1911
Szczegóły |
Tytuł |
1911 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1911 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1911 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1911 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "Dama kier"
autor: Maria Ewa Letki
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1990
T�oczono w nak�adzie 20 egz.
pismem punktowym dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. III_B�1
Ca�o�� nak�adu 100 egz.
Przedruk z wydawnictwa
"Nasza Ksi�garnia",
Warszawa 1988
Pisa� J. Podstawka
Korekty dokonali
St. Makowski
K. Kopi�ska
Maria Ewa Letki jest autork�
wielu powie�ci i opowiada� dla
dzieci (m.in. "Jutro zn�w p�jd�
w �wiat", "Wakacje z Cynamonem",
"��d� Wiking�w"), a tak�e
s�uchowisk i adaptacji
radiowych.
"Dama Kier", wsp�czesna
powie�� obyczajowa, adresowana
do czytelnik�w trzynasto_,
czternastoletnich, ciep�o i z
humorem opowiada o
wielopokoleniowej i
wielodzietnej szcz�liwej
rodzinie z niewielkiego
miasteczka. Kr�luj� w niej
kobiety, a g�ow� domu jest
babcia, osoba w�adcza i
stanowcza, kt�ra niezachwianie
wierzy w to, co m�wi� karty i
sny.
Wszystkie te sprawy Autorka
traktuje z dystansem, troch�
kpi�co, troch� ironicznie.
Pod koniec stycznia, jak w
prawie ka�dy ostatni pi�tek
miesi�ca, rodzina
Pieczarkowsko_Sowi�ska zaspa�a.
O godzinie dziewi�tej rano do
wielkiej kuchni wpad�a pani
Alina Sowi�ska, a za ni� jej
m��, Jan Sowi�ski. Oboje byli
rozczochrani, zdenerwowani i
mimo p�nej godziny zaspani. W
kuchni zastali st� nakryty na
siedem os�b i siedz�c� w
wyplatanym fotelu babci�
Pieczarkowsk�, matk� pani Aliny.
- Chyba nie warto ju� si� dzi�
wybiera� do pracy! - powiedzia�a
ostro�nie babcia Pieczarkowska.
- Brr, ale zimno! - zatrz�s�a
si� tak przekonywaj�co, �e c�rka
i zi�� poczuli na plecach
lodowaty dreszcz.
Starsza pani obserwowa�a, jak
biegaj� po kuchni, pr�buj� co�
w biegu zje��, potr�caj� si�,
m�wi� "przepraszam" i biegaj�
dalej. Wszystkie te ruchy
uwa�a�a za bezsensowne. Jej
zdaniem powinni usi��� przy
stole jak ludzie, zje��
�niadanie i dopiero potem
zastanowi� si� "i�� do pracy czy
nie". Babcia Pieczarkowska
uwa�a�a, �e je�eli raz w
miesi�cu nie p�jd� do pracy, to
nic si� nie stanie, nikt na tym
nie ucierpi.
- Co te� mama - obruszy�a si�
pani Alina. - Musieliby�my potem
odpracowywa� i nie rozumiem,
dlaczego raz na jaki� czas
pr�buje nas mama przekona�, �eby
zosta� w domu.
- To jest do�� dziwne, Alinko
- zastanowi� si� pan Sowi�ski
usi�uj�c wystudzi� herbat�. - W
zesz�ym miesi�cu te� zaspali�my
w pi�tek. W ostatni pi�tek
miesi�ca. Zawsze nam si� to
przytrafia w pi�tek. I zawsze
wtedy zastajemy tak pi�knie
nakryty st�.
- Nie widz� w tym nic dziwnego
- pani Alina zbiera�a do torebki
drobiazgi. - Pod koniec tygodnia
cz�owiek jest najbardziej
zm�czony i dlatego mo�e nie
us�ysze� budzika. Pospiesz si�.
- Budzik nie dzwoni� -
oznajmi� pan Sowi�ski. - Nie
dzwoni�, bo kto� go w nocy
wy��czy�. Kiedy k�ad�em si�
spa�, by� nakr�cony.
Spojrza� na babci�
Pieczarkowsk� usi�uj�c co�
wyczyta� z jej twarzy, ale
jedyne, czego si� dowiedzia�,
to:
- Pewnie sam go w nocy
wy��czy�e�. Twoja �wiadomo��
m�wi ci o codziennym obowi�zku
chodzenia do pracy, a
pod�wiadomo�� podpowiada co�
zupe�nie innego. Ten
ambiwalentny stosunek cz�owieka
do pracy...
- Na pewno nie wy��cza�em
budzika - zdecydowanie przerwa�
pan Sowi�ski.
- ...jest stary jak �wiat -
doko�czy�a nie zbita z tropu
pani Pieczarkowska.
Zi�� zastanowi� si�, sk�d ta
kobieta, ubrana w aksamitny
szlafrok, w kt�rym wygl�da
dostojnie jak kardyna�, wie, �e
on tak bardzo nie lubi swojej
pracy. Sk�d wie, je�eli on
nigdy nie narzeka na prac�,
wprost przeciwnie, chwali
wszystko, ile mo�e, i bez
przerwy powtarza "Nie ma to jak
przemys� mleczarski. We�my na
przyk�ad szklank� zwyk�ego
mleka..."
Nie zd��y� rozpracowa� tematu,
bo z przedpokoju �ona zawo�a�a:
- Pospiesz si�!
Oboje wybiegli na mr�z, a
babcia Pieczarkowska siedzia�a
za sto�em i nas�uchiwa�a. Na
g�rze panowa�a ciep�a cisza
domowego poranka. Oznacza�o to,
�e wszystkie wnucz�ta jeszcze
�pi�, a o odpowiedniej porze
zjawi� si� w kuchni, �eby
zje�� ze swoj� babci� �niadanie.
- Budzi� ich nie b�d�, bo nim
cz�owiek obudzi czworo dzieci,
nim je nam�wi, �eby wsta�y, nim
te dzieci zjedz� �niadanie, nim
pozbieraj� ksi��ki, b�dzie
po�udnie - mrucza�a do siebie. -
Niech raz w miesi�cu posiedz� z
babci�. - Z szuflady sto�u
wyj�a karty i roz�o�y�a je na
obrusie. D�ugo si� w nie
wpatrywa�a, ogl�da�a od strony
lewej do prawej, od prawej do
lewej, liczy�a, por�wnywa�a i w
ko�cu dowiedzia�a si�, �e
w�a�nie od asa kier,
oznaczaj�cego dom, odwracaj� si�
dama pik i kr�l pik. Oboje
kieruj� si� w stron� domu
urz�dowego i ju� wkr�tce tam
dotr�. Obok kr�la pik czerni�o
si� troch� poodwracanych do g�ry
nogami trefli. Oznacza�o to, �e
kr�l pik b�dzie mia� jakie�
drobne k�opoty urz�dowe.
T�umacz�c na zwyk�y j�zyk,
babcia Pieczarkowska wiedzia�a
ju�, �e jej ciemnow�osy zi�� -
Kr�l Pik - b�dzie musia�
usprawiedliwia� si� ze
sp�nienia, wiedzia�a, �e nie
lubi swojej pracy i dzi� zn�w
my�li o niej z niech�ci�.
Schowa�a karty i wyci�gn�a
koszyk z rob�tk�. Robi�a na
drutach sweter dla najstarszej
wnuczki. Spogl�da�a z dum� na
od�wi�tnie nakryty st�, bo w
ostatni pi�tek miesi�ca ju� od
rana tak nakrywa�a, jakby mieli
przyj�� go�cie.
Oko�o godziny jedenastej
zacz�y si� schodzi� wnuki.
Wszystkie zaspane, poziewaj�ce i
rozczochrane. Babcia
Pieczarkowska od�o�y�a rob�tk� i
przygl�da�a si� im z u�miechem
szcz�cia.
Najpierw wbieg�a sze�cioletnia
Kasia. Nocn� koszulk� mia�a
troch� przekr�con� i pozawijan�,
ale kiedy tylko zobaczy�a babci�
i �niadanie, poprawi�a koszul� i
u�miechn�a si� ca�kiem
rozbudzona.
- Dzie� dobry, babciu! -
zawo�a�a. - Czy jest co� dla
mnie do zrobienia?
- Mo�esz u�o�y� �y�eczki do
jajek - powiedzia�a starsza pani
u�miechaj�c si� z rozczuleniem.
"Moja nieodrodna wnuczka.
Podobna do mnie. B�dzie z niej
dobra gospodyni. Ledwie si�,
biedactwo, obudzi�o, a ju� pyta,
czy jest co� do zrobienia".
Za Kasi� wsun�a si�
jedenastoletnia Ma�gosia. Chuda
buzia pod stercz�cymi w�osami
wygl�da�a ponuro. Oczy patrzy�y
chmurnie. Ma�gosia jednakowo
wita�a ka�dy dzie� - z
niezadowoleniem i niech�ci�.
Rozczmuchiwa�a si� dopiero po
kilku godzinach. Ca�a osoba
Ma�gosi spowita by�a w delikatne
koronki przyozdobione g�sto
szyde�kowymi kwiatkami. Na widok
babci zmieni�a troch� wyraz
twarzy, przyklepa�a w�osy,
wyg�adzi�a zmi�te koronki i
powiedzia�a:
- Temu z naprzeciwka
nale�a�oby pysk obi�.
I na ni� babcia spogl�da�a ze
wzruszeniem. "Moja nieodrodna
wnuczka. Pami�tliwa i
sprawiedliwa jak ja. Nie
zapomina doznanych krzywd, ale
te� nie zaczyna pierwsza". Pani
Pieczarkowska pami�ta�a, �e
poprzedniego dnia ten z
naprzeciwka naplu� Ma�gosi na
buty. Dziewczynka nie
zareagowa�a, ale kiedy wr�ci�a
do domu, jej chuda buzia by�a
jeszcze chudsza ze z�o�ci.
- Babciu - szepn�a teraz
podchodz�c do fotela. - �ni�o mi
si�, �e si� na nim zem�ci�am.
Opowiem ci po �niadaniu. I
zemszcz� si� jeszcze dzi�.
- Dzi� tego nie zrobisz, bo
dzi� jest ostatni pi�tek
miesi�ca - rzek�a babcia
stanowczo.
Ma�gosia przygryz�a doln�
warg�. Wola�aby dzi�, poniewa�
uwa�a�a, �e zemsty nie nale�y
odk�ada�. Od�o�ona zemsta
wietrzeje, ale skoro jest
ostatni pi�tek miesi�ca, to
rzeczywi�cie nie mo�na. Ma�gosia
nie zastanawia�a si� nigdy,
dlaczego w jej domu pi�tek jest
uwa�any za jaki� nadzwyczajny
dzie�. Po prostu przyjmowa�a to
jako fakt. Stan�a wi�c z boku i
zacz�a szczotkowa� w�osy, �eby
wreszcie nabra�y mi�kko�ci.
Pi��dziesi�t poci�gni�� do ty�u,
pi��dziesi�t do przodu.
Po Ma�gosi wcz�apa�a Marysia,
najstarsze dziecko pani Aliny i
pana Jana Sowi�skiego,
dziewczynka czternastoletnia, z
du�ym, jak na jej wiek, biustem
i d�ug�, jak na cz�owieka, szyj�.
Dzi�ki za d�ugiej szyi, bardzo
jasnym w�osom, zbyt jasnym
brwiom, dziewczynka otrzyma�a
przydomek Bia�a G�. Wszystko w
niej by�o jasne, jednokolorowe.
Kiedy m�wi�a, przechyla�a g�ow�
na bok i spogl�da�a na rozm�wc�
jednym albo drugim okiem.
Na widok Marysi babcia
Pieczarkowska a� sapn�a, bo
zachwyt �cisn�� j� za gard�o.
"Tak wygl�da budz�ca si� wiosna.
�agodna i tkliwa jak ja. I
postur� ma moj�". Babcia
Pieczarkowska wyprostowa�a si� w
wyplatanym fotelu. "Moja
nieodrodna wnuczka. Wszystkie
moje nieodrodne wnuczki".
Poranny przegl�d wnuk�w nie
zako�czy� si� na Marysi. Na
samym ko�cu zjawi� si� w kuchni
Tomek, drobny, dziesi�cioletni
ch�opiec. Nie lubi� tych
porannych ceremonii, nie lubi�
pi�tk�w, sob�t, niedziel.
Nie lubi� tych wszystkich dni,
kt�re sp�dza� pod okiem
krytycznie do niego nastawionej
babci.
- Tomasz! - us�ysza�. - Ob�d�
si� wreszcie!
- Obudzi�em si� - odrzek�
Tomek szeroko otwieraj�c oczy.
- Masz tak� wygniecion� pi�am�
- parskn�a babcia.
- Babciu, przecie� on spa� -
Kasia stan�a w obronie brata. -
Przecie� jak si� �pi, to ubranie
si� gniecie.
Tomek popatrzy� na swoj�
pi�am�. Nie by�a bardziej
wygnieciona ni� nocne koszule
jego si�str.
- Ja mu j� wyprasuj� po
�niadanku! - zawo�a�a Kasia. -
Wezm� �elazko i raz_dwa
wyprasuj� mu pi�amk�!
- A on j� zn�w wygniecie -
wtr�ci�a ponuro Ma�gosia. - Bo
nasz Tomek jest gnieciuch.
Babcia zby�a milczeniem uwag�
Ma�gosi. Przygl�da�a si� Tomkowi
my�l�c: "Nieodrodny syn swego
taty".
- No, dzieci, do �azienki -
wyda�a polecenie. - Szybko, bo
�niadanie czeka.
- Babciu - zapyta� Tomek. -
Dlaczego zn�w zaspali�my?
- Pewnie byli�cie bardzo
zm�czeni - odpowiedzia�a. - Poza
tym... poza tym... nie najlepiej
czuli�cie si� w nocy. Ty, na
przyk�ad, bardzo ci�ko
oddycha�e� i dobrze ci zrobi,
je�eli posiedzisz troch� w domu.
Tomek chcia� zapyta�, sk�d
babcia wie, �e on ci�ko
oddycha�, skoro jej pok�j
znajduje si� w drugiej cz�ci
domu, ale babcia uprzedzi�a
pytanie.
- Babcia wszystko wie. No, a
teraz do �azienki. Twoje siostry
ju� wysz�y.
Tomek d�ugo siedzia� w
�azience. Hartowa� si� polewaj�c
to zimn�, to gor�c� wod�. Tar�
cia�o ostr� szczotk�. Chcia� by�
silny, szorstki i dynamiczny.
Wreszcie wyszed� z �azienki.
Czu�, �e krew w nim szybciej
kr��y, i mia� wra�enie, jakby
wskutek zabieg�w przyby�o mu
troch� energii, ale nie
wiedzia�, co z ni� zrobi�. Tak
zreszt� by�o codziennie.
Wyparowywa�a gdzie� w trakcie
�niadania.
Z kuchni dolatywa�y g�osy
si�str i �agodne pomruki babci.
Dziewczynki opowiada�y swoje
sny, a ona je t�umaczy�a.
- �ni�o mi si�, babuniu, �e
sta�am przed zwalonym domem -
szczebiota�a Kasia. - By�
olbrzymi, wszystko mia�
po�amane, poro�ni�te
nieporz�dnym zielskiem...
- To znaczy, moje dziecko, �e
pokonasz jakie� przeszkody -
odrzek�a babcia. - Pokonasz co�,
czego dot�d pokona� nie mog�a�.
Tomek by� pewien, �e Kasia co�
pokona, bo w jego domu wiara w
sny by�a tak silna, �e mog�a
zwyci�y� wszystko.
- A mnie �ni�a si� g�sienica -
powiedzia�a Ma�gosia. - Wielka,
w�ochata jak ko�nierz z
wiewi�rki. By�a ruda, z�ota,
mieni�a si� i porusza�a...
Ma�gosia potrafi�a opowiada�
tak plastycznie, �e Tomek wbrew
silnemu postanowieniu
zlekcewa�enia wszystkich
opowie�ci o snach, zas�ucha�
si�.
- ...i ta g�sienica siedzia�a
mi na d�oni. D�o� mia�am
zwyczajn�, ale g�sienica by�a
wielgachna jak ko�nierz z
lisa...
- Za chwil� powiesz, �e jak z
lwa - przerwa�a Kasia.
- Je�eli cz�owiekowi �ni si�
g�sienica, to znaczy, �e
zdemaskuje fa�szywego
przyjaciela - wyt�umaczy�a
babcia.
"Ciekawe, kogo zdemaskuje -
zastanowi� si� Tomek. - B�dzie
tak d�ugo demaskowa�a, demaskowa�a, a�
jej si� to uda. Ten sen by�by
dobry dla detektywa" - za�mia�
si� w duchu.
Potem nast�pi�a chwila
przerwy. Przyczajony za drzwiami
Tomek domy�li� si�, �e Marysia
stara si� najpierw przypomnie�
sobie sen.
- A mnie si� �ni�a �wieca -
us�ysza�.
Zn�w d�u�sza przerwa.
- Czy aby nie migaj�ca?
- Nie, babciu. Ona kopci�a. -
Marysia westchn�a. - Kopci�a
okropnie. A� mnie oczy szczypa�y.
- Niedobry sen - babcia
okaza�a zdenerwowanie. - Bo
widzisz, dziecko, gdyby� �ni�a
�wiec� pal�c� si� jasno,
oznacza�oby, �e otrzymasz
zaproszenie na biesiad�.
- Ale jej si� �ni�a kopc�ca -
Ma�gosia wyra�nie wyartyku�owa�a
s�owo "kopc�ca". - Czy to mo�e
co� z�ego, babuniu?
- To znaczy... To znaczy, �e
Marysia b�dzie si� musia�a
zni�y� do roli pochlebcy.
Zapad�a cisza. Tomek przykry�
d�oni� usta, �eby zgromadzone w
kuchni kobiety nie us�ysza�y
chichotu.
- Babciu - g�os najstarszej
siostry dr�a� z niepokoju. - A
co by oznacza�a �wieca
migaj�ca?
- To oznacza�oby pogrzeb -
odrzek�a babcia. - Ale ona nie
migota�a?
- Nie! Nie! - wykrzykn�a
Marysia. - Oczywi�cie, �e nie!
Teraz ju� nie jestem nawet
pewna, czy kopci�a. Wydaje mi
si�, �e chwilami jakby jasno
�wieci�a.
- Chcia�oby si�, chcia�o -
Tomek przez szpar� w drzwiach
zobaczy�, �e �rednia siostra
zaciera r�ce. - Nic z tego,
Marysiu. B�dziesz si� zni�a�a.
Mia� ju� wej�� do kuchni, ale
w�a�nie Kasia zapyta�a o sen
babciu. Wszyscy dowiedzieli si�,
�e babci �ni�a si� w�ska
�cie�ka, co znaczy�o, �e dozna
zaczepek.
- Ale jestem do tego
przyzwyczajona - rzek�a - i dam
sobie rad�. A gdzie to nasz
Tomek?
Wszed� z niedba�ym wyrazem
twarzy. Usiad� na swoim miejscu,
przysi�gaj�c, �e nie da si�
wci�gn�� w opowie�ci o �nie. Na
szcz�cie go nie pami�ta�. Mia�
tylko niejasne wra�enie, �e sen
by� niepokoj�cy.
- Nic mi si� nie �ni�o -
powiedzia� do przygl�daj�cych mu
si� z zaciekawieniem si�str.
- Nieciekawym nic si� nie �ni
- skomentowa�a Ma�gosia.
Skrzypn�y drzwi i do kuchni
w�lizn�a si� Mniamnia. Jej imi�
bra�o si� st�d, �e suka opr�cz
zwyk�ych d�wi�k�w, jakie wydaj�
psy, potrafi�a powiedzie�
"mniam". Mniamnia zajrza�a do
miski, a widz�c, �e jest pusta,
wzi�a j� w z�by i stan�a przy
stole. Kiedy i to nie pomog�o,
wspi�a si� na tylne �apy,
przednie opar�a o brzeg sto�u i
cichutko zapiszcza�a. Chudy psi
pysk celuj�cy w puste dno miski
wygl�da� jak strza�ka z napisem
"tu wrzuca�". Zacz�to wi�c
wrzuca�. Mnimnia obesz�a st�
dooko�a i wr�ci�a do k�ta z
pe�n� mich�.
Tomka intrygowa�a pewna
sprawa.
- A gdzie dziadek? - zapyta�.
- Jaki dziadek? - babcia
unios�a wysoko brwi, ale zaraz
je upu�ci�a i �egnaj�c si�
zawo�a�a:
- Bo�e, wybacz mi, �e zn�w o
nim zapomnia�am!
Zerwa�a si� od sto�u i
pobieg�a do ma�ego pokoiku,
gdzie mieszka� m�� babci,
dziadek wszystkich jej
nieodrodnych wnuczek oraz Tomka.
Dziadek by� ju� ubrany, uczesany
i gotowy do wymarszu w stron�
kuchni. Czeka� jednak na
zaproszenie.
- Kajtusiu - szepn�a babcia.
- Wybacz, �e zn�w o tobie
zapomnia�am. To nie z�a wola,
ale od samego rana mam tyle
obowi�zk�w. Sam rozumiesz, jak
to kobieta.
Nigdy nie by�em kobiet� -
dziadek b�bni� palcami o blat
nocnego stolika. - I dzi�kuj� za
to Bogu. Nie pierwszy i nie
ostatni raz o mnie zapomniano,
Felicjo. Taki ju� m�j los -
zwiesi� mi�sisty nos, a jego
palce znieruchomia�y. -
Przypomina si� o mnie wtedy, gdy
jestem potrzebny do wypisania
recepty albo zwolnienia
lekarskiego. Wyci�ga si� mnie z
szafy, odkurza, a potem zn�w
zapomina.
- Czy mo�na przynajmniej
wiedzie�, z jakiego powodu nasze
wnuki nie posz�y dzi� do szko�y?
- Wszystkiego si� dowiesz przy
�niadaniu - babcia pog�aska�a
r�kaw dziadkowej marynarki - a
teraz ju� chod�, bo jedzenie
wystygnie.
- TAk, tak, chod�my - dziadek
wsta�. - Mo�e zosta�y tam
jeszcze jakie� okruszki?
Przy �niadaniu wszyscy obecni
w kuchni us�yszeli, �e budziki,
zatrzymuj�c si� w nocy,
wiedzia�y, co robi�y. Ot�
Ma�gosia i Kasia mia�y stany
podgor�czkowe, Tomek ci�ko
oddycha�, a Marysia rzuca�a si�
niespokojnie "jak nie
przymierzaj�c zaj�czek w
sid�ach".
- Pewnie ba�a si� kopc�cej
�wiecy - wida� by�o, �e do
wyobra�ni Kasi trafi�y opowie�ci
o snach. - Ja j� rozumiem. Gdyby
we �nie mo�na by�o kogo�
zawo�a�, zaraz przybieg�abym i
zrobi�abym porz�dek z t� �wiec�.
Przyci�abym jej knot.
- Nie mog�aby� przybiec, bo
mia�a� stan podgor�czkowy i
le�a�a� "jak nie przymierzaj�c
k�oda" - mrukn�� Tomek. Nie
wierzy� w stany podgor�czkowe
si�str, w zaj�czka w sid�ach,
ani w sw�j ci�ki oddech. Babcia
zatrzyma�a ich wszystkich w
domu, bo tak chcia�a. Tomek mia�
nadziej�, �e mo�e dziadek co�
powie, na przyk�ad: "Co ty
pleciesz, Felicjo" albo chocia�
co� mniej odwa�nego jak:
"Terefere", ale dziadek,
zadowolony z dobrego �niadania,
poca�owa� babci� w r�k� i
powiedzia�:
- Jeste� nieoceniona, Felicjo.
Tomek wsta� od sto�u,
podzi�kowa� grzecznie i podszed�
do okna. Wsz�dzie by�o bia�o.
Styczniowy �nieg skrzy� si� na
parapecie, w ogr�dku, na dachu
domu stoj�cego naprzeciwko, a w
oknie tego domu sta� kolega
Tomka, nazywany przez Ma�gosi�
"tym z naprzeciwka". Za nim
sta�a jego babcia, a obok
siostra, Ania. "Szcz�ciarz -
pomy�la� Tomek. - Jedna siostra
bli�niaczka, i to bardzo
ch�opakowata". W jego kuchni
kr�ci�y si� trzy bardzo kobiece
siostry. Mi�dzy obydwoma domami
mi�kko rozk�ada�y si� �nie�ne
zaspy i zupe�nie nagle Tomek
przypomnia� sobie sen. �ni�o mu
si�, �e brnie przez g��boki
�nieg. Brnie, brnie i dobrn��
nie mo�e. Mia� wielk� ochot�
dowiedzie� si�, co to oznacza,
ale da� sobie s�owo, �e nigdy
nie zapyta, co jaki sen znaczy.
Dawanie sobie s�owa by�o tylko
formalno�ci�, poniewa� Tomek po
kryjomu zagl�da� do sennika
babci. Nikt w domu nie wiedzia�
i nawet nie podejrzewa�, �e
Tomek, jawny wr�g t�umaczenia
sn�w, w skryto�ci ducha g��boko
w nie wierzy.
Jego siostry i babcia kr�ci�y
si� w kuchni zmywaj�c po
�niadaniu, przygotowuj�c warzywa
do obiadu, a Tomek wymkn�� si�,
�eby p�j�� do pokoju babci i
zajrze� pod has�o "�nieg".
Dowiedzia� si�, �e brn�� przez
zaspy �nie�ne znaczy mie�
k�opoty. Zasun�� szuflad� komody
i jak zawsze z�o�y� sobie
obietnic�, �e ju� nigdy tu nie
przyjdzie, �eby grzeba� w
senniku. Bardzo siebie nie
lubi�, bo wiedzia�, �e
przyjdzie, i to nie raz. Cz��
tej antypatii spada�a na babci�.
Szczeg�lnie wtedy, gdy sen
zapowiada� co� niemi�ego.
Zupe�nie jakby babcia by�a winna
temu, o czym Tomek �ni.
Wr�ci� do kuchni. Trzy siostry
i babcia nawet nie zauwa�y�y
jego nieobecno�ci. Tomek podszed�
do okna. Ani i Piotrusia ju� nie
widzia�, ale i tak im pomacha�.
Mieli si� spotka� dzi�
wieczorem, bo w ka�dy ostatni
pi�tek miesi�ca babcia z
naprzeciwka przychodzi�a do jego
babci na karciane wr�by.
* * *
Rodzina
Pieczarkowsko_Sowi�ska wierzy�a
w sny i wierzy�a w kaba��. Nie
mog�o wydarzy� si� nic, co nie
zosta�oby wcze�niej wy�nione lub
wywr�one, a jeszcze lepiej i
wywr�one, i wy�nione. W
sprawach wiary we wr�by cz��
Pieczarkowsk� reprezentowa�a
babcia, a Sowi�sk� trzy wnuczki.
Dziadek mia� do tego stosunek
chwiejny, Tomek wrogi, a ojciec
oboj�tny. Pani Alina o�ywia�a
si� jedynie wtedy, gdy sny lub
karty zapowiada�y co�
szczeg�lnie pomy�lnego.
Ostatnie pi�tki miesi�ca
wygl�da�y dok�adnie tak samo,
jakby co miesi�c powtarza� si�
jeden i ten sam pi�tek. Dziadek
Pieczarkowski przez ca�y dzie�
drzema� albo bobrowa� w
kuchennych szafkach narzekaj�c,
�e gdzie si� cz�owiek nie
ruszy, znajduje tylko okruchy.
- To jedz porz�dniej, kochanie
- poradzi�a mu babcia. - Nie
b�dzie okruch�w.
- Ja je zaraz posprz�tam,
dziadziusiu - Kasia zakrz�tn�a
si� z szufelk�. - Ja je zaraz
posprz�tam i dam wr�blom, bo
szkoda, �eby marnowa�o si� tyle
okruszk�w. Z ca�ej rodziny Kasia
najbardziej dba�a o bezdomne
koty, psy, g�odne ptaki. Po
ka�dym posi�ku zbiera�a na
talerz wszystkie resztki i
segregowa�a je. "To dla piesk�w,
to dla kotk�w, a to dla
ptaszk�w".
- Gdyby nie ty, dziadziusiu,
wszystkie wr�ble umar�yby z
g�odu - powiedzia�a zgarniaj�c
nowe okruchy sypi�ce si� z fa�d
dziadkowych spodni.
By�a pe�na dobrych ch�ci, ale
dziadek �le je odczyta�.
- Wszyscy mi wypominaj� m�j
dobry apetyt - nad�� si�. - Id�
spa�. Nie b�d� kruszy�, nie b�d�
�mieci�. Widz�, �e jestem
niepotrzebny.
- Nie przejmujcie si� - rzek�a
babcia do wnuk�w. - Widocznie od
czasu do czasu dziadziu� ma
ochot� czu� si� niepotrzebny i
gn�biony. Dzi�ki temu p�niej
poczuje si� bardziej potrzebny.
Niekt�rzy ludzie lubi� si� w
�yciu hu�ta� i nie nale�y im
przeszkadza�.
- Ja bardzo lubi� - Kasia
u�miechn�a si� z rozmarzeniem.
- Ale teraz nasz� hu�tawk� w
ogrodzie przysypa� �nieg.
Babcia uszczypn�a wnuczk� w
policzek.
- Ale wiosna sprz�tnie �nieg.
Sama ci� rozhu�tam a� do nieba,
a potem wskoczysz babuni prosto
w obj�cia.
- Czy aby babcia wytrzyma ten
skok? - zaniepokoi�a si�
Ma�gosia. - Ka�ka nie jest zn�w
taka lekka, a wiosn� b�dzie
jeszcze ci�sza, bo starsza, a
babcia jeszcze s�absza, bo te�
starsza.
- Babcie wytrzymuj� wszystko -
oznajmi�a babcia Pieczarkowska.
- A teraz chod�my sprz�ta�.
Poprowadzi�a wnuki do du�ego
pokoju, kt�ry w ka�dy ostatni
pi�tek miesi�ca sprz�tany by�
wyj�tkowo starannie. Marysi
wr�czy�a miote�k� na d�ugim kiju
i poleci�a odkurzy� obrazy.
Kasia mia�a wyczy�ci� �y�eczki,
Tomek odkurzy� dywan, a Ma�gosia
czuwa� nad ca�o�ci�. To ostatnie
zadanie babcia zawsze powierza�a
Ma�gosi, uwa�aj�c, �e pozosta�e
wnuki s� na to zbyrt
prostoduszne. Tomek nie
rozumia�, na czym polega
szczeg�lny charakter zadania.
Ma�gosia bowiem nie robi�a nic.
Pl�ta�a si� i udziela�a rad.
Uwa�a�, �e on te� m�g�by czuwa�
nad ca�o�ci� i radzi�, jak
odkurza�, jak czy�ci� i jak
ustawia�.
Po sko�czonym sprz�taniu
dzieci stawa�y przed obrazem
wisz�cym nad kredensem i
przygl�da�y mu si� d�ugo. Obraz
by� wielki, w ciemnych ramach.
Przedstawia� kobiet� dorodn� jak
Marysia, o w�osach
przypominaj�cych w�osy Kasi,
oczach dok�adnie takich jak oczy
Ma�gosi, a ca�o�� podobna by�a
do babci Pieczarkowskiej. Obok
wielkiej, jasnow�osej i
stalowookiej kobiety tkwi�
drobny cz�eczyna. Kobieta
obejmowa�a go od niechcenia,
jak ma�ego charcika, i wida�
by�o, �e ca�a uwaga malarza
skupiona by�a na niej samej.
- Oj, Bo�e - westchn�a
Marysia. - Ile� ona ma w�adzy w
oczach.
- A jaka jest wielka i
wspania�a - pisn�a Kasia. - I
jak� ma d�ug� szyj�. Jak �ab�d�.
- A jakie w�osy - szepn�a
Ma�gosia dotykaj�c swoich
szorstkich kosmyk�w.
- A jej m�� wygl�da jak
breloczek - ci�gn�a Marysia
obejmuj�c jedn� r�k� cienk�
szyj� brata.
- Jak ma�a mr�wka, kt�ra
wpe�z�a na sp�dnic�, a kobieta z
dobroci serca nie str�ca jej na
pod�og� - uzupe�ni�a Ma�gosia.
Siostry najpierw podziwia�y t�
wed�ug Tomka okropn� pani� o
szyi g�si, oczach wydry, ustach
jak od wodopoju, t� wstr�tn�
kobiet� o w�osach wij�cych si�
jak jaszczurki, t� bab� o
posturze wiatraka, kt�ry stoi na
polu za miastem, a potem
rozczula�y si� nad mi�ym
cz�owiekiem o �agodnych oczach,
cho� rzeczywi�cie drobnej
postaci, a jeszcze potem bra�y w
obroty brata. Nazywa�o si� to
objawieniem uczu� siostrzanych.
Na zako�czenie Kasia
przyczesywa�a mu w�osy,
obci�ga�a ubranie i ewentualnie
przyszywa�a oberwane guziki.
Tomek czu� si� jak breloczek
swoich si�str. Tego, co z nim
czyni�y, nie nazywa� objawianiem
uczu�. To, �e jest si� niewiele
wi�kszym od najm�odszej siostry,
nie znaczy wcale, �e cz�owiek ma
by� przedmiotem natr�tnych
czu�o�ci.
W zamy�leniu potr�ci�
odkurzacz, odpi�y si� klamerki
przytrzymuj�ce klap� i na dywan
posypa�y si� �miecie.
- Nie schowa� odkurzacza! -
zawo�a�a Ma�gosia w ramach
czuwania nad ca�o�ci�.
Tomek zacz�� zbiera� �miecie.
Kiedy ju� wszystko wessa�,
odkurzy�, spojrza� jeszcze raz
na portret przodkini, bo kobieta
z obrazu by�a prababk� babci
Pieczarkowskiej, a drobny jej
m�� pradziadkiem, znanym pono�
marynarzem, o kt�rym dziadek
powiada�, �e i owszem, �eglowa�
jako sp�awik, kiedy marynarze
�owili ryby, albo by� korkiem od
termofora jakiego� starego
zreumatyzowanego kapitana. Tomek
natomiast wierzy�, �e jego
praprapradziadek by� kim�
nadzwyczajnym. Kim� niezwyk�ym,
szorstkim i dynamicznym, cho�
rzeczywi�cie drobnej postaci.
"Przecie� m�czyzna, �eby sta�
si� kim�, wcale nie musi by�
wielkiego wzrostu - pomy�la�. -
Taki na przyk�ad Napoleon. Ma�y,
a jaki w�adczy". Tomek poczu�
si� tak, jak czu� si� lubi�, i
ba� si�, �e nadejdzie kt�ra�
kobieta z rodziny i st�umi w nim
wszystko, co najlepsze. W takich
wypadkach chroni� si� zawsze na
strychu. Teraz te� tak zrobi�.
Przekrad� si� ostro�nie, owin��
dziadkowym ko�uchem i usiad�
przy ma�ym okienku. Widzia�
zamarzni�ty staw i rosn�ce
dooko�a wierzby p�acz�ce.
Oczywi�cie nie b�dzie wolno mu
si� po�lizga�, bo babcia zaraz
powie, �e l�d got�w si� za�ama�,
a przecie� na dworze mr�z a�
trzeszczy. Babcia tylko o tym
napomknie, a tata, przed chwil�
zdecydowany pu�ci� syna na
�lizgawk�, popatrzy, popatrzy i
powie: "Mo�e innym razem".
- Nie dam ci si�, babciu, nie
dam - powtarza�. - Nie pozwalam
m�wi� do siebie Walecik Kier. I
dowiem si�, dlaczego ostatni
pi�tek miesi�ca jest w naszej
rodzinie takim wyj�tkowym dniem.
* * *
O godzinie czwartej wr�cili
rodzice. Ojciec dowiedziawszy
si� od syna, �e wszystkie dzieci
nie by�y w szkole, zawrza�.
- Dlaczego pani to robi, pani
Pieczarkowska? - wo�a�. -
Dlaczego?
W chwilach zdenerwowania pan
Sowi�ski zwraca� si� do swojej
te�ciowej "pani Pieczarkowska".
- Jasiu - pani Pieczarkowska
uwa�a�a, �e wi�zy rodzinne nie
zanikaj� przy byle jakiej
sprzeczce i nigdy nie zwraca�a
si� do zi�cia inaczej ni�
"Jasiu" - nie siedz� w
budzikach, a poza tym dzieci �le
si� czu�y.
- Co im dolega�o?
Rzecz w tym, �e dziewdczynkom
pomyli�o si� wszystko i Kasia
przyzna�a si� do zaj�czka w
sid�ach, a Ma�gosia do stanu
podgor�czkowego.
- A tobie? - ojciec potrz�sn��
najstarsz� c�rk�, bo zwleka�a z
udzieleniem jasnej i rzeczowej
odpowiedzi.
- Te� zaj�czek w sid�ach -
rzek�a Marysia. - I nie szarp
mn�, tatusiu, bo ducha ze mnie
wytrz�siesz.
Do sprawy wmiesza�a si� pani
Alina. Pr�bowa�a tak poprowadzi�
rozmow�, �eby nie urazi� ani
matki, ani m�a i urazi�a oboje.
Zostawi�a wi�c ca�e towarzystwo
w kuchni i posz�a si� po�o�y�.
Pani Alina �le si� czu�a od
jakiego� czasu, wszystko j�
dra�ni�o, denerwowa�o. Po drodze
spotka�a ojca.
Dziadek Pieczarkowski wpad� do
kuchni "jak nie przymierzaj�c
huragan".
- Nie pozwalam krzywdzi� mojej
�ony! - zawo�a�. - W ko�cu w tej
rodzinie ja jestem lekarzem i ja
najlepiej wiem, co kt�remu
dziecku dolega�o. Jako lekarz
mam prawo decydowa�, kt�re
dziecko zostawi� w domu, a kt�re
pos�a� do szko�y.
- I na wszelki wypadek
zostawi� tata wszystkie -
powiedzia� pan Sowi�ski. - I tak
co miesi�c.
- To nie dziadek nas zostawi�
- wtr�ci� Tomek. - To babcia. A
poza tym ja jestem zdrowy.
- Bardzo prosz�, �eby to si�
wi�cej nie powt�rzy�o -
powiedzia� pan Sowi�ski. -
Bardzo prosz�. Nie chcia�bym
mamy zaczepia�...
- Mo�esz to czyni� bez
skrupu��w - zezwoli�a babcia. -
�ni�o mi si�, �e doznam
zaczepek.
Wsp�lny obiad pogodzi�
zwa�nionych. Od sto�u wstali
przepraszaj�c si� wzajemnie.
Babcia przyzna�a, �e by� mo�e
przesadzi�a w trosce o wnuki,
ale "trzeba przecie� zrozumie�
babci�". Pan Sowi�ski przyzna� z
kolei, �e by� mo�e i on
przesadzi�, ale "trzeba przecie�
zrozumie� ojca". Wszystko
zako�czy�o si� dobrze, tylko
babcia zerka�a na Tomka z
niech�ci�.
Ledwie dziewczynki posprz�ta�y
po obiedzie, gdy do drzwi
zadzwoni�y przyjaci�ki Marysi.
Przychodzi�y dowiedzie� si�
czego� o swoim losie. Babcia
przebra�a si� szybko w od�wi�tn�
sukni�, przywita�a kole�anki
wnuczki z szacunkiem i zaprosi�a
do du�ego pokoju. Marysia,
MKa�gosia i Kasia posz�y za
nimi, a reszta rodziny zosta�a w
kuchni. Dziadek, kt�ry zaraz po
obiedzie zdrzemn�� si� w fotelu,
ockn�� si� nagle i wyrazi�
w�tpliwo��, czy to przypadkiem
nie grzech wr�y� dzieciom.
- Tu, widzisz, dziecinko,
jakie� drobne k�opoty w domu -
dolecia�o do uszu zgromadzonych
w kuchni. - Posprzeczasz si�
pewnie z rodzicami.
- Pewnie nie kupi� jej nowych
but�w - skomentowa� leniwie tata
Sowi�ski popijaj�c herbat�.
Och�on�� ju� po sprzeczce i
teraz rozmy�la� nad dobrymi
stronami sytuacji, w kt�rej
babcia wychowuje dzieci. "Nie
biegaj� z kluczem na szyi, jedz�
po�ywnie i na czas, ucz� si�
�ycia w wielopokoleniowej,
tradycyjnej rodzinie". S�owa te
przelatywa�y przez jego g�ow�
wolno, jak napisy na teledysku.
- Nie - sprostowa� Tomek. - Ta
akurat b�dzie si� awanturowa�a o
walkmana. Agnieszka ma ju�
wszystkie ciuchy i buty, jakie
mo�na kupi� w naszym miasteczku.
Zak�ad, �e p�jdzie o walkmana.
- A ty sk�d wiesz? - natar� na
wnuka dziadek Pieczarkowski. -
Pods�uchujesz, jak rozmawiaj�
czy co?
- Po ka�dym wr�ebnym seansie
id� do pokoju dziewczyn i dr�
si� tak, �e u mnie s�ycha� -
wzruszy� ramionami Tomek.
- To prawda - zgodzi� si�
dziadek. - Te m�ode damy maj�
wyj�tkowo dono�ne g�osy. U mnie
te� je czasami s�ycha�.
- M�ode Damy Kier - rzuci�a
pani Alina i poprosi�a m�a,
�eby jej zrobi� jeszcze herbaty.
- Dlaczego ludzie tak chc� zna�
swoj� przysz�o��. Czy nie lepiej
wierzy�, �e zawsze przyniesie
co� dobrego?
- ...sprawa, na kt�rej ci
zale�y, b�dzie za�atwiona po
twojej my�li - kontynuowa�a
mi�kkim g�osem babcia
Pieczarkowska. - Patrz, tu stoj�
obok siebie a� trzy asy. To
oznacza spe�nienie �ycze�.
- TRzy lub cztery asy, wnet
si� sko�cz� ambarasy - zanuci�
dziadek Pieczarkowski. - �ebym
tak mia� pewno��, �e i mnie
wyjd� obok siebie trzy asy,
da�bym sobie powr�y�.
- I �e wyjdzie mi�o�� bez
wzajemno�ci do bruneta - Tomek
pos�ysza� odg�osy �wiadcz�ce o
tym, �e w du�ym pokoju nast�pi�o
przegrupowanie. Teraz babcia
b�dzie wr�y�a Izie. - Jej
zawsze wychodzi walet pikowy.
- Sk�d wiesz? - pani Alina
by�a rozbawiona. - Przecie� o
tym chyba nie wrzeszczy.
- Ona p�acze - szepn�� Tomek.
- P�acze, a pozosta�e j�
pocieszaj�.
- Biedne dziecko - u�ali� si�
pan Sowi�ski. - Jak�e mo�e mie�
nadziej�, je�eli babcia j�
odbiera.
- A jakby si� tak zawzi�a na
przek�r wr�bom? - zawo�a�
Tomek.
- Cicho - zaszepta� dziadek. -
Teraz Felicja b�dzie wr�y�a
Marysi. Dowiemy si� czego� przy
okazji.
W pokoju zaszura�y krzes�a i do
uszu zgromadzonych w kuchni
dolecia� ni to cichy p�acz, ni
ci�kie westchnienie.
- Nie tra� nadziei, dziecinko
- pocieszy�a nieszcz�liw�
babcia Pieczarkowska. - P�ki
�ycia, p�ty nadziei.
- O Bo�e - westchn�� tata. -
Nie jestem pewien, czy to nie
powinno by� zabronione.
- Wielkie szcz�cie przy
tobie, wnuczko - g�os babci
nabra� aksamitnej g��bi. - Ale
nie potrafi� powiedzie�, czy to
chodzi o wielkie uczucie, czy o
co� innego.
- O wielkie uczucie, o wielkie
uczucie z ca�� pewno�ci� -
zaszepta� zjadliwie Tomek. - Im
wszystkim chodzi o wielkie
uczucia.
- Nie naigrawaj si� z siostry
- napomnia�a go pani Alina. -
Przyjdzie czas, �e i tobie
b�dzie chodzi�o o wielkie
uczucie.
Tomek tylko wzruszy�
ramionami.
- ...B�dziemy mieli go�cia -
oznajmi�a Marysi babcia. - Jaki�
go�� ubogi zawita w twe progi.
Gdybym mog�a roz�o�y� karty
kt�remu� domowemu m�czy�nie,
dowiedzieliby�my si�, czy tym
go�ciem b�dzie kobieta czy
m�czyzna.
- M�czyzna. M�ody. Z ca��
pewno�ci� - wyrwa�o si� Marysi.
Zar�wno zgromadzeni w kuchni,
jak i w pokoju roze�mieli si�.
- Ten go�� nie zjawi si�
szybko - powiedzia�a babcia -
ale b�dzie mi�y twojemu sercu.
- O Bo�e - westchn�� ojciec
opieraj�c si� ci�ko o
zlewozmywak. - Kto to mo�e by�?
Mi�y sercu i ubogi. I ciekawe,
czy bardzo biedny.
- Tato - upomnia� go Tomek. -
Mia�e� w to nie wierzy�.
Potem babcia wr�y�a Ma�gosi.
Karty przepowiedzia�y ubogiego
go�cia i wielkie pieni�dze.
- Nie wiem, jakiej b�dzie p�ci
- zn�w powiedzia�a babcia. -
Gdybym mog�a powr�y� jakiemu�
domowemu m�czy�nie...
- M�wi o nas jak o kocurach -
rozz�o�ci� si� ojciec. - jak o
kocurach, kt�re oswoi�y si� i
jedz� z r�ki. A poza tym mo�e
kto� mi wyt�umaczy, dlaczego,
�eby dowiedzie� si�, jakiej
p�ci b�dzie go��, potrzebny jest
kt�ry� z nas.
Pani Alina wyt�umaczy�a m�owi
w czym rzecz.
- Ot� widzisz, m�j drogi,
kart� damy kier mama oznacza
m�od� dziewczyn�, dziecko.
Je�eli wr��y Marysi, to w
kartach dama kier oznacza
Marysi�. Marysia, jako nasze
dziecko, stoi obok domu, czyli w
kartach dama kier stoi obok asa
kier. Widocznie karty tak si�
u�o�y�y, �e zapowiadaj� go�cia,
ale nie mo�na powiedzie�, jakiej
on jest p�ci, bo widocznie, �eby
wszystko dok�adnie sprawdzi�,
trzeba roz�o�y� kasrty domo...
to znaczy jakiemu�
m�czy�nie, kt�ry mieszka w tym
domu. Ciebie na przyk�ad w
kartach reprezentuje kr�l pik,
je�eli wi�c kr�l pik b�dzie
sta�...
- I tak nic nie rozumiem -
przerwa� tata.
- Mamo, a sk�d ty to wiesz? -
zdziwi� si� Tomek. - Przecie�
nigdy nie rozk�adasz kart.
- Bo ja kiedy� by�am Dam�
Kier, kt�ra bez przerwy
zanudza�a mam�: "powr� mi,
powr� mi".
- Czy karty zapowiedzia�y ci
kiedy� nieszcz�liw� mi�o�� do
bruneta? - zapyta� robawiony
tata.
- Przeciwnie - za�mia�a si�
mama. - Karty zapowiedzia�y
mi�o�� z wzajemno�ci� i �lub.
Tata u�miechn�� si� do mamy.
- A swoj� drog� to ciekawe -
zastanowi� si� dziadek - kto nas
odwiedzi. To nie mo�e by� �aden
�ebrak, bo �ebrak nie jest mi�y
sercu. Im bardziej o tym my�l�,
tym bardziej mnie to ciekawi.
Tomek wiedzia�, �e na ten
wiecz�r dziadek jest stracony.
Sam si� zg�osi na "domowego
m�czyzn�".
Wszystkie dziewczynki przesz�y
przez kuchni� i uda�y si� do
pokoju, w kt�rym mieszka�y trzy
siostry. Na ko�cu sz�a smutna
Iza. Tata Sowi�ski u�miechn��
si� pokrzepiaj�co.
- Nie nadawa�bym si� na
wr�bit� - rzek�. - Mam za
mi�kkie serce. A mo�e by jej tak
powiedzie�, �e zakocha si� w
niej blondyn?
Nikt nie zauwa�y�, �e w
drzwiach kuchni stoi babcia
Pieczarkowska.
- Karty m�wi�, co widz� -
rzek�a posy�aj�c dziadkowi
wymowne spojrzenie.
Dziadek pozbiera� si� i
podrepta� za babci� do du�ego
pokoju.
- Mo�e i my p�jdziemy
pos�ucha�? - zaproponowa�a pani
Alina.
W ten spos�b ca�a rodzina da�a
si� wci�gn�� we wr�by. Tomek
patrrzy�, jak babcia rozk�ada
karty, jak dziadek z przej�cia
prze�yka �lin�.
- Jakie� urz�dowe pieni�dze -
powiedzia�a babcia. - I rozmowa
z brunetk�.
- Czy zaprosz� j� na kaw�? -
zapyta� dziadek z nadziej� w
g�osie.
- Niestety, nie - odrzek�a
niemi�osiernie babcia
Pieczarkowska. - Po prostu w
poniedzia�ek p�jdzesz do magla,
a osoba, kt�ra tam pracuje,
jest brunetk�. To osoba
urz�dowa. Wiesz, Kajtusiu -
babcia postuka�a palcem w kart�.
- Obok asa kier stoi dama kier.
Tym go�ciem b�dzie m�oda,
niezam�na kobieta.
- O Bo�e - westchn�� ojciec. -
Czy bardzo uboga?
- Nie tyle biedna, co raczej
kosztowna... Tu oto stoj� karty
oznaczaj�ce wydatki. Je�eli i
ty, Jasiu, pozwolisz sobie
powr�y�, b�dziemy mieli
pewno��. W ko�cu mieszkamy
razem, nasz dom to i tw�j dom...
Babcia tak przekonywaj�co
m�wi�a o obowi�zkach wzgl�dem
siebie i zaletach wszystkich
cz�onk�w rodziny, �e ojciec
zgodzi� si�.
- Dobrze - machn�� r�k�
staraj�c si� nie patrze� na
syna. - Niech mama wr�y. Mo�e
wyjdzie mi co� dobrego?
Babcia ochoczo roz�o�y�a
karty. Przy karcie oznaczaj�cej
dom wielopokoleniowej rodziny
Pieczarkowsko_Sowi�skiej sta�a
dama kier i w�cha�a r��. Za ni�
ci�gn�y si� czarne karty
przetykane czerwonymi karo.
Zestaw ten oznacza� wydatki.
- No i sami widzicie -
triumfowa�a babcia. - Tu nie ma
�adnego osz�stwa. Sami widzicie.
Wszystko dok�adnie wida�.
- No to i mnie prosz� powr�y�
- pani Alina u�miechn�a si�
zagadkowo.
Jak poprzednio, tak i teraz,
przy karcie domu sta�a dama
kier bez grosza przy duszy.
- Ciekawe, ciekawe - pokr�ci�a
g�ow� pani Alina. - Czy mimo
tych wydatk�w b�dzie to
wydarzenie szcz�liwe, czy nie?
Babcia jeszcze raz przyjrza�a
si� kartom.
- Szcz�liwe. Wielka rado��
dla domu.
- Nic ju� nie rozumem -
dziadek Pieczarkowski kr�ci� si�
w fotelu. - S�ysza� kto kiedy o
rodzinie, kt�ra cieszy�aby si� z
wydatk�w?
- Mo�e jaka� uboga krewna
zjawi si� w naszym domu, a potem
oka�e si�, �e jest bogata?... -
ojciec tak bardzo da� si�
wci�gn�� w spraw� damy kier, �e
zapali� papierosa w du�ym
pokoju, zapominaj�c o zakazach
babci Pieczarkowskiej. Babcia
za� by�a tak przej�ta, �e
zapomnia�a o swoich w�asnych
zakazach i osobi�cie poda�a
zi�ciowi malutk� popielniczk� z
sercem kierowym na dnie.
- ...i by� mo�e ta nasza
kuzynka, biedna, przygarni�ta
staruszka, rozchoruje si� w
naszym domu, b�dziemy
piel�gnowa� j� troskliwie,
ponosi� wszystkie koszta, ale
mimo naszych usilnych zabieg�w
babunia zemrze, potem oka�e si�,
�e by�a nieprawdopodobnie bogata
i wszystko nam zapisa�a, a
zjawi�a si� w naszym domu, �eby
wypr�bowa� spadkobierc�w...
- I nie �al by ci by�o,
tatusiu, biednej staruszki,
kt�ra tyle by dla nas zrobi�a? -
zapyta� Tomek.
- Oczywi�cie, �e �al. Uwa�am,
�e nikt nie powinien umiera�,
ale, mo�e ona b�dzie bardzo
stara... bez ch�ci do �ycia.
- Ile wed�ug ciebie mog�aby
mie� lat? - zapyta� z b�yskiem
w okularach dziadek
Pieczarkowski.
- No, gdzie� tak grubo powy�ej
siedemdziesi�tki.
Zapad�a cisza. Ojciec pali�
papierosa wpatrzony w k�ka
dymu. Pani Alina za�mia�a si�
cichutko, a dziadek rzek�
g�uchym g�osem:
- To znaczy, �e ja jestem
stary. Wed�ug ciebie niewiele
ju� mi zosta�o. Mog� umiera�.
- Ale�... pan Sowi�ski
zorientowa� si�, �e pope�ni�
nietakt. - Nie mia�em na my�li
taty, przecie� tata wcale nie ma
grubo ponad siedemdziesi�t. A
poza tym... W co ja si� do licha
wda�em? B�dzie go��, to si� go
nakarmi, przenocuje, przechowa
kilka dni, a potem da dyskretnie
do zrozumienia, �e czas w drog�.
Nie powodzi si� nam a� tak �le,
�eby nie m�c godnie przyj��
go�cia. Chod�my st�d, synu -
zwr�ci� si� do Tomka. - Mia�e�
racj�. Z kartami lepiej nie
zaczyna�.
Dziadek dalej siedzia�
nieruchomo, przygarbi� si�
tylko, jakby nie m�g� uwierzy�,
�e ma ju� siedemdziesi�t kilka
lat.
- Nie przejmuj si�, Kajtusiu -
pociesza�a go babcia. - Ka�dy ma
tyle, na ile si� czuje. Na ile
lat si� czujesz?
- Czy ja wiem? - Dziadziu�
zastanawia� si�. - Przyznam si�
wam, �e czasami c zuj� si� na
jakie�... powiedzmy trzydzie�ci
pi��, no, g�ra trzydzie�ci osiem.
Pani Alina roze�mia�a si�
g�o�no i powiedzia�a, �e
wszystkich ich strasznie kocha i
nie lubi, kiedy si� k��c�.
Babcia Pieczarkowska chcia�a
skorzysta� z og�lnie mi�ej
atmosfery i nam�wi� Tomka na
kaba��.
- A mo�e teraz nasz Walecik
Kier roz�o�y karty na trzy
kupki? - zapyta�a przymilnie.
- Nie - odpowiedzia� Tomek i
na wszelki wypadek wsta�. - Nie
roz�o�� kart na trzy kupki ani
na dwie, ani na jedn�. Nawet ich
nie dotkn�. Nie chc� niczego
wiedzie�.
Zapad�a cisza. S�ycha� by�o