1886
Szczegóły |
Tytuł |
1886 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1886 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1886 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1886 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jerzy Kosi�ski
Diabelskie drzewo
0 0
l128 3
0 0
l128 3
Wydawnictwo Da Capo
0 0
l128 3
Warszawa 1993
0 0
l128 3
0 0
l128 3
Producent wersji brajlowskiej:
0 0
l128 3
Altix Sp. z o.o.
0 0
l128 3
ul. W. Surowieckiego 12a
0 0
l128 3
02-785 Warszawa
0 0
l128 3
tel. 644-94-78
0 0
l128 3
0 0
l128 3
Od autora
0 0 72 0 0 1
0 0
l128 4
Pocz�tkowo, kiedy pisa�em t� powie��, czu�em si� skr�powany, �e jej fabu�a tak bliska by�a rea
liom i zdarzeniom z ostatnich dziesi�ciu lat mojego �ycia. St�d pewne niedom�wienia w pierwszej
wersji powie�ci.
0 0
l128 3
Teraz, po latach w tym uzupe�nionym i rozszerzonym wydaniu, pozwoli�em sobie przywr�ci�
wszystkie dodatkowe elementy wi���ce Jonathana Jamesa Whalena z tymi, kt�rych kocha�.
0 0
l128 3
Jerzy Kosi�ski
0 0 2 1 5 1 74 1
l128 26
l128 27
Katherinie oraz pami�ci mojej matki
Za m�k� i b�lem istnienia skrywa si� najwa�niejszy sk�adnik autorefleksji: �wiadomo�� drogocenno�ci
w�asnej egzystencji. Dla mojej duszy moja egzystencja jest czym� wyj�tkowym, bezprecedensowym,
bezcennym, niezmiernie drogocennym, i nie dopuszczam my�li, �e m�g�bym zagubi� jej znaczenie.
Abraham Joshua Heschel "Kim jest cz�owiek?"
Tubylcy nazywaj� baobab "diabelskim drzewem", poniewa� wierz�, �e niegdy� diabe� zapl�ta� si�
w jego ga��zie i ukara� drzewo odwracaj�c je do g�ry nogami. Wed�ug tubylc�w korzenie baobabu s�
teraz ga��ziami, ga��zie za� - korzeniami. Chc�c upewni� si�, �e nie b�dzie ju� wi�cej baobab�w, dia
be� zniszczy� wszystkie m�ode drzewa. I dlatego, twierdz� tubylcy, zosta�y tylko doros�e baobaby.
Jerzy Kosi�ski "Diabelskie drzewo"
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Jonathan Whalen opar� si� o stalow� balustrad� na ko�cu ulicy i spojrza� w d� na b�yszcz�c�
w jasnym s�o�cu rzek�.
0 0
l128 3
Zapami�tany przez niego widok Nowego Jorku na tle nieba wydawa� si� niezmieniony, mimo
niedawno wybudowanych drapaczy chmur. Daleko, po drugiej stronie rzeki, odrzutowce startowa�y
z lotniska La Guardia, zostawiaj�c za sob� cienkie smugi spalin. Z bli�szego brzegu wzbi� si� w powie
trze helikopter, zawis� nad wod�, po czym skr�ci�, rzucaj�c cie� na rzek�. Inny zni�y� lot, dotkn��
ziemi i podryguj�c zatrzyma� si� na l�dowisku.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Whalen ruszy� w stron� lotniska helikopterowego, gdzie na platformie sta�a �wie�o pomalowana
maszyna. Olbrzymi napis zach�ca�: "Executive Heliways Inc. Zobacz Manhattan z lotu ptaka. Oferu
jemy tanie wycieczki".
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Kiedy wszed� do kasy, bileter zmierzy� go wzrokiem od st�p do g��w.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Chcia�bym obejrze� Manhattan - odezwa� si� Whalen.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Wsi�d� pan w metro - poradzi� mu bileter taksuj�c wzrokiem star� koszul�, znoszone spodnie
i zdarte buty Whalena.
0 0
l128 3
- Z metra nie zobacz� Manhattanu.
0 0
l128 3
- No to wsi�d� pan w autobus.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Za wolny. Czemu nie mog� przelecie� si� helikopterem?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Bileter przechyli� si� przez lad�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- S�uchaj no, to s� Executive Heliways, a nie linie darmowe. Rozumiesz?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Rozumiem - odpowiedzia� Whalen. Wyci�gn�� kilka zmi�tych banknot�w, dok�adnie tyle, ile
wed�ug wywieszonego na �cianie cennika kosztowa� p�godzinny lot. - Wystarczy?
0 0
l128 3
Przest�puj�c niepewnie z nogi na nog�, bileter wpatrywa� si� w pieni�dze.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Zapytam pilota - wymamrota�, znikaj�c na zapleczu. Po chwili by� z powrotem w towarzystwie
m�czyzny w szarym mundurze.
0 0
l128 3
- To ten facet, kt�ry chce si� przelecie� - wyja�ni�. Pilot spojrza� na Whalena.
0 0
l128 3
- S�uchaj, synu...
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Nie jestem pa�skim synem - powiedzia� Whalen i przesun�� pieni�dze w kierunku biletera.
0 0
l128 3
Pilot zawaha� si�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- B�d� musia� pana przeszuka� przed startem.
0 0
l128 3
- Przeszukujecie ka�dego, kto z wami lata?
0 0
l128 3
- No c�... To zale�y ode mnie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Zatem niech pan zaczyna - powiedzia� Whalen.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- �atwiej b�dzie, jak podniesie pan r�ce - powiedzia� pilot, zbli�aj�c si� powoli, a kiedy Whalen
zastosowa� si� do jego polecenia, m�czyzna szybko obmaca� mu koszul� i spodnie.
0 0
l128 3
- Prosz� zdj�� buty - za��da�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Whalen zdj�� buty, a nast�pnie, po sprawdzeniu przez pilota w�o�y� je z powrotem.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Wsiadamy - zakomenderowa� pilot, uspokojony wynikiem przeszukania, po czym obaj ruszyli
w kierunku platformy.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
W helikopterze pilot obja�ni� Whalena:
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Przelecimy nad ca�ym miastem, nad czarnym Harlemem, bia�ym Gramercy Park, ��tym Chi
natown, nad biednym Bowery i bogat� Park Avenue, nad East Side i West Side, nad �r�dmie�ciem
i centrum.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Poci�gn�� za d�wigni� gazu. Maszyna zakas�a�a, zadrga�a i wzbi�a si� w powietrze.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Helikopter daje mi poczucie wolno�ci - zwierzy� si� Whalen, spogl�daj�c na turyst�w, kt�rzy
obserwowali ich przez lunety z dachu Empire State Building. - A mimo to, za ka�dym razem, gdy nim
lec�, czuj� si� jak zabawka zdalnie sterowana przez kogo� na ziemi.
0 0
l128 3
Przelecieli nad domami Greenwich Village.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Teraz poka�� panu, gdzie znajduj� si� wszystkie du�e pieni�dze - powiedzia� pilot, kieruj�c
maszyn� nad budynek Gie�dy.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Czy m�g�by pan zwolni� na chwil� nad tym budynkiem? - zapyta� Whalen. Wskaza� archaicz
ny wie�owiec na Wall Street. - Tutaj, na ostatnim pi�trze, by�o biuro mojego ojca. Kiedy odwiedza�em
go jako ma�y ch�opiec, patrzy�em stamt�d w d� na inne budynki. To dziwne uczucie by� teraz nad
nim i spogl�da� na niego z g�ry.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Pilot spojrza� drwi�co na Whalena, ale nic nie powiedzia�. Zatoczy� ko�o nad budynkiem, a na
st�pnie polecia� ponad Battery Park w kierunku Statuy Wolno�ci. Przez chwil� lecia� nad kilwaterem
tankowca, po czym zawr�ci� nad Manhattan.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- A teraz, synu - oznajmi� - wracamy do domu.
0 0
l128 3
Ko�o l�dowiska sta� w�z policyjny. Jak tylko Whalen wysiad� z maszyny, podszed� do niego po
licjant. Niedaleko sta� bileter Executive Heliways.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- R�ce do g�ry! - krzykn�� policjant.
0 0
l128 3
Whalen pos�ucha� rozkazu. Policjant przeszuka� go, znalaz� portfel i przeliczy� znajduj�ce si�
w nim pieni�dze.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Sp�jrzcie no - wymamrota�. - Ten go�� ma przy sobie ponad dwa kafle. - Odwr�ci� si� z po
wrotem do Whalena.
- Sk�d masz te pieni�dze?
0 0
l128 3
- Z banku - odpar� Whalen. - Z tego, nad kt�rym w�a�nie lecieli�my.
0 0
l128 3
Policjant wpatrywa� si� w niego.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- O czym ty m�wisz?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Dosta�em je w banku - wyja�ni� Whalen.
0 0
l128 3
- Za co?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Za zabijanie...
0 0
l128 3
- Zabijanie kogo?
0 0
l128 3
- Czasu - odpowiedzia� Whalen.
0 0
l128 3
Policjanta to nie rozbawi�o.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Gdzie mieszkasz?
0 0
l128 3
- Jeszcze nigdzie. W�a�nie przyjecha�em.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Sk�d?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Z zagranicy
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Masz jaki� dow�d to�samo�ci?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Tylko pieni�dze. To nie wystarczy? Nie ma takiego przepisu, �e musz� nosi� przy sobie dow�d
to�samo�ci.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Powiesz mi co� jeszcze o przepisach, a sp�dzisz t� noc w areszcie. Gdzie masz rodzin�?
0 0
l128 3
- Nie �yje.
0 0
l128 3
Policjant pokr�ci� g�ow� z niedowierzaniem.
0 0
l128 3
- Daj� ci jeszcze jedn� szans� - zagrozi�. - Sk�d s� te pieni�dze?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Whalen wzruszy� ramionami.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Z mojego banku, National Midland, oddzia� na Wall Street. - Odczeka� chwil�. - Je�li mi pan
nie wierzy, niech pan zadzwoni do prezesa banku, pana George'a Burleigha. Prosz� mu powiedzie�,
�e wr�ci� Jonathan James Whalen. On panu powie, sk�d mam pieni�dze.
0 0
l128 3
Policjant poszed� do biura zatelefonowa�. Kiedy wr�ci�, odda� Whalenowi portfel.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Przepraszam pana, panie Whalen. - Roze�mia� si� nerwowo. - Wie pan, kr�ci si� tu wiele... -
zaj�kn�� si� - wiele podejrzanych typk�w. - Urwa�. - Czy mog� pana gdzie� podwie��?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Nie wybieram si� teraz w �adne konkretne miejsce - odpar� Whalen. Odwr�ci� si� i wszed� do
biura, gdzie na metalowym krze�le siedzia� pilot popijaj�c kaw�.
0 0
l128 3
- Jak pan my�li, ile helikopter�w lata�o nad Nowym Jorkiem w tym samym czasie co my? - zapy
ta� go Whalen.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Oko�o pi�ciu - odpowiedzia� pilot.
0 0
l128 3
- A ile mog�y mie� pasa�er�w?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Mo�e pi�tnastu.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Pi�tnastu ludzi spogl�daj�cych na dwana�cie milion�w - powiedzia� Whalen. - Niez�a relacja.
Pilot nachyli� si� do Whalena.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Przepraszam, �e pytam, ale z czego pan �yje? Musi by� jaka� tajemnica...
0 0
l128 3
- Tak - odpar� Whalen. - T� tajemnic� s� pieni�dze. Bank, nad kt�rym lecieli�my, trzyma je dla
mnie w depozycie, a� osi�gn� pewien wiek
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Serio? A kiedy to si� stanie?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Jutro - odrzek� Whalen.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
By� wiecz�r. Whalen spacerowa� po t�tni�cych �yciem ulicach East Side. Gdziekolwiek spojrza�,
m�odzi m�czy�ni i kobiety siedzieli lub stali w kawiarnianych ogr�dkach, opieraj�c si� o swoje moto
ry, skutery czy samochody; rozmawiali, �miali si�, obejmowali. Wydawa�o si�, �e wszyscy czuj� si�
swobodnie i dobrze si� bawi�. W ko�cu b�dzie musia� wej�� mi�dzy nich. Pozna i oceni niekt�rych,
a oni oceni� jego, zaprzyja�ni si� z nimi, a oni w zamian zaprzyja�ni� si� z nim.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Wiedzia�, �e musi podj�� decyzj�. Czy zaj�� mi�dzy nimi miejsce jako r�wny im cz�owiek
i uczyniwszy to wstydzi� si� troch� wszystkiego, co go od nich dzieli? Czy wkroczy� w ich szeregi ja
ko osobnik o innej szeroko�ci i d�ugo�ci geograficznej, jako kto�, kto �yje dla samego siebie?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Naprzeciw niego sz�a dziewczyna, jej sp�dnica ko�ysz�c si� ods�ania�a lini� d�ugich opalonych
n�g. Podnieci� go jej widok. Patrz�c na ni� u�wiadomi� sobie przestrze�, jak� otworzy�o mi�dzy nimi
jego po��danie; przestrze�, kt�rej nie m�g� pokona� prostym wysi�kiem woli. Gdyby go zauwa�y�a,
u�miechn�a si�, odwa�y�by si� p�j�� za ni�, nawet zaaran�owa� spotkanie. Ale ona nie odwzajemni�a
jego spojrzenia. Mimo to pomy�la�, �e mo�e powinien za ni� p�j��. W ko�cu jednak tego nie zrobi�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Wszed� do restauracji. Lustra odbijaj�ce �wiat�o kryszta�owego kandelabru rzuca�y po�yskuj�ce
wi�zki promieni nawet w najciemniejsze k�ty zat�oczonej sali. W samotno�ci my�la� o Karen.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Kupi�em najmniejszy dost�pny magnetofon kasetowy Wygl�da dok�adnie jak pude�ko od zapa
�ek i mo�e nagra� wszystko, pocz�wszy od jednominutowej informacji, a sko�czywszy na czterogo
dzinnej rozmowie. Zasilany jest akumulatorkiem, w��cza si� na d�wi�k g�osu lub za pomoc� przycisku
i posiada niewidoczny mikrofon elektrostatyczny, kt�ry samoczynnie dostosowuje si� do odleg�o�ci
�r�d�a d�wi�ku, nawet w du�ej sali konferencyjnej. Nosz� go w kieszeni.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Mo�e pewnego dnia b�d� chcia� go zostawi� w mieszkaniu Karen, a potem, udaj�c, �e zrobi�em
to przez pomy�k�, odbior� go nazajutrz.
0 0
l128 3
Jeden z moich ameryka�skich przyjaci� mieszka� kiedy� cztery miesi�ce ze swoj� dziewczyn�
z Argentyny, nie przyznaj�c si�, �e �wietnie zna hiszpa�ski. Za pomoc� miniaturowego magnetofonu,
kt�ry, kiedy byli razem, ukrywa� w kieszeni, a kiedy wychodzi�, chowa� w mieszkaniu, nagrywa� jej te
lefoniczne lub bezpo�rednie rozmowy z hiszpa�skoj�zycznymi przyjaci�mi, z kt�rych wielu nie m�wi
�o po angielsku. W rozmowach tych dziewczyna cz�sto opowiada�a, jak bardzo go kocha i jakim nie
zwykle dobrym i troskliwym jest m�czyzn�. Jednak�e co jaki� czas, rozmawiaj�c przez telefon ze
swoj� blisk� przyjaci�k� z Buenos Aires, opisywa�a otwarcie ich intymne stosunki oraz jego zwyczaje
��kowe, a tak�e omawia�a jego seksualne zainteresowania, fantazje i fetysze, uwa�aj�c niekt�re
z nich za dziwne i nie w jej gu�cie. Po wys�uchaniu wielu ta�m z nagranymi pod jego nieobecno��
rozmowami przekona� si�, �e by�a w nim zakochana, i upewni�, �e w jej �yciu nie ma innego m�
czyzny. Niemniej, nie potrafi� wymaza� z pami�ci niekt�rych cierpkich uwag na sw�j temat. Kochaj�c
si� z ni�, odczuwa� skr�powanie, a� w ko�cu nie tylko przesta� by� z ni� swobodny, ale sta� si� impo
tentem. Pieszcz�c j� pewnej nocy, postanowi� po�o�y� kres swojej niedoli i wyszepta� po hiszpa�sku,
�e bardzo mu przykro, i� j� oszuka�, po czym powiedzia� jej o magnetofonie. Zaszokowana, wybuch
n�a p�aczem, a nast�pnego dnia powiedzia�a mu, �e czuje si� zdradzona. Nigdy nie b�dzie mog�a za
pomnie�, �e jedyny m�czyzna, kt�rego kiedykolwiek kocha�a i kt�remu ufa�a, szpiegowa� j� miesi�
cami. Wkr�tce po tym, nie chc�c mie� z nim wi�cej do czynienia, wyjecha�a do Buenos Aires.
0 0 2 1 5 1 74 1
l128 5
l128 6
- S�uchaj, stary, nie lubi� wtr�ca� si� w nie swoje sprawy, ale sta�em w�a�nie za tob� w kolejce
w banku i zobaczy�em, �e wypisujesz "pi�� tysi�cy dolar�w" nie na normalnym czeku czy kwicie ban
kowym, ale na ma�ym, kwadratowym skrawku zwyk�ego czystego papieru, dobrze m�wi�? Po czym
podpisa�e� si� "J.J. Whalen". Tak si� nazywasz, no nie? Whalen? Odda�e� ten zasrany �wistek kasjero
wi, a on wzi�� go od ciebie, jakby to by�o czyste z�oto. Po czym wr�ci�, ca�y w u�miechach, i jak gdy
by nigdy nic wyp�aci� ci pi�� kafli w szeleszcz�cych banknotach. S�uchaj, stary, jak Boga kocham, nie
raz bywa�em w bankach, ale nigdy nie widzia�em takiego numeru! Musisz mie� w tym banku jaki�
cholernie dobry kana� got�wkowy! Pi�� kafli za g�wnian� kartk� z podpisem "J.J. Whalen"! Kto ty
jeste�? Kr�l podziemnej ruletki?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
S�uchaj, Whalen, pozw�l, �e sprzedam ci cenn� informacj� o tych pierdolonych kasjerach ban
kowych, �eby ci� kt�rego� dnia nie namierzyli. Wiesz, co te chuje robi� na boku? Niekt�rzy z nich -
jak ta czarna pizda, kt�ra w�a�nie rzuci�a ci spojrzenie z gatunku "podejd� no tu" - spisuj� nazwisko
i adres ka�dej staruszki i wdowca, ka�dego samotnego pedzia czy bogatego skurwysyna, kt�ry przy
chodzi wp�aci� grubsz� fors�. Potem sprzedaj� nazwisko frajera pewnym go�ciom, kt�rzy chc� wie
dzie�, gdzie mieszkaj� takie bogate sztuki. Niekt�rzy z tych go�ci p�ac� setk� papier�w za jedno dobre
nazwisko i adres!
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
I wierz mi, Whalen, ci go�cie potrafi� zatroszczy� si� o to, �eby zap�ata za informacj� dobrze im
si� zwr�ci�a. Pewnego dnia, przebrani za agent�w ubezpieczeniowych, odwiedzaj� schorowan� sta
ruszk� i ci�gn� j� za uszy tak d�ugo, a� odda im ca�� t� fors�, kt�r� trzyma schowan� w domu,
i wszystkie te z�ote krzy�yki i stare brylantowe pier�cionki. I ani ona, ani nikt inny nie dowie si�, sk�d
ci faceci si� u niej znale�li.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
A s�ysza�e� o tych cwaniakach, kt�rzy robi� niez�e pieni�dze na interesie S.O.S.? Czy wiesz, �e
je�li chcesz odczepi� si� na zawsze od swojej laluni, kt�ra za bardzo przyssa�a si� do twojego d�ugiego
gor�cego palca, wystarczy, �e wykr�cisz odpowiedni numer, a oni oszcz�dz� ci wszystkich proble
m�w? Dzwonisz pod ten numer i m�wisz cwaniakowi, kt�ry odbiera s�uchawk�, �e masz duszyczk�
do zbawienia, a on ci m�wi, gdzie i kiedy masz mu dostarczy� dziwk�. Potem m�wisz swojej laleczce,
�e idziecie poszuka� sobie nowego gniazdka. W chwili, kiedy przyje�d�acie na miejsce i zamykacie za
sob� drzwi, pojawia si� czterech cholernych cwaniak�w - du�ych, naprawd� olbrzymich facet�w. Od
pychaj� ci�, jakby naprawd� byli wkurwieni, i zaczynaj� dobiera� si� do twojej dziewczyny, ca�uj�c,
mi�tosz�c, szczypi�c za sutki, i tym podobne, a� rzucasz si� na nich, �eby pokaza� dziewczynie, jak
bardzo ci na niej zale�y. Cwaniacy chwytaj� ci� za fraki i wyrzucaj� za drzwi, ale zanim si� zmyjesz,
wyp�acaj� ci uczciwie sto lub wi�cej dolc�w za przyprowadzenie im tej duszyczki.
0 0
l128 3
Kiedy si� up�ynnisz, cwaniacy na serio zajmuj� si� twoj� dzidzi�, zw�aszcza je�li ma jakie� prze
s�dy na temat dupczenia si� z facetami, kt�rych jej nie przedstawiono, lub je�li nie lubi ci�gn�� druta
tym, z kt�rymi nie chodzi�a do szk�ki niedzielnej. Wierz mi, Whalen, przetrzepi� j� jak dusz� w piek
le, z przodu i z ty�u, z g�ry i z do�u, a� nauczy si�, ile warta jest mi�o�� w tym najdoskonalszym
z miast. Potem sympatyczny wielki cwaniak zabierze j� swoim cadillakiem. Je�li dziwka b�dzie
grzeczna i b�dzie dawa� dupy klientom, tak jak ka�e jej nowy tatu�, oraz przynosi� mu ca�� fors�, jak�
mo�e zarobi� na prawdziwej mi�o�ci, b�dzie jej u niego dobrze. Kapujesz?
0 0
l128 3
S�uchaj, Whalen, m�wi� ci, stary z twoimi cholernymi znajomo�ciami w tym banku i przy moich
kontaktach z cwaniakami, ty i ja mo�emy zdoby� du�� fors�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Zaraz, czekaj! Co to za zabawka, przy kt�rej majstrujesz w kieszeni? Kaseta? Co ty, stary, pra
cujesz dla glin? Ty gnojku, nic ju� wi�cej nie powiem... s�owa nie s� �adnym dowodem. Zmywam si�,
stary.
0 0
l128 3
Ostatnie og�lnokrajowe badania opinii publicznej wykazuj�, �e jedna czwarta doros�ych w tym
kraju wierzy, i� po�o�enie gwiazd ma wp�yw na ich �ycie. Ci ludzie regularnie czytaj� horoskopy
w codziennych gazetach oraz odnajduj� sens i znaczenie w interpretacji swoich znak�w astrologicz
nych. Oto, co wydrukowa� dla mnie komputer Astro-Bio-Rytm�w w hallu Ameryka�skiego Muzeum
Historii Naturalnej, kiedy wrzuci�em do niego dolara wraz z dok�adn� dat� moich urodzin:
0 0
l128 3
"Twoim sta�ym znakiem jest Saturn. Saturn wskazuje na uczucie alienacji i obco�ci. Widzisz
humor tam, gdzie inni go nie dostrzegaj�. Cz�ci� twojego przeznaczenia mo�e by� wewn�trzny impe
ratyw opuszczenia znajomych stron. Saturn czyni ci� r�wnie� wymagaj�cym w stosunku do samego
siebie. Jeste� impulsywny a masz trudno�ci z kontynuowaniem raz rozpocz�tych spraw. Musisz zdoby�
si� na cierpliwo�� i sta�o��. Musisz chroni� swoje umys�owe, fizyczne i finansowe zasoby. Masz wiel
kie talenty: nie roztrwo� ich".
0 0
l128 3
Tyle komputerowa wersja mojego losu.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
A oto, co ja wiem: Nie potrafi� powiedzie�, czy samo�wiadomo�� jest �r�d�em energii, czy im
potencji. Moje prawdziwe ja jest aspo�eczne, to przykuty �a�cuchem w piwnicy szaleniec, wyj�cy
i rzucaj�cy si� po pod�odze, podczas gdy reszta rodziny, ta porz�dna jej cz��, siedzi na g�rze nie
zwracaj�c uwagi na ha�asy. Nie wiem, co zrobi� z moim szale�cem: zniszczy�, trzyma� w piwnicy czy
uwolni�.
0 0
l128 3
Odk�d opu�ci�em dom, by�em w��cz�g�, wyrzutkiem �yj�cym zawsze w tera�niejszo�ci. Cz�sto
�a�owa�em, �e nie wychowano mnie w wierze katolickiej. T�skni�em za spowiedzi�, za tym, �eby
zwi�zek z t� istniej�c� dwa tysi�ce lat instytucj� moralnego autorytetu scementowa� moj� p�kni�t� au
tonomi� wewn�trzn�. Jednak�e u�wiadomi�em sobie r�wnie�, �e bez wzgl�du na sw�j mistycyzm, �a
den ko�ci� i �aden sakrament nie mo�e ochroni� mnie przed ostatecznym zagro�eniem mojej egzys
tencji: zagubieniem sensu w�asnego istnienia. Dlatego teraz, po powrocie do domu, musz� stawi� czo
�o przesz�o�ci. Karen powiedzia�a mi, �e zazdro�ci innym ludziom przesz�o�ci, nie powiedzia�a, �e za
zdro�ci mi mojej.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Je�li dobrze si� na niej skupi�, w ka�dej chwili mojego �ycia, nawet tej, kt�ra si� w�a�nie sko�
czy�a, zawarte jest wszystko, czego potrzebuj�, by pozna� siebie, wszystkie moje szanse na teraz
i wszystkie perspektywy na przysz�o��. Moja przesz�o�� jest jedynym firmamentem wartym poznania,
a ja jestem jego jedyn� gwiazd�. Jest tak poci�gaj�ca i tajemnicza jak niebo nad g�ow�, i tak samo
niemo�liwa do odgadni�cia.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Kiedy ogarnia� mnie nastr�j do �art�w, stawa�em na skrzy�owaniu dr�g za Bangkokiem, �eby
czeka� na wie�niak�w powracaj�cych z targu swoimi w�zkami.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Wie�niacy, po ca�ym dniu palenia opium, zdawali si� na swoje os�y, ufaj�c, �e odnajd� drog� do
domu. Kiedy doje�d�ali do miejsca, w kt�rym czeka�em, ch�opi ju� spali. Za ka�dym razem, gdy zbli
�a� si� w�zek, wyskakiwa�em z samochodu i nie budz�c wo�nicy cierpliwie zawraca�em os�a, po czym
patrzy�em, jak oddala si�, ci�gn�c pojazd za sob�. Pewnego dnia zawr�ci�em dwadzie�cia w�zk�w.
Czy to ja by�em narz�dziem przeznaczenia ka�dego z wo�nic�w, czy te� ci wie�niacy byli narz�dziem
mojego przeznaczenia?
0 0
l128 3
Niekt�rzy palacze opium u�ywaj� tego narkotyku tylko w czystej postaci, inni stosuj� domieszki,
niekt�rzy, jak ja, pr�buj� jednego i drugiego. Opium tym si� r�ni od innych narkotyk�w czy �rodk�w
odurzaj�cych, �e aby odczu� jego dzia�anie, nie trzeba zwi�ksza� mocy ani dawki. Z domieszkami czy
bez, opium dawa�o mi poczucie m�dro�ci, r�wnowagi i duchowego spokoju, kt�rego nie zna�em, do
p�ki nie zacz��em pali�, i kt�rego ju� nie do�wiadczy�em po tym, jak zosta�em odtruty.
0 0
l128 3
Chocia� palenie opium daje poczucie bezpiecze�stwa i pewno�ci, sam narkotyk wydaje si� sza
lony: nie pali si� blisko morza, traci moc w �niegu, wycieka, kiedy jest wilgotno, a intensywno�� jego
dzia�ania zmienia si� z dnia na dzie�. Opium czyni inne dziwne rzeczy. U m�czyzny spowalnia pop�d
p�ciowy, lecz przyspiesza puls. U kobiety spowalnia kr��enie krwi, ale przyspiesza odruchy seksualne.
Czas przestaje by� twoim wi�zieniem, z ka�d� fajk� uwalniasz si�, �yjesz w przestrzeni, gdzie wodo
spady zmieniaj� si� w l�d, l�d zmienia si� w kamie�, kamie� w d�wi�k, d�wi�k w kolor, kolor prze
chodzi w biel, a biel przechodzi w wod�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Mo�e dlatego, �e opium jest tak nieprzewidywalne - tylko jedna fajka na dziesi�� wywo�uje
efekt, kt�rego pragniesz - nigdy nie czujesz uzale�nienia, kiedy si�gasz po narkotyk, gdy� raz jeszcze
mo�e ci on odm�wi� oczekiwanej przyjemno�ci. A kiedy tak jak ja nie palisz go ju� wi�cej, nie jeste�
by�ym narkomanem, po prostu rzuci�e� opium.
0 0
l128 3
Spotka�em w Rangunie Barbar�, niedosz�� absolwentk� Princeton. Pozna�em j� z opium, a ona
pozna�a mnie z kilkoma ameryka�skimi i brytyjskimi emigrantami, mi�dzy innymi z pewn� pani� o na
zwisku Llewellyn, kt�ra po �mierci m�a, brytyjskiego urz�dnika, zosta�a sama w Rangunie. Pewnego
dnia pani Llewellyn zaprosi�a nas do siebie, do zas�oni�tego wysokimi drzewami domu na wzg�rzu,
z kt�rego rozci�ga� si� widok na Zatok� Martaban.
0 0
l128 3
Podczas lunchu Barbara poskar�y�a si� pani Llewellyn na hotel, w kt�rym oboje mieszkali�my,
a kiedy starsza pani zaproponowa�a, by�my przenie�li si� do niej na kilka dni, podczas gdy ona poje
dzie odwiedzi� w innym mie�cie swoj� chor� przyjaci�k�, ch�tnie przyj�li�my zaproszenie. Raz w ty
godniu przychodzi� mia� birma�ski s�u��cy ze swoim pomocnikiem, �eby posprz�ta� dom, ogr�d i ba
sen. Poza tym mieli�my by� sami.
0 0
l128 3
Pomog�em pani Llewellyn przygotowa� samoch�d do podr�y. Nast�pnego dnia wyjecha�a.
Z jej tarasu obserwowali�my z Barbar� stoj�ce w porcie statki i p�ywaj�ce po zatoce jachty.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
W ��ku tej nocy Barbara powiedzia�a:
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Przyjemnie by�oby mie� ten dom na w�asno��. Mogliby�my tu mieszka�, pali� fajki i nikt by
nam nie przeszkadza�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- �atwo m�g�bym si� pozby� pani Llewellyn - odpar�em.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Co chcesz przez to powiedzie�?
0 0
l128 3
Wzruszy�em ramionami.
0 0
l128 3
- No, nie wiem. Jest stara i samotna. Nie ma �adnych przyjaci�, prawie �adnych krewnych.
A poniewa� co jaki� czas podr�uje, nikt by nie zauwa�y�, �e nie wr�ci�a.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Barbara roze�mia�a si�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Nie wyg�upiaj si�. To nie jest hollywoodzki dreszczowiec. �pij.
0 0
l128 3
P�niej pr�bowa�em si� z ni� kocha�, ale chocia� wypali�a fajk� tu� przed p�j�ciem do ��ka,
nie odpowiada�a na moje pieszczoty.
0 0
l128 3
Tego dnia, kiedy pani Llewellyn mia�a wr�ci�, czekali�my do p�nocy, ale gdy nie pojawi�a si�
do pierwszej nad ranem, poszli�my spa�. Godzin� p�niej obudzi� nas odg�os samochodu. Powiedzia
�em Barbarze, �eby spa�a dalej, a ja pomog� starszej pani wnie�� baga�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Kiedy obudzi�em si� rano, Barbara by�a ju� ubrana.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Gdzie jest pani Llewellyn? - zapyta�a.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Nie wiem. Jeszcze nie wr�ci�a.
0 0
l128 3
- Przecie� s�yszeli�my, jak przyjecha�a w nocy. Powiedzia�e�, �e p�jdziesz jej pom�c. A teraz nie
ma jej w pokoju i nie ma jej samochodu.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Powiedzia�em ci, �e nie przyjecha�a - powt�rzy�em. - S�yszeli�my jaki� inny samoch�d. To
wszystko.
0 0
l128 3
Barbara rozz�o�ci�a si�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Przesta� si� wyg�upia�. Gdzie jest pani Llewellyn?
0 0
l128 3
- My�l�, �e gdzie� jest. Ka�dy gdzie� jest. Na twoim miejscu powiedzia�em z rozmys�em - ju�
bym si� o ni� nie martwi�. Je�li nie wr�ci, nikt tego nie zauwa�y. Teraz dom nale�y do nas.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Barbara wybieg�a z domu trzaskaj�c drzwiami. Przez okno w sypialni widzia�em, jak bada wy
sypany �wirem podjazd szukaj�c �lad�w k� i jak przeszukuje przylegaj�cy do niego ogr�d. Kiedy
wr�ci�a, by�a wyra�nie podenerwowana.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Gdzie ona jest? Co jej zrobi�e�, Jonathanie?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Przesta�. Chod�my pop�ywa� - odpowiedzia�em spokojnie.
0 0
l128 3
Barbara po�o�y�a d�onie na moich ramionach.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Co jej zrobi�e�? - spyta�a.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Prosz�, zapomnij o tym - powiedzia�em, przyci�gaj�c j� do siebie i ca�uj�c wn�trze jej ucha.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Popchn�a mnie delikatnie w kierunku ��ka.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Jak to zrobi�e�?... Czy odby�o si� to... szybko? - szepta�a. - Co b�dzie, gdy znajd� cia�o?
0 0
l128 3
- Przesta� o niej m�wi�. To nie jest hollywoodzki dreszczowiec.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Gdybym wiedzia�a, �e m�wisz serio, nigdy bym nie...
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Chod�my pop�ywa� - zaproponowa�em.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Kiedy wyszli�my nadzy z basenu, wskaza�em domek k�pielowy. Barbara wesz�a tam za mn�.
Niecierpliwa, rzuci�a na ziemi� kilka r�cznik�w i po�o�y�a si� na nich, rozrzucaj�c szeroko nogi i wy
ci�gaj�c do mnie r�ce. Ukl�k�em g�aszcz�c jej uda, dotykaj�c cia�a. By�a w gor�czce, dr�a�a i trz�s�a
si�, jej ruchy stawa�y si� coraz szybsze.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Ponaglaj�c mnie, bym j� posiad�, wygi�a si� w �uk, po czym opad�a na pod�og� i ponownie si�
wypr�y�a.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Nie... nie b�d� delikatny - j�cza�a. - Prosz�, b�d� brutalny, Jonathanie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Po raz pierwszy zapomnia�a si� w mi�o�ci ze mn�. Ju� nie t�umi�a zaostrzonego przez opium po
��dania, b��dzi�a po mnie r�kami, nie mog�c doczeka� si�, a� mi stanie. Wij�c si� pode mn�, targa�a
mnie za w�osy, dotyka�a mojego krocza, gniot�a moje cia�o, gryz�a rami�. Jej orgazmy przychodzi�y
jeden za drugim. Opad�a z si� i uspokoi�a si�, dopiero kiedy ja zaspokoi�em swoje po��danie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Nie oczekuj�c ju� powrotu pani Llewellyn, zacz�li�my wie�� �ycie wygodnych pustelnik�w, dla
kt�rych palenie opium nie by�o rutyn� zniewolenia, ale rytua�em odpowiadaj�cym rytmowi naszego
�ycia.
0 0
l128 3
Palili�my dwie fajki rano, jedn� w po�udnie, dwie po po�udniu, jedn� wczesnym wieczorem
i dwie do trzech w nocy, �pi�c, jedz�c i w przerwach zabawiaj�c si� ze sob�. Zajmowali si� nami dwaj
synowie handlarza opium, od kt�rego kupowa�em towar. Ch�opcy ci przygotowywali nasze fajki, za
palali lampy i gotowali nam posi�ki. Nasze �ycie sta�o si� lekkie, wolne od wysi�ku i wype�nione fi
zycznymi przyjemno�ciami.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Podniecona przez opium, Barbara cz�sto prowokowa�a mnie seksualnie. Dotyka�a moich j�der
i �ciska�a je, dop�ki jej nie uderzy�em. W�wczas oddawa�a mi i, obrzuciwszy mnie wyzwiskami, sta
wa�a przy �cianie, maluj�c na swoim ciele jasnoczerwon� szmink� wulgarne wyrazy. Nie kryj�c, czego
chce, zach�ca�a mnie, bym j� atakowa�. Ci�gn��em j� w d� za nogi, a kiedy przewraca�a si� na mnie,
walczyli�my ze sob�, pr�buj�c si� wzajemnie pokona�. Zostawia�em j� w spokoju, dopiero gdy zm�
czona i wyko�czona nie mog�a si� ju� ruszy� czy j�kn��. Rano pokazywa�a mi si�ce i nalega�a, bym
kompensuj�c zadany jej b�l opowiedzia�, jak zabi�em pani� Llewellyn i jak pozby�em si� jej cia�a.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
W opiumowym odurzeniu przypomina�a sobie czasami, co jej kiedy� opowiedzia�em. Odwiedzi
�em raz burdel na przedmie�ciu miasta. Kiedy siedzia�em tam pomi�dzy dorastaj�cymi dziewczynkami
umalowanymi tak, by wygl�da�y na m�ode kobiety, i m�odymi kobietami ubranymi tak, by przypomi
na�y dorastaj�ce dziewcz�ta, burdelmama zauwa�y�a, �e przygl�dam si� starej kobiecie o napuchni�tej,
zdeformowanej twarzy i zniekszta�conym przez opium ciele.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Podoba si� panu? - zapyta�a wskazuj�c star�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Wsp�czuj� jej - odpar�em. - Kiedy� musia�a by� tak pi�kna i �wie�a, jak te dziewczynki.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- O tak - zgodzi�a si� burdelmama. - Straci�a swoj� urod�, ale niech mi pan wierzy, w ��ku jest
ci�gle tak gor�ca, jak tamte. Powiedz mi, m�ody cz�owieku - szepn�a, odci�gaj�c mnie na bok; jej
wyperfumowany oddech grza� mnie w kark - zajeba�e� kiedy� kurw� na �mier�?
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Roz�mieszy�a mnie jej metafora.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Nie �miej si�. Mo�esz to zrobi� tutaj! Za dodatkowe dwie�cie ameryka�skich dolar�w mo�esz
zrobi� z ni�, co zechcesz.
0 0
l128 3
Wskaza�a raz jeszcze na star�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Naprawd� wszystko - powt�rzy�a, a po chwili doda�a: - Czy nie m�wicie po angielsku "a�
�mier� nas roz��czy"? Je�li ci si� podoba, mo�esz rozsta� si� z ni� przy pomocy tego narz�dzia. -
Uszczypn�a mnie w krocze. - Przynajmniej nie zgnije �ywcem i umrze jak cz�owiek, z wystarczaj�c�
ilo�ci� pieni�dzy na porz�dny pogrzeb. Mam cich� piwniczk�, idealn� na takie rozstanie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Teraz, my�l�c o starej, Barbara chcia�a wiedzie�, czy zabra�em do tej piwniczki pani� Llewellyn.
0 0
l128 3
- Zabi�e� j� tam? - pyta�a. - Zajeba�e� j� na �mier�? Zap�aci�e� burdelmamie, �eby pozby�a si� jej
cia�a?
0 0
l128 3
Barbara zacz�a cierpie� na bezsenno��. Pali�a nawet wi�cej fajek ni� ja. Fajka by�a jej �yciem.
Zamazywa�a granice mi�dzy minutami i godzinami, mi�dzy rankiem i wieczorem. Barbara �y�a oto
czona niewidocznym murem i wpuszcza�a mnie do �rodka tylko po to, bym si� z ni� kocha�. Nawet
w seksie pragn�a znie�� ograniczenia sztywnych r�l p�ci, chcia�a zar�wno wabi�, jak i by� wabion�.
Lubi�a ulega�, nagina� swoj� wol� do woli kochanka. Po czym zmienia�a rol�. Wczepiwszy si� we
mnie od ty�u, wi�za�a moje r�ce jedn� ze swoich po�czoch i, przytrzymuj�c twarz� w d�, podnieca�a
mnie a� do granic wytrzyma�o�ci, muskaj�c ustami i j�zykiem podstaw� kr�gos�upa, a nast�pnie prze
rywa�a t� pieszczot� tu� przed moim orgazmem. Kiedy b�aga�em, by kontynuowa�a, zmusza�a mnie,
�ebym j� liza�. Je�li zwolni�em lub j� ugryz�em, siada�a mi okrakiem na twarzy i, mocz�c mnie swym
�onem, a sutkami k�uj�c m�j brzuch, si�ga�a do mego krocza. Jej szorstkie i nie znaj�ce lito�ci palce
szarpa�y, gniot�y, zn�ca�y si� nad nim, a� trac�c oddech, w podnieceniu doprowadza�a mnie, wbrew
mojej woli, do orgazmu.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Opium i seks by�y naszymi kochankami, ale opium by�o bardziej wymagaj�ce. ��da�o regularne
go trybu �ycia, r�wnego rytmu aktywno�ci i snu, podzia�u dnia na godziny po�wi�cone przyjemno�ci
jedzenia i spokojowi fajki. Uprawianie mi�o�ci stopniowo zak��ca�o wymagany rytm i re�im. Zdradza
li�my opium i opium mia�o ukara� nas za nasz� zdrad�. Nadszed� czas, �eby rzuci� palenie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Pewnego ranka us�yszeli�my, jak na podjazd wjecha� samoch�d. Wstali�my z ��ka i powlekli�
my si� do okna.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Pani Llewellyn pr�bowa�a wci�gn�� przez drzwi ogromn� waliz�. Barbara z trudem hamowa�a
z�o��.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- Dlaczego mi nie powiedzia�e�? - krzykn�a.
0 0
l128 3
- Co ci mia�em powiedzie�? �e da�em starszej pani pieni�dze na wakacje w Anglii?
0 0
l128 3
Kiedy wr�cili�my do hotelu, by�o mi zimno i poci�em si�. Moje serce ko�ata�o, a puls by� spo
wolniony. Odczuwa�em sw�dzenie ca�ego cia�a. Mia�em dreszcze oraz na przemian biegunk� i wymio
ty. Twarz Barbary p�on�a, jej �renice by�y powi�kszone, a cia�o pokrywa� pot. Mia�a zimny i wilgotny
dotyk. Kiedy poca�owali�my si�, jej j�zyk wydawa� si� by� opuchni�ty. Jak ja, by�a chora. By�em za
gubiony, nie zorganizowany na tyle, by od razu wezwa� pomoc.
0 0
l128 3
Kilka dni p�niej zadzwoni�em do szpitala i poprosi�em, �eby przys�ali po nas karetk�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Odtruto mnie i wyszed�em ze szpitala, ale Barbara tam zosta�a. Stopniowo nikn�a pod owini�
tym ciasno wok� ramion prze�cierad�em. Wygl�da�a, jakby jej g�owa oddzielona by�a od tu�owia.
0 0
l128 3
Mia�a opuchni�t� twarz, cia�o natomiast si� skurczy�o. Cienka szyja z trudem utrzymywa�a g�o
w�. Powieki zamyka�y si� powoli, jakby przyklejone do ga�ek ocznych.
0 0
l128 3
Mamrota�a, �e chce umrze�, wzi�� ig�� i wbi� j� w serce lub, je�li jej si� to nie uda, skoczy�
z wysokiego budynku.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Mimo �e zaanga�owa�em i op�aci�em najlepszych lekarzy, Barbara umar�a miesi�c p�niej
z powodu komplikacji spowodowanych uzale�nieniem narkotycznym. Nikt z jej krewnych w Nebrasce
nie m�g� op�aci� przyjazdu na pogrzeb, wi�c na ich pro�b� cia�o zosta�o spalone, a prochy odes�ane
do domu. Pastor odprawi� kr�tkie nabo�e�stwo �a�obne, w kt�rym udzia� wzi�li: jeden z lekarzy Bar
bary, dwie piel�gniarki, pani Llewellyn i jej s�u��cy, oraz niskiej rangi urz�dnik z ameryka�skiego kon
sulatu, kt�ry wiedz�c, kim jestem, przypatrywa� mi si� z nie ukrywanym zainteresowaniem.
0 0
l128 3
Pastor, starszawy, szpakowaty Amerykanin o manierach przypominaj�cych mi spos�b bycia mo
jego ojca, m�wi� z elokwencj� o tych, kt�rzy nie mog�c dost�pi� rado�ci zbawienia ani nawet znale��
do niego drogi poprzez swoj� duchowo��, �ciel� sobie �o�e w piekle i tym samym nara�aj� si� na
wieczne pot�pienie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Istota ludzkiego �ycia, m�wi�, jest tak niewidoczna jak sens kazania czy ksi��ki, lub jak poj�cia
dobra i z�a, sprawiedliwo�ci i niesprawiedliwo�ci, mi�o�ci i nienawi�ci. Nie da si� jej opisa�, mo�na je
dynie przybli�y� j� przez aluzj� czy wyrazi� w uczynkach i przedmiotach, rzeczach, kt�re mo�na zo
baczy� lub kt�rych mo�na dotkn��.
0 0
l128 3
Nasza �wiadomo��, m�wi� pastor, jest jedynym duchowym kompasem, jaki zosta� nam dany.
Czas i przestrze� dostarczaj� ram dla rozwijania naszego indywidualnego �ycia: jego cierpie�, po�wi�
ce�, nadziei, rado�ci i rozpaczy, kt�re stanowi� jedyn� dost�pn� nam rzeczywisto��. Tylko uznaj�c na
sz� duchowo�� za niewidzialn�, a �wiat za jej zewn�trzn� manifestacj�, mo�emy otworzy� si� na
wszechogarniaj�c� obecno�� Boga; Jego samego oraz niewidzialnej si�y ukrytej za widzialnym
wszech�wiatem; si�y, dla kt�rej przestrze� i czas s�, jak dla ka�dego z nas, formami manifestacji ducha.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Kiedy s�ucha�em pastora, ow�adn�a mn� jedna my�l: pozwoli�em sobie zdradza� i udawa� �ycie,
bawi� si� w chowanego z istot� samego siebie. Z nie znanych mi powod�w nie uda�o mi si� wydoby�
z mojego protestanckiego dziedzictwa jego jedynej proroczej i tw�rczej prawdy: �e jak d�ugo �yj�,
w ka�dej sytuacji musz� sprzeciwia� si� grzechowi zniekszta�cenia i ograniczenia ludzkiej egzystencji,
w tym grzechowi zniekszta�cenia i ograniczenia w�asnego �ycia i natury; �e sprzeciw ten zawiera tak
nadziej� duchowego odrodzenia i moralnego zmartwychwstania, jak i niebezpiecze�stwo wewn�trz
nego zam�tu i niepewno�ci. Do tej pory zdradza�em swoje �wi�te powo�anie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
U�wiadomi�em sobie tak�e, �e chc�c odpowiedzie� na to powo�anie, b�d� musia� zacz�� od sie
bie, od w�asnego �ycia. B�d� musia� wr�ci� do domu.
0 0
l128 3
Kiedy przebywam z Karen w miejscu publicznym, otoczony nieznajomymi, pragn� jej dotkn��,
potwierdzi� moj� nad ni� w�adz�. Jednocze�nie, wy��czony z rzeczywisto�ci danej chwili, wyobra�am
sobie, jak si� kochamy w najbardziej niecodzienny spos�b, prze�amuj�c zar�wno spo�eczne tabu, jak
i rytua�, kt�rego sami wci�� przestrzegamy. Tylko Karen wywo�uje we mnie stan, w kt�rym patrz� na
siebie jak gdyby z dystansu.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Fotografia nigdy mnie nie interesowa�a i dlatego zamiast zbiera� zdj�cia siebie samego, zbieram
i zapisuj� swoje wspomnienia i wra�enia. Tego samego oczekuj� od Karen, bo przecie� ile mog� si�
o niej dowiedzie� z jej zdj�� do magazyn�w mody?
0 0
l128 3
Wci�� przechowuj� list, kt�ry niegdy� do mnie napisa�a.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
"Prowadzi� potajemne �ycie, Jonathanie, znaczy ba� si� siebie, zaprzecza� swojej w�asnej egzys
tencji. Zrobi�e� ze swego �ycia taki labirynt, �e w ko�cu nie wiesz ju�, co jest dobre: �yjesz na stwo
rzonym przez siebie samego wygnaniu, nie wpuszczaj�c prawie nikogo. Odwa�asz si� je opu�ci� tylko
w imi� poszukiwa� i ekspansji. Twoja psychika jest Twoim w�asnym obozem jenieckim, a Barbara
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- opiumowe zero - Twoim wi�niem. Kobieta, kt�ra tak kocha m�czyzn�, �e gotowa jest zrezygno
wa� z w�asnego �ycia, w zamian za co dostaje nie mi�o��, a jedynie seks, umiera w �rodku.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
To dlatego, �e oddzieli�e� swoj� mi�o�� od seksualno�ci, Tw�j umys� jest tak wyostrzony, a Two
je �ycie tak tragiczne. K�ad�e� na szali wiele rzeczy opr�cz serca, a tylko sercem ryzykuje si� najwi�
cej.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Ja ryzykowa�am ma�o, ale w grze z Tob� postawi�am serce i Ty mi je z�ama�e�. Kiedy odszed�e�,
czu�am si� tak, jakby Ci� nigdy nie by�o. Powiedzia�e� mi kiedy�, �e jestem niewra�liwa. Ty jednak po
stanowi�e� udowodni�, �e to nieprawda. Kiedy w ko�cu odda�am Ci si�, mia�e� pretensje, �e nie jes
tem niewra�liwa, �e zale�y mi na Tobie i �e chc�, by Tobie zale�a�o na mnie. I zacz��e� uprawia� t�
swoj� "B�g da�, B�g zabra�" gr�: ubierz si�, nie chc� ci� wi�cej, odejd�; przepraszam, potrzebuj� ci�,
zosta�; nie, nie zostawaj, id� ju�. Powiedzia�e� kiedy�, �e z kim� t�pszym ode mnie by�by�, jak to na
zwa�e�, "emocjonalnie nieuczciwy". Dla mnie, powiedzia�e�, rezerwujesz swoj� "duchow� prawd�",
kt�ra wed�ug mnie nie jest niczym innym jak tylko ci�g�� i okrutn� zmian� decyzji. Ale w moim kr�t
kim �yciu odkry�am, �e prawda jest niesko�czona i wymaga zaanga�owania serca. �eby to zilustro
wa�: Kocham ci�, Jonathanie. Czy nigdy nie przysz�o Ci do g�owy, �e zlekcewa�y�e�, oszuka�e�
i zniszczy�e� w�asne serce? Mo�e ono ju� nie chce uprawia� twoich gier? Mo�e po prostu chce, �eby
je kto� kocha�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Wiesz, co sprawia mi przyjemno��: moja praca, bycie najlepsz� i najwy�ej op�acan� modelk�,
podr�e, czekoladowe ciasteczka, pieprzenie si� z kim�, kogo kocham, to znaczy z Tob�, i s�uchanie,
jak opowiadasz, co naprawd� chcia�by� ze mn� robi�, gdybym zgodzi�a si� zosta� Twoj� niewolnic�.
Ale wtedy zosta�am przestawiona na orzechowe mas�o i d�em - s�ony klajster i s�odki papk�: jestem
pocz�tkuj�cym jasnowidzem. Nigdy nie chcia�am by� niewolnic�, by� tylko obiektem do pieprzenia.
Nie znios�abym tego. Nie wiem, co to znaczy. Mister D�ugi Cz�onek, Don Juan ameryka�skiej m�s
ko�ci i zawsze stoj�cego w ��ku penisa, kt�rego jedynym pragnieniem jest s�ysze�, jak kobieta krzy
czy "Jeszcze!" lub "Dosy�!", przera�a mnie i odbiera mi mow�. M�j g�os karmi si� mlekiem matki,
uczuciem, ciep�em i wsparciem."
0 0
l128 3
Karen mierzy mi�o�� d�ugo�ci� jej trwania oraz jej intensywno�ci�. Wzajemna duchowa lojalno��
prawdziwych kochank�w nie ma, wed�ug niej, nic wsp�lnego z ich seksualn� wierno�ci� sobie, kt�r�
pot�pia jako nieuczciwy stan wymuszony przez zazdro��, zniewolenie ducha, niech�tne pogodzenie
si� z seksualn� inercj�.
0 0
l128 3
Pami�tam ten wiosenny dzie�, kiedy Karen i ja le�eli�my na trawie w New Haven, ca�uj�c si�,
czytaj�c, zrywaj�c �d�b�a trawy. Wiatr zrzuca� z klon�w na nasze twarze d�ugoskrzyd�e nasiona, tar
ga� nasze ubrania, nawiewa� w�osy Karen na moj� twarz. Nagle Karen powiedzia�a, �e zrywa ze mn�,
�e nie chce mnie wi�cej widzie�.
0 0
l128 3
- Nowy Jork jest dla mnie wa�ny - powiedzia�a siadaj�c ko�o mnie. - To dla mnie szansa, �eby
si� zabawi� i wydoro�le�. Mam pewne plany, Jonathanie. Chc� by� modelk�, jedn� z najlepszych mo
delek, i m�c wyskakiwa� do Pary�a w kwietniu czy do Maroka w Bo�e Narodzenie, je�dzi� na nar
tach we W�oszech i Szwajcarii, ogl�da� czarne obrazy Goi w Madrycie. Chcia�abym pozna� m�czyzn
z Anglii, Niemiec i Francji. Chcia�abym s�czy� ciep�e piwo w pubach Dublina i przyjmowa� przyjaci�
na obiedzie w apartamencie hotelowym w Rzymie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Oboje zgadzamy si�, �e potrzebujemy niezale�no�ci. Ty pr�bujesz uwolni� mnie, a ja pr�buj�
uwolni� ciebie. Zrozumia�am, �e nie chc� traci� wi�cej czasu na roztkliwianie si� nad tob� i nad nasz�
m�odzie�cz� mi�o�ci�. Nie obarczaj mnie ca�� win�, Jonathanie. Mam do tego tak samo racjonalny
stosunek jak ty.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Zanim mi to oznajmi�a, godzinami je�dzili�my jej samochodem. Kiedy byli�my na wzg�rzu,
sko�czy�a si� nam benzyna, wi�c powlok�em si� w d� do doliny, a nast�pnie w przejmuj�cym wietrze
wdrapa�em si� z powrotem z kanistrem benzyny w jednej r�ce i tutk� mi�towych lod�w w drugiej.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Po tym, jak to powiedzia�a, przysz�o mi do g�owy, �e pewnego dnia moje bogactwo mog�oby
pozwoli� jej sta� si� tak woln�, jak tego pragnie - woln�, by stworzy� sobie w�asn� osobowo��, woln�,
by narzuci� porz�dek wszystkim okoliczno�ciom i zdarzeniom swojego �ycia. Jednak�e przyj�wszy t�
wolno�� ode mnie, nie mog�aby traktowa� mojej obecno�ci w swoim �yciu jako wyniku w�asnego wy
boru, musia�aby raczej uzna� swoje nowe �ycie jako z g�ry wkalkulowan� konsekwencj� nie jej, lecz
mojej decyzji. Okrutnym paradoksem takiego podarunku by�oby to, �e sam fakt jego przyj�cia auto
matycznie ograniczy�by jej wolno�� - jej wolno�� w stosunku do mnie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Chwil� potem, kiedy spacerowa�em boso wok� jeziora zobaczy�em w oddali Karen. Sta�a
z rozwianymi w�osami i rozpi�t� do po�owy bluzk� w r�owo-bia�e paski. Podesz�a do samochodu za
trzasn�a drzwiczki i odjecha�a. Patrzy�em na jezioro i marzy�em o tym, by si� w nim rozp�yn��.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Jako ch�opiec zbiera�em korkowe ustniki od papieros�w mojego ojca, wierz�c, �e zawieraj� one
jego nie wypowiedziane my�li i uczucia. Teraz zbieram w�asne wspomnienia, maj�c nadziej�, �e od
kryj� mi�dzy nimi jaki� zwi�zek.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Zbli�a� si� koniec lata. Li�cie w Central Parku jeszcze nie z��k�y,ale w powietrzu unosi� si� za
pach zgnilizny. Nad miastem zwisa�y nisko warstwy szarych chmur.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Whalen jecha� wzd�u� rzeki Hudson, ko�o basenu portowego z transatlantyckimi liniowcami.
Zaparkowa� w�z na molo, wysiad� i przygl�da� si� badawczo przeciwleg�emu brzegowi, a� znalaz�
miejsce, kt�rego szuka�. Podszed� do nabrze�a, stan�� na skraju wody i patrzy� na bloki mieszkalne po
drugiej stronie rzeki, w New Jersey.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Lata temu, podczas ferii zimowych, jego rodzice przyjechali do Nowego Jorku obejrze� nowe
przedstawienie na Broadwayu i wzi�� udzia� w r�nych przyj�ciach dobroczynnych. Wzi�li z sob� Jo
nathana, a dla dotrzymania mu towarzystwa zaprosili Petera, jednego z jego szkolnych koleg�w. Pew
nego wieczoru, kiedy rodzice wyszli z domu, Jonathan i Peter postanowili wypr�bowa� porady
z ksi��ki. "Nigdy nie m�w umieram", o tym, jak mo�na prze�y� w ka�dych warunkach, pocz�wszy od
zagubienia si� na Saharze, a� po walk� z Rosjanami w stepie. Sprawdzianem mia�o by� przep�yni�cie
w nocy rzeki Hudson. Ubrani w warstwy swetr�w i bielizny, pojechali taks�wk� na opuszczone molo,
gdzie poprzedniego dnia podczas rekonesansu Jonathan zauwa�y� prymitywn� ��d� pychow�, pozos
tawion� przy nabrze�u prawdopodobnie przez jednego z doker�w.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Po rzece p�ywa�y tafle lodu. Przez zas�on� mg�y widzieli migotaj�ce od czasu do czasu �wiat�o
po drugiej stronie rzeki, w New Jersey.
0 0
l128 3
Jonathan odwi�za� ��d�. Przytrzyma� j�, �eby Peter m�g� do niej wskoczy� i usi��� przy sterze,
po czym sam wszed� do �rodka, a kiedy pr�d zacz�� ich popycha� i znosi� od brzegu, skrzy�owa� nogi,
zanurzy� niezdarnie wios�a w wodzie i, ko�ysz�c si� w prz�d i w ty�, zacz�� nimi zapami�tale wios�o
wa�. W ciemno�ci ostre tafle lodu uderza�y o trz�s�c� si� ��d�, podczas gdy ta p�yn�a szybko z pr�
dem. Kiedy zobaczyli �wiat�a Statuy Wolno�ci i us�yszeli syreny promu na Staten Island, Jonathan
u�wiadomi� sobie, �e kieruj� si� na otwarte morze. "Nigdy nie m�w umieram" nie podawa�o �adnych
instrukcji, jak ratowa� za�og� ma�ej ��dki, kt�ra ciemn�, mglist� noc� zostaje rzucona na Atlantyk.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Kiedy silny nurt rzeki ni�s� ich wzd�u� nabrze�a Manhattanu, Jonathan straci� kontrol� nad �o
dzi�. Zm�czony i przera�ony, zwolni� u�cisk na wios�ach. Peter wyczu� jego kapitulacj�, krzykn�� i za
chwia� r�wnowag� ��dki, kt�ra przechyli�a si� na bok, a nast�pnie wywr�ci�a do g�ry dnem, wrzuca
j�c ch�opc�w do wody mi�dzy kawa�ki lodu i ch�oszcz�ce fale. Trzymaj�c si� wywr�conej �odzi, dry
fowali szybko z nurtem rzeki, a� wpadli na nabrze�ne ska�y. Kiedy Jonathan wygramoli� si� z wody,
Peter by� tu� za nim, ale nie mia� si�, by samemu wydosta� si� z lodowatej topieli. Jonathan szybko
wyci�gn�� go z rzeki i obaj padli wycie�czeni na mokre kamienie.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Wdrapali si� na brzeg i zmarzni�ci, dygocz�c z zimna, pobiegli do autostrady na West Side.
Przeszli przez jezdni� na drug� stron� ulicy. Oko�o dwustu metr�w dalej jarzy� si� we mgle neon stacji
benzynowej.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Za nim, wysoko nad budynkami, Jonathan zobaczy� inne �wiec�ce neony, w�r�d nich znak kon
cernu swojego ojca na dachu biurowca firmy na Wall Street, gdzie go dwukrotnie przedtem odwie
dza�.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Ci�gn�c Petera za rami�, Jonathan dowl�k� si� do stacji i poprosi� faceta z obs�ugi, �eby przywo
�a� im taks�wk�. Zaspany m�czyzna podni�s� wzrok tylko na chwil� i natychmiast zamkn�� powie
ki.Wzburzonym g�osem Jonathan wyja�ni�, �e jest synem Horace'a Sumnera Whalena, i wskaza� neon
na biurowcu. Wtedy pracownik stacji szybko wsta� i wezwa� taks�wk�. Ch�opcy znale�li si� w domu
na d�ugo przed powrotem rodzic�w. W nast�pnych dniach, mimo �e obaj mieli gor�czk�, �aden nie
wspomnia� nikomu o nocnej eskapadzie. Pr�ba przep�yni�cia rzeki Hudson by�a pierwsz� heroiczn�
pr�b� Jonathana. Nie powiod�a si�. Drug� by�o wykr�cenie si� od wojska.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
Whalen wsiad� do samochodu i skierowa� si� na p�noc. O �wicie mija� ��ki i stawy w Connecti
cut. Zjecha� z g��wnej szosy w poln� drog�. S�o�ce rozproszy�o wisz�c� nad polami mg��, ko�a samo
chodu obraca�y si� wolno w piasku. Przy drodze ros�y kar�owate sosny, promienie s�oneczne przedzie
ra�y si� przez zielone ig�y, maluj�c w c�tki mask� samochodu. Czu� si� niewidoczny i bezpieczny za
kierownic�.
0 0
l128 3
- Twoja matka pragn�a zatrzyma� ci� za granic�, Jonathanie. Tak naprawd�, by�a zrozpaczona.
- Lekarz stara� si� nie patrze� mu w twarz. - W jej koszmarach sennych pojawia�e� si� cz�sto pogrze
bany jako nieznany �o�nierz. Dlatego ucieszy�a si�, kiedy postanowi�e� opu�ci� kraj, zanim wr�czono
ci wezwanie do wojska. Tak d�ugo, jak ona i twoi kuratorzy nie wiedzieli, gdzie przebywasz, nie mo�
na ci by�o wys�a� wezwania i ze wzgl�d�w technicznych nie podlega�e� odpowiedzialno�ci karnej. Ale
twoj� matk� bardzo martwi�o to, �e nie wiedzia�a, gdzie si� w danej chwili podziewasz.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- �eby nie podlega� odpowiedzialno�ci karnej, musia�em by� w ruchu, nie mog�em posiada� sta
�ego adresu.
0 0 1 1 5 1 74 1
l128 3
- No c�, to prawda i to w�a�nie by�o tak denerwuj�ce. Wyobra�a�a sobie ciebie z d�ugimi w�o
sami i brod�, ubranego w wojskow� kurtk�, znarkotyzowanego, jad�cego autostopem przez Birm�,
Indie czy Afryk� tylko z plecakiem i gitar�. - Lekarz podrapa� si� w szyj�. - Pr�bowali�my �ledzi� two