16769

Szczegóły
Tytuł 16769
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16769 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16769 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16769 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ASTRID LINDGREN DZIECI Z ULICY AWANTURNIK�W (Prze�o�y�a: Anna W�gle�ska) NASZA KSI�GARNIA 1994 LOTTA JEST TAKA DZIECINNA M�j brat ma na imi� Jonas, ja mam na imi� Mia-Maria, a nasza ma�a siostrzyczka nazywa si� Lotta. Ma tylko troszeczk� ponad cztery lata. Tatu� m�wi, �e w naszym domu, zanim pojawi�y si� dzieci, by�o ca�kiem spokojnie. Dopiero potem zrobi� si� taki harmider. M�j brat urodzi� si� przede mn�. Tata m�wi te�, �e ha�as w domu zacz�� si�, jak tylko Jonas sta� si� na tyle du�y, �eby wali� grzechotk� w brzeg ��ka w niedzielne ranki, kiedy tatu� chcia� jeszcze pospa�. A potem Jonas ha�asowa� coraz to bardziej i bardziej, i bardziej. P�niej urodzi�am si� ja, a potem Lotta. Mieszkamy w ��tym domu przy ma�ej uliczce, kt�ra nazywa si� ulic� Garncarzy. - Mo�e kiedy�, dawno temu, mieszkali tu ludzie, kt�rzy robili garnki, ale teraz mieszkaj� tu tacy, co robi� tylko awantury - m�wi tatu�. - My�l�, �e b�dziemy musieli zmieni� nazw� na ulic� Awanturnik�w. Lotta z�o�ci si�, �e nie jest tak du�a jak Jonas i ja. Jonas i ja mo�emy zupe�nie sami chodzi� a� na rynek, a Lotta nie. Jonas i ja chodzimy na rynek co sobot� i kupujemy cukierki od starych straganiarek. Ale musimy przynie�� te� cukierki dla Lotty. Raz w sobot� pada�o tak bardzo, �e ju� my�leli�my, �e nie p�jdziemy na rynek. Ale wzi�li�my du�y parasol tatusia i poszli�my i kupili�my czerwonych cukierk�w. Kiedy wracali�my do domu pod parasolem, jedli�my cukierki i to by�o bardzo przyjemne. Lotta jednak nie mog�a ani na chwil� wyj�� na dw�r, bo tak bardzo pada�o. - Po co pada deszcz? - spyta�a Lotta. - �eby wyros�o �yto i kartofle, to b�dziemy mieli co je�� - odpowiedzia�a mamusia. - A po co pada na rynku? - spyta� Jonas. - �eby wyros�y cukierki? Wtedy mama tylko si� roze�mia�a. Kiedy po�o�yli�my si� wieczorem do ��ek, Jonas powiedzia� do mnie: - Wiesz, Mia, kiedy pojedziemy do dziadk�w na wie�, nie b�dziemy sadzi� marchewek na naszej grz�dce, tylko cukierki. S� du�o lepsze. - Tak, chocia� marchewka jest du�o zdrowsza na z�by - powiedzia�am. - I mo�emy podlewa� je moj� zielon� konewk�. Mam na my�li cukierki. By�am bardzo zadowolona, kiedy przypomnia�am sobie moj� ma�� zielon� konewk�, kt�r� mam u dziadk�w na wsi. Stoi na p�ce w piwnicy. Zawsze, kiedy jest lato, jedziemy do dziadk�w. Czy zgadniecie, co zrobi�a raz Lotta na wsi u dziadk�w? Za obor� jest du�a kupa gnoju, kt�ry dziadek Johansson rozrzuca po polach, �eby wszystko dobrze ros�o. - Po co jest gn�j? - zapyta�a Lotta. Wtedy tatu� powiedzia�, �e je�li si� podsypie gnoju, to wszystko dobrze ro�nie. - I musi te� pada� deszcz - doda�a Lotta, bo pami�ta�a to, co mama powiedzia�a w tamt� sobot�, kiedy tak strasznie pada�o. - S�usznie - powiedzia� tatu�. Po po�udniu zacz�� pada� g�sty deszcz. - Czy kt�re� z was widzia�o Lott�? - zapyta� tatu�. Ale my od d�u�szej chwili nie widzieli�my Lotty, wi�c wszyscy zacz�li�my jej szuka�. Najpierw szukali�my wsz�dzie w ca�ym domu, we wszystkich garderobach, ale Lotty nigdzie nie by�o. I tatu� sta� si� niespokojny, bo obieca� mamie uwa�a� na Lott�. W ko�cu wyszli�my na dw�r i szukali�my, Jonas, tatu� i ja. W oborze i w stodole, i wsz�dzie. A potem poszli�my za obor� i, wyobra�cie sobie, sta�a tam Lotta. W strugach deszczu, na samym �rodku kupy gnoju, zupe�nie przemokni�ta. - Och, kochana, ma�a Lotto, dlaczego tu stoisz? - zapyta� tatu�. Wtedy Lotta rozp�aka�a si�. - �eby urosn�� i by� taka du�a jak Jonas i Mia. Oj, jaka ta Lotta jest dziecinna! BAWIMY SI� CA�E DNIE Jonas i ja bawimy si� i bawimy, i bawimy przez ca�e dnie. Lotcie te� wolno by� z nami, gdy bawimy si� w co� takiego, �e mo�emy bawi� si� razem z ni�. Ale czasami bawimy si� w pirat�w, a wtedy nam przeszkadza. Bo tylko spada ze sto�u, kt�ry jest naszym statkiem. Ale mimo to krzyczy i chce bawi� si� z nami. Par� dni temu bawili�my si� w pirat�w i Lotta nie dawa�a nam spokoju. Wtedy Jonas powiedzia�: - Wiesz, co si� robi, kiedy si� jest piratem. Lotta? - Stoi si� na stole i podskakuje i jest si� piratem - odpowiedzia�a Lotta. - Tak, ale jest te� inny spos�b, o wiele lepszy - powiedzia� Jonas. - Le�y si� na pod�odze pod ��kiem zupe�nie cicho... - Dlaczego? - spyta�a Lotta. - Bo le�y si� tam i jest si� piratem, i ca�y czas m�wi si� zupe�nie cicho: �Wi�cej jedzenia, wi�cej jedzenia, wi�cej jedzenia�. Tak w�a�nie robi� piraci - powiedzia� Jonas. W ko�cu Lotta pomy�la�a, �e piraci naprawd� tak robi�, wlaz�a pod swoje ��ko i zacz�a m�wi�: - Wi�cej jedzenia, wi�cej jedzenia, wi�cej jedzenia. A Jonas i ja wdrapali�my si� na st� w pokoju dziecinnym i �eglowali�my po morzach, tak na niby, oczywi�cie. Lotta ca�y czas le�a�a pod swoim ��kiem i m�wi�a �Wi�cej jedzenia�, a my uwa�ali�my, �e nawet przyjemniej jest patrze� na ni� ni� by� piratem. - Jak d�ugo piraci le�� pod ��kami i m�wi� �Wi�cej jedzenia�? - zapyta�a w ko�cu Lotta. - Do Wigilii - odpar� Jonas. Wtedy Lotta wylaz�a spod ��ka i oznajmi�a: - Nie chc� by� �adnym piratem, bo oni s� g�upi. Ale czasami, kiedy si� bawimy, dobrze jest mie� Lott�. Czasami bawimy si�, �e jeste�my anio�ami, Jonas i ja. Jeste�my anio�ami str�ami, wi�c musimy mie� kogo�, kogo mo�na strzec, i wtedy strze�emy Lott�. Le�y w swoim ��eczku, a my stoimy obok, wymachujemy r�kami i udajemy, �e to s� skrzyd�a, kt�rymi trzepoczemy, i latamy tam i z powrotem. Ale Lotta wcale nie uwa�a, �eby to by�a przyjemna zabawa, bo ona mo�e tylko le�e� spokojnie. I je�li si� zastanowi�, dla niej jest tak samo, jak gdy bawi si� w pirat�w, tyle �e wtedy le�y pod ��kiem i m�wi �Wi�cej jedzenia�. Poza tym jest podobnie. Bawimy si� tak�e w szpital. Wtedy Jonas jest doktorem, ja piel�gniark�, a Lotta chorym dzieckiem, kt�re le�y w swym ��eczku. - Ja nie chc� le�e� w ��ku - powiedzia�a Lotta, kiedy�my ostatnio chcieli, �eby znowu by�a chorym dzieckiem. - Chc� by� doktorem i wk�ada� Mii �y�eczk� do gard�a. - Nie mo�esz by� doktorem, bo nie potrafisz zapisa� lekarstwa - powiedzia� Jonas. - Czego nie potrafi� pisa�? - spyta�a Lotta. - Lekarstwa, tego, co doktor pisze. Jak trzeba leczy� chore dziecko, chyba wiesz? -odpar� Jonas. Jonas umie pisa� drukowanymi literami, chocia� jeszcze nie chodzi do szko�y. Czyta� te� umie. W ko�cu uda�o si� nam po�o�y� Lott� do ��ka jako chore dziecko, chocia� nie chcia�a. - No, jak si� czujemy? - spyta� Jonas, zupe�nie tak samo jak wujek doktor, kt�ry przychodzi do nas, kiedy mamy odr� i jeste�my chorzy. - Wi�cej jedzenia, wi�cej jedzenia, wi�cej jedzenia - powiedzia�a Lotta. - Bawi� si�, �e jestem piratem - doda�a. - Och, jaka� ty g�upia! - krzykn�� Jonas. - Przesta�, nie mo�esz bawi� si� z nami, je�li jeste� taka g�upia. Wtedy Lotta sta�a si� chorym dzieckiem i zrobili�my jej ok�ad na r�k�, a Jonas przyk�ada� jej do piersi du�� szpulk� od nici i przez t� szpulk� s�ysza�, �e ona jest bardzo chora na p�uca. I w�o�y� jej �y�eczk� do gard�a i zobaczy�, �e tam te� jest chora. - Musz� zrobi� jej zastrzyk - powiedzia� Jonas. Bo kiedy raz Jonas by� chory, doktor zrobi� mu zastrzyk w r�k�, �eby znowu by� zdrowy. Dlatego teraz Jonas chcia� Lotcie zrobi� zastrzyk. Wzi�� wi�c ig�� do cerowania, bo udawali�my, �e to strzykawka, taka, jak� maj� doktorzy. Ale Lotta nie chcia�a �adnego zastrzyku. Wierzga�a nogami i krzycza�a: - Nie wolno wam robi� mi zastrzyku! - Och, ty o�le, my tylko udajemy - powiedzia� Jonas. - Przecie� nie uk�uj� ci� naprawd�, rozumiesz chyba? - A ja i tak nie chc� �adnego zastrzyku! - krzycza�a Lotta. Tak wi�c nie mogli�my si� ju� bawi� w szpital. - A ja i tak wypisz� lekarstwo - powiedzia� Jonas. Usiad� przy stole i niebiesk� kredk� pisa� na kartce. Pisa� drukowanymi literami, ale ja nie umia�am tego przeczyta�. Jonas i ja uwa�amy, �e to przyjemnie bawi� si� w szpital. Ale Lotta tak nie uwa�a. LOTTA JEST UPARTA JAK STARY KOZIO� Nasz tatu� jest weso�y. Kiedy wraca z biura do domu, stoimy w przedpokoju i witamy go, Jonas, ja i Lotta. A tatu� �mieje si� i m�wi: - O, jak ja mam du�o dzieci! Raz schowali�my si� za ubraniami w przedpokoju i stali�my bardzo, bardzo cichutko, a wtedy tatu� powiedzia� do mamusi: - Dlaczego nikt nie ha�asuje w domu? Czy dzieci chore? Wtedy wybiegli�my zza ubra� i �miali�my si� z tatusia, kt�ry powiedzia�: - Nie wolno wam tak mnie straszy�. Kiedy wracam do domu, ma by� ha�as i harmider, inaczej b�d� niespokojny. Ale najcz�ciej tatu� nie musi by� niespokojny. Pewnego razu dwa samochody ci�arowe zderzy�y si� na ulicy tu� przed naszym domem i rozleg� si� tak straszliwy �oskot, �e Lotta, kt�ra w�a�nie przed chwil� zasn�a, obudzi�a si�. I zaraz spyta�a: - Co znowu zrobi� Jonas? Lotta najwyra�niej uwa�a, �e to w�a�nie Jonas robi ca�y ha�as i harmider na tym �wiecie. Lotta jest taka s�odka i ma takie t�uste n�ki. Jonas i ja cz�sto ca�ujemy j� i obejmujemy, ale ona tego wcale nie chce. Bardzo du�o jest tego, czego Lotta nie chce. Nie chce wzi�� lekarstwa, chocia� musi, bo jest chora. W zesz�ym tygodniu Lotta kaszla�a i mama chcia�a, �eby wzi�a lekarstwo na kaszel. Ale Lotta tylko zaciska�a buzi� i kr�ci�a g�ow�. - Ty jeste� troch� g�upia, Lotta - powiedzia� Jonas. - Ja nie jestem troch� g�upia - odpowiedzia�a Lotta. - Jeste�, bo nie chcesz wzi�� lekarstwa na kaszel - odrzek� Jonas. - Je�li ja musz� wzi�� lekarstwo, to postanawiam sobie, �e wezm�, i bior�. Wtedy Lotta powiedzia�a: - Je�li ja musz� wzi�� lekarstwo, to postanawiam sobie, �e nie wezm�, i nie bior�. Potem znowu zacisn�a buzi� i pokr�ci�a g�ow�. Mama pog�aska�a j� i powiedzia�a: - W takim razie mo�esz sobie tu le�e� i kas�a�, biedna, ma�a Lotto! - Tak, i nie spa� ani chwilki - powiedzia�a zadowolona Lotta. Lotta wieczorami nie chce k�a�� si� spa� i ja te� tego wcale nie chc�. Uwa�am, �e mamusia jest troch� dziwna, bo chce, �eby�my si� k�adli wieczorami, kiedy w og�le nam si� nie chce spa�, a rano, kiedy �pimy, chce, �eby�my wstawali. W ka�dym razie by�oby lepiej, gdyby Lotta wzi�a lekarstwo, bo dzie� p�niej jeszcze bardziej kas�a�a i by�a zasmarkana i mamusia powiedzia�a, �e nie wolno jej wychodzi� na dw�r. Ja mia�am za�atwi� sprawunki w sklepie pasmanteryjnym. Kiedy sta�am w sklepie i czeka�am na swoj� kolej, przez drzwi wepchn�a si� Lotta, ca�a zasmarkana. - Id� do domu - powiedzia�am. - Na pewno nie - odpowiedzia�a Lotta. - Te� chc� by� w sklepie z szyciem. Poci�ga�a nosem i poci�ga�a, a� w ko�cu jedna ciocia w sklepie powiedzia�a do niej: - Czy nie masz chusteczki do nosa? - Mam - odpowiedzia�a Lotta. - Ale nie po�ycz� jej komu�, kogo nie znam. Opowiem jeszcze co� o Lotcie. Raz mamusia wzi�a nas do dentysty, Jonasa, mnie i Lott�. Zobaczy�a u Lotty ma�� dziurk� w z�bie, wi�c trzeba by�o i�� do dentysty, by j� zaplombowa�. - Je�li b�dziesz naprawd� dzielna u pana doktora, dostaniesz koron� - powiedzia�a mamusia do Lotty. Kiedy my byli�my u dentysty, mamusia musia�a posiedzie� w poczekalni. Najpierw obejrza� on moje z�by, ale nie mia�am �adnej dziury, wi�c wysz�am do mamusi. Siedzia�y�my tam i bardzo d�ugo czeka�y�my na Jonasa i Lott�. Mamusia powiedzia�a: - Popatrz, Lotta nie krzyczy! Po chwili drzwi otworzy�y si� i wysz�a Lotta. - By�a� naprawd� dzielna - pochwali�a j� mamusia. - No - powiedzia�a Lotta. - Co robi� pan doktor? - zapyta�a mamusia. - Wyci�gn�� z�b - odpowiedzia�a Lotta. - A ty wcale nie krzycza�a�! O, jaka by�a� dzielna - powiedzia�a mamusia. - Nie, nie krzycza�am - odpowiedzia�a Lotta. - Tak, s�owo daj�, by�a� bardzo dzieln� dziewczynk� - powiedzia�a mamusia. - Tu masz koron�. Lotta wzi�a koron�, schowa�a j� do kieszonki i wygl�da�a na bardzo zadowolon�. - Mog� zobaczy�, czy ci leci krew? - spyta�am. Lotta otworzy�a buzi�, ale nie zauwa�y�am, �eby brakowa�o jej kt�rego� z�ba. - Przecie� on nie wyci�gn�� �adnego z�ba - powiedzia�am. - Wyci�gn��... Jonasowi - odpar�a Lotta. Potem wyszed� Jonas i pan doktor. Pan doktor wskaza� na Lott� i powiedzia�: - Tej panience nie mog�em nic zrobi�, poniewa� nie chcia�a otworzy� buzi. - Tego dziecka trzeba si� wsz�dzie wstydzi� - stwierdzi� Jonas, kiedy�my wracali do domu. - Ja go nie znam - powiedzia�a Lotta. - Nie mog� otwiera� buzi przed lud�mi, kt�rych nie znam. Tatu� m�wi, �e Lotta jest uparta jak stary kozio�. CIOCIA BERG JEST NAJMILSZA ZE WSZYSTKICH W domu obok nas mieszka ciocia Berg. Czasami chodzimy do niej w odwiedziny. Mi�dzy jej ogrodem a naszym jest p�ot, ale umiemy przez niego prze�azi�, Jonas i ja. Lotta nie umie przez niego prze�azi�, ale pies cioci Berg w jednym miejscu pod p�otem wygrzeba� ziemi� i zrobi�a si� dziura, przez kt�r� Lotta mo�e si� przeczo�ga�. Par� dni temu byli�my u cioci Berg i by�o nam bardzo weso�o. Ciocia Berg ma sekretarzyk, w kt�rym jest pe�no ma�ych szufladek, a w nich same �liczne rzeczy. - Ciociu kochana, czy mo�emy obejrze� wszystkie pi�kne rzeczy? - spyta� Jonas. Mogli�my. Najpierw ogl�dali�my ma�� laleczk�, kt�r� ciocia Berg bawi�a si�, kiedy by�a dzieckiem. Nazywa si� R�a, to znaczy ta lalka. Ciocia Berg jest bardzo, bardzo stara, ale w ka�dym razie nie tak stara, jak uwa�a Lotta. Raz Lotta spyta�a: - Ciociu Berg, czy mia�a� ze sob� R�� w arce Noego? Bo akurat poprzedniego wieczora tatu� m�wi� nam o arce Noego. Opowiada� o tym, jak to staruszek Noe budowa� wielk� ��d�, kt�r� nazwano ark�. I potem przez wiele tygodni bardzo pada�o i wszyscy, kt�rzy nie byli w arce Noego, potopili si�, a dzia�o si� to wiele tysi�cy lat temu. Ciocia Berg roze�mia�a si� i powiedzia�a: - Wiesz, Lotto, ale ja nie by�am w arce Noego. - To dlaczego si� nie utopi�a�? - spyta�a Lotta. R�a le�y w jednej z ma�ych szufladek sekretarzyka, kt�ra jest jej ��eczkiem. Le�y na r�owej wacie i kawa�ek zielonego jedwabiu s�u�y jej za ko�derk�, a ubrana jest w niebiesk� sukienk�. I wyobra�cie sobie, w innej szufladce ciocia Berg ma ma�y, malutki koszyczek z r�owymi r�yczkami, ca�y ze szk�a. Pozwoli�a nam bawi� si� R�, kt�rej w�o�yli�my na r�czk� szklany koszyczek, i bawili�my si�, �e jest Czerwonym Kapturkiem, kt�ry idzie do babci z jedzeniem i butelk� soku. W miseczce stoj�cej na pianinie ciocia Berg trzyma czekoladki. Niekt�re wygl�daj� jak ma�e buteleczki owini�te w cynfoli�. Jedn� tak� buteleczk� w�o�yli�my do koszyczka Czerwonego Kapturka i jeszcze troch� rodzynk�w i migda��w, kt�re dostali�my od cioci. A pies cioci Berg, Skotty, by� wilkiem, ja by�am babci�, a Jonas my�liwym, kt�ry przyszed� zastrzeli� wilka. - A ja? - spyta�a Lotta. - Czy ja nie mog� czym� by�? Lotta nosi�a wi�c R�� i m�wi�a to, co mia� powiedzie� Czerwony Kapturek, bo przecie� R�a nie mog�a m�wi�. Ale kiedy Czerwony Kapturek przyszed� do domku babci, kt�ry znajdowa� si� w saloniku cioci Berg, w szklanym koszyczku nie by�o ju� ani rodzynk�w, ani migda��w. - Gdzie jest jedzenie dla babci? - spyta� Jonas. - R�a je zjad�a - odpar�a Lotta. Wtedy Jonas powiedzia�, �e nie chce bawi� si� z Lott� w Czerwonego Kapturka. I Skotty te� nie chcia� si� bawi� i udawa�, �e zjada babci�. Jonas go przytrzymywa�, ale on tylko wyrywa� si� i wyrywa�, a� w ko�cu mu si� to uda�o, i wlaz� pod sof� i tylko od czasu do czasu wysuwa� nos i spogl�da� na nas z�ym okiem. Skotty raczej nie lubi, kiedy przychodzimy do cioci Berg. Ale by�o nam i tak weso�o i ogl�dali�my inne rzeczy w sekretarzyku cioci Berg. Jest tam te� poduszeczka do igie� z czerwonego jedwabiu, kt�ra wygl�da jak serce, i malutki obrazek w z�otej ramce, a na nim pi�kny anio� z d�ugimi jasnymi w�osami, w bia�ej nocnej koszuli i du�ymi bia�ymi skrzyd�ami u ramion. Lotta bardzo lubi ten obrazek i ja te� bardzo go lubi�. - W jaki spos�b ten anio� nak�ada nocn� koszul� przez skrzyd�a? - spyta�a Lotta. Wtedy Jonas powiedzia�, �e mo�e z ty�u koszuli jest zamek b�yskawiczny. Ciocia Berg upiek�a dla nas wafli. Piecze je dla nas czasami, kiedy przychodzimy do niej w odwiedziny, ale nie zawsze. - Jest tak pi�kna wiosenna pogoda, �e mo�emy usi��� w ogrodzie i tam wypi� czekolad� i zje�� wafle - powiedzia�a ciocia Berg. Podczas gdy ciocia Berg by�a w kuchni i piek�a wafle, zostali�my w saloniku sami i bawili�my si�. W pokoju tym s� dwa okna, kt�re akurat by�y otwarte, bo by�o tak ciep�o. Jonas i ja wytkn�li�my g�owy, ka�de przez swoje okno, i Jonas rzuca� mi szklan� kulk� do gry, kt�r� nosi w kieszeni spodenek. A ja mu odrzuca�am i tak rzucali�my j� tam i z powrotem. Ale w ko�cu upu�ci�am kulk� i spad�a gdzie� w traw�. Potem Jonas i ja zacz�li�my wychyla� si� przez okna. Chodzi�o o to, kto z nas wychyli si� najbardziej. Wychylali�my si� i wychylali i nagle Jonas wypad�. Okropnie si� przestraszy�am. I ciocia Berg te� si� przestraszy�a. Wesz�a do pokoju w chwili, kiedy Jonas wypada�. Podbieg�a do okna i krzykn�a: - Ojej, Jonas! Jak to si� sta�o? Jonas siedzia� na trawniku, a na czole mia� wielkiego guza. - Mia i ja chcieli�my zobaczy�, kto mo�e bardziej wychyli� si� przez okno, i ja wygra�em - odpar� Jonas. Ale podczas gdy Jonas i ja wychylali�my si�. Lotta znalaz�a le��c� na sofie robot� na drutach cioci Berg. Ciocia Berg robi na drutach swetry i kamizelki, kt�re ludzie od niej kupuj�. I pomy�lcie, g�upia Lotta wyci�gn�a druty i spru�a ca�� robot� cioci Berg. Siedzia�a na sofie i by�a ca�a oplatana we�n�, kt�r� szarpa�a i rwa�a. Ciocia Berg krzykn�a: - Och, co� ty zrobi�a, Lotto? - Sweter - odpowiedzia�a Lotta. - Ca�a we�na zrobi�a si� w loczki - doda�a. Wtedy ciocia Berg powiedzia�a, �e chyba najlepiej b�dzie, jak p�jdziemy do ogrodu i zjemy wafle, a potem chyba najlepiej b�dzie, jak p�jdziemy do domu. Siedzieli�my w ogrodzie cioci Berg i pili�my czekolad� i jedli�my wafle posypane cukrem. Na s�o�cu by�o bardzo mi�o, ma�e wr�belki podskakiwa�y dooko�a nas i sypali�my im okruszki. Ale potem ciocia Berg by�a ju� zm�czona i powiedzia�a, �e musimy i�� do domu. Wi�c przele�li�my przez p�ot, Jonas i ja, a Lotta przeczo�ga�a si� przez dziur�. W domu zaraz poszli�my do kuchni, �eby zobaczy�, co dzi� b�dzie na obiad. - Okonie duszone w sosie - oznajmi�a mamusia. Wtedy Jonas powiedzia�: - Jak to dobrze, �e mamy w brzuchach tyle wafli. - Aha, byli�cie u cioci Berg - powiedzia�a mamusia. - Ucieszy�a si�? - No jasne - odpar� Jonas. - Ucieszy�a si� dwa razy. Najpierw, kiedy przyszli�my, a potem ucieszy�a si�, kiedy wychodzili�my. Ciocia Berg jest najmilsza ze wszystkich. URZ�DZAMY WYCIECZK� Pewnego dnia tatu� powiedzia�: - W niedziel� wszyscy pojedziemy na wycieczk�! - Hurra! - zawo�ali�my Jonas i ja. - Hurra, �e pojedziemy na wycieczk� - powiedzia�a Lotta. W niedziel� mamusia wsta�a wcze�nie i usma�y�a nale�niki, i zrobi�a kanapki, i przygotowa�a termosy z czekolad�, a dla siebie i tatusia z kaw�. Wzi�li�my jeszcze ze sob� lemoniad�. Kiedy tatu� podjecha� samochodem, powiedzia�: - Teraz zobaczymy, czy zdo�amy wszyscy razem zmie�ci� si� w tym graciku. Zaraz zobaczymy, czy uda mi si� upchn�� mam� i Jonasa, i Mi�, i ma�� Lott�, i dwadzie�cia sze�� nale�nik�w, i sam ju� nie wiem, ile kanapek... - I Ni�ka - powiedzia�a Lotta. Nisiek to du�a, r�owa �winka z materia�u, kt�r� ma Lotta i wsz�dzie ze sob� zabiera. Lotta uwa�a, �e to jest mi�, dlatego nazywa go Ni�kiem. - Ale to jest �winka i zawsze ni� by�a - m�wi Jonas. Wtedy Lotta krzyczy, �e to jest mi�. - Misie nie s� przecie� r�owe - m�wi Jonas. - Twoim zdaniem to jest nied�wied� polarny czy zwyk�y? - To jest nied�wied� �winkowy - odpowiedzia�a Lotta. Lotta otrzyma�a pozwolenie, by wzi�� na wycieczk� swego �winkowego nied�wiadka. Gdy siedzieli�my w samochodzie, spyta�a: - Mamo, czy �winki mog� mie� dzieci? - Masz na my�li Ni�ka czy prawdziwe �winki, takie jak s� u dziadk�w na wsi? -zapyta�a mamusia. Wtedy Lotta wyja�ni�a, �e mia�a na my�li prawdziwe �ywe �winki, a nie takie misie jak Nisiek. Mamusia powiedzia�a, �e, oczywi�cie, prawdziwe �winki mog� mie� dzieci. - Na pewno nie mog� - powiedzia� Jonas. - Naturalnie, �e mog� - powiedzia�a na to mamusia. - Nie, nie mog� mie� dzieci - powiedzia� Jonas. - Mog� mie� tylko ma�e �winki. Wtedy wszyscy roze�mieli�my si�, a tatu� stwierdzi�, �e nigdzie nie ma tak bystrych dzieci jak na ulicy Awanturnik�w. Pojechali�my nad ma�e jeziorko. Tatu� postawi� samoch�d na le�nej dr�ce. Torb� z jedzeniem zanie�li�my nad jeziorko. By� tam d�ugi pomost, kt�ry wcina� si� daleko w jeziorko, i Jonas i ja, i Lotta chcieli�my od razu i�� na pomost zobaczy�, czy s� jakie� ryby w jeziorku. Mamusia natychmiast po�o�y�a si� na trawie i powiedzia�a do tatusia: - B�d� tu le�e� i nie rusz� si� przez ca�y dzie�, a ty uwa�aj na dzieci! Tatu� poszed� z nami na pomost. Po�o�yli�my si� na brzuchach i widzieli�my pe�no ma�ych, malutkich rybek, kt�re p�ywa�y bardzo szybko. I tatu� zrobi� nam w�dki z d�ugich kij�w, kt�re wyci�� w lesie, i przywi�za� do nich sznurki, a jako haczyki doczepi� szpilki. Na te haczyki nadziewali�my okruszki chleba. Siedzieli�my tam dosy� d�ugo, ale niczego nie z�owili�my. Wtedy podnie�li�my si� i poszli�my do lasu, chocia� mama m�wi�a, �e nie wolno nam i�� za daleko. Zobaczyli�my ma�ego ptaszka, kt�ry wlecia� mi�dzy krzaki, a potem wylecia�. Poszli�my tam popatrze� i w�r�d ga��zi, tu� nad sam� ziemi�, zobaczyli�my gniazdko, a w nim cztery malutkie niebieskie jajeczka. By�y to naj�liczniejsze jajeczka, jakie widzia�am w �yciu! Lotta chcia�a zosta� tu i ca�y czas patrze� na gniazdko, podnios�a nawet Ni�ka �eby on te� m�g� popatrze�. Ale Jonas i ja wiedzieli�my, �e tu� obok jest drzewo �wietne do w�a�enia i chcieli�my na nie wle��, wi�c Lotta musia�a i�� z nami, chocia� wcale nie chcia�a. Ja potrafi� wdrapywa� si� na drzewa i Jonas te�. Ale Lotta nie. Troszeczk� pomogli�my jej wle��, ale zacz�a krzycze�: - Pu��cie mnie na d�! Pu��cie mnie na d�! A gdy znalaz�a si� na ziemi, spojrza�a ze z�o�ci� na drzewo i powiedzia�a: - To wariactwo w�azi� na takie drzewo! Potem mamusia zawo�a�a, �e b�dziemy je��, wi�c pognali�my nad jezioro. Mamusia roz�o�y�a na trawie plastikowy obrus, na nim postawi�a szklank� pe�n� pierwiosnk�w i wy�o�y�a kanapki i nale�niki, i wszystko, co mia�a. Siedzieli�my na trawie i jedli�my. To du�o przyjemniej ni� siedzie� przy stole. Nale�niki by�y bardzo smaczne, bo jedli�my je z konfiturami i na dodatek posypane cukrem. Kanapki te� by�y smaczne. Najbardziej lubi� te z klopsikami, a Jonas najbardziej lubi te z jajkiem i kawiorem, wi�c zamienili�my si� i on dosta� moj� z kawiorem, a ja jego z klopsikami. Lotta najbardziej lubi wszystkie kanapki, wi�c nie chce z nikim si� zamienia�. Lotta du�o je. Tylko raz, kiedy by�a chora, nie mia�a ochoty je��. Mamusia by�a bardzo zmartwiona, �e Lotta nie ma apetytu. Wtedy Lotta w czasie swojej modlitwy wieczornej powiedzia�a: - Kochany, dobry Bo�e, spraw, �ebym zn�w chcia�a je��. Ale nie klopsiki z ryby! Ka�de z nas dosta�o lemoniad�, Jonas i Lotta, i ja. Lotta wzi�a troch� piasku z pla�y i wsypa�a go do lemoniady, a gdy zapytali�my, dlaczego to zrobi�a, odpowiedzia�a, �e chcia�a sprawdzi�, jak to smakuje. Po jedzeniu tatu� wyci�gn�� si� na trawie i powiedzia�: - Jak cudownie jest pole�e� tak sobie na s�o�cu. My�l�, �e zdrzemn� si� chwilk�. Dzieci musz� same na siebie uwa�a�. Ale pami�tajcie, �e nie wolno wam wchodzi� na pomost. Nie weszli�my na pomost. Ale troch� dalej przy samym jeziorze by�a do�� wysoka ska�a i wdrapali�my si� na ni�. I Jonas powiedzia�, �e poka�e nam, jak robi tatu�, kiedy chce da� nurka. - Tak robi - powiedzia� Jonas, wyci�gn�� w g�r� r�ce i wykona� niewielki skok. I wyobra�cie sobie, fajtn�� prosto do jeziora, cho� wcale nie zamierza�. A mamusia m�wi�a, �e absolutnie nie wolno nam si� jeszcze k�pa�, bo woda jest za zimna. Jonas topi� si�, wi�c Lotta i ja zacz�y�my krzycze� ze wszystkich si�. Ale zaraz wzi�am ga���, kt�ra le�a�a na skale, i kiedy Jonas wynurzy� si�, schwyci� ga��� i trzyma� si� jej. A Lotta zacz�a si� �mia�. Wtedy nadbiegli tatu� i mamusia i tatu� wyci�gn�� Jonasa z wody. - Jonas, co ty wyrabiasz? - spyta�a mamusia, kiedy Jonas wyszed� na brzeg ca�kowicie mokry. - On chcia� tylko pokaza�, jak robi� tatu� - powiedzia�a Lotta i strasznie si� �mia�a z Jonasa. - Bo jego spodnie wygl�daj� tak �miesznie - wyja�ni�a. Jonas musia� zdj�� ubranie i mamusia powiesi�a je na drzewie,, �eby wysch�o. Ale gdy mieli�my wraca� do domu, ubranie jeszcze nie by�o suche, wi�c Jonas musia� owin�� si� w koc. I z tego te� Lotta si� �mia�a. Ale p�niej ju� si� nie �mia�a. Bo kiedy chcieli�my jecha�, nie mogli�my znale�� Ni�ka. Szukali�my i szukali wsz�dzie, ale Nisiek znikn�� i mamusia powiedzia�a, �e musimy jecha� do domu bez Ni�ka. Wtedy Lotta zacz�a krzycze� o wiele bardziej, ni� gdy Jonas spad� do jeziora. - Ni�kowi mo�e by� bardzo mi�o sp�dzi� samemu noc w lesie - powiedzia� tatu�. - A jutro mog� tu przecie� przyjecha� i poszuka� go. Na pewno go odnajd�. Ale Lotta tylko krzycza�a. - Mo�e przyj�� stary troll i przestraszy� Niska - powiedzia�a. - Je�li Nisiek spotka starego trolla, to b�d� pewna, �e troll przestraszy si� bardziej - powiedzia� tatu�. - Pami�tasz, kiedy mia�a� Ni�ka ostatni raz? - spyta�a mamusia. Lotta zastanowi�a si�. - O dwunastej - powiedzia�a Lotta. A przecie� Lotta ani troszk� nie zna si� na zegarku, wi�c to by�o k�amstwo. Tatu� m�wi, �e Lotta jest niezno�nym dzieckiem, kt�re plecie, co mu �lina na j�zyk przyniesie. Ale ja przypomnia�am sobie, �e Lotta mia�a Ni�ka, kiedy byli�my przy ptasim gniazdku. Poszli�my wi�c wszyscy do drzewa, na kt�re w�azili�my, bo Jonas i ja wiedzieli�my, �e gniazdko by�o tu� obok. I przy samym krzaku z gniazdkiem siedzia� Nisiek. Lotta przytuli�a go, uca�owa�a w ryjek i powiedzia�a: - Ni�ku kochany, ca�y czas patrzy�e� sobie na te �liczne, �liczniutkie, male�kie jajeczka. Jonas powiedzia�, �e biedna ptasia mama pewnie przez ca�y dzie� nie mia�a odwagi wr�ci� do swoich jajek, bo �winkowe nied�wiedzie s� najlepszymi strachami na wr�ble, jakie istniej� na ziemi. Wtedy Lotta powiedzia�a ze z�o�ci�: - Nisiek niczego nie rusza�, tylko siedzia� tam sobie i patrzy� na te �liczne, �liczniutkie male�kie jajeczka. A gdy potem pojechali�my do domu, Jonas siedzia� ca�y czas w kocu. Mamusia i tatu� jak zwykle przyszli do pokoju dziecinnego, �eby powiedzie� dobranoc. Tatu� stan�� przy ��eczku Lotty, kt�ra le�a�a obok swego brudnego Ni�ka. - No, ma�a Lotto - odezwa� si� tatu�. - Powiedz, kiedy by�o ci dzisiaj najweselej? Pewnie wtedy, gdy odnale�li�my Niska. - Nie, najweselej by�o wtedy, kiedy Jonas wpad� do jeziora - odpar�a Lotta. JEDZIEMY DO DZIADK�W Gdy nadchodzi lato, jedziemy z mamusi� do dziadk�w na wie�. Tatu� te� tam przyje�d�a, gdy ma urlop. Jedziemy poci�giem, bo mamusia nie ma prawa jazdy. - Macie by� grzeczni w poci�gu, �eby mamie nie by�o tak ci�ko - powiedzia� tatu�, gdy mieli�my jecha� ubieg�ego lata. - Mamy by� grzeczni tylko w poci�gu? - Nie, wsz�dzie - odpowiedzia� tatu�. - Powiedzia�e�, �e tylko w poci�gu musimy by� grzeczni - stwierdzi�a Lotta. Ale w�a�nie wtedy poci�g ruszy�, wi�c tatu� zd��y� tylko jeszcze nam pomacha�, a my pomachali�my jemu i krzyczeli�my �do widzenia!�. Niewielki przedzia� mieli�my prawie dla siebie. Siedzia� tam tylko jeden wujek, jedyny, dla kt�rego znalaz�o si� miejsce. Lotta mia�a ze sob� swojego Ni�ka, a ja najwi�ksz� lalk�, kt�ra nazywa si� Maud Yvonne Marlene. Ten wujek mia� na brodzie brodawk� i gdy wyszed� na chwil� posta� sobie przy oknie na korytarzu, Lotta powiedzia�a do mamusi g�o�nym szeptem: - Ten wujek ma brodawk� na brodzie... - Ciii... - szepn�a mamusia. - Mo�e przecie� us�ysze�. Lotta zdumia�a si� szczerze. - To on nie wie o tym, �e ma na brodzie brodawk�? Potem przyszed� konduktor i dziurkowa� bilety. Tylko mamusia i Jonas mieli bilety, bo Lotta i ja jeszcze je�dzimy bezp�atnie. - Ile lat ma ta dziewczynka? - zapyta� konduktor wskazuj�c na mnie. Odpowiedzia�am, �e wkr�tce sko�cz� sze��. Konduktor nie pyta�, ile lat ma Lotta, bo sam widzia�, �e ona jest tak ma�a, �e nie potrzebuje biletu. Ale Lotta powiedzia�a: - Ja mam cztery lata, a mama trzydzie�ci dwa. A to jest Nisiek. Konduktor roze�mia� si� i powiedzia�, �e w tym poci�gu wszystkie niski je�d�� bezp�atnie. Z pocz�tku siedzieli�my spokojnie i wygl�dali�my przez okno, ale potem znudzi�o nas to. Jonas i ja wyszli�my na korytarz i zajrzeli�my do innego przedzia�u, i zacz�li�my rozmawia� z jad�cymi w nim lud�mi. Od czasu do czasu wracali�my do mamusi, �eby nie by�a niespokojna. Mamusia tymczasem opowiada�a Lotcie bajki, jedn� po drugiej, �eby Lotta siedzia�a spokojnie. Mamusia nie chcia�a, �eby Lotta wychodzi�a na korytarz, bo nigdy nie wiadomo, co jej strzeli do g�owy. - Opowiedz o k�zkach i wilku, inaczej id� na korytarz - powiedzia�a Lotta. Jedli�my w przedziale kanapki i pili�my lemoniad�. Ni st�d, ni zow�d Lotta wyj�a ze swojej kanapki plasterek kie�basy i przyklei�a go do szyby. Mamusia bardzo si� zdenerwowa�a i spyta�a: - Dlaczego smarujesz szyb� kie�bas�? - Bo przykleja si� lepiej ni� klopsiki - odpowiedzia�a Lotta. Wtedy mamusia zdenerwowa�a si� jeszcze bardziej. I musia�a d�ugo, d�ugo wyciera� okno serwetkami, zanim uda�o si� oczy�ci� je zupe�nie z t�uszczu po kie�basie Lotty. Raz, gdy poci�g stan�� na stacji, Jonasowi przysz�o do g�owy, �e on i ja mogliby�my wyj�� na chwilk� odetchn�� �wie�ym powietrzem. Nie mogli�my otworzy� drzwi, ale pomog�a nam jedna ciocia. - Na pewno chcecie wysi��� na tej stacji? - spyta�a. - Tak - odpowiedzieli�my. Bo chcieli�my przecie� wysi���, cho� chcieli�my te� wsi���, rzecz jasna. Gdy wysiedli�my z poci�gu, poszli�my a� do ostatniego wagonu i akurat kiedy poci�g mia� rusza�, wskoczyli�my do niego. �eby doj�� do naszego przedzia�u, musieli�my wi�c przej�� przez ca�y poci�g. Gdy�my przyszli, zobaczyli�my mamusi� i t� pani�, kt�ra nam pomog�a otworzy� drzwi. Rozmawia�y z konduktorem i mamusia krzycza�a: - Pan musi zatrzyma� poci�g, bo moje dzieci wysiad�y! W tym momencie nadeszli�my i Jonas powiedzia�: - Ale wsiedli�my znowu. Wtedy mamusia rozp�aka�a si�, a konduktor i ta ciocia, kt�ra pomog�a nam otworzy� drzwi, nakrzyczeli na nas. Ale dlaczego ta ciocia na nas krzycza�a, skoro sama pomog�a nam otworzy� drzwi? - Teraz p�jdziecie do przedzia�u do Lotty i nie ruszycie si� z miejsca - powiedzia�a mamusia. Ale Lotty w przedziale nie by�o. Znikn�a. Wtedy mamusia zn�w by�a bliska p�aczu. Ruszyli�my wszyscy na poszukiwanie Lotty. W ko�cu znale�li�my j� kilka przedzia��w dalej. W�a�nie opowiada�a co� siedz�cym tam ludziom. I us�yszeli�my, �e m�wi: - W naszym przedziale jest jeden wujek, kt�ry ma brodawk� na twarzy, ale wcale o tym nie wie. Wtedy mamusia chwyci�a j� mocno za r�k� i przyprowadzi�a do naszego przedzia�u. I potem musieli�my ju� siedzie� naprawd� bardzo, bardzo cicho, bo mamusia by�a na nas z�a i powiedzia�a, �e o wiele �atwiej upilnowa� stado rozszala�ych ciel�t ni� nas. W tej samej chwili pomy�la�am, �e ju� nied�ugo zobacz� cielaczki u dziadk�w. I zrobi�o mi si� bardzo przyjemnie. Babcia i dziadek stali na werandzie, �eby nas przywita�. A ich pies, kt�ry wabi si� Lukas, szczeka� i skaka�, i ca�e podw�rze pachnia�o latem. - Czy to przyjecha�y moje s�oneczka? - spyta�a babcia. - Aha, pi�kne s�oneczka - odpar�a mamusia. - Jutro b�dziecie mogli poje�dzi� na Bu�anku - powiedzia� dziadek. - Chod�cie ze mn� do stodo�y, to zobaczycie kociaczki Mruczki - zaproponowa�a babcia. Lotta poci�gn�a babci� za fartuch i spyta�a: - Babciu, masz jeszcze troch� cukierk�w w szafie? - Tak, to mo�liwe - odpowiedzia�a babcia. - Kilka ma�ych cukierk�w mo�e mam w szafie. Wtedy poczu�am, �e naprawd� przyjechali�my do dziadk�w. LOTTA M�WI PRAWIE PRZEKLE�STWA U dziadk�w jest bardzo du�o mi�ych miejsc. Wyobra�cie sobie, na du�ym drzewie w ogrodzie jest co� takiego jak weranda. Wysoko na drzewie! Prowadz� do niej schodki. Stoi tam st� z �awkami a dooko�a jest p�otek, �eby nie spa��. Babcia nazywa t� werand� Zielon� Altan�. Ze wszystkich miejsc, w kt�rych si� jada, najbardziej lubi� takie, co s� wysoko na drzewach. Zaraz nast�pnego dnia po przyje�dzie do dziadk�w, jak tylko zbudzili�my si�, Jonas spyta�: - Babciu, mo�emy chyba ustali�, �e b�dziemy jada� tylko w Zielonej Altanie? - Ojojoj! - powiedzia�a babcia. - A jak my�lisz, co powie Majka, je�li b�dzie zmuszona, i to trzy razy dziennie, targa� jedzenie po tych chwiejnych schodkach? - Nic nie powiem - odpar�a Majka. Majka jest u babci dziewczyn� do pomocy. Jest bardzo mi�a, cho� wcale nie lubi jada� na drzewie. - Ale, babciu, my sami chyba mo�emy zabiera� sobie jedzenie do Zielonej Altany - powiedzia�am. - Bo inaczej b�dziemy bardzo �li - stwierdzi�a Lotta. Lotta jest troch� g�upia. Wtedy babcia powiedzia�a, �e nie chce, �eby Lotta by�a z�a, i dlatego b�dziemy mogli wzi�� ze sob� nale�niki do Zielonej Altany. Babcia usma�y�a ca�� mas� nale�nik�w i u�o�y�a je w koszu, i do�o�y�a jeszcze torebk� z cukrem, i ma�y s�oik konfitur, i talerzyki, i widelce, i butelk� mleka, i trzy blaszane kubki. A potem wle�li�my do Zielonej Altany. Pierwszy wchodzi� Jonas z koszem, potem ja, a potem Lotta. - Je�li upu�cisz kosz, Jonas, to pewnie b�d� si� bardzo, bardzo �mia� - powiedzia�a Lotta. Ale Jonas nie upu�ci� kosza, i ustawili�my wszystko na stole na drzewie i siedzieli�my na �awkach, i jedli nale�niki i bardzo du�o konfitur i cukru, i pili�my mleko, a drzewo przez ca�y czas szumia�o. Nale�nik�w by�o tak du�o, �e Lotta nie da�a rady zje�� wszystkich przeznaczonych dla niej. I wyobra�cie sobie, rozwiesi�a nale�niki na ga��ziach drzewa! - Bawi� si�, �e to s� li�cie - wyja�ni�a Lotta. I nale�niki ko�ysa�y si� tam i z powrotem, i wygl�da�y prawie jak li�cie. - Uwa�aj, niech tylko mamusia si� o tym dowie. Ale Lotta nie przejmowa�a si� tym, co powiedzia�am. Siedzia�a i patrzy�a na swoje nale�niki, i �piewa�a piosenk�, kt�r� zwykle �piewa tatu�, a kt�ra zaczyna si� tak: Hej, jak szeleszcz� te li�cie! Wkr�tce Lotta poczu�a si� znowu g�odna, wi�c nadgryz�a wszystkie nale�niki, tak �e na drzewie wisia�y ju� tylko ich po��wki. - Bawi� si�, �e jestem ma�� owieczk�, kt�ra zjada li�cie w lesie - powiedzia�a. Nagle nadlecia� ptaszek i Lotta odezwa�a si� do niego: - Tobie wolno je�� moje nale�niki, ale Jonasowi i Mii nie. Ptaszek jednak wcale nie chcia� nale�nik�w. Ale Jonas i ja czuli�my, �e jeste�my coraz bardziej g�odni. Wyci�gn�am r�k� do Lotty i powiedzia�am: - Dobry panie, miej nade mn� zlitowanie! I Lotta da�a mi nale�nik, kt�ry nadgryz�a, a ja posypa�am go cukrem, na�o�y�am konfitur i zjad�am. Bardzo mi smakowa�o, cho� by�o to tylko p� nale�nika. Jonas tak�e dosta� od Lotty nale�niki, kiedy powiedzia�: �Dobry panie, miej nade mn� zlitowanie�, bo Lotta lubi, jak co� jest troch� �mieszne. W ko�cu zjedli�my wszystkie nale�niki Lotty, a wtedy powiedzia�a: - Nale�nikowe li�cie si� sko�czy�y. Teraz mo�ecie je�� te zielone! Narwa�a gar�� zielonych li�ci i chcia�a, �eby�my je zjedli. Ale Jonas i ja powiedzieli�my, �e jeste�my ju� najedzeni. - Z cukrem i konfitur� to si� da zje�� - powiedzia�a Lotta. Potem posypa�a zielony li�� cukrem, na�o�y�a konfitur i zjad�a go. - Uwa�aj, czy na li�ciu nie siedzi przypadkiem robak - powiedzia� Jonas. - Niech sobie robak sam uwa�a - odpar�a Lotta. To dziecko ma mas� pomys��w, m�wi babcia. Wyobra�cie sobie, nast�pnego dnia, to by�a niedziela, mieli�my na obiad �ledzia, a po klopsikach z ryby to dla Lotty najgorsze, co mo�e by�. Pogoda by�a bardzo pi�kna, a gdy jest tak pi�knie, babcia i dziadek jedz� w ogrodzie przy stole, kt�ry stoi pod najwi�kszym drzewem. Siedzieli�my wok� sto�u wszyscy, babcia, dziadek, mamusia Jonas, i ja, ale Lotta ci�gle bawi�a si� z kotkiem i nie przychodzi�a, chocia� mamusia wo�a�a j� ju� wiele razy. W ko�cu przysz�a, a gdy zobaczy�a, �e jest �led�, powiedzia�a: - �led� w niedziel�... fuj, faraon! Wtedy mamusia zdenerwowa�a si� na ni�, bo tysi�c razy powtarza�a Lotcie, �e nie wolno jej m�wi� �fuj, faraon�, co jest prawie przekle�stwem. I mamusia powiedzia�a, �e je�li Lotta powie �fuj, faraon� jeszcze jeden raz, to nie b�dzie mog�a pozosta� u dziadk�w, tylko musi wr�ci� do domu do miasta. Poniewa� Lotta zn�w tak powiedzia�a, mamusia nie pozwoli�a jej usi��� z nami przy stole i je��. Wtedy Lotta zacz�a chodzi� dooko�a ogrodu i krzycze�. I tak przez ca�y czas, kiedy�my jedli. Potem musia�a siedzie� sama przy stole i je��, ale w dalszym ci�gu tylko krzycza�a. Mamusia powiedzia�a, �e Jonas i ja mamy i�� bawi� si�, a Lotta zostanie sama, dop�ki nie b�dzie grzeczna. Ale my stali�my za w�g�em domu i zerkali�my na Lott�, kt�ra tylko krzycza�a i krzycza�a. W ko�cu ucich�a, ale tylko dlatego, �e zn�w wpad� jej do g�owy jeden z jej dziwnych pomys��w. Wzi�a �ledzia, kt�ry le�a� na jej talerzu, podesz�a z nim do beczki na wod� stoj�cej pod rynn� i zanurzy�a w niej �ledzia. Akurat w tym momencie zobaczy�a to mamusia, a wtedy Lotta powiedzia�a: - On chyba mo�e sobie troch� pop�ywa�, faraon! - Lotta, czy pami�tasz, co powiedzia�am? - spyta�a mamusia. Wtedy Lotta skin�a g��wk� i posz�a do domu. Po kr�tkiej chwili wysz�a znowu, �ciskaj�c w r�czce swoj� ma�� walizeczk�, z kt�rej zwisa�a szarfa, i kiedy Lotta sz�a, ta szarfa wlok�a si� za ni� po ziemi. Mamusia i babcia, i dziadek, i Jonas, i ja patrzyli�my, jak Lotta odje�d�a. Podesz�a do babci i dziadka, dygn�a i powiedzia�a: - Jad� do domu do tatusia, bo jest o wiele lepszy od mamy. Nie powiedzia�a do widzenia ani mamusi, ani Jonasowi, ani mnie. Stali�my i patrzyli, jak idzie z wlok�c� si� za ni� szarf�. Ale gdy dosz�a do furtki, zatrzyma�a si�. D�ug� chwil� sta�a w zupe�nym milczeniu. Wtedy mamusia dogoni�a j� i powiedzia�a: - No, kochana Lotto, mo�e nie chcesz jecha�? A Lotta odpar�a: - Chc�, ale, mamusiu, nie mog� przecie�, faraon, jecha� sama poci�giem! Wtedy mamusia podnios�a Lott� i powiedzia�a, �e chyba najlepiej, �eby zosta�a tutaj, bo wszystkim b�dzie bardzo smutno, je�li sobie pojedzie. I Lotta uwiesi�a si� mamusi na szyi i strasznie p�aka�a, i nie chcia�a w og�le m�wi� ani z Jonasem, ani ze mn�, chocia� chcieli�my j� pocieszy� i uca�owa�. A wieczorem, gdy ju� byli�my w ��kach, babcia siedzia�a w naszym pokoju i opowiada�a nam biblijne historie, i pokazywa�a obrazki w swojej pi�knej Biblii. By� tam obrazek przedstawiaj�cy jednego cz�owieka, kt�ry mia� na imi� J�zef, i babcia powiedzia�a, �e J�zef dosta� pi�kny pier�cie� od faraona w Egipcie. Wtedy Lotta powiedzia�a: - Aja, baja, babciu, co� ty teraz powiedzia�a? Ale sama Lotta prawie nigdy nie m�wi ju� s�owa �faraon�. LOTTA MA ECHOWY DZIE� Chyba najciekawszy u dziadk�w jest domek do zabawy, kt�ry mia�y mamusia i ciocia Kajsa, kiedy by�y ma�e. Jest czerwony i stoi w rogu ogrodu, a prowadzi do niego w�ziutka dr�ka. Przed domkiem jest trawnik usiany stokrotkami. Wewn�trz domku znajduj� si� bia�e mebelki, st� i krzes�a, i szafka. W szafce jest serwis dla lalek i malutka patelenka, i malutkie �elazko dla lalek, i ma�a karafka ze szklaneczkami do soku. W domku do zabawy mieszkaj� lalki mamy i cioci Kajsy. I jest tam te� taboret, kt�ry mia�a babcia, kiedy by�a ma�a. Pomy�lcie, �e te� taborety mog� by� tak stare! Pewnego dnia bawili�my si� w domku do zabawy. Udawali�my, �e Jonas to tatu�, ja to mamusia, a Lotta by�a nasz� pomocnic� i nazywa�a si� Majka. - Teraz tatu� z Malutk� wyjd� na spacer - powiedzia� Jonas, wzi�� w�zek z lalk�-bobaskiem cioci Kajsy i ruszy� do ogrodu. - A ja wyszoruj� kuchni� - o�wiadczy�a Lotta. - Nie, najpierw zrobimy ser - powiedzia�am, bo to przecie� ja mia�am decydowa�, poniewa� by�am mamusi�. - Nie b�dzie tu �adnego sera, p�ki nie wyszoruj� pod�ogi - orzek�a Lotta. Wtedy Jonas i ja powiedzieli�my, �e przestaniemy si� z ni� bawi�, je�li nie b�dzie robi�a tego, co jej ka�emy. I potem robili�my ser. Gdy chce si� zrobi� ser, bierze si� porzeczki i maliny, wk�ada je do chusteczki do nosa, potem wyciska z nich ca�y sok i z tego, co zosta�o w chusteczce, robi si� ma�e okr�g�e serki, kt�re s� bardzo kwa�ne. - Czy wreszcie mo�na wyszorowa� pod�og� w kuchni? - spyta�a Lotta. Wzi�a wiadro, posz�a do kuchni babci po wod� i prawie ca�� t� wod� wyla�a na pod�og� w domku do zabawy. Potem zacz�a szorowa� szczotk�, kt�r� zd��y�a przedtem namydli�. Po chwili Lotta by�a ca�a mokra. - Co ty robisz? P�ywasz? - spyta� Jonas, kt�ry ju� nie spacerowa� z Malutk�. - Szoruj� pod�og� w kuchni - odpar�a Lotta. - Bo trzeba szorowa� pod�og� w kuchni i to jest bardzo przyjemne. Ale wytrze� wod� musieli�my Jonas i ja. Lotta nie chcia�a. Sta�a tylko i przygl�da�a si�, jak to robimy. Majka, ta prawdziwa Majka, ma zwyczaj �piewa� i ta�czy�. Podskakuje i wywija nogami i �piewa: �Paraparaparapapie, zaraz ciebie tu ucapi�. Lotta robi�a to samo, co Majka. Wywija�a nogami i �piewa�a: �Paraparaparapapie, zaraz ciebie tu ochlapi�. I kiedy �piewa�a �ochlapi�, chwyci�a trzepaczk�, kt�ra zwykle wisi na �cianie w domku do zabawy, zanurzy�a j� w wiadrze i chlapn�a wod� na Jonasa i na mnie. �mia�a si� przy tym jak szalona. Wtedy rozz�o�cili�my si� na ni� i powiedzieli�my, �e je�li jest taka g�upia, to mo�e sobie sama wyciera� wod�. Ale Lotta dalej wymachiwa�a nogami i �piewa�a �zaraz ciebie tu ochlapi�. Na pod�odze by�o bardzo �lisko od myd�a i kiedy Lotta w najlepsze wierzga�a nogami, upad�a i uderzy�a g�ow� o szaf�. Biedna Lotta! Wtedy krzykn�a: - To wcale nie jest mi�e by� Majk�! I wysz�a na dw�r, �eby poszuka� kotka, kt�ry by j� pocieszy�. Jonas i ja bawili�my si� wi�c sami. Z li�ci bzu zrobili�my szpinak i jedli�my ser i szpinak, chocia� tylko na niby. Nagle us�yszeli�my, �e Lotta na podw�rku strasznie krzyczy. Gdy wyjrzeli�my, zobaczyli�my, �e Lotta ci�gnie kotka za ogon. Kotek rozz�o�ci� si� i podrapa� j�. Wtedy wr�ci�a do nas zap�akana i krzycza�a: - Ja go tylko trzyma�am za �ody�k�, a on mnie podrapa�! Mamusi i babci nie by�o w domu, wi�c poszli�my poszuka� Majki, �eby zalepi� Lotcie skaleczenie plastrem. Majki nie by�o w kuchni. Ale Lotta zapomnia�a zakr�ci� kran, kiedy bra�a wod� do szorowania, i mog� was zapewni�, �e tam by�o dziesi�� razy wi�cej wody ni� w domku do zabawy, gdy Lotta szorowa�a pod�og�. Jonas prze�azi przez wod� i zakr�ci� kran i w�a�nie w tym momencie nadesz�a Majka. Klasn�a w r�ce i krzykn�a: - Co ty robisz, Jonas? - On p�ywa - powiedzia�a Lotta i zacz�a p�ka� ze �miechu. Ale Majka chcia�a wiedzie�, kto zostawi� odkr�cony kran, wi�c Lotta powiedzia�a: - Ja. - Dlaczego� to zrobi�a? - spyta�a Majka. - Bo ja mam dzi� sw�j echowy dzie� - odpar�a Lotta. �Echowy dzie� m�wi Lotta i ma wtedy na my�li pechowy dzie�, kiedy wszystko idzie na opak. Ja my�l�, �e Lotta ma prawie stale pechowy dzie�. Majka wytar�a pod�og�, przylepi�a Lotcie plaster i przy kuchennym stole da�a nam czekolady i bu�eczek. Ta�czy�a te� dla nas i wymachiwa�a nogami, i �piewa�a: �Paraparaparapapie, zaraz ciebie tu ucapi�. Lotta zjad�a pi�� bu�eczek, Jonas cztery, a ja trzy. - To jest ca�kiem mi�y echowy dzie� - powiedzia�a Lotta. I u�ciska�a Majk� tak mocno, jak tylko mog�a, i za�piewa�a: - Paraparaparapipam, zaraz ci ca�uska dam. I zrobi�a to, a wtedy Majka powiedzia�a, �e Lotta to mi�e dziecko. LOTTA JEST MURZY�SKIM NIEWOLNIKIEM Lotta, Jonas i ja mamy dwoje kuzyn�w. To s� dzieci cioci Kajsy. Gdy w lecie zesz�ego roku byli�my u babci i dziadka na wsi, przyjecha�a tam te� ciocia Kajsa z Ann�-Klar� i z Tottem. Anna-Klara i Totte to w�a�nie nasi kuzyni. Anna-Klara ma tyle lat, ile Jonas, a Totte jest tak samo ma�y jak Lotta. Anna-Klara mo�e st�uc Jonasa, bo jest taka silna. I uwa�a, �e ma prawo kaza� nam robi�, co tylko zechce. A Lotta jak nic mo�e st�uc Tottego, chocia� mamusia m�wi�a jej, �e tego nie wolno robi�. - Dlaczego bijesz Tottego, przecie� jest grzeczny? - spyta�a mamusia Lott�. - Bo on wygl�da tak �licznie, kiedy p�acze - odpowiedzia�a Lotta. Wtedy Lotta zosta�a wys�ana do domku do zabawy, �eby tam siedzia�a dop�ty, dop�ki nie b�dzie zn�w grzeczna. A Anna-Klara wpad�a na pomys�, �eby�my si� bawili, �e Lotta siedzi w wi�zieniu, a my j� uratujemy. - Najpierw musimy przemyci� dla niej troch� jedzenia - powiedzia�a Anna-Klara. - Bo w wi�zieniu dostaje si� tylko chleb i wod�. Poszli�my wi�c do kuchni i poprosili�my Majk�, �eby nam da�a zimnych klopsik�w. Anna-Klara w�o�y�a klopsiki do ma�ego koszyczka, kt�ry mamy do zbierania jag�d. Potem Jonas i Anna-Klara wdrapali si� na dach domku do zabawy i wo�ali do Lotty, �e spu�cimy jej jedzenie przez komin. Wtedy Lotta wystawi�a g�ow� przez okno i spyta�a, dlaczego nie mo�e dosta� jedzenia przez okno albo drzwi. - Czy drzwi nie s� zamkni�te? - spyta�a Anna-Klara. - Nie, to naprawd� marne wi�zienie - odpar�a Lotta. - Dawajcie wreszcie te klopsiki! Ale wtedy Anna-Klara zrobi�a si� z�a i powiedzia�a, �e jak si� siedzi w wi�zieniu, to trzeba dostawa� jedzenie przez komin. - Tak to ju� jest - powiedzia�a Anna-Klara. - Dobrze! - zgodzi�a si� Lotta. Anna-Klara przywi�za�a do koszyka d�ugi sznurek i spu�ci�a koszyk przez komin. Jonasowi pozwoli�a wprawdzie pomaga�, cho� niewiele. A Tottemu i mnie wolno by�o tylko sta� na dole i patrze�. - Klopsiki nadchodz�! - krzykn�a Lotta w domku. - I du�o sadzy te� - doda�a. Totte i ja zajrzeli�my przez okno i zobaczyli�my, jak Lotta zjada klopsiki. By�o na nich mn�stwo sadzy, wi�c buzia i r�ce Lotty zrobi�y si� ca�kiem czarne. Anna-Klara powiedzia�a, �e to dobrze, bo teraz Lotta mo�e by� murzy�skim niewolnikiem, kt�rego b�dziemy ratowa�. Wtedy Lotta posmarowa�a si� sadz� jeszcze bardziej, �eby sta� si� prawdziwym murzy�skim niewolnikiem. Ale Totte rozp�aka� si�, bo uwa�a�, �e murzy�scy niewolnicy s� gro�ni. - Oni nie s� gro�ni - powiedzia�a Anna-Klara. - Ale wygl�daj� gro�nie - wychlipa� Totte i rozp�aka� si� jeszcze bardziej. Lotta by�a bardzo z tego zadowolona. Zacz�a robi� straszne miny i powiedzia�a: - Niekt�rzy murzy�scy niewolnicy s� jednak bardzo gro�ni. A potem doda�a: - Teraz od razu mnie ratujcie, bo chc� biega� dooko�a i straszy� ludzi. Lubi�, jak ludzie si� mnie boj�. Anna-Klara i Jonas wpadli na pomys�, �eby ratowa� Lott� przez okno, kt�re znajduje si� z ty�u domku. Przynie�li�my hu�tawk�, bo Anna-Klara stwierdzi�a, �e to b�dzie most nad przepa�ci� przed wi�zieniem. Przystawili�my hu�tawk� do okna i Anna-Klara, i Jonas, i ja wle�li�my po niej, �eby ratowa� murzy�skiego niewolnika. Ale Totte nie w�azi�. Tylko patrzy� i p�aka�. Kiedy weszli�my do domku, Lotty nie by�o. Anna-Klara rozz�o�ci�a si�. - Gdzie to dziecko posz�o? - krzykn�a. - Uciek�am - powiedzia�a Lotta, kiedy�my j� znale�li. Siedzia�a przy krzaku porzeczek i zajada�a je. - Mieli�my ci� w�a�nie uratowa� - powiedzia�a Anna-Klara. - Uratowa�am si� sama - odpar�a Lotta. - Z tob� nigdy nie mo�na si� bawi� - stwierdzi� Jonas. - Cha, cha - za�mia�a si� Lotta. Wtedy nadesz�a mamusia i zobaczy�a, �e Lotty nie ma w domku do zabawy. - Jeste� grzeczna, Lotto? - spyta�a. - Taak... cho� troch� czarna - odpar�a Lotta. Mamusia najwyra�niej tak�e ba�a si� murzy�skich niewolnik�w, bo za�ama�a r�ce i zawo�a�a: - Wielkie nieba! Jak ty wygl�dasz?! I Lotta musia�a p�j�� do pralni i my� si� przez ca�e p� godziny. A po obiedzie wzi�li�my koszyk i zbierali�my do niego poziomki. U dziadk�w na ��ce jest du�o poziomek. Och., jak my�my si� przestraszyli, gdy zbierali�my poziomki. Bo zobaczyli�my w�a. Tylko Totte si� nie bal. - Patrzcie, ogonek, kt�ry nie ma pieska - powiedzia� Totte. Nie wiedzia�, �e to by� w��. Wr�cili�my do domu i Anna-Klara podzieli�a wszystkie poziomki, tak �e ka�de z nas mia�o tyle samo. Chocia� Annie-Klarze dosta�y si� najwi�ksze i najbardziej dojrza�e. Totte i Lotta usiedli na werandzie, �eby zje�� swoje poziomki. Po chwili us�yszeli�my, �e Totte p�acze. Ciocia Kajsa wychyli�a g�ow� i spyta�a: - Dlaczego Totte p�acze? - On p�acze, bo nie pozwalam mu spr�bowa� moich poziomek - odpowiedzia�a Lotta. - A jego poziomki ju� si� sko�czy�y? - zapyta�a ciocia Kajsa. - Tak - odpar�a Lotta. - Zupe�nie si� sko�czy�y. - I on p�aka� te�, kiedy ja je jad�am. Wtedy nadesz�a mamusia, zabra�a Lotcie poziomki i da�a je Tottemu, a Lotta powiedzia�a: - Tralala, my�l�, �e p�jd� si� po�o�y�. - Tak b�dzie najlepiej - powiedzia�a mamusia. - Jeste� chyba zm�czona. Lotto. - Jasne, �e nie jestem - odpar�a Lotta. - Mam nogi pe�ne biegania. Ale i tak p�jd� si� po�o�y�. Wieczorem Lotta by�a bardzo mi�a dla Tottego. Totte mia� spa� w ma�ym pokoju go�cinnym zupe�nie sam. Ale przestraszy� si� ciemno�ci i p�aka�, i chcia�, �eby drzwi zostawi� otwarte. Ciocia Kajsa powiedzia�a: - Ale�, Totte, malutki, przecie� w domu nigdy nie boisz si� ciemno�ci. Wtedy Lotta powiedzia�a: - Bo to jest jego w�asna ciemno��, chyba to rozumiesz, ciociu Kajso. On nie jest przyzwyczajony do ciemno�ci babci, chyba to rozumiesz. I Totte zosta� po�o�ony w tym samym pokoju, co ja i Jonas, i Lotta. Potem Lotta uca�owa�a go i otuli�a ko�dr�. - A teraz ci za�piewam, �eby� si� nie ba� - powiedzia�a Lotta. I za�piewa�a mu to, co zwykle mamusia �piewa nam na dobranoc: A anio�ki ma�e, bo�e skrzyd�a swe rozpo�cieraj�. Wok� dziatek, co sen zmorzy�, na calutk� nock� staj�. - I Lotta te� - powiedzia�a Lotta. Nie �aden murzy�ski niewolnik. W CZASIE �WI�T BO�EGO NARODZENIA JEST NAM WESO�O Raz Jonas powiedzia� do mnie: - Co lubisz najbardziej? S�o�ce, ksi�yc czy gwiazdy? Odpowiedzia�am, �e lubi� je tak samo. Cho� mo�e troszk�, troszeczk� bardziej lubi� gwiazdy, bo �wiec� tak pi�knie, kiedy idziemy na pasterk�. I Bo�e Narodzenie tak�e bardzo, bardzo lubi�. W ubieg�e Bo�e Narodzenie bardzo chcia�am dosta� na Gwiazdk� narty. Dlatego okropnie si� ba�am, �e mo�e nie by� �niegu. Lotta tak�e chcia�a, �eby by� �nieg, bo pragn�a dosta� sanki. Pewnego wieczora tu� przed �wi�tami Lotta powiedzia�a: - Ju� prosi�am tat� o sanki, a teraz poprosz� Pana Boga, �eby by� �nieg, inaczej nie b�d� mog�a na nich zje�d�a�. I powiedzia�a tak: - Kochany, dobry Bo�e, zr�b, �eby zaraz natychmiast zacz�� pada� �nieg. Pomy�l o biednych kwiatkach, kt�re potrzebuj� ciep�ej ko�derki, gdy le�� w ziemi i �pi� i jest im tak zimno. Potem zerkn�a na mnie znad brzegu ��ka i powiedzia�a: - Tym razem by�am chyba sprytna, bo nie powiedzia�am, �eby �nieg spad� dla moich sanek. I wyobra�cie sobie, gdy rano obudzili�my si�, zacz�� pada� �nieg. Jonas, Lotta i ja stan�li�my przy oknie tylko w pi�amac