1909
Szczegóły |
Tytuł |
1909 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1909 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1909 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1909 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Lucy Maud Montgomery
Emilka na falach �ycia
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1991
T�umaczy�a
Maria Rafa�owicz_Radwanowa
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
pap. kart. 140 g kl. III_B�,
Przedruk z wydawnictwa
"Krajowa Agencja Wydawnicza",
Pozna� 1990
Wydanie oparte na edycji z
1936 r.
Pisa� R. Sitarczuk
Korekty dokona�y:
K. Markiewicz
i K. Kruk
Rozdzia� I
1
"Nie b�d� ju� pija�
rumianku".
Te s�owa wpisa�a Emilia
Byrd Starr do swego dziennika w
dniu, w kt�rym wr�ci�a do domu,
do Srebrnego Nowiu, uko�czywszy
Wy�sz� Szko�� w Shrewsbury. Za
sob� mia�a lata szkolne, a przed
sob� - nie�miertelno��.
By�o to symbolem. Ciotka
El�bieta, pozwalaj�c Emilce na
zwyk�� herbat� (stale, nie w
drodze wyj�tkowej �aski!) uzna�a
j� tym samym za doros��.
Niekt�re osoby uwa�a�y Emilk� za
doros�� panienk� ju� od
d�u�szego czasu, na przyk�ad
kuzyn Andrzej Murray i
przyjaciel Perry Miller, kt�rzy
kolejno o�wiadczyli si� o jej
r�k� i jednocze�nie niemal
dostali kosza. Dowiedziawszy si�
o tym, ciotka El�bieta
zrozumia�a, �e nie mia�oby celu
dawanie Emilce rumianku. Ale
mimo wszystko Emilka nie mia�a
nadziei, �eby kiedykolwiek wolno
jej by�o nosi� jedwabne
po�czochy. Jedwabna halka
"ujdzie" od biedy, gdy� jest
ukryta, niewidzialna: wprawdzie
szele�ci zalotnie... Ale
jedwabne po�czochy s� stanowczo
niemoralne.
Tak wi�c Emilka (o kt�rej
szeptali jej znajomi
nieznajomym, i� "ona pisze")
zosta�a uznana za jedn� z "pa�
na Srebrnym Nowiu", gdzie nic
si� nie zmieni�o od dnia jej
przybycia, czyli od lat siedmiu;
gdzie p�askorze�by na starym
kredensie by�y zawsze te same, a
dziwny cie�, rzucany na �cian�
przez figurynk� etiopsk�, pada�
w tym�e miejscu, w kt�rym
zauwa�y�a go dziewczynka z
najwy�sz� rozkosz�. Stary to by�
dom, i dlatego cichy, m�dry i
nieco tajemniczy. A tak�e nieco
surowy, lecz niemniej mi�y.
Wi�kszo�� mieszka�c�w Czarnowody
i Shrewsbury s�dzi�a, �e jest to
nudne miejsce dla m�odej
dziewczyny, �e nieopatrznie
post�pi�a Emilka, odrzucaj�c
propozycj� panny Royal w sprawie
posady w czasopi�mie
nowojorskim. Wzgardzi� tak�
sposobno�ci� zostania "kim�"!
Ale Emilka, kt�ra mia�a bardzo
jasny pogl�d na to, czym by�
zamierza, nie uwa�a�a bynajmniej
trybu �ycia w Srebrnym Nowiu za
nudny, ani nie rezygnowa�a ze
wspinania si� na upragnione
szczyty dlatego tylko, �e
pozosta�a w tym cichym zak�tku.
Nale�a�a z woli Bo�ej do
Starego a Szlachetnego Zakonu
Poet�w. Gdyby si� by�a urodzi�a
o tysi�c lat wcze�niej,
czarowa�aby s�uchaczy, siedz�c
po�rodku gromadki, zebranej przy
ognisku i wpatrzonej w jej
natchnion� twarz. W dzisiejszych
czasach zmuszona by�a dociera�
do swego audytorium po�rednio.
Ale tematy opowie�ci s� zawsze
te same bez wzgl�du na stulecie
i na okolic�. Narodziny, zgony,
ma��e�stwa, skandale - oto s�
jedynie naprawd� ciekawe
zdarzenia na �wiecie. Tak wi�c z
mocnym postanowieniem w duszy
przyst�pi�a Emilka do walki o
s�aw� i fortun�... i o co�
jeszcze, o co by�o najtrudniej.
Ale pisanie nie by�o dla Emilii
Byrd Starr �rodkiem do zdobycia
walor�w �wiatowych ani wie�ca
laurowego. By�o to co�, co ona
czyni� musia�a. Zjawisko...
pomys�... wszystko to, co by�o
bardzo pi�kne, lub wybitnie
brzydkie... dr�czy�o j�, dop�ki
si� nie "wypisa�a". Z natury
by�a obdarzona zmys�em humoru i
poczuciem dramatycznym: komizm
i tragizm �ycia przemawia�y do
niej z r�wn� moc� i domaga�y si�
wcielenia za pomoc� pi�ra. Ca�y
�wiat nieziszczonych, a
nie�miertelnych marze�, ukryty
za kurtyn� rzeczywisto�ci,
wzywa� j�, ��dny upostaciowienia
i interpretacji..., wzywa� j�
wielkim g�osem, kt�remu nie
mog�a, nie �mia�a si� oprze�.
Pe�na by�a m�odzie�czej
rado�ci z samego faktu
istnienia. �ycie poci�ga�o j�,
dawa�o jej znaki zach�caj�ce i
figlarne. Wiedzia�a, �e czeka j�
ci�ka walka. Wiedzia�a, �e
b�dzie ci�gle obra�a� uczucia
s�siad�w z Czarnowody, kt�rzy
chcieliby, �eby pisywa�a dla
nich nekrologi i pomawiali j� o
"pozowanie"; wiedzia�a, �e
niejeden jej utw�r zostanie
odrzucony, skrytykowany;
wiedzia�a, �e nadejd� dni
niemocy, podczas kt�rych nie
b�dzie mog�a pisa�, kiedy
daremne by�oby wszelkie
usi�owanie w tym kierunku; dni,
podczas kt�rych niemoc ta
doprowadzi j� do takiego
napi�cia nerw�w, �e za
przyk�adem Marii Bashkirtseff
wyrzuci za okno, wraz z gradem
przekle�stw, zegar ze swego
pokoju. W te dni wszystko, co
przedsi�we�mie, b�dzie miernot�
i banalno�ci�: w te dni chwia�
si� b�dzie jej wiara w �ycie, w
kt�rym wed�ug niej jest tyle�
poezji co prozy; w te dni, echo
owych "przypadkowych poszept�w"
bog�w, w kt�re ws�uchana by�a od
dzieci�stwa tak pilnie, to echo
b�dzie j� tylko dra�ni� swym
��daniem nieosi�galnej
doskona�o�ci i uroku, b�d�cego
poza obr�bem tw�rczych
mo�liwo�ci �miertelnika.
Wiedzia�a, �e ciotka El�bieta
toleruje, ale nie pochwala do
dzi� dnia jej manii gryzmolenia.
Podczas ostatnich dw�ch lat
pobytu w Wy�szej Szkole Emilka,
ku zdumieniu ciotki El�biety,
zarobi�a sporo pieni�dzy swymi
wierszami i nowelkami. St�d owa
tolerancja. Ale �aden z
Murray�w, �adna z Muray�wien,
nie czynili nigdy niczego
podobnego. A przy tym by� fakt,
kt�rego zasadniczo nie lubi�a
panna El�bieta Murray, fakt
wyr�niania si� czym� spo�r�d
otoczenia. Ciotka El�bieta
niech�tnie patrzy�a na �w
odr�bny �wiat Emilki, tak inny
ni� �wiat Srebrnego Nowiu i
Czarnowody, na to kr�lestwo
bezkresne i gwiazdami usiane, w
kt�rym dziewcz� zamyka�o si�
nagle, do kt�rego nawet
najbardziej stanowcza i
najbardziej podejrzliwa z ciotek
nie mia�a dost�pu! Przypuszczam,
�e gdyby oczy Emilki tak cz�sto
nie spogl�da�y t�sknie i smutno
na otaczaj�cy �wiat, gdyby w
nich by�o mniej utajonego
marzenia, ciotka El�bieta
odnosi�aby si� �yczliwiej do jej
aspiracji. Nikt z was, nawet
samowystarczalni Murrayowie ze
Srebrnego Nowiu, nie lubi sta�
za drzwiami, kt�re si� przed nim
nigdy nie otworz�.
2
Ci z was, kt�rzy ju�
towarzyszyli Emilce w jej
zabawach w Srebrnym Nowiu i
studiach w Shrewsbury * znaj�
jej wygl�d zewn�trzny. Tym,
kt�rzy witaj� j� teraz jako
osob� obc� postaram si�
zaprezentowa� jej sylwetk� jako
panienki w siedemnastej wio�nie
�ycia. Sz�a w�r�d klomb�w, na
kt�rych z�oci�y si� chryzantemy,
w �w jesienny dzie� nad brzegiem
morza. By�o to czarowne
ustronie, �w ogr�d w Srebrnym
Nowiu. Zaciszne, pe�ne bogatych,
ciep�ych barw i cudnych,
cienistych alejek. Unosi�y si�
tu zapachy r� i go�dzik�w, roje
pszcz�, skarga wichru,
dolatywa�y poszepty zatoki
Atlantyku; z s�siedztwa
dochodzi�y westchnienia �wierk�w
z gaiku Wysokiego Jana. Emilka
kocha�a ka�dy kwiatek, ka�d�
pi�d� ziemi i ka�dy d�wi�k w tym
ogrodzie, ka�de pi�kne, s�dziwe
drzewo, a zw�aszcza jej
umi�owane, zaprzyja�nione z ni�
Trzy Ksi�niczki Lombardzkie,
oraz wielk� sosn� po�rodku
ogrodu, srebrzyst� topol� i
m�odego �wierczka w k�ciku,
kokietuj�cego swawolne
wietrzyki. Kocha�a r�wnie� grup�
bia�ych brz�z w gaiku Wysokiego
Jana.
Patrz: "Emilka ze Srebrnego
Nowiu" i "Emilka dojrzewa".
Emilka cieszy�a si� stale, �e
mieszka w�r�d tylu starych,
prastarych drzew, zasadzonych i
wypiel�gnowanych r�kami ludzi
dawno zmar�ych, przepojonych
rado�ci� lub smutkiem, kt�re
kolejno przewija�y si� przez te
istnienia.
Smuk�a, dziewicza posta�.
W�osy jak czarny jedwab.
Szare oczy, podkr��one, pod
kt�rymi fioletowe cienie
pog��bia�y si�, ilekro� Emilka
czuwa�a o niedozwolonej, ca�kiem
nie_El�bieta�skiej porze, pisz�c
nowelk�, albo opracowuj�c plan
nowego utworu. Usta mia�a
purpurowe, z Murrayowskimi
do�eczkami w k�cikach. Uszy by�y
spiczaste. Przypomina�y
szekspirowskiego Puka. Mo�e te
uszy w�a�nie i te k�ciki ust
nasuwa�y niekt�rym por�wnanie z
kociakiem. Prze�liczn� mia�a
lini� szyi i podbr�dka. U�miech
jej by� przedziwnie ujmuj�cy,
powoli rozkwitaj�cy, znienacka
promieniej�cy rado�ci�
istnienia. A nogi by�y
"skandalicznie �adne", jak je
oceni�a ju� dawno stara ciotka
Nancy z Ksi��ego Stawu. Policzki
delikatnie zar�owione, z
�atwo�ci� stawa�y si�
szkar�atne. Byle co wywo�ywa�o
na tej twarzyczce krwawy
rumieniec: powiew wiatru od
morza, nag�e ods�oni�cie si�
przed jej wzrokiem b��kitnych
wzg�rz na horyzoncie, czerwone
maki na polu lub bia�e �agle na
zatoce w cudny, wiosenny
poranek, czy te� przy srebrnych
blaskach ksi�yca lub wreszcie
bia�y kwiatuszek w starym
ogrodzie, albo cichy szept w
gaiku Wysokiego Jana.
Czy by�a �adna? Nie umiem
powiedzie�. Nigdy nie wymieniano
Emilki w szeregu pi�kno�ci
czarnowodzkich. Ale kto raz
jeden spoojrza� na jej
twarzyczk�, ten nie zapomnia�
jej ju� nigdy. Nikt nie
powiedzia�by, spotkawszy Emilk�
po raz drugi: "Hm... dziwnie
znajom� wydaje mi si� pani..."
Ca�e zast�py �licznych kobiet
gas�y przy niej. �adna nie
przypomina�a jej
indywidualno�ci. By�a �ywa,
poci�gaj�ca i czysta zarazem,
jak woda. My�li nios�y j�, jak
silny podmuch wiatru. Wzruszenie
wstrz�sa�o ni�, jak burza
krzewem r�anym. By�a jedn� z
tych �ywotnych istot, o kt�rych
powiadamy, gdy umar�y, �e to
chyba niemo�liwe, aby one �y�
przesta�y. Na tle swego
praktycznego, rozs�dnego
otoczenia rzuca�a blask, jak
brylant. Wiele os�b j� lubi�o i
r�wnie du�o jej nie lubi�o. Ale
nikt nie by� w stosunku do niej
oboj�tny.
Razu pewnego, kiedy Emilka
by�a bardzo male�ka i mieszka�a
wraz ze swym ojcem w starym
domku w Borze Majowym, gdzie
umar� Douglas Starr, wysz�a z
domu, aby przyjrze� si� t�czy.
Bieg�a przez wilgotne pola i
pag�rki, pe�na nadziei i
wyczekiwania. Ale gdy tak
bieg�a, zacz�� pada� deszcz, a
cudna t�cza blad�a... nik�a...
a� znik�a... Emilka sta�a sama
po�r�d obcej doliny, niepewna, w
kt�r� stron� si� zwr�ci�. Usta
jej zadr�a�y, oczy nape�ni�y si�
�zami. A� wtem podnios�a g��wk�
i u�miechn�a si� pogodnie do
opustosza�ego nieba.
- Zjawi� si� inne t�cze -
rzek�a.
3
Zmieni�o si� �ycie w Srebrnym
Nowiu. Musia�a si� przystosowa�
do tych zmian. Nieod��czne od
nich by�o pewne osamotnienie.
Ilza Burnley, nieodst�pna
towarzyszka siedmiu lat wiernej
przyja�ni, wyjecha�a do Szko�y
Literatury i Deklamacji w
Montrealu. Oba podlotki rozsta�y
si� w�r�d �ez, �lubuj�c sobie
wzajemnie dozgonn� przyja��.
Nie spotkaj� si� ju� nigdy w
tych samych warunkach. Bo kiedy
przyjaciele, najbli�si bodaj,
roz��cz� si� na czas d�u�szy,
zawsze daje si� odczu� za
ponownym spotkaniem pewn�
obco��, pewne oddalenie. Jedno z
dwojga uwa�a stale, �e to drugie
nie jest takie samo. Jest to
ca�kiem naturalne i
nieuniknione. Cz�owiek zawsze
posuwa si� naprz�d, lub si�
cofa, nie stoi w miejscu. Ale
kt� z nas zdo�a si� oprze�
uczuciu przykrego rozczarowania
stwierdzaj�c, �e nasz przyjaciel
nie jest ju� i nie mo�e nigdy
wi�cej sta� si� takim, jakim by�
ongi; kt� z nas nie zmartwi
si�, je�li nawet ta zmiana jest
post�pem? Emilka przeczuwa�a to
dziwn� intuicj�, kt�ra zast�puje
do�wiadczenie, czu�a, �e �egna
na zawsze Ilz� ze Srebrnego
Nowiu i ze Shrewsbury.
Perry Miller, dawniejszy
"najemnik" ze Srebrnego Nowiu,
odznaczony medalem Wy�szej Szko�y
w Shwresbury, odrzucony, lecz
nie daj�cy za wygran� konkurent
Emilki, przedmiot wiecznego
gniewu Ilzy, wyjecha� r�wnie�.
Perry studiowa� teraz prawo w
Charlottetown, gdzie
jednocze�nie pracowa� w
kancelarii adwokackiej. Dla
Perry'ego nie istnia�y t�cze ani
mityczne kopalnie z�ota.
Wiedzia�, czego chce i zmierza�
do tego wytrwale. Ludzie
zaczynali wierzy�, �e on cel
osi�gnie. Bo� nie wi�ksza
przestrze� dzieli�a kancelari�
pana Abla od S�du Najwy�szego i
Ministerium, ni� ta, kt�ra
dzieli ow� kancelari� od cha�upy
ciotki Tomaszowej i jej
bosonogiego siostrze�ca.
Do typu poszukiwacza t�cz
zbli�a� si� raczej Tadzio Kent.
I on wyje�d�a� niebawem do
Szko�y Rysunk�w w Montrealu. I
on wiedzia�, wiedzia� od szeregu
lat, ile rozkoszy, uniesie�, ile
rozpaczy i trwogi poci�ga za
sob� to d��enie do t�czy.
- Nawet je�eli jej nigdy nie
znajdziemy - rzek� do Emilki,
gdy przechadzali si� o cudownym
zmierzchu, w ogrodzie Srebrnego
Nowiu pod fioletowym niebem, w
ostatni wiecz�r przed jego
wyjazdem - jest co� w samym
poszukiwaniu, co wi�cej jest
bodaj warte, ni� znalezienie.
- Ale znajdziemy j� - odrzek�a
Emilka, podnosz�c oczy ku
gwie�dzie, b�yszcz�cej nad
wierzcho�kiem jednej z Trzech
Ksi�niczek.
U�ycie przez Tadzia liczby
mnogiej "my" nape�ni�o jej serce
radosnym przeczuciem. Emilka
by�a zawsze bardzo uczciwa w
stosunku do siebie samej i nie
zamyka�a oczu na fakt, �e Tadzio
Kent by� jej bli�szy, ni�
ktokolwiek na �wiecie. A ona,
czy go obchodzi? Troch�? Bardzo?
Czy wcale?
Nie w�o�y�a kapelusza, lecz
wpi�a we w�osy kokard� z
��tego jedwabiu. D�ugo
rozmy�la�a nad wyborem sukni, a�
w ko�cu zdecydowa�a si� na
r�ow�, jedwabn�. Zdawa�o jej
si�, �e wygl�da bardzo �adnie,
ale co za r�nica, skoro Tadzio
tego nie zauwa�y�? By� do niej
tak przyzwyczajony, �e uwa�a� to
za rzecz normaln�. Wywo�a�o to u
niej pewien bunt. Dean Priest
by�by ju� to spostrzeg� i by�by
jej z pewno�ci� powiedzia� jaki�
mi�y, subtelny komplemencik.
- Nie wiem - odpowiedzia�
Tadzio, spogl�daj�c ponuro na
topazookiego kota Emilki,
Pierwiosnka, kr�c�cego si� jak
b�k w pogoni za w�asnym ogonem.
- Nie wiem. Teraz, kiedy
wyfruwam naprawd� w szeroki
�wiat, czuj� si�... g�upio. Mo�e
nigdy nie zdo�am zdzia�a�
niczego, o czym warto by by�o
m�wi�. Pewne zdolno�ci do
rysunku... c� to wielkiego?
Zw�aszcza dla cz�owieka, kt�ry
budzi si� nagle z biciem serca o
trzeciej w nocy?...
- O, znam to uczucie -
przyzna�a Emilka. - Zesz�ej nocy
prze�uwa�am godzinami pomys�
noweli i dosz�am do
rozpaczliwego wniosku, �e nigdy
nie zdo�am jej napisa�... �e nie
warto si� wysila�... �e nigdy
niczego nie zdzia�am. Posz�am
wi�c do ��ka i obla�am poduszk�
�zami. Obudzi�am si� o trzeciej
godzinie i nawet p�aka� ju� nie
mog�am. �zy wydawa�y mi si�
r�wnie daremne, jak �miech, jak
ambicja. By�am istnym bankrutem
w stosunku do nadziei i do wiary
w przysz�o��. A� wreszcie
wsta�am o �wicie i zacz�am
pisa� now� opowie��. Nie nale�y
da� si� opanowywa� tym nocnym
nastrojom.
- Na nieszcz�cie, co noc jest
godzina trzecia - odrzek�
Tadzio. - A o tej nie�yczliwej
godzinie zawsze jestem
prze�wiadczony, i� zbyt wiele
pragniemy wszyscy, �e nie
osi�gniemy niczego. A dw�ch
rzeczy pragn� jak szaleniec;
jedn� z nich jest oczywi�cie
wydoskonalenie si� w sztuce.
Chc� zosta� wielkim artyst�. Nie
uwa�a�em si� nigdy za tch�rza,
Emilko, ale teraz si� boj�. A
je�eli nie sprostam zadaniu?
B�d� mnie wy�miewa�. Matka
powie, �e z g�ry o tym
wiedzia�a. Ona z nienawi�ci�
odnosi si� do mego wyjazdu,
wiesz? Pojecha� i nie da�
rady!... Lepiej by�oby nie
jecha�.
- Nie, to nie by�oby lepiej -
zaprzeczy�a Emilka gor�co,
zachodz�c w g�ow� w tej�e
chwili, jakiej drugiej rzeczy
Tadzio pragnie "jak szaleniec".
- Nie powiniene� si� ba�... W
owej nocnej rozmowie, kt�r�
prowadzi� ze mn� ojciec na
tydzie�, przed �mierci�,
powiedzia�, �ebym si� nie ba�a
niczego w �yciu. Czy to nie
Emerson m�wi: "Czy� zawsze to,
czego si� boisz"?
- Za�o�y�bym si�, �e Emerson
powiedzia� to, gdy ju� przesta�
ba� si� czegokolwiek, gdy ju�
si� upora� z wieloma
trudno�ciami. �atwo by�
odwa�nym, gdy si� ju� zdj�o
uprz��.
- Wiesz, �e ja wierz� w
ciebie, Tadziu - rzek�a Emilka
�agodnie.
- Tak, wiem. Ty i pan
Carpenter. Jedynie wy dwoje
wierzycie we mnie. Nawet Ilza
jest zdania, �e Perry ma wi�ksze
szanse przywiezienia do domu
pieczonych go��bk�w.
- Ale ty nie szukasz
pieczonych go��bk�w. Ty gonisz
za t�cz� z�ocist�.
- A je�eli jej nie znajd�,
je�li ciebie rozczaruj�... to
b�dzie najgorsze...
- Zwyci�ysz, Tadziu. Sp�jrz
na t� gwiazd�, kt�ra b�yszczy w
tej chwili nad najm�odsz�
Ksi�niczk�. Zawsze j� kocha�am.
Jest to moja najgor�cej
umi�owana gwiazda. Czy
pami�tasz, jak przed laty, kiedy
siedzieli�my wszyscy doko�a
ogniska, a kuzyn Jimmy gotowa�
ziemniaki dla �wi�, snu�e� cudne
opowiadania o tej gwie�dzie i o
�ywocie, jaki tam, na niej
wiod�e�, zanim przyby�e� na
ziemi�? Na tej gwie�dzie nie
by�o godziny trzeciej w nocy.
- Jakimi szcz�liwymi,
beztroskimi dzieciakami byli�my
wtedy - rzek� Tadzio zm�czonym
g�osem dojrza�ego m�czyzny,
przygn�bionego ci�arem
istnienia i wspominaj�cego z
rozkosz� pogodne lata dzieci�ce.
- Przyrzeknij mi - rzek�a
Emilka - �e kiedykolwiek ujrzysz
t� gwiazd�, b�dziesz pami�ta�,
i� wierz� w ciebie, mocno!
- A ty czy mi przyrzekniesz,
�e ilekro� spojrzysz na t�
gwiazd�, pomy�lisz o mnie? -
spyta� TAdzio. - Albo jeszcze
inaczej: przyrzeknijmy sobie
nawzajem, �e ilekro� spojrzymy
na t� gwiazd� oboje, pomy�limy o
sobie wzajemnie... zawsze.
Gdziekolwiek b�dziemy do ko�ca
naszego �ycia.
- Przyrzekam - rzek�a Emilka z
bij�cym sercem. Cudownie by�o
patrze� tak Tadziowi prosto w
oczy.
Romantyczny pakt. Co on
oznacza�? Emilka nie wiedzia�a.
Rozumia�a tylko, �e Tadzio
odje�d�a, �e �ycie staje si�
nagle zimne i puste, �e wiatr
znad zatoki, szemrz�cy w�r�d
drzew w gaiku Wysokiego Jana
szepcze co� bardzo �a�osnego, �e
lato odesz�o, �e nadesz�a
jesie�. I �e owa z�ota kula,
zako�czenie t�czy, znajduje si�
gdzie�, het! na szczycie
niedost�pnego, bardzo odleg�ego
wzg�rza.
Dlaczego ona powiedzia�a to
o gwie�dzie? Dlaczego zapach
�ywiczny, zmierzch i odblask
zachodz�cego s�o�ca doprowadzaj�
ludzi do m�wienia g�upstw?
Rozdzia� II
1
Srebrny N�w,
18 listopada 19...
"Dzi� nadszed� numer grudniowy
"Lasu i Ogrodu" z moim wierszem
pod tytu�em "Lec� li�cie z
drzewa". Uwa�am to za rzecz
godn� wzmianki, gdy� po�wi�cili
memu utworowi oddzieln�
stronic�, a przy tym jest to
pierwszy m�j wiersz
ilustrowany." Po raz pierwszy
spotyka mnie podobny zaszczyt.
Sam w sobie wiersz jest do��
marny, jak mi si� zdaje. Pan
Carpenter sykn�� tylko par�
razy, gdy mu go czyta�am i nie
chcia� go komentowa�. Pan
Carpenter nigdy "nie psuje
pochwa�ami", ale umie zdruzgota�
niem� nagan�. Ale m�j poemat
wygl�da� tak uroczy�cie na tym
poczesnym miejscu, �e
powierzchowny czytelnik m�g� go
wzi�� za utw�r warto�ciowy.
Niech b�dzie b�ogos�awiony ten
zacny wydawca, kt�remu przysz�o
na my�l kaza� go zaopatrzy� w
ilustracje. Podni�s� mnie na
duchu niema�o.
Ale same ilustracje nie
podoba�y mi si�. Artysta nie
odczu� moich intencji. Tadzio
stokro� lepiej wywi�za�by si� z
tego zadania.
Tadzio uczy si� �wietnie w
Szkole Rysunk�w. A nasza gwiazda
�wieci stale. Ciekawa jestem,
czy on doprawdy my�li o mnie
codziennie, patrz�c na ni�. A
mo�e nie widzi jej co wiecz�r?
Mo�e j� za�miewaj� elektryczne
latarnie Montrealu? S�dz�c z
list�w, widuje cz�sto Ilz�. Jak
im musi by� dobrze obojgu, �e s�
razem i �e ka�de z nich ma
bratni� dusz� w tym wielkim,
obcym mie�cie, w�r�d obcych
ludzi.
2
26 listopada 19...
Dzisiaj by�o �liczne
popo�udnie listopadowe, ciep�e
jak w lecie, a jednak
opromienione urokiem jesieni.
Siedzia�am d�ugo na cmentarzu,
nad jeziorem i czyta�am. Ciotka
El�bieta uwa�a, �e jest to
najbardziej ponure miejsce w
okolicy, �e dziwactwem jest tam
czyta�, a ciotka Laura twierdzi,
�e we mnie jest pewien rys
chorobliwy. Nie widz� w tym nic
chorobliwego. Jest to pi�kne
ustronie, dok�d wiatr przynosi
wszystkie s�odkie zapachy z p�l
poprzez Czarnowod�. Tak tam jest
cicho i spokojnie w�r�d tych
starych grob�w doko�a mnie!
M�czy�ni i kobiety, nale��cy do
mojej rodziny, spoczywaj� tam
pod ziemi�. M�czy�ni i kobiety,
kt�rzy w �yciu zwyci�ali,
kt�rzy doznawali pora�ek, a
kt�rych zwyci�stwa i pora�ki
stopi�y si� obecnie w jedno. Tam
nie czuj� si� nigdy bardzo pe�na
zapa�u, ani bardzo przygn�biona.
Kocham te stare p�yty przysypane
czerwonym piaskiem, a zw�aszcza
t� po�wi�con� Marii Murray z
napisem: "Tu pozostan�",
napisem, w kt�rym m�� jej
wyrazi� ca�y jad, jaki si� w nim
nagromadzi� za jej �ycia. Jego
gr�b znajduje si� na prawo.
Pewna jestem, �e przebaczyli
sobie wzajemnie od wielu lat. A
mo�e przychodz� czasami noc�,
kiedy ksi�yc nie �wieci i
�miej� si� razem, patrz�c na ten
napis? Napis zaciera si� zreszt�
powoli, bo wyrastaj� na grobie
trawy i chwasty, kt�re kuzyn
Jimmy pleni, o ile tylko mo�e
nad��y�. Z czasem trawa pokryje
zupe�nie napis, tak �e
pozostanie tylko
zielono_srebrzysto_czerwony
kontur dawnej p�yty grobowej.
30 grudnia 19...
Dzisiaj zdarzy�o si� co�
mi�ego. Czuj� si� rozradowana.
"Madison's" przyj�� moj� nowel�:
"B��d w akcie oskar�enia"!!!
Tak, to zas�uguje na kilka
wykrzyknik�w. Gdyby nie wzgl�d
na pana Carpentera, napisa�abym
to kursyw�. Kursyw�! Nie,
wypisa�abym wszystkie te wyrazy
wielkimi literami. Do "Madison"
bardzo trudno jest si� dosta�.
Czy� ja tego nie wiem! Czy� nie
usi�owa�am kilkakrotnie, a za
ka�dym razem spotyka�am si� z
odpowiedzi�: "�a�ujemy
niewymownie...". A� wreszcie
otworzy�y si� przede mn� i te
wrota. Dosta� si� do "Madison",
to znaczy przeby� ju� pewn�
cz�� drogi ku wy�ynom, ku
szczytowi r�wnemu Alpom. Drogi
wydawca by� tak uprzejmy i
doda�, �e jest to �liczna
opowie��.
Przemi�y cz�owiek!
Przys�a� mi czek na 50
dolar�w. B�d� mog�a wkr�tce
zwr�ci� ciotce Ruth i wujowi
Wallace'owi koszty mego pobytu w
Shrewsbury. Ciotka El�bieta
popatrzy�a na czek podejrzliwie,
jak zwykle, ale po raz pierwszy
nie wyrazi�a przypuszczenia, �e
bank zapewne nie wyp�aci tej
sumy ani nawet nie w�tpi�a, czy
jest pokrycie. Pi�kne oczy
ciotki Laury �wieci�y dum�. Jest
ona z epoki wiktoria�skiej,
tote� oczy jej b�yszcz�
naprawd�. Edwardowskie oczy
rzucaj� iskry, ale nigdy nie
b�yszcz�, nie rzucaj� promieni.
A ja lubi� te rozpromienione
oczy, zw�aszcza gdy przyczyn�
jest m�j sukces.
Kuzyn Jimmy m�wi, �e "Madison"
r�wna si� wszystkim innym
czasopismom jankeskim razem
wzi�tym. Przynajmniej wed�ug
niego.
Ciekawa jestem, czy Deanowi
b�dzie si� podoba� "B��d w akcie
oskar�enia". I czy si� do tego
przyzna. On nigdy niczego nie
chwali. To znaczy niczego, co ja
pisz�. A ja tak pragn� wym�c na
nim pochwa��. Czuj�, �e jego
uznanie jest jedynym, kt�re si�
liczy naprawd�, opr�cz uznania
pana Carpentera, kt�re te� jest
warto�ciowe.
Dziwny jest ten Dean. Posiada
tajemnic� odm�adzania si�. Jest
po prostu coraz m�odszy. Przed
kilku laty uwa�a�am go za
starszego pana. Teraz wydaje mi
si� tylko panem w wieku
dojrza�ym. Je�eli tak dalej
p�jdzie, to niebawem wyda mi si�
m�odzie�cem. Przypuszczam, �e
przyczyn� jest moje dojrzewanie.
Zr�wnali�my si� prawie. Ciotka
El�bieta w dalszym ci�gu nie
lubi naszej za�y�o�ci. Ciotka
El�bieta �ywi antypati� do
ka�dego Priesta. A ja nie wiem,
co bym robi�a bez przyja�ni
Deana. Jest to dla mnie rdze�
�ycia.
15 stycznia 19...
Dzisiejszy dzie� by� burzliwy.
Sp�dzi�am bezsenn� noc po
czterech zwrotach z Mss. By�y to
nowele, kt�re wydawa�y mi si�
szczeg�lnie dobre. Zgodnie z
przepowiedni� panny Royal,
czu�am, �e post�pi�am
idiotycznie, nie jad�c z ni� do
Nowego Jorku, nie korzystaj�c ze
sposobno�ci. Och, nie dziwi�
si�, �e dzieci zawsze p�acz�,
budz�c si� w nocy! Tak cz�sto
odczuwam wtedy potrzeb� �ez, ja
tak�e! Wszystko mi ci��y, a
�aden ob�ok nie jest przeci�ty
srebrn� linijk�. By�am smutna i
podekscytowana przez ca�y
poranek i wypatrywa�am
listonosza, jako jedynej
ucieczki od beznadziejno�ci. Gdy
zbli�a si� godzina poczty, tyle
jest w nas wyczekiwania i
niepewno�ci! Co mi ona
przyniesie? List od Tadzia?...
Tadzio pisuje najcudowniejsze
listy. Mi��, cienk� kopert� z
czekiem wewn�trz? Grub� kopert�
ze zwrotem jakiego� r�kopisu?
Jedne z przedziwnych bazgrot
Ilzy? Nic podobnego. Otrzyma�am
list pe�en irytacji od kuzynki
Beulah Grant z G�siego Stawu.
Wydaje jej si�, �e umie�ci�am j�
w mej noweli: "G�upcy", kt�r�
wydrukowa�o niedawno czasopismo
nader rozpowszechnione po wsiach
i folwarkach. Napisa�a do mnie
list z gorzkimi wyrzutami. List
ten przyszed� dzisiaj. S�dzi, �e
"mog�am oszcz�dzi� star�
przyjaci�k�, kt�ra zawsze
dobrze mi �yczy�a." Nie jest
przyzwyczajona do "o�mieszania
jej osoby w czasopismach" i
wyprasza sobie na przysz�o��
"podobnego u�ywania jej osoby do
ostrzenia mego rzekomego
dowcipu". Niekt�re szczeg�y w
tym li�cie sprawi�y mi
przykro��, inne wyprowadzi�y
mnie z r�wnowagi. Nigdy nie
my�la�am o niej ani razu nawet
nie przysz�a mi do g�owy kuzynka
Beulah podczas pisania tej
noweli. Charakter "ciotki
Katarzyny" jest wysnuty z
fantazji. A gdybym nawet my�la�a
o kuzynce Beulah, z pewno�ci�
nie umie�ci�abym jej w noweli.
Jest zbyt g�upia i banalna. Nie
jest bynajmniej podobna do
ciotki Katarzyny, kt�ra,
pochlebiam sobie, jest bardzo
�yw�, dowcipn�, pe�n� humoru
starsz� dam�.
Ale kuzynka Beulah napisa�a
r�wnie� do ciotki El�biety, wi�c
dosz�o zn�w do sceny familijnej.
Ciotka El�bieta nie wierzy, �e
jestem bez winy, o�wiadcza, �e
ciotka Katarzyna jest wiernym
obrazem kuzynki Beulah, prosi
mnie wi�c uprzejmie (uprzejme
pro�by ciotki El�biety s� rzecz�
okropn�), abym w przysz�ych
moich utworach nie umieszcza�a
karykatur moich krewnych.
- Nie jest to - doda�a ciotka
El�bieta w sw�j najwynio�lejszy
spos�b - co�, co mog�aby czyni�
Murray�wna: zarabia� pieni�dze
kosztem u�omno�ci swych
przyjaci�.
I zn�w sprawdzi�a si� jedna z
przepowiedni panny Royal. Czy�by
si� nie myli�a pod �adnym
wzgl�dem? Je�eli tak...
Ale najgorsze moje utrapienie
pochodzi od kuzyna Jimmy'ego.
Chichota�, czytaj�c "G�upc�w".
- Mniejsza o star� Beulah,
kurcz�tko - szepn��. - To jest
pyszne. Naturalnie, �e ona
pos�u�y�a ci za wz�r przy
szkicowaniu postaci ciotki
Katarzyny. Pozna�em, �e to ona
od pocz�tku stronicy, od razu!
Pozna�em j� po nosie.
Na nieszcz�cie napisa�am, �e
ciotka Katarzyna ma "d�ugi,
zakrzywiony nos". A nie da si�
zaprzeczy�, �e kuzynka Beulah ma
nos d�ugi i zakrzywiony! Takie
zewn�trzne podobie�stwo
wystarcza og�owi czytelnik�w.
Na pr�no dowodzi�am z ca��
energi�, �e ani pomy�la�am o
kuzynce Beulah. Kuzyn Jimmy
kiwa� tylko g�ow� i chichota�.
- Nie przyznawaj si� do tego,
rzecz jasna. Zatrzymaj to przy
sobie.
Najsmutniejsze ze wszystkiego
jest istotne podobie�stwo ciotki
Katarzyny do kuzynki Beulah. A
zatem nie uda�o mi si� stworzy�
postaci, jak� sobie wyobrazi�am.
Niemniej czuj� si� znacznie
lepiej, ni� gdy te zwierzenia
pisa� zacz�am. By� we mnie
bunt, i zawzi�to��, i
zniech�cenie, s�owem by�am
bardzo biedna.
Oto jest g��wny po�ytek
dziennika; tak mi si� zdaje.
3
3 lutego 19...
Dzi� jest wielki dzie�.
Przyj�to trzy moje utwory w
trzech redakcjach. A jeden z
wydawc�w poprosi� o nades�anie
mu kilku nowel. Niemniej
nienawidz� tych pr�b o nowele.
O wiele wi�ksze ryzyko, ni� przy
nadsy�aniu utworu z w�asnej, nie
przymuszonej woli. Bo gdy
wydawca, kt�ry prosi� o nowel�,
zwraca mi j�, jako "nie nadaj�c�
si� dla naszego pisma",
upokorzenie jest stokro�
g��bsze, ci�sze. Gdy ja sama
posy�am swoje dzie�o, jestem
nieznan�, bezosobow� autork�...
a tu rzeczy maj� si� ju�
inaczej...
A przy tym spostrzegam, �e nie
umiem pisa� "na zam�wienie".
Jest to piekielnie trudne
zadanie. Spr�buj� jeszcze z
czasem... Wydawca "M�odzie�y"
prosi� mnie o nowel� o
okre�lonej liczbie wierszy.
Napisa�am j�. Odes�a� mi
r�kopis, wykazuj�c "niekt�re
usterki" i zalecaj�c mi
poprawienie noweli, a�eby m�g�
j� zamie�ci�. Poprawia�am,
obcina�am, dodawa�am, a�
wreszcie nowela moja
przypomina�a m�j pierwotny
pomys� li tylko ilo�ci�
wierszy, kt�rej przestrzega�am
wci�� gor�czkowo.
Zniecierpliwiona, wrzuci�am j�
do pieca kuchennego. Od tej pory
postanowi�am, �e b�d� pisywa�
tylko w miar� w�asnej
wewn�trznej potrzeby, a
wydawcy... niech zostawi� mnie w
spokoju!
Dzisiaj mamy zamglony n�w
ksi�ycowy.
4
16 lutego 19...
Moja nowela "Ile wart by� ten
�art?" ukaza�a si� w dzisiejszym
numerze "Home'u". Ale na
ok�adce nale�� do rubryki "itd".
Natomiast w przedmowie do
noworocznego numeru "Panie�skich
dni" zosta�am wymieniona jako
"znana i popularna
wsp�pracowniczka". Kuzyn Jimmy
czyta� t� przedmow� ze
dwadzie�cia razy, mrucz�c za
ka�dym razem: "Znana i
popularna". Po czym uda� si� do
naro�nego sklepu i kupi� mi now�
"ksi�g� Jimmy'ego". Ilekro�
przebywam jaki� nowy etap drogi
ku wy�ynom, kuzyn Jimmy
upami�tnia ten moment, daj�c mi
now� ksi�g� Jimmy'ego. Nigdy nie
kupuj� sama zeszytu. To
dotkn�oby go osobi�cie. On
spogl�da zawsze na stosik ksi�g
Jimmy'ego na moim biurku ze
czci� i l�kiem nieledwie, i
wierzy niezachwianie, �e w tych
zeszytach mieszcz� si�
wszelkiego rodzaju arcydzie�a
literatury.
Zawsze daj� Deanowi do
czytania moje utwory. Nie mog�
si� pozby� tego zwyczaju,
chocia� on mi je stale odnosi
bez s�owa krytyki lub, co
gorsza, z nieszczerymi
pochwa�ami. Jest to ju� dzi�
istn� mani� moje pragnienie
dowiedzenia Deanowi, �e umiem
napisa� co� "porz�dnego". Gdyby
to przyzna�, odnios�abym triumf.
Ale zanim on to przyzna,
wszystko w proch si� obr�ci. Bo
on wie.
5
2 kwietnia 19...
Z nadej�ciem wiosny przyje�d�a
od czasu do czasu do Shrewsbury
pewien m�odzieniec, kt�ry nie
jest konkurentem, mog�cym si�
podoba� rodowi Murray'�w ani, co
wa�niejsza, Emilii Byrd Starr.
Ciotka El�bieta bardzo krzywo
patrza�a, gdy sz�am z nim na
koncert. Czuwa�a jeszcze, gdy
wr�ci�am do domu.
- Jak widzisz, nie uciek�am z
nim, ciotko El�bieto - rzek�am -
przyrzekam ci, �e tego w og�le
nie uczyni�. Je�eli kiedykolwiek
wyjd� za m�� za kogokolwiek,
uprzedz� ci� o tym, cho� mo�e
wyjd� za m�� wbrew twej woli.
Nie wiem, czy ciotka El�bieta
posz�a do ��ka z l�ejszym
sercem, czy nie. Matka moja
uciek�a (Bogu dzi�ki!), a ciotka
El�bieta nale�y do
niezachwianych wyznawczy� teorii
dziedziczno�ci.
6
15 kwietnia 19...
Dzisiaj wieczorem posz�am na
wzg�rze i przechadza�am si� przy
�wietle ksi�yca nad Domem
Rozczarowanym. Dom Rozczarowany
zosta� wybudowany przed
trzydziestu siedmiu laty (nie
doko�czony jest zreszt�) dla
m�odej �ony, kt�ra nigdy w nim
nie zamieszka�a. Od tej pory
stoi, surowy, zrozpaczony,
nawiedzany przez nie�mia�e,
odosobnione widma zjawisk, kt�re
powinny by�y tu zaistnie�, a nie
zaistnia�y. Tak mi zawsze go
�al! Tak mi �al jego biednych i
�lepych oczu, kt�re nigdy nie
przejrza�y, kt�re nie maj� nawet
wspomnie�. �adne �wiate�ko
domowe nie �wieci�o z nich
nigdy, tylk raz jeden, bardzo
dawno, blask ognia. A by�by to
taki mi�y domek, przytulony do
lesistych pag�rk�w, zas�oni�ty od
wiatr�w gaikiem sosnowym.
Ciep�y, go�cinny domek! A przy
tym �yczliwy, �agodny. Nie taki,
jak ten naro�ny dom, kt�ry
buduje Tom Semple. Tamten jest
niepoczciwym domem. Kapry�ny, o
ma�ych oczkach i spiczastych
�okciach. Dziwne, jak siln�
indywidualno�� mo�e mie� dom,
chocia� nigdy nie by�
zamieszka�y! Przed laty, kiedy
Tadzio i ja byli�my dzie�mi,
czepiali�my si� palcami parapetu
okiennego, wdrapywali�my si� do
wn�trza i rozpalali�my ogie� na
kominku. Siedzieli�my tam,
snuj�c plany na przysz�o��.
Zamierzali�my �y� razem w tym
domku. Zapewne Tadzio zapomnia�
o tych niedorzeczno�ciach
dziecinnych. Pisuje cz�sto, a
listy jego s� pe�ne tre�ci i
�adne, takie Tadziowate.
Opowiada mi wszystkie drobne
zdarzenia ze swego �ycia. Ale
ostatnie listy s� bardziej
bezosobowe, tak mi si�
przynajmniej wydaje. Mog�yby
r�wnie dobrze by� napisane do
Ilzy, jak do mnie.
Biedny Domku Rozczarowany!
Zapewne pozostaniesz
rozczarowany po wsze czasy."
7
Zn�w wiosna! M�ode topole
z�oc� si� na drodze. Zatoka
burzy si� i pieni za
piaszczystymi wydmami.
Zima min�a nieprawdopodobnie
szybko, mimo szeregu ponurych
godzin trzecich w nocy, mimo
samotnych, zniech�caj�cych
zmierzch�w. Dean wr�ci niebawem
z Florydy. Ale ani Tadzio, ani
Ilza nie przyjad� tego lata. Z
tego powodu sp�dzi�am dwie
bezsenne noce. Ilza jedzie nad
morze do jednej ze swych ciotek,
do siostry swej matki, kt�ra
dotychczas si� ni� nie
zajmowa�a. A Tadziowi
poszcz�ci�o si�: dosta�
zam�wienie na ilustracje do
pewnego wydawnictwa w Nowym
Jorku i musi jecha� na p�noc po
wzory z natury. Jest to ogromna
wygrana w �yciu Tadzia i by�abym
z tego powodu szczerze
zadowolona, gdyby nie fakt, �e
nie okazuje on najmniejszego
�alu z powodu naszych
zmarnowanych wsp�lnych wakacji w
Czarnowodzie. Najmniejszego!
Widocznie Czarnowoda i ten
dawny tutejszy tryb �ycia s� dla
niego pie�ni�, kt�ra ju�
przebrzmia�a.
Nie zdawa�am sobie sprawy, jak
bardzo liczy�am na sp�dzenie
lata z Ilz� i z Tadziem, ile
sobie obiecywa�am rado�ci z tych
letnich miesi�cy. Ta my�l
podtrzymywa�a mnie przez ca��
zim�. Gdy sobie uprzytomni�, �e
ani razu w ci�gu lata nie
us�ysz� sygna�u Tadzia,
gwi�d��cego w um�wiony spos�b w
gaiku Wysokiego Jana, �e ani
razu nie schronimy si� tam, aby
si� nagada� do woli, �e ani razu
nie zamienimy b�yskawicznych
spojrze�, kiedy w�r�d gromady
obcych ludzi zdarzy si� co� co
ma szczeg�lne znaczenie dla nas
dwojga, gdy to sobie
uprzytomni�, zdaje mi si�, �e
�ycie staje si� bezbarwne, �e
jest ono stosem zgliszcz i
gruzu.
Pani Kent spotka�a mnie
wczoraj na poczcie i
przystan�a, a�eby porozmawia�,
co czyni nader rzadko.
Nienawidzi mnie po dawnemu.
- S�ysza�a� chyba, �e Tadzio
nie przyje�d�a na lato?
- Tak - odrzek�am lakonicznie.
W oczach jej by� wyraz
dziwnego, bolesnego triumfu, gdy
si� odwraca�a ode mnie:
zrozumia�am. Jest nieszcz�liwa,
bo Tadzio nie przyjedzie do
niej, ale cieszy si�, �e on nie
przyjedzie do mnie. To dowodzi
wed�ug niej, �e on nie dba o
mnie.
Niestety, zdaje mi si�, �e ona
ma s�uszno��. A jednak na wiosn�
cz�owiek nie mo�e by�
beznadziejnie smutny.
Andrzej si� zar�czy�! Z pann�,
o kt�rej ciotka Addie wyra�a si�
z najwy�szym uznaniem. "Gdybym
sama j� wybra�a, nie by�abym
bardziej zadowolona, tak
odpowiada mi wyb�r Andrzeja" -
o�wiadczy�a dzisiaj w rozmowie z
ciotk� El�biet�. Ja te� by�am
obecna. Ciotka El�bieta
umiarkowanie si� cieszy�a, a
przynajmniej twierdzi�a, �e si�
cieszy. Ciotka Laura pop�aka�a
troszeczk�. Ciotka Laura zawsze
p�acze, gdy si� dowiaduje o
narodzinach, zgonie, lub
ma��e�stwie. By�a przy tym
troch� rozczarowana. Andrzej
by�by takim "bezpiecznym" m�em
dla mnie. Tak, dynamitu nie ma w
nim na pewno.
Rozdzia� III
1
Z pocz�tku nikt nie uwa�a�
choroby pana Carpentera za
niebezpieczn�. Miewa� ju� nieraz
ataki reumatyczne w ostatnich
latach i le�a� w ��ku po par�
dni. A potem szed� do pracy
ponownie, kulej�c, ponury i
sarkastyczny, jak zawsze, z
j�zykiem tym mocniej
wyostrzonym. Zdaniem pana
Carpentera nauczanie w
Czarnowodzie ju� nie by�o tym,
czym by�o dawniej. Teraz, m�wi�,
s� tu same miernoty, same
bezduszne zera.
- Wszystko, co m�wi�,
przelatuje przez te g�owy, jak
przez sito - m�wi�.
Tadzio i Ilza, Perry i Emilka,
ci uczniowie, kt�rzy naprawd�
korzystali z jego wskaz�wek,
sko�czyli szko��. A mo�e by� pan
Carpenter troszk� zm�czony... w
og�le. Nie by� bardzo stary, to
znaczy nie mia� bardzo wielu lat
�ycia za sob�, ale przepali� si�
przedwcze�nie. Drobna,
nie�mia�a, zwi�d�a kobieta, jego
�ona, umar�a zesz�ej jesieni,
odesz�a niepostrze�enie, r�wnie
cicho, jak �y�a. Nigdy nie
zdawa�a si� odgrywa� wielkiej
roli w domu pana Carpentera.
Lecz po jej �mierci "pochyli�
si�" bardzo. Da�o si� to
zauwa�y� bezpo�rednio po
pogrzebie. Dzieci w szkole
dr�a�y przed zjadliwo�ci� jego
j�zyka i przed jego coraz to
cz�ciej powtarzaj�cymi si�
napadami z�ego humoru. W�adze
szkolne kiwa�y g�ow� i
wspomina�y o konieczno�ci
sprowadzenia innego nauczyciela
z ko�cem bie��cego roku.
Choroba pana Carpentera
zacz�a si�, jak dawniej, od
ataku reumatycznego. Potem
okaza�o si�, �e serce niedomaga.
Dr Burnley, kt�ry go odwiedzi�
wbrew jego upartej odmowie
zasi�gni�cia porady lekarskiej,
przybra� min� powa�n� i
przeb�kiwa� o "braku woli do
�ycia". Ciotka Luiza Drummond z
G�siego Stawu przyjecha�a, aby
go piel�gnowa�. Pan Carpenter
przyj�� to z rezygnacj�, nie
wr�c� nic dobrego, jakby nic
ju� go nie obchodzi�o.
- Bylebym mia� spok�j. Ona
mo�e krz�ta� si� doko�a, a ja
my�l� o czym innym. Dop�ki
jestem sam w pokoju, nie wiem o
jej istnieniu. Oboj�tne mi, co
ona robi. Nie chc� si� od�ywia�
i nie chc� mie� prze�cie�anego
��ka. Nienawidz� jej w�os�w.
Takie proste i b�yszcz�ce.
Powiedz jej, �eby na to znalaz�a
jak�� rad�. A dlaczego nos jej
wygl�da zawsze tak, jak gdyby
by�o wiecznie zimno?
Emilka przybiega�a co wiecz�r
i przesiadywa�a przy ��ku
chorego. By�a jedyn� osob�,
kt�r� ch�tnie widywa�. Niedu�o
m�wi�, ale co par� minut
otwiera� oczy i zamieniali
u�miechy porozumiewawcze, jak
gdyby oboje ubawili si�
jednocze�nie jakim� �wietnym
dowcipem, kt�rego finezj� oni
tylko dwoje odczuwali. Ciotka
Luiza nie wiedzia�a, co ma
znaczy� ta wymiana spojrze� i ta
mimika, tote� nie pochwala�a
jej. By�a to poczciwa istota, o
macierzy�skim sercu, zamkni�tym
w jej staropanie�skiej piesi,
ale dra�ni�y j� te
niezrozumia�e, z�o�liwe u�miechy
jej pacjenta, le��cego na
�miertelnym �o�u. Uwa�a�a, �e
lepiej zrobi�by my�l�c o
zbawieniu swej duszy. Wszak nie
by� cz�onkiem zboru ko�cielnego?
Nie pozwala� nawet na odwiedziny
pastora. A Emilka Starr by�a
stale go�ciem mile widzianym,
ilekro� przysz�a. Ciotka Luiza
powzi�a pewne podejrzenia w
stosunku do owej Emilki Starr.
Przecie� ona pisuje! Przecie�
jedn� ze swych kuzynek
skarykaturowa�a w noweli!
Prawdopodobnie szuka�a nowych
wzor�w przy �miertelnym �o�u
starego poganina. To t�umaczy
jej interesowanie si� losami
chorego, niew�tpliwie to! Ciotka
Luiza patrzy�a ciekawie na t�
zach�ann� m�od� dziewczyn�.
Mia�a nadziej�, �e j�, Luiz�, ta
ma�a oszcz�dzi w nast�pnej swej
nowelce.
Emilka przez d�ugi czas nie
chcia�a wierzy�, �e jest to
�miertelne �o�e pana Carpentera.
On nie mo�e by� a� tak chory!
Nie cierpi, nie skar�y si�.
Wyzdrowieje, skoro tylko si�
ociepli. Powtarza�a to sobie tak
cz�sto, a� w ko�cu w to
uwierzy�a. Nie mog�a sobie
wyobrazi� �ycia w Czarnowodzie
bez pana Carpentera.
Pewnego razu, w pi�kny wiecz�r
majowy pan Carpenter czu� si�
znacznie lepiej. Oczy jego
b�yszcza�y po dawnemu, g�os
d�wi�cza� mocno. �artowa� z
biednej ciotki Luizy, kt�ra nie
rozumia�a nigdy jego �art�w, ale
znosi�a je z chrze�cija�sk�
cierpliwo�ci�. Chorzy powinni
si� �mia�. Opowiedzia� Emilce
zabawn� anegdotk� i �miali si�
oboje na ca�y g�os. Ciotka Luiza
pokiwa�a g�ow�. Wielu rzeczy nie
wiedzia�a, biedaczka, ale zna�a
sw�j skromny zaw�d piel�gniarki
z amatorstwa. Wiedzia�a, �e
takie odm�odzenie, taki
niespodziewany powr�t si� jest
z�ym znakiem. Emilka w swym
niedo�wiadczeniu nie