21
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 21 |
Rozszerzenie: |
21 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 21 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 21 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
21 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
"Pan Tadeusz" czyli Ostatni zajazd na Litwie. Historia
szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu ksi�gach wierszem.
Adama Mickiewicza
spis tre�ci
analiza i historia utworu str. 2
tre�� str. 6
Wyja�nienia archaizm�w str. 178
Najwybitniejsze dzie�o polskiego romantyka powsta�o w Pary�u, a
praca nad nim trwa�a przez oko�o dwa lata i zosta�a uko�czona w
1834 r. Pomys� "poematu sielskiego" zrodzi� si� zapewne w okresie
pobytu Mickiewicza w Wielkopolsce, a jego realizacja sz�a opornie
przede wszystkim ze wzgl�du na atmosfer� panuj�c� w Pary�u i
k�opoty osobiste. O owej atmosferze, od kt�rej ucieka� w �wiat
"lat dziecinnych", pisze poeta w Epilogu (" O tym �e duma� na
paryskim bruku, / Przynosz�c z miasta uszy pe�ne stuku, /
Przekle�stw i k�amstwa, niewczesnych zamiar�w, / Za p�nych
�al�w, pot�pie�czych swar�w"). Tu tak�e wyra�a najg��bsze swoje
marzenie: "O, gdybym kiedy do�y� tej pociechy, / �eby te ksi�gi
zb��dzi�y pod strzechy" tworz�c poemat wyros�y ze szczerej
t�sknoty za krajem, kt�ry mu, dawno niewidziany, w pami�ci "
...zawsze zostanie / �wi�ty i czysty jak pierwsze kochanie".
�wiat przedstawiony i sposoby jego kreowania
Miejscem wydarze� jest Soplicowo i jego najbli�sza okolica -
ziemie litewskie le��ce nad Niemnem (realna, okre�lona
geograficznie, zamkni�ta i uporz�dkowana okre�lonymi punktami
topograficznymi: dw�r, sad, ogr�d, karczma, za�cianek, zamek,
las. Swoisty mikrokosmos, centrum �wiata) Czas fabu�y obejmuje:
pi�� dni lata 1811 oraz jeden wiecz�r i nieca�y dzie� roku 18122.
Liczne epizody si�gaj� do: wieku XVII: najazd szwedzki (ks. VI)
i czas�w Stanis�awa Augusta (mowa Podkomorzego o modzie,
ks.I).T�em historycznym wydarze� jest epoka napoleo�ska (sytuacja
przed wkroczeniem Napoleona na Litw�: ks.I; wie�ci o zbli�aj�cych
si� wojskach: ks. VI; radosny opis wiosny 1812 r. ks. XI). Go��mi
na zar�czynach Zosi i Tadeusza s� legionowi dow�dcy: Jan Henryk
D�browski, Karol Kniaziewicz, Ludwik Pac, Kazimierz Ma�achowski
(zgranie rytmu historii i rytmu natury). Fabu�a utworu toczy si�
wok� procesu o maj�tek (w�tek g��wny). W chwili, gdy rozpoczyna
si� akcja konflikt zogniskowa� si� wok� zamku. Historia
konfliktu si�ga roku 1792, kiedy to w czasie wojny polsko-
rosyjskiej, zwanej w poemacie "ko�ciuszkowsk�", Rosjanie oblegali
zamek magnata Horeszki. W�wczas to Jacek Soplica, zubo�a�y
szlachetka, kieruj�c si� ch�ci� osobistej zemsty zabija Stolnika.
Targowiczanie znaczn� cz�� d�br magnackich nadaj� jego rodzinie,
a reszt� rozdzielili mi�dzy wierzycieli. Nikt w�wczas nie kwapi�
si� z przyj�ciem zamku, kt�rego remont i utrzymanie wymaga�o
znacznych nak�ad�w finansowych. Wreszcie romantyczny "Panicz
bogaty, krewny Horeszk�w daleki", bo "po k�dzieli" (po matce),
upodoba� sobie ruiny. W�wczas jednak S�dzia (brat Jacka,
zarz�dzaj�cy maj�tkiem), kierowany wrodzonym pieniactwem
niespodziewanie r�wnie gor�co zapragn�� pozosta� jego
w�a�cicielem. Rozpocz�� si� wi�c m�cz�cy proces3. Z w�tkiem tym
nierozerwalnie zwi�zane s�: dzieje Jacka Soplicy, kt�ry konflikt
wywo�a�. Wraz z rozwojem akcji pojawia si� kolejny w�tek -
pogmatwane losy mi�o�ci Tadeusza i Zosi przeplataj�ce si� z
"polowaniem" Telimeny na m�a. Watek poboczny stanowi sp�r o
charty. BohaterowieW utworze mamy do czynienia z bohaterem
zbiorowym reprezentuj�cym jednolity stan spo�eczny -
szlacht�.Obraz szlachty w dziele jest wszechstronny i
wyczerpuj�cy poniewa� znajdujemy tu przedstawicieli wszystkich
"szczebli ekonomicznych": magnateri� (Stolnik Horeszko);
szlacht� �rednia, folwarczn� (rodzina Soplic�w);
szlacht� zagrodow�, za�cianek Dobrzy�ski (Matyjasz Dobrzy�ski,
Bartek zwany Prusakiem, Maciej zwany Kropicielem, Bartek zwany
Brzytewk�, Maciej zwany Konewk�).
Ze wzgl�du na temat utworu bohaterowie b�d� to prezentuj�
sk��cone domy, b�d� to sporowi sekunduj�. Soplicowie: ( S�dzia,
( jego starszy brat, Jacek (ksi�dz Robak, Bernardyn), ( syn
Jacka, dwudziestoletni Tadeusz. Spo�r�d "domowych" nale�y
wymieni�: ( Wojskiego Hreczech�, ( Wo�nego Protazego Baltazara
Brzechalskiego. Horeszkowie: ( czternastoletnia wnuczka Stolnika,
Zosia, ( krewny, "po k�dzieli", Hrabia, ( godny obro�ca dobrego
imienia rodu, stary s�uga, Gerwazy Rebaj��o, zwany: Klucznikiem,
P�kozicem, Mopankiem, Szczerpcem. Do rozstrzygni�cia sporu
powo�ano Podkomorzego, kt�ry przybywa z �on� i c�rkami.. Go��mi
Soplic�w s� ponadto: ( Rejent Bolesta zwany Kaznodziej�, (
Asesor.
Bohaterowie poematu cz�sto zamiast lub obok imion nosz�
charakterystyczne imioniska - okre�lenia wynikaj�ce z honorowych
funkcji, jakie pe�ni� w tradycyjnej spo�eczno�ci szlacheckiej:
Wojski - w dawnej Polsce opiekun rodzin rycerzy, kt�rzy wyruszyli
na wojne; Wo�ny - tu: dawny ni�szy urz�dnik sadowy, do kt�rego
obowi�zk�w m.in. nale�a�o og�aszanie uchwa� s�dowych; Klucznik -
szafarz na dawnych dworach; Podkomorzy - wysoki urz�dnik
ziemski, m.in. pe�ni�cy funkcj� s�dziego w sporach granicznych;
Rejent - pomocnik pisarza sadowego; Asesor - dow�dca policji
ziemskiej; Stolnik - wysoki urz�d ziemski.
W "Panu Tadeuszu" Mickiewicz dokonuje swoistego s�du nad dawn�
Polsk�. Oskar�a szlacht� o: dum� i pych� (Stolnik po�wi�ci�
szcz�cie c�rki, bywa� bezwzgl�dny w kaptowaniu zwolennik�w i
odrzucaniu niepotrzebnych ju� stronnik�w; ponad wszystko ceni�
sobie dum� rodow� i wp�ywy. Ginie zamordowany przez Jacka
porwanego szalonym gniewem do kt�rego go wcze�niej sprowokowa�),
warcholstwo (Jacek nie zna granic swojej fantazji kawalerskiej;
Gerwazy prowokuje b�jk� w zamku), anarchi� (brak autorytetu
w�adzy, rozp�dzanie sejmik�w - opis serwisu Wojskiego),
przedk�adanie prywaty ponad interes publiczny (Gerwazy niszczy
plany Robaka, Jacek zabija Stolnika, gdy ten broni si� przed
Moskalami, S�dzia przyjmuje maj�tek Horeszki z r�k zaborcy)
k��tliwo�� (ks. V "K��tnia", ks. VII "Rada")
Jednocze�nie poeta idealizuje obraz przesz�o�ci narodowej:
ekspiacja Jacka (walk� z broni� w r�ku, przywdzianiem sukni
mnisiej i dzia�alno�ci� emisariusza odkupi� dawne grzechy;
dwukrotnie w�asn� piersi� os�ania "ostatniego Horeszk�" i
Gerwazego; umiera w wyniku odniesionych ran szczerze wyznawszy
swe winy Gerwazemu i bratu; symbol odrodzenia narodu) rezygnacja
z zemsty i przebaczenie (postawa umieraj�cego stolnika, kt�ry
wybacza Jackowi, reakcja Gerwazego na spowied� Jacka), umi�owanie
kraju ojczystego (Tadeusz wys�awiaj�cy pi�kno litewskiej
przyrody; udzia� Horeszki w wojnie o konstytucj� 3 maja; reakcja
szlachty na wie�� o Napoleonie; koncert Jankiela; przywi�zanie
do tradycji i obyczaju - Soplicowo centrum polszczyzny; gotowo��
do s�u�by ojczy�nie) solidarno�� wobec zagro�enia bytu narodowego
(przekszta�cenie si� zajazdu w bitw� z Moskalami), m�ode
pokolenie realizuj�ce idee wolno�ci i r�wno�ci (uw�aszczenie
ch�op�w przez Tadeusza i Zosi�) W efekcie tych zabieg�w "Pan
Tadeusz" przedstawia obraz szlacheckiego raju, w kt�rym �ycie
toczy si� w harmonii z natur�, a historia nie jest si��
niszcz�c�. Dominuje mit kraju lat dziecinnych i idealizacja
natury. Humior os�abia tragizm i zmienia gro�ne wady w
�miesznostki. Brak w tek�cie zapowiedzi kl�ski wyprawy Napoleona
na Moskw�. Swoiste mitologizowanie Polski szlacheckiej,
�wiadomo�� odchodzenia w zapomnienie tego wszystkiego, co
stanowi�o istot� �wiata szlacheckiego, podkre�la przymiotnik
"ostatni" (Wo�ny, Wojski, Stolnik, Gerwazy, Podkomorzy, Hrabia,
reprezentanci szlachty za�ciankowej; zajazd, uczta, serwis,
polonez itp.) Soplicowo centrum polszczyzny
Kultywowanie obyczaj�w szlacheckich jest e poemacie dowodem na
przywi�zanie do tradycji narodowej a zatem dowodem najwy�szego
patriotyzmu: g�ebokie poszanowanie stanowiska, wieku i p�ci (mowa
Wojskiego o grzecznosci, spos�b siadania i wstawania od sto�u,
kolejno�� m�wienia), kultywowanie "prostych" domowych zachowa�,
tradycyjne podtrzymywanie dawnych rycerskich zaj�� (polowanie),
poszanowanie w�o�cian i �yd�w,
str�j (kontusz, �upan).
"Pan Tadeusz" - epopej�
Utw�r jest dzie�em ��cz�cym cechy wielu gatunk�w literackich:
gaw�dy szlacheckiej (narrator przyznaje si� do niewiedzy,
wprowadza nawiasowe uwagi, w kt�rych chwali lub gani bohater�w
przyjmuj�c punkt widzenia jednego z nich), ba�ni (przypisywanie
przyrodzie cudowno�ci, np. opis matecznika, ogrodu, astronomii
Wojskiego), powie�ci psychologicznej (wszechwiedz�cy narrator
ukazuje psychiczne i spo�eczno-historyczne czynniki wp�ywaj�ce
na dzia�ania bohater�w), poezji lirycznej (narrator zamienia si�
w podmiot liryczny wyra�aj�cy swoje uczucia. Tu: oda), parodii
romansu (mi�osne perypetie Tadeusza i Telimeny),
powie�ci historycznej (opisy wydarze� wojennych),
poematu heroikomicznego (sceny walki z Moskalami)
��czy tragizm (spowied� Jacka Soplicy) z komizmem (rada w
za�cianku, zaloty Hrabiego do Zosi), realizm (opis uczty) z
liryzmem (opisy przyrody). Nie mo�na wi�c nazwa� "Pana Tadeusza"
epopeja w rozumieniu czysto teoretycznym. Poemat ten sta� si� nim
dzi�ki temu, �e za takow� zechcia� go uzna� nar�d. Ukazuje
bowiem:
bohaterskie czyny wybitnych postaci,
rysuje wielobarwn� panoram� �ycia,
bohaterem zbiorowym uczyniony w nim zosta� nar�d polski, ukazuje
prze�omowy moment w �yciu owego narodu: zwa�niona spo�eczno��
rodowa jednoczy si� przeciwko narodowemu wrogowi, przy czym
ch�opi podniesieni zostaj� do godno�ci cz�onk�w narodu,
znajdujemy w nim spolszczone aluzje do tradycyjnego wzorca eposu
- liczne inwokacje, w tym do Ojczyzny i do Matki Boskiej, co
odzwierciedla charakterystyczny dla spo�eczno�ci kult, J�zyk
Utw�r napisany zosta�:
trzynastozg�oskowcem ze �redni�wk� po si�dmej sylabie, o
parzystych rymach; wierszem stychicznym umo�liwiaj�cym epick�
rozlewno�� i potoczysto�� opowie�ci; j�zykiem plastycznym,
eksponuj�cym ruch i barw�; z charakterystyczn� dla Mickiewicza
hiperbolizacj� opisywanych zjawisk; dzi�ki nadaniu przyrodzie
cech ludzkich, a ludziom - cech �wiata zwierz�t, ro�lin i zjawisk
natury - obydwie przestrzenie przenikaj� si� nawzajem tworz�c
duchowa jedno�� (np. bitwa po kt�rej nast�puje burza; opis dwu
staw�w i spotkanie pok��conych kochank�w)
1 w dawnej Polsce powszechna forma likwidacji zatarg�w
s�siedzkich wynikaj�ca ze s�abo�ci i niedo��stwa �rodk�w
egzekucyjnych w�adzy wykonawczej. Gdy nale�a�o wyrugowa�
dzier�awc�, kt�remu kontrakt up�yn��, a kt�ry wzbrania� si�
p�aci� czynsz, prawny w�a�ciciel, z prawomocnym wyrokiem w d�oni,
odwo�ywa� si� do starosty. Ten zwo�ywa� okoliczn� szlacht� i
zaje�d�a� maj�tek, aby odda� go w posiadanie w�a�cicielowi.
Zajazd zatem by� prawnie dopuszczon� form� dzia�ania. 2 Ks. I :
pi�tkowe popo�udnie dnia pierwszego; ks. II i III toczy si� dnia
drugiego; ks. IV i V - trzeciego; ks. VI, VII i VIII - czwartego
i ks. IX i X - we wtorek pi�tego dnia 1811 roku. Ksi�gi XI i XII
prezentuj� wydarzenia roku 1812. 3 Pierwsza instancja
(Nowogr�dek) - tzw. ziemstwo, s�d podkomorski, przyzna� zamek
S�dziemu. S�d G��wny (Grodno) uchyli� wyrok na rzecz Hrabiego.
Senat (Petersburg) uchyli� poprzednie orzeczenie i nakaza�
ponowne rozpatrzenie sprawy s�dowi podkomorskiemu. Ten ponownie
zawyrokowa� na rzecz S�dziego. S�d w Grodnie na ponown� apelacj�
Hrabiego, za��da� od pierwszej instancji dodatkowych dokument�w.
W ten spos�b, gdy rozpoczyna si� akcja utworu, sprawa po raz
trzeci powr�ci�a do s�du w Nowogr�dku.
Tre��
Powr�t panicza. - Spotkanie si� najpierwsze w pokoiku, drugie u
sto�u. - Wa�na S�dziego nauka o grzeczno�ci. - Podkomorzego uwagi
polityczne nad modami. - Pocz�tek sporu o Kusego i Soko�a. - �ale
Wojskiego. - Ostatni Wo�ny Trybuna�u. - Rzut oka na �wczesny stan
polityczny Litwy i Europy.
Litwo! Ojczyzno moja! ty jeste� jak zdrowie
Ile ci� trzeba ceni�, ten tylko si� dowie,
Kto ci� straci�. Dzi� pi�kno�� tw� w ca�ej ozdobie
Widz� i opisuj�, bo t�skni� po tobie.
Panno �wi�ta, co Jasnej bronisz Cz�stochowy
I w Ostrej �wiecisz Bramie! Ty, co gr�d zamkowy
Nowogr�dzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powr�ci�a� cudem,
(Gdy od p�acz�cej matki pod Twoj� opiek�
Ofiarowany, martw� podnios�em powiek�
I zaraz mog�em pieszo do Twych �wi�ty� progu
I�� za wr�cone �ycie podzi�kowa� Bogu),
Tak nas powr�cisz cudem na Ojczyzny �ono. Tymczasem przeno� moj�
dusz� ut�sknion�
Do tych pag�rk�w le�nych, do tych ��k zielonych,
Szeroko nad b��kitnym Niemnem rozci�gnionych;
Do tych p�l malowanych zbo�em rozmaitem,
Wyz�acanych pszenic�, posrebrzanych �ytem;
Gdzie bursztynowy �wierzop, gryka jak �nieg bia�a,
Gdzie panie�skim rumie�cem dzi�cielina pa�a,
A wszystko przepasane jakby wst�g�, miedz�
Zielon�, na niej z rzadka ciche grusze siedz�.
�r�d takich p�l przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pag�rku niewielkim, we brzozowym gaju,
Sta� dw�r szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
�wieci�y si� z daleka pobielane �ciany,
Tym bielsze, �e odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go broni� od wiatr�w jesieni.
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsz�d ch�dogi,
30 I stodo�� mia� wielk�, i przy niej trzy stogi
U��tku, co pod strzech� zmie�ci� si� nie mo�e;
Wida�, �e okolica obfita we zbo�e,
I wida� z liczby kopic, co wzd�u� i wszerz smug�w
�wiec� g�sto jak gwiazdy, wida� z liczby p�ug�w
Orz�cych wcze�nie �any ogromne ugoru,
Czarnoziemne, zapewne nale�ne do dworu,
Uprawne dobrze na kszta�t ogrodowych grz�dek:
�e w tym domu dostatek mieszka i porz�dek.
Brama na wci�� otwarta przechodniom og�asza,
40 �e go�cinna, i wszystkich w go�cin� zaprasza.
W�a�nie dwukonn� bryk� wjecha� m�ody panek
I obieg�szy dziedziniec zawr�ci� przed ganek,
Wysiad� z powozu; konie, porzucone same,
Szczypi�c traw� ci�gn�y powoli pod bram�.
We dworze pusto: bo drzwi od ganku zamkni�to
Zaszczepkami, i ko�kiem zaszczepki przetkni�to.
Podr�ny do folwarku nie bieg� s�ug zapyta�,
Odemkn��, wbieg� do domu, pragn�� go powita�.
Dawno domu nie widzia�, bo w dalekim mie�cie
50 Ko�czy� nauki, ko�ca doczeka� nareszcie.
Wbiega i okiem chciwie �ciany starodawne
Ogl�da czule, jako swe znajome dawne.
Te� same widzi sprz�ty, te� same obicia,
Z kt�rymi si� zabawia� lubi� od powicia;
Lecz mniej wielkie, mniej pi�kne, ni� si� dawniej zda�yI te� same
portrety na �cianach wisia�y.
Tu Ko�ciuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma
Podniesionymi w niebo, miecz obur�cz trzyma;
Takim by�, gdy przysi�ga� na stopniach o�tarz�w,
60 �e tym mieczem wyp�dzi z Polski trzech mocarz�w,
Albo sam na nim padnie. Dalej w polskiej szacie
Siedzi Rejtan �a�o�ny po wolno�ci stracie,
W r�ku trzymna n�, ostrzem zwr�cony do �ona,
A przed nim le�y Fedon i �ywot Katona.
Dalej Jasi�ski, m�odzian pi�kny i pos�pny,
Obok Korsak, towarzysz jego nieodst�pny,
Stoj� na sza�cach Pragi, na stosach Moskali,
Siek�c wrog�w, a Praga ju� si� wko�o pali.
Nawet stary stoj�cy zegar kurantowy
70 W drewnianej szafie pozna�, u wni�cia alkowy,
I z dziecinn� rado�ci� poci�gn�� za sznurek,
By stary D�browskiego pos�ysze� mazurek.
Biega� po ca�ym domu i szuka� komnaty,
Gdzie mieszka� dzieckiem b�d�c, przed dziesi�ciu laty.Wchodzi,
cofn�� si�, toczy� zdumione �renice
Po �cianach; w tej komnacie mieszkanie kobiece?
Kt� by tu mieszka�? Stary stryj nie by� �onaty,
A ciotka w Petersburgu mieszka�a przed laty.
To nie by� ochmistrzyni pok�j? Fortepiano?
80 Na nim nuty i ksi��ki; wszystko porzucano
Niedbale i bez�adnie; nieporz�dek mi�y!
Niestare by�y r�czki, co je tak rzuci�y.
Tu� i sukienka bia�a, �wie�o z ko�ka zdj�ta
Do ubrania, na krzes�a por�czu rozpi�ta.
A na oknach donice z pachn�cymi zio�ki,
Geranium, lewkonija, astry i fijo�ki.
Podr�ny stan�� w jednym z okien - nowe dziwo:
W sadzie, na brzegu niegdy� zaros�ym pokrzyw�,
By� male�ki ogr�dek, �cie�kami porzni�ty,
90 Pe�en bukiet�w trawy angielskiej i mi�ty.
Drewniany, drobny, w cyfr� powi�zany p�otek
Po�yska� si� wst��kami jaskrawych stokrotek.
Grz�dki, wida�, �e by�y �wie�o polewane;
Tu� sta�o wody pe�ne naczynie blaszane,
Ale nigdzie nie wida� by�o ogrodniczki;
Tylko co wysz�a; jeszcze ko�ysz� si� drzwiczki
�wie�o tr�cone, blisko drzwi �lad wida� n�ki
Na piasku, bez trzewika by�a i po�czoszki;
Na piasku drobnym, suchym, bia�ym na kszta�t �niegu,
100 �lad wyra�ny, lecz lekki, odgadniesz, �e w biegu
Chybkim by� zostawiony n�kami drobnemi
Od kogo�, co zaledwie dotyka� si� ziemi.
Podr�ny d�ugo w oknie sta� patrz�c, dumaj�c,
Wonnymi powiewami kwiat�w oddychaj�c,
Oblicze a� na krzaki fijo�kowe sk�oni�,
Oczyma ciekawymi po dro�ynach goni�
I znowu je na drobnych �ladach zatrzymywa�,
My�la� o nich i, czyje by�y, odgadywa�.
Przypadkiem oczy podni�s�, i tu� na parkanie
110 Sta�a m�oda dziewczyna. - Bia�e jej ubranie
Wysmuk�� posta� tylko a� do piersi kryje,
Ods�aniaj�c ramiona i �ab�dzi� szyj�.
W takim Litwinka tylko chodzi� zwyk�a z rana,
W takim nigdy nie bywa od m�czyzn widziana;
Wi�c cho� �wiadka nie mia�a, za�o�y�a r�ce
Na piersiach, przydawaj�c zas�ony sukience.
W�os w pukle nie rozwity, lecz w w�ze�ki ma�e
Pokr�cony, schowany w drobne str�czki bia�e,
Dziwnie ozdabia� g�ow�, bo od s�o�ca blasku
120 �wieci� si�, jak korona na �wi�tych obrazku.
Twarzy nie by�o wida�, zwr�cona na pole
Szuka�a kogo� okiem, daleko, na dole;
Ujrza�a, za�mia�a si� i klasn�a w d�onie,
Jak bia�y ptak zlecia�a z parkanu na b�onie
I wion�a ogrodem, przez p�otki, przez kwiaty,
I po desce opartej o �cian� komnaty,
Nim spostrzeg� si�, wlecia�a przez okno, �wiec�ca,
Nag�a, cicha i lekka jak �wiat�o�� miesi�ca.
Nuc�c chwyci�a suknie, bieg�a do zwierciad�a;
130 Wtem ujrza�a m�odzie�ca i z r�k jej wypad�a
Suknia, a twarz ad strachu i dziwu poblad�a.
Twarz podr�nego barw� sp�on�a rumian�,
Jak ob�ok, gdy z jutrzenk� napotka si� ran�;
Skromny m�odzieniec oczy zmru�y� i przys�oni�,
Chcia� co� m�wi�, przeprasza�, tylko si� uk�oni�
I cofn��; dziewica krzykn�a bole�nie,
Niewyra�nie, jak dziecko przestraszone we �nie;
Podr�ny zl�k� si�, sp�jrza�, lecz ju� jej nie by�o,
Wyszed� zmieszany i czu�, �e serce mu bi�o
140 G�o�no, i sam nie wiedzia�, czy go mia�o �mieszy�
To dziwaczne spotkanie, czy wstydzi�, czy cieszy�.
Tymczasem na folwarku nie usz�o baczno�ci,
�e przed ganek zajecha� kt�ry� z nowych go�ci.
Ju� konie w stajni� wzi�to, ju� im hojnie dano,
Jako w porz�dnym domu, i obrok, i siano:
Bo S�dzia nigdy nie chcia�, wed�ug nowej mody,
Odsy�a� konie go�ci �ydom do gospody.
S�udzy nie wyszli wita�, ale nie my�l wcale,
Aby w domu S�dziego s�u�ono niedbale;
150 S�udzy czekaj�, nim si� pan Wojski ubierze,
Kt�ry teraz za domem urz�dza� wieczerz�.
On Pana zast�puje i on, w niebytno�ci
Pana, zwyk� sam przyjmowa� i zabawia� go�ci
(Daleki krewny pa�ski i przyjaciel domu).
Widz�c go�cia, na folwark d��y� po kryjomu
(Bo nie m�g� wyj�� spotyka� w tkackim pudermanie),
Wdzia� wi�c, jak m�g� najpr�dzej, niedzielne ubranie, Nagotowane
z rana, bo od rana wiedzia�,
�e u wieczerzy b�dzie z mn�stwem go�ci siedzia�.
160 Pan Wojski pozna� z dala, r�ce rozkrzy�owa�
I z krzykiem podr�nego �ciska� i ca�owa�;
Zacz�a si� ta pr�dka, zmieszana rozmowa,
W kt�rej lat kilku dzieje chciano zamkn�� w s�owa
Kr�tkie i popl�tane, w ci�g powie�ci, pyta�,
Wykrzyknik�w i westchnie�, i nowych powita�.
Gdy si� pan Wojski dosy� napyta�, nabada�,
Na samym ko�cu dzieje tego dnia powiada�.
<<Dobrze, m�j Tadeuszu (bo tak nazywano
M�odzie�ca, kt�ry nosi� Ko�ciuszkowskie miano
170 Na pami�tk�, �e w czasie wojny si� urodzi�),
Dobrze, m�j Tadeuszu, �e� si� dzi� nagodzi�
Do domu, w�a�nie kiedy mamy panien wiele.
Stryjaszek my�li wkr�tce sprawi� ci wesele;
Jest z czego wybra�; u nas towarzystwo liczne
Od kilku dni zbiera si� na s�dy graniczne,
Dla sko�czenia dawnego z panem Hrabi� sporu,
I pan Hrabia ma jutro sam zjecha� do dworu;
Podkomorzy ju� zjecha� z �on� i z c�rkami.
M�odzie� posz�a do lasu bawi� si� strzelbami,
180 A starzy i kobiety �niwo ogl�daj�
Pod lasem, i tam pewnie na m�odzie� czekaj�.
P�jdziemy, je�li zechcesz, i wkr�tce spotkamy
Stryjaszka, Podkomorstwo i szanowne damy>>.
Pan Wojski z Tadeuszem id� pod las drog�
I jeszcze si� do woli nagada� nie mog�.
S�o�ce ostatnich kres�w nieba dochodzi�o,
Mniej silnie, ale szerzej ni� we dnie �wieci�o,
Ca�e zaczerwienione, jak zdrowe oblicze
Gospodarza, gdy prace sko�czywszy rolnicze
190 Na spoczynek powraca; ju� kr�g promienisty
Spuszcza si� na wierzch boru i ju� pomrok mglisty,
Nape�niaj�c wierzcho�ki i ga��zie drzewa,
Ca�y las wi��e w jedno i jakoby zlewa;
I b�r czerni� si� na kszta�t ogromnego gmachu,
S�o�ce nad nim czerwone jak po�ar na dachu;
Wtem zapad�o do g��bi; jeszcze przez konary
B�ysn�o, jako �wieca przez okienic szpary,
I zgas�o. I wnet sierpy, gromadnie dzwoni�ce
We zbo�ach, i grabliska suwane po ��ce
200 Ucich�y i stan�y: tak pan S�dzia ka�e,
U niego ze dniem ko�cz� prace gospodarze.
<<Pan �wiata wie, jak d�ugo pracowa� potrzeba;
S�o�ce, Jego robotnik, kiedy znidzie z nieba,
Czas i ziemianinowi ust�powa� z pola>>.
Tak zwyk� mawia� pan S�dzia; a S�dziego wola
By�a ekonomowi poczciwemu �wi�t�,
Bo nawet wozy, w kt�re ju� sk�ada� zacz�to
Kop� �yta, niepe�ne jad� do stodo�y;
Ciesz� si� z nadzwyczajnej ich lekko�ci wo�y.
210 W�a�nie z lasu wraca�o towarzystwo ca�e,
Weso�o, lecz w porz�dku; naprz�d dzieci ma�e
Z dozorc�, potem S�dzia szed� z Podkomorzyn�,
Obok pan Podkomorzy otoczon rodzin�;
Panny tu� za starszymi, a m�odzie� na boku;
Panny sz�y przed m�odzie�� o jakie p� kroku
(Tak ka�e przyzwoito��) ; nikt tam nie rozprawia�
O porz�dku, nikt m�czyzn i dam nie ustawia�,
A ka�dy mimowolnie porz�dku pilnowa�.
Bo S�dzia w domu dawne obyczaje chowa�
220 I nigdy nie dozwala�, by chybiano wzgl�du
Dla wieku, urodzenia, rozumu, urz�du;
<<Tym �adem, mawia�, domy i narody s�yn�,
Z jego upadkiem domy i narody gin�>>.
Wi�c do porz�dku wykli domowi i s�udzy;
I przyjezdny go��, krewny albo cz�owiek cudzy,
Gdy S�dziego nawiedzi�, skoro poby� ma�o,
Przejmowa� zwyczaj, kt�rym wszystko oddycha�o.
Kr�tkie by�y S�dziego z synowcem witania,
Da� mu powa�nie r�k� do poca�owania
230 I w skro� uca�owawszy, uprzejmie pozdrowi�;
A cho� przez wzgl�d na go�ci niewiele z nim m�wi�,
Wida� by�o z �ez, kt�re wylotem kontusza
Otar� pr�dko, jak kocha� pana Tadeusza.
W �lad gospodarza wszystko ze �niwa i z boru,
I z ��k, i z pastwisk razem wraca�o do dworu.
Tu owiec trzoda becz�c w ulice si� t�oczy
I wznosi chmur� py�u; dalej z wolna kroczy
Stado cielic tyrolskich z mosi�nymi dzwonki;
Tam konie r��ce lec� ze skoszonej ��ki;
240 Wszystko bie�y ku studni, kt�rej rami� z drzewa
Raz w raz skrzypi i nap�j w koryta rozlewa.
S�dzia, cho� utrudzony, chocia� w gronie go�ci,
Nie uchybi� gospodarskiej, wa�nej powinno�ci,
Uda� si� sam ku studni; najlepiej z wieczora
Gospodarz widzi, w jakim stanie jest obora;
Dozoru tego nigdy s�ugom nie poruczy,
Bo S�dzia wie, �e oko pa�skie konia tuczy.
Wojski z wo�nym Protazym ze �wiecami w sieni
Stali i rozprawiali, nieco por�nieni,
250 Bo w niebytno�� Wojskiego Wo�ny po kryjomu
Kaza� sto�y z wieczerz� powynosi� z domu
I ustawi� co pr�dzej w po�rodku zamczyska,
Kt�rego widne by�y pod lasem zwaliska.
Po c� te przenosiny? Pan Wojski si� krzywi�
I przeprasza� S�dziego; S�dzia si� zadziwi�,
Lecz sta�o si�; ju� p�no i trudno zaradzi�,
Wola� go�ci przeprosi� i w pustki prowadzi�.
Po drodze Wo�ny ci�gle S�dziemu t�umaczy�,
Dlaczego urz�dzenie pa�skie przeinaczy�:
260 We dworze �adna izba nie ma obszerno�ci
Dostatecznej dla tylu, tak szanownych go�ci,
W zamku sie� wielka, jeszcze dobrze zachowana,
Sklepienie ca�e - wprawdzie p�k�a jedna �ciana,
Okna bez szyb, lecz latem nic to nie zawadzi;
Blisko�� piwnic wygodna s�u��cej czeladzi.
Tak m�wi�c na S�dziego mruga�; wida� z miny,
�e mia� i tai� inne, wa�niejsze przyczyny.
O dwa tysi�ce krok�w zamek sta� za domem,
Okaza�y budow�, powa�ny ogromem,
270 Dziedzictwo staro�ytnej rodziny Horeszk�w;
Dziedzic zgin�� by� w czasie krajowych zamieszk�w.
Dobra ca�e zniszczone sekwestrami rz�du,
Bez�adno�ci� opieki, wyrokami s�du,
W cz�stce spad�y dalekim krewnym po k�dzieli,
A reszt� rozdzielono mi�dzy wierzycieli.
Zamku �aden wzi��� nie chcia�, bo w szlacheckim stanie Trudno
by�o wy�o�y� koszt na utrzymanie;
Lecz Hrabia, s�siad bliski, gdy wyszed� z opieki,
Panicz bogaty, krewny Horeszk�w daleki,
280 Przyjechawszy z woja�u upodoba� mury,
T�umacz�c, �e gotyckiej s� architektury;
Cho� S�dzia z dokument�w przekonywa� o tem,
�e architekt by� majstrem z Wilna, nie za� Gotem.
Do��, �e Hrabia chcia� zamku, w�a�nie i S�dziemu
Przysz�a nagle ta� ch�tka, nie wiadomo czemu.
Zacz�li proces w ziemstwie, potem w g��wnym s�dzie,
W senacie, znowu w ziemstwie i w guberskim rz�dzie;
Wreszcie po wielu kosztach i ukazach licznych
Sprawa wr�ci�a znowu do s�d�w granicznych.
290 S�usznie Wo�ny powiada�, �e w zamkowej sieni
Zmie�ci si� i palestra, i go�cie proszeni.
Sie� wielka jak refektarz, z wypuk�ym sklepieniem
Na filarach, pod�oga wys�ana kamieniem,
�ciany bez �adnych ozd�b, ale mur ch�dogi;
Stercza�y wko�o sarnie i jelenie rogi
Z napisami: gdzie, kiedy te �upy zdobyte;
Tu� my�liwc�w herbowne klejnoty wyryte
I stoi wypisany ka�dy po imieniu;
Herb Horeszk�w, P�kozic, ja�nia� na sklepieniu.
300 Go�cie weszli w porz�dku i stan�li ko�em;
Podkomorzy najwy�sze bra� miejsce za sto�em;
Z wieku mu i z urz�du ten zaszczyt nale�y,
Id�c k�ania� si� damom, starcom i m�odzie�y.
Przy nim sta� Kwestarz, S�dzia tu� przy Bernardynie,
Bernardyn zm�wi� kr�tki pacierz po �acinie;
M�czyznom dano w�dk�; wtenczas wszyscy siedli
I cho�odziec litewski milcz�c �wawo jedli.
Pan Tadeusz, cho� m�odzik, ale prawem go�cia
Wysoko siad� przy damach obok Jegomo�cia;
310 Mi�dzy nim i stryjaszkiem jedno pozosta�o
Puste miejsce, jak gdyby na kogo� czeka�o.
Stryj nieraz na to miejsce i na drzwi pogl�da�,
Jakby czyjego� przyj�cia by� pewny i ��da�.
I Tadeusz wzrok stryja ku drzwiom odprowadza�,
I z nim na miejscu pustym oczy swe osadza�.
Dziwna rzecz! miejsca wko�o s� siedzeniem dziewic,
Na kt�re m�g�by sp�jrze� bez wstydu kr�lewic,
Wszystkie zacnie zrodzone, ka�da m�oda, �adna;
Tadeusz tam pogl�da, gdzie nie siedzi �adna.
320 To miejsce jest zagadk�, m��d� lubi zagadki;
Roztargniony, do swojej nadobnej s�siadki
Ledwie s��w kilka wyrzek�, do Podkomorzanki;
Nie zmienia jej talerz�w, nie nalewa szklanki,
I panien nie zabawia przez rozmowy grzeczne,
Z kt�rych by wychowanie poznano sto�eczne;
To jedno puste miejsce n�ci go i mami,
Ju� nie puste, bo on je nape�ni� my�lami.
Po tym miejscu biega�o domys��w tysi�ce,
Jako po deszczu �abki po samotnej ��ce;
330 �r�d nich jedna kr�luje posta�, jak w pogod�
Lilia jezior skro� bia�� wznosz�ca nad wod�.
Dano trzeci� potraw�. Wtem pan Podkomorzy,
Wlawszy kropelk� wina w szklank� panny R�y,
A m�odszej przysun�wszy z talerzem og�rki,
Rzek�: <<Musz� ja wam s�u�y�, moje panny c�rki,
Cho� stary i niezgrabny>>. Zatem si� rzuci�o
Kilku m�odych od sto�u i pannom s�u�y�o.
S�dzia, z boku rzuciwszy wzrok na Tadeusza
I poprawiwszy nieco wylot�w kontusza,
340 Nala� w�grzyna i rzek�: <<Dzi�, nowym zwyczajem,
My na nauk� m�odzie� do stolicy dajem,
I nie przeczym, �e nasi synowie i wnuki
Maj� od starych wi�cej ksi��kowej nauki;
Ale co dzie� postrzegam, jak m��d� cierpi na tem,
�e nie ma szk� ucz�cych �y� z lud�mi i �wiatem.
Dawniej na dwory pa�skie jacha� szlachcic m�ody,
Ja sam lat dziesi�� by�em dworskim Wojewody,
Ojca Podkomorzego, Mo�ciwego Pana
(M�wi�c, Podkomorzemu �cisn�� za kolana);
350 On mnie rad� do us�ug publicznych sposobi�,
Z opieki nie wypu�ci�, a� cz�owiekiem zrobi�.
W mym domu wiecznie b�dzie jego pami�� droga,
Co dzie� za dusz� jego prosz� Pana Boga.
Je�lim tyle na jego nie korzysta� dworze
Jak drudzy, i wr�ciwszy w domu ziemi� orz�,
Gdy inni, wi�cej godni Wojewody wzgl�d�w,
Doszli potem najwy�szych krajowych urz�d�w,
Przynajmniej tom skorzysta�, �e mi w moim domu
Nikt nigdy nie zarzuci, bym uchybi� komu
360 W uczciwo�ci, w grzeczno�ci; a ja powiem �mia�o,
Grzeczno�� nie jest nauk� �atw� ani ma��.
Nie�atw�, bo nie na tym ko�czy si�, jak nog�
Zr�cznie wierzgn��, z u�miechem wita� lada kogo;
Bo taka grzeczno�� modna zda mi si� kupiecka,
Ale nie staropolska ani te� szlachecka.
Grzeczno�� wszystkim nale�y, lecz ka�demu inna;
Bo nie jest bez grzeczno�ci i mi�o�� dziecinna,
I wzgl�d m�a dla �ony przy ludziach, i pana
Dla s�ug swoich, a w ka�dej jest pewna odmiana.
370 Trzeba si� d�ugo uczy�, a�eby nie zb��dzi�
I ka�demu powinn� uczciwo�� wyrz�dzi�.
I starzy si� uczyli; u pan�w rozmowa
By�a to historyja �yj�ca krajowa,
A mi�dzy szlacht� dzieje domowe powiatu.
Dawano przez to pozna� szlachcicowi bratu,
�e wszyscy o nim wiedz�, lekce go nie wa��;
Wi�c szlachcic obyczaje swe trzyma� pod stra��.
Dzi� cz�owieka nie pytaj: co zacz? kto go rodzi?
Z kim on �y�, co porabia�? ka�dy gdzie chce wchodzi,
380 Byle nie szpieg rz�dowy i byle nie w n�dzy.
Jak �w Wespazyjanus nie w�cha� pieni�dzy
I nie chcia� wiedzie�, sk�d s�, z jakich r�k i kraj�w, Tak nie
chc� zna� cz�owieka rodu, obyczaj�w!
Do��, �e wa�ny i �e si� stempel na nim widzi,
Wi�c szanuj� przyjaci� jak pieni�dze �ydzi>>.
To m�wi�c S�dzia go�ci obejrza� porz�dkiem;
Bo cho� zawsze i p�ynnie m�wi�, i z rozs�dkiem,
Wiedzia�, �e niecierpliwa m�odzie� tera�niejsza,
�e j� nudzi rzecz d�uga, cho� najwymowniejsza.
390 Ale wszy�cy s�uchali w milczeniu g��bokiem;
S�dzia Podkomorzego zda� si� radzi� okiem,
Podkomorzy pochwa�� rzeczy nie przerywa�,
Ale cz�stym skinieniem g�owy potakiwa�.
S�dzia milcza�, on jeszcze skinieniem przyzwala�;
Wi�c S�dzia jego puchar i sw�j kielich nala�
I dalej m�wi�: <<Grzeczno�� nie jest rzecz� ma��:
Kiedy si� cz�owiek uczy wa�y�, jak przysta�o,
Drugich wiek, urodzenie, cnoty, obyczaje,
Wtenczas i swoj� wa�no�� zarazem poznaje:
400 Jak na szalach, �eby�my nasz ci�ar poznali,
Musim kogo� posadzi� na przeciwnej szali.
Za� godna jest Waszmo�ci�w uwagi osobnej
Grzeczno��, kt�r� powinna m��d� dla p�ci nadobnej ;
Zw�aszcza gdy zacno�� domu, fortuny szczodroty
Obja�niaj� wrodzone wdzi�ki i przymioty.
St�d droga do afekt�w i st�d si� kojarzy
Wspania�y dom�w sojusz - tak my�lili starzy.
A zatem...>> Tu pan S�dzia nag�ym zwrotem g�owy
Skin�� na Tadeusza, rzuci� wzrok surowy,
410 Zna� by�o, �e przychodzi� ju� do wniosk�w mowy.
Wtem brz�kn�� w tabakierk� z�ot� Podkomorzy
I rzek�: <<M�j S�dzio, dawniej by�o jeszcze gorzej!
Teraz nie wiem, czy moda i nas starych zmienia,
Czy m�odzie� lepsza, ale widz� mniej zgorszenia.
Ach, ja pami�tam czasy, kiedy do Ojczyzny
Pierwszy raz zawita�a moda francuszczyzny!
Gdy raptem paniczyki m�ode z cudzych kraj�w
Wtargn�li do nas hord� gorsz� od Nogaj�w,
Prze�laduj�c w Ojczy�nie Boga, przodk�w wiar�,
420 Prawa i obyczaje, nawet suknie stare.
�a�o�nie by�o widzie� wy��k�ych m�okos�w,
Gadaj�cych przez nosy, a cz�sto bez nos�w,
Opatrzonych w broszurki i w r�ne gazety,
G�osz�cych nowe wiary, prawa, toalety.
Mia�a nad umys�ami wielk� moc ta t�uszcza;
Bo Pan B�g, kiedy kar� na nar�d przepuszcza,
Odbiera naprz�d rozum od obywateli.
I tak m�drsi fircykom oprze� si� nie �mieli,
I zl�k� ich si� jak d�umy jakiej ca�y nar�d,
430 Bo ju� sam wewn�trz siebie czu� choroby zar�d;
Krzyczano na modnisi�w, a brano z nich wzory;
Zmieniano wiar�, mow�, prawa i ubiory.
By�a to maszkarada, zapustna swawola,
Po kt�rej mia� przyj�� wkr�tce wielki post - niewola! <<Pami�tam,
chocia� by�em wtenczas ma�e dzieci�,
Kiedy do ojca mego w oszmia�skim powiecie
Przyjecha� pan Podczaszyc na francuskim w�zku,
Pierwszy cz�owiek, co w Litwie chodzi� po francusku.
Biegali wszyscy za nim jakby za rarogiem,
440 Zazdroszczono domowi, przed kt�rego progiem
Stan�a Podczaszyca dwukolna dryndulka,
Kt�ra si� po francusku zwa�a karyjulka.
Zamiast lokaj�w w kielni siedzia�y dwa pieski,
A na koz�ach niemczysko chude na kszta�t deski;
Nogi mia� d�ugie, cienkie, jak od chmielu tyki,
W po�czochach, ze srebrnymi klamrami trzewiki,
Peruka z harbajtelem zawi�zanym w miechu.
Starzy na on ekwipa� parskali ze �miechu,
A ch�opi �egnali si� m�wi�c: �e po �wiecie
450 Je�dzi wenecki diabe� w niemieckiej karecie.
Sam Podczaszyc jaki by�, opisywa� d�ugo,
Dosy�, �e nam si� zdawa� ma�p� lub papug�,
W wielkiej peruce, kt�r� do z�otego runa
On lubi� por�wnywa�, a my do ko�tuna.
Je�li kto i czu� wtenczas, �e polskie ubranie
Pi�kniejsze jest ni� obcej mody ma�powanie,
Milcza�; boby krzycza�a m�odzie�, �e przeszkadza
Kulturze, �e tamuje progresy, �e zdradza!
Taka by�a przes�d�w owoczesnych w�adza!
460 <<Podczaszyc zapowiedzia�, �e nas reformowa�,
Cywilizowa� b�dzie i konstytuowa�;
Og�osi� nam, �e jacy� Francuzi wymowni
Zrobili wynalazek: i� ludzie s� rowni;
Cho� o tym dawno w Pa�skim pisano zakonie
I ka�dy ksi�dz to� samo gada na ambonie.
Nauka dawn� by�a, sz�o o jej pe�nienie!
Lecz wtenczas panowa�o takie o�lepienie,
�e nie wierzono rzeczom najdawniejszym w �wiecie,
Je�li ich nie czytano w francuskiej gazecie.
470 Podczaszyc, mimo r�wno��, wzi�� tytu� marki�a;
Wiadomo, �e tytu�y przychodz� z Pary�a,
A natenczas tam w modzie by� tytu� marki�a.
Jako�, kiedy si� moda odmieni�a z laty,
Ten�e sam marki� przybra� tytu� demokraty;
Wreszcie z odmienn� mod�, pod Napoleonem,
Demokrata przyjecha� z Pary�a baronem;
Gdyby �y� d�u�ej, mo�e now� alternat�
Z barona przechrzci�by si� kiedy� demokrat�.
Bo Pary� cz�st� mody odmian� si� chlubi,
480 A co Francuz wymy�li, to Polak polubi.
<<Chwa�a Bogu, �e teraz je�li nasza m�odzie�
Wyje�d�a za granic�, to ju� nie po odzie�,
Nie szuka� prawodawstwa w drukarskich kramarniach
Lub wymowy uczy� si� w paryskich kawiarniach.
Bo teraz Napoleon, cz�ek m�dry a pr�dki,
Nie daje czasu szuka� mody i gaw�dki.
Teraz grzmi or�, a nam starym serca rosn�,
�e znowu o Polakach tak na �wiecie g�o�no;
Jest s�awa, a wi�c b�dzie i Rzeczpospolita!
490 Zaw�dy z wawrzyn�w drzewo wolno�ci wykwita.
Tylko smutno, �e nam, ach! tak si� lata wlek�
W nieczynno�ci! a oni tak zawsze daleko!
Tak d�ugo czeka�! nawet tak rzadka nowina!
Ojcze Robaku (ciszej rzek� do Bernardyna),
S�ysza�em, �e� zza Niemna odebra� wiadomo��;
Mo�e te� co o naszym wojsku wie Jegomo��?>>
<<Nic a nic>> odpowiedzia� Robak oboj�tnie
(Wida� by�o, �e s�ucha� rozmowy niech�tnie),
<<Mnie polityka nudzi; je�eli z Warszawy
500 Mam list, to rzecz zakonna, to s� nasze sprawy
Bernardy�skie; c� o tym gada� u wieczerzy?
S� tu �wieccy, do kt�rych nic to nie nale�y>>.
Tak m�wi�c sp�jrza� zyzem, gdzie �r�d biesiadnik�w
Siedzia� go�� Moskal; by� to pan kapitan Ryk�w;
Stary �o�nierz, sta� w bliskiej wiosce na kwaterze,
Pan S�dzia go przez grzeczno�� prosi� na wieczerz�.
Ryk�w jad� smaczno, ma�o wdawa� si� w rozmow�,
Lecz na wzmiank� Warszawy rzek� podni�s�szy g�ow�
<<Pan Podkomorzy! Oj Wy! Pan zawsze ciekawy
510 O Bonaparta, zawsze Wam tam do Warszawy!
He! Ojczyzna! Ja nie szpieg, a po polsku umiem,-
Ojczyzna! ja to czuj� wszystko, ja rozumiem!
Wy Polaki, ja Ruski, teraz si� nie bijem,
Jest armistycjum, to my razem jemy, pijem.
Cz�sto na awanpostach nasz z Francuzem gada,
Pije w�dk�; jak krzykn�: ura! - kanonada.
Ruskie przys�owie: z kim si� bij�, tego lubi�;
G�ad� dru�k� jak po duszy, a bij jak po szubie.
Ja m�wi�, b�dzie wojna u nas. Do majora
520 P�uta adiutant sztabu przyjecha� zawczora:
Gotowa� si� do marszu! P�jdziem, czy pod Turka,
Czy na Francuza. Oj, ten Bonapart figurka!
Bez Suworowa to on mo�e nas wytuza.
U nas w pu�ku gadano, jak szli na Francuza,
�e Bonapart czarowa�, no, tak i Suwar�w
Czarowa�; tak i by�y czary przeciw czar�w.
Raz w bitwie, gdzie podzia� si�? szuka� Bonaparta!-
A on zmieni� si� w lisa, tak Suwar�w w charta;
Tak Bonaparte znowu w kota si� przerzuca,
530 Dalej drze� pazurami, a Suwar�w w kuca.
Obaczcie�, co si� sta�o w ko�cu z Bonapart�...>>
Tu Ryk�w przerwa� i jad�; wtem z potraw� czwart�
Wszed� s�u��cy, i raptem boczne drzwi otwarto.
Wesz�a nowa osoba, przystojna i m�oda;
Jej zjawienie si� nag�e, jej wzrost i uroda,
Jej ubi�r zwr�ci� oczy; wszyscy j� witali,
Pr�cz Tadeusza, wida�, �e j� wszyscy znali.
Kibi� mia�a wysmuk��, kszta�tn�, pier� powabn�,
Sukni� materyjaln�, r�ow�, jedwabn�,
540 Gors wyci�ty, ko�nierzyk z koronek, r�kawki
Kr�tkie, w r�ku kr�ci�a wachlarz dla zabawki
(Bo nie by�o gor�ca); wachlarz poz�ocisty
Powiewaj�c rozlewa� deszcz iskier rz�sisty.
G�owa do w�os�w, w�osy pozwijane w kr�gi,
W pukle, i przeplatane r�owymi wst�gi,
Po�r�d nich brylant, niby zakryty od oczu,
�wieci� si� jako gwiazda w komety warkoczu,
S�owem, ubi�r galowy; szeptali niejedni,
�e zbyt wykwintny na wie� i na dzie� powszedni.
550 N�ek, cho� suknia kr�tka, oko nie zobaczy,
Bo bieg�a bardzo szybko, suwa�a si� racz�j,
Jako os�bki, kt�re na trzykr�lskie �wi�ta
Przesuwaj� w jase�kach ukryte ch�opi�ta.
Bieg�a i wszystkich lekkim witaj�c uk�onem
Chcia�a usie�� na miejscu sobie zostawionem.
Trudno by�o; bo krzese� dla go�ci nie sta�o,
Na czterech �awach cztery ich rz�dy siedzia�o,
Trzeba by�o rz�d ruszy� lub �aw� przeskoczy�;
Zr�cznie mi�dzy dwie �awy umia�a si� wt�oczy�,
560 A potem mi�dzy rz�dem siedz�cych i sto�em,
Jak bilardowa kula toczy�a si� ko�em.
W biegu dotkn�a blisko naszego m�odziana;
Uczepiwszy falban� o czyje� kolana
Po�lizn�a si� nieco i w tym roztargnieniu
Na pana Tadeusza wspar�a si� ramieniu.
Przeprosiwszy go grzecznie, na miejscu swym siad�a
Pomi�dzy nim i stryjem, ale nic nie jad�a;
Tylko si� wachlowa�a, to wachlarza trzonek
Kr�ci�a, to ko�nierzyk z brabanckich koronek
570 Poprawia�a, to lekkim dotknieniem si� r�ki
Muska�a w�os�w pukle i wst�g jasnych p�ki.
Ta przerwa rozm�w trwa�a ju� minut ze cztery.
Tymczasem w ko�cu sto�a naprz�d ciche szmery,
A potem si� zacz�y wp�g�o�ne rozmowy:
M�czy�ni rozs�dzali swe dzisiejsze �owy.
Asesora z Rejentem wzmog�a si� uparta,
Coraz g�o�niejsza k��tnia o kusego charta,
Kt�rego posiadaniem pan Rejent si� szczyci�
I utrzymywa�, �e on zaj�ca pochwyci�;
580 Asesor za� dowodzi� na z�o�� Rejentowi,
�e ta chwa�a nale�y chartu Soko�owi.
Pytano zdania innych; wi�c wszyscy doko�a
Brali stron� Kusego albo te� Soko�a,
Ci jak znawcy, ci znowu jak naoczne �wiadki.
S�dzia na drugim ko�cu do nowej s�siadki
Rzek� p�g�osem: <<Przepraszam, musieli�my siada�,
Niepodobna wieczerzy na p�niej odk�ada�:
Go�cie g�odni, chodzili daleko na pole;
My�li�em, �e dzi� z nami nie b�dziesz przy stole>>.
590 To rzek�szy, z Podkomorzym przy pe�nym kielichu
O politycznych sprawach rozmawia� po cichu.
Gdy tak by�y zaj�te sto�u strony obie,
Tadeusz przygl�da� si� nieznanej osobie;
Przypomnia�, �e za pierwszym na miejsce wejrzeniem
Odgadn�� zaraz, czyim mia�o by� siedzeniem.
Rumieni� si�, serce mu bi�o nadzwyczajnie;
Wi�c rozwi�zane widzia� swych domys��w tajnie!
Wi�c by�o przeznaczono, by przy jego boku
Usiad�a owa pi�kno�� widziana w pomroku;
600 Wprawdzie zda�a si� teraz wzrostem dorodniejsza,
Bo ubrana, a ubi�r powi�ksza i zmniejsza.
I w�os u tamtej widzia� kr�tki, jasnoz�oty,
A u tej krucze, d�ugie zwija�y si� sploty?
Kolor musia� pochodzi� od s�o�ca promieni,
Kt�rymi przy zachodzie wszystko si� czerwieni.
Twarzy w�wczas nie dostrzeg�, nazbyt rych�o znik�a,
Ale my�l twarz nadobn� odgadywa� zwyk�a;
My�li�, �e pewnie mia�a czarniutkie ocz�ta,
Bia�� twarz, usta kra�ne jak wi�nie bli�ni�ta;
610 U tej znalaz� podobne oczy, usta, lica;
W wieku mo�e by by�a najwi�ksza r�nica:
Ogrodniczka dziewczynk� zdawa�a si� ma��,
A pani ta niewiast� ju� w latach dojrza��;
Lecz m�odzie� o pi�kno�ci metryk� nie pyta,
Bo m�odzie�cowi m�od� jest ka�da kobi�ta,
Ch�opcowi ka�da pi�kno�� zda si� r�wiennic�,
A niewinnemu ka�da kochanka dziewic�.
Tadeusz, chocia� liczy� lat blisko dwadzie�cie
I od dzieci�stwa mieszka� w Wilnie, wielkim mie�cie,
620 Mia� za dozorc� ksi�dza, kt�ry go pilnowa�
I w dawnej surowo�ci prawid�ach wychowa�.
Tadeusz zatem przywi�z� w strony swe rodzinne
Dusz� czyst�, my�l �yw� i serce niewinne;
Ale razem niema�� ch�tk� do swywoli.
Z g�ry ju� robi� projekt, �e sobie pozwoli
U�ywa� na wsi d�ugo wzbronionej swobody;
Wiedzia�, �e by� przystojny, czu� si� rze�ki, m�ody,
A w spadku po rodzicach wzi�� czerstwo�� i zdrowie.
Nazywa� si� Soplica; wszyscy Soplicowie
630 S�, jak wiadomo, krzepcy, otyli i silni,
Do �o�nierki jedyni, w naukach mniej pilni.
Tadeusz si� od przodk�w swoich nie odrodzi�:
Dobrze na koniu je�dzi�, pieszo dzielnie chodzi�,
T�py nie by�, lecz ma�o w naukach post�pi�,
Cho� stryj na wychowanie niczego nie sk�pi�.
On wola� z flinty strzela� albo szabl� robi�;
Wiedzia�, �e go my�lano do wojska sposobi�,
�e ojciec w testamencie wyrzek� tak� wol�;
Ustawicznie do b�bna t�skni� siedz�c w szkole.
640 Ale stryj nagle pierwsze zamiary odmieni�,
Kaza�, aby przyjecha� i aby si� �eni�,
I obj�� gospodarstwo; przyrzek� na pocz�tek
Da� ma�� wie�, a potem ca�y sw�j maj�tek.
Te wszystkie Tadeusza cnoty i zalety
�ci�gn�y wzrok s�siadki, uwa�nej kobiety
Zmierzy�a jego posta� kszta�tn� i wysok�,
Jego ramiona silne, jego pier� szerok�,
I w twarz sp�jrza�a, z kt�rej wytryska� rumieniec,
Ilekro� z jej oczyma spotka� si� m�odzieniec:
650 Bo z pierwszej l�kliwo�ci ca�kiem ju� och�on��
I patrzy� wzrokiem �mia�ym, w kt�rym ogie� p�on��;
R�wnie� patrzy�a ona, i cztery �renice
Gorza�y przeciw sobie jak roratne �wi�ce.
Pierwsza z nim po francusku zacz�a rozmow�;
Wraca� z miasta, ze szko�y; wi�c o ksi��ki nowe,
O autor�w pyta�a Tadeusza zdania
I ze zda� wyci�ga�a na nowo pytania;
C�, gdy potem zacz�a m�wi� o malarstwie,
O muzyce, o ta�cach, nawet o rze�biarstwie!
660 Dowiod�a, �e zna r�wnie p�dzel, nuty, druki;
A� os�upia� Tadeusz na tyle nauki,
L�ka� si�, by nie zosta� po�miewiska celem,
I j�ka� si� jak �aczek przed nauczycielem.
Szcz�ciem, �e nauczyciel �adny i niesrogi;
Odgadn�a s�siadka pow�d jego trwogi,
Wszcz�a rzecz o mniej trudnych i m�drych przedmiotach: O
wiejskiego po�ycia nudach i k�opotach,
I jak bawi� si� trzeba, i jak czas podzieli�,
By �ycie uprzyjemni� i wie� rozweseli�.
670 Tadeusz odpowiada� �mielej, sz�a rzecz dal�j,
W p� godziny ju� byli z sob� poufali;
Zacz�li nawet ma�e �arciki i sprzeczki.
W ko�cu, stawi�a przed nim trzy z chleba ga�eczki,
Trzy osoby na wyb�r; wzi�� najbli�sz� sobie;
Podkomorzanki na to zmarszczy�y si� obie,
S�siadka za�mia�a si�, lecz nie powiedzia�a,
Kogo owa szcz�liwsza ga�ka oznacza�a.
Inaczej bawiono si� w drugim ko�cu sto�a,
Bo tam wzm�g�szy si� nagle stronnicy Soko�a
680 Na partyj� Kusego bez lito�ci wsiedli:
Sp�r by� wielki, ju� potraw ostatnich nie jedli.
Stoj�c i pij�c obie k��ci�y si� strony,
A najstraszniej pan Rejent by� zacietrzewiony.
Jak raz zacz��, bez przerwy rzecz swoj� tokowa�
I gestami j� bardzo dobitnie malowa�.
(By� dawniej adwokatem pan rejent Bolesta,
Zwano go kaznodziej�, �e zbyt lubi� gesta).
Teraz r�ce przy boku mia�, w ty� wygi�� �okcie,
Spod ramion wytkn�� palce i d�ugie paznokcie,
690 Przedstawiaj�c dwa smycze chart�w tym obrazem;
W�a�nie rzecz ko�czy�: <<Wyczha! pu�cili�my razem
Ja i Asesor, razem, jakoby dwa kurki
Jednym palcem spuszczone u jednej dwururki;
Wyczha! poszli, a zaj�c jak struna smyk w pole,
Psy tu� (to m�wi�c, r�ce ci�gn�� wzd�u� po stole
I palcami ruch chart�w przedziwnie udawa�),
Psy tu�, i hec od lasu odsadzili kawa�;
Soko� smyk naprz�d, r�czy pies, lecz zagorzalec,
Wysadzi� si� przed Kusym, o tyle, o palec;
700 Wiedzia�em, �e spud�uje; szarak, gracz nie lada,
Czcha� niby prosto w pole, za nim ps�w gromada;
Gracz szarak! skoro poczu� wszystkie charty w kupie,
Pstr�k na prawo, kozio�ka, z nim w prawo psy g�upie,
A on znowu fajt w lewo, jak wytnie dwa susy,
Psy za nim fajt na lewo, on w las, a m�j Kusy
Cap !!>> Tak krzycz�c pan Rejent, na st� pochylony,
Z palcami swymi zabieg� a� do drugiej strony
I <<cap!>> Tadeuszowi wrzasn�� tu� nad uchem;
Tadeusz i s�siadka, tym g�osu wybuchem
710 Znienacka przestraszeni w�a�nie w p� rozmowy,
Odstrychn�li od siebie mimowolnie g�owy,
Jako wierzcho�ki drzewa powi�zane spo�em,
Gdy je wicher rozerwie; i r�ce pod sto�em
Blisko siebie le��ce wstecz nagle uciek�y,
I dwie twarze w jeden si� rumieniec oblek�y.
Tadeusz, by nie zdradzi� swego roztargnienia:
<<Prawda, rzek�, m�j Rejencie, prawda, bez w�tpienia
Kusy pi�kny chart z kszta�tu, je�li r�wnie chwytny...>>
<<Chwytny? krzykn�� pan Rejent, m�j pies faworytny
720 �eby nie mia� by� chwytny?>> Wi�c Tadeusz znowu
Cieszy� si�, �e tak pi�kny pies nie ma narowu,
�a�owa�, �e go tylko widzia� id�c z lasu
I �e przymiot�w jego pozna� nie mia� czasu.
Na to zadr�a� Asesor, pu�ci� z r�k kieliszek,
Utopi� w Tadeusza wzrok jak bazyliszek.
Asesor mniej krzykliwy i mniej by� ruchawy
Od Rejenta, szczuplejszy i ma�y z postawy,
Lecz straszny na reducie, balu i sejmiku,
Bo powiadano o nim: ma ��d�o w j�zyku.
730 Tak dowcipne �arciki umia� komponowa�,
I�by je w kalendarzu mo�na wydrukowa�:
Wszystkie z�o�liwe, ostre. Dawniej cz�ek dostatni,
Sched� ojca swojego i maj�tek bratni,
Wszystko strwoni�, na wielkim figuruj�c �wiecie;
Teraz wszed� w s�u�b� rz�du, by znaczy� w powiecie
Lubi� bardzo my�listwo, ju� to dla zabawy,
Ju� to �e odg�os tr�bki i widok ob�awy
Przypomina� mu jego lata m�odociane,
Kiedy mia� strzelc�w licznych i psy zawo�ane;
740 Teraz mu z ca�ej psiarni dwa charty zosta�y,
I jeszcze z tych jednemu chciano przeczy� chwa�y.
Wi�c zbli�y� si� i z wolna g�adz�c faworyty,
Rzek� z u�miechem, a by� to u�miech jadowity:
<<Chart bez ogona jest jak szlachcic bez urz�du,
Ogon te� znacznie chartom pomaga do p�du,
A Pan kuso�� uwa�asz za dow�d dobroci?
Zreszt� zda� si� mo�emy na s�d Pa�skiej cioci.
Cho� pani Telimena mieszka�a w stolicy
I bawi si� niedawno w naszej okolicy,
750 Lepiej zna si� na �owach ni� my�liwi m�odzi:
Tak to nauka sama z latami przychodzi>>.
Tadeusz, na kt�rego niespodzianie spada�
Grom taki, wsta� zmieszany, chwil� nic nie gada�,
Lecz patrzy� na rywala coraz straszniej, sro��j...
Wtem, wielkim szcz�ciem dwakro� kichn�� Podkomorzy.
<<Wiwat!>> krzykn�li wszyscy; on si� wszystkim sk�oni� I z wolna
w tabakier� palcami zadzwoni�:
Tabakiera ze z�ota, z brylant�w oprawa,
A w �rodku jej by� portret kr�la Stanis�awa.
760 Ojcu Podkomorzego sam kr�l j� darowa�,
Po ojcu Podkomorzy godnie j� piastowa�;
Gdy w ni� dzwoni�, znak dawa�, �e mia� g�os zabiera�; Umilkli
wszyscy i ust nie �mieli otwiera�.
On rzek�: <<Wielmo�ni Szlachta, Bracia Dobrodzieje!
Forum my�liwskim tylko s� ��ki i knieje,
Wi�c ja w domu podobnych spraw nie decyduj�
I posiedzenie nasze na jutro solwuj�.
I dalszych replik stronom dzisiaj nie dozwol�;
Wo�ny! odwo�aj spraw� na jutro na pole.
770 Jutro i Hrabia z ca�ym my�listwem tu zjedzie,
I Wasze� z nami ruszysz, S�dzio, m�j s�siedzie,
I pani Telimena, i panny, i panie,
S�owem, zrobim na urz�d wielkie polowanie;
I Wojski towarzystwa nam te� nie odm�wi>>.
To m�wi�c tabakier� podawa� starcowi.
Wojski na ostrym ko�cu �r�d my�liwych siedzia�,
S�ucha� zmru�ywszy oczy, s�owa nie powiedzia�,
Cho� m�odzie� nieraz jego zasi�ga�a zdania,
Bo nikt lepiej nad niego nie zna� polowania.
780 On milcza�, szczypt� wzi�t� z tabakiery wa�y�
W palcach i d�ugo duma�, nim j� w ko�cu za�y�;
Kichn��, a� ca�a izba rozleg�a si� echem,
I potrz�saj�c g�ow� rzek� z gorzkim u�miechem:
<<O, jak mnie to starego i smuci, i dziwi!
C� by to o tym starzy m�wili my�liwi,
Widz�c, �e w tylu szlachty, w tylu pan�w gronie
Maj� s�dzi� si� spory o charcim ogonie?
C� by rzek� na to stary Rejtan, gdyby o�y�?
Wr�ci�by do Lachowicz i w gr�b si� po�o�y�!
790 Co by rzek� wojewoda Niesio�owski stary,
Kt�ry ma dot�d pierwsze na �wiecie ogary
I dwiestu strzelc�w trzyma obyczajem pa�skim,
I ma sto woz�w sieci w zamku Woro�cza�skim,
A od tylu lat siedzi jak mnich na swym dworze?
Nikt go na polowanie uprosi� nie mo�e;
Bia�opiotrowiczowi samemu odm�wi�!
Bo c� by on na waszych polowaniach �owi�?
Pi�kna by�aby s�awa, a�eby pan taki
Wedle dzisiejszej mody je�dzi� na szaraki!
800 Za moich, panie, czas�w, w j�zyku strzeleckim
Dzik, nied�wied�, �o�, wilk, zwany by� zwierzem szlacheckim, A
zwierz� nie maj�ce k��w, rog�w, pazur�w
Zostawiano dla p�atnych s�ug i dworskich ciur�w;
�aden pan nigdy przyj�� nie chcia�by do r�ki
Strzelby, kt�r� zha�biono sypi�c w ni� �rut cienki!
Trzymano wprawdzie chart�w, bo z �ow�w wracaj�c,
Trafia si�, �e spod konia mknie si� biedak zaj�c;
Puszczano wtenczas za nim dla zabawki smycze
I na konikach ma�e goni�y panicze
810 Przed oczami rodzic�w, kt�rzy te pogonie
Ledwie raczyli widzie�, c� k��ci� si� o nie!
Wi�c niech Ja�nie Wielmo�ny Podkomorzy raczy
Odwo�a� swe rozkazy, i niech mi wybaczy,
�e nie mog� na takie jecha� polowanie
I nigdy na nim noga moja nie postanie!
Nazywam si� Hreczecha, a od kr�la Lecha
�aden za zaj�cami nie je�dzi� Hreczecha>>.
Tu �miech m�odzie�y mow� Wojskiego zag�uszy�,
Wstano od sto�u; pierwszy Podkomorzy ruszy�,
820 Z wieku mu i z urz�du ten zaszczyt nale�y,
Id�c k�ania� si� damom, starcom i m�odzie�y;
Za nim szed� Kwestarz, S�dzia tu� przy Bernardynie,
S�dzia u progu r�k� da� Podkomorzynie,
Tadeusz Telimenie, Asesor Krajczance,
A pan Rejent na ko�cu Wojskiej Hreczeszance.
Tadeusz z kilku go��mi poszed� do stodo�y,
A czu� si� pomieszany, z�y i nieweso�y,
Rozbiera� my�l� wszystkie dzisiejsze wypadki,
Spotkanie si�, wieczerz� przy boku s�siadki,
830 A szczeg�lniej mu s�owo <<ciocia>> ko�o ucha
Brz�cza�o ci�gle jako naprzykrzona mucha.
Pragn��by u Wo�nego lepiej si� wypyta�
O pani Telimenie, lecz go nie m�g� schwyta�;
Wojskiego te� nie widzia�, bo zaraz z wieczerzy
Wszyscy poszli za go��mi, jak s�ugom nale�y,
Urz�dzaj�c we dworze izby do spoczynku.
Starsi i damy spa�y we dworskim budynku,
M�odzie� Tadeuszowi prowadzi� kazano,
W zast�pstwie gospodarza, w stodo�� na siano.
840 W p� godziny tak by�o g�ucho w ca�ym dworze
Jako po zadzwonieniu na pacierz w klasztorze;
Cisz� przerywa� tylko g�os nocnego str�a.
Usn�li wszyscy. S�dzia sam oczu nie zmru�a:
Jako w�dz gospodarstwa obmy�la wypraw�
W pole, i w domu przysz�� urz�dza zabaw�.
Da� rozkaz ekonomom, w�jtom i gumiennym,
Pisarzom, ochmistrzyni, strzelcom i stajennym,
I musia� wszystkie dzienne rachunki przeziera�,
Nareszcie rzek� Wo�nemu, �e si� chce rozbiera�.
850 Wo�ny pas mu odwi�za�, pas s�ucki, pas lity,
Przy kt�rym �wiec� g�ste kutasy jak kity,
Z jednej strony z�otog��w w purpurowe kwiaty,
Na wywr�t jedwab czarny, posrebrzany w kraty;
Pas taki mo�na r�wnie k�a�� na strony obie,
Z�ot� na dzie� galowy, a czarn� w �a�obie.
Sam Wo�ny umia� pas ten odwi�zywa�, sk�ada�;
W�a�nie tym si� zatrudnia� i ko�czy� tak gada�:
<<C� z�ego, �e przenios�em sto�y do zamczyska?
Nikt na tym nic nie straci�, a Pan mo�e zyska,
860 Bo przecie� o ten zamek dzi� toczy si� sprawa.
My od dzisiaj do zamku nabyli�my prawa,
I mimo ca�� strony przeciwnej zajad�o��
Dowiod�, �e zamczysko wzi�li�my w posiad�o��
Wszak�e kto go�ci prosi w zamek na wieczerz�,
Dowodzi, �e posiad�o�� tam ma albo bierze;
Nawet strony przeciwne we�wiemy na �wiadki:
Pami�tam za mych czas�w podobne wypadki>>.
Ju� S�dzia spa�. Wi�c Wo�ny cicho wszed� do sieni,
Siad� przy �wiecy i doby� ksi��eczk� z kieszeni,
870 Kt�ra