1812

Szczegóły
Tytuł 1812
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1812 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1812 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1812 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ROLANDTOPOR NAJPI�KNIEJSZA PARA PIERSI NA �WIECIE Przek�ad: Ewa Kuczkowska Jan Kortas L&L PASKUDNY PORANEK Najgorsze s� poranki. Kiedy otwieram oczy, musi up�yn�� d�uga chwila, zanim si� zorientuje, gdzie wyl�dowa�em. Je�li nie znajduj� si� gdzie�' indziej, to jestem u siebie. Z g�ow� albo w szufladzie, albo zakleszczon� mi�dzy p�kami na ksi��ki i z nogami w nies'wie�ej pos'cieli. Wreszcie, le��c w poprzek ��ka, trze�wiej� ostatecznie, podczas gdy w g�owie ko�acze dziwaczne zdanie: "Nie polubi Zosia filet�w z �ososia." Albo cos' innego w tym stylu. Pewnie, �e to mnie niepokoi. "Co ja bredz�? Co ja bredz�?" Jeszcze nim zadam sobie to pytanie, odpowied� przychodzi sama. "Udko trzeba b�dzie wywali�." Kto to powiedzia�? G�os jest chrapliwy, prawie nieludzki. Zaczynam czu� si� nieswojo. Odruchowo powtarzam "Udko trzeba b�dzie wywali� do szybu windy." Nie ma najmniejszej w�tpliwo�ci: m�j g�os nie jest moim g�osem! Jest si� czego ba�! Jes'li w takim momencie zadzwoni telefon, musz� sam sobie zrobi� sztuczne oddychanie, �eby si� nie udusi�. Szybko podnosz�, chocia� niekoniecznie s�uchawk�. Zdarza mi si� podnosi� r�ne rzeczy. Przez �cis'ni�te gard�o m�wi�: "halo?", bo tak nale�y powiedzie�, tylko �e u mnie na samym "halo?" si� nie ko�czy. Cos' tam wyj�kuj�. a potem odk�adam to. co uprzednio podnios�em i dla odwr�cenia uwagi zaczynam nuci� pierwszy g�upawy refrenik. jaki przychodzi mi do g�owy. "La vie en ros�" albo "C'est si bon"... Dobrze wiem, �e cos tu nie gra... �e poruszam si� po grz�skim gruncie. "0. kurcz�! Chyba mi odbija". Ta uwaga akurat brzmi sensownie. Trze�wy i skuteczny zabieg maj�cy na celu zapanowanie nad nerwami. A w�as'nie �e nie. bo zdania "0. kurcz�! Chyba mi odbija!" nie powiedzia�em raz, ale pi��dziesi�t, sto. dwies'cie razy! Mo�na si� od tego ws'ciec! Kiedy po raz dwusetny us�ysza�em: "0. kurcze! Chyba mi odbija!", z�apa�em sk�r� na udzie i skr�ci�em tak mocno, a� zrobi� si� krwiak. No i ju� po chwili nie m�wi�em: "O. kurcz�! Chyba mi odbija!" tylko: "Kur mi bija!". Magiczny skr�t, kt�ry powtarza�em w niesko� czono��: "Kur mi bija kur mi bija kur mi bija kur mi bija kur mi bija...", jakbym na�ladowa� stukot poci�gu... Na szczepcie w ko�cu usypiam. To znaczy na og� usypiam, bo zdarzaj� si� te� poranki, kiedy m�czy mnie bezsennos'�. ale nie tym razem. No wi�c �pi� i �ni� zupe�nie zwyczajny sen: jestem na dalekiej p�nocy, na przyk�ad w Kanadzie, i brn� w krwawym �niegu. To ju� nie robi na mnie wra�enia, jestem przyzwyczajony do takich numer�w. Najcz�ciej budz� si�, bo chce mi si� sika�. Kiedy ju� nie da si� wytrzyma�, wstaj� i ostro�nie lawiruj� w kierunku kibla, pr�buj�c omija� kawa�ki szk�a, kt�re poniewieraj� si� w korytarzu, oraz wystaj�ce z pod�ogi zardzewia�e gwo�dzie. Odg�osowi krok�w towarzyszy niepokoj�ce echo. Jestem sam, czy te� kto�' za mn� idzie? Czy naprawd� ju� nie �pi�? Aby si� upewni�, wo�am: "Jest tu kto'.'" Nikt nie odpowiada. Nie jest taki g�upi. Uznaj�, �e to pog�os w korytarzu powoduje halucynacje s�uchowe i przed udaniem si� siusiu �dziebko sprz�tam. Kiedy wstaj� z ��ka, nie znosz� widoku pe�nych popielniczek, kieliszk�w z resztkami belta. w kt�rych p�ywaj� rozgniecione pety. pustych butelek, okruch�w chleba i sk�rek sera na cuchn�cej wyk�adzinie. To jedyna chwila podczas ca�ego dnia. kiedy mam dos'� energii, �eby przejecha� odkurzaczem. Opr�niam popielniczki, myj� kieliszki, wyrzucam puste butelki, kr�tko m�wi�c, gdy w ko�cu id� si� odla�, mieszkanie jest na b�ysk. Ale podczas gdy sikam, wspomnienie niedopa�k�w w kieliszkach i zeschni�tych sk�rek sera wywraca mi flaki. Wk�adam palce g��boko do gard�a, �eby i moje cia�o mog�o wyrzuci� wszystkie te �wi�stwa, kt�re w nim zalegaj�. Czasami skutkuje, lecz nie zawsze. Zdarza mi si� sp�dzi� dwie godziny z g�ow� w sedesie, czekaj�c, a� si� zacznie. Zreszt�, bardzo to lubi�! Te wiejskie klimaty... Szmer wody sp�ywaj�cej nieustannie, odk�d zepsu�a si� sp�uczka. W Pary�u brakuje nam kontaktu z przyrod�. Dlatego ludzie wydaj� fortuny na rosTiny doniczkowe. A przecie� natura to nie tylko chlorofil! To tak�e strumyki, �r�d�a, wodospady... Ja to wszystko mam w sraczyku i to za darmoch�. Po chwili czuj� si� lepiej, do tego stopnia, �e wystarcza mi si� na powr�t do ��ka. Zasypiam natychmiast i - hop! - zn�w w drodze do krainy marze�. Zn�w musz� szarpa� si� z wo�nymi, kt�rzy pr�buj� z�apa� mnie za uszy. albo znosi� wyrzuty nie�yj�cych przyjaci�, kt�rzy oskar�aj� mnie. �e o nich zapomnia�em. Albo. �e przer�ne obierzyny wymykaj� si� z kosza na �mieci i pe�zaj� wok� mojego ��ka. S� coraz bli�ej, d�awi� mnie... Budzi mnie uczucie duszno�ci. Wci�gam g��boko powietrze. S�ycha� �wist, jakbym mia� dziur� w plecach. P�uca, oczywi�cie! Kolejny rak. Wlok� si� do kuchni, �eby sprawdzi�, czy zosta�a jaka� aspiryna. Grzebi� po�r�d przeterminowanych lek�w, w pude�ku po butach, kt�re s�u�y mi za apteczk�. Przy odrobinie szcz�cia znajduj� jaki� stary proszek. Uwielbiam d�wi�k, kt�ry towarzyszy rozpuszczaniu si� tabletki w wodzie. D�wi�k zupe�nie science-fiction, w rodzaju lataj�cych spodk�w i ma�ych, zielonych ludzik�w... Materia w pe�ni rozk�adu, ta�cz�ca boogie-woogie. Zanim wypij�, przesuwam twarz tu� nad szklank� i bior� miniprysznic. Z zamkni�tymi oczami wyobra�am sobie, �e jestem w Bretanii podczas m�awki. To przyjemne. Nawet smak rozpuszczonej w wodzie aspiryny przypomina morze. Wracam 60 ��ka i le�e, trzymaj�c obur�cz glowe. �eby mi nie o�pa�b : gdzie�' si� nie potoczy�a, ale ju� po chwili wyskakuj�, �eby zamkn�� drzwi zaci�gn�� zas�ony. Naturalnie z powodu �wiat�a, tego wrednego �wiat�a, kt�re wdziera si� nawet przez najmniejsz� szczelin� i razi w oczy. Nie ma po co bra� aspiryny, je�li jest jasno: taka aspiryna jest stracona. Zatykam dziury,uszczelniam. Im ciemniej, tym jestem szcz�liwszy. Chcia�bym, �eby by�o kompletnie czarno. To tym dziwniejsze, �e w nocy nie znosz� ciemno�ci. �ebym m�g� zasn��, musi si� pali� ma�a lampka. W ci�gu dnia natomiast dok�adnie odwrotnie. Wiem. �e jestem pokr�cony, ale co ja za to mog�? Kr�c� si�. Jak bym mia� robaki, zanim znajd� idealn� pozycj�. W ko�cu odwracam poduszk�nai drug�, �wie�� stron�, naci�gam ko�dr� i nagle czuj� si� znakomicie. B�ogostan. Aspiryna zacz�a dzia�a�. Zasypiam z u�miechem - i ciach: �ni� fajny sen. Kiedy �pi�. czuwaj�ca cz�� m�zgu podszeptuje: "Musisz zapami�ta� ten sen. mo�esz z niego zrobi� �wietny scenariusz". Racja. Je�li przed ko�cem ne zadzwoni�by telefon, mia�bym po obudzeniu materia� na d�ugi metra�. ludzie dzwoni� dok�adnie w momencie, kiedy zaczyna by� ciekawie. Niestety, szanse na doko�czenie raz przerwanego snu s� minimalne! Mszcz� si�, na lizdy telefon odpowiadaj�c przekle�stwami. Kiepska pociecha. M�j genialny pomys� si� ulatnia. Zostaje mi zaledwie jaki� mglisty zarys, wspomnienie wspomnienia. Jeszcze jeden dzwonek i koniec: teraz nie pami�tam nawet, czy w og�le cia�em sen. Patrz� na tarcz� budzika: ju� osiemnasta! Mia�em spotkanie o pi�tnastej! Trudno. Zostaj� w betach. Przynajmniej tak d�ugo, jak le��. Nie wydaj� pieni�dzy, nie pal�, nie pij� i wygaduj� mniej g�upot. MAGARI (BY� MO�E) Ka�dego g�upka, kt�ry zawita� do C�me. poniewa� uwierzy� wszystkim tym bredniom z tanich romans�w, zaraz po przybyciu ogarnia niemi�e przeczucie, �e zosta� nabity w butelk�. Jednak uczucie to szybko mija. Majestatyczny obraz wznosz�cych si� nad jeziorem g�r z mozaik� pa�acyk�w i malowniczych ruin odbiera reszt� rozs�dku. Ch?� ucieczki z lego miejsca zaczyna wydawa� si� niem�dra, no bo przecie� nie nale�y ulega� pierwszemu wra�eniu. Na dodatek harmonijne zestawienia zieleni i mdo�ci dzia�aj� jak �rodek uspokajaj�cy. Mimo duchoty spowodowanej gor�cem i wilgotno�ci� powietrza, "ofiary" nadal usi�uj� patrze� obiektywnie. Rozwaleni na krzes�ach tarasu Pizza Cavour, obserwuj� z rozmarzeniem przep�ywaj�ce statki. Ten widok jest dla nich niczym obietnica wyzwolenia. "Mo�e te� pop�yn�, ale troch� p�niej" - mys'l� sobie, nie czuj�c niepokoju z powodu nag�ego przyp�ywu rozleniwienia, kt�re ogarnia ich cia�a i umys�y. Nie chc�c mie� nic wsp�lnego z tymi biednymi gamoniami. Angelo pija� swoj� kaw� samotnie, w barze hotelu Metropole Suisse. Czas uprzyjemnia�a mu lektura "La Provincia". W�a�nie natkn�� si� na opis wyczyn�w sadystycznego mordercy, kt�rego sz�st� ofiar�, straszliwie okaleczon�, odkryto u podn�a Castel Baradello. Artyku� napisano z niezwyk�� pow�ci�gliwo�ci�, zr�cznie dawkuj�c napi�cie i umiej�tnie wykorzystuj�c niedom�wienia, za to zdj�cia nie mia�y ju� nic z tej elegancji. M�wi�c wprost, by�y odra�aj�ce. - Na mi�o��' Bosk�, czy pan wie, gdzie mo�e si� podziewa� Ornella? Angelo podskoczy� jak oparzony. Nieznajomy, kt�ry go zagadn��, by� smuk�ym m�odym m�czyzn� o bladej twarzy. Przedwczesn� �ysin� kompensowa� sobie blond br�dk�, kt�ra czyni�a go podobnym do kozy. Ubrany w dyskretny, pcrlowoszary garnitur, w r�ce �ciska� srebrn� ga�k� laski z drewna precyzyjnie inkrustowanego macic� per�ow�. Angelo nie straci� rezonu. Cmokn��, co mia�o oznacza� niewiedz�. - Nies�ychane, nigdzie jej nie ma. Prosz� wybaczy�, �e tak bezpardonowo pana zaczepi�em, ale poniewa� widzia�em was wczoraj razem w Yilla d'Este. wi�c przypuszcza�em, �e b�dzie mi pan m�g� pom�c. Gor�co si� zrobi�o, prawda? Angelo potwierdzi�. Jego towarzysz opad� na �aweczk� naprzeciwko. Angelo nienawidzi� �aweczek. - Nazywam si� Fernando Felez, dla przyjaci� po prostu Nando. Od dawna zna pan Ornell�? Ignoruj�c to pytanie, Angelo zauwa�y�, �e wprawdzie by� w Yilla d'Este, kt�re zreszt� zrobi�o na nim przykre wra�enie, ale sam. - Jestem ca�kowicie pana zdania, stary - o�wiadczy� Nando z nag�� porywczo�ci�. - Amerykanie kompletnie spaskudzili ten zak�tek. Przypomina leraz wielki os'rodek wczasowy. Paskudztwo! Przywo�a� barmana i zam�wi� dwie lampki bellini. - Rano pijam tylko szampana i sok brzoskwiniowy. Pono� taka mieszanka ma tyle witamin, co �wie�o wyci�ni�ty sok z pomara�czy. Podobnie jak wino z kiwi. Pil pan wino z kiwi? Robi� je w Nowej Zelandii. Angelo nigdy nie s�ysza� o takim napoju. Nando przygl�da� mu si� sympati�. - Wi�c to pan - podsumowa�. - Zauwa�y�em, �e Ornell� ostro �zi�o. Mo�e to i dobrze, wygl�da pan na fajnego faceta. Angelo u�miechn�� si� zak�opotany. Robi�c uprzejm� min�. Obraca� w palcach lewej r�ki z�oto-srebrn�, dwustulirow� monet�. Pieni��ek wysmykn�� mu si� i wpad� do kieliszka bellini. Opadaj�c na dno. wywo�a� r�j b�belk�w. - To na szcz�cie - wyja�ni�, nie przestaj�c si� u�miecha�. Nando pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem. - Mia�em zje�� obiad z Ornell� w klubie tenisowym w Yilla dell'O1mo. Oczywi�cie, jak zwykle wystawi�a mnie do wiatru. Przepadam za ni�. ale bywaj� takie dni. �e m�g�bym j� udusi�. Obiad w samotno�ci nie nale�y do przyjemno�ci. Czy nie zechcia�by pan mi towarzyszy�? Angelo nie mia� nic przeciwko temu. Ornell� czytywa�a wy��cznie "La Repubblica". Chyba �e zapomnia�a :> tulu. wtedy najcz�ciej kupowa�a "Giornale", bo ten by�o naj�atwiej zapami�ta�. Siedz�c na tarasie kawiarni Pi�tro przy Piazza del Ducmo. czyta�a nag��wki po�wi�cone sadystycznemu mordercy znad jeziora. Przy tym nie mog�a si� pozby� niejasnego poczucia winy. - Co jest - mrucza�a do siebie - znowu o czym� zapomnia�am, a! o czym? Tury�ci przygl�dali si� �akomie tej pi�knej, ciemnow�osej dziewczynii o piersiach ledwie zakrytych bluzeczk� z Myszk� Miki. Oczy myszki wypada� dok�adnie tam. gdzie sutki, i wydawa�o si� , �e wychodz� zwierzakowi z orbi Nie zwracaj�c uwagi na gapi�w, kt�rzy odwr�ciwszy si� ty�em do katedr) po�erali j� wzrokiem, Ornella podkasa�a sp�dnice a� na uda- - �eby si och�odzi� - i pogr��y�a si? w lekturze gazety. Po godzinie dotar�a do dzia�u kulturalnego. Kiedy przeczyta�a informacji o emisji starego filmu francuskiego z Fernandelem. przeszed� j� dreszcz. - Cos dziwnego dzieje si? ze mn�, gdy widz? imi? Fernandel! A prze ci� nigdy nie by� w moim typie - zaniepokojona pr�bowa�a dociec, co te; dzieje si? w jej pods'wiadomos'ci. Nagle uderzy�a si? w czo�o. - O Bo�e! Mia�am zjes'� obiad z Fernando! Zostawi�a gazet?, przyprawiony ju� sok pomidorowy i ruszy�a na Via Plinio w kierunku Piazza Cavour. Po drodze przypomnia�a sobie, �e potrzebuje mleczka do demakija�u, wiec wesz�a do pierwszej napotkanej drogerii. - Mimo tego bzika z nieprzychodzeniem na um�wione spotkania. Ornella jest cudown� dziewczyn� - os'wiadczyl Fernando. wylewaj�c spora cz�� butelki dollcetto dalba obok kieliszka Angelo. Ten skoczy� jak kozica chc�c uchroni� spodnie. Nadbieg� kelner. Widz�c rozmiary katastrofy, zaproponowa� im przej�cie do innego stolika. Nando wspania�omy�lnie zgodzi� �i� ale pomimo�aski utyka� tak mocno, ze maitre d'hotel zwymy�la� swojego pracownika, wyrzucaj�c mi i� jest m�odzie�cem bez serca i sumienia. - Biedna Ornella - westchn�� Nando. gdy tylko si� usadowili -opowiada�a panu o tragedii, kt�ra j� spotka�a? - Nie. by�a bardzo pow�ci�gliwa. - Jej siostra zosta�a zamordowana w Anglii, ojczym strzeli� sobie w g�ow� z powodu skandalu, a matka zwariowa�a... To sporo, jak na tak� m�od� dziewczyn� Angelo machinalnie �ledzi� poczynania dw�ch niezbyt zr�cznych bila dzist�w. Ich okrzyki nie pozwala�y mu si? skupi�. Nie wiedzia�, co powiedzie Nagle zrobi�o si? tak powa�nie. - A jej ojciec? - spyta� bez specjalnego zainteresowania. - Och! Stary umar�, kiedy by�a jeszcze malutka. Zdaje si� �e zgin�� w katastrofie lotniczej. Po nim w�a�nie odziedziczy�a taki maj�tek. Jedli w milczeniu. - Widzia� ju� pan fotografie na krowie? - podj�� rozmow� Nando. - Na czym? - spyta� Angelo. s�dz�c, i� si� przes�ysza�. - Na krowie. To znaczy na krowiej sk�rze. A poniewa� Angelo nie odpowiada�, wyjas'ni�: - Na chilijskiej pampie rosn� ro�liny, kt�rych py�ek osadza si� na krowich brzuchach. Dzi�ki jego �wiat�oczu�ym w�a�ciwo�ciom na sk�rze zwierz�t odbijaj� si� cienie ro�lin i drzew. W swojej kolekcji mam kilka takich egzemplarzy, je�li to pana ciekawi, mog� je pokaza�. - Ch�tnie obejrz�. - Mo�e dzisiaj, chyba �e mia� ju� pan jakie� plany? - �adnych. - W takim razie jeste�my um�wieni. Ale na razie nic nas nie goni. mo�emy rozegra� partyjk�. Zwyci�zca p�aci za obiad. W hotelu Metropole Suisse Omella wypi�a dwa wytrawne martini, po czym uda�a si� do damskiej toalety, �eby wypr�bowa� nowy krem nawil�aj�cy. Nie mog�a ju� si� doczeka�, by sprawdzi� jego dzia�anie na w�asnej sk�rze. Jak zawsze, kiedy patrzy�a w lustro, powraca�o do niej wspomnienie siostry, kt�ra zgin�a przed trzema laty. Och, gdyby wtedy odradzi�a jej t� podr� autostopem! Ale wr�cz przeciwnie, u�y�a ca�ego swego autorytetu starszej siostry, �eby ;>lko Francesca uzyska�a zgod� rodziny na samotny wyjazd na t� wysp� morderc�w. Co� tam m�wi�a o d�entelmenach, �e nic jej nie grozi w towarzystwie d�entelmen�w! Cia�o biednej Franceski zosta�o znalezione na poboczu drogi prowadz�cej do Sheffield. A zab�jca wci�� jest na wolno�ci. Kolejny raz uleg�a zgubnemu pragnieniu rozdrapywania nie goj�cej si� rany i odda�a si� wspomnieniom. Oto ma�a Franceska z kr�conymi w�oskami -lucha przed za�ni�ciem bajki o Pinokiu. kt�r� opowiada jej Ornella. a zn�w ;eraz pl�cze, bo siostra postanowi�a ukara� j� za podkradanie kosmetyk�w i sukienek i nie chce opowiedzie� bajki. Oczyma pe�nymi �ez widzi pe�ne wdzi�ku dojrzewaj�ce cia�o Franceski w bia�o-niebieskim. jednocz�ciowym kostiumie. Franceska... z oczyma w kszta�cie migda��w o niewiarygodnie d�ugich rz�sach. Franceska o sk�rze g�adkiej i smag�ej niczym u Sycylijki... Ornella po�kn�a pi�� kapsu�ek, jedna za drug� i poczu�a si� lepiej. Pod�piewuj�c, wysz�a z hotelu Metropole Suisse i wsiad�a do swojej toyoty zaparkowanej uko�nie przed wej�ciem do zoo. Tak naprawd� to nie posz�o jej tak g�adko, gdy� nic nie widz�c przez swoje przeciws�oneczne okulary, musia�a dwa razy obej�� budynek, zanim odnalaz�a samoch�d. Nando prowadzi� �le i szybko. - Ros'nie u mnie pewien rodzaj halucynogennego kaktusa, kt�ry ma wiele niezwyk�ych w�a�ciwo�ci. Jego �odyga jest prosta jak s�wieca. Jes'li pochyli si� w praw� czy lew� stron�, znaczy to, �e z uczuciami rodzinnymi dzieje si� cos' niepokoj�cego. Wtedy obcina si� t� odchylon� cze�� i gotuje z niej zup�. kt�ra na tydzie� posy�a wszystkich do raju. Ale najciekawsze jest to. �e kaktus ten gwi�d�e. jes'li pojawi� si� z�odzieje. Prawdziwy waruj�cy pies. - U pana... w mieszkaniu? - Nie. w Chile. By� pan w Ameryce Po�udniowej? - Chcia�bym by� - odpowiedzia� Angelo. skulony ze strachu na siedzeniu. - Nic prostszego, prosz� pojecha� ze mn� na osiemdziesi�te urodziny mojego ojca. Angelo nie mia� czasu przyj�� ani odrzuci� zaproszenia, gdy� z naprzeciwka z ogromn� szybkos'ci� nadjecha�a toyota. Jeszcze tylko zd��y�o zaburczec mu w brzuchu i r�ka unios�a si� w obronnym ges'cie, gdy rozbijaj�c przedni� szyb�, wpad� na niego krajobraz. G�ry, domy, drzewa, droga i jezioro -wszystko to rozbi�o si� o jego czaszk�. W kierunku toyoty kus'tyka� Nando, zostawiaj�c za sob� czerwone siady, tak jak ig�a maszyny do szycia pozostawia s'cieg. Z dymi�cych, pogi�tych blach wy�oni�a si� Ornella. - Nie powinnam by�a prowadzi� - zaj�cza�a. Wydawa�o si�. �e wysz�a z wypadku bez szwanku, nie licz�c obra�e� n�g i ramion. - Biedak, mia� pecha - westchn�� Nando, wskazuj�c nieruchome cia�o Angela. z twarz� zwr�con� ku niebu, rozci�gni�te na porastaj�cej r�w trawie. Dziewczyna ukl�kn�a, i musn�a wargami trupio blad� twarz Angela. - Kocha�a� go, prawda? - By� jedynym m�czyzn�, kt�rego kocha�am w ca�ym moim �yciu - os'wiadczy�a z przekonaniem. Tury�ci, kt�rzy byli na tyle naiwni, �eby wybra� si� na ma�o oryginaln� przeja�d�k� statkiem po jeziorze, mogli zauwa�y� tu� przed Tremezzo pa�acyk otoczony cyprysami i sosnami. Widok ten nasuwa� skojarzenie z obrazem B�ck-lina "Wyspa zmar�ych", kt�ry mia� co najmniej pi�� r�nych wersji. Kilka metr�w od pluszcz�cej wody, wyci�gni�ty na le�aku Angelo zdawa� si� drzema�. Nie spa�. a jednak jego my�li nie dyktowa�a logika �wiadomo�ci. Nie zwi�zane ze sob� obrazy pojawia�y si� i znika�y w rytmie uderze� fal. Umys� Angela b��ka� si� w�r�d zamglonych krajobraz�w, gdzie rozgrywa�y si� absurdalne sceny. Pomylony m�czyzna p�uka� kis'� bia�ych winogron w fontannie, z kt�rej bila czerwona woda. Hrabina Sforza bieg�a z rozplatanym brzuchem, z wn�trzno�ciami na wierzchu, poprzez labirynty wielkiej rze�ni w Chicago. Przechylony przez burt� statku chi�ski kucharz za pomoc� elektrycznej pi�y odcina� g�ow� syrenie. Z lepkiej od krwi ksi��ki wysun�o si�, jeden po drugim, siedem czarnych w�gorzy. Rozgrzany do bia�os'ci kret pogr��a� si�. sycz�c, w brzuchu prostytutki. Szklane oko - chlup! - wpad�o do basenu. �ar�oczny olbrzym :pycha� si� hot-dogami z d�ugimi palcami wirtuoz�w zamiast par�wek. Elegantka polerowa�a swoj� kos'� ogonow�. Chmara much wywleka�a z areny martwego, pokrytego pijawkami byka... Daleko ze wzg�rz dobieg� chaotyczny koncert dzwon�w. Dwa uderzenia W takim rytmie, pi�� w owakim, wed�ug jakich� niepoj�tych muzycznych zasad. Ornella postawi�a tace ze �niadaniem na balustradzie z r�owego marmuru. Wyszepta�a: - Angelo. �pisz? Otworzy� oczy i odwr�ci� ku niej g�ow�. Nie rozpoznawa� tej kobiety, kt�ra otacza�a go tak �yczliw� opiek�. Twierdzi�a, �e na imi� ma Ornella. a jego za�ywa�a - Angelo. Czy m�g� jej wierzy�? Je�li m�wi�a prawd�, to dlaczego te imiona nie budzi�y w nim �adnych wspomnie�? Czy�by pad� ofiar� jakiego� kawa�u? Albo spisku? W szpitalu utrzymywano, �e uleg� wypadkowi. Chcieli si� nawet zatrzyma� d�u�ej, ale ta kobieta, Ornella, sprzeciwi�a si�. Dlaczego? Gdzie ko�czy�y si� wspomnienia innych, a zaczyna�y jego w�asne? Sk�d p-jchodzi� i dok�d zmierza�? Na widok jego zagubienia Ornelle ogarn�o wzruszenie. Nala�a herbaty. - Przesta� si� zamartwia�, Angelo. Wkr�tce odzyskasz pami��. Wiesz, ^ ci nawet zazdroszcz�. Jeste� jak niemowie. Du�e niemowie, nie obarczone uci�zliwo�ciami niemowl�ctwa. Jedna czy dwie kostki cukru? Angelo upi� �yk, chwile zastanowi� si� i w ko�cu o�wiadczy�: - S�dz�, �e herbat� pijam bez cukru. Przyklasn�a ochoczo. - Tak jak ja! W szpitalu przysi�gali, �e tw�j m�zg nie zosta� uszkodzony, rozumiesz? Pokr�ci� g�ow�, patrz�c na ni� z uwag�. Nie, delikatna linia jej nosa. r\ysunek wydatnych warg, podbr�dek z do�eczkiem, czarne, idealnie symetryczne brvi. oczy tak samo szare jak tafla jeziora, ma�e uszy - nie. �aden z tych element�w niczego mu nie przypomina�, nie wywo�ywa� skojarze� z jakimkolwiek miejscem, s�owem lub inn� twarz�. A jej zmys�owe cia�o, rysowane na przemian gnib� i cienk� kresk�, jak m�g� je zapomnie�? Jaki by� stopie� ich za�y�os'ci? Wyci�gn�� r�k� w jej kierunku i nies'mia�o dotkn�� ramienia. Przyj�a to z us'miechem. - Przesta� si� niepokoi�. Daj sobie z tym spok�j. Zobacz, jakie pi�kne owoce ci przynios�am. Nie masz ch�ci na winogrona? Wzi�� jedno. �u� je bez przyjemno�ci. - Pos�uchaj. Ornello, je�li zna�a�' mnie przed tym wypadkiem, to musisz cos' o mnie wiedzie�. Chocia�by zna� moje nazwisko. - Ale� ja dopiero co ci? spotka�am! Podr�owa�e�' autostopem, a ja nie-mia�am nic przeciwko temu, �eby podrzuci� ci� do C�me. Powiedzia�e�', �e na imi� ci Angelo. to wszystko. - I nic nie mia�em, �adnych baga�y? ..- Nic. zapewniam ci�. - W kieszeniach te� nie mia�em �adnych dokument�w, portfela? Nic. poza kluczami i niewielk� sum� pieni�dzy? - Nie. nic poza tym. Dopi� swoj� fili�ank� herbaty. - Dlaczego robisz dla mnie to wszystko? - Wydaje mi si� to naturalne, nie? - Mieszkam u ciebie, kupi�a�' mi ubrania, w szpitalu poda�a�' swoje nazwisko, tak jakbys'my byli ma��e�stwem, a przecie� nie wiesz nawet, kim jestem! - Mo�e post�puj� tak, bo uwa�am, �e jeste�' sympatyczny, poci�gaj�cy. i zakocha�am si� w tobie? Gniewasz si�? Masz do mnie �al? Z iis'miechem pokr�ci� przecz�co g�ow�. - Dziwna jeste�'. Ornello! - Nic chcesz wyk�pa� si� ze mn� w basenie? Roz�o�y� egzemplarz "La Repubblica". kt�ry le�a� na tacy. - Chyba poczytam gazet� - powiedzia�, przestaj�c si� us'miecha�. Wampir znad jeziora zn�w da� o sobie zna�. Na drodze do Brunate w�as'nie natrafiono na straszliwie okaleczone zw�oki si�dmej ofiary. Tym razem zbrodniarz pozostawi� wiele siad�w, kt�re pozwala�y mie� nadziej� na jego schwytanie. W nas�czonej krwi� ziemi zachowa� si� odcisk buta. a pod paznokciami ofiary znaleziono skrawki ludzkiej sk�ry. Kobieta broni�c si� z pewnos'ci� podrapa�a policzki albo r�ce napastnika. Angelo czyta� z wielkim zainteresowaniem. Chciwie notowa� w pami�ci makabryczne szczeg�y, w gardle zasycha�o mu na widok fotografii z miejsca zbrodni. Nagle przestraszy� si� swojego podekscytowania. Dlaczego ten corazaj�cy artyku� tak poruszy� jego pod�wiadomo��? Uspokoi� si�, gdy przeczyta� pierwsze opinie policyjnych ekspert�w, a ws'r�d nich te. kt�ra g�osi�a. u odciski st�p mordercy wskazuj�, �e jest to m�czyzna niewielkiego wzrostu i � dodatku utykaj�cy. Zreszt� s'mier� ofiary nast�pi�a co najmniej dwadzie�cia c/ieiy godziny temu. a Angelo w tym czasie musia� znajdowa� si� w pa�acyku, si�ro szpital opus'cil tydzie� temu. Westchn�� z ulg�. Dwie nagie piersi unosz�ce si� na powierzchni wody przypomina�y kulki vaniliowych lod�w. Ornella le�a�a na wznak w basenie. Od czasu do czasu kawie porusza�a stopami i wtedy obraca�a si� jak wskaz�wka zegara. Bose stopy Angela porusza�y si� bezg�os'nie po kamiennych p�ytach. Nie spuszcza� oczu z. k�pi�cej si� dziewczyny - dziwnie napi�ty, z napr�onymi miesniami. gotowy do skoku. Ornella poczu�a jego obecnos'� i chc�c obr�ci� si� �: mego twarz�, zacz�a ha�a�liwie porusza� w wodzie nogami. - Chod� do mnie, Angelo! Skacz! Skoczy�, znikn�� pod wod� i za moment wyp�yn��, machaj�c jak szalony nagaami i r�kami. Woda pieni�a si� wok� niego. Zn�w si� pogr��y�. - Angelo! - krzykn�a Ornella. Cala jej ospa�o�� znikn�a. P�yn�a ku niemu energicznym kraulem. - Angelo! Gdzie jeste�'! Wynurzy� si� tu� obok, otwartymi ustami �yka� ca�e litry wody. oczy ww�y mu na wierzch z przera�enia. Uda�o si� jej z�apa� go za rami� i pod-k&wa�. obejmuj�c jedn� r�k� przez pier�'. Zdo�a� uchwyci� si� metalowej Ci�ko dysza�, krztusi� si� i kaszla�. - M�j biedny Angelo! Ja ci m�wi�, �eby�' nurkowa�, a ty nie potrafisz et p�ywa�! Jednocze�nie wybuchn�li s'miechem. Ju� bezpieczni ca�owali si� d�ugo. 'j� na skraju basenu. - Drzewo? - Czerwie�... Wzg�rze... �cie�ka, zim�... - Czy drzewa maj� lis'cie? To prawdziwe, du�e drzewa, czy raczej bze�y? S� na nich owoce? - Nie. widz� dwa bardzo wysokie drzewa, wieje wiatr i li.�cie szelesz-Qi jakby pada� deszcz. Pada deszcz. - Artysta? - Zbrodnia. - Zbrodnia? - Tak... Ci�ar�wki, granica, policjanci. Ornella z grubym s�ownikiem na kolanach odpytywa�a Angela wyci�gni�tego na dziobie motor�wki. Kiedy jeziorem przep�ywa� statek wycieczkowy, ��dka kiwa�a si� jak oszala�a. Fale powstaj�ce z bruzdy wodnej rozbija�y si� o nadmorskie ska�y i pomost pontonowy przed pa�acykiem. Dzieci�cym g�osikiem Ornella kontynuowa�a nie ko�cz�c� si� litani� wyraz�w na "c". Angelo musia� m�wi� natychmiast, tez zastanowienia, pierwsze skojarzenia, kt�re przychodzi�y mu do g�owy. By�o mu nieswojo, gdy� wi�kszo�� obraz�w, kt�re pojawia�y si� w jego umy�le, by�o tak strasznych, �e wola� je przemilcze�. - Czeka�? - Du�e pomieszczenie ze s'cianami w szarym kolorze, stukot maszyny do pisania... Kr�c� si� jacy�' ludzie. - Ludzie? Co za ludzie? - Jacy�' m�czy�ni. Jeden z nich krwawi... Ornello. pos�uchaj, wola�bym ju� sko�czy� t� krety�sk� zabaw�. - Mylisz si�. Angelo, to nie jest g�upia zabawa. Jestem przekonana, �e to dobra metoda. Je�li b�dziesz mi m�wi� absolutnie wszystko, co przychodzi ci do g�owy, to powoli zaczniemy si� w tym orientowa�. Znajdziemy jaki�' szczeg�, kt�ry naprowadzi nas na �lad. - Hej! Ornella! Angelo! Na pomos'cie stal Nando, wymachuj�c swoj� lask� jak dyrygent batut�. - To Nando. Poznajesz go? - Nie - odpowiedzia� Angelo. - Prawie w ca�ym C�me pokazywa�em twoje zdj�cia, ale nikt ci� nie pami�ta. Angelo. Widzia�em si� r�wnie� z moim przyjacielem, kt�ry jest komisarzem policji w Mediolanie. Przegl�da� akta os�b zaginionych, ale �adne do ciebie nie pasuj�. Kl�ska na ca�ej linii. - Tym lepiej! - wykrzykn�a Ornella - S�abo mi si� robi, gdy pomy�l�, �e m�g�by�' odnale�� jak��' �on�, dzieci, ciotki, siostrze�c�w. Wol� ju�, �eby tajemnica pozosta�a nie wyja�niona. - Nie mia�em obr�czki - wyszepta� Angelo. - Jak by nie by�o, czego�' si� jednak dowiedzia�em - podj�� Nando. - Aresztowano zab�jc� z Brunate. - Tego wampira znad jeziora? - Nie. chodzi o pracownika prz�dzalni, kt�ry chcia� si� pozby� swojej brzemiennej narzeczonej, zwalaj�c wszystko na wampira znad jeziora. Eksperci nie maj� w�tpliwo�ci: w obu przypadkach chodzi o innego m�czyzn�. Angelo �ledzi� wzrokiem statek, kt�ry odwozi� t�um turyst�w z powrotem, ku ich pos�pnym brzegom. Wyliczy�, �e w takim razie ostatnia zbrodnia wampira mia�a miejsce przed jego pobytem w szpitalu. Nie dawa�a mu spokoju my�l, �e to w�as'nie on m�g�by by� tym potworem. - Wpad�em do pracowni Ramani - opowiada� dalej Nando. - Wiesz, Ornello. on nadal si� w tobie kocha. - Ach! - skwitowa�a oboj�tnie. - A co u niego? - Od kiedy przeprowadzi� si� na Via Gesu, przesta� malowa�. To znaczy maluje, ale s'ciany. Poza tym szlifuje sufit i poleruje pod�og�. Mo�na powiedzie�, �e zamiast tworzy� w pracowni, zacz�� tworzy� pracowni�. Ciekawe, co? Utrzymuje, �e to b�dzie jego arcydzie�o! Ornella przesta�a go s�ucha�. Teraz ona zacz�a obliczenia i ogarn�� j� -trach. Ksi�yc w pe�ni os'wietla� pok�j a giorno. Angelo wyp�yn�� na po- * lerzchni� snu z poczuciem udanego po�owu. Ze s'wiata marze� sennych uda�o ~ j si� przenies'� do s'wiadomos'ci jedno s�owo "Baradello". Schwyta� je jak ."� b� na haczyk. Czu� si� wyczerpany, ale te� ogromnie podniecony. W k�ko :�: wlarza� Baradello. zachwycaj�c si� magicznym brzmieniem wyrazu, jakby to ��lo zakl�cie. I nagle, bez �adnego wysi�ku, pojawi�o si� nast�pne s�owo rd�czy�o z pierwszym. "Castel Baradello". Zapali� efektown� nocn� lampk� : ^nuchanego szk�a i zacz�� gor�czkowo przegl�da� stos czasopism le��cych :_ noliku. Jego uniesienie pr�dko zmieni�o si� w rozpacz, Castel Baradello. W�as'nie tam odnaleziono sz�st� ofiar� wampira. Mo�e ry�o jego ostatnie przest�pstwo przed wypadkiem. Ostatnie, jakie mia� ~:z2os'� pope�ni�. Gdzie�' daleko zaszczeka� pies, jakby chc�c przekaza� mu wiadomos'�. I :.:�*; Angela pokry�o si� potem. Czy on tak�e by� psem? Albo wilkiem? Wyszed� z pokoju i skierowa� si� do kuchni. Otworzy� szuflad�, wybra� i.; do porcjowania mi�sa i przeci�gn�� kciukiem po ostrej jak brzytwa wi�jdzi. Co czuje s'ciskaj�c trzonek w d�oni? �aknie krwi? Pragnie Ornelli � v: a\ martwej? Czy naprawd� chcia�by rozp�ata� jej brzuch? LTcryta w ciemnym korytarzu, Ornella obserwowa�a go przez uchylone Nie mia�a ju� w�tpliwo�ci co do winy Angela. WIEDZIA�A, �e to on jest poszukiwanym przez policj� wampirem. Psychopat�, kt�ry gwa�ci�, zabija� i �wiartowa� m�ode, niewinne kobiety. Wyobrazi�a sobie, jak Angelo rzuca si� w zapami�taniu na okaleczone cia�o Franceski. na skraju drogi prowadz�cej do Sheffield. Biedna Francesca! Moja biedna ma�a siostrzyczka! Pr�bowa�a powstrzyma� szloch, ale z jej ust wyrwa�o si� czkni�cie. - Nie. Ornello! - krzykn�� i nie zwracaj�c uwagi na n�. kt�ry trzyma� nadal - wyci�gn�� r�ce w jej kierunku, Trzykrotnie nacisn�a spust rewolweru. Pierwsza kula trafi�a go w szyj�, druga w pier�', a trzecia przesz�a przez lewe oko i rozerwa�a ty� czaszki. Nazajutrz w "La Provincia" pojawi�a si� informacja o s'mierci inspektora policji, kt�ry s'ciga� wampira. Notce towarzyszy�o zdj�cie Angela w �a�obnej obw�dce. TEATR PANICZNY W La Patinoire odbywa�a si� ma�a uroczysto�� z okazji urodzin Rogera. i dyrektora Theatre de Poche. Wszyscy opr�cz niego sprawiali wra�enie bardzo . o�osnych. - Roger. wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Wiesz, �e przed wosciem czeka na ciebie taks�wka? - Niech czeka. Nie chce mi si� jeszcze wyje�d�a�. Roger. gdziekolwiek si� pojawia�, musia� by� pewien, �e czeka na� j taks�wka. Trzeba wam wiedzie�, �e Roger to gwiazda. Aha! Zapomnia�em j �s�mnie� o mie�cie, to by�a Bruksela. - Czemu si� boczysz, Roger? Z powodu urodzin? - Nie. Wiesz, co przytrafi�o si� Bibi? - Twojemu intendentowi? - Tak. temu palaczowi s'mierdz�cych, w�oskich cygaretek. No wi�c. (poszed� do kliniki przy Avenue Louise, �eby da� sobie usun�� migda�ki. Co za - A co. umar�? - Nie. ale zamiast jemu wyci�� migda�y, to jego wyci�li i wywalili do ci. Migda�y s� tam nadal. - To znaczy gdzie? - Przecie� m�wi� - tam, w g��bi sali. na �aweczce. Je�li masz ochot� K: si� z nimi. nie kr�puj si�, prosz�. Mnie te bydlaki przygn�biaj�. Wol� ju� ca� do domu. Id� do taks�wki. Ciao. Ach. ten Roger. prawdziwy mistrz suspensu! DZISIEJSZA MI�O�� PORANEK Emma westchn�a, jej powieki drgn�y. Jeszcze do ko�ca nie przebudzona, powoli odzyskiwa�a s'wiadomos'� otaczaj�cej rzeczywisto�ci. Cia�o przesy�a�o ju� pierwsze doznanie. Jedno z nich wywo�a�o grymas na jej twarzy. O co chodzi? Popatrzmy: lewa noga zwisa z ��ka, ale to nie to przeszkadza, promie� s�o�ca chwilami �wieci w oczy i zapala czerwone s'wiat�a. ale to akurat jest zabawne... Ach. tak! Ju� wiemy, sk�d ten grymas. To to jej przeszkadza - mokra poduszka pod g�ow� - nawet policzek ma wilgotny. Emma otwiera oczy i patrzy na swojego misia. U�miechni�ta wygl�da jeszcze �liczniej. - Starzejesz si�, m�j biedny Bobby. Musze znale�� ci zast�pc�. Prztyczkiem posy�a go na pod�og� i odwraca si� do wideofonu. Twarz Starsky'ego na ekranie zdradza niewyspanie. - Kochany, mam na to ochot�. - Poczekaj sekund�, p�jd� zamkn�� drzwi, w drugim pokoju siedzi facet z agencji. Znika z ekranu. Podczas jego nieobecno�ci dziewczyna odkrywa si� i podci�ga koszul� nocn�. - Jestem tw�j, ukochana. On opuszcza spodnie i r�k� chwyta penis. Patrz�c sobie prosto w oczy, szybko osi�gaj� orgazm. Emma nawet nie potrzebowa�a wibratora, kt�ry podarowa� jej na urodziny. - Do zobaczenia, kochany. Musz� si� spieszy�, bo inaczej sp�ni� si� do biura. - Tymczasem, �liczna. Ja te� mam robot�. Facet z agencji czeka. Pos�a�a mu buziaka i wy��czy�a wizj�. Ten nowy wideofon jest nadzwyczajny. Ma wprawdzie mniejszy ekran, ale daje zdumiewaj�ce z�udzenie tr�jwymiarowo�ci. POPO�UDNIE - P�jdziesz ze mn� do domu towarowego? Id� sobie kupi� nowego nusia. Muriel otworzy�a szeroko oczy. By�a zabawn�, piegowat� pann�. - W ko�cu zdecydowa�a� si� rozsta� z tym twoim zabytkiem? Gratuluj�! - Wiec idziesz czy nie? - Jasne, �e id�. Ale chod�my raczej do Bazaru. Maj� tam nowe modele. automatyczne. Od pierwszego wejrzenia Emma zakocha�a si� w Jacky. Piekielnie drogi zwierzak! Ale co za klasa!... - Nie b�dzie pani �a�owa� - zapewnia� facet przy kasie. - Zap�aci pani kart� kredytow� czy got�wk�? - Zap�ac� w naturze. - W takim razie prosz� przej�� do saloniku i rozebra� si�. zaraz przyjd�. Muriel rozanielona: - Sp�jrz na te d�insy! Nie znajdziesz ju� takich nawet na pchlim targu. ja Ua; maj� pe�en magazyn! - Drogie by�y? Jak za nie p�aci�a�? - W naturze. Szybki numerek. A ty za to by�a� strasznie d�ugo! - Daj spok�j: co� by�o nie tak z licznikiem w kasie. Facet prze�wiczy� -tkie mo�liwe pozycje. Jestem wyko�czona. Wracamy metrem czy - Mhm... taks�wk�. P�jdzie raz dwa, jak we dwie zap�acimy w naturze. WIECZ�R Emma sko�czy�a skuba� resztki babki piaskowej i tr�ci�a kieliszkiem : wideofonu. Starsky zrobi� to samo pustym kielichem. - Twoje zdrowie, ukochana, chocia� nie mam ju� czym wznie�� toastu. - We� samoch�d i wpadnij do mnie. Zosta�a mi ca�a butelka, emy si� naprawd�. Melancholijnie pokr�ci� g�ow�. Nie da rady. kochanie. Musz� popracowa�. Z moj� pozycj� nie mog� : pozwoli� sobie na p�acenie w naturze. - Wiem... Tak tylko powiedzia�am, dla �miechu. Ja te� musz� zabra� i pracy. Do jutra, kochany. - Do jutra, �liczna. NOC Jacky by� cudownie delikatny i powstrzymywa� si� jak prawdziwy d�entelmen. Och! Nie by�o mowy. �eby zmoczy� poduszk�! Ale ten biedny Bobby, siedz�cy na komodzie, wygl�da� tak �a�os'nie. �e Emma nie mia�a sumienia go tam zostawi�. Wzi�a go do ��ka razem z Jacky, wsadzi�a pod koszul? nocn� i mocno przytuli�a. I s�owo daje. staruszek udowodni�, �e wart jest nie mniej od m�odziaka. Potem zasn�a i �ni�a o Starskim. Jedynym m�czy�nie, kt�rego kocha�a teraz i kiedykolwiek. W ka�dym razie jedynym, kt�ry potrafi� uszcz�liwia� j� na odleg�os'�. KAWA� Wincenty z�apa� za but i cisn�� nim w drzwi kuchenne, a� polecia�a w> ba. - Musz� si� o�eni� - pomy�la� - bo inaczej zwariuj�. Gdy tylko zobaczy� si� z Singletonem, powiadomi� go o swojej decyzji. - Licz�, �e zapoznasz mnie z jak��' kandydatk� na narzeczon�. Nie jenem wymagaj�cy, wystarczy, �eby by�a m�oda, pi�kna i inteligentna. S�owem, dziewczyna z poczuciem humoru, wiesz, co mam na my�li? - Jasne - odpowiedzia� Singleton. I potem rozmawiali ju� tylko o koktajlach. Nast�pnej niedzieli Singleton zadzwoni� do Wincentego. - Przyjd� do Ogrodu Botanicznego przy Muzeum Przyrody, przed-s�ifti� ci twoj� �on�. - Ju� id�. By�a czaruj�ca. Dok�adnie taka. jak� sobie wyobrazi�: zabawna, �liczna, i :drobin� smutku w oczach, a do tego nieg�upia. Singleton sprawi� si� doskonale. - Maud. oto tw�j m��. Wincencie, twoja �ona. �miej�c si�. u�cisn�li sobie d�onie. P�niej cz�sto wychodzili razem. Opowiadali sobie dowcipy, wymieniali ormie. na spacerach trzymali si� za r�ce. ca�owali, kochali, wzi�li �lub. ogl�dali Kkuizj�. pogryzaj�c orzeszki. Pewnego wieczora, kiedy w�as'nie grali w karty. Maud powiedzia�a po prostu: - Do�� tego. - Czego? - zapyta� Wincenty, bij�c asem. - Ciebie, mnie. ca�ej tej historii. Lubi� ci�, Wincencie. ale nie kocham. T: bv� kawa�, rozumiesz? - M�w dalej. - No wiec. wiesz, jaki jest Singleton. Du�y dzieciak. Przedstawi! a jako m�a i �on� i to by�o zabawne. Nie chcia�am psu� mu tej jego bajki, ale teraz ju� wystarczy. To by� tylko kawai. - Tak podejrzewa�em - westchn�� Wincenty. Otworzy� szuflad�, wyj�� z niej pistolet i przy�o�y� do skroni. - Nie! - krzykn�a Maud. Wystrza� zabrzmia� jak pierdniecie. - Nie przejmuj si�, to pistolet-zabawka. Ja te� lnbif robi� kawa�y. Y.S.O.P. - No wi�c. wiadomo ju�, co to takiego? - pyta baronowa, mierz�c iuj�cym palcem w poduszk�. Baron wzrusza ramionami, On te� nie wie. Aby si�, dowiedzie�, spro-aj� z Pary�a eksperta. Rzeczoznawca zanurza w tym palec, smakuje. ko�cu og�asza werdykt: - Bez w�tpienia jest to g�wno, i to bardzo stare. Ch�tnie je nab�d�. Baron sprzeda�by z ochot�, ale baronowa - w �adnym wypadku! �MIERTELNE PRZYJ�CIE �mier� mia�a z�y humor, By�a w�ciek�a na Pecha, swojego aktualnego przyjaciela, kt�ry zaci�gn�� j� na to okropne, wytworne przyj�cie. Nienawidzi�a tego rodzaju spotka�. Wola�a towarzystwo biednych, chorych i �o�nierzyj W ostateczno�ci mog�y by� autostrady. W tym salonie natomiast czu�a sieja nieproszony go��. Panuj�ca tu atmosfera by�a zbyt paryska, zbyt banalna.1 Nudzi�a si� w towarzystwie ludzi m�wi�cych o niczym, kt�rzy L byle powodu! wybuchali �miechem, obmawiali przyjaci� i wychwalali to. czego w gruncie! rzeczy nienawidzili. Gn�bi�o j� poczucie traconego czasu. Uda�a si� na poszu-l kiwanie Pecha, �eby nak�oni� go do wyjs'cia. Oczywi�cie znalaz�a go kr�c�cego] si� wok� pa�. szcz�liwego jak oliwka w wytrawnym marlini. By� tam te� pewien wydawca, bardzo wysoki, kr�tkowidz, dystyngowany! od st�p do g�owy pokrytej srebrzyst� siwizn�; artystka konceptualna z obna�onymi ramionami usianymi siadami po przypalaniu papierosami; niezr�wno-' wa�ony �piewak z Tuluzy; podstarza�a aktorka, by�a gwiazda porno odznacza-1 j�ca si� klasyczn�, dyskretn� elegancj�; neurasleniczny onkolog; natchniony kuchmistrz prze�ywaj�cy sw�j okres maggiczny; re�yser film�w pos'wi�conych sakralizacji piersi w krajach wysoko uprzemys�owionych; ow�osiona fryzjerka; pijany �eglarz; brazylijskie bli�niaczki, bywalczynic Lasku Bulo�skiego; redaktorka magazynu mody, bredz�ca dziennikarka z "Le Monde"; przemys�owiec, sze�� kurew, gliniarz, a nawet snobistyczny synalek jednego / c/�onk�w Komitetu Centralnego. - Dobrze si� bawisz? - zapyta� Pech. zjawiaj�c si� nagle, - Spadamy? - w odpowiedzi spyta�a szeptem �mier�. - Niemo�liwe, nawet ci� jeszcze nie przedstawi�em gospodyni przyj�cia. Marii Laurze de B. W istocie, wymieniona, z wyci�gni�tymi r�kami i promiennym u�mie-w�a�nie sz�a prosto do nich. Pech wykona� co� w rodzaju poca�unku - Mario Lauro, s�dz�, �e nie znasz jeszcze mojej przyjaci�ki �mierci? - A wi�c to pani! Tyle si� nas�ucha�am od Pecha pochwa� na pani t. ze zaczyna�am ju� by� zazdrosna. Teraz widz�, �e nie przesadza�. Pani l jcs: bardzo pi�kna! Co za wspania�a sylwetka! Jest pani tancerk�, chyba si� nie - Nie,.. Zdaje si�, �e ju� czas na mnie. jestem troch� zm�czona... - Nie ma mowy - uci�a gospodyni - dopiero co pani przysz�a. Poza r da�abym g�ow�, �e ju� gdzie�' pani� spotka�am.., Mo�e w Nowym Jorku? klubie Fifty Four? - Mo�liwe - odpowiedzia�a �mier� niech�tnie. - Wenecja? Harry's Bar? - Mam tak kiepsk� pami��! - A ja wr�cz przeciwnie, Mam s'wietn� pami�� do twarzy. Saint-Paul-c-\ence? Fundacja Maeght? Lugano? Trouville? Wyspy Bahama? Savoy Lradynie? Chwileczk�. Chez Pierre? Albo w Pla�a? Stanowczo to by� Nowy �mier� potwierdzi�a, �eby jej sprawi� przyjemno��. - Jcsl pani dziennikark�, prawda? Fotografem? O Bo�e. ale ze mnie N' Jasne, jest pani modelk�! - Ju� bardzo p�no - broni�a si� �mier� - musz� i��. Mam bardzo rac. - I co z tego? Praca nie zaj�c. Moi przyjaciele pal� si�. �eby pani� :. nie mo�e ich pani zawies'�. S� uroczy, przekona si� pani. bardzo si� spodobaj�. �mier� rzuci�a b�agalne spojrzenie w kierunku Pecha, ale ten tylko ry� ramionami, a gospodyni ju� j� ci�gn�a za sob�. �mier� westchn�a i zaprzestaj�c oporu, pod��y�a za ni�. Oio. w jaki spos�b �mier� wesz�a na paryskie salony. W istocie, wymieniona, z wyci�gni�tymi r�kami i promiennym u�miechem w�as'nie sz�a prosto do nich. Pech wykona� cos' w rodzaju poca�unku * r�k�. - Mario Lauro, s�dz�, �e nie znasz jeszcze mojej przyjaci�ki �mierci? - A wi�c to pani! Tyle si� nas�ucha�am od Pecha pochwa� na pani teiat. ze zaczyna�am ju� by� zazdrosna. Teraz widz�, �e nie przesadza�. Pani : bardzo pi�kna! Co za wspania�a sylwetka! Jest pani tancerk�, chyba si� nie � k1 - Nie... Zdaje si�, �e ju� czas na mnie. jestem troch� zm�czona... - Nie ma mowy - uci�a gospodyni - dopiero co pani przysz�a. Poza }n da�abym g�ow�, �e ju� gdzie�' pani� spotka�am... Mo�e w Nowym Jorku? ' klubie Fifty Four? - Mo�liwe - odpowiedzia�a �mier� niech�tnie. - Wenecja? Harry's Bar? - Mam tak kiepsk� pami��! - A ja wr�cz przeciwnie. Mam s'wietn� pami�� do twarzy. Saint-Paul-?-Vence? Fundacja Maeght? Lugano? Trouville? Wyspy Bahama? Savoy i Londynie? Chwileczk�. Chez Pierre? Albo w Pla�a? Stanowczo to by� Nowy �mier� potwierdzi�a, �eby jej sprawi� przyjemno��. - Jest pani dziennikark�, prawda? Fotografem? O Bo�e. ale ze mnie s' Jasne, jest pani modelk�! - Ju� bardzo p�no - broni�a si� �mier� - musz� is'�. Mam bardzo > pracy. - I co z tego? Praca nie zaj�c. Moi przyjaciele pal� si�. �eby pani� me mo�e ich pani zawies'�. S� uroczy, przekona si� pani. bardzo si� i spodobaj�. �mier� rzuci�a b�agalne spojrzenie w kierunku Pecha, ale ten tylko �y� ramionami, a gospodyni ju� j� ci�gn�a za sob�. �mier� westchn�a > i zaprzestaj�c oporu, pod��y�a za ni�. Oto. w jaki spos�b �mier� wesz�a na paryskie salony. DOW�D NIE WPROST Bywaj� takie dni. �e z ch�ci� poszliby�my do samego piekl�, je�li tylkol diab�u strzeli�oby do �ba przys�a� zaproszenie w stylu: "B�dziemy zaszczyceni l Pa�sk� obecnos'ci� na wernisa�u pos'wieconym najnowszym dzie�om Lucyfera, l Galeria Pod Spodem, ulica Szata�ska, numer taki a taki. o tej a o tej godzinie, j Koktajl." Mo�e wy by�cie nie poszli, to do�� powszechny b��d uwa�a� siebie �al takiego jak inni. ale ja nie da�bym si? prosi�. Szczeg�lnie koktajl wydaje mi si� [ propozycj� nie do odrzucenia. Oto dlaczego wyda�em okrzyk rado�ci na widok wsuni�tej w drzwi l ca�kiem zwyczajnej kartki zapraszaj�cej do podziwiania jeszcze tego samego wieczoru nowych obraz�w pewnego s�awnego, lecz nie znanego mi malarza, w jakiej�' n�dznej galerii przy Rue de Seine. Wszystko lepsze od ponurej nudy mojej nory! Mia�em ju� powy�ej uszu tego swojego �ycia, brakowa�o mi nad�tego nastroju wernisa�y. Nie wspominaj�c, �e magiczne s�owo "Koktajl" poprzedza� inny rzeczownik, nie mniej tres'ciwy: "Bufet". Zawi�zawszy na szyi jedyny krawat, jaki posiadam, pogna�em na lewe nabrze�e Sekwany. Tak jak przypuszcza�em, malarstwo by�o godne po�a�owania. Nie! zabawi�em d�ugo w sali wystawowej, lecz szybko przeszed�em do drugiego pomieszczenia, gdzie grupa mi�o�nik�w sztuki ob�era�a si� melodycznie. Osuszywszy jeden za dnigim cztery kieliszki szampana, a uzbrojony w pi�ty, oddali�em si� w poszukiwaniu jakiego�' siedziska, bo zaczyna�em si� ju� zatacza�. W przejs'ciu porwa�em p�misek male�kich kanapek, tak �e kiedy usadowi�em si� na sk�rzanej kanapie, zajmowanej przez dwie kobiety i m�czyzn�, by�em ju� nie�le ob�adowany. Panie nie by�y najm�odsze, ale ich sukienki nie si�gaj�ce kolan ukazywa�y wcale �adne nogi. Mizdrzy�y si� niczym licealistki i wygl�da�y na zdecydowane. zabawi� si� za wszelk� cen?. T�gi pie�dziesieciolatek rozprawiaj�cy o reu-aryzmie mia� za�zawione oczy i usta pe�ne jedzenia. Po obfito�ci ciasteczek, d�re zgromadzi� na kolanach, mo�na by�o pozna�, �e to zawodowy uczestnik 7\j?�. Z pocz�tku z roztargnieniem �ledzi�em wymian? zda�. lecz moje unteresowanie ros�o w miar� s�uchania. - Nie do wiary, jak potrafi mnie �ama� na zmian� pogody - �wiadczy�a srebrzysta (jedna by�a platynow� blondynk�, a druga przypr�szon� sbrem siwizny brunetk�). Ich towarzysz, znawca wszelkich niedoli ludzkich, z powag� pokiwa� ow�. - Leczy�em ju� gorsze przypadki, pr�sz? pani, i o�miel? si? doda�, �e i cwzytywnym skutkiem. - Wiec pan jest lekarzem? - dopytywa�a si? subtelnie platynowa. - Nie mam prawa do takiego okre�lenia, droga pani. jestem tylko ergoterapeut�. Malarzem-energoterapeut� - wyjas'nil. Panie os�upia�y. - Naprawd�? Potwierdzi� z powag�. - Lecz? przez dotyk. Ruchem powolnym, pe�nym dostoje�stwa podni�s� d�onie na wysokos'� i i przygl�da� si? im z podziwem, - Ulecz� wszystko. Dzi?ki nim mog�em ul�y� niezliczonej liczbie cszcz?s'liwc�w. kt�rym medycyna oficjalna nie by�a ju� w stanie pom�c! Tu go mamy. starego �otra! - Je�li pani si? zgodzi, by�bym szcz?s'liwy mog�c u�y� swoich umie-so�ci. �eby pani pom�c. Srebrzysta westchn?�a tak ci?�ko, �e odpad� jej guzik od bluzki, i bez K g�?boko wydekoltowanej. - Czy to du�o kosztuje? - Nic. pr�sz? pani. Nie mia�bym prawa kupczy� tym darem. Bior? tyle. : mi si? ofiaruje. Z trudem ukry�em us'miech. Zauwa�y� moj� min? i rzuci� specjalnie pod i adresem: - Oczywis'cie. zawsze znajd� si? zatwardziali materiali�ci, uwa�aj�cy f za wybitne umys�owo�ci, kt�rzy b?d� uparcie negowa� cudown� moc ducha, l mi ich. nawet je�li wymy�laj� mi od szarlatan�w. Mam nadziej?, �e panie inaczej. Czy wierzycie w zjawiska nadprzyrodzone? Panie spiesznie przytakn�y. Miewa�y ju� sny prorocze, a ich przyjaci�] wiele zawdzi�cza�y swoim wr�kom, kr�tko m�wi�c by�y w temacie. Fac rzuci� mi triumfalne spojrzenie, a ja w odpowiedzi pu�ci�em do niego oko. - Widzicie panie, sceptycy podobni s� �lepcom, neguj�cym istnie� s�o�ca. Ja sam w moim kr�tkim �yciu by�em s'wiadkiem wydarze� nies�; chanych. fantastycznych, przera�aj�cych. A taki materialista. oczywis'cie niczego nie widzia�. Dlatego czuje dla nich litos'�. - Prosimy opowiedzie� o tych nadzwyczajnych przypadkach, prosimy Troch� da� si� prosi�, zanim uczyni� zados'� ich �yczeniu, kt�re - musz przyzna� - by�o tak�e moim. - By otrze� si� o nieznane, nie trzeba udawa� si� do dalekich i tajen niczych kraj�w, w kt�rych magia stanowi cze�� �ycia codziennego, tak ja u nas gaz czy elektryczno��. Historia, kt�r� paniom opowiem, zdarzy�a si? ' Francji, nieca�e trzy lata temu, w samym sercu Lazurowego Wybrze�a, w szczy-j ci� sezonu turystycznego. Zaczyna si� jak czeski film. a ko�czy nagle ja no�em uci��, ale dla wtajemniczonych... - Niech�e pan ju� opowiada, prosimy! - Dobrze. W sierpniu 198... sp�dza�em wakacje u jednego z moich belgijskich przyjaci�, kt�ry mia� wspania�� wille w okolicy Antibes. Pewnego dnia powiedzia� do mnie: Jeste�' malarzem, wiec musz? ci� zapozna� z tu-| tejszym artyst�. To miejscowy g�upek". �eby mu sprawi� przyjemnos'�.1 zgodzi�em si� na wypraw� do "synka Galoube", jak go tam nazywano. By� tol cz�owiek w nieokre�lonym wieku, mieszkaj�cy w chacie bez �adnych wyg�d.1 za to wype�nionej prymitywnymi figurynkami z gliny. - Ma bzika na tym punkcie - wyjas'ni� mi przyjaciel. - Ca�y czasl pos'wieca tym rzez'bom. Gdy jak��' sko�czy, nadaje jej imi� kt�rego�' z s�siad�wj albo kogo� innego, kogo zna. Czy jest genialny? Niestety, nie by�. Jego figurki by�y zbyt uproszczone. Z �alem, alei musia�em wyprowadzi� przyjaciela z b��du, tym bardziej, �e zamierzali zainwestowa� pewn� kwot� w sztuk� naiwn�. Swobodnie rozmawiali�my przy l tym biednym ch�opcu, kt�ry zupe�nie nie zwraca� na nas uwagi. A jednak tal artystyczna pasja tl�ca si� si� w duszy pogr��onej w mroku wzmszy�a mnie d�j tego stopnia, �e przed powrotem do Pary�a poszed�em tam raz jeszcze. Chcia�em l naby� na pami�tk� jedn� z jego prac. Wydawa� si� cieszy� z mojego l zainteresowania. Be�kocz�c: "Pan" - poda� mi ledwie przeschni�t� figurk�, j Zrobi� moj� podobizn�! M�j Bo�e, by�em nierozpoznawalny. ale poniewa� j liczy�y si� intencje, podzi�kowa�em mu i poszed�em. M�wca zamilk�. Rozczarowane panie unios�y brwi. Nic z tego nie rozumia�y. Cisza przeci�ga�a si�, ja tak�e s�dzi�em, �e to koniec opowies'ci. Wsta�em, by nape�ni� pusty kieliszek. Malarz-energoterapeuta by� uprzejmy poczeka�, a� wr��?, zanim zacz�� opowiada� dalej. - Z pe\vnos'ci� przypominaj� sobie panie tragedi�, kt�ra wydarzy�a si� w Shake It? - Shake It? Cos' mi to przypomina... - Ponad setka ofiar s'miertelnych, na dancingu... - Ale� tak. pami�tam... W�as'nie w okolicach Antibes... Okropnos'�... Po�ar w dyskotece. Sp�on�a razem z cz�ci� gos'ci. - Ona nie sp�on�a. Jedyny po�ar, jaki mia� miejsce owej nocy w tym rejonie, strawi� ubog� chat�. Domy�lacie si�, czyj�. Synek Galoube zgin�� w p�omieniach. Ofiary z dyskoteki Shake It te�, ale nie z powodu �atwopalnych materia��w budowlanych ani niesprawnego systemu przeciwpo�arowego. Domy�lacie si�. panie, co by�o powodem? Obie wykrzykn�y r�wnoczesne: - Figurki! - Tak. szanowne panie, dok�adnie. Figurki. Biedaczyna, nie�wiadomie uruchomi� magiczny mechanizm. Jego lalki, cho� niepodobne, sprowadzi�y �mier� na swoje pierwowzory. Biedacy nic nie wiedzieli o czarach. Przypadek sprawi�, �e znale�li si� razem na tym samym dancingu. Pog�osk� o po�arze rozpowszechniono, �eby nie przerazi� opinii publicznej. Ten facet mia� tupet. Wra�liwo�ci� te� nie grzeszy�. Wyda� mi si� jeszcze bardziej odpychaj�cy ni� na pocz�tku. - Zaraz, zaraz - wtr�ci�a si� platynowa - wi�c gdyby nic zabra� pan swojej figurki, tej kt�ra pana przedstawia�a... - A tak. prosz� pani, nie by�oby mnie tu dzisiaj. W �yciu stawia�em czo�o wielu niebezpiecze�stwom, ale nigdy �mier� nie by�a tak blisko. Z braku innych obiekt�w, oczarowa� swoje s�uchaczki tak dok�adnie, �e nie pozosta�o mu ju� nic innego, jak wybra� t�. na kt�r� na�o�y d�onie. Za�o�y�bym si�. �e to b�dzie ta srebrzysta z reumatyzmem. Srebrzysta westchn�a: - Bardzo chcia�abym zobaczy� to pana alter ego! Zapewne ma je pan nadal, bo gdyby si� pan go pozby�, m�g�by si� pan nabawi� k�opot�w. Pewnie strze�e pan tej figurki jak �renicy oka! - Ma pani racj�. Nigdy si� nie rozstaj� z moim magicznym wizerunkiem, wi�c z �atwo�ci� zaspokoj� pani ciekawo��. M�wca zamilk�. Rozczarowane panie unios�y brwi. Nic z tego nie rumia�y. Cisza przeci�ga�a si�, ja tak�e s�dzi�em, �e to koniec opowie�ci.k"xalem. by nape�ni� pusty kieliszek. Malarz-energoterapeuta by� uprzejmy �. a� wr��?, zanim zacz�� opowiada� dalej. - Z pewno�ci� przypominaj� sobie panie tragedie, kt�ra wydarzy�a si� Siuke It? - Ponad setka ofiar s'miertelnych, na dancingu... - Ale� lak. pami�tam... W�a�nie w okolicach Antibes... Okropno��... w dyskotece. Sp�on�a razem z cz�s'ci� gos'ci. - Ona nie sp�on�a. Jedyny po�ar, jaki mia� miejsce owej nocy w tym je. strawi� ubog� chat�. Domy�lacie si�, czyj�. Synek Galoube zgin�� w eniach. Ofiary z dyskoteki Shake It te�, ale nie z powodu �atwopalnych i��w budowlanych ani niesprawnego systemu przeciwpo�arowego. Do-cie si�. panie, co by�o powodem? Obie wykrzykn�y r