16462
Szczegóły |
Tytuł |
16462 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16462 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16462 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16462 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Arthur C. Clarke
Wiatr od S�o�ca
Ogromn� tarcz� rozpi�tego na takielunku �agla wype�ni� ju� wiatr, kt�ry wieje mi�dzy
planetami. Regaty rozpoczn� si� za trzy minuty, jednak obecnie John Merton odczuwa�
wi�kszy spok�j i odpr�enie ni� przez ca�y ostatni rok. Cokolwiek si� wydarzy po tym, jak
komodor da sygna� startu - czy Diana poprowadzi go do zwyci�stwa, czy nie - ju� dopi��
swego. Ca�e �ycie projektowa� statki dla innych, a teraz sam po�egluje w�asnym.
- Dwie minuty do startu - odezwa�o si� radio w kabinie. - Prosz� potwierdzi�
gotowo��.
Kolejno pada�y odpowiedzi pozosta�ych kapitan�w. Merton poznawa� wszystkie g�osy
- jedne napi�te, inne spokojne - gdy� nale�a�y do jego przyjaci� i rywali. Na czterech
zamieszkanych planetach zaledwie dwudziestu ludzi umia�o prowadzi� jachty s�oneczne i
wszyscy znajdowali si� tutaj - albo na linii startowej, albo na pok�adzie statk�w eskortowych,
orbituj�cych trzydzie�ci cztery tysi�ce kilometr�w nad r�wnikiem.
- Numer jeden, Babie Lato, got�w do startu.
- Numer dwa, Santa Maria, wszystko w porz�dku.
- Numer trzy, Promie� s�o�ca, got�w.
- Numer cztery, Woomera, wszystkie uk�ady dzia�aj�.
Merton u�miechn�� si� s�ysz�c ten ostatni zwrot, si�gaj�cy pocz�tk�w astronautyki.
Sta� si� on jednak cz�ci� tradycji w Kosmosie, gdy� czasem cz�owiek musi przywo�ywa�
duchy tych, kt�rzy przed nim ruszyli ku gwiazdom.
- Numer pi��, Lebiediew, jeste�my gotowi.
- Numer sze��, Arachne, got�w.
Teraz jego kolej, na ko�cu stawki. Pomy�le�, �e s�owa, kt�re wypowiada� w swej
male�kiej kabinie, s�ysza�o przynajmniej pi�� miliard�w ludzi.
- Numer siedem, Diana, got�w do startu.
- Potwierdzam od jednego do si�dmego - odpowiedzia� bezosobowy g�os ze statku
s�dziowskiego. - Do startu jedna minuta.
Merton prawie tego nie s�ysza�. Po raz ostatni sprawdza� naci�g takielunku.
Wskaz�wki wszystkich dynamometr�w sta�y nieruchomo; ogromny �agiel by� napr�ony, a
jego b�yszcz�ca powierzchnia wspaniale po�yskiwa�a w s�o�cu.
Unosz�c si� w stanie niewa�ko�ci przy peryskopie, Merton mia� wra�enie, �e �agiel
wype�nia ca�e niebo. Mog�o mu si� tak zdawa�, gdy� na zewn�trz znajdowa�o si� ponad pi��
milion�w sze��set pi��dziesi�t tysi�cy metr�w kwadratowych �agla, umocowanego do jego
kapsu�y ponad stu pi��dziesi�cioma kilometrami lin. Ca�e p��tno wszystkich klipr�w
herbacianych, niegdy� mkn�cych jak chmury po morzach chi�skich, pozszywane w jedn�
gigantyczn� p�aszczyzn�, nie dor�wna�oby powierzchni� wystawionemu na s�o�ce �aglowi
Diany. By� on jednak tylko nieco grubszy od �cianek ba�ki mydlanej; jego ponad pi��
kilometr�w kwadratowych pokrytego aluminium plastyku mia�o grubo�� kilkunastu
milionowych centymetra.
- Dziesi�� sekund do startu. W��czy� kamery rejestruj�ce.
Trudno wyobrazi� sobie co� tak ogromnego, a jednocze�nie delikatnego. Jeszcze
trudniej za� poj��, �e takie kruche lustro mo�e swobodnie oderwa� go od Ziemi sam� si��
�wiat�a s�onecznego, kt�re uda mu si� schwyci�.
- ...pi��, cztery, trzy, dwa, jeden, TNIJ!
Siedem ostrzy przeci�o siedem cienkich lin, jakimi przywi�zano jachty do statk�w-
matek, kt�re zebra�y si� tutaj, by je obs�ugiwa�. Do tej chwili wszystkie razem kr��y�y wok�
Ziemi w szyku zwartym, teraz za� jachty zaczn� si� rozprasza� jak unoszone wiatrem nasiona
dmuchawca. A zwyci�y ten, kt�ry pierwszy minie Ksi�yc.
Na pok�adzie Diany nie odnosi�o si� wra�enia, �e cokolwiek uleg�o zmianie. Lecz
Merton wiedzia� lepiej. Chocia� jego cia�o nie odczuwa�o ci�gu, instrumenty pok�adowe
powiedzia�y mu, �e przy�pieszenie wynosi prawie 0,001 G. By�oby ono �mieszne dla rakiety,
ale jachtowi s�onecznemu uda�o si� osi�gn�� t� pr�dko�� po raz pierwszy. Dian�
zaprojektowano bardzo dobrze; ogromny �agiel pracowa� zgodnie z obliczeniami. Przy takim
tempie wystarcz� dwa obroty wok� Ziemi, by osi�gn�� pr�dko�� ucieczki i w�wczas jacht
b�dzie m�g� ruszy� w stron� Ksi�yca pe�n� si�� S�o�ca, kt�re znajdzie si� z ty�u.
�Pe�n� si�� S�o�ca�... U�miechn�� si� krzywo, przypominaj�c sobie wszystkie swe
pr�by wyja�nienia s�uchaczom jego odczyt�w na Ziemi, na czym polega �eglarstwo
s�oneczne. Pocz�tkowo tylko w ten spos�b zdobywa� pieni�dze. M�g�by zosta� g��wnym
projektantem Cosmodyne Corporation, i mie� na swym koncie mn�stwo udanych statk�w
kosmicznych, lecz firma ta nie by�a zbyt entuzjastycznie nastawiona do jego hobby.
- Wyci�gnijcie r�ce do S�o�ca - m�wi� w�wczas. - Co czujecie? Ciep�o, oczywi�cie.
Ale jest tam r�wnie� ci�nienie, chocia� tak niewielkie, �e nigdy go nie zauwa�yli�cie. Na
ca�ej powierzchni waszych r�k wynosi ono zaledwie oko�o trzydziestu milionowych grama.
Ale w Kosmosie nawet tak ma�e ci�nienie mo�e si� przyda�, gdy� dzia�a nieprzerwanie przez
ca�y czas, w ka�dej chwili, codziennie. W przeciwie�stwie do paliwa rakietowego jest
bezp�atne i nieograniczone. Gdyby�my chcieli, mo�na je wykorzysta�. Mo�emy zbudowa�
�agle nap�dzane wiatrem s�onecznym.
W�wczas wyjmowa� kilka metr�w kwadratowych materia�u na taki �agiel i rzuca� w
stron� publiczno�ci. Cienki srebrzysty materia� zwija� si� i skr�ca�, a potem z wolna unosi� do
sufitu w pr�dach ciep�ego powietrza.
- Widzicie, jakie to lekkie - ci�gn��. - Dwa i p� kilometra kwadratowego tego
materia�u wa�y zaledwie jedn� ton�, a na tak� powierzchni� oddzia�ywuje ci�nienie z si�� dwu
i p� kilograma. Materia� zacznie si� wi�c porusza� i mo�e nas poci�gn��, je�li zaopatrzymy
go w odpowiedni takielunek. Przy�pieszenie b�dzie oczywi�cie niewielkie: oko�o jednej
tysi�cznej G. Nie wydaje si� to du�o, ale zastan�wmy si�, co to oznacza. A mianowicie: w
pierwszej sekundzie pokonamy oko�o p� centymetra. Przypuszczam, �e zdrowy �limak jest
szybszy. Ale po minucie przeb�dziemy prawie dwie�cie metr�w, nasza szybko�� za� wyniesie
ponad p�tora kilometra na godzin�. To chyba nie�le jak na statek nap�dzany zwyk�ym
�wiat�em s�onecznym! Po godzinie znajdziemy si� sze��dziesi�t pi�� kilometr�w od punktu
wyj�cia, a nasza szybko�� osi�gnie sto trzydzie�ci kilometr�w na godzin�. Prosz� pami�ta�,
�e w Kosmosie nie ma tarcia, je�li wi�c pu�ci si� co� w ruch, b�dzie porusza�o si� bez ko�ca.
Zdziwi� si� pa�stwo, gdy im powiem, �e pod koniec pierwszego dnia podr�y nasz statek
�aglowy, nap�dzany si�� jednej tysi�cznej G, b�dzie mia� pr�dko�� ponad trzy tysi�ce
dwie�cie kilometr�w na godzin�. Wystartuje z orbity, bo oczywi�cie musi, a osi�gnie
pr�dko�� ucieczki po kilku dniach. A wszystko to bez kropli paliwa.
No c�, przekona� ich, a w ko�cu przekona� nawet Cosmodyne. W ci�gu minionych
dwudziestu lat powsta�a nowa dyscyplina sportu. Nazywano j� sportem dla miliarder�w, co
odpowiada�o prawdzie. Lecz uprawianie jej zacz�o si� op�aca�, zapewniaj�c rozg�os i
przyci�gaj�c telewizj�. Od wyniku tych regat, kt�re mia�y najwi�ksz� widowni� w historii,
zale�a� presti� dw�ch planet i czterech kontynent�w.
Diana wystartowa�a dobrze; czas popatrze� na przeciwnik�w. Poruszaj�c si� bardzo
ostro�nie - nie chcia� ryzykowa�, chocia� mi�dzy kapsu�� sterownicz� a delikatnym
takielunkiem znajdowa�y si� amortyzatory - Merton zaj�� stanowisko przy peryskopie.
By�y tam jak dziwne, srebrzyste kwiaty, zasadzone na ciemnych polach Kosmosu.
Najbli�szy jacht, Santa Maria z Ameryki Po�udniowej, znajdowa� si� w odleg�o�ci zaledwie
osiemdziesi�ciu kilometr�w; bardzo przypomnia� dzieci�cy latawiec, lecz o boku ponad
p�tora kilometra. Troch� dalej Lebiediew Uniwersytetu Astrogradzkiego, wygl�daj�cy jak
krzy� malta�ski; jego �agle, tworz�ce cztery ramiona, mog�y najwyra�niej zmienia� k�t
nastawienia, co u�atwia�o sterowanie. Kontrastowa�a z nim Woomera Federacji
Australezyjskiej, b�d�ca zwyk�ym spadochronem o obwodzie sze�ciu i p� kilometra.
Arachne firmy General Spacecraft, zgodnie ze sw� nazw� przypomina�a paj�czyn�.
Zbudowa�y j� w ten spos�b wahad�owce-roboty, kt�re porusza�y si� spiralnie z centralnego
punktu. Jacht Babie Lato z Eurospace Corporation zaprojektowano w identyczny spos�b,
tylko na nieco mniejsz� skale. A Promie� s�o�ca Republiki Marsja�skiej by� p�askim ko�em z
o�miusetmetrow� dziura po�rodku, kt�re powoli si� obraca�o, tak �eby si�a od�rodkowa
zapewnia�a sztywno�� �aglowi. To bardzo stary pomys�, jednak dotychczas nikomu jeszcze
si� nie uda�o go zrealizowa� i Merton by� prawie pewien, �e mieszka�cy kolonii znajd� si� w
powa�nych tarapatach, kiedy przyjdzie zrobi� zwrot.
Ale mia�o to nast�pi� dopiero za sze�� godzin, w czasie kt�rych jachty b�d� powoli i
dostojnie porusza�y si� po pierwszej �wiartce swej dwudziestoczterogodzinnej orbity.
Obecnie, na pocz�tku regat, jachty oddala�y si� od S�o�ca, niejako uciekaj�c przed
s�onecznym wiatrem. Nale�a�o jak najlepiej wykorzysta� ten etap, zanim statki dotr� na drug�
stron� Ziemi i ponownie rusz� ku S�o�cu.
Merton pomy�la�, �e czas na pierwsz� kontrol�, dop�ki nie ma innych k�opot�w z
nawigacj�. Za pomoc� peryskopu sprawdzi� �agiel, koncentruj�c si� na punktach zaczepienia
takielunku. Liny want - w�skie ta�my nie srebrzonego plastyku - by�yby niewidoczne bez
warstwy farby fluorescencyjnej. Teraz tworzy�y napi�te wst�gi kolorowego �wiat�a,
zw�aj�ce si� na ca�ej swej kilkusetmetrowej d�ugo�ci a� po gigantyczny �agiel. Ka�da z nich
mia�a w�asn� elektryczn� wind�, niewiele wi�ksz� od w�dkarskiego ko�owrotka. Windy by�y
w nieustannym ruchu, luzuj�c i wybieraj�c liny zgodnie z rozkazami autopilota,
ustawiaj�cego �agiel pod w�a�ciwym k�tem do S�o�ca.
Z przyjemno�ci� obserwowa�o si� cudown� gr� �wiat�a s�onecznego na tym wielkim,
elastycznym lustrze. �agiel falowa� powoli i dostojnie, odbijaj�c zwielokrotniony obraz
S�o�ca, kt�ry przesuwa� si� po srebrzystej powierzchni do jej kra�c�w, gdzie znika�. Takie
powolne drgania s� normalne dla tej rozleg�ej, cienkiej struktury. Chocia� zwykle
nieszkodliwe, jednak Merton obserwowa� je uwa�nie, gdy� czasami przechodzi�y w
katastrofalne falowanie, zwane wirowym, kt�re mo�e porwa� �agiel w strz�py.
Kiedy z zadowoleniem uzna�, �e wszystko jest we wzorowym porz�dku, zatoczy�
peryskopem po niebie, ponownie sprawdzaj�c pozycje swych rywali. Wszystko przebiega�o
zgodnie z jego przewidywaniami: rozpocz�� si� przesiew i gorsze jachty zostawa�y za ruf�.
Lecz prawdziwa pr�ba nast�pi, gdy wejd� w cie� Ziemi. W�wczas liczy� si� b�dzie nie tylko
szybko��, lecz tak�e sterowno��.
Mo�e to si� wydawa� dziwne na samym pocz�tku regat, lecz pomy�la�, �e dobrze
by�oby si� zdrzemn��. Dwuosobowe za�ogi pozosta�ych jacht�w mog�y to robi� na przemian,
ale Merton nie mia� nikogo, kto by go zast�pi�. Musia� polega� wy��cznie na sobie, jak inny
samotnik, Joshua Slocum, na swym niewielkim Sprayu. Ten ameryka�ski �eglarz samotnie
op�yn�� dooko�a �wiat i nigdy nie m�g� nawet marzy�, �e dwa wieki p�niej kto� b�dzie
�eglowa� samotnie z Ziemi na Ksi�yc, przynajmniej cz�ciowo zainspirowany jego
przyk�adem.
Merton przypi�� si� do siedzenia elastycznymi pasami i do czo�a przy�o�y� sobie
elektrody wzbudnika snu. Nastawi� zegar na trzy godziny p�niej i rozlu�ni� si�. Przez
czo�owe p�aty jego m�zgu przeszed� dreszcz bardzo delikatnego, hipnotyzuj�cego pr�du. Pod
zamkni�tymi powiekami zobaczy� kolorowe spirale �wiat�a, rozchodz�ce si� w
niesko�czono��. I ju� nic nie widzia�...
Bezlitosny brz�czyk wyrwa� go ze snu bez marze�. Natychmiast otrze�wia� i przebieg�
wzrokiem po tablicy przyrz�d�w. Min�y tylko dwie godziny, lecz nad szybko�ciomierzem
b�yska�o czerwone �wiate�ko. Zmniejsza� si� ci�g i Diana traci�a szybko��.
W pierwszej chwili Merton pomy�la�, �e sta�o si� co� z �aglem; by� mo�e zawiod�y
urz�dzenia przeciwskr�ceniowe i dosz�o do spl�tania lin. Szybko sprawdzi� wska�niki
napr�enia want. Dziwna rzecz - z jednej strony �agla odczyt by� normalny, z drugiej za�
naci�g z wolna spada�, nawet w oczach.
Merton nagle si� zorientowa�, chwyci� peryskop, nastawi� go na szeroki k�t widzenia i
zacz�� bada� wzrokiem brzeg �agla. Tak, tam by� ca�y k�opot i m�g� mie� tylko jedn�
przyczyn�.
Olbrzymi, ostry cie� przesuwa� si� po b�yszcz�cym srebrze �agla. Diana znalaz�a si�
w ciemno�ci, jak gdyby mi�dzy ni� a S�o�cem przechodzi�a chmura. W ciemno�ci tej,
ograbiona z promieni, kt�re j� nap�dza�y, straci ca�y ci�g i zacznie bezradnie dryfowa� w
Kosmosie.
Lecz oczywi�cie tutaj, na wysoko�ci ponad trzydziestu kilometr�w nad Ziemi�, nie
by�o �adnych chmur. Cie� wi�c spowodowa� cz�owiek.
Merton u�miechn�� si�, kieruj�c peryskop w stron� S�o�ca i w��czaj�c filtry, kt�re
pozwol� mu patrze� prosto w jego p�on�c� tarcz� bez nara�ania si� na o�lepienie,
- Manewr 4A - mrukn�� do siebie. - Zobaczymy, kto jest lepszy w tej grze.
Jakby gigantyczna planeta przecina�a tarcz� S�o�ca: wielki, czarny dysk wgryz� si�
g��boko w jego kraw�d�. Dwadzie�cia mil za ruf� Babie Lato pr�bowa�o stworzy� sztuczne
zaciemnienie, specjalnie dla Diany.
Manewr ten by� ca�kowicie dozwolony. Dawniej, w czasach morskich regat,
kapitanowie cz�sto pr�bowali odbiera� sobie wiatr. Przy odrobinie szcz�cia udawa�o si�
pozostawi� rywala bez wiatru, z obwis�ymi �aglami, i skoczy� do przodu tak, �e trudno mu
by�o nadrobi� t� strat�.
Merton nie zamierza� da� si� tak �atwo z�apa�. Mia� mn�stwo czasu na unik -
wszystko odbywa si� wolno w czasie �eglowania jachtem s�onecznym. Jeszcze up�ynie co
najmniej ze dwadzie�cia minut, zanim Babie Lato zdo�a ca�kowicie zas�oni� tarcz� S�o�ca.
Niewielki komputer Diany - o wymiarach zaledwie pude�ka od zapa�ek, lecz
sprawno�ci� dor�wnuj�cy tysi�cu matematyk�w - przeanalizowa� zadanie w ci�gu pe�nej
sekundy i odpowied� zab�ys�a na ekranie. Musi otworzy� trzeci� i czwart� klap� steruj�c�,
p�ki k�t ustawienia �agla nie powi�kszy si� o dodatkowe dwadzie�cia stopni i w�wczas
ci�nienie promieniowania wypchnie go z niebezpiecznego cienia Babiego Lata; w ten spos�b
jacht zn�w znajdzie si� w pe�nym blasku S�o�ca. Przykro wtr�ca� si� do sterowania
autopilotowi, kt�ry tak starannie zaprogramowano, by uzyska� mo�liwie najwi�ksz�
szybko��, ale w ko�cu po to na pok�adzie znajduje si� cz�owiek. W przeciwnym razie
s�oneczny jachting nie by�by sportem, lecz walk� mi�dzy komputerami.
Poluzowa�y si� liny steruj�ce numer jeden i sze�� i natychmiast zwiotcza�y, powoli
faluj�c jak ospa�e w�e. W odleg�o�ci trzech kilometr�w zacz�y si� leniwie otwiera�
tr�jk�tne klapy, przepuszczaj�c �wiat�o s�oneczne przez �agiel. Przez d�u�szy czas jak gdyby
nic si� nie dzia�o. Trudno przywykn�� do tego �wiata o zwolnionych ruchach, w kt�rym na
efekty ka�dego dzia�ania trzeba czeka� ca�e minuty, nim oko je dostrze�e. Dopiero teraz
Merton zobaczy�, �e �agiel zmieni� k�t w stosunku do S�o�ca - nieszkodliwy ju� cie� Babiego
lata oddala� si� wraz ze sto�kiem ciemno�ci, gin�cym w czerni kosmicznej nocy.
Na d�ugo przedtem, zanim cie� znikn�� i tarcza S�o�ca znowu sta�a si� czysta, Merton
z powrotem ustawi� �agiel jak poprzednio i ponownie sprowadzi� Dian� na kurs. Inercja
pozwoli jej unikn�� niebezpiecze�stwa i nie nale�a�o przesadza� z unikiem, aby nie
zaprzepa�ci� wszystkich oblicze�. To jeszcze jedna zasada, kt�rej trudno si� nauczy�: w
chwili rozpoczynania jakiego� manewru w Kosmosie czas ju� my�le� o jego przerwaniu.
Ponownie ustawi� urz�dzenie alarmowe, aby zadzia�a�o przy nast�pnej sytuacji
awaryjnej, powsta�ej z przyczyn naturalnych czy te� z winy cz�owieka. Babie Lato albo jaki�
inny zawodnik zn�w mo�e spr�bowa� podobnego wybiegu. Tymczasem nadesz�a pora
posi�ku, cho� Merton nie czu� szczeg�lnego g�odu. W Kosmosie zu�ywa si� niewiele energii,
�atwo wi�c zapomnie� o jedzeniu. �atwo, lecz niebezpiecznie, gdy� w przypadku nag�ej
awarii mo�e nie wystarczy� si�.
Otworzy� pierwsz� paczk� z jedzeniem i bez entuzjazmu obejrza� jej zawarto��.
Spojrza� na etykiet� - �Kosmiczny smako�yk� - sama nazwa by�a odstr�czaj�ca. Powa�ne
w�tpliwo�ci budzi�a wydrukowana ni�ej obietnica: �Gwarantowany bezokruchowy�. Ludzie
m�wi�, �e okruchy w statku kosmicznym to niebezpiecze�stwo wi�ksze od meteoryt�w, gdy�
potrafi�, unosz�c si� swobodnie, dotrze� do najbardziej nieprawdopodobnych miejsc i
powodowa� kr�tkie spi�cia, zatka� wa�ne dysze i przenikn�� do wn�trza instrument�w, kt�re
pono� s� hermetyczne.
Jednak zjad� t� w�trobiank� z do�� du�ym apetytem; smakowa�a mu r�wnie�
czekolada i przecier ananasowy. Plastykowy pojemnik z kaw� w�a�nie si� podgrzewa�, kiedy
�wiat zewn�trzny wdar� si� w samotno�� Mertona g�osem radiooperatora, kt�ry wzywa� go z
pok�adu statku komodora.
- Doktor Merton? Je�li ma pan woln� chwil�, Jeremy Blair chcia�by zamieni� z panem
par� s��w.
Blair nale�a� do bardziej odpowiedzialnych dziennikarzy i Merton wielokrotnie
uczestniczy� w jego programach. Oczywi�cie m�g� odm�wi� wywiadu, ale lubi� Blaira i
akurat w tej chwili nie by� zbyt zaj�ty.
- Zgoda - odpowiedzia�.
- Witam, doktorze Merton - z miejsca odezwa� si� komentator. - Ciesz� si�, �e mo�e
mi pan po�wi�ci� kilka minut. Moje gratulacje; zdaje si�, �e jest pan na czele stawki.
- Jeszcze za wcze�nie na gratulacje, gra dopiero si� zacz�a - ostro�nie odpar� Merton.
- Prosz� mi powiedzie�, doktorze, dlaczego postanowi� pan poprowadzi� Dian�
samotnie? Czy tylko dlatego, �e jeszcze pan tego nie robi�?
- C�, czy to nie dostateczny pow�d? Ale przyznaj�, �e oczywi�cie nie jedyny.
Przerwa�, uwa�nie dobieraj�c s��w.
- Pan wie, jak bardzo sprawno�� jachtu s�onecznego zale�y od jego masy. Drugi
cz�onek za�ogi wraz z niezb�dnym wyposa�eniem oznacza�by dodatkowe dwie�cie
pi��dziesi�t kilogram�w. A to mog�oby uniemo�liwi� zwyci�stwo.
- A jest pan absolutnie przekonany, �e samotnie poradzi pan sobie z Dian��?
- Mam podstawy, by tak s�dzi�, dzi�ki zaprojektowanym przeze mnie urz�dzeniom
automatycznego sterowania, Mnie pozostaje tylko nadz�r nad nimi i podejmowanie decyzji.
- Jednak�e... pi�� kilometr�w kwadratowych �agla! Wydaje si� wprost niemo�liwe,
�eby jeden cz�owiek z tym wszystkim sobie poradzi�.
- Dlaczego nie? - za�mia� si� Merton. - Te pi�� kilometr�w kwadratowych daje
maksymalny ci�g o sile zaledwie pi�ciu kilogram�w. Wi�cej unios� ma�ym palcem.
- C�, dzi�kuj�, doktorze. Powodzenia. B�d� pr�bowa� zn�w si� z panem po��czy�.
Po sygnale ko�cz�cym rozmow� Mertonowi zrobi�o si� troch� wstyd. Powiedzia�
bowiem zaledwie cz�� prawdy i by� pewien, �e Blair jest na tyle bystry, by to wiedzie�.
Tylko z jednego powodu znajdowa� si� tutaj, w Kosmosie, samotnie. Przez ponad
czterdzie�ci lat pracowa� z zespo�ami sk�adaj�cymi si� z setek, a nawet tysi�cy ludzi,
uczestnicz�c w projektowaniu najbardziej skomplikowanych pojazd�w, jakich �wiat jeszcze
nie zna�. W ci�gu ostatnich dwudziestu lat prowadzi� jeden z takich zespo��w i widzia�, jak
twory jego pracy odlatywa�y ku gwiazdom (je�li nawet bez jego winy czasem zdarza�y si�
niepowodzenia, nie m�g� o nich zapomnie�). By� znany, mia� za sob� pe�n� sukces�w karier�.
Lecz nigdy niczego nie dokona� sam - zawsze by� jednym z wielu.
To by�a ostatnia szansa si�gni�cia po sukces indywidualny, kt�rego z nikim nie b�dzie
musia� dzieli�. Przez co najmniej najbli�sze pi�� lat nie da si� uprawia� �eglarstwa
s�onecznego, poniewa� ko�czy� si� okres spokojnego S�o�ca i rozpoczyna� cykl z�ej pogody z
burzami radiacyjnymi, szalej�cymi po ca�ym Uk�adzie S�onecznym. Kiedy takie delikatne,
pozbawione os�on statki zaczn� zn�w bezpiecznie unosi� si� w Kosmosie, on ju� b�dzie za
stary. W�a�ciwie chyba ju� teraz jest za stary...
Wyrzuci� puste pojemniki po jedzeniu do zbiornika odpadk�w i ponownie spojrza� w
peryskop. Pocz�tkowo odnalaz� tylko pi�� z pozosta�ych jacht�w; nie by�o �ladu Woomery.
Odszukanie jej zaj�o mu kilka minut - ukaza�a si� jako niewyra�na, przy�miona przez
gwiazdy zjawa, zgrabnie z�apana w cie� Lebiediewa. Wyobra�a� sobie gor�czkowe wysi�ki
Australezyjczyk�w pragn�cych si� ode� uwolni� i zastanawia� si�, w jaki spos�b wpadli w t�
pu�apk�. Wygl�da�o na to, �e Lebiediew by� niezwykle zwrotny. Szuka� pewnie nast�pnej
ofiary, cho� znajdowa� si� za daleko, by w tej chwili m�g� zaszkodzi� Dianie.
Teraz Ziemia znikn�a prawie ca�kowicie; zmniejszy�a si� do rozmiar�w w�skiego,
b�yszcz�cego �uku �wiat�a, stale przesuwaj�cego si� w stron� S�o�ca. Ten p�on�cy �uk
stanowi� niewyra�n� granic� nocnej strony planety, tu i �wdzie, przez dziury w chmurach,
po�yskuj�cej fosforycznie b�yskami wielkich miast. Ciemna tarcza przys�oni�a ju� ogromn�
cz�� Drogi Mlecznej. W ci�gu kilku minut zacznie przykrywa� S�o�ce.
Gas�o �wiat�o dnia; zmrok k�ad� si� na �aglu barw� purpury - odblaskiem wielu
zachod�w s�o�ca o tysi�ce kilometr�w ni�ej - kiedy Diana bezg�o�nie wesz�a w cie� Ziemi.
S�o�ce znika�o za niewidocznym horyzontem; po kilku minutach zapad�a noc.
Merton spojrza� wstecz na orbit�, po kt�rej kr��y�; mia� za sob� �wier� drogi wok�
planety. Zobaczy�, jak pozosta�e jachty, migaj�c niczym gwiazdy, kolejno wchodzi�y jego
�ladem w kr�tk� noc. Up�ynie godzina, zanim S�o�ce uka�e si� zza tej ogromnej czarnej
tarczy, a przez ca�y ten czas pozbawione nap�du jachty b�d� dryfowa�y zupe�nie bezradnie.
W��czy� zewn�trzny szperacz i w jego �wietle zacz�� sprawdza� pociemnia�y teraz
�agiel. Hektary jego powierzchni pocz�y si� ju� marszczy� i wiotcze�. Liny want obwis�y i
nale�a�o je nawin��, by si� nie spl�ta�y. Lecz na to by� przygotowany; wszystko przebiega�o
zgodnie z planem.
Pi��dziesi�t mil za jego ruf� Arachne i Santa Maria nie mia�y tyle szcz�cia. Merton
dowiedzia� si� o ich k�opotach, kiedy nagle o�ywi�o si� radio w pa�mie cz�stotliwo�ci
alarmowych.
- Numer dwa i numer sze��, tu kontrola. Jeste�cie na kursie kolizyjnym; wasze orbity
przetn� si� za sze��dziesi�t pi�� minut! Nie potrzebujecie pomocy?
Nast�pi�a d�u�sza przerwa, podczas kt�rej obaj kapitanowie przetrawiali t� z��
wiadomo��. Merton zastanawia� si�, kogo nale�a�o za to wini�. By� mo�e jeden z nich
pr�bowa� schwyta� drugi jacht w sw�j cie� i nie doko�czy� manewru, bo zaskoczy�a ich
ciemno��. Teraz �aden z nich nie m�g� nic zrobi�. Powoli, lecz nieuchronnie jachty zbli�a�y
si� do siebie, niezdolne do zmiany kursu nawet o u�amek stopnia.
Jednak te sze��dziesi�t pi�� minut! Pozostanie im jeszcze pi��, kiedy ponownie znajd�
si� w �wietle S�o�ca po opuszczeniu cienia Ziemi. Mieli niewielk� szans�, je�eli ich �aglom
uda si� schwyta� do�� energii, by unikn�� zderzenia. Na pok�adzie Arachne i Sama Marii
musz� teraz dokonywa� gor�czkowych oblicze�.
Arachne odpowiedzia�a jako pierwsza. Merton spodziewa� si� takiej odpowiedzi.
- Numer sze�� wzywa kontrol�. Dzi�kujemy za pomoc. Poradzimy sobie sami.
Ciekawe jak, pomy�la� Merton. Przynajmniej b�dzie na co popatrze�. Zbli�a� si�
pierwszy prawdziwy dramat w tych regatach, dok�adnie nad lini� wyznaczaj�c� na Ziemi
p�noc.
Przez nast�pn� godzin� za bardzo absorbowa� Mertona jego w�asny �agiel, by m�g�
martwi� si� o Arachne i Sama Mari�. W w�skiej smudze �wiat�a szperacza i w blasku wci��
odleg�ego Ksi�yca trudno dobrze obserwowa� cztery miliony sze��set pi��dziesi�t tysi�cy
metr�w kwadratowych plastyku znajduj�cego si� daleko w ciemno�ci. Od tej chwili, przez
prawie p� orbity wok� Ziemi musi utrzymywa� ca�� t� ogromn� powierzchni� prostopadle
do S�o�ca. W ci�gu najbli�szych dwunastu czy czternastu godzin �agiel b�dzie tylko
bezu�ytecznym ci�arem, poniewa� statek, lec�c po swej orbicie pod S�o�ce, by�by w�wczas
jedynie hamowany przez jego promienie. Szkoda, �e Merton nie m�g� ca�kowicie zwin��
�agla do czasu, gdy zn�w stanie si� potrzebny, ale nikt jeszcze nie wymy�li� praktycznego
sposobu przeprowadzania takiej operacji.
Daleko w dole, na kraw�dzi Ziemi, dostrzeg� pierwsz�, nie�mia�� zapowied� �witu. Za
dziesi�� minut S�o�ce wyjdzie z za�mienia. Dryfuj�ce jachty nabior� �ycia z pierwszym
uderzeniem promieni w �agle. B�dzie to krytyczna chwila dla Arachne i Sana Marii - a
w�a�ciwie dla wszystkich jacht�w. Merton obraca� peryskopem na wszystkie strony, a�
znalaz� dwa przesuwaj�ce si� cienie na tle gwiazd. By�y bardzo blisko siebie - odleg�o��
mi�dzy nimi wynosi�a chyba mniej ni� trzy mile. Doszed� do wniosku, �e mo�e im si� uda�...
Kiedy S�o�ce unios�o si� zza Pacyfiku, �wit wybuchn�� blaskiem nad kraw�dzi�
Ziemi. �agiel i liny want pokry�y si� czerwieni�, nast�pnie z�otem, by w ko�cu zaja�nie�
czystym, bia�ym �wiat�em dnia. Wskaz�wki dynamometr�w przesun�y si� z zera, lecz tylko
odrobin�. Diana wci�� by�a w prawie zupe�nej niewa�ko�ci, gdy� �agiel celowa� kraw�dzi� w
S�o�ce, wi�c jej przy�pieszenie wynosi�o zaledwie kilka milionowych G.
Natomiast Arachne i Sama Maria, w rozpaczliwej pr�bie trzymania si� z dala od
siebie, rozwija�y jak najwi�cej �agla. Teraz odleg�o�� mi�dzy nimi spad�a poni�ej dw�ch mil,
a b�yszcz�ce plastykowe chmury ich �agli rozwija�y si� i rozpo�ciera�y w pierwszych
delikatnych promieniach S�o�ca z doprowadzaj�c� do rozpaczy powolno�ci�. Ekrany prawie
wszystkich telewizor�w na Ziemi przedstawia�y ten przed�u�aj�cy si� dramat, kt�rego wyniku
nie da�o si� przewidzie� nawet teraz, w ostatniej minucie.
Obaj kapitanowie byli uparci. Ka�dy m�g� odrzuci� �agiel i ust�pi� z drogi, daj�c
drugiemu szans�, ale �aden z nich tego nie uczyni. W gr� wchodz� przecie� presti�, miliony i
s�awa. Tak wi�c, bezg�o�nie i mi�kko jak p�atki �niegu w zimow� noc, zderzy�y si� ze sob�
Arachne i Santa Maria.
Kwadratowy latawiec prawie niezauwa�alnie sta� si� okr�g�� paj�czyn�. D�ugie wst�gi
want skr�ca�y si� i pl�ta�y powoli jak we �nie. Nawet Merton na pok�adzie Diany, zaj�ty
w�asnym takielunkiem, prawie nie m�g� oderwa� oczu od tej cichej, przeci�gaj�cej si� w
czasie katastrofy.
�wiec�ce, sk��bione chmury plastyku zbija�y si� w jednolit� mas� przez ponad
dziesi�� minut. Potem od��czy�y si� kapsu�y za�ogowe i ruszy�y oddzielnie, przechodz�c obok
siebie ledwie o setki metr�w. Statki ratownicze, strzelaj�c dyszami, po�pieszy�y w ich stron�.
Pozosta�o nas pi�ciu, pomy�la� Merton. Wsp�czu� kapitanom, kt�rzy tak skutecznie
wyeliminowali si� wzajemnie z regat zaledwie kilka godzin po starcie, ale byli to ludzie
m�odzi i mieli jeszcze szans�.
Po kilku minutach z pi�ciu zrobi�o si� czterech. Powoli obracaj�cy si� Promie� s�o�ca
od samego pocz�tku budzi� w�tpliwo�ci Mertona, kt�re obecnie znalaz�y potwierdzenie.
Statek marsja�ski nie m�g� prawid�owo manewrowa� ze wzgl�du na stabilizuj�c�
rotacj� �agla, kt�ry obr�ci� si� p�aszczyzn� do S�o�ca zamiast kraw�dzi�. Jacht spycha�o
wstecz prawie z maksymalnym przy�pieszeniem.
Chyba nic bardziej irytuj�cego nie mog�o spotka� kapitana jachtu - to by�o gorsze od
zderzenia, gdy� win� ponosi� wy��cznie on sam.
Nikt jednak zbytnio nie wsp�czu� mieszka�com kolonii z wolna znikaj�cym za ruf�.
Za bardzo chwalili si� przed regatami i to, co si� sta�o, tylko potwierdzi�o istnienie
sprawiedliwo�ci na tym �wiecie.
Jednak nie nale�a�o ca�kowicie spisywa� Promienia s�o�ca na straty - maj�c przed
sob� jeszcze prawie milion mil, mo�e r�wnie dobrze wyj�� na czo�o. Prawd� powiedziawszy,
gdyby wydarzy�o si� kilka dalszych wypadk�w, m�g�by zosta� nawet jedynym jachtem w
regatach. Ju� tak bywa�o.
Nast�pne dwana�cie godzin przebieg�o bez wydarze�, a w tym czasie Ziemia przesz�a
z nowiu w pe�ni�. Nie by�o nic do roboty, kiedy niewielka flota dryfowa�a bez nap�du przez
po�ow� orbity, lecz Mertonowi czas si� nie d�u�y�. Kilka godzin spa�, zjad� dwa posi�ki,
dokona� wpisu do dziennika pok�adowego i udzieli� kilku wywiad�w przez radio. Czasem,
cho� rzadko, rozmawia� z innymi kapitanami, wymieniaj�c pozdrowienia i przyjacielskie
docinki. Lecz g��wnie cieszy� si� dryfowaniem w niewa�ko�ci na pe�nym luzie, z dala od
ziemskich k�opot�w, w poczuciu szcz�cia, jakiego nie prze�ywa� od wielu lat. Na ile
pozwala� Kosmos, by� panem swego losu, �egluj�c statkiem, w kt�ry w�o�y� tak wiele
umiej�tno�ci, tyle serca, �e sta� si� cz�ci� jego samego.
Kolejny wypadek nast�pi�, kiedy przecinali lini� ��cz�c� Ziemi� ze S�o�cem,
rozpoczynaj�c odcinek lotu po orbicie z wykorzystaniem nap�du. Z pok�adu Diany Merton
zobaczy�, jak zmieniaj�c k�t ustawienia, �agiel sztywnieje, by schwyci� nap�dzaj�ce go
promienie. Powoli ros�o przy�pieszenie, cho� up�yn� jeszcze ca�e godziny, zanim osi�gnie
warto�� maksymaln�.
Babie Lato nigdy jej nie osi�gnie. Moment pierwszego uderzenia energii s�onecznej
jest zawsze krytyczny i jachtowi temu nie uda�o si� go przetrwa�.
Wiadomo�� t� poda� Blair w czasie swego komentarza radiowego, kt�rego Merton
s�ucha� przy �ciszonym odbiorniku.
- Halo, Babie Lato si� skr�ca!
Merton po�pieszy� do peryskopu, lecz w pierwszej chwili nie zauwa�y�, by co� z�ego
dzia�o si� z wielk�, okr�g�� tarcz� �agla Babiego Lata. Wszystko widzia� niezbyt dok�adnie,
gdy� skierowany do� kraw�dzi� �agiel wygl�da� jak p�aska elipsa, lecz teraz dostrzeg�, �e
skr�ca si� we wszystkie strony w powolnych, nie daj�cych si� opanowa� drgnieniach. Je�eli
za�odze nie uda si� ich st�umi� delikatnymi, odpowiednio zgranymi poci�gni�ciami za wanty,
�agiel podrze si� na kawa�ki.
Robili, co tylko mogli, i po dwudziestu minutach wygl�da�o na to, �e si� im uda�o.
Potem, gdzie� blisko �rodka �agla, cienki plastyk zacz�� si� pru�. Pod wp�ywem ci�nienia
promieni rozdarcie powoli przesuwa�o si� do brzegu jak ulatuj�ca z ogniska stru�ka dymu. Po
kwadransie zosta�y jedynie promieniste maszty, podtrzymuj�ce wielk� sie�. Zn�w za�wieci�y
dysze wylotowe i statek ratowniczy ruszy� w jej stron�, by podj�� kapsu�� Babiego Lata z
jego przygn�bion� za�og�.
- Jeste�my coraz samotniejsi, prawda? - odezwa� si� jaki� g�os z kr�tkofal�wki.
- Nie ty, Dymitrze - odpar� Merton. - Ty masz jeszcze towarzystwo tam, przy ko�cu
stawki. To ja jestem samotny, tu, na przedzie.
Nie by�a to czcza przechwa�ka. Diana wyprzedza�a najbli�szego wsp�zawodnika o
trzysta mil i powinna zwi�kszy� dystans w ci�gu najbli�szych godzin.
Na pok�adzie Lebiediewa Dymitr Mark�w za�mia� si� dobrodusznie. Merton
pomy�la�, �e nie jest to �miech cz�owieka, kt�ry pogodzi� si� z przegran�.
- Przypomnij sobie bajk� o ��wiu i zaj�cu - odpowiedzia� Rosjanin. - Jeszcze
mn�stwo rzeczy mo�e si� wydarzy� przez najbli�sze dwie�cie pi��dziesi�t tysi�cy mil.
Sta�o si� to znacznie wcze�niej, kiedy ko�czyli pierwszy obr�t wok� Ziemi,
ponownie zbli�aj�c si� do linii startu, lecz tym razem p�tora tysi�ca kilometr�w wy�ej,
dzi�ki dodatkowej energii, kt�r� da�y im promienie S�o�ca. Merton uwa�nie obserwowa�
pozosta�e jachty, przekazuj�c dane komputerowi. Odpowied�, kt�r� otrzyma� na temat
Woomery, by�a tak absurdalna, �e niezw�ocznie powt�rzy� namiar.
Nie mia� �adnych w�tpliwo�ci - Australezyjczycy doganiali go w fantastycznym
tempie. �aden jacht s�oneczny nie m�g� uzyska� takiego przy�pieszenia, chyba �e...
Kr�tkie spojrzenie w peryskop da�o mu odpowied�. Nie wytrzyma� takielunek
Woomery, kt�ry zaprojektowano tak, aby mia� jak najmniejsz� mas�. A zatem by� to tylko
sam jej �agiel, kt�ry zachowawszy sw�j kszta�t, p�dzi� za nim jak unoszona wiatrem chustka.
Dwie godziny p�niej przemkn�� obok niego w odleg�o�ci nieca�ych dwudziestu mil, lecz
Australezyjczycy ju� dawno przy��czyli si� do coraz liczniejszej za�ogi statku ratowniczego
komodora.
Teraz wi�c by� to ju� tylko pojedynek mi�dzy Dian� a Lebiediewem, cho� bowiem
Marsjanie jeszcze nie zrezygnowali z walki, jednak pozostaj�c tysi�c mil za nimi, przestali ju�
si� liczy� jako gro�ny przeciwnik. Trudno przewidzie�, co uczyni Lebiediew, by prze�cign��
Dian�, ale na drugim etapie, ponownie w zaciemnieniu i w czasie d�ugiego, powolnego
dryfowania ku S�o�cu, Merton odczuwa� rosn�cy niepok�j.
Zna� rosyjskich pilot�w i projektant�w. Pr�bowali wygra� te regaty od dwudziestu lat
- i ostatecznie nale�a�o im si�, bo czy� to nie Piotr Niko�ajewicz Lebiediew odkry� na
pocz�tku dwudziestego wieku ci�nienie promieni s�onecznych? Ale dotychczas im si� nie
uda�o.
Nigdy jednak nie przestan� pr�bowa�. Dymitr co� szykowa� i zrobi to efektownie.
Na pok�adzie statku komisji s�dziowskiej, tysi�c mil za �cigaj�cymi si� jachtami,
przera�ony komodor van Stratten patrzy� ze z�o�ci� na radiogram. Dotar� do� z odleg�o�ci
ponad stu sze��dziesi�ciu milion�w kilometr�w, z �a�cucha obserwatori�w zawieszonych
wysoko ponad p�on�c� powierzchni� S�o�ca, przekazuj�c wiadomo�� najgorsz� z mo�liwych.
Komodor - cz�owiek nosz�cy ten tytu�, oczywi�cie tylko podczas regat, na Ziemi by�
profesorem astrofizyki w Harvardzie - spodziewa� si� tego. Jeszcze nigdy nie organizowano
regat tak p�no. Op�nienie nast�pi�o z wielu powod�w - zaryzykowali, a teraz pewnie
wszyscy przegraj�.
G��boko pod powierzchni� S�o�ca zbiera�y si� ogromne si�y. W ka�dej chwili mog�a
nast�pi� eksplozja energii r�wna sile wybuchu miliona bomb wodorowych, znana jako
rozb�ysk chromosfery. Wznosz�c si� z szybko�ci� milion�w kilometr�w na godzin�,
niewidzialna kula ognia, wielokrotnie wi�ksza od Ziemi, wyskoczy ze S�o�ca i ruszy w
Kosmos.
Chmura naelektryzowanego gazu prawdopodobnie ca�kowicie ominie Ziemi�. W
przeciwnym razie znajdzie si� tutaj w ci�gu jednej doby. Statki kosmiczne s� bezpieczne,
gdy� maj� os�ony i silne ekrany magnetyczne, ale kosmiczne jachty o lekkiej budowie, ze
swymi cienkimi jak papier �cianami, b�d� bezbronne wobec takiego niebezpiecze�stwa.
Nale�a�oby zdj�� za�ogi i przerwa� regaty.
John Merton nic o tym nie wiedzia�, po raz drugi prowadz�c Dian� wok� Ziemi. Je�li
wszystko p�jdzie dobrze, b�dzie to ostatni obr�t zar�wno dla niego, jak i dla Rosjan. Wznie�li
si� spiral� o tysi�ce mil, czerpi�c energi� z promieni S�o�ca. Na tym etapie powinni
ca�kowicie wyzwoli� si� spod dzia�ania si�y przyci�gania Ziemi i ruszy� w d�ug� podr� do
Ksi�yca. Teraz regaty sta�y si� rzeczywi�cie pojedynkiem - wyczerpana za�oga Promienia
s�o�ca wycofa�a si� w ko�cu, po przesz�o stu tysi�cach mil m�nych zmaga� z obracaj�cym
si� �aglem.
Merton nie czu� zm�czenia; by� najedzony i wyspany, a Diana �wietnie si�
sprawowa�a. Napinaj�c liny jak pracowity paj�k, autopilot ustawia� �agiel do S�o�ca
dok�adniej ni� najlepszy �eglarz. Chocia� kilometry kwadratowe plastykowego �agla musia�y
ju� by� podziurawione jak sito przez setki mikrometeoryt�w, otwory wielko�ci g��wki od
szpilki nie zmniejsza�y ci�gu.
Mia� tylko dwa zmartwienia. Pierwsze to wanta numer osiem, kt�r� w�a�ciwie ju� nie
m�g� manewrowa�. Bez �adnego ostrze�enia zaci�a si� jej winda - w pr�ni czasem zaciera�y
si� �o�yska, nawet po tylu latach rozwoju in�ynierii astronautycznej. Nie m�g� ani luzowa�,
ani wybiera� tej liny i b�dzie musia� �eglowa�, maksymalnie wykorzystuj�c pozosta�e.
Najtrudniejsze manewry szcz�liwie ju� si� sko�czy�y. Od tej chwili Diana, maj�c S�o�ce za
sob�, po�egluje pe�nym wiatrem s�onecznym. A jak mawiali dawni �eglarze, �atwo radzi�
sobie ze statkiem, gdy wiatr wieje w plecy.
Drugim zmartwieniem by� Lebiediew, nast�puj�cy mu na pi�ty trzysta mil za ruf�.
Rosyjski jacht odznacza� si� wyj�tkow� zwrotno�ci� dzi�ki wielkim p�aszczyznom, kt�re da�y
si� ustawia� pod k�tem do g��wnego �agla. W czasie okr��ania Ziemi wykonywa� zwroty z
nies�ychan� precyzj�. Ale zyskuj�c na zwrotno�ci, musia� po�wi�ci� szybko��. Mo�na mie�
albo jedno, albo drugie; na d�ugim, prostym halsie Merton powinien wyj�� obronn� r�k�.
Jednak nie m�g� by� pewien zwyci�stwa, p�ki za trzy do czterech dni Diana nie znajdzie si�
po drugiej stronie Ksi�yca.
I w�wczas, w pi��dziesi�tej godzinie regat, akurat po zako�czeniu drugiego obrotu
wok� Ziemi, Mark�w zrobi� mu niespodziank�.
- Halo, John - powiedzia� jak gdyby nigdy nic przez kr�tkofal�wk�. - Chcia�bym,
�eby� na to popatrzy�. Powinno by� ciekawe.
Merton podci�gn�� si� do peryskopu i nastawi� go na maksymalne powi�kszenie. W
polu widzenia zobaczy� jeden z najbardziej nieprawdopodobnych widok�w na tle gwiazd -
�wiec�cy krzy� malta�ski Lebiediewa, male�ki, lecz bardzo wyra�ny. Kiedy tak patrzy�,
cztery ramiona krzy�a powoli oddzieli�y si� od centralnego kwadratu i odp�yn�y w Kosmos
wraz ze swymi wszystkimi masztami i olinowaniem.
Mark�w pozby� si� ca�ej niepotrzebnej masy, skoro zbli�a� si� do pr�dko�ci ucieczki i
nie musia� ju� mozolnie i cierpliwie nabiera� rozp�du za ka�dym obrotem wok� Ziemi. Od
tej chwili Lebiediew b�dzie prawie zupe�nie pozbawiony zwrotno�ci, ale to nie mia�o
znaczenia, gdy� ca�� zawi�� nawigacj� mia� ju� za sob�. To tak, jakby dawny �eglarz
�wiadomie pozby� si� steru i ci�kiego kila, wiedz�c �e na pozosta�ym odcinku regat pop�ynie
z wiatrem po spokojnym morzu.
- Moje gratulacje, Dymitrze - powiedzia� Merton przez radio. - Chytra sztuczka, ale
ma�o skuteczna. Teraz ju� nie mo�esz mnie dogoni�.
- Jeszcze nie sko�czy�em - odpar� Rosjanin. - W mojej ojczy�nie jest taka stara,
zimowa opowie�� o saniach, �ciganych przez wilki. Powo��cy, �eby si� uratowa�, musi po
kolei wyrzuca� pasa�er�w. Nie widzisz analogii?
Merton oczywi�cie widzia�, a� za dobrze. Na ostatnim, prostym etapie, Dymitr ju� nie
potrzebowa� drugiego pilota. Lebiediew naprawd� m�g� pozby� si� wszystkiego, co by�o ju�
zb�dne.
- Aleksy nie b�dzie tym zachwycony - rzek� Merton. - A poza tym to wbrew
przepisom.
- Aleksy nie jest zachwycony, ale ja tu jestem kapitanem. Po prostu poczeka sobie
jakie� dziesi�� minut, a� podejmie go komodor. A przepisy nic nie m�wi� o liczebno�ci
za�ogi, co powiniene� wiedzie�.
Merton nie odpowiedzia� - by� zbyt zaj�ty po�piesznymi obliczeniami, opartymi na
jego znajomo�ci budowy Lebiediewa. Zanim sko�czy�, wiedzia� ju�, �e wynik regat jest wci��
niepewny. Lebiediew b�dzie go dogania� akurat w czasie, gdy mia� nadziej� mija� Ksi�yc.
Lecz wynik regat ju� si� decydowa� w odleg�o�ci stu pi��dziesi�ciu milion�w
kilometr�w.
Na pok�adzie Obserwatorium S�onecznego III, wewn�trz orbity Merkurego,
automatyczne instrumenty zapisa�y ca�� histori� rozb�ysku chromosfery. Dwie�cie
pi��dziesi�t milion�w kilometr�w kwadratowych powierzchni S�o�ca wybuch�o tak
gwa�townie bia�oniebieskim ogniem, �e jego blask przy�mi� �wiat�o pozosta�ej cz�ci tarczy.
Z tego wrz�cego piek�a wysoko wzbi�a si� naelektryzowana plazma wielkiego rozb�ysku,
skr�caj�c si� i wij�c w magnetycznych polach w�asnej kreacji niczym jaka� �ywa istota.
Poprzedza� j� ostrzegawczy b�ysk promieni ultrafio�kowych i rentgenowskich, kt�re,
stosunkowo nieszkodliwe, z szybko�ci� �wiat�a dotr� do Ziemi po o�miu minutach. Natomiast
na�adowane atomy, poruszaj�ce si� ich �ladem z pr�dko�ci� zaledwie sze�ciu i p� miliona
kilometr�w na godzin�, po up�ywie doby otocz� Dian�, Lebiediewa i towarzysz�c� im flotyll�
chmur� zab�jczego promieniowania.
Komodor zwleka� z decyzj� do ostatniej chwili. Nawet kiedy strumie� plazmy
przecina� ju� orbit� Wenus, istnia�a jeszcze szansa, �e ominie Ziemi�. Lecz gdy znalaz� si� w
odleg�o�ci niespe�na czterech godzin, co wykry�a sie� radarowa na Ksi�ycu, nie by�o ju�
nadziei. Sko�czy�o si� s�oneczne �eglowanie na najbli�sze pi�� do sze�ciu lat, p�ki S�o�ce
zn�w si� nie uspokoi.
W ca�ym uk�adzie s�onecznym s�ycha� by�o westchnienia rozczarowania. Diana i
Lebiediew znajdowa�y si� w po�owie drogi do Ksi�yca, id�c �eb w �eb - teraz nikt ju� si� nie
dowie, kt�ry jacht jest lepszy. Przez lata ca�e kibice b�d� si� sprzecza� o to, kto m�g� wygra�,
a historia po prostu odnotuje: �Regaty przerwano z powodu burzy na S�o�cu�.
Kiedy rozkaz przerwania regat dotar� do Mertona, ten poczu� gorycz, jakiej nie zazna�
od dzieci�stwa. Pojawi� mu si� przed oczami czysty i wyra�ny obraz wspomnienia z dawnych
lat, kiedy obchodzi� dziesi�te urodziny. Obiecano mu dok�adny model s�ynnego statku
kosmicznego Gwiazda poranna. Od wielu tygodni planowa�, jak go b�dzie sk�ada� i gdzie
powiesi w swoim pokoju. I wtedy, w ostatniej chwili, ojciec powiedzia�: �Przykro mi, John,
jest za drogi. Mo�e w przysz�ym roku...�
P� wieku p�niej, maj�c za sob� pe�ne sukces�w �ycie, znowu by� ma�ym ch�opcem
ze z�amanym sercem.
Przenikn�a mu my�l, by nie pos�ucha� rozkazu. A mo�e po�eglowa� dalej, ignoruj�c
ostrze�enie? Je�li nawet uniewa�ni� regaty, m�g�by min�� Ksi�yc i fakt ten odnotowa�yby
ksi�gi rekord�w na ca�e pokolenia.
Lecz to gorsze ni� g�upota - r�wna si� przecie� samob�jstwu i to samob�jstwu w
bardzo nieprzyjemnej formie. Widzia� ludzi umieraj�cych wskutek napromieniowania, kiedy
w g��bi Kosmosu zawiod�y os�ony magnetyczne ich statk�w. Nie, nie warto a� tak si�
po�wi�ca�...
Wsp�czu� zar�wno sobie, jak i Markowowi. Obaj zas�u�yli na zwyci�stwo, a teraz
�adnemu z nich nie przypadnie ono w udziale. Nie mo�na sprzeciwia� si� S�o�cu, kiedy
wpada w furi�, je�li nawet dzi�ki jego promieniom mo�na dotrze� do kra�c�w Kosmosu.
W odleg�o�ci zaledwie pi��dziesi�ciu mil za ruf�, statek komodora powoli zbli�a� si�
teraz do Lebiediewa, by wzi�� na sw�j pok�ad jego kapitana. Daleko pofrun�� srebrzysty
�agiel, kiedy Dymitr przeci�� liny z uczuciem, kt�re Merton z nim dzieli�. Niewielk� kapsu��
sprowadzi si� na Ziemi� i mo�e ponownie wykorzysta, ale �agiel stawiano tylko na jeden rejs.
Merton ju� teraz m�g� nacisn�� guzik, by pozby� si� �agla i oszcz�dzi� swym
wybawcom kilka minut. Lecz nie chcia� tego zrobi�. Pragn�� pozosta� na pok�adzie do
samego ko�ca, na tej �odzi, kt�ra tak d�ugo by�a cz�ci� jego marze� i �ycia. Wielki �agiel,
ustawiony teraz pod w�a�ciwym k�tem do S�o�ca, zapewnia� najwi�kszy ci�g. Dawno temu z
�atwo�ci� oderwa� od Ziemi Dian�, kt�ra wci�� nabiera�a szybko�ci.
I wtedy, ni st�d, ni zow�d, Mortonowri przysz�a do g�owy pewna my�l i zdecydowa�
si� bez �adnych waha� czy w�tpliwo�ci. Ostatni raz usiad� przy komputerze, kt�ry pilotowa�
go a� do po�owy drogi na Ksi�yc.
Sko�czywszy spakowa� dziennik pok�adowy i kilka rzeczy osobistych. Niezdarnie,
gdy� wyszed� z wprawy, a poza tym nie�atwo to robi� samemu, w�o�y� na siebie skafander
ratowniczy. Dokr�ca� w�a�nie he�m, kiedy przez radio odezwa� si� komodor.
- Kapitanie, za pi�� minut b�dziemy przy panu. Prosz� odci�� �agiel, �eby�my si� z
nim nie zderzyli.
John Merton, pierwszy i ostami kapitan jachtu s�onecznego Diana, zawaha� si� na
moment. Ostatni raz rozejrza� si� po male�kiej kabinie wype�nionej b�yszcz�cymi
instrumentami i starannie rozmieszczonymi urz�dzeniami sterowniczymi, teraz
zablokowanymi w maksymalnym wychyleniu. Potem powiedzia� do mikrofonu:
- Opuszczam statek. Nie �pieszcie si� z zabieraniem mnie. Diana sama sobie poradzi.
Komodor nie odpowiedzia�, za co by� mu wdzi�czny. Profesor van Stratten
wszystkiego si� domy�li� - wiedzia�, �e w tych ostatnich chwilach Merton pragn�� by� sam.
Nie czeka� na wyr�wnanie si� ci�nienia w �luzie powietrznej i p�d uciekaj�cego gazu
�agodnie wyrzuci� go w Kosmos. Zaufanie, kt�rym w�wczas obdarzy� Dian�, by�o jego
ostatnim prezentem dla niej. Odp�ywa�a od niego w dal, wspaniale po�yskuj�c �aglem w
�wietle S�o�ca, kt�re b�dzie do niej nale�a�o przez wieki. Za dwa dni przemknie obok
Ksi�yca, ale Ksi�yc, tak jak Ziemia, ju� nigdy nie zdo�a jej schwyta�. Bez Mertona, kt�rego
masa tylko powstrzymywa�aby jej lot, b�dzie �eglowa�a z pr�dko�ci� co dzie� o p�tora
tysi�ca kilometr�w wi�ksz�. Za miesi�c pomknie szybciej od ka�dego statku, jaki
kiedykolwiek zbudowa� cz�owiek.
Promieniowanie s�oneczne s�abnie wraz z odleg�o�ci� i w ko�cu jej szybko�� zacznie
spada�. Ale nim tak si� stanie, Diana osi�gnie pr�dko��, kt�ra nie pozwoli S�o�cu jej
zatrzyma�. Pomknie w otch�a� szybciej od komet nadlatuj�cych z gwiazd.
W odleg�o�ci kilku mil Merton dostrzeg� �wiat�a dysz. Z szybko�ci� tysi�c razy
wi�ksz� od tej, kt�r� mog�a rozwin�� Diana, zbli�a� si� po niego statek ratowniczy. Lecz jego
silniki mog�y pracowa� tylko kilka minut, dop�ki nie wyczerpie si� paliwo - natomiast Diana
b�dzie nabiera�a szybko�ci, nap�dzana odwiecznym �wiat�em S�o�ca jeszcze przez ca�e wieki.
- �egnaj, stateczku - rzek� John Merton. - Ciekaw jestem, czyje� oczy ci� ujrz�, za ile
tysi�cy lat?
By� ju� spokojny, kiedy w pobli�u zobaczy� otwarty dzi�b statku ratowniczego. Nigdy
nie wygra regat do Ksi�yca, ale jego statek na zawsze pozostanie pierwszym, kt�ry ruszy�
pod �aglami do gwiazd.