2167
Szczegóły |
Tytuł |
2167 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2167 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2167 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2167 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
RANDALL FRAKES
TERMINATOR 2: DZIE� S�DU
( Prze�o�yli : Piotr S�aby, Dorota Szandurska )
Dzie� sto dwudziesty sz�sty
BUENAVENTURA, MEXICO
19 czerwca 1984 roku
czwartek - 8:58 rano
Sara Jeanette Connor jecha�a przez rozleg�y i opustosza�y krajobraz, pe�en kaktus�w i piasku, w kierunku wy�aniaj�cego si� �a�cucha g�r ocienionego nabrzmia�ymi deszczem chmurami. B�yskawice rozb�yskiwa�y poza nimi jak gigantyczna lampa stroboskopy. Burza wisia�a w powietrzu.
W pewnym sensie Terminator mnie zabi� - "pomy�la�a Sara", sprawdzaj�c �adunki w kolcie Python 0,357 i wsuwaj�c go z powrotem do futera�u schowanego pod tablic� rozdzielcz� swego odkrytego jeepa. Z pewno�ci� nie by�a ju�, jak jeszcze kilka miesi�cy temu, naiwn� dziewi�tnastoletni� kelnerk�. Tamta umar�a, kiedy dwie osoby, kt�re kocha�a bardziej ni� w�asne �ycie - jej matka oraz ojciec dziecka rosn�cego w jej �onie - zosta�y brutalnie zamordowane. Ich �mier� ci�gle j� prze�ladowa�a, pomimo �e nauczy�a si� tak ukrywa� swoje uczucia, �eby nie mog�y zagrozi� jej utrzymaniu si� przy �yciu. Poniewa� prze�y� musi. Sara Connor by�a obecnie najwa�niejsz� istot� ludzk� na �wiecie.
Podnios�a do ucha walkmana i przes�ucha�a to, co nagra�a kilka minut temu, kiedy zatrzyma�a si�, �eby zatankowa� paliwo. Czy powinnam ci opowiedzie� o twoim ojcu? Popatrzy�a w d� na sw�j nabrzmiewaj�cy brzuch. Czy to zmieni twoj� decyzj� wys�ania go tutaj na �mier�?
Spr�bowa�a sobie wyobrazi� moment w przysz�o�ci, kiedy ten wyb�r m�g�by by� dokonany i wzdrygn�a si�. Ale je�li nie wy�lesz Kyle'a, nigdy nie b�dzie ciebie.
Ta szalona my�l oszo�omi�a j�. Kyle Reese, m�ody �o�nierz, kt�ry na ochotnika by� wys�any poprzez czas dla ochrony jej przed Terminatorem, i z kt�rym pocz�a syna po to, �eby syn m�g� wys�a� go z powrotem, �eby ... �a�cuch zdarze� sam si� wik�aj�cy. Przypomnia�a sobie, co jej nauczyciel w szkole �redniej, pan Bowland, zwyk� m�wi� o paradoksach: Wszech�wiat jest jednym wielkim pytonem po�eraj�cym sw�j w�asny ogon. Poczu�a si� jakby by�a marionetk� w r�kach Przeznaczenia, jedynie ogniwem w �a�cuchu przypadk�w. Z drugiej strony jej wola prze�ycia zdawa�a si� determinowa� przebieg wypadk�w. A mo�e ludzka wola by�a jedynie cz�stk� w za�o�onym z g�ry scenariuszu? Niewykluczone, �e reszta jej �ycia da odpowied� na to pytanie.
Jej g�os nadal dobiega� z magnetofonu: S�dz�, �e powiem ci o twoim ojcu. Jestem mu to winna. By� mo�e wystarczy ci wiedzie�, �e przez par� godzin, kiedy byli�my razem, kochali�my si� mi�o�ci�, dla kt�rej warto po�wi�ci� �ycie.
Wy��czy�a z trzaskiem magnetofon. S�owa brzmia�y zbyt banalnie, zbyt blado w por�wnaniu z jej �ywymi wspomnieniami. Sara chcia�a, �eby pewnego dnia jej syn pokocha� swojego ojca tak, jak ona go kocha�a. Ale sama nigdy nie by�a zbyt wymowna. Sfrustrowana, wyci�gn�a kaset� wrzucaj�c j� do schowka na r�kawiczki, na rosn�c� stert� identycznych C-90. Nazywa�a je "ksi��k�". Nagran� d�wi�kow� kronik�, kt�ra b�dzie potrzebna jej synowi, �eby prze�y�. Tego ranka Sara zarejestrowa�a opowie�� o przyj�ciu Terminatora sto dwadzie�cia sze�� dni temu. O tym, jak zosta� "zabity" trzy dni p�niej, i jakie zmiany zasz�y w jej �yciu w ci�gu tych dni. Gdy chodzi�a do college'u, marzy�a o po�lubieniu mi�ego m�czyzny i o prostym, wygodnym �yciu gdzie� na czystym, zielonym przedmie�ciu. To marzenie zosta�o zabite przez chodz�c� �mier�, kt�rej na imi� Terminator. Morduj�c tych, kt�rych kocha�a, nauczy� j� nienawidzie� ponad granice mo�liwo�ci. Sara zem�ci�a si� mia�d��c cyborga hydrauliczn� pras�. Jednak mysi o tym nie sprawia�a jej przyjemno�ci. Bo kiedy nacisn�a przycisk uruchamiaj�cy pras�, spadaj�c� w d� jak �elazna pi�� Boga - Sara umar�a tak�e. Odrodzi�a si� w�r�d krwi i smutku w �wiecie, kt�ry by� skazany na masow� zag�ad� i ogromne cierpienie. Wiedzia�a co�, czego jeszcze nie wiedzia� nikt: �e pewnego dnia komputer zaprojektowany do kontroli ameryka�skich si� uderzeniowych stanie si� "�ywy", i �e pierwsz� decyzj� Skyneta b�dzie, i� rodzaj ludzki ma by� wyt�piony. Sam komputer, bezpieczny w podziemnych, �wietnie chronionych kompleksach w G�rach Cheyenne, wykona pierwsze uderzenie poci�gaj�ce za sob� ognisty odwet. Na powierzchni za� ludzie b�d� si� zwijali w �miertelnych b�lach. Zmia�d�ona cywilizacja zamrze, gdy nastanie nuklearna zima. I nied�ugo maszyny Skyneta, wybudowane �eby by� jego oczyma, uszami i broni�, rozprzestrzeni� si� po ca�ej Ziemi zgarniaj�c sw�j �up. Komputer chcie� b�dzie, �eby �wiat zosta� pokryty wy��cznie niezliczonymi mechanicznymi odbiciami jego samego - ca�kowity egoista z bezpo�rednimi po��czeniami z automatycznymi fabrykami realizuj�cymi ten schemat. To by�a przysz�o��, o kt�rej opowiedzia� jej Kyle Reese. I w kt�r� uwierzy�a po przybyciu Terminatora. Sara wyci�gn�a r�k� i podrapa�a za uszami psa.
L�ni�cy, muskularny owczarek niemiecki rozci�gni�ty na miejscu dla pasa�era zwr�ci� na ni� na moment swoje czujne, br�zowe oczy, by po chwili powr�ci� do obserwacji w�skiej drogi i horyzontu. Gdyby ktokolwiek inny pr�bowa� go dotkn��, mia�by powa�ne k�opoty, o ile Sara nie rozkaza�aby inaczej. To zwierz� nie by�o zwyk�ym psem. Zosta� wyszkolony przez ekspert�w na �yw� bro�. Nie by�o to zbyt tanie. Sara opr�ni�a swoje konto w banku i zrealizowa�a polis� na �ycie swojej matki, aby kupi� psa obronnego, jeepa i bro�. Kieruj�c si� na po�udnie - nawet na sam koniec kontynentu je�li to by�oby konieczne dla ukrycia si� przed nadci�gaj�c� burz� Przeznaczenia - wykonywa�a Plan. Mia�a bezpiecznie wychowa� syna, ochrania� go przed tysi�cem mo�liwych wypadk�w, kt�re mog�yby pozbawi� �wiat swojego zbawiciela zanim nadejdzie jego czas. To w�a�nie stanowi�o teraz tre�� jej �ycia oraz jedyn� nadziej� dla reszty ludzko�ci.
Mia�a wystarczaj�c� ilo�� jedzenia i wody na pi�� dni, pe�ny bak benzyny i s�ownik hiszpa�sko-angielski. Odjecha�aby tak daleko jak by mog�a, a� do wyczerpania zapas�w, �eby tylko znale�� jaki� spos�b na zabezpieczenie siebie i dziecka. Nie obawia�a si�. W ci�gu tych trzech straszliwych dni odnalaz�a w sobie ukryte si�y, o istnieniu kt�rych nigdy nie wiedzia�a. Olbrzymi� odwag�, kt�r� przejawi�a walcz�c przeciw ogromnej przewadze. Straty by�y przyt�aczaj�ce, ale to ona wygra�a batali�. I nawet je�li byliby inni Terminatorzy, wys�ani aby sko�czy� to, czego nie m�g� zrobi� pierwszy, ona przygotuje si� do walki z nimi. Bowiem �adna maszyna nie skrzywdzi jej syna. Bolesna, t�skni�ca mi�o��, kt�r� do niego czu�a, da�a jej straszliw� nauczk�, �eby nikomu nigdy nie ufa�. Poniewa� ka�dy m�g� by� Terminatorem, zaprogramowanym przez Skyneta tak, �eby przekroczy� wieczno�� i rozerwa� jej dusz�.
Tej paranoi nauczy� j� Kyle Reese, do�wiadczony przez lata podchod�w w powojennych ruinach, lata zwalczania cyborg�w i renegat�w. Jak twierdzi�, by� �o�nierzem przez wi�kszo�� swojego �ycia. To by� jedyny spos�b, �eby prze�y� tam, w przysz�o�ci. "Potem", jak j� nazywa�. Prze�y� tam, gdzie pot�ne maszyny wojny przewraca�y ko�ci milion�w, martwych, o cia�ach spalonych lub napromieniowanych. Ale John Connor zebra� �a�osne szcz�tki tych, kt�rzy prze�yli, w �achmaniarsk� armi� oporu, i powoli ludzko�� zaczyna�a odbiera� teren metalowym w�adcom. A� pewnego dnia losy bitwy si� odwr�ci�y i Skynet desperacko, w przeb�ysku geniuszu wynalaz� maszyn� do poruszania si� w czasie, pierwsz� taktyczn� bron czasow�. I wys�a� �mierciono�nego emisariusza w podr� przez czas, aby ten wyeliminowa� Sar� i John Connor nigdy si� nie m�g� narodzi�. Si�y Johna przej�y kontrol� nad urz�dzeniami do poruszania si� w czasie i John wys�a� Kyle'a po to, �eby, je�li to mo�liwe, zatrzyma� Terminatora. To by�a w gruncie rzeczy misja samob�jcza, ale on zg�osi� si� dobrowolnie. By� prostym �o�nierzem i zdecydowa� si� po�wi�ci� w tym zam�cie historii, poniewa� kocha� Sar�.
Z pocz�tku Sara nie mog�a poj��, jak mog�a by� obiektem tak nieopanowanej nami�tno�ci. By�a wszak zwyczajnie wygl�daj�c� dziewczyn�, o br�zowych oczach i w�osach, o rysach wystarczaj�co przyjemnych, ale nic nadzwyczajnego. Jednak�e Kyle j� uwielbia�. No, mo�e niezupe�nie j�. On adorowa� w niej t�, kt�r� mia�a si� sta�: matk� Johna Connora, tygrysic�, kt�ra ochrania�a go przed kataklizmem. Wi�c Kyle przyby� przez burz� czasu do niemo�liwego �wiata, ca�y i tryskaj�cy �yciem. Do �wiata, kt�ry m�g� sobie tylko na p� wyobrazi�, gdy by� jeszcze dzieckiem, na podstawie opowie�ci starszych ludzi. Wyrwa� j� z zasi�gu Terminatora i kocha� si� z ni� w �agodnym uniesieniu. I w czasie tego gor�cego momentu, kiedy byli w swoich ramionach, Sara po��czy�a swoje cia�o i dusz� z Kyle'm, i dopiero wtedy uwierzy�a, �e jego mi�o�� jest prawdziwa. Oni dali jej poczucie rzeczywisto�ci. Daj�c �ycie Johnowi Connorowi, kt�ry pewnego dnia, gdy doro�nie, wy�le swojego ojca poprzez czas, Sara mog�a prze�y� Terminatora i pocz�� Johna Connora, kt�ry... pyton znowu si� skr�ca�.
Kiedy jeep wszed� w zakr�t, co� spad�o na kolana Sary. Zdj�cie z polaroidu. Na zapuszczonej stacji benzynowej, kilka mil temu, meksyka�ski ch�opiec podbieg� i zrobi� je ��daj�c pi�ciu dolar�w. Lituj�c si� nad nim da�a mu cztery, a zdj�cie rzuci�a na desk� rozdzielcz� samochodu. Popatrzy�a teraz zdziwiona na starsz� kobiet� patrz�c� na ni� ze zdj�cia. Jej twarz by�a nadal kremowo g�adka m�odo�ci�, nawet z lekkim zaczerwienieniem spowodowanym ci���, ale oczy by�y stare, tak stare, jak pomarszczony by� pracownik na stacji. Stare, poniewa� patrzy�y w bolesn� przesz�o�� i przera�aj�c� przysz�o��. Ale to, co dodawa�o jej lat, to by� ukryty u�miech Mony Lizy. Gdy ch�opiec robi� zdj�cie my�la�a o Kyle'u. Dopiero du�o p�niej dowiedzia�a si�, �e to w�a�nie zdj�cie John Connor da� mu dawno temu, gdy razem kryli si� w jakiej� brudnej dziurze, podczas gdy nocne niebo hucza�o od armady Skyneta. Kiedy�, w przysz�o�ci, Sara da je Johnowi, a ten da je Kyle'owi. I Kyle zakocha si� w jej enigmatycznym, t�sknym spojrzeniu, zastanawiaj�c si� i nigdy nie dowiaduj�c si�, �e ten u�miech by� spowodowany mi�o�ci� i �alem za nim. I to chyba b�dzie pocz�tek ko�a, cho� oczywi�cie ko�a nie maj� ani pocz�tk�w, ani ko�c�w. Ale teraz nie mog�a my�le� o nim. Musia�a my�le� o drodze przed sob� i znalezieniu bezpiecznego schronienia przed burz� i nadchodz�c� noc�.
Zacz�o pada�. Gor�ca, przenikaj�ca wszystko ulewa, kt�ra zmoczy�a jej oczy. Wyskoczy�a z wozu i naci�gn�a plandek�. Ale kiedy wsiad�a z powrotem, jej oczy nadal by�y wype�nione �zami. Zawzi�tym gestem star�a je i skierowa�a swojego jeepa wy�ej w g�ry.
Nowy �wiat
LOS ANGELES, CALIFORNIA
11 lipca 2029 roku
�roda - 9:01 rano
Ksi�yc w�a�nie wzeszed�, ale g�ste warstwy lekko radioaktywnych, czarnych jak �elazo kumulus�w nie przepuszcza�y �adnego �wiat�a. Samochody, zatrzymane w zardzewia�ych rz�dach, nieruchomo zderzak przy zderzaku, wygl�da�y jak zamro�ona rze�ba, kt�r� kto� m�g�by nazwa� "Ostatnia godzina szczytu". Budynki, wznosz�ce si� kiedy� nad drogami szybkiego ruchu, zosta�y rozsypane przez jak�� niewyobra�aln� si��, jak kopni�te zamki z piasku. Przenikaj�cy na wylot wiatr wia� przez pustkowie. P�dzi� �nieg w zaspy, ca�kowicie bia�e wobec zw�glonych rumowisk. Tu i tam le�a�y stosy spalonych ogniem ludzkich ko�ci, a poza nimi rozleg�a tundra czaszek w�r�d pogruchotanego betonu. Na pobliskim boisku intensywny �ar na wp� stopi� zestaw przyrz�d�w gimnastycznych, podmuch przewr�ci� hu�tawki na bok, przekrzywi� karuzel�. Nik�e hieroglify linii do gry w klasy, wtopione w asfalt, by�y nadal widoczne. A obok nich ciemne sylwetki ma�ych cia� wypalone w betonie, w mgnieniu oka, w trakcie gry. W pobli�u wypalonego i zardzewia�ego trzyko�owego roweru malutka czaszka jego w�a�ciciela rzuca straszne oskar�enie...
Trzy miliardy ludzi zako�czy�o swe istnienie 29 sierpnia 1997 roku. Ci, kt�rzy prze�yli nuklearny ogie�, nazwali t� wojn� Dniem S�du Ostatecznego. Przetrwali niewyobra�alny ogie� piekielny, a potem arktyczne zimno, tylko po to, �eby stan�� przed nowym koszmarem...
Metalowa stopa zdepta�a czaszk� dziecka jak porcelan� gdy pochromowany szkielet obci��ony masywnym karabinem bojowym, zatrzyma� si� na chwil� w zimnym podmuchu powietrza. Zrujnowane miasto odbija�o si� w hydraulicznie poruszanym szkielecie cyborga b�d�cego bojow� wersj� Terminatora serii 800, nieupi�kszonego, zwyk�ym pokryciem ze sk�ry dla kamufla�u. By�a to prymitywna przeciwludzka bro� kontrolowana przez Skyneta i przeznaczona do penetrowania zakamark�w i ukrytych dziur w mie�cie, w kt�rych gromadzi� si� ludzki �up. Jarz�ce si� oczy szkieletu lustrowa�y martwy teren bez emocji. W trakcie polowania ca�a jego inteligencja skupia�a si� w optycznych i termicznych sensorach,
Nagle dostrzeg� cel.
Na cyfrowej, geometrycznej mapie pokrywaj�cej jego skanery zobaczy� odleg��, biegn�c� figur�. Symbole i znaki graficzne gwa�townie pojawia�y si� na centralnym wy�wietlaczu, a cyfrowy m�zg maszyny projektowa� szereg mo�liwych trajektorii do celu. Najbardziej prawdopodobna trasa zosta�a pod�wietlona. Endoszkielet szybko podni�s� sw�j czterdziestowatowy, fazowo-plazmowy pulsacyjny karabin Westinghouse M-25. Skondensowany b�ysk wystrzeli� z lufy. Figura m�odego ch�opca w �achmanach zosta�a przebita centralnie. Jego klatka piersiowa wylecia�a na zewn�trz, wyparowuj�c w postaci czerwonych kryszta��w w mro�nym powietrzu. Zwali� si� na tl�c� kup� szlamu.
Partyzant trzymaj�cy wyrzutni� rakiet RPG wyr�s� za endoszkieletem nagle. Kiedy cyborg zacz�� si� odwraca�, �o�nierz odpali� rakiet�, kt�ra ze �wistem polecia�a w kierunku cz�ekokszta�tnej maszyny i jaskrawym wybuchem organicznej energii oderwa�a jej g�rn� cz��. Endoszkielet zrobi� kilka niepewnych krok�w i przewr�ci� si�, kopi�c konwulsyjnie nogami �nieg. �o�nierz przechodz�c splun�� na co�, co by�o teraz tylko bardzo kosztownym kawa�kiem z�omu i podszed� do kogo� kucaj�cego w cieniu. By�a to dr��ca, dziesi�cioletnia dziewczynka, nieomal zamro�ona w swoim podartym pulowerze. Z wahaniem podesz�a do ojca. Popatrzy�a ze strachem na endoszkielet na �niegu. �o�nierz po�o�y� uspokajaj�co r�k� na jej ramieniu i powiedzia�:
- M�wi�em ci, �e si� nie sko�czy, dop�ki si� nie sko�czy.
Potakn�a powa�nie. By�o to powiedzenie, kt�rego John Connor u�ywa� jako sloganu w swojej armii. Dawa�o ono ludziom si�� do kontynuowania walki.
Dla Skyneta ludzki up�r nie mia� sensu. Walczyli, cho� logika jego sztucznej inteligencji m�wi�a, �e zostali pobici. Nieugi�cie wylewali si� z rumowisk, jak bakteryjna plaga. Schematy ich kontratak�w by�y sprytne i trudne do przewidzenia. Do tego ludzie rozmna�ali si� na alarmuj�c� skal�. Ich ��dze seksualne rozpali�y si� w sytuacji zagro�enia ca�kowitym unicestwieniem. Chocia� przynajmniej o�miu lat trzeba by�o, aby m�odzi ludzie byli zdolni do walki, zacz�li mimo to wyprzedza� mo�liwo�ci produkcyjne Skyneta. I szybko uczyli si� znajdowa� czu�e miejsca w metalowej stra�y przedniej dziesi�tkuj�c jego armi� maszyn do zabijania.
Wkr�tce w�r�d �o�nierzy by�oby wi�cej ludzi ni� nie-ludzi. Hiperkomputer powa�nie pomyli� si� w sprawie, kt�r� gwa�townie analizowa�: ludzkiej woli. Do tej pory nie doszed� do niczego. A wojna wtacza�a si� w sw�j trzydziesty pierwszy rok.
Narastaj�cy d�wi�k rycz�cych turbin sprawi�, �e m�czyzna z�apa� c�rk� i rzuci� si� poprzez nier�wny teren do kryj�wki. Reflektory o�wietla�y teren, gdy patrolowa formacja lataj�cych My�liwych-Morderc�w przelecia�a nad g�ow� poruszaj�c si� w kierunku postrz�pionego horyzontu, roz�wietlonego przez sporadyczne b�yski i grzmot odleg�ej burzy.
Na skrzy�owaniu tego, co nazywa�o si� kiedy� ulicami Pico i Robertson, szala�a desperacka walka. �achmaniarska powsta�cza armia by�a z�o�ona z m�odych m�czyzn i kobiet. Pochodzili z kraj�w Po�udniowej Hemisfery, g��wnie z Afryki i Po�udniowej Ameryki, a kilkoro by�o z Australii. Wi�kszo�� tych, kt�rzy prze�yli wojn� pomi�dzy supermocarstwami P�nocnej Hemisfery, mieszka�a na po�udnie od r�wnika. Pod dow�dztwem Johna Connora przybyli do zrujnowanych miast, aby odebra� je stalowemu legionowi Skyneta.
Wybuchy energii krzy�owa�y si� na polu bitwy ukazuj�c w koszmarnych b�yskach zast�py atakuj�cych maszyn. Si�y komputera sk�ada�y si� z podobnych do czo�g�w ruchomych, urobotowionych platform z dzia�ami nazywanych My�liwymi-Mordercami; czworono�nych, biegaj�cych p�k�w dzia� zwanych Centurionami; lataj�cych My�liwych-Morderc�w; pe�zaj�cych bomb typu Silverfish, kt�re eksplodowa�y w�lizguj�c si� do ludzkich siedlisk, oraz cz�ekokszta�tnych Terminator�w o r�nym stopniu kamufla�u.
Grad pocisk�w wypala� w niszcz�cych wybuchach budynki, ziemi�, metal oraz cia�a. Na otwarty teren z �omotem wypad�a otwarta ci�ar�wka ze zwyczajowym uzbrojeniem. Tylny strzelec celowa� do lec�cego My�liwego-Mordercy r�cznie odpalanym pociskiem Stinger. Wie�yczka strzelnicza zakr�ci�a si� ze z�o�ci�, kiedy cz�owiek odpali� rakiet�. Pocisk przeci�� niebosk�on jak gor�cy n�, uderzaj�c w jedn� z turbin My�liwego-Mordercy. Niebo rozb�ysn�o p�omieniem, gdy pot�na maszyna spad�a na pole bitwy. Jedna z cz�ci rozp�aszczy�a to, co kiedy� by�o budynkiem, a druga rozbi�a ma�� grup� Centurion�w. Strzelec wrzasn�� zwyci�sko, ale szybko si� odwr�ci�, gdy us�ysza� za sob� grzmot, od kt�rego zadr�a�a ziemia. Pot�ny czo�g My�liwy-Morderca sprz�tn�� stert� rumowiska i potoczy� si� w jego kierunku niczym �ciana �elaza. �o�nierz mia� czas tylko na to, �eby krzykn�� nim g�sienice trzasn�y w ci�ar�wk� i rozgniot�y j� jak puszk� po piwie. O kilka przecznic dalej, w ciemnych k�tach i p�kni�ciach, kt�re kiedy� by�y deptakiem zakupowym Pawilonu Westside, szala� gwa�towny ogie� rozp�tany przez Terminator�w endoszkieletowych.
Wi�kszo�� �o�nierzy w armii Johna Connora by�a do siebie podobna: krwawi�ca, przemro�ona i owini�ta w �achmany ... To by�o drugie Valley Forge, tyle �e z lepszym uzbrojeniem. Cowan, siedemnastoletni partyzant, wychyli� si� z ukrycia i strzeli� z r�cznego granatnika prosto w grup� atakuj�cych Terminator�w zwalaj�c je z n�g. Le�a�y nieruchomo z podziurawionymi czaszkami. Ch�opiec gwa�townie zacz�� manipulowa� przy swojej broni pr�buj�c j� ponownie za�adowa�.
Jaki� m�czyzna wyszed� z cienia:
- Daj, pomog� ci - powiedzia� spokojnie si�gaj�c po granatnik.
Cowan instynktownie poczu�, �e co� jest nie w porz�dku. Owszem, obcy nosi� opask� partyzanta, ale by� to kolor z zesz�ego tygodnia. Cowan wpakowa� pot�ny pocisk do komory i poci�gn�� za spust. Si�a eksplozji odrzuci�a go do ty�u, na wielk� kup� rozbitego betonu. Ty� czaszki osmali�o mu gor�co fali uderzeniowej. Usiad� otumaniony czuj�c piek�cy b�l i krew wyciekaj�c� z lewego ucha. Zda� sobie z przera�eniem spraw� z tego, �e nie s�yszy t� stron�. Ale u�miechn�� si� z satysfakcj�, gdy zobaczy� co granatnik zrobi� z "cz�owiekiem": le�a� na ziemi nieomal przeci�ty na p�, ods�aniaj�c wewn�trzn� warstw� chromowanego metalu. Jego "kr�gos�up", czy te� wi�zka nauron�w, zosta� przeci�ty, iskrz�cy koniec wystawa� z porozrywanego cia�a. Terminator ci�ko oddycha�, jak umys�owo chory, po chwili jego silnik wykonawczy zatrzyma� si�, a oczy zmru�y�y. Cowan nie mia� czasu napawa� si� swoim zwyci�stwem, bowiem zaj�� si� powt�rnym �adowaniem broni. Tymczasem ze stosu gruz�w ze�lizn�a si� Silverfish i zatrzyma�a pomi�dzy jego nogami. Ch�opiec spojrza� w d� i krzykn��. Gwa�townie obr�ci� si� i skoczy� w ty�. Silverfish wybuchn�a rozrzucaj�c po ca�ym terenie ostre jak brzytwa i skwiercz�ce z gor�ca od�amki. Cowan b�yskawicznie przybra� pozycj� kuczn� �aduj�c r�wnocze�nie kolejny granat.
Teren by� g�sty od dymu i kurzu. Cowan podni�s� si� i chwiejnym krokiem przeszed� nad stert� gruz�w do korytarza. Oczy piek�y go od ostrego, gryz�cego dymu. Teraz ju� na pewno nie s�ysza� zbyt dobrze. Do tego jeszcze kawa�ek sk�ry i mi�nia mia� wydarty z przedramienia przez od�amek. Za moment przyp�yw b�lu b�dzie zbyt silny. Nadal jednak uwa�a� si� za szcz�ciarza. To, na ile by�o to prawd�, mia�o si� okaza� za chwil�.
Kiedy dotar� do skrzy�owania, co� nagle wychyn�o z dziury w pod�odze. By� to Terminator endoszkieletowy. Jego stalowa pi�� uderzy�a jak pot�ny m�ot. Granatnik potoczy� si� po korytarzu. Ch�opiec gwa�townie wci�gn�� powietrze. Po b�lu pozna�, �e co najmniej jedno z �eber ma z�amane. Cyborg podni�s� si� i stan�� nad nim. Uni�s� sw�j karabin bojowy i skierowa� w g�ow� Cowana. Tym razem nie by�o ucieczki. Czarny otw�r lufy karabinu Terminatora wskazywa� niesko�czono�� zako�czenia. To jest �mier� - pomy�la� ch�opiec. Za sekund� maszyna wystrza�em zmiecie jego g�ow� i wtedy ... wyda�o si�, �e czas gwa�townie zwolni�. Cowan popatrzy� na twarz Terminatora. Jego usta bez warg ods�oni�y emaliowane, tytanowe z�by. L�ni�ca czaszka wydawa�a si� �mia� z niego. Wysokiej technologii kostucha przychodz�ca po jego dusz�. B�yszcz�ce demonicznie czerwone oczy by�y w nim utkwione. Nie m�g�by nie trafi�. A jednak nie wypali�. Ch�opiec ze zdziwieniem wci�gn�� powietrze, zdumiony tym, �e jeszcze mo�e to robi�. Wydawa�o si�, �e min�o ju� wiele sekund. Nagle zda� sobie spraw�, �e Terminator si� nie rusza. I rzeczywi�cie, oczy maszyny zgas�y.
Ch�opiec z wielkim b�lem podci�gn�� si� po �cianie, �eby stan�� na chwiejnych nogach. Cyborg nadal wpatrywa� si� w miejsce, gdzie przed chwil� siedzia�. Z wahaniem podszed� do pochromowanego szkieletu i pchn�� go w klatk� piersiow�. Terminator zako�ysa� si�, a nast�pnie przewr�ci� na bok z g�uchym �omotem.
Jaki� partyzant pokaza� si� na ko�cu korytarza.
Cowan spojrza�. To by�a Bryn. Wielokrotnie razem walczyli. Teraz nie m�g� nic m�wi� tylko gapi� si�. Jego zmys�y ot�pia�y z powodu szoku i pulsuj�cego b�lu w ranach. W ko�cu zdo�a� wyksztusi� kilka s��w:
- On si� po prostu ... zatrzyma�.
Bryn ostro�nie podesz�a i spojrza�a na nieruchomy endoszkielet.
- One nigdy si� nie zatrzymuj� - powiedzia�a.
Obj�a go ramieniem i �agodnie poprowadzi�a w kierunku tego, co pozosta�o z ich oddzia�u. Za kilka minut mieli si� oboje dowiedzie� dlaczego endoszkielet w korytarzu rzeczywi�cie po prostu si� zatrzyma�.
W miejscu prowizorycznego ustawienia dzia�, na skraju pola bitwy, sta� pewien cz�owiek - zbyt wa�ny, �eby m�g� ryzykowa� �ycie na linii ognia - i obserwowa� bitw� przez polow� lornetk�. Sta� nieruchomo jak pos�g pomi�dzy krzycz�cymi technikami i oficerami. Mia� na sobie mundur genera�a partyzant�w. Pos�pnie opu�ciwszy lornetk� ods�oni� rysy czterdziestopi�cioletniego m�czyzny �yj�cego w wielkim stresie. Lewa strona jego twarzy by�a ci�ko pokiereszowana. Lecz nadal robi� wra�enie m�czyzny zaprawionego w ogniu trwaj�cej ca�e �ycie walki. Na jego bluzie wyszyty by� napis "CONNOR".
Connor s�ysza� za sob� trzaski ��czno�ci radiowej, g�osy podniesione pod wp�ywem wzrostu poziomu adrenaliny w ogniu walki, raporty padaj�ce ze stanowisk. Pochodzi�y z innych p�l walki - pa�stw i miast: San Francisco, Seattle, Albuquerque, Chicago (Nowy York zosta� opanowany przez maszyny wiele lat temu). G�osy m�wi�y w r�nych j�zykach; po hiszpa�sku, w suahili, po japo�sku, angielsku. To by�a pierwsza prawdziwie mi�dzynarodowa armia. Ochotnicy pochodzili z kraj�w najmniej zniszczonych przez wojn�. Przybyli, �eby razem prze�y�.
Dzisiaj walki przeciwko si�om Skyneta toczy�y si� na ca�ym �wiecie. Ale najwa�niejsze by�y te w G�rach Cheyenne w Colorado, gdzie by� umieszczony g��wny komputer. Druga co do wa�no�ci bitwa toczy�a si� tutaj, na Zachodnim Wybrze�u, gdzie najwa�niejszym celem by� drugi z najwi�kszych i najlepiej strze�onych podziemnych kompleks�w Skyneta. Obszerny teren by� otoczony �mierciono�n� koncentracj� maszyn obronnych i w ci�gu ostatnich dwu dni by�o coraz wi�cej ofiar �miertelnych, ale John wiedzia�, �e w ko�cu wygraj�. Mieli teraz du�� si�� ognia i, co wa�niejsze, wol� zwyci�stwa. Jednak �mier� tylu ofiar ci��y�a mu. Tak wiele m�odych m�czyzn i kobiet desperacko chcia�o rozpocz�� nowe �ycie, kiedy ju� wyschnie krew po bitwie. To, �e widzia� �o�nierzy walcz�cych wraz z nim od tylu lat i dziesi�tkowanych przez metalowych skurwysyn�w teraz, pod sam koniec walki, doprowadza�o go do w�ciek�o�ci. Wszech�wiat nie by� ani sprawiedliwy, ani mi�y. Je�eli istnia� B�g, to jego mi�o�� po��czona z czterdziestopi�ciocent�wk� mog�aby przyda� si� na kupno kawy. Nie wydawa�o si�, �eby ktokolwiek w Kosmosie co� kontrolowa�. Ka�dy cz�owiek odpowiada� za siebie dop�ki istnia� Skynet i wype�nia� pustk� pozostawion� przez pozornie niezainteresowanego Boga. Wizja Skyneta by�a idea�em kontroli. Zasadniczym marzeniem cz�owieka by�o eliminowanie z�ych ludzi. A Skynet mia� k�opot z wydzieleniem tych z�ych. Wi�c ca�a ludzko�� w swoim biologicznym nieporz�dku sta�a si� mu niepotrzebna. Dla tej maszyny-Boga przebaczanie po prostu si� nie liczy�o. Tylko ch�odna zemsta za grzechy przesz�o�ci.
John zmierza� do zako�czenia tej wojny i do rozpocz�cia �ycia na nowo, aby poprawi� b��dy historii. Ale, jak inni genera�owie z przesz�o�ci, nie by� pewien, jaki rodzaj �wiata by�by mo�liwy. Mia� jedynie czas na strategiczne planowanie wojny. Nie dochodzi�o do niego, �e po zako�czeniu konfliktu b�dzie tak�e �ycie. Zawsze wydawa�o mu si� to takie odleg�e. Jak horyzont b�d�cy zawsze poza zasi�giem, niewa�ne jak d�ugo d��y si� do niego.
Co� si� dzia�o nad skrzy�owaniem Pico i Robertson. John podni�s� swoje szk�a ponownie i przybli�y� obraz lataj�cego My�liwego-Mordercy. Gwa�townie wiruj�c i trac�c panowanie jak frisbee, ci�gn�� w d�, aby wybuchn�� pot�n� kul� ognia roz�wietlaj�c� spustoszony teren doko�a. Kto� w�a�nie zrobi� dobre morderstwo. Je�eli prze�y�, John by go udekorowa�. Ale inni dwaj My�liwi-Mordercy tak�e nagle pochylili si� i pod szalonym k�tem spad�e na ziemi� nie b�d�c wcze�niej trafionymi. W jaskrawym p�omieniu pal�cych si� resztek John zobaczy� dziwaczny widok: oddzia� endoszkielet�w sta� w pobli�u nienormalnie zatrzymany w miejscu, jak �o�nierzyki-zabawki. Ich metalowe powierzchnie b�yszcza�y w p�omieniach. Odg�osy wybuch�w cich�y, a� niewyt�umaczalnie umilk�y wszystkie naraz. Armia Johna zacz�a ostro�nie wychodzi� z ukrycia i podchodzi� do znieruchomia�ych maszyn. Inny lataj�cy My�liwy-Morderca w odleg�o�ci oko�o mili od miejsca walki rzuci� si� w d� po �mier� w p�omieniach. John by� zdziwiony widz�c niebo wolne od bojowych maszyn. Przelecia� wzrokiem pole bitwy. �adna z broni Skyneta si� nie rusza�a! I wtedy zdarzy�a si� rzecz niesamowita - wszystko ucich�o. Wszystko, co John teraz s�ysza�, to szum wiatru wysoko w g�rze. �adnych dzia�. �adnych eksplozji. �adnego j�ku turbin czy warkotu silnik�w. Nawet radioodbiorniki za nim zamilk�y. Nagle jeden g�os zacz�� g�o�no, z przera�liw� emocj� wyczuwaln� pod opanowanym g�osem, m�wi�:
- Tu Dywizja z Nowego Orleanu. Oni si� nie ruszaj�! Oni... po prostu si� zatrzymali ! Inny g�os wszed� na lini�:
- Tu Chicago! Mordercy si� przewracaj�... M�j Bo�e, oni si� wszyscy rozbili!
Na�o�y� si� inny g�os:
- Donosz� z San Francisco! Nie wiem co si� dzieje! Terminatorzy po prostu tam stoj�! Inny:
- Nikt nie wyszed� nas zatrzyma�. Jeste�my teraz wewn�trz fabryki. Wszystkie radiostacje zacz�y na raz papla� wiadomo�ci. Ale John ju� wiedzia� co si� sta�o. Wiedzia� to przez wi�kszo�� swojego �ycia.
Porucznik Fuentes zbli�y� si� i stoj�c obok Johna przypatrywa� si� scenie poni�ej. M�wi� tak cicho, �e John nieomal go nie s�ysza�:
- W�a�nie dostali�my potwierdzenie... Skynet zosta� spenetrowany i zniszczony.
Obydwaj m�czy�ni popatrzyli na siebie. Ich twarze by�y blade z wra�enia i �wiadomo�ci, jak ca�kowicie puste mog� si� wydawa�.
- Wojna si� sko�czy�a, John. Wygrali�my.
Fuentes wci�gn�� powietrze, wydawa�o mu si�, �e pierwszy raz w tym stuleciu. Wraz z tlenem przysz�a emocja. Zacz�a jakby kapa�. Narastaj�ce napi�cie buchn�o z jego p�uc jak triumfalny okrzyk. To by� krzyk, kt�ry przeszed� w grzmi�ce owacje powtarzane d�ugo w ci�gu dnia i nast�pnej nocy, gdy zwyci�zcy podnosili oczy w niebo pozbawione maszyn i wiedzieli, �e d�uga wojna sko�czy�a si� naprawd�.
Teraz John Connor m�g� jedynie upa�� na kolana. Ale by�o jeszcze co� do zrobienia. Du�o wi�cej, zanim naprawd� b�dzie m�g� swobodnie oddycha�. I zacznie to robi� w samym wn�trzu Bestii. Wzi�� do r�ki mikrofon radiostacji i zacz�� wydawa� rozkazy. Rozkazy, do wydawania kt�rych si� urodzi�...
Kap�an Przeznaczenia
Oni nie weszli tak po prostu. Pomimo �e g��wny komputer w Colorado zosta� zniszczony, by�y jeszcze setki autonomicznych Terminator�w nie b�d�ce pod bezpo�redni� kontrol� o�rodk�w dowodzenia i nadal mog�ce wyszukiwa� i unieszkodliwia� ludzkie cele. Wewn�trzne baterie mog�y podtrzyma� ich �mierciono�no�� przez setki lat. John zdawa� sobie spraw�, �e ofiary, pomimo tego, �e wojna si� sko�czy�a, b�d� si� zdarza� do czasu, gdy wszyscy Terminatorzy zostan� wyeliminowani.
Musieli si� przebi� do wn�trza kompleksu przez tuziny niezale�nych Terminator�w. Dopiero trzy godziny p�niej miejsce by�o czyste. Specjalna formacja saper�w stworzy�a ochron� dla ekipy technicznej, kiedy wje�d�ali pot�n� wind� towarow� do wn�trza budynku. Byli ma�ymi figurkami na otwartej platformie, gdy zje�d�ali pod k�tem czterdziestu pi�ciu stopni betonowym tunelem, b�d�cym ma�� plamk� na rozbudowanym ponad miar� przemys�owym krajobrazie.
Kilka minut p�niej winda si� zatrzyma�a i ludzie wkroczyli w nieznany �wiat zaprojektowany przez maszyny dla maszyn.
Architektura by�a obca, kompletnie pozbawiona ludzkiej estetyki, nawet bez takich podstawowych w ludzkim �wiecie element�w jak ga�ki do drzwi i o�wietlenie. Ale Johnowi wydawa�o si�, �e by� tu w swoich snach wiele razy. "Ca�e moje �ycie - my�la� z b�lem w piersi - pr�bowa�em sobie wyobrazi� jak to wygl�da i teraz naprawd� tutaj jestem".
Przeprowadzi� niespokojnych m�czyzn obok podobnych do pomnik�w Terminator�w, unieruchomionych podobnie do tych na powierzchni. Przechodzili obok
technik�w, poruszaj�cych si� po niesko�czonych korytarzach jak owady we wn�trzu nie�ywego ju� Skyneta. Kiedy mijali zesp� Johna u�miechali si� i salutowali, mimo �e John nie nosi� �adnych oznak stopnia. Wszyscy go znali.
By� jednym z nielicznych dow�dc�w we wszystkich stoczonych wojnach, kt�ry prawdziwie zas�u�y� sobie na szacunek swoich oddzia��w jako cz�owiek. Kiedy wi�kszo�� z tych, co prze�yli, kurczy�a si� ze strachu przed cieniem kolosa, jakim by� Skynet, John Connor wyszed� z ukrycia i granatami wysadza� g�sienice je�d��cych My�liwych-Morderc�w. Zamiast z powrotem rzuca� si� do ukrycia, on stawa� przy p�on�cym wraku przepompowuj�c nie spalone paliwo do swojego wozu bojowego. Nie by�o takiej rzeczy z tych, kt�re kaza� wykona� swojej armii, jakiej by wcze�niej sam nie wykonywa�. I, co wa�niejsze, z nieodgadnion� pewno�ci� wiedzia� co trzeba by�o robi�. To stworzy�o tak� lojalno�� i zaufanie, jakiej nie mog�aby wywo�a� �adna maszyna. Lecz mimo to trudno by�o tak naprawd� go pozna�. Fuentes, kt�ry walczy� rami� w rami� ze swoim dow�dc� przez ostatnie pi�� lat, czu� t� r�nic� pomi�dzy nimi. Byli towarzyszami broni, kt�rzy mogli sobie powierzy� w�asne �ycie, ale nie byli przyjaci�mi.
John by� bardziej charyzmatyczny i przyst�pny przed laty, kiedy tworzy� swoj� armi� buduj�c poczucie wi�zi pomi�dzy sob� i rosn�cym legionem obcych ludzi. Mo�na by odnie�� wra�enie, �e by�o to cz�ci� techniki rekrutacyjnej: serdeczno�� wynikaj�ca bardziej z potrzeby ni� ch�ci. Ale kiedy mia� dwadzie�cia par� lat osobista tragedia kaza�a mu si� z powrotem g��biej wycofa� do szarego wi�zienia odpowiedzialno�ci, w kt�rym tkwi� od zawsze.
Wiadomo�� przyni�s� Fuentes. John tkwi� w kraterze po wybuchu daj�c ko�cowe wskaz�wki nastoletnim �o�nierzom. Byli pogodni, ch�tni i pos�uszni. Wszyscy mieli zgin�� w zmiennych kolejach bitwy, kt�ra doprowadzi�a do ko�cowego zwyci�stwa. Widzia� jak wyczo�guj� si� z ruin o�wietlonych �wiat�em ksi�yca. Fuentes zwr�ci� si� do Johna pr�buj�c zachowa� spok�j przy zdawaniu nocnego raportu z pola bitwy: konw�j z dostawami z Meksyku zosta� wci�gni�ty w zasadzk� przez oddzia� My�liwych-Morderc�w, nikt nie prze�y�.
John wys�ucha� i tylko kiwn�� g�ow�, W tej wojnie pe�nej pora�ek by�a to po prostu jedna pora�ka wi�cej. Dostawa by�a wa�na, ale posiadali jeszcze zapasy, kt�re mogli wykorzysta�. John uodporni� si� na straty w czasie tych lat. Ludzie zawsze umierali w tej wojnie. Tacy jak w�a�nie wys�any na patrol oddzia� nastolatk�w. Nawet groza �mierci mo�e zoboj�tnie� je�eli zdarza si� wystarczaj�co cz�sto.
To wszystko Fuentes doskonale wiedzia�. I w innych warunkach nie uwa�a�by tej reakcji za dziwn�. Kiedy jego obecno�� nie by�a potrzebna, genera� pogr��a� si� w my�lach, szczeg�lnie wtedy, gdy wysy�a� setki ludzi na beznadziejn� walk� tylko po to, �eby zyska� na czasie dla stworzenia armii. Ale przechodzi� nad tym szybko do porz�dku, got�w do kontynuowania walki, prowadzony przez pewno�� ko�cowego zwyci�stwa. Ta ilo�� ofiar by�a niezb�dna. Ale Fuentes wiedzia� tak�e to, co wiedzia� John...
Tym konwojem dowodzi�a Sara Connor. Wprawdzie zosta�a ju� wy��czona z dzia�a�, ale Sara zawsze post�powa�a po swojemu i niewielu ludzi mia�o rang� lub odwag� wystarczaj�c�, by j� zatrzyma�. Nawet John si� jej obawia�. By�a nie tylko doskona�ym �o�nierzem, lecz tak�e ekspertem w sprawach taktyki. Ale w ko�cu kiedy� nawet najlepszy �o�nierz mo�e by� pokonany przez przewa�aj�c� si�� ognia. Tak jak w tym przypadku.
Wi�c Fuentes uwa�a� za dziwne, �e John jedynie pokiwa� g�ow�, kiedy powiedzia� mu, �e jego matka nie �yje. Kiedy wie�ci rozejd� si� szerzej, ludzie, kt�rzy znali j� i szanowali tylko s�dz�c po opinii, b�d� szlocha�. Sara Connor by�a nieomal tak legendarna jak jej syn. John podzi�kowa� Fuentesowi za informacje i odszed�. To by�o wszystko, co zrobi�.
P�niej Fuentes natkn�� si� na Johna zgi�tego nad swoim ��kiem, �kaj�cego. Cicho wycofa� si�. To by� jedyny raz, gdy widzia� tego wielkiego cz�owieka p�acz�cego. Od tego czasu John nigdy nie m�wi� o swojej matce. Wydawa�o si�, �e jego dusz� przykrojono na miar� munduru.
Fuentes przepada� za Johnem Connorem, ale nie czu� si� zbyt pewnie w jego towarzystwie, a na pewno ju� nie chcia�by by� w jego sk�rze. Kiedy przygl�da� si� uwa�nie, widzia� smutek w oczach Johna, tak jakby cena zwyci�stwa by�a zbyt wysoka, a rany zbyt bolesne, �eby mog�y by� szybko wyleczone. W rzeczywisto�ci im dalej wchodzili do wn�trza, tym bardziej Connor wydawa� si� przygn�biony. Tak jakby tam, na dole, by�o co�, czego si� obawia�.
Podeszli do du�ych, otwartych drzwi podziemnych. W rozleg�ej sali panowa�a o�ywiona krz�tanina. Mia�a rozmiary sali gimnastycznej, ca�kowicie zastawionej nie wiadomo do czego s�u��cymi maszynami. Technicy kl�kali jak kap�ani przed o�tarzem maszyny-boga, a� po brzegi wprowadzaj�c sondy do uk�ad�w scalonych podobnych do drapaczy chmur terminali. Szybko odczytywali dane ze zbior�w por�wnuj�c je z tymi, kt�re wcze�niej odkodowali. Podw�jnie sprawdzali informacje podane przez Johna i dziwnym trafem mu znane.
John i jego ludzie zbli�yli si� do grupki technik�w, kt�rzy powyci�gali wiele dolnych paneli i bezpo�rednio wczytywali si� we wn�trze u�ywaj�c przeno�nych terminali przyci�gni�tych na k�kach. W wojnie przeciw maszynom wielu �o�nierzy by�o specjalistami od techniki. Dzieci-geniusze, kt�re zdoby�y swoj� wiedz� w bombardowanych bibliotekach i na polu bitwy. Ludzie, kt�rzy musieli my�le� nie tylko na stoj�co, ale tak�e w biegu. John zgromadzi� najlepszych, �eby z�ama� kod maszyn Skyneta, przestudiowa� jego plany, my�li i przeanalizowa� dane. "Ogie� zwalcza si� ogniem" - pomy�la� John, kiedy dumnie patrzy� jak poruszaj� si� z b�yskawiczn� pewno�ci�. Byli jednym z filar�w zwyci�stwa.
Technik-specjalista Winn obejrza� si�. By� to nadpobudliwy typ cz�owieka, kt�ry wykaza� si� olbrzymi� energi� i inteligencj� dowodz�c oddzia�em chrono. Nerwowo przywita� Johna i powiedzia� mu, �e s� nieomal gotowi.
- Czy on tu jest? - zapyta� John nieswoim g�osem.
Winn potakn�� i wskaza� g�ow� grup� technik�w na drugim ko�cu sali. Pomi�dzy nimi sta� m�ody �o�nierz obs�ugiwany jak cz�onek rodziny kr�lewskiej. John zamkn�� oczy i powstrzyma� emocje. To by� Kyle Reese.
John ruszy� w jego stron� maj�c intensywne uczucie d�ja vu. Jego cia�o wydawa�o mu si� nienamacalne, unosz�ce si� nad morzem ci�kiego smutku. T�skni� za tym dniem s�odkiego zwyci�stwa i obawia� gorzkiego ostrza tego, co mia�, co musia� zrobi�.
Kyle sko�czy� �ci�ganie munduru. Technicy zacz�li smarowa� jego cia�o kwa�no �mierdz�c� galaret�.
Fuentes zmarszczy� nos:
- Co to jest?
Winn odwr�ci� si� i odpowiedzia�:
- Galareta przewodz�ca, po to, �eby pole czasowe sz�o za jego konturami.
Fuentes nie wiedzia� co on m�wi i co ten ca�y numer z podr� w czasie ma oznacza�. John pr�bowa� mu wyt�umaczy�, ale brzmia�o to jak jaka� techniczna abrakadabra. Fuentes nienawidzi� bycia tutaj, w otoczeniu maszyn, z kt�rymi walczy� tak ci�ko, aby je pokona�. Nienawidzi� wszystkich maszyn z wyj�tkiem jednej, prostej, wisz�cej na jego ramieniu. Bro� to jedyne dobre maszyny. Wiedzia�, �e jego nienawi�� jest irracjonalna. John mu cierpliwie t�umaczy�, �e maszyny nie s� ani dobre, ani z�e. Tylko ludzie. Skynet zosta� zbudowany przez ludzi. Ludzi, kt�rzy obawiali si� siebie ze swoj� broni�. Wi�c zbudowali urz�dzenie, kt�re podnios�o ich paranoj� do n-tej pot�gi.
Wszystko dobrze, ale Fuentes nadal chcia� si� st�d wydosta�. Tam, na g�rze, jego oddzia� �wi�towa� zwyci�stwo przy samogonie i nowej partii puszkowanego jedzenia, kt�re odkryli kilka dni temu. Tak�e jego kobieta czeka�a tam na g�rze. John powiedzia�, �e jest jeszcze co� do zrobienia. Fuentes si� zgodzi�. Ale nie tutaj, lecz tam, na g�rze, przy gor�cych ogniskach zwyci�stwa. Lecz Fuentes bardziej ni� ktokolwiek inny do�wiadczy� m�dro�ci Johna, wi�c pr�bowa� zwalczy� rosn�c� klaustrofobi�.
John obserwowa� twarz Kyle'a. Dziwnie jest patrze� na g�adk� twarz m�odszego od siebie m�czyzny i wiedzie�, �e jest on twoim ojcem. Kyle oddycha� g��boko i powoli, okazuj�c opanowanie podczas szykowania si� do tego, do czego nie mo�na si� przygotowa�: podr�y w czasie. Tylko John wyczuwa� ukryty strach pod zawzi�tym wyrazem twarzy, gdy technik wstrzykiwa� mu w �y�� syntetyczn� adrenalin� przysposabiaj�c� jego mi�nie do walki.
Technicy odeszli i nagle John znalaz� si� obok Kyle'a. M�czy�ni popatrzyli na siebie. Nie byli przyjaci�mi. Gdyby mieli wi�cej czasu, na pewno by nimi zostali. Ale do tego dnia John widzia� Kyle'a tylko pi�� razy. Dopiero za drugim razem John us�ysza� jego nazwisko i zda� sobie spraw� z tego, kim on naprawd� jest. Wtedy nic nie powiedzia�. Pomimo �e matka powiedzia�a mu o ojcu i o tym, co by�o mu przeznaczone, John tak naprawd� nie chcia� tego zaakceptowa�. W rzeczywisto�ci przez pewien czas John buntowa� si� przeciwko ca�emu pomys�owi z "jego Przeznaczeniem". A� przysz�a wojna i maszyny zaatakowa�y. Wtedy wszystko, co Sara Connor mu powiedzia�a, przera�aj�co zaistnia�o. Ka�dy straszny moment, jak tykni�cie kosmicznego zegara wybijaj�cego koleje historii ze �lepym pos�usze�stwem. A teraz zegar wybija� to, co by�o dla niego najstraszniejsze. By�o tak du�o do powiedzenia. Nie by�o na to czasu. Ani potrzeby. Zmiesza�oby to tylko Kyle'a w momencie, kiedy musia� si� najbardziej skupi�. I to Kyle w ko�cu przem�wi�, niepewny w obecno�ci Johna Connora:
- Czy wiedzia� pan, �e b�d� tym, kt�ry si� zg�osi na ochotnika?
John przytakn��, zmuszaj�c twarz do u�miechu dla dodania �o�nierzowi odwagi:
- Zawsze wiedzia�em. Sara mi powiedzia�a.
M�ody �o�nierz zamar� ze zdumienia. Zaczyna� zdawa� sobie spraw�, dlaczego jego nazwisko zosta�o wybrane z listy bardziej do�wiadczonych ochotnik�w. Dlaczego, kiedy po raz pierwszy powiedzia� Johnowi, jak si� nazywa, ten zareagowa� tak dziwnie. Kyle by� cz�ci� historii, kt�ra jeszcze si� nie wydarzy�a, a kt�r� John od dawna zna�. To mo�e dlatego przeniesiono go do oddzia�u Johna. Dlatego by� tak blisko niego. I jednocze�nie tak daleko.
Kiedy� Kyle znalaz� si� obok dow�dcy stoj�c na czatach. Ten si�gn��, impulsywnie, jak si� zdawa�o Kyle'owi, do swojego pokrytego krwi� munduru polowego i poda� mu wyblak��, poskr�can� fotografi� swojej matki. Potem bez s�owa oddali� si� na obch�d oddzia��w. Kyle pami�ta�, jak wpatrywa� si� w ma�y, wyblak�y obraz Sary Connor. Wielu m�czyzn nosi�o jej portret jak relikwi� przy sobie, ale by�y to marne kopie. Ta - by�a orygina�em. By� to dziwny gest ze strony dow�dcy, kt�ry z wyj�tkiem dekorowania nie wyr�nia� nikogo. Od tego czasu John prawie nie odzywa� si� do niego, poza wydawaniem rozkaz�w. Wygl�da�o to tak, jakby chcia� go przy sobie zatrzyma� unikaj�c jednocze�nie. Po co? Tak musi by�. Gwa�townie duma i wzruszenie nap�yn�y fal�.
John zapyta�:
- Czy oni ci stre�cili?
- Tak, prosz� pana. Wiem co robi�, ale nie jestem pewien dlaczego.
John powiedzia�:
- Wiesz tyle, ile potrzeba, aby wykona� zadanie. Kyle zesztywnia�:
- Yes, sir.
Wtedy John zrobi� co�, co zaskoczy�o Fuentesa swoj� poufa�o�ci�. Wyci�gn�� r�ce, przyci�gaj�c Kyle'a w braterskim, mocnym u�cisku. Kyle zmiesza� si�, John doda�:
- I tobie si� uda. - By�o to powiedziane z nieprawdopodobn�, olbrzymi� pewno�ci�. John zdawa� si� opanowywa� i dalej m�wi� spokojniejszym tonem: - Zak�adaj�c, �e nie od�o�ysz swej broni ani na chwil�.
- Nie od�o��, sir.
- Czy zapami�ta�e�, co kaza�em ci jej powiedzie�?
Z subtelnej zmiany w tonie g�osu dow�dcy Kyle zrozumia�, �e by�o to bardzo osobiste i niezmiernie wa�ne. Wzi�� oddech i powiedzia�:
- Ka�de s�owo, sir.
John zamkn�� oczy i odwr�ci� si�. Kyle spostrzeg� jednak g��boki wyraz smutku na twarzy dow�dcy. To nie by� wyraz twarzy, kt�ry mia� zobaczy�. Zak�opota�o go to, ale zbli�y� si� Winn i powiedzia�:
- Got�w, sier�ancie?
Kyle skin�� g�ow� i zosta� przeprowadzony przez kilka prowizorycznych barier, kt�re przeniesiono do dw�ch pot�nych, pochromowanych pier�cieni generatora podr�y w czasie. Te dwa pier�cienie, zawieszone jeden wewn�trz drugiego nad okr�g�� dziur� w �rodku pod�ogi, swobodnie unosi�y si� w polu elektromagnetycznym.
Kyle z wahaniem wszed� na pierwszy pier�cie�. Nieznacznie zabalansowa� cia�em. Potem ostro�nie przesun�� si� na wewn�trzny pier�cie� i, wstrzymuj�c oddech, zajrza� do dziury. Poni�ej le�a�a rozleg�a i przera�liwa ciemno��. Obejrza� si� na Johna. Jego mesjasz czeka�, a� wejdzie w t� czelu��.
John powiedzia�: Czasami musisz zaufa� maszynie. Kyle zaufa�by tylko jednej osobie - swojemu dow�dcy. Dziewi�tnastoletni wojownik nabra� tchu i wszed� w otwart� przestrze�. Wszyscy zamarli.
Zdziwiony Kyle spojrza� w d�. Porusza� si� w powietrzu unoszony przez niewidoczne pole si�owe w �rodku pier�cieni. Winn zwr�ci� si� do technik�w i nakaza� rozpocz�cie operacji przesuni�cia w czasie. Kilku z nich wpisa�o dane do swoich przeno�nych terminali.
Pier�cienie pocz�y wirowa� powoli wok� siebie na r�nych osiach, jak jaki� skomplikowany �yroskop. Nat�enie pola si�owego wzros�o i ich d�wi�ki zacz�y si� nak�ada� tworz�c dziwaczn� harmoni�. Wszyscy cofn�li si� kiedy pod�oga otworzy�a si�, p�kaj�c jak ciasto rozchodz�ce si� na boki. Pier�cienie kr�ci�y si� coraz szybciej nad rozst�puj�c� si� pod�og�. Nast�pnie zesz�y si� zabieraj�c Kyle'a ze sob�.
Jego oczy odszuka�y Johna i zatrzyma�y si� na nim na chwil�. Jednocze�nie opuszcza� si� w niewiarygodnie rozleg�� przestrze�... Generator pola czasu.
John zbli�y� si� do brzegu i patrzy� jak staje si� malutk� figurk� i znika. Pier�cienie kr�ci�y si� teraz tak szybko, �e nieomal znikn�y tworz�c obr�cze wiruj�cej stali. Harmoniczne d�wi�ki podnios�y si� o kilka ton�w, rycz�c niezamierzon� melodi�, kt�ra szarpa�a trzewia. Ma�e iskry elektryczne zacz�y wyskakiwa� ze �cian generatora. John pochyli� si� nad brzegiem pozornie zahipnotyzowany. Czujny Fuentes pochwyci� go zanim, przesun�wszy sw�j �rodek ci�ko�ci, wpad�. B�yski wystrzeliwa�y z generatora i w postaci smug przelatywa�y nad g�owami zgromadzonych w sali technik�w. Winn pochyli� g�ow� wdychaj�c silny zapach ozonu. Kondensowa�a si� pot�na porcja energii. Wszyscy skryli si� za prowizoryczne zapory i gwa�townie naci�gali okulary ochronne. To mia�o by� pot�ne, a Kyle Reese by� dok�adnie w �rodku tego.
Sala poni�ej sta�a si� piekielnym centrum energii z m�odym �o�nierzem w �rodku. Brz�czenie i trzaski generatora tworzy�y og�uszaj�cy grzmot. Serce Johna bi�o jak m�ot. Sala by�a wype�niona gor�cym, bia�ym �wiat�em. Bez okular�w ochronnych zostaliby o�lepieni.
Kiedy o�lepiaj�ce �wiat�o os�ab�o, zobaczyli puste pier�cienie. Stopniowo zatrzyma�y si�, dymi�ce i wypalone. Kyle rozp�yn�� si� w tej wiecznej podr�y w czasie. Co dziwne, w jego miejsce pojawi�a si� kula wype�niona
wiruj�cymi odpadkami: zgniecionymi puszkami po piwie, wyblak�ymi gazetami z 1984 r. i innymi �mieciami. Fuentes powoli opu�ci� swoje okulary:
- Madre di Dios!
Winn ostro�nie zbli�y� si� do brzegu i spojrza� w d�. Iskry tryska�y gasn�c momentalnie. Odpadki przesta�y wirowa�.
- To dzia�a - powiedzia� z podnieceniem Winn. - Przestrze� z tera�niejszo�ci zosta�a zast�piona przestrzeni� z 1984 roku!
John odszed� zdejmuj�c okulary. Jego oczy nadal przystosowywa�y si� do braku �wiat�a. Fuentes zapyta� go:
- Co si� stanie z sier�antem Reesem, sir? Mam na my�li, co si� z nim sta�o!
Spojrzenie Johna zdawa�o si� b��dzi� w innym czasie i miejscu.
- On wykona swoje zadanie i... umrze. Fuentes kiwn�� g�ow�:
- On jest dobrym �o�nierzem.
- Oraz moim ojcem... - doda� uroczy�cie John z rozpacz� w oczach.
Fuentes otworzy� oczy ze zdziwienia. Teraz wiedzia�, czego tu na dole tak bardzo obawia� si� John. I dlaczego nie by� w stanie w pe�ni doceni� ich zwyci�stwa. Cena by�a zbyt wysoka.
John, gwa�townie postarza�y, odwr�ci� si� od dymi�cego pomieszczenia. Wspar� si� na ramieniu Fuentesa. Ten zda� sobie spraw�, �e po raz pierwszy widzi swego dow�dc� trac�cego si�y. Widzia� go ju� zm�czonego, samotnego, przestraszonego, ale nie takiego. Wyda� po hiszpa�sku rozkaz zespo�owi saper�w:
- Szykujcie �adunki, wysadzimy to piekielne miejsce w powietrze!
John z trudem stara� si� odzyska� si�y. Pokr�ci� przecz�co g�ow�:
- Jeszcze nie. Jest jeszcze co�, co musimy zrobi�.
Zwr�ci� si� do Winna:
- Jaki jest odczyt?
Winn popatrzy� na miernik wielko�ci d�oni, ko�ysz�cy si� przy pasie. Podni�s� wzrok na Johna i ze zdziwieniem odrzek�:
- Dok�adnie taki, jak przewidzia�e�.
John wstrzyma� oddech czuj�c jak ko�a Przeznaczenia przetaczaj� si� przez pok�j. Zebrawszy odwag� gwa�townie wyszed� z sali. Tu� za nim ruszy� Winn. Fuentes, ca�y zmieszany, chwyci� technika za rami�:
- Jaki odczyt? O czym wy m�wicie?
Winn wskaza� na miernik:
- To jest miernik sygna�u wysy�anego przez pole przeniesienia w czasie. Zarejestrowa�em dwa inne, identyczne impulsy, kiedy si� tu przebijali�my.
- Dwa?
Winn niecierpliwie szed� dalej. Fuentes do niego do��czy�:
- O czym ty m�wisz?
- Pierwszym musia� by� Terminator przemieszczaj�cy si� w rok 1984.
Fuentes by� dalej zdziwiony:
- Tak?
Winn skierowa� si� na korytarz i przyspieszy�, �eby dogoni� dow�dc�. Fuentes dalej pyta�:
- A kim by� drugi?
- Prawdopodobnie kolejnym Terminatorem.
Kroki Johna odbija�y si� echem, kiedy szed� po twardej posadzce wzd�u� podziemnego tunelu. Wraz z nim Fuentes i Winn. Przeszli obok wielu galerii pe�nych ci�kich maszyn, teraz zimnych i nieruchomych; rozleg�a biblioteka technologii strategicznej, kt�r� zaprojektowa� i wybudowa� Skynet. Nawet technicy Johna b�d� potrzebowa� lat na przestudiowanie wszystkiego. I kiedy rozszyfruj� funkcj� danej maszyny, John b�dzie musia� zdecydowa�, czy zniszczy� j�, czy te� zaufa�, �e nowe spo�ecze�stwo, powsta�e z popio�u, b�dzie u�ywa� jej odpowiedzialnie. Nie mia� �adnych informacji, kt�re mog�yby mu w tym pom�c, �adne wspomnienia z przesz�o�ci nie korespondowa�y z przysz�o�ci�. John nie mia� poj�cia, co zdarzy si� po dzisiejszym dniu. Ale kiedy podszed� do masywnych stalowych drzwi, wspomnienia z przesz�o�ci nap�yn�y. John wiedzia�, �e patrzy na Drzwi Przeznaczenia. Wiedzia�, �e za nimi w ko�cu znajdzie odpowied� na pytanie, kt�re dr�czy�o go ca�e �ycie: "Czy to wszystko by�o naprawd�? Nawet to ostatnie?"
Winn zbli�y� si� i przy��czy� sond� do pulpitu kontrolnego przy drzwiach. Poda� sekwencj� kodu, kt�ry uzyskali z wewn�trznego terminala uszkodzonego My�liwego-Mordercy, po czym gwa�townie si� odsun��. Bolce blokuj�ce schowa�y si� i drzwi z trzaskiem otworzy�y si� ze �wistem wype�niaj�cej si� nagle pr�ni.
John wszed� kieruj�c swoj� latark� bojow� na koniec pomieszczenia i zapatrzy� si�. Fuentes i Winn podeszli do niego, do��czaj�c swoje �wiat�a. Patrzyli na pot�n� pras�, kt�ra zajmowa�a pomieszczenie a� do sufitu. Jeszcze ciep�e rury zasilaj�ce wychodzi�y ze �cian i kierowa�y si� do �rodka, tworz�c pewien rodzaj piasty czy te� �o�a. Przeszli pod spodem, do miejsca, gdzie dwie dwudziestotonowe p�yty spotyka�y si�, i o�wietlili wn�trze: ma�a przestrze�, jakby matryca w kszta�cie cz�owieka. John wypatrzy� co� b�yszcz�cego w miejscu, gdzie by� otworek prowadz�cy do szyi. Si�gn�� po to ko�cem karabinu. Ma�a kropla, b�yszcz�ca i wygl�daj�ca jak rt��, przesun�a si� swobodnie na metal lufy i wydawa�a si� zlewa�, wtapia� we� znikaj�c. John przyci�gn�� luf� bli�ej, �eby wszyscy mogli skierowa� na to latarki.
- Gdzie to posz�o? - zapyta� Fuentes.
Winn ogl�da� koniec karabinu Johna z min� cz�owieka, kt�ry ma zobaczy� Boga. Zauwa�y� ma�� grudk� mo�e o dwa milimetry wy�sz� ni� powierzchnia lufy, nieznacznie zwi�kszaj�c� jej obw�d:
- Jest dok�adnie tutaj - powiedzia�.
- Gdzie?
- Wydaje mi si�, �e zwi�za�o si� z metalem lufy i ukry�o niezauwa�alnie. Zastanawiaj�ce...
Ostatni fragment niepewno�ci w my�lach Johna zosta� rozstrzygni�ty. Teraz by� czas na ostatni ruch w tej partii szach�w, kt�r� chc�c nie chc�c gra� ze Skynetem od pi�tnastu d�ugich lat. Wiedzia� co si� wydarzy, ale co do pewnych punkt�w nie mia� pewno�ci wyniku. Jak n�, wycinaj�cy na drewnianym stole s�owa NIE MA PRZEZNACZENIA, podzieli� histori� na t�, co si� zdarzy�a i na t�, co si� zdarzy� mog�a. Ca�e jego istnienie mog�o by� wymazane. Albo wszystko by�oby takie same. Albo ... co?
Po raz pierwszy odk�d by� ch�opcem, John nie mia� gotowej odpowiedzi. Z rosn�cym l�kiem poda� karabin Winnowi, wzi�� sond� i podszed� do ci�kich stalowych drzwi, pokrytych cienk� warstw� topi�cego si� lodu. Wprowadzi� kod i czeka�...
L�d rozprysn�� si� jak szk�o, gdy drzwi z odbezpieczonym zamkni�ciem otworzy�y si� do �rodka. Fuentes wszed� przed niego z karabinem, gotowym do strza�u. W obawie przed mo�liwym atakiem przeczesywa� pomieszczenie. Oddychaj�c wydychali k��by pary. Byli w c