Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1754 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Anne McCaffrey
Smocze werble
drobna korekta:
[email protected]
Jest bardzo, bardzo wiele powod�w,
dla kt�rych t� ksi��k� dedykuje
(i najwy�szy ju� na to czas)
Frederickowi H. Robinsonowi.
a bynajmniej ostatnim z nich nie jest fakt,
�e to ON jest Mistrzem Harfiarzem
* * *
Rozdzia� 1
Piemura obudzi� dudni�cy grzmot wielkich b�bn�w, odpowiada�y na jak�� wiadomo��. Podczas swojego pi�cioletniego pobytu w siedzibie Cechu Harfiarzy nie przyzwyczai� si� do tego ha�asu, za ka�dym razem przenika� go dreszcz. Mo�e, gdyby b�bny gra�y ka�dego ranka i zawsze brzmia�y identycznie, przyzwyczai�by si� na tyle, �eby go to nie budzi�o. Ale w�tpi� w to. Mia� lekki sen. Kiedy pracowa� jako pomocnik pasterza, nocami musia� nas�uchiwa�, czy co� nie p�oszy biegus�w. Ta wyrobiona czujno�� cz�sto wychodzi�a mu na dobre, jako �e inni uczniowie z sali sypialnej nie mogli cichcem podkra�� si� do niego, �eby z nawi�zk� odp�aci� za wszystkie kawa�y. Cz�sto budzi� si�, kiedy smoki przynosi�y sekretnych go�ci do Mistrza Harfiarza Pernu lub kiedy przyje�d�a� i odje�d�a� sam Robinton, kt�ry by� niew�tpliwie jednym z najwa�niejszych ludzi na ca�ym Pernie; mia� niemal r�wnie wielkie wp�ywy, jak F'lar i Lessa, Przyw�dcy Weyru Benden. Zdarza�o si� te� latem, kiedy noce by�y ciep�e, okiennice w g��wnej sali ca�kowicie z�o�one, �e �owi� uchem fascynuj�ce, prowadzone bez skr�powania rozmowy. Mistrzowie s�dzili, �e o tej porze uczniowie ju� �pi�, a nocne powietrze doskonale nios�o g�osy. Tak drobny ch�opak jak on musia� wiedzie� wi�cej od innych, a pods�uchiwanie mu w tym pomaga�o. Kiedy o �wicie pr�bowa� przysn��, w g�owie echem odbija� mu si� �omot b�bn�w. Wiadomo�� przes�a� harfiarz Warowni Ista. Piemur nie mia� pewno�ci co do reszty wiadomo�ci: co� o jakim� statku. Na szcz�cie ten spos�b przekazywania informacji nie by� ju� tak powszechny, odk�d wi�cej ludzi mia�o jaszczurki ogniste, kt�re rozsy�ali z wiadomo�ciami po ca�ym Pernie. Zastanawia� si�, kiedy dostanie mu si� w r�ce jakie� jajko jaszczurki ognistej. Menolly obieca�a da� mu je, kiedy ju� jej kr�lowa. Pi�kna, odb�dzie swoje gody. To mi�e z jej strony, i� o tym pomy�la�a, duma� Piemur zdaj�c sobie spraw�, �e Menolly mo�e nie m�c dysponowa� jajkami Pi�knej wedle swoich �ycze�. Mistrz Robinton b�dzie chcia� rozda� je tak, �eby przynios�y jak najwi�cej korzy�ci siedzibie Cechu. A Piemur nie m�g� mie� mu tego za z�e. Ale przyjdzie dzie�, kiedy b�dzie mia� swoj� jaszczurk� ognist�. Kr�low� albo co najmniej spi�ow�. Pod�o�y� sobie r�ce pod g�ow� dumaj�c o tak rozkosznych widokach na przysz�o��. Pomagaj�c Menolly karmi� jej dziewi�tk� jaszczurek dowiedzia� si� o nich ca�kiem sporo. Wi�cej, ni� wiedzieli niekt�rzy ludzie, kt�rzy je mieli, ci sami, kt�rzy przez wiele Obrot�w twierdzili, �e jaszczurki ogniste to tylko ch�opi�ce rojenia wywo�ane pora�eniem s�onecznym. Twierdzili tak, dop�ki F'nor, je�dziec brunatnego Cantha, nie Naznaczy� malutkiej kr�lowej na jednej z pla� Kontynentu Po�udniowego. A potem, niemal na drugim ko�cu Pernu, Menolly ocali�a jajka jaszczurki-kr�lowej przed przyp�ywem, kt�ry by je zala�. I teraz ka�dy chcia� mie� jaszczurk� i przyznawa�, �e musz� one by� dalekimi kuzynami smok�w Pernu. Piemura przeszed� dreszcz rozkosznej grozy. Wczoraj nad Warowni� Fort przeszed� Opad Nici. W�a�nie mieli z mistrzem Domickiem pr�b� nowej sagi o tym, jak poszukiwano Lessy i jak zosta�a ona W�adczyni� Weyru Benden tu� przed nowym Przej�ciem Czerwonej Gwiazdy, ale Piemur du�o silniej prze�ywa� fakt, �e srebrzyste Nici opadaj� z nieba nad szczelnie pozamykan� siedzib� Cechu Harfiarzy. Wyobra�a� sobie zwinne przeloty wielkich smok�w i ich p�omienne oddechy, kt�rymi spopiela�y Nici zanim te zd��y�y opa�� na ziemi�. Gdy Ni� dotkn�a suchego gruntu, po�era�a wszystko co �yje, a p�niej pod ziemi� si� rozmna�a�a. Piemurowi wystarczy�o o tym pomy�le�, a ju� dygota� z l�ku. Trudno uwierzy�, ale zanim Mistrz Robinton odkry�, jaki Menolly ma talent do uk�adania piosenek, �y�a ona poza Warowni� i troszczy�a si� o swoje dziewi�� jaszczurek ognistych, kt�re ocali�a i Naznaczy�a. Gdybym tylko nie by� tu zamkni�ty, pomy�la� Piemur z westchnieniem, gdybym mia� okazj� przeszuka� brzegi morza i znale�� swoje w�asne gniazdo... Oczywi�cie, poniewa� by� tylko uczniem, musia�by odda� jajka Mistrzowi swojego Cechu, ale jakby znalaz� ca�e gniazdo. Mistrz Robinton pozwoli�by mu zatrzyma� jedno jajko. A� usiad�, tak go przestraszy�o nagle, ochryp�e wo�anie jaszczurki ognistej. S�o�ce ju� przenika�o do sypialni. Wi�c jednak zasn��. Je�eli to Ska�ka wrzeszcza�, to Piemur ju� sp�ni� si�, �eby pom�c przy karmieniu. Zr�cznymi ruchami w�o�y� na siebie wszystko opr�cz but�w, zbieg� po schodach i wyskoczy� na podw�rzec, a wtedy us�ysza� ponowne wezwanie g�odnego Ska�ki. Kiedy Piemur zobaczy�, �e Camo dopiero mozolnie wchodzi po schodach, przyciskaj�c do siebie mis� z okrawkami, odetchn�� z ulg�. Jeszcze si� tak bardzo nie sp�ni�! W�o�y� buty i �eby nie traci� czasu wepchn�� sznur�wki do �rodka. Menolly akurat schodzi�a schodami prowadz�cymi do g��wnego budynku siedziby. Ska�ka, Mimik i Leniuch kr��y�y nad g�ow� Piemura i wyg�odnia�e trajkota�y do niego, �eby si� pospieszy�. Zerkn�� w g�r�, szukaj�c Pi�knej. Menolly m�wi�a, �e kiedy zbli�a si� czas rui kr�lowej, robi si� ona jeszcze bardziej z�ocista ni� zwykle. Zatacza�a teraz kr�gi, �eby usi��� na ramieniu swej pani, ale mia�a chyba ten sam kolor co zwykle. - Camo karmi �liczne? - S�u��cy u�miechn�� si� promiennie, kiedy Menolly i Piemur zbli�yli si� do niego. - Camo karmi �liczne! - Menolly i Piemur ch�rem wypowiedzieli tradycyjne zapewnienie, szczerz�c do siebie z�by i si�gaj�c po pe�ne gar�cie skrawk�w mi�sa. Ska�ka i Mimik jak zwykle przycupn�y na ramionach Piemura, podczas gdy Leniuch czepia� si� silnie jego przedramienia. Kiedy ju� jaszczurki ogniste zabra�y si� na powa�nie do jedzenia, Piemur zerkn�� na Menolly zastanawiaj�c si�, czy s�ysza�a sygna� wielkiego b�bna. Wygl�da�a na du�o bardziej rozbudzon� ni� zwykle o tej porze i swoje zaj�cie wykonywa�a nieco mechanicznie. Oczywi�cie by�o prawdopodobne, �e w�a�nie komponuje jak�� now� piosenk�, ale poza pisaniem piosenek Menolly mia�a jeszcze inne obowi�zki w siedzibie Cechu. Karmili jaszczurki ogniste, a reszta Cechu zacz�a si� krz�ta�: Silvina i Abuna pogania�y dziewczyny w kuchni, �eby szybciej szykowa�y �niadanie; z sal sypialnych dochodzi�y dzikie wrzaski; a w pomieszczeniach dla czeladnik�w otwierano okiennice, by wpu�ci� �wie�e poranne powietrze. Kiedy syte jaszczurki wzlecia�y, by rozprostowa� skrzyd�a, Piemur, Menolly i Camo rozeszli si�: Menolly popchn�a Camo z powrotem do kuchni; a potem wraz z przyjacielem poszli do jadalni. Tego ranka pierwsz� lekcj� Piemura by� ch�r, poniewa� jak zwykle o tej porze Obrotu �wiczyli wiosenny utw�r muzyczny na uczt� Lorda Groghe. W tym roku mistrz Domick wsp�pracowa� z Menolly i napisa� nies�ychanie melodyjn� partytur� do swojej ballady o Lessie i jej z�ocistej smoczej kr�lowej, Ramoth. Piemur mia� �piewa� parti� Lessy. Przynajmniej ten jeden raz nie protestowa�, �e musi �piewa� rol� kobiec�. Prawd� m�wi�c, to tego ranka nawet niecierpliwie czeka�, �eby ch�r zako�czy� cz�� poprzedzaj�c� jego pierwsze wej�cie. Wreszcie nadszed� w�a�ciwy moment, Piemur otworzy� usta i ku swemu zdumieniu nie wyda� �adnego d�wi�ku. - Obud� si�, Piemur - powiedzia� mistrz Domick poirytowany, postukuj�c batut� po pulpicie. Uprzedzi� ch�r. - Powt�rzymy jeden takt przed wej�ciem.. je�eli jeste� ju� got�w, Piemurze? Zwykle Piemurowi udawa�o si� nie zwraca� uwagi na sarkazm mistrza Domicka, ale poniewa� tym razem by� przygotowany do �piewu, zarumieni� si� tylko za�enowany. Wci�gn�� powietrze i nuci� przez zaci�ni�te z�by, kiedy ch�r znowu zaczyna�. Zna� intonacj�, nie bola�o go gard�o, nie zaczyna� mu si� katar. Ch�r ponownie poda� mu wej�cie i Piemur otworzy� usta. D�wi�k, kt�ry si� z nich wydoby�, je�dzi� od jednej oktawy do drugiej, a �adnej z nich nie by�o w nutach trzymanych przez niego w r�ku. Zapad�a pe�na grozy cisza. Mistrz Domick popatrzy� ze zmarszczonymi brwiami na Piemura, kt�ry teraz konwulsyjnie prze�yka� �lin� ze strachu; nogi wros�y mu w ziemi�, a serce powoli podpe�za�o do gard�a. - Piemur?
- Panie?
- Piemurze, za�piewaj mi gam� C-dur.
Piemur spr�bowa� ponownie, ale znowu g�os mu si� za�ama�. Mistrz Domick od�o�y� batut� i popatrzy� na Piemura. Je�eli na twarzy mistrza kompozytora malowa�o si� w og�le jakie� uczucie, by�o to wsp�czucie podbarwione pe�n� rezygnacji irytacj�. - Piemurze, my�l�, �e powiniene� p�j�� zobaczy� si� z mistrzem Shonagarem. Tilginie, czy nauczy�e� si� dublowania tej roli? - Ja, panie? Nawet na ni� nie spojrza�em. Przecie� Piemur... - G�os zaskoczonego ucznia przycich�, a Piemur z trudem pow��cz�c nogami opu�ci� sal� ch�ru i przeszed� przez dziedziniec do pokoju mistrza Shonagara. Pr�bowa� nie s�ysze�, jak Tilgin pr�buje swego g�osu. Pogarda przynios�a mu chwilow� ulg�. Kiedy� �piewa� du�o lepszym g�osem, ni� Tilgin kiedykolwiek za�piewa. Kiedy�? Mo�e to tylko przezi�bienie. Piemur na pr�b� zakaszla�, ale r�wnocze�nie zdawa� sobie spraw�, �e p�uca i gard�o ma czyste. Ci�kim krokiem szed� do mistrza Shonagara, zna� ju� werdykt, ale mia� nadziej�, �e to niedomaganie oka�e si� przej�ciowe, �e uda mu si� zachowa� zakres sopranowy wystarczaj�co d�ugo, aby za�piewa� utw�r mistrza Domicka. Szuraj�c nogami wszed� po stopniach i zatrzyma� si� na chwil� na progu, �eby przyzwyczai� oczy do p�mroku panuj�cego w �rodku. Mistrz Shonagar pewnie dopiero wsta� i zjad� �niadanie. Piemur dobrze zna� zwyczaje swego prze�o�onego. Ale Shonagar przyj�� ju� swoj� zwyk�� pozycj�, jeden �okie� po�o�y� na szerokim stole i opar� masywn� g�ow� na r�ce, drug� r�k� opar� na podobnym do filaru udzie. - No c�, szybciej to si� sta�o, ni� mogliby�my si� spodziewa�, Piemurze -powiedzia� jego mistrz cichym g�osem, kt�ry mimo to wydawa� si� wype�nia� ca�y pok�j. - Ale ta zmiana musia�a kiedy� nast�pi�. - W g�osie mistrza s�ycha� by�o wsp�czucie. Podni�s� r�k�, na kt�rej opiera� g�ow�, i skrzywi� si� s�ysz�c d�wi�ki dobiegaj�ce z sali ch�ru. - Tilgin nigdy nie za�piewa tak jak ty. - Och, panie, co ja teraz zrobi�, jak ju� nie mam g�osu? To wszystko, co mia�em! Na pogardliwe zaskoczenie mistrza Shonagara Piemur si� wzdrygn��. - Wszystko, co mia�e�? By� mo�e, drogi Piemurze, ale nie wszystko, co masz! Nie po pi�ciu latach jako m�j ucze�. Wiesz prawdopodobnie wi�cej o ustawianiu g�osu ni� kt�rykolwiek czeladnik w Cechu. - Ale kto by si� chcia� ode mnie uczy�? - Piemur gestem wskaza� na swoj� szczup��, m�odocian� posta�, a g�os mu si� dramatycznie za�ama�. - I jak m�g�bym uczy�, je�eli nie mam g�osu, �eby demonstrowa�? - Och, ale ten �a�osny stan twojego g�osu zapowiada zmiany, z kt�rych by� mo�e b�dziesz zadowolony. - Spojrza� na Piemura spod przymru�onych powiek. - To zdarzenie mnie - tu grubymi paluchami postuka� swoj� wypuk�� pier� - ...nie zaskoczy�o. - Mistrzowi wyrwa�o si� g��bokie westchnienie. - By�e� bez w�tpienia najbardziej k�opotliwym, pomys�owym, leniwym, zuchwa�ym i k�amliwym spo�r�d setek uczni�w, kt�rych ku mojemu znu�eniu mia�em obowi�zek szkoli�, by osi�gn�li jaki taki poziom. Mimo swego lenistwa osi�gn��e� pewien sukces. Mog�e� osi�gn�� nawet wi�cej. - Mistrz Shonagar dotkn�� wa�nego zagadnienia. - Wydaje mi si�, �e przesadzi�e� w swej przekorze, decyduj�c si� na dojrzewanie przed za�piewaniem ostatniego utworu ch�ralnego Domicka. Niew�tpliwie jednego z jego najlepszych utwor�w i napisanego pod k�tem twoich zdolno�ci. Nie zwieszaj mi tu g�owy w mojej obecno�ci, m�ody cz�owieku! - Ryk mistrza wyrwa� Piemura z zamy�lenia. - M�ody cz�owieku! Tak, to jest sedno sprawy. Stajesz si� m�odym cz�owiekiem. A m�ody cz�owiek musi mie� odpowiednie zadania. - Jakie? - W tym jednym s�owie Piemur zawar� ca�� swoj� niewiar� i strapienie. - To, m�j m�ody cz�owieku, powie ci ju� sam Harfiarz! - Mistrz Shonagar wskaza� grubym palcem najpierw na Piemura, a nast�pnie w kierunku frontu budynku, gdzie znajdowa�o si� okno komnaty Mistrza Robintona. Piemur specjalnie si� nie �udzi�, ale mistrz Shonagar nie k�ama�by po to, �eby wzbudzi� w nim fa�szyw� nadziej�. Obydwaj skrzywili si�, kiedy Tilgin sfa�szowa� przy czytaniu a vista. Odruchowo zerkn�wszy na swojego nauczyciela, zauwa�y� jego zasmucon� min�. - Na twoim miejscu, Piemurze, trzyma�bym si� tak daleko od Domicka, jak tylko si� da. Pomimo przygn�bienia Piemur szeroko si� u�miechn�� na my�l, �e znakomity mistrz kompozytor spokojnie mo�e uzna�, i� Piemur naumy�lnie wybra� sobie taki czas na zmian� g�osu, �eby pokrzy�owa� szyki jego muzycznym ambicjom. Mistrz Shonagar ci�ko westchn��. - �a�uj�, �e nie zaczeka�e� chocia� troszk� d�u�ej, Piemurze. - W jego st�kni�ciu s�ycha� by�o smutek i rezygnacj�. - Tilgina trzeba b�dzie bardzo intensywnie szkoli�, dopiero wtedy jego wyst�p przyniesie nam chlub�. Ale s�uchaj no, masz tego nikomu nie powtarza�! - Wycelowa� gruby palec w ucznia, kt�ry niewinnie udawa�, �e jest zaszokowany, i� w og�le taka przestroga by�a konieczna. - Ju� ci� tu nie ma! Piemur odwr�ci� si� pos�usznie, ale przeszed� nie wi�cej jak kilka krok�w, kiedy co� sobie uzmys�owi�. Odwr�ci� si� gwa�townie. - To znaczy, �e to ju�?
- �e ju�? Oczywi�cie, �e ju�, a nie dzi� po po�udniu ani jutro. Teraz. - Teraz... i ju� na zawsze? - zapyta� niepewnie Piemur. Teraz, kiedy ju� nie m�g� �piewa�, mistrz Shonagar we�mie sobie innego ucznia, kt�ry b�dzie wykonywa� dla niego te osobiste pos�ugi. Do tej pory by�o to zaj�cie Piemura. Nie chcia� straci� uprzywilejowanej pozycji ulubionego ucznia mistrza Shonagara, gdy� bardzo go lubi� i ch�� s�u�enia mu wyp�ywa�a raczej z sympatii ni� poczucia obowi�zku. Ponad wszystko z przyjemno�ci� s�ucha� komicznych powiedzonek i kwiecistej mowy swojego mistrza, cieszy�o go, kiedy kpi� sobie z jego zuchwa�ego zachowania i przywo�ywa� go do porz�dku cz�owiek, kt�rego nie uda�o mu si� ani razu oszuka�. - Teraz, tak - w wyrazistym g�osie Shonagara da� si� s�ysze� pomruk �alu, co z�agodzi�o Piemurowe poczucie straty - ale bez w�tpienia nie na zawsze - tu g�os mistrza by� ju� bardziej energiczny, ni�s� w sobie tylko ton irytacji, �e si� nie pozb�dzie na zawsze tego niewielkiego utrapienia. - Jak mogliby�my si� nie spotyka�, skoro obydwaj jeste�my zamkni�ci w murach siedziby Cechu Harfiarzy? Chocia� Piemur doskonale wiedzia�, �e mistrz Shonagar tylko z rzadka opuszcza� swoje pokoje, w niejasny spos�b go to pocieszy�o. Ju� chcia� odej��, ale spyta�: - Czy dzi� popo�udniu b�dzie trzeba co� panu za�atwi�?
- By� mo�e b�dziesz zaj�ty - powiedzia� Mistrz Shonagar; twarz mia� bez wyrazu, g�os niemal oboj�tny. - Ale, panie, kto do ciebie przyjdzie? - Znowu Piemurowi g�os si� za�ama�. - Wiesz, �e zawsze jeste� zaj�ty po po�udniowym posi�ku... - Mo�e chodzi ci o to - tu Shonagar odezwa� si� z prawdziwym rozbawieniem - czy mam zamiar powo�a� Tilgina na to stanowisko? Sza! B�d� musia� oczywi�cie po�wi�ci� ogromn� ilo�� czasu, �eby poprawi� jako�� jego g�osu i zwi�kszy� jego muzykalno��, ale �eby mia� mi tu si� pl�ta� pod r�k� po k�tach... - Grube paluchy poruszy�y si� z niesmakiem. - Ju� ci� tu nie ma.. Wyb�r twojego nast�pcy wymaga porz�dnego namys�u. Oczywi�cie s� ca�e setki ch�opak�w, kt�rzy idealnie b�d� odpowiadali moim niewielkim wymaganiom... Piemura tak to zabola�o, �e a� mu dech zapar�o, ale potem zauwa�y� drganie wyrazistych brwi Shonagara i zda� sobie spraw�, �e ten moment ani troch� nie jest �atwiejszy dla starego cz�owieka. - Bez w�tpienia... - Chcia�, �eby to zabrzmia�o swobodnie, ale okaza�o si�, �e to nie takie proste; z ca�ego serca pragn��, �eby mistrz Shonagar ten jeden raz... - Id�, synu. B�dziesz zawsze wiedzia�, gdzie mnie znale��, gdyby zasz�a potrzeba. Tym razem odprawa by�a ostateczna, poniewa� mistrz Shonagar opu�ci� g�ow� na pi�� i zamkn�� oczy udaj�c, �e jest znu�ony. Piemur szybko poszed� do wyj�cia; zmru�y� oczy, gdy wyszed� na sk�pany w s�o�cu podw�rzec. Zatrzyma� si� na najni�szym stopniu, nie chc�c zrobi� tego ostatniego kroku, kt�ry mia� ostatecznie przeci�� jego zwi�zek z Shonagarem. W gardle wyros�a mu nagle jaka� twarda gula, nie maj�ca nic wsp�lnego z jego zmian� g�osu. Prze�kn��, ale uczucie ucisku nie mija�o. Potar� oczy k�ykciami i sta� zaciskaj�c pi�ci i pr�buj�c si� nie rozp�aka�. Mistrz Robinton mia� mu co� do powiedzenia o jego nowych obowi�zkach? A wi�c omawiano jego mutacj�. Na pewno nie wyrzuc� go z siedziby Cechu i nie ode�l� z powrotem do ojca pasterza i ponurego �yda hodowcy zwierz�t, tylko dlatego �e straci� sw�j ch�opi�cy sopran. Nie, nie spotka go taki los, mimo �e �piew by� niezaprzeczalnie jego jedynym harfiarskim talentem. Jak na temat jego gry na gitarze i harfie wypowiedzia� si� Talmor, m�g� komu� akompaniowa�, dop�ki zag�usza� go g�o�ny �piew lub inne instrumenty. B�benki i flety, jakie robi� pod kierownictwem mistrza Jerinta, by�y zaledwie mierne i �aden z nich nie otrzyma� stempla pozwalaj�cego na jego sprzeda�. Partytury kopiowa� dosy� dok�adnie, je�eli si� nad tym skupi�, ale zawsze mia� tyle ciekawszych rzeczy do robienia. Kto� inny m�g� to zrobi� porz�dniej i w o po�ow� kr�tszym czasie. Ale je�eli ju� zosta� do tego zmuszony, to tak naprawd� nie wadzi�a mu praca skryby, pod warunkiem �e wolno mu by�o dodawa� w�asne upi�kszenia. A nie by�o wolno. Zw�aszcza gdy przez rami� zagl�da� mu mistrz Amor i mamrota� co� na temat zmarnowanego atramentu i sk�ry. Piemur westchn�� g��boko. Jedyn� rzecz�, w kt�rej osi�gn�� bieg�o�� by� �piew, a �piewa� ju� nie m�g�. Na zawsze? Nie, nie na zawsze! Odsun�� od siebie t� ponur� my�l. Na pewno b�dzie m�g� jeszcze �piewa�: zbyt wiele nauczy� si� od mistrza Shonagara na temat ustawiania g�osu, frazowania, interpretacji. Istnia�o jednak niebezpiecze�stwo, �e jako doros�y mo�e nie mie� g�osu. A je�eli go nie b�dzie mia�, to nie b�dzie �piewa�! Dba� o swoje dobre imi�. Nie b�dzie z siebie robi� po�miewiska... Tilgin znowu zafa�szowa� w nast�pnej frazie. Piemur wyszczerzy� z�by s�uchaj�c, jak Tilgin powtarza t� fraz� poprawnie. B�dzie im brak Piemura, nie ma co! Potrafi� czyta� dowoln� partytur� a vista, nawet partytur� mistrza Domicka, nie opuszczaj�c �adnego rytmu ani trudniejszego interwa�u, ani tych kwiecistych zawijas�w, kt�re Domick tak lubi� pisa� dla sopran�w. Tak, b�dzie im brakowa�o Piemura w ch�rze! Pokrzepiony t� �wiadomo�ci� zszed� z ostatniego stopnia na bruk dziedzi�ca. Zaczepi� palce za pasek i beztrosko ruszy� w kierunku g��wnego wej�cia do siedziby Cechu. Chocia�, upomnia� sam siebie, n�dzny ucze�, kt�ry w�a�nie utraci� sw� uprzywilejowan� pozycj�, nie powinien si� przechadza� beztrosko, kiedy wys�ano go do Mistrza Harfiarza Pernu. Piemur zmru�y� oczy w blasku s�o�ca i popatrzy� na jaszczurki ogniste na dachu naprzeciwko. W�r�d wygrzewaj�cych si� jaszczurek nie wida� by�o spi�owego jaszczura Mistrza Robintona, Zaira. A wi�c Mistrz Harfiarz jeszcze nie zacz�� dnia. Je�eli o to chodzi, zastanowi� si� Piemur, to wczoraj p�nym wieczorem s�ysza� na dziedzi�cu czysty baryton Harfiarza i ha�as l�duj�cego i odlatuj�cego smoka. W tych dniach Harfiarz wi�cej czasu sp�dza� poza Cechem ni� w nim. - Piemur?
Zaskoczony podni�s� wzrok i zobaczy� Menolly stoj�c� na najwy�szym stopniu schod�w prowadz�cych do g��wnego budynku. M�wi�a cicho, a kiedy jej si� przyjrza�, zorientowa� si�, �e ona ju� wie. - To dosy� dobrze by�o s�ycha� - odezwa�a si� znowu tym �agodnym tonem, kt�ry r�wnocze�nie poirytowa� i ug�aska� Piemura. Menolly ze wszystkich najbardziej mu wsp�czu�a. Wiedzia�a, co to znaczy nie m�c oddawa� si� muzyce. - Czy to Tilgin �piewa? - Tak i to wszystko moja wina - powiedzia� Piemur.
- Wszystko twoja wina? - Menolly spojrza�a na niego zdumiona, a zarazem rozbawiona. - Czemu musia�em sobie wybra� ten moment na rozpocz�cie mutacji? - Rzeczywi�cie, czemu? Jestem pewna, �e zrobi�e� to tylko dlatego, �eby wyprowadzi� z r�wnowagi Domicka! - Menolly szeroko si� do niego u�miechn�a, bo oboje do�wiadczyli na sobie kapry�nych humor�w tego nauczyciela. Piemur wszed� na szczyt schod�w i zmartwi� si�, �e mo�e niemal�e spojrze� Menolly wprost w oczy, a ona jak na dziewczyn� by�a wysoka! To by� szok. Wyci�gn�a r�k� i zmierzwi�a mu w�osy �miej�c si�, kiedy z oburzeniem odtr�ci� jej d�o�. - Chod�, Mistrz Robinton chce ci� widzie�.
- Czemu? Co ja teraz b�d� robi�? Wiesz co� na ten temat?
- To nie ja ci o tym powiem, ty �obuzie - powiedzia�a maszeruj�c korytarzem i zmuszaj�c go niemal do biegu. - Menolly, to niesprawiedliwe!
- Ha! - Zadowolona by�a z jego zmieszania. - Nie b�dziesz musia� d�ugo czeka�. Tyle ci powiem: Domick nie by� kontent, �e g�os ci si� zmienia, ale Mistrz by�. - Oj, Menolly, powiedz co�! Prosz�... Wiesz, �e jeste� mi co� nieco� winna za przys�ug� czy dwie. - Czy tak? - Menolly smakowa�a swoj� przewag�.
- Jeste�. I wiesz o tym. Mog�aby� mi teraz si� odp�aci�! - Piemur si� zdenerwowa�. Czemu akurat teraz postanowi�a by� taka niedost�pna? - Po co mia�by� to traci�, kiedy wiesz, �e wystarczy odrobina cierpliwo�ci, a dowiesz si�, jaka jest odpowied�? - Doszli na drugi poziom i kroczyli korytarzem w kierunku pomieszcze� Harfiarza. - A radz� ci, �eby� si� nauczy� cierpliwo�ci, m�j przyjacielu! Piemur z obrzydzeniem si� zatrzyma�.
- Och, chod� ju�, Piemurze - powiedzia�a machaj�c r�k�. - Przesta�e� ju� by� tym malutkim ch�opczykiem, kt�remu udawa�o si� ode mnie wyci�ga� wiadomo�ci. A czy to nie ty ostrzega�e� mnie, �e �adnemu Mistrzowi nie mo�na pozwoli� czeka�? Wystarczy mi ju� niespodzianek na dzisiaj - powiedzia� Piemur gorzko, ale podbieg� do niej, gdy uprzejmie zapuka�a do drzwi.
Mistrz Harfiarz Pernu siedzia� przy stole, a jego srebrzyste w�osy po�yskiwa�y w �wietle s�o�ca; przed nim sta�a taca, a Robinton, nie zwracaj�c uwagi na par� unosz�c� si� z klahu, podawa� kawa�ki mi�sa swojej jaszczurce ognistej, uczepionej jego lewej r�ki. - �ar�oku! �apczywa paszczo! Nie drap mnie, moja sk�ra to nie poduszka! Karmi� ci� tak szybko, jak tylko potrafi�! Zair! Zachowuj si�! Przymieram g�odem, bo nawet nie skosztowa�em mojego klahu, tylko ciebie pierwszego karmi�. Dzie� dobry, Piemurze. Masz wpraw� w karmieniu jaszczurek. Wsuwaj Zairowi po�ywienie do pyszczka, �ebym ja te� m�g� co� zje��! - I Harfiarz obrzuci� Piemura b�agalnym spojrzeniem. Piemur b�yskawicznie znalaz� si� po drugiej stronie sto�u, chwyci� kilka kawa�k�w mi�sa i odwr�ci� uwag� Zaira. - Ach, ju� mi lepiej! - wykrzykn�� Mistrz Robinton, poci�gn�wszy porz�dny �yk klahu. Poch�oni�ty swoim zadaniem Piemur w pierwszej chwili nie zauwa�y� badawczego spojrzenia Harfiarza, kt�ry woln� r�k� si�gn�� po jedzenie. Nie potrafi� nic wyczyta� z miny Harfiarza, poniewa� jego poci�g�a twarz by�a spokojna, oczy lekko podpuchni�te od snu, a bruzdy ci�gn�ce si� od k�cik�w ust opada�y w d� ze staro�ci raczej i zm�czenia ni� z niezadowolenia. - Brak mi b�dzie twojego m�odego g�osu - powiedzia� Harfiarz z niewielkim naciskiem na "m�odego". - Ale na ten czas, kiedy b�dziesz oczekiwa� na sw�j doros�y g�os, prosi�em Shonagara, �eby mi ci� odst�pi�. Podejrzewam, �e si� za bardzo nie zmartwisz - tu wargi Harfiarza drgn�y w u�miechu -wykonuj�c dorywczo jakie� prace dla mnie i Menolly, i mojego dobrego Sebella. - Menolly i Sebella? - Piemur os�upia�.
- Wcale nie jestem pewna, czy podoba mi si� to podkre�lenie - powiedzia�a Menolly, ale Harfiarz uciszy� j� spojrzeniem. - By�bym twoim uczniem? - zapyta� Piemur Harfiarza i a� wstrzyma� oddech czekaj�c na odpowied�. - Po prawdzie to musia�by� by� moim uczniem - powiedzia� Mistrz Robinton komicznym g�osem i zrobi� �mieszn� min�. - Och, panie! - Piemura oszo�omi�o takie szcz�cie.
Zair gdakn�� ze z�o�ci�, bo Piemur przerwa� karmienie.
- Przepraszam, Zairze. - Piemur po�piesznie podj�� sw�j obowi�zek. - Jednak - tu Harfiarz odchrz�kn��, a Piemur zacz�� si� zastanawia�, jaka ujemna strona jego godnego pozazdroszczenia stanu zostanie mu wyjawiona (jaka� musia�a by�, tego by� pewien) - b�dziesz musia� poprawi� swoje umiej�tno�ci w przepisywaniu... - Musimy by� w stanie odczyta� to, co napiszesz - powiedzia�a Menolly srogo. - ...nauczy� si� wysy�a� i przyjmowa� sygna�y b�bnowe dok�adnie i szybko... - Popatrzy� na Menolly. - Ja wiem, �e Mistrz Fandarel a� pali si�, �eby zainstalowa� sw�j nowy przeka�nik wiadomo�ci w ka�dej Warowni i Cechu, ale to zajmie du�o czasu. Poza tym s� pewne wiadomo�ci, kt�re musz� pozosta� tajemnic� Cechu! - Przerwa� i przeci�gle popatrzy� na Piemura. - Wychowa�e� si� w gospodarstwie z biegusami, prawda? - Tak, panie! I potrafi� wsz�dzie na ka�dym biegusie dojecha�! Wyraz twarzy Menolly �wiadczy� o jej niedowierzaniu.
- A w�a�nie, �e potrafi�.
- B�dziesz mia� do�� okazji, �eby tego dowie�� - powiedzia� Harfiarz z u�miechem s�ysz�c to zdecydowane twierdzenie swojego ucznia. - Ale b�dziesz musia� r�wnie� dowie��, m�ody Piemurze, �e jeste� dyskretny. - Teraz Robinton ju� spowa�nia� na dobre i z r�wn� powag� Piemur skin�� g�ow�. - Menolly m�wi mi, �e chocia� jeste� niepoprawny pod wieloma innymi wzgl�dami, nie masz sk�onno�ci do paplania na lewo i prawo. A raczej - tu Harfiarz podni�s� d�o�, kiedy Piemur otwiera� usta, �eby go uspokoi� - �e potrafisz przygodne informacje zachowa�, dop�ki nie b�dziesz ich umia� spo�ytkowa� z korzy�ci� dla siebie. - Ja, panie?
Mistrz Robinton u�miechn�� si� widz�c niewinny wyraz jego szeroko otwartych oczu. - Tak, ty, m�ody Piemurze. Chocia� uderza mnie, �e mo�e jeste� przebieg�y w dok�adnie taki spos�b... - Urwa�, a potem m�wi� dalej bardziej energicznie; to nie doko�czone zdanie mia�o dr�czy� Piemura. - Zobaczymy, jak sobie b�dziesz radzi�. Obawiam si�, �e twoja nowa rola nie b�dzie a� tak podniecaj�ca, jak sobie wyobra�asz, ale przys�u�ysz si� swojemu Cechowi i mnie. Je�eli przez jaki� czas mam nie �piewa�, pomy�la� Piemur, to niczego lepszego od zostania uczniem Mistrza Harfiarza nie znajd�. Niech no ja tylko powiem o tym Bonzowi i Timiny'emu; padn� z zazdro�ci! - P�ywa�e� kiedy� �agl�wk�? - zapyta�a Menolly, a Piemur zastanawia� si�, czy czyta w jego my�lach. - Czy p�ywa�em? ��dk�?
- Na og� tak to si� robi - powiedzia�a. - Ale przy moim pechu pewnie b�dziesz chorowa� na chorob� morsk�. - To znaczy, �e mo�e ja te� pojad� na Kontynent Po�udniowy? - zapyta� Piemur, kt�remu nagle pouk�ada�y si� w g�owie r�ne strz�pki informacji. S�ysz�c to Harfiarz usiad� w fotelu prosto jakby kij po�kn��, co spowodowa�o, �e jego jaszczurka ognista gwa�townie zacz�a protestowa�. Menolly wybuchn�a �miechem.
- A nie m�wi�am ci Mistrzu? - powiedzia�a, wyrzucaj�c r�ce w g�r�. - A c� to spowodowa�o, �e wspomnia�e� o Kontynencie Po�udniowym? - zapyta� Harfiarz. Piemur �a�owa� teraz, �e to zrobi�.
- No c�, panie, nic takiego szczeg�lnego -powiedzia�, sam si� nad tym zastanawiaj�c. - Tylko �e Sebella nie by�o przez kilka siedmiodni w samym �rodku zimy, a wr�ci� z opalon� twarz�. A ja wiedzia�em, �e on nie by� w Neracie ani w Po�udniowym Bollu, ani w I�cie. A tak�e na Zgromadzeniach ludzie gadali, �e nawet je�eli smoczym je�d�com z p�nocy nie wolno zapuszcza� si� na po�udnie, to niekt�rych z je�d�c�w z przesz�o�ci widziano tu na p�nocy. No, gdybym by� na miejscu F'lara, zastanawia�oby mnie, co oni tam robili. I pr�bowa�bym ich trzyma� na po�udniu, gdzie powinni siedzie�. No i s� ci wszyscy ludzie bez ziemi, kt�rzy rozgl�daj� si�, gdzie by si� tu osiedli�. Poza tym nikt tak naprawd� nie wie, jaki du�y jest Kontynent Po�udniowy, a je�eli... -Piemurowi g�os zamar� w gardle, przerazi�o go badawcze spojrzenie Mistrza Harfiarza. - A je�eli...? - ponagli� go Mistrz Robinton.
- Ja musia�em sporz�dzi� kopi� tej mapy, na kt�r� F'nor nani�s� Warowni� Po�udniow� i Weyr, i ona jest ma�a. Nie wi�ksza ni� Crom i Nabol, ale s�ysza�em od ludzi z Weyru Dalekich Rubie�y, kt�rzy byli na po�udniu, jeszcze zanim F'lar wygoni� tam najgorszych z je�d�c�w z przesz�o�ci i oni m�wili, �e s� pewni, i� Kontynent Po�udniowy musi by� ca�kiem spory. Tu Piemur wykona� szeroki gest r�kami. - I...? - Zach�ta Harfiarza by�a stanowcza.
- Ja, panie, na ich miejscu chcia�bym wiedzie�, bo jest to r�wnie pewne jak to �e z jaj si� wykluwaj� piskl�ta, �e z tymi W�adcami dawnych Weyr�w na po�udniu b�d� k�opoty - tu dziabn�� kciukiem w tamtym kierunku - i z tymi lud�mi bez ziemi na p�nocy te�. - Tu kciuk wr�ci� na miejsce. - No wi�c jak Menolly wspomnia�a o �eglowaniu, dowiedzia�em si�, jak Sebell nie korzystaj�c ze smoka m�g� dosta� si� na po�udnie. Na smoka nie zgodzi�by si� Weyr Benden, bo obiecali, �e p�nocne smoki nie b�d� lata�y na po�udnie, a nie s�dz�, �eby Sebell da� rad� p�yn�� tak daleko. Je�eli w og�le potrafi p�ywa�. Mistrz Robinton zacz�� si� �mia�, cicho chichota� i kr�ci� g�ow�. - Ciekawe, ilu jeszcze ludzi posk�ada�o razem te kawa�ki, Menolly? - powiedzia� marszcz�c brwi. Kiedy jego czeladniczka wzruszy�a ramionami, zwr�ci� si� do Piemura. - M�ody cz�owieku, czy zatrzyma�e� te pomys�y dla siebie? Piemur parskn��, zda� sobie spraw�, �e wobec Mistrza Cechu musi zachowywa� si� nieco bardziej ogl�dnie i powiedzia� szybko: - A kto by zwraca� uwag� na to, co m�wi n�dzny ucze�?
- Czy wspomina�e� komukolwiek o tym? - nalega� Harfiarz.
- Oczywi�cie, �e nie, panie. - Piemur usi�owa� wyrugowa� oburzenie ze swojego g�osu. - To sprawa Bendenu albo Warowni, albo Harfiarzy. Nie moja. - Nawet przypadkowe s�owo ucznia mo�e zapa�� cz�owiekowi w pami��, a� zapomni on o �r�dle i b�dzie zna� tylko intencj�. Nieroztropnie mo�e j� powt�rzy�. - Ja wiem, jak� lojalno�� jestem winien mojemu Cechowi, Mistrzu Robintonie - powiedzia� Piemur. - Pewien jestem twojej lojalno�ci - powiedzia� Harfiarz powoli kiwaj�c g�ow� i wci�� wpatruj�c si� Piemurowi w oczy. - Ale chc� mie� pewno�� co do twojej dyskrecji. - Menolly panu powie; ja nie jestem papla. - Popatrzy� na Menolly szukaj�c poparcia. - Normalnie nie, jestem pewien. Ale mog�oby ci� skusi�, je�eli by kto� si� z tob� zacz�� droczy�. - Mnie, panie? - zaskoczenie Piemura by�o szczere. - Nigdy! Mo�e jestem ma�y, ale nie jestem g�upi. - Nie, nikt nie m�g�by ci zarzuci�, �e jeste� g�upi, m�j m�ody przyjacielu, ale jak to ju� sam zaznaczy�e�, �yjemy w niepewnych czasach. S�dz�... Tu Harfiarz przerwa�, zapatrzy� si� w okno marszcz�c z roztargnieniem brwi. Nagle podj�� decyzj� i przez d�u�sz� chwil� wpatrywa� si� w Piemura. - Menolly m�wi�a mi, �e jeste� bystry. Zobaczmy, czy zrozumiesz pow�d, dla kt�rego oficjalnie nie b�dzie wiadomo, �e jeste� moim uczniem... - Mistrz Robinton ze zrozumieniem u�miechn�� si�, kiedy Piemur gwa�townie zaczerpn�� powietrza. Potem z aprobat� skin�� g�ow�, gdy ten niezw�ocznie przywo�a� z powrotem na twarz wyraz uprzejmej akceptacji. - B�dzie si� o tobie m�wi�o jako o uczniu mistrza b�benisty Olodkeya, kt�ry b�dzie wiedzia�, �e jeste� r�wnie� na moje rozkazy. - Po �ywym tonie Mistrza Robintona Piemur zorientowa� si�, �e jest on zadowolony z tego rozwi�zania i lepiej, �eby Piemur r�wnie� by� z niego zadowolony. - Tak b�dzie dobrze. B�beni�ci oczywi�cie maj� nienormowany czas pracy. Nikt nie zauwa�y twojej nieobecno�ci, ani nie b�dzie si� dziwi�, �e przyjmujesz wiadomo�ci. Mistrz Robinton po�o�y� r�k� na ramieniu Piemura i z lekka nim potrz�sn�� u�miechaj�c si� �yczliwie. - Nikomu z nas nie b�dzie bardziej brakowa�o twojego ch�opi�cego sopranu ni� mnie, ch�opcze, no mo�e poza Domickiem, ale tutaj w Cechu niekt�rzy z nas ws�uchuj� si� w inne jeszcze melodie i wybijaj� na b�bnach inny rytm. - Jeszcze raz potrz�sn�� Piemurem, potem na zach�t� da� mu kuksa�ca w rami�. - Nie chc�, �eby� przesta� si� przys�uchiwa�, Piemurze, zw�aszcza je�eli potrafisz odosobnione fakty z�o�y� w ca�o�� tak dobrze, jak to w�a�nie zrobi�e�. Ale chc� r�wnie�, �eby� zwr�ci� uwag�, w jaki spos�b m�wi si� r�ne rzeczy, uwa�aj na ton i modulacj� g�osu, na nacisk. Piemur zebra� si� na odwag� i si� u�miechn��. - To co harfiarz s�yszy, jest dla uszu Harfiarza, panie?
Mistrz Robinton si� roze�mia�.
- Dobry ch�opak! A teraz zabierz t� tac� z powrotem do Silviny i popro� j�, �eby ci da�a sk�r� whera. B�benista musi by� na swoim stanowisku bez wzgl�du na pogod�! - Na wie�y b�bn�w niepotrzebna jest wherowa sk�ra! - wykrzykn�� Piemur. Potem wyszczerzy� z�by i przechyliwszy na bok g�ow� zerkn�� na swego Mistrza. - Ale przydaje si� do jazdy na smokach. - M�wi�am, �e on jest bystry - powiedzia�a Menolly, szeroko si� u�miechaj�c na widok konsternacji Harfiarza. - Ty �obuzie! Hultaju! Bezczelny smarkaczu! - wykrzykn�� Harfiarz odprawiaj�c go energicznym machni�ciem r�ki, na kt�re Zair a� si� rozgdaka�. - R�b co ci ka�� i trzymaj swoje pomys�y dla siebie! - Wi�c b�d� je�dzi� na smokach! - powiedzia� Piemur i kiedy zobaczy�, jak Mistrz Robinton na wp� podnosi si� z fotela, szybko wy�lizn�� si� z pokoju. - A nie m�wi�am ci Mistrzu - powiedzia�a Menolly �miej�c si�. - Jest tak bystry, �e mo�e nam si� przyda�. Chocia� w oczach Harfiarza b�yska�y jeszcze iskierki rozbawienia, wpatrywa� si� zamy�lony w zamkni�te drzwi, postukuj�c leniwie palcami po por�czy swojego fotela. - Bystry, tak, ale odrobin� za m�ody...
- M�ody? Piemur? On nigdy w �yciu nie by� m�ody. Niech ci� nie zwiod� te jego niewinnie patrz�ce, szeroko otwarte oczy. Poza tym ma ju� czterna�cie Obrot�w, niemal tyle, ile ja mia�am, kiedy opu�ci�am Warowni� Morskiego P�kola, �eby zamieszka� w jaskini przy Smoczych Ska�ach z moimi jaszczurkami. A co innego mo�na zrobi� z t� ca�� jego energi� i psotliwo�ci�? On po prostu nie pasuje do �adnej innej sekcji tego Cechu. Mistrz Shonagar by� jedyn� osob�, kt�ra mia�a jak�� szans�, �eby go utrzyma� w ryzach. Nie uda�o si� to ani staremu Amorowi, ani Jerintowi. To musi by� Olodkey i b�bny. - Niemal�e zaczynam dostrzega� zalety w postawie je�d�c�w z przesz�o�ci - powiedzia� z ci�kim westchnieniem Harfiarz. - Panie? - Menolly patrzy�a na niego szeroko otwartymi oczami, zaskoczona zar�wno nag�� zmian� tematu, jak i znaczeniem tego, co powiedzia�. - �a�uj�, �e tak bardzo zmienili�my si� w ci�gu tej ostatniej, d�ugiej Przerwy. - Ale, panie, ty sam przecie� popiera�e� te wszystkie zmiany, kt�rych or�downikami byli Lessa i F'lar. A Benden mia� racj�, �e je wprowadza�. Zjednoczy�y one Cechy i Warownie po stronie Weyr�w. Co wi�cej - i tu Menolly g��boko wci�gn�a oddech - Sebell powiedzia� mi nie tak dawno, �e zanim zacz�o si� to Przej�cie Czerwonej Gwiazdy, opinia o harfiarzach by�a niemal r�wnie z�a jak o smoczych je�d�cach. A dzi�ki tobie ten Cech ma najwi�kszy presti�. Wszyscy darz� szacunkiem Mistrza Robintona. Nawet Piemur - doda�a, a w jej g�osie dr�a� �miech, kiedy pr�bowa�a rozproszy� melancholi� swojego Mistrza. - No tak, to dopiero osi�gni�cie!
- Naprawd� - powiedzia�a ignoruj�c jego �artobliwy ton. - Bo na nim bardzo trudno zrobi� wra�enie, zapewniam cie. Wierz mi tak�e, �e ani troch� si� nie zmartwi, gdy b�dzie dla ciebie robi� to, co w naturalny spos�b robi dla siebie. On zawsze s�ysza� wszystkie plotki na Zgromadzeniach i przynosi� mi je wiedz�c, �e ci je powt�rz�. "To co harfiarz s�yszy, jest dla uszu Harfiarza" - Roze�mia�a si� z tego impertynenckiego powiedzonka Piemura. - Podczas Przerwy by�o �atwiej... - powiedzia� Robinton z jeszcze jednym d�ugim westchnieniem. Zair, kt�ry si� czy�ci�, �wierkn�� pytaj�co, przechyli� na bok �ebek i wiruj�cymi oczami powa�nie wpatrzy� si� w swojego przyjaciela. Harfiarz u�miechn�� si� g�adz�c to ma�e stworzonko. - I nudno, �eby powiedzie� ca�kiem otwarcie. Ale w ko�cu to zadanie dla Piemura. W ci�gu Obrotu g�os powinien mu si� unormowa� i b�dzie znowu m�g� zaj�� swoje miejsce jako solista. Je�eli jako doros�y b�dzie mia� g�os chocia� w po�owie taki dobry jak ch�opi�cy sopran, to b�dzie z niego lepszy �piewak ni� z Tagetarla. Widz�c, �e na t� perspektyw� Mistrz si� rozchmurzy�, Menolly u�miechn�a si�. - Ten sygna� wielkiego b�bna przyszed� z Warowni Ista. Sebell jest ju� w drodze powrotnej, wiezie zio�a, kt�re s� potrzebne Mistrzowi Oldive. B�dzie w Warowni Morskiego P�kola jutro po po�udniu, je�eli wiatr si� utrzyma.
Rozdzia� II
Tylko taca, kt�r� ni�s�, powstrzymywa�a Piemura od podskakiwania w g�r� z rado�ci. Skoro mia� pracowa� dla Mistrza Robintona, nawet po�rednio, i by� uczniem mistrza Olodkeya, to nie straci� ani odrobiny presti�u; by�o to du�o wi�cej ni� o�miela� si� marzy�. Chocia� prawd� rzek�szy, przyzna� przed sob�, niewiele dot�d my�la� o swojej przysz�o�ci. Oczywi�cie mistrza Olodkeya z rzadka tylko widywa�o si� w siedzibie. Ten szczup�y, lekko pochylony cz�owiek o du�ej g�owie i szorstkich, naje�onych br�zowych w�osach, kt�re stercza�y na wszystkie strony i, jak niekt�rzy pozwalali sobie m�wi�, nadawa�y mu wygl�d jednej z jego w�asnych pa�ek do wielkiego b�bna, trzyma� si� swojej wie�y. Inni upierali si�, �e og�uch� kompletnie po tylu latach bicia w wielkie b�bny sygnalizacyjne. S�ysza� tylko rytm b�bn�w, ale do tego niepotrzebne mu by�y uszy: wyczuwa� wibracj� powietrza. Piemur zastanowi� si� nad tym swoim nowym terminowaniem i stwierdzi�, �e jest z niego zadowolony: mistrz Olodkey opr�cz niego mia� tylko czterech innych uczni�w, wszystkich starszych, i pi�ciu s�u��cych mu czeladnik�w. To prawda, �e Piemur by� przedtem ulubionym uczniem mistrza Shonagara, kt�ry odpowiada� za wszystkich �piewak�w w Cechu, podczas gdy mistrz Olodkey rzadko mia� u siebie wi�cej jak dziesi�ciu harfiarzy. Piemur znalaz� si� znowu w grupie wybra�c�w. A gdyby jeszcze wolno mu by�o powiedzie� ca�� prawd�... Zjecha� po schodach zr�cznie balansuj�c tac�. Mo�e kiedy Mistrz Harfiarz przekona si� ju�, �e umie trzyma� j�zyk za z�bami... A Mistrz Robinton nie mia� racji m�wi�c, �e od Piemura mo�na wyci�gn�� informacj�, kt�rej on sam nie mia� �yczenia wyjawi�. Nic nie sprawia�o Piemurowi wi�kszej przyjemno�ci jak to, �e "wie". Wcale nie musia� pokazywa� innym jak wiele "wie". Wystarcza� mu fakt, �e on, nic nie znacz�cy syn pasterza z Cromu, wie. �a�owa�, �e tak pochopnie napomkn�� o Kontynencie Po�udniowym, ale s�dz�c po ich reakcjach jego domys�y by�y s�uszne. Oni zapuszczali si� na po�udnie; a przynajmniej Sebell i prawdopodobnie Menolly. Je�eli tam je�dzili, Harfiarz nie musia� nara�a� si� na trudy podr�y, kiedy w ci�kiej pracy mogli go zast�pi� podopieczni. Piemur niewiele mia� do czynienia z je�d�cami z przesz�o�ci, odk�d F'lar wyp�dzi� ich na Kontynent Po�udniowy. By� za to dog��bnie wdzi�czny, poniewa� do�� si� nas�ucha� o ich arogancji i chciwo�ci. Ale gdyby to jego, Piemura, wygnano, wcale by grzecznie nie siedzia� na miejscu. Nie potrafi� zrozumie�, czemu W�adcy z przesz�o�ci pokornie pogodzili si� ze swoim upokarzaj�cym wygnaniem. Piemur obliczy�, �e oko�o dwustu osiemdziesi�ciu czterech je�d�c�w i ich kobiet uda�o si� na Kontynent Po�udniowy, ��cznie z dwoma zbuntowanymi Przyw�dcami Weyr�w. T'ronem z Fortu i T'kulem z Dalekich Rubie�y. Siedemnastu z nich powr�ci�o na p�noc, uznaj�c Benden za swojego przyw�dc�, a przynajmniej tak Piemur s�ysza�. Wi�kszo�� wyp�dzonych ludzi i smok�w by�a ju� dobrze posuni�ta w Obrotach, tak �e nie stanowili prawdziwej straty dla smoczych si� Pernu. Ze staro�ci i chor�b podczas pierwszego Obrotu zmar�o niemal czterdzie�ci smok�w, a prawie tyle samo uda�o si� w pomi�dzy tego Obrotu. Piemur mia� wra�enie, �e �wiadczy�o to o pewnym braku ostro�no�ci ze strony smok�w. Zatrzyma� si� nagle u�wiadamiaj�c sobie, �e z kuchni dochodzi jaki� smakowity zapach. Ciastka jagodowe? I w�a�nie teraz, kiedy trzeba mu by�o jakiego� smako�yku! �linka polecia�a mu do ust. Kto� musia� w�a�nie wyj�� te ciastka z pieca, bo inaczej by�by wyczu� ich aromat ju� wcze�niej. Us�ysza�, jak g�os Silviny wznosi si� ponad odg�osy kuchenne i skrzywi� si�. Od Abuny uda�oby mu si� wycygani� kilka ciastek bez trudno�ci. Ale Silvina niecz�sto dawa�a si� nabra� na jego chwyty i fortele. Chocia�... Przygarbi� si�, opu�ci� g�ow� i pow��cz�c nogami przeszed� te ostatnie kilka stopni na poziom kuchenny. - Piemur? Co ty tu robisz o tej porze? Czemu masz ze sob� tac� Harfiarza? Powiniene� by� na pr�bie... - Silvina odebra�a od niego tac� i popatrzy�a na niego oskar�ycielsko. - Wi�c nie s�ysza�a�? - zapyta� Piemur cichym, zrozpaczonym g�osem. - Nie s�ysza�am? Czego nie s�ysza�am? Jak m�g�by ktokolwiek cokolwiek us�ysze� w tej paplaninie? Czekaj... - Wsun�a tac� na jeden z blat�w roboczych i bior�c go palcem pod brod�, si�� podnios�a mu g�ow� do g�ry. Piemur z zadowoleniem poczu�, �e uda�o mu si� wycisn�� troch� wilgoci z k�cik�w oczu. Szybko je przymru�y�, bo Silvin� nie�atwo by�o oszuka�. Chocia�, powiedzia� sam sobie pospiesznie, by�o mu naprawd� bardzo przykro, �e nie b�dzie �piewa� utworu Domicka. A jeszcze bardziej by�o mu przykro, �e Tilgin b�dzie go �piewa�! - Tw�j g�os? Przechodzisz mutacj�?
Piemur us�ysza� �al i smutek w przyciszonym g�osie Silviny. Przysz�o mu na my�l, �e g�osy kobiet nigdy si� nie zmieniaj� i �e �adn� miar� nie jest ona w stanie wyobrazi� sobie tego uczucia wszechogarniaj�cej straty i przygniataj�cego rozczarowania. Za pierwszymi �zami pop�yn�y nast�pne. - No, ch�opcze. �wiat si� nie sko�czy�. Za p� Obrotu lub mniej ustali si� skala twojego g�osu. - Utw�r mistrza Domicka by� akurat dla mnie... - Piemur nie musia� udawa�, �e g�os mu si� �amie. - Co do tego nie ma �adnych w�tpliwo�ci, bo pisa� go maj�c ciebie na my�li, �obuzie. Chocia� za nic na �wiecie nie uwierz�, �e uda�o ci si� zacz�� mutacj� tylko na z�o�� Domickowi... - Na z�o�� mistrzowi Domickowi? - Piemur z oburzeniem szeroko otwar� oczy. - Nigdy bym czego� takiego nie zrobi�, Silvino. - Tylko dlatego, �e nie wiedzia�by� jak, opryszku. Wiem, jak nienawidzisz �piewania �e�skich partii. - G�os jej by� cierpki, ale jej r�ka delikatnie unios�a go pod brod�. Czystym rogiem swojego fartucha wytar�a mu �zy z policzka. - Tak si� szcz�liwie sk�ada, �e chyba mog� ul�y� twoim cierpieniom. - Popchn�a go przed siebie, gestem wskazuj�c na tac� stygn�cych ciastek. Piemur zastanowi� si�, czy aby nie powinien uda�, �e nie ma apetytu. - Mo�esz wzi�� sobie dwa, po jednym do ka�dej r�ki i ju� ci� tu nie ma! Czy ju� widzia�e� si� z mistrzem Shonagarem? Uwa�aj na te ciastka! Dopiero co wyj�am je z pieca. - Mhmmm - odpar� wgryzaj�c si� w pierwsze ciastko pomimo jej uwagi. - Tylko tak nale�y je je�� - wymamrota�, musia� wci�gn�� do ust zimne powietrze, gdy� ciastko go parzy�o. Ale... mam dosta� wherowe sk�ry. - Ty? W wherowych sk�rach? Po co ci wherowe sk�ry? Patrzy�a na niego teraz podejrzliwie spod zmarszczonych brwi. - Mam uczy� si� gry na b�bnach pod okiem mistrza Olodkeya. Menolly pyta�a mnie, czy umiem je�dzi� na biegusach, a Mistrz Robinton powiedzia�, �e mam cie poprosi� o wherowe sk�ry. - Ca�a tr�jka, co? Hmmm. I masz zosta� uczniem mistrza Olodkeya? - Silvina przemy�la�a to, a potem przyjrza�a mu si� przenikliwie. Zastanawia� si�, czy nie powinien powiedzie� Menolly, �e Silvina nie nabra�a si� na ich podst�p, robi�cy z niego b�benist�. - No, mo�e to ci� utrzyma w ryzach. Chocia� je�li chodzi o mnie, w�tpi�, czy to jest mo�liwe. Chod�. Mam kurtk� z wherowej sk�ry, kt�ra mo�e na ciebie pasowa�. - Zmierzy�a go spojrzeniem, kiedy ruszyli w kierunku tej cz�ci poziomu kuchennego, gdzie znajdowa�y si� magazyny. - Miejmy nadziej�, �e przez jaki� czas b�dzie na ciebie pasowa�, bo pewne jest jak Wyl�g jaj, �e nikomu nast�pnemu nie uda mi si� ju� jej przekaza�, tak niszczysz swoje ubrania. Piemur kocha� te magazyny, silnie pachn�ce dobrze wyprawion� sk�r� i ostrym, piek�cym w oczy zapachem �wie�o farbowanych materia��w. Podoba�y mu si� p�omienne kolory bel materia��w, pl�tanina but�w, pask�w, plecak�w zwisaj�cych z hak�w na �cianach, pud�a z przypadkowymi skarbami. Silvina par� razy da�a mu po �apach swoimi kluczami, bo uchyla� pokrywy, �eby popatrze�. Kurtka pasowa�a na niego, sztywna nowa sk�ra pysznie wygina�a mu si� na udach, kiedy skaka� naoko�o wymachuj�c r�kami, �eby dobrze si� u�o�y�a na ramionach. By�a nieco za d�uga, ale Silvina by�a zadowolona: przyda mu si� ta dodatkowa d�ugo��. Kiedy dopasowywa�a mu nowe buty, okaza�o si�, jakie ma obszarpane spodnie, wi�c znalaz�a dla niego dwie pary, jedne farbowane na harfiarski b��kit, a drugie ze sk�ry farbowanej na ciemnoszary kolor. Dwie koszule, kt�re mia�y za d�ugie r�kawy, ale kt�re niew�tpliwie ju� w �rodku zimy �wietnie b�d� na nim le�a�y, kapelusz, �eby mu by�o ciep�o w uszy i nie razi�o go w oczy, grube je�dzieckie r�kawice z palcami wype�nionymi puchem. Wyszed� z magazyn�w z pe�nym nar�czem nowych ubra�, przewieszone przez rami� za sznur�wki buty dynda�y, a w uszach dzwoni�y mu obietnice Silviny, jakie to straszne rzeczy go spotkaj�, je�eli zanim ponosi te swoje nowe stroje na grzbiecie przez siedmiodzie� pozadziera je, podrze lub poociera. Reszt� poranka sp�dzi� rado�nie przymierzaj�c nowe rzeczy i ogl�daj�c si� ze wszystkich stron w lustrze w sypialni uczni�w. Us�ysza� wybuch wrzask�w, kiedy rozpuszczono ch�r i ostro�nie wyjrza� ponad parapetem. Wi�kszo�� ch�opc�w i m�odych ludzi wyroi�a si� na dziedziniec i zmierza�a w kierunku siedziby Cechu. Ale mistrz Domick, trzymaj�c w gar�ci sw�j zrolowany utw�r, szed� zdecydowanym krokiem w kierunku sali mistrza Shonagara. Ostatni wyszed� Tilgin, ze zwieszon� g�ow�, przygarbiony, wyczerpany po tej niew�tpliwie nu��cej pr�bie. Piemur wyszczerzy� z�by: uprzedza� Tilgina, �eby uczy� si� tej roli. Nigdy nie by�o wiadomo, kiedy mistrz Domick za��da dublera. Zawsze istnia�a mo�liwo��, �e solist� rozboli gard�o czy zacznie go m�czy� suchy kaszel. Chocia� Piemur dotychczas nigdy nie zachorowa� przed �adnym przedstawieniem... a� do teraz. Piemur fa�szywie za�piewa�. On naprawd� chcia� �piewa� t� parti� Lessy w balladzie Domicka. Liczy� troch� na to, �e w ten spos�b zwr�ci na siebie uwag� W�adczyni Weyru. By�oby m�drze da� si� pozna� obydwojgu Przyw�dcom Weyru Benden, a to by�a idealna okazja. No c�, byd�o mo�na ze sk�ry obdziera� na r�ne sposoby, niekoniecznie sto�owym no�em. Z�o�y� starannie swoje nowe ubranie w skrzyni pod ��kiem i wyg�adzi� futra. Potem szybko zerkn�� w kierunku okna. Teraz, kiedy mistrz Domick zaj�ty by� z mistrzem Shonagarem, by� odpowiedni moment, �eby si� w�lizn�� do jadalni. Zejdzie mu z oczu i nied�ugo Domick o nim ca�kiem zapomni. Nie, �eby to by�a wina Piemura. Nie tym razem. Co za szkoda. Melodia Lessy by�a najpi�kniejsz� melodi�, jak� Domick kiedykolwiek napisa�. I tak pasowa�a do jego skali g�osowej. Znowu w gardle zacz�� go d�awi� �al, �e straci� tak� okazj�. A prawdopodobnie minie ca�y Obr�t, zanim znowu b�dzie m�g� pr�bowa� �piewa�. I nie by�o �adnej gwarancji, �e jego doros�y g�os b�dzie chocia� w przybli�eniu taki dobry jak ch�opi�cy. Absolutnie �adnej. B�dzie mu brakowa�o wprawiania ludzi w zdumienie czystym tonem, jaki potrafi� z siebie wydoby�, cudown� gi�tko�ci� g�osu, idealnym wyczuciem ustawienia i rytmu, �eby nie wspomnie� ju� o swoim szczeg�lnie wielkim talencie do czytania a vista. Te rozmy�lania przysporzy�y mu wystarczaj�co du�o �a�o�ci, tak �e kiedy mija� pierwsz� grup� uczni�w na dziedzi�cu, przerwali oni swoj� zabaw� i w pe�nej zgrozy ciszy patrzyli, jak powoli idzie. Wchodzi� na schody ci�kimi krokami, mija� uczni�w i czeladnik�w, ze spuszczonymi oczami, z d�o�mi lu�no zwisaj�cymi po bokach, istny obraz przygn�bienia. A �eby to popali�o, czy b�dzie musia� r�wnie� udawa�, �e straci� apetyt? Czu� zapach pieczonego intrusia, soczystego i ociekaj�cego sosem. A potem przywia�o zapach ciastek jagodowych. Je�eli jednak zabierze si� pomys�owo do swoich wsp�biesiadnik�w... G��d walczy� z �akomstwem i kiedy sala jadalna zacz�a si� nape�nia�, wyraz smutnej refleksji na jego twarzy ani troch� nie by� udawany. Piemur rozmy�la� o swoich planach, ale zdawa� sobie spraw�, �e po jego obu stronach staj� milcz�cy ch�opcy. Ta pulchna pi��, kt�r� widzia� po lewej, nale�a�a do Brolly'ego. Poplamiona, brudna r�ka po prawej, z odciskami i ogryzionymi paznokciami nale�a�a do Timiny'ego. Jego dobrzy przyjaciele stali u jego boku w tej ci�kiej chwili. Wyda� z siebie d�ugie, przeci�g�e westchnienie, us�ysza�, jak Broily niepewnie szura nogami, zobaczy�, jak Timiny na pr�b� wyci�ga do niego r�k� i powoli j� wycofuje niepewny, jak zosta�by przyj�ty taki gest wsp�czucia. No c�, mo�e Timiny odda mi obydwa swoje ciastka, pomy�la� Piemur. Nagle wszyscy si� poruszyli, Piemur zerkn�� pospiesznie na okr�g�y st� i zobaczy�, �e Mistrz Robinton zaj�� swoje miejsce. Ten b�ysk szarego i niebieskiego to prawdopodobnie by�a Menolly, kt�ra sz�a, �eby zaj�� swoje miejsce przy stole czeladnik�w. Ramy i Bonz siedzieli dok�adnie naprzeciw Piemura, patrz�c na niego okr�g�ymi i zmartwionymi oczami. P�g�bkiem si� do nich smutnie u�miechn��. Kiedy doszed� do niego p�misek z pieczeni�, znowu g��boko westchn�� i zacz�� w nim niezr�cznie gmera�, chc�c wzi�� plaster mi�sa. Po�o�y� go na swoim talerzu i przygl�da� mu si� zamiast natychmiast rzuci� si� do jedzenia. Zwykle wzi��by sobie tyle plastr�w, ile by mu si� uda�o na�o�y� na talerz, zanim jego wsp�biesiadnicy podnie�liby wrzask. Bardzo lubi� pieczone bulwy, ale pow�ci�gliwie wzi�� tylko jedn� i to ma��. Jad� powoli, �eby jego brzuch mia� wra�enie, �e dostaje wi�cej. Jakby mu zacz�o burcze� w brzuchu, wniwecz obr�ci�yby si� wszystkie jego zakusy na kipi�ce ciastka. �aden z jego przyjaci� nie odzywa� si� do niego, nie rozmawiali te� ze sob�. Przy ich ko�cu sto�u panowa�a ponura cisza, dop�ki nie podano kipi�cych ciastek. Piemur zachowa� min� tragicznej oboj�tno�ci, kiedy pierwsze westchnienie radosnego zaskoczenia nios�o si� fal� od kuchennego ko�ca sto�u. S�ysza�, jak podnosz� si� radosne g�osy, jak o�ywia si� zainteresowanie jego przyjaci�, kiedy zobaczyli, czym wy�adowana jest s�odka taca. - Piemur, to kipi�ce ciastka - powiedzia� Timiny poci�gaj�c go za r�kaw. - Kipi�ce ciastka? - Piemur m�wi� nadal p�aczliwym g�osem, jak gdyby nawet kipi�ce ciastka nie by�y ju� zdolne go o�ywi�. - Tak, kipi�ce ciastka - powiedzia� Broily chc�c go wyrwa� z ot�pienia. - Twoje ulubione, Piemurze - powiedzia� Bonz. - Masz, dam ci jedno z moich - doda� i okazuj�c tylko niesko�czenie ma�� niech�� popchn�� po��dane ciastko w kierunku Piemura. - Och, kipi�ce ciastka - powt�rzy� Piemur, wyda� z siebie dr��ce westchnienie i wzi�� jedno z proponowanych mu ciastek, jak gdyby zmusza� si� do okazania zainteresowania. - Doskona�e, Piemurze. - Ramly wgryz� si� w swoje ciastko z przesadnym apetytem. -