2092
Szczegóły |
Tytuł |
2092 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2092 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2092 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2092 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LEKTURY POLONISTYCZNE
LITERATURA WSPӣCZESNA
TOM PIERWSZY
pod redakcj� Ryszarda Nycza i Jerzego Jarz�bskiego
KRAK�W
(c) Copyright by Towarzystwo Autor�w i Wydawc�w Prac Naukowych UNIVERSITAS, Krak�w 1997, wyd. I
ISBN 83-7052-448-6
TAiWPN UNIYERSITAS
Projekt ok�adki i stron tytu�owych Jacek Szczerbi�ski
Na ok�adce
Felicjan Szcz�sny-Kowarski, Elektra, 1947 (fragment)
Muzeum Narodowe w Warszawie
Druk: Drukarnia "AWA" w Krakowie, ul. Pacho�skiego 8a
JAN B�O�SKI
BOROWSKI I HERLING. PARALELA
Pisarze polscy - s�yszymy od lat przesz�o czterdziestu - dali niemal natychmiast wyraz cierpieniom, jakie spo�ecze�stwu zadali okupanci. Ludzie ludziom, czytamy, zgotowali los, kt�ry streszczaj� dwa s�owa, ludob�jstwo i ob�z... Ale i ten frazes w�tpliwy i prawda niezupe�na, przynajmniej dop�ty, dop�ki przymykamy oczy na sprawc�w nieszcz��. Za� do 1989 roku, jak wiadomo, masowa �mier� by�a oficjalnie niemiecka i tylko niemiecka. Tymczasem brutalne obozy, jak lubi� przypomina�, nie bez przewrotnej satysfakcji, zaodrza�scy historycy, by�y nie tylko na�ladowane z czerwonych; te ostatnie go�ci�y tak�e, jak si� zdaje, tyle� Polak�w, je�eli nie wi�cej. Zw�aszcza kiedy pami�ta� o deportacjach mniejszo�ci polskich z Ukrainy i Bia�ej Rusi, kt�re to deportacje zacz�y si� jeszcze w latach dwudziestych.
Ma�o o tych policyjnych sprawkach wiemy i pewnie si� ju� nie dowiemy. Osobliwym jednak zrz�dzeniem losu ten polski pisarz, kt�ry najciekawiej m�wi� o O�wi�cimiu, a mianowicie Borowski, wiele o nich musia� s�ysze�. Jego ojciec, ksi�gowy sp�dzielni pszczelarskiej (!) w �ytomierzu, sp�dzi� prawie sze�� lat na budowie s�ynnego Kana�u Bia�omorskiego... Matka za� trudzi�a si� na Syberii, nad brzegiem Jeniseju. Oczywi�cie Borowski nigdy o tych rodzinnych peregrynacjach nie wspomnia�, przynajmniej publicznie. Przypuszczam jednak, �e nie by�y ca�kiem bez znaczenia dla filozofii obozu, kt�r� wykszta�ci� sobie w O�wi�cimiu...
W tym konkursie nieludzko�ci oba totalitaryzmy sz�y niew�tpliwie �eb w �eb. Ale polska literatura reagowa�a z godn� uwagi symetri�, skoro ilo�� i jako�� �wiadectw, wspomnie� i opowie�ci, po�wi�conych germa�skiej i sowieckiej sekcji piek�a, zdaj� si� mniej wi�cej r�wne. Jak opowie�ci Boro-wskiego w kraju, tak Inny �wiat Herlinga-Grudzi�skiego wyr�nia si� na pewno w�r�d ksi��ek publikowanych na Zachodzie. Obaj autorzy byli, trafiaj�c do obozu, mniej wi�cej w tym samym wieku. Obaj byli ukszta�ceni przez t� sam� szko��, mi�dzywojenne polskie liceum. Byli oboj�tni religijnie i mogli zosta� chyba uznani za agnostyk�w. Obaj wreszcie zostali jeszcze przed ko�cem studi�w dostrze�eni przez �rodowisko literackie... Do�� tych podobie�stw, jak my�l�, ale por�wnanie by�o pouczaj�ce.
Tak Borowski, jak i Herling inaczej pisali, inaczej byli czytani. Prozy, kt�re z�o�y�y si� na Po�egnanie z Mari� (koniec 1947), ukazywa�y si� w Polsce ju� od kwietnia 1946: od ko�ca wojny nie min�� nawet rok. By�y opowiadaniami, powie�ciowymi fikcjami: brano je wszak�e za bezpo�rednie sprawozdania. Dlatego w�a�nie wzburzy�y opini� i podzieli�y czytelnik�w.
Oryginalno�ci� Borowskiego by�o - jak wiadomo - stworzenie narratora, "vorarbeitera Tadka". Jego spos�b patrzenia, s�dzenia, opowiadania, s�owem
- jego perspektywa narracyjna... by�a perspektyw� cz�owieka ca�kowicie przystosowanego do koncentracyjnego porz�dku. Przystosowanego - nie znaczy pogodzonego! Yorarbeiter Tadek nienawidzi� obozu, przeklina� go jak wszyscy. Ale by� w obozie i aby prze�y�, musia� podporz�dkowa� si� jego regu�om. Yorarbeiter Tadek nie jest szczeg�lnie tch�rzliwy ani z�o�liwie okrutny. Trafiaj� mu si� �yczliwe odezwania i poczciwe gesty... Jest jednak stale skupiony na sobie i zupe�nie pozbawiony wyobra�ni. Nie wie i nie chce wiedzie�, co my�l� i czuj� inni. Cz�owiek z niego ca�kiem przeci�tny, czyli
- normalny... Dlatego wcale si� nie dziwi, �e stra�nicy wystawiaj� sobie wi�ni�w na strza� dla pi�ciomarkowej (!) premii albo �e (�ydowskie) hdftlingi dr�� na my�l o przerwie w dostawach (�yd�w) do gazu, jak bowiem prze�yj�, nie mog�c przeszukiwa� baga�y?
Powojenni czytelnicy czytali na og� te opowiadania tak, jak czyta si� dokument, czemu zreszt� trudno si� dziwi�. Uto�samiali wi�c pisarza z narratorem (co Borowski, daj�c temu ostatniemu w�asne imi�, sam jako� dopuszcza� czy prowokowa�, jakby prowadzony przewrotnym pisarskim instynktem, co lubi myli� tropy i wzmaga� wieloznaczno�� tekstu!...). Czytelnicy mniej subtelni - czy te� bardziej przera�eni tym, co przeczytali? - oskar�yli wi�c Borowskiego o zniewa�enie m�czennik�w albo nawet o zupe�ny nihilizm etyczny: pisarz zdawa� si� bowiem godzi� na moralny upadek swoich obozowych towarzyszy. Dzisiaj �atwo zarzuci� im literack� niekompetencj�. Nie zrozumieli, �e w�a�nie narrator zosta� przez Borowskiego przedstawiony w dwojakiej roli ofiary i wsp�lnika zbrodni... Tym samym pisarz pot�pia� system koncentracyjny podw�jnie: za to, co zrobi� z lud�mi, i za to tak�e, kogo z ludzi zrobi�.
Innemu �wiatu Herlinga przytrafi�a si� podobna (cho� nie ta sama!) przygoda. Napisany w latach 1949-1950 i og�oszony najpierw w przek�adzie angielskim w 1951, a zatem u zenitu zimnej wojny... Inny �wiat mia� - i
musia� - zosta� przyj�ty jako �wiadectwo. �wiadectwo dla kogo? Przecie nie dla Polak�w, tych nie trzeba by�o przekonywa�. Ale ma�o kto zdaje sobie dzisiaj spraw� z tego, jak bardzo zachodnia opinia nie mog�a czy raczej nie chcia�a - uwierzy� b�d� w istnienie, b�d� w ogrom terroru w ZSRR. Nawet samo istnienie oboz�w mog�o sta� si� we Francji przedmiotem g�o�nego s�dowego procesu (tak zwana sprawa Krawczenki)!
Jednak po "odkryciu" oboz�w niemieckich w latach 1944-1945 wiedziano ju� dobrze, czym mo�e by� absolutny terror, i komu�, kto tylko zada� sobie trud przeczytania ksi��ek takich jak Inny �wiat, podobie�stwo totalitaryzm�w nie mog�o nie rzuci� si� w oczy.
Kto m�wi o �wiadectwie, sprawozdaniu, dokumencie, my�li zwykle o faktach, zw�aszcza o faktach rzeczowych, materialnych, kt�re �atwiej rozpozna� i sprawdzi�. Inny �wiat przynosi oczywi�cie sporo takich fakt�w. Kiedy jednak przyjrze� si� ksi��ce z bliska, �atwo spostrzec, �e mno�enie fakt�w -dokumentacja sensu stricto - nie jest wcale celem i trosk� pisarza. W�druj�c po miejscach odosobnienia, Herling spotka� niema�o wi�ni�w, kt�rzy wymieniali mi�dzy sob� informacje o koncentracyjnym �wiecie. Dla wielu, jak sam zauwa�a, by�o to nawet czym� w rodzaju nami�tno�ci. On sam jednak ograniczy� si� w zasadzie do opowiedzenia tego tylko, co sam prze�y� czy zobaczy�. Cz�sto odnosimy wra�enie, �e m�g�by opowiedzie� wi�cej. Znu�ony jakby czy znudzony, pomija sporo spraw i zdarze�, kt�re na pewno zaciekawi�yby historyka. Nie przedstawia nawet szczeg�owo funkcjonowania kompleksu oboz�w, do kt�rego trafi�... A przecie� pozna� je na pewno gruntownie.
Inny �wiat zosta� dobrze przyj�ty i zyska� dziesi�tek przek�ad�w (to samo mo�na zreszt� powiedzie� o opowiadaniach Borowskiego). Jak przypomina sam Herling, recenzenci podkre�lali nieraz literackie walory ksi��ki. Zapewniali te�, jak Ignazio Silone lub angielski krytyk Edward Crankshaw, �e b�dzie ona czytana "d�ugo jeszcze po zlikwidowaniu instytucji, kt�re opisuje", czyli sowieckich oboz�w. Ale m�wi� o "literackich warto�ciach" takiej ksi��ki jak Inny �wiat - co to w�a�ciwie znaczy? Czy mowa o zaletach stylu? Tak, Herling pisze zwi�le, energicznie, barwnie. Piek�o rzuca mu - jak ka�demu arty�cie - estetyczne wyzwanie, nie waha si� wi�c ca�kiem po malarsku odtwarza� koszmarnego spektaklu teatralnego, urz�dzonego jakby na szyderstwo dla nieszcz�snych zek�w. Albo te� przydaje ca�kiem apokaliptycznych rys�w wi�niarskiemu barakowi, kiedy to - p�n� noc� - wstrz�sa nim przera�aj�cy koncert westchnie�, j�k�w, modlitw i krzyk�w, kt�re -cz�sto nie�wiadomie - wydaj� z siebie pot�pie�cy Stalina... Jednak wszy-
stkie te sukcesy pi�ra, cho� cz�ste, nie mog�yby same nacechowa� literacko ksi��ki, kt�r� czytelnicy otwierali i nadal otwieraj�, pragn�c si� wiarygodnie zapozna� ze �wiatem oboz�w. Z tym - ale� tak! - fundamentem, na kt�rym sta�o najgro�niejsze z mocarstw...
Ale je�li tak, to co w�a�ciwie nadaje Innemu �wiatu literacko��? Ksi��ka zachowa�a do�� wyra�nie �lady pierwotnego planu. Herling opowiada najpierw o swym pobycie w wi�zieniu w Witebsku, gdzie znalaz� si� wkr�tce po aresztowaniu. Skazany, zostaje przytrzymany "etapem" w Leningradzie, gdzie trafia do turmy zgo�a luksusowej, zaludnionej niemal wy��cznie przez wy�szych sowieckich oficer�w... St�d kilka ciekawych portret�w generalskich. Dociera wreszcie do Jercewa, gdzie� mi�dzy Wo�ogd� a Archangielsk - do obozu przeznaczenia, kt�ry zacznie teraz opisywa�, poczynaj�c od pierwszych do�wiadcze�: wyczyn�w bandy urk�w i pracy w lesie, g��wnego zatrudnienia wi�ni�w... Pr�dko jednak trafia znowu na osobliwe "przypadki", na towarzyszy nieszcz�cia, kt�rzy si� jako� wyr�niaj�. Ale jak wyr�niaj�? Nie tyle pochodzeniem czy dawn� rol� spo�eczn�, ile tera�niejszym zachowaniem w obozie. Drugi z tych przypadk�w - "zab�jca Stalina" - tak Herlinga zajmuje, �e zabiera si� on do odtwarzania (czyli, raczej, do przypuszczaj�cego zmy�lenia...) proces�w, kt�re mia�y miejsce w duszy nieszcz�nika.
Tak w�a�nie - jakby spontanicznie - buduje si� na naszych oczach Inny �wiat... i ca�kiem mo�liwe, �e, pisz�c, Herling pozwoli� si� prowadzi� swoim przyrodzonym sk�onno�ciom, nie za� - wype�nia� kartki wst�pnie za�o�onego planu. Historia zeka Herlinga stanowi najog�lniejsz� ram� powie�ci, kt�ra ko�czy si� w chwili, kiedy ten zostaje polskim �o�nierzem, czyli cz�owiekiem wolnym. Jednak ambicj� pisarza nie by�o relacjonowanie w�asnych nieszcz��, ale opisanie gu�agu. St�d deskrypcja szpitala, kuchni, aresztu itp. Ale wsz�dzie uwag� autora przyci�ga pojedynczy cz�owiek. Jednostka, kt�ra go czym� zdziwi�a czy uderzy�a. Tym za�, co chcia�by naprawd� przenikn��, jest jej wewn�trzny sekret, b�d�cy jakby dyrektyw� losu...
W tym w�a�nie momencie ksi��ka zaczyna si� przechyla� w stron� fikcji, chocia� fikcja ta jest zawsze przedstawiona jako domys�, przypuszczenie. Takie ze�lizgiwanie si� w fikcj� powtarza si� kilkana�cie razy, zawsze w ten sam spos�b. Najbardziej za� zajmuj�cymi przypadkami okazuj� si� z regu�y wi�niowie, kt�rzy starali si� pokona� czy przezwyci�y� koncentracyjne zniewolenie... Ale mo�liwe to by�o tylko za cen� szale�stwa, pozbawionej sensu ucieczki, po�wi�cenia czy samob�jstwa! Aby zrozumie� i wyja�ni� takie przypadki - konieczne okazuje si� zawsze sondowanie dusz albo raczej
przenikni�cie tych dusz przez pisarsk� wyobra�ni�. Prawda o cz�owieku koncentracyjnym musi by� - w ostatecznej instancji - wewn�trzna.
Borowski doszed� do wniosku dok�adnie przeciwstawnego. Literackie pocz�tki pisarza znamy stosunkowo dobrze. Przed uwi�zieniem Borowski - jak wiadomo - uwa�a� si� raczej za poet�. Opowie�ci o�wi�cimskie zrodzi�y si� z list�w, kt�re pisarz posy�a� (a raczej przemyca�) do narzeczonej, osadzonej w s�siedniej Brzezince. Wstrz��ni�ty koncentracyjn� spo�eczno�ci�, Borowski nie przestawa� rozmy�la� nad miejscem, gdzie si� znalaz�. "Zak�adamy podwaliny jakiej� nowej, potwornej cywilizacji" - pisa�. Po wyzwoleniu listy zosta�y odtworzone z pami�ci przez nadawc� i sta�y si� pierwszym rozdzia�em Byli�my w O�wi�cimiu, wspomnie�-opowie�ci, og�oszonych w 1946 roku w Monachium przez trzech ocalonych, w tym Borowskiego, kt�ry by� tak�e redaktorem ca�o�ci i - jak s�ycha� - nie waha� si� tu i �wdzie poprawia� koleg�w. Pami�tali oni, �e Borowski, przygotowuj�c ksi��k�, sk�onny by� upraszcza� narracj� i w miar� mo�no�ci ogranicza� si� do fakt�w... Yorar-beiter Tadek, literackie alter ego pisarza, pojawia si� w trzecim opowiadaniu, napisanym przez Borowskiego. Razem z nim narodzi� si� - literacko - sp�r o g��bokie znaczenie ca�ego dzie�a.
Osobliwo�� narratora Borowskiego zasadza si� przede wszystkim na radykalnej eliminacji wszelkiej introspekcji. Tym bardziej to zaskakuj�ce, �e pisarz przedstawia sytuacj� koncentracyjn� - w kt�rej zewn�trzne zachowania ludzi oraz ich wewn�trzne prze�wiadczenia musz� - zdawa�oby si� -bardzo si� r�ni�. W nast�pnej publikacji Borowskiego, Po�egnaniu z Mari� (1948), ten�e Tadek relacjonuje ju� tylko gesty i zachowania postaci, b�d�cych bez wyj�tku wi�niami lub stra�nikami, oraz s�owne odpowiedniki tych zachowa�, to znaczy fragmenty dialog�w. Nie zagl�da do niczyjego wn�trza, nie monologuje i nie pomaga sobie "dialogiem wewn�trznym", do kt�rego odwo�ywa� si� Hemingway, chc�c przedstawi� wn�trze postaci takim, jakim wyobra�ali je sobie inni:
Opowie�ci Borowskiego - pisze w Zwyczajnej Apokalipsie Andrzej Werner - s� jednym z najbardziej konsekwentnych przyk�ad�w [...] prozy behawiorystycznej, nie tylko w literaturze polskiej.
Dlaczego Borowski tak radykalnie odrzuci� introspekcj�? T�umacz� to sobie - w ostatecznym rachunku - nast�puj�co: Borowski doszed� do wniosku, �e cz�owiek obozowy - kt�rego wzorcowym wcieleniem by� w�a�nie vorarbeiter Tadek - nie m�g�, w gruncie rzeczy, zachowa� naprawd� tak zwanego �ycia wewn�trznego. To bowiem, co zazwyczaj sk�ada si� na to �ycie - wspomnienia i nadzieje, wsp�czucia i entuzjazmy, sukcesy moralne i wyrzuty sumienia - wszystko to przeszkadza�o mu tylko w walce o przetrwanie. Musia�o wi�c ulec znacznemu uproszczeniu i ograniczeniu. Dok�adniej: je�eli wi�zie� jeszcze �y�, to w du�ej mierze dlatego, �e by� uczuciowo pora�ony i spustoszony moralnie, czyli dostosowany do sytuacji, w kt�r� zosta� wrzucony - bez swojej winy, rzecz jasna. Dlatego tak�e w�a�ciwie ocenia� swe szans� i trafnie planowa� zachowania... zna� przecie� obozowy mechanizm lepiej ni� inni.
Czy to znaczy, �e nigdy nie pomaga� towarzyszom? �e cierpienie innych sprawia�o mu przyjemno��? Bro� Bo�e. Ogranicza� si� jednak - jak w obronie w�asnej - do dzia�a� niezb�dnych, czyli wzgl�dnie bezpiecznych... Stopniowo stawa� si� tak niezdolny do s�dzenia - siebie i innych - jak do wyboru post�powa�, kt�re by r�ni�y si� od obozowej rutyny.
M�wi�c o wi�niach, kt�rzy przyjmowali �ydowskie transporty, przyje�d�aj�ce do Brzezinki, Borowski powiada tylko: "Nie byli to ludzie �li, tylko przyzwyczajeni". Czyli dostosowani do obozu. To wszystko. We wsp�czesnym spo�ecze�stwie umiej�tne przystosowanie do otoczenia uwa�ane jest najcz�ciej za zalet�, prawie cnot�. Czemu� wi�c mieliby�my pot�pia� naszego vorarbeiteral Ju� w 1945 roku Borowski zobaczy� rozpaczliw� banalno�� z�a... i znalaz� spos�b na jej opisanie.
Aby jednak �ycie mog�o zacz�� si� na nowo, nale�a�oby jeszcze spraw� os�dzi�: rozgrzeszy� lub pot�pi� tych niewinnych zbrodniarzy, kt�rzy prze�yli. Ale to w�a�nie Borowski pozostawia czytelnikom. To on, ten czytelnik, kt�ry tak�e m�g� trafi� do Auschwitzu!, winien rozgraniczy� to, co wyba-czalne, i to, co nim nie jest. Ale to w�a�nie - w �wiecie bez Boga - jest zadaniem niemo�liwym do wype�nienia. Do�wiadczenie obozu jest bowiem w istocie swej nieprzekazywalne. Nikt nie mo�e naprawd� "wstawi� si�" w sytuacj� koncentracyjnego wi�nia. Borowski podkre�la to tak�e przez to, �e swoim bohaterom nie zagl�da nigdy do duszy.
Ale lepiej mo�e powiedzie� od razu ca�� prawd�, tym bardziej �e wida� j� lepiej ni� w roku 1947. Jak wielu milcz�cych �wiadk�w zbrodni, Borowski by� w g��bi przekonany, �e w Auschwitz zbankrutowa�a cywilizacja, zbankrutowa� cz�owiek. Uj�cia ca�o z obozu nie mo�na w�a�ciwie przebaczy�
10
nikomu, bo �eby tam przetrwa�, trzeba by�o z�ama� - jeden po drugim -wszystkie zakazy, jakie wykszta�ci�a europejska tradycja religijna i moral-
Co gorzej, ta cywilizacja wcale si� naprawd� nie przeciwstawi�a zbrodni oboz�w! Obozy doprowadzi�y tylko do skrajno�ci wiele zasad, na jakich ta cywilizacja zosta�a zbudowana. Zasad� konkurencji, kt�ra umo�liwi�a rozkwit kapitalizmu. Racji stanu, kt�ra dobro zbiorowe przedk�ada nad interes jednostki. Zasad� przystosowania i hierarchii opartej na pieni�dzu i podziale pracy. Pa�stwowego prawa, kt�re przechodzi do porz�dku nad prze�wiadczeniami lokalnych (drugorz�dnych) wsp�lnot, cz�sto zb�dnych, niekiedy szkodliwych... Wreszcie zasad� maksymalizacji umiej�tno�ci technicznych, kt�ra zapewni sukces i b�ogostan! Takie s� prawdziwe przyczyny - mniema� Bo-rowski - dla kt�rych s�dzia bez zmru�enia oka zape�nia� ob�z, przedsi�biorca czerpa� ze� zyski, oficer za� posy�a� zb�dnych niewolnik�w do krematorium gwi�d��c rado�nie Mozarta. Ob�z nie jest pomy�k� historii europejskiej. Jest jej nieuchronnym produktem, spokojnie akceptowanym przez najbardziej rozwini�te (wi�c najbardziej ob�udne) spo�ecze�stwa �wiata.
Tak wi�c my wszyscy, "my z Auschwitzu", jak m�wi� Borowski, jeste�my w pe�ni winni. Ale zarazem wcale winni nie jeste�my, bo�my przecie produktami cywilizacji, kt�rej prawd� ujawni� O�wi�cim... Zburzmy wi�c t� cywilizacj�, stw�rzmy jak najpr�dzej now�! My�l�, �e nawr�cenie Borowskiego na komunizm by�o szczere i zupe�ne, chocia� chorobliwe i zapewne kr�tkotrwa�e. Szczere w tym sensie, �e utopia ca�kowitego przekszta�cenia spo�ecze�stwa ludzkiego by�a - dla Borowskiego - jedyn� i ostatni� szans� wyrwania si� z przekle�stwa O�wi�cimia i usprawiedliwienia w�asnej egzystencji...
Spodziewa� si� wi�c - czy w pe�ni, czy naprawd�, nikt si� ju� nigdy nie dowie - spodziewa� si� zatem rych�ego przeanielenia spo�ecze�stwa zbawionego radykalnym przewrotem i got�w by� ten przewr�t wspiera� per fas et nefas. Rozczarowanie by�o nieuchronne i musia�o w ko�cu doprowadzi� do �mierci, kt�rej Borowski umyka� z trudem przynajmniej od czasu uwi�zienia. Mo�na sobie postawi� pytanie, czy w tych ostatnich miesi�cach Borowski wraca� czasem my�l� do innego koncentracyjnego �wiata, tego, kt�ry poznali jego rodzice i... o kt�rym nie mogli nie m�wi� swoim dzieciom. Kto wie, czy �miertelny cie� totalnego terroru nie zagarn�� go dwojgiem skrzyde�, od zachodu do wschodu?
11
W gruncie rzeczy tylko praktyka pisania, tylko sztuka zatem - nie zdradzi�a nigdy Borowskiego. Jego intelektualna strategia by�a samozgubna. Jego moralizm - czy supermoralizm - bardzo podejrzany, bo zmierza� po�rednio do wywy�szenia artysty jako jedynego, co chce i mo�e powiedzie� prawd�. Aby odwa�y� si� m�wi� o "faszystowskiej logice �wiata", trzeba by� -doprawdy - tyle� zrozpaczonym, co pysznym. Ale Borowski wiedzia� dobrze, �e to w�a�nie zdanie streszcza�o jego literack� oryginalno��. Wszystko, co nie by�o krwi� i cynicznym okrucie�stwem, wszystko, co nie �wiadczy�o o koncentracyjnej istocie ludzkiego spo�ecze�stwa (czy raczej, ludzkich spo�ecze�stw), zdawa�o si� pisarzowi md�e, puste, k�amliwe, estetycznie �adne. Zw�aszcza w jego trzeciej ksi��ce, kt�ra wzbudzi�a faryzejskie zastrze�enia oficjalnej krytyki - uda�o mu si� (dzi�ki tej ch�odnej zajad�o�ci, kt�ra przepala�a wszystko prawdom�wn� pogard�) nada� jedno��, spoisto��, blask kr�tkim opowiadaniom, w jakich odnawia� si� nieustannie obraz �wiata z kamienia, Kamiennego �wiata, wydanego nieodwo�alnie z�u. I nie chcia� si� ju� tutaj Borowski usprawiedliwia� O�wi�cimiem, bo O�wi�cimiem stawa�o si� wszelkie miejsce na ziemi i ka�de spo�ecze�stwo, zobaczone prawdziwie, rozpada�o si� na - symetrycznie sprz�onych - kat�w i ofiary.
Tak by�o ju� w Bitwie pod Grunwaldem, gdzie rol� obozowych kapo przejmowali Amerykanie i tak�e w Podr�y pulmanem, gdzie powitanie repatriant�w - ze wschodu i zachodu! - nie mog�o si� nie skojarzy� z przyjazdem do obozu. Mo�na dzi� chyba powiedzie�, �e w�a�nie to niezwi�z�e opowiadanie �wiadczy chlubnie i o odwadze pisarza, i tak�e o lojalno�ci krytyk�w, kt�rzy woleli nieraz Borowskiego nie rozumie�, bo jasno okre�lone "co pisarz chcia� powiedzie�" r�wna�o si� w �wczesnych warunkach donosowi... W ko�cu Borowski wp�dzi� si� w sytuacj� zgo�a schizofreniczn�, bo przecie� - jako pisarz - musia� czu� si� zarazem wywy�szonym i przekl�tym.
Niczego podobnego nie ma u Herlinga. Chce on pocz�tkowo �wiadczy� i tylko �wiadczy�. Ale przekonuje si� pr�dko, �e nie da si� powiedzie� pe�nej prawdy (czy do tej prawdy przybli�y�), nie si�gaj�c po rozmaite literackie licencje, jak cho�by rekonstrukcj� cudzych stan�w psychicznych... Jednak -w przeciwie�stwie do Borowskiego, kt�ry znikn�� jakby w vorarbeiterze Tadku i pozosta� tylko autorem, tylko pi�rem spisuj�cym "beznami�tnie" obozowe horrenda... w przeciwie�stwie wi�c do Borowskiego Herling jest
12
stale obecny w Innym �wiecie jako cz�owiek i wsp�uczestnik wydarze�. Nie waha si� te� podkre�la� swej odmienno�ci (mo�e nawet niezwyk�o�ci?) w t�umie wieloletnich ju� kator�nik�w. P�ynie to zapewne z prze�wiadczenia, �e celem obozu jest upodobnienie i wewn�trzne spustoszenie wi�ni�w. Zachowanie odr�bno�ci czy autonomii, moralne oddzielenie rozumnej �wiadomo�ci od udr�czonego cia�a, w�asnego i innych... uznane wi�c zostan� za wyraz oporu. Godne uwagi, �e w�asne cielesne przygody Herling opisuje jakby ze skr�powaniem, dziwi�c si� na przyk�ad swemu - onirycznemu! -upadkowi:
[...] mnie samemu �ni�y si� w�wczas sceny erotyczno-ludo�ercze; mi�o�� i g��d wr�ci�y do swego wsp�lnego pnia biologicznego i wyzwoli�y z najg��bszych zakamark�w pod�wiadomo�ci kobiety ulepione z surowego ciasta [...] ociekaj�ce krwi� i mlekiem.
Taka spowodowana g�odem regresja - zdaje si� my�le� Herling - czy� nie degraduje cz�owieka? Czy nie zapowiada ju� kapitulacji?
Swojej to�samo�ci nie traci te� Herling we wsp�lnocie nieszcz�cia. Zapewne, zobowi�zuje go ona moralnie. Ale z trudem tylko rozpoznaje si� podobnym do wsp�wi�ni�w, u kt�rych uwa�nie rozr�nia �rodowisko, wykszta�cenie, pogl�dy itp. Inaczej Borowski, kt�ry podkre�la� raczej podobie�stwo ludzi ukszta�conych, upodobnionych walk� o przetrwanie... "My z Auschwitzu" - m�wi�. Mo�e Herling powiedzia�by raczej: ten, ten i jeszcze ten, z kt�rym by�em w Jercewie. Jednostkowa r�nica zajmuje go bardziej ni� podobie�stwo losu. Podobie�stwo to bowiem prowadzi w granicy do odcz�owieczenia:
Sp�dzi�em jeszcze jedn� dob� w wiezieniu wo�ogodzkim [...] w podziemiach [...] spa�em na go�ym klepisku w�r�d okolicznych ch�op�w, kt�rzy nie odr�niali dnia od nocy, nie pami�tali pory roku i nazwy miesi�ca, nie wiedzieli, jak d�ugo siedz�, za co siedz� i kiedy wyjd� na wolno��. Drzemi�c na swoich futrzanych szubach - nie rozdziani, nie rozzuci i nie myci - majaczyli w gor�czkowym p�nie o rodzinach, domach i zwierz�tach.
Byli to zaiste wi�niowie doskonali...
W gruncie rzeczy interesuje pisarza tylko jedno: spos�b, w jaki jednostka - skazana na og�upienie, ubezw�asnowolnienie i zniewolenie, a potem dopiero na �mier� - stara si� przekroczy� sw� sytuacj� i nie podda� si� losowi, kt�ry jej zosta� administracyjnie przypisany. W tym w�a�nie wysi�ku - ca�kiem niezale�nie od osi�gni�tego, lub nie, sukcesu - ocala si� jednostka, a
13
raczej jednostkowo�� ludzka, poniewa� sam cz�owiek najcz�ciej ginie... Aby ten wysi�ek zrozumie�, nie wystarczy go obserwowa�. Nale�y raczej powt�rzy� mentalnie szlak, kt�rym sz�a w swoim czasie zbuntowana ofiara. W ostateczno�ci trzeba ten szlak wyobrazi� sobie lub wr�cz wymy�li�. Dlatego w�a�nie opowie�� Herlinga nabiera cech powie�ci po prostu, zmienia si� w quasi-fikc)�, pog��biaj�c zarazem swe "literackie" rysy.
Poznajemy jednak, �e braterstwo, kt�re si� w tym procesie buduje, pozostaje bardzo wybi�rcze. Tym, co uderza czytelnika Innego �wiata, jest nie tylko bezmiar ludzkiego poni�enia. Tak�e surowo��, twardo�� nawet, jaka cechuje narratora. Kilkakrotnie pojawia si� nawet co� jakby pogarda, pogarda dla s�abych, moralnie, rzecz jasna. Tej pogardy czy niech�ci narrator nie chce czy nie mo�e ca�kiem zatrze� czy opanowa�. Cho�by wtedy, kiedy m�wi o kobietach w obozie albo kiedy por�wnuje zachowania Rosjan i cudzoziemc�w - niekoniecznie Polak�w! Od tej pogardy - czy mo�e niech�ci? -uwalnia go najlepiej samotno��: w szpitalu "u�wiadomi�em sobie [...] �e jedynie samotno�� jest w �yciu cz�owieka stanem granicz�cym z absolutnym spokojem wewn�trznym, z odzyskaniem indywidualno�ci".
Prawdziwie godnym szacunku pozostaje ten tylko, kto - raz przynajmniej - narazi� naprawd� swe �ycie, aby ocali� je�eli nie wolno�� w�asn�, to przynajmniej autonomi�, to�samo��, samoistno��. Tylko bunt czyni cz�owiekiem. Moralno�� cz�owieka silnego, moralno�� wojownika (s�usznej sprawy)... Moralno�� elity, kt�ra odsy�a nas, rzecz jasna, do Josepha Conrada. Lub mo�e raczej do Conrada czytanego w latach trzydziestych w Polsce.
STANIS�AW STABRO
GUSTAW HERLING-GRUDZINSKI - INNY �WIAT. FENOMENOLOGIA CIERPIENIA
"BY�EM CHORY NA T�SKNOT� ZA CZYM� NIEOKRE�LONYM"
1. W historii ludzko�ci poszczeg�lne epoki maj� swoje nazwy. Nasz ko�cz�cy si� wiek XX zostanie kiedy� nazwany przez historyk�w wiekiem totalitarnej ha�by1. W c� bowiem obr�ci� on dziedzictwo osiemnaste wiecznego racjonalizmu i dziewi�tnastowiecznej idei post�pu? W globalne rzezie dw�ch wojen �wiatowych, w wynalazki w rodzaju oboz�w koncentracyjnych na Sol�wkach, Wyspach Liparyjskich i w O�wi�cimiu, wobec kt�rych prze�ycia wi�ni�w carskiej katorgi opisane przez Fiodora Dostojewskiego w Zapiskach z domu umar�ych mog� si� wydawa� cz�owiekowi naszej ery sielank�. To okres, w kt�rym spadkobiercy pu�kownika Beckendorfa, jednego z "ojc�w chrzestnych" carskiej Ochrany i prototypu wsp�czesnej policji politycznej, zdobyli w szeregach NKWD, Gestapo i innych tego rodzaju instytucji niekwestionowany "rz�d dusz". W wieku XX wprowadzono na masow� skal� pa�stwowy terroryzm �ami�c i depcz�c prawa jednostki. Ob�z koncentracyjny jako fakt polityczny i spos�b rozprawy z rzeczywistymi oraz urojonymi przeciwnikami sta� si� w ten spos�b tylko jednym z element�w naszej epoki, jej kultury, literatury, niezale�nie od tego, czy funkcjonowa� w systemie brunatnego czy czerwonego faszyzmu. Ideologia polityczna bowiem schodzi�a w takich wypadkach zawsze na drugi plan. W �wiadomo�ci spec�w od zabijania, oficer�w Einsatzgruppen i grup specjalnych NKWD, na plan pierwszy wysuwa�y si� kwestie "techniczne". Z pozoru r�ni�ce si� pomi�dzy sob� totalitarne ideologie wyznaczy�y sobie bowiem miejsce spotka� w komorze gazowej Treblinki, Babim Jarze Kijowa, na archipelagu "Gu�ag". W oczach "urz�dnik�w zbrodni", jak pisze Hannah Arendt, snuj�c rozwa�ania o Adolfie Eichmannie2, problemy polityki mia�y �ci�le pragmatyczny wymiar, dotycz�cy jedynie organizacji zdepersonalizowanego ludob�jstwa.
15
2. Literatura XX wieku musia�a, si�� rzeczy, podj�� i te problematyk�. Inny �wiat Gustawa Herlinga-Grudzi�skiego (wydany najpierw z przedmow� Ber-tranda Russela, trzykrotnie po angielsku w latach 1951-1952 w Londynie i Nowym Jorku, a nast�pnie pierwszy raz po polsku w 1953 roku, tak�e w Londynie), wpisuje si� w okre�lony spos�b w istniej�c� ju� w tej dziedzinie tradycj� problemow� i artystyczn�. Gdyby pos�u�y� si� przez moment terminologi� by� mo�e przedawnion� w oczach obecnych dekonstrukcjonist�w, to w diachronicznym i synchronicznym uk�adzie pozostaj� co najmniej trzy punkty odniesienia. Pierwszy z nich tkwi w tradycji starszej i wyznacza go Dziennik roku zag�ady Daniela Defoe z 1772 roku, a nast�pnie bardzo wa�ne w kontek�cie interpretacji ksi��ki Herlinga-Grudzi�skiego Wspomnienia z domu umar�ych Fiodora Dostojewskiego, kt�rych pierwsze fragmenty ukaza�y si� w Rosji w 1860 roku oraz r�wnie� XIX-wieczna relacja Antoniego Czechowa z jego pobytu na Sachalinie w�r�d zes�a�c�w. Drugi punkt to tradycja wsp�czesna, czyli przede wszystkim Archipelag Gu�ag Aleksandra So��enicyna i, w szerszym kontek�cie, literatura "lagrowa" z Opowiadaniami kotymskimi War�ama Sza�amowa na czele. W takim uj�ciu dalszymi elementami sytuacji, w kt�rej na polskim gruncie odbywa si� recepcja i interpretacja Innego �wiata, by�yby ksi��ki na przyk�ad J�zefa Czapskiego: Wspomnienia starobielskie (1946), Na nieludzkiej ziemi (1949), Beaty Oberty�skiej W domu niewoli, pisarstwo Aleksandra Weissberga-Cybulskiego i szeroko poj�ta literatura tematu katy�skiego ze �wiadectwem Stanis�awa Swianiewicza W cieniu Katynia w pierwszym rz�dzie. Trzeci punkt odniesienia to polska literatura dotycz�ca niemieckich oboz�w koncentracyjnych, ale interpretowana nie tylko w w�skich kategoriach "�wiadectwa", lecz refleksji nad istot� XX-wiecznego totalitaryzmu. Dzie�em najcz�ciej (chocia� nie do ko�ca zasadnie) por�wnywanym przy takiej okazji z Innym �wiatem s� opowiadania obozowe Tadeusza Borowskiego. Dopiero w takim szerszym kontek�cie nale�y interpretowa� dzie�o Gustawa Herlinga-Grudzi�skiego. Nie tylko jako ksi��k�, kt�ra do pewnego stopnia jest mimowoln� odpowiedzi� na diagnoz�, jak� cz�owiekowi i kulturze europejskiej wystawi� autor U nas w Auschwitzu. Nie tylko jako - bardzo wa�ny sk�din�d - martyrologiczny zapis, konkuruj�cy z wizj� cierpie� narodu pod okupacj� niemieck� utrwalon� ju� w literaturze, a zatem zapis dope�niaj�cy obraz zbiorowego do�wiadczenia3. Relacja autora �ywych i umar�ych, b�d�ca, mi�dzy innymi, rezultatem uwi�zienia Herlinga-Grudzi�skiego w latach 1940-1942 w �agrze w Jercewie pod Ar-changielskiem, wpisuje si� w wielow�tkow� i si�gaj�c� w g��b tradycji refleksj� kulturow� i filozoficzn� dotycz�c� korzeni oraz wsp�czesno�ci tota-
16
litaryzmu. W wielu momentach g��bia oraz spostrzegawczo�� zawartej w Innym �wiecie analizy przewy�szaj� wymow� wielu g�o�nych dzie�, takich jak na przyk�ad wspomniany ju� tutaj Archipelag Gulag Aleksandra So��e-nicyna.
3. Na marginesie warto si� tak�e zastanowi� nad kilkoma kwestiami geno-logicznymi zwi�zanymi z interpretacj� ksi��ki. Czym jest Inny �wiat, powie�ci�, szeregiem mikroopowiada� �ci�le ze sob� po��czonych, zbeletryzowanym pami�tnikiem, utworem z pogranicza literatury faktu?
Wiele pisano o uderzaj�cych wr�cz zbie�no�ciach Innego �wiata ze Wspomnieniami z domu umar�ych Dostojewskiego, przeradzaj�cych si� na okre�lonym poziomie w zamierzon� przez autora intertekstualn� gr�, b�d�c� wa�nym elementem kompozycji dzie�a Gustawa Herlinga-Grudzi�skiego. Obydwa teksty ��czy ta sama, generalna zasada konstrukcyjna: podzia� na dwie cz�ci oraz na prawie identyczn� liczb� rozdzia��w. Dwadzie�cia dwa u Dostojewskiego, dwadzie�cia trzy z dodanym Epilogiem u Herlinga-Grudzi�skiego. Identyczne s� ramy kompozycyjne, technika budowania narracji polegaj�ca na kre�leniu sylwetek wsp�wi�ni�w, plan kulminacyjnych rozdzia��w. Istniej� uderzaj�ce wr�cz szczeg�owe zbie�no�ci w�tk�w. Na przyk�ad rozdzia�owi Dostojewskiego pt.: Nowe znajomo�ci - Pietrow, odpowiada u Grudzi�skiego tak�e si�dmy z kolei rozdzia� pt.: Drei Kameraden. Fragmentowi Desperaci - �uczka Dostojewskiego - R�ka w ogniu czyli historia Kostylewa. W obydwu tekstach pojawiaj� si� identyczne w ostatecznej wymowie motywy wi�ziennego szpitala czy przedstawienia teatralnego, w kt�rym role aktor�w i widz�w graj� sami kator�nicy, �wi�t Bo�ego Narodzenia, dnia wolnego od pracy i nieudanej w obydwu przypadkach - i u Dostojewskiego, i u Herlinga - ucieczki wi�ni�w.
Tak�e sam tytu� Inny �wiat jest, jak �wiadczy o tym fragment motta, zapo�yczeniem z Dostojewskiego: "Tu otwiera� si� inny, odr�bny �wiat do niczego niepodobny; tu panowa�y inne odr�bne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy". Narrator, pe�ni�cy zreszt� w obydwu tekstach podobne funkcje, kilkakrotnie w r�nych sytuacjach ujawnia fascynacj� Zapiskami z martwego domu, bo pod takim tytu�em tekst Dostojewskiego odgrywa ogromn� rol� jako komponent akcji i element "�wiata przedstawionego" utworu polskiego pisarza. Po raz pierwszy pojawia si� on jako sk�adnik narracji ju� na s. 42, w rozdziale Nocne Iowy:
17
Siostra Tamara ofiarowa�a mi na po�egnanie trzy ksi��ki - obok Zapisk�w z martwego domu jedyne, jakie pr�bowa�em potem czyta� w obozie w dni wolne od pracy: Woprosy leninizma Stalina, Soczinienija Gribojedowa i Folklor Riespubliki Korni4.
Nast�pnie w rozdziale Praca pe�ni funkcj� odautorskiej refleksji:
Jak gdybym tu s�ysza� Dostojewskiego: "Ca�y sens s�owa aresztant oznacza cz�owieka bez woli; a wydaj�c pieni�dze dzia�a on ju� z w�asnej woli". R�nica by�a tylko jedna: nie mieli�my pieni�dzy, ale mieli�my za to resztki si� do pracy i p�acili�my nimi za zachowanie najskromniejszych pozor�w cz�owiecze�stwa r�wnie szczodrze, jak kator�nicy carscy swoimi kopiejkami.
(s. 64)
Najwa�niejszy jest jednak rozdzia� Zapiski z martwego domu, w kt�rym Herling-Grudzi�ski nie tylko "m�wi" Dostojewskim wk�adaj�c w usta narratora refleksje odnosz�ce si� bezpo�rednio do tekstu rosyjskiego pisarza, nie tylko kre�li posta� Natalii Lwowny, jednej z bohaterek Innego �wiata, w kt�rej obozowym �yciu arcydzie�o Dostojewskiego odegra�o zasadnicz� rol�, ale w mowie odautorskiej przesy�a nam wa�ny sygna�:
Min�y dwa miesi�ce, w czasie kt�rych przeczyta�em dwukrotnie Zapiski z martwego domu, a Natali� Lwown� widywa�em tylko z daleka w �onie i pozdrawia�em j� zawsze przyjaznym ruchem r�ki.
(s. 212)
Tak wi�c na poziomie dominanty kompozycyjnej i ukszta�towania "�wiata przedstawionego" Inny �wiat Gustawa Herlinga-Grudzi�skiego jest dwudziestowieczn� replik� tekstu Dostojewskiego, ze wszystkimi interpretacyjnymi konsekwencjami st�d wynikaj�cymi. Wspomnienia z domu umar�ych s� powie�ci�. Chocia�by ze wzgl�du na obecno�� w niej bardzo popularnego w XIX wieku chwytu narracyjnego. Ot� to narrator odczytuje w dos�ownym i przeno�nym sensie po�miertne zapiski pozosta�e po bohaterze, wi�niu dziesi�cioletniej katorgi Aleksandrze Pietrowiczu Gorianczykowie. U Herlinga-Grudzi�skiego ten chwyt odpada. Zamiast wst�pu, kt�ry u Dostojewskiego jest ekspozycj� akcji, w Innym �wiecie mamy zupe�nie wsp�czesne s�owo Od Autora. Dalej jest ju� podobnie, pojawia si� bowiem wyra�nie zarysowany narrator, a pierwszy rozdzia�: Witebsk-Leningrad-Wologda, po�wi�cony kolejnym wi�zieniom i przybyciu bohatera do obozu w Jercewie, jest odpowiednikiem Domu umar�ych, pierwszego rozdzia�u tekstu Dostojewskiego.
18
W dziele rosyjskiego klasyka narrator i bohater s� rozdzieleni, w ksi��ce naszego autora s� to�sami.
Jednak�e zawaha�bym si� przed jednoznacznym okre�leniem Innego �wiata jako powie�ci, jak to si� cz�sto dzieje w potocznej krytyce literackiej. Kategoria fikcji zosta�a zredukowana do minimum. Autor usun�� tu nawet bohatera po�rednicz�cego pomi�dzy narratorem a "�wiatem przedstawionym", kt�ry w przypadku Borowskiego pozwala� m�wi� o opowiadaniach obozowych. Najwi�kszym bowiem paradoksem Innego �wiata jest fakt, �e z tradycyjnego decorum dziewi�tnastowiecznej epiki pozosta� narrator, lecz z narracji znikn�a fikcja. Decyduj�cym kryterium okaza� si� spos�b m�wienia o obozowej rzeczywisto�ci i umiej�tno�� uog�lnienia konkretu na wielu pi�trach szczeg�owej refleksji. Wydaje mi si�, �e ksi��ka ta jest dzie�em z pogranicza tradycyjnej powie�ci i literatury faktu, ale bardzo specyficznie rozumianej. Jest to literatura pragn�ca da� �wiadectwo ("literatura �wiadectwa") nowym do�wiadczeniom wieku i poszukuj�ca wci�� nowych �rodk�w wyrazu; razem ze swoj� amorficzno�ci�, fragmentaryczno�ci� i eseistycznym tokiem, czym charakteryzuje si� zreszt� ca�o�� dzie�a Gustawa Herlinga-Gru-dzi�skiego.
4. Bohaterowie Innego �wiata, podobnie jak inne postaci z kr�gu literatury obozowej, nie potrafi� uwolni� si� od "syndromu koncentracyjnego", czyli specyficznego spojrzenia nie tylko na obozow� rzeczywisto��. Poj�cie to, podobnie jak kategoria "rzeczywisto�ci koncentracyjnej", sformu�owane zosta�o, jak pami�tamy, przez Andrzeja Wernera w jego g�o�nej ksi��ce o prozie Tadeusza Borowskiego5. W najwi�kszym skr�cie oznacza�y one sytuacj�, w kt�rej ob�z stawa� si� miniatur� pa�stwa zorganizowanego wed�ug totalitarnego projektu i wi�zie� zaczyna� postrzega� tak�e i pozaobozow� rzeczywisto�� wy��cznie w ten spos�b. Stawa� si� w konsekwencji paradoksalnym niewolnikiem przemocy, a nie tylko jej ofiar� fizyczn�. Sam, z w�asnej woli zaczyna� rozumowa� wszczepionymi mu kategoriami terroru. Herling-Grudzi�ski nada� w swej relacji owemu "syndromowi koncentracyjnemu" dodatkowe znaczenie. Staje si� on rodzajem projekcji ontologicz-nej, symbolem �ycia w upodleniu, od kt�rego nie mo�na si� uwolni�, lecz w tej sytuacji, pozornie bez wyj�cia, nale�y go fatalistycznie zaakceptowa�. Ob�z bowiem to nie tylko strze�ona �ona �agru. Ob�z to uwewn�trzniona przez bohater�w i zinternalizowana jako "antywarto��" - przemoc:
19
Od obozu me mo�na uciec, przyjaciele - m�wi� bohater nieudanej ucieczki Fin Rusto Kannen - Nie dla nas wolno�� My przykuci do obozu na ca�e �ycie, chocia� me nosimy �a�cuch�w Mo�emy pr�bowa�, b��dzi�, ale w ko�cu wracamy Taki los Przekl�ty los
(s 172)
"Syndrom koncentracyjny" staje si� w takiej sytuacji znakiem do�wiadcze� cz�owieka XX wieku, a nie tylko domen� prze�y� wi�nia kargopolskie-go obozu Jednym z kapitalnych walor�w tekstu Gustawa Herlinga-Grudzm-skiego jest rezygnacja z wy��cznie martyrologicznego aspektu opisywanych wydarze�, poszukiwanie filozoficznego i moralnego uog�lnienia tych do�wiadcze�, kt�re w innej perspektywie wydawa�y si� wyj�tkowe i incydentalne Jest to szczeg�lnie widoczne w opisie stosunku wi�ni�w do ich w�asnej m�ki, do zadawanego im, przez b�d� co b�d� ojczyzn� w wypadku rdzennych Rosjan, cierpienia Ot� wbrew popularnym schematom, niewolnik mo�e przywi�za� si� do swojej niewoli, mo�e wielbi� na sw�j spos�b tego, kt�ry wolno�� mu odebra� To jakby wy�szy stopie� autorytarnej osobowo�ci W jednym z naj�wietmejszych rozdzia��w Innego �wiata, w Zapiskach z martwego domu, w kt�rym opisane zosta�o amatorskie przedstawienie (rodzaj tragicznej psychodramy odgrywanej przez samych wi�ni�w pod okiem stra�nik�w), znajdujemy wyraz niechcianej, zniewalaj�cej i hipnotycznej mocy jakby dobrowolnie w ko�cu przyjmowanego cierpienia
I cho� �piewane z takim przej�ciem s�owa mia�y w obozie wymow� przekle�stwa rzuconego przez przykutych do galer niewolnik�w "russkoj ziemli", brzmia�a w nich jednocze�nie nostalgia Nostalgia za ziemi� m�ki, g�odu, �mierci i upokorze�, za ziemi� wiecznego strachu, twardych jak kamie� serc i wypalonych p�aczem oczu, za ja�ow� ziemi� pustynn�, pra�on� bezlito�nie przez gor�ce tchnienie szatana
(s 226)
Inny �wiat w zupe�nie odmienny spos�b traktuje tr�dycyjn�juz relacj� kata i ofiary We wzorcu, kt�ry naszej pod�wiadomo�ci narzuci� Borowski, by� to mimo wszystko demoniczny behawioryzm Gustaw Herhng-Grudzi�ski zbli�aj�c si� o wiele bardziej do prawdy o cz�owieku, konsekwentnie deheroizuje �w uk�ad i samego bohatera W jego ksi��ce �wiat ca�y przesycony jest cierpieniem, zawarte jest ono nawet w opisach przyrody, stanowi jakby przedustawny element rzeczywisto�ci Od �wiadomo�ci n�dzy natury ludzkiej i egzystencjalnego poni�enia nie s� wolni bardzo cz�sto ani kat, ani tym bardziej ofiara
20
Wyszli�my na korytarz, prosto w t�um spoconych i paruj�cych jeszcze od snu cia�, kt�re przykucn�y boja�liwie pod �cianami jak strz�py ludzkiej n�dzy w �cieku kana�owym
(s 30)
Co wi�cej, w takim �wiecie role s� wymienne I okrutnej m�ki przed�miertnej zazna r�wnie� Gorcew, dawny "shedowatiel" (oficer �ledczy) char-kowskiego wi�zienia, str�cony z piedesta�u w�adzy w bezimienny t�um ze-k�w, kt�rzy rozpoznawszy go dokonuj� na nim samos�du
�w motyw deheroizacji jest tutaj me tylko elementem strategu literackiej przyj�tej przez pisarza Ingeruje nie tylko w "�wiat przedstawiony" utworu i relacje pomi�dzy bohaterami, ale s�u�y demitologizacji postaw, kt�rych legenda trwale zakorzeni�a si� w tradycji literackiej i w historycznym przes�aniu
�ledztwo w mojej sprawie sko�czy�o si� ju� dawniej, w wi�zieniu grodzie�skim, nie zachowa�em si� na nim wzorowo, o nie1 [ ] Odpowiada�em na pytania kr�tko i wprost, nie czekaj�c a� rozgor�czkowana wyobra�nia heroiczna podsunie mi na schodach, w drodze powrotnej do celi, dumne wersety z katechizmu m�cze�stwa polskiego
(s 13)
Degradacja podmiotu ��czy si� z degradacj� okre�lonych warto�ci, jakby dopiero po dosi�gni�ciu samego dna mia�y odzyska� sw�j blask Jakby w bezwzgl�dnym �wietle egzystencjalnej "sytuacji granicznej" mia�y si� oczy�ci� z przypadkowych i zniekszta�caj�cych je nalecia�o�ci Sytuacja terroru stawa�a si� w ten spos�b dla nich kryterium granicznym Tylko tak nale�y rozumie� t� lekcj�, je�eli nie chce si� by� pos�dzonym o nihilizm
Opr�cz cierpienia psychicznego i moralnego, kt�re w ko�cu w �wiadomo�ci wi�nia zawsze mog�o sta� si� przedmiotem sublimacji religijnej lub jej podobnej, istnia�a tak�e m�ka fizyczna, kt�rej konsekwencje dotyczy�y jednak�e sfery moralno�ci oraz poj�cia samego spo�ecze�stwa W tej m�ce narrator, kt�remu obce jest naiwne moralizowame, solidaryzuje si� z zekami przywiedzionymi do ostateczno�ci
G��d, g��d Potworne uczucie, zamieniaj�ce si� w ko�cu w abstrakcyjn� ide� [ ] Jaka jest granica jego dzia�ania, poza kt�r� chyl�ca si� do upadku godno�� ludzka odzyskuje na nowo sw� zachwian� r�wnowag�9 Nie ma �adnej [ ] Je�eli istnieje B�g, niech karze bezlito�nie tych kt�rzy �ami� ludzi g�odem
(s 181-182)
21
Sytuacja, w jakiej znale�li si� bohaterowie Innego �wiata, nakazuje im bowiem uchylenie si� od wszelkich zwerbalizowanych norm moralnych, �wieckich i religijnych Jest to doskonale widoczne tak�e w opisie obozowej prostytucji kobiet, kt�ra by�a po prostu sposobem na prze�ycie Jej lagrowe normy by�yby absolutnie nie do pomy�lenia poza obozem Ale stosunek narratora do wszystkich upadaj�cych pod ci�arem niezawinionych przez siebie grzech�w wsp�towarzyszy niedoli, walcz�cych do ko�ca o przetrwanie, jest nacechowany autentycznym wsp�czuciem i prawdziw� caritas "�wiat przedstawiony" ksi��ki przenikni�ty jest do g��bi niezafa�szowanym mi�osierdziem i wyrozumia�o�ci� dla b��d�w natury ludzkiej Nawet o oprawcach m�wi si� tu bez nienawi�ci, a o wsp�wi�niach z ewangeliczn� mi�o�ci�, chocia� stosunek narratora do Boga jest nader sceptyczny, �wiadomie bowiem ukorzy si� przed nim tylko raz, wstrz��ni�ty m�k� za wiar� trzech rozstrzelanych si�str zakonnych
Dlatego w sporze o postawy Herhng-Grudzi�ski jest zawsze po stronie ofiar, co podkre�la jeszcze swoisty "miserabihzm" autora Nie istnieje bowiem wed�ug niego �adna sankcja ani ludzka, ani boska, kt�ra dopuszcza�aby zasadno�� cierpienia, gwa�tu i przemocy, kt�ra w programowym poni�eniu osoby ludzkiej widzia�aby wy�szy szczebel jej rozwoju W my�leniu autora Innego �wiata nie ma miejsca na �aden relatywizm, jak to mia�o miejsce w przypadku opowiada� obozowych Tadeusza Borowskiego Z�o zawsze pozostanie z�em I nie mo�na zaciera� jego ostro�ci, pomniejsza� go poprzez wskazywanie na zwrotne relacje pomi�dzy katem i ofiar� Po przyj�ciu takiego za�o�enia nie dziwi ju� werbalne odrzucenie przez narratora metafizycznej sankcji cierpie� wi�ni�w w obozie ani manifestowanie przez niego przekonania, ze ob�z jest zaiste "innym �wiatem", miejscem szczeg�lnych do�wiadcze� niepor�wnywalnym z �adn� normaln� rzeczywisto�ci�, w tym tak�e moraln�
Osobi�cie nie nale�� ani do ludzi, kt�rym potworne prze�ycia wojenne kaza�y z�o�y� akces do "nowej moralno�ci", ani do ludzi, kt�rzy widz� w nich jeden wi�cej dow�d tego, jak kruch� istot� jest cz�owiek we w�adzy Szatana Przekona�em si� wielokrotnie, ze cz�owiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uwa�am za upiorny nonsens naszych czas�w pr�by s�dzenia go wed�ug uczynk�w, jakich dopu�ci� si� w warunkach nieludzkich - tak jakby wod� mo�na by�o mierzy� ogniem, a ziemi� piek�em
(s 176)
22
5 Udr�ka �ycia obozowego mia�a wymiar nie tylko fizyczny Wi�nia starano si� pozbawi� przede wszystkim nadziei, bowiem wtr�cenie go w stan rozpaczy by�o najlepszym sposobem na z�amanie woli oporu Paradoksem jest przy tym znane wielu zekom z autopsji poczucie wi�ziennej wolno�ci Role zosta�y ostatecznie rozdane, nie pozosta�o ju� nic z dawnych reali�w wolnego �wiata, w kt�rym mo�na si� by�o samozak�amywa�, gra� przed innymi Teraz prze�ycie sta�o si� kwesti� "prawdy, kt�ra was wyzwoli", jak powiada "Pismo"
Dlatego najbardziej �wiadomi bohaterowie Innego �wiata, me werbalizuj�c cel�w swojego dzia�ania i jakby me zdaj�c sobie sprawy z jego g��bszego -religijnego wed�ug niekt�rych interpretator�w dzie�a Herlinga-Grudzi�skie-go6 sensu, instynktownie walcz� nie tylko o swoje fizyczne przetrwanie, lecz o utrzymanie przy �yciu trzech ewangelicznych sk�din�d cn�t Wiary, Nadziei, Mi�o�ci To przede wszystkim Ukramka z Nocnych �ow�w, ofiara zbiorowego gwa�tu, kt�ra przez p�niejsze uczucie do gwa�ciciela pokona nieludzki sens swojego poni�enia To "zab�jca" Stalina, kt�ry tuz przed �mierci� we�mie na swoje sumienie nie pope�nion� zbrodni�, aby uratowa� godno�� i sens ko�cz�cego si� �ycia To Jewgiemja Fiodorowna, kt�rej zmartwychwstaniem stanie si� �mier� przy porodzie dziecka, b�d�cego owocem prawdziwej mi�o�ci Mi�o�ci - wyzwania losu - kt�ra wyzwoli�a j� od poprzedniej uczuciowej zale�no�ci, wymuszonej na niej przez obozowego lekarza To Natalia Lwowna potwierdzaj�ca w akcie nieudanego samob�jstwa, podj�tego przeciwko pesymistycznemu sensowi Zapisk�w i martwego domu Dostojewskiego, fundamentaln� warto�� osoby ludzkiej nawet w obozie To trzy zakonnice, b�d�ce w tej perspektywie do pewnego stopnia wyj�tkiem, rozstrzelane za wiar� Przede wszystkim Micha� Aleksiejewicz Kostylew, niew�tpliwie najwspanialsza posta� Innego �wiata, kt�rego historia �ycia i �mierci jest wed�ug mnie kluczem interpretacyjnym do ksi��ki Herlinga-Gru-dzi�skiego W �wiadomo�ci ich wszystkich dobrowolnie przyj�te cierpienie zwyci�a obozow� m�k� i zadany im gwa�t
Nie przekonano ich, nie nawr�cono - podkre�la narrator - niszczono jako ludzi, wypalono w nich gor�cym �elazem wszystkie uczucia ludzkie1 Wszystkie - z wyj�tkiem jednego Jest ju� za p�no z�by doskoczy� do drzwi z okrzykiem "Ja chc� do s�dziego �ledczego, jestem niewinny", ale jest jeszcze do�� wcze�nie, aby w miejsce pokonanej lito�ci rozdmucha� w stygn�cym popiele w�asnego �ycia wysoki p�omie� z ostatniej iskierki cz�owiecze�stwa - z dobrowolnego i prawie sztucznego m�cze�stwa
(s 96)
23
Ten akt dobrowolnego m�cze�stwa jest ostatnim aktem ich wewn�trznej wolno�ci, kt�ry pokona cierpienie i �mier�, wyzwoli z obozowej m�ki.
Dzi� zapragn�� si� przyzna� - m�wi narrator o "zab�jcy" Stalina - zapragn�� si� zem�ci� w okrutnym i niezrozumia�ym wyroku losu, kt�ry mu przed�o�ono do podpisu siedem lat temu. Broni�c si� przed nieznan� przysz�o�ci�, szamocz�c si� w sid�ach tera�niejszo�ci, ratyfikowa� na�o�on� na� przesz�o��. Aby cho� na chwil� przed skonem uratowa� jeszcze poczucie realno�ci i warto�ci swego gasn�cego istnienia.
(s. 79)
Wszyscy ci bohaterowie ze zr�nicowanych i nie do ko�ca przez samych siebie zrozumianych pobudek daj� �wiadectwo prawdzie. Motywacje trzech si�str rozstrzelanych "za wiar�", �wiadome podj�cie g�od�wki przez narratora w imi� wydostania si� na wolno��, historia r�wnie �wiadomego dorastania do wewn�trznej wolno�ci Kostylewa - to wyj�tki. Reszta bohater�w dzia�a instynktownie, w podstawowym odruchu ratowania, czasem na w�asnym przyk�adzie rudymentarnych warto�ci. Nie maj� przy tym w sobie nic z programowej wielko�ci, s� klasycznymi anty bohaterami. Dotyczy to tak�e oprawc�w. "To jest ob�z [...] a nie sientimientalnyj roman" (s. 115) - m�wi kr�tko do narratora, ofiaruj�cego siebie na miejsce Kostylewa do transportu na Ko�ym�, komendant obozu. C� za szydercza replika Losu cz�owieka i patetycznych scen zwi�zanych z legend� ojca Maksymiliana Kolbego. Oto "banalno�� z�a" w ca�ej okaza�o�ci. Jakiej miary musia� by� �w akt wewn�trznej wolno�ci wyzwalaj�cy cz�owieka z takiej niewoli, w kt�rej dobru i z�u odebrano ich ca�� przyrodzon� wielko��! O t� autentyczn� wielko�� dobra i z�a, od kt�rej zale�y przecie� sens ich ofiary, walcz� bohaterowie Herlinga-Grudzi�skiego, chocia� ��czy�y si� z tym niebezpiecze�stwa innego rodzaju.
Nie wiedzia�em jeszcze - zauwa�a narrator, komentuj�c swoj� lektur� Zapisk�w l martwego domu - �e jedyn� rzecz�, przed kt�r� nale�y si� w wi�zieniu broni� bardziej uporczywie ni� przed g�odem i �mierci� fizyczn�, jest stan pe�nej �wiadomo�ci.
(s. 213)
To za taki w�a�nie stan pe�nej �wiadomo�ci Natalia Lwowna zap�aci pr�b� samob�jstwa. �ycie, jego wyzwalaj�ca prawda oka�� si� silniejsze ni� mechanizmy obronne �wiadomo�ci:
Jest zawsze miejsce na nadziej�, gdy �ycie okazuje si� czym� tak beznadziejnym, �e staje si� nagle nasz� wy��czn� w�asno�ci�... - m�wi bohaterka tego fragmentu rozwa�a�. - Gdy nie wida� ju� znik�d ratunku, najmniejszej szczeliny w otaczaj�cym
24
nas murze, gdy nie mo�na podnie�� r�ki na los w�a�nie dlatego, �e jest losem, pozostaje jeszcze jedno-obr�ci� j� przeciwko samemu sobie. Och [...] jaka pociecha tkwi w odkryciu, �e ostatecznie nale�y si� tylko do samego siebie - przynajmniej w wyborze rodzaju i czasu �mierci.
(s. 215-216)
Dla Natalii Lwowny cierpienie ma g��bszy, ontologiczny sens i przedstawia nieoczekiwan�, historyczn� ci�g�o��. Zwierzaj�c si� narratorowi powiada dalej:
Teraz kiedy wiem, �e ca�a Rosja by�a zawsze i jest po dzi� dzie� martwym domem, �e zatrzyma� si� czas pomi�dzy katorg� Dostojewskiego a naszymi w�asnymi m�kami - jestem wolna, zupe�nie wolna! Umarli�my ju� dawno a tylko nie chcemy si� do tego przyzna�. Niech Pan pomy�li: trac� nadziej�, gdy od�ywa we mnie pragnienie �ycia; odzyskuj� j� na nowo, gdy odczuwam w sobie pragnienie �mierci.
(s. 216)
Gustaw Herling-Grudzi�ski w Innym �wiecie wywodzi bowiem do�wiadczenie swoich bohater�w z archetypicznie odczytywanego przeze� dzie�a Dostojewskiego, widz�c w tek�cie Zapisk�w z domu umar�ych prawz�r cierpienia. To znaczy osadza prze�ycia obozowe narratora oraz ca�y "�wiat przedstawiony" swojego utworu w znacznie szerszym kontek�cie ni� tylko "opis sowieckich �agr�w", jak pragnie tego mniej ambitna krytyka literacka. Duchowa ��czno�� Herlinga-Grudzi�skiego z Dostojewskim i zwi�zki pomi�dzy pisarzami st�d wynikaj�ce, widoczne na przyk�ad na kartach Dziennika pisanego noc�, s� same w sobie niezwykle atrakcyjnym tematem, na kt�rego rozwini�cie brak tu niestety miejsca. Pomi�dzy prze�yciami z katorgi bohater�w Dostojewskiego i lagrowymi prze�yciami bohater�w Gustawa Herlinga-Grudzi�skiego istnieje zaskakuj�ca czytelnika psychologiczna ci�g�o��, ��czno�� oraz ich kontynuacja w dwudziestowiecznej rzeczywisto�ci. Tym bardziej, �e niekt�re postawy postaci z Innego �wiata, jak dzieje si� to w przypadku Natalii Lwowny, bywaj� marginalnie zabarwione charakterystyczn� dla prawos�awia specyficzn� koncepcj� cierpienia jako warto�ci nadrz�dnej.
6. Inny �wiat jest traktatem o cierpieniu, ale czy w�a�nie dlatego powinni�my go analizowa� wy��cznie w kategoriach metafizycznych, religijnych? Czy tylko w sferz