16142

Szczegóły
Tytuł 16142
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16142 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16142 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16142 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Mary Balogh Zata�czymy Rozdzia� pierwszy Uzdrowisko Bath w lecie by�o przepi�kne, by� mo�e nawet najpi�kniejsze w ca�ej Anglii. Szlachetnie urodzony Frederick Sullivan zgadza� si� z owym stwierdzeniem w zupe�no�ci, a jednak podczas sp�dzonego tu tygodnia wiele razy mia� wra�enie, �e wola�by by� gdziekolwiek indziej, byle tylko nie w Bath. By�a w tym oczywi�cie pewna przesada, poniewa� dobrze wiedzia�, �e bez trudu m�g�by na poczekaniu wymy�li� przynajmniej kilkana�cie r�nych miejsc, w kt�rych czu�by si� o wiele gorzej. Tak czy owak, Frederick generalnie nie by� zadowolony z po�bytu. Zajecha� do hotelu York, co by�o zreszt� do�� ekstra�waganckim posuni�ciem, z�o�y� uszanowanie mistrzowi ceremonii, op�aci� wpis do ksi�gi subskrybcyjnej, kt�ry upowa�nia� go do udzia�u we wszystkich akcjach i impre�zach towarzyskich w uzdrowisku oraz dawa� wolny wst�p do ogrod�w i czytelni, a tak�e z satysfakcj� odnotowa� pojawienie si� anonsu w �Kronice Bath", oznajmiaj�cego o jego przybyciu. Odwiedzi� dom zdrojowy, pijalnie i sale koncertowe, przespacerowa� si� po Sydney Gardens i wo�k� Royal Crescent, przeczyta� gazety w jednej z czytelni 5 MaryBalogh - kr�tko m�wi�c zrobi� wszystko, co powinno si� robi� w Bath. I nudzi� si�. M�g� oczywi�cie pojecha� do Primrose Park w Glou�cestershire na �lub kuzyna, hrabiego Beaconswood, z Juli� Maynard. O dziwo, zosta� zaproszony. Mo�e zreszt� nie by�o to takie dziwne, je�li wzi�� pod uwag� fakt, �e rodzina zawsze utrzymywa�a �cis�e kontakty i ani Dan, ani Jule nie chcieliby wprowadzi� w rodzinnym gronie zamie�szania, ostentacyjnie pomijaj�c go na li�cie go�ci. Ale Frederick i tak zaproszenia nie przyj��. Przed opuszcze�niem Primrose Park skre�li� par� s��w usprawiedliwienia i by� �wi�cie przekonany, �e czytaj�c ten list po jego wyje�dzie, para m�odych odetchn�a z tak� sam� ulg� jak on. Za �adne skarby nie chcia� uczestniczy� w tym �lubie. M�g� te� pojecha� do Londynu, cho� sp�dzanie tam lata nie by�o ostatnio w dobrym gu�cie. M�g�by te� si� wybra� do Brighton. To by�o w dobrym gu�cie i pewnie tam w�a�nie by si� znajdowa�, gdyby mia� mo�no�� wyboru. W Brighton spotka�by ca�� mas� przyjaci�, zawar� mn�stwo interesuj�cych znajomo�ci, nie m�wi�c ju� o wielu dost�pnych tam rozrywkach i przyjemno�ciach. Ale nie m�g� pojecha� do Brighton. Tu� przed wyjazdem, przed tygodniem z ok�adem, w Primrose Park odnale�li go wierzyciele. O ile� �atwiej zdo�aliby go dopa�� i n�ka�, gdyby pojecha� w�a�nie do Brighton! Ale skoro tego nie zrobi�, to jakie kroki ma teraz podj��, by zdoby� pieni�dze na sp�acenie d�ug�w? W ka�� dym razie tych najpilniejszych - nikt nie oczekuje przecie�, by d�entelmen nie mia� d�ug�w w og�le, w takim przypadku przypuszczalnie uznano by go za niespe�na rozumu. C�, w Bath mo�na zdoby� maj�tek w jeden tylko spos�b. Pr�bowa� gra�, i wygl�da�o nawet na to, �e szcz�cie mu sprzyja, ale wygrane raczej go jeszcze bardziej frustrowa�y, ni� pociesza�y. W Bath gra o wyso- 6 Zata�czymy? kie stawki by�a surowo zakazana, poniewa� z za�o�enia mia�a dostarcza� graj�cym tylko przyjemnej rozrywki, a nie przysparza� zmartwie�. Tak wi�c nawet wszystkie jego wygrane razem wzi�te nie pokry�yby u�amka naj�mniejszego z d�ug�w. Nie, do Bath zdecydowanie nie przyje�d�a si� po to, by odzyska� maj�tek przy stoliku do gry. Do Bath przyje�d�a si�, by znale�� bogat� �on�. Rzecz jasna, najlepszym do tego miejscem jest Londyn po otwarciu sezonu. Wielkie Targowisko Panien na Wy�daniu, na kt�rym - wydawa�oby si� - Frederick powinien wybiera� i przebiera�. Istnia�y jednak dwa szczeg�lne powody, dla kt�rych nie m�g� tak post�pi�. Po pierwsze, nie m�g� sobie pozwoli� na czekanie a� do nast�pnej wiosny. Do tego czasu zapewne wyl�duje w wi�zieniu za d�ugi, chyba �e sp�aci je za niego ojciec. Na sam� my�l o tym przesz�y go ciarki. Po drugie, �aden ojciec lub opiekun dbaj�cy o dobro c�rki ani przez chwil� nie wzi���by pod uwag� mo�liwo�ci wydania jej za szlachetnie urodzonego Fredericka Sullivana. Pozostawa�o jedynie �ywi� nadziej�, �e w Bath reputa�cja jeszcze go nie dogoni�a. A zreszt�, je�li nawet tak si� sta�o, to kogo tu mo�na znale��? Opowie�ci o przyje�d�a�j�cych do Bath zgrzybia�ych starcach i ukrywaj�cej swe n�dzne po�o�enie biedocie wcale nie wygl�da�y na mocno przesadzone. Wszystkie m�ode kobiety z najmniejszymi bodaj �ladami urody, jakie zauwa�y� po przyje�dzie, z ca�� pewno�ci� nie mia�y pieni�dzy. W ci�gu tygodnia dokona� selekcji negatywnej i zaw�zi� swe matrymonialne perspe�ktywy do trzech panien, z kt�rych �adna nie by�a szczeg�l�nie poci�gaj�ca. No, ale w ko�cu nie liczy� w tym zwi�zku na mi�o�� czy szcz�cie. Pomy�la� o Julii Maynard oraz o tym, jak zmusi� j� do ma��e�stwa w Primrose Park, i poczu� wstrz�saj�cy nim dreszcz. Nie, lepiej o tym nie my�le�. Tak wi�c w Bath by�y trzy mo�liwo�ci. Pierwsza to 7 MaryBalogh Hortensja Pugh, najm�odsza z tej tr�jki, siedemnastolatka, pulchna i �adniutka, jednak wyj�tkowo nieinteresuj�ca. By�a c�rk� fabrykanta kapeluszy, kt�ry - do�� znacznie si� wzbogaciwszy - zacz�� my�le� o zaj�ciu wy�szej pozycji w hierarchii spo�ecznej dzi�ki wydaniu jedynaczki za kogo� z beau mondu. Zar�wno ojciec, jak i c�rka zabiegali o Fredericka ca�kiem otwarcie i mog�oby si� wydawa�, �e z wdzi�czno�ci� powinien skorzysta� z na�darzaj�cej si� okazji. O to mu przecie� chodzi�o! Nie m�g� si� jednak pozby� uporczywej my�li, �e nawet wi�zienie za d�ugi by�oby lepsze ni� zwi�zanie si� na reszt� �ycia z t� wulgarn�, pustog�ow� szczebiotk�. Jej g��wnym te�matem konwersacji by� aktualny stan garderoby oraz zawarto�� kasetki z bi�uteri�. Lady Waggoner by�a ju� w lepszym gu�cie. Atrakcyjna ho�a wd�wka, o jakie� siedem czy osiem lat od niego starsza, dysponuj�ca niezgorsz� fortunk�. A do tego mia�a na niego chrapk�! Zna� si� na kobietach wystarczaj�co dobrze, by wiedzie�, �e do ��ka wd�wki mo�e si� w�lizgn�� w ka�dej chwili. By�a to do�� pon�tna perspe�ktywa. Ale czy lady Waggoner zechcia�aby wyj�� za niego? No w�a�nie, to zasadnicze pytanie. Podejrzewa�, �e to taka sama specjalistka w dziedzinie flirtu jak on i �e r�wnie zr�cznie potrafi wymigiwa� si� od ma��e�stwa. W ten spos�b m�g�by zmarnowa� ca�e lato na romansik, kt�ry by� mo�e okaza�by si� satysfakcjonuj�cy pod wzgl�dem fizycznym, ale, niestety, pod �adnym innym. Nie, nie sta� go na takie ryzyko. Zostaje wi�c panna Klara Danford - najmniej kusz�ca perspektywa. I przypuszczalnie najbardziej intratna. Jej ojciec, d�entelmen, dorobi� si� w Kompanii Wschodnioin-dyjskiej fortuny powszechnie uznawanej za bajeczn� i po �mierci zostawi� wszystko c�rce. Frederick ocenia� Klar� na jakie� dwadzie�cia kilka lat, w ka�dym razie chyba nie na wi�cej ni� dwadzie�cia sze��, a wi�c nie by�a od niego 8 Zata�czymy? starsza. Podczas spotkania, jakie Frederick zaaran�owa� kt�rego� popo�udnia w sali koncertowej, by�a dla niego bardzo uprzejma, a potem codziennie rano w pijalni dosy� ch�tnie po�wi�ca�a kilka minut na konwersacj�. Nak�onie�nie jej do ma��e�stwa mog�oby si� zatem okaza� niezbyt trudne. Ju� od pierwszego spotkania wysila� ca�y sw�j wdzi�k, by oczarowa� t� pann�. A mimo to, na my�l o po�lubieniu Klary Danford oblewa� go zimny pot. Pewnego ranka zjawi� si� w pijalni - o w�a�ciwej pod wzgl�dem towarzyskim porze - i kon�wersuj�c z nowo poznanymi znajomymi, z rozbawieniem obserwowa� skrzywienie i niesmak na twarzach kuracju�szy, unosz�cych do ust szklanki z wod� mineraln�. Obser�wowa� r�wnie� pann� Danford, kt�ra rozmawia�a w dru�gim ko�cu sali ze sw� wiern� dam� do towarzystwa, m�od� i �liczn�, cho� nieprzyzwoicie biedn� pann� Harriet Pope, oraz z pu�kownikiem i pani� Ruttlege. Pomy�la�, �e powinien podej�� i porozmawia� z ni�, nie ma przecie� czasu na d�ugotrwa�e zabiegi i zaloty. Powinien zapomnie� o niech�ci do ma��e�stwa i zacz�� dzia�a�. Klara by�a najmniej poci�gaj�c� kobiet�, jak� kiedykolwiek widzia�. By�a chuda, prawdopodobnie na skutek kalectwa, za ka�dym razem bowiem gdy j� spotka�, siedzia�a na w�zku inwalidzkim. Mia�a cienkie ramiona, a jej nogi, odznaczaj�ce si� pod lekk� we�nian� sukni� dzienn�, wcale nie wygl�da�y na grubsze. Jej twarz by�a chuda, w�ska i nienaturalnie blada. Z tego co s�ysza�, panna Danford sp�dzi�a z ojcem kilka lat w Indiach i tam w�a�nie nabawi�a si� choroby, kt�ra uczyni�a z niej inwa�lidk�. Mia�a za du�o w�os�w. Pewnie na ka�dej innej kobiecie wygl�da�yby jak wie�cz�ca urod� korona: grube, l�ni�ce i bardzo ciemne sploty. Ale dla niej by�y za ci�kie. A oczy mia�a zbyt ciemne do tak jasnej twarzy. W pierw�szej chwili pomy�la�, �e s� czarne, ale w rzeczywisto�ci 9 MaryBalogh by�y ciemnoszare. By�yby pi�kne, ale w jakiej� innej twarzy. A zreszt�, mo�e naprawd� by�y pi�kne. Mo�e tylko by� im niech�tny, poniewa� za ka�dym razem gdy si� odzywa�, spogl�da�y wprost i tak g��boko w jego oczy, �e mia� wra�enie, i� zdzieraj� z niego starannie dobran� mask� i widz� ca�� prawd�. Zdecydowanie nie by�a �akomym k�skiem dla �adnego m�czyzny - chyba �e si� wzi�o pod uwag� jej olbrzymi maj�tek. Frederick przeprosi� towarzystwo i ruszy� powoli ku niej, rozdaj�c po drodze uk�ony i u�miechy nowym znajomym. W Bath znalaz� trzy mo�liwo�ci zawarcia ma��e�stwa. A teraz bez d�u�szych przemy�le� zaw�zi� je do jednej -i wstrzyma� oddech czuj�c przyp�yw paniki. Panna Klara Danford. Zbli�aj�c si� patrzy� na ni� wzrokiem, kt�ry stopi�by jak wosk dziewi�� z dziesi�ciu, lub nawet dziewi��dzie�si�t dziewi�� na sto kobiecych serc, a jego p�u�mieszek przyprawi�by owe serca o przyspieszone bicie. Ona za� spojrza�a na niego tymi wszystkowidz�-cymi oczami i u�miechn�a si�. W�a�nie nadchodzi - powiedzia�a Harriet Pope, kiedy pu�kownik z pani� Ruttledge wyruszyli na promenad� wok� pijalni, a Frederick Sullivan niemal w tej samej chwili porzuci� swe towarzystwo w drugim ko�cu sali i zbli�a� si� do nich powoli. - Tak - potwierdzi�a Klara Danford. - Dok�adnie tak, jak przewidywa�a�, Harriet. A ja si� z tob� nie spiera�am, prawda? Musisz jednak przyzna�, �e to najprzystojniejszy m�czyzna w tej sali. A w�a�ciwie w ca�ym Bath. - Nigdy temu nie zaprzecza�am - odpowiedzia�a Harriet. - To prawda. - Klara u�miechn�a si� leciutko i popa�trzy�a na przyjaci�k�. - Twoje zastrze�enia dotyczy�y jedynie tego, �e jest to r�wnie� najbardziej pozbawiony 10 Zata�czymy? zasad m�czyzna w Bath. C�, temu tak�e nie zaprze�czy�am. - A mimo to upar�a� si�, by da� mu szans�. - Jest bardzo przystojny - podkre�li�a Klara. - I doskonale zdaje sobie z tego spraw� - zauwa�y�a Harriet z dezaprobat�. - Zgadza si�. - Klara ponownie si� do niej u�miech�n�a. Rozmawia�y o nim ju� wcze�niej. Dok�adnie rzecz bior�c, wczorajszego wieczoru, po tym jak przysiad� si� do nich na herbat� w sali wypoczynkowej, sp�dziwszy chwil� z pann� Hortensj� Pugh. - To �owca posag�w - powiedzia�a wtedy Harriet z lekcewa�eniem. - Klaro, on szuka bogatej �ony. Panny Pugh albo ciebie. Klara przyzna�a jej racj�. Zdawa�a sobie spraw�, �e nawet gdyby nie by�a inwalidk�, to cho� z daleka nie przypomina kobiety, kt�ra by�aby atrakcyjna dla tak pi�k�nie wygl�daj�cego d�entelmena jak pan Sullivan. Gdyby mia� zosta� ra�ony afektem, to jego wzrok z pewno�ci� skierowa�by si� ku Harriet, b�d�cej niezaprzeczaln� pi�k�no�ci� o jasnoz�otych w�osach i r�anej karnacji. Mimo to, od czasu gdy zostali sobie przedstawieni, Sullivan ledwo spojrza� na Harriet. Rzecz jasna, �e poluje na posag. Klara spotka�a ju� kilku mu podobnych, zw�aszcza po �mierci ojca. Dopiero niedawno zrzuci�a �a�ob� roczn� po nim. - Wydaje mi si�, Harriet, �e ma��e�stwa z rozs�dku i dla zdobycia maj�tku s� dozwolone - odpowiedzia�a przyjaci�ce. - M�czyzna albo kobieta, kt�rzy tak post�puj�, niekoniecznie musz� by� niegodziwcami. - Ale on jest - upiera�a si� Harriet. - Klaro, te oczy, ten u�miech... i ca�y ten wdzi�k. Istotnie, oczy Fredericka by�y ciemne i spogl�da�y na �wiat spod ci�kich powiek. U�miech ods�ania� bardzo 11 Mary Balogh bia�e i mocne z�by. A wdzi�k by� niemal osza�amiaj�cy. Jeszcze bardziej od wdzi�ku zniewala� urok ca�ej postaci. Wysoki, mocno zbudowany, z d�ugimi nogami, w�skimi biodrami i tali�, pot�n� klatk� piersiow� i ramionami, stanowi� niemal uosobienie idea�u. Oraz zdrowia i si�y. - On jest pi�kny - powt�rzy�a. - Pi�kny?! - Harriet spojrza�a na ni� z zaskoczeniem, po czym si� roze�mia�a. - Tak si� m�wi o kobietach. Ale w�a�nie to okre�lenie najlepiej pasowa�o do pana Sullivana. Aczkolwiek nawet z daleka nie da�o si� w nim zauwa�y� nic kobiecego. - Musisz mu okaza� nieprzychylno�� - powiedzia�a Harriet. - Klaro, musisz mu powiedzie� wprost, �e si� na nim pozna�a� i wiesz, kim jest. Musisz go zniech�ci�. Niech si� zwr�ci do panny Pugh. Oboje s� siebie warci. - Czasami, Harriet - odpar�a Klara u�miechaj�c si� -potrafisz by� bardzo z�o�liwa. Biedna panna Pugh pr�buje dopiero zaistnie� na tym �wiecie, natomiast pan Sullivan usi�uje zapewni� sobie maj�tek. Dlaczego nie m�j? I tak nie mam go na co wydawa�. A w zamian zyskam ca�y ten urok i powab. Roze�mia�a si� na widok przera�enia maluj�cego si� na twarzy Harriet i rzuci�a jaki� nast�pny �art na ten temat. Ale gdy p�niej o tym my�la�a, wcale nie mia�a pewno�ci, czy by�y to �arty. Wi�kszo�� �ycia sp�dza�a w domu na szezlongu lub na w�zku inwalidzkim poza domem. Do towarzystwa mia�a Harriet i kilkoro innych przyjaci�, przewa�nie ma��e�stw i przewa�nie starszych od niej. Sko�czy�a ju� dwadzie�cia sze�� lat i widoki na zawarcie ma��e�stwa by�y coraz bardziej mizerne. Perspektywa ma��e�stwa z mi�o�ci lub nawet z afektu by�a ca�kowicie nierealna. M�g� si� ni� zainteresowa� jedynie taki m꿭czyzna, kt�ry mia� na uwadze jej maj�tek. Klara by�a samotna. Straszliwie samotna. Natomiast jej potrzeby w niczym nie r�ni�y si� od potrzeb innych 12 Zata�czymy? kobiet, chocia� nie by�a pi�kna i nie mog�a chodzi�. Odczuwa�a tak�e po��danie. Czasami, mimo towarzystwa Harriet oraz obecno�ci innych przyjaci�, Klara czu�a si� tak samotna, �e ogarnia�a j� rozpacz. A przecie� mo�e mie� Fredericka Sullivana. Zrozumia�a to ju� podczas pierwszego spotkania. Je�li on zamierza si� do niej zaleca� nienagannie i cierpliwie, to tylko traci czas. Od razu przecie� wiedzia�a, dlaczego zale�a�o mu, by zosta� jej przedstawionym, i dlaczego ka�dego ranka przy�chodzi do pijalni po jej codziennych k�pielach mineral�nych w Queen's Bath. Po prostu chce si� z ni� o�eni�. Chce przej�� kontrol� nad jej maj�tkiem. Do tej pory od �owc�w posag�w odwraca�a si� plecami. Innymi s�owy, odwraca�a si� plecami od ka�dego staraj��cego si�, jakiego mog�a oczekiwa�. Frederick Sullivan by� pierwszym m�czyzn�, kt�remu okaza�a jakie� wzgl�dy, cho� wiedzia�a, �e wcale jej nie kocha, pewnie nawet nie lubi i w og�le nie ma o niej pochlebnego zdania. Mo�li�we, �e nawet si� jej obawia. C�, takie s� fakty i trzeba b�dzie o nich pami�ta�, je�li oka�e si� na tyle szalona, by rozwa�a� mo�liwo�� wyj�cia za niego. By� mo�e on nigdy nie b�dzie �ywi� do niej �adnych cieplejszych uczu�. To nie by�oby dobre ma��e�stwo. Nigdy nie sta�oby si� takim, o jakim marzy�a, tak jak ka�da inna kobieta. Ale czy lepiej by�oby w og�le nie wychodzi� za m��? To pytanie nurtowa�o j� przez ca�� noc. Teraz, gdy zbli�a� si� do niej przechodz�c przez pijalni� i przywo�uj�c specjalnie na t� okazj� ca�y sw�j urok, pomy�la�a, �e nie jest w nim zakochana. W �adnym wypadku nie mog�aby si� zakocha� w m�czy�nie, kt�ry nie jest sob� i odgrywa jak�� rol� i kt�ry interesuje si� ni� wy��cznie z powodu jej maj�tku. Ale Frederick jest pi�kny, silny i zdrowy, a Klara by�a ciekawa, czy ta kombinacja oka�e si� nieodparta. Podej�rzewa�a, �e tak b�dzie. 13 j MaryBalogh - On jest taki pi�kny - zd��y�a jeszcze szepn�� do Harriet, zanim si� u�miechn�a na jego powitanie. By� ju� zbyt blisko, by Harriet zd��y�a odpowiedzie�. Witam, panno Danford. - Uj�� jej chud� i zimn� d�o� nie unosz�c jej do ust, ale przytrzymuj�c w obu d�oniach odrobin� d�u�ej, ni� to by�o konieczne. - Spodziewam si�, �e wczoraj nie przemarz�a pani zbytnio po drodze do sali koncertowej? - W taki ciep�y dzie�? Nie, prosz� pana. Dzi�kuj� za trosk�. Wyprostowa� si�, opu�ci� jej d�o� i uk�oni� si� pannie Pope. Gdyby te dwie kobiety mo�na by�o zamieni� ze sob� miejscami! Gdyby to panna Pope a by�a w�a�cicielk� ta�kiej fortuny, nawet je�liby to ona siedzia�a na w�zku! Ale panna Pope, jak si� dyskretnie wywiedzia�, by�a c�rk� zubo�a�ej wdowy, z kt�r� panna Danford pozna�a si� i zaprzyja�ni�a podczas pobytu z ojcem w Bath przed kilku laty. - Ze swej strony - rzek� zwracaj�c si� ponownie do panny Danford - uwa�am zwyczaj picia herbaty w salach koncertowych za czaruj�cy. Bath bez w�tpienia jest jed�nym z najbardziej uroczych miejsc na �wiecie i trzeba z tego korzysta�, na ile tylko to mo�liwe. - Ca�kowicie si� z panem zgadzam - odpar�a. - Her�bata jest jeszcze wi�ksz� przyjemno�ci�, gdy spo�ywa si� j� w stosownym towarzystwie. Klara zwr�ci�a si� ku d�entelmenowi, kt�ry podszed�, by przywita� si� z obiema damami i wymieni� par� uprzejmo�ci przed zaproszeniem panny Pope do odbycia rundki wok� pijalni. - Ale� naturalnie - przyzwoli�a, gdy Harriet spojrza�a na ni� wyczekuj�co. - Sprawi ci to przyjemno��, Harriet. Panna Pope popatrzy�a z pow�tpiewaniem na Frederi-cka. 14 Zata�czymy? - Do pani powrotu dotrzymam towarzystwa pannie Danford - zapewni� Sullivan. - Je�li dostan� pozwolenie - doda�. Panna Danford u�miechn�a si� do niego. - B�d� panu wdzi�czna, sir - odpowiedzia�a. - Wdzi�czna? - Skierowa� na ni� ca�� uwag�. - To ja powinienem �ywi� to uczucie, madame. Podziwiam pani odwag�. Jest pani tak promienna i radosna pomimo tej wyra�nej i nieszcz�snej niedomogi. - Z trudem si� po�wstrzyma� przed przykucni�ciem obok niej. Wygl�da�o na to, �e Klara domy�li�a si�, w czym rzecz. - Jedyn� niewygod� wiecznego siedzenia w fotelu jest to, �e bardzo cz�sto musz� zadziera� g�ow�, by spojrze� na kogo� stoj�cego obok mnie. Czy zechcia�by pan przy�sun�� m�j fotel bli�ej tej �awki i spocz�� na niej? To by�o zach�caj�ce. Najwyra�niej mia�a ochot� na rozmow�. Uczyni� zado�� jej pro�bie i po chwili mogli ju� rozmawia� bez wspomnianego utrudnienia i bez zwyczaj�nego dot�d towarzystwa os�b trzecich. Doszed� do wnio�sku, �e Klara ma jednak wspania�e oczy, cho� czu�, �e wola�by nie by� wystawiony na ich bardzo badawcze spojrzenie z tak niewielkiego dystansu. - Jak pani znajduje tutejsze wody, czy s� skuteczne? -zapyta�. - Dzia�aj� na mnie odpr�aj�co - odpar�a. - Za�ywam k�pieli, ale w�d nie pij�. Na szcz�cie nie cierpi� na chorob�, kt�r� mo�na by leczy� tym sposobem. Przypusz�czam, �e musia�abym by� doprawdy bardzo, bardzo chora, by si� codziennie nimi raczy�. A pan ich pr�bowa�? - Raz - odpar� patrz�c jej w oczy z u�miechem. - Raz jeden. A w�a�ciwie dwa razy, pierwszy i ostatni. Ale ciesz� si�, �e k�piele pani pomagaj�. Czy jest pani zadowolona z pobytu w Bath? - Jak s�usznie pan zauwa�y�, jest tu bardzo pi�knie, a do tego zawar�am kilka sympatycznych znajomo�ci. 15 MaryBalogh Kiedy jeszcze �y� m�j ojciec, przyje�d�ali�my tu razem kilkakrotnie. - Przykro mi z powodu jego �mierci. Musia�a to by� dla pani wielka strata. - Tak. A czy panu si� tutaj podoba, panie Sullivan? - O wiele bardziej, ni� si� mog�em spodziewa� -pospieszy� z zapewnieniem. - Zamierza�em sp�dzi� tu zaledwie kilka dni, pomy�la�em, �e obejrz� sobie uzdro�wisko, skoro ju� bawi� w tej cz�ci kraju. Ale obecnie mam ochot� zabawi� tu d�u�ej. - Istotnie? - Spojrza�a mu prosto w oczy. - Czy�by by�o tu �adniej, ni� pan oczekiwa�? -. Tak, s�dz�, �e tak - potwierdzi�. - Ale to ludzie nadaj� charakter miejscom, my�l�, �e zgodzi si� pani ze mn�? S� tu ludzie, ze wzgl�du na kt�rych nie mam ochoty wyje�d�a�. - Na moment pow�drowa� wzrokiem ku jej ustom, po czym ponownie spojrza� w oczy. - W�a�ciwie m�g�bym nawet powiedzie�, �e to jedna osoba. - Ooo? - Zamierza�a jeszcze co� doda�, ale si� po�wstrzyma�a. - Poruszy�a mnie pani cicha cierpliwo��, urok i zdrowy rozs�dek - kontynuowa�. - Od kilku lat obracam si� w towarzystwie m�odych dam przybywaj�cych t�umnie na sezon do Londynu. Sta�em si� niemal odporny na ich wdzi�ki. Jak dot�d, nie spotka�em nikogo takiego jak pani, madame. Czy nie jestem zbytnim impertynentem? Czy nie pozwalam sobie na zbyt wiele? Patrzy� jej prosto w oczy, obserwuj�c jednak k�tem oka zbli�aj�c� si� do nich pann� Pope i jej towarzysza. Usilnie pragn��, by zrobili drug� rundk� po pijalni, i jego �ycze�nie si� spe�ni�o, cho� odni�s� wra�enie, �e panna Pope przechodz�c obok nich bardzo dok�adnie mu si� przygl��da�a. - Nie - odpar�a panna Danford bardzo cicho, niemal szeptem. 16 Zata�czymy? Delikatnie musn�� d�oni� jej palce spoczywaj�ce na oparciu fotela na k�kach. - My�la�em ju�, �e jestem zm�czony i odporny na wdzi�ki kobiet - zwierzy� si�. - Nie by�em przygotowany na to, �e tak silnie zareaguj� na znajomo�� z pani�, madame. - Poznali�my si� nieca�y tydzie� temu, panie Sullivan - zaoponowa�a delikatnie. Jej ciemne oczy pa�a�y w jas�nym obliczu. - A jednak .czuj� si� tak, jakby to by�o przed wieczno��ci�. Nie przypuszcza�em, �e w ci�gu jednego tygodnia tak wiele mo�e si� wydarzy�. To znaczy tak wiele, je�li chodzi o czyje� serce. - Ja nie mog� chodzi� - powiedzia�a Klara. - Nie mog� przebywa� poza domem tak wiele, jak bym pragn�a. -G��boko patrzy�a mu w oczy. - Trudno by�oby uzna� mnie za urodziw�. To by�a sprawa, kt�r� musia� rozegra� bardzo ostro�nie. - Czy to w�a�nie kto� pani powiedzia�? - zapyta�. -Czy to w�a�nie podpowiada pani lusterko? Czasami, gdy patrzymy w lustro, czynimy to zupe�nie bezosobowo, widz�c tylko to, co jest na powierzchni. Czasami prawdzi�we pi�kno niewiele ma wsp�lnego z tym, co jest widoczne go�ym okiem. Znam kobiety powszechnie uznawane za pi�kno�ci, a jednak kompletnie niepoci�gaj�ce, poniewa� pod t� urod� nie kryje si� charakter. Pani nie jest pi�kna w ten spos�b, panno Danford. Pani uroda jest we wn�trzu. Wida� j� w pani oczach. - Ach tak. - Lekko rozchyli�a wargi i na moment pow�drowa�a wzrokiem ku jego ustom, po czym ponownie spojrza�a mu w oczy. - Czy wprawi�em pani� w zak�opotanie? - zapyta�. -Czy w jakikolwiek spos�b urazi�em? Za nic w �wiecie nie chcia�bym tego uczyni�. By� mo�e nie wierzy pani w moje s�owa, gdy m�wi� o pani urodzie czy o mych uczuciach 17 MaryBalogh do pani, panno Danford. Jeszcze przed tygodniem sam bym sobie nie uwierzy�. My�la�em, �e nie jestem zdolny do zakochania si�. - Zakochania? - zdziwi�a si�. - S�dz�, �e to w�a�ciwe okre�lenie - potwierdzi�. U�miechn�� si� powoli, z rozmys�em. - Okre�lenie, z kt�rego dot�d zawsze sobie drwi�em. - Zakocha� si� - powt�rzy�a. - To dobre dla m�odych ludzi, panie Sullivan. Ja mam ju� dwadzie�cia sze�� lat. - Ja tyle samo - powiedzia�. - Czy pani si� czuje tak, jakby m�odo�� mia�a ju� za sob�? Bo ja przez ca�y ostatni tydzie� czu�em si� jak m�ody ch�opiec. By�em pe�en entuzjazmu, niepewno�ci, niezr�czny i, tak w�a�nie, zako�chany. Klara otworzy�a usta chc�c co� na to odpowiedzie�, ale zaraz zamkn�a je z powrotem. - Jako� trudno mi w to uwierzy� - wyszepta�a po d�u�szej chwili. Frederick pomy�la� nagle, �e panna Danford p�dzi zapewne bardzo smutne i samotne �ycie. Z pewno�ci� musia�a mie� do czynienia z wieloma �owcami posag�w, ale z bardzo nielicznymi prawdziwymi konkurentami, je�li w og�le jacy� si� pojawiali. Czy marzy�a o mi�o�ci? O ko�chaniu? Och, na tym polega jego k�opot, �e za du�o my�li. Tak w�a�nie by�o z Jule, aczkolwiek w tym wypadku trudno by mu by�o przyzna�, �e �a�uje, i� przesta� my�le�. I tak czu� si� wystarczaj�co winny. Czy i teraz powinien si� czu� winny? Czy oferuje jej marzenie, kt�rego w gruncie rzeczy nie b�dzie m�g� urzeczywistni�? Ale w�a�ciwie dlaczego nie? Je�li j� po�lubi, b�dzie j� dobrze traktowa� i okazywa� wzgl�dy. Po�wi�ci jej cz�� swego czasu i zainteresowania. Przecie� nie ma zamiaru jej wci�ga� w jaki� okropny zwi�zek, w kt�rym by j� ca�kowicie zaniedbywa�. - Prosz� uwierzy� - powiedzia� po chwili, pochylaj�c 18 Zata�czymy? si� i spogl�daj�c jej w oczy z du�o wi�kszym wsp�czu�ciem, ni� sam m�g� si� tego po sobie spodziewa�. -Jeste�my tu na oczach wszystkich, wi�c ani to miejsce, ani pora na formalne deklaracje. Ale je�li udzieli mi pani przyzwolenia, to znajd� i miejsce, i stosown� por�. Jak najpr�dzej. Czy nie by� zbyt porywczy? Przychodz�c dzisiejszego ranka do pijalni nie zamierza� si� posun�� a� tak daleko. Ale okazja, jak� stworzy� d�entelmen, kt�ry odci�gn�� od nich pann� Pope, nawin�a si� sama, a panna Danford sprawia�a wra�enie podatnej na jego zaloty. - Ma pan moje przyzwolenie, panie Sullivan. Z pocz�tku pomy�la�, �e si� przes�ysza�, tak cicho wyszepta�a te s�owa. Kiedy jednak zrozumia�, �e naprawd� tak powiedzia�a, poczu� przyp�yw uniesienia i... paniki! Mia� wra�enie, jakby uczyni� jaki� nieodwracalny krok. Odpowied� Klary sugerowa�a, �e dobrze go zrozumia�a, �e jest przygotowana na wys�uchanie formalnych o�wiad�czyn i przypuszczalnie je zaakceptuje. Dlaczego zgadza��aby si� na rozmow�, gdyby nie mia�a zamiaru przyj�� o�wiadczyn? Po raz drugi si� od niej odsun��. Zbli�a�a si� ku nim panna Pope wraz ze swym towarzyszem. Prawdopodobnie nie zdecyduj� si� ju� na trzeci� rundk� wok� pijalni. - Jutro? - zapyta�. Odrzuci� my�l o spotkaniu jeszcze tego samego dnia. Musi mie� troch� czasu na uporz�dko�wanie my�li, cho� mi�dzy Bogiem a prawd� nic tu nie by�o do uporz�dkowania. Musi si� jak najszybciej bogato o�eni� i teraz nadarzy�a si� okazja, jakiej si� nie spodzie�wa� w naj�mielszych marzeniach. - Czy mog� odwiedzi� pani� jutro po po�udniu, madame? Zastanawia�a si� przez moment. - Dzie� p�niej, je�li pan �askaw - powiedzia�a po chwili. - Jutro spodziewam si� go�cia z Londynu. - A wi�c pojutrze - potwierdzi� wstaj�c, po czym 19 MaryBalogh odwr�ci� jej w�zek w ten spos�b, by Klara mog�a widzie� ca�� sal� i nadchodz�c� przyjaci�k�. - Tej chwili b�d� oczekiwa� pe�en niepokoju. Powiedzia� szczer� prawd�. Przypuszcza�, �e jego o�wiadczyny zostan� przyj�te. Prawdopodobnie nie wszystko potoczy�a si� idealnie g�adko, a do tego docho�dzi�a jeszcze ogarniaj�ca go panika. Spojrza� w d� na drobn�, chud� posta� na w�zku inwalidzkim, na blad� twarz i zbyt obfit� mas� w�os�w pod pi�knym czepecz-kiem. Perspektywa, �e zostanie jego �on�, zacz�a przy�biera� realne kszta�ty. Ju� na ca�e �ycie przywi��e si� do niej tylko dlatego, �e narobi� d�ug�w, kt�re przy dobrej passie m�g�by zlikwidowa� w jeden wiecz�r przy karcia�nym stoliku. Ca�e �ycie wobec jednego wieczoru. Unios�a ku niemu oczy i jeszcze przed nadej�ciem przyjaci�ki zd��y�a si� u�miechn��. - B�d� czeka�a, panie Sullivan. Rozdzia� drugi Nast�pnego dnia Klara istotnie mia�a go�cia. Wmasze-rowa� do bawialni wynaj�tego przez ni� domu, depcz�c pokoj�wce po pi�tach. - Klaro, kochana! - zawo�a� i przemierzy� ca�y salon z r�kami wyci�gni�tymi na powitanie. - Przyjecha�em natychmiast po otrzymaniu wiadomo�ci dostarczonej przez twego pos�a�ca. - Pochyli� si� i poca�owa� j� w po�liczek. - Witam, panie Whitehead. - U�miechn�a si� serdecz�nie i odwzajemni�a u�cisk r�k. - Wiedzia�am, �e pan przyjedzie. Mam jedynie nadziej�, �e nie by�a to zbytnia uci��liwo��. Nie mogli jednak kontynuowa� rozmowy, dop�ki nie po�egnali panien Grover, bli�niaczek w bli�ej nie sprecy�zowanym wieku, oraz pu�kownika z pani� Rutledge, sk�a�daj�cych popo�udniow� wizyt�. Klara przedstawi�a nowo przyby�ego go�cia z Londynu, bliskiego przyjaciela jej zmar�ego ojca. Harriet odprowadzi�a go�ci do wyj�cia. Przed drzwiami pokoju popatrzy�a na Klar�. - Gdyby� mnie potrzebowa�a, Klaro, to b�d� u siebie. 21 MaryBalogh Mam nadziej�, �e panu Whiteheadowi uda si� nak�a�� ci troch� oleju do g�owy. - Do�� gro�nie to zabrzmia�o - powiedzia� Whitehead, kiedy Harriet zamkn�a za sob� drzwi. Usadowi� si� na fotelu obok Klary i u�miechn�� si�. - O co chodzi, moja droga? Masz jakie� k�opoty? - Przykro mi, �e zmusi�am pana do tej podr�y tak nagle - przeprosi�a. - Nie zabra� pan ze sob� pani Whitehead? Whitehead roze�mia� si�. - Miriam potrzebuje co najmniej tygodnia na przygo�towanie si� nawet do nag�ej i niespodziewanej podr�y. Jest teraz zaj�ta przygotowaniami do zamkni�cia domu na reszt� lata, poniewa� przenosimy si� do Brighton. Jeszcze tydzie�, a tw�j pos�aniec by mnie nie zasta�. W czym problem, Klaro? - Och, m�j Bo�e - westchn�a. - Nie jestem pewna, czy to w og�le problem. By� mo�e, �e jednak tak. Roz�wa�am propozycj� zawarcia ma��e�stwa. Whitehead uni�s� brwi i uj�� szczup�� d�o� Klary. - Ale� to wspania�a wiadomo�� - powiedzia�. - Miriam b�dzie bardzo �a�owa�a, �e nie mog�a tu ze mn� przyje�cha�. Kto jest tym szcz�liwym wybrankiem? - Jeszcze si� nie o�wiadczy�, cho� odnosz� wra�enie, �e ma taki zamiar. Problem polega na tym, �e to �owca posag�w. S�dz�, �e brak mu �rodk�w do �ycia. Pan Whitehead �ci�gn�� krzaczaste brwi. - Klaro, o co w�a�ciwie chodzi? Zakocha�a� si� w tym m�czy�nie? - zapyta�. - Nie - odpar�a. - Ale my�l�, �e wyjd� za niego, je�li mnie o to rzeczywi�cie poprosi. Harriet bardzo si� na mnie z�o�ci, co chyba zreszt� sam pan zauwa�y�. Pan Whitehead wypu�ci� jej d�o� z u�cisku i opar� si� wygodnie w fotelu. - Chyba lepiej b�dzie, je�li mi o wszystkim opowiesz. Wnioskuj�, �e po to w�a�nie mnie tu wezwa�a�. 22 Zata�czymy? - Wezwa�am pana, poniewa� od �mierci taty uwa�am pana niemal za drugiego ojca - odpowiedzia�a z u�mie�chem. - Tak jak pan sobie tego �yczy�. C�, w gruncie rzeczy najbardziej mi zale�y na poradzie finansowej. Czy kiedy wyjd� za m��, to ca�y m�j maj�tek oraz pieni�dze przypadn� memu m�owi? - W normalnym post�powaniu, tak - potwierdzi�. -Ale, aby sta�o si� inaczej, mo�na zawrze� przedma��e�ski kontrakt. - Aha. To w�a�nie chcia�am wiedzie�. B�dzie pan musia� mi to wyt�umaczy�, je�li si� pan zgodzi. Pom�g� mi pan w za�atwianiu wszystkich spraw po �mierci taty, sama nie wiem, jak bym sobie bez pana poradzi�a. Pan zaj�� si� stron� praktyczn�, a pa�ska �ona i Harriet oto�czy�y mnie opiek�, jakiej potrzebowa�am. Pan pom�g� mi m�drze zainwestowa� pieni�dze. Rzecz w tym, �e mam do pana absolutne zaufanie. - Tak powinno by�, Klaro. Tw�j ojciec by� moim wsp�lnikiem w Indiach, a w dodatku bardzo bliskim przyjacielem. No wi�c, kim jest ten cz�owiek? Czy ja go znam? - To pan Frederick Sullivan - odpowiedzia�a. - Starszy syn lorda Bellamy. Zna go pan? - Sullivan? - Whitehead zesztywnia�. - Chyba nie mam powodu uwa�a�, �e nie m�wisz powa�nie, Klaro? Nie �ci�ga�aby� mnie z Londynu, gdyby tak by�o. Co ty o nim wiesz? - �e jest nieprzyzwoicie przystojny - odpar�a z lekkim u�miechem. -1 czaruj�cy. Ach, i jeszcze co�. Odczuwa do mnie niepohamowan� nami�tno��. - Tak uwa�asz? - Whitehead wsta� z fotela, stan�� przed Klar� i popatrzy� na ni� z namys�em. - A to �ajdak. U�miech zgas� na jej ustach. - Czy istotnie tak trudno w to uwierzy�? - zapyta�a smutno, ale zaraz unios�a r�k� i doda�a: - Nie musi pan 23 MaryBalogh odpowiada�. Oczywi�cie, �e to niemo�liwe. Nawet prze2 chwil� si� nie �udzi�am, �e mo�e by� inaczej. - A mimo to powa�nie rozwa�asz mo�liwo�� po�lubie�nia tego oszusta, Klaro? - zapyta�. - To do ciebie ca�kiem niepodobne. Czy�by istnia�o co�, o czym nie wiem? - Owszem, ca�kiem sporo. A wi�c uwa�a go pan za �ajdaka, panie Whitehead? Co pan o nim wie? - Bellamy, og�lnie rzecz bior�c, jest do�� bogaty -odpar� Whitehead. -1 do tego ca�kiem hojny. A�e Sullivan jest ekstrawagancki, Klaro. Do tego kompletnie nieodpo�wiedzialny i lekkomy�lny. Hazardzista i, trzeba to powie�dzie�, kobieciarz. Jak mniemam, nadal jest przyjmowany w dobrym towarzystwie, ale dosz�y mnie s�uchy, �e ojco�wie c�rek na wydaniu, zw�aszcza stanowi�cych dobr� parti�, trzymaj� je od niego z daleka. Teraz uznaj� ich post�powanie za nader rozs�dne. - A wi�c jest tak, jak my�la�am. Nie powiedzia� mi pan nic, czego bym si� sama nie domy�la�a. Jest zatem oczywiste, �e przed �lubem musz� mie� bardzo starannie sporz�dzon� intercyz�. - Klaro - zacz�� Whitehead, po czym zamilk� i przy�gl�da� si� jej przez d�u�sz� chwil� bez s�owa, a� wreszcie ponownie usiad� w fotelu. - Przecie� znaj�c ju� ca�� prawd�, z pewno�ci� nie mo�esz dalej powa�nie my�le� o tych planach! Sama zrozumia�a�, �e dowody jego afektu wobec ciebie s� nieszczere, a poza tym przyzna�a�, �e nie jeste� w nim zakochana. A mo�e to nie by�a prawda? Czy w gr� wchodz� twoje uczucia? - W �adnym wypadku - zapewni�a go. - Nie jestem �lepa, dostrzegam wszystkie szczeg�y, kt�re mog�yby mnie doprowadzi� do fa�szywych wniosk�w i oczekiwa�. Nie b�d� wi�c rozczarowana, poniewa� niewiele si� spo�dziewam i niewiele oczekuj�. Ale nie zmieni�am zamiaru. Whitehead przygl�da� si� jej w milczeniu. - Widzi pan, w swych rozwa�aniach pomin�� pan jeden 24 Zata�czymy? aspekt, a mianowicie czynnik ludzki - kontynuowa�a Kla�ra. - Wci�� jestem dosy� m�oda i z ca�� pewno�ci� dosy� bogata, by sta� si� dla m�a atrakcyjn�. Nie mog� ocze�kiwa�, �e jaki� m�czyzna mnie pokocha, przeciw temu przemawia zbyt wiele czynnik�w. Nie, prosz� nie pr�bo�wa� zaprzecza�, jest pan dla mnie bardzo uprzejmy, ale ja znam prawd�. M�a mog� tylko kupi� za sw�j maj�tek. Bez wzgl�du na to, jak nieprzyjemnie i okrutnie zabrzmi dla pana moja zgoda na takie traktowanie, prosz� jednak wzi�� pod uwag� w�a�nie �w czynnik ludzki. Pragn� mie� m�a. Pragn� zawrze� zwi�zek ma��e�ski. - Ale nie taki, w kt�rym brak uczu� - zaoponowa�, ponownie ujmuj�c jej d�o�. - Nie taki, w kt�rym nie ma racjonalnych perspektyw, �e takie uczucia si� rozwin�, Klaro. Nie r�b nic, czego �a�owa�aby� do ko�ca �ycia. A tego by� po�a�owa�a, kochanie. - Mo�e tak. A mo�e nie. Lub nie tak bardzo, jak si� pan obawia. W ka�dym razie uwa�am, �e je�li nadal b�d� �y�a tak jak dot�d, w ko�cu stanie si� to dla mnie nie do zniesienia. - Hm... Klaro. - Poklepa� j� po d�oni. - Zamieszkaj z nami, z Miriam i ze mn�. B�dziesz dla nas c�rk�, a do tego towarzyszk� Miriam. Po �mierci ojca odm�wi�a� nam, ale zg�d� si� teraz. Nie musisz �y� sama. Nie musisz by� samotna. - Ale� ja nie jestem ani sama, ani samotna - zaprote�stowa�a. - A przynajmniej nie w ten spos�b, kt�ry ma pan na my�li. Harriet jest moj� ukochan� przyjaci�k�, a opr�cz niej mam jeszcze innych znajomych. I chocia� uwielbiam wychodzi� z domu tak cz�sto, jak to tylko mo�liwe, to nie czyni� tego z powodu potrzeby towarzy�stwa. Dzisiejsi go�cie u mnie nie byli niczym wyj�tko�wym. Ale je�li jutro on mi si� o�wiadczy, a zapowiedzia� oficjaln� wizyt� na popo�udnie, to zostanie przyj�ty. - Ale, Klaro, dlaczego w�a�nie Sullivan? - zapyta�. - 25 MaryBalogh Mo�emy ci znale�� du�o lepszego m�a ni� on. Kogo�, kto by� mo�e b�dzie zainteresowany twym maj�tkiem, ale jednocze�nie b�dzie cz�owiekiem w�a�ciwie przygotowa�nym do tego, by ci� dobrze traktowa�. Sullivan to darmo�zjad. - Bardzo przystojny darmozjad - odparowa�a. - By� mo�e mam ochot� kupi� sobie troch� pi�kna, panie White�head. Tak bardzo ma�o go w moim �yciu. Whitehead pu�ci� jej d�o�. - Chcia�bym, �eby Miriam by�a tu z nami. - Wes�tchn��. - Nigdy nie mia�em talentu do udzielania rad osobistych, Klaro, ogranicza�em si� jedynie do finanso�wych. Ale mam wra�enie, �e przez ciebie przemawia kto� zupe�nie obcy. Ty przecie� zawsze by�a� taka rozs�dna. - Prosz� si� o mnie nie martwi� - odpowiedzia�a z u�miechem. - Ja potrzebuj� od pana rady z pa�skiej specjalno�ci. Ot� musi mi pan powiedzie�, je�li �aska, jak mam si� zabezpieczy�, by m�j pi�kny darmozjad nie uczyni� ze mnie �ebraczki. Ostatecznie rozmowa zesz�a na konkretne kwestie zwi��zane ze sporz�dzeniem przedma��e�skiej intercyzy, kt�ra zostanie przedstawiona panu Sullivanowi, je�li istotnie w dniu nast�pnym z�o�y przewidywane o�wiadczyny. Kla� ra zawsze mia�a zaufanie do umiej�tno�ci i przebieg�o�ci pana Whiteheada w dziedzinie finans�w, w tej mierze polega�a na nim bardziej ni� na w�asnym nie�yj�cym ju� ojcu, tak wi�c i w tym wypadku zda�a si� na niego. Z jednym wszak�e wyj�tkiem. Upar�a si�, �e jej wiano musi by� na tyle wysokie, by ca�kowicie pokry� d�ugi pana Sullivana. W ko�cu nie ulega w�tpliwo�ci, �e w�a�nie w tym celu ma zamiar j� po�lubi�. Rzecz jasna, �e nie wiadomo, jak wielkie s� te d�ugi, ale Klara odm�wi�a zar�wno zwr�cenia si� z tym pytaniem do pana Sullivana, jak i zasi�gni�cia informacji z innych �r�de�. 26 Zata�czymy? - Nie wyjd� za cz�owieka, kt�rego ju� przed �lubem zd��y�am upokorzy� lub zacz�am go szpiegowa�. - Ale� Klaro, nie ma innego sposobu, by si� o tym dowiedzie� - nalega� pan Whitehead. - Czy mo�emy przypu�ci�, �e jego d�ugi nie przewy��szaj� sumy dziesi�ciu tysi�cy funt�w? - zapyta�a. - Miejmy nadziej�, �e tak - odpar� Whitehead z kwa��n� min�. - Nawet jak n� takiego cz�owieka to chyba za wiele. - A wi�c m�j posag wyniesie dwadzie�cia tysi�cy funt�w - zakomunikowa�a Klara i nie da�a si� odwie�� od tej decyzji pomimo wielokrotnych zapewnie� pana Whiteheada, �e to nierozs�dna, wr�cz granicz�ca z sza�le�stwem rozrzutno��. Pan Whitehead zgodzi� si� wyst�pi� w charakterze dorad� cy finansowego Klary i przedyskutowa� intercyz� z panem Sullivanem. Wyja�ni�, �e trudno by mu by�o odgrywa� rol� jej opiekuna, poniewa� ju� kilka lat temu dosz�a do pe�no� letno�ci, ale �mia�o mo�e odegra� rol� powiernika maj�tku jej ojca, zaznaczaj�c, �e Klara nie mo�e nim dowolnie dysponowa� wedle swego �yczenia. W ma��e�stwo wnosi bardzo hojny posag, natomiast reszta maj�tku b�dzie zapi� sana na jej nazwisko i zarz�dzana w jej imieniu. Klara zastanawia�a si� nad tym k�amstwem. Nie chcia�a, by jej ma��e�stwo ju� od samego pocz�tku opiera�o si� na oszustwie, aczkolwiek u przysz�ego m�a mo�na by si� dopatrze� bardzo wielu oszustw. Do tego jeszcze nie chcia�a rozpoczyna� nowego �ycia przy boku m�a, kt�ry czu�by si� upokorzony wiedz�c, �e nie zaufano mu w spra�wie generalnej opieki nad maj�tkiem, jak si� zazwyczaj czyni. Nie chcia�a, by zna� prawd�. A wi�c trzeba k�ama�. Za rad� pana Whiteheada, jej spadkobierczyni�, przy�najmniej na razie, mia�a zosta� daleka kuzynka. Pan Whitehead w ko�cu wsta� i zacz�� si� zbiera� do wyj�cia. Pochyli� si� nad Klar� i uca�owa� j� w policzek. 27 MaryBalogh - Spotkam si� z tym ladaco, jak tylko o�wiadczyny zostan� z�o�one i przyj�te - powiedzia�. - Zastan�w si� dobrze, moje dziecko, i s�uchaj rad panny Pope, kt�ra jest rozs�dn� m�od� dam�. Nie czy� nic, czego mia�aby� p�niej �a�owa� przez ca�e �ycie. - Nie mam takiego zamiaru - o�wiadczy�a z u�mie�chem. - Dzi�kuj�, �e zechcia� pan przejecha� taki kawa� drogi, mimo i� wezwa�am pana w ostatniej chwili. Nigdy nie zdo�am wyrazi� panu swej wdzi�czno�ci oraz podzi�kowa� za to, �e czuj� si� o wiele lepiej przygotowana do stawienia czo�a jutrzejszym wydarzeniom. Pan Whitehead smutno pokiwa� g�ow� i po zapewnie�niu, �e wr�ci wieczorem, by towarzyszy� obu damom przy kolacji, wyszed� z pokoju. Po jego wyj�ciu Klara d�ugo wpatrywa�a si� w zamkni�te drzwi. Je�li pan Sullivan po tym wszystkim odst�pi od zamiaru z�o�enia jej wizyty lub je�li owa wizyta b�dzie mia�a charakter czysto towarzyski, to zanosi si� na bardzo niemi�e rozczarowanie. Dzisiaj si� nie widzieli, bo chocia� jak zwykle za�ywa�a k�pieli wczesnym rankiem, to p�niej nie odwiedzi�a pijalni. Posz�a do powozu i odje�cha�a prosto do domu. Teraz jego wizyta wydawa�a si� Klarze prawie niemo��liwa. Trudno jej by�o uwierzy�, �e ujrzy go znowu. I czy wyjdzie to jej na dobre, je�li rzeczywi�cie ju� go nie zobaczy? C�, Harriet i pan Whitehead zapewne tak s�dz�. I jej zdrowy rozs�dek r�wnie� tak podpowiada�. Ale Klara wiedzia�a, �e by�aby bardzo rozczarowana. Gorzko zawie�dziona. Poniewa� ju� podj�a decyzj�, a wraz z postano�wieniem w pe�ni u�wiadomi�a sobie, jak puste i samotne by�o jej dotychczasowe �ycie, zw�aszcza po �mierci ojca. Wszystko to wyp�yn�o teraz gwa�townie na powierzchni�, jakby pu�ci�y wszelkie tamy. Pragn�a go. Pragn�a Fredericka Sullivana. Pragn�a, by wszystko, co uosabia - zdrowie, si�a i uroda - nale�a�o 28 Zata�czymy? do niej. W ten spos�b te przymioty stawa�y si� w jakim� sensie tak�e jej udzia�em! Jakby mog�a si� zmieni� po�przez po�lubienie go. Zdrowy rozs�dek podpowiada� jej, �e te pragnienia s� szalone, ale serce i tak si� do nich rwa�o. A serce bardzo trudno uciszy�, gdy si� ma dwa�dzie�cia sze�� lat, jest si� kalek� i osob� przez nikogo nie kochan�. Kiedy �ycie jest puste. Absolutnie wyprane /. wszelkich uniesie�. Mia�a nadziej�, �e pan Sullivan przyjdzie. Nie do ko�ca w to wierzy�a, ale mia�a nadziej�. Frederick ubiera� si� z nerwow� staranno�ci�, odrzuca-i�c jedn� krawatk� za drug�, gdy kunsztowny w�ze� nie odpowiada� jego oczekiwaniom, a� ostatecznie wezwa� lokaja, aby go wyr�czy� w tej czynno�ci. Nie jest przecie� dandysem i nigdy nim nie by�. Gardzi� dandysami. Tylko dandys wi��e krawatk� w przemy�lny spos�b, bo zwyk�y w�ze� mu nie wystarcza. Pragn��by czu� si� troch� bardziej rze�ko. Przejrza� si� uwa�nie w lustrze. Czy istotnie ma takie czerwone i spu�chni�te oczy, czy tylko tak si� czuje? Wczorajszy wiecz�r i cz�� nocy sp�dzi� przy stoliku do kart, cho� w Bath nie by�o to dobrze widziane, i znowu wygra� n�dzn� sumk�. P�niej za� odprowadzi� do domu lady Waggoner, wyczu� waj�c wcze�niej, �e zezwoli mu na to i na co� wi�cej. Nietrudno wyczu� co� takiego, gdy cz�owiek ma do�wiad�czenie ze sztuczkami, jakimi pos�ugiwa�a si� owa dama. Uzna�, �e nie ma powodu wyrzeka� si� chwili lekkomy��lno�ci, jako �e nikogo nie skrzywdzi ostatnie wytchnienie przed niemal pewnym przeznaczeniem. Skorzysta� wi�c z nie wypowiedzianego zaproszenia i sp�dzi� wyczerpuj��c�, prawdziwie bezsenn� noc w ��ku owej damy. W rze�czy samej, by�aby to w pe�ni satysfakcjonuj�ca noc, gdyby nast�pnego dnia nie by� zobligowany do z�o�enia o�wiad�czyn innej damie. Pora rozpocz�cia owego romansu by�a 29 MaryBalogh zaiste niefortunna. A na romansie si� zacz�o i tylko na nim by si� sko�czy�o. Kiedy wspomnia� bowiem, jakby �artem, o ma��e�stwie, lady Waggoner wspar�a na nim swe obfite kszta�ty i wydaj�c senny pomruk satysfakcji ca�kowicie rozwia�a jego nadzieje. - Ma��e�stwo nie jest dla takich jak ty i ja, Freddie -powiedzia�a. - Po dw�ch tygodniach doprowadzi�abym nas oboje do szale�stwa. Mojemu zgas�emu ma��onkowi by�am wierna akurat jakie� dwa tygodnie. Wcale nie by� ze mnie zadowolony. - Masz absolutn� racj� - zgodzi� si�, leniwie ca�uj�c j�, gdy uk�adali si� do jednej z kr�ciutkich drzemek, jakie ucinali sobie w nielicznych antraktach. - Dla ludzi nasze�go pokroju o wiele lepsze s� kr�tkie nami�tne zwi�zki. - Uhmm. Wyczuwam w tobie, Freddie, bratni� dusz�. Reasumuj�c, opu�ci� j� rankiem o wiele za p�no, by si� pojawi� w pijalni, chocia� pewnie wysz�o mu to na dobre. Teraz jednak by� �pi�cy i jednocze�nie niecierpli�wie wygl�da� nadej�cia nocy. I w �adnym wypadku nie mia� takiego nastroju, jaki powinien mie� m�czyzna, kt�ry w�a�nie zamierza si� o�wiadczy�. C�, nale�y to traktowa� jak interes; po prostu trzeba go za�atwi�. I ca�y czas o tym pami�ta�. Bo w ko�cu te , o�wiadczyny nie s� niczym innym jak interesem, cho� nie nale�y tego tak sformu�owa� wobec panny Danford. Jej pieni�dze za jego nazwisko i opiek�. Ona stanie si� kobiet� zam�n�. Taki status ma dla kobiety du�e znaczenie. Opr�cz tego pewnego dnia b�dzie m�g� jej ofiarowa� tytu� baronessy, cho�, bro� Bo�e, nie �yczy ojcu �adnej choro�by. Bardzo go lubi. Nawet za bardzo. Ech, czasami by�oby lepiej, gdyby rodzina w og�le nie istnia�a. Po raz ostatni obejrza� si� w lustrze. B��kitny �akiet od Westona, najlepsza bia�a koszula, piaskowe w�skie spod�nie, a do tego l�ni�ce wysokie buty z bia�ymi chwa�cika-mi. Oczu nie mia� zaczerwienionych. W�o�y� cylinder, 30 Zata�czymy? naci�gn�� r�kawiczki i zabra� lask�. Pora i��. Panna Dan-ford b�dzie go oczekiwa�a. Kieruj�c si� ku jej domowi pomy�la�, �e przecie�, na lito�� bosk�, ma dopiero dwadzie�cia sze�� lat! Nie za�mierza� my�le� o ma��e�stwie przynajmniej przez najbli��sze par� lat. I zawsze gdy przychodzi�a mu na my�l przysz�a narzeczona, wyobra�a� sobie m�od� dziewczyn�, nadzwyczaj czaruj�c�, kt�ra b�dzie ozdob� jego �ycia i domu. �adna mi�o��. Nie wierzy� w mi�o��, dopuszcza� jedynie po��danie i przyja��. Ale z ow� narzeczon� na pewno ��czy�yby go przyjacielskie stosunki. Z Jule zawsze byli przyjaci�mi. Ale teraz zdecydowanie odsun�� od siebie my�li o nowej hrabinie Beaconswood. Za to z niesmakiem pomy�la� o pannie Klarze Danford, kiedy ujmowa� mosi�n� ko�atk� na drzwiach. Jest kalek�. Zastanowi� si�, czy to oznacza, �e nie b�dzie zdolna do...? By� absolutnie przygotowany na to, �e w�a�nie tak jest. Bo przecie� przy swojej w�t�ej budowie i delikatnym zdrowiu nie b�dzie w stanie podo�a� wysi�kom ma��e�skiego �o�a. Mia� nadziej�, �e sprawy tak w�a�nie wygl��daj�, chocia� nie czu� do niej niech�ci. Zamierza� trakto�wa� j� po �lubie z ca�� uprzejmo�ci�. Ale nie to, nic z tych rzeczy. Nigdy w �yciu nie zmusi�by si� do p�j�cia do ��ka z kobiet�, kt�ra wydaje mu si� odpychaj�ca. Nie skonsu�mowane ma��e�stwo b�dzie mu bardzo odpowiada�o. Ale nie jest to najw�a�ciwszy moment na tego typu rozwa�ania. Drzwi si� otwar�y i Sullivan wszed� do �rodka. Harriet z uporem porusza�a temat pogody i opowiada�a o ludziach, kt�rych spotka�a w trakcie porannej wyprawy po zakupy na Milsom Street, dop�ki najpierw Klara nie popatrzy�a na ni� powa�nym wzrokiem, a po niej Frede�rick, r�wnie� z pe�n� determinacj� patrz�c jej prosto w oczy, nie zapyta�, czy m�g�by zamieni� z pann� Dan�ford kilka s��w na osobno�ci. 31 MaryBalogh Harriet opu�ci�a ich z bardzo wyra�n� niech�ci�. Na Fredericka, kt�ry otworzy� jej drzwi, popatrzy�a z g�ry, mocno zaciskaj�c usta. - Obawiam si�, �e urazi�em pani towarzyszk� - powie�dzia� cicho, zamykaj�c drzwi i wracaj�c do pokoju. - Harriet uwa�a, �e potrzebna mi przyzwoitka - wy�t�umaczy�a mu. Przez chwil� sta� i patrzy� na ni�, zanim zasiad� na krze�le na wprost Klary. - Zale�y jej na pani szcz�ciu - powiedzia�. - Mog� j� za to tylko ceni�. Czy my�li pani, �e poczu�aby si� lepiej, gdyby wiedzia�a, i� podzielam jej trosk�? Klara si� nie odezwa�a. - Wygl�da pani dzisiaj czaruj�co, madame - doda� po chwili. Jej bardzo ciemne w�osy bez czepka wygl�da�y na jeszcze bardziej g�ste i ci�sze. By�y bardzo starannie uczesane w w�ze� na czubku g�owy, drobne loczki zdobi�y kark i szyj�, a faliste kosmyki okala�y twarz. Jasnob��kit-na suknia by�a starannie dobrana do bladej karnacji, dzi�ki czemu cera Klary nie sprawia�a wra�enia ziemistej. - Dzi�kuj� panu. Taki komplement by� ra��cym pochlebstwem, zupe�nie nie na miejscu. Mog�aby si� mu zrewan�owa� takim samym, w tym wypadku absolutnie szczerym, ale w ko�cu nikt nie prawi takich komplement�w d�entelmenom. - Nie spotka�em pani dzi� rano - kontynuowa� rozmo�w�. - Przykro mi, �e interesy zatrzyma�y mnie z dala od pijalni w�d. - Mnie tam r�wnie� dzisiaj nie by�o - odpowiedzia�a. - Zm�czy�am si� k�piel�, wi�c zaraz po niej wr�ci�am do domu. - Mam nadziej�, �e nie czuje si� pani gorzej? - spyta� z wyra�nym zaniepokojeniem. - Nie - odpar�a kr�c�c g�ow�. 32 Zata�czymy? Pomy�la�a, �e to b�dzie niemo�liwe. R�nica mi�dzy nimi by�a tak wielka, �e a� �mieszna. Trzeba wi�c b�dzie znale�� odpowiednie, uprzejme s�owa na os�odzenie mu odmowy. Siedz�c w jej bawialni wygl�da� jeszcze bardziej m�sko i urodziwie ni� w pijalni. - Pani z pewno�ci� si� domy�la, dlaczego poprosi�em o przyzwolenie z�o�enia tu wizyty - zagai� ponownie, wstaj�c z fotela z nag�ym zdenerwowaniem. Z prawdziwym czy udawanym? - zastanawia�a si� Klara. - Musi pani wiedzie�, �e przez ca�y ubieg�y tydzie� m�j podziw dla pani i uwielbienie narasta�y, a� wreszcie mog�em nazwa� moje uczucia mi�o�ci� do pani, madame. Kocham pani�. Czy uwa�a pani moje wyznanie za obra�liwe? - Popatrzy� na ni� uwa�nie tymi ciemnymi oczyma, kt�re niechybnie ju� od lat �ama�y niewie�cie serca. Ale teraz czai�a si� w nich obawa. - Nie, prosz� pana - odpar�a kr�c�c g�ow�. Pochyli� si� ku niej i uj�� j� za r�k�. Jego d�o� wygl��da�a na bardzo du�� i bardzo ciemn�. I by�a bardzo ciep�a. Klara spojrza�a na ni� i na sw�j w�ski bia�y nadgarstek. - Czy mog� mie� nadziej� - kontynuowa� - �e �ywi pani do mnie jakie� cieplejsze uczucia, madame? Cho� wiem, �e wcale na nie nie zas�uguj�. Klara pragn�a spojrze� mu prosto w oczy, powiedzie�, �e wszystko rozumie, i wyt�umaczy�, �e mog� si� pobra� na uczciwych warunkach, ka�de z w�asnych, innych po�wod�w. Ale nie mog�a. Nale�a�o zachowa� konwenanse. - Nie jestem oboj�tna, panie Sullivan. Chocia� moje uczucia nie s� tak gwa�towne jak te, kt�re pan opisa�. - Nie mog�em oczekiwa�, �e takie b�d� - powiedzia� przykl�kaj�c na jedno kolano. Klarze przysz�o do g�owy, �e kl�cz�cy m�czyzna podczas o�wiadczyn wcale nie wygl�da tak �miesznie, jak zawsze sobie wyobra�a�a. W rzeczywisto�ci wygl�da� nad wyraz poci�gaj�co. / MaryBalogh - Przecie� pani jest dam�, madame - ci�gn��. - Nawet pani nie podejrzewa, jak uradowa�o mnie pani wyznanie, �e nie jestem jej oboj�tny. Przygl�da�a si�, jak unosi jej d�o� do ust i przytrzymuje j� d�u�sz� chwil�. Usta mia� ciep�e, cieplejsze od jej r�ki. Poczu�a na sk�rze ciep�o jego oddechu. Odruchowo prze��kn�a �lin�. - Panno Danford - zacz�� Sullivan. - Czy uczyni mnie pani najszcz�liwszym z ludzi? Czy wyjdzie pani za mnie? - Tak - odpowiedzia�a. Ta chwila wyda�a si� jej dziw�nie nierealna. Czu�a si� niemal tak, jakby sta�a z boku i obserwowa�a ca�� scen�. Mia�a wra�enie, �e to kto� inny wypowiedzia� za ni� to s�owo. A wi�c, sta�o si�. O�wiad�czy� si�, a ona go przyj�a. Sullivan spogl�da� w g�r� na jej twarz. - Tak? - zapyta�. - Powiedzia�a pani: tak? Ledwo �mia�em mie� nadziej�. Nawet teraz trudno mi uwierzy� w�asnym uszom. Prosz�, niech pani zechce powiedzie