16387

Szczegóły
Tytuł 16387
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16387 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16387 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16387 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jayne Castle Gardenia Prze�o�y�a El�bieta Zawadowska-Kittel Rozdzia� pierwszy Nie widz� nic skomplikowanego w naszej umowie, panie Batt. Zamierzam wkr�tce zawrze� zwi�zek ma��e�ski. I w tym celu potrzebuj� �ony. - Nick Chastain opar� d�onie o blat masywnego inkrustowanego biurka. - A pan mija znajdzie. Hobart Batt ubrany w elegancki wieczorowy garnitur przycupn�� na brze�ku krzes�a jak sp�oszony myszko-strzy�yk. Napotkawszy wyczekuj�ce spojrzenie Nicka, zamruga� niespokojnie powiekami. - Obawiam si�, �e nie rozumiem, prosz� pana. Nick st�umi� westchnienie. Zastraszenie rozm�wcy przynosi�o na og� oczekiwane skutki, ale nale�a�o je stosowa� z umiarem. Zbyt du�a dawka mog�a wywo�a� u pacjenta atak histerii. Niewielkie nie skutkowa�y. Dzi�ki wiedzy intuicyjnej zdobywanej ca�ymi latami Chastain zdawa� sobie doskonale spraw� z tego, �e Hobart znajduje si� na granicy wytrzyma�o�ci. Z drugiej strony, gdyby przesta� wywiera� na nim presj�, m�czyzna zapewne odzyska�by odwag� i zacz�� si� broni�. Ach, te trudne decyzje... - Mo�e wyt�umacz� to panu ja�niej. Dzi� wieczorem przegra� pan u mnie na dole, w kasynie, dziesi�� tysi�cy dolar�w. - Tak, prosz� pana, wiem. - Hobart zatar� nerwowo d�onie. - Nie mam poj�cia, jak do tego dosz�o, Bardzo rzadko uprawiani hazard. Przyszed�em tutaj z przyjaci�mi i to oni nam�wili mnie na karty. Na pocz�tku nawet dobrze mi sz�o, a potem ni st�d, ni zow�d sprawy zacz�y przybiera� kiepski obr�t. Pr�bowa�em si� odku�, ale narobi�em sobie tylko jeszcze wi�kszych k�opot�w. - Rozumiem. - Chastain uczyni� ogromny wysi�ek, aby jego u�miech wyrazi� wsp�czucie. Hobart rozszerzy� oczy z przera�enia. Drgn�� i wcisn�� si� g��biej w krzes�o. Do�� u�miech�w - postanowi� Nick. Nigdy nie wypada� dobrze w roli troskliwego ojca. - Ja po prostu nie dysponuj� takimi pieni�dzmi. - Hobart patrzy� na niego b�agalnie. - Pewnie m�g�bym sprzeda� dom, ale jeszcze nie sp�aci�em kredytu i jestem winien bankowi spor� sumk�, wi�c... - Po co si� ucieka� do tak drastycznych �rodk�w? Pan mnie chyba nie rozumie. Proponuj� uk�ad. W ramach sp�aty d�ugu wyszuka mi pan tylko odpowiedni� �on�. - Zon�? - Hobart wytrzeszczy� na niego oczy. - Mam znale�� panu �on�? Nick zmobilizowa� ca�� swoj� cierpliwo��. - C� w tym dziwnego? Pracuje pan przecie� w Koneksjach Synergistycznych, jednym z najlepszych biur matrymonialnych w Nowym Seattle. Prosz� pana tylko o to, co zlecaj� panu inni klienci. - To... prawda -j�ka� Hobart, ocieraj�c spocone czo�o �nie�nobia�� chusteczk�. - Ale przecie� skojarzenie pary nie jest warte dziesi�ciu tysi�cy dolar�w. - Dla mnie jest warte. W niespokojnych oczkach Hobarta b�ysn�a podejrzliwo��. - .Ale dlaczego mam sp�aca� panu d�ug za pomoc� takich us�ug? - Bo dobrze o panu m�wi�. Nick nie uzna� za stosowne wspomnie�, �e przed paroma miesi�cami Hobart po��czy� Lucasa Trenta, talent iluzjonistyczny wykraczaj�cy poza skal�, z Amarylis Lark, pryzmatem o pe�nym widmie. Fakt, �e oni odnale�li si� sami, nie posiada� dla Chastaina istotnego znaczenia. Hobart popar� ten pozornie niemo�liwy zwi�zek, co w rankingu agent�w matrymonialnych plasowa�o go automatycznie na jednej z czo�owych pozycji. A Nickowi zale�a�o na najlepszym specjali�cie. Na �wi�tej Helenie ma��e�stwo by�o zobowi�zaniem do�ywotnim. Rozwody nie wchodzi�y w rachub�. Instytucj� ma��e�stwa i siln� rodzin� chroni�o prawo i struktury spo�eczne ustanowione przez pierwsze pokolenie kolonist�w z Ziemi. Dwie�cie lat wcze�niej ojcowie za�o�yciele utkn�li w kwitn�cym, zielonym �wiecie �wi�tej Heleny, kiedy zamkn�a si� za nimi brama zwana Kurtyn�. Straciwszy bezpowrotnie nadziej� na powr�t lub ratunek, koloni�ci stworzyli specjaln� grup� z�o�on� z filozof�w, autorytet�w religijnych, socjolog�w oraz antropolog�w, kt�rzy opracowali prawa i ustawy dla spo�eczno�ci zmuszonej do �ycia w nieposkromionej dziczy, ca�kowicie odizolowanej od reszty �wiata. A podstaw� tej nowej, starannie obmy�lonej cywilizacji stanowi�o ma��e�stwo. Pr�dzej czy p�niej wszyscy musieli znale�� sobie partnera. I cho� szcz�cie nie by�o g��wnym celem zwi�zk�w, ojcowie za�o�yciele wiedzieli, �e dobrze dobrane pary gwarantuj� stabilno�� rodziny. Pragn�c, by ma��e�stwa wytrzyma�y pr�b� czasu, stworzyli ca�� sie� agencji matrymonialnych zatrudniaj�cych psycholog�w synergistycznych. Pomys� przyni�s� tak wspania�e efekty, �e na og� nikt nic zmienia� stanu cywilnego bez pomocy profesjonalnych doradc�w. Wyj�tki - niekt�rzy kierowali si� ��dz� zysku lub w�adzy - potwierdza�y tylko regu��. Hobart popatrzy� na Nicka z zak�opotaniem. - Prosz� wybaczy�, ale skoro pragnie pan �ony, to dlaczego nie chce si� pan po prostu zarejestrowa� w jednej z naszych agend? Chastain po�o�y� �okie� na wy�cie�anej podp�rce fotela, opar� g�ow� na d�oni i umilk�. Rozwa�a� dok�adnie sytuacj�. Nie przewidywa� takich k�opot�w z Hobartem. Ten jowialny, elegancki cz�owieczek, kt�ry przed paroma godzinami wkracza� ra�nym krokiem do kasyna, wygl�da� teraz niczym strz�p cz�owieka. Niemniej jednak nie straci� zdolno�ci logicznego my�lenia i l�ka� si� zagro�e� p�yn�cych z propozycji Nicka. Strach nie przy�mi� mu rozumu. Nale�a�o przyjrze� si� matrycy. Chastain zaczerpn�� g��boki oddech i wypu�ci� troch� powietrza, jakby zamierza� poci�gn�� za spust lub rzuci� no�em. Nie dysponowa� pryzmatem, kt�ry m�g�by zogniskowa� jego energi� psychiczn�, ale po latach �wicze� potrafi� przez kilka sekund wykorzystywa� samodzielnie swoje umiej�tno�ci. Chastain posiada� niezwyk�y lub te� - jak s�dzili niekt�rzy - przekl�ty talent matrycowy, polegaj�cy na intuicyjnym przeprowadzeniu Synergistycznych Analiz Matrycowych. Dla nie wtajemniczonych oznacza�o to tyle, �e Chastain potrafi� wy�awia� powi�zania, przewidywa� prawdopodobie�stwo, ocenia� szanse i wydedukowa� zwi�zki synergistyczne w sytuacjach postrzeganych przez wi�kszo�� ludzi jako ci�gi przypadkowych wydarze� lub te� kompletny chaos. Talenty matrycowe zdarza�y si� rzadko i nie by�y specjalnie silne. Na dziesi�ciostopniowej skali paranormalnej zajmowa�y przedzia� od klasy pierwszej do pi�tej. A talenty wyj�tkowo silne - takie jak Nick - wyst�powa�y tylko w legendach o wampirach psychicznych. Bada� nad matrycowcami nie prowadzono na zbyt szerok� skal�, gdy� nieliczni wykazuj�cy ten typ zdolno�ci odm�wili udzia�u w testach. Talenty matrycowe charak- teryzowa�y si� bowiem nadmiern� podejrzliwo�ci�. Czasem popada�y nawet w lekk� paranoj�. Rozw�j r�norodnych zdolno�ci psychicznych u potomk�w kolonist�w zaobserwowano w nieca�e pi��dziesi�t lat po opadni�ciu Kurtyny. Zjawiskiem tym - podobnie jak wszystkim innym na �wi�tej Helenie - rz�dzi�y oczywi�cie regu�y synergistyczne. Aby talent m�g� efektywnie i tw�rczo wykorzysta� swoje zdolno�ci parapsychiczne, potrzebowa� wsparcia jednostki zwanej pryzmatem. Zdolno�ci paranormalne pryzmat�w ogranicza�y si� do tworzenia kryszta��w psychicznych na p�aszczy�nie metafizycznej. Tam w�a�nie ludzie o zdolno�ciach para- psychicznych mogli ogniskowa� i kontrolowa� swoj� energi�. Osi�gni�cie skutecznej wi�zi umo�liwiaj�cej ogniskowanie talentu wymaga�o zgody obu stron. Wed�ug naukowc�w by� to kolejny przyk�ad synergizmu w praktyce a pryzmaty zosta�y stworzone przez natur�, by uniemo�liwi� talentom wykorzystywanie zdolno�ci parapsychicznych do zbrodniczych cel�w. Konieczno�� korzystania z pomocy po�rednik�w irytowa�a r�wnie mocno Nicka, jak inne silne talenty. Nikt jednak nie m�g� walczy� z Matk� Natur�. Autorzy popularnych powie�ci i film�w straszyli swoich mi�o�nik�w opowie�ciami na temat wampir�w psychicznych - czyli talent�w wykraczaj�cych poza skal� - kt�re potrafi�y zniewoli� niewinne pryzmaty i zmusi� je do dzia�ania w niecnym celu. Eksperci twierdzili jednak z ca�� stanowczo�ci�, �e nawet bardzo silny talent nie jest w stanie koncentrowa� swoich zdolno�ci bez pomocy pryzmatu d�u�ej ni� par� sekund. Dlatego te�, nawet gdyby - czysto hipotetycznie - talentowi uda�o si� zapanowa� nad pryzmatem, taka dominacja trwa�aby jedynie chwil�. Potem pryzmat m�g�by si� natychmiast wy��czy�. S�abe pryzmaty/ pr�buj�ce ogniskowa� energi� talent�w wysokiej klasy nara�a�y si� na niebezpiecze�stwo wypalenia. Traci�y w�wczas na kr�tko jakiekolwiek zdolno�ci parapsychiczne. Dzi�ki prawom rynku pryzmaty o pe�nym spektrum zarabia�y natomiast ca�kiem spore sumki w firmach oferuj�cych us�ugi klientom obdarzonym zdolno�ciami parapsychicznymi. Nick nie lubi� zatrudnia� profesjonalnych pryzmat�w, a one z kolei bardzo niech�tnie podejmowa�y si� pracy z talentami matrycowymi. W populacji �wi�tej Heleny osobnicy o zdolno�ciach paranormalnych manifestowali swoje istnienie na wiele sposob�w. Klasyfikowano i dokumentowano coraz to nowe typy talent�w psychicznych. Natomiast zas�b wiedzy o matrycowcach nadal by� niezadowalaj�cy. Psychologowie synergistyczni wysnuli teori�, jakoby talenty matrycowe nie potrafi�y doj�� do �adu z paranormaln� stron� swojej natury. W spo�ecze�stwie, gdzie wi�kszo�� zdolno�ci parapsychicznych uznano za naturalne, matrycowc�w, nawet s�abych, postrzegano zupe�nie inaczej. A w istnienie wersji wykraczaj�cej poza skal� nikt by nie uwierzy�. Talenty matrycowe mia�y opini� niezwykle delikatnych. Osobnicy o tych zdolno�ciach zamykali si� najcz�ciej w czterech �cianach wy�szej uczelni i pogr��ali w ezoterycznym zbiorniku my�li. Niekt�rzy ko�czyli jednak na oddzia�ach zamkni�tych szpitali synergistyczno- psychiatrycznych. Talent dostrzegania ukrytego dna wszelkich problem�w nierzadko prowadzi� do obsesji, paranoi, czy te� sk�onno�ci samob�jczych. Nick ju� dawno doszed� do wniosku, �e kluczem do przetrwania jest samokontrola. �wiczy� wi�c panowanie nad sob� r�wnie cz�sto, jak inni jedli lub oddychali. Przygotowywa� si� w�a�nie do koncentracji energii na p�aszczy�nie metafizycznej. Bez pomocy pryzmatu by� w stanie dostrzec kszta�t matrycy zaledwie pobie�nie, co jednak wystarczy�oby mu ca�kowicie, aby wydedukowa�, jakiej mocy presj� powinien wywrze� na Hobarcie. Przygotowuj�c si� psychicznie na ulotny stan dezorientacji szuka� instynktownie pryzmatu, w kt�rym m�g�by zogniskowa� swoj� moc. Oczywi�cie nic przynios�o to �adnego rezultatu. W z�oconym pokoju nie przebywa� bowiem nikt o takich zdolno�ciach, a wi� dzia�a�a tylko z bliska. Nick u�miechn�� si� do swego doradcy synergistyczno--psychologicznego. Hobart nic mia� zielonego poj�cia, �e sta� si� obiektem kr�tkiej matrycowej analizy synergistycznej, gdy� jedynie talent o zdolno�ciach wykrywaj�cych m�g�by wyczu� fale energii paranormalnej. Chastain poczu� znajomy, nieprzyjemny zawr�t g�owy towarzysz�cy zwykle pr�bom nawi�zania ��czno�ci z pryzmatem. Wiedzia� jednak, �e to wra�enie minie, je�li nie wytworzy si� wi�. Nadal u�miecha� si� sympatycznie do zmartwionego Hobarta. P�aszczyzn� psychiczn� omi�t� delikatny, jasny, dziwnie intensywny powiew energii. Ale nie by� to talent Chastaina, tylko odpowied� pryzmatu. Nick a� zamar� ze strachu. Wykluczone! Nieoczekiwane spotkanie metafizyczne zaszokowa�o go tak, �e dosta� dreszczy. I nagle przenikn�� go intymny, zmys�owy p�omie�. Z wra�enia a� przesta� oddycha�. Umys� jednak kaza� mu natychmiast stworzy� wi� z przypadkowo odkrytym pryzmatem. Na p�aszczy�nie psychicznej zacz�� kszta�towa� si� wyra�nie l�ni�cy kryszta�. Nie, to nie dzia�o si� naprawd�! Zerkn�� w stron� drzwi, ale nikogo nie zauwa�y�. A ju� tym bardziej nie dostrzega� w pobli�u �adnej �ywej istoty, kt�ra potrafi�by ogniskowa� i to w dodatku tak silnie. Kryszta� okaza� si� bowiem perfekcyjnie przejrzysty. Chastain m�g�by w nim skupia� niesko�czone pok�ady energii, nie ryzykuj�c, �e go wypali. Czu� si� tak, jakby w�a�nie wychyli� butelk� ksi�ycowej brandy. By� lekko zamroczony. Oczarowany. Wrza�a w nim krew. Nigdy dot�d nie spotka� pryzmatu o pe�nym widmie. A ten ogniskowa� jego talent, kt�ry bez w�tpienia wykracza� poza skal�. Ogarniaj�ca go euforia uruchomi�a dzwonki alarmowe. Pr�bowa� walczy� zar�wno z tym wszechogarniaj�cym doznaniem, jak i z bolesn� erekcj�. Jedno wiedzia� na pewno. Kryszta� wytworzy�a kobieta. Wyczuwa� to przez sk�r�. Niedobrze. Zmusi� si� do zaczerpni�cia tchu. Nie panowa� nad sytuacj�. Dzia�o si� co� nadzwyczaj dziwnego. Wi� mi�dzy talentem i pryzmatem mia�a z za�o�enia neutralny i aseksualny charakter. Ta jednak powodowa�a ca�kiem odmienne doznania. Stary, bardzo osobisty demon wdar� si� na samo dno jego umys�u. Nie. Zacisn�� d�onie w pi�ci. Nie wolno mu oszale�. Zreszt� ulega�by w�wczas innym wra�eniom. Zn�w wci�gn�� spazmatycznie powietrze. Tak naprawd� ba� si� niewielu rzeczy, ale chaos choroby umys�owej zajmowa� z pewno�ci� czo�owe miejsce na tej kr�tkiej li�cie. Zwykle chowa� ten strach w najdalszych zak�tkach �wiadomo�ci. Tego wieczoru jednak macki l�ku wysun�y si� z g��bin i wbi�y mu swoje szpony w �o��dek. - Panie Chastain? Nick wiedzia�, �e Hobart Batt patrzy na niego z przera�eniem, ale nie m�g� si� teraz nim zajmowa�. Sta� na metafizycznym skrzy�owaniu, kt�rego nie rozumia�. Czy�by przekroczy� jak�� granic�? Czy�by uleg� parapsychicznym halucynacjom? Targn�� nim gniew i b�l. Nie wolno mu by�o straci� kontroli nad umys�em. Wola� �mier� ni� szale�stwo, lak� decyzj� podj�� ju� dawno temu. Do diab�a! Przecie� zyska� pewno��, �e potrafi si� kontrolowa�. Niewykluczone jednak, �e wszystkie talenty matrycowe wmawia�y sobie podobne niedorzeczno�ci, zanim pogr��y�y si� w chaosie. A je�li jego ojciec naprawd� pope�ni� samob�jstwo w tej d�ungli przed trzydziestoma pi�cioma laty? - Panie Chastain? - Hobart zamruga� kilkakrotnie. Czy co� si� sta�o? Nick rozlu�ni� d�o�, co kosztowa�o go zreszt� niema�o wysi�ku. Nie chcia� jednak uzewn�trznia� swych uczu�. - Nie, nic - odpar� przez zaci�ni�te z�by. Poprzysi�g� sobie, �e nie odkryje kart. Nawet je�li popadnie w ca�kowity ob��d, nikomu si� do tego nie przyzna. Czy� szale�stwo mo�e jednak przybra� tak pi�kn� i czaruj�c� posta�? Kryszta� znika� szybko z p�aszczyzny psychicznej, jakby ten, kto go stworzy�, bardzo si� gdzie� spieszy�. - Nie - szepn�� Nick. - Nie. Znowu ogarn�� go strach. R�wnie mocno jak ob��du, Chastain obawia� si� utraty tego niesamowitego kryszta�u. Wbrew rozs�dkowi uczyni� ogromny wysi�ek, by pochwyci� psychicznie t� l�ni�c� konstrukcj� i uwi�zi� j� w granicach swego talentu. Eksperci twierdzili jednak, �e to niemo�liwe. Tylko w powie�ciach wampiry psychiczne zniewala�y bezbronne pryzmaty. W tamtej chwili Chastain jednak m�g� zrobi� wszystko, byle tylko zatrzyma� to zadziwiaj�ce zjawisko. Wysili� ca�� swoj� wol�, a moc zala�a p�aszczyzn� psychiczn� wzburzon� fal� i otoczy�a pryzmat. Uda�o si�! Kryszta� ju� nie ucieka�. Nick zaku� go w kajdany czystej energii i pojma�. Sam ledwo w to wierzy�. Przej�a go groza. - Panie Chastain? - Hobart zamruga� kilkakrotnie powiekami i wsta�. - Dobrze si� pan czuje? Nick zignorowa� pytanie. Poch�ania� go cenny wi�zie�. Pryzmat b�ysn�� nagle w�ciekle, jakby tworz�ca go osoba zda�a sobie spraw� z niebezpiecze�stwa. Nie znikn�� jednak z p�aszczyzny. Nie m�g� znikn��. Chastain trzyma� go mocno w okowach psychicznych. Przelewaj�c talent przez kryszta�ow� konstrukcj�, Nick rozkoszowa� si� przyp�ywem czystej mocy. Nigdy dot�d nie korzysta� w pe�ni ze swych zdolno�ci. A to nowe do�wiadczenie dawa�o mu ogromn� satysfakcj�. P�awi�by si� tak z rozkosz� ca�� noc, nie kieruj�c swego talentu na okre�lony cel. Wystarczy�aby mu do szcz�cia sama wi�. Strach przed chorob� ulecia� w niebyt. Ognisko przesun�o si� nieco zupe�nie bez ostrze�enia. Fasety pryzmatu skr�ci�y si� dziwnie i zn�w wyprostowa�y. Fale energii, jakie Nick przepuszcza� przez kryszta�, zacz�y si� za�amywa�. Odczu� gwa�towny b�l psychiczny i zda� sobie spraw�, �e kobieta, kt�ra stworzy�a kryszta�, doznaje takich samych cierpie�. Co on w�a�ciwie wyprawia�, do jasnej synergii? Racjonalna my�l przedar�a si� w ko�cu przez wir zar�wno seksualnego, jak i psychicznego wyg�odzenia. Przecie� nie by� wampirem. Ca�� si�� woli pohamowa� przyp�yw talentu. Pryzmat znikn�� z pola widzenia. Otoczy�y go realia p�aszczyzny fizycznej. - Prosz� si� nie martwi� - odezwa� si� Hobart od drzwi. - Zaraz sprowadz� pomoc. - Niech pan siada. - Nick przymkn�� oczy i pr�bowa� uspokoi� oddech. - Chyba dosta� pan jakiego� ataku. Naprawd� powinienem kogo� zawo�a�. Nick spojrza� na m�czyzn� spod przymru�onych powiek. - Prosz� siada� - wyskandowa�. Hobartowi zadr�a�y r�ce. Podszed� wolno do biurka i opad� na krzes�o. - Nic mi nie dolega. - Chastain zdoby� si� na spok�j i rozejrza� po gabinecie. Wszystko wygl�da�o normalnie. Przesta�o mu si� wydawa�, �e zwariowa�. Pomy�la�, i� by� mo�e nieuleczalna choroba zaczyna si� od kr�tkich chwil szale�stwa, kt�re stopniowo przeradzaj� si� w stan permanentny. Nie, do diab�a, nie dostawa� ob��du. Czu� si� doskonale. Przeszkadza�a mu tylko erekcja. Ale umys� pracowa� znakomicie. Wszystko pami�ta�. Bez najmniejszego wysi�ku skupia� energi� i samokontrol�. Szybko przeanalizowa� sytuacj�. Jego sonda psychiczna z pewno�ci� natrafi�a przypadkiem na bardzo silny pryzmat p�ci �e�skiej. Nieznajoma posiada�a moc pozwalaj�c� na stworzenie wi�zi nawet z pewnej odleg�o�ci. Co wi�cej, by�a nies�ychanie rzadkim typem pryzmatu, takim, kt�ry potrafi sam dostroi� si� do fal energetycznych wysy�anych przez matryc�. I z pewno�ci� by�a gdzie� w pobli�u. W kasynie. �aden bowiem pryzmat nic dysponowa�by tak� si��, �eby po��czy� si� z nim z ulicy. Przeczesa� palcami w�osy i nakaza� sobie analiz� matrycy. Wiedzia�, �e wbrew temu, co si� powszechnie s�dzi, istniej� jednak talenty wykraczaj�ce poza skal�. Sam do takich nale�a�. Zdawa� sobie spraw� r�wnie� i z tego, �e pewne pryzmaty nie mieszcz� si� nawet w granicach pe�nego spektrum uwa�anego za szczyt ich mo�liwo�ci. Kilka miesi�cy temu przyjaciel Nicka, Lucas Trent, nies�ychanie mocny talent iluzyjny znalaz� tego rodzaju okaz w osobie Amarylis Lark. A tego wieczoru Nick odkry� kolejn� tak� kobiet�. Tyle �e jeszcze nie wiedzia�, kim jest. Przypomnia� sobie, �e wprowadzi� w kasynie znakomity system zabezpieczaj�cy. Jedna z kamer wychwyci�a z pewno�ci� tajemniczy pryzmat ju� przy samym wej�ciu. �wiadomo��, �e twarz tej kobiety zarejestrowano na ta�mie, przynios�a Chastainowi natychmiastow� ulg�. Mia� gwarancj�, �e w ten czy inny spos�b pozna jej to�samo��. Panowa� nad sytuacj�. Tymczasem musia� si� zaj�� swoim ma��e�stwem. Zebrawszy ca�� siln� wol�, zerkn�� na Hobarta. - Wymaga pan ode mnie wyjawienia pewnych szczeg��w, jakie wola�bym zachowa� w tajemnicy. Hobart zdenerwowa� si� jeszcze bardziej. - A konkretnie? - Pyta� mnie pan, dlaczego nie chc� p�j�� po prostu do jednego z biur Koneksji Synergistycznych i dokona� tam oficjalnej rejestracji. Ot� istniej� pewne powody, dla kt�rych ten tryb post�powania zupe�nie mi nie odpowiada. - Rozumiem. - Hobart zakas�a� dyskretnie. � Bardzo chcia�bym je pozna�. Nick u�miechn�� si� smutno. - Jak zapewne pan zauwa�y�, prowadz� kasyno. Ile zacnych, wybitnych rodzin z Nowego Seattle przyj�oby mnie ch�tnie do swego grona? Hobart sp�on�� rumie�cem. - No c�. Przyznaj�, �e pa�ska profesja nie jest dobrze widziana w pewnych kr�gach. Ale z drugiej strony, je�li nie ograniczy pan swych poszukiwa� do elity... - Zamierzam po�lubi� dziewczyn� z najlepszej rodziny. - Ach, tak. - Mam par� innych problem�w. Chcia�bym wierzy�, �e potraktuje je pan jak wyzwanie dla profesjonalisty. Batt, zrezygnowany, przymkn�� oczy. - S�ucham. - Jestem nie sklasyfikowanym talentem - wyzna� cicho Nick. Hobart nie otworzy� oczu. - I nie zamierza pan podda� si� testom? - Nie. Agent j�kn�� i spojrza� na Nicka. - Koneksje Synergistyczne zajmuj� si� wy��cznie sklasyfikowanymi pryzmatami i talentami. Kompatybilno�� na poziomie si�y psychicznej jest r�wnie wa�na w ma��e�stwie jak dopasowanie pod innymi wzgl�dami. - Musi pan dla mnie pracowa� mimo braku testu. Hobartowi zadr�a�a r�ka. - B�dzie szalenie trudno znale�� kobiet�, kt�ra zgodzi si� po�lubi� nie oznaczony talent. - O�ywi� si�. - Chyba �e mo�e pan dowie�� swojej s�abo�ci w tym zakresie? - Obawiam si�, �e nie. - Rozumiem. -Agent zacisn�� d�o� na por�czy krzes�a i popatrzy� na Nicka wzrokiem zaszczutego kr�lika. - A jakiego w�a�ciwie rodzaju zdolno�ciami pan dysponuje? - Nale�� do matrycowc�w. Batt opad� bezradnie na siedzenie. - Pot�na, nie testowana matryca chce si� w�eni� w elit�. Niemo�liwe. To si� nie uda. �adna porz�dna rodzina nie przyjmie pana na zi�cia. - Pieni�dze przecieraj� czasem niedost�pne szlaki zar�wno w tych, jak i innych kr�gach. - Zamilk� na chwil�. - A ja mam kup� forsy, panie Batt. Hobart zwil�y� j�zykiem wysuszone wargi. - Wspomina� pan r�wnie� o innych problemach. - Wyzwaniach, Batt. Wyzwaniach. Nie problemach. Doradca matrymonialny powinien my�le� pozytywnie. Ot� prosz� przyj�� do wiadomo�ci, �e jestem b�kartem. - B�kartem? Ach, tak - Hobart urwa� z przera�eniem. - Jak to? Dos�ownie? - Tak. Moi rodzice nie wzi�li �lubu. Ojciec pochodzi� z rodu Chastain�w. Umar� przed moim urodzeniem. Wywodz� si� zatem z tych s�ynnych Chastain�w, ale oni si� do mnie nie przyznaj�. Nic mog� si� poszczyci� �adnymi koneksjami. - Fatalna historia. Nie nale�a�o rozwija� tematu. Obaj zdawali sobie spraw�, �e pi�tno dziecka z nieprawego �o�a zmniejsza szanse na znalezienie partnera z przyzwoitej rodziny i praktycznie uniemo�liwia wej�cie do wy�szych sfer. Nie najlepsze pochodzenie mia�o jednak swoje zalety. Nikt bardziej od b�kart�w nie ceni� sobie bowiem szacunku spo�ecznego, zatem Chastain postanowi� sobie solennie, i� jego dzieci nie natrafi� nigdy na mniej lub bardziej subtelnie konstruowane bariery ustawiane przed tymi, kt�rzy nie mog� si� wylegitymowa� odpowiedni� parantel�. Skoro jednak pragn��, aby jego potomstwo uzyska�o wszelkie mo�liwe przywileje, musia� sobie wybra� od- powiedni� �on�. U�miechn�� si� s�abo. - Ju� pan rozumie, dlaczego potrzebuj� profesjonalisty. - Wymaga pan ode mnie rzeczy niemo�liwej. Jakim cudem znajd� panu narzeczon� z dobrej rodziny? - Jako� pan sobie poradzi. Ufam zar�wno panu, jak i swoim pieni�dzom. - Nie tak �atwo si� wkupi� do towarzystwa - wyrzuci� z siebie Hobart. - Bzdura. Zapewne nieco pana pociesz�, je�li wyznam, �e nie zamierzam zbyt d�ugo okupowa� swego dotychczasowego miejsca na nizinach spo�ecznych. Bo widzi pan, ja mam pewien plan. Nie b�d� teraz wchodzi� w szczeg�y, ale mog� pana zapewni�, �e w ci�gu pi�ciu lat stan� si� jednym z najbardziej szanowanych obywateli �wi�tej Heleny. Prosz� mi uwierzy� na s�owo. - Plan, powiada pan? - powt�rzy� Batt ostro�nie. - Tak. A pan stanowi istotny element tego przedsi�wzi�cia. Rozdzia� drugi Gardenia Spring opar�a si� ci�ko o drzwi oznaczone k�kiem i wesz�a do toalety. Wy- starczy� jej zaledwie jeden rzut oka, aby si� przekona�, �e to pomieszczenie - przypominaj�ce buduar kosztownej kochanki -jest r�wnie niegustowne jak reszta kasyna. Za poz�acanymi drzwiami kabin l�ni�y bia�o-r�owe sedesy. Z�ocone umywalki i krany w kszta�cie egzotycznych ptak�w osadzono na marmurowych podstawach w kolorze pasuj�cym do muszli klozetowych. W cz�ci wypoczynkowej, gdzie pod�og� wy�o�ono grubym dywanem w odcieniu fuksji, dominowa�a sofa z r�owym aksamitnym obiciem. Ka�dy szanuj�cy si� dekorator wn�trz na ten widok dosta�by bole�ci, ale Gardenia czu�a si� tak fatalnie, �e nie mog�a traci� energii na szydzenie z wystroju �azienki. Na szcz�cie mia�a ca�e pomieszczenie dla siebie, wi�c dozna�a g��bokiej ulgi. Po tym, jak sta�a si� ofiar� tego brutalnego, paranormalnego ataku, nadal odczuwa�a pulsowanie w skroniach. Serce bi�o jej zbyt szybko, a bluzka przylega�a do spoconych plec�w. Ale przynajmniej nie musia�a ju� ogniskowa� dla tego �ajdaka. Gardenia nadal nic wiedzia�a, czy talent wypu�ci� j� z w�asnej woli, czy te� ona sama zdo�a�a si� wyrwa�. Podczas kr�tkiej wi�zi panowa� straszny chaos, tote� dziewczyna nie potrafi�a odtworzy� przebiegu wydarze�. Opar�szy si� o z�ocon�, rze�bion� umywalni� spojrza�a w lustro. Pomijaj�c wyraz przera�enia w oczach wygl�da�a ca�kiem normalnie. Czu�a si� tak, jakby wpad�a w oko cyklonu, kt�ry oszcz�dzi� jej fryzur�. Jej charakterystyczny, p�sowy kostium nadal �wietnie na niej le�a�. Nie brakowa�o r�wnie� eleganckiej apaszki, kt�r� zawi�za�a fantazyjnie na szyi, zanim przyby�a do kasyna. Przymkn�a oczy i zaczerpn�a g��boko powietrza. Ten talent odznacza� si� naprawd� ogromn� moc�. I z pewno�ci� nale�a� do matrycowc�w. Gardenia rozpoznawa�a talenty matrycowe nieomylnie w ka�dej sytuacji. Niemniej jednak nie one powinny dysponowa� tak ogromn� si��. Dotychczas nie pozna�a �adnego, kt�ry by wykracza� poza pi�t� klas�. A ten nie mie�ci� si� w skali. Ponadto by� m�czyzn�. Na samo wspomnienie tej intensywnej m�sko�ci, jaka towarzyszy�a wi�zi, Gardenia a� si� wzdrygn�a. Nigdy dot�d nie do�wiadczy�a tak ogromnego podniecenia fizycznego podczas wi�zi psychicznej. Ani te� przy �adnej innej okazji. Ostatnio nawet zacz�a w�tpi�, czy w og�le jest zdolna do g��bokich prze�y� natury seksualnej. Pomy�la�a, �e jednak nie ma powod�w do zmartwienia. Na pewno targn�� ni� poryw nami�tno�ci. Po lekturze powie�ci Orchid Adams Gardenia wyobra�a�a sobie jednak tego typu doznania zupe�nie inaczej. To wszystko nie mie�ci�o si� w g�owie. Matrycowcy o du�ej mocy trafiali si� r�wnie rzadko jak pami�tki po pierwszym pokoleniu. Eksperci w�tpili, czy takie okazy w og�le istniej�. Gardenia otworzy�a oczy. Si�gn�a po male�ki jednorazowy kubek umieszczony w z�otej obr�czce i odkr�ci�a kran. Gdy podnios�a kubeczek do ust, dr�a�a jej r�ka. Usta�y natomiast zawroty g�owy. Puls r�wnie� wraca� do normy. A co najwa�niejsze, opu�ci�o j� uczucie podniecenia. Wszystko wskazywa�o na to, �e atak nie spowodowa� trwa�ego uszczerbku na ciele dziewczyny. Zmarszczy�a brwi. M�ki psychicznej zacz�a doznawa� dopiero w chwili, gdy dokona�a pierwszej pr�by, aby wyzwoli� umys� ze szpon�w talentu. Mia�a nadziej�, �e napastnik r�wnie� ucierpia� podczas walki. Dobrze mu tak. Zracjonalizowanie tego wydarzenia nie ma sensu. By�o tylko jedno mo�liwe wyt�umaczenie. Gardenia pad�a po prostu ofiar� wampira psychicznego. Ludzie nie wierzyli w istnienie wampir�w. Tego rodzaju potwory istnia�y jedynie w powie�ciach. Niemniej jednak, kilka miesi�cy wcze�niej, pracownicy Psynergii zapoznali si� z przera�aj�c� opowie�ci� Amarylis Lark, kt�ra spotka�a prawdziwego wampira. A Clementine Malone, w�a�cicielka agencji, ostrzeg�a przed wampirami ca�y sw�j personel. Nikt nie ujawni� jednak tych rewelacji �rodkom masowego przekazu w obawie przed kompromitacj�. Jedyna osoba, kt�ra mog�a potwierdzi� istnienie wampir�w psychicznych, przebywa�a obecnie w zak�adzie dla kryminalnie niepoczytalnych. Iren� Dudley, niepozorna sekretarka w �rednim wieku, oszala�a, gdy w trakcie konfrontacji z Lucasem Trentem i Amarylis Lark utraci�a moc. Gardenia spojrza�a ponownie w lustro i upi�a jeszcze �yk wody. Czu�a si� o wiele lepiej. Prawie normalnie. A je�li jej reakcja by�a niewsp�mierna do zagro�enia? Ca�y wiecz�r martwi�a si� przecie� o Morrisa Fenwicka. Niewykluczone, �e podczas tych kr�tkich chwil dezorientacji psychicznej ponios�a j� wyobra�nia. Zapewne otar�a si� po prostu o talent klasy pi�tej albo s�abego matrycowa pr�buj�cego wykorzysta� swe zdolno�ci do oszustwa przy kartach. Kasyna zatrudnia�y wprawdzie wykrywaczy, ale kto� m�g� si� wymkn�� ochronie. Westchn�a. Po co mydli� sobie oczy? Nie potkn�a si� o pi�tk�, tylko przewr�ci�a na talencie wykraczaj�cym poza skal�. Niezwyk�o�� jej w�asnych uzdolnie� polega�a na tym, �e Gardenia ogniskowa�a najlepiej dla matrycowc�w, a przy okazji posiada�a pe�ne widmo czystej energii. Potrafi�a r�wnie� oceni� si�� talent�w, do klasy dziesi�tej w��cznie. I poza ni� - pomy�la�a z gorycz�. Napastnik na pewno dysponowa� wi�ksz� moc�. To musia� by� jeden z tych facet�w przy stoliku do d�ino-pokera. Gardenia podesz�a bardzo blisko do hazardzist�w. S�ysza�a, �e u Chastaina grywa si� w d�ino-pokera o bardzo wysokie stawki. Jaki� zdesperowany, silny matrycowiec z pewno�ci� pr�bowa� oszukiwa�. A ona pechowo wesz�a mu w drog� w chwili, gdy zapuszcza� sond�. Talent musia� si� zdziwi� podobnie jak i Gardenia, ale i tak nie zrezygnowa� z pochwycenia pryzmatu. Fakt, i� matrycowcy zachowywali si� dziwnie na jednym z ko�c�w widma, nie stanowi� dla nikogo tajemnicy. Talenty tego rodzaju stawa�y si� w tym miejscu po prostu niebezpieczne. Gardenia postanowi�a, �e odt�d b�dzie si� trzyma� z dala od stolika do d�ino-pokera. Si�a wi�zi mala�a bowiem wraz odleg�o�ci�. Ponownie przeanalizowa�a sytuacj�. Dowody ataku ze strony wampira nie istnia�y. Ochroniarze u�mialiby si� do �ez, gdyby opowiedzia�a im swoj� przygod�. Zrozumienia mog�a szuka� jedynie u przyjaci� z Psynergii. Wypi�a reszt� wody i odstawi�a kubek. Goryle wykpili wprawdzie historyjk� o wampirze, ale na pewno nie przeszliby do porz�dku dziennego nad tym, �e kto� wywiera wp�yw na przebieg gry w d�ino-pokera. W g�owie Gardenii zacz�� si� rysowa� pewien plan. Dziewczyna zacz�a si� zastanawia�, jak oszuka� ochron� Chastaina i dotrze� do biura. Pchn�a zdecydowanie drzwi toalety i wesz�a do ociekaj�cego z�otem kiczowatego kasyna. Dochodzi�a pierwsza w nocy. Eleganccy panowie i panie kr��yli niczym s�py wok� stolik�w, a ich cia�ami wstrz�sa�y na przemian fale rozpaczy i radosnego podniecenia. Kelnerzy w �wiec�cych kostiumach roznosili tace z drinkami. Gardenia odwr�ci�a g�ow� i ruszy�a szybko w d� korytarza. Min�wszy czarno-z�ote windy odnalaz�a wyj�cie awaryjne. Rozejrza�a si� szybko, �eby sprawdzi�, czy nikt jej nie zauwa�y�, i pod��y�a w g�r� schod�w. Na drugim pi�trze znalaz�a drzwi opatrzone tabliczk�: PRYWATNE. Zaczerpn�a g��boko powietrza, przekr�ci�a klamk� i zacz�a si� modli�, �eby drzwi nie by�y zamkni�te na klucz. Modlitwa pomog�a i Gardenia znalaz�a si� w holu wy�o�onym purpurowym dywanem. Na widok z�oconych s�up�w podtrzymuj�cych sufit, dziewczyna zmarszczy�a z obrzydzeniem nos. Nie mia�a jeszcze okazji pozna� Nicka Chastaina, a ju� wiedzia�a, �e nie polubi cz�owieka tak ca�kowicie pozbawionego gustu. Nic ich z pewno�ci� nie ��czy�o. - W czym mog� pani pom�c? Niski, burkliwy g�os dobieg� zza jej plec�w. Odwr�ciwszy si� na pi�cie, zobaczy�a pot�nie zbudowanego m�czyzn�, kt�ry wygl�da� do�� komicznie w eleganckim wieczorowym garniturze. Wygolona �ysina goryla po�yskiwa�a w �wietle kandelabr�w, a jego jasne oczy patrzy�y na Gardeni� uwa�nie spod prostych jak kreska brwi. Kozia br�dka nie pasowa�a zupe�nie do szerokiej, nalanej twarzy, ale dziewczyna wola�a nie wyra�a� g�o�no swojej opinii na ten temat. - Szukam pana Chastaina - oznajmi�a pewnie, przybieraj�c dumn� poz�. - Szef spodziewa si� pani wizyty? Obdarzy�a ochroniarza protekcjonalnym u�mieszkiem. - Oczywi�cie, pan Chastain powinien na mnie czeka�. Goryl zerkn�� na drzwi w ko�cu holu. - Pan Chastain jest bardzo zaj�ty. Prosi�, �eby mu nic przeszkadza�. Niech pani tymczasem usi�dzie, a ja zawiadomi� recepcj�. Gardenia postuka�a czerwonym butem w pod�og� i zerkn�a na zegarek. - Bardzo si� spiesz�... Przecie� nie mam broni. - Otworzy�a torebk� i zaprezentowa�a stra�nikowi portfel, grzebie� oraz szmink�. - Nie stanowi� �adnego zagro�enia dla pana Chastaina. Naprawd� musz� z nim natychmiast porozmawia�. - Dlaczego? - Skoro taki pan ciekaw, pracuj� w charakterze pryzmatu dla Psynergii, jestem konsultantk� do spraw bezpiecze�stwa gier hazardowych. Zako�czy�am badania i chc� przedstawi� panu Chastainowi swoje spostrze�enia. - Nic nie wiem o �adnych konsultantach. Zza barczystego goryla wy�onili si� dwaj jeszcze lepiej zbudowani ochroniarze. Gotowi do akcji, stali dyskretnie w tle. Gardenia u�miechn�a si� ch�odno do �ysola. - Jak ju� wspomina�am, chodzi o bezpiecze�stwo. - Ja tu jestem od tych spraw. - A mnie si� wydawa�o, �e projektuje pan wn�trza. - Gardenia obr�ci�a si� na pi�cie i ruszy�a w stron� zamkni�tych drzwi przy ko�cu holu w nadziei, i� stra�nicy nic u�yj� si�y wobec go�cia, kt�ry na pierwszy rzut oka nie ma �adnych z�ych zamiar�w. Chastain na pewno nie chcia�by wyja�nia� prasie, dlaczego jego ochroniarze poturbowali niewinn� kobiet�. Musia� przecie� dba� o reputacj� i wizerunek firmy. - Niech to jasny szlag trafi! - Barczysty m�czyzna pogna� za Gardeni� z zadziwiaj�c� szybko�ci�. Tymczasem dziewczyna dopad�a klamki i natychmiast j� przekr�ci�a. W chwili gdy roztoczy� si� przed ni� widok okropnego, purpurowo-czarno-z�otego wn�trza, poczu�a na swoim ramieniu �ap� goryla. W gabinecie siedzia�o dw�ch m�czyzn. Obaj natychmiast odwr�cili g�owy. Siedz�cy na krze�le elegancki ma�y cz�owieczek wygl�da� zupe�nie nieszkodliwie, czego absolutnie nie da�o si� powiedzie� o jego towarzyszu rozpartym na czarno-z�otym tronie. - Przepraszam za to naj�cie, szefie - odezwa� si� ochroniarz. - Zaraz si� wszystkim zajm�. Kiedy stra�nik zacz�� wyci�ga� Gardeni� na si�� z gabinetu, dziewczyna wczepi�a si� w framug�. - Pan Chastain, prawda? - spyta�a g�o�no. M�czyzna popatrzy� na ni� ch�odno, ale wyra�nie zaintrygowany. W jego spojrzeniu Gardenia wyczu�a przenikliw� inteligencj�, niesamowit� samokontrol� i obietnic� mocy. Wstrz�sn�� ni� dreszcz. - Co si� dzieje? - spyta� Chastain cichym, �agodnym szeptem. - Nic, szefie - wyja�ni� tamten, zaciskaj�c mocniej d�o� na ramieniu kobiety. - Zasz�o po prostu pewne nieporozumienie. - Chwileczk�. - Gardenia nie puszcza�a framugi. - Rozs�dniej b�dzie, je�li pan ze mn� pom�wi. W przeciwnym bowiem wypadku b�dzie pan mia� na karku ca�� policj� z Nowego Seattle. Nick uni�s� czarn� brew, a dwaj pozostali wstrzymali oddech. Gardenia te� zaczerpn�a g��boko powietrza. Postanowi�a, �e nie pozwoli si� zastraszy� cz�owiekowi o tak fatalnym gu�cie. Kiedy jednak Chastain u�miechn�� si� szeroko, opu�ci�a j� odwaga. - Dobrze. - W�a�ciciel kasyna zerkn�� na nerwowego cz�owieczka siedz�cego na wprost. - Mo�e pan ju� i��, panie Batt. B�dziemy w kontakcie. - Oczywi�cie. - Agent zerwa� si� z krzes�a i ruszy� do drzwi niczym skazaniec, kt�remu odwleczono wykonanie wyroku. Oswobodziwszy si� z u�cisku Feathera, Gardenia popatrzy�a na Hobarta wsp�czuj�co i usun�a si� z przej�cia. Batt niemal wyfrun�� na korytarz. Feather zamkn�� cicho drzwi. Gardenia zosta�a wreszcie sama z Chastainem. - Czym mog� s�u�y�, panno... Chyba nie dos�ysza�em nazwiska. - Gardenia Spring. I zaraz panu wyt�umacz�, czym pan mo�e s�u�y�. Prosz� natychmiast wypu�ci� Morrisa Fenwicka, bo jak nie, to zawiadomi� policj� i oskar�� pana o porwanie. Rozdzia� trzeci A wi�c Morris Fenwick znikn��? - Nick z trudem ukry� gniew pod mask� ch�odnego zainteresowania. - Niech pan nie udaje. Morris Fenwick nale�y do grona moich klient�w. M�wi� mi, �e negocjowa� z panem cen� pewnego starego dziennika. Twierdzi�, �e bardzo panu zale�y na niekt�rych informacjach. - Owszem - przyzna� Chastain cicho. Gardenia zacisn�a mocno palce na pasku torebki. A wi�c koniec z udawaniem - pomy�la� Chastain. Zrobi�by wszystko, aby zdoby� dziennik, i wiedzia�, �e mo�na wyczyta� to z �atwo�ci� z jego twarzy. Dostrzeg�, �e Gardenia mru�y �adne, w�skie oczy. Nigdy nie widzia� oczu w takim kolorze. Ten srebrzysty b��kit zaczyna� go fascynowa�. - Morris znalaz� podobno innego nabywc� - powiedzia�a twardo dziewczyna. - To prawda. - A teraz znikn��. - Prosz� wyja�ni�, co pani przez to rozumie. Gardenia �ypn�a na Chastaina spod oka. - Nie mog� znale�� Fenwicka. Um�wili�my si� na sz�st� w antykwariacie, ale gdy dotar�am na miejsce, drzwi by�y zamkni�te, a Morris nigdy nic zapomina o spotkaniach. Jest talentem matrycowym o �redniej mocy, a zatem ma obsesj� na punkcie drobiazg�w. Jak oni wszyscy zreszt�. - Jak wszyscy? A wi�c zna�a pani innych matrycowc�w? - Zna�am? To zbyt wielkie s�owo. - Gardenia wzruszy�a ramionami. - Przecie� oni stroni� od ludzi i na og� s� bardzo tajemniczy. Ci dziwacy nawet nie pozwalaj� si� testowa�. - Fakt, �e kto� nie chce wyst�powa� w charakterze szczuro-�winki jeszcze nie �wiadczy o zdziwaczeniu - wybuchn�� Nick i przera�ony w�asn� reakcj�, odetchn�� g��boko. - Mo�e matrycowcy ceni� po prostu bardziej swoj� prywatno�� - doko�czy� spokojnie. - Panie Chastain. Nie przyby�am tu po to, �eby omawia� charakter talent�w matrycowych. Prosz� natychmiast wypu�ci� Morrisa Fenwicka. - Dlaczego pani w�a�ciwie uwa�a, �e go uwi�zi�em? - Bo ba� si� pan, �e ten biedak b�dzie ci��y� do licytacji mi�dzy panem i tym drugim ewentualnym nabywc� dziennika. Z tego w�a�nie powodu postanowi� go pan porwa� i zastraszy�. - Ciekawa koncepcja. Zacisn�a usta. - Biedny Morris wiedzia�, �e ten pami�tnik stanowi �akomy k�sek dla niekt�rych partii politycznych. Wyzna� mi, �e ukry� sw�j skarb w bezpiecznym miejscu do czasu zamkni�cia negocjacji. - Czy zawsze nazywa pani Fenwicka biedakiem lub biednym Morrisem? Zmarszczy�a brwi. - On jest naprawd� bardzo delikatny. Nie potrafi funkcjonowa� pod presj�, jak zreszt� wi�kszo�� talent�w matrycowych. Nie wierzy� w�asnym uszom. - Oczywi�cie, pani zdaniem? - spyta� ironicznie. - M�wi�am ju� panu, �e znam si� na nich lepiej ni� eksperci. Morris to wra�liwy cz�owiek poch�oni�ty zbieraniem cennych ksi��ek. Gdyby zacz�� go pan dr�czy�, tak jak tego nieszcz�nika, kt�ry przed chwil� st�d uciek�, z pewno�ci� by oszala�. Nick u�y� ca�ej si�y woli, by nie zgrzytn�� z�bami. - Postawi� spraw� jasno: uwa�a pani, �e porwa�em Fenwicka, bo si� ba�em, i� ten drugi nabywca z�o�y mu lepsz� ofert�? I zamierzam go wi�zi�, dop�ki nie dostarczy mi zapisk�w? - Je�li natychmiast go pan wypu�ci, nie wspomn� ani s�owem o jakimkolwiek porwaniu - odpar�a g�adko. - Zbytek �aski. - Nick wsta� i obszed� szerokie biurko, nic spuszczaj�c wzroku z dziewczyny. Gardenia napi�a mi�nie, lecz nie odwr�ci�a g�owy. Chastaina zaintrygowa�o jej �mia�e wyzywaj�ce spojrzenie. Wiedzia� oczywi�cie, kim ona jest. Od razu rozpozna� zar�wno nazwisko, jak i twarz dziewczyny. Przed p�tora rokiem w Nowym Seattle m�wi�o si� niemal wy��cznie o niej, a jedna z gazet przezwa�a pann� Spring �Szkar�atn� Dam�". Nick nienawidzi� brukowc�w, ale musia� je czytywa�, gdy� chcia� czerpa� informacje ze wszystkich mo�liwych �r�de�. Przede wszystkim �ledzi� doniesienia na temat tych cz�onk�w elity, kt�rzy dostarczyli tematu rubryce zajmuj�cej si� skandalami. Nigdy nie wiadomo, w jakich okoliczno�ciach mo�na zrobi� u�ytek z takich wiadomo�ci. Przed p�tora rokiem sfotografowano Gardeni� Spring, wychodz�c� z sypialni s�ynnego biznesmena, Rexforda Eatona. Eaton pochodzi� z jednej z najwybitniejszych rodzin miasto-stanu i niestety posiada� �on�. Skandal, jaki w�wczas wybuch�, dostarczy� prasie tematu na par� dni. A zdj�cie Gardenii ubranej w p�sow� sukni� zyska�o honorowe miejsce na pierwszej stronic brukowca �Synsacje". Nick przypomnia� sobie fotografi� oraz towarzysz�cy jej artyku� nie tylko dlatego, �e sprawa dotyczy�a Eaton�w. Pewne niesmaczne szczeg�y ca�ej afery nadal budzi�y jego w�tpliwo�ci. �cis�y umys� matrycowca z �atwo�ci� wychwyci� fa�sz mi�dzy linijkami. Nie stanowi�o to jednak dla niego �adnej niespodzianki. �Synsacje" nigdy si� zreszt� nie wyr�nia�y dziennikarsk� rzetelno�ci�. Pami�ta�, �e bardzo imponowa� mu spos�b, w jaki �Szkar�atna Dama" radzi�a sobie z nachalnymi reporterami. Odmawia�a wywiad�w z podziwu godn� pogard�. A tego wieczoru Gardenia Spring wywar�a na nim jeszcze wi�ksze wra�enie. Ludzie, jakich przyjmowa� zwykle u siebie w gabinecie, przybierali na og� jedn� z trzech postaw. By� to l�kliwy szacunek, ha�a�liwa aprobata b�d� te� niezwyk�a ostro�no��. �adnemu z go�ci nigdy nawet nie przysz�o do g�owy, aby go atakowa�. Chastain zdawa� sobie spraw� ze swojej reputacji. Pracowa� na ni� bardzo ci�ko, najpierw w dzikiej d�ungli na Wyspach Zachodnich, a potem w tym podobno cywilizowanym miasto-stanic, czyli w Nowym Seattle. Ka�dy cz�owiek w jego po�o�eniu musia� dba� o wizerunek. Nie wiedzia�, czy Gardenia w�o�y�a szkar�atn� sukni�, aby podkre�li� charakter swoich ��da�, czy te� dla dodania sobie odwagi. Niezale�nie od intencji, wygl�da�a �wietnie w tej jaskrawej, �mia�ej czerwieni gryz�cej si� z bordowym odcieniem dywanu i zas�on w gabinecie Nicka. Obcis�a suknia w eleganckim fasonie by�a wprawdzie troch� wyzywaj�ca, ale w bardzo dobrym gu�cie. Podkre�la�a ponadto zarys piersi, w�sk� tali� i kr�g�� pup� dziewczyny. Najbardziej jednak zainteresowa� Chastaina spos�b, w jaki panna Spring nosi�a t� sukni�. Gardenia przybra�a bowiem postaw� pe�nej wdzi�ku wynios�o�ci, �wiadcz�cej o sile jej woli i charakteru. Nick mia� niew�tpliwie do czynienia z upart� kobiet�. A przy tym niew�tpliwie interesuj�c�. Otaczaj�ca dziewczyn� aura nieomylno�ci budzi�a w nim irytacj� i niepok�j. B�d�c silnym talentem matrycowym Nick odznacza� si� ogromn� wra�liwo�ci� na niuanse niedostrzegalne dla innych. Nawet gdy Chastain nie korzysta� aktywnie ze swego talentu, jaka� cz�stka jego umys�u zawsze dokonywa�a obserwacji, analiz i ocen. Intuicyjnie poszukiwa� wzor�w, pr�buj�c wy�uska� fragmenty nie pasuj�ce do reszty lub takie, kt�re uruchamia�y w jego m�zgu sygna�y alarmowe. Przy ka�dej okazji Nick stara� si� r�wnie� dostrzec ewentualne widmo chaosu lub zniszczenia. Wyostrzone zmys�y niejednokrotnie ratowa�y mu �ycie w d�unglach na Wyspach Zachodnich i pozwoli�y zbi� fortun�. Ostatnio jednak Nick zauwa�y�, �e ci�g�e poszukiwanie wzoru poci�ga�o za sob� skutki uboczne. Po latach wypatrywania z�a i niebezpiecze�stwa Chastain pragn�� wreszcie odkry� co� pozbawionego wad. A Gardenia Spring wydawa�a mu si� doskona�a. Cho� to oczywi�cie zupe�nie nie mia�o sensu, ta dziewczyna oskar�y�a go przecie� o porwanie. Zapragn�� nagle uciec do tego oddalonego miejsca, z kt�rego potrafi� analizowa� i ocenia�, nie reaguj�c na bod�ce wizualne. Zmusza� si�, aby spojrze� na Gardeni� z ch�odn� intuicj� stanowi�c� g��wny element jego skomplikowanej natury. Panna Spring by�a niew�tpliwie atrakcyjna, cho� nie nale�a�a do pi�kno�ci. Chastainowi podoba� si� bardzo jej prosty arystokratyczny nos, wysokie czo�o oraz wydatne ko�ci policzkowe. Ciemne w�osy dziewczyny si�gaj�ce karku podwija�y si� delikatnie na ko�cach. Przy stolikach do d�ino-pokera zasiada�y niew�tpliwie bardziej atrakcyjne kobiety. A za barmankami i now�, rudow�os� piosenkark� ogl�dali si� wszyscy klienci kasyna. Matrycowcy postrzegali jednak urod� w zdecydowanie nietypowy spos�b, co stanowi�o zaledwie jedno z licznych przekle�stw, jakie ich dotkn�y. Mimo i� Chastain docenia� pi�kno dziewcz�cego cia�a, reagowa� na nie fizycznie bardzo powierzchownie. A wraz z up�ywem lat coraz bardziej pragn�� g��bokiej wi�zi. Zwi�zku obdarzonego znaczeniem. T�skni� za czym�, czego nic rozumia� i nie potrafi� nazwa�. Nie spe�nione marzenia coraz bardziej si� utrwala�y, nie pozostaj�c bez wp�ywu na �ycic seksualne Chastaina, kt�re praktycznie od wielu miesi�cy zupe�nie nie istnia�o. Nick niejednokrotnie pr�bowa� dociec, czy tylko on jeden cierpi z powodu efekt�w ubocznych swojego talentu, czy te� podobnie okrutny los dotyka wszystkich matrycowc�w. Teraz odrzuci� jednak wszystkie natr�tne my�li i wskaza� dziewczynie krzes�o zwolnione przez Hobarta. - Prosz� spocz��, panno Spring. Chyba powinni�my om�wi� par� spraw. Zerkn�a niepewnie na krzes�o, ale po kr�tkiej chwili wahania podesz�a wyzywaj�cym krokiem do biurka, a nast�pnie usiad�a, skrzy�owa�a nogi i pomacha�a niecierpliwie czerwonym butem. - Chc� rozmawia� wy��cznie o Morrisie Fenwicku. - Tak si� dziwnie sk�ada, �e mnie ten temat r�wnie� bardzo interesuje. - Odchyli� si� od biurka i po�o�y� r�ce na rze�bionym blacie. - Musimy jednak rozpocz�� od wyja�nienia pewnego drobnego nieporozumienia. Ot� ja naprawd� nie wiem, co si� z nim sta�o. Gardenia popatrzy�a na niego niepewnie. - Nie wierz� panu. - Ale to prawda. Przysi�gam. Zapewne nie tak pani sobie wyobra�a�a uczciwego biznesmena, ale daj� s�owo, �e nigdy nie k�ami�. - Jest pan jedyn� osob�, jaka mia�a powody go porwa�. - Przecie� sam Fenwick wspomnia� o innym potencjalnym nabywcy tego dziennika. Gardenia zmarszczy�a brwi. - Tak, ale to g��wnie pan ma obsesje na tym punkcie. Podobno pan uwa�a, �e to pami�tnik pana krewnego. - Konkretnie mojego ojca, Bartholomew Chastaina. Opisywa� w nim swoj� ostatni� wypraw� na nie zbadane wyspy M�rz Zachodnich. Przyjrza�a mu si� uwa�niej. - Chodzi zapewne o Trzeci� Wypraw� Chastaina. T�, podczas kt�rej ca�a za�oga znikn�a w tajemniczych okoliczno�ciach. - Istotnie. Gardenia wyra�nie si� zaniepokoi�a. Z pewno�ci� umie�ci�a go w szufladce z napisem: Ekscentrycy, dziwacy i inni wariaci. - Trudno znale�� wiarygodne informacje na ten temat - wtr�ci�a dyplomatycznie Gardenia. - Wed�ug oficjalnych �r�de� ta ekspedycja nigdy si� nie odby�a. A ju� na pewno brak jakichkolwiek zapisk�w z wyprawy. - Wiem - odpar� Nick. - Dwadzie�cia lat temu pewien stukni�ty facet, Newton DeForset, zacz�� rozpowszechnia� pogl�d, jakoby za�og� uprowadzili kosmici. Gardenia odchrz�kn�a ostro�nie. - Pan jednak nie wierzy w t� teori�. - Nic wierz�. - Ale s�dzi pan, �e dziennik odkryty przez Morrisa naprawd� zawiera osobist� relacj� Chastaina? - Fenwick by� przekonany o autentyczno�ci zapisk�w, a ja chc� wej�� w ich posiadanie. Pieni�dze nic graj� tu �adnej roli. - Morris twierdzi�, �e obieca� pan przebi� ka�d� inn� ofert�. - Tak ~ odpar� cicho Chastain. - Doskonale si� pod tym wzgl�dem zrozumieli�my. Gardenia zamar�a na krze�le. Przesta�a nawet macha� nog�. - Fenwick naprawd� zamierza� sprzeda� panu ten dziennik. Chcia� tylko uzyska� jak najlepsz� cen�. Skontaktowa� si� z innym potencjalnym nabywc� wy��cznie po to, aby zbada� rynek. I tyle. Szkoda, �e pan jeszcze chwil� nie zaczeka�. Prosz� uwolni� Morrisa, ja sobie p�jd� i wszyscy zapomnimy o tym, co si� sta�o. - M�wi� pani po raz ostatni, �e go nie porwa�em. Prosz� mi wierzy�, to nic w moim stylu. - Nic w pa�skim stylu? - W przeciwie�stwie do tego, co pani o mnie my�li cz�owiek z moj� pozycj� woli prowadzi� uczciwe interesy. - U�miechn�� si� szeroko. �A jeszcze ponadto znajduj� si� w tej szcz�liwej sytuacji, �e w zasadzie mog� sobie na wszystko pozwoli�. Nie istnieje pow�d, dla kt�rego mia�bym pope�nia� przest�pstwo zagro�one kar� trzydziestu czy czterdziestu lat wi�zienia. W oczach dziewczyny pojawi� si� wyraz uporu. - Wiem tylko, �e Morris znikn��. Antykwariat jest zamkni�ty. A on nie odpowiada na telefony. I nikt go dzisiaj nie widzia�. - Jeden dzie� nieobecno�ci o niczym nie �wiadczy - powiedzia� spokojnie Nick. - Fenwick m�g� po prostu pojecha� po ksi��ki do Nowego Vancouveru albo Nowego Portlandu. - Nie. M�wi�am panu przecie�, �e byli�my um�wieni, a Morris nigdy nie zawodzi. Mo�e zreszt� a� tak bardzo bym si� tym wszystkim nie przej�a, gdyby nie sprawa z dziennikiem. - Dlaczego interesuje pani� Morris Fenwick? - Bo to m�j klient. Chastain przypomnia� sobie pewne szczeg�y z artyku�u w �Synsacjach". - Pani jest dekoratork� wn�trz, prawda? Popatrzy�a na niego zimno. - A wiec pan wie. - Czytuj� pras�. - Zdaje si�, �e wy��cznie brukow�. - Wszystkie gazety. - Je�li czerpie pan informacje z kolumny ze skandalami, radz� panu na nich nie polega�. Ale to pa�ski problem. A ja projektuj� wn�trza i pracuj� na p� etatu w Psynergii jako pryzmat o pe�nym spektrum. Ta informacja bardzo go zaskoczy�a. - Agencja obs�uguj�ca talenty? - Tak. Nasze biuro zyska�o ogromn� popularno��, kiedy dzi�ki jednemu z naszych pryzmat�w znaleziono morderc� pe