15698

Szczegóły
Tytuł 15698
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15698 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15698 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15698 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tytu� orygina�u Stiiirt Fnday and Other Stor/esCopyright by Isaac Basheyis Singer"Ali Rights Reserved"Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo ATEXT, 1992 Wydanie pierwsze w j�zyku polskim Redakcja: Ma�gorzata Jaworska, Anna ZbierskaKorekta: Ma�gorzata JaworskaProjekt ok�adki: Tomasz Bogus�awskiKonsultacja problematyki judaistycznej: Micha� Friedman "s^ 33�i^^ ISBN 83-85156-11-9 Wydawnictwo ATEXT, 80-557 Gda�sk, ul. Za�ogowa 6,tel. 43-00-05, fax 43-10-53Sk�ad: ATEXT, Maria ChojnickaDruk: ATEXT Tajbele i jej demon W �a�niku, niedaleko Lublina,mieszka� pewien m�czyzna zesw��on�. Nazywa� si� Chaim-Nusen, a ona Tajbe�e. Nie mieli dzieci. Nie,�eby ma��e�stwo by�obezp�odne;. Tajbe�e urodzi�a m�owi syna i dwiec�rki, ale ca�a tr�jka zmar�a w dzieci�stwie - jednodzieckona koklusz, drugie na szkarlatyn�, atrzecie na dyfteryt. Po tychprzej�ciach�ono Tajbe�ewysch�o i nic nie pomaga�o:ani modlitwy, ani czary,ani zio�a. Smutek sprawi�, �e Chaim-Nusen odizolowa� si� od �wiata. Trzyma�si� z dala od �ony, przesta� je�� mi�soi sypia� w domu, a nocowa� na�awce w domu modlitwy. Tajbe�e by�a w�a�cicielk�skleputekstylnego, kt�ry odziedziczy�apo swoich rodzicach. Sp�dza�a tamca�e dnie, z miark� w lewej r�ce, no�ycami w prawej, maj�c przed sob��ydowski Modlitewnik dlaKobiet. Chaim-Nusen, wysoki, szczup�y,czarnookim�czyzna ze spiczast� br�dk�, zawszeby� ponury i ma�om�wny, nawet w najbardziej radosnych chwilach. Tajbe�e by�adrobn�blondynk� o okr�g�ej twarzy. Mimo, �e spotka�a j� kara od Wszechmog�cego, u�miech nadal przychodzi� jej z �atwo�ci�, a na jej policzkachpojawia�y si� pe�ne wdzi�ku do�eczki. Nie mia�a ju� dlakogo gotowa�,ale codziennierozpala�a w piecu lub pod tr�jnogiem i przyrz�dza�adla siebie owsiank� albo jak�� zup�. Wci�� te�robi�a na drutach - topar� po�czoch, to kamizelk�, to zn�w wyszywa�a hafty na p��tnie. Niele�a�o w jejnaturze narzeka� na los czy te� pogr��a� si�w smutku. Pewnego dniaChaim-Nusenw�o�y� doworka sw�j szalmodlitewny, filakterie, zmian� bielizny,bochenek chleba i opu�ci� dom. S�siedzi pytali, dok�d si� wybiera, aon odpar�: - Tam, gdzie mnie oczyponios�. Kiedy ludzie powiedzieli Tajbe�e, �e m�� j� opu�ci�, by�o zbytp�no, aby go dogoni�. Znajdowa� si� ju� po drugiej stronie rzeki. Kto� si� dowiedzia�, �e wynaj�� furmank�, kt�ra mia�a go zawie�� doLublina. Tajbe�ewys�a�a za nim go�ca, ale nikt ju� nie ujrza�anijejm�a,ani pos�a�ca. W wieku trzydziestu trzech lat Tajbe�e zosta�aporzucona przez m�a. Gdy min�� okres poszukiwa�,zda�a sobie spraw�, �e nie maju�dlaniej nadziei. B�g odebra� jej i dzieci, i m�a. Niemog�a ponowniewyj�� zam��. Od tej pory musia�a �y� samotnie. Jedyne, co jej pozosta�o, to dom, sklep i dobytek. Mieszka�cymiasteczka wsp�czuli jej,poniewa� by�a tospokojna kobieta o dobrym sercu, uczciwa w interesach. Wszyscy zadawali sobie pytanie:czym zas�u�y�a sobie na takiz�y los? Lecz niezbadane s� wyroki Boga. Tajbe�e przyja�ni�asi� z kilkoma m�atkami z miasteczka, kt�rezna�y j� od dzieci�stwa. W ci�gu dnia gospodyniezaj�te s� gotowaniem, ale wieczorami przyjaci�kiTajbe�e cz�sto wpada�ydo niej napogaw�dk�. Latem przesiadywa�y na �awce przed domem, plotkuj�ci opowiadaj�c sobie przer�ne historie. Pewnejbezksi�ycowejletniej nocy, kiedy miasteczko pogr��oneby�o w egipskich ciemno�ciach, Tajbe�e siedzia�a na �awce z przyjaci�kami i opowiada�a im histori�, kt�r� przeczyta�a w ksi��ce kupionejod domokr��cy. By�a to opowie�� o m�odej �yd�wce i demonie, kt�ryj� posiad� i �y� z ni� jak m�� z �on�. Tajbe�enie pomin�a �adnegoszczeg�u tego opowiadania. Kobiety usiad�y bli�ej siebie, wzi�y si�za r�ce, splun�y, aby odegna� diab�a, i za�mia�y si� boja�liwie. Jednaz nich zapyta�a: - Dlaczego nie przep�dzi�a go za pomoc� amuletu? -Nie ka�dydemon boi si� amulet�w- odpar�a Tajbe�e. - Dlaczego nie wybra�a si� do �wi�tego rabina? -Demon ostrzeg�, �e j�udusi, je�li wyjawi tajemnic�. - Biada mi, niech B�g ma nasw swejopiece,oby nic takiego namsi� nie przytrafi�o! - wykrzykn�a jedna z kobiet. - A� si� boj� i�� teraz do domu - powiedzia�a druga. -Odprowadz� ci� -obieca�a jej trzecia kobieta. Kiedy tak rozmawia�y, nieopodal przechodzi� Elchonon, pomocnik nauczyciela, kt�ry marzy�, �e kiedy� zostanieweselnym wodzirejem. Elchononod pi�ciu lat by� wdowcem i mia� opini� dowcipnisia ifiglarza, kt�remu brakuje pi�tej klepki. Nie by�o s�ycha� jegokrok�w, poniewa� podeszwy mia� tak zdarte, �e chodzi� prawie boso. Kiedy us�ysza� Tajbe�e snuj�c� sw� opowie��, zatrzyma� si�, aby jejwys�ucha�. Panowa�a g��boka ciemno��, a kobiety by�y tak poch�oni�te dziwaczn� histori�, �e go nie zauwa�y�y. Rozpustnik by� ztegoElchonona, pe�enprzebieg�ych i lubie�nych pomys��w. Natychmiastuknu� podst�pny plan. Kiedy kobiety sobie posz�y,Elchonon wkrad� si� napodw�rkoTajbe�e. Ukry� si� zadrzewem i zacz�� podgl�da� przez okno. Gdyzobaczy�, �e Tajbe�e k�adzie si� do��ka i gasi �wiec�, w�lizn�� si�do jejdomu. Tajbe�e nie zaryglowa�adrzwi, bo w miasteczkunieby�o z�odziei. W korytarzuzdj�� sw�j po�atany kaftan, ta�es, spodniei nagi jak go Pan B�g stworzy�, podszed� na palcach do ��ka Tajbe�e. Prawie zasypia�a,gdy nagle ujrza�a majacz�c� wciemno�ciposta�. Ogarn�o j� takie przera�enie, �e nie by�a wstanie wykrztusi� z siebies�owa. - Kto tam? - wyszepta�a, ca�a dr��c. Elchonon odpar� tubalnym g�osem: - Nie krzycz, Tajbe�e. Je�li podniesiesz krzyk, zniszcz� ci�. Jamjest demon Hurmizah, w�adca ciemno�ci,deszczu,gradu, piorun�wi dzikich bestii. To ja jestem z�ym duchem, kt�ry po�lubi� m�od�kobiet� io kt�rym opowiada�a� dzi� wieczorem. A poniewa� m�wi�a� z takim przej�ciem, us�ysza�em twes�owa z otch�ani i ogarn�amnie ��dza twegocia�a. Nie pr�bujmi odmawia�, gdy� wszystkich,kt�rzy sprzeciwiaj�si� mojej woli, zaci�gam a� za G�ry Ciemno�ci na G�r� Sair, gdzie nie stan�ajeszcze stopa ludzka, gdzie nie o�mielasi�st�pa� �adne zwierz�,gdzie ziemia jest z �elaza, a niebo z miedzi. Rzucam ich wciernie i w ogie�, pomi�dzy �mijei skorpiony,nim ka�da ko�� ich cia�a nieobr�ci si� w prochi nie przepadn� nawieki w otch�aniach piekie�. Ale je�li spe�nisz me�yczenie,w�os ciz g�owy nie spadnie i sprawi�, �e wszystkie twe przedsi�wzi�cia b�d�uwie�czone sukcesem. Kiedy Tajbe�e us�ysza�a te s�owa, zamar�a w bezruchu, jakbyomdla�a. Serce jej za�omota�o, a potem zda�o si� zatrzyma�. Pomy�la�a, �e oto zbli�a si� jej koniec. Po chwili odzyska�a odwag� iwyszepta�a: - Czego tyode mnie chcesz? Jestemm�atk�! - Tw�j m�� nie �yje. Sam szed�em wjego kondukcie pogrzebowym. G�ospomocnika nauczyciela zagrzmia�:. - To prawda, �e nie mog� p�j�� do rabina i za�wiadczy� o tym, abyci� uwolni� z wi�z�w ma��e�skich. Rabini nie wierz� przecie� w istnienie takich demon�wjak ja. Ponadto nie o�mieli�bym si� przekroczy�progu izby rabina- boj� si� �wi�tychZwoj�w. Ale ja nie k�ami�. Tw�jm�� zmar� wskutek epidemii, a robaki ju�dawnowygryz�ymu nos. A nawet gdyby �y�, nikt nie m�g�byci zabroni� przespa� si� ze mn�,poniewa� zasady Szulchan Aruch nie dotycz� takich jak ja. Hurmizah, pomocniknauczyciela, u�ywa� coraz to nowych argument�w, raz pe�nych s�odyczy, a raz przera�aj�cych. Przywo�ywa�imiona anio��w i diab��w,demonicznych bestii i wampir�w. Zaklina�si�, �e Asmodeusz, kr�l demon�w, by� jego przyrodnim stryjem. Powiedzia�, �e Lilit, kr�lowa z�ych duch�w, ta�czy�a dla niego na jednejnodze i spe�nia�a wszystkie jego zachcianki. Szibta, diablica, kt�rawykrada�a kobietom niemowl�taz ��eczek, wypieka�a dlaniego makowce w piekielnychpiecach i nas�cza�a je sad�em jaszczurek i czarnych ps�w. Tak d�ugo j� przekonywa�, przytaczaj�c ca�e mn�stwoSprytnych przypowie�cii przys��w, �e w ko�cu Tajbe�e nie mog�asi�nie u�miechn��. Hurmizah zaklina� si�, �ekocha Tajbe�eod bardzodawna. Opisywa�jej, jakie suknie i szale nosi�atego roku i rok wcze�niej, opowiedzia�, jakie to sekretne my�lij� nawiedza�y, kiedy zagniata�a ciasto, przygotowywa�a sw�j szabasowy posi�ek, k�pa�a si�w wannie, albo kiedy sz�a za potrzeb� do wychodka. Przypomnia� jejr�wnie�, jakto pewnego ranka obudzi�a si� z czarnoniebieskim siniakiemna piersi. S�dzi�a, �eby� to �lad po uk�szeniu przez wampira. W rzeczywisto�ci jednak, przekonywa�j�, by� to �lad po poca�unkuHurmizaha. Po pewnym czasiedemon wszed� do ��ka Tajbe�e i posiad� j�. O�wiadczy� r�wnie�, �e od tej pory b�dzie j� odwiedza� dwa razyw tygodniu, w�rody i wieczory szabasowe, poniewa� wtedyw�a�niediabelskieistoty b��kaj� si� po �wiecie. Ostrzeg� j� jednak, pod gro�b�okrutnej kary, aby nie wyjawia�a nikomu tego, co j� spotka�o,ani nawet nie napomyka�a o tym. W przeciwnym razie powyrywa jej w�osyzg�owy,wykluje oczy i odgryzie p�pek. Porzuci j� na dzikim pustkowiu,gdzie �ajno jest chlebem,a krew wod�i gdzie ca�e dnie i noces�ycha� j�ki Calmaweta. Kaza� Tajbe�eprzysi�c na ko�ci jej matki, �ezachowa tajemnic� a� do grobowej deski. Tajbe�e zrozumia�a, �e znalaz�a si� w sytuacji bez wyj�cia. Po�o�y�a r�k� na jego udzie i z�o�y�aprzysi�g�, oraz uczyni�awszystko, co potw�r jejrozkaza�. Przed wyj�ciemHurmizahz�o�y�najej ustach d�ugi, pe�en��dzypoca�unek, a poniewa� by� demonem, a nie cz�owiekiem, Tajbe�e odda�a mu jego poca�unki i zrosi�a jego brod� �zami. Mimo�e by� z�ymduchem, odni�s� si� do niej serdecznie. Kiedy Hurmizah wyszed�,Tajbe�e szlocha�a w poduszk� a� dowschodu s�o�ca. Hurmizah przychodzi� w ka�d� �rod� i w ka�d� noc szabasow�. Tajbe�e obawia�a si�, �e mo�e zaj�� w ci��� i urodzi� jakiego� potworaz ogonem i rogami - diabe�kaalbo kretyna. Ale Hurmizah obieca�, �eochroni j�przed wstydem. Tajbe�e spyta�a, czy musi za�ywa� k�pielirytualnej po swych nieczystych dniach,ale Hurmizah powiedzia�, �eprawa dotycz�ce menstruacjinie obowi�zuj� tych,kt�rzy przestaj� zez�ymi duchami. Jak m�wiprzys�owie, niech B�g chroni nas od wszystkiego, doczego mo�emy si� przyzwyczai�. I tak si� sta�o z Tajbe�e. Na pocz�tkuobawia�a si�, �e nocny go�� mo�e jej wyrz�dzi� krzywd�, zrobi� czyrakialbo ko�tuny we w�osach, kaza�szczeka� jak pies albo pi� mocz lub te�okry� j� ha�b�. Lecz Hurmizah ani jej nie ch�osta�, ani nieszczypa�,ani na ni� nieplu�. Wr�cz przeciwnie,pie�ci� j�, szepta� czu�e s��wka,uk�ada� dla niej kalambury i rymowane wierszyki. Czasami p�ata�takie figle i pl�t� tak wierutne bzdury, �e�mia�a si� do rozpuku. Poci�ga� j� delikatnie zaucho i tak nami�tnie ca�owa� jej rami�, �eranoznajdowa�a na sk�rze �lady jego mi�osnych uk�sze�. Przekona� j�, abyzapu�ci�a w�osy pod peruk� izaplata�jej warkocze. Nauczy� j� zakl��i czar�w,opowiada� o swychnocnych braciach - demonach, z kt�rymilata� ponad ruinami ipolami muchomor�w, ponad s�onymi bagnamiSodomy i zamarzni�tym pustkowiem Morza Lodowego. Nie ukrywa�,�e ma inne �ony, ale wszystkie one by�y diablicami - Tajbe�e by�a jedyn� ziemsk��on�, jak� posiada�. Kiedy Tajbe�e spyta�a go o imionajego �on,wymieni� je po kolei: Nama, Machlat, Affa,Chulda, Zlucha,Nafka i Cheima. Razemsiedem. Powiedzia� jej, �e Nama jest czarna jak smo�a i kipi zw�ciek�o�ci. Kiedy si� z nimk��ci, pluje jadem, a z jej nozdrzy buchaj� p�omieniei dym. Machlat ma twarz pijawki, aci, kt�rychdotkn�a swym j�zorem,na zawszenosz� jej pi�tno. Affa uwielbia stroi� si� w srebro, szmaragdy idiamenty. Ma warkocze ze szczerego z�ota. Nakostkach nosi dzwoneczki i bransolety. Kiedy ta�czy, pustynie rozbrzmiewaj� d�wi�kiem jej b�yskotek. Chulda przypomina kota. Zamiast m�wi�, miauczy. Jej oczy s�zielone jak agrest. W trakcie stosunkuzawsze �uje w�trob� nied�wiedzia. Zlucha jest wrogiem panien m�odych. Odbiera potencj� ich m�om. Kiedy m�oda m�atka wychodzi sama w nocy w czasie SiedmiuB�ogos�awie�stw Weselnych, Zlucha dopada j� i wtedy panna m�odatraci zdolno�� mowy albo dostaje ataku padaczki. Nafka jest rozpustnic� i nieustanniezdradzago z innymi demonami. Wci�� �ywi do niej uczucie, poniewa� raduje jego serce swymnikczemnym i bezczelnym sposobem m�wienia. Cheimapowinna by�, stosowniedo swego imienia, takzuchwa�a,jak Nama subtelna; w rzeczywisto�ci jest inaczej: Cheima jest diablic� pozbawion� z�o�liwo�ci. Wiecznie zajmuje si� dobroczynno�ci�, tougniataj�c ciasto dla chorych gospody�, to zn�w dostarczaj�c chlebubogim domostwom. W taki oto spos�bHurmizah opisa� swe �ony i opowiedzia� Tajbe�e, jak si� z nimi zabawia,graj�c w berka na dachachi p�ataj�cprzer�ne figle. Zazwyczajkobieta odczuwazazdro��, kiedy jej m�czyzna zadaje si� z innymikobietami, ale czy istota ludzka mo�e by�zazdrosna o diablic�? Raczej odwrotnie. Opowie�ci Hurmizaha bawi�y Tajbe�e i bez przerwy zarzuca�a go pytaniami. Niekiedy odkrywa� przed ni� tajemnice, kt�rych nie mo�e zna� �aden �miertelnik- o Bogu,jegoanio�ach i serafinach, o jego niebia�skich pa�acachi o siedmiu niebach. Opowiada� jej r�wnie�, jak grzesznicy,m�czy�nii kobiety, poddawani s� torturomw beczkach ze smo�� i kot�ach z rozpalonym w�glem, na �o�ach nabijanych gwo�dziami i w wype�nionych�niegiem do�ach. M�wi� te�o tym, jak CzarneAnio�y ch�oszcz� cia�agrzesznik�w ognistymi biczami. Najwi�ksz� kar� w piekle, jak twierdzi� Hurmizah, jest �askotanie. By� w piekle pewien diabe�ek o imieniu Lekisz. Kiedy Lekisz �askota�cudzo�o�nic� w stopy lub pod pachami, jej udr�czony �miech ni�s� si�a� do wyspyMadagaskar. Hurmizah zabawia� Tajbe�e w ten spos�b przez ca�e noce i wkr�tce okaza�o si�, �ezacz�a t�skni�za jego obecno�ci�. Letnie nocewydawa�y si� zbyt kr�tkie,poniewa� Hurmizah odchodzi� zaraz popierwszym pianiu koguta. Nawet zimowe noce nie by�y dla niej wystarczaj�co d�ugie. Tak naprawd�zakocha�asi� wHurmizahui mimoi� wiedzia�a, �e kobiecie niewolno po��da� demona, marzy�a onimdniami i nocami. 10 2 Chocia� Elchonon by� wdowcem od wielulat, swatki wci�� pr�bowa�y goo�eni�. Kandydatki na �on� pochodzi�y z po�lednich dom�w- by�y to albo wdowy, albo rozw�dki, poniewa� pomocnik nauczyciela by� raczej n�dzn�parti�. Ponadto mia� on opini� niezaradnegonicponia. Elchonon odrzuca� propozycje pod r�nymi pretekstami: albo kobieta by�a zbyt brzydka, albo mia�a niewyparzon� g�b�, alboby�aflejtuchem. Swatki zastanawia�y si�, jak pomocnik nauczyciela,zarabiaj�cy dziewi�� groszy tygodniowo, mo�e by� a� tak wybrednyi gryma�ny? I jak d�ugo m�czyzna mo�e �y� w samotno�ci? Alenikogo nie mo�na si�� zaci�gn�� pod �lubny baldachim. Elchonon kr�ci� si� po miasteczku -wysoki, szczup�y obdartusz rozwichrzon� rud� brod� i w pogniecionejkoszuli, z charakterystycznie podskakuj�cym jab�kiem Adama. Czeka� na �mier� wodzireja reb Zeke�e, abyprzej�� jego prac�. Alereb Zeke�emuwcale nie by�ospiesznodo �mierci - wci�� o�ywia� wesela niewyczerpanym zapasem dowcip�w i wierszyk�w, jak za swychm�odych lat. Elchonon pr�bowa� usamodzielni� si� jako nauczycieldla pocz�tkuj�cych,ale �aden gospodarz niepowierzy�bymu swegodziecka. Rano i wieczorem odprowadza� ch�opc�w dochederu i z powrotem. W ci�gu dnia przesiadywa� napodw�rzu nauczyciela,rebIcze�e, leniwie strugaj�c drewniane pa�eczki albo wycinaj�c z papierudekoracje, kt�rych u�ywano tylkoraz do roku,w Zielone �wi�tki, albote� lepi�c figurki z plasteliny. Nie opodal sklepu Tajbe�eby�a studnia. Elchonon chodzi� tam wiele razy w ci�gu dnia po wiadro wody lub�eby si� napi�. Kiedy pi�, woda�cieka�a mu po rudej brodzie. Za ka�dym razem rzuca� szybkie spojrzenia na Tajbe�e. Tajbe�e wsp�czu�amu: dlaczegoten cz�owiek �yje tak samotnie? A Elchonon m�wi�wtedysam do siebie: "Oj, Tajbe�e, gdyby� ty zna�a prawd�! " Elchonon wynajmowa� poddaszew domu starejwdowy, kt�ra by�a g�ucha i prawie niewidoma. Starowinka cz�sto go karci�aza to, �enie chodzi do synagogi, abysi� modli� jak inni �ydzi. Bo kiedy tylkoElchonon odprowadzi�dziecido domu, zmawia� pospiesznie modlitw� wieczorn� i szed� spa�. Czasami staruszce zdawa�o si�, �e s�yszy,jak pomocnik nauczyciela wstaje i wychodzi gdzie� w �rodku nocy. Spyta�a go, gdzie si� w��czy, ale Elchonon powiedzia�,�e co� jej si�przy�ni�o. Kobiety, kt�re siadywa�y wieczorami na �awkach, robi�c 11. skarpety na drutach i gaw�dz�c, rozsiewa�y plotk�, �e po p�nocy Elchonon zamienia si� w wilko�aka. Niekt�re twierdzi�y,�e zadaje si�z sukubem. W przeciwnym razie nie�y�by tyle lat bez �ony. Bogaciludzienie powierzali mu ju� swoichdzieci. Odprowadza� teraz jedynie dzieci ubogich, rzadko zdarza�o mu si� zje�� �y�k� gor�cej strawyi musia� si� zadowala� suchym chlebem. Elchonon chud� coraz bardziej, ale jego stopy pozosta�y zwinnejakzawsze. Kiedy kroczy�po ulicy, jego ko�ciste nogi wygl�da�y jakszczud�a. Musia�o go dr�czy� nieustanne pragnienie,gdy� bez przerwy chodzi� do studni. Czasaminawet pomaga� kupcom lub ch�opomnapoi�konie. Pewnego dnia, kiedy Tajbe�ezauwa�y�a z daleka jegopodartyi obszarpany kaftan, zawo�a�a go dosklepu. Spojrza� na ni�przera�ony i zblad�. - Widz�, �e masz podarty kaftan - powiedzia�a Tajbe�e. - Je�lichcesz, po�ycz� ci kilka jard�w materia�u. Mo�esz mi go sp�aci�p�niej, popi�� groszy tygodniowo. -Nie. - Dlaczego? - spyta�a zdumiona Tajbe�e. -Nie naskar�� na ciebiedo rabina, je�li b�dziesz zalega� ze sp�at�. Zap�acisz, kiedyb�dzieszm�g�. - Nie. Iszybko wyszed� ze sklepu, obawiaj�c si�, �e mog�aby rozpozna�jego g�os. Latem �atwo by�o odwiedza�Tajbe�e w �rodku nocy. Przekrada�si� bocznymi dr�kami,opasuj�c kaftanem swe nagie cia�o. Zim�ubieraniei rozbieranie si� w ch�odnym korytarzu Tajbe�estawa�o si�coraz bardziej uci��liwe. Ale najgorsze ze wszystkich by�yte noce,kiedy pada��nieg. Elchonon ba� si�, �e Tajbe�e lub kto� z s�siad�wmo�e trafi� na jego �lad. Przezi�bi� si� i bardzo kaszla�. Pewnej nocywszed� do ��ka Tajbe�e szcz�kaj�c z�bamii przezd�u�szy czas niem�g� si� rozgrza�. Obawiaj�c si�, �ejego oszustwo wyjdzie na jaw,wymy�la� r�ne wyja�nienia i wym�wki. Ale Tajbe�e ani niczego niedocieka�a, aninie mia�a takiego zamiaru. Dawno ju� odkry�a, �e diabe� ma wszystkie zwyczajei s�abo�ci cz�owieka. Hurmizah poci� si�,kicha�, mia�czkawk�, ziewa�. Czasami jego oddech pachnia� cebul�,czasem czosnkiem. Jego cia�o przypomina�o cia�o jej m�a, te� by�o ko�ciste i ow�osione. Czu�a jegojab�ko Adama i p�pek. NiekiedyHurmizahby� w radosnym nastroju, a niekiedy ci�ko wzdycha�. Mia� 12 stopy cz�owieka, a nieg�si, z paznokciamii odciskami. Pewnej nocyTajbe�e spyta�ago, dlaczego tak jest, a Hurmizah wyt�umaczy� jej: - Kiedykt�ry� z nasprzestaje zziemsk� kobiet�, przybiera kszta�tcz�owieka. W przeciwnymrazie ona umar�aby z przera�enia. Tak, Tajbe�e przyzwyczai�a si� doniego i pokocha�a go. Ju�nieczu�aprzed nim strachu i nie ba�asi� jego diabelskich b�aze�stw. Sypa� opowiastkami jak z r�kawa, lecz Tajbe�e cz�sto dostrzega�a w nichsprzeczno�ci. Jak ka�dy k�amca, Hurmizah mia� kr�tk� pami��. Najpierw powiedzia� jej, �e diab�y s� nie�miertelne. Ale pewnej nocyzapyta� j�: - Cozrobisz, kiedy umr�? -Ale� diab�ynie umieraj�! - Ko�cz� w najg��bszych czelu�ciach. Tamtej zimy w miasteczku wybuch�a epidemia. Z�owieszcze wiatry wia�y znad rzeki, od strony las�w i bagien. Malaria zwali�a z n�gnietylkodzieci,aler�wnie�doros�ych. Pada� deszcz i grad. Pow�d�zerwa�a tam� na rzece. Burze oberwa�y skrzyd�o wiatraka. Pewnej�rodowejnocy, kiedy Hurmizah le�a� w ��ku, Tajbe�e zauwa�y�a, �ejego cia�o p�onie gor�czk�, a stopy s� lodowate. Mia� dreszcze i j�cza�. Pr�bowa� zabawia� j� opowiadaniem odiablicach, o tym jak zwabiaj�m�odych m�czyzn,brykaj�z innymi diab�ami,chlupi� si� w k�pielirytualnej, ko�tuni� brody starc�w. By� jednak za s�aby, niezdolny nawet do tego,bysi� z ni� kocha�. Nigdy nie widzia�a go w tak n�dznymstanie. Sercejej przeczuwa�o nieszcz�cie. Zapyta�ago: - Przynie�� ci troch�malin z mlekiem? Hurmizah odpar�: - Takie �rodki na nas nie dzia�aj�. -To co robicie, kiedyjeste�cie chorzy? - Sw�dzi nas i si� drapiemy. Niewielesi� odzywa� po tej rozmowie. Kiedy ca�owa� Tajbe�e,mia� kwa�ny oddech. Zawsze pozostawa� z ni� a�do pierwszego pianiakoguta, ale tym razem wyszed� wcze�nie. Tajbe�e le�a�a nieruchomo,ws�uchuj�c si� w odg�osy jego ruch�w w korytarzu. Przysi�ga� jej,�e wylatuje przez okno, nawet kiedyjest zamkni�tei uszczelnione,jednak us�ysza�a zgrzyt otwieranych drzwi. Tajbe�e wiedzia�a, �e togrzech modli� si� zadiab�y, �etrzeba je przekl�� i wymaza� z pami�ci. Mimo to modli�a si�do Boga za Hurmizaha. Wykrzykn�a pe�na niepokoju: - Tyle jestdiab��w, jeden wi�cej nikomu nie zawadzi. 13. W nast�pny szabas Tajbe�e na pr�no oczekiwa�a Hurmizaha a�do �witu - nie pojawi� si�. Wzywa�a go w duchu i szepta�a zakl�cia,jakichj� nauczy�, alew korytarzu panowa�acisza. Tajbe�eby�a jakodr�twia�a. Kiedy� Hurmizah chwali� si�, �e ta�czy� dla Tubal-cainaiEnocha, �e siedzia� na dachu Arki Noego, zlizywa� s�l z nosa �onyLota i ci�gn�� Ahaswerusa za brod�. Przepowiedzia� jej, �e zmartwychwstaniesto lat po �mierci jako ksi�niczka i �e on, Hurmizah, porwiej� przy pomocy niewolnik�w Chittimai Tachtima i zaprowadzi j� dopa�acu Baszemy, �ony Esego. Ale teraz prawdopodobnie le�a� gdzie�chory, bezradny demon, samotny sierota - bez ojca i matki, bez wiernej�ony, kt�ra by si� nim zaopiekowa�a. Tajbe�e wspomnia�a na nowojego�wiszcz�cy oddech przyostatnim spotkaniu. Kiedy wydycha� powietrze nosem, �wista�omu w uszach. Od niedzieli do �rody Tajbe�eporusza�a si�jak we �nie. W �rod� ledwo mog�a si� doczeka� uderze�zegara op�nocy, alenoc min�a i Hurmizahsi� niepojawi�. Tajbe�eodwr�ci�a twarz do �ciany. Nasta� dzie�, r�wnie ciemny jak wiecz�r. �nie�ny py� opada�zmrocznego nieba. Dym nieby� w stanie unie�� si� ponad kominy; rozci�ga� si�wok� nich jakrozdarte prze�cierad�o. Gawrony chrapliwie kraka�y. Szczeka�y psy. Po tak zmarnowanejnocy Tajbe�e niemia�a si�y p�j�� do swego sklepu. Ubra�asi� jednak i wysz�a na dw�r. Ujrza�a czterech tragarzy z noszami. Spod pokrytego �niegiem ca�unuwystawa�aniebieskosina stopa trupa. Cz�onek bractwa pogrzebowegoby� jedyn� osob� pod��aj�c� zazmar�ym. Tajbe�espyta�a,kto to jest,na co cz�owiek �wodpar�: - Elchonon, pomocnik nauczyciela. Dziwna my�lprzysz�a Tajbe�e do g�owy - zapragn�a towarzyszy�Elchononowi w jego ostatniej podr�y - temu nieudolnemu Elchononowi, kt�ry �y� w samotno�ci i zmar� wsamotno�ci. I taknikt by nieprzyszed� dzi� do sklepu. Ic� j� obchodzi� interes? Tajbe�estraci�a wszystko. Przynajmniej spe�ni dobry uczynek. Sz�a za zmar�ymd�ug� drog� na cmentarz. Tam odczeka�a chwil�, a� grabarz odrzuci��nieg iwykopa� gr�b w zamarzni�tej ziemi. Owin�li Elchonona, pomocnika nauczyciela, w szal modlitewny,za�o�yli mu kaptur, zakrylioczy i wetkn�li mi�dzy palcega��zk� mirtu, kt�ra mia�a mu u�atwi�drog� do Ziemi �wi�tej po nadej�ciu Mesjasza. Potem zasypano gr�bi grabarzzm�wi� kadysz. Tajbe�e zacz�a p�aka�. Biedny Elchononwi�d� samotne �ycie, zupe�nie jakona. R�wnie� nie pozostawi� �adnego dziedzica. Tak, Elchonon, pomocnik nauczyciela, odta�czy� sw�j 14 W ostatni taniec. Z opowie�ci Hurmizaha Tajbe�e wiedzia�a, �e zmarli nieid� prosto do nieba. Ka�dy grzech daje pocz�tek diab�u i te diab�ys� dzie�mi cz�owieka po jego �mierci. Przychodz�, aby otrzyma� to,co imsi� nale�y. Nazywaj� zmar�ego cz�owieka ojcem i tarzaj� go polasachi dzikich pustkowiach, dop�ki nie wype�ni si� czas jego karyi b�dzie got�wdo oczyszczeniaw piekle. Od tamtejpory Tajbe�e �y�a sama, dwukrotnie opuszczona - przezascet� i przez diab�a. Szybko si� starza�a. Nic jej nie pozosta�o z przesz�o�ci poza tajemnic�, kt�rej nie mog�a wyjawi� i w kt�r� nikt by nieuwierzy�. Istniej� tajemnice, kt�rych serce nie mo�e zdradzi�ustom. Zabiera si� je do grobu. Szepcz� o nich wierzby, kracz� o nichgawrony,nagrobki rozmawiaj� o nich bezg�o�nie, w j�zyku kamienia. Umarliprzebudz� si� pewnego dnia, ale ich tajemnice b�d� czeka� naWszechmog�cego i Jego S�d do ko�ca wszystkich pokole�. 15. Du�y i ma�y M�wimy- du�y, ma�y, a c� to za r�nica? Cz�owieka nie mierzysi� centymetrem. Najwa�niejszajest g�owa, nie nogi. Chocia� kiedycz�owiek wbije sobie co� do g�owy, nigdy nie wiadomo, czym to si� mo�e sko�czy�. Pozw�lcie, �e opowiemwam pewn� histori�. W naszymmie�cie �y�o sobie ma��e�stwo. Jego nazywano Ma�ym Motie,a j� -Motieche. Niktnie u�ywa� jej prawdziwegoimienia. On by� niewielewi�kszy od kar�a. Zuchwali dowcipnisie -a takich nigdy nie brakuje- zabawiali si� kosztembiedaczyska. Pomocniknauczyciela,m�wili,bra� go za r�k� i odprowadza� doreb Berysza, kt�ry uczy� najm�odszedzieci w chederze. W Simchat Tora m�czy�ni upijali si� i zaganialigo wraz z ma�ymi ch�opcami doczytania Tory. Kto� podarowa�mu�wi�teczn� chor�giewk�- z jab�kiemi �wiec� na drzewcu. Kiedy jaka�kobieta wydawa�a dziecko na �wiat, �artownisie przychodzili do niego,m�wi�c, �e potrzebnyjest ch�opczyk do zm�wienia modlitwy przy��eczku niemowl�cia, aby odegna� z�e duchy. Gdybymia� przynajmniej porz�dn� brod�! Ale nie, gdzieniegdzietylko stercza�o mu par�w�osk�w. Niemia� dzieci i, tak naprawd�, sam wygl�da� jak uczniak. Jego �ona, Motieche, te� nie by�a pi�kno�ci�,ale za to mia�a mn�stwocia�a. Takczy inaczej, �yli sobie oboje, a Motie sta� si�ca�kiem zamo�ny. By� kupcem zbo�owym i posiada� magazyn. Nasz miejscowyw�a�ciciel ziemski polubi� go, mimo �e czasami te� si� na�miewa� zewzrostu Motiego. By�oto jednak jakie� �ycie. Po co by� du�ym, je�lidziura w kieszeni mo�eby� jeszcze wi�ksza? Alenajgorsze by�oto, �e Motieche (niech B�g jej wybaczy)bezprzerwy mudokucza�a. Male�ki zr�b to, Male�ki zr�b tamto. Zawszewynalaz�a mu jak��robot� w miejscach, kt�rych nie m�g� dosi�gn��. 16 "Wbij gw�d� w �cian�, o tu, u g�ry! " "�ci�gnij miedziany rondelz p�ki! "O�miesza�ago r�wnie�wobec obcych ludzi, kt�rzy potemroznosili o nim plotki po ca�ym mie�cie. Pewnego dniapowiedzia�a nawet (wyobra�acie sobie co� podobnego w ustach porz�dnej �ydowskiej�ony? ), �e potrzebowa� sto�ka, aby wdrapa� si� do ��ka. Nietrudnozgadn��, co g�osi�yplotki na ten temat! Kiedy kto� przychodzi� podjego nieobecno�� i pyta� oniego, zwyk�a m�wi�: - Zajrzyj pod st�, mo�e tam goznajdziesz. By� w naszym mie�cie bardzo z�o�liwy nauczyciel. Opowiada�, jakto kiedy� zapodzia� wska�nik. Rozgl�da� si� wsz�dzie i nagle zobaczy�,�e Motie u�ywa go jako laski. W tamtychczasach ludzie mieli du�owolnego czasu,a ich ulubionym zaj�ciem by�o obracanie j�zykiem. Motie przyjmowa� te dowcipy, jak to si� m�wi, z u�miechem, jednaksprawia�y mu one przykro��. W ko�cu c� w tym �miesznego, �e kto�jest ma�y? Co z tego, �ekto�ma d�u�sze nogi, czy jest on bardziejwarto�ciowy w obliczu Boga? Nie zapominajcie, �e wszystkie tekpinykr��y�yw�r�d mot�ochu. Pobo�ni ludzie stroni� od z�o�liwych plotek. Motie nie by� uczonym, tylko po prostu zwyczajnym cz�owiekiem. Lubi� s�ucha� przypowie�ci kaznodziej�w odwiedzaj�cych synagog�. Ka�dego sobotniego ranka �piewa� wraz zinnymi psalmy. Przypewnych okazjach nieodmawia�r�wnie� szklaneczki whisky. Czasamiodwiedza� nasz dom. M�j ojciec (�wie� Panie nad jego dusz�)kupowa�dla niego owies. Motie drapa� w skobel jak kot, kt�ry prosi, aby gowpu�ci�. My, dziewcz�ta, by�y�my wtedy ma�e iwita�y�my go wybuchami �miechu. Ojciec podsuwa�mu krzes�o i zwraca� si� do niegoper reb Motie, ale nasze krzes�a by�y zbyt wysokie i ledwo m�g� si�nanie wdrapa�. Kiedy podawano herbat�, kr�ci� si� nerwowo, gdy�nieby� w stanie dosi�gn�� ustamibrzegu szklanki. Z�o�liwi plotkarzetwierdzili, �e u�ywa� wk�adek do podwy�szaniaobcas�w i �e kiedy�wpad� do drewnianego wiadra, s�u��cegodo polewania si�wod� w �a�ni,Ale poza tym,by� on dobrym kupcem. Motiecheza� wiod�a przynim �atwei wygodne �ycie. Mia� bardzo�adny dom, a p�ki w jegospi�arni zawsze by�y pe�ne rzeczy najlepszego gatunku. A teraz pos�uchajcie, cosi� zdarzy�o. Pewnego dnia m�� i �onapok��cili si�. Od s�owa do s�owa wybuch�a prawdziwa awantura. Takierzeczyzdarzaj� si� w rodzinie. Ale, na nieszcz�cie, �wiadkiem tegobyts�siad. Motieche (oby nie mia�a mi tegoza z�e) buzia si� nie zamyka�a, 17. a kiedy wpada�a w sza�, zapomina�a nawet o Bogu. Wrzeszcza�a nam�a: - Ty karle! Ty ma�y �mierdzielu! Coz ciebie za m�czyzna! Niewi�kszyod muchy. Wstyd mi przed lud�mi, kiedy id� do synagogiz takim niewyro�ni�tym kurduplem! I tak dalej, i tak dalej, dolewaj�c oliwy do ognia, a� sta� si� bia�y jak �ciana. Nie powiedzia� ani s�owa, co jeszcze bardziej j� rozw�cieczy�o. Wrzasn�a: - Po co mi takikarze� za m�a? Kupi� ci podn�ek i wsadz� do ko�yski. Gdyby moja matka mnie kocha�a, znalaz�aby mi m�czyzn�,a nie noworodka! Dosta�a takiej furii, �e ju� nie wiedzia�a, co m�wi. On mia� rude w�osy i rumian� twarz, ale po tym wszystkimsta� si� bia�yjak kredai powiedzia� jej: - Tw�j drugi m�� b�dzie natyle du�y, �e wynagrodzi ci mojebraki. Po tych s�owach za�ama�si� i zacz�� p�aka� rz�sistymi�zami, jakma�edziecko. Nikt przedtem nie widzia�p�acz�cego Motie, nawetw �wi�to Jom Kippur. Jego�ona natychmiast zaniem�wi�a. Nie wiem,co si� sta�o p�niej, gdy�mnie tam nie by�o. Pewnie si� pogodzili. Ale,jak m�wi przys�owie, rana si� goi, a bliznapozostaje. Nie min�� miesi�c i ludzie mieli nowy temat do plotek. Motiesprowadzi� dodomu pomocnika z Lublina. Po co mu by� pomocnik? Przez te wszystkie lata dawa� sobie�wietnie rad� w interesach. Nowoprzyby�y spacerowa� po ulicach i wszyscy si� za nim ogl�dali: by� to kawa� ch�opa,o �niadej cerze, czarnych oczachi czarnej brodzie. Innikupcy pytali Motiego: - Po co cipomocnik? Aon odpowiada�: - Dzi�ki Bogu, interes idzie coraz lepiej. Sam ju�nie podo�am. No tak, my�leli, pewnie wie,co robi. Ale w ma�ym mie�cie wszyscy zagl�daj� sobie do garnka. Cz�owiek z Lublina - mia� na imi� Mendel - niewygl�da� na kupca. Szwenda�si� po podw�rzu, przewracaj�cswymiczarnymi oczymai gapi�csi�,gdzie popad�o. W dniach targowych stercza� jak s�up pomi�dzy wozami, g�ruj�c ponad ch�opamii prze�uwaj�c s�omk�. Kiedy pojawi� si� wdomu modlitwy, ludzie zadali mu pytanie: - Czym si� zajmowa�e� wLublinie? Odpowiedzia�: 18 - Jestem drwalem. -Czy masz �on�? - Nie - odpar�. By� wdowcem. Pr�niacy z ulicy Ceglanej mielio czym rozpowiada� i plotkowa�. By�o w tym co� dziwnego. Ten cz�owiek by� takogromny, jak Motieby� male�ki. Kiedy z sob�rozmawiali, pomocnikmusia� si� schyla� do pasa, a Motiestawa� na czubkach palc�w. Kiedyszli razem ulic�, wszyscy biegli do okien, aby na nichpopatrze�. Wielkim�czyznakroczy�z przodu, a Motie musia� za nim biec truchcikiem. Kiedy pomocnik uni�s� ramiona w g�r�, m�g� dotkn��palcami kraw�dzi dach�w. Tak jak w tejprzypowie�ci biblijnej,kiedyto szpiedzyIzraelit�w wygl�dali jakkoniki polne, a ich przeciwnicy byli niczymgiganci. Pomocnik mieszka� w domu Motiego i Motiechepodawa�a muposi�ki. Kobiety pyta�y j�: - Po co Motie sprowadzi� do domu takiego Goliata? Na to ona odpowiada�a: - Niemam najmniejszego poj�cia. �eby chocia� mia� jakie� poj�cie o interesach. Ale nie potrafi odr�ni�pszenicyod�yta. �rejakko� i chrapie jak w�. Ma�o tego, jest g�upkiem i na dodatek takma�om�wnym, jakby ka�de jego s�owo by�o warte maj�tek. Motieche mia�a siostr�, kt�rejsi� zwierza�a ze swych problem�w. Motie potrzebuje pomocnika, powiedzia�a, jak dziury w g�owie. Robito wszystkojej na z�o��. Ten cz�owiek nie wykonuje �adnej pracy. Przeje nie tylko ich dom, ale i ca�y maj�tek. Takieby�yjej s�owa. W naszym mie�cie nie by�o�adnych tajemnic. S�siedzi pods�uchiwalipod oknami i podgl�dali przez dziurk� od klucza. - Dlaczego na z�o��? - spyta�asiostra, na co Motiecheodpar�aszlochaj�c: - Bo nazwa�am go wcze�niakiem. Historia ta obieg�a natychmiast ca�e miasto, ale ludzie nie mogliw to uwierzy�. C� to by�a za zemsta? Kogo Motie chcia� ukara� tak�chi�sk� sztuczk�? Przecie� to on mia� pieni�dze, nie ona. Ale kiedycz�owiek wbije sobie co� do g�owy, niech B�g ma go w swej opiece! Toprawda, gdzie� to zosta�o napisane, tylkonie pami�tam gdzie. Min�y niespe�na dwatygodnie, kiedy Motieche przysz�a z p�aczem do rabina. - Rebe- powiedzia�a - m�j m��postrada� zmys�y. Sprowadzi� dodomu pr�niaka i darmozjada. I jakby tego by�oma�o, powierzy� muwszystkie pieni�dze. 19. Ten obcy cz�owiek, m�wi�a dalej, trzyma kas� i kiedy ona, Motieche, potrzebuje czego�, musi zwraca� si� z pro�b� do niego. Onjestkasjerem. - �wi�ty rebe - p�aka�a -Motie doprowadzi� do tego wszystkiegotylkopo to, �ebymi zrobi� na z�o��, poniewa� nazwa�amgo kukie�k�. Rabin nie m�g� si� domy�li�, czego od niego chcia�a. By� to �wi�tycz�owiek, ale bezradny wobec problem�w �ycia doczesnego. - Nie mog� si� wtr�ca� w interesy twojego m�a. -Ale�rebe - wykrzykn�a - to nas doprowadzi do ruiny! Rabin pos�a� po Motiego, aleten si� upiera�przy swoim: - Do�� ju� si� nad�wiga�em work�w zziarnem. Mog� sobie pozwoli� na zatrudnienie pomocnika. W ko�cu rabin odes�a� oboje z b�ogos�awie�stwem pokoju. C�innego m�g� im powiedzie�? Nied�ugo potem Ma�y Motie rozchorowa� si�. Nikt nie wiedzia�,co mu dolega�o, ale sta� si�bia�y jak kreda. I chocia� by� taki ma�y,skurczy� si� jeszcze bardziej. Przychodzi� do synagogi, aby si�pomodli�, i chwia� si� w k�cie jak cie�. Przesta� nawetchodzi� natarg. Jego �onaspyta�a go: - Cosi� z tob� dzieje,m�j m�u? Ale on odpar�: - Nic,absolutnie nic. Pos�a�a po znachora, ale c� on mo�e wiedzie�? Przepisa�jakie�zio�a, ale nic nie pomog�y. W �rodku dnia Motie k�ad�si� do ��kai le�a� tak bez ruchu. Motiechepyta�a: - Co ci� boli? Aon odpowiada�: - Nic mnie nie boli. -To dlaczego le�ysz w ��ku, jakby� by�chory? A on m�wi�: -Niemam si�y. Ona na to: - Jak mo�esz mie� si��, skoro jesz jak ptaszek? Ale on powtarza� tylko: - Nie mam apetytu. C� wam mog� powiedzie�? Wszyscy zauwa�yli, �e z Motiemdzieje si� co� z�ego. Gas� w oczach jak p�omyk. Motieche chcia�a zabra� go do Lublina, aby zbadali go lekarze,ale nie zgodzi� si�. Zacz�aj�cze� i lamentowa�: 20 - Co b�dzie zemn�? Z kim mniezostawiasz? A on na to: -Wyjdziesz za m�� za tego du�ego ch�opa. - Podlec! Morderca! - wykrzykn�a. -Jeste� mi dro�szy odwszystkicholbrzym�w. Dlaczego mnie dr�czysz? I co z tego, �e powiedzia�am ci par� s��w? To by�o tylko wuniesieniu. Jeste� moimm�em, moim dzieckiem, wszystkim, co posiadam na tym �wiecie. Bez ciebie moje �ycie nie jest warte funta k�ak�w. Aleon tylko odpar�: - Jestem jak uschni�te drzewo. Z nim b�dziesz mia�a dzieci. Gdybymchcia�a wam opowiedzie� o wszystkim,co mia�o miejsce,musia�abym sp�dzi� tu ca�y dzie� i ca�� noc. Najbardziej szacowniobywatele miasteczka odwiedzali go i rozmawiali z nim. Nawet rabinz�o�y� mu wizyt�. - C� to za szale�stwo op�ta�otwe my�li? B�g jest panem �wiata,a nie cz�owiek. Ale Motieudawa�, �e nic do niego nie dociera. Kiedy jego �onazauwa�y�a,�e sprawy tocz� si� coraz gorzej, podnios�a raban ikaza�aobcemu opu�ci� dom. Ale Motie rzek�: - Nie, on zostaje. Dop�ki oddycham, ja tu rz�dz�. Mimo tom�czyzna poszed� spa� do zajazdu. Alewr�ci� nast�pnego ranka izaj�� si� interesami. Sprawowa�teraz kontrol� nad wszystkim- pieni�dzmi,kluczami, ka�dym drobiazgiem. Motie nigdy niczego niezapisywa�, ale jego pomocnik notowa�wszystko w grubejksi�dze. By� r�wnie�sk�py. Motieche upomina�a si� o pieni�dze naprowadzenie domu, a on kaza� jejsi� rozlicza� co dokopiejki. Wa�y�i odmierza� ka�dyokruszek i ka�d� odrobin�. Ona wrzeszcza�a: - Jeste� obcy, wara ci od naszychspraw! Id� do diab�a, ty z�odzieju, ty morderco, ty le�ny rozb�jniku! Odpowiada� jej: - Odejd�, je�li tw�j m�� mniezwolni. Ale prawie ca�yczas nie m�wi� nic, z rzadka tylko wydaj�c z siebienied�wiedzie pomruki. Poniewa� lato tego rokuby�o ciep�e, Motie do�� cz�sto wstawa�z ��ka. Nawet po�ci�w �wi�to Jom Kippur. Lecz wkr�tce po �wi�cieSukkot stanjego zdrowia zacz�� si� szybko pogarsza�. Po�o�y� si� do��ka i ju� niewstawa�. Jego �ona sprowadzi�adoktora z Zamo�cia,ale doktor nie m�g� mu ju� pom�c. Zasi�ga�arad u znachor�w, mierzy�a d�ugo�� nagrobk�w knotem, robi�a �wiece naofiar� dla synagogi, 21. wysy�a�a pos�a�c�w do �wi�tych rabin�w, ale Motie z dnia na dzie�by� coraz s�abszy. Le�a� na plecach i wpatrywa� si� w sufit. Ju� nieby� w stanie na�o�y� ranoszala modlitewnegoi filakterii bez pomocy. Brakowa�o mu si�y. Jedyn� jegostraw� by�a �y�ka lub dwieowsianki. Nawet ju� nie odprawia�b�ogos�awie�stw nad winem podczas wieczerzy szabasowej. Teraz ten du�y przychodzi� z synagogi, b�ogos�awi�anio�y i odmawia� b�ogos�awie�stwa. Kiedy Motieche zobaczy�a, do czego to wszystko prowadzi, zawo�a�a dodomu trzech �yd�w i przynios�a Bibli�. Umy�a r�ce, wzi�ado r�k�wi�t� Ksi�g� i wykrzykn�a: - W obecno�ci �wiadk�w przysi�gam na �wi�t� Bibli� i na BogaWszechmog�cego, �e nie po�lubi� tego cz�owieka, cho�bym mia�a zosta� wdow� do dziewi��dziesi�tego roku �ycia! Po tych s�owach splun�a na wielgusa- prosto w oko. Na to Motiepowiedzia�: - To nie ma znaczenia. Zostanieszzwolniona z przysi�gi. W tydzie� p�niej Motie by� umieraj�cy. Wkr�tce odszed� nazawsze. U�o�onogo na ziemi, ze �wiecami u wezg�owiai stopami skierowanymi ku drzwiom. Motieche szczypa�a si� w policzkii krzycza�a: - Morderca! Sam odebra�e� sobie �ycie! Niemasz prawado porz�dnego �ydowskiego pogrzebu! Powinnici� zakopa� pod cmentarnym p�otem! Postrada�a zmys�y. Du�y m�czyzna gdzie� wyjecha� i nie pokazywa� si� nikomu naoczy. Towarzystwo pogrzebowe domaga�osi� pieni�dzy za poch�wek,ale Motieche nie mia�a ani kopiejki. Musia�a zastawi� swoj�bi�uteri�. Ludzie, kt�rzy przygotowali zw�oki Motiego dopogrzebu, powiedzielipotem, �e by� lekki jak pi�rko. Widzia�am, jak wynosili cia�o. Wygl�da� jak ma�e dziecko przykryte prze�cierad�em. Na ca�unie le�a�czerpak, kt�rym nabiera� ziarno z work�w. Za�yczy� sobie, aby gotam po�o�ono dla upami�tnienia jego uczciwo�ci. Wykopalimu gr�bi pochowali. Nagle jak spod ziemi pojawi� si� wielkolud. Zacz�� odmawia� kadysz, ale wdowa krzykn�a: - Ty Aniele �mierci, to ty go zabra�e� z tego �wiata! Irzuci�a si� na niego zpi�ciami. Ludzie ledwo j� powstrzymali. By� to kr�tkidzie�. Nadszed� wiecz�r i Motieche usiad�a na niskim sto�ku, abyrozpocz�� siedmiodniow� �a�ob�. A przez ten czasdu�y wchodzi� na podw�rko, tozn�w z niego wychodzi�, przenosi� cos 22 i robi� przer�ne rzeczy. Pos�a�do wdowy ch�opaka z pieni�dzmi najejpotrzeby. I tak mija� dzie� za dniem. Wko�cu cz�onkowiegminywzi�li spraw� w swoje r�ce i wezwali m�czyzn�przed oblicze rabina. - O co tu chodzi? - pytali. -Dlaczego przyczepi�e� si� do tego domu? Na pocz�tku milcza�, jakby uwa�a�, �e te pytania nie s� adresowane do niego. Potem wyci�gn�� dokument z kieszonkina piersi ipokaza�go wszystkim: Motie uczyni�go stra�nikiem wszystkichswychdoczesnych d�br. �oniepozostawi�jedynie przedmioty znajduj�ce si�w domu. Mieszka�cy miasteczka przeczytalitestament ios�upieli ze zdumienia. - Co go sk�oni�o do podj�cia takiej decyzji? - spyta� rabin. Noc�, toproste: Motie uda� si� do Lublina, wyszuka� najwi�kszego m�czyzn� w mie�cie i uczyni� go swym spadkobierc� i wykonawc� testamentu. Przedtem cz�owiek tenby� majstremdrwali. Rabin udzieli� mu napomnienia: - Kobieta z�o�y�aprzysi�g�, wi�c nie wolno ci przekroczy� progutego domu. Zwr�� jej to, co do niej nale�y, boca�a ta sprawa jestnieprzyzwoita. Ale wielkolud odpar�: - Nie mo�na zwr�ci� tego,co zakopane w grobie. Takieby�y jego s�owa. Starsi gminy wymy�lali mu,grozili kl�tw�i ch�ost�. Ale nie�atwoby�o go zastraszy�. By�ros�y jak d�b, akiedym�wi�, jego g�os grzmia�, jakby si� wydobywa� ze studni. TymczasemMotiechedotrzymywa�a swegoprzyrzeczenia. Za ka�dym razem kiedykto� przychodzi� z�o�y� jej kondolencje, wznawia�a sw� przysi�g� -�lubuj�c jej tre�� nad �wiecami, modlitewnikami i czymkolwiek, cojej wpad�o w r�ce. W szabas zebra�o si� w jej domu quorum, aby si�pomodli�. Szybko chwyci�a za �wi�te Zwojei z�o�y�a nanie przysi�g�. Krzycza�a, �e nie spe�ni woli Motiego, �enie damu satysfakcji. -I tak gorzko p�aka�a, �e wszyscy szlochaliwraz z ni�. Aleniestety, moi drodzy, po�lubi�ago. Nie pami�tam, jak d�ugostawia�a op�r - sze�� miesi�cy, a mo�e dziewi��. Kr�cej ni� rok. Wielgusmia�wszystko, a ona nic. Zapomnia�a o dumie i uda�a si� dorabina. ^ .,^. ti^, - �wi�ty rebe, co mamzrobi�? Motie tego chcia�. Nawo�� mnie'"w snach. Szczypie mnie. Krzyczy mi do ucha, �e mnie ud^"". Podwin�a r�kaw, na samym �rodku izby rabina, i pokaza�a muswoje rami� pe�ne czarnych i fioletowych siniak�w. Rabin nie chcia�sam ponosi� odpowiedzialno�ci za decyzj� i napisa� doLublina. Przyby�o trzech rabin�w, trzy dni rozmy�lali nadTalmudemi w ko�cu -jak to si� m�wi? - zwolnili j� zprzysi�gi. By� to cichy �lub, ale t�um narobi� wystarczaj�co du�o ha�asu. Mo�ecie sobie wyobrazi� wszystkie te szyderstwa igwizdy! Przed�lubem Motieche by�a chuda jakpatyk i mia�a ��tozielon� cer�. Alezaraz po�lubie zacz�akwitn�� jak r�a. Nie by�aju� m�oda, alezasz�a w ci���. Ca�e miasteczko oczekiwa�o wpodnieceniu. Tak jaknazywa�aswego pierwszego m�a "Ma�y", takdo drugiego zwraca�asi� "Du�y". Teraz by�o Du�y to, Du�y tamto. �owi�a ka�de jegospojrzenie i wkr�tce zakocha�a si� w nim do szale�stwa. Po dziewi�ciumiesi�cach urodzi�a syna. Dziecko by�o tak du�e, �e m�czy�a si� trzydni przy porodzie. Ludzie my�leli ju�, �eumrze, ale da�asobie rad�. P� miasteczka zesz�o si� na ceremoni� obrzezania. Niekt�rzy przyszli,aby si� radowa�, inni - aby si�po�mia�. By�a to nie lada okazja. Na pocz�tku wszystko uk�ada�o si� �wietnie. Wko�cu to niebyle co - mie� synaw tym wieku! Ale tak jak Motiemia� szcz�ciew ka�dym przedsi�wzi�ciu, tak Mendel mia� pecha. W�a�ciciel ziemskinieprzepada� za nim. Inni kupcyunikali go. W magazynie zal�g�ysi� myszy wielkie jak koty i wy�ar�y ca�eziarno. Wszyscy twierdzili,�e by�a to kara niebios i w kr�tkim czasie Mendel by�sko�czony jakokupiec. Wr�ci� do dawnego zaj�cia i zn�w zosta� majstrem drwali. A terazpos�uchajcie. Podchodzi do drzewa i opukuje kor� m�otkiem,a drzewo przewraca si� wprost na niego. Nie by�o �adnego wiatru. �wieci�o s�o�ce. Nawet nie mia� czasu krzykn��. Motieche prze�y�a go o kilka lat, ale wydawa�osi�, �epostrada�azmys�y. Bez przerwy mamrota�a- ma�y, du�y, du�y, ma�y. Codziennie biega�a na cmentarz i lamentowa�a nad ich grobami, biegaj�cjakop�tana od jednej mogi�y do drugiej. Wyjecha�amz miasteczka,zanim umar�a. Wyprowadzi�am si� do rodzic�w mojego m�a. Jak ju� m�wi�am-z�o��. Nie nale�y dokucza� innym. Ma�y jestma�y, a du�y jest du�y. To nie jest nasz�wiat. Mygo nie stworzyli�my. Ale �eby cz�owiek zrobi� co� tak przedziwnego! Czy kiedykolwieks�yszeli�cie o czym� takim? Na pewno zaw�adn�� nim z�y duch. Nasam� my�l o tym wstrz�saj� mn� dreszcze. 24 Krew Kabali�ci wiedz�, �e ��dza krwi i��dza cia�a maj�jedno �r�d�o,dlatego te� zaraz za przykazaniem "Nie zabijaj" nast�puje "Nie cudzo��" . Reb PalikEhrlichman by� w�a�cicielem du�ego maj�tku ziemskiego niedaleko miasteczka �askaczew. Tak naprawd� nazywa� si�reb Palik, ale za to, �e by� uczciwy w interesach, s�siedzi ju� dawnododalimu przydomek "Ehrlichman", kt�ry sta� si� cz�ci� jego nazwiska. Z pierwsz� �on� mia�dwoje dzieci, synai c�rk�, kt�rzy zmarlibezpotomnie w m�odym wieku. Jego �ona r�wnie� zmar�a. Kilkalat p�niej o�eni� si� ponownie, gdy� zgodnie z tym, co jest napisanew Ksi�dze Koheleta, "rano siej swoje ziarno i do wieczoranie pozw�lspocz��swej r�ce". Druga �ona reb Palika by�a trzydzie�ci latm�odszaod niegoi przyjaciele pr�bowali goodwie�� odzamiaru po�lubieniajej. Po pierwsze, Risza by�a ju� dwukrotniewdow� i uwa�ano, �e�ci�ga �mier�na m�czyzn. Podrugie, pochodzi�a z prostackiej rodziny i nie mia�anajlepszej opinii. M�wiono, �e bi�a swegopierwszegom�a kijemi �e wci�gu dw�ch lat,kt�re jej drugi m�� sp�dzi� sparali�owany w ��ku, ani razu nie wezwa�a do niego lekarza. Kr��y�y o niejr�wnie� inne plotki. Ale rebPalik nie przejmowa� si� ostrze�eniamilpog�oskami. Jego pierwsza �ona, niech odpoczywa w pokoju, bardzod�ugo chorowa�a, zanim zmar�a na suchoty. Risza, korpulentna i silnajak m�czyzna, by�adobr� gospodyni� i umia�a prowadzi� gospodarstwo. Chustk� przykrywa�a g�ste, rude w�osy, ajej oczy by�y zielonejak agrest. Mia�a j�drne piersii szerokie biodra, dobredo rodzeniadzieci. Co prawda nie mia�a dzieci z �adnym ze swych m��w, ale 25. utrzymywa�a, �e by�a to ich wina. Mia�a dono�ny g�os,a kiedysi�mia�a, s�ycha� j� by�o z daleka. Wkr�tce po tym, jak po�lubi�a rebPalika, zabra�a si�doroboty: wyrzuci�a rz�dc� maj�tku, poniewa� pi�,i zatrudni�a na jego miejsce m�odego i sumiennego cz�owieka. Dogl�da�a zasiew�w,zbior�w, hodowli byd�a. Pilnowa�ach�op�w, aby mie�pewno��, �e nie kradn�jajek, kurcz�t i miodu z uli. Reb Palik mia�nadziej�, �e urodzi mu syna, kt�ry by odm�wi� kadysz po jego �mierci,ale mija�y lata i Risza nie zachodzi�aw ci���. M�wi�a, �e jest za stary. Pewnego dnia zabra�a go do �askaczewado notariusza, gdzie przepisa�na ni� ca�y sw�j maj�tek. Reb Palik stopniowo przestawa� si� zajmowa� sprawami gospodarstwa. By� m�czyzn� �redniego wzrostu, mia� �nie�nobia�� brod�, a napoliczkachrumie�ce oodcieniu sp�owia�ej czerwieni zimowych jab�ek,tak charakterystyczne dla zamo�nych i spokojnych starych ludzi. By�jednakowo uprzejmy dla bogatych i biednych i nigdy niekrzycza� naswych s�u��cych ani nach�op�w. Co roku na wiosn�, przed Pasch�,wysy�a� do �askaczewaw�z pszenicydla ubogich, a jesieni�, po �wi�cie Kuczek, dostarcza� do przytu�ku drewno na opa� na ca�� zim� orazworki pe�nekartofli, kapusty i burak�w. Naterenie maj�tku znajdowa�si� ma�y domnauki, kt�ry reb Palik zbudowa� i wyposa�y� w bibliotek� i �wi�ty Zw�j. Kiedy w maj�tku by�o dziesi�ciu �yd�w, mog�cychutworzy�quorum, odprawiali tam mod�y. Po przepisaniu ca�ego maj�tku na Risz�reb Palik sp�dza� praktycznie ca�e dniew swoim domunauki,recytuj�cpsalmy, a czasami drzemi�c na kanapie w s�siednimpokoju. Zacz�y go opuszcza� si�y; trz�s�y mu si�r�ce, a kiedy m�wi�,g�owa kiwa�a mu si� na boki. W wiekuprawie siedemdziesi�ciu lat,ca�kowicie zale�ny,od Riszy, by�, jak to si� m�wi, skazany na jej �ask�. Niegdy� ch�opi mogli przychodzi� do niego z pro�b� o obni�eniegrzywny, jak�rz�dca wyznaczy� za to, �e ich krowaczy ko� wesz�y muw szkod�. Ale teraz, kiedy Risza rz�dzi�a maj�tkiem, ch�opi musielip�aci� wszystko co do grosza. W maj�tku �y� od wielu lat rytualny rzezak,reb Da�, stary cz�owiek, kt�ryby�te�str�em w domu naukii kt�ry, wraz z reb Palikiem, codziennie ranostudiowa� jaki� rozdzia� Miszny. Kiedy rebDa�umar�, Risza zacz�a si� rozgl�da� za nowym rzezakiem. Reb Palik jad� codziennie kawa�ek kurczaka na kolacj�; Risza sama te� lubi�ami�so. �askaczewby� zbyt daleko,�eby tamje�dzi� za ka�dym razem,kiedy chcia�a ubi� jakie� zwierz�. Ponadto, na wiosn� i jesieni�, droga26 W do �askaczewa zawsze by�a zalana. Wypytawszy s�siad�wRiszadowiedzia�a si�,�e w pobliskiej wiosceKr�wka mieszka �ydowski rzezakrytualny o imieniu Reuwen. Jego �ona umar�a, wydaj�c na �wiat ichpierwsze dziecko. Opr�cz tego, �e by� rzezakiem, posiada� niewielk�karczm�, gdzie ch�opi przychodzili wieczorami na kieliszek. Pewnegoranka Risza kaza�a jednemu z ch�op�w zaprz�c konie dobryczki i zawie�� si� doKrowicy, �eby porozmawia� zReuwenem. Chcia�a, abyco jaki� czasprzyje�d�a� do maj�tku bi�zwierzyn�. Zabra�aze sob� kilka kurcz�t i g�sioraw tak ciasnym worku, �e tylko cudem ptactwo si� nieudusi�o. Kiedydojecha�a dowsi, ludzie wskazali jej cha�up� Reuwena, tu�za ku�ni�. Bryczka zatrzyma�a si� i Risza otworzy�adrzwi, wesz�ado �rodka,a za ni� furman zworkiem drobiu. Reuwenanie by�ow cha�upie, alekiedy wyjrza�a przez oknona podw�rze,zobaczy�agostoj�cegonad p�ytkim rowem. Bosa kobieta poda�a mu kurczaka,a on go zar�n��. Nie wiedz�c,�e jestobserwowany zeswego w�asnegodomu, Reuwen zachowywa� si� figlarnie wobeckobiety. �artobliwiemachn�� w jej stron� zar�ni�tym kurczakiem, jakby go chcia�rzuci�jej w twarz. Kiedy zap�aci�a mugrosz za robot�, chwyci�j� za przegubd�onii przytrzyma� przezchwil�. Tymczasem kurczak, z podci�tymgard�em, upad�na ziemi�, zatrzepota� skrzyd�ami, jakby chc�c si�unie�� w powietrze, i obryzga� krwi� buty Reuwena. W ko�cu ma�ykogut wyda� ostatnie tchnienie i zastyg� na ziemi, kieruj�c jedno szkliste okoi rozp�atan�szyj� ku niebu. Wydawa�o si�, �e m�wi: "Sp�jrz,Panie na Niebiosach, co ze mn� zrobili. I jeszcze si�z tego ciesz�". 2 Reuwen, jak wi�kszo�� rzezak�w, by� gruby, mia� wielki brzuch,czerwony kark oraz kr�tk�, t�ust� szyj�. Na policzkach ros�y muk�pki czarnych jak smo�aw�os�w. Jego ciemne oczy rzuca�y ch�odnespojrzenie, typowe dla os�b urodzonych podznakiem Marsa. Kiedyzauwa�y� Risz�, pani� wielkiego, s�siedniego maj�tku, zmiesza� si�,a jego twarz poczerwienia�a jeszczebardziej ni� zwykle. Kobieta napodw�rku pospiesznie z�apa�a zar�ni�tego ptaka iuciek�a. Risza wysz�a na podw�rko, ka��c ch�opupostawi� worek z ptactwem u st�p 27. Reuwena. Zauwa�y�a, �e nie zachowuje si� w stosunku do niej wynio�le, wi�c odezwa�a si� do niego w spos�b dowcipny, p�artem,a on odpowiedzia� jej w podobnym stylu. Kiedy spyta�a, czy niezechcia�by dla niej ubi� ptactwa, kt�re przywioz�a wworku, odpar�: - A c� innego robi�? Przecie� nie przywracam �ycia padlinie. A kiedy doda�a, �e jej m�� przyk�ada ogromn� wag� do tego, �ebymi�so by�oabsolutnie koszerne, rzek�: -Prosz�mu przekaza�, �e nie ma obawy. M�j n� jest g�adkijaksmyczek! - iaby to udowodni�, przejecha� niebieskawym ostrzem popaznokciu palca wskazuj�cego. Ch�op rozwi�za� woreki poda� Reuwenowi ��tego kurczaka. Zr�cznie odkr�ci� mu �eb do ty�u, z�apa� za k�pk� pierza po�rodkuszyi ipoder�n�� mu gard�o. Wkr�tcemia� si� zabra� do g�siora. - To twarda sztuka - powiedzia�a Risza. - Postrachwszystkichg�si. - Ju� nied�ugo b�dzie twardy - odpar� Reuwen. -Nie �al ich panu? - nagabywa�a Risza. Nigdy w �yciunie widzia�a tak zr�cznego rzezaka. Mia�grubed�onieo kr�tkich, g�sto ow�osionych palcach. - Gdyby mi by�o �al, nie m�g�bym by� rzezakiem - powiedzia�Reuwen. Po chwilidoda�: - Kiedy w szabas oczyszcza pani ryb�z �usek, my�li pani, �e rybajest tym zachwycona? Trzymaj�cptaka, Reuwen spojrza�na Risz� niedwuznacznie, zlustrowa� j� odst�p do g��w i w ko�cu zatrzyma� wzrok na jej �onie. Wci��