19

Szczegóły
Tytuł 19
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

19 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 19 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

19 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Opowie�� o ubogim szewcu Maarufie" Z cyklu: "Ba�ni 1001 nocy" �y� sobie ongi� w Kairze, mie�cie przez Allacha strze�onym, pewien ubogi szewc, kt�ry zajmowa� si� �ataniem starego obuwia. Nazywa� si� Maaruf. Mia� �on� imieniem Fatima, a przezwiskiem Straszyd�o. Przezwisko to dane jej by�o przede wszystkim dlatego, �e by�a bezczelna i z�o�liwa, bezwstydna i skora do podst�pnych knowa�. Ujarzmi�a ona swojego m�a i stale wymy�la�a mu i ur�ga�a, chyba po tysi�ckro� na dzie�. On za� ba� si� jej z�o�ci i tch�rzy� przed jej niegodziwo�ci�. Maaruf by� bowiem cz�owiekiem �agodnego serca i dba�ym o dobre imi�, ale ubogim w pieni�dze i mienie. Pomi�dzy wielu przykro�ciami, kt�re ten cz�owiek musia� od swojej �ony ucierpie�, starczy wymieni� nast�puj�c�. Pewnego razu Fatima tak do swego m�a powiedzia�a: - Maarufie, ��dam od ciebie, aby� mi dzi� wiecz�r koniecznie przyni�s� kunaf�* z pszczelim miodem. - Je�li Allach pozwoli - odpar� Maaruf - abym tyle zarobi�, by wystarczy�o na kupno tak drogiej potrawy, to dzi� wiecz�r ci kunaf� z pszczelim miodem przynios�. Allach �wiadkiem, �e na razie nie mam wcale pieni�dzy, ale, by� mo�e, Allach pomo�e mije zarobi�. - Nic mnie to nie obchodzi! - krzycza�a �ona. - Czy Allach ci pomo�e, czy nie, nie wa� mi si� dzi� wiecz�r pokaza� na oczy bez s�odkiej kunafy z miodem, a je�li bez niej przyjdziesz, to noc twoja b�dzie tak czarna, jak tw�j los, odk�d wzi��e� mnie za �on� i wpad�e� w moje r�ce. - Allach jest dobrotliwy - odpar� Maaruf i wyszed� biedak widocznie zafrasowany. Po czym odm�wi� mod�y poranne i otwar� sklep, m�wi�c: - B�agam ci�, o Allachu mi�o�ciwy, racz mi przysporzy� pieni�dzy, abym m�g� naby� ow� kunaf� z pszczelim miodem, i ustrze� mnie dzi� w nocy przed nikczemno�ci� tej z�o�nicy! A� do po�udnia siedzia� Maaruf w swoim sklepie, ale nie trafi�a mu si� �adna robota, wi�c wzmaga�a si� w nim coraz silniej obawa przed �on�. W ko�cu wsta� i zamkn�� sklep, nie wiedz�c, co pocz��, aby zdoby� ow� kunaf�, gdy� nie mia� dosy� pieni�dzy nawet na kupno kawa�ka chleba. Kiedy przechodzi� ko�o sklepu piekarza, kt�ry handlowa� kunaf�, przystan�� markotny, a w oczach zakr�ci�y mu si� �zy. Piekarz to zoczy� i spyta�: - Mistrzu Maarufie, co ci jest, �e p�aczesz, powiedz mi, co ci si� sta�o? Tedy Maaruf opowiedzia� mu wszystko i tak zako�czy�: - Widzisz, moja �ona jest kobiet� bez serca. Domaga si� ode mnie kunafy z pszczelim miodem, a ja do po�udnia siedzia�em w sklepie i nie zarobi�em nawet na suchy kawa�ek chleba. Przeto czuj� strach przed ni�. Piekarz u�miechn�� si� i rzek� do ubogiego szewca: - Nie niepok�j si�! Ile kunafy ci potrzeba? - Pi�� ratl�w* - odpar� Maaruf. Piekarz odwa�y� mu i rzek�: - Mam wprawdzie topione mas�o, ale nie mam miodu. Mam troch� syropu z trzciny cukrowej, kt�ry lepszy jest jeszcze od miodu. Chyba wi�c nie zaszkodzi, je�li kunafa b�dzie z syropem zamiast z miodem. Ubogi szewc nie grymasi�, gdy� i tak zalega� mia� z zap�at�, wi�c powiedzia�: - Niech b�dzie z syropem! Piekarz przyrz�dzi� kunaf� z topionym mas�em i trzcinowym syropem i�cie po kr�lewsku. A potem spyta�: - A mo�e potrzebujesz jeszcze chleba i sera? - Oczywi�cie - odpar� Maaruf Kupiec da� mu wi�c chleba za cztery p�srebrniki, sera za p�srebrnika i owej kunafy za dziesi��. A potem powiedzia�: - Wiedz, Maarufie, �e jeste� mi winien pi�tna�cie p�srebrnik�w. Id� teraz do �ony i ciesz si� spokojem. We� nawet jeszcze p�srebrnika na �a�ni�. Z zap�at� mo�esz poczeka� dwa do trzech dni, a� Allach ze�le ci jaki� zarobek. Nie musisz te� m�wi� �onie nic o swoich k�opotach, gdy� b�d� cierpliwie czeka�, a� zarobisz kt�rego� dnia wi�cej, ni� b�dziesz musia� wyda� na �ycie. Tedy Maaruf wzi�� kunaf�, chleb i ser i odszed�, b�ogos�awi�c piekarza. Z otuch� w sercu kroczy� przed siebie i m�wi�: - Chwa�a ci, o Allachu, dobro� twa nie ma granic! Kiedy tylko wszed� do izby, �ona zaraz na niego krzykn�a: - Przynios�e� kunaf� z pszczelim miodem? - Przynios�em - odpar� Maaruf i poda� jej przyniesion� potraw�. Spr�bowa�a i zmiarkowawszy, �e os�odzona jest syropem, a nie miodem, zawo�a�a: - Czy ci nie zapowiada�am, �e masz przynie�� kunaf� z miodem? Widocznie chcia�e� mi zrobi� na z�o��, kiedy kaza�e� przyrz�dzi� j� z syropem! Maaruf przeprasza�, jak umia�, m�wi�c: - Nie mog�em zbyt wybredza�, bo wzi��em j� na borg. Ale �ona dar�a si� dalej: - To czcza gadanina, chc� kunafy z miodem, i ju�! I pe�na z�o�ci cisn�a mu przyniesione jad�o w twarz, wrzeszcz�c: - Postaraj si� lepiej, �ajdaku, i przynie� mi to, czego chcia�am. Przy tym wymierzy�a mu policzek i wybi�a z�b, a� krew pola�a si� biedakowi na piersi. Maaruf w gniewie uderzy� j� raz lekko w g�ow�, ale wtedy ona chwyci�a go za brod� i zacz�a wrzeszcze�: - Na pomoc, muzu�manie! S�siedzi wbiegli do izby i uwolnili jego brod� z r�k �ony. Po czym ganili j� i strofowali, m�wi�c: - Ka�dy z nas by�by zadowolony, gdyby dosta� tak� s�odziutk� kunaf� z syropem! Jak�e mo�esz by� tak bez serca wobec swojego biednego m�a! Czy� ty nie masz wstydu! Perswadowali jej tak d�ugo, a� dosz�o do zgody pomi�dzy ma��onkami. Zaledwie ludzie zd��yli wyj��, gdy Fatima zacz�a si� zn�w zaklina�, �e za nic tej potrawy nie ruszy. Maaruf wszak�e, kt�ry czu� gwa�towny g��d, rzek�: - Poprzysi�g�a�, �e kunafy nie ruszysz, przeto ja j� zjem. - Co rzek�szy, zabra� si� do jedzenia. Ale ona, ujrzawszy go jedz�cego, krzykn�a: - Niech Allach sprawi, aby potrawa ta sta�a si� trucizn�, kt�ra wypali ci wn�trzno�ci! (Oby takie przekle�stwo nikogo nie dotkn�o!) A Maaruf na to: - Nie b�dzie tak, jak m�wisz! I jad� dalej z zadowoleniem, po czym doda�: - Poprzysi�g�a�, �e nie ruszysz tego jad�a, ale Allach jest dobrotliwy, wi�c je�li On pozwoli, przynios� ci jutro wiecz�r kunaf� z pszczelim miodem i wtedy sama wszystko zjesz. I tak Maaruf stara� si� j� jak m�g� u�agodzi�, a ona stale przeklina�a i a� do rana nie ustawa�a w wymy�laniu mu i ur�ganiu. A kiedy nasta� ranek, wzi�a si� zn�w do bicia swego m�a, kt�ry zawo�a�: - Miej troch� cierpliwo�ci, przynios� ci inn� kunaf�! Po czym po�pieszy� do meczetu i odprawiwszy mod�y poszed� do swego sklepu i otwar� go. Ale zaledwie zd��y� usi���, gdy ju� przybyli do niego dwaj stra�nicy od kadiego i oznajmili: - Wsta� i chod� z nami do kadiego! Wnios�a na ciebie skarg� twoja �ona, kt�ra tak a tak wygl�da. Z opisu Maaruf pozna� zaraz, �e by�a to istotnie jego �ona i rzek�: - Oby Allach j� pokara�! Wsta� i poszed� ze stra�nikami do kadiego. Tam zasta� ju� swoj� �on� z przewi�zan� r�k� i zakrwawionym czarczafem, szlochaj�c� g�o�no i wycieraj�c� �zy. A kadi zaraz wsiad� na biednego szewca: - Czy� nie boisz si� gniewu Allacha? Jak mog�e� tak t� kobiet� sponiewiera�, z�ama� jej r�k� i wybi� z�b! Jak�e� m�g� to uczyni�? A Maaruf na to: - Je�li naprawd� j� sponiewiera�em i wybi�em z�b, to ukarz mnie wedle swojej woli. Ale sprawa ta wygl�da. tak a tak, a zreszt� s�siedzi zd��yli ju� nas pogodzi�. Po czym opowiedzia� kadiemu wszystko, rzetelnie tak jak by�o, od pocz�tku do ko�ca. �w kadi zasi� by� dobrym cz�owiekiem. Wyci�gn�� wi�c z kieszeni �wier� denara i rzek� do Maarufa: - Cz�owieku, we� ten pieni�dz i ka� za to przyrz�dzi� dla twej �ony s�odkiej kunafy z pszczelim miodem, a potem pog�d�cie si�! Ale ubogi szewc odpowiedzia� kadiemu: - Daj lepiej ten pieni�dz mojej �onie. Fatima �wier� denara przyj�a, a kadi my�l�c, �e przywr�ci� ju� spok�j pomi�dzy ma��onkami, rzek�: - Niewiasto, b�d� pos�uszna m�owi twemu, a ty, m�u, b�d� dla niej dobry! Po czym oboje poszli do domu, pozornie pogodzeni przez dobrego kadiego. �ona wszak�e uda�a si� w jedn� stron�, a m�� w drug� do swego sklepu. Zaledwie zd��y� tam usi���, jak ju� przybyli do niego stra�nicy i powiedzieli: - Daj nam nale�n� zap�at� za nasz� us�ug�. A Maaruf na to: - Kadi nie kaza� mi wcale wam p�aci�, a nawet podarowa� mi �wier� denara. Ale oni nie dawali spokoju: - Nic to nas nie obchodzi, czy kadi ci co� da�, czy wzi��. Je�li nie dasz nam nale�nej zap�aty, we�miemy przemoc�, co si� nam nale�y. Po czym zawlekli Maarufa na bazar, gdzie biedak musia� sprzeda� swoje szewskie narz�dzia. Dopiero kiedy wyp�aci� natr�tnym stra�nikom p� denara, dali mu spok�j. Tedy biedny szewc opar� policzek na r�ku i usiad� smutny, poniewa� nie mia� ju� nawet narz�dzi, kt�rymi m�g�by zapracowa� na chleb. A kiedy tak siedzia�, przyszli nagle dwaj inni stra�nicy o odpychaj�cym wygl�dzie i powiedzieli do niego: - Wsta�, cz�owieku, i p�jd� z nami do kadiego! �ona twoja z�o�y�a skarg� na ciebie. - Przecie� kadi dopiero co ustanowi� pok�j mi�dzy mn� a moj� �on� - odpar� Maaruf. Ale oni m�wili dalej: - Przybywamy wida� od innego kadiego, u kt�rego twoja �ona r�wnie� ciebie oskar�y�a. Poszed� wi�c ze stra�nikami modl�c si� do Allacha: - Allach jest nasz� ucieczk� i On wszystko najlepiej rozrz�dzi! Skoro Maaruf ujrza� Fatim�, zapyta�: - Czy� nie zawarli�my dopiero co pokoju: Kiedy jednak odpowiedzia�a, �e pokoju mi�dzy nimi nie b�dzie, Maaruf wyst�pi� przed kadiego i opowiedzia� mu swoje dzieje, ko�cz�c nast�puj�cymi s�owy: - Kadi, kt�ry si� tak i tak nazywa, godzin� temu pogodzi� nas ze sob�. Tedy ten drugi kadi tak do �ony Maarufa rzecze: - Bezwstydna niewiasto, dlaczego przybywasz zn�w skar�y� si� przede mn� na twego m�a, chocia� ju�e�cie si� pogodzili. A ona na to: - Ale on mnie znowu potem pobi�. W�wczas kadi rzek� do obojga ma��onk�w: - Pog�d�cie si� wreszcie, ty jej nie bij, a ona niech obieca, �e b�dzie ci zawsze pos�uszna! I tak ma��onkowie zawarli ponownie pok�j mi�dzy sob�, a kadi powiedzia� do Maarufa: - Daj ludziom, kt�rych do ciebie pos�a�em, zap�at� nale�n� im za ich us�ug�! Maaruf wysup�a� ostatnie grosze i wr�ci� do swojego sklepu. Otworzy� go i usiad� jak odurzony wszystkimi zmartwieniami, kt�re go gn�bi�y. Kiedy tak siedzia�, przyszed� nagle do niego jaki� obcy cz�owiek i rzek�: - Maarufie, wsta� i ukryj si� czym pr�dzej, �ona twoja bowiem oskar�y�a ci� przed najwy�szym trybuna�em i kat zaraz tu po ciebie przyjdzie. Tedy ubogi szewc zamkn�� sw�j sklep i uciek� w kierunku Bramy Zwyci�stwa*. Z pieni�dzy uzyskanych ze sprzeda�y szewskich kopyt i narz�dzi pozosta�o mu zaledwie pi�� p�srebrnik�w. Kupi� wi�c za cztery chleba, a za jeden ser, aby �ywi� si� tym podczas ucieczki. A by�a wtedy pora popo�udniowych mod��w. I kiedy tak bieg� pomi�dzy �mietnikami przed bram� miejsk�, lun�� deszcz jak z cebra i biedak przem�k� do suchej nitki. Schroni� si� wi�c do meczetu Adilija, na wp� zburzonego, i znalaz� si� w opuszczonej komorze, w kt�rej brakowa�o drzwi. Postanowi� schroni� si� tam przed ulew�, poniewa� szaty jego by�y ju� ca�kiem przemoczone. �zy kapa�y mu z oczu, gdy rozpami�tuj�c swoj� niedol� tak do siebie m�wi�: "Gdzie� uciekn� przed t� wied�m�? B�agam ci�, o Allachu, przy�lij mi kogo�, kto by mnie zawi�d� do jakiej� dalekiej krainy, dok�d ona nie b�dzie mog�a znale�� drogi". Kiedy tak siedzia� p�acz�c, nagle rozst�pi�a si� �ciana i wysz�a z niej olbrzymia posta�, na widok kt�rej przesz�y go ciarki. I straszna ta posta� tak do niego rzek�a: - Dlaczeg�, cz�owieku, zak��casz mi pok�j w nocy? Od dwustu lat przebywam ju� tutaj, ale nigdy nie widzia�em nikogo, kto by wchodz�c tu zachowywa� si� tak jak ty. Powiedz mi, czego sobie �yczysz, a spe�ni� ka�de twoje pragnienie. Serce moje bowiem pe�ne jest dla ciebie lito�ci. - Kim jeste�? - spyta� Maaruf. Posta� odpar�a: - Jestem mieszka�cem tego miejsca. Maaruf opowiedzia� wi�c wszystko, co musia� ucierpie� od swojej z�ej �ony, a posta� wys�uchawszy go zapyta�a: - Czy chcesz, abym zawi�d� ci� do krainy, do kt�rej �ona twoja drogi nie znajdzie? - Tak - odpar� Maaruf. A straszna posta�, kt�ra by�a d�innem, zawo�a�a: - Siadaj wi�c na moim grzbiecie! Maaruf uczyni� to i uni�s� si� w przestworza, i lecia� od pory po�udniowych mod��w a� do chwili, kiedy ukazuje si� na niebie pierwszy brzask. D�inn z�o�y� go na szczycie wysokiej g�ry i tak do niego powiada: - Zejd�, o �miertelny, ze szczytu tej g�ry, a gdy ujrzysz bramy miasta, wejd� do� i uwierz, �e �ona twoja nigdy ci� nie znajdzie. Rzek�szy to, opu�ci� Maarufa i odlecia� w przestworza. Ubogi szewc za� pozosta� zdumiony i bezradny a� do wschodu s�o�ca. Wtedy tak do siebie powiedzia�: "Udam si� w drog�, gdy� d�u�ej tu pozostawa� nie ma celu". Zszed� wi�c na d� a� do st�p g�ry i ujrza� miasto okolone warownymi murami, z pi�trz�cymi si� wysoko pa�acami i pokrytymi z�otem dachami gmach�w, tak �e ka�dy, kto na to patrzy�, musia� si� zachwyci�. Maaruf przeszed� przez bram� miejsk� i poczu� rado�� w swoim sercu. Kiedy jednak wszed� na bazar, zauwa�y�, �e miejscowi przypatruj� mu si� i dziwi� jego odzie�y, gdy� r�ni�a si� znacznie od szat noszonych w ich mie�cie. Jeden spo�r�d gapi�w zwr�ci� si� do Maarufa i zapyta�: - Cz�owiecze, jeste� zapewne przybyszem z obcego kraju? - Rzek�e�! - odpar� Maaruf - A z jakiego kraju przybywasz? - Z Kairu, szcz�liwego miasta. - Widocznie min�� ju� d�ugi czas, od kiedy miasto to po�egna�e�? - By�em tam wczoraj o porze popo�udniowych mod��w. Tedy pytaj�cy zacz�� si� �mia� i zawo�a�: - Chod�cie tu bli�ej, ludzie, i pos�uchajcie, co on m�wi. - A co on takiego m�wi? - pytano zewsz�d. A �w miejscowy na to: - Cz�owiek ten twierdzi, �e przyby� z Kairu i �e by� tam nie dalej jak wczoraj o porze popo�udniowych mod��w. Wszyscy zacz�li si� �mia� i wo�a�: - Cz�owiecze, widocznie jeste� pomyle�cem! Jak mo�esz twierdzi�, i� opu�ci�e� Kair dopiero wczoraj o porze popo�udniowych mod��w, a dzi� rano ju� tu przyby�e�, skoro Kair jest oddalony od naszego miasta o rok drogi. A Maaruf na to: - Je�li komu� tu brak rozumu, to nie mnie, tylko wam. To co m�wi�, jest szczer� prawd�. Chleb, kt�ry przynios�em z Kairu i kt�rego mam jeszcze troch�, jest przecie� �wie�y. M�wi�c to, pokaza� im kupiony w Kairze chleb, a oni nie posiadali si� ze zdumienia, gdy� chleb ten by� inny ni� chleb, jaki jadali w swoim kraju. W�wczas zgromadzi�o si� jeszcze wi�cej ludu woko�o Maarufa i jedni wo�ali do drugich: - Oto chleb prosto z Kairu! Obejrzyjcie go sobie! I tak powsta� rwetes w owym mie�cie. Jedni wierzyli mu, inni za� mieli go za k�amc� i drwili z niego. W tym te� czasie podjecha� na mulicy jaki� bogaty kupiec, kt�remu towarzyszy�o dw�ch niewolnik�w. Przebi� si� przez t�um i zawo�a�: - Hej, ludzie, czy nie wstyd wam t�oczy� si� tak dooko�a obcego przybysza, aby szydzi� ze� i wy�miewa� si�? Odst�pcie od niego! I kupiec odegna� gapi�w od Maarufa, bo nikt nie �mia� sprzeciwi� si� bogaczowi ani s�owem. Tedy kupiec tak do obcego przybysza rzecze: - Chod�, bracie, i nie przejmuj si� lud�mi, kt�rzy nie maj� wstydu! Po czym wzi�� go ze sob� i pod��y� z nim do obszernego i pi�knie przyozdobionego domu. Tam wprowadzi� Maarufa do wielkiej sali o i�cie kr�lewskim przepychu i wyda� niewolnikom odpowiednie rozkazy. Ci za� otworzyli okut� skrzyni� i wyj�wszy z niej str�j, jaki zwykle nosz� bogaci kupcy, kt�rzy posiadaj� przynajmniej po tysi�c wor�w z�ota, wr�czyli go Maarufowi. Ubogi szewc przebra� si� zaraz, a poniewa� by� cz�owiekiem wspania�ej postury, wygl�da� niczym starszy cechu kupc�w. Wkr�tce potem go�cinny kupiec kaza� przynie�� posi�ek i s�udzy postawili przed oboma st�, na kt�rym by�o wiele smakowitych potraw wszelakiego rodzaju. Dopiero kiedy obaj zjedli i wypili, kupiec zapyta� swego go�cia: - Bracie, jakie jest twoje imi�? A ten odpar�: - Imi� moje Maaruf, a z zawodu jestem szewcem �ataj�cym stare obuwie. - Z jakiego miasta pochodzisz? - Z Kairu. - A z jakiej dzielnicy? - Czy ty znasz Kair? - Jestem r�wnie� jednym z syn�w tego miasta. - Ja mieszka�em przy ulicy Czerwonej. - A kogo znasz spo�r�d mieszkaj�cych przy tej ulicy? - Takich a takich - odpar� Maaruf i wymieni� wielk� liczb� ludzi. A kupiec pyta� dalej: - Czy znasz szejka Ahmeda, korzennego kupca? - To m�j najbli�szy s�siad, mieszkamy z sob� przez �cian�. - Czy powodzi mu si� dobrze? - Tak jest. - A ile ma dzieci? - Trzech syn�w: Mustaf�, Mohameda i Alego. - A c�, dzi�ki Allachowi, z tych jego syn�w wyros�o? - Mustafe powodzi si� dobrze, to uczony, nauczyciel wy�szej szko�y. Je�li chodzi o Mohameda, zosta� korzennym kupcem, tak jak ojciec jego, i otworzy� sklep obok sklepu ojca, o�eniwszy si� uprzednio. Jego �ona powi�a mu syna, kt�ry nazywa si� Hasan. - Niech Allach i ciebie ucieszy dobr� nowin�! - zawo�a� kupiec. A Maaruf opowiada� dalej: - Je�li chodzi o Alego, to by� on moim towarzyszem zabaw, kiedy�my byli jeszcze ch�opcami, i zawsze zwykli�my si� ze sob� bawi�. Przebierali�my si� za chrze�cija�skie dzieci, aby m�c dosta� si� do ich ko�cio�a. Tam kradli�my ksi�gi chrze�cijan i sprzedawali je, aby za uzyskane pieni�dze kupi� sobie smako�yki. Ale raz zdarzy�o si�, �e chrze�cijanie nas na tym przy�apali i jedn� z ukradzionych ksi��ek odebrali. Wnie�li w�wczas skarg� na nas do naszych rodzic�w i powiedzieli ojcu Alego: "Je�li nie zabronisz swojemu synowi wyrz�dza� nam szkody, to oskar�ymy ci� przed samym su�tanem". Ojciec Alego u�agodzi� tych ludzi i wygarbowa� sk�r� synowi, zasi� ch�opiec �w uciek� z domu, od dwudziestu lat ju� go nie ma i nikt nigdy nie mia� o nim �adnej wie�ci. Tedy kupiec zawo�a�: - Ja jestem �w Ali, syn szejka Ahmeda, korzennego kupca z Kairu, a ty jeste� towarzyszem moich zabaw dziecinnych, Maarufe! W�wczas obaj przyjaciele przywitali si� jeszcze raz i serdeczniej, po czym kupiec tak dalej m�wi�: - Opowiedz mi teraz, Maarufie, dlaczego przyby�e� tu z Kairu do naszego miasta? Szewc opowiedzia� mu wszystko o swojej �onie Fatimie oraz o tym, co od niej ucierpia�. A opowie�� swoj� zako�czy� s�owami: - Skoro udr�ka sta�a si� ju� nie do wytrzymania, uciek�em od niej w kierunku Bramy Zwyci�stwa. Tam zasta�a mnie ulewa, schroni�em si� wi�c do na wp� zwalonej niszy przy meczecie Adilija. I usiad�em tam p�acz�c. W�wczas nagle ukaza� mi si� mieszkaniec tamtych miejsc, d�inn z nadprzyrodzonego �wiata, i j�� mnie pyta�. Opowiedzia�em mu ca�� moj� niedol�, a on wzi�� mnie na sw�j grzbiet i przez ca�� noc lecia� ze mn� pomi�dzy niebem a ziemi�. Wreszcie postawi� mnie na szczycie g�ry i opowiedzia� o tym oto mie�cie. Zszed�em wi�c na d� i przyby�em tutaj. Otoczyli mnie ludzie i zacz�li wypytywa�. Kiedy im powiedzia�em, �e opu�ci�em Kair nie dalej jak wczoraj, nie chcieli mi da� wiary. A potem ty przyby�e�, odp�dzi�e� ode mnie natr�t�w i wprowadzi�e� do swego domu. Oto moja odpowied� na twoje pytanie, dlaczego Kair opu�ci�em. Ale teraz ty mi powiedz, czemu tu przyby�e�? A kupiec na to: - Kiedy pope�ni�em ow� lekkomy�lno��, liczy�em sobie zaledwie �smy rok �ycia. I od tego czasu w�drowa�em z kraju do kraju i z miasta do miasta, a� po wielu latach przyby�em do tego grodu, kt�rego nazwa brzmi Ichtijan al-Chutan*. Poniewa� zauwa�y�em, �e mieszka�cy tutejsi to dobrotliwi i przyja�ni ludzie, kt�rzy ubogiego darz� zaufaniem, sprzedaj� mu na borg i wierz� wszystkiemu, co im m�wi, powiedzia�em do nich: "Jestem kupcem i wyprzedzi�em karawan� z moim towarem, a teraz szukam odpowiedniego sk�adu, aby m�j towar przechowa�". Ludzie dali mi wiar� i przysposobili odpowiedni sk�ad. Wtedy powiedzia�em do nich: "Czy jest mi�dzy wami kto�, kto by�by sk�onny po�yczy� mi tysi�c denar�w, a� do czasu, kiedy m�j towar tu nadejdzie? Wtedy oddam mu wszystko, co od niego dosta�em. Potrzebuj� bowiem jeszcze tego a tego, zanim karawana z moim towarem przyb�dzie". W�wczas po�yczono mi tyle, ile prosi�em, ja za� poszed�em na bazar kupiecki i obejrzawszy poniekt�re towary, zakupi�em je. Nazajutrz odprzeda�em je i zarobi�em na tym pi��dziesi�t denar�w, tak �e mog�em zn�w inne naby� towary. Przy tym post�powa�em zawsze przyja�nie i uprzejmie z lud�mi, tak �e wkr�tce wszyscy mnie pokochali. I tak sprzedawa�em dalej i kupowa�em, a� dorobi�em si� sporej kwoty pieni�dzy. Wiedz bowiem, m�j bracie, �e przys�owie m�wi: "�wiat jest pe�en k�amstw i oszustwa, a w kraju, w kt�rym ci� nikt nie zna, mo�esz robi�, co ci si� �ywnie podoba". Je�li na przyk�ad ka�demu, kto ci� zapyta, powiesz: "Z zawodu jestem szewcem, �ataj�cym stare obuwie, jestem ubogi, uciek�em od mojej �ony i dopiero wczoraj opu�ci�em Kairu, to ludzie ci nie uwierz�. I staniesz si� dla nich po�miewiskiem tak d�ugo, jak b�dziesz w naszym mie�cie przebywa�. A je�li im powiesz: "D�inn i mnie tu przyni�s�", to b�d� ci� unika�, nikt do ciebie nie podejdzie i wszyscy powiedz�: "Cz�owiek ten jest op�tany przez diab�a, wi�c ka�demu, kto si� do niego zbli�y, b�dzie si� �le powodzi�". I taka gadanina poha�bi zar�wno ciebie, jak i mnie, gdy� wszyscy tu wiedz�, �e i ja z Kairu pochodz�. Tedy Maaruf zapyta�: - Wi�c co mam pocz��? Na to kupiec Ali odrzek�: - Naucz� ci�, co masz czyni�, je�li Allach pozwoli. Jutro dam ci tysi�c denar�w, a krom tego mulic�, aby� na niej jecha�, i niewolnika, kt�ry b�dzie biec przed tob� i zaprowadzi ci� do bramy kupieckiego bazaru. Przez t� bram� udaj si� na bazar. A ja b�d� ju� siedzia� mi�dzy kupcami i skoro tylko ciebie zobacz�, wstan�, pozdrowi� ci� i poca�uj� w r�k�, i b�d� traktowa� jak dostojnego pana. Kiedy tylko zapytam ci� o jaki� gatunek tkaniny i zwr�c� si� do ciebie z pytaniem: "Czy przywioz�e� co� takiego a takiego gatunku, odpowiadaj: "Mn�stwo!" Je�li potem ludzie mnie o ciebie zapytaj�, b�d� ci� wynosi� pod niebiosa i przedstawia� jako mo�nego cz�owieka. Po czym powiem im: "Dajcie mu budynek na sk�ad i wyznaczcie mu odpowiedni sklep". M�wi�c to przedstawi� ci� jako m�a o wielkim bogactwie i jeszcze wi�kszej szczodrobliwo�ci. Za ka�dym razem, kiedy podejdzie do ciebie jaki� �ebrak, daj mu, co b�dziesz mia� pod r�k�, a wtedy wszyscy uwierz� moim s�owom i ufni w twoj� wielko�� i hojno�� pokochaj� ci� gor�co! W ko�cu zaprosz� ciebie oraz wszystkich innych kupc�w do swego domu, aby ci� uczci�. W ten spos�b oni poznaj� ciebie, a ty ich, b�dziesz m�g� im sprzedawa�, od nich kupowa� i uprawia� z nimi wszelki handel. Potem w nied�ugim czasie staniesz si� bogatym cz�owiekiem. Nazajutrz rano kupiec Ali da� Maarufowi rzeczywi�cie tysi�c denar�w, odzia� go w bogate szaty, posadzi� na mulic� i odst�pi� mu jednego ze swoich niewolnik�w. Po czym tak do niego powiedzia�: - Niech Allach Mi�o�ciwy uwolni ci� z obowi�zku wdzi�czno�ci za to wszystko. Jeste� bowiem moim przyjacielem i dlatego traktowa� ci� z honorami jest po prostu moim obowi�zkiem. Nie frasuj si� przeto, odp�dzaj od siebie wszelkie my�li o z�ych post�pkach twojej �ony i nie opowiadaj o niej nikomu. - Niech Allach ci to stokrotnie wynagrodzi - odpar� Maaruf i odjecha� na mulicy, a niewolnik bieg� przed nim, prowadz�c go do bramy kupieckiego bazaru. Tam siedzieli wszyscy kupcy, a mi�dzy nimi znajdowa� si� i kupiec Ali. Skoro tylko ujrza� Maarufa, wsta� i po�pieszy� na jego spotkanie, wo�aj�c: - Co za b�ogos�awiony dzie�, o kupcze Maarufie, m�u s�yn�cy z dobrych uczynk�w i szlachetno�ci! Po czym poca�owa� go w r�k� na oczach wszystkich kupc�w i rzek�: - Kupiec Maaruf, mili bracia, wielce zaszczyci� nas swoim tu przybyciem, powitajcie go tedy jak nale�y. Przy czym da� im znak, aby okazywali Maarufowi dowody najwy�szej czci. I tak ubogi szewc sta� si� w ich mniemaniu wielkim panem. Ali pom�g� mu przy zsiadaniu z mulicy, a kiedy wszyscy ju� go pozdrowili, odwo�ywa� na bok jednego kupca po drugim i wychwala� Maarufa przed ka�dym. Oni za� pytali: - Czy cz�ek ten jest kupcem? - Zaprawd� - odpar� Ali - to nawet najwi�kszy ze wszystkich kupc�w i nie ma nikogo, kto by m�g� dor�wna� mu bogactwem. Jego skarby i skarby jego ojca i przodk�w s�awne s� w�r�d kupc�w Kairu. Ma wsp�lnik�w w bli�szym i dalszym Hindustanie oraz w Jemenie i wsz�dzie s�ynie ze swej wspania�omy�lno�ci. Czcijcie wi�c jego dostoje�stwo, wychwalajcie jego wspania�o�� i s�u�cie mu! Wiedzcie r�wnie�, �e do miasta naszego nie przyby� on w sprawach kupieckich. Zamiarem jego jest tylko ogl�da� kraje i ludzi, gdy� nie potrzebuje dla zysku i zarobku w�drowa� po cudzych krajach. Ma on bowiem skarby, kt�rych ogie� nawet nie mo�e zniszczy�, a ja jestem jednym z jego s�ug. I tak kupiec Ali wielbi� Maarufa nieustannie, a� wszyscy uznali go za godniejszego od siebie i zacz�li mi�dzy sob� opowiada� o jego zaletach. Po czym wszyscy st�oczyli si� woko�o niego, podaj�c mu smaczne ciasta i ch�odz�ce napoje, a� w ko�cu nadszed� i starszy cechu kupieckiego i powita� Maarufa. Potem kupiec Ali zwr�ci� si� do� w obecno�ci zgromadzonych kupc�w: - Powiedz mi, efendi, czy masz tak� a tak� tkanin�? - Mn�stwo - odpar� Maaruf I owego dnia Ali pokaza� mu wiele gatunk�w drogocennych tkanin, wymieniaj�c mu nazwy drogich i tanich gatunk�w. Po czym inny spo�r�d kupc�w zapyta� Maarufa: - Efendi, czy masz ��t� tkanin�? - Mn�stwo - odpar� Maaruf Inny za� spyta�: - A czy masz tkanin� czerwon� niczym krew gazeli? - Mn�stwo - odpar� ubogi szewc. I za ka�dym razem, gdy kto� go o co� pyta�, tak samo odpowiada�. W�wczas wszyscy zwr�cili si� do kupca Alego, pytaj�c: - Kupcze Ali, je�li tw�j rodak mia�by wy�adowa� tu tysi�c bel drogocennych tkanin, czy posiada�by ich tyle? - Wystarczy na to zapas z jednego spo�r�d jego licznych sk�ad�w i rodak m�j nawet tego nie zauwa�y. Kiedy tak siedzieli, podszed� �ebrak i zacz�� obchodzi� wszystkich kupc�w. Jeden da� mu p�srebrnika, drugi miedziaka, ale przewa�nie nic mu nie dawano. Kiedy wszak�e podszed� do Maarufa, ten wyci�gn�� z kieszeni gar�� z�otych monet i da� je �ebrakowi, kt�ry odszed� b�ogos�awi�c go. Kupcy dziwowali si� temu i m�wili: - To i�cie kr�lewska hojno��, da� przecie� �ebrakowi z�ote monety, nie licz�c ich nawet. Gdyby nie by� jednym z najbogatszych ludzi i nie posiada� tak wielkiego maj�tku, na pewno nie da�by �ebrakowi ca�ej gar�ci z�ota. Po chwili nadesz�a biedna kobieta i Maaruf znowu wyj�� z kieszeni gar�� z�otych monet, i da� je nie licz�c. A ona odesz�a b�ogos�awi�c go i opowiedzia�a o tym innym ubogim. Skoro si� tylko zwiedzieli, zacz�li wkr�tce przychodzi� jeden po drugim do Maarufa, a on dla ka�dego, kto do� przychodzi�, wyjmowa� gar�� z�ota i dawa� mu j�, a� w ten spos�b wyda� ca�y tysi�c denar�w. Po czym klasn�� w r�ce i rzek�: - Allach jest naszym zado��uczynieniem i On rz�dzi wszystkim najlepiej. Tedy zapyta� Maarufa starszy cechu kupieckiego: - Co z tob�, kupcze Maarufie? A ten na to: - Zdaje mi si�, �e przewa�na cz�� mieszka�c�w tego miasta jest biedna i niezamo�na, gdybym by� o tym wiedzia�, przywi�z�bym w sakwach przy siodle wi�ksz� ilo�� pieni�dzy, aby je rozda� w�r�d ubogich. Obawiam si� jednak, �e b�d� zmuszony d�ugo jeszcze przebywa� na obczy�nie, a w moim zwyczaju jest: nigdy �ebrakowi ja�mu�ny nie odmawia�. Teraz nie mam ju� wi�cej przy sobie pieni�dzy, wi�c je�li �ebrak do mnie podejdzie, c� mam mu powiedzie�? Na to rzek� starszy kupieckiego cechu: - Powiedz mu, �e Allach Mi�o�ciwy obdarzy go chlebem! Ale Maaruf odpar�: - To niezgodne z moim obyczajem i dlatego frasuj� si� wielce. Potrzeba mi jeszcze tysi�ca denar�w, aby rozdawa� ja�mu�n�, a� moje towary przyb�d�. - Nie k�opocz si� - powiedzia� starszy kupieckiego cechu i pos�a� jednego ze swych s�ug po tysi�c denar�w, a skoro ten je przyni�s�, starszy cechu wr�czy� je ubogiemu szewcowi. A ten nieustannie ka�demu biednemu, kt�ry mu si� nawin��, dawa� i dawa�, a� rozleg�o si� wezwanie muezzina* na po�udniow� modlitw�. Wtedy udali si� wszyscy do meczetu i odprawili nale�ne mod�y. A co pozosta�o Maarufowi z owego drugiego tysi�ca denar�w, rozrzuci� w�r�d modl�cych si� wiernych. Skierowa�o to spojrzenia wszystkich na niego i lud zacz�� go b�ogos�awi�, a kupcy dziwowali si� jego szczodrobliwo�ci i mi�osierdziu. W�wczas Maaruf zwr�ci� si� do innego kupca i zn�w po�yczy� tysi�c denar�w, kt�re r�wnie� niezw�ocznie rozda�. Kupiec Ali przygl�da� si� post�powaniu Maarufa, ale nie �mia� nic powiedzie�, ten za� czyni� tak dalej, a� muezzin zawezwa� zn�w wiernych na wieczorn� modlitw�. W�wczas Maaruf poszed� do meczetu, pomodli� si� i rozdzieli� w�r�d obecnych reszt� pieni�dzy. W ten spos�b, zanim zamkni�to na noc bramy bazaru, zd��y� po�yczy� pi�� tysi�cy denar�w i rozda� je w�r�d ubogich. A ka�demu, od kogo po�ycza�, m�wi�: - Poczekaj, a� m�j towar przyb�dzie! Je�li wtedy za��dasz zwrotu pieni�dzy, to ci je dam, za� b�dziesz wola� otrzyma� to w tkaninach, to mog� ci i w ten spos�b d�ug zwr�ci�, gdy� tkanin mam mn�stwo. Wieczorem kupiec Ali zaprosi� do siebie Maarufa, a wraz z nim wszystkich kupc�w. Kiedy posadzi� go na honorowym miejscu, Maaruf nie ustawa� w opowiadaniu o swoich drogocennych tkaninach i klejnotach. I za ka�dym razem, gdy mu jaki� towar wymieniano, m�wi�: "Mam tego mn�stwo". Nazajutrz rano uda� si� zn�w na bazar, zwraca� si� do kupc�w, po�ycza� od nich pieni�dze i rozdawa� ja�mu�n�. I tak post�powa� przez ca�e dwadzie�cia dni, a� suma po�yczonych pieni�dzy dosz�a do sze��dziesi�ciu tysi�cy denar�w. Ale wci�� nie nadchodzi�a karawana z towarem. Ludzie zacz�li sarka� z powodu po�yczonych pieni�dzy i wo�ali: - Karawany z towarem kupca Maarufa ci�gle nie wida�. Jak d�ugo jeszcze my�li on odbiera� bogatym kupcom pieni�dze, aby rozdawa� je w�r�d �ebrak�w? A jeden z kupc�w powiedzia�: - Zdaje mi si�, i� nale�a�oby rozm�wi� si� z jego rodakiem, kupcem Ali. Poszli wi�c do Alego i powiedzieli: - Kupcze Ali, karawana z towarem kupca Maarufa ci�gle jeszcze nie przybywa! A kupiec Ali na to: - Czekajcie cierpliwie, na pewno towary w najbli�szym czasie przyb�d�. Po czym jednak odwo�a� swego przyjaciela na bok i tak do niego rzecze: - Maarufie, c� twoje post�powanie ma znaczy�? Radzi�em ci chleb nieco przypiec, a ty� go od razu spali�? Kupcy sarkaj� teraz z powodu swoich pieni�dzy i powiedzieli mi, �e jeste� ju� im winien sze��dziesi�t tysi�cy denar�w, kt�re od nich po�yczy�e� i rozda�e� w�r�d ubogich. W jaki spos�b chcesz twoim d�u�nikom ich nale�no�� sp�aci�, kiedy nie sprzedajesz nic i nie kupujesz? A ubogi szewc na to: - C� to ma za znaczenie! I co to jest sze��dziesi�t tysi�cy denar�w? Kiedy karawana z moim towarem przyb�dzie, wszystko im zap�ac�, je�li chc�, to w towarze, a je�li wol�, to w z�ocie i srebrze. A kupiec Ali na to: - Allach jest wielki! Ale czy ty w og�le posiadasz jaki� towar? - Mam go mn�stwo - odpar� Maaruf. A kupiec ci�gn�� dalej: - Niech Allach i �wi�ci czuwaj� nad tob� i twoj� bezczelno�ci�! Czy� nauczy�em ci� tych s��w po to, aby� mnie je powtarza�? Poczekaj, zaraz otworz� ludziom oczy! Wszelako Maaruf odpar�: - Id� precz i nie gadaj tak wiele! Czy� jestem biednym cz�owiekiem? Mam mn�stwo skarb�w i kiedy karawana przyb�dzie, wszyscy dostan� to, co im si� nale�y, ba, zap�ac� im nawet w dw�jnas�b, gdy� wcale o to nie stoj�. Tedy rozgniewa� si� kupiec Ali i krzykn��: - Ty bezczelny oszu�cie, poka�� ci, co to znaczy tak mnie bezwstydnie ok�amywa�! Ale Maaruf na to: - Czy�, co jest w twojej mocy! Niech poczekaj�, a� karawana z moim towarem przyb�dzie, a wtedy otrzymaj� wszystko, co im si� nale�y, a nawet jeszcze ponadto. W�wczas Ali po�egna� si� z Maarufem, m�wi�c do siebie: "Uprzednio go wychwala�em, a kiedy teraz zaczn� go gani�, wszyscy pomy�l�, �e k�ama�em. Wtedy stosowa� si� b�dzie do mnie przys�owie: "Kto najprz�d chwali, a potem gani, ten dwa razy k�amie". I by� bezradny nie wiedz�c, co pocz��. Potem wszak�e przyszli do niego ponownie kupcy i pytali: - Kupcze Ali, czy rozmawia�e� z kupcem Maarufem? I Ali tak im odpowiedzia�: - O, ludzie! Ja sam si� boj�, gdy� i mnie winien on jest tysi�c denar�w, wi�c wola�bym nie porusza� tej sprawy. Nie pytali�cie mnie o rad�, kiedy�cie mu dawali pieni�dze, i dlatego upominajcie si� sami! A kiedy wam waszych pieni�dzy nie zwr�ci, oskar�cie go przed kr�lem miasta, m�wi�c: "Cz�owiek ten jest oszustem, kt�ry nas nabra�". A wtedy kr�l b�dzie si� stara� nie dopu�ci�, aby�cie ponie�li przez tego cz�owieka strat�. Poszli wi�c do kr�la i opowiedzieli, co im si� przytrafi�o, ko�cz�c s�owami: - Najwi�kszy w�adco naszych czas�w, jeste�my bezradni i nie wiemy, co pocz�� z tym oto obcym kupcem, kt�rego szczodrobliwo�� jest zbyt wielka. Post�puje on tak a tak i wszystko, co po�yczy, rozdziela od razu pe�nymi gar�ciami w�r�d ubogich. Gdyby nic nie posiada�, to przecie� zdrowy rozs�dek by mu nie pozwoli� tak pe�nymi gar�ciami z�oto po�ycza�, aby je potem w�r�d �ebrak�w jako ja�mu�n� rozdawa�. Je�li wszak�e by�by istotnie zamo�ny, to przybycie karawany z jego towarem musia�oby ju� da� �wiadectwo jego prawdom�wno�ci. Ale nie widzimy jako� jego towaru, chocia� obcy kupiec ci�gle twierdzi, �e wyprzedzi� tylko swoj� karawan�. Za ka�dym razem, kiedy wymieniamy przed nim jaki� gatunek tkaniny, powtarza: "Mam tego mn�stwo". Ale min�� ju� d�u�szy czas, a karawany jego jak nie ma, tak nie ma. Winien nam ju� jest teraz sze��dziesi�t tysi�cy denar�w, kt�re wszystkie rozda� w�r�d ubogich. Przy tym kupcy wychwalali go mimo wszystko i wielbili jego szczodrobliwo��. �w kr�l by� bardzo chciwym cz�owiekiem, kiedy wi�c us�ysza� o hojno�ci i wspania�omy�lno�ci Maarufa, porwa�a go chciwo�� i tak rzek� do swego wezyra: - Gdyby ten kupiec nie posiada� niezmiernych bogactw, nie m�g�by by� taki hojny. Jest rzecz� ca�kiem pewn�, �e jego karawana przyb�dzie. Wtedy wszyscy kupcy st�ocz� si� woko�o niego, a on obsypie ich z�otem. Ja wszak�e mam wi�cej praw do tych pieni�dzy ni� oni. Przeto chcia�bym z owym przybyszem si� zapozna�, a kiedy zawr� z nim przyja��, sam zagarn� jego towary, zanim dobior� si� do nich kupcy. Dlatego najlepiej si� stanie, kiedy dam mu moj� c�rk� za �on� i w ten spos�b skarby jego po��cz� z moimi. Ale wezyr odpar�: - O najwi�kszy w�adco naszych czas�w, mnie si� zdaje, �e to jednak oszust, a cz�sto bywa, i� oszust staje si� zgub� dla domu chciwca. Kr�l wszak�e m�wi� dalej: - Chcia�bym, o wezyrze, wystawi� go na pr�b� i rozpozna�, azali to oszust czy te� uczciwy cz�owiek oraz czy wzr�s� w bogatym stanie, czy te� nie. - W jaki spos�b chcesz go wystawi� na pr�b�? - spyta� wezyr. A kr�l na to: - Posiadam pewien wspania�y klejnot. Ka�� po niego pos�a�, a potem zawezw� obcego kupca przed moje oblicze. Kiedy tu przyjdzie i usi�dzie, b�d� go traktowa� z honorami i poka�� mu �w klejnot. je�li pozna si� na nim i potrafi go oceni�, b�dzie to �wiadczy�, �e cz�owiek ten pochodzi z bogatej rodziny i by� wychowany w�r�d przepychu. Kiedy wszak�e nie pozna si� na klejnocie, to oszust i szalbierz, a wtedy ka�� go straci� najhaniebniejsz� �mierci�. Tedy kr�l pos�a� po Maarufa i kaza� go postawi� przed swoje oblicze. Kiedy ubogi szewc przest�pi� pr�g i wypowiedzia� nale�ne pozdrowienie, kr�l odda� mu r�wnie� uprzejme pozdrowienie i wskaza� miejsce obok siebie. Po czym go zapyta�: - Czy ty jeste� kupcem Maarufem? - Rzek�e�! - odpar� tamten. A kr�l pyta� dalej: - Tutejsi kupcy twierdz�, �e jeste� im winien sze��dziesi�t tysi�cy denar�w. Czy to, co m�wi�, jest prawd�? - Rzek�e�! - odpar� Maaruf. A w�wczas kr�l zapyta�: - Dlaczeg� nie oddajesz im ich pieni�dzy? A ubogi szewc na to: - Niech poczekaj�, a� karawana z moim towarem przyb�dzie, wtedy zap�ac� im wszystko w dw�jnas�b. Je�li b�d� chcieli z�ota, zap�ac� w z�ocie, je�li b�d� woleli srebro, zap�ac� w srebrze. Je�li za� dogodniej im b�dzie odebra� nale�no�� w towarze, to b�d� m�g� sp�aci� im moj� nale�no�� towarem. Komu jestem winien tysi�c, temu dam dwa tysi�ce w nagrod� za to, �e pom�g� mi zachowa� dobre imi� w�r�d ubogich. A mog� tak uczyni�, bo mam wszystkiego mn�stwo. Tedy su�tan tak do niego rzecze: - We� to, kupcze, i powiedz mi, co to jest i jak� warto�� przedstawia! M�wi�c to wr�czy� mu wspania�y klejnot wielko�ci orzecha laskowego, kt�ry by� zakupi� za tysi�c denar�w i bardzo wysoko go ceni�, poniewa� nie posiada� drugiego temu klejnotowi r�wnego. Maaruf wzi�� klejnot do r�ki i tak go �cisn�� pomi�dzy kciukiem a palcem wskazuj�cym, �e klejnot p�k�, gdy� by� delikatny i nie m�g� znie�� takiej si�y ucisku. Tedy su�tan zawo�a�: - Dlaczego zniszczy�e� mi klejnot? Ale Maaruf u�miechn�� si� i rzek�: - O najwi�kszy w�adco naszych czas�w, przecie� to wcale nie klejnot, ale jedynie kamyk warto�ci tysi�ca denar�w. Jak�e� mo�esz w og�le m�wi�, �e to drogocenny kamie�. Prawdziwy klejnot jest wart przynajmniej siedemdziesi�t tysi�cy denar�w, a to, to przecie� tylko ma�y kamyk. Szlachetny kamie�, kt�ry nie ma przynajmniej wielko�ci orzecha w�oskiego, nie przedstawia dla mnie �adnej warto�ci i nie zwracam na tak� b�ahostk� uwagi. Jak�e� ty, kt�ry jeste� kr�lem, mo�esz nazywa� klejnotem co�, co jest tylko kawa�kiem kamienia warto�ci tysi�ca denar�w? Ale nie mo�na wam tego bra� za z�e, gdy� wiem, �e jeste�cie tu biednymi lud�mi i nie posiadacie drogocennych skarb�w. - A ty, kupcze - zapyta� kr�l - posiadasz klejnoty takie, jak te, kt�re opisujesz? - Mn�stwo - odpar� Maaruf. W�wczas chciwo�� opanowa�a kr�la i zapyta� ubogiego szewca: - A czy zechcesz mi da� takie prawdziwe klejnoty? �w za� na to: - Kiedy moja karawana przyb�dzie, dam ci ich ca�e mn�stwo, wszystko bowiem, czego tylko za��dasz, posiadam w nieprzeliczonej ilo�ci i dam ci ch�tnie bez zap�aty. Kr�l ucieszy� si� wielce i tak do kupc�w powiedzia�: - Id�cie w swoj� drog� i czekajcie cierpliwie, a� jego karawana przyb�dzie. Wtedy tu przyjdziecie i odbierzecie wasze pieni�dze. Us�yszawszy te s�owa kupcy odeszli. Na razie tyle o kupcach i Maarufie. Zobaczymy teraz, co dalej uczyni� kr�l. Zwr�ci� si� on do wezyra i rzek�: - B�d� uprzejmy wobec kupca Maarufa i zacznij z nim gaw�d� o tym i owym. Mi�dzy innymi wspomnij mu te� o mojej c�rce, aby zapragn�� wzi�� j� za �on�, a my w ten spos�b pozyskaliby�my jego skarby. Ale wezyr odpar�: - O najwi�kszy w�adco naszych czas�w, spos�b bycia tego cz�owieka mi si� nie podoba. S�dz� nadal, �e to oszust i k�amca. Przeto zaniechaj twego zamiaru, aby nie wysz�o to dla twojej c�rki na zgub�! A by�o tak, �e ten wezyr w swoim czasie prosi� by� kr�la o r�k� jego c�rki dla siebie, ale kiedy powiedziano o tym kr�lewnie, ta odm�wi�a. Przeto kr�l krzykn�� teraz do wezyra: - Zdrajco, nie pragniesz mojego dobra! Poniewa� przedtem prosi�e� o r�k� mojej c�rki, a ona nie zgodzi�a si� zosta� twoj� �on�, dlatego teraz chcesz przeszkodzi� jej w zam��p�j�ciu. Wolisz, by pozosta�a nadal niezam�na, aby� w ko�cu m�g� j� dosta�. Ale popami�taj moje s�owa: c�rka moja i tak ju� nie dla ciebie! A jak�e� Maaruf ma by� oszustem i k�amc�, kiedy odgad� od razu cen�, za jak� m�j klejnot naby�em. Zniszczy� klejnot, poniewa� mu nie przypad� do gustu, a sam posiada ich nieprzeliczone mn�stwo. Lecz kiedy przekona si� o wdzi�ku mojej c�rki, straci rozum, zakocha si� w niej i obsypie j� najdrogocenniejszymi klejnotami i z�otem. A ty chcia�by� nam obojgu, zar�wno mnie, jak i mojej c�rce, przeszkodzi� w pozyskaniu tego olbrzymiego bogactwa. Tedy wezyr umilk� z obawy przed gniewem w�adcy i tylko tak do siebie m�wi�: "Trzeba poszczu� psy na zwierzyn�". Po czym uda� si� do kupca Maarufa i tak do niego rzecze: - Wiedz, �e kr�l nasz umi�owa� ci� z ca�ego serca, a ma on c�rk�, kt�ra jest urodziwa i pe�na wdzi�ku. Zamierza on odda� ci j� za �on�, co ty na to? Maaruf odpowiedzia�: - Niech si� tak stanie. Ale kr�l musi poczeka� a� nadejdzie karawana z moim towarem, gdy� okup narzecze�ski, jaki si� daje za kr�lewsk� c�rk�, musi by� poka�ny, a jej godno�� wymaga, abym ofiarowa� za ni� taki upominek, jaki odpowiada jej wysokiemu dostoje�stwu. Na razie nie mam przy sobie pieni�dzy, wi�c niech kr�l cierpliwie poczeka na moj� karawan�, gdy� moje bogactwa s� nieprzeliczone. Narzecze�ski okup musi wynie�� co najmniej pi�� tysi�cy wor�w z�ota. A poza tym b�d� potrzebowa� jeszcze nast�pnego tysi�ca wor�w, aby w przeddzie� mojego wesela rozdzieli� w�r�d ubogich i niezamo�nych, oraz dalszego tysi�ca, aby rozdarowa� uczestnikom mojego wesela, i jeszcze tysi�c, aby wyprawi� uczt� dla wojska i innych go�ci. R�wnie� potrzebne mi b�dzie sto klejnot�w, aby podarowa� je mojej oblubienicy nazajutrz po weselu, a sto innych, aby rozdzieli� mi�dzy jej niewolnice i s�ugi. Ka�da bowiem z nich powinna ode mnie jaki� drogocenny podarunek otrzyma�, stosownie do wysokiego dostoje�stwa panny m�odej. Musz� tak�e przyodzia� tysi�c nagich biedak�w, no i o ja�mu�nie te� nie mog� zapomnie�. Wszystko to mo�e si� sta� dopiero, kiedy karawana z moim towarem przyb�dzie, gdy� mam tam wszystkiego mn�stwo. Kiedy skrzynie z moimi towarami ju� tu nadejd�, to wszystkie te wydatki b�d� dla mnie tyle co nic. Wezyr odszed� i powt�rzy� kr�lowi wszystko, co mu Maaruf opowiedzia�, a ten na to: - Je�li takie s� jego zamiary, to jak�e mo�esz nazywa� go oszustem i k�amc�? - I teraz r�wnie� nie przestaj� tak mniema� - odpar� wezyr. Ale kr�l rozgniewa� si� i tak rzecze: - Kln� si� na moj� g�ow�, �e je�li nie przerwiesz twej g�upiej gadaniny, ka�� ci� �ci��. A teraz id� do Maarufa i sprowad� go tu, a ja wszystko z nim om�wi�! Tedy wezyr poszed� do Maarufa i powiedzia�: - Chod� pom�wi� z kr�lem. - S�ucham i jestem pos�uszny! - odpar� Maaruf i uda� si� do kr�la, ten za� zwr�ci� si� do niego, m�wi�c: - Nie odwlekaj sprawy wym�wkami! Moje skarbce s� bowiem pe�ne. We� klucze od nich i wydaj wszystko, co ci b�dzie potrzeba! Obsypuj ludzi darami, jakimi chcesz, odziewaj ubogich i r�b, co ci si� podoba! A je�li chodzi o moj� c�rk� i jej niewolnice, to nie potrzebujesz si� nimi turbowa�. Kiedy twoja karawana przyb�dzie, b�dziesz m�g� do woli okaza� si� szczodrym wobec twej oblubienicy. Na okup narzecze�ski poczekamy cierpliwie, a� juki z twoimi towarami tu b�d�. Pomi�dzy tym, co moje i twoje, nie ma ju� bowiem �adnej r�nicy. Po czym poleci� szejchowi al-islam* sporz�dzi� kontrakt �lubny i napisa� �wiadectwo o zawarciu ma��e�stwa pomi�dzy c�rk� kr�la a kupcem. Maarufem. Nast�pnie kr�l poleci�, aby rozpocz�to uroczysto�ci weselne, i rozkaza� przyozdobi� ca�e miasto. Bito w b�bny, przynoszono najrozmaitsze potrawy, a kuglarze zabawiali go�ci. Kupiec Maaruf za� usiad� na wysokim tronie we wspania�ej sali, a magicy, tancerze i przer�ni sztukmistrze stan�li przed nim. Tedy Maaruf zawo�a� podskarbiego i rozkaza�: - Przynie� z�ota i srebra! A kiedy podskarbi rozkaz spe�ni�, Maaruf wzi�� z�oto i srebro i przechadzaj�c si� rozdawa� je gar�ciami w�r�d tych, co pokazywali sztuki. R�wnie� obdarowywa� ubogich i przyodziewa� biednych. Zabawa by�a huczna, a podskarbi ledwie nad��a� z przynoszeniem pieni�dzy ze skarbca. Wezyrowi za� p�ka�o serce ze z�o�ci. Nie �mia� jednak na razie si� przeciwstawia�. Jedynie kupiec Ali, zgorszony tak� rozrzutno�ci�, zwr�ci� si� do Maarufa i tak rzecze: - Niech Allach i �wi�ci maj� ci� w swojej opiece! Czy� nie wystarczy�o ci roztrwoni� pieni�dzy kupc�w, �e musisz jeszcze marnotrawi� i pieni�dze kr�la? - Nic ci do tego - odpar� kupiec Maaruf - Skoro tylko moja karawana z towarem przyb�dzie, zwr�c� kr�lowi wszystko z naddatkiem. I m�wi�c to rozrzuca� coraz wi�cej pieni�dzy, ale do siebie m�wi�: "Co si� ma sta�, to si� stanie, bo nikt nie zdo�a umkn�� przeznaczeniu". Uroczysto�ci weselne trwa�y czterdzie�ci dni, a czterdziestego pierwszego dnia przysposobiono orszak weselny po narzeczon�. Kroczyli w nim wszyscy emirowie i wojownicy. Kiedy przywiedli Maarufowi jego oblubienic�, ten zacz�� sypa� z�otem na ich kornie schylone g�owy. Orszak weselny by� wspania�y i Maaruf odwdzi�czaj�c si� za�, w imieniu swej narzeczonej rozdawa� jeszcze wi�cej pieni�dzy. Nast�pnie wprowadzono go do komnaty kr�lewny i posadzono na wysokim pos�aniu. Skoro jednak opuszczono kotary, pozamykano podwoje i go�cie odeszli, aby zostawi� go sam na sam z m�od� oblubienic�, Maaruf za�ama� r�ce i siedzia� przez chwil� smutny, uderzaj�c raz po raz d�oni� o d�o�. Przy czym wo�a�: - Nie ma pot�gi ni mocy poza Allachem Wielkim i Pot�nym! Tedy kr�lewna go zapyta�a: - Panie m�j i w�adco, niech Allach ma ci� w swojej opiece. C� ci si� sta�o, �e� tak posmutnia�? A on na to: - Jak�e� mia�bym si� nie smuci�, kiedy ojciec tw�j postawi� mnie w nader trudnej sytuacji i uczyni� ze mn� tak, jakbym zielone ziarno pra�y�. A ona m�wi�a dalej: - Powiedz mi, c� takiego m�j ojciec ci uczyni�? A Maaruf na to: - Ojciec tw�j kaza� mnie przyprowadzi� do ciebie, zanim moja karawana przyby�a, a ja marzy�em o tym, �e rozdziel� przynajmniej sto drogocennych klejnot�w pomi�dzy twe niewolnice, tak aby ka�da z nich mog�a si� swoim upominkiem nacieszy�. Odpowiada�oby to twej wysokiej godno�ci i wzmog�oby jeszcze szacunek ludzi dla ciebie, a ja nie potrzebuj� przecie� oszcz�dza� przy rozdawaniu klejnot�w, poniewa� mam ich mn�stwo! Kr�lewska c�rka odpowiedzia�a: - Nie k�opocz si�! Troski twoje s� zb�dne, o mnie mo�esz si� nie turbowa�, gdy� poczekam cierpliwie, a� twoja karawana przyb�dzie, a je�li chodzi o niewolnice, to nie troszcz si� i o nie. Kiedy karawana z twym towarem nadejdzie, nie zabraknie nam nie tylko klejnot�w, ale �adnej innej rzeczy. Maaruf odczeka�, a� ws�czy� si� do komnaty brzask poranny. Wtedy uda� si� do �a�ni i przywdzia� szaty kr�lewskie. A przyoblek�szy je, przest�pi� pr�g su�ta�skiej sali przyj��. Wszyscy, co tam byli, powstali z miejsc na jego widok i powitali go z najwi�ksz� czci�, �ycz�c mu szcz�cia i b�ogos�awi�c. On za� usiad� obok kr�la i zawo�a�: - Gdzie jest podskarbi? A kiedy odpowiedziano mu, �e oto stoi przed nim, m�wi� dalej: - Ka� przynie�� od�wi�tne szaty, aby przyoblekli si� w nie wszyscy wezyrowie, emirowie i dostojnicy pa�stwa! Podskarbi us�ucha� i kaza� przynie�� wszystko, czego Maaruf za��da�, a ten obdarowywa� ka�dego, kto do niego podchodzi�, stosownie do stanowiska jego i godno�ci. I tak post�powa� przez ca�e dwadzie�cia dni. Ale karawany jak nie by�o, tak nie by�o, ani nawet �adnej o niej wie�ci. Tedy podskarbi zafrasowa� si� wielce i poszed� do kr�la, kiedy Maarufa przy nim nie by�o, a w�adca siedzia� w towarzystwie swego wezyra. Podskarbi uca�owa� ziemi� u st�p kr�lewskich i rzek�: - O najwi�kszy w�adco naszych czas�w, musz� ci co� wyzna�, gdy� inaczej zgromi�by� mnie mo�e, gdybym rzecz przed tob� zatai�. Wiesz, �e skarbiec tw�j jest niemal ogo�ocony. Ma�o co ju� w nim pozosta�o, a je�li jeszcze dziesi�� dni tak dalej potrwa, za�wieci pustkami i b�dzie mo�na go zamkn��. W�wczas kr�l rzek�: - Rzeczywi�cie, wezyrze, karawany mego zi�cia jako� d�ugo nie wida� i nie mamy dot�d �adnej wie�ci o niej. - Niech Allach si� nad tob� zmi�uje, o najwi�kszy w�adco naszych czas�w - za�mia� si� wezyr. - Odda�e� si�, nic nie podejrzewaj�c, w r�ce tego oszusta i k�amcy! Kln� si� na twoj� dostojn� g�ow�, �e nie ma w og�le �adnej karawany, kt�ra by do Maarufa nale�a�a, ani �adnej takiej zarazy, kt�ra by nas od niego mog�a uwolni�. Oszukiwa� on ci� nieustannie, a� w ko�cu roztrwoni� wszystkie twoje pieni�dze i bez narzecze�skiego okupu otrzyma� twoj� c�rk� za �on�. Jak d�ugo jeszcze b�dziesz przygl�da� si� beztrosko temu k�amcy nad k�amcami? A kr�l na to: - Powiedz, wezyrze, co pocz��, aby dowiedzie� si� o nim ca�ej prawdy? Tedy wezyr rzek�: - O najwi�kszy w�adco naszych czas�w, nikt nie zdo�a zg��bi� tajemnicy tego cz�owieka, z wyj�tkiem jego oblubienicy. Ka� pos�a� po twoj� c�rk�, abym m�g� j� wypyta�, jak naprawd� ma si� rzecz z Maarufem. Ona powinna go wybada� i powiedzie� nam ca�� prawd�. - Niech i tak b�dzie - rzek� kr�l - i kln� si� na moj� g�ow�, �e je�li wyjdzie na jaw, i� to oszust i k�amca, zaprawd� ka�� straci� go najhaniebniejsz� spo�r�d wszystkich �mierci. Po czym wzi�� wezyra z sob�, zaprowadzi� go do swojej komnaty i kaza� zawo�a� c�rk�. A wszystko to dzia�o si� pod nieobecno�� jej ma��onka. Skoro oblubienica Maarufa wesz�a do pokoju, zapyta�a: - Czego �yczysz sobie, ojcze? A on na to: - Rozm�w si� z wezyrem. Ona pyta�a dalej: - Czego sobie �yczysz, wezyrze? A wezyr na to: - Dostojna pani, wiedz, �e ma��onek tw�j roztrwoni� wszystkie pieni�dze twego ojca, a ciebie po�lubi�, nie daj�c narzecze�skiego okupu. Nieustannie czyni on nam obietnice i nie dotrzymuje ich, a o jego karawanie wci�� nie mamy �adnych wiadomo�ci. Kr�tko m�wi�c, chcieliby�my, aby� go wybada�a i opowiedzia�a nam o nim wszystko. Tedy c�rka kr�la odpar�a: - M�j ma��onek wiele gada i nieustannie obiecuje mi klejnoty, skarby i drogocenne tkaniny, ale nic z tego jak dot�d jeszcze na oczy nie widzia�am. - Dostojna pani - m�wi wezyr dalej - mo�e tej nocy uda ci si� z nim pogaw�dzi� o r�nych rzeczach i tak mu rzec: "Powiedz mi szczer� prawd� i nie obawiaj si� niczego, gdy� jeste� przecie� moim m�em i nie mog� zgrzeszy� przeciwko tobie. Przeto powiedz mi, jak istotnie rzeczy stoj�, a ja wymy�l� dla ciebie spos�b, aby� odzyska� spokoju. Po czym rozmawiaj jeszcze z nim o tym i owym, okazuj mu mi�o�� i doprowad� go do tego, aby si� przyzna�! Skoro si� to stanie, donie� nam niezw�ocznie ca�� prawd�. - Ojcze m�j i panie, ju� ja wiem, jak go wybada� - powiedzia�a kr�tko i odesz�a. Po wieczerzy, kiedy ma��onek jej przyszed� do niej jak zazwyczaj, wzi�a go czule pod r�k� i schlebiaj�c mu z wielkim wdzi�kiem, nie przestawa�a obsypywa� go s��wkami s�odszymi od miodu i czu�ymi pieszczotami, a� Maaruf straci� ca�kiem g�ow�. Kiedy za� zauwa�y�a, �e sta� si� zupe�nie uleg�y, rzek�a do niego: - M�j ukochany, pociecho moich oczu i najs�odszy owocu mego serca, niech Allach nigdy mi ciebie nie zabierze i niech los nigdy nie rozdzieli nas obojga, ciebie i mnie! Zaprawd� mi�o�� do ciebie mieszka w moim sercu, a kiedy ci� nie ma przy mnie, dusz� moj� po�era pal�ca t�sknota, tak �e nigdy nie potrafi�abym ciebie skrzywdzi�. Pragn� jednak, aby� wyzna� mi prawd�, gdy� podst�p i k�amstwo ci nie przystoj� i ludzie nie zawsze im wierz�. Jak d�ugo jeszcze chcesz ok�amywa� i oszukiwa� mego ojca? Dr�� na sam� my�l, �e twoje po�o�enie b�dzie przed nim ujawnione, zanim b�dziemy mogli obmy�li� jaki� spos�b wyj�cia. A wtedy ojciec we�mie si� za ciebie! Przeto wyznaj mi prawd�, a nie stanie ci si� nic krom samej rado�ci! Skoro mi powiesz, jak jest istotnie, nie potrzebujesz si� obawia�, aby sta�a ci si� jaka� krzywda. Jak d�ugo chcesz jeszcze twierdzi�, �e jeste� kupcem i �e posiadasz wielkie bogactwo i w�asn� karawan�? Ci�gle powtarzasz: "Moje towary i moje towary", ale tych towar�w jak nie ma, tak nie ma, a na twoim obliczu maluje si� troska i niepok�j. Je�li wi�c s�owa twoje nie odpowiadaj� prawdzie, mnie mo�esz o tym powiedzie�. A ja obmy�l� spos�b, aby ci� ocali�, je�li tylko Allach na to pozwoli. Tedy rzek� do niej: - Pani mojego serca, chc� ci powiedzie� prawd�, a ty zrobisz, co b�dziesz uwa�a�a za s�uszne. - M�w wi�c - odpar�a - ale m�w sam� prawd�, poniewa� prawda jest jak ��d� ratuj�ca rozbitk�w. Strze� si� natomiast k�amstwa, gdy� ha�bi ono tego, kto je uprawia. W�wczas Maaruf wyzna� wszystko, m�wi�c: - Dowiedz si� wi�c, pani mojego serca, �e nie jestem kupcem i nie posiadam �adnej ka