2161

Szczegóły
Tytuł 2161
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2161 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2161 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2161 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANNE MCCAFFREY MORETA: PANI SMOK�W Z PERN (PRZE�O�Y�A: ANNA WOJTASZCZYK) SCAN-DAL Warownia Fort Nerilka - c�rka pana Warowni Fort, Tolocampa, i lady Pendry Bracia i siostry, wedle starsze�stwa: Campen, Pendora (zam�na), Mostar, Doral, Theskin, Silma, Nerilka, Gallen, Jess, Peth, Amilla, Mercia i Merin (bli�ni�ta), Kista, G�bin, Mara, Nia i Lilia Munchaun - ulubiony stryj Nerilki, starszy brat Tolocampa Sira - ciotka nadzoruj�ca tkanie Lucil - ciotka sprawuj�ca opiek� nad najm�odszymi dzie�mi w Warowni Felim - szef kuchni Brandy - rz�dca Warowni Casmodian - g��wny harfiarz Theng - naczelnik stra�y Sim - osobisty pomocnik Nerilki Garben - pan ma�ej Warowni, konkurent Nerilki Anella - druga �ona Tolocampa Cech Harfiarski i Cech Uzdrowicieli mistrz uzdrowiciel Capiam mistrz uzdrowiciel Tirone Desdra - czeladniczka kszta�c�ca si� w sztuce lekarskiej mistrz Fortine, g��wny zast�pca Capiama mistrz Brace, g��wny zast�pca Tirone'a Macabir - uzdrowiciel w obozie dla internowanych Siedziba G�rska Bestrum - pan ma�ej Warowni granicz�cej z Fortem i Ruath� Gana - �ona Bestruma Poi - parobek zajmuj�cy si� biegoniami Sal - jego brat Trelbin - uzdrowiciel uznany za zmar�ego Warownia Ruatha Alessan - nowo ustanowiony pan Warowni Oklina - jego m�odsza siostra Tuero - czeladnik harfiarski przebywaj�cy w Warowni podczas epidemii Dag - g��wny nadzorca stajni Fergal - wnuczek Daga Deefer - mieszkaniec Warowni Lord Leef - nie�yj�cy ojciec Alessana Suriana - zmar�a �ona Alessana, wychowana wraz z Nerilk� w Warowni Mgie� Je�d�cy smok�w z r�nych Weyr�w Moreta - pani Weyru Fort, uje�d�aj�ca Orlith Len - by�a pani Weyru Fort, je�d��ca na Holth Falga - pani Weyru Dalekich Rubie�y, je�d��ca na Tamianth Bessera - pani Weyru Dalekich Rubie�y, je�d��ca na Odioth Kamiana - pani Weyru Fort, je�d��ca na Pelianth G'drel -je�dziec smoka z Weyru Fort, smok - spi�owy Dorianth B'lerion - je�dziec z Weyru Dalekich Rubie�y, smok - spi�owy Nabeth Sh'gall - pan Weyru Fort, smok - spi�owy Kadith M'tani - pan Weyru Telgar, smok - spi�owy Hogarth S'peren - je�dziec z Weyru Fort, smok - spi�owy Clioth K'lon -je�dziec z Weyru Fort, smok - b��kitny Rogeth M'barak -je�dziec z Weyru Fort, smok - b��kitny Arith Pozostali Ratoshigan - pan Warowni Po�udniowy Boll Balfor - mistrz hodowli, Warownia Keroon Prolog Rukbat w gwiazdozbiorze Strzelca by�a z�ocist� gwiazd� typu G. Mia�a pi�� planet, dwa pasy asteroid�w i jedn� zab��kan� planet�, kt�r� przyci�gn�a i zatrzyma�a przed kilkoma tysi�cami lat. Kiedy ludzie osiedlili si� na trzeciej z planet Rukbatu i nazwali j� Pernem, niewiele po�wi�cali uwagi tej dziwnej planecie, kt�ra b��dzi�a wok� swej przybranej gwiazdy po szalenie kapry�nej orbicie. Przez dwa pokolenia koloni�ci nie zastanawiali si� nad jaskrawo �wiec�c� Czerwon� Gwiazd� a� szlak, po kt�rym b��dzi�a, przywi�d� j� w peryhelium w pobli�e przyrodniej siostry. Kiedy warunki byty sprzyjaj�ce i nie zak��ca�y ich koniunkcje innych planet tego uk�adu, formy �ycia z w�druj�cej planety usi�owa�y pokona� kosmiczne odleg�o�� dziel�c� ich dom od bardziej go�cinnego Pernu. I wtedy z perne�skiego nieba opada�y srebrzyste Nici, niszcz�c wszystko, czego tylko dotkn�y. Pocz�tkowo koloni�ci ponosili ogromne straty. W rezultacie podczas p�niejszej walki o przetrwanie s�aby kontakt Pernu z macierzyst� planet� zosta� zerwany. Chc�c stawi� czo�o atakom straszliwych Nici - a Perne�czycy zniszczyli swoje statki transportowe niemal od razu po przybyciu na Pern i odrzucili wszelkie wyszukane technologie, jako nieznajduj�ce zastosowania na tej sielankowej planecie - co bardziej pomys�owi ludzie opracowali pewien d�ugoterminowy plan dzia�ania. Pierwsza jego faza mia�a polega� na wyhodowaniu wyspecjalizowanej odmiany jaszczurki ognistej, jednej z miejscowych form �ycia na ich nowym �wiecie. M�czyzn i kobiety o wysokim wska�niku empatii i pewnych wrodzonych zdolno�ciach telepatycznych nauczono, jak korzysta� z tych niezwyk�ych zwierz�t i jak si� z nimi obchodzi�. Smoki - nazwane tak na pami�tk� mitycznych ziemskich zwierz�t, do kt�rych by�y podobne - mia�y dwie cenne cechy: potrafi�y b�yskawicznie przenosi� si� z miejsca na miejsce, a po prze�uciu bogatej w fosfin� ska�y zia�y ogniem. Poniewa� smoki umia�y �ata�, mog�y atakowa� Nici w powietrzu i spala� je, zanim dosi�g�y one ziemi. Min�o wiele pokole�, zanim w pe�ni rozwini�to potencjalne mo�liwo�ci tych zwierz�t. Druga faza proponowanej ochrony przed zab�jczymi atakami mia�a trwa� jeszcze d�u�ej. Nici, kt�re by�y w�druj�cymi przez kosmos zarodnikami grzybopodobnego tworu, z bezmy�ln� �ar�oczno�ci� po�era�y wszystkie substancje organiczne, a kiedy ju� gdzie� wyl�dowa�y, zagrzebywa�y si� w ziemi i rozmna�a�y z przera�aj�c� szybko�ci�. Wyhodowano wi�c symbiotyczny organizm, maj�cy przeciwdzia�a� atakom tego paso�yta i tak powsta�e robaki wprowadzono do ziemi na Po�udniowym Kontynencie. Zgodnie z planem, smoki mia�y stanowi� widzialn� ochron� i zw�gla� Nici, kiedy b�d� si� jeszcze one unosi�y si� w powietrzu, oraz chroni� domy i �ywy inwentarz kolonist�w. Robaki - symbioty mia�y chroni� ro�linno��, po�eraj�c wszystkie Nici, kt�rym uda�o si� unikn�� smoczego ognia. Tw�rcy tego dwufazowego planu obrony nie wzi�li pod uwag� warunk�w geologicznych. Po�udniowy Kontynent, pozornie du�o bardziej atrakcyjny ni� surowszy kraj na p�nocy, okaza� si� niestabilny i ca�a kolonia zmuszona by�a szuka� ochrony przed Ni�mi na p�nocy, w naturalnych jaskiniach na p�ycie kontynentalnej. Pierwotna Warownia Fort, wybudowana na p�nocnym kontynencie we wschodniej �cianie Wielkiego Zachodniego Pasma G�rskiego, sta�a si� wkr�tce za ciasna dla kolonist�w, a jej stajnie nie mog�y pomie�ci� rosn�cej liczby smok�w. Rozpocz�to wi�c budow� nowej osady nieco dalej na p�noc, gdzie w pobli�u pe�nej jaski� �ciany skalnej utworzy�o si� du�e jezioro. Jednak�e i w Warowni Ruatha po kilku pokoleniach zrobi�o si� t�oczno. Poniewa� Czerwona Gwiazda pojawia�a si� na wschodnim horyzoncie, Perne�czycy zdecydowali, �e nowe osiedla za�o�� w g�rach na wschodzie, je�li znajd� si� tam jaskinie. Nici nie spala�y tylko litej ska�y i metalu, kt�rych niezmiernie ma�o by�o na Pernie. Skrzydlate, ogoniaste, zion�ce ogniem smoki osi�gn�y tymczasem takie rozmiary, �e potrzebowa�y bardziej obszernych pomieszcze� ni� domostwa wykute w ska�ach. Odpowiednie do tego okaza�y si� podziurawione jaskiniami sto�ki wygas�ych wulkan�w, jeden wysoko nad Fortem, drugi w G�rach Bende�skich. Nie trzeba by�o wielkich przer�bek, �eby nada�y si� do zamieszkania. Jednak na realizacj� tych plan�w zu�yto resztki paliwa, nap�dzaj�cego wielkie machiny do ci�cia kamieni, przeznaczone do prac g�rniczych, a nie do wycinania jaski� w �cianach skalnych. Nast�pne warownie trzeba ju� by�o budowa� r�cznie. Smoki i ich je�d�cy w po�o�onych wysoko siedliskach, a tak�e ludzie w wydr��onych w g��bi ska� jaskiniach, tworzyli w�asne zwyczaje i tradycje, kt�re stawa�y si� prawem. A kiedy zagra�a� opad Nici, kiedy przez Gwiezdne Kamienie wzniesione na obrze�u ka�dego Weyru mo�na by�o zobaczy� o �wicie Czerwon� Gwiazd�, smoki i ich je�d�cy mobilizowali si� do obrony mieszka�c�w Pernu. Potem, przez dwie�cie Obrot�w planety Pern wok� macierzystej gwiazdy, kiedy Czerwona Gwiazda, ta zamarzni�ta, samotna branka, znajdowa�a si� na drugim ko�cu swojej nieregularnej orbity, na Pern nie spada�y �adne Nici. Mieszka�cy usun�li �lady zniszcze�, uprawiali zbo�a, sadzili sady i my�leli o zalesieniu zboczy ogo�oconych ongi� przez Nici. Zdo�ali nawet zapomnie�, �e by� czas, kiedy grozi�a im zag�ada. A p�niej, gdy w�druj�ca planeta powr�ci�a w pobli�e Pernu, Nici znowu zacz�y opada�. Ich ataki trwa�y przez nast�pne pi��dziesi�t lat. I znowu Perne�czycy sk�adali dzi�ki swoim nie�yj�cym od wielu pokole� przodkom, �e stworzyli smoki, kt�re ognistym tchnieniem spopiela�y w powietrzu opadaj�ce Nici. Rodzaj smoczy r�wnie� rozkwit� podczas tej przerwy i zasiedli� cztery nast�pne miejsca zgodnie z podstawowym planem rozwoju obrony. Wspomnienia o Ziemi z ka�dym pokoleniem s�ab�y w pami�ci Perne�czyk�w, a� wiedza o pochodzeniu cz�owieka przerodzi�a si� w legend�. W codziennej walce o przetrwanie znaczenie po�udniowej p�kuli oraz instrukcje dotycz�ce smok�w i robak�w, sformu�owane przez kolonist�w, uleg�y zniekszta�ceniu, a potem zapomniano o nich. Kiedy nadesz�o Sz�ste Przej�cie Czerwonej Gwiazdy, zd��y�a ju� powsta� skomplikowana struktura spo�eczno-polityczno-ekonomiczna, maj�ca zaradzi� tym powtarzaj�cym si� kataklizmom. Sze�� Weyr�w, jak nazywano osiedla smoczych ludzi w wygas�ych wulkanach, przysi�g�o broni� Pernu, przy czym ka�dy Weyr mia� jaka� cz�� P�nocnego Kontynentu pod swoimi skrzyd�ami, w dos�ownym znaczeniu tych s��w. Pozostali mieszka�cy zgodzili si� sk�ada� im daniny, poniewa� w wulkanicznych osiedlach smoczych je�d�c�w nie by�o ziemi uprawnej. Poza tym podczas Przerw je�d�cy musieli zajmowa� si� szkoleniem smok�w i nie mogli pozwoli� sobie na nauk� innych zawod�w, a podczas Przej�� ca�y ich czas poch�ania�a obrona Pernu. Osady, zwane Warowniami, zak�adano tam, gdzie mo�na by�o znale�� naturalne jaskinie. Trzeba by�o silnego cz�owieka, �eby w czasie atak�w Nici zapanowa� nad rozszala�ymi z przera�enia lud�mi; trzeba by�o m�drej administracji, �eby zgromadzi� �ywno�� na czas, kiedy niczego nie dawa�o si� bezpiecznie wyhodowa�, i trzeba by�o niezwyk�ych zabieg�w, �eby nie spad�a produktywno�� ludzi i nie pogorszy� si� ich stan zdrowia, p�ki nie przeminie zagro�enie. Ludzie wykazuj�cy szczeg�lne uzdolnienia do obr�bki metalu, do tkactwa, hodowli, rolnictwa, rybo��wstwa czy g�rnictwa, grupowali si� w ka�dej wi�kszej Warowni w cechy i podporz�dkowywali si� jednej Siedzibie Cechu, gdzie uczono podstaw rzemios�a, a zasady danej sztuki przekazywano z pokolenia na pokolenie. Lord Warowni nie mia� prawa odm�wi� innym tego, co wyprodukowa� Cech usytuowany w jego Warowni, poniewa� Cechy by�y niezale�ne od Warowni. Ka�dy mistrz cechowy winien by� wierno�� Mistrzowi, wybieranemu na ten urz�d za bieg�o�� w rzemio�le i zdolno�ci administracyjne. Mistrz danego Cechu odpowiedzialny by� za jego produkcj� i za rozprowadzanie tej produkcji, sprawiedliwe i bez uprzedze�, w skali planetarnej. Przyw�dcy Warowni i Mistrzowie Cech�w, a tak�e smoczy je�d�cy, od kt�rych ca�y Pern oczekiwa� ochrony podczas Opad�w Nici, mieli swoje prawa i przywileje. To w�a�nie w obr�bie Weyr�w dokona� si� przewr�t spo�eczny, poniewa� potrzeby smok�w sta�y na pierwszym miejscu. Samice smok�w by�y z�ote i zielone, a samce, brunatne i b��kitne. Tylko z�ote smoczyce by�y p�odne; zielone stawa�y si� ja�owe �uj�c smoczy kamie�, z czego wszyscy byli zadowoleni, poniewa� ich inklinacje seksualne szybko doprowadzi�yby do nadmiernego wzrostu populacji. Jednak to one by�y najzwinniejsze i nieocenione przy zwalczaniu Nici, nieustraszone i agresywne. Za p�odno�� trzeba by�o p�aci� pewn� niewygod� i je�d�cy smoczych kr�lowych nosili miotacze p�omieni, �eby spala� Nici. B��kitne samce by�y silniejsze ni� ich mniejsze siostry, a brunatne smoki bardziej wytrzyma�e podczas d�ugich, trudnych walk przeciw Niciom. Teoretycznie wielkie, z�ote, p�odne kr�lowe parzy�y si� z ka�dym smokiem, kt�remu uda�o si� je dogoni� w czasie morderczego lotu godowego, ale na og� zaszczyt ten przypada� kt�remu� ze spi�owych smok�w. W konsekwencji je�dziec spi�owego smoka, kt�ry dogoni� najstarsz� rang� kr�low� Weyru, stawa� si� jego Przyw�dc� i jemu podlega�y bojowe Skrzyd�a podczas Przej�cia. Tymczasem kobieta, dosiadaj�ca najstarszej rang� kr�lowej, odpowiada�a za Weyr podczas Przej�cia i po nim, kiedy to do W�adczyni Weyru nale�a�a piel�gnacja i zachowanie smoczego rodzaju, troska o utrzymanie Weyru, o jego rozw�j i o wszystkich jego mieszka�c�w. Silna W�adczyni Weyru by�a r�wnie niezb�dna dla przetrwania Weyru, jak smoki dla przetrwania Pernu. To do niej nale�a�o zaopatrywanie Weyru, oddawanie dzieci na wychowanie, organizowanie w cechach i warowniach poszukiwa� kandydat�w, kt�rzy mieliby szans� po��czy� si� w pary ze �wie�o wyklutymi smocz�tkami. Przynale�no�� do Weyru dodawa�a presti�u, a �ycie by�o tam �atwiejsze zar�wno dla m�czyzn jak i kobiet, wiec warownie i cechy z dum� oddawa�y wybrane w trakcie poszukiwa� dzieci i che�pi�y si� znakomitymi cz�onkami rodu, kt�rzy zostali je�d�cami smok�w. Zaczynamy nasz� opowie�� pod koniec Sz�stego Przej�cia Czerwonej Gwiazdy, oko�o czternastu setek Obrot�w po tym, jak cz�owiek przyby� na Pern... Rozdzia� I Weyr Fort i Warownia Ruatha, Przej�cie bie��ce, 3. 10. 43-1541 - Sh'gall pojecha� za�atwia� inne sprawy Weyru - po raz trzeci powiedzia�a Moreta do Nesso i zacz�a rozlu�nia� przepocon�, poplamion� olejem tunik�, �eby da� jej do zrozumienia, �e to ju� koniec rozmowy. Powinien dotrzyma� ci towarzystwa na Zgromadzeniu w Ruacie, tym si� powinien przede wszystkim zaj��. - Nawet b�d�c w �wietnym humorze Nesso m�wi�a j�cz�cym tonem, a w tej chwili Ochmistrzyni� Weyru przepe�nia�a uraza i czu�a si� oburzona, �e W�adczyni j� lekcewa�y. Jej g�os dra�ni� Moret� jak zgrzyt pi�ki do ko�ci. - Sh'gall widzia� si� wczoraj z Alessanem. Zgromadzenie to nie czas na omawianie powa�nych spraw. - Moreta podnios�a si�, usi�uj�c zako�czy� t� rozmow�, na kt�r� w og�le nie chcia�a si� zgodzi�, Nesso mo�e tak bez ko�ca wywleka� zarzuty, rzeczywiste lub wyimaginowane, przeciw Sh'gallowi. Moreta cz�sto musia�a ich godzi� i t�umaczy� jedno przed drugim. Koniecznie chcia�a zatrzyma� przy sobie Nesso, poniewa� pomimo wszystkich wad by�a ona niezmiernie sprawn� i pracowit� Ochmistrzyni�. - Musz� si� wyk�pa�, Nesso, bo sp�ni� si� do Ruathy. - Wiem, �e przygotowa�a� dobr� kolacj� dla wszystkich, kt�rzy tu zostaj�. K'lon ju� teraz wyzdrowieje, kiedy gor�czka zacz�a mu opada�. Berchar b�dzie do niego zagl�da�. Zostaw go w spokoju. Moreta spojrza�a ostrzegawczo na Nesso dla podkre�lenia wagi swoich s��w. Nesso mia�a okropny zwyczaj wtr�cania si� do wszystkiego, kiedy W�adczyni by�a nieobecna. - A teraz zmykaj, Nesso. Masz wystarczaj�co du�o roboty, a ja marz� o tym, �eby si� wreszcie umy�. - M�wi�c to, Moreta lekko popchn�a Nesso w kierunku wyj�cia z sypialni. - Sh'gall powinien by� z tob� pojecha�. Powinien by�... - mrucza�a Nesso, kiedy Moreta odchyla�a barwn� zas�on� w drzwiach. Umilk�a dopiero wtedy, kiedy zbli�y�a si� do �pi�cej smoczej kr�lowej. Oci�a�a od jaj z�ocista smoczyca Orlith drzema�a nadal, nie�wiadoma, �e mija j� Nesso. Ca�a wspaniale l�ni�a od oleju, kt�ry Moreta wtar�a jej w sk�r� w czasie porannych przygotowa� do Zgromadzenia w Ruacie. U�o�y�a si� na swoim kamiennym pos�aniu tak, �eby zachowa� ten po�ysk. Moreta w�a�nie sz�a do upragnionej k�pieli, kiedy poproszono j�, �eby zbada�a K'lona. W ten spos�b sp�ni�a si� na rozmow� z Leri, a chcia�a mie� pewno��, �e stara W�adczyni ma wszystko, czego jej b�dzie trzeba tego dnia. Z r�k Nesso Leri nie chcia�a przyj�� �adnej pomocy. Okaza�o si�, �e rozmowy z Nesso nie da si� unikn��. Ochmistrzyni s�ysza�a, �e Sh'gall i Moreta por�nili si�, skutkiem czego Przyw�dca Weyru oddali� si� w swoim codziennym ubraniu, zamiast wystroi� si� na Zgromadzenie. Moreta musia�a tak�e uspokoi� Nesso, �e K'lon nie zapad� na �adn� z�o�liw� gor�czk�, kt�ra mo�e rozszerzy� si� szybko na ca�y Weyr na trzy dni zaledwie przed Opadem. Moreta zrzuci�a z siebie ubranie. Powinna ju� od d�u�szego czasu by� na Zgromadzeniu i odby� obowi�zkow� wymian� grzeczno�ci przed wy�cigami. - Orlith! - zawo�a�a �agodnym g�osem. - Wstawaj, ty moja z�ota pi�kno�ci. Nied�ugo odlatujemy do Ruathy na Dzie� Zgromadzenia. - Czy w Ruacie jest jeszcze s�o�ce? - zapyta�a z nadziej� Orlith. - Powinno by�. Tra� polecia� na poranny patrol - powiedzia�a Moreta i otworzy�a skrzyni� na ubrania. Wydosta�a now� sukni�, ca�� w stonowanych ciep�ych br�zach i z�ocie, w kolorach, kt�re podkre�la�y urod� oczu Morety. - A wiesz, jakie wyczucie pogody ma Tra�. Smoczyca zadudni�a z satysfakcj� i przeci�gn�a si�. - Nie tarzaj si� teraz za du�o - powiedzia�a Moreta. - Wiem. Nie mog� straci� po�ysku - przytakn�a Orlith. - Nie pobrudz� si�, dop�ki nie dolecimy do Ruathy. A potem b�d� si� wygrzewa� na s�o�cu. Jak mi si� zrobi zbyt gor�co, pop�ywam w Jeziorze Ruathy. - Czy to b�dzie rozs�dne, najmilsza, przecie� zaraz masz sk�ada� jaja? To jezioro jest takie zimne. - Moret� przeszed� dreszcz na samo wspomnienie jego zasilanych przez �niegi w�d. - Nic nie szkodzi - odpowiedzia�a stanowczo Orlith. Przygotowawszy swoje �wi�teczne szaty, Moreta uda�a si� do pokoju k�pielowego. Chwyci�a gar�� pachn�cego piasku i wesz�a do sadzawki, kt�rej powierzchnia lekko parowa�a. Stoj�c po pas w wodzie, naciera�a piaskiem cia�o, a� sk�ra zacz�a j� szczypa�. Zanurzy�a si� na moment, wychyn�a na powierzchni�, pochyli�a g�ow�, a jej kr�tkie w�osy rozsypa�y si� wachlarzem po wodzie. Podp�yn�a do brzegu i si�gn�a po nast�pn� porcj� piasku, kt�ry wtar�a sobie w sk�r� na g�owie i we w�osy. Du�o czasu zajmuje ci doprowadzenie si� czysto�ci, chocia� wcale nie jeste� taka wielka - zauwa�y�a Orlith, kt�ra teraz, kiedy ju� nie spa�a, zaczyna�a si� troch� niecierpliwi�. By� mo�e nie, ale za to ty jeste� zbyt du�a, by ci� k�pa� i smarowa� oliwk�. - Zawsze to m�wisz. - Ty te�. Przekomarza�y si� tak z wielk� mi�o�ci� i pe�nym zrozumieniem. Kr�lowa i Moreta stanowi�y par� ju� od niemal dwudziestu lat, chocia� dopiero poprzedniej zimy zosta�y pierwsz� par� Weyru Fort, kiedy Holth Leri nie wznios�a si� do godowego lotu. Moreta wymy�a g�ow� i przyg�adzi�a palcami w�osy, �eby kr�tka fryzura u�o�y�a si� w naturalne fale. W czasie Opadu Nici nosi�a sk�rzan� czapk�, i w�osy tak si� jej przet�uszcza�y, �e trzeba by�o obci�� d�ugie, jasne warkocze, z kt�rych by�a bardzo dumna jako dziewczyna. Kiedy zako�czy si� to Przej�cie, b�dzie mog�a zn�w zapu�ci� w�osy. Kiedy zako�czy si� to Przej�cie... Moreta przerwa�a wk�adanie czystej koszulki. Przecie� to Przej�cie zako�czy si� za osiem Obrot�w. Nie, za siedem, je�eli uzna�, �e �wier� tego Obrotu ju� min�o. Moreta surowo skarci�a si� za taki optymizm. Min�o zaledwie siedemdziesi�t dni tego Obrotu. A wi�c osiem Obrot�w. Za osiem Obrot�w nie b�dzie ju� musia�a lata� z Orlith na wyprawy przeciw Niciom. Czerwona Gwiazda znajdzie si� zbyt daleko, by niszczy� perne�ski kontynent. Je�d�cy smok�w nie b�d� musieli wznosi� si� do lotu, bo �adne Nici nie zamgl� ju� nieba. "Czy Nici po prostu si� ko�cz� - zastanawia�a si� Moreta, wsuwaj�c stopy w mi�kkie, br�zowe buty - jak nag�a letnia burza? Czy mo�e b�d� kapa� coraz rzadziej, jak zimowy deszcz?" Przyda�by im si� jaki� deszcz. A jeszcze lepszy by�by �nieg. Albo porz�dny ostry mr�z. Mr�z by� zawsze sojusznikiem Weyr�w. W�o�y�a sukienk�, wyg�adzi�a j� na swoich zbyt szerokich ramionach, na j�drnych piersiach, wzd�u� szczup�ej talii i po�ladk�w, sp�aszczonych od d�ugich godzin je�d�enia okrakiem. Suknia kry�a jej silnie umi�nione uda. Moreta cz�sto odczuwa�a do nich niech��, ale one r�wnie� stanowi�y efekt jazdy na smoku przez dwadzie�cia Obrot�w. Przywilej latania na kr�lowej wart by� tego. Naprawd� �a�owa�a, �e Sh'gall nie zdecydowa� si� z ni� pojecha�. Nie zna�a nowego Lorda Warowni Ruatha, Alessana. Wyobra�a�a sobie, �e musi to by� d�ugonogi m�odzieniec o jasnozielonych oczach, kontrastuj�cych ze smag�� twarz� i kr�conymi, czarnymi w�osami. Wiedzia�a, �e zawsze trzyma� si� o krok za starym Lordem Warowni, swoim ojcem. Lord Leef by� gospodarzem surowym, chocia� sprawiedliwym, po kt�rym Weyr m�g� spodziewa� si� wype�nienia wszystkich tradycyjnych zobowi�za� i daniny sp�aconej do ostatniej krzty; w�a�nie takiego cz�owieka Weyr i Pern potrzebowa�y jako przyw�dcy kwitn�cej Warowni. Ruatha�skich tradycji zawsze gorliwie przestrzegano, a wielu ludzi z tego rodu naznacza�o kr�lowe i spi�owe smoki. �aden z licznych syn�w, kt�rych sp�odzi� Lord Leef, nie wiedzia�, kto zostanie wyznaczony na jego nast�pc�. Lord Leef ca�� t� gromad� trzyma� w gar�ci, zapobiegaj�c niesnaskom. Pomimo Opad�w Nici i innych niebezpiecze�stw zwi�zanych z Przej�ciem, uda�o mu si� wbudowa� kilka nowych warowni w strome zbocza dolin Ruathy, �eby mieli gdzie mieszka� jego najbardziej warto�ciowi synowie i ich rodziny. Rozbudowa Warowni by�a cz�ci� jego r�norodnych plan�w dotycz�cych utrzymania porz�dku w krainie. W planach uwzgl�dnia� i koniec Przej�cia, i spokojn� sukcesj�. Moreta nie mia�a mu za z�e takiej zapobiegliwo�ci, chocia� Sh'gall i inni smoczy je�d�cy martwili si� sta�ym rozrostem populacji warowni. Sze�ciu Weyrom, dwudziestu trzem setkom smok�w, nie�atwo by�o w czasie tego Przej�cia nie dopuszcza� Nici na pola uprawne. Toczy�y si� rozmowy o za�o�eniu nowego Weyru podczas Przerwy. Jednak to ju� nie b�dzie jej problem. Moreta za�o�y�a na szyj� z�ot�, wysadzan� zielonymi kamieniami opask�, a na r�ce ci�kie bransolety. Alessan to pewnie ten jasnooki m�czyzna, kt�rego cz�sto widywa�a pod koniec Opadu z ekipami obs�uguj�cymi miotacze p�omieni. Zawsze zachowywa� si� poprawnie, spokojnie, ale na ka�dym kroku wyczuwa�o si� jego obecno��. Za �adne skarby �wiata Moreta nie potrafi�a przypomnie� sobie pozosta�ych dziewi�ciu syn�w Lorda Leefa, chocia� wszyscy mieli silne rysy, odziedziczone po ojcu, a nie po matkach. Dzisiejszemu Zgromadzeniu po raz pierwszy mia� przewodniczy� Alessan, z pocz�tkiem Obrotu zatwierdzony przez Konklawe Lord�w Warowni na zaszczytnym stanowisku Lorda Ruathy. Dni wypoczynku, dni wolne od Nici i pi�kna pogoda niecz�sto si� ze sob� zbiega�y. - Poniewa� s� dwa Zgromadzenia, ja wezm� udzia� w Ista�skim - oznajmi� jej Sh'gall tego ranka. - Powiedzia�em tak wczoraj Alessanowi i nie sprawi�o mu to przykro�ci. - Sh'gall parskn�� pogardliwie. - B�dzie tam u niego t�um ludzi, wi�c powinna� si� dobrze bawi�. - Sh'gall nie pochwala� tego, �e Moreta tak pasjonuje si� wy�cigami; od czasu lotu godowego Orlith z Kadithem niekiedy razem uczestniczyli w Zgromadzeniach, ale wtedy nie potrafi�a cieszy� si� tym sportem. - Marz� o s�o�cu, rybach, skorupiakach. Lord Fitatric zawsze przygotowuje znakomite uczty. Mog� tylko wyrazi� nadziej�, �e r�wnie dobrze sp�dzisz czas w Ruacie. - Nigdy dot�d nie narzeka�am na ruatha�sk� go�cinno��. W g�osie Sh'galla by�o co�, co powodowa�o, �e czu�a si� zmuszona broni� tej Warowni. Sh'gall odczuwa� nabo�n� cze�� wobec Lorda Leefa, ale nie odnosi�o si� to do nowego, m�odego Lorda. Moreta nie zawsze zgadza�a si� z pochopnymi opiniami Sh'galla, wi�c postanowi�a, �e zaczeka i sama wyrobi sobie zdanie o Alessanie. - Poza tym obieca�em, �e podrzuc� Lorda Ratoshigana do Isty. Nie zale�y mu na tym, �eby by� w Ruacie. Za to ma ochot� zobaczy� to osobliwe, nieznane zwierz�, kt�re zostanie wystawione na pokaz w I�cie. - Co to takiego? - My�la�em, �e co� o tym wiesz. - Z tonu Sh'galla mo�na by�o wnioskowa�, �e powinna wiedzie�, o czym m�wi. - Marynarze z Morskiej Warowni w Igenie znale�li to zwierz�, jak dryfowa�o z Wielkim Pr�dem. Uczepi�o si� drzewa, kt�re unosi�o si� na wodzie. Nigdy nie widzieli czego� takiego i zabrali je do Mistrza Hodowcy do Keroonu. "Aha - pomy�la�a Moreta - to dlatego powinnam by�a wiedzie�". Nie mia�a poj�cia, czemu Sh'gall zak�ada�, �e wie o wszystkim, co dzieje si� w jej rodzinnej warowni. Ju� dziesi�� Obrot�w temu zaanga�owa�a si� ostatecznie i z pe�nym oddaniem w sprawy Weyru Fort. - To jaki� gatunek wielkiego kota - doda� Sh'gall. - Prawdopodobnie co�, co pozostawiono na Po�udniowym Kontynencie. Ca�kiem dzika bestia. M�drzej by�oby zostawi� takie zwierz� w spokoju. - Mamy takie mn�stwo w�y tunelowych, �e przyda�by si� nam jaki� g�odny dziki kot. Psy nie s� wystarczaj�co szybkie. Sh'gall rzuci� na ni� ponure spojrzenie i sztywno wyszed� z Weyru. Ta niespodziewana reakcja zirytowa�a Moret�. Nie po raz pierwszy �a�owa�a, �e to Kadith dogoni� Orlith w locie godowym. Potem powiedzia�a sobie stanowczo, �e stary L'mal uwa�a� Sh'galla za jednego z najzdolniejszych przyw�dc�w skrzyd�a. A� do ko�ca Przej�cia niezb�dny by� im taki cz�owiek. Wszyscy my�leli, �e L'mal dotrwa do ko�ca Przej�cia, dlatego te� wszyscy go op�akiwali, gdy zachorowa� i umar�. Moreta zawsze lubi�a L'mala, a Leri mia�a o nim bardzo wysokie mniemanie. Nie by� to dobry moment na przejmowanie Przyw�dztwa Wyru i Sh'gall cierpia�, �e por�wnywano go ze starszym, bardziej do�wiadczonym L'malem. Czas nauczy go tolerancji i pokory. Kiedy Moreta narzuca�a futrzan� pelerynk� na ramiona, zad�wi�cza�y jej bransolety. By�y one podarunkiem od starego Lorda Leefa za to, �e prze�cign�a Nici opadaj�ce nad ulubionymi drzewami owocowymi Lorda, lec�c tak nisko, �e nara�a�a Orlith na niebezpiecze�stwo. Wspomagana przez zr�czne manewry Orlith Moreta spopieli�a Nici miotaczem p�omieni. By�a wtedy bardzo m�odziutka, dopiero co przeniesiono j� do Weyru Fort z Isty, i chcia�a dowie�� swoim nowym wsp�mieszka�com, jaka Orlith jest zwinna i sprytna. Teraz nie podj�aby takiego ryzyka, wcale zreszt� nie dlatego, �e pami�ta�a w�ciek�o�� w oczach L'mala, �wczesnego Przyw�dcy Weyru, kiedy wymy�la� jej za brak rozwagi. Ci�gle jeszcze czu�a wstyd i wyrzuty sumienia, ale bransolety dobrze wygl�da�y przy tej nowej sukni. - Czy my w og�le polecimy na to Zgromadzenie? - zapyta�a t�sknie Orlith. - Tak, polecimy - odpar�a Moreta, potrz�saj�c g�ow�, �eby pozby� si� takich refleksji. B�dzie si� dobrze bawi�a na tym Zgromadzeniu, bo Warownia Ruatha jest weso�a, kolorowa, zdominowana przez m�odych przyjaci� Alessana. Sh'gall twierdzi, �e wci�� jeszcze przepe�nia ich rado�� z odniesionego sukcesu. Musia� przypomina� Alessanowi, �e Nici s� stale gro�ne i �e jako Lord Warowni musi przede wszystkim wype�ni� swoje obowi�zki, zanim odda si� zabawie. - Mo�e to i lepiej, �e Sh'gall zdecydowa� si� uda� do Isty... i zabra� ze sob� Lorda Radoshigana - powiedzia�a Moreta, przekonuj�c r�wnocze�nie sam� siebie. - Maj� obydwaj z Kadithem sporo do roboty - zauwa�y�a Orlith, wychodz�c za swoj� je�d�czyni� z weyru. Orlith zatrzyma�a si� na p�ce skalnej i obrzuci�a spojrzeniem Nieck� Weyru. Wi�kszo�� nas�onecznionych p�ek skalnych, kt�re zwykle zajmowa�y smoki, by�a pusta. - Wszyscy polecieli? - zapyta�a zaskoczona Orlith wyci�gaj�c szyj�, �eby zobaczy� zacienione zachodnie p�ki. - Przecie� odbywaj� si� dwa Zgromadzenia. Mam nadziej�, �e nie sp�nimy si� na wy�cigi. Orlith zamruga�a swoimi wielkimi oczami. - Ty bawisz si� na nich r�wnie dobrze jak ja i miewasz du�o lepszy widok ze wzg�rz ogniowych. Nie martw si�, przecie� ja je�d�� tylko na tobie. U�agodzona Orlith przycupn�a, ustawiaj�c przedni� �ap� tak, �eby Moreta zdo�a�a wspi�� si� na swoje miejsce pomi�dzy dwoma ostatnimi wyrostkami grzebienia na jej barkach. Moreta u�o�y�a r�wno sp�dnic� i otuli�a si� opo�cz�. Nie istnia�o takie ubranie, kt�re mog�oby ochroni� j� przed zmarzni�ciem w straszliwym, absolutnym zimnie przestworzy, ale ten lot potrwa tylko kilka oddech�w. Orlith zeskoczy�a z p�ki. Chocia� ci�arna, nie by�a leniwa, i znalaz�szy si� w powietrzu niemal natychmiast zrobi�a u�ytek ze swoich skrzyde�. Stara kr�lowa, Holth, zatr�bi�a na po�egnanie; smok wartownik roz�o�y� skrzyd�a, zas�aniaj�c Gwiezdne Kamienie na szczycie. Je�dziec na warcie wyci�gn�� r�k� w ge�cie pozdrowienia. Orlith z�apa�a wiatr p�yn�cy wzd�u� pod�u�nej Niecki, krateru wygas�ego wulkanu, kt�ry by� domem dla Weyru. Dawno, dawno temu obsun�a si� ziemia ze zboczy i przedar�a si� przez po�udniowo-wschodni� cz�� Weyru do jeziora. Kamieniarze oczy�cili jezioro i podparli skraj obrywu masywnym murem, ale nie da�o si� oczy�ci� utraconych jaski� i weyr�w, ani przywr�ci� symetrii Niecki. - Przeprowadzasz inspekcj� swego Weyru, kr�lowo? - zapyta�a Moreta niespiesznie szybuj�cej Orlith. - Z wysoko�ci widzi si� wiele szczeg��w we w�a�ciwym porz�dku. Morecie zwia�o �miech z ust i musia�a mocno z�apa� si� za uprz��. Niespodziewane obserwacje Orlith stale j� zaskakiwa�y. Z drugiej strony, kiedy Morecie potrzebna by�a porada, Orlith odpowiada�a, �e nie rozumie �adnego je�d�ca poza Moret�. Mo�na by�o jednak liczy� na to, �e kr�lowa w og�lny spos�b om�wi sprawy Weyru, albo morale skrzyde� bojowych, dostarczy informacji o Kadicie, smoku Przyw�dcy Weyru. Nie by�a ju� taka otwarta, gdy chodzi�o o samego Sh'galla. Po dwudziestu Obrotach ich symbiotycznego wsp�ycia Morecie tyle samo m�wi�y uniki kr�lowej, co jej szczere komentarze. Bycie je�d�cem kr�lowej nigdy nie by�o �atwe. Bycie W�adczyni� Weyru, jak to jej nieraz m�wi�a Leri, podwaja�o zaszczyty i zagro�enia. Trzeba polubi� i dobre, i z�e strony tego �ycia i nie nadu�ywa� fellisowego soku. Moreta wyobrazi�a sobie ogniowe wzg�rza Warowni Ruatha, z ich wyrazistym uk�adem rynien ogniowych, boi �wietlnych i wschodnim sza�cem wartownik�w. - Le�my teraz do Ruathy - powiedzia�a do Orlith i zaci�a z�by w oczekiwaniu na zimno "pomi�dzy". Czarne, czarniejsze, najczarniejsze; zimniejsze od zlodowace�. Gdzie jest "pomi�dzy", kiedy �yciu zosta�a jedynie Para kruchych smoczych skrzyde�. Moreta powtarza�a s�owa starej pie�ni, jak gdyby stanowi�y talizman chroni�cy przed t� przera�liwie zimn� podr�. Ruatha znajdowa�a si� niedaleko Weyr Fortu i wkr�tce ogrza�y je ciep�e promienie s�o�ca, o�wietlaj�cego ruatha�skie wzg�rza ogniowe pod nimi. Kiedy Orlith pojawi�a si� w powietrzu, zast�py smok�w wyleguj�cych si� na szczycie skalistego urwiska pozdrowi�y j�. Orlith poczu�a rado��, �e spotka�a si� z takim �yczliwym przyj�ciem. Smoki bardzo rzadko spotyka�y si� dla przyjemno�ci. Przyczyn� by�y Nici. Ju� nied�ugo, za osiem Obrot�w... Kiedy kr�lowa szybowa�a w d�, Moreta rozpozna�a kilka smok�w z innych Weyr�w po wzorach, jakie na ich cia�ach i skrzyd�ach tworzy�y blizny. - Spi�owe z Telgaru i Dalekich Rubie�y - zakomunikowa�a jej Orlith. - Ale Benden ju� odlecia�. Powinny�my by�y przylecie� wcze�niej. W jej g�osie zad�wi�cza�a nuta �a�o�ci, jako �e Orlith odczuwa�a szczeg�ln� sympati� do bende�skiego spi�owego smoka, Tuzutha. - Przepraszam, najmilsza, ale tyle mia�am roboty. Orlith prychn�a. Moreta poczu�a, jak napinaj� si� mi�nie smoczycy. Orlith zacz�a zatacza� kr�gi, opuszczaj�c si� w stron� wzg�rz ogniowych. W oczekiwaniu na l�dowanie Moreta uchwyci�a si� mocniej rzemieni uprz�y. Orlith przelecia�a nad wzg�rzami, kieruj�c si� nad drog� zat�oczon� straganami i k��bi�c� si� ci�b� ludzi, weso�o poubieranych z okazji Zgromadzenia. Nagle Moreta zda�a sobie spraw�, �e Orlith ma zamiar wyl�dowa� na pustym placu do ta�c�w, otoczonym pier�cieniem s�up�w pod lampy, sto��w na kozio�kach i �aw. - Nie zapominam, �e jeste�my teraz najstarsze rang� - powiedzia�a skromnie Orlith - i �e ta Warownia powinna odda� ho�d W�adczyni Weyr Fortu. Wyl�dowa�a z wielk� precyzj� na placu do ta�c�w, unosz�c wysoko swoje szerokie skrzyd�a, �eby nie spowodowa� nadmiernego wiatru. Chor�giewki na s�upach gwa�townie zatrzepota�y, ale z samego placu, wymiecionego ju� do twardej ziemi, niewiele si� podnios�o kurzu. - Wspaniale, moja najmilsza - powiedzia�a Moreta, z uczuciem drapi�c swojego wierzchowca po grzebieniu na grzbiecie. Rzuci�a okiem na imponuj�ce urwisko Warowni Ruatha, zwie�czone szeregami wygrzewaj�cych si� na s�o�cu smok�w. W nie zakrytych okiennicami oknach Warowni wida� by�o chor�giewki i barwnie tkane makaty. Na dziedziniec wystawiono sto�y i krzes�a, �eby dostojni go�cie mogli przypatrywa� si� kramom i placowi do ta�c�w. Moreta rzuci�a okiem w drug� stron�, gdzie na p�askim terenie mia�y odbywa� si� wy�cigi. Daleko po prawej stronie zobaczy�a rz�dy boks�w. Nie by�o jeszcze jaskrawo pomalowanych tyk startowych, a wi�c nie straci�a �adnego wy�cigu. Wszyscy zebrani na Zgromadzeniu ludzie oderwali si� od tego, co aktualnie robili, �eby przygl�da� si�, jak l�duje Orlith. Teraz w�r�d przygl�daj�cych si� nast�pi�o poruszenie i ludzie rozst�pili si�, �eby przepu�ci� jakiego� m�czyzn�. - Widzisz? Zbli�a si� Lord Warowni - powiedzia�a Orlith. Moreta przerzuci�a praw� nog� nad karkiem Orlith, obci�gn�a sp�dnic� i przygotowa�a si� do zsiadania. Potem rzuci�a okiem na m�czyzn�, kt�ry si� do nich zbli�a�. Z trudem rozpoznawa�a te rysy twarzy, kt�re pasowa�y do jej wspomnie� o jasnookim synu Lorda Leefa. Barczysty m�czyzna szed� wyprostowany pewnym, d�ugim krokiem. Nagle si� zatrzyma� i z�o�y� uk�on Orlith, kt�ra w odpowiedzi na jego powitanie sk�oni�a g�ow�. Potem podszed� szybko, �eby pom�c Morecie zsi���, bacznie jej si� przy tym przypatruj�c. Jasnozielone oczy, niezwyk�e u cz�owieka o tak �niadej cerze, pochwyci�y jej spojrzenie. Jego wzrok by� oficjalny i bezosobowy. Chwyci� j� w pasie i zsadzi� z �apy Orlith. Sk�oni� si�, a Moreta mimo woli zauwa�y�a, �e jego bujna czupryna by�a �wie�o ostrzy�ona i �adnie uczesana. - Witaj w Warowni Ruatha, W�adczyni Weyru. Zaczyna�em si� ju� obawia�, �e nie zjawicie si� z Orlith. - M�wi� tenorem, zaskakuj�cym u m�czyzny tak wysokiego i postawnego. - Przywo�� przeprosiny od Przyw�dcy Weyru. - Przekaza� mi je ju� wczoraj. Gdyby� i ty si� nie zjawi�a, ja i Ruatha przyj�liby�my to ze smutkiem. Orlith ma wspania�y kolor - doda�, a w jego g�osie niespodzianie pojawi�o si� ciep�o jak na kr�low� tak blisk� sk�adania jaj. Moreta zaskoczona by�a tym oficjalnym przyj�ciem. Kr�lowa zamruga�a oczami o t�czowych odcieniach, najwidoczniej czuj�c to samo. Moreta nie spodziewa�a si�, �eby m�ody cz�owiek umia� wys�awia� si� tak g�adko. Lord Leef dobrze wyszkoli� swojego nast�pc�. Poza tym Moreta zawsze by�a gotowa porozmawia� o Orlith. - Cieszy si� wspania�ym zdrowiem i zawsze ma taki niezwyk�y odcie�. Poniewa� jej odpowied� nie by�a zgodna z konwenansami, Alessan zawaha� si�. - Niekt�re smoczyce s� tak jasne, �e wydaj� si� bardziej ��te ni� z�ote, podczas gdy inne s� tak ciemne, �e mog�yby i�� w zawody ze spi�owymi smokami Ale ona - Moreta otwarcie spojrza�a na swoj� kr�low� - nie ma klasycznego odcienia. Alessan za�mia� si�. - Czy odcie� ma jakiekolwiek znaczenie? - Dla mnie nie. Wcale by mi to nie przeszkadza�o, gdyby Orlith by�a zielonoz�ota. Ona jest moj� kr�low�, a ja jestem jej je�d�cem. - Zerkn�a na Alessana, zastanawiaj�c si�, czy z niej nie kpi. Jednak�e w jego zielonych oczach z male�kimi br�zowymi plamkami wok� �renicy widnia�o tylko uprzejme zainteresowanie. Alessan u�miechn�� si�. - I jest najstarsza rang� w Weyrze Fort. - Podobnie jak ty w Ruacie. - Czu�a si� nieco speszona, poniewa� pomimo tych niewinnych i ceremonialnych zda� wyczuwa�a w tym, co m�wi�, jaki� podtekst. Czy Sh'gall rozmawia� o swojej W�adczyni Weyru z Lordem Warowni? - Co ty na to, Orlith? - Wzg�rze ogniowe jest ciep�e w pe�nym s�o�cu - odpowiedzia�a wymijaj�co smoczyca, odwracaj�c ku niej g�ow�. Jej wielofasetowe oczy zabarwia� b��kit pragnienia. - No to le�, najmilsza. - Moreta z mi�o�ci� klepn�a Orlith po barku, a potem z Alessanem u boku ruszy�a w stron� drogi. Kiedy doszli na skraj placu, Orlith skoczy�a, unosz�c si� nad ziemi� przy pierwszym machni�ciu szerokich skrzyde�. Smoczyca wzbi�a si� w powietrze w kierunku pionowego urwiska Ruathy pod bardzo ma�ym k�tem. Kiedy przelatywa�a zaledwie tu� nad kramami, Moreta us�ysza�a okrzyki przera�enia. Alessan zdr�twia�. - Czy ty aby na pewno wiesz, co robisz, kochana? - zapyta�a Moreta spokojnie, ale stanowczo. - Jeste� nieco zbyt oci�a�a od jaj na takie figle. - Pokazuj� im, jakie talenty ma ich kr�lowa. Nikomu to nie zaszkodzi. Orlith precyzyjnie oceni�a k�t lotu, chocia� Morecie, z miejsca, gdzie sta�a, wydawa�o si�, �e przednimi �apami zawadzi o skraj urwiska. Jednak�e Orlith w �atwo�ci� przelecia�a nad urwiskiem i przechyliwszy si� zakr�ci�a prawie na czubku skrzyd�a. Usadowi�a si� niemal nad g��wnym wej�ciem do Warowni, w miejscu zwolnionym przez inne smoki. Potem z�o�y�a skrzyd�a na grzbiet, przycupn�a i umie�ci�a tr�jk�tn� g�ow� na przednich �apach. "Ekshibicjonistka" - pomy�la�a o niej Moreta i rzek�a g�o�no: - Teraz jest ju� jej wygodnie, Lordzie Alessanie. - S�ysza�em ju�, �e Orlith znana jest z tego, i� lata o w�os nad przeszkodami. Spojrza� na bi�uteri� Morety. A wi�c m�ody Lord wiedzia� o podarunku starego Lorda. - Przydaje si� to w czasie Opadu Nici. - Teraz jeste�my na Zgromadzeniu - powiedzia� Alessan g�osem Lorda Warowni. - A gdzie� mo�na lepiej pochwali� si� zr�czno�ci�, umiej�tno�ciami i urod�? - Moreta gestem wskaza�a weso�o przybrane kramy i barwne tuniki oraz suknie t�umu. Wysun�a r�k� spod jego ramienia, cz�ciowo po to, �eby okaza� swoj� irytacj� na jego krytyk�, a cz�ciowo, �eby rozlu�ni� opo�cz�. Ch��d przestworzy zast�pi�o teraz ciep�o popo�udniowego s�o�ca. - Chod�my, Lordzie Alessanie - znowu go wzi�a pod r�k� - gdy jako Lord Ruathy poprowadzisz swe pierwsze Zgromadzenie, nie chcia�abym s�ysze� nie�yczliwych s��w o mojej pierwszej wycieczce od czasu zimowej r�wnonocy. Doszli do drogi i kram�w, w kt�rych ludzie ogl�dali towary i targowali si�. Moreta u�miechn�a si� do Lorda Alessana, stanowczo postanawiaj�c, �e b�dzie si� dobrze bawi�a. Patrzy� na ni�, mrugaj�c oczami i lekko �ci�gaj�c ciemne brwi. Potem twarz jego rozja�ni�a si� w u�miechu, wci�� jeszcze pow�ci�gliwym, ale znacznie bardziej szczerym ni� wcze�niejsza ceremonialna sztywno��. - Obawiam si�, �e nie posiadam �adnej z cn�t mojej matki, pani Moreto. - A za to wszystkie przywary ojca? - M�j zacny ojciec Leef nie mia� �adnych przywar - odpowiedzia� Alessan, a jego oczy rozb�ys�y weso�o, co przekona�o Moret�, �e ma on przynajmniej odrobin� tego poczucia humoru, co jego rodzic. - Wy�cigi jeszcze si� nie zacz�y? Alessan bacznie spojrza� na ni�. - Nie, jeszcze nie. Czekali�my na sp�nionych przybysz�w. - W pobli�u boks�w zebra� si� spory t�um. Ile ma by� gonitw? zapyta�a Moreta i pomy�la�a: "Czy�by nie pochwala� wy�cig�w?" - Zaplanowano dziesi�� gonitw, ale zg�osze� by�o mniej, ni� si� spodziewa�em. Czy lubisz wy�cigi, pani Moreto? - Pochodz� z Keroony, gdzie hoduje si� biegusy, Lordzie Alessanie, i nigdy nie straci�am zainteresowania dla tego rodzaju sportu. - A wiec wiesz, na co stawia�? - Lordzie Alessanie - powiedzia�a lekkim tonem - Nigdy na nic nie stawiam. Wystarcza mi rado�� z obserwacji dobrze prowadzonej gonitwy. - W jego zachowaniu wci�� zna� by�o niepewno��, wi�c zmieni�a temat. - Mam wra�enie, �e min�y�my si� z go��mi ze wschodu. - Bende�ska W�adczyni i Przyw�dca Weyru dopiero co nas opu�cili. - Oczy Alessana zal�ni�y dum�, �e podejmowa� takich dostojnych go�ci. - Mia�am nadziej�, �e z nimi porozmawiam. - �al Morety by� szczery, ale odczuwa�a r�wnie� ulg�. Przyw�dcom Bendenu podobnie jak jej samej nie podoba�o si� zafascynowanie Orlith Tuzuthem, spi�owym smokiem Bendenu. Takie miedzy weyrowe zainteresowania popierano u m�odych kr�lowych, ale nie u seniorek. - Czy przylecia� tak�e Lord Warowni Benden? - Tak. - W g�osie Alessana wyczuwa�o si� rado��. - Odbyli�my z Lordem Shadderem kr�ciutk�, ale bardzo sympatyczn� rozmow�. Niecz�sto zdarza si�, �eby wsch�d i zach�d mog�y si� spotka�. Czy znasz Lorda Shaddera? - Pozna�am go, kiedy by�am w Weyrze Ista. - Moreta odpowiedzia�a Alessanowi z u�miechem, bo Shadder z Bendenu by� niew�tpliwie najbardziej popularnym Lordem Warowni na Pernie. Jego serdeczno�� i troska zawsze robi�y takie wra�enie, jak gdyby p�yn�y prosto z serca. Westchn�a. - Naprawd� �a�uj�, �e nie mog�am przylecie� wcze�niej. Kto jeszcze jest tutaj? Twarz Alessana na moment spochmurnia�a. - W tej chwili - powiedzia� �ywo - gospodarze i Mistrzowie Cech�w z Ruathy, Fortu, Gromu, Nabolu, Tilleku i Dalekich Rubie�y. Przebyli kawa� drogi, ale wszyscy wydaj� si� zadowoleni, �e utrzyma�a si� ciep�a pogoda. - Rzuci� okiem na zat�oczone kramy, podziwiaj�c, jak kwitnie handel - Lord Warowni Tillek mo�e przyb�dzie p�niej z Przyw�dc� Weyru Dalekich Rubie�y. Lord Tolocamp nadjecha� godzin� temu i przebiera si�. Wsp�czuj�c Alessanowi, Moreta u�miechn�a si� do niego. Lord Tolocamp by� energicznym, porywczym m�czyzn�, kt�ry m�wi� to, co my�li, i wyra�a� swoj� opini� na ka�dy temat, jak gdyby by� ekspertem od wszystkiego. Poniewa� nie mia� za grosz poczucia humoru, rozmowa z nim cz�sto stawa�a si� niezr�czna i nudna. Moreta wo�a�a unika� jego towarzystwa, kiedy tylko by�o to mo�liwe. Poniewa� jednak by�a teraz najstarsz� rang� W�adczyni� Weyru, mniej mia�a wym�wek, �eby tak post�powa�. - A ile jego pa� przyby�o razem z nim? - Pi�� - odpowiedzia� Alessan oboj�tnym g�osem. - Moja matka, pani Oma, zawsze cieszy si� z odwiedzin pani Pendry. Moreta z trudem powstrzymuj�c �miech odwr�ci�a twarz. Ca�y Pern wiedzia�, �e Pani Pendra zamierza wyda� jedn� ze swoich licznych c�rek, siostrzenic czy kuzynek za Alessana. M�oda �ona Alessana, Suriana, tragicznie zmar�a poprzedniego Obrotu po upadku. Lord Leef nie nalega� wtedy na swojego syna, �eby zawar� nast�pne ma��e�stwo, z kt�rego to faktu wielu �udzi wyci�ga�o wniosek, ze nie Alessan zostanie jego nast�pc�. Poniewa� dziewcz�ta Fortu by�y r�wnie zaradne jak brzydkie, Moreta uwa�a�a, �e nie maj� szans, ale Alessan b�dzie si� musia� wkr�tce o�eni�, je�eli to jego r�d ma obj�� spu�cizn�. - Czy by�oby to po my�li W�adczyni Weyr Fort, gdyby Lord Ruathy poj�� za �on� pann� z Warowni Fort? - G�os Alessana by� zimny i twardy. - Niew�tpliwie sta� ci� na co� lepszego - odpar�a Moreta i roze�mia�a si�. - Przepraszam. Nie jest to temat do �art�w, ale nie masz poj�cia jak brzmia� tw�j g�os. - A jak brzmia�? - Oczy Alessana b�ysn�y. - Jak g�os cz�owieka, kt�rego si�� pchaj� w kierunku, w kt�rym nie �yczy sobie podr�owa�. To twoje pierwsze Zgromadzenie. Ty te� powiniene� si� dobrze bawi�. - Czy pomo�esz mi? - zapyta� z figlarnym wyrazem twarzy. - Jak? - Jeste� moj� W�adczyni� Weyru. - Twarz jego spowa�nia�a. Poniewa� Sh'gall ci nie towarzyszy, ja musz� by� twoim partnerem. - Sumienie nie pozwala mi zajmowa� ci tyle czasu. - M�wi�c to, Moreta zda�a sobie spraw�, �e ch�tnie by to w�a�nie zrobi�a. - A mo�e jednak troch� zajmiesz? - Jego g�os nie pasowa� do b�yszcz�cych oczu i szerokiego u�miechu. - Wiem, co do mnie nale�y, ale... - B�d� tu dziewcz�ta z ca�ego... - Tak, przeprowadzono dla mnie Poszukiwania. - A czeg� innego spodziewa�e� si�, Lordzie Alessanie, kiedy jeste� tak� dobr� parti�? - Suriana polubi�a mnie takiego, jakim by�em - powiedzia� Alessan nieweso�ym g�osem. - Kiedy aran�owano tamten zwi�zek, nie mia�em �adnych wielkich nadziei na przysz�o��. A wi�c to dlatego pozwolono mu odprawi� �a�ob� i odroczy� drugie ma��e�stwo. Moreta nie przypuszcza�a, �e starego Lorda Leefa sta� by�o a� na tyle wsp�czucia. - Mia�e� wi�cej szcz�cia ni� inni ludzie - powiedzia�a, czuj�c dziwn� zazdro��. Kiedy ju� Naznaczy�a kr�low�, jej osobisty wyb�r przesta� ju� si� liczy�. Kiedy Naznaczy�a Orlith, ich mi�o�� wynagradza�a jej wiele; w por�wnaniu z tym blad�a mi�o�� do drugiego cz�owieka. - By�em bole�nie �wiadom mojego szcz�cia. - To spokojne zdanie Alessana nie tylko kry�o w sobie poczucie straty, ale i �wiadomo��, �e musi wywi�za� si� z obowi�zk�w wobec swojego nowego stanowiska. Moreta nie rozumia�a, czemu Sh'gall poczu� do tego cz�owieka antypati�. Szli pomi�dzy uczestnikami Zgromadzenia, mijali kramy. Moreta g��boko wdycha�a aromat pachn�cego przyprawami gulaszu i s�odkich ciastek z owocami, wo� dobrze wyprawionych sk�r, gryz�cy zapach z budki szklarzy, mieszanin� zapach�w perfum i zi�, ludzkiego i zwierz�cego potu. Napawa�a si� mi�� atmosfer�, kt�ra przenika�a tu wszystko. - Przyjmuj� twoje towarzystwo w granicach zasad przyzwoito�ci. Pod warunkiem, �e lubisz wy�cigi i ta�ce. - W tej kolejno�ci? - Poniewa� najpierw s� wy�cigi. - Doceniam twoj� uprzejmo��, o W�adczyni Weyru! - powiedzia� z pewn� kpin�. - Czy przybyli ju� harfiarze? - Wczoraj... - Alessan skrzywi� si�. - Tylko by jedli, prawda? - I gadali. Jednak�e plac do ta�c�w b�dzie pe�ny a� do �witu, po tym, jak zaszczyci�a go twoja kr�lowa. Sam nasz jowialny Mistrz Harfiarz obieca�, �e swoj� obecno�ci� uczci nasze Zgromadzenie. Moreta zmarszczy�a brwi na ten nast�pny podtekst w wypowiedzi Alessana. Czy�by nie lubi� Tirone'a? Mistrz Harfiarz by� zwalistym, serdecznym m�czyzn� o mocnym basowym g�osie, dominuj�cym nad tymi, z kt�rymi �piewa�. Uwielbia� ballady i wzruszaj�ce sagi, w kt�rych najlepiej m�g� si� popisa� swoimi zdolno�ciami, ale by�a to jego jedyna pr�no�� i Moreta nigdy nie uwa�a�a jej za przywar�. Sama dopiero od niedawna by�a W�adczyni� Weyru, nie widywa�a go tak cz�sto w roli Mistrza Harfiarza Pernu jak Alessan. Nie chcia�a zrazi� do siebie Tirone'a. - On ma pi�kny g�os - powiedzia�a dyplomatycznie. - Czy przyb�dzie Mistrz Capiam? - Chyba tak. Z wyj�tkiem Lorda Shaddera Alessan najwyra�niej nie podziela� �adnego z jej upodoba� co do przyw�dc�w Pernu. Nigdy dot�d nie s�ysza�a, �eby kto� nie lubi� Mistrza Uzdrowiciela Capiama. Czy�by Alessan wini� go za to, �e nie uleczy� z�amanego kr�gos�upa jego �ony? - Czy tego typu wyczyny nie zaszkodz� Orlith w tym okresie, Moreto? - zapyta� Lord Tolocamp, zbli�aj�c si� do nich szybkim krokiem. Musia� �ledzi� kt�r�dy szli, �eby si� z nimi spotka�. - Powinna z�o�y� jaja dopiero za dziesi�� dni. - Moreta zesztywnia�a, zirytowa�o j� zar�wno pytanie, jak i pytaj�cy. - Orlith lata z wielk� precyzj� - powiedzia� Alessan - co Ruatha wysoko sobie ceni. Lord Tolocamp przystan��, odkaszln��, za p�no zakrywaj�c usta, i najwidoczniej nie zrozumia�, do czego odnosi si� aluzja Alessana. - Ona zachowuje si� wprost bezwstydnie - powiedzia�a Moreta - kiedy tylko mo�e popisa� si� przed kim� nowym. I nigdy nawet jeszcze si� nie skaleczy�a. - Tak, no c�... Alessanie, chcia�bym, �eby� pozna� moje c�rki. - W tej chwili, Lordzie Tolocampie, musz� towarzyszy� W�adczyni Weyru, jako �e nie ma tu Sh'galla. Twoje c�rki - Alessan obejrza� si� na m�ode kobiety, kt�re rozmawia�y z jednym z jego podw�adnych - chyba dobrze si� bawi�. Lord Tolocamp nie m�g� ukry� rozdra�nienia. - Kieliszek wina, Moreto? Prosz�, tedy. - Alessan stanowczo odprowadzi� j� od Lorda Tolocampa, kt�ry sta� zaskoczony ich nag�ym odej�ciem. - Tym jego uwagom nigdy nie b�dzie ko�ca - powiedzia�a Moreta. - No, to utopimy swoje smutki w bende�skim bia�ym winie, kt�re kaza�em och�odzi�. - Da� znak s�udze, �eby nala� do kieliszka. - Bende�skie bia�e? Uwielbiam je. - A ja sobie my�la�em, �e wolisz wino z Tilleku. Moreta skrzywi�a si�. - Mam obowi�zek udawa�, �e przepadam za winami z Tilleku. - Dla mnie s� zbyt cierpkie. - To prawda, ale Tillek sk�ada Weyr Fortowi danin� w swoich winach. A du�o jest �atwiej zgadza� si� z Lordem Diatisem, ni� si� z nim sprzecza�. Alessan roze�mia� si�. Kiedy s�uga wr�ci� z dwoma pi�knie grawerowanymi czarkami i ma�ym buk�akiem wina, Moreta k�tem oka dostrzeg�a Lorda Tolocampa i pani� Pendr� oraz pani� Om�, prowadz�cych c�rki w ich kierunku. W tym momencie stentorowy g�os og�osi� rozpocz�cie wy�cig�w biegus�w. - Widz�, �e nie uda nam si� unikn�� pani Pendry. Gdzie mo�emy si� schroni�? - zapyta�a Moreta, ale Alessan wpatrywa� si� w tor wy�cigowy. - Koniecznie chc� obejrze� pierwszy bieg. Je�eli si� pospieszymy. Wskaza� na drog� wij�c� si� w kierunku p�askiego terenu wy�cig�w. - Nie uda nam si� umkn�� przed nimi, chyba �e zawo�aliby�my Orlith na pomoc. Jednak ona �pi. - Moreta zauwa�y�a rusztowanie, otaczaj�ce mur, kt�ry budowano w�a�nie na po�udniowym skraju dziedzi�ca. - A czemu by nie wej�� tam na g�r�? - �wietnie, przecie� nie masz l�ku wysoko�ci! - Alessan wzi�� j� za r�k� i poprowadzi� przez t�um. Ludzie rozst�pili si�, �eby przepu�ci� Lorda Warowni i W�adczyni� Weyru. Alessan prze�o�y� buk�ak do drugiej r�ki i zgrabnie wskoczy� na mur. Potem ukl�kn��, gestem pokazuj�c jej, by poda�a mu obydwie czarki. Przez moment Moreta zawaha�a si�. L'mal cz�sto strofowa� j�, m�wi�c, �e powinna zachowywa� si� godnie W�adczyni Weyru, zw�aszcza poza terenem Weyru, gdzie gospodarze, rzemie�lnicy i harfiarze mogli przygl�da� si� jej i krytykowa�. Przypomnia�a sobie zuchwa�e popisy Orlith. I na ni� dzia�a�a urocza atmosfera Zgromadzenia, daj�ca wytchnienie po ca�ym Obrocie �mudnych obowi�zk�w. Wy�cigi, bende�skie wino, a p�niej b�d� ta�ce... Moreta, W�adczyni Weyr Fort, mia�a zamiar dobrze si� zabawi�. - Pospiesz si� - powiedzia� Alessan. - Stoj� ju� na starcie. Moreta odwr�ci�a si� do najbli�szego smoczego je�d�ca pod murem. - Podsad� mnie, R'limeaku, dobrze? - Moreto! - Och, przesta� si� gorszy�. Chc� zobaczy� pocz�tek wy�cig�w. - Podci�gn�a sp�dnic�. - Tylko uwa�aj, R'limeaku, nie chcia�abym rozbi� nosa o kamienie. R'limeak podsadzi� j� po chwili wahania. Gdyby nie podtrzyma�y jej mocne r�ce Alessana, by�aby si� ze�lizn�a. - Ale� on ma zgorszon� min�! - Alessan za�mia� si�, a jego zielone oczy skrzy�y si� rado�nie. - B��kitni je�d�cy s� strasznie pruderyjni! - Wzi�a swoje wino od Alessana. - C� za wspania�y widok! - Poniewa� wy�cigi jeszcze si� nie zacz�y, odwr�ci�a si� powoli i zacz�a napawa� si� widokiem. Ziemia opada�a w d� od st�p �ciany skalnej, gdzie znajdowa�y si� ruatha�skie zabudowania. Moreta patrzy�a ponad dachami udekorowanych kram�w, rzuci�a okiem na pusty plac taneczny, spojrza�a dalej na pola, ogrodzone murem sady po obu stronach, a potem na zbocze opadaj�ce stopniowo do rzeki, maj�cej swoje �r�d�a w Lodowym Jeziorze w�r�d g�r. To prawda, �e sady by�y nagie, pola zbr�zowia�e od mroz�w, kt�re przysz�y w tym Obrocie, ale bezchmurne niebo mia�o �yw�, zielonkawoniebiesk� barw�, a powietrze by�o ciep�e. Obdarzona d�ugowzroczno�ci� Moreta zobaczy�a, �e jeszcze trzech opiesza�ych wy�cigowc�w zamierza do��czy� do startuj�cych. - Ruatha wygl�da dzi� tak weso�o - powiedzia�a. - Zwykle, kiedy tutaj jestem, wszystkie okiennice s� zamkni�te w celu ochrony przed Ni�mi, a w zasi�gu wzroku nie ma ani �adnego cz�owieka, ani zwierz�cia. Dzisiaj jest ca�kiem inaczej. - Z nami cz�sto mo�na tu mile sp�dzi� czas - powiedzia� Alessan. Oczy mia� utkwione w to, co si� dzia�o przy tykach startowych. - Ruath� uwa�a si� za jedn� z najlepiej po�o�onych Warowni. Fort jest by� mo�e starszy, ale nie zaplanowano go tak dobrze. - Harfiarze ucz� nas, �e Warowni� zbudowano jako tymczasowe schronienie po Przeprawie. - Marne czterna�cie setek Obrot�w prowizorki. Podczas gdy my w Ruacie zawsze wszystko planowali�my. Mamy nawet specjalne kwatery dla odwiedzaj�cych nas entuzjast�w wy�cig�w. Moreta szeroko si� do niego u�miechn�a. Zdawa�a sobie spraw�, �e w podnieceniu przed zbli�aj�c� s