1831

Szczegóły
Tytuł 1831
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1831 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1831 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1831 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

W blaskach gwiazdy betlejemskiej Opowiadania dla starszych dzieci Tom Ca�o�� w 2 tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1991 T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk z "Wydawnictwa Ksi�y Marian�w", Warszawa 1989 Pisa�a Katarzyna Jurczyk. Korekty dokonali St. Makowski i L. Wi�ckowska Jak uczci� narodzenie Pana Jezusa? Indro Montanelli, redaktor w�oskiego dziennika "II Giornale" wychodz�cego w Mediolanie, otrzyma� na tydzie� przed Bo�ym Narodzeniem nast�puj�cy list: "Kochany Panie Redaktorze, Jeste�my uczniami klasy VIA w mie�cie Mortara. Pod kierunkiem naszej nauczycielki j�zyka w�oskiego korzystamy z wiadomo�ci zawartych w Pa�skim dzienniku. Teraz, w okresie Bo�ego Narodzenia, zamierzamy zbiera� wiadomo�ci o dobrych wydarzeniach maj�cych miejsce na �wiecie. Chcemy powycina� je z gazet i zawiesi� na choince naszej klasy razem z r�nokolorowymi bombkami. Na pocz�tku sprawa wydawa�a si� do�� �atwa, ale po paru dniach okaza�o si�, �e to tylko pozory. Olbrzymia wi�kszo�� przytaczanych w gazetach fakt�w i wydarze�, to zab�jstwa, kradzie�e, zamachy i r�ne nieszcz�liwe wypadki. Czy� to mo�liwe, by nasz wielki �wiat, zamieszka�y przez miliony ludzi mia� do przekazania tylko smutne wiadomo�ci? Czy�by �wiat sta� si� a� tak z�y? Nie chc�c rezygnowa� z naszych poszukiwa� postanowili�my zwr�ci� si� do Pana, Kochany Redaktorze, z pro�b�, by nam pom�g� i zechcia� poda� w swym dzienniku troch� pozytywnych wiadomo�ci. Dzi�ki temu nasza choinka stanie si� troch� pi�kniejsza, a my uwierzymy, �e �wiat nie jest taki z�y, jak o nim pisz�. Z g�ry dzi�kujemy i przesy�amy najlepsze �yczenia na Bo�e Narodzenie. Uczniowie VIA w Mortara" A oto odpowied� redaktora: "Kochane dzieci! Najlepsz� wiadomo�ci�, jak� mog� wydrukowa� w moim dzienniku, jest wasz pi�kny i pochodz�cy z dobrego serca list. Niestety, musicie pogodzi� si� z faktem, �e ludzie niech�tnie czytaj� o czynach dobrych i szlachetnych, wol� skandale i wszelkiego rodzaju brudy. Dziennik, je�li nie chce zbankrutowa�, musi uwzgl�dnia� te gusty. Podam wam przyk�ad: je�li wychodz�c z domu spotkam ubogiego i dam kilkaset lir�w, �aden dziennik nie poda tego faktu do wiadomo�ci. Je�li natomiast wezm� kija i po�ami� mu ko�ci, ch�tnie i obszernie opisz� to wszystkie gazety. Dlatego m�j dziadek wci�� mi powtarza�: post�puj zawsze tak, aby twoje nazwisko nigdy nie znalaz�o si� na szpaltach gazet. Wiem, �e to niedobrze. Powinno by� przeciwnie. Ale ja sam nie dam rady zmieni� �wiata i regu�, wed�ug kt�rych on post�puje. St�d, kochane dzieci, musicie si� pogodzi�, �e jedyn� nagrod� dobrego post�powania jest ciche zadowolenie, �e idziecie za g�osem sumienia i przykaza� Bo�ych. Indro Montanelli" To, co nie uda�o si� w�oskim dzieciom i dziennikarzowi, my spr�bujemy uczyni� w tej ksi��ce. Chcemy wam przekaza� szereg opowiada�, g��wnie z �ycia dzieci, o dobrych i pi�knych czynach. Niekt�re z tych opowiada� s� fikcj� literack�, ale wiele jest wzi�tych r�wnie� z �ycia. Prawie wszystkie zwi�zane s� z Bo�ym Narodzeniem i opisuj�, jak prze�ywaj� to �wi�to dzieci w r�nych krajach �wiata: w Japonii, Polsce, W�oszech, Niemczech, Anglii, Ameryce, w gor�cej Afryce i na mro�nych terenach blisko bieguna p�nocnego. Czy to przedsi�wzi�cie uda�o si� nam lepiej ni� dzieciom w�oskim, sami os�dzicie po przeczytaniu tej ksi��ki. Chc�c pi�knie prze�y� �wi�ta Bo�ego Narodzenia, nie wystarczy - sami o tym dobrze wiecie - podziwia� dobre czyny innych dzieci barwnie opisane w ksi��ce. Najmniejszy wasz w�asny dobry uczynek ma wi�ksz� warto�� dla was ni� wielkie, bohaterskie wydarzenia, ale tylko przeczytane i prze�yte w wyobra�ni. Najcz�stszym dobrym uczynkiem w okresie �wi�tecznym jest zrobienie komu� podarunku. Zwykle my�limy o otrzymywaniu podarunk�w, a nie o ich dawaniu. Tymczasem Pan Jezus powiedzia�, �e jest rzecz� bardziej radosn�, pi�kniejsz� dawa� ni� bra�. Tak przynajmniej winno by� w �yciu dobrego dziecka Bo�ego. Przytoczmy dziecinny i troch� �mieszny przyk�ad. Ma�a dziewczynka modli si�: Jezu, dzi� �wicz� kol�d�. Chc� j� Ci za�piewa� jako podarunek na Bo�e Narodzenie, ale teraz nie s�uchaj jej jeszcze, bo to ma by� niespodzianka. Pi�kna jest my�l, by Panu Jezusowi zrobi� jaki� podarunek z wdzi�czno�ci za to, �e przyszed� do nas jako ma�e dziecko w stajence betlejemskiej. Ale wy jako starsze znajdziecie inne dary ni� ta ma�a dziewczynka. Wy mo�ecie ofiarowa� Mu wasz� dobr� spowied�, Komuni� �wi�t� czy odwiedzenie Go w ko�ciele, od czasu do czasu, r�wnie� poza niedzieln� Msz� �wi�t�. Czy pami�tali�cie o tym? Pi�kn� rzecz� jest r�wnie� zrobienie podarunku cho�by male�kiego swoim bliskim z rodziny, a jeszcze pi�kniejsz� jakiemu� ubogiemu dziecku, oboj�tnie czy znajomemu, czy z dalekich kraj�w misyjnych. Pan Jezus powiedzia�: Co�cie uczynili jednemu z tych najmniejszych, Mnie�cie uczynili. ks. Stanis�aw Klimaszewski Mic Narodzenie Pana Jezusa W owym czasie wysz�o rozporz�dzenie Cezara Augusta, �eby przeprowadzi� spis ludno�ci w ca�ym pa�stwie. Pierwszy ten spis odby� si� w�wczas, gdy wielkorz�dc� Syrii by� Kwiryniusz. Wybierali si� wi�c wszyscy, aby si� da� zapisa�, ka�dy do swego miasta. Uda� si� tak�e J�zef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, poniewa� pochodzi� z domu i rodu Dawida, �eby si� da� zapisa� z po�lubion� sobie Maryj�, kt�ra by�a brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszed� dla Maryi czas rozwi�zania. Porodzi�a swego pierworodnego Syna, owin�a Go w pieluszki i po�o�y�a w ��obie, gdy� nie by�o dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali stra� nocn� nad swoj� trzod�. Naraz stan�� przy nich anio� Pa�ski i chwa�a Pa�ska zewsz�d ich o�wieci�a, tak �e bardzo si� przestraszyli. Lecz anio� rzek� do nich: - Nie b�jcie si�! Oto zwiastuj� wam rado�� wielk�, kt�ra b�dzie udzia�em ca�ego narodu: dzi� w mie�cie Dawida narodzi� si� wam Zbawiciel, kt�rym jest Mesjasz, Pan. A to b�dzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowl�, owini�te w pieluszki i le��ce w ��obie. I nagle przy��czy�o si� do anio�a mn�stwo zast�pc�w niebieskich, kt�re wielbi�y Boga s�owami: - Chwa�a Bogu na wysoko�ciach, a na ziemi pok�j ludziom Jego upodobania. Gdy anio�owie odeszli od nich do nieba, pasterze m�wili nawzajem do siebie: - P�jd�my do Betlejem i zobaczmy, co si� tam zdarzy�o i o czym nam Pan oznajmi�. Udali si� te� z po�piechem i znale�li Maryj�, J�zefa i Niemowl�, le��ce w ��obie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zosta�o objawione o tym Dzieci�ciu. A wszyscy, kt�rzy to s�yszeli, dziwili si� temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywa�a wszystkie te sprawy i rozwa�a�a je w swoim sercu. A pasterze wr�cili, wielbi�c i wys�awiaj�c Boga za wszystko, co s�yszeli i widzieli, jak im to by�o powiedziane. Ewangelia wed�ug �wi�tego �ukasza 2, 1_#20 M�drcy ze Wschodu Gdy Jezus narodzi� si� w Betlejem w Judei za panowania kr�la Heroda, oto M�drcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: - Gdzie jest nowo narodzony kr�l �ydowski? Ujrzeli�my bowiem Jego gwiazd� na Wschodzie i przybyli�my odda� Mu pok�on. Skoro to us�ysza� kr�l Herod, przerazi� si�, a z nim ca�a Jerozolima. Zebra� wi�c wszystkich arcykap�an�w i uczonych ludu i wypytywa� ich, gdzie ma si� narodzi� Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: - W Betlejem judzkim, bo tak napisa� Prorok: "A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jeste� zgo�a najlichsze spo�r�d g��wnych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie w�adca, kt�ry b�dzie pasterzem ludu mego, Izraela". Wtedy Herod przywo�a� potajemnie M�drc�w i wypytywa� ich dok�adnie o czas ukazania si� gwiazdy. A kieruj�c ich do Betlejem, rzek�: - Udajcie si� tam i wypytujcie starannie o Dzieci�, a gdy Je znajdziecie, donie�cie mi, abym i ja m�g� p�j�� i odda� Mu pok�on. Oni za� wys�uchawszy kr�la, ruszyli w drog�. A oto gwiazda, kt�r� widzieli na Wschodzie, sz�a przed nimi, a� przysz�a i zatrzyma�a si� nad miejscem, gdzie by�o Dzieci�. Gdy ujrzeli gwiazd�, bardzo si� uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dzieci� z Matk� Jego, Maryj�; upadli na twarz i oddali Mu pok�om. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: z�oto, kadzid�o i mirr�. A otrzymawszy we �nie nakaz, �eby nie wracali do Heroda, inn� drog� udali si� do swojej ojczyzny. Ewangelia wed�ug �wi�tego Mateusza 2, 1_#12 Noc Bo�ego Narodzenia W pi�tym roku mego �ycia mia�am wielkie zmartwienie. Nie wiem nawet, czy od tego czasu dozna�am kiedy wi�kszego. By�o to wtedy, kiedy umar�a moja babcia. Dot�d siadywa�a codziennie w k�cie sofy w swoim pokoju i opowiada�a legendy. Nie pami�tam jej inaczej, jak siedz�c� i opowiadaj�c� od rana do wieczora, a my, dzieci, siedzia�y�my wok� niej i s�ucha�y�my. Cudne to by�o �ycie. Nie by�o dzieci, kt�rym by si� tak dobrze powodzi�o, jak nam. Ja jednak zbyt ma�o pami�tam moj� babci�. Wiem, �e mia�a pi�kne, kredowobia�e w�osy, �e chodzi�a bardzo pochylona i �e zawsze cerowa�a po�czoch�. Przypominam sobie tak�e, �e kiedy sko�czy�a jak�� legend�, mia�a zwyczaj k�a�� r�k� na mojej g�owie i dodawa�: - A to wszystko jest prawd�, jak to, �e ja ciebie widz�, a ty mnie. Pami�tam tak�e, �e umia�a �piewa� pi�kne pie�ni, ale nie �piewa�a codziennie. Jedna z tych pie�ni by�a o rycerzu i wodnicy, a zwrotki jej ko�czy�y si� s�owami: "Wicher tak zimny, wicher tak zimny, od morza dmie i oddali". Potem przypominam sobie jeszcze modlitw�, kt�rej mnie nauczy�a i jeden wiersz psalmu. Z wszystkich legend, jakie mi opowiada�a, mam tylko blade, niejasne wspomnienie. Tylko jedn� pami�tam tak dobrze, �e mog�abym j� powt�rzy�. Jest to kr�tka opowie�� o narodzeniu Chrystusa. To wszystko, co jeszcze teraz pami�tam o mojej babci, opr�cz tego, �e kiedy odesz�a na zawsze, sprawi�a nam wielk� bole��. Przypominam sobie ranek, gdy sofa opustosza�a i kiedy niepodobna by�o poj��, w jaki spos�b wszystkie godziny dnia nareszcie min�. To pami�tam doskonale. Nigdy tego nie zapomn�. Pami�tam i to, �e nas, dzieci, zaprowadzono, aby�my uca�owali r�k� zmar�ej. Ba�y�my si� troch�, ale kto� nam powiedzia�, �e po raz ostatni mo�emy podzi�kowa� babci za wszystkie uciechy, jakie nam sprawia�a. Wtedy to wraz z babci�, w d�ugiej, czarnej trumnie odjecha�y z naszego domu bajki i pie�ni, i nigdy wi�cej ju� nie wr�ci�y. Wiem tak�e, �e co� z �ycia znikn�o. Tak jakby drzwi zawar�y si� od ca�ego pi�knego �wiata czar�w, w kt�ry przedtem dane nam by�o swobodnie wchodzi� i wychodzi�. Teraz nie by�o nikogo, kto umia�by te drzwi otwiera�. Przypominam sobie tak�e, �e powoli przyzwyczaili�my si� do zabaw lalkami i zabawkami, i do �ycia takiego, jak innych dzieci, i mog�o si� nawet zdawa�, �e nam babci nie brak�o i �e nie wspominamy jej wcale. Jednak dzi� jeszcze, po czterdziestu latach, kiedy gromadz� legendy o Chrystusie opowiadane na Dalekim Wschodzie, powraca do mnie drobna opowie�� o narodzeniu Jezusa, kt�r� opowiada�a babcia. Pragn� powt�rzy� j� raz jeszcze i do��czy� do zbioru. By� wiecz�r wigilijny. Wszyscy pojechali do ko�cio�a, opr�cz mnie i babci. Zdaje mi si�, �e by�y�my same w ca�ym domu. Nie mog�y�my pojecha�, bo jedna z nas by�a za ma�a, a druga za stara. By�o nam smutno, �e nie mog�y�my by� na pasterce, s�ucha� kol�d i patrze� na �wiat�a w szopce. Gdy tak siedzia�y�my samotnie, babcia zacz�a sw� opowie��: �y� pewnego razu cz�owiek - rzek�a - kt�ry wyszed� w ciemn� noc, aby po�yczy� ognia. Chodzi� od domu do domu i puka� do drzwi. - Ludzie dobrzy, poratujcie mnie! - wo�a�. - Oto moja �ona porodzi�a Dzieci�tko, musz� ogie� roznieci�, aby J� i Male�stwo troch� ogrza�. By�a ju� p�na noc, wszyscy ludzie spali, wi�c nikt mu nie odpowiada�. Cz�owiek szed� i szed�. Nareszcie w oddali ujrza� b�ysk ognia. Skierowa� si� w t� stron� i zobaczy�, �e w polu p�onie ognisko. Wok� ognia le�a�o stado bia�ych owiec i spa�o, a stary pasterz czuwa� nad trzod�. Kiedy cz�owiek chc�cy po�yczy� ognia podszed� bli�ej do owiec, zobaczy�, �e u st�p pasterza le�a�y trzy du�e psy, kt�re tak�e spa�y. Psy, gdy dostrzeg�y obcego, zerwa�y si�, rozwar�y szeroko swe paszcze, jakby chcia�y zaszczeka�, ale nie by�o s�ycha� g�osu. Cz�owiek widzia�, jak je�y si� sier�� na ich grzbietach, jak ich ostre k�y po�yskuj� przy �wietle ogniska i jak rzucaj� si� ku niemu. Jeden chwyci� go za nog�, drugi za rami�, a trzeci za gard�o. Lecz szcz�ki i z�by ps�w by�y bezsilne i cz�owiek nie odni�s� �adnej rany. Chcia� wi�c i�� dalej, by po�yczy� to, czego potrzebowa�, Owce jednak le�a�y wok� ogniska tak ciasno zbite przy sobie, grzbiet przy grzbiecie, �e nie m�g� post�pi� ani jednego kroku. Wszed� wi�c na grzbiety zwierz�t i przeszed� po nich do ogniska. Ani jedna owca nie zbudzi�a si�, ani jedna nawet nie drgn�a. Dot�d babcia opowiada�a bez przeszk�d, lecz teraz musia�am jej przerwa�. - Dlaczego owce nie zbudzi�y si�, babciu? - spyta�am. - Za chwil� si� dowiesz - odrzek�a i opowiada�a dalej. - Kiedy ju� cz�owiek doszed� do ogniska, pasterz spojrza� na niego. Pasterz - a by� to stary, ponury cz�owiek, porywczy i twardy dla wszystkich - ujrzawszy obcego, kt�ry si� zbli�a�, uj�� sw�j d�ugi i okuty kij, jaki zwykle mia� w r�ku pas�c owce, i rzuci� nim w przybysza. Kij �wiszcz�c lecia� prosto w niego, ale przybysz uchyli� si� w bok i kij pomkn�� daleko w pole. Tu znowu przerwa�am babci. - Babciu, dlaczego kij nie chcia� uderzy� tego cz�owieka? Babcia jednak ani my�la�a mi odpowiada�, tylko dalej ci�gn�a opowie��. Wtedy przyst�pi� �w cz�owiek do pasterza i przem�wi� do niego: - Przyjacielu, poratuj mnie, u�ycz mi troch� ognia. Niewiasta moja powi�a Dzieci�tko, musz� ogie� roznieci�, aby J� i Dziecko ogrza�. Pasterz ju� mia� odm�wi�, ale kiedy si� zastanowi�, �e psy nie ugryz�y tego cz�owieka, �e owce si� przed nim nie rozbieg�y, a kij powali� go nie chcia�, zl�k� si� nieco i nie �mia� mu odm�wi� tego, o co prosi�. - We� sobie, ile ci trzeba - rzek� do przybysza. Ale ogie� ju� si� dopala�. Nie by�o w nim polan ani ga��zi, tylko wielki stos zarzewia, a cz�owiek nie mia� z sob� ani �opaty, ani wiadra, czym m�g�by przenie�� �arz�ce si� w�gle. Widz�c to, pasterz powt�rzy�: - Bierz, ile ci potrzeba. Pasterz cieszy� si� z tego, �e obcy nie potrafi zabra� ognia z sob�. Przybysz jednak pochyli� si�, wybra� r�kami w�gle z popio�u i w�o�y� je w po�� p�aszcza. A ognie ani nie parzy�y jego r�k, kiedy je nabiera�, ani nie pali�y odzie�y. Ni�s� je tak, jakby to by�y orzechy lub jab�ka. Tu opowiadanie babci przerwa�o pytanie dziewczynki: - Babciu, czemu w�gle nie parzy�y tego cz�owieka? - Dowiesz si� o tym - odpar�a babcia i opowiada�a dalej. Pastuch, z�y i ponury cz�owiek, widz�c to wszystko, zacz�� si� dziwi�: Co to mo�e by� za noc, �e psy nie gryz�, owce si� nie p�osz�, kij nie uderza, a ogie� nie pali. Zawr�ci� wi�c przybysza i zapyta�: - Co to za noc i dlaczego wszystkie rzeczy okazuj� ci mi�osierdzie? Wtedy przybysz odpowiedzia�: - Je�eli sam nie przejrzysz, powiedzie� ci nie mog�. I uda� si� w swoj� stron�, aby ogrza� �on� i dziecko. W�wczas pasterz pomy�la�, �e nie powinien traci� z oczu tego cz�owieka, zanim nie dowie si�, co to wszystko znaczy. Wsta� wi�c i poszed� za nim, a� doszed� do groty skalnej. Gdy doszed� na miejsce, zauwa�y�, �e cz�owiek ten nie mia� �adnego mieszkania i �e jego �ona i Dziecko przebywali w jaskini skalnej, gdzie nie by�o nic, opr�cz nagich, zimnych �cian z kamienia. Nagle pasterzowi przysz�o na my�l, �e to biedne, niewinne Dzieci�tko mo�e zamarzn�� w tej jaskini i, chocia� z natury by� bardzo twardym i srogim cz�owiekiem, �al go zdj�� i postanowi� poratowa� to Male�stwo. Zdj�� t�omoczek z ramion, wyj�� z niego bia��, mi�kk� sk�rk� jagni�cia i da� j� obcemu cz�owiekowi, aby otuli� Dziecko. W tej samej chwili, kiedy dokona� mi�osierdzia, otwar�y mu si� oczy i ujrza� to, czego uprzednio nie widzia� i us�ysza� to, czego uprzednio nie m�g� s�ysze�. Zobaczy� wok� siebie skrzydlatych anio�k�w. Ka�dy mia� lutni� w r�ku, a wszyscy �piewali g�o�no o tym, �e narodzi� si� Zbawiciel, co wybawi �wiat od grzechu. W�wczas zrozumia�, dlaczego w t� noc wszelkie stworzenie by�o takie rade i nikomu krzywdy nie czyni�o. Anio�y by�y wsz�dzie. Siedzia�y w grocie i na g�rze, unosi�y si� pod niebiosa, przeci�ga�y wielkim orszakiem przez drog�, a mijaj�c grot� zatrzymywa�y si�, aby spojrze� na Dzieci�. Rado�� i uciecha, �piew i granie rozlega�y si� wok�, a wszystko to w t� ciemn� noc ujrza� pasterz, kt�ry wcze�niej niczego nie m�g� zobaczy�. I taka rado�� zapanowa�a w jego sercu, �e oczy mu si� otworzy�y, i� pad� na kolana i dzi�kowa� za wszystko Bogu. To powiedziawszy, babcia westchn�a i rzek�a: - Wszystko, co pasterz zobaczy�, mo�emy i my widzie�, bo anio�owie w ka�d� noc Bo�ego Narodzenia unosz� si� nad ziemi�, trzeba tylko, aby�my przejrzeli! A potem babcia po�o�y�a d�o� na mojej g�owie i doda�a: - To sobie zapami�taj, bo to taka prawda, jak to, �e teraz patrz� na ciebie, a ty na mnie. Niewa�ne s� �wieczki i lampki, ani ksi�yc i s�o�ce. Najwa�niejsze jest, aby�my sami mieli oczy godne ogl�dania tych wspania�o�ci Bo�ych. Selma Lagerl~of Czwarty kr�l w Betlejem O trzech kr�lach, kt�rzy z�o�yli Jezusowi w Betlejem bogate dary, �piewamy pi�kne kol�dy. Lecz stare opowiadanie m�wi, �e Jezus nie wyci�gn�� r�ki po z�ot� skrzynk�, kt�r� Mu z�o�y� Kasper, zakaszla�, gdy Melchior zapali� kadzid�o, �zy pojawi�y si� w Jego oczach, gdy poczu� zapach mirry, kt�r� ofiarowa� Mu Baltazar. Za cenne dary Jezus nie podzi�kowa� M�drcom nawet u�miechem. Kr�lowie ci odeszli z Betlejem z uczuciem ludzi, kt�rzy nie zostali nale�ycie docenieni. Gdy trzej kr�lowie odeszli ze stajenki, gdy umilk� t�tent ich wierzchowc�w, na drodze z Jerozolimy ukaza�a si� sylwetka czwartego kr�la. On r�wnie� widzia� now� gwiazd� i tak�e chcia� z�o�y� pok�on i dary nowo narodzonemu Kr�lowi. Jako upominek wybra� trzy drogocenne per�y, ka�da by�a wielko�ci jaja go��biego. W�o�y� per�y za pas i ruszy� w drog� szuka� miejsca, nad kt�rym �wieci�a gwiazda. Odnalaz� to miejsce, lecz przyby� zbyt p�no. Trzej kr�lowie ju� odjechali. Przyby� jako ostatni i w dodatku z pustymi r�koma - nie mia� ju� ze sob� drogocennych pere�. Na chwil� zatrzyma� si� przed stajenk�, wreszcie z bij�cym sercem lekko otworzy� drzwi do stajenki. Zmierzch ju� zapada�. �wi�ty J�zef uk�ada� s�om� w ���bku przed po�o�eniem Jezusa do snu. Maryja za� ko�ysa�a Dzieci�tko na kolanach, �piewaj�c p�g�osem ko�ysanki, kt�re mo�na by�o s�ysze� przechodz�c wieczorem uliczkami Betlejem. Nie�mia�ym krokiem kr�l Persji post�pi� naprz�d, wreszcie ukl�k� u st�p Dzieci�tka i Jego Matki. Powoli i z l�kiem zacz�� m�wi�: - Panie, przybywam tu ze stron trzech innych kr�l�w, kt�rzy z�o�yli Ci ju� pok�on i dary. Ja te� mia�em dla Ciebie cenny dar - trzy drogocenne per�y, ka�da wielka jak jajko go��bie, trzy prawdziwe per�y z Morza Perskiego. Lecz, niestety, nie mam ich ju�. Jad�c �ladami trzech innych kr�l�w postanowi�em sp�dzi� noc w jednym hotelu przydro�nym. Gdy wszed�em do sali podr�nych, zauwa�y�em tam starca trz�s�cego si� z gor�czki, rozci�gni�tego na �awie przy piecu. Nikt go nie zna�. Jego kieszenie by�y puste; nie mia� pieni�dzy na lekarza i lekarstwa. Nazajutrz miano go wyrzuci� z sali, o ile by biedak jeszcze do�y� rana. Panie, to by� cz�owiek bardzo stary, szary i wyschni�ty, z g�st� siw� brod� - przypomina� mi on mojego ojca. Panie, przebacz mi, wyci�gn��em jedn� z pere�, kt�re mia�em dla Ciebie i da�em ober�y�cie, aby zaopiekowa� si� tym starcem, przywo�a� lekarza i zapewni� mu leczenie, a gdyby umar�, �eby go godnie pochowa�. Nazajutrz ruszy�em w dalsz� drog�. Pogania�em mego osio�ka jak tylko mog�em, spodziewaj�c si�, �e dogoni� trzech innych kr�l�w. Wiedzia�em, �e ich wielb��dy posuwaj� si� powoli. Droga wiod�a przez rozleg�� prze��cz, pokryt� g�sto kwiatami i zaro�lami. Nagle us�ysza�em w g�stwinie krzyk. Ruszy�em w kierunku, sk�d krzyk ten dochodzi�. Znalaz�em tam �o�nierzy, kt�rzy chcieli skrzywdzi� m�od� dziewczyn�. By�o ich zbyt wielu, tak �e nie mog�em si� odwa�y� na walk� z nimi. Panie, przebacz mi jeszcze tym razem. W�o�y�em r�k� za pas, wyci�gn��em drug� per�� i zap�aci�em ni� za uwolnienie dziewczyny. Uca�owa�a mnie w r�k� i pobieg�a w g�ry, zwinnie jak wiewi�rka. Zosta�a mi jeszcze jedna per�a. T� chcia�em koniecznie zachowa� dla Ciebie. By�o ju� po po�udniu, przed wieczorem spodziewa�em si� by� w Betlejem. Niestety, w oddali zobaczy�em p�on�c� wiosk�. Zbli�y�em si� do wioski. Napotka�em tam �o�nierzy wykonuj�cych rozkaz Heroda, by zabi� wszystkich ch�opc�w maj�cych poni�ej dw�ch lat. Przy jednym z p�on�cych dom�w �o�nierz trzymaj�c nagiego ch�opca za nog� wymachiwa� nim, wreszcie rzek� do matki: "Teraz rzuc� je w ogie�, b�dzie dobra piecze�". Matka zacz�a krzycze� przera�liwie. Panie, wybacz mi. Ostatni� per�� da�em �o�nierzowi, aby odda� dziecko jego matce. Zgodzi� si�. Ona wzi�a je w ramiona i uciek�a z nim, nie powiedziawszy nawet "dzi�kuj�". Panie oto dlaczego przychodz� z pustymi r�koma. Przepraszam bardzo, wybacz mi. Gdy kr�l sko�czy� swoje wyznanie, w stajence zapanowa�o milczenie. Kr�l przez chwil� pozosta� pochylony ku ziemi, wreszcie odwa�y� si� podnie�� wzrok. Maryja nadal trzyma�a Syna na kolanach, lekko ko�ysz�c Go. Czy On spa�? Nie. Dzieci�tko nie spa�o. S�ysza�o ca�e wyznanie kr�la. Lekko obr�ci�o si� w jego stron�. Oblicze Dzieci�tka by�o rozpromienione. Wreszcie wyci�gn�o swoje r�czki w stron� pustych r�k kr�la i u�miechn�o si�. Joannes J~orgensen Ma�y pasterz i wielki rozb�jnik Tej nocy, kiedy ubogie pastwiska Betlejem nape�ni�a jasno�� bij�ca od niebia�skich pos�a�c�w, r�wnie� ma�y pasterz us�ysza� wiadomo�� o narodzinach Syna Bo�ego. Wsta�, zwin�� sw�j koc, nape�ni� dzban mlekiem i zapakowa� do tobo�ka kawa� chleba i szynki. To wszystko chcia� da� w prezencie Boskiemu Dzieci�tku. Przepe�niony rado�ci� uda� si� w drog� do Betlejem. W tej okolicy mieszka� wielki rozb�jnik. Widzia� ze swojej jaskini jasny promie� nad pastwiskiem. S�ysza� radosny �piew, ale nie m�g� zrozumie� ani s�owa. My�la� sobie: - Tam �wi�tuj�, a ja siedz� sam w jaskini i w dodatku �o��dek skr�ca mi si� z g�odu. Musz� si� podkra�� i zobaczy�, co da si� zw�dzi�. Skoro tylko wyszed� ze swej jaskini, natychmiast musia� ukry� si� za drzewem, bo pasterze jeden za drugim ci�gn�li obok niego. D�wigali kosze nape�nione serem i miodem, nie�li torby wypchane we�n�, a jeden z nich prowadzi� nawet jagni�. Ostatnim spo�r�d nich by� ma�y pastuszek. Szed� powoli, bo by� bardzo objuczony. W jednej r�ce ni�s� w�ze�ek z jedzeniem, w drugiej dzban, a zwini�ty koc po�o�y� sobie na ramionach. Rozb�jnik zauwa�y�, �e odst�p mi�dzy ma�ym pasterzem a jego pozosta�ymi towarzyszami stale si� zwi�ksza. - Mam dobr� okazj� - pomy�la� rozb�jnik i zacz�� si� skrada� za pastuszkiem, czekaj�c na odpowiedni� chwil�, by na niego napa��. W t� noc panowa� jednak ogromny ruch na wszystkich drogach. Wielu nie mog�c spa� wysz�o ze swoich chat, patrzyli w niebo i pytali, czy nie sta�o si� co� nadzwyczajnego. Kiedy pastuszek przechodzi� ko�o jednej z chat, stan�� w drzwiach stary m�czyzna. Chc�c si� rozgrza�, uderza� r�kami o swoje cia�o i szcz�ka� z�bami. - Co ci jest? - spyta� ma�y pasterz. - Zimno mi. Nie mog� z zimna zasn�� - powiedzia� starzec. Wtedy ma�y pasterz zdj�� koc z ramion i da� staremu m�czy�nie. - We� - powiedzia�. - Male�kiemu Synowi Bo�emu spodoba si� to na pewno, �e da�em ci Jego okrycie. Wielki rozb�jnik, kt�ry skrada� si� za ma�ym pastuszkiem, zez�o�ci� si� i pomy�la�: - On daje mu koc, kt�ry chcia�em zrabowa�! Wkr�tce ma�y pasterz napotka� dziewczynk�, kt�ra siedzia�a przed chat� i p�aka�a. - Co ci jest? - spyta�. - Chce mi si� pi� - uskar�a�a si� dziewczynka. - Z pragnienia nie mog� zasn��. A do studni jest daleko i ciemno. Ma�y pastuszek da� dziewczynce dzban z mlekiem. - We�! - powiedzia�. - Male�kiemu Synowi Bo�emu spodoba si� na pewno, �e wypijesz Jego mleko. Dziewczynka ucieszy�a si�, ale rozb�jnik, kt�ry skrada� si� za ma�ym pastuszkiem, zez�o�ci� si� jeszcze bardziej: - On daje mleko, kt�re mu chcia�em ukra��! - pomy�la�. - Musz� si� pospieszy�, �eby zrabowa� chocia� w�ze�ek z jedzeniem. W ciszy nocnej da�o si� nagle s�ysze� burczenie jego g�odnego brzucha. Na kolejnym zakr�cie drogi rozb�jnik skoczy� ogromnym susem na pastuszka. Pastuszek spojrza� na wielkiego rozb�jnika. - Czy to tw�j �o��dek burcza� tak g�o�no? - spyta�. - Ca�y czas s�ysz� za sob� to straszne burczenie. Biedny cz�owieku, wsp�czuj� ci. We� to i zjedz! Ma�emu Synowi Bo�emu spodoba si� na pewno, �e tobie odda�em Jego jedzenie. Rozb�jnik jad� chleb i szynk�, i nie pozwoli� upa�� ani okruszynce. Trapi�o go jednak, �e jedzenie dosta� w podarunku. - Teraz musz� z pustymi r�kami stan�� przed Synem Bo�ym - pomy�la� pastuszek z wielkim smutkiem. - Mimo to jednak chc� p�j��, by Mu si� pok�oni� i powiedzie�, �e ciesz� si� z Jego narodzin. Opowiedzia� te� rozb�jnikowi, co og�osili niebia�scy pos�a�cy. Rozb�jnik pomy�la�: - Je�li narodzi� si� Syn Bo�y, to z pewno�ci� przyjd� tam r�wnie� i bogaci ludzie, i b�dzie wspania�e �wi�to. Mam nadziej�, �e i ja tam co� zdob�d�. - Chod� i ty! - powiedzia� pastuszek do pogr��onego w my�lach rozb�jnika. I rozb�jnik poszed� razem z pastuszkiem. Kiedy jednak przybyli do Betlejem, rozb�jnik bardzo si� zdziwi�, bowiem ujrzeli tylko ubog� stajenk�, do kt�rej wchodzili i wychodzili pasterze, i ubog� Matk�, kt�ra z przyniesionej przez pasterzy we�ny tka�a ma�� ko�derk�, i ubogiego m�czyzn�, zbijaj�cego deski na ma�� ko�ysk�. Bo�e Dzieci�tko le�a�o w ��obie na odrobinie s�omy i w pieluszkach. - Temu Dzieci�tku zjad�em chleb i szynk� - pomy�la� wielki rozb�jnik i zawstydzi� si�. - Sp�jrz, Jezusie, m�j Synu - powiedzia�a Maryja - to jest ma�y pastuszek, kt�ry przyszed� do Ciebie, przyprowadzi� z sob� wielkiego rozb�jnika. Maryja u�miechn�a si� do ma�ego pastuszka, kt�ry zrozumia�, �e nie przyszed� z pustymi r�kami. U�miechn�a si� te� do wielkiego rozb�jnika, a on bardzo si� zmiesza� i pomy�la�: - Co� tu nie pasuje! �aden wielki rozb�jnik nie odczuwa przykro�ci ani lito�ci, od nikogo nic nie dostaje, nikt si� do niego nie u�miecha. Wydaje mi si�, �e nie jestem wcale wielkim rozb�jnikiem. Wtedy Maryja powiedzia�a do rozb�jnika: - Wydaje mi si�, �e m�g�by� zosta� wielkim pasterzem. Jeste� taki silny, a silnych pasterzy zawsze potrzeba. - Spr�buj� - mrukn�� rozb�jnik, kt�ry odt�d przesta� ju� nim by�. Po�egnali si� i wr�cili t� sam� drog� na pastwisko - ma�y i wielki pasterz. Lene Mayer_skumanz Zaczarowany rubel Istnieje zabobon, �e mo�liwe jest otrzymanie przy pomocy nadnaturalnych �rodk�w powracaj�cego rubla, kt�ry niezale�nie jak cz�sto b�dzie si� go wydawa�, znowu w ca�o�ci powraca do kieszeni. �eby jednak taki rubel uzyska�, trzeba najpierw prze�y� du�o strach�w, wszystkich nie potrafi� ju� wyliczy�, ale przypominam sobie jeszcze, �e mi�dzy innymi trzeba wzi�� czarnego kota bez najdrobniejszej plamki i zanie�� go w bo�onarodzeniow� noc na skrzy�owanie czterech dr�g, z kt�rych jedna koniecznie musi prowadzi� na cmentarz. W takim miejscu trzeba si� zatrzyma� i kota tak d�ugo szczypa�, a� zamiauczy, a przy tym trzeba mie� mocno zaci�ni�te oczy. Musi si� to wszystko dzia� kilka minut przed p�noc�, gdy� z wybiciem godziny dwunastej nadejdzie kto�, kto zechce kota kupi�. Kupiec b�dzie oferowa� za to biedne zwierz�tko du�o pieni�dzy, sprzedawca jednak musi ��da� tylko jednego rubla - nie mniej i nie wi�cej, jak tylko jednego srebrnego rubla. Kupiec b�dzie usi�owa� wyp�aci� sprzedaj�cemu wielk� sum�, ten jednak musi twardo obstawa� przy jednym rublu, potem musi w�o�y� go do kieszeni, mocno trzyma� w gar�ci i mo�liwie szybko odej��, nie ogl�daj�c si� za siebie. A ten rubel jest w�a�nie powracaj�cym rublem, albo rublem, kt�rego nigdy si� nie wydaje - to znaczy, ile razy zap�aci si� nim za jaki� przedmiot, za ka�dym razem powraca do kieszeni. Aby na przyk�ad zap�aci� 100 rubli, wystarczy zaledwie sto razy si�gn�� do kieszeni i za ka�dym razem wyci�gn�� ten sam rubel. Jest to oczywi�cie pusty i nierealny zabobon; ale nawet dzi� spotyka si� jeszcze naiwnych ludzi, kt�rzy gotowi s� uwierzy�, �e faktycznie mo�na zdoby� powracaj�cego rubla. A gdy ja by�em jeszcze ma�ym ch�opcem, wierzy�em w to r�wnie�. By�o to w dzieci�stwie, nia�ka po�o�y�a mnie spa� w noc bo�onarodzeniow� i opowiedzia�a mi w�wczas, �e tej nocy wi�kszo�� ludzi w naszej wsi nie my�li o spaniu, lecz albo stawiaj� sobie karty, albo wr� sobie przysz�o��. Niekt�rzy b�d� usi�owa� zdoby� powracaj�cego rubla. Opowiada�a przy tym, �e ci ludzie, kt�rzy p�jd� dzisiaj zdobywa� czarodziejskiego rubla, musz�� si� okropnie ba�, gdy� czeka ich spotkanie na odleg�ym skrzy�owaniu dr�g, oko w oko z diab�em i targowanie si� o cen� czarnego kota. Ale czekaj� ich r�wnie� wielkie rado�ci... Ile przepi�knych przedmiot�w mo�na by sobie za takiego rubla kupi�! A co ja zrobi�bym, gdyby mi taki rubel wpad� w r�ce?! Mia�em wtedy dopiero osiem lat, ale mimo tak m�odego wieku by�em ju� w Orle i w Kromach. Zna�em niekt�re wspania�e twory rosyjskiej sztuki, kt�re kupowano z okazji Bo�ego Narodzenia od r�nych kupc�w dla naszych jase�ek w ko�ciele. Wiedzia�em te�, �e na �wiecie istniej� zar�wno ��te pierniczki z miodem, jak te� bia�e pierniczki z lukrem, syropowe laseczki i lizaki do lizania, a poza tym �akocie, kt�re w naszym j�zyku nazywano "s�odkie kluseczki"; by�y te� zwyk�e orzechy i orzechy palone, a dla bogatszej kiesy by�y nawet rodzynki i daktyle. Poza tym widzia�em obrazy z genera�ami i ca�� mas� innych przedmiot�w, kt�rych nie mog�em sobie kupi�, gdy� na moje zakupy dawano mi zwyk�ego srebrnego rubla, nigdy za� rubla powracaj�cego. Ale oto niania pochyli�a si� nade mn� i szepn�a mi, �e teraz wszystko musi si� zmieni�, bo moja babcia posiada takiego rubla powracaj�cego i zdecydowa�a si� mi go podarowa�, oczywi�cie musz� si� bardzo ostro�nie z nim obchodzi�, by nie utraci� tej cudownej monety, poniewa� posiada ona czarodziejsk� i wielce kapry�n� w�a�ciwo��. - Jak�? - zapyta�em. - To powie ci babcia. Teraz jednak �pij ju�, gdy� jutro, jak tylko si� obudzisz, babcia przyniesie ci powracaj�cego rubla i powie ci, jak masz z nim post�powa�. Zach�cony tak� obietnic�, usi�owa�em momentalnie zasn��, aby nie m�czy�o mnie zbytnio oczekiwanie na powracaj�cego rubla. Niania nie oszukiwa�a mnie. Min�a chwila, kt�rej prawie nie zauwa�y�em i ju� babcia sta�a w wielkim czepku z tiulowymi koronkami przed moim ma�ym ��eczkiem, trzymaj�c w swych bia�ych d�oniach now�, czyst�, srebrn� monet� o cudownej w�a�ciwo�ci. - Masz tu powracaj�cego rubla - powiedzia�a. - We� go i id� do ko�cio�a. Po Mszy starzy ludzie p�jd� do ojca Wassilija, duchownego, by napi� si� u niego herbaty, ty za� mo�esz tymczasem p�j�� na jarmark i kupowa� wszystko, na co b�dziesz mia� ochot�. A gdy wybierzesz sobie jaki� przedmiot, wtedy w�� r�k� do kieszeni i wyjmij rubla. Ten za� natychmiast znajdzie si� z powrotem w twojej kieszeni. - Oczywi�cie - odpowiedzia�em - ju� to wszystko wiem. I sam chwyci�em rubla w moj� ma�� pi�stk� i trzyma�em go tak mocno, jak tylko mog�em. Babcia m�wi�a dalej: - Rubel powraca, to prawda. To jest jego dobra zaleta, a poza tym nigdy nie mo�na go zgubi�, z drugiej jednak strony ma jeszcze drug� w�a�ciwo��, kt�ra jest fatalna: powracaj�cy rubel tak d�ugo pozostanie w twojej kieszeni, jak d�ugo b�dziesz za niego kupowa� przedmioty, kt�re s� potrzebne i po�yteczne dla ciebie i dla innych; skoro jednak zechcesz kiedy� kupi� co� zupe�nie zb�dnego, cho�by tylko za jeden grosz, wtedy tw�j rubel w tym samym momencie szybko zniknie. - O babuniu - odpowiedzia�em - jestem ci bardzo wdzi�czny, �e mi to powiedzia�a�; ale b�d� pewna, �e nie jestem ju� taki ma�y, by nie pojmowa� dobrze, co w �wiecie jest po�yteczne, a co nie. Babcia potrz�sn�a g�ow� i �miej�c si� powiedzia�a, �e w�tpi w to; ale ja uroczy�cie zapewni�em, �e bardzo dobrze wiem, jak nale�y �y�, gdy jest si� bogatym. - Doskonale - powiedzia�a - mimo to pami�taj, co ci powiedzia�am. - B�d� spokojna. Zobaczysz, �e przynios� do ojca Wassilija ca�� stert� najpi�kniejszych zakup�w, a m�j rubel ca�y i zdrowy pozostanie w mojej kieszeni. - Bardzo si� z tego b�d� cieszy� - zobaczymy. - Jednak�e nie b�d� nigdy zbyt pewny siebie, s�dz�, �e wcale nie jest to takie �atwe, jak przypuszczasz, rozr�ni� rzeczy niezb�dne od zb�dnych i g�upich. - Czy w takim razie nie by�aby� tak dobra i nie posz�a ze mn� na jarmark? Babcia zgodzi�a si�, ale ostrzeg�a mnie przedtem, �e nie b�dzie mog�a udziela� mi rad lub powstrzymywa� mnie przed pope�nieniem b��du i po�piechem, poniewa� ten, kto jest w posiadaniu powracaj�cego rubla, nie mo�e od nikogo przyjmowa� rad, lecz musi kierowa� si� w�asnym rozumem. - Oh, moja kochana babuniu - odpowiedzia�em. - Nie b�dziesz wcale musia�a s�u�y� mi rad� - ja zawsze spojrz� tylko na twoj� twarz i wyczytam w twoich oczach, co jest konieczne. - No dobrze, wi�c chod�my! Babcia pos�a�a szybko jedn� z naszych s�u��cych do ojca Wassilija, by powiedzie�, �e przyjdzie troch� p�niej do niego, i tak udali�my si� oboje na jarmark. Pogoda by�a doskona�a - lekki mr�z - z niewielk� ilo�ci� wilgoci. W powietrzu unosi� si� zapach bia�ych ch�opskich skarpet, lipowego �yka, prosa i owczych sk�r. Przysz�a ca�a masa ludzi i wszyscy przynie�li to, co najlepsze posiadali. Wszyscy ch�opcy z bogatych rodzin otrzymali od swych ojc�w pieni��ki na swe ma�e wydatki; przeznaczyli natychmiast ten kapita� na zakup glinianych gwizdk�w, na kt�rych wykonywali bardzo skomplikowane koncerty. Za� biedniejsze dzieci, kt�re nic nie otrzyma�y, sta�y za p�otem i tylko zazdro�nie oblizywa�y sobie wargi. Widzia�em, �e ich gor�cym �yczeniem jest r�wnie� zdobycie takich instrument�w muzycznych, by ca�� dusz� w��czy� si� do og�lnej rado�ci i... spojrza�em na babci�... Glinianych gwizdk�w nie mo�na uzna� za niezb�dne, a ju� po�yteczne nie by�y w �adnym przypadku, ale w twarzy mojej babci nie wyczyta�em najmniejszej nagany wobec swego zamiaru kupienia ka�demu z tych biednych dzieci po gwizdku. Przeciwnie, dobrotliwe oblicze staruszki wyra�a�o nawet zadowolenie, kt�re uzna�em za aprobat� i natychmiast w�o�y�em r�k� do kieszeni i wyci�gn��em z niej swego powracaj�cego rubla i kupi�em ca�e pude�ko takich gwizdk�w, a nawet otrzyma�em par� drobiazg�w reszty. Gdy wk�ada�em je do kieszeni, pomaca�em r�k� i zauwa�y�em, �e m�j czarodziejski rubel nadal znajdwa� si� na swym miejscu, dok�adnie tak, jak przed zakupem. Wszystkie dzieci otrzyma�y swe gwizdki. Nawet najbiedniejsze z nich sta�y si� nagle tak samo szcz�liwe, jak te bogatsze i gwizda�y z ca�ych si�. Babcia i ja poszli�my dalej, a ona powiedzia�a do mnie: - S�usznie post�pi�e�, gdy� r�wnie� ubogie dzieci musz� si� bawi� i by� weso�e, a je�li kto� ma mo�liwo�� sprawi� im rado��, powinien d��y� zawsze do jej urzeczywistnienia. Na dow�d, �e masz s�uszno��, w�� jeszcze raz r�k� do kieszeni i sprawd�, gdzie jest tw�j powracaj�cy rubel. W�o�y�em r�k�; m�j rubel znajdowa� si� w mojej kieszeni. - Aha - pomy�la�em - teraz ju� rozumiem, na czym polega rzecz, i b�d� m�g� sobie poczyna� nieco odwa�niej. Wszed�em do sklepu, w kt�rym wisia�y chustki i apaszki i kupi�em dla ka�dej z naszych s�u��cych po chusteczce: jednej r�ow�, drugiej niebiesk�, dla starszych kobiet kupi�em po chustce na g�ow� w kolorze malinowym. I tym razem, gdy w�o�y�em r�k� do kieszeni, by wyj�� zap�at�, m�j powracaj�cy rubel by� na swoim miejscu. Potem kupi�em dla c�rki naszej od�wiernej, kt�ra wkr�tce mia�a wyj�� za m��, dwie spinki z karneolu i nieco si� przy tym zaniepokoi�em; ale babcia mia�a, podobnie jak przedtem, dobr� min�, tak wi�c i po tym zakupie rubel znajdowa� si� w mojej kieszeni. - Panna m�oda powinna si� przyozdobi� - powiedzia�a babcia. - Wesele, to dzie� pe�en najwi�kszych wra�e� w �yciu ka�dej dziewczyny. Dlatego godnym pochwa�y jest, je�li sprawi jej si� rado��, poniewa� - gdy cz�owiek cieszy si� - wtedy odwa�niej wkracza na now� �cie�k� �ycia, a tak du�o zale�y od pierwszego kroku. Dobrze zrobi�e�, sprawiaj�c rado�� pannie m�odej, kt�ra potrzebuje tych rzeczy! Potem kupi�em dla siebie ca��