16647
Szczegóły |
Tytuł |
16647 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16647 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16647 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16647 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANNA POGONOWSKA
Urodzona w Łodzi. Wydała następujące zbiorki wierszy: Wązly („Książka", 1948)
Przemiany („Psa.", 1951), Kręgi („Czytelnik", 1958).
ANNA POGONOWSKA
URZECZYWISTNIANIE
EGZEKUCJA
Rozpłaszczeni na murze pod eksplodującą Latarnią. W oślepiające wapno ściany
wbici. Czy uciekną? Chcą bardzo. Najsztywniej zastygli Odbiją się.
Ulecą sprzed lufy ulicy.
To magia. Tak nie będzie. Naprawdę jej obcas Wykręci się na bruku. Bruk się z
chrzęstem ruszy. Śruby gwiazd się obrócą. Pośliznie się szybciej Koło świata.
Nie ma ich. Już po egzekucji.
1957
MILCZĄC MÓWIĄC
Pryskają kałuże. Prowadzi mgła. Gęstnieje twój cień ramienia. Na takim cieniu ja
chcę się opierać Ciężarem także milczenia.
Na wpół zatarci — próżni świst . Głaszczmy znów rytmem rozmowy I wymijajmy
tłoczny chór Kamiennych i bezsłownych.
1957
KWIECIEŃ
Niezabudek było pełno. Spod szkła Wody patrzyły i z brzegu Strugi która krajała
im nóżki A była taka jak niebo.
Trawy wchodziły w ręce Ciekawe palców. A puls Dotykał pulsu ziół I słychać było
jak biegną.
1957
7
S f° -P ????"
N O
O to
>,
t4
ZDOBYWANIE
TON
Świergot w promień uderzył — Gałązka ton podniosła — Mały ptak niepokoju
podfrunął Nad wróble krzyczące „wiosna!''
Kałuża ożaglona Obłokiem w niebo odbiega — A ja na wietrze jak głaz
Gryzący kroplę po śniegach.
1946
11
?
WESTCHNIENIE
I
Ja nie znam błysków mórz ni gór wyniosłych twarzy, Profilów ludzkich ras,
upierzeń i klimatów. Bezlistna drzewa dłoń najczęstszym tu wachlarzem. Siniec
słońca się toczy pod opór wiatru.
1950
12
POMNIK
Wynurza się twarz dzieciństwa —
nie plącz — Zaciska małe usta — czarnymi
patrzy oczyma — Zawrotny lej nieba odkrywa Krążek lustra.
Spadać bez dna — ileż razy
Szybowałam z wymiotami nawet —
Organizm
Na dwa skrzydła rozdarty.
Między otchłaniami
Jest miejsce na którym stoję
Słyszę śpiew słowika
Kląska
Cały ze srebra
Głos —
Jestem
I dotykam
Szlachetnego odlewu muzyki
Pomnika
Tchu.
1954
TO BYŁA MŁODOŚĆ
W tym świecie z gwiazd utkanym, Paszczami atomów grożącym, Gdzie sen nie
zawsze snem lotnym. Jawa — gwałtowne znikanie — Znów marzyć. Obraz chmurny
Wzniecić.
Zamilkłe wody.
Na wodach lilie najbielsze
I nisko ptaki. Ból młody
W sercu. Jakże wiosenną
Goryczą młodnieje powietrze,
Gdy śmierć jak wiatr na przestrzał
Przechodzi przez młode serce.
To była młodość moja, nasza —
Ta śmierć wokoło —
Ten las zwełniony na grzbiecie
Horyzontu pospołu
Z obłokiem gęstym. Pękła
Nić błyskawicy. Uderzył
Deszcz. To szła burza
Młodości — twoja burza.
16
Tak było. A miłość? Ta czarna
Twarz jaśniejąca jak słońce,
Nocą napadająca
W snach ciebie. Nieofiama.
Zdobywcza.
Obudzona Pod nieba najlżejszą kopułą Stygłaś. A włos się żaden Pod pieszczotą
nie ugiął.
1954
17
???
g S-? ?
3 ?-
#?,
SZRON ZLATUJE
Szron zlatuje tak jak wtedy Gdy młodziutka byłam Potworniała wojny maska W
dotykalnych śmierci blaskach Blaskiem się cieszyłam.
Dygotał ogień biały Rozpalony wirował śnieg Iskry zamykały otwierały Więzienny
czasu krąg.
Gwiazda cicha i szybka Ze mną lśniła i nikła Śnieżna pełna oddania Biała i
niezmazana.
h 1954
1S
TWARZE MASZYN
Twarze maszyn, płaskie tułowia z materii Metalowej i z innej, którą wymyślimy Na
globie ziemskim w sieci gwiazd Skolonizowanych przez nas i przez
maszyny.
Mięśnie serc będą tłoczyć krew
W smukłe ciała nasze, w mózgi mądre,
I będzie spadać ogień łez
Na twarze wąskie i okrągłe.
Płaczmy wsparci o twardą pierś Automatu — boleśnie żywi — Proch słońc —
przestrzenna śmierć, Do której należymy.
Miłość? Która miłość jest gwiazdą
Wieczną? Która wydziera
Nas przeznaczeniu?
Chrystus
Czy pokonał nasz los?
1954
?
2 ?4 W
5 " 9
er ?
N'
- ? ta
S' ? ?
5
?
5' 'g, ?,
5'
S-S
?- on
?
?
I
itlj
?: I "> n
??
ff * ^ Q
3 3
4
a
% a
g ?
4 i-i
o
2 Ę
SD JU
?? ?
-* e-+-
V
I
Ił
n>' ??' ?
* S'
N Xi
2 N
M 3
?
w
O o»
URZECZYWISTNIANIE
Jeszcze jestem
Nie rozpadłam się na pierwiastki i atomy
Nie stałam się tajemnicą nową
Potrafię
Wiedzieć
Czuć
Krzyczeć umiem.
Powieki nieba
Szarpać mogę
I chociaż nie zwyciężam
Serce moje bije się wytrwale
O co
O prawdę
O dreszcz wspaniały szczęścia.
Starożytni — zwróćcie twarz heroiczną Chrystusie — ufaj rozpaczą jak Bóg
Zadławione codziennością kobiety Pomóżcie.
Jeszcze jestem
Mówię słowa które mogą nic nie znaczyć
Niechże je udotkliwię
Twym drgnięciem
Który mnie czytasz.
19E5
DIALOGI
?
ON: Ta kręta droga prowadzi w głąb Nocy. Biegnijmy. Nim się spod stóp Usunie
pokład kosmosu — glob, Nim w archaiczny pluśniemy grób.
Gwałcony będzie nadal proch Twój, mój — prawami prochu — Lecz ty, którą wiatr
brał i czuł Rytm zerwiesz —
ONA: Nie mów. Ciało niewierne. Dość.
Świeże wydało dzieci
I zmarszczką pierwszą liże kość
Poza —
Niezmienni
Lećmy.
Że lśnię jak metal, giętki blask
Zbudował mnie, napełnił —
Mów — Nasze światło będzie trwać
Poza —
ON: Patrz — wierzchołkami błysnął las Księżyc krajobraz odkryje — Kwiaty
biegają koło nas, Smukło schylają szyje.
24
Mech kroczy. Szepta. Co przefruwa Między nami a niebem? A czy to obłok runął,
Ze czuję tylko ciebie?
II
Mówił jej: „Czarownico". W kole jego ramion Pulsowała jak wilga, cztery wiatry,
anioł.
Mówił jej: „Odejmujesz mury i przestrzenie, Smakujemy czas tak jak smakują
promienie".
Mówiła: „Nie promienie. Ciemności. Ciemności". I oczy zaciskała przed światłem
zbyt ostrym.
1955
ARRAS W CLUGNY
Kwiaty pełne zapachu a księżyce blasku Smoki zieją dziwnością gryfy tajemnicą
Piękna dama malutką ściska rękawiczką Zwierciadło w które jednorożec patrzy.
Zwyciężony swą grozą jeży sierść kark chyli Piękna damo zgaś lustro niech u
rąbka szaty Ukorzony straż pełni Niech nie ujrzy nigdy Ze jest słaby. Jak stałby
się na nowo straszny.
1957
23
SEN WERSALSKI
W czarnych alejach ileż blasku Biegnę w poświacie jak ćma Białe peruki żywych
markizów i markiz Noc kołysze w swoich pojazdach
Ostatnie drzewa Lampion obraca twarz ku mnie A dalej pola W ich pachnącą mgłę
Odjeżdża para Jego frak Uskrzydla krynolinę jej
1957
27
\
JESIEŃ W CUARTIER LAT1N
Nie fiołkowe, złoitorodne mgły
Owocowały, błyskał z gołębiami
Liść spadający, gotycki klerk palce
Wznosił w przysiędze. I wiernym był kamień.
A woda brała każdy z moich cieni Którym nadbiegłam na własność jak
zwinne Sylwetki gmachów ruchliwe od wiatru — Przeginaliśmy się płynnie.
Dzwon mnie otaczał swoją aureolą, Że na świecącą — ciemność iść nie mogła. Gdy
się smuciłam — mgła płakała za mnie — Więc jakże byłam spokojna.
1957
28
PROWANSJA
Jest różowe powietrze, W nim morza i skały, Twarze ludzi, liść dębu dla nimf
podrobniały. Jest lawenda niebieska na srebrnej łodydze, Winnice ociężałe. I
skurczoną widzę Gruszę polską. Brązowe ulęgałki w bruzdach Różowego pagórka
toczą się na próżno.
1957
29
MIT SYZYFA
Właśnie teraz, gdy liście spadają na wodę
Sekwany, chmury lekkie gładzą pyski chimer,
Kiedy święci spiżowi zbiegają na ziemię,
Gdy — nie zbiegną — wiem — ale podają nam imię
Zbawcy. Więc łabędź szyję przed królową zgina.
Bestie syczą. Kwiat pełznie. A dzwon bić zaczyna.
I obraca się sfera muzyczna nad nami.
Syzyf wtoczył Notre Damę na szczyt. Spada kamień.
1937
SO
MIT SYZYFA
ODCZAROWANIE
Obejmowali ją bo miała takie jak trzeba
Nogi i twarz
Lecz on ją pocałował
Ponieważ dostrzegł jej zmarszczki
Bała się poruszyć Roześmiać Odczarowana Ze swego ciała.
1957
33
;
?
OBUDZONA
W obcym kraju i mieście Budziła się. Była stara. Ciemność stała i ciemność
leżała. Obcy krzyk darł i zeszywał przestrzeń.
Drętwiejącą głowę — w której sen
? Ział czułością aż serce tak chciało
Przestać iść — nie podniosła. Kark i skroń Usztywniała z cierpliwym zapałem.
1957
34
LAS ANTYCZNY W SZRONIE
Zawołał ptak A szron Opadł oślepił dreszcz Driadę Jak promienieje Las w
korzeniach czarny — Roi się brzęczy biel Tętni mrocznieje puls Roziskrza suchy
liść Sine skronie driady.
1937
?
NA CMENTARZU
Te groby na małym globie Szumne świerszczami i trawą Więc słuchani świerszcza I
obie Ręce podnoszę w światło
Przejrzysta róża krwi Cień promienisty piszczeli Osypujący się kwiat W którego
dreszcz się wcielił
1957
36
ŁOWY
Były dęby złote a niebo chrzęściło Jak żuk lazurowy — Po kryształach liści
stąpałam fruwałam Kopytkami sarny skrzydłem sowy.
Pamiętam te krzaki rozognione w szronie Chwytały mnie gdy mknęłam — I trzask
suchy gdy oczy otwierałam sowie — Odbezpieczała broń ciemność.
1957
37
J
ODLEWY
Na wzgórzach okrągłych drzewa Okrągłe toczą korony Ich cień najmocniej zielony
Na grzbiecie łąk powiewa
Liście są tu misterne My wszyscy jak posągi Jak obłoki odlane Z nawałnicy
ogromnej
1957
Egzekucja 5
Milcząc. Mówiąc. 6
Kwiecień 7
Zdobywanie 8
Ton U
Westchnienie 12
Pomnik 15
To była młodość 16
Szron zlatuje 18
Twarze maszyn 19
Nieufność 20
Urzeczywistnianie 23
Dialog I 24
Dialog II 25
Arras w Clugny 26
Sen wersalski 27
Jesień w Ouartier Latin 28
Prowansja 29
Mit Syzyfa 30
Odczarowanie 33
Obudzona 34
Las antyczny w szronie 35
Na cmentarzu 36
Łowy 37
Odlewy 38
ODl
Hedaktor Stanisław Czernik
N
O I<
N
I ? 3 7
Łódzka Spółdzielnia Wydawnicza „Wydawnictwo Łódzkie" Wydanie pierwsze. Nakład
1000+225 egz. Ark. wyd. 0,8. Ark. druk. 2,5. Papier druk. mat. ki. III, 80 g,
70X100 z PWPW w Warszawie. Oddano do składu 8.II.19E8 r. Podpisano do druku w
grudniu 1958 r. Druk ukończono w grudniu 1958 r. Cena kompletu tomików wraz z
futerałem zł 30. — Nr zam. 280. M-1 Zakłady Typograficzne w Łodzi,ul.
Żeromskiego 87
BIBLIOTEKA POETÓW
1958
Tadeusz Chróścielewski
Itaka
Stanisław Czernik
Stary pług
Wanda Karczewska
Głucha ziemia
Jan Koprowski
W tym kraju
Marian Piechal
Ognie
Anna Pogonowska
Urzeczywistnianie
Zygmunt Sierp-Szczakowski
W tamtych oczach
Jan Sztaudynger
Puch ostu
Bernard Sztajnert
Chwila ahistoryczna
Ludwik Swieżawski
Sosna Grottgera i jesień
Grzegorz Timofiejew
Gorycz wierzbiny