16417
Szczegóły |
Tytuł |
16417 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16417 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16417 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16417 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HANNA ŁOCHOCKA
PIERNIKOWY RYCERZ
ILUSTROWAŁA ANNA STYLO-GINTER
NASZA KSIĘGARNIA WARSZAWA 1983
Dawnymi czasy mieszkały w chatce pod lasem dwie babuleńki. Rzekła jedna do
drugiej:
- Nie tak znów daleko stąd do Torunia, a krewna nasza, torunianka, często nas
zapraszała. Wybiorę się chyba. Trzeba raz chociaż zobaczyć miasto słynnego pana
Kopernika.
- 1 miasto pierników - dodała druga. - Musisz przywieźć mi stamtąd
najładniejszy piernik.
Pojechała babulka do kuzynki. Wróciła zachwycona.
- Pojęcia nie masz, siostrzyczko, jakie to piękne miasto, ze świecą drugiego
takiego szukać. Są tam stare mury obronne z bramami: Żeglarską, Mostową,
Klasztorną, i basztami, co dziwne nazwy mają: Monstrancja, Koci Łeb, Krzywa
Wieża, skąd Wisłę widać jak
na
dłoni. Jest Ratusz z zegarem pozłocistym, ruiny zamku, spichrze i kamieniczki
ozdobne. Kościołów nie brak najprzedniejszych, a niektóre, jak Marii Panny,
Świętego Jana, Jakuba, ogromne nad wyobrażenie. Odwiedziłam też gospody:
Murarską i Pod Modrym Fartuchem...
?? »
- Modry fartuch! Muszę sobie taki sprawić!
- ... a w aptece Pod Lwem kupiłam ci plaster na bóle krzyża.
- O pierniku, siostruniu, nie zapomniałaś?
- Jakże! Ze straganów na Nowym Mieście wybrałam najładniejszy piernik: wojak na
koniu, lukrowany kolorowo, z mieczem, w szyszaku na głowie, a koń gniady z siwą
grzywą i ogonem. Patrz!
Plasnęła siostra w ręce z podziwu: - Tak pięknego piernika zjeść się nie godzi!
Postawimy go na półeczce w kuchni, nad malowaną skrzynią.
I postawiły. Że zaś pogwarkom ożywionym nie było tego dnia końca, o zamknięciu
drzwi kuchennych na skobelek nie pomyślały.
Śpią babulki w swej sypialni, zdrzemnął się też i piernikowy rycerz. Aż tu wiatr
wpadł przez okno, dmuchnął-świsnął przeciągiem, uchylił drzwi. I oto w środku
nocy zabrzmiał nagle donośny okrzyk:
- Kikkirikk!
V
\
Wyrwany z drzemki wojak rozwarł piernikowe oko i w blasku księżyca ujrzał na
progu jakieś rozkrzyczane, grzebieniaste stworzenie z nastroszonym ogonem, które
powtórzyło jeszcze głośniej: „kikkirikk!"
.'
Nie wiedząc, czy zmykać, czy ruszyć do boju, wojak zachwiał się i spadł z półki
na malowaną skrzynię. Prawdę rzekłszy, nie na skrzynię on spadł, tylko na coś
miękkiego, czarnego, co poruszyło się pod nim gwałtownie i wrzasnęło: „mrraau!"
Rycerz zobaczył tuż przy sobie szpiczaste uszy, rozwartą paszczę z białym wąsem
i okropnie błyszczące zielone oczy. Nie zdzierżył. Poderwał do skoku gniadego
konia, dał susa ze skrzyni na okno i z okna w las.
Piernikowe serce rycerza stuka mocno, trochę z przestrachu, trochę ze wstydu. Bo
oto on, wojak dzielny, stchórzył i czmychnął - przed kim? Ba, żeby to wiedzieć,
kto był ten białowąsy i zielonooki, ot!
Konik z piernika żwawo kłusuje wąską leśną ścieżką. Kopytka postukują w takt
kłusa o kamyki i korzenie:
- Ot, ot, ot, ot!
? ^' ł i " ....
t ?' "???' :?????\
\|\?>
»?\"'
?
Echo leśne odpowiada:
- Kot, kot, kot, kot...
«Kot? - myśli rycerz. - W piekarniku u mistrza Mikołaja Ziółko w Toruniu
piernikowe koty stały niedaleko ode mnie. Tyle, że żaden nie był czarny i nie
mówił: „mrraau!" Jakże mogłem nie poznać kota? Ale kto był ten krzykliwy na
progu?»
Lukrowany konik rozpędził się i biegnie galopem.
- Na progu, na progu, na progu... - galopują
kopytka. . .
- .... stał kogut, stał kogut, stał kogut... - śmieje się
leśne echo w gęstwinie.
«Kogut? - zastanawia się wojak. - W piekarni mistrza Ziółko na Starym Mieście,
koło kamienicy Pod Gwiazdą, wypiekano śliczne koguty, kolorowo zdobione. Tak, to
był kogut. Nie wiedziałem tylko, że wykrzykuje on: „kikkirikk!"»
V
?4
-' wite ?/
'W ;,? .
p"
yff^H
??^??
*
f
?
PjS*
A wtem w górze, pośród gałęzi, ozwał się głos gruby, ponury i groźny:
- Uha! Uha!
Mały rumak, spłoszony, przeszedł z galopu w cwał. Cztery kopytka, ledwie
dotykając ziemi, postukują rytmicznie:
- Uha, uha, uha...
A gęstwina leśna podpowiada:
- ...puchacz, puchacz, puchacz...
«Coo? - dziwi się cwałujący wojownik. - W piecu mistrza Ziółko wypiekały się też
piernikowe puchacze, żółtookie, pstre, ze sterczącymi uszami...»
<
Lecz nie zdążył dokończyć tych wspomnień, bo nagle cień skrzydeł zakrył tarczę
księżyca. Wielkie ptaszysko nocne zawisło nad ścieżką i dostrzegłszy bystrym
okiem małego jeźdźca, porwało w dziób jego lukrowany kołpak, aby bezszelestnym
zdobycz wysoko między drzewa.
lotem unieść
O, nie! Tego już nadto dzielnemu toruńskiemu wojakowi. Choć w całym swoim
piernikowym życiu nie przemówił słowa, teraz wzrok podniósł ku groźnemu obliczu
rabusia i krzyknął mu prosto w żółte oczy:
- Toruń! Toruń! Kikkirikk! Mrraau! Uha! Rozwarł puchacz ze zdumienia
zakrzywiony dziób.
Rycerz spadł z wysokości w krzaki i zarył się w coś miękkiego.
- Ach, ach, ach! - zawołał.
- Piach, piach, piach! - zaśmiało się psotne leśne echo.
A że właśnie świt rozbłysnął nad lasem srebrnie i różowo, puchacz, który widzi
tylko w nocy, zawrócił jak niepyszny w stronę gniazda.
I stał sobie toruński rycerz pod giętką gałązką jałowca, zagrzebany w piasku aż
po końską głowę. Trochę mu się nudziło, więc dla rozrywki powtarzał co rano
miauczenie kota, pianie koguta i hukanie sowy.
t ^Ł^
1 ??! - fi ?5 #'//
?.** ^ ^?% ??
?- „ ^mMLMW^^ ?
^?|2 ,?: . * ?
?????' * . 1
? ł , ?
^??^ \ ? My) \ ? ?? \ '•'? ?
m/f ? V ?
1 ? ^ ''j - '\?^ * ? 1 /?
? /?
? V., ? w ,, J'" ?". , , % % ? | ??>,
\ ?
?>?? '# ? # ' * ?? ???<
Stałby tak pewnie aż do dziś, gdyby Michałko, wnuczek, który odwiedził babunię,
nie wybrał się ranną rosą z koszykiem w las. Wśród szumiącej ciszy wydało mu się,
że gdzieś znad ziemi dobiega go cienki głosik:
- Kikkirikk! Mrraau! Uha!
Spojrzał w tę stronę, mignęło mu coś kolorowo pod jałowcem, rozgarnął krzewy - i
cóż to ? Wojownik lukrowany na kupce piasku siedzi! Gdy go chwycił w ręce,
ukazał się konik gniady z siwą grzywą i ogonem, za-piaszczony, zachwaszczony,
ale wesoły!
Ileż było w leśnej chatce zdziwienia, radości i klaskania w dłonie.' Umieszczono
podróżnika wśród różnobarwnych palm wielkanocnych pośrodku ściany. Stąd mógł
patrzeć na cały pokój, a nawet dalej, przez okno.
Od tego czasu, wczesnym rankiem, zdaje się nieraz babulce to jednej, to drugiej,
że słyszy gdzieś cichutkie a melodyjne odgłosy: „uhu! miaau! kikkirikk!"...
Ludzie, jak to ludzie - nie bardzo w to wierzą: ot, śni się coś miłym staruszkom
o rannej godzinie!
Ale Michałek, wnusio, wie, co o tym sądzić: słyszał przecież takie same odgłosy
pod jałowcem w lesie. Niekiedy więc cichaczem zdejmuje na noc ze ściany jeźdźca
i rumaka: może będą chcieli pobrykać sobie w ciemności? Wiadomo: w toruńskich
piernikach od wieków kryją się czasem najróżniejsze moce i czary...
> Copyright by Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia", Warszawa 1983.
Redaktor Elżbieta Brzoza
Redaktor techniczny Janina Ściechowska
Korektor Mirosława Kolek
ISBN 83-10-08447-1
PRINTED IN POLAND
Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia", Warszawa 1983.
Wydanie pierwsze. Nakład 375000 + 300 egzemplarzy
Ark. wyd. 2. Ark. druk. A-l 1,33. Łódzkie Zakłady Graficzne. Zam. nr 366/11/82.
M-25