1911

Szczegóły
Tytuł 1911
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1911 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1911 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1911 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Dama kier" autor: Maria Ewa Letki Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1990 T�oczono w nak�adzie 20 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. III_B�1 Ca�o�� nak�adu 100 egz. Przedruk z wydawnictwa "Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1988 Pisa� J. Podstawka Korekty dokonali St. Makowski K. Kopi�ska Maria Ewa Letki jest autork� wielu powie�ci i opowiada� dla dzieci (m.in. "Jutro zn�w p�jd� w �wiat", "Wakacje z Cynamonem", "��d� Wiking�w"), a tak�e s�uchowisk i adaptacji radiowych. "Dama Kier", wsp�czesna powie�� obyczajowa, adresowana do czytelnik�w trzynasto_, czternastoletnich, ciep�o i z humorem opowiada o wielopokoleniowej i wielodzietnej szcz�liwej rodzinie z niewielkiego miasteczka. Kr�luj� w niej kobiety, a g�ow� domu jest babcia, osoba w�adcza i stanowcza, kt�ra niezachwianie wierzy w to, co m�wi� karty i sny. Wszystkie te sprawy Autorka traktuje z dystansem, troch� kpi�co, troch� ironicznie. Pod koniec stycznia, jak w prawie ka�dy ostatni pi�tek miesi�ca, rodzina Pieczarkowsko_Sowi�ska zaspa�a. O godzinie dziewi�tej rano do wielkiej kuchni wpad�a pani Alina Sowi�ska, a za ni� jej m��, Jan Sowi�ski. Oboje byli rozczochrani, zdenerwowani i mimo p�nej godziny zaspani. W kuchni zastali st� nakryty na siedem os�b i siedz�c� w wyplatanym fotelu babci� Pieczarkowsk�, matk� pani Aliny. - Chyba nie warto ju� si� dzi� wybiera� do pracy! - powiedzia�a ostro�nie babcia Pieczarkowska. - Brr, ale zimno! - zatrz�s�a si� tak przekonywaj�co, �e c�rka i zi�� poczuli na plecach lodowaty dreszcz. Starsza pani obserwowa�a, jak biegaj� po kuchni, pr�buj� co� w biegu zje��, potr�caj� si�, m�wi� "przepraszam" i biegaj� dalej. Wszystkie te ruchy uwa�a�a za bezsensowne. Jej zdaniem powinni usi��� przy stole jak ludzie, zje�� �niadanie i dopiero potem zastanowi� si� "i�� do pracy czy nie". Babcia Pieczarkowska uwa�a�a, �e je�eli raz w miesi�cu nie p�jd� do pracy, to nic si� nie stanie, nikt na tym nie ucierpi. - Co te� mama - obruszy�a si� pani Alina. - Musieliby�my potem odpracowywa� i nie rozumiem, dlaczego raz na jaki� czas pr�buje nas mama przekona�, �eby zosta� w domu. - To jest do�� dziwne, Alinko - zastanowi� si� pan Sowi�ski usi�uj�c wystudzi� herbat�. - W zesz�ym miesi�cu te� zaspali�my w pi�tek. W ostatni pi�tek miesi�ca. Zawsze nam si� to przytrafia w pi�tek. I zawsze wtedy zastajemy tak pi�knie nakryty st�. - Nie widz� w tym nic dziwnego - pani Alina zbiera�a do torebki drobiazgi. - Pod koniec tygodnia cz�owiek jest najbardziej zm�czony i dlatego mo�e nie us�ysze� budzika. Pospiesz si�. - Budzik nie dzwoni� - oznajmi� pan Sowi�ski. - Nie dzwoni�, bo kto� go w nocy wy��czy�. Kiedy k�ad�em si� spa�, by� nakr�cony. Spojrza� na babci� Pieczarkowsk� usi�uj�c co� wyczyta� z jej twarzy, ale jedyne, czego si� dowiedzia�, to: - Pewnie sam go w nocy wy��czy�e�. Twoja �wiadomo�� m�wi ci o codziennym obowi�zku chodzenia do pracy, a pod�wiadomo�� podpowiada co� zupe�nie innego. Ten ambiwalentny stosunek cz�owieka do pracy... - Na pewno nie wy��cza�em budzika - zdecydowanie przerwa� pan Sowi�ski. - ...jest stary jak �wiat - doko�czy�a nie zbita z tropu pani Pieczarkowska. Zi�� zastanowi� si�, sk�d ta kobieta, ubrana w aksamitny szlafrok, w kt�rym wygl�da dostojnie jak kardyna�, wie, �e on tak bardzo nie lubi swojej pracy. Sk�d wie, je�eli on nigdy nie narzeka na prac�, wprost przeciwnie, chwali wszystko, ile mo�e, i bez przerwy powtarza "Nie ma to jak przemys� mleczarski. We�my na przyk�ad szklank� zwyk�ego mleka..." Nie zd��y� rozpracowa� tematu, bo z przedpokoju �ona zawo�a�a: - Pospiesz si�! Oboje wybiegli na mr�z, a babcia Pieczarkowska siedzia�a za sto�em i nas�uchiwa�a. Na g�rze panowa�a ciep�a cisza domowego poranka. Oznacza�o to, �e wszystkie wnucz�ta jeszcze �pi�, a o odpowiedniej porze zjawi� si� w kuchni, �eby zje�� ze swoj� babci� �niadanie. - Budzi� ich nie b�d�, bo nim cz�owiek obudzi czworo dzieci, nim je nam�wi, �eby wsta�y, nim te dzieci zjedz� �niadanie, nim pozbieraj� ksi��ki, b�dzie po�udnie - mrucza�a do siebie. - Niech raz w miesi�cu posiedz� z babci�. - Z szuflady sto�u wyj�a karty i roz�o�y�a je na obrusie. D�ugo si� w nie wpatrywa�a, ogl�da�a od strony lewej do prawej, od prawej do lewej, liczy�a, por�wnywa�a i w ko�cu dowiedzia�a si�, �e w�a�nie od asa kier, oznaczaj�cego dom, odwracaj� si� dama pik i kr�l pik. Oboje kieruj� si� w stron� domu urz�dowego i ju� wkr�tce tam dotr�. Obok kr�la pik czerni�o si� troch� poodwracanych do g�ry nogami trefli. Oznacza�o to, �e kr�l pik b�dzie mia� jakie� drobne k�opoty urz�dowe. T�umacz�c na zwyk�y j�zyk, babcia Pieczarkowska wiedzia�a ju�, �e jej ciemnow�osy zi�� - Kr�l Pik - b�dzie musia� usprawiedliwia� si� ze sp�nienia, wiedzia�a, �e nie lubi swojej pracy i dzi� zn�w my�li o niej z niech�ci�. Schowa�a karty i wyci�gn�a koszyk z rob�tk�. Robi�a na drutach sweter dla najstarszej wnuczki. Spogl�da�a z dum� na od�wi�tnie nakryty st�, bo w ostatni pi�tek miesi�ca ju� od rana tak nakrywa�a, jakby mieli przyj�� go�cie. Oko�o godziny jedenastej zacz�y si� schodzi� wnuki. Wszystkie zaspane, poziewaj�ce i rozczochrane. Babcia Pieczarkowska od�o�y�a rob�tk� i przygl�da�a si� im z u�miechem szcz�cia. Najpierw wbieg�a sze�cioletnia Kasia. Nocn� koszulk� mia�a troch� przekr�con� i pozawijan�, ale kiedy tylko zobaczy�a babci� i �niadanie, poprawi�a koszul� i u�miechn�a si� ca�kiem rozbudzona. - Dzie� dobry, babciu! - zawo�a�a. - Czy jest co� dla mnie do zrobienia? - Mo�esz u�o�y� �y�eczki do jajek - powiedzia�a starsza pani u�miechaj�c si� z rozczuleniem. "Moja nieodrodna wnuczka. Podobna do mnie. B�dzie z niej dobra gospodyni. Ledwie si�, biedactwo, obudzi�o, a ju� pyta, czy jest co� do zrobienia". Za Kasi� wsun�a si� jedenastoletnia Ma�gosia. Chuda buzia pod stercz�cymi w�osami wygl�da�a ponuro. Oczy patrzy�y chmurnie. Ma�gosia jednakowo wita�a ka�dy dzie� - z niezadowoleniem i niech�ci�. Rozczmuchiwa�a si� dopiero po kilku godzinach. Ca�a osoba Ma�gosi spowita by�a w delikatne koronki przyozdobione g�sto szyde�kowymi kwiatkami. Na widok babci zmieni�a troch� wyraz twarzy, przyklepa�a w�osy, wyg�adzi�a zmi�te koronki i powiedzia�a: - Temu z naprzeciwka nale�a�oby pysk obi�. I na ni� babcia spogl�da�a ze wzruszeniem. "Moja nieodrodna wnuczka. Pami�tliwa i sprawiedliwa jak ja. Nie zapomina doznanych krzywd, ale te� nie zaczyna pierwsza". Pani Pieczarkowska pami�ta�a, �e poprzedniego dnia ten z naprzeciwka naplu� Ma�gosi na buty. Dziewczynka nie zareagowa�a, ale kiedy wr�ci�a do domu, jej chuda buzia by�a jeszcze chudsza ze z�o�ci. - Babciu - szepn�a teraz podchodz�c do fotela. - �ni�o mi si�, �e si� na nim zem�ci�am. Opowiem ci po �niadaniu. I zemszcz� si� jeszcze dzi�. - Dzi� tego nie zrobisz, bo dzi� jest ostatni pi�tek miesi�ca - rzek�a babcia stanowczo. Ma�gosia przygryz�a doln� warg�. Wola�aby dzi�, poniewa� uwa�a�a, �e zemsty nie nale�y odk�ada�. Od�o�ona zemsta wietrzeje, ale skoro jest ostatni pi�tek miesi�ca, to rzeczywi�cie nie mo�na. Ma�gosia nie zastanawia�a si� nigdy, dlaczego w jej domu pi�tek jest uwa�any za jaki� nadzwyczajny dzie�. Po prostu przyjmowa�a to jako fakt. Stan�a wi�c z boku i zacz�a szczotkowa� w�osy, �eby wreszcie nabra�y mi�kko�ci. Pi��dziesi�t poci�gni�� do ty�u, pi��dziesi�t do przodu. Po Ma�gosi wcz�apa�a Marysia, najstarsze dziecko pani Aliny i pana Jana Sowi�skiego, dziewczynka czternastoletnia, z du�ym, jak na jej wiek, biustem i d�ug�, jak na cz�owieka, szyj�. Dzi�ki za d�ugiej szyi, bardzo jasnym w�osom, zbyt jasnym brwiom, dziewczynka otrzyma�a przydomek Bia�a G�. Wszystko w niej by�o jasne, jednokolorowe. Kiedy m�wi�a, przechyla�a g�ow� na bok i spogl�da�a na rozm�wc� jednym albo drugim okiem. Na widok Marysi babcia Pieczarkowska a� sapn�a, bo zachwyt �cisn�� j� za gard�o. "Tak wygl�da budz�ca si� wiosna. �agodna i tkliwa jak ja. I postur� ma moj�". Babcia Pieczarkowska wyprostowa�a si� w wyplatanym fotelu. "Moja nieodrodna wnuczka. Wszystkie moje nieodrodne wnuczki". Poranny przegl�d wnuk�w nie zako�czy� si� na Marysi. Na samym ko�cu zjawi� si� w kuchni Tomek, drobny, dziesi�cioletni ch�opiec. Nie lubi� tych porannych ceremonii, nie lubi� pi�tk�w, sob�t, niedziel. Nie lubi� tych wszystkich dni, kt�re sp�dza� pod okiem krytycznie do niego nastawionej babci. - Tomasz! - us�ysza�. - Ob�d� si� wreszcie! - Obudzi�em si� - odrzek� Tomek szeroko otwieraj�c oczy. - Masz tak� wygniecion� pi�am� - parskn�a babcia. - Babciu, przecie� on spa� - Kasia stan�a w obronie brata. - Przecie� jak si� �pi, to ubranie si� gniecie. Tomek popatrzy� na swoj� pi�am�. Nie by�a bardziej wygnieciona ni� nocne koszule jego si�str. - Ja mu j� wyprasuj� po �niadanku! - zawo�a�a Kasia. - Wezm� �elazko i raz_dwa wyprasuj� mu pi�amk�! - A on j� zn�w wygniecie - wtr�ci�a ponuro Ma�gosia. - Bo nasz Tomek jest gnieciuch. Babcia zby�a milczeniem uwag� Ma�gosi. Przygl�da�a si� Tomkowi my�l�c: "Nieodrodny syn swego taty". - No, dzieci, do �azienki - wyda�a polecenie. - Szybko, bo �niadanie czeka. - Babciu - zapyta� Tomek. - Dlaczego zn�w zaspali�my? - Pewnie byli�cie bardzo zm�czeni - odpowiedzia�a. - Poza tym... poza tym... nie najlepiej czuli�cie si� w nocy. Ty, na przyk�ad, bardzo ci�ko oddycha�e� i dobrze ci zrobi, je�eli posiedzisz troch� w domu. Tomek chcia� zapyta�, sk�d babcia wie, �e on ci�ko oddycha�, skoro jej pok�j znajduje si� w drugiej cz�ci domu, ale babcia uprzedzi�a pytanie. - Babcia wszystko wie. No, a teraz do �azienki. Twoje siostry ju� wysz�y. Tomek d�ugo siedzia� w �azience. Hartowa� si� polewaj�c to zimn�, to gor�c� wod�. Tar� cia�o ostr� szczotk�. Chcia� by� silny, szorstki i dynamiczny. Wreszcie wyszed� z �azienki. Czu�, �e krew w nim szybciej kr��y, i mia� wra�enie, jakby wskutek zabieg�w przyby�o mu troch� energii, ale nie wiedzia�, co z ni� zrobi�. Tak zreszt� by�o codziennie. Wyparowywa�a gdzie� w trakcie �niadania. Z kuchni dolatywa�y g�osy si�str i �agodne pomruki babci. Dziewczynki opowiada�y swoje sny, a ona je t�umaczy�a. - �ni�o mi si�, babuniu, �e sta�am przed zwalonym domem - szczebiota�a Kasia. - By� olbrzymi, wszystko mia� po�amane, poro�ni�te nieporz�dnym zielskiem... - To znaczy, moje dziecko, �e pokonasz jakie� przeszkody - odrzek�a babcia. - Pokonasz co�, czego dot�d pokona� nie mog�a�. Tomek by� pewien, �e Kasia co� pokona, bo w jego domu wiara w sny by�a tak silna, �e mog�a zwyci�y� wszystko. - A mnie �ni�a si� g�sienica - powiedzia�a Ma�gosia. - Wielka, w�ochata jak ko�nierz z wiewi�rki. By�a ruda, z�ota, mieni�a si� i porusza�a... Ma�gosia potrafi�a opowiada� tak plastycznie, �e Tomek wbrew silnemu postanowieniu zlekcewa�enia wszystkich opowie�ci o snach, zas�ucha� si�. - ...i ta g�sienica siedzia�a mi na d�oni. D�o� mia�am zwyczajn�, ale g�sienica by�a wielgachna jak ko�nierz z lisa... - Za chwil� powiesz, �e jak z lwa - przerwa�a Kasia. - Je�eli cz�owiekowi �ni si� g�sienica, to znaczy, �e zdemaskuje fa�szywego przyjaciela - wyt�umaczy�a babcia. "Ciekawe, kogo zdemaskuje - zastanowi� si� Tomek. - B�dzie tak d�ugo demaskowa�a, demaskowa�a, a� jej si� to uda. Ten sen by�by dobry dla detektywa" - za�mia� si� w duchu. Potem nast�pi�a chwila przerwy. Przyczajony za drzwiami Tomek domy�li� si�, �e Marysia stara si� najpierw przypomnie� sobie sen. - A mnie si� �ni�a �wieca - us�ysza�. Zn�w d�u�sza przerwa. - Czy aby nie migaj�ca? - Nie, babciu. Ona kopci�a. - Marysia westchn�a. - Kopci�a okropnie. A� mnie oczy szczypa�y. - Niedobry sen - babcia okaza�a zdenerwowanie. - Bo widzisz, dziecko, gdyby� �ni�a �wiec� pal�c� si� jasno, oznacza�oby, �e otrzymasz zaproszenie na biesiad�. - Ale jej si� �ni�a kopc�ca - Ma�gosia wyra�nie wyartyku�owa�a s�owo "kopc�ca". - Czy to mo�e co� z�ego, babuniu? - To znaczy... To znaczy, �e Marysia b�dzie si� musia�a zni�y� do roli pochlebcy. Zapad�a cisza. Tomek przykry� d�oni� usta, �eby zgromadzone w kuchni kobiety nie us�ysza�y chichotu. - Babciu - g�os najstarszej siostry dr�a� z niepokoju. - A co by oznacza�a �wieca migaj�ca? - To oznacza�oby pogrzeb - odrzek�a babcia. - Ale ona nie migota�a? - Nie! Nie! - wykrzykn�a Marysia. - Oczywi�cie, �e nie! Teraz ju� nie jestem nawet pewna, czy kopci�a. Wydaje mi si�, �e chwilami jakby jasno �wieci�a. - Chcia�oby si�, chcia�o - Tomek przez szpar� w drzwiach zobaczy�, �e �rednia siostra zaciera r�ce. - Nic z tego, Marysiu. B�dziesz si� zni�a�a. Mia� ju� wej�� do kuchni, ale w�a�nie Kasia zapyta�a o sen babciu. Wszyscy dowiedzieli si�, �e babci �ni�a si� w�ska �cie�ka, co znaczy�o, �e dozna zaczepek. - Ale jestem do tego przyzwyczajona - rzek�a - i dam sobie rad�. A gdzie to nasz Tomek? Wszed� z niedba�ym wyrazem twarzy. Usiad� na swoim miejscu, przysi�gaj�c, �e nie da si� wci�gn�� w opowie�ci o �nie. Na szcz�cie go nie pami�ta�. Mia� tylko niejasne wra�enie, �e sen by� niepokoj�cy. - Nic mi si� nie �ni�o - powiedzia� do przygl�daj�cych mu si� z zaciekawieniem si�str. - Nieciekawym nic si� nie �ni - skomentowa�a Ma�gosia. Skrzypn�y drzwi i do kuchni w�lizn�a si� Mniamnia. Jej imi� bra�o si� st�d, �e suka opr�cz zwyk�ych d�wi�k�w, jakie wydaj� psy, potrafi�a powiedzie� "mniam". Mniamnia zajrza�a do miski, a widz�c, �e jest pusta, wzi�a j� w z�by i stan�a przy stole. Kiedy i to nie pomog�o, wspi�a si� na tylne �apy, przednie opar�a o brzeg sto�u i cichutko zapiszcza�a. Chudy psi pysk celuj�cy w puste dno miski wygl�da� jak strza�ka z napisem "tu wrzuca�". Zacz�to wi�c wrzuca�. Mnimnia obesz�a st� dooko�a i wr�ci�a do k�ta z pe�n� mich�. Tomka intrygowa�a pewna sprawa. - A gdzie dziadek? - zapyta�. - Jaki dziadek? - babcia unios�a wysoko brwi, ale zaraz je upu�ci�a i �egnaj�c si� zawo�a�a: - Bo�e, wybacz mi, �e zn�w o nim zapomnia�am! Zerwa�a si� od sto�u i pobieg�a do ma�ego pokoiku, gdzie mieszka� m�� babci, dziadek wszystkich jej nieodrodnych wnuczek oraz Tomka. Dziadek by� ju� ubrany, uczesany i gotowy do wymarszu w stron� kuchni. Czeka� jednak na zaproszenie. - Kajtusiu - szepn�a babcia. - Wybacz, �e zn�w o tobie zapomnia�am. To nie z�a wola, ale od samego rana mam tyle obowi�zk�w. Sam rozumiesz, jak to kobieta. Nigdy nie by�em kobiet� - dziadek b�bni� palcami o blat nocnego stolika. - I dzi�kuj� za to Bogu. Nie pierwszy i nie ostatni raz o mnie zapomniano, Felicjo. Taki ju� m�j los - zwiesi� mi�sisty nos, a jego palce znieruchomia�y. - Przypomina si� o mnie wtedy, gdy jestem potrzebny do wypisania recepty albo zwolnienia lekarskiego. Wyci�ga si� mnie z szafy, odkurza, a potem zn�w zapomina. - Czy mo�na przynajmniej wiedzie�, z jakiego powodu nasze wnuki nie posz�y dzi� do szko�y? - Wszystkiego si� dowiesz przy �niadaniu - babcia pog�aska�a r�kaw dziadkowej marynarki - a teraz ju� chod�, bo jedzenie wystygnie. - TAk, tak, chod�my - dziadek wsta�. - Mo�e zosta�y tam jeszcze jakie� okruszki? Przy �niadaniu wszyscy obecni w kuchni us�yszeli, �e budziki, zatrzymuj�c si� w nocy, wiedzia�y, co robi�y. Ot� Ma�gosia i Kasia mia�y stany podgor�czkowe, Tomek ci�ko oddycha�, a Marysia rzuca�a si� niespokojnie "jak nie przymierzaj�c zaj�czek w sid�ach". - Pewnie ba�a si� kopc�cej �wiecy - wida� by�o, �e do wyobra�ni Kasi trafi�y opowie�ci o snach. - Ja j� rozumiem. Gdyby we �nie mo�na by�o kogo� zawo�a�, zaraz przybieg�abym i zrobi�abym porz�dek z t� �wiec�. Przyci�abym jej knot. - Nie mog�aby� przybiec, bo mia�a� stan podgor�czkowy i le�a�a� "jak nie przymierzaj�c k�oda" - mrukn�� Tomek. Nie wierzy� w stany podgor�czkowe si�str, w zaj�czka w sid�ach, ani w sw�j ci�ki oddech. Babcia zatrzyma�a ich wszystkich w domu, bo tak chcia�a. Tomek mia� nadziej�, �e mo�e dziadek co� powie, na przyk�ad: "Co ty pleciesz, Felicjo" albo chocia� co� mniej odwa�nego jak: "Terefere", ale dziadek, zadowolony z dobrego �niadania, poca�owa� babci� w r�k� i powiedzia�: - Jeste� nieoceniona, Felicjo. Tomek wsta� od sto�u, podzi�kowa� grzecznie i podszed� do okna. Wsz�dzie by�o bia�o. Styczniowy �nieg skrzy� si� na parapecie, w ogr�dku, na dachu domu stoj�cego naprzeciwko, a w oknie tego domu sta� kolega Tomka, nazywany przez Ma�gosi� "tym z naprzeciwka". Za nim sta�a jego babcia, a obok siostra, Ania. "Szcz�ciarz - pomy�la� Tomek. - Jedna siostra bli�niaczka, i to bardzo ch�opakowata". W jego kuchni kr�ci�y si� trzy bardzo kobiece siostry. Mi�dzy obydwoma domami mi�kko rozk�ada�y si� �nie�ne zaspy i zupe�nie nagle Tomek przypomnia� sobie sen. �ni�o mu si�, �e brnie przez g��boki �nieg. Brnie, brnie i dobrn�� nie mo�e. Mia� wielk� ochot� dowiedzie� si�, co to oznacza, ale da� sobie s�owo, �e nigdy nie zapyta, co jaki sen znaczy. Dawanie sobie s�owa by�o tylko formalno�ci�, poniewa� Tomek po kryjomu zagl�da� do sennika babci. Nikt w domu nie wiedzia� i nawet nie podejrzewa�, �e Tomek, jawny wr�g t�umaczenia sn�w, w skryto�ci ducha g��boko w nie wierzy. Jego siostry i babcia kr�ci�y si� w kuchni zmywaj�c po �niadaniu, przygotowuj�c warzywa do obiadu, a Tomek wymkn�� si�, �eby p�j�� do pokoju babci i zajrze� pod has�o "�nieg". Dowiedzia� si�, �e brn�� przez zaspy �nie�ne znaczy mie� k�opoty. Zasun�� szuflad� komody i jak zawsze z�o�y� sobie obietnic�, �e ju� nigdy tu nie przyjdzie, �eby grzeba� w senniku. Bardzo siebie nie lubi�, bo wiedzia�, �e przyjdzie, i to nie raz. Cz�� tej antypatii spada�a na babci�. Szczeg�lnie wtedy, gdy sen zapowiada� co� niemi�ego. Zupe�nie jakby babcia by�a winna temu, o czym Tomek �ni. Wr�ci� do kuchni. Trzy siostry i babcia nawet nie zauwa�y�y jego nieobecno�ci. Tomek podszed� do okna. Ani i Piotrusia ju� nie widzia�, ale i tak im pomacha�. Mieli si� spotka� dzi� wieczorem, bo w ka�dy ostatni pi�tek miesi�ca babcia z naprzeciwka przychodzi�a do jego babci na karciane wr�by. * * * Rodzina Pieczarkowsko_Sowi�ska wierzy�a w sny i wierzy�a w kaba��. Nie mog�o wydarzy� si� nic, co nie zosta�oby wcze�niej wy�nione lub wywr�one, a jeszcze lepiej i wywr�one, i wy�nione. W sprawach wiary we wr�by cz�� Pieczarkowsk� reprezentowa�a babcia, a Sowi�sk� trzy wnuczki. Dziadek mia� do tego stosunek chwiejny, Tomek wrogi, a ojciec oboj�tny. Pani Alina o�ywia�a si� jedynie wtedy, gdy sny lub karty zapowiada�y co� szczeg�lnie pomy�lnego. Ostatnie pi�tki miesi�ca wygl�da�y dok�adnie tak samo, jakby co miesi�c powtarza� si� jeden i ten sam pi�tek. Dziadek Pieczarkowski przez ca�y dzie� drzema� albo bobrowa� w kuchennych szafkach narzekaj�c, �e gdzie si� cz�owiek nie ruszy, znajduje tylko okruchy. - To jedz porz�dniej, kochanie - poradzi�a mu babcia. - Nie b�dzie okruch�w. - Ja je zaraz posprz�tam, dziadziusiu - Kasia zakrz�tn�a si� z szufelk�. - Ja je zaraz posprz�tam i dam wr�blom, bo szkoda, �eby marnowa�o si� tyle okruszk�w. Z ca�ej rodziny Kasia najbardziej dba�a o bezdomne koty, psy, g�odne ptaki. Po ka�dym posi�ku zbiera�a na talerz wszystkie resztki i segregowa�a je. "To dla piesk�w, to dla kotk�w, a to dla ptaszk�w". - Gdyby nie ty, dziadziusiu, wszystkie wr�ble umar�yby z g�odu - powiedzia�a zgarniaj�c nowe okruchy sypi�ce si� z fa�d dziadkowych spodni. By�a pe�na dobrych ch�ci, ale dziadek �le je odczyta�. - Wszyscy mi wypominaj� m�j dobry apetyt - nad�� si�. - Id� spa�. Nie b�d� kruszy�, nie b�d� �mieci�. Widz�, �e jestem niepotrzebny. - Nie przejmujcie si� - rzek�a babcia do wnuk�w. - Widocznie od czasu do czasu dziadziu� ma ochot� czu� si� niepotrzebny i gn�biony. Dzi�ki temu p�niej poczuje si� bardziej potrzebny. Niekt�rzy ludzie lubi� si� w �yciu hu�ta� i nie nale�y im przeszkadza�. - Ja bardzo lubi� - Kasia u�miechn�a si� z rozmarzeniem. - Ale teraz nasz� hu�tawk� w ogrodzie przysypa� �nieg. Babcia uszczypn�a wnuczk� w policzek. - Ale wiosna sprz�tnie �nieg. Sama ci� rozhu�tam a� do nieba, a potem wskoczysz babuni prosto w obj�cia. - Czy aby babcia wytrzyma ten skok? - zaniepokoi�a si� Ma�gosia. - Ka�ka nie jest zn�w taka lekka, a wiosn� b�dzie jeszcze ci�sza, bo starsza, a babcia jeszcze s�absza, bo te� starsza. - Babcie wytrzymuj� wszystko - oznajmi�a babcia Pieczarkowska. - A teraz chod�my sprz�ta�. Poprowadzi�a wnuki do du�ego pokoju, kt�ry w ka�dy ostatni pi�tek miesi�ca sprz�tany by� wyj�tkowo starannie. Marysi wr�czy�a miote�k� na d�ugim kiju i poleci�a odkurzy� obrazy. Kasia mia�a wyczy�ci� �y�eczki, Tomek odkurzy� dywan, a Ma�gosia czuwa� nad ca�o�ci�. To ostatnie zadanie babcia zawsze powierza�a Ma�gosi, uwa�aj�c, �e pozosta�e wnuki s� na to zbyrt prostoduszne. Tomek nie rozumia�, na czym polega szczeg�lny charakter zadania. Ma�gosia bowiem nie robi�a nic. Pl�ta�a si� i udziela�a rad. Uwa�a�, �e on te� m�g�by czuwa� nad ca�o�ci� i radzi�, jak odkurza�, jak czy�ci� i jak ustawia�. Po sko�czonym sprz�taniu dzieci stawa�y przed obrazem wisz�cym nad kredensem i przygl�da�y mu si� d�ugo. Obraz by� wielki, w ciemnych ramach. Przedstawia� kobiet� dorodn� jak Marysia, o w�osach przypominaj�cych w�osy Kasi, oczach dok�adnie takich jak oczy Ma�gosi, a ca�o�� podobna by�a do babci Pieczarkowskiej. Obok wielkiej, jasnow�osej i stalowookiej kobiety tkwi� drobny cz�eczyna. Kobieta obejmowa�a go od niechcenia, jak ma�ego charcika, i wida� by�o, �e ca�a uwaga malarza skupiona by�a na niej samej. - Oj, Bo�e - westchn�a Marysia. - Ile� ona ma w�adzy w oczach. - A jaka jest wielka i wspania�a - pisn�a Kasia. - I jak� ma d�ug� szyj�. Jak �ab�d�. - A jakie w�osy - szepn�a Ma�gosia dotykaj�c swoich szorstkich kosmyk�w. - A jej m�� wygl�da jak breloczek - ci�gn�a Marysia obejmuj�c jedn� r�k� cienk� szyj� brata. - Jak ma�a mr�wka, kt�ra wpe�z�a na sp�dnic�, a kobieta z dobroci serca nie str�ca jej na pod�og� - uzupe�ni�a Ma�gosia. Siostry najpierw podziwia�y t� wed�ug Tomka okropn� pani� o szyi g�si, oczach wydry, ustach jak od wodopoju, t� wstr�tn� kobiet� o w�osach wij�cych si� jak jaszczurki, t� bab� o posturze wiatraka, kt�ry stoi na polu za miastem, a potem rozczula�y si� nad mi�ym cz�owiekiem o �agodnych oczach, cho� rzeczywi�cie drobnej postaci, a jeszcze potem bra�y w obroty brata. Nazywa�o si� to objawieniem uczu� siostrzanych. Na zako�czenie Kasia przyczesywa�a mu w�osy, obci�ga�a ubranie i ewentualnie przyszywa�a oberwane guziki. Tomek czu� si� jak breloczek swoich si�str. Tego, co z nim czyni�y, nie nazywa� objawianiem uczu�. To, �e jest si� niewiele wi�kszym od najm�odszej siostry, nie znaczy wcale, �e cz�owiek ma by� przedmiotem natr�tnych czu�o�ci. W zamy�leniu potr�ci� odkurzacz, odpi�y si� klamerki przytrzymuj�ce klap� i na dywan posypa�y si� �miecie. - Nie schowa� odkurzacza! - zawo�a�a Ma�gosia w ramach czuwania nad ca�o�ci�. Tomek zacz�� zbiera� �miecie. Kiedy ju� wszystko wessa�, odkurzy�, spojrza� jeszcze raz na portret przodkini, bo kobieta z obrazu by�a prababk� babci Pieczarkowskiej, a drobny jej m�� pradziadkiem, znanym pono� marynarzem, o kt�rym dziadek powiada�, �e i owszem, �eglowa� jako sp�awik, kiedy marynarze �owili ryby, albo by� korkiem od termofora jakiego� starego zreumatyzowanego kapitana. Tomek natomiast wierzy�, �e jego praprapradziadek by� kim� nadzwyczajnym. Kim� niezwyk�ym, szorstkim i dynamicznym, cho� rzeczywi�cie drobnej postaci. "Przecie� m�czyzna, �eby sta� si� kim�, wcale nie musi by� wielkiego wzrostu - pomy�la�. - Taki na przyk�ad Napoleon. Ma�y, a jaki w�adczy". Tomek poczu� si� tak, jak czu� si� lubi�, i ba� si�, �e nadejdzie kt�ra� kobieta z rodziny i st�umi w nim wszystko, co najlepsze. W takich wypadkach chroni� si� zawsze na strychu. Teraz te� tak zrobi�. Przekrad� si� ostro�nie, owin�� dziadkowym ko�uchem i usiad� przy ma�ym okienku. Widzia� zamarzni�ty staw i rosn�ce dooko�a wierzby p�acz�ce. Oczywi�cie nie b�dzie wolno mu si� po�lizga�, bo babcia zaraz powie, �e l�d got�w si� za�ama�, a przecie� na dworze mr�z a� trzeszczy. Babcia tylko o tym napomknie, a tata, przed chwil� zdecydowany pu�ci� syna na �lizgawk�, popatrzy, popatrzy i powie: "Mo�e innym razem". - Nie dam ci si�, babciu, nie dam - powtarza�. - Nie pozwalam m�wi� do siebie Walecik Kier. I dowiem si�, dlaczego ostatni pi�tek miesi�ca jest w naszej rodzinie takim wyj�tkowym dniem. * * * O godzinie czwartej wr�cili rodzice. Ojciec dowiedziawszy si� od syna, �e wszystkie dzieci nie by�y w szkole, zawrza�. - Dlaczego pani to robi, pani Pieczarkowska? - wo�a�. - Dlaczego? W chwilach zdenerwowania pan Sowi�ski zwraca� si� do swojej te�ciowej "pani Pieczarkowska". - Jasiu - pani Pieczarkowska uwa�a�a, �e wi�zy rodzinne nie zanikaj� przy byle jakiej sprzeczce i nigdy nie zwraca�a si� do zi�cia inaczej ni� "Jasiu" - nie siedz� w budzikach, a poza tym dzieci �le si� czu�y. - Co im dolega�o? Rzecz w tym, �e dziewdczynkom pomyli�o si� wszystko i Kasia przyzna�a si� do zaj�czka w sid�ach, a Ma�gosia do stanu podgor�czkowego. - A tobie? - ojciec potrz�sn�� najstarsz� c�rk�, bo zwleka�a z udzieleniem jasnej i rzeczowej odpowiedzi. - Te� zaj�czek w sid�ach - rzek�a Marysia. - I nie szarp mn�, tatusiu, bo ducha ze mnie wytrz�siesz. Do sprawy wmiesza�a si� pani Alina. Pr�bowa�a tak poprowadzi� rozmow�, �eby nie urazi� ani matki, ani m�a i urazi�a oboje. Zostawi�a wi�c ca�e towarzystwo w kuchni i posz�a si� po�o�y�. Pani Alina �le si� czu�a od jakiego� czasu, wszystko j� dra�ni�o, denerwowa�o. Po drodze spotka�a ojca. Dziadek Pieczarkowski wpad� do kuchni "jak nie przymierzaj�c huragan". - Nie pozwalam krzywdzi� mojej �ony! - zawo�a�. - W ko�cu w tej rodzinie ja jestem lekarzem i ja najlepiej wiem, co kt�remu dziecku dolega�o. Jako lekarz mam prawo decydowa�, kt�re dziecko zostawi� w domu, a kt�re pos�a� do szko�y. - I na wszelki wypadek zostawi� tata wszystkie - powiedzia� pan Sowi�ski. - I tak co miesi�c. - To nie dziadek nas zostawi� - wtr�ci� Tomek. - To babcia. A poza tym ja jestem zdrowy. - Bardzo prosz�, �eby to si� wi�cej nie powt�rzy�o - powiedzia� pan Sowi�ski. - Bardzo prosz�. Nie chcia�bym mamy zaczepia�... - Mo�esz to czyni� bez skrupu��w - zezwoli�a babcia. - �ni�o mi si�, �e doznam zaczepek. Wsp�lny obiad pogodzi� zwa�nionych. Od sto�u wstali przepraszaj�c si� wzajemnie. Babcia przyzna�a, �e by� mo�e przesadzi�a w trosce o wnuki, ale "trzeba przecie� zrozumie� babci�". Pan Sowi�ski przyzna� z kolei, �e by� mo�e i on przesadzi�, ale "trzeba przecie� zrozumie� ojca". Wszystko zako�czy�o si� dobrze, tylko babcia zerka�a na Tomka z niech�ci�. Ledwie dziewczynki posprz�ta�y po obiedzie, gdy do drzwi zadzwoni�y przyjaci�ki Marysi. Przychodzi�y dowiedzie� si� czego� o swoim losie. Babcia przebra�a si� szybko w od�wi�tn� sukni�, przywita�a kole�anki wnuczki z szacunkiem i zaprosi�a do du�ego pokoju. Marysia, MKa�gosia i Kasia posz�y za nimi, a reszta rodziny zosta�a w kuchni. Dziadek, kt�ry zaraz po obiedzie zdrzemn�� si� w fotelu, ockn�� si� nagle i wyrazi� w�tpliwo��, czy to przypadkiem nie grzech wr�y� dzieciom. - Tu, widzisz, dziecinko, jakie� drobne k�opoty w domu - dolecia�o do uszu zgromadzonych w kuchni. - Posprzeczasz si� pewnie z rodzicami. - Pewnie nie kupi� jej nowych but�w - skomentowa� leniwie tata Sowi�ski popijaj�c herbat�. Och�on�� ju� po sprzeczce i teraz rozmy�la� nad dobrymi stronami sytuacji, w kt�rej babcia wychowuje dzieci. "Nie biegaj� z kluczem na szyi, jedz� po�ywnie i na czas, ucz� si� �ycia w wielopokoleniowej, tradycyjnej rodzinie". S�owa te przelatywa�y przez jego g�ow� wolno, jak napisy na teledysku. - Nie - sprostowa� Tomek. - Ta akurat b�dzie si� awanturowa�a o walkmana. Agnieszka ma ju� wszystkie ciuchy i buty, jakie mo�na kupi� w naszym miasteczku. Zak�ad, �e p�jdzie o walkmana. - A ty sk�d wiesz? - natar� na wnuka dziadek Pieczarkowski. - Pods�uchujesz, jak rozmawiaj� czy co? - Po ka�dym wr�ebnym seansie id� do pokoju dziewczyn i dr� si� tak, �e u mnie s�ycha� - wzruszy� ramionami Tomek. - To prawda - zgodzi� si� dziadek. - Te m�ode damy maj� wyj�tkowo dono�ne g�osy. U mnie te� je czasami s�ycha�. - M�ode Damy Kier - rzuci�a pani Alina i poprosi�a m�a, �eby jej zrobi� jeszcze herbaty. - Dlaczego ludzie tak chc� zna� swoj� przysz�o��. Czy nie lepiej wierzy�, �e zawsze przyniesie co� dobrego? - ...sprawa, na kt�rej ci zale�y, b�dzie za�atwiona po twojej my�li - kontynuowa�a mi�kkim g�osem babcia Pieczarkowska. - Patrz, tu stoj� obok siebie a� trzy asy. To oznacza spe�nienie �ycze�. - TRzy lub cztery asy, wnet si� sko�cz� ambarasy - zanuci� dziadek Pieczarkowski. - �ebym tak mia� pewno��, �e i mnie wyjd� obok siebie trzy asy, da�bym sobie powr�y�. - I �e wyjdzie mi�o�� bez wzajemno�ci do bruneta - Tomek pos�ysza� odg�osy �wiadcz�ce o tym, �e w du�ym pokoju nast�pi�o przegrupowanie. Teraz babcia b�dzie wr�y�a Izie. - Jej zawsze wychodzi walet pikowy. - Sk�d wiesz? - pani Alina by�a rozbawiona. - Przecie� o tym chyba nie wrzeszczy. - Ona p�acze - szepn�� Tomek. - P�acze, a pozosta�e j� pocieszaj�. - Biedne dziecko - u�ali� si� pan Sowi�ski. - Jak�e mo�e mie� nadziej�, je�eli babcia j� odbiera. - A jakby si� tak zawzi�a na przek�r wr�bom? - zawo�a� Tomek. - Cicho - zaszepta� dziadek. - Teraz Felicja b�dzie wr�y�a Marysi. Dowiemy si� czego� przy okazji. W pokoju zaszura�y krzes�a i do uszu zgromadzonych w kuchni dolecia� ni to cichy p�acz, ni ci�kie westchnienie. - Nie tra� nadziei, dziecinko - pocieszy�a nieszcz�liw� babcia Pieczarkowska. - P�ki �ycia, p�ty nadziei. - O Bo�e - westchn�� tata. - Nie jestem pewien, czy to nie powinno by� zabronione. - Wielkie szcz�cie przy tobie, wnuczko - g�os babci nabra� aksamitnej g��bi. - Ale nie potrafi� powiedzie�, czy to chodzi o wielkie uczucie, czy o co� innego. - O wielkie uczucie, o wielkie uczucie z ca�� pewno�ci� - zaszepta� zjadliwie Tomek. - Im wszystkim chodzi o wielkie uczucia. - Nie naigrawaj si� z siostry - napomnia�a go pani Alina. - Przyjdzie czas, �e i tobie b�dzie chodzi�o o wielkie uczucie. Tomek tylko wzruszy� ramionami. - ...B�dziemy mieli go�cia - oznajmi�a Marysi babcia. - Jaki� go�� ubogi zawita w twe progi. Gdybym mog�a roz�o�y� karty kt�remu� domowemu m�czy�nie, dowiedzieliby�my si�, czy tym go�ciem b�dzie kobieta czy m�czyzna. - M�czyzna. M�ody. Z ca�� pewno�ci� - wyrwa�o si� Marysi. Zar�wno zgromadzeni w kuchni, jak i w pokoju roze�mieli si�. - Ten go�� nie zjawi si� szybko - powiedzia�a babcia - ale b�dzie mi�y twojemu sercu. - O Bo�e - westchn�� ojciec opieraj�c si� ci�ko o zlewozmywak. - Kto to mo�e by�? Mi�y sercu i ubogi. I ciekawe, czy bardzo biedny. - Tato - upomnia� go Tomek. - Mia�e� w to nie wierzy�. Potem babcia wr�y�a Ma�gosi. Karty przepowiedzia�y ubogiego go�cia i wielkie pieni�dze. - Nie wiem, jakiej b�dzie p�ci - zn�w powiedzia�a babcia. - Gdybym mog�a powr�y� jakiemu� domowemu m�czy�nie... - M�wi o nas jak o kocurach - rozz�o�ci� si� ojciec. - jak o kocurach, kt�re oswoi�y si� i jedz� z r�ki. A poza tym mo�e kto� mi wyt�umaczy, dlaczego, �eby dowiedzie� si�, jakiej p�ci b�dzie go��, potrzebny jest kt�ry� z nas. Pani Alina wyt�umaczy�a m�owi w czym rzecz. - Ot� widzisz, m�j drogi, kart� damy kier mama oznacza m�od� dziewczyn�, dziecko. Je�eli wr��y Marysi, to w kartach dama kier oznacza Marysi�. Marysia, jako nasze dziecko, stoi obok domu, czyli w kartach dama kier stoi obok asa kier. Widocznie karty tak si� u�o�y�y, �e zapowiadaj� go�cia, ale nie mo�na powiedzie�, jakiej on jest p�ci, bo widocznie, �eby wszystko dok�adnie sprawdzi�, trzeba roz�o�y� kasrty domo... to znaczy jakiemu� m�czy�nie, kt�ry mieszka w tym domu. Ciebie na przyk�ad w kartach reprezentuje kr�l pik, je�eli wi�c kr�l pik b�dzie sta�... - I tak nic nie rozumiem - przerwa� tata. - Mamo, a sk�d ty to wiesz? - zdziwi� si� Tomek. - Przecie� nigdy nie rozk�adasz kart. - Bo ja kiedy� by�am Dam� Kier, kt�ra bez przerwy zanudza�a mam�: "powr� mi, powr� mi". - Czy karty zapowiedzia�y ci kiedy� nieszcz�liw� mi�o�� do bruneta? - zapyta� robawiony tata. - Przeciwnie - za�mia�a si� mama. - Karty zapowiedzia�y mi�o�� z wzajemno�ci� i �lub. Tata u�miechn�� si� do mamy. - A swoj� drog� to ciekawe - zastanowi� si� dziadek - kto nas odwiedzi. To nie mo�e by� �aden �ebrak, bo �ebrak nie jest mi�y sercu. Im bardziej o tym my�l�, tym bardziej mnie to ciekawi. Tomek wiedzia�, �e na ten wiecz�r dziadek jest stracony. Sam si� zg�osi na "domowego m�czyzn�". Wszystkie dziewczynki przesz�y przez kuchni� i uda�y si� do pokoju, w kt�rym mieszka�y trzy siostry. Na ko�cu sz�a smutna Iza. Tata Sowi�ski u�miechn�� si� pokrzepiaj�co. - Nie nadawa�bym si� na wr�bit� - rzek�. - Mam za mi�kkie serce. A mo�e by jej tak powiedzie�, �e zakocha si� w niej blondyn? Nikt nie zauwa�y�, �e w drzwiach kuchni stoi babcia Pieczarkowska. - Karty m�wi�, co widz� - rzek�a posy�aj�c dziadkowi wymowne spojrzenie. Dziadek pozbiera� si� i podrepta� za babci� do du�ego pokoju. - Mo�e i my p�jdziemy pos�ucha�? - zaproponowa�a pani Alina. W ten spos�b ca�a rodzina da�a si� wci�gn�� we wr�by. Tomek patrrzy�, jak babcia rozk�ada karty, jak dziadek z przej�cia prze�yka �lin�. - Jakie� urz�dowe pieni�dze - powiedzia�a babcia. - I rozmowa z brunetk�. - Czy zaprosz� j� na kaw�? - zapyta� dziadek z nadziej� w g�osie. - Niestety, nie - odrzek�a niemi�osiernie babcia Pieczarkowska. - Po prostu w poniedzia�ek p�jdzesz do magla, a osoba, kt�ra tam pracuje, jest brunetk�. To osoba urz�dowa. Wiesz, Kajtusiu - babcia postuka�a palcem w kart�. - Obok asa kier stoi dama kier. Tym go�ciem b�dzie m�oda, niezam�na kobieta. - O Bo�e - westchn�� ojciec. - Czy bardzo uboga? - Nie tyle biedna, co raczej kosztowna... Tu oto stoj� karty oznaczaj�ce wydatki. Je�eli i ty, Jasiu, pozwolisz sobie powr�y�, b�dziemy mieli pewno��. W ko�cu mieszkamy razem, nasz dom to i tw�j dom... Babcia tak przekonywaj�co m�wi�a o obowi�zkach wzgl�dem siebie i zaletach wszystkich cz�onk�w rodziny, �e ojciec zgodzi� si�. - Dobrze - machn�� r�k� staraj�c si� nie patrze� na syna. - Niech mama wr�y. Mo�e wyjdzie mi co� dobrego? Babcia ochoczo roz�o�y�a karty. Przy karcie oznaczaj�cej dom wielopokoleniowej rodziny Pieczarkowsko_Sowi�skiej sta�a dama kier i w�cha�a r��. Za ni� ci�gn�y si� czarne karty przetykane czerwonymi karo. Zestaw ten oznacza� wydatki. - No i sami widzicie - triumfowa�a babcia. - Tu nie ma �adnego osz�stwa. Sami widzicie. Wszystko dok�adnie wida�. - No to i mnie prosz� powr�y� - pani Alina u�miechn�a si� zagadkowo. Jak poprzednio, tak i teraz, przy karcie domu sta�a dama kier bez grosza przy duszy. - Ciekawe, ciekawe - pokr�ci�a g�ow� pani Alina. - Czy mimo tych wydatk�w b�dzie to wydarzenie szcz�liwe, czy nie? Babcia jeszcze raz przyjrza�a si� kartom. - Szcz�liwe. Wielka rado�� dla domu. - Nic ju� nie rozumem - dziadek Pieczarkowski kr�ci� si� w fotelu. - S�ysza� kto kiedy o rodzinie, kt�ra cieszy�aby si� z wydatk�w? - Mo�e jaka� uboga krewna zjawi si� w naszym domu, a potem oka�e si�, �e jest bogata?... - ojciec tak bardzo da� si� wci�gn�� w spraw� damy kier, �e zapali� papierosa w du�ym pokoju, zapominaj�c o zakazach babci Pieczarkowskiej. Babcia za� by�a tak przej�ta, �e zapomnia�a o swoich w�asnych zakazach i osobi�cie poda�a zi�ciowi malutk� popielniczk� z sercem kierowym na dnie. - ...i by� mo�e ta nasza kuzynka, biedna, przygarni�ta staruszka, rozchoruje si� w naszym domu, b�dziemy piel�gnowa� j� troskliwie, ponosi� wszystkie koszta, ale mimo naszych usilnych zabieg�w babunia zemrze, potem oka�e si�, �e by�a nieprawdopodobnie bogata i wszystko nam zapisa�a, a zjawi�a si� w naszym domu, �eby wypr�bowa� spadkobierc�w... - I nie �al by ci by�o, tatusiu, biednej staruszki, kt�ra tyle by dla nas zrobi�a? - zapyta� Tomek. - Oczywi�cie, �e �al. Uwa�am, �e nikt nie powinien umiera�, ale, mo�e ona b�dzie bardzo stara... bez ch�ci do �ycia. - Ile wed�ug ciebie mog�aby mie� lat? - zapyta� z b�yskiem w okularach dziadek Pieczarkowski. - No, gdzie� tak grubo powy�ej siedemdziesi�tki. Zapad�a cisza. Ojciec pali� papierosa wpatrzony w k�ka dymu. Pani Alina za�mia�a si� cichutko, a dziadek rzek� g�uchym g�osem: - To znaczy, �e ja jestem stary. Wed�ug ciebie niewiele ju� mi zosta�o. Mog� umiera�. - Ale�... pan Sowi�ski zorientowa� si�, �e pope�ni� nietakt. - Nie mia�em na my�li taty, przecie� tata wcale nie ma grubo ponad siedemdziesi�t. A poza tym... W co ja si� do licha wda�em? B�dzie go��, to si� go nakarmi, przenocuje, przechowa kilka dni, a potem da dyskretnie do zrozumienia, �e czas w drog�. Nie powodzi si� nam a� tak �le, �eby nie m�c godnie przyj�� go�cia. Chod�my st�d, synu - zwr�ci� si� do Tomka. - Mia�e� racj�. Z kartami lepiej nie zaczyna�. Dziadek dalej siedzia� nieruchomo, przygarbi� si� tylko, jakby nie m�g� uwierzy�, �e ma ju� siedemdziesi�t kilka lat. - Nie przejmuj si�, Kajtusiu - pociesza�a go babcia. - Ka�dy ma tyle, na ile si� czuje. Na ile lat si� czujesz? - Czy ja wiem? - Dziadziu� zastanawia� si�. - Przyznam si� wam, �e czasami c zuj� si� na jakie�... powiedzmy trzydzie�ci pi��, no, g�ra trzydzie�ci osiem. Pani Alina roze�mia�a si� g�o�no i powiedzia�a, �e wszystkich ich strasznie kocha i nie lubi, kiedy si� k��c�. Babcia Pieczarkowska chcia�a skorzysta� z og�lnie mi�ej atmosfery i nam�wi� Tomka na kaba��. - A mo�e teraz nasz Walecik Kier roz�o�y karty na trzy kupki? - zapyta�a przymilnie. - Nie - odpowiedzia� Tomek i na wszelki wypadek wsta�. - Nie roz�o�� kart na trzy kupki ani na dwie, ani na jedn�. Nawet ich nie dotkn�. Nie chc� niczego wiedzie�. Zapad�a cisza. S�ycha� by�o