Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15965 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Na Drugą
Stronę
i z Powrotem
2.
3.
Sylvia Browne
Lindsay Harrison
Na Drugą Stronę
i z Powrotem
tłumaczyła Małgorzata Michalska
LIMBUS
Bydgoszcz 2003
tytuł oryginału
The Other Side and Back
Copyright © Sy1via Browne, 1999
All rights reserved
Copyright © 2003 for the Polish edition by
Dom Wydawniczy LIMBUS, Bydgoszcz
redaktor serii
Mariusz Piotrowski
projekt okładki
Krzysztof Chudziński
JSBN 83-7191-086-X
Dom Wydawniczy LIMBUS 85-
959 Bydgoszcz 2, skr. poczt. 21
tel.lfax (0-52)328-79-74 e-mail:
[email protected]
www.limbus.com.pl
Od Sylvii:
Mojej
rodzinie...
Dla Angelii.
Obym była wiatrem pod twoimi
skrzydłami, jakim dla mnie była moja
babcia Ada ...
I, jak zawsze, dla Montela.
Od Lindsay:
Dla mojej matki, Fern
Underwood, która zaznajomiła
mnie z Sylvią
i wniosła w moje życie tak wiele,
że nigdy nie zdołam się jej
odpłacić.
Spis treści
Podziękowania .
Słowo wstępne .
Przypis dla moich czytelników .
Na Drugą Stronę
i z Powrotem
9 11 21
341
l. Pomoc z Drugiej Strony: Nasze Anioły i Duchy
Przewodnicy 35
4. Codzienna magia i cuda: Odkrywanie i kreowanie radości
w waszym życiu ………………………………………... 71
5. Wasze życie osobiste: Poglądy duchowego medium
na związki międzyludzkie i rodzinne……………….….. 109
4. Na zdrowie: Medialne recepty dla umysłu i ciała …….. 145
5. Życie po życiu: Jak odkryć wasze własne minione
wcielenia 177
6. Nawiedzenia: Czym są i jak działają? 213
7. Ciemna Strona: Ochrona od otaczającego nas zła …….. 249
8. Dziesięć rzeczy, których się obawiamy, i dlaczego
nie powinniśmy się ich bać ……………………………. 289
9. Przepowiednie na nowe milenium - 1999-2099 ………... 329
Dodatek
Afirmacje
O autorce
347
Podziękowania
Dla utalentowanych, czujnych ludzi, jak Brian Tart, Bonnie
Solow i Reid Tracy, za to, że udzielili wsparcia i zachęcili
do tego, bym dała wyraz swojej pasji pisania.
Moim kochanym współpracownikom, niezmordowanym
kapłanom i grupom naukowym rozrzuconym po całym
kraju.
Członkom społecznyści medycznej, psychiatrycznej i
prawniczej w całym kraju, którzy obdarzają zaufaniem,
wiarą i przyjaźnią tę oddaną służkę społeczeństwa.
Moim klientom, przyjaciołom i widzom na całym świecie,
oraz wszystkim klientom, przyjaciołom i widzom, których
jeszcze spotkam. Moja miłość dla was jest niczym otwarte
drzwi, przez które zawsze możecie przejść.
Dla dr Carolyn Doherty z Beverly Hills w Kalifornii za jej
zdolności, artyzm i rzadko spotykaną łagodność.
Mojemu synowi Christopherowi. Jego szczodrości za-
wdzięczam piękny dom, w którym mogę pisać, a miłości to,
że stał się on prawdziwym domem.
Mojemu synowi Paulowi, za przyjaźń i zrozumienie.
Moim pięknym synowym, Ginie i Nancy, które wysoko
cenię, i które ofiarowały mi naj wspanialsze ze wszystkich
darów - Angelię, Willy'ego i Jeffreya.
Larry'emu, który sprawia, że moje życie staje się łatwe i
pełne miłości.
I w końcu mojemu naj ukochańszemu tatusiowi Willia-
mowi T. Shoemakerowi, który kochał wszystko to, czego
kiedykolwiek dokonałam.
Składam wam wyrazy mojej najgłębszej, wiecznej
wdzięczności.
9
Słowo wstępne
Melvin L. Morse, lekarz medycyny
Możność napisania słowa wstępnego do tej książki jest dla
mnie zaszczytem i przyjemnością. Sylvia Browne wkro-
czyła w moje życie w okresie, kiedy postanowiłem, że
zarzucę badanie zjawisk z pogranicza śmierci i poświęcę się
w pełni praktyce pediatrycznej. Sylvia udzieliła mi
medialnego odczytu, który był tak trafny i głęboko poru-
szający, że zmienił cały mój pogląd na możliwość istnienia
życia po śmierci. Po piętnastu latach wysłuchiwania opo-
wieści o dzieciach, które przeżyły własną śmierć,
dowiedziałem się, że obowiązkiem naukowca jest
obstawanie przy tezie, iż świadomość trwa nawet po
śmierci.
Wszyscy rodzimy się obdarzeni szczególnym, biologicz-
nym łączem, wiążącym nas z pełnym miłości wszech-
światem. Sylvia Browne obdarzona jest talentem, pozwala-
jącym jej docierać do owego źródła uniwersalnej wiedzy,
oraz mądrością i instynktem, pozwalającym interpretować tę
wiedzę dla innych ludzi. Wiem, że moje życie potoczyłoby
się zupełnie inaczej, gdybym kilka lat temu, przypadkowo,
nie spotkał Sylvii w ogólnokrajowym programie
telewizyjnym.
Badałem przypadki doświadczeń z pogranicza śmierci u
dzieci, ponieważ sądziłem, że są one wywoływane przez
rozmaite leki, podawane śmiertelnie chorym. Byłem aro-
ganckim, młodym lekarzem, zajmującym się badaniami nad
rakiem w Szpitalu Dziecięcym w Seattle. Sam słyszałem z
ust kilkorga dzieci o doświadczeniach z pogranicza
11
Sylvia Browne
śmierci, ale zawsze uważałem, że był to skutek działania
narkotyków.
Jednakże nasze badania, prowadzone w Szpitalu Dzie-
cięcym w Seattle, udowodniły, że doświadczenia z po-
granicza śmierci są prawdziwe i powiązane ze szczególnym
działaniem pewnego obszaru naszego mózgu. Ta okolica,
prawy płat skroniowy, jest naszym "boskim modułem".
Wszyscy się z nim rodzimy. Wyniki tych badań
opublikowaliśmy w Magazynie Pediatrycznym Amerykań-
skiego Stowarzyszenia Medycznego.
Natychmiast zaczęto krytykować moje metody badań.
Ataki często były osobiste. Przede wszystkim jednak pro-
wadziłem prywatną praktykę pediatryczną, założyłem też
właśnie towarzystwo do badań nad guzami mózgu u dzieci.
Badania z pogranicza śmierci uważałem za fascynującą,
marginalną działalność, lecz nie były one z pewnością
czymś, co traktowałbym z pełną powagą. Postrzegałem
swoje badania jako okazję do wykazania się publikacją,
która będzie się dobrze prezentowała w moim curriculum
vitae, lecz nic ponad to. Tymczasem najwyraźniej wpako-
wałem się w temat, który wszystkim grał na nerwach.
Porozmawiałem z kierownikiem mojego szpitala, który
powiedział:
- Melvinie, to są właśnie rezultaty opowiadania ludziom
o śmierci: Ten temat jest tabu. Powinieneś trzymać się tego,
co robisz najlepiej, prawdziwej medycyny.
Wkrótce później odwiedziłem Holandię, dokąd zaprosił
mnie kardiolog Wolfgang von Lummel z Uniwersytetu
Ultrech. Badał on doświadczenia z pogranicza śmierci u
osób dorosłych i doszedł do wniosków podobnych do
moich. Pod koniec mojego wykładu, odezwała się pewna
Dunka. Nie została zaproszona na wykład, ale błagała
12
Słowo wstępne
doktora von Lummela, by mogła w nim uczestniczyć.
Powiedziała, że ma dla mnie ważną wiadomość.
Za pośrednictwem tłumacza przekazała, że jest medium.
Według jej słów dziecko, z którym przeprowadzałem wy-
wiad, a które następnie umarło, miało dla mnie wiadomość.
Kobieta wyciągnęła wykonany przez siebie rysunek.
- To ta dziewczynka - powiedziała. - Chciała, żeby pan
zobaczył jej portret, aby mi pan uwierzył.
Rzeczywiście, rozpoznałem to dziecko.
- Ma pan rysunek, który dla pana zrobiła - ciągnęła
kobieta. - Nie pokazał go pan podczas wykładu. Proszę,
narysuję go dla pana.
Następnie przekazała mi ze szczegółami wiadomość od
dziewczynki. Chodziło w niej o to, że powinienem kon-
tynuować moje badania z pogranicza śmierci, przy czym
czuwać nade mną i pomagać mi będą dwa anioły. Przekaz
zawierał także pewne osobiste elementy, które miały zna-
czenie wyłącznie dla mnie.
Cała ta scena bardzo mnie zdumiała. Oczekiwałem, że
kobieta poprosi mnie teraz o darowiznę. Myślałem, że
chciała zwrócić na siebie uwagę, że w tym celu zbadała
moją przeszłość, a paru rzeczy po prostu się domyśliła.
Zniknęła jednak, nie zostawiając mi swojego nazwiska i
nigdy później o niej nie słyszałem. .
Poleciałem z powrotem do Nowego Jorku i zapomniałem
o całym zdarzeniu. Zaszufladkowałem je jako jedną z tych
dziwacznych rzeczy, których nie potrafiłem do końca
wytłumaczyć, lecz także nie brałem całkiem na serio.
Następnie mój wydawca poprosił mnie, bym wystąpił w
ogólnokrajowym programie telewizyjnym wraz z Sylvią
Browne. Jęknąłem, sądząc, że tego już za wiele; nigdy nie
zdołam unieść głowy na spotkaniu personelu w Szpitalu
Dziecięcym.
13
Sylvia Browne
Poznałem Sylvię, kiedy czekaliśmy na występ w pro-
gramie. Moje pielWsze wrażenie było takie, że wyglądała
na osobę bardzo trzeźwą i normalną. Wiem, jaka to nie-
uprzejma myśl, ale oczekiwałem jakiejś szurniętej damy w
nowofalowych ciuchach, wylewającej z siebie pseudo-
psychologiczną paplaninę. Kiedy jednak siedzieliśmy razem
w zielonym pokoju, czułem się zupełnie swobodnie.
Naszedł mnie nieproszony impuls, by opowiedzieć jej o
wszystkim, przez co przeszedłem w ciągu minionego roku,
o tym, jak bardzo pragnąłem być jedynie pediatrą i nie
myśleć już więcej o medialnych zdolnościach i śmierci. Nie
mogłem mówić, chciało mi się tylko płakać. Uspokoiła mnie
rozmową o moim konnym rancho i o moich dzieciach.
- Melvinie, wiem jak źle cię traktują - powiedziała nagle.
- Chcę, żebyś wiedział, że dzieci, którym pomogłeś, są po
twojej stronie.
Opowiedziała o tej samej małej dziewczynce, o której
wcześniej mówiła Dunka. Powiedziała, że ma dla mnie
wiadomość. Następnie, słowo po słowie, przekazała mi
dokładnie tę samą wiadomość, którą poprzednio otrzymałem
od Dunki. Przekaz ten zawierał bardzo osobiste elementy.
Trudno byłoby je po prostu wymyślić lub odgadnąć.
Najwyraźniej były one znane wyłącznie owej małej dziew-
czynce i mnie.
Zignorowałem Dunkę, lecz nie mogłem zignorować Syl-
vii. Była zupełnie szczera i otwarta. Przez krótką chwilę
zastanawiałem się nad tym, czy może był to jakiś rodzaj
zdumiewającego zbiegu okoliczności, lub być może prze-
biegły spisek, uknuty przez Dunkę i Sylvię Browne, by
zrobić ze mnie głupca. "Jaki mogłyby mieć motyw?" -
zastanawiałem się. Tyle zachodu po to tylko, by przeko-
14
Słowo wstępne
nać mnie do kontynuowania moich badań nad zjawiskami z
pogranicza śmierci?
Pamiętam, czego nauczył mnie mój doradca w Johns
Hopkins:
"Melvinie, jeśli zaczniesz wierzyć, że zbieg okoliczności
trafiający się raz na milion przypadków może wyjaśnić to,
co się dzieje, masz szansę jak jeden do miliona, że jest to
prawda!".
Powiedział mi, że wiara w zbiegi okoliczności stanowi
ucieczkę leniwego umysłu; dla naukowca nie istnieją żadne
przypadki.
Wróciłem do domu, napełniony nowym wigorem. Oczy-
wiste wyjaśnienie było takie, że oba media niezależnie
odebrały identyczną wiadomość, która miała znaczenie
tylko dla mnie. Były pasywnymi przekaźnikami informacji
pochodzących od zmarłego dziecka. Jako naukowiec na
polu medycyny postanowiłem dowiedzieć si~, co umożli-
wiało taki przekaz. Być może miałem dalej prowadzić
badania na tym polu właśnie dlatego, że nie posiadałem
żadnego duchowego systemu wierzeń, poza wiarą w to, iż
niedziela służy oglądaniu rozgrywek piłki nożnej.
Moje badania wykazały nie tylko to, że doświadczenia z
pogranicza śmierci są prawdziwe, ale także, że poprzez
studiowanie mechanizmu tych doświadczeń dowiadujemy
się, iż wszystkie istoty ludzkie są wzajemnie połączone z
wszechświatem i wszystkim, co on zawiera, co kiedykol-
wiek było i będzie. Dowiadujemy się, że w rzeczywistości
istnieje racjonalna, naukowa podstawa, pozwalająca wyjaś-
nić, w jaki sposób media rozmawiają z umarłymi, oraz
wywołują duchowe i fizyczne uzdrowienie.
Zacząłem od podstawowego pytania, jakie kiedyś zadało
mi dziecko. Dotyczyło ono jego własnego doświadczenia
15
Sylvia Browne
z pogranicza śmierci. Chłopiec ten omal nie utonął wskutek
wypadku samochodowego. Powiedział mi, że samochód
wypełnił się wodą i nagle wszystko "stało się puste".
"Potem byłem w wielkim makaronie". Spytałem go, co miał
na myśli, mówiąc o wielkim makaronie.
- No, może to była spiralna rurka makaronu - odpowie-
dział. - Ale nie mógł to być naprawdę makaron, bo nie
sądzę, żeby w rurkach makaronu była tęcza. To musiał być
tunel.
Pokonał ów tunel i odwiedził niebo zarówno zwierząt jak
i ludzi.
- Ale co jest prawdziwe? - spytał. Oto pytanie, które
zadajemy wszyscy, zastanawiając się nad podobnymi do-
świadczeniami. Przedstawiłem to pytanie najlepszym fizy-
kom teoretycznym w kraju, zgromadzonym w Los Alamos
w Nowym Meksyku. Zapytałem ich, czym jest rzeczywis-
tość i skąd wiemy, czy coś jest rzeczywiste, czy też nie.
Dowiedziałem się od nich, że opis doświadczenia z po-
granicza śmierci, przedstawiony przez dziecko, jest znacz-
nie bliższy rzeczywistości niż doświadczenia, jakie do-
strzegamy za pomocą naszych zwyczajnych zmysłów.
Fizycy mówią o "nie-miejscowej" rzeczywistości jako
o podstawowej rzeczywistości życia. Jest to poziom rze-
czywistości, w którym nie istnieje czas i przestrzeń, a
wszystko dzieje się równocześnie. Niezwykle trudno jest
nam to pojąć, ponieważ jesteśmy, przynajmniej na jednym
poziomie, biologicznymi maszynami, z wbudowanym, ty-
kającym, biologicznym zegarem. Nasza percepcja rzeczy-
wistości, za pomocą pięciu zmysłów, warunkuje nas w taki
sposób, że nie możemy wyobrazić sobie, jaka naprawdę jest
rzeczywistość. Jest to wzór energii, który istnieje w naturze,
wzór zawierający wszystko, co kiedykolwiek było i będzie.
16
Słowo wstępne
Dzieciom, które przeżyły doświadczenia z pogranicza
śmierci, zrozumienie tej koncepcji nie sprawia żadnych
problemów. Pewien chłopiec napisał o swoim przeżyciu:
"Zobaczyłem kiedyś Światło. Nie przypominało niczego, co
mógłbyś sobie wyobrazić, gdyż było jak dźwięk, który
istniał tylko w ciszy smolistej czerni... Światło jest wzorem,
przez niektórych nazywanym Życiem. Wzloty i upadki,
szczęście i smutek, dobro, zło, jedyna rzecz, która jest
prawdziwa, a jednak nie do końca w zasięgu naszej ręki".
Kiedy zapytałem innego chłopca, jak długo trwało jego
doświadczenie z pogranicza śmierci, odpowiedział:
- Mogła to być sekunda albo całe moje życie.
Fizyk, Paul Davis, omawiając nie-miejscową rzeczywis-
tość, stwierdził:
- Złamaliśmy kod kosmosu. My, którzy jesteśmy oży-
wionym gwiezdnym pyłem, dostrzegliśmy maleńki frag-
ment zasad, którym podporządkowane jest funkcjonowanie
wszechświata. Tajemnicą pozostaje to, w jaki sposób
zostaliśmy połączeni z tym kosmicznym wymiarem. Jed-
nakże nie można zaprzeczyć istnieniu takiego łącza.
Przeczytawszy to oświadczenie, nagle pojąłem, czym jest
owo łącze. Musi to być ta sama biologiczna struktura, która
pozwala nam doznawać przeżycia z pogranicza śmierci,
czyli prawy płat skroniowy.
Było to jak najbardziej sensowne. Z jednej strony mamy
fizyków teoretycznych, którzy przez minionych pięćdziesiąt
lat próbują nam wyjaśnić, że nasz świat materialny w
zasadzie opiera się na pulsujących, nieskończonych wzo-
rach światła i energii. Z drugiej strony mamy mistyków,
media i ludzi, którzy przeżyli doświadczenia z pogranicza
śmierci, a którzy mówią nam, że zajrzeli na poziom rzeczy-
wistości zawierający wszelką wiedzę, gdzie czas i przes-
17
Sylvia Browne
trzeń nie mają znaczenia, i który wypełnia pełne miłości
światło. Nasz prawy płat skroniowy jest naszym łączem z
nie-miejscową rzeczywistością, lub, jak nazwało to jedno z
dzieci, "naprawdę prawdziwym" miejscem.
Nie tylko możemy zajrzeć do owej najwyższej nie-miej-
scowej rzeczywistości, ostatnie dowody naukowe sugerują,
że stale się z nią kontaktujemy i wpływamy na siebie
nawzajem. Biolog ewolucjonista, Rupert Sheldrake, wysunął
myśl, że wcale nie jesteśmy biologicznymi maszynami, lecz
opieramy się na wzorach energii, które kodują nasze ciała i
zachowania, wzorach, które istnieją w naturze lub w
niemiejscowej rzeczywistości. Według Sheldrake'a, kiedy
ewoluowało świadome życie, odzwierciedlało ono jedynie
zmiany we wzorach energii, które spoczywają pod
zwierzęcymi i ludzkimi postaciami. Wyjaśnia to wielkie luki
w ewolucji' i nagłe przyspieszenia w rozwoju, takie jak
powstanie opiekujących się swoimi młodymi ssaków, czy
też drastyczne zmiany w budowie anatomicznej, takie jak
ewolucja dłoni i stóp. Sheldrake stwierdza, że ewoluuje i
zmienia się leżący u podstaw wzorzec, a owe zmiany są
następnie odzwierciedlane w przemianach cielesnej formy
lub zachowania.
Podsumowując, najnowsze odkrycia naukowe sugerują,
że istnieje nie-miejscowa rzeczywistość, zawierająca główny
program dla naszych ciał, zachowań, i, co całkiem możliwe,
naszych wspomnień. Jest ona wolna od ograniczeń czasu i
przestrzeni. Możemy do niej dotrzeć poprzez biologiczną
strukturę, z którą wszyscy się rodzimy - przez prawy płat
skroniowy. .
W końcu docieramy do naukowej hipotezy tkwiącej
mocno w obecnym, głównym nurcie nauki, która wyjaśnia,
w jaki sposób Sylvia Browne może kontaktować się z nie-
18
Słowo wstępne
żyjącymi ludźmi, lub wywoływać duchowe uzdrowienie. Ma
ona po prostu nieco lepiej niż większość z nas rozwinięty
prawy płat skroniowy. Może to być wrodzony talent,
podobnie jak w przypadku Carla Lewisa, który przyszedł na
świat obdarzony niezwykłym talentem lekkoatletycznym;
może też zostać wyzwolony i wspomagany przez duchowe
przeżycie, albo doznanie z pogranicza śmierci.
W obrębie nie-miejscowej rzeczywistości wzory ludzi,
którzy umarli nadal istnieją. W tej rzeczywistości czas nie
ma znaczenia. Tak więc, oczywiście, mogą oni wracać do
nas za pośrednictwem naszego prawego płata skroniowego i
porozumiewać się z nami po śmierci. Teoretycznie jest także
możliwe skontaktowanie się z nimi.
Teraz możemy zrozumieć naukową podstawę duchowego
uzdrawiania. Kiedy Sylvia dokonuje uzdrowienia, naj-
prawdopodobniej komunikuje się bezpośrednio z głównym
wzorem, który programuje daną jednostkę. Możliwe, że za
pośrednictwem prawego płata skroniowego, docierając do
głównego programu, można skorygować pomyłki we wzo-
rach naszych obecnych ciał. W mojej własnej medycznej
praktyce udokumentowałem taki przypadek niezwykłego
uzdrowienia, które nastąpiło poprzez duchową korekcję
DNA niemowlęcia. Obecnie dotarłem do naukowej hipo-
tezy, która wyjaśnia dokładnie, w jaki sposób to się stało.
Trzeba jednak pamiętać, że takie uzdrowienia są nie-
zwykle rzadko spotykane.
- Gdyby to była tylko kwestia siły woli i szczerej mo-
dlitwy, ten oddział leczenia raka jutro stałby pusty - ze
smutkiem stwierdziła pewna matka, mówiąc o modlitwie i
duchowym uzdrawianiu.
19
Sylvia Browne
Pogrążeni w żalu rodzice często proszą o radę w
kwestii kontaktu z medium. Mówię im, że jestem
neurologiem i badaczem zjawisk z pogranicza śmierci.
Sylvia Browne jest jedynym medium, które spotkałem.
Znam wielu pogrążonych w żalu rodziców, którzy
odnaleźli spokój, dzięki prowadzonym przez nią
duchowym odczytom. Z całą pewnością pomogła mi w
niezwykle ważnym okresie mojego własnego życia, i
jestem jej za to niezwykle wdzięczny.
Nie uważam, by nauka zdołała kiedykolwiek
potwierdzić, bądź zaprzeczyć, zdolnościom Sylvii
Browne. Moje badania wskazują tylko na to, że nie ma
sprzeczności pomiędzy wiarą w zdolności medialne a
najnowszym, naukowym rozumieniem
funkcjonowania wszechświata.
Jednakże poddane końcowej analizie, moje
doświadczenie z Sylvią, było doświadczeniem wiary.
Mogłem z łatwością zignorować informacje, jakie
przekazała mi podczas swojego medialnego odczytu,
wyśmiać je lub strywializować. Ja jednak powierzyłem
jej uczucia mojego serca, nie zaś mój logiczny mózg
naukowca. Nie powiedziała mi, co mam robić, lecz
obdarzyła mnie odwagą, by robić to, co uznaję za
słuszne. Przeczytajcie tę książkę i nauczcie się ufać
własnej intuicji oraz wewnętrznemu głosowi.
20
Przypis dla moich czytelników
Ta książka mówi o was.
Mówi o waszej sile, ofiarowanej wam przez Boga, o tym
jak na powrót nawiązać z nią łączność i jak dobrze ją
wykorzystywać.
Mówi o prostych rzeczach, dzięki którym codziennie
możecie odmieniać swoje życie, jak również życie ludzi,
których kochacie.
Mówi o spotkaniu z waszymi Duchami Przewodnikami i
Aniołami, a także o ponownym połączeniu z waszymi
nieżyjącymi bliskimi.
Mówi o ponownym połączeniu z waszymi własnymi
minionymi życiami i o wieczności waszej duszy.
Mówi o waszym zdrowiu, związkach międzyludzkich,
rodzinie, dzieciach, celu, dla którego tutaj jesteście, oraz o
innych, jakże ludzkich troskach, zakłócających wam sen i
mącących spokój umysłu.
Mówi o magii i cudach, o wsparciu istot z Drugiej Strony,
które zawsze znajdują się w zasięgu waszej ręki, czekając
tylko, aż nauczycie się je dostrzegać.
Mówi o tym, że nie musicie nigdy więcej czuć się sa-
motni, bezradni lub bezwartościowi.
Mówi o tym, że nie musicie się już obawiać śmierci... lub
życia.
Nazywam się Sylvia Browne, lub, jak ujmuje to mój
drogi przyjaciel Montel Williams, zapowiadając mnie w
swoim programie telewizyjnym - "Światowej Sławy
Medium Sylvia Browne!". Od czterdziestu lat zajmuję się
21
Sylvia Browne
naj rozmaitszymi działaniami, poczynając od prowadzenia
dwudziestu seansów dziennie, serii wykładów, występów w
radiu i w telewizji, badania przypadków nawiedzeń i
zbrodni, zgłębiania paranaromalnych zjawisk, współpracy z
ponad setką lekarzy i psychiatrów w całym kraju, a skoń-
czywszy na założeniu własnego kościoła i publikacji best-
sellerowej biografii. We wszystkim towarzyszy mi mój
Duch Przewodnik o imieniu Francine, nieustannie szepczący
mi do ucha.
Być może wyda się nieco dziwnym, że rozpoczynam
książkę poświęconą wam od opowieści o sobie. Przypomina
mi to wypowiedź charakterystyczną dla narcyza, "Ale dość
już o mnie. Co ty sądzisz na mój temat?". Myślę jednak, że
właśnie dlatego tę część nazywa się "wprowadzeniem".
Urodziłam się w Kansas w stanie Missouri, w 1936 roku.
Moi rodzice to cudowny ojciec Bill Shoemaker, oraz matka
Celeste Shoemaker, którą gwoli grzeczności opiszę jako
"osobę nie dającą zbyt wielu powodów do radości". Jed-
nakże to ona właśnie stanowiła moje genetyczne połączenie
z jej własną matką, moją wspaniałą, ukochaną babcią Adą
Coil, obdarzoną niezwykłymi zdolnościami parapsy-
chicznymi, o medialnym rodowodzie, sięgającym trzy stu-
lecia wstecz. Już dla tego tylko powodu moja matka za-
sługiwała na starania, jakich się domagała.
Dzięki Bogu, prawom dziedziczenia i mojemu wzorcowi
- czyli mapie życia, jaką każdy z nas, przed przybyciem
tutaj, kreśli dla siebie po Drugiej Stronie - przyszłam na ten
świat jako medium. Na dokładkę urodziłam się w czepku,
czy raczej z głową owiniętą błoną płodową, co jest
starożytnym znakiem wskazującym, iż noworodek jest ob-
darzony parapsychicznymi zdolnościami.
22
Przypis dla moich czytelników
Prawdę mówiąc, we wczesnym dzieciństwie zdolności
medialne zdawały mi się raczej ciężarem, niż darem. Mia-
łam na przykład pięć lat, kiedy pewnego wieczoru, podczas
rodzinnej kolacji, "zobaczyłam", jak rozpuszczają się twarze
obu moich prababek - a możecie mi wierzyć, że nie był to
szczególnie ładny widok. W ciągu następnych dwóch
tygodni obie kobiety umarły. Sądziłam, że w jakiś sposób
przyczyniłam się do ich śmierci, dopóki babcia Ada cier-
pliwie nie wyjaśniła mi, czym była moja wizja i jakie
medialne siły ją wywołały. Później zdarzyło mi się obwieś-
ciĆ rodzinie śmierć dziadka, zanim jeszcze mój ojciec dotarł
do domu, niosąc tę smutną wiadomość. Kiedy miałam trzy
latka, poinformowałam rodziców, że obdarzą mnie siostrą,
gdy będę miała sześć lat (żadne medium nie osiąga jednak
stuprocentowej dokładności - Sharon pospieszyła się i
przyszła na świat na miesiąc przed moimi szóstymi
urodzinami). Odwiedzające mnie duchy były dla mnie
równie wyraźnie widoczne, jak pozostałe osoby, znajdujące
się w pokoju. Dopóki babcia Ada nie wytłumaczyła mi, iż
ona i ja byłyśmy "nastrojone" inaczej niż pozostali ludzie,
zakładałam, że inni także je widzą. Otwierałam drzwi zanim
ktoś do nich zapukał i wiedziałam, kto będzie za nimi stał,
zanim je otworzyłam. Pewnego popołudnia gorączkowo
wyciągnęłam ojca z kina krzycząc: "Sharon nie może
oddychać!". Przybyliśmy do domu i odkryliśmy, że doznała
nagłej zapaści z powodu obustronnego zapalenia płuc...
Mogłabym tak ciągnąć w nieskończoność. A spoglądając na
to, co do tej pory napisałam, mam wrażenie, że właśnie to
robię.
Miałam pięć lat, kiedy stałam się wystarczająco ciekawa
świata, by na głos mówić o owych "innych ludziach",
których, jak się zdawało, nie dostrzegał nikt poza mną.
23
Sylvia Browne
Moja rodzina zgromadziła się wtedy w salonie i z tęsknotą
rozmawiała o nieżyjących krewnych. Za babcią Adą zaczęła
się kształtować postać mężczyzny. Stawał się coraz
wyraźniejszy, aż w końcu widziałam go równie wyraźnie jak
babcię Adę. Spytałam ją, kim był ów mężczyzna, a ona
spokojnie poprosiła, bym go opisała.
- Jest wysoki, ma rudobrązowe włosy, nosi małe okulary
w drucianych oprawkach, a na szyi ma trąbkę, której używa
do osłuchiwania ludziom płuc - powiedziałam.
Babcia uśmiechnęła się, zadowolona z tego, że z Drugiej
Strony wpadł do nas, by powiedzieć nam cześć, wujek Jim.
Wydaje mi się, że wujek Jim zmarł w 1917 roku, podczas
tragicznej epidemii grypy, zaraziwszy się wirusem od jed-
nego ze swoich pacjentów.
Babcia Ada, w obliczu moich nie dających się stłumić
zdolności, zawsze reagowała wsparciem, miłością i głębo-
kim współczuciem kobiety, która przeszła przez to samo, co
ja. Reakcją tatusia była duma, pełna rozbawienia i fas-
cynacji. Matka zajęła inne stanowisko; stwierdziła, że ko-
lejne medium w rodzinie jest jej potrzebne jak piąte koło u
wozu. Dziwnym "zbiegiem okoliczności" nabawiła się
migren, które stały się jej hobby i popadła w uzależnienie od
kąpieli bąbelkowych.
Najbardziej chyba znaczące wydarzenie mojego dzieciń-
stwa - a przy okazji także i reszty mojego życia jako m~-
dium - przytrafiło mi się, kiedy miałam osiem lat. Pewnej
nocy, zamiast słodko spać, tak jak miałam przykazane,
bawiłam się latarką. Nagle światło stało się jaśniejsze. Po
chwili lśniła cała moja sypialnia. Z jądra tego blasku wyszła
wysoka, łagodna, uśmiechnięta, ciemnowłosa kobieta.
- Przychodzę od Boga, Sylvio - powiedziała. - Nie bój
się.
24
Przypis dla moich czytelników
Jeszcze czego! Pobiłam nowy rekord szybkości uciekając
z pokoju i pędząc po schodach, wrzeszcząc na całe płuca.
Zarzuciłam ramiona na szyję babci Ady, która czyściła w
kuchni warzywa i, tak przerażona, że ledwie mogłam
mówić, opowiedziałam jej, co się wydarzyło.
- Och - odparła babcia, która wyglądała, jakby musiała
tłumić ziewnięcie, słuchając opowieści o czymś równie
przyziemnym. - To był twój Duch Przewodnik. Przybył
tutaj, żeby ci pomóc. Podnieś marchewki, dobrze?
Okazało się, że moja Przewodniczka jest kobietą z ple-
mienia Azteków i Inków o imieniu lena, która zmarła w
swej rodzinnej Kolumbii na początku piętnastego wieku.
Szybko odrzuciłam przerażenie. Stałam się wręcz despoty-
czna. Oznajmiłam, że zmieniam jej imię na Francine. Nie
przejęła się tym zupełnie i po dziś dzień pozostaje moją
wierną towarzyszką, przyjaciółką, doradczynią, nauczyciel-
ką, powierniczką i obrończynią... przynajmniej do pewnego
stopnia. Francine wie, że pomyłki i trudne chwile są
nieuniknione i konieczne dla rozwoju ludzkiego ducha.
Pozwoliła mi doświadczyć ogromnej ilości jednego i dru-
giego. Doskonale się spisuje w roli Ducha Przewodnika,
lecz dałabym jej mniej więcej trójkę z plusem za rolę tarczy
chroniącej przed bólem życia i miażdżącą rozpaczą.
Podobnie jak wszystkie Duchy Przewodnicy, Francine od
samego początku znacznie wyraźniej niż ja postrzegała cel
mojego życia. Miałam 10 lat, kiedy pewnego razu, późnym
wieczorem, ujrzałam nakładającą się na ściany mojej
sypialni wizję klasycznych greckich masek, tragicznych i
komicznych. Zanim zdążyłam choćby zapytać, co one
oznaczały, Francine oznajmiła, "To jest twoje życie,
Sylvio". Poinformowała mnie także, że pewnego dnia stanę
się znanym medium, pomagającym wielu ludziom
25
Sylvia Browne
i przemawIającym do licznych słuchaczy. Oczywiście,
wszystko to się ziściło, włącznie z tym, że okropne tragedie,
z jakimi codziennie stykam się w mojej pracy, nakładają się
na moje przekonanie, iż poczucie humoru jest równie ważne
dla naszego życia jak uduchowienie.
Parokrotnie powtórzę w tej książce dwa zdania, ponieważ
są one bardzo ważne: Żadne medium na Ziemi, w tym także
i ja, nie jest w stu procentach dokładne. Żaden prawdziwy
jasnowidz, w tym także i ja, nie ma zdolności
jasnowidzenia, gdy chodzi o jego własne życie. Bóg, w swej
szczodrobliwości, obdarzył nas telentem nie po to, byśmy
zachowywali go dla siebie, lub marnotrawili odgadując
cyfry na loterii, czy zwycięzców rozgrywek Super Bowl,
lecz byśmy z równą szczodrobliwością oddawali go
wszystkim innym. Ten dar, podobnie jak dziecko, nie jest
naszą własnością. Został nam oddany na przechowanie,
powierzony, byśmy przekształcili go w czynną, współczu-
jącą siłę - a jeśli go nadużywamy, zasługujemy na to, by go
utracić.
Ponieważ moja rodzina nie cechowała się szczególną
jednością, wychowano mnie w wierze kościoła katolickiego,
żydowskiego, episkopalnego i luterańskiego, z naciskiem na
katolicyzm. Swego czasu myślałam nawet, że chcę zostać.
zakonnicą. Nie traktowałam jednak tego pomysłu z
wystarczającą powagą i ostatecznie zadowoliłam się tym, że
przez 18 lat byłam nauczycielką w katolickiej szkole.
Przez cały czas słyszałam w uchu mamrotanie Francine, a
medialny dar, ofiarowany mi przez Boga, obrazowo mówiąc
"wypalał w mojej kieszeni coraz większą dziurę". W końcu
jednak wpadłam na to, że zdolności parapsychiczne i
głębokie uduchowienie nie wykluczają się nawza-
26
Przypis dla moich czytelników
jem. Mogłam i musiałam poświęcić życie jednemu i dru-
gIemu.
Zaczęłam prowadzić seanse. Nie przechwalam się mó-
wiąc, że wkrótce jasnym stało się, iż potrafię odmieniać, a
nawet ratować ludzkie życie. Jednakże wszystkie medialne
informacje przechodzą przeze mnie, a nie pochodzą ode
mnie, a więc na własną korzyść mogę sobie zapisać jedynie
to, że posiadam ów dar i jestem skłonna wypowiadać na głos
otrzymywane informacje.
Zaczęłam dzielić się swoją wiedzą z grupkami przyjaciół,
a następnie z przyjaciółmi moich przyjaciół. Piętnaście czy
dwadzieścia osób zebranych w czyimś salonie rozrosło się
do dwustu lub trzystu osób zgromadzonych w kościołach i
ratuszach, co ostatecznie przekształciło się w występy
telewizyjne i radiowe, oraz spotkania z dwutrzytysięczną
widownią.
Im więcej wiedziałam o medialnej sile oraz o duchowo-
ści, tym więcej chciałam się dowiedzieć. Zostałam gorliwą
studentką teologii i religioznawstwa porównawczego, prze-
czytałam dwadzieścia sześć wersji Biblii, jak również każdą
inną znaczącą religijną księgę, jaka wpadła mi w ręce, od
Koranu, przez Talmud, nauki Buddy, po egipską Księgę
Umarłych. W 1974 roku stworzyłam Fundację Badań Para-
psychicznych Nirwana (obecnie Korporacja Sylvii Browne),
profesjonalną, nie przynoszącą dochodu organizację, której
zadaniem było studiowanie i naukowe badanie zjawisk
paranormalnych. Zostałam licencjonowaną i w pełni akre-
dytowaną mistrzynią hipnozy, nie po to, by sprawdzić ilu
ludzi zdołam przemienić w kurczaki lub baletnice, by
narobili sobie wstydu przed wyjącą publicznością, ale po to,
by połączyć się z bogactwem duchowej wiedzy, obecnej i
dostępnej w podświadomości każdego człowieka.
27
Sylvia Browne
Dzięki Bogu, ludzie lubią plotkować, a więc moja repu-
tacja rosła wraz z klientelą i ostatecznie objęła swoim
zasięgiem wszystkie kontynenty. Zaczęłam odbierać tele-
fony od agencji egzekwujących prawo i od członków spo-
łeczności medycznej, z pośbami o pomoc we wszystkich
dziedzinach, od niewyjaśnionych morderstw i zaginięć, po
fizjologiczne i psychologiczne dolegliwości, które nie pod-
dawały się tradycyjnym metodom leczenia. Byłam dumna i
szczęśliwa mogąc wyświadczyć im przysługę. Nigdy nie
wzięłam za to grosza i nigdy tego nie zrobię. Wyobrażam
sobie, że w dniu, kiedy zażądam wypisania czeku w zamian
za pomoc w odnalezieniu zaginionego dziecka lub jakiegoś
mordercy, albo za udzielenie lekarzowi wsparcia w
postawieniu diagnozy, czy dobraniu leku przeciw za-
grażającej życiu fizycznej lub psychicznej chorobie, mój
medialny dar zostanie mi odebrany, dokładnie tak, jak
powinno się stać.
Przez cały ten czas moje życie osobiste uczyło mnie
pokory i ponad wszelką wątpliwość udowadniało mi, że Bóg
z całą pewnością nie obdarzył mnie ową medialną siłą po to,
bym posługiwała się nią dla własnej korzyści. W związki
małżeńskie wchodziłam trzy lub cztery razy, w zależności
od tego, czy wliczycie w to, będący wynikiem przekory,
jednotygodniowy związek w wieku szesnastu lat, który mÓł
ojciec natychmiast i mądrze unieważnił. Jednak pomyłki nie
istnieją - dzięki tym "doświadczeniom naukowym" w roku
1964 przeniosłam się do Kalifornii, miejsca, do którego
przynależę i zostałam pobłogosławiona dwoma synami, oraz
trójką wspaniałych wnucząt, które uwielbiam.
W roku 1986, motywowana przekonaniem, że duchowość
bez działania jest tylko pustą retoryką i rosnącą
świadomością, iż nawiązywanie i utrzymywanie łączności
28
Przypis dla moich czytelników
pomiędzy nami a esencją Boga, jest najważniejszą więzią,
jaką możemy stworzyć w tym życiu, założyłam Stowarzy-
szenie Novus Spiritus ("Nowy Duch"). Jest ono bezwy-
znaniowe, oparte na mojej teologii chrześcijańsko-gnos-
tycznej, i nakładającymi się na nią cieniami wielu innych
religii. Mamy obecnie duchowieństwo złożone z niemal
sześćdziesięciu osób, oraz tysiące członków. Wielbimy i
oddajemy cześć kochającemu, dobremu Bogu, który
stworzył nas wszystkich, a odrzucamy takie surowe, okrutne
koncepcje jak grzech, wina i kara. Jesteśmy aktywną,
duchową społecznością, dumną ze swoich łańcuchów mod-
litewnych, w których mogą brać udział setki tysięcy ludzi, z
naszej pracy z bezdomnymi i chorymi, oraz z tak wielu
innych humanitarnych działań, na ile pozwalają nam nasze
zasoby. Nasze drzwi, ramiona i serca są szeroko otwarte, ale
upieram się przy tym, by nie rekrutować na siłę nowych
członków. A więc jeśli bylibyście ciekawi stowarzyszenia
Novus Spiritus, możecie swobodnie zadzwonić ze swoimi
pytaniami pod numer mojego biura podany na końcu tej
książki. Powitamy was z radością, lecz nie będziemy robić
wokół was szumu, zmuszać was do czegokolwiek, pojawiać
się u waszych drzwi, ani ściągać was z ulicy, by was do nas
sprowadzić.
Pomiędzy tym wszystkim poczułam, że jestem winna
moim klientom i przyjaciołom coś więcej ponad to, czym
mogę się podzielić w wykładach i odczytach - winna im
jestem książkę, którą będą mogli zabrać do domu, i która
pomoże im znaleźć odpowiedzi na pytania, kiedy mnie nie
ma w pobliżu, a co najważniejsze, pocieszy ich w czasach
kłopotów i rozpaczy. Pomyślałam, że najlepszy byłby po-
radnik, który nie tylko wyjaśnia podstawy życia, śmierci i
Drugiej Strony, widziane poprzez moje duchowe, medial-
29
Sylvia Browne
ne oczy, lecz podaje proste wskazówki, jak z nich korzystać.
Pewnego wieczoru, przy kolacji, powiedziałam do mojej
przyjaciółki Lindsay Harrison, która przypadkiem jest znaną
scenarzystką:
- Napiszmy wspólnie książkę.
- Nigdy wcześniej nie pisałam książki, powinnaś chyba
znaleźć kogoś innego - odparła.
- Uważam, że nadszedł czas, byś napisała książkę, a jestem
medium, więc zamknij usta i skiń głową - oznajmiłam.
Ponieważ Lindsay nie jest osobą, która spierałaby się w obliczu
tak logicznych argumentów, zamknęła usta i skinęła głową.
Macie więc przed sobą ów poradnik, który tak bardzo chciałam
napisać, oparty na tym, czego dowiedziałam się w ciągu 62 lat
mego, szczególnego życia.
Wiem, że Bóg żyje i ma się dobrze. Stworzył nas. Darzy nas stałą,
wieczną, bezwarunkową miłością i jest częścią nas w takim samym
stopniu jak nasi rodzice, dziadkowie i wszyscy pozostali
przodkowie.
Wiem, że Druga Strona i zamieszkujące ją duchy są równie
rzeczywiste jak Ziemia, na której żyjemy, i że jedyną rzeczą
rozdzielającą "tutaj" od "tam" jest ledwie dostrzegalna różnica
częstotliwości wibracji.
Wiem, że nie ma czegoś takiego jak śmierć, ponieważ nasze
duchy zawsze były i będą żywe. Jesteśmy równie wieczni jak Bóg,
który nas stworzył.
Wiem, że po wielokroć opuszczamy nasz Dom po Drugiej Stronie
i przybywamy na Ziemię, aby doświadczyć i pokonać zło, oraz
czerpać z tego nauki w ciągłym dążeniu do duchowej perfekcji. Za
każdym razem, zanim tu przybędziemy, postanawiamy kim i czym
będziemy, a nawet
30
Przypis dla moich czytelników
zapisujemy własny wzorzec, aby dokładnie zaplanować, co chcemy
osiągnąć w tej krótkiej podróży poza Domem.
Wiem, że zawsze otaczają nas Duchy Przewodnicy, Anioły i
nieżyjące, ukochane osoby, jak również sam Bóg, i że możemy
uzyskać do nich łatwy dostęp po prostu ucząc się jak to robić.
I w końcu, wiem, że jeśli choćby jedna rzecz w tej książce
wniesie w wasze życie więcej miłości, radości, nadziei, siły i
spokoju, uznam to za zaszczyt i za kolejną odpowiedź na moje
modlitwy.
Z głębi mojego serca, niech was Bóg błogosławi.
31
Pomoc z Drugiej Strony:
Nasze Anioły
i Duchy Przewodnicy
Niemal każda religia na Ziemi uznaje fakt, iż nasze duchy
trwają po śmierci. Ale powiedzcie tylko ludziom, że po-
traficie porozumiewać się z owymi duchami, a pomyślą, że
zwariowaliście. A więc duchy istnieją, lecz nie możemy się
z nimi porozumiewać? Myślę, że dopiero to jest zwariowa-
ne. Oczywiście, że możemy! I porozumiewamy się, przez
cały czas, czy jesteśmy tego świadomi, czy też nie.
Prawda jest taka, że nigdy nie jesteśmy sami. W każdej
chwili naszego życia otacza nas pomocna grupa istot z
Drugiej Strony, które znają, kochają i rozumieją nas lepiej
niż my sami znamy, kochamy i rozumiemy siebie.
Jestem pewna, że łatwiej byłoby wam w to uwierzyć,
gdybyście mogli zobaczyć i usłyszeć członków swojej grupy
duchowego wsparcia, równie wyraźnie, jak otaczających
was ludzi. Spójrzcie na to jednak w inny sposób: Czy co
dnia, natychmiast po wyjściu z domu do pracy i pożegnaniu
ze swoją rodziną, przestajecie wierzyć w istnienie owego
domu oraz rodziny i nie odzyskujecie wiary w ich realność,
dopóki znowu nie znajdą się przed waszymi oczyma?
Oczywiście, że nie. Nieważne jak pobudzają was, czy
pochłaniają trudy dnia, w waszym umyśle nigdy nie pojawia
się ziarno zwątpienia w fakt, że pod koniec dnia wasz dom i
rodzina będą dokładnie tam, gdzie ich pozostawiliście.
Ponieważ życie waszej duszy dokładnie przypomina wa-
sze życie codzienne, w umyśle i sercu możecie zachować
35
Sylvia Browne
pewność, iż wasz wieczny Dom i rodzina są realne. Opusz-
czacie Dom - Drugą Stronę - oraz swoją duchową rodzinę,
aby udać się do tej pracy, na ten niewygodny kemping, na
wycieczkę, lub do ciężkiej roboty zwanej życiem. Szczerze
mówiąc zaskakuje mnie to, że przychodzimy na ten świat
objuczeni małymi koszyczkami na lunch. A gdy wasze
życie/praca dobiegnie końca, odnajdziecie ten sam Dom i
rodzinę, czekającą na was dokładnie tam, gdzie ją zo-
stawiliście, dającą takie poczucie bezpieczeństwa, tak wam
bliską i szczęśliwą z tego, że was widzi, iż będziecie się
zastanawiali, jakim cudem wpadliście na błyskotliwy po-
mysł, by w ogóle ją opuszczać. Jeśli, podobnie do mnie,
idziecie przez życie czując odrobinę tęsknoty za domem,
obojętnie gdzie byście nie byli, dzieje się tak dlatego, że
wasze dusze wspominają miejsce, w którym wszyscy
wcześniej przebywaliśmy i tęsknią za nim.
Być może, czytając tę książkę, będziecie raz po raz za-
dawać sobie pytanie, "Skąd ona miałaby o tym wszystkim
wiedzieć?". Zamiast więc powtarzać w kółko tę samą od-
powiedź, pozwólcie, że przerwę na moment i przedstawię
wam ją teraz, po to, by upewnić was, że nie zamierzam
marnować waszego czasu na zbędne łamigłówki. Oto ona:
Każdy dzień minionych 47 lat spędziłam w bezpośrednim
kontakcie z Drugą Stroną, nie tylko za pośrednictwem
mojego Ducha Przewodnika - Francine - ale także za
pośrednictwem duchów, które towarzyszą moim klientom
podczas seansów. Szczególnie Francine dostarczyła mi ca-
łych tomów informacji, a żadnej z nich nie zaakceptowałam
bez namysłu. Przeciwnie, przez owych 47 lat prowadziłam
wyczerpujące badania i doświadczenia, wszystkie
udokumentowane i włączone do akt znajdujących się w
moim biurze. Jestem nie tylko sceptyczką, na dokładkę
36
Pomoc z Drugiej Strony: Nasze Anioły i Duchy Przewodnicy
pochodzę z Missouri, ze stanu niedowiarków, żądających
nieustannie "Udowodnijcie mi". A więc w książce tej nie
ma nic, czego bym nie podała w wątpliwość, nie zbadała,
przetestowała, ponownie przetestowała i osobiście zatwier-
dziła.
Druga Strona
To z Drugiej Strony przybywają nasze duchy, kiedy
wchodzimy do łona w oczekiwaniu na narodziny. Tam też
udają się nasze duchy, kiedy umieramy. Jest to niebo, raj,
piękniejszy i bardziej oszołamiający od tego, co mogą wy-
obrazić sobie nasze ziemskie umysły. Zazwyczaj wyob-
rażamy sobie, że jesteśmy "gdzieś tam", ponad chmurami,
za Księżycem i gwiazdami, poza krainą Oz i Nigdy-
Nigdy!. I jest to zrozumiałe, ponieważ owo "gdzieś tam"
jest równie nieskończone i tajemnicze jak nasze
wyobrażenia
o Drugiej Stronie.
Lecz prawda jest znacznie bardziej fascynująca i pod-
nosząca na duchu. Druga Strona jest tutaj, pomiędzy nami;
jest innym wymiarem nałożonym na nasz własny świat,
znajdującym się o niecały metr ponad naszą wersją "pozio-
mu gruntu". Częstotliwość jej wibracji jest znacznie wyż-
sza od naszej i dlatego nie możemy jej dostrzec. Szukając
analogii pomyślcie o gwizdku do przywoływania psów -
częstotliwość emitowanego przezeń dźwięki jest tak wy-
soka, że dla normalnego ludzkiego ucha wydaje się on nie
wydawać żadnego gwizdu, lecz zwierzęta słyszą go zupeł-
nie wyraźnie. (Prawdę mówiąc częścią medialnego daru
I Bajeczne krainy z dwóch książek dla dzieci - Dorotki w krainie
Oz i Piotrusia Pana - (przyp. tłum.).
37
Sylvia Browne
jest dana przez Boga zdolność postrzegania szerszego za-
kresu częstotliwości wibracji, z którego to powodu jesteśmy
w stanie komunikować się ze światem duchowym z większą
łatwością niż "normalnie ludzie".)
Ludzie, którzy widzieli duchy, niezmienne mówią, że
"unosiły się nad ziemią". Dzieje się tak nie bez powodu -
duchy unoszą się nad naszą ziemią. Znajdują się na poziomie
gruntu Drugiej Strony. Tak naprawdę to my jesteśmy
duchami w ich świecie, przebywamy w tej samej przestrzeni,
lecz w porównaniu z nimi jesteśmy nierzeczywiści, ponieważ
to w świecie duchowym wszystkie istoty są całkowicie i w
pełni "żywe".
Zazwyczaj Francine udziela mi informacji o Drugiej
Stronie, a ja potwierdzam je następnie za pomocą skrupu-
latnych badań, w których wykorzystuję między innymi
hipnozę regresywną, co szczegółowo omówimy w dalszych
rozdziałach. Jednak w przypadku lokalizacji Drugiej Strony,
proces ten przebiegał w odwrotnym kierunku. Całe
dziesięciolecia temu, wraz z klientką o imieniu Anne, prze-
chodziłyśmy przez jej śmierć w minionym życiu. Anne
opisała swoją rodzinę, która zgromadziła się wokół łóżka, by
się z nią pożegnać, oraz mały, prosty, oświetlany gazowymi
lampkami pokój, w którym umierała. Ku jej, jak również
mojemu zdumieniu, kiedy pojawił się legendarny tunel,
mający przeprowadzić jej duszę na Drugą Stronę, nie wiódł
on w górę, w stronę sufitu, lub nieba, lecz w poprzek pokoju,
poprzez leżące za nim pola, nieznacznie tylko wznosząc się
nad ziemską płaszczyznę, na której żyła Anne.
Kolejni klienci, którymi w żaden sposób nie starałam się
manipulować, nagrywali na taśmę opisy dokładnie tego
samego doświadczenia. Mówili o tunelu, a czasami o moś-
38
Pomoc z Drugiej Strony: Nasze Anioły i Duchy
Przewodnicy
cie, który nie prowadził w górę, do innego wymiaru, lecz
wiódł do niego na wskroś poprzez nasz świat. Ostatecznie,
pewnej nocy, wspomniałam o tym Francine.
- Druga Strona znajduje się tutaj! - powiedziałam, jakby
było to dla niej coś nowego.
- Oczywiście, że tak :... odparła.
Z pewnym zniecierpliwieniem spytałam, dlaczego nigdy
nie raczyły mi o tym wspomnieć. Odparła spokojnie, z ty-
pową dla niej, niekiedy frustrującą logiką:
- Nigdy nie pytałaś.
W późniejszym rozdziale przeczytacie także o moim
własnym przeżyciu z pogranicza śmierci. Nie chodzi o to,
żebym potrzebowała dodatkowego potwierdzenia dla
umiejscowienia Drugiej Strony, ale teraz mogę stwierdzić,
że, dokładnie tak jak Anne i niezliczeni inni klienci,
osobiście widziałam, jak tunel wzniósł się z mojego ciała, by
zabrać mnie do Białego Światła Domu gdzieś w bok, a nie do
góry.
Na Ziemi więżą nas denerwujące prawa czasu i przestrzeni
naszego wymiaru, prawa, które poszerzają nasze słownictwo
o pojęcia w rodzaju "spóźniony", "zatłoczony", "korek
uliczny" i "zdenerwowanie". Mieszkańcy Drugiej Strony
funkcjonują bez tych ograniczeń, a w zamian za to, cieszą się
wolnością uniwersalnych praw nieskończoności i wieczności.
Nasze życie tutaj trwa mniej więcej tak długo, jak mgnienie
oka po Drugiej Stronie, a istoty, które tam mieszkają, nie
pojmują słowa "zatłoczony", ponieważ całe ich setki mogą z
łatwością zmieścić się w windzie i nie muszą przy tym nawet
wciągać brzucha.
A jak wam się podoba jeszcze inna rzecz, to mianowicie,
że wszystkie duchy po Drugiej Stronie mają po trzydzieści
39
Sylvia Browne
lat. (Tak, dotyczy to także nas, niezależnie od tego, czy
docieramy tam mając dwa lata czy dziewięćdziesiąt dwa.)
Gdy moja Przewodniczka Francine, mój "rezydujący eks-
pert" do spraw Drugiej Strony, opowiedziała mi o tym po
raz pierwszy, spytałam:
- Dlaczego akurat trzydzieści?
- A dlaczego nie? - odpowiedziała.
Na tym skończyła się tamta rozmowa. Jednakże sądzę, że
trzydziestka, pod względem fizycznym, jest dobrym
wiekiem dla całej populacji - mniej więcej