16603
Szczegóły |
Tytuł |
16603 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16603 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16603 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16603 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
FERDYNAND A. OSSENDOWSKI
WACEK I JEGO PIES
? Wan
Wznowienie fotograficzne na podstawie wydania z 1947
roku dokonanego przez Seminarium Zagraniczne
w Poznaniu
Opracowanie graficzne: Piotr Kozera
;.--v- -*?/?
A*
1 O 1 3> 0 ;
,*Q
| O .- i'
'4</ �.'
4 * Kra*�
Ifj
?2??^
ISBN 83-7042-001-?
Omega sp. z o. o. Warszawa 1989.
Wydanie!!, Nak�ad 49700 + 300egz.
Ark.wyd. 11.6. Ark. druk. 18.0. Format A5.
Papieroffset.kl.lll.70g. Podpisano do druku we wrze�niu 1989 r. Druk uko�czono w
pa�dzierniku 1989 r. " Symbol Ch/82608/Omega
Cieszy�ska Drukarnia Wydawnicza Zam.873/k
?0?? A AK, ? UJ
W S T ? P
Z �ycia �p. Ferdynanda Ossendowskiego
Ferdynand Ossendowski urodzi� si� 27 maja 1876 r. ko�o Witebska.
Gdy ma�y Ferdynand mia� 3 lata, rodzice jego przenie�li si� do s�siedniej
gubernii Pskowskiej, gdzie wtedy mo�na by�o jeszcze spotka� �lady poga�stwa.
Ossendowski opisa� p�niej wspomnienia z tego okresu w szeregu nowel, pisanych
po rosyjsku, a zatytu�owanych.: �W zapad�ym kaci e", �Straszny w�w�z", �D�b Per
ku na", �W mroku" itd..
O�mioletni Ferdynand wraz z rodzicami i m�odsz� siostr� przeni�s� si� do
Kamie�ca Podolskiego. Tu odby� pierwsz� swoj� samodzieln� awanturnicz� wypraw�.
Mieszkaj�c w lecie ko�o Chocimia nad Dniestrem, zwiedza� tam star� tureck�
fortec�, w kt�rej spostrzeg� g��bok� studni�. Z pomoc� dw�ch starszych
przyjaci�, 9-�etniego Wyszy�skiego i 12-letniego Ejsmonda, na sznurze opu�ci�
si� do studni i w jej �cianie spostrzeg� otw�r, przez kt�ry dosta� si� do
galerii podziemnej. Tu wykry� miecz turecki i szkielet ludzki w �a�cuchach. Fakt
ten da� pow�d T-wu Archeologicznemu do dalszych poszukiwa� w Chocimiu.
W Kamie�cu zacz�� ucz�szcza� do klasy przygotowawczej gimnazjum. Po roku jednak
rodzice jego przenie�li si� do Petersburga, gdzie te� oddali syna swego do
gimnazjum pa�stwowego.
W czasie swych wakacji letnich Ferdynand odby� podr� na p�wysep Kola, w
towarzystwie przyjaciela rodziny dra Saloma z Wiednia. Tu sp�dzili obaj ca�e
lato w namiocie, trudni�c si� polowaniem i rybo��wstwem.
Te fakty z lat dzieci�ctwa wp�yn�y na rozw�j romantyzmu i zami�owania do
podr�y m�odego ucznia.
Po �mierci ojca stan finansowy rodziny sta� si� bardzo ci�ki, lecz matka,
wykszta�cona i energiczna kobieta, zacz�a pracowa�, udzielaj�c lekcji muzyki i
przygotowuj�c m�odzie� do �rednich klas gimnazjalnych.
M�ody Ferdynand pragn�� jej dopom�c. Zarabia� przez to, �e m�odszym kolegom
udziela� korepetycji. Na lato wyje�d�a� zwykle ze swymi bogatszymi uczniami do
ich maj�tk�w, gdzie je�dzi� konno, p�ywa�, odbywa� wycieczki i polowa�. Za
czas�w gimnazjalnych odbywa� ze swymi uczniami piesz� wycieczk� po ca�ym Krymie
i podr� morsk� na statku �Petersburg" do Batum (Zachodni Kaukaz) i
Konstantynopola. Podr� t� opisa� w jednej z gazet odeskich, za co otrzyma�
pierwsze honorarium literackie w sumie 12 rubli.
Profesorowie gimnazjalni przepowiadali mu, �e b�dzie albo wybitnym adwokatem
(poniewa� umia� publicznie przemawia�) albo literatem.
?
Literackie zaci�cie Ossendowskiego w czwartej klasie gimnazjum narazi�o go na
du�e nieprzyjemno�ci. Profesor literatury rosyjskiej og�osi� temat wypracowania
szkolnego: �Moje mieszkanie". Ka�dy ucze� mia� wi�c opisa� wygl�d swojego
mieszkania. Poniewa� mieszkanie matki nie nadawa�o si� do opisu literackiego,
wi�c Ossendowski opisa� jeden z pa�ac�w widzianych w Konstantynopolu. Gdy
profesor zwr�ci� wypracowanie, w zeszycie .jego figurowa� stopie� najwy�szy �
pi�tka z krzy�em, lecz pod ni� napis: �Pozbawiony jest prawa korzystania z
bezp�atnej nauki". Gdy matka przysz�a do gimnazjum dowiedzie� si� o przyczynach
takiej decyzji Rady Pedagogicznej, dyrektor, kt�ry by� w�a�nie profesorem
rosyjskiego, oznajmi�, �e widocznie rodzina ucznia jest bogat�, skoro mieszka w
tak pi�knym pa�acu. Z wielkim trudem uda�o si� za pomoc� specjalnej komisji
dowie��, �e mieszkanie matki jego wcale do pa�acu nie jest podobne. Na zapytanie,
dlaczego nie opisa� swego mieszkania, tylko pa�ac, odpowiedzia�:
� M�j duch w chwili pisania tej pracy mieszka� w pa�acu!
� B�dziesz pisarzem i nauczysz ludzi czu� s�o�ce, gdy b�dzie noc, u�miecha� si�
do szcz�cia w chwilach b�lu i t�sknoty � odpowiedzia� dyrektor.
Po uko�czeniu gimnazjum, Ossendowski, kt�rego n�ci�y nauki przyrodnicze, zapisa�
si� na wydzia� przyrodniczy fizyczno-matematyczny Uniwersytetu Petersburskiego.
Przez ca�y czas �ycia uniwersyteckiego zarabia� na �ycie lekcjami, a w lecie,
jako asystent prof. Zaleskiego, bra� udzia� w podr�ach tego znakomitego
przyrodnika na po�udnie Rosji, do obwodu Doniec-kiego (S�awia�sk), na limany
Odessy, nad Jenissej, jezioro Sziro, na A�taj i wreszcie na zachodni Kaukaz
(Soczi, Tuapse, Batum). Zaburzenia studenckie w r. 1899 zmusi�y go do wyjazdu z
Rosji do Francji. � Z Pary�a zosta� zaproszony na asystenta i docenta fizyki i
chemii fizycznej do �wie�o otwartej politechniki w Tomsku, gdzie wyk�ada� do r.
1903.
��dny wra�e� i przyg�d, porzuci� politechnik� i na zaproszenie w�adz przeni�s�
si� na Daleki Wsch�d. Tu zosta� organizatorem wielkiego centralnego laboratorium
kolejowego we W�adywo-stoku. St�d te� odby� szereg podr�y do Korei, na Sachalin,
w dolin� Ussuri i do obwodu Amurskiego, studiuj�c fizyczno-chemiczne w�a�ciwo�ci
w�gla kamiennego, nafty i badaj�c rud� z�ot�. Przez ca�y czas pe�ni� obowi�zki
sekretarza W�adywostockiej filii T-wa Geograficznego.
Na Dalekim Wschodzie m�g� da� swobodnie upust swemu my�liwskiemu zapa�owi, gdy�
spotyka� si� tu z tygrysem, nied�wiedziem, jeleniem i niezliczon� ilo�ci�
ba�ant�w i ptactwa wodnego.
W roku 1906 przerzuci� si� do dziennikarstwa, pisuj�c do �Torgowo
Promyszlennaja", �Petersburg-skij Listek", �Wieczerneje Wremia", �S�owo";
�Bir�owyje Wiedomosti" i redaguj�c polsk� gazet� �Dziennik Petersburski".
Szybko zdobywa sobie
?
doskona�e stanowisko w prasie stolicy. Jednocze�nie nie porzuca beletrystyki,
umieszczaj�c swoje powie�ci i nowele w r�nych tygodnikach i miesi�cznikach. Na
wszechrosyjskim konkursie literackim otrzymuje odznaczenie za powie�� �Przed
obliczem Boga".
W r. 1920 wybra� si� w podr� ku granicy Mongolii. Przeby� �konno bez �adnych
�rodk�w materialnych Azj� Centraln�, w czasie wojny chi�sko-mongolskiej i
krwawej epopei barona Ungern-Sternberga.
Chorobliwa fantazja, ��dza krwi i s�awy, rzuci�y CJngerna, oficera pu�ku
kozackiego, na rubie�e Wschodu. Gdziekolwiek przesz�a jego noga, wsz�dzie la�a
si� krew, pali�y si� wioski i miasteczka. Spotkanie z tym awanturnikiem mia�o
dla Ossen-dowskiego powa�ne nast�pstwa. Pewnego razu baron Ungern zaprowadzi� go
do klasztoru buddyjskiego w Narabanczi-Kure, w kt�rym stary kap�an buddyjski
wr�y� wybranym. Ungernowi przepowiedzia� wr�bita, �e zginie �mierci� gwa�town�,
Ossendowskiemu za�, �e �ie umrze, dop�ki Ungern nie przypomni mu, �e nadszed�
czas jego �mierci.
W nast�pnym roku Ossendowski podr�uje po Chinach, Japonii i Stanach
Zjednoczonych.
W kwietniu 1922 r. przybywa do Polski, gdzie w wy�szych zak�adach naukowych w
Warszawie (Wy�sza Szko�a Wojskowa, Akademia Handlowa), wyk�ada geografi�
polityczn�.
W dalszym ci�gu Ossendowski odbywa podr�e po Hiszpanii, Afryce P�nocnej i
Centralnej. Owo-
7
cem tych podr�y s�. liczne ksi��ki, t�umaczone r�wnie� na kilka j�zyk�w.
Ostatnia wojna zasta�a Ossendowskiego w Warszawie. W tym czasie �wietny ten
pisarz, mimo nadw�tlonego zdrowia i szarpi�cych nerwy przej��, przygotowuje do
druku dalsze ksi��ki, m. i. niniejsze opowiadanie pt. �Wacek i jego pies."
Znajomy lekarz zwraca mu uwag� na lichy stan zdrowia i konieczno�� wypoczynku.
� Mo�esz si� nie fatygowa� doktorze � przerwa� Ossendowski � ca�a medycyna jest
bezsilna w moim wypadku.
� Jak pan to rozumie?
� S�uchaj. Ja wierz� �wi�cie w to, co us�ysza�em od starego wr�bity w
Narabanczi-Kure. A gdzie� tu oczekiwa� na znak od Ungerna? Ju� pewnie po nim i
�lad zagin��.
Nadszed� rok 1944. W powstaniu sp�on�a stolica, a cz�� hidno�ci musia�a szuka�
przytu�ku w okolicy. Ossendowski znalaz� si� w ��w�nie, w go�cinnym domu p. p.
Witczak�w.
W styczniu 1945 r. pewnego wieczoru mieszka�cy domu, w kt�rym mieszka�
Ossendowski, zostali zaalarmowani wiadomo�ci�, �e jaki� m�ody oficer niemiecki
pyta si� o Ossendowskiego. Gospodarz domu wyszed� z pokoju. W hallu na jego
widok podni�s� si� z �awy m�ody oficer niemiecki.
� Jestem porucznik baron Ungern von Stern-berg � przedstawi� si� Niemiec. �
Chcia�bym zobaczy� si� z prof. Ossendowskim. Szukam go ju� od miesi�ca.
8
� Czy pan zna profesora Ossendowskiego? -pyta gospodarz.
� Osobi�cie nie. Znam go jednak z jego ksi��ek, w kt�rych opisa� mojego stryja,
barona Romana Ungerna von Sternberg.
Zaprowadzony do pokoju chorego, sp�dzi� u niego kilka godzin. Nazajutrz
Ossendowski umiera nagle, zabieraj�c z sob� tajemnic� ostatniej rozmowy z m�odym
Ungernem.
Dziwnie si� sk�ada, �e ostatnia ksi��ka wielkiego pisarza, a zarazem
entuzjastycznego przyjaciela m�odzie�y, jej w�a�nie jest po�wi�cona. Og�aszaj�c
wi�c drukiem t� ksi��k�, Wydawnictwo nasze pragnie si� przys�u�y� m�odzie�y
polskiej a zarazem uczci� imi� �wietnego pisarza i podr�nika.
Wydawnictwo Seminarium Zagranicznego.
Rozdzia� pierwszy
M�ody wilczek zaczai� si� za pniem omsza�ej sosny. Z�ama�a j� niegdy� burza.
Wilczek przycisn�� si� do ziemi.
Nadstawia� uszu i porusza� chrapami.
Sk�d�, z daleka jeszcze dobiega� go g�uchy skowyt.
Wilczek pos�ysza� w tym skowycie wo�anie:
� War... War... War...
Tak wo�a�a na niego matka-w^flczyca, bracia, siostry i ojciec stary, zawsze
czym� zatroskany basior.
Ale teraz Warem by� tylko dla matki.
Ojciec z rodze�stwem Wara przed miesi�cem wyszli z legowiska na bagnie i nie
powr�cili.
By�a wtedy jasna noc ksi�ycowa.
War porywa� si� i�� z ojcem.
Matka jednak zatrzyma�a go.
Zapewne uwa�a�a, i� by� ma�y jeszcze i s�aby.
Pozosta� wi�c na bagnisku i nads�uchiwa�.
Wilcza zgraja sz�a bez szmeru.
Przekrada�a si� ostro�nie przez haszcze wiklin i �cian� suchych trzcin.
Wilki sun�y, jak gdyby nie dotykaj�c ziemi.
Raz czy dwa tylko War uchwyci� lekki trzask suchej ga��zki. .
11
I wi�cej � nic.
Stary basior-ojciec prowadzi� rodzink� po zdobycz.
Od rana ju� zw�szy� padlin�.
Wiatr zanosi� ku bagnu powiew z w�wozu.
Z tego co dobiega� a� do skraju puszczy.
Powiew ten mia� pe�no r�nych zapach�w.
Jeden z nich przekona� basiora, �e W w�wozie le�y
zdech�y ko�.
D�ugo s�ucha� zasmucony wilczek i nagle drgn��.
Ze skraju bajorzyska umkn�� czym pr�dzej w najwi�kszy g�szcz sitowia.
Przycisn�� si� do matki z przestrachu.
Spojrza� na ni� i jeszcze bardziej si� przerazi�.
Sta�a nieruchoma, wyprostowana, mru�y�a ��te, �wiec�ce si� �lepie i ukazywa�a
d�ugie, lekko zakrzywione k�y.
S�ucha�a d�ugo.
Raz jeszcze dobieg�y odg�osy, kt�re przerazi�y
Wara. By�y jak kr�tkie uderzenia pioruna. Chocia� nie mia�y tej si�y, lecz
przera�a�y bardziej
ni� piorun. Stara wilczyca wiedzia�a, �e by�y to strza�y. Ludzie usi�owali zabi�
tych, kt�rych umi�owa�o
jej wilcze serce.
Czeka�a trwo�nie do p�nocy powrotu basiora
i m�odych.
Kiedy zrozumia�a, �e ju� nigdy nie powr�c�, podnios�a �eb, wypr�y�a szyj� i wy�
pocz�a.
Mru��c �lepie, kt�re niby czerwone iskry zapala�y si� i gas�y w mroku, wy�a
d�ugo.
Wyra�a�a tym sw�j b�l, �zy i rozpacz.
12
Od tej nocy matka wo�a�a na niego � War!
I teraz czaj�cy si� za sosn� wilczek w skowycie wilczym pos�ysza� chrapliwe
wo�anie:
� War.. War... War...
Nie wiedzia� na razie co ma robi�.
P�dzi� do matki, czy by� na ostro�no�ci?
W tej w�a�nie chwili dobieg� go z lasu powiew wiatru.
Zaszumia�y i rozkiwa�y si� �wierki.
Poruszy�y i zgrzytn�y suche badyle i ga��zki krzak�w.
War pochwyci� natychmiast zapach zwierza.
Nigdy go nie widzia�. Za to jad� jego mi�so. Niedawno przyni�s� spory jego
och�ap stary basior z �ow�w. Dobre by�o! Mo�e najlepsze z tego, co kiedykolwiek
jad�.
Teraz zwierz, maj�cy takie dobre mi�so, zbli�a� si� szybko w jego stron�.
War domy�li� si�, �e matka goni zwierz� i wo�a do pomocy sobie syna.
Wilczek wytkn�� g�ow� ponad le��c�, k�od� i patrza�.
Wkr�tce ujrza� pi�kne zwierz�. Mia�o ciemno brunatne futro na grzbiecie, bia�e �
na brzuchu i nogach. Szerokie, �opaciaste rogi ko�ysa�y si� nad pot�nym �bem. Z
pyska spada�y p�aty bia�ej piany. Spod ostrych racic wylatywa�y grudki �niegu i
mchu.
War nie wiedzia�, �e by� to �o� � pot�ny mieszkaniec puszczy. Odwa�a� si� on
walczy� nawet z nied�wiedziem.
P�dzi� wprost na kryj�wk� Wara.
13
Wilczek podczo�gat si� do ko�ca k�ody i spr�y�
si� do skoku. Ma�y, zuchwa�y drapie�nik postanowi� napa�� na
�osia.
Na d�ugie namy�lanie si� nie mia� czasu.
Widzia� ju� przed sob� rozd�te chrapy i du�e, gorej�ce oczy �osia. S�ysza� coraz
bli�szy ju� skowyt wilczycy i tupot wielu kopyt.
W g�owie Wara mign�a my�l, �e matka wytropi�a i*goni ca�e stado �osi.
War skoczy� naprz�d. Wpatrywa� si� w grub� szyj� zwierza. Schwyci� �osia za
gard�o, zdusi� i zatrzyma� a� nad��y wilczyca!
Kiedy by� ju� w skoku, co� uderzy�o go w kilku naraz miejscach, a porwany rogami,
wylecia� wysoko w powietrze. War zaskowycza� cienko i �a�o�nie.
Szarpn�� si� i... obudzi�. By� zdumiony.
Nie ujrza� nic z tego, co widzia� przed chwil�.
Nie by�o puszczy i o�nie�onej, mchem okrytej k�ody, ani �osia, ani skowytu i
poszczekiwa� matki-wilczycy, ani jego samego � m�odego wilczka � Wara.
Rozdzia� drugi
MIKU� I WACEK
Zamiast tego zobaczy� siebie � kundla-przyb��d�, z k�akami na grzbiecie i w
ogonie, i z �ysin� na lewym boku.
14
Sta� w�r�d krzak�w wierzbowych nad zamarzni�t� rzeczk�.
Nieraz biega� tam, �eby wyspa� si� spokojnie.
Dzi� wy�ledzili go w jego kryj�wce ch�opcy wiejscy.
Ciskali \y niego kamykami, a dw�ch starszych skoczy�o ku niemu z wid�ami.
Kundel nie czeka� a� go uderz�.
Podwin�� ogon i pop�dzi� przed siebie.
Od czasu do czasu ogl�da� si�, marszczy� pysk i pokazywa� bia�e, mocne k�y.
Odbieg� daleko od krzak�w nad rzek�.
Przez z�amane ogrodzenie wpad� na cmentarz i ukry� si� za pag�rkiem wykopanego
niedawno piasku.
Zwierz�ta nie odr�niaj� sn�w od jawy.
Tote� kundelek nie m�g� zrozumie�, jak si� to sta�o, �e nie jest ju� Warem, nie
s�yszy g�osu matki i �e nic wok� nie przypomina mu puszczy. Na szcz�cie dla
niego natychmiast zapomnia� o wszystkim.
Gdyby bowiem nie zapomnia�, smuci�by si� i �a�owa�by czas�w, kiedy jego
pradziadkowie nie byli jeszcze oswojonymi psami, �yli na wolno�ci � na stepach,
w kniejach i na bagnach, jak �yj� i teraz jeszcze dzikie, drapie�ne wilki.
To co by�o niegdy�, strasznie dawno, odezwa�o si� nagle w g�owie i krwi pieska �
przyb��dy.
Odezwa�o si� i zgas�o.
Kundelek pocz�� si� rozgl�da� doko�a.
Na cmentarzu cicho by�o.
Tu i �wdzie zgrzyta�y suche badyle, poruszane
wiatrem. Dzwoni�y �elazne wie�ce na krzy�ach.
Kraka�y wrony.
Piesek nagle sapn�� i j�� w�szy�. Wytkn�� �eb spoza pag�rka i rozejrza� si�.
Niedaleko od siebie spostrzeg� ma�ego ch�opaka. Siedzia� skulony przy �wie�o
usypanym ��tym kopczyku na grobie. Ch�opak modli� si� i p�aka�
cicho. Nieufny i z�y zawsze kundel poruszy� nagle kit�
i ostro�nie poszed� ku niemu.
Stan�� przed ch�opakiem, �eb przekr�ci� na bok i przygl�da� mu si� uwa�nie.
Nie lubi� ch�opc�w.-
Ciskali za nim kamieniami, gonili krzycz�c i gwi�d��c, szczuli psami.
Ani jeden nie rzuci� mu kawa�ka chleba.
Zreszt� nikt w wiosce nie troszczy� si� o niego.
Zdech�by z g�odu, gdyby nie umia� tropi� zaj�cy i �eby czasami nie krad�.
Za to zn�w wszyscy go nienawidzili i odgra�ali
si�, �e go zabij�.
Trudno jednak by�o zdyba� kundelka.
Zjawia� si� nagle, porywa� kur�, kaczk� lub bochenek chleba i � zwiewa�.
Potem na kilka dni znika� bez �ladu.
Obawia� si� i wystrzega� ludzi.
Ps�w za to najwi�kszych i najsilniejszych nie ba�
si� wcale. Nie odwa�a�y si� nigdy napa�� go i poszarpa�
mu sk�r�.
16
Ch�opak siedz�cy przy grobie podni�s� g�ow�.
Spostrzeg� psa.
Pozna� go od razu.
Nie raz widzia�, jak go �ciga�y ch�opaki.
Pi-zypomnia� sobie, �e nazywano pieska �Mi-kusiem".
Pierwszy raz jednak widzia� go zupe�nie z bliska.
Kundelek mia� p�ow� sier�� i tylko na karku ros�y mu d�ugie, ciemne w�osy.
Ludzie ten gatunek ps�w nazywaj� �wilkami".
G�ow� mia� szerok� i p�ask�; oczy jasno-��te, dzikie, biegaj�ce; pysk z�y i
kr�tki.
Tak wygl�dali niegdy� stary basior i wilczyca � rodzice Wara.
Do nich zn�w, kubek w kubek, podobny by� kundelek Miku�.
Ch�opak wyci�gn�� do niego r�k� i zawo�a� cicho:
� Miku�! Miku�, chod�! Ty� � sierota, ja te� nikogo ju� nie mam na �wiecie...
Pochyli� g�ow� nad ��t� mogi�k� i z p�aczem j�kn��:
� Matulo! Matulo!
Kundelek podszed� do ch�opaka zupe�nie blisko, pow�szy� i zajrza� mu w oczy.
Tul�c uszy i lekko merdaj�c kit�, po�y�y� mu �eb na ramieniu.
Ju� si� go nie ba�. Co� zmusi�o kundelka zbli�y� si� do ch�opaka.
Podszed� wi�c i pozosta� przy nim.
Wydawa� si� oboj�tnym i nieufnym, ale tam, na cmentarzu odda� mu wierne serce.
Got�w by� odda� za nieznajomego ch�opaka nawet w�asne �ycie.
2 Wacek i jego pies
17
Mia�by odwag� walczy� z ca�ym �wiatem o jedynego na ziemi przyjaciela. Tak od
razu polubi� Wacka W�yka bezpa�ski
kundelek Miku�.
Za co � tego na razie sam nie wiedzia�.
Zreszt� nie namy�la� si� nad tym.
Polubi� od razu i pozosta� wierny mu na ca�e ju� �ycie.
Rozdzia� trzeci MIKU� POKAZUJE K�Y � WACEK � SERCE
Z cmentarza powracali do wsi razem.
Miku� szed� tu� przy nodze Wacka.
Chwilami nawet ociera� si� o ni�. Mia� opuszczony jak zawsze ogon i rozgl�da�
si� podejrzliwie i nieprzychylnie.
Wiedzia� przecie�, �e we wsi mia� samych wrog�w.
Najch�tniej umkn��by w krzaki.
Lecz ch�opak szed� wprost do wsi.
Kundelek ju� za nic w �wiecie nie pozostawi�by go samego. My�la�, �e inni
ch�opcy poczn� natychmiast ciska� w Wacka kamieniami albo opadn� go z kijami w
r�ku. Przecie� tacy okrutni byli zawsze dla niego � bezpa�skiego pieska. Musia�
go broni�. Cho� ba� si� wsi, szed� jednak przy nim.
Min�li pierwsze chaty.
Kiedy doszli do nowego, krytego zielon� blach� domu, podbiegli do Wacka dwaj
ch�opcy � Kostek i Maciek. Byli to synowie so�tysa.
Krzyczeli:
� Gdzie� ty zdyba� tego z�odziejaszka? Dzi� u Bart�omiejowej kur� skrad�...
Dawaj go tu!
� Nie dam! � odpar� Wacek. � On nie winien! Nikt go nie karmi, to i kradnie z
g�odu. Zobaczycie, �e teraz, kiedy jest ze mn�, nie b�dzie nikomu szkodzi�.
Ch�opcy jednak nie chcieli s�ucha� WTacka.
Kostek porwa� opart� o p�ot k�onic�, Maciek schwyci� t�gi dr�g.
Biegli ju� ku Wackowi, lecz ani on, ani Miku� nie czekali ju�.
Wacek skoczy� naprz�d i zr�cznie podstawi� Kostkowi nog�. Ch�opiec z krzykiem
rozci�gn�� si� jak d�ugi i natychmiast wypu�ci� z r�k k�onic�.
Wacek podni�s� j�.
Kundelek, widz�c zaczynaj�c� si� b�jk�, warcz�c pop�dzi� ku Ma�kowi.
Pokazywa� k�y i b�yska� �lepiami. Widok jego przerazi� Ma�ka. Ch�opiec dar� si�
na ca�� wie� i ucieka�.
Miku� w dwa skoki dogoni� go i jednym szarpni�ciem oberwa� mu po�� z ko�uszka.
Wrzaski obu ch�opc�w zwabi�y innych. Zewsz�d zbieg�o si� ciekawe bractwo, by
zobaczy�, co si� dzieje przed nowym domem so�tysa.
Nad le��cym Kostkiem sta� Wacek z k�onic� i przemawia� do niego powa�nie:
� Co wam z�ego wyrz�dzi� Miku�? Kiedy wam lis, tch�rz czy kuna zabieraj� kury i
kaczki, przywi�zujecie na noc przy kurnikach Mikusia. Macie wtedy spok�j czy nie
macie? No � macie? Kiedy
2*
19
cyganie wa��saj� si� po drogach i tabor zak�adaj� w lesie, kogo bior� do pomocy
pastuszkowie? Mikusia! Kundelek strze�e wasze kury, kaczki, konie, krowy i owce
i pracuje dla was... A za to, co on ma od was? Nic! Kt�ry z gospodarzy nakarmi�
kiedykolwiek tego biednego szczeniaka? Tylko s�ucha� � Miku�-�obuz, Miku�-
z�odziejaszek! Bij kundla! Huzia na niego! Je�eli uda mu si� zdyba� co� w polu
czy lesie, to nigdy nie ukradnie. Ale co ma robi� kundel kiedy jest g�odny? Nie
jest przecie� cz�owiekiem i nie wie, �e bra� cudze to grzech, a wi�c bierze,
�eby nie zmarnie� z g�odu. Tymczasem wy tu wszyscy wnet w krzyk: �Miku� �
z�odziej, bij go!"
Kostek nic nie m�wi�c zerwa� si� nagle. Wyszarpn�� k�onic� z r�k pouczaj�cego go
Wacka i uderzy� go.
Po chwili jednak k�onica le�a�a ju� na ziemi.
Kostek z wrzaskiem ucieka� do zagrody. Nikt nie spostrzeg�, jak skrad� si� do
niego Miku� i wszczepi� mu si� k�ami w nogawic� porci�t.
Kostek dar� si� w niebog�osy.
� Oj rety, nog� mi odgryzie!
Bieg� ku domowi, wlok�c za sob� kundelka, uczepionego w jego ubranie.
Na krzyki ch�opca wypad�a z domu So�tysowa. Zobaczywszy co si� �wi�ci, zawo�a�a:
� Ano, ch�opaki, odp�d�cie� t� pod�� sobak�! Gromadka przygl�daj�cych si�
ch�opc�w nie ruszy�a jednak z miejsca.
20
Jedni obawiali si� kundelka o tak strasznie �wiec�cych si� �lepiach, innych
powstrzymywa�y s�owa, wypowiedziane przez Wacka.
Wreszcie jeden z ch�opak�w � Jurek, mrukn��:
� Co prawda, to � prawda! Nikt kundla nie karmi, to czego ma si� ogl�da�: swoje
czy cudze...
Inny zn�w � Bronek, przymilnie u�miechaj�c si� do So�tysowej zawo�a�:
� To, prosz� pani, Wacek W�yk � wysiedleniec, Kostka kundlem poszczu�!
� Wiadomo � przyb��da, cz�owiek czy pies, do obcych ludzi serca nigdy nie ma! �
odkrzykn�a zirytowana ju� So�tysowa.
Wacek zap�aka� nagle.
Przezwisko �przyb��da" zabola�o go.
Zdawa�o mu si�, �e kto� s�owem tym uderzy� go po twarzy.
Czu� straszn� krzywd�, wyrz�dzon� mu nies�usznie.
Wycieraj�c �zy r�kawem post�pi� kilka krok�w ku So�tysowej zagrodzie.
Chcia� co� powiedzie� � lecz wyprzedzi� go Jurek.
Stanowczym krokiem podszed� do So�tysowej i j�� m�wi� marszcz�c czo�o:
�
� Nie dobrze to powiedzia�y�cie, pani So�tysowo! Oj �nie dobrze! Ksi�dz na
spowiedzi nie pochwali Was za to...
� Ach ty, smyku! �miesz uczy� mnie?! krzykn�a oburzona kobieta.
� Je�li kto� robi �le � zawsze trzeba mu o tjrm powiedzie�. Tak uczy nas w
szkole m�j ojciec.
21
Prawd� nale�y ka�demu �mia�o w oczy m�wi� � ci�gn�� spokojnie, cho� surowym
g�osem ch�opak.
� Czekaj-no! Powiem twemu ojcu, aby ci sk�r� wy�oi�! � coraz- bardziej
zagniewrana odpar�a So�tysowa.
� Jurek, jak �miesz tak m�wi�?! Przecie� pani So�tysowa wie wszystko lepiej od
ciebie! � kr�c�c si� ko�o oburzonej kobiety i zagl�daj�c jej do oczu, wtr�ci�
Bronek.
Jurek nawet nie spojrza� na niego i ju� usta otworzy�, �eby jeszcze co�
powiedzie�, lecz w tej chwili dr��cym g�osem przem�wi� Wacek:
� Kiedy nas tu przesiedlono, a Matula wszystkich na wsi obszywa�a, ka�demu
doradza�a, opiekowa�a si� chorymi, bo i przy pani trzy dni siedzia�a, kiedy
mia�y�cie... widzia�em, �e pani j� za to po r�kach ca�owa�a � to nie m�wi�y�cie
o nas � przyb��dy? Dlaczego teraz, kiedy pozosta�em sam na �wiecie, krzywdzicie
mnie?
� U gospodarza, gdzie mieszka, robi wszystko, co mu ka��... pracuje na chleb
� wtr�ci� Jurek.
Ch�opcy nie s�yszeli, co m�wili Wacek i Jurek, bo z zaciekawieniem przygl�dali
si� tymczasem Mikusiowi.
Kundelek dopiero przed bram� So�tysowej pu�ci� nogawic� Kostka. Ca�y naje�ony, z
wyszczerzonymi z�bami i ogniem w �lepiach podszed� do Wacka i stan�� pomi�dzy
nim a So�tysow�. Wszyscy zrozumieli, �e piesek got�w jest do obrony Wacka.
Zrozumia�a to i So�tysowa.
22
Nic wi�cej nie m�wi�c, z�a na sam� siebie, wepchn�a syn�w do sieni i wszed�szy
za nimi, z ha�asem zatrzasn�a drzwi.
Wtedy dopiero Jxirek podszed� do Bronka i mrukn�� gro�nie:
� Merda�e� ogonem przed So�tysow� jak pies'.
� Ty sam � pies! � odpali� ch�opak. Jurek skoczy� ku niemu i zacz�a si� b�jka.
Inni natychmiast wzi�li w niej udzia�.
Jedni byli po stronie nauczycielskiego syna � Jurka, drudzy stan�li przy Bronku,
przyjacielu so�tysowych syn�w.
Powsta�a wrzawa i zgie�k.
To widz�c, Wacek szybkim krokiem poszed� dalej. Przy nim drepta� Miku� i
chwilami powarkiwa�. Ogl�da� si� co chwila.
My�la� zapewne, �e dobrze by�oby rzuci� si� teraz w t�um szamoc�cych si�
ch�opc�w i pom�ci� swoje krzywdy.
Przecie� byli to jego zakl�ci wrogowie.
Oni to rzucali w niego kamieniami i kijami, gonili, ledwie gdziekolwiek si�
pokaza�, i szczuli psami.
Oni to wtedy, gdy uwi�zany do p�otu strzeg� kurnika przed lisem, oblali mu bok
wrz�tkiem.
Dotychczas ma tam. �ysin� i czerwon� blizn�.
Teraz m�g�by odp�aci� si� za wszystko.
Tak my�l�c, je�y� kud�y na karku, marszczy� pysk i pokazywa� du�e, bia�e, ostre
k�y � zupe�nie takie same, jakie kiedy� mia� wilczek War.
23
Rozdzia� czwarty
MIKU� STAJE SI� GRZECZNYM
Kiedy Wacek wszed� na podw�rko zagrody, gdzie, po wysiedleniu z Poznania,
zamieszka� z matk�, nikt go nie spostrzeg�.
Gospodarz � Maciej Siwik � pojecha� tego dnia do miasteczka. Pani Siwikowej te�
nie by�o w domu. Ch�opcy od rana pracowali na szosie, kt�r� naprawiano.
W domu pozosta�a tylko Cesia � 14-letnia dziewczynka.
Siedzia�a przy maszynie i szy�a. Turkot jej zag�uszy� kroki Wacka. Zreszt�
Cesia by�a troch� g�ucha po szkarlatynie. Nikt wi�c nie wiedzia�, kiedy Wacek
przyszed� do izdebki na poddaszu.
Za nim bez szmeru w�lizn�� si� tam Miku� i w jednej chwili wlaz�
pod ��ko.
Nad ��kiem wisia� obrazek Matki Boskiej Cz�stochowskiej i �wieca gromniczna.
Matula, kiedy kona�a, to zaciska�a j� zimnymi palcami. Siwikowa wyj�a j�
zmar�ej z r�ki i umie�ci�a pod obrazkiem. Na �cianie wisia�y
suknia i p�aszcz matuli. Pod szaf� sta�y jej trzewiki. Wacek spostrzeg� szklank�
na stole. Pozosta�o w niej troch� mleka, kt�re pi�a umieraj�ca. �a�osny j�k
wyrwa� si� z piersi Wacka. Zaniepokoi�o to Mikusia. Podczo�ga� si� bli�ej i
wyjrza� spod ��ka. Ch�opak sta� pod oknem i p�aka�.
24
Kundelek czu�, �e Wackowi jest �le na �wiecie.
Wygramoli� si� wi�c zupe�nie i podszed� do niego.
Ch�opak sta� nieruchomy z opuszczonymi r�kami.
Miku� ostro�nie lizn�� go w d�o�.
Wacek drgn�� i popatrzy� na pieska.
U�miechn�� si� do niego przez �zy.
Poczu� ulg�, �e nie jest sam i �e ma przyjaciela.
Kundelek merdn�� puszyst� kit� i znowu j�� si� wciska� pod ��ko.
W tej samej chwili z do�u rozleg�o si� wo�anie Siwikowej:
� Wacu�! Wacuniu! Chod� tu!
Ch�opiec otar� �zy z policzk�w i po�pieszy� ku drzwiom.
Nie spostrzeg�, �e za nim krok w krok szed� Miku�.
Piesek w�szy� niespokojnie i na wszelki wypadek je�y� sier�� na karku.
Siwikowa, stoj�c jeszcze w ko�uszku, m�wi�a:
� Chod�, ma�y! Musisz co� zje��, bo od pogrzebu nic w ustach nie mia�e�...
Ce�ka zaraz odgrzeje dla ciebie kapu�niak...
� Kiedy mi si� nie chce � sm�tnym g�osem odpar� Wacek.
Chcia� jeszcze co� powiedzie�, lecz w tej chwili Miku� przyczajony pod sto�em
tr�ci� go w r�k� zimnym, mokrym nosem.
Zapewne domy�li� si�, �e jest mowa o jedzeniu. Zdawa�o si� upomina� przyjaciela:
� Nie wymawiaj si�! Jeste�my wszak�e obaj g�odni!...
Wtedy w�a�nie zobaczy�a kundelka Siwikowa i klasn�a w d�onie, wo�aj�c:
25
� Pies?! Sk�d si� on tu wzi��?
Stoj�ca przy piecu Cesia podpar�a si� w boki
i krzykn�a:
� To� to ten z�odziej � Miku�! Fora ze dwora! To powiedziawszy, machn�a w jego
stron� r�cznikiem.
Mikusiowi to si� nie podoba�o. Wyszed� na �rodek izby, otworzy� pysk i warcza�
coraz g�o�niej.
� Cicho, Miku�! � upomnia� pieska Wacek. Nikt nie tresowa� bezpa�skiego wilczka.
Miku� jednak pos�ucha� z pierwszego s�owa. Zerkn�� tylko na Wacka, zamkn�� pysk,
stuli�
uszy i powr�ci� pod st�.
Ch�opak podszed� do Siwikowej i poca�owa� j�
w r�k�.
� Pani Tereso! � prosi�. Niech pani nie wyp�dza Mikusia! My obaj dobrze si�
odwdzi�czymy za to. Lisy porywaj� kury we wsi... Jacy� �li ludzie uprowadzili
dwa wieprzaki-Luzakom i cielaka � Bia�kom... Je�eli Miku� b�dzie strzeg� waszej
zagrody � nic nie przepadnie! To ci�ty i czujny piesek! Prawdziwy wilk! Przecie�
macie go czym nakarmi�, �eby wam nie robi� szkody. Wtedy mo�ecie spa�
spokojnie... Ustrze�e on zagrod�...
Siwikowa u�miechn�a si� i kiwa�a g�ow�, s�uchaj�c Wacka.
� C�e�, ch�opaku, znalaz� w tym kundlu? �
spyta�a wreszcie. Wacek westchn�� i odpowiedzia� smutnym
g�osem:
� By�em na cmentarzu na grobie matuli...
Miku� przyszed� i pociesza� mnie...
Siwikowej �cisn�o si� serce. Pomy�lawszy chwil�, powiedzia�a:
� Niech-no Maciej ino wr�ci, to co� tam uradzimy.
Ce�ka jednak upiera�a si� jeszcze.
� Taki brzydki, z�y kundel wszystkich w domu pogryzie! �� wo�a�a.
� Nie b�j si� go, Cesiu � uspokoi� j� Wacek � i gwizdn�� cicho.
Miku� wysun�� �eb spod sto�u. Ch�opak wzi�� go za kark i podprowadzi� do
dziewczynki.
� Widzisz, Mikusiu � poucza� go � to jest Cesia, dobra Cesia, Masz by� dla niej
zawsze grzeczny i ani warknij!
Siwikowa i Cesia ze zdumieniem przygl�da�y si� kundelkowi.
Miku� jak gdyby zrozumia� wszystko, bo otar� si� �bem o kolano dziewczynki i dwa
razy merdn�� kit�.
� Miku�! � nie�mia�ym g�osem zawo�a�a do niego Cesia. � Miku� � grzeczny, to
dostanie kromk� chleba.
Poda�a mu kawa�ek czerstwego chleba. Piesek ostro�nie wzi�� go z jej r�k i ukry�
si� pod sto�em.
Po chwili wszyscy pos�yszeli trzask rozgryzanego chleba i sapanie zadowolonego
Mikusia.
� Patrzcie-no, ludzie, jaki to m�drala! � nie mog�a wyj�� z podziwu Cesia.
Wacek u�miechn�� si� rado�nie.
By� ju� przekonany, �e obroni� swego przyjaciela,
I tak si� te� sta�o.
Maciej po powrocie do domu d�ugo rozmawia� z �on�, a potem kaza� Wackowi pokaza�
mu Mi-
kusia, Siwik obejrza� go dok�adnie, zajrza� mu nawet
do pyska.
.� Ma czarne podniebienie � to znaczy, �e jest ci�ty i z�y. Takie to najlepsze
s�! Ale patrzcie-no! To� to szczeniak jeszcze, a jakie ma du�e i mocne k�y �
prawdziwe wilcze! Takiego psa inne za nic
nie rusz�.
� To prawda! � ucieszy� si� Wacek. � Sam widzia�em, �e niech tylko Miku� poka�e
k�y, wszystkie psy uciekaj�. Ale dlaczego tak jest?
� Bo to widzisz, Wacku, kiedy taki pies ugryzie, to rana nie chce si� pr�dko
goi� i boli d�ugo � obja�ni� go gospodarz. � Takiego psa mieli kiedy� Kosowie na
swojej pasiece. Stary pszczelarz chwali� si�, �e jego �Ba�" ma �wilcze k�y", a
�aden pies i wilk nawet nigdy go nie tkn�.
Wacek wzi�� si� wkr�tce do roboty.
Musia� nar�ba� szczap do pieca.
Miku� chodzi� krok w krok za nim i nie odst�powa� go ani na chwil�. Noc sp�dzili
razem w izdebce. Wacek na ��ku, Miku� � na szmacie ko�o pieca.
Nazajutrz Maciej mia� sporz�dzi� mu bud� ze
starej skrzynki.
28
Rozdzia� pi�ty MIKU� POLUJE
Nazajutrz rano Siwikowa pos�a�a Wacka do miasteczka.
Ch�opak ni�s� dwie du�e blaszanki pe�ne mleka, przerzucone przez rami�.
W ????? mia� spore zawini�tko z chlebem i serem. Gospodyni poleci�a mu odnale��
syn�w, pracuj�cych na szosie.
� Oddasz im chleb i ser, a tak�e t� butelk� z mlekiem � poucza�a, wk�adaj�c mu
j� do kieszeni kurtki.
Wacek prawie codziennie nosi� �niadanie dla m�odych Siwik�w i wiedzia�, gdzie
nale�y ich szuka�.
Partia naprawiaj�ca szos� zmieni�a miejsce, gdy� roboty prowadzono coraz gdzie
indziej.
Wacek wyszed� na poln� drog� i skierowa� si� w stron� lasu.
Wkr�tce dogoni� go zdyszany i ucieszony na jego widok Miku�.
Merda� kit� i raz nawet podskoczy�, by lizn�� przyjaciela w nos.
Tego dnia od rana mr�z t�a�, a zimny wiatr podnosi� bia�� kurzaw� i zgrzyta�
badylami na �cierniskach.
Wacek, przygarbiony pod ci�arem baniek z mlekiem, szed� szybko. Kiedy dotar� do
ma�ego zagajnika, wszed� do g�szcza i zrzuci� z ramienia ci�ar. Chcia� wypocz��
troch�. Bola�o go rami�, a rze-
29
mie�, na kt�rym wisia�y blaszanki, wcina� mu si� w cia�o. Miku� przygl�da� si�
ch�opakowi z uwag�, a widz�c, �e Wacek usiad� na pie�ku, parskn�� nagle i pocz��
kr��y� w�r�d drzew.
Po chwili szczekn�� jeden tylko raz.
Wacek pos�ysza� natychmiast g�uchy tupot n�g i cz�stsze ju� poszczekiwania
p�dz�cego gdzie�
kundla.
Zerwa� si� z pie�ka i wyszed� z g�szcza.
Spostrzeg� biegn�cego zaj�ca.
Wkr�tce spomi�dzy drzew wypad� za nim Miku�.
Mkn�� ca�ym p�dem.
Ch�opak zdziwi� si�.
Psy nigdy nie biegaj� tak, jak p�dzi� Miku�.
Kundelek, prawie p�aszcz�c si� przy ziemi, sadzi� du�ymi skokami, wlok�c po
�niegu opuszczon� kit�.
Wacek nie wiedzia�, �e tak w�a�nie �cigaj� zdobycz dzikie wilki.
Miku� zabieg� szarakowi drog� z boku i zmusi�
go zawr�ci� do zagajnika.
Mkn�� teraz jeszcze szybciej, pozostawiaj�c za sob� bia�y ob�ok �niegu.
Zaj�c by� ju� przy pierwszych drzewkach, gdy Miku� uczyni� nagle ogromny skok.
Szarak maj�c przed sob� zwarty g�szcz, skoczy�, �eby przesadzi� pierwsze haszcze.
Nie uda�o mu si� to jednak.
Opad� na �nieg i zatrzyma� si� na jedno okamgnienie.
W tej samej chwili nad��y� pies.
W powietrzu mign�o podrzucone wysoko cia�o
zaj�ca.
30
Zakot�owa�o si� pod sosenkami i � bia�a kurzawa �nie�na natychmiast ukry�a
wszystko.
Gdy �nieg opad�, Wacek zobaczy� Mikusia. Pies trzyma� nie�ywego ju� szaraka za
kark i wi�k� go za sob�.
Wkr�tce znik� w g�szczu.
� No, teraz to niepr�dko zjawi si�! � u�miechn�� si� do siebie ch�opak. � Dogoni
mnie dopiero, kiedy zje zaj�ca.
Zarzuciwszy ba�ki na rami� i zabrawszy pakunek z �niadaniem dla Siwik�w, Wacek
wyszed� znowu na drog�.
Ledwie jednak ruszy� ni�, z zagajnika natychmiast wynurzy� si� Miku�. Wysoko
zadar�szy g�ow�, ni�s� w pysku swoj� zdobycz.
Stan�� przed ch�opcem i po�o�y� przed nim na �niegu zaj�ca.
Patrza� mu przy tym w oczy i raz po raz merdn�� kit�.
Wacek zrozumia�, �e kundelek oddaje mu swoj� zdobycz.
Pog�aska� wi�c Mikusia po grzbiecie i umie�ci� zaj�ca pomi�dzy ba�kami.
Szli dalej.
Miku� kr��y� i w�szy� doko�a.
Przystawa� czasami, uwa�nie obw�chiwa�, bada� �lady na �niegu.
By�y tam �lady zaj�cy, lisa, �asicy, ale najwi�cej � kuropatw, szukaj�cych po
�cierniskach po�ywienia.
Jedno stadko ich z furkotem i krzykiem zerwa�o si� z miedzy.
Miku� a� drgn��, stan��, uni�s� g�ow� wysoko
i parskn��. � Ale� z takiego kundelka m�g�by by� dobry
pies my�liwski � pomy�la� Wacek.
Pami�ta� dobrze pan�w, poluj�cych z wy��ami ko�o wsi, gdzie Wacek mieszka� z
tatusiem i matul� w swojej zagrodzie.
Rozdzia� sz�sty
KRZYWDY WACKA
Przypomnia� sobie ch�opak jeden straszny dzie�. �o�nierze weszli do ich domu i
zacz�li-zabiera�
wszystko.
Matula p�aka�a gorzko, ale tatu� schwyci� siekier� i chcia� broni� swego domu i
mienia.
Wtedy �o�nierze rzucili si� na niego, wyrwali mu siekier� z r�k, wywlekli na
podw�rko i zastrzelili.
Matula zawodzi�a rozpaczliwie. Wacek dr�a� ze strachu i zgrozy, ale milcza�.
�o�nierze wypchn�li ich na drog� i kazali i��
precz.
Wtedy to w�a�nie porzuci�a W�ykowa z synkiem w�asny dom, gdzie niczego nie
brakowa�o cichym, pracowitym i uczciwym ludziom.
D�ugo si� potem tu�ali to tu, to tam, a� zabrn�li do tej wioski i tu pozostali.
Wacek przypomnia� to sobie, a w sercu ch�opaka wzbiera� zacz�a nienawi��
przeciwko mordercom ojca, sprawcom niedoli matuli i jego sieroctwa.
32
Twarz mia� surow� i smutn�.
Zdawa�o mu si�, �e nie warto �y� na �wiecie, gdzie nazbiera�o si� tyle krzywdy,
grzech�w i �ez.
Nie wiedzia� sam, co ul�y�oby mu.
Czy lepiej wyp�aka� si�, tak jak to zrobi� wczoraj, czy te� wykrzykn�� jakie�
gro�by i przekle�stwa dla wrog�w?
Poczu� nagle, �e co� go potr�ci�o z si��.
Zobaczy� Mikusia.
Piesek opar� mu �apy na piersi, patrza� na niego dobrymi �lepiami i liza� mu
policzki.
Wacek zrozumia�, �e Miku� wyczu� smutek jego i b�l serdeczny i chce go
pieszczot� swoj� pocieszy� i uspokoi�.
Woln� r�k� obj�� kundelka i przycisn�� twarz do jego szyi.
Zdumienie ogarn�o znowu ch�opaka.
Nie umia� wyt�umaczy� sobie, w jaki spos�b ten prawie dziki i nieufny zawsze
piesek potrafi wyczu� wszystko.
Wacek uspokoi� si� i poszed� dalej.
Miku� nie odst�powa� go ju�.
Szed� przy nim, chwilami ociera� si� o jego nog�.
Czasami zabiega� mu drog� i zagl�da� do oczu, niby chcia� si� przekona�, czy nie
ma w nich �ez.
Wymachiwa� przy tym ogonem i piszcza� zabawnie.
Dopiero, kiedy Wacek zacz�� si� u�miecha�, Miku� pocz�� po dawnemu kr��y� po
polu.
Doszli wreszcie do lasu.
3 Wacek i jego pies
33
I tu znowu piesek zadziwi� Wacka.
Miku� szed� teraz zadzieraj�c g�ow� wysoko i parskaj�c g�o�no.
Kilka razy zatrzymywa� si�, podnosz�c przedni� �ap� i wypr�aj�c kit�.
Gorej�cymi �lepiami jak gdyby wskazywa� na
co� Wackowi.
Ch�opak przyjrzawszy si� bacznie, spostrzeg� to,
co z ziemi zw�szy� piesek.
Na wysokiej, dziuplastej so�nie dojrza� Wacek zaczajon� na ga��zi kun�.
W innym zn�w miejscu � ukryte �r�d igliwia dwie wiewi�rki z szyszkami w �apkach.
Na starej buczynie zobaczy� ca�e stadko jemio�uszek, dalej � w g�szczu olszowym
� par� kwiczo��w.
Ch�opak nie spostrzeg� nawet, jak doszed� do szosy, gdzie z zasapaniem i
zgrzytem toczy�y si� parowe walce i dymi�y kot�y ze smo��.
Odnalaz�szy obu m�odych Siwik�w, Wacek razem z nimi zjad� �niadanie i opowiada�
im o polowaniu Mikusia na zaj�ca.
� Przed wojn� do takich poluj�cych ps�w gajowi strzelali, no, ale teraz lepiej
b�dzie, je�eli my zjemy w niedziel� tego szaraka, ni� mia�by si� on dosta�
naszym wrogom � ze �miechem zauwa�y�
Piotr Siwik.
Ka�dy z nich podzieli� si� z.Mikusiem �niadaniem.
Wacek po�egna� ch�opc�w i ruszy� w stron�
miasta.
34
Rozdzia� si�dmy
WACEK TRACI PRZYJACIELA
Gdy ju� podchodzi� do pierwszych zabudowa� miasteczka, na szos� wjecha�o na
rowerach dw�ch �andarm�w.
Obok nich bieg�y dwa policyjne psy-wilki, u�o�one do tropienia i chwytania
�ciganych ludzi.
Zr�wnawszy si� z Wackiem, �andarmi co� powiedzieli do siebie i poszczuli go
swymi psami.
Policyjne wilki pomkn�y ku ch�opakowi, lecz ujrzawszy stoj�cego przed nim
Mikusia, zacz�y natychmiast hamowa� sw�j p�d. Czyni�y to tak gwa�townie, �e a�
zary�y si� �apami w �niegu. Pospuszcza�y nagle ogony i boja�liwie boczy�y si� na
kundla, g�ucho warcz�c.
Miku� mia� rzeczywi�cie gro�ny wygl�d.
Sta� mocno, wpieraj�c silnie �apy w �nieg. Na karku utworzy� mu si� garb z
wypr�onych mi�ni i nastroszonej sier�ci. B�yska� zmru�onymi �lepiami.
Marszcz�c pysk, otwiera� paszcz� i ukazywa� czarne dzi�s�a i ostre, zakrzywione
k�y. Co� przy tym bulgota�o mu w gardle. �wiszcz�cy oddech wyrywa� mu si� z
piersi.
Wiedzia�, �e rozprawa b�dzie trudna, wi�c skupi� wszystkie swoje si�y i
w�ciek�o�� przeciwko psom, kt�re zamierza�y napa�� jego przyjaciela.
Wilki tymczasem, �lizgaj�c si� na skrzep�ym �niegu, by�y ju� coraz bli�ej Wacka.
35
Miku�, nie czekaj�c wi�cej, wyst�pi� do walki. Run�� na psy z rykiem.
Przebiegaj�c ko�o nich zd��y� szarpn�� jednego za szyj�, tu� przy gardle,
druglemu rozpru� sk�r�
na boku.
Wtedy sta�o si� co� nie do uwierzenia.
Oba stare, do�wiadczone psy, podwin�wszy ogony i skoml�c �a�o�nie, rzuci�y si�
do ucieczki.
Nie s�ucha�y ju� krzyk�w i gwizdk�w �andarmi i znL�y wkr�tce �r�d domk�w
przedmie�cia.
�o�nierze, oczom w�asnym nie wierz�c, stali z otwartymi ustami, spogl�daj�c na
siebie w zdu-
mieniu.
Wreszcie jeden z nich mrukn�� do Wacka.
_ Przywo�aj swego psa do nogi, bo je�eli rzuci si� na nas, zastrzelimy go.
To m�wi�c wydoby� pistolet z pochwy i zbli�y� si� do Wacka.
- Sk�d masz tego psa? ,
- To m�j pies - odpar� ch�opak po niemiecku.
- Dobry to wilk. Ja z niego zrobi� takiego policjanta, �e �aden mu nie
dor�wna - zawo�a�
�andarm.
_ Hans dobrze m�wi - podtrzyma� go kolega. -To te� niby pies-wilk, lecz w nim
wi�cej wilka nu psa Rzadko to si� zdarza., Ale sk�d, szczeniaku, umiesz m�wi� po
niemiecku?
Wacek nie patrz�c na brutala, obja�ni� go, ze poJhodzi z Pozna�skiego,
znad samej granicy
Niemiec.
36
� Zabierzemy ci tego psa � o�wiadczy� pierwszy �andarm.
Wacek wyda� rozpaczliwy okrzyk i j�� prosi�, by nie pozbawiano go jedynego na
�wiecie przyjaciela.
�andarmi jednak s�ucha� go nie chcieli. Dali Wackowi rzemie� z obro�� i
kazali za�o�y� j�. Mikusiowi na szyj�.
Wacek pod gro�b� pistoletu z p�aczem wykona� rozkaz. My�la�, �e nowa, ci�ka
krzywda zosta�a mu uczyniona przez wrog�w i �e nie powinien on zapomnie� o tym,
cho�by �y� sto lat.
� Upomn� si�... upomn� o swoje! � powtarza� w duchu, r�koma ocieraj�c
zamarzaj�ce na mrozie �zy.
Na t� my�l krew uderzy�a mu do g�owy, a w oczach poczyna�y lata� czerwone p�atki.
Miku� spr�bowa� par� razy zerwa� si� ze smyczy.
�andarm trzyma� j� jednak mocno.
Kundelek zrozumia�, �e nic nie wsk�ra, wi�c uspokoi� si� na razie.
Pobieg� obok roweru grabie�cy.
Tylko od czasu do czasu ogl�da� si� za Wackiem.
A wtedy warcza� g�ucho.
Smutny Wacek doni�s� ba�ki z mlekiem do sp�dzielni, otrzyma� pieni�dze i
za�atwi� polecone mu sprawunki.
W godzin� potem powraca� ju� do domu.
My�la� o likusiu, �andarmach i swoich krzywdach.
37
Zaciska� z�by tak mocno, �e a� mu chrz�ci�y. Na �niegu rozejrza� dwie koleiny
po rowerach, a obok �lady �ap Mikusia. Kiedy wszed� na drog� poln� � �lady
te si�
urwa�y.
W domu odda� Siwikowej zaj�ca i opowiedzia�
o tym, co go spotka�o.
� Masz tobie! � zawo�a�a kobieta. � Dopiero zmartwi si� Maciej! Tak� �adn�
zbudowa� dla psa
bud�.
Wacek nie m�g� ju� powstrzyma� �ez.
Rozp�aka� si� na g�os. Uspokoi� go dopiero Maciej. Gdy �ona opowiedzia�a mu, co
si� Wackowi przydarzy�o, nachmurzy� czo�o i mrukn�� ponuro:
� Nie p�aka�, ino zapami�ta� wszystko nale�y! Ch�opak od razu przesta� p�aka�
i znowu zacisn�� z�by i pi�ci.
Po chwili milczenia Siwik zapyta� nagle:
� Czy smycz� na pewno by�a rzemienna?
� Tak! Przecie� trzyma�em j� w r�ku... � odpowiedzia� Wacek, smutnie kiwaj�c
g�ow�.
� No, tedy zobaczymy jeszcze... � mrukn�� Maciej podchodz�c do okna.
Wacek nie zwr�ci� uwagi na te s�owa gospodarza.
My�la� o Mikusiu i �andarmach, a smutek przechodzi� w nienawi�� i pragnienie
odwetu.
� Nie zapomn� i nie wybacz�... � szepta� do siebie s�ysz�c, jak g�o�no ko�acze
mu serce w piersi.
38
Rozdzia� �smy
NOC NIESPODZIANEK
Tego wieczora Wacek sam powr�ci� do swej izdebki na poddaszu. Poczciwa Cesia
sprz�tn�a tam wszystko i napali�a w piecu.
Zacisznie by�o w izdebce Wacka i ciep�o.
Czu� si� jednak smutnym i mia� ci�ar na sercu.
Do pokoiku zagl�da� blady ksi�yc.
Bia�a smuga jego promienia sun�a po deskach pod�ogi, o�wietla�a ciemne oblicze
Cz�stochowskiej i zapala�a iskierki na cienkiej, z�oconej ramie �wi�tego obrazka.
Wacek usiad� na ��ku i zwiesi� g�ow�.
Bola�o go rami� od ci�kich baniek i nogi od d�ugiego chodzenia.
Ukl�k� i zacz�� si� modli� za matul� i ojca, a nast�pnie prosi� Boga i Chrystusa
o opiek� nad sob� i pocieszenie w jego doli sierocej.
Ledwie po�o�y� si� i g�ow� dotkn�� poduszki, usn�� natychmiast.
Spa� jednak nie d�ugo.
Co� go obudzi�o i w jednej chwili odp�dzi�o sen.
Z do�u dobieg� brz�k garnk�w i rondli.
Siwikowa i Cesia krz�ta�y si� jeszcze po kuchni.
Wacek podchwytywa� cichy, basowy g�os Macieja, czytaj�cego na g�os gazet�, czy
ksi��k�.
Wacek rozumia�, �e wszak�e nie to wyrwa�o go ze snu.
39
Nads�uchiwa� wi�c, usiad�szy na ��ku.
Dwa psy ujada�y gdzie� daleko.
Do nich co chwila przy��cza�y si� inne.
Ca�y ten ha�as zbli�a� si� szybko, a� zatrzyma� si� wreszcie ko�o Siwikowej
zagrody.
Cienkie, grubsze i basowe szczekania, skomlenie i warczenie wype�ni�o zgie�kiem
ca�� wiosk� i okolic�. Zdawa�o si�, �e zgromadzi�y si� tu psy z ca�ej Polski,
aby si� wyszczeka� za wszystkie czasy.
Chwilami ha�as ustawa�, a wtedy dawa�o si� s�ysze� gro�ne warczenie albo �a�osny
skowyt poturbowanego psa i wnet jeszcze g�o�niejsze ujadanie ca�ej zgrai.
Wacek wyjrza� przez okno.
Przed bram� zagrody, w mglistej po�wiacie ksi�yca migota�y i szamota�y si�
czarne cienie ps�w, rozprasza�y si� nagle na wszystkie strony i zn�w si�
skupia�y.
I nagle jaki� czarny kszta�t zamajaczy� nad ogrodzeniem i wpad� na podw�rko.
Wacek widzia�, jak �mign�� on w stron� ganku i w tej samej chwili rozleg�o si�
drapanie do drzwi na dole i g�o�ny skowyt.
Kto� z domownik�w otworzy� drzwi i krzykn�� ze strachu czy zdumienia.
Wacek pos�ysza� tupot na schodach i skomlenie. Co� z tak� si�� pchn�o drzwi, �e
otwar�y si� na o�cie�.
Ch�opak wyda� radosny okrzyk.
Zobaczy� Mikusia.
Kundelek skoczy� mu na piersi i ze skomleniem liza� mu twarz i d�onie, pada� na
ziemi�, tarza� si�
40
ko�o bosych st�p i znowu skaka�, szalej�c ze szcz�cia. Do izdebki
wszed� Maciej.
� Widzisz, ma�y, �e dobry to pies? Powr�ci� wszak�e! Tak te� my�la�em i tego
si� spodziewa�em, kiedy� m�wi�, �e Niemcy wzi�li go na rzemienn� smycz... Dobry
pies!...
Tak m�wi�c ogl�da� Mikusia.
Pies mia� na sobie obro�� z kawa�kiem rzemienia.
� Kundelek przegryz� smycz i umkn�� � mrucza� Maciej g�aszcz�c Mikusia i
u�miechaj�c si� z zadowolenia.
� Dlaczego go opad�y psy wiejskie? � spyta� ch�opak.
� My�l�, �e zwietrzy�y zapachy innych ps�w, z kt�rymi kundel by� zamkni�ty u
Niemc�w � powiedzia� Siwik.
� Oho! Miku� tam nie �y� z nimi w przyja�ni! � zawo�a� ze �miechem Wacek.
� Pewno, �e nie! � potwierdzi� Maciej. � Patrz-no! Ma ca�y bok we krwi. Wida�,
�e oberwa� co� w b�jce.
� Mo�e to nasze psy poturbowa�y Mikusia? � spyta� znowu Wacek.
� E � nie! Krew ju� skrzep�a mu na kud�ach i sczernia�a � odpar� gospodarz.
� Miku� przybieg� z daleka... � odezwa� si� prosz�cym tonem ch�opak... Zziajany
-jest i pewno g�odny.
� Chod�my na d�, to Ce�ka go nakarmi � powiedzia� Maciej. � Dobrze, �e nie na
pr�no sporz�dzi�em bud� jak si� widzi.
43
Przeszli do kuchni.
Wkr�tce ju� Mikus g�o�no ch�epta� krupnik z miski, wy�awia� z niej kawa�ki
rozmoczonego chleba, a potem wlaz�szy pod �aw�, z trzaskiem i sapaniem oprawia�
ko��.
� Zaprowadzimy go teraz do budy i uwi��emy, �eby si� przyzwyczai� do miejsca �
rzek� Maciej. Wyszli razem na podw�rze.
Pomi�dzy � kurnikiem a obor� sta�a na g�adko
wyheblowana skrzynia, z otworem do wej�cia.
Maciej okry� j� dachem ze starej papy przesmolonej.
Wacek wepchn�� Mikusia do budy, gdzie le�a�
snopek s�omy, uwi�za� przyjaciela na powrozie
i pozostawili mu dogryza� ko��, kt�r� kundelek
zabra� ze sob�. Wacek powr�ci� do siebie na poddasze, spokojny
i szcz�liwy. Usn�� z u�miechem, na twarzy. Obudzi�o go znowu w�ciek�e
ujadanie ps�w
wiejskich. Z ka�dego niemal podw�rka dobiega�o szczekanie. � Co znowu nowego? �
doszed� z do�u g�os Macieja i rozleg�y si� jego kroki.
Zaciekawiony Wacek zbieg� ze schod�w i stan�� w sieni. Siwik otworzy� drzwi.
Wacek ujrza� Mikusia. Sta� przed bud� i wyci�gn�wszy szyj�, wy� przeci�gle i
ponuro.
Temu to, prawdziwie wilczemu wyciu, odpowiada�y wszystkie psy wiejskie.
By� mo�e, ujada�y ze strachu przed wilkami iub nienawi�ci do nich. Czy te� mo�e
� wycie Mikusia obudzi�o w nich jakie� niejasne wspomnienia. Mo�e
44
t�skni�y za utracon� wolno�ci�, kt�ra min�a bezpowrotnie, a by�a
najpi�kniejszym skarbem na ziemi.
� Co mu jest? � dziwi� si� Maciej. Wacek odpowiedzia� mu bez namys�u:
� Miku� t�skni za mn� i chce mnie zobaczy�. Ch�opak skoczy� na g�r�, wdzia�
buty i narzuci�
na ramiona ko�uszek.
Gdy Miku� ujrza� go na podw�rku, natychmiast przerwa� wycie.
Skoczy� ku Wackowi, lizn�� go w twarz, obw�cha�, i � ju� uspokojony zupe�nie �
wszed� do budy.
� No � no � no! To ci dopiero przyja��! � dziwi� si� Siwik.
� Czy to �le? � spyta� Wacek.
� Kto m�wi �e �le?! � odpar� ch�op. � Przyja��, bracie, to najwi�ksze i
najprawdziwsze bogactwo w �yciu'.
Miku� nie odzywa� si� wi�cej. By� ju� spokojny o to, �e Wacek jest tu� � tu�,
bliziutko w domu.
Jeden po drugim, milk�y zaniepokojone jego wyciem psy.
Ksi�yc sun�� po niebie i stara� si� zajrze� do ka�dego zak�tka na ziemi.
Wie� spa�a...
Rozdzia� dziewi�ty
MIKU� BRONI KURNIKA
Od tej nocy Wacek przed snem odwiedza� zawsze Mikusia w jego budzie, a
obudziwszy si� uchyla� okno i gwizda� cichutko
45
Miku� odpowiada� mu kr�tkim szczekni�ciem. W dzie� kundelka odwi�zywano, a wtedy
poha-sawszy sobie po podw�rku i ulicy, Miku� chodzi� wsz�dzie za Wackiem.
Wszyscy na wsi wiedzieli, �e je�eli biegnie Miku�, to znaczy, �e i Wacek �
sierota jest w pobli�u. Widz�c id�cego Wacka, ka�dy z ch�opak�w lub gospodarzy
rozgl�da� si�, szukaj�c kundla.
Stali si� oni nieroz��cznymi przyjaci�mi i towarzyszami.
Najgorzej by�o, kiedy Wacek musia� i�� do miasteczka z mlekiem i po sprawunki.
Nie bra� wtedy Mikusia.
Ba� si�, �e zobacz� go znowu �andarmi i uprowadz� ze sob�, tym razem na zawsze.
Wtedy Mikusia uwi�zywano przy budzie. Kundelek przez ca�y czas sta�, nas�uchuj�c
i w�sz�c.
Od czasu do czasu wypr�a� szyj� i zaczyna� wy�.
Psy wiejskie odpowiada�y mu natychmiast wyciem i iijadaniem. Powstawa� wtedy
wielki ha�as.
Miku� t�skni� i obawia� si� o przyjaciela.
Nie chcia� nawet tkn�� polewki, kt�r� mu podstawia�a Ce�ka.
Za to, kiedy Wacek otwiera� bram� i wchodzi� na podw�rze, kundelek szala� z
rado�ci.
Musiano odwi�za� go, bo skacz�c jak op�tany udusi�by si� chyba, rw�c si� z
uwi�zki.
Kundelek �y� w przyja�ni z ca�ym domem.
Szczeg�lnie jednak lubi� Ce�k�, bo dziewczynka przynosi�a mu straw� i wod� do
picia.
46
Id�c do obory zawsze mia�a dla niego kromk� chleba lub kostk�. Powracaj�c za�,
nalewa�a mu do miski troch� mleka
Jednak serce pieska nale�a�o ca�kowicie i jedynie do Wacka.
Miku� niczego nie ��da� od niego. Pragn�� tylko widzie� go zawsze, czu� na
grzbiecie jego r�k� i s�ysze� s�owa ch�opaka.
Rozumia� ka�de jego s�owo i spe�nia� wszystkie rozkazy Wacka.
Zawsze syty teraz, r�s� zdumiewaj�co szybko. Stawa� si� du�ym, silnym psem.
M�g� ju� teraz bez obawy wychodzi� na ulic� wiejsk�.
Ch�opaki nie �ciga�y ju� Siwikowego psa.
Inne kundle oswoiwszy si� z Mikusiem i pami�taj�c o jego k�ach, stara�y si� �y�
z nim w zgodzie.
Miku�, cho� nie dopuszcza� si� zbytniej poufa�o�ci, nie szuka� jednak zaczepki i
b�jki z nimi.
Kiedy bieg� ulic�, kundle ust�powa�y mu z drogi, uni�enie merdaj�c ogonami.
On za� mija� je spokojnie i dumnie, zawsze teraz pewny siebie.
Siwikowie polubili Mikusia i od�ywiali go, jak wieprzka na ub�j.
To te� powodzi�o mu si� znakomicie.
Co prawda, za opiek� nad sob� odp�aca� sumiennie.
Pewnej