1646

Szczegóły
Tytuł 1646
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1646 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1646 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1646 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Testament" autor: John Grisham tytu� orygina�u: "THE TESTAMENT" Redakcja stylistyczna ANNA T�UCHOWSKA Redakcja techniczna ANNA BONIS�AWSKA Korekta JOANNA CIERKO�SKA Informacje o nowo�ciach i pozosta�ych ksi��kach Wydawnictwa AMBER oraz mo�liwo�� zam�wienia mo�ecie Pa�stwo znale�� na stronie Internetu http://www.amber.supermedia.pl Ilustracja na ok�adce JOHN BRADY Opracowanie graficzne ok�adki ,DIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER Copyright (c)1999 by Belfry Holdings, Inc. All rights reserved For the Polish edition (c) Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 1997 ISBN 83-7245-142-7 * * * ROZDZIA� 1 To ju� ostatni dzie�, nawet ostatnia godzina. Jestem stary, samotny i nie kochany, chory, zbola�y i zm�czony �yciem. Gotowy na to, co si� wkr�tce stanie; musi by� lepiej ni� teraz. Jestem w�a�cicielem wysokiego, szklanego budynku, w kt�rym siedz�, a dziewi��dziesi�t siedem procent mieszcz�cej si� w nim firmy nale�y do mnie. Do mnie nale�� te� ziemia tam na dole, rozci�gaj�ca si� na kilometr w trzech kierunkach, i dwa tysi�ce ludzi, kt�rzy tu pracuj�, i dwadzie�cia tysi�cy zatrudnionych gdzie indziej; i mam podziemny ruroci�g, kt�ry doprowadza do tego budynku gaz z moich p�l w Teksasie; i posiadam elektrowni�, i wzi��em w leasing satelit�, przez kt�rego kiedy� wyszczekiwa�em rozkazy obywatelom mojego imperium na ca�ym �wiecie. Moje aktywa przekraczaj� jedena�cie miliard�w dolar�w. Mam srebro w Nevadzie, mied� w Montanie, kaw� w Kenii, w�giel w Angoli, kauczuk w Malezji, gaz naturalny w Teksasie, rop� naftow� w Indonezji i stal w Chinach. Moja firma ma przedsi�biorstwa, kt�re produkuj� energi�, komputery, buduj�tamy, drukuj� ksi��ki, oraz przesy�aj� sygna�y mojemu satelicie. Mam filie w tak wielu krajach, �e trudno to sobie nawet wyobrazi�. Kiedy� mia�em jeszcze wszelkie pasuj�ce do tego zabawki: jachty, samoloty, blondynki, domy w Europie, farmy w Argentynie, wysp� na Pacyfiku, rasowe konie, a nawet dru�yn� hokejow�. Ale jestem ju� za stary na zabawki. Pieni�dze s� �r�d�em mojego nieszcz�cia. Mia�em trzy rodziny -trzy eks-�ony, kt�re urodzi�y siedmioro dzieci; sze�cioro z nich nadal �yje i robi wszystko, aby przysporzy� mi cierpienia. Z tego co wiem, by�em ojcem ca�ej si�demki. Jedno pochowa�em. Powinienem raczej powiedzie�, �e to matka je pochowa�a. Mnie nie by�o w kraju. Nie utrzymuj� kontakt�w z �adn� z �on ani z �adnym z dzieci. Zbieraj� si� tu dzisiaj, bo umieram i nadszed� czas na podzia� maj�tku. Planowa�em ten dzie� od dawna. M�j budynek ma czterna�cie pi�ter. Wszystkie d�ugie i szerokie i u�o�one w kwadrat wok� dziedzi�ca, gdzie kiedy� jada�em obiady w s�o�cu. Mieszkam i pracuj� na najwy�szym pi�trze -czterysta metr�w kwadratowych przepychu, kt�ry wielu m�g�by si� wydawa� nieprzyzwoity, na mnie nie robi najmniejszego wra�enia. Potem, m�zgiem i fartem zbudowa�em ka�d� cz�stk� mojej fortuny. Dysponowanie ni� to moje prawo. Rozdawanie jej powinno by� moim wyborem, tylko �e za bardzo na mnie nastaj�. Dlaczego ma mi zale�e�, kto dostanie pieni�dze? Zrobi�em ju� z nimi wszystko, co tylko mo�na sobie wyobrazi�. Kiedy tak siedz� sam na w�zku i czekam, nie przychodzi mi do g�owy ani jedna rzecz, kt�r� chcia�bym sobie kupi� albo zobaczy�, ani jedno miejsce, do kt�rego chcia�bym pojecha�, ani jakakolwiek przygoda, jak� chcia�bym prze�y�. Mia�em ju� to wszystko i teraz jestem bardzo zm�czony. Nie obchodzi mnie, kto dostanie pieni�dze. Za to bardzo mnie obchodzi, kto ich nie dostanie. Ka�dy metr kwadratowy tego budynku by� zaprojektowany przeze mnie, wi�c wiem dok�adnie, jak rozmie�ci� uczestnik�w tej ca�ej dzisiejszej ceremonii. S� wszyscy, czekaj� i czekaj�, ale nawet nie maj� nic przeciwko temu. Gotowi byliby sta� nago w �nie�nej zamieci, bylebym tylko zrobi� to, co mam zrobi�. Pierwsza rodzina to Lillian i jej potomstwo - czw�rka moich dzieci urodzonych przez kobiet�, kt�ra rzadko kiedy pozwoli�a mi si� dotkn��. Pobrali�my si� m�odo - mia�em dwadzie�cia cztery lata, ona osiemna�cie - a wi�c Lillian te� jest stara. Nie widzia�em jej ca�e wieki i dzisiaj te� jej nie zobacz�. Jestem pewien, �e wci�� odgrywa rol� skrzywdzonej, porzuconej, a mimo to wype�niaj�cej swoje obowi�zki pierwszej �ony. Nigdy ponownie nie wysz�a za m�� i za�o�� si�, �e od pi��dziesi�ciu lat z nikim nie posz�a do ��ka. Sam nie wiem, jak my si� rozmno�yli�my. Jej najstarsze ma teraz czterdzie�ci siedem lat: Troy Junior, nic nie wart idiota, dla kt�rego moje nazwisko sta�o si� przekle�stwem. Jako m�ody ch�opak nazwa� si� TJ i nadal woli to ni� swoje imi�. Spo�r�d sze�ciorga zebranych tu dzieci TJ jest najwi�kszym t�pakiem. Gdy mia� dziewi�tna�cie lat, wylecia� z koled�u za handel narkotykami. TJ, tak jak wszyscy pozostali, na dwudzieste pierwsze urodziny dosta� pi�� milion�w dolar�w. I tak jak wszystkim pozosta�ym przelecia�y mu one przez palce niczym woda. Nie znios� przypominania sobie �a�osnych historii dzieci Lillian. Wystarczy powiedzie�, �e wszystkie tkwi� po uszy w d�ugach, bez pracy, ze znikomymi szansami na jak�kolwiek zmian�, wi�c podpisanie przeze mnie mojej ostatniej woli jest bez w�tpienia najbardziej tragicznym wydarzeniem w ich �yciu. Wr��my jednak do eks-�on. Od lodowatej Lillian uciek�em do t�tni�cej uczuciami Janie, pi�knego i m�odziutkiego stworzenia zatrudnionego jako sekretarka w rachunkowo�ci, kt�re b�yskawicznie awansowa�o, gdy zdecydowa�em, �e potrzebuj� go podczas wyjazd�w s�u�bowych. Rozwiod�em si� z Lillian i po�lubi�em m�odsz� ode mnie o dwadzie�cia dwa lata Janie, gotow� na wszystko, byle tylko mi dogodzi�. Czym pr�dzej urodzi�a dw�jk� dzieci. U�ywa�a ich jako kotwicy, aby trzyma� mnie blisko siebie. M�odszy, Rocky, zabi� si� w sportowym samochodzie wraz z dwoma kolesiami. Kosztowa�o mnie to sze�� milion�w, �eby sprawa nie trafi�a do s�du. Z Tira o�eni�em si�, kiedy mia�em sze��dziesi�t cztery lata. Ona mia�a dwadzie�cia trzy i by�a ze mn� w ci��y. Wyda�a na �wiat ma�ego potwora, kt�rego nazwa�a Ramble, z niejasnych dla mnie powod�w. Teraz Ramble ma czterna�cie lat, a na swoim koncie jedno aresztowanie za kradzie� w sklepie i drugie za posiadanie marihuany. T�uste w�osy klej � mu si� do szyi i opadaj� na plecy. Nosi kolczyki w uszach, brwiach i nosie. Zdaje mi si�, �e chodzi do szko�y, kiedy ma na to ochot�. Ramble wstydzi si�, �e jego ojciec ma blisko osiemdziesi�t lat, a jego ojciec wstydzi si�, �e syn ma j�zyk naszpikowany srebrnymi koralikami. I czeka z ca�� reszt�, �ebym podpisa� si� na tym testamencie i uczyni� jego �ycie lepszym. Chocia� moja fortuna jest ogromna, pieni�dze nie utrzymaj� si� d�ugo w r�kach tych g�upc�w. Umieraj�cy starzec nie powinien nienawidzi�, ale nic na to nie poradz�. �a�osna banda. Matki mnie nienawidz�, wi�c dzieci naturaln� kolej� rzeczy te� zosta�y nauczone nienawi�ci do mnie. Kr��� jak s�py z rozczapierzonymi szponami, ostrymi z�bami i wyg�odnia�ymi oczami i kr�ci im si� w g�owach na my�l o nieograniczonej ilo�ci szmalu. Dobry stan mojego umys�u jest teraz spraw� niezwyk�ej wagi. My�l�, �e mam raka m�zgu, bo wygaduj� dziwne rzeczy. Be�kocz� bez sensu na spotkaniach i przez telefon, a moi asystenci szepcz�, kiwaj� g�owami za moimi plecami i my�l� sobie: No tak, to prawda. To ten rak. Spisa�em testament dwa lata temu. Zostawi�em wszystko ostatniej kochance, kt�ra paradowa�a w�wczas po moim apartamencie jedynie w panter-kowych majteczkach i niczym wi�cej, bo mam bzika na punkcie dwudziestoletnich, blondynek z tymi wszystkimi okr�g�o�ciami. Ale potem dosta�a kopa. Testament wrzuci�em do niszczarki. Po prostu poczu�em si� zm�czony. Trzy lata temu te� spisa�em testament, �eby mie� ju�, cholera, z tym spok�j, i przekaza�em wszystko na cele charytatywne. Obdarowa�em chyba sto organizacji. Kt�rego� dnia skl��em TJ'a, a on skl�� mnie i powiedzia�em mu o nowym testamencie. Razem z matk� i rodze�stwem wynaj�li band� oszust�w prawnik�w i pognali do s�du domaga� si�, �eby poddano mnie badaniom i leczeniu. Szczerze m�wi�c, prawnicy post�pili sprytnie, bo gdyby uznano mnie za umys�owo chorego, testament zosta�by uniewa�niony. Ale ja mam swoich prawnik�w i p�ac� im tysi�c dolar�w za godzin�, �eby naginali prawo z korzy�ci� dla mnie. Nie wys�ano mnie do szpitala, chocia� wtedy prawdopodobnie troch� miesza�o mi si� w g�owie. Mam te� w�asn� niszczark�, t�, kt�r� rozprawi�em si� ze wszystkimi starymi testamentami. Teraz nie ma �adnego, po�ar�a je ma�a maszyna. Ubieram si� w d�ugie, bia�e togi z tajlandzkiego jedwabiu i gol� g�ow� jak mnich. Jem ma�o, wi�c jestem chudy i wysuszony. My�l�, �e jestem buddyst�, aleja wyznaj� zoroastryzm. Nie maj� poj�cia, na czym polega r�nica. Ale mog� zrozumie�, dlaczego im si� wydaje, �e m�j umys� szwankuje. Lillian z pierwsz� rodzin� siedz� w sali konferencyjnej na trzynastym pi�trze, dok�adnie pode mn�. W du�ym pomieszczeniu, ca�ym w marmurze i mahoniu, z mi�kkimi dywanami i d�ugim, owalnym sto�em po�rodku kr�c� si� nerwowo r�ni ludzie. Wcale si� nie dziwi�, �e wi�cej tam prawnik�w ni� rodziny. Lillian ma jednego adwokata, ka�de z jej czworga dzieci te�, z wyj�tkiem TJ'a, kt�ry przyprowadzi� trzech, �eby podkre�li� swoje znaczenie i by� gotowym na wszelkie ewentualno�ci. TJ ma wi�cej k�opot�w z prawem ni� wi�kszo�� mieszka�c�w celi �mierci. Na jednym ko�cu sto�u stoi du�y cyfrowy ekran i kamera, kt�ra b�dzie rejestrowa� spotkanie. M�j drugi syn, brat TJ'a, Rex, ma czterdzie�ci cztery lata. Jest teraz m�em striptizerki imieniem Amber. Biedne stworzenie, pozbawione rozumu, ale za to z du�ym sztucznym biustem, jest chyba jego trzeci� �on�. Trzeci� albo drug�, ale czy mam prawo go pot�pia�? Ona r�wnie� tu jest, podobnie jak reszta zdenerwowanych m��w, �on i narzeczonych, kt�rzy nie mog� si� doczeka� podzia�u jedenastu miliard�w. Pierwsza c�rka Lillian, a moja najstarsza, to Libbigail - dziecko, kt�re kocha�em do szale�stwa do czasu, gdy wyjecha�a do koled�u i zapomnia�a o mnie. Teraz po�lubi�a bandyt�, wi�c wykre�li�em j� z testamentu. Najm�odszym dzieckiem Lillian jest Mary Ross. Wysz�a za lekarza, kt�ry chcia�by by� bardzo bogaty. Na razie siedz� po uszy w d�ugach. Janie z drug� rodzin� czeka na dziesi�tym pi�trze. Od naszego rozwodu, wiele lat temu, Janie zd��y�a dwukrotnie wyj�� za m��. Jestem prawie pewien, �e teraz mieszka sama. Wynajmuj� detektyw�w, kt�rzy informuj�mnie na bie��co, lecz nawet FBI nie uda�o si� nad��y� za jej przeskokami z ��ka do ��ka. Jak wspomnia�em, Rocky, jej syn, zabi� si�. Jej c�rka Geena jest tutaj z drugim m�em, przyg�upem z dyplomem Wy�szej Szko�y Biznesu, niebezpiecznym przyg�upem, bo gotowym sprawnie roztrwoni� p� miliarda w trzy lata. No i wreszcie Ramble, wci�ni�ty w fotel na pi�tym pi�trze. Oblizuje z�ote k�ko w k�ciku ust, przeczesuje palcami t�uste zielone w�osy, ciska gniewne spojrzenia matce, kt�ra bezczelnie pojawi�a si� z ma�ym, ow�osionym �i-golakiem. Ramble ma nadziej�, �e dzisiaj si� wzbogaci i otrzyma fortun� 8 tylko dlatego, �e go sp�odzi�em. On te� ma prawnika - hipisa w radykalnym wydaniu, kt�rego Tira zobaczy�a w telewizji i zatrudni�a tu� po tym, jak j� przelecia�. Czekaj� wraz z reszt� towarzystwa. Znam tych ludzi. Obserwuj� ich. Snead pojawia si� w drzwiach apartamentu. By� moim s�u��cym od blisko trzydziestu lat - okr�glutki, niski m�czyzna w bia�ej kamizelce, �agodny i pokorny, niezmiennie zgi�ty w p�, jakby sk�ada� pok�on kr�lowi. Staje przede mn�, jak zawsze z r�kami z�o�onymi na brzuchu, z g�ow� przechylon� na bok i m�wi z lekkim u�miechem: "Jak si� pan miewa?" �piewnym akcentem, nabytym przed laty, kiedy mieszkali�my w Irlandii. Milcz�. Nie musz� odpowiada� Sneadowi. - �yczy pan sobie kawy? - Lunch. Snead mruga oczami i k�ania si� jeszcze ni�ej, potem wychodzi z pokoju. Mankiety spodni ci�gn� mu si� po pod�odze. On r�wnie� ma nadziej�, �e wzbogaci si� po mojej �mierci i przypuszczam, �e liczy dni podobnie jak pozostali. K�opot z posiadaniem pieni�dzy polega na tym, �e wszyscy chc� tylko troch�. Tylko troszk�, ma�y grosik. Czym jest milion dolar�w dla cz�owieka z miliardami? Daj mi milion, staruszku, a nawet nie poczujesz r�nicy. Po�ycz co� i obaj o tym zapomnimy. Wci�nij gdzie� do testamentu moje nazwisko - zmie�ci si�. Snead jest w�cibski jak diabli. Wiele lat temu przy�apa�em go na szperaniu w moim biurku. Czego� szuka�. My�l�, �e aktualnego testamentu. Chce, �ebym umar�, bo spodziewa si� kilku milion�w. Jakim prawem czegokolwiek oczekuje? Dawno temu powinienem go wyla�. Jego nazwiska nie ma w moim nowym testamencie. Stawia przede mn� tac�: nie otwarte pude�ko krakers�w Ritz, niewielki s�oiczek miodu i p�litrowa puszka fresci o temperaturze pokojowej. Najmniejsza zmiana i Snead wylecia�by w jednej chwili. Odprawiam go i zanurzam krakersa w miodzie. Ostatni posi�ek. ROZDZIA� 2 Siedz� i patrz� przez przyciemnione, szklane �ciany. W s�oneczny dzie� widz� oddalony o dwana�cie kilometr�w szczyt pomnika Waszyngtona, ale nie dzisiaj. Dzisiaj jest surowo i zimno, wietrznie i pochmurno. Ca�kiem niez�y dzie� na umieranie. Wiatr zwiewa ostatnie li�cie z ga��zi i rozrzuca je po parkingu na dole. Dlaczego obawiam si� b�lu? Co jest z�ego w odrobinie cierpienia? Spowodowa�em wi�cej nieszcz�cia ni� dziesi�ciu innych ludzi. Dotykam przycisku i pojawia si� Snead. K�ania si� i popycha m�j w�zek przez drzwi apartamentu do marmurowego foyer i dalej marmurowym korytarzem ku kolejnym drzwiom. Zbli�amy si�, ale nie odczuwam niepokoju. Przetrzyma�em tych specjalist�w od wariat�w ponad dwie godziny. Mijamy m�j gabinet. Kiwam g�ow� do Nicolette, mojej najnowszej sekretarki, kochanego, m�odziutkiego stworzenia, kt�re naprawd� lubi�. Gdyby by�o jeszcze troch� czasu, mog�aby zosta� moj� czwart� �on�. Ale czasu ju� nie mam. S� tylko minuty. Czekaj� prawnicy i kilku psychiatr�w, kt�rzy zdecyduj�, czy mam wszystko po kolei. Stoj� wok� d�ugiego sto�u w sali konferencyjnej. Kiedy wje�d�am, rozmowy natychmiast milkn� i wszyscy patrz� na mnie. Snead ustawia mnie po jednej stronie sto�u, tu� obok mojego prawnika, Stafforda. Jest sporo kamer zwr�conych w r�nych kierunkach; operatorzy je ustawiaj�. Ka�dy szept, ka�dy ruch, ka�dy oddech zostanie zarejestrowany, bo chodzi o fortun�. W testamencie, kt�ry podpisa�em, niewiele pozostawi�em moim dzieciom. Przygotowa� go, jak zawsze, Josh Stafford. Dzi� rano przepu�ci�em dokument przez niszczark�. Siedz� tu, aby udowodni� �wiatu, �e jestem przy zdrowych zmys�ach i mog� sporz�dzi� nowy testament. Kiedy to udowodni�, nie b�dzie mo�na zakwestionowa� mojej ostatniej woli. Po przeciwnej stronie sto�u siedzi trzech psychiatr�w - po jednym na ka�d� rodzin�. Przed nimi stoj� zgi�te kartoniki z nazwiskami: dr Zadel, dr Flowe, dr Theishen. Obserwuj� ich oczy i twarze. Mam by� normalny, wi�c musz� utrzymywa� kontakt wzrokowy. Licz� na to, �e dostrzeg� jakie� odchylenia od normy, ale ja mam zamiar zje�� ich na �niadanie. Stafford rozpoczyna to przedstawienie. Kiedy wszyscy siedli ju� na miejscach, a kamery zosta�y ustawione, m�wi: - Nazywam si� Josh Stafford i jestem doradc� prawnym pana Troya Phe-lana, zasiadaj�cego po mojej prawej stronie. Wpatruj� si� w psychiatr�w po kolei, oko w oko, spojrzenie za spojrzenie, a� zaczynaj� mruga�, odwraca� wzrok. Wszyscy trzej w ciemnych garniturach. Zadel i Flowe z rzadkimi brodami. Theishen ma muszk� i wygl�da na trzydzie�ci lat. Rodziny mia�y prawo wynaj��, kogo zechc�. Stafford m�wi: - Celem tego spotkania jest zbadanie pana Phelana przez komisj� z�o�on� z lekarzy psychiatr�w, kt�ra ma oceni� jego zdolno�� do spisania testa- 10 mentu. Je�eli komisja uzna go za zdrowego na umy�le, zamierza on podpisa� testament, w kt�rym zadysponuje swoim maj�tkiem po �mierci. Stafford stuka o��wkiem w le��cy przed nami gruby na trzy centymetry testament. Jestem pewien, �e kamery robi� teraz zbli�enie dokument�w. Jestem te� pewien, �e sam jego widok przyprawia o dreszcze moje dzieci i ich matki. Nie widzieli testamentu i nie maj� do tego prawa. To prywatny dokument, ujawniany dopiero po �mierci. Ewentualni beneficjenci mog� tylko spekulowa� co do jego tre�ci. Moi spadkobiercy otrzymali jednak wskaz�wki, ma�e k�amstewka, kt�re starannie rozpuszcza�em. Zostali zr�cznie og�upieni i uwierzyli, �e wi�kszo�� maj�tku podziel� uczciwie mi�dzy dzieci, a by�ym �onom zostawi� hojne legaty. Wiedz�c o tym; czuj� to. Modlili si� gor�czkowo od wielu tygodni, nawet miesi�cy. Dla nich to sprawa �ycia i �mierci, bo ton� w d�ugach. Testament, kt�ry le�y przede mn�, ma z nich uczyni� bogaczy i po�o�y� kres swarom. Wszystko przygotowa� Stafford. W rozmowach z ich prawnikami przedstawi� og�lnikowo przypuszczaln� tre�� dokumentu, oczywi�cie za moim pozwoleniem. Ka�de dziecko dostanie co� mi�dzy trzystu a pi�ciuset milionami, a kolejne pi��dziesi�t milion�w otrzyma ka�da z trzech eks-�on. Te kobiety zosta�y dobrze uposa�one po rozwodzie, ale o tym, oczywi�cie, nie pami�taj�. Og�lna kwota legat�w dla rodzin to jakie� trzy miliardy dolar�w. Rz�d zagarnie kilka miliard�w podatku, reszta ma by� przeznaczona na cele charytatywne. �atwo wi�c zrozumie�, dlaczego s� tu dzi� wszyscy, eleganccy, trze�wi (w wi�kszo�ci) i wpatruj� si� w monitory z nadziej� i w oczekiwaniu, �e ja, stary cz�owiek, urzeczywistni� ich marzenia. Jestem pewien, �e powiedzieli swoim psychiatrom: "Nie b�d�cie za ostrzy dla staruszka. Chcemy, �eby by� normalny." Skoro wszyscy s� tacy zadowoleni, to po co si� przejmowa� badaniem psychiatrycznym? Bo zamierzam wkurwi� ich po raz ostatni i chc� to zrobi� dobrze. Komisja psychiatr�w jest moim pomys�em, ale dzieci i ich prawnicy za wolno my�l�, �eby to sobie u�wiadomi�. Zaczyna Zadel. - Panie Phelan, czy mo�e pan poda� dzisiejsz� dat�, godzin� i miejsce? Czuj� si� jak pierwszoklasista. Spuszczam brod� na piersi i rozwa�am kwesti� dostatecznie d�ugo, �eby zacz�li wierci� si� na siedzeniach i szepta�: "No, dalej, ty szalony, stary skurczybyku. Przecie� wiesz, jaki mamy dzie�". - Poniedzia�ek - odpowiadam �agodnie. - Poniedzia�ek, dziewi�tego grudnia tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�ty sz�sty. Jeste�my w moim biurze. - Godzina? - Oko�o w p� do trzeciej - m�wi�. Nie nosz� zegarka. - A gdzie znajduje si� pa�skie biuro? 11 - W McLean w Wirginii. Flowe pochyla si� do mikrofonu. - Czy mo�e pan poda� imiona i daty urodzenia swoich dzieci? - Nie. Imiona mo�e tak, ale nie daty urodzenia. - Dobrze, prosz� nam poda� imiona. Nie spiesz� si�. Za wcze�nie na ostr� gr�. Chc�, �eby si� spocili. - Troy Phelan Junior, Rex, Libbigail, Mary Ross, Geena i Ramble. - Wypowiadam imiona, jakby sama my�l o nich sprawia�a mi b�l. Flowe dr��y dalej. - By�o te� si�dme dziecko, prawda? - Tak. - Pami�ta pan jego imi�? - Rocky. - Co si� z nim sta�o? - Zgin�� w wypadku samochodowym. - Siedz� prosto na w�zku, trzymam g�ow� wysoko, przesuwam jasne spojrzenie z jednego lekarza na drugiego, daj�c kamerom obraz pe�nej sprawno�ci umys�u. Jestem pewien, �e moje dzieci i eks-�ony s� ze mnie dumne. Z pewno�ci� wpatruj� si� w monitory, �ciskaj�c d�onie aktualnych partner�w i u�miechaj� si� do wyg�odnia�ych prawnik�w, poniewa� stary Troy, p�ki co, dobrze sobie radzi z pytaniami. Mo�e m�wi� niskim i g�uchym g�osem, mo�e wygl�dam jak czubek w tych bia�ych jedwabnych szatach, z g�ow� owini�t� zielonym turbanem, ale odpowiedzia�em na zadane pytania. No, dalej, staruszku, ponaglaj�. Teraz pyta Theishen: - W jakim stanie fizycznym znajduje si� pan obecnie? -Bywa�o lepiej. - Chodz� pog�oski, �e ma pan nowotw�r z�o�liwy. Od razu do sedna sprawy, co? - My�la�em, �e to badanie psychiatryczne - m�wi�, zerkaj�c na Staffor-da, kt�ry nie potrafi st�umi� u�miechu. Ale regu�y gry pozwalaj� na wszelkie mo�liwe pytania. To nie sala s�dowa. - Tak jest - m�wi grzecznie Theishen. - Ale ka�de dotychczasowe pytanie ma zwi�zek ze spraw�. - Rozumiem. - Czy udzieli pan odpowiedzi? - Odno�nie do czego? - Odno�nie do nowotworu. - Oczywi�cie. Mam go w g�owie, jest rozmiar�w pi�ki golfowej, ro�nie z dnia na dzie�, nie da si� go zoperowa�, a m�j lekarz twierdzi, �e nie prze�yj� trzech miesi�cy. Ju� s�ysz�, jak strzelaj� szampany. Potwierdzi� istnienie raka! 12 - Czy znajduje si� pan teraz pod wp�ywem jakiegokolwiek leku, narkotyku czy alkoholu? - Nie. - Czy za�ywa pan jakie� lekarstwa u�mierzaj�ce b�l? - Jeszcze nie. Zn�w Zadel: - Panie Phelan, trzy miesi�ce temu w czasopi�mie "Forbes" opublikowano informacje na temat warto�ci pa�skiego maj�tku, szacuj�c go na osiem miliard�w dolar�w netto. Czy te dane s� bliskie prawdy? - Od kiedy "Forbes" s�ynie z dok�adno�ci? - A wi�c nie s� dok�adne? - Warto�� waha si� mi�dzy jedena�cie a jedena�cie i p�, w zale�no�ci od sytuacji na rynku. - Wypowiadam te s�owa bardzo wolno, lecz wyra�nie, autorytatywnie. Nikt nie w�tpi w rozmiary mojej fortuny. Flowe postanawia dr��y� temat pieni�dzy. - Panie Phelan, czy mo�e pan opisa�, og�lnie, struktur� pa�skich korporacji? - Tak, mog�. - Zrobi to pan? - Chyba tak. - Milkn�, a ich zalewa kolejna fala pot�w. Stafford zapewni� mnie, �e nie musz� podawa� tu osobistych informacji. Prosz� im przekaza� og�lny zarys sytuacji, powiedzia�. - Grupa Phelana to prywatna korporacja. Obejmuje siedemdziesi�t r�nych firm, z kt�rych kilka jest na gie�dzie. - Jaka cz�� udzia��w Grupy jest pa�sk� w�asno�ci�? - Oko�o dziewi��dziesi�ciu siedmiu procent. Reszta jest w r�kach kilku pracownik�w. Theishen do��cza do nagonki. Doj�cie do sedna sprawy nie zabra�o wiele czasu. - Panie Phelan, czy pa�ska firma ma udzia�y w Spin Computer? - Tak - odpowiadam powoli, staraj�c si� zlokalizowa� Spin Computer w swojej korporacyjnej d�ungli. - Jaka cz�� jest pa�sk� w�asno�ci�? - Osiemdziesi�t procent. - A Spin Computer jest sp�k� akcyjn�? - Zgadza si�. Theishen bezmy�lnie przek�ada urz�dowo wygl�daj�ce dokumenty. Ze swojego miejsca widz�, �e ma tam roczne sprawozdanie firmy oraz kwartalne wyniki finansowe, czyli informacje, jakie m�g�by uzyska� ka�dy przeci�tny student koled�u. - Kiedy pan kupi� Spin? - pyta. - Jakie� cztery lata temu. 13 - Ile pan zap�aci�? - Dwadzie�cia dolc�w za akcj�, w sumie trzysta milion�w. - Chc� odpowiada� wolniej, ale ci�ko mi si� kontrolowa�. Przeszywam Theishena spojrzeniem, z niecierpliwo�ci� oczekuj�c kolejnego pytania. - A jaka jest obecnie warto�� firmy? - pyta. - C�, dogrywki zako�czy�y si� wczoraj na czterdziestu trzech i p�. Kapita� firmy powi�kszy� si� dwukrotnie od czasu, gdy j� kupi�em, a wi�c ta inwestycja jest teraz warta osiemset pi��dziesi�t. - Osiemset pi��dziesi�t milion�w? - Tak. W tym momencie badanie w�a�ciwie dobiega ko�ca. Skoro znam wczorajsze notowania gie�dowe po zamkni�ciu dogrywek, to moi przeciwnicy powinni by� usatysfakcjonowani. Ju� widz� ich g�upkowate u�miechy, s�ysz� st�umione wiwaty. Dobry ch�opiec. Da�e� im popali�. Zadela interesuje historia. Pr�buje okre�li� granice mojej pami�ci. - Panie Phelan, gdzie si� pan urodzi�? - W Montclair w New Jersey. - Kiedy? - Dwunastego maja tysi�c dziewi��set osiemnastego. - Jak brzmia�o panie�skie nazwisko pa�skiej matki? - Shaw. - Kiedy umar�a? - Dwa dni przed Pearl Harbour. - A pa�ski ojciec? - Co z nim? - Kiedy umar�? - Nie wiem. Znikn��, kiedy by�em dzieckiem. Zadel spogl�da na Flowe'a, kt�ry zapisa� sobie pytania w notesie. - Pa�ska najm�odsza c�rka? - Z kt�rej rodziny? - Hmm, pierwszej. - To b�dzie Mary Ross. - Zgadza, si�... - Oczywi�cie, �e si� zgadza. - Do jakiego ucz�szcza�a koled�u? - Tulane w Nowym Orleanie. - Co studiowa�a? - Co� zwi�zanego ze �redniowieczem. Potem fatalnie wysz�a za m��, tak jak reszta. Chyba si� wdali we mnie. - Sztywniej� i naje�aj� si�. Ju� widz�, jak prawnicy i obecni partnerzy �yciowi moich by�ych �on t�umi� u�mieszki, bo nikt nie mo�e zaprzeczy�, �e istotnie wybiera�em fatalnie. A rozmna�a�em si� chyba jeszcze gorzej. 14 Flowe niespodziewanie ko�czy rund�. Theishen uwielbia pieni�dze. Pyta: - Czy posiada pan pakiet kontrolny w MountainCom? - Tak, jestem pewien, �e ma pan wszystkie dane w tej stercie papier�w przed sob�. To sp�ka akcyjna. - Ile zainwestowa� pan na pocz�tku? - Oko�o osiemnastu za akcj�, jakie� dziesi�� milion�w akcji. - A teraz ... - Wczorajsza cena przy zamkni�ciu - dwadzie�cia jeden za akcj�. W ci�gu ostatnich sze�ciu lat warto�� firmy wzros�a do czterystu milion�w dolar�w. Czy to pana satysfakcjonuje? - Tak, my�l�, �e tak. Ile sp�ek akcyjnych pan kontroluje? - Pi��. Flowe zerka na Zadela. Zastanawiam si�, jak d�ugo jeszcze potrwa to badanie. Czuj� nag�e zm�czenie. - Jeszcze jakie� pytania? - rzuca Stafford. Nie b�dziemy ich ponagla�, bo chcemy, �eby st�d wyszli ca�kowicie usatysfakcjonowani. Zadel pyta: - Czy zamierza pan podpisa� dzisiaj nowy testament? - Tak, mam taki zamiar. - Czy to testament, kt�ry le�y przed panem na stole? - W rzeczy samej. - Czy w tym testamencie przekazuje pan poka�n� cz�� maj�tku swoim dzieciom? - Tak. - Czy jest pan gotowy podpisa� teraz ten testament? - Tak. Zadel ostro�nie k�adzie pi�ro na stole, splata w zadumie palce i spogl�da na Stafforda. - W moim mniemaniu, stan psychiczny pana Phelana pozwala na dysponowanie maj�tkiem. - Wymawia te s�owa dobitnie, jakby moje wyst�pienie wprawi�o wszystkich w stan umys�owego zawieszenia. Pozostali dwaj psychiatrzy pospiesznie potwierdzaj� opini� kolegi. - Nie mam w�tpliwo�ci co do tego, �e pan Phelan cieszy si� dobrym zdrowiem umys�owym - m�wi Flowe do Stafforda. - Wydaje mi si� niewiarygodnie bystry. - Ani cienia w�tpliwo�ci? - pyta Stafford. - Absolutnie nie. - Doktorze Theishen? - Nie czarujmy si�. Pan Phelan dok�adnie wie, co robi. Jego umys� pracuje znacznie szybciej ni� nasze. O, dzi�kuj� bardzo. To tak wiele dla mnie znaczy. Jeste�cie zgraj� kono-wa��w szarpi�cych si�, �eby wyci�gn�� ze sto tysi�cy rocznie. zarobi�em 15 miliardy, a mimo to poklepujecie mnie po g�owie i m�wicie mi, jaki jestem bystry. - A wi�c decyzja jest jednog�o�na? - nalega Stafford. - Tak. Jak najbardziej. - Chyba nie mog� szybciej kiwa� g�owami. Stafford podsuwa mi testament i podaje pi�ro. M�wi�: - To jest ostatnia wola i testament Troya L. Phelana, uniewa�niaj�ca wszystkie poprzednie testamenty i kodycyle. - Dokument ma dziewi��dziesi�t stron, opracowa� go Stafford i kto� z jego firmy. Znam zasad�, ale ostatni wydruk mnie nie interesuje. Nie czyta�em go i nie przeczytam. Kartkuj� stronice, gryzmol� nazwisko, kt�rego nikt nie odczyta, i k�ad� na nim d�onie. S�py nigdy go nie zobacz�. - Spotkanie zako�czone - m�wi Stafford i wszyscy szybko si� zbieraj�. Zgodnie z moimi instrukcjami trzy rodziny maj� natychmiast opu�ci� budynek. Jedna z kamer wci�� patrzy na mnie - obraz zarejestrowany przez ni� znajdzie si� w archiwum. Prawnicy i psychiatrzy wychodz� w po�piechu. M�wi� Sneadowi, �eby usiad� przy stole. Stafford i jeden z jego wsp�pracownik�w, Durban, pozostaj� w pokoju, nie wstaj�c z miejsc. Kiedy zostajemy sami, si�gam pod ubranie, wyjmuj� stamt�d kopert� i otwieram j�. Wyjmuj� z niej trzy ��te kartki papieru i k�ad� je przed sob� na stole. Teraz pozosta�y zaledwie sekundy i s�aby dreszcz strachu przebiega mi po plecach. Ten testament wymaga� wi�cej si�y, ni� uda�o mi si� zgromadzi� w ci�gu tygodni. Stafford, Durban i Snead wpatruj� si� w ��te kartki ca�kowicie zdezorientowani. - Oto m�j testament - o�wiadczam, bior�c pi�ro. - Ostatnia wola, ka�de s�owo napisa�em osobi�cie, zaledwie kilka godzin temu. Dzisiejsza data. Podpis. - Wpisuj� swoje nazwisko. Stafford jest zbyt oszo�omiony, �eby zareagowa�. - Uniewa�nia wszystkie poprzednie testamenty, w��cznie z tym, kt�ry podpisa�em nieca�e pi�� minut temu. - Sk�adam kartki i wsuwam je do koperty. Zagryzam z�by i przypominam sobie, jak bardzo chc� umrze�. Puszczam kopert� po stole do Stafforda i w tej samej chwili wstaj� z w�zka. Nogi mi si� trz�s�. Serce wali jak m�otem. Zosta�o kilka sekund. Pewnie nie b�d� ju� �y�, zanim si� roztrzaskam. - Hej! - Kto� krzykn��, chyba Snead. Ale mijam go szybko. Niedo��ny cz�owiek idzie, prawie biegnie. Mijam rz�d sk�rzanych foteli, jeden z moich portret�w - kiepski, zam�wiony przez kt�r�� z �on, omijam wszystko a� do uchylnych drzwi, kt�re nie s� zamkni�te na zamek. Wiem, poniewa� prze�wiczy�em to kilka godzin temu. - St�j! - Kto� wrzeszczy. Ruszaj� za mn�. Nikt od roku nie widzia�, �ebym chodzi�. �api� za klamk� i otwieram drzwi. Powietrze jest przenikliwie 16 zimne. Stawiam go�� stop� na w�skim tarasie, kt�ry otacza najwy�sze pi�tro budynku. Nie patrz�c w d�, rzucam si� przez balustrad�. ROZDZIA� 3 Snead znajdowa� si� dwa kroki za Phelanem i przez chwil� wydawa�o mu si�, �e zdo�a z�apa� starca. Widok chorego, kt�ry nie tylko wstaje i idzie, ale biegnie ku drzwiom, unieruchomi� go. Pan Phelan od wielu lat nie porusza� si� tak szybko. Dopad� bariery i krzykn�� przera�liwie. M�g� ju� tylko patrze� bezradnie, jak jego szef bezg�o�nie kozio�kuje w powietrzu, coraz mniejszy i mniejszy, a� uderza o ziemi�. Snead zacisn�� palce na por�czy. Przez kilka sekund patrzy� z niedowierzaniem, potem zacz�� krzycze�. Josh Stafford wbieg� na taras tu� za Sneadem i widzia� ko�cow� faz� upadku Troya. Wydarzenia potoczy�y si� b�yskawicznie, przynajmniej skok. Samo spadanie zdawa�o si� trwa� godzin�. Cz�owiek wa��cy siedemdziesi�t kilogram�w spada sto metr�w w nieca�e pi�� sekund, lecz Stafford powiedzia� p�niej, �e staruszek unosi� si� w powietrzu przez wieczno�� niczym pi�rko wiruj�ce na wietrze. Tip Durban dopad� do barierki tu� za Staffordem. Zobaczy� jedynie, jak cia�o uderza o ceg�y patio, mi�dzy wej�ciem g��wnym a kolistym podjazdem. Z jakiej� przyczyny Durban trzyma� kopert�, kt�r� bezwiednie chwyci�, gdy wszyscy rzucili si� �apa� starego Troya. Wygl�da� do�� t�po, gdy tak sta� na �wie�ym, rze�kim powietrzu, patrz�c w d� na scen� jakby z horroru i na to, jak pierwsi gapie podchodz� do ofiary. 17 �mier� Troya Phelana nie sta�a si� tak wielkim dramatem, jak to sobie wymarzy�. Nie p�yn�� ku ziemi na podobie�stwo anio�a, �ab�dzim ruchem, powiewaj�c bia�ymi jedwabnymi szatami. Nie roztrzaska� si� przed przera�onymi cz�onkami rodziny, kt�rzy, jak sobie wyobra�a�, akurat w tym momencie b�d� wychodzili z budynku. �wiadkiem jego upadku by� jedynie jaki� drobny urz�dnik spiesz�cy przez parking po bardzo d�ugim lunchu. Urz�dnik us�ysza� d�wi�k, uni�s� g�ow� i patrzy� z przera�eniem, jak blade, nagie cia�o run�o na ziemi� w czym�, co wyda�o mu si� prze�cierad�em obwi�zanym doko�a szyi. Cia�o wyl�dowa�o na ceg�ach na wznak, wydaj�c przy tym t�py odg�os, jakiego zreszt� nale�a�o oczekiwa� po silnym uderzeniu. 2 - Testament Urz�dnik podbieg� na miejsce wypadku w tej samej chwili, kiedy ochroniarz dostrzeg�, �e co� jest nie w porz�dku, i wypad� ze swojego posterunku przy wej�ciu do Phelan Tower. Ani urz�dnik, ani stra�nik nigdy wcze�niej nie spotkali Troya Phelana, wi�c �aden z nich z pocz�tku nie wiedzia�, na czyje szcz�tki patrz�. Cia�o bosego cz�owieka z owini�tym wok� ramion prze�cierad�em krwawi�o. I z pewno�ci� by�o martwe. Gdyby Troy wytrzyma� trzydzie�ci sekund d�u�ej, zi�ci�by swoje marzenie. Tira, Ramble, doktor Theishen oraz �wita prawnik�w, ulokowani w pokoju na pi�tym pi�trze, jako pierwsi wyszli z budynku. Oni te� pierwsi natkn�li si� na zw�oki starca. Tira krzykn�a, nie z b�lu, mi�o�ci czy poczucia straty, lecz po prostu dlatego, �e zobaczy�a starego Troya rozmazanego na ceglanym dziedzi�cu. Zd�awiony, przenikliwy krzyk us�yszeli wyra�nie Snead, Stafford i Durban czterna�cie pi�ter wy�ej. Ramble pomy�la�, �e to fajny widok. Jako dziecko telewizji, uzale�nione od gier wideo, poczu�, �e scena przyci�ga go niczym magnes. Odszed� od wrzeszcz�cej matki i ukl�k� przy martwym ojcu. Stra�nik z�apa� go stanowczo za rami�. - To Troy Phelan - odezwa� si� jeden z prawnik�w, staj�c nad zw�okami. - Co pan? - b�kn�� stra�nik. - No, no - odezwa� si� urz�dnik. Kolejni ludzie wybiegli z budynku. Janie, Geena i Cody wraz z psychiatr�, doktorem Flowem i prawnikami wyszli nast�pni. Nie wydawali jednak �adnych okrzyk�w, nie okazywali wstrz�su. �ci�ni�ci w grupce, z dala od Tiry, wpatrywali si� podobnie jak reszta w cia�o biednego Troya. Zatrzeszcza� radiotelefon. Pojawi� si� kolejny ochroniarz, przejmuj�c kontrol� nad sytuacj�. Zadzwoni� po karetk�. - Co to pomo�e? - zapyta� urz�dnik, naoczny �wiadek zdarzenia, kt�ry przyj��, �e odegra najwa�niejsz� rol�. - Chce go pan odwie�� swoim samochodem? - zapyta� stra�nik. Ramble patrzy�, jak krew wype�nia szczeliny mi�dzy p�ytami i p�ynie pod idealnym k�tem po lekkiej pochy�o�ci w kierunku zamarzni�tej fontanny i stoj�cego w pobli�u s�upa flagowego. Do atrium sp�yn�a wype�niona winda. Wysypa�a si� z niej pierwsza rodzina, z Lillian i �wit�. Poniewa� TJ i Rex mieli kiedy� pozwolenie na korzystanie z biur, zaparkowali na ty�ach budynku. Ca�a grupa skr�ci�a w lewo ku wyj�ciu. Kto� bli�ej frontu budynku zawo�a�: - Pan Phelan wyskoczy�! Zawr�cili i pobiegli przez drzwi wej�ciowe na ceglane patio w pobli�u fontanny, gdzie ujrzeli cia�o. Nie b�d� musieli czeka� na post�py nowotworu. 18 Dopiero po minucie Joshua Stafford doszed� do siebie i ponownie zacz�� my�le� jak prawnik. Odczeka�, a� na dole pojawi�a si� ostatnia, trzecia rodzina, i dopiero wtedy poprosi� Sneada i Durbana, �eby weszli do �rodka. Kamera wci�� pracowa�a. Snead podni�s� przed ni� praw� r�k�, przysi�g� m�wi� tylko prawd� i t�umi�c cisn�ce si� do oczu �zy, opisa� zdarzenie, kt�rego w�a�nie by� �wiadkiem. Stafford otworzy� kopert� i podni�s� ��te kartki papieru do obiektywu. - Tak, widzia�em, jak to podpisa� - potwierdzi� Snead. - Zaledwie sekundy temu. - Czy to jego podpis? - zapyta� Stafford. - Tak. - Czy o�wiadczy�, �e to jego ostatnia wola i testament? - Nazwa� to swoim testamentem. Stafford odsun�� kartki, zanim Snead zd��y� cokolwiek przeczyta�. Powt�rzy� to samo z Durbanem, stan�� przed obiektywem i opowiedzia� swoj� wersj� wydarze�. Wy��czy� kamer� i w tr�jk� zjechali na d�, aby okaza� szacunek panu Phelanowi. W windzie t�oczyli si� pracownicy, oszo�omieni, lecz niecierpliwie pragn�cy po raz ostatni i niezwyk�y zobaczy� szefa. Budynek powoli pustosza�. Snead, wci�ni�ty w k�t, t�umi� ciche �kania. Stra�nicy kazali t�umowi si� cofn��, zostawiaj�c samotnego Troya w ka�u�y krwi. W dali s�ycha� by�o odg�os zbli�aj�cej si� syreny. Kto� zrobi� zdj�cia, aby upami�tni� �mier� staruszka. Potem cia�o zakryto czarnym kocem. Szok, jaki prze�y�a rodzina, wkr�tce ust�pi� miejsca s�abym przejawom smutku. Z opuszczonymi g�owami, wpatruj�c si� pos�pnie w koc, usi�owali uporz�dkowa� my�li w obliczu nadchodz�cych spraw. Nie mo�na by�o patrze� na Troya i jednocze�nie nie my�le� o pieni�dzach. �al za niecz�sto widywanym krewnym, nawet je�li by� to ojciec, nie m�g� stan�� na drodze pi�ciuset milionom dolar�w. W przypadku pracownik�w szok przeobrazi� si� w zak�opotanie. M�wiono, �e Troy mieszka na g�rze, ponad nimi, ale niewielu kiedykolwiek go widzia�o. By� ekscentrykiem, szale�cem, chorym cz�owiekiem -przynajmniej takie kr��y�y plotki. Stroni� od ludzi. W budynku pracowali odpowiedzialni wiceprezesi, kt�rzy widywali go raz do roku. Skoro firma tak dobrze prosperowa�a bez niego, niew�tpliwie mieli dobre, ciep�e posady. Dla psychiatr�w: Zadela, Flowe'a i Theishena by�y to chwile pe�ne napi�cia. Cz�owiek, kt�ry, jak zgodnie o�wiadczyli, znajdowa� si� w pe�ni w�adz umys�owych, kilka minut p�niej skoczy� po �mier�. Z drugiej strony, nawet szaleniec mo�e mie� przeb�yski �wiadomo�ci - to prawnicze okre�lenie powtarzali sobie bardzo cz�sto, trz�s�c si� w t�umie. Szalony jak jasny gwint, ale dzi�ki jednemu przeb�yskowi �wiadomo�ci mo�e sporz�dzi� wa�ny testament. B�d� stanowczo obstawa� przy swojej opinii. Dzi�ki Bogu, �e wszystko zosta�o zarejestrowane na ta�mie. Stary Troy by� bystry. I miewa� przeb�yski. 19 Szok prawnik�w min�� szybko. Nie odczuwali ani cienia smutku. Stali z �a�obnymi minami obok swych klient�w i obserwowali bolesn� scen�. Honoraria b�d� ogromne. Karetka wjecha�a na chodnik i zatrzyma�a si� przy Troyu. Stafford przeszed� pod wst�g� i szepn�� co� stra�nikom. Sanitariusze przenie�li cia�o na nosze i wsun�li je do ambulansu. Troy Phelan przeni�s� siedzib� swojej korporacji do p�nocnej Wirginii dwadzie�cia dwa lata temu, aby uciec przed podatkami w Nowym Jorku. Wyda� czterdzie�ci milion�w na Wie�� i otaczaj�cy j� teren. Pieni�dze te odzyska� wielokrotnie, osiedlaj�c si� na sta�e w Wirginii. Tam te�, w trakcie paskudnego procesu, pozna� Joshu� Stafforda, wschodz�c� gwiazd� w�r�d prawnik�w Dystryktu Kolumbia. Troy przegra�, Stafford wygra�. Troy podziwia� jego styl i wytrwa�e d��enie do wytyczonego celu, wi�c go zatrudni�. W ostatnim dziesi�cioleciu Stafford podwoi� rozmiary swej firmy i wzbogaci� si�, umiej�tnie rozgrywaj�c batalie Troya. W ostatnich latach �ycia Phelana nikt nie by� z nim bli�ej ni� Josh Stafford. On i Durban powr�cili do sali konferencyjnej na czternastym pi�trze i zamkn�li za sob� drzwi na klucz. Odprawili Sneada, radz�c mu, by si� po�o�y�. Przy w��czonej kamerze Stafford otworzy� kopert� i wyj�� z niej trzy kartki ��tego papieru. Pierwsza by�a listem adresowanym do niego. Powiedzia� do kamery: - Ten list datowany jest dzisiaj, w poniedzia�ek, dziewi�tego grudnia tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego sz�stego roku. Jest pisany r�cznie, zaadresowany do mnie przez Troya Phelana. Ma pi�� akapit�w. Odczytam go w ca�o�ci: "Drogi Josh: teraz ju� nie �yj�. Oto moje instrukcje. Chc�, �eby� je dok�adnie wype�ni�. Je�eli b�dziesz musia�, za�� spraw� s�dow�, ale chc�, �eby moje �yczenia zosta�y spe�nione. Po pierwsze, chc� szybkiej sekcji zw�ok, z przyczyn, kt�re stan� si� wa�ne p�niej. Po drugie, nie b�dzie pogrzebu, ani �adnego nabo�e�stwa. Chc� zosta� skremowany, a prochy niech zostan� rozrzucone z samolotu nad moim ran-czem w Wyoming. Po trzecie, chc�, aby m�j testament pozosta� nie odczytany do pi�tnastego stycznia tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego si�dmego roku. Prawo nie wymaga od ciebie, aby� go natychmiast ujawni�. Zaczekaj z tym miesi�c. �egnaj. Troy." Stafford powoli po�o�y� pierwsz� kartk� na stole i ostro�nie wzi�� do r�ki drug�. Przygl�da� jej si� przez chwil� i powiedzia� do kamery: 20 - To jednostronicowy dokument, b�d�cy ostatnim testamentem Troya L. Phelana. Odczytam go w ca�o�ci: "Ostatnia wola Troya L. Phelana. Ja, Troy L. Phelan, b�d�cy w pe�ni w�adz umys�owych i przy dobrej pami�ci, stanowczo uniewa�niam wszystkie poprzednie testamenty i kodycyle spisane przeze mnie i postanawiam rozporz�dzi� moim maj�tkiem jak nast�puje: Moim dzieciom, Troyowi Phelanowi Juniorowi, Rexowi Phelanowi, Libbigail Jeter, Mary Ross Jackman, Geenie Strong oraz Ramble'owi Phelanowi daj� ka�demu z osobna sum� pieni�dzy konieczn� do sp�acenia wszystkich d�ug�w, kt�re zaci�gn�li do dnia dzisiejszego. Wszelkie d�ugi zaci�gni�te po dzisiejszym dniu nie zostan� pokryte przez ten dar. Je�li kt�rekolwiek z wymienionych dzieci spr�buje zakwestionowa� ten testament, legat dla niego zostanie uniewa�niony. Moim by�ym �onom Lillian, Janie i Tirze nie daj� nic. Otrzyma�y dostatecznie du�o podczas rozwod�w. Reszt� maj�tku pozostawiam mojej c�rce Rachel Lane, urodzonej przez Evelyn Cunningham, obecnie nie�yj�c� drugiego listopada tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tego czwartego roku w Szpitalu Katolickim w Nowym Orleanie w stanie Luizjana." Stafford nigdy nie s�ysza� o tych osobach. Zaczerpn�� tchu i czyta� dalej. "Wyznaczam mojego zaufanego prawnika, Joshu� Stafforda, na wykonawc� tego testamentu i udzielam mu szerokiej dyskrecjonalnej w�adzy do jego zrealizowania. Ten dokument jest z zamierzenia testamentem r�kopi�miennym. Ka�de s�owo zosta�o napisane przeze mnie w�asnor�cznie i w tym miejscu go podpisuj�. Podpisane dziewi�tego grudnia tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego sz�stego roku, o godzinie pi�tnastej przez Troya L. Phelana." Stafford po�o�y� dokument na stole i zamruga� do kamery. Czu� przemo�n� potrzeb� przej�cia si� po budynku, zaczerpni�cia rze�kiego powietrza, ale zwalczy� j� i wzi�� trzeci� kartk�. - To jednoakapitowa notatka ponownie adresowana do mnie. Odczytam j�:, Josh, Rachel Lane pracuje jako misjonarka World Tribes na granicy mi�dzy Brazyli� a Boliwi�. Przebywa w zagubionym szczepie Indian w rejonie znanym jako Pantanal. Najbli�sze miasto to Corumba. Nie mog�em jej znale��. Nie mia�em z ni� kontaktu przez ostatnie dwadzie�cia lat. Podpisano Troy Phelan." Durban wy��czy� kamer� i dwukrotnie obszed� st�. - Wiedzia�e�, �e ma nie�lubn� c�rk�? Stafford wpatrywa� si� nieobecnym wzrokiem w testament. - Nie. Przygotowa�em dla niego jedena�cie testament�w i nigdy o niej nie wspomnia�. - My�l�, �e nie powinni�my by� zaskoczeni. 21 Stafford wielokrotnie powtarza�, �e Troy Phelan nie jest go w stanie niczym zaskoczy�. Zar�wno w sprawach zawodowych, jak i prywatnych by� kapry�ny i chaotyczny. Stafford zarobi� grube miliony, biegaj�c za swoim klientem i gasz�c wzniecane przez niego po�ary. Prawd� m�wi�c, czu� si� jednak bardzo zaskoczony. Dopiero co by� �wiadkiem dramatycznego samob�jstwa: cz�owiek przykuty do w�zka inwalidzkiego niespodziewanie wsta� i pobieg� przed siebie. Teraz trzyma� w r�kach wa�ny testament, w kilku spisanych pospiesznie s�owach przekazuj�cy jedn� z najwi�kszych fortun �wiata nieznanej spadkobierczyni, kt�ra nie ma poj�cia, co z ni� zrobi�. Podatki od dziedziczenia b�d� brutalnie wysokie. - Musz� si� napi�, Tip - stwierdzi�. - Troch� wcze�nie. Przeszli do s�siedniego gabinetu Phelana, gdzie wszystko zastali otwarte. Sekretarka i inni, kt�rzy pracowali na czternastym pi�trze, nadal znajdowali si� na dole. Zamkn�li drzwi na klucz i pospiesznie przejrzeli szuflady biurka i szafki z dokumentami. Troy przewidzia�, �e tak zrobi�. Nigdy nie zostawi�by otwartych osobistych miejsc. Wiedzia�, �e Josh natychmiast tu zajrzy. W �rodkowej szufladzie biurka znale�li kontrakt z krematorium w Aleksandrii, z dat� sprzed pi�ciu tygodni. Pod nim le�a�y dokumenty dotycz�ce misji World Tribes. Zabrali tyle, ile uda�o im si� unie��, odszukali Sneada i kazali mu zamkn�� gabinet na klucz. - Co jest w tym ostatnim testamencie? - zapyta�. By� blady i mia� za-puchni�te oczy. Pan Phelan nie m�g� tak po prostu umrze�, nie zostawiwszy mu �rodk�w do �ycia. Przez trzydzie�ci lat Snead wiernie mu s�u�y�. - Nie mog� powiedzie� - odpar� Stafford. - Wr�c� jutro, �eby sporz�dzi� inwentaryzacj�. Prosz� tu nikogo nie wpuszcza�. - Oczywi�cie - wyszepta� Snead i zn�w zacz�� chlipa�. Stafford i Durban strawili p� godziny na rutynowej rozmowie z policjantem. Pokazali mu, w kt�rym miejscu Troy przelecia� przez barierk�, podali nazwiska �wiadk�w, opisali bez szczeg��w ostatni list i testament. To by�o samob�jstwo, jawne i proste. Policjant obieca� przekaza� im kopi� raportu z sekcji zw�ok i zamkn�� spraw�, zanim jeszcze wyszli z budynku. Pojechali z cia�em do biura lekarza s�dowego i zacz�li przygotowania do autopsji. - Po co ta sekcja? - zapyta� szeptem Durban, kiedy czekali na odpowiednie papiery. - Aby udowodni�, �e nie wchodzi�y w gr� narkotyki ani alkohol. Nic, co mog�oby podwa�y� jego testament. Pomy�la� o wszystkim. Przed osiemnast� dotarli do baru w hotelu "Willard", w pobli�u Bia�ego Domu, dwie przecznice od ich biura. Dopiero po du�ym drinku Stafford zdoby� si� na pierwszy u�miech. 22 - Pomy�la� o wszystkim, prawda? - To bardzo okrutny cz�owiek - odezwa� siew zamy�leniu Durban. Szok zacz�� ust�powa� trze�wej ocenie rzeczywisto�ci. - Chcia�e� powiedzie�, �e by� okrutny. - Nie. On wci�� tu jest. Ci�gle komenderuje. - Wyobra�asz sobie, ile ci g�upcy wydadz� pieni�dzy w nadchodz�cym miesi�cu? - To zbrodnia nie powiedzie� im ani s�owa. - Nie mo�emy. Dostali�my rozkazy. Dla prawnik�w, kt�rych klienci niezbyt cz�sto odzywali si� do siebie, to spotkanie stanowi�o rzadk� okazj� do wsp�pracy. Najwi�ksz� osobowo�ci� w pokoju by� Hark Gettys, rzutki adwokat, kt�ry od wielu lat reprezentowa� Rexa Phelana. Hark nalega�, aby spotkanie odby�o si� jak najszybciej w jego biurze przy Massachusetts Avenue. W�a�nie m�wi� o tym pomy�le prawnikom TJ'a i Libbigail, gdy patrzyli, jak starca �adowano do karetki. Tego dobrego pomys�u nie mogli wi�c kwestionowa� pozostali prawnicy. Po siedemnastej wszyscy, ��cznie z Flowem, Zadelem i Theisenem, przybyli do biura Gettysa. Czeka� tam ju� protokolant i dwie kamery wideo. Z oczywistych przyczyn to samob�jstwo wprawi�o ich w podenerwowanie. Ka�dy psychiatra wchodzi� oddzielnie i by� szczeg�owo wypytywany o stan psychiczny pana Phelana tu� przed skokiem. �aden z trzech lekarzy nie mia� w�tpliwo�ci, �e pan Phelan wiedzia�, co robi, by� zdrowy na umy�le i posiada� zdolno�ci umys�owe do sporz�dzenia testamentu. Nie trzeba by� wariatem, �eby pope�ni� samob�jstwo, podkre�lali ostro�nie. Kiedy prawnicy, ca�a trzynastka, wycisn�li wszelkie mo�liwe opinie, Gettys przerwa� spotkanie. Dochodzi�a dwudziesta. ROZDZIA� 4 Wed�ug "Forbesa" Troy Phelan znajdowa� si� na dziesi�tym miejscu listy najbogatszych ludzi w Ameryce. Ju� sama jego �mier� by�a wydarzeniem godnym uwagi medi�w; spos�b za�, w jaki j� zaplanowa�, uczyni� z niej wiadomo�� sensacyjn�. Wok� rezydencji Lillian w Falls Church t�umek reporter�w czeka� na wyj�cie rzecznika rodziny. Filmowano wchodz�cych i wychodz�cych przyjaci� 23 i s�siad�w, kt�rzy nie mogli op�dzi� si� od banalnych pyta�, jak si� miewa rodzina. Wewn�trz czw�rka starszych dzieci Phelana wraz ze swoimi wsp�ma��onkami i dzie�mi odbiera�a kondolencje. Podczas odwiedzin panowa� tu uroczysty i powa�ny nastr�j. Kiedy go�cie wyszli, atmosfera zmieni�a si� diametralnie. Obecno�� wnuk�w Troya - w sumie jedenastu - zmusi�a TJ'a, Rexa, Libbigail i Mary Ross do ukrycia ogarniaj�cego ich radosnego nastroju. By�o to trudne. Podano dobre wino i du�o szampana. Stary Troy nie chcia�by, �eby go op�akiwano, prawda? Starsze wnuki pi�y wi�cej ni� ich rodzice. Telewizor nastawiony by� na CNN i co p� godziny ogl�dali naj�wie�sze wiadomo�ci o dramatycznej �mierci Troya. Komentator finansowy opracowa� dziesi�ciominutow� audycj� na temat wielko�ci fortuny Phelana. Wszystkie twarze rozpromieni� u�miech. Lillian z wielkim po�wi�ceniem gra�a rol� zrozpaczonej wdowy. Jutro rozpocznie przygotowania do pogrzebu. Hark Gettys przyjecha� oko�o dwudziestej drugiej i poinformowa� rodzin� o rozmowie z Joshem Staffordem. Nie b�dzie �adnego pogrzebu, �adnego nabo�e�stwa. Tylko sekcja zw�ok, kremacja i rozrzucenie proch�w. Zosta�o to napisane i Stafford jest got�w walczy� w s�dzie o wype�nienie ostatniej woli swojego klienta. Lillian w najmniejszym stopniu nie obchodzi�o, co zrobi� z Troyem. Jej dzieci te� nie. Ale musieli protestowa� i zakwestionowa� s�owa Gettysa. Po prostu nie wypada�o, by stary Troy zosta� pochowany bez modlitwy. Libbigail zdoby�a si� nawet na �zy i �ami�cy si� g�os. - Nie radz� oponowa� - powiedzia� ponuro Gettys. - Pan Phelan napisa� to tu� przed �mierci� i ka�dy s�d uwzgl�dni jego �yczenie. Oprzytomnieli. Nie ma sensu traci� czasu i pieni�dzy na op�aty s�dowe. Nie ma sensu przed�u�a� �a�oby. Po co pogarsza� sprawy? Troy zawsze dostawa� to, czego chcia�. A oni nauczyli si� ju� bole�nie, �e nie nale�y si� spiera� z Joshem Staffordem. - Post�pimy zgodnie z jego �yczeniem - o�wiadczy�a Lillian, a pozosta�a czw�rka przytakn�a jej ze smutkiem. Ani s�owem nie wspomnieli o testamencie, nie pytali, kiedy mogliby go zobaczy�, cho� pytanie to wszyscy mieli na ko�cu j�zyka. Najlepiej posmu-ci� si� jeszcze kilka godzin, a potem �wawo zabra� do roboty. Skoro nie b�dzie pogrzebu ani nabo�e�stwa, mog� si� spotka� jutro wczesnym rankiem i przedyskutowa� spraw� podzia�u maj�tku. - Po co ta sekcja? - zapyta� Rex. - Nie mam poj�cia - odpowiedzia� Gettys. - Stafford powiedzia�, �e tak by�o napisane i nawet on nie zna przyczyny. 24 Gettys wyszed�, wi�c wypili jeszcze troch�. Go�ci ju� nie by�o i Lillian po�o�y�a si� do ��ka. Libbigail i Mary Ross odjecha�y wraz z rodzinami. TJ i Rex poszli do sali bilardowej w piwnicy, gdzie zamkn�li si� na klucz i przerzucili na whisky. O p�nocy strzelali kulami po ca�ym stole, spici jak �winie, �wi�tuj�c swoje nowo zdobyte bajeczne fortuny. O �smej rano nazajutrz po �mierci Troya Josh Stafford spotka� si� z zaniepokojonymi dyrektorami Grupy Phelana. Dwa lata wcze�niej Phelan umie�ci� Josha w zarz�dzie, ale prawnika nigdy nie bawi�a ta funkcja. Przez ostatnich sze�� lat Grupa Phelana pomna�a�a kapita�, nie korzystaj�c ze wsparcia za�o�yciela. Z jakiej� przyczyny - prawdopodobnie depresji - Troy straci� zainteresowanie codziennym zarz�dzaniem swoim imperium. Ograniczy� si� jedynie do monitorowania rynk�w i czytania raport�w o zyskach. Obecnym szefem by� Pat Solomon, cz�owiek, kt�rego Troy zatrudni� blisko dwadzie�cia lat temu. Kiedy Stafford wszed� do pokoju, zobaczy�, �e jest on r�wnie zdenerwowany jak pozosta�ych siedmiu. Wszyscy mieli powody do niepokoju. W firmie kr��y�y opowie�ci, poparte rzeteln� wiedz�, o �onach i dzieciach Troya. Najdrobniejsza wskaz�wka, �e zarz�dzanie Grup� Phelana mog�oby kiedykolwiek spocz�� w r�kach tych ludzi, zmrozi�aby krew w �y�ach ka�dego zarz�du. Josh przedstawi� �yczenia Troya dotycz�ce pogrzebu. - Nie b�dzie pogrzebu - oznajmi� powa�nie. - Szczerze m�wi�c, nie istnieje mo�liwo�� ostatniego po�egnania. Prze�kn�li t� wiadomo�� bez komentarzy. Gdyby zmar� przeci�tny cz�owiek, takie ustalenia wydawa�yby si� co najmniej osobliwe. W przypadku Troya nie nale�a�o si� niczemu dziwi�. - Kto b�dzie w�a�cicielem firmy? - zapyta� Solomon. - Teraz nie mog� tego powiedzie� - odpar� Stafford, dobrze wiedz�c, jak bardzo niesatysfakcjonuj�ca i wymijaj�ca jest ta odpowied�. - Troy podpisa� testament minut� przed �mierci� i poleci�, �ebym przez jaki� czas nie ujawnia� jego tre�ci. W �adnym wypadku nie mog� tego zrobi�. Przynajmniej nie teraz. - A kiedy? - Wkr�tce. - Czyli pracujemy jak zwykle? - Oczywi�cie. Zarz�d pozostaje w niezmienionym sk�adzie; wszyscy zachowuj� swoje stanowiska. Jutro firma ma robi� to, co robi�a w zesz�ym tygodniu. Brzmia�o to mi�o, ale nikt mu nie uwierzy�. Firma mia�a niebawem zmieni� w�a�ciciela. Troy nigdy nie ufa� akcjonariatowi Grupy Phelana. Dobrze 25 p�aci� swoim ludziom, ale nie da� si� nam�wi� na sprzedanie cho�by kawa�ka firmy. Jedynie oko�o trzech procent udzia��w znajdowa�o si� w r�kach kilku wyr�nionych pracownik�w. Sp�dzili godzin� na sporz�dzaniu informacji dla prasy. Na kolejne spotkanie um�wili si� za miesi�c. Na korytarzu Stafford natkn�� si� na Tipa Durbana i razem pojechali do biura lekarza s�dowego w McLean. Sekcja zosta�a zako�czona. Przycz