16202

Szczegóły
Tytuł 16202
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16202 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16202 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16202 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Dawid Brykalski W poszukiwaniu cz�owieka przeci�tnego W naszym miasteczku jest pewien szczeg�lny pomnik. Jak inaczej nazwa� wisz�cego w powietrzu bez �adnych podp�r i nie poddaj�cego si� dzia�aniu czasu cz�owieka? Dla mnie to �ywy pomnik. Wiem, wiem, nie mo�na okre�la� �ywym kogo�, kto od paru �adnych lat nie porusza si� i nie oddycha. Nie mo�na. Mia�em okazj� pozna� go, kiedy �y�. Wtedy nie by� pomnikiem. Swoje dni prze�ywa� z pasj�, kt�r� mo�na by obdarowa� ze sto innych os�b. A teraz c� mu pozosta�o?! Tylko trwa�. Ze wzgl�du na przyja��, jaka nas ��czy�a, opowiem wam wszystko od pocz�tku. Co mi zale�y, powiem nawet to, czego nie powiedzia�em prokuratorowi. Mo�e znajdzie si� w�r�d was cho� jeden uczciwy cz�owiek, kt�ry nie uzna nas dw�ch za sko�czonych wariat�w. Kto nie uwierzy, zawsze mo�e zajrze� do naszej mie�ciny. Podejrzewam, �e m�j przyjaciel, jak zwykle, ucieszy si� z niezapowiedzianej wizyty. Znali�my si� jeszcze z liceum. W naszym mie�cie jest tylko jedno gimnazjum, wi�c ka�dy, kto mia� cho� troch� ambicji, stara� si� je uko�czy�. Lecz z moim przyjacielem by� problem. Ambicje rozpiera�y go jak powietrze balon. Nie znaczy to wcale, �e by� nad�ty. Nie wywy�sza� si� i za to najbardziej go lubi�em. ��czy�o nas niema�o: pierwsze papierosy, w�dka, imprezy i oczywi�cie dziewczyny. Z nimi wi�za� si� kolejny drobny k�opot. Mieli�my zupe�nie odmienne zdanie w tej materii. Podczas gdy ja traktowa�em kobiety, delikatnie m�wi�c, przedmiotowo, on zawsze zakocha� si� tak, �e koniec. Zapomina� o ca�ym �wiecie. Troch� mu zazdro�ci�em, ale tylko troch�. Tak, w miar� beztrosko min�y nam lata m�odzie�cze, kt�rych urok mieli�my doceni� za czas jaki�. W nasze �ycie zacz�y si� wkrada� nowe sytuacje, wra�enia, pasje i obowi�zki. On wyjecha�, by studiowa�, ja poszed�em do woja, a potem za�apa�em robot�. Mimo oczywistych przeszk�d pozostali�my przyjaci�mi. Gdy tylko pojawia� si� w miasteczku, zaraz wyci�ga�em go na zakrapiane imprezy. Od pewnego momentu, nie pami�tam dok�adnie kiedy, m�j przyjaciel zacz�� wyra�nie odstawa�. Pi� coraz mniej, odzywa� si� coraz rzadziej, nie wdawa� bez powodu w b�jki, nie podrywa� dziewcz�t. Siada� w k�cie i obserwowa�. Spostrze�eniami dzieli� si� rzadko, ale kogo by obchodzi�y jakie� tam yntelektualne dylematy. Podczas jednej z prywatek, pami�tam jak dzi�, wsta� nagle i krzykn��, �eby si� wszyscy zamkn�li. Kilkunastu nagrzanych facet�w i kilkana�cie niedogrzanych panienek przerwa�o umizgi, ta�ce i swawole, by, jak s�dzili, wys�ucha� pijackich bredze�. Zamiast tego dostali Powszechn� Teori� Akceptacji Wzajemnej. Rozrywkowy nastr�j pozosta� jeno wspomnieniem. Nawet ci najbardziej pijani go�cie przybici prawd� o sobie po�egnali si� i czmychn�li do dom�w. Towarzyski zgrzyt z�agodzi�em t�umacz�c, �e m�j towarzysz by� wtenczas pod wp�ywem ca�kiem nowego narkotyku. Przecie� wiecie � miastowy. Jego samego zapyta�em, gdzie wyczyta� t� swoj� teoryjk�. Odpowiedzia�, �e wmy�li� j� wczoraj i nie mia� si� z kim ni� podzieli�. Skromni�, ale i tak mu wierzy�em. Na w�asne szcz�cie tych m�dro�ci nie pami�tam, ale nie mog� wyzby� si� wra�enia, �e by�y niepodwa�alnie prawdziwe. Z ka�dym kolejnym powrotem okazywa�o si�, �e m�j przyjaciel zajmuje si� coraz to now� dziedzin� � nauki, sztuki, sportu � czegokolwiek. �ycie zacz�o fascynowa� go w spos�b i�cie przera�aj�cy. Jak dziecko pasjonowa�o go dos�ownie wszystko, do czego wcze�niej nie mia� dost�pu. Je�li dotychczas uwa�a�em si� za niepoddaj�cego si� zbyt �atwo emocjom, pragmatycznego stoika-materialist�, to jego post�powanie zadziwia�o mnie z ka�dym dniem bardziej i bardziej. Uprawia� coraz wi�cej i do tego coraz bardziej wymy�lne dyscypliny sportu, �y� sztuk�, medytowa�, czyta� najmniej siedem ksi��ek dziennie i nie by�y to Harleqiuny, o nie, poznawa� obce j�zyki. W ka�dej z dziedzin szybko wybija� si� ponad przeci�tno��. Dzi�ki temu m�g� mie� dos�ownie wszystko: s�aw�, bogactwo, kobiety, ch�opc�w, w�adz�. Rezygnowa� z dora�nych przyjemno�ci na rzecz dalszego rozwoju, kt�ry stawia� ponad zwierz�c� konsumpcj�. Zdobycze zamienia� na dzia�anie, maj�ce u�atwi� mu poznanie nowych sfer. Jak przysta�o na samouka nie zajmowa� si� wy��cznie teori�, du�o czasu po�wi�ca� praktyce. Uczy� si� i doskonali� szybko i sprawnie. W wieku lat 33 by�, nie boj� si� u�y� tego s�owa, geniuszem. I, co gorsza, wci�� by�o mu ma�o. Widywali�my si� coraz rzadziej, lecz zawsze, kiedy nas odwiedza�, znajdowa� czas, by spotka� si� i opowiedzie� o swoich nowych pomys�ach, podzieli� w�tpliwo�ciami. Z tego, co mog�em si� zorientowa�, by�em jedynym powiernikiem jego sukces�w. Wrodzona skromno�� i nie�mia�o�� nie pozwala�a mu si� dzieli� z innymi. Czu�em si� przy nim tak ma�y... Wszak tyle dokona�, a ja co? Skazany na �ywot przeci�tniaka. Nie ma co si� jednak u�ala�, jego obecno��, ka�da z nim rozmowa pomaga�a. Podczas spotka� dr�czy�em go pytaniami, kt�re zapewne uwa�a� za banalne i naiwne, lecz �adnego nie bagatelizowa�. Po co to wszystko robi? Do czego zmierza? Sk�d w nim tyle si�? Co prawda nie odpowiada� wprost. U�miecha� si� bardziej ni� tajemniczo i t�umaczy�, t�umaczy�, t�umaczy�. Niczym najcierpliwszy ojciec. Raz u�ywa� terminologii zbyt profesjonalnej, innym razem m�wi� co prawda w naszym rodzimym j�zyku, lecz i tak nie pojmowa�em. Pewnego dnia, kiedy wyja�ni� mi dlaczego ludzie s� tak wstr�tni, u�ywa� s��w nad wyraz jasnych i prostych, brzmia�y jak m�dro�ci mistrz�w Wschodu. Trafi� w sedno. I tak, gdy ja pogr��a�em si� w codzienno�ci, on dokonywa� czyn�w tyle� godnych upami�tnienia, co nikomu nieznanych. Dobrze, dobrze. Wiem, mia�o by� o pomniku... P�n� jesieni� przyjecha� odwiedzi� stare �mieci. Wybrali�my si� we dw�jk� na spacer. On, doskona�y w swej m�dro�ci, prawi� niby prorok, ja stara�em si� nie uroni� ani s��wka. Pami�tam jak dzi�, opowiada� o rzeczach doprawdy niebywa�ych. Po wra�eniach z ostatnich podr�y � biegun p�nocny, himalajskie o�miotysi�czniki, Dolina Krzemowa � zmieni� temat. W gruncie rzeczy � rzek�. To, co dotychczas robi� jest tylko nieudoln� � wyobra�acie sobie; nieudoln�! W�a�nie tego s�owa u�y�! � pr�b� odnalezienia samego siebie... Zwyk�ego, prostego, wr�cz przeci�tnego cz�owieka. By� mo�e takiego, jakim zosta� stworzony. To w�a�nie mia�a by� owa wy�niona, wyimaginowana Nowa Warto��, kt�rej od tylu lat poszukiwa�. Jego najg��bszym pragnieniem by�o dotarcie do istoty cz�owiecze�stwa. T�umacz�c sw� prost� i niesamowit� zarazem ide� entuzjazmowa� si� jak nigdy przedtem, zacz�� nawet troch� gestykulowa�. Podczas gdy m�wi�, dostrzegli�my na drodze zwalone przez wiatr drzewo. Odruchowo zacz��em je obchodzi�, uroni�em przez to kilka s��w. Ostatnie co us�ysza�em to, �e jest o krok! od odkrycia owej najg��bszej z prawd. Tu� przed pniem, troch� jakby od niechcenia wykona� efektowny wyskok rodem zapewne z kung-fu czy jak im tam. Z pewno�ci� wiecie, o co chodzi. I tak ju� pozosta�. Drzewo usuni�to. Mego przyjaciela zbadano wszerz i wzd�u�. Pr�bowano go �ci�gn�� na ziemi�. Skutecznie opar� si� d�wigowi, trotylowi, proboszczowi i merowi miasta. Zawieszony w perfekcyjnej, pe�nej si�y, i nie ma co ukrywa�, �ycia pozie, z kpi�co tajemniczym u�mieszkiem na ustach. W ten spos�b osi�gn�� doskona�o��, kt�rej tak bardzo pragn��. Przes�uchiwano mnie, jak�e by inaczej, jak wspomnia�em, nie wyjawi�em nic. By� mo�e jeste�cie pierwszymi, kt�rzy poznaj� t� histori�. Czasem zajrzy do nas ekipa naukowa, kto� zapali �wieczk� w �wi�to Zmar�ych, ale r�wnie szybko kto� j� gasi, czasem kto� po�o�y kwiaty, a czasem kto� nabazgra wulgarny napis. Cz�ciej od nawiedzonych w wi�kszo�ci m�odocianych pseudo-hippisek mo�na spotka� cz�owieka, kt�ry przystaje i duma przez chwil�. Mnie pozostaje pami�ta� i wierzy�, �e jest szcz�liwy. Wszak nie ka�demu udaje si� zawisn�� podczas przeskakiwania samego siebie.