16175
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 16175 |
Rozszerzenie: |
16175 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 16175 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16175 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
16175 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Andrzej Pilipiuk
OPERACJA Dzie� Wskrzeszenia
EXLIBRIS
Baronowi i Kiwaczkowi z podzi�kowaniami �
Autor
Prolog
lipiec 2012, gdzie� w Polsce
Prezydent Pawe� Citko wyskoczy� z helikoptera
i k�usem przeby� kawa�ek ��ki dziel�cy go od
stanowiska dowodzenia. Polowy sztab kryzysowy,
kilka ci�ar�wek oraz kontener�w wype�nionych
r�norakim sprz�tem, rozstawiono na skraju
zagajnika, mniej wi�cej kilometr od bazy.
� Sta�! Przepustka! � zast�pi� mu drog�
wartownik.
� Jestem prezydentem tego kraju! � wydar�
si� na niego Citko. � Naczelnym zwierzchnikiem
si� zbrojnych!
� St�j, w ty� zwrot! � �o�nierz si�gn�� do
karabinu przewieszonego przez rami�.
� Tam siedzi wariat z bomb� atomow�, a ty,
idioto...
� Przepu�ci� � rozkaza� pu�kownik, nagle
pojawiaj�c si� w drzwiach kontenera.
� Kto tu dowodzi? � rykn�� prezydent.
� Ja.
� Dobra, jaka jest sytuacja?
� Oddzia� �X� wtargn�� na teren bazy cztery
godziny temu. Wystrzelali obs�ug� �cis�ego
centrum, zabarykadowali drzwi i uruchomili
hakerskie programy, aby opanowa� systemy
komputerowe.
� Cholera... I co dalej? Nie mo�na ich
wykurzy�?
� To �elbetowy bunkier zabezpieczony
dodatkowo wielowarstwow� p�yt� pancern�.
Same drzwi maj� ponad metr grubo�ci.
Pr�bowali�my trotylem.
Weszli do kontenera. Przy terminalach
siedzia�o kilku wojskowych technik�w. Wewn�trz
pomieszczenia zosta�o akurat tyle miejsca, by
usi���.
� Monitorujemy ich dzia�ania na tyle, na ile to
mo�liwe, spor� cz�� system�w zdo�ali
unieszkodliwi�.
� Kim oni s�, do cholery!?
� Nie wiemy.
� Co mog� zrobi�?
� Je�li z�ami� kody uzbrajania g�owic i
procedury startowe, s� w stanie odpali�...
� Procedury startowe ju� uruchomili �
zameldowa� technik ukryty gdzie� w g��bi.
� Nasze rakiety... No w�a�nie, jaki maj�
zasi�g?
� Na szcz�cie marny � odpar� pu�kownik. �
S� w ka�dym razie w stanie dosi�gn�� dwu baz
ameryka�skich na terenie Republiki Czeskiej i
trzech niemieckich...
� B�d� umieli wycelowa�?
� One ju� s� wycelowane.
� Co z g�owicami, powinny by� sk�adowane
oddzielnie? � przypomnia� sobie prezydent. �
Poradz� sobie sami z osadzeniem ich w kluzach?
� Zgodnie z pa�skim rozkazem na czas
posiedzenia Parlamentu Unii Europejskiej
jednostka zosta�a postawiona w stan najwy�szej
gotowo�ci bojowej. To oznacza, �e wszystkie
systemy broni...
� Rozumiem. � Wzdrygn�� si� lekko. � A
gdyby tak wle�� do silos�w, a potem na przyk�ad
wywierci� dziurki i spu�ci� paliwo?
Wojskowy mimowolnie u�miechn�� si� pod
nosem. Ach, ci cywile...
� Rakiety s� zaopatrywane w materia�y p�dne
dopiero tu� przed startem.
� Wedle odczytu z czujnik�w w�a�nie to robi�!
� zameldowano z g��bi.
� To wy�lijcie kogo� z siekier�, niech tnie po
rurach! � Prezydent poderwa� si� na r�wne nogi.
� Nie mamy doj�cia do silos�w. Wszystko jest
zabetonowane i zautomatyzowane.
� Przecie� musi by� jaki� spos�b? Nikt tam nie
zamiata, cho�by od czasu do czasu?
� S� szyby techniczne.
� No...
� Ale wej�cie do nich jest odbezpieczane tylko
od strony pomieszczenia, w kt�rym siedz�
terrory�ci. Od g�ry te� si� nie da. Silosy nakryte
s� specjalnymi pancernymi pokrywami, kt�re
zostaj� odstrzelone dopiero przy starcie.
� Czyli nic si� nie da zrobi�? We�cie kopark� i
narzu�cie g�az�w na pokrywy! � b�ysn��
pomys�em prezydent.
� Wpadli�my na to, ale na terenie bazy nie
mamy �adnego ci�kiego sprz�tu. Dwa spychacze
s� w drodze, jednak dotr� najwcze�niej za p�
godziny. I tak nie zd��ymy zasypa� wszystkich
szyb�w. �ci�gamy w�a�nie artyleri�
przeciwlotnicz�. Je�li rakiety wystartuj�, jest
szansa zniszczenia ich w powietrzu. Wtedy
g�owice spadn� i by� mo�e eksploduj� tutaj.
� Co?!
� To jedyna szansa unikni�cia konfliktu.
Mamy cztery bomby, Niemcy prawdopodobnie
ponad osiemset. Wedle danych naszego wywiadu
Czesi te� maj� kilkana�cie, mo�e kilkadziesi�t.
� Co?! Jak to? Sk�d?
� Zbudowali. Ponadto dysponuj� znacznie
lepszymi �rodkami przenoszenia ni� nasze.
Amerykanie, kt�rzy u nich stacjonuj�, te� na
pewno co� tam... Je�li nie uda si� powstrzyma�
terroryst�w, jest jeszcze jedna mo�liwo��. Gdyby
zatelefonowa� pan gor�c� lini� do przyw�dc�w
s�siednich kraj�w, mog� spr�bowa� przechwyci�
i zestrzeli� nasze rakiety, zanim osi�gn� cel,
chocia� i to w�tpliwe z uwagi na brak czasu...
� Mam zadzwoni� i powiedzie�, �e mamy tu
lew� baz� z rakietami taktycznymi, kt�rych
posiadania zabraniaj� nam konwencje, a do tego
uzbrojonymi w bro� atomow�, kt�rej w og�le nie
wolno...?
� Ostatnie zabezpieczenia z�amane! �
krzykn�� z g��bi stanowiska technik �ledz�cy
ekran terminalu. � Uzbroili g�owice!
� Prosz� natychmiast dzwoni� do kanclerza
Niemiec � rozkaza� pu�kownik.
Prezydent si�gn�� po telefon kom�rkowy i
wystuka� numer. Przy�o�y� s�uchawk� do ucha.
� Dziwne � mrukn��. � Zaj�te, chyba z kim�
gada... � Og�uszaj�cy huk przerwa� jego
wypowied�.
Dow�dca popatrzy� na niego dziwnie
martwym wzrokiem, a potem wydoby� z kabury
pistolet, prze�adowa� i w�o�ywszy sobie do ust
luf�, poci�gn�� za spust. Patrz�c na cia�o wal�ce
si� bezw�adnie w ty�, Citko po raz pierwszy
zastanowi� si�, czy zagonienie polskich uczonych
do budowy broni atomowej by�o aby najlepszym
pomys�em jego prezydentury...
Rozdzia� 1
Warszawa, jesie� 2014
Jaki ustr�j panowa� w pa�stwie Ink�w?
Pytanie historyka zawis�o w powietrzu. Pod
zielon� tablic� upstrzon� zaciekami kiepsko
zmytej kredy stali trzej przyszli maturzy�ci. Dwaj
skulili si� odruchowo. Trzeci patrzy� spokojnie,
jasna grzywka opada�a na czo�o, ale nie
przys�ania�a zuchwale b�yszcz�cych b��kitnych
oczu. Na wargach igra� sympatyczny u�miech. O
ile tamci dwaj wbili wzrok w ziemi�, ten
spogl�da� beztrosko przez okno. Po
ciemnor�owym niebie sun�y szare, w��kniste
chmury py�u. W parku na martwych drzewach
nieliczne ostatnie li�cie ��k�y lub czerwienia�y.
Ka�u�e �ci�� ju� l�d. Atomowa zima wida�
zaczyna si� w pa�dzierniku.
S�awek Pola�ski... Niesforny ucze�, wiecznie
nieprzygotowany, a je�li przypadkiem co� umia�,
jego odpowiedzi by�y z regu�y kompletnie od
czapy. Ale jakim� cudem wszyscy nauczyciele go
lubili. � Ty nam odpowiesz na to pytanie...
� Ustr�j pa�stwa Ink�w? � Uni�s� brwi jakby
w zdziwieniu.
Zawsze powtarza� pytanie. Taki nawyk. Nie
czeka� na potwierdzenie.
� No c� � odpowiedzia� spokojnie. �
Zanalizujmy to sobie. Na czele pa�stwa stoi
w�adca, kt�remu oddaje si� bosk� cze��. Poni�ej
cz�onkowie jego rodziny i klanu. W ich r�kach
spoczywa ca�y maj�tek pa�stwa. Obsadzaj�
wszystkie szczeble w�adzy. Oni decyduj�, z kim
o�eni si� poddany, wydzielaj� robotnikom i
ch�opom ubrania z magazyn�w raz na pi�� lat.
Poni�ej warstwy panuj�cej rolnicy i rzemie�lnicy,
pogrupowani w co� w rodzaju brygad roboczych,
pozbawieni w�asno�ci prywatnej, wolno�ci
osobistej, swobody poruszania si� po kraju,
mo�liwo�ci zmiany zaj�cia lub miejsca
zamieszkania...
� Do rzeczy � ostudzi� go delikatnie profesor.
� Jak nazwiesz taki ustr�j?
� S�dz�, �e to by� pratrockizm. � S�awek
u�miechn�� si� promiennie.
Nauczyciel przyci�gn�� sobie dziennik i
zaduma� si� g��boko nad ocen�. Znowu to samo.
Wie, umie, ale struga wariata.
� Ze znajomo�ci materia�u sz�stka, za
poprawno�� wypowiedzi pa�a � zadecydowa�. �
Wyci�gnijmy �redni�. Sze�� minus jeden... �
Pu�ci� do niego oko i wpisa� t�ust� pi�tk�.
Drzwi klasy otworzy�y si� ze zgrzytem. Do sali
wszed� m�czyzna w mundurze. Na
naramiennikach nie mia� �adnych dystynkcji, ale
tak w�a�nie nosili si� przedstawiciele tajnych
s�u�b. Ich stopnie wojskowe te� by�y tajne.
Uczniowie na widok nieznajomego poderwali si�
z miejsc.
Nie zapuka� nawet, u�wiadomi� sobie profesor,
ale nie zd��y� nic powiedzie�. Go�� by� szybszy.
� Witam � powiedzia�. � Kt�ry z was to
S�awomir Pola�ski?
� To ja. � Znowu ten dziwny wyraz twarzy.
Sympatyczny, ale jakby odrobin� nieobecny
u�miech.
� Znakomicie. � Wojskowy te� przyozdobi�
twarz krzywym u�miechem. � Nasza komisja
uzna�a, �e jeste� dok�adnie tym, kogo szukamy.
Chod�, nie ma czasu do stracenia.
� Zabieracie mi najzdolniejszego ucznia �
b�kn�� historyk.
� Wybaczy pan, sprawy wagi pa�stwowej.
Ojczyzna go potrzebuje.
Drzwi zatrzasn�y si� z hukiem. Nauczyciel
westchn�� ci�ko i wzruszywszy ramionami,
przeni�s� spojrzenie na pozosta�� dw�jk�.
Zatrz�li si� jakby przestraszeni.
� Wracajcie na miejsca � powiedzia� �agodnie.
* * *
Fale sejsmiczne przysz�y tu z dwu stron.
Wstrz�s nie by� silny, ale wystarczy�, by nie ocala�
ani jeden budynek. Tylko siedemnastowieczny
barokowy ko�ci� przetrwa�. Grube na dwa metry
mury pop�ka�y jednak i porysowa�y si�, a blacha
na dachu podar�a miejscami jak zbyt mocno
naci�gni�ta mokra tektura.
Pod gruzami zgin�a wi�kszo�� mieszka�c�w.
Reszt� zabi�a epidemia dyzenterii. Nawet teraz
spod stos�w pustak�w tu i �wdzie unosi� si� trupi
od�r. Przed wojn� mieszka�o tu p�tora tysi�ca
ludzi. Obecnie w obozie �y�o pi��dziesi�t rodzin.
Kawa�ki czerwonej ceg�y wymieszano z glin� i
solidnie ubito, tworz�c polepy kilkunastu
barak�w usytuowanych na dawnym rynku.
Rozebrano liczne stodo�y stoj�ce na otaczaj�cych
miasteczko wzg�rzach i z ich pociemnia�ych
desek wzniesiono �ciany. Hurtownia materia��w
budowlanych, kt�rej w�a�ciciel zaci�gn�� si� do
wojska i teraz spoczywa� zapewne gdzie� w
bezimiennej mogile, stanowi�a znakomite �r�d�o
darmowego cementu. Teraz, po dwu latach,
wida� by�o b��dy budowniczych. �ciany, zbyt
s�abo zaizolowane od spodu, ci�gn�y wilgo� z
pod�o�a i gni�y.
Ob�z otoczony by� zasiekami z drutu
kolczastego, a niewielka elektrownia wiatrowa
przywieziona przez funkcjonariuszy Rady
Ocalenia dostarcza�a pr�d, aby utrzyma� je pod
napi�ciem. Po okolicy snu�y si� hordy zdzicza�ych
ps�w. By�y niebezpieczne.
Filip Berg przykl�k� w�r�d rumowiska jakie�
sto metr�w od bramy obozu. Sprawdzi�
radiometrem radioaktywno�� gruntu. By�a
niewielka. �ci�gn�� sk�rzan� lotnicz� kurtk�.
Odrapany rewolwer w wyszmelcowanej kaburze
wisia� pod praw� pach�. Przy ka�dym ruchu
lekko uderza� o szar� p��cienn� koszul�. Po
r�owym niebie sun�y bure chmury. Zanosi�o si�
na deszcz. Ciekawe, czy dzi� spadnie
radioaktywny, czy zwyk�y?
Powt�rzy� pomiar. Wystarczy�o odrzuci�
dwadzie�cia, trzydzie�ci centymetr�w gruzu, by
ska�enie zmala�o prawie do zera. Odwali� jeszcze
kilka cegie�. Pod okruchami tynku, niegdy�
pomalowanego na niebiesko, zarysowa�a si�
rozmok�a dykta. Z torby wyj�� bagnet i zr�cznie
wypru� w niej dziur�. Tak jak si� domy�la�,
ods�oni� kawa�ek tylnej �ciany szafy. Wstrz�s
sejsmiczny j� przewr�ci�, a wal�cy si� dom
zasypa� pryzm� potrzaskanych kawa�k�w muru.
Filip zanurzy� d�o� wewn�trz. Namaca�
tekturow�, nieco lepk� ok�adk�. Nozdrza
wychwyci�y subteln� wo� zawilg�ego papieru i
st�chlizny. Ksi��ki. Wydoby� pierwsz� z nich.
Podr�cznik do podstaw�wki. Zacisn�� z�by.
Si�gn�� ponownie. Jeszcze jeden podr�cznik.
Kilka zeszyt�w zapisanych r�wnym, starannym
pismem. To musia�a pisa� dziewczyna. Wsta� i
rozejrza� si�. Nigdzie w okolicy nie wida� by�o
ps�w. Niebo z wolna si� przeciera�o. Po�udnie.
Wyj�� rewolwer z kabury, odbezpieczy� i po�o�y�
w zasi�gu r�ki. Znowu leg� p�asko i zanurzy� r�k�
naprawd� g��boko. Ci�gle mia� nadziej�, �e
znajdzie co� ciekawszego ni� szkolne ksi��ki. Co�,
co m�g�by czyta� wieczorami przy �wietle s�abej
�ar�wki.
Jeszcze dwa podr�czniki, kilka wilgotnych,
roz�a��cych si� w palcach gazet. Nieoczekiwanie
jego d�o� natrafi�a na co� twardego. Niedu�y
format, sztywna ok�adka, w ka�dym razie nie
wygl�da�o to na podr�cznik. Wyci�gn�� ostro�nie
na wierzch. Pami�tnik. Otworzy� go na pierwszej
stronie. Zdj�cie dziewczyny z grubym jasnym
warkoczem. Filip wiedzia�, komu go odda�.
Wsadzi� rewolwer do kabury i szybkim krokiem
ruszy� do obozu.
Wbieg� na ha�d� gruzu i, jak wiele razy
wcze�niej, zagryz� wargi. Baraki, w zasadzie
raczej szopy, d�ugie, pora�aj�co brzydkie,
przywodz�ce na my�l raczej ob�z koncentracyjny
ni� schronienie. Wysypane piaskiem alejki,
snuj�cy si� bez celu ludzie... W nos uderzy� go
znajomy zapach butwiej�cego drewna, mydlin,
gotowanej kapusty. I pomy�le�, �e zaledwie dwa
lata temu w nieskazitelnie czystym,
odprasowanym mundurze trzyma� wart� przed
swoj� uczelni�. A po zaj�ciach wraca� do pokoju,
uruchamia� komputer, a potem, le��c w ciep�ym
��ku, czyta�. Dzi� jego przestrze� �yciowa
skurczy�a si� do pryczy we wsp�lnej sali, spodnie
musia� ju� kilka razy po�ata�, podeszwa lewego
buta p�k�a... Dwa lata temu pilotowa� pod okiem
instruktora nowiutkiego orlika. Dzi� pod pach� w
parcianej kaburze mia� czarnoprochowy
rewolwer, replik� broni sprzed stu
siedemdziesi�ciu lat. Spluwa mo�e dobra, by
postrzela� sobie do tarczy, w starciu z watah�
zdzicza�ych ps�w mia�a znaczenie g��wnie
odstraszaj�ce. A wszystko przez to, �e zaraz w
pocz�tkach wojny zosta� raniony, a w
konsekwencji zdemobilizowany.
Dziewczyna siedzia�a na progu swojego baraku
i naszywa�a �atk� na kolanie spodni.
� Mam dla ciebie prezent � powiedzia�, robi�c
tajemnicz� min�.
Obrzuci�a go niech�tnym, wynios�ym
spojrzeniem. Te kilka rodzin, kt�re prze�y�y
wybuch wojny, demonstracyjnie gardzi�o
przybyszami.
� Zobacz. � Poda� jej pami�tnik. �
Wygrzeba�em z gruz�w.
� Dzi�kuj�. � Oboj�tnie wzi�a od niego
ksi��eczk�.
Podnios�a si� i wesz�a do baraku. Filip sta�
przez chwil� w pyle ulicy, a potem niech�tnie
powl�k� si� do bramy. Spostrzeg� to nagle. Nad
odleg�ymi wzg�rzami pojawi� si� na polnej
drodze tuman kurzu. Wojskowy jeep...
By�y lotnik podszed� do wisz�cej na �a�cuchu
metalowej szyny i uderzy� w ni� kilka razy
kawa�kiem pr�ta zbrojeniowego. Z najwi�kszego
baraku wyszli w�jt i nauczyciel. Filip odsun��
rygiel i pokryty kurzem samoch�d wjecha� do
obozu. Wysiedli z niego dwaj �o�nierze. Powoli
zebrali si� wszyscy mieszka�cy.
� Witajcie, ludziska � powiedzia� wy�szy,
nosz�cy na kombinezonie naszywki pu�kownika.
Powita� go pomruk zgromadzonych. Po
ostatniej wojnie zaw�d �o�nierza znacznie straci�
na presti�u.
� Macie gazety. � Ni�szy wy�adowa� paczk�
drukowanych w Lublinie dziennik�w oraz
tygodnik�w i poda� je nauczycielowi.
� Z czym przybywacie? � zagadn�� w�jt.
� Mieszka tu u was niejaki Filip Berg. �
Pu�kownik zlustrowa� gromadk� uwa�nym
spojrzeniem. � Podchor��y z D�blina.
� To ja. � Wywo�any wyszed� przed szereg.
Odruchowo stan�� na baczno�� i skin�� g�ow�.
� Uzyska�e� najlepsze wyniki z test�w.
Ojczyzna wzywa. Pakuj si�, jedziemy do
Warszawy.
� Jak to najlepsze wyniki? � zdenerwowa� si�
nauczyciel. � Mamy ca�� kup� ludzi du�o od
niego m�drzejszych. Na przyk�ad...
Przerwa�, gdy wojskowy spojrza� na niego
oboj�tnie. Ludzie zaszemrali. Filip zastanawia�
si� tylko chwil�.
� Mo�emy jecha� � powiedzia�.
� Spakuj si� � powt�rzy� pu�kownik.
� Ale ja nic wi�cej nie mam. � By�y student
klepn�� si� po kieszeniach spodni.
� Zostaw bro�, jest nasza � sykn�� w�jt.
Podchor��y pos�usznie odpi�� rewolwer i
poda� mu wraz z kabur�. Wskoczy� do
przytulnego wn�trza samochodu. Silnik zagra� i
pojazd pomkn�� szos�.
Od zachodu powia� wiatr. Dozymetry w
zegarkach zapiszcza�y ostrzegawczo. Profesor
Rawicz docisn�� mask� przeciwpy�ow�
zas�aniaj�c� mu usta. Jego asystent, doktor
Spera�ski, przyspieszy� kroku. Na okopconym,
pokrytym b�blami i skorup� obtopieniow�
frontonie gmachu Muzeum Narodowego wisia�
wielki, nowy transparent:
NIE PRZEGAP! SKARBY �TITANICA� w
POLSCE!
Obaj uczeni okazali zaproszenia uzbrojonemu
w automat wartownikowi i wpuszczono ich na
dziedziniec. Otwarcie wystawy nast�pi�o
pi�tna�cie minut temu, byli nieco sp�nieni, wi�c
pospiesznie, przeskakuj�c po kilka stopni, wbiegli
po schodach. W szatni zostawili gumowe p�aszcze
ochronne. T�um ludzi przesun�� si� ju� w g��b
ekspozycji. Kogo tu nie by�o... Cz�onkowie Rady
Ocalenia, ambasador Rosji, przyszed� te�
prezydent. M�czy�ni w mundurach lub
najlepszych garniturach, mimo blokady
przemyconych jako� z Francji, damy w
wieczorowych sukniach. Uczeni, historycy i
archeolodzy. Cz�onkowie rz�du i pos�owie...
Profesor Rawicz ruszy� powoli, ogl�daj�c
zawarto�� kolejnych gablot. W pierwszej sali za
pomoc� makiety pokazano szczeg�y operacji.
� �adna wystawa. Dobrze przygotowali �
mrukn��.
W ka�dej z pod�wietlanych szafek znajdowa�
si� niewielki plan wraku z zaznaczonym
miejscem pozyskania zabytku. Poni�ej gar��
fotografii, na przyk�ad kilka uj�� talerza le��cego
w mule, oraz na koniec, na dole, dyskretnie
pod�wietlony sam artefakt. Wyprawa wydoby�a z
dna oceanu ca�e kilogramy wszelakiego �miecia.
Pot�uczone dzbanki i fili�anki, dzwon okr�towy,
fragmenty rozmaitych sprz�t�w. Po�rodku sali w
wielkim akwarium sta�y meble wydobyte z
g��biny. Przetrwa�y pod wod� sto lat, teraz
czeka�a je wieloletnia k�piel w roztworach
konserwacyjnych.
� Robi wra�enie � powiedzia� asystent.
Dziewczyna przebrana w str�j pokoj�wki z
Titanica poda�a im na tacy dwa kieliszki wina.
Czerwony burgund z roku katastrofy. Przesz�o sto
lat spoczywa� w butelce. Wino by�o mocne i mia�o
wspania�y zapach. Ciekawe, sk�d je, u licha,
wytrzasn�li.
� Chod�my dalej. � Profesor ponagli�
wsp�pracownika. � Zosta�a jeszcze jedna sala.
Weszli do pomieszczenia wybitego ciemn�
materi�. Tu zgromadzono to, co najcenniejsze.
Wydobyte z wraku klejnoty. Po�rodku, znowu
umieszczony w akwarium, spoczywa� spory sejf. Z
uchylonych drzwiczek sypa�a si� rzeka z�otych
dwudziestodolar�wek.
� Troch� to kiczowate � zauwa�y� doktor
Spera�ski. Nieoczekiwanie poczu�, jak palce
zwierzchnika wpijaj� mu si� w rami�.
� Patrz � sykn�� Rawicz, wskazuj�c mu
kolejn� gablot�.
Na czerwonym at�asie le�a� niewielki
przedmiot przypominaj�cy nie do ko�ca
rozwini�ty p�k r�y. Wykonano go z
kilkudziesi�ciu platynowych blaszek i pl�taniny
z�otych drucik�w. By� zgnieciony jak nale�nik, ale
rozpoznali go bez trudu.
� Jasny gwint � powiedzia� Spera�ski. �
Platynowa seria...
� Zam�wili�my ich wykonanie wczoraj �
szepn�� profesor. � A tymczasem jedna le�y
tutaj... I ma sto lat.
� Czyli przypuszczenia si� potwierdzi�y. Ale
kszta�t p�atk�w jest nieco inny. To nie nasza.
� Mo�e to w�a�nie jest idealny? Warto by
przemy�le�.
� Titanic... Czy taki rozrzut jest mo�liwy? Czas
to niby nic wielkiego, ale w przestrzeni dot�d nie
by�o wi�kszego ni� trzydzie�ci kilometr�w. Chyba
�e to tamci... Inni.
Profesor Rawicz milcza� chwil�.
� Osi�gni�cie tego etapu prac zaj�o nam wiele
lat � mrukn�� doktor Spera�ski. � A teraz mamy
okazj� p�j�� na skr�ty.
� Kosztem, by� mo�e, czyjego� �ycia. � Rawicz
wskaza� zdj�cie le��cej w mule czaszki.
� Gramy o najwy�sz� stawk�. Niezb�dne
ofiary trzeba zaakceptowa�.
Uczony kiwn�� w zadumie g�ow�.
� Jak przebiegaj� testy? � zapyta�.
� Ko�czymy typowa� dwa obiekty. Zosta�o
jeszcze kilka rutynowych sprawdzian�w. Ale nie
przewiduj� niespodzianek. Profile psychologiczne
jak zwykle nie pasuj� idealnie...
� Nigdy nie pasuj�. Nie znajdziesz na tej
planecie dw�jki ludzi o identycznych
charakterach. Co� ciekawego?
� Filip Berg. Dwadzie�cia cztery lata. Elew
Szko�y Orl�t z D�blina. W zasadzie by�y elew, bo z
jego uczelni zosta�a kupa radioaktywnego gruzu.
Zdemobilizowany. Zna rosyjski. Teczka
personalna ze szko�y, opinie nauczycieli z
gimnazjum i liceum nie budz� zastrze�e�.
� Sk�d go wytrzasn�li�cie?
� Z obozu dla uchod�c�w niedaleko Lublina.
Rodzice zgin�li w czasie wojny. Typ nieco
samotniczy, nie nawi�za� kontakt�w
towarzyskich. Profile psychologiczne dobre.
� Co� jeszcze?
� Dziewczyna. Siedemna�cie lat i pi��
miesi�cy. Magdalena B�o�ska. W wieku
dwunastu lat wygra�a olimpiad� historyczn�. Zna
nie najgorzej francuski i troch� niemiecki, przed
wojn� jej rodzice pracowali kilka lat w Brukseli.
No i nie zd��yli wr�ci�... Czerwony Krzy� odes�a�
j� przez ob�z dla repatriant�w w Szwecji.
� Dot�d �adna kobieta nie przesz�a test�w.
Musi by� twarda.
� Tak. Jest twarda, inteligentna i posiada
ogromn� dyscyplin� wewn�trzn�. Takiej w�a�nie
nam trzeba... Witamy, panie prezydencie.
Na te s�owa doktora Spera�skiego profesor
Rawicz odwr�ci� si�. Faktycznie, obok nich sta�
prezydent Marek Bartycki. W d�oni trzyma�
kieliszek po winie, jakby niezbyt wiedzia�, gdzie
mo�na go odstawi�.
� Witam, panowie � powiedzia� zm�czonym
g�osem. � Ciesz� si�, mog�c pan�w widzie�. Jak
idzie zbawianie �wiata?
� Dwaj agenci robi�, co w ich mocy. Trzeci
wypoczywa. Wr�ci� w fatalnym stanie.
� Ilu jeszcze zosta�o?
� Tylko oni � g�os profesora stwardnia�.
Spera�ski delikatnie wyj�� kieliszek z d�oni
dygnitarza i postawi� na parapecie nad
kaloryferem.
� Tr�jka � potwierdzi�. � Uzupe�nimy ekip� w
ci�gu miesi�ca. W�a�nie ko�czymy testy.
Wyselekcjonowali�my now� grup�. Je�li dobrze
p�jdzie, za kilka tygodni kt�re� z nich tego
dokona.
� Trzymam kciuki, panowie. � Prezydent
zachwia� si� lekko i opar� o gablot�. �
Przepraszam za m�j stan, ale pracowa�em przez
ostatnie dwie doby.
� Prosz� i�� si� po�o�y� � powa�nie doradzi�
profesor. � Dzisiaj niedziela, musi pan odpocz��.
� Tyle spraw � westchn�� Bartycki. � Wierz�
w was, panowie, ale staram si� robi�, co si� da...
Odszed�, pow��cz�c nogami. Obaj uczeni,
zamy�leni, przepchn�li si� przez t�um i wyszli z
sali.
Wielu zwiedzaj�cych przesz�o tego dnia ko�o
gablotki i patrzy�o na platynowy drobiazg,
czytaj�c metryczk� wyja�niaj�c�, �e jest to
secesyjna ozdoba kobiecej sukni. Nikt z nich nie
domy�la� si�, �e przedmiot uznany za wyr�b
dziewi�tnastowiecznego z�otnika jest w
rzeczywisto�ci cewk� synchrofrazatora � sercem
maszyny czasu...
Rozdzia� 2
Transporter zatrzyma� si� przed stalow�
bram�. Otworzy�a si� z nieprzyjemnym dla ucha
chrz�stem �a�cuch�w. Kapral przerzuci� dr��ek
zmiany bieg�w i maszyna ostro�nie wjecha�a do
wn�trza �luzy. Sprawdzi�, czy okna s� szczelnie
dokr�cone. Z otwor�w pod sufitem trysn�a ciecz
pod du�ym ci�nieniem. Krople zab�bni�y po
dachu wozu, a po chwili ich uderzenia zla�y si� w
jeden cichy szum. P�ukanie by�o dok�adne. Nim
szyby zamgli�y si� zupe�nie, Filip zd��y�
spostrzec, �e jednocze�nie opryskuj� ich
strumienie z dysz umieszczonych na �cianach.
Kr�tkotrwa�y potop sko�czy� si� r�wnie nagle,
jak si� zacz��. Teraz zaszumia�y pot�ne
wentylatory i auto zadr�a�o pod uderzeniem
suchego i ciep�ego wiatru. Wreszcie brama
wewn�trzna otworzy�a si�. Wjechali na
dziedziniec.
� Wysiadka � poleci� pu�kownik, otwieraj�c
drzwiczki.
Podszed� do nich technik i przesun��
radiometrem po ubraniu podchor��ego i
mundurze kierowcy.
� Jeste�cie wzgl�dnie czy�ci � powiedzia�.
� Przywioz�em dla was wyposa�enie. � Drugi
�o�nierz klepn�� skrzyni�. � Wypakujcie szybko,
bo musimy wraca�.
� Oczywi�cie. A ty zapewne jeste� jednym z
tych, kt�rzy przeszli pomy�lnie testy. � Technik
u�miechn�� si� do pasa�era. � Filip Berg, Pawe�
Trusi�ski lub S�awek Pola�ski.
� Ten pierwszy.
� Baga�u nie masz... Dobrze. Widzisz te
drzwi? � Wskaza� solidne drewniane odrzwia w
�cianie budynku. � Przejd� przez nie i usi�d�
sobie w holu na �aweczce. Mo�e b�dziesz musia�
chwil� poczeka�, profesor jest zaj�ty.
Ch�opak u�cisn�� d�o� �o�nierza i ruszy� po
�wirowanej alejce. Cz�� dziedzi�ca pokrywa�
przystrzy�ony trawnik. Obok wej�cia wisia�a
przepisowa czerwona tablica pokryta bia�ymi
literami:
INSTYTUT FIZYKI DO�WIADCZALNEJ W
WARSZAWIE
Filip pchn�� ci�kie skrzyd�o drzwi i wszed� do
holu wyk�adanego sztucznym marmurem.
Pomieszczenie by�o wysokie, przez okno nad
drzwiami wpada�o jasne dzienne �wiat�o. Na
wprost znajdowa�y si� dwie windy, a pod �cian�
sta�a szeroka �awka. Kilka palm w ci�kich
drewnianych donicach nadawa�o nieco
przytulno�ci wn�trzu. Na lewo od wej�cia, wzd�u�
ca�ej d�ugo�ci �ciany, ci�gn�� si� rz�d tablic z
br�zu wpuszczonych w mur. Te najbli�ej wej�cia
pociemnia�y, ale ostatnie �wieci�y, jakby
wmurowano je przed kilku dniami. Drzwi
wej�ciowe skrzypn�y i do �rodka wszed� szczup�y
ch�opak, par� lat m�odszy od Filipa. Mia� jasne
w�osy, a spod krzywo przyci�tej grzywki
b�yszcza�y zuchwa�e b��kitne oczy.
� Wot te na � powiedzia� po rosyjsku. � Czyli
kto� jeszcze zda� te koszmarne testy?
Jego twarz rozci�gn�a si� w szerokim
u�miechu.
� Filip Berg. � Lotnik poda� mu r�k�. � Z tego,
co s�ysza�em, musisz nazywa� si� S�awek Pola�ski
albo Pawe� Trusi�ski.
� S�awek. Wiesz mo�e, co tu jest grane?
� Mam poczeka� na jakiego� profesora.
� Aha. Mnie powiedzieli to samo. Czeka� to
czeka�... � Popatrzy� z uwag� na palmy. �
Cholera, nie ma banan�w ani daktyli.
Roze�mieli si� obaj.
� Ano rozejrzyjmy si�, gdzie te� nas los rzuci�
� wymrucza� S�awek, patrz�c woko�o. � Instytut
Fizyki Do�wiadczalnej... Mam nadziej�, �e te
do�wiadczenia nie b�d� czasem robione na nas.
Filip poczu� li�ni�cie ch�odu na karku.
� O. A to ci psikus nie lada. � S�awek
przygl�da� si� w�a�nie pierwszej tabliczce.
Na ci�kiej p�ycie z litego br�zu widnia� krzy�,
obok umieszczono god�o pa�stwowe i krzy�
Virtuti Militari. Poni�ej znajdowa�y si� cztery
nazwiska po�o�one jedno pod drugim:
DR MICHAI� KOLCOW 1976 � 1901
DR JAN PRZE�DZIECKI 1980�1901
MGR JAROS�AW NOWICKI 1981 � 1901
MGR STEFAN BARCZ 1969 � 1901
POLEGLI PODCZAS TESTOWANIA NOWYCH
TECHNOLOGII
ODDALI �YCIE ZA OJCZYZN�
� A to b��d kropn�li � mrukn�� Filip. �
Powinno by� 2001... � Dopiero gdy wypowiedzia�
te s�owa, poczu�, jak strasznie fa�szywie
zabrzmia�y.
Twarz S�awka, dot�d rozci�gni�ta w u�miechu,
spowa�nia�a.
� Nie jestem pewien, czy to b��d � powiedzia�.
� A raczej jestem pewien, �e nie...
Znowu trzasn�y drzwi. Tym razem sta�a w
nich dziewczyna. Chyba nieco m�odsza od
S�awka, mia�a mi�� okr�g�� twarz z wystaj�cymi
ko��mi policzkowymi. Ciemne w�osy zaplot�a w
warkocz. Jej br�zowe oczy b�yskawicznie
zlustrowa�y wn�trze. Dopiero po chwili Filip
u�wiadomi� sobie, �e ma grube, ciemne brwi i
nosi okulary.
� O rany � zdziwi� si� S�awek. � Czy�by przez
te straszne testy uda�o si� przej�� tak�e
przedstawicielce p�ci pi�knej?
� Magdalena B�o�ska � przedstawi�a si�.
U�miechn�a si� czaruj�co, a na jej policzkach
pojawi�y si� delikatne do�eczki. Filip zwr�ci�
uwag� na jej str�j. Mia�a na sobie mocno spran�
czarn� d�insow� kurtk� i spodnie z szarego
p��tna. Wymienili swoje imiona.
� No c�, mi�o mi was pozna�. � U�miechn�a
si� znowu. � Wiecie mo�e, po co jeste�my tu
potrzebni?
Pokr�cili przecz�co g�owami.
� Zobacz, co odkryli�my. � Niedosz�y lotnik
wskaza� tablic�.
� Co� podobnego? � zdumia�a si�, patrz�c na
daty. � Co� mi si� wydaje, �e czekaj� nas
przygody... przenios�a wzrok na nast�pn�,
podobn� tablic�. Na trzeciej z kolei napis by�
inny:
PROF. MARK VON OFFENBACH UR. 1972, ZM.
PRZYPUSZCZALNIE KONIEC XVIII WIEKU
� A wi�c oni maj� tu wehiku� czasu � zaduma�
si� student.
� Wolimy nazw� �komunikator
czasoprzestrzenny� � rozleg� si� za nimi
melodyjny, acz w�adczy g�os. � Cho� w zasadzie
to bez znaczenia.
Odwr�cili si� jak na komend�. Przy windzie
sta� wysoki m�czyzna. Musia� mie� oko�o
sze��dziesi�tki, ale trzyma� si� prosto. G�ow�
zdobi�a mu wiecha g�stych siwych w�os�w. By�
strasznie rozczochrany, wida� wzorem Einsteina
zamiast grzebienia u�ywa� generatora van der
Grartha. Ubrany by� w nieskazitelnie bia�y
fartuch zapinany na guziki, a nad kieszeni� mia�
naszywk� z nazwiskiem.
� Profesor Igor Rawicz � przedstawi� si�. �
Jestem szefem projektu. Szczerze powiedziawszy,
niedobrze si� sta�o, �e od razu si� domy�lili�cie,
ale trudno. Nie b�dziemy p�akali nad rozlanym
mlekiem.
Weszli do windy. Z pozoru wygl�da�a zupe�nie
zwyczajnie, lecz Filip k�tem oka zauwa�y� do��
zaskakuj�c� rzecz. Tablica z panelem sterowania
mia�a bardzo dziwne oznaczenia. Przyciski
oznacza�y parter, pierwsze pi�tro, drugie, ale pod
spodem by�o jeszcze kilka. Wszystkie by�y
kremowo��te, tylko guzik oznaczony napisem �
7 by� czerwony.
� Na wszystkie poziomy poni�ej parteru nie
wolno wam chwilowo je�dzi�. � Naukowiec
u�miechn�� si�, jakby odgaduj�c ich my�li.
� Ten budynek jest w zasadzie zakopany w
ziemi i tylko niewielka cz�� wystaje nad
powierzchni�? � upewni�a si� Magda.
Kiwn�� powa�nie g�ow�.
� Oczywi�cie. Zdradz� wam jeszcze jedn�
tajemnic�. Dolne poziomy rozci�gaj� si� tak�e na
boki. To, co wida� tutaj � winda w�a�nie si�
zatrzyma�a � to zaledwie dziesi�� procent
powierzchni u�ytkowej. A oto i wasze kwatery. �
Wskaza� gestem ci�g drzwi oznaczonych
symbolami od C1 do C5. Drzwi po drugiej stronie
korytarza mia�y jeszcze dziwniejsze oznaczenia:
A2, B1, potem nast�powa�o od razu B5.
� Za zakr�tem jest podr�czne laboratorium i
gabinety wyk�adowc�w � wyja�ni� profesor. � Na
ko�cu korytarza sto��wka, gdzie, nawiasem
m�wi�c, za godzin� dostaniecie obiad, i kaplica...
� Kaplica w instytucie fizyki? � zdziwi� si�
S�awek.
� Zajmujemy si� tu takimi rzeczami, �e od
czasu do czasu trzeba uspokoi� sumienie
modlitw�. � G�os Rawicza nieoczekiwanie zmi�k�.
� I jeszcze jedno. Ta tablica na bramie to tylko
kamufla�. W pewnym sensie zajmujemy si�
fizyk�, ale bardziej interesuje nas jej praktyczne
zastosowanie, a nie sama natura zjawisk
zwi�zanych z czasem.
� A klasy? � zapyta� S�awek, niedosz�y
maturzysta. � Skoro jeste�my uczniami i s� tu
wyk�adowcy...
� Ach, klasy... Nie, nie potrzeba. To nie jest
zwyk�a szko�a, a dla czw�rki uczni�w nie op�aca
si� robi� klas.
Zastuka� do drzwi C1. Otworzy�y si� po chwili.
Sta� w nich szczup�y, niewysoki ch�opak, ubrany
w jednocz�ciowy bia�y kombinezon z kilkoma
kieszeniami zapinanymi na ogni�cie czerwone
suwaki. Nad lew� kieszeni� nadrukowane mia�
swoje imi�. Na oko by� w wieku S�awka.
� Poznajcie si�, to jest Pawe� Trusi�ski �
powiedzia� profesor i poszed�.
� Hm, tak � mrukn�� ich towarzysz niedoli. �
Bardzo mi mi�o...
Przedstawili si� po kolei.
� Jeste� tu ju� jaki� czas � odezwa�a si�
Magda. � Co tu jest grane?
� Przyjecha�em rano � powiedzia� cicho.
Przeci�ga� lekko ko�c�wki wyraz�w, jakby
pochodzi� z Kres�w. � Sam jeszcze nic nie wiem.
Ale widzia�em tu jeszcze jednego go�cia, nazywa
si� Micha� Piecuch i mieszka tam. � Wskaza�
drzwi z tabliczk� B5. � Jest tu od roku, jak
wspomina�, ale wi�cej nie chcia� nic powiedzie�.
� Za��my, �e oznaczenia literowe na naszych
drzwiach to jednocze�nie nasze numery w
ewidencji... � zastanawia� si� Filip. � Litera to
rok, a cyfra to po prostu numer kolejnej osoby.
Znaczy�oby, �e dwa lata temu pierwsza grupa
uczni�w dosta�a liter� A. Rok temu nast�pn�
grup� oznaczono liter� B. A my dostali�my literk�
C.
� To brzmi rozs�dnie � odezwa�a si� Magda. �
Ale dlaczego dwa lata temu znale�li tylko dw�ch
uczni�w, a w zesz�ym roku tylko jednego?
� Obawiam si� � S�awek straci� nagle sw�j
�ywio�owy optymizm � �e przyjmowano ich co
roku tyle samo. Tylko �e z grupy sprzed dwu lat
utrzyma�o si� tylko dw�ch, a z zesz�orocznej zda�
tylko jeden.
� A mo�e nie zdali i powtarzaj� szkolenie? �
odpar�a Magda.
� My�l�, �e odpowiedzi nale�a�oby poszuka�
na dole w holu, na tych pi�knych tablicach z
br�zu � powiedzia� w zadumie Filip. �
Widzieli�my tylko pierwsze trzy.
� Nie ma co si� m�czy� my�leniem. � S�awek
zrobi� zeza i wysun�� lekko j�zyk. � I tak wszystko
nam powiedz� podczas szkolenia. Na razie
ciekaw jestem tych kwater. � Podrzuci� w r�ce
klucz. Przekr�ci� go w zamku i zajrza� ciekawie do
swojego pokoju.
� Wow, tapeta w zaj�czki � za�artowa�.
Filip wsadzi� klucz w dziurk� i wszed� do
swojego. Niewielkie pomieszczenie mia�o mniej
wi�cej dwa metry szeroko�ci i oko�o czterech
d�ugo�ci. �ciana naprzeciw drzwi za�amywa�a si�,
a w pochy�� p�aszczyzn� wprawiono okno.
Pod�og� pokrywa�a mozaika z kilku gatunk�w
drewna. Obie �ciany, po lewej i po prawej, by�y
drewniane. Wzory mozaiki na pod�odze urywa�y
si� do�� nieoczekiwanie, pierwotne du�e
pomieszczenie podzielono na kilka mniejszych.
Umeblowane okaza�o si� nader skromnie. Szafa,
w�ski tapczan zas�any kolorow� narzut�, biurko i
lampa do czytania pod oknem, dwa krzes�a, jedno
drewniane z wysokim oparciem, drugie
obrotowe, zniszczone, jak do komputera. Nad
tapczanem zawieszono w�sk� p�k� na ksi��ki.
Student otworzy� szaf�. Na wieszaku wisia�y trzy
kombinezony, dwa cienkie, takie jak ten, w
kt�rym chodzi� Pawe�, jeden grubszy. Do tego
bielizna, ca�e pud�o skarpetek i jasnoszare
tenis�wki.
Zawaha� si� chwil�, a potem podj�� decyzj�.
Zdj�� spodnie i kurtk� i za�o�y� na siebie
kombinezon. Jak si� okaza�o, w pasie mo�na go
by�o �ci�gn�� specjalnym wewn�trznym paskiem.
Zmieni� swoje buty na tenis�wki i przejrza� si� w
lustrze po wewn�trznej stronie drzwiczek szafy.
Lustro wykonane by�o z metalu i mia�o
wystarczaj�c� d�ugo��, �eby m�g� zobaczy� ca��
swoj� sylwetk�. Na g�rnej p�ce odkry� bia��
fura�erk� ozdobion� czerwonym znaczkiem
przedstawiaj�cym le��c� �semk�. Za�o�y� j� na
g�ow� i przejrza� si� jeszcze raz. Dobre dwa lata
nie mia� na sobie munduru. Zd��y� zapomnie�,
jakie to uczucie.
� Szykownie. � U�miechn�� si� do swojego
odbicia.
Gdzie� widzia� ju� taki symbol... Ach tak, na
lekcjach matematyki. Le��ca �semka, jasne, znak
oznaczaj�cy niesko�czono��. Gdy wyszed� na
korytarz, przekona� si�, �e Magda te� za�o�y�a
kombinezon. W bia�ej fura�erce wygl�da�a
tajemniczo i uroczo zarazem. Ostatni z pokoju
wyszed� S�awek. Nakrycie g�owy za�o�y� na
bakier, a w jego oczach p�on�y iskierki �miechu.
� Niez�a z nas banda cudak�w � powiedzia�,
lustruj�c ca�� grup� wzrokiem. � Jeszcze tylko
doszy� czarne pompony udaj�ce guziki i wypisz,
wymaluj trupa cyrkowych klaun�w.
Ale mimowolnie pog�adzi� sw�j str�j, co
zadawa�o k�am jego s�owom.
� To mo�e chod�my do sto��wki �
zaproponowa�a Magda. � Czuj� tajemnicz�
pustk� w �o��dku. A tam prawdopodobnie nas
nakarmi�.
Ruszyli korytarzem. Wi�kszo�� drzwi nie
mia�a �adnych oznacze�, ale potem pojawi�y si�
skromne tabliczki z nazwiskami.
� To pewnie gabinety, o kt�rych wspomina�
profesor � mrukn�� Filip. � Sporo ich.
Przedmiot�w b�dziemy mieli, zdaje si�, wi�cej
ni� na studiach.
� Niewykluczone � odpar� S�awek. � Ale
zauwa�, �e przeszli�my przez te straszliwe testy,
wi�c widocznie jeste�my intelektualn� elit�
naszego narodu, najlepsi z najlepszych, pierwsi
w�r�d r�wnych...
� Hm, nie wiem, jak wy, ale ja w szkole
przewa�nie jecha�am na samych tr�jach �
powiedzia�a Magda.
� Ja mia�em czasem czw�rki � pochwali� si�
S�awek. � Ale zwykle oceny z tej dolnej cz�ci
skali...
Przenie�li wzrok na Paw�a.
� Ja mia�em si�demki � powiedzia�. Patrzyli
na niego zaskoczeni.
� Przecie� sz�stka to najwy�sza ocena.
� Taki geniusz, �e rozszerzyli dla niego skal�.
� S�awek zrobi� min� pe�n� sztucznego szacunku.
� Nie � u�miechn�� si� Pawe�. � Po prostu w
Kazachstanie mamy inn� skal�.
� O, to ty jeste� z Kazachstanu? � zdziwi�a si�
Magda.
Kiwn�� g�ow�.
� By�em �redniakiem � wyja�ni�.
� Dobrze, ja, gdy jeszcze chodzi�em do liceum,
mia�em przewa�nie czw�rki � Filip wr�ci� do
tematu rozmowy. � Na studiach w sumie nie sz�o
mi lepiej. Czyli �adna z nas elita intelektualna...
� Oczywi�cie, �e jeste�my intelektualn� elit�
ludzko�ci. � S�awek z chytrym u�miechem zatar�
r�ce. � Tylko �e ci wredni nauczyciele si�
skapowali i gn�bili nas kiepskimi ocenami z
zawi�ci, �e jeste�my od nich m�drzejsi.
Roze�mieli si�.
� Zapewne te testy pozwoli�y wy�apa� inne
cechy naszego charakteru � powiedzia�a Magda.
� Albo mo�e nawet nie charakteru, tylko, bo ja
wiem, predyspozycje psychiczne?
� A co to znaczy po polsku? � S�awek, jak ju�
si� przekonali, z powodzeniem umia� zagra�
kompletnego przyg�upa.
� Chodzi o to, �e mo�e dla nich wa�niejsze
jest, �eby�my dobrze dobierali kolory
drewnianych kulek, ni� to, jakie oceny
zdobywali�my � wyja�ni�a cierpliwie dziewczyna.
Doszli prawie do ko�ca korytarza. Po lewej
stronie na ci�kich drzwiach widnia� napis
�Biblioteka�, po prawej by�a sto��wka. Na wprost
uchylone drzwi prowadzi�y do kaplicy. Rzucili
tylko okiem do wn�trza. Pomieszczenie zalewa�o
tajemnicze �wiat�o, widocznie kolorowe szybki
witra�y wywo�ywa�y ten efekt.
Weszli do sto��wki. Sala by�a spora, ale
praktycznie pusta. Ci�kie sto�y sta�y w dwu
rz�dach po cztery. Przy ka�dym sze�� krzese�.
Przy jednym ze stolik�w siedzia� jaki� ch�opak i
powoli skuba� frytki z talerza.
� Hej, nowi � ucieszy� si� na ich widok. �
We�cie sobie obiad i siadajcie. � Zapraszaj�cym
gestem wskaza� sw�j stolik.
Ruszyli do lady. Starsza kobieta poda�a im
talerze pe�ne frytek. Przy ka�dej porcji by� tak�e
kawa�ek pieczonej kie�basy.
Usiedli przy stoliku.
� Micha� Piecuch � przedstawi� si�. �
Fura�erki nosi si� tylko na zewn�trz budynku �
zwr�ci� im �agodnie uwag�. � Taki tu zwyczaj.
�ci�gn�li czapki i schowali do kieszeni.
� Fajnie, �e ci� poznali�my � powiedzia�
S�awek. � Mo�e nam wyja�nisz kilka rzeczy.
B�eeeee, dietetyczne � skrzywi� si�, gdy
spr�bowa� pierwszej frytki.
� Z przyjemno�ci�, ale nie o wszystkim mam
prawo m�wi� � u�miechn�� si� Micha�. �
Pytajcie.
� Po co tu jeste�my? � zagadn�a Magda.
� Oczywi�cie po to, �eby przej�� szkolenie �
wyja�ni� z nieco sztuczn� powag�.
� A jak je ju� przejdziemy? � zainteresowa� si�
Filip.
� To, niestety, chwilowo tajemnica.
� I tak si� domy�lamy � westchn�� Pawe�. �
Wystrzel� nas wehiku�em do paleolitu, �eby
neandertalczycy mieli co je��. A mo�e mamy ich
nauczy� rozpala� ogie�?
� To raczej przedstawiciele homo sapiens jedli
neandertalczyk�w � sprostowa� Micha�. �
Nast�pne pytanie.
� Co si� sta�o z tymi uczniami, kt�rzy mieli
numery na A i na B? � zapyta� Filip.
Twarz Micha�a lekko st�a�a.
� Kilku nie uko�czy�o szkolenia z r�nych
przyczyn. Kilku nie wytrzyma�o. Co do reszty, w
dolnym holu wisz� tablice po�wi�cone ich
pami�ci... Nie chc� was straszy�, to by� sam
pocz�tek tych eksperyment�w. Testy, kt�re
przeszli�cie, doskonali si� z roku na rok. Je�li
zachowacie ostro�no��, nic nie powinno wam
grozi�. Milczeli chwil�.
� Po co te loty w przesz�o��? � zapyta�
wreszcie Filip.
� To wyja�ni� wam na szkoleniu.
� A dlaczego my? � Magda leciutko zadr�a�a.
� Nie mog� wys�a� kogo� doros�ego?
Pokr�ci� powoli g�ow�.
� To nie takie proste � powiedzia�. � Ale to te�
wyja�ni� wam dok�adnie podczas szkolenia.
� A gdyby�my chcieli si� wycofa�? � zagadn��
Pawe�.
� Nie ma ju� takiej mo�liwo�ci. � G�os
Micha�a stwardnia�. � Przeszli�cie selekcj�,
zostali�cie zakwalifikowani. Testy wykaza�y, �e
jeste�cie z gatunku tych, kt�rzy nie cofaj� si�
przed niebezpiecze�stwem. Tkwi w was
pod�wiadoma odwaga.
� Wi�c jaka jest alternatywa? Kula w �eb i do
wapna? � Przybysz z Kazachstanu najwyra�niej
wola� wiedzie�.
� Zatrudnienie przy pracach porz�dkowych na
terenie instytutu. Zapewne do�ywotnie, a na
pewno do chwili zako�czenia projektu. Ale jak do
tej pory prawie nikt si� nie wycofa�. Te testy s�
naprawd� dobre.
� Ja tam wcale nie czuj� si� odwa�ny �
westchn�� Filip.
� Odwaga nie musi ujawnia� si� ca�y czas.
Wa�ne, �e w sytuacji ekstremalnej nie
stch�rzycie. Poza tym, jak wam si� wydaje,
dlaczego wszystkich was wybrano z dom�w
dziecka czy oboz�w dla uchod�c�w? � Przeni�s�
wzrok na Paw�a.
� Po to, �eby nikt si� o nas nie upomnia�, je�li
zginiemy? � zapyta�a Magda.
� Dlatego, �e tak naprawd� wcale nie chcecie
tam wraca�. Podobnie jak nikt z mojej grupy i
jeszcze poprzedniej. Zreszt� na szkoleniu
powiedz� wam, o co tu chodzi. Wtedy nikt nie
b�dzie si� ju� chcia� od��czy�.
� A je�li kto� jednak spanikuje? � dr��y� temat
Filip.
� To skrajnie ma�o prawdopodobne,
aczkolwiek w mojej grupie si� zdarzy�o. W
instytucie jest wiele zaj��, kt�re mog�
wykonywa� ci, co odpadli. Tak czy inaczej, nie
mo�ecie wyj�� na zewn�trz, zanim projekt nie
zostanie zako�czony. Takie s� przepisy o
ochronie tajemnicy pa�stwowej. Kto raz j� pozna,
wpad� jak �liwka w kompot.
� Testy, co one w�a�ciwie pokazuj�? � zapyta�
S�awek.
� G��wnie profil psychologiczny. Na ich
podstawie skompletowano wasz zesp�.
� Zesp�? � zdziwi�a si� Magda.
� Tak. Chodzi�o o to, �eby�cie si� dobrze
dogadywali mi�dzy sob� i w pewien spos�b
uzupe�niali. Dlatego jeden z was tryska
optymizmem, drugi jest raczej realist�, kt�ry�
przewidziany zosta� na lidera grupy, cieszy si�
autorytetem reszty.
Popatrzyli po sobie zaskoczeni.
� To ja chc� by� szefem. � S�awek u�miechn��
si� szeroko. � Ale chyba przewidziano dla mnie
inn� rol�...
Wszyscy si� roze�mieli. Micha� popatrzy� na
zegarek.
� Na mnie, niestety, pora � powiedzia�.
Po�egnali si� i poszed�.
� No, nie�le � zachichota� S�awek. � Z tego by
wynika�o, �e tylko nasz wspania�y zesp� pod
wodz� etatowego komika mo�e uratowa�
ludzko��...
� Co� tak jakby � rzek� profesor. Nawet nie
zauwa�yli, jak wszed�. � W pewnym sensie to
w�a�nie macie zrobi�. Zjedli�cie? To �wietnie.
Chod�cie za mn�.
Przeszli do kaplicy. Ciasne pomieszczenie
najwidoczniej zaadaptowano w po�piechu. Kilka
�awek, przeno�ny konfesjona�, nad o�tarzem
reprodukcja Madonny Syksty�skiej. Pod �cian�
siedzia� zatopiony w my�lach starszy m�czyzna
w mundurze. Jego twarz wyda�a si� Filipowi
znajoma. Po chwili wszed� tak�e ksi�dz.
� A wi�c kolejne ofiary do pa�skich
eksperyment�w? � u�miechn�� si� do profesora.
� Poniek�d. � Uczony spu�ci� g�ow� jakby z
za�enowaniem.
� No c� � westchn�� smutno duchowny. �
Pan nasz Jezus Chrystus powiedzia� kiedy�: �Nie
przysi�gajcie, niech wasza mowa b�dzie: tak, tak i
nie, nie�. Jednak dzi� musicie z�o�y� przysi�g�.
Rozda� im kartki.
� Mam jedn� w�tpliwo�� � odezwa�a si�
Magda. � Mamy przysi�ga�, �e b�dziemy si�
starali wykona� misj� o kryptonimie �Dzie�
Wskrzeszenia�, a tymczasem nic o niej nie
wiemy...
� To dlatego, �e jest �ci�le tajna � wyja�ni�
profesor Rawicz. � Nie mo�ecie pozna� �adnych
szczeg��w, zanim nie z�o�ycie przysi�gi.
� Ja si� i tak domy�lam � mrukn�� Filip. �
Macie wehiku� czasu i chcecie jako� zmieni�
histori�.
� Bystrzak � powiedzia� ksi�dz z uznaniem. �
Ile tu jest, dwie godziny? I ju� wie...
� Z grubsza o to chodzi. � Szef projektu
u�miechn�� si� z przymusem. � Jeste�cie gotowi?
Skin�li g�owami.
� No to kto pierwszy?
Filip by� trzeci. Stan�� pod krzy�em, uni�s�
palce do przysi�gi. Duchowny trzyma� kartk� tak,
aby m�g� czyta� bez problemu tekst roty.
� Przysi�gam nie szcz�dzi� si� ani zdrowia,
je�li zajdzie potrzeba, odda� �ycie za powodzenie
programu �Dzie� Wskrzeszenia�, �lubuj�
zachowa� w �cis�ej tajemnicy istnienie projektu
oraz wszelkie szczeg�y techniczne, kt�re
zostan� mi ujawnione lub kt�rych sam si�
domy�le...
S�owa. Powtarzali je wszyscy, ale dopiero po
przysi�dze poczuli, jak bardzo by�y wa�ne. Nawet
S�awek spowa�nia�. Ksi�dz udzieli� im
b�ogos�awie�stwa.
� Gratuluj� � powiedzia� profesor.
M�czyzna w mundurze wsta� z �awki i
podszed� do nich. Dopiero gdy stan�� blisko, Filip
go rozpozna�. Prezydent Bartycki?! W telewizji
wydawa� si� wy�szy, silniejszy, a teraz sta� przed
nimi. Przygarbiony, o przygaszonym spojrzeniu,
ca�a sylwetka odzwierciedla�a jego nieludzkie
zm�czenie. K�ciki ust opad�y, oczy mia�
podkr��one.
� Moi drodzy � rzek� uroczy�cie. � Obarczamy
was odpowiedzialno�ci� za losy naszej ojczyzny.
To bardzo ci�kie brzemi�, zbyt ci�kie nawet dla
doros�ego cz�owieka... Gdyby tylko istnia�a
mo�liwo��, to zadanie wykona�by kto inny. Nie
mieli�my prawa nara�a� waszego �ycia, ale nie da
si� inaczej. Wasza misja pozostanie tajna, a
nawet gdy zako�czy si� sukcesem, wiedzie� o tym
b�dziecie tylko wy. Los �wiata, przysz�o��
ludzko�ci, sk�adam w wasze r�ce...
Umilk� wzruszony i szuka� w pami�ci innych
s��w, ale nie znalaz�.
� Powodzenia � powiedzia� cicho, a potem
odwr�ci� si� i wyszed� z kaplicy.
W drzwiach obr�ci� g�ow� i spojrza� na nich
raz jeszcze. Jakby po�egnalnie.
� Czyli teraz mo�emy wreszcie uzyska�
wyja�nienia? � zapyta� Filip.
Profesor skin�� g�ow�.
� Za jakie� dziesi�� minut.
� No c�, moi drodzy � odezwa� si� ksi�dz. �
B�d� si� modli� za wasze powodzenie. Je�li tylko
poczujecie, �e musicie z kim� szczerze
porozmawia�, zrzuci� ci�ar ze swojego serca,
zapraszam w ka�dej chwili. Jestem do waszej
dyspozycji. I te� zosta�em zaprzysi�ony, wi�c
mo�emy rozmawia� o wszystkim. Cho� o
szczeg�y techniczne pytajcie raczej waszych
wyk�adowc�w � doda� po chwili.
U�miechn�li si�.
� Szcz�� Bo�e � powiedzia� na do widzenia.
Ruszyli korytarzem w �lad za profesorem. Ten
zatrzyma� si� przed drzwiami ozdobionymi
tabliczk� ,,prof. Rawicz� i otworzy� zamek swoim
kluczem.
� Zapraszam. � Wskaza� gestem wej�cie.
Wn�trze gabinetu nie zrobi�o na nich du�ego
wra�enia. Ca�� jedn� �cian� zajmowa� rega� z
ksi��kami, obok wisia�a mapa kraju. Pokrywa�y j�
fioletowe i czarne punkty oraz czerwone plamy.
Czarne punkty znaczy�y, gdzie spad�y bomby
atomowe. Fioletowymi zaznaczono miejsca
wybuch�w wodorowych. Na czerwono obszary
ska�one przez opad promieniotw�rczy.
Pokrywa�y ponad trzy czwarte powierzchni.
Po�rodku pomieszczenia sta� st� otoczony
krzes�ami. Zach�ceni przez profesora usiedli.
� Wszyscy wiecie, jak dosz�o do wybuchu
wojny � zacz�� Rawicz. � Jak si� okaza�o, broni�
j�drow� dysponowa�y nawet kraje, kt�rych nigdy
o to nie podejrzewano, jak na przyk�ad Rumunia
czy Etiopia... I wszyscy mieli wrog�w, z kt�rymi
chcieli wyr�wna� porachunki. Mo�e uda�oby si�
to wszystko jako� wyhamowa�, ale Iran wystrzeli�
swoje g�owice na Izrael, ten w odwecie
zaatakowa� wi�kszo�� pa�stw arabskich.
Pierwszym celem �ydowskich militaryst�w by�a
Mekka. Dla miliarda wyznawc�w proroka
oznacza�o to pocz�tek d�ihadu...
Umilk�.
� Wojna rozegra�a si� b�yskawicznie.
Wystarczy�o dwana�cie godzin. By�a najwi�ksz�
hekatomb� w historii naszej planety. Niemal
natychmiast zgin�a jedna czwarta populacji
globu, prawie dwa miliardy ludzi. Kolejne cztery
miliardy umar�y z g�odu, w czasie epidemii lub na
skutek choroby popromiennej. Reszta jest
skazana. Setki milion�w umieraj� co roku... W
chwili wybuchu w Polsce �y�o prawie czterdzie�ci
milion�w obywateli. Zosta�y dwa. Wszyscy
otrzymali dawk� promieniowania wielokrotnie
przekraczaj�c� normy. Ludzie boj� si� mie�
dzieci. Przy takim napromieniowaniu wady
genetyczne s� prawie pewne. Poza tym ludziom
�al skazywa� swoje potomstwo na �ycie w takim
�wiecie. � Wskaza� gestem ruiny za oknem.
� Co mo�emy zrobi�? � zapyta� Filip. � Cofn��
si� i...?
� To w�a�nie b�dzie waszym zadaniem. Je�li
wam si� powiedzie, ten wariant historii po prostu
nie zaistnieje, powiem patetycznie: uratujecie
ludzko��.
� My? � wyrwa�o si� S�awkowi.
� Jedno z was. Albo kto� z poprzednich grup.
Skorygujecie b��d historii.
� B�dziemy bohaterami � mrukn�a Magda. �
A przynajmniej ten, kto tego dokona...
� Nie. � Profesor pokr�ci� g�ow�. � Je�li
wszystko wr�ci na swoje miejsce, nikt nie b�dzie
o tym pami�ta�. Ta wojna, kt�ra dla nas jest
przesz�o�ci�, nie zdarzy si� nigdy. Tylko ten z
was, kt�ry wykona zadanie i powr�ci do naszych
czas�w, b�dzie mia� �wiadomo�� tego, co si� tak
naprawd� wydarzy�o. Dla wszystkich innych to
nie b�dzie nawet z�y sen.
� To co si� z nami stanie? � zdziwi� si� S�awek.
� To zale�y od tego, co robili�cie przed
wybuchem wojny. B�dziecie mieszka� tam, gdzie
mieszkali�cie, b�dziecie zdrowi, szcz�liwi i
nie�wiadomi niczego.
� Nasze rodziny? � g�os Magdy zadr�a�.
� Wszyscy, kt�rzy zgin�li podczas wojny, b�d�
�ywi. Dlatego nazwali�my to �Dniem
Wskrzeszenia�.
Spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Dopiero
po chwili u�wiadomili sobie znaczenie jego s��w.
Wszyscy przecie� mieli swoje domy... przed
wojn�.
� B�d� �ywi tak�e wszyscy ci, kt�rzy zgin�li
podczas pr�b testowania naszego wynalazku �
doda� uczony. � A t� map� � wskaza� na pokryt�
plamami p�acht� � mo�na b�dzie wsadzi� do
pieca, gdyby nie to, �e nigdy nie zostanie
wydrukowana. Wystarczy, �e powiedzie si�
jednemu z was.
� A ten, kt�ry zmieni przesz�o��... Co si� z nim
stanie? � zapyta� Filip.
� B�dzie mia� problem, bowiem
niewykluczone, �e w zmienionej tera�niejszo�ci
b�dzie ich dw�ch � odpar� profesor. � Tak
przynajmniej s�dz�.
� Za��my, �e nast�pi�a zmiana historii �
odezwa�a si� Magda. � Jak wr�ci tamten, kt�ry
zmieni, je�li w tera�niejszo�ci nie b�dzie
pa�skiego instytutu ani wehiku�u?
� Do powrotu wystarczy aparatura startowa
znajduj�ca si� tam. W przesz�o�ci.
� Co� mi tu nie gra � rzuci� Filip.
� Pytaj.
� Jak sobie wyobra�am, wystarczy cofn�� si�
w przesz�o��, da� prezydentowi kartk� z
informacj�, do czego doprowadzi�y jego
bezmy�lne dzia�ania...
� Albo dow�dcy warty pilnuj�cej bazy
rakietowej � dorzuci�a Magda.
� Albo fizykom, kt�rzy zbudowali bomby �
doda� Pawe�.
� Albo wsadzi� do psychiatryka tych �wir�w,
kt�rzy uzbroili rakiety � zapali� si� S�awek.
Profesor uni�s� d�o�, aby uspokoi� gwar.
� To nie jest takie proste � powiedzia�. � Nasz
wehiku� ma jedn� podstawow� wad�. Nie mo�na
si� nim cofn�� o kilka lat.
� Przecie� tam na tablicy by�o o jakich�
zmar�ych w 1901 roku � zauwa�y� Filip.
� Owszem. Zgin�li w tym w�a�nie okresie.
Tylko �e... t� maszyn� mo�na si� cofn��
sze��dziesi�t lat albo wi�cej.