15698
Szczegóły |
Tytuł |
15698 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15698 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15698 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15698 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tytu� orygina�u Stiiirt Fnday and Other Stor/esCopyright by Isaac Basheyis Singer"Ali Rights Reserved"Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo ATEXT, 1992
Wydanie pierwsze w j�zyku polskim
Redakcja: Ma�gorzata Jaworska, Anna ZbierskaKorekta: Ma�gorzata JaworskaProjekt ok�adki: Tomasz Bogus�awskiKonsultacja problematyki judaistycznej: Micha� Friedman
"s^
33�i^^
ISBN 83-85156-11-9
Wydawnictwo ATEXT, 80-557 Gda�sk, ul.
Za�ogowa 6,tel.
43-00-05, fax 43-10-53Sk�ad: ATEXT, Maria ChojnickaDruk: ATEXT
Tajbele i jej demon
W �a�niku, niedaleko Lublina,mieszka� pewien m�czyzna zesw��on�.
Nazywa� si� Chaim-Nusen, a ona Tajbe�e.
Nie mieli dzieci.
Nie,�eby ma��e�stwo by�obezp�odne;.
Tajbe�e urodzi�a m�owi syna i dwiec�rki, ale ca�a tr�jka zmar�a w dzieci�stwie - jednodzieckona koklusz, drugie na szkarlatyn�, atrzecie na dyfteryt.
Po tychprzej�ciach�ono Tajbe�ewysch�o i nic nie pomaga�o:ani modlitwy, ani czary,ani zio�a.
Smutek sprawi�, �e Chaim-Nusen odizolowa� si� od �wiata.
Trzyma�si� z dala od �ony, przesta� je�� mi�soi sypia� w domu, a nocowa� na�awce w domu modlitwy.
Tajbe�e by�a w�a�cicielk�skleputekstylnego, kt�ry odziedziczy�apo swoich rodzicach.
Sp�dza�a tamca�e dnie, z miark� w lewej r�ce, no�ycami w prawej, maj�c przed sob��ydowski Modlitewnik dlaKobiet.
Chaim-Nusen, wysoki, szczup�y,czarnookim�czyzna ze spiczast� br�dk�, zawszeby� ponury i ma�om�wny, nawet w najbardziej radosnych chwilach.
Tajbe�e by�adrobn�blondynk� o okr�g�ej twarzy.
Mimo, �e spotka�a j� kara od Wszechmog�cego, u�miech nadal przychodzi� jej z �atwo�ci�, a na jej policzkachpojawia�y si� pe�ne wdzi�ku do�eczki.
Nie mia�a ju� dlakogo gotowa�,ale codziennierozpala�a w piecu lub pod tr�jnogiem i przyrz�dza�adla siebie owsiank� albo jak�� zup�.
Wci�� te�robi�a na drutach - topar� po�czoch, to kamizelk�, to zn�w wyszywa�a hafty na p��tnie.
Niele�a�o w jejnaturze narzeka� na los czy te� pogr��a� si�w smutku.
Pewnego dniaChaim-Nusenw�o�y� doworka sw�j szalmodlitewny, filakterie, zmian� bielizny,bochenek chleba i opu�ci� dom.
S�siedzi pytali, dok�d si� wybiera, aon odpar�:
- Tam, gdzie mnie oczyponios�.
Kiedy ludzie powiedzieli Tajbe�e, �e m�� j� opu�ci�, by�o zbytp�no, aby go dogoni�.
Znajdowa� si� ju� po drugiej stronie rzeki.
Kto� si� dowiedzia�, �e wynaj�� furmank�, kt�ra mia�a go zawie�� doLublina.
Tajbe�ewys�a�a za nim go�ca, ale nikt ju� nie ujrza�anijejm�a,ani pos�a�ca.
W wieku trzydziestu trzech lat Tajbe�e zosta�aporzucona przez m�a.
Gdy min�� okres poszukiwa�,zda�a sobie spraw�, �e nie maju�dlaniej nadziei.
B�g odebra� jej i dzieci, i m�a.
Niemog�a ponowniewyj�� zam��.
Od tej pory musia�a �y� samotnie.
Jedyne, co jej pozosta�o, to dom, sklep i dobytek.
Mieszka�cymiasteczka wsp�czuli jej,poniewa� by�a tospokojna kobieta o dobrym sercu, uczciwa w interesach.
Wszyscy zadawali sobie pytanie:czym zas�u�y�a sobie na takiz�y los?
Lecz niezbadane s� wyroki Boga.
Tajbe�e przyja�ni�asi� z kilkoma m�atkami z miasteczka, kt�rezna�y j� od dzieci�stwa.
W ci�gu dnia gospodyniezaj�te s� gotowaniem, ale wieczorami przyjaci�kiTajbe�e cz�sto wpada�ydo niej napogaw�dk�.
Latem przesiadywa�y na �awce przed domem, plotkuj�ci opowiadaj�c sobie przer�ne historie.
Pewnejbezksi�ycowejletniej nocy, kiedy miasteczko pogr��oneby�o w egipskich ciemno�ciach, Tajbe�e siedzia�a na �awce z przyjaci�kami i opowiada�a im histori�, kt�r� przeczyta�a w ksi��ce kupionejod domokr��cy.
By�a to opowie�� o m�odej �yd�wce i demonie, kt�ryj� posiad� i �y� z ni� jak m�� z �on�.
Tajbe�enie pomin�a �adnegoszczeg�u tego opowiadania.
Kobiety usiad�y bli�ej siebie, wzi�y si�za r�ce, splun�y, aby odegna� diab�a, i za�mia�y si� boja�liwie.
Jednaz nich zapyta�a:
- Dlaczego nie przep�dzi�a go za pomoc� amuletu?
-Nie ka�dydemon boi si� amulet�w- odpar�a Tajbe�e.
- Dlaczego nie wybra�a si� do �wi�tego rabina?
-Demon ostrzeg�, �e j�udusi, je�li wyjawi tajemnic�.
- Biada mi, niech B�g ma nasw swejopiece,oby nic takiego namsi� nie przytrafi�o!
- wykrzykn�a jedna z kobiet.
- A� si� boj� i�� teraz do domu - powiedzia�a druga.
-Odprowadz� ci� -obieca�a jej trzecia kobieta.
Kiedy tak rozmawia�y, nieopodal przechodzi� Elchonon, pomocnik nauczyciela, kt�ry marzy�, �e kiedy� zostanieweselnym wodzirejem.
Elchononod pi�ciu lat by� wdowcem i mia� opini� dowcipnisia ifiglarza, kt�remu brakuje pi�tej klepki.
Nie by�o s�ycha� jegokrok�w, poniewa� podeszwy mia� tak zdarte, �e chodzi� prawie boso.
Kiedy us�ysza� Tajbe�e snuj�c� sw� opowie��, zatrzyma� si�, aby jejwys�ucha�.
Panowa�a g��boka ciemno��, a kobiety by�y tak poch�oni�te dziwaczn� histori�, �e go nie zauwa�y�y.
Rozpustnik by� ztegoElchonona, pe�enprzebieg�ych i lubie�nych pomys��w.
Natychmiastuknu� podst�pny plan.
Kiedy kobiety sobie posz�y,Elchonon wkrad� si� napodw�rkoTajbe�e.
Ukry� si� zadrzewem i zacz�� podgl�da� przez okno.
Gdyzobaczy�, �e Tajbe�e k�adzie si� do��ka i gasi �wiec�, w�lizn�� si�do jejdomu.
Tajbe�e nie zaryglowa�adrzwi, bo w miasteczkunieby�o z�odziei.
W korytarzuzdj�� sw�j po�atany kaftan, ta�es, spodniei nagi jak go Pan B�g stworzy�, podszed� na palcach do ��ka Tajbe�e.
Prawie zasypia�a,gdy nagle ujrza�a majacz�c� wciemno�ciposta�.
Ogarn�o j� takie przera�enie, �e nie by�a wstanie wykrztusi� z siebies�owa.
- Kto tam?
- wyszepta�a, ca�a dr��c.
Elchonon odpar� tubalnym g�osem:
- Nie krzycz, Tajbe�e.
Je�li podniesiesz krzyk, zniszcz� ci�.
Jamjest demon Hurmizah, w�adca ciemno�ci,deszczu,gradu, piorun�wi dzikich bestii.
To ja jestem z�ym duchem, kt�ry po�lubi� m�od�kobiet� io kt�rym opowiada�a� dzi� wieczorem.
A poniewa� m�wi�a� z takim przej�ciem, us�ysza�em twes�owa z otch�ani i ogarn�amnie ��dza twegocia�a.
Nie pr�bujmi odmawia�, gdy� wszystkich,kt�rzy sprzeciwiaj�si� mojej woli, zaci�gam a� za G�ry Ciemno�ci na G�r� Sair, gdzie nie stan�ajeszcze stopa ludzka, gdzie nie o�mielasi�st�pa� �adne zwierz�,gdzie ziemia jest z �elaza, a niebo z miedzi.
Rzucam ich wciernie i w ogie�, pomi�dzy �mijei skorpiony,nim ka�da ko�� ich cia�a nieobr�ci si� w prochi nie przepadn� nawieki w otch�aniach piekie�.
Ale je�li spe�nisz me�yczenie,w�os ciz g�owy nie spadnie i sprawi�, �e wszystkie twe przedsi�wzi�cia b�d�uwie�czone sukcesem.
Kiedy Tajbe�e us�ysza�a te s�owa, zamar�a w bezruchu, jakbyomdla�a.
Serce jej za�omota�o, a potem zda�o si� zatrzyma�.
Pomy�la�a, �e oto zbli�a si� jej koniec.
Po chwili odzyska�a odwag� iwyszepta�a:
- Czego tyode mnie chcesz?
Jestemm�atk�!
- Tw�j m�� nie �yje.
Sam szed�em wjego kondukcie pogrzebowym.
G�ospomocnika nauczyciela zagrzmia�:.
- To prawda, �e nie mog� p�j�� do rabina i za�wiadczy� o tym, abyci� uwolni� z wi�z�w ma��e�skich.
Rabini nie wierz� przecie� w istnienie takich demon�wjak ja.
Ponadto nie o�mieli�bym si� przekroczy�progu izby rabina- boj� si� �wi�tychZwoj�w.
Ale ja nie k�ami�.
Tw�jm�� zmar� wskutek epidemii, a robaki ju�dawnowygryz�ymu nos.
A nawet gdyby �y�, nikt nie m�g�byci zabroni� przespa� si� ze mn�,poniewa� zasady Szulchan Aruch nie dotycz� takich jak ja.
Hurmizah, pomocniknauczyciela, u�ywa� coraz to nowych argument�w, raz pe�nych s�odyczy, a raz przera�aj�cych.
Przywo�ywa�imiona anio��w i diab��w,demonicznych bestii i wampir�w.
Zaklina�si�, �e Asmodeusz, kr�l demon�w, by� jego przyrodnim stryjem.
Powiedzia�, �e Lilit, kr�lowa z�ych duch�w, ta�czy�a dla niego na jednejnodze i spe�nia�a wszystkie jego zachcianki.
Szibta, diablica, kt�rawykrada�a kobietom niemowl�taz ��eczek, wypieka�a dlaniego makowce w piekielnychpiecach i nas�cza�a je sad�em jaszczurek i czarnych ps�w.
Tak d�ugo j� przekonywa�, przytaczaj�c ca�e mn�stwoSprytnych przypowie�cii przys��w, �e w ko�cu Tajbe�e nie mog�asi�nie u�miechn��.
Hurmizah zaklina� si�, �ekocha Tajbe�eod bardzodawna.
Opisywa�jej, jakie suknie i szale nosi�atego roku i rok wcze�niej, opowiedzia�, jakie to sekretne my�lij� nawiedza�y, kiedy zagniata�a ciasto, przygotowywa�a sw�j szabasowy posi�ek, k�pa�a si�w wannie, albo kiedy sz�a za potrzeb� do wychodka.
Przypomnia� jejr�wnie�, jakto pewnego ranka obudzi�a si� z czarnoniebieskim siniakiemna piersi.
S�dzi�a, �eby� to �lad po uk�szeniu przez wampira.
W rzeczywisto�ci jednak, przekonywa�j�, by� to �lad po poca�unkuHurmizaha.
Po pewnym czasiedemon wszed� do ��ka Tajbe�e i posiad� j�.
O�wiadczy� r�wnie�, �e od tej pory b�dzie j� odwiedza� dwa razyw tygodniu, w�rody i wieczory szabasowe, poniewa� wtedyw�a�niediabelskieistoty b��kaj� si� po �wiecie.
Ostrzeg� j� jednak, pod gro�b�okrutnej kary, aby nie wyjawia�a nikomu tego, co j� spotka�o,ani nawet nie napomyka�a o tym.
W przeciwnym razie powyrywa jej w�osyzg�owy,wykluje oczy i odgryzie p�pek.
Porzuci j� na dzikim pustkowiu,gdzie �ajno jest chlebem,a krew wod�i gdzie ca�e dnie i noces�ycha� j�ki Calmaweta.
Kaza� Tajbe�eprzysi�c na ko�ci jej matki, �ezachowa tajemnic� a� do grobowej deski.
Tajbe�e zrozumia�a, �e znalaz�a si� w sytuacji bez wyj�cia.
Po�o�y�a r�k� na jego udzie i z�o�y�aprzysi�g�, oraz uczyni�awszystko, co potw�r jejrozkaza�.
Przed wyj�ciemHurmizahz�o�y�najej ustach d�ugi, pe�en��dzypoca�unek, a poniewa� by� demonem, a nie cz�owiekiem, Tajbe�e odda�a mu jego poca�unki i zrosi�a jego brod� �zami.
Mimo�e by� z�ymduchem, odni�s� si� do niej serdecznie.
Kiedy Hurmizah wyszed�,Tajbe�e szlocha�a w poduszk� a� dowschodu s�o�ca.
Hurmizah przychodzi� w ka�d� �rod� i w ka�d� noc szabasow�.
Tajbe�e obawia�a si�, �e mo�e zaj�� w ci��� i urodzi� jakiego� potworaz ogonem i rogami - diabe�kaalbo kretyna.
Ale Hurmizah obieca�, �eochroni j�przed wstydem.
Tajbe�e spyta�a, czy musi za�ywa� k�pielirytualnej po swych nieczystych dniach,ale Hurmizah powiedzia�, �eprawa dotycz�ce menstruacjinie obowi�zuj� tych,kt�rzy przestaj� zez�ymi duchami.
Jak m�wiprzys�owie, niech B�g chroni nas od wszystkiego, doczego mo�emy si� przyzwyczai�.
I tak si� sta�o z Tajbe�e.
Na pocz�tkuobawia�a si�, �e nocny go�� mo�e jej wyrz�dzi� krzywd�, zrobi� czyrakialbo ko�tuny we w�osach, kaza�szczeka� jak pies albo pi� mocz lub te�okry� j� ha�b�.
Lecz Hurmizah ani jej nie ch�osta�, ani nieszczypa�,ani na ni� nieplu�.
Wr�cz przeciwnie,pie�ci� j�, szepta� czu�e s��wka,uk�ada� dla niej kalambury i rymowane wierszyki.
Czasami p�ata�takie figle i pl�t� tak wierutne bzdury, �e�mia�a si� do rozpuku.
Poci�ga� j� delikatnie zaucho i tak nami�tnie ca�owa� jej rami�, �eranoznajdowa�a na sk�rze �lady jego mi�osnych uk�sze�.
Przekona� j�, abyzapu�ci�a w�osy pod peruk� izaplata�jej warkocze.
Nauczy� j� zakl��i czar�w,opowiada� o swychnocnych braciach - demonach, z kt�rymilata� ponad ruinami ipolami muchomor�w, ponad s�onymi bagnamiSodomy i zamarzni�tym pustkowiem Morza Lodowego.
Nie ukrywa�,�e ma inne �ony, ale wszystkie one by�y diablicami - Tajbe�e by�a jedyn� ziemsk��on�, jak� posiada�.
Kiedy Tajbe�e spyta�a go o imionajego �on,wymieni� je po kolei: Nama, Machlat, Affa,Chulda, Zlucha,Nafka i Cheima.
Razemsiedem.
Powiedzia� jej, �e Nama jest czarna jak smo�a i kipi zw�ciek�o�ci.
Kiedy si� z nimk��ci, pluje jadem, a z jej nozdrzy buchaj� p�omieniei dym.
Machlat ma twarz pijawki, aci, kt�rychdotkn�a swym j�zorem,na zawszenosz� jej pi�tno.
Affa uwielbia stroi� si� w srebro, szmaragdy idiamenty.
Ma warkocze ze szczerego z�ota.
Nakostkach nosi dzwoneczki i bransolety.
Kiedy ta�czy, pustynie rozbrzmiewaj� d�wi�kiem jej b�yskotek.
Chulda przypomina kota.
Zamiast m�wi�, miauczy.
Jej oczy s�zielone jak agrest.
W trakcie stosunkuzawsze �uje w�trob� nied�wiedzia.
Zlucha jest wrogiem panien m�odych.
Odbiera potencj� ich m�om.
Kiedy m�oda m�atka wychodzi sama w nocy w czasie SiedmiuB�ogos�awie�stw Weselnych, Zlucha dopada j� i wtedy panna m�odatraci zdolno�� mowy albo dostaje ataku padaczki.
Nafka jest rozpustnic� i nieustanniezdradzago z innymi demonami.
Wci�� �ywi do niej uczucie, poniewa� raduje jego serce swymnikczemnym i bezczelnym sposobem m�wienia.
Cheimapowinna by�, stosowniedo swego imienia, takzuchwa�a,jak Nama subtelna; w rzeczywisto�ci jest inaczej: Cheima jest diablic� pozbawion� z�o�liwo�ci.
Wiecznie zajmuje si� dobroczynno�ci�, tougniataj�c ciasto dla chorych gospody�, to zn�w dostarczaj�c chlebubogim domostwom.
W taki oto spos�bHurmizah opisa� swe �ony i opowiedzia� Tajbe�e, jak si� z nimi zabawia,graj�c w berka na dachachi p�ataj�cprzer�ne figle.
Zazwyczajkobieta odczuwazazdro��, kiedy jej m�czyzna zadaje si� z innymikobietami, ale czy istota ludzka mo�e by�zazdrosna o diablic�?
Raczej odwrotnie.
Opowie�ci Hurmizaha bawi�y Tajbe�e i bez przerwy zarzuca�a go pytaniami.
Niekiedy odkrywa� przed ni� tajemnice, kt�rych nie mo�e zna� �aden �miertelnik- o Bogu,jegoanio�ach i serafinach, o jego niebia�skich pa�acachi o siedmiu niebach.
Opowiada� jej r�wnie�, jak grzesznicy,m�czy�nii kobiety, poddawani s� torturomw beczkach ze smo�� i kot�ach z rozpalonym w�glem, na �o�ach nabijanych gwo�dziami i w wype�nionych�niegiem do�ach.
M�wi� te�o tym, jak CzarneAnio�y ch�oszcz� cia�agrzesznik�w ognistymi biczami.
Najwi�ksz� kar� w piekle, jak twierdzi� Hurmizah, jest �askotanie.
By� w piekle pewien diabe�ek o imieniu Lekisz.
Kiedy Lekisz �askota�cudzo�o�nic� w stopy lub pod pachami, jej udr�czony �miech ni�s� si�a� do wyspyMadagaskar.
Hurmizah zabawia� Tajbe�e w ten spos�b przez ca�e noce i wkr�tce okaza�o si�, �ezacz�a t�skni�za jego obecno�ci�.
Letnie nocewydawa�y si� zbyt kr�tkie,poniewa� Hurmizah odchodzi� zaraz popierwszym pianiu koguta.
Nawet zimowe noce nie by�y dla niej wystarczaj�co d�ugie.
Tak naprawd�zakocha�asi� wHurmizahui mimoi� wiedzia�a, �e kobiecie niewolno po��da� demona, marzy�a onimdniami i nocami.
10
2
Chocia� Elchonon by� wdowcem od wielulat, swatki wci�� pr�bowa�y goo�eni�.
Kandydatki na �on� pochodzi�y z po�lednich dom�w- by�y to albo wdowy, albo rozw�dki, poniewa� pomocnik nauczyciela by� raczej n�dzn�parti�.
Ponadto mia� on opini� niezaradnegonicponia.
Elchonon odrzuca� propozycje pod r�nymi pretekstami:
albo kobieta by�a zbyt brzydka, albo mia�a niewyparzon� g�b�, alboby�aflejtuchem.
Swatki zastanawia�y si�, jak pomocnik nauczyciela,zarabiaj�cy dziewi�� groszy tygodniowo, mo�e by� a� tak wybrednyi gryma�ny?
I jak d�ugo m�czyzna mo�e �y� w samotno�ci?
Alenikogo nie mo�na si�� zaci�gn�� pod �lubny baldachim.
Elchonon kr�ci� si� po miasteczku -wysoki, szczup�y obdartusz rozwichrzon� rud� brod� i w pogniecionejkoszuli, z charakterystycznie podskakuj�cym jab�kiem Adama.
Czeka� na �mier� wodzireja reb Zeke�e, abyprzej�� jego prac�.
Alereb Zeke�emuwcale nie by�ospiesznodo �mierci - wci�� o�ywia� wesela niewyczerpanym zapasem dowcip�w i wierszyk�w, jak za swychm�odych lat.
Elchonon pr�bowa� usamodzielni� si� jako nauczycieldla pocz�tkuj�cych,ale �aden gospodarz niepowierzy�bymu swegodziecka.
Rano i wieczorem odprowadza� ch�opc�w dochederu i z powrotem.
W ci�gu dnia przesiadywa� napodw�rzu nauczyciela,rebIcze�e, leniwie strugaj�c drewniane pa�eczki albo wycinaj�c z papierudekoracje, kt�rych u�ywano tylkoraz do roku,w Zielone �wi�tki, albote� lepi�c figurki z plasteliny.
Nie opodal sklepu Tajbe�eby�a studnia.
Elchonon chodzi� tam wiele razy w ci�gu dnia po wiadro wody lub�eby si� napi�.
Kiedy pi�, woda�cieka�a mu po rudej brodzie.
Za ka�dym razem rzuca� szybkie spojrzenia na Tajbe�e.
Tajbe�e wsp�czu�amu: dlaczegoten cz�owiek �yje tak samotnie?
A Elchonon m�wi�wtedysam do siebie: "Oj, Tajbe�e, gdyby� ty zna�a prawd�!
"
Elchonon wynajmowa� poddaszew domu starejwdowy, kt�ra by�a g�ucha i prawie niewidoma.
Starowinka cz�sto go karci�aza to, �enie chodzi do synagogi, abysi� modli� jak inni �ydzi.
Bo kiedy tylkoElchonon odprowadzi�dziecido domu, zmawia� pospiesznie modlitw� wieczorn� i szed� spa�.
Czasami staruszce zdawa�o si�, �e s�yszy,jak pomocnik nauczyciela wstaje i wychodzi gdzie� w �rodku nocy.
Spyta�a go, gdzie si� w��czy, ale Elchonon powiedzia�,�e co� jej si�przy�ni�o.
Kobiety, kt�re siadywa�y wieczorami na �awkach, robi�c
11.
skarpety na drutach i gaw�dz�c, rozsiewa�y plotk�, �e po p�nocy Elchonon zamienia si� w wilko�aka.
Niekt�re twierdzi�y,�e zadaje si�z sukubem.
W przeciwnym razie nie�y�by tyle lat bez �ony.
Bogaciludzienie powierzali mu ju� swoichdzieci.
Odprowadza� teraz jedynie dzieci ubogich, rzadko zdarza�o mu si� zje�� �y�k� gor�cej strawyi musia� si� zadowala� suchym chlebem.
Elchonon chud� coraz bardziej, ale jego stopy pozosta�y zwinnejakzawsze.
Kiedy kroczy�po ulicy, jego ko�ciste nogi wygl�da�y jakszczud�a.
Musia�o go dr�czy� nieustanne pragnienie,gdy� bez przerwy chodzi� do studni.
Czasaminawet pomaga� kupcom lub ch�opomnapoi�konie.
Pewnego dnia, kiedy Tajbe�ezauwa�y�a z daleka jegopodartyi obszarpany kaftan, zawo�a�a go dosklepu.
Spojrza� na ni�przera�ony i zblad�.
- Widz�, �e masz podarty kaftan - powiedzia�a Tajbe�e.
- Je�lichcesz, po�ycz� ci kilka jard�w materia�u.
Mo�esz mi go sp�aci�p�niej, popi�� groszy tygodniowo.
-Nie.
- Dlaczego?
- spyta�a zdumiona Tajbe�e.
-Nie naskar�� na ciebiedo rabina, je�li b�dziesz zalega� ze sp�at�.
Zap�acisz, kiedyb�dzieszm�g�.
- Nie.
Iszybko wyszed� ze sklepu, obawiaj�c si�, �e mog�aby rozpozna�jego g�os.
Latem �atwo by�o odwiedza�Tajbe�e w �rodku nocy.
Przekrada�si� bocznymi dr�kami,opasuj�c kaftanem swe nagie cia�o.
Zim�ubieraniei rozbieranie si� w ch�odnym korytarzu Tajbe�estawa�o si�coraz bardziej uci��liwe.
Ale najgorsze ze wszystkich by�yte noce,kiedy pada��nieg.
Elchonon ba� si�, �e Tajbe�e lub kto� z s�siad�wmo�e trafi� na jego �lad.
Przezi�bi� si� i bardzo kaszla�.
Pewnej nocywszed� do ��ka Tajbe�e szcz�kaj�c z�bamii przezd�u�szy czas niem�g� si� rozgrza�.
Obawiaj�c si�, �ejego oszustwo wyjdzie na jaw,wymy�la� r�ne wyja�nienia i wym�wki.
Ale Tajbe�e ani niczego niedocieka�a, aninie mia�a takiego zamiaru.
Dawno ju� odkry�a, �e diabe� ma wszystkie zwyczajei s�abo�ci cz�owieka.
Hurmizah poci� si�,kicha�, mia�czkawk�, ziewa�.
Czasami jego oddech pachnia� cebul�,czasem czosnkiem.
Jego cia�o przypomina�o cia�o jej m�a, te� by�o ko�ciste i ow�osione.
Czu�a jegojab�ko Adama i p�pek.
NiekiedyHurmizahby� w radosnym nastroju, a niekiedy ci�ko wzdycha�.
Mia�
12
stopy cz�owieka, a nieg�si, z paznokciamii odciskami.
Pewnej nocyTajbe�e spyta�ago, dlaczego tak jest, a Hurmizah wyt�umaczy� jej:
- Kiedykt�ry� z nasprzestaje zziemsk� kobiet�, przybiera kszta�tcz�owieka.
W przeciwnymrazie ona umar�aby z przera�enia.
Tak, Tajbe�e przyzwyczai�a si� doniego i pokocha�a go.
Ju�nieczu�aprzed nim strachu i nie ba�asi� jego diabelskich b�aze�stw.
Sypa� opowiastkami jak z r�kawa, lecz Tajbe�e cz�sto dostrzega�a w nichsprzeczno�ci.
Jak ka�dy k�amca, Hurmizah mia� kr�tk� pami��.
Najpierw powiedzia� jej, �e diab�y s� nie�miertelne.
Ale pewnej nocyzapyta� j�:
- Cozrobisz, kiedy umr�?
-Ale� diab�ynie umieraj�!
- Ko�cz� w najg��bszych czelu�ciach.
Tamtej zimy w miasteczku wybuch�a epidemia.
Z�owieszcze wiatry wia�y znad rzeki, od strony las�w i bagien.
Malaria zwali�a z n�gnietylkodzieci,aler�wnie�doros�ych.
Pada� deszcz i grad.
Pow�d�zerwa�a tam� na rzece.
Burze oberwa�y skrzyd�o wiatraka.
Pewnej�rodowejnocy, kiedy Hurmizah le�a� w ��ku, Tajbe�e zauwa�y�a, �ejego cia�o p�onie gor�czk�, a stopy s� lodowate.
Mia� dreszcze i j�cza�.
Pr�bowa� zabawia� j� opowiadaniem odiablicach, o tym jak zwabiaj�m�odych m�czyzn,brykaj�z innymi diab�ami,chlupi� si� w k�pielirytualnej, ko�tuni� brody starc�w.
By� jednak za s�aby, niezdolny nawet do tego,bysi� z ni� kocha�.
Nigdy nie widzia�a go w tak n�dznymstanie.
Sercejej przeczuwa�o nieszcz�cie.
Zapyta�ago:
- Przynie�� ci troch�malin z mlekiem?
Hurmizah odpar�:
- Takie �rodki na nas nie dzia�aj�.
-To co robicie, kiedyjeste�cie chorzy?
- Sw�dzi nas i si� drapiemy.
Niewielesi� odzywa� po tej rozmowie.
Kiedy ca�owa� Tajbe�e,mia� kwa�ny oddech.
Zawsze pozostawa� z ni� a�do pierwszego pianiakoguta, ale tym razem wyszed� wcze�nie.
Tajbe�e le�a�a nieruchomo,ws�uchuj�c si� w odg�osy jego ruch�w w korytarzu.
Przysi�ga� jej,�e wylatuje przez okno, nawet kiedyjest zamkni�tei uszczelnione,jednak us�ysza�a zgrzyt otwieranych drzwi.
Tajbe�e wiedzia�a, �e togrzech modli� si� zadiab�y, �etrzeba je przekl�� i wymaza� z pami�ci.
Mimo to modli�a si�do Boga za Hurmizaha.
Wykrzykn�a pe�na niepokoju:
- Tyle jestdiab��w, jeden wi�cej nikomu nie zawadzi.
13.
W nast�pny szabas Tajbe�e na pr�no oczekiwa�a Hurmizaha a�do �witu - nie pojawi� si�.
Wzywa�a go w duchu i szepta�a zakl�cia,jakichj� nauczy�, alew korytarzu panowa�acisza.
Tajbe�eby�a jakodr�twia�a.
Kiedy� Hurmizah chwali� si�, �e ta�czy� dla Tubal-cainaiEnocha, �e siedzia� na dachu Arki Noego, zlizywa� s�l z nosa �onyLota i ci�gn�� Ahaswerusa za brod�.
Przepowiedzia� jej, �e zmartwychwstaniesto lat po �mierci jako ksi�niczka i �e on, Hurmizah, porwiej� przy pomocy niewolnik�w Chittimai Tachtima i zaprowadzi j� dopa�acu Baszemy, �ony Esego.
Ale teraz prawdopodobnie le�a� gdzie�chory, bezradny demon, samotny sierota - bez ojca i matki, bez wiernej�ony, kt�ra by si� nim zaopiekowa�a.
Tajbe�e wspomnia�a na nowojego�wiszcz�cy oddech przyostatnim spotkaniu.
Kiedy wydycha� powietrze nosem, �wista�omu w uszach.
Od niedzieli do �rody Tajbe�eporusza�a si�jak we �nie.
W �rod� ledwo mog�a si� doczeka� uderze�zegara op�nocy, alenoc min�a i Hurmizahsi� niepojawi�.
Tajbe�eodwr�ci�a twarz do �ciany.
Nasta� dzie�, r�wnie ciemny jak wiecz�r.
�nie�ny py� opada�zmrocznego nieba.
Dym nieby� w stanie unie�� si� ponad kominy;
rozci�ga� si�wok� nich jakrozdarte prze�cierad�o.
Gawrony chrapliwie kraka�y.
Szczeka�y psy.
Po tak zmarnowanejnocy Tajbe�e niemia�a si�y p�j�� do swego sklepu.
Ubra�asi� jednak i wysz�a na dw�r.
Ujrza�a czterech tragarzy z noszami.
Spod pokrytego �niegiem ca�unuwystawa�aniebieskosina stopa trupa.
Cz�onek bractwa pogrzebowegoby� jedyn� osob� pod��aj�c� zazmar�ym.
Tajbe�espyta�a,kto to jest,na co cz�owiek �wodpar�:
- Elchonon, pomocnik nauczyciela.
Dziwna my�lprzysz�a Tajbe�e do g�owy - zapragn�a towarzyszy�Elchononowi w jego ostatniej podr�y - temu nieudolnemu Elchononowi, kt�ry �y� w samotno�ci i zmar� wsamotno�ci.
I taknikt by nieprzyszed� dzi� do sklepu.
Ic� j� obchodzi� interes?
Tajbe�estraci�a wszystko.
Przynajmniej spe�ni dobry uczynek.
Sz�a za zmar�ymd�ug� drog� na cmentarz.
Tam odczeka�a chwil�, a� grabarz odrzuci��nieg iwykopa� gr�b w zamarzni�tej ziemi.
Owin�li Elchonona, pomocnika nauczyciela, w szal modlitewny,za�o�yli mu kaptur, zakrylioczy i wetkn�li mi�dzy palcega��zk� mirtu, kt�ra mia�a mu u�atwi�drog� do Ziemi �wi�tej po nadej�ciu Mesjasza.
Potem zasypano gr�bi grabarzzm�wi� kadysz.
Tajbe�e zacz�a p�aka�.
Biedny Elchononwi�d� samotne �ycie, zupe�nie jakona.
R�wnie� nie pozostawi� �adnego dziedzica.
Tak, Elchonon, pomocnik nauczyciela, odta�czy� sw�j
14
W
ostatni taniec.
Z opowie�ci Hurmizaha Tajbe�e wiedzia�a, �e zmarli nieid� prosto do nieba.
Ka�dy grzech daje pocz�tek diab�u i te diab�ys� dzie�mi cz�owieka po jego �mierci.
Przychodz�, aby otrzyma� to,co imsi� nale�y.
Nazywaj� zmar�ego cz�owieka ojcem i tarzaj� go polasachi dzikich pustkowiach, dop�ki nie wype�ni si� czas jego karyi b�dzie got�wdo oczyszczeniaw piekle.
Od tamtejpory Tajbe�e �y�a sama, dwukrotnie opuszczona - przezascet� i przez diab�a.
Szybko si� starza�a.
Nic jej nie pozosta�o z przesz�o�ci poza tajemnic�, kt�rej nie mog�a wyjawi� i w kt�r� nikt by nieuwierzy�.
Istniej� tajemnice, kt�rych serce nie mo�e zdradzi�ustom.
Zabiera si� je do grobu.
Szepcz� o nich wierzby, kracz� o nichgawrony,nagrobki rozmawiaj� o nich bezg�o�nie, w j�zyku kamienia.
Umarliprzebudz� si� pewnego dnia, ale ich tajemnice b�d� czeka� naWszechmog�cego i Jego S�d do ko�ca wszystkich pokole�.
15.
Du�y i ma�y
M�wimy- du�y, ma�y, a c� to za r�nica?
Cz�owieka nie mierzysi� centymetrem.
Najwa�niejszajest g�owa, nie nogi.
Chocia� kiedycz�owiek wbije sobie co� do g�owy, nigdy nie wiadomo, czym to si� mo�e sko�czy�.
Pozw�lcie, �e opowiemwam pewn� histori�.
W naszymmie�cie �y�o sobie ma��e�stwo.
Jego nazywano Ma�ym Motie,a j� -Motieche.
Niktnie u�ywa� jej prawdziwegoimienia.
On by� niewielewi�kszy od kar�a.
Zuchwali dowcipnisie -a takich nigdy nie brakuje- zabawiali si� kosztembiedaczyska.
Pomocniknauczyciela,m�wili,bra� go za r�k� i odprowadza� doreb Berysza, kt�ry uczy� najm�odszedzieci w chederze.
W Simchat Tora m�czy�ni upijali si� i zaganialigo wraz z ma�ymi ch�opcami doczytania Tory.
Kto� podarowa�mu�wi�teczn� chor�giewk�- z jab�kiemi �wiec� na drzewcu.
Kiedy jaka�kobieta wydawa�a dziecko na �wiat, �artownisie przychodzili do niego,m�wi�c, �e potrzebnyjest ch�opczyk do zm�wienia modlitwy przy��eczku niemowl�cia, aby odegna� z�e duchy.
Gdybymia� przynajmniej porz�dn� brod�!
Ale nie, gdzieniegdzietylko stercza�o mu par�w�osk�w.
Niemia� dzieci i, tak naprawd�, sam wygl�da� jak uczniak.
Jego �ona, Motieche, te� nie by�a pi�kno�ci�,ale za to mia�a mn�stwocia�a.
Takczy inaczej, �yli sobie oboje, a Motie sta� si�ca�kiem zamo�ny.
By� kupcem zbo�owym i posiada� magazyn.
Nasz miejscowyw�a�ciciel ziemski polubi� go, mimo �e czasami te� si� na�miewa� zewzrostu Motiego.
By�oto jednak jakie� �ycie.
Po co by� du�ym, je�lidziura w kieszeni mo�eby� jeszcze wi�ksza?
Alenajgorsze by�oto, �e Motieche (niech B�g jej wybaczy)bezprzerwy mudokucza�a.
Male�ki zr�b to, Male�ki zr�b tamto.
Zawszewynalaz�a mu jak��robot� w miejscach, kt�rych nie m�g� dosi�gn��.
16
"Wbij gw�d� w �cian�, o tu, u g�ry!
" "�ci�gnij miedziany rondelz p�ki!
"O�miesza�ago r�wnie�wobec obcych ludzi, kt�rzy potemroznosili o nim plotki po ca�ym mie�cie.
Pewnego dniapowiedzia�a nawet (wyobra�acie sobie co� podobnego w ustach porz�dnej �ydowskiej�ony?
), �e potrzebowa� sto�ka, aby wdrapa� si� do ��ka.
Nietrudnozgadn��, co g�osi�yplotki na ten temat!
Kiedy kto� przychodzi� podjego nieobecno�� i pyta� oniego, zwyk�a m�wi�:
- Zajrzyj pod st�, mo�e tam goznajdziesz.
By� w naszym mie�cie bardzo z�o�liwy nauczyciel.
Opowiada�, jakto kiedy� zapodzia� wska�nik.
Rozgl�da� si� wsz�dzie i nagle zobaczy�,�e Motie u�ywa go jako laski.
W tamtychczasach ludzie mieli du�owolnego czasu,a ich ulubionym zaj�ciem by�o obracanie j�zykiem.
Motie przyjmowa� te dowcipy, jak to si� m�wi, z u�miechem, jednaksprawia�y mu one przykro��.
W ko�cu c� w tym �miesznego, �e kto�jest ma�y?
Co z tego, �ekto�ma d�u�sze nogi, czy jest on bardziejwarto�ciowy w obliczu Boga?
Nie zapominajcie, �e wszystkie tekpinykr��y�yw�r�d mot�ochu.
Pobo�ni ludzie stroni� od z�o�liwych plotek.
Motie nie by� uczonym, tylko po prostu zwyczajnym cz�owiekiem.
Lubi� s�ucha� przypowie�ci kaznodziej�w odwiedzaj�cych synagog�.
Ka�dego sobotniego ranka �piewa� wraz zinnymi psalmy.
Przypewnych okazjach nieodmawia�r�wnie� szklaneczki whisky.
Czasamiodwiedza� nasz dom.
M�j ojciec (�wie� Panie nad jego dusz�)kupowa�dla niego owies.
Motie drapa� w skobel jak kot, kt�ry prosi, aby gowpu�ci�.
My, dziewcz�ta, by�y�my wtedy ma�e iwita�y�my go wybuchami �miechu.
Ojciec podsuwa�mu krzes�o i zwraca� si� do niegoper reb Motie, ale nasze krzes�a by�y zbyt wysokie i ledwo m�g� si�nanie wdrapa�.
Kiedy podawano herbat�, kr�ci� si� nerwowo, gdy�nieby� w stanie dosi�gn�� ustamibrzegu szklanki.
Z�o�liwi plotkarzetwierdzili, �e u�ywa� wk�adek do podwy�szaniaobcas�w i �e kiedy�wpad� do drewnianego wiadra, s�u��cegodo polewania si�wod� w �a�ni,Ale poza tym,by� on dobrym kupcem.
Motiecheza� wiod�a przynim �atwei wygodne �ycie.
Mia� bardzo�adny dom, a p�ki w jegospi�arni zawsze by�y pe�ne rzeczy najlepszego gatunku.
A teraz pos�uchajcie, cosi� zdarzy�o.
Pewnego dnia m�� i �onapok��cili si�.
Od s�owa do s�owa wybuch�a prawdziwa awantura.
Takierzeczyzdarzaj� si� w rodzinie.
Ale, na nieszcz�cie, �wiadkiem tegobyts�siad.
Motieche (oby nie mia�a mi tegoza z�e) buzia si� nie zamyka�a,
17.
a kiedy wpada�a w sza�, zapomina�a nawet o Bogu.
Wrzeszcza�a nam�a:
- Ty karle!
Ty ma�y �mierdzielu!
Coz ciebie za m�czyzna!
Niewi�kszyod muchy.
Wstyd mi przed lud�mi, kiedy id� do synagogiz takim niewyro�ni�tym kurduplem!
I tak dalej, i tak dalej, dolewaj�c oliwy do ognia, a� sta� si� bia�y
jak �ciana.
Nie powiedzia� ani s�owa, co jeszcze bardziej j� rozw�cieczy�o.
Wrzasn�a:
- Po co mi takikarze� za m�a?
Kupi� ci podn�ek i wsadz� do
ko�yski.
Gdyby moja matka mnie kocha�a, znalaz�aby mi m�czyzn�,a nie noworodka!
Dosta�a takiej furii, �e ju� nie wiedzia�a, co m�wi.
On mia� rude
w�osy i rumian� twarz, ale po tym wszystkimsta� si� bia�yjak kredai powiedzia� jej:
- Tw�j drugi m�� b�dzie natyle du�y, �e wynagrodzi ci mojebraki.
Po tych s�owach za�ama�si� i zacz�� p�aka� rz�sistymi�zami, jakma�edziecko.
Nikt przedtem nie widzia�p�acz�cego Motie, nawetw �wi�to Jom Kippur.
Jego�ona natychmiast zaniem�wi�a.
Nie wiem,co si� sta�o p�niej, gdy�mnie tam nie by�o.
Pewnie si� pogodzili.
Ale,jak m�wi przys�owie, rana si� goi, a bliznapozostaje.
Nie min�� miesi�c i ludzie mieli nowy temat do plotek.
Motiesprowadzi� dodomu pomocnika z Lublina.
Po co mu by� pomocnik?
Przez te wszystkie lata dawa� sobie�wietnie rad� w interesach.
Nowoprzyby�y spacerowa� po ulicach i wszyscy si� za nim ogl�dali: by� to
kawa� ch�opa,o �niadej cerze, czarnych oczachi czarnej brodzie.
Innikupcy pytali Motiego:
- Po co cipomocnik?
Aon odpowiada�:
- Dzi�ki Bogu, interes idzie coraz lepiej.
Sam ju�nie podo�am.
No tak, my�leli, pewnie wie,co robi.
Ale w ma�ym mie�cie wszyscy zagl�daj� sobie do garnka.
Cz�owiek z Lublina - mia� na imi� Mendel - niewygl�da� na kupca.
Szwenda�si� po podw�rzu, przewracaj�cswymiczarnymi oczymai gapi�csi�,gdzie popad�o.
W dniach targowych stercza� jak s�up pomi�dzy wozami, g�ruj�c ponad ch�opamii prze�uwaj�c s�omk�.
Kiedy pojawi� si� wdomu modlitwy, ludzie zadali mu pytanie:
- Czym si� zajmowa�e� wLublinie?
Odpowiedzia�:
18
- Jestem drwalem.
-Czy masz �on�?
- Nie - odpar�.
By� wdowcem.
Pr�niacy z ulicy Ceglanej mielio czym rozpowiada� i plotkowa�.
By�o w tym co� dziwnego.
Ten cz�owiek by� takogromny, jak Motieby� male�ki.
Kiedy z sob�rozmawiali, pomocnikmusia� si� schyla� do pasa, a Motiestawa� na czubkach palc�w.
Kiedyszli razem ulic�, wszyscy biegli do okien, aby na nichpopatrze�.
Wielkim�czyznakroczy�z przodu, a Motie musia� za nim biec truchcikiem.
Kiedy pomocnik uni�s� ramiona w g�r�, m�g� dotkn��palcami kraw�dzi dach�w.
Tak jak w tejprzypowie�ci biblijnej,kiedyto szpiedzyIzraelit�w wygl�dali jakkoniki polne, a ich przeciwnicy byli niczymgiganci.
Pomocnik mieszka� w domu Motiego i Motiechepodawa�a muposi�ki.
Kobiety pyta�y j�:
- Po co Motie sprowadzi� do domu takiego Goliata?
Na to ona odpowiada�a:
- Niemam najmniejszego poj�cia.
�eby chocia� mia� jakie� poj�cie o interesach.
Ale nie potrafi odr�ni�pszenicyod�yta.
�rejakko� i chrapie jak w�.
Ma�o tego, jest g�upkiem i na dodatek takma�om�wnym, jakby ka�de jego s�owo by�o warte maj�tek.
Motieche mia�a siostr�, kt�rejsi� zwierza�a ze swych problem�w.
Motie potrzebuje pomocnika, powiedzia�a, jak dziury w g�owie.
Robito wszystkojej na z�o��.
Ten cz�owiek nie wykonuje �adnej pracy.
Przeje nie tylko ich dom, ale i ca�y maj�tek.
Takieby�yjej s�owa.
W naszym mie�cie nie by�o�adnych tajemnic.
S�siedzi pods�uchiwalipod oknami i podgl�dali przez dziurk� od klucza.
- Dlaczego na z�o��?
- spyta�asiostra, na co Motiecheodpar�aszlochaj�c:
- Bo nazwa�am go wcze�niakiem.
Historia ta obieg�a natychmiast ca�e miasto, ale ludzie nie mogliw to uwierzy�.
C� to by�a za zemsta?
Kogo Motie chcia� ukara� tak�chi�sk� sztuczk�?
Przecie� to on mia� pieni�dze, nie ona.
Ale kiedycz�owiek wbije sobie co� do g�owy, niech B�g ma go w swej opiece!
Toprawda, gdzie� to zosta�o napisane, tylkonie pami�tam gdzie.
Min�y niespe�na dwatygodnie, kiedy Motieche przysz�a z p�aczem do rabina.
- Rebe- powiedzia�a - m�j m��postrada� zmys�y.
Sprowadzi� dodomu pr�niaka i darmozjada.
I jakby tego by�oma�o, powierzy� muwszystkie pieni�dze.
19.
Ten obcy cz�owiek, m�wi�a dalej, trzyma kas� i kiedy ona, Motieche, potrzebuje czego�, musi zwraca� si� z pro�b� do niego.
Onjestkasjerem.
- �wi�ty rebe - p�aka�a -Motie doprowadzi� do tego wszystkiegotylkopo to, �ebymi zrobi� na z�o��, poniewa� nazwa�amgo kukie�k�.
Rabin nie m�g� si� domy�li�, czego od niego chcia�a.
By� to �wi�tycz�owiek, ale bezradny wobec problem�w �ycia doczesnego.
- Nie mog� si� wtr�ca� w interesy twojego m�a.
-Ale�rebe - wykrzykn�a - to nas doprowadzi do ruiny!
Rabin pos�a� po Motiego, aleten si� upiera�przy swoim:
- Do�� ju� si� nad�wiga�em work�w zziarnem.
Mog� sobie pozwoli� na zatrudnienie pomocnika.
W ko�cu rabin odes�a� oboje z b�ogos�awie�stwem pokoju.
C�innego m�g� im powiedzie�?
Nied�ugo potem Ma�y Motie rozchorowa� si�.
Nikt nie wiedzia�,co mu dolega�o, ale sta� si�bia�y jak kreda.
I chocia� by� taki ma�y,skurczy� si� jeszcze bardziej.
Przychodzi� do synagogi, aby si�pomodli�, i chwia� si� w k�cie jak cie�.
Przesta� nawetchodzi� natarg.
Jego �onaspyta�a go:
- Cosi� z tob� dzieje,m�j m�u?
Ale on odpar�:
- Nic,absolutnie nic.
Pos�a�a po znachora, ale c� on mo�e wiedzie�?
Przepisa�jakie�zio�a, ale nic nie pomog�y.
W �rodku dnia Motie k�ad�si� do ��kai le�a� tak bez ruchu.
Motiechepyta�a:
- Co ci� boli?
Aon odpowiada�:
- Nic mnie nie boli.
-To dlaczego le�ysz w ��ku, jakby� by�chory?
A on m�wi�:
-Niemam si�y.
Ona na to:
- Jak mo�esz mie� si��, skoro jesz jak ptaszek?
Ale on powtarza� tylko:
- Nie mam apetytu.
C� wam mog� powiedzie�?
Wszyscy zauwa�yli, �e z Motiemdzieje si� co� z�ego.
Gas� w oczach jak p�omyk.
Motieche chcia�a zabra� go do Lublina, aby zbadali go lekarze,ale nie zgodzi� si�.
Zacz�aj�cze� i lamentowa�:
20
- Co b�dzie zemn�?
Z kim mniezostawiasz?
A on na to:
-Wyjdziesz za m�� za tego du�ego ch�opa.
- Podlec!
Morderca!
- wykrzykn�a.
-Jeste� mi dro�szy odwszystkicholbrzym�w.
Dlaczego mnie dr�czysz?
I co z tego, �e powiedzia�am ci par� s��w?
To by�o tylko wuniesieniu.
Jeste� moimm�em, moim dzieckiem, wszystkim, co posiadam na tym �wiecie.
Bez ciebie moje �ycie nie jest warte funta k�ak�w.
Aleon tylko odpar�:
- Jestem jak uschni�te drzewo.
Z nim b�dziesz mia�a dzieci.
Gdybymchcia�a wam opowiedzie� o wszystkim,co mia�o miejsce,musia�abym sp�dzi� tu ca�y dzie� i ca�� noc.
Najbardziej szacowniobywatele miasteczka odwiedzali go i rozmawiali z nim.
Nawet rabinz�o�y� mu wizyt�.
- C� to za szale�stwo op�ta�otwe my�li?
B�g jest panem �wiata,a nie cz�owiek.
Ale Motieudawa�, �e nic do niego nie dociera.
Kiedy jego �onazauwa�y�a,�e sprawy tocz� si� coraz gorzej, podnios�a raban ikaza�aobcemu opu�ci� dom.
Ale Motie rzek�:
- Nie, on zostaje.
Dop�ki oddycham, ja tu rz�dz�.
Mimo tom�czyzna poszed� spa� do zajazdu.
Alewr�ci� nast�pnego ranka izaj�� si� interesami.
Sprawowa�teraz kontrol� nad wszystkim- pieni�dzmi,kluczami, ka�dym drobiazgiem.
Motie nigdy niczego niezapisywa�, ale jego pomocnik notowa�wszystko w grubejksi�dze.
By� r�wnie�sk�py.
Motieche upomina�a si� o pieni�dze naprowadzenie domu, a on kaza� jejsi� rozlicza� co dokopiejki.
Wa�y�i odmierza� ka�dyokruszek i ka�d� odrobin�.
Ona wrzeszcza�a:
- Jeste� obcy, wara ci od naszychspraw!
Id� do diab�a, ty z�odzieju, ty morderco, ty le�ny rozb�jniku!
Odpowiada� jej:
- Odejd�, je�li tw�j m�� mniezwolni.
Ale prawie ca�yczas nie m�wi� nic, z rzadka tylko wydaj�c z siebienied�wiedzie pomruki.
Poniewa� lato tego rokuby�o ciep�e, Motie do�� cz�sto wstawa�z ��ka.
Nawet po�ci�w �wi�to Jom Kippur.
Lecz wkr�tce po �wi�cieSukkot stanjego zdrowia zacz�� si� szybko pogarsza�.
Po�o�y� si� do��ka i ju� niewstawa�.
Jego �ona sprowadzi�adoktora z Zamo�cia,ale doktor nie m�g� mu ju� pom�c.
Zasi�ga�arad u znachor�w, mierzy�a d�ugo�� nagrobk�w knotem, robi�a �wiece naofiar� dla synagogi,
21.
wysy�a�a pos�a�c�w do �wi�tych rabin�w, ale Motie z dnia na dzie�by� coraz s�abszy.
Le�a� na plecach i wpatrywa� si� w sufit.
Ju� nieby� w stanie na�o�y� ranoszala modlitewnegoi filakterii bez pomocy.
Brakowa�o mu si�y.
Jedyn� jegostraw� by�a �y�ka lub dwieowsianki.
Nawet ju� nie odprawia�b�ogos�awie�stw nad winem podczas wieczerzy szabasowej.
Teraz ten du�y przychodzi� z synagogi, b�ogos�awi�anio�y i odmawia� b�ogos�awie�stwa.
Kiedy Motieche zobaczy�a, do czego to wszystko prowadzi, zawo�a�a dodomu trzech �yd�w i przynios�a Bibli�.
Umy�a r�ce, wzi�ado r�k�wi�t� Ksi�g� i wykrzykn�a:
- W obecno�ci �wiadk�w przysi�gam na �wi�t� Bibli� i na BogaWszechmog�cego, �e nie po�lubi� tego cz�owieka, cho�bym mia�a zosta� wdow� do dziewi��dziesi�tego roku �ycia!
Po tych s�owach splun�a na wielgusa- prosto w oko.
Na to Motiepowiedzia�:
- To nie ma znaczenia.
Zostanieszzwolniona z przysi�gi.
W tydzie� p�niej Motie by� umieraj�cy.
Wkr�tce odszed� nazawsze.
U�o�onogo na ziemi, ze �wiecami u wezg�owiai stopami
skierowanymi ku drzwiom.
Motieche szczypa�a si� w policzkii krzycza�a:
- Morderca!
Sam odebra�e� sobie �ycie!
Niemasz prawado porz�dnego �ydowskiego pogrzebu!
Powinnici� zakopa� pod cmentarnym p�otem!
Postrada�a zmys�y.
Du�y m�czyzna gdzie� wyjecha� i nie pokazywa� si� nikomu naoczy.
Towarzystwo pogrzebowe domaga�osi� pieni�dzy za poch�wek,ale Motieche nie mia�a ani kopiejki.
Musia�a zastawi� swoj�bi�uteri�.
Ludzie, kt�rzy przygotowali zw�oki Motiego dopogrzebu, powiedzielipotem, �e by� lekki jak pi�rko.
Widzia�am, jak wynosili cia�o.
Wygl�da� jak ma�e dziecko przykryte prze�cierad�em.
Na ca�unie le�a�czerpak, kt�rym nabiera� ziarno z work�w.
Za�yczy� sobie, aby gotam po�o�ono dla upami�tnienia jego uczciwo�ci.
Wykopalimu gr�bi pochowali.
Nagle jak spod ziemi pojawi� si� wielkolud.
Zacz�� odmawia� kadysz, ale wdowa krzykn�a:
- Ty Aniele �mierci, to ty go zabra�e� z tego �wiata!
Irzuci�a si� na niego zpi�ciami.
Ludzie ledwo j� powstrzymali.
By� to kr�tkidzie�.
Nadszed� wiecz�r i Motieche usiad�a na niskim sto�ku, abyrozpocz�� siedmiodniow� �a�ob�.
A przez ten czasdu�y wchodzi� na podw�rko, tozn�w z niego wychodzi�, przenosi� cos
22
i robi� przer�ne rzeczy.
Pos�a�do wdowy ch�opaka z pieni�dzmi najejpotrzeby.
I tak mija� dzie� za dniem.
Wko�cu cz�onkowiegminywzi�li spraw� w swoje r�ce i wezwali m�czyzn�przed oblicze rabina.
- O co tu chodzi?
- pytali.
-Dlaczego przyczepi�e� si� do tego
domu?
Na pocz�tku milcza�, jakby uwa�a�, �e te pytania nie s� adresowane do niego.
Potem wyci�gn�� dokument z kieszonkina piersi ipokaza�go wszystkim: Motie uczyni�go stra�nikiem wszystkichswychdoczesnych d�br.
�oniepozostawi�jedynie przedmioty znajduj�ce si�w domu.
Mieszka�cy miasteczka przeczytalitestament ios�upieli ze
zdumienia.
- Co go sk�oni�o do podj�cia takiej decyzji?
- spyta� rabin.
Noc�, toproste: Motie uda� si� do Lublina, wyszuka� najwi�kszego m�czyzn� w mie�cie i uczyni� go swym spadkobierc� i wykonawc� testamentu.
Przedtem cz�owiek tenby� majstremdrwali.
Rabin udzieli� mu napomnienia:
- Kobieta z�o�y�aprzysi�g�, wi�c nie wolno ci przekroczy� progutego domu.
Zwr�� jej to, co do niej nale�y, boca�a ta sprawa jestnieprzyzwoita.
Ale wielkolud odpar�:
- Nie mo�na zwr�ci� tego,co zakopane w grobie.
Takieby�y jego s�owa.
Starsi gminy wymy�lali mu,grozili kl�tw�i ch�ost�.
Ale nie�atwoby�o go zastraszy�.
By�ros�y jak d�b, akiedym�wi�, jego g�os grzmia�, jakby si� wydobywa� ze studni.
TymczasemMotiechedotrzymywa�a swegoprzyrzeczenia.
Za ka�dym razem kiedykto� przychodzi� z�o�y� jej kondolencje, wznawia�a sw� przysi�g� -�lubuj�c jej tre�� nad �wiecami, modlitewnikami i czymkolwiek, cojej wpad�o w r�ce.
W szabas zebra�o si� w jej domu quorum, aby si�pomodli�.
Szybko chwyci�a za �wi�te Zwojei z�o�y�a nanie przysi�g�.
Krzycza�a, �e nie spe�ni woli Motiego, �enie damu satysfakcji.
-I tak gorzko p�aka�a, �e wszyscy szlochaliwraz z ni�.
Aleniestety, moi drodzy, po�lubi�ago.
Nie pami�tam, jak d�ugostawia�a op�r - sze�� miesi�cy, a mo�e dziewi��.
Kr�cej ni� rok.
Wielgusmia�wszystko, a ona nic.
Zapomnia�a o dumie i uda�a si� dorabina.
^ .,^.
ti^,
- �wi�ty rebe, co mamzrobi�?
Motie tego chcia�.
Nawo�� mnie'"w snach.
Szczypie mnie.
Krzyczy mi do ucha, �e mnie ud^"".
Podwin�a r�kaw, na samym �rodku izby rabina, i pokaza�a muswoje rami� pe�ne czarnych i fioletowych siniak�w.
Rabin nie chcia�sam ponosi� odpowiedzialno�ci za decyzj� i napisa� doLublina.
Przyby�o trzech rabin�w, trzy dni rozmy�lali nadTalmudemi w ko�cu -jak to si� m�wi?
- zwolnili j� zprzysi�gi.
By� to cichy �lub, ale t�um narobi� wystarczaj�co du�o ha�asu.
Mo�ecie sobie wyobrazi� wszystkie te szyderstwa igwizdy!
Przed�lubem Motieche by�a chuda jakpatyk i mia�a ��tozielon� cer�.
Alezaraz po�lubie zacz�akwitn�� jak r�a.
Nie by�aju� m�oda, alezasz�a w ci���.
Ca�e miasteczko oczekiwa�o wpodnieceniu.
Tak jaknazywa�aswego pierwszego m�a "Ma�y", takdo drugiego zwraca�asi� "Du�y".
Teraz by�o Du�y to, Du�y tamto.
�owi�a ka�de jegospojrzenie i wkr�tce zakocha�a si� w nim do szale�stwa.
Po dziewi�ciumiesi�cach urodzi�a syna.
Dziecko by�o tak du�e, �e m�czy�a si� trzydni przy porodzie.
Ludzie my�leli ju�, �eumrze, ale da�asobie rad�.
P� miasteczka zesz�o si� na ceremoni� obrzezania.
Niekt�rzy przyszli,aby si� radowa�, inni - aby si�po�mia�.
By�a to nie lada okazja.
Na pocz�tku wszystko uk�ada�o si� �wietnie.
Wko�cu to niebyle co - mie� synaw tym wieku!
Ale tak jak Motiemia� szcz�ciew ka�dym przedsi�wzi�ciu, tak Mendel mia� pecha.
W�a�ciciel ziemskinieprzepada� za nim.
Inni kupcyunikali go.
W magazynie zal�g�ysi� myszy wielkie jak koty i wy�ar�y ca�eziarno.
Wszyscy twierdzili,�e by�a to kara niebios i w kr�tkim czasie Mendel by�sko�czony jakokupiec.
Wr�ci� do dawnego zaj�cia i zn�w zosta� majstrem drwali.
A terazpos�uchajcie.
Podchodzi do drzewa i opukuje kor� m�otkiem,a drzewo przewraca si� wprost na niego.
Nie by�o �adnego wiatru.
�wieci�o s�o�ce.
Nawet nie mia� czasu krzykn��.
Motieche prze�y�a go o kilka lat, ale wydawa�osi�, �epostrada�azmys�y.
Bez przerwy mamrota�a- ma�y, du�y, du�y, ma�y.
Codziennie biega�a na cmentarz i lamentowa�a nad ich grobami, biegaj�cjakop�tana od jednej mogi�y do drugiej.
Wyjecha�amz miasteczka,zanim umar�a.
Wyprowadzi�am si� do rodzic�w mojego m�a.
Jak ju� m�wi�am-z�o��.
Nie nale�y dokucza� innym.
Ma�y jestma�y, a du�y jest du�y.
To nie jest nasz�wiat.
Mygo nie stworzyli�my.
Ale �eby cz�owiek zrobi� co� tak przedziwnego!
Czy kiedykolwieks�yszeli�cie o czym� takim?
Na pewno zaw�adn�� nim z�y duch.
Nasam� my�l o tym wstrz�saj� mn� dreszcze.
24
Krew
Kabali�ci wiedz�, �e ��dza krwi i��dza cia�a maj�jedno �r�d�o,dlatego te� zaraz za przykazaniem "Nie zabijaj" nast�puje "Nie cudzo��" .
Reb PalikEhrlichman by� w�a�cicielem du�ego maj�tku ziemskiego niedaleko miasteczka �askaczew.
Tak naprawd� nazywa� si�reb Palik, ale za to, �e by� uczciwy w interesach, s�siedzi ju� dawnododalimu przydomek "Ehrlichman", kt�ry sta� si� cz�ci� jego nazwiska.
Z pierwsz� �on� mia�dwoje dzieci, synai c�rk�, kt�rzy zmarlibezpotomnie w m�odym wieku.
Jego �ona r�wnie� zmar�a.
Kilkalat p�niej o�eni� si� ponownie, gdy� zgodnie z tym, co jest napisanew Ksi�dze Koheleta, "rano siej swoje ziarno i do wieczoranie pozw�lspocz��swej r�ce".
Druga �ona reb Palika by�a trzydzie�ci latm�odszaod niegoi przyjaciele pr�bowali goodwie�� odzamiaru po�lubieniajej.
Po pierwsze, Risza by�a ju� dwukrotniewdow� i uwa�ano, �e�ci�ga �mier�na m�czyzn.
Podrugie, pochodzi�a z prostackiej rodziny i nie mia�anajlepszej opinii.
M�wiono, �e bi�a swegopierwszegom�a kijemi �e wci�gu dw�ch lat,kt�re jej drugi m�� sp�dzi� sparali�owany w ��ku, ani razu nie wezwa�a do niego lekarza.
Kr��y�y o niejr�wnie� inne plotki.
Ale rebPalik nie przejmowa� si� ostrze�eniamilpog�oskami.
Jego pierwsza �ona, niech odpoczywa w pokoju, bardzod�ugo chorowa�a, zanim zmar�a na suchoty.
Risza, korpulentna i silnajak m�czyzna, by�adobr� gospodyni� i umia�a prowadzi� gospodarstwo.
Chustk� przykrywa�a g�ste, rude w�osy, ajej oczy by�y zielonejak agrest.
Mia�a j�drne piersii szerokie biodra, dobredo rodzeniadzieci.
Co prawda nie mia�a dzieci z �adnym ze swych m��w, ale
25.
utrzymywa�a, �e by�a to ich wina.
Mia�a dono�ny g�os,a kiedysi�mia�a, s�ycha� j� by�o z daleka.
Wkr�tce po tym, jak po�lubi�a rebPalika, zabra�a si�doroboty: wyrzuci�a rz�dc� maj�tku, poniewa� pi�,i zatrudni�a na jego miejsce m�odego i sumiennego cz�owieka.
Dogl�da�a zasiew�w,zbior�w, hodowli byd�a.
Pilnowa�ach�op�w, aby mie�pewno��, �e nie kradn�jajek, kurcz�t i miodu z uli.
Reb Palik mia�nadziej�, �e urodzi mu syna, kt�ry by odm�wi� kadysz po jego �mierci,ale mija�y lata i Risza nie zachodzi�aw ci���.
M�wi�a, �e jest za stary.
Pewnego dnia zabra�a go do �askaczewado notariusza, gdzie przepisa�na ni� ca�y sw�j maj�tek.
Reb Palik stopniowo przestawa� si� zajmowa� sprawami gospodarstwa.
By� m�czyzn� �redniego wzrostu, mia� �nie�nobia�� brod�, a napoliczkachrumie�ce oodcieniu sp�owia�ej czerwieni zimowych jab�ek,tak charakterystyczne dla zamo�nych i spokojnych starych ludzi.
By�jednakowo uprzejmy dla bogatych i biednych i nigdy niekrzycza� naswych s�u��cych ani nach�op�w.
Co roku na wiosn�, przed Pasch�,wysy�a� do �askaczewaw�z pszenicydla ubogich, a jesieni�, po �wi�cie Kuczek, dostarcza� do przytu�ku drewno na opa� na ca�� zim� orazworki pe�nekartofli, kapusty i burak�w.
Naterenie maj�tku znajdowa�si� ma�y domnauki, kt�ry reb Palik zbudowa� i wyposa�y� w bibliotek� i �wi�ty Zw�j.
Kiedy w maj�tku by�o dziesi�ciu �yd�w, mog�cychutworzy�quorum, odprawiali tam mod�y.
Po przepisaniu ca�ego maj�tku na Risz�reb Palik sp�dza� praktycznie ca�e dniew swoim domunauki,recytuj�cpsalmy, a czasami drzemi�c na kanapie w s�siednimpokoju.
Zacz�y go opuszcza� si�y; trz�s�y mu si�r�ce, a kiedy m�wi�,g�owa kiwa�a mu si� na boki.
W wiekuprawie siedemdziesi�ciu lat,ca�kowicie zale�ny,od Riszy, by�, jak to si� m�wi, skazany na jej �ask�.
Niegdy� ch�opi mogli przychodzi� do niego z pro�b� o obni�eniegrzywny, jak�rz�dca wyznaczy� za to, �e ich krowaczy ko� wesz�y muw szkod�.
Ale teraz, kiedy Risza rz�dzi�a maj�tkiem, ch�opi musielip�aci� wszystko co do grosza.
W maj�tku �y� od wielu lat rytualny rzezak,reb Da�, stary cz�owiek, kt�ryby�te�str�em w domu naukii kt�ry, wraz z reb Palikiem, codziennie ranostudiowa� jaki� rozdzia� Miszny.
Kiedy rebDa�umar�, Risza zacz�a si� rozgl�da� za nowym rzezakiem.
Reb Palik jad� codziennie kawa�ek kurczaka na kolacj�; Risza sama te� lubi�ami�so.
�askaczewby� zbyt daleko,�eby tamje�dzi� za ka�dym razem,kiedy chcia�a ubi� jakie� zwierz�.
Ponadto, na wiosn� i jesieni�, droga26
W
do �askaczewa zawsze by�a zalana.
Wypytawszy s�siad�wRiszadowiedzia�a si�,�e w pobliskiej wiosceKr�wka mieszka �ydowski rzezakrytualny o imieniu Reuwen.
Jego �ona umar�a, wydaj�c na �wiat ichpierwsze dziecko.
Opr�cz tego, �e by� rzezakiem, posiada� niewielk�karczm�, gdzie ch�opi przychodzili wieczorami na kieliszek.
Pewnegoranka Risza kaza�a jednemu z ch�op�w zaprz�c konie dobryczki i zawie�� si� doKrowicy, �eby porozmawia� zReuwenem.
Chcia�a, abyco jaki� czasprzyje�d�a� do maj�tku bi�zwierzyn�.
Zabra�aze sob� kilka kurcz�t i g�sioraw tak ciasnym worku, �e tylko
cudem ptactwo si� nieudusi�o.
Kiedydojecha�a dowsi, ludzie wskazali jej cha�up� Reuwena, tu�za ku�ni�.
Bryczka zatrzyma�a si� i Risza otworzy�adrzwi, wesz�ado �rodka,a za ni� furman zworkiem drobiu.
Reuwenanie by�ow cha�upie, alekiedy wyjrza�a przez oknona podw�rze,zobaczy�agostoj�cegonad p�ytkim rowem.
Bosa kobieta poda�a mu kurczaka,a on go zar�n��.
Nie wiedz�c,�e jestobserwowany zeswego w�asnegodomu, Reuwen zachowywa� si� figlarnie wobeckobiety.
�artobliwiemachn�� w jej stron� zar�ni�tym kurczakiem, jakby go chcia�rzuci�jej w twarz.
Kiedy zap�aci�a mugrosz za robot�, chwyci�j� za przegubd�onii przytrzyma� przezchwil�.
Tymczasem kurczak, z podci�tymgard�em, upad�na ziemi�, zatrzepota� skrzyd�ami, jakby chc�c si�unie�� w powietrze, i obryzga� krwi� buty Reuwena.
W ko�cu ma�ykogut wyda� ostatnie tchnienie i zastyg� na ziemi, kieruj�c jedno szkliste okoi rozp�atan�szyj� ku niebu.
Wydawa�o si�, �e m�wi: "Sp�jrz,Panie na Niebiosach, co ze mn� zrobili.
I jeszcze si�z tego ciesz�".
2
Reuwen, jak wi�kszo�� rzezak�w, by� gruby, mia� wielki brzuch,czerwony kark oraz kr�tk�, t�ust� szyj�.
Na policzkach ros�y muk�pki czarnych jak smo�aw�os�w.
Jego ciemne oczy rzuca�y ch�odnespojrzenie, typowe dla os�b urodzonych podznakiem Marsa.
Kiedyzauwa�y� Risz�, pani� wielkiego, s�siedniego maj�tku, zmiesza� si�,a jego twarz poczerwienia�a jeszczebardziej ni� zwykle.
Kobieta napodw�rku pospiesznie z�apa�a zar�ni�tego ptaka iuciek�a.
Risza wysz�a na podw�rko, ka��c ch�opupostawi� worek z ptactwem u st�p
27.
Reuwena.
Zauwa�y�a, �e nie zachowuje si� w stosunku do niej wynio�le, wi�c odezwa�a si� do niego w spos�b dowcipny, p�artem,a on odpowiedzia� jej w podobnym stylu.
Kiedy spyta�a, czy niezechcia�by dla niej ubi� ptactwa, kt�re przywioz�a wworku, odpar�:
- A c� innego robi�?
Przecie� nie przywracam �ycia padlinie.
A kiedy doda�a, �e jej m�� przyk�ada ogromn� wag� do tego, �ebymi�so by�oabsolutnie koszerne, rzek�:
-Prosz�mu przekaza�, �e nie ma obawy.
M�j n� jest g�adkijaksmyczek!
- iaby to udowodni�, przejecha� niebieskawym ostrzem popaznokciu palca wskazuj�cego.
Ch�op rozwi�za� woreki poda� Reuwenowi ��tego kurczaka.
Zr�cznie odkr�ci� mu �eb do ty�u, z�apa� za k�pk� pierza po�rodkuszyi ipoder�n�� mu gard�o.
Wkr�tcemia� si� zabra� do g�siora.
- To twarda sztuka - powiedzia�a Risza.
- Postrachwszystkichg�si.
- Ju� nied�ugo b�dzie twardy - odpar� Reuwen.
-Nie �al ich panu?
- nagabywa�a Risza.
Nigdy w �yciunie widzia�a tak zr�cznego rzezaka.
Mia�grubed�onieo kr�tkich, g�sto ow�osionych palcach.
- Gdyby mi by�o �al, nie m�g�bym by� rzezakiem - powiedzia�Reuwen.
Po chwilidoda�:
- Kiedy w szabas oczyszcza pani ryb�z �usek, my�li pani, �e rybajest tym zachwycona?
Trzymaj�cptaka, Reuwen spojrza�na Risz� niedwuznacznie, zlustrowa� j� odst�p do g��w i w ko�cu zatrzyma� wzrok na jej �onie.
Wci��