16

Szczegóły
Tytuł 16
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "O rybaku i d�innie" Z cyklu: "Ba�ni 1001 nocy" �y� sobie kiedy� s�dziwy rybak, kt�ry mia� troje dzieci i by� bardzo ubogi. Zwyczajem jego by�o cztery razy dziennie zarzuca� sieci, ale nigdy cz�ciej. Pewnego dnia wyszed� z chaty w po�udnie na wybrze�e morskie, gdzie postawi� sw�j koszyk. Potem podkasawszy koszul� wszed� do wody, zarzuci� sie� i czeka�, a� opadnie na dno. W�wczas wzi�� w gar�� wszystkie ko�ce sieci i poci�gn��, ale sie� okaza�a si� za ci�ka. I cho� ci�gn�� z ca�ej si�y, nie m�g� jej wydoby�. Tedy wbi� s�upek w ziemi� i przywi�za� do niego sie�. Po czym zrzuci� koszul� i zanurzy� si� g��boko w wod�, obszed� sie� dooko�a i p�ty ni� targa�, a� w ko�cu uda�o mu si� j� wyci�gn��. Wielce uradowany wyszed� na brzeg, ubra� si� i przyst�pi� do sieci. Ale by� tam tylko zdech�y osio�, kt�ry na domiar z�ego porozrywa� swym ci�arem wiele oczek. Skoro rybak to zauwa�y�, zawo�a� wielce zafrasowany: - Nie ma pot�gi ni si�y poza Allachem w niebiesiech! - A potem doda�: - Zaiste, osobliwy to po��w, kt�ry nie zapewni mi chleba powszedniego! Wyrzuciwszy zdech�ego os�a z sieci, naprawi� j� i rozci�gn��, po czym wszed� zn�w do morza, m�wi�c: - W imi� Allacha! - Zarzuci� sie� i czeka�, a� opadnie. W�wczas znowu poci�gn��, ale sie� by�a jeszcze ci�sza i bardziej nieust�pliwa ni� za pierwszym razem. Teraz wszak�e wyda�o mu si�, �e s� w niej ryby. Przeto umocowa� sie�, rozebra� si�, wszed� do wody, nurkowa� i nie szcz�dzi� wysi�ku, aby j� z wody na suchy l�d wydoby�. I tym razem jednak w sieci ryb nie by�o, ale tylko wielki gliniany dzban, pe�en piasku i mu�u. Rybak zafrasowa� si� jeszcze bardziej i zacz�� m�wi� mow� wi�zan�: O ty, z�y losie, kt�ry mnie tak gnieciesz,@ Zgi�, a gdy nie chcesz, to wygnam ci� si��!@ Poszed�em szuka� szcz�cia gdzie� na �wiecie,@ Znalaz�em, ale wnet si� ulotni�o.@ Pod dobr� gwiazd� szaleniec si� rodzi,@ A rozumnemu marnie si� powodzi. Wypowiedziawszy ten wiersz, rybak odrzuci� precz gliniany dzban, wy��� sie�, oczy�ci� j�, poprosi� Allacha o przebaczenie i wszed� trzeci raz do morza, aby sie� zarzuci�. Odczeka�, a� opad�a, potem wyci�gn�� j� i znowu znalaz� zamiast ryb skorupy, pot�uczone szk�o i ko�ci. Tedy zafrasowa� si� bardzo i zacz�� p�aka�, wzni�s� oczy ku niebu i zawo�a�: - O Allachu, wiesz przecie, �e zarzucam moj� sie� zawsze tylko cztery razy na dzie�. Trzy razy ju� j� zarzuci�em i wszystko na nic, wi�c tym razem, Allachu mi�o�ciwy, pozw�l mi zarobi� na kawa�ek chleba! Wym�wiwszy imi� Allacha, zarzuci� ponownie sie� i czeka�, a� opadnie. Po czym ci�gn�� i ci�gn��, ale zn�w nie m�g� jej wydosta�, gdy� przyczepi�a si� mocno do morskiego dna. Tedy rozebra� si� zn�w i nurkuj�c stara� si� sie� wydoby�, a� w ko�cu z wielkim trudem wytaszczy� j� na brzeg. Rozwin�wszy znalaz� w niej tym razem mosi�n� amfor� o d�ugiej szyjce. Amfora by�a czym� nape�niona, a otw�r jej zalany o�owiem i zapiecz�towany. Ujrzawszy to rybak ucieszy� si� wielce i rzek�: - Sprzedam t� amfor� na rynku, gdzie sprzedaj� mosi�ne naczynia, gdy� na pewno warta jest przynajmniej dziesi�� z�otych denar�w. M�wi�c tak potrz�sn�� ni� i zmiarkowa�, i� jest ci�ka i mocno zakorkowana. - Chyba tylko Nieba mog� wiedzie� - ci�gn�� dalej - co w tej amforze siedzi. Przeto otworz� j�, aby przekona� si�, co w niej jest, i dopiero wtedy j� sprzedam. Wyci�gn�� n� i zacz�� majstrowa� przy o�owianej piecz�ci, a� si� obluzowa�a. Po czym po�o�y� amfor� bokiem na ziemi i potrz�sn�� ni�, aby zawarto�� jej wyp�yn�a. Wszelako nic z niej si� nie wydosta�o, rybak wi�c nie m�g� si� nadziwi�. Ale nagle amfora zacz�a dymi�. Smuga dymu unios�a si� wysoko w g�r�, a potem zakry�a wszystko dooko�a. Kiedy dym osi�gn�� ju� do�� poka�n� wysoko��, zebra� si� w sobie, zg�stnia�, a potem zacz�� si� k��bi� i zmieni� si� w olbrzymiego d�inna, kt�rego g�owa si�ga�a chmur, a stopy sta�y mocno na ziemi. Czo�o jego by�o wielkie jak kopu�a. R�ce mia� jak szufle, nogi jak maszty, a paszcz� niczym pieczara. Z�biska d�inna by�y jak wielkie g�azy, nozdrza jak dzbany, �lepia jak lampy, a wzrok dziki i ponury. Rybak zatrz�s� si� z przera�enia, z�by j�y mu dzwoni�, a �lina wysch�a w ustach, tak �e biedak nie wiedzia�, co pocz��. D�inn za� spojrza� na niego i zawo�a�: - Nie ma Boga krom Allacha, a Salomon jest jego prorokiem! A potem doda�: - Proroku Allacha, nie zabijaj mnie! Nigdy ju� nie b�d� przeczy� twoim s�owom i buntowa� si� przeciwko tobie. Rybak za� zapyta�: - Pot�ny d�innie, jak�e� to zwracasz si� do kr�la Salomona nazywaj�c go prorokiem Allacha? Przecie� Salomon umar� ju� tysi�c osiemset lat temu, a my �yjemy teraz na ko�cu wszystkich czas�w! Jakie� s� twoje dzieje i przygody i w jaki spos�b dosta�e� si� do tej amfory? D�inn odrzek�: - Nie ma Boga krom Allacha. Obwieszcz� ci weso�� nowin�, rybaku! - C� to za weso�� nowin� chcesz mi obwie�ci�? - spyta� rybak. A straszny d�inn odpar�: - Nowin� t� jest, �e jeszcze w tej samej godzinie umrzesz okropn� �mierci�. A rybak na to: - Zaprawd�, za tak� nowin� zas�ugujesz, aby Nieba odm�wi�y i swojej opieki, przekl�tniku! Powiedz, dlaczego chcesz mnie zabi� dlaczego zas�u�y�em na �mier� ja, kt�ry z amfory tej ci� wyzwoli�em, ocaliwszy z g��bin morza i przyni�s�szy na suchy l�d? Wszelako straszny d�inn m�wi� dalej: - Pozwalam ci jedynie wybra� rodzaj �mierci i spos�b, w jaki masz umrze�. Rybak za� pyta�: - Jak�� zbrodni� pope�ni�em i za jaki wyst�pek mnie karzesz? - Pos�uchaj lepiej moich dziej�w, o rybaku - odrzek� d�inn. - M�w, ale niech s�owa twoje b�d� zwi�z�e, gdy� zaprawd� czuj� ju�, �e tchnienie �ycia ulatuje ze mnie. Tedy straszny d�inn rzecze: - Wiedz, o rybaku, i� jestem jednym z tych zbuntowanych d�inn�w, kt�re wesp� z d�innem Sachrem podnios�y rokosz przeciwko naszemu kr�lowi Salomonowi. Tedy nasz kr�l i prorok pos�a� swego wezyra Asafa, syna Barachija, przeciwko nam. I ten pojma� mnie przemoc� i powi�d� w p�tach. Przy czym nie mog�em opanowa� strachu. Kiedy przyprowadzi� mnie przed kr�lewskie oblicze i Salomon mnie ujrza�, wypowiedzia� nade mn� straszliwe zakl�cia i kaza� mi przysi�c pos�usze�stwo. Ja wszak�e nie chcia�em si� zgodzi�. W�wczas kr�l poleci� przynie�� t� oto amfor�, zamkn�� mnie w niej i zapiecz�towa� o�owiem, na kt�rym wycisn�� piecz�� z imieniem Najpot�niejszego, a swoim wiernym d�innom rozkaza� wynie�� mnie precz i rzuci� w morskie odm�ty. Tam przele�a�em sto lat, tak w sercu moim powtarzaj�c: "Kto mnie uwolni, tego na wieczne czasy obdarz� niezmiernym bogactwem". Wszelako min�o ca�e stulecie i nikt mnie nie chcia� uwolni�. A skoro zacz�a si� druga setka lat mojej niewoli, m�wi�em: "Kto mnie uwolni, dla tego otworz� wszystkie skarbce podziemne". Ale zn�w nikt mnie nie uwolni�, i tak przemin�o dalszych czterysta lat. Wtedy zacz��em powtarza�: "Kto mnie uwolni, temu spe�ni� trzy jego �yczenia". Ale i tym razem nikt nie chcia� mnie uwolni�. Tedy popad�em w straszn� z�o�� i tak do siebie m�wi�em: "Tego, kto mnie teraz uwolni, zabij�, pozostawiaj�c mu jedynie wyb�r, jak� �mierci� ma umrze�". Poniewa� ty mnie uwolni�e�, przeto pozwalam ci wybra� rodzaj �mierci. Kiedy rybak te s�owa us�ysza�, zawo�a�: - To Allach sprawi�, �e w�a�nie ja musia�em ciebie uwolni�! - Po czym zacz�� b�aga� strasznego d�inna: - Oszcz�d� moje �ycie, a wtedy i Allach oszcz�dzi twoje. Nie zabijaj mnie, aby Allach nie da� w�adzy nad tob� komu�, kto ci� zabije! A straszny d�inn na to: - Nic ci nie pomo�e, musisz umrze�! Jedyn� �ask�, jak� ci daj�, jest, i� mo�esz wybra� rodzaj twej �mierci! I chocia� rybak widzia�, �e straszny d�inn twardo stoi przy swoim postanowieniu, zwr�ci� si� do� raz jeszcze, m�wi�c: - Oszcz�d� mnie z wdzi�czno�ci za to, �em ci� z tej amfory wyzwoli�. - Przecie� w�a�nie dlatego chc� ci� zabi�, �e wr�ci�e� mi wolno��. - W�adco d�inn�w - rzek� rybak - wy�wiadczy�em ci dobrodziejstwo, a ty mi odp�acasz z�em za dobre! Zaprawd�, stare przys�owie nie k�amie, kiedy m�wi: Za nasz� dobro� podle obeszli si� z nami.@ Tak czyni� zwykli zawsze �otry nad �otrami,@ Bo szlachetnej pomocy nie docenia t�uszcza@ I g�upi, kto hien� na wolno�� wypuszcza. Skoro d�inn s�owa te us�ysza�, odpar�: - Dosy� marudzenia, czas umiera�! Tedy rybak tak do siebie w duchu powiedzia�: "To jest d�inn, ja za� jestem cz�owiekiem, kt�rego Allach obdarzy� rozumem. Pos�u�� si� przeto swym umys�em i obmy�l� co� na zgub� d�inna". Po czym zapyta�: - Czy naprawd� postanowi�e� mnie zabi�? A tamten odpar�: - Rzek�e�! W�wczas rybak zawo�a�: - W imi� Najpot�niejszego wyryte na piecz�ci, czy pozwolisz, �e zapytam ci� o co� i czy mi odpowiesz szczer� prawd�? D�inn zadr�a� na d�wi�k imienia Allacha i odpar�: - Pytaj, ale niech s�owa twoje b�d� kr�tkie. Tedy rybak zapyta�: - Twierdzisz, �e by�e� zamkni�ty w tej amforze, kt�ra przecie� nie jest do�� du�a, aby pomie�ci� chocia�by jedn� twoj� r�k� czy stop�. W jaki� wi�c spos�b mog�a ona by� tak wielka, aby� m�g� si� w niej ca�y schowa�? - Nie wierzysz przeto, �e ja w tej amforze by�em? - odpowiedzia� straszny d�inn pytaniem na pytanie. A rybak na to: - Przenigdy nie uwierz�, zanim nie zobacz� tego na w�asne oczy. W�wczas d�inn zadr�a� ca�y, sta� si� dymem unosz�cym si� ponad morzem, po czym zg�stnia� i powoli, ca�kiem powoli skry� si� w amforze, a� znik� ca�kowicie w jej wn�trzu. Rybak za�, nie namy�laj�c si� d�ugo, schwyci� szybko o�owiany korek, na kt�rym by�a odci�ni�ta piecz��, i zatka� nim d�ug� szyjk� amfory, wo�aj�c: - Teraz ja pozostawiam ci �askawie wyb�r rodzaju �mierci, jak� chcesz umrze�! Na Allacha, rzuc� ci� na dno morskie, a tu nad brzegiem morza wybuduj� sobie chatk�, abym m�g� ka�dego, kto przyjdzie, przestrzec, by tutaj nie wa�y� si� �owi� ryb. I b�d� ka�demu m�wi�: "Na dnie morskim znajduje si� d�inn, kt�ry temu, kto by go wy�owi�, pozostawia tylko wyb�r rodzaju �mierci z jego r�ki". D�inn s�ysz�c s�owa rybaka usi�owa� si� uwolni�, wszelako mu si� to nie uda�o, gdy� o��w trzyma� mocno. Zrozpaczony, �e rybak go przechytrzy�, rzek�: - Przecie� ja tylko z tob� �artowa�em! Ale rybak na to: - ��esz, najhaniebniejszy, najpodlejszy i najn�dzniejszy ze wszystkich d�inn�w - po czym pobieg� z amfor� na brzeg morza powtarzaj�c: - Nic ci nie pomo�e! - Co chcesz ze mn� uczyni�, o rybaku? - pyta� d�inn przymilnie. - Chc� ci� rzuci� do morza - odpar� tamten. - Je�li sp�dzi�e� tam ju� tysi�c osiemset lat, to pozosta� jeszcze na dnie morskim a� do dnia S�du Ostatecznego. Czy� nie m�wi�em ci: "Oszcz�d� mnie, a Allach ciebie oszcz�dzi, nie zabijaj mnie, gdy� inaczej Allach pozbawi ci� �ycia?" Ale ty nie baczy�e� na moje s�owa i chcia�e� mi koniecznie wyrz�dzi� krzywd�. Teraz Allach odda� ci� w moje r�ce, a ja okaza�em si� chytrzejszy od ciebie. D�inn b�aga�: - Wypu�� mnie na wolno��, a wy�wiadcz� ci wiele dobrodziejstw. A rybak na to: - K�amiesz, przekl�tniku! Gdyby� mnie oszcz�dzi�, to i ja zlitowa�bym si� teraz nad tob�, ale ty chcia�e� koniecznie mnie zg�adzi�, przeto i ja spowoduj� teraz twoj� zgub�, rzucaj�c ci� uwi�zionego w tej amforze w odm�ty morskie. W�wczas d�inn zacz�� g�o�no wy� i wrzeszcze�: - Zaklinam ci w imi� Allacha, o rybaku, nie czy� tego! Ulituj si� nade mn� i przebacz mi to, co chcia�em ci wyrz�dzi�. Je�li ja wyrz�dzi�em ci krzywd�, to ty odp�a� mi dobrem za z�e, gdy� przys�owie m�wi: "Czy� dobrze temu, kto ci� skrzywdzi�, gdy� krzywdziciel ukarany ju� jest swoj� w�asn� zbrodni�". A rybak na to: - Na nic si� nie zda ca�a ta twoja gadanina! Nic ci ju� nie pomo�e i b�dziesz rzucony na dno morskie, z kt�rego nie masz dla ciebie ocalenia ni powrotu. By� czas, kiedy b�aga�em ci� o lito�� i upokarza�em si� przed tob�. Ale ty chcia�e� koniecznie mnie zg�adzi�, cho� by�em bez winy. Zaprawd� nigdy nie wyrz�dzi�em ci �adnej krzywdy, ale jedynie wy�wiadczy�em dobrodziejstwo, wyzwalaj�c ci� z niewoli. Lecz przekona�em si�, �e jeste� zbrodniarzem. Wiedz przeto, i� rzuciwszy ci� z powrotem do morza, opowiem ka�demu, kto by ci� mia� stamt�d wy�owi�, jak si� wobec mnie zachowa�e�, i przestrzeg� go, i� powinien ciebie zn�w rzuci� na dno morskie, gdzie masz pozosta� a� do dnia S�du Ostatecznego. Ale d�inn nie ustawa� w b�aganiach: - Zwr�� mi wolno��! W ten spos�b oka�esz si� szlachetnym, a ja przysi�gam, �e nigdy ju� nic z�ego tobie nie wyrz�dz�. Ba, pomog� ci nawet wyzwoli� si� z n�dzy i ub�stwa. Wreszcie rybak zawierzy� przysi�gom d�inna z powo�aniem si� na Allacha jako na �wiadka i otworzy� amfor�. I zn�w wzni�s� si� pod niebiosa s�up dymu, potem zakry� wszystko dooko�a i ponownie sta� si� d�innem o straszliwej postaci, kt�ry natychmiast tak kopn�� pust� amfor�, �e polecia�a daleko i wpad�a do morza. Skoro rybak zobaczy�, �e straszny d�inn amfor� do morza wyrzuci�, zda�o mu si� zn�w, i� czeka go niechybna �mier�. Powiedzia� tedy do siebie: "To niedobry znak". Ale potem zebra� si� na odwag� i zawo�a�: - D�innie! Allach powiedzia�: "Dotrzymujcie uk�ad�w, gdy� przyjdzie czas, kiedy z dotrzymywania uk�ad�w trzeba b�dzie zda� przed Najwy�szym S�dzi� rachunek". �lubowa�e� i poprzysi�g�e�, �e nie dokonasz wobec mnie zdrady, aby Allach nie pope�ni� zdrady wobec ciebie. Zaiste bowiem m�ciwy jest B�g, kt�ry udziela wprawdzie grzesznikowi zw�oki, ale nigdy go z mocy swojej nie wypuszcza. Powtarzam ci raz jeszcze. Zlituj si� nade mn�, a Allach si� nad tob� ulituje. D�inn wszak�e roze�mia� si� i rzek� rybakowi: - P�jd� za mn�! I rybak poszed� za nim, ci�gle jeszcze niepewny swego losu. Szli tak, a� znale�li si� poza miastem. Potem wspi�li si� na wysok� g�r� i zeszli z niej na rozleg�� r�wnin� i tu nagle stan�li przed wielkim jeziorem. D�inn zacz�� brodzi� po wodzie i zawo�a� na rybaka: - P�jd� za mn�! Ten uda� si� za nim a� do �rodka jeziora. Tam d�inn zatrzyma� si� i kaza� rybakowi zarzuci� sie� i �owi� ryby. Rybak spojrza� na jezioro i zoczy� mn�stwo r�nobarwnych ryb. By�y bia�e i czerwone, b��kitne i ��te, tak �e dziwowa� si� wielce. Po czym zarzuci� sie�, a gdy j� wyci�gn��, znalaz� w niej cztery ryby, ka�d� innego koloru. Rybak ucieszy� si�, a d�inn tak do niego rzek�: - Zanie� te ryby su�tanowi, a wynagrodzi ci� sowicie. Ty za� wybacz mi w imi� Allacha, �e dzi� nie umiem ci inaczej odp�aci� za tw�j czyn. Pomnij jednak, �e tysi�c osiemset lat przele�a�em na dnie morza i dopiero od godziny ogl�dam ziemi�. Pami�taj te�, �e w jeziorze tym nie wolno ci nigdy �owi� ryb cz�ciej ni� jeden raz na dzie�. Powiedziawszy to d�inn po�egna� si� z rybakiem m�wi�c: - Niech Allach mi�o�ciwy sprawi, aby�my si� jeszcze kiedy� spotkali! - Po czym tupn�� nog� o ziemi�, ziemia rozst�pi�a si� i poch�on�a go. Zdumiony tym, co mu si� przytrafi�o, rybak wzi�� z�owione ryby i pod��y� do swojej chaty. Tam wzi�� glinian� mis�, nape�ni� j� wod� i wrzuci� do niej r�nokolorowe ryby, kt�re zaraz pocz�y si� miota�. P�niej postawi� sobie mis� na g�owie i zgodnie z zaleceniem d�inna zani�s� do pa�acu su�tana. Kiedy stan�� przed su�tanem i pokaza� mu to, co z�owi�, su�tan nie posiada� si� ze zdumienia. Nigdy bowiem nie widzia� jeszcze podobnych ryb. Powiedzia� przeto do rybaka: - Daj te ryby niewolnicy, kt�ra mi przyrz�dza straw�. Niewolnic� t� otrzyma� su�tan trzy dni temu w darze od greckiego cesarza i nie wypr�bowa� jeszcze jej sztuki kucharskiej. Tedy wezyr kaza� Greczynce, aby ryby usma�y�a, m�wi�c: - Dziewczyno, jego su�ta�ska mo�� ka�e ci oznajmni�, �e chcemy ci� wypr�bowa�, o �zo mojego oka. Poka� nam przeto tw�j kunszt kucharski i zdolno�ci. Su�tan otrzyma� bowiem dzi� od pewnego rybaka taki oto dar. Wydawszy kucharce polecenie, wezyr powr�ci� przed oblicze su�tana, a ten kaza� wr�czy� rybakowi czterysta denar�w. Rybak przyj�wszy pieni�dze, schowa� je w zanadrze i wr�ci� po�piesznie do domu. Przy tym po drodze pada� ci�gle na ziemi�, wstawa� i zn�w si� potyka� jak pijany, gdy� wszystko to wydawa�o, mu si� snem. Za otrzymane pieni�dze zakupi� dla swojej rodziny wszystko, co by�o potrzeba, i w ko�cu w wielkiej rado�ci poszed� opowiedzie� wszystko �onie. Tyle o rybaku. Tymczasem grecka niewolnica wzi�a ryby, oskroba�a je, postawi�a patelni� na ogniu i zacz�a ryby podsma�a�. Kiedy za� usma�y�a je po jednej stronie i odwr�ci�a je na drug�, nagle jedna �ciana kuchni rozst�pi�a si� i ze szczeliny wysz�a dziewica cudnej urody, o g�adkich licach i podczernionych oczach. Na g�owie mia�a jedwabny zaw�j z b��kitnymi fr�dzlami, a w uszach z�ociste kolczyki w kszta�cie pier�cieni. Przeguby pi�knych r�k �ci�ni�te by�y kosztownymi bransoletami, a palce b�yszcza�y od pier�cionk�w z drogocennymi kamieniami. W r�ku trzyma�a r�d�k� bambusow�. Tr�ci�a r�d�k� patelni� i rzek�a: - Powiedzcie, ryby, czy dotrzymujecie przysi�g? Kucharka pad�a w tym momencie bez czucia na ziemi�. Dziewica za� powt�rzy�a te same s�owa po raz wt�ry i trzeci. W�wczas ryby podnios�y �by z patelni i odpowiedzia�y wyra�nie w mowie ludzkiej: - Tak. - A potem wyrecytowa�y nast�puj�cy wierszyk: Je�li ty zdradzisz, to i my zdradzimy,@ Dochowasz s�owa, dochowamy i my.@ Lecz skoro s�owo twe w nico�� si� zmienia -@ Wolne jeste�my ju� od przyrzeczenia. Tedy dziewica przewr�ci�a r�d�k� patelni� i wysz�a t� sam� szczelin�, kt�ra by�a wesz�a, a �ciana zawar�a si� za ni�. Kiedy grecka kucharka ockn�a si� z omdlenia, ujrza�a wszystkie cztery ryby spalone na czarno jak w�giel i zawo�a�a: - Ledwie wyruszy� w b�j, ju� z�ama� dziryt sw�j! - I zn�w pad�a zemdlona. Kiedy tak le�a�a bez czucia, wszed� do kuchni wezyr i ujrzawszy swoj� czarn� per��, bo tak nazywa� by� pi�kn� greck� niewolnic�, jak le�a�a nieprzytomna, nie b�d�c w stanie odr�ni� soboty od czwartku, szturchn�� j� nog�. W�wczas nieszcz�sna ockn�a si� i p�acz�c opowiedzia�a mu o wszystkim, co si� przytrafi�o. Wezyr zdumia� si� wielce i rzek�: - Zaiste to bardzo osobliwe! Po czym niezw�ocznie pos�a� po rybaka, a kiedy postawiono go przed jego obliczem krzykn�� gro�nie: - Rybaku, przynie� nam cztery ryby r�wne tym, kt�re poprzednio przynios�e�! Rybak uda� si� wi�c nad owo jezioro i zarzuci� sieci. A skoro je wyci�gn��, by�y w nich cztery ryby, podobne tamtym. Tedy wzi�� je i zani�s� niezw�ocznie do wezyra, a ten wr�czy� je greckiej niewolnicy, m�wi�c: - Usma� te ryby w mojej obecno�ci, abym m�g� na w�asne oczy przekona� si�, czy twoje opowiadanie by�o prawdziwe. Niewolnica wzi�a si� zaraz do roboty, oskroba�a ryby, po�o�y�a je na patelni i postawi�a na ogniu. Ale zaledwie ryby si� zarumieni�y, rozwar�a si� zn�w �ciana i wysz�a z niej dziewica z r�d�k� w r�ku. Ponownie uderzy�a r�d�k� w patelni� i zapyta�a: - Powiedzcie, ryby, czy dotrzymujecie przysi�g? I oto ryby podnios�y g��wki i odpar�y ludzkim g�osem: - Tak. - A potem powt�rzy�y ten sam wierszyk: Je�li ty zdradzisz, to i my zdradzimy, Dochowasz s�owa, dochowamy i my. Lecz skoro s�owo twe w nico�� si� zmienia - Wolne jeste�my ju� od przyrzeczenia. I zn�w tajemnicza dziewica przewr�ci�a patelni� r�d�k�, po czym znik�a w szczelinie �ciany, kt�ra si� za ni� zawar�a. Tedy wezyr zawo�a�: - Tego, co si� sta�o, nie wolno zatai� przed najmi�o�ciwszym su�tanem! Po czym poszed� do swego w�adcy i opowiedzia� mu o wszystkim, co na w�asne oczy ogl�da�. A su�tan na to: - I ja tak�e musz� to koniecznie ujrze� na w�asne oczy! Pos�ano wi�c po rybaka i kazano mu przynie�� znowu cztery ryby takie same jak tamte, przy czym su�tan wys�a� trzech stra�nik�w, aby dopilnowali wykonania rozkazu. Rybak uda� si� z nimi nad jezioro i niebawem wr�ci� z ��danymi rybami. Tedy su�tan poleci� wyp�aci� mu czterysta z�otych monet i zwracaj�c si� do wezyra, powiedzia�: - Sam usma� te oto ryby w mojej obecno�ci! Nu�e! Wezyr odpar�: - S�ucham i jestem pos�uszny. Po czym kaza� przynie�� patelni�, sam ryby oskroba� i, w�o�ywszy je na patelni�, postawi� na ogniu. I oto �ciana zn�w si� rozwar�a, ale tym razem ze szczeliny wyskoczy� kruczoczarny, podobny do olbrzymiej ska�y niewolnik, dzier��cy w r�ce zielon� ga���, kt�ry zawo�a� wielkim g�osem: - Powiedzcie�, ryby, czy dotrzymujecie przysi�g? I oto ryby podnios�y pyszczki z patelni i powiedzia�y: - Tak! - Po czym powt�rzy�y po raz trzeci sw�j wierszyk: Je�li ty zdradzisz, to i my zdradzimy,@ Dochowasz s�owa, dochowamy i my.@ Lecz skoro s�owo twe w nico�� si� zmienia -@ Wolne jeste�my ju� od przyrzeczenia. Straszny murzyn podszed� do patelni, przewr�ci� j� trzyman� w r�ku ga��zi� i znik� w tej samej szczelinie, przez kt�r� by� przyszed�. Wezyr i su�tan spojrzeli na ryby i ujrzeli, �e s� spalone na czarny w�giel. Su�tan nie posiada� si� ze zdziwienia i rzek�: - To, co si� sta�o, nie powinno by� przemilczane, bo w rybach tych kryje si� jaka� nieczysta si�a. Potem kaza� zn�w sprowadzi� rybaka, a skoro ten przyby�, su�tan go zapyta�: - Powiedz mi zaraz, sk�d pochodz� te ryby? �w za� odpar�: - Z pewnego jeziora pomi�dzy czterema pag�rkami, poni�ej �a�cucha g�rskiego, kt�ry ci�gnie si� za twoj� stolic�. I su�tan pyta� dalej: - Ile dni trzeba tam i��? A rybak na to: - Najja�niejszy panie i padyszachu, droga tam nie trwa d�u�ej ni� p� godziny. Su�tan nie m�g� si� temu nadziwi� i natychmiast rozkaza� swym pieszym wojownikom tam si� uda�, a d�ygitom dosi��� rumak�w. Po czym pod��y� do owego jeziora z rybakiem, kt�ry wskazywa� mu drog�. Ca�e wojsko pod��y�o pod g�r�, a potem zesz�o zn�w na rozleg�� r�wnin�, kt�rej ani su�tan, ani �aden z jego wojownik�w w swoim �yciu nigdy jeszcze nie widzieli. Tote� dziwowali si� wielce, ujrzawszy r�wnin� i jezioro po�r�d czterech wzg�rz, w kt�rym p�ywa�y ryby czterech r�nych barw: czerwone, bia�e, ��te i modre. Os�upia�y ze zdumienia su�tan pyta� swych wojownik�w oraz wszystkich obecnych: - Czy kto� z was widzia� kiedy� to jezioro? A wszyscy odpowiedzieli ch�rem: - Nigdy, o najwi�kszy w�adco naszych czas�w, nigdy w naszym �yciu nie widzieli�my tego jeziora. Po czym zapytano najstarszych mieszka�c�w miasta, ale i oni odpowiedzieli: - Nigdy w naszym �yciu nie widzieli�my ani tego jeziora, ani tego miejsca! W�wczas su�tan zawo�a�: - Na Allacha, nie chc� powr�ci� do mojej stolicy i zasi��� na tronie, zanim si� nie dowiem, co za nieczysta si�a wyczarowa�a to jezioro i te przedziwne ryby! Nast�pnie rozkaza� swemu wojsku rozbi� ob�z na s�siednich wzg�rzach. A kiedy rozkaz ten wykonano, su�tan poleci� zawezwa� wezyra, kt�ry by� cz�owiekiem wielkiego do�wiadczenia, rozumu i m�dro�ci i zna� si� na wszelkich sprawach. Skoro wezyr stan�� przed obliczem su�tana, ten tak do niego rzecze: - Powzi��em pewien zamiar i chc� ci o nim powiedzie�. Dzi� wieczorem wyrusz� samotnie, by zg��bi� tajemnic� jeziora i wyja�ni� zagadk� kolorowych ryb. Sta� na warcie przy wej�ciu do mojego namiotu i kiedy emirowie i wezyrowie, dworzanie, wielorz�dcy i wszyscy inni b�d� si� o mnie pyta�, odpowiadaj: "Su�tan zaniem�g�, przeto rozkaza� mi nikogo do namiotu bez jego zezwolenia nie wpuszcza�". Czy� tak i nie wyjawiaj nikomu, �e wiesz prawd� o moich zamys�ach! I nie uda�o si� wezyrowi postanowienia su�ta�skiego odmieni�. Su�tan przebra� si� dla niepoznaki, przypasa� szabl� i wyruszy� na jedno ze wzg�rz. Potem przez ca�� reszt� nocy w�drowa� a� do rana i nie przesta� w�drowa� przez ca�y dzie�, cho� upa� straszny doskwiera�, ale szed� dalej i dalej, a� do schy�ku dnia. W�drowa�, tak przez ca�� nast�pn� noc a� do �witu. Nagle w oddali zamajaczy�o przed nim co� czarnego. Su�tan ucieszy� si� i powiedzia� do siebie: "Mo�e jednak spotkam kogo�, kto wyt�umaczy mi zagadk� czarodziejskiego jeziora i kolorowych ryb". Skoro podszed� bli�ej, zauwa�y�, �e by� to zamek zbudowany z czarnych g�az�w i ob�o�ony spi�owymi p�ytami. Jedno ze skrzyde� bramy by�o szeroko otwarte, a drugie przymkni�te. Su�tan, nie posiadaj�c si� z rado�ci, podszed� do owej bramy i cichutko zapuka�. Poniewa� jednak nie otrzyma� �adnej odpowiedzi, zapuka� po raz wt�ry i po raz trzeci. Lecz i w�wczas nikt mu nie odpowiedzia�. Wtedy zacz�� dobija� si� g�o�no, lecz i teraz odpowiada�o mu tylko milczenie. Wtedy powiedzia� do siebie w duchu: "Niew�tpliwie zamek ten stoi pustk�". Wzi�� si� wi�c na odwag� i wszed� przez bram� zamkow� do wielkiej sieni, wo�aj�c g�o�no: - Hej, mieszka�cy zamku, oto przyby� znu�ony podr� w�drowiec. Czy mo�ecie zaspokoi� jego g��d? I tak wo�a� po raz drugi i trzeci, ale ci�gle nie otrzymywa� odpowiedzi. Tedy nabra� jeszcze wi�kszej odwagi i pe�en otuchy przeszed� przez sie�, i wtargn�� do wn�trza zamku, lecz i tam nie spotka� �ywej duszy. Wszelako komnaty by�y us�ane jedwabnymi kobiercami i z�otog�owiem, a ci�kie kotary pozasuwane. Po�rodku zamku znajdowa� si� wielki dziedziniec otoczony kru�gankami, a na �rodku dziedzi�ca by� rze�biony basen z fontann�, przy kt�rej sta�y pos�gi czterech lw�w z czerwonego z�ota, pluj�cych z pysk�w wod�, iskrz�c� si� niczym per�y i drogie kamienie. Wok� lata�y przer�ne ptaki za siatk� ze z�otego drutu, aby wyfrun�� nie mog�y. Ale �adnej ludzkiej istoty su�tan nadal nie widzia�. Dziwowa� si� temu i by�o mu smutno, �e nie spotka� nikogo, kto by m�g� opowiedzie� mu o zagadkowym jeziorze i kolorowych rybach, o tajemniczych wzg�rzach i zamku. Usiad� przeto u wr�t i zacz�� si� namy�la�. Nagle us�ysza� �a�osny �piew, jak gdyby wyrywaj�cy si� z serca pe�nego bole�ci. Id�c za tym �a�osnym g�osem su�tan podszed� do kotary, zas�aniaj�cej wej�cie do jednej z komnat. Odsun�� kotar� i ujrza� za ni� m�odzie�ca na wp� le��cego na podwy�szeniu wznosz�cym si� na �okie� nad posadzk�. By� to m�odzian cudnej urody i wdzi�cznego wygl�du. G�os mia� czysty jak muzyka dzwon�w, czo�o bia�e i delikatne, policzki pokryte rumie�cem, a na jednym z nich znami� jak plamka ambry. Su�tan ujrzawszy go uradowa� si� i pozdrowi� uprzejmie. M�odzian spoczywa� dalej nieruchomo w swej jedwabnej szacie, haftowanej egipskimi z�otymi ni�mi, z diademem na g�owie, wysadzanym drogocennymi kamieniami. Oblicze jego pe�ne by�o smutku. Na pozdrowienie su�tana odpowiedzia� dwornie: - Panie, godno�� twoja domaga si� ode mnie, abym wsta�, ale prosz� ci�, przebacz twemu s�udze. A su�tan na to: - Ju� ci przebaczy�em, m�odzie�cze! Chcia�bym jednak, aby� mi opowiedzia� o jeziorze z kolorowymi rybami oraz o tajemniczym zamku, a wreszcie dlaczego siedzisz tu tak samotnie i p�aczesz? Na te s�owa m�odzie�cowi �zy potoczy�y si� po policzkach, a p�acz jego sta� si� jeszcze bardziej gorzki i przejmuj�cy. Su�tan za� dziwowa� si� coraz bardziej i pyta� dalej: - Jaki� jest pow�d twego p�aczu, m�odzie�cze? �w za� odpar�: - Jak�e� nie mam p�aka�, sp�jrz! Po czym odchyli� kraj swej jedwabnej szaty i oto okaza�o si�, �e dolna cz�� jego cia�a, od pasa do st�p, by�a z kamienia. G��boko zafrasowany su�tan zawo�a�: - Biada! M�odzie�cze, twoja niedola wzmaga jeszcze moj�. Przyby�em tu, aby dowiedzie� si� czego� o kolorowych rybach. Teraz wszak�e pozna� pragn� twoje dzieje. Spiesz si� tedy i opowiedz mi wszystko. A m�odzian na to: - U�ycz mi uwa�nego ucha i bacznego oka! Su�tan odpar�: - Ucho moje i oko s� gotowe s�ucha� i patrze�. W�wczas m�odzieniec tak zacz��: - Zaprawd�, zar�wno dzieje tych ryb, jak i moje s� wielce osobliwe. Gdyby je spisa� ig�� w k�cikach oczu, by�yby przestrog� dla ka�dego, kto by zechcia� z tego skorzysta�. - A jakie s� te dzieje? - spyta� su�tan. W�wczas m�odzian j�� tak opowiada�: - By�em su�tanem pa�stwa Czarnych Wysp i mia�em c�rk� stryja mojego za �on�. Przez pi�� lat �yli�my w najlepszej zgodzie, potem wszak�e okaza�o si�, �e jest ona z�� czarownic�. Pewnego dnia, kiedy si� jej sprzeciwi�em, wypowiedzia�a kilka niezrozumia�ych zakl��, a potem doda�a: "Niech moja si�a czarnoksi�ska sprawi, aby� sta� si� na wp� kamieniem, a na wp� tylko cz�owiekiem". I od tego czasu jestem takim, jakim mnie obecnie widzisz, ani �ywym, ani martwym, nie mog�cym ani wsta�, ani siedzie�. Dokonawszy tego, zaczarowa�a ca�e miasto ze wszystkimi jego ulicami i ogrodami, tak �e na jego miejscu ukaza�o si� wielkie jezioro. Ot� w naszym mie�cie byli ludzie czterech r�nych wyzna�: muzu�manie, chrze�cijanie, �ydzi i czciciele ognia. Ich to czarownica przemieni�a w ryby, muzu�man�w - w bia�e, czcicieli ognia - w czerwone, chrze�cijan - w niebieskie, a �yd�w - w ��te. A cztery wyspy mojego kr�lestwa przeistoczy�a czarami w cztery pag�rki, kt�re jezioro to otaczaj�. Mnie za� katuje codziennie zadaj�c po sto uderze�, tak �e krew ze mnie sp�ywa, a ramiona moje pe�ne s� blizn. W ko�cu wk�ada mi na g�rn� cz�� cia�a zgrzebn� w�osiennic�, na kt�r� narzuca te wspania�e jedwabne szaty. M�odzian zacz�� zn�w p�aka�, a su�tan zwr�ci� si� do niego i rzek�: - O m�odzie�cze, zaspokoi�e� moj� ciekawo��, lecz niedol� twoj� wzmog�e� moj� trosk�. Ale teraz powiedz, gdzie owa czarownica si� znajduje? Tedy m�odzian tak rzecze: - Siedzi ona w tamtym pokoju naprzeciwko. Co rano przybywa do mnie o wschodzie s�o�ca, zrywa ze mnie szaty i ch�oszcze mnie stoma uderzeniami bicza, a ja krzycz� z b�lu. Brak mi bowiem si�y i nie mog� si� ruszy�, by si� broni�. R�wnie� i jutro rano czarownica na pewno tu przyb�dzie. - Na Allacha! - rzek� su�tan. - Wy�wiadcz� ci przys�ug�, m�odzie�cze, i ws�awi� si� tak, �e opowiada� b�d� o tym a� do ko�ca wszystkich czas�w. Rzek�szy to su�tan usiad� obok nieszcz�liwego m�odzie�ca i gaw�dzi� z nim a� do nastania nocy. Wtedy obaj usn�li. Skoro jednak brzask ukaza� si� na niebie, su�tan zdj�� p�aszcz i wyci�gn�� szabl� z pochwy. Po kr�tkiej chwili przyby�a przekl�ta czarownica. Podesz�a od razu do swego ma��onka, zdar�a z niego szaty, wzi�a bicz i zacz�a go ch�osta�, a on krzycza� wniebog�osy: - Ach! Ulituj si� nad moj� m�k�! Miej mi�osierdzie nade mn�! Su�tan za� krzykn�� wielkim g�osem: - Przekl�ta diablico! Tak katujesz swego ma��onka, �e nie mog�em noc ca�� zmru�y� oka przez te jego g�o�ne b�agania o lito�� i przekle�stwa, kt�rymi ci� obrzuca�. Teraz wymierz� ci sprawiedliwo�� i zg�adz� ci�! Wtedy czarownica zawo�a�a: - Za twoim wstawiennictwem uwolni� go od czar�w, kt�re na� rzuci�am! W�wczas su�tan odpar�: - Uwolnij go wi�c! A ona na to: - S�ucham i jestem pos�uszna. Po czym wzi�a mis�, nape�ni�a j� wod� i wypowiedzia�a nad ni� kilka zakl��, a woda zaraz zakipia�a i zacz�a pryska� jak zwykle, kiedy gotuje si� w kotle nad ogniem. Nast�pnie czarownica pokropi�a swego ma��onka t� kipi�c� wod�, m�wi�c: - Moc� zakl��, kt�re szeptem wypowiedzia�am, rozkazuj�: opu�� t� pow�ok�, w kt�r� przyoblek�y ci� moje czary i moja tajemna wiedza, i wr�� do swojej dawnej postaci! I oto m�odzian drgn�� i skoczy� na r�wne nogi, raduj�c si� swym wyzwoleniem. W�wczas czarownica do niego powiedzia�a: - Id� precz i nie wracaj tu nigdy, bo inaczej ci� zabij�! Te ostatnie s�owa wrzasn�a mu prosto w twarz, a on milcz�c odszed�. Su�tan za� m�wi� dalej: - Biada ci, przekl�ta diablico! Zaczarowani przez ciebie mieszka�cy tego miasta i tych czterech wysp co noc o p�nocy b�agaj� o pomoc i przeklinaj� ci�. Zwr�� im niezw�ocznie wolno��! Czarownica us�yszawszy s�owa su�tana rzek�a: - Ch�tnie to uczyni�, kln� si� na Allacha! Po czym pobieg�a w kierunku jeziora. Tam zaczerpn�a troch� wody i wymamrota�a nad ni� kilka niezrozumia�ych s��w, a wszystkie ryby podnios�y g�owy i w mgnieniu oka przedzierzgn�y si� w ludzi. Czar zosta� zdj�ty z mieszka�c�w i jezioro sta�o si� znowu ludnym miastem. Kupcy sprzedawali i kupowali, r�kodzielnicy uprawiali swoje rzemios�a, a cztery wzg�rza sta�y si�, jak dawniej, czterema wyspami. Dokonawszy tego czarownica przybieg�a do su�tana po nowe rozkazy. Wtedy w�adca wyrwa� szabl� z pochwy i rozsieka� wied�m� na kawa�ki. Wyszed�szy z zamku, spotka� zaczarowanego ongi� m�odzie�ca, kt�ry tam sta� i na� czeka�. Su�tan winszowa� mu ocalenia, a m�ody ksi��� uca�owa� jego r�k� i dzi�kowa� z ca�ego serca. Tedy su�tan zapyta�: - Czy chcesz pozosta� tu w twoim mie�cie, czy te� wolisz uda� si� wraz ze mn� do mojej stolicy? - O najwi�kszy w�adco naszych czas�w - odpowiedzia� pytaniem m�ody ksi��� - a czy wiesz, jaka odleg�o�� dzieli ci� od twojego kraju? - P�trzecia dnia drogi - odpar� su�tan. Ale w�wczas m�odzieniec zawo�a�: - O su�tanie, od twojej stolicy dzieli ci� podr� trwaj�ca ponad rok, je�li przedsi�we�mie j� krzepki w�drowiec, a ty nie przyby�by� tu w ci�gu dw�ch i p� dnia, gdyby miasto to nie by�o w�wczas zakl�te. Ja wszak�e, o su�tanie, nie chc� ju� ci� opu�ci� ani na mgnienie oka. Tedy su�tan uradowa� si� i tak rzecze: - Dzi�ki niech b�d� Allachowi, kt�ry osob� twoj� zechcia� mnie obdarzy�! Od tej chwili uwa�a� ci� b�d� za syna, gdy� nie dozna�em tego szcz�cia, aby mie� potomka. Po czym padli sobie w obj�cia, raduj�c si� wielce, i udali si� do uwolnionego od czar�w zamku. Tam zaczarowany niegdy� ksi��� rozkaza� dostojnikom swego pa�stwa gotowa� si� do podr�y. Przygotowania te trwa�y dziesi�� dni, po czym wyruszyli obaj z su�tanem, kt�rego serce pa�a�o ju� t�sknot� do swej dalekiej krainy. Wybrali si� ze �wit� pi��dziesi�ciu mameluk�w, wioz�c ze sob� wiele kosztownych dar�w. Podr�owali nie zatrzymuj�c si� nigdzie, dniem i noc�, przez ca�y rok, a� wreszcie Allach mi�o�ciwy sprawi�, �e cali i zdrowi przybyli do su�ta�skiej stolicy. Zanim wkroczyli do miasta, su�tan wys�a� pos�a�c�w do wezyra, aby powiadomi� go, �e powr�ci� w dobrym zdrowiu. Wezyr wyruszy� z ca�ym wojskiem na jego spotkanie, a �e wszyscy utracili ju� byli nadziej� kiedykolwiek swego su�tana zobaczy�, wojsko uca�owa�o ziemi� u jego st�p, winszuj�c mu cudownego ocalenia. Potem su�tan uda� si� do swego pa�acu, zasiad� na tronie i opowiedzia� wezyrowi o wszystkim, co m�odego ksi�cia spotka�o, wezyr za� winszowa� r�wnie� i go�ciowi ocalenia. A kiedy wszystko wr�ci�o zn�w do spokoju, su�tan obdarowa� wielu spo�r�d swoich poddanych, a do wezyra powiedzia�: - Sprowad� mi rybaka, co nam te kolorowe ryby przynosi�! Wezyr niezw�ocznie pos�a� po rybaka, kt�ry pierwszy przyczyni� si� do wyzwolenia od czar�w tamtego miasta oraz jego mieszka�c�w. Tote�, kiedy przyby�, su�tan ofiarowa� mu od�wi�tne szaty, spyta� go o zdrowie i czy ma potomstwo. A kiedy rybak odpowiedzia�, �e ma dwie c�rki i jednego syna, su�tan pos�a� po nich. Jedn� z c�rek rybaka sam po�lubi�, a drug� da� za �on� m�odemu ksi�ciu. Syna rybakowego za� uczyni� swoim podskarbim. Potem da� wezyrowi wszelkie pe�nomocnictwa i wys�a� go do miasta ksi�cia, kt�re le�a�o na Czarnych Wyspach, aby sprawowa� tam su�ta�sk� w�adz�. Wraz z nim odes�a� owych pi��dziesi�ciu mameluk�w, kt�rych, by� stamt�d przyprowadzi�, a w dow�d czci pos�a� od�wi�tne szaty dla wszystkich tamtejszych emir�w. Wezyr uca�owa� su�ta�skie r�ce, wyruszy� w podr� i po roku by� ju� na miejscu, podczas gdy su�tan i uwolniony przez niego od czar�w ksi��� pozostali w stolicy su�ta�skiej. Rybak za� sta� si� najbogatszym cz�owiekiem swoich czas�w, a c�rki jego �y�y szcz�liwie jako ma��onki su�tana i ksi�cia, a� �mier� nieub�agana po nie przysz�a. KONIEC