1786
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 1786 |
Rozszerzenie: |
1786 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 1786 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1786 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
1786 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Harry Harrison & Ant Skalandis
Planeta �mierci 4
przek�ad: Ewa i Eugeniusz D�bscy
Ksi�ga I
Ostry sygna� ��czno�ci zewn�trznej przerwa� cisz� w ster�wce. D�wi�k by� tak przenikliwy i tak bardzo przypomina� rozpaczliwy pisk rannego kolcolota, �e troje Pyrrusan odruchowo wycelowa�o pistolety w g��wny monitor, kt�ry w�a�nie przekazywa� informacj� zbiorcz� dotycz�c� Kosmoportu Welfa. Ca�a czw�rka odnios�a wra�enie, �e elektroniczny sygna� przekazuje r�wnie� rozdra�nienie, z jakim kto� ze statku na orbicie Pyrrusa naciska klawisz wywo�ania. Widocznie za�oga patrolowca wyja�ni�a mu, �e l�dowanie na globie nieprzygotowanego statku jest wykluczone, ale przyby�y z daleka go�� za��da� ��czno�ci z wy�szymi rang� urz�dnikami.
Mia� szcz�cie, �e przy pulpicie znajdowa� si� Jason, najbardziej zr�wnowa�ony w tym towarzystwie.
Namolny przedstawi� si� jako Revered Berwick, w�a�ciciel statku. O�wiadczy�, �e sprawa nie cierpi zw�oki, a on zamierza rozmawia� wy��cznie z najwa�niejszymi osobami na Pyrrusie, dlatego musi natychmiast otrzyma� pozwolenie na l�dowanie. Nie b�dzie przecie� dyskutowa� z jakim� dyspozytorem.
- Prosz� pos�ucha�, szanowny panie - spokojnie przerwa� mu Jason. - Revered to tylko imi�, a mo�e chce pan jeszcze raz podkre�li� konieczno�� uszanowania swojej persony?
- Berwick zach�ysn�� si� z oburzenia, a Jason kontynuowa�:
- Szanujemy ka�d� ludzk� jednostk� we Wszech�wiecie i wymagamy podobnego podej�cia do siebie. Wykonuj� w tej chwili funkcj� dyspozytora, ale nazywam si� Jason dinAlt, je�li to co� panu m�wi. Prosz� zrozumie�, �e na Pyrrusie �yje bardzo ma�o ludzi i najwy�sze w�adze rzadko przesiaduj� w swych gabinetach. Niezbyt wygodnych, nawiasem m�wi�c. Zwykle zajmujemy si� problemami codziennymi: bezpiecze�stwem, budownictwem, zaopatrzeniem. Dobra, powiedzia�em wszystko. Teraz s�ucham, na czym polega pa�ski problem, panie Revered Berwick.
- Naprawd� mam na imi� Revered. - Nieproszony go�� wyra�nie spu�ci� z tonu. - Przy okazji opowiem panu szczeg�owo, jak pojawi�em si� na tym �wiecie, ale teraz, prosz� mi uwierzy�, musimy si� pilnie spotka� i odby� rozmow� w cztery oczy. Sprawa jest tak wa�na i pilna, �e wymaga�a przelania dw�ch milion�w kredyt�w na wasz rachunek w Mi�dzygwiezdnym Banku.
- Na mrok przestrzeni! Od tego nale�a�o zacz��! Chwileczk�, panie Berwick.
Jason szybko po��czy� si� z bankiem i uzyska� na ekranie potwierdzenie s��w dziwnego go�cia. Pieni�dze naprawd� wp�yn�y wcze�nie rano.
- �wietnie - podsumowa�. - Natychmiast �ci�gamy pana tutaj, ale naszym statkiem. Musi nam pan uwierzy�, �e ta planeta nie wybacza lekcewa�enia instrukcji.
Revered Berwick przyj�� propozycj� do wiadomo�ci i wy��czy� si� bez zb�dnych s��w.
- Czy nie za bardzo si� po�pieszy�e�, Jasonie, z zaproszeniem zupe�nie nieznanego cz�owieka?
Pytanie zada� Kerk Pyrrus, jeden z najstarszych i ciesz�cych si� najwi�kszym autorytetem mieszka�c�w planety. Pyrrusanie nigdy nie mieli wyra�nie scentralizowanej w�adzy, nie by�o takiej potrzeby i takiej tradycji. Nieliczn� populacj� jednego wielkiego miasta i kilku g�rniczych osiedli kierowa�a grupa ludzi bardziej przypominaj�ca sztab wojskowy ni� rz�d. Jednak�e od czasu, kiedy - dzi�ki staraniom Jasona - Pyrrus sta� si� pe�noprawnym cz�onkiem Ligi �wiat�w, Kerk musia� przyj�� stanowisko premiera i podczas wa�nych zebra� odgrywa� rol� pierwszej osoby w pa�stwie. Lecz nawet aktywny udzia� w mi�dzygwiezdnej polityce nie z�agodzi� starej pyrrusa�skiej nieufno�ci do obcych wszelkiej ma�ci, a nauki Jasona dinAlta, starego przyjaciela Kirka, sz�y w las. Ten s�ynny by�y gracz, szuler i esper numer jeden Galaktyki na rozwijaj�cym si� Pyrrusie pe�ni� jednocze�nie funkcje ministra gospodarki, finans�w, sprawiedliwo�ci, kultury i o�wiaty. W ka�dym razie czasami lubi� si� tak przedstawia�.
- Pomy�l chwil� - powiedzia� Kerk. - Czy nie lepiej b�dzie, je�eli nasza ekipa poleci na orbit� i pogada z tym megalomanem?
- S�dz�, �e nie - u�miechn�� si� Jason. - Przerabiali�my to ju� i obgadywali�my wiele razy. Co prawda, jeszcze nikt nie przelewa� z g�ry pieni��k�w na konto Pyrrusa...
Kerk przypomnia� sobie zdradzieckie porwanie Jasona i zezwoli� na przyj�cie go�cia. W ko�cu na w�asnym terenie rzeczywi�cie jest bezpieczniej.
- Dobra - powiedzia� z lekk� niech�ci�. - Niech go powita Meta.
Meta by�a pierwsz� w historii Pyrrusank�, kt�ra pokocha�a cz�owieka z innej planety Wiele lat temu uratowa�a Jasona od �mierci, powstrzymuj�c r�k� rozjuszonego wsp�plemie�ca. Ostatecznie okaza�o si�, �e uratowa�a w ten spos�b ojczysty �wiat. Jak ka�da kobieta, Meta kierowa�a si� bardziej sercem ni� umys�em. Z kolei jako Pyrrusanka z du�ymi oporami przezwyci�a�a wch�oni�te z mlekiem matki twarde zasady kodeksu honorowego �o�nierza: przedk�ada� interesy Pyrrusa i Pyrrusan nad �ycie pojedynczego cz�owieka, zw�aszcza przybysza z innej planety. Oto dlaczego, ratuj�c niejednokrotnie Jasona od �mierci, nie od razu zrozumia�a, �e kieruje ni� prawdziwa mi�o��. Sta�a si� pierwsz� Pyrrusank�, kt�ra pozna�a odwieczne, a na wielu planetach zapomniane wielkie uczucie.
Nie min�o nawet pi�� minut, gdy Meta wystartowa�a swoim nowym lekkim kr��ownikiem "Temuchin". Statek ten nadawa� si� wspaniale do podr�y po ca�ej Galaktyce, poruszaj�c si� w trybie skok�w przestrzennych. Przy zwyczajnych za�, mi�dzyplanetarnych pr�dko�ciach uwa�any by� za najbardziej oszcz�dny w swojej klasie, wi�c przewa�nie s�u�y� jako prom.
Berwicka przerazi�o to, co zobaczy� na powierzchni Pyrrusa. Masy paskudnych stwor�w, lataj�cych, skacz�cych i pe�zaj�cych, zaatakowa�y prom z niezwyk�� zaciek�o�ci�. Nie m�g� wiedzie�, �e wzmo�ona agresja, zaobserwowana w ostatnim czasie w�r�d miejscowej fauny, wi��e si� wyra�nie z seansami ��czno�ci dalekiego zasi�gu i ze statkami kr���cymi wok� planety. Pyrrusanie wybudowali nowe miasto, nie odizolowane, jak poprzednie, od �rodowiska nieprzebytym obwodem obronnym i dlatego nosz�ce dumn� nazw� Otwartego Miasta. Od tego czasu celem agresji organizm�w Planety �mierci niespodziewanie sta� si� kosmoport, nazwany imieniem ostatniego z syn�w Kerka, kt�ry zgin��, ratuj�c �ycie Jasonowi. Nowe mutacje gro�nej pyrrusa�skiej flory i fauny ni st�d, ni zow�d zacz�y ze szczeg�ln� nienawi�ci� reagowa� na mocne �r�d�a fal radiowych. Dlaczego tak si� dzia�o, nie wiedzieli najlepsi nawet specjali�ci, zajmuj�cy si� lokalnymi formami �ycia. Oczywi�cie natychmiast wzmocniono ochron� przylatuj�cych i odlatuj�cych statk�w. Ale nie tylko - �eby maksymalnie odizolowa� Otwarte Miasto od telepatycznych fal nienawi�ci, Pyrrusanie wybudowali podziemn� magistral�, kt�ra sta�a si� g��wn� arteri� transportow� mi�dzy miastem i portem. Przestrze� powietrzn� wykorzystywano tylko w wyj�tkowych wypadkach.
Meta wygasi�a planetarny silnik i zamkn�a hermetyczne drzwi do �luzy. Zaproponowa�a Berwickowi, by - je�li bardzo si� boi - w�o�y� skafander, ale uprzedzi�a, �e do przej�cia maj� tylko kilka metr�w. Berwick stanowczo odm�wi�, czego pewnie od razu po�a�owa�. �eby oboje mogli przej�� ze statku do �azika, a potem z �azika do budynku dyspozytorni, Meta musia�a stoczy� prawdziwy b�j, kt�ry wprawi� Berwicka w przera�enie i rozpacz. Wojownicza Pyrrusanka umy�lnie nie skorzysta�a z teleskopowych korytarzy ��cznikowych. Chcia�a, by go�� cho� przez kilka chwil odetchn�� powietrzem prawdziwej Planety �mierci, �eby zobaczy�, i� - jak powiadaj� - �ycie to nie bajka.
Okaza�o si�, �e mocno szacowny Berwick od dawna nie uwa�a �ycia za bajk�. By� powa�ny, nawet ponury, i teraz dodatkowo wystraszony, wi�c rozdra�nienie wr�ci�o. Mia� jakie� czterdzie�ci lat, by� wysoki i barczysty, ubrany z wyszukan� elegancj� Z ca�ej jego postaci wr�cz promieniowa� bardzo wysoki status spo�eczny, a status, jak wiadomo, zobowi�zuje. Berwick nad podziw szybko, jak na obcego, pokona� dr�enie r�k i s�abo�� w nogach. Rozwali� si� w najwygodniejszym fotelu, wyj�� z kieszeni cygaro i specjalnym urz�dzeniem, kt�re jednocze�nie s�u�y�o za spink�, niespiesznie odci�� koniuszek. Potem odpali� od sygnetu z laserow� zapalniczk� w �rodku i ca�� dyspozytorni� wype�ni� delikatny miodowy aromat drogiego tytoniu.
Meta przechwyci�a t�skne spojrzenie Jasona skierowane na cygaro. Palce wielkiego gracza nerwowo b�bni�y w st� obok klawiatury
- Polecono mi was w twierdzy starego imperium kosmicznego, na Ziemi. Je�li si� nie myl�, w�a�nie do Pyrrusa nale�y najpot�niejszy w Galaktyce statek wojenny. R�wnie� Pyrrusanie zyskali opini� najlepszych i najbardziej do�wiadczonych bojownik�w.
Jason poczu� si� zaszczycony. Przecie� i on zalicza� si� ju� do mieszka�c�w Planety �mierci. C�, przez wiele lat wsp�lnych walk sta� si� rzeczywi�cie niemal Pyrrusaninem, zar�wno duchem, jak i cia�em. Po trzecim powrocie na Pyrrusa Jason dinAlt ju� praktycznie nie odczuwa� podw�jnego ci��enia, mi�nie odpowiednio okrzep�y i tylko refleks, rzecz jasna, mia� gorszy ni� rodowici Pyrrusanie.
- Jestem pe�nomocnym przedstawicielem Wielkiej Rady w Konsorcjum �wiat�w Zielonej Ga��zi - przestawi� si� Revered Berwick do ko�ca.
Jason s�ysza� ju� o Zielonej Ga��zi, ale samo Konsorcjum by�o stosunkowo m�od� instytucj� i z�era�a go ciekawo��, jakie problemy j� dr�cz�. Los nie rzuci� go dotychczas w tak odleg�e regiony Wszech�wiata.
Zielona Ga���, ju� przed tysi�cami lat nazwana tak przez ziemskich astronom�w, by�a skupiskiem gwiazd naprawd� przypominaj�cym cieniutki p�d. Zupe�nie jakby ziarenko soczewicy nagle zakie�kowa�o w czarnoziemie mi�dzygwiezdnej przestrzeni. Doko�a podobnych do S�o�ca gwiazd Zielonej Ga��zi obraca�o si� sporo planet z warunkami �ycia odpowiednimi dla ludzi. Niekt�re z nich by�y ju� od dawna zasiedlone. Te �wiaty sta�y si� z czasem porz�dnymi handlowymi i przemys�owymi o�rodkami, nadzwyczaj wa�nymi dla tak oddalonego ogniska cywilizacji. Inne za� globy, zasiedlone stosunkowo niedawno, by�y jeszcze agresywne i walczy�y mi�dzy sob�, ale i na nich mia� nied�ugo zapanowa� wiek stabilizacji i rozkwitu. Lokalne wojny i konflikty zdarza�y si� coraz rzadziej. A co najwa�niejsze, �adnej z planet Zielonej Ga��zi, z powodu ich stosunkowo niewielkiego od siebie oddalenia, nie dotkn�a degeneracja ponurej Epoki Regresu. Poziom technologii wsz�dzie si� ustabilizowa� na mniej wi�cej tym samym poziomie, co doprowadzi�o w ko�cu do powstania Konsorcjum.
Oddalenie od ca�ej reszty ludzko�ci, rozdzieranej sprzeczno�ciami i sporami, pozwoli�o Zielonej Ga��zi sta� si� najbogatszym regionem i miejscem b�ogos�awionym. wielu ludzi w Galaktyce uwala�o je za legend� wymy�lony przez romantyk�w, co� na kszta�t ogrod�w Edenu. Najbogatsi biznesmeni, kt�rzy znali do niej drog�, zgodnie uwa�ali j� za region idealny do robienia interes�w i realizacji osza�amiaj�cych projekt�w
Nic nie zapowiada�o nieszcz�cia, p�ki pewnego dnia piloci linii mi�dzygwiezdnych, a nast�pnie r�wnie� obserwatorzy na najodleglejszym posterunku Zielonej Ga��zi - planecie Uctis nie zauwa�yli nieznanego obiektu. Z mi�dzygalaktycznej przestrzeni do �wiat�w Konsorcjum wolno, ale nieub�aganie zbli�a�o si� co�, czego pocz�tkowo nawet nie nazywano cia�em niebieskim, bo tak niezrozumia�y by� jego odczyt na ekranach najmocniejszych teleskop�w i radar�w. Promieniowanie obiektu ulega�o zmianom w nieprzewidywalny i niezrozumia�y spos�b. Chwilami nawet zachowywa� si� jak cia�o absolutnie czarne. Nie odbija� �adnych sygna��w i gdyby przyrz�dy potrafi�y my�le� obrazowo, powiedzia�yby, �e zbli�aj�ce si� do Uctisa cia�o jest czarniejsze od najczarniejszej mi�dzygwiezdnej pustki.
Ale nawet nie to by�o najwa�niejsze. Promieniowanie obiektu wywo�ywa�o l�k, strach, przera�enie. By�o to zjawisko nie tyle fizyczne, co psychologiczne: "promieni strachu" nie wychwytywa�y �adne, nawet najdoskonalsze urz�dzenia, nawet nastawione na standardowe biofale psi - translatory. Jednocze�nie musia�y istnie�, bo ludzie, kt�rzy si� zbli�yli do z�owieszczej tajemnicy, wyra�nie odczuwali ich dzia�anie nie tylko w punktach obserwacyjnych Uctisa, ale r�wnie� na innych �wiatach Zielonej Ga��zi. Dobrobyt i szcz�cie planet zosta�y zagro�one. Niepoj�ty i z�owieszczy mi�dzygwiezdny w�drowiec zbli�a� si�.
Tydzie� temu promieniowanie sta�o si� wzgl�dnie stabilne i astronomowie z Uctisa mogli ju� opisa� obiekt jako co� pomi�dzy ma�� planet� i du�� asteroid� o niewiarygodnie wysokiej sile ci��enia - 0,7 - 0,8 G - przy takich niewielkich wymiarach! By� pozbawiony pow�oki atmosferycznej, natomiast pokryty grubi warstwy lodu. Jego g��bsze warstwy nie poddawa�y si� analizie spektralnej, nie uda�o si� wi�c wyja�ni� zagadki du�ej si�y ci��enia. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e asteroida pochodzi z innej galaktyki. To by� obcy �wiat. Zamarzni�ty �wiat.
Ile miliard�w lat potrzebowa�, by pokona� niewyobra�alne przestrzenie? Jakie istoty, jakie si�y nada�y mu kierunek lotu? Co kry� w swoim wn�trzu?
Wszystkie te pytania podnieca�y uczonych i rz�dy �wiat�w Zielonej Ga��zi, ale dominowa� strach - lepki, czarny, nie daj�cy si� opanowa�. Nieuchronnie dociera� do �wiadomo�ci ka�dego cz�owieka, kt�ry zerkn�� tylko na wizerunek ciemnego dysku, a przecie� widnia� on ju� na ekranach wszystkich przyrz�d�w obserwacyjnych. Nikt nie wiedzia�, jak mo�na pokona� ten strach i dlatego, mimo wyra�nego zagro�enia, nikt si� nie zdecydowa� na przeciwdzia�anie.
Tym bardziej �e prawdziwi uczeni gotowi s� zbada� wszystko, r�wnie� i ten niezdefiniowany koszmar. Ci, kt�rzy zajmuj si� nauk�, nie znaj�, l�ku przed nieznanym - nieznane tylko podnieca ich i daje natchnienie. A niepok�j i konsternacja wywo�ywane przez obcy obiekt by�y czym� szczeg�lnym. Nie mia�y odpowiednik�w w zamieszkanej cz�ci Wszech�wiata, gdzie naprawd� nie brakuje niebezpiecze�stw i zagro�e�.
A wi�c: bada� czy zniszczy�?
Nadzwyczajne posiedzenie Ligi �wiat�w z udzia�em najwy�ej technologicznie rozwini�tych planet Galaktyki zdecydowa�o: po pierwsze - utajni� wykrycie Obiektu 001(tak� bezosobow� nazw� nadano asteroidzie z obcej galaktyki); po drugie prowadzi� nieustaj�c� obserwacj� przy pomocy regularnie wymienianego personelu, aby ograniczy� do minimum wp�yw obiektu na psychik� obs�ugi; i po trzecie - zwr�ci� si� o pomoc do najlepszych w Galaktyce specjalist�w od sytuacji kryzysowych, to znaczy do Pyrrusan. Zw�aszcza �e - je�li szuka� analogii - nic bardziej nie przypomina�o "promieni czarnego strachu", ni� telepatycznie przekazywana nienawi�� pyrrusa�skich organizm�w. Kto� nawet zaryzykowa� stwierdzenie, �e chodzi o identyczne zjawisko, cho� na Pyrrusie obserwuje si� je w du�o mniejszej skali.
- Strach i panika nie mog� si� rozprzestrzeni� - zako�czy� sw� opowie�� Berwick - a zdecydowane kroki nale�y podj�� ju� teraz. W niebezpiecze�stwie jest nie tylko Zielona Ga���, ale, - Zapal� - o�wiadczy� Jason po chwili milczenia
- Przecie� rzuci�e�? - z pogardy w g�osie przypomnia�a mu Meta
- Tak, ale sytuacja jest nadzwyczajna - zaoponowa�.
- Twoja nadzwyczajna sytuacja zwi�zana jest wy��cznie z tym, �e w powietrzu unosi si� zapach dobrego cygara - ironicznie rzuci�a Meta.
- Ale� ja nie pal� cygar! - usprawiedliwia� si� Jason jak uczniak. - Przecie� wiesz, �e ja tylko papierosy.. .
W tym momencie Kerk trzasn�� w st� swoje ogromni �ap�, tak �e podskoczy�y i rozdzwoni�y si� szklanki z wody mineralni. - Moi przyjaciele, co to za gadanie? Czy nie ma ju� innych problem�w?
Berwick uwa�a�, �e nale�y im si� dodatkowa informacja: dwa miliony kredyt�w, przelane na konto Pyrrusan, to suma zebrana przez przedstawicieli Konsorcjum w skrajnym po�piechu i w warunkach najwy�szego utajnienia - ka�dy najmniejszy wk�ad wymaga� oddzielnego opisu. Ale na ca�kowite rozwi�zanie problemu mog� zosta� przydzielone znacznie wi�ksze �rodki.
- Zdaj� sobie spraw�, �e przekazana suma mo�e nie starczy� nawet na uruchomienie wielkiej operacji - powiedzia� Berwick - ale bardzo licz� na zdrowy rozs�dek Pyrrusan i niekt�re inne cechy waszych charakter�w. Zgodnie z pokutuj�cym w Galaktyce prze�wiadczeniem, pieni�dze nie s� najwa�niejsze dla mieszka�c�w Planety �mierci.
Wszyscy obecni zgodzili si� z t� opini�. Wtedy Revered Berwick zademonstrowa� im zapis, wykonany dwa dni wcze�niej, w trakcie zdj�� z patrolowca, kt�ry zbli�y� si� do Obiektu 001 na dopuszczaln� odleg�o��. Rozdzielczo�� przyrz�d�w pozwala�a nawet dojrze� jakie� ciemne plamy pod lodow� czap� wolno wiruj�cej kuli. Oczywi�cie, nale�a�o zbada� je dok�adniej, ale zadziwia�a inna rzecz: nawet obraz na monitorze, w ko�cu tylko zestaw impuls�w �wietlnych, wywo�ywa� u Pyrrusan irracjonalny l�k. Jason poczu�, �e pistolet wskakuje mu w d�o� i �ciska� go, z trudem zmuszaj�c si� do trzymania broni luf� w d�. Jak wi�c musieli si� m�czy� Kerk, Meta i Brucco?!
Zuchy, pomy�la� z szacunkiem Jason o weteranach pyrrusa�skich wojen. Kilka lat wcze�niej rozwaliliby na strz�py ca�y pulpit dyspozycyjny kosmoportu, a dopiero potem zastanawiali si� dlaczego. A dzisiaj - prosz� bardzo, wytrzymali.
Tak, d�ugotrwa�e obcowanie z Jasonem i �ycie na planecie Felicity, w zupe�nie innych realiach, nie min�y u Kerka i Mety bez �ladu. Ale Brucco... To zupe�nie inna sprawa.
Najlepszy medyk i biolog planety, od wielu lat kieruj�cy centrum adaptacyjnym Pyrrusa i wszystkimi badaniami najdziwniejszej w Galaktyce flory i fauny, Brucco nie wszed� w sk�ad grupy stu sze��dziesi�ciu o�miu ochotnik�w, kt�rzy mieli okie�zna� kolejny niepokorny glob. Postanowi� po�wi�ci� si� Pyrrusowi i wzi�� udzia� w ostatnim i najstraszliwszym boju, jaki stare miasto stoczy�o z planet� W tej bitwie, a w�a�ciwie rzezi, toczonej z uporem i desperacj�, zgin�o niemal pi�tna�cie tysi�cy Pyrrusan. Uznano, �e Brucco zagina�. Ratownicy wys�ani z le�nej rezydencji, za�o�onej znacznie wcze�niej przez Rhesa, znale�li w laboratoriach cudem tylko ocala�e bezcenne materia�y, zgromadzone przez najlepszego biologa Pyrrusa w ci�gu ca�ego �ycia. Jednak�e Brucco nie zgina�, uratowa� si�, bo - w przeciwie�stwie do innych - potrafi� nie tylko strzela�. Lepiej ni� ktokolwiek pozna� sposoby dzia�ania drapie�nik�w i gdy sko�czy�a mu si� amunicja, wyrwa� si� przez wy�om w obwodzie obronnym. Niemal miesi�c b��ka� si� po d�ungli, a przyroda stawa�a si� dla� coraz mniej niebezpieczna. Nieprawdopodobne sta�o si� faktem: Brucco nauczy� si� wsp�y� z dzikimi zwierz�tami. Ludzi, kt�rzy to potrafili nazywano na Pyrrusie "m�wcami". Zdolno�� do "rozmawiania" z potworami uwa�ano za wrodzon�, nie do wykszta�cenia, ale Brucco wykorzysta� sw� niezmierzon� wiedz� i rozwin�� w sobie �w talent.
Tak, teraz Berwick ju� wiedzia�: ci, kt�rzy poradzili mu podr� tutaj, nie pomylili si�. Pyrrusanie rzeczywi�cie okazali si� jedynymi lud�mi we Wszech�wiecie, kt�rych strach nie parali�owa�, lecz pobudza�, przechodz�c w bitewny sza�. A rozz�oszczony Pyrrusanin atakuje zawsze. I teraz jego gospodarze g�ucho pomrukiwali, jak wielkie drapie�ne koty tu� przed skokiem. Tej tr�jki, kt�ra zobaczy�a nowe niebezpiecze�stwo, nic ju� nie mog�o powstrzyma�: rzucono im wyzwanie, a oni, rzecz jasna, podnie�li r�kawic�. Nawet nie usi�owali dogadywa� si� co do pieni�dzy, termin�w i innych warunk�w.
Na szcz�cie Jason znajdowa� si� tu� obok, a jego autorytet na tym globie by� niezmiennie du�y. Jako do�wiadczony gracz i biznesmen uprzejmie, ale twardo nakaza� im milczenie i sam zacz�� pertraktowa� z Berwickiem.
Po dokonaniu szacunkowej oceny rozmiar�w katastrofy, energetycznych wydatk�w i zasob�w ludzkich, jakie trzeba b�dzie uruchomi�, Jason zacz�� targ od stu dwudziestu pi�ciu miliard�w Kredyt�w. Dogada� si� z Berwickiem na osiemdziesi�t dwa. Pyrrusanom nie starczy�oby wyobra�ni, �eby doj�� do takich kwot. I oto Konsorcjum najbogatszych �wiat�w Zielonej Ga��zi i rz�d planety Pyrrus, reprezentowany przez Jasona dinAlta, podpisali najwi�kszy zapewne kontrakt w historii Galaktyki. Ale krytyczna sytuacja wymaga�a radykalnych dzia�a�. To nie �arty - konfrontacja z nieznanym wrogiem z obcej galaktyki! Poza tym z ka�dego klienta nale�y wyci�gn�� maksimum tego, co jest w stanie zap�aci�. Zasada podstawowa: mo�esz zap�aci�, p�a�. Jason zawsze marzy�, by Kerk i Meta przyswoili sobie t� prost� prawd�, ale na pr�no niezmiennie potrafili tylko strzela�. Ale za to jak!
Na ryzykown� podr� do granic ucywilizowanego wszech�wiata wyposa�ono, oczywi�cie, najlepszy statek Pyrrusan, liniowiec "Argo". Berwick, najwidoczniej znaj�cy si� na rzeczy, nazwa� go najpot�niejszym w Galaktyce. Statek zosta� zbudowany w czasach staro�ytnego imperium. Odnaleziony po pi�ciu tysi�cach lat, a nast�pnie rozbrojony przez odwa�n� grup� Jasona, sta� si� ich w�asno�ci�. Do�� zabawna historia.
Do odparcia powa�nej agresji z przestrzeni kosmicznej Ziemianie potrzebowali porzuconego niegdy� na orbicie synchronicznej, dawno zapomnianego olbrzymiego statku o wyj�tkowych bojowych mo�liwo�ciach. Problem polega� na tym, �e pancernik, o niezbyt oryginalnej nazwie "Nedetrueba" (w przek�adzie z esperanto, oficjalnego j�zyka imperium - "Niezniszczalny', by� jednostk� ca�kowicie zautomatyzowani i bez um�wionego has�a, zapomnianego dawno temu, nie dopuszcza� do siebie niczego i nikogo. Dowolny zewn�trzny obiekt uwa�any by� za wrogi.
Dowodz�cy ziemsk� flot� kosmiczn� admira� Djukich zosta� w czasie zagro�enia niekwestionowanym przyw�dc� Ziemi, poniewa� ta najstarsza zamieszkana planeta, praojczyzna ludzko�ci, sta�a si� jedn� wielk� baz� wojskowi Dlatego w�a�nie Djukich podpisywa� umow� z Pyrrusanami. Jason rozumia�, jak wa�n� jednostk� by�by dla Ziemian staro�ytny pancernik i zamierza� wyszarpa� najwy�sze mo�liwe wynagrodzenie - ca�y miliard kredyt�w. Dla takiego k�ska uskrzydleni duchem bojowym Jason i Kerk dokonali rzeczy niemo�liwej - przebili si� do wn�trza statku - zab�jcy. Jednak�e "Niezniszczalny" stanowi� nie�atwy k�sek: w razie przenikni�cia do ster�wki elementu obcego statek mia� ulec ca�kowitej dezintegracji. Zdobywcy wydali wi�c na siebie wyrok �mierci, a uratowa� ich tylko szcz�liwy przypadek. Trzeci� osob� w grupie szturmowej by�a Meta. Wraz ze specem od szyfr�w uda�o si� jej z�ama� has�o i wys�a� niezb�dny sygna� na trzy sekundy przed eksplozj�.
Otrzymali zap�at� i zamierzali powr�ci� na pomy�lnie kolonizowan� planet� Felicity, ale akurat wtedy Gwiezdna Horda zbli�y�a si� zbytnio do Ziemi. Pyrrusanie wyczuli zbli�aj�ce si� zagro�enie i - jak dzieci od nowej zabawki - nie da�o si� ich odci�gn�� od walki. Jason zd��y� pospiesznie zawrze� drug� umow� z admira�em Djukichem. Uda�o si� sk�pego Ziemianina przekona� tylko - w razie zwyci�stwa - do przekazania Pyrrusanom na w�asno�� "Argo". Tak nazywa� si� niegdy� pancernik, kt�rego histori�, bardzo szczeg�owo opisan�, Jason odnalaz� w archiwum pok�adowym.
Kerk, Meta i Jason kierowali praktycznie wszystkimi ziemskimi si�ami i; rzecz jasna, wygrali wojn�. Rozbili ca�kowicie Gwiezdn� Hord� - liczn�, agresywn�, ale �le zorganizowan� eskadr� bandzior�w grasuj�cych po Galaktyce od dobrych kilku lat. Ziemianie nazwali t� niezbyt wa�n� bitw� Pi�t� Wojn� Galaktyczn�, a Jason z przyjaci�mi skromnie wr�cili do domu. Tyle �e nie na Felicity, a na Pyrrusa. Ju� w drodze powrotnej naturalnie i bez spor�w podj�li decyzj�, �e za zarobion� fortun� zbuduj� nowe miasto i kosmoport na ojczystej planecie. Jason poj�� wtedy, �e i on uwa�a ju� Pyrrusa za swoj� drug� ojczyzn�. Podczas podr�y wyremontowali statek i porz�dnie go zmodernizowali. Teraz by� to ultranowoczesny okr�t bojowy, wyposa�ony we wszystkie najnowsze rodzaje broni, przygotowane teoretycznie do ka�dej sytuacji. Ale Jason rozumia�, �e wszystkiego przewidzie� si� nie da. I - jak s�dzi� - na pograniczu Zielonej Ga��zi czeka�o ich w�a�nie co�, czego nie mo�na przewidzie�...
Ogarn�� go nagle niepok�j. Czy martwi� si� o ca�� Galaktyk�? Ale� nie, raczej o siebie. I o przyjaci�, a szczeg�lnie o Met�. Oczywi�cie, jego ukochana amazonka jest zawsze gotowa do starcia z ka�dym wrogiem, ale czy ich si�y wystarcz� tam, gdzie czeka nieznane?
Skok przestrzenny zako�czy� si� pomy�lnie. Na ekranach po�yskiwa�y obce konfiguracje seledynowych iskierek. A potem Meta skorygowa�a kierunek lotu, wzi�a kurs dok�adnie na obiekt, i natychmiast zaatakowa� Jasona straszliwy b�l g�owy.
Ach, wi�c to tak! Owa nieznana moc, kt�ra powodowa�a, �e wszyscy wpadali w panik�, jego, nadzwyczajnego telepat�, kt�ry przeszed� pyrrusa�sk� szko�� i na dziesi�tkach najprzer�niejszych planet zagl�da� �mierci w oczy - ta nieznana si�a przyprawia�a o zwyczajny b�l g�owy. Z tej odleg�o�ci!? A co b�dzie si� dzia�o w pobli�u Obiektu 001? Czy wytrzyma?
Pozostali cz�onkowie za�ogi nie zareagowali w �aden spos�b na zmian� kursu, wi�c Jason na razie nie zdradza� w�asnych odczu� i domys��w Tym bardziej �e atak szalonej migreny stopniowo os�ab� i Jason nawet zacz�� si� waha�, czy rzeczywi�cie Obiekt 001 by� jej przyczyn�.
B�l powr�ci� znacznie p�niej, gdy zacz�li bada� powierzchni� zamarzni�tej planetki, zatrzymawszy si� w odleg�o�ci kilku kilometr�w od niej.
Analiza spektralna wykaza�a, �e powierzchni� lodowej czapy stanowi zamarzni�ta woda z typowymi dla tlenowych �wiat�w domieszkami. Pow�oka nie by�a stara, bo l�d do�� szybko paruje w pr�ni. Ale pod pierwsz� warstw� widnia�a druga przejrzysta jak szk�o, twarda jak stal, sk�adaj�ca si� z idealnie czystego tlenku wodoru. I tu niespodzianka: struktura krystaliczna niezwyk�ego lodu r�ni�a si� od zwyk�ego tak, jak grafit r�ni si� od brylantu. To by�a zestalona w niepoj�tych warunkach woda, a jej monokryszta�, otaczaj�cy nadzwyczaj trwa�ym pancerzem ca�� planet�, liczy� sobie zapewne kilka miliard�w lat. Wyra�nie nie podlega� parowaniu czy oddzia�ywaniu kosmicznego py�u. Jednak�e najprostsze obliczenia wykaza�y, �e dolna warstwa lodu stopi si� r�wnie �atwo, jak i wierzchnia, gdy tylko asteroida zbli�y si� nadmiernie do jednego z gor�cych s�o�c Zielonej Ga��zi.
Mia�o to nast�pi� mniej wi�cej za tydzie�. Na kursie asteroidy le�a�a gwiazda FG 13 - 9, s�o�ce typu B bez systemu planetarnego. Zderzenie z asteroid� nie zagra�a�o bezpo�rednio zamieszkanym �wiatom, raczej obiekt m�g� sp�on�� w ogniu s�o�ca. Ale przecie� na d�ugo przed kolizj� nast�pi rozmro�enie. A wtedy... Jakie potwory wyp�yn� z g��bin przebudzonego oceanu?
Nikt nie zamierza� siedzie� i czeka� z za�o�onymi r�kami, tym bardziej �e sta�o si� jasne: zagadkowe ciemne przedmioty wtopione w l�d promieniuj� niezwykle intensywn� energi� strachu.
Decyzja zosta�a podj�ta niemal natychmiast: niezb�dny jest rekonesans, pobranie pr�bek, cz�ciowe odmro�enie lodowego pancerza, by� mo�e - wiercenia, a w razie odebrania jakich� przekaz�w - pr�ba kontaktu. Ostatnie zadanie wysun��, oczywi�cie, Jason, kt�ry najsurowiej zabroni� Pyrrusanom strzelania bez jego rozkazu i kiedy nie ma bezpo�redniego zagro�enia ludzkiego �ycia. Niezbyt wierzy�, �e zdo�aj� wykona� jego polecenia, i dlatego, mimo ponownego b�lu g�owy, zamierza� osobi�cie uda� si� na asteroid�. Jednak�e Kerk przekona� go, �e najbardziej potrzebny jest w ster�wce.
- Przyjacielu, twoje odruchy bojowe s� mimo wszystko wolniejsze od naszych. Na dodatek jeste� potrzebny w roli koordynatora. Obawiam si�, �e tam, w ekstremalnych warunkach, b�dziesz tylko przeszkadza�.
Jak na Kerka by�a to d�uga perora, zw�aszcza w takiej chwili. Jason ust�pi�, ale natychmiast zaproponowa�, �e wy�le z nimi robota - dublera Dublety imitacyjne, potocznie nazywane "imitami", by�y stosunkowo nowymi i bardzo drogimi wynalazkami. Sterowa�y nimi bezpo�rednio impulsy nerwowe m�zgu cz�owieka, a na dodatek mia�y specjalny kontur sprz�enia zwrotnego, to znaczy, �e za pomoc� ich retor�w badacz mia� mo�liwo�� analizowania dowolnego przedmiotu wszystkimi pi�cioma zmys�ami. Niebezpieczne oddzia�ywania by�y, oczywi�cie, blokowane.
Dru�yna Pyrrusan, licz�ca pi�� os�b, narzeka�a troch�, ale bez przekonania - Kerk sam zaznaczy� rol� koordynatora - tak wi�c, wliczaj�c unita, kuter dostarczy� na planet� sze�ciu badaczy.
Pyrrusanie nie chcieli te� przyj�� szczepionki opracowanej przez zesp� lekarzy, kt�rym przewodzi� Teca. Szczepionka obni�a�a poziom agresji i wra�liwo�ci na strach. Przekonuj�ce s�owa z ust Jasona:
- Nie rozumiecie podstawowego wojennego podst�pu? Czy mo�na w pierwszym boju pokazywa� wszystkie swoje atuty? Zachowajcie maksimum agresji na kolejny wypad.
I cho� uspokojeni najnowszymi trankwilizatorami, gotowi byli na �miertelny, w�ciek�y atak. L�dowanie na asteroidzie przypomina�o raczej szturm i Jason si� cieszy�, �e nieod��czne przeci��enie dopad�o imita, nie za� jego.
Tyle �e nie by�o co atakowa�. �wiat Obiektu 001 przypomina� raczej cmentarzysko. Takie sobie lataj�ce memento mori. Jakby rzeczywi�cie w takie s�owa uk�ada�y si� ponure wzory w g��binie pod stopami ludzi.
Grupa desantowa dobrze przygotowa�a si� do l�dowania na zamarzni�tej asteroidzie: opr�cz zwyczajnego pistoletu ka�dy z uczestnik�w mia� laserowy n� do ci�cia lodu, a specjalne podeszwy but�w wyposa�ono w zmiennej d�ugo�ci kolce i niezale�ne ogrzewanie. Jak wygl�da spacer po lodzie w zwyczajnych butach, powinien pami�ta� ka�dy, kto wychowa� si� na planecie, gdzie przynajmniej od czasu do czasu przytrafia si� zima.
Zamro�ony �wiat nie zwr�ci� na grup� szturmowc�w najmniejszej uwagi. Gor�ce kolce podeszew i w�ciek�e spojrzenia wpija�y si� w l�d, a l�d by� martwy. Gdzie� g��boko pod nim co� majaczy�o, ale przecie� ani jedna cz�steczka wodnej skorupy nie drgn�a nawet podczas najbardziej starannego prze�wietlania. �pi�ce od milion�w lat organizmy nie zareagowa�y r�wnie� na ultrad�wi�kowe lokatory ani na mocne pola magnetyczne. A w�a�ciwie sk�d si� wzi�a pewno��, �e s� to �ywe organizmy?
- Jakie� wodorosty w zimowym strumieniu - mrucza� Troy, usi�uj�c znale�� odpowiednie por�wnanie. - Jak tu krzycze�, �eby nas us�yszeli?
- Chyba raczej k��bek zgniecionych robak�w i owad�w zaoponowa� Kerk. - Tfu, co za obrzydlistwo!
- A moim zdaniem to m�zg - odezwa�a si� nagle Meta. Rozbryzgni�ty m�zg z czyjego� rozwalonego czerepu.
- Sk�d m�zg? - zdziwi� si� Jason. - Zbyt d�ugo prowadzili�cie wojny z biologicznym wrogiem. Masa pod nami rzeczywi�cie przypomina protoplazm�. My�l�, �e takie por�wnanie jest zbyt prymitywne. Chyba brakuje wam fantazji.
Podobne opinie s� dla Pyrrusanina niczym obelgi. Jak to dobrze, �e obok Kerka znajduje si� teraz robot a nie ja, pomy�la�. Jednak�e Kerk utrzyma� nerwy na wodzy, wi�c Jason kontynuowa�:
- Mnie si� wydaje, �e to jakie� urz�dzenie, olbrzymi superkomputer, zbudowany z nieznanych nam materia��w i wed�ug obcych nam zasad. Mo�e dlatego odbieramy go jako obiekt wrogi. Ale zapewniam was, to co� sztucznego, artefakt, jak mawiali staro�ytni. Spr�bujmy jednak nawi�za� ��czno�� z partnerem, nawet je�li to tylko partner domniemany. Przeka�my mu uniwersalny sygna� modulowany.
- Nie zrozumie - zaoponowa� Brucco. Wyra�nie nie zamierza� uzna� za brata w rozumie substancji, kt�ra majaczy�a g��boko w lodzie.
- A ja s�dz�, �e tak - nie ustawa� Jason. - Ju� odczuwamy pr�b� kontaktu. Odpowiedzcie mi: czujecie strach?
- Nie mamy teraz czasu! - warkn�� Kerk.
- To nieprawda - u�miechn�� si� Jason, �a�uj�c, �e imit nie jest w stanie przekaza� jego u�miechu. - Kiedy to co� promieniowa�o strachem, wszyscy czuli�my si� �le. Ale w tej chwili promieniowania nie ma. Wiem to na pewno, bo nie boli mnie g�owa.
- Te� mi kontakt! - parskn�� Brucco. - Prymitywny proces okresowy. Zobaczysz, �e nied�ugo znowu zacznie wali� do nas tymi swoimi falami. Nie musimy si� cacka� z jakim� zlodowacia�ym b�ockiem.
- Spr�bujcie mimo wszystko - nalega� Jason. - Wynik negatywny to te� wynik. Brucco, jako uczony, powinien pan wiedzie�, �e z wysoko zorganizowan� materi� znacznie lepiej prowadzi si� dialog, ni� wali w ni� �adunkami elektrycznymi jak do do�wiadczalnej �aby.
Z oporami, ale w ko�cu Brucco si� zgodzi� i Stan, szef pyrrusa�skich ��czno�ciowc�w, w��czy� aparatur� nadawczy Na r�nych cz�stotliwo�ciach wys�ano najpierw skierowany w trzewia asteroidy sygna� SOS, a nast�pnie standardowe wywo�anie, poprzedzaj�ce wa�ny komunikat: "Do wszystkich, do wszystkich, do wszystkich!" Nadano je w kodzie mi�dzygwiezdnym, znanym ka�demu w Galaktyce i nie zmieniaj�cy si� od tysi�cleci. Efekt nadal by� zerowy.
I nagle w s�uchawki he�m�w wdar� si� g�os Archiego, astrofizyka z Uctisa, m�odego uczonego bior�cego udzia� w ekspedycji na ��danie Berwicka:
- Uwaga! Dwie nowiny od naszej grupy badawczej. Po pierwsze, wiemy, sk�d si� wzi�a wierzchnia warstwa lodu. Wasza asteroida omal nie zderzy�a si� z komet�, kt�r� moi koledzy obserwowali jakie� p� roku temu. A "hiperl�d", jak go nazwali�my roboczo, po stajaniu i powt�rnym zamarzni�ciu w warunkach naszego Wszech�wiata krystalizuje si� zwyczajnie i ma zwyczajne w�a�ciwo�ci.
- Chce pan powiedzie� - zainteresowa� si� Jason - �e ta planeta nie przyby�a do nas z s�siedniej galaktyki, a z jakiego� innego wszech�wiata?
- To bardzo mo�liwe. Ale prosz� wys�ucha� drugiej wiadomo�ci. Skorygowane obliczenia szybko�ci lotu Obiektu 001 pozwalaj� wyprowadzi� jednoznaczny wniosek: porusza si� on niezgodnie z zasadami gwiezdnej mechaniki. Czyli jak obiekt sterowany.
Sens komunikatu dociera� powoli, ale niepok�j w g�osie Archiego udzieli� si� Pyrrusanom, wyci�gni�te w mgnieniu oka pistolety ju� by�y gotowe do strza�u, leki wprowadzone do krwiobiegu ledwie nad��a�y z t�umieniem nowych wybuch�w bitewnego sza�u.
Je�li jeszcze przez chwil� b�d� bezczynni, pomy�la� Jason, nie r�cz� za logik� post�powania moich przyjaci� z Planety �mierci.
Podj�� b�yskawiczn� decyzj�. Na uzgadnianie jej z Kerkiem, Berwickiem i Brucco potrzebowa� nieca�ych trzydziestu sekund.
- Naprz�d, przyjaciele! Przechodzimy do kolejnej fazy bada�.
Na chwil� przed komunikatami Archiego Meta pierwsza zauwa�y�a niewielki obiekt rozmiar�w mniej wi�cej metr na trzydzie�ci centymetr�w, przypominaj�cy olbrzymie ziarnko czy larw� owada. Przedstawiciel miejscowej flory, a mo�e fragment uk�adu technologicznego, by� jedynym wyr�niaj�cym si� przedmiotem na ca�ej zbadanej powierzchni.
- Wycinajcie tego potwora wraz z lodem i przygotujcie do przetransportowania na statek - zarz�dzi� Jason. - To dla nas najlepsza okazja do zbadania sytuacji.
Pyrrusanie rzucili si� energicznie do ci�cia lodu za pomoc� laserowych no�y! Zawsze to jaka� odmiana ataku! Mimo wszystko zabierali z planety cenne trofeum, a mo�e nawet prawdziwego je�ca.
Na statku tymczasem przygotowywano si� na przybycie niebezpiecznego obcego. Pi�ciotonow� bry�� wtoczono po rolkach do zimnej �adowni i wyci�to z lodowego sze�cianu fragmenty do wszechstronnych bada� niezwyk�ego materia�u. Hiperl�d ma wszystkie w�a�ciwo�ci twardego i jednocze�nie plastycznego metalu. Nast�pnie kosmiczne monstrum, zamkni�te w najtrwalszej z mo�liwych pow�oce z przezroczystego staloszk�a i umieszczone w specjalnej �adowni przedmiot�w szczeg�lnie niebezpiecznych, substancji radioaktywnych i chemicznych, zosta�o w ko�cu poddane podgrzewaniu. Setki przyrz�d�w �ledzi�y ten proces. Podobnie jak ludzie. Kerk za��da� obecno�ci co najmniej trzech Pyrrusan bezpo�rednio w �adowni, obok hermetycznej przezroczystej kuli. Przewidziano najmocniejsz� ochron� przed wszystkimi znanymi niebezpiecze�stwami. A je�li chodzi o inne sytuacje... Jakie automaty wybior� lepsze rozwi�zanie ni� �ywy cz�owiek, szczeg�lnie urodzony na Pyrrusie?
Jason ponownie musia� si� zgodzi� z Kerkiem: w ko�cu mieli do czynienia z ca�kowicie nieznanym obiektem, o kt�rym nie by�o danych nawet w olbrzymiej pami�ci komputera "Argo". Prawd� m�wi�c - nikt nic o nim nie wiedzia�.
Kerk, Meta i Troy w napi�ciu czekali na nowe wydarzenia. Dobrze wiedzieli, �e raczej nie b�d� przyjemne.
Jednak�e czas p�yn�� i nic si� nie dzia�o. Rejestratory odnotowywa�y p�ynn� zmian� temperatury, ci�nienia, sk�adu chemicznego atmosfery wewn�trz staloszklanej sfery. A artefakt coraz bardziej przypomina� na wp� zgni�e bierwiono, kt�re d�ugo p�ywa�o w wodzie, zanim w ko�cu ugrz�z�o w zamulonej zatoczce, gdzie pokry�o si� b�ockiem i mchem. A mo�e rzeczywi�cie mieli do czynienia z byle czym?
Jason przy�apa� si� na my�li, �e ani oni, ani nikt inny obok nie odczuwa l�ku, raczej obrzydzenie zmieszane ze wstr�tem. Nie bola�a go g�owa. Czy�by zagadkowe promieniowanie naprawd� usta�o?
Minuty ci�gn�y si� jak godziny W ko�cu przyrz�dy zameldowa�y o wy��czeniu urz�dze� podgrzewaj�cych, poniewa� temperatura wewn�trz kuli zr�wna�a si� z pokojow�, panuj�c� w �adowni. Mokry przedmiot le�a� w ka�u�y wody i nie zdradza� oznak �ycia.
Pierwszy nie wytrzyma� Kerk. W�a�ciwie nie tyle ruszy� w kierunku przedmiotu czy uni�s� r�k�, co wychyli� si� odrobin� w kierunku wroga. Wroga? Oczywi�cie, �e wroga. Wszystko co nieznane jest wrogie. Pyrrusanie nie potrafi� i pewnie nigdy ju� si� nie naucz� my�le� inaczej. Pot�ny tors Kerka odwr�ci� si� w stron� zagadkowego cia�a pod kloszem. Nieco p�niej, podczas powt�rnego przegl�dania zapisu w zwolnionym tempie, ten ruch zauwa�yli wszyscy.
W tej samej bowiem sekundzie nast�pi� wybuch i od razu po nim rozleg� si� wystrza�. A mo�e wystrza� wyprzedzi� i sprowokowa� wybuch? Nikt dok�adnie nie wiedzia�, kt�ry z d�wi�k�w by� pierwszy. Tym bardziej �e ju� po u�amku sekundy odezwa�y si� dwa inne pistolety - Troya i Mety. Szczelna pow�oka rozpad�a si� na drobne okruchy, wo� palonego plastiku i roz�arzonego metalu wype�ni�a ca�� �adowni�. Tylko garstka popio�u dymi�a w miejscu zniszczonego artefaktu po�r�d wyschni�tej i jeszcze na brzegach wrz�cej ka�u�y.
Kerk le�a� na pod�odze zwini�ty w k��bek i trzyma� si� r�kami za bok, a spomi�dzy jego palc�w s�czy�a si� krew.
Na szcz�cie rana nie by�a ci�ka. Do organizmu Kerka nie trafi�a ani jedna cz�steczka obcego pochodzenia. Cienki elastyczny skafander zosta� przebity od�amkiem staloszk�a. Dok�adnie m�wi�c, nawet nie od�amkiem, a kr��kiem z nadtopionymi brzegami, precyzyjnie wyci�tym jak przez laser z wn�trza kuli. Ca�y pojedynek cz�owieka z potworem zaj�� nie wi�cej ni� jedn� setn� sekundy i �eby dok�adnie ustali� kolejno�� zdarze�, trzeba by�o kilka razy przejrze� rejestracj� z maksymalnym spowolnieniem - dziesi�� tysi�cy razy.
Robocza wersja wydarze� wygl�da�a nast�puj�co. Pozagalaktyczne urz�dzenie (jednak maszyna, a nie �ywy organizm!) odebra�o wyra�ne sygna�y zagro�enia emitowane przez Kerka i wewn�trz "mokrego bierwiona" zaktywizowa�y si� �a�cuchy energetyczne. Obiekt nie emitowa� strachu - ani gdy go znaleziono, ani gdy oddzielano go od powierzchni planety - i p�niej nagle ca�a nienawi��, energia skupiona w diabelskich akumulatorach, skoncentrowa�a si� w jednym jedynym promieniu nieznanej na razie natury. Promie� wybra� cel i zaatakowa� za pomoc� �rodk�w, kt�re "mia� na podor�dziu". Jakie by�y dalsze plany obcego, mo�na si� by�o tylko domy�la�.
Oczywi�cie nawet wyj�tkowy refleks nie m�g� si� r�wna� z szybko�ci� dzia�ania uk�adu bioelektronicznego, dlatego Kerk nie zdo�a� si� uchyli�, ale odpowiedzia� strza�em. A kolejnych sze�� pocisk�w detonuj�cych z dw�ch pistolet�w dope�ni�o dzie�a zniszczenia. Uczeni nie wykluczali r�wnie�, �e artefakt m�g� by� nastawiony na samozniszczenie, skoro tak niewiele z niego zosta�o po wybuchu: popi�, dym, gaz i �adnych cud�w z punktu widzenia chemii. Jeden z fizyk�w do�� logicznie podejrzewa�, �e w tym przedmiocie zosta� umieszczony �adunek antymaterii.
A je�li ca�y Obiekt 001 jest naszpikowany antymateri� jak pieczona g� jab�kami? Tu nie ma �art�w! Trajektoria lotu asteroidy jest nieprzewidywalna. "Czarne" promieniowanie, nie ulega w�tpliwo�ci, jest zagro�eniem dla psychiki, a lodowa skorupa stopnieje szybko. Nawet ucze� zrozumie, �e zderzenie takiego obiektu z zasiedlon� planet� grozi �mierci� milionom ludzi. Pyrrusanie, raz podj�wszy si� zadania, nie mogli dopu�ci� do tragedii, musieli dzia�a� natychmiast. Nawet je�li obiektu nie nafaszerowano antymateri� i tak jest czym� wrogim ludziom.
Owszem, czarny strach mo�na uwa�a� za oddzieln� spraw� i niech go badaj� ci szale�cy, kt�rzy zawsze gotowi s� zaspokoi� ciekawo�� kosztem w�asnego �ycia. Ale teraz sytuacja sta�a si� powa�na, a zagro�enie wzros�o. Ranny Kerk - to ju� konkretny przyk�ad dzia�ania obcej z�ej woli. Co� wypowiedzia�o wojn� Pyrrusanom. A to co� stanowi tylko niezmiernie ma�� cz�stk� szalonego koszmaru, ukrytego pod lodow� skorup�.
Pyrrusanie nie mieli cienia w�tpliwo�ci, �e nale�y zniszczy� ca�y obiekt. Energetyczne mo�liwo�ci "Argo" pozwala�y na to, a eksperyment ze zniszczeniem fragmentu zamarzni�tego �wiata uda� si� nad podziw; anihilacja z�o�onego urz�dzenia nie wywo�a�a �adnych istotnych komplikacji. Produkty rozpadu nie by�y truj�ce, a zakuci w l�d "wsp�towarzysze" nie zareagowali na unicestwienie "porwanego" najmniejszym ruchem, ani jednym elektronowym impulsem. Oboj�tno�� reszty twor�w spod lodu na potyczk� w �adowni jednoznacznie potwierdzili Sten i Brucco, kt�rzy pozostawali na powierzchni obiektu do chwili wybuchu.
Mimo wszystko Jason poleci� im, by wr�cili na statek. Oficjalnie na narad�, ale w rzeczywisto�ci czu� utajone niebezpiecze�stwo, kt�re zagra�a przebywaj�cym na powierzchni asteroidy W ko�cu pozostawiono tam tylko robota o nieco prymitywniejszej konstrukcji ni� imit. Jason wielu rzeczy jeszcze nie rozumia�, ale intuicja podpowiada�a mu, �e sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, ni� to sobie wyobra�aj� Pyrrusanie. W ka�dym nowym zagro�eniu usi�owali si� dopatrzy� analogii do swojej straszliwej flory i fauny. Tyle tylko, �e nowe czarne stwory by�y, ich zdaniem, nieco bardziej jadowite i uz�bione. A fizycy z Uctisa wprost przeciwnie - podchodzili do problemu zbyt mechanicznie, nie widz�c cienia �ycia, a tym bardziej rozumu w zamro�onej bryle. Nawet to, �e lot asteroidy nie jest bezw�adny, uwa�ali za przypadkowy zbieg wielu naturalnych czynnik�w
Prawda le�a�a gdzie� po�rodku i nale�a�o si� do niej za wszelk� cen� dosta�. Jason by� zdecydowanym przeciwnikiem bezmy�lnego zniszczenia ca�ego obiektu, bo przecie� kry�a si� w jego wn�trzu obca wiedza. Ale brakowa�o mu argument�w, by przekona� pozosta�ych.
Nieoczekiwanie popar� go brat Revereda Berwicka i prezydent jednej z planet Konsorcjum Arthur Berwick. Zanim zrobi� karier� polityczn�, by� jednym z najwybitniejszych chemik�w na �wiatach Zielonej Ga��zi. Teraz szybciej ni� inni zrozumia�, jak wielkim odkryciem dla ludzko�ci jest hiperl�d. Jego produkcja w tym Wszech�wiecie wydawa�a si� co prawda niemo�liwa, ale gdyby si� uda�a? Zastosowanie mog�o by� tak szerokie, �e warto�� jednej tony Arthur szacowa� na co najmniej milion kredyt�w. Oczywi�cie taka argumentacja wydawa�a si� Pyrrusanom jeszcze mniej powa�na ni� d��enie Jasona do poznania tajemnic asteroidy i podczas wyboru wariantu post�powania nie odegra�a wi�kszej roli.
Na szcz�cie fizycy odnotowali znaczne obni�enie pr�dko�ci Obiektu 001. W tej sytuacji jego likwidacj� mo�na by�o od�o�y� o kilka dni i kontynuowa� badania, ale innego wyj�cia z sytuacji szacowne gremium nie znalaz�o. Nawet ewakuacja glob�w najbli�szych gwie�dzie FG 13 - 9 nie ratowa�a sytuacji. Koszty by�yby za wysokie i sama operacja trwa�aby zbyt d�ugo, a co najwa�niejsze - kto m�g� przewidzie�, jak zachowaj� si� uwolnione z lodu monstra? Je�li stanowi�y zagro�enie, niszczenie ich pojedynczo by�oby znacznie trudniejsze.
Po naradzie uczestnicy rozeszli si� i rozlecieli, ustaliwszy, �e spotkaj� si� ponownie ju� po likwidacji z�owieszczej asteroidy, by om�wi� wyniki. Takie podsumowanie ca�kowicie odpowiada�o warunkom zawartej przez strony umowy, oszcz�dzano przy tym niema�o �rodk�w, a Pyrrusanie i Jason mogli opu�ci� Zielon� Ga��� z czystym sumieniem i jako prawdziwi bogacze. I fart, i zwyci�stwo zarazem?
Jednak�e Jason by� ponury jak nigdy wcze�niej. Podporz�dkowa� si� decyzjom wi�kszo�ci i skierowa� na asteroid� cztery speckomanda do rozmieszczenia na jej powierzchni, w starannie wyliczonych punktach, trzydziestu dw�ch superbomb �a�cuchowych. W zwyk�ej substancji prowokowana jest reakcja j�drowa i dowolna masa w ci�gu zaledwie kilku sekund staje si� atomowym �adunkiem wybuchowym. Jasonowi uda�o si� wynegocjowa� tylko tyle, �e zast�piono mechanizmy zegarowe inicjatorami sterowanymi radiowo. By�a to, jego zdaniem, ostatnia mo�liwo�� zmiany wyroku, kt�ry zapad� w wyniku dyskusji Pyrrusan i Konsorcjum. Albo przynajmniej odroczenia go. Mia� ogromn� nadziej�, �e w ci�gu pozostawionych mu przez los trzech dni dowie si� czego� o skutej lodem planetce.
Niewielu chcia�o kontynuowa� badania, ale Jason potrzebowa� sojusznik�w i rozumiej�c, �e nie uda si� przekona� rannego Kerka, postanowi� porozmawia� z Met�. W ko�cu by�a najbli�szym mu cz�owiekiem, a na dodatek w ci�gu ostatniego roku czy dw�ch jej charakter uleg� znacznej zmianie. Sta�a si� rozs�dniejsza i delikatniejsza, a przecie� ju� wcze�niej potrafi�a zachowa� si� nie tylko jak Pyrrusanka, ale i jak kobieta, kochaj�ca kobieta
- Meto - zacz�� Jason bez wst�p�w. - Le�my na asteroid�, p�ki jeszcze jest ca�a. Uwiera mi, musimy pozna� natur� tego z�a i naszego strachu.
- Nie, daj mi spok�j - odpar�a Meta. - Jedyna rzecz, jaki musimy, to skasowa� honorarium i jak najszybciej wynosi� si� do domu. Wyobra�am sobie, co si� tam dzieje. Jeste�my potrzebni, a ja nie chc� tu wi�cej ryzykowa�.
Jason oniemia� ze zdumienia. Przez kilka sekund nie m�g� wykrztusi� s�owa.
- Boisz si� ryzykowa�? Ty? - wydusi� z siebie wreszcie. Na jakim globie si� urodzi�a�, kochanie?
- Urodzi�am si� na Pyrrusie - odpowiedzia�a Meta, a w �rodku ju� si� gotowa�a. - W�a�nie dlatego chc� tam wr�ci� �ywa.
- �eby znowu zabija� stale mutuj�ce stwory - zakpi� Jason.
- �eby znowu zabija� nienawistne stwory - uparcie powt�rzy�a Meta.
- Ach, tak! - wybuchn�� Jason. - C�, dowiedz si�, moja droga: tajemnica zwyci�stwa nad twoimi ukochanymi stworami jest pogrzebana tutaj, na zamarzni�tym Obiekcie 001. Niszcz�c go, ty i wszyscy Pyrrusanie przegracie ostatecznie. Tak, tak!
Argument trafi� do niej. Zaskoczona Meta otworzy�a usta, a Jason, by nie straci� nik�ej przewagi, musia� szybko wymy�li�, co ma dalej m�wi�. Przecie� blefowa� bezczelnie, tak naprawd� nic o tym nie wiedzia�.
- Sk�d wiesz? - odezwa�a si� w ko�cu Meta.
- Grzejecie do wszystkiego ze swoich s�awetnych pistolet�w, a ja w tym czasie zajmuj� si� powa�nymi badaniami naukowymi. Ustali�em niew�tpliwy zwi�zek, wi�cej, identyczno�� l�ku wywo�ywanego Przez Pyrrusa�sk� faun� i strachu, kt�ry generuje to lodowe kr�lestwo.
- No i co? - zapyta�a spokojnie Meta.
- A to, �e oba psychologiczne zjawiska s� wyj�tkowe w naszej Galaktyce.
Wtedy na obliczu wspania�ej blondynki pojawi� si� ledwo zauwa�alny u�miech, jeszcze niepewny, ale ju� szyderczy. Meta, jak si� wydawa�o, wychwyci�a sedno wypowiedzi Jasona. On jednak postanowi� umocni� sukces i doda�:
- Ma�o tego. Istnieje jeszcze jeden czynnik potwierdzaj�cy s�uszno�� mojej hipotezy. Mikroelementowy sk�ad resztek po obcym z dok�adno�ci do trzeciego znaku po przecinku zgadza si� ze sk�adem tkanki zwierz�t i ro�lin naszej planety.
Umy�lnie powiedzia� "naszej". Za t� w�a�nie solidarno�� z jej ojczyzny Meta pokocha�a Jasona. Teraz magiczne s�owo sta�o si� ostatni� kropl�. Wierzy�a mu ju� ca�kowicie. Ale o ile w pierwszej cz�ci twierdzenia Jasona, tej dotycz�cej strachu, by�a okre�lona logika i przypuszczenie wydawa�o si� konstruktywne nawet jemu, wynik analizy chemicznej w�a�nie na gor�co wymy�li�. Meta mog�a to �atwo sprawdzi�, a wtedy... Jason odp�dzi� od siebie t� my�l, maj�c nadziej�, �e na podejrzliwo�� i do�wiadczenia kontrolne po prostu nie wystarczy czasu.
Nie pomyli� si�. Jego ukochana Meta pozosta�a sob�, zapali�a si� ju� do nowego pomys�u i rwa�a do boju.
- Kto pr�cz ciebie wie o zwi�zku Obiektu 001 z Pyrrusem? To by�a jedyna rzecz, o kt�ry zapyta�a.
- Nikt. Tylko ty i ja.
- �wietnie. Polecimy we dwoje.
- W zasadzie jestem za - skin�� g�owi Jason. - Nie nale�y powi�ksza� sk�adu nowej grupy badawczej, ale mimo to... Potrzebny nam jest co przynajmniej kto� trzeci. Potrzebujemy prawdziwego uczonego do za�ogi.
- Troy - z miejsca zaproponowa�a Meta.
Jason nie w�tpi�, �e zaproponuje w�a�nie tego m�odego Pyrrusanina, kt�ry mia� niewiarygodn� dla ich wojowniczej planety encyklopedyczni wiedz� i zadziwiaj�co elastyczny, dociekliwy umys�. Fizycznie Troy wart by� Jasona i Mety razem wzi�tych, i tylko jedno przemawia�o na jego niekorzy��: by� zbyt porywczy, po prostu bezlitosny wobec wrog�w. Jason nazywa� go w duchu Pyrrusaninem do kwadratu. Nie bardzo mu pasowa�a ta cecha charakteru, ale co mo�na poradzi�? Zalety Troya wyra�nie przewa�a�y.
- Dobrze - zgodzi� si� Jason. - Zaczynaj si� pakowa�. Ale mo�e nie wtajemniczaj go na razie w nasze zamiary.
- Masz racj�, te� o tym pomy�la�am - u�miechn�a si� Meta. - A masz plan dzia�ania?
- Oczywi�cie - skin�� g�owi Jason. - Nawiasem m�wi�c, nie przewiduje on r�wnie� powiadomienia za�ogi "Argo" o tej ekspedycji.
Meta zatrzyma�a si� w drzwiach, zamy�lona.
- Boisz si�, �e Kerk i reszta b�dzie przeciwko?
- Mo�e i nie, ale na pewno stracimy drogocenny czas. Meta zamy�li�a si� jeszcze g��biej. Odesz�a od drzwi, usiad�a w fotelu, zarzuci�a r�ce na g�ow�, splot�a palce i przymkn�a powieki. Zawsze si� w ten spos�b koncentrowa�a na jakim� problemie, odsun�wszy na bok przeszkadzaj�ce drobiazgi.
- Koniec - powiedzia�a po p�minucie. - Zdecydowa�am. Polecimy we troje i w tajemnicy, jak chcesz. Ale polec� tylko nasze unity. Przecie� tajny lot to szczeg�lne zagro�enie. Je�li co� si� wydarzy, nie b�d� mogli od razu nam pom�c.
Teraz Jason si� zamy�li�. Przysz�o mu do g�owy, �e je�li mia�oby si� zdarzy� co� naprawd� przykrego, ich tr�jce nie zdo�a nikt pom�c: ani unity, ani uprzedzenie za�ogi "Argo" o wyprawie, ani inne �wiaty Zielonej Ga��zi. Jednak... strze�onego Pan B�g strze�e, jak mawiali staro�ytni, a to znaczy, �e Meta ma racj�. Zd��y jeszcze wpa�� na lodowi planet� osobi�cie, je�li oczywi�cie wszystko p�jdzie wed�ug planu.
- Zgoda - powiedzia�. - Id� po Troya. Ustawmy kontroln� aparatur� unit�w w jednej kajucie, najlepiej w mojej, i wy�lijmy roboty jak najszybciej.
Meta ju� si� odwr�ci�a, by wyj��, ale nagle rzuci�a si� Jasonowi w obj�cia, jakby �egna�a si� z nim przed dalek� drog�,.
Ma�y kosmiczny kuter, kt�rego za�og� stanowi�y trzy imity, mia� zdublowany system sterowania - zdalne manipulatory oraz sygna�y z okr�tu. Przy tym nadrz�dne sterowanie w chwili szczeg�lnej konieczno�ci m�g� przej�� dowolny czwarty cz�owiek, dopuszczony do pulpitu centralnego, niezale�nego od pulpit�w sterowniczych aparat�w imitacyjnych, w kt�rych znajdowali si� aktualnie Jason, Meta i Troy. Ten sprytny system wymy�li� Jason, zara�ony niebywa�y ostro�no�ci� Mety. Oczywi�cie mia�a racj�. Lo