16603

Szczegóły
Tytuł 16603
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16603 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16603 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16603 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

FERDYNAND A. OSSENDOWSKI WACEK I JEGO PIES ? Wan Wznowienie fotograficzne na podstawie wydania z 1947 roku dokonanego przez Seminarium Zagraniczne w Poznaniu Opracowanie graficzne: Piotr Kozera ;.--v- -*?/? A* 1 O 1 3> 0 ; ,*Q | O .- i' '4</ �.' 4 * Kra*� Ifj ?2??^ ISBN 83-7042-001-? Omega sp. z o. o. Warszawa 1989. Wydanie!!, Nak�ad 49700 + 300egz. Ark.wyd. 11.6. Ark. druk. 18.0. Format A5. Papieroffset.kl.lll.70g. Podpisano do druku we wrze�niu 1989 r. Druk uko�czono w pa�dzierniku 1989 r. " Symbol Ch/82608/Omega Cieszy�ska Drukarnia Wydawnicza Zam.873/k ?0?? A AK, ? UJ W S T ? P Z �ycia �p. Ferdynanda Ossendowskiego Ferdynand Ossendowski urodzi� si� 27 maja 1876 r. ko�o Witebska. Gdy ma�y Ferdynand mia� 3 lata, rodzice jego przenie�li si� do s�siedniej gubernii Pskowskiej, gdzie wtedy mo�na by�o jeszcze spotka� �lady poga�stwa. Ossendowski opisa� p�niej wspomnienia z tego okresu w szeregu nowel, pisanych po rosyjsku, a zatytu�owanych.: �W zapad�ym kaci e", �Straszny w�w�z", �D�b Per ku na", �W mroku" itd.. O�mioletni Ferdynand wraz z rodzicami i m�odsz� siostr� przeni�s� si� do Kamie�ca Podolskiego. Tu odby� pierwsz� swoj� samodzieln� awanturnicz� wypraw�. Mieszkaj�c w lecie ko�o Chocimia nad Dniestrem, zwiedza� tam star� tureck� fortec�, w kt�rej spostrzeg� g��bok� studni�. Z pomoc� dw�ch starszych przyjaci�, 9-�etniego Wyszy�skiego i 12-letniego Ejsmonda, na sznurze opu�ci� si� do studni i w jej �cianie spostrzeg� otw�r, przez kt�ry dosta� si� do galerii podziemnej. Tu wykry� miecz turecki i szkielet ludzki w �a�cuchach. Fakt ten da� pow�d T-wu Archeologicznemu do dalszych poszukiwa� w Chocimiu. W Kamie�cu zacz�� ucz�szcza� do klasy przygotowawczej gimnazjum. Po roku jednak rodzice jego przenie�li si� do Petersburga, gdzie te� oddali syna swego do gimnazjum pa�stwowego. W czasie swych wakacji letnich Ferdynand odby� podr� na p�wysep Kola, w towarzystwie przyjaciela rodziny dra Saloma z Wiednia. Tu sp�dzili obaj ca�e lato w namiocie, trudni�c si� polowaniem i rybo��wstwem. Te fakty z lat dzieci�ctwa wp�yn�y na rozw�j romantyzmu i zami�owania do podr�y m�odego ucznia. Po �mierci ojca stan finansowy rodziny sta� si� bardzo ci�ki, lecz matka, wykszta�cona i energiczna kobieta, zacz�a pracowa�, udzielaj�c lekcji muzyki i przygotowuj�c m�odzie� do �rednich klas gimnazjalnych. M�ody Ferdynand pragn�� jej dopom�c. Zarabia� przez to, �e m�odszym kolegom udziela� korepetycji. Na lato wyje�d�a� zwykle ze swymi bogatszymi uczniami do ich maj�tk�w, gdzie je�dzi� konno, p�ywa�, odbywa� wycieczki i polowa�. Za czas�w gimnazjalnych odbywa� ze swymi uczniami piesz� wycieczk� po ca�ym Krymie i podr� morsk� na statku �Petersburg" do Batum (Zachodni Kaukaz) i Konstantynopola. Podr� t� opisa� w jednej z gazet odeskich, za co otrzyma� pierwsze honorarium literackie w sumie 12 rubli. Profesorowie gimnazjalni przepowiadali mu, �e b�dzie albo wybitnym adwokatem (poniewa� umia� publicznie przemawia�) albo literatem. ? Literackie zaci�cie Ossendowskiego w czwartej klasie gimnazjum narazi�o go na du�e nieprzyjemno�ci. Profesor literatury rosyjskiej og�osi� temat wypracowania szkolnego: �Moje mieszkanie". Ka�dy ucze� mia� wi�c opisa� wygl�d swojego mieszkania. Poniewa� mieszkanie matki nie nadawa�o si� do opisu literackiego, wi�c Ossendowski opisa� jeden z pa�ac�w widzianych w Konstantynopolu. Gdy profesor zwr�ci� wypracowanie, w zeszycie .jego figurowa� stopie� najwy�szy � pi�tka z krzy�em, lecz pod ni� napis: �Pozbawiony jest prawa korzystania z bezp�atnej nauki". Gdy matka przysz�a do gimnazjum dowiedzie� si� o przyczynach takiej decyzji Rady Pedagogicznej, dyrektor, kt�ry by� w�a�nie profesorem rosyjskiego, oznajmi�, �e widocznie rodzina ucznia jest bogat�, skoro mieszka w tak pi�knym pa�acu. Z wielkim trudem uda�o si� za pomoc� specjalnej komisji dowie��, �e mieszkanie matki jego wcale do pa�acu nie jest podobne. Na zapytanie, dlaczego nie opisa� swego mieszkania, tylko pa�ac, odpowiedzia�: � M�j duch w chwili pisania tej pracy mieszka� w pa�acu! � B�dziesz pisarzem i nauczysz ludzi czu� s�o�ce, gdy b�dzie noc, u�miecha� si� do szcz�cia w chwilach b�lu i t�sknoty � odpowiedzia� dyrektor. Po uko�czeniu gimnazjum, Ossendowski, kt�rego n�ci�y nauki przyrodnicze, zapisa� si� na wydzia� przyrodniczy fizyczno-matematyczny Uniwersytetu Petersburskiego. Przez ca�y czas �ycia uniwersyteckiego zarabia� na �ycie lekcjami, a w lecie, jako asystent prof. Zaleskiego, bra� udzia� w podr�ach tego znakomitego przyrodnika na po�udnie Rosji, do obwodu Doniec-kiego (S�awia�sk), na limany Odessy, nad Jenissej, jezioro Sziro, na A�taj i wreszcie na zachodni Kaukaz (Soczi, Tuapse, Batum). Zaburzenia studenckie w r. 1899 zmusi�y go do wyjazdu z Rosji do Francji. � Z Pary�a zosta� zaproszony na asystenta i docenta fizyki i chemii fizycznej do �wie�o otwartej politechniki w Tomsku, gdzie wyk�ada� do r. 1903. ��dny wra�e� i przyg�d, porzuci� politechnik� i na zaproszenie w�adz przeni�s� si� na Daleki Wsch�d. Tu zosta� organizatorem wielkiego centralnego laboratorium kolejowego we W�adywo-stoku. St�d te� odby� szereg podr�y do Korei, na Sachalin, w dolin� Ussuri i do obwodu Amurskiego, studiuj�c fizyczno-chemiczne w�a�ciwo�ci w�gla kamiennego, nafty i badaj�c rud� z�ot�. Przez ca�y czas pe�ni� obowi�zki sekretarza W�adywostockiej filii T-wa Geograficznego. Na Dalekim Wschodzie m�g� da� swobodnie upust swemu my�liwskiemu zapa�owi, gdy� spotyka� si� tu z tygrysem, nied�wiedziem, jeleniem i niezliczon� ilo�ci� ba�ant�w i ptactwa wodnego. W roku 1906 przerzuci� si� do dziennikarstwa, pisuj�c do �Torgowo Promyszlennaja", �Petersburg-skij Listek", �Wieczerneje Wremia", �S�owo"; �Bir�owyje Wiedomosti" i redaguj�c polsk� gazet� �Dziennik Petersburski". Szybko zdobywa sobie ? doskona�e stanowisko w prasie stolicy. Jednocze�nie nie porzuca beletrystyki, umieszczaj�c swoje powie�ci i nowele w r�nych tygodnikach i miesi�cznikach. Na wszechrosyjskim konkursie literackim otrzymuje odznaczenie za powie�� �Przed obliczem Boga". W r. 1920 wybra� si� w podr� ku granicy Mongolii. Przeby� �konno bez �adnych �rodk�w materialnych Azj� Centraln�, w czasie wojny chi�sko-mongolskiej i krwawej epopei barona Ungern-Sternberga. Chorobliwa fantazja, ��dza krwi i s�awy, rzuci�y CJngerna, oficera pu�ku kozackiego, na rubie�e Wschodu. Gdziekolwiek przesz�a jego noga, wsz�dzie la�a si� krew, pali�y si� wioski i miasteczka. Spotkanie z tym awanturnikiem mia�o dla Ossen-dowskiego powa�ne nast�pstwa. Pewnego razu baron Ungern zaprowadzi� go do klasztoru buddyjskiego w Narabanczi-Kure, w kt�rym stary kap�an buddyjski wr�y� wybranym. Ungernowi przepowiedzia� wr�bita, �e zginie �mierci� gwa�town�, Ossendowskiemu za�, �e �ie umrze, dop�ki Ungern nie przypomni mu, �e nadszed� czas jego �mierci. W nast�pnym roku Ossendowski podr�uje po Chinach, Japonii i Stanach Zjednoczonych. W kwietniu 1922 r. przybywa do Polski, gdzie w wy�szych zak�adach naukowych w Warszawie (Wy�sza Szko�a Wojskowa, Akademia Handlowa), wyk�ada geografi� polityczn�. W dalszym ci�gu Ossendowski odbywa podr�e po Hiszpanii, Afryce P�nocnej i Centralnej. Owo- 7 cem tych podr�y s�. liczne ksi��ki, t�umaczone r�wnie� na kilka j�zyk�w. Ostatnia wojna zasta�a Ossendowskiego w Warszawie. W tym czasie �wietny ten pisarz, mimo nadw�tlonego zdrowia i szarpi�cych nerwy przej��, przygotowuje do druku dalsze ksi��ki, m. i. niniejsze opowiadanie pt. �Wacek i jego pies." Znajomy lekarz zwraca mu uwag� na lichy stan zdrowia i konieczno�� wypoczynku. � Mo�esz si� nie fatygowa� doktorze � przerwa� Ossendowski � ca�a medycyna jest bezsilna w moim wypadku. � Jak pan to rozumie? � S�uchaj. Ja wierz� �wi�cie w to, co us�ysza�em od starego wr�bity w Narabanczi-Kure. A gdzie� tu oczekiwa� na znak od Ungerna? Ju� pewnie po nim i �lad zagin��. Nadszed� rok 1944. W powstaniu sp�on�a stolica, a cz�� hidno�ci musia�a szuka� przytu�ku w okolicy. Ossendowski znalaz� si� w ��w�nie, w go�cinnym domu p. p. Witczak�w. W styczniu 1945 r. pewnego wieczoru mieszka�cy domu, w kt�rym mieszka� Ossendowski, zostali zaalarmowani wiadomo�ci�, �e jaki� m�ody oficer niemiecki pyta si� o Ossendowskiego. Gospodarz domu wyszed� z pokoju. W hallu na jego widok podni�s� si� z �awy m�ody oficer niemiecki. � Jestem porucznik baron Ungern von Stern-berg � przedstawi� si� Niemiec. � Chcia�bym zobaczy� si� z prof. Ossendowskim. Szukam go ju� od miesi�ca. 8 � Czy pan zna profesora Ossendowskiego? -pyta gospodarz. � Osobi�cie nie. Znam go jednak z jego ksi��ek, w kt�rych opisa� mojego stryja, barona Romana Ungerna von Sternberg. Zaprowadzony do pokoju chorego, sp�dzi� u niego kilka godzin. Nazajutrz Ossendowski umiera nagle, zabieraj�c z sob� tajemnic� ostatniej rozmowy z m�odym Ungernem. Dziwnie si� sk�ada, �e ostatnia ksi��ka wielkiego pisarza, a zarazem entuzjastycznego przyjaciela m�odzie�y, jej w�a�nie jest po�wi�cona. Og�aszaj�c wi�c drukiem t� ksi��k�, Wydawnictwo nasze pragnie si� przys�u�y� m�odzie�y polskiej a zarazem uczci� imi� �wietnego pisarza i podr�nika. Wydawnictwo Seminarium Zagranicznego. Rozdzia� pierwszy M�ody wilczek zaczai� si� za pniem omsza�ej sosny. Z�ama�a j� niegdy� burza. Wilczek przycisn�� si� do ziemi. Nadstawia� uszu i porusza� chrapami. Sk�d�, z daleka jeszcze dobiega� go g�uchy skowyt. Wilczek pos�ysza� w tym skowycie wo�anie: � War... War... War... Tak wo�a�a na niego matka-w^flczyca, bracia, siostry i ojciec stary, zawsze czym� zatroskany basior. Ale teraz Warem by� tylko dla matki. Ojciec z rodze�stwem Wara przed miesi�cem wyszli z legowiska na bagnie i nie powr�cili. By�a wtedy jasna noc ksi�ycowa. War porywa� si� i�� z ojcem. Matka jednak zatrzyma�a go. Zapewne uwa�a�a, i� by� ma�y jeszcze i s�aby. Pozosta� wi�c na bagnisku i nads�uchiwa�. Wilcza zgraja sz�a bez szmeru. Przekrada�a si� ostro�nie przez haszcze wiklin i �cian� suchych trzcin. Wilki sun�y, jak gdyby nie dotykaj�c ziemi. Raz czy dwa tylko War uchwyci� lekki trzask suchej ga��zki. . 11 I wi�cej � nic. Stary basior-ojciec prowadzi� rodzink� po zdobycz. Od rana ju� zw�szy� padlin�. Wiatr zanosi� ku bagnu powiew z w�wozu. Z tego co dobiega� a� do skraju puszczy. Powiew ten mia� pe�no r�nych zapach�w. Jeden z nich przekona� basiora, �e W w�wozie le�y zdech�y ko�. D�ugo s�ucha� zasmucony wilczek i nagle drgn��. Ze skraju bajorzyska umkn�� czym pr�dzej w najwi�kszy g�szcz sitowia. Przycisn�� si� do matki z przestrachu. Spojrza� na ni� i jeszcze bardziej si� przerazi�. Sta�a nieruchoma, wyprostowana, mru�y�a ��te, �wiec�ce si� �lepie i ukazywa�a d�ugie, lekko zakrzywione k�y. S�ucha�a d�ugo. Raz jeszcze dobieg�y odg�osy, kt�re przerazi�y Wara. By�y jak kr�tkie uderzenia pioruna. Chocia� nie mia�y tej si�y, lecz przera�a�y bardziej ni� piorun. Stara wilczyca wiedzia�a, �e by�y to strza�y. Ludzie usi�owali zabi� tych, kt�rych umi�owa�o jej wilcze serce. Czeka�a trwo�nie do p�nocy powrotu basiora i m�odych. Kiedy zrozumia�a, �e ju� nigdy nie powr�c�, podnios�a �eb, wypr�y�a szyj� i wy� pocz�a. Mru��c �lepie, kt�re niby czerwone iskry zapala�y si� i gas�y w mroku, wy�a d�ugo. Wyra�a�a tym sw�j b�l, �zy i rozpacz. 12 Od tej nocy matka wo�a�a na niego � War! I teraz czaj�cy si� za sosn� wilczek w skowycie wilczym pos�ysza� chrapliwe wo�anie: � War.. War... War... Nie wiedzia� na razie co ma robi�. P�dzi� do matki, czy by� na ostro�no�ci? W tej w�a�nie chwili dobieg� go z lasu powiew wiatru. Zaszumia�y i rozkiwa�y si� �wierki. Poruszy�y i zgrzytn�y suche badyle i ga��zki krzak�w. War pochwyci� natychmiast zapach zwierza. Nigdy go nie widzia�. Za to jad� jego mi�so. Niedawno przyni�s� spory jego och�ap stary basior z �ow�w. Dobre by�o! Mo�e najlepsze z tego, co kiedykolwiek jad�. Teraz zwierz, maj�cy takie dobre mi�so, zbli�a� si� szybko w jego stron�. War domy�li� si�, �e matka goni zwierz� i wo�a do pomocy sobie syna. Wilczek wytkn�� g�ow� ponad le��c�, k�od� i patrza�. Wkr�tce ujrza� pi�kne zwierz�. Mia�o ciemno brunatne futro na grzbiecie, bia�e � na brzuchu i nogach. Szerokie, �opaciaste rogi ko�ysa�y si� nad pot�nym �bem. Z pyska spada�y p�aty bia�ej piany. Spod ostrych racic wylatywa�y grudki �niegu i mchu. War nie wiedzia�, �e by� to �o� � pot�ny mieszkaniec puszczy. Odwa�a� si� on walczy� nawet z nied�wiedziem. P�dzi� wprost na kryj�wk� Wara. 13 Wilczek podczo�gat si� do ko�ca k�ody i spr�y� si� do skoku. Ma�y, zuchwa�y drapie�nik postanowi� napa�� na �osia. Na d�ugie namy�lanie si� nie mia� czasu. Widzia� ju� przed sob� rozd�te chrapy i du�e, gorej�ce oczy �osia. S�ysza� coraz bli�szy ju� skowyt wilczycy i tupot wielu kopyt. W g�owie Wara mign�a my�l, �e matka wytropi�a i*goni ca�e stado �osi. War skoczy� naprz�d. Wpatrywa� si� w grub� szyj� zwierza. Schwyci� �osia za gard�o, zdusi� i zatrzyma� a� nad��y wilczyca! Kiedy by� ju� w skoku, co� uderzy�o go w kilku naraz miejscach, a porwany rogami, wylecia� wysoko w powietrze. War zaskowycza� cienko i �a�o�nie. Szarpn�� si� i... obudzi�. By� zdumiony. Nie ujrza� nic z tego, co widzia� przed chwil�. Nie by�o puszczy i o�nie�onej, mchem okrytej k�ody, ani �osia, ani skowytu i poszczekiwa� matki-wilczycy, ani jego samego � m�odego wilczka � Wara. Rozdzia� drugi MIKU� I WACEK Zamiast tego zobaczy� siebie � kundla-przyb��d�, z k�akami na grzbiecie i w ogonie, i z �ysin� na lewym boku. 14 Sta� w�r�d krzak�w wierzbowych nad zamarzni�t� rzeczk�. Nieraz biega� tam, �eby wyspa� si� spokojnie. Dzi� wy�ledzili go w jego kryj�wce ch�opcy wiejscy. Ciskali \y niego kamykami, a dw�ch starszych skoczy�o ku niemu z wid�ami. Kundel nie czeka� a� go uderz�. Podwin�� ogon i pop�dzi� przed siebie. Od czasu do czasu ogl�da� si�, marszczy� pysk i pokazywa� bia�e, mocne k�y. Odbieg� daleko od krzak�w nad rzek�. Przez z�amane ogrodzenie wpad� na cmentarz i ukry� si� za pag�rkiem wykopanego niedawno piasku. Zwierz�ta nie odr�niaj� sn�w od jawy. Tote� kundelek nie m�g� zrozumie�, jak si� to sta�o, �e nie jest ju� Warem, nie s�yszy g�osu matki i �e nic wok� nie przypomina mu puszczy. Na szcz�cie dla niego natychmiast zapomnia� o wszystkim. Gdyby bowiem nie zapomnia�, smuci�by si� i �a�owa�by czas�w, kiedy jego pradziadkowie nie byli jeszcze oswojonymi psami, �yli na wolno�ci � na stepach, w kniejach i na bagnach, jak �yj� i teraz jeszcze dzikie, drapie�ne wilki. To co by�o niegdy�, strasznie dawno, odezwa�o si� nagle w g�owie i krwi pieska � przyb��dy. Odezwa�o si� i zgas�o. Kundelek pocz�� si� rozgl�da� doko�a. Na cmentarzu cicho by�o. Tu i �wdzie zgrzyta�y suche badyle, poruszane wiatrem. Dzwoni�y �elazne wie�ce na krzy�ach. Kraka�y wrony. Piesek nagle sapn�� i j�� w�szy�. Wytkn�� �eb spoza pag�rka i rozejrza� si�. Niedaleko od siebie spostrzeg� ma�ego ch�opaka. Siedzia� skulony przy �wie�o usypanym ��tym kopczyku na grobie. Ch�opak modli� si� i p�aka� cicho. Nieufny i z�y zawsze kundel poruszy� nagle kit� i ostro�nie poszed� ku niemu. Stan�� przed ch�opakiem, �eb przekr�ci� na bok i przygl�da� mu si� uwa�nie. Nie lubi� ch�opc�w.- Ciskali za nim kamieniami, gonili krzycz�c i gwi�d��c, szczuli psami. Ani jeden nie rzuci� mu kawa�ka chleba. Zreszt� nikt w wiosce nie troszczy� si� o niego. Zdech�by z g�odu, gdyby nie umia� tropi� zaj�cy i �eby czasami nie krad�. Za to zn�w wszyscy go nienawidzili i odgra�ali si�, �e go zabij�. Trudno jednak by�o zdyba� kundelka. Zjawia� si� nagle, porywa� kur�, kaczk� lub bochenek chleba i � zwiewa�. Potem na kilka dni znika� bez �ladu. Obawia� si� i wystrzega� ludzi. Ps�w za to najwi�kszych i najsilniejszych nie ba� si� wcale. Nie odwa�a�y si� nigdy napa�� go i poszarpa� mu sk�r�. 16 Ch�opak siedz�cy przy grobie podni�s� g�ow�. Spostrzeg� psa. Pozna� go od razu. Nie raz widzia�, jak go �ciga�y ch�opaki. Pi-zypomnia� sobie, �e nazywano pieska �Mi-kusiem". Pierwszy raz jednak widzia� go zupe�nie z bliska. Kundelek mia� p�ow� sier�� i tylko na karku ros�y mu d�ugie, ciemne w�osy. Ludzie ten gatunek ps�w nazywaj� �wilkami". G�ow� mia� szerok� i p�ask�; oczy jasno-��te, dzikie, biegaj�ce; pysk z�y i kr�tki. Tak wygl�dali niegdy� stary basior i wilczyca � rodzice Wara. Do nich zn�w, kubek w kubek, podobny by� kundelek Miku�. Ch�opak wyci�gn�� do niego r�k� i zawo�a� cicho: � Miku�! Miku�, chod�! Ty� � sierota, ja te� nikogo ju� nie mam na �wiecie... Pochyli� g�ow� nad ��t� mogi�k� i z p�aczem j�kn��: � Matulo! Matulo! Kundelek podszed� do ch�opaka zupe�nie blisko, pow�szy� i zajrza� mu w oczy. Tul�c uszy i lekko merdaj�c kit�, po�y�y� mu �eb na ramieniu. Ju� si� go nie ba�. Co� zmusi�o kundelka zbli�y� si� do ch�opaka. Podszed� wi�c i pozosta� przy nim. Wydawa� si� oboj�tnym i nieufnym, ale tam, na cmentarzu odda� mu wierne serce. Got�w by� odda� za nieznajomego ch�opaka nawet w�asne �ycie. 2 Wacek i jego pies 17 Mia�by odwag� walczy� z ca�ym �wiatem o jedynego na ziemi przyjaciela. Tak od razu polubi� Wacka W�yka bezpa�ski kundelek Miku�. Za co � tego na razie sam nie wiedzia�. Zreszt� nie namy�la� si� nad tym. Polubi� od razu i pozosta� wierny mu na ca�e ju� �ycie. Rozdzia� trzeci MIKU� POKAZUJE K�Y � WACEK � SERCE Z cmentarza powracali do wsi razem. Miku� szed� tu� przy nodze Wacka. Chwilami nawet ociera� si� o ni�. Mia� opuszczony jak zawsze ogon i rozgl�da� si� podejrzliwie i nieprzychylnie. Wiedzia� przecie�, �e we wsi mia� samych wrog�w. Najch�tniej umkn��by w krzaki. Lecz ch�opak szed� wprost do wsi. Kundelek ju� za nic w �wiecie nie pozostawi�by go samego. My�la�, �e inni ch�opcy poczn� natychmiast ciska� w Wacka kamieniami albo opadn� go z kijami w r�ku. Przecie� tacy okrutni byli zawsze dla niego � bezpa�skiego pieska. Musia� go broni�. Cho� ba� si� wsi, szed� jednak przy nim. Min�li pierwsze chaty. Kiedy doszli do nowego, krytego zielon� blach� domu, podbiegli do Wacka dwaj ch�opcy � Kostek i Maciek. Byli to synowie so�tysa. Krzyczeli: � Gdzie� ty zdyba� tego z�odziejaszka? Dzi� u Bart�omiejowej kur� skrad�... Dawaj go tu! � Nie dam! � odpar� Wacek. � On nie winien! Nikt go nie karmi, to i kradnie z g�odu. Zobaczycie, �e teraz, kiedy jest ze mn�, nie b�dzie nikomu szkodzi�. Ch�opcy jednak nie chcieli s�ucha� WTacka. Kostek porwa� opart� o p�ot k�onic�, Maciek schwyci� t�gi dr�g. Biegli ju� ku Wackowi, lecz ani on, ani Miku� nie czekali ju�. Wacek skoczy� naprz�d i zr�cznie podstawi� Kostkowi nog�. Ch�opiec z krzykiem rozci�gn�� si� jak d�ugi i natychmiast wypu�ci� z r�k k�onic�. Wacek podni�s� j�. Kundelek, widz�c zaczynaj�c� si� b�jk�, warcz�c pop�dzi� ku Ma�kowi. Pokazywa� k�y i b�yska� �lepiami. Widok jego przerazi� Ma�ka. Ch�opiec dar� si� na ca�� wie� i ucieka�. Miku� w dwa skoki dogoni� go i jednym szarpni�ciem oberwa� mu po�� z ko�uszka. Wrzaski obu ch�opc�w zwabi�y innych. Zewsz�d zbieg�o si� ciekawe bractwo, by zobaczy�, co si� dzieje przed nowym domem so�tysa. Nad le��cym Kostkiem sta� Wacek z k�onic� i przemawia� do niego powa�nie: � Co wam z�ego wyrz�dzi� Miku�? Kiedy wam lis, tch�rz czy kuna zabieraj� kury i kaczki, przywi�zujecie na noc przy kurnikach Mikusia. Macie wtedy spok�j czy nie macie? No � macie? Kiedy 2* 19 cyganie wa��saj� si� po drogach i tabor zak�adaj� w lesie, kogo bior� do pomocy pastuszkowie? Mikusia! Kundelek strze�e wasze kury, kaczki, konie, krowy i owce i pracuje dla was... A za to, co on ma od was? Nic! Kt�ry z gospodarzy nakarmi� kiedykolwiek tego biednego szczeniaka? Tylko s�ucha� � Miku�-�obuz, Miku�- z�odziejaszek! Bij kundla! Huzia na niego! Je�eli uda mu si� zdyba� co� w polu czy lesie, to nigdy nie ukradnie. Ale co ma robi� kundel kiedy jest g�odny? Nie jest przecie� cz�owiekiem i nie wie, �e bra� cudze to grzech, a wi�c bierze, �eby nie zmarnie� z g�odu. Tymczasem wy tu wszyscy wnet w krzyk: �Miku� � z�odziej, bij go!" Kostek nic nie m�wi�c zerwa� si� nagle. Wyszarpn�� k�onic� z r�k pouczaj�cego go Wacka i uderzy� go. Po chwili jednak k�onica le�a�a ju� na ziemi. Kostek z wrzaskiem ucieka� do zagrody. Nikt nie spostrzeg�, jak skrad� si� do niego Miku� i wszczepi� mu si� k�ami w nogawic� porci�t. Kostek dar� si� w niebog�osy. � Oj rety, nog� mi odgryzie! Bieg� ku domowi, wlok�c za sob� kundelka, uczepionego w jego ubranie. Na krzyki ch�opca wypad�a z domu So�tysowa. Zobaczywszy co si� �wi�ci, zawo�a�a: � Ano, ch�opaki, odp�d�cie� t� pod�� sobak�! Gromadka przygl�daj�cych si� ch�opc�w nie ruszy�a jednak z miejsca. 20 Jedni obawiali si� kundelka o tak strasznie �wiec�cych si� �lepiach, innych powstrzymywa�y s�owa, wypowiedziane przez Wacka. Wreszcie jeden z ch�opak�w � Jurek, mrukn��: � Co prawda, to � prawda! Nikt kundla nie karmi, to czego ma si� ogl�da�: swoje czy cudze... Inny zn�w � Bronek, przymilnie u�miechaj�c si� do So�tysowej zawo�a�: � To, prosz� pani, Wacek W�yk � wysiedleniec, Kostka kundlem poszczu�! � Wiadomo � przyb��da, cz�owiek czy pies, do obcych ludzi serca nigdy nie ma! � odkrzykn�a zirytowana ju� So�tysowa. Wacek zap�aka� nagle. Przezwisko �przyb��da" zabola�o go. Zdawa�o mu si�, �e kto� s�owem tym uderzy� go po twarzy. Czu� straszn� krzywd�, wyrz�dzon� mu nies�usznie. Wycieraj�c �zy r�kawem post�pi� kilka krok�w ku So�tysowej zagrodzie. Chcia� co� powiedzie� � lecz wyprzedzi� go Jurek. Stanowczym krokiem podszed� do So�tysowej i j�� m�wi� marszcz�c czo�o: � � Nie dobrze to powiedzia�y�cie, pani So�tysowo! Oj �nie dobrze! Ksi�dz na spowiedzi nie pochwali Was za to... � Ach ty, smyku! �miesz uczy� mnie?! krzykn�a oburzona kobieta. � Je�li kto� robi �le � zawsze trzeba mu o tjrm powiedzie�. Tak uczy nas w szkole m�j ojciec. 21 Prawd� nale�y ka�demu �mia�o w oczy m�wi� � ci�gn�� spokojnie, cho� surowym g�osem ch�opak. � Czekaj-no! Powiem twemu ojcu, aby ci sk�r� wy�oi�! � coraz- bardziej zagniewrana odpar�a So�tysowa. � Jurek, jak �miesz tak m�wi�?! Przecie� pani So�tysowa wie wszystko lepiej od ciebie! � kr�c�c si� ko�o oburzonej kobiety i zagl�daj�c jej do oczu, wtr�ci� Bronek. Jurek nawet nie spojrza� na niego i ju� usta otworzy�, �eby jeszcze co� powiedzie�, lecz w tej chwili dr��cym g�osem przem�wi� Wacek: � Kiedy nas tu przesiedlono, a Matula wszystkich na wsi obszywa�a, ka�demu doradza�a, opiekowa�a si� chorymi, bo i przy pani trzy dni siedzia�a, kiedy mia�y�cie... widzia�em, �e pani j� za to po r�kach ca�owa�a � to nie m�wi�y�cie o nas � przyb��dy? Dlaczego teraz, kiedy pozosta�em sam na �wiecie, krzywdzicie mnie? � U gospodarza, gdzie mieszka, robi wszystko, co mu ka��... pracuje na chleb � wtr�ci� Jurek. Ch�opcy nie s�yszeli, co m�wili Wacek i Jurek, bo z zaciekawieniem przygl�dali si� tymczasem Mikusiowi. Kundelek dopiero przed bram� So�tysowej pu�ci� nogawic� Kostka. Ca�y naje�ony, z wyszczerzonymi z�bami i ogniem w �lepiach podszed� do Wacka i stan�� pomi�dzy nim a So�tysow�. Wszyscy zrozumieli, �e piesek got�w jest do obrony Wacka. Zrozumia�a to i So�tysowa. 22 Nic wi�cej nie m�wi�c, z�a na sam� siebie, wepchn�a syn�w do sieni i wszed�szy za nimi, z ha�asem zatrzasn�a drzwi. Wtedy dopiero Jxirek podszed� do Bronka i mrukn�� gro�nie: � Merda�e� ogonem przed So�tysow� jak pies'. � Ty sam � pies! � odpali� ch�opak. Jurek skoczy� ku niemu i zacz�a si� b�jka. Inni natychmiast wzi�li w niej udzia�. Jedni byli po stronie nauczycielskiego syna � Jurka, drudzy stan�li przy Bronku, przyjacielu so�tysowych syn�w. Powsta�a wrzawa i zgie�k. To widz�c, Wacek szybkim krokiem poszed� dalej. Przy nim drepta� Miku� i chwilami powarkiwa�. Ogl�da� si� co chwila. My�la� zapewne, �e dobrze by�oby rzuci� si� teraz w t�um szamoc�cych si� ch�opc�w i pom�ci� swoje krzywdy. Przecie� byli to jego zakl�ci wrogowie. Oni to rzucali w niego kamieniami i kijami, gonili, ledwie gdziekolwiek si� pokaza�, i szczuli psami. Oni to wtedy, gdy uwi�zany do p�otu strzeg� kurnika przed lisem, oblali mu bok wrz�tkiem. Dotychczas ma tam. �ysin� i czerwon� blizn�. Teraz m�g�by odp�aci� si� za wszystko. Tak my�l�c, je�y� kud�y na karku, marszczy� pysk i pokazywa� du�e, bia�e, ostre k�y � zupe�nie takie same, jakie kiedy� mia� wilczek War. 23 Rozdzia� czwarty MIKU� STAJE SI� GRZECZNYM Kiedy Wacek wszed� na podw�rko zagrody, gdzie, po wysiedleniu z Poznania, zamieszka� z matk�, nikt go nie spostrzeg�. Gospodarz � Maciej Siwik � pojecha� tego dnia do miasteczka. Pani Siwikowej te� nie by�o w domu. Ch�opcy od rana pracowali na szosie, kt�r� naprawiano. W domu pozosta�a tylko Cesia � 14-letnia dziewczynka. Siedzia�a przy maszynie i szy�a. Turkot jej zag�uszy� kroki Wacka. Zreszt� Cesia by�a troch� g�ucha po szkarlatynie. Nikt wi�c nie wiedzia�, kiedy Wacek przyszed� do izdebki na poddaszu. Za nim bez szmeru w�lizn�� si� tam Miku� i w jednej chwili wlaz� pod ��ko. Nad ��kiem wisia� obrazek Matki Boskiej Cz�stochowskiej i �wieca gromniczna. Matula, kiedy kona�a, to zaciska�a j� zimnymi palcami. Siwikowa wyj�a j� zmar�ej z r�ki i umie�ci�a pod obrazkiem. Na �cianie wisia�y suknia i p�aszcz matuli. Pod szaf� sta�y jej trzewiki. Wacek spostrzeg� szklank� na stole. Pozosta�o w niej troch� mleka, kt�re pi�a umieraj�ca. �a�osny j�k wyrwa� si� z piersi Wacka. Zaniepokoi�o to Mikusia. Podczo�ga� si� bli�ej i wyjrza� spod ��ka. Ch�opak sta� pod oknem i p�aka�. 24 Kundelek czu�, �e Wackowi jest �le na �wiecie. Wygramoli� si� wi�c zupe�nie i podszed� do niego. Ch�opak sta� nieruchomy z opuszczonymi r�kami. Miku� ostro�nie lizn�� go w d�o�. Wacek drgn�� i popatrzy� na pieska. U�miechn�� si� do niego przez �zy. Poczu� ulg�, �e nie jest sam i �e ma przyjaciela. Kundelek merdn�� puszyst� kit� i znowu j�� si� wciska� pod ��ko. W tej samej chwili z do�u rozleg�o si� wo�anie Siwikowej: � Wacu�! Wacuniu! Chod� tu! Ch�opiec otar� �zy z policzk�w i po�pieszy� ku drzwiom. Nie spostrzeg�, �e za nim krok w krok szed� Miku�. Piesek w�szy� niespokojnie i na wszelki wypadek je�y� sier�� na karku. Siwikowa, stoj�c jeszcze w ko�uszku, m�wi�a: � Chod�, ma�y! Musisz co� zje��, bo od pogrzebu nic w ustach nie mia�e�... Ce�ka zaraz odgrzeje dla ciebie kapu�niak... � Kiedy mi si� nie chce � sm�tnym g�osem odpar� Wacek. Chcia� jeszcze co� powiedzie�, lecz w tej chwili Miku� przyczajony pod sto�em tr�ci� go w r�k� zimnym, mokrym nosem. Zapewne domy�li� si�, �e jest mowa o jedzeniu. Zdawa�o si� upomina� przyjaciela: � Nie wymawiaj si�! Jeste�my wszak�e obaj g�odni!... Wtedy w�a�nie zobaczy�a kundelka Siwikowa i klasn�a w d�onie, wo�aj�c: 25 � Pies?! Sk�d si� on tu wzi��? Stoj�ca przy piecu Cesia podpar�a si� w boki i krzykn�a: � To� to ten z�odziej � Miku�! Fora ze dwora! To powiedziawszy, machn�a w jego stron� r�cznikiem. Mikusiowi to si� nie podoba�o. Wyszed� na �rodek izby, otworzy� pysk i warcza� coraz g�o�niej. � Cicho, Miku�! � upomnia� pieska Wacek. Nikt nie tresowa� bezpa�skiego wilczka. Miku� jednak pos�ucha� z pierwszego s�owa. Zerkn�� tylko na Wacka, zamkn�� pysk, stuli� uszy i powr�ci� pod st�. Ch�opak podszed� do Siwikowej i poca�owa� j� w r�k�. � Pani Tereso! � prosi�. Niech pani nie wyp�dza Mikusia! My obaj dobrze si� odwdzi�czymy za to. Lisy porywaj� kury we wsi... Jacy� �li ludzie uprowadzili dwa wieprzaki-Luzakom i cielaka � Bia�kom... Je�eli Miku� b�dzie strzeg� waszej zagrody � nic nie przepadnie! To ci�ty i czujny piesek! Prawdziwy wilk! Przecie� macie go czym nakarmi�, �eby wam nie robi� szkody. Wtedy mo�ecie spa� spokojnie... Ustrze�e on zagrod�... Siwikowa u�miechn�a si� i kiwa�a g�ow�, s�uchaj�c Wacka. � C�e�, ch�opaku, znalaz� w tym kundlu? � spyta�a wreszcie. Wacek westchn�� i odpowiedzia� smutnym g�osem: � By�em na cmentarzu na grobie matuli... Miku� przyszed� i pociesza� mnie... Siwikowej �cisn�o si� serce. Pomy�lawszy chwil�, powiedzia�a: � Niech-no Maciej ino wr�ci, to co� tam uradzimy. Ce�ka jednak upiera�a si� jeszcze. � Taki brzydki, z�y kundel wszystkich w domu pogryzie! �� wo�a�a. � Nie b�j si� go, Cesiu � uspokoi� j� Wacek � i gwizdn�� cicho. Miku� wysun�� �eb spod sto�u. Ch�opak wzi�� go za kark i podprowadzi� do dziewczynki. � Widzisz, Mikusiu � poucza� go � to jest Cesia, dobra Cesia, Masz by� dla niej zawsze grzeczny i ani warknij! Siwikowa i Cesia ze zdumieniem przygl�da�y si� kundelkowi. Miku� jak gdyby zrozumia� wszystko, bo otar� si� �bem o kolano dziewczynki i dwa razy merdn�� kit�. � Miku�! � nie�mia�ym g�osem zawo�a�a do niego Cesia. � Miku� � grzeczny, to dostanie kromk� chleba. Poda�a mu kawa�ek czerstwego chleba. Piesek ostro�nie wzi�� go z jej r�k i ukry� si� pod sto�em. Po chwili wszyscy pos�yszeli trzask rozgryzanego chleba i sapanie zadowolonego Mikusia. � Patrzcie-no, ludzie, jaki to m�drala! � nie mog�a wyj�� z podziwu Cesia. Wacek u�miechn�� si� rado�nie. By� ju� przekonany, �e obroni� swego przyjaciela, I tak si� te� sta�o. Maciej po powrocie do domu d�ugo rozmawia� z �on�, a potem kaza� Wackowi pokaza� mu Mi- kusia, Siwik obejrza� go dok�adnie, zajrza� mu nawet do pyska. .� Ma czarne podniebienie � to znaczy, �e jest ci�ty i z�y. Takie to najlepsze s�! Ale patrzcie-no! To� to szczeniak jeszcze, a jakie ma du�e i mocne k�y � prawdziwe wilcze! Takiego psa inne za nic nie rusz�. � To prawda! � ucieszy� si� Wacek. � Sam widzia�em, �e niech tylko Miku� poka�e k�y, wszystkie psy uciekaj�. Ale dlaczego tak jest? � Bo to widzisz, Wacku, kiedy taki pies ugryzie, to rana nie chce si� pr�dko goi� i boli d�ugo � obja�ni� go gospodarz. � Takiego psa mieli kiedy� Kosowie na swojej pasiece. Stary pszczelarz chwali� si�, �e jego �Ba�" ma �wilcze k�y", a �aden pies i wilk nawet nigdy go nie tkn�. Wacek wzi�� si� wkr�tce do roboty. Musia� nar�ba� szczap do pieca. Miku� chodzi� krok w krok za nim i nie odst�powa� go ani na chwil�. Noc sp�dzili razem w izdebce. Wacek na ��ku, Miku� � na szmacie ko�o pieca. Nazajutrz Maciej mia� sporz�dzi� mu bud� ze starej skrzynki. 28 Rozdzia� pi�ty MIKU� POLUJE Nazajutrz rano Siwikowa pos�a�a Wacka do miasteczka. Ch�opak ni�s� dwie du�e blaszanki pe�ne mleka, przerzucone przez rami�. W ????? mia� spore zawini�tko z chlebem i serem. Gospodyni poleci�a mu odnale�� syn�w, pracuj�cych na szosie. � Oddasz im chleb i ser, a tak�e t� butelk� z mlekiem � poucza�a, wk�adaj�c mu j� do kieszeni kurtki. Wacek prawie codziennie nosi� �niadanie dla m�odych Siwik�w i wiedzia�, gdzie nale�y ich szuka�. Partia naprawiaj�ca szos� zmieni�a miejsce, gdy� roboty prowadzono coraz gdzie indziej. Wacek wyszed� na poln� drog� i skierowa� si� w stron� lasu. Wkr�tce dogoni� go zdyszany i ucieszony na jego widok Miku�. Merda� kit� i raz nawet podskoczy�, by lizn�� przyjaciela w nos. Tego dnia od rana mr�z t�a�, a zimny wiatr podnosi� bia�� kurzaw� i zgrzyta� badylami na �cierniskach. Wacek, przygarbiony pod ci�arem baniek z mlekiem, szed� szybko. Kiedy dotar� do ma�ego zagajnika, wszed� do g�szcza i zrzuci� z ramienia ci�ar. Chcia� wypocz�� troch�. Bola�o go rami�, a rze- 29 mie�, na kt�rym wisia�y blaszanki, wcina� mu si� w cia�o. Miku� przygl�da� si� ch�opakowi z uwag�, a widz�c, �e Wacek usiad� na pie�ku, parskn�� nagle i pocz�� kr��y� w�r�d drzew. Po chwili szczekn�� jeden tylko raz. Wacek pos�ysza� natychmiast g�uchy tupot n�g i cz�stsze ju� poszczekiwania p�dz�cego gdzie� kundla. Zerwa� si� z pie�ka i wyszed� z g�szcza. Spostrzeg� biegn�cego zaj�ca. Wkr�tce spomi�dzy drzew wypad� za nim Miku�. Mkn�� ca�ym p�dem. Ch�opak zdziwi� si�. Psy nigdy nie biegaj� tak, jak p�dzi� Miku�. Kundelek, prawie p�aszcz�c si� przy ziemi, sadzi� du�ymi skokami, wlok�c po �niegu opuszczon� kit�. Wacek nie wiedzia�, �e tak w�a�nie �cigaj� zdobycz dzikie wilki. Miku� zabieg� szarakowi drog� z boku i zmusi� go zawr�ci� do zagajnika. Mkn�� teraz jeszcze szybciej, pozostawiaj�c za sob� bia�y ob�ok �niegu. Zaj�c by� ju� przy pierwszych drzewkach, gdy Miku� uczyni� nagle ogromny skok. Szarak maj�c przed sob� zwarty g�szcz, skoczy�, �eby przesadzi� pierwsze haszcze. Nie uda�o mu si� to jednak. Opad� na �nieg i zatrzyma� si� na jedno okamgnienie. W tej samej chwili nad��y� pies. W powietrzu mign�o podrzucone wysoko cia�o zaj�ca. 30 Zakot�owa�o si� pod sosenkami i � bia�a kurzawa �nie�na natychmiast ukry�a wszystko. Gdy �nieg opad�, Wacek zobaczy� Mikusia. Pies trzyma� nie�ywego ju� szaraka za kark i wi�k� go za sob�. Wkr�tce znik� w g�szczu. � No, teraz to niepr�dko zjawi si�! � u�miechn�� si� do siebie ch�opak. � Dogoni mnie dopiero, kiedy zje zaj�ca. Zarzuciwszy ba�ki na rami� i zabrawszy pakunek z �niadaniem dla Siwik�w, Wacek wyszed� znowu na drog�. Ledwie jednak ruszy� ni�, z zagajnika natychmiast wynurzy� si� Miku�. Wysoko zadar�szy g�ow�, ni�s� w pysku swoj� zdobycz. Stan�� przed ch�opcem i po�o�y� przed nim na �niegu zaj�ca. Patrza� mu przy tym w oczy i raz po raz merdn�� kit�. Wacek zrozumia�, �e kundelek oddaje mu swoj� zdobycz. Pog�aska� wi�c Mikusia po grzbiecie i umie�ci� zaj�ca pomi�dzy ba�kami. Szli dalej. Miku� kr��y� i w�szy� doko�a. Przystawa� czasami, uwa�nie obw�chiwa�, bada� �lady na �niegu. By�y tam �lady zaj�cy, lisa, �asicy, ale najwi�cej � kuropatw, szukaj�cych po �cierniskach po�ywienia. Jedno stadko ich z furkotem i krzykiem zerwa�o si� z miedzy. Miku� a� drgn��, stan��, uni�s� g�ow� wysoko i parskn��. � Ale� z takiego kundelka m�g�by by� dobry pies my�liwski � pomy�la� Wacek. Pami�ta� dobrze pan�w, poluj�cych z wy��ami ko�o wsi, gdzie Wacek mieszka� z tatusiem i matul� w swojej zagrodzie. Rozdzia� sz�sty KRZYWDY WACKA Przypomnia� sobie ch�opak jeden straszny dzie�. �o�nierze weszli do ich domu i zacz�li-zabiera� wszystko. Matula p�aka�a gorzko, ale tatu� schwyci� siekier� i chcia� broni� swego domu i mienia. Wtedy �o�nierze rzucili si� na niego, wyrwali mu siekier� z r�k, wywlekli na podw�rko i zastrzelili. Matula zawodzi�a rozpaczliwie. Wacek dr�a� ze strachu i zgrozy, ale milcza�. �o�nierze wypchn�li ich na drog� i kazali i�� precz. Wtedy to w�a�nie porzuci�a W�ykowa z synkiem w�asny dom, gdzie niczego nie brakowa�o cichym, pracowitym i uczciwym ludziom. D�ugo si� potem tu�ali to tu, to tam, a� zabrn�li do tej wioski i tu pozostali. Wacek przypomnia� to sobie, a w sercu ch�opaka wzbiera� zacz�a nienawi�� przeciwko mordercom ojca, sprawcom niedoli matuli i jego sieroctwa. 32 Twarz mia� surow� i smutn�. Zdawa�o mu si�, �e nie warto �y� na �wiecie, gdzie nazbiera�o si� tyle krzywdy, grzech�w i �ez. Nie wiedzia� sam, co ul�y�oby mu. Czy lepiej wyp�aka� si�, tak jak to zrobi� wczoraj, czy te� wykrzykn�� jakie� gro�by i przekle�stwa dla wrog�w? Poczu� nagle, �e co� go potr�ci�o z si��. Zobaczy� Mikusia. Piesek opar� mu �apy na piersi, patrza� na niego dobrymi �lepiami i liza� mu policzki. Wacek zrozumia�, �e Miku� wyczu� smutek jego i b�l serdeczny i chce go pieszczot� swoj� pocieszy� i uspokoi�. Woln� r�k� obj�� kundelka i przycisn�� twarz do jego szyi. Zdumienie ogarn�o znowu ch�opaka. Nie umia� wyt�umaczy� sobie, w jaki spos�b ten prawie dziki i nieufny zawsze piesek potrafi wyczu� wszystko. Wacek uspokoi� si� i poszed� dalej. Miku� nie odst�powa� go ju�. Szed� przy nim, chwilami ociera� si� o jego nog�. Czasami zabiega� mu drog� i zagl�da� do oczu, niby chcia� si� przekona�, czy nie ma w nich �ez. Wymachiwa� przy tym ogonem i piszcza� zabawnie. Dopiero, kiedy Wacek zacz�� si� u�miecha�, Miku� pocz�� po dawnemu kr��y� po polu. Doszli wreszcie do lasu. 3 Wacek i jego pies 33 I tu znowu piesek zadziwi� Wacka. Miku� szed� teraz zadzieraj�c g�ow� wysoko i parskaj�c g�o�no. Kilka razy zatrzymywa� si�, podnosz�c przedni� �ap� i wypr�aj�c kit�. Gorej�cymi �lepiami jak gdyby wskazywa� na co� Wackowi. Ch�opak przyjrzawszy si� bacznie, spostrzeg� to, co z ziemi zw�szy� piesek. Na wysokiej, dziuplastej so�nie dojrza� Wacek zaczajon� na ga��zi kun�. W innym zn�w miejscu � ukryte �r�d igliwia dwie wiewi�rki z szyszkami w �apkach. Na starej buczynie zobaczy� ca�e stadko jemio�uszek, dalej � w g�szczu olszowym � par� kwiczo��w. Ch�opak nie spostrzeg� nawet, jak doszed� do szosy, gdzie z zasapaniem i zgrzytem toczy�y si� parowe walce i dymi�y kot�y ze smo��. Odnalaz�szy obu m�odych Siwik�w, Wacek razem z nimi zjad� �niadanie i opowiada� im o polowaniu Mikusia na zaj�ca. � Przed wojn� do takich poluj�cych ps�w gajowi strzelali, no, ale teraz lepiej b�dzie, je�eli my zjemy w niedziel� tego szaraka, ni� mia�by si� on dosta� naszym wrogom � ze �miechem zauwa�y� Piotr Siwik. Ka�dy z nich podzieli� si� z.Mikusiem �niadaniem. Wacek po�egna� ch�opc�w i ruszy� w stron� miasta. 34 Rozdzia� si�dmy WACEK TRACI PRZYJACIELA Gdy ju� podchodzi� do pierwszych zabudowa� miasteczka, na szos� wjecha�o na rowerach dw�ch �andarm�w. Obok nich bieg�y dwa policyjne psy-wilki, u�o�one do tropienia i chwytania �ciganych ludzi. Zr�wnawszy si� z Wackiem, �andarmi co� powiedzieli do siebie i poszczuli go swymi psami. Policyjne wilki pomkn�y ku ch�opakowi, lecz ujrzawszy stoj�cego przed nim Mikusia, zacz�y natychmiast hamowa� sw�j p�d. Czyni�y to tak gwa�townie, �e a� zary�y si� �apami w �niegu. Pospuszcza�y nagle ogony i boja�liwie boczy�y si� na kundla, g�ucho warcz�c. Miku� mia� rzeczywi�cie gro�ny wygl�d. Sta� mocno, wpieraj�c silnie �apy w �nieg. Na karku utworzy� mu si� garb z wypr�onych mi�ni i nastroszonej sier�ci. B�yska� zmru�onymi �lepiami. Marszcz�c pysk, otwiera� paszcz� i ukazywa� czarne dzi�s�a i ostre, zakrzywione k�y. Co� przy tym bulgota�o mu w gardle. �wiszcz�cy oddech wyrywa� mu si� z piersi. Wiedzia�, �e rozprawa b�dzie trudna, wi�c skupi� wszystkie swoje si�y i w�ciek�o�� przeciwko psom, kt�re zamierza�y napa�� jego przyjaciela. Wilki tymczasem, �lizgaj�c si� na skrzep�ym �niegu, by�y ju� coraz bli�ej Wacka. 35 Miku�, nie czekaj�c wi�cej, wyst�pi� do walki. Run�� na psy z rykiem. Przebiegaj�c ko�o nich zd��y� szarpn�� jednego za szyj�, tu� przy gardle, druglemu rozpru� sk�r� na boku. Wtedy sta�o si� co� nie do uwierzenia. Oba stare, do�wiadczone psy, podwin�wszy ogony i skoml�c �a�o�nie, rzuci�y si� do ucieczki. Nie s�ucha�y ju� krzyk�w i gwizdk�w �andarmi i znL�y wkr�tce �r�d domk�w przedmie�cia. �o�nierze, oczom w�asnym nie wierz�c, stali z otwartymi ustami, spogl�daj�c na siebie w zdu- mieniu. Wreszcie jeden z nich mrukn�� do Wacka. _ Przywo�aj swego psa do nogi, bo je�eli rzuci si� na nas, zastrzelimy go. To m�wi�c wydoby� pistolet z pochwy i zbli�y� si� do Wacka. - Sk�d masz tego psa? , - To m�j pies - odpar� ch�opak po niemiecku. - Dobry to wilk. Ja z niego zrobi� takiego policjanta, �e �aden mu nie dor�wna - zawo�a� �andarm. _ Hans dobrze m�wi - podtrzyma� go kolega. -To te� niby pies-wilk, lecz w nim wi�cej wilka nu psa Rzadko to si� zdarza., Ale sk�d, szczeniaku, umiesz m�wi� po niemiecku? Wacek nie patrz�c na brutala, obja�ni� go, ze poJhodzi z Pozna�skiego, znad samej granicy Niemiec. 36 � Zabierzemy ci tego psa � o�wiadczy� pierwszy �andarm. Wacek wyda� rozpaczliwy okrzyk i j�� prosi�, by nie pozbawiano go jedynego na �wiecie przyjaciela. �andarmi jednak s�ucha� go nie chcieli. Dali Wackowi rzemie� z obro�� i kazali za�o�y� j�. Mikusiowi na szyj�. Wacek pod gro�b� pistoletu z p�aczem wykona� rozkaz. My�la�, �e nowa, ci�ka krzywda zosta�a mu uczyniona przez wrog�w i �e nie powinien on zapomnie� o tym, cho�by �y� sto lat. � Upomn� si�... upomn� o swoje! � powtarza� w duchu, r�koma ocieraj�c zamarzaj�ce na mrozie �zy. Na t� my�l krew uderzy�a mu do g�owy, a w oczach poczyna�y lata� czerwone p�atki. Miku� spr�bowa� par� razy zerwa� si� ze smyczy. �andarm trzyma� j� jednak mocno. Kundelek zrozumia�, �e nic nie wsk�ra, wi�c uspokoi� si� na razie. Pobieg� obok roweru grabie�cy. Tylko od czasu do czasu ogl�da� si� za Wackiem. A wtedy warcza� g�ucho. Smutny Wacek doni�s� ba�ki z mlekiem do sp�dzielni, otrzyma� pieni�dze i za�atwi� polecone mu sprawunki. W godzin� potem powraca� ju� do domu. My�la� o likusiu, �andarmach i swoich krzywdach. 37 Zaciska� z�by tak mocno, �e a� mu chrz�ci�y. Na �niegu rozejrza� dwie koleiny po rowerach, a obok �lady �ap Mikusia. Kiedy wszed� na drog� poln� � �lady te si� urwa�y. W domu odda� Siwikowej zaj�ca i opowiedzia� o tym, co go spotka�o. � Masz tobie! � zawo�a�a kobieta. � Dopiero zmartwi si� Maciej! Tak� �adn� zbudowa� dla psa bud�. Wacek nie m�g� ju� powstrzyma� �ez. Rozp�aka� si� na g�os. Uspokoi� go dopiero Maciej. Gdy �ona opowiedzia�a mu, co si� Wackowi przydarzy�o, nachmurzy� czo�o i mrukn�� ponuro: � Nie p�aka�, ino zapami�ta� wszystko nale�y! Ch�opak od razu przesta� p�aka� i znowu zacisn�� z�by i pi�ci. Po chwili milczenia Siwik zapyta� nagle: � Czy smycz� na pewno by�a rzemienna? � Tak! Przecie� trzyma�em j� w r�ku... � odpowiedzia� Wacek, smutnie kiwaj�c g�ow�. � No, tedy zobaczymy jeszcze... � mrukn�� Maciej podchodz�c do okna. Wacek nie zwr�ci� uwagi na te s�owa gospodarza. My�la� o Mikusiu i �andarmach, a smutek przechodzi� w nienawi�� i pragnienie odwetu. � Nie zapomn� i nie wybacz�... � szepta� do siebie s�ysz�c, jak g�o�no ko�acze mu serce w piersi. 38 Rozdzia� �smy NOC NIESPODZIANEK Tego wieczora Wacek sam powr�ci� do swej izdebki na poddaszu. Poczciwa Cesia sprz�tn�a tam wszystko i napali�a w piecu. Zacisznie by�o w izdebce Wacka i ciep�o. Czu� si� jednak smutnym i mia� ci�ar na sercu. Do pokoiku zagl�da� blady ksi�yc. Bia�a smuga jego promienia sun�a po deskach pod�ogi, o�wietla�a ciemne oblicze Cz�stochowskiej i zapala�a iskierki na cienkiej, z�oconej ramie �wi�tego obrazka. Wacek usiad� na ��ku i zwiesi� g�ow�. Bola�o go rami� od ci�kich baniek i nogi od d�ugiego chodzenia. Ukl�k� i zacz�� si� modli� za matul� i ojca, a nast�pnie prosi� Boga i Chrystusa o opiek� nad sob� i pocieszenie w jego doli sierocej. Ledwie po�o�y� si� i g�ow� dotkn�� poduszki, usn�� natychmiast. Spa� jednak nie d�ugo. Co� go obudzi�o i w jednej chwili odp�dzi�o sen. Z do�u dobieg� brz�k garnk�w i rondli. Siwikowa i Cesia krz�ta�y si� jeszcze po kuchni. Wacek podchwytywa� cichy, basowy g�os Macieja, czytaj�cego na g�os gazet�, czy ksi��k�. Wacek rozumia�, �e wszak�e nie to wyrwa�o go ze snu. 39 Nads�uchiwa� wi�c, usiad�szy na ��ku. Dwa psy ujada�y gdzie� daleko. Do nich co chwila przy��cza�y si� inne. Ca�y ten ha�as zbli�a� si� szybko, a� zatrzyma� si� wreszcie ko�o Siwikowej zagrody. Cienkie, grubsze i basowe szczekania, skomlenie i warczenie wype�ni�o zgie�kiem ca�� wiosk� i okolic�. Zdawa�o si�, �e zgromadzi�y si� tu psy z ca�ej Polski, aby si� wyszczeka� za wszystkie czasy. Chwilami ha�as ustawa�, a wtedy dawa�o si� s�ysze� gro�ne warczenie albo �a�osny skowyt poturbowanego psa i wnet jeszcze g�o�niejsze ujadanie ca�ej zgrai. Wacek wyjrza� przez okno. Przed bram� zagrody, w mglistej po�wiacie ksi�yca migota�y i szamota�y si� czarne cienie ps�w, rozprasza�y si� nagle na wszystkie strony i zn�w si� skupia�y. I nagle jaki� czarny kszta�t zamajaczy� nad ogrodzeniem i wpad� na podw�rko. Wacek widzia�, jak �mign�� on w stron� ganku i w tej samej chwili rozleg�o si� drapanie do drzwi na dole i g�o�ny skowyt. Kto� z domownik�w otworzy� drzwi i krzykn�� ze strachu czy zdumienia. Wacek pos�ysza� tupot na schodach i skomlenie. Co� z tak� si�� pchn�o drzwi, �e otwar�y si� na o�cie�. Ch�opak wyda� radosny okrzyk. Zobaczy� Mikusia. Kundelek skoczy� mu na piersi i ze skomleniem liza� mu twarz i d�onie, pada� na ziemi�, tarza� si� 40 ko�o bosych st�p i znowu skaka�, szalej�c ze szcz�cia. Do izdebki wszed� Maciej. � Widzisz, ma�y, �e dobry to pies? Powr�ci� wszak�e! Tak te� my�la�em i tego si� spodziewa�em, kiedy� m�wi�, �e Niemcy wzi�li go na rzemienn� smycz... Dobry pies!... Tak m�wi�c ogl�da� Mikusia. Pies mia� na sobie obro�� z kawa�kiem rzemienia. � Kundelek przegryz� smycz i umkn�� � mrucza� Maciej g�aszcz�c Mikusia i u�miechaj�c si� z zadowolenia. � Dlaczego go opad�y psy wiejskie? � spyta� ch�opak. � My�l�, �e zwietrzy�y zapachy innych ps�w, z kt�rymi kundel by� zamkni�ty u Niemc�w � powiedzia� Siwik. � Oho! Miku� tam nie �y� z nimi w przyja�ni! � zawo�a� ze �miechem Wacek. � Pewno, �e nie! � potwierdzi� Maciej. � Patrz-no! Ma ca�y bok we krwi. Wida�, �e oberwa� co� w b�jce. � Mo�e to nasze psy poturbowa�y Mikusia? � spyta� znowu Wacek. � E � nie! Krew ju� skrzep�a mu na kud�ach i sczernia�a � odpar� gospodarz. � Miku� przybieg� z daleka... � odezwa� si� prosz�cym tonem ch�opak... Zziajany -jest i pewno g�odny. � Chod�my na d�, to Ce�ka go nakarmi � powiedzia� Maciej. � Dobrze, �e nie na pr�no sporz�dzi�em bud� jak si� widzi. 43 Przeszli do kuchni. Wkr�tce ju� Mikus g�o�no ch�epta� krupnik z miski, wy�awia� z niej kawa�ki rozmoczonego chleba, a potem wlaz�szy pod �aw�, z trzaskiem i sapaniem oprawia� ko��. � Zaprowadzimy go teraz do budy i uwi��emy, �eby si� przyzwyczai� do miejsca � rzek� Maciej. Wyszli razem na podw�rze. Pomi�dzy � kurnikiem a obor� sta�a na g�adko wyheblowana skrzynia, z otworem do wej�cia. Maciej okry� j� dachem ze starej papy przesmolonej. Wacek wepchn�� Mikusia do budy, gdzie le�a� snopek s�omy, uwi�za� przyjaciela na powrozie i pozostawili mu dogryza� ko��, kt�r� kundelek zabra� ze sob�. Wacek powr�ci� do siebie na poddasze, spokojny i szcz�liwy. Usn�� z u�miechem, na twarzy. Obudzi�o go znowu w�ciek�e ujadanie ps�w wiejskich. Z ka�dego niemal podw�rka dobiega�o szczekanie. � Co znowu nowego? � doszed� z do�u g�os Macieja i rozleg�y si� jego kroki. Zaciekawiony Wacek zbieg� ze schod�w i stan�� w sieni. Siwik otworzy� drzwi. Wacek ujrza� Mikusia. Sta� przed bud� i wyci�gn�wszy szyj�, wy� przeci�gle i ponuro. Temu to, prawdziwie wilczemu wyciu, odpowiada�y wszystkie psy wiejskie. By� mo�e, ujada�y ze strachu przed wilkami iub nienawi�ci do nich. Czy te� mo�e � wycie Mikusia obudzi�o w nich jakie� niejasne wspomnienia. Mo�e 44 t�skni�y za utracon� wolno�ci�, kt�ra min�a bezpowrotnie, a by�a najpi�kniejszym skarbem na ziemi. � Co mu jest? � dziwi� si� Maciej. Wacek odpowiedzia� mu bez namys�u: � Miku� t�skni za mn� i chce mnie zobaczy�. Ch�opak skoczy� na g�r�, wdzia� buty i narzuci� na ramiona ko�uszek. Gdy Miku� ujrza� go na podw�rku, natychmiast przerwa� wycie. Skoczy� ku Wackowi, lizn�� go w twarz, obw�cha�, i � ju� uspokojony zupe�nie � wszed� do budy. � No � no � no! To ci dopiero przyja��! � dziwi� si� Siwik. � Czy to �le? � spyta� Wacek. � Kto m�wi �e �le?! � odpar� ch�op. � Przyja��, bracie, to najwi�ksze i najprawdziwsze bogactwo w �yciu'. Miku� nie odzywa� si� wi�cej. By� ju� spokojny o to, �e Wacek jest tu� � tu�, bliziutko w domu. Jeden po drugim, milk�y zaniepokojone jego wyciem psy. Ksi�yc sun�� po niebie i stara� si� zajrze� do ka�dego zak�tka na ziemi. Wie� spa�a... Rozdzia� dziewi�ty MIKU� BRONI KURNIKA Od tej nocy Wacek przed snem odwiedza� zawsze Mikusia w jego budzie, a obudziwszy si� uchyla� okno i gwizda� cichutko 45 Miku� odpowiada� mu kr�tkim szczekni�ciem. W dzie� kundelka odwi�zywano, a wtedy poha-sawszy sobie po podw�rku i ulicy, Miku� chodzi� wsz�dzie za Wackiem. Wszyscy na wsi wiedzieli, �e je�eli biegnie Miku�, to znaczy, �e i Wacek � sierota jest w pobli�u. Widz�c id�cego Wacka, ka�dy z ch�opak�w lub gospodarzy rozgl�da� si�, szukaj�c kundla. Stali si� oni nieroz��cznymi przyjaci�mi i towarzyszami. Najgorzej by�o, kiedy Wacek musia� i�� do miasteczka z mlekiem i po sprawunki. Nie bra� wtedy Mikusia. Ba� si�, �e zobacz� go znowu �andarmi i uprowadz� ze sob�, tym razem na zawsze. Wtedy Mikusia uwi�zywano przy budzie. Kundelek przez ca�y czas sta�, nas�uchuj�c i w�sz�c. Od czasu do czasu wypr�a� szyj� i zaczyna� wy�. Psy wiejskie odpowiada�y mu natychmiast wyciem i iijadaniem. Powstawa� wtedy wielki ha�as. Miku� t�skni� i obawia� si� o przyjaciela. Nie chcia� nawet tkn�� polewki, kt�r� mu podstawia�a Ce�ka. Za to, kiedy Wacek otwiera� bram� i wchodzi� na podw�rze, kundelek szala� z rado�ci. Musiano odwi�za� go, bo skacz�c jak op�tany udusi�by si� chyba, rw�c si� z uwi�zki. Kundelek �y� w przyja�ni z ca�ym domem. Szczeg�lnie jednak lubi� Ce�k�, bo dziewczynka przynosi�a mu straw� i wod� do picia. 46 Id�c do obory zawsze mia�a dla niego kromk� chleba lub kostk�. Powracaj�c za�, nalewa�a mu do miski troch� mleka Jednak serce pieska nale�a�o ca�kowicie i jedynie do Wacka. Miku� niczego nie ��da� od niego. Pragn�� tylko widzie� go zawsze, czu� na grzbiecie jego r�k� i s�ysze� s�owa ch�opaka. Rozumia� ka�de jego s�owo i spe�nia� wszystkie rozkazy Wacka. Zawsze syty teraz, r�s� zdumiewaj�co szybko. Stawa� si� du�ym, silnym psem. M�g� ju� teraz bez obawy wychodzi� na ulic� wiejsk�. Ch�opaki nie �ciga�y ju� Siwikowego psa. Inne kundle oswoiwszy si� z Mikusiem i pami�taj�c o jego k�ach, stara�y si� �y� z nim w zgodzie. Miku�, cho� nie dopuszcza� si� zbytniej poufa�o�ci, nie szuka� jednak zaczepki i b�jki z nimi. Kiedy bieg� ulic�, kundle ust�powa�y mu z drogi, uni�enie merdaj�c ogonami. On za� mija� je spokojnie i dumnie, zawsze teraz pewny siebie. Siwikowie polubili Mikusia i od�ywiali go, jak wieprzka na ub�j. To te� powodzi�o mu si� znakomicie. Co prawda, za opiek� nad sob� odp�aca� sumiennie. Pewnej