15608

Szczegóły
Tytuł 15608
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15608 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15608 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15608 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Michael Williams SZCZʌCIE �ASICY �DRAGONLANCE� Saga BOHATEROWIE Tom 1 LEGENDA O HUMIE Tom II OSTRZE BURZY Tom III SZCZʌCIE �ASICY BOHATEROWIE TOM III Michael Williams SZCZʌCIE �ASICY Prze�o�y� Andrzej Sawicki Tytu� orygina�u WEASEL'S �UCK Copyright � 1988, 1996 TSR, Inc. 4 000347188 Dla Terri, z wielkim uznaniem Cz�� I Od Zamku nad Fos� do Bagna Warden�w Znak �asicy jest tunelem nad tunele, zakl�ciem nad zakl�cia. Podkopuje sam siebie, kopi�c zasi� ods�ania daremno�� wszelkich dr�g. Ryj wi�c w ciemno�ciach, dop�ki mrok nie wyjawi sekret�w mrocznego korowodu filozof�w. Calantina, IX:IX >V �*5 tt^l Rozdzia� 1 WSZYSTKO ZACZʣO SI� NOC� podczas uczty, w kt�rej nie wzi��em udzia�u. Inni si� bawili, ja za� sprz�ta�em komnaty mojego star- szego brata Alfrica, wymiataj�c z nich gromadz�ce si� tam codziennie sterty mokrych szat, ko�ci i �upin melon�w. Po- koje Alfrica przypomina�y �mietnik lub legowisko ogra. Nie w�tpi�em, �e s�udzy, kt�rzy nagle gdzie� poznikali, kryj� si� w domku przy fosie i wkr�tce ze� wyjd�. Prosz� was, nie zrozumcie mnie �le. Nie by�oby to spra- wiedliwe, gdybym kiedykolwiek por�wna� mojego brata do ogra. Ogry s� wi�ksze i bardziej z�o�liwe. I pewnie by- strzejsze. AJfric jednak mia� do�� rozumu, by wrobi� mnie w sprz�- tanie i mycie okien w jego komnatach, podczas gdy reszta rodziny, wesp� ze znamienitym go�ciem, raczy�a si� kolacj�. 7 Od o�miu lat brat szanta�owa� mnie ujawnieniem najdrob- niejszych cho�by moich przewinie�. Tak wi�c, kiedy synowie rycerzy solamnijskich sp�dzali czas, uganiaj�c si� konno za soko�ami, moja m�odo�� mija�a na sprz�taniu i dr�eniu z obawy, poniewa�... no, powody wyja�ni� si� nieco p�niej. Wystarczy rzec, �e w wieku lat siedemnastu zacz��em si� buntowa�, uwa�a�em bowiem, �e jestem ju� za stary, by pe�ni� funkcj� osobistego s�ugi starszego brata. Podczas gdy ja wyciera�em kurze w jego komnatach, Al- fric siedzia� za sto�em w wielkiej hali, gdzie ojciec zabawia� sir Bayarda Brightblade'a z Vingaard, rycerza solamnijskie- go, kt�ry odwiedzi� nasz skromny, otoczony fos� zameczek. Wje�d�aj�c w bramy naszego zamku, sir Bayard odziany by� w l�ni�c� zbroj�, kt�ra sta�a si� ju� tematem pie�ni i jednej czy dwu legend. Na domiar wszystkiego sir Bayarda uwa�ano za pierwszego szermierza w p�nocnej Solamnii. Na mnie nie robi�o to zreszt� wra�enia. Szczeg�lnie irytuj�cym aspektem tej wizyty by� fakt, i� sta�a si� ona wybawieniem dla Alfrica. Wygl�da�o bowiem na to, i� sir Bayard wyruszy� na wypraw�, by podczas �wietnego turnieju ubiega� si� o r�k� c�rki jakiego� szla- chcica z po�udnia, ry�owy nasz zagon odwiedzi� za� jedynie ze wzgl�du na uprzejmo��, kt�r� chcia� wy�wiadczy� na- szemu s�awnemu niegdy� ojcu. Obieca� mu kiedy�, �e we�- mie do rycerskiej s�u�by mojego brata, kt�ry obecnie sko�- czy� dwadzie�cia jeden lat, wiek do�� zaawansowany � jak na giermka � i kt�remu odm�wi�o ju� kilku innych rycerzy. Sir Bayard mia� oto wzi�� Alfrica ze sob�, nauczy� go manier i zwr�ci� ojcu jako cz�owieka nie bez perspektyw na rycerski pas i ostrogi. Gdy Alfric us�ysza� te radosne nowiny, oczywi�cie mu- sia� je jako� uczci�. Dzi� rano znaleziono wi�c w stajni kolejnego zaje�d�onego na �mier� konia i raz jeszcze stan�a w ogniu kwatera naszego wychowawcy, Gileandosa. Owe podpalenia by�y rozrywk�, kt�rej ja i Alfric oddawali�my si� z r�wnym zapa�em, jak zwykle jednak podejrzenie pad�o 8 na mnie, co sko�czy�o si� moj� banicj� z przygotowywanej na naszych oczach uroczystej kolacji. Na dole rozlega� si� wi�c teraz �miech i s�ycha� by�o brz�k naczy�, ja za� wyciera�em szafk� mojego brata, na kt�rej paluchem w kurzu wypisano: �By�em tu. Alfric". Nie- w�tpliwie przy winie i dziczy�nie rozmawiano o mnie i wszyscy wyra�ali nadziej�, �e ju� nied�ugo wyrosn� z... z czego tam powinienem wyrosn��. Brithelm, m�j �redni i pokrewny mi duchem brat, zosta� wyproszony z jadalni ze wzgl�du na, bogowie jedynie wiedz� jak stary i szla- chetny, post, Alfric za� niew�tpliwie rozpiera� si� teraz po prawicy ojca i kiwaj�c g�ow�, przytakiwa� staremu prykowi (kt�ry niew�tpliwie mia� na wzgl�dzie jedynie nasze dobro), podczas gdy sir Bayard z pewno�ci� spogl�da� na wszystko z powag� i �askawym rycerskim przyzwoleniem. Kipia�em wi�c z gniewu, wymiataj�c sterty popio��w, ko�ci i pi�r. Jak mia�o okaza� si� p�niej, m�j gniew � nie m�wi�c o ca�ej historii � dopiero si� rozpoczyna�. Gdy wczo�ga�em si� pod ��ko, aby sko�czy� zamiatanie, zanim wezm� si� za mycie okien � kt�re musia�em, psia- ko��, przeciera� codziennie � us�ysza�em jaki� szmer przy drzwiach. W pierwszej chwili pomy�la�em, �e to Alfric, kt�- ry maj�c ju� do�� uciech przy stole, przeprosi� uprzejmie zebranych i przywl�k� si� tu na g�r�, by spra� mnie dla samej rado�ci wytrz�sienia ze mnie ducha. Kul�c si� pod ��kiem, zamar�em wi�c w�r�d zbitych garnk�w, pustych butelek, zu�ytych kagank�w i ko�ci. Od strony drzwi dobieg� za� g�os, s�odki niczym mi�d, g��boki i melodyjny. � Hej, ty tam pod ��kiem, gdzie podziali si� wszyscy? Nie musisz si� kry�, potrafi� bowiem przejrze� mrok z r�w- n� �atwo�ci�, z jak� widz� przez zas�ony czasu, kamienia czy metalu. Widz� ci� wi�c. Gdzie jest reszta mieszka�c�w tego domostwa? Mam tu co� do za�atwienia. 9 G�os ten nie ust�powa� twardo�ci� stali i zwiastowa� nie- bezpiecze�stwo. Przywodzi� mi na my�l g�os zab�jcy lub najemnego mordercy, kt�ry przemawia s�odko niczym pie- nia ch�ru i �agodnie jak wiolonczela w r�kach mistrza nawet wtedy, gdy m�wi�cy si�ga po sztylet lub nalewa komu� trucizny. Przysi�g�bym, co wi�cej, i� po wej�ciu nieznajomego przygas�o �wiat�o w komnacie, z pod�ogi za� podnios�a si� nik�a mgie�ka. Temperatura nagle spad�a tak, �e meble po- kry�y si� koronkami szronu. Przera�ony bardziej ni� na pocz�tku, kiedy obawia�em si� jedynie brata zamierzaj�cego st�uc mnie na kwa�ne jab�- ko, odpowiedzia�em tak, aby nie zdenerwowa� osobnika i narazi� na jak najmniejsze niebezpiecze�stwo najbardziej mi drogie osoby w domu. � Nie wiem, kim jeste�, panie, prosz� jednak, nie czy� mi krzywdy. Jestem trzeci w kolejce do tytu�u dziedzica tych w�o�ci, nie warto wi�c mnie nawet porywa�. Je�li szu- kasz, panie, mojego ojca, znajdziesz go na dole w sali ja- dalnej, �atwiej jednak b�dzie ci go wzi�� na cel, gdy zaczaisz si� na� rankiem, kiedy b�dzie wdrapywa� si� po schodach. Dowiedz si� przy okazji, �e sze�� miesi�cy temu mia� wy- padek podczas polowania i utyka, gdy chodzi, by odci��y� lew� nog�, mierz wi�c nieco w prawo. � W tym miejscu wybuchn��em p�aczem, nie zwleka�em jednak z dalszymi propozycjami. � Je�li zamierzasz zaatakowa� mojego bra- ta, Brithelma, to pewnie medytuje w swoim pokoju. Chodzi o jakie� �wi�to religijne. Korytarzem w d� i trzecie drzwi na lewo. � Brithelm by� nieszkodliwym i dobrodusznym ch�opcem, ze wszystkich cz�onk�w rodziny lubi�em go naj- bardziej. Nie na tyle jednak, aby nie podsun�� go zamiast siebie potencjalnemu mordercy. Pospiesznie ci�gn��em wy- liczank� dalej: � Na tym pi�trze znajdziesz jeszcze tylko Gileandosa, naszego wychowawc� i opiekuna. On jednak niczego nie us�yszy, bo leczy si� z poparze� i o tej porze prawdopodobnie zd��y� si� ju� nielicho zaprawi� gorza��. 10 Snuj�c �w �a�cuch zdrad, nadal siedzia�em pod ��kiem, sk�d mog�em widzie� nogi intruza tylko do kolan. Zatrzyma� si� na chwil� w drzwiach, potem wszed� do komnaty i roz- siad� si� w fotelu. Jego stopy widzia�em przez wypuk�e szk�o uszkodzonej lampy i wyda�y mi si� ogromne, mia� za� na nich czarne, wysokie sk�rznie ozdobione srebrnymi skor- pionami, jakby sama czer� but�w nie by�a do�� z�owroga. Pospiesznie zgarn��em przed siebie stert� ko�ci, pot�uczo- nego fajansu i brudnych szmat, sam za� niemal wcisn��em si� w �cian�, pod kt�r� sta�o �o�e Alfrica. � Panie, oczywi�cie, mam te� starszego brata, Alfrica. Je�li �yczy�by� sobie pozna� jego zamierzenia na par� naj- bli�szych dni lub spis jego ulubionych potraw... � Ale� m�j ma�y... � przerwa� mi obcy, kt�rego �piewny g�os zabrzmia� teraz koj�co niczym ko�ysanka. � Nie zamierzam wyrz�dzi� krzywdy �adnemu z cz�onk�w twojej rodziny. No, chyba �e zostan� do tego zmuszony. Szukam kogo� innego... � Ach, masz panie na my�li sir Bayarda? Je�li zamie- rzasz odebra� mu �ycie, lepiej b�dzie, aby� przyszed� nieco p�niej, gdy wszyscy � nawet s�u�ba � zasn�. W ten spos�b przeprowadzisz rzecz sprawniej i bardziej prywatnie. Nie zamierzasz chyba zabija� kogo� bez potrzeby? � Ma�y, czy ty mnie w og�le s�ysza�e�? � Przybysz przem�wi� ciszej, a powietrze zmrozi�o si� jeszcze bardziej. Przesta�y nawet �piewa� s�owiki za oknem, jakby ca�y za- mek i wszystko wok� niego ucich�o, by nie straci� �adnego ze s��w mordercy. � Ty chyba uwielbiasz d�wi�k w�as- nego g�osu, co? Powiadam ci, dzi� nie zamierzam nikogo pozbawi� �ycia. Opar�em si� na �okciach, wzniecaj�c pod ��kiem tuman kurzu, kt�ry � tak� �ywi�em przynajmniej nadziej� � ukryje r�wnie dobrze moje my�li, jak i moj� rozdygotan� osob�. Podczas gdy ogie� na kominku marnia� w oczach, nie- znajomy w czerni po�wi�ci� chwilk� czasu na wyja�nienia. 1! � Dzi� w nocy nie czyham na niczyje �ycie. Nie, dzi� z pewno�ci� nie. Po��dam jedynie zbroi, m�j ma�y, s�awnej zbroi Bayarda z Vingaard, znanego Rycerza Miecza, kt�ry, jak rozumiem, zatrzyma� si� dzi� na noc w tym domu. Cho- dzi mi wy��cznie o zbroj�, ta za� jest chyba � jak my�lisz? � niezbyt wysok� zap�at� za bezpiecze�stwo tak bardzo kochanych przez ciebie twoich bliskich. Godzi si� rzec, �e najbardziej mi droga osoba tkwi�a w�a�nie pod ��kiem. Je�li przedtem becza�em ze strachu, teraz otoczony �mieciami rozp�aka�em si� z ulgi i rado�ci. M�j go�� okaza� si� zwyk�em z�odziejaszkiem. By� w�a�ci- wie pokrewn� mi dusz�. Gdybym pomy�la�, �e wielbi�c z�odzieja zas�u�� sobie na jego wzgl�dy, by�bym wyczo�ga� si� spod ��ka, aby uca�owa� te srebrne skorpiony i czarne obcasy. Obawia�em si� jednak, �e wykonywanie zbyt szybkich ruch�w jest nie- zbyt rozs�dne. Zamiast tego zacz��em si� wi�c zastanawia�, do czego potrzebna mu jest zbroja sir Bayarda. Nied�ugo trwa�o, zanim rozgryz� pow�d mojego milcze- nia. Poruszy� si� w fotelu, w komnacie za� powia�o ch�odem. � Tak jak m�wi�em, m�j ma�y Galenie, interesuje mnie jedynie zbroja, ciebie za� nie powinno obchodzi�, jaki z niej zrobi� u�ytek. Pomy�la�em o pi�knym solamnijskim napier�niku, nago- lennikach i he�mie, kt�re wyczyszczone do po�ysku przez mego najstarszego brata sta�y sobie w wielkiej, mahoniowej szafie w komnacie go�cinnej. Niechaj si� intruz nimi zajmie. Ja mia�em swoje zmartwienia. � Sk�d znasz moje imi�, panie? � Och... to r�wnie� nie powinno ci� obchodzi�. Nie zamierzam ci� skrzywdzi�. � No... je�li pragniesz, panie, tylko zbroi, jest twoja. � Przez ca�y czas �owi�em uchem odg�osy krok�w z do- �u. � Zamkni�to j� w wielkiej mahoniowej szafie w ko- mnacie go�cinnej. Bierz, je�li chcesz. � Aha! � odezwa� si�. 12 � S�k w tym, �e komnata go�cinna jest zamkni�ta na trzy spusty. Klucze za� ma m�j starszy brat, Alfric. S�dz�, �e b�dziesz, panie, musia� wy�ama� drzwi albo u�y� wy- trych�w, to jednak potrwa zbyt d�ugo, w�amanie za� pod- niesie na nogi ca�y dom. � Ale� m�j ma�y, jest przecie� inne wyj�cie � stwierdzi� nieznajomy rozsiadaj�c si� wygodniej, co pozwo- li�o mi ujrze� podniszczone obcasy jego but�w. W mro�nym powietrzu rozszed� si� zapach dymu, potu i zasch�ej krwi. � Uwielbiam rozwi�zania alternatywne. Co� mi szepn�o, �e nie mam do czynienia z typowym z�odziejaszkiem i �e wpad�em po uszy. W powietrzu mign�o co�, szybko i cicho jak atakuj�ca �mija, i obok mnie spad� niewielki, sk�rzany mieszek. Nie- zdarnie zmieni�em pozycj� i rozwi�za�em rzemie�. W s�a- bym �wietle ujrza�em kilka l�ni�cych klejnot�w. By�y to onyksy albo czarne opale. Mog�y to by� te� wyj�tkowo ciemne nefryty. Pod ��kiem panowa� mrok i nie�atwo by�o orzec. Zimne i g�adkie klejnoty zadzwoni�y uwodzicielsko, gdy poruszy�em d�oni�. � To za fatyg�, m�j dobry Galenie � grucha� g�os nieznajomego, mimo to wzdrygn��em si�. Nieznajomy ci�g- n�� dalej: � Wr�c� do zamku o p�nocy, wtedy za� spo- dziewam si�, �e bez przeszk�d wejd� do komnat go�cin- nych, gdzie zbroja b�dzie ju� na mnie czeka�a. I na tym zako�czy si� nasza znajomo��. Je�li jednak nie dotrzymasz umowy, je�li przerwiesz swe � tak raduj�ce mnie w tej chwili � milczenie, m�wi�c o mnie komukolwiek lub cho�by tylko wypowiadaj�c si� na g�os w�r�d pustych �cian swej sypialni tej albo kt�rejkolwiek innej nocy... nie zosta- wisz mi wyboru i obedr� ci� ze sk�ry, drogi ch�opcze. W pierwszej chwili zlekcewa�y�em t� gro�b�. Pie�ci�em wzrokiem trzymane w d�oni klejnoty i zastanawia�em si�, ile te� dadz� mi za nie kupcy w wiosce, kt�rzy do tej pory, mimo gr�b i pr�b, nie otworzyli mi jeszcze kredytu. Takich jak ja durni�w bogowie obdarzaj� k�opotami. 13 Skuszony chciwo�ci� wysun��em r�k� spod ��ka, aby lepiej przyjrze� si� klejnotom. Kamienie by�y zielone i ��te, nakrapiane g��bok� czerwieni�. Moj� za� d�o� chwyci�a odziana w czarn� r�kawic� �apa przybysza. W pierwszej chwili zdziwi�em sie, potem za� poczu�em co� znacznie gorszego, gdy b�l od mocnego chwytu niczym trucizna pop�yn�� ramieniem w g�r�. Wyda�o mi si�, �e komnata zawirowa�a nagle i mocno oszo�omiony zacz��em si� szarpa�, by utrzyma� r�wnowag�. U�cisk zel�a� do�� nieoczekiwanie, gdy za� odetchn��em z ulg�, poczu�em lek- kie drapanie i sw�dzenie w r�ce. Wyr�niaj�c si� czerni� pancerza w�r�d blasku kamieni, na mej d�oni spoczywa� prawdziwy skorpion, z podwini�tym i gotowym do ciosu ogonem. Niemal zemdla�em z przera- �enia, jednak s�odki jak mi�d g�os ponownie przywr�ci� mi zdolno�� rozumowania. � Co� mi podpowiada, �e nie s�uchasz mnie, m�odzie�- cze, z nale�yt�... uwag�. Pozw�l wi�c, �e wyja�ni� to nie- porozumienie i zniwecz� twoj� sk�onno�� do lekcewa�enia realnej warto�ci moich gr�b. Chc�, aby pomi�dzy nami zapanowa�y stosunki... niemal uczciwe. Nawet skorpiony przestrzegaj� pewnych zasad, cho� ustanawiaj� je same dla siebie. � Stworzenie zachowa�o absolutny bezruch, jakby by�o hebanow� brosz�. Brosz� ze �miertelnie niebezpieczn� ig��. Moja sztywna jak z gliny d�o� nagle sta�a si� dla mnie najwa�niejsz� rzecz� w komnacie, ba... w ca�ym �wiecie, i punktem, wok� kt�rego wi� si� �w jedwabisty g�os. � W tej za� transakcji zasady s� proste. Ty robisz to, co ci ka��. Zachowujesz milczenie. Godzisz si� przybywa� na moje wezwanie i nigdy nie pr�bujesz rozwik�a� tajemnicy moich poczyna�. Za to za� przed�u�asz swoje �ycie z dnia na dzie�. Oczywi�cie, za��damy od ciebie, by� zrobi� dla nas to lub owo, aby przekona� si�, czy wpoi�e� sobie zasady i czy... okazujesz nale�yt� ch�� wsp�pracy. �mier� niekiedy bywa ukojeniem, m�j ch�opcze. Mo�esz si� zestarze�, cze- kaj�c z ut�sknieniem na jej nadej�cie. � Skorpion znikn��. 14 Szybko zacisn��em palce, rozsypuj�c klejnoty po pod�odze. Gdy ucich� ju� ich stukot, gdy ostatni kamie� zatrzyma� si� przed fotelem, w kt�rym rozsiad� si� intruz, przybysz wsta�. W �wietle ognia kominka b�ysn�a czer� jego wysokich sk�rzni. � Pami�taj, Galenie Pathwarden. Skorpion mo�e wr�- ci� r�wnie szybko, jak znikn��, i r�wnie niespodziewanie. Odbierzemy swoj� w�asno�� o p�nocy z komnat go�cinnych w zamku nad fos�. O tej porze zbroja b�dzie w moim po- siadaniu lub zabior� ciebie. Nieoczekiwanie buty skierowa�y si� w stron� krzes�a, kt�rego intruz u�y�, aby wej�� na parapet okienny. Nast�- pnie wyszed� w g�stniej�cy mrok przepa�ci o wysoko�ci trzech pi�ter, zostawiaj�c za sob� jedynie �oskot okiennic. Z do�wiadczenia wiedzia�em ju�, �e bezpieczniej b�dzie pozosta� pod ��kiem. Z g�ry dobieg� mnie odg�os trze- szczenia schod�w, kt�rymi s�u��cy wchodzili na wie��, wkr�tce za� d�wi�k dzwonu oznajmi� mini�cie kolejnej go- dziny. Potem nast�pi�a cisza, powietrze w komnacie zacz�o si� ociepla�, za oknem rozleg� si� �piew ptaka, a ja prze- sta�em w ko�cu si� trz���. Wyczo�ga�em si� spod ��ka i przez chwil� le�a�em na pod�odze w�r�d rozsypanych ni- czym zwyk�e kamyki czarnych opali, odzyskuj�c oddech. Bo by�y to czarne opale � do�� znaczna �ap�wka za moje wysi�ki i milczenie. Zebra�em je i obejrza�em, szukaj�c skaz. Skorpion, bo tak go ochrzci�em ze wzgl�du na jego kompani� i ubi�r, by� najwidoczniej cz�ekiem dotrzymuj�- cym s�owa. Nasun�o mi to oczywi�cie inn� my�l. Cz�owiek, kt�ry dotrzymuje s�owa w jednej sprawie... ...dotrzyma go pewnie i w innej. Zerwa�em si� i wybieg�em z komnaty Alfrica, zostawia- j�c za sob� pok�j na po�y posprz�tany, okna otwarte i ko- minek wype�niony popio�em. Pomkn��em w d� granitowy- mi schodami, pokonuj�c dwa stopnie jednym susem. Niemal 15 straci�em r�wnowag� na p�pi�trze, ale wzi��em si� w gar�� i pobieg�em do komnat go�cinnych. Okaza�y si� starannie zamkni�te. Rygiel na ryglu, i na tym wszystkim jeszcze jeden rygiel. Klucze za� dynda�y sobie niczym dzwoneczki u sa� na pasie Alfrica, kt�ry siedzia� gdzie� w g��wnej hali, podczas gdy jego ma�y braciszek czeka� na p�noc i na obdzieranie ze sk�ry. Wyj��em sztylet i zacz��em d�uba� przy g�rnym zamku. M�g�bym tam tkwi�, post�kuj�c i d�ubi�c w zamku a� do krytycznej godziny, wpadaj�c w miar� up�ywu czasu w coraz wi�ksz� panik�. Szcz�cie jednak � szcz�cie �asicy, jak nazywa� Alfric moj� zdolno�� do wpadania w szambo i wy- dostawania si� ze�, pachn�cy niczym ja�min � po do�� d�u- gim okresie ignorowania mojej osoby, raczy�o si� wreszcie do mnie u�miechn��. Us�ysza�em, �e kto� pod��a do komnat Alfrica. Ci�kie kroki, post�kiwania oraz gniewne pomruki powiedzia�y mi, �e to m�j braciszek, kt�ry najwidoczniej podczas uczty do- rwa� si� do dzbana z winem, podczas gdy ojciec i sir Bayard po�wi�cili si� szlachetnym rozwa�aniom i rozmowom. Zataczaj�c si� niczym ogr, od kt�rego zalatuje wo� po- �artej przeze� wieprzowiny i wypitych trunk�w, braciszek zatrzyma� si� na drugim pode�cie. Os�aniaj�c oczy ocieka- j�c� t�uszczem d�oni�, spojrza� w moj� stron�. � �asico, to znowu ty? Widzia�em ci� przed chwil� na schodach. Je�li sami si� nie domy�lili�cie, wyja�ni�, �e Alfric na- zywa mnie �asic�. W starej mowie solamnijskiej galen ozna- cza �asic�, Alfric ma za� w�asne (niegodne) powody, dla kt�rych u�ywa tego okre�lenia. � Zawory mi pu�ci�y � wyja�ni�em, licz�c na jego za- �miony winem wzrok. � Jak twojemu go�ciowi podoba si� przyj�cie? � ci�gn��em, wk�adaj�c w swoje s�owa tyle 16 braterskiego przej�cia i s�odyczy, ile zdo�a�em z siebie wy- krzesa�. Do Alfrica dotar�o wreszcie, �e pochyla�em si� przy drzwiach komnaty go�cinnej w spos�b, w jaki nie powinie- nem si� pochyla�, gdybym mia� godziwe zamiary. Ruszy� wi�c ku mnie, mocno si� zataczaj�c, jego za� zaci�ni�te pi�ci zapowiada�y, �e zdrowo mi przy�o�y. � Braciszku, co ty tam kombinujesz przy tym zamku? � Alfric, mnie tu po prostu nie ma. Przed chwil� wi- dzia�e� mnie na schodach, pami�tasz? To, na co patrzysz, to skutek kaca i winnych opar�w. Musz� ci rzec, drogi bra- cie, �e podczas gdy my tu sobie gaworzymy, w naszym starym zamczysku dziej� si� mroczne i tajemnicze sprawy, kt�re zagra�aj� nam wszystkim. � Nie�le, jak na pocz�tek. � Tobie za� w pierwszym rz�dzie. Masz bowiem zosta� giermkiem pewnego znanego rycerza, kt�rego... maj�tek ru- chomy mo�e ulec tej nocy znacznemu uszczupleniu. Alfric zaniecha� szar�y, czkn�� pot�nie i wbi� we mnie wzrok r�wnie t�py, co zdumiony. Gdyby mnie dopad�, w jednej chwili wytrz�s�by ze mnie klejnoty, a w nast�pnej reszt� historii. W zamian za� da�by mi po �bie i zostawi� tu nieprzytomnego. M�j go�� wr�ci�by i zasta�by zbroj� nadal pod kluczem za potr�jnie zamkni�tymi drzwiami. Oczywi�cie, ��da�by te� zwrotu klejnot�w, kt�rych ja � co jest r�wnie oczy- wiste � nie mia�bym. Obedr� ci� ze sk�ry. � Bracie, ko�czy�em w�a�nie porz�dki w twojej ko- mnacie, kiedy... zauwa�y�em przemykaj�cy przez korytarz jaki� ciemny kszta�t. � Zacz��em m�wi� szybko, despe- racko, mieszaj�c ze sob� wspomnienia, wymys�y i bezczelne �garstwa. � S�u��cy? � Alfric opar� si� o �cian� dysz�c i sapi�c. Do czo�a pragn�y mu kosmyki spoconych ry�ych kud��w; gdy sir Bayard zaklina� si�, �e nauczy Alfrica manier, przyzna- wa� jednocze�nie, �e b�dzie to �potworne przedsi�wzi�cie". � Alfric, s�u�ba nie przemyka si� chy�kiem w ciemno- �ciach. Za to w�amywacze... owszem. � W-w�amywacze? � A co w tym starym zamczysku warte jest kradzie- �y? � Alfric pytaj�co wytrzeszczy� na mnie oczy. � Zbroja sir Bayarda, do licha! � wrzasn��em, potem jednak �ciszy�em g�os z obawy, �e ha�as zwr�ci niepo��dan� uwa- g�. � Z�a�enie po ciebie na d� wywo�a�oby niepotrzebne zamieszanie. Musia�em jednak upewni� si�, �e zbroja zo- sta�a na miejscu, zw�aszcza �e zosta�a powierzona mojemu bratu, i gdyby zawi�d�... jego giermkostwo... hmmm, twoje giermkostwo... odwlok�oby si� jeszcze bardziej ni�... od- wleka�o si� przez dotychczasowego pecha... � I przez polityk�... � przerwa� Alfric, kt�ry zd��y� ? ju� obsun�� si� wzd�u� �ciany i rozsi��� na posadzce. � O, w�a�nie. Nie mog�em oprze� si� ch�ci przypomnienia mu, �e dwu- dziestojednoletni giermek jest osob� r�wnie groteskow�, jak nasz wychowawca i mentor Gileandos posy�aj�cy kwiaty, sonety i sk�adaj�cy skandaliczne propozycje Elspeth, naszej dwudziestoletniej mleczarce. � Ju� ci wierz�, akurat! Chcesz mnie przekona�, �e w�a- mywacz poradzi� sobie z wszystkimi zamkni�ciami i przem- kn�� si� obok naszych s�ug i ps�w? � Alfric, przyjrzyj si� naszej s�u�bie, popatrz na nasze psy. Ten zamek stoi otworem dla ka�dego typa, kt�ry wy- czo�ga si� z przydro�nego rynsztoka. S�u�ba za� i tak nie- ustannie skar�y si� na gin�ce grosze, b�yskotki i klejnociki. � Za niekt�re odpowiadasz ty, Galen. � A za niekt�re ty. Wiemy jednak obaj, �e nie chodzi o nasze drobne �wi�stewka. Przez szczeliny w murze prze- ciska si� dzi� co� wi�cej ni� tylko zimne podmuchy... chyba wiesz, o czym m�wi�? Nie da�bym g�owy, ale odnios�em wra�enie, �e na jego t�pej g�bie pojawi� si� przestrach. � I co z tym z�odziejem? 18 � Widzia�em go przed dziesi�t�. � Ciemny kszta�t? � Migaj�cy to tu, to tam w�r�d cieni�w. Da�bym g�ow�, �e to w�amywacz. � Oj, braciszku! I co my teraz zrobimy? � M�j naj- starszy brat zwin�� si� na posadzce, chowaj�c g�ow� mi�dzy kolanami. To ju� by�o co�. Spojrza�em na Alfrica, potem przenio- s�em wzrok na drug� stron� hali. Gdzie� na zewn�trz roz- dar�a si� kuku�ka, kt�ra wyrusza�a na nocn� wypraw�, pew- nie w poszukiwaniu gniazda innego ptaka, gdzie z�o�y jajo i zwieje pod os�on� ciemno�ci zostawiaj�c, jak powiadano, swe piskl� pieczy jakiego� gila, s�owika lub innego �pie- waka, kt�ry wychowa skrzecz�cego podrzutka niby w�asne ma�e. � Alfric, nie wszystko stracone. W ko�cu zbroja mo�e jeszcze jest na swoim miejscu. � W migotliwym �wietle pochodni ujrza�em rodz�cy si� na jego g�bie szeroki u�miech. Podzi�kowa�em bogom, �e nie jego obdarzyli t� odrobin� rozumu, jak� mo�na niekiedy znale�� w�r�d cz�on- k�w naszej rodziny. � Przede wszystkim wi�c sprawd�- my, czy zbroja nie znikn�a. Spojrza�em na drzwi, w nast�pnej za� chwili dopad� mnie Alfric. R�bn�� mn� o �cian� i podni�s� w g�r�, tak �e nogi dynda�y mi w powietrzu. Jedn� krzepk� �ap� chwyci� mnie za gard�o, a drug� wczepi� si� w moje w�osy. Nie doszu- kaliby�cie si� w nim �adnych uczu� braterskich. � �asico, ty lepiej nic nie kombinuj... � Braciszku, prosz�! � Rozbecza�em si� i zasypa�em go pochlebstwami i �garstwami. � Nie bij najm�odszego w rodzinie. Wiem, �e jeste� dobrym cz�owiekiem... b�dziesz �wietnym giermkiem... i jeszcze �wietniejszym rycerzem. Przypomnij sobie, �e wszyscy m�odsi bracia naszego ojca doszli do wieku m�skiego! On uwa�a, �e powinno to sta� si� rodzinn� tradycj�. � Alfric zrozumia� aluzj� i nie- co popu�ci�. Doda�o mi to otuchy. � Nic nie kombinuj�, 19 braciszku. Nie trzeba mi �adnych k�opot�w. I tak wszyscy b�dziemy mieli ich do��, kiedy stracimy �by, je�li oka�e si�, �e zbroja gdzie� przepad�a. Alfric pu�ci� mnie i kl�kaj�c przy drzwiach, zacz�� grze- ba� no�em w tym samym zamku, w kt�rym ja d�uba�em przedtem. � Alfric? � Stul pysk, �asico! � S�owom tym towarzyszy� bar- dzo denerwuj�cy zgrzyt metalu o metal, gdy ostrze sztyletu �lizga�o si� na zapadkach zamka. Obejrza�em si� przez ra- mi�. Wielka sala by�a pusta. � Alfric, pow�d, dla kt�rego ci� w to wci�gam, jest taki, �e masz klucze do tej komnaty. Po kr�tkiej chwili mocowania si� z kluczami i zamkami weszli�my do go�cinnej komnaty, zaj�tej dzi� przez naj- zr�czniejszego z solamnijskich szermierzy. By� to najlepiej urz�dzony pok�j w ca�ym zamczysku, poniewa� ojciec �ci- �le przestrzega� zasad go�cinno�ci. Na ka�dej wi�c �cianie wisia�y tu kilimy, ogromne �o�e zas�ane by�o puchowymi pierzynami, w kominku za� p�on�� du�y ogie�. Nie by�a to komnata, w kt�rej m�g�by� my�le� o czynach niegodnych. Alfric zd��y� mnie wyprzedzi�. Rzuci� si� w panice � na kt�r� w r�wnym stopniu sk�ada�y si� strach i dzia�anie wina � ku stoj�cej w rogu szafie. Tu� za nim skoczy�em ja, gor�czkowo obmy�laj�c po drodze wym�wki i wyja�- nienia, do kt�rych m�g�bym si� odwo�a�, gdyby do komnaty nieoczekiwanie wszed� sir Bayard i znalaz� nas grzebi�cych w jego rzeczach. R�wnie intensywnie my�la�em o tym, co robi� dalej. Alfric potkn�� si�, z�apa� si� za drzwi szafy i szarpn�� nimi pot�nie. Drzwi oczywi�cie by�y zamkni�te. Klucz oczywi�cie zwisa� na k�ku przy pasie mojego braciszka, ten za�, przera�ony i na po�y pijany, o tym zapomnia�. Tkwi�- ca w szafie zbroja zabrz�cza�a niczym upi�r z opowie�ci o duchach. 20 Je�li si� postaracie, zdo�acie zobaczy� cud. Z�o�y�y si� na� brak rozwagi, brak zr�czno�ci i ci�ar zamkni�tej w sza- fie zbroi. M�j brat bowiem szuka� klucza do�� d�ugo i stra- sznie go to zirytowa�o. Gdy wreszcie natrafi� na taki, kt�ry pasowa� do dziurki od klucza, i przekr�ci� go, szarpn�� z ca- �ej si�y drzwiami szafy, otwieraj�c je na o�cie�. Oczywi�cie zachwia�o to stoj�c� w szafie zbroj�. Gdy zbroja spotka�a si� z �bem mojego braciszka, na- robi�a takiego �oskotu, �e powinni go us�ysze� pogr��eni w solamnijskiej dyskusji sir Bayard i m�j ojciec znajduj�cy si� w sali na dole albo pogr��ony w medytacjach Brithelm czy sztywny jak k�oda Gileandos siedz�cy w komnacie na g�rze. Nic takiego jednak nie nast�pi�o. Nic... z jednym mo�e wyj�tkiem. Alfric zwali� si� jak martwy na posadzk� ko- mnaty go�cinnej. �oskot zbroi, uderzaj�cej w twardy niczym ska�a �eb mojego brata, uton�� w huku dzwonu dobiegaj�- cego z wie�y. Jak m�wi�em, je�li si� postaracie, ujrzycie cud du�o wcze�niej. � Alfric, uwa�aj � powiedzia�em przepe�niony wdzi�- czno�ci�, gdy dzwon uderza� po raz jedenasty. Pozosta�o mi ju� tylko czeka� � cho� nie by�a to naj- milsza godzina w moim �yciu � na powr�t intruza, kt�ry mia� zabra� zbroj�. Ptactwo nadal milcza�o. Tylko jeden s�owik �piewa� beztrosko, podczas gdy ja w�cieka�em si� na strat� czasu. Rzuci�em czerwonymi kostkami, kt�re zawsze mam przy sobie, aby okre�la� bieg przysz�ych wydarze�. Dziewi�� i dziewi��, podkop na podkopie w Znaku �asicy � oko- liczno�� wielce sprzyjaj�ca, je�li wzi�� pod uwag� moje przezwisko � cho� gdybym przypomnia� sobie drugi wiersz komentarza, poczu�bym si� mniej pewnie. Czeka�em wi�c, uzbroiwszy si� w m�stwo, dop�ki dzwon nie zacz�� bi� ponownie. Po si�dmym uderzeniu us�ysza�em 21 jaki� odg�os za oknem na zewn�trz, jakby kto� wspina� si� po �cianie. By�oby to znacznym osi�gni�ciem, nawet gdyby chodzi- �o wy��cznie o akrobatyk�. Rzuci�em si� w stron� �o�a, got�w da� pod nie nura, gdyby Skorpion mia� okaza� si� cz�ekiem mniej honoro- wym, ni� si� deklarowa�. Powstrzyma�o mnie jednak do- biegaj�ce z ty�u st�kanie. Oto by� kolec w bukiecie r�. M�j braciszek ockn�� si� w�a�nie teraz. Mog�o to wywo�a� przez bog�w tylko prze- widziane nieprzyjemno�ci i k�opoty. Wtedy to w�a�nie zwr�ci�em uwag� na he�m. Nieco za- rdzewia�y (Alfric bowiem zaniedbywa� obowi�zki giermka) le�a� na posadzce obok napier�nika. Pi�kny to by� he�m i dzi�ki skomplikowanemu wzorowi ozd�b miedzianych, spi�owych i srebrnych robi� wra�enie na ogl�daj�cych go. Od strony hali us�ysza�em odg�os zbli�aj�cych si� kro- k�w, m�j braciszek za� drgn�� i z g��bin nie�wiadomo�ci zacz�� wyp�ywa� ku mojej kl�sce i ruinie. Nie by�o czasu do namys�u. Chwyci�em he�m obur�cz, skoczy�em do brata i unosz�c he�m wysoko nad g�ow�, r�b- n��em tym dra�stwem � przy�bic�, zwie�czeniem i pi�- ropuszem, a opr�cz tego solidn� bry�� stali, miedzi, srebra i spi�u � w �eb mojego brata. Raz jeszcze odg�os uderzenia uton�� w huku dzwonu. Alfric st�kn�� g�ucho, opad� na po- sadzk� i znieruchomia�. W chwili upadku Alfrica wr�ci�a mi zdolno�� rozumo- wania, znikn�a gdzie� ogarniaj�ca mnie jeszcze przed se- kund� panika. Przez d�ug� chwil� sta�em nad cia�em brata, my�l�c o tym, i� nadesz�a chwila, by zi�ci� wreszcie zamiar morderstwa, kt�ry powzi��em przed pi�ciu laty na blankach zamczyska. Us�ysza�em jaki� ruch przy drzwiach. Nie trac�c czasu na rozgl�danie si�, da�em nura pod �o�e. Niestety, krzepka d�o� chwyci�a mnie za kostk� i wyci�gn�a na �rodek ko- mnaty, gdzie dr��c i pop�akuj�c �a�o�nie, leg�em bez ruchu. 22 Za sob� us�ysza�em, i� Skorpion podnosi zbroj� szybko i niemal bez wysi�ku. Ponownie rozleg� si� te� jego g�os, nadal zwodniczo �agodny i �miertelnie jadowity: � Da�e� sobie rad� do�� dobrze, m�j ma�y, cho� �w gwa�towny czyn, kt�rego dopu�ci�e� si� pod koniec, by� od- robin�... nieestetyczny. Obejrza�em si� za siebie. Ciemna, zakapturzona posta� zbli�a�a si� ju� do drzwi. Intruz zabiera� ze sob� zbroj�, kt�ra zarzucona na plecy wygl�da�a niczym tobo�ek wy- pchany kocami i polanami drewna. Przy drzwiach niezna- jomy zatrzyma� si� i odwr�ci�. Spojrzenie jego szkar�atnych �lepi przeszy�o mnie r�wnie bole�nie jak chwyt, kt�rym obezw�adni� mnie i niemal otru� zaledwie dwie godziny temu. � Tw�j pier�cie�. � Co... co prosz�? � Tw�j imienny pier�cie�, cz�owieczku. � Przybysz wyci�gn�� d�o� ubran� w r�kawiczk� w moj� stron�. � Wi��e nas, widzisz, co� wi�cej ni� umowa. Powiedzmy, �e b�d� rad i... poczuj� si� znacznie spokojniej, gdy dostan� do r�ki jaki� zastaw, podkre�laj�cy wa�no�� naszej trans- akcji. � Nie m�j imienny pier�cie�! � Och, mo�esz przecie� zatrzyma� w zamian klejnoty. S� znacznie wi�cej warte ni� ten miedziany pier�cie�... no, i by�y twoje ju� przedtem. Intruz sta� bez ruchu i wyci�ga� ku mnie d�o�. Nie bez opor�w zdj��em z palca pier�cie�, miedziany, ale pi�knie rze�biony. Dosta�em go podczas uroczysto�ci z okazji trzy- nastych urodzin, kiedy to wkroczy�em w wiek m�ski. Jako m�czyzna zreszt� niezbyt si� sprawdzi�em, zw�aszcza je�li wzi�� pod uwag� konszachty ze z�odziejem zbroi. Je�li cokolwiek okre�la to�samo�� solamnijskiego m�o- dzika, to na pewno tym czym� jest jego pier�cie� imienny. Rzuci�em pier�cie� Skorpionowi. Ten wykona� niezna- czny gest d�oni� i pier�cie� znikn��. 23 � Przy okazji... � mrukn�� intruz � nadal obowi�- zuje ci� reszta umowy. Nikomu ani s�owa, bo tej samej nocy, kiedy otworzysz g�b�, ja dowiem si� o wszystkim, cho�bym by� nie wiedzie� jak daleko. Potem za� zajm� si� twoj� sk�r�. By� mo�e od razu, by� mo�e za kilka dni. Nie b�dziesz jednak czeka� d�ugo, zapewniam ci�. � Omin�� odzyskuj�cego przytomno�� Alfrica i znikn�� za drzwiami. Kto� � mo�e jaki� s�uga � wszcz�� alarm, ja za� sta- �em bez ruchu, licz�c na to, i� kt�ry� z weteran�w, takich jak m�j ojciec lub niezr�wnany sir Bayard, rozprawi si� z intruzem, zanim ten rozp�ynie si� w mroku, unosz�c ze sob� zbroj� i plany dotycz�ce mej sk�ry. Nie mia�em jednak poj�cia, jak szybko i zr�cznie potrafi porusza� si� niezna- jomy, bo znikn�� ze zbroj�, zanim nios�c mi sp�niony ra- tunek, w drzwiach komnaty pojawili si� m�j ojciec, obci�- �ony spor� ilo�ci� wypitego przez si� wina, i sir Bayard, trze�wy wprawdzie jak og�rek, ale obci��ony cielskiem mo- jego ojca. Rozdzia� 2 NIE MIA�EM POJ�CIA, CO na to wszystko powiedz� w okolicy i jak zachowaj� si� wie�niacy i w�o�cianie, kiedy m�j noc- ny go��, przebrany w zabran� sir Bayardowi zbroj�, zacznie obraca� pobliskie wioski w swoje lenno. �upiestwo nigdy nie spotyka�o si� z przychylnym przyj�ciem w�r�d proste- go ludu. Zawsze wrogo �ypali, gdy kto� ��da� od nich �ar- cia, ser�w i mi�siwa ze �wie�o ubitej i upieczonej trzo- dy. Nie lubili te� oddawa� pieni�dzy lub swych c�rek. Nie umiem rzec, po co komu by�y potrzebne te gwa�ty lub prze- branie. Nast�pnego dnia po kradzie�y zbroi do zamczyska mego ojca zacz�li si� zbiega� miejscowi wie�niacy. Ka�dy z nich trzyma� czapk� w �apie i ka�dy prosi� (pocz�tkowo pokornie i �agodnie), by �wielmo�ny pan zrobi� cosik z tymi k�opo- tami w naszej wiosce". 25 To �cosik" zazwyczaj by�o propozycj�, aby ojciec po- �wiartowa� bezczelnego rycerza i umie�ci� jego r�norakie (jakie mianowicie, to ju� zale�a�o od wyobra�ni kmiotka) cz�onki �na tacy". � Za pozwoleniem wielmo�nego pana, wielu z nas chcia�oby zobaczy� g�ow� drania na srebrny tacy. � Je�li wielmo�ny pan zechcia�by po�wienci� nam tro- ch� czasu, my, pokrzywdzeni mieszka�cy Dymbowej Pu- staci, chentnie ujrzeliby�my te z�odziejskie paluchy wy�o- �one na bronzowy tacy. � Wiele da�bym, �eby zobaczy� te �ajdackie serce na miedziany tacy przed mojom studniom na gumnie! I tak to sz�o � ka�dy stara� si� przy tym wykaza� wi�- ksz� wyobra�ni� ni� s�siedzi, a� w ko�cu zacz�li wymienia� cz�ci cia�a, o kt�rych nigdy wcze�niej nie s�ysza�em. Za- cz��em si� te� zastanawia�, czy pracuj�c w polu, my�l� w og�le o czym� innym ni� o torturach. Ojciec s�ucha� niezbyt uwa�nie, ca�� uwag� skupia� bo- wiem na rozwa�aniu przyczyn niepowodze� jego ch�opc�w. By� starym rycerzem w prawdziwie solamnijskim stylu, su- rowym i oddanym Zasadom i Kodeksowi. Fakt, i� pod jego dachem okradziono go�cia, wystarczy�, by ojca niemal trafi� szlag, Alfric za� za sw� niedba�o�� zosta� zamkni�ty w are- szcie domowym i osadzony w kordegardzie �a� do czasu rozpatrzenia sprawy . Spraw� pogarsza� fakt, i� ofiar� rabunku pad� sir Bayard Brightblade, jeden z najwybitniejszych rycerzy P�nocnego Ansalonu, kt�rego dzielno�� w walce i sprawno�� w szer- mierce (wesp� ze zdrowym rozs�dkiem) znane by�y nawet na P�nocy, w naszym zapomnianym przez bog�w, zapy- zia�ym maj�tku na �rodkowym Przymorzu (rozci�gaj�cym si� na p�nocny zach�d od g�r Vingaard i na po�udniowy wsch�d od... a, mniejsza z tym). Bayard na sw�j uprzejmy i �agodny spos�b gotowa� si� z w�ciek�o�ci, kt�r� spowo- dowa�a zw�oka zatrzymuj�ca go w naszym maj�tku. Z pew- no�ci� wola�by czym pr�dzej wyruszy� do Solamnii, gdzie 26 dla zdobycia r�ki dziewczyny, kt�rej � jak si� dowiedzia- �em � nie widzia� nigdy przedtem, musia�by tylko rozbi� kilka czerep�w swoich rywali. Dlatego pewnie ukarano r�wnie� mnie. Tej bowiem, odleg�ej teraz ode mnie o wieki ca�e, nocy, kiedy to odziany w czarne sk�rznie intruz opu�ci� nasz dom, Alfric le�a� jak d�ugi przy szafie, ojciec za� i sir Bayard zbli�ali si� po schodach do komnaty go�cinnej, ja my�la�em tak szybko, jak nigdy przedtem. Je�li znajd� mnie nietkni�tego na miejscu, gdzie wedle wszelkich oznak stoczono zajad�� walk�, padnie na mnie wiele podejrze�. Lepiej przybra� wygl�d odpowiedni do sce- nerii. Pochyli�em wi�c �eb i uderzy�em z impetem w d�bowe drzwi komnaty Alfrica. Sko�czy�o si� na tym, �e wchodz�cy do komnaty rycerze znale�li mnie pierwszego. Oczywi�cie, nie mia�em najmniej- szego poj�cia o tym, co tu si� wydarzy�o, i p�aka�em �a- �o�nie, podczas gdy ojciec rzuci� si� ku mojemu najstar- szemu bratu, chwyci� go za pi�ty i wyci�gn�� na �rodek komnaty, i dla obudzenia musia� trzasn�� go w g�b�. Wtedy to po raz pierwszy mia�em okazj� dok�adnie przyjrze� si� sir Bayardowi. Musz� przyzna�, �e jego wy- gl�d wywar� na mnie du�e wra�enie. O g�ow� wy�szy od mojego ojca (i znacznie szczuplej- szy) by� cz�owiekiem ciemnow�osym, w�satym, maj�cym nie wi�cej ni� lat czterdzie�ci i nie mniej ni� trzydzie�ci. W�osy nosi� d�ugie do ramion, przyci�te na solamnijsk� mo- d�, twarz za� mia� spokojn�, przystojn� i nie wyra�aj�c� �adnych uczu�, jak wyrze�biony w kamieniu krajobraz, na kt�ry sk�adaj� si� wy��cznie o�wietlone s�o�cem ska�y. Obrzuci� mnie kr�tkim spojrzeniem, potem spojrza� zna- cz�co na mojego ojca, kt�ry bez �adnego wst�pu zacz�� mi czyni� nieco niesk�adne wym�wki. � Daruj sobie grzeczno�ci, Galen. Opowiedz nam po prostu, co tu si� wydarzy�o. 27 Pod naszymi nogami poruszy� si� Alfric. St�kn�� �a�o�- nie, ojciec za� spojrza� na niego z niepokojem. Szybko za- cz��em wi�c swoj� opowie��. Dwaj rycerze us�yszeli t� sam� histori�, kt�r� sprzeda�em mojemu bratu: o przemykaj�cym w mroku kszta�cie za ok- nem i o mojej trosce o maj�tek go�cia. Poniewa� wi�c nie- pokoi�em si� o rzeczy sir Bayarda, spr�bowa�em sforsowa� drzwi komnaty go�cinnej, stwierdzi�em, �e s� zamkni�te, i poprosi�em o pomoc przechodz�cego obok brata. � Sir Bayardzie, ja i m�j brat wdarli�my si� do tej komnaty kierowani jak najlepszymi pobudkami. Przej�ci sy- tuacj�, by� mo�e nie spostrzegli�my, �e wzmiankowany �o- trzyk zakrad� si� za nami, wykorzystuj�c mrok w korytarzu albo... � Tu przerwa�em znacz�co, licz�c na to, i� uda mi si� wrzuci� much� do zupy Alfrica. � -.-ju� wcze�niej ukry� si� w twojej komnacie, do kt�rej wdar� si�, korzysta- j�c z czyjego� niedopatrzenia. � Przerwa�em, odczeka�em chwil�, podsuwaj�c im materia� do p�niejszych rozmy�la�, po czym podj��em opowie��. � Nie mam pewno�ci, jak to si� sta�o. Us�yszawszy jaki� ha�as na korytarzu, odwr�- ci�em si� na moment, gdy za� ponownie spojrza�em na ko- mnat�, ujrza�em jak�� ciemn�, zakapturzon� posta� stoj�c� nad powalonym Alfrikiem. Kimkolwiek by� �w nocny go��, porusza� si� bardzo szybko. Dopad� mnie, zanim zd��y�em cokolwiek zrobi� i zanim zdo�a�em mu si� przyjrze�. Pa- mi�tam tylko, �e ockn��em si�, gdy mn� potrz�sali�cie, i ujrza�em Alfrica, le��cego twarz� w stron� szafy i... ojcze, nie czuj� si� najlepiej. Po�o�y�em si� na plecach, udatnie na�laduj�c skrajne os�abienie. Obok mnie st�kn�� Alfric. � Mam nadziej� � westchn��em � �e mojemu bra- tu nic si� nie sta�o. I �e przez najbli�sze dziesi�� lat b�dzie rozpami�tywa� utracone szanse na ostrogi giermka. 28 W ci�gu paru najbli�szych dni bieg wydarze� w zamczy- sku uleg� zmianie. Spostrzeg�em to wcze�niej od innych, kt�rych nag�a zmiana pogody skierowa�a ich my�li w inn� stron�. W noc uczty nagle umilk�y ptaki, co spowodowa�o poczucie pewnej pustki w nastroju: tam, gdzie m�g�by� spo- dziewa� si� �piewu s�owika, k��tni s�jek, trzepotania skrzy- de� i gruchania go��bi, zapad�a cisza. Ja za� poj��em, �e cho� nadal trwa�o lato, ptaki odlecia�y, by� mo�e poszukuj�c cieplejszych krain przed nadej�ciem zimy. Pora roku kaza�a nam spodziewa� si� upa��w i niemi�ych wyziew�w unosz�cych si� z rozleg�ych bagnisk, rozci�ga- j�cych si� zaledwie w odleg�o�ci mili od zamkowych mu- r�w. Pogoda jednak nie spe�ni�a naszych prognoz. Ranki przynosi�y przymrozki, drzewa za� przed czasem zacz�y traci� li�cie. Mieli�my te� spore k�opoty z rozpalaniem ognia w kominkach, �e nie wspomn� o �wiecach. Wygl�da�o to tak, jakby co� wyssa�o z okolicy ca�e �wiat�o i ciep�o. Gileandos studiowa� kiedy� w�r�d gnom�w. Niemal za- wsze wi�c ignorowa� sprawy i zjawiska oczywiste, szukaj�c czego� niezwyk�ego i skomplikowanego; zawsze te� wyci�- ga� ze swych odkry� b��dne wnioski. Kiedy wi�c spostrzeg� nag�e znikni�cie ptak�w i och�odzenie temperatury wok� zamczyska, win� z�o�y� na �niespodziewany wp�yw plam s�onecznych na bagienne opary". Przypominam sobie teraz, �e widywa�em go, jak z roz- targnion� min� wpatrywa� si� przez teleskop w s�o�ce, tak �e gdy odrywa� si� od okularu, niew�tpliwie mia� przed oczyma plamki, kt�rych wcze�niej tam nie by�o. Gileandos liczy� sobie lat przynajmniej sze��dziesi�t, od dawna jednak garbi� si� i siwia�, czemu usi�owa� zapobiec, stosuj�c naj- r�niejsze pomady i wonne p�yny; trefi� te� br�dk� i obnosi� si� z bi�uteri�. Ot, bawidamek, kt�ry koszmarnie posun�� si� w latach. Ostatnio jednak w wygl�dzie naszego nauczy- ciela pojawi�o si� co� szczeg�lnego i im wi�cej kwart ginu przep�ywa�o przez jego trzewia, tym bardziej przypomina� nawiedzonego. 29 Uczy� nas poezji i historii. Matematyki zreszt� te�, do- p�ki kt�rego� dnia Alfric nie zemdla� z wyczerpania w izbie szkolnej. Zna� si� tak�e na heraldyce, retoryce i wszystkim, co potrzebne Solamnijczykowi. By� do�� wszechstronny... przeci�tny w ka�dej dziedzinie, umyka� w pop�ochu przed �wiat�em prawdziwej wiedzy. By�o to zreszt� powodem, dla kt�rego nigdy nie zwraca- �em uwagi na jego wyja�nienia, dostrzega�em bowiem jego zami�owanie do plotek, przes�d�w i kuglarskich sztuczek. Rzuci�em wi�c kostkami Calantiny, czerwonymi kamieniami z Estwilde, i czterokrotnie otrzyma�em pi�� i dziesi�� � dy- mi�c� ziemi�, czyli Znak �mii. Poszuka�em wyja�nie� w bib- liotece Gileandosa, gdzie przeczyta�em wszystkie komentarze do przepowiedni, moja wiedza na temat przysz�ych wydarze� nie pog��bi�a si� jednak ani na jot�. Tymczasem wszyscy prze�uwali wydarzenia owej nocy, kiedy to odby�a si� uczta. Rycerz Bayard uzbrojony jedynie w miecz, tarcz� i po�yczony od ojca lekki pancerz z utwar- dzanej sk�ry, got�w by� wyruszy� i uj�� z�odzieja, gdyby tylko kto� wskaza� mu jego kryj�wk�. Irytowa�a go zw�oka w dotarciu na turniej, poniewa� jednak by� cz�owiekiem wy- rozumia�ym, got�w by� wzi�� giermka ze sob�, nawet gdyby Alfrica przy�apano na drzemce wtedy, gdy zbroja jego ry- cerza zmienia�a w�a�ciciela. Ojciec jednak zastanawia� si�, jak� rol� odegra� Alfric w wydarzeniach feralnej nocy. Ojciec bowiem nie by� cz�owiekiem wyrozumia�ym. � Bayard, czy kar� za zaniedbanie uzbrojenia nadal po- zostaje �mier� przez powieszenie, czy te� Zakon zniewie�cia� podczas tych lat, kt�re min�y od mojego po�egnania z broni�? Pami�tam wszystko s�owo w s�owo, utkwi�o mi to bo- wiem w pami�ci, gdy t�umi�em kaszel wywo�any unosz�cym si� popio�em i zapachem dymu. Wiecie, w starym zamczy- sku s� sekretne przej�cia. Ojciec o nich zapomnia� lub nigdy ich nie pozna�, Brithelm zbyt by� oddany sprawom ducha, Alfric za� by� za g�upi, by je odkry�. Doskonale nadawa- �y si� jednak dla ch�opca, kt�ry nawyk� do ucieczek przed 30 kar� i odpowiedzialno�ci�. Szczeg�lnie lubi�em przej�cie do wielkiej hali ukryte za kominkiem, sk�d przys�uchiwa�em si� rozmowie ojca i sir Bayarda. � Sir Andrzeju, Zakon nie z�agodzi� swych zasad, ry- cerze jednak poj�li, �e giermkowie i kandydaci na giermk�w mog� pope�nia� b��dy. � Widzia�em, jak pochyla si� w fotelu, i s�ysza�em skrzypienie sk�rzanej zbroi, gdy sir Bayard zrobi� pauz� dla podkre�lenia wagi swych s��w. Zbroja by�a nieco przyciasna i wygl�da�by w niej komicznie, gdyby nie jego szare oczy i nieprzenikniony wyraz twarzy, kt�ry wyklucza� wszelkie p�oche my�li obserwator�w. � Nie... � podj�� w�tek. � Zakon jest dzi� sk�onny do wy- baczania, ja za� nie mam pewno�ci, czy to jest z�e. Tak wi�c mia�o si� oby� bez wieszania. Bardzo dobrze. Zawsze jednak mo�na liczy� na wypadek w drodze � na- pad opryszk�w, nieprzyja�nie nastawionych centaur�w, a z braku czego� lepszego cho�by i kmiotk�w, kt�rzy od wielu pokole� niezbyt przepadali za Zakonem, co wedle Gileandosa mia�o jaki� zwi�zek z Kataklizmem, cho� ten zdarzy� si� dwie�cie lat temu. Kmiotkowie mieli najwyra�niej dobr� pami��. Tak czy owak, okoliczne draby z rado�ci� powitaj� ka�d� okazj�, aby zasadzi� si� na rycerza Solamnii, kt�ry b�dzie przeje�d�a� przez ich tereny. Tak przynajmniej doniesiono nam na zamek. � Widz� w tym b��d zrozumia�y u ch�opca � ci�gn�� sir Bayard pochylaj�c si�, by podrapa� za uchem jednego z naszych niezliczonych ps�w, kt�ry wczo�ga� si� pod jego fotel. Dla podkre�lenia wagi swych s��w Bayard podni�s� d�o�, pies za�, kt�rego lata prze�yte w naszym zamczysku na- uczy�y ostro�no�ci, przypad� do ziemi i zaskomli� �a�o�nie. � Bayardzie, racz jednak pami�ta�, �e �ch�opiec", o kt�- rym mowa, sko�czy� dwadzie�cia jeden lat � sarkn�� oj- ciec, zaciskaj�c d�o� na lasce, kt�rej u�ywa� od czasu, gdy poranny zi�b i wywo�any nim b�l zacz�y przypomina� mu fatalny wypadek podczas polowania ubieg�ej zimy. � Alfric za�, jak ju� wiesz, nie nale�y bynajmniej do najby- strzejszych m�odzik�w. � Bayard u�miechn�� si� i kiwn�� g�ow�. Ojciec jednak, utkwiwszy wzrok w posadzce, nawet tego nie zauwa�y�. � Sp�jrzmy prawdzie w oczy... jest ga- moniowaty, ma�ostkowy i niesympatyczny i wygl�da na to, �e taki ju� zostanie. Ma dwadzie�cia jeden lat, nie jest wi�c ch�opcem, sir Bayardzie. Gdyby mia� powo�anie lub przeja- wia� w tym kierunku jakie� sk�onno�ci w dzieci�stwie, by�by ju� teraz rycerzem. Gdyby za� by� wie�niakiem, mia�by ju� �on� i kilkoro dzieci. Gdyby za� by� psem czy koniem, dawno ju� gryz�by ziemi� i nie sprawia�by �adnych k�opot�w. W mojej kryj�wce nagle zrobi�o si� ciasno. Zmieni�em pozycj�, zaczepi�em jednak przy tym sprz�czk� pasa o ka- mie�, robi�c ha�as, kt�ry � przysi�g�bym � us�yszano w Palanthas, Pax Tharkas i na ko�cu �wiata. Wstrzyma�em oddech. Bayard opar� si� o wezg�owie fotela i rzuci� szybkie spo- jrzenie w moj� stron�. By�em pewien, �e mnie dostrzeg�. Natychmiast jednak odwr�ci� si� do ojca, kt�ry wylicza� wady Alfrica, tak jakby nic si� nie sta�o. � Powiadam wi�c, Bayardzie � ci�gn�� m�j stary � �e w wieku dwudziestu jeden lat trudno t�umaczy� si� �ch�opi�c� pomy�k�". Gdy ja by�em w jego wieku, by�em ju� Rycerzem Miecza i z grup� nielicznych towarzyszy prze- mierza�em Szlak Chaktamir, brodz�c po kolana w krwi mie- szka�c�w Neraki.... � Sir Andrzeju, by�y to niezwyk�e czasy, kt�re powo�a- �y do czynu niezwyk�ych m��w � odpar� dwornie sir Ba- yard. � S�ysza�em opowie�ci o twoich wyczynach w Cha- ktamir. Dlatego w�a�nie, na przek�r pozorom, uwa�am, �e tw�j syn mo�e jeszcze okaza� si� warto�ciowym cz�ekiem. W ko�cu krew nie woda. � Do kata! � Okolona siw� br�dk� twarz ojca, nie- nawyk�ego do komplement�w, lekko poczerwienia�a. � Sir Bayardzie, chcia�bym, aby ch�opcy wyrwali si� z tych 32 le��cych na ko�cu �wiata bagnisk P�nocnego Przymorza. Niechby dostali si� do Solamnii, prze�yli jakie� przygody, niechby nauczyli si� fecht�w... i niechby pozbyli si� swych wad. M�j �redni syn sta� si�... mnichem, najm�odszy za� zachowuje si� bardzo niegodziwie... � Oceniasz ich surowo i wedle w�asnej miary. � Ba- yard rzuci� szybkie spojrzenie w moj� stron�. � Najstarszy za� jest prawdziwym utrapieniem. � Oj- ciec jednak by� nieust�pliwy. � Do�� tego, by starego cz�owieka doprowadzi� do desperacji. � Sir Andrzeju, podtrzymuj� swoj� ofert� � odpar� Bayard, zdradzaj�c wreszcie oznaki lekkiego zniecierpliwie- nia. � Jeden z twoich syn�w � sam zdecyduj, kt�ry � zostanie moim giermkiem. Znajdzie we mnie nauczyciela pe�nego po�wi�cenia. � Rozpar� si� w fotelu i spl�t�szy palce, odwr�ci� si� tak, by spojrze� na kominek. Cofn��em si� w g��b, znajduj�c schronienie w pe�nym popio�u mroku. Wtedy to te� okaza�o si�, �e mam k�opoty. Przez moj� stop� przeskoczy� szczur, obudzony lub wyp�o- szony z kryj�wki moj� szamotanin�. Przera�ony gryzo� sku- li� si� w k�cie kominka, ja za� podskoczy�em i r�bn��em g�ow� o poczernia�e od dymu sklepienie, co oczywi�cie spo- wodowa�o obsypanie na mnie popio�u. Oczywi�cie, w�a�nie wtedy musia� napatoczy� si� jaki� pies, kt�ry szczekaj�c zajadle, skoczy� ku kominkowi, pe- wien, i� osaczy� co� jadalnego. Wierzgaj�c rozpaczliwie, kopn��em szczura, kt�ry wylecia� psu na spotkanie, ja za� wdrapa�em si� wy�ej, zostawiaj�c za sob� okrzyki, gniewne powarkiwania i desperackie popiskiwania. Wszystko to ci- ch�o, w miar� jak wspina�em si� coraz wy�ej. W ko�cu dotar�em do szafy w moim pokoju, gdzie szybko zmieni�em ubrudzone sadz� i �wiadcz�ce o mojej winie szaty na nie- winn�, nocn� koszul� i w�lizgn��em si� do ��ka, nape�nia- j�c ca�e puste o tej porze dnia skrzyd�o zamku udawanym chrapaniem. 33 Podczas mej nieobecno�ci obaj rycerze doszli do najgor- szych z mo�liwych wniosk�w. Ojciec by� pewien, �e w�amywacz napad� nas z zewn�trz, w czym pomog�a mu nieuwaga Alfrica. Mimo pr�b Ba- yarda, kt�ry nalega�, by zrozumie� rozterki mojego najstar- szego brata, wyrok ojca by� bezlitosny. M�j Wielki Brat mia� zosta� osadzony w areszcie do- mowym i cho�by kipia� z gniewu, nie wolno mu by�o opu- szcza� zamku. Niestety, w odr�nieniu od szubienicy czy loch�w wyrok ten pozostawi� mu dostateczn� swobo- d� ruch�w, by m�g� odegra� si� na mnie na tysi�c spo- sob�w. Alfric bowiem uwa�a�, �e powinienem zabra� g�os i wzi�� na siebie win� za ca�e to nieszcz�sne wydarzenie. Tyle o wdzi�czno�ci rodze�stwa. Nie musz� chyba dodawa�, �e stara�em si� unika� spot- ka� ze swoim braciszkiem. Alfric g�o�no obwinia� mnie o kradzie� zbroi, cho� wy��opane wcze�niej wino i cios w g�ow� nie pozwala�y mu wyra�nie przypomnie� sobie, co w�a�ciwie wydarzy�o si� owej nocy. Oczywi�cie, nie powstrzymywa�o go to od wymierzania mi ukradkowych kuksa�c�w czy kopniak�w. Ca�ymi wi�c godzinami kry�em si� w sekretn