16175

Szczegóły
Tytuł 16175
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16175 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16175 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16175 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Pilipiuk OPERACJA Dzie� Wskrzeszenia EXLIBRIS Baronowi i Kiwaczkowi z podzi�kowaniami � Autor Prolog lipiec 2012, gdzie� w Polsce Prezydent Pawe� Citko wyskoczy� z helikoptera i k�usem przeby� kawa�ek ��ki dziel�cy go od stanowiska dowodzenia. Polowy sztab kryzysowy, kilka ci�ar�wek oraz kontener�w wype�nionych r�norakim sprz�tem, rozstawiono na skraju zagajnika, mniej wi�cej kilometr od bazy. � Sta�! Przepustka! � zast�pi� mu drog� wartownik. � Jestem prezydentem tego kraju! � wydar� si� na niego Citko. � Naczelnym zwierzchnikiem si� zbrojnych! � St�j, w ty� zwrot! � �o�nierz si�gn�� do karabinu przewieszonego przez rami�. � Tam siedzi wariat z bomb� atomow�, a ty, idioto... � Przepu�ci� � rozkaza� pu�kownik, nagle pojawiaj�c si� w drzwiach kontenera. � Kto tu dowodzi? � rykn�� prezydent. � Ja. � Dobra, jaka jest sytuacja? � Oddzia� �X� wtargn�� na teren bazy cztery godziny temu. Wystrzelali obs�ug� �cis�ego centrum, zabarykadowali drzwi i uruchomili hakerskie programy, aby opanowa� systemy komputerowe. � Cholera... I co dalej? Nie mo�na ich wykurzy�? � To �elbetowy bunkier zabezpieczony dodatkowo wielowarstwow� p�yt� pancern�. Same drzwi maj� ponad metr grubo�ci. Pr�bowali�my trotylem. Weszli do kontenera. Przy terminalach siedzia�o kilku wojskowych technik�w. Wewn�trz pomieszczenia zosta�o akurat tyle miejsca, by usi���. � Monitorujemy ich dzia�ania na tyle, na ile to mo�liwe, spor� cz�� system�w zdo�ali unieszkodliwi�. � Kim oni s�, do cholery!? � Nie wiemy. � Co mog� zrobi�? � Je�li z�ami� kody uzbrajania g�owic i procedury startowe, s� w stanie odpali�... � Procedury startowe ju� uruchomili � zameldowa� technik ukryty gdzie� w g��bi. � Nasze rakiety... No w�a�nie, jaki maj� zasi�g? � Na szcz�cie marny � odpar� pu�kownik. � S� w ka�dym razie w stanie dosi�gn�� dwu baz ameryka�skich na terenie Republiki Czeskiej i trzech niemieckich... � B�d� umieli wycelowa�? � One ju� s� wycelowane. � Co z g�owicami, powinny by� sk�adowane oddzielnie? � przypomnia� sobie prezydent. � Poradz� sobie sami z osadzeniem ich w kluzach? � Zgodnie z pa�skim rozkazem na czas posiedzenia Parlamentu Unii Europejskiej jednostka zosta�a postawiona w stan najwy�szej gotowo�ci bojowej. To oznacza, �e wszystkie systemy broni... � Rozumiem. � Wzdrygn�� si� lekko. � A gdyby tak wle�� do silos�w, a potem na przyk�ad wywierci� dziurki i spu�ci� paliwo? Wojskowy mimowolnie u�miechn�� si� pod nosem. Ach, ci cywile... � Rakiety s� zaopatrywane w materia�y p�dne dopiero tu� przed startem. � Wedle odczytu z czujnik�w w�a�nie to robi�! � zameldowano z g��bi. � To wy�lijcie kogo� z siekier�, niech tnie po rurach! � Prezydent poderwa� si� na r�wne nogi. � Nie mamy doj�cia do silos�w. Wszystko jest zabetonowane i zautomatyzowane. � Przecie� musi by� jaki� spos�b? Nikt tam nie zamiata, cho�by od czasu do czasu? � S� szyby techniczne. � No... � Ale wej�cie do nich jest odbezpieczane tylko od strony pomieszczenia, w kt�rym siedz� terrory�ci. Od g�ry te� si� nie da. Silosy nakryte s� specjalnymi pancernymi pokrywami, kt�re zostaj� odstrzelone dopiero przy starcie. � Czyli nic si� nie da zrobi�? We�cie kopark� i narzu�cie g�az�w na pokrywy! � b�ysn�� pomys�em prezydent. � Wpadli�my na to, ale na terenie bazy nie mamy �adnego ci�kiego sprz�tu. Dwa spychacze s� w drodze, jednak dotr� najwcze�niej za p� godziny. I tak nie zd��ymy zasypa� wszystkich szyb�w. �ci�gamy w�a�nie artyleri� przeciwlotnicz�. Je�li rakiety wystartuj�, jest szansa zniszczenia ich w powietrzu. Wtedy g�owice spadn� i by� mo�e eksploduj� tutaj. � Co?! � To jedyna szansa unikni�cia konfliktu. Mamy cztery bomby, Niemcy prawdopodobnie ponad osiemset. Wedle danych naszego wywiadu Czesi te� maj� kilkana�cie, mo�e kilkadziesi�t. � Co?! Jak to? Sk�d? � Zbudowali. Ponadto dysponuj� znacznie lepszymi �rodkami przenoszenia ni� nasze. Amerykanie, kt�rzy u nich stacjonuj�, te� na pewno co� tam... Je�li nie uda si� powstrzyma� terroryst�w, jest jeszcze jedna mo�liwo��. Gdyby zatelefonowa� pan gor�c� lini� do przyw�dc�w s�siednich kraj�w, mog� spr�bowa� przechwyci� i zestrzeli� nasze rakiety, zanim osi�gn� cel, chocia� i to w�tpliwe z uwagi na brak czasu... � Mam zadzwoni� i powiedzie�, �e mamy tu lew� baz� z rakietami taktycznymi, kt�rych posiadania zabraniaj� nam konwencje, a do tego uzbrojonymi w bro� atomow�, kt�rej w og�le nie wolno...? � Ostatnie zabezpieczenia z�amane! � krzykn�� z g��bi stanowiska technik �ledz�cy ekran terminalu. � Uzbroili g�owice! � Prosz� natychmiast dzwoni� do kanclerza Niemiec � rozkaza� pu�kownik. Prezydent si�gn�� po telefon kom�rkowy i wystuka� numer. Przy�o�y� s�uchawk� do ucha. � Dziwne � mrukn��. � Zaj�te, chyba z kim� gada... � Og�uszaj�cy huk przerwa� jego wypowied�. Dow�dca popatrzy� na niego dziwnie martwym wzrokiem, a potem wydoby� z kabury pistolet, prze�adowa� i w�o�ywszy sobie do ust luf�, poci�gn�� za spust. Patrz�c na cia�o wal�ce si� bezw�adnie w ty�, Citko po raz pierwszy zastanowi� si�, czy zagonienie polskich uczonych do budowy broni atomowej by�o aby najlepszym pomys�em jego prezydentury... Rozdzia� 1 Warszawa, jesie� 2014 Jaki ustr�j panowa� w pa�stwie Ink�w? Pytanie historyka zawis�o w powietrzu. Pod zielon� tablic� upstrzon� zaciekami kiepsko zmytej kredy stali trzej przyszli maturzy�ci. Dwaj skulili si� odruchowo. Trzeci patrzy� spokojnie, jasna grzywka opada�a na czo�o, ale nie przys�ania�a zuchwale b�yszcz�cych b��kitnych oczu. Na wargach igra� sympatyczny u�miech. O ile tamci dwaj wbili wzrok w ziemi�, ten spogl�da� beztrosko przez okno. Po ciemnor�owym niebie sun�y szare, w��kniste chmury py�u. W parku na martwych drzewach nieliczne ostatnie li�cie ��k�y lub czerwienia�y. Ka�u�e �ci�� ju� l�d. Atomowa zima wida� zaczyna si� w pa�dzierniku. S�awek Pola�ski... Niesforny ucze�, wiecznie nieprzygotowany, a je�li przypadkiem co� umia�, jego odpowiedzi by�y z regu�y kompletnie od czapy. Ale jakim� cudem wszyscy nauczyciele go lubili. � Ty nam odpowiesz na to pytanie... � Ustr�j pa�stwa Ink�w? � Uni�s� brwi jakby w zdziwieniu. Zawsze powtarza� pytanie. Taki nawyk. Nie czeka� na potwierdzenie. � No c� � odpowiedzia� spokojnie. � Zanalizujmy to sobie. Na czele pa�stwa stoi w�adca, kt�remu oddaje si� bosk� cze��. Poni�ej cz�onkowie jego rodziny i klanu. W ich r�kach spoczywa ca�y maj�tek pa�stwa. Obsadzaj� wszystkie szczeble w�adzy. Oni decyduj�, z kim o�eni si� poddany, wydzielaj� robotnikom i ch�opom ubrania z magazyn�w raz na pi�� lat. Poni�ej warstwy panuj�cej rolnicy i rzemie�lnicy, pogrupowani w co� w rodzaju brygad roboczych, pozbawieni w�asno�ci prywatnej, wolno�ci osobistej, swobody poruszania si� po kraju, mo�liwo�ci zmiany zaj�cia lub miejsca zamieszkania... � Do rzeczy � ostudzi� go delikatnie profesor. � Jak nazwiesz taki ustr�j? � S�dz�, �e to by� pratrockizm. � S�awek u�miechn�� si� promiennie. Nauczyciel przyci�gn�� sobie dziennik i zaduma� si� g��boko nad ocen�. Znowu to samo. Wie, umie, ale struga wariata. � Ze znajomo�ci materia�u sz�stka, za poprawno�� wypowiedzi pa�a � zadecydowa�. � Wyci�gnijmy �redni�. Sze�� minus jeden... � Pu�ci� do niego oko i wpisa� t�ust� pi�tk�. Drzwi klasy otworzy�y si� ze zgrzytem. Do sali wszed� m�czyzna w mundurze. Na naramiennikach nie mia� �adnych dystynkcji, ale tak w�a�nie nosili si� przedstawiciele tajnych s�u�b. Ich stopnie wojskowe te� by�y tajne. Uczniowie na widok nieznajomego poderwali si� z miejsc. Nie zapuka� nawet, u�wiadomi� sobie profesor, ale nie zd��y� nic powiedzie�. Go�� by� szybszy. � Witam � powiedzia�. � Kt�ry z was to S�awomir Pola�ski? � To ja. � Znowu ten dziwny wyraz twarzy. Sympatyczny, ale jakby odrobin� nieobecny u�miech. � Znakomicie. � Wojskowy te� przyozdobi� twarz krzywym u�miechem. � Nasza komisja uzna�a, �e jeste� dok�adnie tym, kogo szukamy. Chod�, nie ma czasu do stracenia. � Zabieracie mi najzdolniejszego ucznia � b�kn�� historyk. � Wybaczy pan, sprawy wagi pa�stwowej. Ojczyzna go potrzebuje. Drzwi zatrzasn�y si� z hukiem. Nauczyciel westchn�� ci�ko i wzruszywszy ramionami, przeni�s� spojrzenie na pozosta�� dw�jk�. Zatrz�li si� jakby przestraszeni. � Wracajcie na miejsca � powiedzia� �agodnie. * * * Fale sejsmiczne przysz�y tu z dwu stron. Wstrz�s nie by� silny, ale wystarczy�, by nie ocala� ani jeden budynek. Tylko siedemnastowieczny barokowy ko�ci� przetrwa�. Grube na dwa metry mury pop�ka�y jednak i porysowa�y si�, a blacha na dachu podar�a miejscami jak zbyt mocno naci�gni�ta mokra tektura. Pod gruzami zgin�a wi�kszo�� mieszka�c�w. Reszt� zabi�a epidemia dyzenterii. Nawet teraz spod stos�w pustak�w tu i �wdzie unosi� si� trupi od�r. Przed wojn� mieszka�o tu p�tora tysi�ca ludzi. Obecnie w obozie �y�o pi��dziesi�t rodzin. Kawa�ki czerwonej ceg�y wymieszano z glin� i solidnie ubito, tworz�c polepy kilkunastu barak�w usytuowanych na dawnym rynku. Rozebrano liczne stodo�y stoj�ce na otaczaj�cych miasteczko wzg�rzach i z ich pociemnia�ych desek wzniesiono �ciany. Hurtownia materia��w budowlanych, kt�rej w�a�ciciel zaci�gn�� si� do wojska i teraz spoczywa� zapewne gdzie� w bezimiennej mogile, stanowi�a znakomite �r�d�o darmowego cementu. Teraz, po dwu latach, wida� by�o b��dy budowniczych. �ciany, zbyt s�abo zaizolowane od spodu, ci�gn�y wilgo� z pod�o�a i gni�y. Ob�z otoczony by� zasiekami z drutu kolczastego, a niewielka elektrownia wiatrowa przywieziona przez funkcjonariuszy Rady Ocalenia dostarcza�a pr�d, aby utrzyma� je pod napi�ciem. Po okolicy snu�y si� hordy zdzicza�ych ps�w. By�y niebezpieczne. Filip Berg przykl�k� w�r�d rumowiska jakie� sto metr�w od bramy obozu. Sprawdzi� radiometrem radioaktywno�� gruntu. By�a niewielka. �ci�gn�� sk�rzan� lotnicz� kurtk�. Odrapany rewolwer w wyszmelcowanej kaburze wisia� pod praw� pach�. Przy ka�dym ruchu lekko uderza� o szar� p��cienn� koszul�. Po r�owym niebie sun�y bure chmury. Zanosi�o si� na deszcz. Ciekawe, czy dzi� spadnie radioaktywny, czy zwyk�y? Powt�rzy� pomiar. Wystarczy�o odrzuci� dwadzie�cia, trzydzie�ci centymetr�w gruzu, by ska�enie zmala�o prawie do zera. Odwali� jeszcze kilka cegie�. Pod okruchami tynku, niegdy� pomalowanego na niebiesko, zarysowa�a si� rozmok�a dykta. Z torby wyj�� bagnet i zr�cznie wypru� w niej dziur�. Tak jak si� domy�la�, ods�oni� kawa�ek tylnej �ciany szafy. Wstrz�s sejsmiczny j� przewr�ci�, a wal�cy si� dom zasypa� pryzm� potrzaskanych kawa�k�w muru. Filip zanurzy� d�o� wewn�trz. Namaca� tekturow�, nieco lepk� ok�adk�. Nozdrza wychwyci�y subteln� wo� zawilg�ego papieru i st�chlizny. Ksi��ki. Wydoby� pierwsz� z nich. Podr�cznik do podstaw�wki. Zacisn�� z�by. Si�gn�� ponownie. Jeszcze jeden podr�cznik. Kilka zeszyt�w zapisanych r�wnym, starannym pismem. To musia�a pisa� dziewczyna. Wsta� i rozejrza� si�. Nigdzie w okolicy nie wida� by�o ps�w. Niebo z wolna si� przeciera�o. Po�udnie. Wyj�� rewolwer z kabury, odbezpieczy� i po�o�y� w zasi�gu r�ki. Znowu leg� p�asko i zanurzy� r�k� naprawd� g��boko. Ci�gle mia� nadziej�, �e znajdzie co� ciekawszego ni� szkolne ksi��ki. Co�, co m�g�by czyta� wieczorami przy �wietle s�abej �ar�wki. Jeszcze dwa podr�czniki, kilka wilgotnych, roz�a��cych si� w palcach gazet. Nieoczekiwanie jego d�o� natrafi�a na co� twardego. Niedu�y format, sztywna ok�adka, w ka�dym razie nie wygl�da�o to na podr�cznik. Wyci�gn�� ostro�nie na wierzch. Pami�tnik. Otworzy� go na pierwszej stronie. Zdj�cie dziewczyny z grubym jasnym warkoczem. Filip wiedzia�, komu go odda�. Wsadzi� rewolwer do kabury i szybkim krokiem ruszy� do obozu. Wbieg� na ha�d� gruzu i, jak wiele razy wcze�niej, zagryz� wargi. Baraki, w zasadzie raczej szopy, d�ugie, pora�aj�co brzydkie, przywodz�ce na my�l raczej ob�z koncentracyjny ni� schronienie. Wysypane piaskiem alejki, snuj�cy si� bez celu ludzie... W nos uderzy� go znajomy zapach butwiej�cego drewna, mydlin, gotowanej kapusty. I pomy�le�, �e zaledwie dwa lata temu w nieskazitelnie czystym, odprasowanym mundurze trzyma� wart� przed swoj� uczelni�. A po zaj�ciach wraca� do pokoju, uruchamia� komputer, a potem, le��c w ciep�ym ��ku, czyta�. Dzi� jego przestrze� �yciowa skurczy�a si� do pryczy we wsp�lnej sali, spodnie musia� ju� kilka razy po�ata�, podeszwa lewego buta p�k�a... Dwa lata temu pilotowa� pod okiem instruktora nowiutkiego orlika. Dzi� pod pach� w parcianej kaburze mia� czarnoprochowy rewolwer, replik� broni sprzed stu siedemdziesi�ciu lat. Spluwa mo�e dobra, by postrzela� sobie do tarczy, w starciu z watah� zdzicza�ych ps�w mia�a znaczenie g��wnie odstraszaj�ce. A wszystko przez to, �e zaraz w pocz�tkach wojny zosta� raniony, a w konsekwencji zdemobilizowany. Dziewczyna siedzia�a na progu swojego baraku i naszywa�a �atk� na kolanie spodni. � Mam dla ciebie prezent � powiedzia�, robi�c tajemnicz� min�. Obrzuci�a go niech�tnym, wynios�ym spojrzeniem. Te kilka rodzin, kt�re prze�y�y wybuch wojny, demonstracyjnie gardzi�o przybyszami. � Zobacz. � Poda� jej pami�tnik. � Wygrzeba�em z gruz�w. � Dzi�kuj�. � Oboj�tnie wzi�a od niego ksi��eczk�. Podnios�a si� i wesz�a do baraku. Filip sta� przez chwil� w pyle ulicy, a potem niech�tnie powl�k� si� do bramy. Spostrzeg� to nagle. Nad odleg�ymi wzg�rzami pojawi� si� na polnej drodze tuman kurzu. Wojskowy jeep... By�y lotnik podszed� do wisz�cej na �a�cuchu metalowej szyny i uderzy� w ni� kilka razy kawa�kiem pr�ta zbrojeniowego. Z najwi�kszego baraku wyszli w�jt i nauczyciel. Filip odsun�� rygiel i pokryty kurzem samoch�d wjecha� do obozu. Wysiedli z niego dwaj �o�nierze. Powoli zebrali si� wszyscy mieszka�cy. � Witajcie, ludziska � powiedzia� wy�szy, nosz�cy na kombinezonie naszywki pu�kownika. Powita� go pomruk zgromadzonych. Po ostatniej wojnie zaw�d �o�nierza znacznie straci� na presti�u. � Macie gazety. � Ni�szy wy�adowa� paczk� drukowanych w Lublinie dziennik�w oraz tygodnik�w i poda� je nauczycielowi. � Z czym przybywacie? � zagadn�� w�jt. � Mieszka tu u was niejaki Filip Berg. � Pu�kownik zlustrowa� gromadk� uwa�nym spojrzeniem. � Podchor��y z D�blina. � To ja. � Wywo�any wyszed� przed szereg. Odruchowo stan�� na baczno�� i skin�� g�ow�. � Uzyska�e� najlepsze wyniki z test�w. Ojczyzna wzywa. Pakuj si�, jedziemy do Warszawy. � Jak to najlepsze wyniki? � zdenerwowa� si� nauczyciel. � Mamy ca�� kup� ludzi du�o od niego m�drzejszych. Na przyk�ad... Przerwa�, gdy wojskowy spojrza� na niego oboj�tnie. Ludzie zaszemrali. Filip zastanawia� si� tylko chwil�. � Mo�emy jecha� � powiedzia�. � Spakuj si� � powt�rzy� pu�kownik. � Ale ja nic wi�cej nie mam. � By�y student klepn�� si� po kieszeniach spodni. � Zostaw bro�, jest nasza � sykn�� w�jt. Podchor��y pos�usznie odpi�� rewolwer i poda� mu wraz z kabur�. Wskoczy� do przytulnego wn�trza samochodu. Silnik zagra� i pojazd pomkn�� szos�. Od zachodu powia� wiatr. Dozymetry w zegarkach zapiszcza�y ostrzegawczo. Profesor Rawicz docisn�� mask� przeciwpy�ow� zas�aniaj�c� mu usta. Jego asystent, doktor Spera�ski, przyspieszy� kroku. Na okopconym, pokrytym b�blami i skorup� obtopieniow� frontonie gmachu Muzeum Narodowego wisia� wielki, nowy transparent: NIE PRZEGAP! SKARBY �TITANICA� w POLSCE! Obaj uczeni okazali zaproszenia uzbrojonemu w automat wartownikowi i wpuszczono ich na dziedziniec. Otwarcie wystawy nast�pi�o pi�tna�cie minut temu, byli nieco sp�nieni, wi�c pospiesznie, przeskakuj�c po kilka stopni, wbiegli po schodach. W szatni zostawili gumowe p�aszcze ochronne. T�um ludzi przesun�� si� ju� w g��b ekspozycji. Kogo tu nie by�o... Cz�onkowie Rady Ocalenia, ambasador Rosji, przyszed� te� prezydent. M�czy�ni w mundurach lub najlepszych garniturach, mimo blokady przemyconych jako� z Francji, damy w wieczorowych sukniach. Uczeni, historycy i archeolodzy. Cz�onkowie rz�du i pos�owie... Profesor Rawicz ruszy� powoli, ogl�daj�c zawarto�� kolejnych gablot. W pierwszej sali za pomoc� makiety pokazano szczeg�y operacji. � �adna wystawa. Dobrze przygotowali � mrukn��. W ka�dej z pod�wietlanych szafek znajdowa� si� niewielki plan wraku z zaznaczonym miejscem pozyskania zabytku. Poni�ej gar�� fotografii, na przyk�ad kilka uj�� talerza le��cego w mule, oraz na koniec, na dole, dyskretnie pod�wietlony sam artefakt. Wyprawa wydoby�a z dna oceanu ca�e kilogramy wszelakiego �miecia. Pot�uczone dzbanki i fili�anki, dzwon okr�towy, fragmenty rozmaitych sprz�t�w. Po�rodku sali w wielkim akwarium sta�y meble wydobyte z g��biny. Przetrwa�y pod wod� sto lat, teraz czeka�a je wieloletnia k�piel w roztworach konserwacyjnych. � Robi wra�enie � powiedzia� asystent. Dziewczyna przebrana w str�j pokoj�wki z Titanica poda�a im na tacy dwa kieliszki wina. Czerwony burgund z roku katastrofy. Przesz�o sto lat spoczywa� w butelce. Wino by�o mocne i mia�o wspania�y zapach. Ciekawe, sk�d je, u licha, wytrzasn�li. � Chod�my dalej. � Profesor ponagli� wsp�pracownika. � Zosta�a jeszcze jedna sala. Weszli do pomieszczenia wybitego ciemn� materi�. Tu zgromadzono to, co najcenniejsze. Wydobyte z wraku klejnoty. Po�rodku, znowu umieszczony w akwarium, spoczywa� spory sejf. Z uchylonych drzwiczek sypa�a si� rzeka z�otych dwudziestodolar�wek. � Troch� to kiczowate � zauwa�y� doktor Spera�ski. Nieoczekiwanie poczu�, jak palce zwierzchnika wpijaj� mu si� w rami�. � Patrz � sykn�� Rawicz, wskazuj�c mu kolejn� gablot�. Na czerwonym at�asie le�a� niewielki przedmiot przypominaj�cy nie do ko�ca rozwini�ty p�k r�y. Wykonano go z kilkudziesi�ciu platynowych blaszek i pl�taniny z�otych drucik�w. By� zgnieciony jak nale�nik, ale rozpoznali go bez trudu. � Jasny gwint � powiedzia� Spera�ski. � Platynowa seria... � Zam�wili�my ich wykonanie wczoraj � szepn�� profesor. � A tymczasem jedna le�y tutaj... I ma sto lat. � Czyli przypuszczenia si� potwierdzi�y. Ale kszta�t p�atk�w jest nieco inny. To nie nasza. � Mo�e to w�a�nie jest idealny? Warto by przemy�le�. � Titanic... Czy taki rozrzut jest mo�liwy? Czas to niby nic wielkiego, ale w przestrzeni dot�d nie by�o wi�kszego ni� trzydzie�ci kilometr�w. Chyba �e to tamci... Inni. Profesor Rawicz milcza� chwil�. � Osi�gni�cie tego etapu prac zaj�o nam wiele lat � mrukn�� doktor Spera�ski. � A teraz mamy okazj� p�j�� na skr�ty. � Kosztem, by� mo�e, czyjego� �ycia. � Rawicz wskaza� zdj�cie le��cej w mule czaszki. � Gramy o najwy�sz� stawk�. Niezb�dne ofiary trzeba zaakceptowa�. Uczony kiwn�� w zadumie g�ow�. � Jak przebiegaj� testy? � zapyta�. � Ko�czymy typowa� dwa obiekty. Zosta�o jeszcze kilka rutynowych sprawdzian�w. Ale nie przewiduj� niespodzianek. Profile psychologiczne jak zwykle nie pasuj� idealnie... � Nigdy nie pasuj�. Nie znajdziesz na tej planecie dw�jki ludzi o identycznych charakterach. Co� ciekawego? � Filip Berg. Dwadzie�cia cztery lata. Elew Szko�y Orl�t z D�blina. W zasadzie by�y elew, bo z jego uczelni zosta�a kupa radioaktywnego gruzu. Zdemobilizowany. Zna rosyjski. Teczka personalna ze szko�y, opinie nauczycieli z gimnazjum i liceum nie budz� zastrze�e�. � Sk�d go wytrzasn�li�cie? � Z obozu dla uchod�c�w niedaleko Lublina. Rodzice zgin�li w czasie wojny. Typ nieco samotniczy, nie nawi�za� kontakt�w towarzyskich. Profile psychologiczne dobre. � Co� jeszcze? � Dziewczyna. Siedemna�cie lat i pi�� miesi�cy. Magdalena B�o�ska. W wieku dwunastu lat wygra�a olimpiad� historyczn�. Zna nie najgorzej francuski i troch� niemiecki, przed wojn� jej rodzice pracowali kilka lat w Brukseli. No i nie zd��yli wr�ci�... Czerwony Krzy� odes�a� j� przez ob�z dla repatriant�w w Szwecji. � Dot�d �adna kobieta nie przesz�a test�w. Musi by� twarda. � Tak. Jest twarda, inteligentna i posiada ogromn� dyscyplin� wewn�trzn�. Takiej w�a�nie nam trzeba... Witamy, panie prezydencie. Na te s�owa doktora Spera�skiego profesor Rawicz odwr�ci� si�. Faktycznie, obok nich sta� prezydent Marek Bartycki. W d�oni trzyma� kieliszek po winie, jakby niezbyt wiedzia�, gdzie mo�na go odstawi�. � Witam, panowie � powiedzia� zm�czonym g�osem. � Ciesz� si�, mog�c pan�w widzie�. Jak idzie zbawianie �wiata? � Dwaj agenci robi�, co w ich mocy. Trzeci wypoczywa. Wr�ci� w fatalnym stanie. � Ilu jeszcze zosta�o? � Tylko oni � g�os profesora stwardnia�. Spera�ski delikatnie wyj�� kieliszek z d�oni dygnitarza i postawi� na parapecie nad kaloryferem. � Tr�jka � potwierdzi�. � Uzupe�nimy ekip� w ci�gu miesi�ca. W�a�nie ko�czymy testy. Wyselekcjonowali�my now� grup�. Je�li dobrze p�jdzie, za kilka tygodni kt�re� z nich tego dokona. � Trzymam kciuki, panowie. � Prezydent zachwia� si� lekko i opar� o gablot�. � Przepraszam za m�j stan, ale pracowa�em przez ostatnie dwie doby. � Prosz� i�� si� po�o�y� � powa�nie doradzi� profesor. � Dzisiaj niedziela, musi pan odpocz��. � Tyle spraw � westchn�� Bartycki. � Wierz� w was, panowie, ale staram si� robi�, co si� da... Odszed�, pow��cz�c nogami. Obaj uczeni, zamy�leni, przepchn�li si� przez t�um i wyszli z sali. Wielu zwiedzaj�cych przesz�o tego dnia ko�o gablotki i patrzy�o na platynowy drobiazg, czytaj�c metryczk� wyja�niaj�c�, �e jest to secesyjna ozdoba kobiecej sukni. Nikt z nich nie domy�la� si�, �e przedmiot uznany za wyr�b dziewi�tnastowiecznego z�otnika jest w rzeczywisto�ci cewk� synchrofrazatora � sercem maszyny czasu... Rozdzia� 2 Transporter zatrzyma� si� przed stalow� bram�. Otworzy�a si� z nieprzyjemnym dla ucha chrz�stem �a�cuch�w. Kapral przerzuci� dr��ek zmiany bieg�w i maszyna ostro�nie wjecha�a do wn�trza �luzy. Sprawdzi�, czy okna s� szczelnie dokr�cone. Z otwor�w pod sufitem trysn�a ciecz pod du�ym ci�nieniem. Krople zab�bni�y po dachu wozu, a po chwili ich uderzenia zla�y si� w jeden cichy szum. P�ukanie by�o dok�adne. Nim szyby zamgli�y si� zupe�nie, Filip zd��y� spostrzec, �e jednocze�nie opryskuj� ich strumienie z dysz umieszczonych na �cianach. Kr�tkotrwa�y potop sko�czy� si� r�wnie nagle, jak si� zacz��. Teraz zaszumia�y pot�ne wentylatory i auto zadr�a�o pod uderzeniem suchego i ciep�ego wiatru. Wreszcie brama wewn�trzna otworzy�a si�. Wjechali na dziedziniec. � Wysiadka � poleci� pu�kownik, otwieraj�c drzwiczki. Podszed� do nich technik i przesun�� radiometrem po ubraniu podchor��ego i mundurze kierowcy. � Jeste�cie wzgl�dnie czy�ci � powiedzia�. � Przywioz�em dla was wyposa�enie. � Drugi �o�nierz klepn�� skrzyni�. � Wypakujcie szybko, bo musimy wraca�. � Oczywi�cie. A ty zapewne jeste� jednym z tych, kt�rzy przeszli pomy�lnie testy. � Technik u�miechn�� si� do pasa�era. � Filip Berg, Pawe� Trusi�ski lub S�awek Pola�ski. � Ten pierwszy. � Baga�u nie masz... Dobrze. Widzisz te drzwi? � Wskaza� solidne drewniane odrzwia w �cianie budynku. � Przejd� przez nie i usi�d� sobie w holu na �aweczce. Mo�e b�dziesz musia� chwil� poczeka�, profesor jest zaj�ty. Ch�opak u�cisn�� d�o� �o�nierza i ruszy� po �wirowanej alejce. Cz�� dziedzi�ca pokrywa� przystrzy�ony trawnik. Obok wej�cia wisia�a przepisowa czerwona tablica pokryta bia�ymi literami: INSTYTUT FIZYKI DO�WIADCZALNEJ W WARSZAWIE Filip pchn�� ci�kie skrzyd�o drzwi i wszed� do holu wyk�adanego sztucznym marmurem. Pomieszczenie by�o wysokie, przez okno nad drzwiami wpada�o jasne dzienne �wiat�o. Na wprost znajdowa�y si� dwie windy, a pod �cian� sta�a szeroka �awka. Kilka palm w ci�kich drewnianych donicach nadawa�o nieco przytulno�ci wn�trzu. Na lewo od wej�cia, wzd�u� ca�ej d�ugo�ci �ciany, ci�gn�� si� rz�d tablic z br�zu wpuszczonych w mur. Te najbli�ej wej�cia pociemnia�y, ale ostatnie �wieci�y, jakby wmurowano je przed kilku dniami. Drzwi wej�ciowe skrzypn�y i do �rodka wszed� szczup�y ch�opak, par� lat m�odszy od Filipa. Mia� jasne w�osy, a spod krzywo przyci�tej grzywki b�yszcza�y zuchwa�e b��kitne oczy. � Wot te na � powiedzia� po rosyjsku. � Czyli kto� jeszcze zda� te koszmarne testy? Jego twarz rozci�gn�a si� w szerokim u�miechu. � Filip Berg. � Lotnik poda� mu r�k�. � Z tego, co s�ysza�em, musisz nazywa� si� S�awek Pola�ski albo Pawe� Trusi�ski. � S�awek. Wiesz mo�e, co tu jest grane? � Mam poczeka� na jakiego� profesora. � Aha. Mnie powiedzieli to samo. Czeka� to czeka�... � Popatrzy� z uwag� na palmy. � Cholera, nie ma banan�w ani daktyli. Roze�mieli si� obaj. � Ano rozejrzyjmy si�, gdzie te� nas los rzuci� � wymrucza� S�awek, patrz�c woko�o. � Instytut Fizyki Do�wiadczalnej... Mam nadziej�, �e te do�wiadczenia nie b�d� czasem robione na nas. Filip poczu� li�ni�cie ch�odu na karku. � O. A to ci psikus nie lada. � S�awek przygl�da� si� w�a�nie pierwszej tabliczce. Na ci�kiej p�ycie z litego br�zu widnia� krzy�, obok umieszczono god�o pa�stwowe i krzy� Virtuti Militari. Poni�ej znajdowa�y si� cztery nazwiska po�o�one jedno pod drugim: DR MICHAI� KOLCOW 1976 � 1901 DR JAN PRZE�DZIECKI 1980�1901 MGR JAROS�AW NOWICKI 1981 � 1901 MGR STEFAN BARCZ 1969 � 1901 POLEGLI PODCZAS TESTOWANIA NOWYCH TECHNOLOGII ODDALI �YCIE ZA OJCZYZN� � A to b��d kropn�li � mrukn�� Filip. � Powinno by� 2001... � Dopiero gdy wypowiedzia� te s�owa, poczu�, jak strasznie fa�szywie zabrzmia�y. Twarz S�awka, dot�d rozci�gni�ta w u�miechu, spowa�nia�a. � Nie jestem pewien, czy to b��d � powiedzia�. � A raczej jestem pewien, �e nie... Znowu trzasn�y drzwi. Tym razem sta�a w nich dziewczyna. Chyba nieco m�odsza od S�awka, mia�a mi�� okr�g�� twarz z wystaj�cymi ko��mi policzkowymi. Ciemne w�osy zaplot�a w warkocz. Jej br�zowe oczy b�yskawicznie zlustrowa�y wn�trze. Dopiero po chwili Filip u�wiadomi� sobie, �e ma grube, ciemne brwi i nosi okulary. � O rany � zdziwi� si� S�awek. � Czy�by przez te straszne testy uda�o si� przej�� tak�e przedstawicielce p�ci pi�knej? � Magdalena B�o�ska � przedstawi�a si�. U�miechn�a si� czaruj�co, a na jej policzkach pojawi�y si� delikatne do�eczki. Filip zwr�ci� uwag� na jej str�j. Mia�a na sobie mocno spran� czarn� d�insow� kurtk� i spodnie z szarego p��tna. Wymienili swoje imiona. � No c�, mi�o mi was pozna�. � U�miechn�a si� znowu. � Wiecie mo�e, po co jeste�my tu potrzebni? Pokr�cili przecz�co g�owami. � Zobacz, co odkryli�my. � Niedosz�y lotnik wskaza� tablic�. � Co� podobnego? � zdumia�a si�, patrz�c na daty. � Co� mi si� wydaje, �e czekaj� nas przygody... przenios�a wzrok na nast�pn�, podobn� tablic�. Na trzeciej z kolei napis by� inny: PROF. MARK VON OFFENBACH UR. 1972, ZM. PRZYPUSZCZALNIE KONIEC XVIII WIEKU � A wi�c oni maj� tu wehiku� czasu � zaduma� si� student. � Wolimy nazw� �komunikator czasoprzestrzenny� � rozleg� si� za nimi melodyjny, acz w�adczy g�os. � Cho� w zasadzie to bez znaczenia. Odwr�cili si� jak na komend�. Przy windzie sta� wysoki m�czyzna. Musia� mie� oko�o sze��dziesi�tki, ale trzyma� si� prosto. G�ow� zdobi�a mu wiecha g�stych siwych w�os�w. By� strasznie rozczochrany, wida� wzorem Einsteina zamiast grzebienia u�ywa� generatora van der Grartha. Ubrany by� w nieskazitelnie bia�y fartuch zapinany na guziki, a nad kieszeni� mia� naszywk� z nazwiskiem. � Profesor Igor Rawicz � przedstawi� si�. � Jestem szefem projektu. Szczerze powiedziawszy, niedobrze si� sta�o, �e od razu si� domy�lili�cie, ale trudno. Nie b�dziemy p�akali nad rozlanym mlekiem. Weszli do windy. Z pozoru wygl�da�a zupe�nie zwyczajnie, lecz Filip k�tem oka zauwa�y� do�� zaskakuj�c� rzecz. Tablica z panelem sterowania mia�a bardzo dziwne oznaczenia. Przyciski oznacza�y parter, pierwsze pi�tro, drugie, ale pod spodem by�o jeszcze kilka. Wszystkie by�y kremowo��te, tylko guzik oznaczony napisem � 7 by� czerwony. � Na wszystkie poziomy poni�ej parteru nie wolno wam chwilowo je�dzi�. � Naukowiec u�miechn�� si�, jakby odgaduj�c ich my�li. � Ten budynek jest w zasadzie zakopany w ziemi i tylko niewielka cz�� wystaje nad powierzchni�? � upewni�a si� Magda. Kiwn�� powa�nie g�ow�. � Oczywi�cie. Zdradz� wam jeszcze jedn� tajemnic�. Dolne poziomy rozci�gaj� si� tak�e na boki. To, co wida� tutaj � winda w�a�nie si� zatrzyma�a � to zaledwie dziesi�� procent powierzchni u�ytkowej. A oto i wasze kwatery. � Wskaza� gestem ci�g drzwi oznaczonych symbolami od C1 do C5. Drzwi po drugiej stronie korytarza mia�y jeszcze dziwniejsze oznaczenia: A2, B1, potem nast�powa�o od razu B5. � Za zakr�tem jest podr�czne laboratorium i gabinety wyk�adowc�w � wyja�ni� profesor. � Na ko�cu korytarza sto��wka, gdzie, nawiasem m�wi�c, za godzin� dostaniecie obiad, i kaplica... � Kaplica w instytucie fizyki? � zdziwi� si� S�awek. � Zajmujemy si� tu takimi rzeczami, �e od czasu do czasu trzeba uspokoi� sumienie modlitw�. � G�os Rawicza nieoczekiwanie zmi�k�. � I jeszcze jedno. Ta tablica na bramie to tylko kamufla�. W pewnym sensie zajmujemy si� fizyk�, ale bardziej interesuje nas jej praktyczne zastosowanie, a nie sama natura zjawisk zwi�zanych z czasem. � A klasy? � zapyta� S�awek, niedosz�y maturzysta. � Skoro jeste�my uczniami i s� tu wyk�adowcy... � Ach, klasy... Nie, nie potrzeba. To nie jest zwyk�a szko�a, a dla czw�rki uczni�w nie op�aca si� robi� klas. Zastuka� do drzwi C1. Otworzy�y si� po chwili. Sta� w nich szczup�y, niewysoki ch�opak, ubrany w jednocz�ciowy bia�y kombinezon z kilkoma kieszeniami zapinanymi na ogni�cie czerwone suwaki. Nad lew� kieszeni� nadrukowane mia� swoje imi�. Na oko by� w wieku S�awka. � Poznajcie si�, to jest Pawe� Trusi�ski � powiedzia� profesor i poszed�. � Hm, tak � mrukn�� ich towarzysz niedoli. � Bardzo mi mi�o... Przedstawili si� po kolei. � Jeste� tu ju� jaki� czas � odezwa�a si� Magda. � Co tu jest grane? � Przyjecha�em rano � powiedzia� cicho. Przeci�ga� lekko ko�c�wki wyraz�w, jakby pochodzi� z Kres�w. � Sam jeszcze nic nie wiem. Ale widzia�em tu jeszcze jednego go�cia, nazywa si� Micha� Piecuch i mieszka tam. � Wskaza� drzwi z tabliczk� B5. � Jest tu od roku, jak wspomina�, ale wi�cej nie chcia� nic powiedzie�. � Za��my, �e oznaczenia literowe na naszych drzwiach to jednocze�nie nasze numery w ewidencji... � zastanawia� si� Filip. � Litera to rok, a cyfra to po prostu numer kolejnej osoby. Znaczy�oby, �e dwa lata temu pierwsza grupa uczni�w dosta�a liter� A. Rok temu nast�pn� grup� oznaczono liter� B. A my dostali�my literk� C. � To brzmi rozs�dnie � odezwa�a si� Magda. � Ale dlaczego dwa lata temu znale�li tylko dw�ch uczni�w, a w zesz�ym roku tylko jednego? � Obawiam si� � S�awek straci� nagle sw�j �ywio�owy optymizm � �e przyjmowano ich co roku tyle samo. Tylko �e z grupy sprzed dwu lat utrzyma�o si� tylko dw�ch, a z zesz�orocznej zda� tylko jeden. � A mo�e nie zdali i powtarzaj� szkolenie? � odpar�a Magda. � My�l�, �e odpowiedzi nale�a�oby poszuka� na dole w holu, na tych pi�knych tablicach z br�zu � powiedzia� w zadumie Filip. � Widzieli�my tylko pierwsze trzy. � Nie ma co si� m�czy� my�leniem. � S�awek zrobi� zeza i wysun�� lekko j�zyk. � I tak wszystko nam powiedz� podczas szkolenia. Na razie ciekaw jestem tych kwater. � Podrzuci� w r�ce klucz. Przekr�ci� go w zamku i zajrza� ciekawie do swojego pokoju. � Wow, tapeta w zaj�czki � za�artowa�. Filip wsadzi� klucz w dziurk� i wszed� do swojego. Niewielkie pomieszczenie mia�o mniej wi�cej dwa metry szeroko�ci i oko�o czterech d�ugo�ci. �ciana naprzeciw drzwi za�amywa�a si�, a w pochy�� p�aszczyzn� wprawiono okno. Pod�og� pokrywa�a mozaika z kilku gatunk�w drewna. Obie �ciany, po lewej i po prawej, by�y drewniane. Wzory mozaiki na pod�odze urywa�y si� do�� nieoczekiwanie, pierwotne du�e pomieszczenie podzielono na kilka mniejszych. Umeblowane okaza�o si� nader skromnie. Szafa, w�ski tapczan zas�any kolorow� narzut�, biurko i lampa do czytania pod oknem, dwa krzes�a, jedno drewniane z wysokim oparciem, drugie obrotowe, zniszczone, jak do komputera. Nad tapczanem zawieszono w�sk� p�k� na ksi��ki. Student otworzy� szaf�. Na wieszaku wisia�y trzy kombinezony, dwa cienkie, takie jak ten, w kt�rym chodzi� Pawe�, jeden grubszy. Do tego bielizna, ca�e pud�o skarpetek i jasnoszare tenis�wki. Zawaha� si� chwil�, a potem podj�� decyzj�. Zdj�� spodnie i kurtk� i za�o�y� na siebie kombinezon. Jak si� okaza�o, w pasie mo�na go by�o �ci�gn�� specjalnym wewn�trznym paskiem. Zmieni� swoje buty na tenis�wki i przejrza� si� w lustrze po wewn�trznej stronie drzwiczek szafy. Lustro wykonane by�o z metalu i mia�o wystarczaj�c� d�ugo��, �eby m�g� zobaczy� ca�� swoj� sylwetk�. Na g�rnej p�ce odkry� bia�� fura�erk� ozdobion� czerwonym znaczkiem przedstawiaj�cym le��c� �semk�. Za�o�y� j� na g�ow� i przejrza� si� jeszcze raz. Dobre dwa lata nie mia� na sobie munduru. Zd��y� zapomnie�, jakie to uczucie. � Szykownie. � U�miechn�� si� do swojego odbicia. Gdzie� widzia� ju� taki symbol... Ach tak, na lekcjach matematyki. Le��ca �semka, jasne, znak oznaczaj�cy niesko�czono��. Gdy wyszed� na korytarz, przekona� si�, �e Magda te� za�o�y�a kombinezon. W bia�ej fura�erce wygl�da�a tajemniczo i uroczo zarazem. Ostatni z pokoju wyszed� S�awek. Nakrycie g�owy za�o�y� na bakier, a w jego oczach p�on�y iskierki �miechu. � Niez�a z nas banda cudak�w � powiedzia�, lustruj�c ca�� grup� wzrokiem. � Jeszcze tylko doszy� czarne pompony udaj�ce guziki i wypisz, wymaluj trupa cyrkowych klaun�w. Ale mimowolnie pog�adzi� sw�j str�j, co zadawa�o k�am jego s�owom. � To mo�e chod�my do sto��wki � zaproponowa�a Magda. � Czuj� tajemnicz� pustk� w �o��dku. A tam prawdopodobnie nas nakarmi�. Ruszyli korytarzem. Wi�kszo�� drzwi nie mia�a �adnych oznacze�, ale potem pojawi�y si� skromne tabliczki z nazwiskami. � To pewnie gabinety, o kt�rych wspomina� profesor � mrukn�� Filip. � Sporo ich. Przedmiot�w b�dziemy mieli, zdaje si�, wi�cej ni� na studiach. � Niewykluczone � odpar� S�awek. � Ale zauwa�, �e przeszli�my przez te straszliwe testy, wi�c widocznie jeste�my intelektualn� elit� naszego narodu, najlepsi z najlepszych, pierwsi w�r�d r�wnych... � Hm, nie wiem, jak wy, ale ja w szkole przewa�nie jecha�am na samych tr�jach � powiedzia�a Magda. � Ja mia�em czasem czw�rki � pochwali� si� S�awek. � Ale zwykle oceny z tej dolnej cz�ci skali... Przenie�li wzrok na Paw�a. � Ja mia�em si�demki � powiedzia�. Patrzyli na niego zaskoczeni. � Przecie� sz�stka to najwy�sza ocena. � Taki geniusz, �e rozszerzyli dla niego skal�. � S�awek zrobi� min� pe�n� sztucznego szacunku. � Nie � u�miechn�� si� Pawe�. � Po prostu w Kazachstanie mamy inn� skal�. � O, to ty jeste� z Kazachstanu? � zdziwi�a si� Magda. Kiwn�� g�ow�. � By�em �redniakiem � wyja�ni�. � Dobrze, ja, gdy jeszcze chodzi�em do liceum, mia�em przewa�nie czw�rki � Filip wr�ci� do tematu rozmowy. � Na studiach w sumie nie sz�o mi lepiej. Czyli �adna z nas elita intelektualna... � Oczywi�cie, �e jeste�my intelektualn� elit� ludzko�ci. � S�awek z chytrym u�miechem zatar� r�ce. � Tylko �e ci wredni nauczyciele si� skapowali i gn�bili nas kiepskimi ocenami z zawi�ci, �e jeste�my od nich m�drzejsi. Roze�mieli si�. � Zapewne te testy pozwoli�y wy�apa� inne cechy naszego charakteru � powiedzia�a Magda. � Albo mo�e nawet nie charakteru, tylko, bo ja wiem, predyspozycje psychiczne? � A co to znaczy po polsku? � S�awek, jak ju� si� przekonali, z powodzeniem umia� zagra� kompletnego przyg�upa. � Chodzi o to, �e mo�e dla nich wa�niejsze jest, �eby�my dobrze dobierali kolory drewnianych kulek, ni� to, jakie oceny zdobywali�my � wyja�ni�a cierpliwie dziewczyna. Doszli prawie do ko�ca korytarza. Po lewej stronie na ci�kich drzwiach widnia� napis �Biblioteka�, po prawej by�a sto��wka. Na wprost uchylone drzwi prowadzi�y do kaplicy. Rzucili tylko okiem do wn�trza. Pomieszczenie zalewa�o tajemnicze �wiat�o, widocznie kolorowe szybki witra�y wywo�ywa�y ten efekt. Weszli do sto��wki. Sala by�a spora, ale praktycznie pusta. Ci�kie sto�y sta�y w dwu rz�dach po cztery. Przy ka�dym sze�� krzese�. Przy jednym ze stolik�w siedzia� jaki� ch�opak i powoli skuba� frytki z talerza. � Hej, nowi � ucieszy� si� na ich widok. � We�cie sobie obiad i siadajcie. � Zapraszaj�cym gestem wskaza� sw�j stolik. Ruszyli do lady. Starsza kobieta poda�a im talerze pe�ne frytek. Przy ka�dej porcji by� tak�e kawa�ek pieczonej kie�basy. Usiedli przy stoliku. � Micha� Piecuch � przedstawi� si�. � Fura�erki nosi si� tylko na zewn�trz budynku � zwr�ci� im �agodnie uwag�. � Taki tu zwyczaj. �ci�gn�li czapki i schowali do kieszeni. � Fajnie, �e ci� poznali�my � powiedzia� S�awek. � Mo�e nam wyja�nisz kilka rzeczy. B�eeeee, dietetyczne � skrzywi� si�, gdy spr�bowa� pierwszej frytki. � Z przyjemno�ci�, ale nie o wszystkim mam prawo m�wi� � u�miechn�� si� Micha�. � Pytajcie. � Po co tu jeste�my? � zagadn�a Magda. � Oczywi�cie po to, �eby przej�� szkolenie � wyja�ni� z nieco sztuczn� powag�. � A jak je ju� przejdziemy? � zainteresowa� si� Filip. � To, niestety, chwilowo tajemnica. � I tak si� domy�lamy � westchn�� Pawe�. � Wystrzel� nas wehiku�em do paleolitu, �eby neandertalczycy mieli co je��. A mo�e mamy ich nauczy� rozpala� ogie�? � To raczej przedstawiciele homo sapiens jedli neandertalczyk�w � sprostowa� Micha�. � Nast�pne pytanie. � Co si� sta�o z tymi uczniami, kt�rzy mieli numery na A i na B? � zapyta� Filip. Twarz Micha�a lekko st�a�a. � Kilku nie uko�czy�o szkolenia z r�nych przyczyn. Kilku nie wytrzyma�o. Co do reszty, w dolnym holu wisz� tablice po�wi�cone ich pami�ci... Nie chc� was straszy�, to by� sam pocz�tek tych eksperyment�w. Testy, kt�re przeszli�cie, doskonali si� z roku na rok. Je�li zachowacie ostro�no��, nic nie powinno wam grozi�. Milczeli chwil�. � Po co te loty w przesz�o��? � zapyta� wreszcie Filip. � To wyja�ni� wam na szkoleniu. � A dlaczego my? � Magda leciutko zadr�a�a. � Nie mog� wys�a� kogo� doros�ego? Pokr�ci� powoli g�ow�. � To nie takie proste � powiedzia�. � Ale to te� wyja�ni� wam dok�adnie podczas szkolenia. � A gdyby�my chcieli si� wycofa�? � zagadn�� Pawe�. � Nie ma ju� takiej mo�liwo�ci. � G�os Micha�a stwardnia�. � Przeszli�cie selekcj�, zostali�cie zakwalifikowani. Testy wykaza�y, �e jeste�cie z gatunku tych, kt�rzy nie cofaj� si� przed niebezpiecze�stwem. Tkwi w was pod�wiadoma odwaga. � Wi�c jaka jest alternatywa? Kula w �eb i do wapna? � Przybysz z Kazachstanu najwyra�niej wola� wiedzie�. � Zatrudnienie przy pracach porz�dkowych na terenie instytutu. Zapewne do�ywotnie, a na pewno do chwili zako�czenia projektu. Ale jak do tej pory prawie nikt si� nie wycofa�. Te testy s� naprawd� dobre. � Ja tam wcale nie czuj� si� odwa�ny � westchn�� Filip. � Odwaga nie musi ujawnia� si� ca�y czas. Wa�ne, �e w sytuacji ekstremalnej nie stch�rzycie. Poza tym, jak wam si� wydaje, dlaczego wszystkich was wybrano z dom�w dziecka czy oboz�w dla uchod�c�w? � Przeni�s� wzrok na Paw�a. � Po to, �eby nikt si� o nas nie upomnia�, je�li zginiemy? � zapyta�a Magda. � Dlatego, �e tak naprawd� wcale nie chcecie tam wraca�. Podobnie jak nikt z mojej grupy i jeszcze poprzedniej. Zreszt� na szkoleniu powiedz� wam, o co tu chodzi. Wtedy nikt nie b�dzie si� ju� chcia� od��czy�. � A je�li kto� jednak spanikuje? � dr��y� temat Filip. � To skrajnie ma�o prawdopodobne, aczkolwiek w mojej grupie si� zdarzy�o. W instytucie jest wiele zaj��, kt�re mog� wykonywa� ci, co odpadli. Tak czy inaczej, nie mo�ecie wyj�� na zewn�trz, zanim projekt nie zostanie zako�czony. Takie s� przepisy o ochronie tajemnicy pa�stwowej. Kto raz j� pozna, wpad� jak �liwka w kompot. � Testy, co one w�a�ciwie pokazuj�? � zapyta� S�awek. � G��wnie profil psychologiczny. Na ich podstawie skompletowano wasz zesp�. � Zesp�? � zdziwi�a si� Magda. � Tak. Chodzi�o o to, �eby�cie si� dobrze dogadywali mi�dzy sob� i w pewien spos�b uzupe�niali. Dlatego jeden z was tryska optymizmem, drugi jest raczej realist�, kt�ry� przewidziany zosta� na lidera grupy, cieszy si� autorytetem reszty. Popatrzyli po sobie zaskoczeni. � To ja chc� by� szefem. � S�awek u�miechn�� si� szeroko. � Ale chyba przewidziano dla mnie inn� rol�... Wszyscy si� roze�mieli. Micha� popatrzy� na zegarek. � Na mnie, niestety, pora � powiedzia�. Po�egnali si� i poszed�. � No, nie�le � zachichota� S�awek. � Z tego by wynika�o, �e tylko nasz wspania�y zesp� pod wodz� etatowego komika mo�e uratowa� ludzko��... � Co� tak jakby � rzek� profesor. Nawet nie zauwa�yli, jak wszed�. � W pewnym sensie to w�a�nie macie zrobi�. Zjedli�cie? To �wietnie. Chod�cie za mn�. Przeszli do kaplicy. Ciasne pomieszczenie najwidoczniej zaadaptowano w po�piechu. Kilka �awek, przeno�ny konfesjona�, nad o�tarzem reprodukcja Madonny Syksty�skiej. Pod �cian� siedzia� zatopiony w my�lach starszy m�czyzna w mundurze. Jego twarz wyda�a si� Filipowi znajoma. Po chwili wszed� tak�e ksi�dz. � A wi�c kolejne ofiary do pa�skich eksperyment�w? � u�miechn�� si� do profesora. � Poniek�d. � Uczony spu�ci� g�ow� jakby z za�enowaniem. � No c� � westchn�� smutno duchowny. � Pan nasz Jezus Chrystus powiedzia� kiedy�: �Nie przysi�gajcie, niech wasza mowa b�dzie: tak, tak i nie, nie�. Jednak dzi� musicie z�o�y� przysi�g�. Rozda� im kartki. � Mam jedn� w�tpliwo�� � odezwa�a si� Magda. � Mamy przysi�ga�, �e b�dziemy si� starali wykona� misj� o kryptonimie �Dzie� Wskrzeszenia�, a tymczasem nic o niej nie wiemy... � To dlatego, �e jest �ci�le tajna � wyja�ni� profesor Rawicz. � Nie mo�ecie pozna� �adnych szczeg��w, zanim nie z�o�ycie przysi�gi. � Ja si� i tak domy�lam � mrukn�� Filip. � Macie wehiku� czasu i chcecie jako� zmieni� histori�. � Bystrzak � powiedzia� ksi�dz z uznaniem. � Ile tu jest, dwie godziny? I ju� wie... � Z grubsza o to chodzi. � Szef projektu u�miechn�� si� z przymusem. � Jeste�cie gotowi? Skin�li g�owami. � No to kto pierwszy? Filip by� trzeci. Stan�� pod krzy�em, uni�s� palce do przysi�gi. Duchowny trzyma� kartk� tak, aby m�g� czyta� bez problemu tekst roty. � Przysi�gam nie szcz�dzi� si� ani zdrowia, je�li zajdzie potrzeba, odda� �ycie za powodzenie programu �Dzie� Wskrzeszenia�, �lubuj� zachowa� w �cis�ej tajemnicy istnienie projektu oraz wszelkie szczeg�y techniczne, kt�re zostan� mi ujawnione lub kt�rych sam si� domy�le... S�owa. Powtarzali je wszyscy, ale dopiero po przysi�dze poczuli, jak bardzo by�y wa�ne. Nawet S�awek spowa�nia�. Ksi�dz udzieli� im b�ogos�awie�stwa. � Gratuluj� � powiedzia� profesor. M�czyzna w mundurze wsta� z �awki i podszed� do nich. Dopiero gdy stan�� blisko, Filip go rozpozna�. Prezydent Bartycki?! W telewizji wydawa� si� wy�szy, silniejszy, a teraz sta� przed nimi. Przygarbiony, o przygaszonym spojrzeniu, ca�a sylwetka odzwierciedla�a jego nieludzkie zm�czenie. K�ciki ust opad�y, oczy mia� podkr��one. � Moi drodzy � rzek� uroczy�cie. � Obarczamy was odpowiedzialno�ci� za losy naszej ojczyzny. To bardzo ci�kie brzemi�, zbyt ci�kie nawet dla doros�ego cz�owieka... Gdyby tylko istnia�a mo�liwo��, to zadanie wykona�by kto inny. Nie mieli�my prawa nara�a� waszego �ycia, ale nie da si� inaczej. Wasza misja pozostanie tajna, a nawet gdy zako�czy si� sukcesem, wiedzie� o tym b�dziecie tylko wy. Los �wiata, przysz�o�� ludzko�ci, sk�adam w wasze r�ce... Umilk� wzruszony i szuka� w pami�ci innych s��w, ale nie znalaz�. � Powodzenia � powiedzia� cicho, a potem odwr�ci� si� i wyszed� z kaplicy. W drzwiach obr�ci� g�ow� i spojrza� na nich raz jeszcze. Jakby po�egnalnie. � Czyli teraz mo�emy wreszcie uzyska� wyja�nienia? � zapyta� Filip. Profesor skin�� g�ow�. � Za jakie� dziesi�� minut. � No c�, moi drodzy � odezwa� si� ksi�dz. � B�d� si� modli� za wasze powodzenie. Je�li tylko poczujecie, �e musicie z kim� szczerze porozmawia�, zrzuci� ci�ar ze swojego serca, zapraszam w ka�dej chwili. Jestem do waszej dyspozycji. I te� zosta�em zaprzysi�ony, wi�c mo�emy rozmawia� o wszystkim. Cho� o szczeg�y techniczne pytajcie raczej waszych wyk�adowc�w � doda� po chwili. U�miechn�li si�. � Szcz�� Bo�e � powiedzia� na do widzenia. Ruszyli korytarzem w �lad za profesorem. Ten zatrzyma� si� przed drzwiami ozdobionymi tabliczk� ,,prof. Rawicz� i otworzy� zamek swoim kluczem. � Zapraszam. � Wskaza� gestem wej�cie. Wn�trze gabinetu nie zrobi�o na nich du�ego wra�enia. Ca�� jedn� �cian� zajmowa� rega� z ksi��kami, obok wisia�a mapa kraju. Pokrywa�y j� fioletowe i czarne punkty oraz czerwone plamy. Czarne punkty znaczy�y, gdzie spad�y bomby atomowe. Fioletowymi zaznaczono miejsca wybuch�w wodorowych. Na czerwono obszary ska�one przez opad promieniotw�rczy. Pokrywa�y ponad trzy czwarte powierzchni. Po�rodku pomieszczenia sta� st� otoczony krzes�ami. Zach�ceni przez profesora usiedli. � Wszyscy wiecie, jak dosz�o do wybuchu wojny � zacz�� Rawicz. � Jak si� okaza�o, broni� j�drow� dysponowa�y nawet kraje, kt�rych nigdy o to nie podejrzewano, jak na przyk�ad Rumunia czy Etiopia... I wszyscy mieli wrog�w, z kt�rymi chcieli wyr�wna� porachunki. Mo�e uda�oby si� to wszystko jako� wyhamowa�, ale Iran wystrzeli� swoje g�owice na Izrael, ten w odwecie zaatakowa� wi�kszo�� pa�stw arabskich. Pierwszym celem �ydowskich militaryst�w by�a Mekka. Dla miliarda wyznawc�w proroka oznacza�o to pocz�tek d�ihadu... Umilk�. � Wojna rozegra�a si� b�yskawicznie. Wystarczy�o dwana�cie godzin. By�a najwi�ksz� hekatomb� w historii naszej planety. Niemal natychmiast zgin�a jedna czwarta populacji globu, prawie dwa miliardy ludzi. Kolejne cztery miliardy umar�y z g�odu, w czasie epidemii lub na skutek choroby popromiennej. Reszta jest skazana. Setki milion�w umieraj� co roku... W chwili wybuchu w Polsce �y�o prawie czterdzie�ci milion�w obywateli. Zosta�y dwa. Wszyscy otrzymali dawk� promieniowania wielokrotnie przekraczaj�c� normy. Ludzie boj� si� mie� dzieci. Przy takim napromieniowaniu wady genetyczne s� prawie pewne. Poza tym ludziom �al skazywa� swoje potomstwo na �ycie w takim �wiecie. � Wskaza� gestem ruiny za oknem. � Co mo�emy zrobi�? � zapyta� Filip. � Cofn�� si� i...? � To w�a�nie b�dzie waszym zadaniem. Je�li wam si� powiedzie, ten wariant historii po prostu nie zaistnieje, powiem patetycznie: uratujecie ludzko��. � My? � wyrwa�o si� S�awkowi. � Jedno z was. Albo kto� z poprzednich grup. Skorygujecie b��d historii. � B�dziemy bohaterami � mrukn�a Magda. � A przynajmniej ten, kto tego dokona... � Nie. � Profesor pokr�ci� g�ow�. � Je�li wszystko wr�ci na swoje miejsce, nikt nie b�dzie o tym pami�ta�. Ta wojna, kt�ra dla nas jest przesz�o�ci�, nie zdarzy si� nigdy. Tylko ten z was, kt�ry wykona zadanie i powr�ci do naszych czas�w, b�dzie mia� �wiadomo�� tego, co si� tak naprawd� wydarzy�o. Dla wszystkich innych to nie b�dzie nawet z�y sen. � To co si� z nami stanie? � zdziwi� si� S�awek. � To zale�y od tego, co robili�cie przed wybuchem wojny. B�dziecie mieszka� tam, gdzie mieszkali�cie, b�dziecie zdrowi, szcz�liwi i nie�wiadomi niczego. � Nasze rodziny? � g�os Magdy zadr�a�. � Wszyscy, kt�rzy zgin�li podczas wojny, b�d� �ywi. Dlatego nazwali�my to �Dniem Wskrzeszenia�. Spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Dopiero po chwili u�wiadomili sobie znaczenie jego s��w. Wszyscy przecie� mieli swoje domy... przed wojn�. � B�d� �ywi tak�e wszyscy ci, kt�rzy zgin�li podczas pr�b testowania naszego wynalazku � doda� uczony. � A t� map� � wskaza� na pokryt� plamami p�acht� � mo�na b�dzie wsadzi� do pieca, gdyby nie to, �e nigdy nie zostanie wydrukowana. Wystarczy, �e powiedzie si� jednemu z was. � A ten, kt�ry zmieni przesz�o��... Co si� z nim stanie? � zapyta� Filip. � B�dzie mia� problem, bowiem niewykluczone, �e w zmienionej tera�niejszo�ci b�dzie ich dw�ch � odpar� profesor. � Tak przynajmniej s�dz�. � Za��my, �e nast�pi�a zmiana historii � odezwa�a si� Magda. � Jak wr�ci tamten, kt�ry zmieni, je�li w tera�niejszo�ci nie b�dzie pa�skiego instytutu ani wehiku�u? � Do powrotu wystarczy aparatura startowa znajduj�ca si� tam. W przesz�o�ci. � Co� mi tu nie gra � rzuci� Filip. � Pytaj. � Jak sobie wyobra�am, wystarczy cofn�� si� w przesz�o��, da� prezydentowi kartk� z informacj�, do czego doprowadzi�y jego bezmy�lne dzia�ania... � Albo dow�dcy warty pilnuj�cej bazy rakietowej � dorzuci�a Magda. � Albo fizykom, kt�rzy zbudowali bomby � doda� Pawe�. � Albo wsadzi� do psychiatryka tych �wir�w, kt�rzy uzbroili rakiety � zapali� si� S�awek. Profesor uni�s� d�o�, aby uspokoi� gwar. � To nie jest takie proste � powiedzia�. � Nasz wehiku� ma jedn� podstawow� wad�. Nie mo�na si� nim cofn�� o kilka lat. � Przecie� tam na tablicy by�o o jakich� zmar�ych w 1901 roku � zauwa�y� Filip. � Owszem. Zgin�li w tym w�a�nie okresie. Tylko �e... t� maszyn� mo�na si� cofn�� sze��dziesi�t lat albo wi�cej.