15574

Szczegóły
Tytuł 15574
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15574 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15574 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15574 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maja Lidia Kossakowska Schizma Pami�ci Janusza A. Zajdla Akolita Silwanus z rozpacz� spojrza� na trzeci� kanapk�. Sos wyciekaj�cy spomi�dzy dw�ch grubych plastr�w mi�sa kapa� na serwetk�. Silwanus poczu� podchodz�c� do gard�a fal� obrzydzenia. Je�li spr�buje zje�� t� kanapk�, z pewno�ci� zwymiotuje. W ten spos�b zmarnuje ca�y wysi�ek jaki w�o�y� w zjedzenie dw�ch poprzednich i obfitego �niadania. Westchn�� ci�ko. Ciekawe, czy �wi�tobliwy Augustus tak�e prze�ywa� podobne dylematy? Z ca�� �arliwo�ci� swoich dwudziestu jeden lat Silwanus uwa�a�, �e Augustus powinien niezw�ocznie zosta� kanonizowany. Poniewa� pe�ni� funkcj� sekretarza Jego Jasno�ci Hreminiusa Revona, wiedzia�, �e wniosek taki ju� wp�yn�� do kancelarii. Jednak�e Jego Jasno��, jak dot�d, niczego w tym wzgl�dzie nie m�g� zrobi�. Silwanus nie potrafi� tego zrozumie�. Pe�ne wyrzecze� �ycie i z�o�ona z niego ofiara, jako ukoronowanie pobo�nych wysi�k�w nie pozostawia�y najmniejszej w�tpliwo�ci co do �wi�to�ci Augustusa. Codziennie po�wi�ca� on od kilku do kilkunastu godzin na zakupy, a reszt� czasu przeznacza� na medytacje i ogl�danie reklam. Zna� je wszystkie na pami��! Silwanus doskonale przypomina� sobie jego podnios�y, cho� nieco piskliwy z powodu zaawansowanego wieku g�os, kt�rym recytowa� nabo�ne teksty. Co wi�cej, sam zas�yn�� jako autor wielu trafnych, wspania�ych slogan�w. �Kupujcie, nie �a�ujcie! Pan was widzi� lub �Gdy kupujesz nowy produkt - Agon si� u�miecha� nale�a�y do najcelniejszych. �mier� Augustusa urasta�a w oczach m�odego akolity do rangi symbolu. Oto przyk�ad prawdziwego po�wi�cenia i deklaracja niezachwianej wiary! Pod koniec �ycia Augustus tak �arliwie nabywa�, spo�ywa� i u�ytkowa�, �e osi�gn�� wag� ponad stu czterdziestu kilo. W jego wieku ju� to tylko mog�o okaza� si� zab�jcze. Jednak�e �wi�tobliwy m�� posun�� si� jeszcze dalej. Rozpocz�� tak radykaln� kuracj� odchudzaj�c� przy pomocy siedmiu na raz najnowszych �rodk�w przeciw oty�o�ci, �e po kilku miesi�cach zmar� w strasznych m�czarniach. Odwaga i nieust�pliwo��, jakie cechowa�y Augustusa, oraz ofiara, kt�r� z�o�y� na o�tarzu wiary sta�y si� dla Silwanusa wzorem. W skryto�ci ducha marzy�, �eby dor�wna� �wi�temu m�owi i podobnie jak on wywalczy� sobie palm� m�cze�stwa. Karci� si� za takie my�li, bo jak�e on, zwyk�y akolita, m�g�by mierzy� si� z prawdziwym �wi�tym, lecz pragnienie nie dawa�o si� �atwo st�amsi�. Spojrza� zn�w na ostatni�, n�dzn� kanapk� i zawstydzi� si�, �e nie wykrzesa� z siebie wi�cej entuzjazmu. �wi�tobliwy Augustus po�ar�by j� bez wahania i cho�by sam� si�� woli zmusi� do pozostania w �o��dku, chocia� pieczone mi�so z sosem niechybnie zaszkodzi�oby starcowi, kt�ry od wielu lat cierpia� na w�trob�. Silwanus westchn�� ponownie. Wtedy przypomnia�a mu si� kr�tka rozmowa, kt�r� odby� tego ranka z Jego Jasno�ci� Hreminiusem Revonem. Wspomnienie to nie nale�a�o do przyjemnych i jeszcze bardziej pog��bi�o przygn�bienie i konsternacj� akolity. Niespodziewanie, jak mia� to cz�sto we zwyczaju, Hreminius Otworzy� drzwi swego gabinetu i szybkim krokiem przeszed� przez kancelari�. Jego bystrym oczom nie uszed� widok Silwanusa siedz�cego z nieszcz�liw� min� przy biurku oraz kanapek, wtedy jeszcze trzech, kt�re le�a�y przed nim na zat�uszczonym papierze. � M�g�by� przesta� tak si� ob�era�, Silwanusie � powiedzia� szorstko � Jeste� znacznie za gruby jak na sw�j wiek. Silwanus, kt�ry zawsze odczuwa� zmieszanie, zmuszony rozmawia� z Jego Jasno�ci�, zaczerwieni� si� i zerwa� z krzes�a. � Ale� Wasza Jasno��, o�miel� si� zauwa�y�, �e... je�li.. eee... hmmm... b�d� ty� w odpowiednio szybkim tempie, to... rzecz jasna... przez ten czas zu�yj� o wiele wi�cej ubra�, ni�.., ni� gdybym.,. eee... jad� normalnie. Poprzednie zrobi� si� za ma�a, wi�c... eee..., wi�c b�d� musia� kupi� nowe! - wyb�ka� niesk�adnie. W�ska, sucha twarz Hreminiusa pozosta�a niewzruszona, ale w jego Czarnych oczach zal�ni� p�omyk gniewu. � Jakbym s�ysza� Augustusa! � mrukn�� z irytacj�. Nie patrz�c na sekretarza energicznym krokiem skierowa� si� ku drzwiom. Trzymaj�c ju� r�ce klamk� odwr�ci� si� i powiedzia� surowo: � W ka�dym razie pami�taj, �e zabraniam ci robi� z siebie podobne monstrum. � Je�li nie przestaniesz ty�; mog� nie mie� d�u�ej ochoty ogl�da� ci� siedz�cego za tym biurkiem, Wybieraj co wolisz, Silwanusie: straci� miejsce czy kilka kilogram�w wagi? Wyszed�, nie czekaj�c na odpowied�. Silwanus, wyczerpany, opad� na krzes�o. Do g�owy przysz�a mu brzydka my�l, kt�rej w �aden spos�b nie potrafi� si� pozby�. Wed�ug niego by�oby dobrze, gdyby Jego Jasno��, cho� niew�tpliwie godny najwy�szego szacunku, uczony i szalenie inteligentny okaza� si� chocia� w po�owie tak �wi�tobliwy jak Augustus. Hreminius Revon kr��y� po swoim gabinecie zirytowany i przygn�biony. Niewiele rzeczy do tego stopnia potrafi�o wyprowadzi� go z r�wnowagi, co nieuzasadniony fanatyzm. A zdawa� sobie spraw�, �e podobne nastroje bardzo si� ostatnio nasili�y w�r�d wiernych we Wszystkich �wiatach. Dochodzi�y go r�ne niepokoj�ce sygna�y z bli�szych i dalszych kolonii. Kto� mia� pono� jakie� widzenie, inny zdefraudowa� publiczne mienie, �eby dokona� zakupu w imi� Agona, co gorsza za�, grupa pielgrzym�w obi�a dotkliwie turyst� b�d�cego wyznawc� kultu Reganzy Szczodrej, gdy ten pr�bowa� obejrze� sanktuarium B�ogos�awionego Wyboru. Niew�tpliwie przyczyni�a si� do tego idiotyczna �mier� tego nieszcz�snego durnia, Augustusa. Pomy�le�, �e niemal wszyscy oczekuj�, i� go kanonizuje. Nonsens! Najch�tniej ostro by pot�pi� podobnie szkodliwe dla zdrowia i rozumu praktyki, jednak w ten spos�b zaszkodzi�by sam sobie, nara�aj�c si� na gwa�towne ataki wrog�w. Augustus mia� bowiem liczne grono zwolennik�w, tak w�r�d prostych wiernych, jak i w samym �cis�ym otoczeniu G��wnego Hierarchy. Nawet jego osobisty sekretarz uleg� tej szkodliwej fascynacji. Hreminius na sw�j spos�b lubi� Silwanusa, chocia� nigdy nie przyzna�by si�, �e jest to sympatia zbli�ona do uczucia, jakie m�g�by �ywi� do wiernego, ale g�upiego psa. Pomy�la� ze smutkiem, �e by� mo�e b�dzie zmuszony pozby� si� ch�opca i zast�pi� go kim� innym, niewykluczone, �e bardziej inteligentnym, lecz bez w�tpienia mniej pewnym. Silwanus bowiem by� wierny i ca�kowicie mu oddany. Hreminius nie mia� co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Zawsze odznacza� si� przenikliwo�ci� i umiej�tno�ci� oceny ludzkich intencji. Te dwie cechy, plus wrodzona bystro�� i nabyta wiedza pozwoli�y mu osi�gn�� najwy�sze stanowisko w hierarchii Wsp�lnoty Agona Dawcy �ask i zajmowa� je nieprzerwanie od czternastu lat. Podszed� do zast�puj�cego ca�� �cian� okna i spojrza� na ogromny dziedziniec, po kt�rym spacerowa�o sporo pielgrzym�w mimo �e �wi�to Wielkich Dni mia�o si� odby� dopiero w nast�pnym tygodniu. Z prawej strony plac zamyka� pot�ny masyw G��wnej �wi�tyni Targowej, najwi�kszego z budynk�w sakralnych jakie kiedykolwiek Powsta�y we Wszystkich �wiatach. Jej wynios�e, kruche kopu�y l�ni�y o�lepiaj�c� biel�. Revon przymkn�� oczy i spr�bowa� ogarn�� umys�em liczb� wiernych Przygotowuj�cy si� w�a�nie do dorocznej pielgrzymki do kt�rej� z Handlowych �wi�ty� w obr�bie Uk�adu Wszystkich �wiat�w. Tylko nieliczni, istna drobina w por�wnaniu z ca�o�ci�, przyb�d� do G��wnej �wi�tyni Targowej, ale i tak w mie�cie powstanie nieziemski �cisk. Wyznawcy b�d� koczowa� pod go�ym niebem, gdy� wi�kszo�� miejsc noclegowych zaj�to ju� wiele miesi�cy przedtem Zazwyczaj takie podsumowania Poprawia�y mu humor, jednak dzisiaj czu� tylko straszliwy ci�ar odpowiedzialno�ci za ca�� t� ci�b�. Opar� czo�o o szyb�. Ch��d tafli przywo�a� go do rzeczywisto�ci. Spojrza� na plac poni�ej i zobaczy� ubranego w charakterystyczne zielone szaty mnicha Zakonu Roznosicieli, kt�ry szybkim krokiem kierowa� si� w stron� G��wnej �wi�tyni. Przed sob� d�wiga� z wyra�nym trudem ogromne pudlo. Wydawa� si� jednak pogodny, a nawet szcz�liwy. Widocznie nie min�� si� ze swoim powo�aniem. Roznosiciele w�drowali niezmordowanie po domach, oferuj�c r�ne drobne towary. Byli fachowi, natarczywi �yczliwi. Osi�gali ca�kiem niez�e obroty. W niekt�rych odleg�ych koloniach stanowili jedyne �r�d�o informacji o �wiecie i religijnej pociechy. Ich ma�e �cigacze dociera�y do najdalszych zak�tk�w Uk�adu Hierarchowie innych wielkich zakon�w nie lubili ich, nazywaj�c pogardliwie �detalistami� lecz w�r�d wiernych cieszyli si� opini� pobo�nych i skromnych. Ma�o kto odsy�a� ich z niczym od swoich drzwi. Przez wieki Zakon Roznosicieli szczyci� si� tym, �e po mistrzowsku szkoli swoich adept�w w oferowaniu i sprzeda�y najzupe�niej zb�dnych przedmiot�w. Na obrze�ach placu ustawiono ju� przeno�ne kramy najwa�niejszy Zakon�w i montowano cztery l�ni�ce matow� czerni� ekrany, na kt�rych b�d� nieustannie emitowane pobo�ne reklamy. Hreminius skrzywi� si� na my�l o tym jak ogarni�ty religijnym zapa�em t�um podchwyci melodie i teksty, aby �piewa� i recytowa� do wt�ry ekranom. G��wny Hierarcha podzi�kowa� w duchu w�asnej przezorno�ci, kt�ra kaza�a mu dawno temu wyda� polecenie, aby starannie wyt�umiono jego gabinet i prywatne apartamenty. W ten spos�b, gdy sko�czy oficjalne ceremonie, b�dzie m�g� zaciemni� okna i pogr��y� si� w lekturze, nie widz�c i nie s�ysz�c zgie�ku na dziedzi�cu. Prawd� powiedziawszy, Revon nie znosi� �wi�ta Wielkich Dni, ba�aganu, kt�ry mu towarzyszy� oraz nieko�cz�cych si� nudnych uroczysto�ci, jakim rokrocznie musia� przewodzi�. Do najgorszych obowi�zk�w nale�a� obch�d wszystkich stoisk w G��wnej �wi�tyni Targowej oraz rytualny zakup, kt�rego by� zobowi�zany dokona�. Ha�as, �cisk i ci�ar paradnych szat czyni�y t� konieczno�� prawdziw� udr�k�. Zazwyczaj najwi�cej czasu sp�dza� przy gablotach z antykami, jednak czasami, doprowadzony do rozpaczy ca�� t� parad�, chwyta� pierwszy lepszy produkt i nawet na niego nie spojrzawszy, odnosi� do kasy, tylko po to, aby skr�ci� m�k� ceremonii. Hreminius musia� szczerze przyzna�, �e z biegiem lat post�powa� tak coraz cz�ciej. Jedyn� pociech� w nieszcz�ciu stanowi�a wspania�a architektura �wi�tyni i niepowtarzalny klimat jej wn�trz. Poza kilkoma dniami �wi�t G��wny Hierarcha nie mia� zbyt wielu okazji odwiedza� najwspanialszego przybytku na wszystkich �wiatach. Zbyt du�a liczba wyznawc�w przychodzi�a tutaj, aby dokona� Corocznego Zakupu Luksusowego lub Cyklicznego Kupna Sprz�tu. G��wna �wi�tynia Targowa uchodzi�a za miejsce b�ogos�awione i cudowne. Wiele ubogich rodzin oszcz�dza�o przez lata, �eby wreszcie m�c wybra� si� tam na zakupy, a p�niej szczyci� si� tym z zupe�n� s�uszno�ci�. Niekt�rzy odbywali nawet w tym celu karko�omne podr�e przez ca�y znany kosmos. Decyzjom o odwiedzeniu �wi�tyni najbardziej sprzyja� okres �wi�t Wielkich Dni z ich rytualn� pielgrzymk�. Wtedy zje�d�a�y tu rzesze prostodusznych prostaczk�w z najodleglejszych kolonii, kt�rzy z p�aczem wzruszenia padali na kolana na sam widok wynios�ej, bia�ej budowli. W powszednim okresie w �wi�tyni r�wnie� nie brakowa�o klient�w, gdy� prawdziwi bogacze, oraz ci kt�rzy usilnie starali si� za nich uchodzi�, tradycyjnie za�atwiali tutaj codzienne sprawunki. W G��wnej �wi�tyni panowa� wi�c nieustanny ruch. Z uwagi na to g�owa Wsp�lnoty Agona, G��wny Hierarcha pojawia� si� tam jedynie, gdy wymaga� tego ceremonia�. Od czasu, kiedy przed czternastu laty poprzednik Revona, Sulpinus Nero zgin�� z r�ki skrytob�jcy, gro�ba zamachu wci�� pozostawa�a realna. Chocia� oficjalne �ledztwo wykaza�o, �e zab�jca by� cz�onkiem nieznanej dot�d, niezale�nej sekty o nieprawdopodobnej i zapomnianej ju� nazwie, wszyscy wiedzieli, �e w morderstwie Sulpinusa maczali palce przyw�dcy kultu Reganzy, drugiej co do wielko�ci, z trzech g��wnych religii ekonomicznych w Uk�adzie Wszystkich �wiat�w. Hreminius stara� si�, co prawda, utrzymywa� dobre stosunki ze starszyzn� oligarchicznego, ekspansywnego, opartego na �cis�ym systemie kastowym kultu Reganzy Szczodrej oraz M�drcami z politeistycznego produktyzmu, w kt�rym pomniejsi bogowie byli jednak tylko emanacjami Jedynego Enteya, lecz mimo to nie m�g� by� pewny swojej g�owy nawet na w�asnym terenie. Kult Agona Dawcy �ask rozwija� si� ostatnio znakomicie, wr�cz za dobrze. Wszelkie naruszenie r�wnowagi mi�dzy trzema religijnymi mocarstwami mog�o doprowadzi� do niebezpiecznych konsekwencji. Polityczne zjednoczenie dw�ch pozosta�ych kult�w przeciw Wsp�lnocie Agona sko�czy�oby si� dla niej niechybn� katastrof�. Hreminius r�s� w si�� i znajdowa� si� teraz na najsilniejszej pozycji, ale, o ironio, w tym w�a�nie kry�o si� prawdziwe zagro�enie. G�upiec lub pysza�ek piastuj�cy stanowisko G��wnego Hierarchy m�g�by go nie dostrzega�, ale Revon nie by� ani jednym, ani drugim, Wiedzia� doskonale, �e kult wyznawc�w Agona jest wci�� jeszcze znacznie za s�aby, �eby st�amsi� pozosta�e religie i zapanowa� nad Wszystkimi �wiatami. Hreminius stara� si� wi�c usilnie lawirowa� tak, aby nie trac�c �adnych pozycji, sprawia� wra�enie, �e faktycznie je straci�. Mimo to m�g� �ywi� uzasadnion� obaw�, �e gdy b�dzie prowadzi� procesj� wok� stoisk w G��wnej �wi�tyni Targowej, jego g�owa rozp�knie si� nagle i otworzy jak dorodny tulipan, a on sam przeniesie si� do wieczno�ci. Cho�by tylko z tego powodu Hreminius mia� prawo nie lubi� �wi�ta Wielkich Dni. By�o ono starsze ni� Wszystkie �wiaty. Ustanowiono je tysi�ce lat temu ku czci �wi�tego Megastora. O jego patronie w�a�ciwie niewiele wiadomo. Pochodzi� z nieprawdopodobnie odleg�ej przesz�o�ci. Wed�ug legendy by� za�o�ycielem pierwszej �wi�tyni handlowej. Prawd� m�wi�c Hreminius w�tpi� w istnienie Megastora i jaki� czas temu zastanawia� si� nawet, czy nie skre�li� go z rejestru �wi�tych, lecz ogromna popularno�� jego kultu i corocznych Wielkich Dni z nim zwi�zanych powstrzyma�a go przed tym krokiem. Tak zdecydowana degradacja Megastora, a co za tym idzie likwidacja �wi�t, lub zast�pienie ich patrona innym, by�oby nierozwa�ne, a nawet ryzykowne. Mog�oby doprowadzi� do rozruch�w, podejrze� i oskar�e�, albo co gorsza, do herezji. Na w�skich wargach Hreminiusa pojawi� si� dziwny u�miech. Zastuka� palcem w szyb� i zmru�y� oczy. Herezja, pomy�la�. To s�owo wydaje si� warcze� jak w�ciek�y pies. Ciekawe, czy G��wny Hierarcha, z urz�du posiadaj�cy dost�p do jedynie s�usznej prawdy mo�e tak�e okaza� si� heretykiem? Krzywy u�mieszek nie znika� z twarzy stoj�cego przy oknie m�czyzny. Mia� on bowiem mroczn�, starannie skrywan� tajemnic�, kt�rej ujawnienie oznacza�oby nie tylko wyrok �mierci dla niego, lecz r�wnie� zachwia�oby podstawami ca�ej Wsp�lnoty. Ot� G��wny Hierarcha, Jego Jasno�� Hreminius Revon nie wierzy� ani w Agona Dawc� �ask, ani w ca�y system religijny, kt�rego by� g�ow�. Mimo to niew�tpliwie wierzy� w jakiego� Boga, pot�n�, szlachetn� i wszechdobr� nadprzyrodzon� istot�, w imi� kt�rej od czternastu lat stara� si� utrzyma� �ad we Wszystkich �wiatach. Mia� nadziej�, �e ten B�g zrozumie i wybaczy wszystkie te czyny, kt�rych on sam wybaczy� sobie nie potrafi� i z powodu kt�rych budzi� si� czasami z krzykiem w �rodku nocy. Pomy�la� z gorycz� czy to nie �mieszne, �e poplami� r�ce krwi� tylko po to, �eby nie dopu�ci� do jej rozlewu na wielk� skal�. Westchn��. powi�d� wzrokiem po kramach na placu, a potem jeszcze dalej po misternych kopu�ach �wi�tyni. � C�, m�j bezimienny Bo�e � powiedzia� cicho � Policz mi na plus �e zawsze tak bardzo si� stara�em. Z wysoko�ci okna w swoim gabinecie Hreminius Revon musia� by� dla ludzi na dziedzi�cu tylko male�k� figurk�. G��wny Hierarcha spogl�da� w d�, rozmy�laj�c o swojej dojmuj�cej samotno�ci. Nie by� pewien czy ktokolwiek z jego podw�adnych rozumie jego wysi�ki. Mia� nadziej�, �e chocia� jeden z nich. Dow�dca Stra�y Przybocznej i Tajnego Wywiadu Hugo de Bellis, w kt�rego oczach dostrzega� czasem przeb�yski wiary w tego samego bezimiennego Boga, jakiemu s�u�y�, Oczywi�cie nigdy, nawet poddany najstraszliwszym torturom, nie wypar�by si� g�o�no Agona, wi�c do g�owy mu nie przysz�o zwierza� si� komukolwiek ze swojej niewiary. Hugo, mimo i� jest jedynym cz�owiekiem, jakiemu Revon naprawd� ufa i nie zawaha�by si� nazwa� przyjacielem, nigdy nie dowie si�, w co wierzy i czego pragnie G��wny Hierarcha. Na niekt�rych szczeblach w�adzy nie mo�e by� mowy o za�y�o�ci innej ni� ograniczona. Jednak w Hugonie znajdowa� co�, co sprawia�o, �e nie czu� si� tak rozpaczliwie nierozumiany. Jego s�owa i post�powanie zawsze cechowa�a szczero�� i sympatia wzgl�dem G��wnego Hierarchy. Hugo, pomy�la� Revon, powinien przyj�� po mnie pa�eczk�. Nikogo odpowiedniejszego nie widz�. Zamy�li� si�, a potem u�miechn�� nie bez smutku. Lubi� go i ufam mu, poniewa� tak bardzo przypomina mnie samego sprzed kilkunastu lat. A wi�c jednak prze�laduje mnie pi�tno samotno�ci. Hugo de Bellis, wysoki, smuk�y, z ostrzy�onymi na kr�tko jasnymi w�osami, sta� w�a�nie przed poblad�ym z l�ku Silwanusem, ��daj�c natychmiastowego widzenia z Jego Jasno�ci�. � Ale� b�ogos�awiony Dow�dco Stra�y � wyduka� nerwowo sekretarz � Przyby�e� w porze popo�udniowych reklam � Jego Jasno�� ogl�da w skupieniu i eee.. hmmm, medytuje.. � Musz� si� z nim natychmiast zobaczy�! � de Bellis twardo obstawa� przy swoim To pilne! Odpowiedzialno�� za zwlok� spadnie na ciebie, sekretarzu. Twarz Silwanusa poszarza�a. Zrobi�o, mu si� s�abo. Pomy�la� gorzko, �e tkwi mi�dzy m�otem i kowad�em. Nie mia� �mia�o�ci przeszkadza� G��wnemu Hierarsze, a jednocze�nie ba� si� jak ognia stanowczego, zimnego, niebezpiecznego Hugona. Hugo de Bellis liczy� lat dwadzie�cia osiem, czyli by� tylko o siedem starszy ni� Silwanus, ale sekretarz Jego Jasno�ci wygl�da� przy nim jak wystraszony, ma�o inteligentny dzieciak, kt�rym w istotniie by�. Hugo pochyli� si� nieco i przybli�y� zaci�t�, w�adcz� twarz do Silwanusa. Wpu�� mnie � powiedzia� � albo sam, wejd�. Przed t� gro�b� sekretarz Jego Jasno�ci musia� si� ugi��. Wiedzia�, inaczej Dow�dca Stra�y zrobi dok�adnie to, co zapowiedzia�. Z dusz� ramieniu zaanonsowa� go i us�ysza� w odpowiedzi niecierpliwy g�os nakazuj�cy natychmiast go wprowadzi�. Hugo znikn�� za drzwiami gabinetu Revona. Silwanus otar� pot z czo�a. Nie potrafi� zrozumie�, dla czego Jego Jasno�� toleruje, a nawet ho�ubi tego strasznego cz�owieka. Co wi�cej, s�ycha� plotki, �e mimo i� wcale nie jest stary, wyznaczy� ju� Hugona na swojego nast�pc�. To wydawa�o si� Si�wanusowi wr�cz niepoj�te. Jego Jasno�� musia� upa�� na g�ow�, albo dc Bellis ma na niego porz�dnego haka, pomy�la�. To by�a ju� druga w tym dniu brzydka my�l dotycz�ca G��wnego Hierarchy, wi�c Silwanus bardzo si� zawstydzi� I po. stanowi� zje�� za kar� podw�jn� kolacj�. � Hugo! � zawo�a� Hreminius ze zdziwieniem � Co ci� do mnie sprowadza? Czy co� si� sta�o? � �miem twierdzi�, �e tak, Wasza Jasno�� � rzek� spokojnie zapytany Wydaje si�, �e odkryli�my zacz�tki schizmy. Przy ostatnim s�owie g�os Hugona jakby odrobin� straci� na pewno�ci. � Schizmy? � powt�rzy� Revon � Jakiego rodzaju? � Nie wiem � odrzek� Dow�dca Stra�y szczerze � dotar�y do mnie tylko pog�oski. Herminius spojrza� na niego ze zdumieniem. Po raz pierwszy, odk�d przyj�� go do s�u�by, de Bellis nie potrafi� odpowiedzie� na proste pytanie. Czy to mo�liwe, �e przyszed� nieproszony do jego gabinetu, przynosz�c jedynie pog�oski? � Dlaczego s�dzisz, �e sprawa jest niepokoj�ca? Na nieprzeniknionej twarzy Szefa Wywiadu pojawi� si� cie� wahania. To nieprawdopodobne, �e Hugo. zdradza swoim zachowaniem tyle emocji! Nawet przede mn�, pomy�la� zaskoczony Revon. � To g��wnie kwestia intuicji. Boj� si�, �e zaniedbany drobiazg mo�e przerodzi� si� w co� powa�nego. � Jakie s� zatem fakty? � Nie znam fakt�w. Ale wkr�tce poznam, Wasza Jasno��. Hugo rzuci� G��wnemu Hierarsze twarde, zdecydowane spojrzenie. � Nie w�tpi� � u�miechn�� si� Revon. � Schizma, powiadasz? - doda�. Odwr�ci� si� plecami do Hugona, spogl�daj�c w okno. W pokoju panowa�a cisza. Hreminius, rzecz jasna, nie ogl�da� reklam w czasie rozmowy Dow�dcy Stra�y z Silvanusem. Nigdy tego nie robi�, je�li nie musia�. Zastanawia� si� i martwi� dobr� i z�� jednocze�nie sytuacj� swojej Wsp�lnoty. Wiadomo�� przyniesiona przez Hugona podsun�a mu pewien pomys�. De Bellis przygl�da� si� swemu prze�o�onemu, jakby zobaczy� go po raz pierwszy. Hreminius Revon by� szczup�ym, surowym m�czyzn� po czterdziestce. Nie odznacza� si� wysokim wzrostem, lecz mimo to zawsze zdawa� si� g�rowa� nad t�umem. Bila od niego si�a i naturalna umiej�tno�� przewodzenia. Twarz mia� w�sk� jak klinga, zazwyczaj nieprzeniknion�, cho� czasami w oczach zapala�y mu si� iskry i�cie piekielnej inteligencji. Nosi� proste. ciemne stroje na poz�r bardzo skromne, lecz zawsze doskona�ego gatunku i kroju. S�yn�� jako mi�o�nik i koneser sztuki. Jego gabinet i apartamenty, mimo i� wydawa�y si� surowe, zape�nione by�y najkosztowniejszymi i najrzadszymi antykami. Dostarcza� ich od lat specjalizuj�cy si� w staro�ytno�ciach �e�ski zakon Jesytek. Hreminius wybiera� tylko te przedmioty, na kt�rych pozna�by si� jedynie prawdziwy znawca, gdy� nie lubi� robienia czegokolwiek na pokaz. Zawsze panowa� nad emocjami i nigdy nie pozwala� sobie na cie� s�abo�ci. Hugo zdawa� sobie spraw� jak gro�nym by�by wrogiem i cieszy� si�, �e ma prawo uwa�a� si� za jego przyjaciela. Hreminius obr�ci� si� ku niemu. Pionowa zmarszczka, znamionuj�ca zamy�lenie, znik�a z jego czo�a. � Przynios�e� mi naprawd� wspania�� wiadomo��, Hugonie � powiedzia� � Powinienem by� pomy�le� o tym wcze�niej. � Ale� to prawda! Jestem pewien, �e te pog�oski si� potwierdz�! � Wykrzykn�� de Bellis � Nie nale�y ich lekcewa�y�! � Wiem � Revon u�miechn�� si� i przyjaznym gestem klepn�� go po piecach � Ale mimo to powinienem by� sam na to wpa��. � Nie rozumiem � wymamrota� Hugo. Nie m�g� doci�� co tak ucieszy�o Hreminiusa, Wed�ug niego by�y raczej pewne powody do niepokoju. � Oczywi�cie, �e rozumiesz! Pomy�l chwil�. Oczy Hugona rozszerzy�y si� z niedowierzania, gdy poj�� o co chodzi, ale twarz si� rozja�ni�a. � Schizma - powiedzia� � Malutka i bardzo s�aba, pod �cis�� kontrol�. Lecz plotki o niej rozejd� si� szybko. W ten spos�b obie pozosta�e religie ekonomiczne przestan� czu� si� zagro�one przez pot�g� Agona. Uznaj�, �e mamy powa�ne k�opoty. A tymczasem� to blef � Ot� to! � Hreminius roze�mia� si� � Wspaniale Hugonie: Za to ci� lubi�! Spowa�nia� i spogl�daj�c bacznie w twarz Szefa Wywiadu, doda�: � Tym niemniej b�dziesz musia� dog��bnie zaj�� si� t� spraw�. Sytuacja w �adnym wypadku nie mo�e wymkn�� si� nam spod kontroli! Musisz panowa� nad wszystkim Hugonie. De Bellis pokaza� w u�miechu r�wne, drapie�ne z�by. � Po to tu jestem � powiedzia�. Hreminius poczu� przyp�yw sympatii i wsp�lnoty z bystrym i nieustraszonym podw�adnym. Chcia�abym, �eby� by� moim synem, Hugonie, pomy�la� nagle, a my�l ta nie zdziwi�a go wcale tak bardzo jak powinna. W��czy� monitor i natychmiast pojawi�a si� na nim wystraszona, t�usta twarz Silwanusa, � Przywo�aj mi natychmiast kwatermistrza Corneliusa Vogo � rozkaza� Revon. � Wasza Jasno�� � szepn�� Silwanus � Nie ma go! � Jak to, nie ma? � Hreminius niemal os�upia�. � Odprawia w�a�nie uroczysto�ci pogrzebowe wielebnej Eudoksji Cys � odpowiedzia� sekretarz ca�kiem g�adko � Zmar�a kilka dni temu. Revon jak przez mg�� przypomnia� sobie t� w�cibsk�, zrz�dliw�, obrzydliwie bogat� staruch�. � Wielebna Eudoksja zapisa�a ca�y sw�j maj�tek na rzecz fundacji udzielaj�cej najbiedniejszym zapom�g w celu dokonania corocznych rytualnych zakup�w � obwie�ci� Silwanus takim tonem jakby osobi�cie sk�oni� j� do tego �wi�tobliwego czynu. � C� za pobo�ny uczynek! To buduj�ce, prawda? Hreminius zastanowi� si� z�o�liwie, czy najbli�si krewni Eudoksji tak�e podzielaj� ten pogl�d. � Cornelius celebruje pogrzeb osobi�cie? zapyta� z dezaprobat�. Wola�bym, �eby jego kwatermistrz siedzia� na miejscu i czeka�, na wypadek gdyby okaza� si� potrzebny. Fakt, �e nie uzyska� zgody G��wnego Hierarchy zakrawa� na uchybienie, Hreminius postanowi� rozliczy� si� nale�ycie z Corneliusem. Nie lubi� go, a poza tym nie pozwala� nigdy na najmniejsze niepos�usze�stwo wzgl�dem w�asnych rozporz�dze�. � Osobi�cie, Wasza Jasno�� � potwierdzi� Silwanus � By� jej.. mmm, wiernym przyjacielem. To w�a�nie on skierowa� j� na drog� cnoty. Dzi�ki naukom �wi�tobliwego Corneliusa wielebna Eudoksja dokona�a tego chwalebnego zapisu.. � Nie w�tpi� � mrukn�� Revon. Dostrzeg�, �e Hugo z trudem powstrzymuje u�miech. Wyj�tkowe sk�pstwo i talent do wydawania cudzych pieni�dzy stanowi�y jedyne zalety Corneliusa Vogo, o kt�rych by�o Hreminiusowi wiadomo. � Gdy wr�ci, przeka� mu, �e ma udzieli� Hugonowi de Bellis wszelkiej pomocy i wszystkich �rodk�w, jakich za��da. Wszystkich, rozumiesz? To m�j osobisty rozkaz. Aha, i przypomnij mu jeszcze, �e Agon gardzi sk�pcami Wy��czy� monitor. � W drog�, m�j ch�opcze! � zwr�ci� si� do Hugona � I pami�taj! Wszystko pod �cis�� kontrol�. � Niech Agon roz�wietla twoje �cie�ki, Wasza Jasno�� � Hugo wypowiedzia� oficjalne po�egnanie, zgi�� si� w uk�onie i wyszed�. � Ruszaj do boju, sokole - mrukn�� za odchodz�cym Hreminius � Udanych �ow�w! W przeddzie� �wi�ta Wielkich Dni gabinecie g��wnego Hierarchy zab�ysn�� monitor specjalnej linii. Pojawi�a si� na nim zniekszta�cona przez zak��cenia twarz Hugona de Bellis. � Schwytali�my heretyka, Wasza Jasno�� � powiedzia� sucho. � Przywie�cie go do mnie! Natychmiast! � rozkaza� Hreminius Revon. Ch�opak by� m�ody. Bardzo m�ody. Ca�� twarz, brzydk� i jakby nie- ukszta�towan�, pokrywa�a r�wna warstwa pryszczy. � Czy stawia� op�r? � spyta� G��wny Hierarcha, spogl�daj�c na suchy strup k�ciku jego ust i zsinia�e oko. � Tak � odrzek� Hugo de Bellis � ale bardzo kr�tko. W gabinecie zosta�o ich tylko trzech, po tym jak Hreminius odprawi� stra�nik�w. � Jak nasz na imi� ch�opcze? � Dzieciak milcza� ponuro. � Pyta�em, jak ci na imi�? � powt�rzy� cierpliwie Revon. Ch�opak skoczy� ku niemu, pr�buj�c plun�� na z pogard� w twarz, ale de Bellis by� szybszy. Heretyk wyda� st�umiony okrzyk i ukl�k� na pod�odze z nienaturalnie wykr�con� r�k�, unieruchomion� w �elaznym u�cisku Szefa Wywiadu. � Pu�� go, Hugo � cichym g�osem nakaza� Hierarcha. De Bellis odst�pi� krok do ty�u, a ch�opak, krzywi�c si� z b�lu i w�ciek�o�ci, zacz�� obmacywa� rami�. � Nic nie ryzykujesz, podaj�c mi imi� � rzek� Revon � Nie jestem magiem, wi�c nie wykorzystam go do obj�cia nad tob� w�adzy. Itak j� zreszt� mam, sam ju� wiesz. Wi�c musisz si� ba�, ch�opcze. � Nie boj� si�! � warkn�� � Nazywam si� Lutus, a ty nie masz nade mn� �adnej w�adzy! � Nie by�bym taki pewien � mrukn�� Hugo. Sta� z boku i patrzy�. � Pod�e psy! � wrzasn�� ch�opak � Zniewalacie uczciwych obywateli! Odbieracie nam wolno��! Ka�ecie nam harowa� i kupowa�, kupowa� zu�ywa�, wiecznie nowe i nowe rzeczy! Jeste�cie brudni! My�licie tylko o towarach, pieni�dzach i dobrach materialnych! Zniewalacie nas! Religia nie mo�e mie� nic wsp�lnego z handlem! Zmuszacie ludzi, �eby wierzyli w te bzdury! Lutus niemal p�aka�, ale by�y to �zy w�ciek�o�ci i nienawi�ci. � Mylisz si� � powiedzia� Hreminius � Religia jest kwesti� wyboru. Oni wierz� w Agona Dawc� �ask i sami do nas przychodz�. � Mamicie ich! Oszukujecie! Jeste�cie pocili! Hugo spojrza� na Hierarch�. � Mia� przy sobie to � rzek� i wysypa� na st� zawarto�� ma�ej sakiewki. By�y to drobne, niechlujnie. wykonane przedmioty codziennego u�ytku, wyra�nie zrobione przez samego winowajc�. Revon bra� w r�ce i ogl�da� nieporadne, drewniane �y�ki, bezkszta�tne popielniczki i kubki z gliny. Brzydkie. Krzywe. Toporne. � By�o ich kilku � beznami�tnym tonem relacjonowa� de Bellis. - Tego z�apali�my. Pozostali te� nie uciekn�. Wczesnym rankiem, w porze bardzo ma�ego ruchu, pr�bowali pok�tnie sprzedawa� te rzeczy Ma�ej �wi�tyni Targowej. Wierni s�dzili, �e to jaki� zabawny rodzaj promocji. Na nasz widok heretycy rozprysn�li si� po sali. Ten ch�opak chowa� dowody zbrodni pod tunik�. Hreminius przyjrza� si� zgrzebnej, br�zowej szacie ch�opca. Kto� to utka� r�cznie pomy�la� i poczu� lekki niepok�j. Afera przybiera�a nieco powa�niejsz� form� ni� zwyk�y szczeniacki bunt. � Synu, czy wiesz, �e sporz�dzanie przedmiot�w na w�asny u�ytek oraz pr�by sprzeda�y takich wyrob�w s� karalne? Lutus patrzy� na niego spode �ba. � Wiem � wybuchn�� ale dla mnie ka�de ograniczenie wolnej woli znacznie wi�ksza zbrodnia! Hreminius przybra� zdziwion� min�. � Uwa�asz, �e wolna wola mo�e przekracza� granice prawa? � Nie obchodz� nas wasze prawa! � wykrzykn�� Lutus z pasj� � Zbli�a si� dzie�, gdy zniszczymy je wszystkie! Nie b�dziecie ju� stanowi� praw! � Oczy Hreminiusa zw�zi�y si� lekko. � Blu�nisz, Lutusie. Wiesz przecie�, �e nie myje ustanowili�my, tylko Agon Dawca �ask. � Powiedz raczej: Agon Sprzedawca Tandety! � twarz ch�opaka zrobi�a si� bia�a jak papier. Upstrzona c�tkami krost nadawa�a mu wygl�d upiorny i groteskowy zarazem. Hugo de Bellis potar� palcem doln� warg�. Jego wzrok, skierowany na G��wnego Hierarch�, by� bardzo powa�ny. Masz racj�, Hugonie. Twoje podejrzenia sprawdzaj� si�, pomy�la� Revon. Problem mo�e okaza� si� k�opotliwszy ni� s�dzi�em. Ch�opak sam tego nie wymy�li�. To zbyt �mia�e i zbyt.. trafne. Lutus sta� przed nimi z wyzywaj�cym wyrazem twarzy. W ca�ej jego postaci wida� by�o ogromne napi�cie. Oddycha� szybko, a Hreminius niemal s�ysza� gwa�towne bicie jego serca. Zauwa�y�, jak bardzo dumny z siebie i jak przera�ony jest ch�opak. Zapewne spodziewa� si� gwa�townej reakcji na swoje s�owa � krzyk�w, obelg, uderze�, a mo�e nawet �mierci, lecz nic podobnego nie nast�pi�o. Obaj starsi m�czy�nie nie poruszyli si�. Hugo de Bellis patrzy� w okno. Jego nie widz�ce spojrzenie prze�lizgiwa�o si� po szczytach wie� G��wnej �wi�tyni Targowej. Twarz mu si� �ci�gn�a, lekko przymkn�� powieki. Heretyk, ca�� si�� woli staraj�c si� dobrze odegra� rol� bohaterskiego obro�cy wolno�ci, z ka�d� chwil� bardziej przeradza� si� w wytr�conego z r�wnowagi, rozdygotanego nastolatka. Przypomina� teraz Hreminiusowi Silwanusa z jego fanatyczn�, niem�dr� �arliwo�ci� i kompletnym brakiem zrozumienia dla wydarze�, W kt�rych przysz�o mu uczestniczy�. A jednak umrzesz, Lutusje, pomy�la� z nag�� gorycz�. My obaj, Hugo i ja, nie pozwolimy ci prze�y�. Ciekaw jestem, kto ci� wys�a� do �wi�tyni Targowej, twojego symbolicznego grobowca. O wiele bardziej zas�uguje na miano twego kata, bo nas si� boisz i nienawidzisz a jego musisz prawdopodobnie kocha�. Przysz�o mu do g�owy, �e on sam, gdyby zosta� zmuszony, pos�a�by na �mier� dziesi�tki tysi�cy podobnych do Lutusa ch�opc�w, kt�rzy us�uchaliby go bez wahania. Nie by�a to przyjemna my�l. Wzrok G��wnego Hierarchy spocz�� na dowodach zbrodni, drobnych przedmiotach wysypanych z sakiewki Lutusa. Hreminius poczu� nagle straszliwe znu�enie. Czy warto umiera� dla kilku krzywych �y�ek i glinianych kubk�w? Zapragn�� wyt�umaczy� temu za�lepionemu ch�opcu czym naprawd� jest Wsp�lnota Agona, sprawi�, aby zrozumia� w jakim celu walczy o jej przetrwanie i niepodwa�aln� pot�g� od d�ugich czternastu lat. Wsp�lnota Agona nie rz�dzi wszech�wiatem, lecz on opiera swoje istnienie o jej niezak��cone funkcjonowanie. Zacz�� m�wi�, troch� do ch�opca, troch� do Hugona, ale najbardziej do siebie. � Lutusie, twoje blu�nierstwa nie mog� nas przestraszy�, ani nawet zaszokowa�. Gro�by i obelgi nie s� w stanie umniejszy� majestatu Agona. Przed tysi�cami lat zaprowadzi� on �ad na �wiecie i stworzy� podstawy do wszelkich dzia�a�, jakie pozwalaj� �y� i rozwija� si� istotom rozumnym. Zapewni� nam nie tylko warunki do egzystencji, ale tak�e, z w�asnej woli i szczodrobliwo�ci dobrobyt. Nazwa�e� Go sprzedawc�, a on przecie� niczego nie sprzedaje, bo czym mieliby�my mu p�aci�? Tym, czym sam nas �askawie obdarowa�? My sprzedajemy Lutusie, wytwory naszej pracy, albowiem Agon obdarzy� nas umiej�tno�ci� wytwarzania. Podzieli� si� w ten spos�b z nami darem kreacji. Wykonywanie przedmiot�w sta�o si� aktem tw�rczym, odbiciem pot�gi Agona Budowniczego. Czy wiesz, co to jest wojna, synu? Zdaj� sobie spraw�, �e znasz to poj�cie, ale nie mo�esz sobie nawet wyobrazi�, co ono naprawd� oznacza, gdy� w Uk�adzie Wszystkich �wiat�w od lat nie prowadzi si� wojen. A ty i tobie podobni, krzycz�c o wolno�ci, d��ycie do �mierci i destrukcji. Zanim zaczniesz nawo�ywa� do przemocy, Lutusie, zastan�w si�, jakie b�dzie z sob� nios�a skutki. Zawsze, w ka�dej sytuacji, synu. � Wyzwolenie od waszej tyranii! Swobod� i mo�liwo�� stanowienia o sobie. To jest warte ka�dej ofiary. Precz z hierarchami, precz z Zakonami Handlowymi, precz ze Wsp�lnot� Agona! Nie b�dziecie ju� nigdy wi�cej wykorzystywa� nas jak roboczych zwierz�t! S� tacy, kt�rzy na to nie pozwol�! To beznadziejne, pomy�la� Hreminius z niech�ci�. Cokolwiek powiem b�dzie dla niego oszustwem i k�amstwem. Jego za�lepienie nie zna granic. Poczu� rosn�cy gniew. Ten g�upi, ograniczony ch�opak nie jest w stanie poj�� najprostszych rzeczy! Ja�niej ju� nie mo�na tego t�umaczy�. Nie chce chyba, �eby on, G��wny Hierarcha, przyzna� wprost, �e dzi�ki powstaniu religii ekonomicznych zosta�y zapewnione zar�wno rynki pracy jak i rynki zbytu? �e konieczno�� rytualnych zakup�w i coroczne pielgrzymki do �wi�ty� handlowych maj� na celu zagwarantowanie obrotu towar�w, a co za tym idzie, stworzenie miejsc pracy tysi�com istot? �e hierarchowie Zakon�w Handlowych dbaj� o r�wnowag� rynku i kontroluj� przep�yw towaru? �e przyw�dcy trzech g��wnych kult�w musz� wszelkimi dost�pnymi �rodka ni doprowadzi� do utrzymania sytuacji, w kt�rej ka�da z licz�cych si� w Uk�adzie Wszystkich �wiat�w si� traci, a nie zyskuje, w chwili wybuchu zbrojnego konfliktu? �e utrzymanie wzgl�dnie r�wnego, przyzwoitego standardu �ycia wszystkich obywateli staje si� gwarantem pokoju? Wiadomo, �e powszechny dobrobyt nie sk�ania do rewolucji. Wolno��! Co ten butny dzieciak opowiada o wolno�ci! Co mo�e wiedzie� o tym, jak bardzo on sam, Herminius Revon, jest niewolnikiem swego stanowiska, Ile wysi�ku wk�ada� przez lata w utrzymanie r�wnowagi, kt�ra z ka�dym dniem staje si� coraz bardziej s�aba i krucha! Hierarchowie Zakon�w �r� si� mi�dzy sob� jak w�ciek�e psy. �wieccy przyw�dcy my�l� tylko o rozszerzeniu w�asnych wp�yw�w i zdobyciu dominacji nad innymi. M�drcy Enteya gardz� ka�dym, kto nie uznaje ich zwierzchno�ci, a synowie Reganzy Szczodrej d��� do zagarni�cia i zniszczenia wszystkich pozosta�ych wyzna�. G�owa Wsp�lnoty Agona nie mo�e nawet bezpiecznie wej�� do G��wnej �wi�tyni Targowej, naj�wi�tszego przybytku swego boga, bez l�ku o w�asne �ycie. Herminius zda� sobie spraw� z rozpaczliw� pewno�ci�, �e walka o odwleczenie nieuchronnego ko�ca �wiata, w kt�r� jest zaanga�owany od chwili osi�gni�cia doros�o�ci, mo�e zako�czy� si� kl�sk� jeszcze za czas�w jego urz�dowania. Dla Herminiusa zniszczenie Wsp�lnoty Agona i �adu spo�ecznego, jaki opiera� si� na istnieniu religii ekonomicznych, r�wna�o si� bowiem ko�cowi �wiata, przynajmniej takiego, kt�ry zna�. Osobi�cie wola�by nie �y� wystarczaj�co d�ugo, �eby przekona� si� jak b�dzie wygl�da� ewentualny nast�pny. Spojrza� na stoj�cego bez ruchu Lutusa i powiedzia�: � Agon uczy nas szacunku dla pracy r�k i prawa ka�dej istoty do �ycia na godziwym poziomie. Gdy twoi przyw�dcy przypomn� sobie stare has�o �Lepiej by� ni� mie�, b�d� �askaw zwr�ci� uwag�, �e aby kimkolwiek by� trzeba posiada� minimum d�br, kt�re pozwol� zachowa� godno�� i tak przez ciebie wychwalan� swobod�. Odpowied� na pytanie �By� czy mie�?� powinna brzmie� �Jedno i drugie�. � Zdecydowanie lepiej by� bogatym i zdrowym ni� biednym i chorym � odezwa� si� de Bellis sucho, lecz bez �ladu szyderstwa. � Zakony Handlowe monopolizuj� rynki! � krzykn�� heretyk desperacko, ale jakby z cieniem wahania g�osie. � Tak � rzek� Hugo � I chwa�a im za to. Na tym polega ich zadanie Kontrola produkcji i przep�ywu towar�w danej grupy i rodzaju. W ten spos�b ustalaj� optymalne ceny, kt�re satysfakcjonuj� wytw�rc�w i kupuj�cych. Ceny relatywne do nak�adu si� i �rodk�w potrzebnych do wyprodukowania. � Ale tak si� nie dzieje! Zakony Handlowe s� siedliskiem korupcji i aparatem ucisku! Hreminius przygryz� wargi. Oczywi�cie, �e s�, przyzna� duchu. wol� nie my�le� do czego doprowadzi�by ich upadek. � Oszukuj� nas, a wy na to pozwalacie! � heretyk oskar�ycielskim tern skierowa� palec w jego stron�. � Czerpiecie z tego zyski, tak s jak oni! W�adza przewr�ci�a wam g�owach! O�lepli�cie z jej po Wszyscy przyw�dcy s� fa�szywi! Oszukuj�, kradn�, niszcz� i gn�b � Powiedz mi � wtr�ci� Hreminius � skoro wszelka w�adza jest z�em, dlaczego uwa�asz, �e kiedy cz�onkowie twojej sekty dostan� j� w swoje r�ce b�d� post�powa� uczciwie? Lutus zmiesza� si�. � Bo my.. jeste�my inni � wyb�ka�. W pokoju rozleg� si� ostry, nieweso�y �miech Hugona de Bellis. Jego szare oczy zal�ni�y. � A my przypominamy stado wilk�w, czy tak � sykn�� gniewnie � Biedne, ma�e owieczki, obawiam si�, �e zostaniecie po�arci. Hreminius Revon, zdziwiony, odwr�ci� g�ow� ku Szefowi swego wywiadu. Podobny wybuch zupe�nie do niego nie pasowa�. Hreminius nie by� pewien co o tym my�le�. Wyda�o mu si�, �e na twarzy Hugona pojawi� si� na sekund� wyraz goryczy i b�lu. Mo�e on te� przeczuwa pocz�tek ko�ca? � zastanowi� si� G��wny Hierarcha A mo�e nie jest w stanie znie�� ci�aru nienawi�ci, kt�ra go powszechnie otacza? Po raz pierzy przysz�o mu do g�owy, �e jego najbli�szy wsp�pracownik jest przedmiotem nieustannej nienawi�ci, zawi�ci i l�ku, z racji swojej funkcji i swojego sposobu bycia. Hreminius by� zawsze owacyjnie witany przez wiernych, uni�enie przez podw�adnych i uprzejmie traktowany w kr�gach dyplomatycznych, lecz w Towarzystwie Hugona ludzie milkli, b�d� zaczynali przesadnie uwa�a� na s�owa. To musi by� dla niego niezmiernie trudne. Powinienem wymy�li� co�, co przysporzy mu nieco popularno�ci. Je�li kiedykolwiek zajmie moje miejsce b�dzie mu potrzebna. Revon spojrza� na plac przed �wi�tyni�, zape�niony kolorowym t�um. Pozostaje jeszcze tylko jedna rzecz, kt�rej musi si� dowiedzie�. � Chcesz go przes�ucha�, Hugonie? � spyta�, ignoruj�c ca�kowicie obecno�� Lutusa. � Tak. Niew�tpliwie tak. � Nie boj� si� was! � krzykn�� niespodziewanie ch�opak, prawie bez dr�enia w g�osie. � Mo�ecie mnie zabi�, ale nie zmusicie mnie do wsp�pracy! � Z tego co powiedzia�e�, synu � odezwa� si� de Bellis � tylko po�owa jest prawd�. Mo�emy ci� zabi�. Hreminius Revon przygl�da� si� uwa�nie Szefowi Wywiadu. � Wypu�� go � rozkaza�. Hugo uni�s� g�ow�, nie odezwa� si� jednak. � Uwolnij go. Chc�, �eby� pozwoli� mu odej��. K�tem oka zauwa�y� jak Lutus rozdziawia usta ze zdumienia, ale jego uwaga koncentrowa�a si� na dow�dcy stra�y. Z szarych oczu Hugona nie dawa�o si� wyczyta� ani dezaprobaty, ani przyzwolenia. Jego twarz znowu przesta�a zdradza� uczucia. Hreminius wpatrywa� si� w ni� w napi�ciu. Pragn�� �eby dc Bellis zrozumia� motywy tej decyzji. Nie, chcia� okaza� mu braku zaufania, ani lekcewa�y� wysi�k�w, ale pozna� reakcj� wiernych, zbada� ich podatno�� na herezj�. Od tego zale�a�o, czy w og�le wolno mu podj�� ryzyko utrzymywania kontrolowanej sekty schizmatyk�w. Od tego zale�a�o r�wnie� du�o wi�cej. Jutro odb�dzie si� �wi�to Wielkich Dni. Je�eli uwolni Lutusa, ten na pewno skorzysta z okazji i ruszy w t�um pielgrzym�w, pr�buj�c sprzedawa� swoje �a�osne drewniane �y�ki. A wtedy... No w�a�nie. Hreminius nie mia� pewno�ci, ca�kowitej pewno�ci, co si� wtedy stanie. I musia� to sprawdzi�. Hugonie, zrozum, pomy�la�. Ja musz� wiedzie�! Od tej pr�by zale�y przysz�o�� Wsp�lnoty Agona. Je�li podczas �wi�ta Wielkich Dni w G��wnej �wi�tyni Targowej heretyk zostanie przyj�ty przychylnie lub tylko oboj�tnie, przepadli�my! � Zawo�aj stra�nik�w, niech go wyprowadz� na dziedziniec i zostawi� w spokoju � rozkaza�. � Tak, Wasza Jasno�� � rzek� de Bellis. Natychmiast wyda� polecenie i dw�ch uzbrojonych �o�nierzy zabra�o oszo�omionego Lutusa z gabinetu Revona. Jeden z nich wcisn�� ch�opakowi w r�ce wype�nion� krzywymi �y�kami sakiewk�. � Wiesz, dlaczego to zrobi�em? - spyta� po chwili milczenia G��wny Hierarcha. Hugo oderwa� wzrok od posadzki, ale nie spojrza� Hreminiusowi w oczy. � Post�pi�e� bardzo szlachetnie, Wasza Jasno�� � odrzek�. Twarz Herminiusa wykrzywi� dziwny grymas. � W imi� Agona � powiedzia�. To by� d�ugi, ci�ki dzie�. Hreminius poci� si� w ceremonialnych szatach. Uroczysto�ci nigdy nie wydawa�y mu si� nudniejsze i bardziej pompatyczne. Nie pomaga�a nawet szlachetna prostota G��wnej �wi�tyni Handlowej. Wypowiadaj�c na zako�czenia ceremonialn� formu�� �Nabywajcie w spokoju! �poczu� tak� ulg�, �e u�miechn�� si� do niesko�czonego morza wiernych i doda� mniej oficjalnie �Udanych zakup�w!�, czym wywo�a� owacje t�umu. P�nym wieczorem, siedz�c w; gabinecie z zaciemnionymi oknami i wyt�umionymi �cianami, kaza� przywo�a� do siebie Hugona de Bellis. � Dosz�y mnie s�uchy o rozruchach podczas procesji � powiedzia� � Czy to prawda? � Tak, wasza Jasno�� � rzek� de Bellis � T�um zlinczowa� jakiego� heretyka, czy mo�e szale�ca, Kt�ry blu�ni� przeciw Agonowi i Wsp�lnocie. Wierni byli tak rozw�cieczeni, �e stratowali go, nim zd��yli�my interweniowa�. Cia�o zosta�o zbyt zmasakrowane, �eby nadawa�o si� do identyfikacji. S�dz�, �e to jednostkowy incydent, kt�ry wi�cej si� nie powt�rzy. Na szcz�cie nie zak��ci� przebiegu uroczysto�ci. Nie zanotowano innych ofiar ani rannych. Podobno jego ostatnie s�owa brzmia�y: �Precz z monopolem Zakon�w! Niech �yje wolna produkcja!� To niew�tpliwie musia� by� jaki� wariat. Revon skin�� g�ow�. � Dzi�kuj� � powiedzia� � Mo�esz odej��. To by� pracowity dzie� dla nas obu. De Bellis uk�oni� si� i wyszed�. Hreminius od�o�y� ksi��k�, kt�r� czyta� gdy przyszed� Hugo. Straci� ochot� na dalsz� lektur�. Przez chwil� bawi� si� kryszta�ow� szklank� pe�n� wina z prywatnych winnic, a potem upi� ma�y �yk. Stukn�� paznokciem w kraw�d�. Zabrz�cza�a czysto. Oczy Herminiusa powoli nabra�y nieobecnego wyrazu. Zastanawia� si� czy �o�nierze Hugona celowo Wstrzymali si� z interwencj�, a� by�o po wszystkim, czy, mo�e wbrew jego woli przes�uchiwali, a potem korzystaj�c zamieszania sami zabili ch�opaka. Westchn��. Zdawa� sobie dobrze spraw�, �e nigdy nie pozna prawdy, bo na pewnym szczeblu w�adzy wszelka za�y�o�� mi�dzy lud�mi mo�e mie� tylko ograniczony charakter. Fenix 9 (98) 1999