2007
Szczegóły |
Tytuł |
2007 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2007 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2007 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2007 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Bogus�aw Wo�osza�ski
Sensacje XX wieku - Rewir
Druga Wojna �wiatowa
Rok wydania 1994
�mier� Marsza�ka
Czas Kl�ski, Czas Chwa�y
Nadchodzi� �wit. Dow�dca Frontu Zachodniego, Michai� Tuchaczewski, wyszed� z pokoju drewnianego domku, kt�ry od dw�ch dni s�u�y� mu za kwater�. Nie spa� tej nocy. Oczywi�cie nadchodz�cy dzie� nie m�g� przynie�� rozstrzygni�cia. Bitwa mia�a trwa� d�ugo, ale podniecenie, kt�re odczuwa� przed rozpocz�ciem ofensywy, i zm�czenie odp�dzi�y sen. Przeszed� przez w�sk� sie�, gdzie na komodzie skuli� si� �o�nierz.
- Nie �pij, bo ci� zar�n� jak prosi� - Tuchaczewski tr�ci� go �okciem.
�o�nierz zeskoczy� z komody. Zacz�� wtyka� bluz� munduru za pasek spodni, a drug� r�k� gor�czkowo usi�owa� wymaca� karabin, kt�ry zsun�� si� na pod�og�.
- Tak jest, towarzyszu dow�dco. Zm�czony... Ja tylko na chwil� g�ow� o �cian� opar�... - mamrota�.
- Nastaw samowar. Wygas� ju� ca�kiem. - Tuchaczewski zdj�� z wieszaka sk�rzan� kurtk�, narzuci� na ramiona i otworzy� drzwi wej�ciowe. �o�nierze stoj�cy na warcie wypr�yli si�. �Dobrze, �e przynajmniej ci nie �pi�� - pomy�la�. Mia� pod komend� prawie p� miliona ludzi, ale wiedzia�, �e ich warto�� bojowa nie jest du�a. Zbieranina tych, kt�rzy uwierzyli w rewolucj�, i jeszcze wi�cej takich, co uwa�ali, �e b�d� �upi� polskie dwory i gwa�ci� polskie dziedziczki. Nie mieli do�wiadczenia ani umiej�tno�ci �o�nierskich, a dyscyplin� trzeba by�o krwawo egzekwowa�.
Wyszed� na w�sk�, piaszczyst� uliczk�. Sierpniowy �wit by� zimny i wilgotny. Tuchaczewski zapi�� guziki sk�rzanej kurtki. Postanowi� pospacerowa� przez kilka minut.
Polacy cofali si�. Uwa�a�, �e ani na moment nie mo�na da� im odetchn��, gdy� w�wczas mogliby zorganizowa� rezerwy, podci�gn�� zaopatrzenie, wzmocni� obron� i przej�� do kontrofensywy. Tuchaczewski by� g��boko przekonany, �e ca�a Europa Zachodnia �le do Polski bro�, amunicj�, ochotnik�w i prowiant. Dlatego si�y wojsk polskich szybko si� odradza�y i ka�da przerwa w ofensywie, zel�enie nacisku mo�e kosztowa� Rosj� przegran�.
Armie Tuchaczewskiego te� rozbudowywa�y si�. W czerwcu Front Zachodni otrzyma� pi��dziesi�t osiem tysi�cy ludzi uzupe�nienia i tym samym liczebno�� jego wojsk wzros�a do czterystu czterdziestu siedmiu tysi�cy �o�nierzy. Na pocz�tku lipca Tuchaczewski m�g� wystawi� w pierwszej linii dziewi��dziesi�t jeden tysi�cy �o�nierzy i dzi�ki temu na kierunku g��wnego uderzenia jego wojska mia�y dwukrotn� przewag� liczebn� nad wojskami polskimi. Ci�gle jednak by�o to za ma�o, dlatego te� zdecydowa� rzuci� do boju wszystkie odwody, a s�u�by ty�owe ograniczy� do minimum. W ten spos�b zyska� dodatkowo ponad pi�� tysi�cy �o�nierzy.
O �wicie 4 lipca 1920 r. wojska Frontu Zachodniego rozpocz�y ofensyw�. W ci�gu siedmiu dni Armia Czerwona prze�ama�a polski front, przekroczy�a Berezyn�, zaj�a Ihumie�, Mi�sk i Bia�ystok. Polacy ponie�li du�e straty i mimo za�artej obrony nie zdo�ali zatrzyma� armii Tuchaczewskiego. Uchodzili z pola, ale w spos�b zorganizowany; bez panicznej ucieczki wojska, kt�re straci�o wszystko i rozbite na niewielkie grupy ratowa�o si� przed �mierci� lub niewol�. Odchodz�c, wysadzali mosty i minowali drogi. W potyczkach os�onowych oddawali niewielu je�c�w i zostawiali niewiele sprz�tu. Zachowywali si�y do ostatecznej rozprawy. Pod Warszaw� mogli odbudowa� swoje wojska, kt�rych pot�g� pokazali w kwietniu i maju 1920 r. Tuchaczewski liczy� jednak, �e szybki marsz jego oddzia��w uniemo�liwi Polakom zorganizowanie obrony i zmobilizowanie rezerw. Przed nim by�a Warszawa i ostateczne zwyci�stwo. Wyda� odezw� do �o�nierzy:
Czerwonoarmi�ci! (...) Wielki pojedynek rozstrzygnie losy wojny i narodu rosyjskiego oraz ludno�ci polskiej. Wojska spod znaku Czerwonego Sztandaru i wojska �upie�czego bia�ego or�a oczekuje �miertelny pojedynek. (...) Na Zachodzie rozstrzygaj� si� losy �wiatowej rewolucji. Ponad trupem bia�ej Polski wiedzie droga do og�lno�wiatowej po�ogi. Poniesiemy na bagnetach szcz�cie i pok�j pracuj�cej ludzko�ci.
Tuchaczewski planowa� wielkie uderzenie na Warszaw� od p�nocy i tam zdecydowa� si� skoncentrowa� cztery armie, kt�re mog�yby prze�ama� siln� obron�, jakiej spodziewa� si� w rejonie stolicy. Prawe skrzyd�o jego wojsk by�o pot�ne, ale na pozosta�ych odcinkach wielkiego frontu sytuacja kszta�towa�a si� niekorzystnie dla Rosjan. Na centralnym kierunku, na obszarze rozci�gni�tym na sto sze��dziesi�t kilometr�w dzia�a�a s�aba grupa mozyrska, licz�ca zaledwie pi�� tysi�cy �o�nierzy. Lewe skrzyd�o pozosta�o ca�kowicie ods�oni�te. Polskie uderzenie w to miejsce grozi�o odci�ciem armii id�cych na Warszaw�, okr��eniem ich i zniszczeniem. Tuchaczewski musia� wi�c uzyska� dodatkowe si�y. M�g� je przej�� z Frontu Po�udniowo-Zachodniego, kt�rego armie podesz�y pod Lw�w. Naczelny dow�dca Armii Czerwonej, Siergiej Kamieniew obieca�, podczas narady 22 lipca, �e wyda rozkaz przesuni�cia 1. Armii Konnej i 14. armii z Frontu Po�udniowo-Zachodniego na lewe skrzyd�o Frontu Zachodniego. Jednak�e dow�dca Frontu Po�udniowo-Zachodniego Aleksander Jegorow i cz�onek Rady Rewolucyjnej J�zef Stalin nie mieli zamiaru oddawa� najsilniejszych jednostek do dyspozycji innego dow�dztwa i umo�liwi� mu tym samym odniesienie �wietnego zwyci�stwa. Sami chcieli przej�� do historii jako pogromcy Polski. Stalin pisa� do naczelnego dow�dcy Armii Czerwonej:
Na ca�ej linii Frontu Po�udniowo-Zachodniego Polacy stawiaj� bardzo silny op�r, przy czym szczeg�ln� zaci�to�� przejawiaj� na kierunku lwowskim. Sytuacja z Rumuni� jest niejasna i napi�ta. W tych warunkach uwa�am za konieczne przenie�� punkt ci�ko�ci g��wnego uderzenia armii i Frontu Po�udniowo-Zachodniego w granice Galicji. Siergiej Kamieniew zatwierdzi� t� propozycj�, chocia� oznacza�a ona rozproszenie si�. Od tej chwili Stalin zacz�� lekcewa�y� polecenia przekazania cz�ci wojsk Frontu Po�udniowo-Zachodniego do Frontu Zachodniego.
Rozkaz w tej sprawie - jaki nadszed� 3 sierpnia - po prostu wyrzuci� do kosza. Dyrektywa z 6 sierpnia m�wi�ca o przekazaniu 1. Armii Konnej, 12. armii i dodatkowo 14. armii, r�wnie� nie zosta�a wykonana. 11 sierpnia Kamieniew ponownie wyda� rozkaz przekazania Tuchaczewskiemu 1. Armii Konnej i 12. armii. Pisa� w telegramie do Stalina i Jegorowa:
W celu udzielenia pomocy Tuchaczewskiemu skierowa� jak najwi�cej si� do uderzenia mniej wi�cej w kierunku na Lublin, Pu�awy, aby wszelkimi sposobami wesprze� lewe skrzyd�o Tuchaczewskiego. (...) Jest rzecz� istotn� i konieczn�, by jak najpr�dzej przekaza� dow�dcy frontu [tj. Tuchaczewskiemu - B W] najpierw 12. armi�, a potem bezpo�rednio podporz�dkowa� mu r�wnie� Armii Konn�, przy czym Tuchaczewski wyznacza termin przekazania 12. armii na 13 sierpnia, a Armii Konnej - na 15 bm.
- Michaile Niko�ajewiczu, telegram z dow�dztwa. - Tuchaczewski odwr�ci� si�. Sta� za nim cz�onek Rewolucyjnej Rady Wojennej, J�zef Unszlicht. - Ju� rozszyfrowane!
- Co pisz�?
- Towarzysz naczelny dow�dca potwierdza wys�anie do dow�dztwa i Rady Rewolucyjnej Frontu Po�udniowo-Zachodniego rozkazu przekazania nam 12. armii, ale nie precyzuje terminu. Powo�uje si� jedynie na wasz� ocen�, i� 12. armia powinna najp�niej jutro do��czy� do nas, a Konarmia - do 15 sierpnia...
- Czy od Jegorowa nadesz�a jaka� wiadomo��?
- Nie. Nie s�dz�, aby�my, w ci�gu najbli�szych dni us�yszeli cokolwiek od Jegorowa i Stalina...
- Uwa�asz, �e b�d� sabotowa� rozkazy dow�dztwa?
- Robi� to ju� od pewnego czasu. - Unszlicht rozpi�� p�aszcz i z kieszeni munduru wyj�� paczk� papieros�w. - Francuskie, zdobyczne. - Wyci�gn�� papierosy w stron� Tuchaczewskiego. Ten pokr�ci� przecz�co g�ow�.
- Wojska Frontu Po�udniowo-Zachodniego s� pod Lwowem i maj� szans� zdobycia tego miasta - m�wi� dalej Unszlicht. - Stalin pragnie tego bardziej ni� Jegorow. W karierze polityka atut w postaci zdobycia miasta ma du�e znaczenie. Dlatego nie odda nam ani jednego pu�ku, gdy� jest przekonany, �e gdy zdob�dzie Lw�w, to w�wczas nikt nie b�dzie pami�ta� o jego niesubordynacji...
- Je�eli tak jest, jak m�wisz, to Stalina nale�a�oby odda� pod s�d wojenny i rozstrzela�!
- Mo�e si� t�umaczy�, �e Konarmia i 12. armia s� uwik�ane w zaci�te walki i nie spos�b w podanym przez nas terminie ich wycofa�. By� mo�e partia zechce postawi� przed s�dem Stalina i Jegorowa, ale przedtem my musimy zdoby� Warszaw�. Bez ich pomocy - spokojnie stwierdzi� Unszlicht.
Odczeka� chwil�, ale nie s�ysz�c odpowiedzi powt�rzy�:
- Tak, musimy zdoby� Warszaw� bez Konarmii i 12. armii. W ka�dym razie nie mo�emy liczy� na wsparcie jednostek w ci�gu najbli�szych dni...
Tuchaczewski milcza�. Mia� do�� dyskusji na temat niewystarczaj�cych si� w centrum i na lewym skrzydle wojsk id�cych na Warszaw�.
- Nasze plany zatwierdzi�a partia i naczelne dow�dztwo. Ofensywa rozpocznie si� zgodnie z planem - powiedzia� w ko�cu. - Za daleko zaszli�my, aby teraz da� Polakom czas na zorganizowanie obrony i kontrofensywy. Jedyne, co mo�emy zrobi�, to uderza�, nawet bez Konarmii!
Odwr�ci� si� i ruszy� szybkim krokiem w stron� kwatery. Unszlicht zgasi� papierosa i pod��y� za nim.
13 sierpnia o �wicie armie Frontu Zachodniego ruszy�y ku Wi�le.
Dysproporcja w roz�o�eniu si� i s�abo�� lewego skrzyd�a wojsk bolszewickich nie mog�y uj�� uwagi polskiego dow�dztwa. Desperacka obrona wojsk polskich pod Raszynem, Zielonk� i Ossowem powstrzymywa�a post�py Armii Czerwonej i umo�liwi�a manewr zaczepny. 16 sierpnia znad Wieprza uderzy�a 2. armia genera�a Edwarda Rydza-�mig�ego. Jej oddzia�y wdar�y si� od po�udnia w najs�absz� cz�� sowieckiego frontu i zacz�y szybko posuwa� si� na p�noc. 17 sierpnia w Mi�sku Mazowieckim wojska 2. armii po��czy�y si� z 5. armi� genera�a W�adys�awa Sikorskiego.
Tuchaczewski nie mia� ju� z�udze�. Dalsze post�py polskich wojsk grozi�y okr��eniem jego oddzia��w. Armia Czerwona, kt�ra straci�a w bitwie warszawskiej oko�o osiemdziesi�ciu tysi�cy ludzi, rozpocz�a szybki i bez�adny odwr�t. Prawie sze��dziesi�t tysi�cy �o�nierzy sowieckich zbieg�o do Prus Wschodnich. Armia Konna i 12. armia z Frontu Po�udniowo-Zachodniego w��czy�y si� do walk 20 sierpnia, ale by�o ju� za p�no, aby mog�y zmieni� sytuacj� na froncie.
Kl�ska pod Warszaw� nie przeszkodzi�a jednak w dalszej karierze Michai�a Tuchaczewskiego. Sta�o si� tak za spraw� Lenina, przekonanego, �e zawini� g��wnie Stalin. Ponadto Lenin doskonale rozumia�, �e si�y zbrojne Rosji Sowieckiej musz� tworzy� fachowcy - wykszta�ceni w szko�ach wojskowych, z do�wiadczeniem bojowym, nabytym na frontach wojny �wiatowej i wojny domowej. A do takich nale�a� Tuchaczewski. Dlatego partia komunistyczna - na pewien czas przynajmniej - zapomnia�a, �e pochodzi� ze szlachty.
Dlaczego jednak syn zubo�a�ego ziemianina, absolwent elitarnej Aleksandrowskiej Szko�y Wojennej, oficer legendarnego Siemionowskiego Pu�ku Gwardii wst�pi� do Armii Czerwonej i z pasj� zwalcza� wszystko, co �bur�uazyjne�? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. By� mo�e bezpo�redni wp�yw na postaw� m�odego cz�owieka wywar�y do�wiadczenia wojenne? Tuchaczewski w 1914 r. wyruszy� na front jako zast�pca dow�dcy kompanii. Walczy� z niebywa�� odwag� i po�wi�ceniem, czego dowodem by�o przyznanie mu sze�ciu odznacze� w ci�gu p� roku! W lutym 1915 r. dosta� si� do niewoli, sk�d cztery razy pr�bowa� zbiec. Przenoszono go do coraz ci�szych i staranniej pilnowanych oboz�w, a� trafi� do twierdzy Ingolstadt, gdzie spotka� francuskiego kapitana Charlesa de Gaulle�a. Zaprzyja�nili si�. Przed rozstaniem de Gaulle podarowa� mu rodzinn� pami�tk�: z�oty krzy�yk wysadzany brylantami.
Tuchaczewski wydosta� si� na wolno�� z ponurej bawarskiej twierdzy i pieszo przedar� do Szwajcarii, sk�d powr�ci� do Rosji. Zg�osi� si� do wojska i rozpocz�� s�u�b� w rezerwowym pu�ku siemionowskim. Straszliwe do�wiadczenia frontowe, dotkliwe prze�ycia w niewoli odebra�y mu entuzjazm i wiar� w cara. Rozgoryczony kl�skami armii carskiej uzna�, �e rewolucja - najpierw lutowa, a potem pa�dziernikowa - stwarza szans� s�u�by dla ojczyzny, walki z Niemcami, kt�rych szczerze nienawidzi�, a zarazem dzia�ania dla osobistej kariery. Bez w�tpienia ten ostatni pow�d by� decyduj�cy w kolejnych poczynaniach Tuchaczewskiego.
W marcu 1918 r., gdy bolszewicy og�osili mobilizacj� wojskowych specjalist�w, zg�osi� si� do s�u�by. Wkr�tce potem wst�pi� do partii bolszewickiej, rekomendowany przez dw�ch starych komunist�w: Awla Jenukidzego i Niko�aja Kulabk�. Oni to w znacznym stopniu przyczynili si� do kariery m�odego cz�owieka o niezwykle wybuja�ych ambicjach. Kulabko przedstawi� Tuchaczewskiego Leninowi i by� mo�e to spotkanie - w czasie kt�rego wodzowi spodoba�o si� oddanie komunizmowi, prezentowane przez m�odego oficera - przes�dzi�o o darowaniu mu p�niejszych b��d�w... Carski porucznik w wieku zaledwie 25 lat zosta� komisarzem Moskiewskiego Rejonu Zachodniej Strefy Obronnej. Wkr�tce mianowano go dow�dc� 1. armii i skierowano na front wschodni w rejon �rodkowej Wo�gi, gdzie nale�a�o zd�awi� powstanie Korpusu Czechos�owackiego. 27 czerwca 1918 r. Tuchaczewski przyby� na stacj� Inza, gdzie mie�ci� si� sztab armii. Dotychczas dowodzi� niewielkimi oddzia�ami, licz�cymi co najwy�ej kilkudziesi�ciu �o�nierzy. Nagle dano mu w�adz� nad �yciem i �mierci� kilkunastu tysi�cy ludzi. To wywo�a�o zawr�t g�owy u m�odego oficera.
Porz�dki, kt�re zasta� w Inzie, nie spodoba�y mu si�, i zapewne s�usznie. Pisa�: (...) zar�wno dow�dcy, jak i szeregowi czerwonoarmi�ci odznaczali si� niezwyk�ym egocentryzmem. O �adnej dyscyplinie nawet mowy nie by�o. W sk�ad armii wchodzi�y r�wnie� takie oddzia�y (zw�aszcza niekt�re poci�gi pancerne i oddzia�y pancerne), kt�rych nasze dow�dztwo obawia�o si� niemal tak samo jak nieprzyjaciela.
Nie spodoba� mu si� r�wnie� dow�dca frontu, w kt�rego sk�adzie dzia�a�a 1. armia - Murawiow. Uzna� go za �wojskowego analfabet� i �samolubnego awanturnika�. Dziwne to okre�lenia, je�li zwa�y�, �e Murawiow by� podporucznikiem carskiej armii. W czasie wojny �wiatowej oraz po rewolucji lutowej dowodzi� du�ymi oddzia�ami i zdoby� wielkie do�wiadczenie bojowe. Negatywna opinia Tuchaczewskiego o zwierzchniku mia�a pod�o�e polityczne: Murawiow by� lewicowym eserowcem*,[* Cz�onkiem Partii Socjalist�w-Rewolucjonist�w, za�o�onej na prze�omie lat 1901 i 1902. Po rewolucji pa�dziernikowej eserowcy wyst�pili przeciwko bolszewikom. W grudniu 1917 r. powsta�a oddzielna organizacja lewicowych socjalist�w-rewolucjonist�w, kt�ra po okresie wsp�pracy z bolszewikami w lipcu 1918 r. przesz�a do otwartej opozycji.] co wywo�ywa�o nienawi�� komandarma 1. armii, ca�kowicie ju� oddanego nowej ideologii. Otwartemu konfliktowi zapobieg� nag�y zwrot w dzia�aniach Murawiowa, kt�ry na wie�� o powstaniu lewicowych eserowc�w w Moskwie postanowi� wznieci� rewolucj� w Symbirsku. Zaproponowa� Tuchaczewskiemu, aby przy��czy� si� do puczu. Ten, co prawda, odm�wi�, ale da� si� aresztowa� bez najmniejszego oporu. Bierno�� omal�e nie kosztowa�a go g�owy po st�umieniu buntu przez bolszewik�w, kt�rzy - podejrzliwi wobec wszystkich by�ych oficer�w carskich - uznali, �e Tuchaczewski musia� zdradzi� spraw�, skoro uszed� z �yciem z r�k buntownik�w. Przed trybuna�em rewolucyjnym, a zarazem niechybnym wyrokiem �mierci, uratowa�o go dw�ch starych komunist�w: Iosif Warejkis (sekretarz gubernialnego komitetu RKP(b), odpowiedzialny za zastrzelenie Murawiowa) i Walerian Kujbyszew (p�niejszy komisarz polityczny armii Tuchaczewskiego).
Pomoc i przyja�� dzia�aczy blisko zwi�zanych z najwy�szymi w�adzami Rosji radzieckiej mia�y ogromny wp�yw na dalsz� karier� Tuchaczewskiego. Jako dow�dca 5. armii Frontu Wschodniego, zaprzyja�ni� si� z Michai�em Frunzem - w�wczas dow�dc� 4. armii - p�niejszym ludowym komisarzem spraw wojskowych i morskich. Zyska� r�wnie� przyja�� Grigorija �Sergo� Ord�onikidze, p�niejszego najbli�szego wsp�pracownika Stalina, jednego z nielicznych, kt�rzy dyktatorowi m�wili po imieniu. Te frontowe przyja�nie, zawarte z lud�mi maj�cymi wiele do powiedzenia w bolszewickich w�adzach, ratowa�y Tuchaczewskiego zar�wno przed intrygami podw�adnych, nienawidz�cych go za pe�n� wy�szo�ci postaw�, zemst� prze�o�onych, kt�rych ostro krytykowa�, zarzucaj�c niekompetencj�, jak i przed podejrzliwo�ci� samych w�adz, kt�re nie mog�y zapomnie� Tuchaczewskiemu szlacheckiego pochodzenia i carskiej szko�y. Nie by� to jednak czas, w kt�rym nowa w�adza mog�aby pozbywa� si� takich ludzi, jak Tuchaczewski: deklaruj�cych lojalno�� i oddanie komunizmowi, bez wahania wype�niaj�cych polecenia. Byli przydatni.
Dlatego te� Lenin, nie bacz�c na rozmiary kl�ski w Polsce, ju� w marcu 1921 r. wyznaczy� Tuchaczewskiemu zadanie st�umienia rebelii marynarzy garnizonu w Kronsztadzie. T� misj� m�g� wype�ni� tylko do�wiadczony oficer, kt�ry �elazn� r�k� zaprowadzi�by porz�dki w sk��conym i rozpadaj�cym si� dow�dztwie wojsk komunistycznych i pokierowa� szturmem na niedost�pn� twierdz�. Czasu by�o bardzo niewiele; nadchodzi�y wiosenne roztopy, a jedyna droga do fort�w Kronsztadu prowadzi�a przez l�d zatoki. 18 marca - po zaci�tych i krwawych walkach - Tuchaczewski m�g� zapisa� na swoim koncie kolejny sukces: spacyfikowanie Kronsztadu. Ta wiadomo�� niezwykle ucieszy�a Lenina, kt�ry przyj�� zwyci�zc� i uhonorowa� pochwa��: Ojczulku, jestem zadowolony, bardzo zadowolony z przeprowadzonej przez was operacji. I natychmiast zleci� Tuchaczewskiemu r�wnie trudne zadanie: zlikwidowanie buntu Aleksandra Anionowa w guberni tambowskiej. Potyczki wojsk komunistycznych z dobrze zorganizowanymi i korzystaj�cymi z poparcia miejscowej ludno�ci oddzia�ami Anionowa (licz�cymi pi��dziesi�t tysi�cy �o�nierzy) trwa�y kilka miesi�cy. Zdecydowanie i bezwzgl�dno��, wspierane nowymi metodami walki (m.in. zorganizowaniem oddzia��w szybko przemieszczaj�cych si� samochodami), przynios�y Tuchaczewskiemu sukces w czerwcu 1921 r.
Nadszed� czas, aby zacz�y profilowa� wojenne przyja�nie. Michai� Frunze - ju� szef sztabu Armii Czerwonej - �ci�gn�� go w 1924 r. do Moskwy na pomocnika, a nast�pnie zast�pc� szefa Sztabu Armii Czerwonej. Prawdopodobnie planowa�, �e do�wiadczony na wielu frontach dow�dca obejmie po nim funkcj� szefa sztabu. Niespodziewanie jednak plany te spali�y na panewce; w lutym 1925 r. Tuchaczewski zosta� wys�any na stanowisko dow�dcy Zachodniego Okr�gu Wojskowego w Smole�sku. Ten raptowny zwrot w karierze by� bez w�tpienia dzie�em Stalina. Sekretarz generalny KC WKP(b) - ju� cho�by ze wzgl�du na nieporozumienia z okresu wojny z Polsk� - nie darzy� sympati� by�ego dow�dcy Frontu Zachodniego. Lecz w tym wypadku nie chodzi�o o zadawnione urazy.
W 1925 r. Stalin zaczyna� budowa� podstawy swojej pot�gi. Docenia� si�� armii i odpowiada�o mu to, �e wiele wysokich stanowisk zajmuj� byli oficerowie carscy. Unikali oni bowiem anga�owania si� w rozgrywki partyjne i nie byli uwik�ani we wszelkiego rodzaju frakcje, do kt�rych przyst�powali starzy bolszewicy. Stalin popar� decyzj� Frunzego, kt�ry zdecydowa� si� zlikwidowa� znienawidzon� przez wojskowych instytucj� komisarzy politycznych i wprowadzi� na ich miejsce szef�w zarz�d�w politycznych o znacznie mniejszych kompetencjach i podporz�dkowanych formalnie dow�dcom jednostek, przy kt�rych dzia�ali. Takie posuni�cie w tym okresie walki o w�adz� odpowiada�o Stalinowi, jako �e prowadzi�o do odpolitycznienia wojska. Dlatego te� przez pewien czas tolerowa� karier� Tuchaczewskiego, ale nie m�g� patrze�, jak pod jego bokiem kwitnie przyja�� dw�ch dow�dc�w ciesz�cych si� wojenn� s�aw�. Zdecydowa� si� wys�a� Tuchaczewskiego gdzie� daleko od Moskwy. Na miejscu pozosta� Frunze, kt�rego pozycja i popularno�� niepokoi�y Stalina. Wiedzia�, �e ten legendarny przyw�dca oddzia��w czerwonoarmijnych, wspania�y strateg i lubiany przez �o�nierzy dow�dca mo�e sta� si� powa�nym konkurentem do stanowiska sekretarza generalnego. W pa�dzierniku 1925 r. czterdziestoletni Frunze podda� si� operacji wrzodu �o��dka. Nie prze�y� tego zabiegu, a okoliczno�ci zgonu zdaj� si� wskazywa� jednoznacznie, �e by�o to zab�jstwo, inspirowane przez Stalina.
W listopadzie 1925 r., a wi�c w kilka miesi�cy po opuszczeniu Moskwy, Tuchaczewski powr�ci� do stolicy na stanowisko szefa sztabu Armii Czerwonej. Ta decyzja Stalina staje si� zrozumia�a, je�li we�mie si� pod uwag�, �e sekretarz generalny nie mia� wi�kszego wyboru.
Reforma w si�ach zbrojnych - wprowadzona przez Frunzego - stawia�a kandydatowi na stanowisko szefa sztabu bardzo wysokie wymagania. Mogli im sprosta� jedynie carscy sztabowcy, ale oni nigdy nie zyskali ca�kowitego zaufania nowych w�adz. Tuchaczewski za� dowi�d� wielokrotnie pe�nego oddania, i - co najwa�niejsze dla Stalina - trzyma� si� z dala od wszelkich koterii i rozgrywek partyjnych. Sekretarz generalny m�g� wi�c uwa�a�, �e nowy szef sztabu zajmie si� budowaniem pot�gi armii, a nie przy��czy si� do opozycji.
Tuchaczewski rzeczywi�cie w��czy� si� w nurt reform, w wyniku kt�rych Armia Czerwona mia�a przeobrazi� si� w nowoczesne wojsko dysponuj�ce siln� broni� pancern� i lotnictwem. Aby osi�gn�� ten cel, got�w by� nawet zapomnie� o swych urazach wobec Niemc�w. Wiedzia� doskonale, �e rachityczny i na dodatek wyniszczony wojn� przemys� radziecki nie mo�e da� wojsku nowoczesnego uzbrojenia. W tej sytuacji wsp�praca z Republik� Weimarsk� i jej si�ami zbrojnymi, Reichswehr�, wydawa�a si� nieodzowna. Z drugiej za� strony Niemcy - skr�powani zakazami traktatu wersalskiego, zabraniaj�cego im m.in. budowy i posiadania czo�g�w, samolot�w bojowych, okr�t�w podwodnych - byli zainteresowani skorzystaniem z mo�liwo�ci, jakie dawa�y radzieckie poligony i szko�y wojskowe. Zak�ady Kruppa, Rheinmetall czy Ma� mog�y ukry� przed mi�dzynarodow� kontrol� dzia�alno�� zbrojeniow�. Pierwsze modele czo�g�w, powstaj�ce w dobrze ukrytych warsztatach, nazwano �Lekkim traktorem� i �Ci�kim traktorem�, a prototyp czo�gu, kt�ry da� pocz�tek masowo produkowanym PzKpjw I nazwano �Landwirtschaftlicher Schlepper�, co oznacza�o �ci�gnik rolniczy�. Jednak�e trzeba by�o wyjecha� tymi �traktorami� na poligon, sprawdzi�, jak zachowuj� si� w trudnych warunkach, a przede wszystkim postrzela� z czo�gowych dzia� (konstruowanych potajemnie m.in. w szwedzkich zak�adach Boforsa). Tak ha�a�liwych pr�b nie mo�na by�o t�umaczy� testowaniem modeli maszyn rolniczych. Radzieckie poligony, niedost�pne dla mi�dzynarodowych kontroli i szpieg�w, pozwala�y bada� nowy sprz�t i trenowa� za�ogi (m.in. w szkole wojsk pancernych w Kazaniu). Rosyjscy specjali�ci uwa�nie przygl�dali si� niemieckim prototypom i wynikom pr�b. W rezultacie w pierwszym czo�gu, jaki powsta� w radzieckich biurach konstrukcyjnych, wykorzystano wiele rozwi�za� z niemieckiego �Grosstraktora�, a tak�e z zakupionego w Wielkiej Brytanii czo�gu �Vickers� (l�tonner). Tuchaczewski kilkakrotnie wyje�d�a� do Berlina i podpisywa� tam dokumenty dotycz�ce wsp�pracy wojskowej Armii Czerwonej i Reichswehry.
Stalin krytycznie obserwowa� dynamicznego i ambitnego szefa sztabu. Nie podoba� mu si� rozmach Tuchaczewskiego ani jego samodzielno��. Konflikt by� nieunikniony... W grudniu 1927 r. Tuchaczewski wystosowa� raport, w kt�rym domaga� si� przyznania wi�kszych �rodk�w na wyposa�enie si� zbrojnych w najnowocze�niejszy sprz�t - zw�aszcza czo�gi i samoloty. Czy Stalin zwietrzy� w tym pr�b� podwa�enia jego w�adzy, jako �e prymitywna gospodarka radziecka nie mog�a spe�ni� ��da� dostarczenia nowoczesnej broni, czy te� uzna�, �e Tuchaczewski zbyt szybko staje si� samodzielny, w ka�dym razie zareagowa� bardzo ostro, nazywaj�c raport bredniami. Tuchaczewski, kt�remu opini� Stalina przekaza� komisarz do spraw wojskowych Kliment Woroszy�ow, uni�s� si� honorem i poda� si� do dymisji.
Zosta� odes�any do Leningradu na stanowisko dow�dcy okr�gu wojskowego. Nie zarzuci� jednak plan�w mechanizacji armii. W Leningradzie znalaz� dobry klimat do urzeczywistniania swoich pomys��w. Nowa przyja�� - z Siergiejem Kirowem, szefem lokalnego komitetu partii i cz�onkiem Biura Politycznego - u�atwia�a uzyskanie dodatkowych �rodk�w i umo�liwia�a wykorzystanie miejscowego przemys�u do realizacji zam�wie� armii oraz, co wa�ne dla Tuchaczewskiego, dawa�a wsparcie i ochron� ze strony funkcjonariusza partyjnego. Tuchaczewski okazj� umia� chwyta� w lot. Realizowa� swe pomys�y na poligonie i czeka� na sprzyjaj�cy moment.
W ko�cu 1929 r. Komitet Centralny WKP(b) podj�� uchwa�� �O stanie obrony ZSRR�, w kt�rej stwierdzono, �e w ci�gu dw�ch lat nale�y nasyci� wojsko sprz�tem. Tuchaczewski postanowi� przedstawi� swe propozycje restrukturyzacji si� zbrojnych i w kwietniu 1930 r. i w sierpniu 1930 r. przes�a� do Stalina raport na ten temat. Raport wywo�a� burz�. Sekretarz generalny nie potrzebowa� bowiem rad. Oskar�y� Tuchaczewskiego o d��enie do militaryzacji kraju. By� to zarzut r�wnie powa�ny jak zarzut zdrady i szpiegostwa. Militaryzacja - w rozumieniu w�adz komunistycznych - oznacza�a intensywn� produkcj� uzbrojenia, co w warunkach Zwi�zku Radzieckiego musia�oby si� odbywa� kosztem produkcji np. ubra�, a wi�c dzia�a�oby �przeciwko narodowi radzieckiemu�. To m�g� by� �miertelny zarzut, zw�aszcza �e pad� w czasie, gdy Stalin rozpocz�� wielk� rozpraw� z wy�szymi dow�dcami Armii Czerwonej, wywodz�cymi si� z carskiego korpusu. �ledztwo prowadzone przez OGPU w sprawie tzw. Partii Przemys�owej*[* W dniach 25. 11. - 7.12.1930 r. odby� si� proces o�miu in�ynier�w, oskar�onych o przynale�no�� do Partii Przemys�owej i dzia�alno�� na szkod� gospodarki ZSRR. Celem tej rozprawy mia�o by� uzasadnienie stosowania przez w�adze zbrodniczych metod w czasie kolektywizacji rolnictwa. Ze wzgl�du na op�r, jaki polityka Stalina budzi�a w Biurze Politycznym, oskar�onych skazano �tylko� na kary wi�zienia i zrezygnowano z dalszych proces�w.] wskaza�o na kilku oficer�w. By� to wystarczaj�cy pow�d, aby machina �cigania zosta�a skierowana przeciwko wojsku. W wi�zieniu znale�li si� byli genera�owie: Aleksandr Ba�tijskij, W�adimir Jegoriew, Aleksandr Lignau, Siergiej �ukirskij; teoretycy wojskowo�ci: Kakurin, Sniesariew, Aleksandr Swieczin i wielu innych. Zostali zes�ani do �agr�w, sk�d wi�kszo�� po dw�ch latach zwolniono. Czy w grupie tej mia� znale�� si� r�wnie� Tuchaczewski? Wydawa�oby si�, �e Stalin, rzucaj�c tak ci�kie oskar�enie, zdecydowa� si� unicestwi� cz�owieka, wobec kt�rego �ywi� zadawnione urazy. Jednak�e cofn�� si� przed zastosowaniem ostatecznych �rodk�w. By� mo�e dlatego, �e Tuchaczewski wys�a� do niego list, kt�ry nieco z�agodzi� gniew wodza. By� mo�e Stalin planuj�c szybk� rozbudow� armii uzna�, �e Tuchaczewski mo�e mu by� jeszcze potrzebny. W ka�dym razie Tuchaczewski unikn�� procesu i zacz�� ponownie wspina� si� po szczeblach wojskowej kariery.
W czerwcu 1931 r. zosta� mianowany wiceprzewodnicz�cym Rady Wojennej, wicekomisarzem do spraw wojskowych i morskich oraz szefem uzbrojenia armii. M�g� wi�c kszta�towa� Armi� Czerwon� jako si�� uderzeniow� zdoln� zmia�d�y� ka�dego wroga, zar�wno tego, kt�ry usi�owa�by wedrze� si� w granice Zwi�zku Radzieckiego, jak i tego, przeciwko kt�remu partia komunistyczna zdecydowa�aby si� skierowa� swoje zbrojne rami�.
Trzonem armii mia�y by� jednostki pancerne. W sierpniu 1931 r. Rada do spraw Pracy i Obrony uchwali�a, na wniosek Tuchaczewskiego, program budowy czo�g�w. Do ko�ca 1932 r. sformowano dwa pierwsze korpusy - samodzielne taktyczne zwi�zki operacyjne, z kt�rych ka�dy z�o�ony by� z dw�ch brygad zmechanizowanych, jednej brygady karabin�w maszynowych oraz samodzielnego dywizjonu artylerii przeciwlotniczej. Analizy i do�wiadczenia z wielkich manewr�w wykaza�y, �e stan etatowy korpusu powinien wynosi� 469 czo�g�w, 200 samochod�w oraz 9865 �o�nierzy i oficer�w. Do 1936 r. utworzono 4 korpusy zmechanizowane, 6 samodzielnych pu�k�w czo�g�w, 15 zmechanizowanych pu�k�w dywizji kawalerii oraz 83 bataliony i kompanie czo�g�w w dywizjach piechoty. Zak�ady przemys�u czo�gowego, zbudowane w czasie I pi�ciolatki 1928-1932 z roku na rok zwielokrotnia�y produkcj�. W 1930 r. wyprodukowa�y 170 czo�g�w, rok p�niej - 740, w 1932 r. - 3038, aby osi�gn�� maksymaln� wydajno�� 4803 czo�g�w w 1936 r. Takimi wynikami nie m�g� si� poszczyci� przemys� �adnego z pot�niejszych pa�stw.
Tuchaczewski rozumia�, jak ogromne znaczenie dla dzia�a� wojennych ma lotnictwo. Wed�ug jego plan�w mia�a to by� samodzielna si�a. Na pocz�tku 1936 r. przyst�piono do formowania armii lotniczych, licz�cych 250-260 samolot�w my�liwskich i bombowych, kt�re mia�y dzia�a� na kierunkach strategicznych. Jakby z boku tych wielkich dzia�a� organizacyjnych Tuchaczewski realizowa� swe zami�owanie do nowinek technicznych, kt�re nie zawsze jednak przynosi�y oczekiwane skutki. Pr�by z kutrami wybuchowymi zako�czy�y si� fiaskiem, podobnie jak eksperymenty z samolotem-matk�, wynosz�cym w powietrze na swoich skrzyd�ach cztery my�liwce. Wiara w moc techniki owocowa�a jednak w pracach Naukowo-Do�wiadczalnego Instytutu Rakietowego - kt�rego pracownicy zostali otoczeni bezpo�redni� opiek� Tuchaczewskiego - badaniami nad silnikami odrzutowymi i radiolokacyjnymi metodami wykrywania samolot�w.
Dobra passa trwa�a. W 1935 r., gdy w ZSRR przywr�cono stopnie wojskowe (w miejsce wprowadzonych po rewolucji stopni funkcyjnych), Tuchaczewski otrzyma� stopie� marsza�ka - jako jeden z pi�ciu oficer�w, kt�rzy dost�pili tego najwy�szego wojskowego zaszczytu. Marsza�ek Tuchaczewski m�g� wreszcie uwierzy� w swoj� si�� i powodzenie...
P�tla
Kolumna samochod�w zjecha�a z drogi prowadz�cej z centrum Kijowa, min�a wartownik�w wypr�onych jak struny przy uniesionym szlabanie i skierowa�a si� szerok�, brukowan� drog� w g��b poligonu. Genera� Archibald Wavell, przedstawiciel brytyjskiego Generalnego Sztabu Imperialnego, patrzy� z zainteresowaniem na rozleg�e stepy, na kt�rych za kilkadziesi�t minut mia�a rozegra� si� decyduj�ca cz�� manewr�w wojskowych. Droga zakr�ca�a szerokim �ukiem obejmuj�cym niewielkie wzniesienie, zza kt�rego zacz�y si� wy�ania� sylwetki czo�g�w. Rosjanie zapewne umy�lnie ustawili je tak, aby zakr�t stopniowo ujawnia� coraz wi�cej pancernych pojazd�w, stoj�cych w nienagannym porz�dku. Za�ogi, wypr�one na baczno��, wita�y przemykaj�ce samochody z cz�onkami zagranicznych sztab�w generalnych i ataszat�w wojskowych.
Wavell patrzy� z rosn�cym zdumieniem. Szybko przesta� liczy� czo�gi, orientuj�c si�, �e jest ich co najmniej kilkaset.
- Mo�liwo�ci totalitarnego pa�stwa s� niezmierzone - powiedzia� p�g�osem do siedz�cego obok oficera. Stara� si�, aby rosyjski kierowca nie s�ysza� rozmowy, gdy�, jak s�dzi�, �o�nierz zna� angielski. - Zgromadzili tutaj co najmniej pi��set czo�g�w.
- Zapewne nie jest to jedyna rzecz, kt�r� zadziwi� nas dzisiaj, sir - odrzek� oficer, r�wnie zaskoczony liczebno�ci� pojazd�w pancernych.
Rz�dy czo�g�w sko�czy�y si� i samochody przemkn�y przez las i zacz�y pi�� si� pod g�r�, na kt�rej wida� by�o obszern� trybun�, a za ni� roz�o�yste namioty wojskowe. Samochody zatrzyma�y si� i wysiedli z nich oficerowie, kt�rzy przybyli obserwowa� wielkie manewry. Wavell szuka� wzrokiem postawnej sylwetki marsza�ka Tuchaczewskiego. Wiedzia�, �e oficer ten, wed�ug ocen brytyjskiego ataszatu wojskowego - jeden z najzdolniejszych spo�r�d dow�dc�w Armii Czerwonej - otrzyma� w lipcu najwy�szy stopie� wojskowy. Pragn�� pozna� go, gdy� uwa�a�, �e ta znajomo�� mo�e by� bardzo interesuj�ca. W t�umie mundur�w nie m�g� jednak odnale�� sylwetki znanej tylko z opis�w.
- Gdy dostrze�e pan Tuchaczewskiego, to prosz� mi go wskaza�. - Zwr�ci� si� do stoj�cego obok pracownika ambasady brytyjskiej.
- Nie widzia�em go jeszcze, ale zapewne wkr�tce si� pojawi.
Grupa oficer�w zacz�a wspina� si� szerokimi, drewnianymi schodami na trybun�.
- Szanowni go�cie! - Radziecki oficer, kt�ry wyszed� przed trybun�, odczeka�, a� wszyscy zajm� miejsca. - Witam was w imieniu towarzysza Stalina, partii, rz�du Zwi�zku Radzieckiego i dow�dztwa Armii Czerwonej na manewrach Kijowskiego Okr�gu Wojskowego. Bior� w nich udzia� wszystkie rodzaje wojsk, kt�re �wiczy�y prze�amywanie pasa obrony, umocnionego przez korpus piechoty, wsparty batalionami czo�g�w i artyleri�...
- Ciekawe, iloma batalionami, skoro tam, za zakr�tem, kolumny czo�g�w ci�gn�y si� przez dobr� mil�. - Attache pochyli� si� do Wavella.
- Pewnie nie powiedz�, ile jednostek, ale podadz� liczb� czo�g�w - odpar� genera� i nie pomyli� si�.
- W �wiczeniach uczestniczy tysi�c czterdzie�ci czo�g�w, z kt�rych wi�kszo�� przeby�a do sze�ciuset pi��dziesi�ciu kilometr�w, zachowuj�c pe�n� dyscyplin� marszow�... - m�wi� oficer radziecki. Wavell nie s�ucha� dalszych wyja�nie�. Liczba tysi�ca czo�g�w wydawa�a mu si� imponuj�ca. Je�eli Armia Czerwona potrafi�a zgromadzi� na jednych manewrach tysi�c czo�g�w, to oznacza�o, �e ma ich co najmniej dziesi�� razy tyle. W�r�d pojazd�w stoj�cych na poligonie przewa�a�y lekkie czo�gi T-26, budowane na brytyjskiej licencji �Vickersa�(6 ton), ale dostrzeg� te� �rednie czo�gi T-28 z trzema wie�ami i ci�kie T-32, b�d�ce do�� wiern� kopi� brytyjskiego �Independent Tank�. Si�a pancerna zademonstrowana na pocz�tku �wicze� by�a dopiero wst�pem do pokaz�w, kt�re ol�ni�y przyby�ych oficer�w.
Nisko nad lini� horyzontu pojawi�y si� czarne punkciki, szybko zbli�aj�ce si� w ich stron�.
- To bombowce TB-3 - powiedzia� jeden z go�ci i poda� Wavellowi lornetk�.
Samoloty lecia�y do�� nisko, jakie� dwie�cie, trzysta metr�w nad ziemi�. W pewnym momencie na ich skrzyd�ach pojawi�y si� figurki �o�nierzy, kt�rzy wychodzili z kabiny i ze�lizgiwali si� po szerokich p�atach. Niebo zaja�nia�o setkami bia�ych spadochron�w. Wavell patrzy� na to widowisko jak urzeczony. Nigdy dotychczas nie widzia� tak masowego wykorzystania wojsk powietrznodesantowych. S�ysza� o pr�bach u�ycia podobnych oddzia��w w Niemczech, ale nie przypuszcza�, �e mo�na przeprowadzi� desant na tak� skal�. �o�nierze, kt�rzy wyl�dowali, po rozpakowaniu pojemnik�w i wydobyciu broni kierowali si� w stron� rozleg�ej ��ki. Wprawa, z jak� formowali ugrupowanie bojowe, szybko�� ruch�w i pewno�� wskazywa�y, �e oddzia�y by�y dobrze wy�wiczone i zgrane. Zanim �o�nierze dotarli do ��ki, zacz�y l�dowa� tam du�e samoloty transportowe. Gdy tylko odko�owa�y na bok prowizorycznie zaznaczonego pasa startowego, w dole kad�ub�w otwierano drzwi, z kt�rych wyje�d�a�y niewielkie tankietki, samochody opancerzone i dzia�a. Na oczach zaskoczonych obserwator�w zaczyna�y formowa� si� oddzia�y dysponuj�ce artyleri� i broni� pancern�. Stanowi�y si�� zdoln� skruszy� obron� wroga, kt�ry nie m�g� w tak kr�tkim czasie przygotowa� si� do odparcia niespodziewanego uderzenia.
- Gdybym nie zobaczy� na w�asne oczy, nigdy bym w to nie uwierzy� - powiedzia� Wavell.
Szokowa�a go sprawno�� �o�nierzy i wielko�� si� u�ytych w tej operacji. Jako brytyjski sztabowiec, doskonale rozumia�, jakim zagro�eniem dla innych pa�stw mo�e by� armia dysponuj�ca licznymi i dobrze przygotowanymi oddzia�ami powietrznodestantowymi. Ich liczebno�� wynosi�a w 1935 r. prawdopodobnie sto pi��dziesi�t tysi�cy �o�nierzy i wci�� wzrasta�a.
Raport genera�a Wavella z kijowskich �wicze�, sporz�dzony natychmiast po powrocie genera�a do Londynu, nie wywar� jednak na nikim wra�enia. Minister wojny, lord Halifax, przeczyta� go uwa�nie, ale nie potrafi� sobie wyobrazi� setek spadochroniarzy wyskakuj�cych z samolot�w. Nie uwa�a�, �eby British Army potrzebowa�a kiedykolwiek ucieka� si� do pomocy desantu zrzucanego daleko za liniami wroga. Uzna�, �e sir Archibald Wavell, pisz�c raport z udzia�u w kijowskich manewrach, da� si� ponie�� romantyce rosyjskich step�w. O wiele bardziej interesuj�ce dla ministra by�y informacje, kt�re Wavell przywi�z� z Moskwy na temat dzia�alno�ci marsza�ka Tuchaczewskiego. Rz�d brytyjski bacznie obserwowa� dzia�ania wicekomisarza do spraw wojskowych i morskich. Wed�ug ocen ambasady brytyjskiej w Moskwie, by� on przeciwnikiem sojuszu Zwi�zku Radzieckiego z Niemcami. �r�de� tej niech�ci dopatrywano si� w prze�yciach marsza�ka z czas�w wojny �wiatowej - walka i d�ugi pobyt w niemieckiej niewoli musia�y pozostawi� g��bokie �lady w psychice Tuchaczewskiego. Halifax nie spodziewa� si�, �e wkr�tce b�dzie m�g� pozna� marsza�ka osobi�cie.
20 stycznia 1936 r. zmar� kr�l Jerzy V. Kilka dni p�niej na biurku lorda Halifaxa zadzwoni� telefon maj�cy bezpo�rednie po��czenie z siedzib� rz�du na Downing Street.
- Lordzie, pan premier rad by pana widzie� pojutrze o 4.00 - m�wi� asystent premiera Baldwina. - Sprawa dotyczy delegacji, kt�re wezm� udzia� w pogrzebie kr�la. Pan premier oczekuje informacji na temat cz�onk�w delegacji rosyjskiej. Ich list� przeka�emy panu bezzw�ocznie...
- Prosz� zawiadomi� pana premiera, �e b�d� punktualnie.
Gdy przyszed�, zaproszono go do niewielkiego salonu na pierwszym pi�trze, gdzie w bardzo niewygodnym fotelu siedzia� ju� szef wywiadu, admira� Hugh Sinclair.
- Premier sp�ni si� zapewne - powiedzia� na powitanie. - Ciekawe, jaki poda pow�d?
- Jestem przekonany, �e powodem s� k�opoty z komunizuj�cymi zwi�zkami zawodowymi w kilku stoczniach - u�miechn�� si� Halifax.
- My�l�, �e raczej nudny przedstawiciel jakiego� rz�du. Stawiam na to gwine� - odpowiedzia� Sinclair.
- Przyjmuj�. - Halifax roz�o�y� papiery na niskim stoliku. - Przyzna pan, �e Rosjanie przysy�aj� delegacj� o ciekawym sk�adzie. - Zmieni� temat. Chcia� si� zorientowa�, co Sinclair ma do powiedzenia na temat, kt�ry mia� by� przedmiotem rozmowy z premierem.
- W pewnym sensie - mrukn�� Sinclair.
Nie lubi� dyskusji o sprawach radzieckich. Zwi�zek Radziecki pod rz�dami Stalina sta� si� bia�� plam� na mapach brytyjskiego wywiadu. W pierwszym okresie industrializacji, gdy Rosjanie musieli korzysta� z pomocy zachodnich fachowc�w, mo�na by�o przemyca� agent�w lub te� uzyskiwa� liczne informacje od angielskich specjalist�w, zatrudnianych na radzieckich budowach. W po�owie lat trzydziestych jednak werbowanie agent�w sta�o si� niewykonalne. W Zwi�zku Radzieckim przesta� funkcjonowa� podstawowy impuls sk�aniaj�cy ludzi do zajmowania si� szpiegostwem: nikt tam nie potrzebowa� funt�w ani dolar�w, kt�re w tym kraju nie mia�y �adnej warto�ci, nie mo�na by�o bowiem za nie nic kupi�. Wyp�acanie szpiegom rubli te� mija�o si� z celem, gdy� cz�owiek wydaj�cy nieco ponad norm� zosta�by natychmiast zadenuncjowany przez sprzedawc� w sklepie, s�siada lub w�cibskiego dzia�acza komitetu domowego. Odk�adanie szpiegowskich zarobk�w w banku na zachodzie te� nie n�ci�o obywateli ZSRR, gdy� bardzo niewielu mog�o liczy� na otrzymanie paszportu. W tej sytuacji Secret Intelligence Service koncentrowa� si� na penetrowaniu �rodowiska rosyjskich emigrant�w w Pary�u, Berlinie i Londynie.
- No, to jeste�my w komplecie - powiedzia� Baldwin, wchodz�c do salonu razem z ministrem spraw zagranicznych, Anthonym Edenem. - Wybaczcie drobne sp�nienie, ale nowy pose� rumu�ski chcia� koniecznie wywrze� jak najlepsze wra�enie, co niestety zaj�o mu troch� wi�cej czasu, ni� przewidywali�my.
Halifax skin�� g�ow� w stron� Sinclaira, co mia�o oznacza�, �e po zako�czeniu narady wyp�aci przegran� gwine�.
- Prosz� pan�w - Baldwin rozpocz�� spotkanie wyra�nie zm�czony po dniu pracy - 25 stycznia przybywaj� delegacje, kt�re wezm� udzia� w pogrzebie kr�la. S�dz�, �e najbardziej interesuj�ca dla nas jest delegacja rosyjska, kt�rej przewodniczy minister... czy jak oni nazywaj�... komisarz ludowy spraw zagranicznych, Maksim Litwin�w. Nie b�d� si� modli� na pogrzebie kr�la, ale zapewne licz� na seri� formalnych i nieformalnych spotka�, aby okre�li� swoj� polityk� w nowych warunkach kszta�tuj�cych si� na kontynencie. Zaprosi�em pan�w, aby pozna� wasze opinie na ten temat. Pana zdanie ministrze? - Baldwin zwr�ci� si� do Anthony�ego Edena.
- Bez w�tpienia Stalin nie ma zamiaru zmienia� dotychczasowej polityki, w kt�rej priorytet maj� Niemcy. Poniewa� jednak jest to mi�o�� bez wzajemno�ci, Stalin podejmuje flirty z pa�stwami demokratycznymi, staraj�c si� wywo�a� zazdro�� Hitlera i w ten spos�b sk�oni� go do wsp�pracy z Rosj�. Liczy si� z tym, �e Hitler odrzuci jego zabiegi, a w�wczas Stalin zmierza� b�dzie do po��czenia si� z nami...
- Nie mo�na mu odm�wi� zr�czno�ci - powiedzia� Baldwin.
- Sk�ad radzieckiej delegacji wskazuje na du�� elastyczno��. Bez w�tpienia dwaj najciekawsi ludzie to Litwin�w oraz marsza�ek Tuchaczewski. Pierwszy uwa�any jest za zwolennika sojuszu z pa�stwami demokracji, drugi - za przeciwnika Niemiec.
- Jakie jest pana zdanie, lordzie? - Baldwin zwr�ci� si� do Halifaxa.
- Wed�ug powszechnej oceny, Tuchaczewski nie lubi Niemc�w, aczkolwiek wiele wskazuje na to, �e �ywi podziw dla ich dokona� i mo�e �atwo pozby� si� uprzedze�, je�eli Niemcy zdecyduj� si� o�ywi� wsp�prac� z Rosjanami, kt�r� prowadzili w okresie rapalle�skim. Obecnie jednak nie mamy �adnych informacji o bezpo�redniej wsp�pracy wojskowej Wehrmachtu i Armii Czerwonej.
- Na podstawie publicznych wyst�pie� Tuchaczewskiego mo�na uzna�, �e jest on nieprzejednanym wrogiem Niemiec. Uwa�a, �e mi�dzy obydwoma pa�stwami wybuchnie wojna. - Admira� Sinclair doszed� do wniosku, �e najwy�szy czas w��czy� si� do rozmowy. - M�wi� o jego artykule opublikowanym 31 marca ubieg�ego roku przez gazet� �Prawda�, kt�ra ma szczeg�lne znaczenie w Rosji, b�d�c jakby oficjaln� wyk�adni� stanowiska w�adz, w tym wypadku wojskowych. Tuchaczewski pisa� otwarcie o planach Niemiec zmierzaj�cych do wywo�ania wojny ze Zwi�zkiem Radzieckim.
- Rozmawia�em ze Stalinem w czasie mojego ostatniego pobytu w Moskwie - wtr�ci� minister Eden. - Powiedzia� mi, �e Tuchaczewski konferowa� z Goringiem na temat wsp�lnego planu agresji na Francj�. To by�o wprost szokuj�ce. S�dz�, �e Stalin stara� si� zawrze� w tej nieprawdopodobnej wprost informacji przestrog� dla nas i jednocze�nie chcia� zdyskredytowa� Tuchaczewskiego.
- Czy oznacza to, �e Tuchaczewski przekracza wyznaczone mu przez Stalina kompetencje? - Baldwin utwierdza� si� w mniemaniu, �e rozwi�zanie rosyjskiej �amig��wki jest niezwykle trudne.
- Tuchaczewski musi dzia�a� na polecenie Stalina lub co najmniej za jego przyzwoleniem. By� mo�e jednak czasami jest nadgorliwy. Ostatnio np. publicznie oskar�y� Niemc�w, �e zmierzaj� do wywo�ania wojny. Musz� zwr�ci� uwag� pana premiera na szczeg�lny fakt... - Halifax na chwil� przerwa�, aby wzmocni� wymow� dalszych s��w: - Tuchaczewski zdaje sobie spraw�, �e w razie wojny z Niemcami Armia Czerwona nie sprosta Wehrmachtowi. Dlatego uzna�, �e Rosjanie maj� dwie drogi: albo zawrze� �cis�y sojusz z Hitlerem, albo szuka� na Zachodzie silnych sojusznik�w, z kt�rymi mogliby utworzy� antyhitlerowski blok. Przypuszczam, �e w czasie najbli�szej wizyty rosyjskiej delegacji b�dziemy �wiadkami pr�by wytyczania tej drugiej drogi.
- Zapewne w tym samym czasie inna ekipa rosyjska w Berlinie wytycza� b�dzie pierwsz� drog�. - Sinclair wydoby� z teczki plik papier�w. - Mam tu do�� dok�adny raport na temat posuni�� dyplomacji sowieckiej w Berlinie. Wynika z niego jednoznacznie, �e Stalin, wysy�aj�c do Berlina genera��w znanych z proniemieckich sympatii, takich jak Uborewicz i Jegorow, stara si� usilnie nawi�za� jak najbli�sze kontakty z Hitlerem. Spostrze�enia pan�w s� niew�tpliwie ca�kowicie uzasadnione, ja jednak na podstawie informacji z Berlina musz� stwierdzi�, �e podstawowym celem dyplomacji radzieckiej jest zawarcie sojuszu z Niemcami, a wszystkie inne dzia�ania, jak kontakty z nami czy Francj�, nie maj� dla nich wi�kszego znaczenia.
- Jak Niemcy oceniaj� Tuchaczewskiego? - zapyta� Baldwin, kt�ry dok�adnie notowa� s�owa Sinclaira.
- Wiemy z ca�� pewno�ci�, �e s� doskonale zorientowani w dzia�alno�ci Tuchaczewskiego i zaniepokojeni faktem, i� w najwy�szych w�adzach wojskowych Rosji jest cz�owiek otwarcie wyst�puj�cy przeciwko nim. - Sinclair spojrza� na le��ce przed nim papiery zawieraj�ce bardzo szczeg�owe analizy, przygotowane przez szefa siatki wywiadowczej w Berlinie, pu�kownika Christiego. - Mo�emy uzna�, �e zrobi� wszystko, aby... - zawaha� si� szukaj�c odpowiedniego s�owa - ...aby zaszkodzi� Tuchaczewskiemu.
Sinclair mia� doskona�e informacje. Niemcy byli zdecydowani zniszczy� Tuchaczewskiego za wszelk� cen�. By�a jednak sprawa, o kt�rej nie wiedzia� ani Sinclair, ani szef niemieckiej s�u�by bezpiecze�stwa, Reinhard Heydrich. Tuchaczewskiego chcia� zniszczy� r�wnie� Stalin i jego organizacja - NKWD...
Oszu�ci i oszukani
Szef Sicherheitsdienstu, Reinhard Heydrich, podni�s� s�uchawk� telefonu.
- Niech przyjdzie do mnie Behrends - powiedzia� do sekretarki.
- Standartenfuhrer ju� czeka...
- To niech wejdzie.
Zameldowa� si� Hermann Behrends, szef Sekcji Wschodniej SD, specjalista od spraw radzieckich. Heydrich wskaza� r�k� krzes�o przed biurkiem.
- Zdecydowa�em si� spotka� z tym rosyjskim genera�em. Niech wi�c pan przedstawi mi wszystko, co o nim wiemy.
Behrends roz�o�y� na kolanach papierow� teczk�, na kt�rej brzegu widnia�y du�e, czarne litery �Geheim�.
- Niko�aj Skoblin zrobi� szybk� karier� w Armii Ochotniczej Korni�owa, gdzie wst�pi� w 1917 r. W ci�gu kilku miesi�cy awansowa� ze stopnia sztabskapitana do genera�a majora. Od 1921 r. na emigracji. Od 1930 r. w Pary�u; w tym samym roku wst�pi� do emigracyjnej organizacji Rosyjski Powszechny Zwi�zek Wojskowy (ROWS), gdzie pe�ni� funkcj� szefa s�u�by informacyjnej. Utrzymuje �cis�e kontakty z rosyjskimi emigrantami w Berlinie. Na prze�omie 1935 i 1936 r. nawi�za� kontakt z nami. G��wnym powodem by�y zapewne antykomunizm i oczywi�cie pieni�dze. Wszystkie informacje, kt�re nam przekaza�, okaza�y si� prawdziwe. Prawdopodobnie wsp�pracuje r�wnie� z rosyjskimi s�u�bami specjalnymi. Uwa�am, �e jest agentem rosyjskiego wywiadu wojskowego. To najwa�niejsze informacje - zako�czy� Behrends, k�ad�c przed Heydrichem zdj�cie przedstawiaj�ce szczup�ego m�czyzn� z sumiastymi w�sami.
Heydrich u�miechn�� si�.
- Nie s�dz�, �ebym mia� k�opoty z rozpoznaniem tego Skoblina, chyba �e zgoli w�sy. Gdzie zorganizowa� pan spotkanie?
- Hotel �Ambasador�, pok�j 12, drugie pi�tro. Recepcjonista jest nasz, wi�c nie b�dzie zadawa� pyta�.
- Dzi�kuj�, s�dz�, �e ta sprawa mo�e mie� dla nas kapitalne znaczenie.
Behrends wyszed� z gabinetu, a Heydrich skierowa� si� do niewielkiego pokoju obok, gdzie zrzuci� mundur. Za�o�y� ganitur, ciemn�, gabardynow� jesionk�, a na g�ow� wcisn�� kapelusz. Nie lubi� cywilnego ubrania, ale w mundurze SD nie m�g� spotyka� si� z agentem. Wyszed� z gabinetu i skr�ci� w stron� tylnego wyj�cia. Nie chcia�, aby widziano, jak wsiada do samochodu na Prinz Albrecht Strasse, gdzie mie�ci�a si� siedziba SD. Samoch�d czeka� wi�c na niego na podw�rzu z ty�u budynku.
- Jed� do hotelu �Ambasador� - powiedzia� do kierowcy. Nie musia� podawa� adresu, gdy� hotel ten by� do�� cz�sto wykorzystywany przez S�u�b� Bezpiecze�stwa, podobnie jak prywatne mieszkania w r�nych dzielnicach Berlina. Decyduj�c si� na spotkanie ze Skoblinem, Heydrich rozwa�a�, czy nie zaproponowa� jakiego� mieszkania, ale nie chcia� dekonspirowa� tych miejsc przed rosyjskim agentem. Informacja, kt�r� Skoblin przekaza� z Pary�a, by�a elektryzuj�ca: �Spisek wojska przeciwko Stalinowi. Na czele spisku stoi marsza�ek Tuchaczewski�. Heydrich uzna�, �e trafia mu si� okazja do niezwyk�ej rozgrywki. Bez wzgl�du na to, kto i jak zamierza� obali� Stalina, sama informacja mog�a mie� ogromne znaczenie dla polityki Niemiec.
Heydrich nie m�g� pozwoli� na wypuszczenie z r�k sprawy, kt�ra mog�a przes�dzi� o jego karierze i rozwoju organizacji, kierowanej przez niego. Je�eli Skoblin m�wi� prawd�, to nale�a�o w��czy� si� w gr� i pom�c w obaleniu Stalina. Sicherheitsdienst by�a jednak za s�aba, aby zadaniu takiemu podo�a�. Prawdopodobnie �adna tajna s�u�ba �wiata nie zdo�a�aby pom�c spiskowcom, gdy� granice Zwi�zku Radzieckiego by�y szczelnie zamkni�te. Ale mo�na by�o przecie� poinformowa� Stalina, a w�wczas on sam wyko�czy�by Tuchaczewskiego i innych buntownik�w, kt�rymi byli zapewne ludzie z najbli�szego otoczenia marsza�ka, a wi�c trzon dow�dczy Armii Czerwonej. Ich usuni�cie za� by�oby dotkliwym ciosem dla radzieckiej obrony.
Samoch�d zatrzyma� si� przy K�lnstrasse.
- Nie przyje�d�aj po mnie - powiedzia� do kierowcy. Postawi� ko�nierz p�aszcza, nie wiadomo, czy po to, by ochroni� twarz przed silnym wiatrem, czy te� zas�oni� j� przed wzrokiem przechodni�w. Przebieg� na drug� stron� ulicy i skierowa� si� do hotelu. Min�� szybko recepcj� i wbieg� na szerokie, wy�o�one dywanem schody. Recepcjonista podni�s� si�, ale poznawszy go, wr�ci� do polerowania mosi�nych ozd�b nad kontuarem. Heydrich dotar� na drugie pi�tro, odszuka� pok�j nr 12, zastuka� do drzwi i, nie czekaj�c na zaproszenie, nacisn�� klamk�.
Na ��ku le�a� m�czyzna, kt�ry na widok przybysza zerwa� si�, podszed� do krzes�a, zdj�� z por�czy marynark� i na�o�y� j�.
- Jak si� pan czuje w Berlinie, generale Skoblin? - Heydrich wyci�gn�� r�k�.
- Dzi�kuj�, lubi� to miasto i zawsze si� ciesz�, gdy mog� tu przyjecha� - niewprawn� niemczyzn� powiedzia� Skoblin.
- W tym pokoju mo�emy rozmawia� zupe�nie spokojnie. - Heydrich zdj�� p�aszcz i usiad� przy stole. - Wiadomo�� z Pary�a by�a dla nas bardzo interesuj�ca. Prosz� o bli�sze szczeg�y.
Skoblin zawaha� si