21

Szczegóły
Tytuł 21
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

21 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 21 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

21 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

"Pan Tadeusz" czyli Ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu ksi�gach wierszem. Adama Mickiewicza spis tre�ci analiza i historia utworu str. 2 tre�� str. 6 Wyja�nienia archaizm�w str. 178 Najwybitniejsze dzie�o polskiego romantyka powsta�o w Pary�u, a praca nad nim trwa�a przez oko�o dwa lata i zosta�a uko�czona w 1834 r. Pomys� "poematu sielskiego" zrodzi� si� zapewne w okresie pobytu Mickiewicza w Wielkopolsce, a jego realizacja sz�a opornie przede wszystkim ze wzgl�du na atmosfer� panuj�c� w Pary�u i k�opoty osobiste. O owej atmosferze, od kt�rej ucieka� w �wiat "lat dziecinnych", pisze poeta w Epilogu (" O tym �e duma� na paryskim bruku, / Przynosz�c z miasta uszy pe�ne stuku, / Przekle�stw i k�amstwa, niewczesnych zamiar�w, / Za p�nych �al�w, pot�pie�czych swar�w"). Tu tak�e wyra�a najg��bsze swoje marzenie: "O, gdybym kiedy do�y� tej pociechy, / �eby te ksi�gi zb��dzi�y pod strzechy" tworz�c poemat wyros�y ze szczerej t�sknoty za krajem, kt�ry mu, dawno niewidziany, w pami�ci " ...zawsze zostanie / �wi�ty i czysty jak pierwsze kochanie". �wiat przedstawiony i sposoby jego kreowania Miejscem wydarze� jest Soplicowo i jego najbli�sza okolica - ziemie litewskie le��ce nad Niemnem (realna, okre�lona geograficznie, zamkni�ta i uporz�dkowana okre�lonymi punktami topograficznymi: dw�r, sad, ogr�d, karczma, za�cianek, zamek, las. Swoisty mikrokosmos, centrum �wiata) Czas fabu�y obejmuje: pi�� dni lata 1811 oraz jeden wiecz�r i nieca�y dzie� roku 18122. Liczne epizody si�gaj� do: wieku XVII: najazd szwedzki (ks. VI) i czas�w Stanis�awa Augusta (mowa Podkomorzego o modzie, ks.I).T�em historycznym wydarze� jest epoka napoleo�ska (sytuacja przed wkroczeniem Napoleona na Litw�: ks.I; wie�ci o zbli�aj�cych si� wojskach: ks. VI; radosny opis wiosny 1812 r. ks. XI). Go��mi na zar�czynach Zosi i Tadeusza s� legionowi dow�dcy: Jan Henryk D�browski, Karol Kniaziewicz, Ludwik Pac, Kazimierz Ma�achowski (zgranie rytmu historii i rytmu natury). Fabu�a utworu toczy si� wok� procesu o maj�tek (w�tek g��wny). W chwili, gdy rozpoczyna si� akcja konflikt zogniskowa� si� wok� zamku. Historia konfliktu si�ga roku 1792, kiedy to w czasie wojny polsko- rosyjskiej, zwanej w poemacie "ko�ciuszkowsk�", Rosjanie oblegali zamek magnata Horeszki. W�wczas to Jacek Soplica, zubo�a�y szlachetka, kieruj�c si� ch�ci� osobistej zemsty zabija Stolnika. Targowiczanie znaczn� cz�� d�br magnackich nadaj� jego rodzinie, a reszt� rozdzielili mi�dzy wierzycieli. Nikt w�wczas nie kwapi� si� z przyj�ciem zamku, kt�rego remont i utrzymanie wymaga�o znacznych nak�ad�w finansowych. Wreszcie romantyczny "Panicz bogaty, krewny Horeszk�w daleki", bo "po k�dzieli" (po matce), upodoba� sobie ruiny. W�wczas jednak S�dzia (brat Jacka, zarz�dzaj�cy maj�tkiem), kierowany wrodzonym pieniactwem niespodziewanie r�wnie gor�co zapragn�� pozosta� jego w�a�cicielem. Rozpocz�� si� wi�c m�cz�cy proces3. Z w�tkiem tym nierozerwalnie zwi�zane s�: dzieje Jacka Soplicy, kt�ry konflikt wywo�a�. Wraz z rozwojem akcji pojawia si� kolejny w�tek - pogmatwane losy mi�o�ci Tadeusza i Zosi przeplataj�ce si� z "polowaniem" Telimeny na m�a. Watek poboczny stanowi sp�r o charty. BohaterowieW utworze mamy do czynienia z bohaterem zbiorowym reprezentuj�cym jednolity stan spo�eczny - szlacht�.Obraz szlachty w dziele jest wszechstronny i wyczerpuj�cy poniewa� znajdujemy tu przedstawicieli wszystkich "szczebli ekonomicznych": magnateri� (Stolnik Horeszko); szlacht� �rednia, folwarczn� (rodzina Soplic�w); szlacht� zagrodow�, za�cianek Dobrzy�ski (Matyjasz Dobrzy�ski, Bartek zwany Prusakiem, Maciej zwany Kropicielem, Bartek zwany Brzytewk�, Maciej zwany Konewk�). Ze wzgl�du na temat utworu bohaterowie b�d� to prezentuj� sk��cone domy, b�d� to sporowi sekunduj�. Soplicowie: ( S�dzia, ( jego starszy brat, Jacek (ksi�dz Robak, Bernardyn), ( syn Jacka, dwudziestoletni Tadeusz. Spo�r�d "domowych" nale�y wymieni�: ( Wojskiego Hreczech�, ( Wo�nego Protazego Baltazara Brzechalskiego. Horeszkowie: ( czternastoletnia wnuczka Stolnika, Zosia, ( krewny, "po k�dzieli", Hrabia, ( godny obro�ca dobrego imienia rodu, stary s�uga, Gerwazy Rebaj��o, zwany: Klucznikiem, P�kozicem, Mopankiem, Szczerpcem. Do rozstrzygni�cia sporu powo�ano Podkomorzego, kt�ry przybywa z �on� i c�rkami.. Go��mi Soplic�w s� ponadto: ( Rejent Bolesta zwany Kaznodziej�, ( Asesor. Bohaterowie poematu cz�sto zamiast lub obok imion nosz� charakterystyczne imioniska - okre�lenia wynikaj�ce z honorowych funkcji, jakie pe�ni� w tradycyjnej spo�eczno�ci szlacheckiej: Wojski - w dawnej Polsce opiekun rodzin rycerzy, kt�rzy wyruszyli na wojne; Wo�ny - tu: dawny ni�szy urz�dnik sadowy, do kt�rego obowi�zk�w m.in. nale�a�o og�aszanie uchwa� s�dowych; Klucznik - szafarz na dawnych dworach; Podkomorzy - wysoki urz�dnik ziemski, m.in. pe�ni�cy funkcj� s�dziego w sporach granicznych; Rejent - pomocnik pisarza sadowego; Asesor - dow�dca policji ziemskiej; Stolnik - wysoki urz�d ziemski. W "Panu Tadeuszu" Mickiewicz dokonuje swoistego s�du nad dawn� Polsk�. Oskar�a szlacht� o: dum� i pych� (Stolnik po�wi�ci� szcz�cie c�rki, bywa� bezwzgl�dny w kaptowaniu zwolennik�w i odrzucaniu niepotrzebnych ju� stronnik�w; ponad wszystko ceni� sobie dum� rodow� i wp�ywy. Ginie zamordowany przez Jacka porwanego szalonym gniewem do kt�rego go wcze�niej sprowokowa�), warcholstwo (Jacek nie zna granic swojej fantazji kawalerskiej; Gerwazy prowokuje b�jk� w zamku), anarchi� (brak autorytetu w�adzy, rozp�dzanie sejmik�w - opis serwisu Wojskiego), przedk�adanie prywaty ponad interes publiczny (Gerwazy niszczy plany Robaka, Jacek zabija Stolnika, gdy ten broni si� przed Moskalami, S�dzia przyjmuje maj�tek Horeszki z r�k zaborcy) k��tliwo�� (ks. V "K��tnia", ks. VII "Rada") Jednocze�nie poeta idealizuje obraz przesz�o�ci narodowej: ekspiacja Jacka (walk� z broni� w r�ku, przywdzianiem sukni mnisiej i dzia�alno�ci� emisariusza odkupi� dawne grzechy; dwukrotnie w�asn� piersi� os�ania "ostatniego Horeszk�" i Gerwazego; umiera w wyniku odniesionych ran szczerze wyznawszy swe winy Gerwazemu i bratu; symbol odrodzenia narodu) rezygnacja z zemsty i przebaczenie (postawa umieraj�cego stolnika, kt�ry wybacza Jackowi, reakcja Gerwazego na spowied� Jacka), umi�owanie kraju ojczystego (Tadeusz wys�awiaj�cy pi�kno litewskiej przyrody; udzia� Horeszki w wojnie o konstytucj� 3 maja; reakcja szlachty na wie�� o Napoleonie; koncert Jankiela; przywi�zanie do tradycji i obyczaju - Soplicowo centrum polszczyzny; gotowo�� do s�u�by ojczy�nie) solidarno�� wobec zagro�enia bytu narodowego (przekszta�cenie si� zajazdu w bitw� z Moskalami), m�ode pokolenie realizuj�ce idee wolno�ci i r�wno�ci (uw�aszczenie ch�op�w przez Tadeusza i Zosi�) W efekcie tych zabieg�w "Pan Tadeusz" przedstawia obraz szlacheckiego raju, w kt�rym �ycie toczy si� w harmonii z natur�, a historia nie jest si�� niszcz�c�. Dominuje mit kraju lat dziecinnych i idealizacja natury. Humior os�abia tragizm i zmienia gro�ne wady w �miesznostki. Brak w tek�cie zapowiedzi kl�ski wyprawy Napoleona na Moskw�. Swoiste mitologizowanie Polski szlacheckiej, �wiadomo�� odchodzenia w zapomnienie tego wszystkiego, co stanowi�o istot� �wiata szlacheckiego, podkre�la przymiotnik "ostatni" (Wo�ny, Wojski, Stolnik, Gerwazy, Podkomorzy, Hrabia, reprezentanci szlachty za�ciankowej; zajazd, uczta, serwis, polonez itp.) Soplicowo centrum polszczyzny Kultywowanie obyczaj�w szlacheckich jest e poemacie dowodem na przywi�zanie do tradycji narodowej a zatem dowodem najwy�szego patriotyzmu: g�ebokie poszanowanie stanowiska, wieku i p�ci (mowa Wojskiego o grzecznosci, spos�b siadania i wstawania od sto�u, kolejno�� m�wienia), kultywowanie "prostych" domowych zachowa�, tradycyjne podtrzymywanie dawnych rycerskich zaj�� (polowanie), poszanowanie w�o�cian i �yd�w, str�j (kontusz, �upan). "Pan Tadeusz" - epopej� Utw�r jest dzie�em ��cz�cym cechy wielu gatunk�w literackich: gaw�dy szlacheckiej (narrator przyznaje si� do niewiedzy, wprowadza nawiasowe uwagi, w kt�rych chwali lub gani bohater�w przyjmuj�c punkt widzenia jednego z nich), ba�ni (przypisywanie przyrodzie cudowno�ci, np. opis matecznika, ogrodu, astronomii Wojskiego), powie�ci psychologicznej (wszechwiedz�cy narrator ukazuje psychiczne i spo�eczno-historyczne czynniki wp�ywaj�ce na dzia�ania bohater�w), poezji lirycznej (narrator zamienia si� w podmiot liryczny wyra�aj�cy swoje uczucia. Tu: oda), parodii romansu (mi�osne perypetie Tadeusza i Telimeny), powie�ci historycznej (opisy wydarze� wojennych), poematu heroikomicznego (sceny walki z Moskalami) ��czy tragizm (spowied� Jacka Soplicy) z komizmem (rada w za�cianku, zaloty Hrabiego do Zosi), realizm (opis uczty) z liryzmem (opisy przyrody). Nie mo�na wi�c nazwa� "Pana Tadeusza" epopeja w rozumieniu czysto teoretycznym. Poemat ten sta� si� nim dzi�ki temu, �e za takow� zechcia� go uzna� nar�d. Ukazuje bowiem: bohaterskie czyny wybitnych postaci, rysuje wielobarwn� panoram� �ycia, bohaterem zbiorowym uczyniony w nim zosta� nar�d polski, ukazuje prze�omowy moment w �yciu owego narodu: zwa�niona spo�eczno�� rodowa jednoczy si� przeciwko narodowemu wrogowi, przy czym ch�opi podniesieni zostaj� do godno�ci cz�onk�w narodu, znajdujemy w nim spolszczone aluzje do tradycyjnego wzorca eposu - liczne inwokacje, w tym do Ojczyzny i do Matki Boskiej, co odzwierciedla charakterystyczny dla spo�eczno�ci kult, J�zyk Utw�r napisany zosta�: trzynastozg�oskowcem ze �redni�wk� po si�dmej sylabie, o parzystych rymach; wierszem stychicznym umo�liwiaj�cym epick� rozlewno�� i potoczysto�� opowie�ci; j�zykiem plastycznym, eksponuj�cym ruch i barw�; z charakterystyczn� dla Mickiewicza hiperbolizacj� opisywanych zjawisk; dzi�ki nadaniu przyrodzie cech ludzkich, a ludziom - cech �wiata zwierz�t, ro�lin i zjawisk natury - obydwie przestrzenie przenikaj� si� nawzajem tworz�c duchowa jedno�� (np. bitwa po kt�rej nast�puje burza; opis dwu staw�w i spotkanie pok��conych kochank�w) 1 w dawnej Polsce powszechna forma likwidacji zatarg�w s�siedzkich wynikaj�ca ze s�abo�ci i niedo��stwa �rodk�w egzekucyjnych w�adzy wykonawczej. Gdy nale�a�o wyrugowa� dzier�awc�, kt�remu kontrakt up�yn��, a kt�ry wzbrania� si� p�aci� czynsz, prawny w�a�ciciel, z prawomocnym wyrokiem w d�oni, odwo�ywa� si� do starosty. Ten zwo�ywa� okoliczn� szlacht� i zaje�d�a� maj�tek, aby odda� go w posiadanie w�a�cicielowi. Zajazd zatem by� prawnie dopuszczon� form� dzia�ania. 2 Ks. I : pi�tkowe popo�udnie dnia pierwszego; ks. II i III toczy si� dnia drugiego; ks. IV i V - trzeciego; ks. VI, VII i VIII - czwartego i ks. IX i X - we wtorek pi�tego dnia 1811 roku. Ksi�gi XI i XII prezentuj� wydarzenia roku 1812. 3 Pierwsza instancja (Nowogr�dek) - tzw. ziemstwo, s�d podkomorski, przyzna� zamek S�dziemu. S�d G��wny (Grodno) uchyli� wyrok na rzecz Hrabiego. Senat (Petersburg) uchyli� poprzednie orzeczenie i nakaza� ponowne rozpatrzenie sprawy s�dowi podkomorskiemu. Ten ponownie zawyrokowa� na rzecz S�dziego. S�d w Grodnie na ponown� apelacj� Hrabiego, za��da� od pierwszej instancji dodatkowych dokument�w. W ten spos�b, gdy rozpoczyna si� akcja utworu, sprawa po raz trzeci powr�ci�a do s�du w Nowogr�dku. Tre�� Powr�t panicza. - Spotkanie si� najpierwsze w pokoiku, drugie u sto�u. - Wa�na S�dziego nauka o grzeczno�ci. - Podkomorzego uwagi polityczne nad modami. - Pocz�tek sporu o Kusego i Soko�a. - �ale Wojskiego. - Ostatni Wo�ny Trybuna�u. - Rzut oka na �wczesny stan polityczny Litwy i Europy. Litwo! Ojczyzno moja! ty jeste� jak zdrowie Ile ci� trzeba ceni�, ten tylko si� dowie, Kto ci� straci�. Dzi� pi�kno�� tw� w ca�ej ozdobie Widz� i opisuj�, bo t�skni� po tobie. Panno �wi�ta, co Jasnej bronisz Cz�stochowy I w Ostrej �wiecisz Bramie! Ty, co gr�d zamkowy Nowogr�dzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powr�ci�a� cudem, (Gdy od p�acz�cej matki pod Twoj� opiek� Ofiarowany, martw� podnios�em powiek� I zaraz mog�em pieszo do Twych �wi�ty� progu I�� za wr�cone �ycie podzi�kowa� Bogu), Tak nas powr�cisz cudem na Ojczyzny �ono. Tymczasem przeno� moj� dusz� ut�sknion� Do tych pag�rk�w le�nych, do tych ��k zielonych, Szeroko nad b��kitnym Niemnem rozci�gnionych; Do tych p�l malowanych zbo�em rozmaitem, Wyz�acanych pszenic�, posrebrzanych �ytem; Gdzie bursztynowy �wierzop, gryka jak �nieg bia�a, Gdzie panie�skim rumie�cem dzi�cielina pa�a, A wszystko przepasane jakby wst�g�, miedz� Zielon�, na niej z rzadka ciche grusze siedz�. �r�d takich p�l przed laty, nad brzegiem ruczaju, Na pag�rku niewielkim, we brzozowym gaju, Sta� dw�r szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany; �wieci�y si� z daleka pobielane �ciany, Tym bielsze, �e odbite od ciemnej zieleni Topoli, co go broni� od wiatr�w jesieni. Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsz�d ch�dogi, 30 I stodo�� mia� wielk�, i przy niej trzy stogi U��tku, co pod strzech� zmie�ci� si� nie mo�e; Wida�, �e okolica obfita we zbo�e, I wida� z liczby kopic, co wzd�u� i wszerz smug�w �wiec� g�sto jak gwiazdy, wida� z liczby p�ug�w Orz�cych wcze�nie �any ogromne ugoru, Czarnoziemne, zapewne nale�ne do dworu, Uprawne dobrze na kszta�t ogrodowych grz�dek: �e w tym domu dostatek mieszka i porz�dek. Brama na wci�� otwarta przechodniom og�asza, 40 �e go�cinna, i wszystkich w go�cin� zaprasza. W�a�nie dwukonn� bryk� wjecha� m�ody panek I obieg�szy dziedziniec zawr�ci� przed ganek, Wysiad� z powozu; konie, porzucone same, Szczypi�c traw� ci�gn�y powoli pod bram�. We dworze pusto: bo drzwi od ganku zamkni�to Zaszczepkami, i ko�kiem zaszczepki przetkni�to. Podr�ny do folwarku nie bieg� s�ug zapyta�, Odemkn��, wbieg� do domu, pragn�� go powita�. Dawno domu nie widzia�, bo w dalekim mie�cie 50 Ko�czy� nauki, ko�ca doczeka� nareszcie. Wbiega i okiem chciwie �ciany starodawne Ogl�da czule, jako swe znajome dawne. Te� same widzi sprz�ty, te� same obicia, Z kt�rymi si� zabawia� lubi� od powicia; Lecz mniej wielkie, mniej pi�kne, ni� si� dawniej zda�yI te� same portrety na �cianach wisia�y. Tu Ko�ciuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma Podniesionymi w niebo, miecz obur�cz trzyma; Takim by�, gdy przysi�ga� na stopniach o�tarz�w, 60 �e tym mieczem wyp�dzi z Polski trzech mocarz�w, Albo sam na nim padnie. Dalej w polskiej szacie Siedzi Rejtan �a�o�ny po wolno�ci stracie, W r�ku trzymna n�, ostrzem zwr�cony do �ona, A przed nim le�y Fedon i �ywot Katona. Dalej Jasi�ski, m�odzian pi�kny i pos�pny, Obok Korsak, towarzysz jego nieodst�pny, Stoj� na sza�cach Pragi, na stosach Moskali, Siek�c wrog�w, a Praga ju� si� wko�o pali. Nawet stary stoj�cy zegar kurantowy 70 W drewnianej szafie pozna�, u wni�cia alkowy, I z dziecinn� rado�ci� poci�gn�� za sznurek, By stary D�browskiego pos�ysze� mazurek. Biega� po ca�ym domu i szuka� komnaty, Gdzie mieszka� dzieckiem b�d�c, przed dziesi�ciu laty.Wchodzi, cofn�� si�, toczy� zdumione �renice Po �cianach; w tej komnacie mieszkanie kobiece? Kt� by tu mieszka�? Stary stryj nie by� �onaty, A ciotka w Petersburgu mieszka�a przed laty. To nie by� ochmistrzyni pok�j? Fortepiano? 80 Na nim nuty i ksi��ki; wszystko porzucano Niedbale i bez�adnie; nieporz�dek mi�y! Niestare by�y r�czki, co je tak rzuci�y. Tu� i sukienka bia�a, �wie�o z ko�ka zdj�ta Do ubrania, na krzes�a por�czu rozpi�ta. A na oknach donice z pachn�cymi zio�ki, Geranium, lewkonija, astry i fijo�ki. Podr�ny stan�� w jednym z okien - nowe dziwo: W sadzie, na brzegu niegdy� zaros�ym pokrzyw�, By� male�ki ogr�dek, �cie�kami porzni�ty, 90 Pe�en bukiet�w trawy angielskiej i mi�ty. Drewniany, drobny, w cyfr� powi�zany p�otek Po�yska� si� wst��kami jaskrawych stokrotek. Grz�dki, wida�, �e by�y �wie�o polewane; Tu� sta�o wody pe�ne naczynie blaszane, Ale nigdzie nie wida� by�o ogrodniczki; Tylko co wysz�a; jeszcze ko�ysz� si� drzwiczki �wie�o tr�cone, blisko drzwi �lad wida� n�ki Na piasku, bez trzewika by�a i po�czoszki; Na piasku drobnym, suchym, bia�ym na kszta�t �niegu, 100 �lad wyra�ny, lecz lekki, odgadniesz, �e w biegu Chybkim by� zostawiony n�kami drobnemi Od kogo�, co zaledwie dotyka� si� ziemi. Podr�ny d�ugo w oknie sta� patrz�c, dumaj�c, Wonnymi powiewami kwiat�w oddychaj�c, Oblicze a� na krzaki fijo�kowe sk�oni�, Oczyma ciekawymi po dro�ynach goni� I znowu je na drobnych �ladach zatrzymywa�, My�la� o nich i, czyje by�y, odgadywa�. Przypadkiem oczy podni�s�, i tu� na parkanie 110 Sta�a m�oda dziewczyna. - Bia�e jej ubranie Wysmuk�� posta� tylko a� do piersi kryje, Ods�aniaj�c ramiona i �ab�dzi� szyj�. W takim Litwinka tylko chodzi� zwyk�a z rana, W takim nigdy nie bywa od m�czyzn widziana; Wi�c cho� �wiadka nie mia�a, za�o�y�a r�ce Na piersiach, przydawaj�c zas�ony sukience. W�os w pukle nie rozwity, lecz w w�ze�ki ma�e Pokr�cony, schowany w drobne str�czki bia�e, Dziwnie ozdabia� g�ow�, bo od s�o�ca blasku 120 �wieci� si�, jak korona na �wi�tych obrazku. Twarzy nie by�o wida�, zwr�cona na pole Szuka�a kogo� okiem, daleko, na dole; Ujrza�a, za�mia�a si� i klasn�a w d�onie, Jak bia�y ptak zlecia�a z parkanu na b�onie I wion�a ogrodem, przez p�otki, przez kwiaty, I po desce opartej o �cian� komnaty, Nim spostrzeg� si�, wlecia�a przez okno, �wiec�ca, Nag�a, cicha i lekka jak �wiat�o�� miesi�ca. Nuc�c chwyci�a suknie, bieg�a do zwierciad�a; 130 Wtem ujrza�a m�odzie�ca i z r�k jej wypad�a Suknia, a twarz ad strachu i dziwu poblad�a. Twarz podr�nego barw� sp�on�a rumian�, Jak ob�ok, gdy z jutrzenk� napotka si� ran�; Skromny m�odzieniec oczy zmru�y� i przys�oni�, Chcia� co� m�wi�, przeprasza�, tylko si� uk�oni� I cofn��; dziewica krzykn�a bole�nie, Niewyra�nie, jak dziecko przestraszone we �nie; Podr�ny zl�k� si�, sp�jrza�, lecz ju� jej nie by�o, Wyszed� zmieszany i czu�, �e serce mu bi�o 140 G�o�no, i sam nie wiedzia�, czy go mia�o �mieszy� To dziwaczne spotkanie, czy wstydzi�, czy cieszy�. Tymczasem na folwarku nie usz�o baczno�ci, �e przed ganek zajecha� kt�ry� z nowych go�ci. Ju� konie w stajni� wzi�to, ju� im hojnie dano, Jako w porz�dnym domu, i obrok, i siano: Bo S�dzia nigdy nie chcia�, wed�ug nowej mody, Odsy�a� konie go�ci �ydom do gospody. S�udzy nie wyszli wita�, ale nie my�l wcale, Aby w domu S�dziego s�u�ono niedbale; 150 S�udzy czekaj�, nim si� pan Wojski ubierze, Kt�ry teraz za domem urz�dza� wieczerz�. On Pana zast�puje i on, w niebytno�ci Pana, zwyk� sam przyjmowa� i zabawia� go�ci (Daleki krewny pa�ski i przyjaciel domu). Widz�c go�cia, na folwark d��y� po kryjomu (Bo nie m�g� wyj�� spotyka� w tkackim pudermanie), Wdzia� wi�c, jak m�g� najpr�dzej, niedzielne ubranie, Nagotowane z rana, bo od rana wiedzia�, �e u wieczerzy b�dzie z mn�stwem go�ci siedzia�. 160 Pan Wojski pozna� z dala, r�ce rozkrzy�owa� I z krzykiem podr�nego �ciska� i ca�owa�; Zacz�a si� ta pr�dka, zmieszana rozmowa, W kt�rej lat kilku dzieje chciano zamkn�� w s�owa Kr�tkie i popl�tane, w ci�g powie�ci, pyta�, Wykrzyknik�w i westchnie�, i nowych powita�. Gdy si� pan Wojski dosy� napyta�, nabada�, Na samym ko�cu dzieje tego dnia powiada�. <<Dobrze, m�j Tadeuszu (bo tak nazywano M�odzie�ca, kt�ry nosi� Ko�ciuszkowskie miano 170 Na pami�tk�, �e w czasie wojny si� urodzi�), Dobrze, m�j Tadeuszu, �e� si� dzi� nagodzi� Do domu, w�a�nie kiedy mamy panien wiele. Stryjaszek my�li wkr�tce sprawi� ci wesele; Jest z czego wybra�; u nas towarzystwo liczne Od kilku dni zbiera si� na s�dy graniczne, Dla sko�czenia dawnego z panem Hrabi� sporu, I pan Hrabia ma jutro sam zjecha� do dworu; Podkomorzy ju� zjecha� z �on� i z c�rkami. M�odzie� posz�a do lasu bawi� si� strzelbami, 180 A starzy i kobiety �niwo ogl�daj� Pod lasem, i tam pewnie na m�odzie� czekaj�. P�jdziemy, je�li zechcesz, i wkr�tce spotkamy Stryjaszka, Podkomorstwo i szanowne damy>>. Pan Wojski z Tadeuszem id� pod las drog� I jeszcze si� do woli nagada� nie mog�. S�o�ce ostatnich kres�w nieba dochodzi�o, Mniej silnie, ale szerzej ni� we dnie �wieci�o, Ca�e zaczerwienione, jak zdrowe oblicze Gospodarza, gdy prace sko�czywszy rolnicze 190 Na spoczynek powraca; ju� kr�g promienisty Spuszcza si� na wierzch boru i ju� pomrok mglisty, Nape�niaj�c wierzcho�ki i ga��zie drzewa, Ca�y las wi��e w jedno i jakoby zlewa; I b�r czerni� si� na kszta�t ogromnego gmachu, S�o�ce nad nim czerwone jak po�ar na dachu; Wtem zapad�o do g��bi; jeszcze przez konary B�ysn�o, jako �wieca przez okienic szpary, I zgas�o. I wnet sierpy, gromadnie dzwoni�ce We zbo�ach, i grabliska suwane po ��ce 200 Ucich�y i stan�y: tak pan S�dzia ka�e, U niego ze dniem ko�cz� prace gospodarze. <<Pan �wiata wie, jak d�ugo pracowa� potrzeba; S�o�ce, Jego robotnik, kiedy znidzie z nieba, Czas i ziemianinowi ust�powa� z pola>>. Tak zwyk� mawia� pan S�dzia; a S�dziego wola By�a ekonomowi poczciwemu �wi�t�, Bo nawet wozy, w kt�re ju� sk�ada� zacz�to Kop� �yta, niepe�ne jad� do stodo�y; Ciesz� si� z nadzwyczajnej ich lekko�ci wo�y. 210 W�a�nie z lasu wraca�o towarzystwo ca�e, Weso�o, lecz w porz�dku; naprz�d dzieci ma�e Z dozorc�, potem S�dzia szed� z Podkomorzyn�, Obok pan Podkomorzy otoczon rodzin�; Panny tu� za starszymi, a m�odzie� na boku; Panny sz�y przed m�odzie�� o jakie p� kroku (Tak ka�e przyzwoito��) ; nikt tam nie rozprawia� O porz�dku, nikt m�czyzn i dam nie ustawia�, A ka�dy mimowolnie porz�dku pilnowa�. Bo S�dzia w domu dawne obyczaje chowa� 220 I nigdy nie dozwala�, by chybiano wzgl�du Dla wieku, urodzenia, rozumu, urz�du; <<Tym �adem, mawia�, domy i narody s�yn�, Z jego upadkiem domy i narody gin�>>. Wi�c do porz�dku wykli domowi i s�udzy; I przyjezdny go��, krewny albo cz�owiek cudzy, Gdy S�dziego nawiedzi�, skoro poby� ma�o, Przejmowa� zwyczaj, kt�rym wszystko oddycha�o. Kr�tkie by�y S�dziego z synowcem witania, Da� mu powa�nie r�k� do poca�owania 230 I w skro� uca�owawszy, uprzejmie pozdrowi�; A cho� przez wzgl�d na go�ci niewiele z nim m�wi�, Wida� by�o z �ez, kt�re wylotem kontusza Otar� pr�dko, jak kocha� pana Tadeusza. W �lad gospodarza wszystko ze �niwa i z boru, I z ��k, i z pastwisk razem wraca�o do dworu. Tu owiec trzoda becz�c w ulice si� t�oczy I wznosi chmur� py�u; dalej z wolna kroczy Stado cielic tyrolskich z mosi�nymi dzwonki; Tam konie r��ce lec� ze skoszonej ��ki; 240 Wszystko bie�y ku studni, kt�rej rami� z drzewa Raz w raz skrzypi i nap�j w koryta rozlewa. S�dzia, cho� utrudzony, chocia� w gronie go�ci, Nie uchybi� gospodarskiej, wa�nej powinno�ci, Uda� si� sam ku studni; najlepiej z wieczora Gospodarz widzi, w jakim stanie jest obora; Dozoru tego nigdy s�ugom nie poruczy, Bo S�dzia wie, �e oko pa�skie konia tuczy. Wojski z wo�nym Protazym ze �wiecami w sieni Stali i rozprawiali, nieco por�nieni, 250 Bo w niebytno�� Wojskiego Wo�ny po kryjomu Kaza� sto�y z wieczerz� powynosi� z domu I ustawi� co pr�dzej w po�rodku zamczyska, Kt�rego widne by�y pod lasem zwaliska. Po c� te przenosiny? Pan Wojski si� krzywi� I przeprasza� S�dziego; S�dzia si� zadziwi�, Lecz sta�o si�; ju� p�no i trudno zaradzi�, Wola� go�ci przeprosi� i w pustki prowadzi�. Po drodze Wo�ny ci�gle S�dziemu t�umaczy�, Dlaczego urz�dzenie pa�skie przeinaczy�: 260 We dworze �adna izba nie ma obszerno�ci Dostatecznej dla tylu, tak szanownych go�ci, W zamku sie� wielka, jeszcze dobrze zachowana, Sklepienie ca�e - wprawdzie p�k�a jedna �ciana, Okna bez szyb, lecz latem nic to nie zawadzi; Blisko�� piwnic wygodna s�u��cej czeladzi. Tak m�wi�c na S�dziego mruga�; wida� z miny, �e mia� i tai� inne, wa�niejsze przyczyny. O dwa tysi�ce krok�w zamek sta� za domem, Okaza�y budow�, powa�ny ogromem, 270 Dziedzictwo staro�ytnej rodziny Horeszk�w; Dziedzic zgin�� by� w czasie krajowych zamieszk�w. Dobra ca�e zniszczone sekwestrami rz�du, Bez�adno�ci� opieki, wyrokami s�du, W cz�stce spad�y dalekim krewnym po k�dzieli, A reszt� rozdzielono mi�dzy wierzycieli. Zamku �aden wzi��� nie chcia�, bo w szlacheckim stanie Trudno by�o wy�o�y� koszt na utrzymanie; Lecz Hrabia, s�siad bliski, gdy wyszed� z opieki, Panicz bogaty, krewny Horeszk�w daleki, 280 Przyjechawszy z woja�u upodoba� mury, T�umacz�c, �e gotyckiej s� architektury; Cho� S�dzia z dokument�w przekonywa� o tem, �e architekt by� majstrem z Wilna, nie za� Gotem. Do��, �e Hrabia chcia� zamku, w�a�nie i S�dziemu Przysz�a nagle ta� ch�tka, nie wiadomo czemu. Zacz�li proces w ziemstwie, potem w g��wnym s�dzie, W senacie, znowu w ziemstwie i w guberskim rz�dzie; Wreszcie po wielu kosztach i ukazach licznych Sprawa wr�ci�a znowu do s�d�w granicznych. 290 S�usznie Wo�ny powiada�, �e w zamkowej sieni Zmie�ci si� i palestra, i go�cie proszeni. Sie� wielka jak refektarz, z wypuk�ym sklepieniem Na filarach, pod�oga wys�ana kamieniem, �ciany bez �adnych ozd�b, ale mur ch�dogi; Stercza�y wko�o sarnie i jelenie rogi Z napisami: gdzie, kiedy te �upy zdobyte; Tu� my�liwc�w herbowne klejnoty wyryte I stoi wypisany ka�dy po imieniu; Herb Horeszk�w, P�kozic, ja�nia� na sklepieniu. 300 Go�cie weszli w porz�dku i stan�li ko�em; Podkomorzy najwy�sze bra� miejsce za sto�em; Z wieku mu i z urz�du ten zaszczyt nale�y, Id�c k�ania� si� damom, starcom i m�odzie�y. Przy nim sta� Kwestarz, S�dzia tu� przy Bernardynie, Bernardyn zm�wi� kr�tki pacierz po �acinie; M�czyznom dano w�dk�; wtenczas wszyscy siedli I cho�odziec litewski milcz�c �wawo jedli. Pan Tadeusz, cho� m�odzik, ale prawem go�cia Wysoko siad� przy damach obok Jegomo�cia; 310 Mi�dzy nim i stryjaszkiem jedno pozosta�o Puste miejsce, jak gdyby na kogo� czeka�o. Stryj nieraz na to miejsce i na drzwi pogl�da�, Jakby czyjego� przyj�cia by� pewny i ��da�. I Tadeusz wzrok stryja ku drzwiom odprowadza�, I z nim na miejscu pustym oczy swe osadza�. Dziwna rzecz! miejsca wko�o s� siedzeniem dziewic, Na kt�re m�g�by sp�jrze� bez wstydu kr�lewic, Wszystkie zacnie zrodzone, ka�da m�oda, �adna; Tadeusz tam pogl�da, gdzie nie siedzi �adna. 320 To miejsce jest zagadk�, m��d� lubi zagadki; Roztargniony, do swojej nadobnej s�siadki Ledwie s��w kilka wyrzek�, do Podkomorzanki; Nie zmienia jej talerz�w, nie nalewa szklanki, I panien nie zabawia przez rozmowy grzeczne, Z kt�rych by wychowanie poznano sto�eczne; To jedno puste miejsce n�ci go i mami, Ju� nie puste, bo on je nape�ni� my�lami. Po tym miejscu biega�o domys��w tysi�ce, Jako po deszczu �abki po samotnej ��ce; 330 �r�d nich jedna kr�luje posta�, jak w pogod� Lilia jezior skro� bia�� wznosz�ca nad wod�. Dano trzeci� potraw�. Wtem pan Podkomorzy, Wlawszy kropelk� wina w szklank� panny R�y, A m�odszej przysun�wszy z talerzem og�rki, Rzek�: <<Musz� ja wam s�u�y�, moje panny c�rki, Cho� stary i niezgrabny>>. Zatem si� rzuci�o Kilku m�odych od sto�u i pannom s�u�y�o. S�dzia, z boku rzuciwszy wzrok na Tadeusza I poprawiwszy nieco wylot�w kontusza, 340 Nala� w�grzyna i rzek�: <<Dzi�, nowym zwyczajem, My na nauk� m�odzie� do stolicy dajem, I nie przeczym, �e nasi synowie i wnuki Maj� od starych wi�cej ksi��kowej nauki; Ale co dzie� postrzegam, jak m��d� cierpi na tem, �e nie ma szk� ucz�cych �y� z lud�mi i �wiatem. Dawniej na dwory pa�skie jacha� szlachcic m�ody, Ja sam lat dziesi�� by�em dworskim Wojewody, Ojca Podkomorzego, Mo�ciwego Pana (M�wi�c, Podkomorzemu �cisn�� za kolana); 350 On mnie rad� do us�ug publicznych sposobi�, Z opieki nie wypu�ci�, a� cz�owiekiem zrobi�. W mym domu wiecznie b�dzie jego pami�� droga, Co dzie� za dusz� jego prosz� Pana Boga. Je�lim tyle na jego nie korzysta� dworze Jak drudzy, i wr�ciwszy w domu ziemi� orz�, Gdy inni, wi�cej godni Wojewody wzgl�d�w, Doszli potem najwy�szych krajowych urz�d�w, Przynajmniej tom skorzysta�, �e mi w moim domu Nikt nigdy nie zarzuci, bym uchybi� komu 360 W uczciwo�ci, w grzeczno�ci; a ja powiem �mia�o, Grzeczno�� nie jest nauk� �atw� ani ma��. Nie�atw�, bo nie na tym ko�czy si�, jak nog� Zr�cznie wierzgn��, z u�miechem wita� lada kogo; Bo taka grzeczno�� modna zda mi si� kupiecka, Ale nie staropolska ani te� szlachecka. Grzeczno�� wszystkim nale�y, lecz ka�demu inna; Bo nie jest bez grzeczno�ci i mi�o�� dziecinna, I wzgl�d m�a dla �ony przy ludziach, i pana Dla s�ug swoich, a w ka�dej jest pewna odmiana. 370 Trzeba si� d�ugo uczy�, a�eby nie zb��dzi� I ka�demu powinn� uczciwo�� wyrz�dzi�. I starzy si� uczyli; u pan�w rozmowa By�a to historyja �yj�ca krajowa, A mi�dzy szlacht� dzieje domowe powiatu. Dawano przez to pozna� szlachcicowi bratu, �e wszyscy o nim wiedz�, lekce go nie wa��; Wi�c szlachcic obyczaje swe trzyma� pod stra��. Dzi� cz�owieka nie pytaj: co zacz? kto go rodzi? Z kim on �y�, co porabia�? ka�dy gdzie chce wchodzi, 380 Byle nie szpieg rz�dowy i byle nie w n�dzy. Jak �w Wespazyjanus nie w�cha� pieni�dzy I nie chcia� wiedzie�, sk�d s�, z jakich r�k i kraj�w, Tak nie chc� zna� cz�owieka rodu, obyczaj�w! Do��, �e wa�ny i �e si� stempel na nim widzi, Wi�c szanuj� przyjaci� jak pieni�dze �ydzi>>. To m�wi�c S�dzia go�ci obejrza� porz�dkiem; Bo cho� zawsze i p�ynnie m�wi�, i z rozs�dkiem, Wiedzia�, �e niecierpliwa m�odzie� tera�niejsza, �e j� nudzi rzecz d�uga, cho� najwymowniejsza. 390 Ale wszy�cy s�uchali w milczeniu g��bokiem; S�dzia Podkomorzego zda� si� radzi� okiem, Podkomorzy pochwa�� rzeczy nie przerywa�, Ale cz�stym skinieniem g�owy potakiwa�. S�dzia milcza�, on jeszcze skinieniem przyzwala�; Wi�c S�dzia jego puchar i sw�j kielich nala� I dalej m�wi�: <<Grzeczno�� nie jest rzecz� ma��: Kiedy si� cz�owiek uczy wa�y�, jak przysta�o, Drugich wiek, urodzenie, cnoty, obyczaje, Wtenczas i swoj� wa�no�� zarazem poznaje: 400 Jak na szalach, �eby�my nasz ci�ar poznali, Musim kogo� posadzi� na przeciwnej szali. Za� godna jest Waszmo�ci�w uwagi osobnej Grzeczno��, kt�r� powinna m��d� dla p�ci nadobnej ; Zw�aszcza gdy zacno�� domu, fortuny szczodroty Obja�niaj� wrodzone wdzi�ki i przymioty. St�d droga do afekt�w i st�d si� kojarzy Wspania�y dom�w sojusz - tak my�lili starzy. A zatem...>> Tu pan S�dzia nag�ym zwrotem g�owy Skin�� na Tadeusza, rzuci� wzrok surowy, 410 Zna� by�o, �e przychodzi� ju� do wniosk�w mowy. Wtem brz�kn�� w tabakierk� z�ot� Podkomorzy I rzek�: <<M�j S�dzio, dawniej by�o jeszcze gorzej! Teraz nie wiem, czy moda i nas starych zmienia, Czy m�odzie� lepsza, ale widz� mniej zgorszenia. Ach, ja pami�tam czasy, kiedy do Ojczyzny Pierwszy raz zawita�a moda francuszczyzny! Gdy raptem paniczyki m�ode z cudzych kraj�w Wtargn�li do nas hord� gorsz� od Nogaj�w, Prze�laduj�c w Ojczy�nie Boga, przodk�w wiar�, 420 Prawa i obyczaje, nawet suknie stare. �a�o�nie by�o widzie� wy��k�ych m�okos�w, Gadaj�cych przez nosy, a cz�sto bez nos�w, Opatrzonych w broszurki i w r�ne gazety, G�osz�cych nowe wiary, prawa, toalety. Mia�a nad umys�ami wielk� moc ta t�uszcza; Bo Pan B�g, kiedy kar� na nar�d przepuszcza, Odbiera naprz�d rozum od obywateli. I tak m�drsi fircykom oprze� si� nie �mieli, I zl�k� ich si� jak d�umy jakiej ca�y nar�d, 430 Bo ju� sam wewn�trz siebie czu� choroby zar�d; Krzyczano na modnisi�w, a brano z nich wzory; Zmieniano wiar�, mow�, prawa i ubiory. By�a to maszkarada, zapustna swawola, Po kt�rej mia� przyj�� wkr�tce wielki post - niewola! <<Pami�tam, chocia� by�em wtenczas ma�e dzieci�, Kiedy do ojca mego w oszmia�skim powiecie Przyjecha� pan Podczaszyc na francuskim w�zku, Pierwszy cz�owiek, co w Litwie chodzi� po francusku. Biegali wszyscy za nim jakby za rarogiem, 440 Zazdroszczono domowi, przed kt�rego progiem Stan�a Podczaszyca dwukolna dryndulka, Kt�ra si� po francusku zwa�a karyjulka. Zamiast lokaj�w w kielni siedzia�y dwa pieski, A na koz�ach niemczysko chude na kszta�t deski; Nogi mia� d�ugie, cienkie, jak od chmielu tyki, W po�czochach, ze srebrnymi klamrami trzewiki, Peruka z harbajtelem zawi�zanym w miechu. Starzy na on ekwipa� parskali ze �miechu, A ch�opi �egnali si� m�wi�c: �e po �wiecie 450 Je�dzi wenecki diabe� w niemieckiej karecie. Sam Podczaszyc jaki by�, opisywa� d�ugo, Dosy�, �e nam si� zdawa� ma�p� lub papug�, W wielkiej peruce, kt�r� do z�otego runa On lubi� por�wnywa�, a my do ko�tuna. Je�li kto i czu� wtenczas, �e polskie ubranie Pi�kniejsze jest ni� obcej mody ma�powanie, Milcza�; boby krzycza�a m�odzie�, �e przeszkadza Kulturze, �e tamuje progresy, �e zdradza! Taka by�a przes�d�w owoczesnych w�adza! 460 <<Podczaszyc zapowiedzia�, �e nas reformowa�, Cywilizowa� b�dzie i konstytuowa�; Og�osi� nam, �e jacy� Francuzi wymowni Zrobili wynalazek: i� ludzie s� rowni; Cho� o tym dawno w Pa�skim pisano zakonie I ka�dy ksi�dz to� samo gada na ambonie. Nauka dawn� by�a, sz�o o jej pe�nienie! Lecz wtenczas panowa�o takie o�lepienie, �e nie wierzono rzeczom najdawniejszym w �wiecie, Je�li ich nie czytano w francuskiej gazecie. 470 Podczaszyc, mimo r�wno��, wzi�� tytu� marki�a; Wiadomo, �e tytu�y przychodz� z Pary�a, A natenczas tam w modzie by� tytu� marki�a. Jako�, kiedy si� moda odmieni�a z laty, Ten�e sam marki� przybra� tytu� demokraty; Wreszcie z odmienn� mod�, pod Napoleonem, Demokrata przyjecha� z Pary�a baronem; Gdyby �y� d�u�ej, mo�e now� alternat� Z barona przechrzci�by si� kiedy� demokrat�. Bo Pary� cz�st� mody odmian� si� chlubi, 480 A co Francuz wymy�li, to Polak polubi. <<Chwa�a Bogu, �e teraz je�li nasza m�odzie� Wyje�d�a za granic�, to ju� nie po odzie�, Nie szuka� prawodawstwa w drukarskich kramarniach Lub wymowy uczy� si� w paryskich kawiarniach. Bo teraz Napoleon, cz�ek m�dry a pr�dki, Nie daje czasu szuka� mody i gaw�dki. Teraz grzmi or�, a nam starym serca rosn�, �e znowu o Polakach tak na �wiecie g�o�no; Jest s�awa, a wi�c b�dzie i Rzeczpospolita! 490 Zaw�dy z wawrzyn�w drzewo wolno�ci wykwita. Tylko smutno, �e nam, ach! tak si� lata wlek� W nieczynno�ci! a oni tak zawsze daleko! Tak d�ugo czeka�! nawet tak rzadka nowina! Ojcze Robaku (ciszej rzek� do Bernardyna), S�ysza�em, �e� zza Niemna odebra� wiadomo��; Mo�e te� co o naszym wojsku wie Jegomo��?>> <<Nic a nic>> odpowiedzia� Robak oboj�tnie (Wida� by�o, �e s�ucha� rozmowy niech�tnie), <<Mnie polityka nudzi; je�eli z Warszawy 500 Mam list, to rzecz zakonna, to s� nasze sprawy Bernardy�skie; c� o tym gada� u wieczerzy? S� tu �wieccy, do kt�rych nic to nie nale�y>>. Tak m�wi�c sp�jrza� zyzem, gdzie �r�d biesiadnik�w Siedzia� go�� Moskal; by� to pan kapitan Ryk�w; Stary �o�nierz, sta� w bliskiej wiosce na kwaterze, Pan S�dzia go przez grzeczno�� prosi� na wieczerz�. Ryk�w jad� smaczno, ma�o wdawa� si� w rozmow�, Lecz na wzmiank� Warszawy rzek� podni�s�szy g�ow� <<Pan Podkomorzy! Oj Wy! Pan zawsze ciekawy 510 O Bonaparta, zawsze Wam tam do Warszawy! He! Ojczyzna! Ja nie szpieg, a po polsku umiem,- Ojczyzna! ja to czuj� wszystko, ja rozumiem! Wy Polaki, ja Ruski, teraz si� nie bijem, Jest armistycjum, to my razem jemy, pijem. Cz�sto na awanpostach nasz z Francuzem gada, Pije w�dk�; jak krzykn�: ura! - kanonada. Ruskie przys�owie: z kim si� bij�, tego lubi�; G�ad� dru�k� jak po duszy, a bij jak po szubie. Ja m�wi�, b�dzie wojna u nas. Do majora 520 P�uta adiutant sztabu przyjecha� zawczora: Gotowa� si� do marszu! P�jdziem, czy pod Turka, Czy na Francuza. Oj, ten Bonapart figurka! Bez Suworowa to on mo�e nas wytuza. U nas w pu�ku gadano, jak szli na Francuza, �e Bonapart czarowa�, no, tak i Suwar�w Czarowa�; tak i by�y czary przeciw czar�w. Raz w bitwie, gdzie podzia� si�? szuka� Bonaparta!- A on zmieni� si� w lisa, tak Suwar�w w charta; Tak Bonaparte znowu w kota si� przerzuca, 530 Dalej drze� pazurami, a Suwar�w w kuca. Obaczcie�, co si� sta�o w ko�cu z Bonapart�...>> Tu Ryk�w przerwa� i jad�; wtem z potraw� czwart� Wszed� s�u��cy, i raptem boczne drzwi otwarto. Wesz�a nowa osoba, przystojna i m�oda; Jej zjawienie si� nag�e, jej wzrost i uroda, Jej ubi�r zwr�ci� oczy; wszyscy j� witali, Pr�cz Tadeusza, wida�, �e j� wszyscy znali. Kibi� mia�a wysmuk��, kszta�tn�, pier� powabn�, Sukni� materyjaln�, r�ow�, jedwabn�, 540 Gors wyci�ty, ko�nierzyk z koronek, r�kawki Kr�tkie, w r�ku kr�ci�a wachlarz dla zabawki (Bo nie by�o gor�ca); wachlarz poz�ocisty Powiewaj�c rozlewa� deszcz iskier rz�sisty. G�owa do w�os�w, w�osy pozwijane w kr�gi, W pukle, i przeplatane r�owymi wst�gi, Po�r�d nich brylant, niby zakryty od oczu, �wieci� si� jako gwiazda w komety warkoczu, S�owem, ubi�r galowy; szeptali niejedni, �e zbyt wykwintny na wie� i na dzie� powszedni. 550 N�ek, cho� suknia kr�tka, oko nie zobaczy, Bo bieg�a bardzo szybko, suwa�a si� racz�j, Jako os�bki, kt�re na trzykr�lskie �wi�ta Przesuwaj� w jase�kach ukryte ch�opi�ta. Bieg�a i wszystkich lekkim witaj�c uk�onem Chcia�a usie�� na miejscu sobie zostawionem. Trudno by�o; bo krzese� dla go�ci nie sta�o, Na czterech �awach cztery ich rz�dy siedzia�o, Trzeba by�o rz�d ruszy� lub �aw� przeskoczy�; Zr�cznie mi�dzy dwie �awy umia�a si� wt�oczy�, 560 A potem mi�dzy rz�dem siedz�cych i sto�em, Jak bilardowa kula toczy�a si� ko�em. W biegu dotkn�a blisko naszego m�odziana; Uczepiwszy falban� o czyje� kolana Po�lizn�a si� nieco i w tym roztargnieniu Na pana Tadeusza wspar�a si� ramieniu. Przeprosiwszy go grzecznie, na miejscu swym siad�a Pomi�dzy nim i stryjem, ale nic nie jad�a; Tylko si� wachlowa�a, to wachlarza trzonek Kr�ci�a, to ko�nierzyk z brabanckich koronek 570 Poprawia�a, to lekkim dotknieniem si� r�ki Muska�a w�os�w pukle i wst�g jasnych p�ki. Ta przerwa rozm�w trwa�a ju� minut ze cztery. Tymczasem w ko�cu sto�a naprz�d ciche szmery, A potem si� zacz�y wp�g�o�ne rozmowy: M�czy�ni rozs�dzali swe dzisiejsze �owy. Asesora z Rejentem wzmog�a si� uparta, Coraz g�o�niejsza k��tnia o kusego charta, Kt�rego posiadaniem pan Rejent si� szczyci� I utrzymywa�, �e on zaj�ca pochwyci�; 580 Asesor za� dowodzi� na z�o�� Rejentowi, �e ta chwa�a nale�y chartu Soko�owi. Pytano zdania innych; wi�c wszyscy doko�a Brali stron� Kusego albo te� Soko�a, Ci jak znawcy, ci znowu jak naoczne �wiadki. S�dzia na drugim ko�cu do nowej s�siadki Rzek� p�g�osem: <<Przepraszam, musieli�my siada�, Niepodobna wieczerzy na p�niej odk�ada�: Go�cie g�odni, chodzili daleko na pole; My�li�em, �e dzi� z nami nie b�dziesz przy stole>>. 590 To rzek�szy, z Podkomorzym przy pe�nym kielichu O politycznych sprawach rozmawia� po cichu. Gdy tak by�y zaj�te sto�u strony obie, Tadeusz przygl�da� si� nieznanej osobie; Przypomnia�, �e za pierwszym na miejsce wejrzeniem Odgadn�� zaraz, czyim mia�o by� siedzeniem. Rumieni� si�, serce mu bi�o nadzwyczajnie; Wi�c rozwi�zane widzia� swych domys��w tajnie! Wi�c by�o przeznaczono, by przy jego boku Usiad�a owa pi�kno�� widziana w pomroku; 600 Wprawdzie zda�a si� teraz wzrostem dorodniejsza, Bo ubrana, a ubi�r powi�ksza i zmniejsza. I w�os u tamtej widzia� kr�tki, jasnoz�oty, A u tej krucze, d�ugie zwija�y si� sploty? Kolor musia� pochodzi� od s�o�ca promieni, Kt�rymi przy zachodzie wszystko si� czerwieni. Twarzy w�wczas nie dostrzeg�, nazbyt rych�o znik�a, Ale my�l twarz nadobn� odgadywa� zwyk�a; My�li�, �e pewnie mia�a czarniutkie ocz�ta, Bia�� twarz, usta kra�ne jak wi�nie bli�ni�ta; 610 U tej znalaz� podobne oczy, usta, lica; W wieku mo�e by by�a najwi�ksza r�nica: Ogrodniczka dziewczynk� zdawa�a si� ma��, A pani ta niewiast� ju� w latach dojrza��; Lecz m�odzie� o pi�kno�ci metryk� nie pyta, Bo m�odzie�cowi m�od� jest ka�da kobi�ta, Ch�opcowi ka�da pi�kno�� zda si� r�wiennic�, A niewinnemu ka�da kochanka dziewic�. Tadeusz, chocia� liczy� lat blisko dwadzie�cie I od dzieci�stwa mieszka� w Wilnie, wielkim mie�cie, 620 Mia� za dozorc� ksi�dza, kt�ry go pilnowa� I w dawnej surowo�ci prawid�ach wychowa�. Tadeusz zatem przywi�z� w strony swe rodzinne Dusz� czyst�, my�l �yw� i serce niewinne; Ale razem niema�� ch�tk� do swywoli. Z g�ry ju� robi� projekt, �e sobie pozwoli U�ywa� na wsi d�ugo wzbronionej swobody; Wiedzia�, �e by� przystojny, czu� si� rze�ki, m�ody, A w spadku po rodzicach wzi�� czerstwo�� i zdrowie. Nazywa� si� Soplica; wszyscy Soplicowie 630 S�, jak wiadomo, krzepcy, otyli i silni, Do �o�nierki jedyni, w naukach mniej pilni. Tadeusz si� od przodk�w swoich nie odrodzi�: Dobrze na koniu je�dzi�, pieszo dzielnie chodzi�, T�py nie by�, lecz ma�o w naukach post�pi�, Cho� stryj na wychowanie niczego nie sk�pi�. On wola� z flinty strzela� albo szabl� robi�; Wiedzia�, �e go my�lano do wojska sposobi�, �e ojciec w testamencie wyrzek� tak� wol�; Ustawicznie do b�bna t�skni� siedz�c w szkole. 640 Ale stryj nagle pierwsze zamiary odmieni�, Kaza�, aby przyjecha� i aby si� �eni�, I obj�� gospodarstwo; przyrzek� na pocz�tek Da� ma�� wie�, a potem ca�y sw�j maj�tek. Te wszystkie Tadeusza cnoty i zalety �ci�gn�y wzrok s�siadki, uwa�nej kobiety Zmierzy�a jego posta� kszta�tn� i wysok�, Jego ramiona silne, jego pier� szerok�, I w twarz sp�jrza�a, z kt�rej wytryska� rumieniec, Ilekro� z jej oczyma spotka� si� m�odzieniec: 650 Bo z pierwszej l�kliwo�ci ca�kiem ju� och�on�� I patrzy� wzrokiem �mia�ym, w kt�rym ogie� p�on��; R�wnie� patrzy�a ona, i cztery �renice Gorza�y przeciw sobie jak roratne �wi�ce. Pierwsza z nim po francusku zacz�a rozmow�; Wraca� z miasta, ze szko�y; wi�c o ksi��ki nowe, O autor�w pyta�a Tadeusza zdania I ze zda� wyci�ga�a na nowo pytania; C�, gdy potem zacz�a m�wi� o malarstwie, O muzyce, o ta�cach, nawet o rze�biarstwie! 660 Dowiod�a, �e zna r�wnie p�dzel, nuty, druki; A� os�upia� Tadeusz na tyle nauki, L�ka� si�, by nie zosta� po�miewiska celem, I j�ka� si� jak �aczek przed nauczycielem. Szcz�ciem, �e nauczyciel �adny i niesrogi; Odgadn�a s�siadka pow�d jego trwogi, Wszcz�a rzecz o mniej trudnych i m�drych przedmiotach: O wiejskiego po�ycia nudach i k�opotach, I jak bawi� si� trzeba, i jak czas podzieli�, By �ycie uprzyjemni� i wie� rozweseli�. 670 Tadeusz odpowiada� �mielej, sz�a rzecz dal�j, W p� godziny ju� byli z sob� poufali; Zacz�li nawet ma�e �arciki i sprzeczki. W ko�cu, stawi�a przed nim trzy z chleba ga�eczki, Trzy osoby na wyb�r; wzi�� najbli�sz� sobie; Podkomorzanki na to zmarszczy�y si� obie, S�siadka za�mia�a si�, lecz nie powiedzia�a, Kogo owa szcz�liwsza ga�ka oznacza�a. Inaczej bawiono si� w drugim ko�cu sto�a, Bo tam wzm�g�szy si� nagle stronnicy Soko�a 680 Na partyj� Kusego bez lito�ci wsiedli: Sp�r by� wielki, ju� potraw ostatnich nie jedli. Stoj�c i pij�c obie k��ci�y si� strony, A najstraszniej pan Rejent by� zacietrzewiony. Jak raz zacz��, bez przerwy rzecz swoj� tokowa� I gestami j� bardzo dobitnie malowa�. (By� dawniej adwokatem pan rejent Bolesta, Zwano go kaznodziej�, �e zbyt lubi� gesta). Teraz r�ce przy boku mia�, w ty� wygi�� �okcie, Spod ramion wytkn�� palce i d�ugie paznokcie, 690 Przedstawiaj�c dwa smycze chart�w tym obrazem; W�a�nie rzecz ko�czy�: <<Wyczha! pu�cili�my razem Ja i Asesor, razem, jakoby dwa kurki Jednym palcem spuszczone u jednej dwururki; Wyczha! poszli, a zaj�c jak struna smyk w pole, Psy tu� (to m�wi�c, r�ce ci�gn�� wzd�u� po stole I palcami ruch chart�w przedziwnie udawa�), Psy tu�, i hec od lasu odsadzili kawa�; Soko� smyk naprz�d, r�czy pies, lecz zagorzalec, Wysadzi� si� przed Kusym, o tyle, o palec; 700 Wiedzia�em, �e spud�uje; szarak, gracz nie lada, Czcha� niby prosto w pole, za nim ps�w gromada; Gracz szarak! skoro poczu� wszystkie charty w kupie, Pstr�k na prawo, kozio�ka, z nim w prawo psy g�upie, A on znowu fajt w lewo, jak wytnie dwa susy, Psy za nim fajt na lewo, on w las, a m�j Kusy Cap !!>> Tak krzycz�c pan Rejent, na st� pochylony, Z palcami swymi zabieg� a� do drugiej strony I <<cap!>> Tadeuszowi wrzasn�� tu� nad uchem; Tadeusz i s�siadka, tym g�osu wybuchem 710 Znienacka przestraszeni w�a�nie w p� rozmowy, Odstrychn�li od siebie mimowolnie g�owy, Jako wierzcho�ki drzewa powi�zane spo�em, Gdy je wicher rozerwie; i r�ce pod sto�em Blisko siebie le��ce wstecz nagle uciek�y, I dwie twarze w jeden si� rumieniec oblek�y. Tadeusz, by nie zdradzi� swego roztargnienia: <<Prawda, rzek�, m�j Rejencie, prawda, bez w�tpienia Kusy pi�kny chart z kszta�tu, je�li r�wnie chwytny...>> <<Chwytny? krzykn�� pan Rejent, m�j pies faworytny 720 �eby nie mia� by� chwytny?>> Wi�c Tadeusz znowu Cieszy� si�, �e tak pi�kny pies nie ma narowu, �a�owa�, �e go tylko widzia� id�c z lasu I �e przymiot�w jego pozna� nie mia� czasu. Na to zadr�a� Asesor, pu�ci� z r�k kieliszek, Utopi� w Tadeusza wzrok jak bazyliszek. Asesor mniej krzykliwy i mniej by� ruchawy Od Rejenta, szczuplejszy i ma�y z postawy, Lecz straszny na reducie, balu i sejmiku, Bo powiadano o nim: ma ��d�o w j�zyku. 730 Tak dowcipne �arciki umia� komponowa�, I�by je w kalendarzu mo�na wydrukowa�: Wszystkie z�o�liwe, ostre. Dawniej cz�ek dostatni, Sched� ojca swojego i maj�tek bratni, Wszystko strwoni�, na wielkim figuruj�c �wiecie; Teraz wszed� w s�u�b� rz�du, by znaczy� w powiecie Lubi� bardzo my�listwo, ju� to dla zabawy, Ju� to �e odg�os tr�bki i widok ob�awy Przypomina� mu jego lata m�odociane, Kiedy mia� strzelc�w licznych i psy zawo�ane; 740 Teraz mu z ca�ej psiarni dwa charty zosta�y, I jeszcze z tych jednemu chciano przeczy� chwa�y. Wi�c zbli�y� si� i z wolna g�adz�c faworyty, Rzek� z u�miechem, a by� to u�miech jadowity: <<Chart bez ogona jest jak szlachcic bez urz�du, Ogon te� znacznie chartom pomaga do p�du, A Pan kuso�� uwa�asz za dow�d dobroci? Zreszt� zda� si� mo�emy na s�d Pa�skiej cioci. Cho� pani Telimena mieszka�a w stolicy I bawi si� niedawno w naszej okolicy, 750 Lepiej zna si� na �owach ni� my�liwi m�odzi: Tak to nauka sama z latami przychodzi>>. Tadeusz, na kt�rego niespodzianie spada� Grom taki, wsta� zmieszany, chwil� nic nie gada�, Lecz patrzy� na rywala coraz straszniej, sro��j... Wtem, wielkim szcz�ciem dwakro� kichn�� Podkomorzy. <<Wiwat!>> krzykn�li wszyscy; on si� wszystkim sk�oni� I z wolna w tabakier� palcami zadzwoni�: Tabakiera ze z�ota, z brylant�w oprawa, A w �rodku jej by� portret kr�la Stanis�awa. 760 Ojcu Podkomorzego sam kr�l j� darowa�, Po ojcu Podkomorzy godnie j� piastowa�; Gdy w ni� dzwoni�, znak dawa�, �e mia� g�os zabiera�; Umilkli wszyscy i ust nie �mieli otwiera�. On rzek�: <<Wielmo�ni Szlachta, Bracia Dobrodzieje! Forum my�liwskim tylko s� ��ki i knieje, Wi�c ja w domu podobnych spraw nie decyduj� I posiedzenie nasze na jutro solwuj�. I dalszych replik stronom dzisiaj nie dozwol�; Wo�ny! odwo�aj spraw� na jutro na pole. 770 Jutro i Hrabia z ca�ym my�listwem tu zjedzie, I Wasze� z nami ruszysz, S�dzio, m�j s�siedzie, I pani Telimena, i panny, i panie, S�owem, zrobim na urz�d wielkie polowanie; I Wojski towarzystwa nam te� nie odm�wi>>. To m�wi�c tabakier� podawa� starcowi. Wojski na ostrym ko�cu �r�d my�liwych siedzia�, S�ucha� zmru�ywszy oczy, s�owa nie powiedzia�, Cho� m�odzie� nieraz jego zasi�ga�a zdania, Bo nikt lepiej nad niego nie zna� polowania. 780 On milcza�, szczypt� wzi�t� z tabakiery wa�y� W palcach i d�ugo duma�, nim j� w ko�cu za�y�; Kichn��, a� ca�a izba rozleg�a si� echem, I potrz�saj�c g�ow� rzek� z gorzkim u�miechem: <<O, jak mnie to starego i smuci, i dziwi! C� by to o tym starzy m�wili my�liwi, Widz�c, �e w tylu szlachty, w tylu pan�w gronie Maj� s�dzi� si� spory o charcim ogonie? C� by rzek� na to stary Rejtan, gdyby o�y�? Wr�ci�by do Lachowicz i w gr�b si� po�o�y�! 790 Co by rzek� wojewoda Niesio�owski stary, Kt�ry ma dot�d pierwsze na �wiecie ogary I dwiestu strzelc�w trzyma obyczajem pa�skim, I ma sto woz�w sieci w zamku Woro�cza�skim, A od tylu lat siedzi jak mnich na swym dworze? Nikt go na polowanie uprosi� nie mo�e; Bia�opiotrowiczowi samemu odm�wi�! Bo c� by on na waszych polowaniach �owi�? Pi�kna by�aby s�awa, a�eby pan taki Wedle dzisiejszej mody je�dzi� na szaraki! 800 Za moich, panie, czas�w, w j�zyku strzeleckim Dzik, nied�wied�, �o�, wilk, zwany by� zwierzem szlacheckim, A zwierz� nie maj�ce k��w, rog�w, pazur�w Zostawiano dla p�atnych s�ug i dworskich ciur�w; �aden pan nigdy przyj�� nie chcia�by do r�ki Strzelby, kt�r� zha�biono sypi�c w ni� �rut cienki! Trzymano wprawdzie chart�w, bo z �ow�w wracaj�c, Trafia si�, �e spod konia mknie si� biedak zaj�c; Puszczano wtenczas za nim dla zabawki smycze I na konikach ma�e goni�y panicze 810 Przed oczami rodzic�w, kt�rzy te pogonie Ledwie raczyli widzie�, c� k��ci� si� o nie! Wi�c niech Ja�nie Wielmo�ny Podkomorzy raczy Odwo�a� swe rozkazy, i niech mi wybaczy, �e nie mog� na takie jecha� polowanie I nigdy na nim noga moja nie postanie! Nazywam si� Hreczecha, a od kr�la Lecha �aden za zaj�cami nie je�dzi� Hreczecha>>. Tu �miech m�odzie�y mow� Wojskiego zag�uszy�, Wstano od sto�u; pierwszy Podkomorzy ruszy�, 820 Z wieku mu i z urz�du ten zaszczyt nale�y, Id�c k�ania� si� damom, starcom i m�odzie�y; Za nim szed� Kwestarz, S�dzia tu� przy Bernardynie, S�dzia u progu r�k� da� Podkomorzynie, Tadeusz Telimenie, Asesor Krajczance, A pan Rejent na ko�cu Wojskiej Hreczeszance. Tadeusz z kilku go��mi poszed� do stodo�y, A czu� si� pomieszany, z�y i nieweso�y, Rozbiera� my�l� wszystkie dzisiejsze wypadki, Spotkanie si�, wieczerz� przy boku s�siadki, 830 A szczeg�lniej mu s�owo <<ciocia>> ko�o ucha Brz�cza�o ci�gle jako naprzykrzona mucha. Pragn��by u Wo�nego lepiej si� wypyta� O pani Telimenie, lecz go nie m�g� schwyta�; Wojskiego te� nie widzia�, bo zaraz z wieczerzy Wszyscy poszli za go��mi, jak s�ugom nale�y, Urz�dzaj�c we dworze izby do spoczynku. Starsi i damy spa�y we dworskim budynku, M�odzie� Tadeuszowi prowadzi� kazano, W zast�pstwie gospodarza, w stodo�� na siano. 840 W p� godziny tak by�o g�ucho w ca�ym dworze Jako po zadzwonieniu na pacierz w klasztorze; Cisz� przerywa� tylko g�os nocnego str�a. Usn�li wszyscy. S�dzia sam oczu nie zmru�a: Jako w�dz gospodarstwa obmy�la wypraw� W pole, i w domu przysz�� urz�dza zabaw�. Da� rozkaz ekonomom, w�jtom i gumiennym, Pisarzom, ochmistrzyni, strzelcom i stajennym, I musia� wszystkie dzienne rachunki przeziera�, Nareszcie rzek� Wo�nemu, �e si� chce rozbiera�. 850 Wo�ny pas mu odwi�za�, pas s�ucki, pas lity, Przy kt�rym �wiec� g�ste kutasy jak kity, Z jednej strony z�otog��w w purpurowe kwiaty, Na wywr�t jedwab czarny, posrebrzany w kraty; Pas taki mo�na r�wnie k�a�� na strony obie, Z�ot� na dzie� galowy, a czarn� w �a�obie. Sam Wo�ny umia� pas ten odwi�zywa�, sk�ada�; W�a�nie tym si� zatrudnia� i ko�czy� tak gada�: <<C� z�ego, �e przenios�em sto�y do zamczyska? Nikt na tym nic nie straci�, a Pan mo�e zyska, 860 Bo przecie� o ten zamek dzi� toczy si� sprawa. My od dzisiaj do zamku nabyli�my prawa, I mimo ca�� strony przeciwnej zajad�o�� Dowiod�, �e zamczysko wzi�li�my w posiad�o�� Wszak�e kto go�ci prosi w zamek na wieczerz�, Dowodzi, �e posiad�o�� tam ma albo bierze; Nawet strony przeciwne we�wiemy na �wiadki: Pami�tam za mych czas�w podobne wypadki>>. Ju� S�dzia spa�. Wi�c Wo�ny cicho wszed� do sieni, Siad� przy �wiecy i doby� ksi��eczk� z kieszeni, 870 Kt�ra