1788

Szczegóły
Tytuł 1788
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1788 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1788 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1788 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

HARRY HARRISON Stalowy Szczur idzie do wojska (Prze�o�y�: Jaros�aw Kotarski) 1 By�em za m�ody, by umiera�! Zazwyczaj nie umiera si�, maj�c osiemna�cie lat, ale niestety, to mi w�a�nie grozi�o. Palce s�ab�y z sekundy na sekund�, a szyb windy pod moimi stopami mia� chyba z kilometr g��boko�ci. Jakby co, to nawet mokra plama nie zostanie. Rzadko poddaj� si� panice, ale tym razem nie widzia�em �adnego wyj�cia z sytuacji, w kt�r�, co gorsza, sam si� wpakowa�em ignoruj�c dobre rady, zar�wno moje w�asne, jak i Hetmana. Mo�e zreszt� zas�u�y�em sobie, by tak sko�czy�. Je�li mia�em naprawd� by� Stalowym Szczurem, to w tak idiotycznej postaci, jak w tej chwili, nie mia�em na to szans i skr�cenie moich m�czarni by�oby samaryta�skim uczynkiem. Metalowa framuga pokryta by�a jakim� smarem i d�onie �lizga�y si� coraz bardziej, palcami st�p za� ledwie si�ga�em w�ziutkiej p�eczki. B�l mi�ni n�g do��cza� powoli do kilku innych dolegliwo�ci, gn�bi�cych mnie od d�u�szej chwili. A przecie� plan by� taki prosty i logiczny zarazem, taki inteligentny! Teraz got�w by�em uzna� go za szczyt idiotyzmu i to twierdzenie z pewno�ci� by�o bli�sze prawdy. Na dobitk�, z nieznanych zupe�nie powod�w przygryz�em sobie warg�, na co dopiero teraz zwr�ci�em uwag�. Czym pr�dzej wyplu�em krew z ust, dzi�ki czemu prawa d�o� niemal omskn�a si� z framugi. Adrenalina jednak czyni cuda; z�apa�em si� ponownie, cho� przed sekund� got�w by�em przysi�ga�, �e nie dam rady ruszy� palcem. Czas p�yn��, adrenalina, z czystej z�o�liwo�ci zapewne, przesta�a si� wydziela�, a sytuacja pozosta�a bez zmian, je�li nie liczy� post�puj�cego wyczerpania. Zanosi�o si� na to, �e pozostan� tu na wieczno��, czyli dop�ki nie odpadn�, zm�czony... Trzyma�em si� chyba tylko dzi�ki wbitemu mi do g�owy przez Hetmana uporowi, by nigdy si� nie poddawa�. Nagle us�ysza�em odleg�y, ale jako� znajomy, dra�ni�cy ucho wizg. D�u�sz� chwil� go ignorowa�em, co mo�na po�o�y� na karb og�lnego ot�pienia. W szybie by�o ciemno, ale powoli odwr�ci�em g�ow� i spojrza�em w d�, gdzie co� najwyra�niej leciutko pob�yskiwa�o. Winda by�a w ruchu! I to w g�r�! Nie by� to przesadny pow�d do rado�ci, je�li wzi�� pod uwag�, �e gmach mia� dwie�cie trzydzie�ci trzy pi�tra i ma�e by�o prawdopodobie�stwo, �e winda zatrzyma si� gdzie� blisko pode mn�. Mog�o r�wnie� si� zdarzy�, �e pojedzie wy�ej, zamieniaj�c mnie po drodze w rozgniecion� pluskw�. P�ki co, zbli�a�a si� ze �wistem wypychanego powietrza. Znieruchomia�a pod moimi nogami, co zakrawa�o na cud. Us�ysza�em jak otwieraj� si� drzwi, a po chwili dotar�a do mnie nast�puj�ca wymiana pogl�d�w: - B�d� ci� os�ania�, ale lepiej odbezpiecz bro�. - Serdeczne dzi�ki! Nie przypominam sobie, bym zg�osi� si� na ochotnika. - Ja ci� zg�osi�em. Jestem starszy rang� i to za�atwia spraw�, nie? M�odszy rang� wartownik wymrucza� co� niepochlebnego i jak potrafi� najciszej, ruszy� ku drzwiom. Gdy jego cie� zamajaczy� w szparze, delikatnie postawi�em lew� nog� na dachu windy. Obaj wykonali�my swoje manewry r�wnocze�nie, tote� drugi wartownik niczego nie zauwa�y�. Z praw� nog� posz�o r�wnie �atwo, problem jednak stanowi�y ko�czyny g�rne: tak zawzi�cie wczepi�y si� w futryn�, �e palce nijak nie chcia�y si� teraz rozprostowa�. - Korytarz pusty - dobieg�o z pewnej odleg�o�ci. - Sprawd� czujniki zbli�eniowe. Ten w korytarzu warkn�� co� niezrozumiale, a ja uwolni�em wreszcie praw� d�o�. - Je�li nie liczy� mnie, to ostatnio by� tu kto� o osiemnastej, ale wtedy obs�uga sz�a do domu. - No to mamy zagadk� - ucieszy� si�, zupe�nie nie wiedzie� czemu, ten w windzie. - Odczyt wskazuje, �e winda dotar�a do tego pi�tra, a gdy �ci�gn�li�my j� w d�, by�a pusta. A teraz ty twierdzisz, �e nikt z niej nie wysiada�. Zastanawiaj�ce. - Nic dziwnego, zwyk�a awaria. Komputer zg�upia� i sam wyda� sobie polecenie uruchomienia windy. - Z przykro�ci� musz� przyzna� ci racj�. Wracamy do karcioch�w. Wartownik wszed� z powrotem, drzwi windy zamkn�y si�, a ja siad�em spokojnie na dachu i wszyscy razem ruszyli�my w d�. Stra�nicy wysiedli na poziomie wi�ziennym, a ja zaj��em si� prostowaniem palc�w i rozmasowywaniem skurcz�w, kt�re jeden po drugim pojawia�y si� w moim, zwykle odpornym, organizmie. Po odzyskaniu wzgl�dnej kontroli nad w�asnym cia�em ostro�nie otworzy�em klap�, na kt�rej dot�d siedzia�em, i opu�ci�em si� do kabiny. Wartownicy r�n�li w karty w dy�urce, a zatem nie nale�a�o si� ich tutaj spodziewa�. W miar� spokojny wr�ci�em do celi t� sam� drog�, kt�r� wyszed�em. Drzwi na korytarz i do celi otworzy�em i zamkn��em za sob� wytrychem, kt�ry umie�ci�em w wypr�bowanym schowku, jakim jest wydr��ony obcas. Z westchnieniem ulgi, od kt�rego a� echo posz�o po miejscu mego uwi�zienia, zwali�em si� na prycz�. Ba�em si� m�wi� g�o�no, ale w duchu skl��em si� od ostatnich, i to ca�kiem zas�u�enie. Zachowa�em si� jak sko�czony, patentowany kretyn, kt�ry tylko dzi�ki zbiegowi okoliczno�ci nie powi�kszy� grona anio�k�w. Drugi raz trudno by�oby liczy� na tyle szcz�cia. Po�piech wskazany jest na og� jedynie przy �apaniu pche�, przy ucieczce z wi�zienia za� sta� si� mo�e gwo�dziem do trumny. Pierwsz�, pospieszn� pr�b� mia�em ju� za sob�, druga musi zatem by� dobrze zaplanowana i o wiele bardziej rozwa�na. Szczeg�lnie �e oficer Marynarki Ligi, kt�ry mnie aresztowa�, niejaki kapitan Warod, wiedzia� o moim wytrychu, a mimo to zostawi� go na miejscu. Przyzna� te�, �e nie lubi wi�zie�, cho� jest zwolennikiem przestrzegania prawa, wymiar kary za�, kt�ry m�g�by mnie spotka� na mojej rodzinnej planecie Rajski Zak�tek, by�by znaczn� przesad�. Osobi�cie mia�em podobne zdanie, a poniewa�, jak wspomnia�em, wiedzia� o wytrychu i s�owa nie pisn��, nie musia�em si� spieszy�. �atwiej poza tym by�o planowa� ucieczk� nie z doskonale strze�onego i pe�nego cud�w techniki wi�zienia le��cego na terenie bazy Ligi, ale w czasie transportu z planety Steren-Gwandra, kt�r� zna�em zreszt� tylko z nazwy. Odpoczynek, regularne posi�ki i �wi�ty spok�j by�y mi�� odmian� po trudach wojny na Spiovente. Nale�a�o korzysta� z sytuacji i regenerowa� si�y. Wszystko to wiedzia�em ju� wcze�niej, ale teoria z praktyk� rozmin�y si� za spraw� pewnej dziewczyny, kt�r� spotka�em przypadkiem i natychmiast rozpozna�em. Efektem tego zdarzenia by�a w�a�nie ta niemal fatalna w skutkach ucieczka, kt�ra o ma�o co nie zako�czy�a mojej tak wspaniale zapowiadaj�cej si� kariery przest�pczej. I pomy�le�, �e wszystko zacz�o si� tak niewinnie... Sprawa wynik�a bowiem podczas popo�udniowego spaceru, czyli g��wnej atrakcji dnia polegaj�cej na wypuszczeniu wszystkich z cel i zezwoleniu im na tupanie w k�ko po �elbetowej p�ycie wewn�trznego dziedzi�ca, gdzie za�ywa� mogli �agodnego blasku obu s�o�c tutejszego systemu. Jak co dnia pa��ta�em si� z wolna, staraj�c si� ignorowa� reszt� towarzystwa, co nie by�o zreszt� specjalnie trudne: obecna tu banda rzezimieszk�w (okre�lenie ich przest�pcami by�oby niezas�u�onym komplementem) charakteryzowa�a si� twarzyczkami nie ska�onymi wr�cz inteligencj�. W pewnej chwili jednak co� tak ich o�ywi�o, �e pognali ca�� gromad� do drucianej siatki przedzielaj�cej podw�rze. Co� takiego nigdy jeszcze si� nie zdarzy�o. Sytuacj� wyja�ni�y rozmaite wulgarne propozycje i �wi�skie okrzyki, kt�re zacz�li z siebie wydawa�: po drugiej stronie by�y kobiety. One i alkohol stanowi�y jedyne bod�ce, mog�ce wyrwa� na chwil� szare kom�rki moich kompan�w z typowego dla nich ot�pienia. Na drugiej cz�ci dziedzi�ca faktycznie pojawi�y si� trzy nowe wi�niarki, o czym przekona�em si� naocznie, dawszy uprzednio w ucho pierwszemu byczemu karkowi, kt�ry zas�ania� mi widok. W�a�ciciel karku nawet nie pisn��, tylko grzecznie osun�� si� na ziemi�, a ja zobaczy�em, co chcia�em. Na dwie spo�r�d nich nie by�o zreszt� sensu zwraca� uwagi, jako �e nale�a�y do tego samego podgatunku co moi towarzysze i r�wnie �ywo jak oni odpowiada�y na zaczepki, uzupe�niaj�c s�owa wymownymi gestami. Trzecia jednak by�a inna - sz�a spokojnie, ponuro wpatruj�c si� w ziemi� i ignoruj�c ca�e zamieszanie. Co za� dziwniejsze, wydawa�o mi si�, �e gdzie� j� ju� widzia�em. Interesuj�ce, je�li zwa�y�, �e nie mia�em dot�d bli�szych kontakt�w z p�ci� przeciwn�, nigdy wcze�niej nie s�ysza�em nawet o tej planecie, drog� z l�dowiska do wi�zienia za� przeby�em ma�o przytomny. Z tak niewielkiej odleg�o�ci trudno jednak by�o si� pomyli�: panienka by�a znajoma, i to tak dalece, �e pami�ta�em nawet jej imi�. By�a to Bibs, szczeg�lny za�ogant na statku niejakiego kapitana Gartha. Dla mnie przede wszystkim mog�a okaza� si� cenna jako �lad prowadz�cy do dow�dcy, z kt�rym mia�em rachunek do wyr�wnania. To on nas porzuci� i sprzeda� na Spiovente, on by� przyczyn� �mierci Hetmana. Musia�em zatem z ni� porozmawia�, jako �e odczuwa�em nieodpart� ch�� stania si� przyczyn� zej�cia Gartha z tego pado�u. To by�o w�a�nie powodem, i� pchany nieopanowanym entuzjazmem, wypu�ci�em si� na ow� nocn� przechadzk�, kt�ra zako�czy�a si� dobrze wy��cznie dlatego, �e kompletni idioci miewaj� dubeltowe szcz�cie. Uczyni�em to nie my�l�c i zak�adaj�c (naiwnie), �e w ca�ym tym ogromnym budynku �rodki bezpiecze�stwa wygl�daj� wsz�dzie identycznie. Owszem, drzwi wyposa�ono w �miesznie proste zamki bez alarm�w, jednak�e w innych cz�ciach gmachu roi�o si� wprost od czujnik�w. Winda by�a uprzejma poinformowa� stra�nik�w, �e jedzie, a ledwie drzwi na najwy�szym pi�trze si� otwar�y, dostrzeg�em detektor na korytarzu. Dlatego w�a�nie ewakuowa�em si� przez dach windy, chc�c dotrze� do mechanizmu na szczycie szybu. Ale �adnego mechanizmu tam nie by�o. Znalaz�em jedynie drzwi, kt�re prowadzi�y na kondygnacj� nie uwzgl�dnion� w�r�d przycisk�w windy. W�azi�em w�a�nie na g�r�, gdy stra�nicy �ci�gn�li wind� w d�, zostawiaj�c mnie na �cianie niczym ma�p�, pozbawionego mo�liwo�ci wykonania jakiegokolwiek ruchu, poza zapocz�tkowaniem swobodnego opadania, rzecz jasna; jednak ten wariant specjalnie mnie nie interesowa�. Musia�em powt�rzy� sobie, �e nie zawsze mo�na liczy� na szcz�cie i �e wskazane jest opracowanie rzetelnego planu. Od�o�y�em zatem spraw� nieszcz�snej eskapady ad acta i zacz��em kombinowa�, jak by tu skontaktowa� si� z dziewczyn�. Zdumia�em si� przy tym nieco, bowiem wysz�o mi, �e najpro�ciej by�oby zrobi� to uczciwie, chocia� samo to s�owo brzmi tutaj cokolwiek osobliwie. - Klawisz! Pobudka! - rykn��em, wal�c pi�ciami w drzwi celi. - Przesta� �ni� o dupach i zaprowadzi� mnie do kapitana Waroda. Klawisz! Natychmiast, albo jeszcze szybciej! Jak mo�na by�o przewidzie�, najpierw przebudzili si� wsp�wi�niowie, w�ciekli za przerwanie im zas�u�onego odpoczynku. Zorientowawszy si�, komu zawdzi�czaj� pobudk�, pocz�stowali mnie pi�trow�, cho� ma�o pomys�ow� litani� zawieraj�c� gro�by u�ycia przemocy fizycznej, na co odpowiedzia�em ochoczo, inicjuj�c w ten spos�b pi�kn� pysk�wk�. To dopiero sprowadzi�o w�ciek�ego jak wszyscy diabli stra�nika. - Cze��, s�odziutki - przywita�em go rado�nie. - Mi�o zobaczy� kogo� �yczliwego. - Chcesz zarobi� guza, dzieciaku? - spyta� stra�nik, nie odbiegaj�c zbytnio poziomem od pozosta�ych obecnych. - Niespecjalnie, ale ci� lubi�, wi�c nie chc�, �eby� dosta� po �bie. Masz mnie zaprowadzi� natychmiast do kapitana Waroda, gdy� znajduj� si� w posiadaniu informacji tak wa�nych, �e a� strach o tym m�wi�. Jak wyjdzie, �e przez ciebie nie dotar�y na czas gdzie trzeba, to naprawd� ci nie zazdroszcz�. Pogrozili�my sobie jeszcze troch�, ale wida� by�o, �e moja kwestia dotar�a do stra�nika, kt�ry dobrze wiedzia�, i� najlepszym sposobem na spokojn� s�u�b� jest meldowanie o wszystkim prze�o�onym. Polaz� zatem w ko�cu do telefonu. Efekt by� piorunuj�cy - ju� po kilku minutach zjawi�a si� para przero�ni�tych klawiszy-kulturyst�w. Otworzyli drzwi mojej celi, za�o�yli mi kajdanki i pognali do windy. Nie min�o wiele czasu, a znale�li�my si� w do�� prymitywnie urz�dzonym pokoju, gdzie przykuli mnie do przy�rubowanego do pod�ogi krzes�a i wyszli. Kilka minut p�niej pojawi� si� niezbyt szcz�liwy i zasadniczo zaspany porucznik. - Chc� Waroda - o�wiadczy�em. - Nie rozmawiam z fagasami. - Zamknij si�, diGriz, bo wpadniesz w jeszcze wi�ksze k�opoty. Kapitan jest w przestrzeni, wi�c nawet jakby chcia�, to teraz si� z tob� nie zobaczy. Jestem z jego departamentu i albo powiesz, o co chodzi, albo zaraz ode�l� ci� do celi. Propozycja godna by�a rozwa�enia. Zreszt� nie mia�em wyboru. - S�ysza� pan kiedykolwiek o szwendaj�cej si� po kosmosie �wini, rodem z Yenian, o nazwisku Garth? - Pewnie, �e s�ysza�em - ziewn�� przejmuj�co. - �ledzi�em twoj� spraw� na bie��co. Czeg� to takiego nam jeszcze nie powiedzia�e�, robaczku? - Mam dodatkowe informacje o tym przemytniku broni. Jak s�dz�, nie zdo�ali�cie jeszcze go przymkn��, co? - Od pyta� to ja tu jestem. Taki zwyczaj... - warkn��, ale przesta� ziewa�. S�dz�c po wyrazie twarzy porucznika, to Garth zdo�a� im ostatnio prysn��. - Zobaczy�em dzi� now� klientk� tego uzdrowiska - poinformowa�em go w ko�cu. - Dziewczyna o imieniu Bibs. - Dobra. A mo�e powiesz jeszcze, co mnie obchodz� twoje fantazje erotyczne? - �adne fantazje. Ta panienka jest z za�ogi Gartha. Podzia�a�o. Nie mia� tyle do�wiadczenia co jego szef i nie potrafi� ukry� wra�enia. - Jeste� pewien? - Prosz� sobie sprawdzi�. W kartotece powinny by� dane nowych. Siad� za metalowym biurkiem, ods�oni� klawiatur� i zabra� si� do roboty. Po paru sekundach spojrza� na mnie krzywo. - Dzi� dostarczono tu trzy kobiety i �adna nie nazywa si� Bibs. - By� nie mo�e! Czy�by kryminali�ci na tym zadupiu zacz�li u�ywa� pseudonim�w? - zdziwi�em si�, niezbyt starannie skrywaj�c ironi�. Zamiast odpowiedzi wcisn�� co� tam i drukarka wyplu�a trzy podobizny. Bez chwili wahania wybra�em w�a�ciw�. Porucznik stukn�� zn�w w klawiatur�. - To by si� zgadza�o - mrukn�� w ko�cu. - Marianney Giuffrida, lat dwadzie�cia pi��, zaw�d elektrotechnik z do�wiadczeniem w przestrzeni. Aresztowana na podstawie anonimowego telefonu. Twierdzi, �e kto� j� wrobi�... hmm... - Prosz� j� spyta� o Gartha, a przy odrobinie �agodnej perswazji powinna nieco powiedzie�... - Serdeczne dzi�ki za dobre rady. Podzi�kowanie za pomoc znajdzie si� w twoich aktach, ale poza tym ogl�da�e� zbyt wiele film�w. Nie ma sposobu, by zmusi� kogo� do wsp�pracy, mo�emy j� tylko pyta� i wyci�ga� wnioski. Ci dwaj odprowadz� ci� do celi. - Dzi�ki za nic. Nie m�g�bym si� cho� dowiedzie�, jak d�ugo mnie tu potrzymacie? - M�g�by� - zgodzi� si�, wstaj�c od klawiatury. - Opu�cisz nas pojutrze. Zostaniesz za�adowany na statek zatrzymuj�cy si� mi�dzy innymi w miejscu zwanym Rajski Zak�tek, gdzie najpewniej czeka ci� proces i wyrok. - Teoria g�osi, �e do chwili og�oszenia wyroku jestem niewinny - o�wiadczy�em z dum�, staraj�c si� ukry� rado��. Dwa dni prze�yje, a potem b�d� wolny Podtrzymywany na duchu t� perspektyw�, da�em si� spokojnie odprowadzi� do celi. Problemem nie by�o zatem wyj�cie na wolno��, ale sk�onienie Bibs do szczero�ci... 2 Podpisz tutaj. Podpisa�em. Siwy stra�nik z brod� poda� mi przezroczysty woreczek z moim maj�tkiem ruchomym zabranym mi przy u�yciu si�y, gdy trafi�em do tego przybytku. Si�gn��em �apczywie, ale gruby klawisz by� jeszcze bardziej zach�anny. - Moje! - zaprotestowa�em. - Nie szkodzi. Zostanie przekazane miejscowym w�adzom wraz z aresztantem - pouczy� mnie, chowaj�c torebk� do kieszeni. - Odzyskasz to ewentualnie, gdy b�dziesz ju� po wyroku. Gotowe, Rasco? - Nie nazywam si� Rasco! - warkn��em. - Ale ja tak - odezwa� si� drugi stra�nik. - A w og�le, to si� zamknij! Poniewa� by� wyj�tkowo muskularnie zbudowany i do tego paskudnej urody, a w dodatku moj� lew� r�k� ��czy� z jego praw� d�oni� srebrzysty �a�cuszek kajdanek, zaniecha�em dalszych protest�w. Dla dodania powagi swym s�owom szarpn�� za owo po��czenie, dzi�ki czemu wystrzeli�em w jego stron� jak rakieta. - B�dziesz robi�, co ka��, i �adnego gadania, jasne? - hukn��. - Tak jest, sir. Przepraszam, sir - wypali�em i spu�ci�em wzrok z pozornym pos�usze�stwem. To ostatnie zrobi�em naturalnie po to, by lepiej przyjrze� si� kajdankom. By� to standardowy model zwany Chwyt Buldoga, do�� popularny w ca�ej znanej galaktyce i opatrzony przez producenta gwarancj� skuteczno�ci. Producent m�g� sobie gwarantowa�, ja otwiera�em je niezawodnie w dwie sekundy. Grubas maszerowa� po mojej prawej, Rosco po lewej, a ja trzyma�em tempo ciekaw, jak wygl�da �wiat poza baz� Ligi. Przywie�li mnie tu ciupasem, niezbyt przytomnego i w opancerzonej furgonetce, dzi�ki czemu nie zobaczy�em niczego. Niemniej ta w�a�nie planeta mia�a na pewien czas zosta� moim nowym domem, musia�em zatem nieco j� pozna�. Opuszczenie budynku nie by�o wcale takie proste, gdy� wie�owiec przypomina� raczej bunkier. Wcze�niej powinienem si� tego domy�li�, ale c�... Trzeba by�o przej�� kolejno przez trzy bramy, hermetyczne niczym w�az �luzy w statku kosmicznym, za ka�dym razem okazuj�c to samo, czyli wsuwane do s�ota komputera przepustki, sprawdzane automatycznie odciski palc�w i dno oka. Po trzeciej kontroli znale�li�my si� na stopniach schod�w i wtedy stan��em zdumiony niczym autentyczny parobek od gnoju, po raz pierwszy widz�cy miasto. Dobrze, �e chocia� zamkn��em g�b�, ale to tylko przez przypadek. Wok� by�o ciep�o, a do moich uszu dociera�a kakofonia d�wi�k�w. Nigdy dot�d nie ujrza�em niczego podobnego, czemu zreszt� trudno si� dziwi� - by�a to dopiero trzecia planeta, na jakiej si� znalaz�em, a harowanie na �wi�skiej farmie na Rajskim Zak�tku czy taplanie si� w bagnach na Spiovente trudno by�o uzna� za szczeg�lnie edukuj�ce i przygotowuj�ce na widok prawdziwej metropolii. Opr�cz dziwnych d�wi�k�w i nieznanych zapach�w, zdumia�y mnie t�umy ludzi, liczne pojazdy i czworonogi. Na jednym z nich mija� mnie w�a�nie z �oskotem jaki� facet, czworon�g za� wyszczerzy� ku mnie pot�ne ��te z�biska i wyda� taki d�wi�k, �e a� si� cofn��em. Stra�nicy zareagowali salw� �miechu. - Spokojnie, spokojnie, obronimy ci� przed marghiem. - I obaj ponownie si� roze�miali. Mo�e dla nich to by� margh, dla mnie to by� ko�, tyle �e po raz pierwszy widziany na �ywo, a nie na filmie podczas szkolnej lekcji historii. Zwierz� to pomocne by�o niegdy� w rozwoju rolnictwa, r�wnie� w pocz�tkach kolonizacji Rajskiego Zak�tka, ale nie przetrwa�o konfrontacji z miejscow� faun�. Ze wszystkich stworze� przywiezionych przez ludzi prze�y�y wy��cznie tuczniki, kt�re da�y pocz�tek p�niejszym wielkim tuczarniom. Przyjrza�em si� koniowi bli�ej i naocznie przekona�em si�, �e faktycznie ma niegro�ne w sumie z�by ro�lino�ercy. By� jednak du�y. Dwa kolejne zwierz�ta przyci�gn�y w nasze pobli�e pud�opodobny pojazd na du�ych ko�ach. Siedz�cy na wierzchu wo�nica us�ysza� gwizd Rasco i zatrzyma� zaprz�g kombinacj� okrzyk�w, jednocze�nie ci�gn�c za sk�rzane pasy ��cz�ce go z ko�mi. - W�a� - poleci� gruby, otwieraj�c drzwiczki w boku pud�a. Cofn��em si�, pe�en obrzydzenia. - Tam jest brudno! Czy Marynarka Ligi nie potrafi zapewni� cz�owiekowi w�a�ciwych warunk�w nawet... - W�a� i nie pyskuj! - Rasco pocz�stowa� mnie solidnym szturcha�cem w plecy, po kt�rym bardziej wlecia�em, ni� wszed�em do �rodka. Obaj stra�nicy wgramolili si� za mn�. - Zasad� Marynarki jest wykorzystywanie tubylczych �rodk�w transportu i surowc�w. Pono� pomaga to miejscowym systemom ekonomicznym, zamknij si� wi�c i podziwiaj. Zamkn��em si�, ale nie podziwia�em. Wpatrywa�em si� nie widz�cym wzrokiem w t�um na zewn�trz i zastanawia�em si�, jak najlepiej b�dzie prysn��, dokuczaj�c przy tym nieco obstawie. Doszed�em do wniosku, �e najlepiej b�dzie po drodze, czyli zaraz, ich za� trzeba pozbawi� przytomno�ci, �eby nie narobili wrzasku. Czym pr�dzej wprowadzi�em zamiar w czyn. Pochyli�em si� gwa�townie i podrapa�em po kostce. - Co� mnie ugryz�o! - j�kn��em. - Tu si� roi od robactwa! - Jak ci� gryzie, to te� gry�. - I oba sadystyczne weso�ki zn�w zarechota�y, dzi�ki czemu �aden nie zauwa�y�, �e mam ju� w d�oni wytrych. Mia�em w�a�nie otworzy� kajdanki, gdy pojazd stan�� z szarpni�ciem, a gruby otworzy� drzwi. - Wysiadaj - poleci�. Rasco szarpn�� �a�cuszkiem, a ja ze zdumieniem przyjrza�em si� marmurowej budowli, przed kt�r� stali�my. - To nie jest port kosmiczny! - stwierdzi�em podejrzliwie. - Bystry ch�opak - mrukn�� Rasco, ci�gn�c mnie ku wej�ciu. - To tutejsza wersja dworca kolejowego. Idziemy. I�� nie mia�em najmniejszej ochoty, ale nic innego mi nie pozosta�o, jak pos�ucha� i czeka� na okazj�. Pierwsza trafi�a si�, gdy przechodzili�my obok r�wnie� marmurowego przybytku z dumnym napisem PYCHER PYSA GORRYTH, kt�rego to napisu nie poj��em ni w z�b, ale wchodzili tam i wychodzili wy��cznie m�czy�ni, zatem musia� to by� m�ski wychodek. - Musz� tam! - oznajmi�em, pokazuj�c palcem, aby nie by�o nieporozumie�. - Nie ma mowy - parskn�� Rasco. - Zabierz go - wspar� mnie niespodziewanie grubas. - To b�dzie d�uga podr�. Rasco mrukn�� co� niezbyt mi�ego, ale gruby musia� by� wy�szy stopniem. Nie zwlekaj�c pchn�� mnie w kierunku wychodka. Ubikacja by�a r�wnie prymitywna co reszta metropolii - rowek pod �cian�, nad kt�rym ustawiali si� w rz�dku klienci. Skierowa�em si� ku wolnemu miejscu w rogu i zacz��em grzeba� przy rozporku. Rasco obserwowa� mnie z wyra�nym obrzydzeniem. - Nic nie zrobi�, jak b�dziesz si� na mnie gapi� - j�kn��em. Wzni�s� oczy do nieba, i to by�o wszystko, czego potrzebowa�em. Z�apa�em go dwoma palcami za splot s�oneczny i ze spor� satysfakcj� obserwowa�em, jak osuwa si� nieprzytomny na posadzk�. �upn�� w ni� z �oskotem, ja za� zaj��em si� moj� cz�ci� kajdanek. Poniewa� za� nie mia�em ochoty zosta� bez grosza, udaj�c, �e badam stra�nikowi puls, �wisn��em mu r�wnie� portfel. Wsta�em potem i obr�ci�em si�. Wszyscy obecni wpatrywali si� we mnie z uwag� wart� lepszej sprawy. - Zemdla� - o�wiadczy�em, ale nie doczeka�em si� �adnej reakcji publiczno�ci. - Li svenas - doda�em jeszcze, pokazuj�c na klawisza i na siebie. - Lec� po pomoc. Uwa�ajcie na niego. Zaraz b�d� z powrotem. �aden nie poszed� za mn�, czemu trudno zreszt� si� dziwi�. Naturalnie w drzwiach wpad�em prosto w obj�cia grubego, kt�ry wrzasn�� i rzuci� si� na mnie, ale by�em szybszy. Prysn��em na ulic�, a� si� za mn� kurzy�o. Skr�ci�em w pierwsz� boczn� alejk� i wkr�tce ca�e zamieszanie zosta�o daleko poza mn�. Alejka wychodzi�a na kolejn� ulic�, r�wnie zat�oczon�. Bez po�piechu do��czy�em do przechodni�w i wolny, pogwizduj�c przygl�da�em si� okolicy i mijanym ludziom. Wi�kszo�� kobiet mia�a zas�oni�te twarze, g�owy m�czyzn za� zdobi�y turbany, ale na szcz�cie nie by�o to regu��. Obiektywnie rzecz bior�c, moja sytuacja nie by�a taka znowu wspania�a. Sam, na obcej planecie, bez znajomo�ci j�zyka, �cigany przez w�adze. W�a�ciwie to nie mia�em powod�w do rado�ci. Ledwie jednak min��em r�g ulicy, pow�d znalaz� si� sam. St�, krzes�a i bufet z interesuj�cym zestawem napitk�w. Nad bufetem widnia� napis SOSTEN HA GWYRAS, co naturalnie nic mi nie m�wi�o, szcz�liwie pod spodem doczyta�em NI PAROLOS ESPERANTO, BONYENUU. Siad�em przy stoliku pod �cian� maj�c nadziej�, �e lepiej tu m�wi� w esperanto, ni� pisz�, i pstrykn��em na wiekowego kelnera. - Dhe'th plegadow - oznajmi�, podchodz�c. - Plegadow jest dla innych - odpar�em. - My pogadamy w esperanto. Co macie do picia, dziadku? - Piwo, wino, dowr-tam-yo. - Ciekawie brzmi, ale nie mam odpowiedniego nastroju. Du�e jasne poprosz�. Gdy kelner odszed�, wyj��em portfel Rasco i sprawdzi�em go dok�adnie. Popieranie lokalnej ekonomii powinno wi�za� si� z posiadaniem przez cz�onk�w Marynarki miejscowej waluty; faktycznie, w jednej z przegr�dek znajdowa�y si� ci�kie metalowe monety. Wyj��em jedn� i obejrza�em: na awersie wybita by�a cyfra 2, a na rewersie widnia� napis ARGHAN. - Nale�y si� jeden arghan - o�wiadczy� kelner, stawiaj�c przede mn� nape�niony gliniany kufel. - We� to sobie, dobry cz�owieku - poda�em mu ogl�dan� w�a�nie monet�. - Reszta dla ciebie. - Wy, spoza planety, jeste� hojni - mrukn�� ten, sprawdzaj�c metal z�bami. - Tutejsi s� g�upi i z�o�liwi. Chcesz dziewczyn�? Ch�opca? Kewarghen? - Mo�e p�niej. Na razie wystarczy piwo. Jak b�d� co� chcia�, dam ci zna�. Odszed�, mamrocz�c co� pod nosem, a ja poci�gn��em solidny �yk pienistego napoju, i natychmiast tego po�a�owa�em. Odruchowe prze�kni�cie by�o jeszcze wi�kszym b��dem. Piwo sk�ada�o si� g��wnie z b�belk�w, kt�re do�� gwa�townie zaprotestowa�y przeciwko uwi�zieniu ich w prze�yku, skutkiem czego czkn��em, a� echo posz�o. Zdecydowanie odstawi�em kufel. Wystarczy, pomy�la�em. Uczci�em powr�t na wolno��, a teraz trzeba zastanowi� si�, co z ni� zrobi�. Chwilowo nic rozs�dnego nie przychodzi�o mi do g�owy, a szukanie natchnienia w obrzydliwie fa�szowanym piwie by�oby zasadnicz� pomy�k�. Ponowne pojawienie si� kelnera przyj��em zatem z zadowoleniem. - Jest �wie�a dostawa kewarghen, prosto z pola - zameldowa� konspiracyjnym szeptem. - Jedna dawka starczy na wiele, wiele dni. Chcesz troch�? Nie? Szkoda. A panienk� z pejczem? W�ami? Sk�rzane pasy i gor�ce b�oto... - Na razie do�� mam u�ywek - przerwa�em mu, lekko zdegustowany. - Teraz chcia�bym si� dowiedzie�, jak doj�� do ratusza. - Gdzie?! - Do du�ego, wysokiego budynku, w kt�rym mieszka masa przybysz�w spoza planety. - Aaa... Chodzi ci o lys! Zaprowadz� ci� tam za arghana. - Za arghana powiesz mi, jak tam trafi�. Go�cie poumieraj� z pragnienia, jak zaczniesz mnie oprowadza�. Przyzna� mi racj�, a poza tym nic nie m�g� poradzi� na m�j up�r. Zapami�ta�em jego wskaz�wki, da�em mu monet� i ledwie si� oddali�, wyszed�em, maj�c w g�owie ju� gotowy plan. Pomys� by� prosty: nale�a�o dotrze� do Bibs. Garth uciek�, ale mog�a co� o nim wiedzie�. Zeznania przed urz�dnikami Ligi to jedno, a normalna rozmowa to drugie. Jak si� jednak do niej dosta�? Oczywi�cie, mog�em poda� si� za krewnego, dajmy na to za Hasenpeffera Giuffrida; podrobienie tutejszych papier�w nie powinno by� problemem, je�li jednak system identyfikacyjny gmachu we�mie mnie na celownik, to bez w�tpienia rozpozna we mnie zbieg�ego wi�nia. Grubas zapewne zd��y� wr�ci� ju� z przytomnym (albo i nie) Rasco i zameldowa� bez w�tpienia o ucieczce. Pomys� by� kusz�cy, ale ostatnimi czasy niezbyt lubi�em wi�zienia. Tak sobie rozmy�laj�c, skr�ci�em w nast�pn� przecznic� i znalaz�em si� naprzeciw gigantycznej budowli, kt�ra by�a celem mojej w�dr�wki. Na tle reszty zabudowy przypomina�a raczej ska�� i sprawia�a nale�yte wra�enie. Przeszed�em wzd�u� stopni obserwuj�c, jak wchodzi do �rodka jaki� tubylec. Przypomina�o to wpuszczanie do skarbca bankowego, chocia� by�o zapewne ciut mniej skomplikowane. No dobrze, wej�� si� da, ale wyj��... Zamy�lony opar�em si� o ceglany murek w pobli�u wej�cia, co nie by�o akurat szczytem rozs�dku, ostatecznie nadal mia�em na sobie wi�zienny przyodziewek. Na moj� korzy�� dzia�a� fakt, �e tubylcy zwykli ubiera� si� na tyle rozmaicie, �e nikt nie zwr�ci� dot�d na mnie najmniejszej uwagi. Zanim zg�odnia�em, problem rozwi�za�o nie ol�nienie (na kt�re pod�wiadomie czeka�em), ale przypadek. Drzwi otworzy�y si�, wypuszczaj�c trzy osoby. Dw�ch klawisz�w i dziewczyn� przykut� do jednego z nich. To by�a Bibs. Spe�nienie marze� by�o tak nieoczekiwane, �e zastyg�em jak sparali�owany. Zd��yli zej�� na ulic� i zatrzyma� lokaln� taks�wk� o czworono�nym silniku, a w zasadzie nawet dw�ch silnikach, a ja nadal tkwi�em nieruchomo, niczym osobnik oci�a�y umys�owo. Bok pojazdu zas�oni� mi widok, ale i tak wiedzia�em, co si� dzieje. Gdy strzeli� bat wo�nicy, ruszy�em wreszcie za pojazdem i nim ten si� rozp�dzi�, skoczy�em do drzwiczek. Stoj�c na niskim stopniu, otworzy�em je szarpni�ciem. - Won! - poleci� bli�ej siedz�cy stra�nik, odwracaj�c si� w moim kierunku. - Ten pojazd jest zaj�ty... Zamilk�, jako �e rozpoznali�my si� w tym samym momencie. Mia� dy�ur tej nocy, gdy zachcia�o mi si� rozmawia� w sprawie Bibs. Si�gn�� ku mnie ze zd�awionym okrzykiem, ale ja by�em szybszy - wyl�dowa�em mu na karku. By� silny, ale nie do�� zwinny. K�tem oka zarejestrowa�em zdumion� min� dziewczyny, po czym skoncentrowa�em si� na tym, co mia�em pod r�k� i kantem d�oni zdzieli�em str�a porz�dku w kark. Ledwie osun�� si� bezw�adnie, postanowi�em zaj�� si� jego towarzyszem, kt�ry jednak, jak si� okaza�o, mia� ju� swoje k�opoty i wcale si� mn� nie interesowa�. Pos�uguj�c si� woln� r�k�, Bibs robi�a wszystko, aby go udusi� i s�dz�c po odg�osach, niewiele dzieli�o j� od sukcesu. - Poczekaj, zaraz sko�cz�... - szepn�a. Nie trac�c czasu na wyja�nienia, �e swojego unieszkodliwi�em tylko chwilowo, z�apa�em j� za �okie� i �cisn��em, dzi�ki czemu straci�a na moment w�adz� w r�ce, a zanim zd��y�a si� odezwa�, og�uszy�em niedosz�ego nieboszczyka i rozpi��em kajdanki. - Poj�cia nie mam, sk�d si� wzi��e�, ale dzi�ki za pomoc - oznajmi�a o wiele spokojniejszym g�osem, ni� mo�na by oczekiwa�, i przyjrza�a mi si� uwa�nie. - Przecie� ja ci� znam... Naturalnie, by�e� pasa�erem na statku... Jimmy Jaki�tam. - Mniej wi�cej. Jim diGriz. Do us�ug. Roze�mia�a si� rado�nie, przeszukuj�c jednocze�nie stra�nik�w i przenosz�c zawarto�� ich kieszeni do swoich. Nie nale�a�o przerywa� tak po�ytecznego zaj�cia, tote� poczeka�em, a� sko�czy i sku�em obu kajdankami. - Lepiej ich za�atwi� - powiedzia�a. - Lepiej nie. Teraz jeste�my oboje drobnymi z�odziejaszkami, na kt�rych tak naprawd� nikomu nie zale�y. Jak utrupimy dw�ch z Marynarki, to przenicuj� to zadupie, �eby nas znale��. - Te� racja - zgodzi�a si� po chwili namys�u, cho� z niech�ci�, i przy�o�y�a ka�demu z nieprzytomnych po kopniaku. - Nic nie czuj�... - Ale poczuj�, jak si� obudz�! Wi�c gdzie teraz, diGriz? - Gdzie poprowadzisz. Nie znam tej planety i absolutnie nic o niej nie wiem - przyzna�em szczerze. - Ja wiem a� za du�o. - To prowad�. Kiedy tylko pojazd zacz�� zwalnia�, wymkn�li�my si� spokojnie przez cicho uchylone drzwi i wmieszali�my si� w t�um. 3 Bibs wzi�a mnie pod r�k�, a raczej doprowadzi�a do tego, �e to ja j� wzi��em pod rami�, co by�o ca�kiem mi�e, i poprowadzi�a ulic�. Podejrzewam, �e wsz�dzie indziej nasze szare, workowate ubiory ozdobione szkar�atnymi strza�ami wzbudzi�yby zainteresowanie, o ile nie podejrzenia, ale pomi�dzy t� gam� barw i materia��w, w kt�rych gustowali tubylcy, nasze stroje mog�y uchodzi� za nieprzesadnie efektowne. Mija�y nas kobiety w r�nokolorowych zwojach materii, wojownicy w sk�rach i stali, brodacze w skafandrach. Mija�o nas wszystko, co mo�na by�o sobie wyobrazi�, i jeszcze troch� nadto. - Masz pieni�dze? - spyta�a po chwili Bibs. - Jakie� drobne skonfiskowane stra�nikowi. Uciek�em jak�� godzin� temu. Unios�a brwi (atrakcyjne, musz� przyzna�, podobnie jak oczy). - To dlatego mi pomog�e�? Za co ci� wsadzili? Wiem tylko, �e ciebie i tego starszego faceta zostawili�my na Spiovente, a plotka g�osi�a, �e Garth sprzeda� was jako niewolnik�w. - Sprzeda�, przez co m�j przyjaciel zgin��. Lubi�em Hetmana, wiele mnie nauczy�... pomaga�em mu te�, ale to ju� inna historia. Rodzinn� planet� opuszczali�my w pewnym po�piechu i mo�e pami�tasz, �e zap�acili�my Garthowi ma�� fortun� za przewiezienie nas w bezpieczne miejsce. To chamid�o za� uwa�a�o, �e mo�e zarobi� na nas wi�cej sprzedaj�c nas w niewol�, w wyniku czego Bishop zmar�. Jak mo�esz sobie chyba wyobrazi�, nie ucieszy�o mnie to, podobnie jak zreszt� inne jeszcze rzeczy, kt�re spotka�em na Spioyente, jednym wielkim, g�wnianym bagnie. Rozumiesz zatem, �e �ywi� do Gartha g��bokie i serdeczne uczucia i mam nieodpart� ochot� wyr�wna� nasze rachunki. Na dobitk� z�apa�a mnie Marynarka Ligi i w�a�nie zamierzali odstawi� mnie na moj� planet�, �ebym sobie stan�� przed s�dem. - Z powodu? - Napadu na bank, porwania, ucieczki z wi�zienia i paru podobnych drobiazg�w. - Nie�le! - roze�mia�a si� weso�o. - Pomagaj�c mnie, pomog�e� sam sobie. Znam t� planet�, wiem sk�d zdoby� pieni�dze i komu zap�aci�, by si� st�d wydosta�. Ty r�bniesz fors�, ja j� wydam i oboje na tym skorzystamy. - Ca�kiem do rzeczy pomys� - przyzna�em. - Czy mogliby�my porozmawia� o szczeg�ach przy jedzeniu? Od �niadania min�o ju� sporo czasu. - Naturalnie. Chod�! Restauracyjka by�a ma�a i spokojna, a miejscowy specja� - felyon ha kyk mogh - smakowa� znacznie lepiej, ni� si� nazywa�. Uzupe�nili�my go dzbanem riith glvyn, co okaza�o si� ca�kiem niez�ym czerwonym winem. Najedzony pod�uba�em w z�bach wyka�aczk� i rozpar�em si� wygodnie na �awie. - Mog� ci� o co� zapyta�? Upi�a �yk wina i kiwn�a przyzwalaj�co g�ow�. - Wiesz ju�, czemu mnie przymkn�li, ale czemu ty si� tam znalaz�a�? Bez obrazy, naturalnie. Odstawi�a kubek z takim trzaskiem, a� p�k�, czego nawet nie zauwa�y�a. - Przez niego! Przez tego b�karta cfiulo! - warkn�a, u�ywaj�c najgorszego przekle�stwa istniej�cego w esperanto. - Znaczy si�, przez Gartha. Wiedzia�, �e Marynarka jest ci�ta na przemytnik�w, wi�c rozpu�ci� za�og�. Nast�pnego dnia zosta�am aresztowana za posiadanie tutejszego procha, ca�kiem zreszt� niez�ego. Tyle �e ja nie u�ywam narkotyk�w, kto� mi go pod�o�y�, no i zjawili si� u mnie na skutek anonimowego donosu. Proste, nie? Aresztowali mnie za handel narkotykami... Niech go dostan� w swoje �apy, a �ywy nie wyjdzie! - Jeste� druga w kolejce - poinformowa�em j� uprzejmie. - Ja chc� wyr�wna� rachunki za Hetmana. Ale czemu w�a�ciwie chcia�, �eby ci� aresztowano? - Z zemsty. Wykopa�am go z wyra, bo nie lubi� perwersyjnych zbocze�c�w. Akurat w tym momencie prze�yka�em, tylko cudem uda�o mi si� nie udusi�. Popracowawszy nieco przepon�, dosta�em ataku kaszlu i uszed�em ca�o. Bibs nie zwr�ci�a na to uwagi. - Zabi�abym to �cierwo z prawdziw� przyjemno�ci� - powt�rzy�a, patrz�c w przestrze�. - Wiem, �e to niemo�liwe, ale za�atwi�abym swo�ocz. - Dlaczego niemo�liwe? - zainteresowa�em si�, odzyskawszy g�os. - Co ty wiesz o tej planecie? - Nic, pr�cz nazwy Steren-Gwandra. - Co po tutejszemu oznacza "planeta". Tubylcy nie maj� specjalnych talent�w j�zykowych ni jakichkolwiek innych. Przynajmniej ci tutaj, na Brastyr. Jak wi�kszo�� planet, nie mieli kontaktu z nikim od czasu Za�amania. Brastyr, bo tak nazywa si� kontynent, na kt�rym jeste�my, ma niewiele surowc�w, zatem w nieca�e sto lat uda�o im si� straci� wi�kszo�� zdobyczy techniki. Tak si� cofn�li w rozwoju, �e wi�kszo�� zapomnia�a nawet esperanto. Zanim ponownie uda�o im si� nawi�za� kontakt z galaktyk�, stan�li na pseudofeudalizmie. - Jak Spiovente? - Nie ca�kiem. Poza tym kontynentem jest bowiem jeszcze wyspa zwana Nevenkebla, oddzielona od sta�ego l�du niezbyt szerok� cie�nin�. Dziwnym zrz�dzeniem losu wi�kszo�� surowc�w tej p�kuli znajduje si� w�a�nie na tej wyspie. Dlatego zosta�a zasiedlona jako pierwsza, a dopiero druga fala kolonist�w znalaz�a si� na kontynencie. Ustalono, �e domen� wyspy b�dzie przemys�, a kontynentu rolnictwo, co by�o ca�kiem logicznym posuni�ciem. Potem jednak, gdy przysz�y ci�kie czasy, kontakty pomi�dzy obydwiema grupami uleg�y praktycznie zerwaniu. Obecnie �aden wyspiarz nie ma prawa wst�pu na kontynent, tutejsi kupcy mog� przybija� jedynie do wyznaczonych przystani wyspy, a i to w um�wionym czasie. Garth przebywa na wyspie i dlatego nie zdo�amy go zabi�. Nigdy tam nie dotrzemy. - Nadal nie bardzo rozumia�em. Garth, tak jak i ty, pochodzi z Yenianu, tak? Jest kapitanem venia�skiego statku, prawda? Z jakiej racji niby w�adze wyspy mia�yby go chroni�? - Bo nie jest Yenianinem. Wysp� rz�dzi wojsko, kt�re kupi�o statek, zostawiaj�c go oficjalnie pod bander� Yenianu. Garth zosta� mianowany jego dow�dc�, reszty za�ogi nie ruszano. Nie mieli�my nic przeciwko temu, p�acili doskonale, a dla Yenianina to bardzo istotne. Garth jest teraz tubylcem i to szych� w ich armii. Bro�, kt�r� przewozili�my, by�a tutejszej produkcji i operacje by�y ca�kiem zyskowne. Gdy Marynarka zacz�a si� nami za bardzo interesowa�, zwin�li interes, zap�acili i szukaj wiatru w polu. Nie ma sposobu, aby utrupi� go na tej wyspie. - Ja ju� znajd� spos�b. - Mam nadziej�. Pomog� ci, na ile b�d� mog�a, ale najpierw pomy�limy o najwa�niejszym. Musimy si� gdzie� ukry�, bo na pewno b�d� nas szuka�. Pewnie ju� zacz�li. A �eby si� ukry�, potrzebujemy pieni�dzy, du�o pieni�dzy. Ile masz? Wysypali�my got�wk� na st� i przeliczyli�my. - Ma�o - uzna�a Bibs. - Papiery, kryj�wki, �ap�wki... to sporo kosztuje. Znam tu jednego takiego, kt�ry za odpowiedni� op�at� za�atwi nam schronienie... - Nie! - sprzeciwi�em si� stanowczo. - �adnych kontakt�w z tutejszym marginesem. Tam zaczn� w�szy� za nami w pierwszym rz�dzie. Kto� nas sprzeda, ledwie og�osz� wysoko�� nagrody, a uczyni� to szybko, bo to sprawdzony spos�b. S� tu jakie� hotele? Takie drogie i luksusowe. - Nie ma. S� jedynie ostele, w kt�rych zatrzymuj� si� bogaci, ale nikt spoza planety w nich nie sypia. - Doskonale. Uda ci si� udawa� miejscow�? - Bez trudu. Tobie te�, przy pewnych staraniach. Tyle jest tu dialekt�w i akcent�w, �e nikt si� nie po�apie. - Dzi�ki. Musimy zatem postara� si� o spory zapas got�wki, kupi� drogie stroje i bi�uteri�, i stan�� w najlepszym ostelu w mie�cie. Zgoda? - Zgoda - roze�mia�a si�. - Jeste� mi�� odmian� na tym zadupiu. Podoba mi si� tw�j styl, ale ostrzegam, �e to pierwsze nie b�dzie takie �atwe. Oni nie maj� tu bank�w, tylko sie� kantor�w obs�ugiwanych przez prywatnych w�a�cicieli, zwanych hoghas. Mieszkaj� w ma�ych fortecach, a ich domy s� jednocze�nie miejscem za�atwiania interes�w. Stra�nicy wywodz� si� z rodziny, co zmniejsza ryzyko przekupienia, a ca�o�� jest do�� odporna na z�odziei. - Zobaczymy. I tak trzeba b�dzie obejrze� to na w�asne oczy. Potem wr�cimy noc� i za�atwimy sobie bezzwrotn� po�yczk�. - M�wisz serio? - Nigdy nie m�wi�em powa�niej. - Nie spotka�am dotychczas nikogo takiego jak ty. Wygl�dasz jak dzieciak, ale faktycznie potrafisz dba� o siebie. Nie bardzo przypad�a mi do gustu ta uwaga, ale przezornie jej nie skomentowa�em. - Spr�bujemy wymieni� cz�� arghan�w na walut� wyspy - zdecydowa�a Bibs. - To wymaga czasu, zd��ysz zatem dobrze si� rozejrze�. Ja zagadam, ty b�dziesz robi� za obstaw� i trzyma� g�b� na k��dk�. Musisz tylko najpierw postara� si� o solidn� pa��, jak� nosz� ochroniarze, i nikt nawet nie zwr�ci na ciebie specjalnej uwagi. - No to chod�my poszuka� sklepu z pa�ami - zaproponowa�em, i wyszli�my. Odnalezienie rzeczonego sklepu nie nastr�czy�o wi�kszych k�opot�w. Praktycznie wszystkie w�skie uliczki by�y bazarami pe�nymi stragan�w, sklepik�w i przekupni�w oferuj�cych niewyczerpane zasoby stroj�w, owoc�w, posi�k�w opakowanych w li�cie, no�y, siode�, namiot�w no i, naturalnie, pa�ek. Kupiec, kt�rego wybrali�my, zachwala� towar do�� niewyra�nie, a to z uwagi na spowijaj�ce mu szyj� i brod� sploty tkaniny. Kolejno wa�y�em argumenty w d�oni. Zdecydowa�em si� na metrowej d�ugo�ci pa�k� z twardego drewna, wzmocnion� �elaznymi obr�czami. - To b�dzie to - poinformowa�em w ko�cu. Handlarz pokiwa� g�ow�, skasowa� nale�no�� i zn�w co� wymamrota�. - On twierdzi, �e na ka�d� jest rok gwarancji i �e musisz j� wypr�bowa�. W razie reklamacji wymieni. Pr�bowanie odbywa�o si� na solidnym pionowym z�omie skalnym, kt�remu niegdy� nadano z grubsza ludzkie kszta�ty, zosta�y one ju� jednak zatarte przez lata obijania. Twarzy brakowa�o nosa, g�owie uszu i tak dalej. Zwa�y�em narz�dzie w d�oni i machn��em nim kilkakrotnie. Sta�em plecami do rze�by oddychaj�c g��boko i koncentruj�c si�. Dysza�em jak miech kowalski, ale warto by�o. Wszystko jest spraw� odpowiedniego zgrania w czasie oraz treningu. Wypu�ci�em w ko�cu z krzykiem powietrze i z p�obrotu zdzieli�em pos�g, wk�adaj�c w ten cios ca�� si�� i wszelkie umiej�tno�ci. Ostatnia z �elaznych obr�czy trafi�a w bok kamiennej g�owy i rozleg� si� trzask. Przez sekund� nic si� nie dzia�o, ale po chwili kawa� kamienia z hukiem run�� na posadzk�. Na �elazie za� widnia�a jedynie ma�a szczerba. - To jest to - stwierdzi�em nonszalancko. Oboje byli pod wra�eniem. Prawd� m�wi�c, ja te�; nie s�dzi�em, �e sta� mnie na a� tak dobry cios. - Cz�sto przytrafia ci si� co� takiego? - spyta�a cicho Bibs. - Zawsze gdy nie mam innego wyj�cia. Teraz zaprowad� mnie do tego ca�ego hogh. Odpowiedni cel znale�li�my kilka przecznic dalej, poznaj�c go po szkielecie tkwi�cym w �elaznej klatce wisz�cej nad ogromnym wej�ciem. - �adny znak cechu - przyzna�em. - I pomy�le�, �e bardziej by pasowa� drewniany arghan. - To praktyczniejsze. Szcz�tki ostatniego z�odzieja, kt�rego z�apali. - Mili ludzie. - To wszystko kwestia tradycji, osobi�cie nic do niego nie mieli - pocieszy�a mnie Bibs. Ostatecznie to nie ona mia�a kra��. Niezbyt podniesiony na duchu ruszy�em za ni� ku parze wyj�tkowo ma�o urodziwych ci�arowc�w opartych o w��cznie i os�aniaj�cych obit� �elazem furtk�. - Hogh - o�wiadczy�a Bibs, spogl�daj�c na nich nie�yczliwie. Odpowiedzieli podobnym stwierdzeniem i u�yli ko�atki. Furtka uchyli�a si�, ukazuj�c nast�pny zesp�, tyle �e dwakro� liczniejszy i z mieczami. Drzwi zosta�y zatrza�ni�te i zaryglowane, nas za� poprowadzono przez mroczn� sie� na okolony wysokim murem podw�rzec. Mur ten zwie�cza�y okaza�e ostrza i ozdabiali kolejni wartownicy. Bli�sze ogl�dziny wykaza�y, �e nie by� to klasyczny mur, ale dachy budynk�w. Na �rodku podw�rza siedzia� hogh we w�asnej osobie. Za siedzisko s�u�y�a mu pod�u�na skrzynia przykryta poduszkami, przed s�o�cem chroni� go p��cienny daszek, a przed wrogim �wiatem nast�pnych dw�ch wartownik�w uzbrojonych w piki. - Za�o�� si�, �e na niej �pi - mrukn��em cicho. - Wygra�e�. Szef ca�ego interesu by� tak nadskakuj�cy i mi�y, �e robi�o mi si� niedobrze. Widz�c wyj�t� przez Bibs got�wk�, kaza� pomocnikom otworzy� skrzyni�. Przyjrza�em si� jej wn�trzu ze sporym zainteresowaniem, stra�nicy za� bli�ej przyjrzeli si� mojej osobie. Skrzynia podzielona by�a na kilka przegr�dek, a ka�d� z nich wype�nia�y sk�rzane worki i woreczki. Jeden z tych ostatnich zosta� w�a�nie wyj�ty, a skrzynia zamkni�ta i ob�o�ona ponownie poduszkami. Z westchnieniem ulgi stary zasiad� zn�w na swoim miejscu i zacz�o si� targowanie. Ja natomiast, udaj�c znudzenie, zlustrowa�em otoczenie. Zdr�twia�em. Sytuacja nie wygl�da�a weso�o. Na noc zamykaj� z pewno�ci� to wszystko na trzy spusty. Do wej�cia przez mur zniech�ca�a konieczno�� przekradania si� przez pordzewia�e �elastwo i liczna stra�. Potem trzeba by zej�� na d�, da� staremu w �eb, otworzy� skrzyni�, zabra� worek albo i kilka, i prysn�� t� sam� drog�. Przy tej okazji trzeba by si� liczy� z mo�liwo�ci� zad�gania, poci�cia na plasterki, spa�owania i czego tam jeszcze. Nie by� to najlepszy z mo�liwych sposob�w zwi�kszenia naszych fundusz�w. Konieczna by�a tu brutalna si�a, a w tym nigdy nie czu�em si� specjalist�. Ponadto stara prawda g�osi�a, �e i Herkules dupa, kiedy mieczy kupa, i z tym si� zgadza�em. Potrzebny by� zupe�nie nowy plan. �atwiej wyj��, ni� wej��... Co� za�wita�o mi w g�owie. �eby nie da� pozna� po sobie, �e intensywnie g��wkuj�, wykrzywi�em si� do najbli�szego stra�nika. Odpowiedzia� mi tym samym. Wysz�o mi, �e przy odrobinie szcz�cia skok powinien si� uda�, co wi�cej, by�o to jedyne technicznie wykonalne rozwi�zanie. Majtn��em wiec zniecierpliwony pa�k� i zwr�ci�em si� do Bibs. - Pospiesz si�, panienko, bo b�dziemy tu nocowa�. - Co prosz�? - S�ysza�a�. Wynaj�a� mnie, obiecuj�c dobr� p�ac� za niezbyt d�ug� prac�. Praca d�u�y si� coraz bardziej, a p�aca wygl�da coraz mniej atrakcyjnie. Gdyby hogh nie zna� esperanto, ca�y plan zapewne wzi��by w �eb, s�dz�c jednak po nat�eniu z jakim przys�uchiwa� si� naszej rozmowie, musia� wszystko �wietnie rozumie�. Pozosta�o zatem kontynuowa� z nadziej�, �e nie przygotowana dziewczyna podejmie gr� w ciemno. - S�uchaj no, ty przero�ni�ty cymbale. Za po�ow� ceny mog� mie� lepszych od ciebie - parskn�a, reaguj�c jak nale�y. - �aden taki z bicepsami zamiast m�zgu nie b�dzie mi m�wi�, jak mam za�atwia� interesy! - Tak? No to wymawiam posad�! - wrzasn��em, celuj�c w ni� pa�k�. Drewno przelecia�o milimetry od jej g�owy, poprawi�em zatem r�koje�ci� w czo�o. Straci�a przytomno��. Nie grozi�o jej nic poza guzem, kt�rego mia�a poczu� dopiero po obudzeniu, wola�em jednak wy��czy� j� z samej sprawy kradzie�y, kt�ra w�a�nie mia�a si� rozpocz��. Kolejny cios przewr�ci� jeden z maszt�w, na kt�rych wspiera� si� daszek przeciws�oneczny. Post�pi�em krok i pod os�on� zwoj�w p��tna zdzieli�em hogha w ucho. Z�apa�em worek, zanim ten wysun�� si� z jego bezw�adnych r�k, i wsadzi�em za koszul�. �eby tam wlaz�, musia�em go nieco opr�ni�, co doda�o tylko kolorytu napa�ci - walaj�ce si� monety zawsze robi� w�wczas dobre wra�enie. S�dz�c po wrzaskach i szarpaniu za materi�, obstawa ockn�a si� ju� z odr�twienia. Wypl�tanie si� spod baldachimu zajmie im jeszcze chwilk�. - Tylko durnie pracuj� dla kobiet! - rzuci�em przez rami�, odchodz�c. - Poszukaj sobie innego stra�nika. Wartownicy spogl�dali to na mnie, to na dw�ch swoich kompan�w szarpi�cych si� z materia�em. Wyra�nie nie wiedzieli, co robi�. Problem rozwi�za� si� sam: jeden ze zbrojnych wyci�gn�� nieprzytomnego szefa i wrzasn�� co� w�ciekle. Bez t�umacza zrozumia�em, o co chodzi, gdy� reszta rzuci�a si� na mnie. Zawr�ci�em wi�c w miejscu i pogna�em w przeciwn� stron�, oddalaj�c si� tym samym od jedynego wyj�cia, ale zbli�aj�c si� do drewnianych schod�w prowadz�cych na dach. Stoj�cy na stopniach stra�nik robi� co m�g�, by mnie nadzia� na w��czni�, ale odbi�em j� pa�k�, jego za� kopn��em w miejsce, w kt�rym w przypadku m�czyzny cios daje zawsze najwi�ksze efekty. Przeskoczy�em potem przez zwini�te z b�lu cia�o i pogna�em po dwa schodki w g�r�. Na szczycie zjawi� si� nast�pny wartownik, tym razem z mieczem, przeturla�em si� zatem po deskach podcinaj�c mu nogi i gubi�c przy tej szamotaninie nieco got�wki, zrzucaj�c za to podci�tego ze schod�w prosto na gnaj�c� ju� za mn� pogo�. Trzej inni stra�nicy rzucili si� na mnie z wrzaskiem, ja za� (bez wrzasku) skoczy�em ku kraw�dzi dachu. I zakl��em. Bruk ulicy by� zbyt nisko, by skoczy� nie ryzykuj�c po�amania ko�ci. Z p�obrotu cisn��em pa�k� w najbli�szego stra�nika. Dosta� w g�ow� i run�� jak d�ugi, przewracaj�c drugiego. Wi�cej nie widzia�em, gdy� opu�ci�em si� na r�kach z kraw�dzi dachu. Gdy spojrza�em w g�r�, trzeci stra�nik w�a�nie dobywa� miecza, by obci�� mi d�onie. Pu�ci�em si� zatem, r�bn��em o bruk, przetoczy�em si� i pozbiera�em na nogi. Czu�em b�l w kostce, ale specjalnie si� tym nie przejmowa�em; zbyt wiele spada�o teraz na ulic� dzid, w��czni, pa�ek i innych narz�dzi mordu. Pospiesznie poku�tyka�em za najbli�szy r�g ciesz�c si�, �e stra�nicy wyra�nie nie potrafi� porz�dnie wycelowa�, a pokonanie zamk�w przy drzwiach musi zaj�� im par� chwil i uczyni� po�cig praktycznie daremnym. Uliczka wychodzi�a na jakie� targowisko, potem by�a jeszcze jedna, i jeszcze... W ko�cu przesta�em si� spieszy�. Wrzaski wartownik�w umilk�y w oddali, a ja z ulg� opad�em na sto�ek w pierwszym napotkanym barze i z przyjemno�ci� wypi�em kufel tutejszego, wyj�tkowo obrzydliwego piwa. 4 Worek z got�wk� wypycha� mi wi�zienne wdzianko i dopiero ta niewygoda u�wiadomi�a mi, �e jestem patentowanym os�em, by nie u�y� bardziej dosadnego okre�lenia. Do tej pory m�j rysopis powinien dotrze� do innych hogh�w, bo chocia� z pewno�ci� nie tworzyli oni �adnej sieci na wz�r konsorcjum bank�w, to pewnie przynajmniej po�owa stra�nik�w przeszukiwa�a teraz miasto wypytuj�c o faceta w szarym ubranku ozdobionym czerwonymi strza�ami. A kogo� takiego raczej nie trudno zapami�ta�... Najpro�ciej by�oby wymieni� got�wk� u kelnera, kt�remu na widok miejscowych pieni�dzy za�wieci�y si� oczy. Naturalnie nie pr�bowa�em wymieni� u niego wi�kszej kwoty, ale i tak dosta�em par� kilo arghan�w. Nie ulega�o w�tpliwo�ci �e musia� mnie oszuka�, niemniej tym razem nie robi�o mi to r�nicy.. Rozstali�my si� zadowoleni, a ledwie znikn��em mu z oczu, zaj��em si� uzupe�nianiem garderoby. Kupowa�em rzeczy pojedynczo, podobnie jak stopniowo pozbywa�em si� wi�ziennych ciuch�w i cz�ci wcze�niejszych nabytk�w. Po przej�ciu przez kolejny bazar prezentowa�em si� ju� jak tubylec: sk�rzany kapelusz z pi�rem, szarawary, bia�a koszula, p�aszcz-peleryna i sk�rzana torba na got�wk�. Zabra�o mi to troch� czasu i mia�o si� ju� ku wieczorowi, a w dodatku nieco pob��dzi�em. Nale�a�o znale�� budynek Ligi, kt�ry by� jedynym znanym mi punktem orientacyjnym, i odszuka� Bibs. Gdy dotar�em do restauracyjki, z kt�rej wyruszyli�my po got�wk�, by�o ju� ciemno, a ja czu�em si� naprawd� zm�czony, Z prawdziw� ulg� przysiad�em na krze�le z nadziej�, �e Bibs tak�e tu wr�ci, inaczej mogli�my szuka� si� w tym mie�cie do u�miechni�tej �mierci. Zdj��em kapelusz, gdy kto� delikatnie obj�� moj� szyj�. - Zdrajca! - us�ysza�em szept dziewczyny i prawie straci�em przytomno��, zanim zwolni�a u�cisk. Druciana garotta opad�a mi na kolana, a Bibs siad�a na s�siednim krze�le i bez s�owa poda�a mi chusteczk�. Nast�pnie zajrza�a do torby i nieco si� rozchmurzy�a. Mia�a podbite oko i rozci�t� warg�, ale og�lnie wydawa�a si� nie uszkodzona. - Mia�am, ochot� ci� zabi� - oznajmi�a rzeczowo. - Powstrzyma� mnie tylko widok torby. Wtedy zrozumia�am, �e wszystko zaplanowa�e� i jeste� uczciwym wsp�lnikiem. Poniewa� jednak troch� mnie poobijali, postanowia�am wyr�wna� rachunki. Chcesz wina? - Chcesz... - wycharcza�em i przeszed�em na normalniejszy ton. - Da�em ci w ucho, by� mia�a alibi. Widz�, �e poskutkowa�o... - Inaczej by mnie nie by�o. Mieli troch� pretensji, ale byli tak wstrz��ni�ci, �e ulotni�am si� w zamieszaniu. �azi�am potem bez celu, zastanawiaj�c si�, co z tob� zrobi�, gdy ci� w ko�cu dopadn�, bo nie do��, �e nie mia�am pieni�dzy, to jeszcze mam �liwk� na oku. Twoje szcz�cie, �e nie skre�li�am ci� ca�kowicie. - Serdeczne dzi�ki - stwierdzi�em lekko obcym jeszcze g�osem i czym pr�dzej opr�ni�em kubek. Poskutkowa�o. - To by�a jedyna szansa na sukces. Obejrza�em sobie zabezpieczenia, gdy si� targowa�a�, i doszed�em do wniosku, �e najtrudniej jest dosta� si� do �rodka. Byli�my ju� wewn�trz, a zatem nale�a�o skorzysta� z okazji. No i skorzysta�em. - Wspaniale. Mog�e� mi powiedzie�. - W�a�nie �e nie mog�em. Stary zna� esperanto. Pozosta�o og�uszy� ci�, by nie zacz�li czego� podejrzewa�. Przepraszam, ale naprawd� musia�em ci przy�o�y�. Tego akurat nie mo�na by�o zamarkowa�. Po raz pierwszy si� u�miechn�a. - Masz racj�. Warto by�o za te par� si�c�w