16659
Szczegóły |
Tytuł |
16659 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16659 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16659 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16659 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert L. Stevenson
PAWILON W�R�D WYDM
I
JAK ZATRZYMA�EM SI� W LESIE GRADEN I UJRZA�EM �WIAT�O W
PAWILONIE
W m�odo�ci �y�em zupe�nie samotnie. Widzia�em w tym chlub�, by moralnie i materialnie
wystarczy� samemu sobie, i mog� powiedzie�, �e nie mia�em przyjaciela, a� do dnia
spotkania tej, kt�ra sta�a si� moj� �on� i matk� mych dzieci. Bli�szy stosunek ��czy� mnie
tylko z jednym cz�owiekiem: by� nim R. Northmour, ziemianin z Graden Eastern, w Szkocji.
Spotkali�my si� na uniwersytecie i chocia� nie bardzo lubili�my si� i nie zwierzali sobie
wzajemnie, jednak usposobienia nasze harmonizowa�y si� w zupe�no�ci i razem czuli�my si�
dobrze. Uwa�ali�my si� za mizantrop�w, ale w�a�ciwie byli�my wtedy tylko par� tetryk�w.
Nasze obcowanie nie by�a to towarzysko��, lecz wsp�lnictwo w nietowarzysko�ci. Northmour
by� wyj�tkowo gwa�towny i nie m�g� wytrzyma� z nikim, pr�cz mnie; a poniewa� on mnie
nie kr�powa�, tolerowa�em jego obecno��. Zdaje si�, �e nazywali�my si� przyjaci�mi.
Kiedy Northmour doktoryzowa� si�, a ja postanowi�em opu�ci� uniwersytet bez doktoratu,
zaprosi� mnie na d�u�szy pobyt do Graden Eastern i wtedy po raz pierwszy pozna�em sceneri�
mych przyg�d. Dw�r w Graden wznosi� si� w smutnej okolicy o jakie trzy mile od wybrze�a
Morza Niemieckiego. By� du�y jak koszary. Zbudowano go z mi�kkiego kamienia
ulegaj�cego wp�ywom atmosferycznym i dlatego by� na p� zrujnowany, wilgotny i pe�en
przeci�g�w. W budynku takim nie podobna by�o mieszka� z komfortem. Ale w p�nocnej
cz�ci dominium, mi�dzy polami uprawnymi a morzem, w�r�d dzikich wydm piaszczystych
poros�ych darni�, wznosi� si� pawilon w nowoczesnym stylu. Tam mogli�my mieszka�
wygodnie i tam sp�dzili�my cztery miesi�ce zimowe, ma�o m�wi�c, spotykaj�c si� tylko przy
stole, za to czytaj�c bardzo du�o. Pozosta�bym d�u�ej, ale pewnego wieczoru, w marcu,
wybuch�a mi�dzy nami sprzeczka i wyjazd m�j sta� si� konieczno�ci�. Northmour uni�s� si�,
ja odpowiada�em niemniej porywczo; wtedy przyjaciel m�j zerwa� si� z krzes�a i rzuci� si� na
mnie. Bez przesady, musia�em walczy� o �ycie i z trudno�ci� pokona�em Northmoura. By�
prawie tak samo silny jak ja i zdawa�o si�, �e diabe� go op�ta�. Nazajutrz rano spotkali�my si�,
jakby nic mi�dzy nami nie zasz�o, ale uwa�a�em za w�a�ciwe wyjecha�, on za� nie
zatrzymywa� mnie.
Po dziewi�ciu latach trafi�em zn�w do tej samej okolicy. Podr�owa�em wtedy krytym
wozem, z namiotem i piecykiem. Przez ca�y dzie� maszerowa�em obok wozu, na noc za�
rozk�ada�em si� po cyga�sku, obozem, w�r�d pag�rk�w lub na skraju lasu. W ten spos�b
zwiedzi�em wiele dzikich zak�tk�w Anglii i Szkocji. Nie �cigali mnie krewni ani przyjaciele,
gdy� ich nie mia�em, nie goni�a mnie korespondencja. Wi�za� mnie jedynie stosunek z mymi
plenipotentami, od kt�rych dwa razy do roku odbiera�em pieni�dze. To �ycie w�drowne
zachwyca�o mnie; by�em pewny, �e zestarzej� si� na w��cz�dze i umr� gdzie� w rowie.
Usi�owa�em wynajdywa� najodludniejsze pustkowia, gdzie nie przeszkadza�aby mi
niczyja obecno��. I oto, b�d�c w innej cz�ci tego samego hrabstwa, przypomnia�em sobie
nagle pawilon na wydmach. W promieniu trzech mil nie by�o tam �adnej bitej drogi.
Najbli�sze miasto znajdowa�o si� w odleg�o�ci sze�ciu czy siedmiu kilometr�w. Na
przestrzeni dziesi�ciu kilometr�w wzd�u� ten pas nieurodzajnej ziemi sty- ka� si� z morzem.
Wybrze�e zalega�y ruchome piaski. Zaiste, trudno by�o w obojgu kr�lestwach wymarzy�
lepsz� skrytk�. Postanowi�em sp�dzi� tydzie� w lesie Graden Eastern i, przebywszy jednym
zamachem spory kawa� drogi, zatrzyma�em si� tam na odwieczerz w ponury dzie�
wrze�niowy.
Jak ju� m�wi�em, okolic� wype�nia�y piaski ruchome i linki; nazw� t� nadaje si� w
Szkocji wzg�rzom piaszczystym, skonsolidowanym ju� i obro�ni�tym muraw�. Pawilon sta�
na r�wninie. Poza nim rozpoczyna� si� las i rozrasta� si� szereg zaro�li dzikiego bzu
smaganego wiatrem. Przed nim kilka pag�rk�w piaszczystych, po�o�onych coraz to ni�ej,
tworzy�o jakby stopnie schodz�ce ku morzu. Od�amek ska�y jak bastion zatrzyma� piaski i
utworzy� przyl�dek na brzegu mi�dzy dwiema p�ytkimi zatokami. Poza lini� przyp�yw�w inna
ska�a tworzy�a jakby wysp� s�abo zarysowan�. Przy odp�ywach piaski ruchome zajmowa�y
ogromn� przestrze� i cieszy�y si� w okolicy z�� s�aw�. M�wiono, �e w miejscu mi�dzy
przyl�dkiem a wysepk� mog� one po�kn�� cz�owieka w mgnieniu oka. Doko�a pawilonu
pe�no by�o kr�lik�w i ci�gle rozlega� si� tu okrzyk mew. Krajobraz by� jasny i weso�y w dzie�
letni; ale o zachodzie s�o�ca, w dzie� wrze�niowy, kiedy silny wiatr przesypywa� piaski
ruchome, a burzliwe fale zalewa�y brzeg, nasuwa�y si� my�li o rozbitych okr�tach i
marynarzach � topielcach. Okr�t na widnokr�gu miotany przez fale, szcz�tki statku
zagrzebane w�r�d piask�w u mych n�g � pog��bia�y ten smutny nastr�j.
Pawilon zbudowany przez ostatniego dziedzica, wuja Northmoura, rozrzutnego dziwaka,
by� ca�kiem nowy. Ten dwupi�trowy budynek we w�oskim stylu, otoczony ogrodem, gdzie
ros�y tylko najprostsze kwiaty, wygl�da� ze swymi zamkni�tymi oknami nie jak dom
opuszczony, lecz jak dom, kt�ry nigdy me mia� mieszka�c�w. Northmoura wcale nie by�a
zapewne w domu; albo kis� w kajucie swego jachtu, albo, nerwowy i ekstrawagancki,
ukazywa� si� gdzie� w towarzystwie. Dom zia� tak� pustk�, �e sprawia�o to przykre wra�enie
nawet na takim samotniku jak ja. Wiatr wy� i j�cza� w kominach... Tote� z prawdziwym
uczuciem ulgi, p�dz�c m�j w�zek przed sob�, wszed�em do lasu.
Las Graden Eastern by� zasadzony, aby powstrzyma� lotne piaski i ochroni� pola
uprawne. Ale id�c w g��b l�du w�r�d zaro�li bz�w spotyka�o si� drzewka silniejsze, chocia�
kar�owate i zbite w g�szcz. Ros�y one w�r�d ci�g�ej walki, zmagaj�c si� z wichrami i dlatego
nawet na wiosn� opada�y z nich li�cie, i jesie� panowa�a na tej zagro�onej plantacji.
Pod lasem sta�o kilka rozrzuconych dwork�w. Northmour m�wi�, �e by�y to dobra
duchowne i �e dawniej mieszkali tu pustelnicy.
Znalaz�em kotlink� ze �r�d�em czystej wody, zatrzyma�em si� tam, oczy�ci�em grunt z
cierni, roz�o�y�em namiot i rozpali�em ogie�, by ugotowa� kolacj�. Konia umie�ci�em w lesie,
na ma�ej ��czce. Kraw�dzie kotlinki zas�ania�y ogie� i chroni�y mnie przed silnym, zimnym
wiatrem.
Tryb �ycia, jaki p�dzi�em, zahartowa� mnie i uczyni� niewybrednym. Pi�em tylko czyst�
wod�, a cz�stokro� poprzestawa�em na kaszy owsianej. I chocia� wstawa�em o �wicie,
potrzebowa�em tak ma�o snu, �e nieraz czuwa�em w nocy, wpatruj�c si� w mrok lub w
gwia�dziste niebo. Tak te� by�o i w lesie Graden. Pomimo �e �atwo zasn��em o �smej
wiecz�r, obudzi�em si� ju� o jedenastej w pe�ni si�, nie czuj�c najmniejszego zm�czenia.
Wsta�em i usiad�em przy ogniu, patrz�c na drzewa i chmury przesuwaj�ce si� nad m� g�ow� i
ws�uchuj�c si� w szum wichru i morskiej fali. Znudzi�a mnie w ko�cu bezczynno��,
opu�ci�em kotlin� i poszed�em na skraj lasu. P�ksi�yc przes�oni�ty mg�ami s�abo
przy�wieca� mym krokom. Kiedy wszed�em mi�dzy wydmy, za�wieci� nieco silniej. Wiatr
rzuci� mi w twarz s�ony oddech morza i piasek. Schyli�em g�ow�.
Gdy podnios�em j� i obejrza�em si�, spostrzeg�em �wiat�o w pawilonie. �wiat�o to
przechodzi�o od okna do okna, jakby kto� z lamp� lub ze �wiec� ogl�da� pokoje. Patrzy�em na
to ze zdumieniem. Kiedy przyby�em tu po po�udniu, dom by� prawdopodobnie pusty; obecnie
by� tam kto� najwidoczniej. Pomy�la�em najpierw, �e to z�odzieje pl�druj� szafy Northmoura,
kt�re by�y nie�le zaopatrzone. Ale co mog�o ich sprowadzi� do Graden Eastern? Pr�cz tego,
wszystkie okiennice by�y otwarte, a z�odzieje raczej byliby je pozamykali. Zacz��em wi�c
przypuszcza�, �e to wr�ci� sam Northmour i teraz wietrzy i ogl�da pokoje.
M�wi�em ju�, �e mi�dzy nami nie by�o prawdziwego przywi�zania. Gdybym go nawet
kocha� jak brata, to kochaj�c jeszcze wi�cej samotno��, by�bym stara� si� go unika�. Ale
poniewa� mi�o�� ta nie istnia�a, uciek�em wi�c stamt�d natychmiast i z uczuciem wielkiego
zadowolenia usiad�em zn�w bezpiecznie przy ognisku. Unikn��em znajomego, mia�em
jeszcze jedn� noc spokojn�. Rano mog�em si� st�d wymkn�� albo odwiedzi� Northmoura na
tak kr�tko, jak mi si� spodoba.
Ale rano sytuacja wyda�a mi si� tak zajmuj�ca, �e pokona�a nawet moj� p�ochliwo��.
Postanowi�em sp�ata� figla Northmourowi, chocia� wiedzia�em, �e s�siad m�j nie jest
cz�owiekiem, kt�ry pozwala z siebie �artowa�. I �miej�c si�, usiad�em w�r�d bz�w na skraju
lasu, sk�d widzia�em drzwi frontowe pawilonu. Okiennice zn�w by�y zamkni�te. Wyda�o mi
si� to dziwne. Ale w �wietle dziennym dom
o bia�ych �cianach i zielonych �aluzjach wygl�da� �adnie
i przytulnie. Mija�a godzina za godzin�, a Northmour nie dawa� znaku �ycia. Wiedzia�em,
�e jest �piochem, ale gdy by�a ju� dwunasta, straci�em cierpliwo��. Prawd� m�wi�c,
postanowi�em sobie zje�� �niadanie w pawilonie, a teraz zaczyna� mi dokucza� g��d. �al mi
by�o straci� sposobno�� do �miechu: ale apetyt zwyci�y�, da�em wi�c pok�j �artom i
wyszed�em z zaro�li.
Kiedy si� zbli�y�em, poczu�em niepok�j. Nic si� nie zmieni�o w wygl�dzie domu od
wczoraj, a ja spodziewa�em si�, �e ujrz� jaki� �lad dowodz�cy, �e w domu s� mieszka�cy.
Okiennice by�y zamkni�te, kominy nie dymi�y, a drzwi frontowe by�y zaryglowane z
zewn�trz. Northmour musia� wej�� do domu od podw�rza. Ale i tylne wej�cie by�o r�wnie�
zamkni�te.
Wtedy zacz��em na nowo przypuszcza�, �e w nocy kr�cili si� tu z�odzieje, i robi�em sobie
wyrzuty, �e pozosta�em wtedy bezczynny. Obejrza�em wszystkie okna na dolnym pi�trze:
�adne nie by�o uszkodzone. Poruszy�em zamki, ale by�y nienaruszone. Zagadk� wi�c by�o, jak
mogli si� dosta� z�odzieje do wewn�trz? Mo�e z dachu szopy, gdzie Northmour trzyma� sw�j
aparat fotograficzny? Mo�e w�amali si� przez okno pracowni albo te� przez okno mojej by�ej
sypialni?
Poszed�em za ich rzekomym przyk�adem. Z dachu pr�bowa�em po kolei otworzy� okna.
Wszystkie by�y zamkni�te. Ale nie da�em za wygran�, nat�y�em si�y i jedno z nich ust�pi�o.
Zadrapa�em sobie przy tym r�k�. Przycisn��em j� do ust, li��c j� jak pies, i machinalnie
spojrza�em na wydmy i na otwarte morze. Wtedy w odleg�o�ci kilku mil w kierunku
p�nocno-wschodnim ujrza�em jacht. Potem wskoczy�em przez okno.
Obszed�em dom, coraz bardziej zaintrygowany. Wsz�dzie by�o posprz�tane, wszystkie
pokoje by�y niezwykle czyste i utrzymane w porz�dku. Przygotowano nawet lampy i drzewo
na opa�. Trzy sypialnie by�y urz�dzone z komfortem, kt�ry nie le�a� w zwyczajach
Northmoura. ��ka by�y pos�ane, a w dzbankach na umywalniach sta�a woda. W jadalni st�
by� nakryty na trzy osoby a na p�kach kredensu sta� du�y zapas zimnych mi�s, zwierzyny i
jarzyn. Najwidoczniej oczekiwano tu go�ci. Ale jakich go�ci, skoro Northmour nie znosi�
towarzystwa? I dlaczego dom zosta� tak tajemniczo uprz�tni�ty w nocy? I dlaczego okiennice
by�y zamkni�te, a drzwi zaryglowane?
Zatar�em �lady mych odwiedzin i wyszed�em przez okno. Czu�em si� rozczarowany i
niespokojny.
Jacht sta� ci�gle w tym samym miejscu. Pomy�la�em, �e mo�e jest to �Red Earl" i �e
przyby� na nim dziedzic wraz z go��mi. Ale dzi�b statku by� odwr�cony i nazwy jego dojrze�
by�o niespos�b.
II
NOCNE L�DOWANIE
rod�em do kotliny, aby ugotowa� jedzenie i zaj�� si� swym koniem, kt�rego zaniedba�em
tego rana. Od czasu do czasu wychodzi�em na skraj lasu. Ale nikt nie ukazywa� si� w�r�d
wydm, a w pawilonie nie zachodzi�y �adne zmiany. W polu mego widzenia wci�� nie by�o
nic, pr�cz jachtu na otwartym morzu. Jacht ko�ysa� si� i porusza� na morzu � bez
okre�lonego celu. Ale gdy si� �ciemni�o, podp�yn�� do brzegu. By�em przekonany, �e
Northmour i jego przyjaciele chc� wyl�dowa� pod os�on� nocy i to nie tylko dla zachowania
tajemnicy, lecz i dlatego, �e dopiero przed jedenast� morze przybiera�o, zalewaj�c Graden
Floe i inne piaski broni�ce przyst�pu do brzegu.
Za dnia wiatr si� uspokoi� i morze r�wnie�, ale o zachodzie s�o�ca pogoda zn�w si�
pogorszy�a. Noc by�a przera�liwie ciemna. Wiatr wia� od morza straszliwymi podmuchami, a
ka�dy podmuch by� jak wystrza� armatni. Od czasu do czasu pada� deszcz, przyp�yw wzrasta�,
a morze hucza�o coraz to silniej. Le�a�em ukryty w mej wartowni w�r�d bz�w. Nagle na
maszcie szku�ca zab�ys�o �wiat�o. Po nim stwierdzi�em, �e statek by� bli�ej brzegu ni� w
dzie�. Widocznie Northmour dawa� sygna� swym przyjacio�om na brzegu. Wszed�em mi�dzy
piaski ruchome i czeka�em wypadk�w.
Skrajem lasu bieg�a �cie�ka ��cz�ca dw�r z pawilonem. O �wier� kilometra od miejsca,
gdzie sta�em, ujrza�em szybko zbli�aj�ce si� �wiat�o. Chwia�o si� ono i wida� by�o, �e to
latarnia, kt�r� niesie kto� potykaj�cy si� i miotany podmuchem nawa�nicy. Ukry�em si�
jeszcze lepiej i zobaczy�em, jak przesz�a ko�o mojej skrytki stara nia�ka Northmoura, osoba
g�ucha i milcz�ca. Bra�a wi�c udzia� w tej tajemniczej sprawie. Poszed�em tu� prawie za ni�
pod os�on� ciemno�ci, ukrywa�y mnie pag�rki i kotliny na drodze, a kroki moje nie
dochodzi�y do nia�ki, nie tylko dlatego, �e by�a g�ucha, lecz i dlatego, �e t�umi� je wicher i
huk morza. Wesz�a do pawilonu, na pi�trze otworzy�a latarni� i postawi�a j� na jednym z
okien wychodz�cych na morze. Natychmiast �wiat�o na maszcie szku�ca zgas�o. Ludzie na
statku ujrzeli, �e s� oczekiwani na brzegu. Stara w dalszym ci�gu krz�ta�a si� po domu. Mimo
�e pozosta�e okiennice by�y zamkni�te, widzia�em przez szpary w nich �wiat�o przechodz�ce
z pokoju do pokoju. Zacz�a te� pali� w piecach, bo z komin�w po kolei wylatywa�y iskry.
By�em teraz pewien, �e Northmour ze swymi go��mi wyl�duje, jak tylko przyp�yw na to
pozwoli. By�a to noc okropna dla marynarzy pe�ni�cych s�u�b� i my�la�em z niepokojem i
ciekawo�ci� o niebezpiecze�stwie takiego l�dowania. Miotany tymi uczuciami, poszed�em na
wybrze�e i po�o�y�em si� w kotlinie odleg�ej o jakie sze�� st�p od �cie�ki. Tu b�d� m�g�
przypatrze� si� przybyszom i powita� ich, je�eli to b�d� znajomi.
Przed jedenast� ujrza�em latarni� szku�ca tu� przy brzegu, chocia� przyp�yw nie podni�s�
si� do poziomu, przy kt�rym l�dowanie by�o bezpieczne. Jednocze�nie spostrzeg�em drug�
latarni� rzucan� w�r�d fal i gin�c� w nich niekiedy. Ze wzgl�du na to, �e pogoda by�a coraz
burzliwsza, a jacht m�g� si� rozbi� na p�ytkich wodach, postanowiono widocznie wyl�dowa�
bez zw�oki.
Wkr�tce potem przesz�o tu� ko�o mnie czterech marynarzy nios�c ci�k� skrzyni�. Pi�ty
�wieci� im, id�c z przodu. Nia�ka wpu�ci�a ich do pawilonu. Wr�cili na brzeg, a po chwili
d�wigali zn�w drug� skrzyni�, wi�ksz�, ale widocznie l�ejsz� ni� poprzednia. Gdy szli po raz
trzeci, jeden z majtk�w ni�s� sk�rzany t�umoczek, inni za� � kobiecy kuferek i pud�o.
Ciekawo�� moja by�o w najwy�szym stopniu podniecona. Je�eli go�ciem Northmoura by�a
kobieta, oznacza�o to, �e odst�pi� od swych zgry�liwych pogl�d�w na �ycie i zmieni�
przyzwyczajenia. Nape�ni�o mnie to zdziwieniem. Kiedy�my razem mieszkali w pawilonie,
przebywa�o tam dw�ch najzawzi�tszych wrog�w kobiet. A teraz on sam wprowadza� pod
sw�j dach osobnika tej znienawidzonej p�ci. Przypomnia�em sobie teraz niekt�re szczeg�y
urz�dzenia mieszkania, gdy je ogl�da�em. Tak, by�a tam elegancja, d��enie do estetyki. Jak
mog�em tego nie zauwa�y� od razu!
Podczas gdy tak rozmy�la�em, nadszed� z wybrze�a nowy majtek, kt�rego dot�d nie
widzia�em. �wieci� on latarni� dwom osobom, kt�re post�powa�y za nim. Widocznie byli to
go�cie Northmoura. Wyt�aj�c s�uch i wzrok, przypatrywa�em si� im, gdy przechodzili. Jedn�
z nich by� m�czyzna niezwykle wysoki. Mia� na sobie czapeczk� podr�n�, nasuni�t� na
oczy, i p�aszcz z kapturem w kraty, kt�ry zakrywa� mu twarz. Szed� z trudem, ci�ko st�paj�c.
Tu� obok, opieraj�c si� o niego, czy te� go podpieraj�c, sz�a m�oda, wysoka i wiotka kobieta.
By�a bardzo blada. Ale przy niepewnym blasku latarni twarz jej wydawa�a si� to brzydka jak
grzech �miertelny, to pi�kna nad wyraz, taka,-jak� by�a w istocie.
Gdy byli tu� ko�o mnie, dziewczyna powiedzia�a co�, a s�owa jej uton�y w szumie
wichru.
� Tst! � szepn�� jej towarzysz. Ten d�wi�k wydar� si� z piersi zd�awionej bezbrze�nym
strachem i by� tak przejmuj�cy, �e czasami, w gor�czce i bezsenno�ci, przypominam go sobie,
gdy my�l� o dawnych czasach. M�czyzna zwr�ci� si� ku dziewczynie. Ujrza�em wtedy bujn�
rud� brod�, nos z�amany po �rodku i jasne oczy, p�on�ce gwa�townym, przykrym
wzruszeniem.
Ale oboje wymin�li mnie. Z kolei wpuszczono ich do pawilonu.
Marynarze po kilku i pojedynczo wr�cili na brzeg. Wiatr przywia� chrapliw� komend�: �
Odbija�! � Po chwili zamajaczy�a znowu latarnia. To szed� sam Northmour.
I ja, i �ona moja nieraz rozmy�lali�my z podziwem, w jaki spos�b cz�owiek mo�e by�
jednocze�nie tak odpychaj�cy i po- ci�gaj�cy jak Northmour. Mia� wygl�d sko�czonego
d�entelmena, na twarzy jego malowa�a si� inteligencja i odwaga. Ale nawet w chwilach, gdy
by� uprzejmy, mo�na by�o zauwa�y�, �e ma charakter kapitana okr�tu niewolnik�w. Trudno o
usposobienie zarazem bardziej m�ciwe i wybuchowe. ��czy� �ywo�� po�udniowca z
zawzi�to�ci� cz�owieka p�nocy, kt�ry przez lata ca�e chowa w sercu �mierteln� nienawi��.
Obie te cechy odbija�y si� na jego twarzy, a twarz ta ju� sama w sobie by�a sygna�em
niebezpiecze�stwa. Northmour by� wysoki, silny i ruchliwy, mia� twarz �niad�, w�osy ciemne,
a rysy twarzy �adne, chocia� gro�ne.
W tej chwili by� zachmurzony i bledszy ni� zazwyczaj. Porusza� wargami i ogl�da� si�
doko�a jak cz�owiek miotany niepokojem. A jednak by� w nim i wyraz triumfu, jakby u
cz�owieka, kt�ry dokona� ju� wiele i pewny jest zupe�nego zwyci�stwa.
Wyda�o mi si� niedelikatno�ci� ukrywa� d�u�ej moj� obecno��. Chcia�em te� nastraszy�
go, ukazuj�c si� nagle. Zerwa�em si� wi�c na nogi i post�pi�em naprz�d.
� Northmour! � powiedzia�em.
Nigdy wi�cej w �yciu nie widzia�em wyrazu takiego wstrz�saj�cego zdziwienia. Bez
s�owa Northmour rzuci� si� na mnie i w jego r�ku b�ysn�� sztylet skierowany w moj� pier�.
Ale w tej�e chwili odparowa�em cios obalaj�c go na ziemi�. Czy to dzi�ki mej zwinno�ci, czy
te� niepewno�ci jego r�ki, ostrze tylko drasn�o mi rami�, r�koje�ci� za� uderzy� mnie w usta.
Uciek�em, ale niedaleko. Wzg�rki piaszczyste s� najdogodniejszym miejscem do
ukrywania si� i zasadzek. O jakie dziesi�� metr�w od miejsca utarczki znowu przypad�em do
ziemi. Latarnia upad�a i zgas�a. Ale jakie� by�o moje zdziwienie, kiedy ujrza�em, jak
Northmour jednym susem znika w pawilonie! Drzwi ze szcz�kiem rygli zapad�y za nim.
Nie �ciga� mnie. Uciek�. Northmour �najbardziej nieugi�ty i zuchwa�y z ludzi �uciek�.
Ledwie wierzy�em oczom. Wszystko wydawa�o si�nie do wiary. Czemu potajemnie
przygotowano mieszkanie w pawilonie? Czemu Northmour wyl�dowa� przy niskiej wodzie,
w�r�d nocy i wichru? Czemu chcia� mnie zabi�? Czy� nie pozna� mego g�osu? I przede
wszystkim � czemu mia� sztylet w r�ku? Sztylet albo nawet ostry n� nie jest broni�
wsp�czesn� i nie powinien by si� znajdowa� w r�kach cz�owieka wracaj�cego do w�asnego
maj�tku, nawet gdy l�duje noc� i w�r�d okoliczno�ci cokolwiek tajemniczych. Im d�u�ej
rozmy�la�em, tym bardziej czu�em si� zbity z tropu. Liczy�em na palcach okoliczno�ci
tajemnicze: pawilon skrycie przygotowany dla go�ci; go�cie l�duj�cy z, nara�eniem �ycia i
niebezpiecze�stwem dla jachtu; go�cie, przynajmniej jeden z nich, przej�ty jawnym i na
poz�r bezpodstawnym przera�eniem; Northmour z obna�onym sztyletem; Northmour na
d�wi�k jednego s�owa rzucaj�cy si� na najbli�szego swego znajomego; i wreszcie, co
najdziwniejsze, Northmour uciekaj�cy od cz�owieka, kt�rego chcia� zamordowa� i
barykaduj�cy drzwi domu. By�o to sze�� przyczyn sk�aniaj�cych do zdumienia, sze�� cz�ci
sk�adaj�cych si� na ca�kowit� histori�. Nie wiedzia�em, czy mam wierzy� mym zmys�om.
Gdy tak sta�em, dziwi�c si� i rozmy�laj�c, poczu�em b�l od cios�w odebranych w walce.
Okr��y�em tedy wydmy i powr�ci�em pod os�on� lasu. �cie�k� znowu przesz�a stara nia�ka,
w odleg�o�ci kilku metr�w ode mnie, �wiec�c sobie latarni�. Wraca�a na folwark. By� to
si�dmy punkt podejrzany w tej sprawie. Widocznie Northmour ze swymi go��mi mia� sam
gotowa� i sprz�ta�, a ona mia�a dalej mieszka� w pustym baraku, zachowuj�c wszelkie
ostro�no�ci. Istnia�y zapewne wa�ne powody, by kosztem tylu niewyg�d zachowa� tajemnic�.
Pogr��ony w tych my�lach, powr�ci�em do mego obozowiska. Przez ostro�no��
rozrzuci�em ogie�, a potem zapali�em latarni�, by obejrze� ran� na ramieniu. By�o to
dra�ni�cie nieznaczne, ale krwawi�o obficie. Opatrzy�em ran�, jak umia�em, kawa�kiem p��tna
i wod� ze �r�d�a. Przysz�o mi to z trudno�ci�, bo nie mog�em sam jej dosi�gn��. Zajmuj�c si�
opatrunkiem, og�osi�em w my�li wojn� North- mourowi i jego tajemnicy. Nie jestem zawzi�ty
z natury i nastr�j m�j wojowniczy wynika� raczej z ciekawo�ci ni� z ch�ci zemsty. Ale wojn�
wypowiedzia�em i przygotowuj�c si� do niej, wzi��em rewolwer, wyj��em z niego naboje i
oczy�ci�em go gruntownie. Zak�opota�a mnie kwestia konia. M�g� r�e�, zerwa� si� z uwi�zi i
zdradzi� m�j pobyt w lesie. A wi�c przed �witem przeprowadzi�em go przez wydmy, dalej, w
stron� wioski rybackiej.
III
JAK POZNA�EM MOJ� �ON�
Przez dwa dni b��ka�em si� doko�a pawilonu, kryj�c si� za nier�wno�ci� gruntu.
Stworzy�em sobie ca�y system taktyczny. Niskie pag�rki i kotliny, przechodz�ce jedne w
drugie, os�ania�y jakby p�aszczem ciemno�ci m�j nu��cy, a mo�e nie bardzo szlachetny
wywiad. Ale pomimo tego ma�o dowiedzia�em si� o Northmourze i jego go�ciach.
Gdy zapad� zmierzch, stara s�u��ca przynios�a �wie�e zapasy �ywno�ci. Northmour i
m�oda kobieta, czasami razem, cz�ciej osobno, przechadzali si� po wybrze�u ko�o piask�w
ruchomych. Widocznie nie chcieli, �eby ich widziano, gdy� miejsce to by�o otwarte tylko od
strony morza. Ale ja, le��c we wg��bieniu, za jednym z najwy�szych pag�rk�w, widzia�em
doskonale zar�wno Northmoura jak i m�od� pann� podczas ich spaceru.
Wysoki cz�owiek znik� zupe�nie z widowni. Nigdy nie przekracza� progu domu, nie
pokazywa� si� nawet w oknie, przynajmniej ja go nigdy nie widzia�em. Zreszt� w dzie�, kiedy
z g�rnego pi�tra pawilonu wida� by�o na dalsz� przestrze� wydmy, nie posuwa�em si� ku
niemu, w nocy za�, gdy zbli�a�em si� do pawilonu, dolne okna by�y zabarykadowane, jakby
chciano przetrzyma� obl�enie. Czasami przypuszcza�em, �e wysoki cz�owiek le�y w ��ku,
bo i wtedy, gdy go widzia�em, szed� chwiejnym (krokiem, czasami za� my�la�em, �e odjecha�,
i Northmour z m�od� pann� s� sami w domu. My�l ta ju� wtedy nawet sprawia�a mi
przykro��.
Nie wiedzia�em, czy s� m�em i �on�, ale wydawa�o mi si�, �e nie ma mi�dzy nimi
przyja�ni. Chocia� nie s�ysza�em, co m�wili, ani nie mog�em odr�ni� wyrazu ich twarzy,
jednak�e zachowanie ich z daleka by�o sztywne, nieprzyjazne prawie. Zauwa�y�em, �e m�oda
dziewczyna sz�a zawsze pr�dzej w towarzystwie Northmoura, ni� kiedy by�a sama, gdyby za�
istnia�o mi�dzy nimi jakiekolwiek uczucie, przechadza�aby si� wolniej, w�a�nie id�c z nim
razem. Czasami kroczy�a o metr od niego i nastawia�a parasolk� z jego strony, jakby barier�.
Northmour stara� si� zbli�y� do niej, panna oddala�a si� coraz bardziej i droga ich po
wybrze�u tworzy�a rodzaj zygzaku z linii przek�tnych, kt�ry sko�czy�by si� w falach, gdyby
przechadzka ich d�u�ej trwa�a. Powracaj�c, panna nieznacznie przechodzi�a na drug� stron�
tak, �e Northmour znajdowa� si� mi�dzy ni� a morzem. Przygl�da�em si� z najwy�szym
zadowoleniem i aprobat� tym manewrom i �mia�em si� po cichu.
Trzeciego dnia wysz�a na przechadzk� sama i ku wielkiemu memu zmartwieniu
spostrzeg�em, �e kilkakrotnie zaczyna�a p�aka�. Ju� wtedy nie by�a mi oboj�tna. Ruchy jej a�
ci�gn�y oczy � tyle w nich by�o lekko�ci i stanowczo�ci. G�ow� trzyma�a z nieopisanym
wdzi�kiem, posta� jej tchn�a s�odycz� i dystynkcj�.
Dzie� by� tak s�oneczny i pogodny, morze tak spokojne, powietrze by�o tak �wie�e i
zdrowe, �e wbrew zwyczajowi panna po raz drugi wysz�a na przechadzk�. Towarzyszy� jej
Northmour. W pewnej chwili ujrza�em, jak gwa�tem ow�adn�� jej d�o�. Pomimo dziwacznego
mego po�o�enia, podnio- s�em si� z zasadzki, by zainterweniowa�. Ale ujrza�em, jak
Northmour zdj�� kapelusz i sk�oni� si�, przepraszaj�c, schowa�em si� wi�c znowu. Potem
odszed� zaczerwieniony i nachmurzony, uderzaj�c lask� po trawie. Z przyjemno�ci�
stwierdzi�em, �e ma blizn� i siniec pod okiem, by� to �lad mojej r�ki.
Przez pewien czas m�oda kobieta sta�a tam, gdzie j� opu�ci�, patrz�c na otwarte morze i na
wysepk�. Potem nagle otrz�sn�a si� z zadumy i wyt�aj�c zn�w energi�, posz�a dalej.
Niedawne zaj�cie wstrz�sn�o ni�. Zapomnia�a, gdzie jest. Sz�a prosto ku piaskom ruchomym.
Jeszcze par� krok�w, a �ycie jej by�oby w niebezpiecze�stwie. Stoczy�em si� ze stromej
wydmy i biegn�c ku niej, zawo�a�em, �eby si� zatrzyma�a.
Zatrzyma�a si� wtedy i sz�a wprost na mnie. Nie by�o w niej najl�ejszego strachu,
wygl�da�a jak kr�lowa. By�em boso, w stroju prostego marynarza, przepasany tylko szarf�
egipsk�. Prawdopodobnie wzi�a mnie z pocz�tku za rybaka z wioski, w��cz�cego si� po
wybrze�u i szukaj�cego przyn�ty dla ryb. Znalaz�szy si� oko w oko, czuj�c na sobie jej wzrok
mocny i rozkazuj�cy, by�em przej�ty podziwem dla jej urody. By�a pi�kniejsza, ni� wydawa�a
mi si� z daleka. Pomimo �mia�o�ci swej zachowywa�a mi�kko�� dziewcz�c� i pe�n� wdzi�ku.
�ona moja przez ca�e �ycie zachowa�a ow� rezerw� w obcowaniu, kt�ra u kobiety jest rzecz�
doskona�� . i ona to dopiero nadaje warto�� jej poufa�o�ci.
� Co to znaczy? � zapyta�a.
� Pani idzie wprost w ruchome piaski � rzek�em.
� Nie znam tej okolicy � powiedzia�a. � Pan m�wi, jak cz�owiek wykszta�cony.
� S�dz�, �e nim jestem � odpar�em � pomimo mego przebrania.
Jej oko kobiece ju� dostrzeg�o m�j pas.
� O � zauwa�y�a � ten pas zdradza pana.
� Pani wyrzek�a s�owo �zdradza" � podj��em. � Gzy mog� prosi�, by pani mnie nie
zdradzi�a? Ukry�em si� dla dobra pani. Ale gdyby Northmour dowiedzia� si� o mojej
obecno�ci, mog�aby mnie spotka� co� gorszego ni� zwyk�a przykro��.
� Czy pan wie, z kim pan rozmawia? � spyta�a.
� Czy nie z �on� pana Northmoura? � odrzek�em w formie pytania.
Potrz�sn�a g�ow� i przypatrywa�a ani si� z uwag�, kt�ra stawa�a si� k�opotliwa. Po czym
wybuch�a nagle:
� Ale� pan ma twarz uczciw�. Prosz� by� tak szczery jak twarz pana i powiedzie�, czego
pan chce i czego pan si� obawia. Czy� pan s�dzi, �e mog�abym panu zaszkodzi�? Pan ma
raczej mo�no�� wyrz�dzenia mi krzywdy. A jednak nie wygl�da pan jak wr�g. Po c� pan,
d�entelmen, b��ka si� jak szpieg w tym pustkowiu? Prosz� mi powiedzie�, kogo pan
nienawidzi?
� Nie nienawidz� nikogo � odpar�em � i nie boj� si� stan�� z nikim oko w oko.
Nazywam si� Cassilis, Frank Cassilis. Prowadz� �ycie w��cz�gi dla w�asnej przyjemno�ci.
Jestem jednym z najstarszych przyjaci� Northmoura. Tymczasem przed trzema dniami na
tym samym wybrze�u pchn�� mnie no�em w rami�.
� To by� pan! � zawo�a�a.
� Dlaczego to uczyni� � ci�gn��em dalej nie zwa�aj�c na ten okrzyk � ani mog�
odgadn��, ani te� dbam o to. Nie mam wielu przyjaci� i nie jestem wra�liwy na przyja��, ale
z miejsca, gdzie jestem, nie dam si� ruszy�, i nic mnie nie zastraszy. Je�eli za� pani
przypuszcza, �e mog� zaszkodzi� jej albo te� jej przyjacio�om, jest na to spos�b, daj� go w
r�ce pani. Prosz� powiedzie� Northmourowi, �e obozuj� w kotlinie Hemlock, a mo�e przyj��
i zasztyletowa� mnie w nocy, gdy b�d� spa�.
M�wi�c to, zdj��em czapk�, z�o�y�em uk�on pannie i wczo�ga�em si� zn�w mi�dzy
wydmy. Pier� m� �ciska�o bolesne uczucie. Czu�em si� bohaterem i m�czennikiem. A
tymczasem, naprawd�, nie mia�em nic na usprawiedliwienie mego post�powania.
Zatrzyma�em, si� w Graden, wiedziony ciekawo�ci�, ale nie by� to motyw szlachetny. Innej
przyczyny, kt�ra ju� wtedy przykuwa�a mnie do tej okolicy, nie mog�em pani mego serca
wymieni�.
Przez ca�� noc o tym tylko my�la�em: I chocia� sytuacja jej wydawa�a mi si� podejrzana i
otacza�a j� tajemnica, by�em zupe�nie pewny, �e ona nie czyni nic z�ego. Da�bym �ycie za to,
�e udzia� jej w tych sprawach jest ca�kiem niewinny i bez zarzutu. Ale wyt�aj�c
bezskutecznie wyobra�ni�, nie mog�em si� domy�li�, co j� ��czy�o z Northmourem. Czu�em,
�e zdanie moje o niej jest s�uszne, gdy� jest oparte nie na rozs�dku lecz na intuicji. I zasn��em
z my�l� o niej.
Nazajutrz przysz�a o tej samej porze sama. Jak tylko wydmy zas�oni�y j� od strony
pawilonu, zbli�y�a si� do brzegu, wo�aj�c mnie po imieniu st�umionym g�osem. Ze
zdziwieniem ujrza�em, �e jest �miertelnie blada i silnie wzruszona.
� Panie Cassilis � zawo�a�a � panie Cassilis! Ukaza�em si� natychmiast i wyskoczy�em
na brzeg. Kiedy
mnie ujrza�a, widocznie odetchn�a z ulg�.
� Och � zawo�a�a chrapliwie, jakby pier� jej by�a zd�awiona ci�arem � dzi�ki Bogu,
pan jest �ywy i zdrowy. Wiedzia�am, �e je�eli pan jest, to przyjdzie pan tutaj. (Czy to nie
dziwne? Tak szybko i m�drze natura przygotowuje nasze serca dla sp�jni trwaj�cej �ycie ca�e,
�e ju� na (drugi dzie� naszej znajomo�ci ja i �ona moja mieli�my tej sp�jni przeczucie. Ja
czu�em, �e b�dzie mnie szuka�a, ona by�a pewna, �e mnie znajdzie). Prosz� opu�ci� to miejsce
� m�wi�a dalej pr�dko � prosz� mi obieca�, �e nie b�dzie pan d�u�ej spa� w lesie. Pan nie
wie, jak ja cierpi�. Przez ca�� ostatni� noc nie mog�am spa� my�l�c, �e pan jest w
niebezpiecze�stwie.
� W niebezpiecze�stwie? � powt�rzy�em � kt� mi zagra�a? Northmour?
� O nie � odpar�a � czy� pan s�dzi, �e powiedzia�am mu o naszej wczorajszej
rozmowie?
� Nie Northmour? � zdziwi�em si� � wi�c kt�? Dlaczego? Nie mam powodu obawia�
si� nikogo. � Pan nie powinien si� dopytywa� � brzmia�a jej odpowied� � prosz� mi
zaufa� i odej�� st�d pr�dko, pr�dko! Tu chodzi o �ycie pana!
Straszenie odwa�nego m�odzie�ca nigdy nie jest dobr� strategi�. S�owa jej wzmog�y,
tylko m�j up�r i uwa�a�em odt�d za punkt honoru � zosta�. Jej troskliwo�� o mnie jeszcze
bardziej umacnia�a mnie w tym zamiarze.
� Nie chc� si� wdziera� w tajemnice pani � odpar�em � ale je�eli Graden jest
miejscem tak niebezpiecznym, pani sama nara�a si� zostaj�c tutaj.
Ona tylko popatrzy�a na mnie z wyrzutem.
� Pani i jej ojciec � podj��em, ale przerwa�a mi rozpaczliwie:
� Ojciec m�j! Jak pan dowiedzia� si� o tym?
� Widzia�em go przy l�dowaniu � odpowiedzia�em i odpowied� ta zadowolni�a nas
oboje, gdy� by�a to istotnie prawda.
� Ale � ci�gn��em dalej � pani mo�e si� mnie nie obawia�. Widz�, �e chce pani
pozosta� w ukryciu i �e nie narusz� tajemnicy pani; to jest tak pewne, jak gdybym spo�ywa�
w�r�d piask�w ruchomych. Ju� od lat prawie z nikim nie m�wi�em, jedynym moim
towarzyszem jest m�j ko�, a i on, biedne zwierz�, nie jest w tej chwili przy mnie. Widzi wi�c
pani, �e mo�e pani liczy� na moje milczenie. Niech�e 'droga pani mi powie, czy zagra�a pani
niebezpiecze�stwo?
� Pan Northmour m�wi, �e jest pan cz�owiekiem honoru � odpowiedzia�a � i wierz�,
�e tak jest. Powiem wi�c panu: ma pan s�uszno��, jeste�my w okropnym, okropnym
niebezpiecze�stwie i pan je podziela pozostaj�c tu z nami.
� A! � rzek�em. � Pani s�ysza�a o mnie od Northmoura? I on ma o mnie dobre
mniemanie?
� Pyta�am go o pana wczoraj wieczorem � t�umaczy�a, si� � powiedzia�am � tu czu�o
si� wahanie w jej g�osie � powiedzia�am, �e spotka�am pana dawno ju� temu i s�ysza�am o
nim od pana. By�a to nieprawda, ale nie wiedzia�am, jak mam wybrn�� z tego, nie zdradzaj�c
obecno�ci pana. Northmour bardzo chwali� pana.
� Pani pozwoli mi na jedno pytanie � czy to niebezpiecze�stwo zagra�a ze strony
Northmoura?
� Od pana Northmoura? � �ywo zawo�a�a m�oda dziewczyna � och, nie, on nara�a si�
razem z nami.
� A mnie pani proponuje, abym st�d uciek�? � odpar�em z wyrzutem � nie�wietnego
jest pani o mnie zdania.
� Po c� by pan tu mia� pozosta�? � przekonywa�a dalej � nie jest pan naszym
przyjacielem.
Nie wiem, co mi si� sta�o, gdy� podobnej s�abo�ci nie zazna�em od dziecka, ale na te
s�owa oczy moje, wpatrzone w ni�, nape�ni�y si� bolesnymi �zami.
� Nie, nie � g�os jej dr�a� zmieniony � nie chcia�am zrobi� panu przykro�ci.
� To ja pani� dotkn��em � rzek�em i wyci�gn��em do niej r�k�.
Musia�y j� wzruszy� moje s�owa, bo poda�a mi sw� d�o� po�piesznie. Trzyma�em j�
patrz�c jej w oczy. Wreszcie ona pierwsza wyrwa�a d�o� i zapominaj�c o swojej pro�bie
uciek�a, nie odwracaj�c si�, i znik�a mi z oczu. Wtedy poczu�em, �e j� kocham i �e mo�e i ja
nie jestem jej oboj�tny. P�niej nieraz temu zaprzecza�a, ale co do mnie wiem, �e d�onie
nasze nie by�yby si� tak silnie zwar�y, gdyby serce jej ju� w�wczas nie bi�o silniej. A
poniewa� przyzna�a si�, �e pokocha�a mnie dnia nast�pnego, nie warto nawet si� spiera� co
do tego momentu.
Nazajutrz nie sta�o si� nic nadzwyczajnego. Przysz�a jak poprzedniego dnia, skarci�a mnie
za to, �e pozostaj� w Graden, a napotkawszy m�j up�r, zacz�a mnie wypytywa�, jak tu
przyby�em. Opowiedzia�em jej o tym, jak zosta�em �wiadkiem ich wyl�dowania i
postanowi�em zosta� w Graden zar�wno dlatego, �e go�cie rozbudzili we mnie
zainteresowanie, jak i z powodu zamachu na mnie Northmoura. Pope�ni�em tylko
nielojalno��, dowodz�c, �e od pierwszego spojrzenia postanowi�em tu zosta� dla mojej �ony.
Teraz, kiedy jest u Boga i wie ju� wszystko, wie, �e zamiary moje i wtedy by�y czyste,
przykro mi wspomina� t� nieszczero��, kt�ra i za jej �ycia dr�czy�a moje sumienie. Nie
chcia�em by� zbyt otwarty, by jej nie rozczarowa�. A najmniejsza tajemnica tam, gdzie
istnienia by�y tak �ci�le spojone, jest tym listkiem r�y, kt�ry budzi ze snu zakl�t�
ksi�niczk�.
Przeszli�my potem na inne tematy. Opowiedzia�em jej o moim samotnym, w�drownym
�yciu. S�ucha�a mnie, prawie si� nie odzywaj�c. Nawet wtedy, gdy�my poruszali oboj�tne
kwestie, byli�my oboje s�odko wzruszeni. Musia�a odej�� � och, zbyt pr�dko, niestety! Jakby
na mocy milcz�cej umowy, nie podali�my sobie r�k, bo ka�de z nas wiedzia�o, �e nie jest to
mi�dzy nami tylko forma towarzyska bez tre�ci.
Dnia nast�pnego, czwartego naszej znajomo�ci, spotkali�my si� na tym samym miejscu
wczesnym rankiem. Rozmawiali�my poufale, ale byli�my zarazem bardzo onie�mieleni.
M�wi�a jeszcze raz o moim niebezpiecze�stwie � by� to dla niej pretekst, kt�rym
pozorowa�a swe przyj�cie. � Wtedy ja wyg�osi�em mow�, obmy�lon� ju� w nocy, dzi�kuj�c
jej za zainteresowanie, za to, �e wys�ucha�a historii mego �ycia, kt�re nikogo przedtem nie
zajmowa�o i o kt�rym nie opowiada�em nikomu. Nagle przerwa�a mi gwa�townie:
� Gdyby pan wiedzia�, kim jestem, nie zechcia�by pan ze mn� nawet rozmawia�!
Oznajmi�em, �e my�l taka jest szalona, �e chocia� znamy si� tak ma�o, jest mi ju�
najdro�sz� przyjaci�k�. Ale s�owa moje wtr�ca�y j� w jeszcze gorsz� rozpacz.
� Ojciec m�j si� ukrywa! � zawo�a�a.
� Droga � przekonywa�em, po raz pierwszy zapomniawszy doda� �pani" � c� mnie to
obchodzi? Niech si� ukrywa dwadzie�cia razy, czy zmieni to w pani cho� jedn� my�l.
� Tak, ale przyczyna � m�wi�a w podnieceniu � przyczyna... � g�os jej si� za�ama� �
na nas ci�y ha�ba!
IV
JAK STRASZNY SPOS�B DOWIEDZIA�EM SI�, �E NIE JESTEM SAM W
LESIE GRADEN
Oto historia mojej �ony, kt�r� wydoby�em z niej w�r�d szlochania i �ez. Nazywa�a si�
Klara Huddlestone; brzmia�o to pi�knie w mym uchu, ale mniej pi�knie ni� inne imi� �
Klary Cassilis, kt�re nosi�a przez d�u�sz� i dzi�ki Bogu, szcz�liwsz� cz�� swego �ycia.
Ojciec jej, Bernard Huddlestone, by� bankierem prywatnym i prowadzi� interesy na wielk�
skal�. Przed kilku laty, gdy interesy jego zachwia�y si�, chwyci� si� sposob�w
niebezpiecznych, a nawet zbrodniczych, aby ocali� si� od ruiny. Wszystko by�o nadaremne.
Wik�a� si� coraz bardziej, wreszcie straci� od razu i honor, i mienie. W tym czasie Northmour
asystowa� jego c�rce, ma�o przez ni� do tego zach�cany. Wiedz�c o jego uczuciach,
Huddlestone zwr�ci� si� do niego o pomoc. Obawia� si� nie tylko ha�by i ruiny, nie tylko
s�du, kt�ry nieszcz�liwy cz�owiek �ci�gn�� na swoj� g�ow�. Zapewne z lekkim sercem
poszed�by do wi�zienia. Obawia� si� niespodziewanego, skrytob�jczego i bezprawnego
zamachu na swoje �ycie. To odbiera�o mu sen w nocy i budzi�o go z drzemki. Wtedy szala� z
trwogi. Chcia� zagrzeba� si� gdzie� z dala od �wiata, na jednej z wysp na po�udniu Oceanu
Spokojnego i jacht Northmoura, �Red Earl", mia� go tam zawie��. Jacht zabra� ich w
tajemnicy z brzeg�w Walii i zawi�z� do Graden, potem odp�yn�� do stoczni w celu naprawy
uszkodze� i zaopatrzenia si� we wszystko na d�ug� podr�. Klara nie w�tpi�a, �e r�k� jej
przyrzeczono jako cen� ocalenia. Bo chocia� Northmour nigdy nie uchybi� grzeczno�ci i
rycersko�ci, jednak czasami w mowie i zachowaniu si� pozwala� sobie za wiele.
S�ucha�em z napr�on� uwag� i wypytywa�em o to, co mi si� wydawa�o niejasne i
tajemnicze, ale na pr�no. Nie wie- dzia�a, jaki cios mia� ich spotka� ani te�, sk�d mia� spa��.
Strach ojca by� niek�amany, pogr��a� go w rozpaczy i przygn�bia� fizycznie. Nieraz my�la� on
o tym, by odda� si� bez zastrze�e� w r�ce policji. Ale planu tego zaniecha�, gdy� by�
przekonany, �e nawet mury wi�zie� angielskich nie ochroni� go od jego prze�ladowc�w. Mia�
on w ostatnich latach sprawy z W�ochami i z rezydentem w�oskim w Londynie. I stamt�d to
oczekiwa� nieuchronnego ciosu. Ujrzawszy na pok�adzie �Red Earla" majtka-W�ocha,
przerazi� si� i robi� z tego powodu, gorzkie wym�wki Northmourowi. Ten odpiera� zarzuty i
twierdzi�, �e Beppo (imi� majtka) jest pewnym ch�opcem i �e mo�na mu zaufa� na �mier� i
�ycie. Ale Huddlestone nie da� si� przekona� i ci�gle utyskiwa�, �e wszystko przepad�o, �e
zguba jest tylko kwesti� dni i �e Beppo b�dzie jej przyczyn�.
Ca�a historia wyda�a mi si� halucynacj� cz�owieka sko�atanego nieszcz�ciem. Poni�s�
ci�kie straty spekuluj�c walorami w�oskimi i odt�d W�och w jego nocnych majaczeniach
wydawa� mu si� symbolem zguby.
� Ojcu pani � o�wiadczy�em � trzeba dobrego doktora i lekarstw uspakajaj�cych.
� Ale pan Northmour? � zauwa�y�a Klara � on nie poni�s� strat, a podziela obawy
mego ojca.
Nie mog�em si� nie u�mia� z tego, co poczytywa�em za jej naiwno��.
� Droga � powiedzia�em do niej � sama mi pani m�wi�a, jakiej za��da� nagrody. Je�eli
Northmour podnieca strach ojca pani, to nie dlatego, �e wierzy w tych tam W�och�w, lecz
dlatego, �e jest zakochany w pewnej zachwycaj�cej Angielce.
Przypomnia�a mi, jak by�em napadni�ty przez niego w noc wyl�dowania. Nie umia�em
tego obja�ni�. W ko�cu postanowili�my, �e udam si� do pobliskiej wioski rybackiej, Graden
Western, przejrz� ostatnie gazety i zorientuj� si�, czy grozi jakie niebezpiecze�stwo.
Nazajutrz na tym samym miejscu mia�em jej z�o�y� sprawozdanie. O odje�dzie moim nie
by�o ju� mowy. Z obecno�ci mojej zdawa�a si� czerpa� poczucie bezpiecze�stwa i nadziej�
pomocy. A i ja sam nie by�bym jej teraz opu�ci�, cho�by mnie na kl�czkach o to b�aga�a.
Dotar�em do Graden Western o dziesi�tej rano, gdy� by�em wtedy t�gim piechurem,
odleg�o�� za� wynosi�a zaledwie siedem kilometr�w. Odby�em mi�� przechadzk� po trawie.
Wioska ta jest po�o�ona hen, na ko�cu �wiata. W zag��bieniu wznosi si� ko�ci�. Port w�r�d
ska�, o kt�re rozbi�o si� niejedno cz�no, wracaj�ce z po�owu. Kilkadziesi�t dom�w
kamiennych, ustawionych wzd�u� wybrze�a i dw�ch ulic, z kt�rych jedna prowadzi do portu,
druga, pod prostym k�tem, odbiega od niego. Na rogu tych ulic stoi ciemna i niemi�a ober�a,
g��wny hotel miejscowy.
By�em ubrany teraz odpowiednio do mego stanowiska spo�ecznego, by m�c z�o�y� wizyt�
pastorowi, kt�ry mieszka� w ma�ym domku obok cmentarza. Pozna� mnie, chocia� widzia�em
go po raz ostatni przed dziewi�ciu laty. Kiedy powiedzia�em mu, �e odbywam wycieczk�
turystyczn� i straci�em zupe�nie ni� zdarze�, zaopatrzy� mnie w gazety z ostatniego miesi�ca.
7. paczk� pism poszed�em do ober�y, zam�wi�em sobie �niadanie i zacz��em studiowa�
�bankructwo Huddlestone'a".
By�a to afera okropna w ca�ym tego s�owa znaczeniu. Tysi�ce os�b straci�o swe mienie;
jeden z poszkodowanych zastrzeli� si� po zawieszeniu wyp�at. Mimo to zaczyna�em
sympatyzowa� raczej z panem Huddlestone ni� z jego ofiarami. Tak wielka ju� wtedy by�a we
mnie si�a mi�o�ci ku mojej �onie. Na g�ow� jego na�o�ono cen�. Poniewa� by� to fakt
niezwyk�y i opinia publiczna by�a nies�ychanie wzburzona, wyznaczono za uj�cie bankruta
cen� bardzo wysok� � 750 funt�w szterling�w. Pisano, �e ma przy sobie du�e sumy
pieni�dzy. Jednego dnia donoszono, �e go widziano w Hiszpanii; nazajutrz g�oszono z ca��
pewno�ci�, �e ukrywa si� mi�dzy Liverpoolem i Manchesterem albo na brzegach Walii.
Wkr�tce zn�w depesza donosi�a, �e wysiada� na brzegu Lucatanu czy Kuby. Ale ani o
W�ochach, ani te� o �adnej tajemnicy nie by�o mowy.
W ostatnim numerze gazety by�a jednak wiadomo�� niejasna. Kontrolerzy, sprawdzaj�cy
sum� upad�o�ci i rachunki bankruta, znale�li w�r�d nich tysi�czn� kwot�, kt�ra przez pewien
czas figurowa�a w obrotach domu Huddlestone'a. Niewiadome by�o pochodzenie tej sumy i w
tajemniczy spos�b znik�a ona z rachunku. Raz tylko by�a oznaczona literami �X. X.",
ujawni�a si� za� w obrocie dopiero w okresie wielkiej depresji finansowej bankiera przed
sze�ciu laty. Za w�a�ciciela tej sumy uwa�ano pewnego cz�onka kr�lewskiego domu i kr��y�y
o 'tym m�tne pog�oski. �Ten tch�rz i desperat" � tak tytu�owa� go dziennik � uciek�
podobno z wi�ksz� cz�ci� tej sumy i ma j� przy sobie.
Rozmy�la�em nad tymi faktami i nad tajemniczym niebezpiecze�stwem gro��cym
bankierowi, gdy cz�owiek jaki� wszed� do ober�y i za��da� chleba i sera, m�wi�c silnie
cudzoziemskim akcentem.
� Siete Italiano? � zapyta�em.
� Si, Signore � brzmia�a odpowied�.
Zauwa�y�em, �e to rzecz niezwyk�a znale�� po�udniowca tak daleko na p�nocy.
Zazwyczaj �aden z nich tu nie dociera. Na to W�och odpowiedzia�, �e ka�dy szuka roboty,
gdzie mo�e. Zastanowi�o mnie, co za robot� m�g� znale�� w oddalonej wiosce rybackiej.
Niemile uderzony tym spotkaniem, zapyta�em si� gospodarza ober�y, gdy mi wydawa� reszt�,
czy widzia� kiedy W�och�w w tej wioseczce. Odrzek� mi, �e go�cili tu kiedy� rozbitkowie z
Norwegii.
� Nie � rzek�em � ale czy by� tu kiedy W�och podobny do cz�owieka, kt�ry kupi� w tej
chwili chleb i ser?
� Co? � zawo�a� tamten � ten czarny drab z wyszczerzonymi z�bami? Pierwszy raz w
�yciu i zapewne ostatni widz� takiego!
Gdy m�wi�, podnios�em wzrok i ujrza�em przez okno na ulicy trzech m�czyzn w
odleg�o�ci trzydziestu metr�w. Zatopieni byli w powa�nej rozmowie. Jeden z nich by� tym
samym, z kt�rym przed chwil� m�wi�em w ober�y. Dwaj pozostali, s�dz�c z ich pi�knych
twarzy, cery matowej i mi�kkich kapeluszy nale�eli do tej samej narodowo�ci. T�um dzieci
wioskowych otacza� ich, gestykuluj�c i przedrze�niaj�c ich. Na tle smutnej, brudnej ulicy i
niskiego, chmurnego nieba wygl�dali oni bardzo obco. Niewiara moja rozwia�a si� raz na
zawsze. M�g�bym wmawia� w siebie, �e to nic nie jest, ale od tej chwili zacz��em podziela�
strach przed W�ochami.
Przed zachodem s�o�ca odda�em gazety na plebani� i powraca�em mi�dzy wydmy, do
swego obozowiska. Nigdy nie zapomn� tej drogi. Pogoda nie dopisywa�a; by�o zimno i
burzliwie. Wiatr �wiszcza� w niskiej trawie pod mymi nogami. Drobny deszcz siek� mnie w
przerywanych podmuchach. Z g��bi morza wstawa�a olbrzymia chmura, jak szczyt g�rski.
Trudno wyobrazi� sobie czas pos�pniejszy. Mo�e dlatego, �e wp�ywa�a na mnie niepogoda, a
mo�e, �e nerwy moje ju� by�y nadszarpni�te, by�em r�wnie� pos�pny.
Z g�rnych okien pawilonu wida� by�o znaczy obszar wydm w kierunku Graden Western.
Aby nie by� widzianym, trzeba by�o t� przestrze� okr��y� a� do wy�szych pag�rk�w na
ma�ym przyl�dku, sk�d mog�em na prze�aj doj�� do skraju lasu. S�o�ce zachodzi�o, przyp�yw
by� niski, a piaski ruchome � odkryte. Posuwa�em si� naprz�d w przykrej zadumie, gdy
zwr�ci� moj� uwag� �lad ludzkiej stopy na piasku. Siady bieg�y ni�ej na piasku wybrze�a
r�wnolegle do moich �lad�w na murawie. Przypatrzywszy si� odciskowi tych du�ych,
niezgrabnych n�g, doszed�em do wniosku, �e przeszed� t�dy kto� obcy dla mnie i dla ludzi �
z pawilonu. I nie tylko to: nieostro�ne kroki tu� ko�o najniebezpieczniejszych miejsc na
piaskach ruchomych �wiadczy�y, �e by� to kto� nie znaj�cy tej okolicy.
Krok za krokiem szed�em po tropie. A� wreszcie na granicy piask�w Graden Floe �lady
znik�y. Cz�owiek, kt�ry t�dy szed�, zgin��, wessany przez nie. Tylko kilka mew, kt�re
widzia�y �mier� nieznajomego, kr��y�y nad tym miej- scem z melancholijnym swym
krzykiem. S�o�ce ostatnim wysi�kiem przedar�o si� przez chmury i o�wietli�o purpur� szerok�
spadzisto�� lotnych piask�w. Sta�em przez kilka chwil, patrz�c na to miejsce, pogr��ony w
my�lach przygn�biaj�cych. Silnie, nieodparcie czu�em w tym miejscu �mier�. Zastanawia�em
si�, jak d�ugo mog�a trwa� ta tragedia i czy krzyki s�ycha� by�o z pawilonu. Kiedy mia�em ju�
odej��, nagle silny podmuch wiatru spad� na wybrze�e i ujrza�em kr�c�cy si� w powietrzu, to
zn�w opadaj�cy na piaski czarny filcowy kapelusz. Takie same mieli W�osi w wiosce.
Zdaje mi si�, �e krzykn��em. Wiatr p�dzi� kapelusz do brzegu, a ja biega�em ko�o topieli
piaszczystej, przygotowuj�c si�, by go schwyci�. Wreszcie wiatr, rzuci� kapelusz o kilka
krok�w ode mnie. Chwyci�em go ze zrozumia�ym zaciekawieniem. Kapelusz by�
podniszczony i troch� zrudzia�y � te, kt�re widzia�em na ulicy, by�y �wie�sze. Podszewk�
mia� czerwon� ze znakiem fabrycznym i miejscem pochodzenia: Wenecja.
Ogarn�o mnie przera�enie. Wsz�dzie widzia�em W�och�w. Po raz pierwszy i ostatni w
�yciu do�wiadczy�em uczucia szalonego pop�ochu. Czu�em strach, nie zdaj�c sobie z tego
sprawy, i z uczuciem ulgi wr�ci�em do mego samotnego obozowiska w lesie. Tu zjad�em
tylko troch� wczorajszej zimnej zupy, boj�c si� rozpala� ogie�. Posilony i wzmocniony,
odrzuci�em p�onne obawy i spokojnie po�o�y�em si� spa�.
Nie wiem, jak d�ugo spa�em. Obudzi� mnie nag�y, ol�niewaj�cy blask, skierowany w moj�
twarz. Porwa�em si� na kl�czki, ale blask zgas�. Ciemno�� panowa�a nieprzenikniona. A
poniewa� wicher d�� w�ciekle z morza, a deszcz la� jak z cebra, wszystko uton�o w �oskocie
burzy.
Up�yn�o p� minuty, zanim odzyska�em panowanie nad sob�. Nie mog�em uzna� mego
wra�enia za nocn� zmor�. Przeczy�y temu dwie okoliczno�ci. P��tno mego namiotu, kt�re
dobrze umocowa�em przed snem, by�o odwi�zane, w powietrzu za� unosi� si� zapach oleju i
gor�cego metalu. Widocznie �wiecono mi w oczy �lep� latark�. Wniosek by� oczywisty. By�
to tylko b�ysk; kto� spojrza� na moj� twarz i odszed�. Pyta�em siebie, czemu tak si� sta�o.
Odpowied� na to by�a prosta. Kto� po�wieci� mi w twarz i nie pozna� mnie, chocia� s�dzi�, �e
poznaje. Ze strachem my�la�em, co by�by uczyni�, gdyby mnie by� pozna�?
Ale na my�l, �e zab��dzono do mnie przez pomy�k� i �e pawilon jest w
niebezpiecze�stwie, zapomnia�em o sobie. Musia�em zrobi� wysi�ek, �eby wej�� w czarny,
nieprzenikniony g�szcz otaczaj�cy kotlink�. Szed�em po omacku ku wydmom, pod razami
ulewy i podmuch�w wiatru, og�uszony hukiem, w strachu, �e za ka�dym krokiem mog�
potr�ci� niewidzialnego wroga. Ciemno�� by�a tak straszna, �e nie dostrzeg�bym nawet ca�ego
wojska, gdybym by� nim otoczony, a �oskot burzy tak silny, �e s�uch m�j nie dzia�a� r�wnie
dobrze jak wzrok.
Do rana patrolowa�em ko�o pawilonu. Czas d�u�y� si� niesko�czenie, nie widzia�em
�adnej �ywej istoty i nie s�ysza�em nic, pr�cz szumu wichru, morza i deszczu. �wiat�o na
g�rnym pi�trze s�czy�o si� przez szpar� w okiennicy i czuwa�o wraz ze mn� a� do �witu.
V
ROZMOWA MI�DZY KLARA, NORTHMOUREM I MN�
Z nastaniem dnia wycofa�em si� do mej kryj�wki mi�dzy pag�rkami, aby tam zaczeka� na
moj� �on�. Ranek by� szary, burzliwy i melancholijny. Wiatr ucich� nad ranem i tylko czasem
podmuchy jego dawa�y si� czu� od brzegu. Morze opad�o, ale deszcz wci�� la� niemi�osiernie.
W ca�ej tej pustce w�r�d wydm nie wida� by�o �ywej duszy. A jednak pewien by�em, �e
okolica roi si� od, ukrytych wrog�w. Przekonywa� mnie o tym kapelusz unosz�cy si� nad
piaskami i �wiat�o, kt�re zbudzi�o mnie w nocy. By�y to g�o�ne sygna�y niebezpiecze�stwa
gro��cego Klarze i jej towarzyszom w pawilonie.
Przed �sm� drzwi si� otworzy�y i ujrza�em drog� jej posta� zd��aj�c� ku mnie w�r�d
ulewy. Czeka�em na ni� na brzegu, podczas gdy sz�a przez wydmy.
� Tak trudno mi by�o przyj�� � zawo�a�a � oni nie chcieli, abym wychodzi�a na deszcz.
� Klaro � zagadn��em � nie boisz si�?
� Nie � odrzek�a z prostot�, kt�ra mnie nape�ni�a ufno�ci�. Bo �ona moja by�a nie tylko
najlepsz�, lecz i najodwa�niejsz� z kobiet. Si�a charakteru sz�a u niej w parze z powabem i
dobroci�, co rzadko si� zdarza.
Opowiedzia�em jej wszystko, co zasz�o. Zblad�a, ale nie straci�a panowania nad sob�.
� Widzi pani, �e jestem ca�y i zdr�w � zako�czy�em � ludzie ci nie maj� wzgl�dem
mnie z�ych zamiar�w. Inaczej nie �y�bym ju� tej nocy.
Chwyci�a mnie za rami�.
� I ja nic nie przeczu�am! � zawo�a�a.
G�os jej nape�ni� mnie szcz�ciem. Obj��em j� i przyci�gn��em do siebie. Ani si�
spostrzeg�em, kiedy jej ramiona mnie oplot�y, a usta moje zwar�y si� z jej ustami. S�owo
�kocham" a� do tej chwili nigdy nie pad�o mi�dzy nami. Dot�d pami�tam dotkni�ci