1640

Szczegóły
Tytuł 1640
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1640 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1640 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1640 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "RYZYKO" autor: Ian Fleming prze�o�y�: Jaros�aw Kotarski Agencja Praw Autorskich i Wydawnictwo "InterArt" Debit Book Sp. z o.o. Warszawa 1990 Tytu� orygina�u: "Risico", "The Property of a Lady" projekt ok�adki: Marek �ukasik redaktor: Maria Koszutska/ Ewa Siarkiewicz redaktor techniczny: Andrzej W�jcik korekta: Ewa Siarkiewicz Copyright for the Polish edition by Agencja Praw Autorskich i Wydawnictwo "InterArt" Warszawa 1989 Copyright for the Polish translation by Jaros�aw Kotarski, Pozna� 1989 ISBN 83-85103-04 "InterArt" Sp. z o.o., Warszawa 1989 Nak�ad: 200 000 + 350 egz. Ark. wyd. 3,1 ark druk. 4,5. Oddano do sk�adania: 10.11.1989 Podpisano do druku: 30.11.1989 Druk uko�czono: w styczniu 1990 Sk�ad: "FIRET", Warszawa ul, Grzelszczaka 8/ 161 Druk i oprawa: Prasowe Zak�ady Graficzne w Krakowie, AL Pokoju 3 Nrprod. IA-11/89 A - 84 Zam 3128/89 * * * RYZYKO - Ten pizness to dusze ryzyko. S�owa pad�y przyt�umione przez gruby w�s, a twarde, czarne oczy powoli przesun�y si� po twarzy Bonda, nieruchomiej�c na jego d�oniach os�aniaj�cych papierowe zapa�ki z nadrukiem Albergo Colomba dOro. James czu� t� lustracj�, kt�ra trwa�a nieprzerwanie od momentu spotkania w barze Excelsior dwie godziny temu. Powiedziano mu, by szuka� samotnego m�czyzny z du�ym w�sem, pij�cego Alexandr�, co zaskoczy�o Bonda. Alexandra to damski trunek, natomiast jako sygna� rozpoznawczy by�a o wiele lepsza ni� zwini�te gazety, kwiaty w butonierce czy has�a rzucaj�ce si� w oczy, b�d� wpadaj�ce w uszy uwa�niejszych s�siad�w. Kristatos zacz�� zreszt� spotkanie od ma�ego testu. Gdy James zjawi� si�, w barze nie zauwa�y� nikogo w�r�d dwudziestu go�ci, kto mia�by cokolwiek przypominaj�cego w�s, za" to na naro�nikowym stole, skrytym za oliwkami, sta�a wysoka szklanka ze �mietan� i w�dk�. Doszed� tam i siad� na jednym z krzese�. - Dobry wiecz�r, sir - kelner zmaterializowa� si� prawie natychmiast. - Signor Kristatos jest w kabinie telefonicznej. - Poczekam. Prosz� Negroni z Gordon Gin. - Negroni, uno z Gordonem - sk�oni� si� kelner, odchodz�c w stron� baru. - Przepraszam - oznajmi� g��boki bas, a pot�na, ow�osiona d�o� przestawi�a s�siednie krzes�o jak zabawk�. - Musia�em zamieni� par� s��w z Alfredo. Nie u�cisn�li sobie d�oni, a gdyby kto� ich obserwowa�, odni�s�by wra�enie, �e s� starymi wsp�pracownikami robi�cymi wsp�lnie jakie� interesy. - Jak jego ch�opak? - odbi� pi�eczk� James. Czarne oczy zw�zi�y si�, oceniaj�c przeciwnika - tak, to by� zawodowiec. - Bez zmian, a czego mo�na oczekiwa�? - Grypa to przykra sprawa. Zjawi�o si� Negroni i obaj zamilkli. Byli zadowoleni, �e maj� do czynienia z kim� tej samej klasy, co w tej profesji by�o rzadko�ci�. Najcz�ciej prac� w tandemie rozpoczyna�o si� od utraty wiary w partnera. W przypadku Jamesa cz�sto zaczyna�o si� od lekkiego sw�du spalenizny oznaczaj�cego, �e jego legenda zaczyna�a by� podejrzana i w kr�tkim czasie sp�onie dokumentnie, co dawa�o mu wolny wyb�r - sko�czy� gr� lub j� kontynuowa�, czekaj�c na kule. Tym razem nic nie �mierdzia�o." Mimo to po dw�ch godzinach sp�dzonych w niewielkiej restauracji przy Piazza di Spagna o nazwie Colomba d'Oro z zaskoczeniem stwierdzi�, �e w dalszym ci�gu jest obiektem oceny. Kristatos nadal obserwowa� go, zastanawiaj�c si�, czy mo�e mu zaufa�. Uwaga o ryzyku by�a najbli�sz� tematu i w og�le przyznania, �e mo�e mi�dzy nimi by� mowa o jakim� interesie. By�o to dobrym znakiem, gdy� takie �rodki ostro�no�ci oznacza� mog�y tylko jedno - intuicja M by�a dobra i Kristatos faktycznie co� wie. Bond wrzuci� zapa�k� do popielniczki i powiedzia� �agodnie: - Kiedy� nauczono mnie, �e jakikolwiek interes maj�cy wi�cej ni� dziesi�� procent zysku albo dokonywany po godzinie dwudziestej pierwszej jest niebezpieczny. Ten, kt�ry spowodowa� nasze spotkanie, daje zysk tysi�ckrotny, a interes przeprowadzany jest wy��cznie w nocy, co powoduje, �e musi by� ryzykowny - zni�y� g�os. - Co do funduszy, to nie ma obaw, s� i to w dowolnej walucie. Mog� by� brytyjskie funty, szwajcarskie franki, wenezuelskie boliwary... do wyboru. - Ciesz� si�. Mam ju� do�� w�oskiego lira - Signor Kristatos si�gn�� po menu - ale wpierw co� zjedzmy. Z pustym �o��dkiem nie powinno si� rozmawia� o powa�nym piznessie. Tydzie� temu M pos�a� po Jamesa i ledwie ten wszed� zapyta�: - Jeste� zaj�ty czym�, 007? - Tylko papierkami, sir. - Co to znaczy, tylko papierkami? - wida� by�o, �e M nie jest w najlepszym humorze. - Kto nie ma takiej roboty? - Mia�em na my�li to, �e nie zajmuj� si� niczym aktywnym, sir. - Tak ci si� tylko wydaje - M pchn�� po blacie w jego stron� stert� wi�niowych akt tak silnie, �e James ledwie zd��y� je z�apa� tu� przed upadkiem na pod�og�. - Masz tu faktycznie papierkow� robot� i to ju� zrobion� - g��wnie przez Scotland Yard. Do tego Home Office, Ministerstwo Zdrowia i raporty z Mi�dzynarodowego Biura Kontroli Opium z Genewy. Przeczytaj to, masz na to reszt� dnia i wi�kszo�� nocy. Jutro lecisz do Rzymu i masz dosta� szefa. Jasne? Bond stwierdzi�, �e jasne, rozumiej�c jednocze�nie powody nastroju M, kt�ry niczego bardziej nie cierpia�, jak wypo�ycza� swoich ludzi do innych ni� s�u�bowe zada�. S�u�bowe zadania za� obejmowa�y wywiad, kontrwywiad i w miar� potrzeby sabota� - wszystko inne by�o nadu�ywaniem s�u�by i jej funduszy, kt�re, B�g jedyny wiedzia�, jak s� niewystarczaj�ce. - Pytania? - ton g�osu M wyra�nie m�wi� mu, �eby ich nie mia� i dobrze by by�o, gdyby zabra� si� z aktami do wszystkich diab��w. James wiedzia�, �e tylko niewielka cz�� jego zachowania jest gr�. M mia� swoje zagrywki, kt�re by�y s�ynne w�r�d jego podw�adnych, o czym zreszt� wiedzia� i co go bynajmniej nie wzrusza�o. Jedn� z g��wnych, by�o niewypo�yczanie ludzi do zada� innych ni� czysty wywiad, mniejszymi by�o niezatrudnianie os�b maj�cych brody albo doskonale opanowane dwa j�zyki, kompletne ignorowanie os�b staraj�cych si� wywrze� na niego presj� poprzez cz�onk�w rodziny czy uk�ady w rz�dzie, albo nie obdarzanie zaufaniem tych, kt�rzy po s�u�bie zwracali si� do� "sir", czy w ko�cu pok�adanie prawie bezgranicznego zaufania w Szkotach. M, podobnie jak Churchill czy Montgomery, zdawa� sobie spraw� z w�asnych obsesji, ale traktowa� to jako co� naturalnego, tak samo jak naturalnym by�o, i� nie wys�a�by nikogo i nigdzie bez dok�adnego wprowadzenia. - Dwa, sir - James stara� si� by� zwi�z�y. - Dlaczego bierzemy to i, co za tym idzie, jak mo�e pom�c Stacja I w kwestii informacji o ludziach zamieszanych w afer�? M pos�a� mu zranione spojrzenie i obr�ci� fotel tak, by m�c obserwowa� zachmurzone pa�dziernikowe niebo za oknem. Wydmucha� ostro fajk�, i jakby trac�c przez to cz�� pary, po�o�y� j� �agodnie na biurku. Gdy odezwa� si� ponownie, g�os mia� spokojny i rozs�dny. - Mo�esz sobie wyobrazi�, �e afery z narkotykami nie s� moim marzeniem, je�li chodzi o wykorzystanie personelu. Wcze�niej musia�em ci� wys�a� do Meksyku i omal ci� tam nie zabito. By�a to uprzejmo�� w stosunku do Special Branch i m�j b��d, ale kiedy poprosili o ciebie znowu, tym razem do W�och, pos�a�em ich do diab�a. Ronnie Valance poszed� za moimi plecami do Home Office i Ministerstwa Zdrowia, kt�re zacz�y naciska�. Kiedy powiedzia�em, �e jeste� niezb�dny tu, a innego pracownika nie mam, to poszli do Premiera - M przerwa�. - Musz� przyzna�, �e Premier by� bardzo przekonuj�cy graj�c na nucie, �e heroina w takich ilo�ciach, o jakie tu chodzi, staje si� instrumentem wojny psychologicznej, niszczy si�� i obronno�� kraju i takie tam, cho� i tak sprawa by�a przes�dzona - Premiera nie mog�em pos�a� do diab�a. Stwierdzi�, �e nie zaskoczy�oby go, gdyby si� okaza�o, �e stoi za tym nie tylko banda W�och�w, kt�rzy chc� zarobi�. Wydaje mi si�, �e to Valance podsun�� mu ten pomys�. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e Wydzia� Narkotyk�w wykona� nie lada robot� staraj�c si�, by narkomania nie osi�gn�a u nas takiej skali, jak w Ameryce, szczeg�lnie w�r�d m�odzie�y. Jego Ghost Squad zdo�a� spenetrowa� jedn� z siatek dostawczych i nie ulega w�tpliwo�ci, �e �r�d�em zaopatrzenia s� W�ochy, a towar przybywa tu w samochodach w�oskich turyst�w. Zrobi�, co m�g�,u�ywaj�c Interpolu i w�oskiej policji, ale do niczego nie doszli. Aresztowania tutaj dotar�y do drobnych po�rednik�w i napotka�y na mur niewiedzy. Ci, kt�rzy stanowi� centrum dystrybucji, zbyt dobrze op�acili lub przestraszyli reszt�. Poza tym zorganizowali nowy system kontakt�w, daj�cy im o wiele wi�ksze ni� dot�d szans� ukrycia. - Mo�e maj� gdzie� ochron�, sir - wtr�ci� James. - Mo�e, i na to te� musisz uwa�a�. Kiedy Premier zmusi� mnie do wyra�enia zgody pomy�la�em, �e mo�na by porozmawia� z Waszyngtonem. CIA by�o bardzo pomocne. Narkotics Bureau ma od ko�ca wojny delegatur� we W�oszech. Ciekawostk� jest, �e nie ma ono nic wsp�lnego z CIA, podlega bowiem Ministerstwu Skarbu. Swoj� drog�, taki system podleg�o�ci mogli wymy�li� tylko Amerykanie. Ciekawe, co FBI o tym s�dzi? - M powoli odwr�ci� si� od okna, spogl�daj�c w twarz Jamesowi. - Wa�ne jest, �e Stacja CIA w Rzymie wsp�pracuje z tym zespo�em .do spraw narkotyk�w, i CIA, a konkretnie sam Allan Dulles, da� mi nazwisko ich najwa�niejszego agenta. Ten facet, nazwiskiem Kristatos na przykrywk� sam troch� przemyca. Dulles oczywi�cie nie mo�e miesza� w t� spraw� swoich ludzi i m�wi�, �e lepiej tych od narkotyk�w te� za bardzo nie wykorzystywa�, chyba �e by�by� w niebezpiecze�stwie. Obieca� r�wnie�, �e przeka�e temu agentowi wiadomo��, �e jeden z naszych... tego, najlepszych ludzi, skontaktuje si� z nim, by om�wi� pewien interes. Wczoraj dosta�em informacj�, �e spotkanie um�wione jest na pojutrze. Reszt� detali masz w aktach. Zapad�a cisza i James zrozumia�, �e temat zosta� wyczerpany, a sprawa sama w sobie nie jest zbyt przyjemna, prawdopodobnie niebezpieczna, a z ca�� pewno�ci� parszywa. Zebra� papiery i wsta�. - W porz�dku, sir. Ile mo�emy zap�aci�, �eby zako�czy� spraw�? - Sto tysi�cy funt�w - M opar� r�ce o blat. - W jakiejkolwiek walucie. To znaczy, tyle daje Premier. Ja natomiast nie chc�, �eby� si� poparzy�, wyci�gaj�c za innych kasztany z ognia i masz do dyspozycji nast�pn� setk�. Narkotyki to najzyskowniejsze i najniebezpieczniejsze przest�pstwo na �wiecie. Uwa�aj na siebie! Signor Kristatos od�o�y� menu i zapyta�: - Nie bawmy si� w ciuciubabk�, Mr Bond. Ile? - Pi��dziesi�t tysi�cy funt�w za stuprocentowy rezultat. - Tak, ca�kiem przyzwoita kwota. Ja wezm� melona z czekolad�, nie lubi� obfitych posi�k�w w nocy. Maj� tu Chianti w�asnego wyrobu i mog� je z czystym sumieniem poleci�. Podszed� kelner i odby�a si� b�yskawiczna konwersacja po w�osku. James zam�wi� tagliatelli beroli z sosem genovese, Gdy zostali sami, Kristatos z zamy�lonym wyrazem twarzy przez d�u�sz� chwil� �u� w milczeniu wyka�aczk�. James domy�la� si�, �e tamten zastanawia si� w�a�nie, czy kogo� wyda�, czy te� nie. - W pewnych przypadkach mo�e by� wi�cej - zach�ci�. - Tak? - Grek najwyra�niej zdecydowa� si�. - Prosz� mi wybaczy�, musz� i�� do toalety. Wsta� i poszed� ku ty�owi restauracji. James poczu� si� nagle g�odny i spragniony, nala� sobie Chianti i wypi� je jednym tchem, po czym zabra� si� za rogalik, zastanawiaj�c si� przelotnie, dlaczego to pieczywo naprawd� dobrze smakuje jedynie we Francji i we W�oszech. Nie mia� i tak nic wi�cej do roboty jak tylko czeka�, a by� prawie pewien, �e Kristatos udzieli mu potrzebnych informacji. Teraz pewnie gdzie� dzwoni�, by do ko�ca mie� gwarancj� jego wyp�acalno�ci, co akurat nie podlega�o �adnej kwestii, ale to z ca�� pewno�ci� wiedzia� tylko Bond. Odpr�ony spogl�da� przez okno na przechodni�w i dostrzeg� partyjnego sprzedawc� gazet, zawzi�cie peda�uj�cego na rowerze. Do b�otnika by�a przyczepiona chor�giewka z napisem: "PROGRESSO? - SI! - AVVENTURI - NO!" U�miechn�� si� na ten widok - najlepiej by�oby, gdyby sta�o si� to mottem ca�ego zadania. Po przeciwleg�ej stronie pomieszczenia, przy naro�nym stoliku, zgrabna blondynka o szerokich ustach powiedzia�a do jowialnie wygl�daj�cego m�czyzny sporej tuszy, kt�rego twarz ��czy�a z talerzem gruba wi�zka spaghetti: - Ma raczej okrutny u�miech, ale jest bardzo przystojny. Szpiedzy tak nie wygl�daj�. Jeste� pewien, �e si� nie mylisz, mein Taubchen? M�czyzna przegryz� makaron, wytar� usta zdrowo ju� wysmarowan� sosem pomidorowym serwetk�, czkn�� i oznajmi�: - Santos. w takich sprawach nigdy si� nie myli. Ma nosa do szpieg�w i dlatego wybra�em go jako ogon dla tego b�karta Kristatosa. Kto inny opr�cz szpiega m�g�by sp�dzi� wiecz�r ze �wini�? Ale upewnimy si�. Z kieszeni wyj�� tani kastaniet z gatunku tych, kt�re czasami rozdaj� w czasie karnawa�u razem z torbami i gwizdkami, i raz ostro nim trzasn��. Maitre d'hotel, b�d�cy akurat po przeciwnej stronie pomieszczenia, natychmiast przerwa� swoje zaj�cie i po�pieszy� ku niemu. - Si, Padrone. Maitre d'hotel otrzyma� szeptem instrukcje, skin�� g�ow�, podszed� do drzwi obok kuchni, oznaczonych tabliczk� "uffizio", i starannie je za sob� zamkn��. Faza po fazie wykonano to, co by�o dawno ju� doprowadzone do perfekcji, podczas gdy grubas z powrotem zaj�� si� spaghetti, obserwuj�c post�py akcji, jakby by�a to szybka partia szach�w. Maitre d'hotel wr�ci� na sal�, przeszed� j� szybkim krokiem i do�� g�o�no poleci� swemu zast�pcy: - Dodatkowy stolik dla numeru czwartego. Natychmiast! Zast�pca spojrza� na� i skin�� g�ow�, po czym ruszy� jego �ladem w pobli�u stolika Bonda, pstrykaj�c na pomocnik�w. Po�yczy� krzes�o od jednego stolika, potem od drugiego i, z przeprosinami, od tego, przy kt�rym siedzia� Bond. Czwarte zosta�o przyniesione przez szefa z "uffizia". W �rodek pomocnicy wstawili stolik, kt�ry natychmiast zosta� przykryty obrusem i zastawiony dla go�ci. - Przygotowali�cie st� dla czworga? - zdziwi� si� maitre d'hotel. - Ja przecie� m�wi�em o trzech osobach. - Z�apa� krzes�o, kt�re sam wyni�s� z zaplecza, dostawi� je do stolika Bonda i gestem rozp�dzi� pomocnik�w, kt�rzy zaj�li si� w�asnymi sprawami. Zaj�o to wszystko oko�o jednej minuty. W drzwiach pojawi�o si� niewinnie wygl�daj�ce trio W�och�w. Maitre d'hotel powita� ich osobi�cie, poprowadzi� do sto�u i akcja zosta�a zako�czona przy ca�kowitym braku czyjegokolwiek zainteresowania. James ledwie zwr�ci� uwag� na zamieszanie. R�wnocze�nie z powrotem Kristatosa przyniesiono posi�ek, na kt�rym obaj si� skupili. Podczas jedzenia rozmawiali o bzdurach: wyborach we W�oszech, najnowszym modelu Alfa Romeo, w�oskich autach i ich por�wnywaniem z angielskimi. Kristatos by� dobrym rozm�wc�, maj�cym na ka�dy temat co� ciekawego do powiedzenia. M�wi� po angielsku ze specyficznym akcentem, od czasu do czasu po�yczaj�c wymow� lub sformu�owanie z innego j�zyka, co stwarza�o nader interesuj�c� mieszank�. Og�lne wra�enie potwierdza�o zaskakuj�co wysok� opini� ameryka�skiego wywiadu o jego u�yteczno�ci. Przy kawie zapali� cienkie, czarne cygaro i m�wi� nie wyjmuj�c go z ust. W pewnej chwili po�o�y� d�onie na stole i, wpatruj�c si� w okno, oznajmi�: - Ten pizness... zgadzam si�, cho� dot�d robi�em to tylko z Amerykanami. Im nie powiedzia�em tego, co powiem teraz. Nie by�o takiej potrzeby. Ta machina nie operuje w Ameryce, to s� �ci�le regulowane sprawy. Ta machina dzia�a tylko na terenie Anglii. Capito? - Rozumiem. �cis�y podzia� rynk�w to rzecz normalna w takich interesach. - W�a�nie. Teraz, zanim podam informacje, ustalimy warunki, jak na solidnych ludzi interesu przysta�o. Zgoda? - Oczywi�cie. Signor Kristatos przyjrza� si� dok�adniej obrusowi. - Chc� dziesi�� tysi�cy dolar�w, w banknotach o ma�ym nominale, jutro do po�udnia. Gdy zniszczy pan machin�, o kt�rej mowa, chc� jeszcze dwadzie�cia tysi�cy - przelotnie spojrza� na Bonda. - Nie jestem chciwy. Nie bior� ca�ych pa�skich zasob�w got�wkowych, prawda? - Cena jest zadowalaj�ca. - Bueno. Drugi warunek. Nie mo�e by� mowy o tym, sk�d pochodz� pa�skie informacje, nawet je�li zostanie pan pobity. - Zgoda. - I ostatni. G�ow� tej machiny jest z�y cz�owiek - zn�w przelotne spojrzenie, ale teraz w czarnych oczach kry� si� czerwony ~b�ysk. - On musi by� destrutto - zabity. James omal nie gwizdn��. Teraz wszystko by�o jasne - prywatna vendetta. Kristatos potrzebowa� zab�jcy i znalaz� takiego, kt�ry nie do��, �e nie bra� pieni�dzy, to jeszcze mu p�aci� za przywilej pozbycia si� wroga. Nie�le jak na informatora - u�y� Secret Service, �eby pozby� si� prywatnych d�ug�w. - Dlaczego? - spyta� uprzejmie. - Kto nie pyta, nie s�yszy k�amstw. Normalna sytuacja w przest�pczych syndykatach - jak w przypadku g�ry lodowej widzi si� tylko wierzcho�ek. Zreszt�, co go to obchodzi�o? zosta� przys�any by wykona� okre�lone zadanie, a nikogo nie interesowa�o, co si� stanie przy tej okazji. Jeden bandzior mniej, ot, czysta korzy�� dla wszystkich. Mia� zniszczy� pewn� organizacj�. Je�li oznacza�o to zniszczenie pewnego cz�owieka, to by�o to nadal wykonanie tego zadania. - Nie mog� tego obieca� - odezwa� si� po chwili. - Wszystko, co mog� zrobi� to to, �e je�li ten cz�owiek spr�buje mnie zniszczy�, to go zabij�. Kristatos oddar� opakowanie wyka�aczek i zaj�� si� czyszczeniem paznokci. - Niecz�sto zgadzam si� na niepewne - odezwa� si�, wyczy�ciwszy jedn� r�k� - tym razem b�dzie odwrotnie, gdy� to pan mi p�aci, a nie ja panu. Teraz podam panu wiadomo�ci, kt�rych pan oczekuje. Potem zostaje pan sam i dzia�a sam. Jutro w nocy lec� do Karaczi, mam tam wa�ne spotkanie. Pan rozgrywa to tak, jak pan b�dzie chcia�. - Zgoda. Tamten przesun�� si� z krzes�em i zacz�� m�wi� cicho i szybko, bez cienia w�tpliwo�ci podaj�c daty i nazwiska dla udokumentowania swych s��w, nie wdaj�c si� w zb�dne detale. Historia by�a kr�tka i tre�ciwa: w kraju by�o ponad dwa tysi�ce gangster�w, deportowanych z USA Amerykan�w w�oskiego pochodzenia, kt�rych sytuacja nie by�a zbyt weso�a - byli na najgorszych listach policyjnych, a ich wsp�lnicy tu, we W�oszech, nie bardzo mieli ochot� ich zatrudnia�, g��wnie zreszt� z powy�szego powodu. Setka najtwardszych po��czy�a zasoby finansowe i wysy�a�a niewielkie oddzia�ki do Bejrutu, Istambu�u, Tangeru i Macao - najwi�kszych centr�w przemytu na �wiecie. Inni dzia�ali jako kurierzy lub w�a�ciciele niewielkiego, cho� szanowanego zak�adu farmaceutycznego w Mediolanie, dok�d nap�ywa�o opium, przemycane ma�ymi statkami, przez grupy steward�w Al Italia, czy te� w Orient Expresie (gdzie obs�uga wype�nia�a towarem ca�e przedzia�y). Firma ta, o nazwie Pharmacia Colomba SA zajmowa�a si� przetwarzaniem go w heroin� i by�a centrum dalszej wysy�ki, sk�d kurierzy, u�ywaj�c samochod�w osobowych rozmaitych marek, przewozili j� do po�rednik�w w Anglii. - Nasi celnicy s� ca�kiem dobrzy w wykrywaniu przemytu, - przerwa� mu Bond - a w samochodzie nie ma zbyt wielu skrytek, o kt�rych by nie wiedzieli. Gdzie taheroina jest umieszczana? - Zawsze w zapasowym kole. Mo�na tam zmie�ci� towaru za dwadzie�cia tysi�cy funt�w. - Czy oni nigdy nie wpadli? Ani na dostawie do Mediolanu, ani na rozwo�eniu? - Oczywi�cie, �e cz�� zosta�a wy�apana przy r�nych okazjach, ale to twarde sztuki i nigdy nie sypi�. Je�li kto� zostaje skazany, otrzymuje za ka�dy rok sp�dzony w wi�zieniu dziesi�� tysi�cy dolar�w. Je�li ma rodzin�, to ma ona zapewniony taki poziom �ycia, jakby by� on na wolno�ci. Po wyj�ciu mo�e zn�w wr�ci� do pracy. Podzia� zysk�w jest tam r�wny, wy��czaj�c szefa, kt�ry ma oczywi�cie wi�cej, ale dla szeregowych cz�onk�w s� to i tak ogromne pieni�dze. - Kto to jest? Kristatos uni�s� d�o� z cygarem, �eby os�oni� usta i zza tej zas�ony powiedzia� cicho: - Nazywaj� go "Go��bek", Enrico Colombo. Jest w�a�cicielem tej restauracji, zreszt� dlatego w�a�nie pana tutaj przyprowadzi�em. To ten grubas, kt�ry siedzi z blondynk�, na kt�r� wszyscy zwracaj� uwag�. Nazywa si� ona Lisi Baum i jest luksusow� kurw�. James nie potrzebowa� si� ogl�da� - zauwa�y� j�, ledwie usiad� - tak samo zreszt�, jak wszyscy posiadacze spodni siedz�cy w lokalu. Mia�a obiecuj�cy wygl�d, jaki przypisuje si� mieszkankom Wiednia, swoj� obecno�ci� roz�wietla�a przeciwleg�y k�t sali. Mia�a w�osy koloru s�omy, zadarty nosek, szerokie, �miej�ce si� usta i czarn� wst��k� wok� szyi, a James "zdawa� sobie spraw�, i� obserwuje go z niewielkimi przerwami przez ca�y wiecz�r. Jej towarzysza oceni� jako dobrodusznego, dobrze sytuowanego m�czyzn�, z kt�rym by�a chwilowo, by odpocz�� od rozrywkowego trybu �ycia. Na pewno by� weso�y i niezbyt sk�py, po zako�czeniu szcz�liwych chwil, z niczyjej strony nie powinno by� wyrzut�w. Bondowi spodoba� si� na pierwszy rzut oka - lubi� ludzi weso�ych, korzystaj�cych z �ycia, ale po rewelacjach, kt�re dopiero co us�ysza�... Spojrza� w ich stron� akurat w chwili, gdy m�czyzna pog�adzi� j� po policzku i wsta�, kieruj�c si� ku drzwiom "uffizio". James obserwowa� znikaj�cego za drzwiami cz�owieka, kt�ry wart by� dwie�cie tysi�cy funt�w i kt�ry w najbli�szym czasie najprawdopodobniej zako�czy �ywot, po czym przeni�s� wzrok na dziewczyn� i u�miechn�� si�, gdy unios�a g�ow�. Zdawa�a si� go ignorowa�, ale na jej ustach pojawi� si� skierowany do niego p�u�miech. Zbli�a� si� czas wzmo�onego ruchu, kt�ry nast�powa� po zako�czeniu seans�w w kinach, i maitre d'hotel zarz�dzi� sprz�tanie opuszczonych stolik�w i przygotowywanie nowych, co odbywa�o si� przy akompaniamencie zwyk�ego w takich razach brz�ku naczy�. James k�tem oka zarejestrowa� znikni�cie dodatkowego krzes�a przy ich stoliku - w pobli�u zestawiono st� dla sze�ciu os�b - ale nie zwr�ci� na to uwagi. Zapyta� Kristatosa o szczeg�y z prywatnego �ycia signore Enrico Colombo. Ani on, ani jego rozm�wca nie zauwa�yli wolnej, ale nieprzerwanej drogi krzes�a od jednego do drugiego stolika, a� w ko�cu jego znikni�cia za drzwiami "uffiizio". Nie by�o zreszt� �adnych powod�w, dla kt�rych mieliby to zauwa�y�. Enrico odprawi� maitre d'hotel i zaj�� si� krzes�em, uprzednio starannie zamykaj�c drzwi biura na klucz. Wyj�� z krzes�a poduszk�, rozpi�� suwak pokrycia i z wn�trza wyj�� miniaturowy magnetofon Grundiga. Zatrzyma� go, przewin�� ta�m� i pogr��y� si� w s�uchaniu nagranej konwersacji, od czasu do czasu puszczaj�c pewne jej fragmenty powt�rnie. Wy��czy� urz�dzenie po wyg�oszeniu opinii Kristatosa na temat Lisi, gdy� na ta�mie by�a d�uga cisza, a i tak dowiedzia� si� tego, co go najbardziej interesowa�o. Przez pe�n� minut� wpatrywa� si� w ta�m�, po czym schowa� j� do szuflady z g�o�nym, cho� pe�nym zamy�lenia stwierdzeniem: - Skurwysyn. Wyszed�, kieruj�c si� ku swemu stolikowi. Cicho i dobitnie powiedzia� co� do oczekuj�cej jego powrotu dziewczyny. Skin�a g�ow� i spojrza�a w kierunku Jamesa, wstaj�cego w�a�nie wraz z Kristatosem od swego stolika. - Jeste� obrzydliwy - powiedzia�a w�ciekle do Colombo - wszyscy mnie przed tob� ostrzegali i mieli racj�. To, �e postawi�e� mi kolacj� w swojej restauracji, nie upowa�nia ci� jeszcze do robienia mi �wi�skich propozycji. Jej g�os w miar� m�wienia stawa� si� coraz g�o�niejszy. Wsta�a, trzymaj�c torebk� w r�ku, stoj�c dok�adnie na drodze Jamesa do wyj�cia. - Ty przekl�ta austriacka dziwko... - Enrico poderwa� si� z miejsca z twarz� czerwon� z w�ciek�o�ci. - Nie wa� si� obra�a� mojego kraju, ty w�oska ropucho! - si�gn�a po kieliszek i chlustn�a jego zawarto�� prosto w twarz m�czyzny, a gdy ten, ocieraj�c zalane winem oczy, ruszy� ku niej, naturalnym ruchem cofn�a si� wprost w obj�cia Bonda, czekaj�cego spokojnie wraz z Kristatosem na mo�liwo�� przej�cia. Colombo wytar� twarz serwetk� i oznajmi� troch� spokojniejszym g�osem: - Nie pokazuj si� wi�cej w mojej restauracji - uda�, �e spluwa jej pod nogi i wyszed� na zaplecze. Maitre d'hotel po�pieszy� ku nim w�r�d ca�kowitej ciszy - wszyscy go�cie przestali je�� i wpatrywali si� w nich. - Pom�c pani znale�� taks�wk�? - spyta� Bond, ujmuj�c j� pod rami�. Wyszarpn�a je, nadal w�ciek�a. - Wszyscy m�czy�ni to �winie - oznajmi�a, po czym przypomnia�a sobie o dobrych manierach i doda�a: - To mi�e z pana strony. Ruszy�a ku drzwiom, a obaj m�czy�ni pod��yli w �lad za ni�. W lokalu rozleg� si� przyciszony d�wi�k rozm�w i brz�k sztu�c�w - cisza p�k�a ku pe�nemu zadowoleniu wszystkich obecnych. Smutno wygl�daj�cy maitre d'hotel otworzy� im drzwi, m�wi�c do Jamesa: - Przepraszam Monsieur, to mi�o z pana strony, �e stara� si� pan pom�c. Gestem zatrzyma� przeje�d�aj�c� taks�wk� i otworzy� jej drzwi. Dziewczyna wsiad�a, James za ni�. - Zadzwoni� rano - oznajmi� przez szyb� Kristatosowi, i nie czekaj�c na odpowied�, spyta� wci�ni�t� w przeciwleg�y k�t siedzenia dziewczyn� dok�d? - Hotel Ambasadori. Przez chwil� jechali w milczeniu, kt�re James przerwa� pytaniem: - Nie chcia�aby pani napi� si� czego�? - Dzi�kuj�, ale nie. Jest pan bardzo mi�y, ale dzi� jestem zm�czona. - To mo�e innego dnia? - Mo�e, ale jutro wracam do Wenecji. - Tak�e tam b�d�. Zje pani ze mn� kolacj�? - S�dzi�am, �e Anglicy s� sztywni - u�miechn�a si�. - Pan jest Anglikiem, prawda? Jak si� pan nazywa? Co pan robi? - Tak, jestem Anglikiem. Nazywam si� Bond... James Bond i pisz� ksi��ki przygodowo - sensacyjne. Teraz pisz� tak� o handlu narkotykami. Jej akcja rozgrywa si� w Rzymie i w Wenecji, a problem polega na tym, �e niewiele wiem na ten temat. Dlatego chodz� gdzie si� da i zbieram plotki. Zna pani jakie�? - To dlatego jad� pan kolacj� z tym Cristatosem. S�ysza�am o nim, ma z�� opini�... Nie, nie znam plotek, kt�re mog�yby panu pom�c. Wiem tylko to, co wiedz� wszyscy. - Ale� o to w�a�nie mi chodzi, nie interesuje mnie fikcja. T� mog� stworzy� sam. Interesuj� mnie plotki z tak zwanych "�r�de� zbli�onych do dobrze poinformowanych", kt�re przewa�nie maj� w sobie sporo prawdy. Takie wiadomo�ci to klejnoty dla pisarza. - M�wi pan o prawdziwych? - roze�mia�a si�. - C�, a� tyle jako pisarz nie zarabiam, ale uda�o mi si� sprzeda� prawa do sfilmowania tej ksi��ki, a je�li uda mi si� j� napisa� wystarczaj�co prawdziwie, to chyba j� sfilmuj�. Powiedzmy, diamentowe klipsy od Van Cleefa. Umowa stoi? - Podje�d�ali pod Ambasadori i Lisi, bior�c z siedzenia torebk�, zwr�ci�a si� twarz� do niego. Portier otworzy� drzwi i �wiat�a lamp pad�y na ni�, ukazuj�c powa�n� twarz. - Wszyscy m�czy�ni to �winie, ale niekt�rzy s� milsi ni� inni. Zgoda, spotkamy si�, ale nie na kolacji. To, co mam panu do powiedzenia, nie bardzo nadaje si� na miejsca publiczne. Ka�dego popo�udnia k�pi� si� na Lido, ale nie na og�lnej pla�y, tylko na Bagni Alberoni, tam, gdzie wasz poeta Byron lubi� je�dzi� konno. To na czubku p�wyspu, vaporetto dowiezie pana prawie na miejsce. Spotkamy si� tam pojutrze o pi�tnastej pod ��tym parasolem. Prosz� w niego zapuka� i zapyta� o Fraulein Lisi Baum. - Wysiad�a podaj�c mu d�o�. - Dzi�kuj� za pomoc. Dobranoc. - A wi�c do zobaczenia - odpar�. - Dobranoc. Popatrzy� w zamy�leniu jak wchodzi�a po stopniach, po czym poleci� kierowcy zawie�� si� do Nationale. Jecha� obserwuj�c migaj�ce za oknem neony. Wszystko dzia�o si� zbyt szybko, ale jedyne, nad czym mia� kontrol�, to by�a taks�wka. Pochyli� si� ku kierowcy i poleci� mu zwolni�. Najlepszym poci�giem z Rzymu do Wenecji jest "Laguna Express", wyje�d�aj�cy z Rzymu w po�udnie. James, po ranku sp�dzonym na rozmowach z Londynem za po�rednictwem Stacji I, ledwie na� zd��y� i przekona� si�, �e nazwa jest jedynym luksusem istniej�cym w tym�e poci�gu. Fotele mia�y rozmiar m�odzie�owy (W�osi s� drobnej budowy i im to nie przeszkadza), a wagon restauracyjny cierpia� na zaraz� coraz bardziej rozprzestrzeniaj�c� si� po europejskich poci�gach: szczer� i serdeczn� niech�� do podr�nych, a szczeg�lnie do podr�nych obcej narodowo�ci. Jedyne wolne miejsce znajdowa�o si� na tylnej osi, wagonem trz�s�o, jakby jecha� po kocich �bach, co malowniczo plami�o ju� i tak brudny obrus, kolana Jamesa ledwie wesz�y pod blat stolika, a kelner robi� prawdziw� �ask� racz�c si� w og�le pojawi�. Og�lnie Bond sp�dzi� podr� kln�c w �ywy kamie� Ferrowe Italiane delio Stato, czyli W�oskie Koleje Pa�stwowe. Gdy w ko�cu za oknami pojawi�a si� Wenecja, nawet pi�kno Wielkiego Kana�u nie wywar�o na nim wra�enia - mia� wszystkiego serdecznie do��. Wiecz�r sp�dzi� na rozdawaniu tysi�clir�wek w Vallombrosa, w Harry's Bar i w ko�cu w Quadri, udowadniaj�c wszystkim, kt�rzy mogli go obserwowa�, �e faktycznie jest tym, za kogo poda� si� dziewczynie - dobrze zarabiaj�cym pisarzem, lubi�cym wygodne �ycie i poszukuj�cym okre�lonych informacji. Nast�pnie wr�ci� do hotelu i przespa� kamiennym snem osiem godzin dziel�cych go od po�udnia. Maj i pa�dziernik to najlepsze miesi�ce w Wenecji - jest ciep�o, cho� s�o�ce nie doskwiera, a noce s� ch�odne. W tym czasie,>jak na Wenecj�, - stosunkowo niewielu turyst�w, chocia� jest to miasto, kt�re w swoich w�skich uliczkach i kana�ach potrafi schowa� imponuj�c� liczb� ludzi, nie wspominaj�c o wrzaskliwych dzieciakach i tranzystorach. Godziny poranne Bond sp�dzi� na spacerowaniu po bocznych uliczkach i odwiedzaniu ko�cio��w (wchodzi� g��wnym wej�ciem, wychodzi� bocznym) w nadziei, �e uda mu si� odkry�, kto za nim �azi (je�li, rzecz jasna, kto� taki by�). Po paru godzinach doszed� do buduj�cego wniosku, �e kogo� takiego nie by�o, uda� si� wi�c do Floriana i przy drinku pos�ucha� pary ameryka�skich snob�w dyskutuj�cych o braku proporcji w fasadach na Placu �wi�tego Marka. P�niej, kieruj�c si� nag�ym impulsem, wys�a� do swej sekretarki (kt�ra by�a tu na wycieczce i przez par� �adnych miesi�cy nie pozwala�a mu o tym zapomnie�) kartk� nast�puj�cej tre�ci: Wenecja jest cudowna. Jak dot�d zwiedzi�em dworzec i gie�d�. Wieczorem w planie wodoci�gi miejskie i kino Scala. Znasz wspania�� piosenk� "O sole mio"? - jest bardzo romantyczna, podobnie jak wszystko tutaj. J.B. Zadowolony z siebie zjad� wczesny obiad i wr�ci� do hotelu, gdzie sprawdzi� dok�adnie Walthera PPK. Ubra� si� i o dwunastej czterdzie�ci znalaz� si� na vaporetto do Alberoni. P�yn�c �odzi� po podobnej do lustra powierzchni laguny, zastanawia� si� leniwie, co przynios� najbli�sze godziny. Z mola w Alberoni (po weneckiej stronie Zatoki) jest p� mili pylistej drogi biegn�cej przez nasad� p�wyspu do Bagni Alberoni, le��cego nad Adriatykiem. Jest to pustynny �wiat. Cho� o mil� w g��b l�du pe�no jest luksusowych posiad�o�ci, tu nie ma nic opr�cz niewielkiej wioski rybackiej, sanatorium dla student�w i opuszczonych ruin, b�d�cych niegdy� stacj� badawcz� w�oskiej marynarki, oraz prawie niewidocznych zza krzew�w i chwast�w cementowych podstaw do dzia� artylerii nadbrze�nej z ostatniej wojny. W �rodku niewielkiego pasa ziemi znajduje si� klub golfowy, kt�rego trasa wije si� w�r�d ruin staro�ytnych umocnie�. Nie cieszy si� on zbytni� popularno�ci� tak w�r�d turyst�w, jak i w�r�d mieszka�c�w Wenecji. Otacza go wysoki p�ot z rozwieszonymi g�sto tabliczkami zawieraj�cymi gro�ne Vietatos i Prohibitos. Po�o�one wok� tej enklawy wydmy nie zosta�y jeszcze od wojny oczyszczone z min, o czym �wiadcz� pordzewia�e ogrodzenia z drutu kolczastego i tablice "Minas. Pericolo di Morte" z twarzowymi trupimi czaszkami pod spodem. Ca�y ten rejon jest dziwnie melancholijny i stanowi du�y kontrast z weso�� Wenecj� oddalon� ledwie o godzin� drogi. Nieco si� spoci�, przebywaj�c te p� mili dziel�cego od pla�y i przez chwil� sta� w cieniu ostatniej akacji rozgl�daj�c si� wok� - z przodu mia� nie pierwszej �wie�o�ci drewnian� bram� z wyblak�ym napisem: "Bagni Alberoni", za ni� podobnej jako�ci drewniane kabiny, stoyard�w piasku i b��kit wody. Wok� nie by�o �ywej duszy i miejsce wygl�da�o na zamkni�te od dawna, ale gdy dotar� do bramy, us�ysza� s�abe d�wi�ki radia nadaj�cego neapolita�sk� muzyk�. Dobiega�a ona z rozsypuj�cej si� budy ozdobionej reklam� Cocacoli i paru tutejszych napoj�w orze�wiaj�cych, cho� nie m�g� sobie wyobrazi�, jak "mo�na tu zarobi� nawet w �rodku sezonu. Stopy zag��bia�y si� w piasku, gdy wszed� na wydmy, obchodz�c zabudowania i zbli�aj�c si� do morza. W lewo pusta pla�a �agodnym �ukiem ci�gn�a si� ku niewidocznym st�d o�rodkom w Lido, a w prawo by�o jej oko�o p�torej mili do cypla, na kt�rym sta�y byle jak sklecone domostwa rybak�w. Za pla�� ci�gn�y si� wydmy i majaczy�o ogrodzenie klubu golfowego, a na skraju wydm, o par�set yard�w, wida� by�o b�ysk jasnej ��ci, ku kt�rej ruszy� brzegiem morza. - Ahem. Spoczywaj�ce na piasku d�onie poderwa�y si�, podci�gaj�c opalacz. James wszed� w zasi�g wzroku le��cej dziewczyny i stan�� spogl�daj�c w d�, gdzie cie� parasola pada� tylko na jej twarz, a reszta cia�a w czarnym bikini wystawiona by�a na promienie s�oneczne. - Jest pan pi�� minut za wcze�nie i mia� pan puka�. Usiad� obok niej w cieniu parasola i starannie wytar� twarz chusteczk�. - Jest pani w�a�cicielk� jedynej palmy na tej pustyni i musia�em si� tu dosta� najszybciej, jak si� da�o. Niez�e miejsce na spotkanie. - Pod tym wzgl�dem jestem taka, jak Greta Garbo - roze�mia�a si�. - Lubi� by� sama. - A jeste�my sami? - Dlaczego pan pyta? S�dzi pan, �e wzi�am pokoj�wk�? - Skoro wszyscy m�czy�ni to �winie... - Ach, ale pan jest �wini� gentlemanem - zachichota�a - a poza tym jest za gor�co na takie rzeczy i w dodatku jest to spotkanie w interesach, no nie? Ja panu opowiem historyjk� o narkotykach, a pan da mi diamentowe kolczyki od Van Cleefa. A mo�e zmieni� pan zdanie? - Nie. Od czego zaczniemy? - Prosz� pyta� o to, co pana interesuje - siad�a, podci�gaj�c kolana pod brod� i przygl�daj�c mu si� powa�nym wzrokiem. Zauwa�y� zmian�, ale nie da� nic po sobie pozna�. - M�wi�, �e pani przyjaciel, Colombo, to gruba ryba w interesie - powiedzia� oboj�tnie. - Prosz� mi o nim opowiedzie�. By�by dobr� postaci� do mojej ksi��ki, oczywi�cie zmieniony. Potrzebuj� szczeg��w: jak dzia�a, gdzie ma magazyny. Tego autor nie zdo�a ju� Wymy�li�. - Enrico by�by w�ciek�y, gdyby wiedzia�, �e zdradzam jego tajemnice. Sama nie wiem, co by mi zrobi�. - Nie dowie si� tego. - Lieber Mr Bond - oznajmi�a powa�nie. Jest bardzo ma�o rzeczy, o kt�rych on nie wie, a potrafi te� skutecznie dzia�a� na podstawie domys��w. Nie zdziwi�abym si�, gdyby kaza� mnie �ledzi�, to podejrzliwy cz�owiek... My�l�, �e najlepiej b�dzie, jak pan sobie p�jdzie. To wszystko by�o wielkim b��dem. W przeciwie�stwie do niej, otwarcie spojrza� na zegarek - by�o wp� do czwartej. Lekko si� wychyli�, spogl�daj�c wzd�u� pla�y - przy rozsypuj�cych si� kabinach porusza�o si� trzech m�czyzn, maszeruj�c w nog� jak na paradzie. Ca�a tr�jka mia�a na sobie ciemne ubrania. Wsta� spogl�daj�c na ni� mrukn��: - Widz�, co pani ma na my�li. Prosz� powiedzie� Colombo, �e od teraz bior� si� za jego biografie, i �e jestem cz�owiekiem upartym. Na razie! Ruszy� biegiem ku cyplowi - w wiosce byli ludzie, a ludzie oznaczali bezpiecze�stwo. Tr�jka m�czyzn przy�pieszy�a kroku, przechodz�c w marszobieg, jakby trenowali do maratonu. Gdy mijali parasol, jeden z nich uni�s� r�k�, na co dziewczyna, obserwuj�ca ich post�py, zrobi�a to samo i po�o�y�a si� na brzuchu, by� mo�e chc�c opali� plecy, a by� mo�e dlatego, �e nie chcia�a ogl�da� dalszego ci�gu tego po�cigu. James w biegu zdj�� krawat, schowa� go do kieszeni i rozpi�� g�rne guziki koszuli - by�o gor�co i zaczyna� ju� sp�ywa� potem. �cigaj�cy byli, rzecz jasna, w tej samej sytuacji i pytaniem rozstrzygaj�cym by�o to, kto jest w lepszej kondycji. Dotar� do falochronu i z jego wysoko�ci obejrza� si� - tamci nie zbli�yli si� do�, ale dw�ch z nich oddali�o si� w bok, chc�c �ci�� cypel wzd�u� ogrodzenia klubu golfowego, nie zwracaj�c �adnej uwagi na stare tablice ostrzegaj�ce przed minami Oceni� odleg�o�� i doszed� do wniosku, �e maj� spore szans� z�apa� go przed wiosk� le��c� po przeciwnej stronie pola minowego, tote� nie zwlekaj�c, pogna� co si� w nogach. Koszul� mia� ju� mokr�, a stopy ci��y�y jak kamienie. Dot�d przeby� oko�o mili i do bezpiecznej strefy pozosta�o mu przynajmniej drugie tyle, w dodatku musia� uwa�a�, aby nie potkn�� si� o pordzewia�e dzia�obitnie, rozmieszczone w betonie co jakie� pi��dziesi�t yard�w. Zaczyna� �apa� powietrze z coraz wi�kszym trudem, czuj�c, jak spodnie i marynarka staj� si� coraz bardziej wilgotne i coraz bardziej utrudniaj� mu bieg. O trzysta yard�w za nim by� �cigaj�cy, w prawo, pomi�dzy wydmami pozosta�a dw�jka,, kt�ra szybko nadrabia�a straty, a w lewo znajdowa� si� dwudziestostopowy stok betonu, prowadz�cy wprost do zielonych w�d Adriatyku. Mia� w�a�nie zamiar zwolni� do szybkiego marszu, by uspokoi� oddech, gdy niespodziewanie nast�pi�y po sobie b�yskawicznie dwie rzeczy. Przed sob� dostrzeg� grup� rybak�w wychodz�cych z wody, a od strony klubu dobieg�go huk eksplozji. W powietrze wylecia� grzyb dymu, ziemi i innych odpadk�w, a w bok uderzy�a go niezbyt silna fala podmuchu. Zwolni�, widz�c jak pozosta�y w�r�d wydm m�czyzna stan��, zamieraj�c w ca�kowitym bezruchu z otwartymi ustami. Nagle j�kn�� i run�� na ziemi� obejmuj�c g�ow� r�kami. James zna� te objawy - facet by� w szoku i nie ruszy si�, dop�ki kto� po niego nie przyjdzie i go nie wyprowadzi. Wydarzenie to znacznie podnios�o go na duchu - do rybak�w zosta�o mu oko�o dwustu yard�w, a ci dostrzegli go najwyra�niej, gdy� zebrali si� w grup� zwr�con� ku niemu. - Mi Ingles. Prego dore il carabinieri! - krzykn�� mobilizuj�c swe zasoby w�oskiego. Zaryzykowa� spojrzenie w ty� - dziwne, ale goni�cy go nadal nie zwalnia� kroku i teraz dzieli�o ich zaledwie sto yard�w. Przed nim rybacy rozsypali si� w p�kole, trzymaj�c w pogotowiu pneumatyczne harpuny, W �rodku linii sta� m�czyzna z pot�nym brzuchem zwisaj�cym nad czerwonymi k�piel�wkami i mask� do nurkowania zsuni�t� na czubek g�owy. Widz�c jego twarz Bond zwolni� a� do niespiesznego kroku i wyci�gn�� bro� - m�czyzn� ze skrzy�owanymi r�koma, kt�ry sta� w centrum harpunnik�w, by� Enrico Colombo. Obserwowa� spokojnie Jamesa, a gdy dzieli�o ich dwadzie�cia yard�w, przem�wi�: - Prosz� od�o�y� t� zabawk�, Mr Bond. Wiemy, �e jest pan z Secret Service. To, co oni trzymaj� w d�oniach, to pneumatyki na dwutlenek w�gla. Radz� stan�� nieruchomo, chyba �e chce pan by� kopi� �wi�tego Sebastiana z Magenty. - Zwr�ci� si� do stoj�cego po prawej stronie: - Jak daleko by� ten Alba�czyk, kt�rego w zesz�ym tygodniu...? - Dwadzie�cia yard�w, padrone, a harpun przebi� go na wylot. To by� gruby facet, dwa razy grubszy od tego. James siad� na najbli�szym pordzewia�ym �elastwie, umieszczaj�c d�o� z broni� na kolanie tak, �e celowa�a W �rodek grubego brzucha Colombo. - Mo�esz trafi� i pi�cioma harpunami, ale to nie zatrzyma kuli, kt�r� b�dziesz mia� we flakach, Colombo u�miechn�� si� i skin�� d�oni� - stoj�cy za Bondem, ocala�y z pierwotnej tr�jki �cigaj�cych, m�czyzna r�bn�� go fachowo kolb� Lugera w nasad� czaszki. Gdy cz�owiek si� budzi po silnym ciosie w g�ow�, pierwsz� reakcj� jest ochota na wymioty, a dopiero p�niej zaczyna zdawa� sobie spraw� z tego; co si� dzieje wok�. Dlatego te� min�o nieco czasu od chwili odzyskania �wiadomo�ci, zanim James Bond zda� sobie spraw�, �e jest na statku, kt�ry gdzie� p�ynie, i �e jaki� facet wyciera mu czo�o mokrym r�cznikiem, mrucz�c zach�caj�co w �amanej angielszczy�nie: - Okay, amigo... spok�j... nie denerwowa� si�... James si� nie denerwowa�, nie maj�c na to chwilowo si�y, natomiast na tyle, na ile m�g� si� rozejrze� bez ryzyka, �e mu g�owa odpadnie, przyjrza� si� otoczeniu. By� w niewielkiej, ale komfortowej kabinie, wype�nionej zapachem damskich perfum, Le�a� na koi, a nad nim pochyla� si� jeden z harpunnik�w, ubrany w wytarte spodnie i rozpi�t� koszul�, u�miechaj�c si� do� niczym ukochana niania. - Lepiej? - spyta� wskazuj�c w�asny kark w ge�cie sympatii. - Troch� bole�, ale szybko by� okay. Tylko czarne w�osy przykry� i dziewczyny nic nie widzie�. Bond u�miechn�� si� i odruchowo skin�� g�ow�, co omal mu jej nie rozsadzi�o. Gdy ponownie otworzy� oczy, m�czyzna skrzywi� si� z niezadowoleniem, podsuwaj�c mu przed oczy zegarek - by�a si�dma wieczorem. - Mangiare con Padrone, si? - spyta�, pokazuj�c palcem dziewi�t�. - Si. - Dormire - tamten przy�o�y� d�onie do policzka i przekrzywi� g�ow� w ge�cie oznaczaj�cym sen. - Si - mrukn�� ponownie Bond, obserwuj�c jak tamten wychodzi zadowolony i zamyka za sob� drzwi. Nie us�ysza� jednak�e �adnego szcz�ku klucza w zamku czy innej zasuwy. Kln�c w duchu wsta� ostro�nie i powl�k� si� do umywalki. Od�wie�ony nieco rozejrza� si� i ku swemu zaskoczeniu znalaz� na szafie wszystko co mia� przy sobie, poza broni�. Umie�ci� drobiazgi w kieszeniach, siad� na ��ku i zapali� papierosa. Zamy�li� si�, jednak nie doszed� do zbyt konstruktywnych wniosk�w. Wzi�to go na wycieczk�, ale s�dz�c po zachowaniu tego marynarza, nie traktowano go jak przeciwnika. Z drugiej strony jednak, zadano sobie sporo trudu, by go z�apa� i przypuszczalnie stracono przy tej okazji cz�owieka, cho� by� to czysty przypadek. Mo�liwe,, �e to �agodne traktowanie by�o przygrywk� do rozm�w i do zawarcia z nim jakiego� uk�adu, ale o co chodzi i co mu zaproponuj�, nie mia� poj�cia. Tote� doszed� do wniosku, �e dalsze my�lenie nic nie da i po�o�y� si� spa�. W dwie godziny p�niej ten sam m�czyzna przyszed� i zaprowadzi� go do niewielkiego, cho� gustownie urz�dzonego saloniku, pozostawiaj�c go tam samego. Na �rodku sta� st� z dwoma fotelami i niklowany stolik na k�kach zastawiony p�miskami i bateri� butelek. Pr�ba otwarcia drzwi po przeciwleg�ej stronie salonu wykaza�a, �e s� zamkni�te, tote� James zainteresowa� si� iluminatorem. Z tego, co m�g� dostrzec, statek mia� oko�o dwustu ton wyporno�ci i prawdopodobnie niegdy� by� du�ym trawlerem rybackim. Praca silnika przypomina�a odg�osy diesla. Cho� na maszcie wida� by�o zrefowany �agiel, to ich szybko�� ocenia� na sze�� do siedmiu w�z��w. Na ciemnym ju� horyzoncie dostrzeg� zbiorowisko �wiate� - wygl�da�o na to, �e p�yn� wzd�u� brzegu Adriatyku. Zasuwa w drzwiach szcz�kn�a i odszed� od iluminatora - w otworze pojawi� si� Colombo w podkoszulce, spodniachi sanda�ach, z dziwnym wyrazem twarzy i b�yskiem zainteresowania w oczach. Zaj�� jeden z foteli i machn�� r�k� w stron� drugiego. - Siadaj, przyjacielu. Jedz i pij. Musimy sobie porozmawia� i przesta� si� zachowywa� jak ch�opcy. Jeste�my przecie� doro�li, prawda? Czego si� napijesz - gin, whisky, szampan? A to s� najlepsze par�wki w ca�ej Bolonii, rovelone, czyli w�dzony ser i �wie�e figi. To ch�opskie jedzenie, ale wy�mienite. Ten bieg musia� zaostrzy� ci apetyt. Smacznego. Jego u�miech by� zara�liwy. James nala� sobie whisky i usiad�. - Dlaczego zada�e� sobie tyle trudu? - spyta�. - Mogli�my si� spotka� bez tego ca�ego dramatyzmu, a tak przysporzy�e� sobie sporo k�opotu. Ostrzeg�em mojego szefa, �e co� takiego mo�e si� zdarzy�. Spos�b, w jaki zaaran�owa�e� poznanie Lisi w swojej restauracji, by� tak banalny, �e a� szkoda s��w. Uprzedzi�em go, �e pakuj� si� w pu�apk�, by przekona� si�, co jest grane. Je�li do jutra w po�udnie nie skontaktuj� si� z nim, b�dziesz mia� na karku tutejsz� policj�, Interpol i moich kumpli. Colombo wygl�da� na zaskoczonego. - Je�li wiedzia�e� i by�e� got�w wpa�� w t� pu�apk�, to dlaczego stara�e� si� uciec,moim ludziom? Pos�a�em ich, by ci� zaprosili na ten statek i wszystko mia�o si� odby� po przyjacielsku. Teraz straci�em dobrego cz�owieka, a ty omal nie masz p�kni�tej czaszki. Nic nie rozumiem. - Nie spodobali mi si� twoi wys�annicy. Rozpoznaj� morderc�w na pierwszy rzut oka. Pomy�la�em, �e mog�e� wpa�� na jaki� g�upi pomys�. Wystarczy�o u�y� tylko dziewczyny, oni byli niepotrzebni. Colombo potrz�sn�� sm�tnie g�ow�. - Lisi nie mia�a nic przeciwko temu, by si� o tobie czego� dowiedzie�, by ci� pozna�, ale absolutnie nic wi�cej, a teraz jest pewnie tak w�ciek�a na mnie, jak ty. �ycie jest bardzo trudne. Lubi� mie� wok� siebie przyjaci�, a teraz w ci�gu jednego dnia przysporzy�em sobie dw�ch wrog�w. To bardzo, ale to bardzo �le - wygl�da� na szczerze zmartwionego, uci�� sobie solidny kawa� par�wki i popijaj�c szampanem zjad� b�yskawicznie, po czym poinformowa� Jamesa ze smutkiem: - Zawsze to samo. Kiedy jestem zmartwiony, musz� je��, ale niczego nie mog� przetrawi�. A teraz ty mnie martwisz. M�wisz, �e mogli�my si� spotka� i porozmawia�, m�wisz, �e niepotrzebnie wszystko skomplikowa�em i przez to krew Maria jest na moich r�kach, cho� nie kaza�em mu i�� na skr�ty. Ale ja nie s�dz�, �eby to by�a tylko moja wina. Ty tak�e masz w tym sw�j udzia�. Mo�e nawet wi�kszy! Zgodzi�e� si� mnie zabi�! Jak mo�na zorganizowa� przyjacielskie spotkanie z kim�, kto ma ci� zabi�? Powiedz mi. - Ostatnie zdanie prawie wykrzycza�, po czym oderwa� kawa� chleba i zacz�� go w�ciekle gry��, spogl�daj�c ze z�o�ci� na Bonda. - O czym ty, u diab�a, m�wisz? - zdumia� si� James. Colombo cisn�� na st� resztki pieczywa, wsta� i nie spuszczaj�c oczu z go�cia, podszed� do stoj�cej pod �cian� szafki, otworzy� j� i wyj�� miniaturowy magnetofon. Ci�gle patrz�c oskar�ycielsko, wr�ci� na swoje miejsce i wcisn�� klawisz odtwarzania. - W�a�nie - dobieg� z g�o�nika g�os Kristatosa. - A teraz jak dobrzy handlowcy ustalimy warunki, zgoda? James ze szklank� w d�oni s�ucha� w milczeniu. Nie pami�ta�, jak dok�adnie brzmia�a jego w�asna odpowied� i zdawa� sobie spraw� z tego, �e w tej chwili jest to dla niego jedna z najistotniejszych rzeczy. Wreszcie us�ysza� sw�j g�os: - Nie mog� tego obieca�. Mog� natomiast przyrzec, �e je�li ten kto� zdecyduje si� mnie zniszczy�, to go zabij�. Colombo wy��czy� magnetofon, a James wypi� co mia� i oznajmi� z ulg�: - To jeszcze nie znaczy, �e jestem morderc�. - Dla mnie tak, szczeg�lnie je�li m�wi to Anglik. Pracowa�em z wami w czasie wojny i znam wasz spos�b m�wienia. Mam nawet wasz medal - wyj�� z kieszeni srebrny Medal za Wolno�� i rzuci� na st�. - Widzisz? - Tylko �e dawno sko�czy�e� wsp�prac� - odpar� twardo Bond. - To te� jest na tej ta�mie. Teraz pracujesz przeciwko nam, i to dla zysku. - S�ysza�em ca�� wasz� rozmow� i wszystko to s� k�amstwa! - Colombo r�bn�� otwart� d�oni� w st�, a� zadzwoni�y szklanki. - Ka�de s�owo to k�amstwo. Wsta� gwa�townie, przewracaj�c fotel, si�gn�� po butelk� i wla� uczciw� porcj� do szklanki Jamesa, po czym ostro�nie podni�s� mebel i ustawi� przed sob� butelk� szampana. - Szczerze m�wi�c, to jest w tym odrobina prawdy - wyzna� spokojnie z powa�n� twarz� - dlatego zdecydowa�em si� porozmawia�. Je�li mi nie uwierzysz i wci�gniesz we wszystko policj�, to b�d� mia� sporo k�opot�w, skandal, ruin� i takie rzeczy. Zdecydowa�em si� jednak pokaza� ci prawd�, po kt�r� wys�ano ci� tutaj. Wszystko w przeci�gu paru godzin, bo do �witu misja b�dzie sko�czona. - Co jest prawd� z tego, co powiedzia� mi Kristatos? Colombo przyjrza� mu si� z namys�em i rzek�: - Przyjacielu, jestem przemytnikiem, i to jest prawda. Jestem chyba najlepszy nad ca�ym Adriatykiem i nie jest to przesada. Po�owa ameryka�skich papieros�w we W�oszech jest przywo�ona przeze mnie z Tangeru, jestem jedynym dostawc� z�ota na czarny rynek, mam swego dostawc� diament�w w Bejrucie, kt�ry zaopatruje si� bezpo�rednio w Sierra Leone i Po�udniowej Afryce. Dawniej, gdy nie by�o lek�w, zajmowa�em si� te� penicylin� i innymi antybiotykami. Pochodzi�y wprost z ameryka�skich baz wojskowych. By�y te� inne sprawy, nawet dziewczynki z Syrii i Persji. Przewozi�em te� skaza�c�w, tylko w drug� stron�, ale nigdy nie zajmowa�em si� narkotykami! I nigdy si� nimi nie zajm�: Opium, heroina - to z�o i grzech. Przysi�gam na g�ow� mojej matki, �e to prawda! James zaczyna� pojmowa� sytuacj� i zaczyna� lubi� tego zbyt p�no urodzonego pirata, kt�ry omal nie zosta� wystawiony przez konkurencj�. Musia� si� jednak upewni�. - To dlaczego Kristatos wystawi� ciebie? Co on na tym zyskuje? - Przyjacielu, Kristatos to Kristatos. On prowadzi najwi�ksz� podw�jn� gr�, jak� mo�na rozgrywa�. Aby utrzyma� opiek� ameryka�skiego wywiadu i ludzi od narkotyk�w, musi od czasu do czasu da� im jak�� ofiar�, jak�� p�otk�, by odwr�ci� podejrzenia. Z wami, Anglikami, sprawa ma si� inaczej. Tu idzie du�a ilo�� i aby j� os�oni�, potrzebna jest du�a ofiara. Albo on, albo jego szefowie wybrali mnie. Ma to o tyle dobr� stron� z ich punktu widzenia, �e gdyby� si� upar� i wyda� sporo got�wki, m�g�by� potwierdzi� z niezale�nych od niego �r�de� cz�� wiadomo�ci o mnie, kt�re ci poda�. W dodatku ka�da taka informacja odsuwa�aby ci� dalej od prawdy dzia�aj�c na ich korzy��. Nie lekcewa�� Secret Service i wiem, �e w ko�cu trafi�bym do wi�zienia, ale ten, kt�rego naprawd� szukasz, �mia�by si� w ku�ak zupe�nie bezpieczny. - Dlaczego on chce ci� zabi�? - Po prostu wiem za du�o, przyjacielu. W takim fachu czasami s�yszy si� to i owo o innych. Niedawno na tym�e statku mia�em nieporozumienie z alba�skim patrolowcem i uda�o mi si� trafi� go w zbiornik paliwa. Ocala� tylko jeden cz�onek za�ogi i przekona�em go, �eby ze mn� porozmawia�. Opowiedzia� mi sporo ciekawych rzeczy, ale jak idiota wysadzi�em go na brzeg ko�o Tirany, ryzykuj�c zreszt� przej�cie przez ich pola minowe. Par� dni p�niej zacz��em czu� na karku tego b�karta, Kristatosa. Na szcz�cie posiadam informacj�, o kt�rej on nie wie. O �wicie mamy spotkanie w niewielkim porcie rybackim na p�noc od Ancony. Tam zobaczymy, czyje b�dzie na wierzchu. - A jaka jest twoja cena? - spyta� uprzejmie James. - Powiedzia�e�, �e moja misja zostanie rano zako�czona. Ile? - Nic. Przypadek sprawi�, �e nasze interesy s� wsp�lne, ale musz� mie� twoje s�owo, �e to, co ci teraz powiedzia�em, zostanie mi�dzy nami i twoim szefem w Londynie. Nie mo�e pod �adnym pozorem wr�ci� do W�och. Zgoda? - Zgoda. Nie s�dz�, by by�y z tym problemy. Colombo wsta� i poda� Jamesowi jego bro� wyj�t� z kieszeni, m�wi�c: - W takim razie, m�j drogi, lepiej �eby� to mia�, gdy� s�dz�, i� b�dziesz go potrzebowa�. Teraz lepiej si� prze�pij. Przed pi�t� rano pobudka i kawa - wyci�gn�� d�o�, kt�r� Bond u�cisn��. - Zgoda, Colombo - u�miechn�� si�, po czym wr�ci� do swojej kabiny. "Colombina" mia�a za�og� sk�adaj�c� si� z dwunastu m�odych i zawadiacko wygl�daj�cych typ�w, obecnie siedz�cych w salonie nad paruj�cymi kubkami kawy i cicho dyskutuj�cych. Jedyne �wiat�o dawa�a sztormowa latarnia, poza tym wygaszono na statku wszystkie inne, stwarzaj�c do�� skutecznie atmosfer� napi�cia i podniecenia, �ywcem wyj�t� z "Wyspy skarb�w". Colombo po kolei sprawdza� bro� swoich ludzi - wszyscy mieli Lugery i no�e. Ka�dy egzemplarz by� przez niego osobi�cie zlustrowany. James stwierdzi� z zaskoczeniem, �e troch� mu zazdro�ci �ycia poza prawem, ale dla ka�dego normalnego cz�ovieka przepisy celne czy handlowe nie s� zbyt istotn� rzecz�. W ka�dym razie nikt, nie licz�c, rzecz jasna policji, celnik�w lub podobnych zbocze�c�w nie traktuje ludzi �ami�cych