzebnym mieszasz l�kiem?@ Jeste� - a wi�c musisz min��.@ Miniesz - a wi�c to jest pi�kne.@ U�miechni�ci, wp�obj�ci@ spr�bujemy szuka� zgody,@ cho� r�nimy si� od siebie@ jak dwie krople czystej wody.@ Buffo Najpierw minie nasza mi�o��,@ potem sto i dwie�cie lat,@ potem zn�w b�dziemy razem:@ komediantka i komediant,@ ulubie�cy publiczno�ci,@ odegraj� nas w teatrze.@ Ma�a farsa z kupletami,@ troch� ta�ca, du�o �miechu,@ trafny rys obyczajowy@ i oklaski.@ B�dziesz �mieszny nieodparcie@ na tej scenie, z t� zazdro�ci�,@ w tym krawacie.@ Moja g�owa zawr�cona,@ moje serce i korona,@ g�upie serce p�kaj�ce@ i korona spadaj�ca.@ B�dziemy si� spotykali,@ rozstawali, �miech na sali,@ siedem rzek, siedem g�r@ mi�dzy sob� obmy�lali.@ I jakby nam by�o ma�o@ rzeczywistych kl�sk i cierpie�@ - dobijemy si� s�owami.@ A potem si� pok�onimy@ i to b�dzie farsy kres.@ Spektatorzy p�jd� spa�@ ubawiwszy si� do �ez.@ Oni b�d� �licznie �yli,@ oni mi�o�� ob�askawi�,@ tygrys b�dzie jad� z ich r�ki.@ A my wiecznie jacy� tacy,@ a my w czapkach z dzwoneczkami,@ w ich dzwonienie barbarzy�sko@ zas�uchani.@ Upami�tnienie Kochali si� w leszczynie@ pod s�o�cami rosy,@ suchych li�ci i ziemi@ nabrali we w�osy.@ Serce jask�ki